Ks Józef Warszawski Ojciec Paweł Biogram ks Józefa Warszawskiego Biogram Tomasza Strzyżewskiego


ks. Józef Warszawski SJ

„Ojciec Paweł”

Zwięzły Komentarz

do wydanej przez

Kongregację Doktryny Wiary

„Deklaracji” o przynależności

do stowarzyszeń masońskich *)

WYDAWNICTWO »JESTEM POLAKIEM«

Wydanie I, 1982

Reprint

W dniu 17 lutego 1981 r. wydała Kongregacja Doktryny Wiary (KDW) - da­wniejsze „Święte Oficjum" - „Deklarację" - (tak brzmi tytuł oficjalny „oś­wiadczenia" względnie „orzeczenia" tejże KDW, ogłoszony w dzienniku wa­tykańskim L' Osservatore Romano z dnia 2/3 marca br.) — dotyczącą zagadnie­nia o przynależności katolików do stowarzyszeń masońskich. „Deklaracja" ta została umieszczona na .stronie 2 tegoż numeru, u samej góry. I, by nikt nie mógł jej przeoczyć, została podana w obramowaniu kwadratowym. Tyle co do samego ogłoszenia i publikacji owej „Deklaracji".

Prasa świecka, dzienniki i dziennikarze, nie bardzo pokwapili się w rozpro­wadzeniu tejże „deklaracji", a jeszcze mniej w jej skomentowaniu czy uzasad­nieniu. Wypada przeto, by co najmniej kler, świecki i zakonny, uzupełnił te luki, tzn. by co najmniej wiedział cokolwiek o owej „Deklaracji" i by potrafił jej słuszność w obliczu nieuchronnych ataków uzasadnić. Cel taki wymaga za­równo zapoznania się z historycznym tłem, na którym wyrosła owa „Deklara­cja", jak bardziej jeszcze wniknięcia ideologicznego w jej uzasadnienie teologi­czne.

*) Konferencja dla kleru polskiego wygłoszona w piątek, 12 IX 1981 r. w kościele polskim w Rzymie. Drukowana w „Duszpasterzu Polskim Zagranicą”, „Opoce”, „Posłańcu Serca Jezusa” i „Myśli Polskiej”, oraz w kraju, poza cenzurą, przez Ruch Narodowy, Gdańsk 1982r.

1. Tło historyczne „Deklaracji".

Przyjrzyjmy się bliżej pierwszemu z tych dwu zagadnień.

Ostatnim kodeksowym ujęciem stosunku Kościoła katolickiego do masone­rii było włączenie do promulgowanego w dniu 27 V 1917 r. — tj. przed prze­szło sześćdziesięciu laty - paragrafu noszącego znany w kołach przeciwników Kościoła numeru 2335. Paragraf ten, czyli kanon, jak zwykliśmy owe numerowane ustępy nazywać z łacińska, orzeka: „Katolicy, którzy wstępują do sekty masońskiej względnie do jej podobnych stowarzyszeń, walczących z Kościołem i z legalny­mi władzami cywilnymi, popadają tym samym w ekskomunikę, zarezerwowa­ną Stolicy Apostolskiej simpliciter". Kanon ten trwał nienaruszony, zarówno w swym tenorze, jak i w uwydatniającej go sankcji, aż do dni soboru „Vaticanum II". W trakcie bowiem prac soborowych przystąpiono m.in. również do nowego opracowania Kodeksu Prawa Kanonicznego. Główną racją uzasadniającą ową inicjatywę było proklamowane przez papieża Jana XXIII aggiornamento*) do potrzeb i wymagań czasów dzisiejszych.

*) Pontificia Commissione per la Revisione del Codice del diritto Canonico istituita da Giovanni XXIII il 28.III.1963 ... alla luce dei decreti del Concilio Ecumenico Vaticano II.

Odnośnie do omawianego przez nas kanonu 2335 podnoszono powszechnie łagodzący obopólne stosunki fakt, że prześladowanie masonerii wszczęte przez Hitlera, i to we wszystkich przezeń okupowanych terytoriach, przyczyniło się walnie do zmiany mentalności masonów w stosunku do Kościoła Katolickiego, również prześladowanego przez Hitlera; nadto zaś, że zaangażowanie się Koś­cioła w sprawę walki o prawa człowieka, tj. walki prowadzonej również przez masonerię, zbliżyło niejako mimo woli obie organizacje ku sobie i spowodowa­ło, że zagadnienie przynależenia konkretnych jednostek do obu równocześnie organizacji stało się sprawą otwartą, i — wobec dokonanych faktów takiej dwustronnej przynależności — zagadnieniem naglącym.

Już bowiem w 1962 r., tj. w czasie trwania samego soboru, ogłosił m.in. krakowski Tygodnik Powszechny, pod datą 22 kwietnia artykuł (podpisany inicja­łami „Ks.B.B.") pt. „Zmiana stosunku Kościoła do masonerii". Czytamy zaś w owym artykule zwroty w rodzaju: próba usunięcia nieporozumień między Kościołem a masonerią; jesteśmy dziećmi jednego Ojca skłóconymi w zaśle­pieniu; zrywa się, z obu stron,

z narosłą od wieków, olbrzymią literaturą wzajemnych podejrzeń i oskarżeń, nieraz zupełnie absurdalnych. W krajach Zachodu poczęto też — stosownie do atmosfery „psychologiczno-emocjonalnej", jaką cytowane przez Tygodnik Powszechny wypowiedzi wyrażały — stwarzać fakty dokonane. We Francji taki np. adwokat Alec Mellor, sam kato­lik i mason, wydał szereg książek domagających się zmiany stosunku Kościo­ła do masonerii. Najgłośniejszą z nich, opatrzoną kościelnym Imprimatur, jest praca pt. „Nos fréres séparés — les franc-masons", („Nasi bracia odłączeni— wolnomularze"). W Skandynawii znowu poczęto wysuwać zasadę: Masone­ria nie walczy z Kościołem, wolno więc do niej należeć. W Stanach Zjedno­czonych wreszcie, w kraju bardziej realistycznym niż Europa, poczęto stoso­wać tę zasadę raz po raz w praktyce. Kardynał Spellman zaś, jak i jego nastę­pca, kardynał Cooke, domagali się nadto wszczęcia oficjalnych rozmów z przed-stawicielami masonerii. W Rzymie w dodatku, w samym sercu Stolicy Chrześ­cijaństwa, wystąpiło aż dwóch naraz obrońców tezy o zawieszeniu broni po­między Kościołem a masonerią oraz o nawiązaniu wymiany intelektualnej pomiędzy obiema stronami. Pierwszy z nich, to głośny przedstawiciel Paulistów, o.Esposito; drugi, to jezuita, o. Caprile. Jeszcze ubiegłego roku, 1980, przemawiali obaj w radiu watykańskim: pierwszy w dniu 27 stycznia, w którym zawołał głośno na cały świat, że historyczne ekskomuniki zostały wycofa­ne; drugi w dniu 2 marca, podkreślając, że katolik może być masonem, byleby dana loża nie była antykościelna" (por. „Stimmen der Zeit“, Februar 1981, s. 79).

