Gloria victis


Gloria victis - streszczenie

Utwór rozpoczyna się od nakreślenia baśniowej sytuacji opowiadania. Narratorem opowieści jest las na Polesiu litewskim, który opowiada przybyłemu wiatrowi o zdarzeniach, jakie się w nim rozgrywały. Dowiadujemy się, że wiatr lata po świecie, aby zbierać prawdę o historii świata i roznosić ją dalej. Dzięki punktom topograficznym, które mija wiatr (np. Kanał Królewski) możemy wstępnie umiejscowić akcję noweli.
Po blisko stuletniej nieobecności w tych stronach wiatr pragnie się dowiedzieć, co słychać u starych przyjaciół. Drzewa chórem odpowiadają, że działy się tu rzeczy wielkie i niezwykłe. Ciągle dozowane jest napięcie i rozbudzana ciekawość. Wiatr oblatując wszystkie kąty, wyczuwa zapach krwi, słyszy jęki rannych i odgłosy bitwy. Namawia drzewa do opowiedzenia historii tych walk. Wtem dostrzega usypany pagórek z zatkniętym krzyżem - pyta, cóż to znaczy. Na pytanie wiatru chórem odpowiadają dąb, brzoza i świerk, tłumacząc, że jest to zbiorowa mogiła. Kolejno poznajemy więcej szczegółów: świerk mówi, że jest to mogiła bezimiennych bohaterów, dzwoneczki liliowe dodają, że polegli oni bardzo młodo, zaś róża dodaje, że ginęli oni w mękach. Następnie wszystkie rośliny utyskują na brak pamięci o owej mogile - tylko róża rzuca na ten grób kwiaty i tylko dzwoneczki leśne wydzwaniają pacierz żałobny nad grobem. Wstrząśnięty tymi wiadomościami wiatr w uroczystym zwrocie nawołuje, aby opowiedzieli mu oni dokładnie o życiu i śmierci spoczywających w mogile, aby mógł wieść tę zanieść na cały świat,

w przestrzeń, w dal, w czas, w pamięć, w serca...

Pierwszy opowieść rozpoczyna stary dąb. Wspomina pojawienie się w lesie kilkuset młodych ludzi. Wskazuje na specyficzny element stroju - ciemnogranatową czapkę. Informacja ta pozwala zrozumieć, że mowa o powstańcach styczniowych, gdyż to oni nosili takie nakrycie głowy. Dąb wspomina podniecenie i nadzieję, jakie malowały się na twarzach młodzieńców. W miejscu, w którym stoi opowiadające drzewo powstańcy rozłożyli obóz. Wodzem ich był Romuald Traugutt. Narrator daje w tym momencie dość dokładny opis jego wyglądu i cech charakteru. W opisie tym dąży się do ukazania jego niezwykłej siły moralnej i mądrości, a także odwagi. Zdecydował się w końcu powieść garstkę powstańców w nieznane - nie wiedząc nawet, czy ich ofiara przyczyni się do odzyskania niepodległości. Heroizm tej postaci uwydatniany jest poprzez porównanie jej do Leonidasa, króla spartańskiego, który wraz z 300 żołnierzami dzielnie bronił ojczyzny przed agresja perską. Na tym kończy dąb opowieść o Traugutcie, wskazując, że będzie ona obszernie dopełniona w dalszych partiach utworu.
Teraz z kolei opowiada o losach najmłodszego z powstańców. Dąb znów powraca wspomnieniami do dnia przybycia walczących do lasu. Działo się to w maju. Z ramienia wodza na czele jechał Jagmin -

młody Herkules z kształtów, Scypio rzymski z rysów.

