filozofia polityczna, Spinoza, BARUCH SPINOZA


BARUCH SPINOZA

(1632-1677)

Główne dzieła: Renati des Cartes Principiorum philosophiae partes prima et se-cunda morę geometrico demonstratae. Accesserunt Cogitata metaphysica (1663); Tractatus theologico-politicus (wyd. anonim. - 1670; Traktat teologiczno-polityczny, 1916); Opera posthuma zawierają: Ethica ordine geometrico demonstrata (Etyka -w porządku geometrycznym dowiedziona, 1954), Tractatus politicus; Myśli (1929); Pisma wczesne (1969); Listy mężów uczonych do Benedykta de Spinozy oraz odpowiedzi autora wielce pomocne dla wyjaśnienia jego dzieł (1961).

Literatura: Ceriani G., Spinoza (1943); Chartier E., Spinoza (1938); Cresson A., Spinoza (1940); Dunin-Borkowski S. von, Spinoza (41, 1933-36); Kołakowski L., Jednostka i nieskończoność. Wolność i antynomie wolności w filozofii Spinozy (1958); Kwiatkowski W., De Spinozy modernistyczny naturalizm (1924); McKeon R., The Philosophy of Spinoza (1928); Parkinson GH.R., Spinoza's Theory of Knowledge (1928); Ratner J., Spinoza on God (1930); Wolfson HA, The Philosophy of Spinoza (21,1934).

Wybrane fragmenty pochodzą z: Benedykt de Spinoza, Etyka w porządku geometrycznym dowiedziona, przekł. Ignacy Myślicki, PWN; Warszawa 1954.

ETYKI CZĘŚĆ PIERWSZA O BOGU

DEFINICJE

I

Przez przyczynę samego siebie rozumiemy to, czego istota obejmuje istnienie, czyli to, czego naturę pojąć można tylko jako istniejącą.

II

Skończoną w swoim rodzaju nazywa się rzecz, która może być ograniczona przez inną, tej samej natury. Ciało na przykład nazywa się skończonym, zawsze bowiem pojmujemy inne większe [od niego]. Podobnie jedna myśl jest ograniczana przez inną. Natomiast ciało nie jest ograniczane przez myśl ani myśl — przez ciało.

III

Przez substancję rozumiem to, co istnieje (est) samo w sobie i pojmowane jest samo przez siebie, czyli to, czego pojęcie nie wymaga pojęcia innej rzeczy, za pomocą którego musiałoby być utworzone. [...]

VI

Przez Boga rozumiem byt nieskończony bezwzględnie, to znaczy substancję, składającą się z nieskończenie wielu atrybutów, z których każdy wyraża istotę wieczną i nieskończoną. [...]

AKSJOMATY

I

Wszystko co jest, albo jest w sobie, albo w czymś innym.

II

To, co nie może być pojęte przez coś innego, winno być pojęte samo przez siebie.

III

Z danej określonej (determinanta) przyczyny w sposób konieczny wynika skutek, i odwrotnie, jeśli nie ma żadnej określonej przyczyny niemożliwe jest, aby nastąpił skutek.

IV

Znajomość (cognito) skutku zależy od znajomości przyczyny i obejmuje ją w sobie.

V

Rzeczy, które nie mają po społu nic wspólnego, nie mogą też jedna przez drugą być zrozumiane, czyli pojęcie jednej z nich nie obejmuje pojęcia drugiej.

VI

Idea prawdziwa musi zgadzać się ze swoim przedmiotem (cum suo ideato).

VII

Istota tego, co daje się pojąć (potest concipi) jako nieistniejące, nie obejmuje istnienia. [...]

TWIERDZENIE VI

Jedna substancja nie może być wytworzona przez inną substancję.

DOWÓD

W przyrodzie nie może być dwóch substancji o tym samym atrybucie (na mocy tw. poprz.) czyli (na mocy tw. 2) sybstancyj, mających coś wspólnego po społu. Stąd (na mocy tw. 3) jedna nie może być przyczyną drugiej, czyli jedna nie może być przez drugą wytworzona. C. b. d. o.

