Moliere Świętoszek

background image

WejdŸ na stronê

http://wolnelektury.pl/

i zobacz, jak wiele mo¿liwoœci daje interaktywna wersja szkolnej biblioteki

internetowej Wolne Lektury.

Ten utwór nie jest chroniony prawem autorskim i znajduje siê w domenie publicznej, co oznacza, ¿e mo¿esz go
swobodnie wykorzystywaæ, publikowaæ i rozpowszechniaæ.

Molière

Œwiêtoszek

Tartuffe
Komedia w piêciu aktach wierszem

OSOBY

Pani Pernelle
Orgon – jej syn
Elmira – ¿ona Orgona
Damis, Marianna – dzieci Orgona
Walery
Kleant – szwagier Orgona
Tartuffe

1

Doryna – garderobiana Marianny
Loyal – s³uga s¹dowy
Urzêdnik
Flipote – s³u¿¹ca pani Pernelle

MIEJSCE I CZAS:

Rzecz dzieje siê w Pary¿u, w domu Orgona, 1667 r.

MIEJSCE I CZAS:

AKT PIERWSZY

SCENA I

Pani Pernelle, Elmira, Marianna, Kleant, Damis, Doryna, Flipote

1. (przyp. edyt.) tartuffe – z fr. hipokryta.

Szkolna biblioteka internetowa Wolne Lektury tworzona jest dziêki pracy Wolontariuszy oraz wsparciu Ministerstwa
Kultury i Dziedzictwa Narodowego, Fundacji Rozwoju Spo³eczeñstwa Informacyjnego i Fundacji Kronenberga przy Citi
Handlowy. Reprodukcja cyfrowa wykonana przez Bibliotekê Narodow¹ z egzemplarza pochodz¹cego ze zbiorów BN.

Sk³ad automatyczny tekstu zrealizowa³ Marek Ryæko przy u¿yciu systemu X E TEX i fontu Antykwa Pó³tawskiego.

Molière, Œwiêtoszek

1

background image

P. PERNELLE

ChodŸ, Flipoto, doœæ mam ju¿ niemi³ych mi osób.

ELMIRA

Biegniesz pani tak prêdko, ¿e zd¹¿yæ nie sposób.

P. PERNELLE

Zostañ, moja synowo, skróæ sobie tê drogê,
Bez takich ceregieli

2

ja siê obyæ mogê.

ELMIRA

Czciæ pani¹, to powinnoœæ i chêæ nasza szczera;
Lecz dlaczego siê pani tak prêdko wybiera?

P. PERNELLE

Bo nie mogê ju¿ patrzeæ na nie³ad w tym domu,
Gdzie, aby mnie dogodziæ, nie przesz³o nikomu
Przez g³owê. Ka¿dy by siê nieporz¹dkiem zra¿a³!
Na to com ja mówi³a nikt tu nie uwa¿a³;
Nikogo nie szanuj¹, naraz

3

mówi wielu,

Jednym s³owem, porz¹dek, jak w wie¿y Babelu

4

.

DORYNA

Gdy…

P. PERNELLE

Tyœ jest pokojówka niezbyt w pracy prêdka;

Lecz za to mocna w gêbie i impertynentka

5

;

O wszystkim umiesz gadaæ, k³ócisz siê za¿arcie

6

.

DAMIS

Lecz…

P. PERNELLE

Ty bo jesteœ g³upiec, mówiê to otwarcie

Jako babka, mój wnuku; to jest moje zdanie.
Mówi³am twemu ojcu, ¿e nie bêdzie w stanie
Dochowaæ siê niczego z ciebie: jesteœ trzpiotem

7

,

Nicponiem

8

. Sam w przysz³oœci przekonasz siê o tem.

2. (przyp. edyt.) ceregiele (lp. ceregiela) – zachowywanie siê w sposób zgodny z konwencjami, zbyt grzeczny.

3. (przyp. edyt.) naraz – tu: jednoczeœnie.

4. (przyp. edyt.) wie¿a Babel – wed³ug biblijnej opowieœci (por. Rdz 11) wie¿a ta mia³a w zamierzeniu swych

budowniczych siêgaæ szczytem nieba i sta³a siê symbolem przeciwstawienia siê ludzi Bogu. Aby udaremniæ

ludzkie plany, Bóg pomiesza³ jêzyki budowniczych, którzy nie mog¹c siê ze sob¹ porozumieæ, nie mogli tak¿e

dokoñczyæ budowy.

5. (przyp. edyt.) impertynentka – osoba zuchwa³a i bezczelna, lekcewa¿¹ca innych.

6. (przyp. edyt.) za¿arcie – uparcie.

7. (przyp. edyt.) trzpiot – osoba beztroska, niepowa¿na.

8. (przyp. edyt.) nicpoñ – ³obuz.

Molière, Œwiêtoszek

2

background image

MARIANNA

S¹dzê…

P. PERNELLE

Ty jego siostra, udajesz skromniutk¹,

Potuln¹, tak¹ grzeczn¹, us³u¿n¹, milutk¹,
Lecz wiesz, ¿e cicha woda, to mówi¹, rwie brzegi,
Wiem ja, jak trzeba s¹dziæ te twoje wybiegi.

ELWIRA

Jednak…

P. PERNELLE

Moja synowo, przepraszam ciê bardzo,

Ale chocia¿ w tym domu moim zdaniem gardz¹,
Muszê powiedzieæ, ¿e ty, zamiast do ostatka
Dawaæ im dobry przyk³ad z siebie, jak ich matka
Nieboszka, rozrzutnic¹ jesteœ i co rani
Moje serce, ubierasz siê jak wielka pani.
Gdy mê¿owi siê tylko chce podobaæ ¿ona,
Nie chodzi jak ksiê¿niczka œwietnie wystrojona.

KLEANT

Ale¿ pani, wszak tak¿e winnaœ mieæ w rachubie…

P. PERNELLE

Pana, jako jej brata, oceniam i lubiê,
Ale jej m¹¿, a mój syn, zrobi³by rozumnie,
Gdyby powiedzia³ panu: przestañ bywaæ u mnie.
Zdania, które pan ci¹gle wyg³aszaæ siê trudzi,
Wstrêt tylko sprawiaæ mog¹ u poczciwych ludzi.
¯e nazbyt szczer¹ jestem, mo¿e mi pan powie,
Lecz u mnie prosto z mostu, co w myœli, to w mowie.

DAMIS

Tartuffe babuni, który pragnie jak najszczerzéj…

P. PERNELLE

To zacny cz³owiek, jego rad s³uchaæ nale¿y
I najbardziej mnie z³oœci, jeszcze do tej pory,
By taki jak ty wariat œmia³ z nim wodziæ spory.

DAMIS

Wiêc ja siê mo¿e wcale nie bêdê opiera³,
By ten ba³wan tyraniê nade mn¹ wywiera³.
Tu rozrywki nie szukaj, nie myœl o zabawie,
Chyba, ¿e ten pan na ni¹ zezwoli ³askawie.

DORYNA

Gdyby chcieæ sk³oniæ g³owê przed tak¹ pochodni¹,

Molière, Œwiêtoszek

3

background image

To wszystko co siê robi od razu jest zbrodni¹.
Wszêdzie siê wtr¹ci, wyrok da na ka¿d¹ stronê.

P. PERNELLE

Co on os¹dzi, to jest dobrze os¹dzone.
On chce was zbawiæ, wspieraæ, gdy siê które chyli;
Mój syn powinien kazaæ, byœcie go lubili.

DAMIS

Nikt i nawet mój ojciec, nie ma takiej si³y,
A¿eby ten jegomoœæ sta³ siê dla mnie mi³y,
Z wstrêtnego. K³amaæ nie chcê i wyznajê szczerze,
¯e na jego zrzêdzenie z³oœæ mnie wœciek³a bierze.
Ja ju¿ od dawna chwilê tê przeczuwam w duchu,
Jak do strasznego dojdê z tym ³otrem wybuchu.

DORYNA

A to¿ to skandal! gdyby opowiedzieæ komu!
Za³o¿y³ tu kwaterê, jak we w³asnym domu;
£apserdak

9

, co jak przyszed³, buty mia³ podarte,

A ubranie szel¹gów

10

dziesiêciu nie warte; –

Dziœ ju¿ do tego doszed³, ¿e siê zapomina,
Wszystkim rz¹dzi i pana udawaæ zaczyna.

P. PERNELLE

Klnê siê ¿yciem, ¿e dobrze by tu rzeczy sta³y,
Gdyby pobo¿ne jego chêci rz¹dziæ mia³y.

DORYNA

Zdaniem pani, on œwiêtym zostanie nied³ugo,
Hipokryta, ob³udnik, razem z swoim s³ug¹.

P. PERNELLE

To jêzyk!

DORYNA

Jego razem z Wawrzyñcem tak ceniê,

¯e nic bym im nie da³a, jak na porêczenie

11

.

P. PERNELLE

S³ugi nie znam, wiêc nie chcê o niego wieœæ

12

wojny,

Za pana rêczê, ¿e jest zacny i spokojny;
A z was ka¿de na niego sro¿y siê

13

i boczy

14

9. (przyp. edyt.) £apserdak – ktoœ, kto chodzi podarty, w zniszczonych ubraniach lub potocznie: nicpoñ, ³obuz.

10. (przyp. edyt.) szel¹g – dawn. drobna moneta miedziana.

11. (przyp. edyt.) nic bym im nie da³a, jak na porêczenie – tylko za porêczeniem czyimœ, na znak nieufnoœci

w³aœnie.

12. (przyp. edyt.) wieœæ – tutaj: prowadziæ.

13. (przyp. edyt.) sro¿yæ siê – gniewaæ siê.

14. (przyp. edyt.) boczyæ siê – byæ obra¿onym, okazywaæ komuœ swoj¹ niechêæ.

Molière, Œwiêtoszek

4

background image

Za to, ¿e on wam prawdê gorzk¹ rzuca w oczy:
¯e przeciwko grzechowi opornie staæ trzeba.
Jedynym jego celem, zas³uga dla nieba.

DORYNA

Tak! dlaczegó¿, szczególniej od pewnego czasu,
Gdy kto tu przyjdzie, on wnet narobi ha³asu?
Za ka¿de odwiedziny niebo tak surowe
Z ust tego pana gromy ciska nam na g³owê.
A mówi¹c miêdzy nami, nieba nas tak strasz¹
Za to, ¿e on zazdrosny jest o pani¹ nasz¹.

P. PERNELLE

Milcz, nie wiesz o czym mówisz, przecie¿ twojej pani
Te odwiedziny nie on jeden tylko gani.
Ci¹g³a stacja powozów od nocy do rana
I czereda

15

lokajów przed drzwiami zebrana

Waszego domu, co siê na chwilê nie zmienia,
Na s¹siadach nie robi¹ dobrego wra¿enia.
Przypuszczam, w gruncie rzeczy, ¿e z³e st¹d nie spadnie;
Lecz wreszcie mówi¹ o tym, a to ju¿ nie³adnie.

KLEANT

Jak to? Chcesz pani wstrzymaæ gawêdy i plotki?
A to¿ by ciê¿ar ¿ycia dopiero by³ s³odki,
Gdy ktoœ w uprzedzeniu tak g³upim siê zaci¹³,
By dlatego mia³ zrzekaæ siê swoich przyjació³.
Przypuœæmy, ¿e w ten sposób ktoœ swe ¿ycie zmienia,
S¹dzisz pani, ¿e wszystkich zmusi do milczenia?
Przeciw obmowie nie ma na œwiecie warowni,
Wiêc niechaj robi¹ plotki ludzie zbyt wymowni;
Zostawmy im swobodê, niech glêdz¹ od rzeczy,
W³asna nasza niewinnoœæ obmowie zaprzeczy.

DORYNA

Czy to nie Dafne czasem, z t¹ œliczniutk¹ lal¹,
Swoim mê¿em, tak piêknie za oczy

16

nas chwal¹?

Dziwna rzecz, co siê dzieje z tych plotkarzów rzesz¹;
¯e ci najg³oœniej krzycz¹, co najwiêcej grzesz¹;
A osoby najbardziej w obmowie za¿arte
S¹ te, których uczynki tylko œmiechu warte.
Z najmniejszego uczucia wnet ich jêzyk kreœli
Taki obraz, by œwiat w tym dopatrzy³ z³ej myœli
I ciesz¹ siê na innych kiedy potwarz

17

rzuc¹,

¯e tym uwagê œwiata od siebie odwróc¹;
Lub ¿e ciê¿ar opinii, co ich barki t³oczy,
Spadnie, kiedy na innych b³otem cisn¹ w oczy.

15. (przyp. edyt.) czereda – gromada.

16. (przyp. edyt.) za oczy – tu: za oczami (por. zaocznie), za plecami.

17. (przyp. edyt.) potwarz – oszczerstwo.

Molière, Œwiêtoszek

5

background image

P. PERNELLE

Z waszych gadanin skutek ¿aden nie wyrasta.
Wszak pani Oronte pewno jest zacna niewiasta,
Modlitw¹ wci¹¿ zajêta; a s³yszê od ludzi,
¯e to, co siê tu dzieje zgorszenie w niej budzi.

DORYNA

Ta pani jest wyborna, przyk³ad mnie zachwyca!
Wiemy, ¿e dzisiaj ¿yje tak jak pustelnica,
Lecz to z wiekiem sp³ynê³y na ni¹ ³aski bo¿e,
Jest skromn¹, bo niestety, ju¿ grzeszyæ nie mo¿e.
Mia³a doœæ wielbicieli, a choæ dzisiaj poœci,
Jednak dobrze umia³a korzystaæ z m³odoœci;
Dopiero kiedy uciech zamknê³a siê brama,
Od œwiata, co j¹ rzuci³, niby stroni sama,
By pod szumn¹ zas³on¹ skromnoœci bez granic
Schowaæ resztki urody, co ju¿ dzisiaj na nic.
Kokietka

18

w pobo¿n¹ siê zamienia nieznacznie;

Gdy grono wielbicieli dezertowaæ

19

zacznie

I, aby ciê¿k¹ stratê z poddaniem przenios³a,
W smutnej chwili zostaje dewotk¹ z rzemios³a.
Wtedy w swoim zadaniu ostrym i surowem
Nikomu nie przebaczy, wszystko skarci s³owem,
Nic nie mo¿e byæ skrytym dla takiej jejmoœci,
G³oœno gromi za wszystko, lecz tylko z zazdroœci,
¯e innej siê uœmiecha ta rozkoszy czara,
Do której, ona czuje sama, ¿e za stara.

P. PERNELLE

do Elmiry

Otó¿ synowo! jakie ciebie bawi¹ baœnie,
Ty sama w ich tworzeniu pierwsz¹ jesteœ w³aœnie,
A ci, co chc¹ zaprzeczyæ, tu siê mówiæ boj¹,
Ale i ja z kolei wypowiem myœl moj¹.
Powiem, ¿e syna mego podwójnie st¹d ceniê,
I¿ tak zacnej osobie da³ tu pomieszczenie;
¯e go niebo w swej ³asce zes³a³o w te stronê,
Aby wam naprostowa³ g³owy przewrócone;
¯e jego nauk s³uchaæ powinniœcie radzi

20

,

Bo on was do zbawienia najproœciej prowadzi.
Ci goœcie, to czereda nic a nic nie warta;
Te bale, odwiedziny, to pokusy czarta,
Tam pobo¿nej rozmowy nie us³yszysz s³owa,
Tam œpiewy i dowcipy, w których grzech siê chowa.
A jeœli siê wypadkiem od zgorszeñ ustrzeg¹,
To ju¿ co najmniej musz¹ obmawiaæ bliŸniego.
Na koniec, nikt rozs¹dny nie weŸmie udzia³u,
W tych zebraniach, bo g³owê straci³by poma³u:
Tu siê tysi¹ce plotek w jednej chwili tworzy,
I bardzo s³usznie mówi³ jeden s³uga bo¿y,

18. (przyp. edyt.) Kokietka – kobieta, która pragnie swoimi wdziêkami wzbudziæ zainteresowanie.

19. (przyp. edyt.) dezertowaæ – dezerterowaæ, uciekaæ.

20. (przyp. edyt.) radzi – zadowoleni, z radoœci¹.

Molière, Œwiêtoszek

6

background image

Doktor, ale nabo¿ny mimo medycyny,
¯e te wszystkie zebrania, to diabelskie m³yny,
Na których siê na pytel

21

czarta m¹kê miele,

I wnet nam opowiedzia³, nie straciwszy wiele
Czasu, historiê o tym…

wskazuje na Kleanta

Ju¿ siê pan wyœmiewa!

Œmiej siê pan sobie z dudków

22

u których pan bywa.

do Elmiry

I bez… Moja synowo, ¿egnam, nic nie powiem
Wiêcej. – Gdy te wizyty mam przyp³acaæ zdrowiem,
Ju¿ tutaj moja noga wiêcej nie postanie.

daj¹c policzek Flipocie

Có¿ to… czy ty chcesz wróbla po³kn¹æ na œniadanie.
Tak gêbê rozdziawi³aœ. No, chodŸ ty papugo,
I œpiesz siê; ju¿ i tak tu bawi³am za d³ugo.

SCENA II

Kleant, Doryna

KLEANT

O ja nie pójdê za ni¹, wolê tu pozostaæ,
Ni¿ jeszcze reprymandê

23

przy drzwiach od niej dostaæ,

A to sobie staruszka, co jeszcze wytrzyma…

DORYNA

Czemu¿ tego nie s³yszy! Szkoda ¿e jej nie ma!
Powiedzia³aby panu z min¹ zagniewan¹:
Jeszcze nie jestem w wieku, aby mnie tak zwano.

KLEANT

A to furia

24

! doprawdy, jakaœ dziwna zmiana; –

Snaæ

25

przez tego Tartuffe’a taka opêtana.

DORYNA

Z tego niech pan pojêcie o synu wytworzy.
Jak go zobaczysz, powiesz: no tutaj to gorzéj!
W s³u¿bie królewskiej dawa³ dowody odwagi,
By³ pe³en poœwiêcenia i mêskiej rozwagi;
Teraz ten cz³owiek chodzi jakby og³upia³y,
Tak tym nêdznym Tartuffem zajêty jest ca³y.

21. (przyp. edyt.) pytel – odsiewacz.

22. (przyp. edyt.) dudek – g³upek.

23. (przyp. edyt.) reprymanda (dziœ: reprymenda) – skarcenie, upomnienie.

24. (przyp. edyt.) furia – w mit. rz. Furie (nosz¹ce w mit. gr. nazwê Erynii) by³y uosobieniem zemsty, œciga³y

przestêpców (szczególnie morderców, np. Orestesa), drêcz¹c ich poczuciem winy i doprowadzaj¹c do ob³êdu.

25. (przyp. edyt.) Snaæ – zapewne.

Molière, Œwiêtoszek

7

background image

Nazywa go swym bratem i kocha go wiêcéj
Stokroæ ni¿ ¿onê, dzieci. Od kilku miesiêcy
Wszystkie swoje sekreta

26

zwierza mu najszczerzéj;

Co on ka¿e, to robi; jak w œwiêtego wierzy;
Pieœci go i ca³uje, ¿e, s¹dz¹c najproœciéj,
Dla kochanki nie mo¿na mieæ wiêkszej mi³oœci.
Przy stole pierwsze miejsce daje mu jak ksiêciu
I cieszy siê, gdy ¿ar³ok zjada za dziesiêciu;
A gdy na odbijanie tamtemu siê zbiera,
Ten wo³a w tej¿e chwili: niech ciê Pan Bóg wspiera.
Prawie – szaleje za nim, w nim widzi œwiat ca³y,
Bez przestanku

27

na ustach ma jego pochwa³y;

To jest jego bohater, jego serce, g³owa,
Uwielbia go, powtarza tylko jego s³owa;
Ka¿dy wyraz wyroczni¹, – tak z nim myœli zgodnie;
A cokolwiek on zrobi, to cud niezawodnie.
Tamten zna sw¹ ofiarê, wiêc siê te¿ wysila,
Aby go pozorami omamiaæ co chwila,
Wy³udzaj¹c u niego pieni¹dze nieznacznie.
Có¿ dopiero gdy na nas wszystkich zrzêdziæ zacznie,
Nie daruje nikomu. Lecz nie dosyæ jeszcze;
Ten ba³wan, jego lokaj, chwyci³ nas w swe kleszcze;
Prawi nam reprymandy œmiesznie nies³ychanie.
I wyrzuca ró¿, muszki nasze i ubranie;
Hultaj ten tak siê wczoraj ju¿ zapomnia³ przecie,
¯e podar³ chustkê, któr¹ znalaz³ w Œwiêtych Kwiecie,
Mówi¹c, ¿e to jest zbrodnia straszna, nies³ychana,
Mieszaæ ze œwiêtoœciami przybory szatana.

SCENA III

Elmira, Marianna, Damis, Kleant, Doryna

ELMIRA

do Kleanta

Dziêkuj Bogu, ¿eœ zosta³; minê³a ciê ca³a
Nauka, co siê przy drzwiach nam jeszcze dosta³a.
Postrzeg³am mê¿a, on mnie nie widzia³, wiêc skrycie
Pójdê na górê czekaæ na jego przybycie.

