Dancing the Dream tłumaczenie pl


Kiedy słyszę imię Michael Jackson, myślę o błyskotliwości olśniewających gwiazd, o laserach i o głębokich emocjach. Uwielbiam Michaela Jacksona. Myślę, że jest jedną z największych i najwspanialszych gwiazd świata i tak się składa, że jest jednym z najbardziej utalentowanych twórców muzyki, jakich świat kiedykolwiek znał.

Co czyni Michaela bardziej unikalnym może być fakt, że wszystkie jego dokonania, nagrody, nie zmieniły jego wrażliwości i troski o dobro innych, (nie stępiły) jego intensywnej miłości i troski o rodzinę i przyjaciół, a szczególnie o wszystkie dzieci z całego świata.

Myślę, że Michael jest, jak lakmusowy papierek. On zawsze próbuje się uczyć. Jest tak inteligentny, że aż niepokojąco bystry. Jest także bardzo ciekawy i chce uczyć się od ludzi, którzy przeżyli. Ludzi, którzy przetrwali. Jest naprawdę nie z tej planety. Jest wypełniony głębokimi emocjami, które kreują niesamowitego, szczególnego, niewinnego, jak dziecko, mądrego człowieka, jakim jest Michael Jackson. Myślę, że Michael odwołuje się do dziecka, które jest w każdym z nas, i myślę, że posiada cechę niewinności, którą my wszyscy moglibyśmy nabyć lub zachować.

Ma "cięte poczucie humoru", jest inteligentny, przebiegły - to jest dziwne słowo, by użyć je do opisania (Michaela), bo to sugeruje krętactwo, a on jest jednym z najmniej krętych ludzi, jakich znam. Jest uosobieniem uczciwości / szczerości - jest boleśnie uczciwy / szczery - i wrażliwy aż do bólu. On tak daje z siebie, że czasami, zostawia zbyt mało, by ochronić tę piękną istotę, która jest esencją jego samego. To jest to, co kocham w nim najbardziej i co sprawia, że świat (fanów) identyfikuje się z nim w ten sposób, w jaki to (właśnie) robi.

Michael Jackson naprawdę jest międzynarodowym faworytem wszechczasów, jest niewiarygodną siłą niewiarygodnej energii. W sztuce muzyki, jest sukcesorem dla jakościowej produkcji, na czele z widowiskami o wysokich standardach. Kto jest geniuszem? Kto jest żyjącą legendą? Kto jest megagwiazdą? Michael Jackson - on jest tym wszystkim. I właśnie kiedy myślisz, że go znasz, on daje ci (jeszcze) więcej...

Myślę, że jest jednym z najwspanialszych ludzi, którzy pojawili się na tej planecie i, moim zdaniem, jest prawdziwym Królem Popu, Rocka i Soulu.

- Elizabeth Taylor

Cała ta histeria,całe zamieszanie
Czas, przestrzeń, energia to pojęć nazywanie
Ci, których określamy, sa przez nas stworzeni
Wszyscy ci umiłowani, wszyscy ci znienawidzeni

Co stanowi poczatek a co jest tu metą
Czas jest strzałą nieugiętą
Te obietnice przez nich składane
Te miłosne listy nigdy nie wysłane

Urodziłem się by nigdy nie umrzeć
By żyć szczęśliwie by nigdy nie płakać
By mówić prawdę i nigdy nie kłamać
By dzielić się moją miłością bez wzdychania
By wyciągać moje ramiona bez przywiązania
To jest mój taniec to jest moja wysokość
To nie jest tajemnica nie potrafisz zobaczyć
Dlaczego nie potrafimy wszyscy żyć w ekstazie

Ekstaza -- Ekstaza
Dlaczego nie potrafimy wszyscy
Żyć w ekstazie

Bez winy bez żalu
Jestem tu aby zapomnieć
Skażoną pamięć wyobrażeniem grzechu
W każdym przyjacielu jest krewny i znajomy

My mamy przyjść świętować tutaj
By uwolnić każdą obawę
Każdą opinie każde nasienie
Beż żadnych separacji kostki czy wiary
Czuć się wolnym pozwalać nam latać
Bezgranicznie poza niebem
Urodziłem się by nigdy nie umrzeć
By żyć szczęśliwie by nigdy nie płakać
By mówić prawdę i nigdy nie kłamać
By dzielić się naszą miłością bez wzdychania
By wyciągać nasze ramiona bez przywiązania
To jest nasz taniec to jest nasza wysokość
To nie jest tajemnica nie umiemy zobaczyć
Dlaczego nie potrafimy wszyscy żyć w ekstazie

Ekstaza -- Ekstaza
Dlaczego nie potrafimy wszyscy
Żyć w ekstazie

Trudno opowiedzieć im co czuję do ciebie.
Oni nigdy cię nie spotkali, i nikt nie widział twojego zdjęcia.
Więc jak mogą kiedykolwiek zrozumieć twoją tajemnicę?
Dajmy im podpowiedź:

Dwa ptaki siedzą na drzewie.
Jeden zjada wiśnie, podczas gdy drugi się przygląda.
Dwa ptaki lecą w powietrzu.
Piosenka jednego z nich spływa krystaliczna z nieba,
podczas gdy drugi ptak pozostaje cichy.
Dwa ptaki wirują w słońcu.
Jeden z nich chwyta światło na swe srebrne piórka,
podczas gdy drugi rozciąga skrzydła niewidzialności.

Łatwo odgadnąć, którym ptakiem ja jestem,
ale ciebie nigdy nie znajdą. Chyba że...

Chyba że już znają miłość, która nigdy nie przeszkadza,
która przygląda się z boku, która oddycha wolna w niewidocznym powietrzu.
Słodka ptaszyno, moja duszo, twoje milczenie jest tak cenne.
Jak długo to potrwa zanim świat usłyszy twoją piosenkę w mojej?

Tak bardzo pragnę tego dnia!

Miłość to zabawna rzecz do opisania.
Jest tak łatwa do poczucia i tak nieuchwytna do mówienia o niej.
Jak mydło w wannie - możesz je utrzymać dopóki nie ściskasz zbyt mocno.

Niektórzy ludzie spędzają życie szukając miłości poza sobą.
Myślą, że żeby ją mieć muszą ją uchwycić.
Ale miłość wyślizguje się jak kostka mydła.

Trzymanie miłości nie jest złe,
ale musisz nauczyć się trzymać ją delikatnie i troskliwie.
Pozwolić jej lecieć, gdy tego chce. Kiedy jest wolna, miłość sprawia,
że życie jest żywe, radosne i nowe.

Miłość jest esencją i energią będącą podstawą mojej muzyki,
mojego tańca, wszystkiego. Tak długo jak miłość jest w moim sercu,
jest wszędzie.

Przed początkiem, przed przemocą
Przed udręką przerwanej ciszy
Tysiące tęsknot nigdy nie wypowiedzianych
Ostry ból smutku, brutalnie stłumiony

Ale moim wyborem było przerwanie i bycie wolnym
Przecięcie tych więzów, by widzieć
Tych więzi, które uwięziły mnie we wspomnieniach bólu
Tych osądów, interpretacji, które zaśmiecały mój umysł

Tych jątrzących się ran, które odeszły z ociąganiem
W ich miejsce zaświtało nowe życie
To samotne dziecko, nadal ściskające swoją zabawkę
Uczyniło swój pokój, odkryło swoją radość

Tam, gdzie czasu nie ma, nieśmiertelność jest czysta
Tam, gdzie miłość obfituje, nie ma strachu
Dziecko dorosło, by utkać swoją magię
Pozostawiło za sobą życie w smutku, kiedyś takie tragiczne

Teraz jest gotowe, by dzielić się
Gotowe, by kochać, gotowe, by się troszczyć
Odkryć swoje serce, niczego nie skąpiąc
Przyłącz się do niego teraz, jeśli masz śmiałość

Nawet jeśli podróżowałem daleko
Drzwi do mojej duszy pozostawały uchylone
W agonii śmiertelnego strachu
Twojej muzyki nie słyszałem
Poprzez przeplatające się drogi w alei pamięci
Znoszę mój krzyż w bólu

To była podróż szaleństwa
Udręki zrodzonej w smutku
Wędrowałem wysoko i nisko
Odbijałem się od każdego ciosu
Szukając tego skradzionego nektaru
W swoim sercu, te dawno skradzione berło
W tych wszystkich udręczonych twarzach
Szukałem swojej oazy

W pewnym sensie była w pijackim szale
Okrutnej histerii, rozmazanej mgiełce
Wiele razy próbowałem zerwać
Ten cień chodzący za mną, którego nie mogłem strząsnąć
Wiele razy w hałaśliwym tłumie
W zamieszaniu i pośpiechu w zgiełku tak głośnym
Spoglądałem w tył, aby zobaczyć jego ścieżkę
Nie mogłem go stracić w żadnym miejscu

Był tylko wtedy, gdy zerwałem wszystkie więzy
Po bezruchu wrzeszczących płaczów
W głębokościach tych mających wzrok
Wyobrażony smutek tysięcy kłamstw
Nagle spojrzałem w twoje płomienne oczy
Niespodziewanie znalazłem swój cel
Nieuchwytny cień był moją duszą

Świadomość wyraża się poprzez stworzenie.
Świat w którym żyjemy jest tańcem Stwórcy.
Tancerze pojawiają się i znikają w mgnieniu oka,
ale taniec pozostaje. Wiele razy kiedy tańczę,
dotyka mnie coś świętego. W takich chwilach czuję,
jak mój duch unosi się i osiąga jedność ze wszystkim co istnieje.
Jestem wtedy gwiazdami i księżycem. Jestem kochającym i kochanym.
Jestem zwycięzcą i pokonanym. Jestem panem i sługą.
Jestem piosenkarzem i piosenką. Jestem mędrcem i wiedzą.
Nie przestaję tańczyć i dochodzę do wiecznego tańca Tworzenia.
Stwórca i jego stworzenie zlewają się w jedną radosną całość.

Tańczę i tańczę...i tańczę, aż pozostaje tylko...taniec.

Jakże trudne jest ujrzenie anioła, choć wpatrywałem się w ich wizerunki godzinami.
Niektórzy ludzie jednak potrafią je zobaczyć i bez tego, snując przy tym intrygujące opowieści.
Przykładowo - wszyscy aniołowie stróże są niewiastami, co nie było dla mnie niespodzianką.
Anioł narodzin natomiast, pochodzący z młodszych anielskich szeregów,
bierze pod swoje skrzydła nowo narodzonych. Inne z kolei, starsze,
ale pozbawione surowości, pomagają umierającym odejść z tego świata bez żalu i bólu.
Możesz modlić się do aniołów, a one cię wysłuchają.
Powiedziano mi, że najlepszym sposobem na przywołanie anioła jest - śmiech.
Odpowiedź aniołów jest delikatna, bo taka też jest ich natura.
Jeśli umysły ludzkie są przesłonięte przez gniew i nienawiść,
żaden z aniołów nie ma do nich dostępu.
Według wizjonerów, nie wszystkie anioły maja skrzydła,
ale te, które je posiadają, mogą swoimi skrzydłami pełnymi złocistego puchu objąć cały świat.
Gdyby twoje oczy mogły spoglądać prosto na tarczę Słońca, ujrzałyby wszechogarniające panowanie tego anioła;
bardziej pogodny uśmiecha się do nas z księżycowej poświaty.
Anioły spędzają całe swoje wieczne życie,
wirując dookoła tronu Stworzyciela i śpiewając Jemu pieśni pochwalne.
A ludzie o wrażliwym słuchu mogą wsłuchiwać się i upajać tymi cudownymi dźwiękami.
Harmonie anielskiego chóru są niewiarygodnie złożone, ale sam rytm jest prosty.
-To przeważnie rytm marszu - zauważył jeden z wsłuchujących się aniołów.
Z niektórych powodów to stwierdzenie nauczyło mnie jak to tej pory najwięcej.

