10 Podst kult narod Wolnosc


Zdzisław Dębicki, ­PODSTAWY KULTURY NARODOWEJ

­

WOLNOŚĆ

Najszacowniejszym skarbem obywatela jest Wolność. Jeżeli nie czuje się on wolnym, nie może się czuć obywatelem. Szlachta polska wiedziała o tym bardzo dobrze i rozumiała wartość wolności. Nauczyła się cenić ją od Rzymian starożytnych. Wraz z recepcją prawa rzymskiego przejęła ona wiele zapatrywań rzymskich między innymi, pogląd na znacznie wolności. Przeszedł jednak szlachcic Rzymianina i „jak orzeł bez pętlic na swej przyrodzonej pod królem swoim bujał swobodzie”, nadużywając jej aż zniszczył państwo i wraz z nim swoje własne utracił „królestwo wolności”, w którym „prawem i lewem” żyć było można, nie oglądając się na to, że „wolność jednego obywatela kończy się tam, gdzie się zaczyna wolność drugiego”.

W latach niewoli nieraz gorzko wypominaliśmy szlachcie tę winę. „Gdyby — mówiono — nie wyłączność jej stanowa, gdyby nie upośledzenie mieszczaństwa i niewola ludu wiejskiego, nie przyszłoby do upadku. Szlachta ten upadek zgotowała. Nie ona też Polskę odbuduje. Odbuduje ją „chłop i robotnik”, którzy potrafią interes narodu, jako całości, stawiać wyżej ponad interesy swojej warstwy”.

Na tych podstawach ideowych rósł i rozwijał się nasz ruch demokratyczny, w którego pierwszych szeregach od wieku XVIII-go po dzień dzisiejszy widzimy potomków szlachty, szukającej na tym polu ekspiacji „za winy przodków”.

Ekspiacja ta z chwilą zmartwychwstania politycznego naszej Ojczyzny została osiągnięta.

Dzisiaj niema już racji winić kogokolwiek o upadek państwa, ale wytężyć należy siły całego narodu, aby to państwo dźwignąć, umocnić jego budowę i uczynić ją tak trwałą, aby już nigdy w dziejach nie powtórzyła się tragedia rozbiorów.

Ta myśl państwowo-twórcza przyświecać musi nie tylko umysłom, przodującym w narodzie, ale ogarniać powinna wszystkich, którzy poczuwają się do obywatelstwa polskiego, dla których odzyskana wolność jest skarbem najszacowniejszym z tego, co naród posiada.

Mówimy zwykle z pewną dumą o tym, że „Polak ma wolność we krwi”. Jest w tym dużo słuszności, ale i dużo także optymizmu psychologicznego, wynikającego z chętnego zamykania oczu na spustoszenia, jakich w duszy polskiej dokonała niewola.

Zbyt długo ona trwała, aby śladów po sobie nie pozostawiła żadnych. Są one i nietrudno je odnaleźć na obliczu duchowym narodu, który zaledwie od lat kilku oddycha swobodnie, a w którym niemowlętami są jeszcze obywatele; urodzeni w pełni swoich praw na ziemi, rozkutej z łańcuchów.

Pokolenie, które stoi dzisiaj u steru życia, dźwiga jeszcze na sobie, i dźwigać będzie długo, przekleństwo niewoli. Stoi ono na progu nowej Polski tak, jak Żydzi, wyprowadzeni z Egiptu, stali na progu ziemi obiecanej. Oglądali ją z wyżyn, ale nie weszli do niej, dopóki stare pokolenie nie wymarło, a nowe, nie pamiętające jarzma egipskiego, nie dojrzało do życia. Trwało to lat 40.

I my nie weszliśmy dotychczas do „ziemi obiecanej”, którą wypiastowało nasze marzenie o Polsce niepodległej. I my oglądamy ją dopiero z wyżyn, gdy na nizinach naszego życia kłębi się jeszcze mętna fala wyniesionych z niewoli nałogów.

