Antymonachomachia Ignacego krasickiego


AUTOR: Ignacy Krasicki
tytul: "Antymonachomachia"

OPRACOWAL : Mariusz Stochla (stochla@ks.onet.pl)
----------------------------------------------------------------
---------
PIEć PIERWSZA


Czsto pozory udzĄ sabe oczy,
Zwaszcza gdy stanĄ na widok gromadnie,
Czsto i malarz w dziele zbyt ochoczy
Zmyli si, obraz chcĄc wydaą dokadnie,
5 I w kunszcie nieraz rzemieŚlnik wykroczy,
Kiedy si w zoto szych pody zakradnie. (szych -
tania pozótka) Nie traci przeto kruszec swej korzyŚci:
Szych peznie w ogniu, a zoto si czyŚci.

Jdzo Niezgody, twoje to sĄ sztuki!
10 Ty, co si w dzieach zjadliwych objawiasz,
Mieszasz si w kunszta, mieszasz i w nauki,
Sodycze óciĄ mieszasz i zaprawiasz,
Wkadasz obmierze jarzmo twej przynuki,
A gdy si tylko niesnaski zabawiasz,
15 Nie doŚą dla ciebie pastw, narodów klski,
W cienia zakonne rzucasz grot zwyciski.

Twój kunszt zdradny, eŚ zacisze Świte
Nowym podejŚciem mieszaą zamyŚlaa,
JueŚ pocza dzieo przedsiwzite,
20 JueŚ na poy z twych sztuk korzystaa.
Niebo sug swoich niewinnoŚciĄ tknite
Nie dopuŚcio, byŚ triumfowaa.
Opowiem, jakeŚ pada z pieków ona,
Opowiem, jakeŚ bya zwyciona.

25 Nie poda gnuŚnoŚą rzĄdzia klasztorem, (chodzi o
klasztor dominikanów) Gdzie si te sceny wyday tragiczne.
Klasztor by cnoty zawoany wzorem,
Klasztor obfity w dziea heroiczne,
Klasztor od wieków wsawiony wyborem,
30 Budowa wszystkie miejsca okoliczne.
Dzielny przykadzie, ach, któ ci wychwali!
TyŚ tarczĄ twoich, co ciebie dawali.

wite wizienia mioŚą cnoty wzniosa,
NiewinnoŚą twierdzĄ otoczya wiecznĄ,
35 arliwoŚą z Świeckiej marnoŚci uniosa,
Pokora skryciem czynia bezpiecznĄ,
PrzykadnoŚą dzielna w ich cieniu urosa,
Wiara obron znalaza walecznĄ.
Ukryte Świato stano na korcu (stano na korcu
- wypyno na wierzch) 40 W nauczycielu, Świtym cudotworcu.

W takim schronieniu, lepszy ni wiek zoty,
Trawiy prawe dla Boga ofiary,
W stray ubóstwa, posuszestwa, cnoty,
W zaszczycie pewnej nadziei i wiary,
45 W czuych zapdach arliwej ochoty;
A niebieskimi obdarzona dary
MioŚą, rkojmia cnoty i zaoga,
Sodzia prace dla blinich i Boga.

Te Jdza przerwaą zabawy gdy chciaa,
50 Zblia si, kdy w gbokim ukryciu
Ksiga "Zakonnej wojny" zostawaa (chodzi o
"Monachomachi") Pód artobliwy... ChcĄc jĄ mieą w uyciu,
Tyle przewrotnych kunsztów uywaa,
e wpad w jej rce; a w klasztornym yciu
55 ChcĄc wzniecią poar, raduje si, zjada,
e dzieo przyszej niezgody wykrada.

Wzbia si w gór, a jak jabko owe,
Co porónio i ludzie, i bogi,
Niesie pód artów. Gmachy klasztorowe
60 Skoro zoczya, wydaa krzyk srogi,
Cieszy si widzĄc klsk przyszych osnow.
Forty warownej ju przebya progi,
A myŚlĄc wŚciek o przyszym poarze,
Przebiega szybkim krokiem kurytarze.

65 Staje przed drzwiami mieszkania doktora
Pewna, e starzec rozkosznie spoczywa.
Omylia si; najpierwszy z klasztora
Do suby boej spieszy i przybywa.
W chórze pónocna trzymaa go pora,
70 W chórze wraz z braciĄ chway boe Śpiewa.
Wielka rzecz z zasug byą od prawa wolnym,
Wiksza - z zasugĄ byą prawu powolnym.

Wesza, a widzĄc i sprzty, i oe,
Jkna z zoŚci, czujĄc baŚnie ponne:
75 Zamiast kotary - wytarte rogoe,
Wszdzie ubóstwo zastaa zakonne.
KsiĄg mnóstwo, których zrachowaą nie moe,
Ledwo objy pokoje przestronne;
Sprzt godny mdrca, godny zakonnika,
80 Jadem jĄ nowym arzy i przenika.

Rzucia pismo, a zawywszy wŚcieka,
Powrócia si do swego oyska;
Z niĄ ZazdroŚą zjada i Zemsta przewleka,
Fanatyzm straszny z daleka i z bliska.
85 Wpady, skĄd wyszy, jdze w otcha pieka,
Wpady w zwyczajne sobie stanowiska;
Tam z róda jady na nowo czerpay,
Aby tym dzielniej truy, zaraay.

Wróci si doktor, a gdy pismo czyta,
90 RozŚmia si: taka zemsta wielkiej duszy.
Trwoga wystpnym tylko przyzwoita:
Kto si zym czuje, tego zarzut wzruszy.
Cienia si swego boi hipokryta,
Gdy go wewntrzne przeŚwiadczenie guszy.
95 Ubezpieczona w niewinnoŚci swojej,
Prawdziwa cnota krytyk si nie boi.

Tak brzena skaa, gdy niebo si chmurzy
I grone coraz zbliajĄ oboki,
Wzrusz si morze, grzmi chmura wŚród burzy,
100 A choą uderza bawan w brzeg wysoki,
Chocia si w fluktach zapienionych nurzy, (ac.
fluktus - ruch wody, prĄd) Chocia szturm srogi rwie twarde
opoki,
Trwa niewzruszona; peznĄ wiatry chye,
A bawan hardy piasek pod niĄ lie.

