Herbert Zbigniew


Apollo i Marsjasz

właściwy pojedynek Apollona

z Marsjaszem

(słuch absolutny

kontra ogromna skala)

odbywa się pod wieczór

gdy jak już wiemy

sędziowie

przyznali zwycięstwo bogu

mocno przywiązany do drzewa

dokładnie odarty ze skóry

Marsjasz

krzyczy

zanim krzyk jego dojdzie

do jego wysokich uszu

wypoczywa w cieniu tego krzyku

wstrząsany dreszczem obrzydzenia

Apollo czyści swój instrument

tylko z pozoru

głos Marsjasza

jest monotonny

i składa się z jednej samogłoski

A

w istocie

opowiada

Marsjasz

nieprzebrane bogactwo

swego ciała

łyse góry wątroby

pokarmów białe wąwozy

szumiące lasy płuc

słodkie pagórki mięśni

stawy żółć krew i dreszcze

zimowy wiatr kości

nad solą pamięci

wstrząsany dreszczem obrzydzenia

Apollo czyści swój instrument

teraz do chóru

przyłącza się stos pacierzowy Marsjasza

w zasadzie to samo A

tylko głębsze z dodatkiem rdzy

to już jest ponad wytrzymałość

boga o nerwach z tworzyw sztucznych

żwirową aleją

wysadzaną bukszpanem

odchodzi zwycięzca

zastanawiając się

czy z wycia Marsjasza

nie powstanie z czasem

nowa gałąź

sztuki - powiedzmy - konkretnej

nagle

pod nogi upada mu

skamieniały słowik

odwraca głowę

i widzi

że drzewo do którego przywiązany był Marsjasz

jest siwe

zupełnie

Jonasz

I nagotował Pan rybę wielką

żeby połknęła Jonasza

Jonasz syn Ammitaja

uciekając od niebezpiecznej misji

wsiadł na okręt płynący

z Joppen do Tarszisz

potem były rzeczy wiadome

wiatr wielki burza

załoga wyrzuca Jonasza w głębokości

morze staje od burzenia swego

nadpływa przewidziana ryba

trzy dni i trzy noce

modli się Jonasz w brzuchu ryby

która wyrzuca go w końcu

na suchą ziemię

współczesny Jonasz

idzie jak kamień w wodę

jeśli trafi na wieloryba

nie ma czasu westchnąć

uratowany

postępuje chytrzej

niż biblijny kolega

drugi raz nie podejmuje się

niebezpiecznej misji

zapuszcza brodę

i z daleka od morza

z daleka od Niniwy

pod fałszywym nazwiskiem

handluje bydłem i antykami

agenci Lewiatana

dają się przekupić

nie mają zmysłu losu

są urzędnikami przypadku

w schludnym szpitalu

umiera Jonasz na raka

sam dobrze nie wiedząc

kim właściwie był

parabola

przyłożona do głowy jego

gaśnie

i balsam przypowieści

nie ima się jego ciała

Dedal i Ikar

Mówi Dedal:

Idź synku naprzód a pamiętaj że idziesz a nie latasz

skrzydła są tylko ozdobą a ty stąpasz po łące

ten podmuch ciepły to parna ziemia lata

a tamten zimny to strumień

niebo jest takie pełne liści i małych zwierząt

Mówi Ikar:

Oczy jak dwa kamienie wracają prosto do ziemi

i widzą rolnika który odwala tłuste skiby

robaka który wije się w bruździe

zły robak który przecina związek rośliny z ziemią

Mówi Dedal:

Synku to nie jest prawda Wszechświat jest tylko światłem

a ziemia jest misą cieni Patrz tutaj grają kolory

pył się unosi znad morza dymy idą ku niebu

z najszlachetniejszych atomów układa się teraz tęcza

Mówi Ikar:

