Brodziak Andrzej Jesteś nieśmiertelny


J E S T E Ś       N I E Ś M I E R T E L N Y

Jeśli nie wierzysz to posłuchaj konkluzji fizyków, biologów i lekarzy

o wnioskach płynących z Zasady Antropicznej.

Prof. dr hab. n.med. Andrzej Brodziak

Teskt sformułowano w stylistycznej formie wykładu, a ściślej scenariusza audycji nagranej na taśmę magnetofonową. Uczyniłem tak, aby móc przekazywać bardzo dotykające uwagi, formułowane czasami w formie gramatycznej drugiej osobie.

Przygotowawcze prace edytorskie prowadziła V Katedra i Klinika Chorób Wewnętrznych śląskiej Akademii Medycznej, Bytom, ul. Żeromskiego 7.

SPIS TREŚCI

* Wstęp 3

1.Pierwszy człon wnioskowania, czyli o tym:CZYM JEST ORGANIZM ŻYWY

2.Drugi człon wnioskowania, czyli o PSYCHICE I FENOMENIE ŚWIADOMOŚCI

3.Trzeci człon wnioskowania, czyli o POZORNEJ ŚMIERCI

4.Czwarty człon wnioskowania, czyli o CZASOPRZESTRZENI I JEJ OBIEKTACH oraz EWOLUCJI WSZECHŚWIATA, a także o SKOŃCZONOŚCI NASZEGO CZASU

5.Piąty człon wnioskowania, czyli o DUCHU CZŁOWIEKA I NADRZĘDNYM TWORZE MYŚLĄCYM

 0x01 graphic
O tym czy pojęcie układu pamiętającego ma związek z pojęciem czasoprzestrzeni i  nieśmiertelności

0x01 graphic
O sensowności sformułowania konceptu ducha pewnego obiektu

0x01 graphic
Formy obecności teoretycznych zasobów wiedzy na powierzchni kuli czasoprzestrzeni, czyli w czole ekspancji Wszechświata

0x01 graphic
Odległy cel przyrostu poznania i akumulacji wiedzy

0x01 graphic
O względnym istnieniu przyszłości

0x01 graphic
Konkluzje o naszej n i e ś m i e r t e l n o ś c i i naturalnych źródłach etyki

** Piśmiennictwo

*** Dodatek 1. Frgamenty opowiadania s.f. C.C.Mac App'a pt. "Zapomnij o ziemi".

**** Dodatek 2. Dialogi o pozornej śmierci, sensie indywidualnego życia i indywidualnej świadomości, czyli o fuzji dwóch źródeł przekonał.

0x01 graphic
                  0x01 graphic

 

JESTEŚ NIEŚMIERTELNY

     Wykład ten nie jest prezentacją poglądów religijnych, ani tych rozpowszechnionych, ani jakichś nowych, nie będzie to nawet prezentacja koncepcji filozoficznej. Wniosek, iż jesteś nieśmiertelny jest konkluzją kilku odkryć naukowych dokonanych na przestrzeni ostatnich 50-ciu lat. Na pewno przychodzi Ci już na myśl pytanie: no dobrze, ale dlaczego do tej pory nie słyszałem, że jestem nieśmiertelnym?. Z dwóch powodów: Po pierwsze, jest znane, że dysputy naukowców docierają do świadomości szerokiej publiczności zwykle dopiero po jakiś 80-ciu latach, dopiero wtedy, jeśli ktoś się zaweżmie i postanowi powiedzieć o tym prostymi słowami. Właśnie się zawziąłem. Postanowiłem podjąć ryzyko i powiedzieć Wam o tej niedawnej konkluzji, płynącej z kilku dyscyplin naukowych. Dlaczego podejmuję ryzyko? Otóż dlatego, że część moich kolegów profesorów, mojego środowiska oburzy się bardzo. Powiedzą, że złamałem zasady naukowca, który powinien ograniczać się tylko do mówienia o takich hipotezach, które leżą w obrębie jego dziedziny i które można udowodnić poprzez jakiś konkretny eksperyment.

     Tak, to prawda; to co powiem jest konkluzją płynącą nie tylko z biologii i medycyny, ale także z fizyki czasoprzestrzeni, najnowszych teorii kosmologicznych i lingwistyki formalnej, czyli nauki mówiącej o źródłach i zasadach przekształcania kodu genetycznego. Ja jestem natomiast tylko lekarzem, tak więc trzy pozostałe, wymienione tu dziedziny znam tylko pobieżnie.

     To, że jestem lekarzem sprawiło jednak, że się zawziąłem. Z tego powodu właśnie postanowiłem się narazić i spróbować powiedzieć Wam o tym, o czym mówi się na przyjęciach w wąskich gronach ludzi czołowych uniwersytetów, takich jak: Cambridge, Stanford, Harvard, Oxford, Sorbona, tych, gdzie zawsze można było wysunąć dowolną karkołomną hipotezę, bez względu na to, czy będzie się ona podobała otoczeniu czy nie.

     Dlaczego to, że jestem lekarzem zmusza mnie do mówienia? Otóż nauka jest neutralna wobec emocji szerokiej publiczności. Bywają okresy kiedy mówi ona ludziom rzeczy niepopularne, bulwersujące, niepokojące. Przypomnij sobie co sądzisz o teorii Darwina albo jaki jest obiegowy pogląd o dziełach Freuda.

     Tym razem jednak, konkluzja płynąca z fizyki czasoprzestrzeni, teorii kosmologicznych, biologii molekularnej i prostych klinicznych obserwacji lekarskich jest wysoce optymistyczna.

     Jeśli więc będziesz miał cierpliwość i wytrwasz w czytaniu do końca, to uzyskasz niezwykły podarek. Twoje średnie, przeciętne samopoczucie będzie poprawione, będzie lepsze na trwałe! Dlaczego tak się stanie? Zauważ! Zapytaj siebie! Kiedy człowiek czuje się dobrze, bądź jest wręcz szczęśliwy? Oczywiście wtedy, kiedy dobrze o sobie myśli, czyli jego prawdziwa, głęboka samoocena jest pozytywna i dalej kiedy jest przekonany, że to co robi ma głęboki sens. Zauważ jednak, że nie jest możliwe, aby być przekonanym tak naprawdę, że istnienie nasze i to co robimy ma głęboki sens, jeśli jednocześnie sądzimy, że otaczający nas świat: "jest bez sensu", "powstał przez przypadek", "dąży ku zagładzie", "do niczego nie służy ", a panujące w nim reguły działania to: "oko za oko", "cel uświęca środki", "najważniejsze to pieniądz", "czas to pieniądz", "szczęście to suma przyjemności" itp.

     Jeśli udałoby mi się przekonać Cię, że jesteś nieśmiertelny, to uzbroiłbym Cię w spokój ducha i pancerz chroniący przed wieloma niepokojącymi zapytaniami o tzw."sens życia".

     Tym razem więc próba przekazania tego co mówi się na uniwersytetach mogłaby mieć natychmiastowy efekt psychoterapeutyczny, profilaktyczny, podnoszący trwale nastrój. Taki cel jest więc typowym celem lekarskim. Ponieważ jestem lekarzem, postanowiłem więc spróbować, gdyż jest to chyba mój obowiązek, skoro znam pewną tajemnicę, tajemnicę w cudzysłowie, która do klientów lekarzy, pacjentów nie dotarła, jak to wiem z codziennej praktyki lekarskiej.

     Abyś ów prezent, w postaci przekonania o swojej nieśmiertelności, odebrał, musisz dokonać jednak znacznego wysiłku umysłowego. Musisz uważnie słuchać dalszej części wykładu tak, aby zauważyć logiczne, konsekwentne przejście od faktów eksperymentalnych z zakresu fizyki i biologii (na ogół zresztą uhonorowanych nagrodami Nobla) do wniosku, iż jesteś nieśmiertelny. Jeśli uznasz każdy krok wnioskowania za wiarygodny, wtedy uznasz cały łańcuch wnioskowania za słuszny. Zostaniesz wtedy przekonany. Tylko uznanie argumentacji, prowadzącej od naocznych obserwacji do końcowej konkluzji, prowadzi do zmiany zapatrywań. Narzucanie końcowej konkluzji, nawet jeśli ma ona tę samą wymowę dotyczącą śmierci i nieśmiertolności jak sam dobrze wiesz ze szczerych rozmów z rodzicami, przyjaciółmi, kolegami lub znajomymi, nie daje wewnętrzego przekonania o prawdziwości takiego wniosku.

     Obserwując ponure twarze, pijących na umór ludzi, lekomanów, narkomanów wiem dobrze, że na pewno sądzą oni, że ich życie nic nie znaczy. Odwrotnie, czynami swoimi zaświadczają, że wszystko co ich otacza jest im obce, ulotne, bez sensu.

     No, dobra ! Weżmiemy się teraz do pracy. Jeśli nie jesteś w dobrym stanie ducha, nie masz dzisiaj jasności umysłu odłóż czytanie do jutra, będzie to bowiem ciężka praca, mimo iż nie będę wymagał, abyś zaglądał do Encyklopedii.

* * *

     Na wstępie zastanówmy się dlaczego większość ludzi sądzi obecnie, iż muszą umrzeć i na pewno znikną z tego świata całkowicie.

     Chcę mówić tu o nowych koncepcjach i nie poświęcę temu zagadnieniu wiele czasu. Podam tylko, że moim zdaniem takie pesymistyczne, lecz bardzo rozpowszechnione przekonania biorą się właśnie stąd, iż obietnice doktryn religijnych, jako iż podawane są bez dowodów, jedynie jako objawienia, są po prostu pomijane jako wizje niczym nie uzasadnione, oparte jedynie w fenomen wiary. Skłonność do fenomenu wiary jest dana jednak tylko niektórym ludziom. Inni są sceptyczni, gdyż taka jest ich natura. Oni, ze względu na konstytucję ich mózgów, chcą argumentów wywiedzionych z obserwacji, które sami mogą sprawdzić.

     No tak, ale do połowy XX wieku, nauka i środki popularyzacji nauki, twierdziły, że zachodzi nieskończony, bezwzględny upływ czasu, tak jak to sformułował kiedyś Newton. Wszechświat jest nieskończenie wielki i ma charakter statyczny, a organizmy zwierząt i ludzi powstały drogą ewolucji, której głównym mechanizmem jest walka o byt, selekcja naturalna i optymalne przystosowywanie się organizmów do środowiska.

     Jak Państwo zrozumiecie później, z założeń takich musi płynąć wniosek, iż każdy z nas znika z tego świata całkowicie i raz na zawsze. Nawet jeśli ktoś z Was nie dyskutował na takie tematy, lecz jedynie uczył się o teorii Darwina i definicję Euklidesa prostej biegnącej ku nieskończoności, podawaną na lekcjach geometrii w klasie V, utożsamiał z bezwzględnym upływem czasu, to podświadome mechanizmy wnioskowania, pracujące na ogół w nocy, gdy człowiek śpi, dawały każdemu rzeczywiście pesymistyczną konkluzję, że każdy musi umrzeć.

     Wywód dotyczący problemu śmierci przeprowadzę tutaj na podstawie ustaleń nauki, dokonanych o fizyce czasoprzestrzeni już w latach 1905-1916 oraz teorii kosmologicznych, sformułowanych w latach 1960-1989. Niezmiernie ważne jest także odkrycie kodu genetycznego, dokonane przez F.H. Cricka i J.D. Watsona w roku 1954 oraz dalszy rozwój biologii molekularnej. Aby wywód był przekonywujacy potrzebne jest także sięganie do pojęć z zakresu neurofizjologii i nauk o komputerach.

     Sądzę, że wnioskowanie uwzględniające te odkrycia trzeba podzielić na pięć etapów: Najpierw musimy porozmawiać o tym (a) czym jest organizm żywy, potem o tym czym jest (b) psychika i świadomość człowieka, a następnie o (g) pozornej śmierci jako o jedynym sposobie na rozwój tworów złożonych. W kroku czwartym musimy wrócić do (d) kosmologicznych modeli, ekspandującej czterowymiarowej kuli czasoprzestrzeni, sformułowanych w ostatnich latach dzięki wysiłkom fizyków. Piąty etap będzie pozornie biorąc "ulotny", ale wedlug mnie równie racjonalny, mimo iż będzie tam o (e) duchu człowieka.

x x x Sądzę, że z wykładem powinienieś zapoznać się przez 5 kolejnych dni lub lepiej przez 5 kolejych seansów rozsuniętych w czasie o 2-3-7 dni.

 

 

1. Pierwszy człon wnioskowania, czyli o tym : "CZYM JEST ORGANIZM ŻYWY"

     Przed pół wiekiem przyrodnicy, a więc również biolodzy i lekarze sądzili, że najważniejszą cechą organizmów żywych to metabolizm i zdolność do utrzymywania we wnętrzu ich komórek, tkanek i układów komunikacji pewnego stabilnego stanu zwanego "homeostazą". Pojęcie to sformułował Cannon. Było ono nową zdobyczą myślową pierwszej połowy XX wieku. Mówiono więc, że:

"Żywym jest to co (1) posiada metabolizm, czyli wymienia substancje oraz energię z otoczeniem, w celu utrzymania homeostazy i (2) jest przy tym samosterowalne, to znaczy samoistnie odbiera i przetwarza informacje niezbędne dla sterowania metabolizmem oraz (3) reprodukuje się samo."

     Takie definicje nie obejmowały jednak tworów takich jak wirusy, które jakkolwiek poznane później, były jednak uznane intuicyjnie przez biologów jako twory żywe.

     Myślę, że właśnie poznanie budowy i działania wirusów było "kijem w mrowisko" problemów życia i śmierci. Dlaczego? Otóż wirus nie ma własnego metabolizmu i nie utrzymuje we-wnątrz swojego organizmu homoestazy. Wirus to właściwie tylko przepis, taki zbiór zamrożonych instrukcji i rozkazów, który nakaże maszynerii komórki innego organizmu, aby go odtwarzała, czyli reprodukowała.

     Skoro jednak wirus potrafi sprawić, aby się powielić i istnieć dalej, więc trwa on w czasie, niejako żyje. Życie wymaga więc przede wszystkim zapamiętania zbioru instrukcji, pewnego przepisu.

     Zapamiętanie pewnego przepisu było niezbędne również dla powstania jakichkolwiek innych form życia na Ziemi.

     Proszę bowiem sobie uświadomić, że póki nie zaczęły działać pierwsze elektrownie atomowe, to całość energii dostępnej dla organizmów żywych, pochodziła z wytworów procesu opartego o jedną jedyną, lecz bardzo złożoną reakcję, a mianowicie reakcję fotosyntezy, która umożliwia wiązanie w komórkach roślin dwutlenku węgla, tak aby w rezultacie powstawały cukry, no i póżniej inne substancje takie jak aminokwasy, tłuszcze, białka niosące energię i stanowiące budulec.

     Reakcja fotosyntezy zachodzi tylko wobec obecności dużych, złożonych, zabarwionych na zielono cząsteczek chlorofilu lub bakteriochlorofilu. Owoce i inne części roślin są pożywieniem zwierząt, a one niestety dalej są pożywieniem człowieka. Innego źródła energii dla organizmów, niż to, które jest wytwarzane przy udziale chlorofilu po prostu nie ma. W takim razie cząsteczka chlorofilu była i jest kluczowa dla powstania i utrzymywania się życia na Ziemi.

     Reakcja fotosyntezy składa się jednak z kilku tysięcy składowych reakcji elementarnych, które muszą być wykonywane we właściwej kolejnosci. Nawet początek życia wymaga więc zapamiętania kolejności całego ciągu reakcji elementarnych, które muszą być wykonywane we właściwej kolejności. Zapamiętanie owej właściwej "sekwencji reakcji" jest najbardziej fundamentalnym warunkiem istnienia życia. Jeśli jest to warunek najbardziej podstawowy, musi więc być spełniony zawsze. Powstaje więc pytanie, czy po fizycznej i chemicznej ewolucji materii, przy pojawieniu się trzeciego, biologicznego stopnia komplikacji organizacji materii rzeczywiście zawsze zachodzi zapamiętywanie "właściwych ciągów reakcji chemicznych".

     Od czasu odkrycia kodu genetycznego, zapisanego cząstkami kwasu dezoksyrybo-nukleinowego (DNA) i rybonukleinowego (RNA) jest właściwie szeroko znane, że każda znana forma życia zawiera w sobie "przepis", zapisany w tym kodzie, na realizację złożonych sekwencji reakcji biochemicznych.

     Ów zapis w tym kodzie określa strukturę i sposób uzyskiwania energii organizmów jednokomórkowych i wirusów, a także roślin i zwierząt. Kod ten określa także rozwój tych form życia poprzez pewne stadia rozwojowe oraz określa sposób ich reprodukcji. Wydaje się więc, że życie powstało wtedy, gdy doszło do utworzenia takiego zapisu i że istnienie tego zapisu jest istotą życia.

     Wydaje mi się więc (17), że współczesna, lapidarna definicja życia powinna brzmieć następująco:

“Żywym jest to, co zostało utworzone według pewnego programu (przepisu), który wszedł w skład struktury tego układu, wyznacza tę strukturę i jej działanie oraz określa także jej rozwój, sposób reprodukcji, a potem zostaje przekazany do wnętrza osobników potomnych".

     Należy zauważyć, że definicja ta składa się z sześciu warunków dotyczących owego programu ("przepisu"). Stwierdzają one, że:

1. według programu "układ został utworzony"

2. program ów "wszedł w skład struktury układu"

3. program wyznacza "strukturę i działanie układu"

4. program "określa rozwój" układu

5. program "określa sposób reprodukcji" układu

6. program zostaje "przekazany osobnikom potomnym"

(wpisany do struktury osobników następnego pokolenia).

     Co wynika z takiej nowej definicji fenomenu życia (17). Otóż proszę zauważyć, że istota pewnego organizmu polega na istnieniu pewnego przepisu określającego ten organizm i realizacji tego przepisu, natomiast składniki budulcowe, w postaci cząsteczek wody i związków węgla oraz azotu są brane z otoczenia, gdzie zawsze istnieją, układane dzięki owemu przepisowi we właściwym porządku i układzie przestrzennym. To jednak, że nasze ciało ma określony kształt i funkcje nie leży w charakterze owych cząsteczek wody czy też dwutlenku węgla, lecz w charakterze owego złożonego przepisu, który sprawił, że cząsteczki te były zasysane, przepompowywane i ułożyły się na kształt "pewnej pięknej kobiety".

     Z przytoczonej wyżej definicji wynikałoby, iż tak zwana śmierć układu żywego zachodzi wtedy, gdy ustaje realizacja tej części owego "przepisu", która dotyczy zachowania struktury i uzysku energii lub wtedy, kiedy struktura ta daleko odbiega od pierwotnego wzorca, wyznaczonego przez wczesną postać tego "przepisu". Starzenie się polega na kumulacji odmienności od wczesnej postaci tego "przepisu". Wprowadzenie istotnego błędu do owego "przepisu" wywołuje chorobę układu żywego, gdyż prowadzi to do złego wyznaczenia struktury i jej działania. Chorobę mogą wywołać jednak także wpływy zewnętrzne np. urazy fizyczne wywarte na strukturę, wytworzoną już wcześniej przez ów "przepis".

     Pojęcie śmierci organizmu biologicznego komplikuje się jednak natychmiast, jeśli zastanowić się, na chwilę, skąd pochodzi ów "przepis". Niemal każdy człowiek uznaje współcześnie, iż jest on wynikiem ewolucji organizmów biologicznych. Uznaje się wtedy, innymi słowy, że "przepis" na danego, konkretnego osobnika pochodzi od jego rodziców, przy czym w momencie łączenia genomów (zapisów kodowych zawartych w gametach rodziców) potomek może uzyskać nową cechę, czyli uzupełnienie zapisów poprzednich. Już tutaj od razu podkreślę, po raz pierwszy, że owej zmiany można dokonać tylko przez wprowadzenie poprawki między jednym pokoleniem a drugim. Ewolucja uznaje przy tym, że ze stosunkowo prostych zapisów genetycznych, wyznaczających takie twory jak probakterie, bakterie, proste wielokomórkowce powstawały później "przepisy" na organizmy coraz to bardziej złożone. Proces ewolucyjny generuje więc, z pewnego zapisu prostego, całą sekwencję przepisów coraz bardziej złożonych.

     Musimy uznać więc, iż istnieje mechanizm stałego komplikowania owego przepisu pierwotnego. Patrz rys.1. Wczesna postać teorii ewolucji mechanizm ten upatrywała w przypadkowych mutacjach i selekcji osobników, na skutek walki o byt, wymuszonej przez konkurowanie o ograniczone środki do życia. Współcześnie istotną rolę mechanizmów ewolucyjnych upatruje się w "gramatycznie uzasadnionych" zamianach części zapisu pierwotnego, generowanych niejako z zewnątrz. Tak czy inaczej istnieje pewien metajęzyk dokonujący "podstawień" ("przemian") w zapisie pierwotnym.

     Od czasu prac dotyczących pierwszych chwil ewolucji kosmologicznej (G. Gamow, A. Penzias, S. Weinberg, P. Davis, S. Hawhing), a później nieuchronnej ewolucji fizycznej i fizykochemicznej materii (Ilya Prigogine, Manfred Eigen), zrozumiano, iż owym metajęzykiem, dokonującym inicjacji a póżniej przemian zapisu pierwotnego jest ewoluująca postać fizyczna i chemiczna Wszechświata. W pewnym momencie jej rozwoju stan fizyko-chemiczny natury wytwarza warunki wystarczające dla powstania życia.

     Przepisu kodowego na "pojedynczy organizm" nie można więc rozpatrywać w oderwaniu. Dość jasne jest jego pochodzenie. Systemem, który go utworzył jest "ewoluujący pęcherz czasoprzestrzeni". Owe źródło, generujące te przepisy, tworzy wiele wersji bardzo podobnych, a czasami identycznych (bliźniaki jednojajowe), a później dokonuje w nich zmian.

     Nasuwa się więc pytanie, czy zaprzestanie realizacji "programu na organizm" (w wypadku śmierci osobniczej) niszczy ów przepis? Źródło generujące przecież pozostało i działa dalej.

     Istnieje tu analogia do systemu sieci komputerowej. Wysłanie programu (przepisu) przez komputer główny do jednego z komputerów obwodowych, na ekranie którego "widać" jego pracę, można uznać jako analogię do pewnej formy istnienia. "Wymazanie programu" w jednym z komputerów obwodowych (analog śmierci), lub nawet zniszczenie owego komputera obwodowego nie oznacza, iż program ten przestał istnieć. Może on być przesłany ponownie ze źródła generującego.

     Ujmując tą myśl innymi słowy, można powiedzieć, że ponieważ istotą organizmu jest tworząca go myśl konstrukcyjna (przepis, zapis kodowy), więc zniszczenie ciała nie unicestwia układu, gdyż jego istota i tak pozostanie.

     Problem jest oczywiście bardziej złożony. Otóż ludzie w swej tęsknocie za nieśmiertelnością, wyrażaną często poprzez praktyki religijne, mają na myśli, jak się wydaje, nie tyle przekazanie w przód "odwzorowania siebie", "swojej kopii", czy "zapisu kodowego", ile raczej chodzi im o trwanie swojejświadomości. Konieczne jest więc teraz rozpatrzenie tego aspektu problemu.

U W A G A : Zapoznaj się z tym fragmentem wywodu następnego dnia.

 

 

 

2. Drugi człon wnioskowania czyli o PSYCHICE I FENOMENIE ŚWIADOMOŚCI.

     Jak wiadomo większość zapamiętywanych wrażeń, obrazów, danych szkolnych i uniwersyteckich, jak i wyuczonych umiejętności pochodzi od innych ludzi. W systemie nerwowym, w trakcie życia odbijają się co prawda tysiące obrazów natury, ale większość to dane sformowane przez poprzednie pokolenia w postaci obrazów, wytworzonych przedmiotów, wiedzy, lub dorobku kulturalnego. Zawartość naszej psychiki jest jak gdyby pobrana z "zasobu informacyjnego", istniejącego niezależnie od nas. Nasza praca przyczynia się oczywiście do powiększenia tego zbioru danych. Rośnie on stale i często jest (ostatnio) utrwalany na maszynowych nośnikach informacji, co zwiększa możliwości całości naszej cywilizacji.

     Na tej podstawie uznaje się w istocie ostatnio dość powszechnie, iż niezależnie od psychiki pojedynczego człowieka istnieje niejako ponadludzki proces duchowy (F.Hayek). Musi to uznać każdy człowiek, gdyż osobiste możliwości realizacji pewnego, możliwego do wyznaczenia celu, np. takiego jak wyprodukowanie aparatu telewizyjnego, lub jakiegoś pojazdu są skromne, natomiast dla pewnej, większej zbiorowości są one proste. Niektóre z możliwych celów są na granicy możności realizacji i to jedynie poprzez wysiłek całej ludzkości.

     Można więc powiedzieć, iż nie cała, ale duża część psychiki pojedynczego człowieka (zapamiętana wiedza, umiejętności) jest czymś, co jest pobrane ze zbioru większego lub (tworu) istniejącego niezależnie i ponadosobniczo, a więc jest czymś, co ma pewne źródło zewnętrzne. To, co z kolei jest wytworem pracy całości życia pewnego człowieka ma także pewne odbicie zewnętrzne w postaci napisanych przez niego książek, skomponowanych bądź nagranych melodii itp.

     Co więcej, obserwacja lekarska starszych osób, umierających fizjologiczną śmiercią wykazuje, że proces miażdżycowy, a zwłaszcza fizjologiczna inwolucja starcza powoduje z reguły w ostatniej fazie życia takie spustoszenie w bogatym wcześniej zbiorze pamiętanych danych, że należy uświadomić sobie, że owo odbicie przyjętych najpierw informacji, a później odbicie zewnętrzne wytworzonych konkluzji jest tylko czasowe. Największa wyrazistość wewnętrzna tych informacji istnieje jedynie w pełni życia, później istnieje raczej ich odbicie zewnętrzne. To co pozostaje z psychiki ogranicza się coraz bardziej do istoty zapisów wyznaczonych przez przepis genetyczny.

     Dotychczasowe rozważania o istocie psychiki pomijały istotę świadomości, to znaczy owego odczucia, iż: "to ja widzę, czuję i jestem czymś odrębnym niż reszta świata". W moich pracach opublikowanych drukiem w ogólnodostępnych czasopismach (11-14,27) starałem się wysłowić w obrębie terminologii neurofizjologicznej, czym jest istota "świadomości".

     Mówiąc w wielkim skrócie, pojawia się ona w bardziej złożonych systemach nerwowych, wtedy kiedy możliwe jest nie tylko: (a) percepowanie, obserwowanie świata zewnętrznego, ale i także (b) stałe percepowanie ,lub lepiej, "odczuwanie", informacji z wnętrza swojego ciała i dalej, kiedy jest już możliwe (c) nie tylko widzenie, słyszenie świata zewnętrznego, ale i także wyobrażanie sobie (niejako przy zamkniętych oczach) owego świata zewnętrznego i jednoczesne (d) wyobrażanie sobie (co jest na ogół nieświadome) wnętrza własnego ciała.

     Jeśli system nerwowy pewnego osobnika potrafi "wyobrazić sobie samego siebie" oraz wyobrazić siebie, nie oglądany akurat świat, to potrafi on wtedy wyobrazić sobie również "siebie w tym świecie". Wtedy właśnie odczuwane i rozumiane jest to, "że ja jestem czymś innym niż otaczające mnie osoby lub przedmioty".