Po chwili smutne stało się słuchanie o aniołach, których nie widać gołym okiem.
Gdy anioł obserwator usłyszał to, był w szoku.
- Nie widać? - zapytał. � Anioł istnieje w twoim wnętrzu. Każdy go ma. Właśnie go widzę, ty także potrafisz.
- Nie - odpowiedziałem smutno. � Czy on wygląda tak jak ja?
- Cóż... i tak i nie - odpowiedział tajemniczo anioł-obserwator. �Wszystko zależy od tego, w jaki sposób postrzegasz siebie.
Twój anioł jest światełkiem żarzącym swój płomyczek w samym środku serca. Jest mniejszy od atomu, ale przekonasz się,
że gdy tylko zbliżysz się do niego, twój anioł rozwinie swe skrzydła.
Im bliżej niego uda ci się dotrzeć,
tym więcej urośnie aż w końcu w wielkiej eksplozji światła ujrzysz swego anioła w pełnej krasie.
W tej samej chwili poznasz także siebie samego.
Tak, więc nie ustaję w poszukiwaniach mojego anioła ani na chwilę. Siadam cichutko kierując spojrzenie ku memu wnętrzu.
Nie musiałem długo czekać aż coś mignie mi przed oczami.
� Czy to TY aniele trzymasz świecę? Coś zamigotało i nagle gdzieś znikło.
Lecz tyle wystarczyło, aby moje serce gwałtownie załomotało.
Następnym razem mój anioł będzie falował w świetne wysoko trzymanej pochodni rozjaśniającej płomień ogniska.
To wszystko obiecał mi anioł- obserwator. Teraz, otarłszy się o znaki chwały, wiem wystarczająco dużo by wierzyć.

Twoje słowa ugodziły mnie w serce i rozpłakałem się z bólu.
"Wyjdź!" wykrzyknąłem.
Czekałem godzinami, ale nie wróciłaś.
Sam w nocy wypłakiwałem łzy frustracji.
Czekałem tygodniami, ale ty nie miałaś nic do powiedzenia.
Myśląc o twoim głosie rozpłakałem się z tęsknoty.
Czekałem miesiącami, ale nie zostawiłaś mi żadnej wiadomości.
W głębi serca płakałem łzami rozpaczy.

Jak dziwne jest to,
że wszystkie te łzy nie mogły zmyć mojej urazy.
Potem jedna myśl o miłości przebiła się przez moją gorycz.
Przypomniałem sobie ciebie w słonecznym świetle,
z uśmiechem jak majowe wino.
Łza wdzięczności zaczęła spływać i, w cudowny sposób,
byłaś tu z powrotem.
Delikatne palce dotknęły mojego policzka i pochyliłaś się do pocałunku.
"Dlaczego wróciłaś?" wyszeptałem.
"By zetrzeć twoją ostatnią łzę" odpowiedziałaś,
"to była ta, którą zostawiłeś dla mnie".

Karmiąc wiewiórki w parku zauważyłem maleństwo, które mi nie ufało.
Podczas gdy inne podchodziły wystarczająco blisko by jeść mi z ręki,
ta jedna trzymała się na dystans. Rzuciłem jej orzeszka.
Chwyciła go nerwowo i uciekła.
Następnym razem musiała bać się już trochę mniej,
ponieważ podeszła bliżej.
Im bardziej bezpieczna się czuła tym bliżej podchodziła.
W końcu usiadła tuż przy moich stopach,
tak samo odważna jak wszystkie inne wiewiórki domagające się następnego orzeszka.

Zaufanie właśnie tak wygląda - zawsze sprowadza się do zaufania, które jest w tobie.
Inni nie mogą przełamać twojego strachu za ciebie, musisz to zrobić sam.
To jest trudne, gdyż strach i wątpliwości trzymają się mocno.
Obawiamy się odrzucenia i tego, że znów zostaniemy zranieni.
Więc utrzymujemy bezpieczny dystans.
Myślimy, że odgrodzenie się od innych ochroni nas, ale to nie działa.
Zostajemy z poczuciem samotności i bycia niekochanym.

Zaufanie do siebie zaczyna się od zauważenia, że bycie przestraszonym jest naturalne.
Odczuwanie strachu nie jest problemem,
ponieważ każdy czasem czuje się niespokojny i niepewny.
Problemem jest brak wystarczającej szczerości by przyznać się do strachu.
Kiedykolwiek zaakceptuję moje własne wątpliwości i niepewność,
staję się bardziej otwarty na innych ludzi. Im lepiej znam siebie,
tym silniejszy się staję, ponieważ odkrywam,
że moja prawdziwa jaźń jest większa niż jakikolwiek strach.

W pełnej akceptacji siebie, zaufanie staje się pełne.
Nie ma już barier między ludźmi, ponieważ nie ma tych barier wewnątrz ludzi.
W miejscu gdzie zwykł mieszkać strach pozwalamy wyrosnąć miłości.

To zadziwiające co wymaga odwagi a co nie wymaga.
Kiedy występuję na scenie przed tysiącami ludzi nie czuję się bohaterski.
Czasem znacznie więcej odwagi wymaga wyrażenie swoich uczuć wobec drugiej osoby.
Kiedy myślę o odwadze przychodzi mi na myśl Tchórzliwy Lew z "Czarodzieja z Oz".
On zawsze uciekał od niebezpieczeństwa.
Często płakał i trząsł się ze strachu.
Ale także dzielił swoje prawdziwe uczucia z tymi, których kochał,
nawet jeśli nie zawsze lubił te uczucia.

To wymaga prawdziwej odwagi, odwagi do intymności.
Wyrażanie swoich uczuć nie jest tym samym co rozpadanie się przed kimś
- jest byciem akceptującym i szczerym wobec swego serca,
cokolwiek ono może mieć do powiedzenia.
Kiedy masz dość odwagi zaakceptować swoją intymność,
wiesz kim jesteś i chcesz by inni to zobaczyli.
To jest przerażające, ponieważ czujesz się tak wystawionym na zranienia,
tak otwartym na odrzucenie. Ale bez samoakceptacji, inne rodzaje odwagi
- te które prezentują bohaterowie w filmach, wydają się bardzo płytkie.
Pomimo ryzyka, odwaga do bycia szczerym i bliskim
otwiera drogę do odkrycia siebie.
Daje to czego wszyscy pragniemy - obietnicę miłości.

Łatwo pomylić bycie niewinnym z byciem prostolinijnym czy naiwnym.
Wszyscy chcemy wydawać się wyrafinowani,
chcemy wyglądać na posiadających mądrość ulicy.
Bycie niewinnym jest byciem "poza Tym".

Mimo to jest głęboka prawda w niewinności.
Dziecko patrzy w oczy matki i wszystko co tam widzi to miłość.
Kiedy niewinność blednie,
w jej miejsce pojawiają się bardziej skomplikowane rzeczy.
Myślimy, że musimy przechytrzyć innych, żeby uzyskać to czego chcemy.
Zaczynamy poświęcać mnóstwo energii na chronienie siebie.
Życie zamienia się w walkę o przetrwanie.
Ludzie nie mają innego wyboru jak przyswoić tę uliczną mądrość.
Jak inaczej mogliby przetrwać?

Kiedy dojdziesz do sedna tego wszystkiego to przetrwanie
oznacza widzenie rzeczy takimi jakimi naprawdę są i reagowanie na to.
Oznacza bycie otwartym. I właśnie to jest niewinność.
Jest prosta i ufająca jak dziecko, nieoceniająca i niezamknięta
w ograniczonym punkcie widzenia. Jeśli jesteś zamknięty w swoim
wzorze myślenia i reagowania, twoja kreatywność zostaje zablokowana.
Tracisz świeżość i magię momentu. Naucz się być znowu niewinnym
a ta świeżość nigdy nie zblaknie.

Urodziłem się by nigdy nie umrzeć
By zamieszkać w błogości i nigdy nie zapłakać
Prawdą przemawiać i nigdy nie kłamać
By dzielić się swą miłością bez zmrużenia oka
Aby rozpościerać niczym nie skrępowane ramiona
To jest mój taniec, to jest moje uniesienie
To nie sekret-czy Ty tego nie widzisz?
Dlaczego nie możemy żyć w zachwycie?

Zachwyt....
Dlaczego nie możemy żyć w zachwycie?

Bez winy, bez żalu
Jestem tutaj by zapomnieć
Splamione wspomnienia wyobrażonego grzechu
W każdym przyjacielu, znajomym i krewnym

Przyszliśmy tu by świętować
Pozbywając się strachu
Przed każdym poglądem, każdym plemieniem
Każdą rozłąką, kastą czy wyznaniem.

To wyobcowanie, rozproszenie, wstręt
rozłąki, wyzysku, odosobnienia
To okrucieństwo, histeria, absolutne szaleństwo
Ta złość, ten niepokój, nadmiar smutku
Zniszczona ekologia, nieusprawiedliwiona destrukcja
Chora biologia, trudności natury
Zagrożone gatunki, zanieczyszczenie środowiska
Dziury ozonowe, zlekceważone rozwiązania
Nikt nie zna tej iskierki która oświetla moje wnętrze
A to jest ten sam ogień który świeci w każdym człowieku, dziecku i starszej matce

Przyszliśmy tu by świętować
Pozbywając się strachu
Przed każdym poglądem, każdym plemieniem
Każdą rozłąką, kastą czy wyznaniem.

Czując się swobodnie polećmy
W nieskończoność, ponad niebo
Ponieważ urodziliśmy się by nigdy nie umrzeć
By zamieszkać w błogości i nigdy nie zapłakać
Prawdą przemawiać i nigdy nie kłamać
By dzielić się swą miłością bez mrugnięcia okiem
Aby rozpościerać niczym nie skrępowane ramiona
To jest mój taniec, to jest moje uniesienie
To nie sekret-czy Ty tego nie widzisz?
Dlaczego nie możemy żyć w zachwycie?

Zachwyt....
Dlaczego nie możemy żyć w zachwycie?

Przytul mnie jak rzeka Jordan
I wtedy powiem ci
Żeś mym przyjacielem
Wspieraj mnie jakbyś był moim bratem
Kochaj mnie jak matka
Czy będziesz tam?

Kiedy będę zmęczony powiedz czy mnie przytulisz?
Kiedy zejdę na złą drogę, czy mnie skarcisz?
Kiedy się zgubię, czy będziesz mnie szukał?
Ale powiedzieli mi człowiek powinien być wierny
I iść, kiedy nie jest w stanie
I walczyć do końca
Ale jestem tylko człowiekiem

Wszyscy przejmują nade mną kontrolę
Wygląda na to, że świat ma dla mnie rolę
Jestem taki zagubiony
Czy mi pokażesz?
Będziesz tam dla mnie
I dbać wystarczająco, by mnie podtrzymać?

Przytul mnie, pokaż mi
Połóż skromnie głowę
Delikatnie i śmiało
Zanieś mnie tam
Jestem tylko człowiekiem

Zanieś, zanieś
Zanieś mnie śmiało
Delikatnie i powoli
Zanieś mnie tam
Jestem tylko człowiekiem

Dotykaj mnie
Kochaj i pożywiaj mnie
Całuj i wyzwalaj mnie
A poczuję się uszczęśliwiony

Samotny
Kiedy mi zimno i jestem samotny
I potrzebuję tylko ciebie
Czy będziesz o mnie dbać?
Czy będziesz tam?

Ochroń mnie
Wylecz i wykąp mnie
Miękko powiedz mi
Będę tam
Ale czy będziesz tam?

Trzymaj mnie
Przytul i osłoń mnie
Dotknij i wylecz mnie
Wiem, że o mnie dbasz
Ale czy będziesz tam?

Samotny
Kiedy mi zimno i jestem samotny
(doskwiera mi samotność czasami, doskwiera samotność)
I potrzebuję tylko ciebie

Czy nadal będziesz o mnie dbać?
Czy będziesz tam?

Zanieś, zanieś
Zanieś mnie śmiało
Delikatnie i powoli
Zanieś mnie tam

Dotykaj mnie
Kochaj i pożywiaj mnie
Całuj i wyzwalaj mnie
A poczuję się uszczęśliwiony

Wezwij mnie
Ochroń i poradź mi

Uszczęśliw mnie i powiedz
Będę tam
Wiem, że cię to obchodzi

Ochroń mnie
Wylecz i wykąp mnie
Miękko powiedz mi
Będę tam
Ale czy będziesz tam?

Pożywiaj mnie
Pożywiaj i uspokajaj mnie
Kiedy jestem samotny i głodny
Czy nadal będziesz się dzielić?
Czy nadal będziesz dbać?

Opiekuj się mną
Uspakajaj mnie, nie zostawiaj mnie
Kiedy jestem zraniony i krwawiący

Posiniaczony i obnażony
Czy nadal będziesz dbać?

Całuj mnie
Odwróć się do mnie twarzą i całuj mnie
Kiedy moje serce jest zranione
Czy nadal będziesz o mnie dbać?
Będziesz tutaj?

Unieś mnie
Unieś mnie powoli
Jestem zmęczony i złamany
Wiem, że tu jesteś
Ale czy nadal cię obchodzę?

