Etos podziemia niepodległościowego po 1944 r

background image

Etos podziemia niepodległościowego po 1944 r.

Wyklęci i przemilczani

Nie były to bandy reakcyjnego podziemia, zwalczające z klasowej nienawiści szlachetnych
idealistów, ani też wojna domowa
dwóch stronnictw, spierających się zbrojnie o władzę.
Było to antykomunistyczne powstanie, które tliło się miejscami aż do połowy lat 50. XX
wieku.

Każde kolejne pokolenie wzoruje się na swych poprzednikach, biorąc od nich to, co uważa za
najlepsze. Z czasem pewne fakty, wydarzenia, postacie, obrastają legendą, z drugiej strony
historycy je weryfikują, ale zbiorowa pamięć narodu nadal przechowuje, bo to stanowi o
naszej tożsamości. Tradycja w życiu społecznym jest niezbędna, jest punktem odniesienia,
racjonalnej krytyki, staje się wzorem i bardzo silnym spoiwem. Każde pokolenie z niej
czerpie, ale i coś od siebie dokłada. Tak działo się również wtedy, gdy Polska na 123 lata
znalazła się w rozbiorowej niewoli (1795-1918). Tradycja i etos narodowy były spoiwem,
które łączyło Polaków niezależnie od istniejących granic, mocniej niż urzędowa propaganda
zaborców i usilne próby germanizacji czy rusyfikacji. Dzięki temu zachowaliśmy ciągłość
narodowych elit – w 1918 roku Polacy w kraju i działacze przybywający z emigracji potrafili
wielkim wysiłkiem i olbrzymią ofiarnością dźwigać kraj z ruin.

Podbój zamiast odbudowy

Podobnie powinno być po zakończeniu działań II wojny światowej w Europie. Wszak to
Polska była pierwszą ofiarą zbrodniczych totalitaryzmów, dwóch najstraszliwszych systemów
ideologicznych w dziejach świata – niemieckiego nazizmu i sowieckiego komunizmu. III
Rzesza Niemiecka i Związek Sowiecki miały wspólne ideologiczne korzenie (w końcu
„walka klas” i „walka ras” to dwie strony tego samego medalu), podobne ustroje społeczne,
święta państwowe (1 Maja!) i symbolikę (czerwone sztandary).

Wydawało się więc całkiem naturalne, że nastąpi odtworzenie Polski, przebudowanej,
unowocześnionej i zmienionej, ale rękoma samych Polaków i zgodnie z ich pragnieniami.
Mieliśmy przecież na emigracji Rząd RP, zalążki wszystkich państwowych instytucji, część
uratowanych intelektualnych i kulturalnych elit, w kraju zaś istniało Polskie Państwo
Podziemne, jedyne w całej okupowanej Europie. Było więc z czym zaczynać odbudowę,
istniały mocne cywilizacyjne fundamenty i chętne do pracy środowiska państwowotwórcze.

Stało się jednak inaczej. Od momentu wkroczenia Armii Czerwonej na ziemie II RP w
styczniu 1944 roku stawało się oczywiste, że „sojusznicy naszych sojuszników”, jak
enigmatycznie nazywano Sowietów, zamierzają wprowadzić swoje porządki, narzucić swoje
„elity” i zbudować państwo wasalne, odarte z godności, tradycji i bez własnej przeszłości.
Tym tworem stała się „Polska Ludowa”, formalnie suwerenna, faktycznie sowiecka kolonia,
początkowo faktycznie okupowana, następnie administrowana przez jawnych i utajonych
agentów sowieckich.

Nowe państwo wymagało nowych elit, nowej „tradycji” i nowej… historii. Od czego byli
agenci z Komunistycznej Partii Polski, kolaboranci-inteligenci i nieliczni, ale głośni „usłużni
idioci”, którzy gotowi byli za judaszowe ruble uzasadnić każdą podłość, podeprzeć każde
kłamstwo i opluć każdego, kto stał na drodze „walki klas”?

1

background image

Antykomunistyczne powstanie

Od początku istniał przeciw temu zdecydowany opór. Polskie Państwo Podziemne i jego
zbrojne formacje niepodległościowe były symbolem trwałości Rzeczypospolitej. Nie składały
broni, stając do nierównej walki w obronie niepodległości i poszanowania praw człowieka i
obywatela. Nie były to „bandy reakcyjnego podziemia”, zwalczające z klasowej nienawiści
szlachetnych idealistów, nie była to też „wojna domowa” dwóch stronnictw, spierających się
zbrojnie o władzę. Było to antykomunistyczne powstanie, które tliło się miejscami aż do
połowy lat 50. XX wieku. Powstańcy nie byli stroną „wojny domowej” – oni bronili swych
rodzin, stron ojczystych i wyznawanych wartości.

