TRZYDZIESTOLECIE SOBORU WATYKAŃSKIEGO DRUGIEGO 3


0x01 graphic

Ks. prof. Michał Poradowski

Rozdział III
Sytuacja posoborowa w Kościele

Wybitny pisarz katolicki we Francji, Arnoud de Lassus, w swej pracy o Drugim Soborze Watykańskim, wydanej pod tytułem: Vatican II, ruptur ou continuite? (DSW, zerwanie z Tradycją czy ciągłość?) stwierdza, że DSW spowodował spontaniczny podział katolików na dwie grupy: jedni widzieli w sytuacji posoborowej odrodzenie, a drudzy katastrofę.

Katastrofą niewątpliwie było, że w niektórych krajach, zaraz po DSW, znaczna część zakonników i zakonnic natychmiast wystąpiła ze swych zakonów. I tak, na przykład, w części Kanady zwanej Quebec, gdzie ludność dochodziła do 6 milionów, w latach 1961-1981, liczba zakonnic spadła z 46.933 na 26.294, a więc spadek o 44 % oraz, w tym samym okresie, liczba powołań spadła o 98,5% (dane według książki Kard. Ratzingera, Zasady teologii katolickiej, Les principes de la theologie catholique, Tequi,1985, s.117-118).

Osobiście byłem świadkiem prawie całkowitego zniknięcia dwóch bardzo licznych i gorliwych zakonów żeńskich: [jednego] we Francji, a drugiego w Chile, w których pracowałem jako kapelan. Ten zakon we Francji miał kilkanaście domów w całym kraju, które miałem możność poznać, będąc kapelanem przez cztery lata, kiedy studiowałem w Paryżu, w latach 1945-1949. Zakonnice te miały wiele szkół podstawowych i średnich, oraz pensjonaty dla studentek uniwersyteckich. Zakon ten funkcjonował wspaniale aż do DSW. [W] roku 1970, kiedy je odwiedzałem, znikł niemal całkowicie, gdyż prawie wszystkie zakonnice wystąpiły, a pozostała tylko mała garstka zniedołężniałych staruszek, w jednym małym domu w Orsay koło Paryża.

Kiedy przyjechałem do Chile, pod koniec roku 1949, natychmiast zostałem kapelanem pomocniczym (gdyż tamtejszy kapelan był już schorowanym staruszkiem), dużego centralnego domu zakonu żeńskiego Sióstr Opatrzności Bożej w Santiago. Było ich wtedy ponad 800 mniszek w kilkunastu domach na całym terytorium Chile, gdzie pracowały jako nauczycielki w swych własnych szkołach podstawowych, w ochronkach dla sierot męskich i żeńskich, w swych gimnazjach żeńskich, a także we własnych domach dla starców i staruszek, oraz w kilku własnych szpitalach. Otóż, zaledwie w parę miesięcy po DSW dosłownie przestały istnieć, gdyż tylko - podobnie jak to się stało z zakonnicami we Francji - pozostały chorowite staruszki, które nawet musiały zatrudnić personel obcy dla swej posługi (głównie sanitariuszki i kucharki). Otóż ten zakon Sióstr Opatrzności Bożej to była filia ogromnego zakonu kanadyjskiego, który znałem bardzo dobrze, gdyż go wizytowałem w Kanadzie kilka lat przed DSW i podziwiałem ilość i jakość ich najrozmaitszych dzieł, jak ochronki, szkoły podstawowe i średnie, domy dla starców i staruszek, pensjonaty dla studentek, a przede wszystkim wspaniałe szpitale. Otóż tenże wspaniały zakon przestał istnieć zaledwie w parę miesięcy po DSW. Stąd też słusznie kard. Ratzinger pisze, że ostatnie dziesięć lat po Soborze było niekorzystne dla Kościoła katolickiego (tamże, s. 30-31). Sam zresztą papież Paweł VI, w swym przemówieniu z 7 grudnia 1968 roku, powiedział, że "Kościół znajduje się w godzinie samozniszczenia" A w parę lat później, 29 czerwca 1972 roku, mówił o "dymie Szatana, który przez jakieś szczeliny wszedł do świątyni Boga..." Nadto, zamykając obrady DSW, papież Paweł VI wyraźnie podkreślił, że Sobór miał charakter duszpasterski, a nie dogmatyczny, a więc jego nauka nie jest nieomylna (12 stycznia 1966 roku), a jego następca, papież Jan Paweł II dodał, że "nauka Soboru powinna być pojmowana w świetle świętej Tradycji" (5 XI 1979 r.).

