Więżniarki Z Anteny TVP Polonia zdjęto zapowiadany film dokumentalny Do kin wejdą filmy o generale Fieldorfie i księdzu Popiełuszcze Wallenrod cenzury Definicja glosa do debaty o wolności me


Szanowni Państwo, wysyłam raz jeszcze, gdyż nie jestem pewna, czy ta wiadomość dotarła do adresatów
Monika

 

0x01 graphic


From: wiktoria
To: piotr.zarebski
Subject: moja prywatna opinia o filmie
Date: Wed, 18 Mar 2009 11:48:54 +1030

Panie Piotrze, miałam okazje obejrzeć Pana film "Więźniarki" jeszcze przed jego publiczną projekcją w Melbourne. Co myślę - myślę, ze to bardzo dobrze, ze taki film powstał. Uczy, przypomina, wychowuje. W mojej opinii w miarę upływu metrów taśmy filmowej jest coraz ciekawszy, rośnie dramaturgia, a zakończenie jest szczególnie mocne i wymowne. Ostatnia scena - fantastyczna!!! "Nie o taka Polskę walczyliśmy" - mówi z głębokim smutkiem, który nie tylko słychać ale tez widać w każdym cieniu na twarzy - bohaterka. Gratuluje. Jednakże pozwoli Pan, że zgłoszę również dwa zastrzeżenia czy po prostu uwagi. Pierwsza część filmu, bo podzieliłam go sobie na trzy części - mówiąca o aresztowaniu, zatrzymaniu przez SB i ważnych, tragicznych przecież wydarzeniach, ma podkład "sielski, anielski". Piękne krajobrazy Australii, słonko, pola, czerwone drogi, lasy itp., a nawet plaża i ocean, w moim odczuciu nie korespondują z treściami płynącymi z ekranu. Spodziewała bym się raczej podkładu typu: czołgi na ulicach, szwadrony ZOMO, nawet Jaruzela w tle (przez moment oczywiście). Wówczas treść byłaby ilustrowana dodatkowo, napięcie miało by miejsce juz od pierwszej chwili. Ludzie oglądając film patrzą przede wszystkim na obraz. Po drugie: tylko chyba dwu, może trzykrotnie w filmie wymienione są nazwiska komunistycznych oprawców i na dodatek
Mówi się o nich per"pan prokurator", "pani sędzia" itp. Film Pana był doskonała okazja, aby wymieniać ich z imienia i nazwiska, tak jak Elżbieta Szczepańska zawsze mówi: prokurator Nakonieczny, sędzia taki to a taki. NAZWISKA. W przeciwnym razie nadal będą się kryć jak szczury.

To by było na tyle.
Pozdrawiam z Melbourne
Monika Wiench  

0x01 graphic

RELACJA Z POKAZU FILMU „WIĘŻNIARKI”

W REŻ. PIOTRA ZARĘBSKIEGO



W dniu 15 marca 2009 r. o godzinie 17.00 w Domu Polskim "Syrena" w Rowvill został pokazany po raz pierwszy w Victorii film Piotra Zarębskiego pt. "Więżniarki".
Był to długo oczekiwany deszczowy weekend w Melbourne po trzech miesiącach suszy.
.Przed 17.00 sala była juz wypełniona prawie do ostatniego miejsca.
.Parę minut po piątej Grażyna Pławska w krótkich słowach przedstawiła genezę filmu oraz obecną na sali Zosię Kwiatkowską-Dublaszewską, jedną z bohaterek filmu. Równocześnie Grażyna poinformowała widownię o możliwości zadawania pytań po zakończonej projekcji filmu.
Film obejrzano w niesamowitej ciszy. Twarze widzów wyrażały zadumę, skupienie, a czasem przerażenie lub nawet złość. Po zakończonym filmie zaistniała niezwykła cisza. Dopiero po dłuższej chwili zerwały się obfite brawa. Wyraźnie było widać jak mocno tematyka filmu przemówiła do zebranych na widowni ludzi.
Pytaniom zadawanym obecnej na sali Zofii Kwiatkowskiej - Dublaszewskiej, nie było końca. Debata trwała ok. 45minut .Najczęściej zadawanym pytaniem było gdzie można znaleźć więcej filmów, książek i wydawnictw ze wspomniami ludzi którzy tworzyli najnowsza historie Polski. Była również sugestia utworzenia muzeum gdzie można by zgromadzić pamiątki z tamtego okresu. Film, a szczególnie reakcja widzów zrobiło na mnie ogromne wrażenie. Musze przyznać, ze byłem sceptykiem tego rodzaju konfrontacji po moich wcześniejszych doświadczeniach. Niedzielny pokaz i dyskusja uświadomiły mi, ze być może po dwudziestu paru latach Naród zaczyna coraz lepiej rozumieć swoją najnowszą historię.
Jeszcze jedna refleksja, to przecież Polacy z Australii w ostatnich wyborach w ponad 50% zagłosowali na PiS.

Stanisław Zdziech

Sz. Pan Dr Janusz Kochanowski
Rzecznik Praw Obywatelskich
Al. Solidarności 77
00-090 Warszawa

Petycja

O INTERWENCJĘ W SPRAWIE KILKUDZIESIĘCIOLETNIEJ CENZURY WSPÓŁCZESNEJ HISTORII NAJJAŚNIEJSZEJ POLSKI.

Do 1989 roku wiedzieliśmy,że Tv.P RL jest ośrodkiem komunistycznej propagandy.

Sprawa Rywingate to świadectwo,że Tv.P RL bis pozostała ośrodkiem manipulacji .

" Pomimo wyznaczenia czasu emisji filmu dokumentalnego"Dziewczyny z jednej celi"na dzień 16 .I.2009 r.w reżyserii Piotra Zarębskiego film został zdjęty z anteny! "

Bohaterkami filmu są kobiety, które na podstawie dekretów Stanu wojennego zostały skazane na wieloletnie wiezienie.

Najwyzszy wyrok w PRL dostała Ewa Kubasiewicz z Gdańska 10 lat! Śp. Wiesława Kwiatkowska została skazana na 3 lata za zbieranie materiałów o "Grudniu 7O'

Setki ocenzurowanych filmów dokumentalnych jest archiwizowanych podobnie jak za komunistów i chowanych przed Narodem.

