Tajna historia świata lat osiemdziesiątych


Peter Schweizer:
VICTORY CZYLI ZWYCIĘSTWO
Tajna historia świata lat osiemdziesiątych
CIA i "Solidarność"
Tytuł oryginału:
Victory
Wydanie pierwsze
The Atlantic Monthly Press, 1994
Polska Oficyna Wydawnicza „BGW”, Warszawa 1994
Tłumaczenie: Igor Apiński
--------------------------------------------------------------------------------------
Cytuję wybrane fragmenty. Strona w budowie. W kilku miejscach „nie wytrzymałem” i dodałem swoje „trzy grosze”, oznaczone inną czcionką i inicjałami „Z.U.”  lub pseudonimem „Anonimus”.  Na zakończenie  prezentacji zamieszczę też nieco uwag i refleksji, wykraczających trochę poza zakres tematyczny książki, sięgających do czasów współczesnych.
Anonimus
...........................................................................................................

Podziękowania

Chciałbym podziękować wszystkim, którzy zgodzili się ze mną rozmawiać na tematy poruszone w tej książce. Są to: Caspar Weinberger, Bill Clark, George Shultz, Donald Regan, Robert McFarlane, John Poindexter, Richard Allen, Herbert Meyer, Henry Roven, William Schneider, Fred Ikle, Glenn Cambell, Ed Meese, Roger Robinson, John Lenczowski, Stef Halper, Alan Fiers, Dawid Wigg, Dewey Clarridge, Allan Whittaker, Jerrold Post, Jewgienij Nowikow, Oleg Kalugin, Mohammad Yousaf, Charles Wick, generał Jack Chain, Vincent Cannistraro, Martin Anderson, Oleg Titkow, Władimir Kutinow, jak również ci wszyscy, którzy chcieli zachować anonimowość. Kilku moich rozmówców było na tyle uprzejmych, że przeczytało i zaopiniowało maszynopis książki.

Pisząc tę książkę korzystałem z solidnej, a zarazem inspirującej bazy, jaką zaoferował mi wspaniałomyślny Instytut Hoovera w Stanford University.
...
(...) Jedynie autor jest odpowiedzialny za treść tej książki.

Szukam prawdy, a prawda przyniesie ci wolność.

Wstęp

Polityka amerykańska lat 80. stała się katalizatorem upadku Związku Radzieckiego. - mówi Oleg Kalugin, były generał KGB1*. Jewgienij Nowikow, który należał do najwyższych władz Komitetu Centralnego Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego, twierdzi, że polityka rządu Reagana stanowiła główny czynnik sprawczy agonii systemu radzieckiego2. Były radziecki minister spraw zagranicznych Aleksander Biessmiertnych oświadcza na konferencji w Princeton University, że takie programy, jak Inicjatywa Obrony Strategicznej (Strategic Defense Initiative), przyspieszyły upadek Związku Radzieckiego.3

Związek Radziecki zniknął z mapy świata, ale nie za sprawą procesu reform czy też stopniowo zawieranych umów dyplomatycznych albo w wyniku negocjacji. Przestał istnieć, bo po prostu nie był w stanie się utrzymać. Historycy będą debatowali jeszcze przez całe dziesięciolecia, a może stulecia, które czynniki najbardziej zaważyły na upadku systemu radzieckiego. Czy bankructwo ideologii państwowej? Czy fiasko było od początku nieuniknione z racji tego, że komunizm jest niezgodny z ludzką naturą? Czy zwapniała i zardzewiała gospodarka radziecka w końcu runęła pod własnymi obciążeniami, tak jak dach zwala się pod ciężarem masy śniegu?

Można krótko odpowiedzieć, że te czynniki odegrały ważną rolę, lecz nie tylko te - było ich o wiele więcej. Nie ma co do tego wątpliwości, że jedną z głównych bolączek Kremla, najbardziej widoczną w ostatnim dziesięcioleciu istnienia państwa, był kryzys zasobów. Do lat siedemdziesiątych system radziecki mógł jakoś kuśtykać. Owszem, zawsze brakowało żywności i wydajność zakładów produkcyjnych była niska, lecz z początkiem lat osiemdziesiątych trudności gospodarcze stały się ogromne. Z tym podstawowym problemem usiłował się uporać Michaił Gorbaczow za pomocą pierestrojki i glasnosti. Nigdy by nie obrał tej drogi, gdyby nie długoletni kryzys systemu radzieckiego.

Badanie przyczyn upadku Związku Radzieckiego poza kontekstem polityki amerykańskiej przypomina dochodzenie w sprawie nagłej, niespodziewanej i tajemniczej śmierci, w którym to dochodzeniu nie bierze się nie tylko pod uwagę możliwości morderstwa, ale nawet nie podejmuje się próby zbadania okoliczności towarzyszących owej śmierci. Nawet gdyby ofiara chorowała na nieuleczalną chorobę, inspektor śledczy ma obowiązek zbadać wszystko. Co było przyczyną śmierci? Czy ofierze podawano leki, które w odpowiednim czasie mogły jej pomóc, czy też ich nie podawano? Czy istnieją jakieś niezwykłe okoliczności lub przedmioty, które można wiązać z jej śmiercią?

Fakt, że upadek i pogrzeb Związku Radzieckiego nastąpiły bezpośrednio po ośmioletniej prezydenturze najbardziej antykomunistycznego prezydenta w historii Ameryki, niczego nie dowodzi. Wymaga jednak bardzo wnikliwego rozpatrzenia, zwłaszcza w świetle okoliczności i dowodów, o których dowiadujemy się dopiero teraz. Jak dotychczas niewiele prowadzi się badań nad związkiem między polityką Reagana a upadkiem Związku Radzieckiego. Badania skupiają się na polityce Gorbaczowa. Przypomina to studia nad upadkiem Południa Stanów Zjednoczonych w wyniku wojny secesyjnej z wyłącznym uwzględnieniem polityki generała Roberta Lee, czyli bez rozpatrzenia polityki prowadzonej przez generała Ulyssesa S. Granta.

Niektórzy uważają, że istnieje niewielki albo że w ogóle nie istnieje związek pomiędzy polityką amerykańską w latach osiemdziesiątych a upadkiem Związku Radzieckiego. Jak to sformułował Strobe Talbott w programie telewizyjnym „Inside Washington:: Z punktu widzenia Kremla różnica pomiędzy konserwatywnym rządem republikańskim a liberalnym rządem demokratycznym nie była taka wielka. Związek Radziecki upadł - zimna wojna raptownie się skończyła w wyniku wewnętrznych sprzeczności czy tarć w samym Związku Radzieckim i całym systemie. Zdarzyłoby się to najprawdopodobniej nawet wówczas, gdyby ponownie wygrał wybory Jimmy Carter, a z nim Walter Mondale.

Byli radzieccy politycy nie podzielają tego poglądu. Faktem jest, że polityka administracji Reagana wobec Związku Radzieckiego była pod wieloma względami radykalnym zerwaniem z przeszłością. Ironia tego punktu widzenia polega na tym, że ci, którzy teraz uważają, iż polityka amerykańska miała niewielki wpływ na sprawy wewnętrzne Związku Radzieckiego, w latach 1970-80 zalecali zajęcie wobec Kremla pozycji bardziej ustępliwych. Regana nazywano „bezwzględnym kowbojem”, który mógł nas wszystkich doprowadzić do konfliktu nuklearnego.

Fakt, że największe po II wojnie światowej wydarzenie pod względem geopolitycznym miało miejsce po ośmioletniej prezydenturze Ronalda Reagana, nazywano „szczęśliwym przypadkiem”. Może dobrze jednak byłoby przypomnieć tu sobie słowa Napoleona wypowiedziane w chwili, gdy jego oficerowie skwitowali osiągnięcia nie lubianego kolegi jako „szczęśliwy przypadek”. Otóż Napoleon miał wówczas powiedzieć: to sprowadźcie mi tu więcej takich generałów, którym  zdarzają się „szczęśliwe przypadki”.

Kryzys zasobów, przed którym stanęło kierownictwo radzieckie w latach osiemdziesiątych, nie powstał w wyniku polityki amerykańskiej; był nieodłącznie związany z samym systemem. Jednak Stany Zjednoczone - co teraz wychodzi na jaw - prowadziły zakrojoną na szeroką skalę politykę mającą na celu zaostrzenie tego kryzysu. Polityka ta realizowana była na wiele sposobów: przez zakulisowe zabiegi dyplomatyczne, tajne operacje, zbrojenia, które osiągały coraz wyższy poziom techniczny. Prowadzono również inne działania, których celem było podcinanie podstaw radzieckiej gospodarki. Ponadto Waszyngton, grając o wysoką stawkę, podejmował wysiłki, by osłabić komunizm nie tylko w krajach Trzeciego Świata, lecz także w samym centrum imperium.

Ronald Reagan (co nie ulega kwestii) zdecydowanie nie pałał sympatią do marksizmu-leninizmu i radzieckiego eksperymentu. Uważał, że rządy komunistyczne nie są "po prostu inną formą rządów", jak to ujął George Kennan, lecz monstrualną aberracją. Prezydent Reagan miał silne wewnętrzne przekonanie, że Związek Radziecki nie przetrwa, nie może przetrwać - wspomina George Shultz. - Przekonanie to nie wynikało z rzeczywistej, dogłębnej znajomości problemów Związku Radzieckiego, było jedynie instynktowne.4 (4 George Shultz, rozmowa z autorem).

Ronald Reagan, dla większości intelektualistów amerykańskich - matoł, zdumiewająco trafnie oceniał stan zdrowia reżimu radzieckiego. Nadchodzące lata będą wspaniałe dla naszego kraju, wolności i cywilizacji - powiedział do studentów Notre Dame University w maju 1981 r. - Zachód nie zapanuje nad komunizmem, lecz go przewyższy. Nie będziemy się starać go demaskować, lecz przejdziemy nad nim do porządku dziennego jako smutnym, dziwacznym rozdziałem historii ludzkości, którego ostatnie stronice piszą się teraz. W czerwcu 1982 roku w brytyjskim Parlamencie tak się wyraził: W sensie ironicznym Karol Marks miał rację. Jesteśmy świadkami wielkiego kryzysu o charakterze rewolucyjnym - kryzysu, w którym wymogi porządku gospodarczego bezpośrednio kolidują z wymogami porządku publicznego. Lecz kryzys ten nie rozwija się na wolnym, niemarksistowskim Zachodzie, tylko w kolebce marksizmu-leninizmu, w Związku Radzieckim (...) Widzimy strukturę polityczną, która nie ma związku ze swoją bazą ekonomiczną, społeczeństwo, którego siły produkcyjne krępowane są przez siły polityczne. Reagan stwierdził, że marksizm-leninizm pozostanie "na wysypisku historii", i przewidział, że w Europie Wschodniej i w samym Związku Radzieckim dojdzie do „gwałtownych, powtarzających się protestów przeciw represjom”. 8 marca 1983 roku, w słynnym przemówieniu na temat Imperium Zła, Reagan ponownie oświadczył: Uważam, że komunizm to kolejny smutny, dziwaczny rozdział historii ludzkości, której ostatnie stronice piszą się teraz.

Porównajmy te stwierdzenia z poglądami wybitnych intelektualistów amerykańskich. Po odbytej w 1982 roku wizycie w Moskwie Arthur Schlesinger oświadczył: Widziałem więcej towarów w sklepach, więcej żywności na targowiskach, więcej samochodów na ulicach - wszystkiego więcej, oprócz kawioru, nie wiadomo zresztą z jakiego powodu. Kierując swą krytykę pod adresem administracji Ronalda Reagana pisał, że: ci ludzie w Stanach Zjednoczonych, którzy uważają, że Związek Radziecki znajduje się na skraju przepaści ze względów ekonomicznych i społecznych, że wystarczy jedno lekkie pchnięcie, by w nią spadł, sami się oszukują. Schlesinger porównywał tych Amerykanów do radzieckich dygnitarzy, którzy twierdzili, że są świadkami ostatniego etapu istnienia kapitalizmu. Jednocześnie zaznaczył, iż po obu stronach znajdują się osoby zawsze postrzegające inne społeczeństwa jako mniej stabilne, niż są one w rzeczywistości. Każde supermocarstwo ma własne problemy ekonomiczne, lecz to nie oznacza, że leży już powalone na ringu.

Słynny ekonomista John Kenneth Galbraith przedstawił w 1984 r. podobną ocenę. Rosyjski system zdaje egzamin, ponieważ w przeciwieństwie do zachodniej gospodarki przemysłowej w pełni wykorzystuje ludzkie zasoby. Wybitny sowietolog, Seweryn Bialer z Columbia University zajął następujące stanowisko w „Foreign Affairs” (1982): Związek Radziecki nie jest ani nie będzie przez najbliższe dziesięć lat dotknięty rzeczywistym kryzysem systemu, jest bowiem dumnym właścicielem ogromnych, nie wykorzystanych rezerw mogących mu zapewnić stabilność polityczną i społeczną, i pozwolić przetrwać nawet największe trudności. Laureat Nagrody Nobla, Paul Samuelson, ujął to jeszcze dobitniej w podręczniku "Economics" (1981): Jest uproszczeniem sądzić, że większości ludzi w Europie Wschodniej źle się powodzi. A profesor Lester Thurow z Massasusetts Institute of Technology jeszcze w 1980 roku utrzymywał w swoim podręczniku "The Economic Problem", co następuje: Czy opanowanie zagadnień gospodarki może w znacznym stopniu przyspieszyć wzrost ekonomiczny? Nadzwyczajny postęp dokonany przez Związek Radziecki sugeruje, że może to się stać faktem. W roku 1920 Rosja niewiele znaczyła na ekonomicznej mapie świata. Dziś jest państwem, którego osiągnięcia ekonomiczne można porównać z osiągnięciami Stanów Zjednoczonych.

Strobe Talbott, w swym artykule opublikowanym po ogłoszeniu przez tygodnik "Time" Michaiła Gorbaczowa „Człowiekiem Dziesięciolecia”, oświadczył, że „gołębie” w wielkiej, ciągnącej się przez czterdzieści lat debacie miały całkowitą rację. Utrzymywał, że antykomuniści, jak ci w administracji Reagana, opierali swoje poglądy na groteskowo przesadnym pojęciu o potędze i możliwościach Związku Radzieckiego. Uważano, że posiada on ogromną moc, obejmującą również wiarę w siebie, męstwo i środki umożliwiające prowadzenie wojny totalnej. Historia jednak pokazuje, że było wręcz przeciwnie. To liberalna lewica konsekwentnie przeceniała siłę reżimu radzieckiego.

Przekonanie Ronalda Reagana o podstawowej słabości systemu radzieckiego przejawiało się nie tylko w jego przemówieniach. Znalazło wyraz w prowadzonej przez niego polityce. Administracja Reagana chciała wykorzystać słabości Związku Radzieckiego do własnych celów strategicznych. Komunizm był targany sprzecznościami niosącymi ze sobą śmiertelne zagrożenie. Miał ambicje światowe i militarne, a jednocześnie stał przed wewnętrznymi problemami ekonomicznymi i brakiem zasobów. Gdyby wywrzeć na Kreml dostatecznie mocny nacisk, byłby zmuszony wybierać pomiędzy utrzymaniem statusu światowego imperium a rozwiązywaniem problemów wewnętrznych.

Na początku 1982 roku prezydent Reagan wraz z kilkoma głównymi doradcami zaczął opracowywać strategię, która polegała na zaatakowaniu podstawowych, najsłabszych punktów ekonomicznych i politycznych systemu radzieckiego. W tym celu przyjęliśmy szeroką strategię, która obejmowała również wojnę ekonomiczną - wspomina Caspar Weinberger. - Była to supertajna kampania prowadzona przy współpracy sojuszników oraz przy użyciu innych środków.6 (6 Caspar Weinberger; rozmowa z autorem). Rozpoczęła się ofensywa, mająca na celu przeniesienie centrum walki supermocarstw do bloku radzieckiego, a nawet na teren samego kolosa.

Cele i środki tej ofensywy zostały nakreślone w serii tajnych dyrektyw dotyczących bezpieczeństwa narodowego (NSDD), podpisanych przez prezydenta Reagana w roku 1982 i 1983. (NSDD to oficjalna dyrektywa prezydenta skierowana do doradców i departamentów, dotycząca kluczowych problemów polityki zagranicznej. Zazwyczaj jest objęta ścisłą tajemnicą państwową, i tak było w tym wypadku). Dyrektywy pod wieloma względami oznaczały zerwanie z polityką, jaką Ameryka prowadziła jeszcze w niedawnej przeszłości. Podpisana przez prezydenta w marcu 1982 roku NSDD-32 nakazywała dążenie do zneutralizowania władzy radzieckiej w Europie Wschodniej i zalecała stosowanie tajnych działań i innych metod wspierania antyradzieckich organizacji w tym rejonie. Przyjęta przez Reagana w listopadzie 1982 r. NSDD-66 z kolei zapowiadała, że polityka Stanów Zjednoczonych będzie miała na celu zniszczenie gospodarki radzieckiej metodą ataku na jej „triadę strategiczną”, tj. na podstawowe środki uważane za niezbędne radzieckiej gospodarce. Wreszcie w styczniu 1983 roku Reagan podpisał NSDD-75, która nakazywała nie tylko współistnienie z systemem radzieckim, lecz doprowadzenie do jego fundamentalnej zmiany. Kilka z tych dyrektyw miało na celu prowadzenie przez Amerykę agresywnej polityki, której wynikiem miało być osłabienie władzy radzieckiej, oraz wojny ekonomicznej czy też wojny o środki ze Związkiem Radzieckim. Administracja Reagana nie spowodowała kryzysu radzieckiego, tylko go zaostrzyła.

----------------------------
Cytuję  fragment z artykułu  Konrada W. Studnickiego-Gizberta pt. Breżniew panuje w Waszyngtonie, zamieszczonego w nr  1/06 przeglądu społecznego dziś, str. 107-113.
Anonimus
..................
„ (...) Za rządów  Breżniewa, na Zachodzie mówiono o ZSRR z szacunkiem albo z obawą, ale mało kto kwestionował potęgę radzieckiego imperium. W 1979 roku uczestniczyłem  w konferencji  na temat Europy Wschodniej w Columbus, Ohio. Pierwszego dnia miałem referat, ale przyzwoitość nakazywała, żebym pozostał do końca obrad, aczkolwiek konferencja nie zapowiadała się na interesującą. (...)  Perspektywa spędzenia czasu na nudnych zebraniach  w nudnym mieście nie była atrakcyjna, toteż, raczej z rozpaczy niż z przekonania, zacząłem dokładnie studiować program konferencji, żeby jakoś spędzić pozostałe dwa dni. Niespodziewanie odkryłem, że w jej ramach odbywają się seminaria poświęcone technologii i ekonomii radzieckiej , zorganizowane przez Rand Corporation (centrum badań naukowych lotnictwa USA) i kilku instytutów uniwersyteckich, związanych ze „społecznością informacyjną” (jakie piękne nazwy przybierają służby wywiadowcze!). Seminaria te okazały się wyjątkowo ciekawe, większość uczestników ze „społeczności informacyjnej” było dobrze poinformowanymi i inteligentnymi realistami. Pracowali nad poznaniem i zrozumieniem systemu radzieckiego, bowiem uważali ZSRR za potencjalnego wroga, a wroga traktuje się poważnie i z szacunkiem. Podkreślam te fakty, ponieważ referaty i dyskusje brzmiały trochę jak propaganda radziecka opisująca osiągnięcia ZSRR. 
     W chórze specjalistów amerykańskich, zachwyconych i zaniepokojonych rozwojem imperium Breżniewa, drobnym, ale znamiennym zgrzytem były wypowiedzi niepozornego, mówiącego kiepsko po angielsku Rosjanina, byłego radzieckiego profesora i uciekiniera z ZSRR. Ten niepozorny Rosjanin mówił o nadchodzącym załamaniu się radzieckiego imperium, o wzrastającym „nawisie rublowym” (miliardach rubli zarobionych, ale nie wydanych i znajdujących się na licznych kontach oszczędnościowych, gdzie czekały na obiecaną możliwość zakupu samochodu lub mieszkania)), o wzrastającym egoizmie i korupcji „nowej klasy” (menedżerów i specjalistów zaawansowanej technologii), o niewidocznym, ale realnym, rozkładzie wewnętrznym partii. Oczywiście, jego wypowiedź została uprzejmie zignorowana.
     Pamiętając tego ignorowanego proroka, zadawałem sobie pytanie: dlaczego, gdy niepozorne jednostki prawidłowo oceniają prawdopodobne konsekwencje istniejących tendencji, są systematycznie lekceważone albo traktowane jako ludzie niepoważni, zasługujący na litość albo na potępienie, podczas gdy ludzie poważni, miarodajni i powszechnie szanowani utrzymują swój autorytet, nawet jeśli ich przewidywania zasadniczych zmian są zwykle błędne? Po latach szukania odpowiedzi na to pytanie zrozumiałem, że źródłem autorytetu „ludzi poważnych i miarodajnych”, jest talent powtarzania, w pięknej formie, opinii innych „ludzi poważnych”, zatem w konkurencji zasłużenia sobie na miano „czołowego, uznanego autorytetu” wygrywa ten, kto najbardziej myśli tak jak inni. Wyniki tego systemu wyraża powiedzenie Howe'a, że „gdy wszyscy myślą tak samo to znaczy, że nikt nie myśli”. (...)”       
----------------------------

Jeśli chodzi o realizację strategii, to nastąpił prosty podział zadań. Nigdy nie bawiący się w szczegóły Reagan podjął decyzję, dokąd ma prowadzić ten tor. Rada Bezpieczeństwa Narodowego (National Security Council), William Casey i Caspar Weinberger pilnowali, aby pociąg dotarł do miejsca przeznaczenia.

Ponieważ znaczna część strategii polegała na prowadzeniu tajnych operacji, dyrektor CIA, Casey, znalazł się w centrum dowodzenia. Stał się najpotężniejszym dyrektorem CIA w historii Ameryki i miał stały dostęp do prezydenta. Ponieważ i strategia była zakrojona na szeroką skalę, i było konieczne stosowanie tajnych operacji, Casey często miał wgląd w obszary polityki zagranicznej tradycyjnie zastrzeżone dla innych członków gabinetu. Bill Casey jakby prowadził swój własny Departament Stanu i własny Departament Obrony - wspomina Glenn Campbell, przewodniczący Prezydenckiej Rady do spraw Wywiadu (President's Intelligence Oversight Board) w latach osiemdziesiątych. - Był wszędzie, robił wszystko.  „Dyrektor CIA”  to tylko tytuł, który nic nie mówi o tym, jak sprawowana przez Caseya funkcja wyglądala w praktyce.7

Większa część działalności Caseya była owiana tajemnicą - nawet przed niektórymi głównymi doradcami prezydenta. Nigdy się nie znało ruchów Billa Caseya - wspomina Richard Allen, który był głównym doradcą Reagana do spraw bezpieczeństwa narodowego.- Miał ten swój niewidzialny czarny samolot, w którym mógł mieszkać. Latał dookoła świata, robiąc wszystko, co tylko można sobie wyobrazić. Czasami nawet prezydent nie wiedział, gdzie on się znajduje.8 (8 Richard Allen; rozmowa z autorem).

Właśnie Casey trzymał w ręku kilka głównych spraw związanych ze strategią Reagana, włącznie z tajnymi operacjami w Polsce, Czechosłowacji i w Afganistanie. Zrobiłby wszystko, aby przysporzyć kłopotów Związkowi Radzieckiemu - wspomina Donald Regan, jego bliski znajomy, który był sekretarzem skarbu w rządzie Reagana oraz szefem personelu Białego Domu.- Nigdy nie przestawał o tym myśleć. Miał na tym punkcie obsesję.9 (9 Donald Regan; rozmowa z autorem).

Ta obsesja Caseya nie była nową sprawą. Miała swe korzenie w jego doświadczeniach z II wojny światowej, kiedy to pracował w Biurze Służb Strategicznych (Office of Strategic Services)*.   W przekonaniu Caseya radziecki komunizm nie był nowym zagrożeniem, lecz bardzo podobnym do tego, jakie stwarzały Niemcy hitlerowskie. Zadanie swoje widział jako kontynuację tego, czego nie udało mu się dokonać po II wojnie światowej - mówi Alan Fiers...  

Istotną rolę w opisywanych wydarzeniach odegrał Caspar Weinberger, wieloletni przyjaciel i współpracownik Reagana. Weinberger niezwykle cenił innowacje techniczne i nie lubił komunizmu. W jego pojęciu osiągnięcia techniki dawały Ameryce wyraźną przewagę, którą powinna wykorzystać w celu osłabienia gospodarki radzieckiej. Pomysł polegał na tym, by stawiać na naszą siłę i na ich słabość - wspomina Weinberger. - A to oznaczało stawianie na gospodarkę i technikę. 11 (11 Caspar Weinberger; rozmowa z autorem). Oznaczało to również zmianę priorytetów w wojskowym współzawodnictwie Wschód-Zachód, a więc położenie nacisku na jakość, zamiast na ilość. Weinberger uważał, że amerykański postęp techniczny w dziedzinie wojskowości, gdyby go nie hamować, nie dawałby Moskwie najmniejszych szans na dotrzymanie kroku. W ściśle tajnych dokumentach Pentagonu Weinberger pisał o tym jako o formie wojny ekonomicznej. Znał słabe punkty systemu radzieckiego i chciał to wykorzystać.

Zaaranżowanie przez niego wzrostu zbrojeń nie oznaczało po prostu zwiększenia budżetu na te cele. Jak pieniądze będą wydawane, było nie mniej ważne jak to, ile będzie tych pieniędzy. Zdaniem generała Mahmuta Achmatowicza Gariejewa, Moskwę niepokoiło, że wzrost zbrojeń uległ gwałtownej intensyfikacji (...) w tempie i formach nigdy przedtem nie spotykanych. 12 (12 Mahmut Achmatowicz Gariejew "M.F. Frunze: Military Theorist", McLean. VA: Pergamont-Brassey's, 1988, str. 395). Weinberger był również głęboko przekonany, że Związek Radziecki nie jest w stanie przetrwać bez pomocy kredytowej i technicznej ze strony Zachodu. Przy każdej więc okazji mocno naciskał, by w jak największym stopniu ograniczać transakcje pomiędzy Wschodem a Zachodem.

Casey i Weinberger to dwie wybitne postacie realizujące Reaganowską strategię. Byli członkami pierwszego gabinetu Reagana i pozostali z prezydentem przez długi okres jego drugiej kadencji. Najbardziej doniosłą rolę w formułowaniu strategii odegrała Rada Bezpieczeństwa Narodowego. Doradca do spraw bezpieczeństwa narodowego, William Clark, długoletni przyjaciel Reagana, nie miał prawa do podejmowania decyzji w sprawach polityki zagranicznej, ale miał w nią wgląd i nadzorował przygotowanie projektów najważniejszych elementów strategii. Członkowie Rady Bezpieczeństwa Narodowego jak na przykład...  odegrali kluczową rolę w formułowaniu zasad strategii. McFarlane i Poindexter, który objął po Clarcu  funkcje doradcy do spraw bezpieczeństwa narodowego, w czasie drugiej kadencji Reagana utrzymal najistotniejsze elementy strategii w nie zmienionej formie.

Strategię stworzono i wprowadzono w początkowym okresie prezydentury Reagana, a jej koniec nastąpił w 1987 roku, na skutek trudnej sytuacji powstałej w wyniku wydarzeń w Iranie, odejścia kluczowych urzędników państwowych oraz podziału w łonie administracji. Strategia polegała na atakowaniu samego jądra systemu radzieckiego i obejmowała:
- tajną pomoc finansową, wywiadowczą i wsparcie logistyczne dla ruchu "Solidarności" w Polsce, co zapewniało przetrwanie opozycji w środku radzieckiego imperium;
- znaczną pomoc finansową i militarną dla ruchu oporu w Afganistanie, jak również dostawy dla mudżahedinów, służące przeniesieniu wojny na teren samego Związku Radzieckiego;
- kampanię mającą na celu drastyczną obniżkę napływu twardej waluty do Związku Radzieckiego w wyniku obniżek cen ropy naftowej, uzyskanych we współpracy z Arabią Saudyjską, oraz ograniczenie radzieckiego eksportu gazu ziemnego na Zachód;

- wyrafinowaną, szczegółowo opracowaną wojnę psychologiczną, mającą podsycić niepewność i strach w kierownictwie radzieckim;
- kompleksową akcję
na skalę światową z użyciem tajnej dyplomacji włącznie - w celu drastycznego ograniczenia dostępu Związku Radzieckiego do zachodniej najnowszej technologii;
- szeroko zakrojoną kampanię dezinformacji technologicznej w celu zniszczenia gospodarki radzieckiej;

- wzrost zbrojeń utrzymanych na wysokim poziomie technicznym, w celu doprowadzenia gospodarki Związku Radzieckiego do ruiny i zaostrzenia kryzysu zasobów.

Projektem strategii i jej wdrożeniem zajmowało się zazwyczaj ograniczone grono kilku członków Rady Bezpieczeństwa Narodowego i gabinetu. Niewiele z tych inicjatyw omawiano na zebraniach gabinetu - wspomina Clark - Prezydent podejmował decyzje w obecności dwóch czy trzech doradców. 13 (13 William Clark; rozmowa z autorem). Na przykład sekretarz stanu, George Shultz, dowiedział się o Inicjatywie Obrony Strategicznej* ledwie kilka godzin przed jej publicznym ogłoszeniem (* Tzw. Inicjatywa Obrony Strategicznej (SDI) zakładała utworzenie do r. 2005 kosmicznego systemu militarnego, obejmującego wykorzystanie laserów wielkiej mocy, setek sztucznych satelitów oraz najnowszych osiągnięć fizyki cząstek wielkiej energii. SDI miała zapewnić Stanom Zjednoczonym absolutną kontrolę nad całym globem i możliwość nagłego zniszczenia dowolnej liczby obiektów.). To że Stany Zjednoczone udzielały tajnej pomocy "Solidarności", było wiadome tylko kilku członkom Rady Bezpieczeństwa Narodowego. Ważka decyzja o pomocy dla mudżahedinów, mającej doprowadzić do działań wojskowych na terenie Związku Radzieckiego, nigdy nie była omawiana przez członków gabinetu. Prezydent przedyskutował sprawę tylko z Clarkiem oraz Caseyem i podjął decyzję.

Duża część literatury na temat polityki amerykańskiej i końca zimnej wojny - łącznie z "The Trun" Dona Oberdorfera i "At the Highest Levels" Michaela Beschlossa i Strobe'a Talbotta - traktuje niemal wyłącznie o niuansach zabiegów dyplomatycznych. Takie podejście mówi więcej o autorach tych książek niż o administracji Reagana. Ronald Reagan bowiem nie uważał, że porozumienia o kontroli zbrojeń czy traktaty są miarą jego sukcesów w polityce zagranicznej. Poświęcał niewiele czasu większości propozycji porozumień o kontroli zbrojeń; walkę Wschód-Zachód widział raczej w kategoriach wielkiej bitwy pomiędzy Dobrem a Złem.

Książka ta nie usiłuje się zajmować opisaną już w piśmiennictwie dziedziną dyplomacji i kontroli zbrojeń w okresie poprzedzającym koniec zimnej wojny. Nie przedstawia też historii stosunków Stany Zjednoczone - Związek Radziecki w krytycznym okresie. Usiłuje jedynie zdać sprawę z tajnych działań ofensywnych na froncie gospodarczym, geopolitycznym i psychologicznym, mających na celu podkopanie i osłabienie potęgi radzieckiej.

Na koniec należy wspomnieć za Kenem Aulettem: Żadnemu reporterowi nigdy się nie uda odtworzyć minionych wydarzeń ze stuprocentową dokładnością. Pamięć uczestników tych wydarzeń płata figle, zwłaszcza gdy patrzą na nie z perspektywy osób, które już znają rozwiązanie. Reporter stara się uniknąć niedokładnej relacji korzystając z wielu źródeł informacji. Jednakże dobrze jest, jeśli Czytelnik - i autor - potraktują z odrobiną pokory te dziennikarskie ograniczenia.

*  Przypisy  oznaczone cyframi arabskimi są dziełem autora. Przypisy oznaczone gwiazdką pochodzą od redakcji wydania polskiego.
---------
Cześć swoich uwag, z przyzwyczajenia, też oznaczyłem  znakiem „*”, ale dodatkowo także inicjałami „Z.U.”  lub pseudonimem  „Anonimus”. Nie powinny więc mylić.
Z.U.

