Rozdział pierwszy według Edwarda i rozdział 2 według Belli


Rozdział pierwszy

Edward
Przyjechałem do Port Angeles, aby skończyć studia prawnicze w tym mieście, ponieważ zgłosiłem się na wymianę uczniowską, która odbywa się zawsze na ostatnim roku studiów. Dawno nie widziałem mojego najlepszego kumpla Jazza, który również studiuje prawo w Port Angeles i to właśnie zadecydowało, żebym zgłosił się na wymianę.
Właśnie przeszedłem przez bramkę na lotnisku, kiedy od razu spostrzegłem blond czuprynę mojego kumpla, który miał mnie odebrać. Dochodziłem do niego, kiedy zauważyłem, że jest też z nim jakaś dziewczyna z kruczoczarnymi, nastroszonymi włosami, a także napakowany koleś przytulający się z blondyną.
-Edward! - krzyknął radośnie Jasper - kupę lat stary!
-Też mi miło cię widzieć…. A kupę lat, bo nie miałeś dla mnie czasu przez 4 lata, albo ja dla ciebie. W sumie to ty częściej nie miałeś dla mnie czasu, więc powinienem być obrażony na ciebie przez to.
-Wybacz, ale wszystko przez moją piękność Alice. Edward to moja dziewczyna Alice, Alice to mój najlepszy koleżka Edward.
-Miło mi cię poznać Edward. Wiele słyszałam o Tobie.
-Wzajemnie.
-Ed to jest Emmet, z nim będziemy mieszkać na campusie, a to jest jego dziewczyna Rosalie.- przedstawił pozostałych Jazz.
-Cześć.-przywitałem się z nimi.
-Możesz mi mówić Emm.
-A na mnie Rose.
-Ale bajer, będę solo z dwiema parami w naszej paczce.-powiedziałem i się uśmiechnąłem.
-Nie martw się jest jeszcze piękna Bella w naszej grupce, która też nie ma chłopaka, ale nie mogła przyjechać z nami po ciebie. -pocieszała mnie Alice. Zastanawia mnie jedno. Jak Alice ją nazwała piękną to czemu nie ma chłopaka? Moje rozmyślenia przerwała Ally-Wiesz co? Coś mi się wydaje, że będziecie razem, bo pasujecie do siebie.
-Masz jakieś zdolności przepowiadania przyszłości?- zapytałem i wybuchłem śmiechem.
-Można by tak powiedzieć. Prawda Rose?
-Radziłabym tobie, żebyś się nie śmiał z kochanej chochlicy, ponieważ ona przepowiedziała, że będę z Emmetem, a ona z Jazzem.
-No zobaczymy czy i w tym przypadku się sprawdzi przepowiednia. - i się zacząłem szczerzyć do chochlicy.
Nie wiem jakim cudem znalazłem się w pokoju na campusie, bo nie przypominam sobie, żebym się przemieszczał. W mojej głowie ciągle siedzi ta cała piękna Bella, a także to co powiedziała do mnie dziewczyna Jaspera.
Moje rozmyślania przerwało pukanie do moich drzwi.
-Proszę! - krzyknąłem w stronę drzwi. W między czasie zacząłem rozpakowywać walizkę.
-Ed, słuchaj. Dzisiaj jest imprezka w klubie „Escalipse” na zakończenie lata. Dziewczyny też tam będą, więc poznasz dzisiaj Bellę. Pójdziemy tam trochę później niż one, bo chciały coś załatwić w sprawie „pięknej”. - powiedział Jazz jak wszedł do mojego pokoju.
- O to fajnie… Mówiłeś coś, że Rose z All chcą coś załatwić odnośnie Belli. Ona ma jakieś kłopoty?
-Z tego co wiem to nie ma, więc nie wiem o co chodzi.
-Aha.
-Powiem szczerze, ona dużo przeszła i się trochę pogubiła w życiu.
-Możesz mówić jaśniej?
-Nie mogę. Powiedziałem tyle, ile mogłem. Swoją historię musi sama Bella ci powiedzieć, jeśli będzie chciała.
-No dobra. Dzięki za odrobinkę infa o tej „pięknej”. A, o której mamy być
w tym klubie?
-Za godzinkę tzn. o 21:30.
-Ok. dzięki.
-Nie ma za co. - powiedział to i wyszedł. Zacząłem się szykować, na imprę. Wziąłem prysznic, ubrałem dżinsy i czarną koszulę, którą postanowiłem podwinąć do łokci. Spojrzałem na zegarek.
Mam jeszcze 30 min, więc porozglądam się po naszych pokojach. Zacząłem od swojego. Przez ten rok będę, mieszkał w jasnobrązowym pokoju z ogromnym łóżkiem i dużą szafą. Nieźle tu dbają o studentów. Wszedłem do naszego pokoju dziennego, gdzie mamy duży, płaski telewizor z odtwarzaczem dvd, obok którego jest olbrzymia kolekcja filmów. Będzie przynajmniej co robić, w wolny wieczór. Naprzeciwko stała sześcioosobowa, czarna kanapa, a za nią wieża.0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic

0x08 graphic

Moje zwiedzanie przerwał Emm:
-Niezła chata no nie?
-Niezła to za mało powiedziane. Nie wiedziałem, że są takie pokoje na campusie dla studenta.
-No bo nie ma. Tylko my i nasze dziewczynki mamy tak, bo…
-Bo Bella nam to załatwiła. - przerwał tłumaczeniu Emmeta Jasper.
-Jak to załatwiła? -zapytałem zdezorientowany.
-Jest bogata. Jej kasa to wszystko wyczyniła. -Jasper mi odpowiedział.
-Skąd ma tyle kasy?
- My tego już ci nie powiemy. Jedyne co możemy wyjawić to to, że pieniądze Belli są legalne.
-Lepiej chodźmy, żeby dziewczyny nie musiały długo na nas czekać. -stwierdził Emmet.
Wyszliśmy z campusu i poszliśmy do klubu. Wchodząc do „Escalipse” chłopaki wiedzieli, do której loży się skierować.
-Ejj.. Jazz, skąd wiedzieliści, w którym miejscu dziewczyny siedzą? -zapytałem go, jak zobaczyłem Rose i Alice siedzące.
-No bo my zawsze w tej loży siedzimy, jak się wybieramy do tego klubu.
Podeszliśmy do nich, przywitaliśmy się, usiedliśmy. Miałem się już zapytać gdzie jest ta cała Bella, bo zaczęła mnie co raz bardziej interesować. Skąd ma tyle kasy? Co ona takiego przeżyła, że chłopacy nie chcą nic powiedzieć? Ale nie zdążyłem się zapytać, bo już przyszła.
- Cześć chłopacy! - przywitała się.
- Witamy ciebie i nisko się kłaniamy! -Emmet się przywitał
- Bello, chcę ci przedstawić mojego kolegę Edwarda. -Jasper mnie przedstawił Belli Spojrzałem na nią wtedy i zaniemówiłem. Rzeczywiście ona jest piękna. Rozpuszczone brązowe włosy, lekko pofalowane, czekoladowe oczy, w których się zatopiłem. Dopiero obudziłem się jak powiedziała i się uśmiechnęła seksownie:
- Cześć, miło cię poznać.
-Wzajemnie.-przemówiłem.
- Zamawiasz coś kochana Isabello? Bo idę złożyć zamówienie. - zwrócił się do niej Emmet jak siadała obok mnie.
- Emm! Tyle razy tobie kurwa mówiłam, żebyś się tak do mnie nie zwracał! - krzyknęła na niego. Nie wiem, czemu tak zareagowała… Może nie lubi swojego pełnego imienia?
- Dobrze, już dobrze, nie unoś się tak, bo ci żyłka pęknie. - Emmet zaczął się z nią droczyć.
- Emmet! Idź już po to zamówienie, bo nie dostaniemy go do rana. Weź mi podwójną whisky z lodem. - założyła swoje zamówienie Emmetowi. Chyba lubi porządnie pić….
- Tak jest! - zasalutował i poszedł Emm.
Mam akurat okazję zagadać do niej.
- On tak zawsze? - zapytałem ją.
-Tak. Emmet jest wiecznym dowcipnisiem.
-Panie i panowie wujek Emmet uratował wasze gardła od suchości przynosząc wasze zamówienia! - wykrzyczał przynosząc drinki.
-Kurwa Emm! Gdzie moje podwójne whisky z lodem!? - chyba się zdenerwowała. Teraz już jestem pewien, że lubi porządnie wypić.
-Przykro mi Bello, ale dzisiaj będziesz piła same drinki tak jak moja kochana Rose i Aliece...-przepraszał.
-Kurde! Przepraszam ciebie Emmet! Alkohol to alkohol, nie ważne jak dużo ma procentów, ważne, że ma. - powiedziała uśmiechając się przepraszająco.
Zaczęliśmy pić swoje drinki, kiedy stwierdziła Bella, że idzie zatańczyć.