Dlaczego politycy uniemożliwiają POLAKOM poznanie najnowszej historii Polski.? Dlaczego władze cenzurują wypowiedzi bezpośrednich uczestników wydarzeń historycznych!

Kiedy zakończone zostaną oszczercze ataki na tych,którzy zawsze odmawiają firmowania skutków okrągłego stołu, grubej kreski oraz zamachu stanu dokonanego przez bohaterów filmu dokumentalnego Nocna Zmiana?.

Świadectwem manipulacji historią przez Tv.P. jest ograniczenie do minimum czasu antenowego dla niekwestionowanych ,moralnych liderów WZZ oraz NSZZ SOLIDARNOŚĆ.

Domagam się czasu antenowego dla Anny Walentynowicz,Joanny i Andrzeja Gwiazdów, K.Wyszkowskiego, Ewy Kubasiewicz ,Jadwigi Chmielowskiej , wszystkich uznawanych przez twórców PRL bis za nieposkromionych .

NIE POZWOLILIŚMY PRZED 1999r. NIE POZWÓLMY TERAZ

RZUCIĆ NAS NA KOLANA

Zwracam się o poparcie mojego Protestu wobec kontynuowanej od ponad 60 lat polityki represji ,wobec ludzi świadomych narodowych wartości, wywodzących się z Ethosu walki o wspólne dobro ,walczących o Suwerenność i Niepodległość II RP.

Ustawa o Instytucie Pamięci Narodowej i Zbrodniach przeciwko Narodowi Polskiemu nadająca opozycji antykomunistycznej status pokrzywdzonego nie gwaranruje najmniejszej ochrony represjonowanym.

Odsyłanie pokrzywdzonych,represjonowanych do SĄDów, rozpatrujących wnioski z moczarowsko-prlowskiego Kodeksu karnego,wzmocnionego dekretami grupy przestępczej jest świadectwem ciągłości PRL.

Cytując Dr. Janusza Kochanowskiego Rzecznika Praw Obywatelskich

"Nie ma praw i wolności bez sprawnie funkcjonujących instytucji państwa prawnego - tak jak nie ma silnego państwa, bez wolnych obywateli. Nie ma wolnych obywateli bez społeczeństwa obywatelskiego, które promuje cnoty obywatelskie i poczucie odpowiedzialności za dobro wspólne. Tego rodzaju państwo jest warunkiem rozwoju jednostki, jest niezbędnym komponentem siły narodu i konkurencyjności kraju na arenie międzynarodowej."
dr Janusz Kochanowski

Zwracam się z apelem do RODAKÓW ,POLONII o poparcie Petycji, która przy 100000 podpisów stanie się Obywatelską inicjatywą ustawodawczą w temacie :

„zakazu cenzury i rozpowszechniania publikacji historycznych dotyczących przedstawiania prawdy historycznej przed Narodem Polskim -SUWERENEM władzy.”

U S T A W A Sejmu Rzeczypospolitej Polskiejz dnia 24 czerwca 1999 r.

O WYKONYWANIU INICJATYWY USTAWODAWCZEJ PRZEZ OBYWATELI
Art.1

Ustawa reguluje tryb postępowania w sprawie wykonywania inicjatywy ustawodawczej przez obywateli, o której mowa w art. 118 ust. 2 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej.

Art. 2.

Grupa obywateli polskich, licząca co najmniej 100 000 osób, mających prawo wybierania do Sejmu, może wystąpić z inicjatywą ustawodawczą przez złożenie podpisów pod projektem ustawy.

USTAWA z dnia 18 grudnia 1998 r. o Instytucie Pamięci Narodowej - Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu


Dz.U. z 1999 r. Nr 62, poz. 688

Do wiadomości:

1.Prezydent

2.Marszałek Sejmu ,do wiadomości wszystkich Posłów

3.Marszałek Senatu,do wiadomości wszystkich Senatorów

4.Prezes Rady Ministrów do wiadomości ministrów

5.Prezes Tv.P.publicznej

6.Gazeta Polska

7.Rzeczpospolita

8.Nasz Dziennik

9.Europaposten

10.PON

11 ZWPOSW w Australii

12.Prof.A.Zybertowicz

13.EUROPAP

KOLEJNY POKAZ FILMU

pt. „WIĘŻNIARKI”

Tym razem pokaz filmu reż. Piotra Zarębskiego odbył się w zachodnich dzielnicach Melbourne w Domu Polskim w Albion.

Przed godziną 15.00 w sali zebrało się około 120 widzów ze Związku Polaków z kresów wschodnich, a w związku z tym byliśmy pewni dobrze wyrobionej politycznie widowni.

Przed rozpoczęciem projekcji głos zabrała koleżanka Grażyna Pławska.

Przedstawiła widzom wszystkie problemy i przeszkody jakie ze strony obecnych władz napotkał reż. Piotr Zarębski wraz z ekipą filmową.

W trakcje projekcji filmu na sali panowała kompletna cisza a na twarzach widzów dało się zauważyć powagę i skupienie.

Po zakończonej projekcji filmu głos ponownie zabrała Grażyna Pławska i przedstawiła zebranym jedną z bohaterek filmu kol. Zosię Kwiatkowską Dublaszewską, oraz zaproponowała zebranym zadawanie jej pytań związanych z filmem.

Po kilku pytaniach natury osobistej (w odczuciu jednego z kolegów) padło pytanie prowokacyjne odnoszące się do Wałęsy.

W tym momencie czuć było rosnącą temperaturę na sali, a wtedy zareagował kolega Stanisław Zdziech, który nie ukrywając emocji po dłuższym wywodzie popartym faktami, dość skutecznie ostudził zamiary tychże osób (dwie osoby) w czym mu zresztą w sukurs przyszła cała widownia.

Reasumując, projekcja ta była całkowitym sukcesem, a ci którzy przybyli tam aby zakłócić projekcję tego filmu wyszli ze „zmytymi głowami”.