     Dla odczuwania własnej odrębności, bądż innymi słowy, indywidualności lub tożsamości konieczne jest również zapamiętanie swojej przeszłości, czyli długiej uporządkowanej liniowo sekwencji wrażeń lub inaczej wydarzeń życiorysowych i potrzebna jest ku temu umiejętność ich szybkiego przeglądania. Pytając przebudzonego pacjenta "kim Pan jest, jak się Pan nazywa?" otrzymujemy odpowiedź nie natychmiast, lecz dopiero po pewnej chwili. Zapytani w ten sposób, dokonujemy szybkiego, przynajmniej częściowego przeglądnięcia swojego życiorysu. Wiadomo, już dość dużo, na temat mechanizmów neurofizjologicznych umiejętności "ładowania do pamięci" własnego życiorysu. Opublikowałem na ten temat długi artykuł w wielonakładowym, dostępnym w bibliotekach miesięczniku "Młody Technik" (13). Rysunek nr 2a i 2b streszcza główne idee tego artykułu.

     Proszę zauważyć jednak, że fenomen "świadomości" na starość lub w pewnych chorobach jest umniejszany, zanika i ginie, gdyż zależy on bardzo od możności wywołania z pamięci obrazów świata i siebie w tym świecie, a pamięć właśnie zaczyna zawodzić i czasami jej wydolność zmniejsza się o rząd wielkości 100 razy.

     Gdyby zapytać co trzeba byłoby uczynić, aby w takim momencie źycia pewnego człowieka mógł on być w pełni świadom samego siebie, w taki sam jaskrawy sposób jak w latach swojej młodości, to trzeba by odpowiedzieć, że trzeba byłoby mieć wcześniejszą wersję "przepisu na organizm tego człowieka" ; która znikła już, gdyż do genetycznego zapisu kodowego wkradło się zbyt dużo błędów. Taką wcześniejszą wersję programu na organizm, trzeba by uruchomić tak, aby powstał system nerwowy tego człowieka, a następnie należałoby wprowadzić do powstałego mózgu te same informacje i uruchomić podprogram realizujący "wyobrażanie". Wtedy taki twór powiedziałby: "aha, właśnie się obudziłem ze snu! Jestem Janem Kowalskim".

     Istnieje bowiem nie tylko problem zapominania własnych przeżyć, zwłaszcza tych wcześniejszych, ale i problem niesprawności złożonego mechanizmu przeglądania "ścieżki biograficznej". Niestety, na starość, możność wyobrażania sobie przeżytych wydarzeń jest upośledzona. Co więcej, istnieje tu problem filozoficzny, który zauważył już Gautama Budda, o czym pisze w swojej książce znany neurolog i psychiatra Kazimierz Dąbrowski. Otóż Budda zauważył, że "nigdy nie pozostajemy tacy sami, nawet przez minutę" i zapytał: "dla jakiego Ja pragniemy więc wiecznego trwania?". Jest więc zrozumiałe w świetle obserwacji lekarskich i wiedzy o neurofizjologii, że jakiś rodzaj odnotowania psychiki w chwili śmierci nie umożliwiałby uzyskania fenomenu nieśmiertelności w takim sensie, w jakim wyrażają to ludzie w swych pragnieniach.

     Program na organizm człowieka jest programem niezwykłym. Jego część określa strukturę mózgu i sposób na realizację świadomości, czyli "wyobrażania samego siebie".

     Tym niemniej "świadomość jest tworzona z elementów, które są niezniszczalne, gdyż są zewnętrzne wobec organizmu danego człowieka i mogłaby być w pewnych warunkach odtworzona. Wróćmy teraz jednak jeszcze do właściwości "przepisu",czy też programu na organizm człowieka, gdyż niezwykłość tego programu uświadamia czym jest w istocie tzw. "śmierć".

 

 

       3. Trzeci człon wnioskowania czyli o POZORNEJ ŚMIERCI

     Ten ważny fragment mojego wywodu można by nazwać wykładem o koniecznosci okresowego pojawiania się, w trakcie rozwoju każdego złożonego tworu "fazy istnienia" w formie zapisu kodowego czyli fazy "pozornej śmierci".

     Niezwykłość programu na organizm człowieka polega również na tym, że jego zapis jest tak "zminiaturyzowany", iż mieści się on w całości we wnętrzu każdej komórki organizmu. Jest więc on powtórzony we wnętrzu każdego organizmu człowieka miliardy razy. Co więcej we wczesnych stadiach rozwojowych zarodka człowieka, kiedy dokonywany jest pierwszy podział komórki jajowej, a potem już,jednocześnie,podziały komórek moruli, gastruli i dalszych stadiów rozwojowych; program ten potrafi odczytać sam siebie! Po prostu; pewna część łańcucha DNA, zawiera informacje na małe struktury wewnątrzkomórkowe, które są niezbędne, aby pozostałą część łańcucha skopiować, czyli odczytać i zapisać ponownie w niezmienionej postaci. Proces odczytu informacji zawartej w łańcuchu DNA, poprzez inną część łańcucha DNA zachodzi w momencie każdego podziału komórkowego, a więc w trakcie rozwoju, czyli dorastania miliardy razy.

     Po podziale komórkowym, w komórkach potomnych, wykorzystywany jest na ogół inny fragment całego długiego łańcucha. Stąd wynika odmienność budowy np. komórki wątroby od komórki mózgu, czyli neuronu.

     Dość podobny proces zachodzi w makroskali czasowej. Jeśli bowiem popatrzeć na ewolucję i zbiory osobników, coraz to bardziej rozwiniętych gatunków, to łatwo zauważyć, że każdy następny gatunek jest nieco inny, posiada pewien "przyrost informacji", który wynika z wprowadzenia do genetycznego zapisu kodowego "pewnej zmiany". Co jest jednak istotne? Ową zmianę można wprowadzić tylko w zredukowanej fazie istnienia, w fazie istnienia w postaci zapisu kodowego, tej samej zresztą fazie, która jest potrzebna, aby przekazać przepis do wnętrza osobników potomnych, co jest najistotniejszą umiejętnością organizmów żywych.

     Wszędzie w przyrodzie widoczna jest więc naprzemienność istnienia: w postaci zapisu kodowego (życie w fazie utajonej, jak np. genom w formie zarodnikowej, połowa genomu w obrębie plemnika, wirus nieaktywny) oraz w fazie żywej, kiedy to program jest interpretowany przez rodzaj "procesora", to znaczy kiedy zachodzi wytwarzanie struktury "wielowymiarowej", która przejawia metabolizm i regulacje utrzymujące homeostazę. W przyrodzie ożywionej p r o c e s o r e m j e s t t e g o s a m e g o t y p u o b i e k t, a w i ę c o s o b n i k "n-1" t e g o p o k o l e n i a . Tak więc urzeczywistnenie zapisu na organizm żywy, zawarty w zapłodnionej komórce jajowej realizuje organizm matki. Należy tu jednak zauważyć, że organizm matki realizuje program nowej generacji (n), bo powstały z rekombinacji genomów matki X (n-1) i innego osobnika Y (n-1). Nowy genom ("nowe") powstaje więc w fazie zapisów kodowych (w utajonej fazie życia), lecz jest urzeczywistniny przez "stare". Umożliwia to "postęp". "Procesor" w przyrodzie ożywionej, to pochodnawcześniejszej wersji "programu". Aby więc otrzymać bardziej złożoną formę istnienia, konieczna jest owa faza istnienia utajonego (faza pozornej śmierci), w postaci zapisu kodowego.

     W tej właśnie formie możliwe jest stosowanie zasady płci, czyli włączanie do procesów powstawania "programów nowych" mechanizmów: rekombinacji poprzednich wersji programów, mutacji oraz podstawień dokonywanych przez tzw. odwrotną transkryptazę, czyli właśnie przez retrowirusy. Zmiany "zapisu kodowego", uzyskane w fazie utajonej są testowane później przez naturę przez kryteria "sensowności" i "sofistykacji" (przyrostu informacji). Dlaczego natura stosuje te właśnie kryteria, pozostaje tajemnicą, chyba, żeby uwzględnić hipotezę "Zasady Antropicznej" , do której wrócę jeszcze później. Jakkolwiek "przepis na organizm" tkwi we wnętrzu pewnego organizmu, jednak jego przekazanie do osobnika potomnego jest składową procesu nadrzędnego, który zabezpiecza trwanie życia i rozwój ich form. Ów proces nadrzędny sprawia, że zachodzi powtarzanie się mniej lub bardziej złożonego cyklu życiowego. U ludzi cykl ów to istnienie początkowo jedynie w formie osobnych gamet (stadium 1), potem w formie zygoty (stadium 2), a później w formie zarodka płodu (stadium 3) i postaci dorosłej (stadium 4). Nie wszystkie formy (stadia) owego cyklu życiowego zawierają pełną informację o strukturze i funkcji osobnika. Np. plemniki ludzkie od strony informacyjnej, dzielą się na "haploidalne typy X" i "haploidalne typy Y". Typ Y nie zawiera pełnej informacji o organiżmie człowieka. Jest nawet problematyczne czy genom mężczyzny który, jak wiadomo nie jest w pełni diploidalny, gdyż w obrębie pary XY brakuje tutaj pewnego odcinka homologicznego) zawiera, czy nie zawiera pełną informację o organiżmie człowieka.

     Przepis czy też program realizujący organizm człowieka ma więc daleko bardziej złożony charakter niż program komputerowy. Komputery jako, że nie zbierają informacji o swoim wnętrzu, przynajmniej na razie, nie mogą wytworzyć świadomości. Programy realizowane przez komputer nie zawierają części określającej budowę komptera, toteż komputery nie mogą się reprodukować. To ostatnie, w zasadzie, wykonalne jest w fabryce robotów, gdzie produkcja byłaby realizowana przez roboty. W sytuacji tej trzeba by jednak powiedzieć jasno kto miałby wprowadzać udoskonalenia produkowanych robotów. Jednak nawet pewien "robot nadrzędny" wprowadzałby zmiany nie do starych egzemplarzy, lecz do projektu, a więc do przepisu na nowe prototypy robotów.Zachodziłaby więc ta sama prawidłowość, polegająca na naprzemienności projektu na obiekt i obiekt zrealizowany. Istnienie jedynie w fazie projektu, a więc w fazie "pozornej śmierci", zwanej przez ludzi po prostu "śmiercią" było konieczne, abyśmy powstali w takiej formie w jakiej jesteśmy i abyśmy się przemienili w nową formę, podążającą ku punktowi Omega, o którym będę mówił za chwilę.

     Analogiczny proces dotyczy sfery psychicznej. Pewna osoba, kształcąca się w określonej epoce, wyrabia sobie pewien pogląd oparty o dostępne wtedy argumenty. Po pewnym czasie argumenty te i ów pogląd stają się przestarzałe, ale osoba ta, pracując całe życie nad sformułowaniem tego poglądu nie jest w stanie go zmienić. Ewolucja poznania, wiedzy i technologii wymaga jasnego sformułowania pewnych poglądów, a później ich przemiany. Jest to proces analogiczny do procesu wnioskowania (wywodu, gdzie poszczególne ogniwa występują jedno po drugim i gdzie "ogniwo póżniejsze" nie może wyprzedzić ogniwa bardziej pierwotnego).

     Są do pomyślenia dwa futurystyczne sposoby przeciwdziałania owej naprzemienności fazy żywej i fazy martwej. Autorzy "science fiction" piszą często o przyszłej możliwości rejestracji całości psychiki człowieka i przenoszenia jej na odtwarzale (hardwardowe) nośniki softwaru ludzkiego.

     Myśleć można by także o modyfikacji o charakterze inżynierii genetycznej. Psychika bowiem to tylko dane zapamiętywane w ciągu jednego życia. Zapis kodowy psychiki byłby więc na pewno prostszy (krótszy) od zapisu kodowego struktury organizmu. Można by więc pomyśleć o sposobach na dodanie do "przepisu na organizm" zapisu kodowego psychiki, tak, aby była ona odtwarzana wiernie u osobnika potomnego.

     Gdyby było to wykonalne, powstały by jednak pytania: (1) czy ma to sens? oraz (2) czy nie zachodzi podejrzenie, iż natura zapewnia nieśmiertelność na odmiennej zasadzie?

     Otóż owa konieczność wprowadzania zmian przy każdym przejściu z fazy martwej do fazy żywej jest niezbędna dla trwania ewolucji. A ewolucja z kolei kryje, jak się wydaje, rozwązania o zupełnie innym charakterze. Nie rozważano ich do tej pory dokładniej. Wyłaniają się one jednak wobec koniecznych prób pogodzenia nieco wcześniejszego konceptu czasoprzestrzeni oraz teorii kosmologicznych, przjmujących, iż Wszechświat powstał przed 15 miliardami lat w chwili tzw. "Wielkiego Wybuchu", poszerza się i jednocześnie ewoluuje.

 

4. Czwarty człon wnioskowania czyli o CZASOPRZESTRZENI I JEJ OBIEKTACH oraz EWOLUCJI WSZECHŚWIATA, a także o SKOŃCZONOŚCI NASZEGO CZASU

     Zgodnie z współczesnymi poglądami przestrzeń jest czterowymiarowa. Proponuje się, aby trójwymiarową, znaną nam przestrzeń wyobrażać sobie jako powierzchnię kuli (balonu, pęcherza), której średnica jest owym czwartym wymiarem, reprezentującym czas.

     Dla fizyków czas jest takim samym wymiarem jak odległość. R.F.Feyman, specjalista z zakresu szczególnej i ogólnej teorii względności, laureat nagrody Nobla, w swoim znanym podręczniku akademickim: "Wykłady z fizyki" pisze : "przytoczone równania pouczają nas, że czas i przestrzeń są równoważne i czas staje się przestrzenią, muszą być zatem mierzone w tych samych jednostkach. Jaką odległością jest zatem sekunda. Łatwo to obliczyć. Jest to 3*108m, czyli odległość jaką światło przebiega w ciągu sekundy". [Na marginesie, gwoli aktualności wywodu, należy tu wspomnieć, iż teoria tzw. strun lub membran proponuje nowe, bardziej efektywne widzenie Wszechświata jako tworu jedenastowymiarowego, vide artykuł M.Duff, Ch. Sulton (10). Należy również wspomnieć, że zdaniem niektórych matematyków-topologów czasoprzestrzeń może być bardziej skomplikowanym tworem geometrycznym aniżeli czterowymiarowa kula. Podejrzewają oni, iż jest to tzw. "rozmaitość n-wymiarowa (18).]

     Twórcy pojęcia czasoprzetrzeni rozumieli jednak, początkowo Wszechświat jako nieskończony i wględnie stały. Od około pięćdziesięciu lat gromadzone są jednak liczne argumenty teoretyczne i doświadczalne (E.P. Hubble, A.Penzias) przemawiające za teorią tzw. Wielkiego Wybuchu. W jej świetle owa czterowymiarowa kula stale powiększa się. Jej promień, tzn.czas, zapoczątkowany w środku owej kuli, narasta, biegnąc od momentu jego początku "na zewnątrz". W chwilę po wybuchu czasoprzestrzeń (owa kula, balon, pęcherz) była mała, mocno zakrzywiona (jak krzywizna powierzchni małego balonu).

     Będąc na powierzchni owego, poszerzającego się, balonu "obserwujemy" czasoprzestrzeń, która coraz bardziej "wyprostowuje się". Ze względu na stałą, skończoną szybkość światła nie może dotrzeć do nas to, co się dzieje współcześnie w odległych punktach czasoprzestrzeni. To co widzimy na niebie leży bądź blisko (stosunkowo blisko nas), bądź jest śladem po bardzo dawnych wydarzeniach.

     Zgodnie z współczesnymi zapatrywaniami odległe losy naszego Wszechświata zależą od trudnej do oszacowania ilości zawartej w nim materii. Jeśli jej gęstość nie przekroczy pewnej wielkości krytycznej, to w pewnej odległej przyszłości Wszechświat zacznie dokonywać kolapsu. Czas będzie się wtedy cofał. Jeśli średnia gęstość jest w rzeczywistości mała, rozprężanie czasoprzestrzeni będzie postępować do czasów osiągnięcia niezwykłego rozrzedzenia materii. Niektórzy fizycy mówią o możliwości pojawienia się wtedy warunków do zaistnienia nowego Wielkiego Wybuchu (3,7).

     Uznając koncept czterowymiarowej kuli czasoprzestrzeni, wcześniejsze wydarzenia i ich twory tkwią niejako we wnętrzu, w środku owej kuli. Patrz rys.3.

     Człowiek może dokonywać małych ruchów w trzech wymiarach przestrzennych (na skalę metrów, kilometrów lub co najwyżej tysięcy kilometrów, a więc na odległość ułamków sekundy). W skali czasu ruchów nie potrafi wykonywać w ogóle, z tym, iż jako fragment ekspandującej,czterowymiarowej kuli czasoprzestrzeni dokonuje on niejako ruchu "jednostajnego przyspieszonego" ze stałą określającą ekspansję czasoprzestrzeni.

     Jeśli więc nasza trójwymiarowa przestrzeń to powierzchnia czterowymiarowej kuli czasoprzestrzeni, to oznacza to, że człowiek w ciągu swojego życia dokonuje "podróży w czasie" na odległość 70 lat x szybkość ekspansji kuli czasoprzestrzeni (obecnie lokalnie około 3000 km/sek). Na po wierzchni owej kuli może się on poruszać "w lewo, w prawo i w górę" na skalę, jak już wspomnino, kilometrów. Można by nawet powiedzieć, iż t w o r z y o n p e w i e n s k r a w e k owej kuli czasoprzestrzeni.

     Czas dla człowieka ma więc nieco inne znaczenie niż odleglóści, mimo iż z wyższej, bardziej ogólnej perspektywy zapewne jest to wymiar tego samego rodzaju. Czas dla człowieka jest niejako "osią ruchu stałego". Jako tzw. "istota pozornie śmiertelna" nie może się on w owym ruchu zatrzymać. W tym wymiarze człowiek nie może dokonać również translokacji. Właśnie tylko z punktu widzenia biologicznego, jest w pełni zrozumiałe dlaczego nie może się on przemieszczać w czasie, ani nie może się w czasie zatrzymać.

     C o f a n i e  s i ę  w   c z a s i e, ale tak naprawdę! w makroskali, niestety wymagałoby, prócz podróży, jeszcze zmiany postaci fizycznej. Jeśli cofnęlibyśmy się wstecz o 15 miliardów lat, to znaleźlibyśmy się w żarzącej kuli ognia o temperaturze 3000 0K. Podróż nasza, naszej osoby, która utrzymywałaby właściwe jej reżimy postrzegania i rozumowania byłaby niemożliwa, gdyż procesy myślowe oparte są o działania neuronów, a więc nieistniejących wówczas fizycznie pierwaiastków węgla i azotu. Trzeba by było odtworzyć myślenie o elementy epoki leptonowej czy hadronowej, co zapewne nie jest możliwe. Inna możliwość to stać się bardziej prymitywnym.

     Rozważmy teraz możliwość przemieszczania (podróży) w czasie, w makroskali, lecz w przód ku przyszłości.

     Rzeczywista podróż ku przyszłości wymagałaby przyspieszonego rozwoju. Przeniesienie się powiedzmy o 25 miliardów lat w przód, wymagałoby przewidzenia fenomenów rozrzedzającej się materii i być może spadków różnic energetycznych. Jeśli miałoby przy tym nastąpić przeniesienie w przód "nas samych", a więc istot myślących, a o tym jest mowa, to konieczne byłoby dokonanie w trakcie takiej podróży w przyszłość szybkiego rozwoju struktury tych istot, tak aby utrzymać procesy myślowe mimo zmieniającej się warunków fizycznych. Postulat szybkiego przeniesienia się układu biologicznego w odległą przyszłość jest więc postulatem dokonania szybkiego rozwoju. Myślowa analiza rezultatów "przeniesienia się w czasie" układów biologicznych w okresie ostatnich 3 miliardów lat wykazuje, że dokonały one, tak jak się to mówi, ewolucji. Ewolucja ta powoduje przy tym narastanie zdolności poznawania świata, jak i ostatnio możliwości technologicznych. Rzeczywiste przeniesienie się układu biologicznego w przyszłość powodowałoby więc zapewne znaczne zwiększenie stopnia rozumienia rzeczywistości. Trudno powiedzieć czy byłaby to "obecna osoba". Twór ten rozumiałby jednak zapewne więcej. Nie trzeba tu przy tym dodawać, że "wiedzieć to móc".

     Znane od 3 lat pojęcie "wormholes" wskazuje na teoretyczne możliwości istnienia "dziur czasowych" i "pętli czasowych" (22). Jednak eksperyment myślowy, polegający na umieszczeniu w "zapoczątkowanej i obecnie ekspandującej czasoprzestrzeni" myślących tworów biologicznych wykazuje, że rozpatrywanie jedynie fizycznych aspektów czasoprzestrzeni jest niewystarczające dla rozumienia ogólnego jej sensu.

     Właśnie na ów związek między właściwościami czasoprzestrzeni, a powstaniem w niej najpierw życia, potem postrzegania, mowy, myślenia, świadomości, a więc człowieka wskazuje Zasada Antropiczna. Wrócimy do niej jeszcze. Obecnie w moim wywodzie jest jednak potrzebne, aby zwrócić uwagę na możność zapamiętywania odwzorowywań fragmentów przeszłości własnie przez czasoprzestrzeń.

     Zwróć, proszę uwagę, że obraz fragmentu nieba, w którym widzimy gwiazdy, quazary, pulsary, położone bardzo daleko od nas, jest w istocie jedynie wysłaną bardzo dawno temu fotografią, a raczej przesyłanym stale, w sposób ciągły "filmem", lub odwzorowaniem wydarzeń, które zaszły bardzo dawno temu. Wynika to ze skończonej szybkości światła. Nie jest to translokacja w czasie ku przyszłości, jest to jedynie "przesłanie fragmentu przeszłości do chwili obecnej" (co symbolicznie można ująć zapisem PFP ® I, gdzie ® I oznacza "do chwili obecnej"). Przesłanie takie jest odpowiednikiem zarejestrowania czegoś i czekania na rozwój promienia czasu, czyli rozwój w kierunku przyszłości. Operacja typu "przesłanie fragmentu przeszłości do chwili obecnej" (czyli PFP ® I) jest właśnie tym, czego może dokonać jakikolwiek układ zapamiętujący. W obecnej technologii ludzkiej operacje "przesłania fragmentu przeszłości do chwili obecnej" dokonują np. maszyna drukarska, aparat fotograficzny, magnetowid lub płat pamięci komputerowej. Należy przy tym zauważyć, ze "zapamiętanie czegoś i odtworzenie później", czyli ów transfer typu "przesłania fragmentu przeszłości do chwili obecnej" może dotyczyć jedynie powierzchownych cech jakiegoś obiektu, bądź może to być przekaz kompletny.

5. Piąty człon wnioskowania czyli o DUCHU CZŁOWIEKA i NADRZĘDNYM TWORZE MYŚLĄCYM.

     Uwaga ! Piąty etap wnioskowania jest indukcyjnym wnioskiem z czterech poprzednich rozdziałów. Jego zrozumienie nie wymaga żadnego wykształcenia. Wymaga jednak przyswojenia i pamiętania poprzednich czterech rozdziałów, dalej wymaga "sprężenia się" i dokonania intelektualnego skoku! Jeśli przeskoczysz ten dwu-metrowy rów, zdobędziesz to co Ci obiecałem. Twoje samopoczucie poprawi się na stałe. Jeśli jednak nie zrozumiesz to wpadniesz do wody, będziesz odczuwał niepokój i będziesz musiał się wydostawać z tego mokradła.

     Uwaga więc! Proszę Cię! Nie skakaj, jeśli nie masz dzisiaj sił. Odłóż czytanie tego tekstu (słuchanie taśmy) do jutra. Tak będzie lepiej, gdyż w nocy Twój mózg, jeśli przeczytałeś rozdziały a, b, g, d, będzie działał, będzie próbował skonsolidować fragmenty wywodu. Będzie to robił w fazie snu non-REM, kiedy to elektroencefalograf rejestruje fale wolne. Nie pij dziś nic, nie łykaj Relanium, pozwól Twojemu mózgowi dzisiaj w nocy działać. Rozdział (e) piąty przeczytaj dopiero jutro !!! Gdy wrócisz do rozwaźań celowe będzie zapoznanie się z kolejnymi etapami wywodu przedstawionymi w podrozdziałach 1-6.

1) O tym czy pojęcie układu pamiętającego ma związek z pojęciem czasoprzestrzeni i problemem nieśmiertelności.

     Jeśli układ zarejestrował w s z y s t k i e   i s t o t n e   c e c h y   o b i e k t u, to według tego zapisu obiekt ten będzie mógł być odtworzony w przyszłości dokładnie w takiej formie w jakiej istniał on poprzednio. Na ogół fotografia nie spełnia tego warunku. Odzwierciedla ona jedynie "zewnętrzne pozory obiektu". Tym niemniej już od dawna, tzn. od czasów istnienia p i s m a można było przenosić "w przód" całość fragmentów przeszłości. Przykładem mogą tu być wiersze, oddające pewien nastrój, czy też pewne przepisy kulinarne lub opisy działań, które wykonane "po kolei" utworzą zawsze ten sam obiekt. Wszystkie zapisy językowe odnoszą się jednak do "procesora", czyli w tym przypadku mózgu ludzkiego, który potrafi odtworzyć i nadać im "realny kształt". Zarysowuje się jednak postęp w zakresie doskonalenia takich środków zapamiętywania, aby przekaz był właśnie typu zupełnego. Przykładem są tu możliwości komputerów (czyli procesorów informacji),zapewniających pełne przeniesienie "w przód" możliwości działań pewnego programu, który może np. sterować produkcją, wytwarzając pewien obiekt, czyli tak jak czynią to obecnie roboty. Programy komputerowe mogą być zapamiętywane przy tym w pamięci jak wiersze, lub na różnych nośnikach takich jak papier (listing), dysk lub pamięć operacyjna. Zupełność przeniesienia zależy więc nie od rodzaju nośnika, tylko od precyzji kodowania. Warto podkreślić, że zupełny przekaz fragmentu przeszłości, na ogół jest dokonywany poprzez przekaz zapisu kodowego na postać pewnego obiektu. Obiekt ten zaczyna "żyć" dopiero wtedy,jeśli ów zapis kodowy zostaje "realizowany" przez pewien p r o c e s o r , który musi istnieć. Warto tu zauważyć, iż jeśli pewien obiekt jest "zarejestrowany dostatecznie kompletnie" to nabiera on w tym zakresie pewnych cech "nieśmiertelności". Sposób na nieśmiertelność w tym sensie, że układ pamiętający przenosi "w przód" w kierunku napływającej przyszłości kompletny projekt (przepis) na obiekt istnieje więc i jest zrozumiały. Nie jest to jednak sposób rozwiązujący całość problemu naszej nieśmiertelności. Rozwaźania musimy kontynuować.

     2) O sensowności sformułowania konceptu ducha pewnego obiektu

     Tutaj właśnie jest jednak miejsce i potrzeba wprowadzenia pojęcia ducha pewnej osoby. Otóż tak jak sądziło wielu wcześniejszych filozofów, idealistów, poczynając od Platona, prócz psychiki organizmów żywych sensowne jest rozważanie zupełnie czegoś innego. Byt ów można by nazwać ideą pewnego obiektu.

     Pojęcie to można wprowadzić, przypominając ponownie rozróżnienie pomiędzy przepisem a gotowym obiektem. Uczynię to poglądowo jeszcze raz przytaczając Euklidesowską definicję trójkąta. Mówi ona, że: "trójkąt to figura geometryczna płaska, złożona z trzech punktów A, B, C płaszczyzny, które nie leżą na jednej prostej i przez to wyznaczają tzw. trzy wierzchołki i trzy odcinki łączące owe wierzchołki, zwane bokami trókąta".

