09 Azja mniejsza i przyległe do niej terytoria północno wschodnie


IX. Azja Mniejsza i przyległe do niej terytoria północno-wschodnie
Wstęp
O dziejach Azji Mniejszej miałam już okazję pisać niejednokrotnie w poprzednich
rozdziałach, gdyż wszystkie trzy wielkie monarchie hellenistyczne miały tu,
przynajmniej okresowo, swoje posiadłości. Losy tego regionu wymagają jednak
osobnego wykładu, w którym on sam stałby w centrum uwagi.
W rozdziale tym przedstawię zwłaszcza to, co działo się w Anatolii po usunięciu
z niej panowania Seleukidów i Ptolemeuszów. Po klęsce Antiocha 111 pod
Magnezją w politycznej grze tego regionu istotną rolę zaczęły odgrywać mniejsze
monarchie, które okrzepły politycznie już wcześniej, ale dopiero w nowych
warunkach mogły działać swobodnie: było to, znane nam już, państwo
Attalidów, na północy Bitynia i Pont, na wschodzie Kapadocja. Południowe
krainy, schowane za górami odcinającymi wnętrza Anatolii od Morza
Śródziemnego (Milyas, Pizydia, Likaonie, Cylicja Górzysta) w dalszym ciągu
stały na uboczu wydarzeń. Izolowane z racji geograficznych, na dobre nigdy nie
podbite przez Seleukidów ani Ptolemeuszów, słabo zurbanizowane i
zhellenizowane, tworzyły wewnętrzne obszary barbarzyńskie wciągane niekiedy
w nurt wydarzeń, ale na ogół nie odgrywające w nich roli podmiotu.
Dzieje Azji Mniejszej przedstawię nie w porządku chronologicznym, lecz
regionami. Takie ujęcie jest niezbędne, gdyż Anatolia nie tworzy zwartej całości,
a poszczególne jej części żyją własnym życiem; układ terytorialny wykładu ma
jednak poważne wady: łatwo gubi się synchronizm wydarzeń i zacierają istniejące
między nimi więzi. Aby temu przeciwdziałać będę musiała powtarzać wiele
informacji. Niestety każda wersja wykładu ma swoje wady.
W II w. o biegu wydarzeń w Azji Mniejszej decyduje nie tylko wewnętrzny układ
sił, ale i czynnik zewnętrzny: Rzym angażujący się coraz bardziej w to, co się w
tym regionie działo. Historię jego interwencji, tych dyplomatycznych i tych
zbrojnych, przyjdzie mi zrelacjonować przede wszystkim przy okazji
opowiadania dziejów Pergamonu i Pontu. Do pewnych cech ogólnych polityki
Rzymu wrócę w podsumowaniu tego rozdziału.
Historyk Azji Mniejszej od II w., gdy wchodzi ona w orbitę interesów
rzymskich, ma dobre źródła dla badań nad tym regionem. Zwłaszcza wydarzenia
I w., w tym wojna z Mitrydatesem, są nam nieźle znane. Wielu 355
1

informacji dostarczają nam trzy żywoty rzymskie Plutarcha, a mianowicie: Sidli,
Lukullusa, Pompejusza. Ważne jest także dzieło Strabona, Geografia, autor ten
znał dobrze Azję Mniejszą, sam bowiem pochodził z Pontu. Ciągłej relacji o
wydarzeniach dostarcza nam Appian (XII Księga jego Historii R~ym,skiej,
traktująca o wojnach z Mitrydatesem), który korzystał z dobrych źródeł.
Niezastąpione źródło do rekonstrukcji administracji prowincjonalnej stanowią
niektóre listy i mowy Cycerona.
Cały materiał literacki uzupełniany jest bardzo szczęśliwie przez inskrypcje,
szczególnie liczne z tej epoki i tego terenu (wspominałam już o uprzywilejowaniu
Azji Mniejszej w tej dziedzinie).
Miasta greckie Azji Mniejszej
Zanim przejdę do przedstawiania historii monarchii w Azji Mniejszej, chciałabym
poświęcić nieco miejsca jeszcze jednemu uczestnikowi gry, którego zbyt łatwo
usuwa się z pola widzenia nie doceniając jego roli. Były nim miasta greckie.
Istotną cechą hellenistycznych polis Małej Azji jest ogromna różnorodność ich
sytuacji, wyrażająca się w liczbie ludności, środkach materialnych znajdujących
się w ich posiadaniu, stopniu zewnętrznej niezależności.
Bardzo wiele miast greckich podlegało większym i mniejszym monarchom, a
swoboda ich działań tyczyła się wyłącznie spraw wewnętrznych, a i te bywały
nadzorowane przez przedstawicieli królewskiej administracji. Jednak znajdziemy i
polis potężne. Były to z reguły miasta stare, bogate, mające własne rozległe
terytorium. Wielkie dochody umożliwiały im posiadanie własnej armii złożonej z
najemników, wspieranych milicją obywatelską. Oczywiście siły tych polis były
niewspółmierne do sił Seleukidów, Ptolemeuszów, Attalidów, a później Rzymu.
Jednak układ sytuacji w Anatolii był tej natury, że miasta mogły wykorzystać
rywalizacje między wielkimi i zyskać znaczną przestrzeń manewru. Hasło
wolności dla Hellenów, wylansowane na początku hellenistycznych dziejów
przez Antygona Jednookiego (por. s. 26) i podjęte natychmiast przez innych
monarchów, było adresowane przede wszystkim do nich i im przynosiło
korzyści, chroniąc przed nazbyt brutalnym traktowaniem. Rzym w pierwszych
dziesięcioleciach II w. będzie kontynuował taką linię polityki, faworyzując te
polis, które dość wcześnie i dość energicznie opowiedziały się po jego stronie.
Dopiero tworzenie prowincji i wydarzenia związane z wojną z Mitrydatesem
zmienią (i też nie w odniesieniu do wszystkich) ten stan rzeczy.
Oczywiście nie mogę przedstawić wszystkich miast, które uczestniczyły
aktywnie w grze politycznej tamtych czasów; wybiorę zatem najważniejsze, a
zarazem charakterystyczne dla kilku występujących typów.
Zacząć trzeba od najpotężniejszej polis, Rodos. Powstała ona w 408 r. w wyniku
zjednoczenia trzech poprzednio tu znajdujących się polis: Lindos, Jalysos,
Kamiros. Założono nowe miasto Rodos, ale stare osady istniały nadal.
356 Więcej: zachowały daleko posuniętą autonomię.

Polis rodyjska nie była ograniczona do wyspy: na przeciwległym lądzie leżało
terytorium zwane Perają, o bardzo żyznych glebach, dogodnych dla uprawy roli.
Jego mieszkańcy (oczywiście nie wszyscy) byli pełnoprawnymi obywatelami
państwa.
Rodos dążyła do rozszerzenia swych posiadłości na lądzie stałym, mogły one
być źródłem pokaźnych dochodów. Czyniła to w rozmaity sposób: na drodze
wojny, zręcznej dyplomacji, nawet i zakupu (u pewnego ptolemejskiego generała
nabyto spore miasto Kaunos). Obszary te miały inny status niż Peraja, podlegały
rodyjskiej polis płacąc jej daninę.
Wyspa Rodos predestynowana była przez swoje położenie do odgrywania
wielkiej roli w handlu morskim. Tu docierał (lub zaczynał się) szlak kabotażowy
wzdłuż wybrzeży Azji Mniejszej, prowadzący do Syrii z jednej, do basenu Morza
Egejskiego z drugiej strony. Także tu lądowały statki płynące wprost z Egiptu i
stąd wyruszały konwoje do Aleksandrii, Cypru, Syrii. Rodyjczycy (tak jak w
Polsce przedrozbiorowej gdańszczanie) sami rzadko pływali do obcych portów.
Ograniczali się do pośredniczenia między kupcami przybywającymi z różnych
stron, wystarczało ono aby uczynić z Rodos jedno z najbogatszych w świecie
greckim miast. Mając niewiele statków handlowych Rodos dysponowała silną
flotą wojenną, gdy znikli z Morza Egejskiego Ptolemeusze, była to najliczniejsza
marynarka całego regionu. Posługiwano się nią dla zabezpieczenia interesów
handlowych, te zaś zakładały utrzymanie wolności żeglugi i walkę z piratami.
Właśnie w imię swobody morskiego handlu Rodos przeciwstawiła się w 220 r.
Bizancjum, które, wykorzystując swe położenie, próbowało wymusić cła od
przepływających przez Bosfor statków.
Mimo swoich ograniczonych sił Rodos zachowała aż po czasy rzymskie
niezależność. Obroniła się przeciwko Demetriuszowi Poliorketesowi w czasie
słynnego oblężenia (por. s. 28).
Tradycyjnie polis była w dobrych stosunkach z Ptolemeuszami, którzy mieli
dość rozsądku, by nie próbować podporządkować sobie tego państewka
odgrywającego znakomicie tak ważną dla Egiptu rolę pośrednika w handlu
zbożem i innymi towarami stamtąd wywożonymi.
Wylądowanie wojsk Filipa V w Karii (por. s. 107) zaniepokoiło Rodos na tyle,
by skłonić ją do zwrócenia się o pomoc do Rzymu jako jedynej siły zdolnej
powstrzymać macedońską ekspansję. Ambasadorzy rodyjscy popłynęli do Italii
z posłami Attalosa I, z którym połączył ich wspólny przeciwnik, choć stosunki
między wyspą a Pergamonem nie układały się zbyt dobrze. Od tej chwili Rodos
stała się rzecznikiem interesów rzymskich i instrumentem ich działania w tym
regionie. W czasie wojny z Antiochem w r. 190 flota wyspy walczyła po stronie
Rzymu, w traktacie zawartym w Apamei Rodos otrzymała za to Licję i Karię. O
ile Karia przyjęła nowych władców bez oporu, to Licja odpowiedziała buntem i
po ciężkich walkach i długich zabiegach (w r. 161 ) zdołała uzyskać odwołanie
decyzji w Rzymie.
Lata siedemdziesiąte II w. przyniosły ochłodzenie stosunków między Rzymem a
Rodos. Rzym widział niechętnie nadmierny wzrost znaczenia swych partnerów,
których chciał traktować jako swe narzędzie pozbawione swobody wyboru. W
dziejach Attalidów znajdziemy analogiczny zwrot, następujący 357

właśnie w momencie ich najwyższej potęgi. Na dodatek Rodos "zawiniła"
odgrywając nadmiernie energicznie rolę pośrednika między skłóconymi stronami
świata greckiego, pełniła ją zresztą z wielkim powodzeniem od dawna. Tuż przed
III wojną macedońską władze wyspy próbowały doprowadzić do zgody między
Perseuszem a Seleukiem IV. W oczach senatu takie inicjatywy wykraczały poza
dopuszczalne granice swobody. Rodos nie doceniała stopnia zainteresowania
Rzymu tym, co działo się w regionie Morza Egejskiego. Gdy doszło do wojny z
Perseuszem, Rodos zdecydowała się wystąpić przeciwko niemu i wysłała
Rzymianom flotę, jednak ci odesłali eskadrę z powrotem, a następnie nakazali
Rodyjczykom ewakuować Karię (co też uczynili).
Także decyzja podjęta w sprawie Delos, którą ogłoszono portem wolnym od
cła, okazała się dla Rodos wielce niedogodna, gdyż odwróciła część handlu ku
wygodniejszemu, bo tańszemu, rynkowi. Historycy nie są pewni czy u podstaw
tej decyzji leżała wyłącznie (lub przede wszystkim) chęć zaszkodzenia Rodos; w
każdym razie, nawet jeśli intencje rzymskie były inne, przysporzyło to tej polis
trudności ekonomicznych. Utrata posiadłości na kontynencie (Rzym przy okazji
kazał Rodyjczykom opuścić takźe niektóre tereny, których im nie dał!), i
zmniejszenie obrotów handlowych spowodowało drastyczne zmniejszenie
dochodów. Wszystkie te trudności spowodowały, że Rodos przestała pełnić
funkcję policjanta wód, efektem tego był wzrost piractwa (o tych sprawach por.
s. 393).
Rodos w ciągu niewielu lat z partnera gry politycznej, słabszego od wielkich
graczy, ale jednak samodzielnego, zamieniła się w klienta rzymskiego państwa i
to o bardzo ograniczonej samodzielności. Pełniła tę rolę z wielką skwapliwością
w następnym okresie, nie stanęła po stronie Mitrydatesa, pomogła natomiast
Rzymowi w wojnie z królem Pontu.
Nie należy przeceniać ani stopnia, ani trwałości trudności ekonomicznych
wyspy. Nie cały handel przeszedł z Rodos na Delos. Geograficzne położenie tej
pierwszej było na tyle dobre, by żadna konkurencja nie mogła jej z pośrednictwa
handlowego wyeliminować ani odebrać jej pozycji pierwszego portu u wejścia
do Morza Egejskiego od strony wschodniej.
W innej niż Rodos sytuacji znajdowały się dwa potężne miasta Jonii: Efez i Milet,
które nie były w stanie zachować w grze toczonej między wielkimi takiego jak
ona stopnia niezależności.
Milet kolejno znajdował się w strefie panowania Seleukidów i Ptolemeuszów.
Dopiero w końcu I1I w. powstała sytuacja, która umożliwiła mu wolność
faktyczną (choć nieformalną - należał ciągle do któregoś z monarchów). Jego
polityka w tym czasie nacechowana była wielką agresywnością w stosunku do
sąsiednich polis. Przy pomocy wojsk najemnych Milet toczył wojny z Magnezją
nad Meandrem i Priene. W pokoju w Apamei znalazł się on w tej grupie miast,
którym Rzym gwarantował niezależność.
W 129 r. Milet wchodzi w skład prowincji Azji jako miasto wolne, jednak w
nowych warunkach wolność ta ma już całkiem inny niż poprzednio sens (będzie
o tym mowa w dalszym ciągu tego rozdziału).
Milet w II w. jest ciągle jednym z największych i najzamożniejszych miast 358
Anatolii, choć rysowała się już perspektywa dekadencji, gdyż położony

~__ ,- -
MORZE MARMARA Lizymachia
7 _ GcO`~-, `
I
IAleklar
a III IIIIIIIIII~I~I~I~
IIIIIIIIII I II Lesbos
I Iliil ii Illllllii~ ii I I 11111,1 I
III
Foke O
. I I I .. . I . ~ ~, .......,.....,.,........... ...
r Lampsakos Apameta Myrleja iós~llllllll~l~l
111111 Illll~lllll~lllllllll~lli
I I I I I I I I I
IIIIIIIIIII I 1111111 IIIIIIII I I
I I 'I I I I I I I I'I ' I I I I I I I I I I I I'I I IIIIIIIIIIIIIIIITT
II 1,11111 I I I I I I I I I I I I I
V I I i Per amon I I I I I I I I I I I I I I I I I I I I I I I 1'
SńIi105 Ikaros
I~I~IIIIIII I I ~ I I I I I Thyatlrejal I I I I I I I I I I I l, I I I
I I I IHIeiralom:l :I~1~ILI.,L:::~:I;::l::~ _'
9 i ~ . . . . ]]'e1r ~f : y . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 9a neta ..... .
................................. ......... '~ardes'.............................
........... .............................. Sm rna ............................................. Y
..............................................
I ................................................ :.':::::::::::::::::::~~epn~r.~::::::::....~'pamej I
::....;::::::: " :." ...:..:::::::,~v ....
Efez,~i III~ . Trall~s.: :... ..... ...... . .... .... ,Ike' : ::' : ::: I Y
Amyzon, . . . . . . . . . . , . Laod . .ta' . ' . . . . . .... Alabanda w '....... ......,
M~iletene _-- ~~.~::::::::::::::::::
`-d ~_- ~Stratonikeja ~ III
Kalymna,(" ~~ ~ I I II III
III IIIIIIIIIIIIIII I I I Kos IIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIII ,
vv`
~lul I~I I IIIII,I,I,I,I,I,
a Knidos- ~ ' ITelmessos ~ I liil,l',I',I',I'Ill,l',I;il,lli, ~-.l Astypalaja
i~i~ll~ill~ill~i~lll~illlill~lll~i
~y Tclos S me i illliliiiilili Y Illllllllillllll
IIIIIIIIIIIIIIII IIIIIIIIIIIIIIII IIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIII~I
I IIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIII a ' Patara II~~
Roaosł ` , I
0 100 km - .-- ._.-.. _-_. ... _ . obszar państwa Seleukidów wraz z
terytoriami pozostajacymi pod wplywem wladców tej dynastii
ilililililil posiadlości Ptolemeuszów
obwar opanowany przez króla Macedonii, Filipa V obszar państwa Attalidów
Bitynia obszar państwa Rodos
liilli~i-Hbapl~~illkLL~arnas- - Kibyra
12. AZJA MNIEJSZA (ZACHODNIA CZĘŚĆ) ok. 200 r. p.n.e. 359

w estuarium Meandra port ulegał zamuleniu i procesu tego, mimo wysiłków, nie
udało się zahamować.
Świetność Efezu miała źródło nie tylko w jego znakomitym położeniu na
początku szlaków wiodących ku wnętrzu Azji Mniejszej (stąd prowadziły
połączenia zarówno do północnej jak i południowej drogi przez półwysep).
Podlegał mu także znaczny i bardzo żyzny obszar. Port Efezu zagrożony był
podobnym niebezpieczeństwem jak Milet, przeżył jednak z dobrym skutkiem
brutalną kurację narzuconą mu przez Lizymacha: miasto przeniesiono na nowe
miejsce powiększając przy okazji liczbę jego mieszkańców o osadników
ściągniętych z Kolofonu i Lebedos.
Efez należał kolejno do Ptolemeuszów i do Seleukidów. Tym ostatnim służył
jako stolica ich małoazjatyckich posiadłości. W traktacie apamejskim został
oddany Eumenesowi (właśnie dlatego, że był w rękach Antiocha III). Nie
zaszkodziło to miastu, gdyż Attalidzi traktowali je z wielkim respektem i uznali za
miasto wolne. Efez pozostał największym miastem całego regionu i taką pozycję
utrzymał w czasach rzymskiego panowania; stał się miejscem urzędowania
namiestnika prowincji Azji. Miał on wówczas przywileje miasta wolnego, ale
niewiele z nich wynikało.
Kyzikos, największe miasto Propontydy, w czasach hellenistycznych nigdy nie
podlegał nikomu z wyjątkiem Aleksandra. Bogactwo jego brało się tak z morza,
jak z lądu, na którym miał obszerne terytorium z bardzo żyznymi gruntami
uprawianymi przez zależnych chłopów. Fortyfikacje i "artyleria" Kyzikos były
znakomite, zdały one świetnie egzamin w czasie sławnego oblężenia przez
Mitrydatesa w r. 74, kiedy to miasto potrafiło się oprzeć wszelkim atakom.
Miasto wiązały dobre stosunki z Attalidami, widziano w nich zabezpieczenie
przed groźbą panowania bityńskiego. Kyzikos także od razu stanął po stronie
Rzymu. Utrzymał uprzywilejowaną pozycję aż do roku 20 p.n.e., kiedy to utracił
ją naraziwszy się Augustowi.
Bizancjum szło tuż za Kyzikos, jeśli chodzi o zamożność i pozycję w greckim
świecie. Miało także znaczne terytorium na obszarze trackim. Na jego
nieszczęście w pobliżu usadowiła się grupa Celtów, zakładając niewielkie
państwo z centrum w Tylis. Bizancjum opłacało się im składając coroczny trybut
sięgający nawet 80 talentów (jak bogate musiało być miasto, jeśli stać je było na
płacenie takiej kwoty!).
Konieczność opłacania się Celtom tak bardzo ciążyła na finansach miasta, że w
r. 220 zdecydowało się na podjęcie nadzwyczajnych środków. Zaczęło ono
pobierać cła od statków przepływających przez Bosfor (uderzało to w statki nie
mające zamiaru zawijać do portu, gdyż te, które to czyniły, oczywiście musiały
się opłacać zgodnie ze zwykłymi obyczajami). Wywołało to powszechny
sprzeciw w świecie greckim a Rodos zorganizowała wojnę przeciwko Bizan-
cjum, w wyniku której przywrócono wolność żeglugi.
W Apamei Bizancjum, sprzymierzone z Rzymem od początku, uznano za miasto
wolne. Jednak powstanie prowincji Azji, objęcie przez Rzym pobliskich terenów,
przekształcenie Bitymi w prowincję zmieniło faktyczne (choć przez
360 pewien czas jeszcze nieformalne) położenie miasta.

Herakleja Pontyjska bardzo długo pozostała miastem niezależnym i bardzo
potężnym. Miała własne, ogromne jak na polis terytorium, znajdowały się na nim
mniejsze, uzależnione od niej miasta. Prowadziła rozległy handel, silne więzy
łączyły ją z miastami położonymi po drugiej stronie Morza Czarnego.
Dysponowała wielką flotą wojenną. Władcy pobliskiej Bitymi nawet nie
próbowali jej opanować. Dopiero Mitrydates potrafił ją zdobyć w r. 72.
Rzymianie złupili ją bezlitośnie. Zniszczyło to dobrobyt miasta, które nigdy nie
wróciło do swej poprzedniej świetności.
Synopa, największe miasto północno-wschodniego wybrzeża, pozostawała
niezależna do wojny z Farnakesem, królem Pontu (w latach 182 - 179), który
uczynił z niej stolicę swego państwa. Zachowała ona w czasach rzymskich swą
ekonomiczną, pozycję.
Nawet z tak krótkiego przeglądu wynikają pewne wnioski ogólne. Polis
utrzymujące swą niezależność leżały raczej na peryferiach regionu, niż w jego
centrum, gdzie trudniej było uchronić się od królewskiej interwencji zewnętrznej.
Żadne z tych greckich państw nie byłoby dostatecznie silne, aby oprzeć się
atakowi dużej armii. Ich wolność zakładała więc rodzaj przyzwolenia ze strony
wielkich.
Obecność niezależnych polis w Azji Mniejszej (myślę tu oczywiście nie tylko o
tych, które tu opisywałam, ale i o innych miastach o długiej przeszłości) czyniła
politykę w tej części świata hellenistycznego szczególnie skomplikowaną,
wymagała ona umiejętności dozowania nacisków i pochlebstw, pamiętania o
zawikłanym układzie konfliktów i tradycyjnych więzach.
Uderza nas łatwość z jaką Rzym został zaakceptowany w tym świecie. W
świadomości elit rządzących miastami greckimi długo nie stanowił on zagrożenia
dla ich wolności, później zaś praktyczna lekcja historii nauczyła polis
ostrożności i przekonała, iż lepiej jest być wiernym sojusznikiem republiki niż
ryzykować niepewną awanturę po stronie któregoś z monarchów. Trzeba było
szczególnego nasilenia nienawiści, efektu rzymskich gwałtów i wyzysku, aby tę
postawę przełamać w czasach Mitrydatesa.
Państwo Attalidów
Początki i obszar
W rozdziale o Seleukidach opowiadałam już o początkach tego państwa (por. s.
247). Stworzył je pół-Grek pół-Paflagończyk, Filetajros, o którym część naszych
źródeł twierdzi, że był eunuchem (mało to wydaje się prawdopodobne, biorąc
pod uwagę jego militarną karierę). Pełnił on funkcję dowódcy garnizonu
pilnującego w imieniu Lizymacha twierdzy w Pergamonie i złożonego tam skarbu
w wysokości 9000 talentów. Przeszedł on na stronę Seleukosa w czasie jego
ostatniej kampanii, zachowując, rzecz prosta, stanowisko i ową olbrzymią masę
pieniędzy. Pozostał wierny jego następcy, Antio
chowi I a w zamian za oddane usługi cieszył się znaczną niezależnością, 361

Amastris
CYPI N~
Amatos i
362 13. AZJA MNIEJSZA ok. 188 r. p.n.e.

