Anegdoty historyczne Wiek XIX i Nieznany (2)

background image

Abraham Lincoln

Abraham Lincoln, zanim został prezydentem, zarabiał adwokaturą. Pewnego razu, mając diablo słabą
sprawę dojrzał, iż adwokat strony przeciwnej nałożył, wchodzącą wówczas w modę, koszulę zapinaną

od tyłu. Ta nowinka irytowała konserwatywnych farmerów, z których składała się ława przysięgłych.
- Jakże może mieć rację w swoich wywodach człowiek - wykrzyknął Lincoln - który nawet guzików nie
umie uszeregować po właściwej stronie?

Pewnego dnia nauczyciel szkoły, do której uczęszczał przyszły prezydent USA, Abraham Lincoln,
postanowił przekonać się czy uczniowie przestrzegają czystości. W tym celu kazał wszystkim w klasie
pokazać ręce. Mały Lincoln nie odznaczał się zamiłowaniem do higieny, toteż zdążył tylko otrzeć nieco
prawą dłoń o spodnie i tę rękę wyciągnął. Mimo to nauczyciel zawołał oburzony:

- Ty niechluju, zasłużyłeś na 10 trzcin w tę brudną łapę, ale daruję ci karę, gdy znajdziesz rękę jeszcze

brudniejszą!

Na to chłopiec z triumfalną miną wyciągnął... lewą dłoń. Nauczyciel nie mógł powstrzymać się od

śmiechu i darował mu karę...

Pewien angielski dyplomata idąc do Białego domu, by złożyć wizytę prezydentowi, zastał Lincolna
akurat przy czyszczeniu butów.

- Jak to, panie prezydencie - zdziwił się dyplomata -to pan sam czyści swoje buty?
Oczywiście - odparł spokojnie Lincoln - A czyje buty miałbym czyścić?

W czasie konfliktu między Północą a Południem generał Mc Klenan był zagorzałym zwolennikiem
"taktyki wyczekiwania", dlatego też nie kwapił się do zbrojnego wystąpienia przeciwko Południu. Wtedy
to otrzymał od prezydenta Lincolna list takiej treści:
"Drogi Panie, jeżeli dotychczas nie potrzebuje Pan swej armii, chciałbym ją od Pana na pewien czas

wypożyczyć. Przesyłam pozdrowienia.
Lincoln"
Słowa Lincolna zdenerwowały Mc Klenana, odpisał więc:
"Czy Pan. Panie Prezydencie, ma mnie naprawdę za durnia?"
Wkrótce generał otrzymał drugi list od Lincolna:
"Nie, nie mam, ale możliwe, że się mylę."

Młody hrabia niemiecki chciał wstąpić do armii amerykańskiej. Polecony przez pruskie poselstwo,
zwrócił się do prezydenta Lincolna. Podczas audiencji zaczął przechwalać się, ile wieków liczy jego
ród.
- Niech pan - przerwał mu Lincoln - nie bierze sobie tego zanadto do serca. Jeśli okażesz się, panie
hrabio, dobrym żołnierzem, u nas pochodzenie zupełnie panu nie zaszkodzi.

Adolf Thiers

Republika Francuska pod koniec XIX wieku przeżywała bardzo ciężkie chwile, wstrząsana różnego
rodzaju aferami, które luminarzom polityki, w tym i prezydentowi, bynajmniej nie przynosiły chwały.

Część społeczeństwa marzyła o wznowieniu monarchii. Bonapartyści skupili swoje nadzieje w osobie

Wiktora Napoleona, wnuka Hieronima Bonapartego, podczas gdy legitymiści uważali się za poddanych
wnuka Ludwika- Filipa, hrabiego Paryża. O hrabim Paryża tak wyrazili się Adolf Thiers, najsłynniejszy

1

background image

wówczas francuski historyk i niegdyś premier Francji:

-Wygląda z daleka jak Prusak, z bliska jak idiota.

Było to podczas kryzysu ministerialnego we Francji za Ludwika Filipa (1830-1848). W organie
rządowym "Constitutionnel" można było pewnego dnia przeczytać, co następuje:
"Jego Królewska Mość Ludwik Filip wezwał wczoraj posła Thiersa i polecił mu utworzenie nowego
gabinetu, ten odparł:

- Żałuje tylko jednego, a mianowicie - że nic mogę panu skręcić łba jak indykowi !"

O kilka wierszy niżej zdumieni czytelnicy mogli zauważyć taka wzmianki;:

"Dochodzenie organów sprawiedliwość; zostało szybko uwieńczone powodzeniem. Morderca z ulicy du-

Pot-de-Fer został aresztowany. Sprowadzony do sędziego śledczego nędzników miał czelność posunąć

się do skandalicznych obelg wobec urzędnika sprawiedliwości i między innymi zawołał:

-Bóg i ludzie są mi świadkami, że nigdy nie miałem innej ambicji, jak tylko wiernie i z poświęceniem

służyć pańskiej osobie i ojczyźnie!"

Barbey d'Aurevilly słynął z wielkiej złośliwości. Thiers, którego mały wzrost był częstym obiektem żartów
pisarza, odgrażał się:

- Kiedy spotkam Barbey'a obiję go. Spotkali się pewnego razu w jednej z paryskich redakcji. Thiers

przerażony potężnymi barkami przeciwnika, w pośpiechu dopisał artykuł i chciał czym prędzej się

oddalić. W tym samym momencie Barbey d'Aurevilly odwołał go i wskazując na zapomniany na biurku

ołówek rzekł:

- Panie, zdaje się, że zapomniał pan swojej laski.

Aleksander I

Podczas jednej z bytności cesarza Aleksandra I w Warszawie, na paradzie Saskiego placu, meldował
się ordynans, siwiutki wiarus z konnego pułku gwardii. Na piersiach miał krzyż polski i francuski. Cesarz

przypatrując mu się, odezwał się:

- Ten był chwat co ci twarz rozrąbał...

- Najjaśniejszy Panie! - odpowiedział żołnierz - on mi twarz rozrąbał, ale ja go zabiłem.

Car Aleksander I otrzymał raz od, wtedy jeszcze bardzo biednego poety, Chreaplera tomik poezji z
dedykacją. Podziękował mu w ten sposób, że kazał związać setkę banknotów 100-rublowych na kształt
książki i umieściwszy na karcie tytułowej napis: "Poezje Aleksandra I" - posiał ją Chreaplerowi.
Poeta odpisał:

"Poezje te podobały mi się tak bardzo, ze pragnąłbym czym prędzej przeczytać tom drugi."

Nazajutrz rzeczywiście otrzymał takiż "tom", lecz na końcu były słowa:

"Koniec tomu drugiego i ostatniego..."

Alojzy Żółkowski

Do ziewającego Alojzego Żółkowskiego,
znakomitego artysty warszawskiego XIX wieku, odezwał się młodzik:

- Nie zjedz mnie pan przypadkiem!
Cóż znowu - odezwał się Żółkowski - nie jadam oślego mięsa.

2

background image

Któregoś dnia, już po kongresie wiedeńskim i po ostatecznym upadku Napoleona I, w dzień imienin
Aleksandra I, w bogato iluminowanej Warszawie, wiele było transparentów. Alojzy Żółkowski wystawił
w swoim mieszkaniu transparent z napisem: N-A-P-0-L-E-O-N. Kiedy doniesiono o tym wielkiemu

księciu Konstantemu, kazał zawołać artystę i z wielkim gniewem oświadczył mu, że jego koncepty

przebrały miarę, kiedy nawet pozwala sobie robić żarty z cesarza.
- Co ja jestem winien - powiedział Żółkowski - że Wasza Książęca Mość i jego policja nie umieją
czytać, nic tam złego nie ma. Na moim transparencie są początkowe litery wyrazów: "Najjaśniejszy Pan

Aleksander Pawlowicz, Odkupiciel Ludów Europy, Ojciec Nasz."

Wielki książę roześmiał się i wybaczył artyście, ale transparent zdjąć polecił.

Arthur Balfoure

Minister w rządzie Arthura Balfoure'a, Henry Chaplin, większość swoich umiejętności wkładał w
wygłaszanie przemówień w Izbie Gmin, Trzeba powiedzieć, że potrafił zainteresować się wszystkim,

szczególnie jeśli nie należało to do jego ministerialnych kompetencji.

Raz po dwugodzinnym przemówieniu, na temat zawiłości ekonomicznych państwa, otarł czoło i
nachylając się do Balfoure'a, zapytał:
- Jak to wypadło, Arthurze?

- Wspaniale Henry, wspaniale.

- Zrozumiałeś mnie ?

-Ani słowa. Henry, ani słowa...

Arthur Balfoure, premier Wielkiej Brytanii (1902-1911), był człowiekiem chłodnym, spokojnym i
opanowanym. Nie znosił jednak głupoty i niekompetencji, zarówno u opozycji jak i w swojej partii.

Razu pewnego w Izbie Gmin, będąc szczególnie poirytowany wystąpieniem swego własnego kolegi

partyjnego, powiedział o nim:

-Gdyby miał trochę więcej rozumu, byłby półgłówkiem.

W 1903 roku Theodor Herzl w imieniu syjonistów prosił ministra kolonii w rządzie Arthura Balfoure?a,
Josepha Chamberlaine'a o poparcie dla uzyskaniu przywileju na osiedlenie się Żydów na półwyspie

Synaj. Minister uważający Żydów za przedsiębiorcze narzędzie dla brytyjskiego kolonializmu

zaproponował im... Ugandę zamiast Palestyny.
Kongres syjonistyczny nie przyjął prezentu i premier Balfoure chciał wiedzieć dlaczego.
- Panie Balfoure, przypuśćmy, że proponowałbym panu Paryż zamiast Londynu, wziąłby go pan? -
zapytał premiera doktor Heizmann.

- Ależ doktorze Heizmann, my mamy Londyn!

To prawda, ale my mieliśmy Jerozolimę, kiedy Londyn był jeszcze bagniskiem.

