psychoterapia, Psychoterapia


Psychoterapia 13.01.2001 r.

2 szkoły psychoterapeutyczne - psychoanaliza i poznawcza odwoływały się w dużej mierze do tego samego sposobu myślenia, tzn. zachowanie człowieka jest w dużej mierze ukształtowane pewnymi strukturami, które wg psychoanalizy kształtują się dosyć wcześnie w rozwoju indywidualnym, i kształtuj ą się w wyniku pewnych doświadczeń życiowych przede wszystkim z osobami znaczącymi. Jeżeli ktoś do 7-8 roku życia okazał się osobą która kocha tylko siebie, to już mu to tak zostanie do końca życia, chyba że się go podda psychoanalizie to będzie świadomy tego, ze tak naprawdę kocha siebie.

W koncepcjach behawioralnych i poznawczych rzecz dotyczy podobnych mechanizmów tylko tyle, że inaczej się one rozwijają, mianowicie mówiło się tam, że te struktury psychiczne nie tyle były w osobowości tak jak chcą tego psychoanalitycy - w relacji struktur ID, EGO, SUPEREGO, ale tak naprawdę to co wyznacza zachowanie człowieka sprowadza się do tego co jest nazwane strukturami poznawczymi. Jest to pewna wiedza połączona z emocjami. Jest to wiedza deskryptywna, ewaluatywna........... głównie ona sprowadza się do dwóch wymiarów: wiedza o

sobie i środowisku ( otoczeniu, tego co się dzieje w na zewnątrz jednostki). I w efekcie ta wiedza ma charakter pewnego układu doświadczeń, tak, że każde doświadczenie bieżące jest percepowane, następnie przekształcane - dopasowane do schematów poznawczych i efekt tego dopasowania może być różny od realnych spostrzeżeń ponieważ w zależności od tego jaka jest samoocena jednostki. jak ocenia innych, jakie ma przekonania to decyduje się na określone działanie w relacji na zdarzenie wewnątrz psychiczne jak i zewnętrzne.

Humaniści zwłaszcza Rogers zaczęli uważać wówczas, że oba te klasyczne kierunki wyjaśniające zachowanie człowieka są zbyt mechanistyczne, zbyt deterministyczne.

Rogers powiada, że to nie jest tak, że środowisko tak bardzo wpływa na te struktury poznawcze, które się w życiu kształtują, że to jak zachowuje się człowiek zależy od pewnej wrodzonej, danej mu , pewnej zdolności - zdolności do samorozwoju, tzn, ze każdy człowiek ma pewien potencjał wrodzony, pewien mechanizm, który sprawia, ze ma taki motor wewnętrzny, który prowadzi go przez życie w kierunku doskonalenia się, zdobywania coraz lepszych efektów mierzonych czynnikiem satysfakcji.

Czyli tak naprawdę takim czynnikiem, który określa rozwój jest zdolność do „smakowania życia", jest to przyjemność bądź uczucia nieprzyjemne, które doświadcza każdy z nas w różnych zdarzeniach życiowych. Ta zdolność do satysfakcji, oceniania co jest dla mnie dobre a co złe, to jest ta zdolność, która została nam dana.

Stąd człowiek w swoim zachowaniu powinien kierować się przede wszystkim tymi subiektywnymi doświadczeniami tego co jest dla niego dobre i tego co jest dla niego złe. Jeżeli coś jest dla niego dobre to powtarza zachowania, a jeżeli określone zachowania czy reakcje sprawiają mu przyjemność i nieprzyjemność, to ma tendencje do unikania ich, czy poszukiwania takich wzorów własnych zachowań, które będą mu dostarczały przyjemności.

Jeżeli tak to głównym mechanizmem wyznaczającym zachowanie człowieka są emocje, przeżycia emocjonalne będące drogowskazem.

Na czym polega zatem patologia?

Patologia zdarza się zawsze wtedy, jeżeli jednostka zaczyna się kierować w swoim zachowaniu nie tym co jest dla niej dobre czy nieprzyjemne . a tym co inni uważają za dobre dla niej. To jeszcze nie jest problem, że dziecko powinno się zachowywać w określony sposób, bo tak jest zgodnie z normami, celami życiowymi, które rodzice wyznaczyli dla swojego dziecka bazując na swoim życiowym doświadczeniu.

Problem zaczyna się wtedy, gdy dziecko, czy człowiek dorosły przestaje być świadomy faktu, ze kieruje się odczuciami innych, emocjami innych, a nie własną miarą satysfakcji z tego co robi w życiu. Takie zatarcie świadomości, czy zdolności do odróżniania między tym co jest moją przyjemnością, a co jest przyjemnością narzuconą przez otoczenie. Rogers nazwał to zaburzeniami świadomości, które w klasycznym takim ekstremalnym rozumieniu przejawiają się , np. w tym co się zdarza w chorobie takiej jak schizofrenia, gdzie mówi się o tzw. rozszczepieniu jaźni, o istnieniu dwóch rodzajów świadomości - świadomość świata psychotycznego, urojeniowego, która jest inna niż świadomość realna, doświadczona w realnych sytuacjach. Tak dochodzi do tych zaburzeń świadomości w wyniku czegoś co Rogers nazywa brakiem bezwarunkowej akceptacji.

Rogers zakłada, że młody człowiek, dziecko, także dorosły może kierować się własną oceną tego co jest dla niego dobre a co złe w warunkach, w takich sytuacjach, gdy otoczenie dostarcza mu akceptacji polegającej na tym, że nie stawia mu żadnych warunków - „kocham moje dziecko niezależnie od tego czy dobrze się uczy czy źle, czy zachowuje się w sposób w jaki ja od niego oczekuję, to ja go kocham".

Jeżeli coś takiego się zdarzy to ta potrzeba akceptacji jest tak silna i tak ważna, że jednostka jest w stanie nie do końca świadomie zrezygnować z posługiwania się w ocenie swoich zachowań w ocenie satysfakcji, którą przeżywa tymi miarami, które są jej własne, indywidualne, jej dane. Najsilniej ten proces zdarza się w dzieciństwie, ale w każdej sytuacji może to nastąpić.

Jeżeli w efekcie takich ukształtowanych zaburzeń świadomości, zatarcia rozeznania, braku świadomości, kryteriów, wg którego ja oceniam własne zachowania, to prowadzi do wielu zachowań, które nie przynoszą satysfakcji jednostce i otoczeniu. Wtedy człowiek podejmuje bardzo wiele działań, które są dla niego nie satysfakcjonujące, i musi udawać, że to go cieszy, musi się cieszyć z rzeczy, które nie są dobre dla niego, co oczywiście sprawia, ze jest nie skuteczny, me przeżywa prawdziwej satysfakcji. Oznacza to, że przeżywa napięcie psychiczne, że zaczynają się pojawiać lęki, objawy depresyjne, a w skrajnych przypadkach nawet objawy psychotyczne, jako rodzaj ucieczki przed ta presją własnych uczuć, ponieważ są one za każdym razem sprzeczne.

Ja powinienem się cieszyć, że się świetnie uczę, ale tak naprawdę to co mi dostarcza głównie przyjemności to jest uczenie się zupełnie czegoś innego niż to co wybrałam sobie, ze względu na to, że ktoś mi powiedział: że będę się podobał, zrobię karierę, duże pieniądze, ale nawet jak zrobię pieniądze to nie zawsze potrafię je wydać aby zrobić sobie przyjemność, bo tak naprawdę to nie wiem co jest mój ą przyjemnością i nie mam rozeznania. Jak wobec tego wygląda psychoterapia?

Psychoterapia polega na odwróceniu tej relacji między narzuconą świadomością - co jest dla mnie dobre a co złe i powrotem ponownie do tego co jest wrodzone u człowieka - uczeniem się korzystania z tzw. doświadczeń organizmicznych, jak mówi Rogers korzystania w wyznaczaniu moich własnych zachowań.

Podstawowym czynnikiem, który jest leczony wobec osób z zaburzeniami psychicznymi jest nowy rodzaj relacji z drugim człowiekiem, w tym wypadku z terapeutą, czyli specyficzny sposób relacji terapeutycznych. Polega ona na tym. że:

6. Terapeuta ma stworzyć warunki do tego, aby pacjent doświadczył czegoś co zabrakło

wcześniej - mianowicie bezwarunkowej akceptacji, żeby mógł doświadczyć tego, że terapeuta go nie ocenia, że nie mówi mu co jest dla niego dobre a co złe. tylko terapeuta mówi mu „mhm", czyli w porządku.,, Ja jestem OK i ty jesteś OK. Jeżeli gdziekolwiek się spotkamy i będzie nam dobrze ze sobą to jest OK. Jeżeli się spotkamy i nie będzie nam ze sobą dobrze i musimy się ze sobą rozstać to też jest OK". Brzmi to bardzo relatywistycznie. Nie koniecznie zgodnie z naszym sposobem oceny zachowań. Ale rzecz polega na tym, żeby działać zgodnie z normami, które stały się moimi normami, a nie są normami świata zewnętrznego, a ja mam inne, i w tej sprzeczności musze z czegoś zrezygnować. Bezwarunkowa akceptacja to jest to co terapeuta musi się nauczyć, żeby pacjent w relacji z terapeutą doświadczył tej akceptacji, że to jest twoje zachowanie, w związku z tym ja chcę i muszę zaakceptować takie twoje zachowanie.

