Nigdy nie pracowałam, dziś nie mam nic

background image

Nigdy nie pracowałam, dziś nie mam
nic

Mąż dobrze zarabia. Ustalają, że żona zajmie się domem i dziećmi. Wiele kobiet żyje według tego
scenariusza. Sielanka kończy się katastrofą, kiedy dochodzi do rozstania, bo nagle ona zostaje bez
jedynego żywiciela rodziny, ale przede wszystkim z pustym CV, bez doświadczenia zawodowego, a
często i pieniędzy na życie.

Ile zarabia kobieta, która prowadzi dom? W powszechnej opinii nic, bo nie pracuje zawodowo, a praca
na rzecz rodziny, chociaż do lekkich nie należy, nie jest ceniona społecznie. Według ankiety,
przeprowadzonej przez TVN, ponad 90 proc. pań chciałaby być wynagradzana za sprzątanie, pranie,
gotowanie i opiekę nad dziećmi. Jaka miałaby być to kwota? Wielu ekspertów z dziedziny ekonomii
uważa, że praca w domu w stopniu nie mniejszym niż zajęcia zawodowe wpływa na poziomu życia
całej rodziny. Twierdzą, że powinna być traktowana jako dodatkowy dochód rodziny. Ekonomiści
przeliczyli wartość takiej pracy na gotówkę i po wzięciu wielu czynników pod uwagę (np. stopnia
zaangażowania w prace domowe, poświęcanego im czasu, liczby dzieci) ocenili, że jej wartość jest
porównywalna z wysokością przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia w gospodarce narodowej. W
2010 roku wyniosło 3224,98 zł (GUS). W Polsce kobiety, które pracują w domu o emeryturze mogą
tylko pomarzyć. Tymczasem w Norwegii za opiekę nad własnym dzieckiem, jeden z rodziców dostaje z
budżetu państwa ponad 3000 koron i nie traci prawa do emerytury. Anna i Klaudia opowiedziały nam,
jak to jest, kiedy w Polsce kobieta skupia się wyłącznie na wychowaniu dzieci.

Anna, 56 lat, z zawodu prawniczka, 27 lat pracowała w domu, ma dwóch synów,
30-letniego Kubę i 26-letniego Michała: -
Myślałam, że dzieci to największe szczęście, że dla nich
warto żyć. Dziś nie zaprzeczam tym poglądom, ale nieco je zmodyfikowałam, bo warto też żyć dla
siebie. Boleśnie się o tym przekonałam, kiedy w wieku 52 lat okazałam się być absolwentką prawa bez
doświadczenia zawodowego, z zablokowanym dostępem do konta męża. I z pani na posesji,
mecenasowej, stałam się babą z pośredniaka dla bezrobotnych.

Zaraz po studiach wyszłam za mąż. Pana Boga złapałam za nogi – ja biedna dziewczynka ze Śląska,
wżeniłam się w bogatą rodzinę z Warszawy. Rodzice Zygmunta lubili mnie, nie zależało im na
pieniądzach, ale na synowej, która dobrze zajmie się ich jedynym dzieckiem. W prezencie ślubnym

17 sty, 10:45
Źródło: Onet.

Artykuł - drukowanie

http://zdrowie.onet.pl/psychologia/5000118,artykul-drukuj.html

1 z 5

2012-01-30 08:47

background image

dostaliśmy dom pod Warszawą. Oni sami stwierdzili, że są już coraz starsi i nie mają siły zajmować
się dużą posesją, przenieśli się więc do mieszkania w kamienicy.