Nie o nim jednak pragnie opowiadać dąb. Jego „ulubieńcem” stał się bardzo młodziutki Maryś Tarłowski. Wyglądem w ogóle nie pasował do sytuacji - był to bowiem wątły, drobny, niebieskooki chłopczyna, o niemal dziewczęcych rysach. Okazuje się, że dąb „znał” Marysia już wcześniej z opowieści traw. Pochodził on z daleka, a w te strony przybył, aby uczyć „maluczkich”. Wraz z nim przybyła jego młodsza siostra - Anielka, z którą był bardzo związany. Prawdopodobnie nie mieli oni nikogo na świecie poza sobą, dlatego też kochali się bardzo i byli niemal nierozłączni, dbając o siebie nawzajem. Wkrótce do tej dwójki dołączył nowy przyjaciel obojga - Jagmin. To właśnie on zajmował się rozpowszechnianiem wiadomości o wybuchu walk. Dąb przytacza scenę, w której informuje on Marysia, że termin wymarszu do lasów horeckich wyznaczono na za dziesięć dni. Obydwaj młodzieńczy potwierdzają wzajemną gotowość walki ręka w rękę. Wiadomość ta powoduje wybuch płaczu u Anieli. Szybko jednak opanowuje ona chwilową słabość, rozumiejąc, że tak uczynić trzeba. Gdy zostaje sama z Jagminem prosi o opiekę nad bratem. Okazuje się także, że pomiędzy tym dwojgiem rodzi się uczucie, czego wyrazem jest czuły pożegnalny pocałunek złożony na ręku dziewczyny. Na tym dąb kończy opowieść, prosząc o chwilę odpoczynku.
Teraz przemawia świerk. Jako najwyższe z drzew widział on najdalej. Dlatego też mówi o walkach, jakie toczyli powstańcy. Wskazuje, że były to krwawe starcia, ale nie jest on stworzony, by je opisywać. Woli wspominać, z jaką radością witał walczących, gdy powracali zwycięscy. Wspomina, jak umęczeni i ranni zawsze pozostawali karnie posłuszni wodzowi, odpoczywając dopiero podczas wieczornego posiłku. Świerk przypomina jeden z takich zwycięskich powrotów, kiedy to Traugutt wywołał na środek Marysia Tarłowskiego i przy wszystkich podziękował mu za uratowanie życia. W stronę młodzieńca posypały się gratulacje i powinszowania. Zapanowała ogólna wesołość, której nie podzielał jedynie sam bohater dnia. Jak tłumaczy to świerk, jeszcze długo w nocy siedział samotnie zadumany, gdyż nie do walki był on stworzony. Komentarz ten ma pogłębić heroizm decyzji o przyłączeniu się do powstania.
Temat ten kontynuuje brzoza, mówiąc, że wielokrotnie była świadkiem zwierzeń młodzieńca, jakie czynił on w samotności, odosobnieniu przed naturą. Umiłował on bowiem niezwykle geniusz natury i uwielbiał go kontemplować. Był wtedy naprawdę szczęśliwy. Brzoza wspomina także o nocnych rozmowach Marysia z Jagminem. W dyskusjach tych snuli głównie plany co do przyszłości ojczyzny i całego świata, która nastanie po epoce krwawych walk. W tym momencie pojawia się refleksja ogólniejszej natury - dotycząca bezsensowności i okrucieństwa każdej wojny. Mówi się o niej jako o czynie bratobójczym, który uśmierca zarówno ofiarę, jak i agresora. Słowa te przypisane są Marysiowi. Dwaj przyjaciele ostatecznie dochodzą jednak do wniosku, że obecnie walka jest konieczna i nie ma od niej odwrotu. Wskazują, że zapewne kiedyś nadejdą zmiany, ale oni już raczej tego nie zobaczą.
Brzoza kończy swoją wypowiedź słowami:

Aż przyszedł dzień…

Myśl tę podejmuje ponownie stary dąb. Z wieściami przybywa do obozu członek tzw. „straży dalekiej”, wysłaniec poczty obywatelskiej - Kalikst Radowicki. Prosi o szybkie zaprowadzenie do wodza. W namiocie Traugutta zbiera się jeszcze kilka osób na naradę. Wreszcie dowódca wyszedł do powstańców i ogłosił zbliżającą się ostateczną bitwę. Wiele wojska ciągnie na lasy horeckie. W przemówieniu skierowanym do oddziałów podkreśla Traugutt celowość i konieczność ich ofiary, która da podstawy dla przyszłego zwycięstwa. Po chwili wszyscy rozpoczynają przygotowania do bitwy.

