2011 10

background image

Pompolit Michnik

seawolf, 1 października, 2011 - 18:58

Miałem się nie znęcać nad upośledzonymi, ale jak nie skomentować, „kiej lazo”, jak mawiał
strzelec Kiszulko z książki Wańkowicza, co to chciał oszczędzić amunicję, ale, „jak
oszczędzisz, kiej lazo”, Niemcy, znaczy się. No, tym razem lezie Adam Michnik. Szczątek
dawnej wielkości z czasów rządów jednej partii i jednej gazety. Teraz , to już tylko na Salonie
24 go przeczytają i co bardziej bezlitośni skomentują, w tej liczbie niżej podpisany.

Napuszone, nadęte grafomaństwo arcykapłana/pompolita Sekty Antypisa jest, jak homilia dla
kapłanów średniego szczebla tej sekty, albo wstępniak, dodajmy, równie śmiertelnie nudny
wstępniak szefa Głównego Zarządu Politycznego Armii Radzieckiej, za którym podążały w
karnej kolumnie czwórkowej wstępniaki pomniejszych politruków. Niby trzeba mieć
wyłożone na biurku, że niby wszyscy podwładni pilnie czytają i nawet wynotowują co
trafniejsze akapity, ale i tak nadają się tylko na gwóźdź w latrynach w jednostkach , pocięte
na regulaminowe kawałki 15 na 15 cm. Tu wyjaśnienie, pompolit to był kiedyś politiczeskij
pomoszcznik, czyli politruk.

Na początku typowy dla Wyborczej anonimowy, nie mam wątpliwości, ze zmyślony młody
człowiek, a właściwie, nie sam młody człowiek, tylko znajomy, który zna młodego
człowieka. Zawsze jest tam jakaś pani Henryka z Przasnysza, prządka Julia z Łodzi, albo były
Akowiec z opaską, piętnujący jątrzącą politykę Kaczyńskich, teraz już tylko Kaczyńskiego.
Ów młody człowiek ma dosyć jadu Jarosława Kaczyńskiego do tego stopnia, że zamierza
wyjechać. To znaczy, dokładnie: „bo nie ma pracy, no i w ogóle... On nie może już
wytrzymać tego, co robi Kaczyński, który sieje nienawiść; sytuacja w Polsce jest nie do
zniesienia, gdyż Kaczyński zieje jadem".

Przypomina to filmy z PRL, w której aktorzy, imitując rozmowy przy kawce, rozmawiają o
agresywnej polityce paktu Nato, oburzających działaniach imperializmu amerykańskiego i
odwetowcach zachodnioniemieckich, jakby czytali z rozłożonego na stoliku numeru
„Żołnierza Wolności” , pierwowzoru „Gazety Wyborczej”. Teraz mamy sianie nienawiści i
jad. Podejrzewam, że ten znajomy to nie kto inny, jak Kuczyński, Wołek, Bartoszewski, albo

background image

Niesiołowski, kultowi już Szaleni Starcy Platformy. Nikt inny nie używa takiego języka i nie
żyje w takiej paranoi. No, może jeszcze Bratkowski, postrach kiosków Ruchu na osiedlu (
ponoć opluwa wyłożone gazety) z tymi fackelzugami, skąd on to wytrzasnął, Bóg i lekarz
pierwszego kontaktu raczą wiedzieć. Ależ ta starość potrafi być straszna...

Zaraz, zaraz, emigracja, jad...byłżeby to jednak maturzysta Bartoszewski? On też tak
zamierzał, a w każdym razie groził, chrypiąc i wrzeszcząc do kamery, aż ślina z mikrofonu
ściekała ( fuj!) . Może Michnikowi sie po...kręciło i dał tekst sprzed czterech lat?

Ciekawe, może ten „młody człowiek” naczytał się , na przykład takiego wywiadu:

„To jest coś nieprawdopodobnie lizusowskiego, podłego, paskudnego. To jest obrzydliwe i
płaskie. Ja myślałem, że z upadkiem komunizmu takie filmy odeszły razem z PRL. Żałosne,
smętne PiS-owskie widowisko. Ohydna, brudna PiS-owska propaganda przygotowana przez
PiS-owskich lizusowskich propagandzistów. Kaczyński to taki prowincjonalny dyktatorek.
Najchętniej by wszystkich powsadzał do więzienia, to podła postać, paskudna. To jest
zdumiewające, że nie ma w tym lizusowskim, obrzydliwym filmidle słowa o ojcu. Tam jest
jakaś wstydliwa tajemnica, o ojcu nic nie mówią. To jest jakiś kult matki dziwaczny. Głupota,
podłość i nienawiść nie może wygrać. Lizusostwo, pogarda, chamstwo nie mogą zwyciężyć.
Obrzydliwość, kłamstwo, kłamstwo i jeszcze raz kłamstwo, i jeszcze raz nie będą górą. Część
Polaków się nabiera. Polacy, widać, są kompletnymi idiotami. Obrzydliwe i podłe, i haniebne.
Pokazują te panienki od Kaczyńskiego, które nie mają nic do powiedzenia. Głupie i młode, i
puste. Nie mogę milczeć, jak widzę to kłamstwo, ten teatr, tę obłudę, tę hipokryzję. Jak
przegra, znów powie, że był na prochach. Po tych wyborach zaczną się procesy dekompozycji
w tej groźnej partii Jarosława Kaczyńskiego. Najwyższa pora, żeby się rozpadła, rozleciała.
To nie jest partia, to jest sekta, to jest PiS-owska gromada, lizusowska czereda. Partyjne
bojówki to są bojówki PiS-owskie. Żulia żulię żulią pogania, łyse pały, chuligani, żule. Tak
jak Kościół jest dziś rozliczany za pedofilię, tak część Kościoła będzie rozliczana za
popieranie PiS. Poparcie dla PiS jest gorsze od pedofilii. Księża nie mają prawa popierania
partii politycznych”.

No, w takim razie jest usprawiedliwiony, po przeczytaniu czegoś takiego woła sie lekarza
albo dla siebie, albo dla tego udzielającego wywiadu. I o emigracji też się myśli, jako o planie
B. Co prawda to akurat mówił polityk Platformy Obywatelskiej, wysunięty przez nią to
najwyższych stanowisk i delegowany do reprezentowania jej w mediach. Ale to szczegół,
każdemu może się pomylić, zwłaszcza w pewnym stadium, które każdego kiedyś czeka. Oby
nie, mam nadzieję nie dożyć czegoś takiego, ale natura potrafi być bezlitosna. To jeszcze
jeden powód, by podejrzewać, że ten młody człowiek, to Bartoszewski, zwany profesorem.
Kto inny mógł nie rozpoznać, że to PO posługuje się takim językiem, że to zwolennik PO
zamordował PiSowca, a nie odwrotnie?

Sam Adam Michnik nie oszczędza opozycji, pełno tam mitomaństwa, kłamstwa, bredzenia,
nasyłania służb specjalnych i najgorsze, „ogłoszono Wałęsę agentem”. Jak rozumiem, nie był,
a jak się przyznał, to przez pomyłkę, OK.

I na koniec , perełka:

„Miałbym dobrą radę dla tego 18-latka: zanim wyjedziesz za granicę, idź do urny wyborczej,
by zablokować powrót Jarosława Kaczyńskiego do władzy”.

Znaczy, Wujek Dobra Rada radzi- zagłosuj, jak mówimy, uratuj nas, a potem sp.. gdzie
chcesz. Już nie będziesz potrzebny.

background image

Ależ się, q.. boją! Ależ im zwieracz chodzi! A mnie , jakby miód na serce lali, hi,hi!

Palikot, niespodziewany sojusznik

seawolf, 2 października, 2011 - 18:52

Od wielu miesięcy nie pisałem nic o Palikocie, podobnie, jak nie pisałem o rozmnażaniu sie
glist, czy koprofagii, bowiem te trzy zjawiska znajdują się na mojej skali emocjonalnej na
podobnym poziomie. Palikot to, obok Niesiołowskiego, chyba najbardziej odrażająca postać
polskiej polityki. Tyle, że, o ile Dziurawy Stefek to postać z slapstickowej burleski, Palikot to
zimny, przebiegły i skuteczny cwaniak, który przybrał maskę błazna, bo tak mu poradzili na
początku jego kariery fachowcy od takich karier. Skuteczny, to może nie jest odpowiednie
słowo, skuteczni to byli ci, co go pracowicie przez te lata nadymali, udawali, że ich tak
strasznie bawią jego żarty i prowokacje, choć lotności w tym było tyle, co walcu drogowym
po rocznym zaleganiu na deszczu i w błocie. Ci, co w jego domku zainstalowali studio
telewizyjne, bo to w sumie takiej wychodziło, niż te jazdy do studia w Warszawie kilka razy
dziennie.

Nie będę sie wgłębiał w początki jego kariery biznesowej, kto wtedy i w taki sposób robił
takie biznesy, bo, jak koń jest, to każdy widzi sam, a po drugie, po co mi jakieś procesy.

Tym niemniej w czasie kampanii musze przyznać, że nie jestem w stanie wykrzesać z siebie
jakiejś większej wrogości do niego, ponieważ Palikot i jego grupka transwestytów, kobiet z
brodą, celebrytów i idiotów, jak ten nieszczęsny radny z Garwolina, z maturą i stażem w
TVN, przy którym Kononowicz , to geniusz, nie stanowią jakiejkolwiek, nawet śladowej
konkurencji dla mojej partii, czyli Prawa i Sprawiedliwości. Nikt o zdrowych zmysłach nie
staje przed dylematem, hmmm, na kogo by tu zagłosować , na Palikota, czy też na Jarka,
hmmmmm? Nie ma ani jednego człowieka w Polsce, który miałby takie wahania, a jeśli jest,
to , powiem, krótko i po marynarsku, [...] z nim.

Zatem, na tym etapie Palikot nie jest wrogiem PiS, choćby nie wiem, jak sie nadymał i nie
wiem, jak dramatycznie domagał delegalizacji, zamknięcia pisowców w obozach
koncentracyjnych, czy też wyrzucenia księży na księżyc.

Podobnie nie jest przeciwnikiem dla skoczka wzwyż pływaczka synchroniczna, dla
trójskoczka- szachista, albo dla procesora Pentium zegarek Swatch. Jedyni, którym ów
Palikot odbiera głosy, to PO i SLD, no i, oczywiście te wszystkie tęczowe grupki

background image

okołosldowsko-pedofilskie, fan- kluby Che Guevary i Żiżka, czy Kim Ir Sunga, kobietony
feministyczne, stanowiące zwykle ubarwiający folklor w każdych wyborach, tak, jak to
czynią na prawicy ci wszyscy nawiedzeni bezpośredni przedstawiciele Matki Boskiej, czy
Chrystusa Pana na kraj (odręczne upoważnienie na piśmie, z pieczątką do wglądu).

Oczywiście, ani przedtem, ani teraz nie miałem, ani nie mam wątpliwości, że Palikot nie
oddalił się z PO bez ustaleń na najwyższym szczeblu, na tym samym, który zawiadomił
Donalda Tuska, że nie jest już kandydatem na prezydenta, bo „na mieście inne już są treście” .
Spektakl był szyty już nie jakimiś tam grubymi nićmi, ale wręcz linkami stalowymi, ba,
anakondami w średnim wieku i żeby tego nie widzieć, trzeba było podobnego samozaparcia,
jakie wykazał Bronisław Komorowski, gdy zakrzyknął zdumiony: „Janusz, to TY????”, gdy
Palikot założył okulary, zmieniając się w ten sposób nie do poznania. Chociaż, po namyśle,
po analizie innych wystąpień i dowodów lotności Pana Prezydenta, oby żył wiecznie, uznaję,
że akurat Komorowski mógł nie zajarzyć autentycznie. Przepraszam Pana Prezydenta, jeśli
uraziłem, zarzucając kłamstwo.

Oczywiście, plan był szczwany i nadal jest, polegał na tym, żeby stworzyć dla PO koalicjanta,
który zagospodarowałby dla PO część lewackiego, anyklerykalnego elektoratu, dokładnie tak
samo, jak po prawej stronie miało to uczynić PJN. W obu przypadkach skończyło się to
fiaskiem, bo jeśli te agentury wejdą do Sejmu, to minimalnie przekraczając próg 5%, a
najprawdopodobniej i tego nie. No, ale załóżmy, że wejdą. Gdyby w Polsce obowiązywała
inna ordynacja wyborcza, obraz byłby inny, ale w obecnej taki manewr opłaca się tylko, jeśli
przekraczają próg z zapasem. Bowiem, i tu cały sekret, partia , która zdobędzie 6% głosów
wcale nie dostanie 6% mandatów. Dostanie 1%, albo ze 2% , bo dolne 5% się „odcina” i w
ostatecznym rachunku daje największym partiom. Na tym polega ta ordynacja, na
promowaniu dużych partii i dokładnie w tym celu została stworzona. Nie w żadnym innym.

Idealnie będzie, jeśli Palikot zdobędzie 4.9%, bo to będą te 4.9% których nie dostaną PO i
SLD, PiS nie straci na tym nic, ani 0.00001%, ani jednego głosu. Ba , z tych 4.9% PiS jeszcze
dostanie 3% w ramach podziału, zakładając, że wygra z przewagą kilku procent z PO. PO
wtedy dostanie z tej palikotowej puli 2%, a SLD może 1%. Jak wygra PO, to PO dostanie te
3%, a PiS 2%

Podobnie jest z PJN, bo osobiście nie znam żadnego pisowca, który chciałby na nich oddać
głos, bo zdrajca, to zdrajca, a nasi mają dobrą pamięć. Ich dramat polega na tym, że dla nas są
gnojami i zdrajcami, a dla POwców- pisowcami. Gdzie sie nie obrócą, d... zawsze z tyłu.

Zatem do pewnego momentu Palikot, czy agenciaki z PJN poza dyskomfortem estetycznym
nie powodują u mnie żadnego wzrostu ciśnienia. Nawet przeciwnie. Problem się zacznie, jeśli
przekroczą te 5%. No, bo wówczas, oczywiście wesprą PO, pomijając obciach, jakim będzie
obecność tej kobiety z brodą, czy radnego z Garwolina- Kononowicza Mk.2 w Sejmie. No,
ale to już trudno, nie takie typy tam już były, dobrze, że konia nikt na listy nie wpisał.

background image

Platforma zaufania

seawolf, 3 października, 2011 - 18:41

Od czasu, do czasu zdarzy się przeczytać coś wesołego, ot, chociażby wczoraj posłanka
Mucha, intelektualna podpora Platformy, oznajmiła, że biedna Platforma tak strasznie się boi,
żeby PiS nie sfałszował wyborów, że nawołuje , by zwolennicy tejże PO masowo zgłaszali się
na mężów zaufania.

Jakiż powód tej obawy? Ano, PiS wydał instrukcję dla mężów zaufania w których ostrzega
przed kilkoma najbardziej prawdopodobnymi przekrętami, na które trzeba zwrócić uwagę. To
zjeżyło włosy na grzbietach władz PO, nie wiem, jak z posłanką Muchą, co się jej zjeżyło, ale
owładnęły nimi strach i straszliwe podejrzenia , wbrew hasłom o zaufaniu i miłości, o których
wspomina w tym samym zdaniu, na tym samym wydechu. Nie zauważyła pewnego
dysonansu poznawczego, ale, jakoś nie jestem tym przesadnie zaskoczony. Gdyby walory
intelektualne posłanki dorównywały jej urodzie, byłaby jakimś mutantem. Ale nie jest,
oczywiście, w związku z czym logika pozostaje nieco z tyłu za innymi walorami. Trudno
mieć pretensję.

Zatem, larum! PiS pisze o przestępstwach i fałszerstwach wyborczych!

background image

Muszę tu jednak zwrócić uwagę pani posłance, że umknęła jej uwadze jeszcze gorsza
instrukcja dla kryminalistów! Wszystkie, dosłownie wszystkie zbrodnie i przestępstwa są w
niej drobiazgowo opisane, niczego nie pominięto! Nazywa się ta zbrodnicza księga: „Kodeks
Karny”. Nie wiadomo, czy Jarosław Kaczyński maczał palce w wydaniu tej arcypodejrzanej
książki, instrukcji dla najgorszych mętów i zbrodniarzy, należałoby to zbadać w trybie
wyborczym, zanim będzie za późno. Może jeszcze da sie zdelegalizować? Jeśli nawet PiS nie
wydał Kodeksu Karnego, to przecież mógł wydać, a już na pewno mógł o tym pomyśleć,
zgodnie z logiką innej intelektualistki, pani Kolendy- Zalewskiej. Szczerze mówiąc, nie ma
szczęścia PO do swoich wyznawczyń.

Zatem PO czuje się zagrożone matactwami wyborczymi i apeluje do społeczeństwa o pomoc
w ich wykryciu. Zainspirowane tym pomysłem lisy wystąpiły z pomysłem, że w ramach
czynu społecznego zawiążą „Towarzystwo Ochrony Kurników” i będą rotacyjnie trzymać
wartę na farmach kurzych. Również stonka ziemniaczana ochotniczo organizuje się w
Ochotnicze Brygady Ochrony Pól Ziemniaczanych „Potato Boys”. Gracze w trzy karty,
solidarnie wsparci przez kieszonkowców, zaapelowali do społeczeństwa o wzmożoną
czujność na targowiskach , uspokajając jednocześnie, że wspólne patrole trójek karciarzy,
doliniarzy i dealerów amfy powinny zmniejszyć ryzyko kradzieży i oszustw do pomijalnego
minimum.

Właściwie, idąc tropem, niełatwym, bo dość kręty, ale jednak idźmy, myśli pani posłanki, że
najważniejsze jest zaufanie i miłość zamiast zaciśniętych w nienawiści i nieufności szczęk
pisowskich powinniśmy zaufać dojrzałości społeczeństwa i zaniechać liczenia głosów, jak by
na to nie patrzeć, jednak wyrazu nieufności. Wyniki powinny być ogłoszone na podstawie
średniej ważonej z najważniejszych sondaży z dnia poprzedzającego skokowe urealnienie
wyników po wypowiedzi Grzegorza Schetyny, która spowodowała takie zamieszanie i
niepokój społeczny. A jak nie społeczny, to przynajmniej niepokój w sondażowniach, które
straciły pion ideologiczny i przez kilka dni zupełnie nie wiedziały, co w takiej sytuacji, do
jasnej cholery, w końcu mają publikować.

Wykresy z tego okresu przypominają przekrój Kanionu Kolorado, płasko-pionowo-płasko.

Jak słyszę, jako pierwsi apel posłanki Muchy podchwycili, co nie jest zaskoczeniem,
działacze Platformy z Wałbrzycha i komisja wyborcza z Brukseli. Inwestor z Kataru obstawia
konsulaty na Bliskim Wschodzie, a Miro z Rychem – USA. Komendant policji spod
Warszawy wystąpił o urlop z aresztu, to będzie woził paczki z głosami.

Tusk vs Palikot, czyli ściema roku

seawolf, 4 października, 2011 - 19:46

background image

Aż mnie zatknęło, jak zobaczyłem, przed czym nas wszystkich , biedaków chroni
zagłosowanie na PO i MAK Donalda Tuska osobiście. Otóż przed PiSem, SLD i Palikotem,
jak oświadczył Tusk. No, o ile jestem, się w stanie zgodzić z tym, że istotnie głosowanie na
PO chroni przed PiSem, to wciskanie ludziom, że najszczerszym i najgorętszym pragnieniem
Tuska, zaraz po uratowaniu ludzkości przed kaczyzmem-macierewizmem, oczywiście, jest
uchronienie Polski przed SLD i Palikotem, jest tak bezczelnym , sq...im kłamstwem, że nawet
mnie, który od lat nie ma najmniejszych złudzeń, co do PO i Tuska, zatknęło. No, żeby was
pogięło, to już nie jest zwykłe kłamstwo, to obraza dla mojej inteligencji, naszej inteligencji.
Nie jest chyba dla nikogo myślącego żadną tajemnicą, że operacja „Palikot” jest grubo
ciosaną próbą stworzenia sobie „zaprzyjaźnionej opozycji”, a w istocie koalicjanta na lewo od
PO, z odprysków odłupanych od SLD, podobnie, jak PJN był identyczną próbą stworzenia
sobie koalicjanta po prawej stronie, po odłupaniu podobnych odprysków z PiS. W istocie obie
próby skończyły sie spektakularnym fiaskiem, rezultaty bowiem nijak się mają do zamierzeń.
W obliczu tej klapy, PJN zostało ostatecznie zutylizowane, kilka nazwisk zostało
skaperowane bezpośrednio do PO, a resztę tych agenciaków ( jak ich określił Korwin Mikke,
ponoć nieźle zorientowany w problematyce owych agenciaków) po prostu kopnięto w d... i
przestano sie nimi zajmować, niczym odpadem przemysłowym.

W przypadku Palikota wyglądało na to samo, ale w ostatnich dniach, i to dosłownie dniach,
nastąpiła najwyraźniej decyzja o ponownej despreckiej próbie napompowanie tej dziwacznej
formacji złożonej z samego Palikota, pewnej kobiety z brodą, paru celebrytów i jakichś
kompletnych idiotów, jak ten nieszczęsny radny z Garwolina, bodajże, przy którym
Kononowicz wygląda, jak Albert Einstein.

Palikot swoją samodzielnością przypomina mi rysunek Cezarego Krysztopy pod tytułem „Pan
Skarpeta idzie swoją drogą”, gdzie Palikot jest właśnie ową skarpetą naciągniętą na dłoń
Tuska.

Początki działalności politycznej Palikota nikną w mrokach historii, w największym skrócie
przypomina się bajka o szynkarzu, u którego zbierali sie politycy, dyskutowali, pili wino „na
krechę”, albo wręcz stawiane na stół hojną ręką szynkarza. Ów szynkarz, przysłuchując sie
dyskusjom owych polityków doszedł do wniosku, zresztą słusznego, że skoro takie pustaki i
przygłupy zajmują się polityką, to i on też może. W pewnym momencie zapytał: „No, to
chłopaki, kto płaci”? Chłopaki popatrzyły po sobie ze zdziwieniem i konsternacją, bo akurat
kasy, to nie mieli za dużo. Szynkarz pospieszył z propozycją- „OK, chłopaki, nie musicie
płacić, przeciwnie, jeszcze wam wino postawię, album ze zdjęciami na swój koszt wydam, a
co, niech będzie moja krzywda, ale wy za to wpiszcie mnie na swoją listę wyborczą.”

background image

I tak się też stało. Rychło okazało się, ze ów szynkarz ma ambicje, inteligencję, spryt i
całkowity brak zahamowań i skrupułów. Te cechy okazały się nieocenione, bo akurat PO
potrzebowało kogoś, kto będzie za nich robił najczarniejszą robotę, będzie mówił rzeczy,
które nawet Dziurawemu Stefkowi nie przyjdą łatwo, będzie robił rzeczy, których Tuskowi
nie wypada, będzie brał na siebie odium wszystkiego tego, czego Schetyna z Komorowskim
by sie wstydzili, pójdzie tam, gdzie inni sie zatrzymają.