     Przytoczyłem więc przed chwilą "przepis na trójkąt". Wcześniej mówiłem o "przepisie na organizm człowieka", określonym w pochodzącym z zewnątrz kodzie DNA. Otóż przepis, to nie to samo co gotowy obiekt. Trzeba dopiero zastosować się do owego przepisu, aby otrzymać obiekt.

     Nasze rozważania doprowadziły nas jednak do stanu umysłu, kiedy to czujemy, iż rozróżnianie jedynie "przepisu" bądź "projektu na obiekt" i gotowego, zrealizowanego obiektu nie wystarcza. Nawet greckie słowo idea pochodzi od czasownika "być widnym", "widzialnym". Otóż możemy nie mieć w polu widzenia żadnego trójkąta nie znać teoretycznego "przepisu na trójkąt", lecz potrafimy sobie wyobrazić, niejako widzieć trójkąt. Chodzi więc o to, czy w czasoprzestrzeni Wszechświata, prócz istniejących niewątpliwie gotowych obiektów takich jak ludzie, zwierzęta, rośliny oraz przepisów (projektów) na te obiekty w postaci zapisów genetycznych w kodzie DNA istnieją jeszcze inne odpowiedniki tych obiektów,analogiczne do ludzkich wyobrazeń obiektów nieistniejących aktualnie w "polu widzenia".

     Sądzę, że analog wyobrażeń, czyli pewne ślady po zrealizowanych kiedyś obiektach rzeczywiscie istnieją. Są nimi te skrawki czterowymiarowej czasoprzestrzeni, które pozostały "w tyle", "w przeszłości", "we wnętrzu" kuli czasoprzestrzeni.

     Można na potrzeby tego tekstu przyjąć, że owe ślady po istniejących niegdyś obiektach, będziemy nazywali duchami tych obiektów.

3) Formy obecności teoretycznych zasobów wiedzy na powierzchni kuli czasoprzestrzeni, czyli w czole ekspansji Wszechświata

     W tym miejscu racjonalnie myślący czytelnicy na pewno bardzo się zdenerwowali. Toteż proponuję opuścić na chwilę tę ścieżkę rozważań i wrócić na razie do rozróżnianych już "przepisów na obiekty" i gotowych, zrealizowanych obiektów. Obiekt tak złożony jak człowiek wyznacza nie tylko pewną figurę geometryczną tkwiącą w czasoprzestrzeni, ale i wiele myśli, które on sformułował, a więc gdzieś powiedział, zapisał. Zapis kodowy na ciało pewnej osoby, łącznie z przepisem na jego mózg, wytwarzający świadomość oraz zbiór czerpanych przez niego danych i wytworzonych przez niego danych, utrwalonych "g d z i e ś" w czterowymiarowej, rozprężającej się kuli czasoprzestrzeni, można uznać za program, przepis reprezentujący pewną osobę. Jest to kompletna "wiedza teoretyczna", która umożliwiałaby w pewnych warunkach "odtworzenie" danej osoby. Powstaje jednak pytanie o owo "gdzieś", tzn. gdzie gromadzona jest "owa wiedza teoretyczna".

     Do owego "gdzieś" jeszcze wrócę. W tym miejscu wysłowię jednak już pewną hipotezę "kołatającą się w głowach biologów". Otóż wiedzą oni , że 90% genomu człowieka (łańcucha DNA) jest nieczynna. Organizm człowieka jest określany przez ciągi nukleotydów, stanowiące zaledwie 10% łańcucha DNA. Jaką informację zawiera pozostała część łańcucha DNA? Niektórym biologom udało się "rozkodować" fragmenty owej "niemej części programu DNA". Uzyskują oni czasem wtedy przepisy na fragmenty organizmów starszych. Zachodzi więc podejrzenie, że "niema" część łańcucha DNA (który, jak już powiedzieliśmy, jest tak zminiaturyzowany, że tkwi w każdej z miliardów komórek organizmu człowieka), zawiera przepisy na wcześniejsze formy życia, czyli na inne postacie tworów żyjących. Łańcuch DNA jądra każdej komórki człowieka byłby więc rozbudowanym, ogólnym programem zdolnym w pewnych warunkach odtworzyć całą "gamę" organizmów żywych.

     Fascynujące jest również to, że ludzie zabrali się na serio do rozkodowania i załadowania do pamięci komputerów sekwencji nukleotydów DNA stanowiących, całość genomu człowieka (16).

     4) Odległy cel przyrostu poznania i akumulacji wiedzy

     Możemy wrócić teraz do naszej wcześniejszej analogii do procesu wnioskowania. Otóż ewoluujący Wszechświat, czy też ewolucja jako taka, jest czymś na wzór myślowego procesu wnioskowania. Umożliwia ona stałe powiększanie poznania i rozumienia. Jej obecny wytwór, jakim jest gatunek ludzki osiągnął nie tylko duże zdolności poznawcze, ale i umiejętność formułowania celów, programów.

     Autorom konceptu zwanego ZASADĄ ANTROPICZNĄ, wydaje się, że celem całości procesu ewolucji jest tak głębokie poznanie tajemnic przyrody, aby ponownie stał się możliwy akt kreacji, czyli sporządzenie "przepisu na Wszechświat", czyli osiągnięcie owego punktu Omega, które jest pojęciem sformułowanym już przed 50 laty przez Teilhard'a de Chardin (23).

     Wszechświat rozprężając się zmniejsza średnią gęstość i różnice energetyczne, podąża więc ku jakiemuś punktowi zwrotnemu. Ewolucja tworów żywych, myślenia zamarłaby, jeśli w jej czasie jej twory "nie pojmą wszystkiego". Tym niemniej chcąc umieć osiągnąć pewien cel trzeba zachować, zapamiętać całość wnioskowania, zarówno ogniwa wcześniejsze, jak i późniejsze. Trzeba posiadać ową wiedzę teoretyczną i proszę teraz zauważyć, gdyż mówię to po raz pierwszy: trzeba mieć odpowiedni "procesor",do czego jeszcze wrócę. Toteż śmierć osobnicza odbywa się zapewne jedynie w "tutejszym czasie", który jest jednym z wymiarów czasoprzestrzeni, tworzącym oś rozwoju owej zwiększającej się kuli lub raczej pęcherza poznania i zwiększającej się w nim komplikacji.

     Z "zewnętrznego" niejako punktu widzenia (dla kogoś, który mógłby patrzeć na ową kulę w "piątym", zewnętrznym wymiarze) to, co było w "tutejszym czasie" nie przestało istnieć, nadal jest potrzebne, tak jak nadal jest potrzebne ogniwo pierwotne wnioskowania wypisane na tablicy przez matematyka mimo, że jesteśmy już przy konkluzjach końcowych.

     Jeśli chcieć zachować umiejętność przejścia od argumentów pierwotnych do konkluzji końcowych konieczne jest zachowanie ogniw wcześniejszych. Owe ogniwa wcześniejsze służą "matematykowi" również na ogół do budowania większych całości (podzespołów), używanych póżniej jako elementy procedur działających iteracyjnie ("nawracająco"). Rozwijająca się czterowymiarowa kula Wszechświata (pęcherz poznania) ma w sobie wszystkie wcześniejsze ogniwa (cegiełki), z których jest zbudowana, ponieważ wymiar czasu nie musi być w niej odróżniany specjalnie od innych wymiarów.

     To prawda, iż w tutejszym czasie nie da się "zaglądać wstecz" mimo, iż proponują to często autorzy opowiadań science fiction. To co było niby "umarło". Jak już jednak wspomniano, co najmniej w t r z e c h ujęciach teoretycznych była to jednak tylko ś m i e r ć p o z o r n a .

     Jedno z nich (I) zakłada możliwość oglądu czasoprzestrzeni z zewnątrz, tzn. zakłada istnienie "piątego" wymiaru. Rozważana możliwość wprowadza tym samym rozróżnienie "tutejszego czasu", w którym się umiera, w którym się jest śmiertelnym od "długiego trwania" w obrębie czasoprzestrzennej budowli jaką jest czterowymiarowy Wszechświat (pęcherz poznania). Tak więc to co śmiertelne mogłoby być wtedy "wieczne", przynajmniej na skalę naszego czasu, czasu naszego Wszechświata.

     Inne poglądy (II), pozostawiające pojęcie śmiertelności problemem otwartym, wynikają z zapatrywań fizyków, iż dość prawdopodobnym modelem kosmologicznym jest model Wszechświata zamkniętego, który będzie dokonywał kiedyś "kolapsu" z jednoczesnym cofaniem się "tutejszego czasu". Byłyby to czasy apokalipsy, kiedy kula Wszechświata (pęcherz poznania) dokonywałyby pewnej przemiany, z rodzajem "zaglądania" wstecz. Przestrzeń ulegałaby wtedy ponownemu zakrzywieniu, nawet przejściu w fazę martwą zapisu kodowego, czyli pewnego przepisu na nową postać Wszechświata, być może po to, aby rozpocząć później nową fazę rozwoju. Olbrzymie komplikacje filozoficzne, poznawcze i etyczne budzi w związku z tym konieczność rozpatrzenia możliwości cofania się czasu i zdarzeń.

     Do tej pory niewielu fizyków wypowiadało się na ten temat. Tym niemniej zagadnienie to zaczęto już rozważać, a nawet wysunięto inną możliwość niż kolaps i cofanie się czasu (III). świadczy o tym wypowiedź jednego z fizyków teoretycznych, który współuczestniczył w ugruntowaniu inflacyjnego modelu ekspandującego Wszechświat, Stephena Hawkinga. Twórcom znanego programu telewizyjnego pt. "The Creation of the Univers", rozpowszechnianego obecnie w formie video-kasety powiedział on, iż: "Może być tak, że Wszechświat nie miał w istocie początku. Być może czasoprzestrzeń tworzy zamkniętą powierzchnię, bez krawędzi, na podobieństwo kuli ziemskiej, tyle, że kuli pięciowymiarowej. Jeśli to podejrzenie, że czasoprzestrzeń jest, jakkolwiek nieograniczona, lecz skończona, to Wielki Wybuch jest nie tyle początkiem ile raczej czymś takim jak biegun północny ziemi. Wtedy pytanie co było przed Wielkim Wybuchem, byłoby czymś takim jak pytaniem co zdarzyło się na powierzchni ziemi milę na północ od bieguna północnego. Jest to oczywiście pytanie bezsensowne".

     Stephen Hawking koncepcję tę rozwinął szczegółowo w szeroko dostępnej książce pt. "A brief history of time". Jest to jedna nielicznych, trudnych książek popularno-naukowych, która rozeszła się w wielomilionowym nakładzie. Za wyczyn ten Stephen Hawking otrzymał niedawno od Królowej Anglii wysokie odznaczenie.

     Uznanie konceptu punktu Omega sprowadza się, jeśli się na chwilę zastanowić, do uznania istnienia "pętli czasowych". Istnienie pętli w czasie lansował w swojej niesamowitej, głośnej na całym świecie książce astrofizyk sir Fred Hoyle, twórca obowiązującego niegdyś modelu kosmologicznego "steady state Univers". Fred Hoyle w swojej książce "Inteligentny Wszechświat Nowe spojrzenie na akt stworzenia i ewolucję" (5) widzi wiele spraw odwrotnie niż większość ludzi.

     Sądzi on, że: "["nowe" choroby epidemiczne są ubocznym skutkiem włączania genów, wysyłanych przez inteligencję wyższego rzędu, która steruje ewolucją. Wszechświat to dla niego łańcuch coraz to bardziej wymyślnych i rozwiniętych inteligencji, oddalonych od nas w czasie. Układy biologiczne sterowane są więc przez "coś", co jest w przyszłości !! (patrz dalej) Istnieją pętle czasu !!! Wielki Wybuch, który ustanowił nasz Wszechświat nie był pierwszym i jedynym. "Małe Wielkie Wybuchy" ustanawiaja nowe wszechświaty (ang. little big-bang universes). Wyższe, nadrzędne cywilizacje pomagają mniej rozwiniętym przedostać się ku przyszłości. Czynią to, gdyż ze względu na pęlte czasowe legitymizuje (umożliwia) to ich istnienie. Lokalnie może się to jednak nie udać. Ludzkość, zdaniem Freda Hoyle'a ma wąskie okienko w czasie, aby swoją istotę, to znaczy "software", stanowiący jej inteligencję i świadomość, przenieść na nowy nie węglowo-tleno-wodoro-azotowy nośnik informacji. Rozwijające się szybko technologie, z jednej strony, stwarzają szanse na przedostanie się na wyższy poziom rozwoju, lecz z drugiej strony stwarzają śmiertelne zagrożenie. Zdaniem Freda Hoyle'a próba przeniesienia odbędzie się wkrótce.]".

     Z definicji, przed punktem Omega, rozwijający się Twór nie rozumie jeszcze wszystkiego. Gromadzi on, w swym wnętrzu jednak wyniki swojego myślenia na wzór mózgu ludzkiego, które "ładuje", wzdłuż ścieżki biograficznej, uporządkowaną sekwencję "przeżywanych przez niego wrażeń". Osiągnięcie punktu Omega musiałoby być równoważne nabyciu możności zaglądania w wymiarze czasu "wstecz", co równałoby się możności wykorzystania "zdobytych doświadczeń" i przystąpieniu do sformułowania przepisu na nowy Wszechświat. Twór myślący, jak już uzasadnialiśmy na przykładzie mózgu człowieka, jeśli posiada zdolność przeglądania swojej przeszłości ma warunki do posiadania świadomości. Być może więc dopiero osiągnięcie punktu Omega sprawia, iż Twór Nadrzędny czyni coś świadomie. Jak do tej pory, to znaczy do czasów aktualnego momentu historii ludzkości, odnotowanej do roku 1990, wydarzenia wydają się być sterowane potężną mocą poprzedniego, "początkowego przepisu", który działa jednak jak "automatyczna procedura, pracująca metodą prób i błędów". Jednocześnie zadziwia potęga intelektualna owego, poprzedniego przepisu, który był wstanie wysterować powstanie tworów tak skomplikowanych jak człowiek.

     Hipoteza naprzemiennego pojawiania się "przepisu na Wszechświat" ("Słowa") i realnego, rozwijającego się Wszechświata, który osiąga w punkcie Omega stan pełnego rozwoju, pojawia się w myśleniu ludzi nauki ostatnio często. Przykładem niech będzie książka innego znanego fizyka, Dawida Bohma z Birbeck College. Mówi on w niej o dwóch możliwych stanach Wszechświata : "stanie implikacji" (stanie implicite) i "stanie rozwinięcia" (stanie explicite). Istnieje stała dążność do przemiany Słowa (implikujacego) w stan Wszechświata rozwiniętego. Zdaniem D.Bohma zachodzi więc okresowe, cyrkularne pojawienie się fazy idei (sensu) i fazy materii i energii. Formy życia biologicznego istnieja więc implicite w materii nieożywionej, a ta istniała implicite w jej "zwiniętej formie Wszechświata" (wg 20).

     Blisko punktu Omega i w chwili jego osiągnięcia istnieć będą zapewne dwa rodzaje wiedzy dostępnej dla Tworu Nadrzędnego:

     (I) Zapisy kodowe przepisów czy też programów (projektów) na nową postać Tworu, a więc analog przepisu w kodzie genetycznym na organizm człowieka, czy też wiedza teoretyczna, gromadzona, tak jak obecnie, w pamięciach komputerowych lub bibliotekach. Ten teoretyczny rodzaj wiedzy ma tę zaletę, że znajduje się niejako "na powierzchni", "w czole ekspansji" kuli czasoprzstrzeni, to znaczy na skraju promienia ekspansji Wszechświata. Będzie więc ona łatwo dostępna. Proszę bowiem zauważyć, że biblioteki i pamięci komputerowe pojawiły się dopiero po około 15-tu miliardach lat od momentu "Prawybuchu", jednak od tego momentu ilość zawartych w nich zasobów informacji rośnie i stale będzie rosła. Zapisy kodowe przepisów na obiekty i biblioteki mają jednak tę wadę, że posłużenie się nimi wymaga czasu. Na księżyc nie można polecieć przy pomocy projektu rakiety, lecz jedynie przy pomocy realnej, gotowej już rakiety, najlepiej takiej, która była już wcześniej wypróbowana.

     (II) Twór Nadrzędny będzie miał jednak w punkcie Omega gotowe obiekty (owe alegoryczne tu rakiety). We wnętrzu kuli czasoprzestrzeni tkwią bowiem wszystkie jego dotychczasowe udane i nieudane, gotowe niejako realizacje. Wiedza teoretyczna pozwoli być może na szybki ich przegląd i wybór. Stanie się to możliwe jednak dopiero wtedy, gdy Twór Nadrzędny będzie umiał "zaglądać" w czasie wstecz. Owa "wiedza teoretyczna" będzie więc zapisem kodowym, a "procesorem" będzie natomiast wnętrze kuli czasoprzestrzeni. Powtórzy się więc wtedy, być może, wspomniana już zasada, że "procesorem" będzie Twór cyklu o numerze "n-1", który wytworzy Byt o numerze "n".

     5) O względnym istnieniu przyszłości

     Jeśli potraktujemy na serio koncept pętli czasowych to wtedy musimy uznać jakąś formę względnego istnienia przyszłości. Zagadnienie to wiąźe się z pytaniem : jakim rodzajem procesora jest wnętrzekuli czasoprzestrzeni. Otóż wydaje się, że chodzi tu o procesor działający "systolicznie" (skurczowo) (19), tak jak działa serce przepychające kolejne fale krwi przez układ naczyń krwionośnych. Czoło ekspansji czasoprzestrzeni (tak jak nowa fala krwi) pcha nas w "przyszłość", lecz w owej przyszłości nie ma "zupełnej próżni". Są tam "duchy" poprzedniego cyklu. Owe duchy "dobra i zła" kierują w pewnej mierze naszym postępowaniem.

     Przychylam się więc do zdania sir Freda Hoyla, że przyszłość "w pewnym sensie istnieje". Ona udziela nam pomysłów, inspiracji lub nawet pewnego rodzaju "technologicznych licencji" dotyczących naszych obecnych działań. Są to "transfery (T) fragmentów (F) przyszłości (P) ku chwili obecnej ( I ¬ TFP ).

     Sądzę, że myśl fizyka, prof. Grzegorza Białkowskiego, spisana w ramach rozważań nad innym tematem, gdyż problem "Piękna w nauce i sztuce" (21), a ściślej fenomenem tzw. "iluminacji", dotyczy właśnie owego transfera wiedzy istniejącej niejako niezależnie od ludzi działających i myślących współcześnie. Proszę posłuchać, prof. G.Białkowski pisze:

"Chwila iluminacji jest doznaniem niepowtarzalnym łącz ności z prawdą niezaprzeczalnej, nieuniknionej, niemoż liwej do podważenia ... Prawda ta zdaje się do nas przy chodzić spoza nas, z zewnątrz, właściwie nie wiadomo skąd. Mimo to, że nie czujemy się tej prawdy twórcami, a tylko przekazicielami, to przecież czujemy się wyróżnieni przez fakt, że wybrała ona sobie nas jako swoje narzę dzie."

     Proszę się zastanowić! Analogiczne procesy typu (I ¬ TFP) zachodzą również w życiu społeczeństw i w życiu codziennym ludzi. Społeczeństwo bardziej rozwinięte, a więc tkwiące już w przyszłości pomaga czasami grupom zapóżnionym przez próby przekazania technologii (licencji). Owszem, wiadomo, że transfer fragmentu przyszłości wymaga umiejętności rozszyfrowania go. Trzeba dobrze znać siebie i zrozumieć to co jest nam przekazywane. Musi istnieć procesor, który jest w stanie ów przekaz ( I ¬ TFP ) zaasymilować.

     I odwrotnie. My także pozostawiamy po sobie swoje duchy, które zostaną wykorzystane bądż przez cywilizacje wlokące się za nami, bądż przez Twór Nadrzędny, już nie w naszym czasie, lecz w czasie nowego cyklu. Mimo iż nieco innymi słowy wyrażam tu poglądy Stephena Hawking'a, czy też Freda Hoyla o względnym istnieniu przyszłości, mogą się one wydawać niesamowite. Zwracam więc uwagę, że rozważania takie prowadzą również matematycy-topolodzy (18), którym wydaje się, że czasoprzestrzeń może być złożonym tworem geometrycznym, wytwarzającym pętle czasowe i tłumaczącym wiele paradoksów z zakresu okresowego pojawiania się materii, źródeł energii i źródeł informacji.

     6) Konkluzje o naszej nieśmiertelności i naturalnych źródłach etyki.

     Przedstawiony wywód stawia w nowym świetle źródła zasad etycznych. Zainteresowanych tym problemen odsyłam do wspomnianych książek (4,5,23). Ujmując rzecz w kilku zdaniach, koncepcje takie sprowadzają się do poglądu, iż każdy z nas jest nieprzypadkową częścią większej całości, która jest cegiełką budulcową czterowymiarowego tworu, tkwiącą w nim przez miliardy lat, do czasu punktu Omega. Cegiełki te, będąc etapami rozwoju, czy też myślenia owego Nadrzędnego Tworu są niezbędne, aby twór ten istniał, gdyż jak powiedział Sir Fred Hoyle, "wszystko co istnieje, istnieje dzięki uprzejmości czegoś innego". Naprzemienne przechodzenie z fazy pozornej śmierci, którą można nazwać istnieniem w fazie zapisu kodowego, w fazę życia jest niezbędne, aby ów Nadrzędny Twór mógł się rozwijać tak, aby dotrzeć do owego punktu Omega, w którym dokona on przeobrażenia, dla którego będzie on potrzebował wyniki złe i dobre swojego wcześniejszego myślenia.

     Stanowimy więc częśxi owego Nadrzędnego Tworu, z którego jest on zbudowany. Nasze nieistnienie bądż nasze całkowite zniknięcie po momencie biologicznej, pozornej śmierci bez pozostawienia zamroźonych, duchowych odwzorowań zaprzeczyło by moźności istnienia czegokolwiek.

     Działania złe, to działania wychodzące z błędnych założeń. Jak uczy codzienne doświadczenie, działania błędne mają tendencję do samolikwidacji, szybkiego, niefortunnego końca. W interpretacji fizyki czasoprzestrzeni oznacza to, że ich obszar jest ograniczony,jest niewielki.Nie wiadomo co z nimi zrobi Twór Nadrzędny w chwili przemienienia. Tym niemniej zasady etyczne nie muszą być podawane "ex catedra" jako reguły, które przestrzegać należy z przyczyn nakazowych. Drgający, myślący Twór Nadrzędny istnieje dzięki Twoim działaniom. Ty zaś nie jesteś dziełem przypadku i nie możesz zniknąć całkowicie. Twój duch zaś będzie potrzebny jeszcze w przyszłości, jakkolwiek będzie to już w innym czasie naliczanym od nowa przez Twór, który powstanie chwilę po punkcie Omega.

     Zdaję sobie sprawę, że ostatnie fragmenty mojego wykładu odchodzą już daleko od terminologii przyrodniczej. Muszę więc już kończyć.

     Nie wiem czy Cię przekonałem. Chyba nie? Ja sam poświęciłem temu zagadnieniu miesiące, a nawet lata rozmyślań, a Ty słuchałeś tylko mojego trzygodzinnego wykładu. Zapewne sądzisz więc, że wyssałem to z palca. Ale to co powiedziałem nie jest tylko moim konceptem.

     Uzasadnienie dla wielu ogniw przedstawionego wnioskowania moźna odnaleźć w przytoczonych poniźej artykułach, które omawiają w sposób popularny potrzebne dla wywodu elementy fizyki czasoprzestrzeni, zaierają rozwaźania o istocie czasu, próby łączenia teorii kosmologicznych z fizyką kwantową, dane o kodzie genetycznym, dane o komputerach, o architekturze równoległej i jednocześnie systolicznej zasadzie działania oraz prezentują wspomnianą tu często Zasadę Antropiczną.

     Tylko niektóre człony wnioskowania wynikają z moich osobistych przemyśleń. Moje rozwaźania i ich konkluzje miały na celu:

1. Próbę usadowienia organizmów biologicznych, a w szczegól ności l u d z i wraz z och mózgami i gromadzoną przez nich wiedzą wewnątrz kuli c z a s o p r z e s t r z e n i, rozpatrywanej wcześniej zazwyczaj jedynie w katego riach fizycznych.

2. Próbę uzasadnienia tezy, źe poniewaź fenomen śwoadomości ludzkiej zasadza się ogólnie na moźności wywołania z pa mięci swojej przeszłości, więc Twór Nadrzędny, aby posia dać świadomość takźe musiałby mieć zdolność przeglądania wydarzeń przeszłych.

3. Próbę ekstrapolacji moźliwego scenariusza wydarzeń, za chodzących w makroskali czasowej, poza punkt Omega. Wysu nięta teza sugeruje, iź gromadzona obecnie wiedza posłuźy do utworzenia nowej wersji Wszechświata.

4. Zwrócenie uwagi na moźliwość stosowania się do problemu reprodukcji Wszechświata zasady spostrzeganej w procesie reprodukcji organizmów źywych, które powielają się w ten sposób, źe nowz przepis na twór n-tej generacji jest od czytywany, interpretowany i realizowany przez podobny twór "n-1" generacji.

5. Wskazanie na konsekwencję tezy wymienionej w punkcie 3-cim, która nakazuje rozwaźyć na serio moźliwość re-utylizacji zamroźonych we wnetrzu kuli czasoprzestrzeni tworów przeszłości, zwanych tutaj duchami obiektów istnieją cych wcześniej oraz zwrócenie uwagi, iż przyjęcie tezy, wymienionej w niniejszym punkcie 5-tym ma logiczne kon sekwencje dotyczące naszej nieśmiertelności.

* * Piśmiennictwo

1. "Wszechświat czy wszechczłowiek" , artykuł opublikowany przez Stanisława Roka w "Problemach", w roku 1983, w numerze 10.

2. "To co widzisz jest tym co stwarzasz", tłumaczenie artykułu Tony Rothmana, opublikowane pierwotnie w czaso piśmie "Discover" w roku 1987 w numerze 5 i przedrukowa ne w "Problemach" w roku 1988, w numerze 5.

3. "Samoodtwarzający się wszechświat", artykuł Eugene F. Mallowe, opublikowany pierwotnie w "Sky and Telescope", 1988, nr 9 i przedrukowany w "Problemach" w roku 1989, w numerze 3.

4. "Nie tylko z tego świata jesteśmy", książka Hoimara von Ditfurtha, wydana w wersji polskiej przez PAX w Warszawie w roku 1985.

5. "The Intelligent Univers. A new view on creation and evolution", ksiażka napisana przez astrofizyka sir Freda Hoyle'a wydana przez wydawnictwo Michael Joseph Ltd w Londynie w roku 1985.

6. "Roger's Version" książka Johna Updike'e, jedna z pierwszych powieści, jednego z najbardziej znanych pisarzy, roztrząsająca wnioski wynikające z Zasady Antropicznej [dane wg (2)].

7. "Kwantowa kosmologia i ostateczne rozumienie Wszechświata", Michał Heller, Problemy, 1989, nr 2 .

8. "Filozofia w nowej fizyce", Józef Życiński, Problemy, 1989,nr 6.

9. "Zasada antropiczna", S. Lem, "Wiedza i życie",1989,nr 5.

10."Membrana na końcu Wrzechświata", Michael Duff, Christine Sulton, New Scientist, przedruk w Problemach, 1989,nr 9.

11."Pamięć neuronalna i istota wyobrażeń", Andrzej Brodziak, Polski Tygodnik Lekarski, 1986,41, 771-776.

12."Czym jest ból i przyjemność", Andrzej Brodziak, Problemy, 1988, nr 3.

13."Utrata orientacji w czasie i przestrzeni czyli jak mózg człowieka "ładuje" do pamięci życiorys", Młody Technik, 1989, nr 2.

