wykłady, schizofrenia1-stycze˝'02-Karolina, Pojęcie psychozy w znaczeniu psychiatrycznym nie do końa jest analogiczne do pojęcia psychotyczności w ujęciu analitycznym


Chciałbym zacząć prezentację od najgłębszej patologii, tzn. od patologii psychotycznej.

Pojęcie psychozy w znaczeniu psychiatrycznym nie do końca jest analogiczne do pojęcia psychotyczności w ujęciu analitycznym. Jeżeli analityk mówi, że coś jest psychotyczne, to ma na myśli obecność psychotycznych mechanizmów obronnych. U osoby badanej stwierdza istnienie tych mechanizmów, które z perspektywy analitycznej są psychotyczne, czyli występują w sposób fizjologiczny, czy rozwojowo naturalny w tym okresie rozwoju człowieka, który przypomina przeżycia psychotyczne. Tak samo nie jest tożsame pojęcie nerwicy z neurotycznością.

Psychotyczność w swojej najgłębszej formie psychiatra będzie nazywał schizofenią, a analityk patologią rozszczepienną. Medycyna bardziej korzysta z języka łacińskiego, a psychoanaliza z angielskiego - spliting.

Schizofrenia to choroba, która jest uwarunkowana częściowo poprzez deficyt, a częściowo poprzez konflikt. Z punktu więc analitycznego słowo psychologia byśmy podmienili na słowo konflikt, a słowo biologia na słowo deficyt.

Deficyt versus konflikt tworzący patologię rozszczepienną był zarysowany od samego początku, kiedy Freud się tym zajął i nie został nigdy jednoznacznie rozstrzygnięty. Paranoja z punktu widzenia analitycznego jest rozumiana jako obrona przez depresję.

Koncepcja Freuda dotyczyła nie schizofrenii, ale konstytuował ją zastanawiając się nad typem konfliktowości. Freud swoją teorię oparł przede wszytkim na próbie rozumienia pacjentów neurotycznych, a więc pacjentów, u których rozpoznał intrapsychiczny konflikt, a nie interpersonalny. Freud reflektując zjawisko psychozy schizofrenicznej reflektował je głównie jako patologię wycofania. Nie koncentrował się na formalnych zaburzeniach, ale na autyzmie. Autyzm był jego pierwotnym punktem wyjścia. Freud położył zręby pod myślenie o psychozach. Sformułował dwie tezy. Pierwsza dotyczyła narcyzmu. Mit narcyza Freud pierwotnie wykorzystał do tworzenia koncepcji psychozy, do zrozumienia autystycznego wycofania się pacjenta.

Dotykamy bardzo poważnego obszaru, a mianowicie jak wygląda świat dziecka, co dzieje się z dzieckiem w momencie, w którym opuszcza ono łono matki i w sposób somatyczny rozrywa tą dual unity, tą jedność fizyczną z ciałem matki poprzez rozłączenie czterech układów: trawiennego, pokarmowego, oddechowego i krwionośnego? Według analityków, a także współczesnych badaczy rozwojowych jest to czas, w którym dziecko pozostaje w stanie, który jest bardzo różnie konceptualizowany: albo jako stan pierwotnego narcyzmu (Freud), albo stan symbiozy. Jest to stan, w którym dziecko jest oddzielone od świata barierą podniecenia. Cała dyskusja biegnie w tym kierunku, czy dziecko rozpoczynając swoją samodzielną egzystencję poza ciałem matki uruchamia pewne wrodzone mozliwości kognitywne, czy psychika dziecka i podstawowe procesy, które się w dziecku dzieją dokonują się jedynie w interakcji z rodzicami, ale konstytuje się ta psychika tylko w odpowiedzi na gratyfikacje lub frustracje potrzeb? Szkoła psychoanalizy brytyjskiej (Bowlby, Einsworth, Wilson) uważa, że dziecko przychodzi z pewnymi kategoriami poznawczymi na świat, że dziecko się uspołecznia nie tylko poprzez interakcje z rodzicami, ale uspołecznia się również poznając po swojemu świat. Ustalenia analityków uzyskują potwierdzenie w badaniach empirycznych (np. EEG) - w tych okresach, które wydzieliły Anna Freud i Melania Klein, a więc między 2 a 3 miesiącem życia, między 5 a 6, między 9 a 12 między 15 a 16 następują skokowe zmiany w dziecku, które dotyczą albo większej koncentracji na sobie, albo na otoczeniu, na przeżywaniu różnych stanów emocjonalnych, ale również, że te zmiany obserwowane w bihewiorze dziecka mają odzwierciedlenie w rozwoju fal mózgowych.