363

z której korzystał z wielkim umiarkowaniem, rozszerzając zasięg własnego
panowania, ale nie wychodząc z roli podległego dynasty.
Rdzeń jego państwa stanowiła dolina rzeki Kaikos zamknięta z trzech stron
łańcuchmi górskimi i nie sięgająca zbyt głęboko (rzeka miała ok. 80 km
długości). Oddzielona masywami górskimi nigdy nie stanowiła ona szlaku
komunikacyjnego, jej izolacja (oczywiście względna) stanowiła w początkach
państwa wielką zaletę. Dolina była przysłowiowo żyzna, górskie zbocza pokryte
lasami dostarczały dobrego budulca i produktów pochodnych drewna.
Zwłaszcza południowe stoki masywu Idy, który Filetajros wcześnie opanował,
były cenne z tego względu. Znajdowały się tam także nieduże kopalnie srebra i
miedzi. Wybrzeże było w rękach greckich miast, z których najważniejsze to Elaja
i Adramyttion. Pierwsza wpadła w ręce nowego władcy Elaja, później poszły za
nią i inne miasta. Filetajros i jego następcy w swej nadmorskiej ekspansji musieli
posuwać się raczej w kierunku południowym; położone na północy polis: Mion,
Abydos, Lampsakos, Kyzikos były zbyt silne, aby można było im narzucić
władzę. ,
Miasto Pergamon istniało już w IV w., ale nie odgrywało większej roli, założone
było na izolowanym wzgórzu wznoszącym się na równinie na wysokość ok. 300
m, otaczały go z dwóch stron dopływy Kaikosu. Było to miejsce o wielkich
walorach obronnych. Na szczycie wzniesienia następcy Filetajrosa rozbudowali
"miasto wysokie" (akra), miejsce rezydencji dla siebie i bogów, przybrało ono
od razu wyraźnie grecki charakter.
Od początku dynastia przyjęła też prohelleńską linię polityki. W wielkich
sanktuariach i w miastach Grecji Attalidzi wznosili budowle, ofiarowywali im
kosztowne dary, przesyłali w chwilach trudnych transporty zboża i pieniądze.
Wiele miast uzyskiwało od nich pożyczki nieoprocentowane, zwolnienia z
trybutu itp.
Wielką ostrożność polityczną Filetajrosa śledzić możemy na jego monetach. Po
śmierci Seleukosa, gdy przyszłość jego następcy nie była pewna, bił on monety
z neutralnym wizerunkiem Aleksandra; ok, roku 275/4 zaczął wypuszczać je w
swoim imieniu, wprowadził na rewers Atenę, bóstwo opiekuńcze Pergamonu, ale
pozostawił na awersie głowę Seleukosa.
Panowanie Eumenesa I i Attalosa I
Znacznie już swobodniej poczynał sobie jego bratanek, Eumenes 1 (263 - 241
r.), któremu udało się rozszerzyć terytorialny zasięg swego panowania. Zmienił
on stosunek do Seleukidów; było to nieuchronne, jeśli ambicje jego sięgały wyżej
niż spokojnego bytowania w roli podległego dynasty. Rozwój państwa musiał się
odbywać kosztem patronów jego stryja. Eumenes mógł natomiast liczyć na
poparcie ze strony Ptolemeusza Filadelfa, zaangażowanego głęboko w sprawy
basenu M. Egejskiego. Jak pamiętamy (s. 247) doszło do wojny z Antiochem,
która zakończyła się jego klęską a wygraną Eumenesa.
Monety Eumenesa I sygnalizują zmianę sytuacji: pokazuje się na nich jego
portret; ale brak jest ciągle tytułu królewskiego.
364 Przyjął go dopiero Attalos I (241 - 197 r.), nieco przed 236 r.

Tytułem do sławy Attalosa i źródłem jego autentycznej popularności w świecie
miast greckich były uporczywe wojny prowadzone z Galatami. Propaganda
Attalosa upowszechniała obraz króla jako tego, który ocalił Hellenów przed
barbarzyńskim niebezpieczeństwem. Wizja taka, choć mająca realne podstawy,
nie powinna być przez nas przyjęta bez ograniczeń. Stosunki między Attalidami a
Galatami były ambiwalentne: mieszkańcy królestwa cierpieli z powodu ich
najazdów i ich królowie z nimi walczyli, zarazem jednak potrzebowano
barbarzyńców jako świetnych kandydatów na najemników, całkowite ich
usunięcie nie leżało więc w interesie Pergamonu.
Król Pergamonu mógł także się szczycić sukcesami w wojnie z Seleukidami, ich
zdobycie ułatwiały ostre konflikty między członkami tej dynastii. Wprawdzie nie
wszystkie nabytki okazały się trwałe, jednak i tak państwo Attalosa w chwili jego
śmierci było większe od tego, które odziedziczył.
Pergamon w sojuszu z Rzymem
Attalos wcześnie znalazł się w gronie rzymskich sojuszników. Nastąpiło to w
okresie I wojny macedońskiej (por. s. 105 - 106). Namówili go do udziału w niej
Etolowie, z którymi Pergamon łączyły od dawna dobre stosunki. Ud-ział
Attalosa w tej wojnie był niewielki, gdyż Filip V zorganizował dywersję
namawiając króla Bitymi do ataku na Pergamon.
Działania wojenne Filipa V w basenie Morza Egejskiego oraz jego lądowanie w
Karii w r. 201/200 (pisałam o tych wydarzeniach wyżej, por. s. 107) zaniepokoiły
Pergamon; wprawdzie nie był on przedmiotem agresji, ale postępy
macedońskiego panowania w Azji Mniejszej umniejszały sferę jego wpływów. W
tej sytuacji zwrócenie się o pomoc do Rzymu było rozwiązaniem narzucającym
się w sposób oczywisty, Attalos mógł liczyć na to, że władze republiki
zachowają nieufność wobec poczynań swego niedawnego wroga. Interesy
pergamońskie splatały się w tym momencie z interesami Rodos, bezpośredniej
ofiary macedońskiej agresji, dlatego też posłowie rodyjscy i pergamońscy udali
się nad Tybr razem prosząc o interwencję na korzyść ich mocodawców.
Poczynając od tego momentu Attalidzi prowadzić będą konsekwentnie
prorzymską politykę pozostając wiernymi, choć nie zawsze obdarzanymi
zaufaniem, stronnikami republiki. Jej rzecznikiem stał się od razu nowy król
Pergamonu: Eumenes II (197- 159 r.).
Sojusz z Rzymianami okazał się od razu dogodny w pierwszych latach
anatolijskiej kampanii Antiocha III, nie ruszał on attalidzkich posiadłości, aby nie
drażnić republiki. Dopiero później, gdy wojna między Antiochem a Rzymem
stała się nieuchronna terytoria pergamońskie stały się przedmiotem agresji z
seleukidzkiej strony.
Rzymskie zwycięstwo w wojnie zakończonej traktatem w Apamei, do którego
Eumenes II walnie się przyczynił nie tylko jako ten, który parł konsekwentnie do
wojny, ale również jako militarny sojusznik, dało mu znaczne zdobycze
terytorialne. Rzymianie bowiem, jak pamiętamy, nie byli
w tych czasach zainteresowani w interweniowaniu bezpośrednim w sprawy 365

małoazjatyckie, musieli natomiast podjąć decyzję, co uczynić z posiadłościami
Antiocha za Taurosem. Większość ich przypadła Eumenesowi 11: Chersonez
Tracki, Frygia, Myzja, Lidia, Likaonia, Pizydia i Pamfilia (jak dalece realne było
panowanie Attalidy nad tymi południowymi, izolowanymi od reszty Anatolii
obszarami, tego się nie da powiedzieć). Eiez, dotychczasowe centrum
seleukidzkiej władzy, podzielił los tych krain.
Rzymska wyprawa przeciwko Galatom dokonana z poduszczenia per-
gamońskiego, przyniosła Eumenesowi II panowanie nad Galacją, gruntownie
przez rzymskie wojska złupioną, to prawda.
Z własnej już inicjatywy i własnymi siłami Eumenes 11 prowadził kampanie na
swej północnej granicy, przede wszystkim przeciwko Bitymi. W latach
siedemdziesiątych II w. jego państwo znajdowało się u szczytu potęgi lak
terytorialnej jak politycznej.
Jednak jego pozycja była w perspektywie dłuższego czasu słabsza niż można
było sądzić. Zależała bowiem w poważnym stopniu od Rzymu, ten zaś potrafił
nie tylko ziemie dawać, ale i je odbierać. Eumenes II mimo całej swojej siły
znalazł się wobec Rzymu w sytuacji władcy klienckiego, zależnego od swego
wielkiego patrona w takim stopniu, o jakim Attalidzi dotychczas nie mieli nawet
pojęcia.
Elita rządząca Rzymem poczuła się zaniepokojona wzrostem swego sojusznika i
jego samodzielnymi (choć przecież nie antyrzymskimi!) działaniami w Azji
Mniejszej. Jej podejrzliwość była wielka i niewiele trzeba było, aby doprowadzić
do ochłodzenia stosunków. Kiedy więc w 169 r. zbuntowali się Galaci i wrócili
do łupienia miast greckich na wielką skalę, a Eumenesowi II udało się własnymi
siłami zdławić rewoltę, Rzymianie ku zdumieniu wsrystkich zapewnili
barbarzyńcom autonomię, odbierając królowi zasłużony owoc jego zwycięstwa.
Zwrot w rzymskiej polityce tłumaczy się nie tylko przestrzeganiem zasady
utrzymywania swych przyjaciół w stanie słabości, zmieniła się także sytuacja w
basenie M. Egejskiego. Republika pokonała pod Pydną Perseusza, narzuciła swą
hegemonię (na razie jeszcze nie panowanie) w Macedonii i Grecji, znacznie więc
mniej potrzebowała takiego sojusznika, jakim był Eumenes I1.
Powrót do łask następuje dopiero za panowania jego następcy Attalosa I I,
obejmującego władzę w 159 r. Przestrzegał on zasady ostrożności z jeszcze
większą niż Eumenes II starannością, nauczony doświadczeniem, iż niewielkie są
granice swobody w jakich może działać.
Attalos III. Rewolta Aristonika
W 139/ 138 r. władza przypadła Attalosowi I I I, synowi Eumenesa I1. Bardzo
mało wiemy o jego krótkich rządach, umarł on bowiem niespodziewanie w 133 r.
mając lat trzydzieści i pozostawiając zdumiewający testament. Na mocy tego
dokumentu przekazywał on Rzymowi całe swe królestwo i skarb z wyjątkiem
Pergamonu, który miał otrzymać status wolnej polis. Być może (ale nie mamy na
to dowodów) w tekście znalazła się klauzula nadająca
366 swobodę także tym miastom greckim, które znajdowały się na terytorium

państwa Attalosa III i jemu podlegały. O motywach tego gestu będę pisała nieco
dalej.
Do Rzymu wiadomość o śmierci króla i publicznym ogłoszeniu treści jego
testamentu dotarła w okresie trudnym dla republiki, gdy konflikt między
Tyberiuszem Grakchem a senatorską opozycją był w punkcie szczytowym
(wkrótce dojdzie do zamieszek i śmierci reformatora). Senat wyrażnie się wahał,
co uczynić z darowizną, wysłano komisję, która miała zbadać sprawę na
miejscu.
Tymczasem w Pergamonie od razu po śmierci Attalosa I11 Aristonik, nieślubny
syn Eumenesa II (jego matka była Greczynką, muzykantką z Efezu),
proklamował swe panowanie przyjmując imię Eumenesa III. Uczynił to nie w
stolicy, która do samego końca pozostała mu wroga, choć miał w niej nieco
stronników, lecz w porcie Leukai, na obszarze wojskowego osadnictwa. Miał
więc jakieś oparcie, przynajmniej w części armii. Aristonikowi udało się
opanować flotę i podjąć, na razie z powodzeniem, działania militarne. Pobił on
niewielki oddział rzymski, skompletowany pośpiesznie przy pomocy sojusz-
ników (r. 131 ) i wziął do niewoli jego wodza. Natomiast nie potrafił przeciągnąć
na swoją stronę miast greckich (z wyjątkiem jednej Fokei). Te, które były w jego
rękach musiały być przez jego stronników brane siłą. Flota Efezu (zapewne po
prostu jakaś eskadra attalidzka stacjonująca w tym mieście) uderzyła na flotę
Aristonika i ją zniszczyła. Przesądziło to w dalszej perspektywie jego losy, gdyż
musiał się wyrzec działań na wybrzeżu i stracił wszelką nadzieję na pociągnięcie
za sobą miast greckich.
Wojna toczona przez Aristonika miała cechy rewolty, w której wzięli udział
przedstawiciele grup upośledzonych: chłopów, niewolników, biedoty miejskiej.
Przedmiotem dyskusji, do której przejdę nieco dalej, jest kwestia czy ów
radykalizm społeczny cechował powstanie od początku, czy też pojawił się w
jego drugiej fazie, gdy militarne szanse jego powodzenia drastycznie zmalały.
Rewolta nie trwała długo. Gdy zjawiła się w końcu silna armia rzymska, wojsko
Aristonika nie było w stanie się jej oprzeć. Jego samego wzięto do niewoli ( 130
r.), a zwolennicy bronili się zaciekle przez pewien czas nie mając już nic do
stracenia. W 129 r. nowa komisja na czele z konsulem przystąpiła do
organizowania nowego ładu.
Powstanie prowincji Azji
Rzymianie nie mieli zamiaru przejmować całego dziedzictwa Attalidów. Obszary
położone w środku Azji Mniejszej, słabo zurbanizowane, nie interesowały ich
wówczas. Stąd decyzja podzielenia tych niechcianych ziem między lokalnych
władców (wiele zwłaszcza zyskał król Pontu, por. s. 380). Posiadłości
europejskie Attalidów zostały dołączone do prowincji Macedonii. Z Troady,
Myzji, Lidii, części Frygii, Karii (odebranej poprzednio Rodyjczykom)
utworzono nową prowincję nazwaną Azją. Żadne z posiadanych przez nas
żródeł nie mówi wprost co się stało z miastami greckimi wybrzeża zachodniego,
zapewne zachowały taki status jaki miały poprzednio (pamiętajmy, że
w czasie rokowań z Antiochem II w Apamei została ogłoszona lista miast 367

uznanych za wolne, tego punktu w czasie urządzania nowej prowincji nie
podważano). Być może Rzym wynagrodził te miasta, które wolności nie
posiadały a wykazały się w czasie wojny z Aristonikiem dostateczną gorliwością.
Był to chyba casus Efezu i Sardes. W każdym razie wolność polis na obszarze
rzymskiej prowincji okazała się szybko czymś innym niż ich wolność w państwie
Attalidów.
Sprawy dyskusyjne. Charakter powstania Aristonika
Historycy nie są zgodni w ocenie sił społecznych, które poparły Aristonika, ani
motywów, które nimi kierowały.
Punktem wyjścia dla wszelkich na ten temat rozważań jest przekaz Strabona: "Za
Smyrną jest miasteczko Leukai, które popchnąl do rewolty Aristonik po śmierci
Attalosa Filometora. t7ważany on byl za czlonka rodziny królewskiej i zamierzal
przywłaszczyć sobie wladzę. Stamtąd [tj. z Leukai] zostal wyrzucony, gdy
poniósl klęskę od Efezyjczyków w bitwie morskiej w pobliżu terytorium Kyme.
Skierowal się wówczas ku wnętrzu kraju i zabral pośpiesznie mnóstwo ludzi
biednych i niewolników przyciągniętych obietnicą wolności, nazwal ich
heliopolitami (heliopolitai). Najpierw opanowal Thyateirę podstępem, później
Apollonie, później jeszcze różne fortece. Nie utrzymal się dlugo, polis wyslaly
przeciwko niemu licznych żołnierzy, przyszedl im z pomocą Nikomedes
Bityńczyk .jak również królowie Kappadokijczyków. Następnie przybyto pięciu
legatów rzymskich, potem wojsko z konsulem Publiuszem Krassusem. W
póżniej.szym czasie Marek Perperna polożyl kres wojnie wziąwszy żywcem
Aristonika i wystawszy go do Rzymu" (XIV, 1,38).
O powstaniu Aristonika tak pisze Diodor w relacji tyczącej się pierwszego
powstania niewolników na Sycylii: "Coś podobnego zdarzylo sig również w Azji
w tym samym okresie, gdy Aristonik rościl pretensje do królestwa, które mu się
nie należalo, a niewolnicy wzięli udzial w jego ~ szaleństwie z powodu zlego
traktowania przez panów i przysporzyli wielu miastom wielu nieszczęść"
(XXXIV, 2,26).
Do tych dwóch przekazów należy dodać tekst inskrypcji pochodzący z miasta
Pergamonu (OGIS 338) zawierającej uchwałę zgromadzenia z początków
powstania, na mocy której przyznano pełnię praw obywatelskim rozmaitym
kategoriom żołnierzy i ich rodzinom znajdującym się w mieście i na jego
terytorium. Objęto tą decyzją także cudzoziemców stale zamieszkałych w mieści
(puroikoi). Uchwała wspomina dalej o niewolnikach królewskich (mężczyznach i
kobietach), którzy otrzymują wolność i status paroikoi. Natomiast osoby, które
miasto opuściły bądź opuszczą (z pewnością mowa tu o zwolennikach
Aristonika) tracą prawa obywatelskie i majątek.
W sumie więc mamy o powstaniu informacji zarazem i dużo (w porównaniu do
innych ruchów społecznych) i mało. Rzecz rzadka: dowiadujemy się czegoś o
ideologii rewolty, która, jeśli wierzyć Strabonowi, miałaby być mu narzucona
przez samego Aristonika.
Co kryło się za nazwą heliopolitów ("obywateli polis Heliosa")? Historycy 368
dzisiejsi szukając jego wyjaśnienia zwracają uwagę, iż Heliosa wiązano

z pojęciami sprawiedliwości i równości, a to dlatego, że słońce jest jednakie dla
biednych i ubogich, ogarnia wszystkich swym światłem i ciepłem, widząc
wszystko, jest także bóstwem sprawiedliwym. Takie wyobrażenia spotykamy w
wielu rozmaitych kultach solarnych tej epoki, taka myśl mogła łączyć zarówno
niewolników wywodzących się spoza terytorium państwa, jak Greków i
wieśniaków anatolijskich. Niestety tutaj nasze wyjaśnienia się zatrzymują, nie
mając innych informacji nie możemy dokonać szczegółowszej rekonstrukcji
poglądów heliopolitów; wszelkie hipotezy na ten temat są więcej niż kruche.
Niewiele też potrafimy skorzystać z bardzo istotnej informacji podanej przez
nasze źródła, wedle której wychowawca i przyjaciel Tyberiusza Grakcha, stoik
Blossios z Kyme udał się do Aristonika, gdy trybun zginął w Rzymie w wyniku
zamieszek. Aristonik w oczach Blossiosa nie mógł być pospolitym uzurpatorem
(chyba że założyć, iż jego gorycz i nienawiść do republiki stały się tak silne, że
każdy ruch skierowany przeciw Rzymowi stawał się w jego oczach godny
poparcia; interpretacji takiej nie da się wykluczyć, ale wydaje się mało
prawdopodobna).
Szkoda, że nic nie wiemy o poglądach Blossiosa, jego wcześniejsza obecność u
boku Tyberiusza nie może wystarczyć, aby na niej budować hipotezy (historycy
republiki rzymskiej są obecnie dalecy od traktowania Tyberiusza jako
rewolucjonisty działającego w imieniu zrujnowanego chłopstwa; podkreśla się
raczej jego miejsce w odłamie trzeźwo myślącej elity zaniepokojonej procesem
słabnięcia państwa w wyniku przemian w rolnictwie).
Czy na heliopolitańską ideologię wpłynęły poglądy głoszone przez stoika
Kleanthesa, wedle którego Słońce jest rozumem świata, władcą wymierzającym
sprawiedliwość - tego także nie wiemy.
Obecność niewolników wśród zwolenników Aristonika jest, jak widzieliśmy,
dobrze poświadczona. Mówią o tym nie tylko Diodor i Strabon, ale także, choć
pośrednio, uchwała miasta Pergamonu, którego władze wyraźnie się bały, że
niewolnicy mogą odpowiedzieć na apel Aristonika, podejmowały więc kroki
mające temu zapobiec. Wszystkie te informacje skłaniały niektórych historyków
do interpretowania całego ruchu jako rewolty niewolniczej. Przekaz Diodora,
który porównywał powstanie w królestwie attalidzkim z powstaniem na Sycylii
(o wyraźnie i wyłącznie niewolniczym charakterze) zdawał się potwierdzać taką
hipotezę. Istotnym argumentem na jej rzecz była także zbieżność w czasie
między tymi wydarzeniami. Aristonik rozpoczyna swą działalność w 133 r.,
powstanie sycylijskie miało miejsce w latach 136 - 132. Więcej: około roku 130
wybuchły bunty o mniejszym zakresie: w kopalniach Laurion w Attyce i na
Delos. Skupienie w ciągu jednego dziesięciolecia rewolt niewolniczych, które w
ogóle zdarzały się w starożytności rzadko, zostały uznane za znamienny objaw
kryzysu instytucji niewolnictwa.
Hipotezę o niewolniczym charakterze buntu Aristonika sformułowano u schyłku
XIX w., podjęli ten pomysł niektórzy historycy marksistowscy okresu
międzywojennego, powtórzył ją w 1957 r. znany historyk niemiecki
J. Vogt. Oczywiście nikt nie twierdził, że wśród zwolenników uzurpatora nie 369