Polska była przecież przedmiotem agresji wrogiego mocarstwa, jednego ze sprawców
straszliwych nieszczęść II wojny światowej, o czym nader łatwo zapominamy. W latach
1939-1941 w sowieckiej strefie okupacyjnej zginęło więcej ludzi niż pod okupacją niemiecką
w tym samym okresie. Już podczas początkowych działań wojennych we wrześniu 1939 roku
na Kresach Wschodnich zginęło od kilku do kilkunastu tysięcy ludzi z rąk komunistycznych
bojówek i band, które dostały od swych mocodawców wolną rękę w celu „czyszczenia
terenu”.

Od 1944 roku Polacy ponownie ginęli masowo z rąk Sowietów, eksterminowani w
pacyfikacjach, rozstrzeliwani, wywożeni na Sybir… Także w Polsce Ludowej działo się
podobnie. Szacuje się, że komuniści zamordowali po wojnie kilkadziesiąt tysięcy ludzi (z
tego „zaledwie” kilka tysięcy na mocy wydanych wyroków, uznawanych obecnie za zbrodnie
sądowe). Tylko część z nich zginęła w bezpośrednich walkach, albowiem straty podziemia
niepodległościowego z tego tytułu były stosunkowo niewielkie. Reszta to ofiary represji –
mordowanie ludności cywilnej i wziętych do niewoli żołnierzy WiN, NSZ czy NZW
przybierało masową skalę.

Zapomniani bohaterowie

Z różnych powodów stało się tak, że świat o tych ofiarach praktycznie nic nie wie i już
wiedzieć nie chce. A co wiedzą o tym Polacy, szczególnie najmłodsze pokolenia? W
podręcznikach szkolnych jest na ten temat niewiele. Wiedza o tym okresie jest w dalszym
ciągu niepełna, ogólnikowa, a nawet zafałszowana. Z jednej strony jest to triumf
komunistycznych pseudohistoryków, którzy zgodnie z pradawną maksymą przez prawie pół
wieku rzucali kalumnie na bohaterów podziemia, licząc, że w końcu one do nich przylgną.
Wielu z nich jest nadal czynnych w tym zawodzie, wypuszczając co roku magistrów i
doktorów, mocno zarażonych poglądami swych promotorów i nabytą od nich „wiedzą”.

W ilu naszych domach do dziś stoją na półkach podręczniki historii, słowniki, encyklopedie
czy informatory, wyprodukowane z myślą o „utrwalaniu władzy ludowej”, będące dla ich
użytkowników praktycznie jedynym źródłem wiedzy o tym okresie? Z drugiej strony, w
początkowym okresie transformacji ustrojowej po 1989 roku nie było woli politycznej do
dokonania zmiany tego stanu rzeczy. Ale kto to miał robić? Ludzie, którzy współobejmowali
wówczas władzę (była to przecież symbioza strony „solidarnościowej” z Tadeuszem
Mazowieckim i strony komunistycznej z gen. Czesławem Kiszczakiem), mieli za sobą
zaszłości, które mocno trzymały ich za nogi – staże w peerelowskim sejmie, funkcje w
koncesjonowanych redakcjach, profity z tytułu działalności w „kulturze” i w „sztuce”.

2

background image

Niszczeni fizycznie i moralnie

W Polsce po 1989 roku nie było klimatu dla jednoznacznego nawiązania do jedynej
normalnej tradycji, jaką była II RP, Polskie Państwo Podziemne i jego kontynuacja w postaci
Antykomunistycznego Powstania. Cóż wówczas mieliby nam do powiedzenia aktywiści i
działacze PZPR, funkcjonariusze i oficerowie Urzędów Bezpieczeństwa i Informacji
Wojskowej, członkowie ich rodzin, którzy z tytułu czerpanych korzyści identyfikowali się z
„Polską Ludową”? A przecież to oni po 1989 roku rozgrywali swoją partię w taki sposób, aby
nie było żadnych rozliczeń, „grzebania w życiorysach”, oddawania zagrabionego mienia i
społecznej infamii. Doprowadzono do takiego stanu, że pośmiertne nadanie Orderu Orła
Białego jednemu z największych bohaterów II wojny światowej, rotmistrzowi Witoldowi
Pileckiemu, zostało oprotestowane przez członków (!) kapituły tego orderu, którzy otrzymali
je wcześniej z rąk Lecha Wałęsy i Aleksandra Kwaśniewskiego. Czy Jacek Kuroń lub Karol
Modzelewski, aktywiści PZPR, byli bardziej godni tego najważniejszego w wolnej Polsce
wyróżnienia od rtm. Pileckiego? A jednak to o nich Aleksander Kwaśniewski, wręczając im
Ordery Orła Białego, powiedział: „Byli pierwsi, gdy w 1964 r. otwarcie napiętnowali system
dyktatury”. Te kłamliwe słowa padły publicznie i nie spotkały się z należytą odpowiedzią!

Przemiany po 1989 roku nie położyły kresu akcji dezinformacyjnej. Nie rozliczono
największych zbrodni tamtego okresu, masowych aktów ludobójstwa, w których jednorazowo
ginęło po kilkaset osób. Praktycznie nietykalni są stalinowscy sędziowie i prokuratorzy,
funkcjonariusze bezpieki i Informacji Wojskowej. Ich ofiary zaś potajemnie chowano w
kloacznych dołach, na torfowiskach, zakopywano wokół siedzib UB i na wysypiskach
śmieci… Tak, aby nie pozostał po nich żaden ślad.