Przypomnijmy też, że papież Paweł VI mówił: "Cóż się więc stało? Dzielimy się z wami naszą opinią: chodzi o potęgę wroga, o diabła, tego bytu tajemniczego wroga wszystkich ludzi, czegoś nadprzyrodzonego, przybyłego, aby psuć i wysuszać owoce Soboru ekumenicznego" (29 czerwca 1972). A więc według papieża Pawła VI to nie tylko Duch Święty działa w Kościele posoborowym, lecz także i diabeł, przynajmniej w wielu wypadkach. Opinia ta potwierdza dawne i ostatnie przepowiednie Matki Bożej, a więc te z Quito (Ekwador) z roku 1634 i te z La Salette z roku 1846, kiedy to Matka Boża Płacząca powiedziała, że "Rzym utraci Wiarę i stanie się stolicą Antychrysta" (19 IX 1846), a przede wszystkim ów słynny "trzeci sekret z Fatimy", według którego w drugiej połowie dwudziestego wieku sytuacja w Kościele będzie bardzo bolesna; ale też zapowiada, że Jej Niepokalane Serce zatriumfuje.

Wielką polemiką stało się zagadnienie "wolności religijnej". Do czasu DSW, Kościół zawsze nauczał, że tylko wiara nauczana przez Chrystusa Pana jest wiarą prawdziwą i że tylko ta wiara może dać zbawienie człowiekowi, a że inne religie są pogańskie i w rzeczywistości oddają kult Szatanowi, według psalmu 95, który mówi: "quoniam omnes dii gentium daemonia (wszystkie religie pogańskie są szatańskie), na co tak często powołuje się św. Augustyn.

Sam kard. Ratzinger stwierdza, że niektóre dokumenty DSW mają charakter kontr-Syllabusa, jak np. Gaudium et Spes (zob. Les principes de la theologie catholique, s. 426-427), a więc przyznaje, że nauka DSW czasami jest sprzeczna z nauką tradycyjną Kościoła, przynajmniej w pewnych konkretnych sprawach, jak np. tzw. "wolność religijna" (o czym nieco dalej). Te sprzeczności i różnice między nauką tradycyjną Kościoła i nauką DSW są szczególniej oczywiste odnośnie liturgii Mszy Świętej.