Takie zatarcie świadomości, czy zdolności do odróżniania między tym co jest moją przyjemnością, a co jest przyjemnością narzuconą przez otoczenie. Rogers nazwał to zaburzeniami świadomości, które w klasycznym takim ekstremalnym rozumieniu przejawiają się , np. w tym co się zdarza w chorobie takiej jak schizofrenia, gdzie mówi się o tzw. rozszczepieniu jaźni, o istnieniu dwóch rodzajów świadomości - świadomość świata psychotycznego, urojeniowego, która jest inna niż świadomość realna, doświadczona w realnych sytuacjach. Tak dochodzi do tych zaburzeń świadomości w wyniku czegoś co Rogers nazywa brakiem bezwarunkowej akceptacji.

Rogers zakłada, że młody człowiek, dziecko, także dorosły może kierować się własną oceną tego co jest dla niego dobre a co złe w warunkach, w takich sytuacjach, gdy otoczenie dostarcza mu akceptacji polegającej na tym, że nie stawia mu żadnych warunków - „kocham moje dziecko niezależnie od tego czy dobrze się uczy czy źle, czy zachowuje się w sposób w jaki ja od niego oczekuję, to ja go kocham".

Jeżeli coś takiego się zdarzy to ta potrzeba akceptacji jest tak silna i tak ważna, że jednostka jest w stanie nie do końca świadomie zrezygnować z posługiwania się w ocenie swoich zachowań w ocenie satysfakcji, którą przeżywa tymi miarami, które są jej własne, indywidualne, jej dane. Najsilniej ten proces zdarza się w dzieciństwie, ale w każdej sytuacji może to nastąpić.

Jeżeli w efekcie takich ukształtowanych zaburzeń świadomości, zatarcia rozeznania, braku świadomości, kryteriów, wg którego ja oceniam własne zachowania, to prowadzi do wielu zachowań, które nie przynoszą satysfakcji jednostce i otoczeniu. Wtedy człowiek podejmuje bardzo wiele działań, które są dla niego nie satysfakcjonujące, i musi udawać, że to go cieszy, musi się cieszyć z rzeczy, które nie są dobre dla niego, co oczywiście sprawia, ze jest nie skuteczny, me przeżywa prawdziwej satysfakcji. Oznacza to, że przeżywa napięcie psychiczne, że zaczynają się pojawiać lęki, objawy depresyjne, a w skrajnych przypadkach nawet objawy psychotyczne, jako rodzaj ucieczki przed ta presją własnych uczuć, ponieważ są one za każdym razem sprzeczne.

Ja powinienem się cieszyć, że się świetnie uczę, ale tak naprawdę to co mi dostarcza głównie przyjemności to jest uczenie się zupełnie czegoś innego niż to co wybrałam sobie, ze względu na to, że ktoś mi powiedział: że będę się podobał, zrobię karierę, duże pieniądze, ale nawet jak zrobię pieniądze to nie zawsze potrafię je wydać aby zrobić sobie przyjemność, bo tak naprawdę to nie wiem co jest mój ą przyjemnością i nie mam rozeznania. Jak wobec tego wygląda psychoterapia?

Psychoterapia polega na odwróceniu tej relacji między narzuconą świadomością - co jest dla mnie dobre a co złe i powrotem ponownie do tego co jest wrodzone u człowieka - uczeniem się korzystania z tzw. doświadczeń organizmicznych, jak mówi Rogers korzystania w wyznaczaniu moich własnych zachowań.

Podstawowym czynnikiem, który jest leczony wobec osób z zaburzeniami psychicznymi jest nowy rodzaj relacji z drugim człowiekiem, w tym wypadku z terapeutą, czyli specyficzny sposób relacji terapeutycznych. Polega ona na tym. że:

6. Terapeuta ma stworzyć warunki do tego, aby pacjent doświadczył czegoś co zabrakło

wcześniej - mianowicie bezwarunkowej akceptacji, żeby mógł doświadczyć tego, że terapeuta go nie ocenia, że nie mówi mu co jest dla niego dobre a co złe. tylko terapeuta mówi mu „mhm", czyli w porządku. Ja jestem OK- i ty jesteś OK. Jeżeli gdziekolwiek się spotkamy i będzie nam dobrze ze sobą to jest OK.. Jeżeli się spotkamy i nie będzie nam ze sobą dobrze i musimy się ze sobą rozstać to też jest OK". Brzmi to bardzo relatywistycznie. Nie koniecznie zgodnie z naszym sposobem oceny zachowań. Ale rzecz polega na tym, żeby działać zgodnie z normami, które stały się moimi normami, a nie są normami świata zewnętrznego, a ja mam inne, i w tej sprzeczności musze z czegoś zrezygnować. Bezwarunkowa akceptacja to jest to co terapeuta musi się nauczyć, żeby pacjent w relacji z terapeutą doświadczył tej akceptacji, że to jest twoje zachowanie, w związku z tym ja chcę i muszę zaakceptować takie twoje zachowanie.

12. Empatia - zrozumienie drugiego człowieka, przyjmuje się subiektywną perspektywę rego pacjenta. Ważne , gdy ludzie przedstawiaj ą nam interpretacje swoich własnych zachowań. próbują używać ( w terminologii psychoanalitycznej) dziesiątki mechanizmów obronnych polegających na tym, że jednostka zniekształca motywy swoich własnych działań po to aby wypaść w lepszym świetle, uzyskać lepszą ocenę na zewnątrz. Cały ten fałsz biorący się z mechanizmów obronnych bierze się stąd, ze my nie spodziewamy się, że ludzie nas zaakceptują i zrozumiej ą takimi jakimi my naprawdę jesteśmy. Stąd należy używać tych różnych sztuczek, gier po to aby innym się wydać mądrzejszymi, lepszymi. Pacjent w relacji terapeutycznej ma mieć okazję odrzucić te wszystkie mechanizmy -psychoanalitycy nazwali je mechanizmami obronnymi, a humaniści mechanizmami zaprzeczeń. Różnica polega na tym, że zaprzeczenia, są także świadomymi działaniami, zaś w psychoanalizie były nie świadome. Jednostka ma większy poziom świadomości, ale dający dodatkowo poczucie dyskomfortu jednostce, bo ona wie, ze musi oszukiwać, grać. Np. jeżeli milicjant, myśli, że wychowa żonę bijąc ja od czasu to czasu - to ma on takie przekonanie, to jest jego świadomość, motyw.

W związku z tym terapeuta ma zachować się tak, że ty nie miałeś innego wyjścia - w tym sensie jest to normalne.

Ludzie na ogół starają się postąpić zgodnie z motywami, których są świadomi, postępuj ą tak jak rozumieją rzeczywistość. W związku z tym, jeżeli tak j ą rozumiej ą to konsekwentnie tak postępują,, nie ważne czy to jest słuszne czy nie ( za chwilę coś z tym zrobimy), ale na tym poziomie niewątpliwie oznacza, że ja rozumiem jego subiektywny punkt widzenia na sprawę, czy na motywy jego własnego zachowania.

17. Ciepło (tak nazwał Rogers) - tzn. umieć okazywać uczucia, w sensie reagowania

emocjonalnego na to co się dzieje, ale głównie emocjami pozytywnymi. Zaś wtedy gdy pacjenci nas irytują, złoszczą, to staramy się z uczuciami własnymi coś zrobić. Stąd wymyślono superwizję - zrobić coś z tymi uczuciami, ale na zewnątrz a nie wobec pacjenta.

18. Zasada otwartości terapeuty - terapeuta ma obowiązek prezentowania swojej własnej osoby, okazywania uczuć, po to aby pokazać, że ja jestem inny, ty nie możesz się ze mną porównywać, bo my jesteśmy dwaj różni ludzie. Ty sam masz kierować się swoimi ocenami, co jest dla ciebie dobre a co złe, a ja również mam prawo kierować się swoimi ocenami w zachowaniu. Jest to rodzaj modelowania (jak to by powiedzieli behawioryści poznawczy), pokazującego odrębność jednostki.