Czołowi dziennikarze i stacje telewizyjne dostały zadanie bojowe, nadymać owego Palikota,
zachwycać się jego happeningami i dowcipasami, które, tak między nami, lotnością i finezją
przypominały furmankę węgla.

Charakterystyczne było całkowite zniknięcie Palikota po tragedii smoleńskiej, po prostu
zniknął on z wizji, a dziennikarze w swej niezależności solidarnie nie pytali o przyczynę
takiego nagłego zniknięcia. Jak pamiętamy, równie nagle, jak Palikot zniknął, tak i się
pojawił, po podjęciu takiej decyzji w ścisłym gronie władz PO, czy też tego kogoś , kto
podejmuje decyzje , co ma owe ścisłe grono robić, jak akurat nie harata w gałę.

No i nadymanie sie zaczęło od nowa. Był okres, gdy Palikot zniknął ponownie z
przekaziorów, zaczął powoli zanikać w mrokach niepamięci, aż do ostatnich dni, gdy nagle ,
skokowo okazało się, że mu słupki rosną, niczym polski dług publiczny pod rządami PO. No i
oczywiście nastąpił równie nagły skok w pomniejszych happeningach pod tytułem „ idol
młodzieży szkolnej”, czy też „kogo darzymy zaufaniem”, no, tego typu kocie wymioty, jak to
określał Raymond Chandler. Na uwagę zwraca, że wszystko to, co dotyczy Palikota, dzieje
sie nagle. Nagle znika, nagle wraca, nagle go wszyscy olewają, nagle się okazuje, że jednak
nie, wszyscy zapraszają... Inna cecha charakterystyczna, całkowita dowolność emploi, raz
wydaje chrześcijański tygodnik, innym razem jest ikoną anyklerykalizmu i nikt nie zadaje
żadnych pytań, jak to jest możliwe i nie zagląda podejrzliwie pod niechlujnie założoną maskę.
Cokolwiek Palikot robi, wydaje się być wspierany i kryty przez wpływowe i skuteczne siły.
Uchodzą mu płazem przekręty wyborcze i podatkowe, za które każdy inny człowiek
skończyłby w kryminale. A on trwa.

Oczywiście mamy wszyscy świeżo w pamięci, jacy ludzie cieszyli się w przeszłości taką
ostentacyjną bezkarnością i nadzwyczajną, zagadkową skutecznością.

Za takim skokowych nadymaniem może stać tylko jedno- decyzja, że powstanie koalicja
„wszyscy przeciwko PiS”. Z punktu widzenia PiS, nie jest to żaden problem, bo Palikot nie
jest w stanie odebrać PiSowi ani pół głosu, odbiera jedynie PO i SLD, a dzięki takiej, a nie
innej ordynacji wyborczej Palikot i PO osobno dostają mniej mandatów, niż samo PO z
głosami Palikota oddanymi na nią, po prostu „odcina” się dolne 5%. Chyba, że wejdzie z
większą liczbą głosów. Stąd też zapewne ta desperacja ostatnich dni.

Przekonywanie przez Tuska, że jego celem jest uchronienie Polski przed rządami Palikota
przypomina zapewnienia Stalina, że dostawy Lend Lease aliantów wspierają jego liberalną
pokojową frakcję w nieubłaganej walce z jastrzębiami w Politbiurze. Albo, że oddanie
Sudetów Hitlerowi pomoże mu zneutralizować nikczemne knowania militarystów skierowane
przeciwko pokojowi światowemu. I naprawdę byli tacy, co w to wierzyli.

background image

Wszyscy jesteśmy Merkelami!!!!!!

seawolf, 5 października, 2011 - 19:13

To zawołanie, to reakcja Wyborczej na straszliwy „atak” Jarosława Kaczyńskiego na
dziennikarza- Sobieniowskiego. Atak polegał na pytaniu, czy pracuje on dla redakcji polskiej,
czy też niemieckiej, skoro tak wielką troskę wykazuje dla samopoczucia pani Merkel. Jakiś
nie przypominam sobie, by ten palant zadawał takie pytania, gdy Pan Przyszły Prezydent, oby
żył wiecznie, „Bul” Komorowski z właściwa dla siebie lotnością i subtelnością wołał
publicznie, przed kamerami, na wiecu, do Kaczyńskiego- „zostaw tego Camerona i chodź z
nami!”, albo , gdy Sarkozy ociekał w deszczu, bo Pan Prezydent Komorowski zap...ił parasol,
albo, gdy podprowadził kieliszek Królowej Szwecji.

Gdyby Sobieniowski wykazywał podobną nadwrażliwość wobec wszystkich przypadków,
gdy wspomina się nazwisko jakiegoś zagranicznego przywódcy, to wszystko w porządku, po
prostu ten typ tak ma i nic sie nie poradzi, każdy ma ponoć jakieś skrzywienie na jakimś
punkcie, normalnych ludzi właściwie nie ma, są jedynie niedostateczne uważnie przebadani,
jak mawiał pewien doktor- psychiatra, przybijając pieczątkę na moim świadectwie zdrowia.

Ponieważ jednak ta troska jest wyrażana jedynie wobec tego jednego przypadku, świadomie
rozdmuchiwanego bez zastanawiania sie, czy akurat Polsce to jest potrzebne i przydatne do
czegokolwiek, ja również zapytam – Sobieniowski, dla kogo, @#$&, pracujesz?

background image

Nietrudno zgadnąć, że ten funkcjonariusz przodujący w pracy polityczno- wychowawczej ma
panią Merkel dokładnie tam, gdzie miał Ślązaków, Biedronkę i Gabon, gdy udawał spazmy i
dreszcze oburzenia po straszliwej obrazie wyżej wymienionych podmiotów prawnych przez
Jarosława Kaczyńskiego. Pamiętam tytuły: „wszyscy jesteśmy Ślązakami!” wcześniej-
„wszyscy kupujemy w Biedronce, bo śmietanka do kawy jest tam o 5 groszy tańsza!”, jeszcze
wcześniej- „ przepraszamy obywateli Gabonu”!

To znaczy, nie wiem ( nie należę do jego fan klubu i nie abonuję newslettera na temat TVN) ,
co wtedy mówił i pisał ów nieszczęsny fagas, szansa jednak, że brał aktywny udział w tej
histerycznej hucpie jest dość duża, dużo większa, niż ta, że w niej udziału nie brał. Coś tak mi
się wydaje, jeśli się mylę, chętnie odszczekam. Ale, znowu, ryzyko tego nie jest przesadnie
wielkie.

No, dobrze, zostawmy go. On sam ani mnie ziębi, ani grzeje, Tusk Vision Network to nie mój
cyrk i nie moje małpy, niech sobie nadają, co chcą. Został jednak zrządzeniem losu nowym
wcieleniem Gabończyka i Ślązaka- czyli skrzywdzonym przez zbrodniczego Jarosława
niewinnym , szlochającym cicho i boleśnie w jakimś kącie, chłopczykiem po kontakcie z
uczestnikiem Parady Równości, za którym teraz wstawi się w słusznym oburzeniu Świątynia
Antypisa z Czerskiej.

Schemat przećwiczony wielokrotnie, na stronie internetowej Wyborczej kilka nadęto-
triumfalnych artykułów na temat, jak to z Kaczyńskiego odpada puder, jak to Liz/Lis co
prawda skompromitował się i poległ w starciu z Kaczyńskim, owszem, ale poległ , jak
kamikaze, swą klęską zdzierając maskę z twarzy Jarosława, płomienny apel – wstepniak
Kurskiego o solidarność z prześladowanym (głosowo, ale zawsze) dziennikarzem, za chwilę
powstanie nowa grupa na Facebooku- „Wszyscy jesteśmy Merkelami!” oraz „Wszyscy
jesteśmy Sobieniewskimi!” , a Wyborcza będzie podawać adresy i relacjonować co godzinę,
ile mają wejść.

Politycy PO i zaprzyjaźnieni celebryci będą drżącym z oburzenia i wstydu głosem
przepraszać panią Merkel za ten niesłychany akt faszyzmu i szowinizmu, tudzież seksizmu i
czego tam jeszcze, no, coś sie wymyśli, może antysemityzm, będzie trudno, ale jakoś sobie
chłopaki poradzą, nie takie rzeczy wmawiali w przeszłości. W końcu, jak nie powiedział, to
przecież mógł powiedzieć, a już na 100% mógł pomyśleć, patent Kolendy- Zaleskiej na
poręczne kłamstwo na czołówkę.

Wyborcza i sztab wyborczy PO wspólnie wykupią całostronicowe ogłoszenia w niemieckiej
prasie, w których będą przepraszać naród niemiecki i Angelę Merkel osobiście za nikczemny
faszystowski atak Jarosława Kaczyńskiego, który okrył hańbą miłujący pokój i sąsiadów
naród polski. Koledzy Michnika z lewicowej prasy będą musieli, oczywiście wyjaśnić
czytelnikom, o co, kuźwa, właściwie w tym wszystkim chodzi, co, oczywiście „Wyborcza” z
„Polityką” przedrukują w Polsce, jako zatroskanie prasy światowej możliwością przejęcia
władzy w Polsce przez nazistów i utrata pieniędzy unijnych w związku z tym. Może już
piszą? Z ilustracją- rozkopaną budową z podpisem- „Inwestycja aresztowana przez PiS”

Sobieniowskim z kijem wsadzonym w tyłek natomiast będzie się wymachiwać przed nosem
wszystkim dziennikarzom, jako przykładem i przestrogą, jak pisowco- kibolo- naziole będą
niszczyć dziennikarzy o 6 ( O SZÓSTEJ!!!!) nad ranem.

background image

Targowicki Kwintet

seawolf, 6 października, 2011 - 18:54

Tak, jak w Wigilię bydlątka przemawiają ludzkim głosem, tak w przeddzień ciszy wyborczej
najrozmaitsze ludzkie bydlątka są uruchamiane, by się odwdzięczyć za nadymanie, za
nazywanie profesorem, za dotacje, za nagrody, czy , w wariancie najprostszym, po prostu by
sie wywiązać. Służba, nie drużba.

Jak pamiętamy, zastanawialiśmy się tutaj swego czasu, co też tym razem wymyślą chłopaki
na parę dni przed ciszą wyborczą. Najprawdopodobniejsza była historia z rozmową Braci,
czyli z Rozmową, Matką wszystkich Rozmów, która miała, zdaniem wielu owych Szalonych
Starców rozwiązać już nie tylko tajemnicę katastrofy, ale i kilku innych , na September 11
zaczynając, a na Roswell kończąc. Ta jednak zdaje się została rozbrojona poprzez ujawnienie
takich zamiarów zawczasu i skierowanie podejrzeń w oczywistą stronę- na PO.

Nie jest powiedziane, że to jeszcze jednak nie nastąpi, jeśli tak, to w piątek po południu, jak
zawsze w przypadkach takich wrzutek wyborczych, chodzi o to, by jedyne, co zaatakowany
mógł wykrztusić, to jakieś nieartykułowane dźwięki zaskoczenia, po których niezależny
dziennikarz z żalem żegna się z politykiem do poniedziałku rano, by mógł się wytłumaczyć,

background image

jak to naprawdę było z tą nieletnią szesnastką w krzakach, czy tym przetargiem, co to kwity
nagle się znalazły cudem uratowane z płonącego samochodu, albo wreszcie czy ten na
zdjęciu, zamawiający pięć piw to rzeczywiście on, czy nie on. Oczywiście wytłumaczyć, jak
już się skończy cisza wyborcza.

Wobec, jak się wydaje, rozbrojenia wrzutki pod tytułem „Rozmowa Braci”, czy
wyeksploatowania tematu Barbary Blidy, żelaznego numeru Wyborczej przed końcem każdej
kampanii, pozostało na chybcika zmajstrować coś zastępczego, mianowicie, z tygodniowym
opóźnieniem, trzeba się oburzyć na jątrzące uwagi Jarosława Kaczyńskiego o A. Merkel.
Mechanizm jest, oczywiście zawsze ten sam. Sztab fachowców na zimno, w skupieniu
przegląda wszystkie wypowiedzi z ostatnich dni i tygodni, wszystkie publikacje, by w końcu
wybrać jedną linijkę, która następnie leci na wszystkich ekranach na czerwonym pasku 24
godziny na dobę oraz na pierwszych stronach gazet i portali, tak, że z nic nie znaczącej
dupereli nagle staje się wydarzeniem o znaczeniu wszechświatowym. Wtedy uruchamiani są
owi Szaleni Starcy i zidiociałe piosenkarki, by się oburzyć na wizji, ewentualnie omdleć,
obsmarkać i dostać spazmów.

Następnie kilka telefonów do kolegów z lewicowej prasy zagranicznej, ci piszą kilka
artykułów, który następnie są przedrukowywane w prasie polskiej, jako dowód, jakim
strasznym skandalem jest wypowiedź polityka X, to znaczy, co tu jakieś iksy wstawiać,
zawsze jest to Jarosław Kaczyński, rzecz prosta.

Jak do tej pory nigdy nie zawodził tak zwany Targowicki Kwintet Byłych Ministrów. W
Kwintecie występują: pewien maturzysta z uporem nazywający siebie profesorem, TW „
Must”, TW „Carex” , TW „Buyer” oraz TW „Rot”, „Ralf”, „Rauf” „Serb” . Niedawno
podziwiałem szefa PKW, który w swym pracowitym życiu dorobił się nie jednego, nie
dwóch, ale trzech pseudonimów operacyjnych i to wszystkich bez swej wiedzy i zgody. A tu
mamy gościa, co ma ich cztery, oczywiście, nie trzeba dodawać, że też bez swej wiedzy i
zgody. To dopiero przytomniak! Taki kwintet zebrać, to jest dopiero sukces! Chciałbym
poznać tego impresario, ale oni wszyscy tacy skromni i nieśmiali, wolą pozostawać w cieniu.

Nie jest więc zaskoczeniem, że i teraz się odezwali, ledwo udało im się wyartykułować
protest, tak ich zatkało z oburzenia. Maturzysta Bartoszewski, jak się zdaje ma z nich najdalej
posunięte procesy starcze, bo widział na własne oczy, jak podpisywał list minister Sikorski,
gdy ten, tymczasem, jak twierdzi jedynie przyglądał się listowi z uwagą. Może do wieczora
zdecydują się, czy się przyglądał, czy podpisał, bo ktoś tu kłamie, nie ma innej możliwości.
Jest takie powiedzenie, jak się ma szklany dom, to się nie rzuca kamieniami. A akurat
Sikorski , jakby już się tak miało przepraszać za wszystko, to miałby tego przepraszania do
upojenia. Bo to i Obamę za dowcip o misjonarzu i polskich korzeniach, i Niemców za
nazwanie ich koniem trojańskim Rosji, za rurociąg Ribbentrop- Mołotow, gdy jeszcze trwał w
pisowskich sprośnych błędach niebu obrzydłych.

No i Pan Prezydent, oby żył wiecznie, oj, ten , to dopiero ma za uszami, bo to i niewierność
Michelle Obamy, i ten kieliszek zajumany Królowej, ten zmoknięty Sarkozy, no i Cameron,
co to go miał Jarosław zostawić w cholerę i iść z nami, z Panem Prezydentem , znaczy się. No
i te kaszaloty z duńskiej floty, no i ci Japończycy, co to z nimi się łączyliśmy za
pośrednictwem Głowy Państwa w bulu i nadzieji. Aż dziwne, że Targowicki Kwintet nie
napisał takich protestacyjnych listów co najmniej z siedem, dopiero teraz się obudzili, niczym
ci rycerze z Giewontu.

Nie sposób nie przytoczyć fragmentu podobnego listu, napisanego w podobnej intencji, nieco
wcześniej:

background image

"... w wojnę szkodliwą przeciwko Rosji, sąsiadki naszej najlepszej, najdawniejszej z
przyjaciół i sprzymierzeńców naszych, wplątać nas usiłował. (...) nic jej innego nie zostaje,
tylko uciec się z ufnością do Wielkiej Katarzyny, która narodowi sąsiedzkiemu, przyjaznemu
i sprzymierzonemu, z taką sławą i sprawiedliwością panuje, zabezpieczając się tak na
wspaniałości tej wielkiej monarchini, jako i na traktatach, które ją z Rzczpltą wiążą."
Najśmieszniejsze w tym wszystkim, choć akurat do śmiechu to nie jest, że nie zauważyli, że
protestują przeciwko twierdzeniu, że Angela Merkel nie została wybrana w wyniku
całkowitego zbiegu okoliczności. Jakby nie patrzeć, Kwintet upiera się, że Angela Merkel
została wybrana kanclerzem przez zupełny przypadek, zbieg okoliczności. Teraz , to dopiero
mamy w Niemczech przerąbane! No, bo ja bym się dopiero teraz, kuźwa, obraził!

300 miliardów kłamstw.

seawolf, 7 października, 2011 - 17:11

Jak pamiętamy, najcięższym działem, jakie wytoczyła PO w tej kampanii, obok, oczywiście,
idiotycznej i nadymanej histerii z Merkel, co to , zdaniem kwintetu agenciaków w składzie:
TW „ Must”, TW „Carex” , TW „Buyer” oraz TW „Rot”, „Ralf”, „Rauf” „Serb” plus pewien
stetryczały maturzysta na czele, została kanclerzem przez czysty przypadek, było owe 300
miliardów , które dobra ciocia- Europa szykuje nam w prezencie, pod warunkiem ,
oczywiście, że zagłosujemy tak, jak trzeba, czyli na Partię- Matkę, czyli na PO, wspartą
Buzkiem i Lewandowskim, co to nic innego nie robią, tylko się krzątają zapobiegliwie,
byśmy zostali obsypani Eurosami, niczym złotym deszczem. No, chyba, że niedobrzy naziści-
kibole i opętani nienawiścią i nieufnością ( chcą sprawdzać liczenie głosów, no, co za
nikczemna bezczelność! Rzecz niesłychana w Europie, gdzie się wierzy ludziom i wyniki
ogłasza na podstawie aklamacji komentatorów telewizyjnych i sondaży) pisowcy wszystko
popsują, wygrywając jątrząco i dzieląco, wbrew dobrym radom ze Światyni Antypisa, która
już od zmysłów odchodzi wobec jawnego olewania jej nawoływań i jeremiad przez

background image

społeczeństwo, które jakby powoli przestało łykać zwyczajowe straszenie okropieństwami
kaczyzmu stojącego u bram.

W sumie, całe te prostackie wywody, te wstrząsające przypominania o męczeństwie Barbary
Blidy i o służbach wkraczających o szóstej ( O SZÓSTEJ RANO, o Jezusie, jak można!), o
atmOsferze ( akcent!) wykluczania, można było zastąpić krócej, a i o wiele szczerzej,
przesłaniem: „O, kuźwa, Jarosław nas wszystkich zapudłuje!”. Michnik napisał zupełnie
szczerze o tym fikcyjnym, jak mniemam ( chyba, że miał na myśli maturzystę
Bartoszewskiego) „młodym człowieku”, radząc mu, że, jak chce jechać sobie w cholerę, to
niech jedzie, ale niech najpierw zagłosuje przeciw PiSowi. Owo społeczeństwo potrzebne jest
im jedynie, jako żywa tarcza i mięso armatnie, za którym i wśród którego łatwiej jest się
schować tym wszystkich kanaliom i łajdakom.

Zresztą, mam głęboką nadzieję, że się boją całkowicie słusznie, że tak się właśnie stanie, że
kłamstwo, zdrada, łajdactwo, agentura i pożytecznoidiotyzm, (największa partia w Polsce)
zapłacą za ten straszny dla Polski czas i za tą najgorszą dla Polski władzę, jakiej
doświadczyliśmy przez ostatnią kadencję. I że nie zostaniemy uwikłani w jakieś g.....ne
kompromisy i szemrane koalicje, jak poprzednio, Niestety, obawiam się, że jeszcze nie tym
razem, że tym razem wygramy, ale nie dość wyraźnie.

Moje zdanie, zaciekłego, jątrzącego i dzielącego, czarnopodniebiennego pisiora, jakby
żywcem z POwskich wyborczych spotów, jest takie- żadnych szemranych koalicji, wygramy,
to bierzemy odpowiedzialność, nie wygramy, to nie. Koniec, kropka, byliśmy w opozycji i
przetrwaliśmy, to pobędziemy tam jeszcze trochę. Niech sobie rządzą PO z Palikotem i
Napieralskim i niech się te wszystkie dekoracje i odpustowe girlandy, ta cała operetkowa
prezydencja, zawalą im wszystkim na wybrylatynowane łby.

Prezydencja, która, jak się okazuje, raczej przeszkadza, niż w czymkolwiek Polsce pomaga,
bo, jak czytam, właśnie z powodu prezydencji Polsce nie wypada protestować, gdy Dobra
Ciocia- Europa planuje nam obciąć te wszystkie miliardowe dotacje z prostego powodu- z
powodu deficytu i z powodu długu publicznego, a Polska w tym czasie ma siedzieć cicho, bo
przecież , jak sprawa wyjdzie w czasie kampanii, to PO nie pozostanie już nic, absolutnie nic,
czy by mogła zaszpanować przed elektoratem, czy raczej ta jego głupszą częścią, co to IQ ma
zbliżoną do numerów swych butów w numeracji angielskiej.

Oto Mikołaj Dowgielewicz, sekretarz stanu ds. europejskich, zasugerował w rozmowie w
"Rzeczpospolitej", że Polska będzie mogła odważniej walczyć o swoje interesy, kiedy
zakończy się... nasza prezydencja w Unii. „Dowgielewicz zauważył, że finał negocjacji nad
nowym wieloletnim budżetem i polityką spójności przypadnie na 2012 rok. Polska nie będzie
już wtedy sprawowała prezydencji UE i łatwiej jej będzie walczyć o swoje interesy.”

Jak czytamy w "Rzeczpospolitej" - Komisja Europejska przedstawiła oficjalnie projekt nowej
polityki spójności na lata 2014-2020. Zakłada on surowe sankcje za zbyt wysoki deficyt
budżetowy i dług publiczny. Bruksela będzie odbierać fundusze krajom, które przekraczają
limity 3 proc. PKB dla deficytu lub 60 proc. PKB dla długu publicznego - informuje
"Rzeczpospolita". Tymczasem polski deficyt wyniósł w 2010 r. prawie 8 proc. PKB,
natomiast dług publiczny gwałtownie zmierza w stronę 60-procentowego pułapu.