Po studiach pracowałam jako prawnik w niewielkiej kancelarii - tylko rok. Kiedy urodził się Kuba
postanowiłam przynajmniej dwa lata być z dzieckiem. Stać nas było na to, mąż pracował z teściem w
jego firmie, byliśmy bogaci. Teściowa powtarzała, że nie ma potrzeby, żeby dzieci tułały się po
żłobkach, że stać nas na to, żebym zajęła się domem. Zaraz urodził się drugi syn. Miałam pełne ręce
roboty. Co prawda miałam panią do pomocy, sprzątała i gotowała obiady. Rano sama
przygotowywałam śniadanie dla męża, potem wstawały dzieci, odwoziłam je do szkoły. Jechałam na
zakupy. Odbierałam ze szkoły i był już wieczór, odrabialiśmy lekcje. Dzieciaki zadbane, obiad podany,
Reksio wyprowadzony i nakarmiony. Perfekcyjna pani domu, wszystko działało, jak w szwajcarskim
zegarku. Od męża nie wymagałam żadnej pomocy, bo przecież on zarabiał.

Dawał mi pieniądze i pozycję społeczną. Nie myślałam o sobie - kura domowa, raczej - mecenasowa.
Na przyjęciach miałam dobrze się prezentować, chodziłam na aerobik, do kosmetyczki i fryzjerki.
Szlifowałam angielski, kiedy coraz częściej bywali u nas goście zza granicy. Tę rolę odgrywałam
bezrefleksyjnie. Nie pytałam, co by było, gdyby on mnie zostawił. Kim jestem bez niego? Nie
przewidywałam żadnych zmian w swoim poukładanym życiu. Byłam naprawdę szczęśliwa.

Chłopcy dorastali. Miałam coraz więcej czasu. Pomyślałam, że mogłabym pracować. Ale w zawodzie
prawnika trzeba być na bieżąco, w Polsce przepisy zmieniają się non stop. Poza tym rodzinie wcale nie
było to na rękę. Wszyscy byli przyzwyczajeni do tego, że mają śniadanie, obiad i kolację podane pod
sam nos. Mąż uznał, że to moja fanaberia. Zrezygnowałam z tego pomysłu. Znowu byłam perfekcyjną
panią domu.

Katastrofę przeczuwałam chyba dwa lata przed jej nastąpieniem. Starszy syn się wyprowadził,
młodszy jeszcze studiował, ale coraz częściej mówił, że chce mieszkać z dziewczyną. No cóż, taka kolej
rzeczy. Najgorsze było to, że mąż stawał się jakby nieobecny, zawsze późno wracał do domu, ale teraz
zaszywał się przed telewizorem, albo wieczorami w swoim gabinecie gadał przez telefon. Nie patrzył
mi w oczy, jakby go nie było. Pytałam, czy kogoś ma, zaprzeczał. A ja chciałam w to wierzyć.

Dopóki żył teść (teściowa umarła wcześniej), to trzymał romans w tajemnicy. W tej rodzinie rozwód
nie uchodził. Po śmierci teścia, powiedział, że czas skończyć z tą fikcją. Nie powinnam być zaskoczona,
ale ja przecież wiele wysiłku wkładałam w to, żeby wypierać ze świadomości zdradę męża. Mówił,
żebym znalazła sobie mieszkanie. Rozsypałam się na drobne kawałki. Myślałam po co mam żyć, dla
kogo. Bo ja zawsze żyłam dla kogoś, dla męża, dla dzieci.

Kiedyś poszłam za zakupy i moja karta płatnicza nie chciała działać. Mówiłam kasjerce, że to
niemożliwe. Próbowała kilka razy. Zadzwoniłam do męża, a on mi powiedział, że całe życie mnie
utrzymywał, a teraz przyszedł czas, żebym na siebie zarabiała. Oniemiałam. Nagle okazało się, że ja
nic nie robiłam. Kiedy stwarzałam mu cieplarniane warunki, on w tym czasie rozwinął firmę, ale konto
było na niego. Zablokował drugą kartę. Siedziałam w domu z pustą lodówką i pustką w głowie.
Myślałam, że nikomu nie jestem potrzebna, najchętniej skończyłabym ze sobą, ale nie mogłam zrobić
tego wstydu dzieciom.