Jedynym zdrowym motywem zachowania człowieka jest kierowanie się własną oceną tego co jest dla mnie dobre a co złe.

Jeśli spełnione zostaną te warunki w relacji z terapeutą to to w zasadzie wystarczy do zmiany terapeutycznej, ponieważ w wyniku tego pacjent analizując swoje doświadczenie życiowe, to co przeżył, ponieważ główną treścią spotkań terapeutycznych są uczucia przeżywane przez pacjenta, to on będzie odkrywał coraz więcej, jeśli nie będzie musiał bać się terapeuty, że nie będzie go terapeuta oceniał. Jeśli terapeuta mu okaże empatię w sensie subiektywnego rozumienia jego problemów, jeśli terapeuta powie, że ty jesteś inny i ja jestem inny to jest OK. Wówczas kierując się własną wrodzoną mu tendencją do samorozwoju, zacznie odkrywać co jest dla niego dobre, zacznie doświadczać zadowolenia w relacji z terapeutą, ale także w ocenie tamtych dawnych szerokich doświadczeń życiowych będzie doświadczał emocji, które są j ego emocjami, ponieważ emocje są podstawowym motywem ludzkiego zachowania.

Ta koncepcja jest bardzo zbliżona do indywidualizmu w filozofii, który mówi, że najważniejszym, naczelnym i jedynym czynnikiem wyjaśniającym i konstruującym rzeczywistość są indywidualne, osobowościowe, mentalne właściwości jednostki, mający swoje odniesienie do personalizmu.

Ten typ myślenia jest typowy dla kultury amerykańskiej, gdzie jednostka jest najważniejsza wartością. Wszystko co jest tworzone jest tworzone z myślą o rozwoju jednostki, w daniu jej przestrzeni do tego aby jednostka mogła się rozwijać.

Koncepcje humanistyczne także podlegały zmianom. Sam Rogers w późniejszych latach zaczął tworzyć wizję idealnego człowieka, zaczął tworzyć warunki jakie człowiek może spełnić aby stał się idealny.

To pokazało, że wcześniejszy pomysł: sam jestem sobie żeglarzem i okrętem, jest dobrym pomysłem pod warunkiem, że się będzie zmierzało do idealnego wzorca - że człowiek musi być dobry, użyteczny społeczne, że człowiek musi się liczyć z innymi osobami, bo one też mają prawa, też mają swoją własną strukturę potrzeb, itd.

Inną odmianą koncepcji humanistycznych są to różne pomysły egzystencjalistów sięgających do podstaw filozofii egzystencjalnej, wykorzystujące pewne twierdzenia dla rozumienia psychopatologii, a w konsekwencji dla rozumienia sposobów jak te psychopatologię usuwać.

Prof, odwołuje się do takich egzystencjalistów jak: Jaspers, Wiktor Franki, Irwin Jarom. Ta grupa autorów (też Kazimierz Popielski - książka pt. „Neotyczna koncepcja człowieka") uważają, że w przeciwieństwie do tego jak mówił Rogers to nie jest tak optymistycznie z tym ludzkim życiem. Byłoby cudownie gdyby tak było, ze każdy z nas ma taki motorek napędzający nas do samorozwoju i w dodatku nadaje mu kierunek taki, że zmierzamy ku dobru i że każdy będzie wiedział co robić.

Otóż egzystencj aliści powiadają-nie koniecznie, ponieważ życie jest okrutne.

Nie wiadomo dlaczego tak jest, ale niewątpliwie w istnieniu każdego człowieka są pewne warunki, których przeskoczyć nie można.

Pierwszym takim warunkiem, który wpływa na to jak funkcjonujemy to jest fakt, że życie ludzkie jest skończone. W związku z tym u podłoża większości lęków jest lęk przed śmiercią.

Drugi fakt, że człowiek jest samotną wyspą, że tak naprawdę człowiek jest sam niezależnie od tego jak wielu ludzi ma wokół siebie, to ostatecznie wszystkie sprawy, które musimy w życiu załatwić, musimy je załatwić na własna odpowiedzialność. To my w efekcie ponosimy bezpośrednio odpowiedzialność za to co w życiu robimy.

Kolejny fakt, który jest wpisany w nasze istnienie to, że życie nie ma sensu. Jedną z ważniejszych motywacji dla której podajemy szereg działań to jest poszukiwanie sensu - po co ja żyję. jaki to ma sens. Franki powiedział, że taka świadomość na temat braku sensu życia najczęściej dopada nas w czasie gdy nie mamy nic do roboty, on nawet mówi o tzw. „niedzielnej nerwicy" - w rym czasie dopada nas lęk, depresja, napięcie, niepokój, jest to oznaka tego, że dochodzi do naszej świadomości pytanie o sens.

Jeżeli takie jest istnienie człowieka to każda z tych ograniczeń, to świadomość tego to jest jedyny sposób aby żyć w satysfakcjonujący sposób. Mianowicie, że ja wiem, że ja umrę, to oznacza, ze ja będę chorował, będę coraz mniej sprawny, że mam ograniczenia fizyczne, psychiczne, itd. ta świadomość oczywiście rodzi przykre uczucia: lęk, smutek, napięcie. Aby tego nie przeżywać tych przykrych uczuć, temu zapobiegać, to ludzie wymyślają sobie: jak zaprzeczyć ograniczeniom istnienia, tak jak u Rogersa ( u klasycznych humanistów) to zaprzeczać swoim uczuciom, doznaniom organizmicznym, tego co jest dla człowieka dobre a co złe. Zaś u egzystencjalistów to zaprzeczenia dotyczą zaprzeczania świadomości o ograniczeniach płynących z istnienia. Człowiek, który zaprzecza temu, że życie jego jest ograniczone, ze życie jego się skończy w pewnym momencie, że dopadną go choroby może rozwinąć u siebie syndromy czy objawy, np. nerwicy hipochondrycznej - to jest taki rodzaj objawów, gdzie człowiek czuwa nad swoim zdrowiem, aby się nic nie zepsuło, aby w miarę wcześnie zapobiegać wszystkim tym uszkodzeniom, które mogą się zdarzyć.

Na czym to polega? Na tym, że człowiek nasłuchuje gdzie go boli. każdy ból głowy, brak sił jest rozumiane jako sygnał o nadchodzącej chorobie. Tacy ludzie biegną do doktora lub doktorów i badają się. A gdy nic się nie dzieje to interpretują to tak. że jego choroba musi być straszna skoro oni nie mogąjej wykryć, musi być nie znana, to bardzo groźne. Tak się tworzy lęk i w zasadzie sens życia. Dla takich ludzi sensem życia staje się pogoń za zdrowiem, a właściwie ucieczka przed potencjalną chorobą lub zagrożeniem.

Są ludzie, którzy w obliczu takiego faktu, że w efekcie są sami i że to co robią to jest ich własna osobista odpowiedzialność to jest z jednej strony miłe, ale do czasu, gdy ponosi się pozytywne skutki swoich działań. Ale czy człowiek odnosi tylko sukcesy. Wydaje się, że szczęśliwie nasza pamięć tak jest przystosowana, że w życiu doświadczamy więcej niepowodzeń, przykrości niż pozytywnych zdarzeń, tyle tylko , że o wszystkich nich nie pamiętamy na szczęście. Co się w takiej sytuacji dzieje? Żeby zaprzeczyć temu, że to ja ponoszę odpowiedzialność, aby uniknąć takich przykrych przeżyć, może się rozwinąć niepokój, który może doprowadzić do patologii polegającej na objawach depresyjnych, które to objawy są przesadną postawą nadmiernego krytycyzmu wobec siebie. To są właśnie tacy ludzie, którzy głównie pamiętaj ą przykre wydarzenia , którzy głównie przypisuj ą sobie odpowiedzialność, którzy głównie widzą przyszłość w perspektywie negatywnej.

Dlaczego to jest ucieczka? Ponieważ ja mówię wtedy, że ja jestem chory. To nie dlatego, że ja jestem za to odpowiedzialny, tylko to moja choroba sprawia, że ja musze tak myśleć, że taki jest mój los. Poszukiwanie sensu życia, niepokój z tym związany może także rodzić cały szereg różnych patologicznych konsekwencji, np. urojenia wielkościowe, które daj ą złudzenie, że mam misję, że moje życie jest wyjątkowe, że mam wykonać jakieś dzieło. Każdy nas takie uczucie misji gdzieś w środku chowa. I bardzo dobrze, dopóki to nie przekracza norm urojeń, to jest to zdrowe - to jest to rodzaj zaprzeczenia, którego jesteśmy świadomi, to jest nadzieja, że ja się zaznaczę na losach świata, rodziny, że ja im nadam sens.

