fredro, zemsta


Aleksander Fredro, Zemsta, BN I 32 oprac. Mieczysław Ingot, Kraków 1967.

Wstęp:

  1. Życie i twórczość komediowa autora ,,Zemsty” w latach 1793-1833:

Udział w wojnach prowadzonych przez Napoleona stał się dla naszego pisarza prawdziwą szkołą życia. Dała mu ona więcej niż uniwersytety. Nauczyła go bowiem rozumie­nia świata i historii

Po powrocie z wojska spędzał Fredro czas na gospoda­rowaniu, przerywając od czasu do czasu swój „żywot czło­wieka poczciwego" wyprawami do Lwowa. Podczas jednej z takich wypraw zakochał się z wzajemnością w Zofii z Ja­błonowskich Skarbkowej, żonie bogatego magnata hr. Sta­nisława Skarbka, od lat nie żyjącej z mężem. Po paru latach oczekiwania Skarbek udzielił zgody na rozwód. 8 XI 1828 roku Aleksander wziął ż Zofią ślub w Korczynie pod Kros­nem. Osiągnąwszy upragnione szczęście domowe, zatopił się w nim całkowicie, tak że nie brał udziału w powstaniu listopadowym, uczestnicząc jedynie chwilowo w pracach Obywatelskiego Komitetu Pomocy dla Powstania. Wydarzenia z jego życia wywarły bowiem duży wpływ na rodzaj jego talentu i na charakter twórczości. Nie książka, bo niewiele ich czy­tał, nie szkoła, bo żadnej nie ukończył, lecz bezpośrednio historia czasów, w których wypadło mu żyć. zdecydowały o wyglądzie wielu zasadniczych elementów artyzmu Fredry Przeszedł zatem Fredro szkołę życia, a nie szkołę książki. Pisarzem stał się przypadkowo. I ten fakt zdecydował, że — w odróżnieniu od innych współczesnych mu kolegów po piórze — zachował on dystans wobec mód, stylów i kon­wencji literackich. Bohaterami, komedii Fredry byli jego czytelnicy i widzowie; kiedy wprowadzał na karty jakąś postać „pachnącą literaturą", była to postać
z góry prze­znaczona na wykpienie. Jako wielki pisarz nie mógł oczy­wiście Fredro tworzyć bez tradycji, ale jego tradycję stanowił bezpośrednio teatr, a nie tomy przeczytanych utwo­rów

  1. Artystyczny i ideowy kształt komedii:

W początkowych szkicowych wersjach Zemsty Firlej miał się ukazać widzom i czytelnikom w postaci Barona, przeplatającego
w rozmowie polskie słowa wyrazami francuskimi, co — jak wiemy — zdarzało się typowym magnatom polskim dopiero od końca XVIII wieku. Przypadkowym sąsiadem Barona został dorobkiewicz Kiełbik, mocno uwspółcześniona po­stać dawnego pieniacza Skotnickiego. Przypadkowym, bo zamek nie dostał się w ich ręce naturalną drogą spadku, lecz obaj nabyli go niezbyt dawno, najprawdopodobniej w wyniku licytacji magnackiego majątku, jakich wiele było właśnie na przełomie XVIII i XIX wieku, kiedy upa­dło szereg wielkich fortun °. Obu adwersarzy przedstawił zatem pisarz w roli kollokatorów — dziedziców cząstek dawnych posiadłości magnackich, postaci bardzo charak­terystycznych dla stosunków polskich w pierwszej poło­wie XIX w., uwiecznionych następnie w powieści Józefa Korzeniowskiego Kollokacja (1847). W trakcie dalszej pracy nad komedią Fredro przerabiał tekst
w wielu kierunkach i przez pewien czas nosił się z zamiarem przeniesienia akcji na wiek XVII. Zamiar ten jednak porzucił
i w ostatniej wersji związki z teraźniejszo­ścią zostały jeszcze silniej zaznaczone, szczególnie przez wprowadzenie na scenę pary kochanków o wyraźniej uwspółcześnionej indywidualności, niż to miało miejsce w wersjach poprzednich. Niezależnie od przytoczonych tutaj pośrednich dowodów, które potwierdziły fakt, iż w świadomości Fredry Zemsta była komedią o czasach jemu współczesnych, wypadnie przytoczyć dodatkowo jedyny7 dowód bezpośredni, jakoś dotychczas nie wysuwany przez badaczy. Pisząc swoje ko­medie zaopatrywał je Fredro na początku w spisy osób. Były one przeznaczone na scenę i taka informacja uła­twiała pracę dyrektorowi teatru, który mógł się od razu zo­rientować, czy dysponuje dostateczną obsadą dla odegrania sztuki. Na końcu takiego spisu umieszczał Fredro dodat­kową informację, gdzie będzie się toczyć akcja. I tak akcja Pana Geldhaba miała scenę w Warszawie, Męża i żony — w mieście; Cudzoziemczyzna winna była mieć scenę na wsi, Śluby panieńskie miały również scenę na wsi w domu pani Dobrojskiej; podobnie Przyjaciele oraz Damy i huzary. Tak było zatem we wszystkich komediach, których akcja roz­grywała się niewątpliwie w czasach współczesnych pisa­rzowi

Pobożność naszego starca jest tak wielka, że nie wyba­czyłby on sobie, gdyby miał któregoś powszedniego dnia opuścić mszę; jest kolatorem wielu kościołów, godzinami leży krzyżem w kościele; prócz tego odmawia on kilka­krotnie w ciągu dnia różaniec;
w dnie postne zawsze krasi potrawy olejem; mimo to jego okrucieństwo w stosunku do poddanych, surowość dla służby, jego interesowność jako sędziego w grodzie ściągnęły na niego niechęć wszystkich jego znajomych, aczkolwiek i oni nie mogą być od tej strony stawiani za wzór. Milczek był polskim palestrantem szlacheckim. Był po­nadto dorobkiewiczem. Określone dyspozycje psychiczne i sytuacja społeczna kazały mu obrać inną niż Cześnik ka­rierę życiową. Został palestrantem — pracownikiem apa­ratu sprawiedliwości. Zawodowa układność, znakomicie zharmonizowana z dyspozycjami psychicznymi tego obłud­nego „milczka", nakazywała mu zawsze być „pokornym słu­gą" swoich rozmówców. Tę pokorę podkreślał przez usta­wiczne powoływanie się na „wolę Nieba". Rejent był jednak człowiekiem obłudnym, bo pod jego „kornym licem" kryło się uczucie zgoła sprzeczne z pokorą. Była nim szlachecka zawziętość. (Szlachecka, bo trzymająca się granic specyficznie poję­tego honoru. Rejent bowiem, wbrew swoim indywidualnym skłonnościom, poddawał się regułom rządzącym w obrębie warstwy, do której należał. Cześnika chciał pogrążyć za wszelką cenę i mimo wrodzonego skąpstwa gotów był na­wet cały majątek sprzedać bądź też zastawić, aby ten cel osiągnąć. Honor szlachecki nie pozwalał mu bowiem na najmniejsze ustępstwo. I ten sam honor nakazał mu przyjąć wyzwanie Cześnika mimo świadomości, że w tej dziedzinie przeciwnik nad nim górował