Bernadotte

Bernadotte, marszałek Francji i późniejszy król Szwecji, nie cieszył się sympatią Napoleona I. który
widział w nim niebezpiecznego konkurenta.

Pierwsze ich osobiste spotkanie nastąpiło w Mediolanie. Wspominając wrażenie jakie na nim wywarł
Napoleon, Bernadotte powiedział:
- Zobaczyłem człowieka lat 25-27, który pozował na pięćdziesięcioletniego. Dla republiki to nie

zapowiada nic dobrego.

3

background image

Jan Bernadotte, założyciel nowej dynastii szwedzkiej, za czasów napoleońskich marszałek Francji i
książę Potecoryo, w okresie rewolucji, gdy był prostym sierżantem, kazał sobie - zwyczajem sankiulotów

-wytatuować ramię.

Wiele lat później, gdy był już królem Karolem XIV - pewnego dnia zachorował i lekarz uznał, że jedynym

ratunkiem jest puszczenie krwi, który to zabieg stosowano zwykle na lewym ramieniu, u króla właśnie
wytatuowanym. Bernadotte opierał się długo i rozpaczliwie, czego nadworny chirurg nie mógł
zrozumieć, wiedząc jak walecznym i nieustraszonym był monarcha. Oświadczył mu wręcz, że nie bierze

odpowiedzialności za jego życie, potrzebne dla kraju. Wówczas król uległ, lecz zażądał od lekarza

przysięgi, że nie powie nikomu, o tym co zobaczy na jego ramieniu.

Chirurg odwinął rękaw koszuli królewskiej i ujrzał piękny tatuaż wyobrażający rewolucyjną czapkę

frygijską z napisem : "Śmierć królom !".

Bernard Shaw

Pewien początkujący poeta zapytał raz Bernarda Shawa, co ma uczynić, by jego poezja dotarta do
szerokich mas.

- Confetti z rękopisów! - odparł pisarz.

Kiedyś G.B.Shaw posprzeczał się z kimś. W końcu oponent rzekł:
- Daję głowę, że mam słuszność

- Biorę w zastaw tylko rzeczy wartościowe - odparł na to pisarz.

W pewnym towarzystwie dwie młode panienki spytały obecnego tam Shawa:
- Ile pan ma lat?

Pisarz odparł ostrożnie:

- To zależy od waszych zamiarów moje panie.

Kiedyś przedstawiono Bernararda Shawa damie, która potraktowała go arogancko. Po paru dniach
pisarz otrzymał od niej zaproszenie treści:

"W każdy czwartek między 16 a 18 jestem w domu." Pisarz nie namyślając się odpisał na odwrocie:
"Ja też! Shaw."

Na pewnym przyjęciu córka gospodarzy grała na fortepianie.
- Sądzę, że jest pan wielbicielem muzyki - zwróciła się do obecnego tam G.B. Shawa po odegraniu
kilku utworów.

-Oczywiście - odparł pisarz - ale nic nie szkodzi! Proszę grać dalej...

Pewien śpiewak spytał G.B.Shawa, skąd bierze się u niego zjadliwa ironia i humor.
- To zasługa mej matki - rzekł Shaw - Rozbudziła we mnie poczucie humoru, próbując zostać
śpiewaczką operową.

Kiedyś w obecności Bernarda Shawa znany tenor zaśpiewał starą pieśń angielską. Młodzieńczo
wystrojona dama rzekła do pisarza:

4

background image

- Ta pieśń przypomina mi moją młodość!

- Nie sądziłem, że jest taka stara... - odparł nieubłagany Shaw.

G.B.Shawa odwiedził raz pewien arystokrata, lecz ten nie rewizytował go. Spytany o powód odrzekł:
- Między nami jest ta różnica, że pan odwiedzając mnie zyskuje na tym, gdy ja tracę tylko czas...

Podczas rozmowy o małżeństwie ktoś zwrócił się do Bernarda Shawa:
- Mężczyzna, który źle traktuje żonę, zasługuje na to, by dach zawalił mu się na głowę!

- Na to pisarz, który dobrze znał rozmówcę:

- Sądzę, że ubezpieczył pan dom na dużą sumę...

Pewien młody Anglik z wyższych sfer zapytał kiedyś Shawa:
- Czy to prawda, że gdy mówiono w towarzystwie, iż jestem inteligentny, pan temu zaprzeczył ?!

- Nic podobnego - odparł wieczny kpiarz - Nigdy nie byłem w towarzystwie, w którym uważano by pana

za inteligentnego.

Na raucie siedząca obok Shawa księżna zasypywała pisarza pytaniami. W końcu spytała, dlaczego
uważają go za tak mądrego. Pytany odparł:

- Mogę udzielić rady jak to osiągnąć: trzeba bardzo starannie ukrywać swoje głupie myśli.

O jednym ze znanych polityków G.B.Shaw rzekł:
-Ten człowiek jest w co drugim calu gentelmanem...

Po premierze "Kandidy" G.B.Shaw gratulował odtwórczyni głównej roli:
- To było wspaniałe, nadzwyczajne, rewelacyjne!

- Pan chyba przesadza... - odpowiada skromnie aktorka.

- Mam na myśli sztukę - zaśmiał się autor.

- Ja również ! - odparła.

Wielki pisarz angielski George Bernard Shaw powiedział kiedyś:
- Nieprawda, że niektóre narody nie mają historii. One po prostu nie mają historyków!

Shaw otrzymał raz od pewnego reportera, którego nie przyjął z braku czasu, kwestionariusz z prośbą o
odpowiedź. Dał go służącemu Johnowi. Nazajutrz przeczytał w gazecie, że wstaje o 6-tej, potem czyści

buty i obiera ziemniaki, a na spacer nie ma w ogóle czasu.

Opowiadano w obecności Bernarda Shawa, że autor powieści sensacyjnych, Edgar Wallace, może
pisać jedynie wówczas, gdy pali.

-Czy nie można by go odzwyczaić od palenia? - spytał z westchnieniem pisarz.

5

background image

Na pewnym przyjęciu Bernard Shaw spotkał krytyka, który dopiero co bardzo źle wypowiadał się o jego
dziełach. Ów krytyk odezwał się do Shawa ironicznie:
- Panie Shaw, pańskie sztuki były wygwizdane w Paryżu, Londynie, Nowym Jorku...
- Najważniejsze, że były grane ! - przerwał mu szybko pisarz.

Daumensnil

W 1815 roku twierdza Vincennes oblegana była przez armię rosyjska, Generał Daumensnil, który jej
bronił, był wspaniałym żołnierzem. W jednej z poprzednich kampanii utracił nogę. Historycy francuscy

twierdzą, że dowódca Rosjan posłał mu propozycję wypłacenia 2 milionów franków za opuszczenie
twierdzy. Daumensnil - jak opowiadają - wysłuchał spokojnie propozycji i pokazując posłowi
rosyjskiemu drewnianą nogę powiedział:

- Proszę powiedzieć generałowi, że oddam Vincennes Rosjanom wówczas, gdy oddadzą mi moją nogę.

Edward VII

Edward VII, już jako książę Walii, bywał często w kłopotach finansowych. Kiedyś prosił listownie matkę,
królową Wiktorię, o przesłanie mu 10 funtów szterlingów. Zgorszona tym królowa napisała doń długi list

moralizatorski,

nie załączając pieniędzy. Po paru dniach otrzymała od księcia odpowiedź:

"Droga mateczko ! Dziękuję Ci za cenny dla mnie list, który ze względu na jego niezwykłą treść, udało

mi się sprzedać zbieraczowi autografów królewskich za 20 funtów szterlingów!"

Podczas jednej ze swych podróży do Francji król Edward VII złożył wizytę ministrowi spraw
zagranicznych Francji Delcassemu,

w jego mieszkaniu przy bulwarze Clichy. Gdy wysiadał z powozu, mała kwiaciarka stojąca przed domem

podeszła doń i zawołała:

- Ma PAN morową minę! Niech pan kupi bukiecik fiołków...

Król uśmiechnął się, wziął bukiecik i dał jej funta szterlinga. Dziewczyna poczęła uważnie oglądać

nieznaną jej monetę i nagle krzyknęła uradowana:

- Taka sama gęba, jak jego!

Ferdynand I

Pewnego razu cesarz Austrii Ferdynand I wyraził życzenie, że chciałby wziąć udział w polowaniu, ale
koniecznie na orły. Łowczy dworski wynalazł więc gdzieś jakiegoś starego, niemal już ślepego orła i

odbyło się "polowanie", podczas którego równocześnie z cesarzem miał sam wystrzelić. Ptaka

upolowano, ale cesarz zadowolony nie był - spodziewał się bowiem. że orzeł będzie. jak i na herbie -

dwugłowy...

Jako dowód ograniczenia umysłowego cesarza Ferdynanda I, przytacza w swych pamiętnikach Ludwik
Jabłonowski następujący fakt.

6

background image

Cesarz przyjmował na audiencji panią Franciszkę Jabłonowską, która przybyła z Galicji wnosić instancję

za swym uwięzionym małżonkiem.

- Skąd pani przybywa? - spytał monarcha.

- Z Galicji. Sire - odrzekła Jabłonowska.

- Ach, z Hiszpanii - odparł dobrodusznie cesarz.

Opowiadano o Ferdynandzie I, że gdy w dwadzieścia lat po abdykacji (w 1868 roku), odwiedził go w
Pradze jeden z wysoko postawionych dostojników, Ferdynand zapytał:

- Jak stoją nasze sprawy we Włoszech?

- Ależ Sire, przecież straciliśmy Włochy!

- A nasze sprawy w Niemczech?

- Sire, Niemcy też straciliśmy!

- No, to doprawdy nie wiem, po co zrzekłem się tronu. Jeśli szło tylko o tracenie jednej prowincji za

drugą, to mogłem to robić równie dobrze ja, a nie mój bratanek ! - zakończył były cesarz.