14."Engram pamięciowy i istota wyobrażeń", Problemy, 1989, nr 6.

15."Duplikacja DNA przykład wyjątkowej precyzji", Mirosław Radwan, Robert Wagner, Scientific American, wg "Problemów", 1989, nr 9.

16."Les cates du genome humain", Bernard Jordan, La Recherche, 1989, nr 216.

17."Podstawowe mechanizmy regulacji fizjologicznych", Andrzej Brodziak, Rozdział wstępny do podrecznika: "Fizjologia człowieka z elementami fizjologii klinicznej", Państwowy Zakład Wydawnictw Lekarskich, Warszawa, 1989.

18."Od aksjomatu Euklidesa do struktury Wszechświata", Krzysztof Ciesielski, Zdzisław Pogoda, Problemy, 1988, nr 6.

19."L'architecture des nouveaux ordinateur", podrozdział: "Un nouveaux modele d'architecture: Des machines syn chrones" rysunek: "reseaux neuronaux, architectures systolique", Jean Paul Sausonnet, La Recherche, 1988, nr 204.

20."La mecanique quantlique va-telle reechanter le monde ?", Pierre Thuillier, La Recherche, 1989, nr 215.

21."Wyobraźnia i emocje w nauce i sztuce", Grzegorz Białkowski, Wiedza i Życie, 1989, nr 10.

22."Kosmiczna podróż w czasie", K.Gutowska (opracowanie na podstawie artykułu z "Discover" 6/1989), Wiedza i Życie, 1989, nr 11-12.

23. "Zarys wszechświata personalistycznego", Pierre Teilhard de Chardin, Wyd. PAX, Warszawa, 1986.

24. "Poza fizyką: Bóg kosmologów", Krzysztof Maślanka, Problemy, 1990, nr 1-3.

25. "Życie sztuczne", Andrzej Brodziak, Problemy, 1990, nr 1-3.

26. "Początek wszechświata klucz do symetrii przyrody. Scenariusz narodzin czasu i przestrzeni", Krzysztof Maś lanka, Wiedza i Życie, 1990, nr 3.

27. "The unit of neural networks, modelling recall of mental images by oscillations of feedback loops caused by change of set-point signal", A. Brodziak, M. Ryś, Problemy Techniki w Medycynie, 1990, nr 1.

*** Dodatek 1.

Fragmenty opowiadania s.f. C.C. Mac. App'a pt. "Zapomnij o ziemi"

     Tekst niniejszy był rozprowadzany wcześniej na prawach rękopisu. Stąd możliwe było, abym poznał opinie niektórych czytelników.

     Otóż wielu czytelnikom trudno jest akceptować możność tkwienia w stanie zamrożonym we wnętrzu kuli czasoprzestrzeni. Chcąc obrazowo zilustrować ten koncept przytaczam tu krótkie fragmenty opowiadania typu scence-fiction.

     Koncept ten nie jest sprzeczny z teorią fizyczną czasoprzestrzeni, taką jaka jest współcześnie wykładana na uniwersytetach już od roku 1916.

     C.C. Mac App swoje opowiadanie pt. "Zapomnij o ziemi" napisał w roku 1969. Polskie tłumaczenie tego opowiadania wydrukował miesięcznik "Fantastyka" (nr 3 w 1982 r., nr 1 i 2 w 1983 r.).

"A kiedy ruszyli dalej, właśnie wtedy pojawił się ów zagadkowy błysk. Był purpurowo-niebieski i dość intensywny, aby oznaczać bardzo dużą gwiazdę. Nigdy przedtem nie widzieli jednak takiego koloru oznaczenia.

- Cokolwiek to jest - mruknął Bart, bawiąc się gałkami - nadal jesteśmy od tego oddaleni o czterysta dziesięć lat świetlnych, o ile udało mi się to względnie dokładnie obliczyć.

     John podszedł bliżej. - Może to jakaś szczególna gwiazda? - mruknął. - Przecież na dobrą sprawę nawet nie wiemy, jak to nasze urządzenie działa. Może Klee w ten spo- sób oznaczali gwiazdy, mające w najbliższym czasie przejść w stadium "novej"? A może chodzi o zasygnalizowanie jakiegoś wyjątkowego niebezpieczeństwa?

     John wzruszył ramionami. Zapytał: - Może jednak powinniśmy się temu lepiej przypatrzeć, skoro już tu i tak jesteśmy?

     John zastanowił się. Z niecierpliwością, taką samą jak pozostali członkowie załogi, pragnął

powrotu do "domu". Ale z drugiej strony - żadne niezrozumiałe zjawisko nie powinno być ignorowane.

- Myślę, że tak - powiedział - Nigdzie w pobliżu nie widzieliśmy tej floty poszukującej pogranicze Vul. Możemy się wynurzyć, powiedzmy, o jakieś półtora roku świetlnego od tego dziwa i popatrzeć. Jeśli to nawet początkowe stadium "novej", to i tak będziemy w bezpiecznej odległości.

     Okazało się jednak, że wcale nie była to "nova" we wstępnej fazie wybuchu. To nawet nie była gwiazda. Tam nie było nic. Nawet kiedy wynurzyli się z null i widzieli na detektorach Klee owo purpurowo-niebieskie światełko, przez teleskopy nie ujrzeli nic. Zbliżyli się czterema ostrożnymi skokami. Byli już - według obliczeń Barta - poniżej granicy jednego roku światła. I nadal nic nie widzieli!

     Po następnym skoku teleskopy wciąż pokazywały pustkę. Z tej odległości zwykły detektor masy powinien pokazywać bryłę materii, choćby ona była taka mała jak wanna. Lecz światełko wyraźnie drwiło sobie ze wszystkich ludzkich przyrządów i starań. John zmarszczył brwi, przez długą chwilę stał przed tablicą. Potem usiadł w swoim fotelu i zaczął wystukiwać program. Potem schylił się nad interkomem: - Damiano?

- Tak, Komandorze!

- Widzimy jakiś błysk około jednej czwartej miliona mil od Berty. Weź załogę na pokład numeru Siedem i poszukaj tego obiektu. Na swoim detektorze nie zobaczysz nic, więc będzie- my was prowadzić.

- Tak jest, Komandorze!

     John czekał aż do chwili, w której przyrządy poinformowały go, że ubrana w skafandry załoga weszła na pokład Uzbrojonego Zwiadowcy, stojącego w pozbawionej powietrza ładowni. Kiedy pokrywa jednego z luków odskoczyła i mały statek opuścił wnętrze Berty, Damiano zameldował: - Jesteśmy na zewnątrz, Komandorze!

     John naciśnięciem guzika spowodował przekazanie danych o kierunku lotu do komputera małego statku. Po minucie mimo uprzedzenia Damiano zameldował zdziwiony. - Nie mamy żadnego błysku, sir.

     John odruchowo zerknął na ekran radaru, lecz oczywiście nic na nim nie było - odległości małe w null były zbyt wielkie w normalnej przestrzeni. Marszcząc brwi zaprogramował pytanie do komputera, niemal natychmiast na ekranie danych pojawiła się odpowied: "Obiekt pokazany na detektorze masy nie jest obiektem radarowym".

     John długo zastanawiał się nad sensem tej odpowiedzi. Może po prostu komputer przystosowany do potrzeb innej rasy nie może bezbłędnie operować językiem angielskim? Obrócił się, rzucił do mikrofonu: - Damiano! Zostań tam, gdzie jesteś jeszcze przez jakiś czas.

     Potem zadał komputerowi następne pytanie: Czym jest błysk, o który pytałem?

     Odpowiedź była zdecydowana: "Błysk nie jest. Błysk znajduje się w pozycji markera".

     Wyraz "marker" stanowczo pochodził z angielskiego słownictwa wprowadzonego do pamięci komputera. John spytał znowu:

- Czy marker jest dziełem Klee?

- Tak.

John odetchnął z ulgą. - Damiano! Słyszałeś?

- Tak, Komandorze. Czy mam polecieć, aby obejrzeć to z bliska?

- Zgoda. Ale bądź ostrożny, Louis.

- Tak jest, sir.

Damiano musiał być bardzo ostrożny, bo upłynęło prawie pół godziny, zanim jego głos znowu dobiegł z głośnika:

- Komandorze! Tu nie ma nic! Nic na optycznej, nic na radarze, żadnych błysków w detektorze masy.

- W porządku, Louis. Wracaj.

     Do powrotu Damiano John i Bart przełączyli system detektorów w Berce na zasięg w normalnej przestrzeni. Dalsze wypytywanie komputera nic nie wyjaśniało. Komputer przypominał genialnego idiotę, który zaakceptował istnienie błysku, objaśnił, że błysk znajduje się w pozycji markera i ... zgodził się, że na tym miejscu nie ma nic materialnego!

     W końcu Bart wzruszył ramionami. - Nie ma innego wyjaśnienia oprócz tego, że musi to być jakiś znak umowny czy symbol zrozumiały jedynie dla Klee i ich urządzeń. Chyba możemy przestać zawracać sobie tym głowę.Ale zastanawiało go to i martwiło jeszcze w ciągu całej wielogodzinnej podróży powrotnej do regionu Hohd. ..."

     "Vez i John gapili się na niego w milczeniu. Omniarch uśmiechał się: - Nie bądźcie aż tak przerażeni, moi przyjaciele i wspólnicy. Po prostu to fakt, choć sam go tylko częściowo pojmuję, że Klee w pewnych granicach pokonali czas. Nie mogli, oczywiście, podróżować w swoją własną przeszłość. Ale potrafili każdy przedmiot, nawet niesłychanie duży, zatrzymać w czasie. Mogli również przekazywać przedmioty w przyszłość. Sądzę, że nie ukończyli pracy nad tym zjawiskiem, kiedy coś ich zaskoczyło czy odwróciło ich uwagę. Zdążyli tylko stworzyć magazyny - coś w rodzaju kryjówek - aby przesłać zasoby, daleko w przyszłość. bardzo okrężną drogą dostałem się do zaszyfrowanych wskazówek. I do co naj- mniej dwóch bezzałogowych sond, które wysłali w daleką przyszłość. Właśnie jedną z nich, uczynioną z olbrzymim rozmachem, nazwałem Vivarium. Jest ono tak ogromne, że przy nim nawet taki statek wydaje się maleńki! A w nim, Johnie Braysen, są wasze kobiety. A w nim Vez Do Hanie, jest olbrzymi zbiór dzieł Klee, które ci obiecałem. ..."

"Po chwili oszołomienia John spytał: - Jak daleko w przeszłość jest Vivarium? I - przełknął ślinę - kobiety?"

"Ciemne, głęboko osadzone oczy Omniarcha zabłysły. - Około sześciu dolek, to znaczy około trzynastu i jednej czwartej minuty. Ale równie dobrze mogłoby w tej chwili znajdować się w innej galaktyce. ..."

"Omniarch szybko podał właściwe współrzędne. John znał to miejsce. Daleko w Obszarze Nieciągłości między ramionami spirali. Prawie tak daleko, jak ich ostatnia wyprawa na Bizh. ..."

" - John! - głos Barta kazał Braysenowi podejść do tablicy rozdzielczej i uważnie patrzec na sferę. Na samym jej brzegu pojawił się purpurowo-niebieski punkt, powoli przesuwający się ku środkowi kuli.

- Pamiętasz to?

John pamiętał. I nagle zwrócił się do Omniarcha: - Czy właśnie tam się udajemy?

- Właśnie tam, Johnie Braysem.

     John spojrzał na Barta. - Byliśmy tam, słyszysz? Dokładnie w tym miejscu! - Tak, John - Bart uśmiechnął się łagodnie. - Ale przez cały czas byliśmy o trzynaście minut za wcześnie. ..."

     "Potem spostrzegł, że Omniarch ostrożnie ustawił przyrząd zdalnej kontroli na podłodze i przyklęknąwszy, ostrożnie kręcił gałkami. John miał ochotę krzyczeć: "Pośpisz się! Szybko!". Zobaczył, że Omniarch przerywa swoje czynności, robi głęboki wdech wydymający jego baryłkowate ciało. Dwie włochate dłonie drżały.

- Szybciej!

     Wydało się, że Omniarch klęczał tak godzinami. Dłonie powoli manipulowały gałkami, głęboko osadzone oczy patrzyły w skupieniu na przyrząd. Potem Chelki nacisnął coś, westch- nął i powoli wstał. John rzucił okiem na chronometr, stwierdził, że minęło zaledwie siedemnaście minut.

- Ile to jeszcze potrwa? - nie wytrzymał Bart.

Ciemne oczy przesunęły się uważnie po jego postaci.

- Dwie minuty, być może.

     John patrzył na chronometr - nie wydawało się możliwe, aby igła sekundnika mogła poruszać się aż tak wolno. Minuta ... Pięćdziesiąt sekund ... Obrócił się w stronę tablicy na izolatorach - nic na niej nie było widać. Przecież nie byli w null. Spojrzał na przyrząd kontroli, na detektor masy, pracujący w normalnej przestrzeni. Czego oczekiwał?

Cztery sekundy ... Trzy ... Dwie ...

Igła minęła wytyczony punkt i nic się nie stało. Znowu sekunda. Druga. Trzecia ... Nie wyszło! Nie wyszło!

     John czuł, że ma ściśnięty żołądek. I nagle bez żadnego uprzedzenia, bez najsłabszego dźwięku przyszła zmiana. Cały pokład, cała sala Centralnego Sterowania zalane zostały pur- purowo-niebieską poświatą.

     John z trudem wciągnął powietrze, przez głowę przemknęła mu paniczna myśl, że jest to jakieś śmiertlene promieniowanie, które za chwilę przyprawi go o ukłucie bólu i pieczenie mięśni, zanim jego ciało się rozpadnie. Nie czuł nic za wyjątkiem nieznośnego napięcia przepony. Ale to uczucie znał od dawna. To strach.

Vez powiedział coś, spokojny głos Omniarcha zabrzmiał:

- To tylko wydalanie energii. Nie wątpię, że wszystko w zasięgu miliona mil świeci. Spójrzcie na przednie ekrany!

     John z bólem wciągnął urywany oddech. Niewyraźnie słyszał głos Ralfa Cole, krzyczącego przez radio: - Komandorze! To ma prawie dwieście mil długości i ponad pięćdziesiąt średnicy. Ale detektory masy ...

     Klakson zabrzmiał z opóźnieniem. John z trudem wyciąnął rękę, żeby go wyłączyć. Skąd wzięła się tutaj ta olbrzymia masa? Musiała się przecież zmaterializować z niczego w tej teraźniejszości. Ate teraz była tutaj. Wszystkie sensory upewniały go o tym nie zostawiając ani cienia wątpliwości.

     Zdawał sobie sprawę, że Omniarch tłumaczył coś szorstko w języku Chelki przez radio, pokazując włochatą dłonią ekrany. Potem John zobaczył maleńki błysk, mknący w kierunku tego czegoś, co pozornie było tak blisko. Miał na tyle przytomności, by krzyczeć: - Cole! Skieruj teleskop na tamten statek Chelki. ..."

 

**** Dodatek 2.

DIALOGI O POZORNEJ ŚMIERCI, SENSIE INDYWIDUALNEGO ŻYCIA I INDYWIDUALNEJ ŚWIADOMOŚCI - CZYLI O FUZJI DWÓCH ŹRÓDEŁ PRZEKONAŃ

 

- Najpierw dwa zdania, dlaczego ośmielam się, lub dlaczego uważam za celowe, aby się wypowiedzieć na ten temat. Otóż nie dlatego, że jestem fanatykiem, czy też wyznawcą idei reinkarnacji lub zwolennikiem określonej koncepcji mistycznej, po prostu zajmując się całe życie problemami: komputery i matematyka a medycyna, a później tzw. sztuczna inteli- gencja, neurofizjologia, psychologia lekarska i psychosomatyka, zachowania prozdrowotne

* zauważyłem, że przyjęte, uznane teorie naukowe z zakresu wymienionych dziedzin prowadzą do indukcyjnego wniosku, iż jest wręcz absurdalne przyjmowanie bez zastrzeżeń, że człowiek po tzw. biologicznej śmierci znika raz na zawsze, ulega absolutnemu unicestwieniu.

** ponieważ jednak nie widziałem, aby ktoś ten wniosek gdzieś spisał, więc zgodnie z zasadą "że jak w pewnym momencie stanie się coś możliwe to to ludzie zrobią" - napisałem książeczkę pt.: "Jesteś nieśmiertelny", z podtytułem "- jeśli nie wierzysz to posłuchaj konkluzji fizyków, biologów i lekarzy o wnioskach płynących z Zasady Antropicznej". Książka ta zdobyła pewien rozgłos, stąd przekazywane mi pytania o wyjaśnienia dodatkowe, czasami w formie udzielenia wywiadu, udziału w audycji czy wygłoszenia wykładu. Moja obecność tutaj wynika z tych samych przyczyn.

Aby ułatwić pracę, no bo cóż, ostrzegam !! dysputa na zakreślony w tytule temat jest ciężką pracą, przytaczam poniżej odpowiedzi na pytania, jakie już mi postawiono.

--- Dlaczego sądzi Pan, że nie da się wierzyć w absolutne unicestwienie ?

- Najpierw jeszcze o pewnych założeniach wstępnych owego indukcyjnego wnioskowania przyrodniczego, prowadzącego do wniosku, że "nie znika się zupełnie".

* Niewątpliwie od urodzenia chyba mam wpojone, że wszystko co widać ma jakiś sens, co najwyżej jeszcze niepojęty lub jeszcze niesformułowany, ale sens na pewno ma, bo świat bez sensu byłby światem chaosu, nieistnienia, jakiejś próżni czy ciemności, a tu na około widzać rzeczy jako tako posklecane, a niektóre to piekielnie skomplikowane; jeśli by wziąć choćby np. takiego człowieka lub stworzonego przez niego robota.

** Drugie założenie metodyczne (o które łatwo każdemu jeśli pracuje na styku dziedzin, a lekarz musi pracować na styku biologii, fizyki, psychologii, a ostatnio także informatyki) to to, że jeśli chcieć rozumieć jako tako świat, tak aby dopatrzeć się w nim właśnie sensu, to na poważnie należy traktować nie tylko nauki "twarde" (fizyka ciała stałego, mechanika, elektronika), ale i owe nauki "miękkie", które traktują o psychice, próbują mówić o świadomości, o softwarze nie tylko komputerowym, ale i ludzkim, a więc "niejako o duszy ludzkiej" i stąd już krok do tego aby do prób zrozumienia dołączyć całość folozofii, to co o istocie rzeczy chcą powiedzieć artyści i ci którzy tworzą literaturę piękną.

Na zewnątrz pozostaje wtedy niejako jedynie religia, no cóż ona pozostaje na razie na zewnątrz, gdyż sama tak chce, sama tak się ustawia, chce bowiem mówić o sprawach, które z definicji nie mogą podlegać testowaniu przyrodniczemu. Sądzę, że stanowisko to ulegnie zresztą wkrótce nieoczekiwanej modyfikacji.

--- To dobrze, że jest coś na zwnątrz, gdyż można to trakować jako teorię odniesienia.

- No właśnie szkopuł leży w tym, że tzw. "wielkie odkrycia", czy też "idee naukowe" nie były wykonane bezpośrednio przy blacie stołu laboratorium, ale raczej jako synteza wielu wcześniejszych eksperymentów. Synteza była jednak wykonywana przez innego człowieka raczej przy biurku, przy tablicy, w fotelu lub wręcz w łóżku w trakcie marzeń sennych, lub we śnie. Mam tu na myśli takie sformułowania jak:

- teoria względności,

- teoria ewolucji,

- teorie psychologiczne Z. feuda i C.G. Junga,

- pojęcia automatu skończonego Turinga i maszyny von Neumana.

Są to więc myślowe modele świata. Koncepty religijne są także propozycjami myślowych modeli świata lub Wszechrzeczy, spór lub istota odmienności podejścia dotyczy jedynie tego: 1) jak wielkiego fragmentu świata model dotyczy, oraz 2) postulowanego fragmentu źródła wiedzy, jaką model ów niesie.

Mówiąc jaśniej:

- religia postuluje, że wiedza jest objawiona i pochodzi od Boga, przy czym wymienia ona dość obszerne święte Księgi, które zawierają zaakceptowany, prawomyślny model Wszechrzeczy,

- reszta kultury (czyli nauka + filozofia + sztuka) czyli owo dopełnienie, albo alternatywne, "bardziej wąskie", bardziej "przyziemne" spojrzenie twierdzi, że to co aktualnie mówi, czyli kolejne proponowane modele "wylęgły się" w głowach ludzi, przy czym zbudowane zostały także na podstawie ustaleń poprzednich pokoleń, przez wielowiekowe dysputy, uzupełnienia, jak i przez uzupełnienia tego co inni na ten sam temat sądzą. - Proszę zauważyć przy tym, że nauka (albo lepiej owa reszta kultury) też wymienia, wskazuje palcem na księgi, w których to zapisała, dając zresztą odnośniki do wcześniejszych i innych ksiąg.

--- Tu księgi święte, a tu księgi uczone ! które są ważniejsze ?

- Szokujące w mojej postawie, być może, jest dla niektórych osób to, że nie widzę wielkiej różnicy między tymi dwoma rodzajami ksiąg, co więcej sądzę, że źródło inspiracji jest to samo!

--- Jak to ? tu umysł człowieka, a tu wiedza objawiona przez Boga i nie ma żadnej różnicy ?

- Nie ma, jeśli założyć, że układy pamięciowe umysłów ludzkich są układem "rozproszonej sieci pamięci", tworzącej jednak pewien całościowy układ myślowy, który można tu roboczo nazwać Tworem Nadrzędnym.

--- Dlaczego to ma niwelować różnice między wiedzą objawiona a wiedzą ludzką ?

- Dlatego, że umysły współczesnych nam ludzi, odwołujące się do ustaleń wcześniejszych pokoleń, można potraktować jako "regionalne bóstwo" - in statu nascendi, lub innymi słowy jako raczkującą, dziecięcą fazę rozwoju lokalnego, potężnego kiedyś w przyszłości bóstwa, które pojmie kiedyś nie tylko tajemnicę życia, ale i tajemnicę odtwarzania czasoprzestrzeni. Sądy objawione pochodzą natomiast z głębokich pokładów nieświadomości, są tam zamontowane genetycznie, a po części modyfikowane w trakcie ewolucji kulturowej. Głównym autorem sądów objawionych jest niejako "poprzedni Wielki Inżynier", który wpisał coś do struktury naszych mózgów.

--- No, ale wracając do obecnej, polaryzacji między wiedzą ludzką a wiedzą objawioną, to co Pan chciał powiedzieć?

- To, że współcześnie powstaje sytuacja kiedy modele świata, formułowane na styku fizyki, biologii, psychologii i "neural-computer - cognitive sciences" obejmują tak obszerne fragmenty czasoprzestrzeni i wydarzeń w czasie jak i głębi tłumaczenia świata, że dotyczą po prostu tych samych spraw co koncepty religijne.

--- Co się stanie w tej sytuacji intelektualnej?

- Według mnie wkrótce nastąpi fuzja tych dwóch podejść i ustanowienie kilku nowych paradygmatów intelektualnych. Fuzja będzie miała charakter dosłowny, gdyż po prostu zostanie zrozumiana komplementarność sądów i identyczność intencji, ich ogólna niesprzeczność pomiędzy: (1) zamontowanym genetycznie w DNA i w strukturze mózgu modelu Wszechrzeczy i celu ludzi pochodzącym od "poprzedniego Wielkiego Inżyniera" a (2) modelem Wszechrzeczy pochodzącym od rodzącego się umysłu nadrzędnego, jaki ustanawiają umysły ludzi. Od momentu fuzji będzie można traktować poważnie i na serio, a na serio to znaczy z krytycyzmem, sądy płynące z tych dwóch źródeł i łączyć je w operatywne aparaty pojęciowe. Oczywiście fuzja najpierw nastąpi na poziomie intelektualnym. Fundamentaliści długo jeszcze nie zauważą tego wydarzenia i długo jeszcze będą toczyć boje.

---- Jak na razie Pan mówi w swojej książeczce o nieśmiertelności swoim językiem, używając swoich pojęć, no więc zapy- tam Pana po prostu - Dlaczego sądzi Pan, że człowiek nie znika zupełnie, że niejako "zmartwychwstanie", lub jak Pan; zdaje się; to ujmuje: - "jego duch zostanie jeszcze kiedyś wykorzystany na nowo" !!

- Trudno jest przedstawić przesłanie mojej książki krótko, tak aby było ono jednocześnie przekonywujące. Postaram się więc aby uczynić to poprzez kilka sformułowań, poczynając od ujęć najkrótszych i później przechodząc do bardziej przekonywujących streszczeń mojej głównej idei, lecz niestety za to dłuższej i trudniejszej.

Mówiąc najkrócej i najprościej, lansuję nowy paradygmat z zakresu filozofii przyrody, dotyczący jednak również sensu ludzkiej egzystencji.

Paragdygmat ten sprowadza się do stwierdzenia:"JESTEŚ NIEŚMIERTELNY, GDYŻ JESTEŚ CZĘŚCIĄ NADRZĘDNEGO TWORU MYŚLĄCEGO, KTÓRY MOŻE ISTNIEĆ TYLKO POPRZEZ STAŁE STWARZANIE SIEBIE NA NOWO I POTRZEBUJE DO TEGO NIEJAKO MŁODSZYCH, CZYLI SWOJE WCZEŚNIEJSZE STADIA ROZWOJOWE".

Nieco dokładniej moźna wysłowić to następująco:

Nie jest możliwe, aby zniknąć z tego świata zupełnie

- gdyż każdy z nas jest częścią składową dużego, nadrzędnego tworu myślącego,

- który istnieje przez to, że stale na nowo siebie stwarza,

- dlatego dokonuje teraz tak szybkiego, piorunującego wręcz rozwoju, aby coś ustalić, a potem się odrodzić,

- przy czym, aby się odrodzić, będzie potrzebował on niejako młodszych od siebie, swoje wcześniejsze stadia rozwojowe, niejako wcześniejsze ogniwa, jakie się na niego składają, jako że twór ten jest czasowo-przestrzenny,

- czyli dokona on re-utylizacji, albo jak kto woli re-animacji nas samych.

     Wprowadzając już nieco argumentów uzasadniających tę tezę, to samo można wyrazić następującym opisem tego co obserwujemy i tego co na zasadzie ekstrapolacji i wnioskowania indukcyjnego da się przewidywać:

a) ten, obserwowany przez nas Wszechświat "zginie" lub inaczej! dąży do czegoś, zapewne do jakiegoś punktu przemienienia, jakiegoś swojego kresu, punktu zwrotnego!

b) to co się obserwuje polega na przyroście komplikacji, przyroście wiedzy, przyroście zrozumienia, zapewne więc zanim Wszechświat osiągnie swój kres (punkt przemienienia), czyli "zanim zginie", "zrozumie sam siebie", ustali zasady swojej budowy i działania oraz zasadę odradzania się,

c) pod koniec aktualnej drogi rozwoju, Wszechświat będzie znał już więc przepis na nową swoją wersję,

d) posiadanie przepisu, projektu to za mało, aby utworzyć nowy twór ® musi być jeszcze procesor, który ten przepis zrealizuje,

e) w przyrodzie ożywionej, np. w procesie odradzania się ludzi, przepis znajduje się w obrębie "genomu komórki jajowej i plemnika", a procesorem jest “organizm matki”, nowy obiekt jest wytwarzany przez tego samego typu obiekt, tyle że pokolenia "n-1",

f) wykorzystując we wnioskowaniu obserwowany w przyrodzie fenomen echowości można przypuszczać, że przepis na nową postać Wszechświata zostanie zrealizowany przez stary Wszechświat,

g) ludzie, "którzy żyli", "którzy żyją" i "którzy będą żyli", ich ślady, tkwiące w strukturze czasoprzestrzeni, będą musiały być więc ponownie użyte. Ze strony Tworu Nadrzędnego jest to re-aktywacja śladów pamięciowych lub re-utylizacja, ale od strony owych jednostek jest

to re-animacja, powołanie do jakiejś formy bardziej aktywnego istnienia,

h) wynikałoby więc z tego, że obecne życie nie jest jedyną aktywnością, jaką nam przyszło prowadzić, że będziemy jeszcze potrzebni.