DODATEK

Wynika stąd, że substancja nie może być wytworzona przez coś innego. W przyrodzie (in rerum natura) nie ma bowiem nic, prócz substancji i ich pobudzeń, jak widać z aks. l oraz def. 3 i 5. Ale substancja nie może być wytworzona przez substancję (na mocy tw. poprzedniego). Zatem w ogóle (absolute) nie może ona być wytworzona przez coś innego. C. b. d. o. [...]

TWIERDZENIE VH

Do natury substancji należy istnienie.

DOWÓD

Substancja nie może być wytworzona przez coś innego (na mocy dod. do tw. poprz.), jest przeto przyczyną samej siebie, tj. (na mocy def. 1) istota jej obejmuje w sposób konieczny istnienie, czyli istnienie (exi-stere) należy do jej natury. C. b. d. o.

TWIERDZENIE VIII

Wszelka substancja jest z konieczności nieskończona.

DOWÓD

Substancja o jednym atrybucie istnieje jedna tylko (na mocy tw. 5), a do jej natury należy istnienie (na mocy tw. 7). Będzie przeto [wypływać] z jej natury (erit ergo de ipsius natura), że istnieje albo jako skończona, albo jako nieskończona. Atoli jako skończona nie [może istnieć], bowiem wtedy (na mocy def. 2) musiałaby ją ograniczać inna substancja tejże natury, która także (na mocy tw. 7) musiałaby istnieć z koniecznością; tak więc byłyby (darentur) dwie substancje o tym samym atrybucie, co jest niedorzeczne (na mocy tw. 5). Istnieje więc nieskończona. C. b, d. o.

PRZYPIS I

Skoro skończoność jest w rzeczywistości częściowym zaprzeczeniem, nieskończoność zaś bezwzględnym potwierdzeniem istnienia jakiejkolwiek natury, to z samego twierdzenia 7 wynika, że wszelka substancja musi być nieskończona.

PRZYPIS H

Nie wątpię, że wszystkim, którzy sądzą o rzeczach w sposób mętny i nie przywykli poznawać rzeczy przez ich pierwsze przyczyny, trudno jest pojąć dowód twierdzenia 7; nic dziwnego, albowiem nie odróżniają oni odmian (modificationes) substancyj od samych substancyj, nie wiedzą też, w jaki sposób rzeczy się tworzą. Skąd pochodzi, że uroili sobie przypisywać substancjom początek, który dostrzegają w rzeczach przyrodzonych. Ci bowiem, którzy nie znają prawdziwych przyczyn rzeczy, wszystko gmatwają i wymyślają sobie - bez jakichkolwiek oporów duchowych (sine ulla mentis repugnatia) - że drzewa mówią podobnie jak ludzie oraz [wyobrażają sobie], że ludzie rodzą się równie dobrze z kamieniami jak z nasieniem i że wszelkie formy przeobrażają się w dowolnie inne. Podobnie i ci, co mieszają boską naturę z ludzką, łatwo przypisują Bogu ludzkie afekty, w szczególności, dopóki przy tym nie wiedzą, w jaki sposób afekty powstają w duszy. Gdyby zaś ludzie wniknęli w naturę substancji, nie mieliby najmniejszej wątpliwości co do prawdziwości twierdzenia 7; przeciwnie, twierdzenie to stałoby się dla wszystkich aksjomatem i zaliczono by je w poczet prawd powszechnie uznanych (notiones communes). Przez substancję bowiem rozumieliby to, co istnieje (esf) samo w sobie i pojmowane jest samo w sobie przez siebie, czyli to, czego znajomość nie wymaga znajomości innej rzeczy: przez odmiany zaś to, co jest w czymś innym i czego pojęcie wytwarza się przy pomocy pojęcia tej rzeczy, w której [te odmiany] istnieją (sunt). Dlatego też możemy mieć idee prawdziwe odmian nieistniejących: jakkolwiek bowiem nie istnieją one aktualnie poza rozumem, istota ich przecież tak jest zawarta w czymś innym, że przez nie samo mogą być pojęte. Natomiast poza rozumem prawdziwość substancji jest wyłącznie w nich samych, gdyż one są pojmowane same przez się. Gdyby więc ktoś powiedział, że posiada jasną i wyraźną, czyli prawdziwą ideę substancji, niemniej jednak wątpi, czy substancja taka istnieje, byłoby to zaprawdę to samo, jak gdyby powiadał, że posiada ideę prawdziwą, niemniej jednak waha się, czy nie jest ona fałszywa (co jest oczywiste dla każdego, kto należycie uważa). Podobnie, gdyby ktoś utrzymywał, że substancja jest stwarzana, twierdziłby tym samym, że idea fałszywa stała się prawdziwą, a nie sposób pomyśleć coś bardziej niedorzecznego. Trzeba tedy nieuchronnie przyznać, że istnienie substancji, podobnie jak jej istota, jest prawdą wieczną.