KDW wyczekiwała roztropnie względnie długo zanim sama wystąpiła z oficjalnym orzeczeniem w tej sprawie. Po raz pierwszy uczyniła to - o ile nam wiadomo - w dniu 19 VII 1974 r. w liście kard. Franjo Sepera, prefekta tejże Kongregacji, pisanym do filadelfijskiego kard. Jana Króla (syna rodziców pol­skich i wielkiego przyjaciela Polski). List ten jednak był „listem zastrzeżonym" i o tyle nie stanowił oficjalnego wystąpienia Stolicy Apostolskiej w omawia­nym zagadnieniu. Mimo to jego treść przedostała się na łamy prasy świeckiej i rozkrzyczano go jako danie zielonych świateł do obopólnego bratania się. Je­go treść tymczasem wcale nie upoważniała do tego rodzaju haseł, a tym mniej do ich realizacji.

W obliczu błędnych i nieraz krańcowych interpretacji wspomnianego listu wystąpiła KDW — zawsze wyczekująca i nierychliwa — z dalszą inicjatywą. Zle­ciła mianowicie niektórym konferencjom episkopalnym prowadzenie oficjalnych rozmów z przedstawicielami odnośnych lóż centralnych (Grands lodges, Grosslogen), celem ustalenia zgodności względnie niezgodności obopólnych zasad ideologicznych. Po sześciu latach obustronnych rozmów — 1974-1980—wy­stąpiła jako pierwsza konferencja biskupów niemieckich z konkretnym wyni­kiem przeprowadzonych rozmów. W dniu 12 V 1980 r. opublikowała „Oświadczenie w sprawie przynależności katolików do masonerii". („Pressedienst des Sekretariat der Deutschen Bischofskonferenz, Dokumentation 10/80 vom 12 V 1980). Czytamy w nim m.in.:

Kościół katolicki podczas ponownego przebadania trzech pierw-­ szych stopni (masońskich) widział się zmuszony do stwierdzania, że zachodzą (pomiędzy założeniami Kościoła a masonerii) zasadnicze i nieprzezwyciężalne przeciwieństwa.

Masoneria nie zmieniła się w swej istocie. Przynależność do niej podważa same zasady chrześcijańskiej egzystencji. Kompetentne prze­badania masońskich rytuałów oraz ich podstawowych założeń, jak też ich współczenej a niezmienionej samoświadomości wykazały nie­zbicie, że:

Równoczesna przynależność i do Kościoła katolickiego, i do maso­nerii jest (koncepcją i zamierzeniem) nie do pogodzenia. Wzajemnie się wykluczają.

Wystarczy przeczytać uważnie ostatnie zdanie tego „Oświadczenia", by zro­zumieć w całej pełni płochość i poniekąd infantylność owych na początku przytaczanych zapowiedzi o zbrataniu się z braćmi odłączonymi, względnie o usuwaniu narosłych wiekami nieporozumień i uprzedzeń wzajemnych. Kościół katolicki i masoneria to dwie organizacje, dwa światopoglądy i dwie wiary, które się wzajemnie wyłączają i potępiają. Przeszło czterysta razy od ukaza­nia się pierwszej encykliki antymasońskiej, wydanej w 1738 r. przez papieża KlemensaXII, orzekał Urząd Magisterski Kościoła katolickiego tę przeciwstawność; czternaście encyklik wydał w tej sprawie w ciągu dwustu pięćdziesięciu zaledwiu lat, tak że dzi­wić się trzeba, iż niektórzy jego synowie nie przestają ponawiać skazane z góry na niepowodzenie wysiłki pogodzenia wyłączających się od samego początku postaw i wiar. Londyńskie czasopismo niedzielne, „Sunday Times", wspomina­ło nawet o możliwości ukazania się piętnastej encykliki antymasońskiej, której głównym rzecznikiem miał być kard. Baggio. Wiadomość ta ukazała się na łamach owego pisma na krótko przed krwawym zamachem dokonanym na Ja­nie Pawle II.

Nikogo nie zdziwi przeto, iż KDW , po głębokim rozważeniu sprawy, wyda­ła w niespełna rok po „Oświadczeniu" Episkopatu Niemiec, własną i obo­wiązującą cały Kościół oraz wszystkich wiernych „Deklarację", rozstrzygającą doktrynalnie owe narosłe problemy i fakty.

Oto jej przekład:

„W dniu 19 lipca 1974 r. przesłała niniejsza Kongregacja niektó­rym Konferencjom episkopalnym list zastrzeżony na temat interpre­tacji kanonu 2335 Prawa Kanonicznego, który to kanon zabrania ka­tolikom pod sankcją ekskomuniki zapisywania się do organizacji masońskich i im podobnych stowarzyszeń.

Ponieważ wspomniany list przeniknąwszy do opinii publicznej dał powód do błędnych i tendencyjnych interpretacji, przeto KDW, nie przesądzając ewentualnych dyspozycji nowego Kodeksu, potwierdza i precy­zuje następujące dane:

1) Dotychczasowa praktyka dyscyplinarna Prawa Kanonicznego nie została w niczym zmodyfikowana i obowiązuje w całej pełni.

2) Nie została więc skasowana ani ekskomunika ani inne przewi­dziane kary.

3) Co do wspomnianego listu zaś i co do zagadnienia, jak rależy in­terpretować wymieniony w nim kanon, było zamiarem KDW przypomnienia ogólnych zasad interpretacyjnych prawa karne­go, według których poszczególne wypadki osobiste mogą być pozostawione osądowi odnośnych Ordynariuszy. Nie było zaś zamiarem KDW upoważniania Konferencji Episkopatów do publicznego wygłaszania orzeczeń o charakterze powszechnie obowiązującym na temat istoty organizacji masońskich, które by mogły spowodować utrącanie powyższych norm ".