Poseł udaje się w drogę powrotną, wcześniej jednak wręcza jeszcze Marysiowi krótki list od siostry. Niestety trzeba już wymaszerować, więc treść listu pozostaje tajemnicą. Wkrótce rozpoczyna się bitwa. Powstańcy dzielnie, w miarę możliwości, stawiają opór. Walka jest jednak z góry skazana na niepowodzenie. Wszystko rozgrywa się w kłębach gęstego dymu, więc dąb opowiada tylko o niektórych wydarzeniach. Relacjonuje on to, co dzieje się z Tarłowskim - chłopak zostaje ranny w ramie i gdy leży wśród paproci, zostaje dostrzeżony przez Jagmina. Odnosi on przyjaciela do namiotu z rannymi, który bardzo szybko napełnia się po brzegi. Dwaj lekarze obozowi mają pełne ręce roboty. Tymczasem agresorzy nie poprzestają na walkach na polu bitwy i z wściekłością rzucają się do ataku na namiot z rannymi. Powstańcy ruszają na pomoc. Pierwszy do namiotu dotarł Traugutt, ale nie zastał tam rannych i lekarzy, lecz same trupy. Ostatni dogorywał nadziany na piki Maryś Tarłowski. Resztkami sił rzucił on Jagminowi chustę zbroczoną krwią, prosząc, aby oddał ją siostrze. Na tym zakończył swą opowieść stary dąb.
Wiatr tymczasem, wysłuchawszy tych wspomnień, płakał nad grobem poległych. Po chwili zapytał jeszcze o wetknięty w mogiłę krzyż. Na to wezwanie dzwonki liliowe opowiadają, że wetknęła go tu Aniela, kiedy, dawno już, przyszła na grób brata. Długo płakała nad losem dwu ukochanych mężczyzn, ale nigdy już więcej tu nie wróciła. Następnie dąb wspomina o latach, które minęły od tamtych krwawych wydarzeń. Przez ten czas żaden człowiek nie przyszedł nad grób walczących. Jedynie przyroda, będąca świadkiem owych walk, przechowuje ich obraz w pamięci. A czas ciągle i nieubłaganie płynie, powtarzając słowa: vae victis, czyli `biada zwyciężonym'.
Gdy dąb skończył, wiatr już nie płakał, lecz wzniósł się nad lasem i zakrzyknął: Gloria victis, czyli: Chwała zwyciężonym! Okrzyk ten poniósł ponad niebiosa i nad całą ziemię. Był to krzyk rozbrzmiewający przyszłym triumfem.

Bohaterowie - charakterystyka

J. Ługowska wskazuje na specyfikę dawanych przez Orzeszkową charakterystyk postaci. Nie mają to być realistyczne opisy, połączone z wnikliwą analizą osobniczych, indywidualnych cech bohaterów. Przeciwnie, widać tu dużą dążność do syntezy. Zdaje się, że autorka chciała raczej dać portret typowego powstańca z 1863 r. Dlatego też te same elementy opisu wyglądu i zachowania często są powielane przy charakterystyce różnych postaci. Bardzo często pojawiają się czasowniki typu „płonąc”, „gorzeć”, wskazujące na spontaniczny charakter zrywu oraz na niedojrzałość i młodzieńczy zapał jego uczestników. Typowy powstaniec jest bowiem przykładem „ofiary koniecznej”, która z cała świadomością oddaje życie za ojczyznę.

Charakterystyka Mariana Tarłowskiego.