Franciszek Józef

Cesarz austriacki Franciszek Józef zapraszał na wszystkie uroczystości dworskie organizowane w
Budapeszcie jednego z hrabiów węgierskich, swego dobrego znajomego i towarzysza łowów. Zdarzyło

się, że ów zaproszony, nie przybył dwukrotnie na uroczystość. Zauważywszy to cesarz posłał doń

adiutanta z prośbą, aby się zjawił.

- Jak się masz, drogi hrabio? - przywitał go cesarz -Dawnośmy się nie widzieli. Gdzież ty się

podziewasz?

- Najjaśniejszy panie - odpowiada hrabia - mam się doskonale, żyję sobie cicho w zamku z dwiema

siostrami.

- Czyż nie nudno ci jednak przebywać wyłącznie w towarzystwie sióstr?

- O nie. Najjaśniejszy Panie, to nie są moje siostry.

Gdy cesarz austriacki Franciszek Józef przybył kiedyś do Pragi, przedstawiono mu szereg osób, wśród
których znajdował się również kupiec Sommerstein, wiceprezes izby handlowej. Podczas prezentacji

cesarz zapytał go łaskawie:

- Sommerstein? Jest pan zapewne ojcem majora Sommersteina z mojej gwardii przybocznej?

Pan wiceprezes nie słyszał nigdy o tym majorze. Wiedział natomiast, że tak dostojnej osobie nie

wypada odpowiedzieć oschle "nie". Nie chciał też wyrzec się zaszczytnego powinowactwa. Odparł więc,

wzruszając ramionami:

- Ja - ojcem majora Sommersteina? Wszystko możliwe...

Cesarz Franciszek Józef lubił odwiedzać więzienia. Podczas jednej z takich wizyt zwrócił uwagę na
jednego z więźniów.

- Za co skazano tego człowieka? - spytał naczelnika więzienia.

- Za kradzież bochenka chleba. Wasza Wysokość!

- Hm, a dlaczego ukradliście ten chleb? - zwrócił się monarcha z kolei do więźnia.

- Bo byłem głodny. Najjaśniejszy Panie.

- No, no - odparł cesarz na to - Jak się jest głodnym, to się nie kradnie, tylko siada do stołu i je!

Cesarz Franciszek Józef przestrzegał ściśle zasad dworskiego ceremoniału. Pewnej nocy dostał nagle
ataku. Wezwany lekarz nadworny nadbiegł nieubrany wskutek pośpiechu. Ale Franciszek Józef

odprawił go z kwitkiem, mrucząc pod nosem:

- Niech pan najpierw włoży frak.

7

background image

W Austrii istniał swego czasu urząd "radcy handlowego". Ubiegał się o niego fabrykant Nassauer,
człowiek bardzo niskiego wzrostu. Gdy go w końcu uzyskał, poprosił o audiencję u cesarza, by mu za to
podziękować. Gdy wszedł, Franciszek Józef, będący wysokiego wzrostu, stał akurat odwrócony tyłem.
Na odgłos kroków spojrzał i zobaczywszy głowę przybysza nic na tym poziomie, na którym się

spodziewał, rzekł:

- Ależ wstań pan, po co te ceregiele!...

Znakomity swego czasu chirurg wiedeński Gussenhausen, dokonał operacji na osobie Franciszka
Józefa
. W kilka dni później zgłosił się do lekarza adiutant cesarza z zapytaniem, jakiej żąda nagrody:
orderu czy 20 000 koron.

- Ściśle mówiąc - odpowiedział lekarz - nie pociąga mnie ani jedno ani drugie. Najchętniej wolałbym 40

000 koron.

Generał Antoni Galgoczy, zarządca okupowanej Bośni i Hercegowiny, a przez jakiś czas także
komendant twierdzy Przemyśla, wyliczając się na żądanie ministerstwa wojny z funduszu przekazanego

mu na konkretną inwestycję, napisał:

"Dziesięć milionów koron otrzymano, dziesięć milionów koron wydano"

Ministerstwo nie chciało się zadowolić tą arcyzwięzłą informacją i zażądało rachunków bardziej

szczegółowych, Galgoczy więc odpisał:

"Dziesięć milionów koron otrzymano, dziesięć milionów koron wydano. Kto nie wierzy ten jest osłem!"

Obrażony minister wojny przekazał to "rozliczenie" do wglądu cesarzowi w nadziei, że Galgoczy
zostanie poskromiony. Ale Franciszek Józef uśmiechnął się i dopisał:
"Ja wierzę"

Szambelan Marian Bogdanowicz wspomina w jakich warunkach doszło do zapoznania się Franciszka
Józefa
z aktorką wiedeńską, Katarzyną Schratt, późniejszą wielką przyjaciółką cesarza. Przybyła ona,
jeszcze jako młodziutka panna, na audiencję do cesarza z podaniem w sprawie swojego brata,

służącego w wojsku. Ukłoniwszy się przepisowo, rozpłakała się z onieśmielenia i zdołała tylko

powiedzieć:

- O Boże, znowu wszystko zapomniałam! Cesarz wyjął jej z ręki podanie, przeglądnął, opatrzył wielkim

"T" i pożegnał słowami:

- Już dobrze, panienko, pani prośba jest załatwiona.

W czasie letnich pobytów wakacyjnych w Bad Ischl, cesarz zasiadał do stołu w towarzystwie rodziny
lecz czasami zapraszał szersze grono na obiad, na przykład wyróżniających się oficerów jakiejś

formacji.

Jednakże uczestnicy tych obiadów nie wspominali ich najlepiej. Rozpoczynano oczywiście serwowanie

potraw od cesarza, a ten miał zwyczaj jeść pospiesznie, kończył wnet i wstawał - to zaś oznaczało

koniec obiadu, choćby goście przy końcu stołu jeszcze nawet nie zaczęli...

Pewien oficer kawalerii, armii Cesarstwa Austro-Węgier przegrał w karty poważną sumę 30 000 koron i
zaciągnął dług honorowy. Niezwrócenie go w terminie równało się konieczności samobójstwa.

Zrozpaczony ojciec oficera poprosił o audiencję u cesarza, który przyjął go - oczywiście o szóstej rano

-wysłuchał prośby i powiedział:

- A ja ojca pańskiego znałem. Był także starostą, tylko w Grazu. Ależ panie, ja dziadka pańskiego

znałem, był

sekretarzem sądu najwyższego już wtedy, kiedy wstąpiłem na tron... Trzydzieści tysięcy koron. Jakaż to

ogromna kwota... Ale to już czwarte pokolenie, które mnie służy. Zobaczę co się da zrobić.

Następnego dnia starosta otrzymał depeszę od syna, że cesarz polecił zapłacić dług z własnej szkatuły.

8

background image

Franciszek Józef znany był z tego, że podanie swej ręki uważał za wysokie wyróżnienie. Baron
Margutti, pracując 16 lat w cesarskiej kancelarii, miał raz jedyny to szczęście. Było to na prywatnej

audiencji u cesarza z okazji awansu na generała-majora. Nazajutrz hrabia Paar złożył baronowi

gratulacje. Gdy zdumiony Margutti zapytał o powód, hrabia odparł:

- Jego Cesarska Mość raczył mi oświadczyć, że podał panu rękę...

George Clemenceau

Słynny polityk francuski George Clemenceau (1841-1929), miał w swej posiadłości wiejskiej niezwykle
złego alzackiego owczarka.

- Nie ma pan pojęcia co to za Wściekła bestia ! -opowiadał Clemenceau pewnemu politykowi,

przybyłemu doń w odwiedziny - Gryzie nawet moich przyjaciół.

- No, to nie ma wiele do gryzienia... - zauważył gość.

Sztuka Wiktora Sardou "Thermidor" została zakazana w Komedii Francuskiej przez ministra spraw
wewnętrznych Clemenceau w 1907 roku. Fakt ten spowodował interpelację poselską w Zgromadzeniu
Narodowym. Autor interpelacji zażądał cofnięcia zakazu, motywując to zgodnością przedstawienia

głównej postaci, Robespierre'a, z prawdą historyczną. Clemenceau, jako minister, odpowiedział, że on

ponosi odpowiedzialność za porządek publiczny, a nie za prawdę historyczną.

Clemenceau był w młodości naczelnym redaktorem jakiegoś pisma. Nie kontrolował jednak
podwładnych, czy zachowują godziny urzędowania. Jego delikatność dała takie wyniki, że przeważnie

cały dzień był sam z woźnym w redakcji. W końcu postanowił z tym skończyć. Na drzwiach gabinetu

każdego redaktora przybił więc swoją wizytówkę z napisem:

"Panowie redaktorzy są proszeni, aby nie wychodzili z redakcji wcześniej niż tu przybędą."

Słynny "Tygrys" - George Clemenceau, leżał bardzo ciężko chory w szpitalu zakonnym. Lubił bardzo
swą siostrę miłosierdzia. Była dla starca bardzo dobra. Pewnego ranka otworzył oczy i zaczął jej

opowiadać:

- Miałem zły sen. Stałem koło św. Piotra, a siostra przyszła i św. Piotr nie chciał siostry wpuścić, bo

siostra umarła bez zapowiedzi. Zacząłem się wstawiać, zapewniać, że siostra jest cnotliwą niewiastą,

św. Piotr dał się przekonać i poszedł po księdza, aby siostrę przed wrotami raju wyspowiadać. Ale

powrócił zrozpaczony. Ani jednego księdza nie znalazł w niebie.

George Clemenceau tak wyraził się o artykułach socjalisty Jeana Jouresa:
- Czy wiecie, jak rozpoznać artykuł Jouresa? - pytał -To bardzo proste: wszystkie czasowniki są w

czasie przyszłym.

George Sand

Pewnego razu w czasie kwesty na biednych pisarka francuska, George Sand, ujrzała znanego
bogacza, barona Rotszylda.

- A pan, panie baronie, nie przyłączy się do zbiórki ? - spytała.