było ludzi wolnych (wynikało to w sposób jasny ze źródeł), stanowili oni, wedle
referowanej tu hipotezy, jedynie margines ruchu.
Dziś taka interpretacja jest zarzucona i historycy dość zgodnie podkreślają
społeczną heterogeniczność ruchu. Natomiast istnieją między nimi wyczuwalne
różnice jaką wagę przyznać niewolniczemu udziałowi.
Przypisywanie niewolnikom większego lub mniejszego miejsca wśród
zwolenników Aristonika jest uzależnione nie tyle od interpretacji źródeł tyczących
się samego buntu (te nie pozwalają nam na wnioskowanie o stronie ilościowej
zjawisk), ile od oceny powszechności instytucji niewolnictwa w Azji Mniejszej.
Starsza literatura przedmiotu (czy ściślej jej część) umieszczała państwo
Attalidów wśród państw o najwyżej rozwiniętym niewolnictwie. U podstaw tego
sądu leżało nie tylko przekonanie, że rewolta Aristonika jest ruchem par
excellence niewolniczym (mamy do czynienia z typowym błędem metodycznym:
jedna hipoteza służy do udowodnienia drugiej, a obie są prezentowane jako
pewniki), ale i powtarzana dość powszechnie opinia, iż w państwie Attalidów
działały królewskie manufaktury oparte na pracy niewolniczej, zwłaszcza na
pracy niewolnych kobiet.
Istnienie manufaktur królewskich jest jednak wielce wątpliwe i wynika z
pośpiesznej interpretacji tekstów inskrypcyjnych. Podstawowe wśród nich
miejsce zajmowała wspomniana przeze mnie uchwała miasta Pergamonu dająca
wolność niewolnikom królewskim (zakładano, choć tekst o tym milczał, że
pracowali oni właśnie w manufakturach i że musiało być ich wielu). Z Delf
pochodziła inna inskrypcja, która zawierała akt wyzwolenia niewolnicy
królewskiej dokonanego z inicjatywy urzędnika Attalosa I noszącego tytuł ho epi
ton ergon ton basilikon ("nadzorcy nad pracami królewskimi"). Wreszcie istnieje
tekst wspominający ergasteria ("warsztaty"), z których dochód Eumenes 11
przeznaczał dla pewnej świątyni.
Ostatni tekst trzeba od razu usunąć z naszego pola widzenia. L. Robert, świetny
epigrafik, wykazał bowiem, że wspomniana w nim ergasteria to lokale na
warsztaty, które znajdowały się w portyku wzniesionym przez króla;
wynajmowano je za opłatą rzemieślnikom pracującym na własny rachunek. Nie
mialy więc nic wspólnego z "królewskimi fabrykami". Nie wiemy czym się
zajmował nadzorca "królewskich prac". Termin erga ma tak szeroki zakres
znaczeniowy, że mieszczą się w nim różne gospodarcze czynności króla. Mogły
to być zarówno prace budowlane prowadzone w imieniu władcy (Pergamon za
Attalosa 1 ciągle się rozbudowywał), jak i królewskie warsztaty. Nawet
gdybyśmy przyjęli tu drugi sens, to z tekstu wynika tylko istnienie warsztatów
rzemieślniczych pracujących dla króla (o tym i tak jesteśmy przekonani,
wszystkie dwory miały własnych niewolnych rzemieślników). Droga od nich do
"licznych królewskich manufaktur stanowiących jedno z najważniejszych źródel
dochodów państwa" (są i takie opinie!) jest bardzo daleka.
Podobne rozumowanie stosuje się do wnioskowania o manufakturze na
podstawie uchwały miasta Pergamonu. Każdy królewski dwór miał liczne rzesze
obsługujących go niewolników. Jest rzeczą zrozumiałą, że w szczegól nych
warunkach jakie stworzyła rewolta Aristonika właśnie niewolnicy
370
królewscy. których przyszłość wobec zniknięcia monarchii rysowała sil niejasno,
mogli przyłączyć sil do ruchu. Może Aristonik miał jakieś powiyzania ze słuibą
pałacową'? Jest wielce prawdopodobne, o tym będę pisać dalej, że miał on
swych ludzi w otoczeniu króla. To, że projektodawcy uchwały pergamońskiej
nie bali się odzewu ze strony niewolników stanowiących własność ludzi
prywatnych, da się wytłumaczyć łatwo: byli staranniej nadzorowani, a w ich
życiu śmierć Attalosa III niczego nie zmieniała.
Wracając do kwestii powszechności niewolnictwa w państwie Attalidów trzeba
stwierdzić, że wśród specplistc5w od dziejów tych obszarów panyją sądy
nakazujące znaczną ostrożność w tej materii. Struktura gospodarcza Azji
Mniejszej różni się zasadniczo od struktury Sycylii i Italii, na których to terenach
rozwinęła się już gospodarka typu willowego wykorzystująca niewolników do
pracy na roli na wielką skalę. Ziemia w królestwie Attalidów była uprawiana
przede wszystkim przez chłopów, wolnych i zależnych. Niewolników w państwie
pergamońskim było na pewno wielu, ale nie wiocej, niż na innych terenach świata
hellenistycznego. Nie mamy więc podstaw do sądzenia, że było ono szczególnie
zagrożone przez niewolniczą rewoltę.
Synchronizm buntu Aristonika z powstaniami niewolniczymi rozgrywyącym się
gdzie indziej nie powinien nas skłaniać do traktowania wszystkich tych ruchów
jako objawów kryzysu instytucji niewolnictwa. Rozwinięte niewolnictwo zawsze
zawierało w sobie potencjalne niebezpieczeństwo wybuchu, dochodziło jednak
do jego urzeczywistnienia w bardzo szczególnych okolicznościach, które
wynikały z konkretnej sytuacji. Myślę, że wybuchy na lelos i w Laurion były
efektem docierających tu wieści o powstaniu niewolniczym na Sycylii. Co zaś się
tyczy Azji attalidzkiej, to destabilizacja polityczna, cfćkt rewolty Aristonika,
stwarzała niewolnikom, gotowym na ryzyko buntu, szanse zdobycia wolności.
Uaktywniało to pasywne zazwyczaj rzesze.
Poza niewolnikami w armii Aristonika rnaleźli się przedstawiciele innych kategorii
społecznych. O jednej już wspominałam wyżej: o osadnikach wojskowych. Ci
mogli poprzeć pretendenta do tronu, gdyż zniknięcie niezaleinego państwa mogło
nieść im zagrożenie (choć trudno powiedzieć jakie), prawdopodobnie silnie
odczuwali dynastyczny lojalizm i z tego powodu chętnie widzieli perspektywę
utrzymania monarchii attalidzkiej. Zapewne aspirowali oni także do posiadania
praw politycznych w sąsiadujących miastach, które podejrzliwie ich traktowały i
nie śpieszyły się z włączaniem żołnierzy do obywatelskiego grona. Jest rzeczą
znamienną, re miasto I'ergamon właśnie żołnierzy chciało przeciągnąć na swoją
stronę, traktowano wiec ich jako potencjalnych sojuszników uzurpatora.
Obok niewolników i żołnierzy historycy wskazują na udział ludności tubylczej
zamieszkałej w górskich wsiach Myzji, Lidii i Frygii. Położenie Lej grupy w
wyniku procesu hellenizacji i rozszerzania się obszarów polis uległo wyraźnemu
pogorszeniu, mogło to ułatwiać Aristonikowi aktywizację przynajmniej części
wieśniaków.
Czy to Aristonik odwołał się do grup upośledzonych od samego początku swej
uzurpacji czy też uczynił to dopiero wówczas, gdy utracił flotę a miasta
odrzuciły jego oferty'? Z relacji Strabona wynikałby raczej drugi niż pierwszy
371

wariant wydarzeń, jest ona jednak na tyle skrótowa, że trudno na niej budować
hipotezy. Obie odpowiedzi na postawione wyżej pytania mają swych
zwolenników wśród historyków. Ci, którzy są przekonani o zdecydowanych
społecznych sympatiach Aristonika od samego początku, swe przekonanie
opierają przede wszystkim na niechętnym stosunku do niego miast greckich,
tłumaczyłby on dobrze lęk przed perspektywą radykalnych posunięć na korzyść
biedoty po ewentualnym zwycięstwie. Badacze ci sądzą także, że powstanie
Aristonika stanowiło tylko kulminację społecznego wzburzenia wyczuwalnego
już o wiele wcześniej. Na ogół też, uczeni ci są przekonani, że pretendent do
tronu attalidzkiego był szczerym wyznawcą "heliopolitańskiej" ideologii.
Przeciwnicy wyłożonych tu poglądów wskazują na brak dowodów na istnienie
społecznych napięć (czy ściślej -- na ich wyrażne zaostrzenie) w czasach
poprzedzających rewoltę. Ci, którzy są przekonani o ich obecności, wnioskują
to nie ze źródeł (tych nie ma), ale właśnie z faktu wybuchu powstania. Niechęć
miast greckich do Aristonika da się łatwo wytłumaczyć bez zakładania
pojawienia się niepokojów społecznych. Polis nie wierzyły w szanse powodzenia
uzurpatora przeciwko Rzymianom, nauczone doświadczeniem Koryntu sądziły,
że nowi panowie wynagrodzą wierność rozszerzając, a w każdym razie
utrzymując, te przywileje, które już posiadały.
Czy Aristonik był twórcą ideologii heliopolitańskiej tego nie wiemy. Mogła ona
powstać niezależnie od niego, on zaś ją akceptował (czy tolerował), gdyż albo
nie mógł jej odrzucić ze względu na postawę idącej za nim biedoty, albo sądził,
że będzie użyteczna.
Powstanie Aristonika zaczęłoby się, wedle opinii tych badaczy, jak zwykła
uzurpacja, a dopiero utrata szans militarnych i odmowa współdziałania ze strony
miast skłoniły pretendenta do szukania sprzymierzeńców w tych kręgach, które
gotowe go były poprzeć: nie miał on w tym momencie działań alternatywy. Dla
poparcia tego sądu można odwołać się do analogii, jakiej dostarcza nam polityka
Mitrydatesa wobec miast greckich w drugiej fazie jego wojen, gdy przewaga
wojskowa Rzymian i odwrócenie się od niego opinii greckiej stały się widoczne.
Sprawy dyskusyjne. Motywy testamentu Attalosa III
Wróćmy teraz do kwestii motywów, które kierowały Attalosem i skłoniły go do
oddania testamentem królestwa Rzymianom. Celowo odwróciłam kolejność
wykładu, gdyż wyrobienie sobie na ten temat opinii wymaga znajomości
społecznego oblicza rewolty.
Posiadane przez nas informacje o testamencie Attalosa są bardzo skąpe, nie
mamy jego tekstu, nie wiemy w jakich okolicznościach został sporządzony,
niejasne są dla nas motywy tego czynu. Najgorsze jest to, iż nie wiemy, kiedy ten
akt powstał: w ostatnich dniach życia Attalosa, który zmarł nagle po kilkudniowej
chorobie będącej wynikiem porażenia słonecznego, czy też wcześniej, gdy nic
nie wskazywało, że władca zejdzie ze świata bezpotomnie, w tak młodym
372 wieku. Od rozstrzygnięcia tej kwestii zależy interpretacja sensu gestu króla.

Uczeni zajmujący się tą epoką zazwyczaj wskazują na trzy ewentualne motywy,
które mogły królem powodować: 1. niechęć do Aristonika jako niegodnego
dziedzica altalidzkiej schedy; 2. obawę przed wybuchem rewolty społecznej w
kraju, której zapobiec byliby w stanie tylko Rzymianie; 3. świadomość
uzależnienia od Rzymu i nieuchronności przejścia całego regionu pod jego
panowanie; mogła ona skłonić Attalosa do uprzedzenia biegu faktów, aby
zmniejszyć koszt tej tak bolesnej dla poddanych operacji. Przyjrzyjmy się
kolejno zasadności tych wyjaśnień.
Pierwsze z nich, niechęć do Aristonika, można uznać za możliwe, ale tylko
wówczas, gdy przyjmiemy, że testament powstał na łożu śmierci Attalosa. Nie
wiedząc nic o dacie dokumentu nie jesteśmy w stanie ani przyjąć, ani odrzucić tej
hipotezy.
O braku podstaw do akceptacji drugiego wyjaśnienia pisałam już wcześniej, nic
nas nie upoważnia do sądzenia, że Allalos był świadom szykującej się eksplozji
społecznej (niestety nie mamy również solidnych powodów do przyjęcia
odwrotnej postawy, źródła nie umożliwiają nam zdobycia choćby minimalnej
pewności w tej materii).
Przyznam się, że trudno mi uwierzyć, że Attalos na tyle przejmował się losem
swych poddanych, by podjąć środki mające na celu ułatwienie im procesu
przechodzenia pod bezpośrednią władzę Rzymu. Ani to co wiemy o jego
charakterze (był mizantropem i dziwakiem zamiłowanym w farmakologii i
odlewaniu posągów), ani nasza znajomość natury hellenistycznej monarchii nie
zachęcają nas do przyjęcia takiej hipotezy. Ponadto: czy rzeczywiście
nieuchronność rzymskiego podboju była jasna dla ludzi pokolenia Attalosa?
Rzym sprawował wówczas hegemonię, ale ciągle jeszcze niechętnie anektował
nowe terytoria (wystarczy się przyjrzeć decyzjom republikańskich urzędników w
Azji po powstaniu Aristonika, aby uświadomić sobie jak silne były rzymskie
opory przeciwko przyłączaniu nowych ziem; znaczną część schedy po Attalosie
rozdano państwom klienckim). To my, dzięki naszej wiedzy, widzimy już w tych
latach określoną linię przyszłej polityki, ludzie współcześni wypadkom mogli jej
jeszcze nie dostrzegać.
Attalos III nie był pierwszym władcą, który Rzymowi ofiarowywał w testamencie
swoje państwo. Uczynił to już wcześniej Ptolemeusz VIII o przydomku Fyskon,
aby zabezpieczyć się przed zamachami ze strony brata, Ptolemeusza Filometora
(por. s. 208). Jak się okazało, był to środek skuteczny. Rodzi się więc pytanie:
czy testament Attalosa nie został sporządzony w podobnym celu? Król miał na
pewno w swym otoczeniu wrogów (lub przynajmniej sądził, że ich miał, wiemy o
wyrokach śmierci); mógł obawiać się o swoje życie i sądzić, że sposób
wypraktykowany przez Ptolemeusza VIII i jemu może się przydać. Musimy
jednak opowiadając się za takim wyjaśnieniem przyjąć, że owi ludzie działali na
rzecz Aristonika. Był on wówczas jedynym prawdopodobnym pretendentem do
zajęcia opróżnionego tronu, oni zaś, biorąc pod uwagę solidność dynastycznego
lojalizmu, nie mieliby żadnych szans występując w roli uzurpatorów. Można
oczywiście dokonać królobójstwa z czystej zemsty i gniewu... Szybkość z jaką
Arislonik zaczął swą uzurpację wskazywałaby na jakieś jego uprzednie działania,
nieślubny syn
373

króla i muzykantki, żyjący całkowicie poza dworskim kręgiem miałby istotne
trudności z nakłonieniem ludzi do opowiedzenia się po swej stronie, tymczasem
właśnie w pierwszej fazie jego działania były uwieńczone sukcesami.
Attalidzi a miasta greckie
Ogólnie sądzi się, że niezależnie od afiszowanego z taką hałaśliwością
filhellenizmu Attalidzi mieli twardszą rękę niż Seleukidzi w stosunku do miast
greckich im podlegających i interweniowali głębiej w wewnętrzne ich sprawy.
Podstawą takiej opinii są przede wszystkim informacje o ustroju miasta
Pergamonu. Było ono grecką polis bez najmniejszych wątpliwości i miało
typowe dla niej struktury polityczne: zgromadzenie, radę, fyle i fratrie,
wybieranych urzędników. Jednak najważniejsi urzędnicy noszący tytuł strategów
byli (przynajmniej od Eumenesa () powoływani przez króla. Do nich należało
przewodniczenie radzie i zgromadzeniom, wnoszenie projektów uchwał,
nadzorowanie spraw finansowych a także rekomendowanie kandydatów na
urzędników. Król mógł zresztą zwracać się z sugestiami wprost do
zgromadzenia.
Ustrój Pergamonu łączył instytucje polis z instytucjami miasta królewskiego. To
prawda, że stolice nigdy nie były w pełni polis, takimi jak inne wielkie miasta,
interwencje monarsze musiały być w nich silniejsze, gdyż władcy nie mogli
ryzykować nieposłuszeństwa pod własnym bokiem.
Drugiego dowodu na twardość attalidzkiej polityki wobec miast dostarczać ma
inskrypcja pochodząca z Eginy (OGIS 329) z czasów Attalosa II. Jest to dekret
honoryfikacyjny na rzecz królewskiego urzędnika, który przez szesnaście lat
reprezentował interesy władcy w mieście. Z tekstu jego wynika, że ów urzędnik
odgrywał ogromną rolę w jego życiu, sprawował sądy zgodnie z prawami a także
z ustawami wydanymi przez królów. Na początku uchwały Egineci stwierdzali,
że lud zawsze słuchał wszystkich tych, którzy byli posłani przez królów i starał
się spełniać ich życzenia.
Oceniając wagę tego świadectwa pamiętajmy, że Egina była miastem niewielkim.
Attalos kupił ją od Rzymian (!) ok. 210 r. za 30 talentów i uczynił swą bazą.
Położona z dala od terenów państwa, ważna z racji militarnych, musiała być
nadzorowana starannie. Z sądowniczej działalności urzędnika attalidzkiego, którą
Egineci tak chwalili, nie należy wyciągać wniosków 0 oficjalnym zakresie jego
kompetencji, mógł on bowiem występować jako arbiter, a polis greckie miewały
często poważne trudności z wymiarem sprawiedliwości.
Pozostaje ciągle otwarte pytanie, czy casus Eginy może być generalizowany
(Pergamon jako stolicę, musimy i tak zostawić na boku). Mocno w to wątpię.
Nie sądzę, aby Attalidzi mogli w taki sposób traktować stare miasta zachodniego
wybrzeża Azji Mniejszej, konflikty o jakie w takim przypadku nie byłoby trudno,
nie ułatwiłyby władcom odgrywania roli filhellenów.
Wydaje się, że na własnym terytorium Attalidzi nie zakładali miast. 374 Niewiele
wiemy o ich polityce na obszarach zdobytych na Seleukidach, bądź

przyłączonych w II w. Osady wojskowe, którym dali początek ich poprzednicy
zyskały status miast raczej w czasach rzymskich.
Pergamon jako ośrodek kultury
Mecenat sprawowany bardzo gorliwie przez Attalidów spowodował, że
Pergamon stał się jednym z najważniejszych ośrodków kultury hellenistycznej.
Władcy nie szczędzili środków i zabiegów, aby ściągnąć do swej stolicy
wybitnych artystów i ludzi pióra. Nie ma powodu, by wątpić w dobre gusta
kolejnych królów, nie zapominajmy jednak, że popieranie kultury wynikało nie
tylko z zamiłowań osobistych, takie postępowanie należało bowiem w świecie
hellenistycznym do zwykłych zabiegów propagandy dynastycznej, po~walało
ono na godziwą manifestację bogactwa, stanowiło oczywisty dowód
filhellenizmu.
Architekci pracujący przy wznoszeniu gmachów publicznych w Pergamonie
pozostawili po sobie dzieła wielkie, które na długo określiły kierunek rozwoju
architektury. Ich zasługą było stworzenie koncepcji miasta, w którym
najpiękniejsze i najważniejsze budynki zostały usytuowane nie na szczycie
wzgórza, ani u jego stóp, lecz w sposób odważny i harmonijny na jego
zboczach. Historycy urbanistyki twierdzą, że istnieje coś, co można nazwać
urbanistyką pergamońską, cechowały ją wybujały styl, nacisk na ozdobność i
monumentalne formy. Wzorowali się na niej architekci czasów cesarstwa
rzymskiego.
Równie istotne były dokonania rzeźbiarzy, którzy, choć ściągnięci z różnych
stron greckiego świata, stworzyli w latach panowania Eumenesa ll jednolity styl,
znakomicie służący królewskiej propagandzie. Nawiązywać będzie do niego
twórczość rzeźbiarska służąca państwu w epoce cesarstwa rzymskiego, model
sztuki monumentanej, ostentacyjnej i zarazem klasycyzującej odpowiadać będzie
potrzebom władców imperium.
Attalidzi na wzór Ptolemeuszów stworzyli w swej stolicy wielką bibliotekę, dla
której zbudowali odpowiednie pomieszczenia wśród paradnych gmachów.
Księgozbiór musiał być ogromny, nasze źródła twierdzą, że Antoniusz ofiarował
z niego 200000 zwojów Kleopatrze, nie ulega zaś wątpliwości, że biblioteka
istniała i później. Zapewne z potrzebami rodzących się zbiorów wiązało się
rozszerzenie miejscowej produkcji pergaminu (tradycja nawet twierdziła, że
pergamin był w ogóle pergamońskim wynalazkiem, powstałym w odpowiedzi na
embargo papirusu nałoźone przez Pto(emeusza V; wiemy jednak dzięki
znaleziskom z Dura Europos, że pergamin był znany już wcześniej, historycy
dzisiejsi zaś mają wątpliwości czy należy uznać za autentyczną wiadomość o
zablokowaniu eksportu papirusu).
Attalidom nie udało się zdobyć dla swego dworu poetów o znanych nazwiskach.
Nic też nie wyszło z zaproszenia filozofów Akademii ateńskiej, natomiast
królewską ofertę przyjął Krates z Mallos, postać nietuzinkowa, stoik zajmujący
się badaniami nad literaturą. Tytułem do jego sławy była zwłaszcza alegoryczna
interpretacja Homera, pomysł sam w sobie stary (już
w VI w. podejmowano takie próby), jednak znajdujący w stoicyzmie nowe,
375


głębokie uzasadnienie. Jego uczniowie rozwijali także idee mistrza na temat
gramatyki.
Z Pergamonem związane są nazwiska kilku erudytów, zajmujących się dziejami
literatury.
Attalidzi sławni byli ze swych kolekcjonerskich pasji, gromadzili dzieła sztuki,
zamawiali w sposób systematyczny kopie tych, których kupić się nie dało.
Gdy zestawimy listy architektów, rzeźbiarzy, filozofów uderza nas to, że nie
znajdziemy na nich ludzi urodzonych w Pergamonie, oznacza to że owi wielcy
nie tworzyli na miejscu szkół, lub że czynili to w sposób nie dość skuteczny,
środowisko kulturalne było nieustannie odnawiane przez przybyszów, którzy
gdzie indziej stawali się wielcy i zwrócili uwagę królewskiego protektora.
Galaci
W 278/7 r. trzy grupy plemienne: Tolistoagów, Tektosagów, Tromków prze-
prawiły się przez Hellespont wraz z rodzinami i całym dobytkiem (por. s. 30 -
31). Operację tę ułatwił im król Bitymi, Nikomedes, który chciał się nimi
posłużyć przeciwko swemu konkurentowi. Celtowie (inaczej zwani Galatami)
znalazłszy się w Azji Mniejszej zachowywali się dokładnie tak samo, jak ich
pobratymcy na Półwyspie Bałkańskim: palili i plądrowali wędrując po kraju.
Przerażone miasta próbowały starego sposobu -- opłacały się rabusiom kierując
ich w stronę sąsiadów.
Z Galatami walczył Antioch I odnosząc nad nimi świetne zwycięstwo (między
275 a 270 r.), jednak nie przyniosło ono żadnych trwałych efektów. Wojnę (a
ściślej wojny) z lepszym skutkiem prowadził Attalos I, który jako pierwszy
odmówił im okupu.
Ostatecznie Celtowie osiedli w północnej Frygii, krainie niegościnnej, cierpiącej
na brak opadów, z niewielką ilością ziemi uprawnej. Odtąd będzie ona nosiła
nazwę Galacji. Proces instalacji Celtów na tym terenie w III w. nie był bynajmniej
zaawansowany, ślady ich osadnictwa z tego stulecia są jeszcze ciągle skąpe
(podczas gdy archeologiczne dowody ich pobytu pochodzą także z
zachodniego pasa Azji Mniejszej). Powoli ukształtowała się w Galacji szczególna
sytuacja: nieliczna elita celtycka, Grecy i zhellenizowani Frygowie w nielicznych
miastach, na dole zaś społecznej drabiny frygijscy chłopi przywiązani do ziemi w
swych wsiach. Galaci długo zachowali swą odrębność, opierali się wpływom
greckim, dopiero w II w. zaczęli (i to nie wszyscy) im ulegać. Zatrzymali oni
strukturę plemienną i charakterystyczny dla niej typ władzy, nie tworzyli, aż do
połowy I w., jednolitego państwa.
W 189 r. konsul Gnejusz Manliusz Wulso, dowodzący armią, która pokonała
Antiocha III, skierował swych żołnierzy przeciwko niespokojnym Galatom za
namową, jak pamiętamy, króla Pergamonu. Łupy z tej kampanii były olbrzymie,
galaccy jeńcy zalali niewolnicze rynki. Spustoszony kraj
376 oddany został Eumenesowi II. Po dwudziestu latach doszło do rewolty