-------------------------------------------------------------------------
Spis treści ....... - brak. Przypis Z.U.
-------------------------------------------------------------------------
1 ......... 19

Styczeń 1981 roku  był w Waszyngtonie szczególnie zimny. Padał śnieg i marznący deszcz, od rzeki Potomac wiał przenikliwy wiatr. W stolicy kraju panowała jednak ożywiona i gorąca atmosfera, która zwykle towarzyszy oczekiwaniu na zmianę rządu. Zaledwie w dwa dni po inauguracji swojej prezydentury Ronald Reagan wezwał do Gabinetu Owalnego Williama Caseya, desygnowanego na dyrektora CIA. Z wielu względów było to niezwykłe, by spotkał się on prywatnie z prezydentem na samym początku kadencji. W końcu czekały jeszcze nie załatwione sprawy związane z zatwierdzeniem budżetu i obsadzeniem wielu stanowisk. Nowy rząd w centrum swych zainteresowań stawiał gospodarkę. Ronald Reagan nie spotykał się jednak po prostu z dyrektorem wywiadu, lecz z bliskim doradcą, któremu ufał. 
     Zaufanie to znalazło wyraz w czasie trwania całej kampanii. Kiedy doszło do rozłamu w komitecie wyborczym Reagana i zapanował w nim chaos, przewodniczącym kampanii został w styczniu 1980 roku Casey. Wiele osób zapomina, że na początku 1980 roku wygrana Reagana nie budziła zbyt wielkich nadziei - wspomina Richard Allen, doradca Reagana do spraw bezpieczeństwa narodowego - Bill Casey pomógł całkiem zmienić sytuację1.  W czasie kampanii Reagan słuchał rad Caseya. Teraz zdawał sobie sprawę, że swoją obecność w Gabinecie Owalnym zawdzięcza umiejętnościom menedżerskim i smykałce politycznej Billa. Ronald Reagan czul się dłużnikiem Billa Caseya, podobnie jak każdy zwycięski przywódca czuje się dłużnikiem osób, które umożliwiły mu zwycięstwo - mówi Martin Anderson, doradca Reagana w czasie kampanii wyborczej.2 Jednakże po upływie kilku tygodni, które nastąpiły po wyborach 1980 roku, kiedy obsadzano najlepsze stanowiska, Casey czuł się coraz bardziej rozczarowany. Myślał, że zaufanie i poczucie łączących ich więzi zaowocuje przyznaniem mu stanowiska sekretarza stanu, o którym marzył. Lecz Reagan wypowiedział się za Alexandrem Haigiem, byłym naczelnym dowódcą wojsk NATO, człowiekiem o bystrym, zdyscyplinowanym umyśle i wyczuciu potrzeb chwili. Haig nie należał do bliskiego otoczenia Reagana, nie odegrał żadnej roli w jego kampanii wyborczej, nie był też jego przyjacielem ani wielbicielem. Posiadał jednak cechy uważane za niezwykle ważne na tym stanowisku: doświadczenie i prezencję.
     Kiedy więc pod koniec listopada prezydent wreszcie wezwał Billa Caseya i zaproponował mu stanowisko szefa CIA, okazało się, że nie spełniły się marzenia byłego przewodniczącego kampanii wyborczej. Dyrektor CIA z reguły realizował założenia polityki, sam nie będąc jej twórcą. Rzadko kiedy stawał się członkiem ścisłego zespołu rządowego. Z reguły nie znajdował się w samym centrum władzy. Dyrektor CIA zazwyczaj tylko wykonywał czynności związane z pracą wywiadu. Kiedy więc Reagan zaproponował mu to stanowisko, Casey odparł: „Przemyślę to i dam odpowiedź.”  
     Im dłużej się zastanawiał, tym bardziej zaproponowane stanowisko wydawało mu się nie do przyjęcia. To nie było to, co by go satysfakcjonowało. Miał niezliczone plany i projekty, lecz jednocześnie wiedział, że w wieku sześćdziesięciu siedmiu lat najprawdopodobniej nie zdarzy mu się już druga szansa znalezienia się w kręgu władzy państwowej. Postanowił więc jak najlepiej wykorzystać tę, którą mu stworzył Reagan, i wejść do kręgu ludzi podejmujących decyzje polityczne.
     W kilka dni po złożeniu mu propozycji zadzwonił do prezydenta-elekta i oświadczył, że przyjmie stanowisko, ale pod trzema warunkami.
     Po pierwsze, chciał zyskać rangę członka gabinetu i zasiadać w zespole podejmującym decyzje w sprawach polityki zagranicznej.
     Drugim warunkiem było przyznanie mu gabinetu w Białym Domu. Chciał mieć łatwy i szybki kontakt z personelem Białego Domu i prezydentem, a nie żyć na wygnaniu w Langley. W polityce, podobnie jak w handlu nieruchomościami, najważniejsza jest lokalizacja. Mógłby wtedy wpadać bez uprzedzenia do Gabinetu Owalnego i mieć nieoficjalny wpływ na politykę. Gabinet w Białym Domu był mu jednak potrzebny jeszcze z innego względu. Oto, co mówi w całej sprawie Martin Anderson, członek Prezydenckiej Rady do Spraw Wywiadu Zagranicznego (President's Foreign Intelligence Advisory Board): Posiadanie własnego gabinetu i sekretarki na trzecim piętrze Old Executive Office Building (OEOB) oznaczało, że Casey mógł bez trudu potajemnie konferować z dowolną osobą z Rady  Bezpieczeństwa Narodowego. Mógł też wykorzystywać swój gabinet do spotkań, które chciał utrzymać w tajemnicy przed własnym personelem. Rozmowy telefoniczne, które prowadził z OEOB - i wtedy, gdy sam dzwonił, i wtedy, gdy dzwoniono do niego - miały charakter prywatny, nigdy nie były nagrywane ani rejestrowane, w przeciwieństwie do rozmów prowadzonych z siedziby CIA.3
     Trzeci i ostatni warunek brzmiał: otwarte drzwi. Casey prosił prezydenta o zapewnienie mu bezpośredniego dostępu do Gabinetu Owalnego w każdej chwili. Nie chciał pośrednictwa innych, by rozmawiać z prezydentem - mówi Herb Meyer, specjalny asystent Caseya w CIA. - Chciał móc sam dzwonić do niego i spotykać się z nim osobiście.4
     Reagan natychmiast przystał na warunki Caseya. W jednej chwili narodził się więc najpotężniejszy dyrektor CIA w historii Ameryki. Zarówno oficjalnie, jak i nieoficjalnie znalazł się w centrum polityki zagranicznej.
     Lecz oprócz władzy urzędowej, jaką miał dzierżyć, i gabinetu w Białym Domu, Casey posiadał jeszcze jeden ważny atrybut, dzięki któremu mógł zostać najpotężniejszym dyrektorem CIA w historii Ameryki - bliskie stosunki z prezydentem. Atrybut ten miał mieć najważniejszy wpływ na karierę Caseya. Były to pokrewne dusze - mówi Herb Meyer.  - Amerykanie pochodzenia irlandzkiego, którzy przetrwali wielki kryzys i mieli taki sam światopogląd. Spotykali się dwa razy w tygodniu  przez wszystkie lata  prezydentury Reagana, zazwyczaj tylko we dwóch. Często rozmawiali przez telefon. Doradcy do spraw bezpieczeństwa narodowego przychodzili i odchodzili, a Bill Casey ciągle trwał na swoim stanowisku. Był najpotężniejszym dyrektorem CIA w historii Ameryki.5 Casey, Allen, Weinberger, zdecydowani stawić czoło wyzwaniu Związku Radzieckiego - wszyscy oni mieli wpływ na prezydenta.

     (...)     

Problemy Reagana ze słuchem oraz niewyraźny sposób mówienia Caseya stały się później powodem licznych wątpliwości, czy prezydent rzeczywiście rozumiał propozycje zgłaszane przez Caseya. Jeden z byłych doradców do spraw bezpieczeństwa narodowego tak wspomina: Czasami zastanawialiśmy się, czy prezydent w pełni rozumie, co mówi Bill, i przed jakimi decyzjami stawia kraj jednym skinieniem głowy.6 (6 Rozmowa z autorem).

Teczki Caseya aż pękały od map i wykresów przygotowanych dla nowego przywódcy. Przyniósł również raporty wywiadu dotyczące gospodarki radzieckiej. „Panie prezydencie”, powiedział Casey, „chcę poświecić ten czas na przekazanie panu najnowszych informacji o sytuacji Rosjan. Nie powodzi się im dobrze, walczą z trudnościami”. Podał prezydentowi dane dotyczące największych trudności hamujących rozwój produkcji, braków, a także anegdotyczne informacje wyciągnięte z raportów wywiadu. Przedstawił też wykres wzrostu i spadku wpływów twardej waluty do Związku Radzieckiego. „Sytuacja jest gorsza, niż sobie wyobrażaliśmy”, rzekł. „Chcę, by pan sam zobaczył, jak bardzo chora jest gospodarka i w związku z tym, jak łatwym są celem. Są załatwieni. Gospodarka w gruzach, w Polsce bunt, ugrzęźli w Afganistanie, na Kubie, w Angoli i w Wietnamie; teraz  imperium jest dla nich samych ciężarem. Panie prezydencie, mamy historyczną szansę - możemy im poważnie zaszkodzić. Chcę panu  co tydzień przedstawiać materiały wywiadu - nie przefiltrowane - na temat tego, co się tam dzieje. Przygotowuję też opracowanie szerszych badań dotyczących naszych możliwości i tego, jak możemy je z korzyścią spożytkować”.

Przez cały okres, kiedy był dyrektorem CIA, co piątek przedstawiał prezydentowi zapowiedziane materiały. Praktyka ta miała ogromny wpływ na spojrzenie Reagana na Związek Radziecki. Regularny wgląd do materiałów wywiadu przez prezydenta Stanów Zjednoczonych był precedensem. Fakt ten miał decydujące znaczenie dla kształtowania jego opinii o słabych punktach Związku Radzieckiego. Kiedy w 1982 roku doradcą do spraw bezpieczeństwa narodowego został William Clark, przepływ informacji wywiadowczych jeszcze bardziej wzrósł.

Prezydent słuchał przez dwadzieścia minut, aż w końcu powiedział: „Bill, może poruszysz tę kwestię na posiedzeniu Grupy Roboczej do spraw Bezpieczeństwa Narodowego?”  I tak 30 stycznia po raz pierwszy na forum Grupy poruszony został temat tajnych operacji ofensywnych przeciwko Związkowi Radzieckiemu. Poza prezydentem członkami Grupy byli w tym czasie: wiceprezydent Bush, Caspar Weinberger, Alexander Haig, Bill Casey  i Richard Allen. Związek Radziecki wysyłał coraz więcej wojska do Afganistanu; znajdowało się tam wówczas 89 000 żołnierzy. Coraz liczniejsze radzieckie oddziały otaczały Polskę. Rosło prawdopodobieństwo inwazji. Europa Zachodnia wydawała się nie zwracać na to uwagi i udzielała Moskwie kredytów na budowę ogromnego gazociągu.

Spotkaniu przewodniczył Allen, który od dawna uważał, że polityka Stanów Zjednoczonych wobec Związku Radzieckiego jest błędna.  Dyskusja była bardzo ożywiona - wspomina Weinberger. - Właśnie wtedy zdecydowaliśmy, że istnieje potrzeba zajęcia twardego stanowiska w sprawie Polski. Nie tylko w celu zapobieżenia inwazji, lecz także, aby znaleźć sposoby podkopania radzieckiej władzy w Polsce9. (9 Gaspar Weinberger; rozmowa z autorem).  
     Dyskusja ciągnęła się przez niemal dwadzieścia minut i zakończyła się żarliwym przemówieniem Caseya. „Panie prezydencie, przez ostatnie trzydzieści lat graliśmy na naszym terenie, unikając przeniesienia na ich pole. W ten sposób się nie wygrywa. Kiedy są bezpieczni u siebie, nasze działania nie mają znaczenia. Ich postępowanie zmieni się dopiero wtedy, gdy my zmienimy sposoby działania”.
     Instynkt również skłaniał prezydenta do podjęcia bardziej agresywnych kroków w polityce amerykańskiej. W czasie swojej kampanii sporządził listę krajów, które od czasów Wietnamu dostały się w strefę wpływów radzieckich. I teraz, po chwili milczenia, w końcu powiedział: Uważam, że koncepcja Ala ma szansę powodzenia na arenie publicznej - otrzymanie pomocy od naszych sojuszników i tak dalej. Lecz koncepcja Billa wydaje mi się najbardziej sensowna ze strategicznego punkt widzenia.10 (10 Obecni na spotkaniu urzędnicy państwowi; rozmowy z autorem ). 

     Związek Radziecki zdawał się rozumieć ten podział w ramach administracji. Oto co później  powiedział  sowietolog Seweryn Bialer: Radzieccy specjaliści od analiz z pewnością widzieli różnice i podziały w ramach administracji Reagana, chociaż początkowo przykładali do nich niewielką wagę. Na przykład odróżniali antysowieckie stanowisko byłego sekretarza Haiga i ogólnie Departamentu Stanu od antysowieckiego i antykomunistycznego stanowiska Departamentu Obrony i Białego Domu. Ci drudzy wykraczają poza to stanowisko, nawołując do krucjaty przeciwko Związkowi Radzieckiemu.11
     Dyskusja ograniczyła się tylko do omówienia koncepcji, lecz to na początek wystarczyło. Prezydent skłaniał się ku bardziej stanowczej polityce, takiej, która nie tylko uniemożliwi Sowietom wchodzenie na obce terytoria, lecz przeniesie grę na ich własne pole.              

     Na spotkaniu Grupy Roboczej do spraw Bezpieczeństwa Narodowego postanowiono również, że administracja powinna podjąć tajną operację psychologiczną, która wykorzystałaby słabe punkty Rosjan. Sowieci obawiali się Reagana, którego uważali za nieobliczalnego kowboja. Richard Allen spotkał się z ambasadorem radzieckim Anatolijem Dobryninem w okresie tworzenia rządu. Uważali, że mają do czynienia z wariatem pierwszej klasy - wspomina Allen. - Byli śmiertelnie przerażeni.

Nowa administracja uważała, że warto podtrzymywać ten wizerunek, a przynajmniej nie zmieniać go dla Kremla. Utrzymywanie Sowietów w przekonaniu, że Reagan jest lekko pomylony, należało do jego strategii - mówi Allen. Był to pomysł wysunięty przez nieżyjącego już futurologa Hermana Khana. Porównywał on walkę supermocarstw do niebezpiecznej zabawy, w której dwa samochody jadą na siebie z naprzeciwka. Ani jedna strona, ani druga nie chce zderzenia, ale ani jedna, ani druga, nie chce się też wycofać. W końcu jednak któraś musi to zrobić, bo dojdzie do katastrofy. Jak Khan to zwięźle ujął: Nikt nie chce w coś podobnego bawić się z wariatem.
(A jeśli by to byli obaj wariaci? Z.U.).
Tak więc wizerunek kowboja był korzystny z punktu widzenia strategii. Na spotkaniu opracowano szczegóły nieoficjalnej, szeroko zakrojonej i dopracowanej w najdrobniejszych detalach operacji psychologicznej (PSYCHOP).12 (12 Richard Allen; rozmowa z autorem).

Celem jej było ukształtowanie takiego sposobu myślenia Kremla, aby z psychologicznego punktu widzenia znalazł się w defensywie, a tym samym był mniej skłonny do podejmowania ryzyka. Obejmowało to kilka działań wojskowych na terenach przygranicznych Związku Radzieckiego. Była to sprawa niezwykle delikatna - wspomina były podsekretarz obrony Fred Ikle - Nie robiono żadnych notatek, aby nie pozostawiać śladów.13 (13 Fred Ikle; rozmowa z autorem).
     Czasami wysyłaliśmy bombowce nad Biegun Północny, by zostały wykryte przez ich radary - wspomina generał Jack Chain, były dowódca Dowództwa Strategicznych Sił Powietrznych (Strategic Air Command). - Kiedy indziej znów bombowce zapuszczały się na ich tereny przygraniczne w Azji czy Europie. W okresach szczytowych operacja ta obejmowała kilka podobnych manewrów tygodniowo. Celowo odbywały się one nieregularnie, aby efekt był tym bardziej niepokojący. Następnie przerywano serie lotów, a po kilku tygodniach znów je kontynuowano.14 (14 Jack Chain; rozmowa z autorem).

To naprawdę odnosiło skutek - wspomina dr William Schneider, podsekretarz stanu do spraw pomocy i techniki militarnej, który widział posegregowane "raporty poakcyjne", odnotowujące ruchy lotnictwa Stanów Zjednoczonych.- Nie wiedzieli, co to wszystko znaczy. Eskadra wlatywała na terytorium powietrzne Związku Radzieckiego, namierzały ją radary, jednostki stawały w pogotowiu. W ostatniej chwili eskadra zawracała i leciała do domu. Pierwsze wypady w ramach operacji PSYCHOP zaczęły się w połowie lutego i miały początkowo na celu wywołanie niepewności, a także powstrzymanie Sowietów przed wejściem do Polski. Stosowano je również później, przez cały okres prezydentury Reagana, okazały się bowiem skuteczne, jeśli chodzi o ich psychologiczny wpływ na Kreml.
("Ja se ne bojem! - Ja mam rak", też mógł tak ktoś zareagować. Anonimus.)

(...)  Jedną z głównych tajnych operacji w tym czasie miało być wspieranie mudżahedinów w ich walce przeciwko radzieckiej inwazji w Afganistanie. W jakiś czas po inwazji, która miała miejsce w Boże Narodzenie 1979 roku, na prośbę prezydenta Cartera, Stanfield  Turner opracował program, którego realizacja  miała w sensie pozytywnym tylko marginalne znaczenie przy wspieraniu oporu. CIA kupowała egipską broń i przemycała ją  przez Pakistan, przy współpracy pakistańskiego ISI. W latach 1980-81 wartość dostarczonej broni sprowadzała się w przybliżeniu do pięćdziesięciu milionów dolarów. Celem Stanów Zjednoczonych było nękanie armii radzieckiej.
     Waszyngton życzył sobie, aby wszelka broń dostarczana ruchowi oporu była produkcji radzieckiej, co umożliwiało mu wyparcie się tej działalności, gdyby Związek Radziecki wnosił skargi. CIA wybrało drogę przez Egipt z kilku powodów. Kair ze zrozumieniem podchodził do walki swych muzułmańskich braci...  Poza tym dysponował zapasami broni radzieckiej, pozostałymi  z lat sześćdziesiątych...
     Skrzynie z bronią przemycano do wyznaczonego rejonu. Broń ta pozostawiała jednak wie do życzenia. CIA płaciła za dobrą broń... lecz mudżahedini otrzymywali stare karabiny, starą amunicję i zardzewiały sprzęt...
Przez długie miesiące dowódcy mudżahedinów narzekali w rozmowach z łącznikami CIA na nędzną jakość uzbrojenia. Lecz siedziba w Langley nic w tej sprawie nie zrobiła, obawiając się, że konfrontacja z Egiptem może ujawnić udział USA w operacji. Kiedy Casey został dyrektorem Agencji, przeczytał kilka telegramów, które kursowały pomiędzy Kairem a Langley, i wpadł we wściekłość. (...) 
     Przez cały okres sprawowania funkcji dyrektora, szczególnie przez pierwszy rok, Bill Casey reorganizował, ożywiał i reorientował CIA. Za czasów jego poprzednika, Stansfielda Turnera, CIA została zdziesiątkowana.  Morale agentów było niskie. Pomimo opinii, jaką cieszyła się CIA jako wszechmocna potęga, na początku 1981 roku była słaba i nieskuteczna. W miejscach, w których najbardziej potrzebowaliśmy wartościowych agentów, wcale ich nie mieliśmy - wspomina jeden z urzędników.
     W opinii Ceseya częściowo za tę sytuację odpowiedzialny był Kongres. (...)  Pozostawał problem morale. CIA miała na swym koncie różne wstydliwe sprawy... (...)  Bill Casey chciał, by te sprawy nie obciążały już Agencji. Trudności ostatnich dziesięciu lat są już za nami - napisał do pracowników na początku 1981 roku. - Nadszedł czas, by CIA powróciła do tradycyjnej dyskrecji w sposobach działania.22
     Nowy dyrektor był zaskoczony, że odziedziczył tak nieliczne zastępy służb wywiadu. Bill był zdumiony - wspomina jego asystent Herb Meyer. - Przecież mimo wszystko byliśmy liderami w Wolnym Świecie, a nie dysponowaliśmy ani jednym najwyższej klasy agentem tam, na miejscu, w Związku Radzieckim. Pamiętając o swych doświadczeniach w Biurze Służb Strategicznych nie przyjmował żadnych wyjaśnień, dlaczego doszło do takiego stanu rzeczy.23 
    Lata wojny miały bardzo wielki wpływ na poglądy Billa Caseya, jeśli chodzi o metody prowadzenia rozgrywek między narodami, wojny ekonomicznej oraz skuteczności tajnych operacji. W 1944 roku armie alianckie przygotowywały się do ataku na Niemcy. Problem polegał  na tym, że dysponowały niezwykle skromnym wywiadem na terenie samych Niemiec. Miały agentów we Włoszech, Francji, Afryce Północnej i nawet w Europie Środkowej, agentów, dostarczających cennych informacji, które ratowały życie setek czy tysięcy ludzi i były pomocne aliantom w ich działaniach militarnych przeciw armii niemieckiej. Lecz w samych Niemczech ich wywiad był najskromniejszy. Nie mieli tam ani agentów, ani też nie mieli perspektyw na zbudowanie siatki szpiegowskiej. Dowódcy alianccy zwrócili się z tym problemem do „Dzikiego Billa” Donovana, dyrektora Biura Służb Strategicznych. Ku ich zdumieniu przekazał sprawę tej najważniejszej i najdelikatniejszej operacji trzydziestodwuletniemu byłemu podporucznikowi marynarki, który nazywał się William Casey. Podporucznik marynarki został w 1943 roku konsultantem Biura do spraw Wojny Ekonomicznej (Board of Economic Warfare). (...)  Praca ta wydawała się Caseyowi interesująca, lecz marzył o większej aktywności. Tak więc w 1943 roku po odbyciu rozmowy wstępnej...  podpisał umowę i rok później został mianowany przez Donovana szefem wywiadu na Europę.
    Nominacja ta pochlebiała, lecz zadanie Caseya było nie do pozazdroszczenia. Dzięki pomysłowości (oraz naruszeniu pewnych zasad prawa) Casey stworzył siatkę szpiegowską na tyłach wroga. Siatka była wielkim osiągnięciem wywiadu. Jak pisze Joseph Persico w książce „Piercing the Reich”, Casey potrafił zwerbować dwustu agentów, którzy penetrowali samo serce hitlerowskiej fortecy - fałszowali dokumenty na tyle dobrze, że nie budziły podejrzeń, produkowali znaczki tożsamości, które wprowadzały w błąd sprytne gestapo, stworzyli złożoną, lecz niezawodną siatkę łączności, obserwacji, zbierania faktów i dokonywania analizy na miejscu.25
    Bill Casey  w swojej działalności wywrotowej  wymierzonej przeciwko Niemcom rozwinął akcję zakrojoną na niezwykle szeroką skalę i często daleko posuniętą w swoich metodach. Wiedział, że zrzucenie Amerykanów poza linie wroga nie będzie dobrym pomysłem, toteż zwerbował ochotników z antyhitlerowskiej grupy POW [jeńców wojennych, przyp. red.]. Jego agenci mówili po niemiecku, znali Berlin. Fakt, że korzystanie z POW w taki sposób było pogwałceniem Konwencji Genewskich, nie powstrzymał młodego szpiega. Były to straszne czasy.
    Do końca stycznia 1945 roku zdołał umieścić w Berlinie dwóch agentów. W marcu dysponował  trzydziestoma siatkami. Miesiąc później na terenie całych Niemiec dysponował pięćdziesięcioma pięcioma siatkami. Ich metody działania były bardzo twórcze. „Grupa  Szofer”, pseudonim jednej z grup berlińskich, posługiwała się prostytutkami.                                            
    Lata wojny, przeżyte przez Caseya w scenerii płaszcza i szpady, pozostawiły na nim znamię na całe życie. Całe to doświadczenie głęboko się wryło w jego świadomość i ukształtowało pojęcie, czym jest walka pomiędzy wrogami i na ile konieczne są śmiałe metody działania. Wyuczone lekcje dotyczyły w takim samym stopniu radzieckiego komunizmu, jak i niemieckiego narodowego socjalizmu. W "The Secret War Against Hitler", książce wydanej pośmiertnie, pisał następująco: Uważam, że w dzisiejszych czasach istotne jest zrozumienie, jak bardzo ważny był wywiad, tajne operacje i zorganizowany ruch oporu. Dzięki tym metodom walki z Hitlerem, walki zakończonej zwycięstwem, uratowano wiele istnień ludzkich. W przyszłości w sytuacjach kryzysowych metody te mogą być bardziej skuteczne niż pociski i satelity. Ich skuteczność wskazuje na potrzebę wykorzystania dysydentów w akcjach przeciwko centrom władzy potęgi totalitarnej.26 (26 W. Casey "The Secret War Against Hitler", op. cit., str. XIV).
    Stansfield Turner pozostawił mimo wszystko swojemu następcy pewne ważne i cenne nabytki. Szpiegiem, którego Agencja usadowiła na samych wyżynach bloku radzieckiego, był pułkownik Władysław Kukliński*, oficer polskiego Sztabu Generalnego. Kukliński w sposób niezwykle odważny dostarczał CIA stałych informacji dotyczących zamierzonych działań radzieckich w Polsce. Jego tajne raporty obejmowały także informacje o organizacji sił Układu Warszawskiego i planów operacyjnych w Europie. Kukliński był tak supertajnym szpiegiem, że Turner przedstawiał jego raporty tylko władzom najwyższym. Dostęp do nich miały wyłącznie osoby z listy BIGOT. W Białym Domu za prezydentury Cartera na liście BIGOT znajdował się tylko prezydent, wiceprezydent Mondale i Zbigniew Brzeziński, doradca do spraw bezpieczeństwa narodowego.
--------
*  Ryszard (nie Władysław) Kukliński nie był „członkiem Sztabu Generalnego WP”, lecz oficerem I Zarządu (Operacyjnego) w Sztabie Generalnym. Jego dostęp do planów operacyjno-strategicznych Układu Warszawskiego był ograniczony do ewentualnych działań Frontu Polskiego w razie wybuchu wojny.
--------

    Za czasów Caseya lista BIGOT również była krótka. Niewielu wiedziało o Kuklińskim. Casey jednak marzył o dysponowaniu kilkunastoma Kuklińskimi w całym bloku radzieckim. Pragnął też rozwinąć metody i stosowanie tajnych operacji. Kiedy dyrektorem  był Turner, jak zauważa jeden z jego współpracowników, William Gates: CIA pozostawała w defensywnym przysiadzie.27
    Dla Caseya taka sytuacja była nie do przyjęcia. Wciąż powtarzał swoim współpracownikom: Praca wywiadowcza niesie ze sobą ryzyko. Oczekuję więc, że się z nim zżyjemy. Jedynej rzeczy, której powinniśmy unikać, to niepotrzebne ryzyko.28  
    William Casey przybył więc do Waszyngtonu i wkrótce stał się najpotężniejszym dyrektorem CIA w historii Ameryki. Dzięki swoim osobistym kontaktom z prezydentem oraz oficjalnej władzy członka administracji stał się kluczową postacią  kształtującą politykę zagraniczną Stanów Zjednoczonych.

Tak więc na początku 1981 roku Casey powrócił do tajnych operacji jako sprawdzonego środka działania. Zostały one ostatecznie wprowadzone w życie w ramach strategii Rady Bezpieczeństwa Narodowego, zmieniły bieg zimnej wojny i przyspieszyły upadek Związku Radzieckiego.

2 ......... 34

     Kiedy rząd instalował się w Białym Domu, Kreml z zainteresowaniem obserwował rozwój sytuacji w Waszyngtonie. W latach siedemdziesiątych Moskwa nabrała odwagi - jej wpływy na świecie rosły, potęga Ameryki słabła. W 1979 roku Leonid Breżniew oświadczył publicznie, że przebieg wypadków od Wietnamu do Iranu rozpoczął nową erę, w której "układ sił zmienia się na niekorzyść kapitalistów". Ameryka nadal zachowywała ostrożność, przytłumioną wydarzeniami w Wietnamie, podczas gdy Moskwa była śmiała i agresywna.  Seria jej zabiegów dyplomatycznych zaowocowała w Afryce Północnej. Miała potencjalnych sojuszników w Ameryce Środkowej. W grudniu 1979 r. Kreml czul się tak pewnie (w istocie zbyt pewnie), że był przekonany, iż może dyktować przebieg wydarzeń na świecie. Z tego przekonania zrodziła się inwazja w Afganistanie, któremu walka na śmierć i życie odebrała prawie wszystkie siły.

Radzieccy ideologowie, na przykład Michaił Susłow, w publicznych wypowiedziach twierdzili, że wybór Reagana na prezydenta jest dowodem, że Ameryka "pozostaje w stanie kryzysu". "Prawica dążąca do wojny" to oznaka "zbliżającego się upadku" Ameryki. Prywatnie radzieckie kierownictwo jednak obawiało się nowej administracji w Waszyngtonie.

W Komitecie Centralnym obawiano się Reagana - wspomina Jewgienij Nowikow, wówczas pracownik Wydziału Międzynarodowego Komitetu Centralnego. - Prezydentura Reagana była ostatnim rozwiązaniem, jakie chcieliby widzieć w Waszyngtonie.1 Oleg Kaługin, ówczesny generał KGB odpowiedzialny za kontrwywiad, zgadza się z tym twierdzeniem. Reagan i jego poglądy tak bardzo niepokoiły rząd radziecki, że był on bliski histerii. Krążyły depesze o nadciągającym kryzysie. Reagana postrzegano jako bardzo poważne zagrożenie2.

Kreml niebezpodstawnie obawiał się Reagana. W czasie wyborów 1980 roku KGB i sojuszniczy wywiad gromadzili materiały o Reaganie i jego współpracownikach. Według pochodzącego z 1980 roku opisu wschodnioniemieckiej STASI, Reagan był "konsekwentnym antykomunistą", który kiedyś prowadził kampanię usuwania osób postępowych z przemysłu filmowego i ze związków*. STASI mówiło o "zjadliwie antyradzieckiej postawie ", poświęceniu sprawie "supremacji militarnej", pragnieniu "zmiażdżenia zdobyczy rewolucji" oraz oddaniu się idei "wojny ekonomicznej" z Moskwą i jej sojusznikami. To niepokoiło kierownictwo radzieckie. Materiały zebrane na temat Reagana zawierały też cytat z jego przemówienia wygłoszonego w czasie kampanii: Nikt nie chce użycia bomby atomowej. Lecz wróg powinien co noc kłaść się spać w przekonaniu, że możemy jej użyć. Wdrożona operacja PSYCHOP miała stworzyć takie wrażenie.

Poza danymi składającymi się na charakterystykę ideologiczną prezydenta-elekta, wywiad dysponował zadziwiająco dużą liczbę informacji o jego życiu osobistym i zwyczajach - nie lubi wiele zlecać podwładnym, nie pije ani nie pali, z punktu widzenia ideologicznego jest bezkompromisowy. Duży wpływ na niego ma żona, Nancy. Poza tym Reaganowie regularnie czytają horoskopy, donosił raport.3
(3 Teczka wystawiona w Bibliotece Reagana).

Raporty przynosiły też alarmujące dane dotyczące zwyżkujących nakładów na obronę, za co odpowiedzialny był Caspar Weinberger. Jak wspomina były radziecki minister spraw zagranicznych, Aleksander Biessmiertnych: Czytając dostarczane raporty kierownictwo polityczne doszło do przekonania, że po pewnym okresie rezygnacji z wielkich nakładów na zbrojenia (w latach siedemdziesiątych) wraz z zainstalowaniem się w Waszyngtonie nowego prezydenta, Reagana, Stany Zjednoczone postanowiły zmienić kurs w polityce obronnej i rozpocząć nową fazę zbrojeń. Wszystkie przecieki i raporty, które docierały do nas dzięki naszemu wywiadowi w Stanach Zjednoczonych (...) wskazywały na to, że Waszyngton poważnie myślał o zmiażdżeniu Związku Radzieckiego jednym ruchem strategicznym.4 Tymczasem przygotowania trwały.
(4 Aleksander Biessmiertnych; uwagi wygłoszone w Princeton University na konferencji "Restrospective on the End of the Cold War", 3 maja 1993).
* Ronald Reagan odegrał w latach 1950 - 1952 kluczową rolę w środowisku filmowym Hollywood jako jeden z najbardziej gorliwych współpracowników Komisji do Badania Działalności Antyamerykańskiej (HUAC), której pełnomocnikiem w Kalifornii był Richard Nixon. HUAC powstała na wniosek osławionego senatora Josepha MacCarhty'ego. Reagan wsławił się donosami na swych kolegów reżyserów i aktorów, zwłaszcza na Donalda Trumbo, który został pozbawiony prawa pracy w filmie. Informacja STASI była zgodna z faktami.

(...)  Casey przekonał się, że wielu urzędników w Agencji nie podziela jego poglądów ani nie zgadza się na realizację jego wizji aktywnej, energicznie działającej CIA.  
     Dyrekcja Wydziału Operacyjnego była zdominowana przez tak zwanych HYPE * - absolwentów uniwersytetów w Harvard, Yale i Princeton. Byli to agenci w wykrochmalonych kołnierzykach, o niewielkich zdolnościach twórczych, nerwowi i czujni. W pojęciu Caseya dobrym agentem był ten, kto czasami zdecyduje się złamać zasady. Taka jest natura działalności szpiegowskiej. A przynajmniej tyle nauczyły go wojenne czasy. (...)

----------
*  Trzy wymienione uniwersytety prywatne są powszechnie uznawane za najważniejsze uczelnie akademickie w USA.  Wydały kilkudziesięciu  laureatów Nagrody Nobla. Dominujące w nich liberalne nastroje były od końca XIX w. przedmiotem nieprzerwanej krytyki ze strony amerykańskich środowisk konserwatywnych.
----------

Na początku 1981 roku Bill Casey podjął kilka innych  kroków, mających na celu konsolidację kontroli nad tajnymi operacjami i utrzymaniem ich w sekrecie. W połowie lutego poprosił prezydenta o radykalną restrukturyzację procesu konsultowania tajnych operacji. Zgodnie z tradycyjną procedurą w konsultacjach brali udział urzędnicy z odpowiednich agencji oraz departamentów rządu. Od lat sześćdziesiątych  przewodniczącym grupy był doradca prezydenta do spraw bezpieczeństwa narodowego. Wśród członków znajdował się zastępca sekretarza obrony, podsekretarza stanu do spraw politycznych, przewodniczący Połączonego Komitetu Szefów Sztabu (Joint Chiefs of Staff) oraz asystenci sekretarza stanu, gdy dana operacja dotyczyła ich dziedziny. Teraz Casey zaproponował, by kontrolę nad operacjami sprawowała tylko Grupa Robocza  do spraw Bezpieczeństwa Narodowego. „Za każdym razem, kiedy coś usiłujemy przeprowadzić”, powiedział do prezydenta, „wszystko przecieka jak przez sito. Chcę prowadzić  tajne operacje, które naprawdę są tajne”.              
     Reagan natychmiast się zgodził. Nowy porządek miał na celu przede wszystkim zabezpieczenie tajności obrad. Grupa Robocza do spraw Bezpieczeństwa Narodowego nie miała być z góry powiadamiana, które operacje będą danego dnia omawiane. Notatki sporządzone przez współpracowników Caseya należało pod koniec spotkania pozostawić na miejscu. Decyzje miała podejmować tylko Grupa - bez pomocy personelu. John Lenczowski, dyrektor do spraw rosyjskich i wschodnioeuropejskich  w Grupie tak wspomina:  Niewiele słyszeliśmy o tajnych operacjach. Casey prowadził swoje własne działania. Rzadko o tym rozmawialiśmy. Chciano uniknąć przecieków.7   

Był to niezwykle korzystny układ dla Caseya. Wiele mówiło zaufaniu, jakim darzył dyrektora CIA Reagan, i był dowodem na to, jaką władzę będzie miał Casey w podejmowaniu decyzji dotyczących polityki tajnych operacji. 