Para kochanków występowała "w roli współbohaterów w każdej prawie ówczesnej komedii. Pi­szemy: w roli współbohaterów, bo w układzie utworów komediowych kochankowie nie odgrywali głównych ról, jakkolwiek rzecz cała działa się najczęściej w ich interesie. Bierność pary amantów, ich nikły udział w intrydze ko­mediowej szczególnie silnie zaznaczały się w komedii oświe­ceniowej. Działo się tak dlatego, ponieważ komediopisarzom tej epoki chodziło z reguły o rzeczy ważniejsze niż postacie i miłość dwojga młodych. Motyw miłości spełniał rolę przy­słowiowego cukierka osładzającego gorzką pigułkę morału, Działo się tak we wszystkich komediach, z pewnymi jednak wyjątkami. Myślimy tutaj na przykład o Trembec­kim i Zabłockim. Pierwszy z nich
w Synu marnotrawnym, drugi zaś w Fircyku w zalotach ukazali interesującą postać amanta nowego kroju, amanta-uwodziciela
i stratega, z bo­gatym oraz skutecznie wykorzystywanym doświadczeniem. Takim amantem był Gucio ze Ślubów -panieńskich, takim amantem stał się pod piórem Fredry Wacław Milczek

Pierwszą młodość spędził na nauce w Warszawie. Z ja­kim pożytkiem — nie wiadomo. Wiemy tylko tyle, że jako mężczyzna czasu nie marnował i w sposób uwodzicielski czarował swoją miłością Podstolinę. Nabyta w tym zakresie nauka nie poszła w las. Wacławowi wystarczyło parę spot­kań z Klarą, by postawić pierwsze żądania. Potem stop­niowo i ostrożnie zaczynał nasz bohater wysuwać wyma­gania coraz śmielsze, ufny w czarodziejską moc miłości, której smak już poznał. Znawca sztuki miłowania, był jednocześnie Wacław postacią wielce czynną na innym polu. Nie czekał on bier­nie na zrządzenie losu, lecz uzbrojony odwzajemnioną mi­łością, walczył o realizację swojego szczęścia, o to, aby ukochana została jego żoną. Wacław walczący o rękę ukochanej już po zdobyciu jej serca, Wacław, który usiłował wykraść ukochaną, a następ­nie nakłonić do zgody jej opiekuna
i który przedostał się podstępem do domu Klary — zostawiał daleko w tyle swoich oświeceniowych poprzedników. Był on człowiekiem nowej formacji kulturalnej. Los własny i los ukochanej wziął w swoje ręce i zmierzał do celu wbrew rozsądkowi,
w imię nadziei i miłości, gotów nawet na śmierć. I kiedy w scenie 3 aktu II usłyszymy manifest Wacława, który wzywa ukochaną do porzucenia „zwykłej drogi rozsądku" po to, aby ze wzrokiem utkwionym w niebo zmierzać śmia­łym krokiem do celu, wierząc w zwycięstwo i tą wiarą ła­miąc przeszkody, to będzie się nam zdawać, że zabrzmiały wiersze Mickiewiczowskiej Ody do młodości.

Godną partnerką Wacława stała się Klara. Przypominała ona żywo swoją śmiałą i rezolutną imienniczkę ze Ślubów panieńskich. Kochała Wacława całym sercem, ale jedno­cześnie zdawała sobie sprawę z istnienia granic, których nie wolno jej było jako kobiecie przekroczyć. Przy całej swojej niewinności, była ona w pełni świadoma konse­kwencji, jakie mogły wyniknąć z sytuacji,
w której kobieta zdana jest na łaskę i niełaskę mężczyzny — i nie pozwoliła się wykraść Wacławowi. Miłość jej nie zaślepiła
i potrafiła przejrzeć taktykę swego ukochanego. Przecież to z jej ust poznaliśmy historię ich miłości. Parafrazując uroczo treść miłosnych zaklęć kochanka, udowodniła Wacławowi, że panuje całkowicie nad sytuacją, że o miłości myśli poważ­nie i że nie traktuje jej jak nieustającej sielanki pięknych słówek. Podpisując się z przekonaniem pod manifestem Wacława i podejmując się ryzyka, jakim był współudział w ukrywaniu kochanka, udowadniała Klara jednocześnie swą zdolność do czynnego współdziałania w budowie wspól­nego szczęścia

Stwierdziliśmy już na początku, że Fredro, tworząc główne postacie Zemsty i prezentując je widzom, odwoływał się niejako do ich świadomości teatralnej i czy­telniczej. Wskrzeszał bowiem bohaterów o ustalonej prowe­niencji scenicznej, dobrze znanych miłośnikom przedfredrowskiego teatru, którzy wiedzieli, że cześnik musiał być Raptusiewiczem, a rejent — obłudnym „milczkiem". Ale jednocześnie owe tradycyjne stereotypy sceniczne napeł­niały się pod piórem pisarza zupełnie nową treścią.
I nasza Podstolina była to zatem typowa ,,[...] pociechy w Warszawie szukająca wdowa, Której się już zdarzyło trzech mężów pochować”. Na podstawie lektury oświeceniowych komedii można się było bowiem dokładniej zorientować, że prototypem „pięknej Hanny" była prawdopodobnie podstolina Zdawnialska z komedii Syn marnotrawny. Z ust tej bogatej i chętnej do amorów wdówki wyrwał się ów naiwno-uroczy okrzyk, który można było uznać za motto poczynań naszej bohaterki ,,Ach, męża trzeba mi koniecznie!”. Ale nasza Podstolina nie tylko lubiła się kochać, lecz także umiała rachować. Była bowiem nie tylko ładną, cho­ciaż starzejącą się kobietą, której żal było w samotności marnować resztę swego życia. W jej postaci przedstawił Fredro człowieka, który walczył o swój byt:

,,Chciałam za mąż pójść czym prędzej, By nie zostać całkiem w nędzy” i — oświadczała nasza bohaterka przy końcu komedii i te jej słowa mówiły o epoce kontraktów małżeńskich więcej niż poruszające ten temat komedie oświeceniowe

Papkin Był on bowiem na tle dotychczas scharakteryzowanych bohaterów postacią o niezwykle bogatym rodowodzie lite­rackim, sięgającym aż po czasy starożytne. U korzeni drze­wa genealogicznego naszego bohatera stała figura Pyrgopolinicesa, głównej postaci komedii Plauta Żołnierz samo­chwał. Tuż za nim pierwsi widzowie Zemsty umieścili na­zwisko Szekspirowskiego Falstafa. Nasi przodkowie patrzyli bowiem przez długi czas na Papkina oczyma Szekspira i wyobrażali go sobie „opasłym, barczystym
i rumianym" 16. Miał dalej Papkin wśród swoich literackich antenatów ko­miczną postać Papagena z opery Mozarta Flet czarodziejski. Tak mniej więcej wyglądała zagraniczna linia jego rodo­wodu. Linię krajową reprezentował Burzywój z Sarmatyzmu Zabłockiego. Bardziej jeszcze widoczne były literackie koligacje po­staci Papkina ze szczególnym rodzajem żołnierza-samochwała, z tak zwanym kapitanem, bohaterem włoskiej commedia dell'arte. Była to postać niezmiernie popularna w tych i szesnasto-
i siedemnastowiecznych utworach i występowała ona w najróżniejszych odmianach. 'Postać Pap­kina stanowiła pod niektórymi względami" kontynuację jednego z owych kapitanów — mianowicie tytułowego bo­hatera utworu Franciszka Andreiniego pt. Bravure del Capitano Spavento (1607), który to utwór przetłumaczył w r. 1652 na język polski Krzysztof Piekarski, nadając tłu­maczeniu tytuł Bohatyr Straszny. Noszący m. in. tytuł rot­mistrza „bohatyr" był posiadaczem słynnego pałasza, któ­rym, według własnych przechwałek, dokonywał cudów waleczności, zdobywając na całym świecie liczne miasta i fortece. „Waleczny" rycerz był jednocześnie człowiekiem tak odważnym, że ujeżdżał lwy i poskramiał dziki. Tak heroiczna postać cieszyła się wielkim powodzeniem wśród niewiast, czym ów „bohatyr", podobnie jak później Papkin, nie omieszkał się ustawicznie chwalić. Tej tak bardzo literackiej postaci kazał Fredro ponadto żyć w świecie fikcji. Na życie patrzył Papkin niemal tak jak Don Kiszot, przez okulary przeczytanych utworów. Była to literatura żywo przypominająca lekturę Karola. 1 Gdy opowiadał Cześnikowi o rzekomej przygodzie z księż­ną grecką i jej zazdrosnym mężem, księciem-tyranem, przedstawiał się nam jako czytelnik jakichś rycerskich opo­wieści miłosnych. W utworach podobnego typu gustował również Hrabia z Pana Tadeusza, który z równą Papki­nowi skwapliwością rad był wcielać w życie ich treść. Bohaterem owych opowieści czynił się bowiem Papkin zawsze wtedy, gdy pragnął odegrać rolę wojownika lub amanta. Wśród licznych zalet, jakie sobie przypisywał, znalazło się również miejsce na talent poetycki. Obdarzając Papkina nazwiskiem mówią­cym, pragnął Fredro przypomnieć czytelnikowi typową na przełomie XVIII i XIX w. figurę pieczeniarza zbierającego resztki z pańskiego stołu, amatora papki, czyli potrawy. Być może, pochodził on nawet
z bogatej rodziny. Bądź co bądź, znał dworski obyczaj i nawet został uznany przez Cześnika za autorytet w tej dziedzinie18. Jako modny kawaler cieszył się bowiem sławą zausznika serc kobiecych, do których, w myśl reguł „sztuki miłowania", usiłował dotrzeć posłu­gując się „poetycką" retoryką. Ale z czasem przehulał resztki swojej fortuny i — jak niejeden wówczas „syn marnotrawny" — żył z usług świadczonych powiatowym wielkościom oraz z gry w karty. Gdy bowiem popatrzymy na Papkina jak na modnego utracjusza, wtedy jasna stanie się geneza jego niezwykłego samochwalstwa, nawracającego do jakichś świetnych przeżyć
i zasilanego obficie motywami z przeczytanych lektur. Samochwalstwo Papkina mogło być parawanem, pozwalającym temu społecznemu rozbitkowi i urodzonemu tchórzowi odnaleźć w literaturze sens życia, które przyniosło mu jedynie „zezowate szczęście". Było bo­wiem rzeczą charakterystyczną, że Papkin należał w ko­medii do tych nielicznych postaci, które zastanawiały się nad sensem życia. Nawet w takich momentach nie usiłował jednak pisarz uczynić Papkina postacią romantyczną, a kwestie bohatera w niczym nie przypominały filozoficzno--teoretycznej mądrości jakiegoś romantycznego Stańczyka./ W chwilach gdy do głosu dochodziła w tej postaci powaga, chciał Fredro po prostu uwydatnić krąg społecznie oraz historycznie określonych doświadczeń, które stanowiły prze­cież istotny składnik złożonej kreacji Papkina — krąg do­świadczeń zdeklasowanego szlachcica

Spór o zamek, klasyczny temat powieści gotyckiej, był na ogół odwiecznym sporem między dwoma rodami. Czę­stym narzędziem walki z wrogiem był obok miecza kie­lich z trucizną.