i stłumionej z wielkim trudem przez pergamońskie wojska. Rzymianie jednak
nieoczekiwanie przyznali Galatom autonomię, aby osłabić Eumenesa.
Niewiele jest do powiedzenia o dalszych losach Galatów. Podstawowe decyzje
w ich sprawach (tak jak w wypadku innych państw klienckich) podejmował
Rzym. Pompejusz w latach sześćdziesiątych narzucił polityczne zjednoczenie
kraju, przekazując w nim władzę jednemu z plemiennych władców, Dejotarowi,
dano mu przy tej okazji tytuł króla. W 25 r. powstała tu prowincja obejmująca
także inne obszary poza właściwą Galacją.
Zagrożenie, jakie stanowili dla ludów Azji Mniejszej Galaci na pierwszy rzut oka
wydaje się nie w pełni wytłumaczalne. Plemiona celtyckie, które przekroczyły
Hellespont, nie mogły liczyć więcej niż kilkanaście tysięcy ludzi, rozprawienie się
więc z nimi nie powinno być zadaniem ponad siły dla państw tego regionu.
Rzecz jednak w tym, że ich władcy nie byli zainteresowani w eksterminacji
Galatów, gdyż stanowili oni świetnych kandydatów na i
najemników do armii, a takich przez cały okres hellenistyczny poszukiwały
wszystkie armie ówczesnego świata. Służyli więc ci barbarzyńcy w wojsku
Attalidów, w oddziałach króla Bitymi, Kapadocji, zaciągali ich także Seleukidzi.
Walczyli w osobnych oddziałach, pod własną komendą. Zachowali długo swe
militarne walory.
Galaci nagromadzili niewiarygodne bogactwa. Pochodziły one z licznych
grabieży, pomnażały je kwoty płacone za najemniczą służbę.
Bitynia
Bitynia, położona w północno-zachodniej części Azji Mniejszej, nigdy nie miała
większego terytorium obejmując właściwie tylko ziemie w dolinie Sangariosu i
otaczające ją góry. Od północy, za wysokim łańcuchem gór biegnących tuż przy
brzegu znajdowało się Morze Czarne. Jedyne dogodne miejsce do założenia
portu zajmowała Herakleja Pontyjska, jedna z najstarszych polis czasów Wielkiej
Kolonizacji. Od zachodu Bitynia dochodziła do Propontydy, na wschodzie jej
granica z Pontera nie była ustabilizowana.
Dolina Sangariosu jest terenem niezmiernie żyznym, pobliskie góry pokryte
gęstym lasem dostarczały świetnego budulca dla statków. Drewno stanowiło
tradycyjny przedmiot bityńskiego eksportu.
Mieszkańcy Bitymi, pochodzenia trackiego, znani byli ze skłonności do wojaczki
i piractwa.
Choć Propontyda i Morze Czarne wyznaczają granice Bitymi, jej władcy byli od
nich w rzeczywistości odcięci. Na północy Herakleja Pontyjska nigdy I! nie
wpadła w ich ręce; greckie miasta nad Morzem Marmara (Kyzikos, j Astakos,
Olbia, Kios, Chalkedon) znajdowały się także poza sferą ich
odd-riaływania. Dopiero w czasach hellenistycznych Bitynia wyszła ze swego
lądowego ograniczenia.
Władcy Bitymi tylko nominalnie poddani byli władzy króla perskiego, podobnie
pozornie podporządkowali się Aleksandrowi, ale niewiele z tego
aktu wynikało. Potrafili oni oprzeć się Lizymachowi, który próbował narzucić 3
377

im swą władzę. Walczący z nim z powodzeniem Zipoeites I przyjął w 298/29 r.
tytuł królewski i, jak przystało na kogoś, kto chciał być akceptowany w greckim
świecie jako grecki władca, zbudował stolicę nadając jej własne imię. Leżala ona
jednak we wnętrzu kraju, dopiero jego następca Nikomedes I porzucił Zipoition i
założył Nikomedię. Miasto miało przed sobą świetną przyszłość, w końcu III w.
n.e. będzie jedną ze stolic cesarstwa (ma to dla historyka czasów
hellenistycznych niedobre skutki - archeolodzy badający ruiny Nikomedii mają
do czynienia wyłącznie z zabytkami okresów rzymskiego i bizantyńskiego).
Niewiele wiemy o tym co działo się we wnętrzu kraju, wydaje się ono być słabo
zurbanizowane.
Bitynia w III w. wiązała się z Ptolemeuszami przeciwko groźniejszym dla niej
Seleukidom, później szukała porozumienia z Rzymem. W II w. należała do grupy
jego państw klienckich. Zagrożeniem było dla niej rozwijające się pod koniec II
wieku królestwo Pontu, wpadła w ręce Mitrydatesa VI i stała się terenem operacji
wojennych Rzymu przeciwko temu władcy.
Ostatni król Bitymi, Nikomedes IV, umierając w 74 r. przekazał swój kraj
Rzymowi, który legat skwapliwie przyjął i przystąpił do organizowania prowincji.
W tych czasach zresztą wpływy finansistów rzymskich w Bitymi były już bardzo
silne.
Pont
Kraj
Istotną rolę w dziejach Azji Mniejszej późnej doby hellenistycznej odgrywało
państwo powstałe w północnej części Kapadocji, w tak zwanej Kapadocji
pontyjskiej, lub jak się ten kraj najczęściej nazywa, w Poncie. Związek tych
obszarów z zachodnią Azją Mniejszą i światem egejskim bardzo długo był
ograniczony, "patrzyły" one raczej na wschód, ku Iranowi. Rządząca nim elita
była z pewnością irańskiego pochodzenia.
Pont oddziela od Morza Czarnego wysoka bariera gór stanowiących
przedłużenie łańcuchów kaukaskich. Przecinają je w kilku punktach rzeki płynące
w głębokich dolinach, największe z nich (licząc od wschodu) to Thermodon, Iris
i Halys. Tworzyły one żyzne równiny rozszerzając się ku ujściu, tędy biegły
jedyne szlaki komunikacyjne od północnej strony. Wnętrze schowane za górami,
bardzo urozmaicone, miało w starożytności opinię kraju niezwykle dla człowieka
dogodnego, Ziemia w dolinach była żyzna, klimat łagodniejszy niż w pobliskich
krainach anatolijskich. Znaczną część gruntów pokrywały winnice, gaje oliwne i
sady. Hodowano tu owce dające szczególnie dobrą wełnę, a także konie. We
wschodniej części Pontu znajdował się region bogaty w minerały (rudy żelaza,
miedzi, srebra), jeden z największych i zarazem najstarszych ośrodków
metalurgicznych całego basenu Morza Śródziemnego. Polityczna pozycja królów
Pontu wśród małoazjatyckich państw miała więc solidne oparcie w zasobach ich
własnego kraju.
Na wybrzeżu odciętym łańcuchami gór od wnętrza Anatolii jeszcze 378 w
czasach Wielkiej Kolonizacji powstały liczne miasta greckie. Synopa,

Amisos, Trapezum (wymieniam tu jedynie najważniejsze); ich zależność od tego,
co działo się na ich zapleczu, była niewielka. Wyrażnie się natomiast rysują
związki tych polis z miastami leżącymi na przeciwległym, północnym wybrzeżu
Morza Czarnego. W ogóle oba te regiony (mam tu na myśli także wnętrze
Anatolii) łączyły także więzy innej natury. Badania nad onomastyką wskazują, że
istniało pokrewieństwo między niegrecką ludnością obu tych obszarów. Czy
jednak z tego pokrewieństwa wynikały głębsze więzi kulturowe trudno nam
powiedzieć.
Wnętrze kraju w czasach hellenistycznych nie było zurbanizowane. Arystokracja
żyła w osadach ufortyfikowanych, na ziemiach będących w jej władaniu, rządząc
ludnością rozmaitego pochodzenia, mówiącą rozmaitymi językami (miało ich być
dwadzieścia dwa). Nasuwa się tu porównanie z sytuacją pobliskiego Iranu (por.
s. 251).
Początki dynastii i jej charakter
Początki dynastii, która rządziła Pontem w czasach hellenistycznych, sięgały
końca wieku IV. Jej założyciel był krewnym irańskiego dynasty rządzącego
greckim miastem Kios (leżało nad Propontydą) i usuniętego stamtąd przez
Antygona Jednookiego. Centrum polityczne Pontu stanowiła początkowo
twierdza Amaseja nad bisem. Mieścił się w niej pałac, a obok niego wielki ołtarz
ku czci irańskiego bóstwa Ahura Mazdy. Irańskie też były imiona dynastyczne
władców, którzy twierdzili, iż ich rodzina wywodzi się od jednego z sześciu
towarzyszy Dariusza (jednego z tych, którzy niegdyś podnieśli rewoltę
przeciwko magom medyjskim dając początek panowaniu Achemenidów). Jednak
znani nam z 11 i I w. monarchowie ulegli procesowi hellenizacji, tak jak
j inne rodziny rządzące anatolijskimi państewkami. Królowie Pontu afiszowali
swój filhellenizm składając hojne dary miastom greckim i greckim wielkim
sanktuariom. Wybór Synopy na stolicę (o tym niżej) wskazuje także na potrzebę
umieszczenia centrum monarchii w mieście greckim. Krąg ludzi otaczających
władców i dowodzących ich wojskami składał się z Greków; mogli być wśród
nich Hellenowie świeżej daty, ale to już inna sprawa.
Ocena, czy można uznać dynastię za autentycznie helleńską, wypada różnie u
różnych dzisiejszych historyków. Obok epitetów w rodzaju "obrońcy sprawy
helleńskiej" znajdziemy też i inne w rodzaju "powierzchownie tylko
zhellenizowani barbarzyńcy". Nie są to sprawy, w których historyk może
cokolwiek udowodnić, poruszamy się wyłącznie w kręgu intuicji. O królach
Pontu możemy jedynie stwierdzić, że władając na peryferiach greckiego świata,
potrafili lepiej niż inni znajdować oparcie wśród plemion barbarzyńskich i
wykorzystywać. ich pomoc. Czy można to uznać. za dowód niedoskonałości
ich helleńskości i przyjąć, że owa łatwość miała swe źródło w ich niegreckim
pochodzeniu? Nie sądzę.
i Wątpienie w greckość władców Pontu wynika także z oceny ich zachowania, z
krwawych rozpraw z wrogami. Jednak bezwzględność i okrucieństwo wobec
przeciwników nie są wyłącznym atrybutem ludzi Wschodu, nic nas
nie upoważnia do sądzenia, że Grecy byli łagodniejsi. Historia innych
379
1

hellenistycznych dynastii dostarcza nam ku temu aż nadto dowodów. Czytelnik
poprzednich rozdziałów miał już okazję się o tym przekonać. Stereotyp
cywilizowanych Greków i okrutnych ludzi Wschodu w odniesieniu do epoki
hellenistycznej, nie znajduje żadnego uzasadnienia.
Pierwsi wielcy władcy
W I(1 w. dynastia rządząca Pontem związana była sojuszami z Seleukidami. W
czasie wojny laodykejskiej Seleukos II, aby zapewnić sobie oparcie w Azji
Mniejszej, dał tamtejszemu królowi za żonę swą siostrę; później spotkamy
pontyjską księżniczkę jako małżonkę Antiocha III; matka Mitrydatesa VI
pochodziła także z seleukidzkiej rodziny.
Wysiłek pierwszych władców szedł w kierunku powiększenia obszaru państwa.
Decydującą rolę w tym wczesnym etapie odegrał Farnakes 1 ( 182 - 179 r.),
któremu udało się na trwałe opanować Synopę i uczynić z niej swą stolicę,
uzyskując w ten sposób dostęp do morza. Inne działania wojenne miały mniej
trwałe skutki. Zwraca uwagę, że poza próbą opanowania Kapadocji, której Pont
był naturalnym przedłużeniem, król ten starał się narzucić swą władzę Grekom z
Chersonezu, miasta położonego na drugim brzegu Morza Czarnego. Podjął także
zabiegi w celu zaanektowania odległej Mesembrii znajdującej się na zachodnim
wybrzeżu Morza Czarnego, wykorzystywał w tym celu pomoc plemion
barbarzyńskich żyjących w jej pobliżu. Zarówno kierunek działania jak i
gotowość posługiwania się barbarzyńcami trzeba zapamiętać, cechować będzie
politykę najwybitniejszego pontyjskiego króla, Mitrydatesa VI.
Następny okres wzmocnienia Pontu przypada na czasy panowania Mitrydatesa
V (ok. 150 - 120 r.), który otrzymał Frygię od Rzymu w zamian za pomoc w
zdławieniu powstania Aristonika. Udało mu się także zapewnić swemu państwu
sukcesję w części sąsiedniej Paflagonii, której władca, nie mając własnych
potomków, zgodził się wyznaczyć króla Pontu na następcę.
Umacnianie się Pontu nie wywołało entuzjazmu Rzymu; gdy w 120 r.
zamordowano Mitrydatesa skorzystano ze zniknięcia władcy, aby Frygię
odebrać Pontowi.
Początki panowania Mitrydatesa VI
Początki panowania ostatniego i zarazem najwybitniejszego przedstawiciela
dynastii uległy legendarnym deformacjom. Był chłopcem, gdy zginął jego ojciec;
gdzie później przebywał, ani jak udało mu się wydrzeć władzę z rąk matki, nie
wiemy. Możemy badać jego działalność dopiero w czasach samodzielnego
panowania, mniej więcej od r. 112, gdy miał on lat dwadzieścia.
Kolejność działań Mitrydatesa w jego pierwszych latach nie rysuje się nam
wyraźnie. Wiemy, że podporządkował sobie sąsiednią, wschodnią krainę, tak
zwaną Małą Armenię, bogatą w rudy metali. Wpadła także w jego ręce (w wyniku
wojny?, drogami dyplomatycznymi?) Kolchida, położony w dolinie
380 rzeki Fasis kraj o wielkiej żyzności i łagodnym klimacie.

Wreszcie Mitrydates zaangażował się w obronę greckiego stanu posiadania na
północy, na Półwyspie Krymskim. Nie da się ustalić co było pierwsze: nabytki
na północy czy na wschodzie.
Na północ wezwali Mirydatesa w r. I10 mieszkańcy niezależnego miasta
Chersonez, którym zagrażała ekspansja scytyjskiego państwa rządzonego przez
Skilurasa. Próbował on, z dobrym skutkiem, narzucić swoje panowanie
okolicznym miastom helleńskim. Chersonez bronił się uporczywie, odwołując się
w obliczu nieuchronnej klęski do innych barbarzyńców, Sarmatów. Nie dało to
jednak zadowalających rezultatów. Mieszkańcy Chersonezu uznali, że lepiej im
będzie przyjąć w jakiejś formie zwierzchnictwo Pontu, z którym
II' łączyły ich dobre stosunki, niż poddać się Scytom. Korpus ekspedycyjny i
przysłany przez Mitrydatesa interweniował na Krymie i okolicznych terenach
kilkakrotnie. Efektem jego działań było rozciągnięcie panowania pontyjskiego na
obszar od Olbii na zachodzie po granice wschodnie byłego państwa
bosporańskiego, którego dynastia znikła właśnie w tych latach. Mitrydates zawarł
też sojusz z plemionami żyjącymi na zapleczu jego nowych posiadłości:
Sarmatami, Bastarnami, Taurami, Trakami. Królowi udało się także uzyskać
punkty oparcia na zachodnim wybrzeżu Morza Czarnego. Niewiele o tych jego
działaniach wiemy, pewni jedynie jesteśmy, że jego władza i tutaj sięgała.
Północne ziemie wymagały od Mirydatesa ochrony militarnej, ale w zamian za to
dostarczały mu zboża i pieniędzy (nasze źródła mówią o 180 000 medymnach, to
jest 9 324 000 litrach zboża oraz 200 talentach srebra). Były i
także, co ważniejsze, wielkim źródłem najemników, których rekrutowano
zarówno wśród Greków tamtych obszarów, jak i barbarzyńców.
Zamiary Mitrydatesa VI. Jego zasoby
Jak zwykle w wypadku władców podejmujących ekspansję o takich rozmiarach,
historycy stawiają sobie pytanie o zamiary Mitrydatesa, o to jak dalece był on
świadomym architektem swego państwa i gdzie widział sam jego granice.
Odpowiedzi na nie bywają różne: od tezy, że król Pontu miał ograniczone
horyzonty, a jego wielkie państwo powstało w wyniku dogodnej sytuacji
popychającej władcę coraz dalej, aż do koncepcji polityka świadomie dążącego
do przejęcia panowania nie tylko nad Azją Mniejszą, ale i egejskim światem miast
greckich. Szczególnie często powtarza się idea imperium pontyjskiego: miałoby
ono objąć wszystkie obszary położone nad Morzem Czarnym.
Na pytanie o zamiary Mitrydatesa odpowiedzi innej niż wynikającej z intuicji dać
nie można. Nasze źródła, choć dla historii jego panowania obfite, nie zawierają w
ogóle informacji, które dałoby się w takiej dyskusji wykorzystać. Nie mamy
żadnych tekstów zawierających autentyczne wypowiedzi króla. Na pewno był
człowiekiem wybitnym, ostrożnie więc będzie nie zawężać jego horyzontów
politycznych do tego, co kolejne lata niosły. Sukcesy przyszły już w pierwszym
okresie panowania, a rządził długo, miał więc dość czasu, by ocenić jasno
wielkość środków stojących do jego dyspozycji.
Idea pontyjskiego państwa obejmującego wszystkie ziemie nad Morzem
Czarnym brzmi tak dalece współcześnie, tak bardzo przypomina geopolityczne
381

rozumowania dwudziestowiecznych polityków, że juz tym samym budzi
niepokój. Czy więzy między brzegami Morza Czarnego, odległymi od siebie i tak
zróżnicowanymi, dostatecznie jasno obecne były w świadomości ludzi, aby
mogła się pojawić myśl ich politycznego zjednoczenia? Czy byłoby to państwo
(zakładając, iż dałoby się go urzeczywistnić,) możliwe do utrzymania bez
narzucenia panowania także na głębokim zapleczu wybrzeża`?
Na pewno interesy Pontu skłaniały króla ku próbom opanowania ziem
położonych nad Bosforem i Hellespontem, tak, aby zapewnić statkom
handlowym swobodny, nie zagrożony żadnymi próbami blokady, przepływ na
Morze Egejskie.
Niezależnie od rozmiarów ambicji Mitrydatesa konflikt między nim a Rzymem
musiał się rysować w świadomości tak partnerów jak i elit tamtych czasów jako
coś nieuchronnego. Trudno było sobie wyobrazić, aby Rzym na dłuższą metę
zaakceptował powstanie u swych granic rozległego państwa o wielkim potencjale
militarnym, z wielką flotą. Jeśli władze znad Tybru długo nie reagowały na
postępy Mitrydatesa to dlatego, że były zajęte kolejnymi zewnętrznymi i
wewnętrznymi kontliktami: wojną z Celtami (Cymbrami i Teutonami),
rozgrywającą się na terenie północnej Italii, z Jugurtą w Afryce, ze zbuntowanymi
Italikami.
Natomiast wypada się dziwić, że Mitrydates nie skorzystał z tychże okazji,
zwłaszcza, że nie uderzył w czasie buntu sprzymierzeńców italskich, który
ograniczał zdolność republiki do reagowania w sposób najpoważniejszy. Za
mało jednak znamy dzieje Pontu tych lat, aby móc tę zwłokę wytłumaczyć.
Siły, które Mitrydates zgromadził przeciw Rzymowi były ogromne. Dysponował
on olbrzymimi zasobami materialnymi: zbożem, oliwą, winem, kruszcami
szlachetnymi. Bił ogromne ilości monety, która krążyła szeroko jako oczywisty
dowód bogactwa króla Pontu. Miarę jego dają także łupy jakie wpadały w ręce
Rzymian w kolejnych wojnach. Jeszcze Pompejusz, w ostatniej fazie, znajdował
w skarbcach królewskich klejnoty, naczynia ze złota i srebra, stosy monet.
Możemy wprawdzie część tych opowiadań złożyć na karb przesady, w którą
łatwo popadali historycy wypraw wojennych, gdy przychodziło im opowiadać o
łupach; jeśli jednak chociaż cząstka tych relacji jest prawdziwa i jeśli ten człowiek
po tylu latach wyczerpujących wojen i po tylu klęskach miał ciągle w swym ręku
tak wielkie środki, jakież więc musiał mieć na początku całej epopei?
Mitrydates dysponował ogromną flotą (przypisuje się mu 400 statków) i
olbrzymią armią lądową. Wedle Plutarcha na początku kampanii miał 120 000
pieszych (Appian mówi o 140 000 pieszych i 16 000 jazdy). W czasie trzeciej
wojny, pod Kyzikos wedle Appiana, miała stać armia licząca 250 000 pieszych i
40 000 jeźdźców. Wszystkie te dane są wyraźnie przesadzone, nawet jeśli
uznamy, że mieszczą się w nich załogi okrętów. W każdym razie możliwości
mobilizacyjne Mitrydatesa były wielkie. Był on w stanie zastępować rozbite armie
nowymi z łatwością, na jaką mógł sobie pozwalać jedynie Rzym.
Mitrydates liczył na wsparcie ze strony swego teścia, Tigranesa, króla 382
Armenii, która właśnie w tych latach wyrosła na wielką potęgę. Miał kontakty

z piratami cylicyjskimi, którzy mogli skutecznie uzupełniać jego morskie siły i
przynosić szkody Rzymianom i ich sojusznikom.
Najważniejszym sprzymierzeńcem Mitrydatesa była jednak ludność rzymskiej
prowincji Azji, mająca dość obcego panowania. Eksploatacja ze strony
finansistów rodem z Italii, bezwzględność i arbitralność działań namiestników
prowincji spowodowały zasadniczą zmianę w stosunku do Rzymu. Powszechnie
przy tym wiedziano o zewnętrznych i wewnętrznych trudnościach republiki.
I wojna Mitrydatesa VI z Rzymem
Otwartą wojnę poprzedziły konflikty między Mitrydatesem a sprzymierzeńcami
Rzymu w Bitymi i Kapadocji. Za jej wybuch bezpośrednio odpowiedzialna była
strona rzymska; szef senatorskiej komisji wysłanej do Azji popchnął króla Bitymi
Nikomedesa IV do ataku na Pont. Po krótkim, dyplomatycznym intermezzo
wojna stała się faktem.
Gdy zimą r. 89/88 rozpoczęły się działania wojenne, przyniosły one od razu
królowi wielkie sukcesy. Świat grecki przyjął je z wielkim entuzjazmem. Wiele
miast spontanicznie otwierało bramy i witało Mitrydatesa jako wybawiciela
Hellenów spod rzymskiego, znienawidzonego powszechnie panowania. Nie
wszystkie jednak. Rodos, dobrze znająca rzymską potęgę i rzymską mściwość,
postanowiła się bronić. Mitrydatesowi nie udało się, mimo licznego wojska i
pomocy cylicyjskich piratów, wziąć miasta szturmem. Także niektóre miasta w
Karii, Licji, Pamfilu, opierały się królowi. Nie przeszły na jego stronę polis
północno-zachodniego wybrzeża: Kyzikos, Lampsakos, Abydos, Mion,
Skepsis.
Mitrydates zdawał sobie sprawę z wagi poparcia miast anatolijskich i
zdecydował się zabezpieczyć przed jego utratą w bardzo brutalny sposób. W 88
r., w jednym dniu we wszystkich ośrodkach, przystąpiono do fizycznej
likwidacji Italików (tradycyjnie nazwa ta obejmowała także Rzymian, wydaje się,
że w każdym razie wśród wymordowanych większość właśnie oni stanowili).
Rzeź miała w przyszłości utrudnić miastom przechodzenie na rzymską stronę,
jasne było, że republika nie daruje tym, którzy w niej wzięli udział. Inicjatywa tej
akcji pochodziła od króla, ale ten nie mógłby jej przeprowadzić bez zgody i
aktywnego udziału znacznej części ludności miast. Dokonano jej przecież w
wielu miejscach, w których nie stacjonowały żadne siły pontyjskie.
Źródła przekazują nam dwie liczby ofiar: 80 000 i 150 000, pierwsza wydaje się
prawdopodobniejsza, choć także jest bardzo wysoka. Całe mienie
pomordowanych było konfiskowane, połowa przypadła królowi, połowa tym,
którzy egzekucji dokonali.
Ofiarą rzezi padli ludzie często od dawna osiedleni w Azji Mniejszej, wtopieni
niekiedy w miejscową elitę, której obyczaje przejmowali. Zapewne większość ich
żyła z handlu i zarządzania dochodami państwowymi (a więc personel spółek
publikańskich, ludzie prowadzący roboty publiczne, nadzorujący eksploatację
kopalń i kamieniołomów należących do państwa, personel ceł itp.). Zabijano nie
tylko mężczyzn, ale i ich rodziny, a także służbę. 383