- Jeżeli tylko otrzymam autograf uroczej kwestarki - odparł Rotszyld, chcąc być bardzo dowcipnym.
Pani Sand bez wahania napisała coś na ćwiartce papieru i podała ją baronowi. Bogacz przeczytał,

9

background image

uśmiechnął się dość kwaśno i wydobył z portfela 5 000 franków.

Na kartce widniało zdanie:

"Niniejszym kwituję odbiór 5 000 franków od pana Rotszylda na biednych. - George Sand."

George Byron

Na balu dworskim Byron poznał bardzo sympatycznego, francuskiego szlachcica.
-Widzi pan tamtą blondynkę, sire ? - zwrócił się do niego poeta - Jestem w niej zakochany. Jak pan

sądzi, czy mogę liczyć na wzajemność ?

- Trudno powiedzieć - odparł Francuz - W każdym razie proszę mnie poinformować o wyniku.
- Czyżby to pana interesowało ? - zdziwił się Byron.
- Eh ! Nieszczególnie - odparł z uśmiechem Francuz - tylko jestem mężem tej blondynki.

Gustaw Flaubert

Gdy zapytano znakomitego pisarza, Gustawa Flauberta, jakie kobiety woli: mądre czy głupie, odparł:
- Takie, które zdają sobie sprawę ze swojej głupoty i te, które nic nie wiedzą o swej mądrości.

Henryk Sienkiewicz

Bawiąc w Częstochowie głośny już wówczas pisarz Henryk Sienkiewicz, wstąpił do kramu, ażeby kupić
widokówki. Źle jednak trafił, bo wybór był niewielki, zostały tylko wybiórki. Z niezadowoleniem przerzucał
Sienkiewicz kiepskie widoczki Częstochowy, nie mogąc znaleźć nic możliwego. Już chciał wyjść, nic
nie kupiwszy, gdy właścicielka kramu wyciągnęła z szuflady widokówki z jego podobizną.

- A może to pan kupi ? - zagaduje.
- A któż to taki ? - pyta Sienkiewicz, patrząc na swój wizerunek.
- To pan nie wie ? Przecież to pan Sienkiewicz, ten co tak ładnie opisał "Obronę Częstochowy".
- Nie czytałem - odpowiada pisarz, wstrzymując się od śmiechu - A czy ten pan Sienkiewicz mieszka w
Częstochowie ?

- Ale on już dawno umarł ! Że też pan nie słyszał o tym.

Hipolit Taine

Hipolit Taine tłumaczył pewnej damie dworu Napoleona II niektóre zagadnienia filozoficzne. Między
innymi zadał jej takie pytanie:

- Jak określałaby pani pojęcie "miłości w przestrzeni"?

Zapytana lekko uderzyła się po krynolinie i odpowiedziała filozofowi:

- No, na przykład w hamaku.
Taine nie pytał więcej.

10

background image

Iwan Kryłow

Właściciel domu, w którym Kryłow wynajął mieszkanie, przyniósł mu umowę do podpisu. Był tam m.in.
paragraf, że gdyby dom spłonął z jego winy, zapłaci równowartość, tj. 60 000 rubli. Kryłow dodał
jeszcze dwa zera i podpisał kontrakt mówiąc:

- Pan będzie czuł się pewniej, a dla mnie ostatecznie wszystko jedno, bo i tak nie jestem w stanie

zapłacić tej sumy...

Ludwik Pasteur

Ludwik Pasteur znajdował się raz na przyjęciu wydanym na jego cześć. Na deser podano wiśnie.
Wtedy uczony zażądał szklankę wody i mył każdą wiśnię przed spożyciem. Wszyscy patrzyli nań ze

zdumieniem i zaciekawieniem, a on wykorzystał tę sposobność i wygłosił pogadankę o szkodliwości

bakterii. Ale wskutek długiego mówienia wyschło mu w gardle i spragniony oraz roztargniony wypił

duszkiem całą szklankę wody po wiśniach.

Ludwik Pasteur eksperymentował kiedyś w laboratorium z bakteriami ospy. Naraz pojawił się
sekundant pewnego arystokraty i oświadczył, że hrabia domaga się satysfakcji za jakąś rzekomą

obrazę. Uczony spokojnie wysłuchał intruza i rzekł:

- Ponieważ zostałem wyzwany, moim prawem jest wybór broni. Oto dwie kolby: w jednej jest woda, a w

drugiej bakterie ospy. Pociągniemy losy! Albo jemu albo mnie wypadnie wypić bakterie...

Do pojedynku nic doszło...

Ludwik van Beethoven

Ludwika van Beethovena znaleziono jako kilkudniowego noworodka, porzuconego na kamiennych
schodach kościoła. Kiedyś sam na ten temat powiedział:

- Widzicie moi państwo, że tacy jak ja na kamieniu się rodzą...

W 1825 roku wybitny kompozytor Ludwik van Beethoven napisał do swego kopisty Wolanka, bardzo
obelżywy list. Treść była następująca:

" Głupi zarozumiały cymbale! Takiemu łobuzowi, który okrada mnie z pieniędzy, mam jeszcze prawić

komplementy? Powinienem raczej pociągnąć go za ośle uszy. Partaczu! Cymbale! Niech Pan poprawi

błędy popełnione z braku wiedzy, przez zarozumiałość, pychę i głupotę - bardziej to przystoi niż

pouczanie mnie - bo to tak jakby świnia chciała uczyć Minerwę."

Marcin Badeni

Za czasów Księstwa Warszawskiego, gdy pewnemu dygnitarzowi francuskiemu żalił się Marcin Badeni
na wygórowane francuskie wymagania finansowe, odparł Francuz:

- Jesteście niezadowoleni, a przecież ściągnęliśmy z was kajdany pruskie.

11

background image

Badeni dotknięty wymówką, odpowiedział wówczas:
- Tego nie przeczę, ale, na nieszczęście, zdjęliście je wraz z naszymi butami.

Mark Twain

Bawiąc się przez dłuższy czas na wycieczce w Anglii Mark Twain nie mógł znieść ciągłego
wychwalania i uwielbiana admirała Nelsona, stawnego zwycięzcy spod Abukiru (1798) i Trafalgaru

(1805).

Przed pomnikiem na Trafalgar Square w Londynie znakomity pisarz zapytał przewodnika turystów, co

właściwie ten Nelson zdziałał. Przewodnik z początku zaniemówił ze zdumienia, następnie zaczął
pouczać Twaina, że Nelson uczynił Anglię tym, czym jest obecnie.
- Aha, rozumiem - odparł Twain - ale sądzę, że nie należy tego stale i wciąż wypominać biedakowi.

Mark Twain wysłał raz następujący list do Carnieg?ego:
"Jest pan podobno bardzo bogaty i wymaga pan od ludzi pobożności. Wobec tego, że od dawna marzę

o książce do nabożeństwa, ale kosztuje ona nieosiągalną dla sumę półtora dolara, uprzejmie proszę o

kupienie mi tej książki. Jestem przekonany, że zasłuży pan

wówczas na wieczne zbawienie.
M.Twain
P.S. Niech pan lepiej książeczki do nabożeństwa nie przysyła, tylko półtora dolara!"

Mark Twain przez jakiś czas kierował redakcją dziennika "Buffalo Express". Pracownicy redakcji i
drukarni założyli klub sportowy i nazwali go imieniem swego redaktora. Twain zauważył, że ich sprzęt
jest bardzo zniszczony. Wobec tego wręczył kapitanowi drużyny 20 dolarów wyrażając jednocześnie

życzenie, aby koniecznie wygrali najbliższy mecz. Pisarz oczywiście przybył na boisko i ze zdumieniem

stwierdził, że jego drużyna nadal posługiwała się starym sprzętem. Po meczu zwraca się więc do

zawodników:

- Chłopcy, coście zrobili z pieniędzmi?

Odpowiedź brzmiała:

- Mieliśmy je przecież tak zużyć, aby wygrać dzisiejszy mecz. Daliśmy więc pieniądze sędziemu.

W pewnym prowincjonalnym piśmie ukazał się raz nekrolog znanego w mieście szewca. Ten
zdenerwowany pędzi do redakcji i pyta kto jest autorem. Gdy dowiedział się, że Mark Twain, udał się
doń żądając wyjaśnień. Humorysta spojrzał nań z udanym zdziwieniem i rzeki:

- Więc pan żyje?!

Kiedy zaś majster chciał go zwymyślać, dodał:

- Tydzień temu oddałem obuwie do naprawy. Obiecał pan wtedy, że o ile dożyje, najdalej za 4 dni je

odda. Ponieważ dotąd butów nie otrzymałem, byłem przekonany, że pan umarł!

Znakomity amerykański pisarz i humorysta Mark Twain, wydal jedną z córek za mąż za Polaka,
Kuryłowicza. Gdy obchodził 70-lecie urodzin oświadczył, że resztę życia pragnie spędzić zajmując się

pracą w ogrodzie.

- A pozostały czas pragnę poświęcić wyuczeniu się poprawnego wymawiania nazwiska mojego zięcia...

Mikołaj I

12

background image

Mikołaj I po stłumieniu buntu dekabrystów znalazł w ich papierach projekt "Towarzystwa Powszechnej
Szczęśliwości". Po przeczytaniu tych papierów zawołał Beckendorffa i powiedział:

- To mi się bardzo podobało, trzeba będzie taką organizację założyć.

I organizacja taka powstała. Nazywała się... -"Korpus Żandarmów".

W 1849 roku w Petersburgu wykryto spisek polityczny. W liczbie aresztowanych i osadzonych w
więzieniu znalazł się sztabskapitan lejbgwardii jegierskiego pułku I.S.Lwow. Przy pierwszym śledztwie

okazało się, że został on aresztowany omyłkowo, toteż zwolniono go natychmiast. Wkrótce po tym
odbyła się defilada na Polu Marsowym. Gdy defilował jegierski pułk, cesarz Mikołaj I zatrzymał 2
batalion tego pułku i zawezwał do siebie sztabskapitana Lwowa, który szedł na czele w kompanii. Na

placu przepełnionym osobistościami państwowymi i wojskiem zapanowała martwa cisza...