Psychoterapeuci wywodzący się z tych kierunków nie zaproponowali specjalnych technik, które miałyby umożliwić człowiekowi świadome życie z jego ograniczeniami, życie które by także było dla niego satysfakcjonujące.

To co podkreślając! psychoterapeuci, to powiadają, że psychoterapia przede wszystkim to dążenie do zaakceptowania ograniczeń istnienia, a równocześnie dążenie do tego, żeby każdy człowiek mając świadomość tych wszystkich ograniczeń , próbował znaleźć sobie taki rodzaj życia, który jeżeli nawet mu nie nada sensu, bo życie wg niego wogóle nie ma sensu, to ten sens ograniczony ma na miarę pewnych realnych zadań, które on może wykonać. Nie znaczy to. że nie trzeba chcieć zbawiać świata. Trzeba chcieć zabawiać, trzeba chcieć mu nadawać sens, ale nie oczekiwać, że dzięki temu będziemy nieśmiertelni, ze zachowaj ą nas w pamięci potomni i w ten sposób przedłużymy własną nieśmiertelność.

Podsumowując (szkoły humanistyczne)

Żadna z psychoterapii nie znalazła tak naprawdę szerszego zastosowania w leczeniu zaburzeń, które

byśmy nazwali patologią psychiatryczną- ani zaburzeń osobowości, w większości zaburzeń

nerwicowych, nie mówiąc już o tym ,żejest ona niekiedy szkodliwa do leczenia osób z

zaburzeniami psychotycznymi.

Dlaczego nie znalazła zastosowania - przedewszystkim dlatego, że te teorie są świetne dla

rozumienia rozwoju człowieka zdrowego. Są świetne wtedy, gdy je zastosujemy jako pomoc w

rozwoju.

Dlatego tak wiele myśli pochodzących z koncepcji humanistycznych znalazło wyraz w postaci

różnego rodzaju technologii, tzw. wspomaganie rozwoju: Treningi interpersonalne, uwrażliwiania,

poszerzania swojej świadomości, sposoby radzenia sobie ze stresem, trudnościami. Są to także

technologie pomagające w radzeniu sobie z takimi problemami własnymi, które usunięte pozwolą

na troszkę wyższym poziomie funkcjonować.

Natomiast jeśli chodzi o takie objawy jak nerwice lękowe, zaburzenia depresyjne, uzależnienia czy

inne formy psychopatologii, to wydaje się. że moc wyjaśniająca powstawania tych zaburzeń, a więc

odwołująca się do indywidualistycznych założeń nie tłumaczy powstawania objawów

psychopatologicznych.

Teorie systemowe

Gregory Beytson, Wirginia Satir, P. Watzlawik, Don Jacson skupieniu najpierw wokół instytutu w Pało Alto. Początek w latach 50-60 tych. Potem te idee przeniosły się do Europy. Teraz są bardziej w Europie niż w Stanach.

Uwali, że psychoanaliza nie może być skuteczna, bo trwa bardzo długo, dotyczy tylko i wyłącznie oddziaływań na jednostkę, gdy tymczasem jeżeli popatrzy się na mechanizmy funkcjonowania jednostki to okazuje się , że w dużej mierze te zachowania są wyznaczane kontekstem społecznym w jakim jednostka funkcjonuje. Ten kontekst społeczny jest rozumiany. przede wszystkim jako rola która jednostka otrzymuje lub podejmuje w różnych grupach społecznych i to rola wyznacza zachowania jednostkowe. To właśnie, że role są wyznacznikiem zachowań jest naturą systemu. Mianowicie każdy człowiek funkcjonuje tylko i wyłącznie w określonych systemach . Podstawowym systemem jest rodzina. Każdy system powstaje po to aby zrealizować określone zadania.

Rodzina ma 2 rodzaje zadań dla których jest powoływana i fakt realizacji tych zadań wyznacza rodzaj zachowań, których członkowie rodziny muszą spełniać.

Pierwszym zadaniem jest zaspokajanie potrzeb indywidualnych członków rodziny. Takich potrzeb jak potrzeba miłości, bezpieczeństwa, rozwoju. Aby te chociażby trzy grupy potrzeb mogły być zaspokojone potrzebny jest instytucjonalny zapis praw i zasad, które mają prowadzić do zaspokojenia tych potrzeb. Aby zaspokoić potrzebę miłości nie wystarczy kochać kogoś, czy być kochanym, do tego trzeba jeszcze spełniać określone zobowiązania, które dwoje ludzi kochających się musi podjąć. Te zobowiązania są różne w różnych kulturach. Wiele z nich oznacza: „będę cię kochać aż do śmierci, muszę cię kochać aż do śmierci, bo tak przysięgam, przyrzekam, do tego się zobowiązuję". Jeśli się me zobowiążę to tu kłania się Rogers - „będę cię kochał dopóki będzie mi to sprawiać przyjemność". W związku z tym wymyślono taką instytucję, która to gwarantuje, że aż do śmierci. Ale to jest zasada. Także jest wyraźnie określony sposób w jaki j a mam cię kochać. Sposób—rodzaj w jaki j a mam spełniać rolę męża, żony, dziecka, brata, siostry, dziadka, babci, jeśli rozciągamy pojęcie rodziny na rodzinę nuklearną.

Tak naprawdę do roli jest przypisany rodzaj zachowań. Rola żony polega na zaspokajaniu potrzeb emocjonalnych, przeżyć emocjonalnych. Zaś mąż ma za zadanie nie przeszkadzać żonie. Dzieci (w wielu kulturach) służą w wielu rodzinach do zaspokajania planów życiowych rodziców, których nie udało się im zrealizować. Dzieci są delegowane, aby za nas zrobiły to co nam się do tej pory nie udało.

Role - te właśnie a nie indywidualne potrzeby wyznaczają zachowania ludzkie. W każdym momencie życia każdy z nas inaczej się zachowuje, inaczej zachowujemy się jako dzieci ( nawet będąc dorosłymi) w relacji z rodzicami -jak ktoś się boi swojej matki i ma być jej posłuszny i zależny, to taki będzie niezależnie od tego ile ma lat. Niezależnie od tego w jakim się jest wieku to relacja między rodzicami a dzieckiem jest prawie taka sama. To samo dotyczy w którymś momencie - przyjmujemy rolę męża, żony. Inaczej zupełnie się te role pełni niż w relacjach z rodzicami, jest to inny rodzaj zachowań, ponieważ jest to związane z odmiennością roli. Inaczej też zachowujemy się na różnych etapach rozwoju w tych rolach. Jest to nie tylko problem samej roli, ale także etapu rozwoju rodziny.

Druga rzecz są to zasady - są one czasem uniwersalne, ale najczęściej to co wyznacza zachowanie człowieka w danej rodzinie jest uwarunkowane zasadami jakie są tylko wypracowane w danej rodzinie.

Drugim ważnym sensem istnienia rodziny jest to, że to rodzina ma zadania, które są j ej zadane przez społeczeństwo przez inne grupy społeczne. To nie jest tylko aby zaspokoić własne potrzeby, czy członków rodziny, aleją się zakłada po to aby zrealizować bardzo ważne zadania. Takim podstawowym zadaniem jest urodzenie i wychowanie dzieci.. Nie miałoby to większego sensu bo jest to trud na każdym poziomie wychowania, ale po to aby ta ludzkość trwała.

Tu też są pewne zasady:

Że rodzice muszą kochać swoje dzieci. Zobowiązuje ona prawnie rodziców wobec dzieci (kodeks

rodzinny), w dodatku te zobowiązania są ścigane.

Po to to wszystko jest żeby zwrócić uwagę na to, że nasze zachowanie w gruncie rzeczy musi być

wyznaczone systemem, ponieważ człowiek nie żyje po to aby mieć przyjemność, ale po to aby mieć

przyjemność, ale po to aby zrealizować określone zadania, które jest mu dane.

Za tym idą konsekwencje - regulowane odpowiedzialnością prawną za nieprzestrzeganie

określonych zasad.

Jeżeli tak jest, że rola i zasady określające funkcjonowanie w tej roli wyznaczają zachowania człowieka to:

Jak powstaje patologia i jak dochodzi do zaburzeń funkcjonowania jednostki? Jedynymi sposobami, przyczynami patologicznych zachowań jest meńmkcjonalność systemu rodzinnego. Nie cechami jednostki jest uwarunkowana niefunkcjonalność, ale rodzajem ról i rodzajem zasad, które zostały przyjęte w tej rodzinie - to jest źródłem patologii. Wszystko to ponieważ podlega zmianie, i ta zmiana najczęściej dokonuje się poprzez negocjacje, sposoby porozumiewania się członków rodziny.