Stąd w inny jeszcze sposób możemy wnioskować, że jest tylko jedna jedyna substancja tej samej natury, okazanie zaś tego uważam za warte wysiłku. Żeby zaś tego dokonać w porządku, należy zauważyć:

- że prawdziwa definicja jakiejkolwiek rzeczy nic nie obejmuje ani nic nie wyraża, prócz natury rzeczy definiowanej; wynika stąd

- że żadna definicja nie obejmuje ani nie wyraża zgoła jakiejkolwiek określonej (certus) liczby przedmiotów jednostkowych, nie wyraża bowiem nic innego, jak naturę rzeczy definiowanej. Na przykład definicja trójkąta nie wyraża nic innego jak prostą naturę trójkąta, nie zaś jakąś określoną liczbę trójkątów;

- należy nadmienić, że dla każdej rzeczy istniejącej musi być nieuchronnie dana jakaś określona przyczyna, dzięki której rzecz ta istnieje;

- trzeba na koniec zauważyć, ze przyczyna ta, dzięki której rzecz jakaś istnieje, albo zawierać się musi w samej naturze definicji rzeczy istniejącej (mianowicie [w wypadku], gdy istnienie należy do jej natury), albo też musi być poza nią samą.

Z tych założeń wynika, że jeśli w przyrodzie istnieje jakaś określona ilość przedmiotów jednostkowych, musi być nieuchronnie przyczyna, dlaczego istnieją te właśnie przedmioty jednostkowe i dlaczego nie więcej, ani nie mniej. [...] Stąd zaś bezwzględnie należy wysnuć wniosek, że wszystko, co ma taką naturę iż może istnieć wiele przedmiotów jednostkowych tej natury, wszystko to musi koniecznie, by [te przedmioty jednostkowe] istniały, posiadać przyczynę zewnętrzną. Otóż, skoro do natury substancji należy istnienie (jak to zostało już ukazane w niniejszym przypisie), definicja jej musi zawierać w sobie jej konieczne istnienie, a więc istnienie jej musi być wywiedzione z samej jej definicji. A z definicji jej (jak okazaliśmy już na podstawie uwag I i H!) nie może wynikać istnienie wielu substancyj; wynika więc z niej nieuchronnie, że istnieje tylko jedna jedyna substancja o tej samej naturze, jak [właśnie] głosi twierdzenie. [...]

TWIERDZENIE XV

Cokolwiek istnieje (est), jest w Bogu, i nic bez Boga nie może ani istnieć, ani być pojęte.

DOWÓD

Poza Bogiem nie ma żadnej substancji, ani żadna substancja nie może być pojęta (na mocy tw. 14), tj. (na mocy def. 3) żadna rzecz, która istnieje sama w sobie (in se esf) i przez siebie samą jest pojmowana. Natomiast modi (na mocy def. S) bez substancji nie mogą ani istnieć, ani być pojęte; stąd też mogą one istnieć tylko w boskiej naturze i tylko przez nią być pojmowane. Otóż (na mocy aks. 1) nie ma nic prócz substancyj i ich modi. Zatem nic bez Boga nie może ani istnieć, ani być pojęte. C. b. d. o.