I oto rozlega się głos cesarza:

- Sztabskapitanie Lwów, został pan omyłkowo podejrzany o zbrodnicze wystąpienie przeciwko

państwu.Przed całym wojskiem i przed narodem proszę pana o wybaczenie.

Mikołaj I był człowiekiem szczególnie nieufnym i podejrzliwym. Ufał bezgranicznie tylko jednemu
człowiekowi - szefowi Korpusu Żandarmów, generałowi hrabiemu Beckendorffowi. Zwykł nawet mawiać:

"Mnie można zastąpić, Beckendorffa - nigdy." Pewnego razu przy śniadaniu, cesarz wyglądał na bardzo

zmęczonego. Noc musiała być szczególnie obfita w atrakcje...

- Wasza Cesarska Mość, zmęczony ? - zagadnął hrabia.

Cesarz westchnął:

- Słuchaj, Beckendorff, czy zdarzyło ci się kiedyś przeczytać jakieś dzieło filozoficzne?

- Nie - krótko odparł zapytany.

- No widzisz, a mnie się właśnie zdarzyło...

Do loży teatralnej cara Mikołaja I, został raz zaproszony popularny humorysta Karatygin. W loży był
także brat cara Michał, który w rozmowie opowiedział jakiś dobry dowcip. Wówczas car zwrócił się do

Karatygina:

- Widzisz, mój brat odbiera ci chleb!

Nie szkodzi. Wasza Wysokość - odrzekł humorysta - aby tylko sól przy mnie została...

- Zgadnijcie w czym jestem podobny do króla polskiego, Jana III? - zapytał raz swych dworzan car
Mikołaj I w czasie, gdy wojska rosyjskie zdusiły rewolucję węgierską.
Naturalnie nikt nie znalazł odpowiedzi.

- Otóż w tym, że obaj popełniliśmy to samo głupstwo.

- Jakież to. Najjaśniejszy Panie?

- Ocaliliśmy Wiedeń.

Mikołaj I miał oświadczyć podczas jednej z wizytacji w szkole, kiedy przedstawiono mu najlepszego
ucznia:

- Nie potrzebuję uczonych, cenię jedynie posłusznych - i pocałował w głowę najlepszego ucznia.

Napoleon Bonaparte

13

background image

Napoleon I niezadowolony ze swego ministra skarbu, kazał mu podać się do dymisji. Ten rzekł:
- Mam nadzieję, że Wasza Cesarska Mość nie oskarża mnie o nadużycia finansowe...

- Wolałbym mieć takie pretensje - odparł cesarz. - Złodziejstwo ma swe granice, głupota - nie!

Było to pod Austerlitz. Napoleon I dyktował rozkaz. Nagle w pobliżu upadł granat, zasypując cesarza
deszczem piasku i odłamków. Przestraszeni generałowie rzucili się na ratunek.
- Nic mi się nie stało! - zawołał wesoło Napoleon - właśnie potrzebowałem piasku do osuszenia
rozkazu...

Napoleon I miał niezwykle nieczytelne pismo, tak że dla otoczenia cesarza było naprawdę ciężkim
zadaniem odcyfrowanie owych prędko rzucanych na papier znaków. Unosił się też, ilekroć zwracano się

doń o wyjaśnienie znaczenia jakiegoś zupełnie nieczytelnego słowa. Często oczywiście sam nie umiał

odczytać swoich bazgrołów i wówczas wykrzykiwał pełen irytacji pod adresem swego sekretarza:

- Nie piszę dla siebie tylko dla was!

Zdarzyło się, że między prośbami o wsparcie, skierowanymi do cesarza znalazło się pismo pewnego
duchownego, który w okresie, gdy Napoleon jako młodzieniec studiował w Brienne na akademii
wojskowej, był tam nauczycielem.

- Każ mu wypłacić 10 000 franków rocznej renty, Duroci - rozkazał cesarz swemu adiutantowi.

- Ale za co? - zapytał ten.

- Był on moim nauczycielem kaligrafii - odparł cesarz.

- Pozwoli Wasza Cesarska Mość zrobić sobie w takim razie uwagę - rzekł z uśmiechem marszałek, - że

jeszcze nikt mniej od niego nie zasłużył na nagrodę...

- Czego chcesz? - zapytał Napoleon Bonaparte pewnego porucznika, który zgłosił się doń na
audiencję.

- Wasza Wysokość - odparł oficer. - Już 4 lata jestem porucznikiem i nie mogę doczekać się awansu.

- No i cóż - rzekł cesarz. - Ja byłem podporucznikiem 6 lat, a jednak zrobiłem karierę.

Po klęsce w Rosji Napoleon I zdążał pospiesznie, w rozklekotanych saniach na zachód. Nad Niemnem
zatrzymał się ze swoją świtą. Ubogi przewoźnik przeprawił generalicję na przeciwległy brzeg. Bonaparte

żądny zawsze wiadomości, spytał wtedy:

- Czy już dużo dezerterów przeprawiło się przez rzekę?

- Nie, pan jest pierwszy - odparł chłop.

Na drugi dzień po urodzeniu się syna Napoleona I, mianowanego zaraz królem rzymskim, zjawiła się w
pałacu cesarskim młoda kobieta. W ręku miała papier zaadresowany na imię niemowlęcia. Był to list

wdowy po zabitym na polu walki żołnierzu francuskim z prośbą o emeryturę dla niej i jej pięciorga dzieci.

Papier wręczono cesarzowi, któremu podobał się bardzo oryginalny pomysł wdowy. W towarzystwie

dygnitarzy podszedł do kołyski syna i odczytał głośno prośbę. Niemowlę, rzecz jasna milczało.

Wówczas cesarz poczekawszy chwilę rzekł do obecnych:

- Kto milczy ten się zgadza.

W ten sposób przyznano emeryturę pomysłowej wdowie.

Gdy notariusz Józefiny dowiedział się, że ma ona zamiar poślubić Bonapartego, wyraził swoje
zdziwienie:

- Pani chce wyjść za tego człowieka? Przecież to zwyczajny żołdak, który posiada tylko szynel i szablę!
Józefina widocznie zwierzyła się z tego mężowi. Napoleon miał dobrą pamięć!
Po koronacji w katedrze Notre-Dame Napoleon skierował swe kroki wprost do notariusza Radiganda, i

wskazując na futro gronostajowe i berło cesarskie powiedział:

- Mistrzu, oto mój szynel, a oto moja szabla!

14

background image

Konsul Bonaparte zainaugurował konkordat z papieżem w sposób bardzo uroczysty. W katedrze Notre-
Dame w obecności dostojników odprawiono nabożeństwo i odśpiewano Te Deum. Dla większego efektu

wybrano świąteczny dzień, Wielkanoc - 11 kwietnia 1800 roku.

Wychodząc z katedry Bonaparte zapytał jednego z generałów, jak mu się podobała ceremonia.

Odpowiedział więc:

- To była wspaniała kapucynada. Brakowało tylko miliona ludzi, którzy życie swe oddali, by zniszczyć to,

co wy dzisiaj przywracacie do życia.

W kwietniu 1809 roku marszałek Lannes zdobywa wreszcie po zaciętej walce z Austriakami Ratyzbonę.
Jego adiutant, choć śmiertelnie ranny, pędzi co koń wyskoczy za miasto na wzgórze, gdzie przebywał
Napoleon w otoczeniu sztabu. Zsiadłszy z konia, w zakrwawionym mundurze, chwiejąc się na nogach,
pręży się jednak przed cesarzem ostatnim wysiłkiem woli i melduje:

- Najjaśniejszy Panie, Ratyzbona zdobyta! Nasze sztandary powiewają na murach miasta! Nasze orły...

- Ależ pan jest ranny! - przerywa mu Napoleon.

- Nie, Najjaśniejszy Panie, jestem zabity - odpowiada bohaterski goniec i pada na ziemię martwy.

Napoleon I oblegając w 1809 roku Sewillę, która stawiała zacięty opór, napisał do komendanta miasta:
"Jeśli się do trzech dni nie poddacie to po zdobyciu szturmem miasta każę wszystkich zgolić" - tj. wyciąć

w pień.

List ten nie został nigdy wystany, gdyż jeden z doradców cesarza słusznie zauważył:

- Nie uczynisz tego Sire.

- Dlaczego?! Kto mi zabroni?

-Bo do tytułów: Cesarza Francuzów, króla włoskiego i innych nie zechcesz dodać tytułu "Cyrulika

Sewillskiego"...

Gdy pod Rouen zakończono roboty nad pogłębieniem koryta Sekwany, Napoleon I przybył osobiście,
aby zlustrować wyniki. Wsiadł do łódki w towarzystwie młodego inżyniera, który wyglądał na nauczyciela
i był bardzo roztargniony. Ludzi takich lubił Napoleon zaskakiwać i mieszać niespodziewanymi
pytaniami.

- Jaka jest szerokość rzeki w tym miejscu? - zapytał, gdy znaleźli się na środku Sekwany. Inżynier podał

jakąś liczbę.

- A głębokość? - padło kolejne pytanie. Padła kolejna liczba podana przez inżyniera.

- A ile ptaków przeprawia się w tej chwili przez Sekwanę? - zapytał nagle cesarz, patrząc drwiąco na

inżyniera.

- Jeden tylko. Najjaśniejszy Panie, ale za to orzeł! -odparł inżynier nisko pochylając głowę.

Inżynier ów otrzymał Legię Honorową za znakomite prowadzenie robót.

Napoleon I na balu zatrzymuje się przed hrabiną, która uchodziła za kobietę lekkich obyczajów, głośno
i gwałtownie pytając:

- No i co, hrabino, czy nadal lubi pani mężczyzn?

- Tak, Sire, gdy są grzeczni - odpowiada na to hrabina, chyląc się w głębokim ukłonie.

