MlodaPolska 23, Przełamywanie konwencji młodopolskich


Przełamywanie konwencji młodopolskich

w twórczości Leopolda Staffa

Leopold Staff to wielki poeta trzech pokoleń - tworzył w okresie Młodej Pol­ski, w dwudziestoleciu międzywojennym i po drugiej wojnie światowej. Urodzo­ny w 1879 r. we Lwowie należał do drugiego pokolenia poetów młodopolskich. Debiutował już w XX wieku (1901 r. - Sny o potędze). Był poetą, dramaturgiem i tłumaczem. Stworzył dzieło niezwykle klarowne, zwarte, oryginalne, mimo że w każdym z okresów literackich chłonął typowe dla niego kierunki i konwencje, i przetwarzał je po swojemu.

Szczególnie zwraca uwagę konsekwentne przełamywanie w postawie Staffa dekadenckich nastrojów, choć i takie wiersze są w jego dorobku. Przykładem może być piękny wiersz Deszcz jesienny, typowy dla dekadentyzmu, bo jest w nim ponu­ry, jesienny dzień, wieczór, a także charakterystyczne dla takiej poezji motywy: wędrówka w bezkresną dal; kolory: szarość i czerń; sytuacje, obrazy: groby, po­grzeb, korowód żałobników, spopielony dom, spustoszony ogród, szatan wędrują­cy przez ten ogród. Trzy części wiersza rozdzielone są refrenem, w którym zasto­sował poeta instrumentację głoskową, która oddaje monotonne uderzanie kropel deszczu o szybę i tworzy oprawę muzyczną wiersza. W części pierwszej buduje poeta nastrój tworząc korowód zjaw, mar, które idą w dal przez pustynię na życie tułacze i szukają miejsca na swe groby. Symbolizują one nigdy nie zrealizowane marzenia, nie spełnione sny:

Wieczornych snów mary, powiewne, dziewicze

Na próżno czekały na słońca oblicze...”

Część druga przedstawia bliżej podmiot liryczny wiersza. Jest to też dekadent - człowiek samotny, nieszczęśliwy, zagubiony.

„Szczęście przyjść chciało, lecz mroków się zlękło,

Ktoś chciał mnie ukochać, lecz serce mu pękło

Gdy poznał, że we mnie skrę roztlić chce próżno...”

W tej części obserwujemy też próbę wyjścia z kręgu własnych nieszczęść i zainte­resowanie się drugim człowiekiem, któremu może jest jeszcze trudniej:

...Zmarł nędzarz, nim ludzie go wsparli jałmużną...

Gdzieś pożar spopielił zagrodę wieśniaczą...

Spaliły się dzieci... Jak ludzie w krąg płaczą...”

Trzecia część przedstawia symboliczny ogród dobroci, przez który przeszedł sza­tan i pozostawił zgliszcza i popioły:

„...kwiaty kwitnące przysypał popiołem,

Trawniki zarzucił bryłami kamienia

I posiał szał trwogi i śmierć przerażenia...”

Sam przestraszył się swojego dzieła i zapłakał nad tym, co zrobił. Obraz ponurego deszczowego dnia jest w tym wierszu bardzo plastyczny. Ilustruje on głęboko pe­symistyczne nastroje: przygnębienia, smutku, rezygnacji. Autor stara się uchwycić ulotność takiej chwili, gdy nawet szatan jest smutny i budzi litość.

Próbą przełamania konwencji epoki w duchu filozofii F. Nietzschego jest sonet Kowal. Staff przejmuje od niemieckiego filozofa ideę siły, aktywności, pracy nad własnym charakterem i osobowością. Efektem ma być moc, poczucie wewnętrz­nego ładu. Odrzuca natomiast polski poeta wszystko to, co w filozofii Nietzschego nie godziło się z filozofią chrześcijańską: relatywizm moralny, pogarda dla altrui­zmu i litości. Nadczłowieczeństwo dla Staffa to twarde dążenie do wyrobienia w sobie wartości najwyższych, moralnych i etycznych, przez pracę nad sobą. Ilu­struje to w wierszu Kowal podmiot liryczny - cyklop, który: „Całą bezkształtną masę kruszców drogocennych”, symbolizujących cechy ludzkie, z których trzeba wykuć serce i charakter, rzuca na kowadło i kształtuje. Pragnieniem jego jest wy­konanie wielkiego dzieła:

„Bo z tych kruszców dla siebie serce wykuć muszę,

Serce hartowne, mężne, serce dumne, silne.”