Moje pojęcie magii nie ma nic wspólnego ze sztuczkami czy iluzją.
Cały świat obfituje w magię. Kiedy wieloryb wyskakuje z oceanu niczym nowopowstałe wzniesienie, wykrztuszasz w nieoczekiwanym zachwycie: co za magia! Nawet maluch, który widzi swoją pierwszą kijankę mieniącą się w kałuży błota czuje dreszczyk emocji. Zdumienie wypełnia jego serce, bo przez mgnienie oka podziwia figlarność istnienia.

Kiedy widzę jak chmury mkną nie opodal śnieżnych górskich szczytów, czuje się jakbym krzyczał "Brawo!" Natura najlepsza ze wszystkich magików dostarczyła jeszcze jednej ekscytacji. Ujawniła prawdziwą iluzję, naszą niemożność do bycia zdumionym jej cudami. Za każdym razem gdy wschodzi Słońce, Natura powtarza jedno polecenie: Ujrzyj! Jej magia jest nieskończenie szczodra i w zamian oczekuje tylko uznania.

Jakże ogromną radość musi odczuwać przyroda powołując do istnienia gwiazdy, wirujące kule gazu w pustym kosmosie. Ciska nimi jak cekinami z jedwabistej peleryny, miliardami powodów mającymi przebudzić w nas nieskalane uniesienie.
Kiedy otworzymy nasze serca i docenimy to wszystko czym obdarzyła nas, Natura poczuje się doceniona. Odgłos aplauzu toczyć się będzie przez Wszechświat, a Ona sama nam się pokłoni.



Nic nie zdoła nas rozdzielić
To tylko iluzja
Wykuwana przez magiczną soczewkę
Percepcji

Jest tylko jeden Absolut
Tylko jeden Umysł
Jesteśmy jak zmarszczki
Na rozległym oceanie Świadomości

Przybywaj, tańczmy
Taniec Kreacji
Świętujmy
Radość Życia

Ptaki, pszczoły
Nieskończona ilość galaktyk
Rzeki, Góry
Chmury i Doliny
Wszystkie pulsujące formy
Żyjące, oddychające
Wypełnione kosmiczną energią

Pełen życia, radości
Wszechświat pełen Możliwości
Nie obawiaj się

Wiedzieć kim jesteś
Istniejesz bardziej
Niż sobie wyobrażałeś

Jesteś Słońcem
Jesteś Księżycem
Jesteś dzikim kwiatem w rozkwicie
Jesteś pulsem życia
To pulsowanie, tańce
Od najmniejszej drobinki
Do najdalszej gwiazdy

Nic nie zdoła nas rozdzielić
To tylko iluzja
Wykuwana przez magiczną soczewkę
Percepcji

Świętujmy
Radość Życia
Tańczmy
Taniec Kreacji

Zapadając się w sobie
Tworzymy
Nieustannie
Niekończące się cykle przychodzą i odchodzą
Radujmy się
W bezmiarze Czasu

Nigdy nie istniał czas
Kiedy nie istniałem ja
Kiedy nie istniałeś ty
Nigdy nie nadejdzie czas
W którym nasze istnienie dobiegnie końca

Nieskończenie -- Bezgranicznie
W Oceanie Świadomości
Jesteśmy niczym zmarszczki
W Morzu Rozkoszy

Nic nie zdoła nas rozdzielić
To tylko iluzja
Wykuwana przez magiczną soczewkę
Percepcji

Niebiosa są tutaj
Dokładnie w tym momencie Wieczności
Nie łudź siebie
Przyjmij swoją Rozkosz

Onegdaj byłeś zgubiony
Teraz jesteś w domu
W nielokalnym Wszechświecie
Nie ma dokąd odejść
Odtąd dotąd
Jest Bezgraniczny
Ocean Świadomości
Jesteśmy niczym zmarszczki
W Morzu Rozkoszy

Przybywaj, tańczmy
Taniec Kreacji
Świętujmy
Radość Życia

I
Nic nie zdoła nas rozdzielić
To tylko iluzja
Wykuwana przez magiczną soczewkę
Percepcji

Niebiosa są tutaj
Dokładnie w tym momencie Wieczności
Nie łudź siebie
Przyjmij swoją Rozkosz

Kiedyś było sobie dziecko wolne
Głęboko w środku, czuło śmiech
Wesołe i zabawne usposobienie radości
Nie myślało odtąd o zmartwieniach
Piękno, miłość było wszystkim, co zauważało

Wiedziało, że jego siła była siłą Boga
Było o tym przekonane, uważali go za dziwnego
Ta siła niewinności, współczucia, światłości
Przerażała kapłanów i wzbudzała przestrach
Wciąż poszukiwali sposobów, by zdemontować
Tę tajemniczą siłę z którą nie umieli sobie poradzić

Wciąż próbowali zniszczyć
Jego proste zaufanie, jego bezgraniczną radość
Jego niepokonaną zbroją była tarcza szczęśliwości
Nic nie mogło jej przebić, żaden jad, żaden syk

Dziecko pozostało w stanie łaski
Nie będąc ograniczonym w czasie i miejscu
W marzeniach Technikoloru, baraszkowało i grało
Kiedy odgrywało swoją rolę w Wieczności zostało

Wizjonerzy przyszli i szczęście przepowiedzieli
Niektórzy byli gwałtowni, inni odważni
W potępianiu tego dziecka, wprawiającego w zakłopotanie stworzenia
Przed resztą świata się zakrywało
Jest realne? Jest takie dziwne
Jego nieprzewidywalne usposobienie nie zna ograniczeń
Jest więc dla nas zagadką, czy jest normalny?
Jakie jego przeznaczenie? Jaki jego los?

I kiedy szeptali i spiskowali
Ciągłymi plotkami by je umęczyć
By zabić jego cud, zadeptać je zupełnie
Wypalić jego odwagę, podsycić je lękiem
Dziecko po prostu pozostało szczere

Wszystko co chciało to być wysoką górą
Farbować chmury, malować niebo
Poza tymi granicami, chciało latać
W oklepanym schemacie, nigdy nie umrzeć

Nie przerywaj temu dziecku, jest dziełem ojca
Nie wchodź mu w drogę, jest częścią planu
Ja jestem tym dzieckiem, ale ty też
Po prostu zapomniałeś, zgubiłeś wskazówkę

W twoim sercu siedzi wizjoner
Między myślami, słyszy
Melodię prostą ale cudownie czystą
Muzykę życia, tak cenną, tak drogą

Gdybyś przez jeden moment poznał
Tę iskrę kreacji, ten przepiękny błysk
Przyszedłbyś i zatańczyłbyś ze mną
Rozpaliłbyś ten ogień więc byśmy zobaczyli
Wszystkie dzieci na Ziemi
Utkanej z ich magii i rodzącej
Świat wolności bez bólu
Świat radości, znacznie bardziej zdrowszy

Głęboko w środku, wiesz, że to prawda
Tylko odnajdź to dziecko, które w tobie jest skryte.

Któregoś razu Magiczne dziecko poczuło ukłucie
Nikłe wspomnienie, strzęp pamięci
W kolorach, formach, odcieniu
To wydawało się być zagadką z subtelną wskazówką
Za wiatrem, sztormem, nawałnicą
W całunie, za welonem
Skrytym przed widokiem w cudownej formie
Wydawało się mocą, której nie potrafiło zgłębić
Ta muzyka i melodia były wesołe i słodkie
Tańczyło w uniesieniu w rytm swojego pulsu
Nie zważało na żar czy chłód
Miejsce na wysokościach było jego królewską siedzibą

Ale przybyli obcy i pogardzili jego radością
Drwiną i szyderstwem usiłowali zniszczyć
To co w ich umysłach było zręczną grą
Okrutnym, błyskawicznym ruchem próbowali złupić
Zdusić i stłamsić jego cudowną niewinność
Walczyli zaciekle, mimo iż zbłądzili
Wciąż i wciąż głośno krytykując
Mimo tego, nie mogli pokonać
Ze wszystkimi swoimi złośliwościami, nie potrafili odebrać
Bożego daru miłości, którego nie mogli podrobić
Nie znali jego siły albo nie wiedzieli czego szukać
Głośno nazwali go dziwakiem

Ale tajemnicza siła pozostawała w swej mocy
Magiczne dziecko wzrastało dzielne i odważne
Zagłębiało się w swoją duszę
W niekłamanym zachwycie poznało swoją rolę
W jego własnym jestestwie była ogromna możliwość
Ta tajemnicza moc była nadzieją dla ludzkości
Przenikającą przez powłokę Istnienia
W tej ciszy ponad wszystkim co widoczne
Było pole mocy, budząca respekt chwała
Rozwinięcie u innych dzieci tej fali potężnej mocy
mogło zmienić kształt tego świata

Magiczne dziecko było gotowe być pokornym
Siać ziarno, zbierać plony
Ze swobodną beztroską, bez melancholii
Bez łez, bez płaczu
Z cichym doskonaleniem
Pod Bożą opieką
Śpiewając razem jako jeden mąż
Poruszając się pod prąd, zmieniać to miejsce

Magiczne dzieci, nie obawiajcie się
Nie zwlekajcie, ten moment już nadszedł.

Kim Ja jestem?
Kim Ty jesteś?
Skąd przyszliśmy?
Dokąd zmierzamy?
O co w tym wszystkim chodzi?
Znasz odpowiedzi?

Moją grą jest nieśmiertelność
Ze Szczęśliwości przyszedłem
W Szczęśliwości jestem zdeterminowany
Do Szczęśliwości wracam
Jeśli teraz tego nie wiesz
Wstyd
Czy słuchasz?

To moje ciało
Jest strumieniem energii
W rzece czasu
Wieki przemijają, wieki przychodzą i odchodzą
Pojawiam się i znikam
Bawiąc się w chowanego
W mgnieniu oka

Jestem cząstką
Jestem falą
Wirującą z prędkością światła
Jestem zmianą
Która obejmuje prowadzenie
Jestem Księciem
Jestem Łotrem
Jestem działaniem
To jest czyn
Jestem galaktyką, próżnią przestrzeni
W Mlecznej Drodze
Jestem szałem

Jestem myślicielem, myślącym, myślą
Jestem poszukiwaczem, poszukującym, szukaniem
Jestem kroplą rosy, blaskiem słońca, burzą
Jestem fenomenem, polem, formą
Jestem pustynią, oceanem, niebem
Jestem Odwiecznym Sobą
W tobie i we mnie

Czystą bezgraniczną świadomością
Prawdą, istnieniem, Szczęśliwością czy jestem
W nieskończonych wyrażeniach przychodzę i odchodzę
Bawiąc się w chowanego
W mgnieniu oka
Ale moją grą jest nieśmiertelność

Wieki przemijają
Głęboko w środku
Przypominam
Zawsze tego samego
Ze Szczęśliwości przyszedłem
W Szczęśliwości jestem zdeterminowany

Przyłącz się do mnie w moim tańcu
Proszę, przyłącz się do mnie
Jeśli zapomnisz siebie
Nigdy nie będziesz wiedział jak
Gra się w tę grę
Na dnie oceanu nieskończoności

Zatrzymaj tę agonię pragnienia
Graj w to do końca
Nie myśl, nie zwlekaj
Wyginając się do tyłu
Po prostu twórz...po prostu twórz

Moją grą jest nieśmiertelność
Ze Szczęśliwości przyszedłem
W Szczęśliwości jestem zdeterminowany
Do Szczęśliwości wracam
Jeśli teraz tego nie wiesz
Wstyd
Czy słuchasz?

Nienawidzili muru, ale cóż mogli poradzić? Był zbyt silny aby go przebić.

Mur ich przerażał ale czy bezsensownie? Ktokolwiek próbował wspiąć się, każdy ginął.

Mur stracił ich zaufanie, lecz nie mogło być inaczej? Wrogowie odmawiali usunięcia choćby jednej cegły, nieistotne jak długo ciągnęły się rozmowy pokojowe.

Mur śmiał się szyderczo. "Jestem aby dać wam dobrą lekcję" Jeśli chcecie budować wieczność, nie przejmujcie się kamieniami. Nienawiść, lęk i nieufność są o wiele silniejsze.

Zdawali sobie z tego sprawę że mur się nie mylił, mieli się poddać. Tylko że jedna myśl powstrzymała ich. Pamiętali o tych, którzy byli po drugiej stronie. Babcia, kuzyn, siostra, żona. Ukochane twarze, których nie widzieli przez lata.

"Co się dzieje" pytał mur, dygocząc. Nieświadom tego czego dokonali, patrzyli przez rozbity mur szukając swoich najbliższych. Cisza, od jednej osoby do następnej, miłość towarzyszyła niepokonanej pracy.