Jeżeli popatrzymy na etapy funkcjonowania rozwoju rodziny, to role rodziców zmieniają się wraz z etapami rozwoju rodziny

Gdy jest para bez dzieci obowiązują inne zasady. Małżonkowie są skoncentrowani na sobie, głównie zajmuj ą się sobą i głównie domagaj ą się nawzajem opiekowania się sobą, rozumienia, zaspokajania potrze,.

Ale także są zobowiązani do tego aby się przygotować do roli rodziców. To ten cały wysiłek wcześniejszy sprowadza się do tego aby zagwarantować warunki materialne do narodzenia się dziecka, aby mieć już za sobą ten etap rozwoju małżeństwa, gdy człowiek budzi się rano a obok niego jest „obcy" człowiek.

Aby mieć za sobą ten etap - etap negocjowania zasad, które będąrządziłyjaktyjako mąż, jak ty jako żona będziesz realizowała zadania rodzinne.

Bo jeżeli nie, to problemy małżeńskie, będą rozwiązywane przy pomocy dzieci. Te dzieci pojawiają się nie po to aby je wychować, żeby im zapewnić rozwój, nie po to aby one wzrastały, przechodziły określone etapy rozwoju gwarantujące im adekwatne umiejętności do podejmowania różnych ról życiowych, który narzuci im już inny kontekst społeczny, w którym się znajdą, tylko po to te dzieci się rodzą aby rozwiązać problemy małżeńskie.

J. Haley - powiada że jednym ze źródeł patologii jest tworzenie patogennych koalicji, gdzie jest:

m zzmz— o

D

Matka i ojciec to jest równocześnie mąż i żona. Ten rodzaj relacji i wszystkie problemy, które się dzieją mogą być rozwiązywane skutecznie tylko i wyłącznie wtedy, kiedy rozwiązuje sieje przy użyciu matki i ojca. Tu obowiązuje inna zasada rządząca relacją, tu obowiązują inne normy i chociażby takie że współżycie seksualne odbywa się tylko i wyłącznie między matką i ojcem. W żadnym wypadku nigdy między dzieckiem a którymś z rodziców. J. Haley powiada, że rozwiązywanie problemów dzieci, to jest rodzaj relacji pomiędzy matką i ojcem, ponieważ to oni są na pewnym etapie życia w pełni odpowiedzialni za to co się z dzieckiem dzieje. Włączanie do rozwiązywania problemów pełnienia funkcji matki i pełnienia funkcji ojca jest przykładem patologicznej triady. Powstaje ona wtedy, gdy problem między para osób pełniących określoną wydzieloną rolę w rodzinie zaczyna rozwiązywać problemy swoje, zwłaszcza problemy antagonistyczne ( gdy oni maja konflikt) przez wciąganie kogoś z innego pokolenia - w tym wypadku dziecko, ale może się tutaj zdarzyć także babcia, czy dziadek, którzy są używani do tego aby rozwinąć problem małżeński lub rodzicielski.

Przykład - problem spędzania czasu wolnego przez małżonków. Czas wolny jest okazją dla rodziny

aby mogli być ze sobą.

Może się zdarzyć, że mąż kocha łowić ryby.. wyobraźmy sobie, że jest konflikt małżeński. Żona

czuje, że mąż mało o nią dba, także w zakresie zaspokojenia jej potrzeb seksualnych i ona nie

wierzy mu. Stąd zamiast rozwiązać z nim ten problem, zatrzymać go, to próbuje rozwiązać

problem w taki sposób aby mu uniemożliwić chodzenie na te ryby.

Ona chce aby on był z nią i zamiast próbować coś z tym zrobić to ona powiada do swojego syna

Jasia —"„to świetny pomysł, że tata te ryby tak kocha, to ty z nim na te ryby jedź". A Jasiowi ani w

głowie te ryby, ale dziecko będąc świadomym, że matka od niego oczekuje, że matce jest źle, że

matce może to zrobić przyjemność, to on podejmuje rolę męża, żeby matce dostarczyć

przyjemności. Idzie z ojcem na te ryby w intencji matki, aby pilnować tego tatę. Cierpi z tego

powodu ale jest zobowiązany, aby matce dostarczyć a przynajmniej zmniejszyć poziom

niezadowolenia ze względu na sposób w jaki zachowuje się jej mąż.

Matka używa to dziecko, aby on jej dostarczył tego czego nie dostarcza mąż, mianowicie poczucia

chociażby, że ten mąż jej nie zdradza.

Wszyscy tak naprawdę są nieszczęśliwi, może tak najmniej nieszczęśliwa jest matka, ale to nie

rozwiązuje jej podstawowego problemu - poczucia, że mąż jest daleko, że nie jest z nią związany..

tym nie mniej ona nie dostaje tego, czego chce, w związku z czym ona i tak nic z tego nie ma..

Dziecko oczywiście ma dodatkowy problem, że musi robić coś czego nie lubi w dodatku dostaje

zadanie, które jest nie do wykonania, a mianowicie zadanie żeby zastąpić męża, w takim sensie,

żeby być źródłem satysfakcji dla matki, zachowując się w określony sposób

Oczywiście także mąż nic z tego nie ma.

Inny przykład: pacjentka profesora chcąc uniknąć bliskości erotycznej z mężem, delegowała - używała swoje dziecko do tego aby znaleźć uzasadnienie, żeby sypiać z dzieckiem, a nie z mężem. Bo dziecko się boi ciemności, bo dziecko się budzi w nocy, chce pić w nocy. Ale w miarę jak dziecko dorasta, to racjonalne powody przestaj ą być znaczące, zatem dziecko musi rozwinąć syndrom napadów lękowych nocnych, musi mieć lękowe sny, dolegliwości somatyczne, wymagające opieki.

Trwało to dopóki nie podjęła terapii. Bo to dziecko musiało jej dostarczać powodów, aby ona nie spała z mężem - bo ono tego wymaga. To jest właśnie źródło dla którego powstają objawy. Mówi się o tym, że system rodzinny ma swoje kryzysy, ma swoje problemy takie z którymi musi sobie radzić, albo z rodzajem zasad, albo ze sposobem pełnienia ról. I nie rozwiązywanie tych kryzysów sprawia, że używa się choroby jako czynnika utrzymującego rodzinę.

Klasycznym przykładem takiego rozumienia objawów anoreksji, jest pokazanie, że anoreksja, która jest zaburzeniem jedzenia polegającym na braku łaknienia, polegającym na braku łaknienia jest niczym innym jak utrzymywaniem dziecka już dorastającego ( 16-17 letniego) w takiej roli, żeby należałoby karmić go jak niemowlę, to jest jedyny sens. Minuchin powiada, są takie rodziny, które tworzą problemy - muszą delegować dziecko, muszą znaleźć w rodzinie powód dla którego ta rodzina trwać musi, bo już inne powody wygasły, albo też nie tyle ile one wygasły, ale rodzina nie zdążyła się zaadaptować do zmieniającej się roli, np. do takiej roli, gdy dziecko zaczyna wychodzić na zewnątrz, gdzie rodzice nie wypracowali sobie umiejętności bycia rodzicem dziecka dorastającego, które potrzebuje większej swobody, autonomii, niezależności, samodzielności. Opuszczenie domu przez dziecko - rodzice reagują lękiem. W związku z tym, gdy małżeństwo już dawno me potrafi się porozumieć i nie potrafi zaspokoić już własnych potrzeb - zatem uzasadnione jest utrzymywanie problemu w rodzinie, jedynego z resztą który uzasadnia trwanie.

Czasem ludzie tak formułują: chciałbym się z nią rozwieść, ale dopóki dzieci nie dorosną, a w przypadku choroby - dopóki dziecko nie wyzdrowieje, to przecież tego zrobić nie mogę. To jest nakładanie sobie zobowiązań, które z natury istnienia rodziny powinny zobowiązywać jednostkę, ale przy użyciu argumentu mówiącego o tym ,że do tego potrzebna jest patologia, do tego potrzebne jest coś co uzasadnia sens , że ja trwam w związku.

Anoreksjajest to cofnięcie się w rozwoju dorastającego dziecka do poziomu którym należy je

karmić.

Inne źródła patologii w rodzinie, które biorą się z ukształtowania pewnych patologicznych zasad

które reguluj ą zachowania między członkami rodziny.

D.Jakson uważał, że podstawową zasadą, która bardzo dobrze pomaga jej realizować zadania to jest zasada - „coś za coś".

Członkowie rodziny są z jednej strony zobowiązani do pewnych świadczeń dla pozostałych członków rodziny, ale równocześnie zobowiązują innych. Ilekroć ja ci zrobię A to ty mi zrób B. I taka zasada funkcjonuje w rodzinach, które są skuteczne w realizacji swoich potrzeb czy zadań.