Czy wszyscy obywatele miast, w tym zwłaszcza rządzący nimi dotychczas
przedstawiciele elity, uczestniczyli w tych wydarzeniach bez oporów, można
wątpić; brutalność rzezi odpychała wielu, stała w jawnej sprzeczności z przyję-
tymi obyczajami, a lęk przed ewentualną zemstą Rzymian musiał także być
obecny. Zdarzały się przypadki udzielania pomocy, jednak stosunkowo rzadko,
Popularność Mitrydatesa powiększyła wydatnie deklaracja, że rezygnuje z
trybutu za pięć najbliższych lat. Był to pierwszy (i ostatni!) przypadek tego typu
w całej historii hellenizmu, jego propagandowa nośność była ogromna.
W końcu 88 r. armia Mitrydatesa przeszła do działań na Półwyspie Bałkańskim.
Ślady postępów jego floty znaczyły następne rzezie, na Delos stracono Italików,
którzy się tu schronili z okolicznych wysp. W Atenach władzę objęła grupa
głosząca hasła przywrócenia demokracji. Przystąpienie Aten miało dla króla
Pontu istotne znaczenie; choć miasto nie reprezentowało żadnej liczącej się
militarnej siły, miało ważny port, a także ciągle uznawane było za duchową
stolicę Hellady, W wielkiej wojnie propagandowej ten fakt mógł być szeroko
wykorzystany.
W obliczu rozmiarów katastrofy, obejmującej coraz większe tereny na
wschodzie, władze rzymskie musiały wreszcie podjąć działania, choć w re-
publice wybuchła wojna domowa. Dowództwo w wojnie z Mitrydatesem dostało
się Sulli, który wylądował wiosną 87 r. z niewielkim, gdyż liczącym tytko 5
legionów, korpusem. Nie miał on floty wojennej, ani większych środków
pieniężnych.
384 W Grecji zaczęła się wojna niezwykle ciężka dla mieszkańców obszarów,
14. AZJA MNIEJSZA ok. 90 r. p.n.e.

na których się toczyła. Sulla prowadził ją na ich koszt, brutalność jego wojska
była ogromna. Wódz w sposób oczywisty zapewniał sobie wierność i gorliwość
armii nie narzucając jej zbyt wielkiej dyscypliny; pozwalał jej swobodnie rabować
ludność cywilną. Okazał się świetnym wodzem, zuchwałym i energicznym,
wykorzystującym siły stojące do jego dyspozycji przeciwko niemal dwukrotnie
liczniejszemu wrogowi (zapewne jednak nasze źródła przesadzają z dysproporcją
sił, ich informacje pochodzą od strony rzymskiej, zwłaszcza z pamiętników Sulli,
ten zaś, zgodnie z obyczajami antycznej historiografii, pomniejszał własne
wojsko, a pomnażał oddziały przeciwne). Nie ulega też wątpliwości, źe armia
Mitrydatesa ustępowała pod względem jakości wojskom Sidli.
Istotnym wydarzeniem wojny było długotrwałe oblężenie Aten. Miasto zostało
gruntownie splądrowane, wzięto je szturmem na wiosnę 86 r. Pireus legł w
gruzach.
W miarę postępów rzymskich w Grecji właściwej atmosfera w miastach Azji
Mniejszej zaczęła ulegać zmianie, lęk przed rzymską zemstą kazał planować gesty
zdolne zrównoważyć udział w rzezi. Trzeba było się na nie zdobyć zanim Sulla
wyeliminuje całkowicie Mitrydatesa i przystąpi do organizowania na nowo
rzymskiego panowania. Król Pontu zaś odpowiedział na to nową polityką
przypominającą inicjatywy Aristonika: kasaty długów, wyzwalanie niewolników.
Słowem próbował sprowokować w miastach aktywizację społecznych dołów, na
poparcie których mógł liczyć w większym stopniu, niż na poparcie elity, gdyż
nic nie miały do stracenia. Stronnicy Mitrydatesa nadzorowali wierność
lokalnych urzędników poddając ich nieustającej presji. Owa zmiana społecznej
taktyki spowodowała wzrost konfliktów wewnętrznych, które ostatecznie
kosztowały wiele polis nieomal tyle, co sama wojna. Do tego doliczyć trzeba
akty brutalności ze strony króla w stosunku do miast, które mu się naraziły.
Ogromne wrażenie wywołała zwłaszcza deportacja całej obywatelskiej gminy
Chios.
W końcu r. 86 Sulla miał już w ręku cały Półwysep Bałkański, ale w Rzymie
sprawy obróciły się na jego niekorzyść. W wyniku krwawych starć do władzy
doszli zwolennicy Mariusza, w Grecji wylądował następny korpus wysłany przez
nich. Jego dowództwo zdobył dla siebie sprawny wódz, Fimbria, który zaczął
toczyć wojnę na własny rachunek. Wprawdzie oba wojska nie atakowały się
wzajemnie, ale też nie współdziałały ze sobą, natomiast oba żyły na koszt
ludności cywilnej. Dla miast greckich musiał to być. spektakl przerażający:
uświadamiał im, że ich losy zależały nie tylko od tego, co się działo w teatrze
wojennym, ale i od losów rywalizacji w dalekim Rzymie, przyjmującej coraz
bardziej drastyczne formy.
Sulla w nowej dla siebie sytuacji był zainteresowany w szybkim zawarciu pokoju,
czego pragnął ze zrozumiałych względów także Mitrydates. Latem 85 r. zawarto
pokój w Dardanos, zamykający tak zwaną I wojnę z Mitrydatesem. Król Pontu
miał opuścić wszystkie te ziemie, które zdobył do końca 89 r. Ciężkie represje
spadły na miasta greckie, które musiały zapłacić trybut za pięć lat oraz pokryć
koszty wojny. Fimbria, opuszczony przez żołnierzy, popełnił samobójstwo, Sulla
mógł z armią wracać do Rzymu.
385


II i III wojna Mitrydatesa z Rzymem
Sulla zostawił na miejscu swego legata Lucjusza Licyniusza Murenę, z niewielką
liczbą żołnierzy. Nowy dowódca pragnąc militarnych sukcesów i tryumfu w
Rzymie sam sprowokował wojnę. Działania wojenne toczyły się na terytorium
Pontu w latach 83 - 82 i zakończyły się klęską Mureny. Historycy nazywają je II
wojną z Mitrydatesem.
Następne ośmiolecie było okresem swoistego zawieszenia broni. Waxunki z
Dardanos nie zostały w Rzymie ratyfikowane t wobec tego z punktu widzenia
formalnego nie obowiązywały. Dla wszystkich było jasne, źe wojna będzie
musiała powrócić, istniało tylko pytanie jak długo ten stan rzeczy trwać będzie.
III wojna z Mitrydatesem wybuchła w r. 74 w związku ze zmianami w Bitymi.
Zmarł bowiem ostatni jej król, Nikomedes IV, przekazując swój kraj testamentem
Rzymowi. Mitrydates nie mógł do tego dopuścić i wkroczył na teren Bitymi.
Oparł mu się Kyzikos, mający zaufanie do własnych obwarowań i rychłej
rzymskiej pomocy. Rozpoczęło się jedno z najcięższych i najsławniejszych
oblężeń w starożytności.
Dowództwo w wojnie z królem Pontu przejął konsul r. 74, Lukullus. Uwolnił
Kyzikos, pokonał w Bitymi Mitrydatesa i w r. 72/71 wkroczył do Pontu
prowadząc wojnę z wielką energią. Król zrezygnował z oporu i uciekł do
Tigranesa, do Armenii. W 70 r. wojska rzymskie opanowały najważniejsze miasta
Pontu: Synopę i Amaseję. Na rzymską stronę przeszedł też Machares, syn króla
rządzący na północnych wybrzeżach Morza Czarnego.
W miarę trwania kampanii Lukullus podejmował niezbędne decyzje w sprawie
statusu prawnego wchodzących w skład państwa Mitrydatesa miast greckich,
wielkich sanktuariów, związków plemiennych. Wykazywał przy tym znaczną
łagodność, nie obciążając miejscowych społeczności zbyt wielkimi, jak na ich
możliwości, obowiązkami na rzecz Rzymu. Natomiast zasłuźył sobie na opinię
zdeklarowanego nieprzyjaciela rzymskich poborców podatków, których
swobodę działania ukrócił w poważnym stopniu.
Równolegle z działaniami Lukullusa w Azji Mniejszej, jego brat, będący
namiestnikiem Macedonii, atakował punkty oparcia Mitrydatesa na zachodnim
wybrzeżu Morza Czarnego.
W 69 r. Lukullus wkroczył w ślad za Mitrydatesem do Armenii i zaatakował jej
króla, Tigranesa. Choć odniósł w tej walce zwycięstwo, musiał przerwać
kampanię, gdyż armia odmówiła mu posłuszeństwa. Jednocześnie fatalnie ułożyła
się sytuacja w samym Rzymie, gdzie przeciwnicy jego przeważyli. Podjęto
decyzję pozbawienia go dowództwa.
W tej sytuacji część sukcesów Lukullusa poszła na marne: Tigranes ocalił swą
władzę, Mitrydates wrócił pośpiesznie do Pontu. Jednak nie na długo.
Koniec panowania Mitrydatesa VI
W 66 r. w Rzymie uchwalono lex Manilia, która oddawała kierownictwo wojny
w ręce niedawnego zwycięzcy piratów, przebywającego jeszcze w Azji -
Pompejusza Wielkiego (o tym niżej, por. s. 394). Otrzymywał on nieograniczo
386
ną władzę w całej Azji Mniejszej i na okolicznych morzach, przejmował pod swą
komendę wszystkie oddziały wojska znajdujące się na tym obszarze.
Mitrydates nie był w stanie zgromadzić większej armii. Nasze źródła twierdzą, że
miał 30 000 pieszych i 3 000 jeźdźców, co brzmi dość prawdopodobnie
(Pompejuszowi podlegało, wedle tych samych źródeł 50 000 żołnierzy, ponadto
dysponował on kontyngentem sojuszników).
Wojna prowadzona na terytorium Pontu zakończyła się klęską Mitrydatesa.
Próbował on jeszcze raz schronić się w Armenii, ale Tigranes do tego nie
dopuścił, gdyż bał się Rzymian. Król Pontu uciekł więc do Kolchidy, a następnie
lądem (morze było we władaniu rzymskiej floty) przedostał się do swych
północnych posiadłości, które poddały się teraz jego władzy. Niewierny syn
Machares utracił życie, Mitrydates przystąpił do energicznego organizowania
nowej armii i umacniania swej pozycji w drodze przymierzy z sąsiednimi
plemionami barbarzyńskimi. Myślał o nowej kampanii, którą chciał toczyć przy
pomocy barbarzyńców na terenie europejskim, atakując Rzym od północy, od
strony Dunaju.
Jednak sytuacja monarchy szybko się pogorszyła. Ludność jego północnego
królestwa, udręczona podatkami, niechętnie widząca związki króla z tymi, w
których widziała swych wrogów, nie była skłonna dalej znosić jego wymagań.
Sygnał do buntu dało miasto Fanagoria, za nią poszły inne. Mitrydates, widząc
nieuchronną klęskę, popełnił samobójstwo (63 r.). Władza na północy przypadła
jego synowi Farnakesowi.
Farnakes poprosił Pompejusza o oddanie mu całego ojcowskiego królestwa (a
więc i Pontu), ale otrzymał jedynie to, co już miał na północy (i to
bez Fanagorii, wynagrodzonej wolnością za bunt). Pont został połączony 387

w jedno z Bitynią i przekształcony w prowincję, inne obszary, które Mitrydates
opanował, rozdzielono między małoazjatyckich sojuszników Rzymu w nagrodę
za lojalność.
W dwadzieścia lat później Farnakes podjął jeszcze jedną próbę odbudowy
potęgi Pontu korzystając z wojny domowej w Rzymie. Opanował Kolchidę,
Małą Armenię, część Kapadocji i Pont. Jednak nie dotrzymał on pola Cezarowi,
gdy ten zjawił się w Azji Mniejszej, i poniósł klęskę (Zela, 47 r.; to o tym
zwycięstwie Cezar napisał do senatu: veni, vidi, vici). Farnakes stracił nie tylko
swe zdobycze, ale i północne państwo, przekazane przez Cezara innemu
klienckiemu władcy.
Kapadocja
Kapadocja pozostała w czasach hellenistycznych obszarem peryferyjnym, który
tylko okresowo i to dopiero pod koniec II w. i na początku I brał aktywniejszy
udział w życiu całego regionu. Jej związki z Iranem, zarówno polityczne, jak
kulturowe były bardzo silne.
Górzysta i niedostępna, na południu opierała się o góry Tauros, od północy
graniczyła z Pontem, na zachodzie z Likaonią i Galacją, na wschodzie
dochodziła do Eufratu.
Rządzona przez irańską dynastię Kapadocja w III w. cieszyła się pełną
niezależnością. Utrzymywała życzliwe stosunki z Seleukidami, którzy zabiegali o
zacieśnienie więzów z panującym domem (również przy pomocy małżeństw),
gdyż wielki szlak lądowy, umożliwiający połączenie z zachodnimi posiadło-
ściami, biegł właśnie przez tę krainę.
Istotny punkt w dziejach politycznych kraju stanowił r. 255, gdy Ariarthes III
przyjął tytuł królewski, manifestując w ten sposób ambicje znalezienia dla siebie
miejsca w hellenistycznym świecie.
W I w. Kapadocja znalazła się w strefie rzymskich wpływów. Szybko stała się
jednym z państw klienckich. W okresie wojen z Mitrydatesem była przedmiotem
ostrej rywalizacji; obie strony starały się osadzić na tronie własnego kandydata
na władcę, który musiał uchodzić na wygnanie, gdy odwracały się koleje wojny.
Wzrost siły Armenii za panowania Tigranesa I spowodował i z tej strony
interwencje w wewnętrzne sprawy kraju.
W nowym porządku ustalonym przez Pompejusza, Kapadocja pozostała
wasalnym królestwem. Antoniusz, zgodnie ze swymi zasadami oddawania
władzy nie przedstawicielom starych dynastii, lecz ludziom nowym, energicznym
i osobiście mu oddanym, osadził tu Archelaosa, któremu udało się przetrwać
zmianę patrona. Jednak naraził się Tyberiuszowi, który w 17 r. n.e. zdecydował
się utworzyć prowincję Kapadocję. Cesarz uczynił to także ze względów
militarnych: konflikty między Rzymem a Partią nakazywały solidne
zabezpieczenie regionów granicznych.
Królowie kapadoccy prowadzili filhelleńską politykę. Ariarthes III wzorem
innych władców Azji Mniejszej chciał mieć. grecką stolicę, zostało nią 388 nowe
miasto Ariartheja, które nie miało jednak przed sobą przyszłości. Później

siedzibą władców stała się Mazaka (w czasach cesarstwa przemianowana na
Cezareję). Poza nią Strabon w swej Geografii wymienia tylko jedną polis --
Tyanę. Nie oznacza to, że Kapadocja nie znała miast poza tymi dwoma
ośrodkami. Większe skupiska ludności powstały przy znaczniejszych sank-
tuariach, a także w niezależnych na poły, mniejszych państwach, które wchodziły
w skład Kapadocji. Osady te, choć nie były polis, naśladowały greckie
urządzenia. Jednak hellenizm w Kapadocji nawet i w późniejszych czasach nie
zdołał zdobyć solidniejszych podstaw. Zmiany miały nastąpić dopiero u schyłku
starożytności.
Armenia
Armenia, w przeciwieństwie do Kapadocji, nie mieści się w tym, co nawet przy
największej tolerancji można nazwać światem greckim. Warto jednak poświęcić
jej osobny paragraf, gdyż odegrała ona istotną rolę w dziejach Azji Mniejszej,
zebranie raz jeszcze rozproszonych informacji i ich uzupełnienie ułatwi
czytelnikowi orientację w zawikłanych dziejach tego regionu.
Armenia stanowiła jeden z tych obszarów, który wprawdzie należał do irańskiego
świata z właściwą mu strukturą społeczno-polityczną (por. s. 251), ale podlegał
greckim wpływom cywilizacyjnym, nadającym jej własnej kulturze specyficzny
charakter. W III w. władcy tego kraju (bynajmniej nie zawsze jeden) pozostawali
w sferze politycznego oddziaływania Seleukidów. Przyjmowało ono różną
postać; zdarzały się nawet okresy, gdy panujący w Armenii uznawali zależność
od króla władającego w Antiochii i płacili mu jakiś trybut, jednak na ogół
zachowywali swobodę działania. Opanowanie przez Partię sąsiedniej Medii (por.
s. 268) zmieniło sytuację polityczną całego regionu w sposób zdecydowany:
pojawiła się nowa siła, z którą królowie armeńscy musieli się liczyć.
Jednak interwencje władców partyjskich nie sięgały głębiej niż interwencje
Seleukidów.
Historia pokazała, że kraju tego żaden z zewnętrznych monarchów nie mógł
podbić w sposób trwały, także Rzym w następnych wiekach nie miał szans na
jego opanowanie. Wynikało to zarówno ze szczególnej sytuacji geograficznej, jak
i jego kulturowej odrębności.
Podobnie ak w rz adku Ka adoc i obce interwenc e s latał si J p Yp p J ~ J P Y ę
z walkami o władzę między przedstawicielami rodzin panujących (i szerzej --
między rodzinami miejscowej arystokracji). Każde z obcych państw miało
wewnątrz własnych klientów, którym zapewniało poparcie materialne a czasami i
zbrojne. To współgranie zewnętrznych interwencji z wewnętrznymi konflikami
utrzymywało Armenię w stanie chwiejnej równowagi.
W 95 r. rozpoczęło się panowanie najwybitniejszego z władców tego kraju,
Tigranesa Wielkiego, któremu udało się stworzyć państwo rozległe, sięgające
głęboko na obszary greckiego świata śródziemnomorskiego. Zdobył on tron
przy poparciu króla partyjskiego, ale ta polityczna tutela nie trwała długo.
Tigranes bardzo szybko uzyskał swobodę działania wykorzystując słabość 389