Pierwszy raz w życiu założyłam własne konto bankowe. Było, oczywiście, puste. Już nie byłam bogatą
mecenasową, ale bezrobotną starą babą. W końcu mąż łaskawie postanowił dawać jakieś pieniądze na
młodszego syna. Kiedy ja zastygłam w bólu, przyjaciółka ze studiów wzięła sprawy w swoje ręce. Z jej
pomocą założyłam mu sprawę o alimenty nie tylko na syna, ale też na siebie i podział majątku. Wojna
była długa i bolesna, ale dzięki niej uzyskałam połowę majątku, chociaż wiele też ukrył. Płaci na mnie
alimenty. Po sprzedaży domu, który miał być dla naszych dzieci, kupiłam własne mieszkanie.
Poczułam się silniejsza. Do zawodu już nie wróciłam. Ale zrobiłam kursy księgowości. Na szkoleniach
zobaczyłam, że wiele kobiet zmienia zawód. Prowadzę jednoosobową firmę. Odkładam na emeryturę,
bo przecież nie pracowałam zawodowo, więc jej mieć nie będę. śyję skromnie, uczę się robić coś tylko
dla siebie. No i mam dwóch cudownych synów. Oni w trudnych chwilach trzymają mnie przy życiu.

Klaudia, 36 lat, z zawodu kulturoznawca, mama 10 – letniej Ady i 6 letniego Adasia: "Z tej
twojej kultury nie da się wyżyć" - słyszałam od męża. "Co to za zawód?" Wiele lat dawałam sobie
wmawiać, że moje wykształcenie jest mało ważne, że tylko dzieci niańczyć i gary myć, "bo kogo dziś
obchodzi kultura". Myłam więc gary i zajmowałam się dziećmi. Mąż zarabiał na rodzinę. Ma biuro
nieruchomości, a to już konkretny biznes. Dawał pieniądze i rządził, bo kto ma kasę, ten ma władzę. A
ja miałam być szczęśliwa, bo mam cudownego męża, który mnie utrzymuje i jeszcze na sukienkę da i
na buty. Chociaż każdy wydatek miał pod kontrolą.

Kiedy dzieciaki były małe, przeniosłam się z nimi w najdalszy kąt domu, żeby mąż mógł się wyspać,

Artykuł - drukowanie

http://zdrowie.onet.pl/psychologia/5000118,artykul-drukuj.html

2 z 5

2012-01-30 08:47

background image

bo płacz dziecka go budził. Nie umył nawet po sobie łyżeczki. Najbardziej mnie bolało, kiedy mówił, że
ja nic nie robię. Bo praca w domu, to było dla niego nic. Bolało mnie, kiedy żartował przed znajomymi,
że jego żona leży i pachnie. On nigdy nie szanował, tego co ja robię.

Najgorsza była jednak samotność kury domowej. W pracy spotykasz się z ludźmi, możesz wyjść z
kimś na obiad, albo chociaż na kawę. Mijał mi dzień i sama nie wiedziałam kiedy. Nie było mowy,
żebym się z kimś umówiła po południu, bo przecież mąż nie wynajmie niańki do dzieci, skoro jego
żona "siedzi" w domu. Sam się też nimi nie zajmie, bo odpoczynek mu się należy. Kiedyś przypadkiem
spotkałam swoją koleżankę. Została dziennikarką, miała dwójkę dzieci, tak jak ja. Ale pracowała,
dzieliła się obowiązkami z mężem. Następnego dnia miała lecieć do Londynu, bo redakcja wysyłała ją
na jakąś konferencję. Ale mówiła, że przez ten czas mąż sobie poradzi z dziećmi. Przypomniałam sobie
o swoich marzeniach, o tym, że chciałam pisać o sztuce, a teraz nawet na wystawy nie chodziłam.

Powiedziałam mężowi, że chcę wrócić do pracy i usłyszałam: "gdzie wrócić, przecież ty nigdy nie
pracowałaś". Miałam dość, krzyczałam, że zmywam po nim gary i piorę brudy, a on mówi, że nigdy
nie pracowałam. Kłóciliśmy się. Miałam 31 lat i nic poza sprzątaniem nie umiałam, nie miałam co
wpisać w CV poza skończonym kulturoznawstwem. Kiedyś znałam angielski, ale już wiele z niego
zapomniałam. Kompletnie nie miałam na siebie pomysłu, wiedziałam tylko, że już dłużej nie mogę "nic
nie robić".

