Aleksander Fredro Śluby panieńskie czyli magnetyzm serca


ALEKSANDER FREDRO - ŚLUBY PANIEŃSKIE, CZYLI MAGNETYZM SERCA

Treść utworu:

+ Akt I

- scena I: bierze w niej udział Jan. Jan czekał pod drzwiami na powrót panicza Gustawa, który miał pojawić się o trzeciej w nocy. Słońce już wschodziło, a jego jeszcze nie było: „«Czekaj mnie, nie śpij, powrócę o trzeciej» - / Piękna mi trzecia! Słońce jak w dzień świeci”. Lokaj podejrzewał, że młodzieniec oddawał się gdzieś hazardowi: „A mój pan drogi gnie sobie parole / Albo z butelką…albo… No! Już milczeć wolę”.

- scena II: biorą w niej udział Jan i Radost. Do czekającego pod drzwiami Jana podszedł Radost pytając, czy Gustaw (jego bratanek) jeszcze śpi. Usłyszał: „Jak zabity, panie”. Gdy chciał na własne oczy sprawdzić, Jan zastąpił mu drogę mówiąc, by nie budził panicza, ponieważ całą noc męczyła go migrena i zasnął dopiero nad ranem. Gdy jednak Radost zamierzał uchylić drzwi, wówczas lokaj wyznał prawdę: panicz pojechał wczoraj do Lublina. Teraz Jan stał pod drzwiami, pilnując, by otworzyć okno w momencie, gdy pojawi się Gustaw. Panicz miał przemknąć niezauważony. Radost, usłyszawszy te słowa, bardzo się wzburzył - jego bratanek wymknął się z domu przed zbliżającym się własnym weselem: „Przez okna łazić śród jasnego rana! / To waryjata prawdziwie dowodzi. / I kiedyż wróci na swoje wesele? / O, muszę, muszę cugli mu przykrócić! / O, czego nadto, tego i za wiele!”. W tym momencie pojawił się nocny hulaka.

- scena III: biorą w niej udział Gustaw, Jan i Radost. Gustaw wszedł przez okno, przepraszając od progu Jana, że musiał czekać na niego całą noc i nie mógł położyć się na spoczynek: „Trochem się spóźnił”. Ubolewał, że na dworze „wicher, deszcz, zimno - psa by nie wygonił”.

- scena IV: biorą w niej udział Radost i Gustaw. Gustaw dopiero po chwili spostrzegł obecność stryjaszka Radosta, który cierpliwie czekał, aż bratanek go dostrzeże. Zmieszany zapytał wuja, czemu ten już wstał, lecz nie uzyskał odpowiedzi. Radost przywitał go ozięble i zapytał, czy - robiąc sobie nocne wycieczki - myśli poważnie o ożenku: „Mój Gustawie, powiedz mi - chcesz czy nie chcesz żony?”. Po chwili poprosił Gustawa o przykładne zachowanie, ponieważ przebywali w gościnie u pani Dobrójskiej, opiekującej się młodzieńcem - swym przyszłym zięciem. Okazało się, że dama znała rodziców Gustawa, z którymi łączyły ją przyjacielskie stosunki. Radost tłumaczył, że jego krewny nie może wykradać się oknem w nocy, ponieważ tak nie wypada, na co usłyszał zapewnienia, że nie zawiedzie człowieka, który był dla niego jak ojciec i przyjaciel: „O, jesteś dla mnie skarb, przyjaciel drogi, / Dzięki ci, dzięki za twoje przestrogi (…) Mój przyjacielu, mój ojcze kochany!”. Gucio obiecał poprawę, zaznaczając przy tym, że nuda panująca w domu popycha go w kierunku zabawy. Podkreślał, ze wszyscy byli dla niego łaskawi, za co czuł wdzięczność. W chwili ślubu zamierzał się ustatkować. Zapewnienia te spowodowały, że Radost przestał się złościć. Zaczął mieć nadzieję, że Aniela - córka pani Dobrójskiej, a przyszła żona Gustawa, polubi choć trochę jego bratanka. Gustaw opowiedział stryjowi o wydarzeniach ostatniej nocy. Był w przebraniu na miejskim balu odbywającym się w karczmie (gdzieś na przedmieściu Lublina, a więc możliwe, że w towarzystwie osób o podejrzanym autoramencie. Radost dobrze wiedział o miejscu zabaw Gucia, ponieważ bywał tam z nim zapewne wcześniej) „Pod złotą Papugą”. Kawaler bezskutecznie namawiał wuja, by wybrał się tam z nim. Postanowił w takim razie, że znowu pojedzie bawić się na całą noc: „na kasztana wsiądę...” (cytat ten dowodzi, że Gustaw i Radost przyjechali z wizytą własnym zaprzęgiem. Stryj miał do dyspozycji swą dorożkę, a młodzieniec wierzchowca). Radost zaczął prosić: „Weź już moją doroszkę” (dorożka była zaprzężona do kobyły o dereszowatej maści), obiecując także pożyczyć swój płaszcz, by tylko się tylko Gucio nie przeziębił. Potem kazał mu przespać się i wypocząć, ponieważ był bardzo blady, na co ten odparł: „Blady? - to dobrze, to nic nie zaszkodzi: / Bladość niepokój miłosny dowodzi, / Bladości prędzej niż słowom się wierzy”. Stryj upominał kawalera, by nie popełnił wobec Anieli i jej matki gafy. Nim coś powie, miał pomyśleć kilka razy: „Ale, mój Guciu, Guciuniu serdeczny, / Staraj się zbliżyć, podobać Anieli (…) Dla matki bądź grzeczny (…) I na miłość Boga, / Jeśli ci jeszcze moja przyjaźń droga, / Nim się odezwiesz, pomyśl pierwej nieco, / Bo często słowa jakby z worka lecą, / Ale sensu w nich… no! - tego tam nie ma”. Gustaw obiecał posłuchać, po czym pocałował kochającego wuja w rękę.

- scena V: biorą w niej udział Radost i Albin. Albin, ocierający spływające łzy chusteczką, wyznał Radostowi, że jest zmęczony, niewyspany i zrozpaczony („Ach! Jakże nie mam wzdychać, kiedy w smutku tonę, / Kiedy nocne minuty - łzami przeliczone!”), na co starszy mężczyzna odparł: „A ja ci radzę, wypogódź twe czoło, / Nie bądź Gustawem - lecz kochaj wesoło / Te elegije i miłosne żale / Młodej dziewczyny nie podbiją wcale” (nie bądź lekkoduchem, lecz kochaj pogodnie). Nakazał, by był wesoły, ponieważ Klara - jego ukochana - jest młoda, gadatliwa i pełna życia: „Sprzeczna z układu” (skłonna sprzeczać się dla zasady), nie lubiła nudy i smutku. Albin opowiedział o swoim dwuletnim staraniu o przychylność panny. Kochał Klarę bez wzajemności, bezgranicznie, mając stale nadzieję, że może kiedyś zmiękczy jej serce. W przeciwnym wypadku gotów był umrzeć z rozpaczy. Radost w pewnym momencie zaczął udawać pośpiech. Litując się nad Albinem, powiedział mu, ze Klara być może darzyła go uczuciem, na co kawaler, po złożeniu przez słuchacza przysięgi o dochowaniu sekretu, wyjawił mu tajemnicę Klary i Anieli. Otóż panny te postanowił nigdy nie wychodzić za mąż: „Klara i Aniela mają przedsięwzięcie… / (Słuchaj i zapłacz!) nigdy - nie iść za mąż”. Słysząc takie słowa, Radost wybuchnął śmiechem, podziękował Albionowi za nowinę i pomyślał sobie: „Taki bodziec Gustawa obudziłby może”. Odszedł, pozostawiając zrozpaczonego zakochanego samego.

