5 J St Mill J St O wolności, rozdz II

background image

R O Z D Z I A Ł I I

O wolności myśli i słowa

Przeminął już, miejmy nadzieję, czas, gdy trzeba było bronić „wol­

ności druku" j a k o j e d n e g o ze s p o s o b ó w zabezpieczenia się przeciw
s k o r u m p o w a n e m u lub tyrańskiemu rządowi. M o ż e m y przypuścić,
że z b y t e c z n e teraz będą a r g u m e n t y przeciw władzy prawodawczej
lub w y k o n a w c z e j , która by, nie utożsamiając swoich interesów z in­
teresami ludu, zalecała mu opinie i decydowała, jakie d o k t r y n y lub
a r g u m e n t y m o g ą d o c h o d z i ć do j e g o uszu. P o z a tym moi poprzed­
nicy tak c z ę s t o i z takim p o w o d z e n i e m omawiali tę s t r o n ę kwestii,
że nie p o t r z e b u j ę się nią specjalnie tutaj zajmować. C h o c i a ż prawo
prasowe Anglii jest równie służalcze po dziś dzień, jak za c z a s ó w
Tudorów, nie ma wielkiego n i e b e z p i e c z e ń s t w a posłużenia się nim
przeciw dyskusji politycznej, chyba podczas przejściowej paniki,
gdy lęk przed p o w s t a n i e m każe m i n i s t r o m i sędziom z a p o m n i e ć
o p r z y z w o i t o ś c i " ' i na o g ó ł m ó w i ą c , w krajach k o n s t y t u c y j n y c h

::

' Zaledwie słowa tc zostały napisane, gdy jakby w celu dobitnego im zaprzecze­

nia rząd wytoczy) prasie w 1858 roku sprawy sądowe. To nierozsądne pogwał­
cenie swobody publicznej dyskusji nie skłoniło mmc jednak do zmiany bodaj

jednego słowa w tekście ani nie osłabiło mego przekonania, że z wyjątkiem
okresów chwilowe] paniki, era szykan i kar za dyskusję polityczną przeminęła
już w naszym kraju. G d y ż po pierwsze, sprawy sądowe zostały umorzone, a po

drugie, nie miały one nigdy, ściśle biorąc, charakteru politycznego. Oskarżano
nie o krytykowanie instytucji lub członków rządu albo ich czynów, lecz o roz­
powszechnianie doktryny tyranobójstwa, uważanej za niemoralną.

Jeśli argumenty wysunięte w niniejszym rozdziale mają jakąś wagę, powinna

istnieć całkowita swoboda wyznawania i roztrząsania, jako kwestii etycznej,
każdej doktryny, jakkolwiek niemoralną mogłaby się ona wydawać. Badanie
tutaj, czy doktryna tyranobójstwa zasługuje na ten epitet, byłoby zatem nie­
właściwe i nie na miejscu. Zadowolę się stwierdzeniem, ze przedmiot ten był
zawsze jedną / nierozstrzygniętych kwestii moralnych; że zabicie przez
zwykłego obywatela przestępcy, który dzięki swemu wysokiemu stanowisku

31

background image

32

Rozdział II

nie należy się obawiać, ze rząd, całkowicie lub c z ę ś c i o w o przed na­
r o d e m odpowiedzialny, będzie c z ę s t o usiłował k o n t r o l o w a ć wyra­
żanie o p i n n , z wyjątkiem wypadków, gdy czyniąc to staje się sam

' o r g a n e m p o w s z e c h n e j nietolerancji o g ó ł u . P r z y p u ś ć m y z a t e m , że

rząd jest t e g o samego, co naród, zdania i nigdy nie myśli o s t o s o ­

waniu ż a d n e g o p r z y m u s u inaczej jak za j e g o zgodą. Ale odmawiam
ludowi prawa do stosowania takiego przymusu, c z y to własnymi
siłami, c z y też za p o ś r e d n i c t w e m rządu. Sama władza tego rodzaju
jest nieprawowita. Najlepszy rząd nie ma do niej większego prawa
niż najgorszy. J e s t o n a tak s a m o lub bardziej j e s z c z e szkodliwa, gdy
się ją sprawuje z g o d n i e z głosem opinii publicznej niż w b r e w nie­

mu. G d y b y cała l u d z k o ś ć z wyjątkiem j e d n e g o c z ł o w i e k a sądziła
to s a m o i t y l k o ten jeden c z ł o w i e k był o d m i e n n e g o zdania, ludz­
k o ś ć byłaby równie m a ł o uprawniona do nakazania mu milczenia,
co on, gdyby miał po t e m u władzę, do zamknięcia ust ludzkości.
G d y b y opinia była o s o b i s t y m m i e n i e m m a j ą c y m wartość jedynie
dla właściciela, gdyby zakaz jej wyznawania był t y l k o krzywdą pry­
watną, istniałaby pewna r ó ż n i c a między wyrządzeniem tej krzywdy
tylko kilku lub też wielu o s o b o m . Ale szczególnie złą stroną z m u ­
szania opinii do milczenia jest to, że ograbia o n o cały rodzaj ludzki;
z a r ó w n o p r z y s z ł e p o k o l e n i a jak w s p ó ł c z e s n y c h , a t y c h , k t ó r z y się
nie godzą z daną opinią, bardziej j e s z c z e niz tych, k t ó r z y ją głoszą.

Jeśli ta opinia jest słuszna, pozbawia się ich s p o s o b n o ś c i dojścia do

prawdy; jeśli niesłuszna, tracą c o ś , co jest niemal równie wielkim
d o b r o d z i e j s t w e m : jaśniejsze z r o z u m i e n i e i żywszą ś w i a d o m o ś ć

, prawdy w y w o ł a n e p r z e z jej kolizję z b ł ę d e m .

M u s i m y r o z w a ż y ć o s o b n o te dwie hipotezy, gdyż każdej z n i c h

odpowiada inna c z ę ś ć rozumowania. N i e m o ż e m y nigdy być pewni,
że opinia, k t ó r ą usiłujemy k n e b l o w a ć , j e s t fałszywa; a g d y b y ś m y
byli t e g o pewni, z a k n e b l o w a n i e jej b y ł o b y nadal z ł e m .

znajduje się poza zasięgiem prawnej kary lub kontroli, nie jest poczytywane
przez całe narody i przez niektórych spośród najlepszych i najmądrzejszych
ludzi za zbrodnię, lecz za akt wzniosłej cnoty; i że, słuszne czy niesłuszne,
nie jest o n o z natury swej morderstwem, lecz epizodem wojny domowtj.
Utrzymuję, że podżeganie do niego może w specjalnym wypadku zasługiwać
na karę, ale tylko jeśli nastąpił po nim jawny czyn i można ustalić przynaj­
mniej prawdopodobieństwo związku między czynem a podżeganiem. Nawet

wtedy nie obcy rząd, ale jedynie sam rząd zaatakowany jest uprawniony do
ukarania w obronie własnej ataków skierowanych przeciw jego istnieniu.

background image

O wolności myśli i sfow

.i

33

Po pierwsze, opinia, którą p r ó b u j e m y zagłuszyć za p o m o c ą au­

torytetu, m o ż e b y ć prawdziwa. C i , k t ó r z y pragną ją zagłuszyć,
przeczą, r z e c z jasna, jej prawdziwości, ale nie są n i e o m y l n i . N i e
mają prawa r o z s t r z y g a ć tej kwestii dla całej ludzkości i nie p o ­
zwalać żadnej innej o s o b i e na wyrobienie sobie o niej sądu. Ludzie,
k t ó r z y odmawiają wysłuchania opinii, p o n i e w a ż są pewni jej fał-
szywości, zakładają, że ich p e w n o ś ć równa się pewności absolutnej.
W s z e l k i e p r z e c i n a n i e dyskusji jest z a k ł a d a n i e m n i e o m y l n o ś c i .
M o ż e m y o p r z e ć j e g o potępienie n a t y m p o s p o l i t y m argumencie,
k t ó r y nie traci siły z racji swej p o s p o l i t o ś c i .

Na n i e s z c z ę ś c i e dla rozsądku ludzi fakt ich o m y l n o ś c i , zaw

r

sze

uwzględniany w teorii, daleki jest j e s z c z e od wpływania na ich
sądy p r a k t y c z n e , gdyż p o d c z a s gdy k a ż d y wie d o b r z e , że jest
omylny, niewielu uważa za k o n i e c z n e z a b e z p i e c z y ć się przed skut­
kami własnej o m y l n o ś c i lub przypuścić, że jakaś opinia uważana
przez n i c h za b a r d z o pewną m o ż e b y ć p r z y k ł a d e m błędów, k t ó r e ,
jak przyznają, m o g ą popełniać. W ł a d c y absolutni lub inni rządzą­
cy p r z y z w y c z a j e n i do b e z g r a n i c z n e g o s z a c u n k u mają zwykle tę
b e z w z g l ę d n ą wiarę w s ł u s z n o ś ć s w o i c h opinii w k a ż d y m niemal
p r z e d m i o c i e . L u d z i e w s z c z ę ś l i w s z y m p o ł o ż e n i u , k t ó r y c h o p i n i e
są c z a s e m z w a l c z a n e a b ł ę d y w y t y k a n e , polegają z całą p e w n o ­
ścią t y l k o na t y c h s w o i c h opiniach, k t ó r e są podzielane przez całe
ich o t o c z e n i e lub przez osoby, k t ó r y c h zdanie poważają; gdyż c z ł o ­
wiek w i e r z y zazwyczaj w n i e o m y l n o ś ć „świata" na o g ó ł p r o p o r ­

cjonalnie do braku zaufania do swego w ł a s n e g o sądu. Świat zaś
o z n a c z a dla k a ż d e g o o s o b n i k a tę j e g o c z ę ś ć , z k t ó r ą się styka —
j e g o partię, s e k t ę , k o ś c i ó ł lub klasę s p o ł e c z n ą : w p o r ó w n a n i u
z t y m m o ż n a n a z w a ć niemal liberalnym i w i e l k o d u s z n y m c z ł o ­
wieka, k t ó r e g o świat o b e j m u j e jego kraj lub e p o k ę . Ś w i a d o m o ś ć ,
że inne wieki, kraje, sekty, kościoły, klasy i partie sądziły i n a w e t
teraz sądzą w r ę c z o d w r o t n i e , nie podważa bynajmniej j e g o wiary
w ten z b i o r o w y a u t o r y t e t . Z r z u c a on na swój w ł a s n y świat o d p o ­
wiedzialność z a s ł u s z n o ś ć swych p r z e k o n a ń o d r z u c a n y c h p r z e z
światy i n n y c h ludzi; i nigdy nie p r z e j m u j e się faktem, ze c z y s t y
p r z y p a d e k z a d e c y d o w a ł , w k t ó r y m z t y c h l i c z n y c h ś w i a t ó w p o ­
kładać b ę d z i e zaufanie i że te s a m e przyczyny, k t ó r e u c z y n i ł y go
a n g l i k a n i n e m w L o n d y n i e , z r o b i ł y b y z n i e g o b u d d y s t ę lub k o n -

background image

34

Rozdział II

f u c j a n i s t ę w Pekinie. J e d n a k ż e j e s t r z e c z ą samą p r z e z się z r o z u ­
miałą, k t ó r e j żadna ilość a r g u m e n t ó w nie m o ż e u c z y n i ć bardzie]
oczywistą, że e p o k i nie są bardziej n i e o m y l n e od j e d n o s t e k , p o ­
nieważ k a ż d y wiek wypowiadał wiele opinii u z n a n y c h p r z e z na­

stępne wieki nie t y l k o za fałszywe, ale i za n i e d o r z e c z n e ; i to pew­
na, ż e w i e l e o p i n i i r o z p o w s z e c h n i o n y c h o b e c n i e b ę d z i e
o d r z u c o n y c h p r z e z wieki p r z y s z ł e , p o d o b n i e jak t e r a ź n i e j s z o ś ć
o d r z u c a wiele sądów r o z p o w s z e c h n i o n y c h niegdyś.

Z a r z u t y przeciw temu r o z u m o w a n i u przybrałyby prawdopodob­

nie następującą formę: Przypisywanie sobie n i e o m y l n o ś c i nie wy­
stępuje jaskrawiej w zakazie krzewienia błędu niż w każdej innej
r z e c z y d o k o n a n e j p r z e z władze p u b l i c z n e na własną rękę i o d p o ­

wiedzialność. Z d o l n o ś ć sądzenia dana jest człowiekowi po to, aby

z niej robił użytek. C z y ż należy p o w i e d z i e ć ludziom, by jej nie
używali, dlatego że m o ż e być użyta niewłaściwie? Zakazywanie tego,
co uważają za zgubne, nie jest p r e t e n d o w a n i e m do n i e o m y l n o ś c i ,
lecz spełnianiem ciążącego na nich, p o m i m o ich o m y l n o ś c i , o b o ­
wiązku działania zgodnie z n a k a z e m sumienia. G d y b y ś m y nigdy
nie działali na podstawie n a s z y c h opinii, ponieważ m o g ą o n e b y ć
błędne, zaniedbywalibyśmy w s z y s t k i e n a s z e interesy i nie wypeł­
nialibyśmy ż a d n y c h naszych obowiązków. Zarzut o d n o s z ą c y się do
całego naszego postępowania m o ż e się nie stosować do postępowa­
nia w p o s z c z e g ó l n y c h sprawach. O b o w i ą z k i e m rządów i j e d n o ­
stek jest w y t w o r z y ć sobie możliwie najprawdziwsze opinie; wyro­
bić je s o b i e starannie i nigdy nie narzucać ich innym, jeśli nie są
zupełnie pewni ich słuszności. Ale gdy mają tę pewność ( m o g ą ro­

zumować nasi o p o n e n c i ) , ulegają nie głosowi sumienia, lecz t c h ó r z o ­
stwu, jeśli uchylają się od działania w myśl swoich opinii i p o z w a ­
lają szerzyć b e z przeszkody doktryny, k t ó r e uczciwie poczytują za
n i e b e z p i e c z n e dla dobra ludzkości, c z y to w życiu d o c z e s n y m , c z y
p r z y s z ł y m , dlatego że inni ludzie w czasach mniej o ś w i e c o n y c h
prześladowali opinie uważane teraz za prawdziwe. S t r z e ż m y się,
m o ż e k t o ś powiedzieć, a b y ś m y nie popełnili tej samej o m y ł k i ; lecz
rządy i n a r o d y p o p e ł n i a ł y b ł ę d y w i n n y c h r z e c z a c h , k t ó r e b e z ­
s p r z e c z n i e w c h o d z ą w zakres działania władzy: nakładały niespra­

wiedliwe podatki, toczyły niesłuszne wojny. C z y ż powinniśmy prze­
to nie nakładać p o d a t k ó w i nie prowadzić wojen bez względu na

background image

O wolności myśli i słowa

35

jakiekolwiek zaczepki? Ludzie i rządy muszą działać jak mogą naj­
lepiej. Taka rzecz jak absolutna pewność nie istnieje, ale mamy pew­
ność wystarczającą dla c e l ó w ludzkiego życia. M o ż e m y i m u s i m y
poczytywać naszą opinię za prawdziwą, aby m o g ł a kierować na­
szym p o s t ę p o w a n i e m ; i nie zakładamy n i c z e g o więcej, gdy zaka­
zujemy z ł y m ludziom demoralizować s p o ł e c z e ń s t w o za p o m o c ą
krzewienia opinii, k t ó r e uważamy za fałszywe i zgubne.

O d p o w i a d a m , że zakładamy o wiele więcej. Istnieje olbrzymia^

różnica m i ę d z y uznawaniem opinii za prawdziwą, ponieważ nie z o ­
stała odparta m i m o wielu s p o s o b n o ś c i do jej zwalczania, a zakłada­
niem jej prawdy w celu niedopuszczenia do jej odparcia. C a ł k o w i t a
s w o b o d a przeczenia i o p o n o w a n i a naszej opinii jest j e d y n y m wa­
runkiem usprawiedliwiającym przyjmowanie jej prawdziwości w ce­
lu działania; i t y l k o na t y c h warunkach istota o b d a r z o n a ludzkimi
zdolnościami m o ż e b y ć r o z u m o w o pewna, ze ma słuszność.

R o z w a ż a j ą c historię opinii lub z w y k ł y przebieg ludzkiego ży­

cia, stawiamy s o b i e pytanie, c z e m u przypisać należy, że ani pierw­
sza, ani drugi nie są gorsze? Z p e w n o ś c i ą nie należy przypisywać
tego w r o d z o n e m u r o z u m o w i l u d z k i e m u , gdyz w każdej sprawie,
która nie jest oczywista, znajdujemy jedną o s o b ę zdolną do wyda­
nia o niej sądu na dziewięćdziesiąt dziewięć zupełnie do t e g o nie­
z d o l n y c h ; a z d o l n o ś ć tej jednej o s o b y na s t o ma t y l k o względną
w a r t o ś ć , gdyż w i ę k s z o ś ć w y b i t n y c h ludzi k a ż d e g o m i n i o n e g o
p o k o l e n i a wyznawała wiele opinii u z n a n y c h teraz za b ł ę d n e i r o ­
biła lub zalecała s p o r o rzeczy, k t ó r y c h nikt dzisiaj nie usprawiedli­
wia. D l a c z e g ó ż z a t e m , na o g ó ł biorąc, przeważają w ś r ó d ludzi ro­
z u m n e o p i n i e i r o z u m n e p o s t ę p o w a n i e ? J e ś l i ta przewaga istnieje
r z e c z y w i ś c i e — a musi tak być, gdyz w p r z e c i w n y m razie spra­
wy ludzkie z n a j d o w a ł y b y się zawsze w r o z p a c z l i w y m niemal sta­
nie — z a w d z i ę c z a m y ją pewnej właściwości ludzkiego u m y s ł u bę­
dącej ź r ó d ł e m w s z y s t k i e g o , co w c z ł o w i e k u s z a c u n k u jest godne,

c z y to z i n t e l e k t u a l n e g o , c z y z m o r a l n e g o p u n k t u w i d z e n i a ,
a m i a n o w i c i e z d o l n o ś c i p o p r a w i e n i a s w y c h błędów. C z ł o w i e k
m o ż e p r o s t o w a ć swoje p o m y ł k i za p o m o c ą dyskusji i doświad­
czenia. S a m o d o ś w i a d c z e n i e nie wystarcza, musi mu t o w a r z y s z y ć
dyskusja wskazująca, w jaki s p o s ó b je t ł u m a c z y ć . B ł ę d n e o p i n i e
i p r a k t y k i ustępują s t o p n i o w o p r z e d f a k t e m i a r g u m e n t e m ; ale

background image

36

Rozdział II

fakty i a r g u m e n t y m u s z ą być u m y s ł o w i p r z e d s t a w i o n e , jeśli mają

w y w o ł a ć jakiś skutek. B a r d z o n i e l i c z n e fakty są z r o z u m i a ł e b e z

f k o m e n t a r z a wyjaśniającego ich z n a c z e n i e . P o n i e w a ż więc cała

w a r t o ś ć ludzkich sądów zależy od tej jednej właściwości, że j e s t e ­

ś m y w stanie je s k o r y g o w a ć , gdy są b ł ę d n e , m o ż e m y polegać na
nich t y l k o wtedy, gdy m a m y p o d ręką środki do ich s k o r y g o w a ­

n i a . W e ź m y c z ł o w i e k a , k t ó r e g o sąd i s t o t n i e zasługuje na zaufanie,

i zapytajmy, d l a c z e g o mu ufamy? D l a t e g o że nie odrzucał kryty­
ki swojej opinii i p o s t ę p o w a n i a . D l a t e g o ze z w y k ł p r z y s ł u c h i w a ć

się w s z y s t k i e m u , co m o g ł o b y ć powiedziane p r z e c i w n i e m u , k o ­
rzystając z t e g o , co b y ł o s ł u s z n e , i wyjaśniając sobie, a p r z y s p o ­
s o b n o ś c i i i n n y m , b ł ę d n o ś ć tego, co b y ł o b ł ę d n e . D l a t e g o że c z u ł ,
ż e jedyną d r o g ą d o c a ł k o w i t e g o o p a n o w a n i a jakiegoś p r z e d m i o t u
jest w y s ł u c h a n i e w s z y s t k i e g o , co o n i m m o g ą p o w i e d z i e ć o s o b y
n a j r o z m a i t s z y c h p r z e k o n a ń ; i p r z e s t u d i o w a n i e w s z y s t k i c h p u n k ­
t ó w widzenia, z k t ó r y c h m o g ą go r o z p a t r y w a ć w s z e l k i e g o rodza­
ju umysły. Ż a d e n mądry c z ł o w i e k nie nabył swojej mądrości w inny
s p o s ó b i z d o b y w a n i e m ą d r o ś c i na innej d r o d z e nie zgadza się z na­
turą l u d z k i e g o i n t e l e k t u . S t a ł y zwyczaj poprawiania i u z u p e ł n i a ­
nia sw

r

ojej w ł a s n e j opinii p r z e z p o r ó w n y w a n i e jej z opiniami in­

n y c h nie t y l k o nie prowadzi do c h w i e j n o ś c i i n i e p e w n o ś c i p r z y
stosowaniu jej w praktyce, lecz jest jedyną stałą podstawą do słusz­
n e g o jej ufania ; gdyż znając w s z y s t k o , co mu, p r z y n a j m n i e j na
pierwszy rzut oka, zarzucić m o ż n a i zająwszy swoje s t a n o w i s k o
w o b e c w s z y s t k i c h p r z e c i w n i k ó w — wiedząc, że szukał z a r z u t ó w
i t r u d n o ś c i , z a m i a s t ich unikać, i nie w y ł ą c z a ł ż a d n e g o światła,
k t ó r e m o g ł o b y b y ć r z u c o n e z jakiejkolwiek s t r o n y na dany przed­
m i o t — ma prawo uważać, że sąd j e g o jest lepszy od sądu jakiej­
k o l w i e k o s o b y lub z b i o r o w i s k a o s ó b , k t ó r e nie p r z e s z ł y b y p r z e z
p o d o b n y p r o c e s .