„Deklaracja" powyższa jest nad wyraz precyzyjnie sformułowana, tak że każda dalsza jej interpretacja mogłaby co najmniej osłabić ją. Przestajemy przeto na jej, ile możności, wiernym przekładzie, a poszukujących dosłownoś­ci odsyłamy do tekstu włoskiego, w jakim „Deklaracja" ta została sformuło­wana i ogłoszona.

2. Tło ideologiczne „Deklaracji".

Zaznajomienie się z powyższym tłem historycznym o wzajemnym stosunku Kościoła i masonerii nasuwa samorzutnie pytanie o właściwe przyczyny okre­ślające tak bardzo przeciwstawne i wyłączające się obustronne pozycje. Są, jak świadczą wszystkie ogłaszane z tej dziedziny encykliki najwyższego Urzędu Kościelnego, natury głównie teologicznej, światopoglądowej. Jezuita, ojciec Pachtler, zajmujący się tym zagadnieniem w zeszłym stuleciu, zestawia w omawianiu „humanizmu" masońskiego cztery tego rodzaju przyczyny: Huma­nizm z Bogiem, czyli czysty deizm; humanizm bez Boga, czyli agnostycyzm;

humanizm, który sam się deklaruje „bogiem", homo-teizm; i humanizm prze­ciwko Bogu, antyteizm. „Oświadczenie" znowu Episkopatu Niemiec wyli­cza aż jedenaście przyczyn istniejącej pomiędzy Kościołem katolickim a masonerią niezgodności: 1) Światopogląd masoński;

2) Masońskie pojmowanie prawdy; 3) Masońskie pojmowanie religii; 4) Masońskie pojmowanie Boga; 5) Masoneria a religia; 6) Masońska idea tolerancji; 7) Rytuał masoński; 8) Masońskie do­skonalenie się człowieka; 9) Duchowość masońska; 10) Wewnętrzne ukierun­kowania w łonie masonerii; 11) Stosunek masonerii do Kościoła katolickiego.

By wyłuszczyć jako tako dokładnie zagadnienie przytoczonych „przy­czyn", należałoby napisać wcale obszerne studium. W krótkim artykule trzeba ograniczyć się do podania i podkreślenia kilku istotnych danych. Ujmujemy je wszystkie w jednym i to najbardziej ogólnym zagadnieniu, określającym pod­kreślaną przez Watykan sprzeczność i przeciwstawność, tj. w zagadnieniu obu­stronnego pojmowania istoty Boga. W rozwinięciu tego zagadnienia opierać się będziemy wyłącznie na źródłach masońskich, by nie pozostawić w czytelniku nawet cienia wątpliwości co do autentycznego zrozumienia masońskiej postawy ideologicznej.

* * *

Podstawowym tekstem, stanowiącym jedyny i właściwy punkt wyjścia do zrozumienia masońskiego pojmowania Boga, jest słowne sformułowanie pierw­szego punktu tzw.”Starych Przepisów" — Old Charges — Pierwszej Wielkiej Lo­ży Angielskiej, które obowiązują po dziś dzień we wszystkich lożach regular­nych całego świata.

Z oficjalnej historii masonerii wiadomo, ze kiedy w 1717 r. utworzono w Londynie Pierwszą Wielką Lożę masońską - Premier Grand Lodge of England (zob. Freemasons' Guide and compendium = FGC 64/5, 576 — Bernard E.Jones) posługiwano się początkowo starymi „Gotyckimi Konstytucjami" celem zcentralizowania istniejących już uprzednio rozproszonych „lóż wolnomularskich" — accepted masons (zob. Internationales Freimaurer Lexicon, Lennhof Posner = IFL 424). Wkrótce jednak po 1717 r. oświadczył kolejny wielki mistrz owej Wielkiej Lo­ży,

hr. Montagu, i to podczas jednej ze sesji tejże loży, iż owe „Gotyckie Konstytucje" mu się nie podobają (lFL 66). Polecił przeto prezbiteriańskiemu księdzu, Jamesowi Andersonowi (dr. phil. et theol. -1680-1739) opracowanie nowych Konstytucji dla Wielkiej Loży Angielskiej. Anderson wywiązał się wcale sprawnie z poleconego zadania i już w początkach 1723 r. — czyli sześć za­ledwie lat po ukonstytuowaniu się Pierwszej Wielkiej Loży — ukazały się drukiem tzw. „Konstytucje Wolnomularzy" — The Constitutions of the Freemasons, zadatowane stylem iście masońskim In the year of masonry 5723 — Anno Domini 1723 (FGC 64).

Pierwszy punkt zawartych w tychże „Konstytucjach" „Starych Przepisów" — Old Charges — nosi tytuł: „O Bogu i Religii" - Of God and Religion. Należy zwrócić baczną uwagę na oba rzeczowniki zachodzące w owym tytule —„Bóg" i „Religia" — by zrozumieć umiejętne manipulowanie słowne, jakim ów podstawowy przepis się posługuje, by pouczać nowowstępujących adeptów masońskich, względnie ewentualnych czytelników ciekawskich, o najistotniejszych zagadnieniach życia ludzkiego.

Oto treść — w dosłownym tłumaczeniu — wspomnianego pierwszego pun­ktu „Starych Przepisów" (TFL pg.15).

„Mason jest zobowiązany poprzez swoje powołanie, do posłuszeństwa prawu moralnemu, i, jeżeli dobrze zrozumie swoją (królewską) sztukę, tedy nie będzie ani głupim ateistą ani antyreligijnym niedo­wiarkiem (wzgl. rozpustnikiem — stupid Atheist and irreligious libertine).

Jednakże, chociaż masoni w czasach dawniejszych byli zobowiąza­ni w każdym kraju do przynależenia do każdorazowej religii danego kraju czy narodu, to przecież obecnie uważa się za zalecenia godne, zobowiązywać ich (tj. braci masońskich), do tej religii, w której wszyscy ludzie się zgadzają — religion in which all men agree - i pozosta­wić każdemu jego odrębne opinie, tzn. że masoni mają być dobrymi i prawdziwymi ludźmi (men), ludźmi honoru i prawości, choćby się mieli różnić pomiędzy sobą poprzez niewiadomo jakie sekty i poglądy wierzeniowe. Tym sposobem masoneria stanie się ośrodkiem zjedno­czenia i środkiem wytwarzania wiernej przyjaźni pomiędzy jednostkami, które by bez tego musiały trwać w stałym pomiędzy sobą oddale­niu".