- scena VI: biorą w niej udział Albin, Aniela i Klara. Klara drażniła się z Albinem, a ten pocałował ją w rękę kolejny raz wyznając miłość. W końcu, nie wiedząc co zrobić, by zmienić jej nastawienie, ostrzegł, że zrozumie co posiadała, gdy to straci. Po raz kolejny usłyszał, że dziewczyna go nie kocha. W pewnej chwili szepnęła nawet do Anieli, by uciekały, bo „tu” miłość czyha. Obrażony kpinami Albin postanowił odejść, jednak Aniela poprosiła, by został, zapewniając, że Klara jedynie żartuje. Kawaler uwierzył jej słowom.

- scena VII: biorą w niej udział Aniela i Klara. Po wyjściu Albina, Aniela upominała Klarę, że nie powinna go dręczyć, lecz poinformować o „przyczynie” (Aniela sądziła, że ten nic nie wiedział o „ślubach”) odrzucania jego ślubów. Klara gardziła uczuciem Albina, bawiąc się swym zalotnikiem: „Niech kocha, płacze, jęczy, kona”. Traktowała mężczyzn źle, wyliczając próżność i twarde serce jako ich najważniejsze cechy. Starała się przekonać o swych racjach kuzynkę: „Wierz mi, Anielo, wszystko to za mało. / Nie wiesz, jak twarde jest serce mężczyzny, / Jak prędko rany umie ściągnąć w blizny, / Blizny, co potem stają mu się chwałą. / Nic ich próżności nie zbije, nie skarci, / Im więcej przeszkód, tym więcej uparci. / Łaj, gardź, nienawidź - oni w nienawiści, / Gniewie i wzgardzie mają swe korzyści, / Tak że nareszcie czasem z nas niejedna, / Tracąc cierpliwość, tracąc głowę, biedna, / Znudzona walką, ze wszech stron ściśnięta, / Musi pokochać, by pozbyć natręta”. W pewnym momencie Aniela zapytała Klarę, dlaczego mówi jej to wszystko, skoro zna dobrze mężczyzn - „ród krokodyli”. W odpowiedzi usłyszała tylko ponowne stwierdzenie, że kobiety są za dobre dla mężczyzn. Klara zamierzała nie informować zakochanego w niej młodzieńca o tajemniczej „przyczynie”. Chciała, by dalej zabiegał o jej względy, by mogła nim wzgardzić: „By jęczał daremnie”. Obydwie panny doszły do wniosku, że plan, który ułożyły, jest doskonałym sposobem podtrzymania solidarności kobiecej. Ponownie odmówiły ślubowanie, podały sobie ręce i powiedziały: „Przyrzekam na kobiety stałość niewzruszoną / Nienawidzić ród męski, nigdy nie być żoną”. Za jedyne wyjątki od reguły uznały ojca Klary, stryja Anieli, braci stryjecznych i innych bliskich krewnych. Doszły do wniosku, że kobiety kochają „dla pokuty”, nigdy szczerze i szkoda, że w ogóle mężczyźni istnieją. Zakończyły rozmowę uwagami na temat Gustawa, nazywając go „warszawską laleczką”, mając wzgląd na hulaszczy tryb życia kawalera w stolicy. Okazało się, ze odzywał się do nich z wyższością. Podejrzewały, że teraz zapewne chciał się ożenić z nudów.

- scena VIII: biorą w niej udział Dobrójska, Aniela, Klara, Albin. Albin, wszedłszy do pokoju, oparł się o ścianę blisko stolika i zaczął wzdychać. Nie spuszczał oka z Klary. Jego ukochana pocałowała wchodzącą do pokoju ciocię Dobrójską w rękę. Matrona rzekła: „Kocha się, kto się kłóci, dawne to przysłowie”, a do swej córki Anieli powiedziała, by zaczęła się starać o względy Gustawa. Obie panny zapewniły kobietę o swym rozsądku i przekonywały, że młodzieniec je ignoruje, nudzi się na wsi w ich towarzystwie. Z braku uciech i zabaw, do których był przyzwyczajony, nie miał z nimi - wieśniaczkami - o czy rozmawiać. Ciągle leżał na sofie i spał: „Kiedy na sofie rozparty szeroko, / Półgębkiem gada, śpi na jedno oko, / Mamyż mu śpiewać arietkę wesołą? / Albo z girlandą tańcować wokoło?”. Klara ironicznie rzekła: „Trzech mężczyzn! To sąd podług męskich ustaw”. Wraz z Anielą nie uważały się za tak mądre, jak Albin, Gustaw i Radost. Słuchająca tych uwag Dobrójska rzekła w końcu: „Nie wszystko straszne, co czasem zastrasza; / Mają wady mężczyźni, ma także płeć nasza. / Zatem szalą rozsądku ta strona przeważa, / Co swoje błędy karci, a cudze pobłaża”.

- scena IX: biorą w niej udział Dobrójska, Aniela, Klara, Albin i Gustaw. W pokoju przebywały Albin, Klara, Aniela i Dobrójska. Wszystkie panny zajęte były robótkami ręcznymi. Do rozmawiających dołączył Gustaw i, skłoniwszy się, postawił krzesło na środku i usiadł, z uwagą oglądając swój ubiór. W pewnym momencie oznajmił, że deszcz przestał padać, na co Albin z żalem stwierdził, że dla niego nadal jest pochmurno, ponieważ „nadzieja o względy ukochanej Klary” zgasła, a na dodatek ona cieszy się z jego smutku. Gospodyni, chcąc zmienić temat, powiedziała do Gucia, że rozumie powód jego znudzenia wiejską ciszą: „o tej porze”, ponieważ nikt nie lubi takiej pogody, na co Gustaw „zapewniał”, że wieś ma swoje uroki i nie pozwala się nudzić. W pewnym momencie jednak zaczął ziewać, nie zwracając uwagi na damy …zasnął. Dobrójska, widząc to, wyszła, a za nią Klara i Aniela z Albinem. Ukochana Albina stwierdziła: niech śpi: „Wszakże się wyśpi, jak sobie pościele; / Tak sobie posłał, niechże śpi do woli”.