Freud uważał, że do 2-go miesiąca życia dziecko pozostaje w tym narcystycznym ..., który nazwał narcyzmem pierwotnym. Uspakaja się, albo się podnieca (poprzez gratyfikacje lub frustracje), zaczyna tworzyć wewnętrzne obiekty głównie poprzez interakcję emocjonalną i pokarmową z matką. Ten narcyzm pierwotny jest różnie nazywany. Ok. 2-go miesiąca życia według Freuda dziecko zaczyna się wydobywać z tego narcyzmu pierwotnego. Pararelnie w tych współczesnych badaniach rzeczywiście koło 2-go miesiąca życia w dziecku zaczyna się tworzyć nowa jakość, którą aktualnie nazywają tworzeniem się rdzenia ja, rdzenia self. To polega na wydobywaniu się z tego narcystycznego, pierwotnego środowiska, a wydobywanie się głównie polega na róznicowaniu ego cielesnego od ego psychicznego, czyli wyodrębnianie się psychiczności z somy. Freud wywodził wszystkie procesy psychiczne z somy, czyli że pierwotne jest ego cielesne. A z tego ego cielesnego wydobywa się coś na kształt ego psychicznego i ten proces zaczyna się ok. 2-go miesiąca życia. Z punktu widzenia koncepcji Freuda wtedy zaczyna się dylemat, dlatego że dziecko zaczyna postrzegać, że ta dual unity, ta jedność z matką, już nie tylko fizyczna, ale i psychiczna zaczyna znikać i zaczyna się pojawiać druga osoba. Współcześnie psychologowie będą to nazywać, że są trzy ślady, które to ilustrują - 3 rodzaje tzw. czujnej bierności (pierwszy sygnał wchodzenia w interakcję z otoczeniem):

  1. bierne ssanie, ssanie nieodżywcze - przy zbliżaniu się rodzica do dziecka dziecko zaczyna ssać, a więc to ssanie poznawcze; aktywność afirmatywna

  2. dziecko zaczyna kręcić głową w sposób, który dla obserwatora ma być początkiem panowania nad ciałem, ma rozpoczynać kontrolę nad ciałem;

  3. kiedy dziecko zaczyna preferować werykalny, a nie horyzontalny obiekt; dziecko poznaje pokarm matki po zapachu.

Te wzystkie rzeczy dokumentują jeden fakt, że od 2-go miesiąca życia obok dziecka zaczyna pojawiać się ktoś inny, dziecko zaczyna się upodmiotawiać, tworzy ego. Upodmiotawiać to pejoratywne określenie. Z perspektywy analitycznej pomiędzy podmiotem a ego zachodzi stały konflikt. Lacan uważa, że podmiot jest pojęciem werbalnym - tworzy się wtedy, kiedy się tworzą słowa. Podmiot to jest samoświadomość, która jest skategoryzowana w różnych pojęciach, podczas gdy ego jest czymś co jest prewerbalne - częściowo werbalne, częściowo niewerbalne. W związku z powyższym, istnieje stałe napięcie pomiędzy tym, jaki ja jestem, a pomiędzy moją podmiotowością, czyli pomiędzy moim faktycznym sposobem przeżywania, myślenia i istnienia, pomiędzy moją egzystencją a pomiędzy moją społeczną formą egzystencji, jaką jest wyartykułowany podmiot. Kiedy opisuję swoje emocje, jak dokonuję introspekcji, to się upodmiatawiam stosując kategorie wzięte z myślenia, a myślenie jest oparte o symbole społeczne, więc kategoryzuję ego w kategoriach abstrakcyjnych, językowych, podczas gdy ego to nie jest język - ego to język i jeszcze coś. Dlatego pomiędzy ego, które jest pojęciem szerszym, a podmiotem istnieje rozbieżność, konflikt. Lacan twierdził, że podmiot nigdy nie jest w stanie zrozumieć ego. Pośrednim dowodem na nieświadomość jest istnienie mowy. I jednocześnie odczucie, że mowa nie jest w stanie jej wyrazić.

Istnieją różne koncepcje, które doprowadzają do tego samego punktu, że ok. 2-go miesiąca życia dziecko wyodrębnia coś na kształt pierwotnego obiektu, czyli przestaje być w sytuacji bycia we dwoje z matką w dual unity, co Mahler nazwała „psychozą we dwoje”, tylko zaczyna się wyodrębniać. I wtedy powstaje dylemat tzn. dylemat, który Freud pierwotnie racjonalizował w kategoriach teorii popędów. Dylemat jest czy związać się z obiektem, czy nie? Duża, silna, intensywna gra emocjonalna matki z dzieckiem jest czynnikiem ułatwiającym tą demarkację, wyodrębnianie z tej jedności. Tu chodzi o ilość bodźców. Czym matka więcej mówi do dziecka, grucha, śpiewa, śmieje się, czym bardziej z nim przebywa, czym bardziej dziecko ją czuje, tym bardziej stwarzają się warunki do rozdziału na moje - nie moje, ja - nie ja. Czym bardziej dziecko jest samotne, tym lepsze warunki by dziecko rozwijało w tej samotności omnipotentny obraz matki. ... pisze, że granica u dziecka, granica ego (coś, co Mahler uważa za kluczowe dla psychozy schizofrenicznej) tworzy się poprzez intensywną interakcję. Granica się tworzy z akcji. Ten dylemat, czy wiązać się z matką, czy wchodzić w interakcje z matką, rozpoczyna się koło 2-go miesiąca życia i jest związany z intensywnością interakcji. Tu się zaczyna ta decyzja na związek albo na wycofanie się. Freud mówił o kateksji (emocje wiązania się z obiektem) obiektu albo o dekateksji. Obiekt jest katechowany, albo dekatechowany.