PRZYPIS

Niektórzy zmyślają sobie, że Bóg na podobieństwo człowieka składa się z ciała i duszy oraz podlega namiętnościom. Atoli, jak daleko odbiegli oni od prawdziwej znajomości Boga, widać dostatecznie z tego, czegośmy już dowiedli. Ale dajmy im pokój: wszyscy przecież, którzy w jakikolwiek sposób rozważali boską naturę, przeczą temu, iżby Bóg był cielesny. Doskonale także dowodzą oni tego [twierdzenia] na tej podstawie, że przez ciało rozumiemy jakąś wielkość długą, szeroką i głęboką, ograniczoną jakimś określonym kształtem, nic zaś bardziej niedorzecznego nie da się orzec o Bogu, a więc o bycie nieskończonym bezwzględnie. Tymczasem jednak w innych rozważaniach, przy których pomocy zamierzają dowodzić tego samego, okazują wyraźnie, że samą substancję cielesną, czyli rozciągłą, oddzielają całkowicie od boskiej natury i stwierdzają, że została ona stworzona przez Boga. Ale nie wiedzą zupełnie, przez jaką moc boską mogłaby być ona stworzona, skąd widać jasno, że ludzie ci nie rozumieją, co sami mówią. Ja w każdym razie z dostateczną jasnością, wedle mego przynajmniej zdania, dowiodłem (ob. dod. do tw. 6 i przyp. 2 do tw. 8), że żadna substancja nie może być wytworzona ani stworzona przez inną. Następnie w twierdzeniu 14 okazaliśmy, że poza Bogiem żadna substancja nie może ani istnieć, ani być pojęta; stąd zaś wysnuliśmy wniosek, że substancja rozciągła jest jednym spośród nieskończenie wielu atrybutów Boga. Żeby jednak w sposób pełniejszy sprawę wyjaśnić, obalę argumenty przeciwników, które sprowadzają się do następujących:

Po pierwsze: substancja cielesna, o ile jest substancja, składa się, ich zdaniem, z części; stąd też przeczą oni, iżby mogła być ona nieskończona, a więc zależeć od Boga. Wyjaśniają to przy pomocy licznych przykładów, z których tutaj niektóre przytoczę. Jeśli, powiadają, substancja cielesna jest nieskończona, to pomyślmy sobie, że dzieli się ona na dwie części; każda z tych części będzie albo skończona, albo nieskończona. W pierwszym wypadku coś nieskończonego składa się więc z dwóch części skończonych; co jest niedorzecznością; w drugim - jest więc coś nieskończonego, co jest dwakroć większe od innego nieskończonego, co jest równie niedorzeczne. Dalej, gdyby się wielkość nieskończoną mierzyło przy pomocy części długości jednej stopy, to musiałaby ona składać się z nieskończonej ilości takich części, a to samo byłoby, gdybyśmy za miarę przyjęli cal. W ten sposób jedna liczba nieskończona byłaby dwanaście razy większa od innej nieskończonej. Wreszcie, pomyślmy sobie, że dwie linie, jak AB i AC, wychodzące z jednego punktu jakiejś wielkości nieskończonej, znajdujące się na początku w ściśle określonej od siebie odległości, rozciągają się w nieskończoność; wówczas niewątpliwie odstęp między B i C będzie się nieustannie zwiększać, aż z określonego stanie się nie dającym się określić (indeterminabilis). Skoro wiec takie niedorzeczności wynikają, ich zdaniem, z założenia wielkości nieskończonej, wnioskują stąd, że substancja cielesna musi być skończona, nie należy przeto do istoty Boga.

Drugi argument również bierze za punkt wyjścia najwyższą doskonałość Boga. Bóg bowiem, powiadają, jako byt w najwyższym stopniu doskonały, nie może być bierny: atoli substancja cielesna może być bierna, gdyż jest podzielna; wynika stąd, że nie należy ona do istoty Boga.