KLEANT

Ja tu, by go powitaæ, oczekiwaæ bêdê,
Bo nie mam czasu zostaæ na d³u¿sz¹ gawêdê.

SCENA IV

Kleant, Damis, Doryna

DAMIS

Niechaj wuj mu coœ wspomni i o mojej siostrze,
O jej œlubie z Walerym; chocia¿ tu najprostsze

26. (przyp. edyt.) sekreta – dziœ: sekrety.

27. (przyp. edyt.) Bez przestanku – bezustannie.

Molière, Œwiêtoszek

8

background image

Snuje siê przypuszczenie, ¿e Tartuffe Ÿle wp³ywa
Na ojca. Wszak z Walerym by³aby szczêœliwa
I gdyby na mój zwi¹zek chcia³ zezwoliæ jeszcze,
To siostra Walerego, t¹ myœl¹ siê pieszczê,
By³aby…

DORYNA

Wchodzi. Cicho.

SCENA V

Orgon, Kleant, Doryna

ORGON

A, dzieñ dobry, szwagrze.

Cieszê siê, ¿e ciê widzê.

KLEANT

Ja siê cieszê tak¿e.

W³aœnie mia³em wychodziæ, lecz teraz zostanê.
Có¿ tam na wsi, czas piêkny, zbo¿e ju¿ zasiane?

ORGON

do Kleanta

Doryna. Pozwól, szwagrze, na chwileczkê ma³¹,
Muszê siê jej wypytaæ, co siê w domu dzia³o.

do Doryny

No! niechaj¿e mi panna nowiny opowié;
Przez te dwa dni co s³ychaæ, czy wszyscy tu zdrowi?

DORYNA

Pani dosta³a jakiejœ gor¹czki nerwowéj,
Mia³a dreszcze, bezsennoœæ i straszny ból g³owy.

ORGON

A Tartuffe?

DORYNA

W jego zdrowiu nie ma ¿adnej zmiany;

Zawsze jest t³usty, gruby, œwie¿utki, rumiany.

ORGON

Biedny cz³owiek!

DORYNA

Os³ab³a z tego i poblad³a.

Wieczorem przy kolacji nic a nic nie jad³a,
Ten ból g³owy tak wielki snaæ wp³yw na ni¹ czyni.

Molière, Œwiêtoszek

9

background image

ORGON

A Tartuffe?

DORYNA

Do wieczerzy sam jeden siad³ przy niéj

I z ca³¹ pobo¿noœci¹ w sposób dosyæ ³atwy,
Zjad³ potrawkê cielêc¹ i dwie kuropatwy.

ORGON

Biedny cz³owiek!

DORYNA

W gor¹czce tak noc przesz³a ca³a,

¯e ani jednej chwili do rana nie spa³a;
Mia³a poty gwa³towne i w strasznej obawie
Czuwaliœmy nad pani¹, a¿ do rana prawie.

ORGON

A Tartuffe?

DORYNA

Po jedzenia nazbyt ciê¿kim znoju

28

,

Przeszed³ wprost od kolacji do swego pokoju,
A czuj¹c, i¿ sen wkrótce ju¿ morzyæ go zacznie,
W wygrzanym ³ó¿ku przespa³ a¿ do rana smacznie.

ORGON

Biedny cz³owiek!

DORYNA

Gdy tak noc przesz³a prawie ca³a,

Na nasze proœby rano krwi upuœciæ da³a;
Skutek nast¹pi³ prêdko, ul¿y³o zupe³nie.

ORGON

A Tartuffe?

DORYNA

Wyspawszy siê w puchu i bawe³nie,

A¿eby skróciæ smutek, który serce rani,
I pokryæ krew, co rankiem utraci³a pani,
Cztery kieliszki wina wypi³ na œniadanie.

ORGON

Biedny cz³owiek!

28. (przyp. edyt.) znój – trud.

Molière, Œwiêtoszek

10

background image

DORYNA

Teraz ju¿ wszystko w dobrym stanie

I biegnê, by uprzedziæ pani¹; niech siê dowie,
Z jak¹ pan troskliwoœci¹ pyta³ o jej zdrowie.

SCENA VI

Kleant, Orgon

KLEANT

W nos ci siê œmieje, szwagrze i powiem najproœciéj,
Nie chc¹c ciê jednak wcale pobudzaæ do z³oœci,
¯e ma s³usznoœæ zupe³n¹. Bo¿ to rzeczy nowe,
By ktoœ kaprysem takim nabi³ sobie g³owê.
Cz³owiek ten tak myœl twoj¹ zaj¹³ bez podzia³u,
¯eœ o wszystkim dla niego zapomnia³ poma³u.
I on, co siê pieniêdzmi twymi wzmóg³

29

po stracie

Swego i z nêdzy tutaj…

ORGON

Wstrzymaj siê, mój bracie!

Nie znasz tego, o którym mówisz… wiêc w tym wzglêdzie…

KLEANT

Nie znam go, kiedy tak chcesz, zgoda, niech tak bêdzie;
Wiêc có¿ to jest za cz³owiek? to¿ na wszystkie strony…

ORGON

Bracie mój! poznawszy go, by³byœ zachwycony,
Nie chcia³byœ siê z nim rozstaæ do zawarcia powiek

30

.

To jest cz³owiek… który… ach… cz³owiek… to jest cz³owiek!
Trzyma siê zasad, w których spokój siê zamyka,
I na œwiat ca³y patrzy jak gdyby z dymnika

31

.

Tak, ja siê zmieniam, gdy mnie jego rady strzeg¹,
On mnie uczy sk³onnoœci nie mieæ do niczego;
Przez niego wszelka mi³oœæ w mej duszy siê star³a;
Móg³by brat umrzeæ, dzieci, matka by umar³a,
Lub ¿ona, to mnie wszystko obchodzi, ot tyle…

KLEANT

A to uczucia ludzkie, w ca³ej swojej sile.

ORGON

Gdybyœ go pozna³, bracie, jak ja go pozna³em,
To byœ go pewno równie¿ kocha³ sercem ca³em.
Do koœcio³a modliæ siê przychodzi³ co rana
I tu¿ przy mnie bliziutko pada³ na kolana;
A zebrane osoby wci¹¿ okiem zañ wiod³y,

29. (przyp. edyt.) pieniêdzmi twymi wzmóg³ – wzbogaci³ siê twoimi pieniêdzmi.

30. (przyp. edyt.) do zawarcia powiek – do zamkniêcia powiek, tj. do œmierci.

31. (przyp. edyt.) dymnik – malutkie okienko w dachu, które s³u¿y do wentylacji.

Molière, Œwiêtoszek

11

background image

By widzieæ, z jak¹ skruch¹ zasy³a swe mod³y
Do nieba. Bo westchnienia wci¹¿ wydaj¹c srogie,
Co chwila bi³ siê w piersi, lub czo³em w pod³ogê,
A kiedym ja wychodzi³, on bieg³ niestrudzony
Uprzedziæ mnie, by podaæ mi wody œwiêconéj.
Jego ch³opiec mi wszystko szczerze opowiada³
Kim by³; a gdym ubóstwo jego ju¿ wybada³,
Podawa³em mu wsparcie, lecz skromny bez miary,
Chcia³ mi zawsze oddawaæ czêœæ mojej ofiary;
Odbierz po³owê, mówi³, to nadto wspaniale,
By tak¹ wzbudzaæ litoœæ jam niegodny wcale.
A gdym uparcie twierdzi³, ¿e przeciwnie s¹dzê,
On w mych oczach rozdziela³ biednym te pieni¹dze.
Niebo go w koñcu zsy³a do mego siedliska
I odt¹d dom mój ca³y pomyœlnoœci¹ b³yska;
On tu wszystko poprawia, nawet moj¹ ¿onê,
O mój honor staranie ma nieocenione;
Zazdroœniejszy ni¿ ja sam o ni¹; mej czci broni
I wskazuje mi wszystkich, co siê wdziêcz¹ do niéj.
Gdybyœ wiedzia³, jak zacnie jego myœli bieg¹!
Lada drobnostka grzechem wielkim jest u niego,
O jedno nic, oskar¿yæ siê przychodzi skromnie.
Ot, niedawno, ze skruch¹ wielk¹ przyszed³ do mnie,
Z wyznaniem, tym ciê pewno rozczulê i zdziwiê,
¯e, modl¹c siê, z³apan¹ pch³ê zabi³ z³oœliwie.

KLEANT

Mój bracie, skoñcz te ¿arty. Kpisz ze mnie t¹ mow¹,
Albo bêdê przypuszcza³, ¿eœ sam pokpi³ g³ow¹.
Czy ty myœlisz, ¿e jaki wp³yw na kogo czyni…

ORGON

Mój szwagrze, tak przemawiaæ zwykli libertyni

32

.

Ja wiem, ¿e ty siê w duszy nosisz z tak¹ plam¹.
Ju¿em ci z dziesiêæ razy powtarza³ to samo,
¯e to ci jakie przykre zajœcie kiedyœ wzbudzi.

KLEANT

Oto sposób mówienia takich jak ty ludzi.
Ka¿dy z was chce, by jak on wszyscy byli œlepi,
A ten jest libertynem, który patrzy lepiéj:
Kto przed waszym ba³wanem czo³em nie uderzy,
Ten nie uznaje œwiêtych, ten ju¿ w nic nie wierzy.
Lecz taki cz³owiek jak ja o trwogê nie pyta,
Wiem co mówiê, a Pan Bóg w moim sercu czyta.
Wasze gadania we mnie nie obudz¹ skruchy,
S¹ ob³udnie nabo¿ni, jak udane zuchy;
Nie ten odwa¿ny, który nazbyt wiele gada,
Ale ten, co dowody swej odwagi sk³ada.
Tak samo podziwienia we mnie nie obudzi
Ten, co z wielkim efektem modli siê dla ludzi.

32. (przyp. edyt.) libertyn – osoba g³osz¹ca pogl¹dy skierowane przeciwko autorytetowi kleru, religii i tradycyjnej

obyczajowoœci. Libertyznim to ruch umys³owy, który w XVII w. rozwija³ siê we Francji.

Molière, Œwiêtoszek

12

background image

A wiêc ciebie ka¿demu ok³amaæ siê uda?
Wszystko jedno, pobo¿noœæ szczera, czy ob³uda,
Jednakow¹ w pojêciu twym znajduj¹ ³askê,
I jednakowo cenisz twarz cz³eka i maskê?
Sztuka i szczeroϾ, jedno uczucie wyrodzi

33

,

A pozór czy¿ dla ciebie za prawdê uchodzi?
Wiêc ró¿nicy osoby od widma nie czujesz,
A fa³szywe pieni¹dze za dobre przyjmujesz?
Ludzie po wiêkszej czêœci dziwn¹ id¹ drog¹,
Nic prawie nigdy s³usznie oceniæ nie mog¹,
Miara rozs¹dku nadto ich si³y obarczy,
Im granica rozumu nigdy nie wystarczy.
Musz¹ koniecznie popsuæ rzecz w zasadzie piêkn¹,
Chc¹c w niej iœæ tak daleko, ¿e a¿ ramy pêkn¹.
Ja ci szwagrze nawiasem mówiê moje zdanie.

ORGON

Tak, ty jesteœ doktorem wielkim nies³ychanie,
Œwiat ci dowód uznania œle na wszystkie strony
Ty jeden jesteœ m¹dry, ty jeden uczony,
Wyrocznia, Katon drugi, i w tobie siê kupi
Ca³y rozum, a wszyscy s¹ przy tobie g³upi.

KLEANT

Nie, uczonym doktorem ja nie jestem – wcale,
Zbytni¹ moj¹ nauk¹ tak¿e siê nie chwalê,
W sobie tylko ró¿nicê tê od innych widzê,
¯e umiem poznaæ prawdê, a fa³szem siê brzydzê.
Ja oceniam cz³owieka z przekonaniem szczerem,
Kto jest zacny, pobo¿ny, ten mi bohaterem,
Równie dobrym, jak ka¿dy inny; bo choæ skrycie
On tak¿e dla ludzkoœci poœwiêca swe ¿ycie.
Ale za to pogardy godzien, nie uznania
Ten, kto siê pobo¿noœci¹ udan¹ zas³ania.
Nikczemni komedianci, szarlatani podli,
Z których ka¿dy po to siê tak namiêtnie modli,
A¿eby tej modlitwy u¿yæ za narzêdzie
Do swych celów niegodnych i to, co jest wszêdzie
Najszczytniejszym dla ludzi, wielkim i podnios³em,
U nich sta³o siê handlem, nikczemnym rzemios³em.
Pieni¹dze i godnoœci, oto s¹ ich cele,
Za to siê bij¹ w piersi i modl¹ w koœciele,
Aby w zrêcznie osnutym tej ob³udy w¹tku,
Id¹c niebieskim szlakiem dojœæ a¿ do maj¹tku.
Ka¿dy, modl¹c siê, poszcz¹c, przy tym ¿ebrze dzielnie,
A bêd¹c w œwicie króla – zaleca pustelnie.
Pod zas³on¹ pokory zasypuj¹ b³otem;
Mœciwoœæ, gwa³townoœæ, sk¹pstwo zwyk³ym ich przymiotem.
Zgubi¹ kogo, lub straszn¹ dokucz¹ mu mêk¹,
Dowodz¹c, ¿e to Pan Bóg kierowa³ ich rêk¹
I przekonaj¹ wszystkich, ¿e zgubiæ potrzeba
Kogoœ, bo to jest wielka zas³uga dla nieba.

33. (przyp. edyt.) wyrodzi – rodzi

Molière, Œwiêtoszek

13

background image

A tym niebezpieczniejsza jest ta broñ zdradziecka,
¯e schylaæ g³owê przed ni¹ ucz¹ nas od dziecka,
I ta zemsta straszliwa musi im ujœæ p³azem,
Bo oni poœwiêcanym morduj¹ ¿elazem.
Taki oszust zbyt czêsto na oko ci wpadnie,
Lecz uczciwych odró¿nisz od nich bardzo snadnie

34

,

A nasz wiek s³usznie szczyciæ mo¿e siê w tej mierze,
¯e ma ludzi uczciwych, co siê modl¹ szczerze.
WeŸ, bracie, Arystona, patrz na Peryandra,
Oronta, Alcydama, spojrzyj na Klitandra,
Oto ludzie pobo¿ni, zacni w samej rzeczy,
Którym nikt uczciwoœci pewno nie zaprzeczy;
Ci komedi¹ ob³udn¹ na lep ciê nie schwyc¹,
Nie pyszni¹ siê z modlitwy, ze skruchy nie szczyc¹;
Ka¿dy czyn nasz na pewno ich krytyk nie wzbudzi,
Z cnoty siê nie wywy¿sz¹ ponad innych ludzi;
W pogardzie s³ów, za tamtych nie zmierzaj¹ œladem
I nawracaj¹ innych tylko swym przyk³adem.
Wiedz¹, ¿e w s¹dzie swoim czêsto ludzie b³¹dz¹,
Prêdzej dobrze z pozorów ni¿li Ÿle os¹dz¹,
Plotek, intryg nie robi¹ pewnie w ka¿dej chwili,
I o to siê staraj¹, by uczciwie ¿yli.
Ich zasada ¿yciowa tylko siê zamyka
W tym, by mieæ wstrêt do grzechu, lecz nie do grzesznika,
S³usznie myœl¹, ¿e grzech siê przez pokutê zma¿e,
Wiêc nie nale¿y karaæ sro¿ej, jak Bóg karze.
Oto s¹ w³aœnie ludzie, jakich ja znam du¿o,
Tacy s³usznie za przyk³ad wszystkim innym s³u¿¹.
Ale ten twój jegomoœæ, to ci powiem szczerze,
Chocia¿ ty jego cnotê chwalisz w dobrej wierze,
Nie jest takim, sprawdzisz to nie czekaj¹c d³ugo.

ORGON

Czy ju¿ skoñczy³eœ?

KLEANT

Tak jest.

ORGON

odchodz¹c

Zostajê twym s³ug¹.

KLEANT

Pozostañ, szwagrze, dajmy pokój tej rozmowie,
Mam tu do niej inny przedmiot: pamiêtasz o s³owie,
Któreœ da³ Waleremu? Wszak¿e narzeczony
Twej córki?

ORGON

Tak.

34. (przyp. edyt.) snadnie – ³atwo.

Molière, Œwiêtoszek

14

background image

KLEANT

Dzieñ œlubu ju¿ by³ naznaczony?

ORGON

Prawda.

KLEANT

Czemu¿ opóŸniasz ten zwi¹zek serc œcis³y?

ORGON

Nie wiem.

KLEANT

Czy¿byœ mia³ w g³owie przeciwne zamys³y?

ORGON

Byæ mo¿e.

KLEANT

Z³amaæ s³owo mia³¿ebyœ powody?

ORGON

Tego nie mówiê.

KLEANT

Zatem, gdy nie ma przeszkody,

Dotrzymasz obietnicy, wszystko ju¿ gotowe.

ORGON

To wzglêdne.

KLEANT

Wykrêtami na co suszyæ g³owê!

A¿ebym ciê wybada³ prosi³ mnie Walery.

ORGON

Dziêki niebu.

KLEANT

Daj s³ówko odpowiedzi szczeréj.

Có¿ mu mam zanieœæ?

ORGON

Co chcesz.

KLEANT

K³amstwem siê nie zma¿ê.

Molière, Œwiêtoszek

15

background image

Twoja wola?

ORGON

Zrobiæ to, co mi niebo ka¿e.

KLEANT

Ja ci wprost i otwarcie zapytanie czyniê,
Da³eœ mu s³owo, zechcesz dotrzymaæ, tak – czy nie?

ORGON

¯egnam.

KLEANT

sam

A! to Walery spotka siê z k³opotem;

Muszê iœæ, aby wczeœnie uprzedziæ go o tem.

AKT DRUGI

SCENA I

Orgon i Marianna

ORGON

Marianno!

MARIANNA

S³ucham ojca.

ORGON

Zbli¿ siê, moje dzieciê.

MARIANNA

do Orgona, który zagl¹da do gabinetu

Czy ojciec szuka czego?

ORGON

Nie, ale w sekrecie

Chcia³bym pomówiæ z tob¹, wiêc patrzê doko³a,
Czy kto nas tu z ukrycia pods³uchaæ nie zdo³a,
Lecz jesteœmy bezpieczni. Otó¿ uwa¿ sobie,
¯e ja zawsze ³agodnoœæ ocenia³em w tobie
I zawszem w tobie widzia³ dziecko dla mnie drogie.

MARIANNA

Za to ja ojcu wdziêczn¹ jestem, ile mogê.

ORGON

Dobrze mówisz; lecz by ta mi³oœæ by³a trwa³a,

Molière, Œwiêtoszek

16

background image

Potrzeba, byœ mej woli we wszystkim s³ucha³a.

MARIANNA

Pos³uszeñstwo, to córki najwiêksza ozdoba.

ORGON

Œlicznie. Powiedz, jak ci siê pan Tartuffe podoba?

MARIANNA

Komu? Mnie?

ORGON

Tak jest, tobie. Wnet siê rzecz poka¿e,

Mów zatem.

MARIANNA

Ja to powiem, co mi ojciec ka¿e.

SCENA II

Orgon, Marianna, Doryna
Doryna wchodzi po cichu i staje niepostrze¿ona za Orgonem.

ORGON

To rozumna odpowiedŸ. A wiêc mów w ten sposób,
¯e nie znasz przyjemniejszych i uczciwszych osób
Nad niego, ¿e w twym sercu nosisz jego postaæ
I chcia³abyœ z mej woli ¿on¹ jego zostaæ.
Có¿?

MARIANNA

Co?

ORGON

Hê?

MARIANNA

Jak?

ORGON

No przecie.

MARIANNA

Chyba s³uch mnie myli?

ORGON

Jak to?

Molière, Œwiêtoszek

17

background image

MARIANNA

Ja mam powiedzieæ, – ojciec chcia³ w tej chwili,

¯e czyj¹ w sercu moim mam wyryt¹ postaæ,
I czyj¹ to ja ¿on¹ pragnê³abym zostaæ?

ORGON

Tartuffe’a.

MARIANNA

Nie, w ten sposób ja mówiæ nie zacznê,

Na có¿ k³amstwa powtarzaæ i takie dziwaczne!

ORGON

Owszem powinnaœ mówiæ prawdê, prawdê ca³¹,
Bo ja chcê, by to prawd¹ dla ciebie siê sta³o.

MARIANNA

Jak to, ty myœlisz ojcze…

ORGON

Tak jest, córko, myœlê

Tartuffe’a z naszym domem z³¹czyæ przez to œciœle,
Wiêc ma³¿eñstwo, gdybyœ go za mê¿a przyjê³a,
Czego pragnê… gdy¿ ja chcê…

spostrzegaj¹c Dorynê

Sk¹deœ

35

siê tu wziê³a?