W Langley trząsł całą dyrekcją wywiadu, podobnie jak dyrekcją Wydziału Operacyjnego. Żądał dokładnych informacji dotyczących Moskwy. Pod koniec lutego odbył pierwsze długie spotkania z kierownictwem dyrekcji wywiadu. Szefem jej był Bruce Clarke, którego działalność nie zadawalała Caseya.Co prawda dostarczał mu wiele raportów zawierających ocenę działalności wywiadu w kraju, raportów ekonomicznych dotyczących różnych kwestii międzynarodowych, lecz większość z nich, wg opinii Caseya, była bezużyteczna (...)...

Pracownicy zajmujący się w Agencji analizami zbytnio polegali na danych komputerowych i wydrukach, które właściwie głównie ukierunkowywały sposób myślenia, ale nie mogły służyć jako narzędzie. „Fakty mogą mylić. Niewłaściwy obraz nie jest wart tysiąca słów”, to jedno z wyświechtanych powiedzonek Caseya kierowanych do dyrekcji wywiadu. „Najtrudniej jest udowodnić rzecz oczywistą”, to drugie z jego ulubionych powiedzonek. Casey powiedział Clarke'owi, że życzy sobie, by dyrekcja wywiadu podchodziła z większą wyobraźnią do projektów wymagających wysiłku intelektualnego. Życzył też sobie, aby bardziej koncentrowała się na istotnych zagadnieniach w tradycyjnych tematach. Nie wystarczało wiedzieć, ile zarabia Moskwa na eksporcie ropy. Casey chciał wiedzieć, jakie to ma dla niej znaczenie.

Jednym z najważniejszych tematów dla Caseya była radziecka gospodarka. Dyrekcja wywiadu produkowała co roku tysiące stron raportów na ten temat, lecz niewiele w nich było informacji rzeczywiście ściśle związanych z zagadnieniem. Wprowadził więc do Agencji nowe talenty...

Od lat pięćdziesiątych CIA była na Zachodzie główną instytucją, która organizowała studia nad gospodarką radziecką. Rok po roku raporty donosiły, że wzrost gospodarczy w Związku Radzieckim podnosi się o 3 procent rocznie. Lecz informacje bieżące nie poddawane komputerowej obróbce tego nie potwierdzały. Casey uważał, że Związek Radziecki ma kłopoty, a więc poprosił Meyera o dokonanie specjalistycznej oceny sytuacji.
CIA dokonywała obliczeń na podstawie systemu komputerowego SOVMOD, wykorzystującego publikowane dane statystyczne Związku Radzieckiego.
Meyer przyjrzawszy się systemowi orzekł "SOVMOD to pułapka dla naiwnych".

CIA widziała gospodarkę radziecką w podobnie różowych kolorach, jak sam Kreml - wspomina Meyer. - A w rzeczywistości ludzie stali tam w coraz dłuższych kolejkach po żywność. (kolejki po żywność były w tamtych latach typowe dla Polski; w ZSRR i w innych krajach socjalistycznych, np. w Czechosłowacji, NRD, Węgrzech   - raczej specjalnie ich  nie było, przynajmniej w tamtym okresie. Oczywiście, wybór towarów i sieci handlowej był znacznie, wręcz nieporównywalnie mniejszy niż na Zachodzie. Anonimus). Coraz więcej było niemożności i braków. Wydatki na cele wojskowe gwałtownie rosły. Istniało wiele dowodów na poparcie twierdzenia, że gospodarka się nie rozwija.9    

(* Uwagi. Zupełnie nie znam systemu "SOVMOD", ale jeśli on faktycznie przetwarzał tylko oficjalne dane statystyczne, to faktycznie poleganie na nim było raczej naiwnością. Analitycy gospodarczy powinni lepiej znać rzeczywistość i mechanizmy zniekształceń statystyki w zbiurokratyzowanej "socjalistycznej" gospodarce centralnie sterowanej. Swoją drogą aż trudno mi uwierzyć, że CIA do tego czasu o tym nie wiedziała, i trzeba było czekać aż na Meyera... W Polsce, o mechanizmach zniekształceń statystyki, mniej lub więcej wiedziały co najmniej dziesiątki tysięcy praktyków. Nie sądzę aby w ZSRR było inaczej. Drobny fragment "osiągnięć" statystyczno-ekonomicznych " przedstawiam na stronie "konkretyzacja". Produkcję globalną oraz PKB, można było również podwyższać "statystycznie" przy pomocy "manewrów" organizacyjnych. Swoją drogą szkoda, że tematy te nie zostały dotychczas mocniej "zgłębione".
 Anonimus.)


Casey polecił Meyerowi podjęcie tajnych badań nad radziecką gospodarką, które mogłyby być wykorzystane przez amerykańskich polityków. Były to oceny słabych punktów, ściśle tajne raporty, do których dane wyciągał Meyer z materiałów wywiadu i opracowywał je pod kątem doboru metod wywierania nacisku. W jednym z raportów stwierdził, że Moskwa ma w gospodarce wiele strasznie słabych punktów (...) Ich wykorzystanie powinno być sprawą wyższej polityki państwowej.
Projekt ten miał być pod wieloma względami przełomem dla CIA, która dotychczas koncentrowała się na mocnych punktach Związku Radzieckiego: jego potencjale militarnym, rezerwach złota oraz zagranicznej pomocy dla sojuszników.

Casey nie tylko polegał na swoich doradcach. Bez przerwy "wisiał na telefonie" i ściągał spoza Agencji informacje o radzieckiej gospodarce. Bill miał liczne kontakty - mówi Meyer. - Znał kilkunastu wielkich bankierów i wielu ludzi, którzy zajmowali kierownicze stanowiska w biznesie. Bez przerwy rozmawiał przez telefon, domagał się informacji, otrzymywał szacunkowe dane, prosił o przysługi.11

11 Herb Meyer; rozmowa z autorem

Od samego początku działalności Caseya, Rowena i Meyera, dyrekcja wywiadu przyglądała się temu z oburzeniem. Także sekcja rosyjska nie miała ochoty na przyjęcie nowych obowiązków, narzucanych jej w szybkim tempie. Jeszcze przed początkiem lipca Casey postanowił odłączyć ją od reszty Agencji i przeniósł na przedmieścia Waszyngtonu - Vienna. Miał nadzieję, że przeprowadzka ograniczy wpływy ludzi zajmujących się w dawnym trybie analizami gospodarki radzieckiej i stworzy jego grupie bardziej swobodne warunki pracy.

Kolejną ważną i zaniedbaną w Agencji sekcją była sekcja badań psychologicznych. Psychologowie i psychiatrzy od lat pisali na zlecenie CIA charakterystyki zagranicznych polityków. Najczęściej materiały czerpali z notek biograficznych i relacji osób, które się z nimi zetknęły - lecz Bill Casey potrzebował dla prezydenta czegoś znacznie ważniejszego. Chciał wiedzieć, w jaki sposób Związek Radziecki postrzega Stany Zjednoczone. Czego boi się Moskwa? Jaka jest jej odporność? Jak szybko podnosi się po porażce? Co może zachwiać jej pewność siebie? Już wcześniej pewne fakty wskazywały na to, że kierownictwo ma kłopoty - wspomina profesor Allan Whittaker, psycholog, który na zlecenie Agencji opracowywał sylwetki polityków radzieckich. - Lecz nie widzieliśmy niczego konkretnego. Mieliśmy nadzieję zebrać więcej informacji, żeby politycy mogli je wykorzystać.12 Casey życzył sobie, by w pierwszej kolejności sekcja zajęła się gospodarką, Polską i Afganistanem.
 
(...) I tak powstała Doktryna Reagana - plan finansowania i wspierania ruchów i powstań antykomunistycznych na całym świecie. Pomysł podobał się Casparowi Weinbergerowi, Richardowi Allenowi i Aleksandrowi Haigowi. Reagan poprosił, by Casey bardziej szczegółowo zajął się tą sprawą i wskazał na te ruchy i powstania, w które USA mogą się konkretnie zaangażować, oraz osoby, którym można byłoby udzielić wsparcia.

3 ......... 42

     Na początku kwietnia 1981 r. William Casey wyruszył w trzytygodniową podróż na Środkowy Wschód i do Europy. W tak newralgicznych rejonach jak Środkowy Wschód jego samolot zazwyczaj lądował po zapadnięciu zmroku. Ogromny czarny C-141 Starlifter podkołował  na ustronny pas lotniska. Nie witał go ani nie żegnał personel amerykańskiej ambasady.
     W drodze z Waszyngtonu samolot na ogół nigdzie nie lądował. Jeżeli zachodziła taka konieczność, paliwo uzupełniano w powietrzu, z tankowca KC-10. Załoga nosiła cywilne ubrania, pasażerowie również. Na samolocie nie było żadnych oznakowań, aby nie mógł zostać rozpoznany. Wnętrze urządzono jak latający hotel i centrum łączności (...) z którego dyrektor CIA mógł swobodnie i bezpiecznie porozumiewać się z Waszyngtonem czy innymi miejscami. Będąc po przeciwnej stronie globu mógł się komunikować z rezydentami CIA, a nawet z poszczególnymi agentami wyposażonymi w odpowiedni sprzęt. Samolot posiadał najbardziej nowoczesne zabezpieczenia elektroniczne i radar... Załoga była uzbrojona... Nikt poza nią nie miał wstępu na pokład. Kiedy po lądowaniu samolot stał na lotnisku, strzegła go uzbrojona straż.
     Podczas tego transoceanicznego lotu Casey zbierał najnowsze dane dotyczące wielu kwestii. W Polsce sytuacja ulegała szybkim zmianom. Rozmawiał z Casparem Weinbergerem o pomocy militarnej Stanów Zjednoczonych dla mudżahedinów i Środkowego Wschodu. Doradzano mu, jak ma prowadzić rozmowy z Arabią Saudyjską. Przede wszystkim jednak miał się zająć w Egipcie sprawą, wysyłanej przez ten kraj mudżahedinom, broni nędznej jakości. (...)            

     Weinberger był od wielu lat specjalistą do spraw związanych z Arabią Saudyjską. Uważano go za dobrego znajomego, a rodzina królewska mile go witała. Casey, z upoważnienia prezydenta, chciał z nim rozmawiać o dalszym wsparciu ruchu oporu w Afganistanie. Weinberger jeszcze raz przypomniał mu, że rodzina królewska jest bardzo antyradziecka w swoich przekonaniach i niezwykle wyczulona na wszelkie radzieckie wpływy w rejonie Zatoki.
     Również mile widziany był w Arabii Saudyjskiej wiceprezydent George Bush, zwłaszcza przez szefa wywiadu, a obecnie gospodarza przyjmującego Caseya - księcia Turki al-Fajsl. Prze krótki okres, kiedy Bush był dyrektorem CIA, współpracował z księciem Turki i obaj przyjemnie wspominali ten czas. Kiedy później, w latach siedemdziesiątych, Bush stał się osobą prywatną, nadal utrzymywał znajomość z szefem wywiadu Arabii Saudyjskiej. Bush lubił go, a poza tym zaangażował się w interesy związane z ropą naftową. Zanim więc  Casey wyruszył w podróż, udzielił mu kilku wskazówek co do osoby Turki. Teraz, już na miejscu, Casey mógł się przekonać, że były trafne. Przed odlotem Caseya z Waszyngtonu, Bush wysłał do księcia krótki list zapewniający go o przyjacielskim stosunku Caseya, który doskonale rozumie problemy wynikające z politycznego położenia Arabii Saudyjskiej.            
     865 000 mil kwadratowych powierzchni kraju to pustkowie, całe bogactwa kryją się więc głęboko pod ziemią. Bogate zasoby ropy naftowej w Arabii Saudyjskiej miały kolosalne znaczenie dla Zachodu. Lecz sam kraj nie był bezpieczny. Liczył zaledwie 9 milionów ludności, otoczony był wrogami posiadającymi potężne, dobrze wyposażone armie. Rodzina królewska żyła odseparowana od narodu. Tuż na północy Iran i Irak toczyły krwawą wojnę. Ajatollach Chomeini w swoich prowokacyjnych wystąpieniach uświadamiał wiernym, jak bardzo skorumpowany jest królewski dom w Arabii Saudyjskiej. Jeżeli Irańczykom uda się przekroczyć granice Iraku, następny w kolejności mógłby być Rijad. 
     Radykalna muzułmańska ideologia Chomeiniego wzbudzała sympatię wielu osób w Arabii Saudyjskiej, niezadowolonych z porządku politycznego i ekonomicznego. Arabia Saudyjska obawiała się przede wszystkim nie państwa Izrael, lecz braci muzułmanów z przeciwległego brzegu zatoki, z Iranu.
     Poza tym Saudyjczycy stali w obliczu innego, całkiem bliskiego zagrożenia. Od wschodu bowiem Arabia Saudyjska graniczy z Jemenem Południowym, w którym objął władzę radykalny rząd promarksistowski. Jak uważali Arabowie, Jemen Południowy miał dwa zasadnicze powody, by dąży• do obalenia monarchii  w Arabii Saudyjskiej. Pierwszym były racje ideologiczne, a drugim ropa naftowa, której w Jemenie brakowało. W dodatku między tymi dwoma krajami nie istniała ściśle wytyczona granica. Aden ochoczo witał radzieckich doradców wojskowych, których obecność tak niepokoiła Saudyjczyków.  

Radziecka inwazja w Afganistanie także została zinterpretowana przez Arabię Saudyjską jako krok w kierunku Zatoki Perskiej wykonany w nadziei, że w rezultacie uda się przejąć bogate pola naftowe na Półwyspie Arabskim. Szef wywiadu saudyjskiego w prosty i jasny sposób wyłożył, jakie są radzieckie cele w regionie: Odpowiedź jest prosta. Nasza nafta. W obecnej chwili nie spodziewamy się inwazji, ale oczekujemy, że Sowieci użyją siły, aby stworzyć dla siebie taką pozycję, która gwarantowałaby dostawy ropy naftowej.1
     W królestwie istniało kulka grup i organizacji konspiracyjnych przeciwnych rodzinie królewskiej. (...)
     Z punktu widzenia Caseya obawy Arabii Saudyjskiej dotyczące radzieckich zamiarów mogły stać się podstawą do zawiązania silnego sojuszu ze Stanami Zjednoczonymi. Ropa była mlekiem dla przemysłu. Zachód potrzebował stałych, bezpiecznych dostaw - dopiero wówczas można będzie mówić o prawdziwej odnowie gospodarczej. W latach siedemdziesiątych, kiedy arabscy producenci ropy byli wrogo nastawieni wobec Zachodu, cena ropy przekroczyła pułap dla niego korzystny. (...)      

Król Arabii Saudyjskiej oraz książę Turki byli zasadniczo prozachodni. Z jednej strony głośno oponowali przeciwko amerykańskiej pomocy dla Izraela, a z drugiej, jeszcze bardziej nienawidzili moskiewskiej propagandy antymuzułmańskiej w radzieckiej Azji Środkowej oraz Agresji w Afganistanie.
     Turki był ujmującym człowiekiem o bystrym umyśle, zdecydowanie rozumiejącym zachodni sposób myślenia. Był muzułmaninem o zachodnich poglądach. Nienawidził marksistów i ateistów.  Zadziwiająco dobrze rozumiał się z Caseyem, który był katolikiem. 
     Podstawowym problemem księcia Turki był fakt „okrążenia Arabii Saudyjskiej przez Związek Radziecki”. W Jemenie Południowym było około 1500 radzieckich doradców wojskowych, w Jemenie Północnym - 500, w Syrii - 2500, w Etiopii - 1000. W Afganistanie  armia radziecka liczyła 100 000 żołnierzy. Turki był zdania, że należy oczekiwać rychłej ekspansji radzieckiej w rejonie Zatoki Perskiej.
     W odpowiedzi Casey stwierdził, że prezydent i on doskonale zdają sobie sprawę, do czego zmierzają komuniści. (...)  Kontynuował mówiąc, że nigdy nie powinni byli pozwolić na obalenie szacha Iranu. Gdyby nadal był u władzy, sytuacja wyglądałaby zupełnie inaczej.  Poinformował księcia... (...) 
     Turki zaoferował wszelkie poparcie dla tego programu i zgodził się wnieść identyczny wkład finansowy co Ameryka. Stwierdził, że król uważa Azję Środkową za słaby punkt radzieckiego imperium. Zamierza więc... (...) Król czuje się odpowiedzialny za naszych muzułmańskich braci pod rosyjskim jarzmem, dodał. (...)
     Casey podarował księciu informacje wywiadu... (...)
     Podnosząc kwestię cen ropy... (...)      
 
Spotkanie trwało trzy godziny. Obaj rozmówcy byli zadowoleni. Turki miał do czynienia z osobą, która rozumiała jego obawy i problemy. Casey zaś rozmawiał z kimś, kto podzielał jego antykomunizm i wyrażał wolę współpracy z Ameryką, co w poprzednim okresie było niemożliwe. Najważniejszym wynikiem tej rozmowy było postawienie pierwszego zdecydowanego kroku w potajemnej wojnie ze Związkiem Radzieckim. Arabia Saudyjska, czując się niepewnie i obawiając się o swoje bezpieczeństwo, szukała wsparcia Stanów Zjednoczonych. Waszyngton zamierzał go udzielić w zamian za politykę służącą jego interesom na światowym rynku ropy.5

     Wieczorem tego samego dnia czarny nie oznakowany samolot bez fanfar wystartował z lotniska wojskowego w Rijadzie. Leciał na zachód, do Tel Awiwu. Kiedy znalazł się na wysokości około dwunastu tysięcy metrów, Casey rozpoczął rozmowę ze swoimi współpracownikami na temat Polski.
      Za prezydentury Jimmy'ego Cartera Stany Zjednoczone prowadziły na małą skalę program pomocy dla „Solidarności”, w zakresie dostarczania literatury oraz takich materiałów, jak - na przykład - maszyny drukarskie. Doradca do spraw bezpieczeństwa, Zbigniew Brzeziński, Polak, pełnił rolę sprężyny napędowej tego programu. Zakres tej pomocy był jednak niewielki. Fundusze szły na drukowanie podkoszulków z napisami prosolidarnościowymi, na opłacanie drukarzy oraz na dystrybucje materiałów prosolidarnościowych.
     Cała ta działalność odbywała się poza Polską. W kraju wydawało się to zbyt ryzykowne.  „Solidarność” była ruchem w stu procentach ukształtowanym i organizowanym w Polsce. Jakikolwiek wykryty ślad świadczący o pomocy z zewnątrz mógłby rzucić na ten ruch cień, że jest narzędziem CIA. Poza tym Agencja nie posiadała żadnych tajnych kontaktów w łonie ruchu.
     Casey przeglądał wszystkie aktualne opracowania na temat Polski, przygotowane przez dyrekcję wywiadu. Wydarzenia następowały szybko. W pojęciu Caseya niebawem miało dojść do użycia siły. Często rozmawiał na ten temat ze swoimi współpracownikami. Rząd Polski zaczął się uginać pod żądaniami „Solidarności”, a Moskwa robiła rozpaczliwe wysiłki, by zażegnać niebezpieczeństwo upadku komunizmu w Polsce. Na początku marca wyżsi przedstawiciele państwowi Polski  zostali wezwani na Kreml, gdzie Politbiuro udzieliło im porad. 5 marca sekretarz Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, Stanisław Kania*, premier Wojciech Jaruzelski i dwóch członków Komitetu Centralnego odbyło prywatne spotkanie z Leonidem Breżniewem, szefem KGB Jurijem Andropowem, ministrem obrony  Dymitrem Ustinowem, ministrem spraw zagranicznych Andriejem Gromyko i pięcioma innymi wysokimi funkcjonariuszami partii. Spotkanie zakończyło się komunikatem dla Polskiej Agencji Prasowej.
     Obie strony ustaliły, że istnieje potrzeba „bezzwłocznego podjęcia akcji” celem przeciwdziałania zagrożeniu socjalizmu we Polsce. W sumie komunikat wyrażał niepokój Moskwy o to, czy jej imperium nie zostanie naruszone - wypadki w Polsce powinny być przedmiotem zainteresowania i troski „całej wspólnoty socjalistycznej”. Oświadczenie w dalszej części brzmiało następująco: Siły imperialistyczne i wewnętrzne siły reakcyjne miały nadzieję, że kryzys ekonomiczny i polityczny w Polsce doprowadzi do zmiany w układzie sił na świecie, osłabienia wspólnoty socjalistycznej i internacjonalistycznego ruchu komunistycznego. Z tych względów szczególnie pilna staje się potrzeba dania zdecydowanego, stanowczego odporu wszelkim niebezpiecznym próbom.
     W zakończeniu autorzy oświadczenia stwierdzili: Wspólnota socjalistyczna jest nierozerwalna. Jej obrona nie polega tylko na obronie interesów poszczególnych państw, lecz także całej wspólnoty (...) Naród radziecki wierzy, że Polska nie zawiedzie jako ogniwo we wspólnocie socjalistycznej.
     Z Moskwy rozlegał się ponadto nieprzerwany jazgot propagandy, który mógł wskazywać na to, że sankcje lub inwazja nie dadzą na siebie długo czekać. W radzieckiej prasie ukazywały się codziennie sensacyjne artykuły. „Krasnaja Zwiezda, organ Ministerstwa Obrony, oskarżała NATO o próby „namawiania Polski, by dołączyła do sojuszu zachodniego. Gazeta oskarżała „Solidarność” o „eskalację antysocjalistyczną”. Pisała: Sytuacja nie rozwija się w zadawalającym kierunku. Nie widać oznak, żeby rząd odzyskiwał kontrolę. Tygodnik stwierdził, że „Głos Ameryki” i „Wolna Europa” są ośrodkami przekazywania aktywistom „Solidarności” „rozkazów” dotyczących tego, kiedy, gdzie i jak wzniecać ogniska strajków pod hasłami  „Solidarności”. Był to znany, stary sposób propagandy, ale miał on głębsze znaczenie. Wskazując bowiem na „zagrożenie” z zagranicy, Moskwa miała zamiar usprawiedliwić swoją interwencje wojskową.
Caspar Weinberger pochłonięty szczegółami budżetu Pentagonu, jednocześnie z uwagą obserwował sytuację w Polsce. Nadal odbywały się tajemnicze wypady amerykańskich samolotów, a także loty samolotów AWACS, które śledziły ruchy wojsk. Prezydent wysłał do Moskwy ostrzeżenie, że akcja militarna spotka się z reakcją Amerykanów.  Nie precyzował, jaka to miałaby być reakcja.
     Kiedy samolot Caseya wylądował w Tel Awiwie, rankiem 13 kwietnia, na spotkanie dyrektora przybyła ochrona, która natychmiast odwiozła Amerykanów do siedziby Mossadu. Zgodnie z zasadami bezpieczeństwa na powitanie Caseya nie przybyli dyplomaci. Przyciągnęłoby to zbędną uwagę. 
     W siedzibie Mossadu Casey spotkał się z generałem Hoffi, szefem wywiadu izraelskiego. (...) Poruszył temat  Polski. Usiłował odbudować amerykański wywiad za granicą. Posiadał pewne źródła w Polsce, ale nie miał dostępu do opozycji. „Czy można wykorzystać wasza kanał?” - spytał Hoffiego. Jego gospodarz skinął  potakująco głową. W zamian za pomoc finansową Casey zyska dostęp do siatki Mossada. Uścisnęli sobie dłonie. Interes został ubity.         
     Wieczorem 26 kwietnia czarny nie oznakowany samolot znów wystartował. Tym razem leciał na północ. Nazajutrz Casey miał się spotkać z agentami rezydentury w Rzymie. Z jej szefem widział się na początku lutego w Paryżu, na spotkaniu wszystkich europejskich szefów rezydentur z nowym dyrektorem Agencji. Lecz tym razem miał w Rzymie bardziej konkretne interesy. Wprawdzie zależało mu inspekcji rzymskiej rezydentury, ale jeszcze bardziej na rozmowie na dwa tematy: terroryzmu i Polski.
     Temat Polski sprowadził Caseya do Rzymu, bo właśnie tam mieszkała jedna z głównych postaci mających wpływ na rozwój sytuacji w Polsce. Pomysł zwrócenia się do polskiego papieża o współpracę w tym rejonie pochodził od Ronalda  Reagana. Oto jak Richard Allen wspomina chwile, gdy razem z Reaganem oglądali wiadomości o wizycie papieża Jana Pawła II w jego kraju ojczystym w 1979 roku. Reagan co pewien czas powtarzał, że papież jest kluczową postacią decydującą o losie Polski. Kolosalne wrażenie wywarł na nim widok przejętych milionów Polaków, którzy wyszli na spotkanie papieża. Reaganowi stanęły łzy w oczach.6

Papież był zagorzałym krytykiem marksizmu. W marcu 1980 roku wygłosił przemówienie w Meksyku, ostrzegając przed niebezpieczeństwem teologii wyzwolenia, odgałęzienia radykalnej myśli katolickiej, które łączyło myśl chrześcijańską  z marksizmem-leninizmem. Przemówienie papieża wskazywało, że Watykan będzie zdecydowanie przeciwny księżom o prokomunistycznych poglądach w takich krajach, jak Nikaragua i Salwador, a właściwie w całej Ameryce Łacińskiej. Poglądy Jana Pawła II wpłynęły na to, że stal się on bardzo niepopularny na Kremlu.
     Prasa radziecka pisała o papieżu jak o zagrożeniu, z którym należy się uporać albo je odeprzeć. Poglądy i wiara Jana Pawła II były jak „choroba zakaźna”. Dla obecnego kierownictwa w Watykanie obiektem szczególnej troski jest Ukraina. Watykan stara się wykorzystać nadal istniejące tam spore i aktywne jądro Kościoła katolickiego jako podstawę rozszerzania wpływów na całą ludność republiki.7

Personel CIA w Rzymie złożył Caseyowi sprawozdanie na temat terroryzmu i przekazał także informacje, które mogły się okazać istotne, zwłaszcza dla oceny sytuacji w Polsce.
     Casey prosił, aby rezydentura załatwiła mu spotkanie z kardynałem Agostino Casaroli, sekretarzem stanu w Watykanie. Casaroli był doradcą czterech papieży. Jako zwolennik normalizacji stosunków z komunistycznymi rządami w Europie Wschodniej uprawiał następującą politykę: stopniowe, powolne i rozważne wykuwanie stosunków pomiędzy Watykanem a blokiem komunistycznym na płaszczyźnie państwowej.
    Casaroli twierdził, że na spotkanie z dyrektorem nie pozwoli mu już ustalony rozkład zajęć. Casey domyślał się, że odmowa jest odzwierciedleniem polityki zagranicznej prowadzonej przez sekretarza. Poprzednio Casaroli spotkał się z lewicowymi rebeliantami z Salwadoru i marksistowskimi przywódcami z Palestyny. Z prośbą o spotkanie nie zwrócił się do niego bezpośrednio prezydent. Casaroli więc mógł grzecznie odmówić Caseyowi.  Zaproponował, że może się z nim spotkać jego współpracownik, ale konieczne będzie zachowanie absolutnej dyskrecji. Publiczne ogłoszenie, że takie spotkanie się odbyło, skończy się tym, że Związek Radziecki będzie spekulował, czy Kościół  i  CIA nie organizują spisku, który doprowadzi do przewrotu w Polsce. Casey, nigdy specjalnie nie przejmujący się protokołem, przystał na propozycję kardynała Casaroliego.
     Spotkanie miało odbyć się w Rzymie, w kancelarii przykatedralnej. Dyrektor miał wejść tylnym wejściem, współpracownik kardynała -  frontowym. Mieli się spotkać w zakrystii.
     Wszystko odbyło się bez komplikacji. Współpracownik kardynała był ubrany w zwykły strój osoby duchownej. Miał twarz cherubina i bystre spojrzenie. Przywitał się serdecznie z Caseyem i przeprosił, że Casaroli nie mógł przybyć. Wyglądał na skrępowanego. W końcu nieczęsto widywało się przedstawicieli Watykanu w towarzystwie dyrektora CIA. Casey usiłował rozluźnić atmosferę, mówiąc od razu o tym, że jest zainteresowany wyłącznie sytuacją w Polsce.
     Współpracownik kardynała westchnął z wyraźną ulgą, po czym przez godzinę i trzy kwadranse przedstawiał  Caseyowi  swój punkt widzenia na sprawę. Kardynał Stefan Wyszyński umierał na raka. Ta główna postać polskiego kościoła, dzięki zdolnościom i charyzmie, doprowadziła do tego, że „Solidarność” mogła się rozwijać. Kardynał Wyszyński trzymał polski rząd w szachu, grożąc (chyba „przestrzegając przed...” przyp. Anonimus) zamieszkami na szeroką skalę, w razie gdyby zdecydowano się na represje wobec „Solidarności”. Jednocześnie prosił o pohamowanie najbardziej radykalnych elementów w „Solidarności”, ponieważ sprowokowany rząd mógłby się zdecydować na użycie siły...  Adam Michnik, dysydent pochodzenia żydowskiego, oświadczył, że dzięki kardynałowi  Wyszyńskiemu Kościół stał się najpotężniejszym przeciwnikiem systemu totalitarnego. Odejście kardynała będzie niepowetowaną stratą, powiedział przedstawiciel Watykanu do Caseya. Kościół jednak zamierza nadal wspierać „Solidarność” i przeciwdziałać represjom. 
     Papież był przekonany, że prędzej czy później represje nastąpią. Ważne tylko było to, jaką przybiorą formę i jak na to będą przygotowani Kościół i opozycja. Pogłębiał się bowiem  kryzys żywnościowy, a strajki stawały się coraz częstsze. Kościół miał nadzieję ułatwić wprowadzenie procesu reform bez zachęcania do przykręcania śruby, lecz bez Wyszyńskiego nie będzie to łatwe.
     Kiedy minęły blisko dwie godziny, Casey podziękował przedstawicielowi Watykanu i spytał, czy przy następnej wizycie szefa CIA w Rzymie Casaroli będzie dysponował czasem. Współpracownik kardynała odrzekł krótko - „nie”. Kardynał uważa, dodał, że lepiej jest w tej sytuacji nie współpracować, bo to tylko zaogniłoby sytuację. Casey nie czuł się dotknięty zdecydowaną odmową, ponieważ uzyskane informacje i tak były mu bardzo pomocne. Z jednej rozmowy dowiedział się więcej o wewnętrznej sytuacji w Polsce, niż ze wszystkich raportów w Langley.9
     To, czego się dowiedział, już wcześniej się domyślał. W to był gotów się zaangażować prezydent Reagan.  Wprawdzie nie podpisano żadnych umów dotyczących działań wywiadowczych i udostępniania sobie ich wyników, ale Watykan był bardzo pomocny - wspomina John Poindexter.10  Wydarzenia miały niebawem doprowadzić do zacieśnienia stosunków Watykanu ze Stanami Zjednoczonymi, zwłaszcza w sprawach dotyczących Polski. 
Kilka  tygodni po wizycie Caseya w Rzymie doszło do próby zamachu na papieża. Prezydent, Caspar Weinberger i Bill Casey widzieli za tym zamaskowaną sowiecką dłoń. 

4 ......... 58

W maju 1981 roku w Moskwie odbywała się ważna konferencja KGB. Zebrali się wyżsi urzędnicy wywiadu ze wszystkich zarządów. Takie spotkania odbywały się regularnie i były źródłem informacji dla przywódców partyjnych. Na ich podstawie decydowali oni o kolejnych ruchach politycznych i wydawali komunikaty dotyczące ważnych kwestii, związanych z sytuacją międzynarodową, wobec której stawał Związek Radziecki. Sekretarz generalny KPZR, Leonid Breżniew, i szef  KGB, Jurij Andropow, wygłosili przemówienia, których treść nie została podana do publicznej wiadomości.  Poruszali w niej problemy Ameryki Łacińskiej, Afganistanu i Chin, ale tematem numer jeden była nowa administracja w Waszyngtonie. 
     Generalny sekretarz... mówił z kartki:  nowy rząd w Waszyngtonie „przejawia tendencje skrajnie rewanżystowkie” i zmierza ku „niebezpiecznej destabilizacji na świecie”. Reagan uprawia politykę „dalszej eskalacji wyścigu zbrojeń” (...) i dąży do podkopania radzieckiej gospodarki”. Chce „wymazać zdobycze międzynarodowego socjalizmu stosując metody prowokacji (...) i wojny ekonomicznej”.
     Kilka minut później na podium wszedł Jurij Andropow. Wprawdzie nie był o wiele młodszy od pierwszego sekretarza, lecz miał zdrowszy wygląd. Był stanowczy, władczy, pewny siebie.  Obraz Stanów Zjednoczonych odmalował w o wiele bardziej złowieszczy sposób. 
Również ostro zaatakował rząd Stanów Zjednoczonych. Mówił o tym, jak to oczekiwał, że po zainstalowaniu się w Gabinecie Owalnym prezydent zrezygnuje z antyradzieckiej retoryki. Lecz, niestety, tak się nie stało. Zacytował obecnym słowa Reagana, wypowiedziane podczas pierwszej konferencji w Białym Domu: Oni  (Sowieci) przypisują sobie prawo popełniania dowolnych przestępstw i oszustw po to, by osiągnąć własne cele (...) Jak dotychczas odprężenie działa tylko w jedną stronę, a Związek Radziecki wykorzystuje je do osiągnięcia własnych celów.    
     W opinii Andropowa znaczenie słów Reagana nie budziło żadnych wątpliwości. Nastały "niebezpieczne czasy", Zachód angażuje się w układy "prowokacyjne wobec socjalizmu". A ponadto Waszyngton przygotowuje się do "pierwszego uderzenia nuklearnego"Ostatni raz dygnitarze radzieccy wypowiadali się tak agresywnie i odmalowywali tak przerażający obraz sytuacji w czasie kryzysu kubańskiego.