Pracuje z radością, z zapałem. Wysiłek ten symbolizuje pracę nad sobą, nad swoim charakterem. Kowal stawia sobie tak wysokie wymagania, że woli umrzeć, gdyby jego dzieło miało być niedoskonałe:

„Bo lepiej giń, zmiażdżone cyklopowym razem,

Niżbyś żyć miało własną słabością przeklęte,

Rysą chorej niemocy skażone, pęknięte.”

Wiersz jest wyrazem niezgody na pesymizm, słabość. Dążeniem człowieka po­winno być osiągnięcie duchowej mocy, męstwa, wielkości, szlachetności.

Pięknym, bardzo mądrym wierszem, manifestem postawy dojrzałego już czło­wieka jest Przedśpiew. Podmiot liryczny wiersza to „czciciel gwiazd i mądrości”, jeden z tych wybrańców, których na uczty zaprasza „sztuka boska”. Wyznaje, że zna życie, widział smutek i radość, narodziny i śmierć. Wie, że dzban życia mieści w sobie wino i łzy. Te doświadczenia nauczyły go kochać życie we wszystkich jego przejawach, dlatego mówi:

Znam gorycz i zawody, wiem co ból i troska,

Złuda miłości, zwątpień mrok, tęsknot rozbicia.

A jednak śpiewać będę wam pochwałę życia -„

Życie w swym bogactwie, pięknie, rozmaitości godne jest pochwały, dlatego Staff powtarza hasło humanistów, sformułowane przez Terencjusza:

„Żyłem i z rzeczy ludzkich nic nie jest mi obce.”

Smutne myśli, które towarzyszą człowiekowi nazywa „pogodnymi starcami w sa­dzie”. Nie mogą one przyćmić człowiekowi obrazu życia, osłabić miłości do dru­giego człowieka. Poeta przyjmuje postawę stoicką, godzi się na życie takie, jakim ono jest, ze spokojem przyjmuje cierpienie, nie buntuje się. Jest to piękny, głęboki, mądry optymizm:

„I pochwalam tajń życia w pieśni i w milczeniu,

Pogodny mądrym smutkiem i wprawny w cierpieniu.”

Z takim też nastawieniem podchodzi do śmierci w wierszu Początek bajki. Starość jest tu nazwana „wieczorem”, który musi nadejść. Trzeba tylko dążyć do tego, by był „złoty”, trzeba tak przeżyć życie, aby nie sprzeniewierzyć się własnemu pięknu, któ­re tkwi w każdym z nas. Wtedy koniec życia będzie mógł być „początkiem bajki”. Tak jak i inni poeci Młodej Polski, szukał Staff spokoju i ukojenia na wsi. Mówi o tym wiersz Pokój wsi. Jest on wyrazem szacunku dla życia rolników, po­chwałą narzędzi pracy rolniczej, samej pracy i tych, którzy ją wykonują. Dla poety życie na wsi, codzienne i coroczne zajęcia mają w sobie rytm i spokój, który wle­wa ludziom w serca „spokojność bożą”.

Zdecydowane odrzucenie postawy pesymistycznej przynosi Sonet szalony. Okazuje się, że przyroda może uczyć człowieka pogody ducha i radości życia. Podmiot liryczny wiersza to poeta-włóczęga, „król gościńców, pijak słońca wiecz­ny”. Nie boi się niepogody, nie nastraja go ona pesymistycznie, lubi spać „pod gwiezdnym niebem”, wszędzie czuje się dobrze, a kij jabłeczny zatknięty przy głowie „rodzi mu kwiat marzenia i owoc swobody”. Upija się nimi, cieszy, nawet po dro­dze zgubił „mądrość znużoną”. Zwraca się do swej duszy z prośbą, by była szalo­na, przyznaje się, że i nadzieję ukradł gdzieś w karczmie przydrożnej. Taka postawa zbliża się do franciszkanizmu: człowiek jest ubogi, dobra materialne nie są mu potrzebne, bo domem jest mu cały kochany świat, ludzie braćmi. Broni się przed wyrachowaniem, beznamiętnością w życiu, odrzuca mądrość i rozwagę, duszę prze­pełnia mu miłość i nadzieja.

Ideą miłości do każdego człowieka przesiąknięty jest wiersz O miłości wroga. Potrzeba przebaczenia powoduje, że człowiek nawet współczuje wrogowi, bo do­strzega jak zło przyciemnia mu duszę, jak ona cierpi i umiera. Przyjmując zło od wroga doskonalimy się, bo przebaczamy, szlachetniejemy, a więc zyskujemy.

W tym właśnie kierunku, łączącym humanizm z chrześcijańską miłością ludzi-braci, szedł rozwój postawy Leopolda Staffa i w następnych okresach jego twórczo­ści. Dlatego ta poezja jest tak mądra, uczy żyć, mimo że nie ma w niej natrętnej dydaktyki.



Wyszukiwarka