W Zemście spór o mur zamkowy rozegrał się między dwoma świeżo kreowanymi właścicielami. Toczył się nie­mniej zaciekle — ale za pomocą kijów, a w wyższej in­stancji z gwintówką i szablą. Cześnik i Rejent walczyli w rycerskim zamku takim sposobem, jakim bili się o mie­dzę bohaterowie Sarmatyzmu Zabłockiego czy Latarni Czarnoksięskiej Kraszewskiego. Spór o zamek — spór dwóch rodów — bywał przez pi­sarzy, autorów powieści gotyckich, komplikowany przez wprowadzenie do akcji motywów miłosnych. Skłóceni ze sobą bohaterowie powieści gotyckiej musieli się kochać w tej samej kobiecie lub też jeden z nich po­winien był być koniecznie zakochany w córce drugiego. Fredro wprowadził oba motywy i na tle walki o mur po­kazał zabiegi Cześnika oraz Rejenta o Podstolinę, a jed­nocześnie romans Wacława Milczka z Klarą Raptusiewiczówną. Szczyt parodii stanowiła scena końcowa. Nienawiść dwóch rodów, która w powieściach przeszkadzała miłości kochanków, prowadziła najczęściej do katastrofy. Stanowił ją wymuszony ślub. Cześnik, jak tradycyjny „tyran" z po­wieści gotyckiej, również zmusił swoją wychowanicę do małżeństwa, ale na złość przeciwnikowi nakazał małżeń­stwo... kochającej się parze. W efekcie Zemsta nasycała się elementami kapitalnej parodii schematów po­wieści gotyckiej, stając się, obok Nowego Don Kiszota, Od-ludków i poety, Ślubów panieńskich czy Pana Jowialskiego, kolejnym utworem, w którym żartobliwe obrachunki pisa­rza z konwencjami preromantyzmu
i romantyzmu stano­wiły jedno z najistotniejszych źródeł komizmu. Przeciętny widz czy czytelnik nie musiał się nawet orientować w szcze­gółach fabularnego schematu wyśmiewanego gatunku lite­rackiego, gdyż Fredro wprowadził postać Papkina. Samo­chwalstwo leżące u podłoża poetyckiej niemalże fantazji Papkina sprawiało, że był on jedyną wśród bohaterów Zemsty postacią, która wypadki dziejące się w obrębie murów starego zamku odczytywała serio — w duchu kon­wencji panujących w rycerskiej powieści. Fakt, że do ta­kiego właśnie odczytywania rozgrywających się wydarzeń przyczyniało się również niemało wrodzone bohaterowi tchórzostwo — rzucał na tę lekturę blask niezrównanego humoru. Komiczny bohater Zemsty od samego niemal początku objawił się w roli rycerskiego kochanka, bohatera miło­snej awantury z „księżną grecką" i trubadura pod drzwiami. Klary. Tradycje rycerskiej miłości nie były Papkinowi obce również z chwilą, gdy oświadczał się on o rękę starościanki. Zamierzona przez poetę dosłowność, z jaką Papkin zajął się rozważaniem warunków postawionych przez uko­chaną, zabarwiła wysoce komiczną nutą ów romansowy obyczaj, tak gloryfikowany w omawianych powieściach. Śmiejąc się z bujnej fantazji komicznego bohatera, czy­telnik skłonny był uwierzyć Fredrze, że chodziło naprawdę tylko o nieprawdopodobne schematy rycerskiej powieści, sztucznie wskrzeszane przez tchórzliwego Don Kiszota. I zapomniał jednocześnie, że feudalne stosunki, które w sposób patetyczny i wyolbrzymiony przedstawiała pa­rodiowana literatura, nie były bynajmniej sprawą prze­brzmiałą
i śmieszną

  1. Język utworu:

Wiersz ,,Zemsty”:

  1. ,,Zemsta” w teatrze i filmie:

,,Zemsta” - streszczenie:

Akt I

Scena 1

Poranek, pokój w zamku Cześnika Raptusiewicza. Cześnik jeszcze w szlafmycy siedzi przy stole i przegląda jakieś papiery. Z tyłu, za stołem, stoi Dyndalski, marszałek zarządzający domem i służbą. Cześnik czytając dokumenty, jak się okazuje papiery majątkowe Podstoliny, zastanawia się, czy nie byłaby to dobra kandydatka na żonę.

“Dobrą żoną pewnie będzie -
Co za czynsze! - To kobieta!…
Trzy folwarki!”

Dyndalski podaje Cześnikowi śniadanie, Raptusiewicz zaś zaczyna rozmyślać także o Klarze, z którą jako jej opiekun “miałby sukces pewny”. Wedle ówczesnego prawa takie małżeństwo byłoby dopuszczalne. Majętności Podstoliny są jednak bardziej kuszące i mimo sugestii Dyndalskiego, że to i wiek nie ten, i choroba nóg, i kurcze żołądka, i reumatyzm, które trapią Cześnika, ten uznaje, że to nikłe objawy starości i do ożenku jeszcze się nadaje.

Scena 2

Na scenie pojawia się Papkin i kłamie jak z nut, jakich to przeszkód doznał po drodze, jak to się pojedynkował, a naprawdę zgrał się w karty za Cześnikowe pieniądze. Pryncypał oczywiście nie wierzy żadnemu słowu swojego sługi, ale postanawia wykorzystać jego dar wymowy i tupet. Po dłuższym narzekaniu na uciążliwe sąsiedztwo Rejenta oznajmia Papkinowi, że nie ma ochoty rozmawiać z naprzykrzającym się mu sąsiadem i do tych rozmów wyznacza Papkina jako posła w swojej sprawie. Wyłuszcza także sprawę ożenku z Podstoliną, mianując Papkina swym swatem.

Scena 3

Monolog Papkina, któremu otwierają się widoki na Klarę. Chce przy okazji swatania Podstoliny z Cześnikiem wziąć śliczną dziewczynę za żonę. Potem śpiewa przy gitarze.

Scena 4

Papkin doczekał się Podstoliny i oznajmia jej, że wychodzi ona za mąż. Trzykrotna wdówka domyśliła się, że chodzi o Cześnika. Papkin pyta się, jaka byłaby jej odpowiedź, gdyby okazało się, że to właśnie Cześnik stara się o jej rękę. Podstolina udziela dwuznacznej odpowiedzi i wychodzi.

Scena 5

Cześnik wpada do pokoju, bardzo zdenerwowany z powodu widoku mularzy (murarzy) naprawiających mur rozgraniczający oba skrzydła zamku. Wysyła Papkina na czele odsieczy naprawianemu murowi. Papkin wolałby załagodzić awanturę wygłoszeniem pokojowej ody, swego naturalnie autorstwa, ale nie ma wyjścia: musi ruszyć i zgodnie z wolą Cześnika przepędzić mularzy.