Ale co to znaczy, że nauka DSW jest "na odwrót" w porównaniu z nauką tradycyjną Kościoła? To znaczy, że wewnątrz Kościoła katolickiego odbywa się proces rewolucyjny, czyli że należy wyraźnie mówić o "rewolucji w Kościele". Jakiej rewolucji? Chodzi, oczywiście, o rewolucję francuską z roku 1789. Przecież sami Ojcowie Soboru stwierdzili jednomyślnie na samym początku Soboru i potwierdzali przez cały czas obrad soborowych, że DSW jest rewolucją z roku 1789. A zasadą owej rewolucji z roku 1789 jest, aby wszystko zrobić na odwrót. Dlatego trzeba się zapytać: a jak to było przed rewolucją we Francji? Otóż, przed rewolucją francuską z roku 1789 Francja była krajem chrześcijańskim, co naród francuski nazywał La Chretiente, a więc Chrześcijaństwo, ale w sensie "cywilizacji chrześcijańskiej", a więc, że nie tylko panowała Wiara chrześcijańska, nie tylko religia chrześcijańska, a więc kult Boga w Trójcy Świętej Jedynego, ale także tzw. "wartości chrześcijańskie", a więc zasady moralności chrześcijańskiej i system prawny, oparty na Wierze chrześcijańskiej; stąd też wszystkie zwyczaje i obyczaje były chrześcijańskie. Dlatego też rewolucja francuska z roku 1789, jako "zrobienie wszystkiego na odwrót" z konieczności jest pojęta jako anty-chrześcijaństwo. Aż do rewolucji francuskiej z roku 1789, Francja szczyciła się tym, że była narodem chrześcijańskim. Oczywiście, nie wszyscy Francuzi uważali się za chrześcijan, bo - jak to już sformułował Paweł Włodkowic na Soborze w Konstancji w roku 1415 - fides ex necessitatae esse non debet, a więc że wiara nie powinna być z przymusu, lecz z przekonania, nie wszyscy Francuzi wyznawali wiarę chrześcijańską. Dlatego też jeszcze przed rewolucją francuską były opinie według których domagano się całkowitej "wolności myśli". Był to tzw. "liberalizm", czyli absolutna wolność myśli i działania według swego "widzimisię", a więc nie brania pod uwagę faktu, że Bóg nie tylko istnieje, ale także że wyraził swoją wolę wobec człowieka w Dziesięciu Przykazaniach, a więc w Dekalogu, danych człowiekowi, aby je przestrzegał i dlatego, z punktu widzenia chrześcijańskiego, Dekalog obowiązuje człowieka, stąd też absolutna wolność myśli - której domagają się masoni - jest człowiekowi zakazana. Kiedy Pan Bóg mówi: "nie zabijaj", to znaczy, między innymi, że nie wolno człowiekowi wprowadzać ustawodawstwa w sprawie aborcji, czy eutanazji. To samo dotyczy poszanowania prawdy (nie kłamać), czy też pożądania cudzej własności (nie kradnij), lub też wierności małżeńskiej (nie cudzołóż). Dlatego też rewolucja w Kościele jest nie do przyjęcia, bo Kościół, gdyby tolerował w sobie istnienie Rewolucji, czyli obecność Szatana, przesłałby być Kościołem. Dlatego też wszelkie objawy Rewolucji w Kościele powinny być natychmiast zwalczane, zwłaszcza jeśli chodzi o ideologię rewolucji francuskiej z roku 1789, gdyż ta staje się modelem wszystkich rewolucji. Niech więc nas nie dziwi, że tradycjonaliści zawsze zwalczają wszelkie objawy Rewolucji w Kościele, a zwłaszcza w liturgii mszalnej. A skoro, w czasie obrad DSW, prawie wszyscy jego uczestnicy niemal jednogłośnie uznali, że DSW zajmuje postawę podobną do postawy Stanów Generalnych Francji, czyli postawę rewolucji francuskiej z roku 1789, każdy katolik powinien czuć się zaalarmowanym tą sytuacją, co należałoby manifestować w swej postawie przeciwrewolucyjnej, a więc tradycyjnej.

Zdaje się, że papież Pius XII jakoś to wszystko przewidywał, gdyż enigmatycznie ciągle powtarzał, że jest on "ostatnim papieżem" (zob. Jean Guitton: Pie XII le savait, il disait de lui meme qu il etait "le dernier-Pape", cyt. przez 30 Jours, nr 1, 1992, s. 70). Być może więc swych następców widział w jakiejś innej roli, niż ta dotychczasowa tradycja. Pius XII absolutnie odrzucał ekumenizm, pojmowany jako zjednoczenie wszystkich istniejących wierzeń chrześcijańskich bez uprzedniego powrotu do katolicyzmu, a tym bardziej ekumenizm pojęty jako wspólnota wszystkich religii lub też jako synteza wszystkich wierzeń, odrzucał bowiem wszelki synkretyzm.