I to tyle, jeśli chodzi o złoty deszcz Eursów dla Polski, oczywiście dzięki Tuskowi, Buzkowi i
Lewandowskiemu. Jeśli już jakiś złoty deszcz nam spłynie na głowy, to raczej taki, jak można
sobie obejrzeć w niektórych pornosach, zwłaszcza niemieckich.

background image

Co by tu, kurna....

seawolf, 8 października, 2011 - 18:26

No i cóż tu pisać, cisza wyborcza, dla wszystkich z wyjątkiem „Wyborczej” właśnie, bo co
zajrzę na ich stronę, to z połowy tekstów straszy koniec świata, który nastąpi w razie
zwycięstwa pewnej partii. Ponoć krowy zapowiedziały, że koniec z dawaniem mleka, dla
faszystów mleka nie będzie i już! Dzieci ucierpią, ale faszyści też! Musiały czytać
Kuczyńskiego. Wielbłądy z ZOO zaoferowały się, że będą opluwać faszystowskie gazety
obficiej i na większą odległość, niż Bratkowski. Celebryci przechodzący przypadkiem
opowiadają, dlaczego gardzą pewną partią i dlaczego nigdy, przenigdy nie zagłosują na
pewną partię, bo brzydzą się takim robactwem z pewnej partii, no i tak dalej, i tak dalej.

O kurczę, chyba się uduszę, albo w ogóle nic nie napiszę. A tu jeszcze zamówiony felietonik
na poniedziałek do „Gazety Polskiej Codziennie” trzeba skrobnąć i bądź tu mądry, co napisać.
A skąd ja mam, kuźwa, wiedzieć co będzie pasowało w poniedziałek rano?! Kibicowski
zaśpiew „Polaaacy nic się nie staaaało!”, czy też triumfalne skandowanie „Ja- ro- sław, Ja- ro-
sław”? Do Freepl już napisałem felieton, taki bardziej uniwersalny. Ponoć to normalne, że
szanujące się gazety zawsze mają przygotowane dwie wersje na rano, po doświadczeniu z
New York Times bodajże, który na całą stronę dał wielkimi wołami „DEWEY!” gdy
tymczasem wygrał Truman. Od tej pory redakcje starają się mieć przygotowane tytuły
pasujące do obu ewentualności, ktokolwiek by nie wygrał.

No, w takich razach pisałem sobie zawsze neutralne opowieści dziwnej treści o piratach, albo
o polarnych misiach, może coś skrobnę na jutro, mam dwie historyjki z Cape Town. O, a
może chrzest równikowy opiszę! Właśnie mieliśmy. Zobaczę.

A na dzisiaj to właściwie będzie wszystko, bo i co tu pisać, wszystko jasne, kto miał podjąć
decyzję, to i podjął, kto nie, to już chyba mu tak zostanie, bo jak tego, co sie działo przez
ostatnie lata za mało, to już gościa nic nie ruszy, choćby mu Dziurawy [...- cisza wyborcza!]
siostrę na jego oczach gwałcił, czy też raczej, bo już wiek nie ten, kły jadowe w szyi zatapiał,
albo Pan [...- cisza wyborcza], oby żył wiecznie, ukochanego pieska mu odstrzelił. Czy też
teleobiektywem zatłukł, bo przecież w czasie kampanii obiecał, że teraz, to już tylko z kamerą
będzie polować. Dla niego to i tak [...- cisza wyborcza] będzie winny, bo siał wiatr i zebrał
burzę i przez niego piesek zginał, a siostra straciła wianek, czy też , jak ustaliliśmy, została
zainfekowana jadem i czeka ją seria bolesnych zastrzyków.

Smutno mi trochę, bo tyle sie natrudziłem i nakombinowałem, żeby zagłosować
korespondencyjnie, zarejestrowałem się w ambasadzie, żeby przesłali kopertę zwrotną do
agenta w następnym porcie, żebym zdążył pozakreślać i odesłać, ale koperta nie doszła na
czas, płyniemy sobie do Indii, a dopłyniemy już po wyborach. No, trudno. Poradzicie sobie

background image

tam w kraju beze mnie, mam nadzieję. Tylko się, kuźwa, nie pomylcie i róbcie głupich
błędów, bo jak sobie przypomnę te nieważne głosy z dopiskami, skreśleniami z czasów, gdy
byłem członkiem komisji, czy też, Mężem Zaufania, to zgrzytam zębami. Biorę do ręki głos,
patrzę, nasz! Skreślił, jak trzeba, ale musiał dopisać dla większej pewności jakieś obelgi, no i
głos nieważny. Albo skreślił, jak trzeba, ale dla pewności pozamazywał pozostałe nazwiska,
tak normalnie krzyżyk postawić, to za mało, patriota p.... ony, głos nieważny. Humor mi
poprawiło dopiero, jak zobaczyłem, że podobny geniusz zrobił to samo po tamtej stronie, hi,
hi! Głupich, jak widać nie sieją, sami się rodzą co kilka minut, pod wszystkimi sztandarami.

Nic nie dopisywać! Nic nie oddzierać, bo i takie kretyńskie rady czytałem- „odcisk palca
zrobić, podpisać, połowę odedrzeć i schować do kieszeni”. Z takimi radami, to na forum Tok
FM, może tam przeczytają i się zastosują. Taki sabotaż im zrobić, bo, oczywiście taki głos też
jest nieważny.

Chociaż to ze świeczką , żeby po pustych kratkach przejechać, to może i dobry pomysł.

Myślę o tych, którzy zginęli, o tylu wspaniałych ludziach w tym błocie, czytam o kolejnych
przypadkach kradzieży obrączek, sygnetów i tylko mi sie pięści zaciskają z bezsilnej
wściekłości, naprawdę, jedyne, co można zrobić, to pójść na te wybory i rodzinę zaciągnąć,
nie ma, że zimno, czy pada! Dziś pomścić naszych zabitych można właśnie tak- uważnie
skreślając pilnując, by krzyżyk był prawidłowy, uważnie licząc głosy, śledząc cały proces
liczenia od początku do końca. Zwłaszcza w Mazowieckiem, bo to co sie tam dzieje z tymi
głosami nieważnymi, to naprawdę jest ciekawsze, niż tajemnica spodka z Roswell.
Fałszowanie na masową skalę na 100%, żadne inne wytłumaczenie tego nie wyjaśni, niech
sobie socjologowie gadają , co chcą i wyjaśniają mądrze, dlaczego w jednym powiecie jest 20
razy więcej głosów nieważnych, niż w sąsiednim.

No, ale do tego też dojdziemy, mam nadzieję, do wszystkiego dojdziemy i mam nadzieję, ze
nie będziemy musieli czekać 70 lat, jak z Katyniem, czy Gibraltarem, bo raczej na pewno nie
dożyję, a nawet jeśli, to już nie będę pamiętał, o co chodziło i będę miał inne zmartwienia, na
przykład, czy pampers nie uwiera. A ja bardzo chcę dożyć i poznać prawdę. Prawdę, co sie
TAM stało, kto i jak to zrobił i kto maczał w tym palce po naszej stronie. Choćbym miał zaraz
potem zdechnąć.

ONI wiedzą, ten czas nadejdzie, że mogą to jedynie jeszcze trochę odwlec. Stąd ta histeria.
No i nagła rozpacz nad cierpieniem Angeli Merkel, najnowszą zbrodnią kaczyzmu-
macierewizmu.

No, dobrze, na koniec coś wesołego, admini, jak uznacie, że nie może być, to wywalcie, niech
będzie moja krzywda!

background image

Wojna z Rosją odwołana.

seawolf, 10 października, 2011 - 18:05

Owszem, nie da sie użyć innego słowa, przegraliśmy. Znowu. Ba, być przegramy jeszcze raz .
A może i jeszcze raz, jeśli o mnie chodzi, trochę mnie to, oczywiście smuci i trochę irytuje,
by szkoda Polski, ale niczego to nie zmieni w moich poglądach. Proszę bardzo, uznaję, że
39% społeczeństwa woli żyć w słodkich kłamstwach dających im złudzenie, że wszystko jest
OK, a 10% woli obrzydliwego, cynicznego i zakłamanego chama. No, przecież nie zmuszę
ich do zmiany poglądów, jeśli sami tego nie będą chcieli. A ja mam swoje poglądy i też mnie
nikt nie zmusi.

Ba, jako mniejszość mam prawo domagać się, by moja mniejszościowa odmienność została
uznana i uszanowana. Skoro sam fakt upodobania do kopulacji od tyłu jest wystarczającym
mandatem do domagania sie specjalnych praw, Parad Równości, obnoszenia sie z strusimi
piórami w d..., zapewnienia sobie niewyrzucalności z pracy, oraz parytetu w parlamencie, to
chyba ja mam jeszcze większe, albo, wystarczy, jeśli takie samo, prawo do domagania się, by
moje upodobania cieszyły sie podobnymi przywilejami. A nie są aż tak strasznie duże, czy
trudne do spełnienia.

Przy czym nie mam tu na myśli prawa do wszczęcia wojny z Niemcami i Rosją i to
jednocześnie, bo o takie zamiary jesteśmy na serio i z powagą podejrzewani. Ba, co ja mówię-
podejrzewani! Słowo „podejrzenie” zakłada pewną niepewność. A tu nie ma żadnej
niepewności, ludzie to w to wierzą i już. Tfu, co tam wierzą, wiedzą to na pewno i już. Skąd
mi to przyszło, otóż czytam sobie blog Toyaha, co zawsze robię, choć wszystkie moje próby
skomentowania u niego kończyły sie na jakimś żądaniu zalogowania się gdzieś tam, w jakiś
sposób niedostępny dla mojego statkowego serwera, firewall, czy coś podobnego. No, więc
czytam. I oto opisuje on jakąś panią sprzedawczynię z małego sklepiku na skraju katastrofy
finansowej, w oczywisty sposób doprowadzonego do tej ruiny przez politykę obecnej , a i
przyszłej zarazem ekipy. Otóż owa pani w życiu nie zagłosuje na PiS, bo nie chce wojny z
Rosją i Niemcami, którą niechybnie wywoła Jarosław Vader Kaczyński i Antoni o Strasznych
Oczach Macierewicz. Można by powiedzieć, no, to zdychaj sobie z głodu, kretynko, jak ci to
pasuje. Masz, czego chciałaś, a jak mawiali Rzymianie, chcącemu nie dzieje się krzywda.

background image

Ale to mi przypomniało moją rozmowę z od lat nie widzianym kolegą, spotkaliśmy sie na
kursie dla oficerów, w naszym fachu to najczęstsze miejsce, gdzie się spotykamy, a właściwie
, to i jedyne. Byliśmy dobrymi kumplami, dawno temu, ja miałem wachtę od 4 do 8, zanim
jeszcze awansowałem na bardziej managerskie stanowisko, a on od 12 do 4. Czasem sobie
siedzieliśmy przy kielichu ( poza wachtami, ma się rozumieć) , czasem on zostawał po 4 rano
na długie pogaduchy, zamiast spać. Spotkanie po latach było radosne do momentu, gdy
zaczęliśmy rozmawiać o polityce i gdy zaczęły sie wściekłe, takie z machaniem rękami,
rozszerzonymi źrenicami, bluzgi na tego „małego kretyna, karakana, co chce wywołać wojnę
z Rosją” i deklaracje , że gdyby PIS wygrał, to on natychmiast zostaje za granicą, bo nie
zniesie takiego obciachu, jak wtedy, i że skoro Tusk jest tak głupi, jak mówię, to czemu
Tuska tak szanują za granicą, hę? Odpowiedziałem, że gdybym jak tak codziennie robił
komuś loda i jeszcze dziękował, to też by mnie klepano po plecach i to jak jeszcze!

Ograniczyliśmy się do końca kursu do rozmów o robocie, o statkach, kontraktach i awansach,
jako neutralnych. Nawet nie wymieniliśmy adresów, choć okazało się , że mieszkamy po
sąsiedzku, bo wiadomo było, że nie ma po co. Jak kiedyś napisał Ludwik Dorn „ta czaszka się
już nie uśmiechnie”. To znaczy, dałem mu swoje linki i email, żeby napisał, ale obaj
wiedzieliśmy, że nie napisze. O czym mielibyśmy gadać? Musielibyśmy kłamać i udawać, a
po co? No, ale taki jest rytuał- napisz, no, jasne, jasne, napiszę!

Idiotyczna afera z wielką obrazą Angeli Merkel sugestią, że została wybrana
nieprzypadkowo, podczas, gdy wszyscy mędrcy w Polsce i Niemczech wiedzą, że właśnie
przez zupełny przypadek, sama w sobie nie była niczym godnym uwagi, tyle, że zadziałała,
takie mam intuicyjne przeświadczenie, jako detonator owych wdrukowanych pracowicie
przez lata idiotyzmów i sterotypów, słów- kluczy, klisz. Wojna, machanie szabelką,
podsłuchy, szósta rano, wstyd, irasiad, borubar. Nie ma znaczenia, że to kretyńskie bzdury, że
ludzie Tuska założyli więcej podsłuchów, niż ludzie Jarosława kiedykolwiek, wliczając
marzenia senne, że jest ich teraz więcej, niż w jakimkolwiek innym kraju europejskim i nie
tylko, że ABW wchodzi razem z drzwiami o szóstej, jak zawsze przedtem i zawsze potem, że
Pan Prezydent, oby żył wiecznie, przebił Lecha wielokrotnie zarówno pod względem ilości,
jak i wagi swoich wpadek jeszcze zanim naprawdę został tym prezydentem, nie wspominając
już, co było potem, i obciachu nam narobił tak na oko ze trzysta razy więcej. Oni wiedzą, że
Borubar i że wojna z Rosją. Przez cztery lata te podświadome klisze zostały uśpione, dorosło
nowe pokolenie nie zainfekowane ( i tam PiS wygrywa) ale udało się te klisze przynajmniej w
jakimś stopniu ponownie uruchomić, jakby wrzucić pociąg PIKO na właściwy, czy może
raczej niewłaściwy, tor.

Kiedyś oglądałem komedię z Leslie Nielsenem, w jednej ze scen zaprogramowany
basebolista uruchomiony pilotem sztywnieje i jak robot udaje się w kierunku bodajże
królowej angielskiej w celu jej zastrzelenia. Otóż społeczeństwo polskie zachowało sie tak ,
jakby miało coś wszczepione, jakiś chip, który od czasu do czasu jest uruchamiany tajemnym
sposobem i wtedy zachowuje się zupełnie nieracjonalnie, wbrew swoim interesom i wbrew
logice. Cześć tego społeczeństwa, co jeszcze ciekawsze, ma tego świadomość, że głosuje źle,
na złych ludzi, ale nie ma wyjścia, bo inaczej szósta rano, podsłuchy, Borubar i wojna z
Rosją. I nienawidzi PiSu jeszcze bardziej właśnie za to, że musi przez nich głosować na PO.
To dopiero dranie, te pisory, do takich rzeczy ludzi zmuszać! Pewna pani krzyczała , że nie
może już znieść tej nienawiści i że najchętniej by zastrzeliła tych pisorów. Inna, że oj, jak by
było fajnie, gdyby wszystkie pisiory leciały tym samolotem! A zamordowany działacz PiS
jest sam sobie winien, bo Jarosław siał wiatr, to i zebrał burzę.
Jest to jedna najbardziej skutecznych , zdumiewających operacji socjotechniczych
dokonanych na całym narodzie. Nikt sie tym oficjalnie nie będzie chwalił, ale jestem pewien,

background image

że na jakichś tajnych kursach dla propagandowych magików, speców od propagandy, asów
wywiadu, w jakichś tajnych skryptach temu przypadkowi poświęcony jest cały rozdział.

No, ale chciałem pisać o czymś innym, ale zdryfowałem, jak zawsze. Jutro napiszę więcej, a
na razie tylko tyle, po przeczytaniu paru mądrych porad Wujków Dobra Rada, że teraz, po
sześciu porażkach to Jarosław powinien odejść, a wtedy to oni i w ogóle wszyscy zagłosują
na PiS. Polega to mniej więcej na tym, żebyśmy do tego, co mają ONI, czyli swojej partii
władzy- PO, premiera, prezydenta, urzędów, banków, telewizji, prasy, kasy, armii, lotnictwa i
marynarki, służb i w ogóle wszystkiego dołożyli jeszcze głowę naszego przywódcy na
srebrnej tacy. Bo, cholera, nie wsiadł do tego samolotu i wszystko sie skomplikowało, ale
jeszcze można to naprawić, naszymi własnymi rękami, a wtedy pani porucznik redaktor
pochwali i może nawet zagłosuje.

Odpowiadam, żeby sobie Wujowie wsadzili dobre rady głęboko, jeśli trzeba, to z
nawilżeniem. PiS bez Jarosława już istniał, ba, istnieje także i teraz. Nazywał się ten PiS bez
Jarka: „Polska Plus w Potrzebie jest Najważniejsza” i parę innych, tych wszystkich Prawic
Już Tym Razem Naprawdę Prawdziwych. Próbują chłopaki szczęścia raz za razem, osobliwie
przed każdymi wyborami. I co? I jajco. Nie udaje się. Mamy, my, czarnopodniebienne
pisiory, znaczy się, jakąś intuicję, fałsz i agenturę wyczuwamy na milę.

Właśnie u Toyaha przypomniałem sobie, co powiedział nasz wielki poeta, Rymkiewicz, że
Polska jest państwem postkolonialnym i że kiedy w państwie kolonialnym patrioci uzyskują
w wyborach aż 30 procent, to ten wynik jest sukcesem, który powinien nas radować. Bo ja
wiem, zaraz radować?

Ale, zapowiadam z góry, jeśli tam komuś coś chodzi po w głowie, jak Jarosław Kaczyński
odejdzie z PiS i założy sobie nową partię, to ja też się tam zapiszę.

W najgorszym razie będzie nas dwóch.

background image

Zielony Krater

seawolf, 11 października, 2011 - 19:06

Jakoś tak się przeważnie składa, że w czasie kampanii wyborczej Polska jest przedstawiana,
jako Zielona Wyspa wśród biednych, wstrząsanych kryzysem krajów ościennych, zupełnie
bezradnych wobec kryzysu, bo pozbawionych cudownej obecności i talentów magistra
Vincenta Rostowskiego. Trzeba przyznać, że Franciszek Dolas grający w trzy karty wobec
Vincenta to totalna fajtłapa z dwiema lewymi rękami. To, co wyczynia minister finansów w
ostatnich latach to prawdziwe mistrzostwo.

Ponoć David Copperfield wpadł w depresję, bo takich hopfsztosów nie potrafi robić nawet
przy całej sali przekupionych klakierów, którzy krzyczą w zdumieniu i zachwycie, gdy
przykryty brezentem wagon Orient Expressu znika niespodziewanie na ich oczach. Ba, nawet
słynne zniknięcie Statui Wolności nie dorównuje artyzmowi ministra, który aż do tej chwili,
do samych wyborów dowiózł obecna ekipę z deficytem i długiem publicznym oficjalnie
nieprzekraczającym dopuszczalnego, ba, czarując większość rządowych ekspertów tak, że
nawet im przez myśl nie przeszło zaalarmować społeczeństwo, że karnawał się nieubłaganie
kończy.

Oczywiście wszystko to kreatywna księgowość, rolowanie długów i rolowanie zrolowanych
długów i rolowanie zrolowanych zrolowanych długów. To, oczywiście kiedyś się kończy i ten
moment nieubłaganie nadchodzi. To znaczy, najpierw nadchodzi moment, gdy Zielona
Wyspa zamienia się w Zielony Krater, to ciekawe zjawisko następuje około godziny 20.05 w
niedzielę wyborczą, gdy wszystkie głąby wrzuciły już swoje kartki do urn i nie trzeba już tak
bezczelnie ściemniać i można powiedzieć ludziom, że żadnych podwyżek nie będzie, bo
przecież wszyscy chyba, kuźwa, rozumieją, że jest kryzys. To znaczy podwyżki to będą, ale
ewentualnie podatków.

background image

Problem w tym, że, jak nie w tym, to w następnym roku, przekroczona zostanie, nawet mimo
tych wszystkich księgowych sztuczek owa magiczna granica, przy której zgodnie z
konstytucją rząd musi podjąć drakońskie kroki– idąc za przykładem Pana Prezydenta, oby żył
wiecznie, zajrzyjmy do Wikipedii:

a) w projekcie budżetu na kolejny rok:
· nie przewiduje się istnienia deficytu budżetowego państwa lub uchwala się budżet
zapewniający spadek relacji długu publicznego do PKB w stosunku do roku bieżącego

· nie przewiduje się wzrostu wynagrodzeń pracowników państwowej sfery budżetowej
· waloryzacja rent i emerytur nie może przekroczyć poziomu wzrostu cen towarów i usług
konsumpcyjnych w poprzednim roku budżetowym
· wyklucza się możliwość udzielania z budżetu państwa nowych pożyczek i kredytów
· ogranicza się wzrost wydatków wielu instytucji państwowych, takich jak: Kancelaria Sejmu,
Kancelaria Senatu, Kancelaria Prezydenta RP, Trybunał Konstytucyjny, Najwyższa Izba
Kontroli, Sąd Najwyższy.
b) Rada Ministrów jest zobowiązana do przeglądu wydatków budżetu państwa,
finansowanych środkami pochodzącymi z kredytów zagranicznych oraz przeglądu
programów wieloletnich
c) Rada Ministrów jest zobowiązana do przedstawienia programu sanacyjnego, mającego na
celu obniżenie relacji długu publicznego do PKB
d) wprowadza się ograniczenia wysokości wydatków jednostki samorządu terytorialnego”

Rzecz prosta, prawdopodobieństwo, że dotknięte tymi cięciami grupy, przypadkiem akurat
stanowiące elektorat partii dzierżącej władzę nie będą aż tak fanatycznie głosować na rząd,
jak dotychczas, ba, mogą wyrazić swoje niezadowolenie w tzw. kryterium ulicznym, a
koalicjant postanowi wypróbować tak zwany Plan B, czyli ewakuację.

Jest tu, oczywiście pewna szansa, bo Konstytucję można zmienić, można zapisać, że zasada ta
nie obowiązuje w latach parzystych, lub nieparzystych, albo w czasie pierwszej kwadry
Księżyca, albo, gdy premier potrafi podbić piłkę 15 razy pod rząd bez skuchy, no, krótko
mówiąc, wszystko można, tyle, że nie da się tego zrobić bez zgody 2/3 Sejmu, a zatem i bez
zgody PiS.