Scena 6

Zmienia się sceneria, akcja dramatu przenosi się do ogrodu, gdzie znajduje się fragment nieszczęsnego muru, naprawianego przez mularzy. W głębi znajdują się okna mieszkań Cześnika i Rejenta. Na scenie pojawiają się Klara, potem Wacław, który wyłomem w murze wychodził zawsze na spotkania z ukochaną.

Wacław wyznaje swe uczucia Klarze, aż dziewczyna musi go w tym hamować. Młodzieniec zdaje sobie sprawę, że pozwolenia ani swojego ojca, ani stryja Klary na małżeństwo nie uzyska. Proponuje ucieczkę, na co panna nie wyraża zgody w obawie przed potępieniem i niesławą w oczach ludzi. Dalszą rozmowę kochanków przerywają odgłosy kroków zbliżających się ludzi.

Scena 7

Nadchodzi Papkin z dworzaninem Śmigalskim i służbą uzbrojoną w tęgie kije, scenę obserwują ze swoich okien Cześnik i Rejent. Papkin perswazją próbuje zmusić majstra z mularzami do ustąpienia, a kiedy kwiecista przemowa nie skutkuje, poleca Śmigalskiemu zaatakować robotników, a sam wycofuje się za róg domu. Śmigalski rusza ku mularzom, widząc to Rejent protestuje, Cześnik zachęca sługi do ataku, argumentując, że mur graniczny powinien zostać taki, jaki został kupiony. Murarze wycofują się i bójka toczy się za murem. Rejent zagrzewa majstra do obrony, Cześnik zaś grozi strzeleniem z dubeltówki w okno sąsiada, mówiąc:

“Hej! Gerwazy! Daj gwintówkę, niechaj strzelę w tę makówkę!”

Rejent widząc, że nie są to czcze pogróżki woli zamknąć okno. Po skończonej awanturze na pusty już plac boju wkracza Papkin odgrażając się nieobecnym wrogom i obiecuje nazajutrz spalić i zburzyć cały zamek.

Scena 8

Groźby Papkina słyszy Wacław i udając przestraszonego prosi, by Papkin wziął go w niewolę, to przynajmniej życie ocali. Wacław przedstawia się jako komisarz, czyli zarządca dóbr Rejenta. Papkin widzi w tym szczęśliwe zrządzenie losu i ma nadzieję, że Cześnik odwdzięczy mu się oddaniem Klary za żonę, skoro tylko przyprowadzi do niego takiego jeńca. Papkin odchodzi
z Wacławem.

Akt II

Scena 1

Pokój Cześnika, ten sam, co na początku aktu I. Cześnik przypatruje się spoza stołu wchodzącym - Papkinowi i Wacławowi. Dzielny sługa jak zwykle rozpoczyna chwalić się swym męstwem w boju z mularzami, nie zwracając uwagi na złośliwe docinki chlebodawcy, który widział doskonale, że Papkin całą bitwę stał z tyłu i o bohaterstwie swojego sługi od dawna ma własne zdanie. Ten zaś rzuca na szalę najpoważniejszy atut - uprowadzenie jeńca z pola bitwy. Cześnikowi jednak ani w głowie zatrzymywanie domniemanego komisarza Rejenta. Każe mu wracać i powiadomić swego pana, że w razie jeszcze jednej zaczepki “wytnie kozła pod obłokiem”. Wacław jednak odejść nie chce i nieśmiało namawia Cześnika do zgody, na co słyszy:

“Ja - z nim w zgodzie? Mocium panie, wprzódy słońce w miejscu stanie, wprzódy w morzu wyschnie woda, nim tu u nas będzie zgoda”.

I rozeźlony wspomnieniem o jakiejkolwiek zgodzie z Rejentem, wychodzi.

Scena 2

Wacław zostaje z Papkinem, tłumacząc mu, że mimo decyzji Cześnika w niewoli i tak zostanie. Papkin przypomina sobie, jak to brał tysiące jeńców i rozlewał rzeki krwi, ale w tym przypadku gotów jest zadowolić się małym okupem. Upór “jeńca” jest jednak stanowczy, więc Papkin bojąc się gniewu Cześnika postanawia wypuścić Wacława za darmo. Wacław jednak upiera się przy zostaniu. Dopiero brzęk złota w sakiewce Wacława tłumi obawy Papkina. Wacław pokazując sakiewkę mówi “Będzie twoim…”
i dopowiada: “ale darmo nikt nie daje” - oczekuje, że w zamian Papkin pozwoli mu zostać u Cześnika. “Komisarz” Rejenta przyznaje się na dodatek do miłości do Klary, co zupełnie wytrąca Papkina z równowagi i niszczy jego dobre samopoczucie, szczególnie, że Wacław zapowiada, że w razie zdrady poczęstuje go kulką z wiatrówki. Wcześniej ujawnia, że naprawdę jest synem Rejenta i żąda, by Papkin sprawił, aby przyjęto go do służby u Cześnika. Zrezygnowany bohater utarczki z mularzami martwi się ujawnionym przed chwilą rywalem i jego groźbami. Pociesza go tylko dobrze wypchana sakiewka.

Scena 3

Klara, która słyszała całą rozmowę, zgadza się na pozostanie Wacława w zamku Cześnika, uważając nawet, że może da się stryja jakoś obłaskawić, gdyż przed chwilą wraz z Podstoliną oświadczyli sobie miłość. Klara radzi Wacławowi zjednanie sobie Podstoliny czułymi słowy i wychodzi, aby zaprosić wdówkę do kochanka.

Scena 4

Wacław rozmyśla nad charakterem Klary, która raz “mdleje z trwogi”, a potem jest “wzorem męstwa”, skłania go to do ogólniejszych refleksji na temat zmienności kobiet.

Scena 5

Wchodzi Podstolina i poznaje Wacława. Ten zmieszany, nie bardzo wie, jak prowadzić rozmowę. Wacław bowiem studiując w stolicy przybrał sobie tytuł księcia litewskiego, Radosława, aby łatwiej szukać rozrywek w wykwintnym towarzystwie. Tam poznał Podstolinę. Teraz musi przyznać, że był to wygłup, pustota, płochość, ale nie to byłoby najgorsze: między nim a Podstoliną doszło w stolicy do romansu, który rześka wdowa ma w pamięci i chce go odnowić.