W '20, '30 latach egzystencjonaliści niemieccy, głównie Karl Jaspers będą przeredagowywać dylemat dziecka, że to jest dylemat, który trwa wiecznie. Zbliżają się w pewnym sensie do psychoanalizy, bo z punktu widzenia psychoanalitycznego wzystkie fazy rozwoju nosimy w sobie. Istnieje głęboka pamięć na poziomie nieświadomych fantazji zawarta w tej dual unity. Ten dylemat egzystencjalisci nazywaja „od”, „do”, albo „nad”. To ilustracja losów narcyzmu, losów kateksji. Albo uzyskuję więź z obiektem i całe moje życie polega na rozwijaniu, modyfikowaniu tej więzi, albo w pewnych momentach w wyniku traumy, frustracji dokonuję procesu rekateksji, czyli wycofania inwestycji libidinalnych z obiektu i nakierowania na siebie. Czyli mój dylemat rozwoju od mniej więcej 2-go miesiąca życia polega na tym, że albo jestem związany ze światem, albo ze sobą. Dylemat taki przetacza się przez całe życie. Tu chodzi o najwcześniejszą dekateksję w mojej historii. Nie wtedy jak mam 25 lat i mnie rzuci dziewczyna, tylko jak mam 2 miesiące i wycofuję się z interakcji z obiektem, czyli dekatechuję obiekt, katechuję siebie, libidinuję siebie, czyli wracam na pozycję narcyzmu wtórnego. Z perspektywy Freuda autyzm jest następstwem wycofania się i rozwoju wtórnego narcyzmu. I to jest pierwsza konstatacja Freuda, że autyzm wtórny może być postrzegany jako bardzo wczesny manewr obronny w stosunku do zagrażającego środowiska, obiektu. Albo my uspołeczniamy naszą popędowość, wchodzimy w interakcje z obiektami, albo wchodzimy w interakcję ze soba - to jest kwintesencja narcyzmu.