- scena X: biorą w niej udział Gustaw i Radost. Radost prawie z płaczem w głosie zaczął budzić śpiącego Gustawa. Gdy to się w końcu udało, kawaler myślał, ze nadal znajduje się w towarzystwie dam. Dopiero po krótkiej chwili otrzeźwiał, słysząc wymówki stryja. Choć obiecał poprawę zachowania - zasnął przy narzeczonej! Wuj prosił krewnego, by wytrzymał jeszcze tydzień. Gustaw tłumaczył, że zasnął niechcący, ponieważ uśpił go błogi głos kobiet. Obiecał Radostowi, że będzie patrzył na Anielę: „jak niegdyś patrzał stryjaszek na panią…” (Gustaw nie dopowiada imienia, lecz należy się domyślać, że chodziło o panią Dobrójską - obiekt młodzieńczej miłości Radosta). Tłumaczył, ze chce mieć dobrą żonę: „I gdybym nie czuł przymiotów Anieli / Już byście mnie tu dotąd nie widzieli”, po czym wybiegł naprawić gafę, popełnioną względem dam. Radost poczuł się uspokojony obietnicą poprawy bratanka. Uwierzył w pomyślny obrót spraw.

+ Akt II

- scena I: biorą w niej udział Dobrójska i Radost. Między Radostem a panią Dobrójską trwa rozmowa na temat wad i zalet młodego Gustawa. Na pytanie o te mniej chlubne cechy charakteru, stryj młodzieńca odpowiada: „Ach, ma, ma, niestety!” i wymienia: „Roztargnienie, wesołość, pustota... / No, co mam obwijać - trzpiot!”. Gdy z kolei Dobrójska jest ciekawa zalet, dumny wuj zapewnia: „Ale ma serce dobre, głowę nie od rzeczy”, podkreślając stałość dobrego usposobienia: „To nie minie, jak płochość, z czasem nie uleci, / To jest szczęścia rękojmią dla żony i dzieci”. W końcu mężczyzna wyznaje rozmówczyni, że kocha krewnego jak własnego syna, dodając po chwili z żalem: „Ale tylko - ja jeden” wypomina chłód Anieli, na co jej matka bierze dziewczynę w obronę. Wypomina Radostowi postępek kawalera. Po tych słowach relacjonuje przyjacielowi zachowanie Gustawa, który zasnął, zamierzając przeprosić panny. Zatroskany wuj zaczął bronić bezpośredniości narzeczonego Anieli, kładąc ją na karb… nieśmiałości młodzieńca. Mowa obronna bardzo rozśmieszyła gospodynię: „O, biedny! biedny Gucio mały”. Poradziła Radostowi, by zaczął być dla bratanka bardziej surowy i wymagający: „Wziąć go lepiej w kluby`; / Bo, mówiąc między nami, ten Gustawek luby / Wyrabia ze stryjaszkiem, co mu się podoba”. Urażony negatywnymi uwagami na temat swego postępowania mężczyzna również dał radę Dobrójskiej: „Ale chcesz pani prawdy, ja nią służyć mogę: / Pani to dobrodziejka psujesz panny swoje”, dając za przykład śluby, które zawarły między sobą w tajemnicy. Słowa te nie zrobiły na kobiecie wrażenia, wiedziała bowiem o przysiędze, którą traktowała jak: „Dziecinne zamiary!”. Na koniec rozmowy poprosiła Radosta o przyprowadzenie do niej bratanka.

- scena II: bierze w niej udział Radost. Po wyjściu kobiety Radost zaczął się zastanawiać, co może zrobić, by przekonać Gucia do poważnego traktowania narzeczonej i innych obecnych w domu panien: „Co ja pocznę z tym chłopcem! to rzecz niesłychana! / Żebym go mógł, u czarta, związać jak barana, / Przywieść gwałtem przed ółtarz, narzucić mu żonę, / Szczęście by dla obójga było zapewnione. / Ale trzpiot w sprawie, piskórz w stawie -jeden diasek! / Tu go trzymasz tu nić masz - w oczach pewny piasek”.

- scena III: biorą w niej udział Radost i Gustaw. W rozmowie z wujem młodzieniec zaczął uskarżać się na oschłe traktowanie przez narzeczoną, podsumowując: „Ale im rzadsze, tym większe rozkosze; / Niech mało mówi, a kocha bez miary, / Bo coraz więcej za serce mnie chwyta”. Nie chciał słuchać wymówek Radosta na temat zachowania podczas „przeprosin” panien i Dobrójskiej, lecz w końcu wylewnie podziękował za opiekę i troskę: „Dziękuję, mój stryjaszku złoty, / Za twoją radę, za twoje kazanie; / Wszystko już teraz, jak każesz, tak zrobię”. Gustaw zaczął użalać się na traktowanie przez Anielę i Klarę, które nie zwracały na niego uwagi, a gdy już udało mu się skupić na sobie ich wzrok - zawsze go krytykowały: „Żartuj - trzpiot z ciebie; nie żartuj - rozumny. / Bądź wesół - szydzisz; bądź smutny - pan dumny; / Dosyć, że na wsi, nim będziesz poznany, / Mów i rób, co chcesz, zawsześ wart nagany”. Z Anielą mówił już o wszystkim, na czym się znał: „o łanach, / Łąkach, strumykach, owcach i baranach”, a ona nadal była obojętna. Na te słowa wuj uświadomił bratanka o tajnym pakcie, jaki zawarły panny: „Żadna za mąż nie chce i nie pójdzie”.

- scena IV: biorą w niej udział Aniela, Klara i Gustaw. Aniela haftowała, podczas gdy Gustaw kierował do niej każde wypowiedziane słowo. W jego tonie widać różnicę: do narzeczonej odnosił się z „przymileniem”, a do Klary: „uszczypliwie albo z gardzącą obojętnością”. Klara mówiła „szybko i z zapałem, często za Anielę”, ta zaś: „powoli i łagodnie”. Gustaw zaproponował Anieli zawieszenie broni, na co ona zaproponowała definitywny pokój. Gdy młodzi pierwszy raz zaczęli szczerze rozmawiać, Klara postanowiła swymi uszczypliwymi uwagami zakłócić atmosferę życzliwości. Nie udawało się jej jednak wytrącić Gustawa z równowagi, który doskonale się bawił obserwując, jak panna czerwienieje ze złości. Gustaw zaproponował narzeczonej „zaczepno-odporne przymierze”, ignorując przy tym ironiczne uwagi jej kuzynki. Rozpoczęła się humorystyczna przepychanka słowna. Na zarzuty Klary względem rodu męskiego Gustaw wyznał, że bardzo jej współczuje: „Hm! bardzo panią żałuję (…)Że z tak niewinną duszą, tak za młodu, / Już doświadczyłaś, co jest męska zdrada”. W pewnym momencie wplótł do kłótni z Klarą imię Albina, posądzając niczego nieświadomego flegmatyka o to, iż zdradził mu tajemnicę ślubów. Dumna i nieugięta Klara zakończyła swój wywód słowami: „Zapał-jest zapał-ja wiem, co objawia... / I powiem, powiem, sto razy powtórzę: / Iż moja dusza znieść mężczyzn nie może! / Nienawidzić ich - moje przedsięwzięcie; / Dwakroć przysięgłam i dochowam święcie!”, po czym odeszła.

