Opracowania różnych tematów, Bohaterowie naszych czasów, Bohaterowie naszych czasów - Judym, Kolumbowie, a może Wokulski


Bohaterowie naszych czasów - Judym, Kolumbowie, a może Wokulski?

Kogo nazwałbyś patronem literackim naszych czasów?

Judym na pewno nie. Dziś mato kto wykonałby bez­interesowną pracę, nie pytałby o pieniądze, lecz o idee. Postawa doktora Tomasza Judyma może bu­dzić sprzeciw współczesnego czytelnika nie tylko dla­tego, że bohater nie przyjmuje modnej dziś postawy dorobkiewicza.

Wybór Judyma wydaje się także dyskusyjny moral­nie: czy wolno mu byto krzywdzić najbliższą osobę (Jo­asię) aż tak, w imię dobra anonimowej grupy ubogich? - może zapytać niejeden z nas. Dziś powszechna jest raczej chęć łączenia osobistego szczęścia z działalno­ścią zawodową. Wybory w stylu Judyma wzbudziłyby podejrzliwość niejednego psychologa. W dzisiejszych czasach człowiek, który wyrzeka się osobistego szczę­ścia, uchodzi raczej za niedowartościowanego, zakom­pleksionego, może nawet wymagającego pomocy te­rapeuty.

Kolumbowie? Walczyli z bronią w ręku, narażając swe młode życie, rezygnując z poczucia bezpieczeń­stwa i rozwoju. Dzisiejsze czasy nie wymagają tego typu heroicznych decyzji. Dylematy Kolumbów: czy przespać czas wielkiej rzeźby „z głową ciężką na kara­binie" są dziś raczej nieaktualne. Pokolenie Baczyń-skiego, Gajcego i Trzebińskiego, rozczytane w litera­turze romantycznej ma dziś z nami niewiele wspólnego: dylematy Kordiana czy Konrada Wallenroda są nam równie obce jak problemy Kolumbów.

Wokulski? Już szybciej. Całe życie musiał ciężko pracować, żeby się wybić, zdobyć majątek i wyższą pozycję społeczną. Udało mu się: on, pogardzany po­mocnik w warszawskim handelku Hopfera, chłopak, któremu na naukę pozostawały jedynie wolne od pra­cy noce, został w końcu właścicielem dobrze prosperu­jącego sklepu i... adoratorem arystokratki - Izabeli Łęckiej oraz powiernikiem starego Łęckiego.

Sądzę jednak - mój pogląd jest może zbyt pesymi­styczny - że nasze czasy maj ą innych literackich patro­nów: Zenona Ziembiewicza, Karola Borowieckiego i... panią Dulską.

Zenon Ziembiewicz chciał zostać wykształconym i wpływowym człowiekiem. Kariera - to było to słowo, które towarzyszyło mu nieustannie. Zdobył gruntowne wykształcenie - był dobrym uczniem w gimnazjum, po­tem studiował w Paryżu. Korzystał z poparcia wielkich tego świata, nie licząc się z tym, że kiedyś przyjdzie mu spłacić zaciągnięte długi. Kiedy powrócił do kraju, ten konflikt moralny uwidocznił się jeszcze bardziej. Pobyt w Warszawie zaowocował znajomościami, które po­zwoliły mu kontynuować karierę, a nawet zostać pre­zydentem miasta. Im więcej osiągał w życiu, tym mniej był w zgodzie z młodzieńczymi poglądami i postano­wieniami.

W młodości potępiał romanse ojca i jego obłudę wobec matki. Sam w dorosłym życiu postępował do­kładnie tak samo: ożenił się z Elżbietą Biecką, dawną koleżanką, z którą łączyło go porozumienie intelektu­alne i wspomnienie młodzieńczej miłości, zdradzał ją jednak z córką kucharki rodziców, Justyną Bogutów-ną, która rozpalała jego żądze.

Jako student miał lewicowe poglądy i chciał po­magać ubogim, jednak kariera polityczna wymagała stopniowej rezygnacji z ideałów i ciągłych kompromi­sów moralnych. Doprowadziły one do tego, że u szczy­tu swej kariery prezydent Ziembiewicz... nie sprzeci­wił się strzelaniu do robotników. Padły ofiary.