Drugim ustaleniem Freuda jest, że w psychozie nie występuje upośledzenie wszystkich funkcji, tylko że u psychotyka występują trzy funkcje: zdrowe, narcystyczne (autystyczne) i funkcje mające służyć odzyskaniu relacji z obiektem. Na swój sposób każdy człowiek dorosły, który aktywizuje w sobie ten dylemat funkcjonowania będzie zawierał w sobie te części, które procesem patologicznym nie są w ogóle objęte, będzie zawierał te części, które są związane z wycofaniem, dekatehowaniem obiektu i skierowaniem libido na siebie, czyli przyjmą postać wtórnego narcyzmu, czyli w skrajnych przypadkach przyjmą postać autyzmu i te części ego, które będą się starały z tego patologicznego procesu wycofania autystyczno-narcystycznego wyjść. Nawiązanie relacji z obiektem będzie się odbywać, tak jak się zawsze odbywa, poprzez eksternalizację świata wewnętrznego. Więź społeczna będzie w pewnym sensie, a przy takim poziomie zaburzeń praktycznie w całości, obrazem interakcji wewnętrznej. Czym bardziej będziemy funkcjonować według wcześniejszych wzorców relacji z wewnętrznymi obiektami, czym bardziej będziemy funkcjonować w świecie społecznym, interpersonalnym, tym bardziej będziemy chorzy. Bo jeżeli ja, jako 50-letni człowiek, wprowadzę w relację z państwem moje wzorce zachowań z okresu wczesnego dzieciństwa, to będę nieadekwatny, a jeśli to będzie bardzo wczesne dzieciństwo, to będę chory. Rzez polega na tym, że odzyskiwania świata w realności przez pacjenta, który ma tak głęboko zakorzenioną patologię będzie się odbywać w sposób, który my z perspektywy racjonalistów opiszemy jako patologiczny, tzn. że będzie np. przeżywanie drugiego człowieka jako pierwotnych relacji z obiektami. Relacja wewnętrzna do wewnętrznego obiektu w tak wczesnym okresie rozwoju jest relacją z obiektem prześladowczym. Cały nasz rozwój będzie polegał na wprowadzaniu w obręb naszej psychiki doświadczenia realnego i kształtowania doświadczenia realnego w oparciu o relację wewnętrzną. Więc jeżeli do pschozy doprowadziła mnie frustracja, to za tym faktem idzie wytworzenie u dziecka obrazu obiektu wewnętrznego jako zagrażającego i agresywnego, tego co Melania Klein nazywała złym obiektem, od którego nie płynie wsparcie, ale groźba. I teraz jeżeli ja mam odtworzyć relację z realnymi osobami, to wprowadzam w ten świat realny nie byle jaki obiekt, tylko obiekt, który jest wynikiem mojej wcześniejszej frustracji, obiekt zagrażający i zły, obiekt, który jeżeli opuszcza moją intrapsychiczną przestrzeń i wchodzi w przestrzeń interpersonalną, tworzy prześladowcę - urojenia. Odzyskiwanie świata relaności odbywa się w porządku psychotycznym. To jest porządek katatymnego, życzeniowego tworzenia świata halucynacji i porządek urojeniowy. To jest obraz wewnętrznych relacji, tak jak halucynacje w pewnym sensie są obrazem zatarcia granic - moje pragnienie staje się realnością. Obraz wewnętrznego obiektu psychotyka jest zagrażający, prosty i prześladowczy, a obraz wewnętrznego obiektu neurotyka jest surowy. Psychotyk będzie się bał terapeuty, a neurotyk będzie oczekiwał kary. Jeżeli ten proces się dokonuje u psychotyka, czyli u człowieka, który zreaktywował bardzo wczesne relacje nie wyróżnicowane jeszcze, to uzyskujemy obraz świata psychotycznego z jednej strony, a z drugiej dowód na to, że jest w tym człowieku chęć ratowania się przed samotnościa, przed skrajnym autyzmem. Dlatego urojenia, halucynajcie, tzw. produktywne symptomy psychozy postrzegamy jako lepiej rokujące niż tzw. rozwinięty narcystyczny autyzm, który nazywamy schizofrenią prostą. To świadczy o pewnych tendencjach resuscytacyjnych, dążących do sanacji, do ozdrowienia, czyli do nawiązania relacji ze światem zewnętrznym. Te ustalenia dotyczące losów narcyzmu, że albo można się rozwijać, albo możemy katechować obiekt, albo katechować siebie, albo być w stanie wtórnego narcyzmu, albo być w stanie dialogu oraz że objaw psychotyczny ma taką samą funkcję jak objaw neurotyczny, czyli że słuzy zdrowieniu i redukcji lęku, to są ustalenia Freudowskie.

Trzecim ustaleniem Freudowskim dotyczącym psychoz jest to, że konflikt u psychotyka (w odróżnieniu od neurotyka) jest konfliktem interpersonalnym, ponieważ psychotyk nie ma do końca wykształconego układu ego i superego. Wewnętrzny świat psychotyka to świat złych i dobrych częściowych, albo całkowitych obiektów. Nie ma takiej struktury trójkatnej. Nie pomiędzy poszczegółnymi elementami jest zawarty konflikt, tylko konflikt jest zawarty pomiędzy ja a światem. Ten konflikt psychotyczny ja-świat jest zawarty w obszarze epistemologii i ontologii, że coś jest albo czegoś nie ma. Dlaczego tak? Ponieważ nasz obraz z perspektywy analitycznej nie jest tylko obrazem niezależnym związanym z naszym myśleniem, ale jest odzwierciedleniem relacji wewnętrznej. Czym gorsza relacja wewnętrzna, czym większa ilość zagrażających częściowych obiektów, tym bardziej ten obraz świata jest zagrażający, a poprzez użycie myślenia staje się ontologicznie groźny, bo my najpierw coś przeżywamy, a potem coś nazywamy. W myśleniu, kategoryzowaniu świata jest zawarta pierwotna dyspozycja emocjonalna. I dlatego z perspektywy Freuda konflikt w zakresie epistemologii i ontologii jest typowy dla pacjentów psychotycznych, a konflikt ja-świat nie tylko występuje u pacjentów psychotycznych, ale również występuje u pacjentów osobowościowych i dotyczy wówczas obszaru etyczności. Konflikt ja-świat występuje też u osobowości antysocjalnej, a tam nie występuje konflikt tak jak u neurotyka wewnętrzny, bo neurotyk cierpi wewnętrznie z powodu swoich pragnień; neurotyk jest masochistą, ale cierpienia nie zadaje mu świat, ale on sam sobie; neurotyk jest torturowany przez własne superego (konflikt wewnętrzny), podczas gdy antyspołeczna osobowość nie cierpi, nie ma dylematów wewnętrznych; jego cierpienie bierze się z tego, że świat, obiekty nie dają mu zaspokojenia, czyli konflikt jest na linii ja-świat, ale nie jak w przypadku psychozy ontologiczno-epistemologiczny, ale etyczny lub estetyczny. Przy takim ujęciu konfliktowości jest zrozumiałe, dlaczego Freud pojęcia psychoz na początku nie używał, tylko nerwicy narcystycznej. Istaniały nerwice aktualne, istniał nerwicowy rozwój osobowości i istniały nerwice narcystyczne - schizofrenia to była nerwica narcystyczna. Problemem było pozostawanie w narcyzmie wtórnym i wyjście z tego poprzez autyzm.