Andropow mylił się co do tego, że Waszyngton przygotowuje się do pierwszego uderzenia nuklearnego na Moskwę. Lecz prowadzenie wojny ekonomicznej leżało jak najbardziej w planach Williama Caseya i Caspara Weinbergera. Gdziekolwiek się znaleźli, wywierali naciski, by doprowadzić do odcięcia Związku Radzieckiego od handlu z Zachodem oraz zachodniej techniki i kredytów.

9 maja Casey znalazł się w uzdrowisku Hot Springs w Zachodniej Wirginii. Wygłaszał  mowę przed Radą Biznesu. Stwierdził, że radziecka gospodarka „staje się coraz słabsza”, a w kraju „rośnie niezadowolenie”. Wprawdzie nie powiedział wprost, że Stany Zjednoczone powinny wykorzystać tę sytuację, lecz wyraźnie to zasugerował. 
     W prywatnych rozmowach z amerykańskimi biznesmenami Casey przytaczał dane statystyczne świadczące o tym, jak źle sobie radzą Sowieci. Podkreślał, że inwestycje są chybione, że gdyby sam miał zrobić interes, to na pewno z daleka by omijał Związek Radziecki. Zależało mu zwłaszcza na przekonaniu bankierów, aby nie udzielali pożyczek. Dziesiątki razy w okresie sprawowania urzędu zdarzyło mu się wypowiadać w ten sposób. Wielokrotnie adresował takie słowa do organizacji związanych z biznesem. Czasami nawet osobiście dzwonił do szefów przedsiębiorstw, dając im wskazówki, jacy powinni być nieustępliwi, albo wręcz udostępniał im tajne informacje, przemawiające za tym, że dane przedsięwzięcie jest niezgodne z interesami Ameryki. Niekiedy interwencje te odnosiły pożądany skutek, czasem nie.      

Największym radzieckim przedsięwzięciem gospodarczym był projekt znany jako Urengoi 6, najpoważniejszy w historii handlu Wschód-Zachód. Zarówno Casey, jak i Weinberger „mieli na jego punkcie obsesję”. Miała to być budowa gazociągu ziemnego, biegnącego z Urengoi 6 na północy Syberii aż do granicy radziecko-czechosłowackiej. Odcinek ten wynosił około 5500 kilometrów. Na granicy miał zostać połączony z zachodnioeuropejskim ujęciem gazu biegnącym do Francji, Włoch  i Niemiec Zachodnich. Według początkowych projektów gazociąg miał mieć  dwie nitki. Moskwa miała otrzymywać około 32 miliardów dolarów, było to przedsięwzięcie pierwszorzędnej wagi.

Kreml, nie posiadając środków i nie dysponując odpowiednią techniką, w 1979 roku zwrócił się o zachodnią pomoc. Europa Zachodnia, zainteresowana dostawami gazu nie tylko ze Środkowego Wschodu, podjęła rozmowy z Moskwą, która zaproponowała gwarantowane ceny gazu przez dwadzieścia pięć lat. (...) Projekt miałby niebywale dobroczynny wpływ na gospodarkę radziecką.
...
Na początku 1981 roku... Weinberger i Casey odbyli w Pentagonie spotkanie poświęcone różnym kwestiom, między innymi sytuacji w Polsce i budżetowi na obronę. Wypłynął  jednak również  temat rurociągu. Naprawdę uważaliśmy, że musimy wstrzymać rozwój tego projektu lub przynajmniej go opóźnić - wspomina Weinberger - Dałby im ogromną przewagę strategiczną i ogromny dopływ gotówki.5
...
Pod koniec lat siedemdziesiątych Agencja pod kierownictwem Stansfielda  Turnera stworzyła tajny Projekt K., którego celem było wstrzymanie przepływu zachodniej technologii do Związku Radzieckiego.
Najbardziej dramatyczny wpływ na Moskwę miałoby odcięcie dopływu technologii związanej z produkcją gazu i ropy naftowej.
...
Ważnym celem zimnej wojny była walka o energię. Wynik tej bitwy nie był rozstrzygnięty. Arabia Saudyjska w większym stopniu niż inne kraje mogła o tym decydować. Tak więc ten właśnie kraj stał się ważnym celem w polityce rządu amerykańskiego.
...
5 ......... 69

8 czerwca 1981 roku o godzinie 1430 zadzwonił telefon w domu Williama Caseya. Izraelczycy zbombardowali reaktor atomowy Osirak w Iraku. Po otrzymaniu tej wiadomości Casey natychmiast zamówił wykonanie zdjęć przez amerykańskiego satelitę KH-II Big Bird, krążącego wokół  Związku Radzieckiego, którego zdjęcia pokazywałyby sytuację w Iraku. Wywiad izraelski otrzymał je po sześciu godzinach, bezpośrednio po łączach satelitarnych. Dzięki uprzejmości Caseya Izraelczycy mieli pewność, że operacja się udała.
Dwa dni później dyrektor rozmawiał  za pośrednictwem bezpiecznej linii z generałem Icchakiem Hoffi, szefem Mossadu. Wyraził uznanie dla precyzji, z jaką zaatakowano reaktor. Hoffi ze swej strony podziękował za pomoc. Cała przyjemność po mojej stronie, odparł Casey i zapytał, czy Hoffi może mu się zrewanżować.
Otóż rzekł, dla Stanów Zjednoczonych bardzo ważna jest sprzedaż samolotów wczesnego ostrzegania  AWACS  do Arabii Saudyjskiej.
...
(...)  Na początku sierpnia 1981 roku zaczęły nadchodzić niepokojące wieści z Polski, najbardziej rzucającego się w oczy rejonu radzieckiego imperium. Pułkownik Kukliński, członek polskiego Sztabu Generalnego, okrężną drogą przekazał informacje, że Polsce grozi wprowadzenie stanu wojennego. Między innymi przesłał egzemplarze drukowanych w Moskwie po polsku ulotek wzywających obywateli do zachowania spokoju oraz podporządkowania się zarządzeniom stanu wojennego.*

*  Plakaty z rozporządzeniem o wprowadzeniu stanu wojennego były wydrukowane w Polsce z początkiem lat  70. na zlecenie Komitetu Obrony Kraju i przechowywane przez kilkanaście lat w utajnionych magazynach wojskowych. Oryginalne plakaty nie zawierają odniesień do Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego. Nazwa ta pojawia się dopiero w plakatach II nakładu z grudnia 1981 r.

Przekazał również informacje dotyczące sposobu wprowadzenia stanu wojennego. Dotychczas dostarczane przez Kuklińskiego informacje zawsze okazywały się wiarygodne. Teraz jednak wśród członków administracji amerykańskiej pojawiły się wątpliwości. Wszystko to zdawało się zbyt łatwe, a zwłaszcza wejście w posiadanie egzemplarza ulotki. Administracja podejrzewała, że w Polsce zorientowano się, iż są przecieki, i usiłowano dezinformować Kuklińskiego. Ponieważ sytuacja nie była jasna, a Rada Bezpieczeństwa Narodowego trwała w zawieszeniu, nie podjęto konkretnych działań. 

Biały Dom nie przestawał się interesować sprawą „Solidarności”. Prezydent zachęcał współpracowników do wysuwania pomysłów, w jaki sposób można by pomóc ruchowi. Richard Pipes naciskał, by dyplomacja Stanów Zjednoczonych zajęła zdecydowane stanowisko w sprawie Polski, mające na celu powstrzymanie radzieckiej inwazji.

Źródła wywiadu izraelskiego nie przekazały jeszcze  żadnych istotnych informacji z Polski. Caseyowi ogromnie zależało na uzyskaniu kontaktu z „Solidarnością”. Próba zamachu na papieża  oraz fakt, że bliskie otoczenie Lecha Wałęsy inwilgowane było przez agenta bułgarskiego, budziły na Zachodzie obawy, że może dojść do próby zamachu na przywódcę związkowego. W Warszawie urzędników ambasady amerykańskiej obserwowano na każdym kroku. Dokonywali nieroztropnych prób dotarcia do „Solidarności” zwykłymi kanałami. „Solidarność” obstawiona była szpiegami rządowymi. Gdyby CIA próbowała posłużyć się informacjami otrzymanymi od Kuklińskiego i ostrzec związek, pułkownik mógłby zostać zdekonspirowany. Casey przypomniał sobie, że w czasie II wojny światowej Winston Churchill stanął  przed podobnym dylematem. W końcu jednak zdecydował  się nie chronić katedry w Coventry przed niemieckim bombardowaniem, bo gdyby tak postąpił, Niemcy by się zorientowali, że alianci złamali niemiecki szyfr, co było najściślejszą tajemnicą.*

*  Autor myli niemiecką maszynę szyfrującą Enigma, której konstrukcję zdołali odtworzyć tuż przed wybuchem wojny polscy specjaliści pod kierunkiem Mariana Rejewskiego, z rozbudowanym systemem deszyfrującym Ultra, stworzonym później wspólnie przez Polaków i Brytyjczyków. Cytowany przez autora dylemat Churchilla dotyczy wyłącznie Enigmy. Podczas przygotowań do nalotu na Coventry Brytyjczycy nie dysponowali jeszcze żadnym innym urządzeniem do deszyfracji niemieckich depesz wojskowych.                
.
Prezydent już wcześniej przyrzekł nie dopuścić do radzieckiej inwazji Polski. I przyrzeczenia tego dotrzymywał. Stany Zjednoczone nadal wysyłały swoje samoloty nad terytorium powietrzne Związku Radzieckiego.
Pod koniec sierpnia i na początku września amerykańskie lotnictwo odbyło jedenaście takich wypraw. Brały w nich udział między innymi bombowce SAC startujące z baz na Środkowym Zachodzie oraz myśliwce z baz w Niemczech Zachodnich. Zwłaszcza te ostatnie budziły w Moskwie niepokój i uwiarygodniały możliwość przeprowadzenia przez Amerykanów akcji wojskowej.  Eskadra startowała z bazy i leciała na wysokości kilku tysięcy metrów wzdłuż polskiego wybrzeża Bałtyku. Namierzały ją  radzieckie jednostki obrony i przesyłały raporty do Sztabu Generalnego. W ostatniej chwili, tuż przed naruszeniem radzieckiej strefy powietrznej, eskadra zawracała i leciała z powrotem do bazy.
Moskwa ze swej strony nie sygnalizowała, że jest gotowa do ustępstw w sprawie Polski.
Najwyższe kręgi Układu Warszawskiego już w 1980 roku skłaniały się ku interwencji wojskowej.
Kreml pragnął zagnać Polskę z powrotem do owczarni, natomiast administracja Reagana chciała  wykorzystać fakt, że w bloku radzieckim zarysowała się szczelina. Stawka była ogromnie wysoka, ale ani jedno supermocarstwo, ani drugie nie chciało przez zbyt agresywne dążenie do celu ryzykować wojną globalną. Musiała więc to być walka cieni, toczona pomiędzy liniami wojny i pokoju.
...
(...)  Po dwóch dniach spędzonych w Pakistanie czarny samolot Caseya wystartował kierując się nad spornym terytorium Kaszmiru* do Pekinu. Administracja Reagana uważała Chiny za ideologicznego wroga, lecz jednocześnie z geopolitycznego punktu widzenia postrzegała jako miecz wymierzony w pierś Kremla. Pekin mógł więc się okazać użyteczny.
...
Niezależnie od trwającego już prawie pół wieku sporu, Kaszmir formalnie i faktycznie stanowi integralną cześć terytorium Indii. Przeloty amerykańskich samolotów z uzbrojeniem stanowiły pogwałcenie indyjskiej przestrzeni powietrznej.

6 ......... 84

Wieczorem 9 grudnia 1981 roku na terenie tajnej bazy wojskowej pod Warszawą wylądował radziecki samolot transportowy, eskortowany przez myśliwce. Na jego pokładzie znajdował się marszałek Wiktor Kulikow, dowódca wojsk Układu Warszawskiego.

W trzy dni po jego przybyciu wprowadzono stan wojenny. W środku nocy polskie siły bezpieczeństwa wspierane przez oddziały wojskowe występujące w zastępstwie radzieckich dokonały inwazji własnego kraju.*

Określenie Wojska Polskiego jako „wykonawcy” poleceń radzieckich pada po raz pierwszy. Ani Reagan, ani nawet Weinberger nie posunęli się tak daleko. 

Na ulice Warszawy wytoczyły się czołgi, rogatki miast w całym kraju zostały zamknięte. Wyłączono jednocześnie trzy miliony czterysta tysięcy prywatnych telefonów. W tę jedną noc zorganizowano obławę na pięć tysięcy aktywistów „Solidarności”, zamknięto granice Polski. Polski aparat bezpieczeństwa  zmobilizował swe siły w liczbie 250 000 osób, włączając w to zmotoryzowane oddziały milicji  (ZOMO) oraz oddziały paramilitarne pod dowództwem szefa kontrwywiadu w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych (WSW).*   Ruch oporu przestał istnieć bez walki. Przynajmniej tak uważały władze.  13 grudnia o szóstej rano generał  Jaruzelski  oświadczył przez radio i telewizję, że został ogłoszony „stan wojenny” i że władza spoczywa w rękach Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego.**

*  Wojskowa Służba Wewnętrzna jako część Sił Zbrojnych podlegała ministrowi obrony narodowej, nie ministrowi spraw wewnętrznych. ZOMO, a także ROMO (o których autor nie wspomina) nie były społecznymi organizacjami paramilitarnymi, lecz pozostawały w gestii MSW. Wojska Ochrony Pogranicza, ZOMO i brygady wojsk wewnętrznych nigdy nie osiągnęły poziomu 200 tys. - wszystkie rodzaje wojsk WP liczyły wówczas nieco ponad 300 tys. żołnierzy. Uzbrojone jednostki paramilitarne (Straż Ochrony Kolei, Straż Przemysłowa, Straż Więzienna) podlegały różnym resortom.

**  Wojskowa Rada Ocalenia Narodowego nie składała oświadczenia, że przejmuje władzę w państwie. Przez cały okres stanu wojennego wszystkie konstytucyjne organy władzy  funkcjonowały na takich samych jak poprzednio zasadach. Autor dla poparcia swej apologii CIA opiera się zapewne na wybranych dokumentach wywiadowczych. Warszawska rezydentura CIA była wystarczająco poinformowana o miejscu WRON w polskim systemie ustrojowym.

Administracja Reagana, pomimo informacji przekazanych wcześniej przez Kuklińskiego, była zaskoczona. Amerykańskie satelity szpiegowskie nad Polską nie odnotowały ruchów wojsk w dni i nawet godziny poprzedzające noc z 12 na 13 grudnia. Warstwa chmur była bardzo gruba, nic więc nie mogły zarejestrować. Zaskoczeniem nie było wprowadzenie stanu wojennego, lecz fakt, że stało się to tak szybko i przy użyciu tak wielkiej siły. 
Kiedy pierwsze informacje dotarły do Waszyngtonu, personel Białego Domu oniemiał. Dezorientacja jednak szybko przerodziła się w gniewne reakcje. Richard Pipes wspomina: Prezydent był wściekły.
Ogłoszenie stanu wojennego w Polsce stało się dla administracji USA punktem zwrotnym. Rozwinęła pomoc udzielaną w ramach obrony strategicznej, mając na celu podkopanie potęgi radzieckiej. W ciągu kilku miesięcy zostały podpisane tajne dyrektywy, z których jasno wynikały założenia polityki  Stanów Zjednoczonych - osłabienie potęgi Związku Radzieckiego oraz wezwanie do prowadzenia zakrojonej na szeroką skalę wojny ekonomicznej. Mowa również była o szukaniu sposobności do wspierania opozycji w Europie Wschodniej.

     Wkrótce po ogłoszeniu stanu wojennego prezydent rozmawiał ze swoimi najbliższymi doradcami o sytuacji w Polsce i ewentualnych działaniach Stanów Zjednoczonych. (...) Panowała absolutna jednomyślność, że Stany Zjednoczone muszą wobec Moskwy i Warszawy ostro zaakcentować swoje stanowisko. Zgodzono się, że jednym ze sposobów zademonstrowania oburzenia Ameryki będzie wprowadzenie sankcji ekonomicznych. Następnie Pipes zaproponował podjecie działań na rzecz opozycji.  Może tajnie finansować „Solidarność”...  Na moment w sali powiało mrozem. Po kilku chwilach ciszę przerwał Al Haig. To szaleństwo. To się nie uda -powiedział. - Sowicie nie będą tego tolerować. „Solidarność” przepadła. Bush zgodził się z nim.
Pipes... głównym zmartwieniem Sowietów  jest to, że „Solidarność” mogłaby przetrwać...  Boją się zarazy, boją się,  że ruch  rozprzestrzeni się na cały blok...  Panie sekretarzu, nie zna pan Polaków. „Solidarność” przetrwa.4  Weinberger, Casey i Bill Clarc wyrazili entuzjazm dla przeprowadzenia operacji...  prezydent nie potrzebował zachęty.5  Natychmiast polecił  Caseyowi przygotować plan tajnej  operacji. Chciał nie tylko uwolnić Polaków, lecz także rozwiać mit, że Związek Radziecki jest nie do pokonania...6

(...) Ustalenia były objęte najgłębszą tajemnicą.  W efekcie operacja została sfinansowana i przeprowadzona poza zwykłymi kanałami rządowymi.   Nie podjęto żadnej oficjalnej akcji wywiadowczej... - Obawiano się przecieków.

(...) W którymś momencie Casey zadzwonił przez zabezpieczoną linię do generała Hoffi, dyrektora wywiadu izraelskiego. Casey zaczął mu grozić - wspomina jeden z urzędników. Przed ponad pół rokiem Mossad  obiecał udostępnienie dojścia do własnej siatki i kanałów przerzutowych w Polsce, a tymczasem CIA nie otrzymała nic.9  Casey wykrzykiwał pogróżki  i żądał natychmiastowego spełnienia obietnic. Krzyczał, że nie obchodzi go to, że stan wojenny komplikuje sprawę. Przypomniał Hoffiemu, że przekazał mu zdjęcia satelitarne i inne materiały wywiadowcze.

(...)  Od samego początku Kościół z naciskiem podkreślał,  że nie będzie prowadził tajnej działalności związanej z CIA ani nie będzie służył jako „przykrywka” dla jej tajnych operacji.  Bardzo jednak istotna była jego pomoc w udostępnianiu informacji i kontaktów w Polsce. Jak wspomina John Poindexter, jeden z niewielu członków personelu Rady Bezpieczeństwa Narodowego, który wiedział o operacji: Watykan był bardzo pomocny, jeśli chodzi o gromadzenie informacji o wydarzeniach oraz prowadzenie rozmów z „Solidarnością” i innym sojusznikami Zachodu w Polsce. Kościół jednak nie brał udziału jako „partner” w operacji CIA. Po prostu mieliśmy w Polsce pewne wspólne cele. I wykorzystywaliśmy ten fakt, przy sprzyjających warunkach, zarówno zbierając informacje, jak i je rozpowszechniając.10
Casey przygotował plany tajnej operacji, a tymczasem Weinberger zebrał w Pentagonie grupę ekspertów ekonomicznych. Stworzenie strategii wykończenia gospodarki polskiej, która i tak była już w bardzo marnym stanie, było popisem  krasomówstwa wykonanym pod auspicjami Rand Corporation. Polska już się chwiała, starając się spłacać pożyczki zachodnim bankom. Całodniowa konferencja poświecona była korzyściom i kosztom związanym z ewentualnym doprowadzeniem kraju do całkowitej niewypłacalności. Kładziono nacisk, na ten konkretny ruch, który mógłby doprowadzić cały blok radziecki do kryzysu walutowego. (...)
Jeśli naprawdę chcecie dołożyć Moskwie... to przesuńcie celownik o kilka stopni dalej i bezpośrednio uderzcie w Związek Radziecki. Należy opóźnić budowę pierwszego odcinka gazociągu i nie dopuścić do drugiego etapu, wstrzymać subwencje na oficjalne kredyty i transfery nowoczesnej technologii wojskowej do Moskwy. Taki byłby nasz pierwszy ruch. Opinia Robinsona  spotkała się z aprobatą większości. Weinberger przekazał ją prezydentowi.11 
Przy poparciu  Rady Bezpieczeństwa Narodowego prezydent bezzwłocznie przyjął przedstawiony przez niego plan. (...) Decyzja ta uderzyła w około sześćdziesiąt firm amerykańskich, lecz także wstrzymała plany rozbudowy pól naftowych i gazowych na Sachalinie z udziałem Japonii. Ta umowa była bardzo podobna do umowy dotyczącej budowy gazociągu. Japonia finansowała projekt zmian za gwarantowane dostawy gazu i ropy. Lecz realizacja umowy wymagała  skomplikowanych technologii wierceń przybrzeżnych, będących własnością General Electric, Dresser Industries, Schlumberger i Veleco.
Realizacja  umowy dotyczącej pól na Sachalinie, ciągnąca się od siedmiu lat, znalazła się w punkcie krytycznym. 
Odcięto Moskwie dostęp do niezwykle istotnych technologii, a jednocześnie Rada Bezpieczeństwa Narodowego robiła co w jej mocy, aby uniemożliwić udzielanie Związkowi Radzieckiemu pożyczek Bankowych. (...)

 (...)  Do połowy lutego Bill Casey miał już gotowy plan tajnego finansowania „Solidarności”. Plan ten obejmował cztery główne punkty:
•  przekazywanie „Solidarności” podstawowych funduszy...
•  dostarczenie nowoczesnych środków łączności w celu stworzenia skutecznej sieci C31* dla podziemia „Solidarności”. Miało to umożliwić ruchowi komunikowanie się nawet w warunkach stanu wojennego;
•  przeszkolenie kilku wybranych osób, zaangażowanych w ruchu, w zakresie posługiwania się nowoczesnymi środkami łączności;
•  korzystanie ze źródeł CIA, które miały służyć jako oko i ucho „Solidarności” oraz udostępniać, w razie potrzeby, najistotniejsze materiały wywiadowcze.
.........
C31 (od słów command, control, communication oraz intelligence) - komputerowy system łącznościowo-rozkazodawczy, posiadający wersję wojskową oraz wywiadowczą. Podziemie w Polsce otrzymało od CIA tę drugą wersję .Do używania tego systemu potrzebny jest odpowiedni, dość skomplikowany system elektroniczny. Autor nie podaje, ile i jakich jednostek przekazano.
.........
W celu przedyskutowania tego planu Casey spotkał się prywatnie z prezydentem i Billem Clarkiem pod koniec lutego. Reagan uznał, że plan jest ryzykowny, ale warto go zrealizować. Był zaintrygowany pomysłem wspierania robotników w celu podkopania podstaw państwa robotniczego. Podpisał się pod planem, ale nie wydał na piśmie niczego, co by dotyczyło tajnej operacji przekazywania funduszy. Uznano, że to zbyt ryzykowne. (...) Do kasy „Solidarności”  przekazywano w okresie szczytowym 8 milionów dolarów rocznie.17  
     Aby móc przeprowadzać tę operację, przy zachowaniu ścisłej tajemnicy, Casey stworzył złożoną sieć międzynarodowych instytucji finansowych. Poza tym szlak przepływu pieniędzy ciągle musiał być zmieniany, aby go nie wykryto. Gdyby został wykryty przez polskie władze, które dotarłyby do jego źródła, oznaczałoby to koniec „Solidarności” oraz mogłoby wywołać kryzys na skalę międzynarodową. 
     W związku z podjętą decyzją takiego wspierania „Solidarności”,  prezydent polecił Radzie Bezpieczeństwa Narodowego sporządzenie dokumentu nakreślającego amerykańskie cele w Europie Wschodniej. Kilka tygodni później powstał dokument napisany przez Richarda Pipesa i poprawiony przez Clarka. Miał radykalną wymowę - celem Stanów Zjednoczonych było „zneutralizowanie wysiłków  Związku Radzieckiego”, podejmowanych w celu utrzymania władzy w Europie Wschodniej. W rezultacie uznaliśmy konferencję jałtańską za niebyłą - wspomina Edwin Meese, ówczesny członek Rady Bezpieczeństwa Narodowego.18 Dokument ten został podpisany przez prezydenta jako specjalna dyrektywa (NSDD), skierowana do starszych doradców i departamentów. NSDD-32 zalecała bardziej aktywną postawę i zrywała z przeszłością - wspomina Clark.    - Ronald Reagan jasno wyłożył stanowisko Stanów Zjednoczonych, które nie godziły się na utrzymanie sowieckiej dominacji w Europie Wschodniej. Usiłowaliśmy stworzyć zakrojoną na szeroką skalę strategię, mającą na celu osłabienie wpływów sowieckich oraz wzmocnienie sił wewnętrznych walczących o wolność w tym rejonie. W porównaniu z takimi państwami, jak Bułgaria, Rumunia i Czechosłowacja, Polska stwarzała wyjątkową okazję. Nie oznacza to, że w tych innych krajach nie szukaliśmy możliwości - zarówno w działaniach otwartych, jak i tajnych - osłabienia władzy Moskwy.19

     NSDD-32 nakreślała kilka zasadniczych celów: 
•  tajne wspieranie działalności podziemia zmierzającej do obalenia władzy komunistycznej w tym rejonie;
•  zintensyfikowanie wojny psychologicznej, zwłaszcza poprzez nadawanie programów radiowych przez „Głos Ameryki” i „Radio Wolna Europa”;
•  szukanie dyplomatycznych i handlowych sposobów osłabienia zależności rządu polskiego od Moskwy.       

Embargo wprowadzone przez Stany Zjednoczone na budowę gazociągu było w Europie postrzegane jako wypowiedzenie wojny ekonomicznej  Związkowi Radzieckiemu. Waszyngton wystosował oświadczenie, sugerujące więcej niż oburzenie w związku z wypadkami w Polsce, a Europa Zachodnia milczała. Kanclerz Helmut Szmidt posunął się nawet do stwierdzenia, że biorąc pod uwagę zamieszanie w Polsce, wprowadzenie stanu wojennego „było koniecznością”. Europa Zachodnia nadal pragnęła  handlu z Kremlem, mimo wypadków w Polsce.
    
Rzeczywistość gospodarcza sprawiała, że przywódcy europejscy poszukiwali rynków zbytu. W Wielkiej Brytanii bezrobocie osiągnęło 14%, we Francji  9% i prawie 8% w Niemczech Zachodnich. Było to najwyższe od 1954 roku bezrobocie w Europie Zachodniej. Budowa gazociągu stworzyłaby  dziesiątki tysięcy nowych miejsc w pracy w całej Europie. (...)
   Na spotkaniu NATO w kwestii obłożenia sankcjami budowy gazociągu ministrowie spraw zagranicznych zajęli stanowisko pośrednie. (...)

(...) 15 marca Buckley i grupa ekspertów finansowych rozpoczęła serię wizyt w pięciu stolicach europejskich. Jej celem było zaciśnięcie pętli kredytowej wokół Związku Radzieckiego.

7 ......... 98

Na początku 1982 roku Caspar Weinberger i jego współpracownicy kończyli opracowywać dla Departamentu Obrony szczegóły ściśle tajnego pięcioletniego planu. W dokumencie formułowano kilka najważniejszych celów kampanii, mającej na celu podkopanie potęgi radzieckiej. Były one wytycznymi dla departamentu w sprawie rozwoju zbrojeń, największego w okresie pokoju w historii Ameryki. Dokument podkreślał ważną rolę, jaką odegra „wojna ekonomiczna i techniczna” w polityce administracji. „The New York Times” nazwał dokument pokojowym uzupełnieniem strategii militarnej, przedstawiającym wytyczne, zgodnie z którymi Stany Zjednoczone i ich sojusznicy mają wypowiedzieć wojnę ekonomiczną i technologiczną Związkowi Radzieckiemu.1

Dokument  podkreślał znaczenie ograniczenia  dostępu Moskwy do technologii Stanów Zjednoczonych i innych państw niekomunistycznych. Formułował również plany Pentagonu dotyczące prowadzenia zróżnicowanej strategii, mającej na celu podkopanie radzieckiej gospodarki przez zmuszenie Moskwy do wyścigu technologicznego. Strategia ta obejmowała:
•  ustalenie, które technologie są najważniejsze dla gospodarki radzieckiej, oraz określenie metod ograniczania dostępu do nich...;
•  inwestowanie w sprzęt bojowy, przy którym przechowywany tajny sprzęt radziecki będzie przestarzały.

Dodatkowo sporządzone raporty wywiadu potwierdzały, że sankcje nałożone na budowę gazociągu mogły mieć w tym czasie ogromne znaczenie jako broń ekonomiczna.

Rada Bezpieczeństwa Narodowego pod przewodnictwem Billa Clarca podjęła  się na życzenie Billa Caseya i Caspara Weinbergera wykonania serii badań mających na celu  ustalenie jeszcze innych sposobów niszczenia gospodarki radzieckiej. Norm Bailey, dyrektor do spraw personelu kierował badaniami nad mechanizmami podkopywania radzieckiej gospodarki, włączając stworzenie  kartelu zbożowego - jednoczącego Stany Zjednoczone, Kanadę, Australię i Argentynę - w celu ograniczenia eksportu do Związku Radzieckiego.7

Kiedy Waszyngton i Europa odbijały sobie piłkę w grze o gazociąg, udało się nawiązać pierwszy kontakt z pozostającymi na wolności członkami „Solidarności”, teraz działającymi w podziemiu. Sytuacja w Polsce była groźna. Działaczy „Solidarności” systematycznie ścigały siły bezpieczeństwa. (...)  17 lutego doszło do kolejnego masowego uderzenia sił bezpieczeństwa. Była to operacja oficjalnie nazwana „Operacją Spokój”* - dziesiątki tysięcy funkcjonariuszy milicji aresztowało w ciągu dwóch dni cztery tysiące osób**.

----------
*  Autor posługuje się prawdopodobnie zniekształconymi informacjami dostarczonymi do CIA  przez opozycyjne ugrupowania. Operacja Porządek (nie „Spokój”) nie była przedsięwzięciem politycznym. Miała na celu działania prewencyjne wobec elementów kryminalnych oraz dopilnowanie przestrzegania przepisów porządkowych, przeciwpożarowych itp.
**  Liczba 4 tys. aresztowanych jest absurdalna. W toku operacji Porządek zatrzymano łącznie 24 osoby, wyłącznie pod zarzutami natury kryminalnej. Zapewne związane z CIA ugrupowania opozycyjne pragnęły  poprzez wyolbrzymianie faktycznych działań represyjnych zapewnić sobie obfitszy dopływ środków finansowych. Autor opiera się przypuszczalnie na tajnych dokumentach CIA, które nie były przez nikogo weryfikowane. 
----------

(...)  Zaraz po powrocie na Zachód  Amerykanie sporządzili raporty, które przekazano Billowi Caseyowi. Trzymając się wskazówek prezydenta zaczął budować drogę dla transferu pieniędzy. Bill był mistrzem w przekazywaniu pieniędzy z miejsca na miejsce. W sposób sobie tylko wiadomy -wspomina Glenn Campbell - rok w rok przekazywał miliony. Robił to tak, by nikt nie mógł się domyślić sposobu przekazywania funduszy do Polski.8 

(...)  Nikt nie miał wątpliwości, że Moskwa się domyśla, iż coś się dzieje. Moim zdaniem niemądrze byłoby sądzić, iż Moskwa nie jest w jakimś stopniu zorientowana w naszych działaniach -  wspomina John Poindexter. - Miała swoich informatorów. Planując operacje zakładaliśmy chyba, że jest ogólnie zorientowana, co robimy. Burzyła się, wygrażała, lecz nigdy nie doszło do sytuacji, że byliśmy zmuszeni zmienić naszą politykę.  Łagodziliśmy swoje działania na rzecz „Solidarności”, nie decydując się na podjęcie takich, które by sprowokowały Moskwę do interwencji wojskowej.10

Podczas gdy w Polsce potajemnie rozwijała się działalność według dyrektyw Pentagonu, Caspar Weinberger dążył do zacieśnienia stosunków z sojusznikiem potencjalnie pomocnym w wojnie ekonomicznej z Moskwą. 19 lutego przybył  do Rijadu na tajne rozmowy z przywódcami Arabii Saudyjskiej.
(...)

8 ......... 112

(...)  Dla Moskwy sprawą pierwszorzędnej wagi była twarda waluta, którą zdobywała dzięki eksportowi paliw.  Ograniczyła nawet o 10% eksport ropy do Europy Wschodniej, żeby móc posyłać więcej do krajów zachodnich, które płaciły twardą walutą. Ekspansja Moskwy stwarzała zagrożenie dla Arabii Saudyjskiej, która mogła zostać wyparta ze swych dotychczasowych rynków zbytu.