390
wewnętrzną Partii. Zaanektował Sofene, następnie na lewym brzegu Tygrysu
Gordyene i Adiabene, wkraczając tym samym na obszar partyjskiej Medii.
Zwycięstwa te usprawiedliwiły w jego oczach przyjęcie tytułu "króla królów".
Sukcesy Tigranesa tłumaczą nam dlaczego w 83 r. Antiochia i niektóre miasta
Syrii ofiarowały królowi armeńskiemu panowanie nad tym, co jeszcze pozostało
z państwa Seleukidów. Tigranes skorzystał z oferty rozciągając swoją władzę
także na Cylicję wschodnią (część zachodnia była wówczas w rękach Rzymian).
Antiocheński epizod w życiu Tigranesa wart jest chwili refleksji. Wskazuje on
mianowicie, że dla mieszkańców greckiego miasta, jakim była stolica
Seleukidów, król Armenii był władcą w pełni "do przyjęcia", był kimś, kto
mieścił się w świecie greckich obyczajów i pojęć. Nie wzywano by przecież
barbarzyńcy niezdolnego do zaakceptowania greckiego porządku prawnego,
przejęcia greckiej maszynerii państwa, porozumienia się z greckimi poddanymi w
ich własnym języku. Jego filhellenizm musiał być najwyższej próby.
Ekspansja na południe wymagała umieszczenia rezydencji królewskiej bliżej
nowych terytoriów. Król założył nowe miasto nazwane wedle hellenistycznych
obyczajów swym imieniem, Tigranokertą, ściągając do niego pod przymusem
ludność grecką (lub silnie już zhellenizowaną) z Cylicji i Kapadocji.
W rywalizacji między Rzymem a Mitrydatesem Tigranes stał po stronie króla
Pontu, z którego córką zawarł małżeństwo. Pomógł w osadzeniu na tronie
Kapadocji kandydata Mitrydatesa. Stosunek króla Armenii do swego zięcia nie w
pełni był jednak jasny i konsekwentny, jego pomoc zwłaszcza w momentach
kryzysów nie była dostatecznie silna. Choć interesy Tigranesa wymagały
poparcia przeciwnika Rzymu, to ostrożność nakazywała mu nie prowokować
bezpośredniego konfliktu z republiką. Ekspansja Pontu nie mogła budzić zresztą
entuzjazmu ze strony króla Armenii, zajęcie Armenii Małej i Kolchidy odcinało go
od Morza Czarnego.
Kiedy Mitrydates po klęsce zadanej mu przez Lukullusa uciekł na teren Armenii,
znalazł tu wprawdzie przyjęcie, ale nie pomoc zbrojną. Lukullus jednak uznał, że
nie może pozostawić swego przeciwnika w armeńskim azylu i podjął wojnę
przeciwko Tigranesowi (początek r. 69). Mało jest prawdopodobne, aby wódz
rzymski myślał o aneksji Armenii.
Kampania na obszarze Górnej Mezopotamii przyniosła wodzowi rzymskiemu
sukcesy, ze swą niewielką armią potrafił pokonać Tigranesa i wziąć Tigranokertę,
a następnie przejść na teren Armenii właściwej. Jednak w decydującej chwili bunt
armii rzymskiej ocalił króla armeńskiego. Żołnierze walczący w ciężkich
warunkach klimatycznych, przymuszani przez swego wodza do nadludzkich
wysiłków, mieli dość wojny i odmówili mu posłuszeństwa.
Pompejusz w 66 r. podjął działania wojenne swego poprzednika w warun. kadr
wyjątkowo dla Tigranesa niedogodnych, gdyź w czasie partyjskiego najazdu
sprowokowanego przez Rzymian. Uznając swą sytuację za beznadziejną,
Tigranes zdecydował się poddać Pompejuszowi i zrezygnować ze wszelkich
zdobyczy, aby zachować swe pierwotne królestwo. W ten sposób skończył się

krótki okres armeńskiej hegemonii w Syrii i północnej Mezopotamii. Sytuacja
taka miała się już nie powtórzyć.
Od czasów wypraw Lukullusa i Pompejusza Armenia stała się istotnym
przedmiotem rzymskiej polityki. Konflikt z Partami, narastający od połowy I w.,
nakazywał takie ułożenie sytuacji, aby w tej kluczowej ze strategicznego punktu
widzenia krainie rządził władca lojalny wobec Rzymu (o bezpośrednim
administrowaniu tymi obszarami nie mogło być wszak mowy). Podobnie
rozumował król partyjski. Obie strony będą więc dążyły do osadzenia na
armeńskim tronie własnego kandydata.
Państwa położone nad Eufratem: Melitene, Kommagene, Sofene, Osroene
Niewiele wiemy o tym, co działo się w czasach hellenistycznych w krainach
leżących nad Eufratem. Autorzy antyczni rzadko o tym regionie pisali, gdyż był
on poza zasięgiem ich zainteresowania jako przedmiot autonomiczny; jedynie
wojny toczone na tym terenie były przez nich odnotowywane. Większość
zachowanych wzmianek dotyczy rzymskich operacji: najpierw Lukullusa i
Pompejusza, później konfliktów z Partami, już za cesarstwa. Źródeł miejscowego
pochodzenia jest bardzo mało. Wielka to szkoda, gdyż owe ziemie, położone na
skraju antycznego świata, odgrywały ważną rolę ze względów strategicznych,
były one także interesującym obszarem, gdzie dochodziło do konfrontacji
kultury greckiej i irańskiej.
Penetracja kultury greckiej na ziemie położone nad Eufratem była bardzo
powolna, stanie się nieco szybsza za czasów cesarstwa, nigdy jednak nie
osiągnęła ona tej intensywności, jaką zyska u schyłku starożytności w sąsiedniej
Kapadocji. Przyczyna tkwiła nie tylko w oddaleniu od centrów antycznego
świata, ale i w powolnym tempie urbanizacji, bez którego to procesu hellenizacja
nie była możliwa. O Melitene jeszcze u progu czasów rzymskich Strabon powie,
że w ogóle nie miała miast, jedynie twierdze, w innych krainach sytuacja musiała
być podobna.
W początkach epoki hellenistycznej obszary położone wzdłuż Eufratu
znajdowały się w sferze oddziaływania Seleukidów, oddziaływania - a nie
władania - gdyż nie wydaje się, aby sięgała tutaj królewska administracja. Tak jak
poprzednio za perskich czasów poszczególne krainy były w rękach miejscowych
władców. Granice tych organizmów państwowych i stopień ich samodzielności
podlegały istotnym wahaniom. Osłabienie Seleukidów stworzyło warunki do
pełnego uniezależnienia od Antiochii (co nie znaczy pełnej samodzielności,
potężniejsi sąsiedzi: Kapadocja, Armenia i zwłaszcza królowie partyjscy, starali
się przejąć władzę nad tymi obszarami).
W życiu tego regionu istotną rolę odgrywały te miejsca, w których znajdowały
się nieliczne dobre przeprawy przez rwący i szeroki nurt Eufratu. Ku nim
kierowały się ważne szlaki komunikacyjne i handlowe prowadzące na wschód: ku
północnej Mezopotamii i dalej do Iranu i ku północnej
Syrii. 391

Na południe od Armenii, a po zachodniej stronie Eufratu, leżała Melitene, która
mimo swego górzystego charakteru miała sławę krainy żyznej, ze świetnie
rozwiniętym rolnictwem i sadownictwem. Nieco poniżej jej głównego centrum
osadniczego znajdowała się najdogodniejsza w tym regionie przeprawa przez
Eufrat (po drugiej stronie, już na terytorium Sofene, przeprawy pilnowała
twierdza Tomis). W I w., w okresie wojen z Mitrydatesem i Tigranesem,
Melitene należała do Kapadocji.
Na wschód od Eufratu, naprzeciw Melitene, ciągnęła się kraina zwana Sofene, za
czasów perskich stanowiąca część satrapii Armenii, następnie podporządkowana
Seleukidom. Uniezależnienie się i powstanie osobnego królestwa nastąpiło po
bitwie pod Magnezją (189 r.), w której to Antioch III poniósł poważną klęskę i w
jej wyniku musiał zrezygnować ze swych posiadłości w Azji Mniejszej. Z jego
osłabienia skorzystało dwóch strategów rządzących w imieniu Antiocha
Armenią: jeden z nich, Artaxias, przejął władzę nad terenami północnymi, dając
początek dynastii władców armeńskich, drugi zaś, Zariadris, ogłosił się królem
Sofeny. Obaj nowi królowie, sądząc z ich imion, byli Irańczykami, z pewnością
przedstawicielami miejscowej elity. Nie wiemy na czym polegały sprawowane
przez nich poprzednio funkcje.
Do panowania nad Sofene, w czasach nieco lepiej nam znanych, pretensje
zgłaszali Tigranes i władcy Kapadocji. Pompejusz, któremu zależało, aby tak
ważny strategicznie punkt (przeprawa przy Tomis!) był pod kontrolą rzymskiego
klienta, oddał krainę królowi Kapadocji; póżniej, gdy granicą rzymskiego
imperium stał się na dobre brzeg Eufratu, Sofene znajdowała się pod
panowaniem tych, co rządzili Armenią, bądź podlegała królowi partyjskiemu.
Na południe od Melitene, na obszarze między górami Tauru, Eufratem i
północną granicą Syrii, leżała Kommagene, która uwolniła się od seleukidzkiej
hegemonii ok. r. 162. Centrum tej żyznej krainy była Samosata, położona w
dogodnym dla przeprawy miejscu nad Eufratem. Tędy biegł jeden z najważ-
niejszych szlaków komunikacyjnych i handlowych z Azji Mniejszej na wschód.
Wysokie góry osłaniały Kommagene od strony Kapadocji i Cylicji; ta względna
izolacja ułatwiała jej władcy zachowanie niezależności. Lukullus i Pompejusz
pozostawili Kommagene w ręku króla Antiocha I (była o nim mowa nieco wyżej,
por. s. 304); Pompejusz nawet darował mu miejscowość zwaną Seleucją,
położoną po drugiej stronie rzeki, wraz z przyległymi ziemiami, organizując w ten
sposób nadzór nad przeprawą. Rzym był zainteresowany takim rozwiązaniem,
gdyż chciał mieć pod swymi wpływami najważniejsze punkty strategiczne na
wypadek przyszłej wojny w tym regionie, nie chciał jednak (ani nie mógł) czynić
tego przy pomocy własnych żołnierzy. Jeszcze w początkach cesarstwa w
Samosacie rezydowali królowie kommageńscy ściśle uzależnieni od Rzymu.
Inna była sytuacja Osroene, w której lokalną niezależną dynastię założyli w II w.
Arabowie (wspominałam o tym, por. s. 269). Upadek potęgi Seleukidów,
prowadzący do utraty ich kontroli nad północną Mezopotamią,
392 oddał Osroene jako państwo wasalne pod partyjskie rządy.

Piraci w Cylicji
Kilkakrotnie w tym tomie miałam okazję pisać o działalności piratów; ich rabunki
były w starożytności zjawiskiem endemicznym, nasilały się lub słabły w
zależności od aktualnej sytuacji. Rozmiary i typ pirackich akcji, mające w II i w
pierwszej połowie I w. za punkt oparcia Cylicję, są na tyle odrębne, że wymagają
osobnego potraktowania.
Początki cylicyjskiego piractwa związane są z grupami awanturników
organizowanych przez pretendentów do seleukidzkiego tronu. Formowały się
one na terytorium Cylicji górzystej, gdzie mogły liczyć na bezpieczeństwo, jakie
zapewniała im ta dzika kraina, jednocześnie na bliskość Cylicji równinnej, ludnej i
żyznej, a związanej ściśle z Syrią; ułatwiało to wywołanie rewolty, o powodzeniu
której decydowała nie tylko siła militarna, ale i odzew ludności cywilnej. Około r.
143 powstał w Korakesion na wybrzeżu Cylicji w pobliżu jej granicy z Pamfilią,
stały punkt oparcia dla oddziału najemników, którzy mieli walczyć po stronie
Antiocha Sidetesa (par. s. 267). Byli to fachowcy od wojennego rzemiosła,
ludzie najczęściej znajdujący się na marginesie życia społecznego, obciążeni
rozmaitymi przestępstwami i chciwi zarobku. Zainstalowawszy się w
Korakesion, zaczęli od porywania ludzi na lądzie, po pewnym czasie rozszerzyli
swe działania na morze, korzystając z instruktażu i pomocy prawdziwych
specjalistów w pirackim zawodzie: Kreteńczyków.
Położenie Cylicji górzystej było wyjątkowo dogodne dla założenia bazy
rozbójnictwa morskiego i lądowego. Leżała ona niedaleko wielkiego szlaku
morskiego wiodącego wzdłuż Azji Mniejszej na Cypr i do Syrii. Blisko było do
syryjskich i fenickich wybrzeży, wzdłuż których pływało wiele statków. Głęboko
wcinające się zatoki przy jednoczesnym braku zaplecza osadniczego (góry
schodziły bardzo blisko morza) dawały ludziom chroniącym się przed pościgiem
pełne bezpieczeństwo. Atakować pirackie gniazda od strony lądu (to jest od
strony wysokich gór) było niełatwo.
Seleukidzi, jak pamiętamy, nigdy nie mieli większej floty, a warunki pokoju w
Apamei, starannie egzekwowane przez Rzymian, uniemożliwiały im jej
rozbudowę i ograniczały swobodę poruszania się ku zachodowi.
Spokojnie na to patrzył Rzym, który zresztą, nawet gdyby docenił w tych latach
rozmiary przyszłego niebezpieczeństwa, to i tak nie miał dostatecznej siły
morskiej w tym rejonie, aby jemu zapobiec. Ponadto elita Rzymu i Italii była w
trwaniu piractwa zainteresowana. Są to bowiem czasy intensywnego rozwoju
gospodarki willowej, która potrzebowała niewolników; poza okresem wojen
jedynie piraci mogli ich dostarczać w wielkiej liczbie. Jeśli istnieli nabywcy nie
pytający o pochodzenie "towaru", pojawiali się także kupcy pośredniczący
między rozbójnikami a odbiorcami. Jeńców przewożono do ośrodków
specjalizujących się w tym procederze: do pobliskiego Side w Pamfilii, miast na
Krecie, na wyspę Delos. Handel przynosił miejscowym społecznościom
ogromne dochody (możemy obserwować wzrost i spadek zamożności miast
kreteńskich, zależny ściśle od tego czy handel niewolnikami odbywał się płynnie,
czy nie). W walkach toczonych między większymi i mniejszymi uczestnikami gry
politycznej piraci mogli być cennymi sojusznikami, dającymi
393

394
się wykorzystać przeciwko wrogom. W tych warunkach trudno było zwalczać

piratów w sposób skuteczny.
Zmniejszenie siły militarnej Rodos, która poprzednio pełniła rolę policjan-
ta wód, ułatwiło cylicyjskim piratom rozszerzenie zakresu działania. Podobny

efekt miało zniknięcie państwa Attalidów, którego flota również, choć
w mniejszym stopniu, brała w takich akcjach udział.
W pocz. I w. cylicyjscy piraci w sprzyjających warunkach zaczęli
operować nie tylko u wybrzeży Syrii i Fenicji, ale także w pobliżu Cypru,
atakowali coraz zuchwalej statki i wybrzeża na Morzu Egejskim, zapędzali się
aż do S c lii i Italii. Zmienił si t flot i or anizac a iratów lże sze statki
Y Y ę Yp Y g J P ~ J
f
ustępowały okrętom wojennym tworzącym całe eskadry, doszło do skupienia

rozproszonych zazwyczaj oddziałów do wspólnych akcji na wielką skalę.
Powstało prawdziwe pirackie państwo.
Piraci zaczęli szkodzić handlowi kierującemu się w stronę Italii w takim
stopniu, że zyski wynikające z dostaw niewolników przestały się bilansować. s
O interwencję rzymską prosiły miasta greckie okolicznych obszarów, zwłaszcza

usilnie o nią zabiegało Rodos. Jednak kolejne próby podejmowane przez
republikę pod koniec II i na początku I w. nie dały wyczuwalnego efektu. d
Dowódcom początkowo nie dawano do dyspozycji odpowiednich flot, składa-

c obowi zek w stawienia okr tów na miasta reckie Az i Mnie sze t m
Ją 4 Y ę g J J j, y -
czasem ich możliwości w tym względzie były mocno ograniczone. Brak było w
dostatecznej liczby żołnierzy, którzy by wspierali akcję na morzu działaniami sc
na lądzie; zdarzali się nieudolni dowódcy. rc
Wojny z Mitrydatesem powiększyły jeszcze zakres swobody piratów. Król

Pontu sam korz stał z ich omoc ' o e o kl sce w ierwsze wo nie I
Y p Y~ p J g ę p J J kv
w miastach małoazjatyckich było wielu ludzi skompromitowanych działaniami

na jego rzecz, gdy sytuacja się odwróciła, uciekali oni do cylicyjskich fortec.
Wreszcie Rzym zdobył się na energiczną akcję. Na mocy le.~ Gabinia n'
z r. 67 dano Pompejuszowi Wielkiemu imperium o nieograniczonym zakresie w'
na terenie przybrzeżnego pasa na całym Morzu Śródziemnym. Miał prawo do

rekwirowania statków, nakładania nowych podatków; otworzono mu olbrzy- ni
mi kredyt w wysokości 6000 talentów, które mógł pobierać wprost z kas pc
publikanów. oc
Wojna trwała aż 3 lata (67 - 65 r.). Morze zostało podzielone na strefy oc
przeczesywane przez eskadry działające pod dowództwem legatów Pompeju-
na
sza. U wybrzeży cylicyjskich niedaleko Korakesion doszło do prawdziwej ot
bitwy morskiej, w której, jak było do przewidzenia, piraci przegrali. Zlik- Pc
widowanie punktów ich oporu na lądzie było już tylko kwestią czasu. m'
W obliczu klęski piratów cylicyjskich miasta Krety atakowane energicznie
w~
przez innego dowódcę rzymskiego, Kwintusa Caeciliusa Metellusa, które m~
uprawiały ten sam proceder uznały, że lepiej będzie prosić Pompejusza o łaskę
jal
przyrzekając jego porzucenie. Pompejusz okazał daleko sięgającą wyrozumia-

łość, osadzał nawet w wyludnionych miastach kajających się piratów. sza
Zniknęło pirackie państwo, ale po pewnym czasie piractwo wróciło do W
rozmiarów typowych dla całej starożytności. Całkowite jego wyeliminowanie c
nie było możliwe. R`

Początki rzymskiego panowania w Azji Mniejszej. Organizacja prowincji.
Pierwsze czterdzieści lat
` Azja Mniejsza stała się przedmiotem politycznych zabiegów ze strony republiki
`Y od pierwszych lat II w., ale nie wydaje się, aby towarzyszyło im od początku
zainteresowanie natury gospodarczej. Italia utrzymywała z tym regionem ~li
stosunki handlowe, ale daleko im było do tej intensywności jakiej nabiorą one l w
następnym wieku. Wahania władz rzymskich po ogłoszeniu testamentu
u' Attalosa III zdają się też świadczyć o nieistnieniu jakichś liczących się lę II w
olit ce ru ra n c ch aneks i Az i Mnie sze . Powstan one do iero ki p Y g p~ p g ą
Y J J J J ą p
później - właśnie w wyniku utworzenia prowincji.
ia ~o jej organizowania przystąpiono w r. 129, po zdławieniu ostatnich ę' gniazd
powstania Aristonika. Komisja senacka na czele z namiestnikiem Maniuszem
Akwiliuszem pracowała przez dwa lata nad stworzeniem rzym
m ~ skiego ładu na tym terenie. Zadanie okazało się trudne, trudniejsze niż c' w w
adku inn ch wcześnie or anizowan ch rowinc i aństwa rz mskie o. za YP Y ~ J g
Y p J p Y g
Wynikało to z wielkiej różnorodności form organizmów politycznych wchoez
dzących w skład państwa Attalidów, a posiadających w nim rozmaity status. u'
Wszystkie większe (i dodajmy - starsze) miasta greckie miały lub otrzymały a_
od Rzymu wolność. Nie oznacza to, by wszystkie one nie płaciły trybutu,
wolność nigdy nie oznaczała automatycznego zwolnienia od ciężarów finanło
nowych. Ponadto nawet te, które ten przywilej miały, mogły być obciążone
rozmait mi obowi zkami w nika c mi z so uszu wi ż ce o e z Rz mem.
Y ą Y Ją Y J ą ą g J Y
~ól Bywały one, jeśli sytuacja tego wymagała, zobowiązane do dostarczania
okrętów z załogami, oddziałów zbrojnych, nie mówiąc o żywności dla armii, iie
kwaterach, zwierzętach jucznych.
m' Te powinności typu militarnego trzeba tu podkreślić bardzo wyraźnie - w
wielu zarysach historii Rzymu czytelnik znajdzie opinię, że w przeciwieństwie do
Italii prowincje, jako ciała obce, nie uczestniczyły w wysiłku
sie zbrojnym republiki. W istocie zaś panował w tej materii pragmatyzm, a Rzym
do nie miał powodu obawiać się uzbrajania mieszkańców swych zamorskich ~Y
posiadłości. Jeśli na danym terenie toczyły się działania wojenne, nie wahał się
;as odwoł wać do ich omoc . Wodzowie rz msc o eru c w Az i Mnie sze ,
Y p Y Y Y p Ją Y J J J f odległej od Italii, potrzebowali takich kontyngentów w
większym stopniu niż '~ Y namiestnicy prowincji bliższych. Także państwa
klienckie miały podobne lu obowiązki przez cały drugi i pierwszy wiek, jeszcze
pod Farsalos po stronie
Pompejusza walczyły rozmaite oddziały z pobrzeży rzymskiego imperium. Na ~k
miastach greckich Azji Mniejszej ciążył zwłaszcza nakaz dostarczania okrętów
wojennych. Rzym w czasach republikańskich nie miał stałej floty i zawsze
nie musiał polegać na swych sprzymierzeńcach.
Wre Wszystko to świadczy, że polis nie były tak całkowicie zdemilitaryzowane,
'kę ak to si zazw cza s dzi. O ile miasta mo ł na olecenie Rz mu naci ać via- J ę Y
J ą g Y p Y ąg
szybko oddziały najemników, to okręty musiały mieć i w normalnych czasach.
do Większe i zasobniejsze polis utrzymywały jakieś niewielkie floty, choćby dla
ochrony portów przed atakami piratów. Inne zaś zamiast statków dostarczały nie
Rzymowi pieniądze. 395

się wykorzystać przeciwko wrogom. W tych warunkach trudno było zwalczać
piratów w sposób skuteczny.
Zmniejszenie siły militarnej Rodos, która poprzednio pełniła rolę policjanta wód,
ułatwiło cylicyjskim piratom rozszerzenie zakresu działania. Podobny efekt miało
zniknięcie państwa Attalidów, którego flota również, choć w mniejszym stopniu,
brała w takich akcjach udział.
W pocz. I w. cylicyjscy piraci w sprzyjających warunkach zaczęli operować nie
tylko u wybrzeży Syrii i Fenicji, ale także w pobliżu Cypru, atakowali coraz
zuchwalej statki i wybrzeża na Morzu Egejskim, zapędzali się aż do Sycylii i Italii.
Zmienił się typ floty i organizacja piratów, lżejsze statki ustępowały okrętom
wojennym tworzącym całe eskadry, doszło do skupienia rozproszonych
zazwyczaj oddziałów do wspólnych akcji na wielką skalę. Powstało prawdziwe
pirackie państwo.
Piraci zaczęli szkodzić handlowi kierującemu się w stronę Italii w takim stopniu,
że zyski wynikające z dostaw niewolników przestały się bilansować. O
interwencję rzymską prosiły miasta greckie okolicznych obszarów, zwłaszcza
usilnie o nią zabiegało Rodos. Jednak kolejne próby podejmowane przez
republikę pod koniec II i na początku I w. nie dały wyczuwalnego efektu.
Dowódcom początkowo nie dawano do dyspozycji odpowiednich flot, składa-
jąc obowiązek wystawienia okrętów na miasta greckie Azji Mniejszej, tymczasem
ich możliwości w tym względzie były mocno ograniczone. Brak było
dostatecznej liczby żołnierzy, którzy by wspierali akcję na morzu działaniami na
lądzie; zdarzali się nieudolni dowódcy.
Wojny z Mitrydatesem powiększyły jeszcze zakres swobody piratów. Król
Pontu sam korzystał z ich pomocy; po jego klęsce w pierwszej wojnie w
miastach małoazjatyckich było wielu ludzi skompromitowanych działaniami na
jego rzecz, gdy sytuacja się odwróciła, uciekali oni do cylicyjskich fortec.
Wreszcie Rzym zdobył się na energiczną akcję. Na mocy lex Gabinia z r. 67
dano Pompejuszowi Wielkiemu imperium o nieograniczonym zakresie na terenie
przybrzeżnego pasa na całym Morzu Śródziemnym. Miał prawo do
rekwirowania statków, nakładania nowych podatków; otworzono mu olbrzymi
kredyt w wysokości 6000 talentów, które mógł pobierać wprost z kas
publikanów.
Wojna trwała aż 3 lata (67 - 65 r.). Morze zostało podzielone na strefy
przeczesywane przez eskadry działające pod dowództwem legatów Pompejusza.
U wybrzeży cylicyjskich niedaleko Korakesion doszło do prawdziwej bitwy
morskiej, w której, jak było do przewidzenia, piraci przegrali. Zlikwidowanie
punktów ich oporu na lądzie było już tylko kwestią czasu.
W oblic-ru klęski piratów cylicyjskich miasta Krety atakowane energicznie przez
innego dowódcę rzymskiego, Kwintusa Caeciliusa Metellusa, które uprawiały ten
sam proceder uznały, że lepiej będzie prosić Pompejusza o łaskę przyrzekając
jego porzucenie. Pompejusz okazał daleko sięgającą wyrozumiakość, osadzał
nawet w wyludnionych miastach kajających się piratów.
Zniknęło pirackie państwo, .ale po pewnym czasie piractwo wróciło do
rozmiarów typowych dla całej starożytności. Całkowite jego wyeliminowanie 394
nie było możliwe.