Na podstawie relacji Przyjaciół opracował Czesław Lipka.

WIECZÓR Z WIĘŻNIAMI.



Wieczór 26 stycznia w Perth, w Zachodniej Australii zapowiadał się niezwykle przyjemnie, co u nas znaczy, że nie będzie za gorąco. We wnętrzu dużego budynku w Beechboro zaczęła się zbierać grupa ludzi szczególnych. Budynek ten jest siedzibą Klubu „Cracovia”, bez wątpienia najbardziej prężnego ośrodka polonijnego w Zachodniej Australii a ludzie wtedy tam się schodzący stanowili elitę moralną naszej emigracji w Australii bowiem byli to Więźniowie Stanu Wojennego z lat 1981 - 89.
Pierwsze wrażenie, jakie natychmiast nasuwało się po spotkaniu tych ludzi to wyjątkowa bezpretensjonalność ich obejścia. Momentalnie poczułem się wśród nich jak stary znajomy, tak jakbyśmy razem kiedyś w piaskownicy stawiali babki z piasku a potem ścigali się z milicją wśród zakamarków wielkomiejskich gdzie zwyciężał ten kto nie zarobił pałą w plecy. Tak więc potwierdziła się jeszcze raz ta stara prawda iż ludzie prawdziwie niepośledni są na ogół mili i przystępni choć mają prawo, ze względu na swą chwalebną przeszłość, do wyróżniania się.
Okazją do spotkania z rodakami z Zachodniej Australii był film „Więźniarki” Piotra Zarębskiego i Jacka Indelaka. Na Sali, wśród nas, była jedna z bohaterek spektaklu, Zosia Kwiatkowska-Dublaszewska. Skromna, szalenie kobieca w obejściu, odpowiadała na liczne pytania publiczności po projekcji z odrobiną emocji, która jest tak powszechna wśród ludzi o dobrym sercu. Na pytanie, dlaczego tak się narażała na represje Służby Bezpieczeństwa, przecież mogła nic nie robić, zresztą jak większość społeczeństwa, odpowiadała prosto, iż motywem jej działania była ludzka nędza. Nie mogła pogodzić się z ogromniastymi kolejkami po byle ochłap, z tą atmosferą polowania na najbardziej niezbędne człowiekowi cywilizowanemu rzeczy, z mizerotą i upodleniem naszego wtedy życia.
Z kolei Czesiek Lipka, skazany za produkcję bomby zegarowej, przy pomocy której wyleciał w powietrze symbol bolszewickiej okupacji, odpowiadał krótko i lakonicznie tak, jakby wtedy ten jego wyrok i pobyt w więzieniu był rzeczą normalną, jak wyjazd do sanatorium albo nad morze. A przecież zostawiał w domu młodą żonę z dwójką dzieci i nikt nie mógł przewidzieć, jaka będzie zemsta Ubeków. Dlaczego skonstruował bombę? Ano, była to jego, Cześka Lipki i jego kolegów prywatna wojna z reżymem. Spodziewali się wtedy wkroczenia dodatkowych dywizji pancernych z Sowietów i mieli nadzieję, iż okupanci dowiedzą się, że Polacy to dumny naród, gotowy do walki w imię Wolności, Prawdy i Sprawiedliwości.
Zaraz obok Cześka siedział Andrzej Pokorski, kolega, który bombę fizycznie podkładał pod znienawidzony symbol - sierp i młot. Były górnik, ale taki prawdziwy, co to pół życia spędził pod ziemią, wyrywając matce-ziemi węgiel, który przecież stanowił wtedy tak ważny element Polskiej gospodarki. Małomówny, spokojny, typ człowieka, którego warto mieć za przyjaciela, szczególnie w ciężkich chwilach.
Edek Jarek - wysoki, barczysty, czuło się w nim taką zmagazynowaną siłę fizyczną, która każe nawet najodważniejszym pójść po rozum do głowy, zanim zaczną z nim burdę. Większość pytań Edek kończył wezwaniami do działalności, widać było, że rozsadza go wola do walki ze Złem. I, jak sądzę, jest to typ człowieka, który w imię Dobra stanie w pierwszym szeregu legionu walecznych, nie zważając, kto tam się chowa za jego szerokimi plecami.
Innym interlokutorem spotkania był Hubert Błaszczyk. Wysoki, szczupły, odpowiadał na pytania z chłodną inteligencją, gdzie każde słowo ma wagę i nic nie jest rzucane na wiatr. Prawnik z wykształcenia, mówiąc opierał się knykciami o stół, tak jak to zwykli robić obrońcy albo prokuratorzy. Najbardziej szokujące było w jego beznamiętnej relacji to, iż doskonale wiedział, że w końcu wpadnie, bowiem w niewielkim mieście nie sposób ukrywać się bez końca. A mimo to nie przestawał pomagać ludziom z podziemia on, prawnik, który najlepiej wiedział co go czeka za takie postępowanie.
Z kolei Heniek Sawicki, mieszkający w Zachodniej Australii i gospodarz spotkania, przypominał sobie swoje przejścia ze Stanu Wojennego tak po prostu, jakby nie było to nic wielkiego. I tylko kiedy mówił o innych ludziach, o tych bezimiennych bohaterach, babciach, targających na drugi koniec miasta bochenek zwykłego chleba i paczkę papierosów dla strajkujących robotników, wzruszenie ściskało go za gardło. I tacy ONI właśnie są, ci ludzie po wyrokach za Ojczyznę, o sobie mówią lekko, jakby z odrobiną sarkazmu i tylko kiedy przypominają sobie przyjaciół i towarzyszy niedoli, wtedy coś ich zaczyna drapać w gardle tak, że trochę trudno wydobyć im głos z krtani.
Samo spotkanie z tymi ludźmi przebiegło w niesłychanie sympatycznej atmosferze, sala reagowała żywo na wspomnienia „więźniów” a nawet po tym, gdy ktoś zwrócił uwagę, iż sam film mógłby być lepiej zrobiony, głos zabrał młody człowiek, który, jak wyglądało, tylko z trudem zdusił w sobie pragnienie, by nie skoczyć do gardła nieszczęśnikowi. Kiedy już pokonał w sobie chęć bijatyki z malkontentem, oświadczył dużym głosem, iż kompletnie nie zgadza się z taką opinią bowiem w tym filmie chodziło o atmosferę a nie o udokumentowanie ludzkich tragedii. Jakby nie było, najbardziej pozytywnym elementem w tym epizodzie był fakt, że nawet tacy młodzi ludzie chcą oglądać filmy, które dla nich są już tylko zamierzchłą historią.
I jeszcze tylko jeden niuans przychodził mi do głowy, obserwując z bliska tych ludzi po wyrokach, którzy zaliczyli staż więzienny za nas wszystkich. Otóż dawno, dawno temu, kiedy rodziła się słowiańska rodzina, zaczęli wybijać się ludzie odważni i na tyle inteligentni by zrozumieć, że o wolność trzeba walczyć, że bez cierpienia i ofiar nie ma mowy o naszym własnym domu. Z czasem wykształciła się z nich warstwa rycerska a później szlachecka. Myślę, że czas najwyższy zweryfikować i odbudować naszą moralną arystokrację, tym bardziej, że wtedy, w sali „Cracovii” miałem zaszczyt być w ich towarzystwie.