Można sobie wyobrazić, jeżeli zaczyna obowiązywać w rodzime taka zasada, że żona musi gotować, a mąż jest od tego, żeby czytał gazetę. To ten drobny fakt jest źródłem bardzo wielu konfliktów i napięć. Ale to nie jest problem. Ludzie muszą się kłócić, bo kłótnia to jest rodzaj porozumiewania się, uzgadniania, to jest mówienie - ty nie możesz się tak zachowywać, on nie może się tak zachowywać, my musimy się zachowywać w określony sposób. Najpierw taka kłótnia zaczyna się od „ja" a kończy się na „my". Każdy z uczestników, jeżeli ten spór ma być konstruktywny (jest taka technologia sporu konstruktywnego w języku polskim opisana przez Stanisława...........), gdzie każdy konflikt jest po

to, aby zakończył się w sposób konstruktywny. Bez konfliktów nie można iść na przód, nie można

się rozwijać, nie można zmieniać zasad, które muszą być zmieniane wraz z rozwijaniem się

rodziny.

Jednym z warunków sporu konstruktywnego jest to, że w konflikcie udział ma każda ze stron. Na

koniec konfliktu jeżeli on ma być konstruktywny to trzeba ten spór zobaczyć i go wyznać

małżonkowi - to ja coś zrobiłem", „to ja za długo czytałem gazetę" i ja rozumiem, że cię to

zdenerwowało, albo czytałem te gazetę po to żebyś dała mi święty spokój, bo byłem na ciebie taki

wściekły ( po to abyś się dowiedziała). Żona powiada w takim sporze, że „całe dnie musiałam tyle

pracować aby pokazać ci jaka jestem zapracowana, te dziesiątki prac wykonałam po to aby ci

pokazać jak ja ciężko pracuję od świtu do nocy, jaki jesteś łobuz".

To jest ten rodzaj przyznania się , rozszerzenia własnego udziału.

Drugim ważnym czynnikiem, który jest elementem konstruktywnego sporu jest przyznanie

partnerowi racji co jest motywem, że on się tak zachowuje, bo zawsze tak jest.

Jak popatrzymy na powody, że ludzie się kłócą ze sobą. to dlatego, że oni chcą dobrze. Intencja jest

taka, że oni chcą lepiej. Jeżeli nie jest lepiej to tylko dlatego, że nie spełnione są te dwa warunki:

przyznania się do własnego udziału w konflikcie (to nie zawsze oznacza winę) i przyznanie

partnerowi racji przynajmniej częściowej.

Takie zasady gdy nie zostaną uzgodnione, to może się zdarzyć, że zasady są odmienne dla członków

rodziny, np. zasada nieuzgodnionego określonego czasu powrotu do dzieci dorastających do domu -

to jest częsty spór w rodzinie. Mama uważa, to że druga, trzecia godzina w nocy to jest

odpowiednia, bo może córka znajdzie męża, ale tata uważa, że 10.00 to godzina święta, bo to

zagraża, że ona będzie ćpała, piła, współżyła.

Oczywiście takie nieuzgodnienie zasady sprawia, że dziecko ustala własną zasadę dostosowaną do

tego, że np. tak skłócić rodziców, żeby mieć powód dla którego ona nie chce być w tym domu, woli

być gdzie indziej, najchętniej z tego domu by uciekła.

Ale czasami jest taka sytuacja, gdzie dziecko jego dobro przestaje być ważne, ponieważ taka nie

uzgodniona pomiędzy rodzicami zasada jest okazją do tego aby znaleźć argument, że ty jesteś

niedobra albo ty jesteś nie dobry.

Kolejnym etapem ważnym dla struktury rodziny jest pojęcie Minuchina, który powiada, że każdą rodzinę można scharakteryzować ze względu na jej strukturę na pewnym kontinuum. Mianowicie są rodziny tzw. splątane i rozbite.

Rodziny splątane rodziny rozbite

Anoreksjajest to cofnięcie się w rozwoju dorastającego dziecka do poziomu którym należy je

karmić.

Inne źródła patologii w rodzime, które biorą się z ukształtowania pewnych patologicznych zasad

które reguluj ą zachowania między członkami rodziny.

D.Jakson uważał, że podstawową zasadą, która bardzo dobrze pomaga jej realizować zadania to jest zasada - „coś za coś".

Członkowie rodziny są z jednej strony zobowiązani do pewnych świadczeń dla pozostałych członków rodziny, ale równocześnie zobowiązują innych. Ilekroć ja ci zrobię A to ty mi zrób B. I taka zasada funkcjonuje w rodzinach, które są skuteczne w realizacji swoich potrzeb czy zadań.

Można sobie wyobrazić, jeżeli zaczyna obowiązywać w rodzinie taka zasada, że żona musi gotować, a mąż jest od tego, żeby czytał gazetę. To ten drobny fakt jest źródłem bardzo wielu konfliktów i napięć. Ale to nie jest problem. Ludzie muszą się kłócić, bo kłótnia to jest rodzaj porozumiewania się, uzgadniania, to jest mówienie - ty nie możesz się tak zachowywać, on nie może się tak zachowywać, my musimy się zachowywać w określony sposób. Najpierw taka kłótnia zaczyna się od „ja" a kończy się na „my". Każdy z uczestników, jeżeli ten spór ma być konstruktywny (jest taka technologia sporu konstruktywnego w języku polskim opisana przez Stanisława...........), gdzie każdy konflikt jest po

to, aby zakończył się w sposób konstruktywny. Bez konfliktów nie można iść na przód, nie można

się rozwijać, nie można zmieniać zasad, które muszą być zmieniane wraz z rozwijaniem się

rodziny.

Jednym z warunków sporu konstruktywnego jest to, że w konflikcie udział ma każda ze stron. Na

koniec konfliktu jeżeli on ma być konstruktywny to trzeba ten spór zobaczyć i go wyznać

małżonkowi - to ja coś zrobiłem", „to ja za długo czytałem gazetę" i ja rozumiem, że cię to

zdenerwowało, albo czytałem te gazetę po to żebyś dała mi święty spokój, bo byłem na ciebie taki

wściekły ( po to abyś się dowiedziała). Żona powiada w takim sporze, że „całe dnie musiałam tyle

pracować aby pokazać ci jaka jestem zapracowana, te dziesiątki prac wykonałam po to aby ci

pokazać jak ja ciężko pracuję od świtu do nocy, jaki jesteś łobuz".

To jest ten rodzaj przyznania się , rozszerzenia własnego udziału.

Drugim ważnym czynnikiem, który jest elementem konstruktywnego sporu jest przyznanie

partnerowi racji co jest motywem, że on się tak zachowuje, bo zawsze tak jest.

Jak popatrzymy na powody, że ludzie się kłócą ze sobą. to dlatego, że oni chcą dobrze. Intencja jest

taka, że oni chcą lepiej. Jeżeli nie jest lepiej to tylko dlatego, że nie spełnione są te dwa warunki:

przyznania się do własnego udziału w konflikcie (to nie zawsze oznacza winę) i przyznanie

partnerowi racji przynajmniej częściowej.

Takie zasady gdy nie zostaną uzgodnione, to może się zdarzyć, że zasady są odmienne dla członków

rodziny, np. zasada nieuzgodnionego określonego czasu powrotu do dzieci dorastających do domu -

to jest częsty spór w rodzinie. Mama uważa, to że druga, trzecia godzina w nocy to jest

odpowiednia, bo może córka znajdzie męża, ale tata uważa, że 10.00 to godzina święta, bo to

zagraża, że ona będzie ćpała, piła, współżyła.

Oczywiście takie nieuzgodnienie zasady sprawia, że dziecko ustala własną zasadę dostosowaną do

tego, że np. tak skłócić rodziców, żeby mieć powód dla którego ona nie chce być w tym domu, woli

być gdzie indziej, najchętniej z tego domu by uciekła.

Ale czasami jest taka sytuacja, gdzie dziecko jego dobro przestaje być ważne, ponieważ taka nie

uzgodniona pomiędzy rodzicami zasada jest okazją do tego aby znaleźć argument, że ty jesteś

niedobra albo ty jesteś nie dobry.

Kolejnym etapem ważnym dla struktury rodziny jest pojęcie Minuchina. który powiada, że każdą rodzinę można scharakteryzować ze względu na jej strukturę na pewnym kontinuum. Mianowicie są rodziny tzw. splątane i rozbite.