105 Wchodzi Honorat, a pismo podane
Z rĄk od doktora kiedy czytaą bierze,
Na pierwszĄ strof znaą po nim odmian:
Miesza si, poni, blednieje w cholerze;
Karty nie skoczy, ju rzuca o Ścian,
110 Chce drzeą, lecz doktor hamuje w tej mierze.
Sroy si starzec dziki i surowy,
Tymi na koniec obwieszcza gniew sowy:

"Taą to nam korzyŚą za tyle podjtych
Prac, trudów! Takie wdzicznoŚci zadatki!
115 Targa si ŚmiaoŚą na mĄdrych i Świtych,
Wyszydza, zjada, i ojce, i matki!
A niekontenta z blunierstw przedsiwzitych
Habi róaniec. Jeeli ostatki
W nas jeszcze cnoty arliwej zostay,
120 Niechaj jej dozna blunierca zuchway.

Heretyk sproŚny, Turczyn, jansenita, (jansenizm -
ruch religijny i spoeczny Ateusz, pieka zaraony jadem,
w koŚciele katolickim, potpiony przez
Oszczerca, z cudzych defektów korzysta, papiestwo, Francja
XVII w.) Godzien najwikszej byą kary przykadem.
125 Niechaj go haba ogarnie wieczysta
I wszystkich, którzy tym bdĄ iŚą Śladem,
Niech go..." - Dech usta ojcu arliwemu;
Wtem tak si doktor odezwa ku niemu:

"Zorzeczyą, nie wiem, jeeli przystoi
130 Tym, którzy tylko winni bogosawią.
Jad bardziej ran rozjĄtrza, ni goi.
Na có si prónym narzekaniem bawią.
Nie z zemsty pozna Bóg, którzy sĄ swoi;
JeŚli naley, jemu jĄ zostawią.
135 A choą nas boleŚą najsroej dotyka,
Cierpieą a milczeą - podzia zakonnika.

Ten, który swoim naŚladowcom wiernym
Za ze stokrotnie dobrem kaza pacią,
Potrafi ulyą troskom, choą niezmiernym,
140 Potrafi oddaą, co moem utracią.
Zyskiem si zemsty nie zmoem mizernym,
CierpliwoŚą lepiej nas zdoa zbogacią.
Darujmy!" - Uciek Honorat i mrucza,
A doktor westchnĄ, który go naucza.

145 Móg by ukaraą, ile przeoony,
Ale e starszy, nie spieszy si z karĄ.
Starzec by laty i pracĄ zwĄtlony,
A zwykĄ wieku swemu tchnĄc przywarĄ,
Nadto by w zdaniu swoim uprzedzony,
150 Gdy kad zakonnoŚą w równej szali z wiarĄ.
Choą zdronoŚą widzia, ale e przy cnocie,
Przebaczy doktor arliwej prostocie.


PIEć DRUGA


Jak chmura, co grom po polach roznosi,
Obieg Honorat wszystkie kurytarze,
Wszdzie wiadomoŚą nieszczŚliwĄ gosi,
Wszdzie o wszcztym znaą daje poarze,
5 O zemst wszystkich nalega i prosi,
Niechaj to dzieo i autora skarze.
"Kupcie si - woa - ku wspólnej odsieczy!
Kupcie si bronią pospolitej rzeczy!"

Na taki odgos, jak piorunem tknite,
10 Tumy si braci ze wszystkich stron spieszĄ.
RzucajĄ prace i zabawy Świte,
A coraz wikszĄ gromadzĄc si rzeszĄ,
Tam idĄ, kdy ale rozpoczte
Wynurza starzec: wzmagajĄ i cieszĄ.
15 Próne starania. Honorat si trwoy,
Im bardziej mikczĄ, tym zjadlej si sroy.

Tak a po puszczach dzikich obĄkana
Z podem, którego pilnie dotĄd strzega,
Nagym oskotem myŚliwców zmieszana,
20 Z miejsc si porywa, na których oblega.
Próno ucieka; wkoo opasana,
UnoszĄc ycie, choą podu odbiega,
Chocia rĄk usza i buja po lesie,
Tkwi grot Śmiertelny, który z sobĄ niesie.

25 Wrzask, krzyk, haasy. I proŚbĄ, i wsporem
Nie da si starzec ubagaą rozjady,
Niezbytym punktu ujty honorem.
Gdzie si zdronoŚci nasze nie zakrady?
Pdzi. - Ksigarni drzwi zasta otworem,
30 Tam wpad, strwoone bracia wraz z nim wpady.
Jednym zamachem starzec nieuyty
Wywróci cztery ksiĄg pene pulpity.

O ty, wszechrzeczy podnej rodzicielki.
Dzielny tumaczu i w lewĄ, i w prawĄ,
35 Którego wielbią musi czowiek wszelki!
Ty, coŚ jest Świata naukĄ, zabawĄ,
Pero pisarzów, o Albercie Wielki, (Albert Wielki a.
Albert v. Bollstdt, CoŚ tajemnice objawia tak wawo,
y ok. 1193-1280, Świty, filozof, teolog, Uczczenia godny!
Nieustraszony, przyrodnik pochodzenia niemieckiego,
dominikanin) 40 SpadeŚ pod szaf z twoimi kompany.

Wielki Tostacie! ty, coŚ znamienicie (Tostat, Alonso Tostado
- teolog hiszpaski, VI w.) Pisa o wszystkim, o czym pisaą
mona,
Nie osiedziaeŚ si na twym pulpicie,
ZoŚą ci zrzucia, ale zoŚą pobona.
45 Pozna ci starzec, zapaka obficie,
Twym spadkiem myŚl si powikszya trwona,
A gdy si coraz wzmaga i rozarza,
Tak z paczem mówi do bibliotekarza:

"Nie tylko ludziom i ksigom uwacza
50 Bezbonik, co si uwziĄ na zakony.
Co winien Tostat, e mu nie przebacza?
Co winien Alfons, ów król uwielbiony?
Zuchwalec Śmiao grzeszy i wykracza,
"Kroniki" nawet dotknĄ zaŚlepiony.
55 Niegodzien czytaą piknoŚci dobranych:
"Wojska afektów zarekrutowanych".

Wiem, skĄd te zoŚci i jady pochodzĄ:
Ju si Świat zepsu, a pody odrodne
Polorem niby jady swoje sodzĄ,
60 Nazwiska nawet uczonych niegodne.
Ich to koncepty prawdzie nie zagrodzĄ.
Znajdziem my na nich sposoby dowodne.
UmilknĄ zdrajcy, damy si we znaki,
Speznie z konceptem pisarz ladajaki.