"Stać" mur wrzeszczał. "Rozpadam się". Lecz było za późno. Miliony serc szukało się wzajemnie. Mur rozpadł się, nim go zburzyli.

Widzieli biednych ludzi, mieszkających w kartonowych chatkach, zburzyli więc chatki i wybudowali bloki. Ogromne bloki z cementu i ze szkła, wznoszące się nad asfaltowymi parkingami. Lecz to nie było podobne do domów, nawet do domów - chatek. "Czego oczekujecie?" Zapytali niecierpliwie. "Jesteście zbyt biedni, żeby żyć tak jak my. Dopóki nie będziecie w stanie lepiej zatroszczyć się o siebie, powinniście być nam wdzięczni, czyż nie?

Rozum powiedział tak, lecz serce powiedziało, nie.

Potrzebowali więcej elektryczności w mieście, więc znaleźli górski potok, na którym można było wybudować zaporę. Podczas kiedy lilie wodne, martwe króliki i jelenie unosiły się na wodzie; pisklęta, zbyt młode żeby latać, tonęły w gniazdach, ich matki krzyczały żałośnie." To nie jest dobry znak" mówiły," ale teraz miliony ludzi mogą korzystać z klimatyzacji przez całe lato. To jest ważniejsze niż jeden górski potok, czyż nie?"

Rozum powiedział tak, lecz serce powiedziało, nie.

Widzieli przemoc i terroryzm w odległym kraju, więc wytoczyli przeciwko temu wojnę. Bomby zamieniły kraj w gruz. Jego ludność pogrążyła się w strachu a każdego dnia coraz więcej mieszkańców było chowanych w prymitywnych, drewnianych trumnach. "Musicie być gotowi do poświęceń" powiedzieli. "Jeśli jacyś przypadkowi, niewinni ludzie zostaną ranni, czyż nie jest to cena, jaką trzeba zapłacić za pokój?"

Rozum powiedział tak, lecz serce powiedziało, nie.

Mijały lata a oni się zestarzeli. Siedząc wygodnie w swoich komfortowych domach, wspominali. "Mieliśmy udane życie" powiedzieli, "i uczyniliśmy to, co powinniśmy byli uczynić". Ich dzieci spojrzały w dół spuściły wzrok i zapytały, dlaczego ubóstwo, zanieczyszczenie i wojny wciąż pozostały nierozwiązanymi problemami. "Wkrótce się dowiecie" odpowiedzieli. "Ludzie są słabi i samolubni. Mimo naszych największych wysiłków, te problemy nigdy tak naprawdę się nie skończą".

Rozum powiedział - tak, ale dzieci spojrzały w swoje serca i szepnęły - Nie!

Dziecię niewinności, tęsknię za twoimi słonecznymi dniami
Szczęśliwi figlowaliśmy ciągłymi zabawami
Odkąd odeszłoś ze sceny
Ulice są samotne, ciemne i nikczemne

Dziecię niewinności, powróć do mnie teraz
Z prostodusznym uśmiechem pokaż im jak
świat kolejny raz reaguje na Twoje spojrzenie
I bijące serca łopocą w rytm twego tańca

Dziecię niewinności, twa elegancja, twe piękno
Przyzywa mnie teraz, odciąga od obowiązkowości
Poleć ze mną w dal i ponad
Wszystkimi górami do krainy miłości

Dziecię niewinności, posłaniec radości
Posiadłeś moje delikatne serce bez przebiegłości
Ma dusza płonie jak ogień rozżarzony
Zmienić świat moje najgłębsze pragnienie

Dziwne, że Bogu nie przeszkadza wyrażanie siebie we wszystkich religiach świata, podczas gdy ludzie nadal kurczowo trzymają się wyobrażenia, że ich sposób jest jedynym właściwym. Cokolwiek próbujesz powiedzieć o Bogu, ktoś się obrazi, nawet jeśli powiesz, że miłość każdego Boga jest dla nich dobra.

Dla mnie forma, jaką Bóg przybiera, nie jest czymś najważniejszym. Najważniejsza jest treść. Moje piosenki i tańce są szkicami dla Niego, by przyszedł i je wypełnił. Ja proponuję formę. Ona wypełnia w słodyczy.

Patrzyłem na nocne niebo i ujrzałem gwiazdy tak ogromnie blisko, jak gdyby moja babcia je dla mnie zrobiła. "Jakie głębokie, jakie wspaniałe", pomyślałem. W tym momencie zobaczyłem Boga w Jego stworzeniu. Równie dobrze mogłem zobaczyć Ją w pięknie tęczy, wdzięku sarny skaczącej po łące, szczerym pocałunku ojca. Ale dla mnie najsłodszy kontakt z Bogiem nie ma formy. Zamykam oczy, patrzę w siebie i wchodzę w głęboką miękką ciszę. Bezkres Boskiego stworzenia obejmuje mnie. Jesteśmy jednym.



Ryan White, symbol sprawiedliwości
Lub dziecko niewinności, posłaniec miłości
Gdzie teraz jesteś, gdzie odszedłeś?

Ryan White, brak mi twych słonecznych dni
Beztrosko swawoliliśmy w przeciągających się zabawach

Brak mi ciebie, Ryan White
Brak mi twego uśmiechu, niewinnego i jasnego
Brak mi twej chwały, brak mi twego światła

Ryan White, symbol zaprzeczenia
Dziecko Ironii, dziecko fikcji?

Myślę o twym zniszczonym życiu
O twoich zmaganiach, o twojej walce

Podczas, gdy panie tańczą w świetle księżyca
Na szampańskich zabawach na wodnych wycieczkach dyplomatów
Widzę twoją zmarnowaną postać, twoje upiorne spojrzenie
Czuję twoje jątrzące się rany, twoje obtłuczone siniaki

Ryan White, symbol agonii i bólu
Nieświadomego strachu doprowadzającego do szału
W histerycznej społeczności
Z unoszącym się wolnością lękiem
I udawaną pobożnością

Brak mi ciebie, Ryan White
Pokazałeś nam, jak stać i walczyć
W deszczu byłeś oberwaniem chmury radości
Iskrą nadziei w każdej dziewczynce i każdym chłopcu

W głębokości twojego dręczącego smutku
Było marzenie o kolejnym jutrze.

Znam pewną małą mądrą dziewczynkę, która nie może chodzić. Jest przykuta do wózka inwalidzkiego i może tam spędzić resztę swego życia odkąd lekarze nie dawali prawie żadnej nadziei, że stan jej sparaliżowanych nóg kiedykolwiek się poprawi.

Kiedy spotkałem tę mądrą dziewczynkę pierwszy raz, oślepiła mnie swym uśmiechem, który rozpalił mnie swoim jaśniejącym szczęściem. Jaka ona była otwarta! Nie litowała się nad sobą uporczywie ani nie szukała pochwał czy ochrony przed poczuciem wstydu. Czuła się zupełnie niewinna będąc niezdolną do chodzenia, jak szczenię, które nie ma pojęcia, czy jest kundlem czy championem z hodowli.

Nie robiła osądów na swój temat. To była jej mądrość.

To same mądre spojrzenie widziałem u innych dzieci, "biednych" dzieci, jak widzi ich społeczeństwo, gdyż nie mają co jeść, pieniędzy, bezpiecznych domów czy zdrowych ciał. Z czasem osiągają pewien wiek, wiele z tych dzieci pojmuje, jak zła jest ich sytuacja. To, w jaki sposób dorośli patrzą na ich życie, ograbia ich z tej pierwszej niewinności, która jest tak cenna i tak rzadko spotykana. Zaczynają wierzyć, że powinny czuć się źle z powodu siebie samych; że to jest "właściwe".

Ale ta mała mądra dziewczynka, mająca tylko cztery lata, unosiła się ponad współczuciem i wstydem jak beztroski wróbel. Wzięła me serce w swoje ręce i sprawiła, że stało się tak leciutkie jak puch, więc było dla mnie niemożliwe nawet pomyśleć "Co za okropieństwo". Wszystko, co widziałem, to było światło i miłość. W swej niewinności dzieci same wiedzą jak być światłem i miłością. Jeśli im pozwolimy, mogą nas nauczyć widzieć siebie w ten sam sposób.

Jedna iskierka ze spojrzenia małej dziewczynki zawiera tę samą wiedzę, którą Natura wszczepia w serce każdej formie życia. To cicha tajemnica życia, niemożliwa do ubrania w słowa. Ona to po prostu wie. Zna pokój i wie jak nie wyrządzać krzywdy. Wie, że nawet ostatni oddech jest gestem wdzięczności dla Stwórcy. Uśmiecha się, bo żyje, czeka cierpliwie na to, aż wieki ignorancji i smutek przeminą jak miraż.

Widzę tę wiedzę ukazującą się coraz bardziej w oczach dzieci, co skłania mnie do pomyślenia, że ich niewinność wzrasta w siłę. Rozbroją nas, dorosłych, a to wystarczy, by rozbroić świat. Nie czują powodu, by niszczyć otoczenie i otoczenie zostanie oczyszczone bez kłótni. Mała mądra dziewczynka przepowiedziała mi przyszłość, gdy spojrzała na mnie, taka pełna spokoju i zadowolenia. Raduję się ufając jej ponad wszystkich ekspertów. Gdy światło i miłość usuną nasze winy i wstyd, jej przepowiednia musi się spełnić.

Była sierpień, a ja patrzyłem na niebo. Przysłaniając sobie oczy ręką rozpoznałem sokoła szybującego przez prądy gorącego wirującego powietrza. Spiralnie poruszał się coraz wyżej aż zniknął z jednym nieziemskim wrzaskiem.

Niespodziewanie poczułem się pozostawiony z tyłu. "Dlaczego urosłyście, skrzydła, beze mnie?", popłakiwałem z żalem. Wtedy moja dusza powiedziała: "Droga sokoła nie jest jedyną drogą. Twoje myśli są wolne jak każdy ptak". Więc zamknąłem oczy, a mój duch wystartował, wirując tak wysoko jak sokół, a potem jeszcze bardziej, aż patrzyłem w dół poza całą ziemię. Ale coś się nie zgadzało.
Dlaczego było mi tak zimno i samotnie?

"Urosłyście, skrzydła, beze mnie", moje serce powiedziało. "Jakim dobrem jest wolność bez miłości?" Więc cichutko podszedłem do łóżka chorego dziecka i zaśpiewałem mu kołysankę. Zasnęło uśmiechając się, a moje serce wystartowało, dołączając do mojego ducha jak tylko okrążyło ziemię. Czułem się wolny i kochający, ale nadal coś było nie tak.

"Wyrosłyście, skrzydła, beze mnie", powiedziało moje ciało. "Twoje loty to tylko wyobraźnia". Więc zajrzałem do książek, które wcześniej ignorowałem, i przeczytałem o świętych w każdym wieku, którzy faktycznie latali. W Indiach, Persji, Chinach i Hiszpanii (nawet w Los Angeles!), siła ducha dotarła nie tylko do serca, ale też do każdej komórki ciała. "Jakby zabrani w górę przez wielkiego orła", powiedziała Święta Teresa, "mój zachwyt uniósł mnie w powietrze".

Zaczynałem wierzyć w to niezwykłe osiągnięcie i po raz pierwszy nie czułem się pozostawiony z tyłu. Byłem sokołem i dzieckiem i świętym. W moich oczach ich życia stały się święte, a prawda przyszła do domu: Gdy każde życie jest widziane jako boskie, każdemu rosną skrzydła.

Chciałem zmienić świat, więc pewnego ranka wstałem i spojrzałem w lustro. Tamten oglądając się wstecz powiedział: "Nie pozostało dużo czasu. Ziemia jest zniszczona bólem. Dzieci głodują. Narody pozostają podzielone przez brak zaufania i nienawiść. Powietrze i woda wszędzie są zanieczyszczone niemalże bez możliwości pomocy. Zrób coś!"

Tamten w lustrze był bardzo zły i zdesperowany. Wszystko wyglądało jak śmietnik, tragedia, katastrofa. Stwierdziłem, że musi mieć rację. Przecież czy mnie też nie było źle w związku z tym wszystkim tak jak jemu? Ta planeta została wykorzystana i zniszczona. Wyobrażenie sobie ziemskiego życia tylko jednego pokolenia do teraz sprawiło, że poczułem panikę.

Nie było trudno znaleźć dobrych ludzi, którzy chcieli rozwiązać problemy ziemi. Słuchając ich rozwiązań pomyślałem: "Jest tu tyle dobrej woli, tyle troski". W nocy, zanim poszedłem do łóżka, tamten w lustrze obejrzał się na mnie poważnie. "Teraz do czegoś dojdziemy", oznajmił "Jeśli każdy będzie robił to, co do niego należy".

