ferdyturke streszczenie szczego Nieznany

background image

ROZDZIAŁ I - Porwanie

Bohater powieści, trzydziestoletni pisarz Józio budzi się wczesnym rankiem z poczuciem lęku, że w wieku lat trzydziestu jest
ciągle „niewypierzonym chłystkiem”. To sprawia, że robi bilans swego życia:

Przeszedłem niedawno Rubikon nieuniknionego trzydziestaka, minąłem kamieo milowy, z pozorów wyglądałem na człowieka
dojrzałego, a jednak nie byłem nim – bo czymże byłem? Trzydziestoletnim graczem w bridża? Pracownikiem przypadkowym i
przygodnym, który załatwiał drobne czynności życiowe i miewał terminy? Jakaż była moja sytuacja? Chodziłem po
kawiarniach i barach, spotykałem się z ludźmi zamieniając słowa, czasem nawet myśli, ale sytuacja była niewyjaśniona i sam
nie wiedziałem, czym człowiek, czym chłystek; i tak na przełomie lat nie byłem tym, ani owym – byłem niczym – a rówieśnicy,
którzy już się pożenili oraz pozajmowali określone stanowiska nie tyle wobec życia, ile po rozmaitych urzędach paostwowych,
odnosili się do mnie z uzasadnioną nieufnością.

Nagle spostrzega, że w pokoju jest ktoś jeszcze – rozpoznaje w tej postaci samego siebie, z boku obserwuje swoje wady i nie
może uwierzyd, że to on. Zdenerwowany uderza sobowtóra w twarz i każe mu się wynosid. Postanawia pisad, by w ten sposób
wyrazid swoje wnętrze.

Przerzucid się na zewnątrz! Wyrazid się! Niech kształt mój rodzi się ze mnie, niech nie będzie zrobiony mi!

– wykrzykuje. To dlatego, że przed chwilą doszedł do wniosku, że „człowiek jest najgłębiej uzależniony od swego odbicia w
duszy drugiego człowieka” i że nigdy

nie jesteśmy samoistni, jesteśmy tylko funkcją innych ludzi, musimy byd takimi, jakimi nas widzą*.+

Zaczyna pisad swoje dzieło i wtem rozlega się dzwonek do drzwi –

W drzwiach ukazuje się T. Pimko, doktor i profesor, a właściwie nauczyciel, kulturalny filolog z Krakowa, drobny, mały,
chuderlawy, łysy, i w binoklach, w spodniach sztuczkowych, w żakiecie, z paznokciami wydatnymi i żółtymi, w bucikach
giemzowych, żółtych.

Przyjechał złożyd „kondolencje z powodu śmierci pewnej ciotki”. Profesor siada i zaczyna czytad to, co przed chwilą napisał
Józio. Stawia mu trójkę z plusem. Traktuje go jak ucznia, zwraca się do niego: „Niech Kowalski siedzi”, zaczyna przepytywad go
z deklinacji i koniugacji łacioskich. Stawia Józiowi ocenę niedostateczną i postanawia zabrad szkoły dyrektora Piórkowskiego,
do szóstej klasy, aby uzupełnił tam braki wiedzy.

ROZDZIAŁ II - Uwięzienie i dalsze zdrabnianie

Józio trafia do szkoły, trwa właśnie duża przerwa. Uczniowie spacerują po szkolnym podwórku podglądani zza płotu przez
matki (jedna ze szkolnych metod „upupiania”, czyli zdziecinniania młodzieży). Inną metodą ma byd karteczka podrzucona
przez Pimkę, na której jest napisane, że uczniowie są niewinni. Uważa, że oni będą temu zaprzeczad i paradoksalnie właśnie
niewinni się staną. Chłopcy zaprzeczają poprzez używanie wulgarnych słów, na drzewie, za którym schował się Pimko piszą
jedno z nich i kompromitują starego belfra.