N i e jest z b y t w i e l k i m żądaniem, b y t o r ó ż n o r o d n e z b i o r o w i ­

s k o niewielu m ą d r y c h i wielu głupich j e d n o s t e k zwane p u b l i c z ­
nością p o d d a ł o się t e m u , co najmądrzejsi ludzie, ci k t ó r z y mają
n a j w i ę k s z e p r a w o ufać s w y m s ą d o m , uznają za k o n i e c z n e dla
usprawiedliwienia swojej ufności. N a j b a r d z i e j n i e t o l e r a n c y j n y
z k o ś c i o ł ó w , K o ś c i ó ł r z y m s k o k a t o l i c k i , nawet p r z y k a n o n i z a c j i
świętego d o p u s z c z a i wysłuchuje cierpliwie „rzecznika diabła". J a k

background image

O wolności myśli i słowa

37

się zdaje, najświętszy z ludzi nie m o ż e b y ć c z c z o n y po ś m i e r c i ,
póki w s z y s t k o , co diabeł m ó g ł b y p o w i e d z i e ć przeciw n i e m u , nie
zostanie z b a d a n e i r o z w a ż o n e . G d y b y nie w o l n o b y ł o podawać

w wątpliwość filozofii N e w t o n a , l u d z k o ś ć nie miałaby tej c a ł k o ­
witej p e w n o ś c i je) prawdziwości, jaką posiada o b e c n i e . Wierzenia,"

1

k t ó r e u w a ż a m y za najbardziej u z a s a d n i o n e , nie są o t a c z a n e spe­
cjalną opieką, przeciwnie, zaprasza się stale cały świat, by d o w i ó d ł
ich b e z p o d s t a w n o ś c i . J e ś l i wyzwanie to zostaje o d r z u c o n e lub jest
przyjęte i p r ó b a się nie udaje, nie m a m y j e s z c z e zupełnej p e w n o ­

ści, l e c z u c z y n i l i ś m y w s z y s t k o , na co się dzisiaj m o ż e z d o b y ć ro­

zum ludzki, nie zaniedbaliśmy n i c z e g o , co p o z w o l i ł o b y prawdzie
d o t r z e ć do nas; jeśli szranki są o t w a r t e , m o ż e m y m i e ć nadzieję, że

w razie istnienia lepszej prawdy z n a j d z i e m y ją, gdy u m y s ł ludzki

będzie do t e g o z d o l n y ; a t y m c z a s e m m o ż e m y ufać, że zbliżyli­
ś m y się do p r a w d y o tyle, o ile j e s t to m o ż l i w e w n a s z y c h c z a ­
sach. T a k a j e s t p e w n o ś ć osiągalna dla o m y l n e j i s t o t y i taka j e s t
jedyna droga do jej osiągnięcia.

D z i w n e t o , że ludzie przyjmują p r a w d z i w o ś ć a r g u m e n t ó w na

k o r z y ś ć s w o b o d n e j dyskusji, l e c z o p o n u j ą przeciw „wyciąganiu
z n i c h k r a ń c o w y c h w n i o s k ó w " , nie r o z u m i e j ą c , że jeśli te racje
nie są d o b r e w k r a ń c o w y m wypadku, to nie w y s t a r c z ą i w żad­
n y m i n n y m . D z i w n ą t e ż jest rzeczą, że nie widzą oni s w o i c h pre­
tensji do n i e o m y l n o ś c i , gdy uznają, że p o w i n n o się s w o b o d n i e roz­
trząsać wszystkie przedmioty, k t ó r e m o g ą b y ć wątpliwe, ale sądzą,
że należy zakazać kwestionowania jakiejś zasady lub doktryny, po­
nieważ o n a jest tak pewna; to znaczy, p o n i e w a ż oni są pewni, że
ona jest pewna. N a z y w a ć jakieś twierdzenie pewnym, gdy jest ktoś,
k t o zadałby mu k ł a m , gdyby mu na to p o z w o l o n o , ale t e g o p o ­
zwolenia nie posiada, z n a c z y p a s o w a ć nas s a m y c h i t y c h , k t ó r z y
się z n a m i zgadzają, na s ę d z i ó w p e w n o ś c i , i to sędziów, k t ó r z y
nie wysłuchają s t r o n y p r z e c i w n e j .

W n a s z y m wieku — k t ó r y o p i s y w a n o j a k o wiek „ p o z b a w i o n y

wiary, l e c z żywiący strach przed s c e p t y c y z m e m " — w k t ó r y m lu­
dzie są pewni nie tyle prawdziwości swych opinii, ile tego, ze nie
wiedzieliby, c o b e z nich p o c z ą ć — w y m a g a n i e opinii, b y j ą c h r o ­
n i o n o przed p u b l i c z n y m i napadami, opiera się nie tyle na jej praw­
dziwości, ile na jej znaczeniu dla s p o ł e c z e ń s t w a . Istnieją r z e k o m o

background image

38

Rozdział II

p e w n e wierzenia tak p o ż y t e c z n e , że nie p o w i e m n i e z b ę d n e , dla
osiągnięcia p o m y ś l n o ś c i , i ż popieranie ich jest t a k i m s a m y m o b o ­
w i ą z k i e m r z ą d ó w jak o c h r o n a w s z e l k i c h i n n y c h i n t e r e s ó w s p o ł e ­
czeństwa. U t r z y m u j e , się, że w o b e c takiej k o n i e c z n o ś c i i tak o c z y ­
w i s t e g o o b o w i ą z k u nie trzeba aż n i e o m y l n o ś c i , by u p o w a ż n i ć ,
a nawet z o b o w i ą z a ć rządy do działania na zasadzie swojej własnej
opinii p o t w i e r d z o n e j p r z e z p o w s z e c h n ą opinię ludzkości. C z ę s t o
się t e ż d o w o d z i , a j e s z c z e c z ę ś c i e j myśli, że t y l k o źli ludzie m o g ą
pragnąć o s ł a b i e n i a t y c h z b a w i e n n y c h wierzeń; i sądzi się, ze nie
m o ż e b y ć n i c z ł e g o w powściąganiu z ł y c h ludzi i z a k a z y w a n i u
t e g o , co j e d y n i e t a c y ludzie p r a g n ę l i b y w p r o w a d z i ć w ż y c i e . Ten
s p o s ó b myślenia usprawiedliwia o g r a n i c z a n i e dyskusji nie z p u n k ­
tu w i d z e n i a p r a w d z i w o ś c i d o k t r y n , l e c z ich u ż y t e c z n o ś c i , i ł u d z i
się, że na tej d r o d z e uniknie o d p o w i e d z i a l n o ś c i podawania się za
n i e o m y l n e g o sędziego opinii. A l e ci, k t ó r z y się t y m zadowalają,
nie spostrzegają, że zakładanie n i e o m y l n o ś c i p r z e s u n ę ł o się t y l k o

' z j e d n e g o p u n k t u n a drugi. P o ż y t e c z n o ś ć opinii jest sama przed­

m i o t e m opinii r ó w n i e s p o r n y m i w y m a g a j ą c y m dyskusji jak sama
opinia. Tak s a m o p o t r z e b n y jest n i e o m y l n y sędzia d o d e c y d o w a ­
nia o z g u b n o ś c i , jak o f a ł s z y w o ś c i opinii, c h y b a że p o t ę p i a n a
opinia m a wszelką s p o s o b n o ś ć d o obrony. N i e w y s t a r c z y p o w i e ­
dzieć, ż e m o ż n a b y zakazać h e r e t y k o w i d o w o d z e n i a prawdziwo­
ści swojej opinii, l e c z p o z w o l i ć na o b r o n ę jej n i e s z k o d l i w o ś c i lub

T u ż y t e c z n o ś c i . Prawda d o k t r y n y jest częścią jej u ż y t e c z n o ś c i . G d y ­

b y ś m y chcieli wiedzieć, c z y wiara w jakieś t w i e r d z e n i e j e s t pożą­
dana, c z y ż m o g l i b y ś m y nie r o z w a ż y ć j e g o prawdziwości? Z d a ­
n i e m nie z ł y c h , lecz najlepszych ludzi ż a d n e wierzenie, k t ó r e się

ijruja z prawdą, nic m o ż e b y ć i s t o t n i e u ż y t e c z n e ; i c z y m o ż n a

p o w s t r z y m a ć takich ludzi od tej w y m ó w k i , gdy są o s k a r ż e n i o od-

' rzucanie jakiejś d o k t r y n y uznanej p r z e z i n n y c h za użyteczną, lecz

uważanej p r z e z nich za fałszywą? C i , k t ó r z y skłaniają się do przy­
j ę t y c h opinii, wyciągają wszelką m o ż l i w ą k o r z y ś ć z tej w y m ó w ­
ki; om nie traktują kwestii u ż y t e c z n o ś c i tak, jakby ją m o ż n a b y ł o
c a ł k o w i c i e oddzielić od kwestii prawdziwości; przeciwnie, utrzy­
mują że z n a j o m o ś ć ich d o k t r y n y lub wiara w nią jest n i e o d z o w n a
przede w s z y s t k i m dlatego, ż e t o jest prawda. N i e m o ż e b y ć u c z c i ­

wej dyskusji w kwestii u ż y t e c z n o ś c i , gdy t y l k o jedna s t r o n a m o ż e

background image

O wolności myśli i słowa

39

używać tak p o t ę ż n e g o a r g u m e n t u . W samej rzeczy, gdy prawo lub
nastroje p u b l i c z n o ś c i nie pozwalają roztrząsać prawdziwości opi­
nii, nie tolerują również zaprzeczania jej u ż y t e c z n o ś c i . Go najwy­
żej godzą się na pewne złagodzenie bądź absolutnej k o n i e c z n o ś c i
uznawania tej opinii, bądź potępienia za jej odrzucanie.

W celu lepszego uwidocznienia zła, jakie wyrządzamy, o d m a ­

wiając w y s ł u c h a n i a opinii, o k t ó r y c h w y d a l i ś m y sąd ujemny, p o ­
żądane b ę d z i e p r z e d y s k u t o w a n i e jakiegoś k o n k r e t n e g o wypadku.
W y b i e r a m wypadki najmniej mi sprzyjające — w k t ó r y c h argu­
m e n t y p r z e c i w w o l n o ś c i opinii, z a r ó w n o ze względu na prawdę

jak u ż y t e c z n o ś ć , są uważane za najsilniejsze. N i e c h atakowaną opi­

nią b ę d z i e wiara w B o g a i ż y c i e p o z a g r o b o w e lub k t ó r a ś z p o ­
w s z e c h n i e p r z y j ę t y c h d o k t r y n m o r a l n y c h . S t a c z a n i e bitwy na ta­
kim t e r e n i e daje wielkie k o r z y ś c i n i e u c z c i w e m u przeciwnikowi,
gdyz p o w i e on na p e w n o (a wielu i n n y c h bynajmniej n i e s k ł o n ­
nych do niesprawiedliwości ludzi p o m y ś l i to sobie w d u c h u ) : C z y
to są doktryny, k t ó r y c h nie uważa pan za d o s t a t e c z n i e pewne, by
wziąć je p o d o p i e k ę prawa? C z y wiara w B o g a jest jedną z t y c h
opinii, k t ó r y c h m o ż n a b y ć p e w n y m t y l k o wtedy, gdy przypisuje­
m y s o b i e n i e o m y l n o ś ć ? N i e c h m i j e d n a k w o l n o będzie zauważyć,
że nie n a z y w a m przypisywaniem sobie n i e o m y l n o ś c i p r z e k o n a n i a
o p e w n o ś c i jakiejś d o k t r y n y (jakąkolwiek by o n a b y ł a ) , lecz p o ­
dejmowanie się decydowania tej kwestii za innych, k t ó r y m nie daje
się w y s ł u c h a ć a r g u m e n t ó w s t r o n y przeciwnej. Piętnuję i zwalczam
tę pretensję zupełnie tak samo, gdy c h o d z i o m o j e najgłębsze prze­
konania. J a k k o l w i e k m o c n o m o ż e b y ć k t o ś p r z e k o n a n y nie t y l k o
o f a ł s z y w o ś c i , l e c z i o z g u b n y c h n a s t ę p s t w a c h — nie t y l k o
o z g u b n y c h n a s t ę p s t w a c h , lecz (że użyję w y r a ż e ń , k t ó r e b e z ­

w z g l ę d n i e p o t ę p i a m ) o n i e m o r a l n o ś c i i b e z b o ż n o ś c i jakiejś opi­

nii — j e d n a k ż e jeśli na zasadzie tego o s o b i s t e g o sądu, c h o ć b y p o ­
p a r t e g o p r z e z o p i n i ę publiczną j e g o kraju lub w s p ó ł c z e s n y c h ,
u n i e m o ż l i w i a tej opinii o b r o n ę , zakłada swoją n i e o m y l n o ś ć . Z a ł o ­
żenie to b y n a j m n i e j nie jest mniej n a g a n n e lub n i e b e z p i e c z n e dla­
tego, że tę o p i n i ę nazywają n i e m o r a l n ą lub b e z b o ż n ą , a nawet
w t y m wypadku o k a z u j e się najbardziej z g u b n e . Są to właśnie sy­
tuacje, w k t ó r y c h ludzie popełniają s t r a s z n e o m y ł k i budzące zdu­
m i e n i e i g r o z ę p o t o m n o ś c i . W t a k i c h o k o l i c z n o ś c i a c h s p o t y k a -

background image

40

Rozdział II

my p a m i ę t n e w historii przykłady posługiwania się prawem w celu
wytępienia najlepszych ludzi i n a j s z l a c h e t n i e j s z y c h d o k t r y n —
z g o d n y m p o ż a ł o w a n i a p o w o d z e n i e m w s t o s u n k u do ludzi, c h o ć
n i e k t ó r e z t y c h d o k t r y n przetrwały, by służyć (jakby na p o ś m i e ­

w i s k o ) d o o b r o n y p o d o b n e g o p o s t ę p o w a n i a w o b e c t y c h , k t ó r z y
się nie g o d z ą z nimi lub z o g ó l n i e p r z y j ę t y m ich t ł u m a c z e n i e m .

N i e m o ż n a z b y t c z ę s t o p r z y p o m i n a ć ludzkości, ż e żył niegdyś

c z ł o w i e k i m i e n i e m S o k r a t e s , k t ó r y popadł w p a m i ę t n ą k o l i z j ę
z p r a w o w i t ą w ł a d z ą i p u b l i c z n ą opinią swej e p o k i . U r o d z o n y
w wieku i kraju, k t ó r y wydał wielu w i e l k i c h ludzi, z o s t a ł on n a m
o d m a l o w a n y j a k o najenotliwszy c z ł o w i e k swego wieku p r z e z tych,
k t ó r z y tak j e g o , j a k i swoje czasy najlepiej znali; p o d c z a s gdy my
z n a m y go j a k o głowę i p r o t o t y p w s z y s t k i c h następujących po nim
nauczycieli cnoty, j a k o ź r ó d ł o z a r ó w n o w z n i o s ł y c h n a t c h n i e ń Pla­
t o n a j a k i r o z u m n e g o u t y l i t a r y z m u A r y s t o t e l e s a , „i maestri di co-
lor che sanno",

t y c h d w ó c h z d r o j ó w tak e t y c z n e j j a k i wszelkiej

innej filozofii. Ten u z n a n y m i s t r z w s z y s t k i c h w y b i t n y c h myślicie­
li, k t ó r z y po n i m przyszli — k t ó r e g o sława rosnąca nadal po upły­
wie p r z e s z ł o d w ó c h tysięcy lat p r z y ć m i e w a prawie resztę i m i o n
uświetniających j e g o r o d z i n n e m i a s t o — został skazany na ś m i e r ć
p r z e z swych współobywateli, n a m o c y o r z e c z e n i a sądowego, z a
b e z b o ż n o ś ć i n i e m o r a l n o ś ć . Za b e z b o ż n o ś ć dlatego, że o d r z u c a ł
b o g ó w u z n a n y c h p r z e z p a ń s t w o ; w samej r z e c z y o s k a r ż y c i e l j e g o
twierdził (patrz Obrona Sokratesa), że on w o g ó l e w ż a d n y c h
b o g ó w nie wierzył. Za n i e m o r a l n o ś ć dlatego, że „psuł m ł o d z i e ż "
swymi d o k t r y n a m i i p o u c z e n i a m i . M a m y wszelkie p o w o d y do są­
dzenia, że trybunał uczciwie uznał go za winnego i skazał na śmierć
j a k o zbrodniarza c z ł o w i e k a , k t ó r y p r a w d o p o d o b n i e zasłużył się

l u d z k o ś c i w i ę c e j , niż k t o k o l w i e k z j e g o w s p ó ł c z e s n y c h .