--- Z tego co Pan powiedział o owym szybkim akumulowaniu wiedzy i przyroście zrozumienia Wszechświat to tak jakby umysł. Czy tak ?

- Tak, ale jeśli założyć, że Wszechświat jest po prostu "dużym tworem myślącym" to powstaje pytanie, co składa się na twór myślący. Otóż twór myślący musi mieć: (1) po pierwsze pamięć, tzn. (a) układ pamięciowy, (b) zawartość pamięci, czyli pamięć "załadowaną", (2) a w trakcie myślenia ; analogicznie do pracy mózgu; zapewne musi on pewne obrazy "z" lub "w" pamięci wywoływać lub uczynniać, reaktywować na czas danego etapu "przetwarzania", lub lepiej "manipulacji myślowej", (3) dalej z analizy sposobu pracy m ó z g u człowieka wiadomo, że w trakcie takiej manipulacji myślowej, kilka obrazów mentalnych zostaje aktywowanych, po to aby utworzyć niejako "teatr wydarzeń", po czym są one jakoś łączone, tworzą pewien układ, sieć ; realizowany jest więc, nowy niejako, inny byt z bytów poprzednio zapamiętanych.

* No i teraz już krótko i konkretnie, przy owym założeniu, że Wszechświat jest po prostu "dużym tworem myślącym" to wtedy :

# 1. czasoprzestrzeń jest jego rusztowaniem, a zwłaszcza rusztowaniem układu pamięciowego,

# 2. ludzie zmarli, albo lepiej ich duchy (przy czym słowa "ich duchy" definiuję w swojej książce przyrodniczo i ściśle) byliby zawartością pamięci owego nadrzędnego tworu myślącego",

# 3. "ludzie żyjący" byliby tworami analogicznymi do procesów percepcji pracującego mózgu ludzkiego, --analogicznymi, a więc na poziomie "dużego nadrzędnego tworu myślącego" -- także byliby wrażenami barwnymi, internsywnymi,

# 4. jeśli się trzymać metafory, że "żyjący człowiek" to tyle ile "percepcja działającego mózgu", to oznaczałoby to, że "życie służy do zbudowania ducha człowieka", który jako pewne wspomnienie, będzie jeszcze przydatny w formie wyobrażenia, realizowanego przez mózg nadrzędny,

# 5. uściślając jednak, i dalej trzymając się tej metafory, należy zauważyć, że żyjący i działający mózg ludzki dokonuje nie percepcji pojedynczych, wyrwanych z kontekstu obiektów, ale niejako percepcji (sekwencji percepcji) grup obiektów, jakoś połączonych, tworzących, można by powiedzieć, pewne "kompleksy". Percepcje nadrzędnego tworu myślącego to więc percepcje ludzi związanych z jakimiś innymi ludźmi, zwartych, połączonych jakimiś więzami, tworzących jakiś nowy wytwór myślowy, jakąś ideę; mówimy "brain child".

     Dla ilustracji mojej ostatniej myśli przytoczę tu cytat z wypowiedzi Jose Ortega y Gasset'a, który mówiąc o myślącym mózgu ludzkim powiedział: "po to aby stworzyć jakieś poję- cie, trzeba pozostawić za soba rzeczywistość - nie całą wprawdzie, często jednak jej najbardziej interesujące aspekty".

--- Twierdzi więc Pan, że wywołanie z pamięci, reaktywacja przez owy "nadrzędny twór myślący" jest ekwiwalentem "przywołania do życia", przynajmniej do "pewnej formy życia". Po coż jednak ten "nadrzędny mózg", tak intensywnie myśli?

- Chyba z tych samych powodów co my; czyli: żeby przetrwać; żeby zapewnić sobie możność trwania w czasie, nie rozstrzygając, czy jest to nasz czas, czy jakiś inny. Zapewne wymaga to jakichś cyklicznych przemian, jakiejś formy odrodzenia. Po co człowiek jeszcze myśli ? : nie tylko po to, aby przetrwać, czasami tylko dla satysfakcji, po to aby się bawić. Doświadczenia nasze ludzkie mówią nawet, że życie daje satysfakcję, wtedy kiedy starając się o coś, nie robimy tego na zasadzie totalnego przymusu.

--- W Pana wywodach widać bardzo wiele "antropomorfizacji" - owych metafor, między człowiekiem, a owym postulowanym tworem nadrzędnym, którego, według Pana, jesteśmy częściami i to, na dodatek, w jego wczesnym stadium rozwojowym.

- To prawda, że swój wywód często opieram na uznanej przez innych przyrodników "zasadzie e c h o w o ś c i ", która mówiąc w skrócie stwierdza, że obserwując przyrodę, naturę spotrzega się często, a właściwie z reguły, że istota pewnego zjawiska jest niejako powtórzona na wyższym poziomie komplikacji.

     Dla przykładu, organizm składa się z komorek,a społeczeństwo składa się z osobników. Komórka ma centrum kontrolno-zarządzające w postaci jądra komórkowego, a osobnik takie centrum w postaci mózgu; komórki się rozmnażają, przekazując przepis na samą siebie, na określoną postać komórki do wnętrza komórek potomnych, a ssaki, także ludzie, rozmnaża- jąc się, także przekazują "przepis na konstrukcję organizmu" do wnętrza osobników potomnych; dalej, wszystkie sensowne byty mają dwie formy istnienia, "dwie fazy istnienia": w formie ® [ przepisu, projektu, inaczej zapisu kodowego], bądź w formie ® [żywej, w formie realizacji, kiedy ów projekt zostaje niejako zrealizowany], dotyczy to zarówno robota, stworzonego przez człowieka, który najpierw musiał istnieć w formie koncepcyjnej, na deskach projektantów, a dopiero potem zaczął "łazić", i dotyczy to także człowieka, który jest określony przez zapis kodowy, zawarty w komórce jajowej i plemniku, a potem istnieje w formie żywej.

--- Zdaje się, nie wymienił Pan tutaj jeszcze jednego przykładu, czy też prawa przyrodniczego, ilustrującego zasadę echowości, która jest akurat zasadnicza dla możności doprowadzenia do ostatecznej konkluzji w Pana wywodzie, która stwierdza: że [duch człowieka może zostać re-utylizowany, czyli że może zachodzić pewna forma "zmartwychwstania", lub może lepiej reanimacji].

- Tak ten fenomen przyrodniczy polega na tym, że nowy twór ożywiony (techniczny zresztą też) powstaje według pewnego przepisu, według pewnego, istniejącego wcześniej projektu, ale ponieważ projekt ten musi "ktoś zrealizować", więc realizuje go zawsze "tego samego typu osobnik" (lub obiekt), tyle że pokolenia "n-1".

     Osobnik pokolenia "n" może być obdażony nowymi cechami, poprawką, przyrostem informacji, może to być wręcz przedstawiciel nowego gatunku; lecz wytwarza go organizm matki; a więc prawie, taki sam osobnik, tyle że z pokolenia "n-1". Mówiąc krótko: "w przyrodzie ożywionej procesorem jest tego samego typu obiekt, tyle że jest to obiekt "n-1" tego pokolenia.

--- No dobra, ale dlaczego to takie ważne ?

- Dlatego, że skoro widzimy iż Wszechświat podąża od jakiegoś momentu narodzin (Big Bang Theory), ewoluuje i zmierza do jakiegoś punktu przemiany, w odległej przyszłości (nazywanego zresztą przez Teiharda de Chardin punktem W), to można przypuszczać, że w chwili kiedy poznanie "wszystkiego" będzie już bardzo duże (a wiedzieć to móc), i trzeba będzie posiadany "przepis" na nową wersję Wszechświata zrealizować, to procesorem (tym co przepis realizuje) będzie stary Wszechświat, czyli właśnie obiekt - "n-1".

     Ale to oznacza, że wtedy wykorzystany zostanie dotychczas powstały Wszechświat; zostanie wykorzystane wnętrze kuli czasoprzestrzeni; - w którym tkwią twory przeszłe; a więc odwzorowanie osób żyjących wcześniej; tak jak to mówię "ich duchy".

     Musiałoby wtedy dojść do re-utylizacji nas samych - naszych duchów, ale utylizacja ducha pewnej osoby oznacza jakąś formę jego uczynnienia, re-aktywacji, re-animacji.

--- Poproszę chyba jednak, aby zechciał Pan zdefiniować ściśle jak rozumie Pan słowa "duch pewnej osoby" ?

- Otóż każdy z nas przyzna, że jeśli jakiś układ pamiętający zapamiętuje wszystkie "istotne cechy obiektu", to obiekt taki może być odtworzony w przyszłości, czyli układy pamiętające zapewniają "pewną formę nieśmiertelności". Dla właściwego rozumienia tej tezy należy podkreślić, że na ogół fotografia, film, czy też zapis pisemny, mimo że są przenoszone przez układy pamiętające w przód, to jednak przenoszą one tylko zewnętrzne pozory obiektu i na tej podstawie nie daje odtworzyć się ich zupełnie.

     Każdy kto kiedyś napisał w życiu samodzielnie chociażby jeden program komputerowy, z łatwością wyczuwa jednak co oznacza odwzorowanie kompletne; odwzorowanie wszystkich istotnych cech obiektu; np. opracowanie i zapamiętanie pewnego krótkiego programu, który jest w stanie narysować na ekranie monitora zawsze, w dowolnej chwili, również w odległej przyszłości, pewną skomplikowaną figurę geometryczną. Tu należy wprowadzić pewną komplikację. Program komputerowy w postaci "źródłowej" to w zasadzie ciąg zdań, jest to "przepis" (zasada konstrukcyjna - projekt) na obiekt. To jednak już mówiłem, że wszystkie sensowne obiekty istnieją naprzemiennie w dwóch fazach, w postaci zapisu kodowego i w postaci ożywionej. Zrozumiałe jest także, że obiekty są przenoszone w czasie w przód, ku przyszłości na ogół w formie zapisu kodowego (przepisu, projektu).

     W mózgu człowieka, w odróżnieniu od komputera, zapamiętywane są nie tyle takie "opowiadanka", ciągi zdań a la "wiersz", lecz ślady po "żywych niegdyś", zaistniałych kie- dyś percepcjach, łącznie z ich kontekstem.

     Mówiąc przyrodniczo ściślej, albo inaczej, używając pojęć z zakresu neurofizjologii, zapamiętanie pewnego zdarzenia, obrazu, pewnego przedmiotu lub osoby, polega na zostawieniu śladu w sieci połączeń pomiędzy neuronami, sprawiają- cych, że pewien fragment tej sieci jest funkcjonalnie wyróżniony i tworzy pewien uczynniony (na współ wzbudzony, potencjalnie gotowy) układ połączeń.

     To co tkwi w pamięci mózgu, ów ślad pamięciowy, engram, to ślad niejako “w tym samym miejscu”, gdzie realizowana była percepcja, tyle że teraz układ nie jest w pełni wzbudzony, lecz jedynie potencjalnie gotowy. Wyciągnąć z pamięci znaczy "wyobrazić sobie", wywołać obraz mentalny, a to oznacza wzbudzić, re-aktywizować, lub re-animować ów czekający, gotowy, na współ wzbudzoby układ, ten sam, który był uczynniony wcześniej, w żywej fazie percepcji.

     W mózgu ludzkim istnieje więc coś pośredniego pomiędzy zapisem kodowym (projektem na obiekt) a obiektem ożywionym, istnieją tam ślady po obiektach niegdyś istniejących.

     Odwołując się więc ponownie do tej antropomorfizującej metafory między "mózgiem ludzkim a umysłem stanowiącym Wszechświat" można powiedzieć że:

duch żyjącej niegdyś osoby to ślad pamięciowy, rodzaj engramu, jaki osoba ta pozostawiła w strukturze ewoluującej, przemieniającej się czasoprzestrzeni.

--- A więc według Pana, Wszechświat w chwili "przemienienia" wykorzysta nasze duchy, niejako je re-animuje, po to aby się odrodzić. W pana teorii Wszechświat to nie tylko wielki twór myślący, ale twór walczący o swoje istnienie, twór który musi się po pewnym czasie przemienić, czy też odrodzić, który jest sam dla siebie niejako matką, który stale na nowo się stwarza!

- Czy stwarza (przemienia) się stale na nowo ? To jest znaczne rozszerzenie problematyki, to jest ruszenie zagadnienia: "czy istnieje wiele cykli?". Ja starałem się mówić o tym jednym okresie ewoluującego Wszechświata, który widać!

--- Wróćmy do momentu kiedy to mówił Pan, że czasoprzestrzeń i tkwiące w niej twory materialne to rusztowanie dla dużego nadrzędnego tworu, który myśli, i że układ pamięciowy tego tworu to ślady pamięciowe po ludziach, którzy zmarli! Ten moment rozumowania wydaje mi się niejasny! czy mógły Pan wyjaśnić bliżej, jak to zmarły człowiek "może stanowić ślad pamięciowy"?

- A więc można by to wyrazić w ten sposób :

* 1. Każdy układ pamiętający zapewnia pewną formę nieśmiertelności.

* 2. Rozpatrzmy, na początek, najprostrze układy pamiętające, takie jak albumy fotografii, filmy, taśmy video, książki. Zapamiętują one tylko powierzchowne, zewnętrzne pozory prezentowanych obiektów.

* 3. Jeśli zostaną zapamiętane wszystkie istotne, kluczowe cechy obiektu, to obiekt moży być odtworzony w przyszłości "zupełnie". Przykładem mogą być programy komputerowe np. rysujące na ekranie monitora figurę kolorową, które przechowywane w pamięci komputerowej, mogą ją zawsze odtworzyć, jeśli tylko będzie istniał procesor.

* 4. Sposób zapamiętywania programów komputerowych, to jednak sposób na zapamiętywanie "zapisów kodowych" - jak listy, książki, przepisy kulinarne. Mówiłem już wcześniej, że wszystkie sensowne byty istnieją zazwyczaj w dwóch formach - zapisu kodowego i formie ożywionej.

* 5. Istnieje jednak sposób zapamiętania - taki jak w mózgu człowieka, gdzie zapamiętywane są "engramy" w postaci "podwyższenia aktywności" połączeń w sieci, strukturze, tak iż jest ona "potencjalnie gotowa" !

* 6. Czasoprzestrzeń ma własności układu pamiętającego:

- to co widzimy na niebie działo się dawno temu,

- czasoprzestrzeń ma strukturę ziarnistą,

- nikt nie przeczy (po stworzeniu pojęcia czasoprzestrzeni i nałożeniu na to pojęcia modelu ekspandującej kuli i "ewolucyjności" Wszechświata), że przeszłość istnieje,

- co najwyżej mówi się, że "niedobrze" byłaby przenosić się w przeszłość, gdyż zaburzałoby

to relacje przyczynowo-skutkowe,

- lecz z drugiej strony, obmyślono już teoretyczne sposoby na podróż w przeszłość poprzez wytwarzanie tzw."wormholes".

* 7. W przeszłości tkwią ślady pamięciowe po ludziach zmarłych, ale jeśli ponownie wykorzystać metaforę między mózgiem człowieka a umysłem nadrzędnym, to taki ślad pamięciowy, jeśli tylko go niejako "szturchnąć", popchnąć, czyli połączyć się z nim, i wzbudzić, - wtedy staje się on aktywny, - jest niejako reanimowany.

* 8. Jeśli mamy więc odpowiednie podłoże dla układu pamięciowego, a w tym wypadku ma być to czasoprzestrzeń i rozumiemy jak zapamiętuje się w ziarnistej strukturze, pamiętającej "ślad pamięciowy", i wiemy, jak taki ślad wzbudzić wtedy w sposób racjonalny możemy uznać możność re-animacji kogoś kto żył dawniej.

--- W jednej z poprzednich, skrótowych prezentacji Pana tezy, powiedział Pan, że proces odrodzenia się Wszechświata zapewne zachodzi w sposób analogiczny do urodzenia się człowieka, potomka. Powiedział Pan, że przepis, albo lepiej program na organizm dziecka, znajduje się w zapłodnionej komórce jajowej, i że program ten realizuje organizm matki. Mam proste pytanie, skąd się ten program wziął?

- Poruszyła tu Pani niezmiernie istotny problem iteracji, takiej iteracji, która zabezpiecza, aby złożony, skomplikowany twór odradział się z elementów prostrzych. Wykonajmy więc następujący eksperyment myślowy:

a. Rozpatrzmy sieć komputerów złożonych z jednego większego, który realizuje obszerny złożony program, który sprawia, że są wysyłane podprogramy drogą kablową lub przez radio, (bo to przecież obecnie już możliwe) do sieci mniejszych komputerów położonych na obwodzie.

b. Załóżmy teraz, że ktoś podejdzie do jednego z tych komputerów obwodowych i wymaże ów podprogram albo nawet zniszczy cały taki komputer obwodowy.

g. Postawmy teraz pytanie, czy forma istnienia, np. pulsująca figura wyświetlana na ekranie przez ów podprogram przestała istnieć ? albo czy ów podprogram przestał istnieć ? albo nawet pytanie, czy zniszczenie owego obwodowego komputera jest ważne ?

d. Otóż, każda osoba, która zna trochę informatykę i napisała kiedyś samodzielnie jakiś program komputerowy, odpowie zapewne z pełnym przekonaniem, że -1- program, a tym bardziej wytworzona przez niego forma nie przestała istnieć, gdyż w każdej chwili może być na nowo przesłana z komputera głównego albo pobrana z komputera sąsiedniego. Zniszczenie komputera obwodowego nie jest ważne, jeśli gdzieś zapamiętany jest "projekt techniczny", określający jego budowę i jeśli gdzieś istnieje "fabryka" zdolna komputer ów, według tego projektu, odtworzyć.

e. Załóżmy teraz, że ów duży, główny komputer, którego istnienie wymaga, powiedzmy, dużej przestrzeni i dużej ilości energii dla jego zasilania przestanie istnieć. Powstaje pytanie, w jakich warunkach sytuacja mogłaby być odtworzona tak, aby przywrócić poprzednią sytuację, która zapewniała "wieczne trwanie" owej sieci komputerów wyświetlających formy. Otóż wydaje się, że byłoby to możliwe gdyby:

z. Podprogramy zachowane w licznych, małych komputerach obwodowych, na wskutek swojej działalności odtworzyłyby istotę owego założonego, obszernego programu głównego. Cykl mógły się więc wtedy powtarzać.

h. Śledząc nasz eksperyment myślowy, może powstać jednak pytanie, dlaczego sensowny może być taki udziwniony sposób trwania w czasie owej sieci komputerów. Otóż może to być wywołane bądź koniecznością, bądź wygodą.

J. Może jest tak, że ów obszerny, złożony program ogólny nie może istnieć na stałe ze względu na ograniczenia topologiczno-fizyczne, ze względu na konieczność "pulsacyjności kształtu czasoprzestrzeni".

i. Ograniczenie może być jednak innego typu, znacznie mniej “twarde”, ale bardziej dokuczliwe. Może być tak, że bytowanie w owej "rozwiniętej, przyszłościowej" formie jest zbyt statyczne, zbyt nudne, że dla uzyskania niejako pełni życia jest lepiej "stale stwarzać siebie na nowo", aby "być na nowo znowu młodym", aby badać różne warianty, aby żyć na różne, inne sposoby.

     Proszę zauważyć, że "przenosząc się" na mocy metafory do życia pojedynczego człowieka, łatwo sobie jest uświadomić, że większość ludzi odczuwa tęsknotę za możnością życia na inną modłę, na różne sposoby.

     W życiu ludzi obserwowany jest również fenomen, że jest często jakiś starszy "mistrz", który stara się kształcić osoby młodsze, po to aby któraś z nich "zajęła niejako jego miejsce", jakkkolwiek nigdy nie będzie ona tą samą osobą, lecz co najwyżej osobą duchowo podobną.

     Podsumowując, odpowiedź na pytanie skąd bierze się program określający organizm człowieka, brzmi mniej więcej tak: Program ten jest pochodną szerszego procesu budowy coraz bardziej złożonych programów, przy czym proces ten ma charakter iteracyjny, a iteracje odbywają sie w czasie. W trakcie takiego czasowo-przestrzennego procesu zachodzącego na kszałt fali, budowane są zapewne etapowo, z elementów prostrzych "podzespoły" i w końcu obiekt o s t a t e c z n y , który i s t n i e j e aktywnie tylko w p e w n y m s e n s i e lub tylko c z a s o w o , i dlatego stara się, aby doprowadzić do "powtórki całości procesu".

--- Jest to chyba związane z Pana konceptem względnego istnienia przyszłości ?

- Tak, i z pojęciem "odchłani" i tzw. "najbardziej zewnętrznej ramki". Mówiąc inaczej, możliwie jasno, przyszłość istnieje - tyle że być może tylko w formie względnej - tzn. być może "aktywizuje się" dopiero wtedy, gdy "fala życia, fala percepcji" w owym komputerze systolicznym, tkwiącym, czy lepiej, działającym w owej odchłani - dotrze dalej, - dotrze bardziej w przyszłość i ją niejako stymuluje, wznawia. Byłby to proces analogiczny do procesu "przenoszenia kontroli działania pewnej procedury : od procedur najprostrzych, najbardziej "zagnieżdżonych", do coraz bardziej nadrzędnych, aż do najbardziej "zewnętrznej ramki", czyli części programu iteracyjnego, która jest prostym, jednym zdaniem, które tym nie mniej proces inicjuje. Dla większości czytelników ten fragment wywodu może być jedynie metaforą, lub wypowiedzią alegoryczną, lub nawet mistyczną, lecz dla informatyków budujących programy iteracyjne jest to "chleb codzienny".

--- Według Pana teorii, owa re-animacja czy re-utylizacja, albo owe wywołanie z pamiędzi następuje niejako rzadko, lub inaczej, następny raz wystąpi po całych wiekach. Jest to więc inny koncept niż koncept re-inkarnacji !

- To prawda, że moje wnioskowanie typu indukcyjnego, wywodzące się z uznanych teorii z zakresu: fizyki czasoprzestrzeni, kosmologii, genetyki molekularnej, neurofizjologii i nauk o współczesnych komputerach, prowadzi do przedstawionych wniosków, dotyczących naszej śmiertelności - czy też nieśmiertelności, które mają taka wymowę, że:

* Jest nadrzędny wielki twór myślący, który myśli - no właśnie - raczej percepuje rzeczywistość w cyklach, w postaci "fal", "przelewających się" niejako przez pewną "odchłań" (słowo odchłań spróbuję określić później nieco ściślej), działa jak komputer komórkowy, stosując systoliczny (rzutowy) sposób przetwarzania, można nawet przewidzieć, że systoliczny sposób przetwarzania o pewnej stałej czasowej cyklu rzędu ok. 50 miliardów lat. Ów Umysł działałby w pewnym cyklu, my bylibyśmy niejako w 1/3 rozwoju aktywnego cyklu, przed punktem rozwojowym, który nazywam punktem RB, czyli na krótko przed punktem REGIONALNEGO BÓSTWA, czyli, tworu, który zrozumie zasadę życia biologicznego, ale tworu, który nie będzie znał jeszcze zasady stwarzania czasoprzestrzeni.

--- No właśnie, więc to niewiele ma wspólnego z ideą re-inkarnacji !

- Początkowo właśnie tak myślałem, ale będąc konsekwentny musiałem uznać, właściwie już po napisaniu i opublikowaniu książki "Jesteś nieśmierletny" i jej uzupełnieniu w postaci książki "Funkcja Ewy", niejako pod wpływem dyskusji, że ja w istocie proponuję pewną formę re-inkarnacji, tyle że "re-inkarnacji po wiekach", w bardzo długim cyklu, w zasadzie "pewną formę zmartwychwstania", zgodnie z trzecim członem - według terminologii Junga, który podzielił cały ten krąg zagadnień w swojej słynnej pracy pt. "Uber Wiedergeburt" na cztery możliwości :

1/ metapsychoza - wędrówka dusz obiektów,

2/ reinkarnacja - czyli odrodzenie się głównych zarysów osobowości,

3/ właściwe "zmartwychwstanie" - w formie - : a. rozu mianej prymitywnie - czyli " w tym samym ciele" i formie, b. rozumianej jako ożywienie "subtle body" (corpus glorofications), lub ewentualnie:

4/ jakiejś formie odrodzenia (rebith, renovatio - czyli przy założeniu odrodzenia w tym samym cyklu), czyli przez transmutację lub transfigurację ciała.

* No, ale właśnie kontynuując rozważanie przenośni (metafory), zestawiającej mózg ludzki i ów duży umysł nadrzędny, musiałem sobie niejako przypomnieć, że mózg człowieka dzia- ła, jeśli uwzględnić podział jego pracy na odcinki czasu, na sekwencje operacji w czasie - mniej więcej w ten sposób, że najpierw na coś patrzy, percepuje, spostrzega, a później odwraca wzrok, zamyka oczy, kładzie się na tapczanie i myśli, a jeśli nie jest to typ człowiek myśliciela - skłonnego do filozofowania, to człowiek taki przynajmniej wtedy, gdy kładzie się do łóżka, ma pójść spać, snuje marzenia, plany, a gdy zaśnie "śnie mu się coś" !

* Jeśli tak działa mózg człowieka i stale starać się wznawiać naszą dysputę w ramach rozważania owej "przenośni - metafory" - "mózg ludzki - umysł nadrzędny" to w takim razie ów umysł nadrzędny :

- po pierwsze, w trakcie percepcji musi wykorzystywać wcześniej zapamiętane "ślady pamięciowe" - z kilku powodów np. po to aby umieć rozróżniać obiekty znane od nowych nie znanych,

- po drugie, umysł ów, w trakcie gdy nie patrzy, nie percepuje, nie spostrzega, wtedy "wyciąga" on z pamięci obrazy mentalne i je zestawia, nakłada na siebie, buduje z nich większe całości, zależnie zresztą od fantazji, osobowości, energi życiowej owego umysłu,

- po trzecie, umysł gdy śni ma wtargnięcia z obszaru nieświadomości.

--- No dobrze, ale jakie wnioski płyną z obecnych Pana rozważań, dla idei re-inkarnacji - idei, takiej jak ona jest rozumiana obecnie ?

- # 1. A no takie, że jeśli podtrzymywać tezę, że w naszym czasie wszystko dzieje się niejako szybko, a czas cyklu myślowego "dużego umysłu nadrzędnego" jest niejako "wolniejszy", to my teraz jesteśmy w króciutkiej fazie percepcji, fazie życia, fazie "tworzenia duchów", które, być może, będą wykorzystane w przyszłości, ale w tej akurat fazie, możemy - co najwyżej, doświadczać wspomnianego zjawiska :

# 2. które polega na konieczności wykorzystywania wcześniej przeżytych wrażeń, wcześniej zapamiętanych śladów pamięciowych, po to aby rozróżnić to co znane od tego co nowe. Myślę, że akuratco do tego, to jest pełna zgodność, każdy z nas wykorzystuje wiedzę zdobytą przez przeszłe pokolenia, aby ustosunkować się do nowozastawanych doświadczeń, przeżyć, spostrzeżeń, obserwacji.

# 3. Jeśli jednak rozważymy, nawet krótki moment naszej własnej refleksji, nawet wykonywanej na szybko, w trakcie intensywnej obserwacji, percepcji zdarzeń, to uderzają nas doznania tzw. "iluminacji", czyli doznanie, że coś stało się dla nas jasne dzięki jakiejś sile zewnętrznej, która nas oświeciła.