Znajoma załatwiła mi pracę w fundacji zajmującej się sztuką, na pół etatu, za 1200 złotych
miesięcznie. Cieszyłam się, ale czasami musiałam przyjść po południu. Prosiłam męża, żeby odebrał
dzieci ze szkoły, a on na to, że za te drobne burzę życie rodziny, że on nie ma czasu, żebym nie była
śmieszna, że bez niego umrę z głodu.

Rozstaliśmy się. W fundacji za mało zarabiałam, żeby się utrzymać. Tak wylądowałam na rynku pracy
bez żadnego doświadczenia. Stara baba, która do wyścigu staje z absolwentami. śenujące, żałosne,
głupie. Zastanawiałam się, jak mogłam zgodzić się na to, żeby całkowicie uzależnić się od drugiej
osoby. Jedyną nadzieją dla mnie było rozejrzenie się wśród znajomych, którym nie będę musiała
pokazywać pustego CV. Koleżanka poleciła mnie na reasercherkę w jednym z programów
telewizyjnych. Nic ambitnego. Musiałam zbierać w internecie materiały, wyszukiwać bohaterów. Ale
już byłam z ludźmi, zarabiałam. Było ciężko, praca, po pracy dzieciaki. Ale dawałam radę. Po dwóch
latach zostałam wydawcą.

Mąż nie mógł znieść, że radzę sobie bez niego. Utrudniał mi życie, chociaż ja tyle lat chodziłam wokół
niego na palcach, żeby nie było za głośno, bo wypoczywa; żeby w domu miał wszystko, bo zarabia na
rodzinę. Nie płacił mi na czas alimentów. W ostatniej chwili informował, że nie zabiera dzieciaków do
siebie, chociaż miałam już swoje plany. Wmawiał im, że mamusia rozbiła rodzinę. Jak mogłam nie
widzieć, że jestem z takim strasznym człowiekiem. I chciałabym gdzieś wyryć, wykrzyczeć:
"Dziewczyny, nigdy, ale to nigdy nie rezygnujcie z siebie! Nie uzależniajcie się od łaski i niełaski faceta,
bo kiedyś możecie zostać z niczym!"

Rozmowa z Izabelą Kielczyk, psychologiem biznesu, coachem:

Co zrobić, żeby mieć własne pieniądze, jednocześnie zajmując się domem?

Dobrym sposobem jest założenie oddzielnego konta, na które mąż wpłaca pieniądze. Niepracujące
kobiety, które mają wspólne konto ze współmałżonkiem, często odczuwają presję związaną z ciągłą
kontrolą wydatków przez partnera. To może rzutować na ich pewność siebie, poczucie własnej wartości
i niezależności, a także blokować inicjatywę w samodzielnym zarządzaniu domowym budżetem,
poszukiwaniu sposobów na dodatkowe zarobkowanie, inwestowanie w swój rozwój, dokształcanie się.

Jednak tej sytuacji kobieta nadal jest zależna od pieniędzy partnera.

Nawet jeżeli pełnimy rolę gospodyni domowej, nie jesteśmy skazane na finansowe uzależnienie od
pracującego partnera. Przeciwnie, możemy zarabiać łącząc domowe obowiązki, pasje i hobby.
Wystarczy trochę inicjatywy i pomysłowości. Można sprzedawać domowe wypieki albo artystyczną
biżuterię, publikować wiersze i bajki dla najmłodszych. Można pomyśleć też o opiece nad dziećmi
sąsiadów i stworzyć domowe miniprzedszkole. Są też panie posiadające dar nawiązywania kontaktów
lub talent organizacyjny, który można wykorzystać na przykład do stworzenia kółka mam i w ramach
niego wspólnie zastanawiać się, jak wykorzystać połączone siły, by zarobić własne pieniądze. Pracy z
domu sprzyja także Internet, który nie tylko stanowi źródło wiedzy „na wyciągnięcie ręki”, ale też –
przy odrobinie pomysłowości – może być sposobem na sprzedawanie naszych wyrobów lub usług.
Zawsze warto też inwestować we własny samorozwój – zapisać na kurs językowy, komputerowy,
księgowy, kiedyś to może zaprocentować.