Był pierwszy czwartek kwietnia 1982 roku.  Operacja „Solidarność” zaczęła się pomyślnie. Casey... rozmawiał z Davidem Wiggiem, jednym z współpracowników Białego Domu. Siedzieliśmy w holu - wspomina Wigg - po prostu zasypywał mnie różnymi problemami: gdzie uderzyć w Sowietów, jak im szkodzić. Przez pierwszy rok Bill rekonstruował stan radzieckiej gospodarki - wspomina Wigg - jak faktycznie funkcjonowała, jaka była. Wiosną 1982 roku poczuł, że w końcu trzyma rękę na pulsie.
To mafijna gospodarka
- powiedział wówczas Casey do Wigga. 
Wyciągają od nas technologie niezbędne im do przetrwania. Jedyna droga, dzięki której mogą zdobyć twardą walutę, to rozwój eksportu  ropy naftowej po wyższych cenach. Jest to tak pogmatwane, że jeżeli dobrze rozegramy naszą kartę, kolos się zawali.9

(...)  Raport wskazywał istotny czynnik związany z radzieckimi wpływami w twardej walucie - na światowe ceny ropy. W latach siedemdziesiątych, kiedy cena ropy osiągnęła najwyższy pułap, wpływy twardej waluty do Związku Radzieckiego wzrosły o 272%, przy wzroście eksportu wynoszącym ledwie 22%. Meyer twierdził, że przy każdym wzroście ceny za baryłkę o 1 dolara, Moskwa zyskiwała około 1 miliarda dolarów rocznie. Lecz odwrotna sytuacja również mogła mieć miejsce. Spadek ceny ropy na przykład o 10 dolarów na baryłce, mógł drogo kosztować Moskwę - 10 miliardów dolarów. Cena ropy na rynkach światowych będzie istotnym czynnikiem, decydującym o stanie gospodarki radzieckiej.
Bill niemal natychmiast w pełni skoncentrował się na raporcie - wspomina Meyer. Stał się on dla niego Ewangelią. Powiedział: „Możemy ich załatwić”.10   

(...)  Gazociąg był dojną krową, która mogła przynosić gotówkę - wspomina Weinberger. - Wciąż powtarzałem prezydentowi, że musimy utrzymać sankcje. Była to wojna ekonomiczna, która mogła ich zniszczyć11
Reagan wychodził ze spotkania w przekonaniu, że zniszczenie ekonomiczne Moskwy jest dobrą strategią, którą można zastosować poczynając od gazociągu.     

Wiosną 1982 roku machina amerykańskiej dyplomacji poruszała się powoli. Europa nie wycofywała się z udziału w budowie 2-nitkowego gazociągu. Ponadto rządy europejskie dały zielone światło firmom, które chciały naruszać amerykańskie sankcje, mimo porozumienia zawartego kilka miesięcy wcześniej na spotkaniu państw NATO.

(...) Po Wersalu następne spotkanie zachodnich przywódców odbyło się w Bonn. Prezydent w swoim wystąpieniu znów nawoływał do wycofania się z budowy gazociągu oraz ograniczenia subsydiowanych kredytów i nieprowadzenia "takich jak zwykle" interesów z Moskwą. Apel jego nie spotkał się z pozytywnym oddźwiękiem. A ponadto Reagan poczuł się zignorowany. Kiedy prezydent wygłaszał gorący apel, Schmidt wyglądał przez okno do ogrodu. Celowo lekceważył Reagana - mówi Robinson. - Chciał mu zrobić afront. Po powrocie do Waszyngtonu prezydent jeszcze dalej posunął się w swoich wnioskach, że został potraktowany pogardliwie, jak neofita, który nie rozumie istoty stosunków gospodarczych Wschód-Zachód. To był błąd.16 (16 Roger Robinson; rozmowa z autorem).
Uniesiony gniewem Reagan zwołał na 18 czerwca spotkanie Rady Bezpieczeństwa Narodowego. Był to dzień nazwany później w Europie "Czarnym Piątkiem". Prezydent chciał zebrać propozycje i wybrać drogę działania. Spotkaniu przewodniczył Bill Clark.

(...) Niech sobie budują [Sowieci i Europejczycy] swój gazociąg. Ale nie za pomocą naszego sprzętu i dzięki naszej technologii.17 (17 William Clark; rozmowa z autorem; Roger Robinson; rozmowa z autorem).
Clark natychmiast wtrącił: "Mamy więc decyzję prezydenta". W ten sposób propozycja numer trzy, to znaczy rozpętanie prawdziwej wojny ekonomicznej z Moskwą, stało się celem polityki Stanów Zjednoczonych.

Wiadomość o tym wywołała burzę w Europie. Amerykański prezydent rozszerza sankcje również na firmy europejskie dysponujące amerykańskimi licencjami. Wzburzyło to nawet Margaret Thatcher, na ogół proreaganowską w swoich przekonaniach. Wszyscy przywódcy największych państw Europy Zachodniej wyrazili sprzeciw i oświadczyli, że nie mają zamiaru się trzymać narzucanego im nowego porządku. Bez wiedzy prezydenta Al Haig zaczął zapewniać Europę Zachodnią, że nic się nie zmieni, jeśli chodzi o sprawy polityczne. Po cichu radził dostojnikom państw europejskich po prostu przeczekać kryzys. Do europejskich stolic wyruszył William Brock. Po kilku dniach przywiózł do Waszyngtonu wiadomość, że Europa nie chce ustąpić ze swego stanowiska. Kiedy siedział w Białym Domu wraz z Haigiem, Clarkiem, Meese'm oraz innymi członkami gabinetu i podgabinetu, omawiając z nimi tę delikatną kwestię, nagle zerwał się Haig i wskazując palcem na Clarka huknął: "A wy (w Białym Domu) zaplanowaliście to (spotkanie Rady Bezpieczeństwa Narodowego 18 czerwca), kiedy byłem w Nowym Jorku. Wiedzieliście, że tak się stanie. Nie stałoby się, gdybym był tutaj!"
Wybuch Haiga okazał się jego ostatnim błędem. Wkrótce po tym spotkaniu Clark porozumiał się z prezydentem. Haig wrzeszczał na bardzo bliskiego, od ponad dwudziestu lat osobistego przyjaciela i doradcę prezydenta - wspomina jeden z członków Rady. - Pomiędzy Reaganem a Clarkiem wyczuwało się niezwykłe porozumienie i zaufanie. Krótko mówiąc, niedługo potem Haig został zwolniony.18

(18 Wyższy członek Rady Bezpieczeństwa Narodowego; rozmowa z autorem).

Rozszerzenie sankcji amerykańskich pchnęło Kreml we współpracy z Ministerstwem Przemysłu Gazowego do przeprowadzenia ogromnej akcji, której celem było stworzenie warunków umożliwiających budowę gazociągu bez amerykańskiej technologii. Wkrótce rozpoczęło się masowe, osłabiające gospodarkę przenoszenie środków z innych, uznanych wcześniej za priorytetowe, przedsięwzięć.

(...) Kiedy administracja Reagana dowiedziała się o radzieckich wysiłkach zbudowania gazociągu bez środków z zewnątrz, Casey i wyżsi urzędnicy Rady bezpieczeństwa Narodowego postanowili jeszcze dodatkowo pogmatwać sprawy. Radziecki przemysł naftowy i gazowy zawsze opierał się na zachodnich schematach działań, wzorcach, które następnie przystosowywał do własnych warunków i celów. W Waszyngtonie stwierdzono więc, że w związku z tym można dostarczyć Sowietom dezinformujących danych technicznych. I tak też zrobiono.

Po zwolnieniu Ala Haiga sekretarzem stanu został mianowany George Shultz, który starał się zachować ostrożność w kwestiach związanych z gazociągiem... - Powiedział Europejczykom: "To poważna sprawa, nie żart. Z jej powodu straciliśmy poprzedniego sekretarza stanu".21 (21 Rozmowa z autorem).
Shultz musiał jakoś załatwić kwestie sankcji z przywódcami europejskimi, którzy okopali się na swych pozycjach. Thatcher i Mitterrand zalecali firmom w swoich krajach łamanie amerykańskiego zarządzenia. Twierdzili, że w Europie amerykańskie prawo nie ma zastosowania. Thatcher wręcz powiedziała Reaganowi: "Wasze prawo się nie liczy". W Paryżu minister przemysłu Jean Pierre Chevenoment groził, że zarekwiruje te francuskie firmy, które nie będą wysyłały swoich towarów do Moskwy. Latem więc rozpoczęła dostawy firma Cervoit-Loire, francuski koncesjonariusz Dresser Industries.

9 ......... 126

W sierpniu 1982 roku Bill Casey poleciał w kolejną podróż, tym razem na Czarny Ląd. Casey był dobrego zdania o wywiadzie Afryki Południowej, doceniał jego możliwości i niewątpliwe osiągnięcia.
   Poczucie wspólnoty interesów niewątpliwie wpłynęło na przebieg rozmów. Afryka Południowa  popierała  Jonasa Savimbi w jego walce z marksistowskim rządem Angoli. Potrzebowała od Caseya pomocy we wspieraniu Savimbi, którego działalność wyrządzała poważne szkody oddziałom angolskim i kubańskim. Taka pomoc jest możliwa, powiedział Casey, i zgodna z polityką Stanów Zjednoczonych - popierania ruchów antykomunistycznych.
   Dyrektor CIA wspomniał,  że istnieje możliwość wymiany materiałów wywiadowczych. Amerykańskie zdjęcia satelitarne mogłyby się okazać bardzo przydatne Savimbi, podobnie jak wcześniej zdjęcia satelitarne przydały się Izraelczykom. Pracownicy wywiadu Afryki Południowej byli zachwyceni, że będą mieli dostęp do takich informacji.  
   Następnie dyrektor CIA przeszedł do spraw związanych z tajną wojną prowadzoną z Moskwą. Kreml ostatnio sprzedawał duże ilości złota. W 1981 roku Rosjanie rzucili na międzynarodowy rynek prawie cztery razy więcej złota niż zwykle. Znaczyło to, oczywiście, że pilnie potrzebowali gotówki. Casey chciał wiedzieć, ile twardej waluty Moskwa może uzyskać ze sprzedaży. Co się stanie ze światową ceną złota? Jak zareaguje na to Afryka Południowa?
     Od dawna krążyły pogłoski, że Afryka Południowa utrzymuje ściśle tajny kontakt z Moskwą w sprawie regulowania rynku złota, diamentów, platyny i kamieni szlachetnych, na które oba kraje miały coś w rodzaju światowego monopolu.
     Kiedy w latach siedemdziesiątych ceny złota bardzo podskoczyły, zarówno Pretoria, jak i Moskwa zbiły ogromne fortuny.
     Pracownicy wywiadu nie kwapili się do odpowiedzi na pytania Caseya. W końcu Pretorię i Moskwę łączył wspólny interes: regulowanie rynku złota. Oba państwa chciały utrzymać wysokie ceny i zdolność do kontrolowania cen światowych. Dlaczego Afryka Południowa miałby udostępnić Ameryce jakiekolwiek informacje na ten temat?  
     Casey jednak nie dawał za wygraną. Uświadomił swoim partnerom, że we wszystkich innych (poza złotem) sprawach absolutnie nie mogą liczyć na Moskwę. Natomiast on może obiecać, że pomoże im w Waszyngtonie oraz udostępni materiały wywiadowcze, ale musi mieć coś w zamian.

(...)  Przekazywanie broni do Afganistanu przebiegało bez specjalnych trudności.
Radziecka strategia w Afganistanie zakładała stłumienie oporu wroga przez działania z powietrza i zachowanie cierpliwości. Ogólnie biorąc, Sowietów zadawalała kontrola nad bazami wojskowymi i miastami strategicznymi oraz nad łączącymi je drogami.

Mudżahedini otrzymywali teraz broń dobrej jakości, ale nie mogli za jej pomocą wyrządzić większych szkód. Dysponowali lekką bronią...  Akhtarowi zależało zwłaszcza na lepszej jakości rakietach ziemia-powietrze (SAM), aby stworzyć przeciwwagę  dla radzieckiej dominacji w powietrzu. Dotychczas mudżahedinom dostarczano rakiet systemu SAM-7, które, zdaniem Afgańczyków, nie były skuteczne. Z kolei oficerowie CIA w Pakistanie lekceważyli narzekania na jakość SAM-7. Vincent Cannistraro twierdzi: Amerykanie tam, na miejscu, mówili, że głupi mudżahedini po prostu trzymali te rakiety w jaskiniach, nic więc dziwnego, że nie były skuteczne.7  Wybrakowane rakiety SAM  pochodziły od działającego na międzynarodowym rynku handlarza bronią, który kupował je w Polsce. Sowieci, kiedy wykryli, że rakiety te przeznaczone są dla mudżahedinów, postanowili uporać się z problemem. Okazało się, że rakiety SAM nie bez powodu były złej jakości  - wspomina Cannistraro. - Sowieci zaczęli bowiem ingerować i celowo sabotować dostawy  SAM-ów. Mudżahedini mieli więc rację.8*
-----
* Polskie zakłady przemysłu obronnego wytwarzały na licencji rakiety klasy ziemia-powietrze bez konieczności importowania części składowych
-----
(...)  Casey i Akhtar zgodzili się, że dobrze będzie korzystać z wywiadu CIA w celu usprawnienia ruchu oporu. Dostarczenie mu broni o dalszym zasięgu oznaczało, że będzie musiał korzystać z wywiadu satelitarnego. Zdjęcia satelitarne okazały się dla mudżahedinów dobrodziejstwem. (...)  Zaczęto teraz atakować gazociągi transportujące gaz ziemny z Afganistanu do Związku Radzieckiego. Po zbombardowaniu przez mudżahedinów gazociągu, dwukrotnie stawał na dziesięć, piętnaście dni radziecki przemysł w Azji Środkowej. 

Kiedy w górach i dolinach Afganistanu szalała krwawa wojna, tysiące kilometrów dalej, w Polsce, toczyła się wojna nerwów. W październiku 1982 roku generał Jaruzelski dołożył nowych starań, by osłabić podziemie, które jeszcze istniało. Polski Sejm uchwalił ustawę o związkach zawodowych*. Artykuł 52 tej ustawy brzmiał następująco: Wszystkie związki zarejestrowane przed wejściem ustawy w życie zostają rozwiązane.

Tymczasem reakcja Waszyngtonu była niemal natychmiastowa. 9 października prezydent Reagan cofnął klauzulę najwyższego uprzywilejowania w handlu ze Stanami Zjednoczonymi. Jej cofnięcie oznaczało, że taryfy na polskie produkty eksportowane do Ameryki wzrosną o 300-400%, co praktycznie wykluczało je z rynku amerykańskiego.

Pomoc finansowa Stanów Zjednoczonych była niezwykle istotna dla trwania „Solidarności” - mówi Robert McFarlane. Już wczesną jesienią 1982 roku dysponowała ona nowoczesnym systemem łączności C31. Posługiwanie się nim pomagało organizować protesty i inne akcje masowe.

Zgodnie z NSDD-32 oficjalnym celem Stanów Zjednoczonych było obalenie radzieckich wpływów w tym rejonie. Prezydent Reagan rozmawiał z doradcami nie tylko o przetrwaniu „Solidarności” w formie nienaruszonej, lecz także o obaleniu ustaleń konferencji jałtańskiej, która po II wojnie światowej podzieliła Europę.

CIA była w stałym kontakcie z działaczami „Solidarności”. Przekazywała założenia polityki Stanów Zjednoczonych podziemiu, spotykając się z jej przedstawicielami we Frankfurcie nad Menem, a następnie używając fal eteru.*
-----
Chodzi o specjalne, przenośne radiostacje nadawcze, przeznaczone dla potrzeb wywiadowczych. Były one wyposażone w magnetofon o maksymalnie przyspieszonym działaniu, umożliwiający przekazanie nawet obszernego meldunku w postaci jednego, krótkiego gwizdu, trwającego mniej niż jedną sekundę. Utrudniało to goniometryczną lokalizację nadajnika. Radiostacje tego rodzaju są niedostępne na rynku cywilnym.
-----
(...) ale ludzie w Polsce wydawali się wyczerpani, malała chęć do masowych wystąpień...  Organizatorzy strajków i działacze siedzieli w więzieniach. Żywność była coraz mniej dostępna. Niemal wszystko było na kartki...  Do wybuchu powstania,*)oczekiwanego przez niektórych - a wśród nich przez Billa Caseya - nigdy nie miało dojść.

(* Jeśli Autor „nie fantazjuje”, to brak mi słów. Tylko tego, jeszcze jednego powstania, „było bardzo Polsce potrzeba!”
Anonimus

Dramatyczna sytuacja, w której Polak zwracał się przeciwko Polakowi, sprzyjała działalności wywiadowczej.  

(...) Operacje w Polsce i w Afganistanie przybierały na sile, ale wysiłki Stanów Zjednoczonych , by opóźnić budowę pierwszej nitki syberyjskiego gazociągu i uniemożliwić budowę drugiej, nie przynosiły pożądanych rezultatów. Administracja stanęła wobec absolutnie niezgodnego z jej oczekiwaniami stanowiska sojuszników. Prezydent życzył sobie wstrzymania budowy gazociągu, lecz nie kosztem zniszczenia sojuszu NATO.

Za radą nowego sekretarza stanu na początku lipca Grupa Robocza do spraw Bezpieczeństwa Narodowego opracowała nową strategię... Publicznie administracja zajmie twarde stanowisko wobec Europy, prywatnie jednak Reagan będzie skłonny do kompromisu, ale tylko po to, by pomóc Europie wyjść z twarzą z całego konfliktu.

(...) Kraje europejskie, korzystające z technologii opartych na amerykańskich licencjach oraz zależne od Stanów Zjednoczonych, jeżeli będą naruszać sankcje, zamkną sobie dostęp do rynku amerykańskiego, a import do nich będzie kontrolowany. Innymi słowy, oznaczało to surowe kary za łamanie sankcji. Większość europejskich firm, których to dotyczyło, nie mogłoby przetrwać bez dostępu do rynku amerykańskiego. Jednocześnie Reagan planował wynegocjować z sojusznikami porozumienie, ale - jak powiedział Shultzowi - nie chciał, by wyglądało że "nadmiernie się pali" do negocjacji z Europą.
Na szczęście pierwszy krok zrobiła Europa...

(...)  NSDD-66 była jednoznaczna z tajnym wypowiedzeniem wojny ekonomicznej Związkowi Radzieckiemu - mówi Roger Robinson, jej główny autor. - To dokument, który w połączeniu z rozwojem zbrojeń w Stanach Zjednoczonych oraz z inicjatywą Obrony Strategicznej skazywał ostatecznie Związek Radziecki na śmierć.  NSDD-66, licząca zaledwie kilka stron, zaplanowała szybkie skonstruowanie „triady technologicznej”, aby pozbawić Moskwę „zachodnich środków niezbędnych do życia”.23

Według Roberta McFarlane'a,  NSDD-66 obejmowała trzy główne kwestie:
•  polityka Stanów Zjednoczonych miała zmierzać do uzyskania zgody europejskich sojuszników na udzielanie Moskwie kredytów  tylko po kursach rynkowych;
•  Stany Zjednoczone nie dopuszczą do udostępnienia radzieckiej gospodarce i wojsku nowoczesnej zachodniej technologii. Zostanie rozbudowana działalność COCOM-u;  
•  Stany Zjednoczone wraz z sojusznikami będą szukały alternatywnych źródeł energii, żeby zmniejszyć zależność Europy od dostaw radzieckiego gazu ziemnego. Uwzględnia się okres przejściowy. Dostawy do Europy radzieckiego gazu nie mogą pokrywać więcej niż 30% zapotrzebowania. (w praktyce oznacza to, że nie będzie zbudowana druga nitka gazociągu i nie będą zawierane nowe umowy).24

Kompromis dotyczący sankcji nie był po myśli Clarca, Weinbergera i Caseya. Stali oni na stanowisku, że należałoby jeszcze bardziej opóźnić budowę pierwszej nitki gazociągu. Lecz nawet po zniesieniu sankcji, kiedy Europa zaakceptowała „triadę technologiczną”, Casey, Clarc i Reagan byli zdania, że nadal istnieją możliwości zniszczenia radzieckiej gospodarki. (...)  Musimy po prostu utrzymać wysoki poziom zbrojeń, żeby Moskwa starała mu się dorównać, oraz odciąć dostawy zachodnich środków niezbędnych do życia, a jeszcze w tym dziesięcioleciu ujrzymy, jak sowiecki system się zawali - powiedział.25     


10 ......... 140

(...)  Andropow i Gromyko zdawali sobie sprawę, że Pakistan stanowi podstawę afgańskiego oporu. Bez zewnętrznej bazy ruch oporu nie mógłby się utrzymać. Administracja Reagana  również zrozumiała tę prawdę i przeznaczała miliardy na pomoc, pod warunkiem, że Zia nie będzie odmawiał schronienia mudżahedinom.

(...)  W końcu 1982 roku Bill Clarc zasugerował, by Rada Bezpieczeństwa Narodowego naszkicowała strategię Reagana w stosunku do Moskwy w tajnej dyrektywie, którą miał podpisać prezydent. Nie było to łatwe przedsięwzięcie. Od 1945 roku kolejne administracje usiłowały ogłaszać własną politykę. Niemniej jednak od 1950 roku amerykańską polityką zagraniczną kierowały w zasadzie założenia i wytyczne wyrażone w dokumencie podpisanym przez Harry'ego Trumana w tymże roku, zwanym NDS-68.

Dokument, zwany NSC-68, opierał się na kilku założeniach, które miały na długo zaważyć na amerykańskiej polityce zagranicznej. Opisywał uporczywą walkę między Wschodem a Zachodem i trwałość militarnego zagrożenia ze strony radzieckiej. By sprostać tej rzeczywistości, amerykańska polityka zagraniczna będzie polegała zasadniczo na reagowaniu i obronie. W latach siedemdziesiątych kolejne administracje rozbudowywały tę uproszczoną wersję ograniczania, dodając do niej liczne zachęty w nadziei, że skłoni to do zmiany radzieckiego postępowania. Wydawało się jednak, iż ma to niewielki wpływ na poczynania Kremla na scenie międzynarodowej.

Reagan i jego główni doradcy nie podzielali wielu założeń doktryny „ograniczania”. Problemów, które stwarzał Związek Radziecki, nie dało się rozwiązać za pomocą „modyfikacji behawioralnej”..., były one bowiem immanentną częścią radzieckiego systemu. Reagan instynktownie dążył do przejęcia inicjatywy strategicznej - nie chciał znaleźć się w pozycji, która zmuszałaby go jedynie do reagowania. Konieczna była zmiana charakteru i skali współzawodnictwa supermocarstw. Szczególne skupienie uwagi na ilościowym wyścigu zbrojeń było korzystne dla Związku Radzieckiego. Urzędnicy administracji pragnęli zwielokrotnić ten wyścig włączając do niego ekonomię i technologię. Spod pióra Richarda Pipesa spłynęła próba włączenia tych właśnie koncepcji do założeń polityki. Dokument ten, do którego powstania przyczynili się także inni urzędnicy Rady Bezpieczeństwa Narodowego, liczył zaledwie kilka stron. Okazał się jednak dalekosiężną kodyfikacją postawy Reagana wobec Związku Radzieckiego.

Harvardzki historyk spędził wiele wieczorów w swym niewielkim i nijakim gabinecie w starym budynku administracji prezydenckiej, nadając ostateczny kształt temu arcyważnemu dokumentowi. Jego praca stała się podstawą NSDD-75, pierwszej i jedynej oficjalnej dyrektywy prezydenckiej za administracji Reagana w sprawie strategii, celów i dążeń Stanów Zjednoczonych w stosunkach ze Związkiem Radzieckim. Jest to w dalszym ciągu jeden z najlepiej strzeżonych sekretów administracji.

Dyrektywa NSDD-75 oznaczała wyraźne zerwanie z przeszłością - mówi Pipes.- Był to pierwszy dokument, który stwierdzał, że nie chodzi tylko o zachowanie Sowietów, ale o charakter radzieckiego systemu. NSDD-75 określała jasno, że naszym celem nie jest koegzystencja ze Związkiem Radzieckim, ale zmiana sowieckiego systemu. U podstaw tej dyrektywy legło przekonanie, że zmiana radzieckiego systemu za pomocą zewnętrznych nacisków leży w naszej mocy.3 (3 Richard Pipes; rozmowa z autorem). Strategicznym celem Stanów Zjednoczonych stało się rozchwianie systemu radzieckiego przez wykorzystanie jego wewnętrznej słabości.

Dokument był bardzo dobitny, zaczynał się od „roboczych zasad”:
•  Stany Zjednoczone nie akceptują aktualnej sfery wpływów Związku Radzieckiego poza granicami państwa i będą się starały ją zmniejszyć;
•  Stany Zjednoczone nie będą się przyczyniać do poprawy stanu radzieckiej gospodarki, zrobią natomiast wszystko, by ograniczyć wszelkie środki prowadzące do tego celu; dokument wymieniał tu przede wszystkim technologię, kredyty i twardą walutę zarabianą na eksporcie energii;
•  Stany Zjednoczone szukać będą wszelkich okazji pozwalających zmniejszyć poziom wpływów radzieckich za granicą.5

Najsłabszym punktem była radziecka gospodarka. W ślad za zarządzeniem Departamentu Obrony i memorandum w sprawie bezpieczeństwa narodowego z 1982 roku NSDD-75 stwierdziła, że odtąd polityka administracji będzie się starała powiększać gospodarcze problemy radzieckie w nadziei pogrążenia systemu w kryzysie.

(...)  Poindexter zebrał kilka najtęższych umysłów strategicznych w społeczności naukowo-wojskowej, żeby porozmawiać o przerzuceniu środków z tradycyjnego eksponowania broni nuklearnej na skomplikowane technologicznie systemy broni strategicznych. Spotkaliśmy się w Sali operacyjnej i przez jakiś czas wysilaliśmy mózgi - wspomina Poindexter. - Konkluzja zebranych była następująca: technologia dokonała  takiego postępu od czasów ABM*, że pomysł obrony strategicznej zasługuje na przeprowadzenie badań naukowych11.
-----
* Rakiety ABM (dosłownie: przeciwrakietowe) były przeznaczone do przechwytywania i niszczenia nadlatujących pocisków rakietowych przeciwnika przed osiągnięciem celu. Ich skuteczność nigdy nie została udowodniona.
-----
23 marca 1983 prezydent zwrócił się do narodu. Bardzo mocno podkreślił swoje poparcie dla nowego kierunku w dziedzinie strategii. Stany Zjednoczone rozpoczną badania nad Inicjatywą Obrony Strategicznej (termin wymyślony przez Poindextera). Reagan zakończył słowami: powiem tylko, że całkowicie popieram tę inicjatywę.

Zdecydowane poparcie Inicjatywy Obrony Strategicznej przez Reagana stało się tematem spekulacji. Czy chodziło o przeorientowanie amerykańskiej strategii nuklearnej?  Czy też prezydent postrzegał ten system, podobnie jak McFarlane, jako problem zasobów? Richard Allen twierdzi: Nie wierzę, że Reagan traktował Inicjatywę Obrony Strategicznej jako tarczę, którą można rozciągnąć nad Stanami Zjednoczonymi i uczynić kraj bezpiecznym. Moim zdaniem uważał, że jest to wystarczająco dalekosiężny plan i jeśli wyłożymy odpowiednią liczbę dolców, Rosjanie będą musieli się na to złapać.

Przywódcy radzieccy prawidłowo odczytali wystąpienie Reagana: jako wyzwanie technologiczne.  „Izwiestia” napisały:  Chcą nam narzucić jeszcze bardziej rujnujący wyścig zbrojeń. Liczą na to, że Związek Radziecki  tego nie wytrzyma. Brak mu odpowiednich zasobów, brak potencjału technicznego. Spodziewają się, że zrujnuje to gospodarkę naszego kraju.20
Generalicja radziecka wierzyła, że raptowny rozwój technologii już dwukrotnie w przeszłości spowodował  militarne „rewolucje”. Pierwsza nastąpiła w latach dwudziestych, kiedy czołg i samolot zastąpiły kawalerię. Druga miała miejsce w latach pięćdziesiątych, kiedy głowice nuklearne umieszczono w rakietach balistycznych w miejsce bombowców i konwencjonalnych bomb. W obu przypadkach broń wojskowa osiągnęła nowy poziom rozwoju. I za każdym razem Moskwie udało się niemal  dotrzymać kroku Zachodowi.

Ale teraz nadchodziła trzecia rewolucja i Moskwa się denerwowała. Zastosowanie nowych technologii -  mikroelektroniki i komputerów - do systemów militarnych niosło jeszcze większe wyzwanie, ponieważ premiowało wysoką jakość produkcji, co nie było mocną stroną Sowietów. (...)  Sowieci mogli odpowiedzieć  unowocześnieniem swojej broni, ale byłby to kosztowny wyścig. (...)

Administracja intensyfikowała wyścig zbrojeń z zastosowaniem nowoczesnej technologii, a równocześnie starała się ograniczyć eksport z Zachodu, który pomagał Moskwie  uczestniczyć w tym współzawodnictwie.

Administracja czyniła także postępy w ograniczaniu eksportu sowieckiej energii na Zachód. ... Potencjalnie był to wielki cios finansowy dla Kremla, manewr blokujący, który zatrzymywał dopływ dużej ilości twardej waluty.

(...)  Rezultat spadku cen ropy dla Stanów Zjednoczonych byłby „ze wszech miar korzystny”, wywarłby natomiast „katastrofalny wpływ na gospodarkę radziecką.
Próbowano wszystkiego, co mogłoby wpłynąć na obniżenie cen.

(...)  Program tajnych operacji w Polsce rozwijał się gwałtownie...  Szwecja okazała się dobrym punktem tranzytowym  przy szmuglowaniu za granicę działaczy i przerzucaniu do Polski  urządzeń łączności. A co ważniejsze, była krajem oficjalnie neutralnym, do którego polskie władze miały większe zaufanie.

Casey poinstruował placówkę sztokholmską, by poczyniła wstępne przygotowania do spotkania ze szwedzkimi władzami podczas jego planowanej wizyty w październiku. Zamierzał przekonać Szwedów, by pomogli w naszych wysiłkach wspierania „Solidarności” - wspomina jeden ze współpracowników. - Nikt nie przypuszczał, że mu się to uda.42

Przerzut materiałów  do Polski zorganizowany był dość prosto. Wyposażenie i zapasy kupowane za pieniądze CIA przekazywano do Brukseli, gdzie mieściło się jedno z największych i najbardziej efektywnych biur „Solidarności”. Zasoby strategiczne sprowadzano do Brukseli rozparcelowywano po rozmaitych magazynach. Tam przepakowywali je działacze „Solidarności” i wysyłali przez Sztokholm. Kiedy kontenery znalazły się w Szwecji, zmieniano ich oznakowania i pakowano na statek w skrzyniach jako „części  do traktorów”, „narzędzia” i „produkty rybne” adresowane do polskiego portu. 

11 ......... 160

    Na samym początku urzędowania administracji Reagana przywiązywano wielkie znaczenie do zmiany dynamiki psychologicznej zimnej wojny. Ustawienie Moskwy w pozycji obronnej umożliwiłoby inne ukierunkowanie współzawodnictwa. Zakrojone na szeroką skalę przygotowania do budowy systemu obronnego prowadzone pod kierunkiem Caspara Weinbergera stanowiły wyzwanie technologiczne obnażające największą słabość Moskwy. I Moskwa zaczęła to zauważać. Równowaga militarna amerykańsko-radziecka obserwowana z Moskwy wydawała się przechylać  na korzyść Stanów Zjednoczonych, a wraz z nią ogólny układ sił - wspomina Siergiej Fiedorenko, szef wydziału Instytutu USA i Kanady w Akademii Nauk.1

Administracji nie zależało jednak wyłącznie na powstrzymaniu radzieckiej przewagi militarnej. Prezydent pragnął wymierzyć Moskwie geopolityczny cios, który mógłby się odbić echem w całym imperiumTakie możliwości stwarzał Afganistan. W 1983 roku tajna operacja pomocy mudżahedinom przebiegała zdumiewająco sprawnie, mimo że była bardzo skomplikowana.
    CIA dołożyła wszelkich starań, by nie nadawać rozgłosu  sprawie afgańskiej, przede wszystkim ze względu na pakistańskiego prezydenta Zię, który balansował na linie pod względem geopolitycznym.
 
W 1983 roku Moskwa zaczynała uważniej spoglądać na Pakistan. Kreml i radziecki Sztab Generalny doskonale wiedzieli, że bez Pakistanu ruch oporu skazany jest na zagładę - wspomina Mohammad Yousaf.3

Prezydent, personel Rady Bezpieczeństwa Narodowego, Caspar Weinberger i Bill Casey zaczęli się niepokoić możliwością uderzenia Sowietów na Pakistan. Rozpoznanie wywiadu nie wskazywało wprawdzie na przygotowania takiego ataku, jednak panowała zgoda co do tego, że byłby to ruch zgodny z sowieckimi metodami działania.  Casey przekazał zapewnienia prezydenta, że Zia cieszy się pełnym poparciem Stanów Zjednoczonych.

Następnie Casey zadał „teoretyczne” pytanie wojskowe. Na początku 1983 roku spotkał się w Gabinecie Owalnym z prezydentem i Billem Clarkiem, by omówić sytuację w Afganistanie. W rozmowie poruszono problem utrudnienia sytuacji Moskwie.  Dyrektor CIA zasugerował  przeniesienie operacji wojennych na teren Związku Radzieckiego, a idea ta przypadła  do gustu Reaganowi. (...)

Przeprowadzano coraz bardziej specjalistyczne akcje, a ruch oporu miał się posługiwać w coraz większym stopniu nowoczesnymi materiałami wybuchowymi i skomplikowanym wyposażeniem elektronicznym.  (...)
Casey pragnął poszerzyć zakres działań wojennych, podnieść poprzeczkę.  Była to okazja wyrównania porachunków z Sowietami za Wietnam... (...)
Z punktu widzenia administracji Reagana straty sowieckie nie były wystarczająco duże. (...)
Sytuacja w Kabulu również uległa zaostrzeniu. (...)
Akcje przeciwko dyplomatom radzieckim były dla Caseya  ważnym krokiem w eskalacji działań wojennych. Jak długo elita sowiecka nie będzie się czuła zagrożona atakami, tak długo będzie popierała wojnę w Afganistanie.  