Tak zwana "wolność religijna" mogła istnieć aż do objawienia Mojżeszowi Dekalogu, gdyż ludzie nie wiedzieli przed tym jaka była w tej sprawie wola Boga. Jednakże, także i wtedy nie mogła to być absolutna wolność religijna, gdyż już po stworzeniu człowieka, Bóg Stwórca, według Biblii, od razu wydał pierwszej parze ludzkiej pewne zakazy i nakazy, których właśnie przestąpienie było "grzechem pierworodnym" i zostało surowo ukarane przez wypędzenie Adama i Ewy z Raju. Z punktu więc widzenia chrześcijańskiego nie mogą istnieć tzw. absolutne prawa człowieka, czyli nieograniczone i które sobie sami ludzie uchwalają według swego widzimisię, gdyż człowiek jest tylko stworzeniem, dziełem Stwórcy, a więc Boga, który obdarował człowieka wolną wolą, ale ograniczoną, aby człowiek mógł postępować moralnie, a więc angażując swój rozum i swoją wolę, spełniając zlecenia Boga w sposób wolny i rozumny, a nie, jak zwierzęta, instynktownie, ale zawsze w granicach woli Boga, wyrażonej w Dekalogu, a uzupełnionej przez proroków i później w nauce Chrystusa Pana, głównie w Jego modlitwie Ojcze Nasz: "Bądź wola twoja jako w Niebie, tak i na ziemi". Stąd też tzw. "wolność religijna", głoszona po DSW, jest niedopuszczalna, zwłaszcza w naszych czasach, kiedy to niemal każdy człowiek ma możność poznania prawdziwej religii objawionej przez Chrystusa Pana. "Wolność religijna", głoszona po DSW i rzekomo opierająca się na jego dokumentach, jest zbrodnią, największym przestępstwem wobec Chrystusa Pana i Jego Męki na Krzyżu, oraz Jego rozkazu: "Idąc na cały świat, głoście Ewangelię wszystkiemu stworzeniu. Kto uwierzy i będzie ochrzczony, zbawion będzie, a kto nie uwierzy, będzie potępiony" (Mk 16, 15-16). Niemal wszystkie obecne [ustawy] przeprowadzane w parlamentach, a nie biorące pod uwagę Dekalogu i nauki Chrystusa Pana, zwłaszcza odnosząc się co do życia ludzkiego, a więc do aborcji i eutanazji, są zbrodnicze, niemoralne, a więc także i nielegalne. Są to skutki rewolucji francuskiej z roku 1789.

Zamieszanie jakie w tej sprawie spowodował DSW jest, oczywiście, karygodne i zdumiewa każdego katolika, gdyż właśnie przed DSW, cały szereg papieży w wieku XIX i XX jasno tę naukę wykładał w wielu encyklikach, które powinny być dobrze znane Ojcom Soboru. Niestety, okazało się, że wielu z nich zapomniało o tradycyjnej nauce Kościoła, a inni, będąc niedouczeni i nadto masonami, wykorzystali tę sytuację, aby przeprowadzić pewne uchwały niezgodne z tradycyjną nauką Kościoła. Prawie wszystkie te encykliki papieskie kończy się przekleństwami, rzucanymi na tych, którzy ośmieliliby się je lekceważyć, a więc przekleństwa tych papieży spadły na Ojców DSW.

Reforma liturgii w ogóle, a w szczególności Mszy Świętej jest także wielkim skandalem, niewybaczalnym Ojcom Soboru, zwłaszcza fakt, że [liturgia] została wydana w ręce masona, a więc w ręce wroga Kościoła katolickiego, a za wzór tej reformy wzięto heretycką liturgię "Kościoła" anglikańskiego z czasów Cranmera (1489-1556), który przecież publicznie głosił, że według niego jest bluźnierstwem pojmować Mszę Świętą jako powtarzanie Ostatniej Wieczerzy i Męki Krzyżowej, gdyż jest to tylko wspominanie Ostatniej Wieczerzy, jako biesiady.

Powierzenie najważniejszej w Kościele katolickim sprawy jaką jest Msza Święta i związana z nią Eucharystia wrogowi Kościoła, bo masonowi Bugniniemu i kilku protestantom, którzy wchodzili w skład owej Komisji nie tylko było nieroztropnością, ale zbrodnią, karaną przez ówczesne prawo kanoniczne, gdyż zabraniające Communicatio in sacris, bo to, co jest najświętsze w Kościele katolickim, a więc Eucharystia, zostało oddane w ręce wrogów Kościoła, gdyż w ręce masonów i heretyków. Jakże więc można mieć zaufanie do takiej "reformy liturgicznej"? Żaden katolik nie może tego aprobować, ani samego faktu tej zbrodni, ani też jej skutków.