- scena V: biorą w niej udział Aniela i Gustaw. Po wyjściu Klary, w pokoju pozostali Gustaw i Aniela. Młodzieniec zapytał, czy ona, tak jak jej kuzynka, nie wierzy w szczerą miłość, po czym przysunął się do niej i wyznał, że zasługuje na jej gniew, ponieważ zbłądził. Gdy nie udało mu się wzbudzić jej zainteresowania wyznaniem, zaczął mówić o zamiarach stryja i jej matki. Starsi państwo pragnęli zeswatać młodych, na co dziewczyna otwarcie zapewniła, że nie zrealizuje życzenia matki, ponieważ jeszcze nie zamierza wychodzić za mąż (nie przyznała się do złożenia ślubów). Gdy zapewnienia o miłości, czułe spojrzenie, a nawet przybliżanie swej twarzy do twarzy dziewczyny nie pomogły, Gustaw zapytał, co może zrobić, by zyskać jej względy. Oto, co usłyszał: „Milczeć”. Wzburzony zaczął prosić, by wyjawiła mu powód swego wstrętu do jego osoby. Bezsilny wobec obojętności panny, zdobył się na jeszcze jedną prośbę: „Lecz nie gardź moim, mnie chlubnym zamiarem, / A wszelkich starań, wszelkich sił dołożę, / Których być zdolną szczera miłość może, / Abym to zyskał, czego dziś nie mogę; / Lecz wskaż, Anielo, wskaż zbawienną drogę!...”, po czym klęknął i zaczął ją błagać: „Patrz, u nóg twoich błagam twej - litości!”. Aniela opuściła pokój, a do zdziwionego tym postępowaniem kawalera dołączyła Klara.

- scena VI: biorą w niej udział Gustaw i Klara. Dziewczyna na powitanie zaczęła szydzić z nadal klęczącego pozy Gustawa: „A to co znaczy? czy dziękczynne modły, / Czy też pokuta za śmiałe nadzieje?”, lecz on racjonalnie się wytłumaczył: „Bystre domysły tą razą zawiodły, / Sprzykrzyło mi się ciągle chodzić, siedzieć, / I kląkłem”. W pewnym momencie roześmiała się, czym wprawiła słuchacza w osłupienie. Obrzuciła go tysiącem obelg, używając takich epitetów, jak próżny, zły, dumny, zakochany w sobie. Zrobiła to mimo tego, iż wyznał jej tajemnicę o miłości do Anieli (mając nadzieję na wstawiennictwo u ukochanej).

- scena VII: bierze w niej udział Gustaw. Zdziwiony zuchwałym postępowaniem Klary Gustaw stał w milczeniu, by po krótkiej chwili powiedzieć: „Hm, hm, hm! czy tak, tak?... Że kocham szczerze, / Idę otwarcie, otwartości wierzę”, po czym poprzysiągł zemstę dziewczynie: „(…) Hola, jaszczureczko! / Ostry rozumek, ostre twe słóweczko, / Ale mnie w parę z Albinem nie poda. / Uczysz mnie zwodzić? Chcesz wybiegów? - zgoda”. Postanowił opowiedzieć Anieli rzewną historię, by zyskać jej litość i przeciągnąć na swą stronę. Na milczących rozmyślaniach zastał go Albin.

- scena VIII: biorą w niej udział Gustaw i Albin. Widząc mężczyznę, Gustaw krzyknął: „Otóż to, to jest przyczyna, / To powód wszystkiego złego! / Chodzi, łazi cień Albina, / Płacze diabli wiedzą czego! / Pięćdziesiąt lat jęczy, szlocha / Pięćdziesiąt lat wzdycha, kocha; / Teraz każda myśleć będzie, / Że to tak się miłość przędzie (…)”. Zaczął udzielać zdziwionemu Albinowi rad, namawiając, by nie okazywał Klarze tak bardzo swego sentymentalnego uwielbienia: „Nie kochaj ją tak poddanie, / A wzajemną ci się stanie!”, nie pozwalał jej sobą rządzić, nie nudził jej płaczem i żałobą, a dopiero wówczas osiągnie swój cel. Gdy zostawił kawalera samego, ten ponownie zaczął się nad sobą użalać, wyrzucając, że Gustaw go nie lubi: „I jemu teraz szkodzę! Odszedł w srogim gniewie. / Gdzież mam wylać łzy moje, gdzie podzieć westchnienie?”.

- scena IX: biorą w niej udział Albin i Klara. Po pojawieniu się Klary, miedzy parą zaczęła się rozmowa, w trakcie której Albin poetyckimi sformułowaniami chciał wydobyć od panny cień nadziei na wzajemność z jej strony: „Nigdyż, Klaro, nie przyjdzie chwila wypłakana, / Kiedy balsam otrzyma sroga serca rana?”. Mimo, iż nieustannie wyznawał jej swe uczucia, ona traktowała go obojętnie, a nawet z pogardą w głosie. Wytykała mu jego poddańczy charakter. Gdy zaczął biec za kłębkiem wełny, który wypadł z jej koszyka, zauważyła: „Daj to, Boże. / Żeby raz jeden wypadł kłębek z dłoni, / A waćpan za nim nie byłeś w pogoni... / Żeby raz chustka padła ze stolika, / A waćpan za nią nie leżał na ziemi... / Żebym raz chciała nożyczek, nożyka, / Waćpan nie szukał, nie latał za niemi... / Żebym raz mogła jeden kichnąć skrycie, / Nie słysząc wróżby na stoletnie życie! / Nie - to prawdziwie już nie do zniesienia!”. Albin nie widział w tym nic złego i dziwnego. Spełnianie wszystkich zachcianek panny traktował jako wyznania miłości. Gdy wspomniał Klarze o radach Gustawa, by nie dawał jej sobą rządzić, ona skrytykowała ten pomysł. Dopiero gdy Albin opuścił pokój - na jej rozkaz - wyszeptała rzewnie i tęsknie: „Gadaj - gada; milcz - milczy; idź - idzie; stój - stoi... / A niechże się sprzeciwi, niech się Boga boi! / Bo ta uległość mimo woli, zdania / I nienawidzić, i kochać go wzbrania”.