Między uczniami wywiązuje się teraz spór dotyczący niewinności. Dzielą się na dwa obozy: tych, którzy akceptują działania
profesorów, którzy chcą pozostad niewinni, czyli „chłopiąt” i buntujących się „chłopaków”. Przywódca „chłopiąt”
Pylaszczkiewicz (Syfon) tak woła do swoich kolegów:

W górę serca! Proponuję, abyśmy tu natychmiast ślubowali, iż nigdy nie zaprzemy się chłopięcia ani orlęcia! Nie damy ziemi,
skąd nasz ród! Ród nasz od chłopięcia i dziewczęcia się wywodzi! Ziemia nasza to chłopię i dziewczę! Kto młody, kto
szlachetny, za mną! Hasło – młodzieoczy zapał! Odzew – młodzieocza wiara!

Zdenerwowany Miętus odpowiada:

*…+ dlaczego nie dacie kopniaka temu orlęciu, chłopięciu? Czy już nie ma w was wcale krwi? Czy nie ma ambicji? Kopniaka,
kopniaka dlaczego nie dacie? Kopniak tylko może was uratowad! Chłopakami bądźcie! Pokażcie mu, żeśmy chłopaki z
dziewczynami, nie jakieś tam chłopięta z dziewczętami!

background image

Przeciwko niewinności i młodzieoczym ideałom „chłopiąt”, „chłopaki” postanawiają się buntowad używając „najbardziej
plugawych powiedzonek”.

Pimko zabiera Józia do dyrektora Piórkowskiego. Ma wtedy możliwośd zaobserwowania, jak wygląda grono pedagogiczne. To
– jak mówi dyrektor – wyłącznie „ciała pedagogoczne”, nie ma nikogo przyjemnego, sympatycznego, każdy ma jakąś
drażniącą cechę.

Nigdy nie zdarzyło mi się widzied razem tylu i tak beznadziejnych staruszków.

– podsumowuje Józio. Dyrektor jest dumny, że —

żaden z nich nie ma jednej własnej myśli; jeśliby zaś i urodziła się w którym myśl własna, już ja przegonię albo myśl, albo
myśliciela. To zgoła nieszkodliwe niedołęgi, nauczają tylko tego, co w programach, nie, nie postoi w nich myśl własna.

Po chwili rozpoczyna się lekcja języka polskiego prowadzona przez nauczyciela zwanego Bladaczką. W klasie panuje
rozgardiasz, a wzywani do odpowiedzi uczniowie wymyślaj kolejne wymówki. Jeden tylko Pylaszczkiewicz jest przygotowany.
Profesor zaczyna wykład o Słowackim polegający na powtarzaniu utartych formułek typu

Słowacki wielkim poetą był!

Kiedy Gałkiewicz stwierdza, że poezja ta nie zachwyca go, nauczyciel, zamiast coś wyjaśnid, powtarza te same banały.

ROZDZIAŁ III - Przyłapanie i dalsze miętoszenie

Dzwonek kooczy wreszcie lekcję polskiego i wśród uczniów powraca temat niewinności. Planują rozegranie „pojedynku na
miny”. Józio, który słyszał, że Miętus chce uświadomid Syfona siłą, prosi o pomoc Kopyrdę – jedynego, jak mu się wydaje
normalnego chłopca, o pomoc w zapobieżeniu tej sytuacji. Na razie zaczyna się jednak kolejna lekcja, tym razem łaciny –
równie nudna i niewnosząca niczego ważnego w życie uczniów, tak że znów zagrażad jęła powszechna niemożnośd.

W trakcie przerwy Syfon i Miętus rozgrywają „pojedynek na miny”, w którym rolę „superarbitra” wyznaczają Józiowi. Zasady
pojedynku są następujące:

Przeciwnicy staną naprzeciwko siebie i oddadzą serię min kolejnych, przy czym na każdą budującą i piękną minę
Pylaszczkiewicza Miętalski odpowie burzącą i szpetną kontr-miną. Miny – jak najbardziej osobiste, swoiste i wsobne, jak
najbardziej raniące i miażdżące – stosowane byd mają bez tłumika aż do skutku.