To dopiero musisz byæ stworzeniem ciekawem,
By a¿ tu pods³uchiwaæ, no, i jakim prawem?

DORYNA

Doprawdy nie wiem jeszcze sk¹d siê to zaczyna,
Lecz to o tym zamiarze nie pierwsza nowina,
Ju¿ mi ktoœ o tym wspomnia³, nie pamiêtam w³aœnie
Kto; ale uwa¿a³am to za prost¹ baœniê

36

.

ORGON

Có¿ to, wieœæ niemo¿liwa?

DORYNA

I pró¿no siê szerzy,

Chocia¿ pan sam to mówisz, nikt ci nie uwierzy.

ORGON

Uwierz¹ mi; jest œrodek na to doœæ utarty.

35. (przyp. edyt.) Sk¹deœ – skrócone: sk¹d ¿eœ.

36. (przyp. edyt.) baœniê – popr. baœñ.

Molière, Œwiêtoszek

18

background image

DORYNA

Tak, tak, my wiemy, ¿e pan mówisz to na ¿arty.

ORGON

¯adnych ¿artów w tym nie ma, to nie jest udanie

37

.

DORYNA

Strachy!

ORGON

Tak, moja córko, to siê wkrótce stanie.

DORYNA

Niech panienka nic ojcu nie wierzy w tej chwili,
¯artuje.

ORGON

Ale¿ mówiê…

DORYNA

Pró¿no siê pan sili,

Nikt panu nie uwierzy.

ORGON

Bo ciê mój gniew strwo¿y

38

…

DORYNA

Dobrze, ju¿ ci wierzymy, ale to tym gorzéj
Dla pana. Jak to, pan chcesz by za pañsk¹ zgod¹
Takie rzeczy siê dzia³y? cz³owiek z siw¹ brod¹,
Taki jak pan, ¿e siê tak powiedzieæ oœmielê…

ORGON

S³uchaj–no, ty tu sobie pozwalasz za wiele,
Wiedz o tym, ¿e ja takiej œmia³oœci nie znoszê.

DORYNA

Mówmy bez gniewu, panie, o cierpliwoœæ proszê,
Czy pan sobie kpisz z ludzi, nawet myœleæ o tem,
Pañska córka ma z³¹czyæ siê z takim bigotem

39

!

On ma inne zajêcia, pobo¿ne rzemios³o,
A potem to ma³¿eñstwo có¿by ci przynios³o?
Jeœli nawet maj¹tek od pana otrzyma,
Toæ braæ ziêcia go³ego…

37. (przyp. edyt.) udanie – udawanie.

38. (przyp. edyt.) strwo¿yæ – przestraszyæ.

39. (przyp. edyt.) bigot – dewot; cz³owiek przywi¹zuj¹cy przesadn¹ wagê do zewnêtrznych form pobo¿noœci,

w istocie zaœ hipokryta.

Molière, Œwiêtoszek

19

background image

ORGON

Milcz! jeœli nic nie ma,

St¹d zas³ugi dla niego i szacunku ¿niwo,
Bo jego nêdza, pewno jest nêdz¹ uczciw¹
I ka¿da wielkoœæ na ni¹ chêtnie siê zamienia.
Jeœli pozwoli³ obraæ siê ze swego mienia,
To dlatego ¿e nie chcia³ doczesnych dóbr œwiata,
A myœl jego w wiecznoœci przestworzach ulata.
Lecz moja pomoc wkrótce tak rzeczy rozstrzygnie,
¯e wróci do maj¹tku, z k³opotów siê dŸwignie.
Jego dobra s¹ znane w stronach sk¹d pochodzi,
A on sam, jak go widzisz, ze szlachty siê rodzi.

DORYNA

Tak, on to utrzymuje; mo¿e prawda, ale
Ta pró¿noœæ z pobo¿noœci¹ nie zgadza siê wcale.
Kto staraniom o niebo oddaje siê ca³y,
Ten z urodzenia swego nie po¿¹da chwa³y,
Nazwiskiem siê nie szczyci w nierozs¹dnej dumie,
Bo ambicja z pokor¹ z³¹czyæ siê nie umie.
Na co ta pycha?… Widzê, ¿e ju¿ siê pan z³oœci,
Wiêc o samym ju¿ bêdê mówiæ jegomoœci.
Pan wyrzuty sumienia mia³by nieustanne,
Za takiego niezdarê wydaæ tak¹ pannê.
A potem pomyœl–¿e pan, ¿e w czas bardzo krótki,
Z tego ma³¿eñstwa jakie wynik³yby skutki?
Wiedz pan, ¿e siê kobiety cnotê tym nara¿a,
Gdy przeciwko swej woli idzie do o³tarza
I kiedy siê jej sk³onnoœæ gwa³tem przezwyciê¿a.
Cnota ¿ony zale¿y od przymiotów mê¿a,
A wyœmiani, których œwiat wytyka palcami,
¯ony swoje tym czym s¹, uczynili sami
I niewiernoœæ w tym razie wcale nie jest zdro¿na,
Gdy mê¿a w ¿aden sposób pokochaæ nie mo¿na.
A kto córkê chce gwa³tem przymusiæ w tej mierze,
Ten rachunek przed Bogiem za jej b³êdy bierze.
Pomyœl pan jaki ciê¿ar uczujesz w tym wzglêdzie.

ORGON

A toæ ona rozumu mnie dziœ uczyæ bêdzie!

DORYNA

Lepiej byœ pan tu rz¹dzi³ id¹c za mym zdaniem.

ORGON

Zostaw j¹, moja córko, z jej g³upim gadaniem.
Co dla dziecka potrzeba ojciec wie najlepiéj,
Ten Walery niechaj siê od ciebie odczepi;
Da³em mu wprawdzie s³owo, ale jego wina,
¯e jest graczem i maj¹ go za libertyna.
Nie modli siê, w koœciele widuj¹ go ma³o.

Molière, Œwiêtoszek

20

background image

DORYNA

Chcesz pan, by nabo¿eñstwa godzinê mia³ sta³¹.
Po to, by go widziano, ma bywaæ w koœciele?

ORGON

Proszê ciê przestañ i tak gada³aœ za wiele.
Tamtemu niebo sprzyja i ³aski ma bo¿e,
Jakie¿ bogactwo ziemskie z tym zrównaæ siê mo¿e?
Wasz zwi¹zek, gdy otrzymasz miano jego ¿ony,
Przyjemnoœci¹, s³odycz¹ bêdzie przepe³niony,
¯ycie wam jakby w raju na modlitwie zleci,
Jak turkawki

40

bêdziecie ¿yæ, jak ma³e dzieci;

Nigdy zajœæ miêdzy wami, nigdy k³ótni plama,
Na koniec zrobisz z niego to, co zechcesz sama.

DORYNA

Ona to zrobi z niego, ¿e koz³em zostanie.

ORGON

Oj, to gada!

DORYNA

Wygl¹da na to powo³anie.

Mimo cnoty panienki, ja najmocniej wierzê,
¯e przeznaczenie jego spe³ni siê w tej mierze.

ORGON

Przestañ–¿e mi przerywaæ i przez mi³oœæ nieba,
Nie sadzaj tam jêzyka, gdzie go nie potrzeba.

DORYNA

Je¿eli przez ¿yczliwoœæ pañskiej sprawy broni¹…

ORGON

Za wiele ¿yczliwoœci, nie proszê ciê o ni¹.

DORYNA

Z przywi¹zania…

ORGON

Ja nie chcê. Gdy ktoœ nie pozwoli…

DORYNA

A ja chcê pana kochaæ mimo pañskiej woli.

ORGON

Ach!

40. (przyp. edyt.) turkawka – ptak podobny do go³êbia

Molière, Œwiêtoszek

21

background image

DORYNA

Tak czci pañskiej broniê jakby w³asnej g³owy,

Nie chcê byœ siebie rzuca³ na pastwê obmowy.

ORGON

Przestaniesz ty mi gadaæ?

DORYNA

To jest obowi¹zek,

Broniæ panu, byœ córce doradza³ ten zwi¹zek.

ORGON

Bêdziesz milczeæ ty wê¿u? bo zuchwalstwa znaki…

DORYNA

Ach! pan jesteœ pobo¿ny i w gniew wpadasz taki.

ORGON

Bo ju¿ mnie w wœciek³oœæ wprawia ta historia ca³a;
Ka¿ê ci najsurowiej, a¿ebyœ milcza³a.

DORYNA

Dobrze, lecz bêdê myœleæ; to pana nie z³oœci?

ORGON

Myœl sobie, kiedy tak chcesz, ale myœl w cichoœci.

do córki

I nie mów ani s³owa. Ja wszystko w tej mierze
Obmyœla³em rozwa¿nie.

DORYNA

A to wœciek³oœæ bierze,

Nie móc mówiæ.

ORGON

Z urody choæ siê nie przechwala,

Tartuffe jest jednak wcale…

DORYNA

Tak jest piêkna lala.

ORGON

Przystojny i sympatiê obudziæ jest w stanie,
Jego cnoty…

Molière, Œwiêtoszek

22

background image

DORYNA

Œlicznego mê¿ulka dostanie.

Orgon obraca siê do Doryny i z rêkami za³o¿onymi wpatruje siê w ni¹.

Gdyby ze mn¹ mê¿czyzna spe³ni³ tak¹ zbrodniê,
Po œlubie karê za gwa³t mia³by niezawodnie,
I zaraz po weselu doszed³by sekretu,
¯e kobieta ma zawsze pole do odwetu.

ORGON

do Doryny

Wiêc moja wola za nic tu jest uwa¿ana.

DORYNA

Czego pan chcesz, wszak¿e ja nie mówiê do pana.

ORGON

A có¿ teraz robi³aœ?

DORYNA

Do pana nic a nic,

Ja do siebie mówi³am.

ORGON

Zuchwalstwo bez granic,

Lecz wnet je têgim razem skrócê w sposób znany.

przygotowywa siê do dania policzka Dorynie i za ka¿dym wyrazem, który wymawia,
obraca siê do Doryny, która stoi nic nie mówi¹c

Moja córko, powinnaœ potwierdziæ te plany,
I jeœli wybór mê¿a dla ciebie siê zmienia,

do Doryny

Mów–¿e co!

DORYNA

Nie mam sobie nic do powiedzenia.

ORGON

Tylko s³óweczko.

DORYNA

Ja chcê milczeæ.

ORGON

To nie sztuka,

Czeka³em tylko s³ówka.

Molière, Œwiêtoszek

23

background image

DORYNA

Niech pan g³upiej szuka.

ORGON

do córki

Na koniec ojca wolê bêdziesz mieæ na wzglêdzie,
I s¹dzê, ¿e ma³¿eñstwo wkrótce siê odbêdzie.

DORYNA

uciekaj¹c

Ja za niego nie posz³abym za nic na œwiecie.

ORGON

po daremnej próbie dania policzka Dorynie

Ty zarazê przy sobie trzymasz moje dzieciê;
Bez grzechu nie móg³bym tu wytrzymaæ z ni¹ d³u¿éj,
Tak mnie strasznie zmêczy³a. K³ótnia umys³ nu¿y,
Pali mnie g³owa, czujê, mówi³bym od rzeczy,
Pójdê – wolne powietrze mo¿e mnie uleczy.

SCENA III

Marianna, Doryna

DORYNA

Có¿ znaczy³ ten w milczeniu upór nieustanny?
Czy¿ to mnie wypada³o przyj¹æ rolê panny?
Œcierpieæ by pannie zwi¹zek radzono szalony,
Bez ¿adnego oporu, bez s³ówka z twej strony.

MARIANNA

Przeciwko woli ojca có¿ pocz¹æ w potrzebie?

DORYNA

Po prostu, tak¹ groŸbê odwróciæ od siebie.

MARIANNA

Jak?

DORYNA

Mówiæ, ¿e w wyborze gusta same bieg¹,

Wiêc ¿e dla siebie za m¹¿ chcesz iœæ, nie dla niego;
Poniewa¿ to dla ciebie ten zwi¹zek siê sk³ada,
Wiêc tobie, a nie ojcu wybieraæ wypada.
Gdy dla niego jest Tartuffe przystojny i m³ody,
To mo¿e siê z nim ¿eniæ bez ¿adnej przeszkody.

MARIANNA

Przyznajê, w³adza ojca przejmuje mnie trwog¹,
S³owa oporu z ust mych wyrwaæ siê nie mog¹.

Molière, Œwiêtoszek

24

background image

DORYNA

Rezonujmy

41

: Walery kocha ciebie szczerze,

A panienka go kocha? có¿?

MARIANNA

Rozpacz mnie bierze!

Nawet i ty Doryno i ty jesteœ w stanie
Zrobiæ w sposób powa¿ny, tak dziwne pytanie?
Czy ¿em ci ze sto razy o tym nie mówi³a,
¯e go kocham i jaka jest mych uczuæ si³a?

DORYNA

Albo¿ ja wiem, czy serce mówi³o przez usta?
Czy to mi³oœæ prawdziwa, czy zabawa pusta?

MARIANNA

Krzywdzisz mnie, kiedy w¹tpisz o tym choæ na chwilê,
Ja ukrywaæ tê mi³oœæ nawet siê nie silê.

DORYNA

Wiêc panna myœli o nim?

MARIANNA

Stale, nieustannie.

DORYNA

Jak siê zdaje, on równie¿ zakochany w pannie.

MARIANNA

Tak s¹dzê.

DORYNA

Wiêc rzecz ³atwa jest do przewidzenia,

¯e chcecie siê po³¹czyæ.

MARIANNA

O tak, bez w¹tpienia.

DORYNA

A z tym drugim co bêdzie, by skoñczyæ ambaras?

MARIANNA

Jak mi gwa³t zrobiæ zechc¹, zabijê siê zaraz.

DORYNA

Œlicznie! ¿eœmy te¿ dot¹d o tym nie myœla³y!

41. (przyp. edyt.) rezonowaæ – tu: rozumowaæ; czêœciej w znaczeniu pejoratywnym: mêdrkowaæ, wym¹drzaæ siê.

Molière, Œwiêtoszek

25

background image

Zabije siê panienka – œrodek doskona³y,
Lekarstwo przecudowne. Cz³owiek w wœciek³oœæ wpada,
Gdy us³yszy, jak mu kto takie rzeczy gada.

MARIANNA

Mój Bo¿e! czym siê w tobie wspó³czucie obudzi,
Kiedy nie masz litoœci nad nieszczêœciem ludzi.

DORYNA

Nie mam wspó³czucia, gdy ktoœ s³owa sk³ada zgrabnie,
A jak przyjdzie do rzeczy, to jak panna s³abnie.

MARIANNA

Jestem nadto trwo¿liwa.

DORYNA

I to mnie te¿ z³oœci,

Bo mi³oœæ w sercu wielkiej wymaga sta³oœci.

MARIANNA

Tak, a dla Walerego có¿ siê pozostanie;
Otrzymaæ mnie od ojca, to jego zadanie.

DORYNA

Je¿eli ojciec panny jest dzikim cz³owiekiem,
Nabiwszy sobie g³owê Tartuffem jak æwiekiem,
Chce teraz cofaæ s³owo i krêciæ zaczyna,
To na kochanka panny st¹d ma spadaæ wina?

MARIANNA

Jeœli tamtym zbyt g³oœno wzgardziæ siê oœmielê,
Dowiodê, ¿e mam w sercu mi³oœci za wiele
Dla Walerego, ¿e on jeden tam siê mieœci;
A gdzie powinnoœæ córki, a gdzie wstyd niewieœci?
Chcesz, by wiedzieli wszyscy… bo œwiat siê nie nagnie…

DORYNA

Nie, ja nic nie chcê. Widzê, ¿e panienka pragnie
Nale¿eæ do Tartuffe'a i po mojej stronie,
B³¹d wielki, ¿e od tego zwi¹zku pannê broniê.
Co ja mam za interes zwalczaæ twoje chêci,
To jest wyborna partia, s³usznie pannê nêci.
Pan Tartuffe! ho, ho! có¿ to, bior¹c rzecz inaczéj,
Pewno pan Tartuffe tak¿e du¿o w œwiecie znaczy.
Ludzie go ceni¹, jego przyjaŸni¹ siê szczyc¹,
To wielkie szczêœcie zostaæ jego po³owic¹.
Nie ma czym tak wycieraæ ust, jego osoba
Znakomita, jest szlachcic, przy tym siê podoba,
Bo ma uszy czerwone, cerê te¿ czerwon¹
I szczêœliw¹ zostaniesz, bêd¹c jego ¿on¹.

Molière, Œwiêtoszek

26

background image

MARIANNA

Mój Bo¿e!

DORYNA

Pró¿no mówiæ, jêzyk siê wytê¿a,

Jaki los œwietny dostaæ tak piêknego mê¿a!

MARIANNA

Ulituj siê nade mn¹ i skoñcz ju¿ te ¿arty,
Aby wynaleŸæ œrodek, mów w sposób otwarty.
Wszystko zrobiê, co ka¿esz, by zerwaæ ten zwi¹zek.

DORYNA

Nie! pos³uszeñstwo ojcu córki obowi¹zek,
Choæby ci da³ za mê¿a ma³pê, nie cz³owieka,
Czego siê panna skar¿y? œwietny los ciê czeka.
Do miasta, sk¹d pochodzi, w nowym koczobryku

42

Pojedziecie z nim razem; tam znajdziesz bez liku
Wujów, kuzynów jego, a co pójdzie za tem,
Wkrótce poznasz siê w mieœcie z ca³ym wielkim œwiatem;
Z ³awnikiem, burmistrzow¹, z ca³¹ miejsk¹ w³adz¹,
Przez szacunek miejsce ci na kanapie dadz¹.
PóŸniej, mo¿esz nadziejê mieæ, ¿e w karnawale
W takim mieœcie dla ciebie bêd¹ dawaæ bale,
Gdzie do tañca przygrywaæ bêd¹ kobzy ³adnie,
A mo¿e i fagoty sprowadziæ wypadnie.
Z mê¿em, by ta rozrywka nie by³a jedyn¹,
Pójdziesz na marionetki

43

czasem…

MARIANNA

O Doryno!

PoradŸ mi, zamiast mêczyæ.

DORYNA

Jestem panny s³ug¹.

MARIANNA

Przez litoœæ, chcesz mnie zabiæ, mêcz¹c mnie tak d³ugo.

DORYNA

Nie, za karê potrzeba, aby siê tak sta³o.

MARIANNA

Moja droga!

DORYNA

Nie!

42. (przyp. edyt.) koczobryk – bryczka z drzwiami.

43. (przyp. edyt.) Pójœæ na marionetki – pójœæ na przedstawienie teatrzyku lalkowego.

Molière, Œwiêtoszek

27

background image

MARIANNA

Duszê odkrywam ci ca³¹.

DORYNA

Nie chcê, pró¿ne b³agania bêd¹ z panny strony;
Pokosztujesz Tartuffe'a, dla panny stworzony.

MARIANNA

Wszak jam ci wszystko by³a powierzyæ gotow¹,
Zrób to.

DORYNA

Nie, bêdziesz panna pani¹ Tartuffe'ow¹.

MARIANNA

Dobrze, kiedy niedola moja ciê nie wzrusza,
Zostaw mnie, a w rozpaczy pogr¹¿ona dusza
Wynajdzie sobie œrodek: tak jest, w samej rzeczy
Znam lekarstwo, które mnie z wszystkiego uleczy.

chce odchodziæ

DORYNA

Wróæ siê panna. Po có¿ braæ moj¹ z³oœæ tak œciœle,
Mimo to co mówi³am, pomagaæ ci myœlê.

MARIANNA

Gdyby siê wola ojca gwa³tem w tym upar³a,
Potrzeba, widzisz sama, a¿ebym umar³a.

DORYNA

Niech siê panna nie martwi, znajdziemy w tej biedzie
Sposób. Ach! pan Walery w³aœnie tutaj idzie.

SCENA IV

Walery, Marianna, Doryna

WALERY

Dosz³a mnie tu przed chwil¹ nowina weso³a
Proszê pani, o której nie wiedzia³em zgo³a.

MARIANNA

Co?

WALERY

¯e w pani Tartuffe'a mam powitaæ ¿onê.

Molière, Œwiêtoszek

28

background image

MARIANNA

To zamiary przez mego ojca u³o¿one.

WALERY

Przez ojca pani…

MARIANNA

Tak jest i wskutek tej zmiany,

Przed chwil¹ mi przedstawia³ nowe swoje plany.

WALERY

Na serio?

MARIANNA

O! nie by³o tu mowy o ¿arcie,

Zaleca³ mi ten zwi¹zek g³oœno i otwarcie.

WALERY

A jaki¿ wola pani obrót w tym przybiera?

MARIANNA

Ja nie wiem.

WALERY

To odpowiedŸ uczciwa i szczera.

Nie wiesz?

MARIANNA

Nie.

WALERY

Nie?

MARIANNA

Niech pañskie rady drogê wska¿¹.

WALERY

Ja radzê pójœæ za niego, gdy tak pani ka¿¹.

MARIANNA

Radzisz mi pan?

WALERY

Tak.