Artykuł - drukowanie

http://zdrowie.onet.pl/psychologia/5000118,artykul-drukuj.html

3 z 5

2012-01-30 08:47

background image

Od czego zacząć powrót na rynek pracy?

Przede wszystkim należy pokonać wiele barier psychologicznych. Sytuacja, w której się znajdujemy i
którą znamy, nawet jeżeli sprawia nam pewien dyskomfort, często wydaje się bezpieczniejsza niż to,
co nowe i obce. Kobiety niejednokrotnie wolą więc unikać ryzyka i trwać w przyjętej roli, nawet jeżeli
nie czują się szczęśliwe w tej sytuacji. Od niezadowolenia silniejszy okazuje się lęk przed
niepowodzeniem, rozczarowaniem i niewiadomą. Szczególnie jeśli do pracy wracamy po wielu latach
wyłączenia z życia zawodowego. Kolejną barierą psychologiczną jest lęk przed utratą dotychczasowej
tożsamości. Spędzając czas w domu, z dziećmi, spełniają się w roli matki, opiekunki ogniska
domowego, pani domu. Trudno jest im nagle porzucić tę rolę i zacząć łączyć pracę z obowiązkami
domowymi. Powrót do pracy zawodowej oznacza opuszczenie domowego „ciepełka” i konieczność
stawienia czoła nowym wyzwaniom. Z dnia na dzień muszą wystawić nogę za próg domu i pomimo
obaw pójść do ludzi, sprawdzić się w nowym otoczeniu. Porzucenie starej tożsamości wiąże się więc z
podjęciem ryzyka i dużym wysiłkiem. Dla niektórych jest to bariera nie do pokonania.

Jak zmienić takie nastawienie?

Takie nastawienie trudno jest zmienić, szczególnie jeśli kształtowało się kilka lat. Może ono prowadzić
do zjawiska zwanego wyuczoną bezradnością. Przejawia się ono na dwa sposoby. W pierwszym
przypadku z góry zakładamy, że podejmowane działania nie będą miały pozytywnego zakończenia,
czyli nie wierzymy, że pomimo naszych starań znajdziemy pracę. W drugim – nie wierzymy we własną
skuteczność i w związku z tym nie podejmujemy żadnych prób, by zmienić sytuację. Jesteśmy bowiem
przekonane, że "i tak się uda, więc po co próbować?"

Warto pamiętać, że tego rodzaju lęk jest naturalny po długiej przerwie zawodowej. To od nas zależy,
co z tym zrobimy. Wówczas mamy dwa wyjścia: możemy nadal utwierdzać się w poczuciu
bezradności, które powstrzymuje nas przed konstruktywnym działaniem, albo podjąć walkę. Należy
wyrwać się z zaklętego koła niepewności i własnych lęków. Jeśli nasze obawy i wątpliwości będą miały
dla nas mniejsze znaczenie niż pragnienie zmian, to wygrałyśmy.

Warto zapytać siebie samej: Co blokuje mnie przed działaniem? Z czym wiąże się mój niepokój?
Czego się boję? Poznanie i zaakceptowanie swoich obaw oznacza oswojenie się z nimi. Przy czym
akceptacja lęków nie jest równoznaczna z poddaniem się i nic nie robieniem. To etap, w którym
zaprzestajemy walki z samym sobą oraz kończymy z samooskarżaniem się w stylu: "Jestem do
niczego", „Nie uda mi się” , „Nie dam sobie rady” itd. Na tym początkowym etapie najważniejsza jest
bowiem zmiana naszego dotychczasowego sposobu myślenia. Jak mówi stare, chińskie przysłowie:
„Wszelkie zmiany w naszym życiu, zaczynają się od zmiany naszych starych przekonań".

Jak szukać pracy po długiej przerwie?