Rodziny splątane rodziny rozbite

W rodzinach splątanych obowiązują bardzo sztywne zasady, których przekroczyć nie można. Taką np. ważną zasadą jest zasada doprowadzona do skrajności zasada lojalności wobec rodziny. Moja rodzina jest czymś absolutnie wyjątkowym i ja jestem zobowiązany do tego, że cokolwiek się zdarzy i cokolwiek członkowie rodziny zrobią, to należy mówić o rodzinie tylko dobrze. W naszej rodzinie nie ma konfliktów, nie ma złych zachowań, nie ma kłótni, nie ma problemów. My jesteśmy rodziną idealną. I rzeczywiście tak się dzieje, że takie rodziny nie kłócą się, nie walczą, nie rozpadają się, nie ma zachowań skierowanych przeciwko jej członkom, bo gdy tylko się pojawi jest natychmiast tłumione, albo przez moją świadomość, że mogę być nielojalny wobec rodziców, albo są tłumione przez innych członków rodziny, środowiska. Taką rzeczą która pomaga to: „dobre dziecko nie może się tak zachowywać, dobry mąż me może się tak zachowywać, nie wolno, bo ty masz być dobrym dzieckiem, żoną".

W związku z tym oznacza to, że każda negatywna reakcja jest bardzo kontrolowana, jest bardzo negatywna. To nie byłoby nieszczęściem pod jednym warunkiem, mianowicie takim, że ci ludzi nie mają szans na to aby się zmienić, nie mają szans na to żeby w wyniku, jeżeli dochodzi do zmiany rozwojowej nie dają sobie szans na to aby wynegocjować nowy sposób bycia ze sobą i sposób pełnienia określonej roli i zachowują się tak jak zachowywali się , gdy dziecko było małe, albo gdy oni byli małżeństwem, które się trzymało za rączki. To trzymanie się za rączki ma miejsce, gdy małżeństwo przeżyje dobrze okres „pustego gniazda" i zostają sami sobie.

Rzecz polega na tym ,że w tej sytuacji, np. zwłaszcza J. Haley, Ackerman - uważali, że to jest źródłem, np. psychozy, tak interpretowanej, np. schizofrenii- polegającej na tym, że zatrzymała sztywne zasady, ramy, zatrzymała możliwość separowania się dziecka od rodziny w momencie kiedy ono staje się dorosłe. Ono nie ma możliwości mchu. Po to aby wyjść z tej rodziny to trzeba powiedzieć, że tam gdzieś jest lepiej. Dlatego ludzie zakładają swoje własne nowe rodziny, bo zakładają, że tam będzie lepiej. Oznacza to, że muszę sobie uświadomić, że moja rodzina mi nie wystarcza, że ona nie jest tą rodziną, która zaspokoi mi moje wszystkie potrzeby. To znaczy, że ja muszę być nielojalny, ja muszę w pewnym momencie powiedzieć swoim rodzicom że wy mi nie jesteście potrzebni, że ja od was nic więcej nie chcę, ja wamjuż nic więcej nie dam. Dla mnie stał się bliski obcy człowiek.

W rodzinach splątanych ludzie wykonuj ą automatycznie określone czynności i powtarzają określone zachowania po ta aby rodzina trwała, aby nasza rodzina była idealna.

Rodziny rozbite to jest ten drugi kraniec - to są rodziny w których nie obowiązuj ą żadne zasady, w których każdy żyje życiem indywidualnym, każdy żyje swoimi własnymi normami, ma swoje własne zasady, kompletnie nie licząc się z zasadami innych ludzi. Najczęściej takie rodziny się rozpadają, najczęściej w takich rodzinach są dzieci, które maj ą duże problemy zaburzeń zachowania - zachowania aspołeczne i antyspołeczne. Watzlawik zwrócił uwagę na to co jest ważne w rodzinie — to wszystkie zasady, to sposoby pełnienia ról muszą podlegać zmianom, po to aby były możliwe te zmiany, to ludzie muszą się porozumiewać.

Watzlawik mówił, że to co może być patologią, to jeżeli ludzie się porozumiewaj ą to porozumiewają się wg starej reguły - bodziec - reakcja. SiRi 82— R2

S3——R3

Oznacza to, że ja się złoszczę, bo ty mi kazałaś sprzątać. Jeżeli my rozmawiamy na ten temat, to

możemy rozmawiać w dwojaki sposób:

- jeden -ja słyszę to co ja mówię. Moja kolejna reakcja jest wynikiem tej reakcji a nie wynikiem twojego zachowania (przysłowie: „każdy swoje robi"). Nie słyszymy, nie słuchamy tego co osoba mówi. My słuchamy siebie, bądź własnych wyobrażeń, a nie tego co osoba mówi, bądź chce powiedzieć. I klasycznie to wygląda tak. że przypisujemy interpretację partnerowi, np. ty na mnie krzyczysz i mnie to złości, ponieważ ty mnie nie kochasz, nie szanujesz, nie dbasz o

mnie. Ja mam odpowiedź na pytanie dlaczego ja się złoszczę, nie dlatego, ze ty mi nie pomagasz sprzątać, ale dlatego, że ty mnie nie kochasz. J tak ona będzie mówiła o sprzątaniu a on będzie mówił o...............

tym czasem tak naprawdę jedynym skutecznym sposobem porozumiewania się, rozwiązywania problemów spornych (wg Wtzlawika)jest inny rodzaj punktowania rzeczywistości, tzn. stawiania „znaków przystankowych" w rozmowie między ludźmi. Te znaki przystankowe są stawiane w aspekcie pionowym, tzn. ja widzę tylko rzeczywistość, którą j a kieruję, żona wcale nie jest lepsza, bo gdyby posłuchała męża to przestałaby mówić o sprzątaniu, zaczęłaby mówić dlaczego kocha męża. Ludzie mogą się porozumiewać, gdy to porozumiewanie wygląda tak:

Si ——R,

S2 ——R2

S3———rs

Oznacza to, że to jak on zareaguje wpływa na zachowanie partnera.

Jeżeli mąż mówi, że ty mnie nie kochasz, to jego reakcja staje się bodźcem w jego zachowaniu .

Dopiero wtedy ma to sens, gdy reakcja partnera jest równocześnie bodźcem wywołującym

zmienione zachowania drugiego partnera.

Przy pionowym sposobie porozumiewania, do rozwiązywania konfliktu nie może dojść nigdy,

ponieważ ludzie nie mają szans usłyszeć tego co mówi do nich partner, a w związku z tym nie

mają szans adekwatnie zareagować.

Na czym polega terapia?

Pierwsza zada - nie leczy się jednostki.

Ilekroć zgłasza się człowiek do terapii, to mówimy o nim, że jest to tzw. zidentyfikowany pacjent, a

więc pacjent który stal się narzędziem do tego, aby rodzina mogła trwać.

Zmiana w psychoterapii nie polega na intrapsychicznych różnych zmianach - to nie jest wgląd w

nieświadome mechanizmy swojego zachowania, to nie jest lepsze poznanie schematów

poznawczych, przekonań, itd., to nie jest większe uświadomienie sobie emocji, rozpoznawanie

własnych emocji - tego co było w koncepcjach humanistycznych.

Zmiana polega w tym wypadku na zmianie w systemie rodzinnym. Działania terapeutyczne

zmierzaj ą do tego aby rodzina zaczęła się inaczej zachowywać, a nie jednostka, tylko rodzina.

Jest to absolutnie sprzeczne z oczekiwaniami ludzi którzy przychodzą. Proponuje się im terapię rodzin, to oni często godzą się na to nie wiedząc co robią. Mianowicie maj ą oni takie oczekiwania, że zrobi się coś z tymi, których oni uważaj ą za przyczynę nieszczęść w tej rodzinie ( nagada się mężowi, żonie, dzieciom). Stąd też pierwszą niezwykle ważną rzeczą, która się dzieje w terapii rodzin to jest przekonanie rodziny o tym, że niczego takiego robić nie będziemy.

Jak to się odbywa?

Członkowie rodziny najpierw są pytani o zidentyfikowanie problemu i oczywiście ci członkowie rodziny, każdy z nich formułuje. To jest pierwszy moment, kiedy oni maj ą okazję usłyszeć, że każdy z członków rodziny inaczej formułuje problem, który z jego perspektywy utrudnia w danej rodzinie funkcjonowanie.

Celem takich pytań nie jest dochodzenie do prawdy. Celem tego etapu terapii jest uświadomienie sobie, ze prawda jest względna. To co wy relacjonujecie jako problem, to są problemy które są inaczej spostrzegane przez poszczególnych członków rodziny, ponieważ oni muszą inaczej spostrzegać te problemy. Dzieci zupełnie inne role pełnią, inne zadania maj ą do spełnienia, dlatego muszą dbać w tej rodzinie o co innego i cierpieć z zupełnie innego powodu niż rodzice w swoich rolach, niż małżeństwo w swoich rolach.