Analiza powyższego tekstu doprowadza do wcale zastanawiających wnio­sków.

Uderza przede wszystkim, przy wtórnym czytaniu, że w całym tak ważnym tekście „o Bogu" — of God — nie ma najmniejszej o Nim wzmianki. Wyraz „Bóg" nie zachodzi w tekście ani razu. A przecież tytuł owego „pierwszego przepisu", czyli jakbyśmy powiedzieli, owego ,,pierwszego przykazania", zaznacza wyraź­nie, że w tym właśnie punkcie, tzn. że w nim przynajmniej, powinna być raz jeden najmniejsza choćby wzmianka o Bogu. Ów brak, mimo zaznaczonej w tytule zapowiedzi, aż razi. W każdym razie zastanawia. Mimo woli bowiem na­suwa się pytanie: Dlaczego tak postąpił autor, względnie ściśle biorąc kolegium au­torskie, bo aż „czternastu uczonych braci przedyskutowało" (IFL 67) pierwotny zarys owego „pierwszego przepisu". O jakimś mimowolnym przeoczeniu wo­bec tego mowy być nie mogło. Jeśli więc owo opuszczenie było zamierzone i celowe, to w jakim celu tak uczyniono?

Drugą rzeczą, która poniekąd szokuje, to owe dwa, misternie sformułowane zastrzeżenia i niby zakazy, które mówią, że mason „nie będzie ani głupim ate­istą ani antyreligijnym rozpustnikiem". W dodatku: ,,jeżeli dobrze rozumie swoją sztukę królewską” (Royal Art). Każdy bowiem jako tako myślący czy­telnik zapyta się z miejsca: A więc „głupim ateistą" mason nie może być. Ale „ateistą nie głupim" czy może być? Czy może w trakcie przyswajania sobie „sztuki królewskiej" stać się na podstawie zalecenia „pierwszego przykazania" masońskiego np. ateistą chytrym i przebiegłym, wzgl. co najmniej ateistą „naukowym"? Podobnie rzecz się ma z drugim członem owego sformułowa­nia: „antyreligijny niedowiarek wzgl. rozpustnik". Takim bowiem masonowi nie wolno być. Lecz „areligijnym" lub zgoła „religijnym" libertynem czy wolno mu, logicznie wnioskując, pozostać wględnie stać się? Wspomnijmy nawiasem, że powyższe dwa określenia, jak sami masoni zaznaczają, wywołały na prze­strzeni dwustu lat chyba najbardziej ożywioną dyskusję, co do ich prawidłowe­go zrozumienia (IFL 22).

Na trzecim miejscu w podjętej analizie zastanawia owo zdanie, które stano­wi jakby trzon całego pierwszego ,,przykazania", i które mieści się w samym środku jego korpusu, tj. zobowiązanie, jak tekst wyraźnie zaznacza, do tej religii, „w której wszyscy ludzie się zgadzają" — in which all men agree. Sfor­mułowanie tego przykazania jest o tyle dziwne, iż uważny czytelnik samorzu­tnie sobie stawia pytanie: Czyż człowiek władający w pełni swym rozumem może podobną niedorzeczność wykoncypować, a w dodatku spisaną przedsta­wić publicznie jako przykazanie? Przecież „religii, w której by się wszyscy lu­dzie zgadzali" czyli, którą by wyznawali nigdy dotąd nie było; w żadnej współczesności jej nie ma; w żadnej też przyszłości ziemskiej nigdy jej nie bę­dzie. Za czasów Andersona w każdym razie walczyło kilka, jeśli nie kilkanaś­cie, akatolickich sekt religijnych pomiędzy sobą o pierwszeństwo. Gdzież więc była owa „jedna religia", w której by się wszyscy mieli zgadzać? Gdzież owa jedyna, do której by wszystkich można było „zobowiązywać"? Tymczasem analizowane zdanie i zawarte w nim „przykazanie" stanowią, jak przyznają wszyscy masoni, właściwy „fundament wolnomularstwa" (IFL 23). „My, jako murarze — tak mówi VI punkt „Starych Przepisów" - należymy wyłącznie do wyżej wspomnianej powszechnej religii" (IFL 19).

Czwartym czynnikiem, który przy analizie pierwszego przykazania masoń­skiego się wysuwa — ściśle biorąc, który się wysuwa na pierwsze miejsce całego „pierwszego przykazania" — to owo, na samym początku podkreślone „posłuszeństwo prawu moralnemu". Pierwszy punkt „Starych Przepisów" inter­pretuje je i objaśnia zwrotem: „Masoni mają być dobrymi i prawdziwymi ludź­mi, ludźmi honoru i prawości”. Tego rodzaju ujęcie zagadnienia ,,O Bogu i Reli­gii" oznacza, że masoneria przesuwa świadomie zagadnienie „religii" z dziedzi­ny wyznawczej, konfesyjnej, na dziedzinę akonfesyjną, bezwyznaniowo moralną, etyczną. „Poszczególne wyznania różniących się religii dzielą ludzi — tak apologizuje masoneria — mimo iż zmierzają ku tym samym etycznym (moral­nym) celom". „Stare Przepisy" zaś apelują — tak sugeruje — do wspólnej wszystkim moralności i próbują zjednoczyć ludzi, których życie ( ? ) dzieli w owym, wspólnym ćwiczeniu się (IFL 24). Tymczasem nie życie dzieli, tylko wyznanie. I nie moralność łączy, tylko dogmat. Moralności zaś bez­wyznaniowej, względnie adogmatycznej, nie ma ani w teorii normującej stosunki międzyludzkie ani tym bardziej w praktyce życiowej czy zgoła dziejowej. Sami zresztą masoni przyznają, iż „sformułowanie Andersona nie jest zbytnio szczęśliwe" (IFL 24). Jak gdyby „szczęśliwość" sformułowań była wykładnią pra­wdy. Mylnie tedy sławią poszczególne loże swe rytuały masońskie, by chlubić się urabianiem „człowieka honorowego", wzgl. „człowieka prawdziwego i pra­wego", ale bez skonkretyzowanego wyznania. Mylnie się tłumaczą twierdząc:”Nie będziemy się sprzeczać o prawdziwość czy nieprawdziwość jakiegoś wy­znania; realizujemy za to tym bezwzględniej typ człowieka „bezwyznaniowca". Jak gdyby honor bezwyznaniowy mógł stwarzać człowieka prawego; wzgl. jak gdyby prawość bezwyznaniowa była zdolna ukształtować człowieka prawdziwego.