Portret karierowicza naszkicowany piórem Zofii Natkowskiej oddaje zjawisko typowe dla dwudziesto­lecia międzywojennego - o ówczesnych karierach mówi też jej Romans Teresy Hennert czy Kariera Ni­kodema Dyzmy popularnego pisarza - Tadeusza Dołęgi-Mostowicza.

Jednakże i dziś dylematy Ziembiewicza są aktual­ne: wybór kariery politycznej często pociąga za sobą konieczność niedotrzymywania obietnic, sprzeniewie­rzania się własnym poglądom, uczestniczenia w nie za­wsze uczciwych grach politycznych. W ostatecznym rozrachunku na dalszy plan schodzą zasady moralne i inny człowiek. Pozostaje tylko skuteczność w działa­niu i... kolejne szczeble kariery.

Przy okazji przekracza się ziembiewiczowską „gra­nicę, za którą nie wolno przejść, za którą przestaje się być sobą".

Dylematy Ziembiewicza przypominają choćby pro­blemy bohatera wspaniałego współczesnego filmu -Tydzień z życia mężczyzny, wyreżyserowanego przez Jerzego Stuhra. Jego bohater - robiący karierę, staw­ny i powszechnie szanowany prawnik, autor poczytnej książki - wciąż balansuje na granicy dobra i zła. Dla własnych korzyści i interesów jest w końcu w stanie po­święcić zdrowie i życie matki, zdradza również żonę. Jego czyny zaprzeczają ideałom głoszonym w książce czy na sali sądowej. Przekracza granicę, której prze-kraoczyć nie wolno, choć początkowo jego moralne kompromisy nie wydają się jeszcze widzowi tak ohyd­ne i tragiczne w skutkach jak pod koniec filmu.

Tytułowy bohater filmu Stuhra, zagrana przez nie­go niezwykle sugestywnie postać to współczesna wer­sja Ziembiewicza, który swoim postępowaniem prze­kreślił własne ideały.

Inną postacią, którą z powodzeniem można by uczy­nić patronką naszych czasów, jest Aniela Dulska. Jej czyny również pozostają w głębokiej sprzeczności ze słowami. Obłuda, hipokryzja i chciwość to główne ce­chy tej bohaterki.

Dulska ma usta pełne frazesów o moralności, po­tępia mieszkającą w jej kamienicy kokotę, nie wyrzu­ca jednak prostytutki z mieszkania, bo taką lokatorkę stać na płacenie wysokiego czynszu. Jedyną formą pro­testu Dulskiej jest... niektanianie się niemoralnej lo­katorce. Jednocześnie jednak krakowska mieszczan­ka uważa, że w jej kamienicy nie ma miejsca dla nie­doszłej samobójczyni, która próbowała odebrać sobie życie, gdy dowiedziała się, że jej mąż romansuje ze służącą. Pani Dulska nie chce przecież skandalu w swo­jej kamienicy. Skandal jest dla niej czymś gorszym niż niemoralność.

Pani Aniela toleruje też dlatego wiele uchybień w swoim domu, pocieszając się tym, że wiadomość o nich nie wyjdzie poza cztery ściany. Dlatego właśnie przymyka oko na romans syna Zbyszka ze służącą Han­ką, licząc, że zainteresowanie dziewczyną zatrzyma go w domu.

Czy dziś nie spotykamy ludzi jawnie manifestują­cych zupełnie inne poglądy niż te, które wyznają w rze czywistości? Czyż nie pokrywają lukrowanymi słowa­mi o moralności własnej niegodziwości i braku wrażli­wości albo... chęci robienia dobrych interesów?! Zwłaszcza gdy w grę wchodzą pieniądze, często zapo­mina się dziś o moralności. Tak też było w przypadku Anieli Dulskiej...

Nie tylko instrumentalne traktowanie ludzi i oce­nianie ich według sytuacji materialnej (Juliasiewiczo-wa jest tylko „ubogą krewną" i tak jest traktowana, o ile nie jest potrzebna) łączy panią Dulska z wieloma ludźmi naszych czasów.

