036














Lew Tołstoj   
   
Wojna i pokój - tom 3, część 2



      XIII      




      17 sierpnia Rostow i Ilin, kwaterujący w Jankowie, o piętnaście wiorst od Boguczarowa, pojechali konno na przejażdżkę, aby wypróbować nowego konia - wierzchowca kupionego przez Ilina i wybadać, czy we wsiach nie ma siana. Towarzyszył im tylko Ławruszka, który wrócił z niewoli, i ordynans.
      W ciągu ostatnich trzech dni Boguczarowo znajdowało się między dwiema nieprzyjacielskimi armiami, toteż łatwo mogła się tam znaleźć rosyjska straż tylna albo francuska straż przednia. Dlatego właśnie Rostow, jako zapobiegliwy dowódca szwadronu, chciał przed Francuzami skorzystać z furażu, jaki się znajdował w Boguczarowie.
      Rostow i Ilin byli w bardzo wesołym nastroju. W drodze do Boguczarowa, majątku książęcego z dworem, gdzie spodziewali się znaleźć liczną czeladź i ładniutkie dziewczęta, wypytywali Ławruszkę o Napoleona, śmiali się z jego opowiadania, to znów ścigali się wypróbowując konia Ilina.
      Rostow wcale nie wiedział i nie domyślał się, że wieś, do której jechał, należała właśnie do tego Bołkońskiego, który był narzeczonym jego siostry.
      Rostow i Ilin ostatni raz puścili konie na wyścigi ze spadzistej wyniosłości przed Boguczarowem. Rostow prześcignął Ilina i pierwszy wjechał w wiejską ulicę.
      - Prześcignąłeś mnie - mówił zaczerwieniony Ilin.
      - Tak, prześcignąłem, i na łące, i tutaj - odpowiedział Rostow głaszcząc ręką swego spienionego dońca.
      - A ja prześcignąłbym jaśnie pana na swym francuzie, jeno nie chciałem jaśnie panu robić wstydu - mówił z tyłu Ławruszka nazywając "francuzem" swego taborowego konia.
      Stępa zbliżyli się do spichrza, przy którym stała ciżba chłopów.
      Jedni chłopi zdjęli czapki, inni zaś nie zdejmując czapek patrzyli na przyjezdnych. Dwaj starzy, wysocy chłopi, z pomarszczonymi twarzami i rzadkimi brodami, wyszli z karczmy; uśmiechnięci, zataczając się i śpiewając jakąś niedorzeczną piosenkę, podeszli do oficerów.
      - Zuchy! - odezwał się Rostow śmiejąc się. - Jak tam, siano jest?
      - A jacy jednakowi... - rzekł Ilin.
      - We-e-e-so-o-o-ła za-a-ba-a... - ciągnął chłop błogo się uśmiechając.
      Jakiś chłop wyszedł z tłumu i zbliżył się do Rostowa.
      - Coście za jedni? - zapytał.
      - Francuzi - odpowiedział Ilin śmiejąc się. - A to sam Napoleon - dodał wskazując na Ławruszkę.
      - To znaczy, żeście chyba Rosjanie? - zapytał chłop po raz drugi.
      - A siła was tutaj? - zapytał inny chłop, nieduży, podchodząc do nich.
      - Dużo, dużo - odpowiedział Rostow. - A wy dlaczegoście się tu zebrali? - dodał. - Czy to jakie święto?
      - Starszyzna się zebrała wedle gromadzkich spraw - odpowiedział chłop odsuwając się od niego.
      Tymczasem na drodze od pańskiego domu ukazały się dwie kobiety i człowiek w białym kapeluszu. Zmierzali ku oficerom.
      - Ta w różowym moja, od niej wara! - oświadczył Ilin zauważywszy zbliżającą się do niego śmiało Duniaszę.
      - Będzie nasza! - rzekł do Ilina Ławruszka i mrugnął.
      - O co chodzi, ślicznotko? - zapytał uśmiechnięty Ilin.
      - Księżniczka kazała zapytać, z jakiego pan pułku i jak się nazywa?
      - To hrabia Rostow, dowódca szwadronu, a ja pokorny sługa panienki.
      - Za...ba...a...wa!... - wyśpiewywał pijany chłop, błogo uśmiechnięty patrzył na Ilina rozmawiającego z dziewczyną.
      Za Duniaszą podszedł do Rostowa Ałpatycz, już z daleka zdjąwszy kapelusz.
      - Ośmielam się niepokoić waszą wielmożność - rzekł z uszanowaniem, ale i z niejakim lekceważeniem dla młodego wieku tego oficera, i wetknął rękę za pazuchę. - Moja pani, córka zmarłego 15 tego miesiąca generała anszefa, księcia Mikołaja Andrejewicza Bołkońskiego, będąc w trudnym położeniu ze względu na ciemnotę tych osobników - wskazał na chłopów - prosi... Czy nie można by, jeśli łaska - dodał ze smutnym uśmiechem - odjechać nieco, bo to nieporęcznie przy... - Ałpatycz wskazał na dwóch chłopów, którzy z tyłu kręcili się koło niego niby ślepaki koło konia.
      - Ach! Ałpatycz... Jakub Ałpatycz!... Ważny! Daruj, na rany Chrystusa, ważny! Co?... - mówili chłopi uśmiechając się do niego radośnie.