Hmmm, akurat mi przyszło do głowy, że tu może być rozwiązanie pewnej zagadki, która mi
chodzi po głowie. Otóż, jak wiemy, w każdym wariancie i w każdych warunkach winny
wszystkiemu musi się okazać Jarosław Kaczyński i jego partia jątrzycieli i dzielicieli. Nie
bardzo wiedziałem, jak Jarosław ma być tym razem winny tego deficytu i tych wszystkich
cięć, gdy po wyborach nie ma już nawet symbolicznej władzy nad czymkolwiek, poza swoja
partią, nie licząc oczywiście serc 30% narodu, ale to się nie liczy. Że będzie winny, to akurat
wiadomo, ale jak to wytłumaczą mądrzy redaktorzy i niezależni eksperci, to pozostawało
zagadką. Ale rozwiązanie nasuwa się samo- jasne, że to wszystko przez nich, bo nie chcieli
zagłosować nad taka drobną zmianą konstytucji i patrzcie, co się porobiło! Kary na nich nie
ma, wszystkie nieszczęścia przez nich!

background image

Bilboardy, czyli wyrok

seawolf, 12 października, 2011 - 18:56

Jak pamiętamy, swego czasu pewna sensacją stał się wyrok rozgrzanej do czerwoności
sędziny, która skazała Jacka Kurskiego na przeprosiny. Oczywiście, taki wyrok nie byłby sam
w sobie żadną sensacją, takie wyroki zapadają, zieeeww, kilka razy w tygodniu. Sensacją jest,
gdy sąd orzeka na korzyść kogoś z PiS. Jak by tu, zatem, zyskać sławę pogromcy PiSu? No,
oczywiście, jakimś niebanalnym, niecodziennym wyrokiem. I oto proszę, rozgrzana sędzina
przebiła wszystkich, nakazując Kuskiemu przeproszenie na… bilboardach! Właśnie został
zatwierdzony przez Sąd wyższej instancji, który w swej niezrozumiałej łaskawości jedynie
skrócił czas ekspozycji bilboardów do dwóch tygodni. Mięczaki, 2 lata nie byłoby za surowo!
Jak się wydaje, wyrok miał związek z tym, że Kurski mówił o aferze bilboardowej.

Cóż za szczęście, że Kurski nie wspomniał o kosmicznych przewałach PO, albo o kosmicznej
głupocie Grasia, na przykład, bo oczywistym wyrokiem w takim razie byłoby wymalowanie
przeprosin na widocznej stronie Księżyca i to rolkami o maksymalnej wielkości ustalonej
przez sąd. Tu znowu bezcenna okazałaby się rada generała Jaruzelskiego ( lista jego talentów
nie ma końca!), który przypomniałby sobie z błogością czasy zupactwa i fali i zaproponował
szczoteczki do zębów. Za coś takiego tytuł „Człowieka Roku” „Wprost” to najmarniejsza
spodziewana nagroda dla składu sędziowskiego, a kto wie, czy i nie Order Orła Białego!

Przypomniał mi się „Die Hard”, gdzie policjantowi- Willisowi kazano przespacerować się po
Harlemie w gaciach i podkoszulku z zawieszoną na szyi tablicą „ I hate niggers”, czyli, dla
nieposiadających języka angielskiego- „nienawidzę czarnuchów”. Może zatem, zamiast
bilboardów, Kurski powinien przejść się z taką tablicą, na przykład- „Precz z komuną,
ujawnić agentów” w redakcji Gazety Wyborczej, czy studio TVN? Albo z „Macierewicz miał
rację” przed redakcją „Nowego Ekranu”? Albo, z sumą aktualnego długu publicznego przed
Ministerstwem Finansów? Albo z „ No, to w końcu mur, czy motorówka, hę?” terenie posesji
Lecha Wałęsy?

Już widzę, jak Bolek okłada Kurskiego, sapiąc, „Pomyślenie jest zbrodniom! Najpierw
Zygzak, teraz Kurski!”. Tu już nawet możliwa byłaby interwencja komitetu helsińskiego,
oczywiście po stronie Wałęsy, bo przecież mógłby się spocić i przeziębić.

Wyrok rozgrzanego sądu wytycza całkiem nową drogę polskiemu orzecznictwu. Pamiętając
wypowiedzi Kurskiego o zamiarach prywatyzacji Lasów Państwowych, należy nakazać mu

background image

wycinkę Puszczy Białowieskiej tak, by wyrazy ułożyły się w słowo „przepraszam!” widzialne
z Kosmosu. Albo nie, to za łatwe, niech będzie „przepraszam Ukochanego Pana Premiera
Donalda Franciszka Tuska, Słońce Peru i Kaszub!”, tyle, że w tym momencie wkroczą
ugrupowanie ekologiczne, nawet Red.Wajrak z Wyborczej będzie postawiony przed
konfliktem sumienia, czy ważniejsze jest chronić żuczki gnojaki i unikalną kolonię jaszczurek
mieszkającą w okolicach projektowanej wycinki pod wyraz „Donalda”, tudzież zabytkowy
paśnik dla żubrów w okolicach „ń”, czy też ważniejsze jest zniszczenie wroga i
doprowadzenie go do ruiny?

Tu zresztą jest unikalna szansa szybkiego dokończenie budowy obwodnicy przez dolinę
Rozpudy bez ryzyka, że red. Wajrak będzie siedział na drzewie i sikał do butelki. Dyrekcja
natychmiast wystąpi do sądu z wnioskiem o wyznaczenie wykonania wyroku na planowanej
trasie obwodnicy. Nawet kilka artykułów sponsorowanych o nikczemności pisowców
mogliby zamieścić w Wyborczej na tą intencję, ale z pewnością im powiedzą, że nie trzeba,
bo oni i tak je zamieszczą sami z siebie, z serca, a pieniądze, to nawet sami mogą dać, jakby
były potrzebne na jakąś spontaniczną demonstrację, skrzykniętą smsami, albo facebookiem.
No i gwizdki mogą dać, dwa wagony zostały po 11 listopada.

Cześć palestry, zgadzając się generalnie (no, bo jak się tu nie zgodzić!?) co do konieczności
zwalczania PiSu wszystkimi siłami, zasugeruje, że z tym Księżycem, to może trochę przesada
i że nakaz opublikowania przeprosin na płaskowyżu Nasca poprzez wyżłobienie ich w
gruncie obok już tam się znajdujących piktogramów będzie dostatecznie dotkliwy.

Kto wie, może te znaki, to były przeprosiny napisane piktogramami ówczesnej opozycji
jątrzącej i dzielącej imperium Inków nikczemnymi oskarżeniami o przywłaszczenie sobie
rocznej daniny złota przez Donalda Capaca, tudzież o udziale ludzi Słońca Peru w
tajemniczym wypadku lektyki opozycyjnego księcia z obalonej dynastii?

Znowu awantura o krzyż

seawolf, 13 października, 2011 - 19:05

Znowu, bo przecież już jedna była, w zeszłym roku. Nie zaczęła się przypadkiem, została
wywołana wywiadem prezydenta – elekta Komorowskiego (oby żył wiecznie). Jednym z

background image

pierwszych, jeśli w ogóle nie pierwszym, jakie udzielił. Czemu akurat to stało się jednym z
jego pierwszych decyzji? Krzyż stał sobie, nikomu specjalnie nie przeszkadzając, a i prawdę
powiedziawszy nikomu aż tak specjalnie na nim nie zależało, dopóki się nie okazało, że go
zabierają nie wiadomo gdzie. Jak to, zabierają, nie damy! Hej, kto Polak, na bagnety, bronić
krzyża! Oczywiście, nie było innego wyjścia, bo rzeczywiście, jak można było pozwolić, by
krzyż sprzątnięto, jak zbędny przedmiot. PiS nie miał też innego wyjścia, jak wesprzeć
obrońców z całym ich, co tu ukrywać, religijnym zapałem, dla wielu przesadnym i
irytującym. No, bo jakże miał pozostawić tych ludzi na pastwę napuszczonego na nich
palikotowego bydła, tych zachęcanych do niemal linczu ludzi, którym dano pozwolenie na
demonstrację po zmroku, którym straż miejska, które stała się nadworna strażą Prezydent
Miasta, zapewniała bezkarność? Których przestępstwa zostają umorzone z powodu
niewykrycia sprawcy, choć ich nazwiska i zdjęcia są dumnie publikowane na Facebooku.

Śledztwa w sprawie rozbijania sklepów żydowskich prowadzone przez policję w Niemczech
w latach trzydziestych musiały zapewne wyglądać podobnie, sprawców nie daje się ustalić,
świadków nie ma, zwłaszcza, gdy ktoś świadkom namalował „Jude Raus” na drzwiach, a
nawet, jeśli nazwisko się ustali, to sprawa jest umorzona z powodu małej szkodliwości czynu.
Nie inaczej wyglądać musiały śledztwa w sprawie linczów Ku Klux Klanu w Atlancie, czy
Memphis pod koniec XIX wieku.

Pytanie, dlaczego tak się stało, nie wymaga przesadnej przenikliwości, ani geniuszu.
Wiadomo- dla władzy PiS w postaci grupki staruszek rozmodlonych pod krzyżem jest mniej
groźny, niż rzeczowo pytający o podatki, dziurę budżetową, koncesję na gaz łupkowy, o
prywatyzację lasów, czy Lotosu, o tor podejściowy do Świnoujścia, o podstawy prawne
decyzji podejmowanych w tamten straszny kwietniowy czas, a właściwie niepodejmowanych,
lecz przyjmowanych bez dyskusji od Putina.

O ileż łatwiej zarechotać, co, znowu hel i sztuczna mgła, rechecheche! A ten Hofman to jakiś
chyba folksdojcz, ale gupi, dupoliz kaczusi, hyhyhyhy!

Cóż, przypomnijmy definicje prowokacji- to sprowokowanie przeciwnika do działania w
sposób przez autora prowokacji pożądany i przewidziany.

I oto pierwsze, co mi się rzuciło w oczy dzisiaj rano, jak otworzyłem Dziennik- „Dla PiS
krzyż najważniejszy!”. Nie, że dla Palikota krzyż najważniejszy, bo przecież on to ni z
gruchy, ni z pietruchy wywołał, nie, że dla PO jest ważniejszy, niż reformy, bo przecież
Palikot, to Pan Skarpeta naciągnięty na rękę Tuska, nawet niespecjalnie udają, że jest inaczej,
bo i po co maja się ukrywać, niby, kto ma im to wyciągać i przygważdżać przenikliwymi
pytaniami, Liz, czy może raczej porucznik Stokrotka? A może Żółtozębny Miecugow?

Rola Palikota jest jasna- taka sama, jak zawsze. Happeningi, głupoty, penisy, świńskie ryje, a
teraz dodatkowo krzyże, rozmaite inicjatywy sejmowe, wszystko po to, by robić sztuczny
harmider i szum informacyjny. Prorządowe media z zachwytem to podchwycą i wcisną PiS w
rolę dlań przeznaczoną, zanim jeszcze PiS cokolwiek coś w tej sprawie zrobi. Artykuły i
tytuły już są. A PiSowi pozostaje tylko to, co narzeczonemu złapanemu przez rodzinę panny
młodej na bunga bunga w sianie- stawić się na ślub i podpisać, gdzie pokazują. To znaczy
przyjść do studia Lisa razem z czterema współdyskutantami z PO, od Palikota, z SLD i
Kuczyńskim.

Mam nadzieje, że PiS to rozumie i nie da się wcisnąć w te głupoty. Że pamięta, że każde
słowo wypowiedziane, albo i niewypowiedziane zostanie wykorzystane przeciwko nim bez
litości i wahania. Bo w tej wojnie nie ma litości i wahania. I nie przypadkowych artykułów i

background image

wypowiedzi. Wszystko jest drobiazgowo zaplanowane, przygotowane i wybrane. I nie
przypadkiem pierwsze, co Palikot robi w Sejmie, to rozpętanie kolejnej awantury o krzyż, w
której role są przygotowane, niczym to wesele pod groźbą kłonicy. PiS ma wskoczyć w swoją
role, Palikot w swoją, a Tusk będzie „namawiał drogich kolegów do powściągliwości i do
nieużywania języka nienawiści i wykluczenia”.

Cappino, do roboty!

seawolf, 14 października, 2011 - 19:12

Z pewnym rozbawieniem obserwuję, jak się rozwija kombinacja operacyjna pod
kryptonimem „ Druga wojna o krzyż”. Ci, co w tej sztuce mają grać zasmuconych staczaniem
się PiS w klerykalizm, grają zasmuconych staczaniem się PiS w klerykalizm. Ci, co mają być
rozbawieni staczaniem się Jarosława Kaczyńskiego do roli partnera dla Palikota, jak, na
przykład pewien Pełzający Ornitolog (miał, co prawda fruwać, ale jakoś pełzanie bardziej mu
pasuje) , są rozbawieni staczaniem się Jarosława Kaczyńskiego do roli partnera dla Palikota.
Ci co mają być oburzeni zajmowaniem się PiS duperelami, jak krzyż, zamiast pozytywnym
programem gospodarczym, są oburzeni zajmowaniem się PiS duperelami, jak krzyż, zamiast
pozytywnym programem gospodarczym .

Każdy na swoim miejscu. Służba, nie drużba. I tylko PiSu w tym nie ma. Ot, wydał jedną
uchwałę, że jest przeciw i że usuwanie krzyża to walka z tożsamością narodu. Trudno temu
zaprzeczyć nawet, jak się bardzo chce. Ale to bez znaczenia. Bo PiS może się
demonstracyjnie samospalić, nie przyjść na głosowanie, albo i dla żartu, albo przez pomyłkę
zagłosować za i niczego to nie zmieni z tego prostego powodu, że nie ma większości. Dlatego
jest opozycją. Jakby miał większość, to by nie był opozycją, tylko właśnie formował rząd.

To czy krzyż będzie sobie wisiał, jak przez ostatnie 20 lat, nikomu nie wadząc, czy zostanie
zdjęty, zostanie zdecydowane przez PO i PSL. Koniec, kropka. Bo mają większość,
analogicznie, jakby nie mieli, to by nie rządzili, tylko wydawali oburzone uchwały na różne
tematy. Tymczasem jakoś nikogo nie zajmuje, jakie zdanie na temat krzyża mają tacy
bogobojni posłowie, jak Gowin, czy Niesiołowski, dawny ZCHNowiec, jakby ktoś nie
pamiętał. Albo i świeżo odnowiony katolik, po świeżym ślubie kościelnym w przeddzień
wyborów, po pielgrzymkach do Łagiewnik i tak dalej, Premier Donald Franciszek. Nie
wiemy, bo nikt nam tego nie objaśnia ani w piśmie, ani na wizji, czy staczają się do roli
partnerów Palikota, czy też nie, czy staczają się w klerykalizm, czy też raczej poklepują się
nawzajem po pleckach z Holocausto- Nergalem, pełnomocnikiem Szatana na województwo

background image

pomorskie. To żadnej gazety, ani telewizji nie zajmuje. Wszyscy zajmują się zdaniem PiSu na
ten temat. Dlaczego , trudno zgadnąć, bo przecież na tych samych stronach, w tych samych
programach, w tych samych zdaniach, na tym samym wydechu wszyscy roztrząsają, jak to
PiS się całkowicie zmarginalizował, przegrał, stracił szanse wygranej kiedykolwiek w tym
stuleciu, albo i w przyszłym.

No, skoro tak, to co was wszystkich, drodzy zatroskani, wypróbowani, przyjaciele, obchodzi
zdanie PiS na jakikolwiek temat? Tym bardziej, że rzeczywiście PiS nie ma żadnej realnej
możliwości wpływania na cokolwiek, poza ciśnieniem tętniczym i drżeniem kolanek
niezależnych i obiektywnych redaktorów i komentatorów, którym to jednocześnie nie
przeszkadza nadal straszyć złowrogim wpływem tej partii na wszystko, łącznie z kursami
walut i akcji, czy zjawiskami atmosferycznymi. .

Otóż dla mojej partii, czyli PiS, mam dobrą radę, z daleka, ale zawsze. Wydaliście uchwałę,
zagłosujecie przeciw i starczy. Dalej, to już niech się prawicowe skrzydło PO z bogobojnym
posłem Gowinem martwi. Bo to przecież oni zdecydują, a nie my. I ich odpowiedzialność.
Nie nasza, choćby Stokrotka nie wiem, jak się natężała w duecie z Żółtozębnym
Miecugowem. No i Episkopat niech się trochę zmartwi i zastanowi, kogo właściwie poparł w
ostatnich latach. Niech się wypowiedzą dyżurni telewizyjni katolicy. Wielka strata, ze TW
Filozof już nic nie powie, ale może natchnie z obłoków biskupa Pieronka, który podjął
dzielnie sztandar walki z ciemnogrodem, tak, że ani na chwilę ta walka nie ustała.

Może abp Dziwisz pogada sobie przy rodzinnym obiedzie z licznymi spokrewnionymi z nim
działaczami rządzącej partii i natchnie ich Duchem Świętym, by zapobiegli aktowi
świętokradztwa. Może i TW Cappino się zainteresuje?

Może się mylę, ale ta hucpa Palikota może i powinna paru pasterzom pomóc się rozejrzeć i
zastanowić w czym biorą udział. Zdefiniować, po czyjej są stronie. I paru wiernym też może i
powinno pomóc w oddzieleniu Dobrego od Złego. Bo o to w sumie w dużym skrócie
powinno, z definicji ich duszpasterstwa, chodzić i abp Dziwiszowi i abp Cappino. Czyli, same
plusy!

Zatem, wielebni duszpasterze, do czynu! A opozycja do roboty, do punktowania rządu,
zamiast do grania, jak im Palikot zagra. Bo nawet tych wymiętych , wyświńdolonych nut mu
się nie chce zmieniać. No, bo w sumie i po co miałby to robić, jak wszyscy i tak tańczą, jak w
jakimś przeklętym transie ?

background image

Oburzone mięsko armatnie

seawolf, 15 października, 2011 - 18:49

Jak słyszę, także i w Polsce mamy jakieś Marsze Oburzonych. Ponoć liceum im. Kuronia tam
poszło, na tą demonstrację, znaczy. Poszło i spotkało tam najbardziej oburzone z oburzonych,
najoburzeńsze osoby w Polsce, czyli Ryszarda Kalisza i Marię Nowicką. Może się mylę, ale
moim skromnym zdaniem to są akurat ludzie establishmentu w 100, albo i 135%. W związku
z tym mam swego rodzaju dysonans poznawczy. Otóż pan Kalisz to najbardziej
konformistyczna i establishmentowa postać polskiej polityki , jak mi przychodzi na myśl.
Zamożny adwokat, spasiona, nalana gęba, niemal nie wychodzący z studiów telewizyjnych,
poseł od wielu kadencji, minister prezydencki, bywalec salonów, nagle udaje Che Guevarę i
Świętego Franciszka w jednym. Jakże on się musiał męczyć przez te wszystkie lata z tymi
wszystkimi bankierami, z tymi wszystkimi politykami, celebrytami i biznesmenami, w głębi
ducha gardząc nimi i życząc im nagłego zubożenia drogą przemocy rewolucyjnej. Jak
straszne musiało być spotkanie z Voglem w sprawie kont szwajcarskich lewicy! Jak
rozumiem, pragnienie zubożenia dotyczyło także samego Kalisza, bo nie słyszałem, żeby żył
z zasiłków i paczek pomocy społecznej.

To chyba tylko Mnietek Wachowski kiedyś oświadczył, zapytany przez Drozdę w jego
programie , że „żyje z oszczędności” uciułanych pracowicie z pensyjki ministra wiele lat
temu. To stwierdzenie spotkało się z pełnym zrozumieniem i zaufaniem nadwornego satyryka
i skończyło dyskusję na temat nikczemnych oskarżeń prawactwa. Kalisz natomiast tego nie
twierdzi, więc nagła miłość do ubóstwa nie brzmi zbyt przekonywująco.

Oczywiście , można, wszystko można, ale są granice, po przekroczeniu których staje sie
człowiek już tylko żałośnie śmieszny.

Chyba, że rzeczywiście chce on iść w ślady Franciszka, który, jak wiemy, zanim odrzucił
bogactwo i zamienił swój płaszcz transakcją barterową z żebrakiem („machniom?”) był
ówczesnym playboyem. Ciekawe, czy znajdzie w Polsce żebraka o podobnych gabarytach, na

background image

którego będą pasować jego garnitury, chyba, że ów będzie ich używał, jako peleryny
przeciwdeszczowej, albo namiotu. Albo skroi z nich jeszcze ubranko dla synka.

Kalisz natomiast będzie miał gorzej, bo ewentualne ubranie z owego żebraka będzie mógł
sobie naciągnąć jedynie na jedną z kończyn, do granic wytrzymałości ściegu, no, chyba, że to
będą legginsy jakiejś żeńskiej przedstawicielki dołów społecznych.

No, to nawet będzie mu pasować na Paradę Równości, bo, jak pamiętamy, poseł Kalisz nie
zaniedbuje żadnej okazji zbratania się z uciskanymi tego świata. Nie słyszałem, żeby Kalisz
był homoseksualistą. Zatem widzimy tu pewną prawidłowość- im bardziej Kalisz jest od
czegoś odległy, tym chętniej i bardziej demonstracyjnie to popiera.

Po zdradzie wielkoprzemysłowej klasy robotniczej, która porzuciła ideały marksizmu-
leninizmu, partiom komunistycznym i tym, które odziedziczyły ich tradycję, a zwłaszcza (
chrzanić tradycję!) ich majątek zadołowany sprytnie w dyskretnych bankach, akcjach ,
majątkach podstawionych słupów, ich kontakty i gazety, ich telewizje i fundacje, otóż tym
partiom pozostało znaleźć sobie jakieś inne mięsko armatnie, które wypełni ich wiece i sale
wyborcze, które uzasadni ich istnienie swoim istnieniem. Otóż w ostatnich latach takim
mięskiem armatnim lewicy stały się najrozmaitsze ruchy lewackie, feministyczne,
homosiowate, pedofilskie, zoofilskie, i każde „filskie”, jakie tylko można znaleźć.
Oczywiście, nie mówię tu o homoseksualistach, bo oni akurat nikomu w oczy nie włażą, ani
nie przeszkadzają, a już mi najmniej, ale o działaczach, którzy wymyślili sobie, że ze sposobu
kopulacji zrobią sobie źródło dostatniego życia i solidnego, stałego dochodu. Ot, taki Biedroń,
który jest z swym życiu znany z jednej rzeczy, że jest znany z homoseksualizmu. Inne
osiągnięcia nie są znane, przynajmniej mi osobiście. Ale i po co, skoro to jedno wystarczy?

Poseł Kalisz idzie tu w ślady lewicy niemieckiej, która dojeżdżała na rewolucyjne wiece w
1968 beemwicami i mercami swoimi lub swoich tatusiów, przezornie jednak wysiadając kilka
przecznic wcześniej, bo, po pierwsze, po co kłuć proletariat w oczy, a po drugie, jeszcze się
lakier zarysuje w czasie rewolucyjnych zamieszek! Mam takie dziwne przeczucie, że także i
Kalisz przyjechał na Marsz Oburzonych raczej taksówką, pozostawiając Jaguara w
bezpiecznym miejscu. A może się mylę i ów przedmiot kapitalistycznego zbytku ma zostać
na zakończenie marszu demonstracyjnie spalony w paroksyzmie najoburzeńszego z oburzeń?

Liz i Tajemnica Fatimska

seawolf, 16 października, 2011 - 19:09

background image

Jak słyszę, redaktor Liz i jego dzielna ekipa z „Wprost” dotarli to kolejnej Tajemnicy
Fatimskiej, no, w każdym razie równie tajemniczej i doniosłej, a trudniejszej do odkrycia. Jak
pamiętamy, od jakiegoś czasu, a dokładnie, to od czasu odejścia agenciaków spod znaku PJN
jakoś tak się urwały przecieki z obrad Rady Politycznej PiS.