MARIANNA

Szczerze?

Molière, Œwiêtoszek

29

background image

WALERY

Nie mo¿na uczciwiéj;

Zwi¹zek ten, tak zaszczytny, pani¹ uszczêœliwi.

MARIANNA

Przyjmujê pañsk¹ radê.

WALERY

Cokolwiek wypadnie,

Spe³niæ tê radê przyjdzie pani bardzo snadnie

44

.

MARIANNA

Tak jak jej udzielenie pañsk¹ duszê rani.

WALERY

Jam to powiedzia³, aby spodobaæ siê pani.

MARIANNA

Jam j¹ tak¿e dlatego wype³niæ gotowa.

DORYNA

schodz¹c w g³¹b sceny

Zobaczmy, jak siê skoñczy ca³a ta rozmowa.

WALERY

Tak siê to kocha! Oto mi³oœci rozkosze!
Kiedy ty…

MARIANNA

Och! przestañmy o tym mówiæ, proszê.

Powiedzia³ pan otwarcie, s³owa siê nie zma¿¹,
¯e powinnam iœæ za m¹¿, tak jak mi rozka¿¹;
A ja znowu oœwiadczam, ¿e jestem gotowa
Tê radê tak zbawienn¹ spe³niæ co do s³owa.

WALERY

Nie trzeba siê t³umaczyæ win¹ z mojej strony,
Ten zamiar by³ przez pani¹ dawno u³o¿ony
I nasun¹³em tylko sposobnoœæ przyjemn¹,
¯ebyœ z niej korzystaj¹c, mog³a zerwaæ ze mn¹.

MARIANNA

Prawda! dobrze pan mówisz.

WALERY

W tym przyczyna ca³a,

44. (przyp. edyt.) snadnie – ³atwo.

Molière, Œwiêtoszek

30

background image

¯eœ pani nigdy dla mnie nic w sercu nie mia³a.

MARIANNA

Niestety! wolno panu s¹dziæ mnie w tym wzglêdzie.

WALERY

Wolno mi; lecz w tej sprawie inny koniec bêdzie
I chocia¿em siê pani da³ uprzedziæ bardzo,
Znajdê takie, które te¿ mym sercem nie wzgardz¹.

MARIANNA

O! pan ³atwo wzajemnoœæ pozyskasz kobiety.
Wszak¿e pañskie zalety…

WALERY

Porzuæmy zalety.

Mam ich za ma³o, pani za dowód mi stanie;
Lecz jeszcze znajdê tak¹, mam to przekonanie,
Co zechce szczery udzia³ przyj¹æ w mej niedoli,
I po mej stracie kochaæ siê jeszcze pozwoli.

MARIANNA

Strata nie jest tak wielk¹ i ta losu zmiana,
Bardzo siê ³atwo w radoœæ zamieni dla pana.

WALERY

Bêdê siê o to staraæ; bo godnoœæ siê k³adzie
W tym, aby jak najprêdzej zapomnieæ o zdradzie;
A ten, którego szczêœcie w ten sposób siê z³amie,
Gdy nie mo¿e zapomnieæ, niech pozorem k³amie;
Niechaj na obojêtnoœæ udan¹ siê sili,
Bo to hañba kochaæ tych, co nas porzucili.

MARIANNA

Takie uczucie dla mnie szczytnym siê wydaje.

WALERY

S³usznie, bo je œwiat ca³y za takie uznaje.
Jak to? s¹dzi³aœ pani, ¿e ju¿ w g³êbi duszy
Nic nigdy mej mi³oœci dla ciebie nie skruszy,
¯e kiedy mnie porzucasz, pokocham tym bardziéj,
Nie oddam innej serca, którym pani gardzi?

MARIANNA

Moje myœli, jak widzê, znasz pan bardzo ma³o;
Ja bym chcia³a, przeciwnie, by siê ju¿ tak sta³o.

WALERY

Chcia³abyœ pani?

Molière, Œwiêtoszek

31

background image

MARIANNA

Tak jest.

WALERY

Nazbyt ostro rani¹

Te s³owa, a wiêc idê zadowoliæ pani¹.

zwraca siê do wyjœcia

MARIANNA

Bardzo dobrze.

WALERY

zwracaj¹c siê

Ja tylko s³ucham pani zdania,

Proszê pamiêtaæ, ¿e to jedynie mnie sk³ania.

MARIANNA

Tak.

WALERY

jak wy¿ej

I ¿e pani zamiar spe³ni³em w tym wzglêdzie.

To pani przyk³ad.

MARIANNA

Przyk³ad mój, niech i tak bêdzie.

WALERY

odchodz¹c

A zatem idê spe³niæ treœæ pani rozkazu.

MARIANNA

Tym lepiej.

WALERY

wracaj¹c

Ju¿ mnie w ¿yciu nie ujrzysz ni razu.

MARIANNA

Dobrze.

WALERY

wracaj¹c

Co?

MARIANNA

Co?

Molière, Œwiêtoszek

32

background image

WALERY

Mówi³aœ i s³owo ³askawsze…

MARIANN¥

Nic nie mówi³am.

WALERY

Zatem odchodzê na zawsze.

¯egnam pani¹, i…

MARIANNA

¯egnam pana.

DORYNA

do Marianny

A ja wnoszê,

¯eœcie oboje rozum stracili po trosze.
Da³am siê wam spokojnie wyk³óciæ do woli,
By wiedzieæ, co wyniknie z ca³ej tej swawoli.
Hola! panie Walery!

zatrzymuj¹c go za rêkê

WALERY

udaj¹c ¿e siê opiera

Czego chcesz, Doryno?

DORYNA

Wróæ siê pan.

WALERY

Nie, przez wzgardê i uczucia gin¹.

Nie wstrzymuj mnie, wype³niê to, co ka¿e ona.

DORYNA

Wstrzymaj siê pan.

WALERY

Nie, to ju¿ rzecz postanowiona.

DORYNA

Ach!

MARIANNA

na stronie

Dra¿ni go mój widok, wiêc odejœæ st¹d wolê.

Tak, ust¹piê, bêdzie mia³ tutaj wolne pole.

Molière, Œwiêtoszek

33

background image

DORYNA

puszczaj¹c Walerego i biegn¹c za Mariann¹

Teraz drugie; dok¹d¿e?

MARIANNA

PuϾ mnie.

DORYNA

Ale¿ przecie!

MARIANNA

Nie mogê tu pozostaæ, nie, za nic na œwiecie.

WALERY

na stronie

Jej wstrêt do mnie objawia siê na ka¿dym kroku;
Potrzeba j¹ uwolniæ od mego widoku.

DORYNA

puszcza Mariannê i biegnie za Walerym

Dosyæ do licha, skoñczcie raz te niepokoje.
Zaprzestaæ mi tych ¿artów! chodŸcie tu oboje.

bierze za rêce Walerego i Mariannê i prowadzi ich razem

WALERY

do Doryny

Jaki¿ twój zamiar?

MARIANNA

do Doryny

Co chcesz w tym wszystkim odmieniæ?

DORYNA

Najprzód chcê was pogodziæ, a potem po¿eniæ.

do Walerego

Czyœ pan zwariowa³, dzisiaj zwodziæ tak¹ k³ótniê!

WALERY

Nie widzia³aœ, jak do mnie mówi³a okrutnie.

DORYNA

do Marianny

To szaleñstwo, dziœ gdy siê tworzy taki przedzia³.

MARIANNA

Chyba ¿eœ nie s³ysza³a, co do mnie powiedzia³.

Molière, Œwiêtoszek

34

background image

DORYNA

do Walerego

To g³upstwo obustronne. Pragnie jak najszczerzéj
Dla pana siê zachowaæ, niech¿e mi pan wierzy.

do Marianny

Zostaæ twym mê¿em, jego pragnienie jedyne,
On o tym jednym marzy tylko, niechaj zginê.

MARIANNA

do Walerego

Kto kochaj¹c, podobn¹ radê dawaæ bêdzie…

WALERY

do Marianny

Kto kochaj¹c, o radê pyta w takim wzglêdzie…

DORYNA

Oboje zwariowali i przyznaæ siê boj¹.
Dajcie mi rêce.

WALERY

daj¹c rêkê, do Doryny

Na co?

DORYNA

do Marianny

Daj mi panna swoj¹.

MARIANNA

daj¹c rêkê

Lecz na co siê to przyda?

DORYNA

By skoñczyæ rzecz ca³¹.

Wy siê bardziej kochacie, ni¿ wam siê zdawa³o.

Walery i Marianna trzymaj¹ siê za rêce nie patrz¹c na siebie.

WALERY

Na co ten przymus, s¹dzê, ¿e mo¿na najproœciéj
Popatrzeæ w moje oczy, w twarz, bez ¿adnej z³oœci.

Marianna obraca siê do Walerego uœmiechaj¹c siê.

DORYNA

Widzieæ takich szaleñców rzecz bardzo ciekawa.

Molière, Œwiêtoszek

35

background image

WALERY

do Marianny

Bo skar¿yæ siê na ciebie, czyli¿ nie mam prawa?
Czy¿ nie jesteœ z³oœliw¹, – nazywam rzecz skromnie, –
A¿eby takie rzeczy dzisiaj mówiæ do mnie.

MARIANNA

A ty! czyli¿ niewdziêcznoœæ dalej siêgaæ mo¿e…

DORYNA

Dokoñczycie tych sporów, ale w innej porze.
Pomyœlmy, z ojcem panny jak rzecz skoñczyæ ³adnie.

MARIANNA

Tak! powiedz, jakich œrodków u¿yæ nam wypadnie.

DORYNA

Bêdziem siê broniæ w sposób skryty i otwarty.

do Marianny

Ojciec panny kpi sobie.

do Walerego

To s¹ czyste ¿arty.

do Marianny

Jednak najlepiej bêdzie, wed³ug mego zdania,
Niechaj panna do jego zamiarów siê sk³ania,
Abyœ w razie nacisku mog³a z swojej strony
Powstrzymaæ na jakiœ czas zwi¹zek zamierzony.
Byle czas by³, z wszystkiego mo¿na wybrn¹æ snadnie.
Najprzód jakaœ choroba na pannê wypadnie,
Potem, gdy ju¿ cierpienia panienki ustan¹,
Znajdziemy now¹ zw³okê i niespodziewan¹,
Na któr¹ bardzo ³atwo wszyscy siê dziœ ³api¹,
Oto, przeczucia smutne wci¹¿ panienkê trapi¹:
Spotka³aœ pogrzeb wczoraj, dziœ zbi³aœ zwierciad³o,
To znów o mêtnej wodzie w nocy œniæ wypad³o.
Na koniec, masz najprostsze do zw³oki powody,
Bo do œlubu koniecznie potrzeba twej zgody.
A zatem rzecz siê uda, ale nie inaczej
Tylko gdy nikt was od dziœ razem nie zobaczy.

do Walerego

IdŸ pan, swoich przyjació³ u¿ywaj w potrzebie,
By do nas upominaæ siê przyszli za ciebie.
My tutaj pobudzimy brata do dzia³ania
I macocha siê równie¿ bardziej do nas sk³ania.
A teraz do widzenia.

Molière, Œwiêtoszek

36

background image

WALERY

do Marianny

Cokolwiek b¹dŸ zrobiê,

Ca³a moja nadzieja jedynie jest w tobie.

MARIANNA

do Walerego

Nie wiem, czy wolê ojca me proœby rozbroj¹,
Lecz niczyj¹ nie bêdê, Walery, jak twoj¹.

WALERY

Twe s³owa jak rozkosznie moje serce ceni…

DORYNA

Kochankowie w rozmowie s¹ nienasyceni!
WychodŸ pan.

WALERY

Ale…

DORYNA

Proszê nie gadaæ tak d³ugo;

Ruszaj pan w jedn¹ stronê, a panna chodŸ w drog¹.

Doryna wypycha ich i zmusza do roz³¹czenia.

AKT TRZECI

SCENA I

Damis, Doryna

DAMIS

Niechaj piorun w tej chwili na miejscu mnie spali,
Chcê, a¿eby mnie ostatnim z ludzi nazywali,
Je¿eli mnie szacunek, lub w³adza powstrzyma
Od skandalu – kiedy ju¿ innych œrodków nie ma.

DORYNA

Przez litoœæ! miarkuj siê pan. Tak Ÿle siê nie stanie,
Ojciec pañski dopiero objawi³ swe zdanie;
Przecie¿ zamiary swoje czêsto cz³owiek zmienia,
Od projektów daleko jeszcze do spe³nienia.

DAMIS

Ja ³atwo tego ³otra do ustêpstwa sk³oniê,
Tylko dwa s³owa w ucho szepnê mu na stronie.

DORYNA

Przeciw niemu i ojcu, bardzo pana proszê
Niechaj pan pozostawi dzia³anie macosze;

Molière, Œwiêtoszek

37

background image

Nad umys³em Tartuffe'a wielki wp³yw posiada,
On chêtnie s³ucha tego, co ona powiada,
Zdaje siê, ¿e on s³aboœæ dla niej w sercu skrywa.
By³oby œlicznie, gdyby rzecz by³a prawdziwa.
Na koniec tu ma zejœæ siê z nim, bo w sprawie waszéj
Chce go zbadaæ, by zmieni³ zamiar, co was straszy,
Poznaæ jego uczucia rzecz¹ bêdzie snadn¹

45

I wskazaæ mu, jak smutne skutki st¹d wypadn¹,
Je¿eli siê do naszych planów nie przychyli.
S³uga mówi³ mi, ¿e on modli siê w tej chwili,
Lecz ¿e wnet zejdzie, jeœli ktoœ na niego czeka;
Wiêc ja zostanê, a pan niechaj st¹d ucieka.

DAMIS

Chcê, by przy mnie odby³a siê ca³a rozmowa.

DORYNA

Nie mo¿na.

DAMIS

Ja do niego nie wyrzeknê s³owa.

DORYNA

Kpisz pan! wszak znane wszystkim œwietne pañskie czyny,
A na popsucie sprawy to œrodek jedyny.
WyjdŸ pan.

DAMIS

Nie, uniesienie poskromiê m³odzieñcze.

DORYNA

Nieznoœny… otó¿ idzie. WychodŸ pan!

Damis ukrywa siê w gabinecie w g³êbi.

SCENA II

Doryna, Tartuffe

TARTUFFE

mówi g³oœno do s³u¿¹cego za scenê, jak tylko spostrzega Dorynê

Wawrzeñcze!

Dyscyplinê

46

z w³osiank¹

47

z³ó¿ do moich rzeczy

I módl siê, aby niebo mia³o ciê w swej pieczy.
Odwiedziny dziœ wszelkie do mnie bêd¹ pró¿ne,
Bo idê wiêŸniom skromn¹ rozdzielaæ ja³mu¿nê.

45. (przyp. edyt.) snadn¹ – ³atw¹.

46. (przyp. edyt.) dyscyplina – krótki bat z rzemieniami

47. (przyp. edyt.) w³osianka – w³osienica, rodzaj tkaniny z w³osiem koñskim, szorstkiej, s³u¿¹cej do umartwiania

cia³a.

Molière, Œwiêtoszek

38

background image

DORYNA

na stronie

Ile tu udawania i ile ob³udy!

TARTUFFE

Czego chcesz?

DORYNA

Mam powiedzieæ…

TARTUFFE

wyci¹gaj¹c chustkê z kieszeni.

Ach mój Bo¿e, wprzódy

Nim co powiesz, tê chustkê weŸ!

DORYNA

A na có¿ to mnie?

TARTUFFE

A¿eby przykryæ piersi odkryte nieskromnie.
Takim przedmiotem duszê bliŸnich ranisz srogo,
Bo grzeszne myœli przez to do g³owy przyjœæ mog¹.

DORYNA

Musisz pan na pokusê byæ niezmiernie s³aby,
Gdy cia³o ma dla ciebie tak silne powaby.
Nie wiem, jaka tam w panu wyradza siê chêtka,
Lecz ja do po¿¹dania nie jestem tak prêdka;
Gdybyœ tu stan¹³ nago od do³u do góry,
Nie skusi³by mnie widok ca³ej pañskiej skóry.

TARTUFFE

Proszê ukróciæ w s³owach nieskromn¹ swawolê,
Bo wyjdê zostawiaj¹c pannie wolne pole.

DORYNA

Nie, jam pana w spokoju zostawiæ gotowa,
Tylko pani przeze mnie przysy³a dwa s³owa,
Które wed³ug wyraŸnej powtarzam osnowy:
¯e prosi pana tutaj o chwilkê rozmowy.

TARTUFFE

Ach! bardzo chêtnie.

DORYNA

na stronie

Jak siê udobrucha³ ³adnie.

Dobrzem zgad³a, choæ nie wiem, co z tego wypadnie.

Molière, Œwiêtoszek

39

background image

TARTUFFE

Czy prêdko przyjdzie?

DORYNA

Szelest s³yszê po pod³odze.

Ona! zatem zostawiam pañstwa i odchodzê.

SCENA III

Elmira, Tartuffe

TARTUFFE

Niech w wszechmocnoœci swojej œwiêta niebios si³a
Zdrowie duszy i cia³a zawsze pani zsy³a;
Niechaj b³ogos³awieñstwa tyle ci przymno¿y,
Ile pragnie dla ciebie nêdzny s³uga bo¿y.

ELMIRA

To pobo¿ne ¿yczenie wdziêcznoœæ we mnie budzi;
Lecz si¹dŸmy, w ten sposób nas rozmowa nie strudzi.

TARTUFFE

Jak¿e siê pani czuje? nie boli ju¿ g³owa?

ELMIRA

Gor¹czka przesz³a, jestem najzupe³niej zdrowa.

TARTUFFE

Moje pacierze pewno nie maj¹ tej si³y,
By tak szczêœliwy skutek w górze wymodli³y,
A jednak ka¿de moje do nieba westchnienie
Mia³o za cel jedyny, pani wyzdrowienie.

ELMIRA

Zanadto siê pan trudzi³.

TARTUFFE

Tego nikt nie powie,

Czy mo¿na nadto ceniæ takie drogie zdrowie?
By je zachowaæ, z mego zrobi³bym ofiarê.

ELMIRA

Pan mi³oœæ chrzeœciañsk¹ posuwa nad miarê.
I za tyle dobroci wdziêcznoœæ ¿yw¹ czujê.

TARTUFFE

Mniej robiê, niŸli pani na to zas³uguje.

Molière, Œwiêtoszek

40

background image

ELMIRA

W sekrecie chcê przedstawiæ panu o co chodzi
I cieszê siê, ¿e nikt nam tutaj nie przeszkodzi.

TARTUFFE

To mnie równie¿ zachwyca. Uwierzyæ siê bojê,
¯e sam na sam jesteœmy tu z pani¹ we dwoje.
B³aga³em nieba, by tê sposobnoœæ przywiod³y,
Lecz dot¹d daremnymi by³y moje mod³y.

ELMIRA

Dla mnie do tej rozmowy powód st¹d siê bierze,
¯e chcê, abyœ mi serce swoje odkry³ szczerze.

Damis nie pokazuj¹c siê uchyla drzwi od gabinetu, aby s³yszeæ rozmowê.

TARTUFFE

Dla mnie równie¿ pragnienia gorêtszego nie ma,
Jak odkryæ ca³¹ duszê przed twymi oczyma.
Chcê, by pani¹ przysiêga zapewni³a szczera,
¯e gdy gromiê

48

wizyty, co pani odbiera,

To nie przez niechêæ ¿adn¹ dla pani z mej strony,
Ale przez zapa³ niczym nieprzezwyciê¿ony
I przez uczucie czyste…

ELMIRA

Tak je równie¿ ceniê,

¯e siê pan tylko troszczy o moje zbawienie.

TARTUFFE

bior¹c rêkê Elmiry i œciskaj¹c jej palce

Tak pani, bez w¹tpienia i w mym sercu goœci…

ELMIRA

Aj! za mocno pan œciska…

TARTUFFE

Zbytek gorliwoœci;

Wszak¿e ból zadaæ pani dla mnie równa mêka
I prêdzej bym…

k³adzie rêkê na kolanach Elmiry

ELMIRA

Co robi tutaj pañska rêka?

TARTUFFE

Macam sukniê, jak miêkki materia³.

48. (przyp. edyt.) gromiæ – ostro napominaæ.

Molière, Œwiêtoszek

41

background image

ELMIRA

O proszê!

Przestañ pan ju¿, ja ¿adnych ³askotek nie znoszê.

Elmira cofa siê z fotelem, Tartuffe przysuwa siê do niej.

TARTUFFE

poruszaj¹c chusteczkê Elmiry

Jakie to jest przeœliczne! Dziœ nikt nie zaprzeczy,
¯e prawdziwie cudownie robi¹ takie rzeczy.
Jaki postêp we wszystkim czas nam teraz niesie.

ELMIRA

Prawda. Ale o naszym mówmy interesie:
Mówi¹, ¿e mój m¹¿ dawniej dane s³owo zrywa
I chce panu daæ córkê; czy to wieœæ prawdziwa?