P r z e j d ź m y teraz do jedynego innego przykładu krzyczącej nie­

sprawiedliwości sądowej, której w s p o m n i e n i e po historii skazania
Sokratesa nie będzie o b n i ż e n i e m naszych uczuć — do zdarzenia,
k t ó r e miało miejsce na Kalwarii przed osiemnastu przeszło wieka­
mi. C z ł o w i e k , k t ó r y pozostawił w pamięci świadków j e g o życia
i r o z m ó w takie wrażenie swej m o r a l n e j wyższości, że o s i e m n a ś c i e
następnych w i e k ó w składało m u h o ł d j a k o W s z e c h m o g ą c e m u w e

własnej osobie, został haniebnie skazany na śmierć jako kto? J a k o

background image

O wolności myśli i słowa

41

bluźnierca. Ludzie nie t y l k o zapoznali swego d o b r o c z y ń c ę , ale z o ­
baczyli w nim a n t y t e z ę tego, c z y m był i potraktowali go jako po­
twora b e z b o ż n o ś c i , za co z kolei sami zostali takimi p o t w o r a m i
nazwani. U c z u c i a , z k t ó r y m i l u d z k o ś ć spogląda teraz na te godne
pożałowania wypadki, a szczególniej na drugi z nich, czynią jej sąd
0 ich nieszczęśliwych sprawcach k r a ń c o w o niesprawiedliwym. N i e
byli to według wszelkich p o z o r ó w źli ludzie — nie gorsi od innych,
lecz raczej o d w r o t n i e , ludzie, k t ó r z y odczuwali żywo, a nawet t r o ­
chę bardziej niż żywo, religijne, m o r a l n e i p a t r i o t y c z n e uczucia
swego wieku i narodu: właśnie ten typ człowieka, k t ó r y we wszyst­
kich e p o k a c h , nie wyłączając naszej, ma wszelkie szanse prowadze­
nia nieskazitelnego i o t o c z o n e g o o g ó l n y m s z a c u n k i e m życia. Ar­
cykapłan, k t ó r y rozdarł swoje szaty, gdy padł}' słowa stanowiące,
zgodnie ze wszystkimi pojęciami j e g o kraju, największe przewinie­
nie, był według wszelkiego prawdopodobieństwa równie szczery
w swojej grozie i o b u r z e n i u , jak jest nim dzisiaj o g ó ł c z c i g o d n y c h
1 b o g o b o j n y c h ludzi w s w o i c h u c z u c i a c h m o r a l n y c h i religijnych;
a wielu z tych, k t ó r z y wzdrygają się na w s p o m n i e n i e j e g o p o s t ę ­
powania, u c z y n i ł o b y to s a m o , gdyby urodzili się j a k o żydzi w j e g o
epoce. Prawowierni chrześcijanie s k ł o n n i do sądzenia, że ci, k t ó r z y
ukamienowali pierwszych męczenników, gorszymi od nich byli ludź­
mi, p o w i n n i p r z y p o m n i e ć sobie, że j e d n y m z tych p r z e ś l a d o w c ó w
był święty Paweł.

D o d a j m y j e s z c z e j e d e n p r z y k ł a d , najbardziej u d e r z a j ą c y z e

w s z y s t k i c h , jeśli m i e r z y ć w i e l k o ś ć b ł ę d u mądrością i c n o t ą t e g o ,
k t ó r y weń popada. J e ś l i k i e d y k o l w i e k jakiś władca miał p o w o d y
do uważania się za najlepszego i najbardziej o ś w i e c o n e g o ze swych
w s p ó ł c z e s n y c h , t o był n i m cesarz M a r e k Aureliusz. Ten absolut­
ny m o n a r c h a c a ł e g o c y w i l i z o w a n e g o świata nie t y l k o p r z e s t r z e g a ł
przez całe życie ścisłej sprawiedliwości, ale miał także, c z e g o mniej
m o ż n a b y ł o p o j e g o s t o i c k i m w y c h o w a n i u się spodziewać, naj­
czulsze serce. N i e l i c z n e braki, k t ó r e m u przypisywano, wypływa­
ły t y l k o ze zbytniej ł a g o d n o ś c i , a j e g o pisma, najwznioślejszy t w ó r
e t y c z n y s t a r o ż y t n e j u m y s ł o w o ś c i , nie różnią się prawie — jeśli
w ogóle istnieje tu jakaś różnica — od najbardziej c h a r a k t e r y s t y c z ­
n y c h n a u k C h r y s t u s a . C z ł o w i e k ten, lepszy c h r z e ś c i j a n i n w e

w s z y s t k i m — t y l k o nie w d o g m a t y c z n y m z n a c z e n i u t e g o słowa,

background image

42

Rozdział II

niż prawie k a ż d y z p o z o r n i e c h r z e ś c i j a ń s k i c h władców, k t ó r z y po
nim panowali, prześladował c h r z e ś c i j a ń s t w o . S t o j ą c u s z c z y t u
w s z y s t k i c h p o p r z e d n i c h osiągnięć l u d z k o ś c i , mając otwarty, nie­
s k r ę p o w a n y u m y s ł i charakter, k t ó r y p o z w o l i ł mu ucieleśnić ide­
ał c h r z e ś c i j a ń s k i w j e g o pismach m o r a l n y c h , nie dostrzegł jed­
n a k , ż e c h r z e ś c i j a ń s t w o p r z y n i e s i e d o b r o , a nie z ł o ś w i a t u ,
z k t ó r y m ł ą c z y ł o go g ł ę b o k i e p o c z u c i e o b o w i ą z k u . Widział o n ,
że w s p ó ł c z e s n e mu s p o ł e c z e ń s t w o z n a j d o w a ł o się w p o ż a ł o w a ­
nia g o d n y m stanie; ale widział zarazem, lub m n i e m a ł , że widzi, iż

wiara i c z e ś ć dla u z n a n y c h b o g ó w spajała je i c h r o n i ł a od więk­
s z e g o zepsucia. R z ą d z ą c ludzkością, uważał on za swój obowią­

zek nie d o p u ś c i ć do rozpadu s p o ł e c z e ń s t w a ; a nie widział m o ż l i ­

w o ś c i z a d z i e r z g n i ę c i a n o w y c h więzi s p o ł e c z n y c h p o z n i s z c z e n i u
j u ż i s t n i e j ą c y c h . N o w a religia dążyła jawnie do rozerwania t y c h
w ę z ł ó w ; jeśli z a t e m przyjęcie tej religii nie b y ł o j e g o p o w i n n o ś c i ą ,
czuł się o b o w i ą z a n y ją wytępić. P o n i e w a ż więc teologia c h r z e ś c i ­
jańska nie wydawała mu się prawdziwa lub od B o g a p o c h o d z ą c a
p o n i e w a ż nie uznawał tej dziwnej historii o u k r z y ż o w a n y m B o g u
za w i a r o g o d n ą , a nie m ó g ł przewidzieć, że s y s t e m o p a r t y na tak
n i e p r a w d o p o d o b n e j podstawie będzie c z y n n i k i e m odnowy, k t ó r y m
się r z e c z y w i ś c i e po w s z y s t k i c h represjach o k a z a ł — ten najłagod­
n i e j s z y i n a j m i l s z y z filozofów, kierowany u r o c z y s t y m p o c z u c i e m
o b o w i ą z k u , uprawnił prześladowanie chrześcijaństwa. M o i m zda­
n i e m , j e s t to j e d e n z n a j t r a g i c z n i e j s z y c h f a k t ó w h i s t o r y c z n y c h .
G o r y c z zalewa nas na myśl, jak inaczej w y g l ą d a ł o b y c h r z e ś c i j a ń ­
s t w o , gdyby z o s t a ł o przyjęte j a k o religia p a ń s t w o w a p o d egidą
M a r k a Aureliusza zamiast K o n s t a n t y n a . B y ł o b y j e d n a k z a r ó w n o

niesprawiedliwością w o b e c M a r k a Aureliusza, jak fałszem twier­
dzić, że w c z a s i e gdy karał k r z e w i e n i e c h r z e ś c i j a ń s t w a , b r a k o w a ­

ł o m u c h o ć b y j e d n e j z w y m ó w e k p r z y t a c z a n y c h n a o b r o n ę kara­

nia nauk antychrześcijańskich. Żaden chrześcijanin nie sądzi bardziej
s t a n o w c z o , że a t e i z m jest fałszywy i prowadzi do rozkładu społe­
czeństwa, niż sądził to M a r e k Aureliusz o chrześcijaństwie — o n ,
k t ó r y spośród wszystkich ó w c z e s n y c h ludzi m ó g ł być uważany za
najbardziej z d o l n e g o do jego oceny. O ile ktoś, kto pochwala kary
za g ł o s z e n i e opinii, nie pochlebia sobie, że jest mądrzejszym i lep­
szym c z ł o w i e k i e m od M a r k a Aureliusza — głębiej p r z e n i k n i ę t y m

background image

O wolności myśli i słowa

43

mądrością swojej epoki, bardziej górującym nad nią intelektualnie,
zarliwszym w poszukiwaniu prawd)' i s z c z e r z e j do niej przywią­
zanym po jej znalezieniu — niech powstrzyma się od tego przypi­
sywania wspólnej n i e o m y l n o ś c i sobie i z b i o r o w o ś c i , k t ó r e g o re­
zultat był tak nieszczęśliwy dla wielkiego A n t o n i n a .

N i e p r z y j a c i e l e s w o b o d y wyznania, świadomi tego że każdy ar­

g u m e n t za s t o s o w a n i e m represji karnej j a k o środka zapobiegają­
cego krzewieniu się opinii nierehgijnych usprawiedliwiałby postę­
powanie M a r k a A n t o n i n a , przyjmują c z a s e m t ę k o n s e k w e n c j ę
i p o w i a d a j ą w r a z z dr. J o h n s o n e m , że prześladowcy chrześcijań­
stwa mieli do tego prawo, że prześladowanie jest próbą, przez którą
prawda przejść winna i którą zawsze p r z e c h o d z i z w y c i ę s k o , gdyż
sankcje prawne są o s t a t e c z n i e bezsilne w o b e c prawdy, c h o ć bywa­
ją c z a s e m d o b r o c z y n n e i s k u t e c z n e w s t o s u n k u do z ł o ś l i w y c h
błędów. Ta forma a r g u m e n t u na k o r z y ś ć religijnej nietolerancji jest
d o s t a t e c z n i e g o d n a uwagi, aby się nią zająć.

Teoria, k t ó r a utrzymuje, ze m o ż n a usprawiedliwić prześlado­

wanie prawdy, p o n i e w a ż nie jest o n o w stanie jej z a s z k o d z i ć , nie

m o ż e b y ć o s k a r ż o n a o rozmyślną w r o g o ś ć do n o w y c h prawd; lecz
nie m o ż e m y u z n a ć za, p o c h w a ł y godną w s p a n i a ł o m y ś l n o ś ć , z ja­
ką traktuje o n a osoby, k t ó r y m l u d z k o ś ć te prawdy zawdzięcza.
O d k r y c i e światu c z e g o ś , co go g ł ę b o k o o b c h o d z i i o c z y m p o ­

p r z e d n i o nie wiedział, d o w i e d z e n i e mu, że się omylił w j a k i m ś
punkcie d o n i o s ł y m pod względem d o c z e s n y m lub d u c h o w y m , jest
jedną z n a j w i ę k s z y c h usług, jaką ludzka istota m o ż e oddać swo­
im b l i ź n i m , a w p e w n y c h w y p a d k a c h , j a k w wypadku p i e r w s z y c h
c h r z e ś c i j a n i p r z y w ó d c ó w R e f o r m a c j i , ci, k t ó r z y zgadzają się
z d r. J o h n s o n e m , uznają ją za najcenniejszy dar, jakim m o ż n a b y ł o
o b d a r z y ć ludzkość. N a g r o d z e n i e t y c h wielkich d o b r o c z y ń c ó w m ę ­
c z e ń s t w e m , p o t r a k t o w a n i e ich jak n a j g o r s z y c h z b r o d n i a r z y nie
jest według tej teorii godnym pożałowania b ł ę d e m i nieszczęściem,

k t ó r e l u d z k o ś ć p o w i n n a o p ł a k i w a ć , siedząc w w o r z e i p o s y p u j ą c
głowę p o p i o ł e m , lecz n o r m a l n y m i dającym się usprawiedliwić sta­
n e m rzeczy. Z g o d n i e z tą d o k t r y n ą głosiciel nowej prawdy powi­
n i e n j a k p r o j e k t o d a w c a n o w e g o prawa w e d l e p r a w o d a w s t w a
lokryjskiego, stać ze s t r y c z k i e m na szyi, aby go m o ż n a b y ł o na­

t y c h m i a s t zadusić w razie gdybv z g r o m a d z e n i e p u b l i c z n e po wy-

background image

44

Rozdział II

słuchaniu j e g o w y w o d ó w nie p r z y j ę ł o n a m i e j s c u j e g o p r o p o z y c j i .
N i e m o ż n a p r z y p u s z c z a ć , b y ludzie b r o n i ą c y tego s p o s o b u trak­
t o w a n i a d o b r o c z y ń c ó w przywiązywali wielką w a r t o ś ć do ich d o ­
brodziejstw, i sądzę, że t e n pogląd wyznają p r z e w a ż n i e ludzie,
k t ó r z y uważają, że n o w e prawdy m o g ł y b y ć niegdyś p o ż ą d a n e ,
l e c z o b e c n i e m a m y ich j u ż d o s y ć .

I A l e w s a m e j r z e c z y p o w i e d z e n i e , że prawda zawsze triumfuje

nad p r z e ś l a d o w a n i e m , jest j e d n y m z t y c h m i ł y c h fałszów, k t ó r e
ludzie powtarzają jeden za drugim, p ó k i nie staną się k o m u n a ł a ­
mi, ale k t ó r e zbija każde d o ś w i a d c z e n i e . H i s t o r i a roi się od przy­
k ł a d ó w prawdy z d u s z o n e j p r z e ś l a d o w a n i e m . J e ś l i nie z g n i e c i o n o

^ j e j n a zawsze, m o ż e b y ć p o g n ę b i o n a n a całe wieki. M ó w i ą c t y l k o

o religijnych o p i n i a c h , p r z y p o m i n a m y , ze R e f o r m a c j a r o z p o c z y ­
nała się p r z y n a j m n i e j dwadzieścia razy przed L u t r e m i stale ule­
gała p r z e m o c y . A r n o l d z B r e s c i i z o s t a ł p o k o n a n y . F r a D o l c i n o z o ­
stał p o k o n a n y . S a v o n a r o l a z o s t a ł p o k o n a n y . A l b i g e n s i z o s t a l i
p o k o n a n i . Waldensi zostali p o k o n a n i . Lollardowie zostali p o k o ­
nani. H u s y c i zostali p o k o n a n i . N a w e t po e p o c e Lutra, gdziekol­
wiek prześladowanie trwało nadal, o d n o s i ł o sukcesy. W Hiszpanii,

we W ł o s z e c h , we Flandrii, w cesarstwie a u s t r i a c k i m p r o t e s t a n ­

t y z m z o s t a ł w y k o r z e n i o n y i to s a m o s t a ł o b y się p r a w d o p o d o b ­
nie w Anglii, g d y b y k r ó l o w a M a r i a żyła lub k r ó l o w a E l ż b i e t a

umarła. Prześladowanie zawsze święciło sukcesy, z w y j ą t k i e m kra­
jów, w k t ó r y c h s t r o n n i c t w o h e r e t y k ó w b y ł o z b y t silne, by m o ż ­

na je b y ł o s k u t e c z n i e prześladować. Ż a d e n r o z s ą d n y c z ł o w i e k nie
m o ż e wątpić, że c h r z e ś c i j a ń s t w o m o g ł o b y ć w y t ę p i o n e w cesar­
stwie r z y m s k i m . S z e r z y ł o się o n o i u z y s k a ł o przewagę d l a t e g o ,
że prześladowania zdarzały się t y l k o od czasu do czasu, trwały
k r ó t k o i b y ł y przeplatane długimi o k r e s a m i prawie n i c z y m nie

f z a k ł ó c a n e j propagandy. Twierdzenie, że prawda, po prostu j a k o

prawda, posiada jakąś w r o d z o n ą siłę przezwyciężania więzień i sto­
sów, k t ó r e j p o z b a w i o n e są błędy, jest w y t w o r e m b e z p o d s t a w n e g o
s e n t y m e n t a l i z m u . Ludzie nie służą gorliwiej prawdzie niż o m y ł ­
ce, a d o s t a t e c z n e z a s t o s o w a n i e p r a w n y c h lub nawet s p o ł e c z n y c h
kar kładzie z w y k l e kres propagandzie tak jednej, jak drugiej. R z e ­
czywista przewaga prawdy polega na t y m , że gdy opinia jest praw

r

-

dziwa, m o ż n a ją zagłuszyć raz, dwa razy lub w i e l o k r o t n i e , l e c z

background image

O wolności myśli i słowa

45

w c i ą g u w i e k ó w znajdą się zazwyczaj ludzie, k t ó r z y ją będą od­

krywać na n o w o , p ó k i nie pojawi się w m o m e n c i e , gdy sprzyjają­
ce o k o l i c z n o ś c i p o z w o l ą jej u n i k n ą ć prześladowania i w z m ó c się
na tyle, by o d e p r z e ć wszystkie p ó ź n i e j s z e p r ó b y jej zdławienia, _}

Powiedzą n a m , że nie skazujemy o b e c n i e na śmierć głosicieli n o ­

wych opinii; nie j e s t e ś m y p o d o b n i do naszych ojców, k t ó r z y zabija­
li proroków, w z n o s i m y im nawet p o m n i k i . Prawda, że nie k a r z e m y
j u ż h e r e t y k ó w śmiercią, a s u r o w o ś ć kar, k t ó r e by tolerowała opinia
n o w o c z e s n a w stosunku do najszkodliwszych nawet sądów, nie wy­
starcza do ich wyplenienia. Ale nie p o c h l e b i a j m y sobie, że j e s t e ś m y
już wolni od plamy nawet prawnego prześladowania. Prawo prze­
widuje j e s z c z e kary za opinię lub przynajmniej za jej wyrażanie,
a nakładanie ich nie jest tak rzadkie, nawet w dzisiejszych czasach,
by p r z y w r ó c e n i e im dawanej siły b y ł o nie do pomyślenia. W roku

1857 na letniej sesji sądowej hrabstwa Kornwalii pewien nieszczę­

śliwy człowiek"' o nieposzlakowanej reputacji skazany został na
dwadzieścia jeden miesięcy więzienia za wypowiedzenie i napisanie
na bramie kilku słów obrażających chrześcijaństwo. W niespełna
miesiąc p o t e m w O l d Bailey d w ó c h ludzi nie z o s t a ł o przyjętych,
w d w ó c h o d r ę b n y c h s p r a w a c h , ! na c z ł o n k ó w sądu przysięgłych,
a j e d e n z n i c h z o s t a ł brutalnie z n i e w a ż o n y p r z e z sędziego i jed­
nego z adwokatów, ponieważ uczciwie oświadczyli, że nie mają żad­
nej t e o l o g i c z n e j wiary; trzeciemu zaś, c u d z o z i e m c o w i , ^ o d m ó w i o ­
no z t e g o s a m e g o p o w o d u wymierzenia sprawiedliwości w sprawie
p r z e c i w k o złodziejowi. Ta o d m o w a zadośćuczynienia nastąpiła na
zasadzie d o k t r y n y prawnej, że me w o l n o zeznawać w sądzie o s o ­
bie, k t ó r a nie w i e r z y w B o g a ( k a ż d y b ó g w y s t a r c z y ) i w ż y c i e
p o z a g r o b o w e ; co równa się wyjęciu takich o s ó b spod prawa i p o ­

zbawieniu ich sądowej o c h r o n y ; nie tylko m o g ą o n e być ograbione
i napadnięte b e z k a r n i e , jeśli świadkami są t y l k o o n e same i o s o b y
o p o d o b n y c h im p r z e k o n a n i a c h , lecz także każdy inny m o ż e b y ć
ograbiony lub napadnięty bezkarnie, jeśli dowiedzenie tego faktu
zależy od ich świadectwa. O p i e r a się to na przypuszczeniu, że przy-

::

" Tomasz Pooley, sesja sądowa w Bodmin, 31 lipca 1857 r. W grudniu tegoż

roku został ułaskawiony przez władzę monarszą,

f J e r z y Jakub Holyoakc, 17 sierpnia 1857 r., i Fdward Truelove w lipcu 1857 r.
X

Baron de Gleichen, sąd policyjny przy ulicy Marlborough, 9 sierpnia 1857 r.

background image

4 6

Rozdział II

sięga osoby, k t ó r a nie wierzy w życie p o z a g r o b o w e , jest bezwarto­
ściowa; teza ta zdradza wielką n i e z n a j o m o ś ć historii u tych, k t ó r z y
na nią przystają (ponieważ jest prawdą historyczną, ze wielka c z ę ś ć
niewierzących w s z y s t k i c h w i e k ó w o d z n a c z a ł a się prawością i szla­
c h e t n o ś c i ą ) i nie p o d t r z y m y w a ł b y jej nikt, k t o by miał najsłabsze

pojęcie o t y m , ile o s ó b słynących z a r ó w n o z wielkich c n ó t jak zdol­
ności jest d o b r z e znanych, przynajmniej bliskim przyjaciołom, ze
swego ateizmu. Co więcej, reguła ta jest s a m o b ó j c z a i podważa swoją
własną podstawę. Pod pretekstem, że ateiści muszą być kłamcami,
przyjmuje świadectwo wszystkich ateistów, k t ó r z y godzą się kła­
mać i o d r z u c a t y l k o tych, k t ó r z y mają odwagę wzgardzić o b m o w ą
i raczej p r z y z n a ć się publicznie do z n i e n a w i d z o n e g o wierzenia, niż
dopuścić się kłamstwa. Zasada, która sama się doprowadza do ab­
surdu, o ile c h o d z i o z a m i e r z o n y cel, m o ż e u t r z y m a ć się w m o c y
jedynie j a k o o b j a w nienawiści, p o z o s t a ł o ś ć prześladowania — i to
prześladowania mającego tę szczególną właściwość, że podlegają mu
ci, k t ó r z y wyraźnie dowiedli, że na nie wcale nie zasłużyli. Zasada ta
wraz z teorią, z której wynika, n i e m n i e j jest obraźliwa dla wierzą­
c y c h jak dla niewierzących. G d y ż jeśli ten, k t o nie wierzy w życie
p o z a g r o b o w e , k o n i e c z n i e musi k ł a m a ć , to tych, k t ó r z y w nie wie­
rzą, c h r o n i przed k ł a m s t w e m — o ile c h r o n i ich w ogóle — jedy­
nie strach przed p i e k ł e m . N i e c h c e m y krzywdzić t w ó r c ó w i s t r o n ­
n i k ó w tej zasady przypuszczeniem, ze pojęcie, jakie sobie wyrobili
o chrześcijańskiej c n o c i e , wypływa z ich własnej świadomości.