Prorządowe telewizje i gazety skręcało z tęsknoty za jakimiś historyjkami, które mogłyby
uzasadnić ich tezy o rychłym ostatecznym rozpadzie, wrzeniu wewnątrz partii, osamotnieniu i
szalonym uporze tyrana- Jarosława, który zbieranymi przez lata hakami i swoja przedziwną
zdolnością zrywania paznokci siłą woli, niczym Darth Vader polskiej polityki utrzymywał
swoje jątrzące i dzielące zastępy w trwożnym posłuchu.

I oto niespodziewanie mają ich, mają Przeciek, Matkę Wszystkich Przecieków! Tajemnicę,
Matkę Wszystkich Tajemnic! Roswell i September 11 chowają się w kącie, zawstydzone swą
banalnością i nieważnością.

Liz z komandą publikują dumnie, drżąc z podniecenia, niczym gimnazjalistka w drodze na
pierwszą randkę z perspektywą pocałunku, a może i czegoś więcej, straszną tajemnicę PiSu-
oto Jacek Kurski zaproponował kandydata na stanowisko wicemarszałka Sejmu, a właściwie,
zaproponował, że zaproponuje, a Jarosław Kaczyński (co za tyran, co za potwór!) powiedział,
że nic z tego, bo już zadecydował, zgodnie ze statutem.

Nie wiemy, czy Kurski w tej narracji wybiegł z płaczem, czy też podjął próbę samobójczą,
zapewne Liz będzie tę historię publikował w odcinkach.

W każdym razie odkrycie, że szef partii politycznej ośmiela się proponować kandydatów na
różne stanowiska, praktyka tak egzotyczna i niespotykana w innych polskich partiach z
pewnością wstrząśnie polską sceną polityczną.

Byłem pewien, że redaktor Liz nie pozostawi swojej niesławnej porażki w wywiadzie z
Jarosławem Kaczyńskim bez pomsty. Wywiad, czy może raczej kontrwywiad, miał być
egzekucją, a tymczasem skazaniec wyrwał plutonowi egzekucyjnemu karabiny i pogonił ich
kolbami, zasmarkanych i posikanych ze strachu aż do ich koszar ku uciesze publiczności. No,
ale zemsta jest słodka! I oto nadszedł jej czas!

Waga tego „przecieku” może być porównana do zeznania anonimowego kelnera, że
Kaczyński nie umie jeść ostryg, albo, że kiedyś wytarł nos w serwetę i odłożył ja ukradkiem.
Albo, że sikał w rowie przydrożnym w drodze na spotkanie wyborcze. Ciekawe, owszem,
zieeeew. Fakt, że Liz zaryzykował ośmieszenie siebie i swojego tygodnika publikując,
niczym wielka sensację, taki bzdet, taka błahostkę świadczy, jakie spustoszenie w jego
psychice spowodowała już druga porażka w starciu z Jarosławem Kaczyńskim.

Ciekawe, jednak, czy ten przeciek przyniesie Lizowi kolejne liczne nagrody dziennikarskie,
kto wie, może zostanie też Człowiekiem Roku swego tygodnika, czyli „Wprost”. No, bo
skoro została nim Baronowa Muenchhausen Sierpnia za to tylko, że nagadała Jarosławowi
Kaczyńskiemu, to przecież tym bardziej wykradzenie TAKIEJ wiadomości na to zasługuje.
Ponoć odkrywcy afery Watergate pozielenieli z zazdrości ( w tym, jeden, to nawet
pośmiertnie), patrząc na zdolności Liza.

Kiedyś, za czasów Bolka Wałęsy zawołałby, jak zwykle, „Panie Prezydencie, niech Pan nas
ratuje”, co nikczemnie uchwyciła faszystowska kamera, Kurskiego, nawiasem mówiąc. Teraz,
jak widać, uwierzył, że jest w stanie działać sam, bez instrukcji i poleceń służbowych. Bo
trudno podejrzewać, ze ktoś na poważnie wydał mu takie polecenie. Musiałby to być jakiś

background image

idiota, a myślę, że ONI taki idiotami nie są. To raczej samodzielny chory wyskok Liza,
któremu nikt nie miał odwagi powiedzieć, żeby nie robił z siebie i z pisma idiotów.

No i znowu PiS już nie żyje!

seawolf, 17 października, 2011 - 18:35

Jeśli się sięgnie pamięcią do artykułów, tytułów, komentarzy, przepowiedni, zapewnień i
proroctw z ostatnich lat, w istocie kilkunastu, to jedno jest charakterystyczne. PiS właściwie
nic innego nie robi, niczym innym się nie zajmuje, jak schodzeniem ze sceny politycznej,
rozpadem, utratą najlepszych ludzi ( tych najlepszych rozpoznaje się po tym, że właśnie
odchodzą z PiS). Tym zapowiedziom towarzyszy jednak, co dziwne, histeryczny strach przed
tym samym PiSem, który przecież właśnie w tym samym czasie, a i najczęściej w tej samej
gazecie na sąsiedniej stronie schodzi w sondażach poniżej 15%. A na forach internetowych
płatne mendy wklejają taśmowo teksty, typu: „muahahaha, kaczusia spada poniżej 5%,
buhahahaha”

W jaki sposób można jednocześnie dogorywać politycznie i stanowić śmiertelne zagrożenie
dla demokracji, pozycji Polski w Europie, otrzymaniu 300 miliardów w prezencie od Cioci
Europy, wiedzę tylko czołowe tuzy Polskiej niezależnej myśli politycznej. Zwykłym
szarakom w tym momencie mózg się lasuje, jedynie przodujący w wyszkoleniu bojowym i
politycznym Prorocy Sekty Antypisa są w stanie to wytłumaczyć.

background image

Pamiętam, jeszcze za komuny na zajęciach z, jak to się nazywało, Nauka o polityce,
siedzieliśmy, na wpół otępiali, w ławkach, a równie apatyczny wykładowca tłumaczył nam
przejście klasy robotniczej z klasy w sobie do klasy dla siebie, czy odwrotnie, naprawdę już
nie pamiętam, a i zresztą, co za różnica. Był jednak jeden taki, co, wyrwany do odpowiedzi,
ze swobodą, ba, z zapałem tłumaczył, jak to się dokładnie dzieje z tą klasą w sobie i klasa dla
siebie i dialektyką i w ogóle całym tym rytualnym słowotokiem marksistowskim. Nawet
wykładowca patrzył na niego z ledwo skrywanym przerażeniem, bo on sam wyznawał
marksizm jedynie służbowo, jako religię państwową, jako pracownik państwowy, jak nam
tłumaczył. No, ale przytaczam to tylko po to, by wykazać, że, jak się chce, to wszystko można
wykazać i wytłumaczyć. Najlepsi w tej sztuce idą do Gazety Wyborczej, a już najwyższym
stopniem wtajemniczenia jest bycie Kuczyńskim, albo Żakowskim. Otóż właśnie Żakowski,
jak się wydaje, nie miał czasu napisać nic nowego, a kasa akurat była pilnie potrzebna, wiec
sięgnął do swoich regularnie przedrukowywanych tekstów o końcu PiSu, a już zwłaszcza
Jarosława Kaczyńskiego. Bo trzeba dodać, że co jakiś czas suferują owi prorocy, że jakby tak
( ech!) Jarosława obalić i odesłać do Sulejówka, to może, kto wie i ten PiS by zyskał zdolność
koalicyjną i oni też by nań zagłosowali, bo, po prawdzie, ciągle głosować na PO tylko ze
strachu przed PiSem jest w najwyższym stopniu stresujące. Oglądać te gęby pana premiera,
czy Wiernego Grasia i z rozpaczą i zaciśniętymi zębami nadal stawiać przy nich krzyżyk, to
musi być bardzo przykre, nic tez dziwnego, że to tym bardziej wzmaga nienawiść do PiS i
Kaczyńskiego, bo przecież, gdyby nie oni, to nie trzeba by głosować tak głupio i szkodliwie,
czyli na PO. Nikt więc nie jest bardziej winny, niż Kaczyński.

No, ale zaczęliśmy o Żakowskim, to i zacytujmy, nie ma rady:

„Mam wrażenie, że PiS to projekt polityczny, który już nie żyje, ale jeszcze o tym nie wie.
PiS będzie więc krążył jak morowe powietrze, ale nie jest to formacja, która może przejąć
władzę. PiS nic już nie może uratować. Zmiana prezesa nic nie da, bo PiS to prezes, a z
prezesem partia będzie umierała i powoli schodziła ze sceny. Ile lat zawodowi politycy mogą
przeżyć w opozycji? Przecież aparat partyjny się wykruszy. Oni nigdy nie będą moim
zdaniem dość silni, by rządzić.”

Jak widzimy, Żakowski należy tu do jastrzębi, bo w jego oczach nawet usunięcie Jarosława
nie pomoże PiSowi, podczas gdy większość komentatorów uważa, że jednak pomoże.

No cóż, pozostanie nam zatem krążyć, jak morowe powietrze. Cóż poradzić?

background image

Palikot, jako Gruba Berta

seawolf, 18 października, 2011 - 16:42

Czytam z rosnącym niepokojem o roli, jaką odgrywa Palikot, jak przewidywałem, ma do
spełnienia jasne i proste zadanie, takie samo, jakie miał do tej pory, tylko bardziej.

Mimo mojej pogardy i odrazy do jego cynizmu i zakłamania, całkowitego braku hamulców i
skrupułów, muszę przyznać, nie sposób go lekceważyć. Jego, albo tego, kto go wymyślił i
nadął. W czasie kampanii wyborczej, kilka miesięcy temu wydawało się, ze Palikot jest
skończony. Ponieważ jego zaistnienie, a potem istnienie , lub nieistnienie w polityce zależało
w 100% od przyjaznych mu mediów, gdy zniknął z tychże, zniknął też i z publicznej
świadomości, a więc i z polityki. Pamiętam, jak na jeden z jego wieców przyszło kilkadziesiąt
osób z Leszczyńskim i właściwie nikim poza Leszczyńskim, jeśli nie liczyć jakiejś idiotki,
która nawet nie wiedziała, jaki transparent trzyma i jakiejś chorej z nienawiści jejmości o
gabarytach ciężarówki Kraz i takim że IQ. Przyznam, ze przestałem się nim zajmować , także
z tej przyczyny, że nie stanowił żadnego bezpośredniego zagrożenia dla PiS, bo nie istnieje w
Polsce taki wyborca, który stałby przed dylematem, czy głosować na PiS, czy też może,
hmmmm, na Palikota. Jeśli istnieje, to @$# z nim, szczerze mówiąc, niewielka strata.

W końcówce kampanii jednak najwyraźniej postanowiono, i było to wyraźnie widać,
wskrzesić ten zezwłok, nadąć go gwałtownie do granic wytrzymałości powłoki. I proszę,
projekt zakończył się niespodziewanym sukcesem. Tym większym, że wszystkie pozostałe
projekty, czy to rzeczywiście oddolne, czy to sterowane przez służby odniosły spektakularne
porażki. Po prostu nie liczyły się w żaden sposób, poza tradycyjnym już odebraniem komuś
tam jakiegoś procentu, czy promila.

Przy całym moim krytycyźmie do tych wszystkich drobnoustrojów na prawicy i oczywistej
ich szkodliwości dla sprawy, że się tak ogólnie i nieprecyzyjnie wyrażę, nie sposób z
przykrością nie stwierdzić, że Korwin, czy Szeremietiew bardziej zasługuje na mandat, niż to
zawstydzające towarzycho od Palikota , te wszystkie kobietony z brodą, niepełnosprawni
umysłowo, ubeccy agenci, czy matka gnoja, który twierdzi, że oficerów polskich słusznie
rozstrzelano w Katyniu , bo to przecież tyle gąb do wykarmienia, a po co tyle żywności
marnować.

Jedna korzyść, że odebrał głosy PO i SLD. SLD po tym ciosie ma niewielkie szanse, by się
otrząsnąć, a jeśli, to już tylko i wyłącznie , jako związek zawodowy byłych pompolitów,

background image

aparatczyków, ormowców i ich rodzin, bo cokolwiek tam było zdradzającego oznaki życia, to
poszło do Palikota właśnie. Natomiast PO w związku z tym, że przekroczył on próg 5% tak
znacznie, zyskało , a nie straciło, bo ma swoją koncesjonowaną, zaprzyjaźnioną opozycję, co
to robi dużo hałasu, ale , jak trzeba , to poprze w głosowaniach, przynajmniej tych
najważniejszych. Dokładnie tak, jak Żyrynowski w Rosji. A najważniejsze, że, również
dokładnie , jak Żyrynowski, będzie mogło wyartykułować wszystko to, czego swego czasu
Jelcyn, a teraz u nas Tusk wyartykułować nie może ze względu na to, że nie wypada, albo, że
się wstydzi.

Otóż od początków swego istnienia w polityce Palikot atakował przeciwników PO czy
generalnie układu stojącego za „projektem PO”, jak sami członkowie to określali, w sposób
najobrzydliwszy z możliwych, brutalny, obraźliwy, personalny, obdzierający z godności,
schlebiający najniższym instynktom gawiedzi, takiej, co to rechoce, jak widzi, jak komuś
smarują krzesło gównem, albo plują do kawy. Tusk w tym czasie z uśmiechem i zatroskaniem
komentował, na przykład „niepokojącą brutalizację języka niektórych polityków” i
zapowiadał , że „będzie namawiał polityków wszystkich opcji, uczestników sporu, do umiaru
i zachowania kultury”.

Ani przez sekundę nie było żadnych wątpliwości, że to Tusk, czy też ten, kto tym wszystkim
rządzi i informuje Tuska na bieżąco o jego poglądach i decyzjach wypuszcza Palikota i ściąga
go z powrotem do budy, gdy trzeba go nieco wyciszyć. Tak, jak go zamknięto w budzie po
tragedii smoleńskiej aż do chwili, gdy uznano, że trzeba znowu uderzyć i obedrzeć pogrążoną
w żałobie część Polski z godności i splugawić ich ból, bo tak wyszło z analiz i sondaży, ze
inaczej nie wygrają tamtych wyborów.

I oto Palikot uniezależnił się od łaskawości porucznik redaktor Stokrotki i od kaprysów
redaktora Liza, stał się politykiem, który do swych plugastw może używać trybuny sejmowej.
I pomyśleć, że kiedyś rozpaczaliśmy nad tym, jak tą trybunę plugawi Andrzej Lepper.
Wypada przeprosić w myślach Andrzeja Leppera i pomyśleć o nim cieplej, bo jemu
przynajmniej o coś chodziło. I w paru przypadkach okazało się, że miał rację. W przypadku
Palikota mamy do czynienia z całkowitym, nieskrywanym cynizmem, abnegacją, kreacją i
wyrachowaniem.

W osobie Palikota i jego sejmowych szabel, czy może raczej bejsboli, Tusk zyskał użyteczne
narzędzie, prawdziwą Grubą Bertę do walenia w PiS i uwikłanie go w bezsensowne i
bezproduktywne pyskówki i spektakularne szarpaniny. Może się jednak okazać, że się
przeliczył, o czym się przekona, gdy ktoś mu zakomunikuje, podobnie, jak w przypadku
swego niedoszłego kandydowania na prezydenta, że jest potrzebny gdzie indziej, i że Rada
Ministrów, to tylko żyrandol. A Gruba Berta obraca sie na lawecie i kieruje w stronę swego
dobrodzieja.

P.S. Mój statek płynie na wschód, w związku z czym prawie codziennie zmieniamy strefę
czasową. No, to od dzisiaj zmieniam czas publikacji, bo teraz 20 w kraju, to u mnie już noc.
Wklejać teksty mogę, ale już śledzić dyskusji nie dam rady. A jutro rano Malezja, pilot o
06.30, trzeba wstać o 5.30. Brr , nie lubię.

background image

Mord

seawolf, 19 października, 2011 - 16:51

Pamiętam doskonale tamten dzień. Właśnie wkleiłem jakiś wesoły, ale i błahy tekścik, patrzę,
co tam w Polsce i jak obuchem wali mnie po głowie wiadomość o „strzelaninie w biurze PiS”.
Co takiego? Swoją drogą, też sprytnie podane- strzelanina, znaczy, pisowcy zaczęli strzelać
do przechodniów? A może do samych siebie w ramach porachunków mafijnych? Dopiero
potem dowiedzieliśmy się , co się stało. To znaczy, też niezupełnie, bo natychmiast zaczęła
się akcja dezinformacyjna. Przecież nie można było dopuścić, żeby jakieś korzyści z tej
śmierci przez wywołanie współczucia odniósł PiS i Jarosław Kaczyński. To, oczywiście nie
wchodziło w grę.

Zatem natychmiast zaczęły się mniej , lub bardziej subtelne wrzutki, że to, wicie, on w ogóle
wszystkich polityków nie lubił, ba, nawet wcześniej szukał Niesiołowskiego! I Radia Maryja
słuchał! Tak, tak, Radia Maryja, bo oni, te mohery to w ogóle takie podejrzane towarzystwo!
No i to jakiś psychol! Otóż nie żaden psychol, doskonale wiedział, co robi.

Po tragedii smoleńskiej, wśród tych wzruszonych tłumów wszyscy mieliśmy nadzieję, że ta
straszna śmierć, ten wstrząs zmieni nas wszystkich, właściwie już po trzech dniach okazało
się jednak, że dzicz tylko wzmogła swoja nienawiść, na razie na anonimowych forach,
umiejętnie stymulowanych przez płatne mendy internetowe ( jednobrzmiące teksty wklejane
w regularnych odstępach czasu), oraz zachęcanych przez Wyborczą i związanych z nią
celebrytów, potem TO wylazło coraz śmielej i pod nazwiskiem, pokazując gębę Figurskiego,
Wajdy, Palikota, którego , na wszelki wypadek, początkowo ukryto, a potem, zdecydowano (
to znaczy, jak domniemywam, Donald Tusk zdecydował, samemu udając świętoszka, jak
zawsze, ubolewając nad, być może nieco niesfornym językiem posła Palikota, obiecując, że
„będzie namawiał wszystkie strony do większego umiaru”- dokładnie tak, jak teraz), że
powoli , na próbę spuści się go ze smyczy i wznowi się akcję obdzierania opozycji z godności
i człowieczeństwa , bo sytuacja jest poważna.

Systematyczne, metodyczne szczucie. Codzienne użycie konkretnych klisz, słów, które maja
już na zawsze zostać w mózgach połączone z Jarosławem, z PiSem. Codziennie, we
wszystkich możliwych mediach muszą się pojawić rytualne już słowa- „jątrzyć i dzielić
Polaków”, „nienawiść”, „oszustwo”, „szaleństwo”, „sekta”, „zaufałam przemianie Jarosława,

background image

a teraz widzę, ze on nas oszukał”, „prochy”, „chory psychicznie” i dalej w tym stylu. A teraz
„porażka”, „przegrana”, „szósta przegrana”, „odejście”, „rozłam”, „konflikt”

To było i jest robione celowo, profesjonalnie, systematycznie, żadne takie słowo nie pada
przypadkiem, czy nieświadomie. To działa, tylko trzeba powtarzać, powtarzać, tak, jak
reklamy puszczane seriami, nie słuchamy, gdzieś tam to leci w tle, jak robimy herbatę, a po
kilkudziesięciu razach z zaskoczeniem nucimy melodyjkę z reklamy i znamy na pamięć jej
tekst. Podobnie , jak dawniej plakaty- nie wiesza się jednego, to musi być ciąg na płocie, tak,
żebyśmy przejeżdżając, czy przechodząc rejestrowali w mózgu ten obraz raz, za razem, klik,
klik, klik. A potem kupujemy ten proszek, oczywiście z przekonaniem, ze jest najlepszy, a my
jesteśmy tacy „cool”, bo używamy takiego dobrego proszku.

Natychmiast pojawiły się głosy, że ”sam sobie winny” i że „kto sieje wiatr, ten zbiera burzę”.
Och, ależ mam ochotę walić w mordę za ten tekst! Ciekawe, warto by było poznać wykładnię
Wiodącego Tytułu Prasowego, czy to samo dotyczy współwiny Żydów za Holocaust, Ormian
za mordy z 1914 roku? Niewątpliwie wielu Żydów, a już na pewno Ormian pyskowało swoim
oprawcom, używało jątrzącego języka nienawiści, zwłaszcza stojąc pod murem, gdy już nie
mieli nic do stracenia. Niewątpliwie musiało to wywoływać wzburzenie żołnierzy z plutonów
egzekucyjnych, podobnie, jak jątrzący język Jarosława Kaczyńskiego wzburzył „samotnego
bojownika z Częstochowy”. Jak to się zadziwiająco złożyło, że ten samotny bojownik został
wyposażony w broń i ostrą amunicję, jak wiadomo dostępną powszechnie, niczym wiertarka.
Każdy, kto się wzburzy, może sobie pójść do Castoramy i kupić. Podejrzewam, ze
wiadomość, że był ten „samotny szaleniec” nie tylko dawnym członkiem PO, ale i dawnym
sbekiem, nie jest taka bez znaczenia.

I jak zawsze w takich razach od stworzenia świata pojawiają się dyżurni obiektywni, neutralni
obserwatorzy, namawiający szlachetnie OBIE strony, czyli mordujących i mordowanych, do
umiaru i rozsądku. Czy w Katyniu, albo w Auschwitz też nawoływaliby obie strony do
umiaru i spokoju, by nie powiększać liczby ofiar ( bo przecież w wyniku szamotania mogłyby
być też ofiary po stronie strażników, czyli zupełnie niepotrzebne, dodatkowe, których można
uniknąć, prawda?!)? No i żeby „nie wykorzystywać tragedii”. Zbrodnia niczego tak nie
potrzebuje, jak milczenia o niej.

Dlatego nie zapominajmy o Marku Rosiaku i jego bliskich....

Krzyż Popiełuszki

seawolf, 20 października, 2011 - 15:00

Pisałem wczoraj o zamordowaniu Marka Rosiaka, mając w pamięci, zwróciliśmy na to uwagę
rok temu, że jednocześnie była to rocznica zamordowania księdza Jerzego Popiełuszki.
Dzisiaj jego pamięć powraca w niesłychanie przykry i znamienny sposób, bo przecież
awantura w Sejmie o krzyż to awantura o JEGO krzyż, podarowany Sejmowi przez JEGO
Mamę.

background image

Ta prowokacyjna akcja Palikota ma więc wymiar nie tylko religijny, czy antyreligijny. To
symbol. Pamiętamy, to znaczy starszaki pamiętają, co wtedy pisał Jerzy Urban o księdzu
Jerzym i proszę, jaki przypadek, ten sam Jerzy Urban jest dziś sztandarową postacią
popierającą Ruch Palikota. Wszystko, jak za dawnych lat, wszyscy w tych samych rolach....
Oni tam, my tu...