Wydaje się już, że pojedynek wygra wzniesiony w górę palec Syfona, Miętalski się jednak nie poddaje i uświadamia
Pylaszczkiewicza siłą, „gwałcąc go przez uszy”. W klasie panuje wielkie zamieszanie, na podłodze znajdowało się już tylko
kłębowisko ciał. Wtedy nagle wchodzi Pimko.

ROZDZIAŁ IV - Przedmowa do Filodora dzieckiem podsztego

W rozdziale tym autor przerywa narrację i zamieszcza dygresję o swoich poglądach na temat sztuki. Zapowiada także historię,
którą chce opowiedzied w rozdziale następnym (również niepowiązaną bezpośrednio z główną fabułą). Gombrowicz mówi tu
o dziele, które powstaje w pisarskich mękach, a jest później odbierane przez czytelników jedynie częściowo „pomiędzy
telefonem a kotletem”. Zadaje więc pytanie o zasadnośd wysiłków twórczych. Porusza tu również problem formy:

To my stwarzamy formę czy wreszcie ona nas stwarza?

i buntuje się przeciwko naśladownictwu w sztuce, wyraża tu swój dystans wobec uznanych kanonów, demaskuje grę pozorów
i fałszywe ideały. Głosi też pochwałę niedojrzałości jako wartości konstruktywnej i twórczej.

background image

ROZDZIAŁ V - Filidor dzieckiem podszyty

To historia pojedynku pomiędzy Filidorem – profesorem Syntetologii uniwersytetu w Lejdzie a Anty-Filidorem – analitykiem
na Uniwersytecie Columbia. Analityk zawsze wszystko rozkładał na części, aż w koocu zrobił to także z żoną Filidora (najpierw
rozebrał ją wzrokiem, następnie wskazywał kolejne części ciała, po czy zrobił jej błyskawiczną analizę moczu). Po takich
przeżyciach kobieta trafiła do szpitala, a mąż zaczął myśled o zemście – czyli zsyntetyzowaniu partnerki Anty-Filidora, Flory
Gente. W tym celu sprzedaje swój majątek, gotówkę rozmienia na złotówki, Flora, która te pieniądze na kupę sama powoli
staje się sumą. Później dochodzi do pojedynku na pistolety – obaj profesorowie odstrzeliwali wówczas te same części ciała
partnerki rywala. Gdy po latach Filidor wspomina ów pojedynek z rozrzewnieniem słyszy, że mówi jak dziecko. Na to profesor
odpowiada:

-Wszystko podszyte jest dzieckiem.

ROZDZIAŁ VI - Uwiedzenie i dalsze zapędzanie w młodośd

Następuje tu powrót do głównej fabuły utworu, do momentu, kiedy Pimko wchodzi do klasy. Udaje, że nie dostrzega tego, co
tam się dzieje. Jego zdaniem uczniowie grają w piłkę. Konsekwentnie traktuje Józia jako dziecko i oznajmia mu, że zabiera go
teraz na stancję do domu Młodziaków – nowoczesnego inżynierostwa hołdującego postępowym prądom. W tym miejscu
Józio ma stracid resztki swej dorosłości. Profesor zaznacza, że Młodziakowie mają córkę Zutę – nowoczesną pensjonarkę,
zdradzając jednocześnie lęk przed nią.

Drzwi otwiera Zuta, Pimko zachowuje się przy niej zupełnie inaczej, w pewnym momencie zaczyna śpiewad. Chce, aby Józio
zakochał się w pensjonarce. Profesor wypowiada się na temat wyznaczników nowoczesnej kultury:

*…+ nogi, znam was, znam wasze sporty, obyczaj nowego zamerykanizowanego pokolenia, wolicie nogi niż ręce, dla was nogi
najważniejsze, łydki! Kultura ducha dla was niczym, tylko łydki. Sporty! łydki, łydki — pochlebiał mi strasznie — łydki, łydki,
łydki!

Kiedy wraca Młodziakowa, Pimko przedstawia jej Józia jako udającego dorosłośd pozera. Rozmowa toczy się na temat
rewolucji obyczajowej, jaka się dokonała, czego wyrazem ma byd m.in. kopnięcie Józia w kostkę przez Zutę, a także
wypowiedź pensjonarki, w której zdradza, że nie wie, kim był Norwid. Pimko zostawia Józia na stancji i sam wychodzi.