+ Akt III

- scena I: biorą w niej udział Aniela i Gustaw. Gustaw prosił Anielę, by wysłuchała jego słów, lecz ona zaczęła czynić wymówki, że już wystarczająco była do tego zmuszana. Zgodziła się jednak, ponieważ musiała być posłuszna pani Dobrójskiej. Niedoszły mąż opowiedział zdziwionej pannie o swym gorącym uczuciu, lecz nie do niej. Musiał się dotąd starać o jej rękę, ponieważ chciał wypełnić prośby stryja: „Stryj, (...)Żądał na koniec nagrody ode mnie. / Lecz jakiej, przebóg! - Prośby, łzy, błagania / Co tylko serce do litości skłania, / Wszystkiegom użył, wszystko nadaremnie; / I w końcu przyrzec stryjowi musiałem / Wszelkim staraniem zyskać rękę twoję”. Wyznał Anieli, że gdy ją poznał, był już zakochany, co było powodem jego niewłaściwego zachowania przy przeprosinach (gdy zasnął, nim zdążył przeprosić). Gdy panna poradziła, by wyznał stryjowi prawdę o swych uczuciach, on uprzedził tę radę zapewnieniem, iż czynił to niejednokrotnie. Zawsze wtedy słyszał nieznoszące sprzeciwu rozkazy Radosta. W dalszej opowieści Gustaw spersonifikował postać rzekomej oblubienicy, dając jej imię… Aniela! („Imię stosowne jedno macie obie, / Którego odgłos, bijąc w serce moje, / Budzi swym dźwiękiem lube niepokoje. / Stąd jakiś pociąg zaraz w pierwszej dobie, / Jakby ku siostrze, uczułem ku tobie”). Winą za nieszczęśliwą miłość obarczył pewne wydarzenie, a mianowicie pojedynek Radosta z ojcem ukochanej. Słowami wypowiadanymi z przejęciem charakterystycznym dla zakochanego, Gustaw doprowadził swą słuchaczkę prawie do płaczu. Gdy usłyszała, że chciał się nawet zabić z miłości, krzyknęła ze strachem: „Panie Gustawie!... co to jest?... O, Boże! / Zabić się, zabić!... to bardzo nieładnie / To grzech, wielki grzech; kto w niego popadnie, / Na tamtym świecie wiecznie cierpieć może”. Młodzieniec wtedy, przyrzekł nie myśleć więcej o zakończeniu życia i wymógł na niej obietnicę pomocy: „Wstaw się do matki...(…)Niech mi przebaczy. (…) Proś! (…)Matka uproszona... (…)Stryja przebłaga”, ona zaś zapewniła: „Będę prosić, błagać, płakać rzewnie, / Aż mi przyrzeknie pomagać w tej sprawie”. Po tych obietnicach Gustaw odsłonił przed Anielą dalszą część planu. Chciał, by zachowywali się jak dawniej: „Ja - niby zawsze zakochany w tobie, / Ty - na tę miłość patrząc obojętnie”, to znaczy do momentu, gdy bliscy będą naciskali na ślub. Wówczas on miał oficjalnie się oświadczyć, ona zaś odmówić. Współczująca i dobra Aniela przystała na plan Gustawa, wyrażając nadzieję na jego powodzenie: „Będę się cieszyć, jak się nasz plan ziści”. Kawaler zakończył potajemną rozmowę podkreśleniem, że jego życie i przyszłość spoczywa od tej chwili w jej dłoniach: „Pamiętaj, zawsze postępując śmiele, / Ile ci ufam, jak zwierzyłem wiele. / Jeśli opuścisz w tej smutnej potrzebie, / Ja w świecie nie mam nikogo prócz ciebie; / W tobie jedyna opieka, obrona, / Bez ciebie szczęścia nadzieja stracona”. Gdy na pożegnanie pocałował ją z oddaniem w rękę, scena ta nie umknęła uwadze Radosta, który w tym momencie się pojawił.

- scena II: biorą w niej udział Aniela, Gustaw i Radost. Radost zaczął ze szczęścia bić brawo i nazywać Gustawa i Anielę: „dziećmi”, gdy w tym momencie bratanek rzucił się do jego stóp na kolanach i zaczął prosić o przebaczenie: „Przebacz mi, stryju!”. Zdezorientowany mężczyzna próbował dowiedzieć się o powód nagłego przerażenia i pokory Gucia, lecz ten zagłuszył go prośbami, typu: „Kiedyś już słyszał, łajże mnie, a żwawo”, „Lituj się rozpaczy! (…) Niech mnie twa ręka srodze nie odpycha! (…) A gniewajże się, stryjaszku, do licha!”, szepcząc jednocześnie, by zaczął go krytykować i oskarżać. Rozpoczęła się dowcipna rozmowa, w trakcie której zdziwiony zachowaniem Gustawa Radost próbował dowiedzieć o powody zmiany, a kawaler z kolei krzyczał, że wyznał już wszystko Anieli, oskarżał wuja, że chce go widzieć w grobie. W końcu mocno rozgniewany Radost zakończył farsę słowami: „Dosyć tych żartów, dosyć już, mój panie! / Rób sobie, co chcesz, niech się, co chce, stanie, / Ja szalonemu nie chcę szukać żony!”, a odchodząc podsumował: „A to waryjat - wyraźnie szalony!”.

- scena III: biorą w niej udział Aniela i Gustaw. Aniela, będąc świadkiem „kłótni” miedzy Gustawem i Radostem i, mając pewność, iż ten drugi jest wybuchowy oraz nieugięty, a młodzieniec prześladowany i zmuszany do małżeństwa, zaczęła radzić Gustawowi, rozpaczając przy tym nad położeniem swej imienniczki. Niesłychanie rozbawiony tym widowiskiem Gucio starał się zachować powagę, by jeszcze bardziej upewnić Anielę o swym trudnym położeniu: „Sama więc widzisz - w tobie, tylko w tobie / Pomoc mam jednę, a wszystkie nadzieje”. Młodzi pożegnali się. Gustaw miał odkryć, czy Radost słyszał całą ich rozmowę, czy jedynie koniec, a zatem czy poznał ich plan. Nakazał Anieli, by unikała rozmowy z jego wybuchowym stryjem. Młodzieniec po raz kolejny podkreślił, że w dziewczynie pokłada swe nadzieje na przyszłość z ukochaną.

- scena IV: bierze w niej udział Aniela. Gdy Aniela została sama, zaczęła się dziwić swej reakcji na usłyszane słowa o szczerej miłości: „Jak on ją kocha! - i pewnie nie zwodzi: / Wszystko, co powie, wzrok jasny dowodzi. / On z nią szczęśliwy, ona z nim szczęśliwa (…) Ufają sobie, kochają się szczerze...”, by po chwili zastanowić się nad tym, czy nie wierząc w miłość, nie pozbawia się szansy na szczęście.

- scena V: biorą w niej udział Aniela, Klara, a później także Radost i Gustaw. Do Anieli dołączyła Klara, dziwiąc się zamyślonej minie kuzynki: „Czegóż tak dumasz? Piszesz dzieło może?”. Gdy dowiedziała się od niej o uczuciu Gustawa do innej panny, o przeciwnościach piętrzonych przez Radosta, o cierpieniu zakochanego młodzieńca, a w końcu o obietnicy pomocy złożonej przez Anielę, Klara zaczęła namawiać dobroduszną dziewczynę do zdrady przyrzeczenia: „Zdradź go, zdradź, moja duszko! zdradź sułtana”. Choć zaoferowała przy tym swą pomoc, Aniela była niewzruszona: „Nigdy, przenigdy!”. Wybiegła z pokoju, ciągnąc za sobą Klarę w chwili, gdy zdezorientowany wypadkami ostatnich kilkunastu minut Radost poprosił ją o rozmowę: „Hm, hm! spłoszone! Coś tu znać Gustawa / Gotów bym przysiąc, że to jego sprawa”. Po chwili on także opuścił pokój i popędził za Gustawem, który zaczął uciekać, zobaczywszy stryja.

- scena VI: biorą w niej udział Radost i Gustaw. Radost, dogoniwszy bratanka, przyprowadził go do salonu. Zapytawszy o znaczenie prośby: „Przebacz, stryjaszku, lituj się rozpaczy”, usłyszał wykrętne, pospieszne odpowiedzi, na które jednak nie dał się nabrać: „Ale czekaj no - ja nic nie rozumiem”.Gustaw jednak tak sprytnie pokierował rozmową i tak zmanipulował stryja, że ten w końcu zaczął go przepraszać za swe niedowiarstwo i brak zaufania. W pewnym momencie bratanek poradził nawet wujowi, by ożenił się z Klarą kłamiąc, że Albin pała uczuciem do Anieli, więc droga do drugiej z sióstr jest otwarta. Gdy Radost - zdziwiony, lecz nie odrzucający propozycji o ślubie - zapytał bratanka o to, jak układają się jego stosunki z przyszłą żoną, ten opowiedział mu o magnetyzmie: „Magnetyzm, mówią, jest to wolna władza, / Co z ciała w ciało zdrój życia wprowadza. / Jeżeli zatem mam zarodne siły / Ogień swój własny w obce przelać żyły, / Dlaczegoż miałbym w pięknej, młodej duszy, / Czystej jak śnieżek, co świeżo przyprószy, / Przez silną wolę, pałające tętna, / Własnego czucia nie wycisnąć piętna!”, wyjaśniając po chwili znaczenie metafory: „Kocham i będę kochany - to jaśnie?”.