(...)  Król był przekonany, że Iran zaatakuje statki saudyjskie i będzie usiłował zamknąć cieśninę Hormuz, wąski przesmyk, którym tankowce wypływały z Zatoki Perskiej na Ocean Indyjski. Teheran staje się coraz bardziej agresywny, powiedział Fahd. Są gotowi na wszystko. Casey przyznał mu rację. Nie dało się powstrzymać irańskiego radykalizmu. Fahd miał do Caseya prośbę. Czy królestwo mogłoby zakupić kilka „specjalnych rakiet?” Fahd miał na myśli Stingery*, skomplikowane rakiety ziemia-powietrze, powszechnie uznawane za najlepszą broń w amerykańskim arsenale, czy wręcz w zasobach światowych.
---
* Przenośny, prosty w obsłudze, samonaprowadzający się pocisk rakietowy ziemia-powietrze, wyposażony w czujniki podczerwieni do wykrywania źródeł ciepła, możliwy do użycia również w nocy lub w warunkach ograniczonej widoczności.
---     
Sprzedaż rakiet Stingier mogła się okazać trudniejsza do przeprowadzenia w Kongresie niż systemy wczesnego ostrzegania AWACS.  Zagrożeniem dla saudyjskich statków  były nie tyle samoloty, ile szybkie łodzie motorowe   Niewątpliwie krytycznie nastawieni kongresmani podniosą lament na temat rakiet Stinger, które mogą wpaść w ręce terrorystów  lub radykalnych państw arabskich. Casey obiecał przekazać te prośbę w Waszyngtonie, gdzie książę Bandar przedstawiał ją już innym pracownikom administracji.
Obydwaj panowie przeszli do sprawy Afganistanu  i Casey poruszył perspektywę eskalacji działań wojennych. Co król myśli o przeniesieniu wojny afgańskiej na terytorium radzieckiej Azji Środkowej? Casey wiedział, że Fahd i rodzina królewska przemycają fundusze na pomoc kiełkującym podziemnym ruchom muzułmańskim w tym regionie. Fahda zainteresował ten pomysł i obydwaj postanowili omówić go bardziej szczegółowo podczas następnego spotkania.8

(...)  Pomiędzy Pekinem a Waszyngtonem istniała już bliska współpraca w wielu dziedzinach. Elektroniczne urządzenia podsłuchowe wzdłuż granicy sowieckiej okazały się nieocenione. Specjaliści ze Stanów Zjednoczonych pracowali pod osłoną  najgłębszej tajemnicy na posterunkach w sercu Azji Środkowej.  Chińczycy byli bardzo pomocni w realizacji programu afgańskiego, dostarczając broń radziecką i inną pomoc.
W tym samym czasie rosło napięcie między Pekinem a Moskwą., głównie wzdłuż granicy. Dwa komunistyczne mocarstwa walczyły między innymi o podporządkowanie sobie muzułmanów tego regionu.  Obecność w Azji od 45 do 50 milionów muzułmanów, zamieszkałych w Związku Radzieckim  i w Chinach, zmusiła oba mocarstwa do opracowania  „strategii muzułmańskiej” w równym stopniu obronnej, co zaczepnej.  (...)

(...)  W istocie administracja Reagana stawiała generała Jaruzelskiego w sytuacji, w której nie miał praktycznie wyboru. Stany Zjednoczone  utrzymywały, że warunkiem złagodzenia sankcji jest zwolnienie więźniów politycznych. Spełnienie tego warunku zagrażało istnieniu reżimu, przyczyniało się bowiem do wzmocnienia opozycji. Niespełnienie zaś oznaczało utrzymanie amerykańskich  sankcji, a więc dalszy upadek gospodarczy i coraz większe uzależnienie się od Moskwy. Mimo swych solidnych komunistycznych papierów  Jaruzelski  nie ufał Kremlowi i nienawistna była mu myśl o tym, że Polska coraz głębiej wpada w objęcia sowieckie. Ojciec Jaruzelskiego siedział w rosyjskim łagrze*, a sam generał przez całe życie żywił antyrosyjskie tendencje.  W znacznym stopniu z powodu sankcji amerykańskich Moskwa musiała wspierać rząd Jaruzelskiego sumami 3 do 4 miliardów dolarów rocznie**. Jak zwykle tego rodzaju „pomoc” nie była bezinteresowna.

*  Władysław Jaruzelski, ojciec Wojciecha, po ponadrocznym pobycie w 7 łagpunkcie w Krasnojarskim Kraju i zwolnieniu go z łagru w rezultacie umowy Sikorski-Majski, zmarł 4 czerwca 1942 r. w Bijsku w Ałtajskim Kraju i tam jest pochowany. Wojciech Jaruzelski jako spiecpieriesieleniec przebywał tam wraz z matką i siostrą w osadzie Turaczak, a następnie w Bijsku (Kraj Ałtajski). Pracował jako drwal, robotnik i tragarz.
**  Autor dowolnie żongluje liczbami. Na str. 221 ocenia radziecką pomoc finansową  na 1 do 2 mld  dolarów. Radzieckie wsparcie dewizowe dla PRL nawet z przyczyn płatniczych nie mogło osiągnąć sum rzędu „3 do 4 miliardów dolarów”, gdyż z początkiem lat 80, cały deficyt płatniczy ZSRR w stosunkach z Zachodem obracał się w podobnych granicach.

12 ......... 181

Rok 1984 był rokiem wyborów prezydenckich w Stanach Zjednoczonych, a w Moskwie zwracano szczególną uwagę na charakter kampanii. Miała ona zasadnicze znaczenie dla Kremla. Zniknęły nikłe nadzieje na to, że Reagan okaże się antykomunistycznym republikaninem w stylu Richarda Nixona, który zapoczątkował odprężenie i cieplejsze stosunki z komunistycznymi Chinami. Reagan miał mocne przekonania ideologiczne, a jego program strategiczny wykraczał poza realpolitik. W imię tych przekonań administracja prowadziła wojnę ekonomiczną z blokiem sowieckim i tajne operacje w kluczowych strefach (Polska i Afganistan). Równocześnie tworzono gigantyczny system obrony oparty na najnowocześniejszej technologii. Reagan nie tylko mówił o "Imperium Zła" i o marksizmie-leninizmie, który wyląduje na "wysypisku historii", ale wierzył w to.

Dygnitarze radzieccy otwarcie informowali amerykańską prasę o swojej ocenie polityki Reagana. Radomir Bogdanow, zastępca dyrektora Instytutu USA i Kanady i były funkcjonariusz KGB, powiedział Donowi Oberdorferowi z  „Washington Post”: Wy [Amerykanie] próbujecie zniszczyć naszą gospodarkę, utrudniać handel, pokonać nas w dziedzinie strategii. Walentin Falin z Komitetu Centralnego powiedział temu samemu reporterowi, że Reagan nie dąży do pogodzenia się z Moskwą, tylko do „obrzezania socjalizmu”.

(...)  24 stycznia  afgańscy powstańcy, działający z bazy w Meszed w Iranie, zaatakowali cele za granicą z ZSRR, poinformował Casey  swego gospodarza. Powstańcy przeszli do Turkmenii, zaminowali drogi, zaatakowali odosobnione placówki wojskowe, ustawili zasadzki na patrole radzieckiej straży granicznej. Nastąpił dość poważny atak na placówkę celną w Torghondi. Powstańcy zabili kilku strażników, zagarnęli trochę broni i amunicji. 

Zorganizowanie operacji wojskowej i przeniesienie jej na teren Związku Radzieckiego nigdy dotychczas nie miało miejsca. Od czasów II wojny światowej nie toczyły się walki na terenach sowieckich. Zapowiadało to olbrzymie reperkusje dyplomatyczne i militarne. Pakistan jako sponsor mudżahedinów może stać się celem militarnego odwetu. Ale to samo może się przytrafić sponsorowi Pakistanu, zwłaszcza gdyby dotarło do Kremla, że działo się to z inicjatywy Reagana. A jednak trudno było przepuścić taką okazje strategiczną. Jak lepiej można ukarać Moskwę  za krwawą rzeź w Afganistanie niż przenosząc działania wojenne na jej własne terytorium.

Mieszkańcy północnego Afganistanu i radzieckiej Azji Środkowej mają etniczne powiązania, łączą ich więzy pokrewieństwa bliższe niż ludy południowego i północnego Afganistanu. Mają wspólną religię, kulturę i historię. Od końca lat siedemdziesiątych Moskwę szczególnie niepokoiło rozprzestrzenianie się islamu w radzieckiej Azji Środkowej. Zadaniem KGB w republikach azjatyckich było energiczne tłumienie rozkwitającego podziemnego odrodzenia islamu. Rewolucja irańska i dżihad w Afganistanie zachęcały do aktów oporu we wszystkich republikach.

Następnego ranka po szczegółowym omówieniu licznych przedsięwzięć Bill Casey wsiadł do samolotu. Zapoczątkował być może najśmielszą tajną operację zimnej wojny. Pakistan przystał na plany ataku celów położonych  na terytorium Związku Radzieckiego.
...
Z Pakistanu Casey udał się do Arabii Saudyjskiej na sekretne spotkanie z królem Fahdem i księciem Turki.  (...)  Największym zagrożeniem  bezpieczeństwa Arabii był Iran.
...
Z Arabii Saudyjskiej Casey poleciał do Izraela i Turcji, a następnie do Europy Zachodniej, by omówić operację polską. 
...
Następnie Poggi  mówił na temat sytuacji w Polsce.  Nawet kościół podzielił się na radykałów, którzy chcieli udzielić pełnego poparcia opozycji, i tych, którzy opowiadali się za bardziej ugodowym podejściem do władz. Było to niezwykłe w ustach arcybiskupa wyznanie na temat wewnętrznych problemów kościoła, być może jednak odpowiadał na szczerość Caseya dotyczącą  ograniczeń i słabości  amerykańskich. Podział wewnątrz kościoła  ujawnił się na niewielkim przemysłowym przedmieściu Warszawy, w Ursusie, kiedy to w małym kościółku zebrało się ponad 2000 Polaków, którzy rzucili wyzwanie polskiemu prymasowi kardynałowi  Józefowi Glempowi. Prymas przeniósł  księdza Mieczysława Nowaka, wielkiego sympatyka „Solidarności”, z Ursusa do innej parafii. Spór ten znajdował odbicie w całej Polsce.  

Nie tylko kościół miał problemy, również polska gospodarka znalazła się w opałach. Poggi chciał uświadomić administracji Reagana, że sankcje są bardzo kosztowne (12 miliardów dolarów według jednej z ocen polskiego rządu)*, a Jaruzelski nie wątpił, że pogorszenie sytuacji ekonomicznej przynosi wyraźną korzyść jego oponentom po obu stronach: w „Solidarności” i wśród zwolenników twardego kursu w partii, którzy uważali, że nie okazał się dość brutalny wobec przeciwników wewnętrznych. Poggi radził Caseyowi, by administracja nie wycofywała się z sankcji, ponieważ  Jaruzelski będzie musiał w końcu uciec się do jakiegoś kompromisu.

Sytuacja w podziemiu była niejednorodna . Rząd więził w sumie około tysiąca działaczy, grupę najważniejszych przywódców  trzymał w więzieniu mokotowskim na Rakowieckiej w Warszawie. W grupie tej znajdowali się Jacek Kuroń, Adam Michnik, Zbigniew Romaszewski, założyciel podziemnej radiostacji „Solidarność”, i Henryk Wujec, intelektualista katolicki.

Jednak więzienne mury i kraty nie mogły ograniczyć wyzywającej odwagi zatrzymanych przywódców.  Michnik napisał właśnie list, który przemycono z więzienia. Dochowując wiary swoim przekonaniom, musiał toczyć walkę z komunistycznym rządem. List dowodził  wewnętrznej pasji niepokornego działacza, pełnego werwy i energii. Jaruzelski zaproponował Michnikowi i innym więzionym przywódcom „Solidarności” azyl we Francji w nadziei wyeksportowania swoich głównych przeciwników.  List Michnika był otwartą odpowiedzią na tę propozycję: Bo was niepokoi sam fakt istnienia ludzi, których myśl o Polsce nie kojarzy się z ministerialnym stołkiem, a  z więzienną celą; ludzi którzy przedkładają święta w areszcie śledczym nad ferie na Lazurowym Wybrzeżu, pisał do polskiego generała  Czesława Kiszczaka. Tych, którzy trzymali go w więzieniu, nazywał „łotrami”. List krążył w odbitkach wśród paru tysięcy działaczy,  a potem wpadł w ręce pracowników „Głosu Ameryki” i „Radia Wolna Europa”. Tekst listu nadano natychmiast na całą wschodnią Europę.

Casey podtrzymał w rozmowie z Poggim stanowisko prezydenta wobec sankcji: nie zostaną złagodzone, dopóki w Polsce nie nastąpią reformy wewnętrzne i dopóki więźniowie polityczni nie znajdą się na wolności. W ostatnich tygodniach Lech Wałęsa powiedział, że sankcje powinny się natychmiast  zakończyć, ale administracja nie zmieniła zdania.

Ukryta pomoc USA dla „Solidarności” w sensie dosłownym pomogła podziemiu  przetrwać długą, ostrą zimę stanu wojennego. Szlak biegł z Brukseli przez Sztokholm do Gdańska.   23  lutego radio „Solidarność” po raz pierwszy po półrocznej przerwie odezwało się w eterze. Wykorzystując nowy sprzęt radiowy i elektroniczny Zbigniew Bujak zachęcał do oporu wobec reżimu i wzywał do bojkotu czerwcowych wyborów do władz lokalnych.

13 ......... 194

Jednym z najważniejszych zadań dla administracji Reagana było zdobywanie dokładniejszych i bardziej znaczących wiadomości wywiadowczych na temat Związku Radzieckiego. Wywiad wojskowy był stosunkowo wiarygodny. Jednak prezydent, Rada Bezpieczeństwa Narodowego i CIA uważali, że brakuje im odpowiednich informacji na temat wydarzeń politycznych i ekonomicznych. Wymagało to przede wszystkim zwerbowania ludzi za żelazną kurtyną. (...)
Ale kiedy nadszedł kwiecień 1984, nie ulegało wątpliwości, że stało się coś niedobrego. Źródła w Moskwie zaczynały wysychać. Niezawodnych od lat informatorów aresztowano i wywieziono. Współpracownicy hołubieni przez lata zostali ostatnio przez władze radzieckie straceni pod zarzutem zdrady. Funkcjonariuszy Agencji, pracujących na terenie Ambasady, wytropiono i zdemaskowano. (...) 

Zainteresowanie administracji Reagana problemami ekonomii i technologii sprawiło, że amerykańscy biznesmeni stali się ważnym źródłem informacji. Mieli aktualne rozeznanie i kontaktowali się z zupełnie innymi kręgami ludzi niż informatorzy zwerbowani przez CIA.
     Amerykańscy menedżerowie , którzy mieli kontakty z Moskwą, prawdopodobnie najlepiej znali radzieckie potrzeby ekonomiczne. Mogli się zorientować, jakich technologii Sowieci potrzebują najbardziej i z jakich zagranicznych źródeł  korzystają, by zdobyć objęte zakazem produkty amerykańskie. Szczególnie dobrzy informatorzy, jak...pisali raporty i dzwonili...  Zjawiał się u nich kurier...  (...)

Agenci nawiązywali kontakt z przedsiębiorcami pracującymi za granicą i prosili o współpracę. (...)
Niemal 200 największych amerykańskich przedsiębiorstw nie tylko dzieliło się z Agencją informacjami, ale ponadto służyło za parawan dla agentów CIA.

Zbieranie informacji było niezbędne, by zrozumieć i wypunktować radzieckie słabości. Administracja Reagana dysponowała jednak równie ważną bronią, czyli manipulowaniem informacjami przeciekającymi do Moskwy. Na początku 1984 roku CIA i Pentagon zainicjowały tajny program dezinformacji, którego celem było rozchwianie radzieckiej gospodarki.  Program ten celował w samo serce radzieckiej ekonomii i jej uzależnienia od zachodniej technologii i umiejętności. Było to szeroko zakrojone przedsięwzięcie, obejmujące również zmienione lub sfabrykowane informacje technologiczne w dziedzinie cywilnej i wojskowej. Na pomysł ten wpadli  pracownicy Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Pentagonu po walce o radziecki rurociąg. Program dezinformacji pogarszał niedostatki i braki radzieckiej ekonomii.  CIA koordynowała go - poprzez rozmaite kanały wypuszczała w świat niepełne i mylące dane. Informacje stanowiły zazwyczaj mieszaninę prawdy i fikcji; były wystarczająco prawdziwe, by radzieccy inżynierowie połknęli przynętę, zaczęli przyswajać sobie informację i stosować we własnych projektach, ale były one doprawione taką dozą fikcji, by wysiłki te nie przynosiły oczekiwanych rezultatów.  W ciągu kilku pierwszych lat program doprowadził do znacznych „sukcesów”.

•  Fabryka chemiczna w Omsku wykorzystała mylące informacje w planach rozbudowy. Projekt przeprowadził specjalistów przez labirynt technicznych stref i w końcu okazał się całkowicie bezużyteczny. Kosztowało to fabrykę około 8-10 milionów dolarów, zanim naprawiono pomyłkę.
•  Fabryka traktorów na Ukrainie usiłowała wyprodukować narzędzia na podstawie projektów dostarczonych przez CIA.  Przez szesnaście miesięcy zakład wykorzystywał jedynie połowę mocy, dopóki inżynierowie nie zrezygnowali „z nowego systemu automatyzacji”, który rzekomo przedstawiały projekty.
•  Plany części do turbiny gazowej przekazano Sowietom na początku 1984. Kilka wybudowanych turbin ustawiono na gazociągu gazu ziemnego. Ale plany zawierały błąd inżynieryjny. Turbina nie mogła działać. W rezultacie uruchomienie gazociągu uległo dalszemu opóźnieniu.
•  Uszkodzone kości komputerowe sprzedane przez pośrednika znalazły się w urządzeniach wielu radzieckich fabryk wojskowych i cywilnych, gdzie dopiero po upływie wielu miesięcy udało się odkryć problem. Taśmy montażowe stały nieruchomo całymi tygodniami.

Agencja zajmowała się dezinformacją projektów cywilnych, a Pentagon - technologią wojskową. (...)

Na początku 1984 roku Casey otrzymał  wewnętrzną notatkę dotyczącą wielkiego sukcesu programu dezinformacji. Notatka wskazywała na oczywiste problemy, jakie stwarza Sowietom realizacja tego programu, zwracała jednak uwagę również na paraliżujący efekt, jaki program wywiera na całokształt radzieckich wysiłków zdobywania zagranicznych technologii. Trudność odróżnienia prawdziwych od niedokładnych danych i informacji sprawia, że zdolność Sowietów do przyswajania i stosowania zachodnich technologii w stosunkowo szybkim tempie zmniejszyła się drastycznie.4

Program dezinformacji był ściśle strzeżony, żeby nie wywołał kłopotów w kraju. Dezinformacje szerzono jedynie poza granicami Stanów Zjednoczonych - wspomina John Poindexter ...

(...) Z raportów wynikało, że Sowieci coraz bardziej boją się administracji Reagana. Kreml ogłosił nawet kilka wojennych alarmów atomowych... w obawie ataku ze strony Stanów Zjednoczonych.7
...
McFarlane pamięta te raporty: jedną z niespodzianek dla strony radzieckiej było odrodzenie się amerykańskiej gospodarki, bo sprzeciwiało się to ich wyobrażeniom o systemie kapitalistycznym. Głosili otwarcie upadek amerykańskiej gospodarki i w latach siedemdziesiątych nie posiadali się z radości. Zaskoczyło ich to, że zaczęliśmy wychodzić z dołka.

(...) Kreml nie zamierzał pozostać w tyle w tym krytycznym wyścigu technologii.... (...) Moskwa wydawała miliardy dolarów, na co nie bardzo mogła sobie pozwolić, starając się dorównać Inicjatywie Obrony Strategicznej...

(...) Ekonomia radziecka nie stwarzała zachęty i tłumiła inicjatywę, produkowała wyroby niskiej jakości. Większość technologii zastosowanej do zbrojeń pochodziła z Zachodu. Radzieckie Ministerstwo Obrony akceptowało nędzne wyniki gospodarki, dopóki nie wpływały one na stosunkowo silną pozycję armii.

(...) W jakiś sposób narodziny pierestrojki były wynikiem polityki Reagana. Pierestrojka była pod wieloma względami wymysłem wojskowych - wspomina Jewgienij Nowikow. - Mówili o niej już w 1982 roku i uważali, że jest konieczna dla zachowania radzieckiej siły militarnej, zwłaszcza w świetle zbrojeń amerykańskich.19
(19 Jewgienij Nowikow; rozmowa z autorem).
 Czy, jak woli to ujmować członek sowieckiego parlamentu Ilia Zasławski: Ronald Reagan był ojcem pierestrojki.

14 ......... 208

Lato 1984 było długie i gorące. W lipcu COCOM zakończył sprawdzanie spisu technologii, na które istniało embargo do krajów bloku sowieckiego. Dodano do nich oprogramowanie komputerowe, wyposażenie radiokomunikacyjne i niewielkie komputery, przydatne dla celów wojskowych. Wzmocniono kryteria kontroli, szczególnie jeśli chodzi o zakupy towarów za pośrednictwem krajów trzecich.

(...) W Moskwie nie zmalało zaniepokojenie z powodu Reagana...

(…)  Administracja Reagana zainwestowała poważny kapitał polityczny w saudyjską rodzinę królewską.

(...) Przez cały rok 1984 administracja Reagana prowadziła kampanię na rzecz obniżenia światowych cen ropy.

(...) W końcu 1984 roku urzędnikom administracji Reagana zaczynało brakować cierpliwości z powodu wojny w Afganistanie. W wielu kręgach panowało ciche, ale głęboko zakorzenione  przekonanie, że Sowieci w końcu wygrają te wojnę, a pomoc amerykańska może się jedynie przyczynić do przedłużenia sowieckich wysiłków. Walki się nasiliły, ponieważ Sowieci wykorzystywali w większym stopniu siły powietrzne i bardziej niż dotychczas bombardowali cele mudżahedinów. Masowe bombardowania wydatnie zmniejszały liczbę ludności cywilnej, która uciekała do Pakistanu albo do Iranu. Rozpływało się więc poparcie ze strony miejscowych, tak potrzebne mudżahedinom. Coraz więcej materiałów trzeba było przewozić drogą lądową z pakistańskich baz, co wymagało wręcz nadludzkich wysiłków logistycznych.

Członkowie administracji Reagana przy współpracy niektórych kongresmanów dokładali wszelkich wysiłków, by podtrzymać ruch oporu.

Dodatkowe fundusze, wcześniej dostarczone przez Caseya na szkolenie, zostały dobrze wykorzystane.

(…) Pakistan pragnął jednak mieć pewność, że oficerowie sowieccy w Kabulu czują się poddenerwowani, wysłano więc do Caseya dość niezwykłą prośbę. General Akhtar chciał dostać karabiny snajperskie („paczki”), żeby mudżahedini mogli wziąć na cel radzieckich dowódców i generałów. CIA wskazała już domy i biura najważniejszych radzieckich generałów i śledziła ich ruchy. Monitorowano także ruchy przybywających na wizytacje dowódców Moskwy i Taszkientu. Trafienie ich pozostawało czystą formalnością, biorąc pod uwagę wszystkie dostępne materiały wywiadu. Caseyowi podobał się ten pomysł z punktu widzenia militarnego, ale to był temat delikatny: karabiny posłużyłyby do zabójstwa, a zarządzenie prezydenta zabraniało rządowi amerykańskiemu mieszać się w zabójstwa zagranicznych dostojników. Prawnicy się zlękli, odór „zabójstwa” był zbyt silny. Casey poczuł  się zakłopotany. To przecież wojna, dowodził, jaka różnica miedzy dostarczaniem pocisków do zabijania oficerów na polu bitwy, a dostarczaniem tych karabinów? Różnica polega na premedytacji, odparli prawnicy. Jeśli dostarczymy karabiny do zabijania radzieckich generałów, złamiemy prezydenckie zarządzenie o zabójstwie. Może się pan znaleźć w więzieniu.

Podobno
Casy zignorował to ostrzeżenie. No więc, jeśli ktoś zapyta, nie należy mu wyjaśniać, że są to snajperskie karabiny służące do zabójstwa, trzeba powiedzieć, że to strzelby myśliwskie, oświadczył. A na co tamci zdecydują się polować, to już zależy od nich, nie od nas.16

Wyżsi funkcjonariusze Rady Bezpieczeństwa Narodowego debatowali nad tą propozycją całe miesiące. Wreszcie wysłano około setki „paczek” i przeszkolono mudżahedinów, jak mają się nimi posługiwać. Ale Stany Zjednoczone nie udostępniły informacji wywiadu o ruchach radzieckiego personelu wojskowego.

Administracja Reagana, dążąc do osiągnięcia celu w Afganistanie, przeprowadziła pod koniec 1984 roku intensywną kampanię propagandową w radzieckiej Azji Środkowej. Wspólnie z Pakistanem, Chinami i Turcją zachęcała tamtejszych obywateli do sprzeciwu wobec władzy sowieckiej. Administracja mieszała we wrzącym kotle w nadziei, że przyczyni Kremlowi więcej problemów wewnętrznych.  

15 ......... 217

Sześć tygodni po zdecydowanym zwycięstwie w wyborach Ronald Reagan przyjmował gościa, z którym łączyła go przyjaźń i pokrewieństwo duchowe. Margaret Thatcher, premier Wielkiej Brytanii, przybyła do Waszyngtonu, by omówić tysiące spraw. Wydarzenia w Związku Radzieckim zajmowały jedno z pierwszych miejsc na porządku dziennym.
Wkrótce rozmowa zeszła na Inicjatywę Obrony Strategicznej i plany administracji.
(...) Prezydent zsiadł na chwilę ze swego ulubionego konika i wyznał, że nie bardzo wiadomo, do czego doprowadzi program badań i czy w ogóle uda się stworzyć funkcjonujący system *

Wielu wybitnych uczonych amerykańskich i zachodnioeuropejskich od pierwszej chwili wskazywało na nierealność projektów związanych z SDI

Uwagi. To samo pisało wielu wybitnych uczonych radzieckich.
Anonimus

Warto jednak próbować. A poza tym, nawet jeśli nigdy nie uda się zrealizować tego systemu, jest on wielkim ekonomicznym obciążeniem dla Związku Radzieckiego. Prezydent utrzymywał, że musi istnieć praktyczna granica wyrzeczeń, jakich rząd radziecki może się domagać od swego narodu1

1 Margaret Thatcher "The Downing Street Years", New York, Harper Collins, 1993, str. 467

Wizyta pani  Thatcher przyczyniła się do pewnego postępu w próbach zainteresowania głównych zachodnich sojuszników programem badawczym Inicjatywy Obrony Strategicznej. Ze wszystkich przywódców krajów sojuszniczych Thatcher najlepiej pojmowała filozofię Reagana i na ogół podzielała jego wizję strategicznych systemów obronnych. Caspar Weinberger, zagorzały anglofil, Robert McFarlane i George Shultz uważali, że wyrazy poparcia ze strony pani Thatcher  mogłyby przyczynić się do szerszej akceptacji za granicą. Wspólnie z McFarlane'em  pani premier ustaliła cztery punkty, które jej zdaniem miałyby podstawowe znaczenie w pozyskiwaniu współpracy Europejczyków przy SDI**.
Stany Zjednoczone muszą przekonać Europę , że:
(1)  celem Inicjatywy Obrony Strategicznej nie jest zachwianie równowagi supermocarstwa na rzecz USA;
(2)  wdrożenie SDI będzie przedmiotem negocjacji zgodnie z zobowiązaniami istniejącego traktatu;
(3)  SDI jest wzmocnienie nie osłabienie siły odstraszającej;
(4)  negocjacje między supermocarstwami w sprawie redukcji systemów broni ofensywnych będą kontynuowane.
W zamian za zgodę na powyższe punkty Thatcher oświadczyła, że jest absolutnie przekonana o konieczności prowadzenia programu badawczego SDI.2

2  Ibid. Str.468

**  Autor zaprzecza tu sam sobie. Wcześniej pisze obszernie, że głównym celem SDI było właśnie naruszenie równowagi militarnej miedzy supermocarstwami.

Uwagi.  Wg mnie, Autor wcale sobie nie zaprzecza. Wcześniej przedstawił poglądy Reagana i jego Sztabu a teraz pani Thatcher. Czy premier Thatcher rzeczywiście wierzyła, że jej warunki zapobiegną próbie naruszenia równowagi militarnej, to inna sprawa.
Anonimus

(...)  Jednak najbardziej istotny paragraf NSDD-166 znalazł się w aneksie, który precyzował cele administracji Reagana. Kiedy rząd Cartera w 1980 roku zainicjował program tajnej pomocy mudżahedinom, sporządził ściśle tajny dokument wywiadu  dotyczący amerykańskich celów w Afganistanie. Ówczesnym celem było „gnębienie” sił okupacyjnych. Zwycięstwo było wówczas nie tylko odległą fantazją, ale wręcz ponurym żartem. Administracja obawiała się również gniewu Moskwy za zbyt agresywną interwencję w Afganistanie. W rezultacie powstał skromny program 6tajnej pomocy o niejasnych docelowych rezultatach. Przez pięć lat administracja Reagana opierała się na tych samych założeniach. Jednak nowy aneks zmieniał cele Stanów Zjednoczonych. Nowym celem było zwycięstwo, zdecydowane pobicie radzieckich sił zbrojnych w Afganistanie.

Afganistan to jedno z dwóch wyzwań natury geopolitycznej, które stanęły przed Moskwą na początku 1985 r. Wojna kosztowała Sowietów od 3 do 4 miliardów dolarów rocznie, głównie z powodu broni i wyposażenia, jakie Zachód dostarczał mudżahedinom.

Sankcje Stanów Zjednoczonych przeciwko Polsce zmuszały Moskwę do podtrzymywania rządu Jaruzelskiego pilnymi zastrzykami w wysokości 1 do 2 miliardów dolarów rocznie. W obydwu tych wysuniętych placówkach sowieckiego imperium polityka amerykańska przyczyniała się do kryzysu.

Moskwa mogła jednak radzić sobie z tymi wyzwaniami, tak w każdym razie przypuszczano. Ten pojedynek można było stoczyć. Zakładano, że ruchy oporu w Polsce i w Afganistanie w końcu padną lub przestaną mieć znaczenie. Na początku 1985 r. największy niepokój budziła Inicjatywa Obrony Strategicznej. Wielu zachodnich uczonych wyrażało sceptycyzm co do możliwości stworzenia podobnego programu, ale Moskwa zachowywała się tak, jakby sukces nie ulegał wątpliwości. Przyznano znaczne fundusze wojskowemu sektorowi przemysłowemu w rozpaczliwej próbie utrzymania równowagi sił w tej dziedzinie.

Na początku 1985 r. tajna wojna ekonomiczna przeciwko Kremlowi zaczynała przynosić owoce. Oczekiwane kredyty, twarda waluta i technologia z Zachodu zaczynały się kurczyć. Budowa syberyjskiego gazociągu, tak zasadnicza dla zdobycia twardej waluty, posuwała się naprzód, jednak skalę przedsięwzięcia zmniejszono o połowę, a termin jej ukończenia był już opóźniony o dwa lata. Chociaż sankcje amerykańskie zostały zniesione, zdążyły one spowodować zasadnicze zakłócenia w harmonogramie budowy. Wywiad wskazywał, że sankcje kosztowały ich co najmniej dwa lata - wspomina Roger Robinson12 (12 Roger Robinson; rozmowa z autorem). Popiera go Oleg Titkow, ekspert zatrudniony poprzednio w radzieckim Ministerstwie Przemysłu Naftowego: Nie było to zwykłe usprawiedliwienie, kiedy winę za opóźnienie przypisywaliśmy sankcjom amerykańskim. To była prawda. Panował chaos. Najpierw nie mieliśmy turbin, potem próbowaliśmy zbudować własne, a potem znowu mogliśmy kupować turbiny. Co za chaos, co za bałagan! Kosztowało nas to dwa lata i miliardy dolarów.13 (13 Oleg Titkow; rozmowa z autorem).

Administracji Reagana udało się jeszcze bardziej skomplikować proces budowy dzięki programowi dezinformacji. Bill Casey powiedział kilku z nas z Rady Bezpieczeństwa Narodowego, żebyśmy się zbytnio nie martwili gazociągiem, nawet po skończeniu jego budowy - wspomina Roger Robinson. - Mieli mnóstwo problemów z awariami rurociągów i turbin, z pożarami urządzeń kontrolnych i tak dalej. Czy wynikało to z sowieckiej niekompetencji, czy też było wynikiem pecha? Mieliśmy powody, żeby w to wątpić.14
14 Roger Robinson; rozmowa z autorem

Opóźnienie było strasznym ciosem dla Kremla. Syberyjski gazociąg miał być dojną krową, miał pomóc Moskwie w trudnym okresie gospodarczym. W 1980 roku przewidywano, że gazociąg przyniesie prawdopodobnie 8 do 10 miliardów dolarów w twardej walucie rocznie już od 1985 roku, a 15 do 30 miliardów w latach dziewięćdziesiątych, kiedy znajdą się odbiorcy dla drugiej nitki (w zależności od cen ropy). Jednak z powodu nieprzejednanej postawy administracji  Reagana nie będzie drugiej nitki, a w wyniku sankcji Moskwa musiała czekać dodatkowo dwa lata na przypływ twardej waluty i to w trudnej sytuacji ekonomicznej. Poza tym już straciła od 15 do 20 miliardów  z powodu ograniczenia pierwszej nitki.