Głównym bohaterem jest niewątpliwie Marian Tarłowski - najmłodszy z uczestników opowiadanych walk. Przedstawienie postaci rozpoczyna się od opisu wątłej budowy chłopca. Jak relacjonują kolejni narratorzy utworu, miał on wyjątkowo subtelne, niemal dziewczęce rysy twarzy, a także kolor i oprawę oczu. Podkreśla się jego silne podobieństwo do siostry. Z fizyczną słabością chłopca kontrastowała siła jego charakteru - dzielność i odwaga na polu walki. To właśnie on ratuje życie Trauguttowi, czym dowodzi niezwykłego męstwa. Znacząca jest również jego heroiczne śmierć - umiera ostatni, do końca myśląc o siostrze. Taka troska o innych cechuje postawę tego bohatera. Gotów jest na bezwarunkowe poświęcenie. Harmonizuje to z jego nieśmiałym usposobieniem - zamiast gwaru i wspólnych rozmów woli samotnią kontemplacje geniuszu natury.
Maryś zupełnie nie pasuje do roli powstańca. Największą przeszkodą była dla niego świadomość, że w obronie ojczyzny zmuszony jest zabijać. Tymczasem on od dzieciństwa był intelektualistą i świetnie zapowiadającym się uczonym. I choć miał wszelkie predyspozycje do zrobienia kariery naukowej, jako prepozytywista przybył na Polesie, by uczyć w szkole i kształcić młodych Polaków. Przez cały okres walk w powstaniu towarzyszyło mu przeświadczenie, że jego właściwym miejscem jest na polu nauki, a nie walki. Z tego powodu był rozdarty wewnętrznie. Widać to najlepiej w scenie nocnej rozmowy z Jagminem, gdy z jednej strony wskazuje na niszczące mechanizmy każdej wojny, ale z drugiej strony dostrzega konieczność walk, jaka zaistniała w tym właśnie momencie dziejów Rzeczpospolitej.

Charakterystyka Jagmina

Kolejna znaczącą postacią jest Jagmin - dowódca jazdy. Ukazany jest jako fizyczne przeciwieństwo Marysia - mężczyzna, którego tężyzna fizyczna przywodzi na myśl porównanie z Herkulesem. Siła mięśni idealnie koresponduje z siłą charakteru Jagmina. Jest on przedstawiony jako idealny żołnierz i towarzysz broni. Stawia się wiernie na każde wezwanie Traugutta, dlatego też cieszy się jego szacunkiem i zaufaniem. Jego odwaga i służba ojczyźnie porównywane są do tych, jakimi odznaczała się najprzedniejsza część dawnej armii polskiej, mianowicie husaria. Porównanie takie jest niezwykle nobilitującym dla żołnierza.
Ponieważ z wykształcenia był wrażliwym humanistą przeżywał podobne rozterki, jak jego przyjaciel Maryś. Nie mógł pogodzić się z koniecznością zabijania. Między dwoma przyjaciółmi wspólnota myśli wytworzyła się już wcześniej. Świadczy o tym dobitnie „włączenie” Jagmina do wspólnego życia dwojga rodzeństwa. Zdarzenie to ma również uczuciowe konsekwencje - bohater zakochuje się w siostrze przyjaciela. Znamienna jest tu scena pożegnania z Anielą, gdy wzruszenie nie pozwala im na wypowiedzenie uczucia, które ich łączy. I bez tego rozłąka jest bardzo ciężka. O sile przywiązania do rodzeństwa Tarłowskich świadczy fakt, iż do końca stara się on dotrzymać obietnicy złożonej Anieli i opiekuje się Marysiem. To przecież on przenosi rannego przyjaciela do namiotu, gdzie otrzymuje pomoc medyczną.

Aniela Tarłowska to młodsza siostra Marysia, bardzo mocno przywiązana do brata. Jest podobna do niego jak dwie krople wody. Analogie między dwójką rodzeństwa dostrzegalne są nie tylko w wyglądzie fizycznym, ale także w postawie wobec kwestii narodowowyzwoleńczej. Wie ona, podobnie jak brat, że mimo trudów rozstania walkę trzeba rozpocząć. Jawi się więc jako głęboka patriotka. Rozumie bowiem dobrze, że będzie zapewne zmuszona poświecić dla ojczyzny dwie najbliższe osoby - brata i ukochanego. Ostatecznie podejmuje jednak heroiczną decyzję i przezwycięża własną rozpacz.
Istotny jest również fakt, iż to właśnie Aniela jest jedyną osobą odwiedzającą mogiłę powstańców. Wprawdzie czyni to jeden jedyny raz, ale fakt ten nie jest tak silnie napiętnowane, jak ogólna niepamięć ludzka. Być może nie chce ona wracać do tak strasznych dla niej wydarzeń. W finalnej scenie widzimy bowiem Anielę pozbawioną nadziei, śmierć bliskich zabrała jej wszystko, co w życiu było ważne. Aniela symbolizuje kobietę odważną, cierpiącą i zdolną zarazem do największych poświęceń na rzecz ojczyzny. Charakterystyka