65 Bogdaj to dawni! w ksigach nie szperali,
Byo te lepiej, kady cicho siedzia.
I có nowego teraz wybadali?
Bogdajby lepiej o nich Świat nie wiedzia!
Nie tak to nasi ojcowie dziaali,
70 A jeŚli który co pisa, powiedzia,
Nie dĄ si z swojej mĄdroŚci mniemanej
Ani zaczepia ksiĄki drukowanej".

"Niejeden gupi by wydrukowany -
Biblijotekarz rzek do Honorata -
75 Druk nie jest pitnem chway lub nagany.
Dawniejszych, Świeszych czasów alternata (alternata -
odmiana, od ac. alternare - Gupstwo i rozum stawia na
przemiany, - odmieniaą, przeplataą) Jednym je wzem
wiĄe i przeplata;
Z powszechnej wady my si nie odkupim,
80 Mona i u nas byą mĄdrym i gupim.

e si z prostoty Śmia pisarz swywolny,
I my si Śmiejmy, zagadniem go snadnie,
Pozna po Śmiechu, w wyrazach zbyt wolny,
e fasz napisa; odwoa dokadnie.
85 Bdziem si dĄsaą? Nie bdzie powolny,
Gorszy jad moe w pióro mu si wkradnie.
A kto wie wreszcie, czyli nie chcia uyą
Tego sposobu, aby si przysuyą?"

"Pikna przysuga! Paszkwilem, potwarzĄ?"
90 "Posuchaj tylko, ojcze Honoracie,
Róne si myŚli wierszopisom marzĄ,
Jeszcze ich trybu zupenie nie znacie.
Bywa czstokroą, gdy si zbyt rozarzĄ,
e mniej pamitni o sawy utracie,
95 Zbyt letko cudzĄ dotkliwoŚą tumaczĄ!"
"Zy to Śmiech, ojcze, gdy na niego paczĄ!"

"Targa si paszkwil na niewinnoŚą trwonĄ,
Zaraa jadem, na ze zbyt ochoczy;
Satyra, cierpieą nie mogĄc rzecz zdronĄ,
100 Karze bez wzgldu, wyrzuca na oczy;
Krytyk arliwoŚą ma, ale ostronĄ,
miechem poprawia, jadem nie uwoczy,
A kunsztu jego te prawe sposoby:
Wystpek karaą, oszczdzaą osoby".

105 "Ale mnie wytknĄ!" "Przypadkiem si stao".
"Jak to przypadkiem? Szydzią moje lata!"
"W myŚli to jego moe nie postao,
Osawiaą, szydzią z ojca Honorata.
Co tam wyrazi, u nas si nie dziao,
110 Jaka stĄd sawy byą moe utrata?
Nigdy si, ojcze, taki nie frasuje,
Który zarzutu przyczyny nie czuje.

Hazard nadarzy twe imi w pisaniu,
Ale opisa nie tym, czym ci znajĄ.
115 Albo upartym jesteŚ w twoim zdaniu?
Albo ci o zoŚą bracia posĄdzajĄ?
Albo nie trawisz dni, nocy w czytaniu?
Albo ci flaszki przyjacielem majĄ?
DobrzyŚcie, mĄdrzy, na ksiĄkach si znacie;
120 To nie o tobie, ojcze Honoracie".

"Pikne to sowa, ale nic nie znaczĄ,
- KrzyknĄ Honorat - Śmia si z nas do woli!
SĄ uprzedzeni, co dobrze tumaczĄ
To, co jest skutkiem nieprawej swawoli.
125 Niech mi mdrkowie dzisiejsi wybaczĄ,
Jak to nie sarknĄą, kiedy kogo boli!
Poal si Boe, widz, naszej pracy!
I waszeą zmodnia, ojcze Bonifacy".


PIEć TRZECIA


Bogdaj to zasnĄą! Byle sen by smaczny,
Mniejsza, na mikkim ou czy na awie.
Bogdaj to zasnĄą! Chocia sen dziwaczny,
Sodsze te baŚnie ni troski na jawie.
5 Niechaj mnie udzi, niech bdzie opaczny,
Stawia czstokroą w szczŚliwej postawie.
PynĄ w Śnie miym rozkoszne momenty,
Nie ŚpiĄ królowie, spa ojciec Gaudenty.

MyŚli swobodna! twoje to sĄ dziea,
10 Ty prace wieczysz rozkosznym uŚpieniem,
A co zbyt skrztnym staraniem uja,
NajpoĄdaszym wracasz zasileniem.
GnuŚnoŚą, co twardym letargiem zasna,
Nie zna snów smacznych, my za przebudzeniem.
15 UsnĄ Gaudenty w spokojnej zaciszy,
Powszechnej trwogi nie czuje, nie syszy.

Postrzega Jdza, co si wrzawĄ cieszy,
e na ustroniu rozkosznie spoczywa
Jeden Gaudenty z tak gromadnej rzeszy;
20 Jadem si nowym sroy, zapalczywa:
Do jego celi szybkim krokiem spieszy.
NowĄ si, zdradna, postaciĄ okrywa
I eby wsparcia dzielniejszego dostaą,
Bierze na siebie arliwoŚci postaą.

25 witym pozorem tai myŚli zjade,
Pokornym sodzi jad swój uoeniem:
Spuszczone na dó, zmruone, zapade,
PaajĄ oczy jaskrawym pomieniem,
Usta zsiniae i lica wyblade,
30 Gos drĄcy, coraz przerwany westchnieniem.
W takĄ si postaą Jdza przemienia,
Do Gaudentego kiedy przystĄpia.

"pisz - rzecze - wtenczas, kiedy drudzy czujĄ,
Zaywasz wczasu, kiedy bracia paczĄ;
35 GnuŚne umysy nieprawie prónujĄ,
Zbyt wolnie kiedy powinnoŚą tumaczĄ.
Nie tak si dzieci matce wysugujĄ,
Nie tak jej wdzicznoŚą oddajĄ i znaczĄ.
JeŚli masz serce, porwij si i wzmagaj,
40 JeŚliŚ syn jeszcze, wsta, ratuj, wspomagaj!"

Gdyby si bya Jdza nie umkna,
Byby jej dosta za pierwszym zamachem,
Tak si w Gaudentym zoŚą sroga zaja.
ZoŚą, rozpacz, zjadoŚą powikszona strachem,
45 Wzmaga si rano na wspaniae dziea.
Jdza tymczasem ju buja nad dachem.
ZajĄwszy Ądz zemsty niewygasĄ,
Ju strasznej wojny daa srogie haso.