-Bella zawsze jest taka? -zapytałem Alice, bo siedziała naprzeciwko mnie.
-Prawie zawsze…. -stwierdziła smutnym głosem
-Czyli rzadko, kiedy… -nie zdążyłem dokończyć zdania, kiedy przerwała mi Rose.
-Rzadko kiedy, pokazuje swoją twarz. Myśli, że nie widzimy jak ona się męczy dusząc to wszystko w sobie. Nie chce pomocy od nas. Spojrzałem na nią. Ona jest taka drobna. Myśli, że poradzi sobie sama, czyli chce być samodzielna i tak cudownie tańczy. Przyłączę się do niej.
-Idę się przyłączyć do Belli. -powiedziałem i podeszłem do Belli kładąc ręce na jej biodrach. Kołysaliśmy się w rytm muzyki, kiedy zaczęła ocierać sie o mnie. Na chwilę zamarłem, ale szybko odpowiedziałem jej ruchowi dociskając Belli plecy do mojej klatki piersiowej. Mogłem poczuć elektryczność między nami. Nasz taniec zaczął się robić co raz bardziej zmysłowy. Pod koniec piosenki zacząłem całować jej kark, łopatki, policzki. Jest taka idealna… ciekawe czy dopuści mnie do swojego serca. Chciałbym jej pomóc, kochać ją, całymi dniami i nocami. Na koniec melodii odwróciła się gwałtownie i zaczęła całować mnie namiętnie w usta. Zaskoczyła mnie, ale nie byłem dłużnym i szybko oddałem pocałunek. Całuje doskonale, tak jak wygląda. Zacząłem prosić o wstęp do jej buzi, a ona natychmiast go udzieliła. Smakuje truskawkami wymieszanymi z alkoholem. Mógłbym nie przestawać, ale oddychać też trzeba, a już mi tlenu zaczęło brakować. Odsunąłem się od niej na niecałe pół metra. Nagle szepnęła mi na ucho przygryzając płatek ucha :
-Przepraszam, ale muszę na chwilkę zostawić ciebie samego.
Nie zdążyłem się odezwać, kiedy ona już poszła w stronę loży. Zacząłem zbliżać się w jej stronę, bo zauważyłem, że zaczęła wymachiwać energicznie rękoma i krzyczała coś w stronę Alice. Już byłem blisko, kiedy ona szybko wybiegła z klubu.
-Gdzie ona pobiegła?! Czemu jej nie zatrzymałaś?! - zacząłem krzyczeć na Alice, jak dotarłem do niej.
-Spokojnie Edward… Nie zaczęłam jej zatrzymywać, bo nie zdążyłam zareagować na jej zachowanie, a po za tym nie dałaby się zatrzymać. Niestety nie wiem, gdzie ona pobiegła, ale na 80% jestem pewna, że do campusu.
-Przepraszam siebie, Ally… Nie wiem co we mnie wstąpiło, że zacząłem się na ciebie drzeć, jak wariat.
-Nie przepraszaj za to, że się zakochałeś w niej.
-Skąd to wiesz?
-Widzę, jak patrzysz na nią, a dopiero co jesteście w klubie od godziny.
-Może zacznijmy szukać jej?
-Ale co to da, że zaczniemy ją szukać. Jest teraz zdenerwowana. Musi ochłonąć, wtedy można z nią na spokojnie porozmawiać.
-A czym się zdenerwowała?
-Powiedziałam jej prawdę. Tylko, że ona nie dopuszcza jej do siebie.
-A mogę wiedzieć co powiedziałaś jej?
-Niestety nie… Nawet gdybym powiedziała, to i tak byś nie zrozumiał jej zachowania.
-Dlaczego?
-Bo musisz najpierw poznać jej historię.
-Niech zgadnę, muszę się dowiedzieć tego od niej?
-Niestety tak. Chodźmy szukać jej. Sądzę, że teraz spokojna już jest.
-Pójdę jeszcze po Emm'a, Jazza i Rose. W grupie szybciej ją znajdziemy.

