LUDZKIE KRZYŻE


LUDZKIE KRZYE

By czowiek, który narzeka na swoje ycie. Skary si, e jest mu ciko, bo mieszkanie niewygodne, za ciemne, za ciasne, e dochody za mae, e jego rówienicy, którzy podobne szkoy ukoczyli, zarabiaj daleko wicej ni on. Mówi, e innym jest atwiej y, e lepiej daj sobie rad ze zymi ludmi, z trudnymi okolicznociami, e im wszystko ukada si korzystnie, a jemu jest le i to z roku na rok coraz gorzej. Twierdzi, e gdyby si urodzi kilkadziesit lat wczeniej albo kilkadziesit lat póniej, to wtedy na pewno byoby wszystko inaczej. Chodzi wci smutny, skwaszony, zniechcony.

Razu pewnego, gdy spa, nio mu si, e kto go budzi. Otworzy oczy i zobaczy posta stojc koo jego óka. Chocia nigdy Anioa nie spotka, wiedzia, e to jest Anio. Nie czul w sobie adnego lku. Anio sta nad nim, jakby czekajc na jego przebudzenie. A gdy spostrzeg, e on ju nie pi, agodnym zapraszajcym ruchem da mu znak, aby wsta:

- Wsta prosz - powiedzia.

Czowiek ów, wcale tym nie zdziwiony, podniós si z óka. Stan obok tajemniczego gocia. Popatrzy pytajco na niego. A wtedy Anio z umiechem powiedzia:

- Pójd, prosz, ze mn.

Czowiek spyta go niemiao:

- Dokd chcesz, ebymy poszli?

- Zaraz zobaczysz - odpowiedzia Anio.

Pody wic za nim. Anio wiód go przez jego mieszkanie, wyprowadzi go na klatk schodow i zacz wstpowa po schodach na gór. Czowiek wci nie wiedzia, dokd id i co to ma wszystko znaczy, ale nie mia pyta. By tylko pewny, e to chodzi o jak bardzo wan spraw, która go bezporednio dotyczy. Postpowa w milczeniu za Anioem coraz bardziej ciekawy, dokd wiedzie go ten wysannik Boga. Szli dugo po schodach, a stanli przed drzwiami. W pierwszej chwili nie móg zorientowa si, dokd drzwi prowadz, ale za moment pozna, e; to drzwi wiodce na jego strych. Anio otworzy drzwi i weszli do wntrza. Wtedy czowiek zobaczy, e to wcale nie jest strych jego domu. To bya wielka sala, pod której cianami stay nagromadzone krzye - tysice, dziesitki tysicy, nieprzeliczona ilo; krzye byy róne, dziwne: ogromne, mae i cakiem malekie, proste i ozdobne, ze zota i z drewna, malowane, heblowane, wysadzane drogimi kamieniami i cakiem zwyczajne, cite z brzozy. Przyglda si uwanie tym krzyom. Kady z nich by inny. Czasem zdawao mu si, e znalaz dwa identyczne, ale póniej zauwaa, e tak nie jest, e róni si pomidzy sob przynajmniej jakim szczegóem.

Po chwili czowiek przeamujc niemiao spyta Anioa:

- Skd tu tyle krzyy? Po co tu stoj? Do kogo nale? Usysza jego gos:

- To s ludzkie krzye.

- Ludzkie krzye? - powtórzy czowiek, niewiele z tego rozumiejc.

- Kady musi jaki nie - mówi dalej Anio.

- Ach tak. Teraz rozumiem, dlaczego tyle tych krzyy i dlaczego kady z nich jest inny. Ale po co przyszlimy tutaj? Anio o odpowiedzia:

- Pan Bóg poleci mi, abym ciebie tu przyprowadzi.

- Pan Bóg? - zdziwi si ów czowiek. - Dlaczego?

- Narzekasz na swój krzy. Mówisz, e ci bardzo ciko z nim i. Bóg zezwoli, aby tu przyszed i wybra sobie inny krzy, jaki tylko zechcesz, i eby z tym nowym krzyem szed dalej przez ycie nie narzekajc.

Czowiek sucha tego, co Anio mówi, prawie nie wierzc swoim uszom. W kocu powiedzia:

- Czy to jest moliwe, eby Wielki Bóg chcia si zajmowa takim czowiekiem jak ja?

- Pan Bóg naprawd przysa mnie do ciebie - potwierdzi Anio.

- Bd móg wybra krzy taki, jaki tylko zechc? - spyta wci jeszcze nieufny.

- Tak. Naprawd - powtórzy Anio jego sowa. - Moesz wybra l taki krzy, jaki tylko zechcesz.

- I bd móg z nim i przez cae ycie? - pyta czowiek, chcc si upewni.

- Tak. Bdziesz móg i z nim, jeeli tylko zechcesz, przez cae Twoje ycie - Odpowiedzia mu Anio.

Czowiek wiedzia ju, który krzy wybierze. Pikny, zoty krzy przyciga jego wzrok od pierwszej chwili. Pomyla: "Wreszcie bd mia wspaniae ycie". Spyta niemiao Anioa wskazujc na ten krzy:

- Czy mog go wzi? Anio skin gow:

- Tak.