Przypadkiem, czy też właśnie nie przypadkiem wychodzi na to, że spadkobiercy tradycji
ubeckiej usiłują przy tej okazji uderzyć w tradycję solidarnościową, usiłują zniszczyć
wspomnienie o zamordowanym księdzu, uderzyć nie tylko w uczucia nas, jako chrześcijan,
ale i może głównie, nas, jako ludzi Solidarności, czy sympatyków Solidarności. Zatem jest to
także konflikt między ludźmi, dla których bohaterem jest Piotrowski z Pietruszką, a tymi, dla
których bohaterami są zamordowani ludzie Solidarności i Kościoła. Sięgając dalej, dla tych,
którzy uważają, jak syn działaczki ruchu Palikota, że oficerów polskich wziętych do niewoli
należało zastrzelić w Katyniu, bo kto by bez sensu żywił taką masę ludzi, w dodatku jawnie
wrogich państwu robotników i chłopów, a tymi, którzy tego poglądu nie podzielają.

Oczywiście, jak już pisałem, nie ma najmniejszej wątpliwości, że celem tej prowokacji jest
uwikłanie PiS w kolejną „wojnę krzyżową”. Wszystkie strony są gotowe wskoczyć w swoje
stare , wypróbowane koleiny. Wszyscy komentatorzy po obu stronach już wiedzą , co napiszą
i powiedzą, i wiedzą to też wszyscy czytelnicy i słuchacze. A jak nie wiedzą, to niech się nie
chwalą, bo nie najlepiej to o nich świadczy. Niech ćwiczą i czytają, żeby być %$#, jak
brzytwa, jak Oleksy.

Zapewne w jakimś momencie ktoś się przykuje do krzyża z jednej strony i ktoś go obsika z
drugiej i komentarze do tych wydarzeń też już są prawie gotowe, ot, datę wkleić i już. I ja też
już wiem, co napiszę, bo wiem, co będę komentować. To już można tak, jak w tym starym
dowcipie o wariatach, napisać „numer 14” i wszyscy będą wiedzieli, że to o Niesiole, a
„numer 17” o Krzywonos. A tamci walną numerem 9, o Antonim o Strasznych Oczach, albo z
grubej rury, „jedenastką” o o. Rydzyku.

Bo, przecież nic nowego pod Słońcem. Tak naprawdę, czy cokolwiek w naszej psychice się
zmieniło od czasów , gdy w ogóle zaczęliśmy zapisywać naszą historię, czy to na tabliczkach,
czy to na liściach palmowych, czy to na papierze, czy w komputerze. Technologia się
zmieniła, ale sam człowiek nie bardzo.

Takie same spory i takie same reguły istnieją w każdej grupie ludzkiej, w której pojawia się
podział. Zatem i teraz tak będzie, bo niby czemu nie? Tyle, że tym razem powinniśmy jednak
być mądrzejsi i nie dac się sprowokować, jak dzieci, tak, jak w zeszłym roku, gdzie udało się
IM spowodować , że spór zamiast na zasadzie dyskusji nad liczbami, faktami, dowodami,
liczbami, prognozami ekonomicznymi, symulacjami lotniczymi i materiałowymi, sporami
prawniczymi sprowadzono do emocjonalnego sporu, kto kogo popchnął i kto kogo obsikał, do
przepychania między rozmodlonym , egzaltowanym staruszkiem, a podpitym młodzieńcem.

Operacja była udana, co widać było nawet z 10 000 mil, a może właśnie z takiej odległości to
było widać najlepiej? Jak trafnie zauważył bp Nycz, właśnie ta akcja stanowiła impuls do
zorganizowania się palikotowców.

Moja rada dla PiSu pozostaje taka sama, nie dajmy się wcisnąć w te koleiny, to jest bardziej
problem dla tych, którzy mają realne możliwości zdecydować o losie tego krzyża, czyli dla
kogo? Tak, dla tych, którzy maja większość. Koniec , kropka. Nie ma większego znaczenia ,
co zrobi PiS. Znaczenie ma wyłącznie to, co zrobi koalicja mająca 50% plus 1. A nam zostaje
wydać oświadczenie, zagłosować przeciw, wygłosić mądre przemówienie i czekać, co też

background image

powie i zrobi bogobojny poseł Gowin, bogobojny poseł Niesiołowski i paru innych, a także, a
może i przede wszystkim, co powiedzą wspierający PO ciałem i duszą dyżurni księża, także
ci zarejestrowani swego czasu bez ( oczywiście, jakże by inaczej!) swej wiedzy i zgody. To
będzie dobra okazja do wyraźnego opowiedzenia się, komu i czemu się służy.

W końcu społeczeństwo oddało decyzje w ręce koalicji rządzącej i należy to z pokorą
uszanować. Zatem, chcieliśta, głosowaliśta, to mata. Radźta sobie sami z tym niemile
pachnącym problemem, który sami nadymaliście z takim wysiłkiem.

Kadafi, czyli czego uniknął Kiszczak.

seawolf, 21 października, 2011 - 17:27

Tytuł właściwie wystarczy, to, co napiszę, to tylko wypełniacz, no, bo jak by to wyglądało,
gdyby był sam tytuł i ewentualnie filmik pokazujący, jak Kadafiego zwlekają z maski
samochodu, szarpią za włosy, poniewierają, depczą i wreszcie, jak można domniemywać z
późniejszych zdjęć zwłok na Live Leak, na których ma kilka dziur w piersiach i głowie ,
których nie miał wcześniej, rozwalają seriami z Kałacha.

Nie jest to widok przyjemny, ale i liczba zbrodni, jakie Kadafi ma na sumieniu sprawia, że
współczucie jest nieco nie na miejscu. Z pewnością rodziny tych , których paranoiczny reżim
zamordował samej Libii i poza nią, wszędzie, gdzie mordowali wspierani i zbrojeni przez
niego terroryści, od Irlandii Północnej, po Lockerbie, po dyskotekę w Berlinie, po pustynie
Czadu, po wszystkie afrykańskie reżimy, które szalony dyktator planował sobie
podporządkować, jako przyszły władca kontynentu, no więc te wszystkie rodziny nie
odczuwają, jak sądzę przesadnego współczucia. Na pewno nie rodziny tych 1200 więźniów z
pewnego więzienia, których kazał pewnego dnia rozstrzelać. Ot , tak. I nie ten chłopak z
Lockerbie, który wracał do domu, gdy na jego oczach na ten dom z jego rodziną w środku
spadła ognista kula- która jeszcze chwilę temu była samolotem Boeing z dziesiątkami żywych
ludzi.

A ja sobie myślę, a co z serdecznymi przyjaciółmi towarzysza Kadafiego, z towarzyszem
generałem, przewodniczącym Towarzystwa Przyjaźni Polsko- Libijskiej „As Sadaka”? Co z
towarzyszem Jaruzelskim, Kiszczakiem, tak serdecznie wspierającymi zaprzyjaźniony reżim,
wysyłający mu broń i słowa otuchy?

Czytałem swego czasu, pacholęciem będąc, miesięcznik ”As Sadaka”, bo papier był
znakomity , zdjęcia piękne i artykuły o historii i kulturze arabskiej naprawdę ciekawe. Widać
było, że Kadafi nie żałował kasy na to pismo. Tyle, że przy tej okazji , między tymi

background image

ciekawymi i kolorowymi perełkami wstawano przerażające w swym prymitywnym
fanatyzmie teksty o Żydach, Izraelu ( tfu- „rasistowskim tworze syjonistycznym”, słowa
„Izrael” tam nie wymawiano) , Saudach, jako zdrajcach sprawy, Egipcjanach, zdrajcach
sprawy, w ogóle wszystkich , zdrajcach sprawy arabskiej i przyjaciół światowego spisku
żydowskiego. Swój kącik mieli tam Palestyńczycy i frontowe artykuły o ich dzielnej walce z
syjonistycznym tworem rasistowskim, czyli Izraelem. Właściwie to był biuletyn
terrorystyczny, zapewne nikogo by nie raził w strefie Gazy, czy w Trypolisie, ale w Polsce
przebijał wszystkie „Żołnierze Wolności” i „Trybuny Ludu”.

No, ale wracając do Kiszczaka, jakież szczęście miał ten Człowiek Honoru, wraz ze swoimi
kolegami od odkręcanych śrubek w samochodach i zerwanych paznokci, od księży zabitych
spirytusem wstrzykniętym w żyły, od ludzi utopionych w kałużach wody, od stoczniowca-
konspiratora powieszonego na bramie, w przeddzień swej śmierci mówiącego rodzinie, by nie
wierzyli w żadne wypadki, bo idzie na niebezpieczną akcję , od młodego człowieka bitego na
komendzie tak, że jego wycie słychać było w całej okolicy tak, że ludzie spać nie mogli
(śledztwo w sprawie jego śmierci umorzono), od stoczniowca, wrzucono do kanału
stoczniowego po ucięciu nóg w kolanach piłą tarczową?

I jakież szczęście miał inny Człowiek Honoru, który temu Kiszczakowi rzucił mimochodem,
by coś zrobił z tym Popiełuszką, żeby już nie szczekał?
Jak wielkie szczęście powinni dziś odczuwać, że to nie ich tak szarpią za włosy wdzięczni
rodacy, ba, nie tylko, że nie szarpią i nie plują, nawet, jakże szyderczo i jakże słusznie
zauważył Kiszczak, przez 20 lat nie potrafili im odebrać emerytury wielokrotnie
przekraczającej emerytury ich ocalałych ofiar?

A ten Kadafi, przecież też mógł sobie wyhodować koncesjonowaną opozycję, z którą by
zrobił Okrągły Stół (a co mu szkodziło?) umówić się, że on nie rusza tamtych, a oni nie
ruszają jego, mógł sobie zapamiętać, kto ile wziął i gdzie schował, zrobić kilka fotokopii
archiwów, zadołować i spokojnie w dni parzyste żwawo i sprężyście maszerować na wywiady
do telewizji, które założyli jego ludzie, w dni nieparzyste zaś przedstawiać zwolnienia
lekarskie na rozprawy w sprawie zabójstw, których dokonali jego ludzie. Takie proste, a nie
wpadł na to! A taki niby cwaniak.

Zresztą, tu muszę dodać na marginesie, że takich „przyjaciół”, to Kadafi miał więcej. Nigdy
nie zapomnę widoku Berlusconiego całującego Kadafiego po rękach. Jak dla mnie, w moich
oczach Berlusconi do końca swoich i moich dni jest skończony, choćby się okazał jedynie
poczwarką, z której wylezie Święty Franciszek i Albert Einstein w jednym. Zawsze już
pozostanie gnojem. Mój kolega z UK dodaje w tym momencie, że Berlusconi całował go po
rękach, a Blair po d..., co odnotowuję z kronikarskiego obowiązku.

background image

Blumsztajn się nie poddaje, czyli no
pasaran!

seawolf, 23 października, 2011 - 11:51

W porównaniu do Was, w Kraju, mam i lepiej i gorzej jednocześnie, bo przez to oddalenie, a
właśnie wypłynąłem w szeroki przestwór Pacyfiku, zostawiając miły sercu Singapur za sobą,
czasem nie bardzo mam o czym pisać. Jakby w polskiej polityce zapanował chwilowy zastój.
Od czasu , do czasu, w polskiej polityce zapanowuje , nie na długo, ale czasem zapanowuje,
taki rodzaj ciszy, nie wyborczej, ale zwykłej. Wszystko zostało napisane, a nic nowego nie
podnosi ciśnienia tętniczego. To znaczy, w kraju wystarczy zapewne włączyć TVN24, żeby
wzrosło, a palce zaczynały nerwowo walić w klawiaturę. Ale tutaj, przeglądam sobie gazety i
blogi i właściwie nic takiego się nie dzieje.

Ot, znowu sobie znaleziono ofiarę nieludzkich prześladowań w PiS, czyli tym razem
Cymańskiego. Wywalą, będzie męczennikiem i dowodem na terror w PiS, nie wywalą, będzie
biedną, zastraszoną i stłamszoną ofiarą, dowodem na terror w PiS. No przynajmniej będzie
miał swoje parę dni lansu w TVN, w końcu, jak się zdaje, o nic innego mu nie chodziło. Na
razie udaje, że nie wiedział, że to wykorzystają. A może w ogóle myślał , że to Sakiewicz do
niego dzwoni, a nie cyngle od Liza? Mogło tak być, bo Cymański jest sympatyczny, ale
prochu, ani koła samodzielnie nie wymyśli.

Co jeszcze, ano, Blumsztajn znowu alarmuje, ze Polacy ośmielają się maszerować w Marszu
Niepodległości, bezczelni faszyści, tym razem nie dość , że maszerują, to jeszcze bezczelnie
nie dają żadnych pretekstów do oskarżeń o faszyzm, rasizm, antysemityzm, czy w ogóle

background image

cokolwiek. I to jest właśnie największa perfidia, bo przecież plan prowokacji na statystyczny
hektar trzeba wykonać, a tu nie ma jak! No, ale determinacja Blumsztajna, by zepsuć
Polakom, to znaczy, tfu, nacjonalistom, ich narodowe, to znaczy, tfu, faszystowskie święto,
11 Listopada , znaczy, jest tak wielka, że i tak coś tam wymyśli. Ot, zamiast biało czerwonej
flagi będzie powiewał kolorową. Jeszcze nie wie, gdzie, ale będzie powiewał, żeby się
odróżnić od faszystów, czyli tych od biało- czerwonej. I będzie wesoły, też , żeby się odróżnić
od tych od biało- czerwonej, w domyśle, ponurych. Blumsztajn tak łatwo się nie podda,
zwłaszcza, że ma określone zadania do wykonania w walce z imperializmem, reakcją i
kaczyzmem.

Podobnie było z akcją przeciwko rasistowskim plakatom na stadionach. Hurrraaa, tak jak
kiedyś chodziły trójki robotniczo- chłopskie, tak i teraz odpowiednio dobrane grupy- tak, by
był w grupie antyfaszyta, dziecko, oraz niepełnosprawny, żeby ładnie wyglądały w kadrze i w
komentarzach, miały czujnie wykrywać i zamalowywać nikczemne bannery na kibolskich
sektorach. I oto konfuzja, trójka robotniczo- chłopska, czy raczej dziecięco- niepełnosprawna
nie znalazła ani jednego rasistowskiego tekstu na stadionie Lechii, kolorowe spraye zawisły w
zaskoczonych rękach, kamerzyści patrzeli na siebie w zakłopotaniu, ale co tam, nie ma
bannera, to się powiesi! Nie takie przeszkody pokonywano w służbie postępu! Taki
Czapajew, na przykład, albo Pawka Morozow. No i powiesili rasistowski banner, który sami
zrobili, żeby go następnie słusznie i postępowo zamalować i żeby zaprzyjaźnione telewizje
mogły to sfilmować i pokazać przerazonym zachodnim widzom, jak to postępowe
społeczeństwo rękami swych najlepszych synów i córek walczy z faszyzmem w dzikiej
Polsce.

Podobnie było w zeszłym roku, gdy przed pochód wystawiono jakieś kretynki w pasiakach.
Jak potem w chwili szczerości wyjaśnił jeden z organizatorów, mieli oni nadzieję, że je skini
zglanują, a tu, cholera, policja ich oddzieliła kordonem i nic z tego nie wyszło. A takie by
były fajne zdjęcia w „Le Monde”, jak skini glanują bezbronne kobiety w pasiakach, a jeszcze
, jakby te kobiety były niepełnosprawne, to by dopiero było?! No, szczerze mówiąc, te osoby
w pasiakach naprawdę były chyba lekko niepełnosprawne, tyle że umysłowo, bo nikt
normalny na coś takiego by nie wpadł. Ciekawe, w co się przebiorą tym razem.

Jak słyszę, odpolityczniona do szczętu i bez litości telewizja publiczna, czyli także moja,
zamieszcza na swoich stronach reklamy tego ruchu krzyczące dramatycznie „blokowaliśmy,
blokujemy, blokować będziemy!!!!! No pasaran”. Zupełnie niepotrzebnie, bo przecież my to
wiemy i bez reklam w TVP Kultura. Znamy historię, wiemy, że oni nie przestaną. Dobrze
chociaż, że nie strzelają ludziom w tył głowy. Sam dyskomfort estetyczny jakoś da się znieść.

background image

To w końcu wygraliśmy???

seawolf, 24 października, 2011 - 11:12

Naprawdę nie można Was zostawić na parę miesięcy samych tam w Kraju, bo włazicie w
szkodę, jak krowa na łąkę sąsiada. Patrzę, co się dzieje, a tu PiS jednak przejął władzę, a
„Gazetę Wyborczą” uczynił swoim partyjnym biuletynem. Ja tu piszę tekst za tekstem na
pohybel czerwonemu, a tu się okazuje, że niepotrzebnie, bo wszystko jest już załatwione i
pozamiatane- to znaczy PiS ma władzę, Jarosław Kaczyński ma armię , flotę, lotnictwo, siły
specjalne, sądownictwo i jeszcze pluton Rycerzy Jedi na zawołanie, taki strach wzbudza. No i
Wyborcza wynajęta na partyjny biuletyn pisowski, bo o niczym innym prawie nie pisze.

Nie ma innego wytłumaczenia dla faktu, że po otwarciu strony Wyborczej z połowy tekstów
krzyczą słowa „PiS”, „Ziobro”, „Cymański”, „Dubieniecki”, „Prezes”. Nic nie wiadomo, że
jest kryzys, deficyt po obróbce skrawaniem i żonglerce kalkulatorem osiąga 54,9%, czyli
brakuje 0,1% do magicznej granicy, po przekroczeniu której nastąpi trzęsienie ziemi w
Polsce, zwłaszcza w budżetówce ( to oznacza , że przekroczyliśmy ten limit już dawno, ale
jak na ten miesiąc udało się to jeszcze inaczej zaksięgować, się zobaczy w listopadzie), że
minister Boni dobrotliwie tłumaczy, jak komu mądremu, że przecież chyba wszyscy wiedzą,
że z tych obiecanych przez Ciocię Europę 300 miliardów ( obiecanych, ale tylko pod
warunkiem, że wygra właściwa partia i to i tak tylko do godziny 20 w wyborczą niedzielę) nic
nie będzie, bo przecież trzeba mieć najpierw wkład własny w inwestycje, a skąd niby go
wziąć? Że Premier właśnie wykańcza Marszałka Sejmu? Że Prezydentowi, oby żył wiecznie,
znowu się pomylili Papieże, według niego właśnie nastąpiła intronizacja Jana Pawła III.
Zresztą, Prezydentowi, to się chyba pomylili Papierze, nie Papieże, ale to szczegół,
szczęśliwie mówił, a nie pisał, więc obciach mniejszy.

Żeby się o tym dowiedzieć, trzeba sobie poczytać coś innego, niż Wyborczą, bo tam dominuje
PiS. Aha, no i brunatna fala faszystowska zalewająca świat, a już osobliwie Polskę. Nic
dziwnego, że z łamów krzyczy dramatyczne „No pasaran!” Nie jest to takie bezpodstawne,
Wyborcza przygważdża faszystów z żelazną, nieubłaganą logiką- otóż ponoć w pochodzie ma
uczestniczyć grupa, która była kiedyś na festiwalu, na którym była też pewna piosenkarka,
chyba z Węgier, czy skądś tam, która (Jezus, Jezus!), wielbi Hitlera! No? No? Sami widzicie!
No pasaran, gwizdki w dłoń!

Zdumiewa, że Jarosław Kaczyński od dziesięcioleci nieustająco schodzący, już chyba z 17
razy będzie w listopadzie, ale już tym razem naprawdę i niedowołanie ze sceny politycznej,
że PiS nieustająco już tym razem naprawdę i niedowołanie zanikający, rozpadający się,
opustoszały, że elektorat naprawdę i niedowołanie już tym razem wymierający i zniechęcony,

background image

że młode wilki w partii nieustająco już tym razem naprawdę i niedowołanie pozbawiające
władzy strasznego Vadera Kaczyńskiego, co to utrzymuje władzę strachem i groźbą zerwania
paznokci samą tylko siłą woli i to na odległość, po prostu patrząc na ekran TV, że oni
wszyscy nadal utrzymują na sobie taką skupioną uwagę tylu mediów, taką intensywną
mieszaninę strachu i nienawiści. Taką silną, że na zajęcie się partią rządzącą po prostu już nie
starcza energii wyczerpanych wieloletnią walką redaktorów i redaktorek. A nawet, jakby się
pojawiła ta energia, to po prostu już nie ma miejsca na łamach i czasu w eterze. I znowu, jak
za PRL, pewnie piszą o nieprawościach władzy do szuflady, biedaki. I, jak zawsze z winy
PiS.

Uwagę zwraca, że najbardziej przejmują się sytuacją w PiS dziennikarze, komentatorzy i
blogerzy, którzy nigdy do PiS nie należeli, i którzy raczej by zdechli, zanim by się tam
zapisali. Ale los prześladowanych przez Jarosława spędza im sen z powiek dużo bardziej, niż
nam, pisowcom. Bo, szczerze mówiąc to nam wcale nie spędza, nie bardziej, w każdym razie,
niż zdziczenie obyczajów w Gwiazdozbiorze Oriona, czy życie seksualne dzikich na Borneo.

Podobnie, jak zawsze, gdy widzę, jak porucznik Stokrotka, czy Liz, czy żółto zębna
szczekaczka, Miecugow, znaczy się, mieszają z błotem jakiegoś nieszczęsnego ( choć,
właściwie, dlaczego nieszczęsnego, już starożytni Rzymianie mawiali, że chcącemu nie dzieje
się krzywda i , co więcej, mieli rację) pisowca, powtarzam sobie w myślach: „i po cos tam
lazł, no, po co?” (włączając Jarosława, który co prawda rozsmarował Liza po ścianach i
podłodze, ale i tak histerię na wiele dni zrobiono nie z tego, ale z jednego zdania, które
uczyniono rozbudzaczem antypisowkiej histerii, bez sensu i logiki, ale co z tego), tak i teraz
mam Cymańskiemu do powiedzenia jedno- zostaw Pan, Panie Tadeuszu myślenie i
kombinowanie mądrzejszym ( a znaleźć takich nie będzie przesadnie trudno, niestety), zajmij
się Pan tym co Panu najlepiej wychodzi, czyli bon motami, śpiewem i przysłowiami u
Rymanowskiego. Sorry, ale Pan był od bycia ciepłym, sympatycznym luzakiem, a nie od
strategicznych analiz i szatańskich planów. I komu to przeszkadzało?