+ Akt IV

- scena I: biorą w niej udział Gustaw i Jan. Gustaw chodził zamyślony, a za nim podążał krok w krok Jan, trzymający w ręku czarną chustkę. W pewnym momencie młodzieniec wyciągnął lewą rękę, na której kazał zawiązać sobie kawałek materiału. Wiedział już, że kocha Anielę: „Stało się... kocham ją szalenie... Lecz ona?...(…) Pierwszy raz kocham” i zastanawiał się, kiedy ją o tym powiadomić. Tymczasem służący, zdziwiony faktem, że opatruje zdrową rękę, wypełnił polecenie panicza, co nie było łatwe - Gucio ani na chwilę nie przestał spacerować po pokoju. Gdy w końcu stanął, skrytykował lokaja za zawiązanie chustki na złej ręce: „I nie tę zawija! / Lewą nie piszę”, przez co Jan ponownie musiał się gimnastykować, by wykonać polecenie.

- scena II: biorą w niej udział Gustaw i Albin. Jan opuścił pokój, gdy pojawił się w nim Albin. Gustaw, widząc gościa, szepnął: „Już czuję wilgoć, zbliża się fontanna!”. Gdy tylko Albin zaczął narzekać na oschłe traktowanie Klary, Gustaw zdradził mu sekret: „Klara cię kocha”. Zdanie to wywołało w adresacie niedowierzanie i kolejną falę cierpienia i bólu. Po zapewnieniach bratanka Radosta, że jest to prawda - Albina ogarnęła panika. W końcu Albin obiecał Gustawowi wykonywać każde jego polecenie, a ten w zamian miał doprowadzić do ślubu… Wszystko może potoczyłoby się sprawnie, gdyby nie fakt, iż pomysłodawca planu żądał, by Albin udawał przez Klarą, że kocha inną. Sentymentalny i płochliwy panicz był przerażony: „Przebóg! nie kończ, ginę”. W końcu więc stanęło na tym, że przez jeden dzień powstrzyma się jedynie od mówienia, mdlenia, wzdychania, co i tak było dla niego nie lada wyzwaniem. Gustaw zapewniał go stanowczo o korzyściach, jakie wyniesie: „Razą drugą / Wszystko odzyskasz - i po całej dobie / Będziesz mógł jęczyć, płakać, wzdychać, kichać... / Tylko nie teraz, nie teraz, u licha!”. Panowie pożegnali się, a Albin obiecał dotrzymać słowa i milczeć.

- scena III: biorą w niej udział Gustaw i Aniela. Po zawartej przyjaźni doszło do kolejnego spotkania miedzy Anielą a Gustawem. Panna, która: „ginęła z bojaźni”, była ciekawa, czy Radost słyszał całą ich poprzednią rozmowę. Młodzieniec uspokoił ją. Poprosił, by pomogła mu w napisaniu listu do ukochanej, pokazując przy tym rzekomo skaleczoną prawą rękę. Choć początkowo była niechętna temu pomysłowi, w końcu uległa jego słowom. Zaczął zapewniać ją, ze prawdziwa miłość istnieje: „Wierz mi - są dusze dla siebie stworzone. / Niech je w przeciwną los potrąci stronę, / One wbrew losom, w tym lub tamtym świecie, / Znajdą, przyciągną i złączą się przecie; / Tak jak dwóch kwiatów obce sobie wonie / Łączą się w górze, jedna w drugiej tonie”. W pewnym momencie odważył się nawet na wyznanie, że serce podpowiedziało mu, iż w niej znajdzie bratnią duszę: „I cóż to, powiedz, zaraz w pierwszej chwili / Wzbudziło we mnie tę ufność ku tobie? / Co ośmieliło, że zwierzenie robię, / Jeśli nie serce, co nigdy nie myli?”. Aby ją uspokoić i przekonać do zerwania poczynionych ślubów, powiedział, że Radost zamierza poślubić Klarę: „Jak tylko zamiaru nie ziści, / Przez zemstę ku mnie z Klarą się ożeni. / Mnie wydziedziczy i na zawsze zgubi”. Poradził Anieli, by rzuciła „tę ciemną drogę”, póki ma jeszcze czas, ponieważ może nigdy nie doświadczyć cudu prawdziwej miłości. Po wyjściu Gustawa Aniela zdała sobie sprawę, że ma rację, a dotrzymanie ślubów będzie trudniejsze, niż przypuszczała: „Nienawidzić! Tak! - Każda plecie, baje, / Ale nie tak to łatwo, jak się zdaje. - / Z gniewu w nienawiść droga bardzo bliska, / Kiedy dotknęła jaka czynność zdradna; / Lecz kiedy czule kto nam rękę ściska, / Jak mamę kocham, nie potrafi żadna”.

- scena IV: biorą w niej udział Aniela i Klara. Do pokoju weszła Klara, po czym zaczęła przepytywać Anielę, o czym rozmawiała z Gustawem. Jakież było jej zdziwienie, gdy dowiedziała się o planach starego Radosta, który z zemsty na Gustawie miał ją pojąć za żonę. Aniela zaczęła jej tłumaczyć, że będzie bardzo trudno przeciwstawić się temu pomysłowi, ponieważ Radost był bogaty, a ojciec Klary cenił złoto. Wskutek tych słów panna zaczęła zapewniać, że nikt nie zmusi jej do małżeństwa, a po chwili… wystraszona wybuchła płaczem: „Cóż ja teraz zrobię?.../ Jak raz mój ojciec co ułoży sobie, / To wszystko za nic - to ratunku nie ma”. W końcu doszło do tego, że zaczęła namawiać Anielę, by wyszła za Gustawa. Widziała w tym ratunek dla siebie, ponieważ zadowolony ze ślubu Radost nie chciałby się z nią żenić. Gdy zdziwiona Aniela zapytała, co z poczynionymi ślubami, usłyszała naprędce: „Niechże je dotrzyma / Jedna przynajmniej, gdy nie możem obie”. Przeszkodą w wykonaniu tego planu było jednak uczucie Gustawa do innej kobiety… Klara postanowiła zatem iść po radę do pani Dobrójskiej: „Poradzi mi przecie; / Nie da mi umrzeć przy tym starym gracie (…)Wolę już klasztor... albo i - Albina”.