Są to w s a m e j r z e c z y t y l k o s t r z ę p y i p o z o s t a ł o ś c i o k r e s u p r z e ­

śladowania i m o g ą b y ć uważane nie tyle za o z n a k ę chęci prześla­
dowania, ile za przykład tej b a r d z o c z ę s t e j u ł o m n o ś c i angielskich
umysłów, k t ó r a każe i m z n a j d o w a ć n i e d o r z e c z n ą p r z y j e m n o ś ć
w p r z y j m o w a n i u złej normy, gdy nie są już d o s t a t e c z n i e źli, by ją
r z e c z y w i ś c i e w p r o w a d z i ć w życie. L e c z na n i e s z c z ę ś c i e o b e c n y
stan opinii p u b l i c z n e j nie daje gwarancji, że trwające mniej więcej
p r z e z j e d n o p o k o l e n i e zawieszenie o s t r z e j s z y c h f o r m p r a w n e g o
prześladowania u t r z y m a się nadal. W n a s z y m wieku s p o k o j n ą p o ­
w i e r z c h n i ę r u t y n y równie c z ę s t o mącą p r ó b y wskrzeszenia daw­
nego zła jak wprowadzenia n o w y c h dobrodziejstw. Wysławiane
dzisiaj o d r o d z e n i e religii jest zawsze w c i a s n y c h i n i e w y k s z t a ł c o ­
nych u m y s ł a c h równie d o b r z e o d r o d z e n i e m bigoterii; a tam, gdzie

background image

O wolności myśli i słowa

47

w u c z u c i a c h ludu i s t n i e j e silny i stały f e r m e n t n i e t o l e r a n c j i a tkwi
on z a w s z e w klasie ś r e d n i e j n a s z e g o kraju, niewiele p o t r z e b a , by
w y w o ł a ć c z y n n e p r z e ś l a d o w a n i e t y c h , k t ó r y c h t a klasa nigdy nie
przestała u w a ż a ć z a w ł a ś c i w y p r z e d m i o t prześladowania."'' G d y z
właśnie to — w y z n a w a n e p r z e z ludzi o p i n i e i ż y w i o n e p r z e z n i c h
uczucia w s t o s u n k u do t y c h , k t ó r z y nie podzielają w i e r z e ń za waż­
ne p o c z y t y w a n y c h — p o z b a w i a n a s z kraj d u c h o w e j s w o b o d y .
G ł ó w n y m z ł e m w y r z ą d z a n y m o d dawna p r z e z s a n k c j e prawne j e s t !
t o , ż e w z m a c n i a j ą o n e p i ę t n o s p o ł e c z n e . W ł a ś n i e t o p i ę t n o j e s t
r z e c z y w i ś c i e s k u t e c z n e , i t o d o t e g o s t o p n i a , ż e w y z n a w a n i e o p i ­
nii p o t ę p i a n y c h p r z e z s p o ł e c z e ń s t w o j e s t w A n g l i i o wiele rzad­
sze, niż w w i e l u i n n y c h k r a j a c h p r z y z n a w a n i e się do p o g l ą d ó w

k a r a n y c h s ą d o w n i e . O p i n i a w t y m p r z e d m i o c i e działa n a w s z y s t ­
kie o s o b y — p o z a t y m i , k t ó r y c h w a r u n k i m a t e r i a l n e u n i e z a l e ż n i a ­

ją od d o b r e j woli i n n y c h ludzi — r ó w n i e s k u t e c z n i e jak p r a w o ;
p o z b a w i e n i e ludzi ś r o d k ó w u t r z y m a n i a nie j e s t lżejszą karą o d
więzienia. C i , k t ó r z y mają c h l e b z a p e w n i o n y i nie p r a g n ą żad­

n y c h ł a s k o d d z i e r ż y c i e l i władzy, t o w a r z y s t w lub p u b l i c z n o ś c i , nie
p o t r z e b u j ą się o b a w i a ć , ż e o t w a r t e p r z y z n a n i e się d o j a k i c h k o l ­
w i e k o p i n i i p r z y n i e s i e i m c o ś g o r s z e g o o d z ł e j r e p u t a c j i i o b m o -

* Dostatecznym ostrzeżeniem może być silna namiętność prześladowania, która

się przejawiła, wraz z innymi najgorszymi stronami naszego charakteru naro­

dowego, z okazji powstania sipajów. Bredzenie fanatyków lub szarlatanów na
ambonie może być niegodne uwagi; lecz przywódcy partii ewangelicznej po­

stawili sobie za zasadę w rządzeniu hinduistami i mahometanami, że należy
odmawiać rządowych subsydiów szkołom, w których nie wykłada się Biblii,
a w konsekwencji powierzać urzędy publiczne wyłącznie rzeczywistym lub
rzekomym chrześcijanom. Jeden z podsekretarzy stanu w dniu 12 listopada

1857 r. powiedział swym wyborcom, jak podaje sprawozdanie z przemówie­

nia: „Rząd brytyjski, tolerując ich wiarę" (wiarę stu milionów poddanych bry­
tyjskich), „przesąd, który oni nazwali religią, obniżył autorytet imienia bry­
tyjskiego i wstrzymał zbawienny wzrost chrześcijaństwa... Tolerancja była
kamieniem węgielnym swobód religijnych naszego kraju, ale nie pozwólmy
im nadużywać tego cennego wyrazu „tolerancja". W jego rozumieniu tole­
rancja oznacza całkowitą swobodę dla wszystkich, swobodę wyznania dla

chrześcijan, którzy czczą Boga na tej

same; zasadzie, oznacza tolerancję

wszystkich sekt i wyznań chrześcijańskich wierzących w to samo pośred­

nictwo".

Pragnę zwrócić uwagę na fakt, że człowiek, którego liberalne mini­

sterstwo uznało godnym wysokiego stanowiska rządowego w naszym kraju,
popiera doktrynę, że ci wszyscy, którzy me wierzą w bóstwo Chrystusa, nie
zasługują na tolerancję. K t ó ż po tym idiotycznym popisie może się jeszcze
łudzić nadzieją, że nietolerancja religijna przeminęła bezpowrotnie?

background image

4 8

Rozdział II

L_wy, a ż e b y to z n i e ś ć , nie t r z e b a b y ć b o h a t e r e m . W s z e l k i apel ad

misericordiam

na k o r z y ś ć t y c h o s ó b jest zbyteczny. Ale c h o c i a ż

nie w y r z ą d z a m y o b e c n i e tyle złego t y m , k t ó r z y są o d m i e n n e g o
od nas zdania, co niegdyś, nasze o b c h o d z e n i e się z nimi s z k o d z i
n a m tak s a m o , j a k dawniej. S o k r a t e s z o s t a ł skazany na śmierć, lecz
s o k r a t y c z n a filozofia wzeszła jak s ł o ń c e na niebie i rozjaśniła s w y m
blaskiem cały intelektualny firmament. C h r z e ś c i j a n r z u c a n o l w o m
na pożarcie, lecz k o ś c i ó ł chrześcijański w z r ó s ł jak wspaniałe i r o z ­

ł o ż y s t e d r z e w o , p r z e w y ż s z a j ą c starsze i m n i e j silne r o ś l i n y i du­
sząc j e s w y m c i e n i e m . N a s z a wyłącznie s p o ł e c z n a n i e t o l e r a n c j a
nie zabija n i k o g o , nie w y k o r z e n i a opinii, lecz skłania ludzi do ukry­
wania ich lub p o w s t r z y m a n i a się od w s z e l k i c h usiłowań ich r o z ­
p o w s z e c h n i e n i a . H e r e t y c k i e opinie nie zyskują u nas ani nawet
nie tracą na sile w k a ż d y m dziesięcioleciu lub p o k o l e n i u ; nigdy
nie wybuchają j a s n y m p ł o m i e n i e m , lecz tlą się w m a ł y c h k ó ł k a c h

m y ś l ą c y c h i o d d a n y c h nauce ludzi, w ś r ó d k t ó r y c h się rodzą, nie
oświecając n i g d y c z y t o prawdziwym, c z y z w o d n i c z y m światłem

! najbardziej z a s a d n i c z y c h spraw rodzaju ludzkiego. W ten s p o s ó b

u t r z y m u j e się stan r z e c z y b a r d z o zadowalający dla p e w n y c h umy­
słów, gdyż nie pozwala z a k ł ó c i ć s p o k o j u w s z y s t k i m panującym
o p i n i o m i to b e z n i e p r z y j e m n e j p r o c e d u r y karania k o g o k o l w i e k
grzywną lub w i ę z i e n i e m , a j e d n o c z e ś n i e nie zakazuje b e z w z g l ę d ­
nie kierowania się r o z u m e m i n n o w i e r c o m d o t k n i ę t y m c h o r o b ą
myślenia. D o g o d n y to plan dla u s p o k o j e n i a świata intelektualne­
go i z a c h o w a n i a j e g o n i e z m i e n n o ś c i . Ale ceną, jaką p ł a c i m y za
t e g o rodzaju intelektualną pacyfikację, jest wyrzeczenie się całej

jjodwagi m o r a l n e j ludzkiego umysłu. Stan rzeczy, przy k t ó r y m wiele

najbardziej c z y n n y c h i b a d a w c z y c h i n t e l e k t ó w uważa za s t o s o w ­
ne ukrywać w głębi d u c h a o g ó l n e zasady i p o d s t a w y s w y c h prze­
k o n a ń i usiłuje w s w y c h p u b l i c z n y c h w y s t ą p i e n i a c h d o p a s o w a ć
jak najwięcej s w o i c h w ł a s n y c h w n i o s k ó w d o o d r z u c o n y c h we­
w n ę t r z n i e p r z e s ł a n e k , nie m o ż e w y d a ć s z c z e r y c h , n i e u l ę k ł y c h
c h a r a k t e r ó w i l o g i c z n y c h , k o n s e k w e n t n y c h intelektów, k t ó r e były
kiedyś o z d o b ą świata intelektualnego. L u d z i e , k t ó r y c h m o ż n a się
w t y m s t a n i e r z e c z y s p o d z i e w a ć s p o t k a ć , są albo n i e w o l n i k a m i
k o m u n a ł u a l b o o p o r t u n i s t a m i , k t ó r y c h a r g u m e n t y w e wszyst­
k i c h w i e l k i c h p r z e d m i o t a c h są p r z e z n a c z o n e dla słuchaczy, lecz

background image

O wolności myśli i słowa

4 9

nie trafiają im s a m y m do p r z e k o n a n i a . C i , k t ó r z y unikają tej
alternatywy, o g r a n i c z a j ą zakres s w y c h m y ś l i i z a i n t e r e s o w a ń do
rzeczy, o k t ó r y c h m o ż n a m ó w i ć b e z z a p u s z c z a n i a się w d z i e ­
dzinę zasad — to z n a c z y do d r o b n y c h spraw p r a k t y c z n y c h , k t ó r e
by się s a m e uregulowały, gdyby u m y s ł l u d z k o ś c i z o s t a ł rozwi­
nięty i u d o s k o n a l o n y , i k t ó r e az do t e g o c z a s u nigdy nie będą
u p o r z ą d k o w a n e ; a t y m c z a s e m z a r z u c a się t o , co r o z w i n ę ł o b y
i u d o s k o n a l i ł o b y l u d z k i e u m y s ł y : s w o b o d n e i ś m i a ł e r o z w a ż a ­
nie n a j w y ż s z y c h p r z e d m i o t ó w .

Ci, w k t ó r y c h o c z a c h ta powściągliwość h e r e t y k ó w nie jest złem,

powinni przede wszystkim pamiętać, ze s k u t k i e m tego nie d o c h o ­
dzi nigdy do rzetelnej i gruntownej dyskusji nad heretyckimi opi­

niami; i że te z nich, k t ó r e nie m o g ł y b y się o s t a ć w takiej dyskusji,
choć nie m o g ą się rozkrzewić, |ednak nie znikają. Ale potępienie

wszelkiego badania nie prowadzącego do prawowiernych wniosków
nie demoralizuje najbardziej umysłów heretyckich. Największą szko-1
dę wyrządza się tym, k t ó r z y nie są h e r e t y k a m i i k t ó r y c h cały roz­
wój u m y s ł o w y jest s k r ę p o w a n y a r o z u m sterroryzowany obawą
przed herezją. K t o m o ż e obliczyć, ile świat traci na tym, że istnieje
m n ó s t w o o b i e c u j ą c y c h intelektów p o ł ą c z o n y c h z lękliwymi cha­
rakterami, k t ó r e nie mają odwagi pójść za jakimś śmiałym, ożyw­
czym i n i e z a l e ż n y m biegiem myśli, by nie doprowadził on ich do
czegoś, co by miało p o z ó r niereligijności lub niemoralności? P o ^ j
śród nich widzimy czasem jakiegoś człowieka wielce sumiennego,
lotnego i r o z u m n e g o , który spędza życie na wprowadzaniu w błąd
intelektu nie dającego się zmusić do milczenia i używa całej swej
p o m y s ł o w o ś c i , by p o g o d z i ć n a k a z y s w e g o s u m i e n i a i r o z u m u
z prawowiernością, co mu się m o ż e jednak nie udać do k o ń c a ży­
cia. N i e m o ż e b y ć wielkim myślicielem ten, k t o nie uznaje, że o b o ^
wiązkiem jego jako myśliciela jest iść za i n t e l e k t e m bez względu na
to, do jakich w n i o s k ó w m o ż e on doprowadzić. Prawda zyskuje wię­
cej nawet na b ł ę d a c h k o g o ś , k t o po należytych studiach i przygo­

towaniu myśli samodzielnie, niż na prawdziwych opiniach tych,
którzy je wyznają, ponieważ nie pozwalają sobie na myślenie. S w o ­
boda myśli nie jest p o t r z e b n a głównie lub jedynie do wytwarzania

wielkich myślicieli; przeciwnie, jest ona równie, a m o ż e bardziej,
niezbędna dla przeciętnycli ludzkich istot, gdyz pozwala im wznieść

background image

5 0

Rozdział II

się na p o z i o m umysłowy, do osiągnięcia k t ó r e g o są zdolne. W i e l c y
myśliciele pojawiali się nieraz i mogą pojawić się z n o w u w a t m o s ­
ferze niewoli d u c h o w e j . Ale żaden naród nie rozwijał ani nie rozwi­

n i e nigdy intelektualnej działalności w takiej atmosferze. T a m gdzie

jakiś naród rozwijał ją chwilowo, m ó g ł to czynić dlatego, że wyzby­
wał się na jakiś czas o b a w y przed innowierczymi rozmyślaniami.

T a m gdzie istnieje milcząca u m o w a , że nie należy spierać się o zasa­

dy, gdzie dyskusja w największych kwestiach, jakie m o g ą z a j m o ­

wać ludzkość, uważana jest za zamkniętą, nie m o ż e m y się spodzie­
wać t e g o o g ó l n e g o w y s o k i e g o p o z i o m u działalności u m y s ł o w e j ,

k t ó r y wyróżniał pewne o k r e s y historyczne. G d y dysputa pomijała

p r z e d m i o t y d o ś ć wielkie i doniosłe, by m o g ł y wzniecić e n t u z j a z m ,
nie doprowadzała ona nigdy do p o w s z e c h n e g o ożywienia u m y s ł o ­
w e g o i nie dawała podniety, k t ó r a by p o d n i o s ł a nawet o s o b y o naj­
bardziej p r z e c i ę t n y m intelekcie do g o d n o ś c i istot myślących. Przy­
k ł a d e m t a k i e g o o ż y w i e n i a w E u r o p i e j e s t o k r e s n a s t ę p u j ą c y
b e z p o ś r e d n i o po Reformacji;, za drugi przykład, c h o ć o g r a n i c z o n y
do k o n t y n e n t u i do bardziej o ś w i e c o n e j klasy, m o ż e s ł u ż y ć ruch
u m y s ł o w y w drugiej p o ł o w i e o s i e m n a s t e g o wieku; a t r z e c i m jest
k r ó t s z y j e s z c z e okres intelektualnej fermentacji w N i e m c z e c h za
c z a s ó w G o e t h e g o i F i c h t e g o . O k r e s y te r ó ż n i ł y się wielce w p o s z ­
c z e g ó l n y c h rozwijanych p r z e z nie opiniach, lecz p o d o b n e b y ł y do
siebie w t y m , że podczas nich u w o l n i o n o się z j a r z m a a u t o r y t e t u .
W k a ż d y m z nich stary d e s p o t y z m d u c h o w y został obalony, a ża­
den inny nie zajął j e g o miejsca.. Impuls dany w ciągu t y c h t r z e c h
o k r e s ó w zrobił z E u r o p y to, c z y m jest ona o b e c n i e . K a ż d e ulep­
szenie c z y to ludzkiego umysłu, c z y tez instytucji m o ż n a przypisać
j e d n e m u z nich. Od pewnego czasu dużo przemawia za tym, że te
trzy impulsy przestały już działać i nie m o ż e m y oczekiwać n o w e g o
wzlotu, póki nie utwierdzimy na n o w o naszej duchowej swobody.