Zbyszek Koreywo

Do kin wejdą filmy o generale Fieldorfie i księdzu Popiełuszce

17 kwietnia na ekrany kin wejdzie film fabularny pod tytułem "Generał Nil", o legendarnym generale Fieldorfie. W roli dowódcy Kedywu Armii Krajowej i zastępcy dowódcy AK, Augusta Emila Fieldorfa wystąpił Olgierd Łukaszewicz.

Będzie to - jak zapowiada dystrybutor filmu - "historia legendy, o której pamięć prawie całkowicie udało się zatrzeć komunistom".
Reżyserem jest Ryszard Bugajski, twórca głośnego przed laty „Przesłuchania”.
General Fieldorf, pseudonim "Nil", kierował najważniejszymi akcjami w okupowanej w czasie II Wojny Światowej Warszawie. Dowodził m.in. zamachem na dowódcę SS i policji niemieckiej Franza Kutscherę, zwanego "katem Warszawy".

W 1945 roku został aresztowany przez NKWD i zesłany na Ural. Filmowa opowieść rozpoczyna się w momencie jego powrotu z zesłania, kiedy zmuszony jest podjąć niebezpieczną grę z Urzędem Bezpieczeństwa. Obrazowi towarzyszą retrospekcje z okresu okupacji i konspiracyjnej działalności generała, między innymi brawurowe sceny akcji AK, w której zlikwidowano Kutscherę. Z dużą dozą realizmu film ukazuje również okrutne metody przesłuchań więźniów w Urzędzie Bezpieczeństwa.
W pozostałych rolach wystąpili między innymi Alicja Jachiewicz, Anna Cieślak, Magdalena Emilianowicz, Zbigniew Stryj.

Z kolei data premiery kinowej filmu fabularnego „Popiełuszko” w reżyserii Rafała Wieczyńskiego została przesunięta.
Film wejdzie do kin 27 lutego 2009, a nie jak zapowiadano 20 lutego. Film jest opowieścią o życiu i pracy księdza Jerzego Popiełuszki w kontekście polskiej historii i kościoła. Ukazuje ważne dla przyszłej postawy księdza wydarzenia z dzieciństwa i młodości, jak również pierwsze oznaki rodzącego się po jego śmierci kultu. W roli księdza Popiełuszki wystąpił Adam Woronowicz.

Wallenrod cenzury

Pod koniec 1977 r. elitami intelektualnymi wstrząsnęły największe i najpilniej strzeżone tajemnice Głównego Urzędu Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk. W ich ujawnieniu główną rolę odegrał, biorąc na siebie ogromne ryzyko, Tomasz Strzyżewski, były radca krakowskiej delegatury GUKPPiW. Znalazł w niej zatrudnienie w połowie sierpnia 1975 r. dzięki protekcji brata, pracownika Wydziału ds. Wyznań Urzędu Miasta. Ze względu na brak odpowiedniego przygotowania powierzano mu „mniej odpowiedzialne odcinki”, aczkolwiek dopuszczano „do materiałów stanowiących tajemnicę państwową i służbową”.

Kim pan jest, panie Strzyżewski?

Należał do pokolenia, którego młodość przypadła na lata 60. i wczesne 70.: małej stabilizacji, a następnie przyspieszonego rozwoju czasów Edwarda Gierka. „Żyjąc w środowisku cieplarnianym stworzonym przez ojca, przez rodziców w domu, nie miałem kontaktu z rzeczywistością społeczną” - wspominał po latach. Po ukończeniu szkoły imał się różnych zajęć. W wieku 19 lat zatrudnił się na poczcie, a następnie, jako pracownik fizyczny, w Wojewódzkim Urzędzie Statystycznym. W 1966 r. rozpoczął pracę w Przedsiębiorstwie Remontowo-Montażowym Handlu Wewnętrznego jako referent ds. ekonomicznych, awansując stopniowo na stanowisko kierownika Działu Kadr i Szkolenia Zawodowego. Wkrótce znalazł się w Miejskim Przedsiębiorstwie Wodociągów i Kanalizacji. W tym czasie, chcąc podjąć studia, wstąpił do PZPR. „Byłem szczęśliwym człowiekiem. Od dwóch lat byłem żonaty, miałem żonę i córkę w drodze, ze wszystkiego byłem zadowolony. Czego mi w życiu więcej było trzeba do szczęścia?” - pytał z perspektywy lat.

Do cenzury trafił przypadkiem. Już samo zapoznanie się z charakterem zajęcia, a zwłaszcza z obowiązującymi w urzędzie wytycznymi, stanowiło dla niego wstrząs. „Ja się [tego] nie spodziewałem - opowiadał. - Nagle tam wszystko jak na dłoni widzę, wszystkie te kłamstwa i wszystkie te nieczyste sprawy”. Czytając po raz pierwszy cenzorskie zalecenia, z trudem panował nad emocjami, obawiając się, czy nie zdradzą go wypieki na twarzy. „Wyszedłem do toalety. Chlusnąłem w twarz zimną wodą. Przemknęło mi przez myśl: «cholera, w co ja wlazłem!»”. Zdołał jednak zachowywać pozory: „dał się poznać jako człowiek skryty o przeciętnych zdolnościach zawodowych” - oceniali przełożeni.