Na poziomie owego "nadrzędnego umysłu" jest to, być może, wpływ śladów pamięciowych duchów, tkwiącej w owej "odchłani", jescze z czasów poprzedniego cyklu ! Byłby to więc rodzaj wpływania na nas przyszłości. Przykładem takich wpływów, znanych nam z ludzkich doświadczeń, mogą być efekty transferu licencji, wysoko zaawansowanej technologii na teren kraju zapuszczonego.

# 4. Ważniejsze jest jednak to, że nie sposób powiedzieć, jakie są subiektywne następstwa re-utylizacji śladów pamięciowych w okresach, nie tyle percepcji, ile w etapie “rozmyślań” owego "dużego nadrzędnego umysłu".

# 5. Implikacje mojej teorii dla idei re-inkarnacji, takiej jak pojmowana jest ona obecnie, powiedzmy w różnych daleko-wschodnich systemach filozofii, mogą wynikać jeszcze stąd, że wcale nie jest, raz na zawsze, ustalone, że czasoprzestrzeń ma postać czterowymiarowej kuli oraz, że teoria Wielkiego Wybuchu jest ostatecznym sposobem widzenia spraw.

     Otóż niezależnie od wysiłków myślowych fizyków-teoretyków i kosmologów, nad formą, czy też postacią czasoprzestrzeni, myślą także matematycy-topolodzy. Dla nich czterowymiarowa kula, czyli komplikacja wystarczająca twórcom teorii względności, czy też teoretykom "Big Bangu", a nawet inflacyjnej wersji tej teorii kosmologicznej, jest "dziecinnie" prostym tworem. Dla topologów czasoprzestrzeń może być torusem, który ma taki kształt jak dętka lub precel, lub, że tak powiem "gorzej", bo może to być jakiś rodzaj tzw. "płaszczyzny rzutowej", np. czapa krzyżowa lub tzw. butelka Keina, czy któryś z rodzajów tzw, rozmaitości trójwymiarowych. Otóż w czasoprzestrzeni, która miałaby tak skomplikowany kształt strzałka czasu mogłaby mieć różny zwrot, czas mógłby mieć charakter cyrkularny, ze zmiennym zwrotem strzałki, a procesy przemieniania materii i energii mogłyby nie spełniać II-iego prawa termodynamiki. Jeśli jednocześnie taki skomplikowany twór topologiczny określałby nadal czasoprzestrzeń, rozumianą jako "szkielet tworu myślącego", to wtedy reaktywacja duchów osób żyjących wcześniej mogłaby zachodzić, nie tyle w cyklach raz na 50 miliardów lat, ale w różnych okresach czasu, zmiennych, nawet "w zależności od umiejscowienia rozpatrywanych wydarzeń", np. "mapie butelki Kleina", czy też "rozmaitości trójwymiarowej".

     Mówiąc więc krótko, jeśli podtrzymywać mój wywód, przedstawiony wyżej i jednocześnie założyć, że postać, forma czy też kształt czasoprzestrzeni ma taki rząd skomplikowania jak "płaszczyzna rzutowa" o charakterze butelki Kleina lub np. pewnych rozmaitości trójwymiarowej (trój-rozmaitości) to wtedy to co mówią dalekowschodnie doktryny filozoficzne o reinkarnacji może brzmieć sensownie, nawet w świetle aparatu pojęciowego współczesnych, wykształconych ludzi, starających się wyciągać wnioski syntetyczne z konglomeratu takich dziedzin wiedzy, jak właśnie topologia, fizyka czasoprzestrzeni, kosmologia, genetyka molekularna, neurofizjologia i nauki o poznaniu (nauki o komputerach, zwłaszcza tych nowszych, które nie są automatami skończonymi Turinga).

--- No dobrze, ale w takim razie, jeśli znalazł już Pan możność szukania argumentów, przemawiających za konceptem re-inkarnacji, przy czym powoływał się Pan często na wiedzę z zakresu neurofizjologii, to jak Pan interpretowałby fakty, które musimy uznać: "że ktoś kto żyje, pojawił się na tym świecie w jakimś sensie ponownie, ale nie za bardzo pamięta szczegóły swojego poprzedniego życia" ?

- Więc tak jak powiedziałem, według mojego "zestawu tez", stanowiących syntezę wniosków, płynących z wymienionego konglomeratu dziedzin wiedzy: życie jest "fazą percepcji" "nadrzędnego tworu myślącego", a więc raczej fazą tworzenia nowego tworu, który przejdzie niejako do pamięci, przy czym, przy tworzeniu może być wykorzystywany jakiś ślad pamięciowy, a więc duch osoby żyjącej poprzednio. - [to tyle co do fazy życia, którą doświadczamy] {Prócz tego, jak pamiętamy, ja postuluję, że ów twór nadrzędny, może niejako "zamknąć oczy" i rozmyślać sobie, "marzyć", wtedy wywoływałby on z pamięci ślady pamięciowe, niejako "bledsze", tak jak bledsze są nasze wyobrażenia, obrazy mentalne, w stosunku do jaskrawych, barwnych percepcji. O tej drugiej aktywności "nadrzędnego tworu myślowego" trudno jest jednak powiedzieć coś więcej i nie jest to tu potrzebne.}

     Wracając do pytania, dlaczego - "jeśli żyliśmy już poprzednio tak słabo pamiętamy swoje poprzednie życie"? Proszę zauważyć - jak to pytanie jest dziwnie postawione, przecież niby to żyliśmy już poprzednio pod postacią osobowości matki i ojca, no i proszę się przyjrzeć swoim dzieciom i próbowaćustalić na ile ich cechy, nawet te najbardziej podstawowe, są podobne do naszych. Jakoś nie zawsze są bardzo podobne. Wydaje się więc, że ich osobowość została "sklajstrowana" tak jak gdyby z kilku innych, czasami nawet wydaje się jak gdyby odległych, obcych osobowości.

--- Powstaje więc problem , jaką drogą określona osobowość, np. z wmontowanym "talentem muzycznym" lub "matematycznym" zostaje implantowana do "ciała potomka" ?

- Myślę, że :(1) przez "zmiany w genomie" lub (2) przez kojarzenie par, a w genomie jest "cała linia przodków", któryś z przodków niejako odżywa !

--- Wydaje się więc, że Pan zapatruje się na ideę re-inkarnacji, (pojmowaną klasycznie, jako wędrówkę dusz na przestrzeni wieków) - od ciała do ciała, bardzo krytycznie? Czy tak ?

- Mimo, że z całości mojego wywodu wynika, że zamiast ciała, za bardziej zasadniczy element osoby, a nawet jego istotę, należy uznać :

a/ bądź to przepis, "ideę", myśl określającą ciało (i mózg) tej osoby lub nawet lepiej:

b/ "ducha tej osoby", który zostaje impregnowany w strukturze czasoprzestrzeni,

oraz należy uznać "metempsychozę idei, tworzącej organizm" i mózg do kolejnego rodzącego się człowieka, to jednak, do idei

[j] klasycznej koncepcji reinkarnacji odnoszę się krytycznie, gdyż skoro świadomość to nie tylko "zdolność do wyobrażania sobie świata" oraz samego siebie, swojego ciała, siebie w tym świecie, ale i również swojej przeszłości, niejako życiorysu i swojego planu na przyszłość, to też przeniesienie czegoś takiego do wnętrza innego ciała, które ma żyć, powiedzmy, dwa lub trzy tysiące lat później, jest niecelowe; bo trzeba by w tej "noworodzącej się osobie" wytworzyć wyobrażenia pradawnego świata, łącznie z obyczajowością, powiedzmy, brutalną obyczajowością mieszkańców jaskini, którzy dopiero co wynaleźli ogień i pieką na nim upolowanego gada, bądź też obyczajowością niewolników, pewnego rozwiązłego Rzymianina.

[c] W przeszłości, która w pewnym sensie w sposób względny istnieje, istnieje zapewne na wskutek "nawrotów cyklu rozwojowych Wszechświata"; zgrubnej pętli czasowej; a nawet być może, pulsacyjnych mniejszych pętli czasowych z odwracającą się "strzałką czasu", tak jak musiałoby to być np. w czasoprzestrzeni, która miałaby formę płaszczyzny rzutowej typu buleki Kleina, istniałyby zapewne coraz wyższe formy "cywilizacji" lub właśnie, może lepiej powiedzieć "świadomości", lecz gdybyśmy się znaleźli z nią na równi, np. aby rozmawiać, prowadzić dialog z taką "wyższą formą świadomości" to zapewne nie znaleźlibyśmy wspólnego świata wydarzeń (nie mówiąc już o języku).

[j] Prosta wędrówka dusz jest więc mało sensowna, gdyż jak wynika to z całości rozważań i z punktów [j] i [c] Wszechświat jest dużym myślącym tworem, ale tworem dokonującym niezwykle szybkiego, piorunującego wręcz rozwoju, rozwoju, który ma na celu jakąś formę przemienienia lub odrodzenia, lub stworzenia siebie na nowo, tak więc przenoszenie świadomości, wzdłuż promienia, rozwijającej się czasoprzestrzeni, jest bez sensu, co nie oznacza, że jesteśmy śmiertelni. Jak starałem się wykazać, nasze panowne pojawienie się jest wielce prawdopodobne na tej zasadzie, że wyższe formy "inteligencji", czy też "świadomości" będą chciały zaistnieć znowu, a więc będą musiały wesprzeć, lub innymi słowy wznowić wcześniejsze ogniwa cyklu, który zapewne nie będzie przebiegał całkiem tak samo, ale zapewne będzie przebiegał przez analogiczną fazę rozwojową myślącego tworu, w której się właśnie teraz znajdujemy, w której czujemy się jako tako zorientowani, niejako "jak u siebie w domu".

[w] Proponowany przeze mnie sposób widzenia przewiduje więc dwie a nawet trzy możliwości dalszego niejako bytowania, po tak zwanej biologicznej śmierci:

(I) Jedna to rodzaj przeniknięcia głównych cech naszej osobowości do świadomości osobników następnego pokolenia, a więc rodzaj "metempsychozy z poprawką", poprawką systematyczną, poprawką dodawaną w każdej nowej generacji.

(II) Druga forma dalszego bytowania to rodzaj re-animacji przy następnej iteracji (rodzaj "zmartwychwstania").

(III) Istotne jest również odrodzenie, czyli poprawa samopoczucia na skutek nowego paradygmatu przyrodniczo-filozoficznego. Zrozumienie czegoś dość trudnego zawsze dostarcza satysfakcji i ma następstwa. Paradygmat ów mówi, że : "jesteś nieśmiertelny, gdyż jesteś częścią nadrzędnego tworu myślowego, który lubi szybki rozwój i stałe stwarzanie siebie na nowo i potrzebuje do tego niejako młodszych, czyli swoje wcześniejsze stadia rozwojowe".

--- Czy mógłby Pan powiedzieć to jaśniej ?

- Nieco dokładniej można to wysłowić ową formułą streszczającą całość wywodu, która brzmi następująco:

Nie jest możliwe, aby zniknąć z tego świata zupełnie

- gdyż każdy z nas jest częścią składową dużego, nadrzędnego tworu myślącego, - który istnieje przez to, że stale na nowo siebie stwarza,

- dlatego dokonuje teraz tak szybkiego, piorunującego wręcz rozwoju, aby coś ustalić, a potem się odrodzić,

- przy czym, aby się odrodzić, będzie potrzebował on niejako młodszych od siebie, swoje wcześniejsze stadia rozwojowe, niejako wcześniejsze ogniwa, jakie się na niego składają, jako że twór ten jest czasowo-przestrzenny,

- czyli dokona on re-utylizacji, albo jak kto woli re-animacji nas samych.

--- Jest jeszcze jedno ważne pytanie. Czy istnieje "świadomość nadrzędna" i jak ona oddziaływuje na świadomość naszą?

- Istnieje zapewne, jak mi się wydaje, świadomość nadrzędna, jakkolwiek jej umiejscowienie na skali naszego czasu, liczonego wg naszego kalendarza może być zupełnie inne.

Zakładanie, że to co nas wytworzyło "jest" lub "było" jakąś prostą, nieświadomą maszyną, grubo głupszą od nas samych, a nie tworem przewyższającym nas umysłowo jest przecież nielogiczne, chyba nawet jest założeniem dość zabawnym!

Świadomość nadrzędna oddziaływuje na nas, zapewne kilkoma kanałami:

(1) Jeden z nich to mutacje, poprawki genetyczne, dokonywane przez wirusy, krótko mówiąc zmiany w genomie. Jest przy tym oddzielnym zagadnieniem, czy aby owe mutacje, dodatki do genomu nie są niejako przewidziane w pewnych momentach czasowych, to znaczy, czy nie jest przewidziana możliwość ich inkorporacji.

(2) Drugie oddziaływanie to kojarzenie par, ludzi współżyjących ze sobą, prowadzących ze sobą intensywny dialog. Mechanizmami złączania, "zwierania takich par" mogą być :(a) niby pozorne kondydencje losowe, (b) te fonomeny, które powodują, że ktoś "bardzo się podoba", "pasuje niejako do drugiego", (c) wieloma sprawami steruje zapewne to, co wysterowało po- wstanie życia na planecie, a później to, co sterowało ewolucję, a więc nie tylko fenomeny wymienione w punktach (1) i (2), ale i pewne parametry czasoprzestrzeni wprost. Np. możność przyjęcia pewnej poprawki genetycznej mutacji, być może, jest warunkowana przez "aktualną krzywiznę czasoprzestrzeni", którą przecież można oznaczyć wszędzie w każdym jej skrawku. Skoro "pęcherz czasoprzestrzeni" działał tak intensywnie, że potrafił sprawić, że pojawiło się życie i że zachodzi ewolucja fizyczna, chemiczna i biologiczna to zapewne odgrywa on rolę w realizacji świadomości osobistej. Niektórzy sądzą, że świadomość nadrzędna (tzw. Bewustheit) to nadawane audycje, a mózg to tylko odbiornik. Ja osobiście sądzę raczej, że czasoprzestrzeń dostarcza być może pewnych substratów w postaci wzorców, coś na wzór nowych "idei Platona", ale że mózg pewnego człowieka musi jednak sam swój plan (marzenia) konstruować, przy pomocy nie tylko osobowości, przekazywanej genetycznie, ale i wiedzy zdobytej swoją pracą.

0x01 graphic

* * * Dodatek 1

Fragmenty opowiadania s.f. C.C. Mac. App'a pt. "Zapomnij o ziemi".

Tekst niniejszy był rozprowadzany wcześniej na prawach rękopisu. Stąd możliwe było, abym poznał opinie niektórych czytelników.

Otóż wielu czytelnikom trudno jest akceptować możność tkwienia w stanie zamrożonym we wnętrzu kuli czasoprzestrzeni. Chcąc obrazowo zilustrować ten koncept przytaczam tu krótkie fragmenty opowiadania typu scence-fiction.

Koncept ten nie jest sprzeczny z teorią fizyczną czasoprzestrzeni, taką jaka jest współcześnie wykładana na uniwersytetach już od roku 1916.

C.C. Mac App swoje opowiadanie pt. "Zapomnij o ziemi" napisał w roku 1969. Polskie tłumaczenie tego opowiadania wydrukował miesięcznik "Fantastyka" (nr 3 w 1982 r., nr 1 i 2 w 1983 r.).

"A kiedy ruszyli dalej, właśnie wtedy pojawił się ów zagadkowy błysk. Był purpurowo-niebieski i dość intensywny, aby oznaczać bardzo dużą gwiazdę. Nigdy przedtem nie widzieli jednak takiego koloru oznaczenia.

- Cokolwiek to jest - mruknął Bart, bawiąc się gałkami - nadal jesteśmy od tego oddaleni o czterysta dziesięć lat świetlnych, o ile udało mi się to względnie dokładnie obliczyć.

John podszedł bliżej. - Może to jakaś szczególna gwiazda? - mruknął. - Przecież na dobrą sprawę nawet nie wiemy, jak to nasze urządzenie działa. Może Klee w ten spo- sób oznaczali gwiazdy, mające w najbliższym czasie przejść w stadium "novej"? A może chodzi o zasygnalizowanie jakiegoś wyjątkowego niebezpieczeństwa?

John wzruszył ramionami. Zapytał: - Może jednak powinniśmy się temu lepiej przypatrzeć, skoro już tu i tak jesteśmy?

John zastanowił się. Z niecierpliwością, taką samą jak pozostali członkowie załogi, pragnął

powrotu do "domu". Ale z drugiej strony - żadne niezrozumiałe zjawisko nie powinno być ignorowane.

- Myślę, że tak - powiedział - Nigdzie w pobliżu nie widzieliśmy tej floty poszukującej pogranicze Vul. Możemy się wynurzyć, powiedzmy, o jakieś półtora roku świetlnego od tego dziwa i popatrzeć. Jeśli to nawet początkowe stadium "novej", to i tak będziemy w bezpiecznej odległości.

Okazało się jednak, że wcale nie była to "nova" we wstępnej fazie wybuchu. To nawet nie była gwiazda. Tam nie było nic. Nawet kiedy wynurzyli się z null i widzieli na detektorach Klee owo purpurowo-niebieskie światełko, przez teleskopy nie ujrzeli nic. Zbliżyli się czterema ostrożnymi skokami. Byli już - według obliczeń Barta - poniżej granicy jednego roku światła. I nadal nic nie widzieli!

Po następnym skoku teleskopy wciąż pokazywały pustkę. Z tej odległości zwykły detektor masy powinien pokazywać bryłę materii, choćby ona była taka mała jak wanna. Lecz światełko wyraźnie drwiło sobie ze wszystkich ludzkich przyrządów i starań. John zmarszczył brwi, przez długą chwilę stał przed tablicą. Potem usiadł w swoim fotelu i zaczął wystukiwać program. Potem schylił się nad interkomem: - Damiano?

- Tak, Komandorze!

- Widzimy jakiś błysk około jednej czwartej miliona mil od Berty. Weź załogę na pokład numeru Siedem i poszukaj tego obiektu. Na swoim detektorze nie zobaczysz nic, więc będzie- my was prowadzić.

- Tak jest, Komandorze!

John czekał aż do chwili, w której przyrządy poinformowały go, że ubrana w skafandry załoga weszła na pokład Uzbrojonego Zwiadowcy, stojącego w pozbawionej powietrza ładowni. Kiedy pokrywa jednego z luków odskoczyła i mały statek opuścił wnętrze Berty, Damiano zameldował: - Jesteśmy na zewnątrz, Komandorze!

John naciśnięciem guzika spowodował przekazanie danych o kierunku lotu do komputera małego statku. Po minucie mimo uprzedzenia Damiano zameldował zdziwiony. - Nie mamy żadnego błysku, sir.

John odruchowo zerknął na ekran radaru, lecz oczywiście nic na nim nie było - odległości małe w null były zbyt wielkie w normalnej przestrzeni. Marszcząc brwi zaprogramował pytanie do komputera, niemal natychmiast na ekranie danych pojawiła się odpowied: "Obiekt pokazany na detektorze masy nie jest obiektem radarowym".

John długo zastanawiał się nad sensem tej odpowiedzi. Może po prostu komputer przystosowany do potrzeb innej rasy nie może bezbłędnie operować językiem angielskim? Obrócił się, rzucił do mikrofonu: - Damiano! Zostań tam, gdzie jesteś jeszcze przez jakiś czas.

Potem zadał komputerowi następne pytanie: Czym jest błysk, o który pytałem?

Odpowiedź była zdecydowana: "Błysk nie jest. Błysk znajduje się w pozycji markera".

Wyraz "marker" stanowczo pochodził z angielskiego słownictwa wprowadzonego do pamięci komputera. John spytał znowu:

- Czy marker jest dziełem Klee?

- Tak.

John odetchnął z ulgą. - Damiano! Słyszałeś?

- Tak, Komandorze. Czy mam polecieć, aby obejrzeć to z bliska?

- Zgoda. Ale bądź ostrożny, Louis.

- Tak jest, sir.

Damiano musiał być bardzo ostrożny, bo upłynęło prawie pół godziny, zanim jego głos znowu dobiegł z głośnika:

- Komandorze! Tu nie ma nic! Nic na optycznej, nic na radarze, żadnych błysków w detektorze masy.

- W porządku, Louis. Wracaj.

Do powrotu Damiano John i Bart przełączyli system detektorów w Berce na zasięg w normalnej przestrzeni. Dalsze wypytywanie komputera nic nie wyjaśniało. Komputer przypominał genialnego idiotę, który zaakceptował istnienie błysku, objaśnił, że błysk znajduje się w pozycji markera i ... zgodził się, że na tym miejscu nie ma nic materialnego!

W końcu Bart wzruszył ramionami. - Nie ma innego wyjaśnienia oprócz tego, że musi to być jakiś znak umowny czy symbol zrozumiały jedynie dla Klee i ich urządzeń. Chyba możemy przestać zawracać sobie tym głowę.Ale zastanawiało go to i martwiło jeszcze w ciągu całej wielogodzinnej podróży powrotnej do regionu Hohd. ..."

"Vez i John gapili się na niego w milczeniu. Omniarch uśmiechał się: - Nie bądźcie aż tak przerażeni, moi przyjaciele i wspólnicy. Po prostu to fakt, choć sam go tylko częściowo pojmuję, że Klee w pewnych granicach pokonali czas. Nie mogli, oczywiście, podróżować w swoją własną przeszłość. Ale potrafili każdy przedmiot, nawet niesłychanie duży, zatrzymać w czasie. Mogli również przekazywać przedmioty w przyszłość. Sądzę, że nie ukończyli pracy nad tym zjawiskiem, kiedy coś ich zaskoczyło czy odwróciło ich uwagę. Zdążyli tylko stworzyć magazyny - coś w rodzaju kryjówek - aby przesłać zasoby, daleko w przyszłość. bardzo okrężną drogą dostałem się do zaszyfrowanych wskazówek. I do co naj- mniej dwóch bezzałogowych sond, które wysłali w daleką przyszłość. Właśnie jedną z nich, uczynioną z olbrzymim rozmachem, nazwałem Vivarium. Jest ono tak ogromne, że przy nim nawet taki statek wydaje się maleńki! A w nim, Johnie Braysen, są wasze kobiety. A w nim Vez Do Hanie, jest olbrzymi zbiór dzieł Klee, które ci obiecałem. ..."

"Po chwili oszołomienia John spytał: - Jak daleko w przeszłość jest Vivarium? I - przełknął ślinę - kobiety?"

"Ciemne, głęboko osadzone oczy Omniarcha zabłysły. - Około sześciu dolek, to znaczy około trzynastu i jednej czwartej minuty. Ale równie dobrze mogłoby w tej chwili znajdować się w innej galaktyce. ..."

"Omniarch szybko podał właściwe współrzędne. John znał to miejsce. Daleko w Obszarze Nieciągłości między ramionami spirali. Prawie tak daleko, jak ich ostatnia wyprawa na Bizh. ..."

" - John! - głos Barta kazał Braysenowi podejść do tablicy rozdzielczej i uważnie patrzec na sferę. Na samym jej brzegu pojawił się purpurowo-niebieski punkt, powoli przesuwający się ku środkowi kuli.

- Pamiętasz to?

John pamiętał. I nagle zwrócił się do Omniarcha: - Czy właśnie tam się udajemy?

- Właśnie tam, Johnie Braysem.

John spojrzał na Barta. - Byliśmy tam, słyszysz? Dokładnie w tym miejscu! - Tak, John - Bart uśmiechnął się łagodnie. - Ale przez cały czas byliśmy o trzynaście minut za wcześnie. ..."

"Potem spostrzegł, że Omniarch ostrożnie ustawił przyrząd zdalnej kontroli na podłodze i przyklęknąwszy, ostrożnie kręcił gałkami. John miał ochotę krzyczeć: "Pośpisz się! Szybko!". Zobaczył, że Omniarch przerywa swoje czynności, robi głęboki wdech wydymający jego baryłkowate ciało. Dwie włochate dłonie drżały.

- Szybciej!

Wydało się, że Omniarch klęczał tak godzinami. Dłonie powoli manipulowały gałkami, głęboko osadzone oczy patrzyły w skupieniu na przyrząd. Potem Chelki nacisnął coś, westch- nął i powoli wstał. John rzucił okiem na chronometr, stwierdził, że minęło zaledwie siedemnaście minut.

- Ile to jeszcze potrwa? - nie wytrzymał Bart.

Ciemne oczy przesunęły się uważnie po jego postaci.

- Dwie minuty, być może.

John patrzył na chronometr - nie wydawało się możliwe, aby igła sekundnika mogła poruszać się aż tak wolno. Minuta ... Pięćdziesiąt sekund ... Obrócił się w stronę tablicy na izolatorach - nic na niej nie było widać. Przecież nie byli w null. Spojrzał na przyrząd kontroli, na detektor masy, pracujący w normalnej przestrzeni. Czego oczekiwał?

Cztery sekundy ... Trzy ... Dwie ...

Igła minęła wytyczony punkt i nic się nie stało. Znowu sekunda. Druga. Trzecia ... Nie wyszło! Nie wyszło!

John czuł, że ma ściśnięty żołądek. I nagle bez żadnego uprzedzenia, bez najsłabszego dźwięku przyszła zmiana. Cały pokład, cała sala Centralnego Sterowania zalane zostały pur- purowo-niebieską poświatą.

John z trudem wciągnął powietrze, przez głowę przemknęła mu paniczna myśl, że jest to jakieś śmiertlene promieniowanie, które za chwilę przyprawi go o ukłucie bólu i pieczenie mięśni, zanim jego ciało się rozpadnie. Nie czuł nic za wyjątkiem nieznośnego napięcia przepony. Ale to uczucie znał od dawna. To strach.

Vez powiedział coś, spokojny głos Omniarcha zabrzmiał:

- To tylko wydalanie energii. Nie wątpię, że wszystko w zasięgu miliona mil świeci. Spójrzcie na przednie ekrany!

John z bólem wciągnął urywany oddech. Niewyraźnie słyszał głos Ralfa Cole, krzyczącego przez radio: - Komandorze! To ma prawie dwieście mil długości i ponad pięćdziesiąt średnicy. Ale detektory masy ...

Klakson zabrzmiał z opóźnieniem. John z trudem wyciąnął rękę, żeby go wyłączyć. Skąd wzięła się tutaj ta olbrzymia masa? Musiała się przecież zmaterializować z niczego w tej teraźniejszości. Ate teraz była tutaj. Wszystkie sensory upewniały go o tym nie zostawiając

ani cienia wątpliwości.

Zdawał sobie sprawę, że Omniarch tłumaczył coś szorstko w języku Chelki przez radio, pokazując włochatą dłonią ekrany. Potem John zobaczył maleńki błysk, mknący w kierunku tego czegoś, co pozornie było tak blisko. Miał na tyle przytomności, by krzyczeć: - Cole! Skieruj teleskop na tamten statek Chelki. ..."

 

0x01 graphic

**** Dodatek 2.

DIALOGI O POZORNEJ ŚMIERCI, SENSIE INDYWIDUALNEGO ŻYCIA I INDYWIDUALNEJ ŚWIADOMOŚCI - CZYLI O FUZJI DWÓCH ŹRÓDEŁ PRZEKONAŃ

 

 

- Najpierw dwa zdania, dlaczego ośmielam się, lub dlaczego uważam za celowe, aby się wypowiedzieć na ten temat. Otóż nie dlatego, że jestem fanatykiem, czy też wyznawcą idei reinkarnacji lub zwolennikiem określonej koncepcji mistycznej, po prostu zajmując się całe życie problemami: komputery i matematyka a medycyna, a później tzw. sztuczna inteli- gencja, neurofizjologia, psychologia lekarska i psychosomatyka, zachowania prozdrowotne

* zauważyłem, że przyjęte, uznane teorie naukowe z zakresu wymienionych dziedzin prowadzą do indukcyjnego wniosku, iż jest wręcz absurdalne przyjmowanie bez zastrzeżeń, że człowiek po tzw. biologicznej śmierci znika raz na zawsze, ulega absolutnemu unicestwieniu.