Rozdział drugi

Bella
Kurwa! Gdzie ja się obudziłam? To nie jest mój pokój tylko… szpital!! Co ja w niej do cholery robię? Spokojnie Bella, pomyślmy co się wydarzyło wczoraj po wyjściu z klubu?
Retrospekcja
Zamówię sobie taksówkę i pojadę sobie do campusu, gdzie jest moja kochana lodóweczka z trunkami. Taksówka w miarę szybko przyjechała, a ja do niej wsiadłam i dałam adres kierowcy, gdzie ma jechać. Po przybyciu na campus, zapłaciłam kierowcy i szybko pobiegłam do naszego „apartamentu” tzn. do mojego, chochlicy i Rosalie. Otworzyłam sobie drzwi i szybko je zamknęłam wchodząc do mieszkanka. Pobiegłam do swojego pokoju i szybko zamknęłam drzwi na klucz. Nikt nie może zobaczyć mnie w takim stanie… Łzy zaczęły mi spływać po policzkach. Kurwa! Dobrze, że teraz dopiero się one pokazały… Szybko podeszłam do swojej czarodziejskiej lodówki, którą trzymam w rogu pokoju. Ona ma cudowne wnętrze… pomyślałam wyjmując z niej najmocniejszy trunek jaki miałam. Pijąc uświadomiłam sobie, że piję dlatego,
że nie chcę być szczęśliwa. Ale dlaczego? Dobrze, o tym wiesz zasrana Swan! Nie chcesz być szczęśliwa, kiedy twoi rodzice smażą się w piekle, albo latają sobie po niebie jako aniołki. Kurwa, Swan! Co ty robisz?! Renee i Charlie nie żyją, a ty ich obrażasz! Chyba muszę się pierdolnąć w łeb, aby normalnie funkcjonować. Tak jak pomyślałam to walnęłam się z całej siły w oba policzki, w żebra pięścią. Ja pierdziu!! Nawet nie wiedziałam, że mam tyle siły, teraz to mnie tak mocno policzki i żebra napierdalają… muszę wypić do końca swoją tequile, to powinien ból przejść. Isabello! Ból nigdy nie minie po tequili.
Nie ważne… Wypiłam całą butelkę pół litrowej tequili i dalej napierdalają.
Wezmę sobie…. whisky. Hmm… moja whisky jest lepsza od tej, co sprzedają
w klubach…. Zapalę sobie papieroska. Piłam, paliłam ze swoimi najlepszymi przyjaciółmi od trzech lat. Tylko to mi pomaga. Moje spotkania z przyjaciółmi: z whisky i z papieroskiem….
Koniec retrospekcji Nic więcej nie pamiętam… Kurwa! To nic nie wyjaśnia!
Teraz dopiero zauważyłam, że w kącie śpią Alice z Rose… To może one z chłopakami mnie zawieźli do tego pojebanego szpitala? Ale jak dostali się do mojego pokoju? Zamknęłam się przecież…. No tak. Misiek pewnie drzwi wywarzył. Teraz muszę sobie nowe kupić…
Moje rozmyślenia przerwał Jazz podbiegając do mnie… Zaraz, zaraz… Skąd do kurwy nędzy znalazł się on tutaj? Nie widziałam, żeby siedział w tym zakichanym pokoju szpitalnym.
-O boże Bella! Całe szczęście, że się obudziłaś! Wołam już lekarza, żeby cię zbadał.
-Wrzuć na luz Jasper. Nic mnie nie boli… -wypowiadając ostatnie zdanie, poczułam ostry ból w żebrach. Próbowałam powstrzymać grymas bólu, ale się chyba za bardzo nie udało.
-Już widzę, że nic cie nie boli. Idę po lekarza i koniec kropka. Zaraz wracam.
-Kurde, Jazz! Poczekaj chwilę. Ile dni ja już tu leżę?
-Dzisiaj jest już trzeci dzień, odkąd tu trafiłaś.
-Kurwa mać!! Moje studia!
-Wzbudziłaś się jakieś 10min temu, a ty już myślisz o studiach? Jesteś nienormalna Bello…