P r z e j d ź m y teraz do drugiej części naszego r o z u m o w a n i a i od­

rzucając przypuszczenie, że n i e k t ó r e z przyjętych opinii m o g ą być
fałszywe, załóżmy, że są prawdziwe i zbadajmy, jaka jest prawdo­
p o d o b n a wartość ich wyznawania, gdy nie są szczerze i s w o b o d n i e

r rozważane. J a k k o l w i e k niechętnie c z ł o w i e k mający silne p r z e k o n a ­

nie m o ż e dopuszczać m o ż l i w o ś ć , że opinia jego jest fałszywa, po­

winien się zastanowić nad t y m , że c h o ć b y ona była prawdziwa, bę-

background image

O wolności myśli i słowa

51

dzie wyznawana jako martwy dogmat, a nie j a k o żywa prawda, jeśli
nie stanie się p r z e d m i o t e m gruntownej, częstej i śmiałej d y s k u s j i ^

Istnieją ludzie (na szczęście nie tak już liczni jak dawniej), k t ó ­

rzy sądzą, że wystarczy, jeśli ktoś przystaje b e z zastrzeżeń na to, co
oni za prawdę uważają, c h o ć nie ma pojęcia o podstawie tej opinii
i nie m ó g ł b y jej o b r o n i ć przed najbardziej p o w i e r z c h o w n y m i za­
rzutami. T a c y ludzie, jeśli raz wyjednają u władz nauczanie ich wy­
znania wiary, sądzą naturalnie, że zezwolenie na podawanie go w wąt­
pliwość nie przyniesie nic d o b r e g o , a nawet pewną szkodę. Tam,
gdzie ich wpływ przeważa, uniemożliwiają oni prawie r o z u m n e i ro­
zważne odrzucenie przyjętej opinii, c h o ć m o ż e ona być nadal od­
rzucana n i e r o z w a ż n i e i b e z z n a j o m o ś c i rzeczy; gdyz rzadko udaje
się całkowicie w y k l u c z y ć dyskusję, a gdy się ona raz zacznie, wie­
rzenia nie oparte na p r z e k o n a n i u ustępują łatwo przed najlżejszym
p o z o r e m d o w o d u . Jeśli zaś w y k l u c z y m y tę m o ż l i w o ś ć i p r z y p u ś c i ^
my, że prawdziwa opinia stale tkwi w umyśle, ale tkwi j a k o prze­

sąd, j a k o wierzenie niezależne od rozumowania, głuche na wszelkie
a r g u m e n t y — n i e jest to właściwy sposób wyznawania prawdy przez
rozumną istotę. N i e poznaje się prawdy na tej drodze. Prawda tak
wyznawana jest j e d n y m przesądem więcej, przypadkowo czepiają­
c y m się słów, k t ó r e głoszą prawdę. ^

Jeśli p o w i n n o się rozwijać umysł i z d o l n o ś ć sądu u ludzi — rzecz,

której przynajmniej protestanci się nie sprzeciwiają — to na c z y m
lepiej m o ż e je ktoś ć w i c z y ć jak nie w sprawach, które go tak m o c ­
no o b c h o d z ą , że uważa się za k o n i e c z n e , by miał na nie swój p o ­
gląd? Jeśli rozwijanie wiedzy polega głów

r

nie na jednej rzeczy, to

jest nią niechybnie poznawanie uzasadnień własnych poglądów. C o ­
kolwiek ludzie myślą w p r z e d m i o t a c h , o k t ó r y c h jest rzeczą naj­
większej wagi sądzić słusznie, powinni b y ć zdolni do o b r o n y swego
zdania przynajmniej przed pospolitymi zarzutami. Ale ktoś m o ż e
powiedzieć: „ N i e c h ich nauczą uzasadnień ich poglądów. Z tego, że
nigdy nie słyszą polemiki na ich temat, nie wynika jeszcze, że m u ­
szą je powtarzać jak papugi. O s o b y uczące się geometrii nie uczą się
po prostu twierdzeń na pamięć, lecz rozumieją je i uczą się ich na
przykładach; i b y ł o b y n i e d o r z e c z n o ś c i ą powiedzieć, że nie znają
zasad prawd g e o m e t r y c z n y c h dlatego, że nie słyszą nigdy, by im
k t o ś p r z e c z y ł i usiłował je o b a l i ć " . B e z wątpienia; i taka nauka

background image

52

Rozdział II

wystarcza w p r z e d m i o t a c h takich jak m a t e m a t y k a , gdzie nie ma

nic do powiedzenia o o d w r o t n e j stronie danej kwestii. D o w o d y na
k o r z y ś ć prawd m a t e m a t y c z n y c h mają tę szczególną właściwość, ze
całe r o z u m o w a n i e jest j e d n o s t r o n n e . N i e ma tu zarzutów ani o d p o ­
wiedzi na zarzuty. A l e w k a ż d y m p r z e d m i o c i e , w k t ó r y m r ó ż n i c a
zdań jest możliwa, prawda zależy od ustalenia równowagi między
d w o m a s p r z e c z n y m i d o w o d z e n i a m i . N a w e t w naukach przyrod­
n i c z y c h istnieje zawsze jakieś inne m o ż l i w e wyjaśnienie t y c h sa­
m y c h faktów; jakaś teoria g e o c e n t r y c z n a zamiast heliocentrycznej,
jakiś flogiston zamiast tlenu; i należy wykazać, dlaczego ta druga
teoria nie m o ż e b y ć prawdziwa; a d o p ó k i tego nie w y k a z a n o i do­
póki nie wiemy, w jaki to w y k a z a n o s p o s ó b , nie r o z u m i e m y pod­
staw naszej opinii. G d y jednak z w r ó c i m y się do p r z e d m i o t ó w nie­
s k o ń c z e n i e bardziej s k o m p l i k o w a n y c h , d o m o r a l n o ś c i , religii,
polityki, s t o s u n k ó w s p o ł e c z n y c h i zadań ż y c i o w y c h , trzy czwarte
a r g u m e n t ó w na k o r z y ś ć każdej spornej opinii polega na rozprasza­
niu p o z o r ó w przemawiających za jakąś o d m i e n n ą opinią. J e d e n
z n a j w i ę k s z y c h m ó w c ó w s t a r o ż y t n o ś c i w s p o m i n a w s w o i c h pi­
s m a c h , że zawsze rozpatrywał s t a n o w i s k o przeciwnika z r ó w n y m
napięciem jak swoje własne, jeśli nie z j e s z c z e większym. T o , c z e g o
C y c e r o n używał jako środka do o d n o s z e n i a sukcesów oratorskich,
p o w i n n o b y ć naśladowane przez wszystkich, k t ó r z y studiują jakiś

T p r z e d m i o t w celu dotarcia do prawdy. Ten, k t o zna tylko swoje wła­

sne s t a n o w i s k o w jakiejś sprawie, nie zna jej dokładnie. J e g o argu­
m e n t y m o g ą b y ć d o b r e i nikt nie zdołał m o ż e ich obalić, lecz jeśli
on r ó w n i e ż nie jest w stanie obalić a r g u m e n t ó w s t r o n y przeciwnej,
jeśli ich nawet nie zna, nie ma żadnej podstawy do przekładania

^ J e d n e j opinii nad drugą. C h c ą c zająć racjonalne stanowisko, musi

w s t r z y m a ć się od sądu; a jeśli go to nie zadowala, albo opiera się na
autorytecie, albo przechodzi, p o d o b n i e jak ogół, na tę stronę, do
której czuje największą s k ł o n n o ś ć . N i e wystarczy mu też wysłu­
chanie a r g u m e n t ó w p r z e c i w n i k ó w w tej postaci, w jakiej je przed­
stawiają j e g o nauczyciele, z d o ł ą c z e n i e m tego, co podają j a k o ich
obalenie. N i e m o ż e w ten s p o s ó b oddać sprawiedliwości t y m argu­
m e n t o m lub przetrawić ich w s w o i m własnym umyśle. M u s i on
usłyszeć je od o s ó b , k t ó r e rzeczywiście w nie wierzą, k t ó r e bronią
ich na serio ze wszystkich sił. M u s i je p o z n a ć w ich najbardziej za-

background image

O wolności myśli i słowa

53

sługującej na wiarę i przekonywającej formie, musi z r o z u m i e ć catą
trudność, którą prawdziwy pogląd na dany przedmiot ma napotkać
i rozwiązać inaczej nigdy nie przyswoi sobie tej części prawdy, któ­
ra tę t r u d n o ś ć zwalcza i usuwa. Dziewięćdziesięciu dziewięciu na
stu tak zwanych ludzi w y k s z t a ł c o n y c h znajduje się w t y m p o ł o ż e ­
niu — nawet spośród tych, którzy umieją biegle uzasadniać swoje
opinie. O ile wiedzą, wnioski ich mogą b y ć prawdziwe, lecz mogły­
by także b y ć fałszywe; nigdy nie próbowali zająć stanowiska tych,

którzy o d m i e n n i e od nich myślą, i rozważyć, co takie o s o b y m o g ą
mieć do powiedzenia; i skutkiem tego nie znają, w ż a d n y m istot­
nym znaczeniu tego słowa, doktryny, którą sami -wyznają. N i e zna­
ją tych jej części, które wyjaśniają i usprawiedliwiają resztę; nie znają
rozważań wykazujących, ze jakieś p o z o r n i e sprzeczne fakty dają
się ze sobą p o g o d z i ć lub że z dwóch na p o z ó r j e d n a k o w o silnych
racji jedną należy p r z e ł o ż y ć nad drugą. O b c ą im jest cała ta część
prawdy, k t ó r a przeważa szalę i decyduje o sądzie d o k ł a d n i e poin­
formowanego umysłu; jest ona rzeczywiście znana tylko tym, k t ó ­
rzy wysłuchali z równą b e z s t r o n n o ś c i ą o b u stron, usiłując rzucić
największy s n o p światła na ich argumenty. Praktyka ta jest tak nie­
zbędna do z r o z u m i e n i a kwestii s p o ł e c z n y c h i m o r a l n y c h , że jeśli

jakaś doniosła prawda nie znajduje przeciwników, trzeba ich sobie
w y o b r a z i ć i z a o p a t r z y ć ich w najsilniejsze argumenty, jakie naj­
sprytniejszy r z e c z n i k diabła m o ż e wynaleźć.

Nieprzyjaciel w o l n o ś c i słowa m ó g ł b y powiedzieć w celu z m n i e j ­

szenia siły t y c h uwag, że nie ma żadnej k o n i e c z n o ś c i , by l u d z k o ś ć
znała i wiedziała wszystko, co mogą powiedzieć za lub przeciw jej
o p i n i o m filozofowie i teologowie. Ze z w y k ł y m ludziom nie jest
potrzebna z d o l n o ś ć wykazania nieścisłości lub b ł ę d ó w przemyśl­
nego o p o n e n t a . Ze wystarczy, jeśli zawsze jest ktoś zdolny do udzie­
lenia odpowiedzi obalającej w s z y s t k o , co m o g ł o b y wprowadzić
w błąd o s o b y n i e w y k s z t a ł c o n e . Ze p r o s t e umysły, k t ó r e nauczyły
się o c z y w i s t y c h zasad wpajanych w nie prawd, mogą zaufać a u t o ­
rytetowi co do reszty, a zdając sobie sprawę z tego, że nie mają
dostatecznej wiedzy ani talentu do rozwiązywania każdej trudno­
ści, którą m o ż n a by wysunąć, mogą zadowolić się przeświadcze­
niem, ze wszystkie wysunięte trudności zostały już lub mogą być
p o k o n a n e przez o s o b y specjalnie do tego uzdolnione.

background image

5 4

Rozdział II

N a w e t przyznając t e m u poglądowi na nasz przedmiot całą słusz­

n o ś ć , jaką m o g ą mu przypisać ludzie najłatwiej zadowalający się
n a j s ł a b s z y m z r o z u m i e n i e m prawdy, w k t ó r ą wierzą, nie osłabia­
m y p r z e z t o b y n a j m n i e j a r g u m e n t ó w przemawiających z a w o l n o ­
ścią słowa. G d y ż nawet ta d o k t r y n a uznaje prawo ludzi do uza­
sadnionej p e w n o ś c i , że w s z y s t k i e z a r z u t y z o s t a ł y w zadowalający
s p o s ó b odparte; a j a k mają b y ć o d p a r t e , jeśli to, co w y m a g a od­

powiedzi, nie jest wypowiedziane? L u b w jaki s p o s ó b m o ż n a uznać
o d p o w i e d ź za zadowalającą, jeśli p r z e c i w n i c y nie mają s p o s o b n o ­
ści do wykazania, że jest o n a niezadowalająca? J e ś l i nie o g ó ł , to
p r z y n a j m n i e j f i l o z o f o w i e i t e o l o g o w i e , k t ó r z y mają rozwiązać
t r u d n o ś c i , m u s z ą z a p o z n a ć się z t y m i t r u d n o ś c i a m i w ich najza-
wilszej f o r m i e ; a nie m o ż n a t e g o d o k o n a ć , jeśli nie są o n e swo­
b o d n i e przedstawiane w n a j k o r z y s t n i e j s z y m dla nich świetle. K o ­
ś c i ó ł k a t o l i c k i m a s w ó j w ł a s n y s p o s ó b t r a k t o w a n i a t e g o
k ł o p o t l i w e g o p r o b l e m u . R o z r ó ż n i a o n n a o g ó ł t y c h , k t ó r y m wol­

no w y z n a w a ć j e g o d o k t r y n ę na p o d s t a w i e p r z e k o n a n i a i t y c h ,
k t ó r z y m u s z ą ją p r z y j m o w a ć na wiarę. A n i j e d n y m , ani drugim
nie p o z o s t a w i a się s w o b o d y w y b o r u t e g o , co mają przyjąć; ale du­
c h o w n y m z a s ł u g u j ą c y m na zaufanie j e s t d o z w o l o n e , a nawet p o ­
c z y t y w a n e za zasługę, z a p o z n a w a n i e się z a r g u m e n t a m i przeciw­
n i k ó w w c e l u ich o b a l e n i a i d l a t e g o w o l n o im c z y t a ć k s i ą ż k i
heretyków. N a t o m i a s t ludzie ś w i e c c y nie mogą tego c z y n i ć b e z
specjalnego p o z w o l e n i a , k t ó r e t r u d n o jest o t r z y m a ć . Ta dyscypli­
na uznaje, że p o z n a n i e stanowiska nieprzyjaciół jest k o r z y s t n e dla
nauczycieli, l e c z znajduje dające się z t y m p o g o d z i ć środki nie­
d o p u s z c z e n i a do t e g o p o z n a n i a r e s z t y świata, dając w ten s p o s ó b
elicie

więcej kultury u m y s ł o w e j , c h o c i a ż nie więcej swobody, niż

m a s o m . Z a p o m o c ą tego s p o s o b u udaje się k o ś c i o ł o w i k a t o l i c k i e ­
mu osiągnąć ten rodzaj w y ż s z o ś c i u m y s ł o w e j , jakiego wymagają
j e g o cele, gdyż c h o ć kultura b e z w o l n o ś c i nigdy nie wydała wiel­
k i e g o i liberalnego u m y s ł u , m o ż e j e d n a k wydać z r ę c z n e g o nisi

pnus

adwokata sprawy Ale kraje p r o t e s t a n c k i e odrzucają ten spo­

s ó b , p o n i e w a ż p r o t e s t a n c i utrzymują, p r z y n a j m n i e j w teorii, że
k a ż d y sam p o n o s i o d p o w i e d z i a l n o ś ć za w y b ó r religii i nie m o ż e
z r z u c a ć jej na swych nauczycieli. P o z a t y m w w a r u n k a c h panują­
c y c h dziś na świecie ukrywanie przed ludźmi n i e w y k s z t a ł c o n y m i

background image

O wolności myśli i słowa

55

pism c z y t a n y c h p r z e z w y k s z t a ł c o n y c h jest rzeczą praktycznie nie­
m o ż l i w ą . J e ś l i n a u c z y c i e l e l u d z k o ś c i mają b y ć p o w i a d o m i e n i
0 w s z y s t k i m , co wiedzieć p o w i n n i , m u s i istnieć c a ł k o w i t a swo­
boda pisania i ogłaszania d r u k i e m .

G d y b y j e d n a k szkodliwe działanie braku w o l n o ś c i słowa, w wy­

padku gdy przyjęte opinie są prawdziwe, o g r a n i c z a ł o się do trzy­
mania ludzi w n i e ś w i a d o m o ś c i p o d s t a w t y c h opinii, m o ż n a by po­
myśleć, że jest to z ł o intelektualne, ale nie m o r a l n e i nie zmniejsza
wartości wpływu t y c h opinii na charakter. F a k t e m jest jednak, że
bez dyskusji z a p o m i n a się nie tylko uzasadnienia danej opinii, ale~j
także az nazbyt c z ę s t o jej znaczenia. Słowa, k t ó r e ją wyrażają, prze­
stają z a s z c z e p i a ć idee, do przekazywania k t ó r y c h b y ł y pierwotnie
użyte, lub zaszczepiają tylko drobną ich c z ą s t k ę . Zamiast jasnego
pojęcia i żywej wiary p o z o s t a j e t y l k o kilka m e c h a n i c z n i e powta­
r z a n y c h frazesów; lub też z a c h o w u j e się t y l k o łupina i plewa zna­
czenia, k t ó r e g o subtelniejsza treść już wywietrzała. N i e m o ż n a ^
zbyt gorliwie studiować i r o z w a ż a ć o b s z e r n e g o rozdziału historii
ludzkości, k t ó r y wypełnia ta sprawa.

Ilustracją t e g o jest doświadczenie w s z y s t k i c h niemal e t y c z n y c h '

d o k t r y n i religijnych w y z n a ń wiary. Są o n e wszystkie pełne zna­
czenia i ż y w o t n o ś c i dla tych, którzy je tworzą i dla b e z p o ś r e d n i c h
u c z n i ó w t w ó r c ó w . Z n a c z e n i e ich w y w i e r a n i e s ł a b n ą c y w p ł y w
1 uświadamia się nawet coraz żywiej, d o p ó k i trwa walka o uzyska­
nie dla danej d o k t r y n y lub wyznania wiary przewagi nad innymi

wierzeniami. W k o ń c u doktryna a l b o bierze górę i staje się p o ­
wszechnie przyjętą opinią, albo przestaje się rozwijać; utrzymuje
się na z d o b y t y m terenie, lecz nie szerzy się dalej. G d y jeden z tych
dwóch rezultatów staje się widoczny, p o l e m i k a w t y m p r z e d m i o c i e

cichnie i s t o p n i o w o zamiera. D o k t r y n a zajęła swoje miejsce, jeśli
nie j a k o przyjęta opinia, to jako jedna z u z n a n y c h sekt lub odła­
m ó w opinii; ci, k t ó r z y ją wyznają, przeważnie odziedziczyli ją, a nie
przyjęli; a przejście od jednej d o k t r y n y do drugiej mało zaprząta
myśli ich nauczycieli, gdyż staje się zdarzeniem wyjątkowym. Za­
miast, jak z p oc z ąt k u, b y ć stale g o t o w y m a l b o b r o n i ć się przed
światem, albo go nawracać na swoją wiarę, godzą się oni z losem
i ani nie słuchają, o ile to możliwe, a r g u m e n t ó w przeciw swemu

wyznaniu wiary, ani nie niepokoją i n n o w i e r c ó w (jeśli są jacy) argu-

background image

56

Roy.ayi.il JI

meritami na jego korzyść. Od tego czasu datuje się zwykle osłabie­

n i e

ż y w o t n o ś c i doktryny. S ł y s z y m y c z ę s t o narzekania nauczycieli

r o z m a i t y c h w y z n a ń na trudność utrzymania w u m y s ł a c h wierzą­
c y c h jasnego pojęcia prawdy formalnie przez nich wyznawanej, tak
by m o g ł a o n a p r z e n i k n ą ć uczucia i rzeczywiście kierować postę­

p o w a n i e m . N i e słychać uskarżania się na tę trudność, gdy wyznanie
walczy j e s z c z e o swoją egzystencję; nawet słabsi b o j o w n i c y wie­
dzą w t e d y i czują za co walczą i rozumieją r ó ż n i c ę m i ę d z y s w y m
w y z n a n i e m a innymi doktrynami. W tej fazie egzystencji k a ż d e g o
wyznania wiary s p o t y k a m y c z ę s t o ludzi, k t ó r z y uprzytomnili sobie
j e g o podstawowe zasady we wszystkich formach myśli, k t ó r z y roz­
ważyli i rozpatrzyli wszystkie j e g o najważniejsze s t r o n y i p r z e k o ­
nali się w całej pełni na sobie, jak zmienia się charakter pod wpły­
w e m g ł ę b o k o p r z e p o j o n e g o wiarą w to wyznanie u m y s ł u . G d y
j e d n a k staje się o n o d z i e d z i c z n y m i p r z y j m o w a n y m biernie, a nie
c z y n n i e — gdy u m y s ł nie jest już z m u s z o n y w tym s a m y m stopniu
co na p o c z ą t k u ć w i c z y ć swoje w ł a d z e w kwestiach z t y m w y z n a ­
n i e m związanych, istnieje c o r a z to silniejsza dążność do z a p o m i n a ­
nia całej treści wierzenia z wyjątkiem f o r m u ł e k lub do przystawa­
nia na nie b e z m y ś l n i e i ospale, jakby się je p r z y j m o w a ł o na wiarę,
b e z k o n i e c z n o ś c i uświadamiania go sobie lub wypróbowywania go
na d r o d z e o s o b i s t e g o doświadczenia, aż w k o ń c u przestaje o n o
prawie wiązać się z d u c h o w y m ż y c i e m istoty ludzkiej. W t e d y zda­
rzają się wypadki, tak c z ę s t e w n a s z y m wieku, że stanowią niemal

w i ę k s z o ś ć , w k t ó r y c h wyznanie wiary p o z o s t a j e niejako p o z a o b ­

r ę b e m u m y s ł u , opancerzając go i umacniając p r z e c i w w s z e l k i m
w p ł y w o m o d w o ł u j ą c y m się do w y ż s z y c h pierwiastków naszej na­
tury; przejawiając swoją siłę w niedopuszczaniu żadnego n o w e g o
i

silnego p r z e k o n a n i a , lecz nie dając sercu lub umysłowi nic p o z a

pilnowaniem, by były puste.