Legenda i potwór!

seawolf, 25 października, 2011 - 12:18

Mało nie spadłem z fotela i to nie w wyniku sztormu, ale w wyniku przeczytania, że złowrogi
pisowski Agent Tomek, czyli poseł Tomek Kaczmarek pozwał , uwaga, LEGENDĘ
„SOLIDARNOŚCI”. Jaką, kurna, legendę, Andrzeja Gwiazdę, może?? A, to łobuz! A tu nie,
okazuje się , ze Panią Henrykę Krzywonos, od niedawna ogłoszoną legendą. Kiedyś, i jest to

background image

fakt, Stalin zagroził Nadieżdie Krupskiej, że, jak nie przestanie krytykować kierownictwa
partii, to wyznaczy nową wdowę po Leninie, a starą rozstrzela, tak i obecnie wyznaczono,
najwyraźniej, nową legendę Solidarności, na miejsce Pani Ani Walentynowicz.

Jak wiadomo, każdy orze, jak może, tak też i czyni Pani Henryka Krzywonos, słynna
Baronowa Muenchhausen Sierpnia, konkretnie, to słynna z tego, że nie zatrzymała gdańskich
tramwajów. To znaczy w wersji oficjalnej właśnie jak najbardziej zatrzymała, ha, jeszcze jak,
zatrzymała! Tyle, że , jak wynika z wspomnień strajkujących tramwajarzy wyjechała na trasę,
jako łamistrajk, po tym, jak dwóch innych motorniczych, których chciano, jednego po
drugim, zmusić do wyjazdu ukryło się w zajezdni. Jak rozumiem, Pani Henryka miała
trudności z ukryciem się, bo gdziekolwiek się ukryła, spora część wystawała, to i musiała w
końcu wyjechać. a potem jej po prostu prąd wyłączyli, wobec tego powiedziała pasażerom, że
ten tramwaj dalej nie pojedzie i poszła do stoczni zobaczyć, co się dzieje. No, a tam,
wiadomo, kto pierwszy wskoczy na beczkę, czy wózek, ten się staje przywódcą. Hura,
tramwajarze z nami! Do komitetu ją! No i została w słynnym komitecie, do momentu, kiedy
tramwajarze z miasta się zorientowali, że cos tu nie gra i ją w końcu wyproszono z komitetu i
ze stoczni.

Pozwolę sobie zamieścić wypowiedź Ś. P. Anny Walentynowicz o tej baronowej
Muenchhausenowej Sierpnia:

Ostatnio zasłynęła tym, że objeżdżała wraz z Donaldem Tuskiem w ramach rządowej
kampanii wyborczo- propagandowej przedszkola, zaświadczając, jak to Donald Tusk
strasznie kocha te dzieciaki i jak ona strasznie mu ufa, w związku z tym, żeby na niego
głosować.

Nieco wcześniej wzruszyła wszystkich, a już mnie najbardziej, do łez, swoją deklaracją
wielkiej przyjaźni do Jarosława Kaczyńskiego. Konkretnie to okazała tą przyjaźń propozycją,
że zaciągnie go do psychiatry, ot, tak, w ramach przyjaźni właśnie. Mam nadzieję, że nigdy
nie poczuje ta Pani żadnych przyjacielskich uczuć wobec mnie, już widzę, jak się zapieram
rozpaczliwie kończynami, ryję bruzdy w podłożu, kwiczę „Nieeee, Nieeee!”, a Pani Henryka
cierpliwie i wyrozumiale ciągnie mnie w stronę poradni zdrowia psychicznego, tak właśnie,
jak to zwykli czynić przyjaciele.

Występów Pani Baronowej nigdy dosyć, ostatnio, 26 września 2011 r. Henryka Krzywonos
na pytanie dziennikarza Radia Kielce: "czy agent Tomek krzywdził kobiety?", odpowiedziała
:

"Tak, uważam, bardzo skrzywdził, wie Pan, dla mnie jest to bezczelny facet, który mało tego,
że skrzywdził kobiety, naciągał i nie do końca mu się udało je naciągnąć, ale wykorzystał to
w bezczelny sposób, szczyci się tym i teraz startuje w wyborach [...] dla mnie jest,
przepraszam, ale dnem, które krzywdziło ludzi i nieważne kobiety, mężczyzn czy
kogokolwiek, ale skrzywdziło całe rodziny, bo kobieta, która była nieszczęśliwa w
małżeństwie, usłyszała na siebie całą masę komplementów i zapomniała się, a on to
wykorzystał, rozbił całą rodzinę".

Cieszę się, że Tomek Kaczmarek postanowił zaciągnąć tą kłamliwą babę przed sąd. Bo tak się
składa, że powtarza ona w najprymitywniejszy sposób ( no, trudno się dziwić, każdy skacze
tak wysoko, jak potrafi) najgłupsze kłamstwa i kalki POwskiej propagandy. Jak pamiętamy,
ów agent Tomek został ikoną czarnego PR, symbolem zbrodni kaczyzmu-macierewizmu,
wszystkie brukowce wśród spazmów relacjonowały każdy smark wydmuchany przez
posłankę Cielebąk, czyli Sawicką, czy owego Asnyka, którym nikczemnik uwodził niewinną

background image

jak lelija niewiastę. To, ze owa lelija była osóbką twardo stąpającą po ziemi, podobnie, jak
następna lelija, Marczuk, to już było nieistotne, jej słowa, że ona to pieprzy, jakby miała to
robić za darmo, i te lody, co będą kręcone, zostały litościwie przemilczane. A w istocie, nie
żadne tam litościwie, tylko na zimno, w ramach drobiazgowo przygotowanej operacji
propagandowej. Dokładnie wiadomo było, kiedy się obsmarka, kiedy zemdleje, kiedy
odjedzie karetką, którzy niezależni dziennikarze się tym oburzą i co napiszą i powiedzą.
Pamiętam, że Morozowski chciał zrobić wywiad, niestety, któryś z POwców mu powiedział,
że to, niestety niemożliwe, bo pani posłanka za chwile zemdleje i odjedzie do szpitala.

To w ogóle ciekawe, dlaczego ten Tomek został obwołany takim zbrodniarzem, obiektem tak
nikczemnej nagonki, dlaczego brukowce z taką mściwością publikowały jak najwięcej jego
zdjęć i szczegółów jego tożsamości, wiedząc przy tym doskonale, że dla niego to może
oznaczać nawet śmierć, bo przecież cały czas pracował jako glina pod przykryciem, a i
mafiozi, których rozpracowywał w poprzednich latach, też nie cierpią na amnezję. Czy nie
dlatego, że tak doskonale wcielił się w postać typową dla tego bagiennego środowiska,
najwierniejszego elektoratu PO i SLD? Że w krzywym zwierciadle pokazał ich samych? Tak,
warchlaki i buce, tacy właśnie jesteście? Oczywiście, to była kreacja, tak jak Stanisław
Mikulski wcielał się w owego Polaka, agenta NKWD, wcielającego się z kolei w oficera
Abwehry Hansa Klossa, tak ów Tomek udawał nowobogackiego pustaka. Ani ów
podstawiony Polak- NKWDzista nie mógłby odpowiadać za przestępstwa wojenne Klossa,
ani już tym bardziej aktor Mikulski. A Agent Tomek, owszem, nawet za to, że gdzieś rzygał
na podłogę, co powtarzano do wyrzygania właśnie. No i to, że krzywdził „ludzi i nieważne
kobiety, mężczyzn czy kogokolwiek”. To, ze krzywdził kobiety, OK, mężczyzn, OK, ale tych
pozostałych „kogokolwiek”, to już sprawa nad wyraz tajemnicza. Mam nadzieję, że sąd zbada
także i tą okoliczność.

Jak z takiego twardziela, co się kulom nie kłaniał, zrobiono mydłka i żigolaka, a z absolwenta
socjologii Uniwersytetu Wrocławskiego pustaka, pozostanie tajemnicą, choć nie, bo i jakaż w
tym tajemnica? Te mechanizmy są stare, jak świat. Choć w 2007 r. doprowadzono je na
wyżyny artyzmu, gdzie szybują do dzisiaj.

PiS bez Jarosława!

seawolf, 26 października, 2011 - 12:48

Problem usunięcia Jarosława zdaje się być głównym zmartwieniem tak wielu ludzi w Polsce,
że aż serce rośnie, ilu mamy zwolenników szczerze zatroskanych stanem PiS i szansami na

background image

zwycięstwo. Właściwie, jak się popatrzy po nazwiskach ludzi żyjącym, jak się zdaje, tylko
tym jednym zagadnieniem, to , poza Niesiołowskim , Wołkiem, Kuczyńskim i Kutzem,
przypadkami klinicznej nienawiści, nie ma ludzi, którzy by nam szczerze nie życzyli
zwycięstwa, trzeba tylko dokonać drobnej, kosmetycznej właściwie zmiany- mianowicie
obalić Jarosława Kaczyńskiego, a oni już dokonają reszty, to znaczy zagłosują na odnowiony
PiS, bo to ciągłe głosowanie na PO na złość Kaczorowi staje sie już nudne, to po pierwsze, a
przede wszystkim, wszyscy już rozumieją, że i szkodliwe dla Polski. Im szybciej zatem młode
wilki w PiS usuną Jarosława, tym szybciej te wszystkie światłe siły będa mogły wreszcie
zagłosować na PiS.
Taka, mniej więcej, obowiązuje narracja , z tego, co widzę z oddali. A z oddali przeważnie
widać lepiej, niż z bliska. Z bliska lasu nie widać, bo drzewa zasłaniają.

Osobiście jestem ziobrystą, a właściwie ziobrystą- macierewistą, bo popierałem zawsze
najenergiczniejsze, najtwardsze posunięcia PiSu, takie bez zbędnego obcyndalania się i
oglądania, co na to powiedzą Olejnik z Rymanowskim. Nie mam nic przeciwko temu, by
kiedyś Jarosław Kaczyński namaścił Zbyszka Ziobrę na następcę. Albo Kurskiego. Albo
„Maria” Kamińskiego. Yeeees! Jestem za. Pytanie, czy zmieni to cokolwiek w czarnym
pijarze, jaki ma PiS. Otóż, oczywiście, NIC nie zmieni, a wręcz pogorszy.

Przecież to już otwartym tekstem powiedziano w Świątyni Antypisa przy okazji poprzedniej,
szesnastej próby usunięcia Jarosława, ta obecna jest siedemnasta i z pewnością się na tym nie
skończy, te same dyskusje będziemy prowadzili przy próbie osiemnastej, dziewiętnastej i
dwudziestej. Otóż powiedziano tam, w Wyborczej, znaczy się, że, jakby tak władzę w PiS
przejęli Ziobro, czy Kurski, to oni zaczną ( Jezus, Jezus!!) popierać Jarosława, bo to jednak
mąż stanu, szczery patriota, człowiek nieprzekupny i uczciwy, a tamci, to cynicy,
karierowicze itd. Nie wiem, czy nie zawalił się wtedy sufit w redakcji ze zdumienia, ale
osobiście i własnoocznie to czytałem.

No, to tyle na temat zmiany przywództwa i zmiany nastawienia mediów do PiS. Chyba, że
władzę w PiS ma przejąć Kuczyński, nooo, wtedy, to co innego.

Generalnie, jak w tej bajce o wilkach i owcach, wilki przekonywały owce, że tak naprawdę, to
przecież wilki nic do nich nie mają, miłość, dobrość i w ogóle. . Ale przecież nie mogą
obojętnie patrzeć, jak te psy- owczarki tak jątrzą i dzielą i żeby im je wydać, to wtedy
zapanuje wreszcie pokój i przyjaźń między czworonogami. Bo zgoda buduje.

No, dobrze, to było o nastawieniu TAMTYCH do PiS, teraz trochę o nastawieniu NASZYCH
do PiS.

Te wybory pokazały jedno ponad wszelką dyskusję. Nie ma żadnej siły na prawicy mogącej
zastąpić PiS. Wszystkie „drobnoustroje” na prawicy, te wszystkie Polski w Potrzebie, Które
Są Najważniejsze, te Prawice Najprawicowsze i Najprawdziwsze , pełnomocnicy Chrystusa
Pana na Kraj, poniosły spektakularną porażkę, po prostu kompletną klapę często już na etapie
zbierania podpisów. Pomijam już tutaj te wszystkie machloje PKW z rejestracją list,
kwestionowaniem podpisów, oczywistym łamaniem prawa, bo to jest coś, co się nadaje na
komedię slapstickową, taką Harolda Lloyda, z rzucaniem tortami, bieganiem w kółko i
machaniem rękoma. Nie będziemy już wiedzieli, chyba, że kiedyś wyjdą jakieś kwity, albo
ktoś się wygada, czy to tak samo wyszło, czy też miało wyjść na wypadek, gdyby jednak PiS
wygrał i trzeba było unieważniać wybory. No, ale PiS nie wygrał i niczego unieważniać nie
trzeba, zatem protesty wyborcze zostały, lub też zostaną wyniośle zignorowane, albo i
obśmiane w kabaretach, tudzież Szkłach Kontaktowych i Drugich Śniadaniach Kabotynów,
jako już nikomu niepotrzebne.

background image

No, tak czy owak, czy to w wyniku zamilczenia na śmierć, czy to mimo rozpaczliwego i
upartego nadymania w mediach, jak PJN, polityczne „drobnoustroje” mimo wielkich ambicji i
niezachwianej pewności zebrania najmarniej 15% każdy, poniosły spektakularną porażkę. Tu
dodam, że „drobnoustroje”, to nie w sensie medycznym, bo już się kiedyś przyczepił pewien
nadęty mąż stanu, wkleił definicję drobnoustroju- zarazka z Wikipedii i zasugerował, że oto,
najwyraźniej, planuję jego eksterminację, co, jako zbrodnia ludobójstwa , jest zbrodnią
przeciwko ludzkości nie podlegającą przedawnieniu. No, cóż, jak ktoś nie ma poczucia
humoru, to nic się na to nie poradzi, poza poradą, by nie czytał i nie wpędzał się w stany
lękowo- depresyjne, bo w tym stanie trudno wygłaszać homilie do Rodaków.

Otóż, i tu konkluzja, PiS bez Jarosława nie jest niczym nowym, ani szokującym. Już istniał,
ba, nawet istnieje w chwili, gdy to piszę. Nazywał się „Polska Plus”, potem nazywał sie
Ludwik Dorn, potem nazywał się PJN. Jak się teraz będzie nazywał, trudno zgadnąć, na
pewno będzie to nazwa wielce patriotyczna. Na pewno częstym gościem w studiu TVN, kto
wie, może nawet będzie składowany w magazynku na szczotki i mopy, żeby zaoszczędzić na
transporcie dwa, czy cztery razy dziennie. I na pewno skończy, jak te poprzednie. Pies z
kulawą nogą na nich nie zagłosuje, tylko pójdzie głosować, choćby się waliło i paliło, na
Kaczora. Bo my, znaczy ten elektorat, już tak mamy. W każdym razie ja tak mam.

Rzepa, czyli dobrość w natarciu

seawolf, 27 października, 2011 - 13:48

Szybki rzut oka na tytuły prasowe w Polsce i widać, jak na dłoni, że miłość i dobrość jest w
niepowstrzymanym natarciu, zgoda buduje, aż furczy. Otóż z funkcji Redaktora Naczelnego
Rzepy został właśnie odwołany Pan Lisicki, co było jasne od momentu, gdy Pan
Hajdarowicz, właściciel dogorywającego Przekroju zdobył ni stąd, ni zowąd 80 milionów
kredytu i kupił połowę akcji Respubliki, potem zdobył jeszcze trochę i dokupił resztę akcji.
Oczywiście, nic w tym złego, przeciwnie, dobrze, że młodzi ludzie w Polsce mają taki
wspaniały przykład do naśladowania. Dowód, że w Polsce naprawdę wszystko jest możliwe,
jeśli tylko bardzo się chce. Chciał Pan Hajdarowicz zostać szczęśliwym właścicielem Rzepy,
to i został, każdy mógł, nie?

Nie żywiłem żadnych złudzeń, że natychmiast nastąpi etap odwdzięczania się i
wywiązywania, czyli czystka w redakcji, sam zwinąłem się stamtąd po cichu, bo w końcu nie
tylko sam właściciel jest pewnym, nazwijmy to, problemem, ale i jego współpracownik, nie
kto inny, jak były szef WSI. Gdzie się nie obrócisz, tam razwiedka. Strach lodówkę otwierać,

background image

bo niechybnie wyjrzy z niej oszroniony generał, czy admirał. Wyjdzie, roztrącając jogurty i
masło, otrzepie się z tego szronu i założy, jak gromosław z jasnego nieba, jakąś nowa partię,
albo w wariancie minimum przynajmniej jakąś gazetę kupi. To ma nawet długą tradycje,
wystarczy spojrzeć na założycieli PO, czy Tusk Vision Network.

No, trochę za dużo tego szczęścia na raz, przy czym oświadczam, że , oczywiście, ani przez
chwilę nie podważam świętego i niezbywalnego prawa Pana Hajdarowicza do zatrudniania i
wywalania całego składu redakcji od A do Z. Naprawdę i bez ironii. Tak, to jego własność i
może tam robić, co chce. A do pozostałego świata należy decyzja, czy chce tam pisać i czy
chce to czytać i też nic nikomu do tego.

Teraz redakcja podzieli się na dwie , albo i trzy grupy, według odwiecznej zasady znanej od
początku historii ludzkości i zapewne grubo przedtem. Rejtani odejdą w możliwie
spektakularny sposób, razem z drzwiami i futryną, pozytywiści zostaną w w przekonaniu, że
trzeba pisać dopóki sie da, Wallenrody zostaną i będą pisać coraz bardziej prorządowo, by
oszukać reżim, no, wszystko, jak zawsze, ćwiczone wielokrotnie. Kogoś wywalą, ktoś
odejdzie, ale ktoś tam zostanie, bo przecież przyjdzie inny, gorszy, bo kredyty, bo rodzina,
będzie dyskusja, czy to już wyczerpuje znamiona wrogiego przejęcia i przeorientowania, czy
też jeszcze nie, bo, co prawda, Wildstein wywalony, ale Ziemkiewicz nie, albo odwrotnie,
nieważne, Feusette odszedł, ale Krauze rysuje, albo Krauze odszedł, demonstracyjnie
podeptawszy flamastry, ale Feusette postanowił, że nie rzucim bloga, skąd nasz ród. No,
typowe dylematy, jakie Polacy przeżywają od dawna, już tak ponad dwa stulecia z hakiem.
Będziemy testowani, do jakiej granicy można dojść bez spowodowania masowego odejścia,
czy bojkotu.

Myślę, że będziemy świadkami ugotowania żaby na żywca. Ponoć, jak wodę ogrzewać
powoli i stopniowo, to żaba nie ucieka, wręcz przeciwnie, odczuwa nawet pewien komfort,
patrzcie, jaki dobry Pan, gorącą kąpiel przygotował, a tak o nim źle mówili, podli, załgani
oszczercy, paranoicy, zwolennicy teorii spiskowej, aż w pewnym momencie woda się gotuje i
hasta la vista, baby.

Swego czasu rzuciłem pomysł, by dziennikarze natychmiast założyli tygodnik „Ówarzam,
Rze”, albo „Uwarzam, Że”, ( tu ukłon w stronę Pana Prezydenta i jego zreformowanej
ortografii), z podobną szatą graficzną i identycznym układem i przeszli tam in gremio. By, po
prostu, mrugnąwszy okiem do czytelników przejęli rynek Skoro z dnia na dzień udało im się
wystartować z nowym tygodnikiem i odnieść taki sukces, to przecież teraz będzie tylko
łatwiej, bo wszystko jest gotowe, rynek już jest, dziennikarze skrzyknięci, a czytelnicy kupią
nowe pismo na 100%. Oczywiście, wiem, realia są inne, przykład innego tygodnika
robionego przez uciekinierów z Wprostu pokazuje, że bez kasy nic się nie uda, bez kasy
pozwalającej przetrwać bez zysków kilka miesięcy. Jak się ma kasę na trzy numery, a potem
sie liczy na zyski ze sprzedaży, to klapa pewna, bo kolportaż płaci z wielotygodniowym
opóźnieniem, dwumiesięcznym , zdaje się. Każdy nowy tytuł musi więc przetrzymać ten
najtrudniejszy okres, a przecież żyć trzeba.

Chciałem napisać o innym przykładzie ofensywy dobrości i budującej zgody, o wygaszeniu
mandatów demokratycznie wybranych posłów PiS Swięczkowskiego i Barskiego, których
wybrało odpowiednio 17 i 12 tysięcy ludzi, którzy, zdaniem Schetyny mieli prawo
kandydować, proszę bardzo, ale już wygrać nie mieli prawa. ale, o tym, to już jutro.

background image

Ludwik Dorn wygasi Schetynę?

seawolf, 28 października, 2011 - 12:00

Zacząłem wczoraj o dwóch posłach- nieposłach PiS, prokuratorach w stanie spoczynku, czyli
prokuratorach- emerytach, Święczkowskim i Barskim, których wybrało odpowiednio 17 i 12
tysięcy ludzi, którzy, zdaniem Schetyny mieli prawo kandydować, proszę bardzo, ale już
wygrać nie mieli prawa.

W tej sprawie kuriozalne jest kilka rzeczy, najbardziej zaś uzurpatorskie roszczenia Schetyny
o decydowaniu w tej sprawie w jakikolwiek sposób na podstawie dowolnie wybranych przez
siebie opinii prawnych, a, kto wie, czy nie wprost na podstawie paska na dole ekranu w TVN.
No, co się dziwić, władzę w Polsce przejęto na podstawie takiego paska, plus SMSa ministra
Ławrowa więc i takie decyzje można podejmować, czemu nie. Jak burleska, to burleska.

Jeszcze bardziej kuriozalna jest dwoista i sprzeczna opinia KRP udzielona w tej sprawie- raz
KRP odpowiedziała, że owszem , proszę bardzo , mogą kandydować, ależ czemu by nie? Po
czym ta sama rada odpowiedziała, że kandydować, to sobie mogą, ale w żadnym razie nie
mogą objąć mandatu posła. Znaczy , kandydować mogą, wydać pieniądze na kampanię,
proszę bardzo, pod warunkiem, że nie wygrają. Logika tej odpowiedzi jest powalająca na
kolana, albo i na twarz. To tak, jakby komisja weterynaryjna dopuściła konie do Wielkiej
Pardubickiej, ale nie , żeby wygrały, ale, ot tak, żeby sobie pohasały na trawce, odetchnęły
świeżym powietrzem, rozprostowały kończyny, skoro lubią.

Co za, kurna, geniusze siedzą w tej radzie, na cokoły ich, nie po to jest światło, by je pod
korcem trzymać! Na cokoły, portrety na ścianach uczelni wieszać, w podręcznikach
drukować! Gówniarze w szkole podstawowej robią to samo, przyrzekają coś, a potem
krzyczą- przecież skrzyżowałem palce za lewym uchem, to się nie liczy!