Traugutta

Jeszcze jedną ważną postacią jest Romuald Traugutt, którego Orzeszkowa kreuje na idealnego dowódcę. Jest on pierwszą pojawiającą się w utworze postacią, choć nie jest raczej bohaterem głównym. Jednak niewątpliwie w Glorii victis, jak i w całym cyklu jest on postacią nadrzędną. Dlatego też opis jego nie jest zwykłym opisem. W wyglądzie zewnętrznym podkreśla się tylko te cechy, które pozwalają wnioskować o charakterze osoby. Są to np. oczy - mądre i smutne, które cechują ludzi mądrych, doniosły głos, znamionujący ludzi odważnych czy też głęboka bruzda na czole, świadcząca o ciężarze odpowiedzialności, jaką przyjął na swoje barki. Od początku Traugutt przedstawiany jest jako bohatera narodowy, czy wręcz jako święty męczennik, który oddał życie za ojczyznę. Rysy jego biografii składają się niemal w schemat żywota świętego - opuszcza on żonę i dzieci, dokonuje wielkich czynów, graniczących niemal z cudownością (np. zwycięstwa w bitwach), a śmierć jego (o której w utworze się nie mówi, a jedynie wskazuje się, że nie zginął on w opisywanych walkach) stanowi ukoronowania wysiłków całego życia - ginie w służbie ojczyźnie. Przy tym wszystkim pozostaje on jednak również człowiekiem, gdyż opisu dopełniają takie szczegóły, jak czarnowłosa głowa czy uśmiech dziecka.
Porównując Traugutta do Leonidasa podkreśla Orzeszkowa heroiczność i tragizm jego działań. Obdarzony wybitnym zmysłem taktycznym przewidywał zapewne dalszy rozwój wypadków. Tym samym jego gest urasta tu do rangi symbolicznej. To, że mimo świadomości możliwej klęski podejmuje się on dowodzić ludźmi, którzy mu zaufali jest wyrazem głębokiej mądrości i poczucia odpowiedzialności. Nietrudno było przewidzieć możliwe konsekwencje odmowy - przede wszystkim załamanie się wiary w zwycięstwo i morale żołnierzy.
Zasługi i postawa Traugutta są ukazane maksymalnie hiperbolizująco, tzn. w sposób wyolbrzymiony. Nie wynika to jednak z prób zaciemniania faktów historycznych czy niewiedzy autorki (Orzeszkowa bardzo dobrze znała Traugutta), lecz jest świadomym zabiegiem artystycznym, mającym na celu głównie wpłynięcie na odbiorcę. Ma on zobaczyć dowódcę styczniowego takim, jakim pokazuje go autorka. Jest to fakt znamienny, jeżeli weźmiemy pod uwagę to, iż pojawiały się również bardzo krytyczne interpretacje tego zrywu narodowowyzwoleńczego.