Msza Święta, oraz nierozerwalnie związana z nią Eucharystia, jest największą świętością Kościoła katolickiego, a zapowiedzianą już była w najdawniejszej starożytności w ofiarach Starego Testamentu, gdyż te ofiary były jej symbolem, jak na przykład ofiara Abrahama z syna swego jedynego Izaaka, zastąpionego w ostatnim momencie przez baranka, symbol przyszłego "Baranka Bożego", a więc Jezusa Chrystusa, Syna Bożego Jedynego (Rdz 22,1-19). Baranek ten pojawia się ponownie jako symbol przyszłej ofiary na Krzyżu Jezusa Chrystusa w formie baranka spożywanego z okazji wieczerzy paschalnej (Wj, 12, 1-11), a nieraz jest zastępowany tzw. "kozłem ofiarnym" (Wj 12, 5).

"Ostatnia Wieczerza" Chrystusa Pana, spożywana z Apostołami, już nie jest symbolem, lecz niekrwawą i rzeczywistą [ofiarą] najściślej związaną z następującym aktem krwawej Ofiary na Krzyżu, składanej Bogu na Odkupienie wszystkich ludzi, a jednocześnie zostaje przez Chrystusa Pana ustanowiona na wieki wieków Ofiara Mszy Świętej, jako bezustanne odnawianie Ofiary Krzyżowej, lecz już bezkrwawej, w formie Eucharystii, jako niezbędnego pokarmu dla duszy człowieka wierzącego i ochrzczonego; Eucharystia, jako obecność rzeczywista Chrystusa Pan pod postaciami chleba i wina.

Być może, że i Krzyż Chrystusa Pana stał na tej samej górze Moria, na której Abraham chciał składać ofiarę Bogu z syna swego jedynego Izaaka.

Po DSW doszło jednak do zbrodni profanacji Eucharystii, a więc do profanacji tego co jest najświętsze w Wierze katolickiej, bo do nieposzanowania rzeczywistej obecności Chrystusa Pana pod postaciami chleba i wina odpowiednio pokonsekrowanymi. Co gorsze, że profanacja ta przyszła ze strony części duchownych (którzy widocznie utracili wiarę), a więc [stosowali] takie praktyki i postępowania wobec Eucharystii, jakby zapomnieli o rzeczywistej obecności Chrystusa Pana pod postaciami chleba i wina, jak na przykład rozdawanie Komunii Świętej do ręki, zamiast wprost do ust, lub osobom stojącym, zamiast wymagania postawy klęczącej. Albo też takie świętokradztwo jak np. wysyłanie Eucharystii pocztą w listach (w kopertach), co bardzo poleca francuski biskup (chyba mason?) diecezji Verdun (zob. gazeta L'Est republicain z dnia 8 lutego 1977, cytowana w Iota Unum, książce Romano Amerio, s. 490). W gazetach angielskich czyta się obecnie dość często skargi ze strony personelu pracującego w pralniach, że często w kieszeniach brudnych koszul znajdują wiele hostii, które powodują różne trudności w pracy, to jest w funkcjonowaniu pralek. Także w niektórych krajach dzieci wychodząc z kościoła bawią się hostiami, które zapewne są konsekrowane, wymieniają je między sobą jak znaczki pocztowe. Jakież kary nam grożą za te świętokradztwa?

Bałamutna nauka posoborowa odnośnie roli kapłańskiej ludzi świeckich spowodowała przeraźliwe świętokradztwa, jak np. zastępowanie kapłana wyświęconego przez osoby świeckie. W ten sposób wprowadzono w wielu krajach, głównie w Stanach Zjednoczonych, Kanadzie i Holandii, zwyczaj "zgromadzenia wiernych", które to zgromadzenia rzekomo odprawiają Mszę Świętą, a polega to tylko na czytaniu tekstów czy to z Biblii, czy też z mszałów zreformowanej Mszy Świętej, czyli tzw. Novus Ordo, podkreślając, że najważniejszym elementem jest samo "zgromadzenie" (co przypomina żydowską "kol-nidra"). Nadużywa się w tym wypadku słów Pana Jezusa: "gdzie dwaj lub trzej zgromadzą się w imię moje tam i ja jestem" (Mt 18, 20). Nad to nadaje się tym zgromadzeniom nie tylko charakter uroczysty, ale przede wszystkim wesoły, a przecież Msza Święta nie jest tylko biesiadą, jako wspomnienie Ostatniej Wieczerzy, ale także ma swój charakter tragiczny, bo wspominania Męki Krzyżowej Chrystusa Pana, a więc i zdrady ze strony Judasza, i popełnionego Bogobójstwa. Traktując Mszę Świętą przede wszystkim jako "zgromadzenie wiernych", nadaje się jej charakter zeświecczały i prawie wyłącznie czysto ludzki, eliminując przyklękanie, skupienie wewnętrzne, powagę i dostojność obrządku, ciszę i powagę jako konieczne wobec tajemnic wiary. Także w wielu wypadkach usuwa się Najświętszy Sakrament z ołtarza głównego, czy to do jakiejś kaplicy, czy też do jakiegoś ołtarza bocznego, usuwając klęczniki i balustradki. W niektórych krajach tak zeświecczono Najświętszy Sakrament, że aż biskupi musieli zareagować, piętnując te nadużycia, jak np. biskup Graber w Ratyzbonie, w Bawarii, wydając list pasterski Die fünf Wunden der heutingen Kirche (Pięć ran dzisiejszego Kościoła), Regensburg, 1977.