** ponieważ jednak nie widziałem, aby ktoś ten wniosek gdzieś spisał, więc zgodnie z zasadą "że jak w pewnym momencie stanie się coś możliwe to to ludzie zrobią" - napisałem książeczkę pt.: "Jesteś nieśmiertelny", z podtytułem "- jeśli nie wierzysz to posłuchaj konkluzji fizyków, biologów i lekarzy o wnioskach płynących z Zasady Antropicznej". Książka ta zdobyła pewien rozgłos, stąd przekazywane mi pytania o wyjaśnienia dodatkowe, czasami w formie udzielenia wywiadu, udziału w audycji czy wygłoszenia wykładu. Moja obecność tutaj wynika z tych samych przyczyn.

Aby ułatwić pracę, no bo cóż, ostrzegam !! dysputa na zakreślony w tytule temat jest ciężką pracą, przytaczam poniżej odpowiedzi na pytania, jakie już mi postawiono.

--- Dlaczego sądzi Pan, że nie da się wierzyć w absolutne unicestwienie ?

- Najpierw jeszcze o pewnych założeniach wstępnych owego indukcyjnego wnioskowania przyrodniczego, prowadzącego do wniosku, że "nie znika się zupełnie".

* Niewątpliwie od urodzenia chyba mam wpojone, że wszystko co widać ma jakiś sens, co najwyżej jeszcze niepojęty lub jeszcze niesformułowany, ale sens na pewno ma, bo świat bez sensu byłby światem chaosu, nieistnienia, jakiejś próżni czy ciemności, a tu na około widzać rzeczy jako tako posklecane, a niektóre to piekielnie skomplikowane; jeśli by wziąć choćby np. takiego człowieka lub stworzonego przez niego robota.

** Drugie założenie metodyczne (o które łatwo każdemu jeśli pracuje na styku dziedzin, a lekarz musi pracować na styku biologii, fizyki, psychologii, a ostatnio także informatyki) to to, że jeśli chcieć rozumieć jako tako świat, tak aby dopatrzeć się w nim właśnie sensu, to na poważnie należy traktować nie tylko nauki "twarde" (fizyka ciała stałego, mechanika, elektronika), ale i owe nauki "miękkie", które traktują o psychice, próbują mówić o świadomości, o softwarze nie tylko komputerowym, ale i ludzkim, a więc "niejako o duszy ludzkiej" i stąd już krok do tego aby do prób zrozumienia dołączyć całość folozofii, to co o istocie rzeczy chcą powiedzieć artyści i ci którzy tworzą literaturę piękną.

Na zewnątrz pozostaje wtedy niejako jedynie religia, no cóż ona pozostaje na razie na zewnątrz, gdyż sama tak chce, sama tak się ustawia, chce bowiem mówić o sprawach, które z definicji nie mogą podlegać testowaniu przyrodniczemu. Sądzę, że stanowisko to ulegnie zresztą wkrótce nieoczekiwanej modyfikacji.

--- To dobrze, że jest coś na zwnątrz, gdyż można to trakować jako teorię odniesienia.

- No właśnie szkopuł leży w tym, że tzw. "wielkie odkrycia", czy też "idee naukowe" nie były wykonane bezpośrednio przy blacie stołu laboratorium, ale raczej jako synteza wielu wcześniejszych eksperymentów. Synteza była jednak wykonywana przez innego człowieka raczej przy biurku, przy tablicy, w fotelu lub wręcz w łóżku w trakcie marzeń sennych, lub we śnie. Mam tu na myśli takie sformułowania jak:

- teoria względności,

- teoria ewolucji,

- teorie psychologiczne Z. feuda i C.G. Junga,

- pojęcia automatu skończonego Turinga i maszyny von Neumana.

Są to więc myślowe modele świata. Koncepty religijne są także propozycjami myślowych modeli świata lub Wszechrzeczy, spór lub istota odmienności podejścia dotyczy jedynie tego: 1) jak wielkiego fragmentu świata model dotyczy, oraz 2) postulowanego fragmentu źródła wiedzy, jaką model ów niesie.

Mówiąc jaśniej:

- religia postuluje, że wiedza jest objawiona i pochodzi od Boga, przy czym wymienia ona dość obszerne święte Księgi, które zawierają zaakceptowany, prawomyślny model Wszechrzeczy,

- reszta kultury (czyli nauka + filozofia + sztuka) czyli owo dopełnienie, albo alternatywne, "bardziej wąskie", bardziej "przyziemne" spojrzenie twierdzi, że to co aktualnie mówi, czyli kolejne proponowane modele "wylęgły się" w głowach ludzi, przy czym zbudowane zostały także na podstawie ustaleń poprzednich pokoleń, przez wielowiekowe dysputy, uzupełnienia, jak i przez uzupełnienia tego co inni na ten sam temat sądzą. - Proszę zauważyć przy tym, że nauka (albo lepiej owa reszta kultury) też wymienia, wskazuje palcem na księgi, w których to zapisała, dając zresztą odnośniki do wcześniejszych i innych ksiąg.

--- Tu księgi święte, a tu księgi uczone ! które są ważniejsze ?

- Szokujące w mojej postawie, być może, jest dla niektórych osób to, że nie widzę wielkiej różnicy między tymi dwoma rodzajami ksiąg, co więcej sądzę, że źródło inspiracji jest to samo!

--- Jak to ? tu umysł człowieka, a tu wiedza objawiona przez Boga i nie ma żadnej różnicy ?

- Nie ma, jeśli założyć, że układy pamięciowe umysłów ludzkich są układem "rozproszonej sieci pamięci", tworzącej jednak pewien całościowy układ myślowy, który można tu roboczo nazwać Tworem Nadrzędnym.

--- Dlaczego to ma niwelować różnice między wiedzą objawiona a wiedzą ludzką ?

- Dlatego, że umysły współczesnych nam ludzi, odwołujące się do ustaleń wcześniejszych pokoleń, można potraktować jako "regionalne bóstwo" - in statu nascendi, lub innymi słowy jako raczkującą, dziecięcą fazę rozwoju lokalnego, potężnego kiedyś w przyszłości bóstwa, które pojmie kiedyś nie tylko tajemnicę życia, ale i tajemnicę odtwarzania czasoprzestrzeni. Sądy objawione pochodzą natomiast z głębokich pokładów nieświadomości, są tam zamontowane genetycznie, a po części modyfikowane w trakcie ewolucji kulturowej. Głównym autorem sądów objawionych jest niejako "poprzedni Wielki Inżynier", który wpisał coś do struktury naszych mózgów.

--- No, ale wracając do obecnej, polaryzacji między wiedzą ludzką a wiedzą objawioną, to co Pan chciał powiedzieć?

- To, że współcześnie powstaje sytuacja kiedy modele świata, formułowane na styku fizyki, biologii, psychologii i "neural-computer - cognitive sciences" obejmują tak obszerne fragmenty czasoprzestrzeni i wydarzeń w czasie jak i głębi tłumaczenia świata, że dotyczą po prostu tych samych spraw co koncepty religijne.

--- Co się stanie w tej sytuacji intelektualnej?

- Według mnie wkrótce nastąpi fuzja tych dwóch podejść i ustanowienie kilku nowych paradygmatów intelektualnych. Fuzja będzie miała charakter dosłowny, gdyż po prostu zostanie zrozumiana komplementarność sądów i identyczność intencji, ich ogólna niesprzeczność pomiędzy: (1) zamontowanym genetycznie w DNA i w strukturze mózgu modelu Wszechrzeczy i celu ludzi pochodzącym od "poprzedniego Wielkiego Inżyniera" a (2) modelem Wszechrzeczy pochodzącym od rodzącego się umysłu nadrzędnego, jaki ustanawiają umysły ludzi. Od momentu fuzji będzie można traktować poważnie i na serio, a na serio to znaczy z krytycyzmem, sądy płynące z tych dwóch źródeł i łączyć je w operatywne aparaty pojęciowe. Oczywiście fuzja najpierw nastąpi na poziomie intelektualnym. Fundamentaliści długo jeszcze nie zauważą tego wydarzenia i długo jeszcze będą toczyć boje.

---- Jak na razie Pan mówi w swojej książeczce o nieśmiertelności swoim językiem, używając swoich pojęć, no więc zapy- tam Pana po prostu - Dlaczego sądzi Pan, że człowiek nie znika zupełnie, że niejako "zmartwychwstanie", lub jak Pan; zdaje się; to ujmuje: - "jego duch zostanie jeszcze kiedyś wykorzystany na nowo" !!

- Trudno jest przedstawić przesłanie mojej książki krótko, tak aby było ono jednocześnie przekonywujące. Postaram się więc aby uczynić to poprzez kilka sformułowań, poczynając od ujęć najkrótszych i później przechodząc do bardziej przekonywujących streszczeń mojej głównej idei, lecz niestety za to dłuższej i trudniejszej.

Mówiąc najkrócej i najprościej, lansuję nowy paradygmat z zakresu filozofii przyrody, dotyczący jednak również sensu ludzkiej egzystencji.

Paragdygmat ten sprowadza się do stwierdzenia:"JESTEŚ NIEŚMIERTELNY, GDYŻ JESTEŚ CZĘŚCIĄ NADRZĘDNEGO TWORU MYŚLĄCEGO, KTÓRY MOŻE ISTNIEĆ TYLKO POPRZEZ STAŁE STWARZANIE SIEBIE NA NOWO I POTRZEBUJE DO TEGO NIEJAKO MŁODSZYCH, CZYLI SWOJE WCZEŚNIEJSZE STADIA ROZWOJOWE".

Nieco dokładniej moźna wysłowić to następująco:

Nie jest możliwe, aby zniknąć z tego świata zupełnie

- gdyż każdy z nas jest częścią składową dużego, nadrzędnego tworu myślącego,

- który istnieje przez to, że stale na nowo siebie stwarza,

- dlatego dokonuje teraz tak szybkiego, piorunującego wręcz rozwoju, aby coś ustalić, a potem się odrodzić,

- przy czym, aby się odrodzić, będzie potrzebował on niejako młodszych od siebie, swoje wcześniejsze stadia rozwojowe, niejako wcześniejsze ogniwa, jakie się na niego składają, jako że twór ten jest czasowo-przestrzenny,

- czyli dokona on re-utylizacji, albo jak kto woli re-animacji nas samych.

Wprowadzając już nieco argumentów uzasadniających tę tezę, to samo można wyrazić następującym opisem tego co obserwujemy i tego co na zasadzie ekstrapolacji i wnioskowania indukcyjnego da się przewidywać:

a) ten, obserwowany przez nas Wszechświat "zginie" lub inaczej! dąży do czegoś, zapewne do jakiegoś punktu przemienienia, jakiegoś swojego kresu, punktu zwrotnego!

b) to co się obserwuje polega na przyroście komplikacji, przyroście wiedzy, przyroście zrozumienia, zapewne więc zanim Wszechświat osiągnie swój kres (punkt przemienienia), czyli "zanim zginie", "zrozumie sam siebie", ustali zasady swojej budowy i działania oraz zasadę odradzania się,

c) pod koniec aktualnej drogi rozwoju, Wszechświat będzie znał już więc przepis na nową swoją wersję,

d) posiadanie przepisu, projektu to za mało, aby utworzyć nowy twór ® musi być jeszcze procesor, który ten przepis zrealizuje,

e) w przyrodzie ożywionej, np. w procesie odradzania się ludzi, przepis znajduje się w obrębie "genomu komórki jajowej i plemnika", a procesorem jest “organizm matki”, nowy obiekt jest wytwarzany przez tego samego typu obiekt, tyle że pokolenia "n-1",

f) wykorzystując we wnioskowaniu obserwowany w przyrodzie fenomen echowości można przypuszczać, że przepis na nową postać Wszechświata zostanie zrealizowany przez stary Wszechświat,

g) ludzie, "którzy żyli", "którzy żyją" i "którzy będą żyli", ich ślady, tkwiące w strukturze czasoprzestrzeni, będą musiały być więc ponownie użyte. Ze strony Tworu Nadrzędnego jest to re-aktywacja śladów pamięciowych lub re-utylizacja, ale od strony owych jednostek jest

to re-animacja, powołanie do jakiejś formy bardziej aktywnego istnienia,

h) wynikałoby więc z tego, że obecne życie nie jest jedyną aktywnością, jaką nam przyszło prowadzić, że będziemy jeszcze potrzebni.

--- Z tego co Pan powiedział o owym szybkim akumulowaniu wiedzy i przyroście zrozumienia Wszechświat to tak jakby umysł. Czy tak ?

- Tak, ale jeśli założyć, że Wszechświat jest po prostu "dużym tworem myślącym" to powstaje pytanie, co składa się na twór myślący. Otóż twór myślący musi mieć: (1) po pierwsze pamięć, tzn. (a) układ pamięciowy, (b) zawartość pamięci, czyli pamięć "załadowaną", (2) a w trakcie myślenia ; analogicznie do pracy mózgu; zapewne musi on pewne obrazy "z" lub "w" pamięci wywoływać lub uczynniać, reaktywować na czas danego etapu "przetwarzania", lub lepiej "manipulacji myślowej", (3) dalej z analizy sposobu pracy m ó z g u człowieka wiadomo, że w trakcie takiej manipulacji myślowej, kilka obrazów mentalnych zostaje aktywowanych, po to aby utworzyć niejako "teatr wydarzeń", po czym są one jakoś łączone, tworzą pewien układ, sieć ; realizowany jest więc, nowy niejako, inny byt z bytów poprzednio zapamiętanych.

* No i teraz już krótko i konkretnie, przy owym założeniu, że Wszechświat jest po prostu "dużym tworem myślącym" to wtedy :

# 1. czasoprzestrzeń jest jego rusztowaniem, a zwłaszcza rusztowaniem układu pamięciowego,

# 2. ludzie zmarli, albo lepiej ich duchy (przy czym słowa "ich duchy" definiuję w swojej książce przyrodniczo i ściśle) byliby zawartością pamięci owego nadrzędnego tworu myślącego",

# 3. "ludzie żyjący" byliby tworami analogicznymi do procesów percepcji pracującego mózgu ludzkiego, --analogicznymi, a więc na poziomie "dużego nadrzędnego tworu myślącego" -- także byliby wrażenami barwnymi, internsywnymi,

# 4. jeśli się trzymać metafory, że "żyjący człowiek" to tyle ile "percepcja działającego mózgu", to oznaczałoby to, że "życie służy do zbudowania ducha człowieka", który jako pewne wspomnienie, będzie jeszcze przydatny w formie wyobrażenia, realizowanego przez mózg nadrzędny,

# 5. uściślając jednak, i dalej trzymając się tej metafory, należy zauważyć, że żyjący i działający mózg ludzki dokonuje nie percepcji pojedynczych, wyrwanych z kontekstu obiektów, ale niejako percepcji (sekwencji percepcji) grup obiektów, jakoś połączonych, tworzących, można by powiedzieć, pewne "kompleksy". Percepcje nadrzędnego tworu myślącego to więc percepcje ludzi związanych z jakimiś innymi ludźmi, zwartych, połączonych jakimiś więzami, tworzących jakiś nowy wytwór myślowy, jakąś ideę; mówimy "brain child".

Dla ilustracji mojej ostatniej myśli przytoczę tu cytat z wypowiedzi Jose Ortega y Gasset'a, który mówiąc o myślącym mózgu ludzkim powiedział: "po to aby stworzyć jakieś poję- cie, trzeba pozostawić za soba rzeczywistość - nie całą wprawdzie, często jednak jej najbardziej interesujące aspekty".

--- Twierdzi więc Pan, że wywołanie z pamięci, reaktywacja przez owy "nadrzędny twór myślący" jest ekwiwalentem "przywołania do życia", przynajmniej do "pewnej formy życia". Po coż jednak ten "nadrzędny mózg", tak intensywnie myśli?

- Chyba z tych samych powodów co my; czyli: żeby przetrwać; żeby zapewnić sobie możność trwania w czasie, nie rozstrzygając, czy jest to nasz czas, czy jakiś inny. Zapewne wymaga to jakichś cyklicznych przemian, jakiejś formy odrodzenia. Po co człowiek jeszcze myśli ? : nie tylko po to, aby przetrwać, czasami tylko dla satysfakcji, po to aby się bawić. Doświadczenia nasze ludzkie mówią nawet, że życie daje satysfakcję, wtedy kiedy starając się o coś, nie robimy tego na zasadzie totalnego przymusu.

--- W Pana wywodach widać bardzo wiele "antropomorfizacji" - owych metafor, między człowiekiem, a owym postulowanym tworem nadrzędnym, którego, według Pana, jesteśmy częściami i to, na dodatek, w jego wczesnym stadium rozwojowym.

- To prawda, że swój wywód często opieram na uznanej przez innych przyrodników "zasadzie e c h o w o ś c i ", która mówiąc w skrócie stwierdza, że obserwując przyrodę, naturę spotrzega się często, a właściwie z reguły, że istota pewnego zjawiska jest niejako powtórzona na wyższym poziomie komplikacji.

Dla przykładu, organizm składa się z komorek,a społeczeństwo składa się z osobników. Komórka ma centrum kontrolno-zarządzające w postaci jądra komórkowego, a osobnik takie centrum w postaci mózgu; komórki się rozmnażają, przekazując przepis na samą siebie, na określoną postać komórki do wnętrza komórek potomnych, a ssaki, także ludzie, rozmnaża- jąc się, także przekazują "przepis na konstrukcję organizmu" do wnętrza osobników potomnych; dalej, wszystkie sensowne byty mają dwie formy istnienia, "dwie fazy istnienia": w formie ® [ przepisu, projektu, inaczej zapisu kodowego], bądź w formie ® [żywej, w formie realizacji, kiedy ów projekt zostaje niejako zrealizowany], dotyczy to zarówno robota, stworzonego przez człowieka, który najpierw musiał istnieć w formie koncepcyjnej, na deskach projektantów, a dopiero potem zaczął "łazić", i dotyczy to także człowieka, który jest określony przez zapis kodowy, zawarty w komórce jajowej i plemniku, a potem istnieje w formie żywej.

--- Zdaje się, nie wymienił Pan tutaj jeszcze jednego przykładu, czy też prawa przyrodniczego, ilustrującego zasadę echowości, która jest akurat zasadnicza dla możności doprowadzenia do ostatecznej konkluzji w Pana wywodzie, która stwierdza: że [duch człowieka może zostać re-utylizowany, czyli że może zachodzić pewna forma "zmartwychwstania", lub może lepiej reanimacji].

- Tak ten fenomen przyrodniczy polega na tym, że nowy twór ożywiony (techniczny zresztą też) powstaje według pewnego przepisu, według pewnego, istniejącego wcześniej projektu, ale ponieważ projekt ten musi "ktoś zrealizować", więc realizuje go zawsze "tego samego typu osobnik" (lub obiekt), tyle że pokolenia "n-1".

Osobnik pokolenia "n" może być obdażony nowymi cechami, poprawką, przyrostem informacji, może to być wręcz przedstawiciel nowego gatunku; lecz wytwarza go organizm matki; a więc prawie, taki sam osobnik, tyle że z pokolenia "n-1". Mówiąc krótko: "w przyrodzie ożywionej procesorem jest tego samego typu obiekt, tyle że jest to obiekt "n-1" tego pokolenia.

--- No dobra, ale dlaczego to takie ważne ?

- Dlatego, że skoro widzimy iż Wszechświat podąża od jakiegoś momentu narodzin (Big Bang Theory), ewoluuje i zmierza do jakiegoś punktu przemiany, w odległej przyszłości (nazywanego zresztą przez Teiharda de Chardin punktem W), to można przypuszczać, że w chwili kiedy poznanie "wszystkiego" będzie już bardzo duże (a wiedzieć to móc), i trzeba będzie posiadany "przepis" na nową wersję Wszechświata zrealizować, to procesorem (tym co przepis realizuje) będzie stary Wszechświat, czyli właśnie obiekt - "n-1".

Ale to oznacza, że wtedy wykorzystany zostanie dotychczas powstały Wszechświat; zostanie wykorzystane wnętrze kuli czasoprzestrzeni; - w którym tkwią twory przeszłe; a więc odwzorowanie osób żyjących wcześniej; tak jak to mówię "ich duchy".

Musiałoby wtedy dojść do re-utylizacji nas samych - naszych duchów, ale utylizacja ducha pewnej osoby oznacza jakąś formę jego uczynnienia, re-aktywacji, re-animacji.

--- Poproszę chyba jednak, aby zechciał Pan zdefiniować ściśle jak rozumie Pan słowa "duch pewnej osoby" ?

- Otóż każdy z nas przyzna, że jeśli jakiś układ pamiętający zapamiętuje wszystkie "istotne cechy obiektu", to obiekt taki może być odtworzony w przyszłości, czyli układy pamiętające zapewniają "pewną formę nieśmiertelności". Dla właściwego rozumienia tej tezy należy podkreślić, że na ogół fotografia, film, czy też zapis pisemny, mimo że są przenoszone przez układy pamiętające w przód, to jednak przenoszą one tylko zewnętrzne pozory obiektu i na tej podstawie nie daje odtworzyć się ich zupełnie.

Każdy kto kiedyś napisał w życiu samodzielnie chociażby jeden program komputerowy, z łatwością wyczuwa jednak co oznacza odwzorowanie kompletne; odwzorowanie wszystkich istotnych cech obiektu; np. opracowanie i zapamiętanie pewnego krótkiego programu, który jest w stanie narysować na ekranie monitora zawsze, w dowolnej chwili, również w odległej przyszłości, pewną skomplikowaną figurę geometryczną. Tu należy wprowadzić pewną komplikację. Program komputerowy w postaci "źródłowej" to w zasadzie ciąg zdań, jest to "przepis" (zasada konstrukcyjna - projekt) na obiekt. To jednak już mówiłem, że wszystkie sensowne obiekty istnieją naprzemiennie w dwóch fazach, w postaci zapisu kodowego i w postaci ożywionej. Zrozumiałe jest także, że obiekty są przenoszone w czasie w przód, ku przyszłości na ogół w formie zapisu kodowego (przepisu, projektu).

W mózgu człowieka, w odróżnieniu od komputera, zapamiętywane są nie tyle takie "opowiadanka", ciągi zdań a la "wiersz", lecz ślady po "żywych niegdyś", zaistniałych kie- dyś percepcjach, łącznie z ich kontekstem.

Mówiąc przyrodniczo ściślej, albo inaczej, używając pojęć z zakresu neurofizjologii, zapamiętanie pewnego zdarzenia, obrazu, pewnego przedmiotu lub osoby, polega na zostawieniu śladu w sieci połączeń pomiędzy neuronami, sprawiają- cych, że pewien fragment tej sieci jest funkcjonalnie wyróżniony i tworzy pewien uczynniony (na współ wzbudzony, potencjalnie gotowy) układ połączeń.

To co tkwi w pamięci mózgu, ów ślad pamięciowy, engram, to ślad niejako “w tym samym miejscu”, gdzie realizowana była percepcja, tyle że teraz układ nie jest w pełni wzbudzony, lecz jedynie potencjalnie gotowy. Wyciągnąć z pamięci znaczy "wyobrazić sobie", wywołać obraz mentalny, a to oznacza wzbudzić, re-aktywizować, lub re-animować ów czekający, gotowy, na współ wzbudzoby układ, ten sam, który był uczynniony wcześniej, w żywej fazie percepcji.

W mózgu ludzkim istnieje więc coś pośredniego pomiędzy zapisem kodowym (projektem na obiekt) a obiektem ożywionym, istnieją tam ślady po obiektach niegdyś istniejących.

Odwołując się więc ponownie do tej antropomorfizującej metafory między "mózgiem ludzkim a umysłem stanowiącym Wszechświat" można powiedzieć że:

duch żyjącej niegdyś osoby to ślad pamięciowy, rodzaj engramu, jaki osoba ta pozostawiła w strukturze ewoluującej, przemieniającej się czasoprzestrzeni.

--- A więc według Pana, Wszechświat w chwili "przemienienia" wykorzysta nasze duchy, niejako je re-animuje, po to aby się odrodzić. W pana teorii Wszechświat to nie tylko wielki twór myślący, ale twór walczący o swoje istnienie, twór który musi się po pewnym czasie przemienić, czy też odrodzić, który jest sam dla siebie niejako matką, który stale na nowo się stwarza!

- Czy stwarza (przemienia) się stale na nowo ? To jest znaczne rozszerzenie problematyki, to jest ruszenie zagadnienia: "czy istnieje wiele cykli?". Ja starałem się mówić o tym jednym okresie ewoluującego Wszechświata, który widać!

--- Wróćmy do momentu kiedy to mówił Pan, że czasoprzestrzeń i tkwiące w niej twory materialne to rusztowanie dla dużego nadrzędnego tworu, który myśli, i że układ pamięciowy tego tworu to ślady pamięciowe po ludziach, którzy zmarli! Ten moment rozumowania wydaje mi się niejasny! czy mógły Pan wyjaśnić bliżej, jak to zmarły człowiek "może stanowić ślad pamięciowy"?

- A więc można by to wyrazić w ten sposób :

* 1. Każdy układ pamiętający zapewnia pewną formę nieśmiertelności.

* 2. Rozpatrzmy, na początek, najprostrze układy pamiętające, takie jak albumy fotografii, filmy, taśmy video, książki. Zapamiętują one tylko powierzchowne, zewnętrzne pozory prezentowanych obiektów.

* 3. Jeśli zostaną zapamiętane wszystkie istotne, kluczowe cechy obiektu, to obiekt moży być odtworzony w przyszłości "zupełnie". Przykładem mogą być programy komputerowe np. rysujące na ekranie monitora figurę kolorową, które przechowywane w pamięci komputerowej, mogą ją zawsze odtworzyć, jeśli tylko będzie istniał procesor.

* 4. Sposób zapamiętywania programów komputerowych, to jednak sposób na zapamiętywanie "zapisów kodowych" - jak listy, książki, przepisy kulinarne. Mówiłem już wcześniej, że wszystkie sensowne byty istnieją zazwyczaj w dwóch formach - zapisu kodowego i formie ożywionej.

* 5. Istnieje jednak sposób zapamiętania - taki jak w mózgu człowieka, gdzie zapamiętywane są "engramy" w postaci "podwyższenia aktywności" połączeń w sieci, strukturze, tak iż jest ona "potencjalnie gotowa" !

* 6. Czasoprzestrzeń ma własności układu pamiętającego:

- to co widzimy na niebie działo się dawno temu,

- czasoprzestrzeń ma strukturę ziarnistą,

- nikt nie przeczy (po stworzeniu pojęcia czasoprzestrzeni i nałożeniu na to pojęcia modelu ekspandującej kuli i "ewolucyjności" Wszechświata), że przeszłość istnieje,

- co najwyżej mówi się, że "niedobrze" byłaby przenosić się w przeszłość, gdyż zaburzałoby

to relacje przyczynowo-skutkowe,

- lecz z drugiej strony, obmyślono już teoretyczne sposoby na podróż w przeszłość poprzez wytwarzanie tzw."wormholes".

* 7. W przeszłości tkwią ślady pamięciowe po ludziach zmarłych, ale jeśli ponownie wykorzystać metaforę między mózgiem człowieka a umysłem nadrzędnym, to taki ślad pamięciowy, jeśli tylko go niejako "szturchnąć", popchnąć, czyli połączyć się z nim, i wzbudzić, - wtedy staje się on aktywny, - jest niejako reanimowany.