- scena V: biorą w niej udział Aniela i Gustaw. Aniela postanowiła spełnić prośbę Gustawa i napisać list do „Anieli”. Nim zaczęli, pochwaliła się, że przestrzegła Klarę przez zamiarami Radosta, co wywołało w Gustawie strach. Bał się, że nieobliczalna ukochana Albina poszła z pretensjami do jego niewtajemniczonego w misterną intrygę stryja. Gustaw wyznał Anieli, że Albin nie kochał już Klary, w co córka Dobrójskiej nie mogła uwierzyć: „Bajkę ktoś zrobił, proszę mi dać wiarę. / Albin nasz sąsiad, bawi tutaj stale, / Wiemy, gdzie bywa, jego związki znamy”. Dała wiarę tym słowom dopiero, gdy Gustaw wyznał, że to ona jest nowym obiektem uczuć sąsiada: „Albin się kocha, lecz się kocha - w tobie (…) Zmienił się z wolna, bo możnaż lat tyle / Wzgardę odbierać w tak przykrym sposobie, / A miłość w jednej zachowywać sile? / Możnaż przy tobie lube spędzać chwile, / Twą dobroć, wdzięki... a jednym wyrazem - / Możnaż cię poznać i nie kochać razem? / Powiedzże sama”. W końcu rozpoczęło się dyktowanie listu, co wprawiało Anielę w zakłopotanie. Musiała pisać wyznania skierowane do swej imienniczki. Czasem karciła się za myśli, że to ona jest adresatką ciepłych i pięknych słów. W czasie tych chwil, które para spędziła razem, padło kluczowe pytanie, zadane przez młodzieńca: „To poznanie / Czy kiedyś, z czasem, przyjaźnią zostanie?”, na co usłyszał zapewnienie: „Jest i zostanie (…) Wiecznie”. Spotkanie zostało przerwane odgłosem czyichś kroków. Gustaw wybiegł, pozostawiając wystraszoną Anielę z listem.

- scena VI: biorą w niej udział Dobrójska i Aniela. Do pokoju weszła pani Dobrójska, od progu krzycząc, że najlepiej zrobi, gdy zapyta Radosta o jego plany względem Klary. Aniela po chwili ukradkiem zabiera list, kałamarz oraz pióro i po cichu wychodzi.

- scena VII: biorą w niej udział Dobrójska i Klara. W rozmowie z ciotką Klara zaczęła narzekać na swój los, mówiąc: „Ach, cóż ja teraz pocznę w tej ciężkiej niedoli?”. Bała się, że ojciec odda ją Radostowi nawet wbrew jej woli. Gdy żaliła się Dobrójskiej, ta zaczęła wypominać jej złe traktowanie Albina: „Zapomniałaś, żeś jeszcze pod ojcowską władzą, / Że nie wszyscy -jak Albin, uwodzić się dadzą! / A znając twego ojca, łatwo zgadnąć było, / Że ta wzgarda Albina nie będzie mu miłą; / I chociaż od zamęścia uwolni tym razem, / Wkrótce może przykrzejszym zmusi cię rozkazem”. Na tle starego Radosta Albin zaczął wydawać się Klarze doskonałym kandydatem na męża. Rozmowę kobiet przerwało dochodzące zza drzwi krząkanie Radosta. Dobrójska, zapewniając, że za chwilę będzie do dyspozycji starego przyjaciela, opuściła naprędce pokój, pozostawiając „narzeczeństwo” same. Klara przeraziła się, widząc zbliżającego się do niej stryja Gustawa i słysząc jego słowa: „Ja się tu nie znudzę”.

- scena VIII: biorą w niej udział Klara i Radost. Po krótkim milczeniu, Radost, nie zdając sobie sprawy z plotek rozsianych przez bratanka, zaczął z Klarą rozmowę o mężczyznach i… ślubie. Przerażona, lecz chcąca zachować pozory oschłości i silnego charakteru dziewczyna, zaczęła zapewniać, że nigdy nie wyjdzie za mąż, a jeżeli już zostanie do tego zmuszona - będzie najgorszą żoną na świecie: roztrwoni majątek męża, będzie oddawała się zabawom, chodziła na bale, kupowała drogie stroje: „Ależ ja zawsze na przekór mu zrobię; (...)Mąż tak - a ja siak! Ząb za ząb! - i kwita! / A ma pedogrę - depcę mu po nodze”. Zapewnienia te szalenie rozbawiły starego Radosta, który najpierw zaczął udawać przerażenie: „Ej, do kaduka! Nie stanę na drodze. / Lecz taką rzeczą -- grzesznik to nie lada, / Co dla pokuty zechce cię za żonę”, a potem… zainteresowanie: „Chybaby znowu - jak tamten powiada / To szczęście dla mnie było przeznaczone (…) Gdyż ja się nie boję; / Słowom nie wierzę, a znam serce twoje”. Gdy próbował wziąć ją za rękę, wybuchła płaczem, krzycząc: „Ja nie chcę, nie chcę!”. Na to Radost zaczął podskakiwać i pytać, czy nie nadaje się na pana młodego… by po chwili, ubawiony, stwierdzić: „Wszak ci to żarty”. Zdziwiony płaczliwą reakcją dziewczyny, zaczął ją uspokajać: „No, nie płacz, nie płacz! Nic nie będzie z tego (…)”, obiecując przysłać zaraz Albina.

- scena IX: biorą w niej udział Klara i Aniela. Do Klary dołączyła Aniela, zazdrosna o szczęście swej imienniczki: „Ja mniemam, / Że ta Aniela jest bardzo szczęśliwa (…)Tak być kochaną!”. Poinformowała kuzynkę, że może czuć się bezpieczną, ponieważ Albin już jej nie kocha. Wzdychał i błagał ją o względy przez grzeczność i w wyniku „nałogu”, ponieważ jego nową miłością jest ona - Aniela. Panny poszły na obiad.

+ Akt V

- scena I: biorą w niej udział Radost i Gustaw. Radostowi udało się spotkać w końcu Gustawa, którego zaczął pytać, co też takiego zrobił, że postawił dom do góry nogami. Zrelacjonował bratankowi wydarzenia ostatnich godzin. Dobrójska, nie dość, że krzywiła się na Gustawa, to teraz jeszcze gniewała się na niego. Opisał atmosferę podczas obiadu: „Siedzieliśmy u stołu jakby w trzynaścioro, / I wszystkim czas dość krótki szedł diable niesporo: / Aniela jakaś drżąca, to blednie, to płonie; / Matka oka nie spuszcza, wzrok jej w córce tonie; / Klara śmieje się, trzepie, lecz w ciągłym przymusie; / A Albin wszystkie kwiatki przeliczył w obrusie; / Ty także nieswój, piłeś tylko po swojemu; / A ja zaś, nic nie wiedząc, dziwiąc się wszystkiemu, / Jeden ponoś rozsądny przy całym obiedzie, / Siedziałem między wami jakby Piłat w kredzie”. Gdy kolejny raz nie udało mu się poznać prawdy, Radost opuścił pokój, zostawiając Gucia samego. Młodzieniec, wzruszony troską i spostrzeżeniami wuja, powiedział do siebie po cichu: „Dobry stryjaszku, radość ciebie czeka, / Lecz mego planu jeszcze ci nie zwierzę, / Bo kto się kocha, rozsądnego człeka / Za powiernika niech nigdy nie bierze. / Radzi się, przyzna, że najświętsza rada, / Ale tak zrobi, jak jemu wypada”.