Oto są argumenty, które znajduję u pisarzy, a którymi usiłują oni okazać, że substancja cielesna niegodna jest boskiej natury i nie może do niej należeć. Jednakże uważny czytelnik dostrzeże, że dałem już na nie odpowiedź; argumenty te bowiem oparte są jedynie na założeniu, że substancja cielesna składa się z części, co, jak już okazałem (tw. 12 wraz z dod. do tw. 13), jest niedorzeczne. Następnie, jeśli kto zechce sprawę rozważyć należycie, przekona się, że wszystkie te niedorzeczności (jeśli tylko to są wszystko niedorzeczności, o co już się nie spieram), z których chcą wnioskować, że substancja rozciągła jest skończona, nie wynika bynajmniej stąd, że zakłada się wielkość nieskończoną, ale z ich założenia, że wielkość nieskończona jest mierzalna i daje się złożyć z części skończonych. Dlatego z niedorzeczności stąd wynikających, mogą oni tylko wywnioskować, że wielkość nieskończona nie jest mierzalna i nie może powstać ze złożenia części skończonych. A to jest właśnie to samo, czegośmy już wyżej (tw. 12 i nast.) dowiedli. W ten sposób broń, wymierzoną przeciwko nam, zwracają w rzeczywistości przeciwko samym sobie. Jeżeli więc mimo to chcą oni na podstawie tych swoich niedorzeczności wnioskować, że substancja rozciągła musi być skończona, to postępują zaiste tak samo, jak ktoś, kto by uroiwszy sobie, iż koło ma własności kwadratu, wnioskował stąd, że koło nie ma środka takiego, ze wszystkie linie poprowadzone zeń do obwodu są równe.

Albowiem substancję cielesną, która może być pojmowana tylko jako nieskończona, tylko jako jedyna i tylko jako niepodzielna (ob. tw.8, 5 i 12), pojmują oni jako złożoną z części skończonych, niejednorodną (multiplex) i podzielną, a to w celu uzyskania wniosku, że jest ona skończona. Podobnie inni, uroiwszy sobie, że linia składa się z punktów, potrafią wynajdywać liczne argumenty dla okazania, że linii nie można dzielić w nieskończoność. A doprawdy przypuszczenie, że substancja cielesna składa się z ciał, czyli części, jest równie niedorzeczne, jak [przypuszczenie], że ciało składa się z płaszczyzn, płaszczyzny z linii, linie wreszcie - z punktów. Przystać na to muszą ci wszyscy, którzy wiedzą, że jasny rozum jest nieomylny, a zwłaszcza ci, którzy przeczą istnieniu próżni. Gdyby bowiem substancja cielesna dawała się dzielić w ten sposób, żeby części jej były realnie [od siebie] oddzielone, dlaczego wówczas jedna część nie mogłaby ulec unicestwieniu przy pozostaniu innych, połączonych z sobą tak samo, jak przedtem? I dlaczego wszystkie miałyby tak być spojone, żeby nie było próżni? Z rzeczy, rzeczywiście od siebie oddzielonych, może przecież jedna istnieć bez drugiej i pozostać w swoim stanie. Ponieważ więc nie ma w przyrodzie próżni (o czym gdzie indziej) lecz wszystkie części tak muszą przylegać do siebie, aby próżni nie było, wynika stąd także, że części nie mogą być realnie [od siebie] oddzielone, czyli, że substancja cielesna, o ile jest substancją, nie może być dzielona. [...]

Tym samym odpowiedziałem już, jak sądzę, również na drugi argument: i ten bowiem opiera się na założeniu, że materia jako substancja jest podzielona i że składa się z części. Ale choćby nawet miało być inaczej, nie wiem dlaczego [materia] miałaby być boskiej natury: nie może przecież (na mocy tw. 14) poza Bogiem być żadnej substancji, której [działaniu] podlegałaby [boska natura]. Wszystko, powiadam, jest w Bogu, i wszystko, co się dzieje, dzieje się wyłącznie na mocy praw nieskończonej natury Boga i wynika z konieczności jego istoty (jak to zaraz wykażę). Dlatego żadną miarą nie da się powiedzieć, że Bóg podlega działaniu czegoś innego, albo, że substancja rozciągła niegodna jest boskiej natury, nawet gdybyśmy założyli, że jest podzielną, o ile tylko zgodzimy się, że jest wieczna i nieskończona. Ale na razie dość o tym.



Wyszukiwarka