Początki rzymskiego panowania w Azji Mniejszej. Organizacja prowincji.
Pierwsze czterdzieści lat
Azja Mniejsza stała się przedmiotem politycznych zabiegów ze strony republiki
od pierwszych lat II w., ale nie wydaje się, aby towarzyszyło im od początku
zainteresowanie natury gospodarczej. Italia utrzymywała z tym regionem stosunki
handlowe, ale daleko im było do tej intensywności jakiej nabiorą one w
następnym wieku. Wahania władz rzymskich po ogłoszeniu testamentu Attalosa
III zdają się też świadczyć o nieistnieniu jakichś liczących się w polityce grup,
pragnących aneksji Azji Mniejszej. Powstaną one dopiero później - właśnie w
wyniku utworzenia prowincji.
Do jej organizowania przystąpiono w r. 129, po zdławieniu ostatnich gniazd
powstania Aristonika. Komisja senacka na czele z namiestnikiem Maniuszem
Akwiliuszem pracowała przez dwa lata nad stworzeniem rzymskiego ładu na tym
terenie. Zadanie okazało się trudne, trudniejsze niż w wypadku innych, wcześniej
organizowanych prowincji państwa rzymskiego. Wynikało to z wielkiej
różnorodności form organizmów politycznych wchodzących w skład państwa
Attalidów, a posiadających w nim rozmaity status. Wszystkie większe (i
dodajmy - starsze) miasta greckie miały lub otrzymały od Rzymu wolność. Nie
oznacza to, by wszystkie one nie płaciły trybutu, wolność nigdy nie oznaczała
automatycznego zwolnienia od ciężarów finansowych. Ponadto nawet te, które
ten przywilej miały, mogły być obciążone rozmaitymi obowiązkami wynikającymi
z sojuszu wiążącego je z Rzymem. Bywały one, jeśli sytuacja tego wymagała,
zobowiązane do dostarczania okrętów z załogami, oddziałów zbrojnych, nie
mówiąc o ~ywności dla armii, kwaterach, zwierzętach jucznych.
Te powinności typu militarnego trzeba tu podkreślić bardzo wyraźnie - w wielu
zarysach historii Rzymu czytelnik znajdzie opinię, że w przeciwieństwie do Italii
prowincje, jako ciała obce, nie uczestniczyły w wysiłku zbrojnym republiki. W
istocie zaś panował w tej materii pragmatyzm, a Rzym nie miał powodu obawiać
się uzbrajania mieszkańców swych zamorskich posiadłości. Jeśli na danym
terenie toczyły się działania wojenne, nie wahał się odwoływać do ich pomocy.
Wodzowie rzymscy operujący w Azji Mniejszej, odległej od Italii, potrzebowali
takich kontyngentów w większym stopniu niż namiestnicy prowincji bliższych.
Także państwa klienckie miały podobne obowiązki przez cały drugi i pierwszy
wiek, jeszcze pod Farsalos po stronie Pompejusza walczyły rozmaite oddziały z
pobrzeży rzymskiego imperium. Na miastach greckich Azji Mniejszej ciążył
zwłaszcza nakaz dostarczania okrętów wojennych. Rzym w czasach
republikańskich nie miał stałej floty i zawsze musiał polegać na swych
sprzymierzeńcach.
Wszystko to świadczy, że polis nie były tak całkowicie zdemilitaryzowane, jak to
się zazwyczaj sądzi. O ile miasta mogły na polecenie Rzymu zaciągać szybko
oddziały najemników, to okręty musiały mieć i w normalnych czasach. Większe i
zasobniejsze polis utrzymywaky jakieś niewielkie floty, choćby dla ochrony
portów przed atakami piratów. Inne zaś zamiast statków dostarczały Rzymowi
pieniądze. 395
1

Wymagania militarne Rzymu w pierwszej połowie I w. były znaczne,
'7,Włas7,C7.a dotyczyły one miast położonych blisko terytoriów, na których
toczyły się działania wojenne.
Niestety prawie nic nie wiemy o statusie obszarów poza miastami. Można
założyć, że komisja senacka organizująca prowincję, nie zmieniała położenia
wielkich sanktuariów tworzących osobne organizmy państwowe i że utrzymy-
wała przywileje, które posiadały. Wskazują na to późniejsze przypadki
skutecznego oporu przeciwko interwencjom spółek dzierżawców podatków na
tych terenach; zresztą Rzym nie miałby żadnego powodu do zmieniania
czegokolwiek w status quo, byłoby to sprzeczne z jego obyczajami. Co się stało
z obszarami uprawianymi przez rolników królewskich? Czy ich status uległ
zmianie? Nie mamy na ten temat informacji w źródłach. Stan zależnego
chłopstwa istniał również w Azji Mniejszej w czasach rzymskich, powinno nas to
przestrzegać przynajmniej przed przyjęciem hipotezy o uwolnieniu chłopów c n
bloc.
Te same znaki zapytania trzeba postawić w kwestii stosunków ze związkami
plemiennymi (ethne). Wprawdzie w 129 r. było ich na obszarze prowincji
niewiele, ale później, w miarę powstawania nowych prowincji, liczba ich rosła.
Pierwsze lata po zdławieniu powstania Aristonika były dla prowincji trudne.
Wojna ją wyczerpała, gdyż koszty ponosili jej mieszkańcy, niezależnie od ich
stosunku do rewolty. Wielka akcja budowy dróg we wnętrzu kraju, podjęta przez
pierwszego namiestnika w celach wyraźnie militarnych, także pochłaniała wielkie
środki.
Większość miast Azji Mniejszej przeżyła te początkowe trudności bez większej
szkody. Lata między powstaniem Aristonika a wybuchem wojen z Mitrydatesem
były, patrząc z dłuższej perspektywy czasu, dla prowincji nie najgorsze, choć już
wówczas widoczne stawały się wady rzymskiego porządku, a jego uciążliwość,
w odczuciu ludzi miejscowych, była bardzo znaczna.
W czasie tego czterdziestolecia na teren prowincji napłynęło wielu Rzymian i
Italików, których nie za bardzo od Rzymian odróżniano i którzy dzielili z
Rzymianami uprzywilejowaną pozycję. Przybysze z Zachodu często osiedlali się
w miastach na stałe, nabywali ziemię i domy. Ich skład, można by rzec,
"zawodowy" nie jest w pełni jasny, gdyż izolowane informacje, jakich -iródła
nam dostarczają, nie dają podstaw do wnioskowania. Na pewno byli w tym
gronie kupcy zaangażowani w rosnący handel między Azją Mniejszą a
Zachodem. Znaleźli się wśród nich finansiści widzący dla siebie perspektywy
szybkiego wzbogacenia na terenie potrzebującym płynnej gotówki. Także trzeba
się liczyć z pojawieniem się licznego personelu spółek publikańskich
dzierżawiących dochody państwowe, zajmujących się dostawami dla armii itp. O
liczebności tego środowiska świadczy liczba Italików zamordowanych w r. 88.
Nawet jeśli uznamy, że 80000 jest liczbą przesadzoną, i tak będziemy musieli
założyć, że grono było pokaźne.
Grupy Rzymian i Italików (od 88 r. różnica prawna między nimi zniknie, gdyż
sprzymierzeńcy dostaną obywatelstwo) tworzyły w miastach greckich 396
organizmy polityczne zwane conventus. Miały one własne władze, skarb,

podejmowały własne uchwały. Żyły w polis Azji Mniejszej jako ciało osobne, nie
ponosząc przy tym ciężarów, jakie zazwyczaj przypadały przedstawicielom
miejscowej arystokracji. Członkowie conventus zaczęli w nowej sytuacji tworzyć
nową elitę miast, uprzywilejowaną, jeśli nie de iure, to na pewno de facto.
Podstawą ich pozycji była możliwość odwołania się do władz rzymskich, które
rzecz prosta nie musiały, ale zazwyczaj pomagały swoim obywatelom w roz-
maitych sytuacjach i opowiadały się po ich stronie, jeśli dochodziło do
konfliktów z ludźmi prowincji. Łatwiejszy lub trudniejszy dostęp do wszech-
władnego namiestnika i ludzi z jego najbliższego otoczenia zaczynał określać
miejsce człowieka w hierarchii społecznej.
System poboru podatków
Wśród rozmaitych czynników determinujących sytuację wewnętrzną prowincji
najważniejsza rola przypadła systemowi poboru podatków. Został on określony
przez ustawę zaproponowaną w 123 r. przez Gajusza Grakcha. Zgodnie z nią
przynajmniej pobór trzech podstawowych podatków: dziesięciny od plonów
(decurna), podatku od pastwisk (scriptura) i ceł (portoria) był oddany spółkom
dzierżawców podatków zwanych publikanami. Przedstawiciele ich zgłaszali
cenzorowi w Rzymie (lub konsulowi, jeśli cenzorów nie było) raz na cztery lata
oferty kwot za jakie gotowi byli podjąć się poboru. Kalkulacje ich opierano na
przeciętnych dochodach poprzednich lat. Jeśli urzędnik ofertę przyjął, publikanie
dostarczali gwarantów swej wypłacalności.
Mechanizm poboru podatków przez publikanów nie w pełni jest nam znany,
ulegał on zmianom w toku dziesięcioleci (może też były warianty lokalne). Nasza
wiedza o tych sprawach pochodzi nade wszystko z czasów posullańskich, gdyż
dla nich mamy niezłe źródła w postaci mów i listów Cycerona. Tej epoki więc
dotyczą poniższe wyjaśnienia. Pamiętajmy także, że publikanie prawdopodobnie
zajmowali się także administrowaniem kopalń, kamieniołomów, salin, należących
poprzednio do Attalidów. Nie wiemy jak przebiegał pobór danin z ziemi
należącej niegdyś do króla a następnie stanowiącej własność ludu rzymskiego.
Jak zwykle nasze wiadomości odnoszą się do polis i o tych możemy coś
powiedzieć, pamiętać jednak wypada, że Azja Mniejsza to nie tylko miasta i
podległe im obszary.
Sulla, świadom szkód jakierzymskiemu panowaniu przyniosły spółki
publikańskie, odebrał im prawo działania wewnątrz miast przy zbieraniu
dziesięciny. Podatnik miał bezpośrednio do czynienia z miejskimi urzędami lub
lokalnymi dzierżawcami podatków. Natomiast co roku miasta zawierały ze
spółkami publikanów, działającymi na danym terenie kontrakty (pactiones), aby
określić wysokość należnych kwot (obejmowały one także ewentualne zaległości
z roku poprzedniego). Spisywano je po kilkakrotnej inspekcji pól w okresie
bezpośrednio poprzedzającym żniwa, tak aby mogły one uwzględniać realną
wysokość plonów. Do tego celu spółki publikańskie musiały zatrudniać całą
armię ludzi. Podatki były kalkulowane w pieniądzu, jeśli publikanie przyjmowali
zboże, to przeliczali je po określonej w pactiones cenie. 397

Natomiast pobór ceł i podatku od pastwisk był w całości w rękach spółek
publikańskich, które, rzecz prosta, musiały posługiwać się ludźmi miejscowymi i
na pewno zawierały subkontrakty; nie należy sądzić, aby cały personel
pomocniczy był ściągany z Italii (tyczy się to także kontrolerów obchodzących
pola przed pacho).
Teoretycznie system poboru podatków nie był zły. Jedna dziesiąta plonów nie
była zbyt wygórowaną kwotą, tym bardziej że państwo dzieliło z podatnikiem
ryzyko związane ze złymi latami. Także inne podatki nie były przesadnie
wysokie. Jednak praktyka poboru niweczyła te teoretyczne zalety. Dawała ona
publikanom możliwość wyzyskiwania ludności prowincji i bardzo szybkiego
wzbogacenia się.
Po pierwsze określanie wysokości kwot podatkowych w Rzymie z dala od
prowincji, odbierało mieszkańcom możliwość wpływania na ich wysokość.
Czteroletnie cykle, odpowiadające rytmowi urzędowania cenzorów, były fatalne,
gdyż wobec tego nie mogli oni brać pod uwagę różnic w wysokości plonów.
Pamiętajmy, że zajmujemy się czasami starożytnymi, gdy różnice między
zbiorami poszczególnych lat były bardzo wielkie, Azja Mniejsza zaś poddana jest
w większym stopniu niż inne tereny takim wahaniom. Na niektórych obszarach,
jeśli deszcze zawiodły, w ogóle nie obsiewano pól, jeśli zaś dopisały, plony
mogły być nawet wysokie. W tej sytuacji przeciętna dochodów była fikcją,
twierdzenie Rzymian, że zbierają jedną dziesiątą dochodów nie miało żadnego
oparcia w rzeczywistości.
Zasada pactiones narzucona przez Sullę, mogła teoretycznie wprowadzać istotne
korekty do tego systemu i to tym bardziej, że publikanie stanowili środowisko
dostatecznie politycznie potężne, aby uzyskać później w Rzymie zmniejszenie
kwot, jeśli były ku temu choćby najmniejsze powody, niczego więc nie
ryzykowali akceptując obniżenie wysokości podatków. Wymagało to jednak
przeprowadzenia całej operacji spisywania kontraktów w sposób rzetelny i
przychylny podatnikom. Tymczasem przedstawiciele publikanów działali z
pozycji siły i zazwyczaj mogli liczyć na poparcie ze strony namiestnika, który
miał w swym ręku nadzór nad pactione.s. Potęga ekonomiczna spółek, tak na
prowincji, jak w Rzymie, była tak wielka, że nawet jeśli namiestnik był
człowiekiem uczciwym, nie mógł bez ryzyka dla swej aktualnej i przyszłej kariery
politycznej działać wbrew im. Wokół pactione.s toczyła się prawdziwa walka, w
której jedną ze stron stanowili urzędnicy greckich miast, drugą publikanie. Jej
śladem są inskrypcje wznoszone na cześć namiestników, o których wiemy, że
byli nieprzyjaciółmi publikanów. Nie trzeba jednak idealizować greckiej elity, nie
jeden raz działała ona razem z publikanami na szkodę swych współobywateli.
Jeśli miasto nie było w stanie zapłacić należnych kwot, popadało w długi u
finansistów, albo u tych samych publikanów, traktujących zaległości jako dług.
Pożyczki były udzielane na morderczych warunkach: znamy wypadki procentów
wynoszących dwadzieścia cztery od sta, a nawet czterdzieści osiem od sta. Nie
spłacone procenty dodawane były do kwoty podstawowej, która w wyniku
takich operacji rosła. Jeśli więc miasto raz popadło w trudności,
398 miało nikłe perspektywy wydobycia się z nich w następnych latach.

Publikanie przy zbiorze dziesięciny mieli zagwarantowane dziesięć procent od
kwoty pacho, ale to stanowiło jedynie część ich dochodów. Zajmowali się oni
bowiem jednocześnie operacjami o rozmaitym typie: sprzedawali na wielką skalę
zboże, które trafiało do ich rąk tytułem podatków, pożyczali pieniądze zbierane
na terenie prowincji, spekulowali ziemią itd. Tworzyli środowisko zwarte,
działające solidarnie i z wielką energią. Jedyne ograniczenie stanowiła zasada
przydzielania im określonych i chyba niewielkich terenów, a także tworzenia
osobnych spółek dla każdego podatku.
Namiestnik ze swej strony miał prawo do nakładania podatków nadzwyczajnych;
powody, dla których to czynił nie były prawnie uregulowane i nie podlegały
kontroli. Każda kampania wojenna była oczywiście okazją do takich inicjatyw,
ale namiestnicy potrafili zdobywać się w tej dziedzinie na wielką pomysłowość.
Jeden z nich, na przykład, broniony przed sądem przez Cycerona, Waleriusz
Flakkus, kazał miastom dostarczać kwoty pieniędzy tytułem opłaty zastępczej za
okręty wojenne, a to w czasach, gdy Rzym, pozbywszy się plagi piratów, nie
prowadził żadnych operacji morskich.
Podatki takie były zbierane przez władze miejskie, ale to nie zmniejszało ich
uciążliwości.
Miasta greckie w ogóle łatwo popadały w finansowe tarapaty (por. s. 425), w
warunkach rzymskiego fiskalizmu stan zadłużenia szybko osiągnął rozmiary
niesłychane. Jednocześnie liczba miejscowych ludzi bogatych, którzy mogli tych
pożyczek udzielać i czynili to na warunkach dogodnych, spadała drastycznie
(przyczyniły się do tego ekonomiczne represje po pierwszej wojnie z
Mitrydatesem - o tym niżej). Urzędnicy miejscy potrzebujący środków nie mieli
często innego wyjścia jak zwrócić się do Rzymian.
Do tych wad rzymskiego panowania trzeba dodać inne, wynikające ze złej woli
namiestników, bądź ich nieudolności. Wielkie środki pochłaniały łapówki przy
wymiarze sprawiedliwości, który był dla nich zarezerwowany, przekupstwa przy
okazji podziału obowiązków między miejscowymi społecznościami (na przykład,
miasto mogło się opłacić, aby nie kwaterowano w nim wojska).
Jak zbierano takie kwoty, jak je dzielono między obywateli, tego niestety nie
wiemy. Elita jako całość ucierpiała, nie mogła bowiem całego ciężaru przerzucić
na barki ludzi biedniejszych, gdyż ich możliwości finansowe były po prostu za
małe. Znalazły jednak się i takie jednostki, które właśnie dzięki współpracy z
Rzymianami bogaciły się bardzo szybko. W każdym razie u schyłku epoki
hellenistycznej spotkamy w miastach Azji Mniejszej rodziny dysponujące
ogromnymi środkami i wydające ich część na potrzeby swych polis. Trudno
sobie wyobrazić, aby te fantastyczne fortuny powstały w trudnych czasach 1 w.
na drodze zwykłych mechanizmów ekonomicznych. Łatwiej nam przyjdzie
wyjaśnić ich narodziny zakładając, że ich twórcy byli przez Rzymian
dopuszczeni do operacji związanych z poborem podatków i pożyczkami.
399

Porównanie panowania władców hellenistycznych i Rzymu
400
Mimo wszystko stan prowincji w przededniu wojen Mitrydatesa nie był bardzo
zły. Azja Mniejsza była regionem naprawdę bardzo bogatym, zdolnym znieść
wiele. Natomiast reakcja ludzi na pierwszą fazę rzymskiego panowania była
gwałtowna, a stopień nienawiści wyznacza sławńa rzeź rzymskich obywateli i
łatwość, z jaką Mitrydates znalazł spontaniczne poparcie,
Oczywiście Attalidzi (a wcześniej Seleukidzi) także zbierali podatki. Nie pisałam
o nich obszerniej w tym rozdziale, gdyż nie mamy w źródłach informacji, które
by nam pozwalały rekonstruować system fiskalny w taki sposób, jak to możemy
uczynić dla czasów rzymskich. Także i oni obciążali kosztami wojen miasta,
położone na obszarach, na których toczyły się kampanie, i to niezależnie od
tego, jak dalece respektowali ich przywileje. Zawsze w starożytności (ale czy
tylko w starożytności?) tak się działo. Królowie musieli wszak gdzieś
kwaterować wojska, nabywać dla nich żywność, dostawać zwierzęta juczne itp.
Władcy hellenistyczni także domagali się dostarczania okrętów uzupełniających
ich floty. Jednak metody ich działania i skutki tychże były odmienne.
Królowie hellenistyczni nie mogli sobie pozwolić na bezwzględne traktowanie
podatników, przynajmniej podatników miejskich. W czasach rywalizacji między
Seleukidami a Ptolemeuszami obie strony zabiegały o poparcie świata greckiego,
aby rozszerzyć, lub nawet tylko wzmocnić, swe panowanie. Attalidzi, choć po
pokoju w Apamei byli wolni od niebezpieczeństwa ze strony Seleukidów, nie
czuli się na tyle pewni, aby ryzykować niepopularność. Miasta, gdy poczuły się
skrzywdzone, mogły odwoływać się do senatu, a ten mógł wykorzystać pretekst,
aby przypomnieć królowi, że nie jest wszechwładny.
Konieczność liczenia się z konkurentami do panowania nad Azją Mniejszą nie
była jedyną przyczyną odmiennego zachowania władców hellenistycznych.
Urzędnicy królewscy byli związani ścisłymi więzami z arystokracją miast,
wywodzili się wszak z tego środowiska. Popieranie określonych polis w zamian
za podejmowane przez nie uchwały honoryfikacyjne należało do zwykłej logiki
działania hellenistycznej elity. Z pewnością bywały wypadki gwałtów, nadużyć,
nieudolności - w sumie jednak nie mogły one osiągać takich rozmiarów, jakie
charakteryzowały czasy rzymskie.
Rzymscy urzędnicy przybywali na te obszary na krótko, nie interesowali się ich
losem w następnych latach, niewielu z nich wykazywało ślady
dalekowzroczności, a i ci niewiele mogli zdziałać w obliczu systemu.
Być może system władzy oparty na wysokich urzędnikach (i ich świcie) mało
interesujących się losem rządzonego kraju, nie byłby tak zły, gdyby nie
obecność licznych i stale rosnących grup rzymskich ludzi interesu działających
we wszystkich miastach, przenikających ich ekonomikę do głębi. Ci znali lokalną
sytuację, lokalne zasoby i możliwości, byli na miejscu gotowi angażować się w
każdą operację, byle by dała zyski. Na dodatek szczególny system polityczny
republiki pozwalał temu właśnie środowisku wywierać w celu ochrony swych
interesów daleko sięgające naciski na egzekutywę

polityczną. Nie wiemy w jakim stopniu wiązali się oni z terenem, na którym
działali. Kupowanie ziemi i domów, czasami wystąpienia po stronie miast,
wskazywały na postępujący proces zasiedzenia. Zatrzymali oni jednak swój
odrębny status, nie wtapiali się w miejscowe elity, które spadły o szczebel niżej
w hierarchii społecznej.
Monarchowie hellenistyczni, od Seleukosa I do Mitrydatesa VI, prowadzili
politykę manifestacyjnie prohelleńską. Ich działania były podyktowane
potrzebami politycznymi, pragnieniem utrzymania lub przeciągnięcia miast na
swoją stronę. Rzym odziedziczył tę linię polityki i jej hasła, ale w drugiej połowie
II w., gdy pozostał sam, po zniknięciu innych wielkich partnerów, straciły one
wszelką treść. Republika nie musiała zabiegać o życzliwość miast, mogła je
traktować z pozycji nagiej siły.
Represje po wojnach Rzymu z Mitrydatesem
Sytuacja Azji Mniejszej uległa zdecydowanemu pogorszeniu po pierwszej wojnie
z Mitrydatesem. Wprawdzie część miast, ta która się królowi Pontu oparła,
zachowała swoje przywileje, ale pozostałe utraciły ją bezpowrotnie. Oczywiście
rządziły się same i przestrzegały swych tradycyjnych systemów prawnych, ale
były zdane na łaskę i niełaskę namiestnika, nawet wtedy, gdy jakieś przywileje
posiadały, gdyż każdy następny urzędnik mógł je cofnąć (chyba, że udało im się,
rzecz rzadka, uzyskać specjalną uchwałę senatu). Rozszerzył się zakres działania
spółek publikańskich, gdyż te miasta, które były spod niej wyjęte, teraz dostały
się w ich władzę.
Sulla zażądał od miast jednorazowego i natychmiastowego zapłacenia 20000
talentów, była to kwota odpowiadająca mniej więcej wysokości pięcioletnich
podatków (nominalnie tych, z których zwolnił je Mitrydates). Obciążono je także
kosztami wojny. Miasta podzielono na okręgi, które miały zbierać kwoty we
własnym zakresie pod nadzorem przedstawicieli namiestnika. Do tego trzeba
dodać konieczność utrzymywania armii rzymskiej. Wedle rozporządzenia Sulli
żołnierze nie tylko winni być kwaterowani, ale mieli otrzymać po dwa ubrania, a
także dziennie 16 drachm dla szeregowca, 50 dla trybuna wojskowego.
Nietrudno się domyśleć, że w atmosferze wrogości wobec ludzi miejscowych,
legioniści brali na własną rękę co się dało i nie przejmowali się wymogami
dyscypliny.
O głębokim kryzysie regionu zadecydowały jednak nie podyktowane przez Sullę
kwoty, lecz konieczność uiszczenia ich od razu i gwałty towarzyszące ich
zbieraniu. Mimo wszelkich nacisków nie wszystkie miasta potrafiły spłacić
należności, przez następne kilka lat ciągnąć się będzie jeszcze sprawa zaległości
z tego tytułu. Stan zadłużenia społeczności prowincjonalnych oczywiście się
powiększył, grupy rzymskich finansistów, które wróciły natychmiast po
ustabilizowaniu sytuacji wewnętrznej, zbierały bogate żniwo.
Do tego dodajmy wzrost piractwa atakującego wybrzeża z wielką zuchwałością i
rabunki kolejnych namiestników.
401