Sposób ukazania Powstania Styczniowego w utworze

Powstanie styczniowe, traktowane jest przez Orzeszkową jako wydarzenie niezwykle ważne dla świadomości współczesnych jej ludzi. Stanowi także niezwykle istotny element biografii samej pisarki - jej mąż został zesłany na Syberię za pomoc powstańcom. Dlatego też jest tematem często pojawiającym się w utworach pisarki. Wystarczy wspomnieć chociażby o takich utworach jak: Zygmunt Ławicz i jego koledzy oraz Nad Niemnem. W obydwu dziełach wyraża autorka głęboki szacunek dla bohaterów roku 1863. Przy czym zazwyczaj, głównie ze względu na cenzurę, posługuje się przy ich opisie mową ezopową.
Na genezę utworu złożyło się m.in. dostrzeżone przez Orzeszkową zjawisko powszechnego (zwłaszcza wśród młodzieży) zapominania o wydarzeniach styczniowych. Zdaniem autorki było to zjawisko niepojęte i niepokojące. Dlatego też postanowiła ona, korzystając z zelżenia cenzury po rewolucji 1905 r., stworzyć literacki zapis zdarzeń, które dla niej samej miały ogromne znaczenie. Nie planowała przy tym dać pełnego, obiektywnego opisu zdarzeń lecz subiektywny, fragmentaryczny zapis charakteru, nastroju niepewności i nadziei, jakiego pełne były miesiące walk powstańczych. Starała się także, w miarę możliwości, pokazać „wszechobecność” kwestii narodowowyzwoleńczych w codziennym życiu zwykłych ludzi.
Orzeszkowa stara się także pokazać, że powstanie było absolutną koniecznością, a nie rewolucyjną czy romantyczna zachcianką grupki społeczeństwa. Wskazuje na poświęcenie, z jakim uczestnicy stawali do walki, do której absolutnie, ze względów fizycznych czy ideowych, zupełnie się nie nadawali. Najlepszym przykładem jest tu postać Mariana Tarłowskiego, ale można myśleć, iż stanowi on raczej przedstawiciela powszechnego wśród powstańców podejścia do kwestii sensowności podejmowania oporu. W związku z tym powstanie styczniowe jawi się jako niezmiernie tragiczny, bo niemal od początku skazany na klęskę, zryw garstki patriotów, niemogących dłużej znieść zniewolenia ojczyzny. Dlatego też mówi się o Glorii victis, że jest to utwór stanowiący pożegnanie bohaterów i męczenników sprawy narodowej.
Znamienny jest także fakt, iż losy powstańców i ich zachowanie od początku obciążone są widmem klęski. Nie mówi się tu o nadziej, planach, które zapewne, przynajmniej na początku, towarzyszyły powstańcom. Nie mówi się o nich tutaj dlatego, że jest to świadomy zabieg Orzeszkowej. Nakłada ona na postaci świadomość i refleksję historyczną ludzi z 1910 r. Powstańcy w swoich wypowiedziach, narrator w swoich komentarzach wskazują i podkreślają te kwestie, które wyznaczają historyczny sens owej walki. Zawarła tu autorka swoja głęboko przemyślaną i wykrystalizowana refleksję, dotyczącą sensowności owego zrywu narodowowyzwoleńczego.
Dla Orzeszkowej powstanie styczniowe było wydarzeniem niezwykle ważnym dla każdego ówcześnie żyjącego Polaka. Pisarka daje do zrozumienia, że sam fakt udziału w postaniu jest czymś nobilitującym, bez względu na jego efekt. Poprzez walkę bowiem następuje oddanie czci ojczyźnie. Gloria victis jest cyklem opowiadań, które w różny sposób przedstawiają tragedię powstania. Szczególna rola przypada ostatniemu z nich, zatytułowanemu dokładnie tak samo jak cały cykl. Ewa Ihnatowicz przyrównuje go nawet do rapsodu, utworu wysoce patetycznego, będącego zarazem hołdem złożonym powstańcom. Jest on opisem historii bohaterów i ich tragicznej walki z wojskiem rosyjskim. Patos wydarzeń, które miały miejsce w poleskim lesie podkreślony zostaje przez końcowe słowa noweli, które zarazem stanowią tytuł analizowanej noweli, jak i całego cyklu z 1910 roku. Słowa te odnoszą się do powstańców, którzy zginęli na polu walki. Kontrastują one z innym określeniem a mianowicie z „vae victis” oznaczającymi „biadę zwyciężonym”. Pisarka chce zwrócić uwagę, że zwyciężeni w powstaniu są godni podziwu ponieważ podjęli w nim walkę, ich śmierć zaś nie jest daremna. Nawet jeżeli pojedynczy ludzie zapomną, to zbiorowa pamięć na zawsze przechowa historię bohaterskiej śmierci powstańców, ona to będzie wzorem dla następnych pokoleń.
„Cykl Gloria victis pokazuje, że nie można tych wszystkich ofiar porównać, nie można wyrokować, która większa, która mniejsza: wszystkie składają się w jedną, która przechowana w zbiorowej pamięci pchnie kiedyś naród do następnych ofiar dla wolności”

1



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Gloria victis, "Gloria victis" to opowiadanie relacjonujące przebieg jednego z epizodów po
Lektury szkolne, Gloria Victis - streszczenie

więcej podobnych podstron