Strzyżewski, decydując się na karkołomną rolę Wallenroda, za główny cel postawił sobie ujawnienie ogromu dokonywanych na społeczeństwie manipulacji. Podjął się benedyktyńskiego wręcz dzieła: przepisywania, podczas nocnych dyżurów w Drukarni Narodowej przy ul. Wielopole, cenzorskiej biblii - „Księgi zapisów i zaleceń GUKPPiW” oraz kompletowania innych dokumentów z urzędu przy Rynku Kleparskim. Zapełnione pismem zeszytowe zszywki przechowywał w domu, w specjalnej skrytce w szafie.

Wiedział, że musi je wywieźć. Ponieważ w 1975 r. samowolnie przedłużył pobyt w Skandynawii oraz bezprawnie podjął tam pracę zarobkową (przycinał róże w szklarni), obejmowało go jednak paszportowe embargo. Zgodę na ponowną zagraniczną podróż otrzymał dopiero dwa lata później, dzięki interwencji brata. Ostatni dyżur poprzedzający urlop pełnił z 9 na 10 marca, do godz. 1.30. Ruszył w drogę. Przez kontrolę celną przeszedł w marynarce i rozpiętym płaszczu, z materiałami przytwierdzonymi do pleców. Wsiadł na prom do Szwecji. „To było nieprawdopodobnie przyjemne uczucie, ale cały czas byłem spięty”. Z tego co mu w razie zdemaskowania groziło, doskonale zdawał sobie sprawę. „Co by się ze mną stało? Wiadomo [...]. Szpiegostwo!”.

Agent, mitoman i dureń

Osiągnąwszy szczęśliwie cel wyprawy, chciał opublikować rewelacje. Zainteresowanie nimi Polonii nie należało jednak do rzeczy łatwych. Nieposiadającego odpowiednich koneksji Strzyżewskiego wszędzie traktowano jako prowokatora, mitomana lub „tylko durnia marzącego o złotych górach z CIA”. Jerzy Giedroyć tłumaczył: „Obiekcje miało wtedy b. dużo ludzi z FE [Free Europe - przyp. JB] włącznie”. Inni nie doceniali wagi dokumentów. Pomarcowy emigrant Józef Dojczgewand stwierdzał, że „nie interesował się tą sprawą, ale to chyba nie jest ważne, jego natomiast interesuje [...] jak wygląda system parlamentarny w PRL”. Zdesperowany oferent trafił m.in. do Andrzeja Koraszewskiego, w którego ocenie przeciek stanowił jedynie „wynik rozgrywek personalnych we władzach centralnych”, mający na celu „skompromitowanie obecnych przywódców partyjnych i rządowych”. W swym detektywistycznym zapale postanowił zweryfikować wiarygodność papierów bezpośrednio u źródła, telefonując do dyrektora delegatury GUKPPiW (!) w Krakowie. Uzyskana odeń opinia o braku ich autentyczności i nieprawdziwości informacji pozwoliła mu upewnić się w swych ocenach. Przeciwko przybyszowi wszczął najszerzej zakrojoną kompanię oszczerstw i kalumnii.

Mimo to materiały wzbudzały coraz większe zainteresowanie zachodnich mediów. W końcu ukazały się nakładem „Aneksu”. Tom pierwszy osiągnął łączny nakład 10 tys. egz., natomiast drugi - 12 tys. Sprawa nabrała posmaku skandalu, ponieważ bohater, w pierwszym patriotycznym odruchu zrzekłszy się honorarium, wkrótce został bez środków do życia, podczas gdy niezbyt moralnie uprawniony zysk londyńskiego wydawcy przyniósł okrągłą sumkę. Tymczasem Eugeniusz Smolar relacjonował, zarzucając Strzyżewskiemu jedynie pobudki finansowe: „Rozpocząłem wielotygodniowe, trudne negocjacje, przekonując [go], że być może w latach pięćdziesiątych ktoś na Zachodzie byłby w stanie wypłacić mu oczekiwane kilkaset tysięcy [!] dolarów...”. Ową wypowiedź prostował sam zainteresowany: „Nigdy [...] nie podejmowałem żadnych rozmów na temat pieniędzy”.

Wkrótce fragmenty księgi znalazły szeroką recepcję i w Polsce. Stało się to dzięki ich przekazaniu na ręce KSS KOR oraz wydrukowaniu przez podziemną Niezależną Oficynę Wydawniczą: „format A-4, niewyraźny powielaczowy druk, a jako okładka fotografia z frontonem znienawidzonego Głównego Urzędu Kontroli”. Zdecydowano się na niestosowaną dotychczas formę kolportażu, polegającą na rozsyłaniu pocztą lub dostarczaniu osobiście według skonstruowanej doraźnie specjalnej listy adresowej. Znaleźli się na niej główni przedstawiciele urzędowej elity opiniotwórczej, „ażeby nikt nie mógł powiedzieć, że nie wie, czym się zajmuje cenzura, co ona robi, jakie spustoszenia sieje” - wyjaśniał Mirosław Chojecki.