Przede wszystkim, Schetyna nie może wygasić mandatu posłom, bo go jeszcze nie mają- mają
tylko info z PKW, że zostali wybrani i tyle, żadnego mandatu jeszcze nie objęli. Jak obejmą,

background image

to Schetyna już nie będzie Marszałkiem, tylko szeregowym posłem, albo kim tam go Tusk w
końcu zrobi po przeczołganiu. Będzie wybrany nowy Marszałek, którym Schetyna już nie
będzie. Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że Pan były Marszałek Schetyna ma podobny tytuł do
decydowania o PRZYSZŁYCH posłach, jak były Marszałek Ludwik Dorn, czy równie były
Marszałek Marek Jurek. Może by tak w ramach retorsji Ludwik Dorn wygasił mandat
Schetyny, albo Marek Jurek wygasił mandat Palikota? Albo Dorna i Schetyny? Albo Dorn i
Schetyna – wlepili Jurkowi mandat posła, jak drogówka – mandat za złe parkowanie? A co?
Jak już, to już!

Przypomnieć tu można , że przez dwie kadencje mandat posła sprawował emerytowany
policjant Jerzy Dziewulski i nie budziło to niczyich zastrzeżeń. To samo dotyczy sędzi w
stanie spoczynku, Anny Kurskiej. Ś.P. Zbigniew Wassermann był prokuratorem w stanie
spoczynku i posłem.

Zresztą, co tam emerytowany, przecież jeszcze niedawno mandat posła mieli czynni
prokuratorzy - do czasu uchwalenia ustawy o prokuraturze, w ławach poselskich zasiadali
Prokuratorzy Generalni - m.in. Zbigniew Ziobro, Andrzej Czuma.
Art.65a ust.1 Ustawy o prokuraturze wyraźnie stanowi, że prokurator wybrany do pełnienia
funkcji w organach państwowych musi zrzec się swojego stanowiska, chyba że przechodzi w
stan spoczynku. Zarówno pan Dariusz Barski, jak i Bogdan Święczkowski są prokuratorami
w stanie spoczynku, zatem na mocy powyższego przepisu mogą objąć mandat. To, czego nie
mogą w świetle prawa uczynić, to pobierać uposażenia wynikającego z pełnienia mandatu
posła. Obydwaj panowie już to zadeklarowali.

Oczywiście, mogliby zrzec się funkcji prokuratora w stanie spoczynku i tym samym utracić
emeryturę, czyli po zakończeniu kadencji Sejmu, a mam wrażenie, że nie dotrwa ten Sejm do
końca ustawowej kadencji, pójdą zebrać pod kościół, właściwie już teraz mogą zacząć
ćwiczyć pieśni kościelne i podwijać sobie nogę w kolanie , udając kalectwo , licząc na więcej
monet w czapce. Nie mogę się pozbyć wrażenia, że właśnie do takiej upokarzającej sytuacji
chce Schetyna , wśród rozbawionej gawiedzi, doprowadzić- chceta mandatu, to rezygnujta z
emerytury, muahahaha! Jak w wojsku- chcesz dostać list od Mamy, zatańcz, albo zaśpiewaj,
hi,hi,hi!

Artykuł 65a ust. 1 ustawy o prokuraturze obowiązuje, a, skoro istnieją wątpliwości co do jego
zgodności z treścią artykułu 103 Konstytucji nie oznacza, że przestał on obowiązywać.
Jakiekolwiek wątpliwości dotyczące zgodności powołanego przepisu ustawy o prokuraturze z
treścią Konstytucji może rozstrzygnąć tylko Trybunał Konstytucyjny - jedyny organ
uprawniony do kontroli konstytucyjności prawa w Polsce. A nie jakiś Schetyna. Kto wie,
może Tusk świadomie wypuścił Schetynę na pole minowe, by ten własnymi rękami zrobił z
siebie głupka? Nieładnie! A tacy byli kiedyś kumple z boiska...

background image

Święto Niepodległości i Targowica.

seawolf, 29 października, 2011 - 13:20

Jak pamiętamy, w zeszłym roku Wyborcza z Blumsztajnem na czele wymyśliła szczególny
sposób uczczenia Święta Polskiej Niepodległości. Lewackie szumowiny blokowały i
wygwizdywały legalną manifestację legalnych polskich organizacji. Tak sobie wyobrazili
świętowanie polskiego święta.

Dodatkowo, by wykonać plan prowokacji z hektara, przed pochód wystawili jakieś
intelektualnie sprawne inaczej osoby w obozowych pasiakach w nadziei, że zostaną, niczym
antyfaszystowskie żywe torpedy, skopane przez skinów, czy też przez Korwina Mikke z
Ziemkiewiczem, czy prof. Bartyzelem. „Polscy Nazi kopią więźniarki w pasiakach
oświęcimskich!” - ach, co to byłyby za tytuły, co za klipy na You Tube! Miodzio! No, ale nie
wyszło. Policja odgrodziła i nie dało sie dać skopać.

W tym roku, wobec tamtego niepowodzenia postanowili pójść dalej- skoro nie ma co liczyć
na zainteresowanie mediów zachodnich polskimi wewnętrznymi przepychankami, trzeba je
umiędzynarodowić! Tym razem więc zaproszono, niczym kiedyś wojska Imperatorowej
Wszechrosji i Króla Prus, na rozróbę w Polsce niemieckie bojówki. "Znani z zamieszek
bojówkarze zza Odry wybierają się do Warszawy, by zablokować organizowaną 11 listopada
przez Młodzież Wszechpolską i Obóz Narodowo- Radykalny manifestację" - alarmuje
"Rzeczpospolita. Niemieccy anarchiści i lewacy - jak twierdzi gazeta - skrzykują się na forach
internetowych "by powstrzymać marsz "faszystów"". Na ulicach Berlina i Wiednia wiszą

background image

plakaty wzywające do blokady Marszu Niepodległości.
Oczywiście, nikt nie odważy się napisać wprost , że atakuje się i wygwizduje upamiętnienie
niepodległości. O, co to, to, nie- wygwizduje się nikczemnych faszystów, rzecz chwalebna i
pożądana! Któż zaprzeczy? A ja mam pytanie, kto to jest faszysta? Ten, kogo obwołają
faszystą w Świątyni Antypisa na Czerskiej? Ten, kto z dumą niesie polską flagę, zamiast
wtykać ją w psią kupę?

Dla mnie faszyści to raczej ci, którzy mordują i bija przeciwników, a nie ci mordowani i bici.
A tak się dziwnie składa, że to działacza PiS zamordowano , a drugiemu poderżnięto gardło,
że to narodowców jadących na uroczystość pobito w pociągu.
Przypomina mi się opowieść młodego akowca, którego po wojnie prowadzono ulicą w
kolumnie podobnych mu akowców, więźniów politycznych, otóż ze zdziwieniem i rozpaczą
stwierdził, że ludzie im wygrażają pięściami, rzucają kamieniami – jak to, dlaczego? Otóż
władze rozpuściły plotkę, że oto prowadzą kolumnę folksdojczy i faszystów z Hitlerjugend.
Gdy patrzę na dzisiejsze podjudzanie cyngli z Wyborczej, to mam wrażenie, ze historia
zatoczyła pełne koło i że ideowi spadkobiercy stalinowców przywiezionych do Polski
sowieckimi ciężarówkami stosują dziś wobec ideowych spadkobierców tych mordowanych i
więzionych akowców i NSZetowców te same równie proste, co skuteczne chwyty
propagandowe.

Ma się rozumieć, dziś nie strzela się z pistoletu TT w potylice nikczemnym zbrodniarzom
akowsko- faszystowskim. Na razie, choć przecież zamordowano Marka Rosiaka najzupełniej
dosłownie i najzupełniej dosłownie podcięto gardło jego kolegi- tylko i wyłącznie za to, ze
należeli do partii opozycyjnej, za nic innego. Tak, jak kiedyś Żydów mordowano nie za nic
innego, jak za to, że byli Żydami. Obawiam się , że z równą łatwością, z jaka dziś rozdaje się
przechodniom gwizdki, jutro może będzie się rozdawało kamienie i pałki. Bo, niby dlaczego
nie?

O co tu chodzi z tym faszyzmem? Skąd się bierze takie zaczadzenie Bratkowskiego, czy
Kuczyńskiego, najwyraźniej oszalałych ze strachu i paranoicznej nienawiści? Ze starości,
procesów miażdżycowych, owszem. Z głupoty, jak najbardziej. Ale to coś więcej, niż tylko
instynkt stadny, to musi być jakoś koordynowane, bo pojawia się falami. W zeszłym roku
była na przykład instrukcja, by wszyscy mówili o pisowskiej „sekcie”, sekta, sekta, sekta, to
słowo było używane przy każdej okazji i w każdym możliwym kontekście. Teraz jakoś
ucichło, a raczej przerzucono się na nowy szlagier- teraz najwyraźniej umówili się, ze „jadą”
faszyzmem. Pani Profesor Fedyszak- Radziejowska wskazuje na coś więcej.
Przytoczę kilka słów z wywiadu w „Uważam, Rze” z zeszłej jesieni:
„Coraz mniej silnych mediów, które patrzą jej na ręce. Opozycji zaś odbiera się prawo
normalnego funkcjonowania, krytyki. Gdy tego próbuje, słyszy, jak w PRL, że dzieli i jątrzy.
Pojawiły się nawet zarzuty o „faszyzm". To też już było, tuż po II wojnie światowej
faszystami był rząd londyński i żołnierze wyklęci. Tak likwidowano ówczesną opozycję.
To jest dobrze przemyślany plan. Nie sądzę, żeby przed wyborami doszło do próby
delegalizacji PiS. Moim zdaniem główny cel tych ataków jest inny. Chodzi o osłabienie
opozycji poprzez zatrzymanie dopływu zdolnych, nowych ludzi do środowiska PiS oraz
osłabienie woli wyborców do głosowania na partię, którą pewnie „zdelegalizują". Efekt
końcowy tych zabiegów to sytuacja, w której jedyna, realna opozycja może liczyć na poparcie
maksimum 20% wyborców. Demokracja pozornie jest, a kontroli rządzących przez opozycję
– nie ma. I nie ma na to szans także w przyszłości, bo przekaz jest prosty, czytelny i
doskonale rozumiany : marzycie o karierze? Chcecie się normalnie rozwijać? Tam nie macie
na to szans”

background image

Jest jakąś wyjątkową nikczemnością, sq.. syństwem, bezczelnością, grymasem historii, nie
wiem, jakich słów mam użyć, że niemieckie bojówki będą miały czelność atakować polskich
patriotów na polskich ulicach w dniu polskiego święta. Że potomkowie niemieckich
żołnierzy, których tego dnia w 1918 rozbroili polscy patrioci będą teraz brali odwet na
potomkach tych patriotów. I czymś zupełnie horrendalnym jest , wymykającym sie
jakimkolwiek racjonalnym, spokojnym ocenom, że robią to na wezwanie i zaproszenie ludzi
noszących , dobrowolnie i bez przymusu przecież, polski paszport. Mam nadzieję, że polskie
państwo wykaże się elementarnym minium sprawności i zatrzyma te szumowiny na granicy,
chociaż, jak do tego pory, niewiele wskazuje, by miało do tego tak zwane cojones.

Niestety, będę daleko, ale całym sercem będę z tymi, którzy tego dnia przyjdą świętować
polskie Święto. I też z tymi, którzy skopią d..., lewackim homosovieticusom, ideowym
spadkobiercom Branickiego i Marchlewskiego, Rzewuskiego i Dzierżyńskiego, którzy to
święto chcą zakłócić. I ich zagranicznym posiłkom.

Czuchnowski, jako nożyce na stole.

seawolf, 30 października, 2011 - 13:53

Przeczytałem artykuł Ziemkiewicza o Popiełuszce, zresztą, o Popiełuszce przy okazji, bo w
istocie o czymś innym. Ale jedno przykuło moją uwagę, pisze on o torturach księdza, o
połamanych palcach, wyrwanym języku, uszkodzonych gałkach ocznych. Tak, takie właśnie
ślady tortur nosiło ciało księdza, co w oczywisty sposób zadaje kłam oficjalnej wersji
wydarzeń. Bo według oficjalnej wersji mordercy go bili, dusili, zabili w końcu, ale nie
posuwali sie do aż takich bestialstw, no, a przede wszystkim ponoć zabili go od razu, nie
byłoby czasu na takie wymyślne tortury.

No, ale, jak brakuje języka, to brakuje, co poradzić? Oficjalnie wyjaśniono, że , „no, tego,
wicie, rozumicie, pewnie ryby zjadły” i więcej się tym kłopotliwym szczegółem nie
zajmowano . Piranie pod Bydgoszczą? Ciekawe. Według najbardziej prawdopodobnej wersji,
porwanego księdza przekazano innej grupie, która go przetrzymywała przez kilka dni,
torturowała, w końcu zabiła. Ciało wrzucono do wody, co widzieli świadkowie, którzy
wkrótce potem zapili się na śmierć wielką dawką alkoholu. Ten rodzaj śmierci był, zresztą
charakterystyczny dla wielu świadków w tej sprawie i ich krewnych, którzy wkrótce potem
wykazali się niesłychanym alkoholizmem, przyjmując śmiertelne dawki alkoholu. Niczym
ksiądz Zych kilka lat później. Jak się wydaje, ten rodzaj śmierci był wtedy modny w kręgach
ubeckich, teraz się ludzie „wieszają”, wtedy zapijali na śmierć spirytusem przyjmowanym
dożylnie.

background image

Nie czas i nie miejsce pisać o wszystkich strasznych szczegółach, o drastycznych
nieścisłościach, o oczywistej mistyfikacji , o działaniach Kiszczaka przed, w czasie i po
procesie, odsuwaniu prokuratora Witkowskiego już w „wolnej” Polsce. Tego starczy na
niejedną książkę, a też i właśnie niejedną książkę o tych wydarzeniach napisał Wojciech
Sumliński, nie ma sensu powtarzać wszystkich tez tych książek, lepiej przeczytać oryginał. Ja
chcę sie tu zająć tylko jednym aspektem, ciekawostką, mianowicie czujnością układu, który
nagle został wywołany do tablicy.

Skoro przyznamy, że księdza torturowano właśnie w taki straszny, a przede wszystkim
długotrwały sposób, to automatycznie przyznajemy, że wszystko, co usłyszeliśmy na owym
toruńskim procesie było kłamstwem i mistyfikacją, wersją ustaloną , jako możliwą do
przełknięcia dla wszystkich biorących udział w tej mistyfikacji, w tym tych po naszej,
„solidarnościowej” stronie, którzy, jak się wydaje właśnie wtedy przystąpili do tego
szatańskiego układu, który potem nazwał się Okrągłym Stołem.

Podobnie, jak uznamy, że pancerno- kevlarowa brzózka nie mogła urwać skrzydła, albo, że
słup energetyczny nie mógł mieć 400 metrów wysokości, albo, że części samolotu nie mogły
sie przemieszczać nocą samoistnie, wszystko inne też się wali.

Zdaniem wielu obserwatorów, właśnie śmierć księdza Jerzego była jakby mordem
założycielskim III RP. Wiedza, co się wtedy stało, niczym „omerta” cementuje do dzisiaj
wiele układów i trzyma zamkniętych wiele ust.

Mam trochę wyrzuty sumienia, bo zacząłem temat i go nie skończę. Otóż odsyłam wszystkich
do książek Sumlińskiego, ja tego opisać lepiej i szerzej nie potrafię, bo, jakbym potrafił i miał
czas i materiały, to bym to zrobił. Niech to więc będzie zachęta do przeczytania tych książek,
które nikogo nie pozostawią obojętnym.

Nawiasem mówiąc, materiały do kolejnej książki zostały Sumińskiemu skonfiskowane przy
okazji zupełnie innej sprawy, do dzisiaj mu ich nie oddano, niech mi ktoś wyjaśni , dlaczego,
bo żadnego racjonalnego wytłumaczenia dla takiego działanie nie ma. Poza takim, że pisze
prawdę i dotyka ludzi i struktur, które do dzisiaj działają w sposób zorganizowany i
skuteczny.

W istocie, tym jednym zdaniem Ziemkiewicz mruga porozumiewawczo, dość subtelnie, bo w
sposób czytelny dla nielicznych, do układu ( „hej, żuczki, ja wiem, że wy wiecie, że ja
wiem”), który natychmiast mu odpowiada ( „ej, kurna, uważaj!”) takim samym mrugnięciem .
Oczywiście z pozycji, „ach, jakże można szargać”. Byłem ciekaw, kto i jak szybko
Ziemkiewiczowi odpowie z TAMTEJ strony. Nie było żadnym zaskoczeniem, że zrobi to
ktoś z Czerskiej, że zrobi to natychmiast i że będzie to zawsze niezawodny Czuchnowski.

background image

Były poseł PiS

seawolf, 31 października, 2011 - 12:20

Taki tytuł przeczytałem w Dzienniku- „Były poseł PIS odchodzi z polityki”- „czuję ulgę”.
Patrzę, czytam- o, żesz wy (... ) flanele dziennikarskie, jaki on tam poseł PiS, przecież dalej
piszą, jak byk, bo jednak uniknąć się tego nie da, że nie z PiS, tylko z PJN. Ale, jak kto
przeczyta tylko tytuł, i poleci dalej, to się dowie i zapamięta w podświadomości, że poseł PiS
zrezygnował z ulgą z polityki. No i jak się nie uśmiechnąć na taki widok? No, co im szkodziło
napisać zwyczajnie prawdę? No, co im szkodziło??? Ale, jak widać kłamstwo już im się w
DNA odłożyło. To znaczy , jakie tam kłamstwo, prawda najszczersza, podobnie, jak ta, że
Dudziak, bo to o tego renegata chodzi, jest byłym przedszkolakiem i zapewne byłym
licealistą. Byłym kawalerem i byłym mieszkańcem poprzedniego mieszkania. „Były licealista
odchodzi z polityki- czuję ulgę!” Też dobrze wygląda, też intrygująco! I ma tyle samo sensu.

Konkretnie chodzi o niejakiego Dudziaka. Jakby się, zdrajca pieprzony pojawił koło siedziby
PiS, to by go stamtąd przepędzono , jeśli wręcz nie obito koszem na śmieci, tyle ma
wspólnego z PiSem i taka też i jest jego znajomość aktualnej sytuacji w tej partii. Popatrzmy,
kto sie najczęściej wypowiada na temat PiS, jego wewnętrznych przesileń, tajnych rozmów i
sekretnych planów na przyszłość. Ci, którzy na ten temat wiedzą najmniej, bo od dawna sa
tam niemile widziani, z wzajemnością. Kamiński, Giertych, Migaloman, czyli Pełzający
Ornitolog (miał fruwać, ale nie wyszło), Libicki, a ostatnio właśnie Dudziak. Przy wszystkich
tych nazwiskach gazety piszą twardo- były poseł PiS, działacz PiS, koalicjant PiS.

To, przy okazji, jest miara ich wartości w polityce, bez PiSu nie znaczą nic, bez PiSu, czy
Kaczyńskiego nie zaproszono by ich nawet do telewizji przemysłowej w zakładzie naprawy
maszyn rolniczych w Kościerzynie, czy też przed kamerę monitorującą skrzyżowanie na

background image

Mokotowie. Ich istnienie w polityce zależy od gotowości powiedzenia czegoś okropnego na
temat Kaczyńskiego. Taki bluzg w konserwie. W przypadku Kamińskiego to taka wzajemna
przyjacielsko-rodzinna przysługa, Morozowski ma swój bluzg, którym wypełnia program, a
Kamińskiemu to utrzymuje nozdrza nad wodą, czy szambem , w którym się unosi. Bez tego
by zniknął.

Zatem o PiSie Dudziński nie wie nic, poza tym, co pamięta z zeszłego roku, albo zobaczył
przedwczoraj w Tusk Vision Network, jest potrzebny jedynie , jako pretekst do
wydrukowania zbitki: „O znudzeniu i nielojalności w polityce, Jarosławie Kaczyńskim i
przyszłości PiS opowiada na łamach "Rzeczpospolitej" Tomasz Dudziński, były poseł PiS i
PJN”. Nic nowego, byle tylko wydrukować razem słowa „znudzenie” i „Kaczyński”,
„nielojalność” i „PiS”. Już zupełnie na marginesie, w tekście jest o Kluzik, ale , co szkodzi
zasugerować w tytule co innego?

Dudziński, czy ów Kamiński z Libickim są, jak torebka herbaty po podwójnym parzeniu, niby
jest już do wyrzucenia, ale może jeszcze coś się da wycisnąć, może jeszcze jakaś cienka lurka
z tego wyjdzie, żal tak po prostu wyrzucić. W końcu tyle kasy i czasu antenowego poszło na
nadymanie tego PJN, kosztowało to tyle, co średniej wielkości miasto, że żal tak po prostu
porzucić, niech jeszcze sobie raz bluźnie w mediach, zanim zostanie zutylizowany. Zatem
widzimy kolejne parzenie z tego flaka, który kiedyś był torebką Liptona i tylko Morozowski
udaje, że się delektuje snującym po studiu świeżym, intensywnym aromatem z dalekiego
Cejlonu.

Może ten upór w recyklingu polityków- agenciaków jest spowodowany rosnącymi cenami,
między innymi herbaty właśnie? No, ale agentura w Polsce nigdy nie była specjalnie
kosztowna, wszystkie relacje podkreślają, wbrew rozpowszechnianym plotkom większość
agentów nie była w żaden sposób przymuszana, czy szantażowana, nie dostawała też jakichś
wielkich pieniędzy. Sami leźli. Szczerze mówiąc, dobrze, że sobie ten PJN w końcu poszedł,
jak to kiedyś Korwin określił, a chodzą słuchy, że jest dobrze poinformowany, agenciaki
dostały rozkaz, by się oderwało akurat 15 , tyle , by klub stworzyć. Przecieki z PiS się urwały,
jak nożem uciął, to znaczy nadal są, ale teraz mają już wartość wspominek przy kominku, jak
to kiedyś, panie dzieju, w PiSie bywało.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
2011 10 25 LZPN IV liga, Okręgówka
2011 10 07
2011.10.07 - (W1b) Fizjologia nerki, Fizjologia człowieka, wykłady
HEMATOLOGIA TEST ZALICZENIOWY (2011 10 21)
cwiczenie nr 1 2011 10 02 13 35 22
2011 10 27 LZPN bezklasowi
Instrukcja cwicz 2 2011 10
gleba ćw 2011-10-18, gleboznawstwo, notatki
Ministerstwo Gospodarki - Klastry, 2011-10-19
2011 10 20 Zestaw 02
2011 10 21(
2011 10 14
gleba procesy W 2011-10-18, gleboznawstwo, notatki
2011 10 26 LZPN Klasa A i B
2011.10.28 - Metabolizm bialek, Fizjologia człowieka, wykłady
poprawione notatki condillac [cc 2011 10 08 002]
Histologia ćwiczenia 3 2011-10-19, II rok, II rok CM UMK, Giełdy, 2 rok, histologia
2011.10.21 - ChOZPN - klasa O A, Testy, testy sędziowskie
2011.10.25 - LZPN, IV liga, Okręgówka
2011 10 PRAWDOPODOBIEŃSTWO

więcej podobnych podstron