Doszło nawet do takich absurdów w niektórych diecezjach, że biskupi zabraniali przyjmowania Komunii świętej na klęcząco, jak np. bp z Antigonish, Kanada (zob. The Globe and Mail, dziennik w New Glasgow z dnia 19 sierpnia 1982 r.).

Były też fakty rzekomej "konsekracji" przez "zgromadzenie wiernych", a więc bez kapłana, co nazywano "obecnością moralną" Chrystusa Pana, przeciwstawiając ją jako ważniejszą od "obecności rzeczywistej" przez konsekrację chleba i wina przez kapłana, a to nie z braku księży, lecz aby podkreślić, że ta obecność "moralna" jest ważniejszą od obecności rzeczywistej. Przecież biskup Riobe (Francja) wystąpił nawet z inicjatywą, aby "zgromadzenie wiernych" wybierało kogokolwiek dla odegrania funkcji kapłana-konsekratora. Są to wszystko bluźnierstwa i profanacje Eucharystii. Bogu dzięki, od czasu do czasu odzywają się głosy roztropne, jak np. kardynała Stickera, który kategorycznie stwierdził, że tzw. Nowa Msza (Novus Ordo) nie powinna być nazywa "Mszą Pawła VI", bo nie jest ona jego dziełem, ani też DSW, lecz tylko Komisji Liturgicznej, że jest ona protestancką, że wyeliminowano z niej ideę ofiary, że fakt, iż kapłan odprawia ją twarzą do ludzi, identyfikuje ją ze "zgromadzeniem wiernych"; że odprawianie jej w językach współczesnych spowodowało, że straciła ona charakter zjednoczenia wszystkich wiernych w Kościele; że jest niewątpliwie skandalem, że najwyższe autorytety Kościoła razem z ostatnim papieżem podporządkowały się decyzjom jakiejś "komisji", kierowanej przez masona i złożonej głównie z protestantów.

Rewolucja francuska z roku 1789 w dzisiejszym Kościele katolickim odnosi także triumfy w reformach liturgii sakramentów. I tak np. sakrament kapłaństwa został "okaleczony" przez zniesienie święceń akolity, egzorcysty, lektora i ostiariusza, i to właśnie wtedy, kiedy zaczęto wreszcie włączać laików do brania udziału w ceremoniach liturgicznych, a zwłaszcza we Mszy Świętej, a była to przecież normalna droga do kapłaństwa.