To były ustalenia Freuda będące zaproszeniem do rozwijania tych myśli, co dokonało się w szkole Melanii Klein.

Najpierw jednak opowiem o amerykańskim psychiatrze - Harry Stuck Sullivan, dlatego że on jest uważany za prekursora myślenia o patologii rodziny jak o przyczynie ... (koniec kasety) ... tworzy obszar otorbiony, który jest dysocjowany. Ponieważ on konceptualizował to głównie w latach `40, dlatego używał głównie pojęcia dysocjacji i uważał, że ta część ego, która jest niedoinwestowana przez matkę uwagą, interakcją, przekształacającą internalizacją w tym obszarze, w którym dochodzi do dialogu, wynikiem którego jest internalizacja myśli matki, (ta niedoinwestowna część) ulega dysocjacji, odszczepieniu i zamrożeniu rozwojowemu - nie zmienia się, nie ewoluuje. W tym jest zawarta także inna myśl: wszystko co jest niedoinwestowane przez matkę jest źródłem wiecznej tęsknoty lokalizowanej w różnych osobach. Harry Stuck Sullivan twierdził, że wybuch psychozy jest powrotem tej zdysocjowanej, zamrożonej rozwojowo, nie przekształconej części selfu. I wtedy, jak ono się pojawi w psychice, która już jest o 20 lat dalej, to robi wrażenie czegoś nieadekwatnego. To jest myśl, którą rozwijała Reichman (?).

Najważniejszy dla nas jest rozwój tej koncepcji analitycznej, która dotyczy interakcji z wewnętrznym obiektem. I rzeczywiście w latach '20 i '30 pojawiły się prace Melanii Klein, która była poniekąd związana z Freudem, ponieważ najbliższy przyjaciel Freuda - Karl Abraham analizował Melanię Klein. To była pierwsza analityczka, która miała zapędy eksperymentalne, ponieważ do czasów Melanii Klein to, co się dzieje z małym dzieckiem było rozumiane poprzez poznanie dorosłych - retrospektywne odtwarzanie losów dziecka poprzez badanie dorosłego. Natomiast Melania Klein chciała wszystkie twierdzenia Freuda zweryfikować na gruncie eksperymentalnym i zajęła się dziećmi zmieniając metodę. Jak się z dziećmi pracuje, to nie może metodą podstawową poznania być analiza snu i analiza wolnych skojarzeń, bo aparat werbalny nie jest dostatecznie sprawny, a tak pracowali dotychczasowi analitycy, np. Anna Freud była klasycznie analizowana przez swojego ojca. To było udawanie poznawania dzieci poprzez metodologię stosowaną u dorosłych. Melania Klein zmieniła swobodne skojarzenia na analizę zabawy. I w ten sposób pracując z dziećmi - analizując zabawę, uważając, że acting out jest obrazem wewnętrznego teatru emocji, bo zabawa jest formą acting out, czyli używania ciała do rozwiązywania różnego rodzaju własnych dylematów - nie słów nie myśli, nie fantazji, nie wyobrażeń, tylko ciała, doszła do takiego stwierdzenia, że właśnie od 2-go do 6 miesiąca życia dziecko przechodzi, poniekąd fizjologicznie, taką fazę rozwoju, którą ona nazwała najpierw fazą paranoidalną, a potem fazą schizoidalną. Wyodrębiła też i drugą fazę: fazą depresyjną - od 6 do 9 miesiąca życia. Doszło do stworzenia tych dwóch pojęć: pozycji schizoidalno-paranoidalnej i pozycji depresyjnej, ktróre są pozycjami kluczowymi, pozycjami nieświadomymi. Z perspektywy Kleinowskiej są pozycjami, które każdy z nas w życiu przebył, a to czy ta pozycja przesłania późniejsze nabytki rozwojowe, czy też pozostaje w tle jest już wynikiem różnego rodzaju innych interakcji. W każdym razie, z perspektywy współczesnej analizy, schizofrenia i psychozy paraniodalne są w gruncie rzeczy reaktywacją, z tych czy innych powodów, świata pozycji schizodalno-paranoidalnej, mechanizmów, które tam tkwią. One rzeczywiście przeniesione w świat racjonalny tworzą obrazy psychoz paranoidalnych. Oczywiście, jak zawsze w psychoanalizie, to jest kwestia nie jakości, a ilości. W naszym rozwoju przebyliśmy te pozycje, zarówno pierwszą, jak i drugą i jednocześnie żadne nasze doświadczenie emocjonalne nie jest całkowicie zniszczone, zlikwidowane, tylko w nas funkcjonuje. Dlatego każdy z nas nie tylko przeszedł pozycję schizoidalno-paranoidalną, ale z punktu widzenia analitycznego ją w różnych sytuacjach rekatywuje; tylko reaktywuje ją po swojemu. Tzn., że na miarę swojego późniejszego rozwoju te procesy są modyfikowane, przepuszczane przez nasze późniejsze doświadczenie i osiągają bardzo różny poziom. U pacjentów schizofrenicznych osoiągają poziom dosłowności. Każda sytuacja stresowa, dekompensująca nasze obrony, która przerasta nasze możliwości adaptacyjne (każdy ma indywidualną mapę tych stresów, dekompozycji osobowościowych) uruchamia odpowiedź albo pod postacią pozycji schizoidalno-paranoidalnej albo depresyjnej. Oczywiście nie w tym psychotycznym wymiarze, ale śladowym. Febern, zresztą Klein poniekąd również, twierdził, że całe nasze życie dorosłe to jest balans pomiędzy pozycją schizoidalną a depresyjną. Pozycja depresyjna, swoista dla każdego z nas, rekatywuje się w każdej sytuacji utraty. Tak samo czynnkiem spustowym uruchamiającym typowy dla nas sposób przeżywania pozycji schizoidalno-paranoidalnej jest lęk, lęk o typie prześladowczym. W każdej sytuacji, w której doświadczamy silnego lęku mamy tendencję do uruchamiania, w sposób dla siebie właściwy, mechanizmów pozycji schizoidalno-paranoidalnej. Dlatego można by powiedzieć, że cała nasza egzystencja, cała psychoaptologia, zawiera się pomiędzy dwoma czynnikami dla nas najgroźniejszymi: lęk i utrata. Dlatego właściwie istnieją dwie patologie: patologia schizoidalno-paranoidalna i depresyjna. Reszta to transformacje. To samo zresztą dotyczy mechanizmów obronnych. Pierwotne mechanizmy obronne przekształcają się na różne sposoby. Każda sytuacja zagrożenia będzie nas zapraszać do reaktywowania pozycji schizoidalno-paranoidalnej, a każda utrata będzie uruchamiać typowy model pozycji depresyjnej. Schizofrenik w związku z tym jest tylko człowiekiem, który suli generis ujawnia ten sobie właściwy sposób przeżycia pozycji schizoidalno-paranoidalnej.