Scena 6

Ponownie pojawia się Klara, przekonana, że Podstolina postanowiła pomóc jej i Wacławowi.

Scena 7

Miejsce Podstoliny i Wacława zajmuje Papkin, który nie traci nadziei na pomyślną mimo wszystko odpowiedź Klary na swoje zaloty. Pompatycznym stylem przedstawia uczucia jakimi darzy panienkę, co na niej specjalnego wrażenia nie robi, a nawet skłania do ironizowania z amanta. Klara przypomina, że w dawnych czasach, zanim rycerz oświadczył się damie, dokonywał wielkich czynów na turniejach i w boju. Papkin naturalnie takich czynów we własnym wykonaniu nie może zliczyć. Szkoda, że milczy jego szabla - Artemiza, bo mogłaby o nich zaświadczyć. Papkin oświadcza Klarze, że jest ona celem jego pragnień. Klara niby zezwala na owe dążenia Papkina, ale żąda próby posłuszeństwa, wytrwałości i śmiałości. Nie są to łatwe - szczególnie dla Papkina - warunki: milczeć przez sześć miesięcy, żyć o chlebie i wodzie rok i sześć dni i na dobitkę schwytać krokodyla.

Scena 8

Scenę tę rozpoczyna rozpaczliwy okrzyk Papkina “Krrrokodyla!” Nie może on pojąć zachcianek panien. Post i milczenie to pół biedy, ale schwytanie potwora jest już ponad jego siły. Te rozważania przerywa wejście Wacława, który rzucając Papkinowi sakiewkę przypomina o milczeniu.

Scena 9

W scenie tej pojawia się Cześnik, obwieszczający Papkinowi, że dziś są zaręczyny, gdyż Podstolina dała słowo. Papkin ów sukces przypisuje sobie. Cześnik strofując swata za samochwalstwo sam się chlubi, jak zgrabnie doszedł do celu. Papkin musi jakoś załatwić przyjęcie Wacława na służbę, lecz Cześnik nie chce o tym słyszeć, chyba żeby go Rejent chciał koniecznie odzyskać, wtedy bowiem zatrzyma go przy sobie z przekory. Poza Raptusiewicz oświadcza, że nie będzie

“z ziemi zbierał, co Milczkowi z nosa spadnie”.

Cześnik ma zresztą ważniejszą sprawę do załatwienia - wyzwanie Rejenta na szable, u trzech kopców w Czarnym Lesie około czwartej po południu. Papkin czując co się święci namawia Raptusiewicza, by wyzwał Rejenta pisemnie, ale Cześnik woli wysłać posłańca. Schlebia więc Papkinowi chwaląc jego tęgą głowę i wymowę. Papkin obawiając się jakiejś hańby lub nawet otrucia broni się przed przyjęciem poselskiej funkcji, lecz Cześnik go uspokaja, że gdyby coś mu się miało stać, to wychłosta Rejenta. Papkin niezbyt tym zapewnieniem uspokojony, ale za to zachęcony obietnicą, że “w kieszonkę grubo wpadnie”, wyrusza na drugą stronę zamku.

Akt III

Scena 1

Akcja przenosi się do części zamku należącej do Rejenta. Milczek siedzi przy stoliku w swoim pokoju i pisze skargę na sąsiada za pobicie mularzy. Dwóch z nich stoi przy drzwiach; nie są za bardzo przekonani o doznanej krzywdzie. Rejent wręcz wymusza oskarżenie, mówiąc, że mularzy bito i że zostali zranieni. Oni jednak zaprzeczają i twierdzą, że były to jedynie “szturchnięcia”
i że zostały po nich tylko małe zadrapania. Nie zrażony tym Rejent pisze, że mularze zostali okaleczeni i przez to pozbawienie chleba z matką, żoną i czworgiem dzieci. Fakt, że jeden mularz nie ma dzieci, a drugi żony, wcale Milczkowi nie przeszkadza.
W końcu mogą jeszcze mieć, są młodzi… Domaga się jeszcze poświadczenia, że Cześnik nastawał na jego życie i strzelał,
a przynajmniej “wołał strzelby”. Mularz odpowiada, że wołał, ale chciał strzelać do makówki. Potem każe podpisać mało rozgarniętym fachowcom od naprawiania muru krzyżykiem skargę, ale płacić za robotę nie chce, twierdząc, że Cześnik za wszystko zapłaci. Nieśmiałe protesty mularzy zbywa krótko:

“Idźże z Bogiem, bo się poznasz z moim progiem”

W końcu siłą wypycha ich z pokoju.. Życzy im na drogę zdrowia i zaczyna realizować plan zemsty na Cześniku.

Scena 2

Do domu przychodzi Wacław, którego ojciec niecierpliwie oczekiwał. Zaczyna mu tłumaczyć, że wszystko co robi jest dla jego dobra i jego szczęśliwej doli, że jest on jedyną jego nadzieją, ale wrogowie czuwają i chcą poróżnić ojca z synem. Wie, że serce Wacława skłania się ku Klarze, ale nie jest to po jego myśli. Na wieść, że Wacław próbował namówić Cześnika do zgody obłudnie mówi, że jako człowiek bogobojny o niczym innym nie marzy, ale na małżeństwo się nie zgadza.

“Być nie może żadną miarą; Cześnik burda - ja spokojny”

Na argument Wacława, że Klara nie jest winna szaleństw stryja, odpowiada:

“Czy tam winna, czy nie winna, innej waści trzeba żony, i serdeńko - będzie inna”.

Rejent poświęcał więc szczęście syna dla zemsty, a w czasach, gdy władza rodzicielska była ogromna, oznaczało to niemal wyrok. Milczek słyszał widocznie co nieco o amorach Wacława z Podstoliną, więc w odpowiednim momencie mu o nich przypomina. Rejent nie wierzy, że przebywająca u Cześnika Podstolina zaręczyła się z Raptusiewiczem, ale i na taką wiadomość ma odpowiedź:

“Zapytałem ją w tej mierze; a jeżeli Bóg pozwoli, przyjmie rękę mego syna”.