ROZDZIAŁ VII - Miłośd

Po wyjściu profesora Józio rozpaczliwie próbuje Zucie wyjaśnid, że nie jest pozerem i człowiekiem nienowoczesnym. Myśli też
o dyskretnej ucieczce, jednak ostatecznie zwycięża urok pensjonarki i zakochany Józio zostaje w domu Młodziaków.

*…+ sport, gibkośd, hardośd, łydki, nogi, dzikośd, dancing, starek, kajak – to była nowa kolumnada mej rzeczywistości

– wyznaje bohater. Kilkakrotnie próbuje wywrzed na dziewczynie jak najlepsze wrażenie, jednak podejmowane przez niego
działania okazują się nieskuteczne.

Nagle słychad w przedpokoju wrzask służącej – to pojawił się Miętus, który „chciał dopuścid się na niej gwałtu”. Przyniósł ze
sobą „półbutelkę czystej monopolowej” i serdelki. Józio zwierza się Miętusowi, że zakochał się w Zucie. Ten – z kolei –
informuje go, że Zutą interesuje się już Kopyrda. Miętus marzy za to o poszukiwaniach „prawdziwego parobka”:

*…+ uciec do parobka. Na łąki, na pola, uciec, zwiad – mamrotał. – Do parobka… do parobka…

background image

ROZDZIAŁ VIII – Kompot

Kolejny nudny dzieo w szkole, podczas którego zakochany Józio myśli tylko o Zucie. Chce zbliżyd się do Kopyrdy, aby odkryd w
koocu, co łączy go z pensjonarką, jednak działania te nie przynoszą żadnego rezultatu. Zgwałcony przez uszy Syfon umarł, nie
mogąc zapomnied słów, którymi go uświadomiono. Miętusowi to jednak nie pomogło, chodzi ciągle z przyprawioną mu
„gębą”, marzy coraz więcej o parobku i opowiada o swoich planach wobec służącej Młodziaków.

Młodziakowa zauważa, że Józio jest zakochany w Zucie. Pimko jest niezwykle zadowolony z nadanej przez to podopiecznemu
infantylnej „pupy”. W scenie obiadu obserwujemy kolejne cechy nowoczesnej pensjonarki:

*…+ siedzi doskonale, z nieco bolszewicką fizkulturą i w gumianych półbucikach. Zupy jadła mało – a za to wypiła duszkiem
szklankę zimnej wody i zagryzła kromką chleba, zupy unikała, rozwodniona papka, ciepła i zbyt łatwa, musiała zapewne
szkodzid jej na typ i prawdopodobnie chciała byd jak najdłużej głodna, przynajmniej do mięsa, gdyż dziewczyna nowoczesna
głodna jest wyższej klasy niż dziewczyna nowoczesna syta.

Młodziakowa zaczyna prowokowad w rozmowie córkę do łamania konwenansów. Widziała Zutę wracającą ze szkoły z jakimś
chłopcem i proponuje jej:

Zuta, a może umówiłaś się z nim? Doskonale! Może chcesz wybrad się z nim na kajak – na cały dzieo? A może chcesz pojechad
na week-end i nie wracad na noc? Nie wracaj w takim razie – rzekła usłużnie – nie wracaj śmiało! Albo może chcesz wybrad się
bez pieniędzy, może chcesz, żeby on za ciebie płacił, a może wolisz płacid za niego, żeby on był na twoim utrzymaniu – w
takim razie dam ci pieniędzy.

Ojciec idzie jeszcze dalej:

– Pewnie, nic w tym złego! Zuta, jeżeli chcesz mied dziecko nieślubne, bardzo proszę! A cóż w tym złego! Kult dziewictwa
ustał!