Podstawowym mechanizmem, który tworzy pozycję schizoidalno-paranoidalną jest rozszczepienie - spliting. Rozszczepienie jest aktywnością psychiczną. Aktywność psychiczna na tym poziomie rozwoju bierze się z pewnego rodzaju transformacji procesów fizjologicznych, czyli psyche jest obrazem somy. Spliting bierze się głównie z dwóch źródeł - z obrony przed dwoma podstawowymi zagrożeniami: przed lękiem i przed utratą. Funkcja splitingu jako pierwotnego mechanizmu obronnego, funkcja rozszczepienia jest funkcją obronną przed utratą matki i radzeniem sobie z lękiem prześladowczym. Jest to czas, kiedy wystepują lęki prześladowcze; wcześniej wystepują lęki anihilacyjne, które są związane z utratą granic. Eros i Tanatos, czyli popęd libidinalny i popęd śmierci wg Melanii Klein są wpisane w naszą konstytucję i są tylko reaktywowane na różnych poziomach. Pierwszą sytuacją, która nadaje kształt Tanatosowi i Erosowi, czyli Destrudo i Libido jest dual unity. W momencie rozerwania tego dual unity, co powoduje nadanie znaczenia lęku prześladowczego, co jest traumatyczne dla dziecka. W związku z powyższym, to są warunki, w których robi się coś, co Freud nazwał sadyzmem oralnym, sadyzmem pierwotnym; Melania Klein nazywała to instynktem śmierci. Czyli tworzy się konflikt pomiędzy tendencją do złączenia się z obiektem a tendencją do zniszczenia obiektu. Nieświadome fantazje na temat zniszczenia obiektu tworzą lęki prześladowcze. Prekursorem jest pewien metafizyczny układ dualności dobra i zła, Destrudo i Libido (manichejskie preferencje gnostyczne). Z jednej strony lęk prześladowczy, a z drugiej lęk przed utratą obiektu zależnościowego (matki) powoduje wytworzenie ... Jest to czas, w którym głównym czynnikiem jest doświadczenie somatyczne, które polega na tym, że dziecko naprzemiennie doświadcza głogu i sytości, gratyfikacji psychicznej (poczucie bezpieczeństwa) i niepokoju, czyli świat dziecka przypomina świat dobra i zła, dobrych i złych stanów. Te dobre i złe stany mogą się transformować w ujęciu analitycznym w dobre i złe obiekty. Będzie się tworzyć sytuacja, że od tego samego obiektu dziecko doznawało zagrożenia i spokoju. To powoduje, że tworzą się nieświadome fantazje, obrazy dobrych i złych obiektów, albo częściowych obiektów. Dojrzałość w przeżywaniu obiektu pierwotnego (matki) polega na tym, żeby „albo-albo” zamienić na „i-i”. Miarą naszego zdrowia psychicznego - jedna z wielu - jest ambiwalencja relacji z obiektem. Pozycja depresyjna sprowadza się do tego, że matka jest i dobra i zła. W pozycji schizoidalno-paranoidalnej matka jest albo dobra albo zła; jest podzielona na dwie części: na część dobrą i część złą. Tendencje destrukcyjne wywodzące się z pierwotnego sadyzmu, z traumy narodzin będą prowadzić do takiego mechanizmu, że dziecko będzie cały czas konfrontowane z drugim typem lęku, z drugą sytuacją stresową, czyli z utratą. To będzie powodować, że w teorii analitycznej większość operacji nieświadomych, przynależnych pozycji schizoidalno-paranoidalnej będzie miało na celu zatrzymanie matki. Wszystko to się odbywa w psychice prewerbalnej, presymblicznej, preracjonalnej. Z jednej strony jest lęk przed utratą matki, z drugiej lęk przed własną sadystyczną wrogością. To wszystko jest wspierane doświadczeniem somatycznym z utraty bezpieczeństwa. To prowadzi do operacji polegających głównie na tym, że własne wrogie, agresywne tendencje, które się składają z jednej strony z pewnych własnych sadystycznych tendencji, a z drugiej strony z identyfikacji matki frustrującej. Mój obraz zewnętrznego obiektu składa się z mojej wrogości i z identyfikacji z wrogością mojej matki. Tak utworzony częściowy zły obiekt będzie zagrażający dla tego niedorozwiniętego ego poprzez to, że będzie mógł zniszczyć obiekt. To będzie się przejawiać w fantazjach sadystycznych. To jest tzw. faza oralności gryzącej (nie ssącej) - ekspresji sadyzmu pierwotynego. Konfrontacja tych tendencji agresywnych, wrogich z lękiem przed utratą obiektu zależnościowego będzie prowokować mechanizm projekcji, czyli wyrzucania złych częściowych obiektów w obiekt. Rozwój w tej fazie będzie polegał na zatrzymywaniu dobrych obiektów (doświadczeń), a pozbywaniu się swojej wrogości, destruktywnośći, po to by nie zniszczyć obiektu zależnościowego. Złe częściowe obiekty są ewakuowane w procesie projekcji w obiekt. To jest błędne koło. To odbarcza dziecko od lęku, że zniszczy obiekt, ale jednocześnie mnoży obiekt zagrażający. To tworzy sytuację w związku z obiektem, który jest przeze mnie maksymalnie kontrolowany, ale ja jestem również maksymalnie kontrolowany przez obiekt. Jest namiastka dual unity, jedności psychicznej. Zabezpiecza mnie to przed poczuciem samotności i związanym z tym lękiem anihilacyjnym, ale ceną za to jest ... To, że ja kontroluję obiekt, a obiekt kontroluje mnie tworzy więź, bardzo silną, ale więź pomiędzy prześladowcą a ofiarą, bo im mniej złości we mnie, tym bardziej staję się ofiarą, a im więcej złości w obiektach, tym bardziej są prześladowcami. To jest mechanizm, który jeśli zostanie użyty u człowieka dorosłego, tworzy urojenia prześladowcze. Ten mechanizm to nie jest tylko mechanizm użycia projekcji.