Ale nikt nie robił, co do niego należało. Niektórzy tak, ale czy oni zatrzymywali przypływ? Czy ból, głód, nienawiść i zanieczyszczenie miały zostać rozwiązane? Same życzenia nie wystarczą - to wiedziałem.

Gdy obudziłem się następnego ranka, tamten w lustrze wyglądał na zmieszanego. "Może to beznadziejne", wyszeptał. Potem w jego oczach pojawiło się chytre spojrzenie i wzruszył ramionami. "Ale my dwaj przetrwamy. Przynajmniej nam nic nie jest".

Gdy to powiedział, poczułem się dziwnie. Coś tu było nie tak. Nabrałem słabego podejrzenia, jakie nigdy wcześniej nie zaświtało mi w głowie tak jasno. A co jeśli tamten w lustrze to nie ja? Czuje się oddzielony. Widzi, że problemy "tam" mają być rozwiązane. Może będą, a może nie. Da sobie radę. Ale ja tak nie czuję. Te problemy nie są "tam", nie zupełnie. Czuję je w sobie. Dziecko płaczące w Etiopii, morska mewa żałośnie zmagająca się z rozlaną ropą, górski goryl bezlitośnie tropiony na polowaniu, nastoletni żołnierz drżący od terroru, gdy słyszy przelatujące samoloty: czy to nie dzieje się we mnie, gdy to widzę i słyszę?

Kolejny raz spojrzałem w lustro, tamten obejrzał się i zaczął blednąć. W końcu było to tylko wyobrażenie. Pokazało mi samotną osobę zawartą w porządnym opakowaniu skóry i kości. "Czy ja kiedyś pomyślałem, że ty to ja?" Zacząłem się zastanawiać. Ja nie jestem tak odosobniony i się nie boję. Ból życia dotyka mnie, ale radość życia jest o wiele silniejsza. I sama uzdrowi. Życie jest uzdrowicielem życia, a najlepsze, co mogę zrobić dla ziemi to być jej kochającym dzieckiem.

Tamten w lustrze krzywił się i wiercił. Nie myślał tak bardzo o miłości. O wiele łatwiej było widzieć "problemy", ponieważ miłość oznacza całkowitą uczciwość wobec siebie. Oj!

"Och, przyjacielu", wyszeptałem do niego "czy myślisz, że cokolwiek może rozwiązać problemy bez miłości?" Tamten w lustrze nie był pewien. Być samotnym tak długo, nieufnym wobec innych i mieć zaufanie innych, to skłaniało do odrywania się od rzeczywistego życia.

"Czy miłość jest prawdziwsza od bólu?" zapytał. "Nie mogę obiecać, że tak jest. Ale może tak być. Przekonajmy się", powiedziałem. Dotknąłem lustra z szerokim uśmiechem. "Niech już więcej nie będzie samotne. Będziesz moim partnerem? Słyszę rozpoczynający się taniec. Chodź". Tamten w lustrze uśmiechnął się nieśmiało. Zdawał sobie sprawę, że możemy być najlepszymi przyjaciółmi. Możemy być bardziej pokojowi, bardziej kochający, bardziej uczciwi wobec siebie każdego dnia.

Czy to zmieniłoby świat? Myślę, że tak, gdyż Matka Ziemia chce, byśmy byli szczęśliwi i kochali ją tak jak dbamy o jej potrzeby. Potrzebuje nieustraszonych ludzi po swojej stronie, których odwaga pochodzi z bycia jej częścią, tak jak dziecko, które jest wystarczająco odważne, by chodzić, ponieważ Matka wyciąga swoje ramiona, by je złapać. Gdy baliśmy się i panikowaliśmy, przestaliśmy kochać to nasze życie i tę ziemię. Odłączyliśmy się. Jak jednak ktokolwiek może pospieszyć ziemi na ratunek, gdy czuje się odłączony? Może ziemia mówi nam, czego chce, a my nie słuchamy i ratujemy się naszym własnym strachem i paniką.

Wiem jedno: Nigdy nie czuję się samotny, gdy jestem dzieckiem ziemi. Nie muszę uparcie walczyć o własne przeżycie dopóki zdaję sobie sprawę, dzień po dniu, że całe życie jest moje. Dzieci i ich ból; dzieci i ich radość. Ocean falujący pod słońcem; ocean szlochający z powodu czarnej ropy. Polowane zwierzęta i ich strach; zwierzęta parskające czystym śmiechem żywym bytem.

Ten sens "mojego świata" jest tym, co zawsze chcę odczuwać. Tamten w lustrze ma czasem swoje wątpliwości. Więc jestem dla niego czuły. Każdego ranka dotykam lustra i szepczę: "Och, przyjacielu, Słyszę taniec. Będziesz moim partnerem? Chodź".

W twoim sercu jest miejsce
I wiem, że to miłość
A to miejsce mogłoby być jaśniejsze
niż jutrzejszy dzień
I jeśli naprawdę spróbujesz
Odkryjesz, że nie ma potrzeby płakać
W miejscu tym czuję, że nie ma krzywdy i smutku

Są sposoby, by tam się dostać
Jeśli wystarczająco zależy ci na żyjących
Uczyń małą przestrzeń
Uczyń lepsze miejsce
Ulecz świat
Uczyń go lepszym miejscem
Dla siebie i dla mnie
I dla całej ludzkiej rasy

Ludzie umierają
Jeśli wystarczająco zależy ci na żyjących
Uczyń lepsze miejsce
Dla siebie i dla mnie

Jeśli chcesz wiedzieć jak
Jest miłość, która nie potrafi kłamać
Miłość jest silna
Zależy jej tylko na dawaniu radości
Jeśli spróbujemy, zobaczymy
W tej błogości, nie poczujemy
Lęku czy trwogi

Wtedy zwyczajnie przestaniemy egzystować i zaczniemy żyć

Wtedy ma się wrażenie, że zawsze
Wystarczy miłości dla dojrzewających
Uczyń lepsze miejsce
Uczyń lepsze miejsce
Ulecz świat
Uczyń go lepszym miejscem
Dla siebie i dla mnie
I dla całej ludzkiej rasy

Ludzie umierają
Jeśli wystarczająco zależy ci na żyjących
Uczyń lepsze miejsce dla siebie i dla mnie

A marzenie, które się w nas pojawiło
Pokaże swoją radosną twarz
I świat, w który kiedyś wierzyliśmy
Znów zajaśnieje w chwale

Dlaczego więc dusimy życie
Kaleczymy tę ziemię, krzyżujemy jej duszę
Skoro boli nas patrzenie na to
Ten świat jest niebiański
Moglibyśmy być poświatą Boga
Moglibyśmy polecieć tak wysoko
Niech nasz duch nigdy nie umiera
W swym sercu czuję, że wszyscy jesteście mymi braćmi

Stwórz świat bez strachu
Razem zapłaczemy szczęśliwymi łzami
Aby narody przemieniły swe miecze na lemiesze

Naprawdę moglibyśmy się tam dostać
Jeśli wystarczająco zależałoby ci na żywych
Uczyń małą przestrzeń
By uczynić lepsze miejsce
Ulecz świat
Uczyń go lepszym miejscem
Dla siebie i dla mnie
I dla całej ludzkiej rasy

Ludzie umierają
Jeśli wystarczająco zależy ci na żyjących
Uczyń lepsze miejsce
Dla siebie i dla mnie
Ulecz świat
Uczyń go lepszym miejscem
Dla siebie i dla mnie
I dla całej ludzkiej rasy

Ludzie umierają
Jeśli wystarczająco zależy ci na żyjących
Uczyń lepsze miejsce
Dla siebie i dla mnie

Ulecz świat
Uczyń go lepszym miejscem
Dla siebie i dla mnie
I dla całej ludzkiej rasy

Ludzie umierają
Jeśli wystarczająco zależy ci na żyjących
Uczyń lepsze miejsce
Dla siebie i dla mnie

Ludzie umierają
Jeśli wystarczająco zależy ci na żyjących
Uczyń lepsze miejsce
Dla siebie i dla mnie
Dla siebie i dla mnie
Dla siebie i dla mnie
Dla siebie i dla mnie
Dla siebie i dla mnie
Siebie i dla mnie
Siebie i dla mnie

Gdy dzieci słuchają muzykę, one nie tylko słuchają. One wtapiają się w melodię i płyną z rytmem. Coś w środku zaczyna rozwijać skrzydła - wkrótce dziecko i muzyka są jednym. Też tak się czuję w obecności muzyki, a moje najlepsze chwile twórcze często były i są spędzane z dziećmi. Gdy jestem z nimi, muzyka przychodzi do mnie tak łatwo jak oddychanie.

Każda piosenka jest dzieckiem, które żywię i któremu daję swoją miłość. Ale nawet jeśli nigdy nie napisałeś piosenki, twoje życie jest piosenką. A jakże by to nie mogło być? W falach następujących po sobie Natura pieści cię - rytm każdego świtu i każdy zachód słońca jest częścią ciebie, padający deszcz porusza twoją duszę i widzisz siebie w chmurach, które bawią się w berka ze słońcem. Żyć znaczy być muzykalnym, zaczynać z krwią tańczącą w twoich żyłach. Wszystko, co żywe, ma rytm. Czuć siebie nawzajem miękko i uważnie, co przynosi swoją muzykę.

Czujesz muzykę?

Dzieci ją czują, ale gdy już dorastamy, życie staje się ciężarem i rutyną, a muzyka blednie coraz bardziej. Czasem serce jest tak ciężkie, że odwracamy się od niego i zapominamy, że jego bicie jest najważniejszym przesłaniem życia, przesłaniem bez słów, które mówi: "Żyj, bądź, ruszaj się, raduj się - żyjesz!"
Bez mądrego rytmu serca nie moglibyśmy istnieć.

Gdy zaczynam czuć się nieco zmęczony i przytłoczony, dzieci przywracają mnie do życia. Zwracam się do nich po nowe życie, po nową muzykę. Dwoje brązowych oczu patrzy na mnie tak głęboko, tak niewinnie i w środku mruczę: "Dziecko jest piosenką". To jest tak prawdziwe i bezpośrednie doświadczenie, że instynktownie ponownie zdaję sobie sprawę: "Ja też jestem piosenką". Znowu wróciłem do siebie.

Próby taneczne mogą trwać aż do północy, ale tym razem skończyłem o dziesiątej. "Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko", powiedziałem patrząc w przestrzeń, "ale na dziś wystarczy". Głos z pomieszczenia kontrolnego przemówił.

"Wszystko w porządku?"

"Chyba jestem nieco zmęczony", powiedziałem.

Narzuciłem kurtkę i zszedłem do holu. Biegnące kroki stóp zaszły mnie od tyłu. Byłem całkiem pewien, do kogo należą. "Zbyt dobrze cię znam", powiedziała doganiając mnie. "O co tak naprawdę chodzi?"

Zwlekałem. "No, nie wiem, jak to zabrzmi, ale dzisiaj w gazetach widziałem zdjęcie. Delfin utonął w sieci. Jego ciało zaplątało się pomiędzy linki, tyle agonii można było tam ujrzeć. Jego oczy były puste, a jednak nadal był ten uśmiech, ten delfin nigdy nie przegrał, nawet, gdy ginął..." Mój głos się przeciągał.

Lekko podała mi rękę. "Wiem, wiem".

"Nie, nie wiesz jeszcze wszystkiego. Nie chodzi tylko o to, że było mi smutno czy że musiałem zmierzyć się z faktem, że niewinne istnienie zginęło. Delfiny uwielbiają tańczyć - to ich znak wyróżniający ich ze wszystkich morskich stworzeń. Nie prosząc nas o nic brykają w falach podczas gdy my nie możemy się nadziwić. Ścigają się ze statkami nie po to, by wygrać wyścig, ale by nam powiedzieć 'To wszystko tylko dla zabawy. Trzymajcie się swojego kursu, ale tańczcie wtedy'. Więc byłem tam, w środku próby, i pomyślałem: 'Oni zabijają taniec'. I wtedy jedyną słuszną rzeczą było dla mnie zatrzymać się. Nie mogę dalej tańczyć, gdy czuję to zabijanie, ale przynajmniej zatrzymać się we wspomnieniach, tak jak jeden tancerz przy drugim. Czy to ma jakiś sens?"