-Dobrze o tym kurwa wiem i nie musisz mi przypominać o tym.
-Dobrze, przepraszam. Już idę po lekarza. Leż tu spokojnie! - i wyszedł.
Chciałam znów pomyśleć sobie, kiedy Alice i Rose się obudziły. O nie! Ja mam pierdolone szczęście!! Zaraz będą mi tu truły nad uchem np. co ty sobie myślałaś?!, martwiłyśmy się o ciebie!!
-Bella! -krzyknęły jednocześnie, kiedy zauważyły, że się obudziłam.
Wyglądały okropnie, podpuchnięte i czerwone oczy…. pewnie od płaczu.
-Isabello Marie Swan!! Co ty sobie myślałaś?! Wiesz, jak cała nasza paczka się martwiła o ciebie? - Chyba zacznę grać w lotka. Alice zaczęła wyrzucać te słowa jak z karabinu maszynowego. Całe szczęście, że właśnie wszedł lekarz i Jazz… Uratowali mnie od szponów chochlicy.
-Nie chcę wam przeszkadzać, bo pewnie macie dużo do powiedzenia sobie, ale proszę wyjść, gdyż muszę zbadać waszą przyjaciółkę.
-Dobrze. -powiedziały i wyszły z Jazzem zamykając za sobą drzwi.
-Jak się czujesz? -spytał mnie doktorek.
-Bardzo dobrze, panie doktorze. -jak ja lubię wkurzać lekarzy.
-Po pierwsze nie kłam, bo widzę twój stan, po drugie mów na mnie Carlisle.
-No dobrze Carlisle… Naprawdę dobrze się czuję, tylko pobolewają mnie żebra, policzki i chyba mam lekkiego kaca. Tak po za tym, to wyśmienicie się czuję.
-Widzę, że masz trudny charakter… Nie dziwię się tobie, jak straciłaś rodziców…
-Skąd pan wie o tym?! -już nie mogłam wytrzymać i wybuchłam.
-Twoi przyjaciele mi o tym powiedzieli, bo się pytałem ich czy masz jakieś problemy, bo musieliśmy robić tobie przepłukanie żołądka, gdyż strasznie dużo wypiłaś. Zapytałem się też czy masz jakąś rodzinę, żeby ją powiadomić o twoim stanie. Czułam, że łzy stanęły mi w oczach. Zamrugałam kilka razy, aby się wynosiły. Nie mogę przy kimś zacząć ryczeć…
-No dobrze… Zaraz przyślę pielęgniarkę, aby dała tobie znieczulenie.
Nie przemęczaj się. Przyjdę tu jutro... Zapomniałbym. Masz zakaz palenia, bo twoje płuca długo nie wytrzymają. -powiedział to i chciał już wyjść, kiedy zatrzymałam go.
-Przepraszam, ale kiedy mogę się wypisać?
-Myślę, że za 2-3 dni. Zależy to, jak szybko się zrastają tobie żebra.
-Aha, dziękuję.
-Nie ma za co. - już wychodził, kiedy do pokoju wszedł Edward.
-Witaj, synku -przywitał się z Edem Carlisle i wyszedł.
-Cześć, tato. Hej Bella. -Że niby co?! O rzesz w mordę! Faktycznie są do siebie podobni, jak ja tego kurwa wcześniej nie zauważyłam? Te same oczy , rysy twarzy…Kurwa, czyli Edward, też wie już wszystko?!! ZABIJĘ ICH!! ROSALIE, ALICE, JASPERA, EMMETTA!!!
-Cześć Edward. Jest tam, gdzieś Rose i Alice? - ostatnie zdanie wysyczałam.
-Tak jasne, już je wołam.- i wyszedł.
-O co chodzi?- spytała Rose, jak weszły zaraz jak tylko Ed, pobiegł po nie.
-Jeszcze się o to kurwa pytasz?! Co wam przyszło do tych pustych, pojebanych głów, aby wszystko powiedzieć EDWARDOWI!!! - nie mogłam wytrzymać i wszystko co mi na język przyszło wykrzyczałam im w twarz.
-My nic nie powiedziałyśmy Edwardowi, ale o co konkretnie chodzi? -zapytała spokojnie Ally.