Cesarz obrócił się na pięcie bez słowa, ale w kilka dni później mąż hrabiny został zdjęty z zajmowanego

dotąd stanowiska prefekta.

Po podpisaniu pokoju w Schoenbrunn 9 VIII 1809 roku odbyła się uroczysta parada i przegląd wojsk.
Polski pułk skompromitował się wtedy brakiem dyscypliny, a Napoleon doprowadzony do szewskiej
pasji wykrzyknął do generałów:

- Ci ludzie umieją się tylko bić!

Podczas jednej z odpraw wojskowych, Napoleon I, potrzebując jednej z map leżących w szafie,
bezskutecznie usiłował ją zdjąć. Nie mógł sięgnąć, gdyż był niewysokiego wzrostu. Jeden z oficerów

podszedł do cesarza ze słowami:

- Ekscelencjo, może ja zdejmę tę mapę, jestem większy....

- Nie większy, ale wyższy - sprostował cesarz, biorąc mapę w ręce.

15

background image

Po jednej z bitew marszałek Duroc rzekł do cesarza Napoleona I:
- Sire, rotmistrz Desgrage ma kulę w żołądku. Cesarz wiedząc, że rotmistrz ten nie należał do

walecznych, odparł:

- Skąd? Chyba ją połknął.

Pewnego razu cesarz Napoleon przejeżdżał przez niewielkie miasteczko francuskie. Zdziwiony tym, że
nie powitały go salwy, pyta burmistrza:

- Dlaczego nie strzelacie z armat na moją cześć?

- Powodów jest dwadzieścia - odpowiedział burmistrz. - Po pierwsze nie mamy armat. Po drugie... -

- Dziękuje, to pierwsze wystarczy - odrzekł cesarz.

Kiedy do Napoleona zgłosił się Robert Fulton z propozycją skonstruowania pierwszego statku o
napędzie parowym, ów nie skorzystał z propozycji. Wynalazek Amerykanina określił w następując

słowach:

- Ten wariat chce, żebym swoje statki napędzał wrzątkiem.
W roku 1809 Fulton zwodował swój pierwszy okręt, a wymarzona przez Napoleona inwazja Anglii, nie
nastąpiła nigdy...

Wzięty do niewoli francuskiej w bitwie pod Lodi starszy węgierski oficer wystawił Napoleonowi takie oto
świadectwo: "Nic już nie można zrozumieć. Walczymy z młodym generałem to przed nami, to na obu

naszych skrzydłach. Nie wiadomo nigdy jak się ustawi. Taki sposób prowadzenia wojny jest nieznośny i

gwałci wszystkie zwyczaje. A mimo to z nami wygrywa!"

Generał Dezydery Chłapowski pisze w swych pamiętnikach, że kiedy jako adiutant Napoleona I
meldował mu coś na polu bitwy i uchylił kapelusza, pocisk wyrwał mu kapelusz z ręki. Napoleon
uśmiechnął się i powiedział:

- Dobrze, że pan nie jest wyższy, prawda?

Wrogowie bonapartyzmu bawili się zestawianiem początkowych liter Napoleona i jego koronowanej
rodziny. Zestawione w porządku: Napoleon, Józef, Hieronim, Joachim, Ludwik, dawały słowo: NIHIL -
czyli NIC.

Napoleon III

1.

Napoleon III znany byt jako wielki kobieciarz. Otóż raz w swoich wieczornych wędrówkach po Paryżu
poznał pewną młodą i nadzwyczaj urodziwą kobietę, która okazała się żoną kupca z ulicy Richelieugo.

Po długich staraniach namówił ją na spotkanie nazajutrz, w tejże porze, w altance ogródka jej męża.

Kupiec jednak domyślił się wszystkiego i zaczaił na dachu altany. Gdy zaś posłyszał, że Napoleon staje

się coraz bardziej natarczywy, a żona jego coraz potulniejsza, ryknął na całe gardło:

- Wiwat! Niech żyje cesarz Napoleon! - i krzyczał tak dopóty, aż skonfundowany monarcha nie wyniósł

się z altany.

2.

Od pewnego czasu sytuacja we Francji była dość trudna: ceny na produkty skakały, lud był
niezadowolony, wojna z Prusami wisiała w powietrzu. Na dodatek główny admirał donosił o niepokojach

16

background image

wśród marynarzy. Groziło buntem.
- Ale dlaczego marynarze są niezadowoleni? -zapytał cesarz Napoleon III.
- Żądają masła do chleba - odpowiada admirał - a okręty nie mogą go przez dłuższy czas konserwować

i masło cuchnie.

- Nie ścierpię by losy Francji były zależne od krów! - wybuchnął cesarz z oburzeniem - Trzeba za

wszelką cenę wynaleźć coś nowego, coś innego.

Był to rok 1869. Cesarz ogłosił konkurs na "ersatz". I wkrótce pojawiła się margaryna, wynalazek 52-

letnie-go skromnego chemika, Hipolita Mege-Mouries.

3.

Napoleon III był nieustannie nękany przez krewnych różnymi prośbami. Gdy pewnego razu odrzucił
kolejne żądania jednego z natrętów, ten nie panując nad sobą zawołał:

- Pan nie ma nic ze swego wuja!

- Pan się myli - odrzekł chłodno cesarz - mam jego rodzinę.

4.

Na pożegnalnym występie artystki, panny Rives, był obecny Napoleon III. Gdy wychodził z teatru, ktoś
z bliskich ludzi zapytał go o zdanie. Cesarz oburzony odpowiedział:

- Jak to? Nie dość, że zapłaciłem 15 tysięcy franków za bilet, to jeszcze mam coś myśleć?!

5.

We Francji w drugiej połowie XIX wieku wywyższał się talentem dziennikarskim nad innymi Henryk
markiz Rochefort-Lucay. Jako przeciwnik Napoleona III emigrował do Belgii. Szmuglował stamtąd swe
broszury wyśmiewające władcę, w gipsowych popiersiach Napoleona III. Pisał później o tym:
"Do głowy wciskaliśmy mu aż 20 broszur. Nigdy nie miał tyle w głowie...

Otto von Bismarck

Otto von Bismarck zażądał kiedyś od cesarza Wilhelma I, dymisji pewnego ministra.
- Co ma mu pan do zarzucenia?

- Nic, po za tym, że jest głupi - odparł kanclerz.

- Wiem, że i mnie pan uważa za głupiego -powiedział wówczas władca - ale mimo to zostanę na

stanowisku...

Córka Bismarcka, przeczytawszy o tzw. "entente cordiale", zapytała ojca, co te wyrazy oznaczają.
Kanclerz odparł:

- Widziałaś dziś rano, gdy wróciliśmy ze spaceru z Nemrodem, jak Diana obgryzała na podwórzu kości.

Nemrod skoczył do niej, chcąc odebrać przysmak. Zaczęła się między psami zażarta walka, której

położyłem kres kilkoma uderzeniami kija. Kość niezgody została na dziedzińcu, a oba psy stały z dala,

wlepiwszy w nią pożądliwy wzrok. Bały się jednak mego kija i dlatego nie miały odwagi rzucić się na

kość. Otóż w gwarze dyplomatycznej taki stan między dwoma państwami nazywa się "entente cordiale".

Kanclerz Cesarstwa Niemieckiego Otto von Bismarck, był człowiekiem apodyktycznym i nieraz
opryskliwym. Bawiąc na kuracji w Marienbadzie, poddał się badaniu miejscowego lekarza. "Żelaznemu

Kanclerzowi" wydawało się, że lekarz jest zbyt skrupulatny, ponieważ w trakcie wizyty wypytywał się

drobiazgowo o różne objawy choroby.

Wreszcie pacjent stracił cierpliwość:

- Zamiast mnie wypytywać, proszę mi raczej przepisać leczenie.

A na to lekarz odpowiedział grzecznie:

- Radziłbym Waszej Ekscelencji sprowadzić weterynarza to jest jedyny lekarz, który nie zadaje swoim

pacjentom pytań!

17

background image

Piotr Czadajew

Piotr Czadajew, przyjaciel Puszkina, często bywał w Klubie Angielskim w Moskwie. Pewnego razu
podszedł do niego minister marynarki, Mienszykow ze słowami:

- Cóż to, nie poznaje pan starych znajomych?
- Ach, to pan? - odparł Czadajew - rzeczywiście nie poznałem pana. Czemuż to nosi pan czarny
kołnierz ? Dawniej nosił pan, zdaje się, czerwony?

- A czyż nie wie pan, że zostałem ministrem marynarki?

- Pan? Zdaje mi się, że nigdy nie kierował pan nawet łódką?

- Nie święci garnki lepią - odrzekł nieco niezadowolony Minszykow.
- No, to chyba, że z tej racji - odparł Czadajew.

Pewien senator rosyjski skarżył się Czadajewowi na nawał pracy.
- Cóż pana tak absorbuje ? - zapytał myśliciel.

- Ależ panie, samo tylko czytanie sprawozdań podań - tu senator wyciągnął rękę na wysokość metra od

podłogi.

- Ale pan przecież tego nie czyta?

- Czasami czytam i to wiele, a niekiedy muszę przecież wydawać na ten temat swoją opinię.
- Co do tego, to już nie widzę żadnej potrzeby -odezwał się Czadajew.