Jej oczy były pełne dobroci. "Oczywiście, na swój sposób. Poczekamy pewnie lata, zanim wszyscy znajdą wspólne rozwiązanie [tego problemu]. Jest tyle zawiłych spraw. Ale czekanie na przyszłe poprawy jest zbyt frustrujące. Twoje serce chciało się wypowiedzieć teraz".

"Tak", powiedziałem popychając drzwi, by ją przepuścić. "Po prostu to czułem, a na dzisiaj już wystarczy".

Gdy byłem mały, kładłem się w nocy na plecach na trawie. Zaczynałem opowiadać pewnej gwieździe po drugiej i żałowałem, że jedna z nich nie jest moja, jak wyobrażony przyjaciel.

Najpierw wybierałem Gwiazdę Polarną, ponieważ jest najłatwiejsza dla dziecka do znalezienia, odkąd wiesz, że Wielki Pluszcz ma zamiar ją złapać. Ale ja chciałem, by moja gwiazda się ruszała, a nie tkwiła w jednym miejscu. Poza tym żeglarze na morzu zgubiliby się bez Gwiazdy Polarnej, która jest im przewodniczką.

Następnie dojrzałem dwie wyjątkowe gwiazdy w sercu Łabędzia. Wszystkie pozostałe gwiazdy były białe - ale te dwie wyglądały na jasnoniebieskie i złote. Przypominały mi bliźniacze klejnoty, ale zanim wybrałem jedną, zatrzymałem się. Należały do siebie i byłoby nieuczciwe wziąć tylko jedną.

Pas Oriona przykuł mój wzrok na chwilę, ale ja nie jestem łowcą. Lepiej, żebym zostawił też Psa z jego nosem przyciśniętym do swego gwiezdnego tropu i ogonem wertującym niebo.

Na końcu zwróciłem się do moich ulubienic, Siedmiu Sióstr. Dla mnie były jak eleganckie panie przygotowujące się na bal, owinięte cienką jak pajęczyna niebieską chmurką. Ale kto ma serce, by rozdzielać siedem sióstr?

Moja gra wiele mnie nauczyła o nocnym niebie, ale dorastałem. Upadł cały pomysł, by mieć swoją własną gwiazdę i ciężko było zapamiętać, czy w końcu wybrałem jedną. Ludzie zaczęli mi mówić, że słowo "gwiazda" znaczy coś zupełnie innego. W połowie im wierzyłem, potem pewnej nocy rzucałem się na łóżku zraniony i zmartwiony. Moje serce było ciężkie od problemów. Potykając się o własne nogi wyjrzałem przez okno. Ciężkie chmury zakryły nocne niebo. Żadnych gwiazd!

Drżałem na myśl o świecie bez gwiazd. Żadnego zaufanego przewodnika dla żeglarzy na morzu, żadnych klejnotów, by olśnić nasze poczucie piękna, żadnego łowcy celującego w następny horyzont, żadnych uroczych pań perfumujących się na niebiański bal. Ale na całym globie jest takie zanieczyszczenie a światła miast są takie jasne, że dla niektórych ludzi kilka gwiazd może być już niewidocznych. Pokolenie dzieci może dorosnąć widząc puste niebo i pytać: "Czy tam kiedyś były gwiazdy?"

Oddajmy im niebo i zróbmy to teraz - zanim będzie za późno. Będę szukał mojej gwiazdy aż ją znajdę. Jest ukryta w szufladzie niewinności, zawinięta w szal cudu. Będę potrzebował mapy, by mi powiedziała, którą dziurę powinienem zapełnić, a to będzie mała dziurka. Ale jest nas na ziemi prawie pięć miliardów i wszyscy potrzebujemy nieba. Znajdź swoją gwiazdę i podrzuć ją do nieba. Nadal ją masz, prawda?

Ludzie pytają mnie, jak tworzę muzykę. Mówię im że po prostu wkraczam do niej. To jak wkraczanie do rzeki i połączenie się z przepływem. W każdej chwili rzeka ma tę piosenkę. Zatrzymuję się na chwilę i słucham.

To co słyszę nigdy się nie powtarza. Spacer przez lasy przynosi roztrzaskujące światło piosenki: Szelest liści w skrzydłach, szczebiot ptaków i brykanie wiewiórek, chrzęst gałęzi pod stopami, i bicie mojego serca mocno wiąże wszystko razem. Gdy łączysz się z przepływem, muzyka jest wewnątrz i na zewnątrz, i obie są tym samym. Tak długo jak mogę słuchać do chwili, zawsze będę miał muzykę.

Jednym z najbardziej wzruszających zdjęć natury jest to z małą futrzaną foczką leżącą samotnie na lodzie. Na pewno to widzieliście - zdjęcie wydaje się być samymi oczami, ufnymi czarnymi oczami małego zwierzątka uporczywie wpatrującymi się w kamerę i w twoje serce. Gdy pierwszy raz na nie popatrzyłem, oczy zapytały: "Zamierzasz mnie skrzywdzić?" Wiedziałem, że odpowiedź brzmiała tak, ponieważ setki tysięcy małych foczek było zabijanych każdego roku.

Wielu ludzi było poruszonych bezradnością pewnej foczki. Dawali pieniądze, by uratować foki a świadomość ludzka zaczęła się zmieniać. Gdy wróciłem do zdjęcia, tych dwoje szerokich oczu zaczęło mówić coś innego. Teraz pytały: "Znasz mnie?" Tym razem nie czułem tak bardzo bólu serca jak wtedy, gdy czułem przemoc, którą człowiek zadaje zwierzętom. Ale zdałem sobie sprawę, że nadal jest wielka przepaść. Ile tak naprawdę wiedziałem o życiu na ziemi? Jaką czułem odpowiedzialność za stworzenia poza moją małą przestrzenią? Jak mogłem prowadzić swoje życie, aby każda komórka żyjącej materii również odniosła korzyść?

Myślę, że każdy, kto zaczynał się zastanawiać nad tymi sprawami, odkrył, że ich odczucia były odsunięte od strachu w stronę bliskości z życiem w całości. Piękno i cud życia zaczęły wydawać się bardzo osobiste; zaczęła świtać możliwość uczynienia z planety ogrodu dla nas wszystkich, by w nim rosnąć. Spojrzałem małej foczce w oczy i po raz pierwszy się uśmiechnęły. "Dziękuję", powiedziały, "Dałeś mi nadzieję".

Czy to wystarczy? Nadzieja to takie piękne słowo, lecz często wydaje się bardzo kruche. Życie nadal jest krzywdzone i niszczone. Obraz jednej małej foczki samotnej na lodzie czy malutkiej dziewczynki osieroconej przez wojnę nadal przeraża swoją bezradnością. Zdałem sobie sprawę, że nic innego nie może ocalić życia na ziemi, jak jedynie ufność w samo życie, w jego leczniczą siłę, zdolność do przetrwania naszych błędów i powitania nas z powrotem, gdy nauczymy się poprawiać te błędy.

Z tymi myślami w sercu ponownie spojrzałem na zdjęcie. Oczy foczki wydawały się teraz znacznie głębsze i zauważyłem w nich coś, co wcześniej przegapiłem: niepokonaną siłę. "Nie skrzywdziłeś mnie", powiedziały, "Nie jestem już samotnym dzieckiem. Jestem życiem, a życie nigdy nie może zostać zabite. To jest siła, która sprowadziła mnie z pustki przestrzeni, opiekowała się mną i żywiła moje istnienie na przekór wszystkim niebezpieczeństwom. Jestem bezpieczna, ponieważ jestem tą siłą. Ty też. Bądź ze mną i razem poczujmy siłę życia, jako jedno stworzenie tutaj na ziemi".

Mała foczko, wybacz nam. Spójrz na nas jeszcze raz i jeszcze raz, by zobaczyć, jak się mamy. Ci mężczyźni, którzy podnieśli swoje kije na ciebie, też są ojcami i braćmi, i synami. Kochali innych i opiekowali się nimi. Pewnego dnia rozszerzą tę miłość na ciebie. Bądź tego pewna i ufaj.

Przez całe życie żył na pustyni, ale dla mnie wszystko było nowe. "Widzisz ten ślad na piasku?", zapytał wskazując miejsce przy klifie. Spojrzałem tak blisko jak tylko mogłem. "Nie, nic nie widzę".

"To tylko punkt". Zaśmiał się. "Tam, gdzie nie widzisz śladu, Starożytni szli".

Poszliśmy nieco dalej i wskazał na wolną przestrzeń, wysoką na piaskowej ścianie. "Widzisz tamten dom?" zapytał. Spojrzałem mocno z ukosa. "Nic tam nie widać".

"Jesteś dobrym uczniem". Uśmiechnął się. "Tam, gdzie nie ma dachu czy komina, Starożytni właśnie najprawdopodobniej żyli".

Minęliśmy zakręt i przed nami rozciągnął się znakomity widok - tysiące pustynnych kwitnących kwiatów. "Czy widzisz coś brakującego?" zapytał mnie. Potrząsnąłem głową. "To tylko przepiękna fala za falą".

"Tak", powiedział niskim głosem. "Tam, gdzie niczego nie brakuje, Starożytni właśnie zbierali z pola najbardziej".

Myślałem o tym wszystkim, o tym, jak kiedyś pokolenia żyły w harmonii z ziemią, nie zostawiając śladów kiereszujących miejsce, które zamieszkiwali. Tej nocy w obozowisku powiedziałem: "Pominąłeś coś".

"Co takiego?" spytał.

"Gdzie Starożytni zostali pochowani?"

Bez odpowiedzi wsadził swój kij do ognia. Jasny płomień rozbłysnął. Liznął powietrze i zniknął. Mój nauczyciel spojrzał na mnie z ukosa pytając, czy zrozumiałem tę lekcję. Siedziałem nieruchomo, a moja cisza powiedziała mu, że zrozumiałem.

Ziemio, domu mój, świecie mój
Kapryśna anomalio w morzu kosmosu
Czy dryfujesz tak bez celu?
Może jesteś tylko chmurą kurzu
Kulą bez znaczenia, która za chwilę pęknie
Zardzewiałym kawałkiem metalu
Fragmentem materii w bezmyślnej próżni
Samotnym statkiem kosmicznym, ogromnym asteroidem?

Zimna, jak bezbarwna skała
Trzymasz się na odrobinę kleju
Coś mi mówi, że to nieprawda
Jesteś moja - taka delikatna i błękitna
Czy cię to obchodzi, że masz swoje miejsce
W najgłębszych zakamarkach mojego serca?
Czule pieścisz szumem wiatru
Tętnisz muzyką i niepokoisz moją duszę

W żyłach poczułem tajemnicę
Korytarzy czasu i ksiąg historii
Czułem jak starodawne pieśni życia
Pulsują w mojej krwi
Tańczyłem do rytmu fal i powodzi
Twoje chmury, twoje burze
Stały się sztormem we mnie samym
Posmakowałem słoność
Gorycz i słodycz każdego spotkania
Namiętności, gorączki
Twoje niezliczone kolory, twoja woń, twój smak
Poruszają wszystkie moje zmysły
W twoim pięknie widziałem
Naturę wiecznej szczęśliwości

Ziemio
Czy dryfujesz tak bez celu?
Może jesteś tylko chmurą kurzu
Kulą bez znaczenia, która za chwilę pęknie
Zardzewiałym kawałkiem metalu
Fragmentem materii w bezmyślnej próżni
Samotnym statkiem kosmicznym, ogromnym asteroidem?

Zimna, jak bezbarwna skała
Trzymasz się na odrobinę kleju
Coś mi mówi, że to nieprawda
Jesteś moja - taka delikatna i błękitna
Czy cię to obchodzi, że masz swoje miejsce
W najgłębszych zakamarkach mojego serca?
Czule pieścisz szumem wiatru
Tętnisz muzyką i niepokoisz moją duszę

Ziemio, delikatna i błękitna
Kocham cię całym sercem.

Oto ciekawy fakt o słoniach: W celu przetrwania nie wolno im upaść. Każde inne zwierzę może potknąć się i podnieść znowu. Ale słoń zawsze stoi, nawet by spać. Nawet, gdy jedno ze stada śpi i upada, jest bezradne. Leży na swoim miejscu, więzień swojej własnej wagi. Chociaż inne słonie będą się tłoczyć wokół niego w niebezpieczeństwie i będą próbowały podnieść je znowu, zwykle niewiele mogą zrobić. Oddychając wolno, słoń, który upadł, umiera. Pozostałe zostają, by czuwać, a potem wolno ruszają dalej.