Polityczny dynamit

„Nazwane to zostało dokumentem hańby - notował minister kultury i sztuki Józef Tejchma. - Również dla mnie jest to lektura wstrząsająca”. Porównywano ją, chociaż „tyczyła innej dziedziny życia i nie zawierała aż takich okropności - z rewelacjami [...] Światły”. Józef Hen zauważał ze zdziwieniem: „wpisano mnie na listę tych kilkunastu groźnych autorów, których nazwisk nie wolno wymieniać bez zgody odpowiedniego sekretarza KC, chyba że w kontekście negatywnym”. Listy apelujące o reformę zasad działania urzędu wystosowały niezliczone środowiska. Głęboko poruszony asekuranckimi, idiotycznymi, jątrzącymi i kompromitującymi przepisami naczelny „Polityki” Mieczysław Rakowski udał się na skargę do osobistości numer 2 w partii, Edwarda Babiucha: „Dowodziłem, że jest to wielki wstyd dla nas, dla tej ekipy, która uchodzi w świecie za liberalną, a tu nagle taki smród. Kolejne roczniki studentów na uniwersytetach całego świata będą z tej księgi czerpać wiedzę o kraju socjalistycznym”. Na polecenie premiera Piotra Jaroszewicza rzecznik prasowy rządu min. Włodzimierz Janiurek wraz z szefem GUKPPiW Stanisławem Kosickim dokonał drobiazgowego przeglądu wytycznych, „radykalnie je przy okazji redukując. Księga cenzorska schudła jak szczapa”. Wykreślono wówczas około 70 proc. ogólnej liczby zapisów. Liberalizacja stała się natychmiast i wyraźnie odczuwalna. Zgadzano się też, że materiały „przyczyniły się do zdynamizowania działań opozycji” oraz upowszechnienia wiedzy o zasadach funkcjonowania cenzury: „zobaczyliśmy, jak delikatnie ten skalpel pracował”. „To był dynamit polityczny” - rozstrzygano.

W owym czasie sam bohater podjął walkę o wypuszczenie z PRL-u swojej najbliższej rodziny. Pracował w różnych miejscach: w piekarni, pizzerii, pralni, przy rozładunku bananów, w końcu w urzędzie skarbowym... Mimo demonstracyjnej wręcz wrogości części emigracji oraz problemów natury osobistej nie ustawał w angażowaniu się na rzecz niepodległościowej opozycji w kraju. Jego boje o prawdę i wolność nie zakończyły się wraz z odzyskaniem przez Polskę pełnej suwerenności. W proteście przeciwko działaniom Zarządu Stowarzyszenia Wolnego Słowa, „podpompowywującym - jak oceniał - fałszywą legendę Lecha Wałęsy” zdecydował się na wystąpienie z szeregów SWS-u.

Justyna Błażejowska

DEFINICJA - glosa do debaty o wolności mediów

Słowo CENZURA zaliczyć można do typu pojęć, które choć pojawiają się w naszej świadomości, to jedynie jako wyobrażenia nad wyraz mgliste, nadal pozostające w stadium predefinicyjnym. W kolejną fazę poznania słowo to nawet nie zamierza wkroczyć, pozostając w kręgu potocznych, choć w istocie ─ ze względu na ich ontologiczną zawartość ─ abstrakcyjnych określeń przeciwstawnych (par aspektowych), takich jak: kłamstwo-prawda, ból-przyjemność, zło-dobro, piękno-brzydota, czy miłość-nienawiść. Jest tak dlatego, że w znaczeniu potocznym (powszechnym odczuciu) odnoszą się one zarazem do funkcji biologicznych, bardzo podstawowych dla zachowania życia osobniczego oraz jego rozwoju (ewolucji). Inaczej mówiąc kojarzą się takie słowa z wypełnianiem czynności, postrzeganych obrazowo i regulowanych przez… silne odruchy. W związku z tym instynktownie „wiemy”: JAK się kłamie, JAK osiąga się przyjemność, czy też JAK się kocha, pragnie lub czuje - nie interesując przy tym wcale, CZYM jest to „coś”, w imię czego - tak a nie inaczej postępujemy.

A nie wiemy tego nie z powodu własnej głupoty bynajmniej, lecz tylko (lub głównie) z braku zainteresowania. Czyż kopulujące zwierzę potrzebuje wiedzieć, czym jest rozmnażanie, by do zapłodnienia doprowadzić? Czy samica antylopy, broniąca cielaka przed drapieżnikami, musi rozumieć, czym jest macierzyńska miłość, by z jej nakazu ryzykować własne życie? Podobnie i my, gdy siłą ewolucyjnego rozpędu w błąd wprowadzamy swe otoczenie, nie odczuwamy potrzeby zgłębienia sensu kłamstwa. Podobnie też cenzurujemy, nie myśląc o żródłach tego odruchu. Ów brak zainteresowania dla własnych bezwiednych „autoczynności” do tego stopnia jest wszechobecny, że w encyklopediach pod hasłem „cenzura” odnaleźć można nie DEFINICJĘ CENZURY, lecz opis jednego zaledwie współelementu, składającego się na... c z y n n o ś ć cenzorską.

Na pytanie reżysera Grzegorza Brauna (niesłyszalne ─ taka bowiem jest konwencja jego dokumentu) w filmie „Wielka ucieczka cenzora” oraz Krystyny Mokrosińskiej prowadzącej dyskusję po jego telewizyjnym pokazie: - Co to jest cenzura?” - nikt, dosłownie nikt z zapytanych (zarówno tych anonimowych z zaciemnionymi twarzami, jak i tych z twarzami oświetlonymi) nie potrafił sensownie odpowiedzieć. Film, o którym mowa, nakręcony został w kwietniu 1999 roku (m.in. w moim sztokholmskim mieszkaniu) i w dniu 15 grudnia tegoż roku zaprezentowany w programie drugim TVP. Przedstawia on dzieje praktyk cenzorskich w mediach peerelowskiej epoki, ze szczególnym uwzględnieniem działalności ich zinstytucjonalizowanej nadbudówki, czyli Głównego Urzędu Kontroli, Prasy, Publikacji i Widowisk w Warszawie, oraz rozmowy prowadzone przez reżysera z ludźmi, ktorzy byli - w ten czy inny sposób - z urzędem tym związani: znanymi przedstawicielami reżimowych elit w mediach; dziennikarzami, redaktorami, pisarzami - tak jak dawniej, tak i obecnie wykonującymi gros zabiegów cenzorskich (starając się jednak przy ich pomocy skryć teraz, czyli ocenzurować swą niechlubną przeszłość) a także i rozmowy z samymi dawniejszymi radcami - cenzorami z GUKPPiW.