Równocześnie gwałtownie zmniejszył się dopływ zachodniej technologii, dzięki której radziecka gospodarka jakoś egzystowała. Nie udało się wyliczyć, jakie straty ponosiła ekonomia radziecka w wyniku zatrzymania dopływu technologii, ale niektóre raporty wskazywały, że straty te można szacować na miliardy w skali rocznej.

(...) Uparcie kontynuowaliśmy tę politykę - wspomina Stef Halper - Nie ulegało wątpliwości, że nie mogli dostać technologii, których potrzebowali. Potrzebne im były na przykład jakieś obrabiarki z Zachodu, a my nie dopuszczaliśmy do transakcji i fabryka stała bezczynnie miesiącami. Czuliśmy, że trzymamy rękę na pulsie.16
16 Stef Halper; rozmowa z autorem

Jeszcze tylko w jednej branży należało doprowadzić do końca ekonomiczną wojnę z Moskwą. W 1985 roku głównym celem administracji stała się obniżka cen ropy. Niektórzy postrzegali to jedynie w kategoriach korzyści dla Stanów Zjednoczonych. Niektórzy jednak zdawali sobie sprawę z tego, jak poważnie oddziała to na niepewną sytuację ekonomiczną Moskwy. Niektórzy wierzyli, że ceny ropy i tak spadną w wyniku prostego działania rynku. Inni, jak Casey i Weinberger, uważali, że Arabia Saudyjska, największy światowy producent ropy, potrzebuje zachęty i poparcia ze strony Stanów Zjednoczonych.

(...)  12 lutego konwój limuzyn z królem Fahdem przybył do Białego Domu.
Król Fahd, podobnie jak prezydent, miał kilka poważnych problemów. Obydwaj przywódcy podziwiali się wzajemnie i żywili szacunek. Prezydent wiedział, że Fahd pozostaje sojusznikiem Stanów Zjednoczonych w coraz  bardziej nieprzyjaznym i niespokojnym regionie. Dawał także co roku dziesiątki milionów dolarów dla mudżahedinów w Afganistanie i partyzantów contras* w Nikaragui, a więc przyczyniał się do realizacji dwóch najbliższych sercu prezydenta programów polityki zagranicznej. Dla Fahda Reagan był kimś, kto wielokrotnie walczył o interesy saudyjskie.

* Nikaraguńscy contras -kontrrewolucjoniści- stanowili początkowo niemal wyłącznie grupę złożoną z oprawców b. dyktatora Somozy.

Dyskutowali także o międzynarodowych problemach ekonomicznych wywołanych mocną pozycją dolara i deficytem USA. Następnie prezydent Reagan poruszył sprawę międzynarodowych cen ropy. Gospodarka Stanów Zjednoczonych, głównego protektora Arabii Saudyjskiej, bardzo zyskuje na niższych cenach ropy, powiedział Reagan Fahdowi. Silna Ameryka leży w interesie Arabii Saudyjskiej. Główni nieprzyjaciele Saudyjczyków, Libia, Iran i Związek Radziecki, korzystają na wysokich cenach ropy.
...  
16 ......... 228

W 1985 roku Polska, leżąca w sercu radzieckiego imperium, była polem bitwy pomiędzy dwoma supermocarstwami. Moskwa popierała rząd Jaruzelskiego, udzielając mu pomocy gospodarczej i otaczając innymi mackami radzieckiej władzy państwowej, wywiadowczej i militarnej. Waszyngton kontynuował tajną akcję pomocy finansowej i materiałowej podziemiu, przesyłając "Solidarności" również zasadnicze informacje wywiadu, które mogłyby okazać się użyteczne.

Amnestia, ogłoszona przez rząd Jaruzelskiego 22 lipca 1984 roku, oddziałała na podziemie w sposób niejednoznaczny. Uwolniono kilkuset działaczy, ale prześladowania policyjne dalej trwały, a nawet się wzmogły. Jeśli obywatele natychmiast odstąpią od działań antyrządowych, nie będą prześladowani. Niepodporządkowanie się temu zarządzeniu oznacza areszt. Do 1 stycznia 1985 roku około 350 działaczy przyjęło ofertę rządu. Jednak kierownictwo pozostało nieugięte. Zgodnie z obietnicą Lecha Wałęsy w przemówieniu noworocznym, podziemie będzie toczyć walkę aż do ostatecznego zwycięstwa.

Niepowodzenie gambitu amnestyjnego zmusiło władze do zdwojenia wysiłków zmierzających do zdławienia opozycji siłą. Policja organizowała obławy w poszukiwaniu podziemnych drukarń i zorganizowanych zebrań.  (...)  W listopadzie 1985 pod kluczem siedziało około 340 działaczy podziemia. 

Na początku 1985 roku służby bezpieczeństwa wzmogły wojnę z podziemiem. Funkcjonariusze polskiego i radzieckiego wywiadu pracowali usilnie nad tym, by zdemaskować i odciąć dopływ  finansów i materiałów z Zachodu dla podziemia.  KGB spoglądało na CIA, ale także na Watykan.

KGB uznało również, że należy poddać Watykan wzmożonej obserwacji. Pracownicy radzieckiego wywiadu oskarżali Stolicę Apostolską o wywrotową działalność w Europie Wschodniej.

Pracownicy administracji Reagana wtajemniczeni w program pomocy „Solidarności” zawsze niepokoili się tym, że odkrycie go przez Moskwę może mieć poważne reperkusje. ...

Polskie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych atakowało amerykańskich dyplomatów jako ogniwa w łańcuchu, więc personel ambasady USA w Warszawie i konsulatu w Krakowie poddawano szczegółowej obserwacji.

Na początku 1985 roku dopływ gotówki dla „Solidarności” osiągnął szczytową wysokość 8 milionów dolarów.  Podtrzymywało to działalność podziemia. Wczesną wiosną większość przywódców znalazła się znowu w wiezieniu, ale działalność ruchu oporu trwała.

W marcu 1985 r. sekretarz obrony Caspar Weinberger przebywał w Luksemburgu na spotkaniach z ministrami obrony krajów NATO.
...
W czasie zebrania Weinberger namiętnie argumentował na rzecz możliwych korzyści systemu strategicznego... Być może jednak najbardziej przekonujący argument opierał się na ekonomii. Administracja Reagana zamierzała zawrzeć umowy na badania i wdrożenia, które mogłyby się okazać bardzo dochodowe dla wielu europejskich przemysłowców i uczonych. Czy Europa naprawdę chce stracić tyle korzyści ekonomicznych i technologicznych?

(...) W pewnym momencie pracownicy CIA poinformowali Caseya, że Czernienko już nie żyje, a Kreml odkłada podanie tego do wiadomości publicznej do chwili wyboru nowego przywódcy. (...)

(...) Gorbaczow odziedziczył imperium w stanie głębokiego kryzysu. Dwa specjalnie czułe punkty stanowiły Polska i Afganistan.  Struktura przychodów w twardej walucie, która podtrzymywała kulejącą gospodarkę, uległa rozchwianiu w wyniku zmasowanych działań USA, które można by określić jako wojnę ekonomiczną. Gorbaczow odziedziczył gospodarkę niezdolną sprostać amerykańskiej technologii, której rozwój zmusi go do ponoszenia jeszcze większych wydatków na wojsko. Kiedy zaczął przejmować stery radzieckiej nawy państwowej, wyżsi urzędnicy administracji starali się wykorzystać  swoją przewagę.

Latem 1985 roku w Waszyngtonie mówiło się głównie o nowym radzieckim sekretarzu generalnym. Michaił Gorbaczow był zagadką. O całe pokolenie władzy młodszy od Czernienki, w młodości wiele podróżował po krajach zachodnich. Miał znacznie bardziej zachodni sposób bycia, niż jego poprzednicy, i nie ukrywał już własnych opinii na temat ich urzędowania w czasie tak zwanego okresu stagnacji. (...)

(...)  Pod koniec lata wdrożono dwie ważne strategie ekonomiczne, które musiały okazać się zgubne dla pogrążonej w chaosie gospodarki radzieckiej. Pierwsza zrodziła się w Waszyngtonie.  (w skrócie: dewaluacja dolara. Cele: 1) uaktywnienie własnego eksportu, 2) uderzenie ekonomiczne w ZSRR, który obce waluty uzyskane z eksportu, wymieniał następnie na dolary.  Anonimus)
     Inna zmiana polityki - o podstawowym znaczeniu dla upadku radzieckiej ekonomii - nadeszła z Riadu (w skrócie: obniżka cen ropy, opisana w odcinku 17. Anonimus)    

(...) Nie mając najmniejszego pojęcia o nadchodzącym cyklonie finansowym Michaił Gorbaczow spotykał się w Moskwie ze swoimi głównymi doradcami i sojusznikami, by przygotować reformy ekonomiczne, które chciał wprowadzić w następnym planie pięcioletnim. Ekonomia radziecka miała wiele problemów, które zbyt długo zaniedbywano. Podstawowym punktem pierwszego pakietu reform nowego sekretarza generalnego było przyspieszenie wzrostu i przeprowadzenie Związku Radzieckiego w następne stulecie jako supermocarstwa. Nowym celem była modernizacja, nie produkcja, jak dotychczas przez wiele dziesięcioleci. Miało się to dokonać przez gwałtowny wzrost inwestycji w budowaniu maszyn, szczególnie technologii - instrumentów, robotów, elektroniki, komputerów - i przez szybkie zastąpienie przestarzałego kapitału. Do zrealizowania tego planu Gorbaczow potrzebował kilku niezbędnych składników, których mogła dostarczyć jedynie zmiana w polityce Reagana; potrzebował zachodniej technologii, twardej waluty i zakończenia kłopotów geopolitycznych.
     Gorbaczow skierował namiętny apel do twórców polityki zachodniej i biznesmenów o poszerzenie wymiany handlowej. Uczynił to przez związanie sprzedaży technologii ze współpracą polityczną.  
     Ale oprócz zachodniego wkładu w postaci technologii, twardej waluty i kredytów Gorbaczow spodziewał się także ulgi w sferze militarnej. Pod koniec 1985 roku po raz pierwszy od lat sześćdziesiątych USA produkowały więcej broni niż Moskwa. A co ważniejsze, podwojenie  amerykańskich nakładów na badania i rozwój bardzo niepokoiły radziecką generalicję i Gorbaczowa.
     Radzieccy dostojnicy wojskowi, jak były minister obrony S.L. Sokołow, zapowiadali, że dorównają rozwojowi amerykańskiej armii.15  Gorbaczow malował ponury obraz zmieniającego się charakteru współzawodnictwa militarnego, co być może wyjaśnia fakt, dlaczego Inicjatywa Obrony Strategicznej stała się jego obsesją. Główny problem świata polegał, jego zdaniem, na tym, że rozwój nauki i technologii osiągnął taki poziom, iż wprowadzenie na szeroką skalę tych zdobyczy, zwłaszcza w dziedzinie militarnej, może doprowadzić do zupełnie nowej fazy w wyścigu zbrojeń.  Obawa sprowadzała się do tego, że Moskwa stanęła wobec technologicznego wyzwania, któremu nie może sprostać.

(...) Anatolij Czerniajew, osobisty doradca Gorbaczowa w sprawach zagranicznych wspomina: Dla Gorbaczowa było koniecznością położenie kresu zimnej wojnie, żebyśmy mogli zredukować nasz budżet militarny, bo musimy w jakiś sposób ograniczyć nasz militarny kompleks...  A jeszcze większe zaniepokojenie budziła Inicjatywa Obrony Strategicznej.

(...) Radziecki Sztab Generalny malował złowieszczy obraz zamiłowania administracji Reagana do najnowszych technologii, zarówno w dziedzinie broni konwencjonalnych, jak Inicjatywy Obrony Strategicznej. Sowiecki establishment wojskowy stanął przed nowym stadium rozwoju technologii. Generał Jewsiejew pisał w jednej z wojskowych gazet, że zagrożenie stworzone przez nowoczesną technologię da kapitalistom zdolność zaskakującego ataku, podobnie jak było w przypadku hitlerowców, kiedy zaatakowali Związek Radziecki w czerwcu 1941. Wiceminister obrony generał Gasiejew w innym artykule podawał Popkowa, starego robotnika i bohatera powieści Simonowa „Żywi i martwi”, za wzór radzieckiego obywatela. Należało się spodziewać, że w obliczu nowego zagrożenia ze strony kapitalistów ludność pójdzie w ślady  Popkowa: Gotów bym nawet oddać to mieszkanie i dokończyć życia  w jednym pokoju o chlebie i wodzie (...) byle Armia Czerwona miała wszystko, czego potrzebuje.19  Partia obiecała, że nigdy nie dopuści do tego, by kapitaliści odzyskali przewagę militarną, ale dotrzymanie tego słowa miało ją drogo kosztować. 
     Gorbaczow chciał więc dotrzymać tej obietnicy. Z jego punktu widzenia pozostanie w tyle za Stanami Zjednoczonymi  w dziedzinie technologii wojskowej zagrażało pozycji ZSRR  jako supermocarstwa. Nie ma innej możliwości - powiedział jednemu z towarzyszy partyjnych. Wyścig, który przyspieszył pod wpływem postępu nauki i technologii, staje się coraz bardziej bezlitosny dla zostających w tyle.20 W oczach Gorbaczowa Inicjatywa Obrony Strategicznej miała na celu jeszcze większe obciążenie radzieckiej ekonomii. Stany Zjednoczone chcą wyczerpać Związek Radziecki ekonomicznie w wyścigu najnowocześniejszych i kosztownych broni kosmicznych - powiedział narodowi  w moskiewskiej telewizji. - Pragną stworzyć rozmaite trudności dla radzieckiego przywództwa, zniweczyć jego plany, w tym także plany sfery socjalnej, sfery podniesienia stopy życiowej obywateli, by w ten sposób obudzić w ludziach niezadowolenie z kierownictwa.21   
     Rozwój sytuacji międzynarodowej oznaczał, że Gorbaczow będzie musiał przeznaczać na zbrojenia jeszcze większe fundusze niż dotychczas. Nowy plan pięcioletni nakazywał większe wydatki na bardziej zaawansowane rodzaje broni. Jak przyzna później Gorbaczow, planowany wzrost w dziedzinie obrony w latach 1986-1990 wynosił niemal 8% rocznie, a więc dwa razy tyle, ile wzrost dochodu narodowego.
     Gorbaczow spodziewał się, że Zachód, a szczególnie antykomunistyczny prezydent Stanów Zjednoczonych osłabi kampanię przeciwko Związkowi Radzieckiemu.

17 ......... 247

W sierpniu 1985 r. w serce radzieckiej ekonomii wbito znienacka sztylet. Saudyjczycy odkręcili kurek i zalali światowe rynki ropą. Tę trudną i, i jak się okazało, doniosłą decyzję podjęli po wielokrotnych deklaracjach ministra Yamaniego na spotkaniach OPEC-u, że Arabia Saudyjska chciałaby mieć większy udział w handlu ropą. Trudno powiedzieć, co zaważyło najbardziej na decyzji Saudyjczyków. Jak mówi Caspar Weinberger:  Podniesienie wydobycia ropy prowadzące do zniżki cen w 1985 roku było wewnętrzną decyzją Saudyjczyków. Wiedzieli jednak doskonale, że decyzja ta zgodna jest z życzeniem Stanów Zjednoczonych.1
     W pierwszych tygodniach wydobycie wzrosło od mniej niż 2 milionów baryłek do niemal 6 milionów. Późną jesienią 1985 roku miało osiągnąć prawie 9 milionów baryłek dziennie.       

Dla Stanów Zjednoczonych zniżka cen ropy stanowiła dobrodziejstwo, oznaczała bowiem równowartość dziesiątków miliardów dolarów podarowanych amerykańskiemu konsumentowi. Każda obniżka cen ropy  była szkodliwa dla ekonomii Kremla. Jednak rok 1985 okazał się katastrofalny. Wyczerpywały się radzieckie zasoby finansowe. Podwojono sprzedaż złota w 1985 roku, by utrzymać przypływ twardej waluty na niezbędnym poziomie. Energia przynosząca najwięcej twardej waluty (niemal 80%) miała wyjątkowe znaczenie dla funkcjonowania ekonomii.

Ale co ważniejsze, Michaił Gorbaczow liczył na twardą walutę zarobioną na eksporcie energii, miała bowiem finansować zakup technologii i towarów konsumpcyjnych niezbędnych do realizacji jego reform. Pieniądze te miały służyć do zakupu zachodnich towarów i żywności. Obniżka cen ropy była rujnująca, po prostu rujnująca - mówi Jewgienij Nowikow. - Była to katastrofa. Przepadły setki miliardów.2

Wkrótce po zwiększeniu wydobycia przez Saudyjczyków, ceny ropy spadły tak gwałtownie,  jak kamień lecący na dno stawu. W listopadzie 1985 roku sprzedawano baryłkę ropy za 30 dolarów, zaledwie pięć miesięcy później za 12. Dla Moskwy oznaczało to, że ponad 10 miliardów w cennej twardej walucie wyparowało z dnia na dzień (była to niemal połowa dochodów). I radziecka ekonomia zaczęła dyszeć jeszcze ciężej.

Kiedy Moskwa zbierała siły na ten finansowy kataklizm, uwaga wszystkich zwróciła się na przygotowania do nadchodzącego szczytu supermocarstw w Genewie. George Bush zaproponował Gorbaczowowi spotkanie na szczycie  podczas pogrzebu Konstantina Czernienki. Nowy radziecki przywódca ciepło przyjął te propozycję.  Administracja Reagana wystosowała zaproszenie, w nadziei na zbudowanie zaufania między supermocarstwami. Prezydent i sekretarz stanu George Shultz wierzyli, że osobiste spotkanie może przyspieszyć postęp w kontroli zbrojeń. Ronald Reagan, nietuzinkowy obrońca kontroli zbrojeń jako celu samego w sobie, miał rodzaj idealistycznej  obsesji na temat wyeliminowania broni nuklearnych. Jednym z celów najbliższych jego sercu, oprócz powstrzymania marszu komunizmu, było drastyczne zmniejszenie arsenałów nuklearnych po obu stronach.

Jeśli proponując spotkanie na szczycie Reagan pragnął uspokoić radzieckiego przywódcę w sprawie swej agresywnej polityki, to Gorbaczow podchwycił  tę okazję, by uzyskać poprawę wyjątkowo trudnej sytuacji gospodarczej. Naciski amerykańskie na sowiecki system były olbrzymie. (...)
...
W 1985 roku supermocarstwa przypominały zderzające się ze sobą dwie płyty tektoniczne, przy czym ruchy gruntu rodziły przeciwstawienia na różnych polach.
...
Gorbaczow niemal od razu zaczął naciskać w sprawie SDI. Doprowadzi to do nowej spirali wyścigu zbrojeń, oświadczył prezydentowi. Doprowadzi do bankructwa obydwa kraje i okaże się destabilizujące. Patrząc Reaganowi w oczy sekretarz generalny ostrzegł, że może i zrobi wszystko, by przeciwstawić się SDI, choćby za pomocą  wprowadzenia bardziej ofensywnej broni. Inicjatywa Obrony Strategicznej świadczy o tym , że Stany Zjednoczone dążą do przewagi strategicznej i do osiągnięcia  zdolności  pierwszego uderzenia, kontynuował. 
...
Szczyt nie doprowadził do zasadniczej zmiany polityki.
     MichaiłGorbaczow, któremu nie udało się postawić w Genewie na swoim, wracał do Moskwy mając przed  sobą czarne perspektywy  ekonomiczne. Wspomina Aleksander Biessmiertnych: W Związku Radzieckim odczuwaliśmy już ciśnienie wyścigu zbrojeń. Gorbaczow chciał przeprowadzić reformy, a trwający wyścig zbrojeń stanowił olbrzymią przeszkodę dla przyszłości tych reform.6   

Dla tych w Waszyngtonie, którzy traktowali poważnie próby reformatorskie Gorbaczowa, jego program budził niepokojące problemy. Mniej monolityczne społeczeństwo, bardziej otwarte i wolne, a więc mniej  agresywne, niewątpliwie leżało w interesie USA. Ale jeśli Gorbaczowowi uda się stworzyć bardziej sprawne i zaawansowane technologicznie imperium, które zachowa wszystkie przydatki marksistowsko-leninowskie z ostatnich dziesięciu lat?  A jeśli jego nawoływanie do reform jest tylko podstępem w celu zdobycia zachodnich kredytów.
...
Przewidując, że zdesperowany Kreml może poszerzyć skalę szpiegostwa przemysłowego, Casey i         inni wyżsi urzędnicy rozwijali akcję dezinformacji technologicznej...
...
Administracja Reagana uciekała się do dezinformacji również po to, by wzmóc zaniepokojenie Sowietów Inicjatywą Obrony Strategicznej. Informacje dostarczone przez Olega Gordijewskiego wskazywały, że wśród przywódców na Kremlu rosło przekonanie, że SDI może naprawdę działać...  Zasadniczym celem kampanii  było stworzenie wrażenia, że specjaliści amerykańscy dokonali znacznie większego postępu, niż to miało miejsce w rzeczywistości.  

Jeśli współzawodnictwo technologiczne stanowiło wysiłek dla Sowietów, to wyzwania geopolityczne groziły oderwaniem imperium od radzieckiego podłoża. Na polecenie prezydenta Bill Casey prowadził na całym świecie liczne tajne operacje, których celem było ograniczenie władzy radzieckiej. Casey był przekonany, że ta rozgrywka szachowa nie toczy się o zdobycie kilku pionków, miał nadzieję na mata.
    Kilka tygodni  po szczycie w Genewie Casey jadł obiad w swoim gabinecie w Langley z Alanem Fiersemz Wydziału  Operacyjnego.  Fiers spędził jakiś czas na Półwyspie Saudyjskim, a teraz miał jechać do Ameryki Środkowej. Obaj panowie omawiali sytuację w tym rejonie i wizję Caseya dotyczącą wspierania antykomunistycznych zrywów na całym świecie. Dyrektor CIA chciał doprowadzić do choćby jednego zwycięstwa. „Jeśli raz zwyciężymy, cały domek z kart się rozwali. Spowoduje łańcuchową reakcję w całym imperium”, powiedział do Fiersa. Na początku 1986 roku szanse na wyparcie Sowietów nigdzie nie wyglądały lepiej niż w Afganistanie, mimo licznych niepowodzeń partyzantów i nieprzejednanej postawy Sowietów.
     Radziecka wojna błyskawiczna, teraz prowadzona pod wodzą generała Zajcewa, nie osiągnęła wiele od chwili, gdy zadeklarowano ją rok wcześniej. Wielka ofensywa na wschodzie, w której uczestniczyło 20 000 żołnierzy, nie doprowadziła do zamknięcia granicy z Pakistanem ani do odcięcia mudżahedinów od bazy zaopatrzenia. Z drugiej strony zwiększona pomoc amerykańska dla ruchu oporu zaczynała przynosić wyniki. 
     Podczas wizyty w Pakistanie na początku 1986 roku Casey dokonał oceny sytuacji na froncie z generałem Akhtarem i brygadierem Yousafem w wysuniętej bazie w pobliżu granicy afgańskiej. Oglądali zdjęcia satelitarne, dokładne mapy Afganistanu, sprawdzali rozmieszczenie oddziałów, wysokość strat i możliwy scenariusz działań na następny rok. Uderzające było to, jak bardzo zmienił się ruch oporu w ciągu pięciu lat. Mudżahedini przeprowadzali teraz skomplikowane operacje na dużą skalę, z każdym miesiącem coraz skuteczniejsze. Jednostki mudżahedinów  przed pięciu laty wyposażone w zwykle karabiny i maszerujące po Afganistanie w poszukiwaniu żywych celów, teraz posługiwały się skomplikowaną bronią w atakach na radzieckie bazy powietrzne. Mudżahedini otrzymali też nowy system łączności radiowej...  Ustanowiono regionalne bazy afgańskiego ruchu oporu z punktami łączności w Parwanie, Paghmanie, Mazar-i-Szarif i Kandaharze.  Satelity amerykańskie obserwowały Afganistan, posyłały zdjęcia do analityków amerykańskich w Waszyngtonie i do oficerów pakistańskiego ISI w pobliżu granicy. Posługując się tym materiałem wywiadowczym oficerowie ISI wysyłali instrukcje do owych regionalnych baz. Bazy z kolei przekazywały rozkazy dowódcom w terenie posługując się łącznością radiową o zmiennej częstotliwości...  
     Mudżahedini stawali się także bardziej skuteczni, dzięki licznym ośrodkom szkolenia założonym w 1985 roku, które uczyły ich posługiwania się bronią. Tysiące wojowników przeszło szkolenie w zakresie broni przeciwczołgowej i przeciwlotniczej, zakładania i zdejmowania min, demolowania, walk w mieście i sabotażu. Ze szkół tych, nazywanych przez niektórych dowcipnisiów „CIA U”, wychodziło co roku 20 000 mudżahedinów.        
     W 1985 roku widać już było rezultaty dążenia Stanów Zjednoczonych do zwycięstwa... (...)
     Jednak najpoważniejsza eskalacja działań dotyczyła ataków mudżahedinów przeprowadzanych na terytorium Związku Radzieckiego. Pomysł ten zrodził się w 1983 roku w Białym Domu, a podjęli go Akhtar i Yousaf. Jednak pod koniec 1985 roku administracja Reagana zaczęła trochę zmieniać stanowisko. Chciała, żeby dalej kontynuowano ataki, jednak Casey zdecydował, że najlepiej będzie, jeśli Waszyngton nie udostępni żadnych materiałów wywiadowczych dotyczących sowieckiego terytorium. Zbytnia precyzja takich ataków niewątpliwie przyczyniłaby się do bezpośredniego oskarżenia Stanów Zjednoczonych. (...)
     Trwałość sukcesów wojny w Afganistanie zależała od poparcia Pakistanu. (...)           

18 ......... 259

Decyzja Saudyjczyków, by gwałtownie podnieść poziom wydobycia ropy i tym samym drastycznie obniżyć ceny, podjęta w końcu 1985 r., nie przeszła nie zauważona w korytarzach Kremla. W związku z niespotykanym spadkiem dochodów w twardej walucie na początku 1986 roku wysłano do króla Fahda ostro sformułowany list z podpisami członków Biura Politycznego. List ten przekazali Oleg Aleksiejewicz Griniewski, szef wydziału bliskowschodniego Ministerstwa Spraw Zagranicznych, i Gajdar Alijew, członek Biura Politycznego i arabista. Pracowali oni również nad uzyskaniem skoordynowanej reakcji Iraku i Libii, dwóch krajów, które ponosiły straty z powodu decyzji Saudyjczyków.

List ten najwyraźniej stanowił ostrzeżenie przed dalszą obniżką cen i proponował tajne spotkanie w Genewie w celu ustabilizowania rynku.  Iran wygłaszał publiczne groźby, ponieważ strata dochodów ze sprzedaży ropy mogła położyć kres planowanej ofensywie przeciwko Irakowi. W Zatoce Perskiej zdarzały się coraz częstsze ataki, bo zarówno Iran, jak Irak gwałciły niemal wszystkie zwyczajowe prawa wojny. Atakowano tankowce, rafinerie ropy i miejsca odwiertów.  Kilka tankowców w Zatoce  niemal cudem ocalało. Wprawdzie zagrożenie irańskimi atakami dotyczyło Saudyjczyków w mniejszym stopniu niż innych producentów ropy, takich jak Kuwejt, ale król Fahd chciał mieć pewność, że Stany Zjednoczone nie dopuszczą do dominacji Iranu w Zatoce Perskiej.

Na początku 1986 roku wydobycie ropy w Arabii Saudyjskiej wynosiło niemal 10 milionów baryłek dziennie. Ceny dalej  spadały. Jednak wzrost wydobycia z nawiązką kompensował  Saudyjczykom spadek cen. Dodatkowym bodźcem dla ekonomii była dewaluacja dolara, o której uprzedzono króla Fahda. Według poufnego memorandum Departamentu Stanu Saudyjczycy otrzymali olbrzymi zastrzyk, dzięki niedawnemu spadkowi kursu dolara,.

W lutym 1986 roku starania Stanów Zjednoczonych, by ograniczyć władzę sowiecką w Europie Wschodniej, wkroczyły w nową fazę, kiedy zaczęły płynąć fundusze dla podziemia w Czechosłowacji. Zgodnie z dyrektywą  NSDD-32 i z życzeniem prezydenta nawiązano kontakty z czeskimi emigrantami na Zachodzie i zorganizowano niewielką linię przerzutu dla czeskiego podziemia.. Nie dało się tego jednak porównać ze skalą i zakresem operacji polskiej, tutaj chodziło jedynie o kilkaset tysięcy dolarów rocznie.  Czeska opozycja nadal  znajdowała się w stanie embrionalnym, uczestniczyli w niej głównie intelektualiści z organizacji obrony praw człowieka, jak Karta 77, czy świeccy katolicy.  Fundusze z CIA posyłano za pośrednictwem organizacji emigracyjnych na Zachodzie, które i tak przemycały prywatną pomoc dla kraju. Chodziło wprawdzie o niewielkie sumy, ale spodziewano się, że efekt dwu tajnych operacji będzie większy.  „Solidarność” uczyniła odważny gest, popierając ruchy opozycyjne w całym bloku sowieckim. Przeprowadzano konsultacje pomiędzy przywódcami opozycji obydwu krajów w odludnych miejscach, w lasach przy czesko-polskiej granicy. Gdyby te dwie podziemne organizacje połączyły siły, stanowiłoby to znacznie groźniejsze wyzwanie dla sowieckiego panowania w tym regionie.

Współpraca z ruchem podziemnym za żelazną kurtyną była ryzykowna. Niełatwo było znaleźć kanały przesyłania pomocy. Istniał jeszcze dodatkowo problem zdemaskowania. Służby wywiadowcze bloku sowieckiego mogły odkryć ten plan i wykorzystać go do rozbicia opozycji. W latach dwudziestych służby bezpieczeństwa bolszewików założyły wiele fikcyjnych organizacji podziemnych, dzięki którym wyłapywały prawdziwych przeciwników reżimu. Najbardziej znany był Związek Monarchistów Rosji, o zaszyfrowanej nazwie Trust. Organizacja ta z powodzeniem penetrowała ruchy antykomunistyczne i storpedowała wiele operacji wywiadu w Rosji. 

Jeśli jednak  można było brać za przykład Polskę, to pomoc zewnętrzna miała niesłychaną wagę. „Solidarność” otrzymywała około 500 000 dolarów rocznie z prywatnych dotacji zagranicznych, oprócz funduszy Agencji. Tylko od   AFL-CIO pochodziło  300 000 dolarów. Wczesną wiosną  1986 roku przechwycono kilka przesyłek ze Sztokholmu i z portu Ystad. Polskie władze oczekiwały na nadbrzeżu na nadejście przesyłek. Nie były to przypadkowe wpadki. Ktoś na trasie linii przesyłowej dostarczał informacji.

Najwięcej podejrzeń kierowało się na szwedzki odcinek operacji. Działacze „Solidarności” zajmowali się przesyłkami , dopóki nie dotarły do Szwecji. Było wprawdzie możliwe, że w biurach „Solidarności” na Zachodzie znaleźli się agenci, ale wydawało się to mało prawdopodobne. Tylko najbardziej zaufani działacze pracowali przy nielegalnej operacji zaopatrzeniowej. Nie dopuszczano do niej osób nowych. W Szwecji wszystko zależało od zaufanych dokerów i pracowników portu. Jeśli ktoś odkrył zawartość skrzyń, mógł  odczuć pokusę zawiadomienia polskich władz w zamian za pieniądze. Bill Casey zadzwonił  ze swego biura  w Białym Domu do szwedzkiego urzędnika, który był wtajemniczony w całą operację. Na szwedzkim odcinku następował przeciek i Casey poprosił o zatkanie go.

Wysłano kilku amerykańskich agentów do pomocy w szwedzkim śledztwie. Połączona grupa funkcjonariuszy przez dwa i pół tygodnia przyglądała się szwedzkiemu odcinkowi operacji, sprawdzała dokumenty, obserwowała ludzi. Nic nie mogli znaleźć. W końcu, dzięki informacji  dokera, którego przesłuchiwali, wpadli na trop szwedzkiego celnika w Ystad, który wysyłał teleksy do urzędu celnego w Gdańsku. Po zbadaniu jego konta bankowego okazało się, że celnik otrzymywał mniej więcej 200 dolarów za każde ostrzeżenie.

 Znalezienie winnego wcale nie rozwiązywało sytuacji. Aresztowanie go lub zwolnienie z pracy mogło wywołać rozgłos w prasie i doprowadzić do zdemaskowania całej operacji. Szwedzi zdecydowali się na kompromisowe rozwiązanie: celnik został przeniesiony gdzie indziej, na lepsze warunki. Był to prawdopodobnie jedyny przypadek, kiedy urzędnik państwowy doczekał się awansu za udzielanie informacji  krajom Układu Warszawskiego. Przeniesienie odbyło się gładko, a przecieki się skończyły.3

W tym samym czasie, gdy administracja Reagana rozszerzała tajną pomoc finansową dla podziemnych organizacji za żelazną kurtyną, Michaił Gorbaczow przemawiał na 27 zjeździe partii w Moskwie. Przywódcy partii komunistycznych z całego świata zebrali się na dziesięć dni, próbując zarysować przyszłość  swojego ruchu.

Wystąpienie Gorbaczowa miało znaczenie historyczne, poszerzało bowiem zakres zaczynającej się dyskusji o grzechach przeszłości. Nawoływało również do zmiany struktury radzieckiego społeczeństwa. Postęp technologiczny ma zasadnicze znaczenie dla przyszłości Związku Radzieckiego...  Tylko rozwój technologii pozwoli partii osiągnąć cel, jakim było podwojenie potencjału ekonomicznego kraju.  Nowy plan pięcioletni...   Plan nawoływał do inwestowania przede wszystkim w sektor rozwiniętej technologii. Na ten sektor i na modernizację przemysłu miało być przeznaczone ponad 200 miliardów rubli. Czyli więcej niż wydano w ostatnich dziesięciu latach.