Jak dalece taka postawa „moralna" jest sprzeczna z postawą Chrystusową, z postawą Jego Kościoła rzymsko-katolickiego, nie potrzeba specjalnie tłuma­czyć. Chrystus bowiem żąda wyraźnie „wyznania": „Kto mnie WYZNA przed ludźmi — głosił wielokrotnie — tego i ja wyznam przed Ojcem moim, który jest w niebiesiech, kto zaś mnie zaprzecza przed ludźmi, tego i ja zaprzeczę przed Ojcem moim..." (Mt 10, 32 nn). „Kto WYZNAJE Syna — czytamy w l Liś­cie św. Jana (2, 22) — ten posiadł i Ojca, kto zaś zaprzecza Ojcu i Synowi, ten jest antychrystem". „Jeśli ustami swymi wyznasz, że Jezus jest Panem — tak św. Paweł w Liści do Rzymian — osiągniesz zbawienie" (Rz 10, 9). „Nie myślcie, żem przyszedł pokój przynieść na ziemię — podkreśla ów postulat Chrystus— nie przyszedłem przynieść pokoju, ale miecz"

(Mt 10, 34).

Konsekwencje „moralne" płynące z lansowanej wyżej postawy wewnętrz­nej masonów są zarazem kapitulacyjne, jak też katastroficzne. Najbardziej grzą­ską ich konsekwencją jest tzw. relatywizm. Wszystkie religie są tak samo dobre, wzgl. co gorsza, są tak samo niewiele warte. Wartościowa jedynie jest „moral­ność”.Bezwyznaniowa moralność! Z tak pojętego relatywizmu płynie w dalszej konsekwencji egoistycznie działający subiektywizm jednostek, tj. podmiotowe, a nie przedmiotowe ocenianie przez nie wszystkich wiar i moralności, oraz wszystkich rzeczy i poczynań. Jest to po prostu głoszenie zasady: Co mnie się wydaje dobrym, to jest dobrym; a co mnie się wydaje złem, to jedynie jest złe. Z tak pojmowanych znowu relatywizmu i subiektywizmu rodzi się samorzut­nie coraz bardziej panoszący się w ostatnich wiekach i to zarówno w życiu oso­bistym jak i społecznym.— indyferentyzm. Wszystko jedno — mówił już wielo­krotnie — byleby mnie było dobrze i byle bym ja dopiął celu własnych ambi­cji. Dalszymi jeszcze konsekwencjami tego rodzaju postaw, to owe kierunki my­ślowe i postępowaniowe, które określamy mianem racjonalizmu, czyli przekre­ślenie wszystkiego, co jest objawione; a nadto naturalizmu, czyli przekreślenie wszystkiego co nadprzyrodzone — nie mieszczą się one bowiem w owej masoń­skiej „religii, w której się wszyscy ludzie zgadzają". Z takich postaw rodzą się w końcu hasła i zawołania w rodzaju: „Precz z dogmatami!”, „Precz z Rzy­mem!" (IFL 1923). Tylko „tolerancja"! Przede wszystkim „wolność”! „Wol­ność, Równość i Braterstwo!” — to przecież hasło rewolucji francuskiej, usku­tecznionej tak „idealnie" przez brać masońską. Prawdziwy lekarz ludzkości tymczasem jest „nietolerancyjny" w stosunku do zastanej u niej choroby. l to każdy lekarz w stosunku do każdej choroby. A tylko „choroba" sama krzyczeć poczyna ogłupiająco: „Tolerancja!" Jak gdyby zamierzała parafrazować owo hasło sloganowe i wmawiać naiwnym masom: „W stosunku do mnie biednej, prześladowanej, stosujcie choć odrobinę przysłowiowej tolerancji"! Z takich też postaw rodzi się ostatecznie owo zakłamane założenie, według którego je­dyną prawdziwą wartością w obrębie wszechświata miałby być w pełni „auto­nomiczny", czyli niezależnie od wszelkiej wyższej istoty bytujący, i u samych podstaw „ontologicznie deistyczny" wzgl. „deistyczno humanistyczny", tzn. sam siebie stwarzający i sam siebie zbawiający, człowiek. Niby to nowoczesna realizacja fatamorgany podszeptywanej już pierwszym rodzicom naszego rodza­ju: „Będziecie jako bogowie" (Gen 3, 5).

Nie dziwmy się przeto, że biskupi niemieccy orzekli, iż pomiędzy postawą człowieka katolickiego a postawą masońską zachodzi nie do pogodzenia sprze­czność. Nie dziwmy się także, że Stolica Apostolska, w wydanej przez siebie „Deklaracji", podtrzymała stosowaną dotychczas ekskomunikę.

Z powyższej krótkiej analizy pierwszego przykazania masońskiego, pozostał nam do wyświetlenia jeszcze jeden punkt, wspomniany na pierwszym miejscu w analizie tegoż „przykazania", tj. zamilczanie w rozwinięciu owego przykaza­nia wyrazu „Bóg" — i to mimo zapowiedzi i związanego z nią zagadnienia istnienia oraz istoty Boga.

Wiadomo powszechnie, że masoneria na określenie tego, co my nazywamy Bogiem, używa zwrotu:”Wielki Budowniczy (Architekt) Wszechświata" — Great Architect of the Universe. My, nie uświadomieni katolicy, kiedy czytamy podobne określenie, zaraz przypominamy sobie, że przecież św. Paweł używa w swoich listach podobnego określenia. W Liście bowiem do Hebrajczyków czytamy: „Wyczekiwał miasta, które by miało fundament, i którego architektem i stwórcą jest Bóg" (Hbr 11, 10). W innym zaś nieco znaczeniu czytamy w Liście do Koryntian: „Ja, z łaski Bożej, położyłem fundament jako jego mądry budowni­czy" (l Kor 3, 10). Jednakże dopiero zaznajomienie się z egzegezą masońską co do tego określenia wykazuje nam, że pomiędzy katolickim określaniem Boga jako „budowniczego", a podobnym określaniem masońskim zachodzi istotna różnica.