Mimo, że film został już odpowiednio „wyczyszczony” (podczas kolaudacji „wyingerowała” TVP ostatni jeszcze, pięciominutowy fragment), to wyświetlono go na wszelki wypadek o późnej porze (tuż przed północą). Jakby i tego jednak było za mało, skomentowany on został w sposób hipokrytycznie dezinformujący przez samych „głównych winowajców”, których pani Mokrosińska, ze zrozumiałych dla siebie względów zaprosiła do studia. Nie chciała chyba narazić na uszkodzenie - a już napewno nie na zniszczenie - sieci swych wpływowych kontaktów (w „kokon” których zawsze omotani są ludzie robiący karierę) poprzez udzielenie głosu reżyserowi, nie mówiąc już o udzieleniu go postaci tytułowej (czyli mnie). Po „michnikowsku” zignorowała więc i list mój w tej sprawie (przytaczam na końcu). W filmie występowali we własnej osobie panowie cenzorzy z dawnego GUKPPiW oraz podobni do zaproszonych do studia, dawni ich mocodawcy (sic!) - nomenklaturowcy z peerelowskich elit intelektualnych - m.in. byli redaktorzy, publicyści oraz dziennikarze, obsługujący w reżimowych mediach („niezapisowymi przemilczeniami”) proces powstawania podstawowego, trzonowego niejako kształtu PRAWDY SELEKTYWNEJ, rzutowanej następnie na „ekran” zbiorowej świadomości swych współziomków. Analitycznemu opisowi PRAWDY SELEKTYWNEJ poświęcam osobny rozdział. Wyjaśniam więc jedynie, iż chodzi o emitowany przez środki masowego przekazu selektywny (a więc zafałszowany) obraz rzeczywistości, składający się z (bardziej lub mniej świadomie dobranych) jej fragmentów, tzw. „prawd cząstkowych”.

A wypada mi przypomnieć, że pytanie owo padło aż 22 lata po zdemaskowaniu ich działalności, aż 10 lat po upadku systemu komunistycznego i całe 9 lat po likwidacji GUKPPiW, w którym to część z nich pracowała aż do… samiusieńkiego końca. Wniosek nasuwa się nieodparty: - podobnie jak dawniej nie rozumieli (czyli nie wiedzieli) co czynią, tak nadal nie rozumieją tego i dziś... a z nimi nie rozumie ogół społeczeństwa. Wiedza bowiem oraz świadomość ogółu przez tych samych ludzi są formowane. To oni nadal dokonują SELEKCJI prawd cząstkowych, wyodrębniając z nich te „nadające się” do publicznego rozpowszechniania. Postępują więc podobnie, jak robili to pracując w mediach komunistycznego reżimu. Zmieniło się jedynie kryterium selekcji.

Sam zmuszony byłem odczuć to na własnej skórze, gdy już wkrótce po upadku komunizmu dosięgły mnie „nożyce c e n z u r y ze strony - wolnej tym razem od zwierzchności państwa - prasy. Podczas uroczystości przekazywania Bibliotece Jagiellońskiej oryginałów dokumentów, które z niemałym trudem udało mi się w ciągu 17 lat emigracji uchronić, zachowując je dla potomnych - udzieliłem wywiadu Renacie Guzie z Gazety Wyborczej. Miało to miejsce w dniu 26 sierpnia 1994 roku. Jakież było moje osłupienie, gdy następnego dnia, na łamach sobotnio-niedzielnego wydania GW ujrzałem powyrywane z kontekstu, s e l e k t y w n i e dobrane i sugestywnie u p o r z ą d k o w a n e fragmenty moich wypowiedzi, do tego jeszcze okraszone kłamstwem wprost, bo samooskarżajacym stwierdzeniem, które z moich ust nigdy nie padło i paść nie mogło. Tym samym naruszyła Gazeta Wyborcza, fundamentalną przecież dla cenzorskiej manipulacji, zasadę wyłączności PRAWDY SELEKTYWNEJ, jako instrumentu wprowadzania w błąd. Historia ostatniego szesnastolecia dostarcza niemało dowodów na żywotność owej, prawdę od zarania dziejów pożerającej, hydry. Jeden z najgłośniejszych to skandal wokół próby, połowicznie zresztą udanej, ocenzurowania przez telewizję filmu Jerzego Zalewskiego „Obywatel poeta” oraz autocenzura, której pośmiertnie poddał reżyser (zdaje się Hoffman) samego Henryka Sienkiewicza, ekranizując „Ogniem i mieczem”.

Prawdopodobnie poprzez trafienie do tak niezwykłego miejsca pracy, szybciej niż mógłbym tego oczekiwać, znalazłem odpowiedź na intrygujące pytanie. Samo postawienie go sobie oraz sformułowanie, okazało się - jak to często bywa - kluczem do zrozumienia pojawiającej się w polu uwagi osobliwości, o której istnieniu nie miało się dotąd pojęcia. Z tego też zapewne powodu mogę zaprezentować poniższą definicję, w całości opartą o doświadczenie wyniesione z rzeczonego urzędu i późniejszą refleksję:

CENZURA JEST SELEKCJĄ INFORMACJI, PRZEZNACZONYCH DO MASOWEGO ROZPOWSZECHNIANIA

Tak sformułowana definicja wydaje się jednak być niepełna, ponieważ pomijając rolę motywacji nie wyjaśnia, w jaki sposób selekcja ta jest działaniem świadomym. Skoro zmierza ona do wprowadzania w błąd odbiorców informacji, nie czyniąc tego jednak w sposób dowolny, lecz tak, by postępowali oni w określony, zamierzony sposób - stanowi instrument sprawowania nad nimi władzy (bez względu na polityczny ustrój). Jest więc formą agresji. Tym samym motywacja taka nadaje - paradoksalnie - działaniu temu cechy ludzkie, przydając definicji wymiar moralny. Bo też świadome tylko działania, skierowane wobec drugiego człowieka - a więc stawiające sobie cel (przewidujące określony rezultat) - dają się mierzyć oraz oceniać w kategoriach humanistycznych, do których należą przecież etyka oraz moralność. Stając się więc niemal identyczną z definicją kłamstwa, powinna moim zdaniem brzmieć:

CENZURA JEST ŚWIADOMYM WPROWADZANIEM W BŁĄD POPRZEZ SELEKTYWNY DOBÓR MASOWO ROZPOWSZECHNIANYCH INFORMACJI, ZGODNY Z KRYTERIUM KORZYŚCI PODMIOTU MANIPULACJI.