S p o s ó b wyznawania chrześcijaństwa p r z e z w i ę k s z o ś ć wierzą­

c y c h o k a z u j e n a m , w jakiej m i e r z e d o k t r y n y zdolne do wywiera­
nia n a j g ł ę b s z e g o wpływu na u m y s ł m o g ą p o z o s t a ć w n i m j a k o
m a r t w e wierzenia nie docierające nigdy do wyobraźni, u c z u ć lub
r o z u m u . M ó w i ą c o c h r z e ś c i | a ń s t w i e , m a m na myśli t o , co p o c z y ­
tują za nie w s z y s t k i e k o ś c i o ł y i s e k t y — p r z y p o w i e ś c i i p r z e p i s y
N o w e g o T e s t a m e n t u . Są o n e uważane za święte i p r z y j m o w a n e

background image

O wolności myśli i słowa

57

jako prawo p r z e z w s z y s t k i c h c h r z e ś c i j a n , j e d n a k nie p o w i e m y
chyba za duzo, jeśli stwierdzimy, że nawet jeden chrześcijanin na

tysiąc nie stosuje się do t y c h praw w s w y m p o s t ę p o w a n i u . N o ­
rma, do k t ó r e j się stosuje, to zwyczaj jego narodu, klasy lub wy­
znania. Posiada on w ten s p o s ó b z j e d n e j s t r o n y z b i ó r p r z e p i s ó w
e t y c z n y c h , k t ó r e , j a k wierzy, z o s t a ł y mu zesłane p r z e z n i e o m y l n ą
m ą d r o ś ć j a k o r e g u ł y p o s t ę p o w a n i a , a z drugiej szereg c o d z i e n ­

n y c h s ą d ó w i p r a k t y k , k t ó r e godzą się do p e w n e g o s t o p n i a z nie­
k t ó r y m i z t y c h m a k s y m , z n a c z n i e m n i e j z i n n y m i , a j e s z c z e in­
n y m w r ę c z się sprzeciwiają i są na o g ó ł k o m p r o m i s e m m i ę d z y
wiarą c h r z e ś c i j a ń s k ą a i n t e r e s a m i i p o d s z e p t a m i życia d o c z e s n e ­
go. Pierwszej z t y c h n o r m oddaje on h o ł d , drugiej p r z e s t r z e g a
rzeczywiście. W s z y s c y chrześcijanie wierzą, ze b ł o g o s ł a w i e n i s ą !
ubodzy, p o n i ż e n i i p o k o r n e g o serca; ze łatwiej wielbłądowi przejść
przez u c h o igielne, niż b o g a c z o w i wejść do królestwa niebieskie­
go; że nie powinni sądzić, by me byli sądzeni; że nie powinni przy­
sięgać; że powinni k o c h a ć b l i ź n i e g o jak siebie s a m e g o ; że jeśli k t o
w e ź m i e im suknię, p o w i n n i d o d a ć mu i p ł a s z c z ; że nie p o w i n n i
myśleć o j u t r z e ; że jeśli c h c ą b y ć d o s k o n a ł y m i , powinni sprzedać
cały swój m a j ą t e k i r o z d a ć u b o g i m . N i e są oni b y n a j m n i e j o b ł u d ­
ni, gdy mówią, że wierzą w te rzeczy. Wierzą w nie tak j a k ludzie

wierzą w r z e c z stale chwaloną, a nigdy nie roztrząsaną. Ale w zna­
czeniu tej żywej wiary, k t ó r a kieruje p o s t ę p o w a n i e m , wierzą oni
w te d o k t r y n y t y l k o do t e g o p u n k t u , do k t ó r e g o jest z w y c z a j e m
według n i c h p o s t ę p o w a ć . D o k t r y n y w całej ich c z y s t o ś c i służą
do rażenia p r z e c i w n i k ó w ; a jest r z e c z ą samą p r z e z się z r o z u m i a ­
łą, że wysuwa się je (gdy to m o ż l i w e ) j a k o p o w o d y wszelkich czy­
n ó w u z n a w a n y c h p r z e z ludzi za c h w a l e b n e . Ale gdyby im ktoś
p r z y p o m n i a ł , że te m a k s y m y wymagają n i e s k o ń c z e n i e wielu rze­
czy, k t ó r y c h im nawet nie p r z y c h o d z i do głowy robić, zyskałby
tylko tyle, że z a l i c z o n o b y go do tych w y s o c e niepopularnych o s ó b ,
k t ó r e udają, że są lepsze od i n n y c h . D o k t r y n y te nie mają wpływu
na p r z e c i ę t n y c h w y z n a w c ó w — nie o p a n o w a ł y ich umysłów. Mają
oni zazwyczaj respekt przed b r z m i e n i e m ich słów, lecz nie żywią
u c z u c i a , k t ó r e ł ą c z y s ł o w a z w y r a ż o n y m i r z e c z a m i i z m u s z a
umysł do ogarnięcia rzeczy i u c z y n i e n i a ich z g o d n y m i z f o r m u ­
łą. Tam gdzie c h o d z i o p o s t ę p o w a n i e , oglądają się oni na pana A

background image

58

Rozdział II

i pana B, aby o t r z y m a ć w s k a z ó w k ę , jak daleko ma ich zaprowa­
dzić p o s ł u s z e ń s t w o w o b e c C h r y s t u s a .

O t ó ż m o ż e m y b y ć pewni, że z pierwszymi chrześcijanami r z e c z

się miała z u p e ł n i e inaczej. W p r z e c i w n y m wypadku, chrześcijań­
s t w o nigdy by się nie r o z w i n ę ł o z n i e z n a n e j s e k t y p o g a r d z a n y c h
H e b r a j c z y k ó w n a religię cesarstwa r z y m s k i e g o . G d y nieprzyja­
ciele ich mówili: „ P a t r z c i e , jak ci c h r z e ś c i j a n i e kochają się nawza­
j e m " (uwaga, k t ó r e j nikt b y teraz p r a w d o p o d o b n i e nie z r o b i ł ) ,
musieli o n i z p e w n o ś c i ą m i e ć ż y w s z e niż k i e d y k o l w i e k p ó ź n i e j
p o c z u c i e znaczenia swego wyznania wiary. I to jest zapewne główną
p r z y c z y n ą , dla k t ó r e j c h r z e ś c i j a ń s t w o tak s ł a b o się teraz krzewi
i po o s i e m n a s t u w i e k a c h o g r a n i c z a się j e s z c z e prawie w y ł ą c z n i e
do E u r o p e j c z y k ó w i ich p o t o m k ó w . N a w e t u ludzi b a r d z o reli­
gijnych, k t ó r z y biorą swoje d o k t r y n y na serio i przywiązują do
n i c h więcej z n a c z e n i a , niż o g ó ł ludzi, w i d z i m y zwykle, że ta c z ę ś ć
d o k t r y n , k t ó r a oddziaływa na ich u m y s ł , jest t w o r e m Kalwina,
K n o x a lub jakiejś innej bardziej z b l i ż o n e j do nich c h a r a k t e r e m
osoby. P o w i e d z e n i a C h r y s t u s a istnieją w i c h u m y s ł a c h w stanie
b i e r n y m , nie wywołując żadnego s k u t k u p o z a t y m , jaki sprawia
s a m o p r z y s ł u c h i w a n i e się s ł o w o m tak m i ł y m i ł a g o d n y m . M o ż n a
niewątpliwie r o z m a i c i e t ł u m a c z y ć , d l a c z e g o d o k t r y n y specjalnie
c e c h u j ą c e jakąś s e k t ę zachowują w i ę c e j ż y w o t n o ś c i od d o k t r y n

w s p ó l n y c h w s z y s t k i m u z n a n y m s e k t o m i d l a c z e g o n a u c z y c i e l e

zadają s o b i e w i ę c e j trudu, aby z a c h o w a ć je p r z y życiu; ale j e d n y m
z p o w o d ó w j e s t z p e w n o ś c i ą o k o l i c z n o ś ć , że te s z c z e g ó l n e d o k ­
t r y n y są b a r d z i e j p o d a w a n e w w ą t p l i w o ś ć i m u s z ą b y ć c z ę ś c i e j
b r o n i o n e w o b e c przeciwników. N a u c z y c i e l e i uczniowie zasypiają
na swoich p o s t e r u n k a c h , gdy t y l k o nieprzyjaciel ustępuje z pola.

To s a m o stosuje się, na ogół biorąc, do wszystkich tradycyjnych

d o k t r y n — z a r ó w n o d o t y c z ą c y c h rozwagi i mądrości życiowej j a k
m o r a l n o ś c i lub religii. W s z y s t k i e języki i literatury są przepełnione
o g ó l n y m i u w a g a m i o życiu, t r a k t u j ą c y m i o j e g o i s t o c i e i o t y m ,
jak n i m p o k i e r o w a ć — uwagami, k t ó r e każdy zna, powtarza lub
słucha z u z n a n i e m , k t ó r e są p r z y j m o w a n e j a k o truizmy, lecz k t ó ­
rych znaczenia w i ę k s z o ś ć ludzi dowiaduje się naprawdę dopiero

wtedy, gdy doświadczenie, zazwyczaj bolesne, przeobraziło je dla

n i c h w r z e c z y w i s t o ś ć . J a k ż e c z ę s t o p r z y c h o d z i człowiekowi na

background image

O wolności myśli i słowa

59

myśl, gdy boleje nad nieprzewidzianym nieszczęściem lub rozcza­
rowaniem, jakieś przysłowie lub oklepane powiedzenie znane mu
przez całe życie, k t ó r e g o znaczenie; gdyby je czuł tak żywo jak
o b e c n i e , u r a t o w a ł o b y go od klęski. Istnieją w samej rzeczy inne
jeszcze tego p o w o d y poza brakiem dyskusji; pełne znaczenie wielu
prawd nie może dotrzeć do świadomości, dopóki osobiste doświad­
czenie w umysł go nie wpoi. L e c z z r o z u m i e n i e znaczenia nawet

tych prawd b y ł o b y o wiele większe, a t o , co jest z r o z u m i a n e , po­
z o s t a w i ł o b y daleko głębszy ślad w umyśle, gdybyśmy byli przy­
zwyczajeni do słuchania a r g u m e n t ó w na ich korzyść i niekorzyść
wypowiadanych przez ludzi, k t ó r z y je zrozumieli. Z g u b n a dążność
ludzkości do porzucania myśli o rzeczach, które juz nie podlegają

wątpliwości, jest przyczyną p o ł o w y jej błędów. J e d e n z a u t o r ó w
w s p ó ł c z e s n y c h słusznie mówi o „głębokim śnie ustalonych opinii".

C ó ż z n o w u ! — m o ż e ktoś zapytać — c z y z brak j e d n o m y ś l n o ­

ści jest n i e o d z o w n y m warunkiem prawdziwej wiedzy? C z y dla
umożliwienia k o m u ś dotarcia do prawdy jest rzeczą k o n i e c z n ą ,
by p e w n a c z ę ś ć l u d z k o ś c i trwała w b ł ę d z i e ? C z y wierzenie traci
swoją r e a l n o ś ć i ż y w o t n o ś ć z chwilą gdy z o s t a j e p o w s z e c h n i e

p r z y j ę t e i c z y t w i e r d z e n i e m o ż e być g ł ę b o k o p o j m o w a n e i od­
czuwane t y l k o wtedy, gdy budzi j e s z c z e pewne wątpliwości? C z y
prawda ginie dla ludzkości, gdy t y l k o z o s t a n i e j e d n o g ł o ś n i e przy­
jęta? U w a ż a n o dotąd, ze n a j w y ż s z y m c e l e m i najlepszym rezul­
t a t e m r o z w o j u inteligencji jest s t o p n i o w e j e d n o c z e n i e ludzkości
w u z n a n i u w s z y s t k i c h d o n i o s ł y c h prawd; c z y ż inteligencja trwa
jedynie d o czasu osiągnięcia swego celu? C z y o w o c e zwycięstwa

giną właśnie z p o w o d u j e g o z u p e ł n o ś c i ?

N i e twierdzę nic p o d o b n e g o . W miarę rozwoju ludzkości ilość

b e z s p o r n y c h i n i e w ą t p l i w y c h d o k t r y n b ę d z i e stale w z r a s t a ć
i m o ż n a prawie m i e r z y ć p o m y ś l n o ś ć l u d z k o ś c i liczbą i d o n i o s ł o ­
ścią prawd, k t ó r e nie są już zwalczane. Z a p r z e s t a n i e poważnej p o ­
l e m i k i w jednej kwestii za drugą jest j e d n y m z k o n i e c z n y c h na­
s t ę p s t w ustalania się opinii — ustalania się r ó w n i e z b a w i e n n e g o ,
gdy opinia jest prawdziwa, jak n i e b e z p i e c z n e g o i s z k o d l i w e g o
w razie jej fałszywości. C h o c i a ż jednak to s t o p n i o w e z m n i e j s z a ­
nie się r ó ż n o r o d n o ś c i opinii jest k o n i e c z n e w o b u z n a c z e n i a c h

t e g o słowa, będąc j e d n o c z e ś n i e n i e u n i k n i o n e i n i e z b ę d n e , nie je-

background image

60

Rozdział II

s t e ś m y o b o w i ą z a n i wyciągać z t e g o w n i o s k u , że w s z y s t k i e j e g o
skutki muszą b y ć d o b r o c z y n n e . K o n i e c z n o ś ć wyjaśniania i o b r o ­
ny a t a k o w a n e j prawdy p o m a g a w i e l c e do w y r o b i e n i a s o b i e o niej
i n t e l i g e n t n e j i żywej opinii; utrata tej p o m o c y , c h o c i a ż nie prze­
waża dobrodziejstwa o g ó l n e g o uznania prawdy, nie jest bynajmniej
d r o b n ą n i e d o g o d n o ś c i ą . P r z y z n a j ę , ż e c h c i a ł b y m , b y n a u c z y c i e l e
l u d z k o ś c i spróbowali z n a l e ź ć namiastkę tej k o r z y ś c i tam, gdzie
już o n a nie istnieje — jakiś s p o s ó b u p r z y t o m n i e n i a u c z n i o w i trud­
n o ś c i danej kwestii tak żywo, j a k b y mu je przedstawiał innowier­
ca starający się go n a w r ó c i ć .

Ale zamiast szukać n o w y c h s p o s o b ó w do tego celu, utracili oni

te, k t ó r e posiadali dawniej. D i a l e k t y k a sokratyczna, której wspa­
niałym p r z y k ł a d e m są dialogi Platona, była takim s p o s o b e m . B y ł a
o n a zasadniczo n e g a t y w n y m roztrząsaniem wielkich zagadnień ży­
cia i filozofii, dążącym z m i s t r z o w s k ą z r ę c z n o ś c i ą do p r z e k o n a n i a
każdego c z ł o w i e k a powtarzającego ogólnie przyjęte komunały, że
nie r o z u m i e danego p r z e d m i o t u ze nie przypisuje jeszcze żadnego
o k r e ś l o n e g o z n a c z e n i a d o k t r y n o m , k t ó r e wyznaje — w nadziei, ze
gdy uświadomi sobie swoją ignorancję, wejdzie na drogę wiodącą
do trwałej wiary, opartej na j a s n y m zrozumieniu z a r ó w n o z n a c z e ­
nia doktryn jak ich uzasadnienia. S c h o l a s t y c z n e dysputy w średnio­

wieczu zmierzały do p o d o b n e g o celu. Służyły o n e do upewnienia

się, że uczeń r o z u m i e swoją własną opinię oraz (dzięki k o n i e c z n e j
korelacji) opinię przeciwną i m o ż e u m o t y w o w a ć pierwszą, a o b a ­
lić argumenty drugiej. Takie spory miały jednak tę nieuleczalną wadę,
że odwoływały się do przesłanek opartych nie na rozumie, lecz na
autorytecie; a j a k o s p o s ó b kształcenia umysłu ustępowały pod każ­
dym względem p o t ę ż n e j dialektyce, która kształtowała intelekty tak
z w a n y c h Socratici viri; lecz umysł n o w o ż y t n y zawdzięcza obu t y m
k i e r u n k o m znacznie więcej, niż się do tego ma o c h o t ę przyznać,
a dzisiejsze m e t o d y w y c h o w a n i a nie zawierają niczego, co by c h o ć
w najmniejszym stopniu m o g ł o któryś z nich zastąpić. O s o b a czer­
piąca całą swoją naukę za p o ś r e d n i c t w e m książek lub nauczycieli,
nawet jeśli uniknie napastującej ją pokusy zadowolenia się s a m y m

p o c h ł a n i a n i e m , nie jest z m u s z o n a wysłuchać obu stron; a p r z e t o
nawet myśliciele rzadko znają dwa punkty widzenia; a najsłabszą
częścią tego, co ktoś przytacza na o b r o n ę swojej opinii jest odpo-

background image

O wolności myśli i słowa

61

wiedź, jaką szykuje dla przeciwników. W c h o d z i dziś w m o d ę lek­

ceważenie logiki negatywnej, która wytyka słabe strony teorii lub
błędy praktyki, nie ustalając żadnych prawd p o z y t y w n y c h . Taki
negatywny k r y t y c y z m b y ł b y w samej r z e c z y m a r n y m rezultatem
o s t a t e c z n y m , ale posiada nieocenioną wartość jako środek do osią­
gnięcia wszelkiej pozytywnej wiedzy lub przekonania, które by były

godne tego miana; i dopóki ludzie nie będą z n o w u s y s t e m a t y c z n i e

się w n i m ć w i c z y ć , b ę d z i e m y mieli m a ł o wielkich myślicieli i ogól­

ny niski p o z i o m u m y s ł o w y we wszystkich dziedzinach myśli p o z a
matematyką i fizyką. W każdym i n n y m p r z e d m i o c i e niczyje opi­
nie nie zasługują na nazwę wiedzy, z wyjątkiem tych wypadków,

w k t ó r y c h k t o ś przeszedł z m u s u albo d o b r o w o l n i e ten sam du­

c h o w y proces, k t ó r y by się w nim d o k o n a ł podczas ożywionej p o ­
lemiki z o p o n e n t a m i . Jeśli więc jakaś r z e c z jest tak niezbędna a tak
trudna do wytworzenia, gdy jej nie ma, jakąż niedorzecznością jest
z niej rezygnować, gdy sama się nastręcza! Jeśli są osoby, które zwal­
czają przyjętą opinię lub będą to czynić, gdy prawo lub opinia im
zezwoli, p o d z i ę k u j m y im, słuchajmy ich i c i e s z m y się, że ktoś wy­
konuje za nas pracę, którą w p r z e c i w n y m razie sami z daleko więk­
szym trudem p o w i n n i ś m y w y k o n a ć , jeśli nas c h o ć t r o c h ę o b c h o d z i

pewność lub ż y w o t n o ś ć naszych przekonań.