Jak syn Alkmeny, gdy na wielkie sprawy, (syn Alkmeny -
Herakles) 50 Bitwy z olbrzymy i smoki wychodzi,
PaajĄc chciĄ wiekopomnej sawy,
NadziejĄ bitwy Ądze zjade chodzi,
Zdobycz nemejskĄ, zysk sawnej wyprawy,
Przywdziewa, gdy na nieŚmiertelnoŚą godzi -
55 Tak i Gaudenty w tej walnej potrzebie
Porwa za kaptur i wdzia go na siebie.

Wypad rozjady, sam nie wie, gdzie leci,
Woa na bitw, choą bez przeciwnika:
"Do mnie, kto Śmiay, do mnie, moje dzieci! -
60 Woa, a coraz wawiej si pomyka -
Kogo trwoliwoŚą podlĄca nie szpeci
Kogo zaszczyca imi zakonnika,
Kupcie si ze mnĄ, nacierajcie wawo
Tak si najlepiej utrzymuje prawo".

65 Noc bya jeszcze, a sabe promienie
Najpierwsze zorze puszczaą zaczynay.
SyszĄ krzyk bracia i nage wzruszenie,
SyszĄ jak echo gmachy powtarzay;
Nowy strach nasta, nowe zatrwoenie.
70 StanĄ z swoimi Honorat struchlay,
A gdy si ku nim Gaudenty przyblia,
Ucieka rzesza trwoliwa i chya.

Zosta Honorat laty ociay,
Strach nogi zemdli, przeraa i mroczy;
80 Postrzeg go z dala bohatyr zuchway,
Niezwykym pdem ku niemu przyskoczy.
Pad z strachu starzec na poy zmartwiay,
Ju ciosu czeka, nie Śmie podnieŚą oczy.
Ju si na niego Gaudenty zamierzy,
85 Wtem pozna starca i gniew swój uŚmierzy.

"TyeŚ to, ojcze?" - zdziwiony zawoa.
"Jam jest - rzek starzec - co was wszystkich broni. Na
to los srogi staroŚą mojĄ chowa,
Tegom si, ndzny, doczeka przy zgonie,
90 e lada bajarz bdzie nas strofowa
I w caym szuka zdronoŚci zakonie.
ZĄcz, bracie, pomoc, zwoaj modzie, starce,
Zgimy z honorem lub zgnbmy potwarc!

Niechaj nas pozna, co si targaą way,
95 Niech pozna smutnym doŚwiadczeniem swoim,
Niech wie, w jakowej jest nasz honor stray,
Niech wie, jak prónych dĄsa si nie boim,
Niech si i drugi, i trzeci odway,
Choą i najwikszĄ liczb, uspokoim.
100 Gniew, co ma honor zgromadzenia w pieczy,
ZgubĄ przeciwnych rany swoje leczy.

Do argumentów!" "A ksiĄki tu po co? -
KrzyknĄ Gaudenty, nowym zdjty jadem. -
Niech si mdrkowie nad ksigami pocĄ
105 I pyszniĄ dumnym maksym swoich skadem!
Rka, nie pióro, bdzie nam pomocĄ,
Idmy powszechnym i ubitym Śladem:
Kiedy potrzeba znieŚą z siebie zelywoŚą,
Gdzie moc lub sztuka, tam jest sprawiedliwoŚą. (sztuka - tu:
podstp)

110 Dawne to bajki o cnocie, nauce,
wiat polerowny te czcze Świata zgasi,
PodejŚciu szczŚcie przypisa i sztuce,
Zbrodni szczŚliwĄ uczci i okrasi,
A niepodlegy sumnienia przynuce,
115 Zdradnie si sroy, zdradnie si i asi.
Któ teraz w cnocie wsparcia bdzie szuka?
Ten wielki, mĄdry, kto zdar, kto oszuka.

I my tak czymy, gdy nas losy muszĄ,
A radzią sobie inaczej nie mona.
120 Kiedy moc, podstp Świata teraz duszĄ
I wszystko chytroŚą posiada ostrona,
Kiedy szczŚliwi, co si o ze kuszĄ,
A w niewinnoŚci ju nadzieja prona,
Trudno si teraz odwoaą na cuda:
125 BĄdmy jak drudzy, a wszystko si uda".

Tak duch zajadej Jdzy popdliwy
WskroŚ umys zoŚciĄ zdjty opanowa.
Struchla Honorat na takowe dziwy,
Nagej odmiany kiedy nie pojmowa,
130 Nie Ścierpia blunierstw, lubo zemsty chciwy,
Przecie, aeby w zoŚci uhamowa,
Mikczy zawzitoŚą, zbytek jadu sodzi.
Ju te dzie jasny po zorzach nadchodzi.


PIEć CZWARTA


Rzadko si kradzie nada kradnĄcemu,
Choą jĄ i piknym nazwiskiem przywdziejem,
Choąby suya dobru publicznemu,
Nie oczyŚci si i tym przywilejem.
5 Mówmy wic szczerze, mówmy po dawnemu:
Ktokolwiek kradnie, ten zawdy zodziejem.
Piknie czy szpetnie, pomaga czy szkodzi,
Niech bdzie, jak chce, a kraŚą si nie godzi.

O "Wojno mnichów!" takeŚ w rce wpada,
10 TakeŚ si najprzód zjawia na Świecie:
PochoŚą ci z twoich kryjówek wykrada,
CiekawoŚą fraszki stawia w zalecie,
ZoŚą ci rozniosa Ślepa i zajada,
A sawa, która rada bajki plecie,
15 Za rzecz szacownĄ, gdy udaa baŚnie,
PrysaŚ jak iskra, co parzy i gaŚnie.

Byli, którzy ci susznie zwali fraszkĄ,
A powaniejszĄ zatrudnieni pracĄ,
GardzĄc wspaniale nikczemnĄ igraszkĄ,
20 Nie czytajĄc ci rzekli, eŚ ladaco.
Drudzy, nie wzdci tak powanĄ maszkĄ,
Nad zgrajĄ wierszów gdy czasu nie tracĄ,
Rzekli: "Dwik próny, co pozory kryŚli,
Niewart uczonych czytania i myŚli".