Wacław nie zgadza się na ślub z Podstoliną, ale ojciec nic sobie z tego nie robi. Zabezpieczył się dodatkowo intercyzą, zakładającą, że strona, która ją zerwie, zapłaci sto tysięcy. Ani Wacław, ani Podstolina taką sumą nie dysponują, rzecz wydaje się więc postanowiona. Wacław straszy, że Cześnik gotów jest spalić ich w złości, ale ojca to nie przeraża:

“Ha! To Cześnik wisieć będzie. Niech się dzieje wola Nieba, z nią się zawsze zgadzać trzeba”.

Tym ulubionym swoim powiedzeniem zamyka sprwę, nieczuły na rozpacz i prośby syna.

Scena 3

Rejent zostaje sam, zaczyna się zastanawiać, co skłonił Podstolinę do zaręczenia się z Cześnikiem. Postanawia wziąć sprawę w swoje ręce, wydać Wacława za Podstolinę i wystrychnąć przy tym Cześnika na dudka.

Scena 4

Przed obliczem Rejenta stawia się Papkin. Wchodzi ostrożnie, nieśmiało, spodziewając się widocznie jakiejś nieprzyjemności. Wita Rejenta uniżenie, ale kiedy ten równie uniżenie odpowiada, zwąc się przy tym sługą, Papkin zmienia styl i przedstawia się dumnie:

“Jestem Papkin, lew Północy, rotmistrz sławny i kawaler”.

Zdobył gdzieś wstęgi orderowe, prezentuje je gospodarzowi, chwali się swoimi domniemanymi wyczynami i żąda wina. Rejent niezadowolony z pyszałka mruczy na stronie, że ten tylko mądry, kto cierpliwy. Podaje więc Papkinowi lampkę wina, które wysłannikowi Cześnika wyraźnie nie smakuje. Cienkusz, napój najpodlejszego gatunku, lura - tak ocenia podany trunek. Ale to tylko pozory, gdyż chętnie nalewa sobie następną lampkę, nie przestając jednak narzekać na wino. Na grzeczne pytanie gospodarza, co go właściwie sprowadza, Papkin odpowiada nie licząc się już zupełnie ze słowami, przekonany, ze olśnił Rejenta swą sławą i dostatkiem:

“Więc staję tu, wiedz, niecnoto, z strony jaśnie wielmożnego Cześnika Raptusiewicza co go ranku dzisiejszego twych sługalców sprośna dzicza, godna jednak pryncypała, w jego zamku napaść miała”.

Dopiero na słodką uwagę Rejenta, że każe go oknem wyrzucić, Papkin opamiętuje się, a gdy Milczek każe czterem służącym zaczekać za drzwiami, ci zaś spowodują, że natręt “jak piórko stąd wyjedzie” tłumaczy, że jest zanadto żywy i przeprasza za swoje zachowanie. Jąkając się wyłuszcza cel swojego przybycia, którym jest wyzwanie Rejenta przez Cześnika na szable. Milczek dziwi się temu ze względu na planowane na jutro wesele Cześnika. Papkin wyjaśnia, że jedno drugiemu nie przeszkadza oraz zachwyca się zakochaniem oraz wiernością Podstoliny. Rejent ma wszakże o tej wierności odmienne zdanie i chcąc udowodnić to wysłannikowi Cześnika, wzywa Podstolinę.

Scena 5

Podstolina bez wstępów i ogródek oznajmia, że rezygnuje z małżeństwa z Cześnikiem na korzyść Wacława. Rejenta wprawia to
w zachwyt, Papkina przeciwnie. Podstolina czyniąc wyrzuty Papkinowi każe mu iść precz, Rejent jednak wstrzymuje posła, chcąc odpowiedzieć na piśmie na wyzwanie przez Cześnika na pojedynek. Poleca Podstolinie przekazanie Papkinowi ustnej wiadomości dla Raptusiewicza, a sam wychodzi z pokoju, aby napisać do niego list.

Scena 6

Papkin zostaje sam z Podstoliną. Ze strachu przed Cześnikiem próbuje ją namówić do zmiany decyzji, ona jednak jest nieugięta.

Scena 7

Wraca Rejent z gotowym listem dla Cześnika. Papkin pamiętając o czterech pachołkach za drzwiami nie bardzo ma ochotę sam wyjść, ale w końcu to czyni. Miał trochę racji - po jego wyjściu słychać łoskot, jakby ktoś zleciał ze schodów.

Akt IV

Scena 1

Akcja dramatu powraca do Cześnikowej strony zamku. Cześnik ogląda karabelę. Dyndalski trzyma dwie inne, asystuje mu kucharz Perełka. Omawiają przygotowywania do weselnej uczty. Umawiają się, że stół ozdobią litery M. H. - Maciej, Hanna - imiona nowożeńców oraz napis Vivat. Załatwiwszy sprawy stołu Cześnik zastanawia się, czemuż to Papkin tak długo nie wraca
i stwierdza, że Rejent “siedzi jak lis w jamie”. Dynalski pragnąc przypodobać się panu tłumaczy, że Rejent się go przestraszył. Cześnik przypomina, jakich przewag jego szabla była świadkiem za czasów

konfederacji barskiej - i pod Słonimem, i Podhajcami, i Berdyczowem, i w innych miejscach.

Scena 2

Wraca Papkin, nieco poobijany, ale swym zwyczajem opowiada jak to natarł uszu Rejentowi, a że przeciwnik to podstępny, omal nie był zmuszony wyciągać z pochwy Artemizy. Cześnik gani Papkina za kłamstwa i rad by wiedzieć, z czym naprawdę poseł wraca. Słysząc, że sługa częstowany był winem sugeruje, iż pewnie zatrutym. Wprawia to Papkina w panikę: już go coś pali wewnątrz… Dobywa Rejentowy list, z którego Raptusiewicz dowiaduje się o zdradzie Podstoliny. W ogromnej złości postanawia zemścić się na Rejencie.

Scena 3

Zrozpaczony Papkin maca się po brzuchu w obawie przed zatruciem. Dyndalski pociesza go, ale radzi na wszelki wypadek posłać po księdza.

Scena 4

Papkin rzuca się na krzesło w przeczuciu nadchodzącej śmierci i biadoli nad rychłym końcem swojego życia. Te wszystkie biadolenia i obawy są oczywiście znacznie przesadzone. Papkin płacząc spisuje swój testament.