* 8. Jeśli mamy więc odpowiednie podłoże dla układu pamięciowego, a w tym wypadku ma być to czasoprzestrzeń i rozumiemy jak zapamiętuje się w ziarnistej strukturze, pamiętającej "ślad pamięciowy", i wiemy, jak taki ślad wzbudzić wtedy w sposób racjonalny możemy uznać możność re-animacji kogoś kto żył dawniej.

--- W jednej z poprzednich, skrótowych prezentacji Pana tezy, powiedział Pan, że proces odrodzenia się Wszechświata zapewne zachodzi w sposób analogiczny do urodzenia się człowieka, potomka. Powiedział Pan, że przepis, albo lepiej program na organizm dziecka, znajduje się w zapłodnionej komórce jajowej, i że program ten realizuje organizm matki. Mam proste pytanie, skąd się ten program wziął?

- Poruszyła tu Pani niezmiernie istotny problem iteracji, takiej iteracji, która zabezpiecza, aby złożony, skomplikowany twór odradział się z elementów prostrzych. Wykonajmy więc następujący eksperyment myślowy:

a. Rozpatrzmy sieć komputerów złożonych z jednego większego, który realizuje obszerny złożony program, który sprawia, że są wysyłane podprogramy drogą kablową lub przez radio, (bo to przecież obecnie już możliwe) do sieci mniejszych komputerów położonych na obwodzie.

b. Załóżmy teraz, że ktoś podejdzie do jednego z tych komputerów obwodowych i wymaże ów podprogram albo nawet zniszczy cały taki komputer obwodowy.

g. Postawmy teraz pytanie, czy forma istnienia, np. pulsująca figura wyświetlana na ekranie przez ów podprogram przestała istnieć ? albo czy ów podprogram przestał istnieć ? albo nawet pytanie, czy zniszczenie owego obwodowego komputera jest ważne ?

d. Otóż, każda osoba, która zna trochę informatykę i napisała kiedyś samodzielnie jakiś program komputerowy, odpowie zapewne z pełnym przekonaniem, że -1- program, a tym bardziej wytworzona przez niego forma nie przestała istnieć, gdyż w każdej chwili może być na nowo przesłana z komputera głównego albo pobrana z komputera sąsiedniego. Zniszczenie komputera obwodowego nie jest ważne, jeśli gdzieś zapamiętany jest "projekt techniczny", określający jego budowę i jeśli gdzieś istnieje "fabryka" zdolna komputer ów, według tego projektu, odtworzyć.

e. Załóżmy teraz, że ów duży, główny komputer, którego istnienie wymaga, powiedzmy, dużej przestrzeni i dużej ilości energii dla jego zasilania przestanie istnieć. Powstaje pytanie, w jakich warunkach sytuacja mogłaby być odtworzona tak, aby przywrócić poprzednią sytuację, która zapewniała "wieczne trwanie" owej sieci komputerów wyświetlających formy. Otóż wydaje się, że byłoby to możliwe gdyby:

z. Podprogramy zachowane w licznych, małych komputerach obwodowych, na wskutek swojej działalności odtworzyłyby istotę owego założonego, obszernego programu głównego. Cykl mógły się więc wtedy powtarzać.

h. Śledząc nasz eksperyment myślowy, może powstać jednak pytanie, dlaczego sensowny może być taki udziwniony sposób trwania w czasie owej sieci komputerów. Otóż może to być wywołane bądź koniecznością, bądź wygodą.

J. Może jest tak, że ów obszerny, złożony program ogólny nie może istnieć na stałe ze względu na ograniczenia topologiczno-fizyczne, ze względu na konieczność "pulsacyjności kształtu czasoprzestrzeni".

i. Ograniczenie może być jednak innego typu, znacznie mniej “twarde”, ale bardziej dokuczliwe. Może być tak, że bytowanie w owej "rozwiniętej, przyszłościowej" formie jest zbyt statyczne, zbyt nudne, że dla uzyskania niejako pełni życia jest lepiej "stale stwarzać siebie na nowo", aby "być na nowo znowu młodym", aby badać różne warianty, aby żyć na różne, inne sposoby.

Proszę zauważyć, że "przenosząc się" na mocy metafory do życia pojedynczego człowieka, łatwo sobie jest uświadomić, że większość ludzi odczuwa tęsknotę za możnością życia na inną modłę, na różne sposoby.

W życiu ludzi obserwowany jest również fenomen, że jest często jakiś starszy "mistrz", który stara się kształcić osoby młodsze, po to aby któraś z nich "zajęła niejako jego miejsce", jakkkolwiek nigdy nie będzie ona tą samą osobą, lecz co najwyżej osobą duchowo podobną.

Podsumowując, odpowiedź na pytanie skąd bierze się program określający organizm człowieka, brzmi mniej więcej tak: Program ten jest pochodną szerszego procesu budowy coraz bardziej złożonych programów, przy czym proces ten ma charakter iteracyjny, a iteracje odbywają sie w czasie. W trakcie takiego czasowo-przestrzennego procesu zachodzącego na kszałt fali, budowane są zapewne etapowo, z elementów prostrzych "podzespoły" i w końcu obiekt o s t a t e c z n y , który i s t n i e j e aktywnie tylko w p e w n y m s e n s i e lub tylko c z a s o w o , i dlatego stara się, aby doprowadzić do "powtórki całości procesu".

--- Jest to chyba związane z Pana konceptem względnego istnienia przyszłości ?

- Tak, i z pojęciem "odchłani" i tzw. "najbardziej zewnętrznej ramki". Mówiąc inaczej, możliwie jasno, przyszłość istnieje - tyle że być może tylko w formie względnej - tzn. być może "aktywizuje się" dopiero wtedy, gdy "fala życia, fala percepcji" w owym komputerze systolicznym, tkwiącym, czy lepiej, działającym w owej odchłani - dotrze dalej, - dotrze bardziej w przyszłość i ją niejako stymuluje, wznawia. Byłby to proces analogiczny do procesu "przenoszenia kontroli działania pewnej procedury : od procedur najprostrzych, najbardziej "zagnieżdżonych", do coraz bardziej nadrzędnych, aż do najbardziej "zewnętrznej ramki", czyli części programu iteracyjnego, która jest prostym, jednym zdaniem, które tym nie mniej proces inicjuje. Dla większości czytelników ten fragment wywodu może być jedynie metaforą, lub wypowiedzią alegoryczną, lub nawet mistyczną, lecz dla informatyków budujących programy iteracyjne jest to "chleb codzienny".

--- Według Pana teorii, owa re-animacja czy re-utylizacja, albo owe wywołanie z pamiędzi następuje niejako rzadko, lub inaczej, następny raz wystąpi po całych wiekach. Jest to więc inny koncept niż koncept re-inkarnacji !

- To prawda, że moje wnioskowanie typu indukcyjnego, wywodzące się z uznanych teorii z zakresu: fizyki czasoprzestrzeni, kosmologii, genetyki molekularnej, neurofizjologii i nauk o współczesnych komputerach, prowadzi do przedstawionych wniosków, dotyczących naszej śmiertelności - czy też nieśmiertelności, które mają taka wymowę, że:

* Jest nadrzędny wielki twór myślący, który myśli - no właśnie - raczej percepuje rzeczywistość w cyklach, w postaci "fal", "przelewających się" niejako przez pewną "odchłań" (słowo odchłań spróbuję określić później nieco ściślej), działa jak komputer komórkowy, stosując systoliczny (rzutowy) sposób przetwarzania, można nawet przewidzieć, że systoliczny sposób przetwarzania o pewnej stałej czasowej cyklu rzędu ok. 50 miliardów lat. Ów Umysł działałby w pewnym cyklu, my bylibyśmy niejako w 1/3 rozwoju aktywnego cyklu, przed punktem rozwojowym, który nazywam punktem RB, czyli na krótko przed punktem REGIONALNEGO BÓSTWA, czyli, tworu, który zrozumie zasadę życia biologicznego, ale tworu, który nie będzie znał jeszcze zasady stwarzania czasoprzestrzeni.

--- No właśnie, więc to niewiele ma wspólnego z ideą re-inkarnacji !

- Początkowo właśnie tak myślałem, ale będąc konsekwentny musiałem uznać, właściwie już po napisaniu i opublikowaniu książki "Jesteś nieśmierletny" i jej uzupełnieniu w postaci książki "Funkcja Ewy", niejako pod wpływem dyskusji, że ja w istocie proponuję pewną formę re-inkarnacji, tyle że "re-inkarnacji po wiekach", w bardzo długim cyklu, w zasadzie "pewną formę zmartwychwstania", zgodnie z trzecim członem - według terminologii Junga, który podzielił cały ten krąg zagadnień w swojej słynnej pracy pt. "Uber Wiedergeburt" na cztery możliwości :

1/ metapsychoza - wędrówka dusz obiektów,

2/ reinkarnacja - czyli odrodzenie się głównych zarysów osobowości,

3/ właściwe "zmartwychwstanie" - w formie - : a. rozu mianej prymitywnie - czyli " w tym samym ciele" i formie, b. rozumianej jako ożywienie "subtle body" (corpus glorofications), lub ewentualnie:

4/ jakiejś formie odrodzenia (rebith, renovatio - czyli przy założeniu odrodzenia w tym samym cyklu), czyli przez transmutację lub transfigurację ciała.

* No, ale właśnie kontynuując rozważanie przenośni (metafory), zestawiającej mózg ludzki i ów duży umysł nadrzędny, musiałem sobie niejako przypomnieć, że mózg człowieka dzia- ła, jeśli uwzględnić podział jego pracy na odcinki czasu, na sekwencje operacji w czasie - mniej więcej w ten sposób, że najpierw na coś patrzy, percepuje, spostrzega, a później odwraca wzrok, zamyka oczy, kładzie się na tapczanie i myśli, a jeśli nie jest to typ człowiek myśliciela - skłonnego do filozofowania, to człowiek taki przynajmniej wtedy, gdy kładzie się do łóżka, ma pójść spać, snuje marzenia, plany, a gdy zaśnie "śnie mu się coś" !

* Jeśli tak działa mózg człowieka i stale starać się wznawiać naszą dysputę w ramach rozważania owej "przenośni - metafory" - "mózg ludzki - umysł nadrzędny" to w takim razie ów umysł nadrzędny :

- po pierwsze, w trakcie percepcji musi wykorzystywać wcześniej zapamiętane "ślady pamięciowe" - z kilku powodów np. po to aby umieć rozróżniać obiekty znane od nowych nie znanych,

- po drugie, umysł ów, w trakcie gdy nie patrzy, nie percepuje, nie spostrzega, wtedy "wyciąga" on z pamięci obrazy mentalne i je zestawia, nakłada na siebie, buduje z nich większe całości, zależnie zresztą od fantazji, osobowości, energi życiowej owego umysłu,

- po trzecie, umysł gdy śni ma wtargnięcia z obszaru nieświadomości.

--- No dobrze, ale jakie wnioski płyną z obecnych Pana rozważań, dla idei re-inkarnacji - idei, takiej jak ona jest rozumiana obecnie ?

- # 1. A no takie, że jeśli podtrzymywać tezę, że w naszym czasie wszystko dzieje się niejako szybko, a czas cyklu myślowego "dużego umysłu nadrzędnego" jest niejako "wolniejszy", to my teraz jesteśmy w króciutkiej fazie percepcji, fazie życia, fazie "tworzenia duchów", które, być może, będą wykorzystane w przyszłości, ale w tej akurat fazie, możemy - co najwyżej, doświadczać wspomnianego zjawiska :

# 2. które polega na konieczności wykorzystywania wcześniej przeżytych wrażeń, wcześniej zapamiętanych śladów pamięciowych, po to aby rozróżnić to co znane od tego co nowe. Myślę, że akuratco do tego, to jest pełna zgodność, każdy z nas wykorzystuje wiedzę zdobytą przez przeszłe pokolenia, aby ustosunkować się do nowozastawanych doświadczeń, przeżyć, spostrzeżeń, obserwacji.

# 3. Jeśli jednak rozważymy, nawet krótki moment naszej własnej refleksji, nawet wykonywanej na szybko, w trakcie intensywnej obserwacji, percepcji zdarzeń, to uderzają nas doznania tzw. "iluminacji", czyli doznanie, że coś stało się dla nas jasne dzięki jakiejś sile zewnętrznej, która nas oświeciła.

Na poziomie owego "nadrzędnego umysłu" jest to, być może, wpływ śladów pamięciowych duchów, tkwiącej w owej "odchłani", jescze z czasów poprzedniego cyklu ! Byłby to więc rodzaj wpływania na nas przyszłości. Przykładem takich wpływów, znanych nam z ludzkich doświadczeń, mogą być efekty transferu licencji, wysoko zaawansowanej technologii na teren kraju zapuszczonego.

# 4. Ważniejsze jest jednak to, że nie sposób powiedzieć, jakie są subiektywne następstwa re-utylizacji śladów pamięciowych w okresach, nie tyle percepcji, ile w etapie “rozmyślań” owego "dużego nadrzędnego umysłu".

# 5. Implikacje mojej teorii dla idei re-inkarnacji, takiej jak pojmowana jest ona obecnie, powiedzmy w różnych daleko-wschodnich systemach filozofii, mogą wynikać jeszcze stąd, że wcale nie jest, raz na zawsze, ustalone, że czasoprzestrzeń ma postać czterowymiarowej kuli oraz, że teoria Wielkiego Wybuchu jest ostatecznym sposobem widzenia spraw.

Otóż niezależnie od wysiłków myślowych fizyków-teoretyków i kosmologów, nad formą, czy też postacią czasoprzestrzeni, myślą także matematycy-topolodzy. Dla nich czterowymiarowa kula, czyli komplikacja wystarczająca twórcom teorii względności, czy też teoretykom "Big Bangu", a nawet inflacyjnej wersji tej teorii kosmologicznej, jest "dziecinnie" prostym tworem. Dla topologów czasoprzestrzeń może być torusem, który ma taki kształt jak dętka lub precel, lub, że tak powiem "gorzej", bo może to być jakiś rodzaj tzw. "płaszczyzny rzutowej", np. czapa krzyżowa lub tzw. butelka Keina, czy któryś z rodzajów tzw, rozmaitości trójwymiarowych. Otóż w czasoprzestrzeni, która miałaby tak skomplikowany kształt strzałka czasu mogłaby mieć różny zwrot, czas mógłby mieć charakter cyrkularny, ze zmiennym zwrotem strzałki, a procesy przemieniania materii i energii mogłyby nie spełniać II-iego prawa termodynamiki. Jeśli jednocześnie taki skomplikowany twór topologiczny określałby nadal czasoprzestrzeń, rozumianą jako "szkielet tworu myślącego", to wtedy reaktywacja duchów osób żyjących wcześniej mogłaby zachodzić, nie tyle w cyklach raz na 50 miliardów lat, ale w różnych okresach czasu, zmiennych, nawet "w zależności od umiejscowienia rozpatrywanych wydarzeń", np. "mapie butelki Kleina", czy też "rozmaitości trójwymiarowej".

Mówiąc więc krótko, jeśli podtrzymywać mój wywód, przedstawiony wyżej i jednocześnie założyć, że postać, forma czy też kształt czasoprzestrzeni ma taki rząd skomplikowania jak "płaszczyzna rzutowa" o charakterze butelki Kleina lub np. pewnych rozmaitości trójwymiarowej (trój-rozmaitości) to wtedy to co mówią dalekowschodnie doktryny filozoficzne o reinkarnacji może brzmieć sensownie, nawet w świetle aparatu pojęciowego współczesnych, wykształconych ludzi, starających się wyciągać wnioski syntetyczne z konglomeratu takich dziedzin wiedzy, jak właśnie topologia, fizyka czasoprzestrzeni, kosmologia, genetyka molekularna, neurofizjologia i nauki o poznaniu (nauki o komputerach, zwłaszcza tych nowszych, które nie są automatami skończonymi Turinga).

--- No dobrze, ale w takim razie, jeśli znalazł już Pan możność szukania argumentów, przemawiających za konceptem re-inkarnacji, przy czym powoływał się Pan często na wiedzę z zakresu neurofizjologii, to jak Pan interpretowałby fakty, które musimy uznać: "że ktoś kto żyje, pojawił się na tym świecie w jakimś sensie ponownie, ale nie za bardzo pamięta szczegóły swojego poprzedniego życia" ?

- Więc tak jak powiedziałem, według mojego "zestawu tez", stanowiących syntezę wniosków, płynących z wymienionego konglomeratu dziedzin wiedzy: życie jest "fazą percepcji" "nadrzędnego tworu myślącego", a więc raczej fazą tworzenia nowego tworu, który przejdzie niejako do pamięci, przy czym, przy tworzeniu może być wykorzystywany jakiś ślad pamięciowy, a więc duch osoby żyjącej poprzednio. - [to tyle co do fazy życia, którą doświadczamy] {Prócz tego, jak pamiętamy, ja postuluję, że ów twór nadrzędny, może niejako "zamknąć oczy" i rozmyślać sobie, "marzyć", wtedy wywoływałby on z pamięci ślady pamięciowe, niejako "bledsze", tak jak bledsze są nasze wyobrażenia, obrazy mentalne, w stosunku do jaskrawych, barwnych percepcji. O tej drugiej aktywności "nadrzędnego tworu myślowego" trudno jest jednak powiedzieć coś więcej i nie jest to tu potrzebne.}

Wracając do pytania, dlaczego - "jeśli żyliśmy już poprzednio tak słabo pamiętamy swoje poprzednie życie"? Proszę zauważyć - jak to pytanie jest dziwnie postawione, przecież niby to żyliśmy już poprzednio pod postacią osobowości matki i ojca, no i proszę się przyjrzeć swoim dzieciom i próbowaćustalić na ile ich cechy, nawet te najbardziej podstawowe, są podobne do naszych. Jakoś nie zawsze są bardzo podobne. Wydaje się więc, że ich osobowość została "sklajstrowana" tak jak gdyby z kilku innych, czasami nawet wydaje się jak gdyby odległych, obcych osobowości.

--- Powstaje więc problem , jaką drogą określona osobowość, np. z wmontowanym "talentem muzycznym" lub "matematycznym" zostaje implantowana do "ciała potomka" ?

- Myślę, że :(1) przez "zmiany w genomie" lub (2) przez kojarzenie par, a w genomie jest "cała linia przodków", któryś z przodków niejako odżywa !

--- Wydaje się więc, że Pan zapatruje się na ideę re-inkarnacji, (pojmowaną klasycznie, jako wędrówkę dusz na przestrzeni wieków) - od ciała do ciała, bardzo krytycznie? Czy tak ?

- Mimo, że z całości mojego wywodu wynika, że zamiast ciała, za bardziej zasadniczy element osoby, a nawet jego istotę, należy uznać :

a/ bądź to przepis, "ideę", myśl określającą ciało (i mózg) tej osoby lub nawet lepiej:

b/ "ducha tej osoby", który zostaje impregnowany w strukturze czasoprzestrzeni,

oraz należy uznać "metempsychozę idei, tworzącej organizm" i mózg do kolejnego rodzącego się człowieka, to jednak, do idei

[j] klasycznej koncepcji reinkarnacji odnoszę się krytycznie, gdyż skoro świadomość to nie tylko "zdolność do wyobrażania sobie świata" oraz samego siebie, swojego ciała, siebie w tym świecie, ale i również swojej przeszłości, niejako życiorysu i swojego planu na przyszłość, to też przeniesienie czegoś takiego do wnętrza innego ciała, które ma żyć, powiedzmy, dwa lub trzy tysiące lat później, jest niecelowe; bo trzeba by w tej "noworodzącej się osobie" wytworzyć wyobrażenia pradawnego świata, łącznie z obyczajowością, powiedzmy, brutalną obyczajowością mieszkańców jaskini, którzy dopiero co wynaleźli ogień i pieką na nim upolowanego gada, bądź też obyczajowością niewolników, pewnego rozwiązłego Rzymianina.

[c] W przeszłości, która w pewnym sensie w sposób względny istnieje, istnieje zapewne na wskutek "nawrotów cyklu rozwojowych Wszechświata"; zgrubnej pętli czasowej; a nawet być może, pulsacyjnych mniejszych pętli czasowych z odwracającą się "strzałką czasu", tak jak musiałoby to być np. w czasoprzestrzeni, która miałaby formę płaszczyzny rzutowej typu buleki Kleina, istniałyby zapewne coraz wyższe formy "cywilizacji" lub właśnie, może lepiej powiedzieć "świadomości", lecz gdybyśmy się znaleźli z nią na równi, np. aby rozmawiać, prowadzić dialog z taką "wyższą formą świadomości" to zapewne nie znaleźlibyśmy wspólnego świata wydarzeń (nie mówiąc już o języku).

[j] Prosta wędrówka dusz jest więc mało sensowna, gdyż jak wynika to z całości rozważań i z punktów [j] i [c] Wszechświat jest dużym myślącym tworem, ale tworem dokonującym niezwykle szybkiego, piorunującego wręcz rozwoju, rozwoju, który ma na celu jakąś formę przemienienia lub odrodzenia, lub stworzenia siebie na nowo, tak więc przenoszenie świadomości, wzdłuż promienia, rozwijającej się czasoprzestrzeni, jest bez sensu, co nie oznacza, że jesteśmy śmiertelni. Jak starałem się wykazać, nasze panowne pojawienie się jest wielce prawdopodobne na tej zasadzie, że wyższe formy "inteligencji", czy też "świadomości" będą chciały zaistnieć znowu, a więc będą musiały wesprzeć, lub innymi słowy wznowić wcześniejsze ogniwa cyklu, który zapewne nie będzie przebiegał całkiem tak samo, ale zapewne będzie przebiegał przez analogiczną fazę rozwojową myślącego tworu, w której się właśnie teraz znajdujemy, w której czujemy się jako tako zorientowani, niejako "jak u siebie w domu".

[w] Proponowany przeze mnie sposób widzenia przewiduje więc dwie a nawet trzy możliwości dalszego niejako bytowania, po tak zwanej biologicznej śmierci:

(I) Jedna to rodzaj przeniknięcia głównych cech naszej osobowości do świadomości osobników następnego pokolenia, a więc rodzaj "metempsychozy z poprawką", poprawką systematyczną, poprawką dodawaną w każdej nowej generacji.

(II) Druga forma dalszego bytowania to rodzaj re-animacji przy następnej iteracji (rodzaj "zmartwychwstania").

(III) Istotne jest również odrodzenie, czyli poprawa samopoczucia na skutek nowego paradygmatu przyrodniczo-filozoficznego. Zrozumienie czegoś dość trudnego zawsze dostarcza satysfakcji i ma następstwa. Paradygmat ów mówi, że : "jesteś nieśmiertelny, gdyż jesteś częścią nadrzędnego tworu myślowego, który lubi szybki rozwój i stałe stwarzanie siebie na nowo i potrzebuje do tego niejako młodszych, czyli swoje wcześniejsze stadia rozwojowe".

--- Czy mógłby Pan powiedzieć to jaśniej ?

- Nieco dokładniej można to wysłowić ową formułą streszczającą całość wywodu, która brzmi następująco:

Nie jest możliwe, aby zniknąć z tego świata zupełnie

- gdyż każdy z nas jest częścią składową dużego, nadrzędnego tworu myślącego, - który istnieje przez to, że stale na nowo siebie stwarza,

- dlatego dokonuje teraz tak szybkiego, piorunującego wręcz rozwoju, aby coś ustalić, a potem się odrodzić,

- przy czym, aby się odrodzić, będzie potrzebował on niejako młodszych od siebie, swoje wcześniejsze stadia rozwojowe, niejako wcześniejsze ogniwa, jakie się na niego składają, jako że twór ten jest czasowo-przestrzenny,

- czyli dokona on re-utylizacji, albo jak kto woli re-animacji nas samych.

--- Jest jeszcze jedno ważne pytanie. Czy istnieje "świadomość nadrzędna" i jak ona oddziaływuje na świadomość naszą?

- Istnieje zapewne, jak mi się wydaje, świadomość nadrzędna, jakkolwiek jej umiejscowienie na skali naszego czasu, liczonego wg naszego kalendarza może być zupełnie inne.

Zakładanie, że to co nas wytworzyło "jest" lub "było" jakąś prostą, nieświadomą maszyną, grubo głupszą od nas samych, a nie tworem przewyższającym nas umysłowo jest przecież nielogiczne, chyba nawet jest założeniem dość zabawnym!

Świadomość nadrzędna oddziaływuje na nas, zapewne kilkoma kanałami:

(1) Jeden z nich to mutacje, poprawki genetyczne, dokonywane przez wirusy, krótko mówiąc zmiany w genomie. Jest przy tym oddzielnym zagadnieniem, czy aby owe mutacje, dodatki do genomu nie są niejako przewidziane w pewnych momentach czasowych, to znaczy, czy nie jest przewidziana możliwość ich inkorporacji.

(2) Drugie oddziaływanie to kojarzenie par, ludzi współżyjących ze sobą, prowadzących ze sobą intensywny dialog. Mechanizmami złączania, "zwierania takich par" mogą być :(a) niby pozorne kondydencje losowe, (b) te fonomeny, które powodują, że ktoś "bardzo się podoba", "pasuje niejako do drugiego", (c) wieloma sprawami steruje zapewne to, co wysterowało po- wstanie życia na planecie, a później to, co sterowało ewolucję, a więc nie tylko fenomeny wymienione w punktach (1) i (2), ale i pewne parametry czasoprzestrzeni wprost. Np. możność przyjęcia pewnej poprawki genetycznej mutacji, być może, jest warunkowana przez "aktualną krzywiznę czasoprzestrzeni", którą przecież można oznaczyć wszędzie w każdym jej skrawku. Skoro "pęcherz czasoprzestrzeni" działał tak intensywnie, że potrafił sprawić, że pojawiło się życie i że zachodzi ewolucja fizyczna, chemiczna i biologiczna to zapewne odgrywa on rolę w realizacji świadomości osobistej. Niektórzy sądzą, że świadomość nadrzędna (tzw. Bewustheit) to nadawane audycje, a mózg to tylko odbiornik. Ja osobiście sądzę raczej, że czasoprzestrzeń dostarcza być może pewnych substratów w postaci wzorców, coś na wzór nowych "idei Platona", ale że mózg pewnego człowieka musi jednak sam swój plan (marzenia) konstruować, przy pomocy nie tylko osobowości, przekazywanej genetycznie, ale i wiedzy zdobytej swoją pracą.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Brodziak Andrzej Funkcja Ewy czyli o racjonalnej metodzie przewidywania przyszłości
Brodziak Andrzej Pulapka osobista
Brodziak Andrzej Alchemia twoich marzeń
Dlatego jestesmy niesmiertelni
Brodziak Andrzej Funkcja Ewy Sens Ludzkiej Egzystencji
DLACZEGO JESTEŚMY NIEŚMIERTELNI
Brodziak Andrzej Pułapka jak się z niej wydostać
Brodziak Andrzej Kwantowanie czasoprzestrzeni
Brodziak Andrzej Gwiazdy i Ty
Brodziak Andrzej Alchemia marzeń
Brodziak Andrzej I twój niezwykły umysł także
Andrzej Brodziak - I TWÓJ NIEZWYKŁY UMYSŁ TAKŻE, inne, Andrzej Brodziak - I Twoj Niezwykly Umysl Tak
Alchemia twoich marzeń Andrzej Brodziak
Alchemia Twoich marzeń Andrzej Brodziak
Andrzej Brodziak I TWÓJ NIEZWYKŁY UMYSŁ TAKŻE
Andrzej Brodziak Gwiazdy i TY
Andrzejewska Kwiatkowska Czy jesteś kompetentny interkulturowo Projekt gry sytuacyjnej
PO KOREKCIE ANDRZEJ BRODZIAK O czterec h rodzajach niezw
Jesteś o Panie wśród nas

więcej podobnych podstron