Ramiona bolą ojcze od tego bicia w próżnię

nogi drętwieją i tęsknią do kolców i ostrych kamieni

nie mogę patrzeć się w słońce tak jak ty patrzysz się ojcze

ja zatopiony cały w ciemnych promieniach ziemi

Opis katastrofy

Teraz Ikar głową w dół upada

ostatni obraz po nim to widok dziecinnie małej pięty

którą połyka żarłoczne morze

W górze ojciec wykrzykuje imię

które nie należy ani do szyi ani do głowy

tylko do wspomnienia

Komentarz

Był taki młody nie rozumiał że skrzydła są tylko przenośnią

trochę wosku i piór i pogarda dla praw grawitacji

nie mogę utrzymać ciała na wysokości wielu stóp

Istota rzeczy jest w tym aby nasze serca

które toczy ciężka krew

napełniły się powietrzem

i tego właśnie Ikar nie chciał przyjąć

módlmy się

Przypowieść o królu Midasie

Nareszcie złote jelenie

spokojnie śpią na polanach

a także kozły górskie

z głową na kamieniu

tury jednorożce wiewiórki

w ogóle wszelka zwierzyna

drapieżna i łagodna

a także ptaki wszelkie

król Midas nie poluje

umyślił sobie

pojmać sylena

trzy dni go pędził

aż wreszcie złapał

i zdzieliwszy pięścią

między oczy zapytał:

- co dla człowieka najlepsze

zarżał sylen

i powiedział:

- być niczym

- umrzeć

wraca król Midas do pałacu

ale nie smakuje mu serce mądrego sylena

duszone w winie

chodzi szarpie brodę

i pyta starych ludzi

- ile dni żyje mrówka

- dlaczego pies przed śmiercią wyje

- jak wysoka będzie góra

usypana z kości

wszystkich dawnych zwierząt i ludzi

potem kazał przywołać człowieka

który na czerwonych wazach

maluje piórem czarnej przepiórki

wesela pochody i gonitwy

a zapytany przez Midasa

dlaczego utrwala życie cieni odpowiada:

- ponieważ szyja galopującego konia

jest piękna

a suknie dziewcząt grających w piłkę

są jak strumień żywe i niepowtarzalne

pozwól mi usiąść przy tobie

prosi malarz waz będziemy

mówili o ludziach

którzy ze śmiertelną powagą

oddają ziemi jedno ziarno

a zbierają dziesięć

którzy naprawiają sandał i rzeczpospolitą

obliczają gwiazdy i obole

piszą poematy i pochylają się

aby z piasku podjąć zgubioną koniczynę

będziemy trochę pili

i trochę filozofowali

i może obaj

którzy jesteśmy z krwi i złudy

wyzwolimy się w końcu

od gniotącej lekkości pozoru

Siódmy anioł

Siódmy anioł

jest zupełnie inny

nazywa się nawet inaczej

Szemkel

to nie co Gabriel

złocisty

podpora tronu

i baldachim

ani to co Rafael

stroiciel chórów

ani także Azrael

kierowca planet

geometra nieskończoności

doskonały znawca fizyki teoretycznej

Szemkel

jest czarny i nerwowy

i był wielokrotnie karany

za przemyt grzeszników

między otchłanią

a niebem

jego tupot nieustanny

nic nie ceni swojej godności

i utrzymują go w zastępie

tylko ze względu na liczbę siedem

ale nie jest taki jak inni

nie to co hetman zastępów

Michał

cały w łuskach i pióropuszach

ani to co Azrafael

dekorator świata

opiekun bujnej wegetacji

ze skrzydłami jak dwa dęby szumiące

ani nawet to co

Dedrael

apologeta i kabalista

Szemkel Szemkel - sarkają

aniołowie dlaczego nie jesteś

doskonały

malarze bizantyńscy

kiedy malują siedmiu

odtwarzają Szemkela

podobnego do tamtych

sądzą bowiem

że popadliby w herezję

gdyby wymalowali go

takim jak jest

czarny nerwowy

w starej wyleniałej aureoli

Zbigniew Hebert - Księżyc

Nie rozumiem, jak można pisać wiersze o księżycu.

Jest tłusty i niechlujny. Dłubie w nosie kominów.

Jego ulubione zajęcie to włazić pod łóżka i wąchać buty.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Herbert Zbigniew Dramaty
Herbert Zbigniew
Herbert Zbigniew Dramaty
Herbert Zbigniew Obrona Templariuszy
Herbert Zbigniew Dramaty
Herbert Zbigniew Pan od przyrody
Herbert Zbigniew Barbarzyńca w ogrodzie
Herbert, Zbigniew Dramaty
Herbert Zbigniew Elegia Na Odejście
Herbert Zbigniew
Herbert Zbigniew Barbarzynca W Ogrodzie
Herbert Zbigniew Obrona Templariuszy

więcej podobnych podstron