Richard Strauss

Richard Strauss wstąpił w związki małżeńskie w 1894 roku, kiedy to poślubił Paulinę de Ahna. Była to
mało komu znana śpiewaczka sopranowa i taką by pozostała, gdyby nie zainteresował się nią młody,
ale przecież już uznany kompozytor i dyrygent - Strauss. Wprowadziwszy ją do Opery Weimarskiej
powierzał główne arie sopranowe. Raz próbując rolę Elżbiety w "Tannhausene" Wagnera, młoda dama

posprzeczała się ze Straussem o tempo i wykrzykując obelgi cisnęła mu na głowę partyturę, po czym

uciekła do garderoby. Strauss poszedł za nią. Muzycy z orkiestry słuchali ze zgrozą wrzasków

rozzłoszczonej kobiety, przechodzących w wycie, raptem wszystko ucichło... Zastanawiając się, które z

nich zabito przeciwnika, dyrygent czy primadonna, delegacja trzęsących się muzyków nieśmiało

zapukała do drzwi. Otworzył Strauss i rzecznik delegacji wyjąkał, że on i jego koledzy są oburzeni

zachowanie się sopranu i uznali za właściwe odmówić w przyszłości grania w operze, w której panna de

Ahna będzie miała jakąkolwiek rolę.
-To mnie martwi- odpowiedział Strauss z uśmiechem - bo właśnie zaręczyłem się z panną de Ahna.

W 1904 roku Richard Strauss przygotował w Nowym Jorku premierę swego najnowszego dzieła pt.
"Symfonia domowa". Choć delikatna melodia kołysanki i duetu miłosnego jest zaliczana do jednej z

najlepszych u Straussa, to pierwsi krytycy odnieśli wrażenie: wrzasków, uderzeń oraz ogólnego chaosu.

Pewien znany, choć niestety nie wymieniony z nazwiska dyrygent, powiedział:

- Jeśli tak wygląda niemieckie życie domowe, zrozumiała staje się historia Niemiec. Gdyby wszystkie

święte słonie Indii popędzono równocześnie do Gangesu, nie zrobiłyby nawet w połowie tyle hałasu, co

jedno małe bawarskie dziecko w kąpieli...

Stanisław Wyspiański

18

background image

Gdy do Stanisława Wyspiańskiego zwrócono się z prośbą o zaprojektowanie mebli do sali odczytowej
w krakowskim Domu Lekarskim. Wymyślił fotele z wysokimi i niewygodnymi poręczami. Zapytany,

dlaczego takie właśnie poręcze zaprojektował, odpowiedział:

- Ludzie na odczytach przeważnie drzemią, a w tej sali będą tylko wykłady i odczyty, nie będę im więc

ułatwiał drzemki.

Do Stanisława Wyspiańskiego przyszedł kiedyś pewien arystokrata i poprosił o uwiecznienie go na
portrecie. Artysta kazał mu usiąść, obejrzał z prawej i lewej strony i wreszcie rzekł:

- Nie widzę powodu.

Talleyrand

O koronacji Aleksandra I na cara Talleyrand zakomunikował Napoleonowi w sposób następujący:
- Car szedł na koronację, a przed nim kroczyli mordercy jego dziadka, po bokach szli mordercy jego

ojca, a za nim jego własni mordercy...

Talleyrand powiedział na wieść, że umarł Napoleon:
- To już nie zdarzenie, to tylko wiadomość....

James Rotszyld grał pewnego razu w ecarte z Talleyrandem. W chwili wypłacania przegranej upadł mu
na podłogę luidor (luidor = 20 franków). Rotszyld zaczyna go szukać, zagląda pod krzesła. Talleyrand
sięga do kieszeni po swój portfel, wyjmuje banknot pięćsetfrankowy, zapala go od świecy stojącej na

stole i z uśmiechem zapytuje:

- Czy mogę panu poświecić?

Talleyrand siedział przy stole pomiędzy panią de Stael i panią Racamier. Był uprzejmy i pełen galanterii
zarówno dla jednej, jak i dla drugiej damy. Można było jednak dostrzec, że większymi względami darzy

panią Recamier.

- Niech pan powie - zapytała zirytowana nieco pani de Stael - co by pan zrobił, gdybyśmy obie wpadły

do wody? Którą z nas ratowałby pan najpierw?
- Baronowo ! - zawołał Talleyrand - jestem pewny, że pani pływa jak anioł !...

Francuski generał Moreau znany był z powodu swych zwycięskich odwrotów. Talleyrand powiedział o
nim kiedyś:

- Ten człowiek przypomina mi bęben. Słychać go dopiero wtedy, gdy go biją...

Talleyrand oświadczył kiedyś lekarzowi:
- By zachęcić pana do czuwania nad moim zdrowiem, wyznaczam panu dożywotnią pensję w sumie 6

000

franków rocznie!

- Książę jest dla mnie zbyt łaskawy... - odparł jego prywatny medyk.

- ... dożywocie jednak dotyczy mnie, gdyż tylko do mojej śmierci będzie pan pobierał wyznaczoną
pensję -dokończył z uśmiechem Talleyrand.

19

background image

Na jednym z licznych zebrań u Talleyranda, markiza de Beryliers, osoba już niemłoda, ale
odznaczająca się niepospolitym dowcipem, zgubiła wprawiony ząb. Ponieważ nie omieszkała przyznać

się do tego, przeszukano wszystkie pokoje, ale bezskutecznie. Zguby nie odnaleziono. Nazajutrz
markiza otrzymała od Talleyranda paczkę i list, w którym ten donosi, że zagubiony ząbek odnalazł się,
więc go zwraca właścicielce. W paczce znajdował się... ząb świński. Markiza odpisała Talleyrandowi:
"Wierzyłam zawsze w pańską życzliwość dla siebie, lecz nigdy nie przypuszczałam, że posunie się pan

tak daleko i dla mnie pozbawi się własnego zęba. Jestem za to Ekscelencji niezmiernie wdzięczna i

oceniam ten postępek tak jak na to zasługuje..."

Pewna urocza dama prosiła Talleyranda o wpisanie się do pamiętnika, dodając:
- Zwykli ludzie muszą uwieczniać się wierszami, ale pana nazwisko wystarczy samo.

Dyplomata z uśmiechem zadowolenia wpisał swe nazwisko na górze karty. W parę dni później ujrzał je

jako... podpis na wekslu za 10 000 franków.

Król francuski Ludwik Filip, który swój tron zawdzięczał rewolucji lipcowej, występował potem bardzo
ostro przeciw rewolucjonistom. Gdy pewnego razu rozprawiano na dworze na temat wierności

małżeńskiej, władca wykrzyknął:
- Nie pojmuję, jak mąż może zdradzać żonę! Wtedy minister Talleyrand nachylił się do sąsiada i
szepnął mu na ucho:

- Od razu widać, że król nie poślubił rewolucji...

Umierający Talleyrand wił się na łożu śmierci w strasznych męczarniach.
- Cierpię jak potępieniec, Wasza Królewska Mość - rzekł konający dyplomata do obecnego w pokoju

króla Ludwika Filipa.

- Już ? - wyrwało się królowi.

Za czasów Księstwa Warszawskiego znana była szeroko pani Tyszkiewiczowa - siostra księcia Józefa.
Jakkolwiek miała tylko jedno oko była bardzo zalotna. Łączył ją długoletni związek miłosny ze sławnym
Talleyrandem, który kulał na jedną nogę. Pewnego razu, gdy Talleyrand wszedł do pokoju,
Tyszkiewiczowa zapytała:

- Jak się miewasz książę ?

- Tak, jak pani widzi - odrzekł z ironicznym uśmiechem dyplomata.

Pewnego razu Talleyrand rzekł do modnie ubranej damy:
- Pani suknia powinna nazywać się zimowy dzień. Zbyt późno się zaczyna, a zbyt wcześnie się kończy.

Talleyrand był uosobieniem przezorności i sprytu. Gdy zmarł Metternich powiedział:
- Ciekaw jestem dlaczego on to zrobił?

Thomas B. Reed

W latach dziewięćdziesiątych XIX stulecia najpopularniejszym i najbardziej podziwianym politykiem w
Stanach Zjednoczonych był przewodniczący Izby Reprezentantów, Thomas B. Reed. Jego
powiedzenia i aforyzmy weszły na stale do słownika polityków amerykańskich. Mówiono o nim, że woli

20

background image

powiedzieć aforyzm niż zyskać przyjaciela.

A oto kilka przykładów:

Kiedy wieloletni poseł, gadatliwy kongresmen Springel z Illinois, oznajmił z emfazą Izbie, że ważniejsze
dla niego jest mieć słuszność niż zostać prezydentem. Reed wtrącił:
- To szanowny panie, ma powodu do niepokoju, nie grozi mu nigdy ani jedno, ani drugie.
O dwóch szczególnie nieudolnych mówcach przewodniczący Izby Reprezentantów, Reed, powiedział:
- Ilekroć otwierają usta, odejmują coś od sumy ludzkiej wiedzy.

Reed o demokracji:
"Cała mądrość świata polega na krzyczeniu z większością."

O sławach politycznych Reed miał zwyczaj mówić:
- Mąż stanu to nieżyjący polityk.

W czasie obowiązywania zasady "pięciominutowej wypowiedzi" przejrzystość i logika przemówienia były
szczególnie cenne.
- Panie Russel - powiedział kiedyś Reed do posła z Massachusetts - nie rozumie pan teorii
pięciominutowej debaty. Celem jej jest przekazanie Izbie prawdziwej lub nieprawdziwej informacji.

Pan zużył dziś po południu kilka okresów pięciominutowych, nie przekazując nic.

Po pewnej debacie w Izbie, która przewodniczącemu szczególnie nic przypadła do gustu, Reed oddał
się swojej ulubionej zabawie czyli znęcaniu się nad głęboko przez niego pogardzaną izbą wyższą -

Senatem.

Oto opowieść na jaką sobie pozwolił:

- W USA za 50 lat odbywają się wybory (byłyby zatem lata 40-te XX w.) prezydenckie. Według

najnowszej poprawki do konstytucji, prezydent wybierany jest przez senatorów i spośród nich. Gdy głosy

zostały zebrane i rozłożone zauważono, że sędzia najwyższy, który przewodniczył, waha się, a osoby

siedzące najbliżej spostrzegły, że zbladł, jakby się stało coś niezwykłego. Wstał z wysiłkiem i donośnym

głosem przez megafon, właśnie wynaleziony przez Edisona, podał tłumnie zebranym zdumiewający

wynik wyborów:

"Każdy z senatorów otrzymał jeden głos."