Pozostaje nam j e s z c z e do o m ó w i e n i a jedna z głównych przy­

czyn, dla k t ó r y c h r ó ż n o r o d n o ś ć opinii jest i będzie korzystna, póki
ludzkość nie dojdzie do takiego p o z i o m u rozwoju intelektualnego,
jaki wydaje się o b e c n i e n i e s k o ń c z e n i e daleki. Rozważaliśmy dotąd
tylko dwa możliwe wypadki: ze przyjęta opinia m o ż e być fałszywa,
a p r z e t o jakaś inna prawdziwa; albo że w razie prawdziwości przy­
jętej opinii konflikt z p r z e c i w s t a w i o n y m jej b ł ę d e m jest n i e z b ę d n y
do jasnego p o j m o w a n i a i g ł ę b o k i e g o odczuwania zawartej w niej
prawdy. Zdarza się jednak jeszcze jeden wypadek częstszy od p o ­
przednio w y m i e n i o n y c h : gdy nie ścierają się ze sobą dwie doktryny,
jedna prawdziwa a druga fałszywa, lecz każda z nich zawiera p o ł o ­
wę prawdy i dysydencka opinia jest potrzebna do uzupełnienia praw­
dy, której c z e ś ć t y l k o mieści się w przyjętej opinii. Popularne opi­
nie o p r z e d m i o t a c h nie p o d p a d a j ą c y c h p o d z m y s ł y są c z ę s t o

prawdziwe, ale rzadko lub nigdy w całości, są o n e częścią prawdy

— czasem większą, czasem mniejszą częścią, lecz przesadzoną, prze-

background image

62 Rozdziałll

k r ę c o n ą i o d ł ą c z o n ą od prawd, k t ó r e p o w i n n y ją o t a c z a ć i ograni­
czać. Z drugiej s t r o n y heretyckie opinie zaliczają się zwykle do t y c h
p r z e m i l c z a n y c h i zaniedbanych prawd, k t ó r e rozrywają swoje wię­
zy i albo usiłują się pojednać z prawdą zawartą w p o w s z e c h n e j
opinii, albo występują przeciw niej i ogłaszają się z taką samą wy­
łącznością za całkowitą prawdę. Ten ostatni wypadek zachodzi do-

y tąd najczęściej, ponieważ umysł ludzki jest z reguły jednostronny,

a w y j ą t k o w o t y l k o wszechstronny. Stąd, nawet w czasie p r z e w r o ­
tu w opiniach, jedna część prawdy zwykle znika, gdy druga się p o ­
jawia. N a w e t postęp, który powinien prawdy pomnażać, przeważ­

nie zastępuje t y l k o jedną częściową niezupełną prawdę taką samą
inną; ulepszenie polegające głównie na tym, że n o w y ułamek praw­

dy jest bardziej pożądany i lepiej d o s t o s o w a n y do p o t r z e b danej
epoki niż ten, k t ó r e g o miejsce zajmuje. Ponieważ panujące opinie
mają taki c z ę ś c i o w y charakter, nawet gdy opierają się na prawdzi­
w y m fundamencie, każda opinia zawierająca okruch tej części praw­
dy, którą p o w s z e c h n a opinia pomija, winna b y ć uważana za cenną,
c h o ć b y prawda była w niej z m i e s z a n a z p o k a ź n ą ilością b ł ę d ó w
i niejasności. Ż a d e n trzeźw)' sędzia spraw ludzkich nie będzie się
o b u r z a ć dlatego, że ludzie zmuszający nas do zauważenia prawd,
k t ó r e b y ś m y w p r z e c i w n y m razie przeoczyli, sami przeoczają nie­
k t ó r e z prawd d o s t r z e g a n y c h p r z e z nas. O s ą d z i on raczej, że do­

póki popularna prawda jest j e d n o s t r o n n a , nie zaszkodzi, by niepo­
pularna prawda miała również j e d n o s t r o n n y c h z w o l e n n i k ó w —
zważywszy że tacy są zwykle najenergiczniejsi i najlepiej potrafią
zwrócić naszą niechętną uwagę na ten u ł a m e k prawdy, który za całą
prawdę podają.

Tak na p r z y k ł a d w o s i e m n a s t y m wieku, gdy prawie w s z y s c y

ludzie w y k s z t a ł c e n i i w s z y s c y idący za nimi ludzie n i e w y k s z t a ł -
ceni rozpływali się w podziwie dla t e g o , co nazywali cywilizacją
i dla c u d ó w n o w o ż y t n e j nauki, literatury i filozofii i wielce p r z e ­
ceniając r ó ż n i c ę m i ę d z y ludźmi n o w o ż y t n y c h i s t a r o ż y t n y c h c z a ­
sów, upajali się p r z e ś w i a d c z e n i e m , ze cała ta różnica była na ich
k o r z y ś ć — j a k i m z b a w i e n n y m w s t r z ą s e m o k a z a ł y się dla nich pa­
r a d o k s y R o u s s e a u , k t ó r e w y b u c h ł y niby granaty, ruszając z p o ­
sad zbitą pi"óę j e d n o s t r o n n e j opinii i zmuszając jej pierwiastki d o

ł ą c z e n i a siy w lepsze f o r m y i z d o d a t k o w y m i s k ł a d n i k a m i . P o -

background image

O wolności myśli i słowa

63

wszechnie przyjęte opinie nie były na o g ó l dalsze od prawdy niz
opinie R o u s s e a u ; przeciwnie, b y ł y bardziej do niej z b l i ż o n e , za­
wierały w i ę c e j p o z y t y w n e j prawdy i z n a c z n i e mniej błędów. N i e ­

mniej z n a j d o w a ł a się w d o k t r y n i e R o u s s e a u i w r a z z nią p o p ł y ­
nęła z prądem opinii p o k a ź n a ilość t y c h właśnie prawd, k t ó r y c h
brakło opinii o g ó ł u ; i prawdy te stanowią osad, k t ó r y p o z o s t a ł ,
gdy p o w ó d ź opadła. W i ę k s z a w a r t o ś ć p r o s t e g o życia, denerwują­
cy i d e m o r a l i z u j ą c y wpływ p o w i k ł a ń i o b ł u d y c y w i l i z o w a n e g o
s p o ł e c z e ń s t w a , są to idee, k t ó r e odkąd pisma R o u s s e a u istnieją;
z a g n i e ź d z i ł y się na s t a ł e w w y k s z t a ł c o n y c h u m y s ł a c h i z c z a s e m ]
wywołają n a l e ż y t y skutek, c h o ć dzisiaj potrzebują j e s z c z e popar­
cia, i to poparcia c z y n e m , gdyz słowa w y p o w i a d a n e w t y m przed­
m i o c i e straciły już prawie swoją siłę.

D a l e j , w p o l i t y c e jest niemal k o m u n a ł e m twierdzić, że zarów­

no partia ładu lub k o n s e r w a t y z m u jak partia postępu lub r e f o r m y
są n i e z b ę d n e do z d r o w e g o życia p o l i t y c z n e g o , d o p ó k i jedna z nich
nie r o z s z e r z y do t e g o stopnia swego h o r y z o n t u u m y s ł o w e g o , że
stanie się j e d n o c z e ś n i e partią ładu i p o s t ę p u , znającą i r o z r ó ż n i a ­

jącą, co n a l e ż y z a c h o w a ć , a co w y m i e ś ć . J e ś l i o p i n i e sprzyjające
d e m o k r a c j i i a r y s t o k r a c j i ; w ł a s n o ś c i i r ó w n o ś c i , w s p ó ł p r a c y
i w s p ó ł z a w o d n i c t w u , z b y t k o w i i w s t r z e m i ę ź l i w o ś c i , t o w a r z y s k o -
ści i i n d y w i d u a l i z m o w i , w o l n o ś c i i dyscyplinie, o r a z w s z y s t k i e
inne stałe a n t a g o n i z m y s p o t y k a n e w p r a k t y c e ż y c i o w e j nie będą
w y r a ż a n e z r ó w n ą s w o b o d ą o r a z p o p i e r a n e a b r o n i o n e z r ó w ­
n y m t a l e n t e m i energią, nie o d d a m y sprawiedliwości o b u skład­
n i k o m każdej pary; j e d n a szala wagi będzie na p e w n o iść w górę,
a druga o p a d a ć . W w i e l k i c h p r a k t y c z n y c h sprawach życia prawda

jest t a k dalece kwestią g o d z e n i a i ł ą c z e n i a przeciwieństw, że bar­

d z o nieliczni ludzie posiadają u m y s ł y d o s t a t e c z n i e b y s t r e i b e z ­
s t r o n n e , by m o g l i do t e g o d o p a s o w a n i a c h o ć w przybliżeniu p o ­
prawnie d o p r o w a d z i ć i musi o n o b y ć w y n i k i e m z a c i e k ł y c h starć
m i ę d z y b o j o w n i k a m i walczącymi pod w r o g i m i sztandarami. J e ś l i

w k t ó r e j k o l w i e k z t y c h wielkich właśnie w y m i e n i o n y c h s p o r n y c h

kwestii j e d n a z t y c h d w ó c h opinii ma większe prawo od drugiej
nie t y l k o do t o l e r a n c j i , lecz do poparcia i zachęty, jest nią ta, k t ó ­
ra w d a n y m czasie i m i e j s c u u z y s k a ł a m n i e j s z o ś ć głosów. J e s t to

opinia, k t ó r a r e p r e z e n t u j e w chwili o b e c n e j zaniedbane interesy,

background image

64

Rozdział II

tę s t r o n ę ludzkiej p o m y ś l n o ś c i , k t ó r e j grozi n i e b e z p i e c z e ń s t w o
o t r z y m a n i a m n i e j , niż się jej należy. Zdaję s o b i e sprawę z t e g o , ze
w kraju n a s z y m toleruje się r ó ż n i c e o p i n i i w w i ę k s z o ś c i t y c h
p r z e d m i o t ó w . P r z y t a c z a m je w celu w y k a z a n i a za p o m o c ą u z na ­
n y c h i l i c z n y c h p r z y k ł a d ó w p o w s z e c h n o ś c i faktu, że w o b e c n y m
stanie l u d z k i e g o i n t e l e k t u tylko r ó ż n o r o d n o ś ć opinii daje szanse
u c z c i w e g o zbadania w s z y s t k i c h s t r o n prawdy. G d y znajdują się
osoby, k t ó r e c z y n i ą w y ł o m w p o z o r n e j j e d n o m y ś l n o ś c i świata
w j a k i m k o l w i e k p r z e d m i o c i e , jest zawsze p r a w d o p o d o b n e nawet

jeśli świat ma s ł u s z n o ś ć — że o p o n e n c i mają c o ś na swoją o b r o n ę
i że prawda s t r a c i ł a b y c o ś p r z e z ich m i l c z e n i e .

K t o ś m o ż e mi postawić zarzut: „Ależ niektóre z p r z y j ę t y c h

zasad, s z c z e g ó l n i e j w n a j w z n i o ś l e j s z y c h i n a j ż y w o t n i e j s z y c h
p r z e d m i o t a c h , są c z y m ś więcej niz p o ł o w i c z n y m i prawdami. Na
przykład c h r z e ś c i j a ń s k a m o r a l n o ś ć jest całą prawdą w tym przed­
m i o c i e i jeśli k t o u c z y innej m o r a l n o ś c i , jest b e z w z g l ę d n i e w b ł ę ­
dzie". P o n i e w a ż sprawa ta jest w p r a k t y c e ze w s z y s t k i c h najważ­
niejsza, żadna nie m o ż e b y ć s t o s o w n i e j s z a d o w y p r ó b o w a n i a
ogólnej zasady. Z a n i m j e d n a k o r z e k n i e m y , c z y m chrześcijańska
moralność jest lub nie jest, b y ł o b y pożądane zadecydować, co przez
nią r o z u m i e m y . J e ś l i m a o z n a c z a ć m o r a l n o ś ć N o w e g o T e s t a m e n ­
tu, to dziwię się, j a k k t o ś c z e r p i ą c y jej z n a j o m o ś ć z tego dzieła

m o ż e p r z y p u s z c z a ć , ż e miało o n o b y ć c a ł k o w i t ą doktryną moral­
ności. Ewangelia powołuje się zawsze na p o p r z e d n i o istniejącą m o ­
ralność i o g r a n i c z a swe przepisy do s z c z e g ó ł ó w , w k t ó r y c h ta m o ­
r a l n o ś ć w i n n a b y ć s k o r y g o w a n a lub z a s t ą p i o n a p r z e z s z e r s z e
i wyższe zasady m o r a l n e ; p o n a d t o wyraża się o g ó l n i k a m i , k t ó ­
rych c z ę s t o nie m o ż n a brać d o s ł o w n i e i k t ó r e robią wrażenie ra­
czej poezji lub retoryki niż ścisłości p r a w o d a w c z e j . N i e m o ż n a
b y ł o nigdy w y p r o w a d z i ć z niej c a ł o k s z t a ł t u d o k t r y n y e t y c z n e j
b e z pomnażania go naukami zaczerpniętymi ze Starego Testamentu
— to z n a c z y z s y s t e m u s z c z e g ó ł o w o o p r a c o w a n e g o , lecz p o d
wielu względami barbarzyńskiego i p r z e z n a c z o n e g o tylko dla bar­
b a r z y ń s k i e g o ludu. Św. Paweł, z d e k l a r o w a n y w r ó g tego judejskie-
go s p o s o b u t ł u m a c z e n i a i uzupełniania planu j e g o M i s t r z a , rów­
nież zakłada p o p r z e d n i o istniejącą m o r a l n o ś ć •— a m i a n o w i c i e
m o r a l n o ś ć G r e k ó w i R z y m i a n ; i j e g o rady dla chrześcijan są w du-

background image

O wolności myśli i słowa

65

żej mierze p r z y s t o s o w a n i e m się do niej, aż do u s a n k c j o n o w a n i a
n i e w o l n i c t w a w ł ą c z n i e . N a u k a , k t ó r ą n a z y w a m y m o r a l n o ś c i ą
chrześcijańską, c h o ć powinna raczej nosić nazwę teologiczna), nie
była d z i e ł e m C h r y s t u s a lub A p o s t o ł ó w , lecz powstała znacznie
później; w y t w o r z y ł ją s t o p n i o w o K o ś c i ó ł katolicki w ciągu pierw­
szych pięciu w i e k ó w s w e g o istnienia i c h o ć ludzie n o w o ż y t n i
i protestanci nie przyjęli jej bez zastrzeżeń, dokonali w niej z n a c z ­
nie m n i e j s z y c h zmian, niż m o ż n a się b y ł o spodziewać. W samej
rzeczy zadowolili się przeważnie o b c i ę c i e m tego, co d o d a n o do

niej w ś r e d n i o w i e c z u , przy c z y m każda sekta wstawiła na to m i e j ­
sce n o w e dodatki odpowiadające jej w ł a s n e m u c h a r a k t e r o w i i dą­
ż e n i o m . B y ł b y m chyba o s t a t n i m c z ł o w i e k i e m , k t ó r y b y p r z e c z y ł
temu, że l u d z k o ś ć wiele zawdzięcza tej m o r a l n o ś c i i jej pierw­
szym n a u c z y c i e l o m ; lecz powiadam o niej b e z skrupułów, że jest
ona w wielu w a ż n y c h p u n k t a c h n i e k o m p l e t n a i j e d n o s t r o n n a i ze
gdyby idee i u c z u c i a p r z e z nią nie u s a n k c j o n o w a n e nie p r z y c z y ­
niły się do u k s z t a ł t o w a n i a e u r o p e j s k i e g o życia i charakteru, stan
spraw l u d z k i c h b y ł b y gorszy niż o b e c n i e . M o r a l n o ś ć chrześcijań­
ska (tak z w a n a ) ma w s z y s t k i e c e c h y reakcji; jest o n a w dużej c z ę ­
ści p r o t e s t e m przeciw pogaństwu. I d e a ! jej jest raczej negatywny
niż p o z y t y w n y ; raczej bierny niż c z y n n y ; mający na celu raczej
n i e w i n n o ś ć niz s z l a c h e t n o ś ć , raczej w s t r z y m y w a n i e się od z ł e g o
niż e n e r g i c z n ą p o g o ń za d o b r e m ; a w jej przepisach (jak to do­

brze p o w i e d z i a n o ) „nie b ę d z i e s z " z b y t n i o góruje nad „będziesz".
W t r w o d z e przed z m y s ł o w o ś c i ą stworzyła ona b o ż k a a s c e t y z m u ,
k t ó r y s t o p n i o w o d z i ę k i ' k o m p r o m i s o m z m i e n i ł się w b o ż k a le­

galności. M o r a l n o ś ć ta ofiarowuje nadzieję nieba i g r o ź b ę piekła
jako z góry w y z n a c z o n e i właściwe b o d ź c e do p r o w a d z e n i a c n o ­
tliwego życia i spada pod tym w z g l ę d e m p o n i ż e j p o z i o m u mędr­
ców s t a r o ż y t n y c h oraz nadaje e t y c e ludzkiej charakter zasadniczo
egoistyczny, p o n i e w a ż oddziela p o c z u c i e o b o w i ą z k u p o s z c z e g ó l ­
nego c z ł o w i e k a o d interesów' j e g o b l i ź n i c h , p o z a w y p a d k a m i ,

w k t ó r y c h daje mu interesowną p o b u d k ę do ich uwzględniania.

J e s t o n a z a s a d n i c z o d o k t r y n ą b i e r n e g o p o s ł u s z e ń s t w a ; wpaja ule­

głość dla w s z y s t k i c h ustalonych władz, k t ó r y c h wprawdzie nie
należy s ł u c h a ć , gdy nakazują coś, c z e g o religia zabrania, ale k t ó ­
rym nie w o l n o się opierać, a t y m mniej b u n t przeciw nim p o d n o -

background image

6 6

Rozdział II

sić, b e z względu na k r z y w d ę , jaką n a m wyrządzają. P o d c z a s gdy
o b o w i ą z e k w o b e c państwa zajmuje w m o r a l n o ś c i najlepszych na- f
r o d ó w p o g a ń s k i c h n i e p r o p o r c j o n a l n i e d u ż o miejsca, naruszając
w o l n o ś ć j e d n o s t k i , c z y s t o c h r z e ś c i j a ń s k a etyka zaledwie w y m i e ­
nia lub uznaje ten d o n i o s ł y o b o w i ą z e k . N i e w N o w y m T e s t a m e n ­
cie, l e c z w K o r a n i e c z y t a m y następującą m a k s y m ę : „Władca, k t ó r y
p o w o ł u j e j a k i e g o ś c z ł o w i e k a na urząd, podczas gdy w j e g o posia­
d ł o ś c i a c h znajduje się i n n y c z ł o w i e k zdolniejszy do j e g o sprawo­
wania, g r z e s z y p r z e c i w B o g u i p a ń s t w u " . To słabe uznanie, k t ó r e
idea o b o w i ą z k u w z g l ę d e m o g ó ł u znajduje w m o r a l n o ś c i w s p ó ł ­
c z e s n e j , p o c h o d z i nie z c h r z e ś c i j a ń s k i c h , l e c z z g r e c k i c h i r z y m ­
s k i c h ź r ó d e ł ; a nawet w m o r a l n o ś c i życia p r y w a t n e g o cała wspa­
n i a ł o m y ś l n o ś ć , w i e l k o d u s z n o ś ć , g o d n o ś ć o s o b i s t a , a n a w e t
p o c z u c i e h o n o r u , są o w o c e m c z y s t o ś w i e c k i e g o , a nie religijnego
działu n a s z e g o w y c h o w a n i a i nigdy nie m o g ł y b y w y r o s n ą ć na
gruncie etyki, dla której jedyną wartością jest p o s ł u s z e ń s t w o .