Scena 5

Cześnik wpada na nowy koncept, ale musi dopaść Wacława. Papkin niczym się już nie interesuje, pisząc testament.

Raptusiewicz postanawia zwabić Wacława do siebie przy pomocy sfingowanego listu od Klary do ukochanego. Pisać pod dyktando ma Dyndalski. Jest to jedna z najzabawniejszych scen komedii. Cześnik używa bez przerwy swojego ulubionego przerywnika “mocium panie”, zaś Dyndalski każde słowo wiernie zapisuje, krasząc przy tym papier kleksami. Mniemany list Klary zaczyna się tak:

“Proszę bardzo, mocium panie, mocium panie na wezwanie mocium panie wziąć w sposobie mocium…”

Cześnik wyrywa Dyndalskiemu papier, drze go i rozkazuje pisać od nowa. W końcu postanawia wysłać kogoś do Wacława osobiście, ale orientuje się, że nikt go w tej części zamku nie zna. Papkin obojętnym głosem człowieka stojącego już nad grobem wyjaśnia, że owszem był tu przecież rano Wacław i przedstawił się jako komisarz Rejenta. On, Papkin, milczał, bo dostał złoto, ale teraz i tak go to już nie interesuje, bo

“kto już na pół w grobie stoi, twego gniewu się nie boi”.

Zamiast listu postanawia więc Cześnik wysłać do Wacława służącą Rózię, aby namówiła syna Rejenta do przyjścia niby na wezwanie Klary i zełgała, że pana nie ma w domu. A kiedy rybka haczyk połknie, zaczajeni ludzie mają Wacława porwać
i doprowadzić do Cześnika. Papkin prosi, aby Cześnik złożył podpis na jego testamencie jako świadek, ale zdenerwowany Raptusiewicz ani myśli teraz się tym zajmować.

Scena 6

Do pokoju wchodzi Klara. Papkin wyznaje jej, że został otruty i dlatego nie może przynieść jej krokodyla, ale ma za to dla niej sowity zapis w testamencie. Majątkiem nieruchomym nie rozporządził, bo żadnego nie miał, natomiast ruchomy podzielił następująco - Klara miała otrzymać angielską gitarę i rzadką kolekcję motyli, będących w zastawie, zaś szablę Artemizę otrzyma ten z rycerzy, który postawi mu pomnik na grobie. Resztę ruchomości zabiera ze sobą do trumny. Egzekutorów testamentu Papkin prosi, by żadnych jego długów nie płacili, gdyż chce zostawić swoim braciom różnego stanu i wyznania jakąś pamiątkę po sobie.

Scena 7

Przybyły właśnie Wacław jest w rozpaczy: mówi Klarze o planach swego ojca i pobycie Podstoliny w ich domu, ale Cześnika się boi, gdyż ten zna go jako komisarza. Papkin przyznaje się, że powiedział, kim ów komisarz jest naprawdę. Klara ostrzega, że Cześnik rozstawił hajduków z rozkazem schwytania jej narzeczonego. Wacław chce wyjść, ale w drzwiach ukazuje się Cześnik
z Dyndalskim i gromadą hajduków.

Scena 8

Cześnik nieoczekiwanie dla Wacława każe mu ożenić się z Klarą. Domaga się, aby stało się to natychmiast. Będzie to dla Cześnika owa tytułowa zemsta. Młodzi oczywiście nie mają nic przeciwko takiemu rozwiązaniu. Usatysfakcjonowany Cześnik przynagla młodych, mówiąc, że pleban czeka już na nich w kaplicy.

Scena 9

Dyndalski wciąż nie rozumie, o co miał pretensje do niego Cześnik podczas pisania listu do Rejenta. Siada i zbiera podarte kawałki papieru.

Scena 10

Do pokoju, w którym przebywa Dyndalski, wchodzi Rejent, zdziwiony, że nikogo nie może w zamku zastać, a zgłasza się na pojedynek. Nadaremnie czekał w lesie na przeciwnika, więc sam przyszedł. Na głos krzyków

“Wiwat! Wiwat państwo młodzi!”

dochodzących z kaplicy pyta zdziwiony, któż tu wesele obchodzi, bo przecież nie Cześnik z Podstoliną. Dyndalski odpowiada krótko: Rejentowicz.

Scena 11

Na scenę wkracza Cześnik i spostrzega Rejenta, postanawia jednak, że w jego domu włos z głowy sąsiadowi spaść nie może. Cześnik żąda wymiany - Wacław za Podstolinę.

Scena 12

Cały tłum dworzan i gości wychodzi z kaplicy z Wacławem i Klarą. Klara prosi stryja o zgodę i zakończenie waśni, Wacław ojca
o przebaczenie i błogosławieństwo.

Scena 13

Pojawia się Podstolina, nie mogąc uwierzyć własnym oczom. Tłumaczy, że chciała wyjść za mąż by nie klepać biedy na starość, gdyż majątek jej zapisany był tylko do czasu zamążpójścia Klary i teraz jej przypada. Dobre chociaż i to, że nie musi zapłacić Rejentowi stu tysięcy za zerwanie intercyzy. Klara zobowiązuje się zapłacić tę sumę, a Rejenta prosi o zwalczenie gniewu
i błogosławieństwo. Rejent odpowiada: “Niech się dzieje wola nieba, z nią się zawsze zgadzać trzeba”. Papkin z kolei upewniwszy się, że nie dostał otruty z ochotą czeka na ucztę i drze testament. Cześnik podając rękę Rejentowi wygłasza słowa, których wcześniej za żadne skarby by nie powiedział: “Mocium panie, z nami zgoda”. Rejent przyjmuje rękę z ukłonem. Wszyscy krzyczą “zgoda, zgoda”.

11



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Fredro Zemsta
A Fredro Zemsta
A Fredro Zemsta
Fredro Zemsta
Fredro Zemsta
notatki2, ALEKSANER FREDRO ZEMSTA, ALEKSANER FREDRO ZEMSTA
A. Fredro ZEMSTA, Lektury gimnazjum
A. Fredro - Zemsta, Gimnazjum
01 Fredro Zemstaid&11
Fredro Zemsta
Aleksander Fredro, Zemsta wstęp M Inglot
A Fredro Zemsta
A Fredro Zemsta
Fredro Zemsta
fredro zemsta
Fredro, Zemsta
zemsta, fredro

więcej podobnych podstron