Wilhelm II

Na kilka lat przed I wojną światową cesarz niemiecki Wilhelm II przybył z oficjalną wizytą do
Petersburga, ówczesnej stolicy Rosji. Powitany na dworcu kolejowym przez kompanię honorową

jednego z pułków rosyjskich, władca Niemiec zauważył na sztandarze pułkowym odznakę w postaci

srebrnego orła. Zaciekawiony tym spytał chorążego:

- Za co wasz pułk otrzymał to odznaczenie?

- Za zdobycie Berlina 1761 roku, Wasza Cesarska Mość - odrzekł chorąży.
Dalszych pytań Wilhelm II już nie zadawał.

Królowa holenderska Wilhelmina, zaproszona przez cesarza niemieckiego Wilhelma II, na jedną ze
słynnych parad pruskich, oglądała maszerujący pułk grenadierów.

- Ich wzrost to 190 cm - rzekł cesarz.

- Za mało - odpowiedziała królowa. Cesarz szepnął adiutantowi, aby przedefilował pułk, w którym

najniższy żołnierz liczył 2 metry wzrostu.

- I to za mało - powiedziała królowa holenderska.

21

background image

- Najjaśniejsza pani - odezwał się zdenerwowany cesarz - większych żołnierzy nie masz na świecie.

- Nie przeczę, ale u nas w Holandii woda spuszczona z tam zalewa kraj na 2 metry i 40 cm -rzekła

niczym nie speszona królowa Wilhelmina.

Cesarz Wilhelm II przyjechał z wizytą do Szwajcarii. Pewnego razu zadał on żołnierzowi piechoty
szwajcarskiej następujące pytanie:

- Co zrobiłaby 300-tysięczna armia szwajcarska, gdyby Niemcy stanęli naprzeciw niej w równej liczbie?

Żołnierz szwajcarski odpowiedział bez namysłu:

- Każdy z nas strzeliłby jeden raz.

- Tak ? A gdyby przyszli do was w 600 tysięcy?

- Strzelilibyśmy po dwa razy.

Słynny niemiecki kompozytor Richard Strauss, był w latach 90-tych XIX stulecia, przez krótki sezon,
dyrygentem Berlińskiej Opery Królewskiej.

Po przedstawieniu melodyjnego dzięki Karola Marii Webera "Wolny strzelec", którym dyrygował, został

wezwany przed oblicze cesarza.
- A więc jest pan jeszcze jednym z tych nowoczesnych kompozytorów - stwierdził Wilhelm II.
- Tak, Wasza Cesarska Mość - odpowiedział ochoczo Strauss, ukłoniwszy się dwornie.

Wspominając o jednym ze współczesnych kompozytorów. Schillingsie, którego dzieła słyszał, kajzer

powiedział:

- To było wstrętnie, nie ma w tym ani krzty melodii.

Strauss skłonił się i napomknął, że melodia jest lecz często ukryta w polifonii.

Cesarz zmarszczył brwi i orzekł:

- Jest pan jednym z najgorszych. Cała nowoczesna muzyka jest bez wartości, nie ma w niej ni krzty

melodii.

Tym razem Strauss skłonił się tylko.

- Wolę "Wolnego strzelca" - stwierdził zdecydowanie władca-krytyk.

Strauss ustąpił:

- Wasza Cesarska Mość, ja także wolę "Wolnego strzelca".

Wilhelm II uważał się nic tylko za wybitnego znawcę spraw wojskowych, ale i spraw artystycznych. Lubił
uczestniczyć w próbach Królewskiej Opery,Królewskiego Teatru i nawet kierował nimi. Mówił o aktorach

meine Schauspieleren i raz gdy jeden z nich Max Pohl nagle zachorował, powiedział do jednego z

urzędników swojej świty:

- Pomyśl, mój Pohl miał wczoraj atak. Ów sadząc, że cesarz ma na myśli swego psa, wyraził

współczucie:

- Ach, biedne zwierze.

Cesarz Wilhelm II miał w katalogu swoich dokonań przystrojenie Sieges Alle w Tiergarten, szeregami
błyszczących marmurowych Hohenzollernów, wykonanych na jego zamówienie. Rektor Pruskiej

Akademii Sztuk Pięknych, Max Liebiermann, którego pracownia wychodziła na Tiergarten tak to

skomentował:

- Wszystko co mogę zrobić, to nosić ciemne okulary, ale jest to wyrok dożywotni.

William Howard Taft

22

background image

W kwietniu 1900 roku wysiano na Filipiny sędziego Howarda Tafta, wagi ok. 300 funtów, z poleceniem
zorganizowania cywilnego rządu. Zaopatrzono go w kartę, zredagowaną przez ministra wojny Roota,

przyznającą Filipińczykom szeroką autonomię wewnętrzną. W odpowiedzi na pełne niepokoju pytania o
jego zdrowie, wysyłane przez przyjaciól - Taft zatelegrafował do Roota, że czuje się doskonale i jeździ
konno.

"Jak się czuje koń ?" - zatelegrafował Root.

William McKinley

Podczas wojny Stanów Zjednoczonych z Hiszpanią w 1898 roku. Amerykanie zawojowali
"błyskawicznie" nie tylko Kubę, ale i Filipiny na Pacyfiku.
Prezydent McKinley wyznał w przystępie szczerości:
- Nie umiem określić położenia tych cholernych wysp, nawet w przybliżeniu do 2000 mil...

Winston Churchill

W 1911 roku, funkcję Pierwszego Lorda Admiralicji objął 36-letni Winston Churchill. Przybywszy po
raz pierwszy na pokład pancernika takie oto zaczął pytanie zadawać oficerom:

- Czy znacie po nazwisku swoich ludzi?

- Sądzę, że tak, sir, mieliśmy ostatnio uzupełnienia, ale myślę, że znam ich wszystkich.

- Jak się nazywa ten marynarz?

- Jones, sir?

- Czy jest pan pewien, że ten marynarz nazywa się istotnie Jones?

- Tak, sir.
Churchill zwraca się do marynarza:
- Jak się nazywacie?

- Jones, sir.

- Czy rzeczywiście nazywacie się Jones, czy tylko tak mówicie, by wspomóc swego oficera?

- Nazywam się Jones, sir.

Nagle coś głośno stuknęło na pokład. To zemdlał dowódca okrętu.

Dziesięcioletni Winston Churchill został oddany do renomowanej i elitarnej szkoły Harrow, słynącej
wszakże z ostrej dyscypliny.

Już na pierwszej lekcji łaciny, kiedy kazano mu uczyć się pierwszej deklinacji mensa - stół, dopytywał

się dyrektora czemu służy wołacz i czemu ma się mówić "o mensa", kiedy do stołu i tak się nikt nie

zwraca. Został więc łagodnie pouczony:

- Nie zadawaj za wiele pytań, bo dostaniesz rżniątkę i to, zaprawdę tęgą rżniątkę !

I rzeczywiście, w pierwsza sobotę swego pobytu dostał rżniątkę... za wyrżnięcie denka w cylindrze

dyrektora szkoły.

Jedno z pierwszych publicznych wystąpień młodego Winstona Churchilla, odbyło się w towarzystwie
nie byle kogo bo Spencera Camptona Cavedish'a, ósmego diuka deyonshire. Był to nie byle kto, nie z

racji swojego arystokratycznego pochodzenia, bo to Churchillowi nie mogłoby zaimponować, ale z racji

doświadczenia w sprawach publicznych. Diuk sprawował bowiem funkcje ministerialne w tylu

gabinetach i pod tyloma rządami, jak nikt inny w tym czasie: Pierwszy Lord Admiralicji w rządzie lorda

Palmerstona, minister wojny za lorda Russela, minister poczty, minister do spraw Irlandii, minister do

spraw Indii i znów minister wojny w kolejnych rządach Gladstone'a, a wreszcie Lord Prezydent Rady w

gabinecie Salisbury'ego.
Pokrzepiony takim towarzystwem młody Winston ma wystąpić na zebraniu w sprawie wolnego handlu w

23

background image

Manchesterze.
- Czy jesteś zdenerwowany Winstonie? - troskliwie zapytał diuk, swego młodego towarzysza.
Po otrzymaniu potwierdzającej odpowiedzi, diuk poradził:

- Ja się dawniej też denerwowałem, ale teraz, ilekroć wstępuję na mównicę publiczną, rozglądam się

uważnie w koło i siadając mówię sobie: "Nigdy w życiu nie widziałem jeszcze takiej gromady diabelnych

głupców", i od razu czuję się dużo lepiej.

Inne

W dzienniku "Czas" z l kwietnia 1904 roku ukazało się następujące doniesienie:
"Vevey, Szwajcaria. Onegdaj szalał tu wielki orkan." ,

Nazajutrz dziennik zamieścił następujące sprostowanie:

"Nie szalałem. Z poważaniem - Władysław Orkan."

24


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Anegdoty historyczne Wiek XX
Historia arkusz IIIc (wiek XIX i XX do roku 1991) poziom rozszerzony wypracowanie (2)
Historia arkusz IIc (wiek XIX i XX do roku 1991) poziom rozszerzony4
Historia arkusz IIc (wiek XIX i XX do roku 1991) poziom rozszerzony (2)
Mity historii Polski XIX wieku, XIX wiek Polska
Historia arkusz IIIc (wiek XIX i XX do roku 1991) poziom rozszerzony wypracowanie7
18 wiek Historia drugie polrocz Nieznany
Historia arkusz IIIc (wiek XIX i XX do roku 1991) poziom rozszerzony wypracowanie
Historia arkusz IIIc (wiek XIX i XX do roku 1991) poziom rozszerzony wypracowanie (2)
Historia arkusz IIc (wiek XIX i XX do roku 1991) poziom rozszerzony4
Historia arkusz II wiek xix i xx do roku 1991 kryteria
Historia arkusz III wiek xix i xx do roku 1991 kryteria
Historia arkusz II wiek xix i xx do roku 1991

więcej podobnych podstron