-Chodzi mi kurwa o to, że ojciec Edwarda, zna moją historię, czyli jak on ją zna to i Ed zna!!
-Spokojnie Bella. Powiedziałam tylko to tacie Edwarda na uboczu z dala od niego. Poprosiłam Carlisle, aby nie mówił nic swojemu synowi. Z resztą nie wiele on wie. Dowiedział się tylko ode mnie tylko tyle, że straciłaś rodziców trzy lata temu. -Rose mnie uspokajała.
-To dobrze. Ale skąd kurwa doktorek, wiedział o tym, że ja palę?! -Cisza mi odpowiedziała…. -Dlaczego, do kurwy nędzy mu to powiedziałyście?!
-Zapytał się później, czy palisz, bo zrobił dodatkowo prześwietlenie płuc itd., żeby sprawdzić stan twojego organizmu. To powiedziałyśmy. Chciałyśmy dla ciebie dobrze… -Alice mówiła przepraszającym tonem.
-Wynoście się stąd!! Nie chcę was znać!! Ja wiem, co dla mnie jest dobre!!
-Przepraszamy i już nas nie ma…. -powiedziała smutno Rose i wyszły.
Dlaczego, one się mieszają w moje sprawy?! Mi w tej postaci było tak dobrze…. Ale co, albo kto mi ta skorupę próbuje przebić? Przypomniały mi się słowa chochlicy: Jesteś szczęśliwsza…. To wszystko przez Edwarda, ale nie mogę go winić za to, że się pojawił i samym spojrzeniem przebija się do mojego serca. Byłam cały czas zamyślona, co mam ze sobą zrobić, że nawet nie zauważyłam, kiedy pielęgniarka przyszła i wstrzyknęła mi w kroplówkę znieczulenie. Wiem, co muszę zrobić. Wrócić do swojej dawnej siebie, która była lepsza, porozmawiać z Edwardem.… Ale nie powiem mu nic o zakładzie. Kończąc swoje rozmyślenia Ed wszedł do mojego pokoju.
-Cześć. Jak się czujesz?
-Dobrze. O właśnie, Ed, mogę tak do ciebie mówić?
-Jasne. O co chodzi?
-Jak ja wyglądam? Wiem to głupie pytanie- i się zaczęliśmy śmiać.
Szczerze, pierwszy raz, od dawna tak się nie śmiałam…
-Szczerze? -zapytał się, kiedy przestaliśmy
-Tak.
-Trochę śmiesznie i okropnie zarazem. Policzki masz całe fioletowe i jesteś blada jak ściana.
-Aha. Ed, mogę wiedzieć co się stało, jak mnie znaleźliście i jak się dostaliście do mnie do pokoju?
-To są okropne dla mnie chwilę… Ale powiem Tobie. Pierwsze, gdzie poszliśmy, żeby cię poszukać to do twojego i dziewczyn „apartamentu” na campusie. Nie mogliśmy otworzyć drzwi od twojego pokoju. Nie chcieliśmy wywarzyć drzwi, bo baliśmy się, że jesteś blisko nich i by się coś stało tobie, więc Emmet wyrwał drzwi z nawiasów. Jak weszliśmy….. to dla nas był to szok, co się stało z twoim pokojem. Na podłodze, waliły się puste butelki od alkoholu, nie dopalone papierosy. Bardzo nas zaniepokoił ten widok.
A najbardziej mnie… ale o tym później….. Wracając do ciebie, to ty leżałaś po środku tego wszystkiego nieprzytomna, blada, posiniaczona. Ledwo co czułem twój puls. Nie zastanawiając się zbyt wiele, zadzwoniliśmy do szpitala, a tam zrobili tobie płukanie żołądka, prześwietlenie płuc, kości. Po prostu wszystkie badania, jak się dowiedzieli, że bardzo często palisz i pijesz. Leżałaś 2 dni nieprzytomna, bo twój organizm musiał się zregenerować. -wszystko to mówił takim smutnym, załamanym głosem.
-Wszystko to moja wina… -szepnęłam