Jeszcze ważniejsze okazało się niszczenie niepodległościowego etosu w wymiarze moralnym.
Mjr/ppłk UB Wiktor Herer wyraził to w śledztwie w 1948 roku: Zadaniem naszym jest nie
tylko zniszczyć was fizycznie, ale my musimy zniszczyć was moralnie w oczach społeczeństwa.
Ten sam Herer w 1981 roku był doradcą Komisji Krajowej NSZZ „Solidarność” i
powszechnie szanowanym… profesorem.

Etos niepodległościowców był niszczony świadomie i z rozmysłem do końca istnienia Polski
Ludowej. Żołnierze antykomunistycznego podziemia zostali wyklęci i wyrugowani z naszej
historii. Brali w tym udział nie tylko oprawcy z UB czy partyjni ideolodzy. „Władzę ludową”
utrwalali również pisarze, poeci, filmowcy, onegdaj przedstawiając ich jako „wrogów ludu”,
dziś uporczywie milcząc na ten temat lub bagatelizując swą haniebną rolę. Ci sami, którzy
kładli podwaliny pod komunistyczne kłamstwo i brali za to sowite honoraria.

Przywrócić pamięć

Dziś wiemy, że przez szeregi formacji niepodległościowych przewinęło się po wojnie około
200 tysięcy ludzi. Prawie wszyscy przeszli przez komunistyczne represje i więzienia, wielu z
nich zginęło w walkach lub zostało zamordowanych po wzięciu do niewoli. Wszyscy mieli
rodziny, przyjaciół, znajomych. Co zrobiliśmy z pamięcią o nich? Gdzie jest dziś ich miejsce?
Czy Polska po 1989 roku jest bez nich naprawdę lepsza? Przecież ci, którzy ich fizycznie i
moralnie unicestwili, którzy brali bezpośredni udział w unicestwieniu pamięci o nich,
wyprowadzali Polskę z Europy na manowce cywilizacji. Oni zaś bronili nie tylko Polski –
bronili Europy i jej prawdziwych wartości. Dziś ich prześladowcy stroją się w nie swoje
piórka, ale życiorysy własne rozpoczynają na ogół od 1989 roku. Gdzie byli wcześniej, co
robili, co tworzyli i komu służyli? Na te pytania próżno od nich samych oczekiwać

3

background image

odpowiedzi. Pomocą służą im najbardziej wpływowe media, stosując specyficzną metodę
„lisiego ogona”, czyli skutecznego zacierania śladów. A etos niepodległościowy jest stale
rozmiękczany, spłycany, sprowadzany do nagłaśniania pojedynczych przypadków
wynaturzeń, aby przez niedopuszczalne uogólnienia sprowadzić ich do poziomu ofiar, ale
bardzo wątpliwych moralnie. I to się na ogół udaje.

Budowa „Polski Ludowej” nie byłaby możliwa bez złamania oporu antykomunistycznego
podziemia i pacyfikacji społeczeństwa. To się rodzimym komunistom i Sowietom udało, choć
cenę zapłaciliśmy straszną. Ale dziś powinniśmy walczyć o przywrócenie ofiarom
komunizmu naszego szacunku i o umieszczenie ich w naszej zbiorowej pamięci. Bo innej
normalnej tradycji przecież nie mamy. Alternatywą są tylko dysydenci z PZPR, aktywiści
KPP, kolaboranci i sprzedajna „postępowa inteligencja”. A nie są to wzorce godne
naśladowania.

Leszek Żebrowski

Za:

"Polonia Christiana"

2011-03-01

4


Document Outline


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Antykomunistyczne Podziemie Zbrojne po 1944 roku na ziemi lubawskiej CICHY
Podziemie niepodległościowe w Polsce po roku 1944
Podziemie niepodległościowe w Polsce po roku 1944
Atlas polskiego podziemia niepodległościowego 1944 1956
Przemiany polityczne w Europie Środkowej po 1944 r
GN SPR 3, 7.Wykaz-po-scaleniu-i-podziele, Wykaz po scaleniu i podziele
3 Tytuł II Wielość dłużników albo wierzycieli Dział II Zobowiązania podzielne i niepodzielne
„Czarna legenda” powojennego podziemia niepodległościowego
2011 07 26 Jak podzielić dziecko po rozwodzie
Opisz przebieg dążenia Polaków do odzyskania niepodległości po 2 wojnie światowej
Okręgi AK Wileński i Nowogródzki po 1944 roku Zarys problemu
PODSTAWY PRAWA, prawo-zestaw 1`, I Rodzaje rzeczy:1 podzielne(powstają 2 rzeczy o tym samym charakte
Oswiecenie 9, Mazurek Dąbrowskiego - zapowiedź nurtu niepodległościowego w literaturze polskiej po t
73 list z podziekowaniem po rozmowie kwalifikacyjnej

więcej podobnych podstron