Jednym z tych nałogów jest właśnie takie pojmowanie wolności, jak ją pojmuje nie wolny obywatel, ale świeżo wyzwolony niewolnik. Rzuca się on w odmęt swobody i przewraca kozły z radości, że ma ruchy nieskrępowane, niepomny zgoła, że przy tych kozłach może kark skręcić.

Jest to reakcja przeciw niewoli, zupełnie zrozumiała i usprawiedliwiona. Ale reakcja taka nie może trwać długo. Czas opamiętać się i czas poddać kontroli stosunek ogółu polskiego do wolności.

Wolność nie może być utożsamiona ani z samowolą, ani ze swawolą. Tymczasem jedni rozumieją ją u nas, jako samowolę, inni, jako swawolę. Stąd mnóstwo nieporozumień u dołu i u góry społeczeństwa, w rządzie i w sejmie. Na każdym kroku jesteśmy świadkami wybryków indywidualnych i zbiorowych, które mącą pojęcie istoty wolności obywatelskiej i wskrzeszają najbardziej niepożądane tradycje polskiego warcholstwa.

Nie są to pociągające wspomnienia i, jeżeli w tym duchu mamy wychowywać warstwy, które świeżo weszły do narodu i powołane są do budowania jego przyszłości dziejowej, jego mocy i potęgi, to musimy poważnie zastanowić się nad tym, dokąd to prowadzi.

Zło, które się u nas panoszy i rozrasta, zawczasu trzeba ująć w karby. Samowoli i swawoli trzeba nałożyć wędzidła.

Nie będzie w tym żadnego gwałtu, nie będzie absolutum dominium jednych poglądów nad innymi, czego się Polak zawsze tak obawiał i przeciw czemu krzyk podnosił.

Nie — bo wędzidła wolności tkwią w jej istocie, bo ona sama posiada dostateczne w sobie środki, na poskromienie siebie samej, gdy zajdzie tego potrzeba.

Przyjrzyjmy się temu bliżej. Najwolniejszy z wolnych obywateli kuli ziemskiej, Amerykanin, uważa, że „najwyższą nagrodą wolności jest poczucie odpowiedzialności za czyn, dokonany w absolutnej swobodzie”.

Niczego więcej nie trzeba. To otwiera nam drogę do zrozumienia i określenia granic, jakie wolność indywidualna obywatela uznać musi dla siebie za obowiązujące, jeżeli nie chce działać na szkodę innych obywateli, to znaczy na szkodę społeczeństwa i narodu.

Poczucie odpowiedzialności za każdy czyn jest miarą obywatela. Ono pasuje go dopiero na „rycerza wolności” i czyni godnym tej wolności. Nie odpowiadają za swoje czyny tylko dzieci i ludzie niepoczytalni, każdy natomiast człowiek dojrzały, a za takiego uważa się „obywatel”, musi mieć świadomość następstw swojego czynu, a więc, co za tym idzie, musi poczuwać się do odpowiedzialności za to, co czyni.

Odpowiedzialność ta, o ile idzie o życie polityczne o czyn polityczny, jest wieloraka. Prawy obywatel musi być w zgodzie z sumieniem własnym, z duszą i z sumieniem narodu, z postulatami chwili dziejowej i z przyszłością, która o tej chwili wyda sąd i oceni sprawiedliwie owoce, które ona przyniosła.

Nie jest to rzeczą łatwą, ale jest rzeczą niezbędną tam, gdzie wchodzą w grę najżywotniejsze interesy narodu.

Lekkomyślność jest karygodną w życiu jednostki, niedopuszczalna zaś w polityce, która kieruje losami milionów, sprzęgniętych wspólną tradycją w naród.

Nie tylko jednak w polityce poczucie odpowiedzialności za każdy czyn obowiązuje wolnego obywatela.