Zaraz też po DSW zaprowadzono zmiany w Kodeksie Prawa Kanonicznego co do sakramentu małżeństwa. Są to zmiany rewolucyjne, gdyż zmieniono wszystko na odwrót. W wielu parafiach przygotowuje się narzeczonych przed ślubem, wyjaśniając im znaczenie sakramentu małżeństwa. Niestety, według nowego prawa kanonicznego, celem pierwszym małżeństwa jest jakiś foedus (przymierze). O przymierzu Izraela z Bogiem (Jahwe) każdy czytelnik Biblii dowiedział się dość dużo, ale o "przymierzu" między małżonkami (foedus) na owych kursach przygotowawczych mało się mówi, gdyż głównym tematem jest praktycznie sprawa unikania potomstwa używając metod naturalnych, które Kościół toleruje. Skoro nowe prawo kanoniczne (rewolucyjne, bo wszystko na odwrót) zmieniło tradycyjna naukę Kościoła o małżeństwie, a więc że pierwszym celem małżeństwa jest rodzenie dzieci i ich wychowanie (procreatio atque educatio prolis), a drugim celem jest wzajemna pomoc (mutuum adiutorium et remedium concupiscentiae) i zaspokojenie pożądania, obecne małżeństwa są z reguły bezdzietne, więc nic poważnego ich nie łączy, to też unieważnienia małżeństw zawartych doszły do cyfr astronomicznych. Dla przykładu przypomnijmy, że w Stanach Zjednoczonych, w roku 1969, było tylko 338 małżeństw unieważnionych przez trybunały Kościoła katolickiego, a więc jeszcze według dawnego prawa kanonicznego. Natomiast wkrótce po DSW, bo w roku 1992 i na podstawie nowego prawa kanonicznego, w tym samym kraju (Stany Zjednoczone), te same trybunały kościelne unieważniły aż 59.030 małżeństw; co za katastrofa! I nic dziwnego, bo skoro obecnie małżeństwa są bezdzietne, a zamiast dzieci mają w domu koty, psy lub kanarki w klatce, to nic poważnego ich nie łączy; przecież tylko dla dalszego hodowania kanarków w klatce nie będą poświęcali swych różnic temperamentów i poglądów, bo tylko dla wychowania swych ukochanych dzieci zawsze są gotowi do wzajemnych ustępstw. Kiedy ów foedus (przymierze) sprowadza się wyłącznie do klatki z kanarkiem, zamiast do rodzenia i wychowywania swych dzieci, nie ma żadnych motywów poważnych dla dalszego współżycia. Co innego jest kiedy się ma pięcioro czy dziesięcioro dzieci, jak to było normalnie przed DSW. Nadto, nie jest to tylko sprawa tych nowych małżeństw bezdzietnych, gdyż jest to przede wszystkim sprawa samego Kościoła katolickiego, który ostatnio gwałtownie się wyludnia, mając coraz więcej małżeństw bezdzietnych. Przed DSW w wielu krajach rodziny katolickie miały wiele dzieci, jak np. w Polsce rodzina górników Hlondów. Kardynał Prymas Hlond pochodził z rodziny dwanaściorga dzieci, z których czterech wstąpiło do Zgromadzenia Salezjanów, a nie był to jakiś wyjątek, gdyż prawie wszystkie rodziny robotnicze, zwłaszcza wiejskie, miały wiele dzieci. Aż do czasów DSW w Ameryce Południowej prawie wszystkie rodziny miały ponad dziesięcioro dzieci i to dzieci bardzo kochanych, stąd też żadne z tych małżeństw nie myślało o jakiś rozwodach, wręcz przeciwnie, im więcej mieli dzieci, tym bardziej byli zjednoczeni i dumni ze swego małżeństwa. O jakichś procesach unieważniania małżeństw nic się nie słyszało. Ale też wtedy, przed DSW, dawny Kodeks Prawa Kanonicznego upominał, że pierwszym celem małżeństwa jest rodzenie i wychowywanie dzieci i to dopiero po DSW, nowy Kodeks Prawa Kanonicznego wprowadził tę skandaliczną zmianę, stawiając na pierwszym miejscu egoistyczne dobro małżonków pod tajemniczą nazwą "przymierza" (foedus), które to przymierze w praktyce okazało się zerem, bo egoizmem, który w praktyce prowadzi do aborcji. Dawniej, w czasie drugiej wojny światowej, Polaków mordowali Niemcy-hitlerowcy i Rosjanie-komuniści, a obecnie Polaków mordują niektórzy lekarze, oddający się aborcji. Skoro obecne małżeństwa nie mają dzieci, to też i Kościół nie ma powołań kapłańskich, a Polska nie ma żołnierzy do obrony swych granic. Naród polski wymiera, bo każdego dnia więcej Polaków umiera niż się rodzi. Aborcja jest zbrodnią w oczach Boga i zdradą wobec Ojczyzny. Ale wielką winę za to ponosi nauka DSW i nowy Kodeks Prawa Kanonicznego. Tylko powrót do nauki kościelnej tradycyjnej może nas uratować przed gniewem i karą Boga za tę niemoralność, a więc spełnienie woli Boga w Biblii: "Roście i mnóżcie się i wypełniajcie ziemię" (Rdz 1, 28, przekład z Wulgaty). Adam i Ewa byli osobami dorosłymi, a więc słowo "róście" nie odnosiło się do rośnięcia cielesnego lecz do moralnego, czyli do doskonalenia się, a więc "rosnąć" przez praktykowanie codzienne cnót i doskonałości, a więc "rosnąć" w wierze i w miłości Boga w Trójcy Świętej Jedynego i "mnóżcie się", a więc miejcie jak najwięcej dzieci i wychowujcie je w doskonałości i w pobożności, aby chwaliły Boga. Prawo kanoniczne podkreśla, że małżeństwo jest sakramentem, czyli znakiem widzialnym łaski Bożej niewidzialnej, a więc z natury swej [ma] uświęcać małżonków, a jedną z okazji tego uświęcania jest właśnie rodzenie dzieci i wychowanie ich na czcicieli Boga. Powinniśmy żądać jak najszybszego powrotu do tradycyjnego prawa kanonicznego w sprawie małżeństwa, gdyż obecny Kodeks jest w tej materii praktycznie niemoralny, bo stawia małżonkom cele egoistyczne, prywatne, zamiast celów społecznych, służących chwale Bożej i społeczeństwu. Dawniej, przed DSW jednym z głównych powodów unieważnienia małżeństwa był właśnie brak dzieci, czyli impotencja któregoś z małżonków, a dziś jest to raczej coś pożądanego przez egoistycznych małżonków.