Następne dziesięciolecia przyniosły następne wojny z Mitrydatesem i
Tigranesem, prowadzone, jak poprzednie, na koszt prowincji. Lukullus, gdy
senat chciał mu dać pieniądze na wystawienie floty, miał odmówić twierdząc, że
ich nie potrzebuje, gdyż prowincja mu wszystkiego dostarczy.
Nowy porządek wprowadzony przez Pompejusza
Istotną cezurę w dziejach rzymskich prowincji Azji Mniejszej stanowi działalność
Pompejusza Wielkiego, który po pokonaniu Mitrydatesa przystąpił do
ponownego organizowania całego obszaru zgodnie z posiadanymi upraw-
nieniami.
Północny pas Azji Mniejszej został obrócony w prowincję Bitymi i Pontu
(weszła doń część Paflagonii). Miasta greckie (z małymi wyjątkami) zachowały
na tym obszarze swój poprzedni status. W niektórych z nich Pompejusz
wprowadził nowy model ustroju wewnętrznego będący mieszaniną wzoru
greckiego i rzymskiego. Rządzić nimi mieli urzędnicy wybierani na rok i rada
złożona z byłych urzędników, jej listę ustalali periodycznie inni specjalni
urzędnicy wyposażeni w prawo do skreślania osób niepożądanych.
Pompejusz wzorem władców hellenistycznych zakładał nowe miasta sytuowane
na szlakach komunikacyjnych, w miejscach ważnych ze strategicznego punktu
widzenia.
Na pozostałych obszarach Azji Mniejszej Pompejusz rozbudował istniejący już
system państw klienckich, które obejmowały tereny z różnych względów przez
Rzym niechciane. Były to obszary izolowane, trudno dostępne, słabo
zurbanizowane, a więc i słabo zhellenizowane. Władcom klienckim oddano takie
ziemie, które wymagały utrzymywania armii. Powstawał w ten sposób pas
państw zależnych w miejscach o znacznej strategicznej wartości, pilnowały one
granicy i szlaków komunikacyjnych. Takie rozwiązanie dyktował stan armii
rzymskiej: republika mimo olbrzymich możliwości rekrutacyjnych i posiadania
armii zawodowej ciągle nie miała armii stałej, zdolnej do sprawowania służby
garnizonowej na odległych granicach Azji Mniejszej lub w jej wnętrzu. Klienccy
władcy mieli minimalne możliwości powiększania zakresu swej swobody. O ich
losach decydował senat w Rzymie i namiestnik na miejscu, każda próba
zwiększenia niezależności, rozszerzenia terenu podległego ich władzy, kończyła
się kontrakcją. Niekoniecznie przybierała ona postać inwazji, częściej Rzymianie
podżegali do buntu któregoś z członków panującej rodziny (zazwyczaj trzymano
się zasady, aby tron przypadał przedstawicielom rządzącej tu poprzednio dy-
nastii, ale o tym, który z nich będzie władać decydował senat, który mógł
zmieniać swe decyzje).
Pompejusz urządzając na nowo Azję Mniejszą starał się zapewnić miastom
znośne warunki bytowania; wbrew temu, czego się można było 402 spodziewać,
nie stosował on represji.
402
Czasy wojen domowych
Prestiż osobisty Pompejusza i poparcie na jakie mógł liczyć były autentyczne. W
czasie wojny domowej z Cezarem władcy klienccy, którzy mu zawdzięczali tron,
wysłali mu wojska bądź dawali do jego dyspozycji znaczne sumy pieniędzy.
Także wśród miast greckich i greckiej elity znalazł on tinansowe wsparcie.
Na szczęście klęska Pompejusza pod Farsalos nie spowodowała większych
represji, przynajmniej tak długo jak żył Cezar. Zgodnie ze swym hasłem clementia
Cue.sccri,s ("łagodność", "wyrozumiałość" Cezara) nie stosował on represji
wobec społeczności, które stanęły poprzednio po stronic wroga. Natomiast
wymusił na osobach, które Pompejuszowi pomagały, znaczne kwoty pieniędzy.
Potrzebował ich bowiem na prowadzenie wojny.
W zasadzie Cezar zaakceptował porządek wprowadzony przez Pompęjusza. Z
jego natomiast inicjatywy zostały założone pierwsze kolonie obywateli rzymskich
w miastach greckich Azji Mniejszej. Osiedlający się w nich Rzymianie
zatrzymywali status obywatelski i ius italicurn (dawało im to zwolnienie od
podatków bezpośrednich). Ustrój kolonii wzorowany był na ustroju miasta
Rzymu.
Najważniejsze i trwałe zmiany tyczyły się systemu podatkowego, publikanie
zostali definitywnie odsunięci od zbierania dziesięciny, miasta czyniły to we
własnym zakresie i następnie wpłacały odpowiednie kwoty do kas kwestorów.
Późniejsza wojna domowa przyniosła Azji Mniejszej cierpienia nieporównywalnie
większe niż wojny poprzednie. Wodzowie reprezentujący róine strony (Dolabella
a później Antoniusz -- cezarianów, Brutus i Kas_jusz republikanów) przystąpili
do wydzierania pieniędzy z niesłychaną brutalnością, będącą efektem nie tyle
osobistych wad owych wodzów, co ogólnej sytuacji rozgrywki między wodzami
o władzę wymagały armii i okrętów wojennych, a to z kolei zakładało posiadanie
wielkich sum pieniędzy. Kaźda ze stron szczególnie dręczyła miasta, które się
"splamiły" współdziałaniem r przeciwnikiem; tego, że było ono wymuszone, nie
brano pod uwagi. Stopień gwałtowności działania i rozmiary ryzyka jakie niosły
za sobą decyzje miast ukazuje nam sprawa Rodos.
Dolabella zażądał od Rodos okrętów do tworzonej przez niego pośpiesznie floty
i je otrzymał, gdyż władze wyspy bały się jego reakcji; był on ponadto legalnym
namiestnikiem Syrii i nic ich nie upoważniało do odrzucenia jego dezyderatów.
Odmówiły natomiast, po pewnych wahaniach, pomocy Kasjuszowi. Był to dla
niego dogodny pretekst do podjęcia wojny z wyspą. Flota rodyjska, mniejsza i
złożona ze statków lżejszych niż flota Kasjusza, poniosła dwukrotnie klęskę i
Rzymianie przystąpili do oblężenia. Rodyjczycy wprawdzie wysłali wcześniej
poselstwo próbując dojść do porozumienia z przeciwnikiem, tłumacząc się, że
Dolabelli dali okręty jako eskortę, nie dla prowadzenia wojny domowej.
Rozmowy te nie przyniosły żadnych efektów. Ostatecznie stronnictwo w
mieście, które było gotowe porozumieć się z Kasjuszem za wszelkę cenę i bało
się oblężenia i szturmu, otworzyło mu bramy. Miało to 403

fatalne skutki dla miasta. Wprawdzie Kasjusz utrzymał dyscyplinę w wojsku i nie
dopuścił do pospolitych gwałtów, ale od razu skazał na śmierć pięćdziesięciu
obywateli, innych dwudziestu wysłał na wygnanie. Zażądał ponadto całego złota i
srebra będącego zarówno w rękach ludzi prywatnych, jak i w świątyniach i kasie
państwowej pod groźbą natychmiastowej egzekucji nieposłusznych. W ten
sposób wszedł w posiadanie 8500 talentów srebra. Nietrudno sobie wyobrazić,
jakie konsekwencje dla wyspy miała ta kontrybucja, rujnowała ona jej
gospodarkę na długie lata.
Po klęsce zwolenników republiki pod Filippi, Azja Mniejsza znalazła się w ręku
Antoniusza, który potraktował ją raz jeszcze jako źródło dochodów. Zażądał od
miast zapłacenia natychmiast podatków za następne dziesięć lat, pod naciskiem
przerażonej elity prowincjonalnej zgodził się na przedłużenie terminu płatności do
lat dwóch i zrezygnował tylko z jednego roku podatków. Sytuację Azji Mniejszej
pogorszyły ponadto dwie wyprawy Partów w 39 i 38 r., zachęconych do tego
kroku przez republikańskich polityków, którzy się schronili u wielkiego króla.
Antoniusz przystąpił do nowej organizacji regionu. Zmniejszył obszar niektórych
prowincji preferując raczej państwa klienckie. Dokonał on w nich istotnych
zmian personalnych. Zerwał z polityką, której dotychczas Rzymianie hołdowali i
zgodnie z którą szukano kandydatów na władców wśród członków rodzin
królewskich. Antoniusz wprowadził na te miejsca ludzi nowych, niekiedy w
ogóle pochodzących z innych krain. Wybór jego okazał się na ogół trafny, owi
władcy odznaczali się energią i sprawną bezwzględnością, a lojalnością wobec
Rzymu tym większą, im mniejsze mieli oparcie w lokalnych społecznościach.
Z działalnością Antoniusza wiąże się ponowne pojawienie problemu Armenii
(Armenii właściwej lub, jak ją nazywano, Wielkiej; tak zwana Armenia Mała była
od dawna w kręgu rzymskich wpływów). Rzymianie, jak pamiętamy, mieli już z
tym państwem do czynienia w okresie wojen z Mitrydatesem, walczyli z nim
Lukullus i Pompejusz.
Poniósłszy klęskę w swej wojnie przeciwko Partom, toczonej na terenie Medii
Atropatene, Antoniusz oskarżył o zdradę króla Armenii, przez którego terytorium
jego wojska przemaszerowały, wyprawił się przeciwko niemu i uprowadził go do
Aleksandrii. Jednak syn zdetronizowanego króla zdołał uciec i zdobyć władzę
przy poparciu zdecydowanie wrogich Rzymowi grup. Usunięcie go będzie już
zadaniem Oktawiana Augusta.
Azja Mniejsza w czasach wczesnego cesarstwa
August przejmując panowanie nad Azją Mniejszą otworzył nowy okres w jej
historii. Stać go było na to, by nie wszczynać represji ekonomicznych; inna
rzecz, że region był tak wyczerpany, iż nie mógłby ponosić nowych ciężarów.
Stabilizacja polityczna, pax Augusta, dla Azji Mniejszej miała szczególną
wartość, a pozytywne jej efekty nie dały na siebie długo czekać.
Co się tyczy politycznej struktury regionu, to polityka Augusta była 404 daleka
od jednolitości. Początkowo utrzymał on nie tylko porządek wprowa

dzony przez Antoniusza, ale także jego ludzi. Jednak w 25 r. p.n.e., gdy zmarł
władca Galacji, zdecydował się ustanowić na jej terenie prowincję. Natomiast
powiększył obszar dwóch i tak już największych państw: Pontu i Kapadocji (na
krótko nawet doszło, w wyniku małżeństwa dynastycznego, do połączenia ich
obu, powstałe w ten sposób państwo sięgało od Morza Czarnego do
Śródziemnego).
Tuż po śmierci Augusta zamieniono na prowincję także Kapadocję, jej walory
gospodarcze (żyzne gleby i wielkie bogactwa mineralne) oraz strategiczne (tędy
biegły jedyne szlaki prowadzące z Azji Mniejszej ku Mezopotamii i Syrii)
przemawiały za podporządkowaniem jej bezpośredniej administracji Rzymu.
Nieco później zmarł król Kommageny. Ludność jego państewka podzieliła się na
zwolenników wcielenia do imperium i zwolenników dalszego trwania dynastii.
Obie strony wysłały do Rzymu poselstwa. Jest rzeczą znamienną dla kierunku
rzymskiej polityki, że przeważyła wersja pierwsza i obszar Kommageny wszedł w
skład prowincji Syrii. Tak to zasięg państw klienckich po zachodniej stronie
Eufratu skurczył się za panowania Tyberiusza do Pontu, niewielkiego państwa w
Cylicji górzystej oraz świątynnego władztwa Olby.
Rządy Kaliguli przyniosły powrót do polityki popierania państw klienckich, ale
Klaudiusz trzymał się linii Tyberiusza. Więcej - podejmował inicjatywy mające na
celu odebranie niezależności organizmom politycznym istniejącym wewnątrz Azji
Mniejszej i zachowującym znaczną odrębność. Zlikwidował samodzielność
Związku Likijskiego, odebrał niezależność Rodos (co prawda następnie wycofał
swą decyzję w stosunku do Rodos, ale usunięcie jej uprzywilejowanej pozycji
było już tylko kwestią czasu). Proces ujednolicenia wewnętrznego regionu
zaczynał nabierać tempa.
Ostatnie państwa klienckie Azji Mniejszej zniknęły za panowania Wespazjana.
Tworzeniu prowincji towarzyszyła (choć nie od razu) rozbudowa garnizonów,
które brały teraz na siebie militarną osłonę państwa na tym odcinku. Intensywna
budowa sieci dróg miała także militarny cel: cesarze przyśpieszali obieg
informacji i zdobywali możliwość łatwiejszego przerzucania wojsk wewnątrz
regionu.
W sprawach wewnętrznych August, a za nim jego następcy, opierali się na
miejscowej elicie, której pozostawiono rządy na lokalnym szczeblu. Była to
tradycyjna, w teorii, linia postępowania Rzymu, jednak nowy jego władca potrafił
ją realizować z wielką konsekwencją, której brakło republikańskim politykom.
Nadzór nad namiestnikami zmniejszał szkody jakie ci mogli poczynić.
August utrzymał nowe zasady poboru podatków ustalone przez Juliusza Cezara.
Oddał on, jak pamiętamy, to zadanie miastom, które same miały wnosić do kasy
kwestora określone z góry kwoty. Oktawian oparł pobór podatków po raz
pierwszy na zdrowych zasadach wprowadzając periodyczny cenzus majątkowy,
jego dane służyły do określania wysokości kwot.
August kontynuował także politykę Cezara w sprawie zakładania w prowincjach
kolonii obywateli rzymskich. Za jego panowania powstało dziesięć 405

takich ośrodków, później jeden założył Klaudiusz i jeden Hadrian. Uczeni
zastanawiają się, skąd August brał ziemię niezbędną dla tych fundacji. Mało jest
prawdopodobne, aby ją kupował (byli tacy historycy, którzy tak twierdzili), nic
go przecież nie skłaniało do respektowania stosunków własnościowych w pro-
wincjach totalnie spacyfikowanych, a nie liczących się w grze politycznej.
Państwo rzymskie mogło mieć jakieś połacie ziemi publicznej pochodzące z by-
łych królewskich posiadłości lub ze starych konfiskat, dokonano prawdopodob-
nie i nowych. Na pewno nie mieli racji starsi badacze, którzy podejrzewali
Augusta o zabieranie ziemi na te cele państwom świątynnym, nie ma ku temu
żadnych podstaw w źródłach (przypominam, że oskarżano o to także Seleuki-
dów i Attalidów, równie bezpodstawnie, mamy tu do czynienia z nienajszczę-
śliwszym stereotypem historiograficznym, wedle którego silni władcy zawsze
ograniczają siłę świątyń i kapłanów, słabi pozwalają im wzrastać w potęgę).
Tworzenie w Azji Mniejszej miast o rzymskim ustroju nie oznaczało, że cesarze
będą go zdecydowanie szerzyć. W późniejszych czasach nawet te kolonie będą
upodabniały się do miast greckich.
Z panowaniem Augusta, Azja Mniejsza weszła w okres wzmożonej urbanizacji,
zwłaszcza na obszarach, które w czasach hellenistycznych miały mało, lub zgoła
nie miały, ośrodków miejskich. Był to proces długotrwały, który obserwować
możemy jeszcze w czasach późnej starożytności, towarzyszyła mu hellenizacja.
Ślady cesarskich działań znajdujemy na mapie Azji Mniejszej, znaczą je nazwy w
rodzaju Cezarei, Sebaste, Klaudiopolis, Hadrianoplis i inne. Nie zawsze były to
centra nowe, niekiedy z rozmaitych powodów zmieniano tylko nazwę, na ogół
jednak takim zabiegom towarzyszyky rozbudowa i umocnienie miast. Cesarze
popierali przekształcanie starych ośrodków plemiennych w polis. Nie oznacza to
jednak, aby związki plemienne znikły całkowicie. Tyczy się to zwłaszcza Licji,
Pamfilu, Pizydii.
Dobrym wskaźnikiem urbanizacji jest rosnąca masa lokalnych emisji monety
brązowej, którą nowe miasta wypuszczały na użytek własnych mieszkańców.
Znamienne jest świadectwo ruin miast czasów rzymskich, tak licznie istniejących
w Azji Mniejszej. Teatry, świątynie, dostatnie domy, kolumnady, termy są w
oczach historyków oczywistym dowodem dobrobytu regionu. Budownictwo
miejskie, takie jakie możemy poznać dzięki badaniom archeologicznym, dla tych
obszarów jest niezłym wskaźnikiem stanu jego ekonomiki; okresy jego
aktywności pokrywają się z lepszymi czasami dla Anatolii, i odwrotnie. Jakieś
jednak zastrzeżenie wypadnie tu uczynić. Budownictwo jest świadectwem
dobrobytu, ale nie prowincji lecz jej elity. Nie może ono służyć na przykład do
oceny sytuacji wsi i mniejszych osad. Zaangażowanie elity w działalność
budowlaną jest w większym stopniu podyktowane jej ambicjami, regułami
rywalizacji o władzę między różnymi rodzinami, skłonnością do ostentacji, niż
rzeczywistym potencjałem ekonomicznym. Miasta potrafiły angażować się w
imprezy szalone, wysoko ponad ich możliwości (dowodów, aż nadto
wymownych, dostarczają listy Pliniusza Młodszego z początku II w. n.e.).
Rzymska administracja prowincjonalna będzie nieraz odgrywała
406 rolę czynnika hamującego działalność budowlaną miast.

Istotną rolę w polityce cesarskiej wobec tego regionu odgrywało koinon Azji (tj.
prowincji Azji), "wspólnota Azji", instytucja istniejąca już na początku wieku I
p.n.e. choć mająca początkowo różne nazwy. Jej zadania na nowo określił
Antoniusz, utrzymał w mocy i rozszerzył jego rozporządzenia Oktawian. Jej
zadaniem było organizowanie kultu władcy. W tym celu miasta delegowały od 1
do 3 delegatów spotykających się na zebraniach i organizujących raz do roku, w
różnych miejscach, uroczystości religijne (w tym także igrzyska) ku czci Augusta
i Romy. Zgromadzenie to, któremu przewodniczył wybierany przez nie jeden z
delegatów na okres roku, miało prawo podejmowania uchwał i wysyłania do
Rzymu ambasad. Powstała w ten sposób instytucja, która wyraźała opinię elity
prowincjonalnej i mogła wpływać na politykę cesarską. Koinon było w stanie
skutecznie walczyć z nieuczciwymi namiestnikami, uzyskiwać zwolnienia od
podatków w wypadku nieszczęść itp.
Wiemy, że także w Bitymi i w innych prowincjach działała coś na podobieństwo
koinon Azji.
Bibliografia
Poza podręcznikiem Ed. Willa, Histoire politique, posłużyłam się książką z serii
"Nouvelle Clio": Ronee et la conquete du monde mediterraneen pod red. C.
Nicołet. Znajdują się w niej dwa bardzo inteligentne referaty stanu badań nad
stosunkami między Rzymem a państwami Azji Mniejszej pióra J. L. Ferrary i J.-
M. Bertrand (książka wydana w Paryżu 1978). Wykorzystałam także rozdaiał
napisany przez L. Raditsa na temat wschodnich krain Azji Mniejszej w The
Cambridge Hi.story o/ tran, t. III (1978).
Wiele wiadomości i ocen zaczerpnęłam z fundamentalnego dzieła D. Magie,
Roman Rule in Asia Minor to the P.nd of the 3rd Cen tury B.C., Princeton 1950
(wbrew tytułowi autor zajmuje się także epoką hellenistyczną zanim Rzymianie
zaczęli w tym regionie odgrywać wielką rolę). Tak?e wielka praca M.
Rostovtzeffa, The Social and Economic Hi.story of the Hellenistic World
(Oxford 1941) by3a mi wielce przydatna.
Dalej wymienia chcia3abym: E. V. Hansem The Attalids of Pergamon, 2 wyd.,
Ithaca-London 1971; J. Hopp, Untersuchungen zur Ceschichte der letzten
Attaliden, Munchen 1977; R. B. Mac Shane, The Foreign Policy o/ lhe Attalids
of Pergamon, Urbana 1964; R. E. Al3en, The Attalid Kingdom. A Con.stitutional
History, Oxford 1983; V. Vavrinek, Aristonicus of Pergamon: Pretender to the
Throne or Leader of a Slave Revolt?, "Eirene" 13 (1975), s. 109-129; J. C.
Dumom, A propos d',9ristonicos, "Eirene" 5 (1966), s. 189-196. Podłożem
politycznym i społecznym rewolty Aństonika zajmował się także L. Robert,
Villes d'Asie Mineure, 2 wyd., Paris 1962, s. 261 - 271.
Przy relacjonowaniu dziejów Mitrydatesa Eupatora wykorzystałam książkę N.
Lomouriego, K iswrii pontyskogo carstwa, t. I, Tbilisi i979.
Dla dziejów wielkich świątyń w Azji Mniejszej: L. Boffo, I re ellenistici e i centri
religio.si dell'Asia minore, Firenze 1985 oraz P. Debord, A,spectes sociaux et
economigues de la vie reliRieuse dan.s l'Anatolie greco-romaine, Lciden 1982.
Dla wykładu o Azji Mniejszej doby cesarstwa przydatne mi były poza cytowaną
wyżej książką Magie, artykuły zamieszczone w Aufstieg und Niedergang der
rómi,schen Welt, część I1, t. VII (Berlin 1980), wśród nich przede wszystkim:
A. Macro, The Cities of A.sia Minor under the Rornan Imperium; Th.Pekary,
Kleinasien uttter rmischen Herrschaft; B. F. Harris, Bithynia; R. Teja, Die
riimischen Provinz Kappadokien im Prinzipatszeit.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
09 Nowy Testament List do Galatow
pojęcie broni palmej i amunicji do niej
Przylecieli do stajenki Anieli
09 Użytkowanie maszyn i urządzeń do montażu
2008 09 Lazarus – łatwy dostęp do danych [Programowanie]
Konwersje Żydów w północno wschodnich rejonach Królestwa Polskiego w pierwszej połowie XIX wieku
zwiększenie pozyskania do 2080referat j dawidziuk s zajaczkowski wersja 09 2014
od 02 07 09 do 10 07 09
09 Przygotowanie do medytacji
Strategia polityki spolecznej wojewodztwa do 15 09

więcej podobnych podstron