25 Rodzaj poetów, co si z sowy pieŚci,
Niegodzien u nich wzgldu i szacunku,
Mdrzec, waĄc istoty i treŚci,
Mdrzec, majĄcy wyroki w szafunku,
W gminnych umysów tumie takich mieŚci
30 I w najpodlejszym osadza gatunku,
Co kunsztem sowa ukadajĄc zrcznie,
agodnym dwikiem omamiajĄ wdzicznie.

I sprawiedliwe byy takich zdania,
Co im o dobro kraju tylko chodzi:
35 "Có wiersz pomoe do praw ukadania?
Albo si zboe po wierszach urodzi?
Próne sĄ, poche, niewarte suchania,
Wic si ich pisaą i czytaą nie godzi.
Nic nie probujĄ, a po có je chwalią?
40 Najlepiej bajk i bajarza spalią.

Spalią do szcztu". Ale nim go spalĄ,
Wróąmy tymczasem do naszej powieŚci.
Bajk czy prawd ci ganiĄ, ci chwalĄ,
Tym jest przyczynĄ Śmiechu, tym boleŚci.
45 Jedni si chlubiĄ, a drudzy si alĄ,
Zgoa zwyczajnym trybem wszystkich wieŚci
Miao los dzieo, co po rkach chodzi:
Ze, gdy przymawia, dobre, gdy godzi.

Po niejednego zakĄtkach klasztora
50 Poszo na ogie; w drugich zachowane.
Ci bogosawiĄ, a ci klnĄ autora;
Zgoa umysy byy rozerwane.
Pan wicesgerent Śle instygatora (instygator - ac.
instigator - podegacz, I w przyszych sĄdach rokuje
przegran. tu: oskaryciel publiczny) 55 A jejmoŚą rónie:
krzykliwa lub cicha, (jejmoŚą - ona wicesgerenta) Gniewa
si, mikczy, pacze i uŚmiecha.

SzczŚciem, i wielkim, dla dziea autora
Nigdy Hijacynt w jej domu nie goŚci;
Nikt tam nie bywa prócz ojca przeora,
60 Lecz ojciec przeor ustawicznie poŚci,
A jeŚli biera ojca promotora,
Hijacynt takich wizyt nie zazdroŚci:
PogardzajĄcy marnymi igraszki,
Pilnowa wiernie ksiĄek, a nie flaszki.

65 Prawda, e pikny, udatny i hoy,
Prawda, e patrzeą na niego a mio.
Albo byą piknym nie ma suga boy?
Albo to grzecznym byą si nie godzio?
Wdziczna jest skromnoŚą, gdy postaą uoy,
70 Zda si, i nowych z niĄ wdzików przybyo.
Niechaj wystpek wydaje si sproŚnie.
Cnocie wdzik nowy niechaj coraz roŚnie.

Mona jĄ Śmiele z grzecznoŚciĄ skojarzyą.
I owszem, taka lepiej przykad wdraa;
75 Nie jej to przymiot sroyą si i swarzyą,
Dzikim wspojrzeniem nigdy nie odraa,
Nie umie prónie dziwaczyą i marzyą
Ani si pochym podejrzeniem zraa.
Przykadny mile, dziwacznie niesprzeczny,
80 Ojciec Hijacynt by Świty i grzeczny.

Ani on wiedzia co drukiem podano,
Poyteczniejsze bawiy go dziea;
Gdy ju wieŚą dosza, co wydrukowano,
Ani go wtenczas ciekawoŚą uja;
85 Przeczyta wreszcie, co o nim pisano,
Lecz si myŚl mŚciwa w sercu nie zawzia.
Ani si rozŚmia, ani si zasmuci,
Lecz dwakroą ziewnĄ i pismo porzuci.

Tak orze, górnym wybujay lotem,
90 Ledwo poglĄdaą na niziny raczy,
A piorunowym nie przelky grzmotem,
Kiedy ptaszta pod sobĄ obaczy,
Skrzyde wspaniaych straszy je oskotem
I gdy w ostatniej postrzee rozpaczy,
95 Rzuca plon pody, a lotnymi pióry
Ponad oboki wzbija si i chmury.

Nie z orów rodu by, choą przewielebny,
Ojciec Gerwazy od Zielonych wiĄtek.
Lubo Hijacynt da przykad chwalebny.
100 I do dziaania szacowny poczĄtek.
Wzgardzi nim ojciec, rady mniej potrzebny,
Wzgardzi, a rzeczy nowy snujĄc wĄtek
Bra je do serca; a gdy zemst knowa,
Z rzeszĄ si braci ukonfederowa.

105 Wic chcĄc, by jeszcze wiksze znaleą wsparcie,
Wzywa na pomoc inne zgromadzenia.
Zasta u forty, jakoby na warcie,
Pann Dorot, co chwa imienia
StrzegĄc, na zemst czuwaa otwarcie:
110 Od najpierwszego za czym pozdrowienia
Zamiast potocznych dyskursów zabawy
O srogiej burzy wszczĄ si dyskurs wawy.

Tam si dowiedzia w zapalczywej mowie,
W srogim wejrzeniu, udatnym geŚcie
115 O caej rzeczy dokadnie osnowie,
Co powiedano i na wsi, i w mieŚcie,
Zgoa, co tylko nowinĄ si zowie,
Co usta wywrzeą zdoay niewieŚcie.
Wszystko to byo powiedziane rónie:
120 wawo, dokadnie, zwile i pobonie.

Usysza, jako autor zego dziea
Od bezboników na to namówiony,
Jako go zysków nadzieja uja,
I nawet o tym zosta upewniony,
125 Jakie bezbonoŚą ukaranie wzia:
Jak w Świtej ziemi nie by pogrzebiony;
Jak panna Anna na rozstajnej drodze
Widziaa w ogniu jczĄcego srodze.