Tego właśnie dowiedziałem się z książek przyrodniczych, ale zastanawiam się, czy mają rację. Czy nie ma innego powodu, dlaczego słonie nie mogą upaść? Może tak zdecydowały. Nie upaść w swojej misji. Jako najmądrzejsze i najbardziej cierpliwe ze zwierząt, zawarły pakt - wyobrażam sobie, że to było wieki czasu temu, gdy kończyła się epoka lodowcowa. Poruszając się w dużych stadach poprzez oblicze ziemi, słonie w pierwszej kolejności dostrzegły malutkich ludzi krążących po wysokich trawach z krzemiennymi dzidami.

"Jaki strach i złość w tym stworzeniu", pomyślały słonie. "Ale on odziedziczy ziemię. Jesteśmy wystarczająco mądre, by to widzieć. Dajmy mu przykład".

Wtedy słonie połączyły swoje siwe głowy i zastanawiały się. Jaki przykład mogłyby pokazać człowiekowi? Mogłyby mu pokazać, że ich siła jest znacznie większa od jego, bo to było wyraźnie prawdziwe. Mogłyby okazać przed nim gniew, który był wystarczająco straszny, by wyrwać cały las z korzeniami. Albo mogłyby narzucić człowiekowi swoją wolę poprzez strach, stratować jego pola i zgnieść jego chaty. W chwilach wielkiej frustracji dzikie słonie zrobią to wszystko, ale jako grupa łącząc swoje głowy zdecydowały, że człowiek odebrałby najlepszą naukę z bardziej życzliwego przesłania.

"Pokażmy mu nasz szacunek do życia", powiedziały. I od tamtego dnia słonie są cichymi, cierpliwymi, pokojowymi stworzeniami. Pozwalają człowiekowi jeździć na sobie i wykorzystywać jak niewolników. Pozwalają dzieciom śmiać się ze swoich sztuczek w cyrku, wygnane z wielkich afrykańskich równin, gdzie żyły jak panowie.

Ale najważniejsze przesłanie słoni jest w ich ruchu. Bo wiedzą, że żyć znaczy ruszać się. Świt za świtem, wiek za wiekiem, stada maszerują dalej, jedna wielka masa życia, która nigdy nie upada, niepowstrzymywalna siła pokoju.

Niewinne zwierzęta, nie spodziewają się po całym tym czasie, że upadną od kul tysięcy. Będą leżeć w pyle, okaleczone przez naszą bezwstydną zachłanność. Wielkie męskie osobniki upadają pierwsze, aby ich kły mogły zostać przerobione na tandetne ozdoby. Potem upadają żeńskie osobniki, aby człowiek mógł mieć pamiątkę.

Dzieci uciekają w krzyku od zapachu krwi ich własnych matek, ale to nie pomaga im w ucieczce od kul. Cicho, bez nikogo, kto mógłby się nimi zaopiekować, też umrą, a wszystkie ich kości pobieleją na słońcu.

W środku tak rozległej śmierci słonie mogłyby tak po prostu się poddać. Wszystko, co muszą zrobić, to upaść na ziemię. To wystarczy. Nie potrzebują naboju: Natura dała im godność, by położyć się i znaleźć odpoczynek. Ale one pamiętają swój starożytny pakt i ich obietnicę wobec nas, która jest święta. Więc słonie maszerują dalej, a każdy krok wybija słowo w pył: "Obserwuj, ucz się, kochaj. Obserwuj, ucz się, kochaj". Słyszysz je? Pewnego dnia ze wstydem duchy dziesięciu tysięcy panów równin powiedzą: "Nie nienawidzimy was. Nie widzicie tego wreszcie? Byłyśmy skłonne upaść, abyście wy, drodzy mali, nigdy już nie upadli".

Pewnej nocy mała rybka spała pod koralem, kiedy Bóg objawił się jej we śnie. "Chcę abyś poszła z wiadomością do każdej ryby w morzu" rzekł Bóg.

"Co mam im przekazać" zapytała mała rybka.

"Powiedz im że jesteś spragniona" odparł Bóg. "I zobaczysz co uczynią". Następnie bez słowa, zniknął.

Następnego ranka mała rybka obudziła się i przypomniała sobie sen. "Co za niezwykłą rzecz, Bóg chce ode mnie" zastanowiła się. Lecz jak tylko ujrzała, płynącego poważnego tuńczyka, mała rybka pisnęła "Przepraszam ale jestem spragniona".

"Musisz się wygłupiać" powiedział tuńczyk. I pełen pogardy trzepnął ogonem odpływając w dal.

Mała rybka, poczuła się głupio, ale miała misję. Następną rybą którą zobaczyła był śmiejący się rekin. Zachowując bezpieczną odległość, mała rybka zawołała. "Przepraszam pana, ale jestem spragniona".

"Chyba zwariowałaś" odrzekł rekin. Spostrzegając dość żarłoczne spojrzenie w jego oczach, mała rybka jak najszybciej odpłynęła.

Przez cały dzień spotkała dorsza i makrele i złote rybki i całe ławice ale wypowiadając krótką mowę odwracali się od niej i nie chcieli mieć z nią nic wspólnego. Czuła się zmieszana i zrozpaczona, mała rybka szukała najmądrzejszego stworzenia w morzu, tak się złożyło że spotkała starego niebieskiego wieloryba, z jednej strony miał trzy blizny po harpunach.

"Przepraszam, ale jestem spragniona" mała rybka wrzasnęła, myśląc czy stary wieloryb ją zobaczy, jest przecież takim malutkim punkcikiem. Wielki mądry wieloryb zatrzymał się na jej drodze: "Ukazał ci się Bóg, tak?"

"Skąd wiesz?"

"Ponieważ ja też byłem spragniony" stary wieloryb uśmiechnął się.

Mała rybka patrzyła wielce zdziwiona. "Proszę wytłumacz mi, co ta wiadomość od Boga ma znaczyć" błagała

"To świadczy, że szukamy Go w złych miejscach" tłumaczył stary wieloryb. "Patrzymy za Bogiem wysoko i nisko ale jakoś Jego tam nie ma. Więc winimy Go i uważamy że nas zaniedbuje. Albo sądzimy że odszedł od nas na zawsze, nawet jeśli jest On wokół nas.

"Jakie to niezwykłe," powiedziała mała rybka. "Tęsknić za czymś, co jest wszędzie"

"Bardzo niezwykłe" zgodził się stary wieloryb. "Nie przypomina ci to ryby, która mówi że jest spragniona?"

Spacerowałem wzdłuż plaży pewnego wietrznego dnia. Patrząc w dół zobaczyłem falę popychającą pióro na piasek. Było to pióro morskiej mewy zaplamione ropą. Podniosłem je i poczułem ciemną śliską warstwę na moich palcach. Nie mogłem powstrzymać się od zastanowienia się, czy ptak przeżył. Czy było mu tam dobrze? Wiedziałem, że nie.

Smutno mi się zrobiło, gdy pomyślałem, jak beztrosko traktujemy nasz dom. Ziemia, którą wszyscy dzielimy, to nie tylko skała rzucona w przestrzeń, ale żyjąca, karmiąca istota. Opiekuje się nami; w zamian zasługuje na naszą troskę. Traktujemy naszą Matkę Ziemię tak, jak niektórzy ludzie traktują wynajęte mieszkanie. Zaśmiecają je i ruszają dalej.

Ale teraz nie ma miejsca na taki dalszy ruch. Przynieśliśmy nasze śmiecie i nasze wojny, i nasz rasizm w każdą część świata. Musimy zacząć ją oczyszczać, a to znaczy oczyszczenie naszych serc i umysłów w pierwszej kolejności, ponieważ one skłaniają nas do zatruwania naszej drogiej planety. Im wcześniej się zmienimy, tym łatwiej będzie poczuć naszą miłość do Matki Ziemi i miłość, którą ona wobec nas odwzajemnia tak szczodrze.

Mądry ojciec chciał dać lekcję swojemu młodemu synowi. "Oto poduszka pokryta jedwabnym brokatem i wypełniona najdoskonalszym gęsim pierzem na ziemi", powiedział. "Idź do miasta i zobacz, co przyniesie".

Najpierw chłopiec poszedł na rynek, gdzie zobaczył zamożnego kupca. "Co mi dasz za tę poduszkę?" zapytał. Kupiec zwęził swoje oczy. "Dam ci pięćdziesiąt złotych dukatów, bo widzę, że to w rzeczy samej rzadki okaz". Chłopiec podziękował mu i poszedł dalej.

Następnie zobaczył żonę farmera handlującą przy drodze warzywami. "Co mi dasz za tę poduszkę?" zapytał. Dotknęła ją i wykrzyknęła: Jaka ona miękka! Dam ci sztukę srebra, gdyż nie mogę się już doczekać, by położyć swoją zmęczoną głowę na tej poduszce". Chłopiec podziękował jej i poszedł dalej.

W końcu zobaczył młodą chłopską dziewczynę myjącą schody kościoła. "Co mi dasz za tę poduszkę?" zapytał. Patrząc na niego z dziwnym uśmiechem, odpowiedziała: "Dam ci pensa, gdyż widzę, że twoja poduszka jest twarda w porównaniu z tymi kamieniami". Bez wahania chłopiec położył poduszkę u jej stóp.

Gdy dotarł do domu, powiedział do swego ojca:
"Dostałem najlepszą cenę za twoją poduszkę". I wyciągnął pensa.
"Co?", wykrzyknął jego ojciec. "Ta poduszka była warta przynajmniej ze sto złotych dukatów"
"To też zauważył zamożny kupiec", powiedział chłopiec, "ale będąc skąpcem zaoferował mi pięćdziesiąt. Dostałem lepszą ofertę od tej. Żona farmera zaoferowała mi sztukę srebra".
"Czyś ty oszalał?" powiedział jego ojciec. "Kiedy to sztuka srebra jest więcej warta od pięćdziesięciu złotych dukatów?"
"Gdy jest oferowana z miłości", odpowiedział chłopiec. "Gdyby dała mi więcej, nie mogłaby nakarmić swoich dzieci. A jednak dostałem lepszą propozycję od tej. Zobaczyłem chłopską dziewczynę myjącą schody kościoła, która zaoferowała mi tego pensa".
"Całkiem rozum postradałeś", powiedział jego ojciec, trzęsąc rękami. "Kiedy to pens jest więcej wart od sztuki srebra?"
"Gdy jest oferowany z poświęcenia", odpowiedział chłopiec. "Ponieważ trudziła się dla swojego Pana, a schody Jego domu wydawały się miększe od jakiejkolwiek poduszki. Biedniejsza od najbiedniejszego nadal miała czas dla Boga. I dlatego zaoferowałem jej tę poduszkę".
Przy tym mądry ojciec uśmiechnął się i objął swego syna, i ze łzą w oku wymruczał: "Dobrze zrozumiałeś".

Szukałem cię na wzgórzach i w dolinach
Poszukiwałem cię ponad granicami
Poszukiwałem cię w każdym zakamarku i szczelinie
Czasem moja analiza była dziwna
Ale wszędzie, gdzie szukałem, znajdowałem
Ciągle kręciłem się po różnych miejscach
W każdej burzy, każdej wichurze
Słyszałem twoją cichą opowieść

Pojawiałaś się, gdziekolwiek poszedłem
W każdym smaku, w każdym zapachu
Pomyślałem, że jestem w transie
W każdym drżeniu czułem twój taniec
W każdym wzroku widziałem twoje spojrzenie
Byłaś tam, jak gdyby przypadkiem

Mimo to zawahałem się
Pomimo faktu moje życie odmieniło się
Wszystkie moje wątpliwości to były próżne zmagania
Osądów utworzonych we wspomnieniach bólu
Tylko teraz, pozwalając odejść
Mogę pławić się w twojej poświacie
Nie ważne, gdzie błądzę czy płynę
Widzę przepych twojego show
W każdym dramacie jestem aktorem
W każdym doświadczeniu bezkresnym czynnikiem

W każdym postępowaniu, każdym uczynku
Jesteś tam jak nasienie
Teraz wiem, bo zobaczyłem
Co mogłoby się zdarzyć, mogłoby być
Nie ma potrzeby starać się tak bardzo
Bo w swoim rękawie trzymasz kartę
Na każdą pomyślność, każdą sławę
Królestwo jest tutaj dla nas, by się upomnieć
W każdym ogniu, każdym sercu
Iskra daje nowe narodziny

Wszystkim piosenkom nigdy nie zaśpiewanym
Tym wszystkim tęsknotom w sercach nadal młodych
Ponad wszelkim słyszeniem, ponad wszelkim widzeniem
W samym sednie twojego Bytu
Jest pole, które obejmuje nieskończoność
Bezgraniczny czysty jest zarodek boskości
Gdybyśmy tylko na chwilę mogli BYĆ
W chwili moglibyśmy zobaczyć
Świat, gdzie nikt nie cierpiał ani nie trudził się
Dziewiczego piękna nigdy nie zbrukanego
Skrzących się wód, śpiewającego nieba
Wzgórz i dolin, gdzie nikt nie umiera

Ten zaczarowany ogród, to cudowne miejsce
Gdzie kiedyś dokazywaliśmy w czasach łaski
W nas samych nieco głęboko
W tym śmietniku, w tym stosie
Poniżej tego kurhanu poczucia winy i smutku
Jest przepych kolejnego jutra
Jeśli nadal masz obietnice do dotrzymania
Po prostu zaryzykuj, wykonaj ten skok.