Kolejnym krokiem jest odpowiedz na pytania: Czy odpowiada mi praca, którą wykonywałam przed
urlopem? A może lepiej sprawdzę się na innym stanowisku, wykonując inne zajęcie? Co chce teraz
robić i gdzie pracować? Jakie są moje cele zawodowe? Dlaczego chce wrócić do pracy? Zamiast użalać
się nad sobą, podjedź do biura doradztwa zawodowego, gdzie nauczą Cię pisania efektywnego CV i
listu motywacyjnego. Pójdź do urzędu pracy lub klubu pracy przy wojewódzkich urzędach dla
bezrobotnych, gdzie znajdziesz psychologa, który określi twoje predyspozycje i umiejętności
zawodowe. Określi też zakres oraz listę zawodów i branż w których możesz znaleźć pracę.

Powrót do pracy warto potraktować jako szansę na rozpoczęcie nowej drogi zawodowej. Może
dojdziesz do wniosku, że od pracy biurowej bardziej lubisz sprzedawać ubranka dziecięce. A wówczas
założysz własny sklep internetowy. Albo zrealizujesz swoje dawne marzenia, np. skończysz kurs i
zostaniesz manicurzystką. Pamiętam jedną z moich klientek, panią ze średnim wykształceniem i z
niesamowitymi zdolnościami manualnymi. Przez ponad 8 lat zajmowała się dziećmi i domem. W domu
lubiła upiększać otoczenie, dekorować okna, pokoje i meble. Kupowała kolorowe papiery, tapety,
sztuczne kwiaty i robiła kompozycje kwiatowe, przepiękne stroiki na święta, przerabiała stare zasłony,
komody itd. Te swoje atuty, które rozwinęła podczas urlopu macierzyńskiego, wykorzystała później,
zakładając własną firmę dekoratorską. Najpierw sama przyjmowała zlecenia i pracowała w domu,
obecnie ma już lokal i dwie pracownice. Inna moja klientka uwielbiała czytać swoim dzieciom oraz
starannie dobierała książki dla danego wieku. Po 6 latach nawiązała kontakt z hurtowniami i założyła
własny sklep internetowy z książkami dla dzieci.

Jak widać, możliwości jest naprawdę wiele, trzeba tylko po prostu chcieć. Kobiety, którym się to udało,
przestały myśleć w kategorii „straconych szans”, wyszły poza ramy pracy etatowej i zaczęły zarabiać
na tym, co robiły podczas urlopu wychowawczego, wykorzystując swoje indywidualne zdolności i
zainteresowania. Nie trzeba wcale szukać takiej samej pracy, jaką miało się 5, 10 czy 12 lat temu. I

Artykuł - drukowanie

http://zdrowie.onet.pl/psychologia/5000118,artykul-drukuj.html

4 z 5

2012-01-30 08:47

background image

warto pamiętać, że sukces nie przychodzi do nas, ale trzeba do niego dążyć małymi kroczkami,
podążając uparcie, powoli i wytrwale do wyznaczonego celu.

Copyright 1996-2012 Grupa Onet.pl SA

Artykuł - drukowanie

http://zdrowie.onet.pl/psychologia/5000118,artykul-drukuj.html

5 z 5

2012-01-30 08:47


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Nie mam nic
Nie mam nic
Nie mam nic
Nie mam nic
Nie mam nic, co bym mógł Tobie dać
Już nie mam nic tango akordeon
Nigdy nie bylo tak pieknej plejady, materiały- polonistyka, część V
zadania które były, ale nie mam rozwiązania
koło 2 nie mam, Notatki Rolnictwo, III Rok, nasiennictwo, kolokwium 2
SCENNP Nigdy nie boj sie
Nigdy nie porównuj jednego dziecka z drugim
06 Miliony ludzi obecnie żyjących nigdy nie umrą
NA POCZĄTKU NIE BYŁO NIC
Stevens Jackie - Nigdy nie mów nigdy
MILIONY LUDZI Z OBECNIE ŻYJĄCYCH (NIGDY) NIE UMRĄ!

więcej podobnych podstron