11 Plan dnia


Plan dnia.

Tak naprawdę to nie wiem, jak zareagowała na nasze opowiadanie Laurie, bo z jej miny niczego nie dało się wyczytać. Domyślałam się tylko, w jak wielkim musi być szoku, widząc Edwarda gładzącego ją uspokajająco po dłoni. Potem też nic nie powiedziała, tylko wyszła na moment do drugiego pokoju i widziałam, jak opadła na fotel i przyłożyła ręce do twarzy. Wtedy poszedł do niej Robert i we dwójkę długo, spokojnie rozmawiali. Myślę, że to było jej najbardziej potrzebne. Nikt z nas nie potrafił zrozumieć jej uczuć tak dobrze, jak drugi człowiek. Dopiero po półgodzinie odważyliśmy się do nich wejść i od razu zauważyłam lekki uśmiech ulgi na twarzy Edwarda. Chyba wszystko było dobrze...

Laurie mechanicznie pokiwała głową i blado się uśmiechnęła.

Zaimponowała mi tym. Była spokojna, choć wewnątrz musiało w niej wrzeć. A jednak posłusznie wykonywała polecenia Carlisle'a, maskowała twarz, uczyła się fałszywych danych i zmieniała ubranie na nierzucające się w oczy dżinsy i bluzę. Na lotnisku nikt nie rozpoznał w niej słynnej piosenkarki i bez problemów dostaliśmy się na pokład samolotu.

Siedziałam koło Edwarda, przytulona do niego bokiem ciała. Na początku rozmawialiśmy, a później już tylko wspólnie milczeliśmy, co było równie miłe. W pewnym momencie mój ukochany drgnął i spojrzał na mnie wzrokiem, z którego nie mogłam nic wyczytać.

Po tych słowach wstał, przeciągnął się i leniwie udał do toalet na końcu samolotu. Tak, jak przewidywał, po chwili zjawił się przy mnie Robert.

Nagle zrozumiałam, co miał na myśli. Od chwili, gdy w salonie naszego mieszkania pojawili się Carlisle, Esme i Emmett, zupełnie zapomniałam, że wcześniej byłam w związku właśnie z nim. Moja rodzina i moje małżeństwo było czymś tak oczywistym, że Robert był dla mnie już wyłącznie przyjacielem, choć dla niego sytuacja była z pewnością bardziej skomplikowana.

Widziałam, że ciągle pewną trudność sprawia mu rzeczywiste wymawianie imion, które do tej pory znał jedynie ze scenariusza. Ale i tak podziwiałam jego odwagę.

W tym, co mówił, było zbyt wiele prawdy, abym mogła to zignorować. Wiedziałam, że gdy tylko znajdę się w Volterze, chęć zemsty pogna mnie prosto do Aro, którego miałam ochotę rozszarpać na strzępy. Ale wiedziałam też, że jeśli tego nie opanuję, pognam jedynie po śmierć.

Mrugnął do mnie łobuzersko, a ja roześmiałam się naprawdę szczerze. Znowu mi pomógł, sam o tym nie wiedząc. Znowu choć na chwilę rozładował atmosferę napięcia, która zabijała mnie od dłuższego czasu. Mój przyjaciel.

Edward wrócił, zanim zdążyłam spoważnieć i już całą drogę spędziliśmy razem. Na lotnisku w Nowym Jorku przesiedliśmy się w samolot do Waszyngtonu, a tam z kolei wynajęliśmy samochód, dużego vana z przyciemnianymi szybami. Stephenie była z wilkami w miasteczku Potomac, niedaleko. Dojechaliśmy tam wczesnym wieczorem i od razu wyczułam zapach Setha. Jak się okazało, wybiegł nam na spotkanie i pomógł dostać się do domu z wszystkimi walizkami. Dopiero tam mieliśmy szansę wyjaśnić Stephenie całą sytuację.

Widziałam jak wzdrygnęła się pod wpływem nieoczekiwanego pocałunku jego zimnych warg, ale nie było w tym śladu strachu. Po prostu reakcja na szok termiczny. Rzeczywiście z radością wskazywała nam miejsca do spania dla Roberta i dla Laurie, a także duży, przestronny pokój pełen map, w którym my mieliśmy spędzić noc na planowaniu kolejnych kroków. Z rozkoszą zanurzyliśmy się w jego chłodnym wnętrzu i podziwialiśmy jej staranność. Na dużym stole spoczywały arkusze cienkiego papieru, idealne do rozrysowywania map, pęk zaostrzonych ołówków, linijki i kolorowe podkreślacze. Był też dwa laptopy z podłączonym internetem, drukarka, skaner oraz kilka niewielkich urządzeń nawigacyjnych. I sześć notatników elektronicznych, w które mogliśmy wprowadzić odpowiednie dane i używać ich jako GPS.

To, co mówiła, było wspaniałe, ale my wiedzieliśmy swoje. Tak naprawdę nasz pobyt tutaj tylko ją narażał i powinniśmy jak najszybciej stąd zniknąć. Ale na razie i tak to było najlepsze miejsce do podejmowania kolejnych decyzji.

Gdy tylko Stephenie opuściła pokój, żeby przygotować kolację dla siebie, Roberta, Laurie oraz wilków, my skupiliśmy się wokół głównego stołu. Emmett ostrożnie pochylił poranioną twarz nad planami, które Carlisle wyjął ze swojej torby. Jego oparzenia goiły się bardzo powoli, bo skóra nie nawykła do tak istotnych przemian, a ogień był jedynym żywiołem, władnym zniszczyć wampira. Na szczęście wracał do siebie pod troskliwą opieką Carlisle'a, a jego umysł wcale nie uległ obrażeniom i pracował jak zwykle sprawnie. Choć nam wszystkim daleko było do talentu organizacyjnego Jaspera...