Otwieramy w tym celu jedno z najbardziej umiarkowanych czasopism ma­sońskich, bo szwajcarską Alpina (która pisuje równocześnie w 3 językach). W roczniku wcale nie tak dawnym, bo z 1978 r., czytamy m.in.: „Co my nazy­wamy Wielkim Budowniczym Wszechświata oznacza dla jednego z braci (ma­sońskich) istotę wyższą, Boga, dla którego zaś brata przedstawia (zwykły) symbol jakiejś zasady sprawczej” (1/1978/ 9 - 15). „Leksykon Wolnomularski” objaśnia tego rodzaju egzegezę dodatkową uwagą, według której: „interpretacja owego symbolicznego pojęcia, tj. Wielkiego Budowniczego Świata jest pozostawiona dowoli każdemu bratu„wird freigegeben" (IFL 626). Bardziej zaś metafizycznie wyraża to samo założenie i identyczne pojmowanie Boga artykuł wstępny tejże Alpiny z roku 1974, w którym czytamy: „Masoneria jest religią, ponieważ łączy ludzi w poszukiwaniu zaspo­kojenia uczucia religijnego poprzez tropienie absolutu." Lecz, jak to mówi Laudon: „Masoneria wyłącza wszelki dogmatyzm, a zwartościowanie „absolutu” za­leży jedynie od osobistej oceny każdego z jej członków" (nr. listopadowy, s. 185 - 188; 187). Najlapidarniej jednak wyraża właściwą interpretację masoń­ską owego określenia znany, szczególnie nam, Polakom, wielki mistrz loży we Fryburgu Bryzgowskim, Bronisław Trentowski (1808 - 1869). W dziele wyda­nym w 1865 r. pisze m.in. Masoneria czci we wszystkich swych świątyniach i lożach Boga, którego w swym murarskim słownictwie zwie Wielkim Budo­wniczym wszystkich światów; pozostawia jednak pojęcie (tj. pojmowanie te­go „Boga") każdemu dowoli. Jej Budowniczy Wszechświata jest i pozostaje naj­wyższą istotą, którą może sobie pojmować, jak się chce — którą zarówno chrześcijanin, jak żyd, i mahometanin i poganin, i monoteista, i deista, i panteista, tak, nawet ateista ... uznawać musi" (cyt. Pachtler, Der Götze der Humanität... 239).

Oto masońska interpretacja wyrazu „Bóg" i autentyczne określenie ,,Wiel­kiego Budowniczego Świata". Żaden katolik — a już nigdy Kościół katolicki - nie może się z takim pojęciem i pojmowaniem „Boga" zgadzać. Żaden katolik - a już nigdy nie Kościół katolicki - takiej „nauki" o Bogu nie może gło­sić. Ponieważ jednak masoneria ogłasza tego rodzaju pojmowanie „Wielkiego Budowniczego Świata" jako fundamentalną zasadę wszelkiego masoństwa - Kernpunkt des Freimaurertums; Fundament der Freimaurerei (lFL 23), przeto oba systemy wierzeniowe, tj. Kościoła i masonerii wyłączają się. Taka jest treść orzeczenia biskupów niemieckich. Taki jest wyrok najnowszej „De­klaracji" Stolicy Apostolskiej.

* * *

Powyższe zestawienie odnośnie do „Wielkiego Budowniczego Świata" na­rzuca nieprzeparcie pytanie: Kimże więc jest ostatecznie w systemie i w działa­niu masonerii ów „Wielki Budowniczy Świata"? Z dotychczasowej analizy je­dno zdaje się być nad wyraz oczywistym, mianowicie fakt, że masoński „Wielki Bu­downiczy Świata" w żadnym wypadku nie jest istotą ujawniającą się wierzytelnie. Jest natomiast elementem i pierwiastkiem ukrywającym się starannie pod „symbolem" wyrażanym trzema owymi zagadkowymi literami „WBŚ" — Wiel­ki Budowniczy Świata". Kogo więc — pytamy się konsekwentnie — przedsta­wia w rzeczywistości ów „Budowniczy"? Kogo obrazowo ma sobą samym wy­rażać? Kogo ma w istocie swej „symbolizować"?

Niech mi będzie wolno przytoczyć w tym miejscu drobny epizod, który w rzeczy samej stał się dla mnie wielkim i bardzo rzeczowym przeżyciem z tejże dziedziny.

Było to w Londynie — gdzieś w latach pięćdziesiątych. Dosyć miałem „Undergroundu", czyli londyńskiej kolejki podziemnej, i postanowiłem raz urządzić sobie przechadzkę ulicami Londynu, żeby poznać Londyn „by day", tzn. „za dnia "; by zobaczyć jak też wygląda owo miasto na swojej powierzchni.

Szedłem gdzieś od stacji Temple do kościoła polskiego przy Devonii. Tam podówczas mieszkałem. Wtem znad dachów ulicznych domów wyłania mi się jakaś wieża kościelna. Kto ma pójść odwiedzać kościoły, jak nie ksiądz — po­wiedziałem sobie, i pomaszerowałem w kierunku ujrzanej wieży. Wyszedłem na skraj ulicy. Jest! — zawołałem zadowolony. Pobiegłem na ukos poprzez jez­dnię wprost ku domniemanej bramie kościelnej. Dochodzę. Staję przed fron­tem kościoła. Nie ma bramy! — odpowiedziałem sobie. Obszedłem fronton z prawej strony — także nie ma wejścia. Cóż to za kościół? — powtarzałem so­bie. Żeby nie było wejścia do środka świątyni! Obszedłem kolejno obydwa bo­ki korpusu — z tym samym wynikiem. Moje zdziwienie rosło. Kościół przyle­gał wprost do jakiegoś budynku. Podszedłem tedy do znajdujących się opodal drzwi tegoż budynku. Nacisnąłem klamkę. Zamknięta. Pobiegłem więc raz jeszcze pod fronton kościoła, żeby obejrzeć bliżej jego wieżę. Przeskoczyłem kilkoma krokami ulicę i popatrzyłem w górę. Ujrzałem wtedy niebywały dla siebie widok.

Poniżej dachu wieży figurował — wyrzeźbiony na jej murowaniu — rodzaj jakby herbu. Pierwsze, co mnie uderzyło w nim, to figura trójkąta równoramiennego — z tzw. „Okiem Opatrzności" w środku — oraz napis umieszczony na trzech bokach owego trójkąta. Począłem zdziwiony czytać. Trzy wyrazy. W dodatku w języku łacińskim. Brzmiały: „Audi • Vide • Tace - ,,Słysz"; „Patrz" i „Dostrzegaj"; „Milcz"! Coś mi się zaczęło przypominać podczas roz­szyfrowywania tego „herbu". Nie chciałem jednak tego przyjąć do świadomoś­ci.