      Rostow popatrzył na pijanych chłopów i uśmiechnął się.
      - Czy może to tak bawi jaśnie pana? - rzekł Ałpatycz ze stateczną miną i ręką nie zatkniętą za pazuchę wskazał na starych.
      - Nie, uciechy tu niewiele - rzekł Rostow i odjechał. - O co chodzi? - zapytał.
      - Ośmielam się zameldować jaśnie panu, że tutejszy chamski naród nie chce wypuścić pani z majątku i grozi, że wyprzęgnie konie, więc od rana wszystko jest przygotowane, a jaśnie oświecona księżniczka nie może wyjechać.
      - Niemożliwe! - wykrzyknął Rostow.
      - Mam zaszczyt meldować panu szczerą prawdę - powtórzył Ałpatycz.
      Rostow zsiadł z konia, oddał uzdę ordynansowi i poszedł z Ałpatyczem do dworu wypytując go o szczegóły sprawy. Istotnie, wczorajsze zaofiarowanie przez księżniczkę zboża chłopom, jej rozmowa z Dronem i z gromadą - wszystko to tak popsuło sprawę, że Dron stanowczo oddał klucze, przyłączył się do chłopów i nie pokazywał się na wezwanie Ałpatycza; rano zaś, kiedy księżniczka kazała zaprzęgać, aby wyjechać, chłopi wyszli gromadą przed spichrz i wysłali delegatów, by powiedzieli, że nie wypuszczą księżniczki ze wsi, że jest rozkaz, by nie wyjeżdżać, więc wyprzęgną konie. Ałpatycz wychodził do nich, zawstydził ich, ale mu odpowiadali (najwięcej ze wszystkich mówił Karp, Dron nie wysuwał się z ciżby), że księżniczki nie można wypuścić, jest na to rozkaz, niech księżniczka zostanie, a oni będą jej służyć po dawnemu i we wszystkim będą posłuszni.
      W tej chwili, kiedy Rostow i Ilin cwałowali po drodze, księżniczka, mimo perswazji Ałpatycza, niani i dziewcząt, kazała zaprzęgać i chciała jechać; ale kiedy ujrzeli pędzących kawalerzystów, wzięli ich za Francuzów, stangreci się rozbiegli, kobiety w domu podniosły płacz.
      - Ojczulku! Ojcze rodzony! Bóg cię nam zesłał - mówiły rozrzewnione głosy, kiedy Rostow szedł przez przedpokój.
      Księżniczka Maria straciła głowę; bezsilna, siedziała w salonie, kiedy przyprowadzono do niej Rostowa. Nie pojmowała, kto to taki, po co przybywa, co z nią będzie. Kiedy zobaczyła jego rosyjską twarz i po sposobie wejścia oraz po pierwszych słowach poznała w nim człowieka ze swojej sfery, spojrzała na niego swym głębokim i promiennym wzrokiem i jęła mówić głosem przerywanym, drżącym ze wzruszenia. Rostow od razu sobie wyobraził coś romantycznego w tym spotkaniu.
      "Bezbronna, przybita nieszczęściem panna, sama, pozostawiona na pastwę gburowatych, zbuntowanych chłopów! Jaki dziwny los pchnął mnie tutaj! - myślał Rostow słuchając jej i patrząc na nią. - Jaka łagodność, szlachetność w jej rysach i w wyrazie twarzy!" - myślał słuchając jej nieśmiałego opowiadania.
      Kiedy wspomniała, że wszystko to zdarzyło się nazajutrz po pogrzebie ojca, głos jej zadrżał. Odwróciła się, a potem, jakby w obawie, by Rostow nie wziął jej słów za chęć rozrzewnienia go, spojrzała na niego pytająco i lękliwie. Rostow miał łzy w oczach. Księżniczka Maria zauważyła to i z wdzięcznością popatrzyła na niego tym promiennym spojrzeniem, które kazało zapominać o jej nieładnej twarzy.
      - Nie potrafię wyrazić, księżniczko, jak jestem szczęśliwy, żem przyjechał tu przypadkiem i że będę mógł dopomóc pani - rzekł Rostow wstając. - Zechciej pani jechać, a ręczę honorem, że nikt nie ośmieli się zrobić pani przykrości, jeśli tylko pani pozwoli, bym ją eskortował - skłonił się z uszanowaniem, jak się kłaniają damom cesarskiej krwi, i skierował się ku drzwiom.
      Swym tonem pełnym szacunku Rostow jak gdyby dawał poznać, że choćby sobie uważał za wielkie szczęście zawarcie z nią znajomości, przecie nie chciał korzystać z jej nieszczęścia, by się do niej zbliżyć.
      Księżniczka Maria zrozumiała to i ceniła ów ton.
      - Jestem panu bardzo, bardzo wdzięczna - rzekła do niego księżniczka po francusku. - Mam wszakże nadzieję, że to tylko nieporozumienie i że nikt nie jest temu winien. - Księżniczka rozpłakała się nagle. - Proszę mi wybaczyć - powiedziała.
      Rostow, zasępiony, raz jeszcze złożył niski ukłon i wyszedł z pokoju.
następny     








Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
036 29
The Modern Dispatch 036 Alien Artifacts
034 036
036 menu
036 14
036 19
000 036
036 32
036 23
036 25
v 07 036

więcej podobnych podstron