11

To jest także uświadomienie, że ta prawda jest względna. W związku z tym nie będziemy szukać

kozła ofiarnego, czy też istotnej tzw. przyczyny w osobie wskazanej przez członków rodziny. Bo

problem złego funkcjonowania rodziny to nie jest problem osoby, zły charakter męża, żony, to nie

są nieposłuszne dzieci.

Problem rodziny polega na tym, że oni nieadekwatnie wypełniają swoje role, ale kierują się

zasadami, które są nieefektywne.

Drugi ważny element w terapii rodziny to jest zmiana roli terapeuty.

Mianowicie w psychoanalizie terapeuta był obiektem lub substytutem na którego należało przenieść wszystkie tłumione emocje, jako na osobę która ma symbolizować osobę znaczącą czy ważną dla tego człowieka, która była źródłem jego tłumionych konfliktów. Terapeuta jest także ekspertem w psychoanalizie, który lepiej wie, to on jest ten który formułuje interpretacje, to on jest ten, który przepracowuje z pacjentem jego problemy aż do tego momentu aż pacjent powie - nie tyle ty masz rację, tylko zacznie mówić językiem terapeuty, zacznie używać takich samych wyjaśnień, interpretacji.

W koncepcjach behawioralnych pacjent nie ma już nic do powiedzenia w takim sensie, że terapeuta planuje z nim jego treningi.

W poznawczych też w dużej mierze jest on takim rodzajem eksperta, który głównie pomaga pacjentowi nie tyle poprzez interpretacje, co poprzez skupianie uwagi jego na różnych drobnych przekonaniach i konfrontowanie tego z przekonaniami, które są nieuzasadnione, mogłyby być uzasadnione w wyniku jego doświadczeń.

W koncepcjach humanistycznych terapeuta był człowiekiem, który siedział i mówił „mhm", „tak" to oznacza tak naprawdę, ze rozumiał pacjenta, okazywał mu bezwarunkową akceptację i że sam uczył go swoim zachowaniem, że ty jesteś Ty a ja jestem Ja i nic................................ nie nadaje

się do naśladowania w twojej sprawie.

To co było bardzo istotne to był pewien rodzaj relacji terapeutycznej. Terapeuta musiał spełniać pewne warunki, żeby pacjent mógł czuć się bezpiecznie, swobodnie, otwarcie i aby te niepokoje, które go do tej pory prześladowały w kontakcie z innymi ludźmi zniknęły i pozwoliły mu osiągnąć wzrost.

W terapii rodzin terapeuta nie nawiązuje w gruncie rzeczy żadnego rodzaju relacji terapeutycznej z rodziną. Wręcz są zasady, które przestrzegają przed tym, żeby terapeuta uważał, żeby się nie stać członkiem rodziny, w takim sensie, że może wziąć stronę jednego podsystemu, albo drugiego, może bardziej współczuć żonie, albo mężowie, albo może odruchowo pojawić się chęć opiekowania, czy brać stronę dzieci, itd.

Terapeuta na ogół też nie wypowiada żadnych swoich opinii, czy interpretacji. Jeżeli wypowiada to są to interpretacje, które opisuj ą funkcjonowanie systemu rodzinnego. I zdarzają się one pod koniec każdej sesji. Są one potrzebne nie po to żeby ludzie zrozumieli, przyjęli takie wyjaśnienia zaburzeń funkcjonowania ich rodziny, tylko po to żeby na ich podstawie sformułować istotne i najważniejsze w terapii rodzin zalecenie. Mianowicie zalecenia wykonania czynności, które ludzie maj ą wykonać poza sesją terapii. To się nazywa dawaniem zadań domowych. Są one różnorodne. Np. mamy rodzinę: matka lat 45, właściwie od 15 lat sama wychowuje dwoje dzieci, z dużym skutkiem, czynna zawodowo, dzieci 15, 18 lat, świetnie się uczą. Wszystko świetnie było do pewnego momentu. Była związana od czasy do czasu z jakimś partnerem, ale zawsze była przekonana, że żadnego faceta do swojego rodzinnego domu nie sprowadzi. Ale w którymś momencie doszła do wniosku, że może już czas, bo dzieciom w tym wieku to już nie zaszkodzi, a ona ma już tyle lat. że już może warto by było przestać zajmować się dziećmi i zająć się sobą bo one za chwilę wyjdą.

Zdecydowała się na formalny związek z mężczyzną który był od niej l O lat starszy i zamieszkali razem. Do terapii przyszła z problemem:

W rok po ślubie pojawiły się dolegliwości, gdy wraca z pracy do domu, ma ataki migreny, oraz bóle pochodzące z różnych okolic ciała, takie, że musi się położyć przyjąć lekarstwa, musi być ktoś z

nią, bo jeszcze jest niepokój że się coś z nią stanie - zespół lękowy. Badała się, ale stwierdzono, że

są to zaburzenia nerwicowe. W końcu zgłosiła się do psychiatry a ten zgłosił ją do terapii rodzin.

Pojaikiejś sesji terapeuta sformułował takie oto interpretacje: że funkcjonowanie waszej rodziny

zostało zaburzone, zdestabilizowane. ponieważ tak naprawdę w tej rodzinie mąż nie pełni roli ojca,

ale brata, kolegi dla pozostałych 2-ga dzieci.

Fakt był taki, że ten mąż dużo czasu spędzał z dziećmi a ona głównie zarabiała pieniądze. Zabrakło

tam ojca i męża.

Ta interpretacja była po to aby terapeuta wymyślił jakąś rzecz, która ma zmienić sposób

funkcjonowania rodziny.

Mianowicie, miały ulec zmianie takie rzeczy:

-ż miał stać się mężem, miał się zajmować żoną, miał mieć z nią to wszystko co mają mąż i

żona ze sobą do zrobienia

dzieci nie mają nic do tego, nie mają prawa odbierać męża matce, muszą respektować to że on

jest ich ojczymem. Terapeuta wymyślił zadania:

Rodzime nakazał aby zachowywała się przez najbliższe 2 tygodnie między sesjami:

Matka po powrocie do domu, po zjedzeniu objawu ma się zachowywać tak jak się zachowywała do tej pory - ma się położyć, ma mówić gdzie ją boli, jak ją boli, ma narzekać i tak przez l godz. Mąż - ma opiekować się, trzymać za rękę, mówić do niej, ma z nią być. Dzieci - mają zmywać, sprzątać, robić zakupy, mąż i żona są zajęci sobą a dzieci mają zadania. Ojciec decyduje o tym co oni mają robić, przejmuje władzę, matka się nie wtrąca, jest chora. Jaki to ma sens?

Aby pokazać rolę ofiary, że ona ma te objawy, ponieważ woła ich - okażcie mi serce, bo ja cierpię ( należy się jej ciepło bo jest matką i żoną). Chce używać objawów bo inaczej nie może tego dostać, nie umie tego inaczej osiągnąć.

Mąż ma się inaczej zachowywać - codziennie przez godzinę ma się zajmować żoną, siedzieć przy niej. A dzieci do roboty. Nie mają wstępu do rodziców, mają być użyteczne, aby dać coś tej parze, co jest im potrzebne dla spełnienia ich zachowań.

Czasami nazywa się to techniką przepracowywania objawów, to jest naznaczenie ludziom silnego zachowywania się w celu utrzymywania objawów niezależnie czy ją boli. Po paru dniach kładła się, ale już nie koniecznie z powodu bólu i nie koniecznie już narzekała. Prawdopodobnie chodziło o to aby mąż był dla niej, a nie tylko kumpel dzieci. Jest to obwarowane przymusem - musisz tak robić. Czasami wyznacza się kontrolera, np. dziecko, czy wszyscy zachowywali się tak jak terapeuta nakazał, będzie składał raport.

Rzecz polega na tym, aby rodzina zobaczyła swój ą patologię, że to jest absurdalne, aby zobaczyli, że to samo mogą osiągnąć wprost, np. zostawiając dzieci i idąc na spacer razem. Oni musieli wymyślić rozwiązania, takie sposoby funkcjonowania w tej rodzime, aby każdemu było dobrze, aby każdy znalazł sobie coś, co będzie najmniej bolało, a byłoby super gdyby dawało przyjemność.

I w zasadzie po takiej zmianie nie ma dalej terapii, nie ma powodu wyjaśniania skąd się to wzięło. Ale to wcale nie gwarantuje, że oni nie będą mieli problemów, ale gwarantuje to, że nie będą używali choroby, tylko innych sposobów - najczęściej porozumiewania się, uzgadniania, wszyscy mają mieć w tym udział.

Praca domowa

Objawy i wydarzenia życiowe, związane z doświadczeniami, które dałyby się wytłumaczyć przy

pomocy teorii humanistycznych, albo systemowych.



Wyszukiwarka