Wtem spostrzegam dalszy napis. Próbuję ponownie odczytać. Poszło trudniej, bo i litery mniejsze i język nie europejski. Począłem sobie przypominać ujrzane znaki. Były wyraźnie hebrajskie. Uczyłem ich się kiedyś podczas stu­diów teologicznych. Sylabizowałem kilkakrotnie pierwszy wyraz: „Jehovah". Poniżej niego drugi: „Kadosch", tzn. „Święty". Jeszcze nie zrozumiałem w pełni.

Przyjrzałem się wtedy dokładniej znajdującemu się pod tym napisem her­bowi zawierającemu mnóstwo figur. Nic mi nie mówiły. Zdegustowany począ­łem w końcu przypatrywać się postaciom dwóch aniołów, które stały po obydwu bokach kompleksu herbowego. Twarze patrzyły stosunkowo łagod­nie. Skrzydła obu były typowe dla malowanych aniołów. Obaj mieli nadto jedno ramię opuszczone, drugim zaś wskazywały na „herb" względnie na ma­łych wymiarów „ołtarz ofiarny". Nic szczególnego w tym wszystkim -zakonkludowałem.

Nagle aż mnie tknęło. Naczytałem się przecież niemało o różnych „aniołach". Przypatrz się ich stopom! — strzeliła mi niespodziewanie myśl przez głowę. Spojrzałem bezzwłocznie na owe stopy „anielskie" — i — nie chciałem oczom wierzyć. Anioły te bowiem nie posiadały stóp ludzkich — tylko, o dziwo, zwykłe, ordynarne „kopyta". Kopyta w dodatku nie końskie, tylko dwu­dzielne, koźle. Od stóp do pępka nogi tych aniołów były pod każdym względem nogami kozła.

Trudno mi było uwierzyć. Chociaż dotykałem oczyma. W jasny dzień. Że­by tu — powtarzałem sobie — w środku „oświeconego" Londynu — wystawia­no podobne „zabobonne" wyobrażenie i uprawiano podobny publiczny kult!

Kupiłem sobie przy nadarzającej się okazji w jednej z księgarń londyńskich oficjalny „Przewodnik masoński". Wertując jego karty znalazłem na jednej z jego stronic reprodukcję ujrzanego w owym pamiętnym dniu herbu — a pod nim nie budzący sprzeciwu ani nie pozostawiający wątpliwości wyjaśniający na­pis: The Arms of the Grand Lodge of England - „Herb Wielkiej Loży Anglii" (FGC 497).

Już wiedziałem kim jest w ostatnim ukryciu swoim ów „Wielki Budowniczy Świata", któremu hymny śpiewają bracia masoni.

Ostatecznym jednak potwierdzeniem moich domysłów i niedopuszczających powątpiewań ich wyjaśnieniem miała być odnaleziona po latach od tego zajścia autoryzowana wypowiedź masońska.

Żył i działał w ubiegłym stuleciu znany powszechnie w świecie masoń­skim, wielki mistrz lożowy Albert Pike (1809 - 1891). W dniu 4 lipca 1889 r. wydał głośne swe „Instrukcje" dla dwudziestu trzech „Wysokich Rad" świata. Zapisał w nich:

„Tłumom musimy powiedzieć: Czcimy jednego Boga, lecz Boga naszego adorujemy bez zabobonu. Wam jednak, suwerennym wielkim instruktorom generalnym, mówimy to, co macie powtarzać braciom 32-go, 31-go i 30-go stopnia: Religia wolnomularska, powinna być przez nas wszystkich, którzy jesteśmy wtajemniczonymi najwyższych stopni, utrzymana w całej czystości swej doktryny lucyferycznej... "

„Tak, Lucyfer jest bogiem; na nieszczęście Adonai (tj. Jehovah, czyli „Bóg żydowski") jest także Bogiem. Albowiem według odwiecz­nego prawa nie istnieje światło bez cienia, ani piękno bez brzydoty, ani biel bez czerni. Absolut może istnieć jedynie pod postacią dwóch bóstw ... Czystą i prawdziwą religią filozoficzną jest wiara w Lucyfe­ra ..." („Die Herrscher“, Wiesbaden 1980, 77).

Oto ostatnie słowo interpretacyjne co do istoty „Tego”, którego ideologia masońska oznacza owym wieloznacznym określeniem: „Wielki Budowniczy Świata". Ostatnie słowo, wypowiedziane ustami jednego z najbardziej cenio­nych Wielkich, a wtajemniczonych w mistykę masońską, Mistrzów masońskich.

Wszelka dalsza interpretacja tego określenia mogłaby jedynie zaciemnić je­go wymowę.

* * *

Od Redakcji

  1. Ten tekst można znaleźć (praktycznie identyczny) w książce ks. Józefa Warszawskiego TJ „Z kazalnic przygodnych”, wydawnictwo Kurii Prowincji Wielkopolsko-Mazowieckiej Towarzystwa Jezusowego, Warszawa 1993 r. (Zwięzły komentarz - braciom trójkropkowym, ss. 439-450)

  2. Zainteresowanym polecamy książkę Georges'a Virebeau „Papieże wobec masonerii”, wydawnictwo ANTYK, Komorów 1997 r., ISBN 83-86482-45-1

BIOGRAM AUTORA

Ks. Józef Warszawski TJ (9.03.1903 -1.11.1997), ps Ojciec „Paweł”, urodził się w Hamburgu, w rodzinie polskiej karnie przeniesionej do Niemiec. W latach chłopięcych, żyjąc w otoczeniu wrogiego Polsce żywiołu niemieckiego, w rodzinnym domu otrzymał solidne wychowanie patriotyczne.

Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości, wraz z rodzicami przeniósł się do Ostrowa Wlkp. Po wybuchu wojny bolszewickiej, w 1920 r., jako 17-letni uczeń humanistycznego gimnazjum ochotniczo zaciąga się do wojska, za co po latach zostaje odznaczony.

Po maturze excellens in mathesi, 5. IX. 1924 wstąpił do zakonu Ojców Jezuitów w Kaliszu. Po święceniach kapłańskich i specjalistycznych studiach filozoficznych (Kraków, 1926 - 29) i teologicznych (Lublin, 1929 -35), uwięczonych doktoratem filozofii wystawionym przez Papieski Uniwersytet Gregoriana w Rzymie, zostaje profesorem filozofii w Papieskim Seminarium Wschodnim w Dubnie Wołyńskim (1935-36), współpracując jednocześnie z redakcjami jezuickich czasopism „Przegląd Powszechny" oraz „Sodalis Marianus".