Lekceważony Józio zwraca się w kierunku pensjonarki ze słowami: „Mamusia, mamusia…”. Jest to tak nieoczekiwane, że
zadziwia wszystkich i sprawia, że bohater odzyskuje siły. Zaczyna „babrad się w kompocie” i wtedy Młodziakowie chyłkiem
opuszczają pokój, inżynier chichocząc – Józio uświadamia sobie, że może rozbid tę przyjętą przez Młodziaków maskę
nowoczesności. Wyzwoli się wówczas od nowoczesnej pensjonarki i profesora Pimki.

ROZDZIAŁ IX - Podglądanie i dalsze zapuszczanie się w nowoczesnośd

Józio rozmyśla, jak pozbawid Zutę jej nowoczesności. Zaczyna ją podglądad, co początkowo wzbudza w nim tylko coraz
większą fascynację. Później dopiero zaczyna ją przedrzeźniad, naśladując jej siąkanie nosem, kiedy zaś Zuta wychodzi z domu
przeszukuje jej osobiste rzeczy. Chce zburzyd harmonię panującą w jej otoczeniu. Widzi w jej sportowym pantoflu goździk, co
uznaje za szczególnie trafny gest, umieszcza w nim okaleczoną przez siebie, ale wciąż żywą jeszcze muchę. Czyta wiersze w
zeszycie Zuty i dopisuje własne przynoszące erotyczne skojarzenia tłumaczenie.

W pewnym momencie odnajduje plik listów miłosnych od rówieśników Zuty (w tym od Kopyrdy), ale także starszych
mężczyzn (w tym profesora Pimki). I wówczas rodzi się w jego głowie plan następujący: pismem Młodziakówny pisze dwa
listy:

Jutro, w czwartek, o 12-tej w nocy zastukaj do okna z werandy, wpuszczę. Z.

i zaadresował, jeden do Kopyrdy, drugi do Pimki. Nie ma jeszcze pojęcia, jak skooczy się cała afera, kiedy dwaj adoratorzy się
spotkają – cel jednak jest jasny: ośmieszyd Pimkę Kopyrdą i Kopyrdę Pimką.

background image

ROZDZIAŁ X - Hulajnoga i nowe przyłapanie

Rano bohater obserwuje rodzinę Młodziaków z ukrycia – kobiety podczas kąpieli, widzi też, że inżynier zaczyna zachowywad
się infantylnie. W nowoczesnym domu daje się wyczud napiętą atmosferę, Młodziakowie wyraźnie boją destabilizującego
wpływu na utarty porządek w domu nowo przybyłego lokatora. Tylko Zuta pozostaje spokojna i nie wyłamuje się ze swej roli
nowoczesnej pensjonarki.

Nadchodzi wreszcie wieczór, a wraz z nim chwila prawdy. W środku nocy do okna Zuty puka Kopyrda, ta nie daje po sobie
poznad zaskoczenia i wpuszcza go do środka. Józio podglądający całą sytuację przez szparę w drzwiach podziwia jej spokój i
opanowanie. Zuta pierwsza chwyta Kopyrdę za włosy i całuje go – to wyraz jej obyczajowego wyzwolenia. Wtem jednak
słychad drugie pukanie do okna i pojawia się Pimko. Daje wyraz swojemu zaskoczeniu listem Zuty i marzy o tym, by się z nią
spoufalid. W tym momencie ukryty za drzwiami Józio zaczyna krzyczed, że w mieszkaniu jest złodziej. Pimko i Kopyrda
chowają się w szfach. Przybiegają Młodziakowie, a sprytna pensjonarka udaje, że śpi. Józio otwiera szafę z Kopyrdą – rodzice
pozostają jeszcze w roli nowoczesnych i nie tylko nie mają nic przeciwko obecności Kopyrdy, a wręcz ganią Józia za wtrącanie
się w nie swoje sprawy. Wtedy bohater otwiera drugą szafę i oczom Młodziaków ukazuje się Pimko. To jednak – jak się
okazuje – dla nich już za wiele. Dwóch mężczyzn i do tego jeden dużo starszy od ich córki. Pimko pokrętnie tłumaczy swoją
obecnośd, inżynier wpada w gniew i policzkuje profesora, a następnie zaczyna szarpad się z Kopyrdą. Dołącza do nich
Młodziakowa, która chce pomóc mężowi, a ostatecznie także i Zuta. Z zamieszania, jakie wyniknęło z tej bijatyki korzysta
Józio i wymyka się z domu Młodziaków, wyzwalając się jednocześnie od narzucanych mu tu form. W ostatniej chwili dołącza
do niego Miętus, który właśnie uwiódł w koocu służącą i udają się na poszukiwanie parobka.