Aniela Dulska również bardzo dba o wizeru­nek swój i rodziny, wychodzi z założenia, że nie to jest ważne, co dzieje się z nami naprawdę, ale to, co mówią o nas i jak postrzegają nas inni. Jej postępo­wanie jest podobne do zachowania wielu znanych i mniej znanych osobistości życia publicznego sprze­dających do mediów idealny, sielankowy wizerunek siebie i rodziny, nie zawsze zgodny z rzeczywistością... Za słodkimi opowieściami często kryje się fałsz, ludz­ka krzywda i zdrady, ale to już kłamców ani ich słu­chaczy nie interesuje...

Sądzę, że jest jeszcze jeden wzorzec bohatera bar­dzo popularny w dzisiejszych czasach. To młody kapita­lista - dorobkiewicz, który zapomina o wszystkim: wła­snym zdrowiu, szczęściu bliskich, przyjaźni, miłości, lo­jalności, etyce... Pamięta jedynie o pieniądzach.

To raczej ktoś taki jak Karol Borowiecki z Ziemi obiecanej, nie Wokulski, w pewnym sensie będący bo­haterem romantycznym. Choć, miejmy nadzieję, i Wo-kulscy jeszcze całkowicie nie wyginęli...

Bohater Lalki zdobył znaczny majątek i podjął w życiu kilka kontrowersyjnych decyzji. Dyskusyjne moralnie może wydawać się zwłaszcza jego małżeń­stwo z Minclową, zawarte prawdopodobnie dla pie­niędzy, bez miłości, różnie też można oceniać jego dorabianie się na wojennych dostawach w czasie kon­fliktu zbrojnego na Bałkanach.

Zajęty zdobywaniem majątku i prywatnymi spra­wami z Izabelą nie przestał jednak Wokulski być czło­wiekiem. Miał serdecznego przyjaciela - Rzeckiego. Byt też życzliwy innym ludziom. Mimo zdobytego ma­jątku nie przestał też być społecznikiem pochylającym się nad najbiedniejszymi.

Pomógł między innymi ubogiemu wozakowi -Wysockiemu i jego rodzinie oraz spotkanej przypad­kowo upadłej kobiecie, magdalence.

Karol Borowiecki to inny typ kapitalisty. Pienią­dze zaślepiają go tak, że ich blask przesłania mu już wszystko: uczucia do narzeczonej, współczucie dla ro­botników, a nawet marzenia o atrakcyjnej, namiętnej kochance - Lucy. Dla Borowieckiego miłość i przy­jaźń tracą swój sens, nie istnieją dawne zobowiązania wobec narzeczonej i jej rodziny. Nie dba już nawet o samego siebie. Chęć posiadania fabryki wypiera wszystkie inne marzenia i potrzeby: potrzebę odpo­czynku, szczęścia, zachowania zdrowia.

Borowiecki woli ożenić się bez miłości i zyskać majątek oraz pozycję na łódzkim rynku, niż żyć szczę­śliwie i uczciwie u boku kochanej kobiety.

Żądza pieniądza zabija w nim także inne uczucia, nawet litość i współczucie wobec biedaków ubiegają­cych się o pracę w łódzkich fabrykach i często ulega­jących wypadkom podczas niebezpiecznej pracy.

Czyż Karol Borowiecki nie przypomina dzisiejszych pracoholików, dla których wszystko, włącznie z miło­ścią, traci swój smak, a ważne są tylko praca i zyski?

Nie wiedzą pewnie, że grozi im finał podobny do finału Karola, który wypowie takie słowa:

Mam to, czego chciałem... Chciałem milionów -mam, a ze mi do życia nie wystarczają - to moja wina. Tak, to moja wina, że zdobyłem w tej,, ziemi obiecanej" wszystko -prócz szczęścia.

Wokulski także był kapitalistą, także zdobyt majątek i raczej nie zyskał szczęścia. Pozostał jednak człowiekiem. Może dlatego, że od początku kiero­wał się przede wszystkim miłością, a nie chęcią zy sku. O majątek zabiegał przecież nie dla samych pie­niędzy, ale po to, by zdobyć ukochaną, idealizowaną kobietę...