-To nie twoja wina Bello…
-Tak to moja… Gdybym się nie zmieniała to nigdy do tego by nie doszło.
Ale za nim opowiem tobie moją historię, musisz wiedzieć, że nie będę miała ci za złe, że nie chcesz mnie znać…. Całe to zamieszanie, zaczęło się cztery lata temu, kiedy przeprowadziłam się do Port Angeles, aby studiować prawo. Tam poznałam Rose, Alice, Em'a, Jazza. Moje współlokatorki i ich chłopaków. Nasze pokoje tak nie wyglądały jak teraz. Były normalne jak w całym campusie. Jedna łazienka, dwa pokoje. Było fantastycznie… Wspaniali przyjaciele, dobre oceny na studiach. To wszystko zmieniło się trzy lata temu, kiedy moi rodzice Charlie i Renee mieli wypadek samochodowy, który… nie przeżyli.
Byłam wtedy w domu, w swoim rodzinnym mieście Forks, a moi rodzice wracali z zakupów, kiedy jakiś pijany facet jechał pod prąd i wjechał w nich. Zrobiłam im wspaniały pogrzeb…. Od razu po nim miałam doła. Przez tydzień nie wychodziłam praktycznie z pokoju, prawie nic nie jadłam, nie piłam, nie odbierałam telefonów od przyjaciół. Pewnego dnia postanowiłam skończyć się nad użalaniem się nad sobą co ja zrobię bez nich, jaki dom jest pusty bez rodziców itp. Stwierdziłam wtedy, że życie jest jedno i trzeba się porządnie zabawić. Od tamtej chwili zmieniłam się diametralnie. Przyjaciele nie mogli mnie poznać po zachowaniu. Piłam, paliłam, przeklinałam, jeździłam szybciej samochodem niż zazwyczaj, ostro imprezowałam, zmieniałam facetów co noc. Na koniec odpowiem na pewnie nurtujące cię pytanie. Skąd mam tyle kasy? Proste. Dostałam pieniądze w spadku po rodzicach, dom rodzinny i mój samochód. -na koniec mojej powieści, miałam już łzy w oczach
-Kochanie nie płacz. Jestem z tobą… Tak kochanie do ciebie powiedziałem,
bo cię kocham. Od pierwszego sekundy, kiedy ty podeszłaś do nas w klubie.
Tak bardzo się martwiłem o ciebie, po zdarzeniu w klubie. Siedziałem praktycznie cały czas w szpitalu. Zamieniałem się tylko na noc z którymś z naszych przyjaciół. -kiedy to mówił to patrzył na mnie tymi swoimi zielonymi oczami pełnymi miłości do mnie.
-Edward… ja..

Dzienny pokój.

łazienka

Pokój Emmeta.

Pokój Jazza

łazienka

Mój pokój

Pokój Dzienny

Pokój Emmeta

Mój pokój

Pokój Jaspera

łazienka

łazienka



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Rozdział pierwszy według Edwarda i rozdział 2 według Belli
Rozdział drugi według Edwarda
Rozdział drugi według Edwarda
Stephanie Meyer Rozdział wycięty Noc poślubna Belli i Edwarda1
Stephanie Meyer Rozdział wycięty Noc poślubna Belli i Edwarda
Noc poślubna Belli i Edwarda [ nieopublikowany rozdział ]
Stephanie Meyer Rozdział wycięty Noc poślubna Belli i Edwarda
Polityka gospodarcza Polski w pierwszych dekadach XXI wieku W Michna Rozdział XVII
uczenie sie Rozdział 9, Materiały Pierwszy Rok, Psychologia, Wprowadzenie do psyhologii cz1 i 2
D&D Rozdział Pierwszy
3 rozdziały Księżyca w Nowiu oczami Edwarda
Kod Biblii, 1) KB-Rozdział pierwszy
Księżyc w Nowiu Ff. Rozdziały od 1-4, KWN oczami Edwarda FF

więcej podobnych podstron