TARTUFFE

Tak, przyznajê, ¿e coœ tam wspomnia³ mi o tem,
Ale ten zamiar nie jest mych marzeñ przedmiotem,
Inne wdziêki posiadaæ, których urok nêci,
Szczêœciem by nape³ni³o wszystkie moje chêci.

ELMIRA

Pan nie pragniesz mi³oœci doczesnych omamieñ.

TARTUFFE

Wszak¿e i ja mam w piersiach serce, a nie kamieñ.

ELMIRA

Pod³ug mnie, pañskie myœli tylko w niebo bieg¹,
Na ziemi nie po¿¹dasz pan pewno niczego.

TARTUFFE

Uczucie, co nam ka¿e wzdychaæ do wiecznoœci,
Nie zabija w nas wcale doczesnej mi³oœci,
Zmys³y nasze po¿¹daæ mog¹ ca³¹ si³¹
Cudowne dzie³a, które niebo wytworzy³o;
Ono swym w³asnym wdziêkiem zdobi ród niewieœci,
Lecz najwiêcej siê w tobie jego darów mieœci;
Na twojej twarzy piêknoœæ rozla³ rozkaz bo¿y,
Która oczy zadziwia, która serce trwo¿y
I widz¹c ciê, czy¿ mog³em nie wielbiæ z zapa³em
R¹k Stwórcy, których dzie³em jesteœ doskona³em?
Czy¿ dziwne, ¿e o tobie moje serce marzy,
Gdy on sam w³asny obraz nada³ twojej twarzy!
Zrazu–m s¹dzi³, ¿e mi³oœæ ta skryta, uparta,
Jest wymys³em szatañskim, jest pokus¹ czarta,
Chcia³em ju¿ poddaæ serce roz³¹czenia próbie,
Bom myœla³, ¿e kochaj¹c ciebie – duszê zgubiê;

Molière, Œwiêtoszek

42

background image

Lecz na koniec pozna³em, cudowna istoto!
¯e ta namiêtnoœæ mo¿e siê pogodziæ z cnot¹,
¯e mo¿e byæ niewinn¹ i dlatego œmia³o
Postanowi³em oddaæ siê jej dusz¹ ca³¹.
Jest to wielka odwaga, wyznajê to szczerze,
Oœmieliæ siê to serce ponieœæ ci w ofierze,
Lecz znana dobroæ twoja, niechaj mnie t³umaczy,
Na ni¹ liczê; bo mój wp³yw nic tutaj nie znaczy.
W tobie moja nadzieja, dobro, wiara ca³a,
Tyœ siê dla mnie zbawieniem, albo smutkiem sta³a;
Na koniec z twych ust wyrok ma wypaϾ prawdziwy.
Zechcesz, bêdê szczêœliwy, – ka¿esz, nieszczêœliwy.

ELMIRA

Oœwiadczenie kunsztowne, forma wyszukana,
Lecz prawdê mówi¹c, dziwi mnie ze strony pana.
S¹dzi³am, ¿e pan serca swego strze¿e œciœléj
I nim taki plan zrobi, wpierwej rzecz obmyœli
Rozwa¿niej; wszak pobo¿ny winien byæ dalekim…

TARTUFFE

Czy¿ za to ¿em pobo¿ny, nie mam byæ cz³owiekiem?
Kto choæ raz wdziêk twój, pani, móg³ podziwiaæ z bliska,
Ten ju¿ sercem nie w³adnie, tam rozwaga pryska.
By tak mówiæ, dziwisz siê, sk¹d odwagi wzi¹³em,
Lecz œciœle mówi¹c, ja te¿ nie jestem anio³em.
Jeœli pani potêpisz to moje wyznanie,
W³asny urok i wdziêki ukarz pani za nie;
Gdym ciê ujrza³, gdyœ jedno wymówi³a s³owo,
Od tej chwili mej duszy sta³aœ siê królow¹.
Cudnej s³odyczy oczu niezrównana si³a
Opór mojego serca ³atwo zwyciê¿y³a,
Nie pomog³y ³zy, posty, modlitwy i œwiêci,
Ty jedna by³aœ celem wszystkich moich chêci.
Mówi³y moje oczy, westchnienia i p³acze
Tysi¹ckrotnie to, co dziœ s³owami t³umaczê:
¯e jeœli w twoim sercu wspó³czucie spotyka
Tê mi³oœæ niegodnego twego niewolnika,
Jeœli twa dobroæ moj¹ odwagê wybaczy
I ³aska do nicoœci mej zni¿yæ siê raczy,
To bêdê mia³ dla ciebie, o piêknoœci wzorze,
Uwielbienie, z którym nic zrównaæ siê nie mo¿e.
Honor twój pozostanie równie¿ nieska¿ony,
Bo nie mo¿esz siê lêkaæ obmowy z mej strony.
Ci ulubieñcy kobiet, ci dworscy panowie
S¹ ha³aœliwi w czynach i zbyt pró¿ni w mowie;
Oni siê nie zastrasz¹ o s³awê niczyj¹,
Sami, chwal¹c siê, wszystkim swój sekret odkryj¹
I t¹ mani¹ nieznoœn¹ siebie równie¿ podl¹,
Bo bezczeszcz¹ tym o³tarz, przed którym siê modl¹.
Lecz tacy jak my ludzie, w przekonaniach stali,
¯aden z nas z powodzenia g³oœno siê nie chwali,
Z w³asnego interesu musi zostaæ niemy,
Bo tym sposobem w³asnej opinii broniemy

Molière, Œwiêtoszek

43

background image

I z nami tylko mo¿na, nie doznaj¹c ¿alu
Mieæ przyjemnoœæ bez trwogi, mi³oœæ bez skandalu.

ELMIRA

S³ucham pana, bo zrobiæ nie mogê inaczéj.
Pan w doœæ wyraŸny sposób rzecz ca³¹ t³umaczy.
Czy siê nie lêkasz œci¹gn¹æ tym na siebie burzê,
Jeœli pañskie wyznanie mê¿owi powtórzê?
W ten sposób ostrze¿ony bêd¹c najwyraŸniej,
Nie czu³by ju¿ dla pana tak wielkiej przyjaŸni.

TARTUFFE

Ja wiem, jaka w twym sercu litoœæ, dobroæ goœci
I czujê, ¿e przebaczysz tak wielkiej œmia³oœci.
Na karb s³aboœci ludzkiej zechcesz z³o¿yæ pani
Wyznanie tej mi³oœci, która ciebie rani;
Widz¹c siebie przebaczysz to, co tu siê sta³o.
Wszak¿e jestem cz³owiekiem, mam oczy, krew, cia³o.

ELMIRA

Nie wiem, jakby ktoœ inny pocz¹³ w takiej sprawie,
Ale ja chcê dziœ z panem post¹piæ ³askawie,
Dla mê¿a ca³a ta rzecz zostanie nieznana,
Lecz w zamian za to ¿¹dam czegoœ i od pana;
Oto bêdziesz siê stara³ w sposób ³atwy, szczery,
By móg³ prêdko zaœlubiæ Mariannê Walery.
Niechaj siê twoja wola do mych ¿yczeñ nagnie,
Byœ nie po¿¹da³ tego, czego inny pragnie

SCENA IV

Elmira, Tartuffe, Damis

DAMIS

wychodzi z gabinetu gdzie by³ ukryty

Nie, pani, ja zdania twego nie podzielê,

Przeciwnie, ta rzecz musi mieæ rozg³osu wiele;
Na szczêœcie ja tu by³em i nic nie pominê
Z tego, com s³ysza³. Muszê zdeptaæ tê gadzinê!
Niebo samo odkry³o mi do zemsty drogê.
Tego ³otra ob³udê dzisiaj odkryæ mogê,
Oœwiecê mego ojca, niechaj pozna z bliska
Duszê tego nêdznika, co siê w nasz dom wciska.

ELMIRA

Nie, Damisie, przysz³oœæ nam za niego odpowie,
Teraz polegaæ mo¿e œmia³o na mym s³owie,
Któremu twoje pewno czynem nie zaprzeczy.
Nie potrzeba ha³asu robiæ z takich rzeczy;
Zacna kobieta œmiechem zaczepkê zwyciê¿a,
Po có¿ ma takim g³upstwem niepokoiæ mê¿a.

Molière, Œwiêtoszek

44

background image

DAMIS

Masz pani mo¿e s³usznoœæ i powody swoje.
By inaczej post¹piæ ja mam równie¿ moje.
Jego mia³bym oszczêdzaæ! nigdy! nawet ¿artem.
Dumny zuchwalec, bigot ten z czo³em wytartem
Za d³ugo sobie ¿arty z mojej z³oœci stroi³,
Za wiele w naszym domu bezkarnie nabroi³.
Ten oszut rz¹dzi ojcem i ci¹gle mu k³amie,
Walerego obmówi³, sierdzi

49

ojca na miê.

Gdy przez niego serc naszych dziœ ¿yczenia gin¹,
By go ojcu pokazaæ, sposobnoœæ jedyn¹
Mam rzuciæ? Nie! To niebo samo j¹ zes³a³o
I u¿yjê jej dzisiaj z gorliwoœci¹ ca³¹.
Zas³u¿y³bym, aby j¹ utraciæ na zawsze,
Gdybym usposobienie okaza³ ³askawsze.

ELMIRA

Damisie!

DAMIS

Daruj pani, proœba mnie nie wzruszy,

Z tego wypadku radoœæ za wielk¹ mam w duszy,
Wymowa pani nic na to nie wp³ynie,
Bo mnie przyjemnoœæ zemsty o¿ywia jedynie
I zaraz ca³¹ sprawê tu za³atwiæ wolê;
Otó¿ sposobnoœæ, w³aœnie mam gotowe pole.

SCENA V

Orgon, Elmira, Damis, Tartuffe

DAMIS

Czeka ciê tu, mój ojcze, nowina weso³a,
Która s¹dzê, ¿e mocno zadziwiæ ciê zdo³a.
Œlicznieœ wynagrodzony za swoje starania!
Ten pan, chc¹c ci daæ dowód swego przywi¹zania,
Tak dalece posun¹³ sw¹ dobroæ ³askaw¹,
¯e przez wdziêcznoœæ, zapragn¹³ okryæ ciê nies³aw¹.
Zasta³em go tu w³aœnie przy mi³osnej scenie,
Kiedy pani najtkliwsze robi³ oœwiadczenie.
Ona, usposobienie maj¹c zbyt ³askawe,
Postanowi³a ukryæ przed tob¹ tê sprawê;
Lecz ja karê wymierzyæ czujê siê w potrzebie,
Bo zmilczeæ to, by³oby obraz¹ dla ciebie.

ELMIRA

Tak, w moim przekonaniu inna myœl zwyciê¿a,
¯e nie nale¿y pró¿no niepokoiæ mê¿a;
Nies³usznie, aby honor ponosi³ st¹d plamê,
To wystarcza, kiedy siê obronimy same.

49. (przyp. edyt.) sierdziæ (lub: rozsierdziæ) – rozgniewaæ, tu: buntuje ojca przeciwko mnie.

Molière, Œwiêtoszek

45

background image

Nie trzeba nierozwa¿nie takiej rzeczy szerzyæ,
By³byœ milcza³, Damisie, gdybyœ chcia³ mi wierzyæ.

SCENA VI

Orgon, Damis, Tartuffe

ORGON

To co s³ysza³em, nieba, czy¿ prawd¹ byæ mo¿e?

TARTUFFE

Tak, mój bracie, jam winny, z³oœliwy; w pokorze
Wyznajê, ¿em jest grzesznik nikczemny i z³oœci
Pe³en, ¿em ³otr najwiêkszy, niegodny litoœci.
Ka¿da chwila w mym ¿yciu, to jest zbrodnia nowa,
Stek grzechów, nieprawoœci w mej duszy siê chowa
I moje nêdzne ¿ycie przyjmuj¹c w rachubie,
Niebo za karê dziœ mnie podda³o tej próbie.
To¿ pod zarzutem wszelkim, chêtnie sk³aniam g³owê,
Bo, broni¹c siê, przestêpstwo pope³nia³bym nowe.
Wierz temu co on mówi, uzbrój gniew twój srogi
I jak przestêpcy ka¿ mi opuœciæ twe progi;
WypêdŸ mnie. Wstyd ten, choæbyœ praw swoich nadu¿y³,
Jeszcze nie zrówna karze na jak¹m zas³u¿y³.

ORGON

do syna

Zdrajco, ty siê oœmielasz w nikczemnoœci szale,
Czystoœæ tak szczytnej cnoty oczerniaæ zuchwale.

DAMIS

Co! udan¹ s³odycz¹ czyli¿ ciê opêta?
Ta ob³uda… mój ojcze!

ORGON

Milcz, ¿mijo przeklêta!

TARTUFFE

Ach! pozwól mu, niech mówi, b³¹d pope³niasz znowu;
Lepiej byœ zrobi³, gdybyœ wierzy³ jego s³owu.
Dlaczegó¿ w takiej rzeczy masz mi byæ powolny,
Zreszt¹, czy¿ mo¿esz wiedzieæ do czegom ja zdolny?
Powierzchownoœæ ciê moja, byæ mo¿e, zaœlepi,
Bracie! czyli¿ od innych postêpujê lepiéj?
Nie, nie, niechaj pozory twym zdaniem nie rz¹dz¹,
Niestety takim jestem, jak oni mnie s¹dz¹.
Ca³y œwiat w uczciwoœci szatê mnie ubiera,
Lecz ja nic nie wart jestem, to jest prawda szczera.

zwracaj¹c siê do Damisa

Tak jest, mój drogi synu, mów ¿em jest nêdznikiem,

Molière, Œwiêtoszek

46

background image

Zdrajc¹, z³odziejem, ³otrem, pod³ym rozbójnikiem,
Choæbyœ wstrêtniejszych jeszcze wymys³ów tu u¿y³,
Niczemu nie zaprzeczê, bom na nie zas³u¿y³;
Na kolanach wys³ucham, niech je gniew twój miota,
Bo to kara nale¿na za zbrodnie ¿ywota.

ORGON

do Tartuffe'a

Mój bracie to za wiele! (do syna) Serce ci nie pêka,
Ty ³otrze!

DAMIS

Ojcze! jak to? czy¿ za to ¿e klêka…

ORGON

podnosz¹c Tartuffe'a

Milcz, wisielcze! Mój bracie, powstañ, ja ciê proszê.

do syna

Ty hultaju!

DAMIS

Lecz…

ORGON

Milczeæ zaraz!

DAMIS

Ja to znoszê…

ORGON

Jak jedno s³owo powiesz, koœci ci po³amiê.

TARTUFFE

Bracie! na mi³oœæ Boga! powstrzymaj twe ramiê.
Wola³bym znieœæ katusze, straciæ nogê, rêkê,
Ni¿by on mia³ najmniejsz¹ za mnie ponieœæ mêkê.

ORGON

do syna

Niewdziêczny!

TARTUFFE

Daj mu pokój, b³agam ciê w pokorze

Na kolanach, o litoϾ!

ORGON

klêka równie¿ i ca³uje Tartuffe'a

O dobroci wzorze!

Molière, Œwiêtoszek

47

background image

do syna

Patrz ³otrze!

DAMIS

Wiêc…

ORGON

Milcz! cicho!

DAMIS

Lecz…

ORGON

Cicho raz jeszcze!

Ja wiem, przez co wznosicie te g³osy z³owieszcze,
Przez nienawiœæ. Lecz dzisiaj przebra³a siê miara;
¯ona, dzieci i s³u¿ba, ka¿de z was siê stara
Dokuczyæ mu; wszystkim wam by³oby przyjemnie
Osobê tak¹ zacn¹ oddaliæ ode mnie.
Lecz im wiêcej bêdziecie trwaæ w pod³ym uporze
Tym wiêcej, by go wstrzymaæ, ja starañ do³o¿ê.
Spiesznie mu oddam rêkê mej córki jedynéj,
W ten sposób dumê ca³ej podepczê rodziny.

DAMIS

Zmuszona chyba przyjmie udzia³ w tym zamiarze.

ORGON

Tak, wyrodku, dziœ w wieczór zrobi, co ja ka¿ê.
Wyzywam wszystkich dzisiaj, dowiodê wam snadnie,
¯em ja tu panem, ¿e mnie s³uchaæ wam wypadnie.
Zaraz wszystko odwo³aj, ³otrze bez imienia,
Klêkn¹wszy u nóg jego b³agaj przebaczenia.

DAMIS

Jak to! ja? tego ³otra co nas chwyci³ w kleszcze.

ORGON

Opierasz siê ³ajdaku i œmiesz go l¿yæ jeszcze.
Kija, kija!

do Tartuffe’a

Nie bêdziesz mnie powstrzymaæ w stanie.

do syna

Dalej! natychmiast opuϾ moje pomieszkanie

50

!

Wynosiæ mi siê z domu i bez zw³oki czasu…

50. (przyp. edyt.) pomieszkanie – mieszkanie.

Molière, Œwiêtoszek

48

background image

DAMIS

Wyniosê siê, lecz…

ORGON

Prêdko! nie robiæ ha³asu,

Wydziedziczam, ciê ¿mijo! nic ci nie zostaje,
A w dodatku przekleñstwo ojcowskie ci dajê.

SCENA VII

Orgon, Tartuffe

ORGON

Tak¹ œwiêt¹ osobê œmie zniewa¿aæ w szale!

TARTUFFE

Mêkê, któr¹ mi zada³, przebacz mu wspaniale.
Nie wiesz, co to za straszna boleϾ idzie za tem!
Widzieæ, jak mnie oczerniæ chc¹ przed moim bratem.

ORGON

Ach!

TARTUFFE

O tej niewdziêcznoœci sama myœl straszliwa

Tak duszê moj¹ rani, tak piersi rozrywa,
Czujê ból tak okropny, serce mi tak bije!…
Nie mogê mówiæ, chyba tego nie prze¿yjê!

ORGON

biegn¹c sk³opotany do drzwi, którymi wypêdzi³ syna

£ajdaku, ¿al mi, ¿em ciê wypuœci³ st¹d ca³o,
Bo zabiæ ciê na miejscu tutaj wypada³o.

do Tartuffe'a

Uspokój siê, mój bracie, b³agam ciê w pokorze.

TARTUFFE

Tak, przestañmy ju¿ mówiæ o tym przykrym sporze.
Widzê, ¿e ja niepokój wnoszê tutaj srogi;
Trzeba, abym opuœci³ domu twego progi.

ORGON

Jak to? ¿artujesz!

TARTUFFE

Wszyscy mnie tu nienawidz¹

I podejrzeñ w twym sercu budziæ siê nie wstydz¹

Molière, Œwiêtoszek

49

background image

Przeciwko mnie.

ORGON

Wszak widzisz, nie s³ucham ich wcale.

TARTUFFE

Lecz oni nie ustan¹ w namiêtnym zapale,
A doniesienie, które dziœ ciê nie poruszy,
Kto wie, czy innym razem nie trafi do duszy.

ORGON

Nigdy! mój bracie, nigdy!

TARTUFFE

Ach, mój bracie, ¿ona

O czym chce tylko mê¿a z ³atwoœci¹ przekona.

ORGON

Nie, nie.

TARTUFFE

Puœæ mnie, puœæ prêdko, jam odejœæ gotowy,

Wychodz¹c st¹d usunê im powód obmowy.

ORGON

Musisz zostaæ, bez ciebie jutra bym nie do¿y³.

TARTUFFE

W takim razie potrzeba, bym siê upokorzy³.
Jednak¿e, gdybyœ ty chcia³?…

ORGON

Ach!

TARTUFFE

Niech i tak bêdzie.

Lecz ja wiem, jak potrzeba post¹piæ w tym wzglêdzie,
Honor jest bardzo czu³y i przyjaŸñ mi ka¿e
Usuwaæ powód plotek, uprzedzaæ potwarze.
Twojej ¿ony unikaæ bêdê, jak to czyni…

ORGON

Nie, na z³oœæ wszystkim, pragnê abyœ siedzia³ przy niéj.
Gdy siê œwiat wœcieka, radoœæ mam niewys³owion¹.
Niechaj ciê w ka¿dej chwili widz¹ z moj¹ ¿ona,
Nie doœæ tego, dziœ jeszcze bardziej im pochlebiê,
Bo nie chc¹c mieæ innego dziedzica, jak ciebie,
W tej chwili zapis mego maj¹tku ci zrobiê
I wszystko, co mam tylko prawnie oddam tobie.

Molière, Œwiêtoszek

50

background image

Dobry przyjaciel i ziêæ jest dla mnie najpewniéj
Wart wiêcej, ni¿ syn, ¿ona i ni¿ wszyscy krewni.
Wszak dar mój odrzucony przez ciebie nie bêdzie?

TARTUFFE

Niechaj siê wola nieba spe³ni w ka¿dym wzglêdzie.

ORGON

Biedny cz³owiek! chodŸ, wszystko opiszemy piêknie,
A zazdroœæ patrz¹c na to, niech ze z³oœci pêknie.