O dziwo, w dzisiejszych czasach aktualny staje się znów wzorzec kobiety-kokietki, której uroda i spryt pomagają w zrobieniu życiowej kariery. Taka zarad­na, pozbawiona kompleksów, atrakcyjna, zadbana kobieta staje się obiektem zainteresowania mężczyzn, chociażby biznesmenów czy polityków.

Atrakcyjność fizyczna i śmiałość w kontaktach z ludźmi jest jej atutem i pozwala dobrze ustawić się w życiu: zdobyć majątek i pozycję społeczną, najczę­ściej dzięki korzystnie zawartemu małżeństwu.

Literackie patronki takich kobiet? Chociażby Te-limena z Pana Tadeusza czy Podstolina z Zemsty Alek­sandra Fredry. Obie byty atrakcyjne i świadome swych wdzięków, obie podobały się mężczyznom i obie trak­towały swą atrakcyjność jako atutw kontaktach z ludź­mi. Obu uroda pomogła w planowaniu dalszego życia. Telimenie się udało. Podstolina trochę się przeliczyła, ale... i tak wyszła na swoje dzięki korzystnie spisanej umowie z niedoszłym teściem i hojności Klary.

Jak wynika z mojego przeglądu bohaterów, niezbyt szlachetne jednostki patronują naszym czasom: kariero­wicz, obłudna i chciwa mieszczka bez gustu, wyrachowa­ne kokietki oraz bezwzględny cynik-kapitalista. Dlacze­go oni, a nie Kolumbowie, nie Judym, nie Siłaczki?

Minęły czasy szlachetnych społeczników, minęły czasy walki o niepodległość. Częściej stajemy przed takimi wyborami jak Ziembiewicz (wybrać karierę czy żyć w zgodzie z własnymi poglądami i sumieniem?) albo Borowiecki (poświęcić wszystko zdobywaniu pienię­dzy czy żyć spokojnie, nie wchodząc w moralne kon­flikty, w przyjaźni i miłości z innymi ludźmi?).

Bliżej nam do XIX-wiecznego kapitalizmu Ziemi obiecanej niż na Mont Blanc Kordiana.

Czy jednak nasz wiek nie ma żadnych innych pa­tronów niż Borowiecki, Ziembiewicz albo Dulska? Chyba jednak ma.

O dziwo, bohaterka współczesnego bestselleru -Bridget Jones, z którą identyfikują się miliony kobiet, także polskich, wywodzi swój rodowód od... sympa­tycznych bohaterek powieści uznawanych za arcydzie­ła romansów Jane Austen. Twórczyni postaci Bridget Jones - Helen Fielding przyznaje się do tego, że kon­strukcje losów jej postaci mają wiele wspólnego z losa­mi bohaterów Jane Austen, mało tego: w książecz­kach o Bridget Jones przewijają się tytuły powieści angielskiej pisarki i nazwisko bohatera Dumy i uprze­dzenia (inteligentny żart pisarki!).

Co ma wspólnego Bridget Jones - współczesna, aktywna trzydziestolatka pracująca zawodowo i dość lekko traktująca sprawy seksualne - z dawnymi an­gielskimi pannami na wydaniu? Podobnie jak one jest samotna, pragnie prawdziwej miłości i... myśli o za--mążpójściu. Podobnie jak one ma trudności ze zrozu­mieniem mężczyzn.

Tak więc patronami literackimi dzisiejszych cza­sów mogą być także kobiety i mężczyźni poszukujący szczęścia w miłości, próbujący zrozumieć płeć przeciw­ną i dążący do stworzenia stałych związków.

Trudno szukać takich literackich patronów w lite­raturze polskiej, skoncentrowanej raczej na sprawach narodowych i społecznych, nie osobistych. Więc pozo­stają np. bohaterki Jane Austen, popularne również dzięki głośnym ostatnio adaptacjom tej prozy (Roz­ważna i romantyczna czy Mansfieid Park). Nieprzyzwy­czajeni do czytania klasyki wybiorą uwspółcześnioną, przepuszczoną przez filtr kultury masowej wersję tych bohaterek - Bridget Jones.




Wyszukiwarka