SzczŚciem kur zapia. "Nieche sobie pieje!
130 - KrzyknĄ Gerwazy - a ja nie mam czasu!"
Wic wszed za fort, wzmagajĄc nadzieje.
Wszed, a wŚród zgieku, wrzawy i haasu
Gdy syszy, jako Honorat boleje,
Aeby zemu zabieeą zawczasu,
135 Aby obwieŚcią, skĄd zego przyczyna,
Wprzód odkaszlnĄwszy, tak mówią zaczyna:

"O bracia! choą wy bieli, my kafowi,
Nic to jednoŚci serdecznej nie szkodzi:
Kady z nas wdzicznoŚą winien zakonowi,
140 Bo z tego róda szczŚliwoŚą pochodzi.
Ączmy si przeciw nieprzyjacielowi,
Z maych zĄczonych rzecz wielka si rodzi".
"Prawda - Honorat rzek - i ja wiem o tym,
To napisano na czerwonym zotym". (w tym przypadku
chodzi o dukat holenderski
z napisem zaczerpnitym z Sallustiusza: 145 Wic go
zaprasza w izb zgromadzenia, Concordia res parvae
crescunt, discordia et Gdzie si arliwi na odsiecz kupili.
maximae dilabuntur - dosownie: ZgodĄ Pospolitego tam
centrum ruszenia, rzeczy mae si ĄczĄ, niezgodĄ,
Tam ródo rady, jak bdĄ walczyli. i najwiksze,
na czŚci sĄ rozbite) Na powszechnego odgos zaproszenia
150 Hurmem si zewszĄd radni gromadzili.
Szed, tknity zemstĄ i punktu honorem,
Pan wicesgerent, ksiĄdz proboszcz z doktorem.


PIEć PIńTA


Na wielkie dzieo trzeba si zdobywaą.
Fraszka pod TrojĄ i bitwy, i rady!
Kogo na pomoc w tej potrzebie wzywaą?
Do Muz si udaą czyli do Pallady?
5 Czy na pegazich skrzydach podlatywaą,
A dawnych bajek wskrzeszajĄc przykady,
Kiedy si powieŚą heroiczna wszczyna,
Do snu zachcaą w imi Apollina?

Wielkie przykady do naŚladowania
10 I drog widz przed sobĄ nieciasnĄ;
Chluba nie wabi pióra do pisania,
Zabaw kryŚl i cudzĄ, i wasnĄ.
Czytelnikowi nie broni ziewania:
ChcĄ spaą czytajĄc, niechaje i zasnĄ.
15 Ja, rzecz stosujĄc do miary i wzrostu,
Co wiem, co nie wiem, opowiem po prostu.

Zeszy si czapki, birety, kaptury,
A, co najwiksza, i gowy nie lada.
Pan wicesgerent, burzliwej natury,
20 Plant zemszczenia najpierwszy ukada; (planta - plan)
Wic si nadĄwszy rzek: "Ze koniunktury,
MoŚci panowie! Za czym moja rada:
JĄą si sposobów dobrych. To, co myŚl,
Opowiem krótko i jawnie okryŚl.

25 Najprzód ten zdrajca, co z nas si naŚmiewa,
Niech pozna, eŚmy dobrzy w odpowiedzi.
Tym grzeszy, e si zemsty nie spodziewa,
Swoja podoŚciĄ zasoniony siedzi,
Niewart, eby si czek zacny na gniewa.
30 Z tym wszystkim niech go karanie uprzedzi:
JeŚli plebeius, zbią go bez litoŚci, (plebeius - ac.
czowiek z nizin spoecznych, JeŚli szlachcic, pozwaą
jegomoŚci! tu: chop lub mieszczanin)

Róne mogĄ byą sprawy, aktoraty,
A ja na wszystkich niele dopilnuj:
35 Niech no si tylko odezw zza kraty,
Niech wezm na cel, tak go odmaluj,
Takie wynajd na prejudykaty,
(prejudykat - orzeczenie sĄdowe Zgoa, co umiem, co mog,
poczuje. stanowiĄce precedens prawny od ac.
Wprzód za to, e si Śmia z blunierstwy ozwaą,
praeiudicatus - przesĄdzony) 40 Z Aryjanismi regestru go pozwaą.

Mógby i crimen status byą na stole (crimen
status - ac. zbrodnia stanu) Za to, e z królem chcia
wadzią Wgrzyny, (chodzi o przerwanie handlu z Wgrami -
Lecz ja to wyszej wadzy oddaą wol. gównym
dostawcĄ win) Mnogie sĄ dalej oskare przyczyny:
45 Ojcy lektory niech myŚlĄ o szkole,
Duchowni niechaj broniĄ dziesiciny,
A nasz ksiĄdz praat przez swój wielki rozum
Wemie w opiek vitrum gloriosum. (vitrum
gloriosum - olbrzymi puchar)

Co si mnie tycze, wiem ja, co si stanie:
50 Pozna jegomoŚą..." Wtem machnĄ obuchem.
KrzyknĄ Gaudenty: "Dobrze tak, mospanie!
To mi to sposób, co Śwista nad uchem!
Na nic si nie zda pozew i gadanie,
Po co to straszyą widzeniem i suchem!
55 Kto chcia byą naszej przyczynĄ niedoli,
Kto nas zaczepi, niech czuje, co boli!"

Jak za powstaniem miego wietrzyka
W rozlegej puszczy liŚą wdzicznie szeleŚci,
Coraz si echo szerzy i pomyka,
60 Coraz such szeptem rozkosznym si pieŚci,
Tak w gromadnego liczbie zakonnika
Krzyk Gaudentego hasem dobrych wieŚci.
Nieukojone majĄce urazy
Wzmogli si Rafa, Marek i Gerwazy.

65 Trzy to filary swego zgromadzenia,
Trzy to pociechy braci rozrzewnionych.
Pierwszy z nich, zwyke dawszy pozdrowienia,
W sowach dobranych, zwizych i uczonych
Od gór libaskich wszczĄ asumpt mówienia;
70 SpuŚci si potem, a wszystkich, zdziwionych,
I duchownego, i Świeckiego stanu,
CiĄgle prowadzi do rzeki Jordanu.

Dopiero stamtĄd jak si wzbi do góry,
Jak zaczĄ lataą, z oczu wszystkich zniknĄ;
75 Gos tylko sychaą, wzrok widzieą ponury,
Gest grony, jakim zadziwiaą przywyknĄ.
Wtem, kiedy wspomnia helikoskie córy, (helikoskie
córy - Muzy) WskroŚ poruszony wicesgerent krzyknĄ:
"To mi to mówca, co si a czek zlknie,
80 Kiedy to raz wraz i górno, i piknie!"

Sza dalsza kolej, a ojcy wielebne,
Raniej modziey otoczone gronem,
Zdobyway si na rady potrzebne,
Kady za swoim obstawa zakonem,
85 Pezy, nikny zamachy haniebne.
Wtem seraficznym akcentem i tonem, (seraficznym
- franciszkaskim) Okryty laurem kaznodziejskiej pracy,
Podniós grzmotliwy gos ojciec Pankracy:

"A póki - krzyknĄ - barbarzyniec w bdzie,
90 Zoil przebrzydy, co si na nas miota, (Zoil -
grecki retor i filolog z IV w. A póki szarpaą naszĄ saw
bdzie? p.n.e., ostro krytykowa Homera, I
blunią, zdrajca, subtelnego Szkota? tu: zoŚliwy
krytyk) A póki w równym szeregu i rzdzie
Z nim stawaą bdĄ ci, których robota
95 Do tego zmierza ustawnie, koniecznie,
Aby nas zgnbią i osawią wiecznie?