Zapadła cisza. Tak naprawdę nie mieliśmy konkretnego planu, a z naszymi informacjami niewiele mogliśmy zrobić. Nie wiem właściwie, na co liczyliśmy. Może na jakiś świetny pomysł w ostatniej chwili? Ale takie świetne pomysły nie nadchodziły, a czas nas gonił. Sytuacja stawała się coraz bardziej paląca, bo kwestią dni było, aby Volturi dowiedzieli się o naszych planach i przedsięwzięli jakieś środki. Dysponując tropicielem takim jak Demetri, mogli znaleźć nas w każdej chwili.

Wszystko zaczęło jawić mi się w czarnych barwach. Nie mieliśmy szans z mocami, którymi dysponowali Volturi do tej pory, a jeszcze teraz trojaczki... Nie miałam pojęcia, na jakiej zasadzie działają trzy piekielne siostry, ale nie wyglądało to optymistycznie. Jednocześnie prześladowała mnie wizja Edwarda, który sam wkracza do Volterry, zostaje schwytany, a potem poddany torturom przez Jane, która z rozkoszą dręczyłaby go ponad miarę. Kiedy już miałam się załamać, drzwi do pokoju otworzono od zewnątrz.

Carlisle krótko wyjaśnił im sytuację. Patrzyłam, jak na twarzach naszych przyjaciół rodzi się zasępienie, zdziwienie, a na końcu zamyślenie. Wszyscy intensywnie zastanawiali się, jakie jeszcze możemy mieć opcje, a Emmett powoli przesuwał palcem po planie podziemi Volterry.

Zauważyłam, jak wiele się w nim zmieniło przez te lata. Kiedyś pogodny, beztroski, wręcz lekkomyślny, teraz stał się cynikiem. Zacięte wargi nie uśmiechały się już bezustannie, oczy były wąskie od stałego skupienia. No i zawsze towarzyszył mu ten cień rozpaczliwej tęsknoty i bezradności, który musiał pojawić się po wyjeździe Rosalie. Było mi go żal. Zawsze bardzo lubiłam Emmetta i wiedziałam, że był ukochanym bratem Edwarda. Nie chciałam patrzeć, jak się w ten sposób zamęcza i modliłam się, by wkrótce odzyskał swoją ukochaną, tak jak ja miałam odzyskać córkę. Dlatego nie potraktowałam spokojnych słów Laurie tak lekceważąco.

Patrzyliśmy, jak siada za biurkiem i sprawnie uruchamia komputer. Błyskawicznie połączyła się z internetem i znalazła właściwą stronę, po czym zalogowała się na niej z wprawą, wyraźnie wskazującą na robienie tego już wielokrotnie. Nagle z ekranu spojrzała na mnie ucharakteryzowana, tajemnicza twarz Roberta i przestraszona buzia Kristen Stewart. Czarne tło, złote litery i staranna szata graficzna przyciągały uwagę. Zrozumiałam, na co patrzę.

Patrzyłam jej przez ramię i widziałam, co wpisywała. Zaproponowała, żeby każdy rozejrzał się wokół siebie i poszukał osób, które jego zdaniem pasują do wizerunku wampira. Wydało mi się to naiwne i nieprzemyślane, ale nic nie powiedziałam. Jak tego typu zabawa mogłaby pomóc nam w naszej krucjacie? Zresztą, były ważniejsze sprawy niż integracja z fanami “Twilight”, czas nieubłaganie się kurczył.

Uśmiechnęła się.

Plan brzmiał sensownie, ale mi nie przychodziło do głowy żadne tajne zawołanie, którym moglibyśmy się posłużyć. Zresztą wszystkie moje wspomnienia przekazałam Stephenie, a ona opisała je w książce, więc daleko było im do tajności. Mogłam się założyć, że dla celów poznawczych każdy Volturi miał tekst książek w małym palcu i natychmiast wychwyciłby odpowiednie wyrażenie w haśle reklamowym.

Wszyscy ze zdziwieniem spojrzeliśmy na stojącą spokojnie Esme. Edward musiał wyczytać w jej myślach jakiś odpowiedni pomysł, na które żadne z nas nie wpadło.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
plan dnia wersja1
11 plan (nowy rok)
11 PLAN JAKOŚCI
kk, ART 92 KK, I KZP 11/06 - z dnia 9 czerwca 2006 r
kp, ART 133 KP, I PZP 11/07 - z dnia 13 marca 2008 r
plan dnia
02 11 plan
FRANCUSKI plan dnia
k Obraz 11 plan Solomona analiza wynik
kp, ART 77(5) KP, II PZP 11/08 - z dnia 19 listopada 2008 r
Plan dnia, kurs wychowawcy
5 Urzędowa Kontrola SSP 15 kurs 11 Spotkania 2 dnia 26.04.2, specjalizacja mięso
ORGANIZER DO WYDRUKOWANIA, Designyourlife.pl PLAN DNIA PDF
2 1 II 2 02 ark 11 Plan sytuacyjny
plan zarz 11, plan zarządzania
11 PLAN KONSPEKT zaj prakt
11 Ustawa z dnia 7 czerwca 2001 r o leśnym materiale rozmnożeniowym
Plan dnia, praca - kadry, płace, lm, rozmowa kwalifikacyjna, Materiały do zorganizowania obozu lub k

więcej podobnych podstron