AKT CZWARTY

SCENA I

Kleant, Tartuffe

KLEANT

Tak wszyscy o tym mówi¹, a jak mnie siê zdaje,
Ten odg³os wcale panu s³awy nie dodaje
I ¿em pana tu spotka³ na rêkê mi w³aœnie,
Bo mój sposób myœlenia równie¿ ci wyjaœniê.
Z gruntu tej sprawy teraz wcale nie oceniê
I z góry jak najgorsze przyjmê po³o¿enie.
Nie chcê siê tu Damisa zajmowaæ obron¹,
Przypuszczam, ¿e potwarczo

51

pana oskar¿ono;

Czy¿ dobry chrzeœcianin nie zrzeka siê z³oœci,
Gasz¹c pragnienie zemsty, jakie w sercu goœci?
A w panu czy¿ przewa¿a gniewu chêæ jedyna,
By za ciebie mia³ ojciec z domu wygnaæ syna?
Mo¿esz pan wierzyæ w pe³n¹ otwartoœæ z mej strony,
¯e œwiat takim postêpkiem mocno jest zgorszony.
S¹dzê, ¿e pan krañcowym nie bêdziesz w tej mierze,
¯e odt¹d inny obrót ta sprawa przybierze;
Poœwiêcaj¹c gniew Bogu niech pan postanowi
Sprawiæ to, aby ojciec przebaczy³ synowi.

TARTUFFE

Niestety! ja sam pragn¹³bym tego najszczerzéj,
Nie mam do niego ¿alu, niechaj mi pan wierzy;
Przebaczam mu, oskar¿aæ go nie myœlê wcale
I chêtnie bym mu pomóg³, choæ siê tym nie chwalê:
Ale wyraŸnej woli niebios nie naruszê
I gdyby on powróci³, ja st¹d odejœæ muszê.
Po tym postêpku jego, z niczym niezrównanym
Stosunek miêdzy nami by³by podejrzanym,
Bóg wie, jakbym przez ludzi zosta³ os¹dzony.
Wziêto by to za zrêczn¹ taktykê z mej strony,
Bo przekonanie winy ten pewno podziela,
Kto udaje ³askawoœæ dla oskar¿yciela,
I ¿e moje sumienie w³asny b³¹d ocenia,

51. (przyp. edyt.) potwarczo – rzucaj¹c oszczerstwo, potwarz.

Molière, Œwiêtoszek

51

background image

Chc¹c go zrêcznie w ten sposób zmusiæ do milczenia.

KLEANT

Ja s¹dzi³em, ¿e inn¹ odpowiedŸ dostanê.
Wszystkie wymówki pañskie s¹ zbyt naci¹gane:
Po co siê pan ogl¹dasz na nieba zamiary,
Czy¿ ono w twoje rêce k³adzie prawo kary?
Pozostaw mu, pozostaw zatem pomstê ca³¹,
Bo przebaczaæ bliŸniemu ono nam kaza³o;
A i na wzglêdy ludzkie uwa¿aæ nie trzeba,
Gdy siê we wszystkim spe³nia wy¿sz¹ wolê nieba.
Jak to? innej wymówki dla pana ju¿ nie ma?
W dobrym uczynku bojaŸñ obmowy ciê wstrzyma!
Nie, nie, œmia³o spe³niajmy tylko wolê bo¿¹,
Wtedy ludzkie jêzyki pewno nas nie strwo¿¹.

TAKTUFFE

Ja mu z serca przebaczam, panie, i w tej mierze,
To co nam Bóg zaleca, wype³ni³em szczerze;
Ale po tej zniewadze, która wstydem pali,
Niebo wcale nie ka¿e, abym z nim ¿y³ daléj.

KLEANT

Czy równie¿ z woli nieba nieznanych obrotów
Pan kaprysowi ojca ulec by³eœ gotów,
Zapis wszystkich dóbr jego przyjmuj¹c ³askawie?
Choæ wprost przeciwny przepis znajduje siê w prawie.

TARTUFFE

W tych, co mnie znaj¹, pewno z³a myœl nie zagoœci,
A¿ebym ja móg³ dzia³aæ pod wp³ywem chciwoœci.
Za doczesnymi wcale nie goniê dobrami,
A ich urok zwodniczy pewno mnie nie zmami;
Je¿eli zaœ siê wola moja upokarza,
By przyj¹æ zapis, którym gwa³tem mnie obdarza,
To czyniê to w zamiarze tylko, Bóg mi œwiadkiem,
By maj¹tek w z³e rêce nie popad³ wypadkiem;
Aby go nie obróci³ ten, co odziedziczy
Na jakiœ cel niegodny, a mo¿e zbrodniczy,
Gdy w mojem rêku przez to œrodki siê pomno¿¹
Na wspieranie mych bliŸnich i na chwa³ê bo¿¹.

KLEANT

Ech, panie! rozstañ siê pan z t¹ zbyteczn¹ trwog¹,
Któr¹ prawi

52

dziedzice s³usznie ganiæ mog¹.

Ich maj¹tek niechaj ci nie bêdzie k³opotem,
Jak go u¿yj¹, póŸniej przekonasz siê o tem,
A chocia¿by mia³ zmarnieæ w rêku spadkobiercy;
To lepiej, ni¿ ¿e tobie da miano wydziercy

53

.

Co do mnie, ja siê dziwiê, nawet nies³ychanie,

52. (przyp. edyt.) prawy – szlachetny; prawowity.

53. (przyp. edyt.) wydzierca – od: wydzieraæ, czyli zabieraæ coœ przemoc¹.

Molière, Œwiêtoszek

52

background image

Jak pan tê propozycjê przyj¹æ by³eœ w stanie;
Czy¿ pobo¿noœæ siê tak¹ zasad¹ zaszczyca,
Która ka¿e obdzieraæ prawego dziedzica?
Je¿eli nieprzepart¹ za niebios rozkazem
Masz przeszkodê, by zostaæ tu z Damisem razem,
Lepiej by by³o, abyœ bez wstydu i sromu,
Jako cz³owiek uczciwy wyszed³ z tego domu,
Ni¿ ¿eby œwiat powiedzia³, ¿e to twoja wina
I ¿e ojciec dla ciebie wypêdzi³ st¹d syna.
Wierz mi pan, ¿e zgodzi siê z tym chyba wytarty
Honor…

TARTUFFE

Przepraszam pana, ju¿ jest wpó³ do czwartéj,

Rozmawiaæ z panem dla mnie przyjemnoœæ prawdziwa,
Lecz pobo¿ne zajêcie na górê mnie wzywa.

KLEANT

A!…

SCENA II

Elmira, Marianna, Doryna, Kleant

DORYNA

Panie! niech nas poprze twa wymowa dzielna!

Patrz pan, jaka j¹ boleœæ ogarnia œmiertelna,
A zamiar, co dziœ w wieczór ma siê spe³niæ jeszcze,
Co chwila wywo³uje w niej rozpaczy dreszcze.
Pan nadchodzi, u¿yjmy podstêpu lub si³y,
A¿eby tylko plany jego siê zmieni³y.
Ten nieszczêœliwy projekt, co nas wszystkich rani…

SCENA III

Orgon i poprzedni

ORGON

Cieszê siê, ¿eœcie razem w tej chwili zebrani,

do Marianny

W tym kontrakcie dla ciebie niosê opisan¹
Rzecz, z której tak serdecznie œmia³aœ siê dziœ rano.

MARIANNA

klêkaj¹c przed Orgonem

O mój ojcze! przez litoœæ b³agam w imiê bo¿e,
Zaklinam ciê na wszystko, co ciê wzruszyæ mo¿e,
Rozluzuj wêz³y, co nas tak mocno z³¹czy³y
I nie ka¿ mi pos³uszn¹ byæ nad moje si³y.
Nie zmuszaj mnie, mój ojcze, a¿ebym w potrzebie
A¿ do Boga musia³a nieœæ skargê na ciebie,

Molière, Œwiêtoszek

53

background image

A¿ebym mia³a spêdzaæ w nêdzy i w ¿a³obie
To ¿ycie, które przecie¿ ja zawdziêczam tobie.
Jeœli ka¿esz zapomnieæ o marzeniach duszy,
Je¿eli moj¹ mi³oœæ twoja wola kruszy,
Zrób to tylko, o co ciê na kolanach proszê,
Nie ka¿ mi ¿yæ z cz³owiekiem, którego nie znoszê,
I jeœli postanowiæ nie mo¿esz inaczéj,
Nie chciej rzucaæ przynajmniej mnie na ³up rozpaczy.

ORGON

na stronie wzruszony

Odwa¿nie moje serce, trzymajmy siê stale.

MARIANNA

Twoja dobroæ dla niego nie martwi mnie wcale;
Oddaj mu twój maj¹tek, sw¹ spuœciznê ca³¹,
Oddaj mój, jeœli tego bêdzie mu za ma³o,
Zgadzam siê na to chêtnie, ale w zamian przecie,
Gdy mu wszystko oddajesz, ocal twoje dzieciê
I pozwól, bym w klasztornej przepêdzi³a celi
Resztê dni, których niebo jeszcze mi udzieli.

ORGON

Otó¿ to, zakonnica wylaz³a na prêdce,
Kiedy ojciec w mi³osnej przeszkadza jej chêtce.
Powstañ. Wstrêt twój i upór zwyciê¿yæ potrzeba,
A umartwienie zmys³ów – zas³uga dla nieba.
By zaskarbiæ te ³aski masz sposób gotowy
I proszê nie zawracaæ mi ju¿ wiêcej g³owy.

DORYNA

Jak to? lecz…

ORGON

Niech ciê znowu nie trapi chêæ pusta,

Gadaj z równymi sobie, tu zaknebluj usta.

KLEANT

Jeœlibyœ mojej rady chcia³ wys³uchaæ przecie…

ORGON

Mój bracie, twoje rady s¹ najlepsze w œwiecie,
Jestem dla nich z szacunkiem, ceniê je i chwalê,
Lecz daruj, ale spe³niæ ich nie myœlê wcale.

ELMIRA

do Orgona

Widz¹c to, co ja widzê, ju¿ nie wiem prawdziwie
Co mówiæ, zaœlepieniu twojemu siê dziwiê
Tylko. Jakie¿ ciê wp³ywy oplot³y z³owieszcze,
Gdy po dzisiejszym czynie nie wierzysz nam jeszcze?

Molière, Œwiêtoszek

54

background image

ORGON

Dziêkujê, ale prostych pozorów w tym wina;
Ja wiem, jak¹ ty s³aboœæ masz dla mego syna,
Tego ³otra; przez niego ta historia ca³a
U³o¿ona, a tyœ jej zaprzeczyæ nie chcia³a,
By biednego cz³owieka zgubiæ przez te baœnie.
Ale twoja spokojnoœæ zdradzi³a ciê w³aœnie.

ELMIRA

Czy¿ potrzeba mieæ na tak dziwne oœwiadczenie
Zaraz obelgê w ustach i w oczach p³omienie?
Gdy nasz¹ czeœæ kto dotknie, potrzeba¿ w tej chwili,
Abyœmy mu zniewagê najwiêksz¹ rzucili?
Ja wybuch w takiej rzeczy najwyraŸniej ganiê,
Œmiech tu kar¹ najlepsz¹, oto moje zdanie.
Uczciwoœæ z ³agodnoœci¹ pogodziæ siê mo¿e,
Nie jak u kobiet strasznych, których w ka¿dej porze
Gniew uzbrojony tylko sposobnoœci czeka,
By paznokciami drapaæ, lub pogryŸæ cz³owieka.
Mnie tym postêpowaniem pewno nie zachwyc¹,
Pragnê zostaæ cnotliw¹, ale nie diablic¹
I w tej mierze tej prostej trzymam siê taktyki,
¯e pogarda jest lepsz¹, ni¿ gwa³towne krzyki.

ORGON

Ja siê zwieœæ nie pozwolê, niechaj co chce bêdzie.

ELMIRA

Powtórnie twoj¹ s³aboœæ podziwiam w tym wzglêdzie,
Ale mo¿ebyœ wreszcie zdanie zmieniæ raczy³,
Gdybyœ na w³asne oczy rzecz ca³¹ zobaczy³.

ORGON

Zobaczy³!

ELMIRA

Tak.

ORGON

Gadanie!

ELMIRA

Bêdziesz w¹tpi³ d³u¿éj,

Gdy to sprawiê, ¿e wszystko przy tobie powtórzy?

ORGON

Baœnie!

Molière, Œwiêtoszek

55

background image

ELMIRA

Có¿ to za cz³owiek! Rozwa¿ me zamiary:

Nie ¿¹dam ju¿ z twej strony dla nas nawet wiary,
Lecz przypuœæmy, ¿e w miejscu tym, tak by siê sta³o,
¯e móg³byœ ³atwo widzieæ i s³yszeæ rzecz ca³¹;
Có¿ byœ powiedzia³ na to, czy trwa³byœ w uporze?

ORGON

Powiedzia³bym… nic wcale, bo to byæ nie mo¿e.

ELMIRA

B³¹d trwa za d³ugo, zatem nie spocznê dopóty,
A¿ przestaniesz oszczerstwa robiæ mi zarzuty.
W tej chwili siê ta sprawa tu zakoñczy ca³a,
Bêdziesz œwiadkiem wszystkiego, com ci powiedzia³a.

ORGON

Zgoda. Trzymam za s³owo. Tw¹ zrêcznoœæ oceniê,
Czy bêdziesz mog³a spe³niæ swoje przyrzeczenie.

ELMIRA

do Doryny

SprowadŸ go do mnie.

DORYNA

do Elmiry

Dzia³aæ potrzeba powoli,

To lis chytry, ³atwo siê z³apaæ nie pozwoli.

ELMIRA

Nie! ludzi kochaj¹cych zwieœæ mo¿em najlepiéj,
A mi³oœæ w³asna bardziej jeszcze go zaœlepi.
Poproœ go. (do Kleanta i Marianny) Wy odejdŸcie.

SCENA IV

Orgon, Elmira

ELMIRA

Stó³ ten przysuniemy,

WejdŸ tu i proszê ciebie, siedŸ cicho jak niemy.

ORGON

Jak to?

ELMIRA

Gdy siê tam schowasz, prawdy ci dowiodê.

Molière, Œwiêtoszek

56

background image

ORGON

Dlaczegó¿ pod stó³?

ELMIRA

Proszê, zostaw mi swobodê.

Sam os¹dzisz, czy dobrze osnute mam plany.
No wejdŸ tam; a pamiêtaj, jak bêdziesz schowany,
Aby ciê nie widziano, ani nie s³yszano.

ORGON

No przyznaj, ¿e ³agodnoœæ mam nieporównan¹,
Lecz chcê widzieæ do koñca, jak pójdzie wyprawa.

ELMIRA

S¹dzê, ¿e do wyrzutów nie nada ci prawa.

do Orgona, który siedzi pod sto³em

Cokolwiek bêdê mówiæ i w jakim sposobie,
Niechaj to oburzenia nie wywo³a w tobie,
Bo przez ciebie do tego jestem przymuszona,
A zreszt¹, wszak to jedno tylko ciê przekona.
Przez udan¹ ³askawoœæ, nie bêdzie mi trudno
Zmusiæ do otwartoœci tê duszê ob³udn¹,
A podniecona mi³oœæ w namiêtnym zamiarze
Z³o¿y maskê i ca³e zuchwalstwo oka¿e.
Gdy z twej woli, dla twego tylko przekonania,
Moja chêæ do tej smutnej komedii siê sk³ania,
To¿ gdy siê wiara twoja ju¿ do mnie nachyli,
S¹dzê, ¿e bêdê mog³a zaprzestaæ w tej chwili
I kiedy sam ju¿ sprawdzisz wszystko doskonale,
Bêdziesz go umia³ wstrzymaæ w namiêtnym zapale;
Oszczêdzisz twojej ¿onie daremnych przykroœci,
Gdy ju¿ rozczarowanie w twej duszy zagoœci.
Zreszt¹ to twój interes, ty tu jesteœ panem,
Nadchodzi. Skryj siê i siedŸ cicho pod dywanem.

SCENA V

Turtuffe, Elmira, Orgon
Orgon pod sto³em.

TARTUFFE

Kaza³aœ mnie tu pani wezwaæ na rozmowê.

ELMIRA

Tak jest, bo mam zwierzenie dla pana gotowe,
Zamknij pan drzwi i wko³o rozejrzyj siê wszêdzie,
Czy znów kto nie widziany s³uchaæ nas nie bêdzie.

Tartuffe idzie zamkn¹æ drzwi i wraca.

Nie chcê, by siê poprzednie zajœcie powtórzy³o,

Molière, Œwiêtoszek

57

background image

Bo to dla nas obojga nie by³oby mi³o.
Z tej niespodzianki dot¹d och³on¹æ nie mogê,
Damis w straszn¹ o pana przyprawi³ mnie trwogê;
Pewno pan s³usznie moje starania ocenia,
Com robi³a, aby go zmusiæ do milczenia.
Niepokój, trwogê moj¹ za przyczynê biorê,
¯e nie umia³am jeszcze zaprzeczyæ mu w porê,
Lecz, dziêki niebu, spór ten zosta³ zakoñczony,
Niebezpieczeñstwo z ¿adnej nie grozi nam strony.
Szacunek, któryœ wzbudzi³, ³atwo burzê wstrzyma,
M¹¿ na pana ¿adnego podejrzenia nie ma, –
Przeciwnie, chce œwiat wyzwaæ, za jego rozkazem
W ka¿dej chwili mo¿emy znajdowaæ siê razem
I wiem, ¿e to nie bêdzie równie¿ Ÿle widzianem,
¯e sam na sam zamkniêta rozmawiam tu z panem.
To mi dozwala odkryæ serce, duszê ca³¹,
Które wzruszyæ zbyt prêdko panu siê uda³o.

TARTUFFE

Myœl pani nie doœæ jasno dla mnie siê t³umaczy;
Niedawno s³owa twoje brzmia³y tu inaczéj.

ELMIRA

Ach, jeœli w panu one nies³uszny gniew niec¹,
To pan ma³o znasz jeszcze naturê kobiec¹;
Nie wiesz pan, jak to serce biæ nam musi w ³onie,
Gdy tak s³abo walczymy w pozornej obronie.
Wstyd nasz walczy do koñca, zawsze w takiej chwili
Serce, by przezwyciê¿yæ go, darmo siê sili;
Choæ najsilniejsza mi³oœæ do tej walki stanie,
Ze wstydem zawsze pierwsze robi siê wyznanie.
Wszak¿e broniæ siê trzeba, ale z odpowiedzi
Ka¿dy serc tajemnicê z ³atwoœci¹ wyœledzi,
¯e choæ wed³ug s³ów naszych mi³oœæ ta jest zdro¿na,
To z tej obrony w³aœnie nadziejê mieæ mo¿na.
Nazbyt swobodnie mo¿e moje oœwiadczenie
Przekonywa, ¿e ma³o mój w³asny wstyd ceniê;
Lecz, gdy do tego dosz³o, to zapytam pana,
Po com Damisa dzisiaj wstrzymywa³a z rana?
Sk¹d¿e siê ta cierpliwoœæ we mnie wziê³a rzadka,
By zwierzenia twych uczuæ s³uchaæ do ostatka?
Czy¿bym ja tak ³agodnie przyjê³a rzecz ca³¹.
Gdyby pañskie wyznanie mnie nie poci¹ga³o?
Wreszcie gdym pana zmusiæ pragnê³a za karê,
Abyœ z swego ma³¿eñstwa zrobi³ mi ofiarê,
Czy¿ nie mog³eœ pan poznaæ ju¿ w tym samym czynie,
¯e to w³asny interes rz¹dzi mn¹ jedynie;
Bo smutno by mi by³o, gdyby zwi¹zki trwa³e,
Podzieli³y to serce, które chcê mieæ ca³e.

TARTUFFE

Poj¹æ mojej radoœci nikt nie bêdzie w stanie,
Gdy z ust kochanych s³yszê podobne wyznanie,

Molière, Œwiêtoszek

58

background image

S³odycz jego nape³nia b³ogoœci¹ nieznan¹,
Napaja mnie rozkosz¹ z niczym niezrównan¹;
Szczêœcie, abym siê tobie podoba³ nawzajem,
Jest marzeniem mej duszy, jest mych chêci rajem,
Lecz daruj pani, mo¿e œmia³oœci zbyt wiele,
Gdy powiem, ¿e ja jeszcze w¹tpiæ siê oœmielê.
Mo¿e to tylko podstêp szlachetny z twej strony,
A¿ebym zerwa³ zwi¹zek dzisiaj u³o¿ony.
Odwa¿am siê myœl moj¹ wypowiedzieæ szczerze,
¯e ja w tak mi³e s³owa pani nie uwierzê,
Póki dowód twej ³aski zw¹tpienia nie skruszy
I wiary w moje szczêœcie nie zaszczepi w duszy.

ELMIRA

kaszln¹wszy kilka razy, aby ostrzec mê¿a

Czy¿ taka panem szybkoœæ powoduje rzadka,
Aby wyczerpaæ tkliwoœæ serca do ostatka?
Gubi siê ktoœ, gdy prawdê wyznaje ci ca³¹,
A to wyznanie jeszcze dla pana za ma³o.
I to wszystko dla ciebie nie przyda siê na nic,
Dopóki rzecz nie dojdzie do ostatnich granic.