Gorbaczow wypowiedział także ostrzeżenie pod adresem Amerykanów. Mówił o swoim szczerym pragnieniu pozbycia się ciężaru "wojen gwiezdnych" i całego wyścigu zbrojeń. Ostrzegł, że USA i ich maszyna militarno-przemysłowa, która jak dotąd nie zamierza zwolnić tempa, pozostają lokomotywą militaryzmu. Mówił także o podstawowych zasadach ekonomicznego bezpieczeństwa, co oznacza wyrzeczenie się wszelkich dyskryminacji, blokad i sankcji. Potępił również wtrącanie się w wewnętrzne sprawy poszczególnych krajów, zwłaszcza Polski i Afganistanu.

Wiosną 1986 gwałtowny spadek cen ropy na międzynarodowym rynku budził poważne zaniepokojenie na całym świecie, a także u niektórych pracowników administracji.  Wiceprezydent Bush...  związany z krainą teksańskiej ropy, upatrywał w gwałtownym spadku cen raczej niebezpieczeństwa niż nadzieję. Wysokie ceny  były korzystne dla południowego zachodu, który stanowił jego polityczną bazę. Dlatego wiceprezydent w sposób nietypowy dla siebie wyrażał publicznie swój pogląd na ten temat.

1 kwietnia przed wyjazdem w podróż Bush powiedział na konferencji prasowej w Waszyngtonie, że stabilność rynku jest bardzo ważna, niechętnie ustąpię ze względu na nasze interesy wewnętrzne (...) a więc interes bezpieczeństwa narodowego (...) uważam za rzecz podstawową , żebyśmy mówili o stabilności, żeby nie dochodziło do tak nie kontrolowanych spadków, jak lot spadochroniarza bez spadochronu.

Komentarze te stały w sprzeczności ze wszystkimi deklaracjami i działaniami administracji. Prezydent, Caspar Weinberger, Bill Casey, John Poindexter, nie mówiąc już o doradcach do spraw wewnętrznych, uważali spadek cen za bardzo korzystny. Wypowiedź  Busha spotkała się z niezwykłą publiczną adominacją. By zapewnić stabilność, należy pozwolić działać prawom wolnego rynku - powiedział rzecznik Białego Domu. Podkreślił również wyraźnie, że Bush oświadczy królowi Fahdowi, iż poziom cen powinny regulować siły rynku.7

7 Wyżsi urzednicy administracji w rozmowie a autorem; komentarze Busha i odpowiedź Białego Domu, Daniel YerginThe Prize: The Epic Quest for Oil, Money and Power”, New York, Simon and Schuster, 1991, str.756.

Zaledwie kilka dni po tej publicznej uwadze Bush znalazł się w Rijadzie, gdzie otwierał  nowy budynek ambasady amerykańskiej. Przy kolacji tego dnia wiceprezydent dyskutował z wieloma saudyjskimi ministrami, w tym z szeikiem Yamanim. Szczerze rozmawiali na wiele tematów, w tym również o cenach ropy. Bush ostrzegł, że jeśli ceny utrzymają się na dolnym pułapie, amerykańscy producenci ropy zaczną wywierać presję na Kongres o wprowadzenie taryfy czy ochrony przed importem. Yamani poważnie potraktował ostrzeżenie wiceprezydenta. Przyczyniło się ono w znacznym stopniu do niepewności Saudyjczyków. Od wielu miesięcy wyżsi urzędnicy administracji mówili o obniżce cen. Weinberger, Casey, a w końcu sam prezydent zachęcali Saudyjczyków do zwiększenia wydobycia i powstrzymania wszelkich prób podwyżki cen. A teraz Bush zjawił się w Rijadzie i mówi coś wręcz przeciwnego.

Z Rijadu wiceprezydent pojechał do Dhahranu, gdzie czasowo rezydował król Fahd w swoim Wschodnim Pałacu.  (...)  Kiedy dyskusja zeszła na temat ropy, Bush oświadczył królowi, że oczekuje „stabilizacji rynku”. Cena ropy  spadła już z 30 dolarów za baryłkę jesienią 1985 do 10 dolarów w kwietniu 1986 na rynkach loco. Niektórzy przepowiadali, że może dojść do 5 dolarów za baryłkę. Bush powtórzył  Fahdowi to, co powiedział Yamaniemu: w Stanach Zjednoczonych wzrosną naciski na ustalenie limitu czy taryfy na import ropy, więc lepiej byłoby, gdyby dynastia saudyjska postarała się podnieść ceny. Fahd okazał zdecydowany niepokój. Tak wyraźne odstępstwo od polityki administracji było  nietypowe dla Busha, który podczas dotychczasowych pięciu lat kadencji Reagana zaprezentował się jako lojalny, choć milczący wiceprezydent. To był pierwszy wyłom z szeregów administracji, ale za to w obecności głowy obcego państwa.

Kiedy do Waszyngtonu dotarły wiadomości o tym, co Bush powiedział Fahdowi, Reagan poczuł się zmuszony do podjęcia pewnych działań. Zrobił coś, co rzadko się dotychczas zdarzało. Według jednego z ambasadorów  na Bliskim Wschodzie „solidnie zwymyślał Busha”. Podobno Reagan powiedział Bushowi, że nie robi najlepszego wrażenia, kiedy prezydent i wyżsi urzędnicy mówią jedno, a wiceprezydent co innego.8  

W niektórych kręgach waszyngtońskich zaczęły się naciski w sprawie interwencji na światowych rynkach, by doprowadzić do pewnego rodzaju „stabilizacji”. Na tajnym spotkaniu Międzynarodowej Agencji Energii wiosną 1986 wiele krajów domagało się konferencji w sprawie podwyżki cen.  Delegacja amerykańska w zgodzie z polityką administracji oświadczyła, że podobne rozwiązanie jest nie do przyjęcia. Posunęła się tak daleko, że z brulionu protokołu oświadczenia na temat oddziaływania niższych cen ropy usunięto wszystkie wzmianki o „stabilizacji”.

Jak dalece spadek cen ropy szkodził radzieckiej gospodarce widać było z poufnego raportu CIA z maja 1986 r. zatytułowanego: "ZSRR przed problem twardej waluty". (...) Roczną stratę przy aktualnym spadku cen obliczano na 13 miliardów dolarów. Ceny gazu ziemnego układały się równolegle do cen ropy, a więc dochody z eksportu gazu zmniejszyły się również o miliardy. Obliczano równocześnie, że dewaluacja kosztowała Moskwę około 2 miliardów dolarów rocznie, ponieważ eksport radziecki wyceniany był w dolarach, a większość importu w walutach europejskich.

Jednak pełny koszt spadku cen dopiero zaczynał się rysować. Broń, po energii numer drugi na liście radzieckiego eksportu, szła głównie do krajów Bliskiego Wschodu, bogatych niegdyś w petrodolary. Ale najbogatsi ze stałych odbiorców radzieckiej broni nie dysponowali teraz nadmiarem gotówki z powodu spadku cen ropy. W pierwszej połowie 1986 dochody ze sprzedaży ropy Iranu, Iraku i Libii zmniejszyły się o 46%. W konsekwencji sprzedaż radzieckiej broni spadla w 1986 o 20%, co oznaczało kolejne 2 miliardy dolarów mniej w kremlowskich skarbcach.  Straty radzieckie rosły drastycznie w chwili, gdy najbardziej potrzebna była twarda waluta. Nie mogło się to zdarzyć w gorszym momencie.

Zmiana sytuacji finansowej w ZSRR w zestawieniu z budżetem obronnym Reagana była tak dramatyczna, że wprost trudno ją pojąć.
Burza związana z twardą walutą przynosiła jeszcze inne reperkusje. Z braku funduszy wstrzymano dziesiątki dużych projektów przemysłowych w ZSRR.
Spadek cen ropy zmusił Kreml do większego wsparcia się na zachodnich kredytach... 
(...)  Bill Casey  przyjechał do Nowego Jorku na prywatne (a nawet tajne) spotkanie z dyrektorami banków. 

(...) Sowieci zdają sobie sprawę, że muszą dokonać postępu w technologiach komputerów i łączności, żeby móc z nami konkurować...   Ale żeby to osiągnąć, będą musieli poluzować wewnętrzny ucisk polityczny. Stanęło przed nami wielkie pytanie: czy Ameryka powinna wspierać ten proces, by zachęcić do liberalizacji..., czy też powinna utrzymać swoją przewagę...

(...)  Kiedy sytuacja finansowa radzieckiego imperium zmierzała do punktu krytycznego, na peryferiach owego imperium rósł sprzeciw wobec komunistycznej władzy, podsycany pragnieniem wolności i wspomagany przez Stany Zjednoczone.

(...)  rząd Jaruzelskiego ogłosił amnestię powszechną. Uwolniono wszystkich więźniów politycznych. Wrogowie reżimu wrócili na ulice, znów mogli przyłączyć się do podziemia. Próba zgniecenia „Solidarności” nie powiodła się. 

Reakcja Waszyngtonu była umiarkowana. Warszawa niemal spełniła owe trzy warunki wstępne, ale w Białym Domu panował wojowniczy nastrój. Casey, Weinberger i wielu pracowników Rady Bezpieczeństwa Narodowego radziło prezydentowi nie odwoływać sankcji. Reagan poprosił o konsultację z WatykanemZ kolei podziemie w Polsce chciało natychmiastowego zniesienia sankcji. Lech Wałęsa i dziewięciu ważniejszych przywódców „Solidarności” wydało oświadczenie z prośbą do Reagana, o zmianę nieprzejednanego stanowiska, ponieważ pogarszające się warunki ekonomiczne zagrażają rządzącym i rządzonym, a także przyszłym pokoleniom. Takiej samej rady udzielał kardynał Casaroli. Papież uważał, że naród wycierpiał się już dosyć. Administracja odwlekała decyzję do stycznia 1987, kiedy to prezydent posłuchał rady papieża. Ale tajne finansowanie Solidarności trwało nadal.

(...)  Kiedy polscy działacze nękali rząd demonstracjami, literaturą i polityką protestu, żołnierze pakistańscy w bazie lotniczej pod  Islamabadem zaczęli rozpakowywać na początku lipca bardzo delikatną przesyłkę. Wewnątrz zwyczajnych na pozór skrzyń znajdowała się „cudowna broń”, na którą czekali mudżahedini. Administracja Reagana dotrzymała obietnicy - nadeszła pierwsza partia rakiet Stinger. 

Rakiety Stinger są wysoko cenione i bardzo dobrze strzeżone, tylko nieliczni sojusznicy Ameryki mają do nich dostęp. Przy podejmowani decyzji o udostępnieniu tych rakiet mudżahedinom jedyny problem stanowiła obawa, żeby nie dostały się w ręce terrorystów i ekstremistów. Cywilny samolot... byłby łatwą zdobyczą...  Jednak prezydent zadecydował osobiście, by dostarczyć mudżahedinom broń, nawet przy tak dużym stopniu ryzyka.

Zorganizowano grupy uderzeniowe, które miały postępować w ślad za obsługą Stingerów. Po zestrzeleniu samolotu grupa miała wykończyć pilota.

(...)  Kiedy rakiety Stinger zagrażały już Afganistanowi, Stany Zjednoczone zaczęły dążyć do rozszerzenia wojny na tereny radzieckiej Azji Środkowej.
...
W końcu 1986 roku do Waszyngtonu zaczęły napływać raporty o działalności mudżahedinów na terenach Związku Radzieckiego. ...
Pod koniec 1986 roku  zaplanowano na wiosnę wiele dalszych ataków na terytorium Związku Radzieckiego. Miały to być bardziej ambitne operacje, z udziałem specjalnie przeszkolonych sił, które zapuszczałyby się jeszcze głębiej na tereny komunistycznego supermocarstwa i posługiwały  się bardziej skomplikowaną bronią. 

W oczach Kremla ataki te były bezpośrednią napaścią na integralność terytorialną Związku Radzieckiego i budziły wielkie obawy. Na horyzoncie zbierała się burza nacjonalizmu i fundamentalizmu islamskiego. Wkrótce ataki przeprowadzane na radzieckim terytorium zaczęły przynosić dywidendy. Wzrastająca liczba ofiar, kosztowne straty w wyniku wprowadzenia rakiet Stinger i operacje prowadzone na radzieckim terytorium wystarczyły, by zmusić Sowietów do odwrotu. ...
(...)  Kiedy jednak Kreml planował odwrót  z Afganistanu w pełnym szyku, w stolicy Kazachstanu Ałma Acie wybuchły zamieszki, setki obywateli wyszło na ulice w antyrosyjskim porywie.
Rozruchy miały podłoże nacjonalistyczne i szeroki zasięg. Były dobrze zorganizowane, a ich uczestnicy najwyraźniej przygotowani do wybuchu zamieszek. Kazachstan był ośrodkiem zainteresowania antyrosyjskiej kampanii propagandowej przeprowadzanej wspólnie przez Amerykanów i Pakistańczyków w radzieckiej Azji Środkowej. Chińczycy prowadzili podobną działalność. ...

(...)  Kiedy sowieckie panowanie w Polsce i w Afganistanie traciło moc, duch amerykańskiej Inicjatywy Obrony Strategicznej nie przestawał straszyć na Kremlu.
Kreml prowadził zjadliwą publiczną kampanię przeciwko sojusznikom Ameryki, w której przestrzegał  przed współpracą w badaniach nad Inicjatywą Obrony Strategicznej i podkreślał, że ten system to nic innego, jak próba administracji Reagana, by osiągnąć strategiczną przewagę na świecie. Marksistowsko-leninowskie i popierane przez Sowietów organizacje terrorystyczne inicjowały uderzenia typu militarnego przeciwko laboratoriom prowadzącym badania nad Inicjatywą Obrony Strategicznej i przeciwko uczonym w całej Europie. ...

Moskwa, która wówczas oferowała terrorystom bezpieczne schronienie w Berlinie Wschodnim i innych miastach sowieckiego bloku, niewątpliwie traktowała te ataki jako działania w pewnym sensie korzystne.23

Na froncie dyplomatycznym tymczasem Gorbaczow  wyobraził sobie, że najlepszym sposobem utrącenia Inicjatywy Obrony Strategicznej będzie złożenie Reaganowi  propozycji nie do odrzucenia. Taka okazja nadarzyła się podczas szczytu w Rejkiawiku w październiku 1986.

Gorbaczow oczekiwał dwóch rzeczy od administracji Reagana. Jak powiedział radzieckim dyplomatom na początku 1986 roku, radziecka dyplomacja musi przyczyniać się do wewnętrznego rozwoju kraju. Najważniejszym celem jego polityki zagranicznej, powiedział zebranym, było stworzenie możliwie najlepszych warunków zewnętrznych do przeprowadzenia reform.24  Oznaczało to zdobycie dostępu do zachodniej technologii i kredytów, i położenie kresu wyzwaniu, jakie niosła Inicjatywa Obrony Strategicznej, i rozbudowa obronnego arsenału Reagana.

Szczyt w Rejkiawiku okazał się pod wieloma względami spotkaniem przełomowym. Supermocarstwa o mało nie wyeliminowały wszystkich broni nuklearnych, ale radzieckie nadzieje na wyeliminowanie SDI zostały raz na zawsze przekreślone. W Rejkiawiku ówcześni przywódcy supermocarstw spotkali się po raz drugi. Jeśli Genewa była okazją do wzajemnego poznania się, to Rejkiawik stał się polem zmagań dwóch wizjonerów, o zasadniczo odmiennych celach i systemach wartości, ale równie zdecydowanych odnieść zwycięstwo.
     Eliminacja wszystkich broni nuklearnych, dramatyczna propozycja złożona przez Gorbaczowa w styczniu 1986, była jego kartą atutową. Na Kremlu wiedziano doskonale o wstręcie Reagana do broni nuklearnych i jego idealizmie. Propozycja Gorbaczowa grała na tych strunach, i żywiono nadzieję, że okaże się zbyt kusząca dla Reagana, by mógł ją odrzucić
     Pierwsza sesja rozpoczęła się 11 października o 1030. Propozycja radziecka koncentrowała się na trzech dziedzinach: strategiczna broń nuklearna, broń nuklearna średniego zasięgu* i broń kosmiczna.    Propozycje były rzeczywiście radykalne: zmniejszenie o 50% strategicznych broni nuklearnych i zmniejszenie broni średniego zasięgu po obu stronach. Co do broni kosmicznych, to Gorbaczow upierał się, że Inicjatywa Obrony Strategicznej powinna zostać ograniczona do stadium laboratoryjnego.
----------
* W tekście oryginału błąd terminologiczny. Chodzi o rakiety operacyjne średniego zasięgu (w tym zwłaszcza radzieckie rakiety SS-20). Mogły one być wyposażone w głowice nuklearne.
----------
Rozmowy wznowiono o 1400.  Reagan, Gorbaczow, Shultz i Szewardnadze siedzieli naprzeciwko siebie. Reagan odpowiedział na propozycje Gorbaczowa, uwypuklając ofertę USA w sprawie kontroli zbrojeń. Na drugim piętrze pałacyku członkowie obydwu delegacji  toczyli nieoficjalne pogawędki. Na kanapie w kącie John Poindexter rozmawiał z marszałkiem Siergiejem Achromiejewem. Poindexter orientował się niemal od pierwszej chwili, że marszałek mówi szczerze na temat kontroli zbrojeń, ale czuje przerażający strach przed SDI.  To jest próba przechylenia układu na waszą korzyść - ostrzegł. Jestem pewien, że naprawdę szczerze chciał umowy. Potrzebowali takiej umowy. Ale było równie jasne, że bardzo go niepokoi SDI i wyzwanie, jakie stawia Moskwie. Byli gotowi niemal na wszystko,  byle położyć kres Inicjatywie Obrony Strategicznej - wspomina Poindexter.27 

Drugi dzień szczytu przebiegał niemal tak samo. Sowieci poczynili olbrzymie ustępstwa w rozmowach na temat broni nuklearnych strategicznych i średniego zasięgu. Jednak wszystko zależy od Inicjatywy Obrony Strategicznej, powiedział Gorbaczow. Gorbaczow  reprezentował kraj, który stał się supermocarstwem głównie dzięki swoim możliwościom wojskowym, toteż jego gotowość do zgody na drastyczne cięcia i powiązanie ich z obroną strategiczną była kolejnym dowodem, jak rozpaczliwie Moskwa potrzebowała wytchnienia ze strony Zachodu.

Reagan uparcie trzymał się swojej wizji systemu obrony strategicznej. Opuszczał Islandię zły i  głęboko rozczarowany, ale miesiąc później, jak mówi John Poindexter, prezydent zrozumiał, czym jest dla nas SDI i jak poważnym wyzwaniem jest dla Kremla.28

Epilog ......... 283

Pod koniec 1986 roku administracja Reagana znalazła się w oku politycznego cyklonu, kiedy podniosły się zarzuty w sprawie, która stała się znana jako Iran-contras. W Radzie Bezpieczeństwa Narodowego natychmiast zapanował chaos. Mniej więcej w tym samym czasie dyrektor CIA William Casey poważnie zachorował i zmarł na początku 1987 r. Wkrótce potem sekretarz obrony Caspar Weinberger złożył rezygnację. Zespół, który tak zręcznie prowadził strategiczną ofensywę przeciwko Związkowi Radzieckiemu, praktycznie przestał istnieć. Ci, którzy pozostali, lub ci, którzy chcieliby kontynuować pracę, znaleźli się niebawem w defensywie, broniąc się przed sztormem Iran-contras. Jednak zasadnicze elementy strategii pozostały nie naruszone.

Finansowe i logistyczne poparcie Stanów Zjednoczonych dla „Solidarności” w Polsce trwało aż do wyborów powszechnych w 1989 r. Pomoc wojskowa i wywiadowcza dalej docierała do afgańskich mudżahedinów, nawet wtedy, kiedy Sowieci zaczęli się wycofywać w maju 1988 r. Restrykcje dotyczące eksportu technologii do bloku sowieckiego pozostały praktycznie nie zmienione aż do upadku Związku Radzieckiego w 1991 r. Duch niskich cen energii i zmniejszenie dochodów w twardej walucie straszy Moskwę jeszcze do dziś. A budowa arsenału obronnego, która otrzymała największe dotacje z budżetu w połowie dziesięciolecia, dalej charakteryzuje się zaangażowaniem w badania nowoczesnej broni, w tym także Inicjatywy Obrony Strategicznej. Parametry wyścigu supermocarstw w dziedzinie strategii i zasobów ustalone na początku kadencji Reagana nie zmieniły się do chwili upadku Związku Radzieckiego.

Związek Radziecki nie upadł ani dzięki osmozie, ani dzięki temu, że czas wydawał się nam sprzyjać. Gdyby Kreml nie musiał stawić czoła skumulowanym efektom SDI i rozbudowy arsenału obronnego, geopolitycznym niepowodzeniom w Polsce i Afganistanie, stracie dziesiątków miliardów dolarów w twardej walucie pochodzącej z eksportu energii i ograniczonemu dostępowi do technologii, można by bez ryzyka błędu przypuszczać, że udałoby się mu przetrwać. Komunizm sowiecki nie był organizmem skazanym na samozagładę w żadnej sytuacji międzynarodowej. Polityka amerykańska mogła zmienić i zmieniła bieg historii. Na ironię zakrawa fakt, że wielu zachodnich obserwatorów, którzy upierali się niegdyś, iż gospodarka sowiecka jest porównywalna z amerykańską i że polityka konfrontacji nie przyniesie owoców zważywszy stosunkowo silną pozycję Sowietów, twierdzi nagle, że zmierzch i upadek sowieckiego imperium był nieunikniony.

Początek ery Reagana wyznaczył koniec Związku Radzieckiego. Wprawdzie podstawowe symptomy nie sygnalizowały wówczas nadchodzącej śmierci, ale okres ten przyniósł niewyobrażalne stresy już i tak schorowanemu organizmowi. Musiał tracić życiodajną krew w wyścigu z bardziej wysportowanym przeciwnikiem. Niezdolny zdobyć dostęp do zewnętrznych leków, które mogłyby go ożywić, czy przynajmniej usunąć symptomy choroby, organizm ten obserwował atak na swe podstawowe organy. Na początku lat osiemdziesiątych Związek Radziecki postawił pierwsze kroki na drodze, która miała prowadzić do jego zgonu.

W tamtym okresie nikt z pracowników administracji (prócz Ronalda Reagana) nigdy nie przedstawiał wizji upadku sowieckiej budowli. Celem było osłabienie i wyczerpanie sowieckiego systemu. Jednak polityka zmierzająca do osłabienia systemu sowieckiego okazała się zagrożeniem dla jego życia. Pierwsze uderzenia w gwoździe sowieckiej trumny rozległy się na początku lat osiemdziesiątych, a do końca wbito je u schyłku dziesięciolecia.

W 1989 roku „Solidarność” odniosła znaczące zwycięstwo w wyborach powszechnych. Według Siergieja Tarasenki, głównego doradcy politycznego ministra spraw zagranicznych Eduarda Szewardnadze w latach 1985-1991, to doniosłe wydarzenie przekonało Michaiła Gorbaczowa, że Związek Radziecki się rozpadnie.2

(2 Siergiej Tarasenko, uwagi na konferencji w Princeton University, "Retrospektywne spojrzenie na koniec zimnej wojny", 3 maja 1993).

Jest jednak wysoce nieprawdopodobne, by „Solidarność” zdołała choćby przetrwać to dziesięciolecie bez otwartej i tajnej polityki administracji Reagana. Gdyby administracja podzieliła postawę Europy Zachodniej wobec Polski i nie domagała się zachodnich sankcji, gdyby uchyliła się od  dostarczania tajnej finansowej, logistycznej i wywiadowczej pomocy podziemiu, gdyby nie negocjowała o przeżycie opozycji wykorzystując sankcje - akcja stłamszenia Polski mogłaby się powieść.

Klęska Sowietów w Afganistanie odbiła się echem w całym bloku komunistycznym. Był to dowód, że tak zwana doktryna Breżniewa, według której żaden socjalistyczny kraj nie zostanie nigdy „stracony” na rzecz Zachodu, była w istocie nic nie warta. Jednak należy wątpić, czy bez agresywnej polityki amerykańskiej doszłoby w ogóle do odwrotu Sowietów. Mudżahedini bez względu na swą odwagę mieli do czynienia z przeciwnikiem, który miał większą ilość broni i nie demonstrował zbytniej niechęci do okrucieństwa. Bez amerykańskiej pomocy niemal na pewno by przegrali.

(...) Administracja pracowała równocześnie nad wykorzystaniem geopolitycznych pęknięć w bloku sowieckim i skutecznym pogłębieniem kryzysu sowieckich zasobów. Dowodem na to jest choćby rozbudowa amerykańskiego arsenału obronnego. Jej bezpośrednim zadaniem było wzmocnienie działania odstraszającego, ale administracji przyświecał także bardziej fundamentalny cel. Jak w wyrażono to w dyrektywie pięcioletniego planowania Departamentu Obrony, celem tak rozbudowanego arsenału nie było jedynie wzmocnienie siły militarnej Stanów Zjednoczonych wobec Związku Radzieckiego, ale również przyczynienie się do upadku radzieckiej siły ekonomicznej. Był to rodzaj wojny ekonomicznej.

Ta rozbudowa arsenału nie ograniczała się jedynie do wyższego budżetu. Równie ważne było to, na co przeznaczono owe fundusze. Popieranie nowoczesnych systemów broni opartych na wysoko wyspecjalizowanej technologii (w tym SDI) stworzyło nagle niebezpieczną dla Moskwy dynamikę wyścigu zbrojeń. Kreml zdecydowanie wolał wyścig ilościowy, ponieważ w ten sposób rekompensował wyższość technologiczną Ameryki. Kiedy jednak wyścig przybrał głównie jakościowe parametry, Moskwa znalazła się w wyjątkowo niekorzystnej pozycji i okazało się to zadaniem ponad jej siły. Właśnie dlatego Gorbaczow tak bardzo obawiał się Inicjatywy Obrony Strategicznej i innych skomplikowanych technologicznie amerykańskich systemów obronnych.

Równocześnie administracja Reagana starała się uderzyć Kreml po kieszeni. Ukończenie syberyjskiego gazociągu o połowę mniejszej wielkości niż planowano, i to w dwa lata po terminie, było poważnym ciosem finansowym, nie mówiąc już o rezultatach stałej amerykańskiej kampanii w celu obniżki cen ropy. Moskwa utraciła dziesiątki miliardów dolarów w twardej walucie wtedy, kiedy najbardziej ich potrzebowała. Ściślejsze restrykcje eksportu technologii również opóźniły poprawę radzieckiej ekonomii. Załóżmy jednak na chwilę, że rozbudowa amerykańskiego arsenału obronnego zapoczątkowana przez Jimmye'ego Cartera w 1980, zakończyła się w 1983, albo że SDI nigdy by nie ujrzała światła dziennego, że Sowieci mieli stały dostęp do zachodniej technologii i że gazociąg przyniósł dochody w twardej walucie przy stosunkowo wysokich cenach energii. Kryzys sowieckich zasobów byłby znacznie łatwiejszy do opanowania.

Żadne pojedyncze wydarzenie ani oderwana koncepcja polityczna nie doprowadziły do upadku Kremla. Siła ogólnej strategii administracji Reagana mierzy się skumulowanym efektem tej polityki. Polityka ta spadła niby grad ciosów na osłabiony system sowiecki. Śmierć sowieckiego komunizmu zakończyła zimną wojnę. Ironia oczywiście polega na tym, że współczesna historiografia przypisała Michaiłowi Gorbaczowowi lwią część zasług za powstanie ery postzimnowojennej. Jest to zaiste kuriozalne podejście, żeby większe zasługi przypisywać zwyciężonemu niż zwycięzcy.
-----------------------------------------------------------------------

Uwagi

Refleksja pierwsza

Psychologiczne zastraszanie metodą „na wariata”, może jest i dobre ale nie pomiędzy supermocarstwami dysponującymi bronią jądrową. Jeśli już koniecznie musiano się straszyć, to lepiej dla świata by było, gdyby w tym straszeniu stawiano na „rozum” a nie „na brak rozumu”. Nie interesowałem się specjalnie tematem, traktując książkę jako „coś w rodzaju sensacji”, być może w znacznej mierze opartych na faktach, ale, mam nadzieję, chyba nie do końca. Po prostu przyjmuję, że doradców i przywódców czasami „ponosiła gorączka kwiecistych wypowiedzi”, lecz potężne supermocarstwo zachowywało się w miarę rozsądnie i panowało nad sytuacją. Chcę w to wierzyć! - Bo co tu inaczej można by myśleć? Arsenały nadal pełne są broni jądrowej i rakiet. Wprawdzie skończyła się już „zimna wojna”, ale gdyby ktoś najważniejszy autentycznie nagle zwariował, to może mu się np. wydawać, że zimna wojna trwa nadal i przeciwnik właśnie czyni ostatnie przygotowania do pierwszego uderzenia jądrowego, zatem...!  Proszę wybaczyć makabryczny żart. Mimo wszystko wierzę w rozum i dobrą organizację zabezpieczenia „przed pomyłkowym atomowo-wodorowym grzybem”.

Refleksja druga

Gospodarka. Normalna konkurencja a wojna ekonomiczna na zasadzie „wszystkie chwyty dozwolone”, łącznie z zastraszaniem wojennym.  Wmieszanie do tego polityki i ideologii. Jak tam było naprawdę? - pamięć jest zawodna, ma tendencje do ubarwiania, różnie też można widzieć te same zdarzenia. Przyczyny i skutki. Wzniosłe idee i co z tego w praktyce wychodzi? Czy gospodarka socjalistyczna była faktycznie aż tak „beznadziejna” jak się to dzisiaj dość powszechnie głosi, czy też tylko przegrała z silniejszym? Rezultaty dla zwykłych ludzi?

Refleksja trzecia

Bardzo dobrze, że zakończyła się  Zimna Wojna. Bardzo dobrze, że odbyło się to w sposób pokojowy, niemal bez ofiar.  Bardzo dobrze, że runął „mur berliński”. Dobrze, że w miarę otwarte zostały granice. Dobrze, że postępują procesy demokratyczne.  Szkoda, że nastąpił pewien zawód ekonomiczny.
   
 Nie jestem pewny, czy dobrym jest dla Świata druzgocące zwycięstwo tradycyjnego kapitalizmu?  Może lepszym byłoby zachowanie „dla równowagi” jakiejś odmiany „trzeciej drogi”, albo przynajmniej modelu skandynawskiego lub nadreńskiego?  Może lepszym rozwiązaniem było zapytanie się o to samych  społeczeństw, nie ukrywając przed nimi zarówno swoich nadziei, jak i obaw?  Czy przywódcy i ich doradcy, naprawdę w pełni zdawali sobie sprawę z tego,  co robią, i  jakie mogą być skutki tego skutki?

  
   Jestem (i zawsze byłem) zdecydowanym zwolennikiem amerykańskiej demokracji, wolności słowa, rozmachu gospodarczego, ducha przedsiębiorczości, i pełen podziwu dla amerykańskich  osiągnięć jako narodu i państwa, ale to wcale nie oznacza, żebym uważał, iż wszystkie rozwiązania amerykańskie zawsze i wszędzie należy dokładnie naśladować. Po prostu: różne warunki, różne możliwości, różne kultury. Nie podobał  mi się realny socjalizm, ale wcale nie uważam, że wszystko było w nim złe i nic nie można naśladować, tak samo jak nie uważam, że ZSRR, to samo tylko „imperium zła” a USA to samo tylko „imperium dobra”. Oczywiście, zupełnie różne są skale porównań, ale również powinno być oczywistym, że nie można wszystkiego automatycznie uogólniać na zasadzie: „zwycięzca ma zawsze i we wszystkim rację”.

     Wątek  polski: chyba historia kiedyś obiektywnie oceni.

     Jak sama Rosja wyszła na „transformacji” -
warto przeczytać rozdziały 5 i 6, str. 127-163) z książki Globalizacja Josepha E. Stiglitza (poz. 99 prezentowanej literatury). Naturalnie, są to poglądy autora, nie przez wszystkich podzielane. W Rosji  następują dalsze zmiany, również nie przez wszystkich jednakowo oceniane..

----------

Wracając do książki. Mam mieszane uczucia, które jednoznacznie trudno nawet wyrazić. Wierzę, że Autor, zgodnie ze swoim credo Szukam prawdy, a prawda przyniesie ci wolność” starał się być obiektywny i dociekliwy.  Tylko, czy jego rozmówcy zawsze „mówili pełną prawdę i tylko prawdę”? Czy nawet mimowolnie nie wkradły się jakieś istotne zniekształcenia? Jednego jestem jednak prawie pewny: takich pozycji nie powinno się przemilczać!  
Z.U.
--------------------------------------------------------------------------------------
Literatura | Strona główna |
--------------------------------------------------------------------------------------



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Paradoksy historii Tajna historia Rosji, Europy i świata W Uszkujnik
Texe Marrs Tajna wladza swiata
Texe Marrs Tajna Wladza Swiata
Historia swiata
Historia świata dla MG
Historia biblijna na tle historii Świata
Texe Marrs Tajna władza świata ( Część 4 )
Najnowsza historia świata t 1
II wojna światowa to jeden z największych konfliktów zbrojnych w historii świata, II Wojna Światowa
Tajna Wladza Swiata
Iluminaci i tajna władza, ▀ TAJNA WŁADZA ŚWIATA
TAJNA WŁADZA ŚWIATA, W ஜ DZIEJE ZIEMI I ŚWIATA, ●txt RZECZY DZIWNE
Najnowsza Historia Świata45 1963
Tajna władza Świata(3), ▀ TAJNA WŁADZA ŚWIATA

więcej podobnych podstron