A póki..." Nadto rozpoczĄ by wawie,
Przeto go kompan strwoony, mniej bacznie,
ChcĄc ciĄgnĄą za paszcz, gasnĄ po rkawie;
100 I chocia mniema, e byo nieznacznie,
Tak zmiesza mówc, i oniemia prawie.
Chce mówią, ale sowa szy opacznie,
Wic, co tak wawo ju mia si ku wojnie,
Skry gow w kaptur i usiad spokojnie.

105 Zamilkli wszyscy. Wtem z miejsca si ruszy
Doktor i zaczĄ namieniaą o zgodzie.
Próno namienia - przytomnych obruszy,
Nawet tych, którzy byli na odwodzie.
Wrzask zjadej tuszczy mówiĄcego zguszy;
110 Wic, upewniony o pewnej przeszkodzie,
Umilk. Natychmiast wawe wojowniki
Coraz groniejsze wznawiay okrzyki.

Jak wichry, nagle kiedy wypadajĄ,
Wspienione wody i mĄcĄ, i burzĄ,
115 Próno si trwone majtki wysilajĄ,
Razem z okrtem w dnie morskim si nurzĄ;
Powstaje Neptun, wiatry ucichajĄ,
Spokojne wody, nieba si nie chmurzĄ -
Tak proboszcz skoro w stó piŚciĄ uderzy,
120 Ucicha wrzawa i krzyk si uŚmierzy.

"A moje zdanie - rzek - moŚci panowie,
Duchowni, Świeccy, wielebni, wielmoni,
Po co si gniewaą? W tej ksigi osnowie
Có jest, ebyŚcie mieli byą tak trwoni?
125 Czy to w poeciej marzyo si gowie,
Ma tych obraaą, co mĄdrzy, poboni?
Na co si zemsty zych sposobów chwytaą?
JeŚli ze pismo, to go i nie czytaą.

Jeeli ksztatne, dobrze napisane,
130 Czytajmy, artu nie biorĄc do siebie.
Byo podobne niegdyŚ udziaane
I na praaty. W takowej potrzebie
Ci si rozŚmieli, ci dali nagan,
A czas, zazwyczaj co urazy grzebie,
135 To zdziaa, co si pospolicie dzieje:
Nikt si nie gniewa, a kady si Śmieje.

I ja tak radz, a em w tych dniach prawie
Przypadkiem pismo o tej wojnie czyta,
e posuyo ku mojej zabawie,
140 miaem si i ja, o reszt nie pyta.
Poetom Śni si czasem i na jawie,
Któ by wic bajki za prawd poczyta?
Puchar opisa! I có w tym jest zego?
Niech przyjdzie do nas, wypijem do niego".

145 Tak mówi praat, a wyraz agodny
Mie uczucie w suchajĄcych sprawi:
Wzrok niegdyŚ dziki stawa si pogodny,
A co si nader zapalczywym stawi,
Pan wicesgerent mniej do bojów zgodny,
150 Honorat srogi ju si uaskawi,
Gaudenty nawet ju nie tak ochoczy.
Wtem nowy widok ŚciĄgnĄ wszystkich oczy.


PIEć SZąSTA


Jaki to widok, który by odmiany
I nowĄ rzeczy osnow przywodzi?
Có to za widok tak niespodziewany,
I naradzeniu wielkiemu przeszkodzi?
5 Jaki to koniec: zy czy poĄdany,
Po tylu wielkich przygodach nadchodzi?
I jak przemyŚlnym wzniecon wynalazkiem?
Opowiem. Drzwi si otworzyy z trzaskiem.

WaŚnie naówczas wieszczym zdjty duchem
10 Ojciec Regalat paa arliwoŚciĄ,
Srogim niezbonoŚą krpowa acuchem,
A zwykĄ gnbiĄc zoŚą zapalczywoŚciĄ,
Niespodziewanym przelky rozruchem,
Porwa si z miejsca. Za nim z skwapliwoŚciĄ
15 Wszyscy suchacze spieszno ku drzwiom biegli.
Wszyscy stanli, jak tylko postrzegli.

Mame powiedzieą, co postrzegli oni?
Powiem: postrzegli dzban czworogarcowy.
KrzyknĄ Gaudenty: "Do broni! do broni!"
20 Gerwazy rany, Pankracy gotowy,
Doktor si wstydem niezwyczajnym poni,
Pan wicesgerent wzrok mieni surowy,
Praat, aeby dobrze dzieo sprawią,
Na pierwszym miejscu kaza go postawią.

25 StanĄ. Jednake nie by on takowy,
Jakim go powieŚą bajeczna udaa;
Zocisty, prawda, i marcepanowy,
Ale go rzeba wzwierzch nie otaczaa.
W tym zaszczyt wielki, i czworogarcowy; (mieŚci
ok. 16 litrów) 30 Jako i postaą tak okazowaa:
Powany z ksztatu, wspaniay i stary,
Szklni si nakoo twardymi talary.

Na nich pamiĄtki królów naszych dawnych
Ku pocieszeniu zgromadzonych braci,
35 Królów uprzejmych, szczŚliwych i sprawnych
Wyryte byy twarze i postaci.
Owych Zygmuntów, Wadysawów sawnych,
Których si nigdy pamią nie zatraci.
Niós dzban pamiĄtki szacownych wyrazów,
40 Niós pitna Piastów, Jagieów i Wazów.

Takimi nasi ojcowie pijali,
Smutek stroskanych myŚli nie zajmowa;
Takimi uczty swoje odprawiali,
Uczty, na których zbytek nie panowa.
45 Szed dzban na kolej, w nim radoŚą czerpali,
A przemys chytry ochoty nie psowa. (przemys
chytry - przemyŚlna sztuka) Rozweseleni uprzejmym obchodem,
Napawali si i piwem, i miodem.

O dobre czasy, gdy trwaa prostota!
50 Wprawdzieą nie byo tak ksztatnie i grzecznie,
Nie szklnia w kunsztach wytworna robota
Ani si przemys sili ostatecznie.
UprzejmoŚą wszystko ksztacia i cnota.
yli wesoo, yli i bezpiecznie.
55 Sodkie wspomnienie, szacowne przykady,
Bogdaj si nasze Świciy pradziady!