Dawno temu byłem ciążą
By przybrać formę, wahającą
Z tego niewyraźnego kosmicznego poczęcia
Na tej ziemi fantastycznego przyjęcia
I pewnego sierpniowego rana
Narodziłem się z twego ciała
Z czułą miłością wychowywałaś nasienie
Nie zwracając uwagi na swe własne zmartwienie
Nie zważając na niebezpieczeństwo i ryzyko
Zdecydowałaś się na samotnego przybysza

Tęcze, chmury, głębokie niebieskie niebo
Lśniące ptaki, latające wysoko
Z fragmentów zebrałaś mnie w całość
Z elementów ukształtowałaś mą duszę
Matko droga, dałaś mi życie
Przez ciebie, nie zmagałem się, nie walczyłem
Dałaś mi radość i pozycję
Opiekowałaś się mną bezwarunkowo
I jeśli kiedykolwiek zmienię ten świat
To z emocji, które rozpostarłaś
Twoje współczucie jest takie słodkie i drogie
Twoje najdrobniejsze uczucia słyszę
Wyczuwam twoją najlżejszą myśl
Niezwykłą magię twojego napoju miłości

A teraz, gdy zaszedłem tak daleko
Spotkałem każdego króla i cara
Napotkałem każdy kolor i wyznanie
Każdą pasję, każdą zachłanność
Wracam do tej rozgwieżdżonej nocy
Bez strachu przed siłą czy (prze)mocą
Nauczyłaś mnie jak stać i walczyć
Za każdą złą czy dobrą rzecz
Każdego dnia bez wahania
Będę cenił to, co ukształtowałaś
Będę pamiętał każdy pocałunek
Twych słodkich słów nigdy nie zapomnę
Bez względu na to, dokąd stąd pójdę
Jesteś w moim sercu, moja droga matko.

Dzieci pokazują mi w swoich figlarnych uśmiechach boskość zawartą w każdym. Ta prosta dobroć świeci bezpośrednio z ich serc. Wiele można się od nich nauczyć. Jeśli dziecko chce czekoladowe lody, to prosi o nie. Dorośli zaś zastanawiają się czy zjeść loda, czy nie. Dziecko po prostu okazuje radość.

To czego potrzebujemy nauczyć się od dzieci, to nie jest dziecinność. Bycie z nimi łączy nas z głęboką mądrością życia, która jest zawsze obecna i prosi tylko o istnienie. Teraz, kiedy świat jest taki pogmatwany i jego problemy są skomplikowane, czuję, że potrzebujemy naszych dzieci bardziej niż kiedykolwiek. Ich naturalna mądrość wskazuje drogę do rozwiązań, które leżą (na wyciągnięcie ręki), oczekujące na rozpoznanie, wewnątrz naszych własnych serc.

Dzieci świata, dokonamy tego
Spotkamy się na bezkresnych wybrzeżach
Zbudujemy zamki z pisaku i będziemy płynąć naszymi łodziami
Podczas gdy ludzie walczą i bronią własnych poglądów
Bezustannie przywdziewając nowe maski
My będziemy kołysać się falą czasu i dokonamy tego.

Dzieci świata, dokonamy tego
Z piosenką i tańcem i niewinną szczęśliwością
I z delikatną pieszczotą pełnego miłości pocałunku
Dokonamy tego.

Podczas gdy handlowcy targują i handlują
I politycy próbują z trudem być mili
My spotkamy się na bezkresnych wybrzeżach i będziemy płynąć naszymi łodziami
Dokonamy tego.

Podczas gdy prawnicy się kłócą i lekarze leczą
Maklerzy giełdowi podają ceny na mięso
Podczas gdy kaznodzieje głoszą kazania i biją w dzwon
Sprzedawcy dywanów oferują coś do sprzedania
My będziemy śpiewać i tańczyć w niewinnej szczęśliwości
Z delikatną pieszczotą pełnego miłości pocałunku
Dokonamy tego
Spotkamy się na bezkresnych wybrzeżach
Zbudujemy zamki z piasku i będziemy płynąć naszymi łodziami
Dokonamy tego.

Będziemy przejeżdżać się na tęczy, chmurze i burzy
Fruwać na wietrze, zmienimy naszą postać
Będziemy dotykać gwiazdy, obejmować księżyc
Pokonamy przeszkodę i szybko się tam znajdziemy

Podczas gdy architekci planują wysokie budynki
I związki zawodowe wnoszą wrzawę i krzyk
Podczas gdy zarząd pokojowy sprzecza się o wytwarzanie ciepła
I w tajemniczych miejscach spotykają się dilerzy
My będziemy śpiewać i tańczyć w niewinnej szczęśliwości
Z delikatną pieszczotą pełnego miłości pocałunku
Dokonamy tego.

Podczas gdy filozofowie zmagają się i kontynuują podjętą walkę
Z nie kończącymi się dylematami ciała i umysłu
Fizycy wędrują, kontynuują rozważania
O wiecznych pytaniach nad przestrzenią i czasem
Archeologowie poddają ekspertyzie, kontynuują kopanie
Minionych skarbów małych i dużych
Psychologowie badają, analizują rozdarcia
Histerycznych poglądów, lęków, strachów

Podczas gdy księża spowiadają
Na poważnej sesji
I ludzie walczą
W zgiełku i w krzątaninie
W hałasie i w gwarze
O znaczenie grzechu
My będziemy dotykać gwiazdy, obejmować księżyc
Pokonywać przeszkodę, przybywać tu wkrótce
Przejeżdżać się na tęczy, chmurze i burzy
Fruwać na wietrze, zmienimy naszą postać

Dzieci świata, dokonamy tego
Z piosenką i tańcem i niewinną szczęśliwością
Delikatną pieszczotą pełnego miłości pocałunku
Dokonamy tego.

Kiedy niemowlęta się uśmiechają

Nie mogę uciec od księżyca. Jego delikatna poświata popycha mnie w zasłony nocy. Nie muszę nawet tego widzieć -- chłodna błękitna energia przenika w poprzek moje łóżko i wstaję. Zbiegam do ciemnego przedpokoju i otwieram drzwi na oścież, nie po to, by opuścić dom, ale po to, by do niego wrócić. „Księżycu, jestem tutaj!” Wołam.

„Dobrze” odpowiedział. „Zatańcz nam teraz trochę.”

Ale moje ciało zaczęło się poruszać na długo przed tym, co powiedział (księżyc). Kiedy zacząłem? Nie pamiętam -- moje ciało zawsze się poruszało. Od dzieciństwa reagowałem w ten sposób na księżyc, jakbym był jego (ulubionym) szaleńcem. Gwiazdy przyciągają mnie na tyle blisko, że oglądam ich migoczącą grę. One też tańczą, robiąc delikatny molekularny przeskok, który 'transformuje' moje atomy węgla przeskakujące w czasie.

Z szeroko rozwartymi ramionami, będąc zwróconym do morza, przenosi mnie to w inny taniec. Taniec Księżyca jest (po)wolny wewnątrz i delikatny, jak błękitne cienie na trawniku. Kiedy (widzę) ruchome, morskie, pieniące się fale, słyszę serce ziemi i wzrastające tempo. Czuję skaczące delfiny w białej pianie, próbujące latać, i prawie latające, kiedy kłęby wysokich fal dotykają niebios. Ich ogony zostawiają łuki światła, jak poświata planktonu w falach. Ławice płotek wznoszą się, połyskując srebrem w świetle księżyca, jak nowy gwiazdozbiór.

„Ah!” powiedziało morze, „Teraz zgromadzimy tłum.”

Biegam wzdłuż plaży, chwytając fale jedną nogą i unikając je drugą. Słyszę lekkie trzaski dźwięków -- setki panikujących krabów piaskowych umyka do swoich kryjówek, tak na wszelki wypadek. Ale teraz się ścigam, czasami na palcach, czasami biegnę ile tchu.
Zarzucam moją głowę do tyłu i wirująca mgła mówi, „Teraz szybko, obróć się!”
Uśmiechając się szeroko, przechylając głowę dla równowagi, zaczynam wirować, tak gwałtownie, jak (tylko) potrafię. To jest mój ulubiony taniec, ponieważ zawiera tajemnicę. Im szybciej wiruję, tym bardziej przebywam we wnętrzu. Mój cały taniec jest pozbawiony wysiłku, wewnętrzną ciszą. Tak bardzo, jak kocham tworzyć muzykę, jest to muzyka (jeszcze) nieznana, która nigdy nie umrze. I cisza jest moim prawdziwym tańcem, mimo, że nigdy się nie (po)rusza. Stoi na boku, mój choreograf gracji i błogosławi (mój) każdy palec.

Zapomniałem teraz o księżycu, morzu i delfinach, ale jestem w ich radości bardziej niż kiedykolwiek.
Tak daleko, jak gwiazda, tak blisko, jak ziarnko piasku, obecność (tego miejsca) wzrasta, migotliwie ze światłem. Mógłbym tu pozostać na zawsze, (to miejsce) jest takie kochane, czułe i ciepłe. Ale stykając się z tym raz, światło wypada z powrotem z ciszy. Sprawia to, że drżę i jestem podekscytowany, i wiem, że moim przeznaczeniem jest pokazać innym, że ta cisza, to światło, to błogosławieństwo jest moim tańcem. Biorę ten dar tylko po to, by (roz)dawać go ponownie.

„Szybko, daj!” mówi światło.

Jak nigdy przedtem, próbuję być posłuszny, wymyślając nowe kroki, nowe radosne gesty. Naraz wyczuwam gdzie jestem, wbiegając z powrotem na wzniesienie. Światło jest w mojej sypialni. Szukając, sprowadza mnie z powrotem na dół. Zaczynam wyczuwać moje bijące serce, drzemiące w mojej piersi /w moich ramionach/, ciepłą krew (płynącą w żyłach) moich nóg. Moje komórki chcą tańczyć wolniej. „Możemy się troszkę przejść?” pytają. „To był rodzaj szaleństwa.” „Pewnie.” Śmieję się, spowalniając, by łatwiej było iść (nam) powoli.

Przekręcam klamkę u drzwi, lekko zdyszany, zadowolony, że jestem zmęczony. Czołgając się z powrotem do łóżka, przypominam sobie coś, co zawsze mnie dziwi. Mówią, że gwiazdy, które obserwujemy nad głową, naprawdę nie istnieją. Ich światło pokonuje miliony lat, by do nas dotrzeć i wszystko, co robimy, to spoglądamy w przeszłość, w minione chwile, kiedy te gwiazdy nadal świeciły.
„Co zatem robią gwiazdy po tym, jak się wyświecą?” Zapytałem siebie. „Może umierają.”
„Oh, nie,” mówi głos w moich myślach. „Gwiazdy nigdy nie mogą umrzeć. Przemieniają się tylko w uśmiech i wtapiają z powrotem w kosmiczną muzykę, w taniec życia.” Spodobała mi się ta ostatnia myśl, za nim zamknąłem oczy. Z uśmiechem, z powrotem wtopiłem się w swoją muzykę.




Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Dancing the Dream tłumaczenie pl
Stuck In The Moment (Tłumaczenie PL)
Michael Jackson Dancing the Dream
Michael Jackson Dancing The Dream
Programing from the Ground Up [PL]
Chlodne dachy tlumaczenie PL
The Host rozdział 2 (PL)
One Time (Tłumaczenie PL)
Hemi Sync tłumaczenie PL
Common?nominator (Tłumaczenie PL)
Favorite Girl (Tłumaczenie PL)
Baby (Tłumaczenie PL)
S.O.S.- tłumaczenie pl, NAUKA
Cognitive Semiotyka - tłumaczenie pl, Filologia polska, polonistyka, rok III, specjalizacja filmozna
The Host rozdział 1 (PL)
Love Me (Tłumaczenie PL)
Overboard (Tłumaczenie PL)
Pick Me (Tłumaczenie PL)

więcej podobnych podstron