Uradowany czowiek podbieg do upatrzonego krzya, obj go mocno, aby go woy na swoje ramiona, ale nadaremnie. Nie potrafi go nawet, ruszy. Krzy by bardzo ciki. Mimo to czowiek nie chcia z niego zrezygnowa. Wyty wszystkie siy. Nic nie pomogo. Krzy nawet nie drgn. Zaskoczony tym i rozczarowany powiedzia do Anioa:

- Za ciki.

- Spróbuj znale inny, który bdzie lepszy dla ciebie - powiedzia spokojnie Anio. Czowiek rozejrza si po sali i skierowa w stron innego krzya, równie zotego, cho nie tak duego, który te wczeniej ju spostrzeg. Krzy ten by wysadzany wspaniaymi kamieniami, ozdobiony wyszukanym ornamentem. Podszed do niego, z trudem pooy go sobie na ramiona. Zrobi z nim par kroków i przekona si, e niestety ten te jest za ciki, a poza tym dokuczliwie gniot go w ramiona te wspaniae ozdoby i drogie kamienie, które go tak zachwycay. Odezwa si troch do siebie, troch do Anioa:

- Jest niemoliwe, ebym móg z nim i duszy czas.

- Znajdziesz na pewno krzy bardziej dla ciebie odpowiedni. Tylko nie zniechcaj si - pocieszy go Anio.

Czowiek rozgldn si w poszukiwaniu i po chwili podszed do krzya te zotego, który by o wiele mniejszy. Faktycznie, by on równie o wiele lejszy, ale za krótki. Gdy uoy go sobie na ramionach i zacz z nim i, krzy ten tuk go po nogach i plta mu krok. Odoy go na miejsce. Wzi inny krzy, ale ten mu te nie odpowiada. Potem spróbowa nie inny i znowu inny. Coraz bardziej nerwowo, ju nie chodzi, ale biega po tej ogromnej sali szukajc krzya dla siebie. Czas pyn, a on wybiera i wybiera bez koca. Wci nie móg znale krzya, z którego byby zadowolony. Bo byy za dugie albo za krótkie, za cikie, albo zbyt uciskay go ozdoby, albo po prostu nie podobay mu si w ksztacie lub kolorze. Ju zdawao mu si, e nie zdecyduje si na aden, e nie znajdzie dla siebie .odpowiedniego. Przyszo mu nawet do gowy, e moe przez zapomnienie czy przeoczenie nie zrobiono stosownego krzya dla niego. I gdy by na skraju rozpaczy, e bdzie musia wzi krzy jaki bd, pierwszy lepszy, wtedy wreszcie znalaz taki, który by odpowiedni dla niego. Wszystko mu si w nim podobao: i ciar, i dugo, kolor, ozdoby. Wszystko byo takie, jak chcia. By wietny, najlepszy. Uszczliwiony podszed z tym krzyem do Anioa i powiedzia:

- Znalazem.

- Ciesz si, e znalaze - odrzek Anio.

Czowiek ów, jakby z obawy, by mu tego krzya nie odebrano, powtórzy:

- Tak, ten mi odpowiada. Prosz de, pozwól mi z tym krzyem i przez cae ycie. Anio umiechn si tajemniczo:

- Dobrze a potem doda - A czy ty wiesz, e to jest twój krzy? Czowiek patrzy z niepokojem na Anioa nie rozumiejc, o co chodzi. Wreszcie zapyta:

- Nie wiem, o czym mówisz? Wtedy Anio powiedzia mu wyranie:

- Ten krzy, który znalaze, to jest twój krzy. To jest ten sam, który od pocztku ycia niesiesz na swoich ramionach.

ks. M. Maliski

http://www.adalbertus.katowice.opoka.org.pl/krzy.htm



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Ludzkie krzyże, ROZWÓJ OSOBISTY
Ludzkie krzyże
LUDZKIE KRZYZE
Krzyze i monogramy
SYSTEMATYKA RUCHÓW LUDZKICH W UJECIU FIZJOLOGICZNYM ppt
Tajemnica ludzkiej psychiki wstep do psychologii
Ludzkie NiemowlÄ™
Model sita i kapitalu ludzkiego
Działanie ludzkiego oka
A pod krzyżem Matka stała
Psychologia społeczna - Szczupański - Zarządzanie zasobami ludzkimi - wykład 7 - Etyka, Psychologia,
wzor profesjonalne CV, Zarządzanie - Zarządzanie Zasobami Ludzkimi WSB Chorzów, Semestr Sesja 4, Wpr
Rozwój funkcji personalnej i geneza zarządzania zasobami ludzkimi, Ekonomia, Zarządzanie kadrami
Motywacja jako element zarzÄ…dzania zasobami ludzkimi(1), Zarzadznie
2013 2014 ZARZADZANIE ZASOBAMI LUDZKIMI wyklad 7 20 11
Oczyszczanie ludzkiego białka P2 na drodze chromatografii powinowactwa

więcej podobnych podstron