Istnieją dwa równoległe pojęcia: projekcja i projekcyjna identyfikacja. Projekcja od projekcyjnej identyfikacji różni się tym, że projekcja jest wyrzuceniem pewnej treści psychicznej przed siebie, podczas gdy projekcyjna identyfikacja jest lokowana w obiekcie i służy obronie i związaniu obiektu. Projekcją będzie np. malarstwo metafizyczne, surrealistyczne. Pewien element projekcji zawiera kaąda twórczośc artystyczna, każdy rodzaj myąlenia. Projekcja jest mechanizmem bardziej ogólnym, bardziej mechanicznym. Projekcja to rzutowanie na ekran rzeczywistości swoich wyobrażeń. W mechanizmie projekcji się czegoś pozbywam, pozbywam się napięcia, konfliktu wewnętrznego tworząc sztukę. Tworząc projektuję siebie na jakiś obszar. A projekcyjna identyfikacja to jest projekcja i związki identyfikacyjne z obiektem. Spliting, rozszczepienie na dobe i złe obiekty, na tzw. obiekty częściowe, które są potem projektowane w jakiejś części na złe obiekty, a w części dobrej są zatrzymywane - tworzą mechanizm redukcji lęku anihilacyjnego u dziecka i równocześnie tworzą psychozę. Związek między matką a dzieckiem między 2. a 5. miesiącem życia jest psychotyczny (w rozumieniu mechanizmów, a nie dosłownym) - dziecko nie ma psychozy, ale ma więź psychotyczną; jest psychotyczne, a nie ma pscyhozę. Mechanizmami obronnymi pierwotnymi, które są wówczas obecne poza splitingiem i projekcyjną identyfikacją są: mechanizmy psychotycznego zaprzeczania (mechanizm związany z rozbiciem granic - Mahler), mechanizm kształtowania rzeczywistości na miarę swoich potrzeb oraz mechanizm idealizacji, czyli mechanizm obronny polegający na redukcji lęku przed zagrażającym obiektem poprzez zlanie się z obiektem. On bardziej przypomina mechanizm identyfikacji z agresorem, tylko że mechanizm identyfikacji z agresorem dotyczy całościowego zlania się, podczas gdy idealizacja dotyczy ... (koniec kasety).