Taki sposób manipulacji wywołuje ─ zarówno w przypadku cenzury państwowej jak i niepaństwowej ─ efekt ograniczania i pogwałcania dwóch podstawowych swobód demokratycznych: prawa do informacji oraz prawa do jej rozpowszechniania. Przytoczona definicja jest w zasadzie identyczna z tym, co należałoby rozumieć pod pojęciem kłamstwa. Kłamstwo odróżnia bowiem od cenzury zasięg jedynie oraz sposób wprowadzającego w błąd oddziaływania, jak również technika rozpowszechniania. Kłamstwo tradycyjnie więc przypisywać będziemy indywidualnym działaniom jednostek, podczas gdy cenzurę wiąże się w powszechnym odczuciu z formą zorganizowanego działania, najczęściej jakiegoś urzędowego organu lub instytucji państwowej.

KŁAMSTWO wprowadza w błąd informując, iż: zdarzyło się coś, co się nie zdarzyło lub na odwrót, że: nie zdarzyło się coś, co się zdarzyło. PRAWDA SELEKTYWNA zaś sugeruje, poprzez odpowiednio dobrane (wyselekcjonowane) i u p o r z ą d k o w a n e prawdy cząstkowe, że zdarzyło się coś, co się nie zdarzyło lub na odwrót (tu wystarczy samo przemilczenie). Można w ten sposób (formalnie nie kłamiąc) zmanipulować np. relację o nieudanej (lub udanej - o ile nie wspomnimy o rezultacie) operacji serca, by chirurg „wypadł” na sadystycznego mordercę.

................................................................................................

Treść mojego listu do pani Krystyny Mokrosińskiej z TVP, prowadzącej w studio telewizyjnym rozmowę po projekcji filmu „Wielka ucieczka cenzora”:

Szanowna Pani!

Kreślę te zdania pod wpływem Pani programu z dnia 15 grudnia ub. roku, prezentującego film Grzegorza Brauna o mnie i o cenzurze w PRL.

Czy Pani nie rozumie, że zaproszeni przez Panią do studia ludzie, którzy w PRL-owskim okresie - ze świadomego wyboru, a więc dobrowolnie, szli do służby w reżimowych mass-mediach - z naturalnych powodów nie są zainteresowani w mówieniu PRAWDY O CENZURZE, gdyż prawda ta ujawniłaby ich własną rolę w fabrykowaniku kłamstw, wyselekcjonowanych przez ich własny przecież aparat rozpowszechniania informacji na masową skalę ??? Przepraszam za to, może przydługie i prowokacyjne pytanie.

A tak ładnie powiedziała Pani o powołaniu dziennikarskim i o PRAWDZIE, w czym Pani tak od razu i skwapliwie zawtórowano. Czy nie uderza Panią, że hipokryzja zabija ową PRAWDĘ ? W cywilizowanych krajach, takich jak Szwecja, zaprasza się do studia, jeśli nie osobę, o której film traktuje, to przynajmniej reżysera. W każdym razie kogoś kompetentnego.

Czy zauważyła Pani, że nikt z osób występujących w filmie pana Grzegorza Brauna, ani też Pani dwaj szanowni goście, NIE UMIELI odpowiedzieć na pytanie (również Pani pytanie): -
„Co to jest cenzura?” To trzeci już z kolei program na temat CENZURY po likwidacji GUKPPiW, który opinię publiczną wprowadza w błąd.

Wierzę, że nie było to Pani intencją. Dlatego przesyłam kilka własnych tekstów, zachęcając do samodzielnego myślenia.

Z wyrazami sympatii

Tomasz Strzyżewski



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
WSPOŁCZESNY POLSKI FILM DOKUMENTALNY, Filologia polska, polonistyka, rok III, specjalizacja filmozna
Tusk gra Polska, Film, dokument, publcystyka, Dokumenty dotyczące spraw bieżących
Seria zagadkowych śmierci i w Polsce i w Rosji, Film, dokument, publcystyka, Dokumenty dotyczące sp
Wiersz o bandycie, Film, dokument, publcystyka, Dokumenty dotyczące spraw bieżących
Dziwne śmierci, Film, dokument, publcystyka, Dokumenty dotyczące spraw bieżących
Rozmowa Klicha z Morozowem, Film, dokument, publcystyka, Dokumenty dotyczące spraw bieżących
film dokumentalny egzamin
Polska nie ma żadnych przyjaciół, Film, dokument, publcystyka, Dokumenty dotyczące spraw bieżących
Sąd Lustracyjny o Leszku Moczulskim, Film, dokument, publcystyka, Dokumenty dotyczące spraw bieżący
Wykaz funkcjonariuszy SB - którzy w dniu 31.07.1989 r. pełnili służbę w WUSW Kraków, Film, dokument,
Ojczyzno ma - przez PO zarzynana, Film, dokument, publcystyka, Dokumenty dotyczące spraw bieżących
Czyj PO to bękart TVNu i GWzgłoś, Film, dokument, publcystyka, Dokumenty dotyczące spraw bieżących
Fraszka Janusza Wojciechowskiego, Film, dokument, publcystyka, Dokumenty dotyczące spraw bieżących
Brunatna ziemia wiersz Ireneusza Kuleszy, Film, dokument, publcystyka, Dokumenty dotyczące spraw bi
Czerwone dynastie, Film, dokument, publcystyka, Dokumenty dotyczące spraw bieżących
WP - Zaczęli się, Film, dokument, publcystyka, Dokumenty dotyczące spraw bieżących
Na wybory, Film, dokument, publcystyka, Dokumenty dotyczące spraw bieżących
Film, Dokumenty, Dokumenty (yogi8)
Szkoła i narkotyki, MARIHUANA, Marihuana Ziele śmiechu i łez - FILM DOKUMENTALNY \\\\\\\\\\\\\\\\\

więcej podobnych podstron