Lecz nazbyt dugo ju ten dzban na stole,
Czas si go imaą: Ze czciĄ winnĄ wzity,
Aby naprawi uprzykrzone dole.
60 Ojciec Zefiryn arliwy i Świty,
Na zoŚą ŚwiatowĄ paczĄc i swawole,
Pierwszy go ujĄ; za czym nadpoczty,
Gdy si do niego kady z ojców bierze,
Suszy si likwor w skromnoŚci i mierze.

65 Ju kolej wielu bya przemina:
I wicesgerent niele pokosztowa,
I praat, sprawca przykadnego dziea,
Smacznego trunku sobie nie aowa.
W Gaudentym wiksza arliwoŚą si zawzia;
70 Honorat niby z niechcenia sprobowa.
Kady si z swoja odezwa pochwaĄ,
Tymczasem wina coraz ubywao.

Bo te to nadto ci filozofowie
Rozprawowali o wstrzemiliwoŚci.
75 I w dobrym zbytek cnotĄ si nie zowie.
Jak to nie lubią, skĄd pynĄ radoŚci?
Dobrze to znali wielebni ojcowie,
Wic zasilajĄc ducha w troskliwoŚci,
Pod dobrym hasem: "Niech poczciwi yjĄ!"
80 Wielebne ojce jak pijĄ, tak pijĄ.

W kacie ukryty doktor cicho siedzia;
WidzĄc, e mierna, uczcie nie przygania.
Chcia jednak, aby nikt o tym nie wiedzia,
Wiec, jak móg tylko, kry si i zasania.
85 Postrzeg go praat i wzrcz mu powiedzia:
"Po có si bdziesz od ochoty wzbrania?
Albo w mych rku naczynie zabojcze?
Wino weseli, pij, wielebny ojcze!"

Kolej tak dobrze ju bya chodzia,
90 I ju ku reszcie likwor si nachyla,
Poznali wszyscy, i zabawa mia,
Wic gdy si kady wdziczy i przymila,
Wsta doktor - zgraja placu ustĄpia -
WziĄ dzban i westchnĄ, przecie si zasila;
95 A gdy ju reszt dopija przykadnie,
Cud nad cudami! - postrzeg Prawd na dnie.

Bajka to bya, co o niej pisali,
Jakby w dnie studni siedziaa, nieboga.
Znaą filozofy wina nie pijali,
100 A zaŚ poeci, w ródle swego boga
Gdy tylko wod kastalskĄ czerpali, (woda kastalska -
ze róda Kastalii, uyczaa W ni Prawd kadli; nie ta jej
zaoga. ducha poetyckiego)(zaoga - siedziba) Lepiej
czstokroą pijak jĄ wyŚledzi
I stĄd przysowie: "Prawda w winie siedzi!"

105 PrzelĄk si doktor na takowe dziwy
I dzban na miejscu, skĄd wzity, postawi.
Ruszyą si nie Śmia, chocia boju chciwy,
Gaudenty, skoro cud doktor objawi.
Czy obraz skryty, czy widok prawdziwy?
110 Kady go pyta, wszystkim jeno prawi:
"Kto si dowiedzieą o tym chce dokadnie,
Niechaj w dzban wspójrzy, znajdzie Prawd na dnie".

Rzek; wic wspaniale Zefiryn si toczy
Prosto ku dzbanu, chcĄc wzgĄbsz rzecz dociekaą.
115 Blask niezwyczajny zrazi wszystkie oczy,
Stanli zlkli, nie ŚmiĄ uciekaą.
JasnoŚą przytomnych przeraa i mroczy.
Z dreniem widoku koca muszĄ czekaą.
W tym, obok Świtny gdy si rzedzią pocznie,
120 Prawda przed nimi stana widocznie.

"Nieczsto - rzeka - tak mnie ludzie widzĄ,
Chocia si zawdy chtna ku nim spiesz,
Zamiast wdzicznoŚci wszyscy ze mnie szydzĄ
I bylem tylko wesza w którĄ rzesz,
125 Rzadki mnie uczci, a wielu si wstydzĄ,
Bo zych zasmucam, a niewinnych ciesz.
DziŚ z wami jestem; bo chocia w rozruchu,
GodniŚcie mego widzenia i suchu.

SkĄd wasza rozpacz? skĄd chci zemszczenia?
130 Za lada pismo, które bajki plecie?
Mnie wierzcie, wszystkie przenikam wzruszenia,
Znam tego, co go dziŚ przeŚladujecie,
Wie on, jak Świte wasze zgromadzenia;
Lecz chcĄc osoby postawią w zalecie
135 PrzychylnoŚą jego, która nie jest pocha,
Tym si obwieszcza, i was szczerze kocha.

art bro jest czsto zdradna i szkodliwa.
Ale te czasem i jej trzeba zayą:
W Śmiechu przestroga zdatna si ukrywa,
140 A ten, który si Śmia na niĄ odwayą,
Nie zasuguje, aby zemsta mŚciwa
Miaa go gnbią, miaa go zniewayą.
Porzuącie zjadoŚą, uŚmierzajcie ale:
Wszak i wy ludzie, i on nie bez ale.

145 Sam si oŚwiadczy, i chtnie odwoa,
I, jeŚli szkodzi, gotów pismo spalią.
Jeden wam wszystkim nigdy nie wydoa;
Na có go gnbią, lepiej si ualią.
MyŚl moe bya zbytecznie wesoa;
150 Sposób - osĄdcie, czy ganią, czy chwalią?
Jeeli potwarz, sama peznĄą zwyka;
Jeeli prawda, poprawcie si!" - Znika.



KONIEC


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Satyry Ignacegy Krasicki
[Monachomachia] Ignacego Krasickiego
Dydaktyczny charakter satyr i powieści Ignacego Krasickiego
Utwory Ignacego Krasickiego eleganckie igraszki i ostr~B41
Bogata biografia Ignacego Krasickiego
Utwory Ignacego Krasickiego eleganckie igraszki i ostra~303
Krasicki Ignacy Antymonachomachia (2)
Ebook Ignacy Krasicki Antymonachomachia
I Krasicki Antymonachomachia
Bajki Krasickiego jako gorzka prawda o ludziach i świecie
Krasicki Ignacy Listy

więcej podobnych podstron