Obowiązuje go ono tak samo w każdej innej dziedzinie życia, tam zwłaszcza, gdzie wchodzą w grę najwyższe dobra umysłowe, moralne i duchowe narodu, to znaczy podwaliny jego kultury.

Odstraszającym w tym kierunku jest przykład Rosji, która przez fałszywą wolność, nadaną tłumom, doprowadziła kulturę rosyjską do zagłady, stawiając na jej miejsce „bałwana” kultury proletariackiej, której niema i być nie może.

Złowróżbną jest także u nas swawola, z jaką pewne ugrupowania młodych artystów traktują literaturę i sztukę, czyniąc z niej zabawę dla motłochu.

Mamy tu do czynienia z typowym objawem braku poczucia odpowiedzialności za to, co się czyni, za siejbę, którą się rzuca, za rozkład, który się szerzy.

A wszystko to wynika z fałszywego rozumienia wolności, z nadużywania jej świętego palladium do osłaniania rzeczy i spraw które jej samej wyrządzają szkodę i które, prędzej czy później doprowadzić muszą do jej ograniczenia przez reakcję.

Naród ma prawo do samoobrony w tym kierunku, do walki z tym, co uważa za niepożąda­ne dla swojej siły i zdrowia. Może więc nawet skrócić cugle wolności, jeżeli uzna, że „wolni obywatele nadużywają swobody swoich czynów i, zamiast Ojczyznę budować i wzmacniać w każdym kierunku, osłabiają ją i niszczą, jak niszczy łąkę stado niesfornych, rozbrykanych źrebiąt, wypuszczonych poza ogrodzenie. Nikt z nas nie pragnie, aby takie „ogrodzenie” naszej wolności stało się konieczne. Nikt z nas nie jest zwolennikiem reakcji w jakiejkolwiek postaci.

Ale jeżeli tak jest istotnie, jeżeli szanujemy i kochamy naszą wolność „ponad życie i w każdej chwili gotowi jesteśmy stanąć w jej obronie to pracujemy nad tym, aby w życiu prywatnym i publicznym, na każdym polu, gdzie rozwija się czyn wolny, rozwijało się także równolegle po czucie odpowiedzialności za ten czyn, rosła świadomość różnicy, jaka zachodzi pomiędzy anarchią a twórczą siłą rzeczywistej wolności, pomiędzy warcholstwem a służbą obywatelską pod chorągwiami Ojczyzny.

Wewnętrzne, wypracowane w nas, rygory sumienia obywatelskiego wskażą nam najlepiej drogę, prowadzącą do celu.

I na tej tylko drodze naród osiąga to, co jest najszacowniejszą jego zdobyczą: kulturę swojego życia zbiorowego, a więc przede wszystkim kulturę polityczną, która w tej chwili na tak niskim stoi u nas poziomie, że nam to na wewnątrz i na zewnątrz ogromne krzywdy wyrządza, dając pozór, że nie wolność, ale samowola i swawola są „we krwi Polaków”.

Zdzisław Dębicki, ­PODSTAWY KULTURY NARODOWEJ, Rok 1925 Strona 3 z 3



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
10 Podst kult narod Wolnosc
09 Podst kult narod Gniazdo rodzinne
09 Podst kult narod Gniazdo rodzinne
01 Podst kult narod Cywilizacja a kultura
12 Podst kult narod Wychowanie narodowe
14 Podst kult narod Sila kultury polskiej
06 Podst kult narod Kultura wspolzycia
13 Podst kult narod Nauka i sztuka
12 Podst kult narod Wychowanie narodowe
05 Podst kult narod Dusza zbiorowa
14 Podst kult narod Sila kultury polskiej
11 Podst kult narod Poczucie prawa
13 Podst kult narod Nauka i sztuka
11 Podst kult narod Poczucie prawa
04 Podst kult narod Religia
03 Podst kult narod Jezyk a narod

więcej podobnych podstron