TARTUFFE

Im mniej zas³ugi, tym mniej dla nadziei prawa,
A wyznanie dla serca zbyt w¹t³a podstawa.
Cz³owiek szybko naprzeciw swego szczêœcia bie¿y,
Lecz wprzód chce go u¿ywaæ zanim w nie uwierzy.
Na zas³ugi siê w³asne liczyæ nie oœmielê,
W dobry skutek mych chêci nie ufam zbyt wiele
I dot¹d ta w¹tpliwoœæ nie ust¹pi z ³ona,
Póki jej rzeczywistoœæ s³odka nie pokona.

ELMIRA

Pañska mi³oœæ z tyrani¹ ³¹czy siê najœciœléj
I w dziwne pomiêszanie wprawia moje myœli
Nad sercem chce panowaæ ta straszliwa w³adza!
I jak gwa³townie swoje chêci przeprowadza!
Pañskim pragnieniom czy¿ nic oprzeæ siê nie zdo³a?
Aby odetchn¹æ, czasu nie zostawiasz zgo³a.
Czy¿ mo¿na tak uparcie przeœladowaæ srogo
I ¿¹daæ w jednej chwili wszystkiego od kogo?
Nadu¿ywasz pan teraz w zbyt ³atwym sposobie
Uczucia, które wiesz pan, ¿e ¿ywiê ku tobie.

TARTUFFE

Je¿eli moje ho³dy pragniesz przyj¹æ szczerze,
Dlaczegó¿ mi dowodów odmawiasz w tej mierze?

ELMIRA

Lecz jak¿e mogê chêci okazaæ ³askawsze,
Nie obra¿aj¹c nieba, którym straszysz zawsze.

Molière, Œwiêtoszek

59

background image

TARTUFFE

Gdyby tu tylko niebo na zawadzie sta³o,
Znieœæ tê przeszkodê, dla mnie rzecz¹ bardzo ma³¹;
Niech ona serca twego obaw¹ nie mrozi.

ELMIRA

Jak to! A kara niebios, któr¹ pan tak grozi?

TARTUFFE

Mogê pani rozproszyæ tê œmieszn¹ obawê,
Bo w zwalczeniu skrupu³ów ja posiadam wprawê.
Jest w takim czynie niby dla nieba rzecz zdro¿na,
Ale porozumienie z nim wynaleŸæ mo¿na.
Jest nauka, co w miarê potrzeb siê przemienia,
By rozluzowaæ wêz³y naszego sumienia.
Z³e w uczynku chocia¿by wielkiego rozmiaru,
Naprawia siê czystoœci¹ naszego zamiaru;
Tê tajemnicê razem zg³êbiamy do woli,
Niech mi siê pani tylko prowadziæ pozwoli.
Bez obawy chciej spe³niæ moje chêci skore,
Ja odpowiem i wszystko sam na siebie biorê.

Elmira kaszle mocniej.

Ma pani mocny kaszel.

ELMIRA

Tak, p³uca mi rani.

TARTUFFE

Cukier z sokiem lukrecji mo¿e ul¿y pani.

ELMIRA

Nie, to katar uparty mêczy mnie tak srogo
I ¿adne soki na to pomóc mi nie mog¹.

TARTUFFE

To przykre.

ELMIRA

Bardzo przykre, gdy kto nazbyt czu³y.

TARTUFFE

Na koniec ³atwo bêdzie zniszczyæ te skrupu³y.
Wszak tajemnicy naszej z pewnoœci¹ obronim,
A z³e jest wtedy tylko, kiedy œwiat wie o nim;
Tylko zgorszenie za b³¹d trzeba liczyæ w ¿yciu,
A ten wcale nie grzeszy, kto grzeszy w ukryciu.

ELMIRA

kaszl¹c jeszcze i uderzaj¹c kilka razy w stó³

Molière, Œwiêtoszek

60

background image

Na koniec widzê, ¿e siê trzeba bêdzie poddaæ
I zezwoliæ, a¿eby wszystko panu oddaæ,
Bo inaczej oporu chêæ Ÿle oceniona,
Zadowolniæ nie mo¿e, ani nie przekona.
Przykro mi, ¿e przekracza to moj¹ rachubê,
Mimo woli zapewne przechodzê tê próbê,
Ale kiedy tak wielk¹ jest uporu si³a,
¯e nie chc¹ wcale wierzyæ temu, com mówi³a,
Dowód tylko stanowczy zbudzi przekonanie,
Niechaj¿e siê ¿¹daniom twym zadosyæ

54

stanie.

A jeœli ja b³¹d jakiœ pope³niê w tej chwili,
Tym gorzej dla tych, co mnie do niego zmusili,
Odpowiedzialnoœæ za to nie mnie braæ nale¿y.

TARTUFFE

Tak pani, ja j¹ przyjmê, niech mi pani wierzy.

ELMIRA

Uchyl pan drzwi i zobacz proszê w tamtej stronie,
Czy nie ma mego mê¿a przy drzwiach lub w salonie.

TARTUFFE

O co siê pani troszczy, po có¿ mam tam chodziæ?
To jest cz³owiek stworzony, by go za nos wodziæ.
Wszak byœmy z sob¹ byli, pragnie jak najszczerzej
I choæby wszystko widzia³, to w nic nie uwierzy,
Takem go usposobi³.

ELMIRA

To mnie nie powstrzyma

W obawie. WyjdŸ pan proszê, zobacz, czy go nie ma?

SCENA VI

Orgon, Elmira

ORGON

wychodz¹c spod sto³u

A to jest, muszê przyznaæ, nikczemnik nie lada!
Jak pa³ka, tak mi nagle to na g³owê spada.

ELMIRA

Jak to! ju¿ chcesz wychodziæ; chyba stroisz ¿arty,
Wracaj pod dywan, dalej, czemuœ tak uparty,
Do wydawania s¹du nie b¹dŸ jeszcze skory,
Czekaj do koñca, to znów mog¹ byæ pozory.

ORGON

Nie! piek³o nic gorszego stworzyæ nie jest w stanie!

54. (przyp. edyt.) zadosyæ – zadoœæ.

Molière, Œwiêtoszek

61

background image

ELMIRA

Zawsze zanadto lekko chcesz wydawaæ zdanie.
Daj siê przekonaæ, zanim bêdziesz s³usznie s¹dzi³,
I nie œpiesz siê z obawy, a¿ebyœ nie zb³¹dzi³.

Elmira chowa Orgona poza siebie.

SCENA VII

Tartuffe, Elmira, Orgon

TARTUFFE

nie widz¹c Orgona

Na przeszkodzie nic moim chêciom ju¿ nie stanie,
Przepatrzy³em uwa¿nie ca³e pomieszkanie,
Nikogo nie ma; zatem mo¿emy tu skrycie…

Kiedy Tartuffe podchodzi do Elmiry chc¹c j¹ uœciskaæ, ona siê usuwa i ods³ania Orgona.

ORGON

wstrzymuj¹c Tartuffe’a

Powstrzymaj siê, mój panie, w mi³osnym zachwycie,
Przez zbytek namiêtnoœci mo¿esz g³upstwo zbroiæ.
Acha! zacny cz³owieku! chcia³eœ mnie ustroiæ.
Na pokusy tak ma³o jesteœ uzbrojony,
¯e zaœlubiasz m¹ córkê, a po¿¹dasz ¿ony.
Przez d³ugi czas krêci³em siê jak w b³êdnym kole,
S¹dz¹c, ¿e lada chwila zamieni¹ siê role,
Lecz ta próba a¿ nadto moje zmys³y ³echce,
Wyznajê, ¿e mam dosyæ i wiêcej ju¿ nie chcê.

ELMIRA

do Tartuffe'a

Co do mnie, ta komedia jest moj¹ obron¹,
A¿eby j¹ odegraæ by³am przymuszon¹.

TARTUFFE

do Orgona

Jak to! Wierzysz?

ORGON

No dalej! na co ten ambaras,

Bez ¿adnej ceremonii wynosiæ siê zaraz!

TARTUFFE

Mój zamiar…

ORGON

Nie czas teraz na ¿adne gadania,

Natychmiast mi wychodziæ z mojego mieszkania.

Molière, Œwiêtoszek

62

background image

TARTUFFE

Ty sam st¹d wyjdziesz, tak, ty, który z nies³ychanem
Zuchwalstwem chcesz przemawiaæ, jakbyœ tu by³ panem.
Ten dom do mnie nale¿y, moj¹ jest w³asnoœci¹,
Daremnie chcesz podstêpem walczyæ, albo z³oœci¹.
A kto siê ze mn¹ k³óci, obelgi wymierza,
Ten po¿a³uje; ja mam czym skarciæ szalbierza

55

,

Pomœciæ obrazê niebios i obudziæ ¿ale
W tym, co mi dom swój kaza³ opuœciæ zuchwale.

SCENA VIII

Elmira, Orgon

ELMIRA

Co to za mowa i te odgró¿ki

56

z³owrogie?

ORGON

Wyznajê, ¿e ja z tego ¿artowaæ nie mogê.

ELMIRA

Jak to?

ORGON

S³ysz¹c co mówi³, b³¹d mój ka¿dy przyzna,

¯e teraz Ÿle wypad³a moja darowizna.

ELMIRA

Darowizna!

ORGON

Tak. Jeszcze mog³oby byæ gorzéj,

Jest w tym pewna szkatu³ka, co mnie mocno trwo¿y.

ELMIRA

Jak to?

ORGON

Wszystko zrozumiesz, wszystko ci powtórzê,

Tylko pójdê zobaczyæ, mo¿e jest na górze.

AKT PI¥TY

SCENA I

Kleant, Orgon

55. (przyp. edyt.) szalbierz – oszust.

56. (przyp. edyt.) odgró¿ki – od: odgra¿aæ siê.

Molière, Œwiêtoszek

63

background image

KLEANT

Dok¹d chcesz biec?

ORGON

Czy¿ ja wiem.

KLEANT

Wiêc najprostsza rada,

¯e przecie porozumieæ siê najprzód wypada,
Mo¿e siê znajd¹ jeszcze jakieœ œrodki nowe.

ORGON

Przez tê szkatu³kê teraz straci³em ju¿ g³owê,
Ona bardziej ni¿ wszystko przejmuje mnie trwog¹.

KLEANT

Jakie¿ to tajemnice odkryæ siê z niej mog¹?

ORGON

Jest to w³asnoœæ Argasa; on w chwili rozstania
Da³ mi j¹ w tajemnicy wielkiej do schowania,
A jak wiesz o tym, to by³ mój przyjaciel szczery,
Wiêc przyj¹³em. Mówi³ mi, ¿e s¹ tam papiery
Wielkiej wa¿noœci, jam by³ zbyt skory w us³udze.

KLEANT

A na có¿eœ j¹ potem odda³ w rêce cudze?

ORGON

To z powodu skrupu³ów sumienia siê sta³o,
Bom temu zdrajcy zaraz powiedzia³ rzecz ca³¹,
A on ³atwo nak³oni³ mnie do swego zdania,
A¿ebym mu szkatu³kê da³ do przechowania,
Bo wtedy mnie z pewnoœci¹ kara nie doœcignie,
W razie œledztwa, przysiêga moja rzecz rozstrzygnie;
A fa³szyw¹ nie bêdzie, bo przysiêgnê szczerze,
¯e jej nie mam, gdy on j¹ do siebie zabierze.

KLEANT

le z tob¹, jeœli rzeczy z pozorów oceniê:
Najprzód ta darowizna, póŸniej to zwierzenie.
Choæbym ju¿ wszystko inne odrzuci³ na stronê,
S¹ rzeczy nazbyt lekko przez ciebie spe³nione.
Maj¹c te œrodki w rêku, mo¿e ciê zatrwo¿ê.
Gdy powiem, ¿e daleko prowadziæ ciê mo¿e.
Nie dra¿niæ go, przeciwnie z roztropnoœci¹ ca³¹
Jakiœ ³agodny œrodek znaleŸæ wypada³o.

ORGON

Rzecz straszna! pod tak piêknym pobo¿noœci god³em

Molière, Œwiêtoszek

64

background image

Spotkaæ siê z niecn¹ dusz¹ i z sercem tak pod³em.
¯ebraka wzi¹³em za to, ¿e mówi³ pacierze;
Sta³o siê, w zacnych ludzi, w pobo¿nych nie wierzê.
Od dziœ nienawiœæ dla nich ogarnia mnie wœciek³a
I bêdê dla nich gorszy, ni¿ sam diabe³ z piek³a.

KLEANT

Znowu ci uniesienie na przeszkodzie stanie,
A¿ebyœ w s¹dach swoich mia³ umiarkowanie,
Nigdy siê w zdrowym zdaniu nie utrzymasz d³ugo,
Z jednej ostatecznoœci zaraz wpadasz w drug¹.
Ta udana pobo¿noœæ s³usznie ci obrzyd³a,
B³¹d spostrzeg³eœ, gdy oszust z³apa³ ciê ju¿ w sid³a;
Poprawi³eœ siê, dobrze, ale czy¿ w te pêdy,
Gdy siê raz uleczy³eœ, w nowe wpadaæ b³êdy?
Za to, ¿e jeden oszust nikczemnie ciê zmami,
To ju¿ wszyscy pobo¿ni maj¹ byæ ³otrami?
¯e tamten nazbyt zrêcznie u¿y³ maski pod³ej,
¯e ciê jego oszustwa nazbyt ³atwo zwiod³y,
To wszystkich chcesz ju¿ s¹dziæ w namiêtnym zapale
I uczciwie pobo¿nych nie uznajesz wcale.
Pozostaw libertynom ten dowód g³upoty,
Umiej rozró¿niæ pozór od prawdziwej cnoty,
Szacunkiem nie otaczaj ludzi nazbyt wczeœnie,
Abyœ siê znowu, jak dziœ, nie zawiód³ boleœnie.
Trzymaj siê œredniej drogi, patrz na b³êdy cudze,
Ale obelg nie rzucaj prawdziwej zas³udze.
A jeœli w ostatecznoœæ masz ju¿ wpadaæ stale,
To lepiej wierzyæ w ludzi, ni¿ nie wierzyæ wcale.

SCENA II

Orgon, Kleant, Damis

DAMIS

Jak to? mój ojcze! czy mnie dosz³a wieœæ prawdziwa,
¯e ten ³otr twojej ³aski za broñ dziœ u¿ywa
I nikczemny niewdziêcznik w sposób tak zuchwalczy
Twymi dobrodziejstwami przeciw tobie walczy?

ORGON

Tak, synu! Tote¿ boleœæ straszn¹ czujê w duszy.

DAMIS

Ja mu natychmiast pójdê obci¹æ oba uszy

57

,

Takiej zdrady nie mo¿na puszczaæ tak powolnie.
Nie bój siê ojcze, ja ciê od niego uwolniê.
Zgniotê z nim razem wszelkich przykroœci powody.

KLEANT

Otó¿ to! chcesz post¹piæ tak jak cz³owiek m³ody.

57. (przyp. edyt.) oba uszy – dzisiaj: oboje uszu.

Molière, Œwiêtoszek

65

background image

Miarkuj twoje zapêdy, wybuchy dziecinne,
Innego mamy króla, czasy s¹ dziœ inne,
Trudno ju¿ gwa³townoœci¹ walczyæ, albo zwad¹.

SCENA III

Pani Pernelle, Orgon, Elmira, Kleant, Marianna, Damis, Doryna

P. PERNELLE

Jakie¿ to straszne rzeczy w uszy mi tu k³ad¹!

ORGON

To nowiny, którem sam sprawdzi³ na m¹ szkodê,
Za moje trudy, matko, piêkn¹ mam nagrodê.
Biorê cz³owieka, s¹dz¹c, ¿e biedny prawdziwie,
Jak brata rodzonego w swym domu go ¿ywiê;
Mych dobrodziejstw dla niego nieprzerwany w¹tek,
Dajê mu w³asn¹ córkê, ca³y mój maj¹tek
I to nêdzne stworzenie tym nienasycone
W tym samym czasie pragnie uwieœæ moj¹ ¿onê.
Nie dosyæ tego, jeszcze niezadowolony
Grozi mi w³aœnie ³ask¹, co dozna³ z mej strony;
Chce mnie zgnêbiæ t¹ broni¹, któr¹ tkniêty sza³em
Sam w pe³nym zaufaniu, w rêce mu odda³em.
Zbrojny w me dobrodziejstwa, ³otr z wytartym czo³em,
Chce mnie tam zepchn¹æ w³aœnie, sk¹d go wyci¹gn¹³em.

DORYNA

Biedny cz³owiek!

P. PERNELLE

Mój synu, temu nie dam wiary,

A¿eby on chcia³ spe³niæ tak czarne zamiary.

ORGON

Co?

P. PERNELLE

Uczciwi s¹ zawsze zazdroœci przedmiotem!

ORGON

Sk¹d¿e to matce przysz³o teraz mówiæ o tem?

P. PERNELLE

W twoim domu, mój synu, dziwny nie³ad goœci,
On tu by³ zawsze celem niechêci i z³oœci.

ORGON

A có¿ ma znaczyæ niechêæ w tym zdarzeniu ca³ym?

Molière, Œwiêtoszek

66

background image

P. PERNELLE

Powtarza³am ci czêsto, gdyœ by³ dzieckiem ma³ym:
¯e cnota rzadko bardzo zyskuje uznanie,
Zawistni umr¹, ale zawiœæ pozostanie.

ORGON

No, ale co ma znaczyæ ta mowa w tej chwili?

P. PERNELLE

To, ¿e ci jakieœ plotki na niego zrobili.

ORGON

Kiedy ja sam widzia³em wszystko dzisiaj z rana.

P. PERNELLE

Przebieg³oœæ z³ych jêzyków jest niewyczerpana.

ORGON

Matka mnie do najwiêkszej doprowadzi z³oœci!
Kiedy¿ wszystko siê dzia³o w mojej obecnoœci.

P. PERNELLE

Jad ludzki zawsze zwalaæ ka¿dego gotowy
I nikt siê nie uchroni od ciosów obmowy.

ORGON

Taki upór granicê rozs¹dku przekroczy!
Widzia³em, sam widzia³em ja, na w³asne oczy
Widzia³em. No widzia³em tak, co siê nazywa,
Czy mam krzyczeæ sto razy, ¿e to rzecz prawdziwa?

P. PERNELLE

Mój Bo¿e! czêsto pozór w³aœnie nas omami.
Nie zawsze to jest prawd¹, co widzimy sami.

ORGON

Wœciekam siê!

P. PERNELLE

W podejrzeniu s¹dzimy inaczéj

I najczêœciej rzecz dobra Ÿle siê wyt³umaczy.

ORGON

Tak, zapewne, by zyskaæ zas³ugê dla nieba,
Chcia³ moj¹ ¿onê œciskaæ dziœ rano.

P. PERNELLE

Potrzeba,

Molière, Œwiêtoszek

67

background image

Aby oskar¿aæ s³usznie, mieæ wiêksze powody;
Nale¿a³o na lepsze czekaæ ci dowody.

ORGON

Gdybym to nie z ust matki s³ucha³ takiej mowy,
Nie wiem, co bym z wœciek³oœci zrobiæ by³ gotowy.

DORYNA

do Orgona

Jak¹ miar¹ kto mierzy³, tak¹ mu odmierz¹;
Pan wprzód nie chcia³eœ wierzyæ, tu panu nie wierz¹.

KLEANT

Na pró¿nych korowodach czas daremnie bie¿y,
Gdy nam œrodki na przysz³oœæ obmyœleæ nale¿y,
Wszak¿e jego pogró¿ki nie s¹ ¿artem wcale.

DAMIS

Czy¿ on œmia³by post¹piæ z nami tak zuchwale!

ELMIRA

Ja s¹dzê, ¿e nic z³ego z tego nie wypadnie,
W³asna jego niewdziêcznoœæ obroni nas snadnie.

KLEANT

do Orgona

Nie ufaj w to, on œrodki wynajdzie w potrzebie,
Które mu dopomog¹ do zwalczenia ciebie;
Ty wiesz, ¿e zarzut spisku nie jest lekki zgo³a
I jak smutne nastêpstwa sprowadziæ ci zdo³a.
Powtarzam ci, ¿e wiedz¹c, jak jest uzbrojony,
Dra¿niæ go, nieroztropnie by³o z twojej strony.

ORGON

Przyznajê, ¿e gwa³townoœæ moja by³a zdro¿na,
Ale czy¿ z takim ³otrem powstrzymaæ siê mo¿na?

KLEANT

Pragn¹³bym wyszukania jakiegoœ sposobu
Aby chocia¿ pozornie, pogodziæ was obu.

ELMIRA

Gdyby mi by³a znana, jak dziœ sprawa ca³a
Nigdy bym by³a do niej powodów nie da³a
I przez…

ORGON

do Doryny spostrzegaj¹c wchodz¹cego Loyala

Co chce ten cz³owiek? niech ci prêdko powie,

Tak¿e mi odwiedziny teraz siedz¹ w g³owie.