ROZDZIAŁ XI – Przedmowa do Filiberta dzieckiem podszytego

*…+ zniewolony jestem do przedmowy, nie mogę bez przedmowy i muszę przedmowę, gdyż prawo symetrii wymaga, aby
Filidorowi dzieckiem podszytemu odpowiadał – dzieckiem podszyty Filibert, przedmowie zaś do Filidora przedmowa do
Filiberta dzieckiem podszytego. Chodbym chciał, nie mogę, nie mogę i nie mogę uchylid się żelaznym prawom symetrii oraz
analogii.

Pisze więc Gombrowicz kolejną dygresję poświęconą swoim oczekiwaniom wobec literatury. Mówi przede wszystkim o
mękach złej formy („męczarni frazesu, grymasu, miny”), cierpieniach twórcy, wylicza powody tych cierpieo, a także
możliwości genezy dzieła.

ROZDZIAŁ XII - Filibert dzieckiem podszyty

Rozdział ten na początku przybiera formę baśniową. Historia rozgrywa się na stadionie, gdzie odbywa się mecz tenisowy. Gra
tam champion, potomek pewnego francuskiego wieśniaka. Mecz jest zaciekły, widownia nagradza sportowców gromkimi
oklaskami. Siedzący wśród publiczności pułkownik, zazdroszcząc tychże oklasków, strzela do piłki. Trafia, ale kula leci dalej i
trafia pewnego przemysłowca. To tylko początek serii przedziwnych zdarzeo: ktoś dostał ataku epilepsji, ktoś kogoś uderzył w
twarz, ktoś wskoczył siedzącej przed nim kobiecie na głowę, za nim poszli inni… Mężczyźni zaczęli dosiadad kobiety jak konie.

Wtem na środek wychodzi markiz de Filiberthe i pyta, czy ktoś chce obrazid jego żonę. Początkowo zapadła cisza, jednak już
po chwili „podjeżdżali” na swoich kobietach dżentelmeni, aby urazid żonę markiza. Obrażona kobieta urodziła nagle dziecko i

Markiz, podszyty dzieckiem tak nieoczekiwanie, opatrzony i uzupełniony dzieckiem w momencie, gdy występował pojedynczo
i jako dżentelmen dorosły sam w sobie – zawstydził się i poszedł do domu – podczas gdy grzmot oklasków rozlegał się wśród
widzów.

background image

ROZDZIAŁ XIII - Parobek, czyli nowe przychwycenie

Józio i Miętus opuszczają Warszawę i udają się na poszukiwanie prawdziwego parobka. Spotykają chłopów zachowujących się
jak psy, którzy są niezwykle agresywni wobec przybyszów z miasta. Chłopców ratuje ciotka Hurlecka, która się nagle pojawia i
zabiera ich do Bolimowa. Józio broni się przed tym, ponieważ ciotka znała go jako dziecko i tak traktuje go nadal, tym samym
kontynuując to, co zaczął Pimko. Nie zważając na protesty, Hurlecka zabiera chłopców swoim samochodem do rodzinnego
dworu. Tam spotykają jeszcze wuja Konstantego (zwanego przez żonę Kociem), kuzyna Zygmunta oraz młodziutką Zosię.

To właśnie w Bolimowie Miętus spotyka wreszcie upragnionego parobka, o którym mówi:

Józio – szepnął ze drżeniem, serdecznie, szczerze – Józio, widziałeś, przecie on ma gębę – nie wysztafirowaną, ma gębę
zwykłą! Gębę bez miny! Typowy parobek, lepszego nie znajdę nigdzie.