Prawie wszyscy ostatni papieże w swych encyklikach o małżeństwie przypominają, że współżycie małżonków i wzajemne ofiarowanie się jako "daru" jest nieodłączne od prokreacji, gdyż każdy człowiek, będąc śmiertelnym, upatruje przedłużenia swego życia biologicznego w swym potomstwie: non omnis moriar, co jest poważnym argumentem przeciwko celibatowi. Niemal wszystkie kultury wszystkich czasów utożsamiają małżeństwo z prokreacją, stąd też jest absurdem mówić o małżeństwach homoseksualistów. Żadna cywilizacja nie może uznać prawnie jako zawodu np. złodziejstwa, albo ludożerstwa, lub fałszerstwa pieniędzy, choć tego rodzaju "zawody" jednak istnieją.

Cywilizacja jednak chrześcijańska może w pewnych wypadkach uznać za ważne małżeństwo ratum et non consumatum.

Ks. prof. Michał Poradowski "Trzydziestolecie Drugiego Soboru Watykańskiego"

Agencja "Armel", ul. Stare Jatki 24 50-111 Wrocław
Wydawnictwo WERS 60-962 Poznań 22 skr. poczt. 59
opracowanie redakcyjne, skład i łamanie: Wydawnictwo WERS, Poznań
Copyright by Michał Poradowski



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
TRZYDZIESTOLECIE SOBORU WATYKAŃSKIEGO DRUGIEGO 1
TRZYDZIESTOLECIE SOBORU WATYKAŃSKIEGO DRUGIEGO wstęp
TRZYDZIESTOLECIE SOBORU WATYKAŃSKIEGO DRUGIEGO 2
Trzydziestolecie Drugiego Soboru Watykańskiego Ks prof Michał Poradowski fragm(1)
Ks. M. Poradowski Problemy Drugiego Soboru Watykańskiego, Kościół
Problemy Drugiego Soboru Watykańskiego Ks prof Michał Poradowski fragm(1)
Rok liturgiczny i kalendarz w reformie Soboru Watykańskiego II, Wokół Teologii
DOKUMENTY SOBORU WATYKAŃSKIEGO II, Kościół
SYNOPSA TEKSTÓW II SOBORU WATYKAŃSKIEGO WSTĘP
Trzydziestego drugiego dnia
Watykańskie przyjęcie dla drugiego pedofilskiego neopapieża
Watykan
WATYKAN
Audyt strony drugiej i wewnętrzne audyty jakości
cwiczonko drugie z baz danych na stopieniek
(Ekumenizm przed i po Soborze Watykańskim II)
Lista watykańskich masonów

więcej podobnych podstron