D a l e k i j e s t e m od twierdzenia, że wady te są w r o d z o n e c h r z e ­

ścijańskiej e t y c e b e z względu na s p o s ó b jej ujmowania lub że licz­
n e składniki n i e z b ę d n e dla c a ł k o w i t e j d o k t r y n y m o r a l n o ś c i , k t ó ­
rych o n a nie zawiera, nie d a ł y b y się z nią p o g o d z i ć . J e s z c z e m n i e j
p o d e j r z e w a ł b y m o to nauki i p r z e p i s y s a m e g o C h r y s t u s a . S ą d z ę ,
że p o w i e d z e n i a C h r y s t u s a wyrażają w s z y s t k o , co — o ile m o g ę
stwierdzić — b y ł o ich c e l e m ; że dają się o n e p o g o d z i ć ze wszyst­
k i m i w y m a g a n i a m i w s z e c h s t r o n n e j etyki; że m o ż n a w n i c h wy­
c z y t a ć w s z y s t k o , co jest d o s k o n a ł e w e t y c e , bez w i ę k s z e g o nacią­
gania, niż to czynili ci, k t ó r z y usiłowali w y s n u ć z nich j a k i k o l w i e k
p r a k t y c z n y s y s t e m p o s t ę p o w a n i a . Ale m o ż n a w c a ł k o w i t e j z t y m

zgodzie sądzić, że zawierają o n e i miały zawierać tylko c z ę ś ć praw­
dy; że zapisane wypowiedzi Z a ł o ż y c i e l a chrześcijaństwa nie dają
i nie m i a ł y dawać wielu i s t o t n y c h s k ł a d n i k ó w wyższej m o r a l n o ­
ści i że te s k ł a d n i k i z o s t a ł y c a ł k o w i c i e w y r u g o w a n e z s y s t e m u
etyki o p r a c o w a n e g o przez kościół chrześcijański na podstawie tych
wypowiedzi. U w a ż a m w o b e c t e g o za wielki błąd s z u k a ć nadal
w d o k t r y n i e c h r z e ś c i j a ń s k i e j t e g o c a ł o k s z t a ł t u w s k a z ó w e k , k t ó ­
ry miała o n a , w i n t e n c j i jej twórcy, s a n k c j o n o w a ć i p o p i e r a ć , l e c z
t y l k o c z ę ś c i o w o podawać. Sądzę też, że ta ciasna teoria staje się

w p r a k t y c e p o w a ż n y m z ł e m , z m n i e j s z a j ą c y m wielce w a r t o ś ć m o -

background image

O wolności myśli

i słowa

67

ralnego w y c h o w a n i a i nauczania, za k t ó r y m opowiada się dziś tylu
ludzi d o b r e j woli. O b a w i a m się, że usiłowania kształtowania umy­
słu i u c z u ć na w y ł ą c z n i e religijną m o d ł ę , z p o m i n i ę c i e m t y c h
świeckich n o r m (jak je m o ż n a nazwać w braku lepszego m i a n a ) ,
które istniały dotąd o b o k c h r z e ś c i j a ń s k i e j etyki i uzupełniały ją

na d r o d z e w z a j e m n e g o oddziaływania, da n a m w rezultacie, a na­
wet daje j u ż teraz, niski, nędzny, służalczy typ charakteru, k t ó r y
c h o ć b y się poddawał b e z zastrzeżeń t e m u , co uważa za N a j w y ż ­
szą Wolę, nie jest z d o l n y w z n i e ś ć się do z r o z u m i e n i a i darzenia
sympatią pojęcia N a j w y ż s z e j D o b r o c i . Sądzę, ze dla o d r o d z e n i a
m o r a l n e g o l u d z k o ś c i p o t r z e b n e jest istnienie o b o k etyki c h r z e ­
ścijańskiej innej etyki, nie zaczerpniętej w y ł ą c z n i e z c h r z e ś c i j a ń ­
skich ź r ó d e ł ; i że s y s t e m chrześcijański nie jest wyjątkiem od re­
guły, że d o p ó k i u m y s ł ludzki jest niedoskonały, interesy prawdy
wymagają r ó ż n o r o d n o ś c i opinii. N i e jest to wcale k o n i e c z n e , aby
ludzie, k t ó r z y przestali i g n o r o w a ć prawdy m o r a l n e nie zawarte
w c h r z e ś c i j a ń s t w i e , musieli i g n o r o w a ć k t ó r ą k o l w i e k z prawd, ja­
kie o n o zawiera. Takie uprzedzenie lub p r z e o c z e n i e jest bezwzględ­
nie z ł e m , lecz nie m o ż e m y się spodziewać, że go zawsze uniknie­
my, i m u s i m y je uważać za c e n ę płaconą za n i e o s z a c o w a n e d o b r o .
M u s i m y i p o w i n n i ś m y o d r z u c a ć pretensję c z ę ś c i o w e j prawdy do~J
bycia całą prawdą; a gdyby impuls reakcji d o p r o w a d z i ł z kol e i
protestujących do niesprawiedliwości, m o ż e m y u b o l e w a ć nad tą
j e d n o s t r o n n o ś c i ą jak nad wszelką inną, lecz m u s i m y ją t o l e r o w a ć .

Jeśli chrześcijanie chcą u c z y ć n i e w i e r z ą c y c h sprawiedliwości dla

chrześcijaństwa, powinni sami oddawać sprawiedliwość ich nie­
wierze. N i e p r z y s ł u ż y m y się prawdzie, zamykając o c z y na wiado­
my w s z y s t k i m c h o ć b y p o w i e r z c h o w n i e o b e z n a n y m z historią li­
teratury fakt, że duża c z ę ś ć najszlachetniejszych i najcenniejszych
nauk m o r a l n y c h była d z i e ł e m nie t y l k o ludzi, k t ó r z y nie znali
chrześcijańskiej wiary, ale i ludzi, k t ó r z y ją znali i o d r z u c i l i .

N i e utrzymuję, ze nieograniczona swoboda wypowiadania wszel­

kich m o ż l i w y c h opinii p o ł o ż y ł a b y kres religijnemu lub filozoficz­
n e m u sekciarstwu. Ludzie o ciasnych h o r y z o n t a c h u m y s ł o w y c h
będą na p e w n o popierać, wpajać, a nawet pod wielu względami s t o ­
sować w życiu każdą prawdę, którą biorą na serio, tak jakby nie

b y ł o na świecie żadnej innej prawdy lub przynajmniej żadnej takiej,

background image

68

Rozdział II

która by m o g ł a ją zmodyfikować lub ograniczyć. Przyznaję, że naj-
swobodniejsza dyskusja nie zmienia dążenia każdej opinii do tego,
aby się stać sekciarską, a c z ę s t o w z m a g a je i zaostrza; prawda, k t ó ­
rą p o w i n n o się b y ł o widzieć, lecz się nie widziało, zostaje o d r z u c o ­
na t y m gwałtowniej, że głoszą ją o s o b y uw

r

ażane za przeciwników^

Ale zbawienny wpływ tej kolizji opinii działa nie na n a m i ę t n e g o
stronnika, lecz — na spoko)niejszego i bardziej b e z i n t e r e s o w n e g o
widza. N i e gwałtowny konflikt między częściami prawdy, ale spo­
k o j n e przemilczanie jej p o ł o w y jest g r o ź n y m z ł e m ; zawsze jest na­
dzieja, p ó k i ludzie są zmuszeni wysłuchać o b i e strony; dopiero gdy

zważają t y l k o na jedną, błędy krystalizują się w przesądy, a sarna
prawda, nazbyt przesadzona, robi wrażenie fałszu. A ponieważ mało

jest p r z y m i o t ó w umysłu rzadszych od zdolności wydania inteligent­

n e g o sądu o d w ó c h s t r o n a c h kwestii, z k t ó r y c h jedna t y l k o ma
swego rzecznika, więc szanse prawdy zależą od tego, czy każda jej
strona, każda opinia zawierająca jakiś u ł a m e k prawdy, nie tylko znaj­
duje rzeczników, ale jest przez nich tak b r o n i o n a , że się jej słucha.

[~ U z n a l i ś m y z a t e m , że w o l n o ś ć opinii i jej wyrażania jest k o n i e c z ­

na dla d u c h o w e g o szczęścia ludzkości (od k t ó r e g o wszelka inna
jej p o m y ś l n o ś ć zależy) z c z t e r e c h o d r ę b n y c h powodów, k t ó r e te­
raz w k r ó t k o ś c i streścimy.

Po pierwsze, jeśli z m u s z a m y jakąś o p i n i ę do milczenia, nie m o ­

ż e m y b y ć pewni, że nie jest ona prawdziwa. Zaprzeczać temu ozna­
cza zakładać swoją własną n i e o m y l n o ś ć .

Po drugie, c h o ć b y opinia, k t ó r e j k a z a n o zamilknąć, była b ł ę ­

d e m , m o ż e o n a zawierać i zwykle zawiera c z ą s t k ę prawdy. P o n i e ­
waż o g ó l n a lub panująca opinia w j a k i m k o l w i e k przedmiocie rzad­
ko lub nigdy nie jest całą prawdą, reszta prawdy m o ż e do nas
d o t r z e ć t y l k o dzięki kolizji m i ę d z y p r z e c i w n y m i opiniami.

Po trzecie, nawet jeśli przyjęta opinia jest całkowicie prawdziwa,

lecz nie m o ż e ścierpieć, by ktoś ją m o c n o i poważnie zwalczał, bę­
dzie wyznawana p r z e z większość tych, k t ó r z y ją przyjmują, po­
dobnie j a k przesąd, b e z głębokiego zrozumienia lub odczucia jej
uzasadnienia. I nie k o n i e c na tym, lecz po czwarte, znaczenie samej
d o k t r y n y zaginie lub osłabnie i utraci swój ż y w o t n y wpływ na p o ­

stępowanie i charakter; dogmat stanie się c z c z ą formalnością i za­
miast skłaniać do dobrego, będzie tylko zajmować miejsce, nie do-

background image

O wolności myśli i słowa

69

puszczając do rozwijania się rzeczywistych i gorących p r z e k o n a ń
w y r o s ł y c h z r o z u m u lub o s o b i s t e g o doświadczenia.

Z a n i m p o r z u c i m y rozważania na temat wolności opinii, wypada

poświecić n i e c o uwagi t y m , k t ó r z y powiadają, że należy pozwolić
na s w o b o d n e wyrażanie wszystkich opinii, ale pod warunkiem miar­
kowania się i nie p r z e k r a c z a n i a granic rzetelnej dyskusji. Wiele
m o ż n a by powiedzieć o n i e m o ż l i w o ś c i w y z n a c z e n i a tych d o m n i e ­
m a n y c h granic; gdyż jeśli ich miarą ma b y ć obraza tych, k t ó r y c h
opinie są atakowane, to doświadczenie pokazuje, ze obrażają się oni,
kiedy t y l k o atak jest silny i celny, i że k a ż d y o p o n e n t , k t ó r y przy­
piera ich do muru i k t ó r e m u z trudem odpowiadają, wydaje im się
pasjonatem, jeśli tylko omawiając dany p r z e d m i o t zdradza głębo­
kie uczucie. Ale wzgląd ten, c h o ć ważny z p r a k t y c z n e g o punktu
widzenia, zlewa się z bardziej zasadniczym zarzutem. Niewątpli­
wie s p o s ó b bronienia jakiejś opinii, nawet prawdziwej, m o ż e być
bardzo nieodpowiedni i zasługiwać na surową naganę. Ale głów­
nych p r z e k r o c z e ń tego rodzaju nie m o ż n a zazwyczaj dowieść ni­
k o m u , chyba że sam się p r z y p a d k o w o zdradzi. N a j c i ę ż s z y m z nich
jest s o ń s t y c z n e dowodzenie, przemilczanie faktów lub argumen­
tów, fałszywe przedstawienie o k o l i c z n o ś c i danej sprawy lub prze­
kręcanie przeciwnej opinii. L e c z w s z y s t k o to jest tak s t a l e — nieraz
w

r

n a j w y ż s z y m s t o p n i u — uprawiane w najlepszej wierze p r z e z

osoby, k t ó r y c h się nie uważa za n i e u k ó w lub i g n o r a n t ó w i k t ó r e
pod wielu innymi w

r

zględami mogą na tę nazwę nie zasługiwać, że

rzadko ma się wystarczające p o w o d y do napiętnowania z c z y s t y m
s u m i e n i e m t e g o przekręcania jako m o r a l n i e karygodnego; a prawo
j e s z c z e mniej m i a ł o b y do powiedzenia w sprawie niewłaściwego
z a c h o w a n i a się p o d c z a s p o l e m i k i . P o t ę p i a n i e b r o n i u ż y w a n e j
w g w a ł t o w n e j dyskusji — mianowicie obelg, sarkazmu, przycin­
k ó w o s o b i s t y c h itp. — b u d z i ł o b y większa sympatię, gdyby kiedy­

kolwiek p r o p o n o w a n o zakazać obu s t r o n o m jej używania; lecz pra­
gnie się t y l k o o g r a n i c z y ć p o s ł u g i w a n i e się nią p r z e c i w opinii

panującej; ten, k t o jej używa przeciw opinii mniejszościowej, nie

tylko nie s p o t y k a się z ogólną dezaprobatą, lecz uzyska prawdopo­
dobnie p o c h w a ł ę za rzetelną gorliwość i szlachetne oburzenie. N a j ­

większą krzywdę wyrządza jednak ta b r o ń wtedy, gdy jest skiero­
wana p r z e c i w l u d z i o m s t o s u n k o w o b e z b r o n n y m ; a n i e u c z c i w a

background image

70

Rozdział II

k o r z y ś ć , jaką m o ż n a wyciągnąć z t e g o s p o s o b u popierania opinii,

przypada niemal w y ł ą c z n i e w udziale przyjętym o p i n i o m . N a j g o r ­
s z y m w y k r o c z e n i e m t e g o rodzaju, jakie m o ż n a p o p e ł n i ć w pole­
m i c e , jest piętnowanie z w o l e n n i k ó w opinii przeciwnej jako ludzi
złych i n i e m o r a l n y c h . C i , k t ó r z y wyznają niepopularne opinie, są
szczególnie narażeni na taką potwarz, ponieważ są na o g ó ł nieliczni
i p o z b a w i e n i wpływu i nikt p o z a nimi o sprawiedliwość dla nich
się nie upomina; lecz b r o ń ta z natury r z e c z y nie nadaje się dla tych,
k t ó r z y atakują opinię panującą; użycie jej b y ł o b y n i e b e z p i e c z n e dla
nich samych, a gdyby nawet nim nie b y ł o , z a s z k o d z i ł o b y ich wła­
snej sprawie. Na o g ó ł opinie sprzeciwiające się o p i n i o m p o w s z e c h ­
nie przyjętym m o g ą uzyskać p o s ł u c h t y l k o dzięki p r z e m y ś l a n e m u
umiarkowaniu j ę z y k a o r a z starannemu unikaniu wszelkiej z b y t e c z ­
nej o b r a z y i tracą zwolenników, jeśli odstępują od t e g o w najmniej­
s z y m c h o ć b y stopniu; podczas gdy ostre nagany s t r o n n i k ó w panu­
jącej opinii rzeczywiście odstraszają ludzi od głoszenia przeciwnych
opinii i od przysłuchiwania się tym, k t ó r z y je głoszą. D l a t e g o w in­
teresie prawdy i sprawiedliwości daleko bardziej leży powściągnię­
cie obelżywej m o w y w i ę k s z o ś c i niz m n i e j s z o ś c i i na przykład, gdy­
b y ś m y musieli wybierać, daleko potrzebniejsze b y ł o b y wstrzymanie
obraźliwych ataków na niedowiarstwo niż na religię. J e s t jednak rze­
czą oczywistą, że powściąganie jednych i drugich nie należy do pra­
wa i władz, opinia zaś p o w i n n a za każdym razem wydawać w y r o k
zależnie od o k o l i c z n o ś c i danego wypadku. O b o w i ą z k i e m jej jest
potępiać każdego, po którejkolwiek stoi on stronie, jeśli broni swej
opinii w s p o s ó b zdradzający nieszczerość, złośliw

r

ość, bigoterię lub

nietolerancję; lecz nie w n i o s k o w a ć o tych przywarach na podsta­
wie stanowiska, jakie k t o ś w danej kwestii zajmuje, c h o ć b y o n o
b y ł o naszym p o g l ą d o m przeciwne; i oddawać z a s ł u ż o n e h o n o r y
każdemu, b e z względu na j e g o opinię, k t o s p o k o j n i e rozpatruje
i uczciwie w y ł u s z c z a opinie swoich przeciwników, nie przesadza­
jąc n i c z e g o z ujmą dla nich i nie ukrywając n i c z e g o , co przemawia
lub m o g ł o b y przemawiać na ich k o r z y ś ć . Taka jest prawdziwa m o ­
ralność publicznej dyskusji; a c h o ć c z ę s t o jest gwałcona, z przy­
jemnością stwierdzam, że wielu polemistów w dużej mierze jej prze­
strzega, a j e s z c z e więcej usilnie do niej dąży.

background image

71

R O Z D Z I A Ł I I I

O indywidualności jako jednym z elementów dobrobytu

Przedstawiliśmy p o w o d y nakazujące dbać o t o , by ludzie mogli

s w o b o d n i e wyrabiać s o b i e poglądy i wyrażać je bez n i e d o m ó w i e ń ,
oraz z g u b n e skutki wynikające dla intelektualnej a p r z e z to i m o ­
ralnej natury człowieka gdy ta s w o b o d a nie jest zapewniona lub gdy
walczy się o nią w b r e w istniejącym z a k a z o m . Z b a d a j m y teraz, c z y
te same p o w o d y nie wymagają, by ludzie mogli działać zgodnie ze
swymi opiniami wprowadzać je w życie b e z p r z e s z k o d y moralnej
lub fizycznej ze s t r o n y swoich bliźnich, d o p ó k i robią to na własne
ryzyko. To ostatnie zastrzeżenie jest naturalnie niezbędne. N i k t me\
u t r z y m u j e , że c z y n y p o w i n n y k o r z y s t a ć z tej samej s w o b o d y co
opinie. P r z e c i w n i e , nawet opinie tracą swoje przywileje, gdy są wy­
rażane w takich o k o l i c z n o ś c i a c h , że stają się zachętą do szkodliwe­
go czynu. O p i n i a , że handlarze z b o ż e m ogładzają biedaków lub że

w ł a s n o ś ć prywatna jest kradzieżą, nie powinna b y ć szykanowana,

gdy jest t y l k o ogłaszana drukiem, lecz m o ż e zasługiwać na karę,
gdy się ją wypowiada ustnie w o b e c p o d n i e c o n e g o t ł u m u zgroma­
d z o n e g o przed d o m e m handlarza z b o ż e m lub gdy ktoś rozrzuca ją

w ś r ó d t e g o t ł u m u w p o s t a c i odezwy. W s z e l k i e czyny przynoszące

i n n y m s z k o d ę b e z usprawiedliwionej p r z y c z y n y mogą, a w waż­
n i e j s z y c h w y p a d k a c h muszą, w y w o ł y w a ć nieprzyjazne uczucia,
a w razie p o t r z e b y c z y n n ą interwencję s p o ł e c z e ń s t w a . W o l n o ś ć
j e d n o s t k i musi b y ć o g r a n i c z o n a do t e g o stopnia, by nie sprawiała
p r z y k r o ś c i i n n y m . L e c z jeśli c z ł o w i e k nie wtrąca się do cudzych
spraw i po p r o s t u kieruje się swoją s k ł o n n o ś c i ą i sądem w spra­
wach własnych, te same powody, k t ó r e wykazują p o t r z e b ę w o l n o ­
ści opinii, każą mu r ó w n i e ż pozwolić b e z żadnego dokuczania, by
s t o s o w a ł swoje opinie w praktyce na swój w ł a s n y koszt. Ze ludz- j


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
I st-IV sem, II rok, letni
ST LEKTURA (semestr II)
Haydn St Anthony chorale II
TEATR OPRACOWANIA I sem, balme teatr w +Ťwiecie widowisk, rozdz II om+-wienie
Intruz INTRUZ ROZDZ II
M Łobocki Teoria wychowania w zarysie rozdz II
Erich fromm Ucieczka od wolności, rozdz 5
Nauka papieża, O Eucharystii - rozdz.II-IV, O Eucharystii - rozdz.II-IV
Holowka rozdz.+II, etyka(1)
Fromm Erich ucieczka od wolności rozdz 7(2)
Rozdz. II - determinanty agresywności i przemocy, Zdrowie publiczne, A. Plech, I sem, Samokształceni
Daniel Bell, Kulturowe sprzeczności kapitalizmu (Rozdz I i II)
Fromm Erich ucieczka od wolności rozdz 7(1)
Bertrand Russell, problemy filozofii rozdz II
Jedenastaka na topie rozdz II

więcej podobnych podstron