Te cztery mechanizmy, jeśli się zreaktywują w okresie dorosłości, tworzą obraz psychozy. Przetrwały spliting jest odpowiedzialny za objawy depersonalizacyjne. Czasami przy bardzo silnym lęku prześladowczym spliting jest wielokrotny - wtedy uważa się, że tworzy świat zmultiplikowanych prześladowców. Mechanizmy zaprzeczania są związane z halucynacjami. Każdy symptom psychiatryczny może powstać na różnych drogach. To, że ktoś posiada urojenia to, że to jest sad urojeniowy, to do tego można dochodzić bardzo różnymi drogami. Oczywiście sąd urojeniowy może być też związny z patologią kognitywną myślenia. Ja mówię tylko o takich urojeniach, które są psychogennie uwarunkowane, których sądy są związne z patologicznymi emocjami, a niektóre są związane z osobowościowo-kognitywnymi zaburzeniami. Kognitywne to jest to, że ja mam np. w wyniki guza mózgu zmienioną percepcję, a osobowościowe, że jeszcze pozostaję przy swoim zdaniu. Tym też się różnią halucynacje od halucynoidów. Halucynoidy są negocjowalne z relanością, halucynacje - nie, przy czym wiadomo, że halucynoidy są pochodzenia organicznego, co nie znaczy, że każde tzw. organiczne urojenie jest negocjowalne - zależy u jakiej osobowości się rozgrywa. To bardzo trudna sprawa powiedzieć, na ile urojenie jest sądem. Powiedzenie, że urojenie to sąd fałszywy to brednie, bo urojenie jest w najlepszym przypadku sądem patologicznym, ale właściwie nie jest nawet sądem. Urojenie jest to kompleks gnostyczno-bihewioralno-emocjonalny (w tym sensie gnostyczny, że do sądu dochodzimy nie na podstwaie myślenia przyczynowo-skutkowego, ale na zasadzie eliminacji). Bo istnieje koincydencja emocjonalna i bihewioralna z sądem. To nie jest tylko pogląd. To racjonaliści, czyli psychiatrzy mogą uważać, że urojenie jest tylko sądem. Bardzo wiele sądów urojeniowych jest poznawczo prawdziwych. Urojenie może nie być fałszywe, ale drogi dochodzenia do prawdy są nieracjonalne, urojeniowe. Mogę mieć urojenia i mogę mówić prawdę, bo prawda nie jest zależna od dochodzenia do niej.

8

3



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
wykłady, schizofrenia2-luty'02-Karolina
wykłady, depresja3-maj'02-Karolina, Pozycja depresyjna jako jakość która z perspektywy psychoanality
wykłady, paranoja-czerwiec'02-Karolina, Dotychczas udało nam się omówić patologię rozszczepienną i d
P Społeczna TreściWord, 14. p społeczna 02.03.2011, PSYCHOLOGIA SPOŁECZNA - wykład, dn
W 02. Podstawowe pojęcia psychologii rozwojowej
BO I WYKLAD 01 3 2011 02 21
Fizyka wykład dajzeta 20 02 2011
KPC Wykład (17) 26 02 2013
Psychologia rozwojowa - Brzezinska - wyklad 19 - Wiek przedszkolny zagrozenia, Hobby, Psychologia ro
Wykład II planowanie# 02
Pedagogika ogólna-wykłady, Resocjalizacja; Pedagogika; Dydaktyka;Socjologia, filozofia, psychologia,
13. Wykład z językoznawstwa ogólnego - 3.02.2015, Językoznawstwo ogólne
PATOMORFOLOGIA wykład 37 11, PATOMORFOLOGIA wykład 11 (37) (4 I 02)
wykład 7 Rozliczenia KiM  02 2012

więcej podobnych podstron