- scena II: biorą w niej udział Gustaw i Albin. Do Gustawa dołączył Albin, wdzięczny za rady otrzymane kilka godzin temu: „Dzięki, Gustawie, za twoje rozkazy, / Spojrzała na mnie już dwanaście razy”, a westchnęła aż cztery… Albin nie mógł uwierzyć w swe szczęście. Gustaw jeszcze raz przypomniał, by młodzieniec nie wydał się ani jednym słowem ze swych uczuć do Klary, bo w przeciwnym razie wszystko pójdzie na marne, a zmierza w jak najlepszym kierunku: „Lecz ja ci ręczę - zmiękczać się zaczyna. / Wszakże tysiączne daje ci dowody: / Patrzy za tobą, sama ciebie szuka... / Tylko wytrzymaj - na tym cała sztuka. / Choćby tu przyszła, chciała szczerej zgody, / Choćby najczulsza była jej rozmowa, / Ty „tak” albo „nie” - więcej ani słowa”. Albin obiecał dalej milczeć i traktować Klarę obojętnie, po czym serdecznie uściskał towarzysza. Scena ta została przerwana nagłym pojawieniem się Klary, która, ujrzawszy Gustawa, zatrzymała się.

- scena III: biorą w niej udział Klara, Gustaw i Albin. Klara, zmieszana obecnością Gustawa udała, że szuka Anieli, a bratanek Radosta przykazał Albinowi: „Siądź sobie w kącie, nie strzelaj oczyma! / Ja wprzód nastroję, rzecz całą ułożę”, który zajął miejsce w głębi pokoju tak, że nie słyszał dalszej rozmowy. Gustaw zaczął gratulować Klarze nowego kochanka (Radosta) i nazywać „stryjenką”, czym wywołał jej gniew i… płacz! Uspokoiła się dopiero na słowa młodzieńca zapewniającego, że mogą sobie wzajemnie pomóc. Wzruszona tym zapewnieniem wyznała, ze Gustaw może liczyć na szczere uczucie Anieli. Szczęśliwy takim zapewnieniem, poradził Klarze, by rozkochała na powrót w sobie siedzącego w kącie Albina, po czym pożegnał się i odszedł do swego pokoju.

- scena IV: biorą w niej udział Klara i Albin. Po krótkim milczeniu Klara uświadomiła sobie, że zdradziła Anielę i śluby, które zawarły. Zaczęła znowu płakać, co wywołało konsternację czułego Albina. Gdy panna wyznała mu, że jest zmuszana do małżeństwa z Radostem i że prędzej umrze, niż poślubi dużo starszego mężczyznę, kawaler krzyknął, że pójdzie się z nim rozmówić, po czym pospiesznie opuścił pokój. Za nim wybiegła przerażona Klara.

- scena V: biorą w niej udział Dobrójska, Radost i Aniela. Do pokoju prędko wchodzi zdenerwowany Radost, za nim pani Dobrójska i Aniela. Stryj Gustawa szukał bratanka, a kobiety próbowały go uspokoić. Gdy okazało się, że pokój panicza jest pusty, Dobrójska doradziła przyjacielowi zachowanie trzeźwego umysłu: „Słuchaj mnie łaskawie, / Trzeba się trochę porozumieć wprzódy”, lecz on nie zamierzał posłuchać: „Co porozumieć? - Tu jasne dowody”. Panie pytały o tożsamość tajemniczej Anieli, lecz mężczyzna nie potrafił odpowiedzieć powtarzając, że kobietę o takim imieniu zna tylko jedną. Nie potrafił też opowiedzieć o pojedynku z ojcem ukochanej bratanka, ponieważ w takowym nie uczestniczył… Panie jednak nie dawały wiary jego zapewnieniom, dlatego też w pośpiechu opuścił ich towarzystwo, udając się w dalszym poszukiwaniu „ladaco”.

- scena VI: biorą w niej udział Aniela i Gustaw. Za Radostem pobiegła Dobrójska, pozostawiając zdezorientowaną Anielę. Gdy pojawił się Gustaw, panna nakazała mu ucieczkę przed gniewem wuja, ten jednak nie zamierzał opuszczać pokoju. Słowa zdziwionej dziewczyny o tym, że Radost wszystkiemu zaprzecza, jego krewny podsumował: „Bo trzpiot”. W końcu, od słowa do słowa, Gustawowi udało się wydobyć z Anieli zapewnienie o swym uczuciu względem niego. Na pytanie o tą drugą Anielę, odpowiedział: „Tyś jest, tyś nią była zawsze” i zapewnił, że nie zna żadnej innej. W końcu wyznał: „Użyłem zdrady, lecz zdrady niewinnej. / Byłżebym wzniecił uczucia łaskawsze, / Gdy się przybliżyć starałem daremnie, / Gdy, uprzedzona, stroniłaś ode mnie?” i poinformował, że Klara nie jest zagrożona małżeństwem z Radostem, ponieważ Albin ją kocha, a ona Albina.

- scena VII: biorą w niej udział Aniela, Gustaw, Radost i Dobrójska. Do pokoju pospiesznie wchodzi Radost, a za nim Dobrójska. Zdyszany wuj staje tuż przed Gustawem, lecz nie może mówić, bo jest zmęczony poszukiwaniem urwisa. Po krótkiej chwili milczenia Gustaw parska śmiechem, czym wywołuje dezorientację spoconych przybyszów.
Gdy w końcu Radost doszedł do siebie, domagał się wyjaśnień. Wówczas bratanek przypomniał mu pojedynek, w którym uczestniczył po awanturze na balu maskowym, co spowodowało, ze wuj go uciszył.

- scena VIII: biorą w niej udział Aniela, Gustaw, Radost, Dobrójska, Albin oraz Klara. Do zgromadzonych dołączyli Albin i Klara. Młodzieniec wyzwał Radosta na pojedynek: „Nim zaślubisz Klarę, / Mnie zabić musisz”, czym bardzo go wystraszył. Kłamstwa Gustawa w końcu wyszły na jaw, lecz to tylko dzięki nim Albinowi udało się uzyskać rękę swej ukochanej, a Aniela zrozumiała, że prawdziwa miłość istnieje. Utwór kończy się podziękowaniem Gustawa, skierowanym do Radosta: „Dzięki, stryjaszku, za twoje przestrogi!”.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Aleksander Fredro Śluby panieńskie czyli Magnetyzm serca
Fredro Aleksander Śluby panieńskie czyli Magnetyzm serca
ŚLUBY PANIEŃSKIE CZYLI MAGNETYZM SERCA
ŚLUBY PANIEŃSKIE CZYLI MAGNETYZM SERCA
Śluby panieńskie, czyli magnetyzm serca
Aleksander Fredro Śluby Panieńskie
Aleksander Fredro Śluby Panieńskie compressed
Aleksander Fredro sluby panienskie
ALEKSANDER FREDRO Śluby Panieńskie
Aleksander Fredro Śluby panieńskie
Aleksander Fredro Sluby panienskie
Aleksander Fredro Śluby panieńskie
Aleksander Fredro Sluby panienskie
Aleksander Fredro Śluby panieńskie Notatka z BN
Fredro Śluby panieńskie
Fredro - Śluby Panieńskie, Filologia polska, Romantyzm

więcej podobnych podstron