Molière, Œwiêtoszek

68

background image

SCENA IV

Poprzedni i Loyal

LOYAL

do Doryny w g³êbi sceny

Dzieñ dobry, droga siostro! zrób to z ³aski swojéj,
Abym móg³ mówiæ z panem.

DORYNA

Zajêty tam stoi

I w¹tpiê, aby teraz chcia³ przyjmowaæ goœci.

LOYAL

Moje przybycie pewno nie zrobi przykroœci,
Przeciwnie, s¹dzê, ¿e mu powinno byæ mi³em.
Z bardzo dobr¹ dla niego nowin¹ przyby³em.

DORYNA

Pañskie nazwisko?

LOYAL

Niech mu panienka doniesie,

¯em od pana Tartuffe’a przyby³ w interesie.

DORYNA

do Orgona

To jakiœ cz³owiek, który mówi doœæ ³askawie,
¯e od pana Tartuffe’a przyszed³ w jakiejœ sprawie,
Która pana ucieszy.

KLEANT

do Orgona

Jestem tego zdania

A¿ebyœ go wys³ucha³, jakie ma ¿¹dania.

ORGON

do Kleanta

A jeœli ten jegomoœæ przyszed³ tu w zamiarze
Zgodzenia nas, jakie¿ mu uczucia oka¿ê?

KLEANT

Powstrzymaj rozdra¿nienie, to bêdzie najlepiéj,
Jeœli siê w zgodny sposób od ciebie odczepi.

LOYAL

do Orgona

Witam pana. Niech niebo twoich wrogów skruszy,
A panu niech tak sprzyja, jak ja pragnê z duszy.

Molière, Œwiêtoszek

69

background image

ORGON

po cichu, do Kleanta

Ten wstêp naszej rozmowy doœæ siê dobrze sk³ada
I pojednawcze chêci zda siê zapowiada.

LOYAL

Pañski dom ca³y równie¿ w sercu noszê d³ugo,
Bo ja ojca pañskiego jeszcze by³em s³ug¹.

ORGON

Daruj pan, lecz doprawdy serce mi siê œciska,
¯em nie zna³ pana dot¹d i nie wiem nazwiska.

LOYAL

Moje nazwisko Loyal, z Normandii

58

ród wiodê,

Jestem woŸnym od rózgi

59

na zawistnych szkodê;

Od lat czterdziestu urz¹d ten w mym rêku kwitnie,
Spe³niam go z woli nieba ze wszech miar zaszczytnie
I przychodzê tu w³aœnie z urzêdu i stanu
Mojego, pewien nakaz zapowiedzieæ panu.

ORGON

Jak to! pan tu…

LOYAL

Nie unoœ siê, ³askawy panie,

To tylko prosty nakaz, zwyczajne wezwanie:
Abyœ ten dom opuœci³ wraz z domownikami,
Rodzin¹, s³u¿¹cymi, wyniós³ siê z meblami
Bez zw³oki, by w³aœciciel móg³ go zaj¹æ prawy

60

.

ORGON

Mam st¹d wyjœæ, wynosiæ siê!

LOYAL

Jeœli pan ³askawy.

Dom ten, jak pan wiesz zreszt¹, w³aœciciela zmienia,
Zacny pan Tartuffe jest nim dziœ bez zaprzeczenia,
Jak i ca³ych dóbr pañskich; a to w tym sposobie,
Jak opiewa umowa, któr¹ mam przy sobie.
Jej forma ju¿ wy³¹cza nawet myœl o sporze.

DAMIS

To zuchwalstwo, z jakim nic zrównaæ siê nie mo¿e.

58. (przyp. edyt.) Normandia – kraina we Francji, po³o¿ona nad kana³em La Manche.

59. (przyp. edyt.) woŸny – kiedyœ pracownik s¹dowy, który pilnowa³ porz¹dku i roznosi³ pocztê, dorêcza³ wyroki.

60. (przyp. edyt.) w³aœciciel prawy – tutaj: w³aœciciel z mocy prawa; faktycznie posiadaj¹cy prawo w³asnoœci.

Molière, Œwiêtoszek

70

background image

LOYAL

do Damisa

Ja z panem nie mam sprawy.

pokazuj¹c Orgona

A zaœ pana ceniê,
Bo rozum i ³agodne ma usposobienie;
Pojêcia obowi¹zków da³ tutaj dowody,
Sprawiedliwoœci ¿adnej nie czyni¹c przeszkody.

ORGON

Lecz…

LOYAL

Tak, panie, pan ¿adnych przeszkód mi nie stawia,

Wiem, ¿e za milion pan byœ nie spe³ni³ bezprawia;
Jak cz³owiek zacny zniesiesz to z spokojem ca³ym,
Bym wype³ni³ rozkazy, które odebra³em.

DAMIS

Gdyby siê tak zmieni³a nagle rzeczy postaæ,
Móg³by woŸny od rózgi kijem tutaj dostaæ.

LOYAL

do Orgona

Spraw pan, by syn twój milcza³ lub by³ oddalony,
Protokó³ z niego spisaæ by³bym przymuszony,
A przyjemniej mi bêdzie, jeœli go pominê.

DORYNA

na stronie

Ten pan Loyal ma bardzo nielojaln¹ minê.

LOYAL

Dla zacnych ludzi jestem wylany i szczery,
Tote¿ dlatego tylko wzi¹³em te papiery,
By pana zobowi¹zaæ i zdziwiæ przyjemnie.
Bo któ¿ wie, jakby rzeczy posz³y tu beze mnie?
Gdyby ca³ej tej sprawy podj¹³ siê kto inny,
Czyby zechcia³ tak dzia³aæ w sposób dobroczynny?

ORGON

Pytam siê, co gorszego jeszcze pozostaje,
Jak wypêdzaæ mnie z domu.

LOYAL

Ja panu czas dajê.

Do tego stopnia dobroæ posuwam dla pana,
¯e ci udzielam zw³oki a¿ do jutra rana
I a¿eby k³opotu nie sprawiæ nikomu,

Molière, Œwiêtoszek

71

background image

Z dziesiêciu mymi ludŸmi przeœpiê noc w tym domu;
Dla formy tylko, któr¹ panu nie dokuczê.
Trzeba mi przed wieczorem oddaæ wszystkie klucze.
W nocy mo¿ecie pañstwo wszyscy spaæ bezpiecznie,
Bêdê czuwa³, by wszystko odby³o siê grzecznie;
Za to jutro od rana bêdzie pan zajêty:
Potrzeba dom opró¿niæ, wynieœæ wszystkie sprzêty,
Moi ludzie pomog¹, a mocnych wybiorê,
A¿eby dopomogli wszystko zrobiæ w porê.
S¹dzê, ¿e siê w ten sposób ³atwo k³opot przetnie;
A poniewa¿ ja z panem dzia³am tak szlachetnie,
Zaklinam pana, abym i ja z pañskiej strony
W spe³nieniu obowi¹zków, nie by³ przeszkodzony.

ORGON

na stronie

Z ca³ego serca, z tego co mi pozostaje
Najpiêkniejszych luidorów

61

sto w tej chwili dajê,

Bylem móg³ tylko waln¹æ w ten pysk jego mi³y
Jeden raz tylko piêœci¹, ale z ca³ej si³y.

KLEANT

do Orgona

Powstrzymaj siê! nie psujmy nic.

DAMIS

Na to gadanie

Rêka mnie swêdzi, wstrzymaæ siê nie bêdê w stanie.

DORYNA

Panie Loyal, masz plecy, ¿e a¿ spojrzeæ mi³o;
S¹dzê, ¿e parê kijów by im nie szkodzi³o.

LOYAL

Za te s³owa nikczemne ukaraæ ciê mog¹,
Moja panno; kobiety s¹dz¹ równie¿ srogo.

KLEANT

do Loyala

Skoñczmy ju¿. Niech pan z³o¿y papiery tej sprawy
I pozostawiæ samych nas, b¹dŸ pan ³askawy.

LOYAL

Do widzenia. Niech z nieba zdrój ³ask na was spadnie.

ORGON

Z tym co ciê przys³a³, ¿ebyœ w piekle siedzia³ na dnie.

61. (przyp. edyt.) luidor – z³ota moneta we Francji XVII i XVIIIw.; luidory zwano te¿ ludwikami.

Molière, Œwiêtoszek

72

background image

SCENA V

Orgon, pani Pernelle, Elmira, Kleant, Marianna, Damis, Doryna

ORGON

S¹dzê, ¿e zdanie matki ju¿ siê do mnie sk³ania,
Z tego faktu wszak mo¿na nabraæ przekonania,
¯e jest ³otr. Czyli¿ wiêkszych dowodów potrzeba?

P. PERNELLE

Jestem jak og³upia³a i spadam jak z nieba!

DORYNA

Nies³usznie siê pan skar¿y, bo bior¹c rzecz œciœléj,
To w³aœnie potwierdzenie wszystkich jego myœli.
On z mi³oœci bliŸniego tak nad panem czuwa:
Wie, ¿e czêsto maj¹tek pokusy nasuwa,
Z litoœci pragnie obraæ ciê z ca³ego mienia,
Bo to mo¿e przeszkodziæ panu do zbawienia.

ORGON

Cicho b¹dŸ! zawsze jedno mówiæ ci wypada.

KLEANT

do Orgona

PójdŸmy, mo¿e siê jeszcze znajdzie jakaœ rada.

ELMIRA

Tak, wszak¿e macie œrodek pod rêk¹ gotowy,
Jego niewdziêcznoœæ niszczy wa¿noœæ tej umowy.
Nikczemnoœæ taka przecie jest nazbyt zuchwa³¹,
Aby jego ¿¹danie skutek odnieœæ mia³o.

SCENA VI

Poprzedni i Walery

WALERY

Musz¹c zasmuciæ pana, ¿al czujê g³êboki,
Ale przynoszê wieœci nie cierpi¹ce zw³oki.
Przyjaciel mój z uczuciem dla mnie niezachwianem,
Wiedz¹c, jak œcis³e wêz³y z³¹czy³y mnie z panem
Przez jego córkê, z czym siê przed wszystkimi szczycê,
Zdradzi³ z przyjaŸni dla mnie wa¿n¹ tajemnicê
Stanu, na skutek której koniecznoœæ wyrasta,
Byœ natychmiast ucieczk¹ ratowa³ siê z miasta.
Oszust, który siê dot¹d cieszy³ twym zajêciem
Przed godzin¹ oskar¿yæ ciê umia³ przed ksiêciem
I z³o¿y³ w jego rêce, by zaszkodziæ panu,
Jak¹œ wa¿n¹ szkatu³kê, w³asnoœæ zdrajcy stanu,
Któr¹ pan ukrywa³eœ, jak twierdzi niegodnie,

Molière, Œwiêtoszek

73

background image

Chocieœ wiedzia³, ¿e czyni¹c to – pope³niasz zbrodniê.
Zreszt¹ w szczegó³ach sprawa ta nie jest mi znan¹,
Lecz wiem, ¿e przeciw panu rozkaz ju¿ wydano;
Dla poœpiechu on sam ma aresztowaæ pana,
Tylko mu zbrojna pomoc zosta³a dodana.

KLEANT

Otó¿ siê wyda³ zdrajca nawet i w tym wzglêdzie,
Jakim sposobem praw swych poszukiwaæ bêdzie.

ORGON

Muszê przyznaæ, ¿e cz³owiek jest nikczemne zwierzê.

WALERY

Najmniejsza zw³oka smutny obrót tu przybierze.
Powóz czeka na dole, w nim ciê odwieŸæ mogê,
A tysi¹c luidorów przynios³em na drogê;
Nie traæmy zatem czasu; chocia¿by bez winy
W ucieczce szybkiej œrodek dla pana jedyny.
W ten sposób pan przynajmniej pierwsz¹ przejdzie grozê,
A na bezpieczne miejsce ja sam ciê odwiozê.

ORGON

Nie wiem, jak mam zawdziêczyæ panu to staranie!
Dziœ nawet podziêkowaæ ci nie jestem w stanie
I b³agam tylko nieba, by zes³a³o chwilê,
W której móg³bym zap³aciæ ci za przys³ug tyle.
¯egnam was… ale zróbcie tutaj…

KLEANT

Œpiesz, czas bie¿y;

B¹dŸ spokojny, zrobimy, co zrobiæ nale¿y.

SCENA VII

Tartuffe, Urzêdnik i poprzedni

TARTUFFE

wstrzymuj¹c Orgona

Nie tak spieszno, mój panie! niechaj pan przystanie,
Niedaleko bêdziesz mia³ wygodne mieszkanie.
Z rozkazu ksiêcia areszt tu na pana k³adê.

ORGON

Ha, ³otrze! na ostatek chowa³eœ mi zdradê!
Tym ciosem pragniesz mnie siê pozbyæ jak najprêdzéj,
Uwieñczasz tw¹ nikczemnoœæ, dope³niasz mej nêdzy.

TARTUFFE

W s³uchaniu pañskich obelg mogê byæ powolny,
Bo dla nieba wycierpieæ wiêcej jestem zdolny.

Molière, Œwiêtoszek

74

background image

KLEANT

Zaiste, to szczyt cnoty dzia³aæ w tym sposobie.

DAMIS

Nikczemnik jeszcze z nieba œmie ur¹gaæ sobie.

TARTUFFE

Waszymi wymys³ami wzruszaæ siê nie myœlê,
Bo ja mój obowi¹zek tylko spe³niam œciœle.

MARIANNA

Za to te¿ pana s³awa i nagroda czeka,
Prawdziwie to zajêcie zacnego cz³owieka.

TARTUFFE

Tak, to zajêcie w którym jest s³awa niema³a,
Gdy pochodzi z tej rêki, która mi je da³a.

ORGON

Gdzie¿ u ciebie wdziêcznoœci tak s³awiona cnota?
Wszak ja ciê w³asn¹ rêk¹ wyci¹gn¹³em z b³ota.

TARTUFFE

Wyznajê, da³eœ mi pan dowody zajêcia,
Lecz pierwszym obowi¹zkiem jest s³u¿ba dla ksiêcia;
Ten œwiêty obowi¹zek wszystko we mnie g³uszy,
Jego poczucie wdziêcznoœæ niszczy w mojej duszy.
Ja bym wszystko poœwiêci³ dla niego w potrzebie,
Przyjació³, ¿onê, krewnych, a nawet i siebie.

ELMIRA

K³amca!

DORYNA

Nikczemnych ludzi w tym zrêcznoœæ prawdziwa,

P³aszczem œwietnych pozorów pod³oœæ siê okrywa.

KLEANT

Lecz jeœli tak¹ wielk¹ ma byæ pañska cnota
I tak szczytna gorliwoϾ teraz panem miota,
Czemu¿eœ nie u¿ywa³ ich w ksiêcia obronie,
Póki Orgon nie podszed³ ciê przy swojej ¿onie?
I dot¹d denuncjacji nie zanios³eœ komu,
Póki ciê w oburzeniu nie wypêdzi³ z domu?
A jeszcze jednej strony chcê dotkn¹æ w tej sprawie;
Wszak darowiznê jego przyj¹³eœ ³askawie,
Wiedzia³eœ ju¿ o winie i pragn¹³eœ kary,
Dlaczegó¿ od przestêpcy przyjmowa³eœ dary?

Molière, Œwiêtoszek

75

background image

TARTUFFE

do Urzêdnika

Pró¿nymi mnie krzykami tutaj niepokoj¹,
Skróæ pan to i powinnoœæ chciej wype³niæ swoj¹.

URZÊDNIK

Czeka³em, a¿ wyznanie od pana odbiorê,
Teraz ju¿ dalsza zw³oka by³aby nie w porê;
Wiêc a¿eby wype³niæ rozkazy, mój panie,
PójdŸ ze mn¹ do wiêzienia, gdzie znajdziesz mieszkanie.

TARTUFFE

Kto? ja panie?

URZÊDNIK

Tak, ty sam.

TARTUFFE

Za co mnie pan bierze?

URZÊDNIK

Nie tobie t³umaczenie mam zdawaæ w tej mierze.

do Orgona

Dla pañskiego spokoju w¹tpliwoœæ rozwi¹¿ê.
Pod³oœci znieœæ nie mo¿e panuj¹cy ksi¹¿ê;
Jego wzroku pozorem k³amca nie oszuka,
I nie zwiedzie go ca³a ob³udników sztuka,
Jemu pojêcie cnoty oczu nie zamyka,
Ceni¹c zacnych, odró¿nia ³atwo nikczemnika.
I tu go nie z³udzi³y pozory z³owieszcze,
Bo zawik³añsze sprawy odkrywa on jeszcze.
Kiedy go ksi¹¿ê bada³ na gruncie zbyt œliskim,
Pozna³ w nim ju¿ znanego pod innym nazwiskiem
£otra, którego przestêpstw szereg ju¿ wiadomy,
Móg³by histori¹ zbrodni pozape³niaæ tomy.
Tote¿ monarcha, s³usznie bêd¹c oburzony
Tak czarn¹ niewdziêcznoœci¹ dla was z jego strony,
Inne jego uczynki przyjmuj¹c w rachubê,
Przys³a³ mnie z nim do pana, lecz tylko na próbê,
By oceniæ, gdzie w chêciach nikczemnych dojœæ mo¿e
I abym go zatrzyma³ w odpowiedniej porze;
Wreszcie niepokój pañski równie maj¹c w cenie,
By ci da³ ze wszystkiego zadoœæuczynienie.
Tak, wszystko mam odebraæ temu jegomoœci,
Zwróciæ panu papiery, tytu³y w³asnoœci;
Ksi¹¿ê w moc w³adzy sobie ustaw¹ nadanéj
Niszczy akt darowizny przez pana zeznany,
Na koniec przebaczenie wspania³e udziela
Za skrywanie szkatu³ki twego przyjaciela.
W ten sposób wola ksiêcia nagrodê stanowi

Molière, Œwiêtoszek

76

background image

Za zas³ugi, co niegdyœ odda³eœ krajowi;
W niespodziewanej chwili, dzisiaj jego w³adza
Dawn¹, zaszczytn¹ s³u¿bê pañsk¹ wynagradza,
Byœ wiedzia³, ¿e zasada przez niego przyjêta
Mo¿e o z³ym zapomnieæ, lecz dobre pamiêta.

DORYNA

Niech bêdzie chwa³a niebu!

P. PERNELLE

Ju¿ baæ siê przestanê.

ELMIRA

To szczêœliwe zdarzenie!

MARIANNA

I nieprzewidziane!

ORGON

do Tartuffe'a, którego Urzêdnik wyprowadza

Ha! masz ³otrze nareszcie!

SCENA VIII

Pani Pernelle, Orgon, Elmira, Marianna, Kleant, Walery, Damis, Doryna

KLEANT

Wstrzymaj te wyrzuty,

Tak postêpuje cz³owiek z godnoœci wyzuty.
Zostaw losowi karê tego nikczemnika,
Nie powiêkszaj boleœci, która go przenika;
¯ycz lepiej, aby zmieni³ swe postêpowanie,
Aby prawdziw¹ cnotê ukochaæ by³ w stanie,
A mo¿e byæ, w poprawie, przekonania nowe
Z³agodz¹ mu wyroki s³uszne, choæ surowe.
Ty zaœ idŸ, by dobremu ksiêciu z³o¿yæ dziêki,
Za otrzymane dzisiaj ³aski z jego rêki.

ORGON

Tak, dobrze powiedzia³eœ! To powinnoœæ mi³a
Z³o¿yæ dziêki za radoœæ, któr¹ wytworzy³a
Jego wspania³oœæ dla nas. Spe³niê to najszczerzéj;
Lecz po tym obowi¹zku drugi mi nale¿y
Spe³niæ, wiêc Walerego dziœ uwieñczê cele
I kochankom w nagrodê sprawimy wesele.

KONIEC

Molière, Œwiêtoszek

77


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
MOLIER ŚWIĘTOSZEK, Język polski - opracowanie epok, pojęć i lektur
Molier, Świętoszek
Moliere Świętoszek
Molier Świętoszek
Opracowania lektur, Świętoszek - Molier, Świętoszek
molier swietoszek
Molier Świętoszek, polski, lektura+notatki, Barok, Notatki
Notatka Molier Świętoszek, szkola technikum, polski mowtywy
Molier Świętoszek
Czy komedia Moliera Świętoszek jest utworem wyrosłym z klimatu epoki i czy zachowuje swoją aktua
TEATR - SEMESTR 2, Moliere - Świętoszek, Moliére
MOLIER, MOLIER - ŚWIĘTOSZEK (TARTUFFE)
lektury ver. word 2003, Molier - Świętoszek, Świętoszek
Czy komedia Moliera Świętoszek jest utworem wyrosłym z klimatu epoki i czy zachowuje swoją aktual
Molier Świętoszek
Molier Świętoszek Problematyka
lektury klasa II LO Molier Świętoszek
Molier Świetoszek
Molier Świętoszek Streszczenie

więcej podobnych podstron