Walek – jak się okazuje – rzeczywiście jest niezwykle prostym człowiekiem: nie umie czytad i pisad, nie ma nazwiska, nie wie
nawet, ile ma lat. Miętus marzy, aby się z nim „po…bratad”. Zamiary jego psuje Józio, który uderza parobka w twarz.

W nocy Miętus wymyka się jednak z pokoju i udaje mu się nakłonid lokajczyka, aby jego teraz z kolei uderzył. Tak oto
dochodzi do zbratania się z ludem i zachwiania odwiecznej hierarchii społecznej. Józio widzi do czego to może doprowadzid:

I już służba podnosiła głowę. Już zaczynały się kuchenne komeraże. Już gmin, rozzuchwalony i zdemoralizowany poufałością
części ciała, jawnie wygadywał na paostwa, wzrastała chamska krytyka – co będzie, co się wydarzy, gdy przeniknie to do
wujostwa i twarz paoska oko w oko stanie z masywną gębą ludową?

ROZDZIAŁ XIV - Hulajgęba i nowe przyłapanie

Ostatni rozdział powieści rozpoczyna się od wątpliwości zaniepokojonej rodziny Hurleckich co do zachowania Miętusa (chod
całej prawdy i tak nie znają). Wuj Konstanty przypuszcza, że ma on skłonności homoseksualne. Miętus tłumaczy, że chodzi mu
o relacje, jak z kolegą w jego wieku. Józio chce uciekad z Bolimowa w nocy, Miętus upiera się, aby koniecznie zabrad ze sobą
Walka. Józio dochodzi do wniosku, że to Zosię raczej należało porwad. Zosię porwad dojrzale, po paosku i po szlachecku, jak
tylokrotnie porywano.

Ostatecznie jednak godzi się na pomysł Miętusa. Próba porwania Walka kooczy się jednak przyłapaniem. Walek zostaje
posądzony o kradzież i zdenerwowany wuj zaczyna „tresowad” parobka w obronie „starego porządku”. Interwencja Miętusa
przynosi nieoczekiwany obrót (Walek przypadkowo uderza w twarz Konstantego) i rozpoczyna się bunt chłopów – kolejna
bijatyka, kolejna „kupa”.

Józio ucieka na oślep, po drodze przyłącza się do niego ukryta w sadzie Zosia. W ten sposób ucieczka przeistacza się w niby-
porwanie. Tak naprawdę to tylko pretekst, aby się wydostad z Bolimowa, później bohater chce ją porzucid. Ostatecznie jednak
łączy ich pocałunek:

*…+ musiałem ucałowad swoją gębą jej gębę, gdyż ona swoją gębą moją ucałowała gębę.

Okazuje się więc, że próba ucieczki od narzuconej formy jest niemożliwa i finalna konkluzja jest następująca:

*…+nie ma ucieczki przed gębą, jak tylko w inną gębę, a przed człowiekiem schronid się można jedynie w objęcia innego
człowieka. Przed pupą zaś w ogóle nie ma ucieczki. Ścigajcie mnie, jeśli chcecie. Uciekam z gębą w rękach.

I tak powieśd dobiegła kooca:

Koniec i bomba A kto czytał, ten trąba!

W. G.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Swietoszek streszczenie szczego Nieznany
Dżuma streszczenie szczegółowe
DŻUMA streszczenie szczegółowe
Potop streszczenie szczegółowe
Quo vadis streszczenie szczegółowe
Lalka streszczenie szczegolowe
Makbet - streszczenie szczegółowe, streszczenia lektur
Tango streszczenie szczegółowe
Dziady cz.III - streszczenie szczegłowe, KSIĘGA PIERWSZA
DZIADY cz III streszczenie szczegółowe
Pan Wołodyjowski, streszczenie szczegółowe
Waverley albo lat temu sześćdziesiąt streszczenie szczegółowe
Jądro ciemności streszczenie szczegółowe
STRESZCZENIE SZCZEGÓŁOWE ANIA Z ZIELONEGO WZGÓRZA
Lalka - streszczenie szczegółowe, TOM I

więcej podobnych podstron