W czasie kampanii wrześniowej 1939 r. - mimo proponowanej ucieczki -pozostaje w Warszawie jako kapelan ochotnik na terenie Mokotowa i podejmuje działalność konspiracyjną, angażując się w kształtowanie ideologiczne oparte na własnym opracowaniu tez tworzonego przezeń systemu filozoficznego Narodowej filozofii społecznej pt. Uniwersalizm. Referowanie jej zarysu rozpoczął od X. 1940 r. w poszczególnych ośrodkach Polski Podziemnej takich, jak KN, SiN, Unia, SN, SD, NSZ i Studium Europy Wschodniej. Włącza się aktywnie w akcję ratowania Żydów od zagłady. Przebywając w majątku Kozłówka pod Lublinem (u Zamoyskich - XII/41 do VIII/42), upomniał się o równe traktowanie w tajnym nauczaniu dzieci chłopskich z paniczami dworskimi. W 1943 r. redaguje i publikuje Wojenną Katolicką Agencję Prasową. VIII/43 r. zostaje zaprzysiężony na kapelana AK. W czasie Powstania Warszawskiego - kapelan zgrupowania Radosław. Ideał w pojęciu bohaterskich i walecznych batalionów Zośka i Parasol oraz oddziałów Czata 49, Wigry i KN -owskie Mieczyki. Będąc realistą miał odwagę wypowiadać i podejmować niepopularne decyzje. Gdy „Radosław" (ppłk Jan Mazurkiewicz) leżał ciężko ranny, w dniu 12.VIII. udaje się jako delegat Komendy Zgrupowania „Radosław" do Komendy Głównej AK, by forsować plan („Radosława") ewentualnej ewakuacji AK do Kampinosu, celem ocalenia ludności Warszawy i zapobieżenia całkowitemu zniszczeniu miasta. Może przez analogię do Apostoła Narodów, sanitariuszki nazwały go Ojcem Pawłem, i ten przydomek przylgnął do niego na stałe. W dniu 23 września 1944 r., w sposób wręcz graniczący z cudem ratuje ostatnią grupą „Radosława" (ok. 120 powstańców) od roztrzelania przez hitlerowców (Herman Göring Strafkompanie) i uzyskuje od dowództwa niemieckiego status „jeńców wojennych" dla ostatnich obrońców Reduty Czerniakowskiej. Za tę bohaterskę służbę Ojczyźnie uhonorowano go Krzyżem Walecznych oraz Virtuti Militari.

Po wyjściu z jenieckiego obozu Sandbostel, w którym to redagował pismo obozowe Polska Myśl Uniwersalistyczna, rozwinął wielokierunkową działalność duszpasterską i edukacyjną słowem, pismem i czynem organizacyjnym w społecznościach polskich pozostałych na emigracji po II - woj. światowej. Działa głównie na terenie Niemiec (strefa brytyjska), Anglii i Włoch.

Najdłuższe miejsce postoju - Rzym (1950 -1994). Kierownik sekcji polskiej Radia Watykańskiego (1950 -1957); wiceprezes Polskiego Instytutu Historycznego w Rzymie; współpracownik Komitetu Millenistycznego Sacrum Poloniae Millenium; moderator Sodalicji Mariańskiej w Papieskim Kolegium Polskim. Od X/68 r. mieszka w jezuickiej Willi Kurialnej pod Rzymem (Grottaferrata) z wydzielonym działem pisarza historii, której to działalności poświęca się prawie bez reszty.

Po 50-latach emigracji wrócił do Polski (1994 r.). Jego dynamiczna i ofiarna postać w służbie Bogu i Ojczyźnie, owiana legendą będzie wzorem dla tych, którzy swe życie chcą godnie przeżyć, Boga zatknąć na swym sztandarze z zawołaniem „Bóg - Honor - Ojczyzna".

Pan powołał Go na Wieczną Służbę w dniu Wszystkich Świętych (1.11.1997 r.). Liczne poczty sztandarowe trzymały wartę przy trumnie w czasie odprawiania żałobnych egzekwii i Mszy św. koncelebrowanej przez Prymasa Polski kard. Józefa Glempa oraz Bpa Polowego Sławoja Leszka Głódzia, a Kompania Honorowa WP odprowadziła kondukt na miejsce wiecznego spoczynku. Pochowany na cmentarzu na Powązkach w grobowcu Zakonu Jezuitów.

Odznaczenia : Krzyż Walecznych (11.VIII.l944 r.), Virtuti Militari (1.X.44 r.), Polonia Restituta (Paryż, 4.IX.63 r.), Krzyż Oficerski Orderu Odrodzenia Polski (1963 r.), Krzyż Powstańczy (Rzym, 1983r.), Order Polonia Mater Nostra Est (Warszawa, 1995 r.), Krzyż Komandorski Orderu Odrodzenia Polski oraz Krzyż za Udział w Wojnie 1920 r. (17.03.96 r.)

Główne publikacje : Uniwersalizm. Zarys Narodowej myśli społecznej (wyd. KN, W-wa,1942); Warszawa-Rzym 1939-1943 (wyd. SN, W-wa, 1943); Myśl jest bronią (I-sze wyd. Meppen-Solingen, 1947, II-gie wyd. Pax, W-wa, 1989);

Rhapsodia Mariana (w jęz. łac., Rzym, 1952); Il sistema scolastico asservito dai communisti in Polonia (po włosku, Rzym, 1955); Polonika z Rzymskiego Kodeksu Nowicjuszy Towarzystwa Jezusowego (1565-1586) (Rzym, 1955); Katolickość dzieł Mickiewicza (Rzym, 1956); niekonwencjonalne studium oparte o analizę autografu świętego: Analysis graphologica autographi S.Stanislai Kostka i Największy z międzynarodowych Polaków - św. Stanisław Kostka (Rzym, 1959 i 1961); rewelacyjne i przemilczane studium: Mickiewicz uczniem Sarbiewskiego (Rzym, 1964); Akcja antypapieska w Polsce podczas II-wojny światowej (Londyn, 1965); GARABANDAL - objawienie Boże czy mamienie szatańskie i El mito de Gambandal (Rzym, 1970 i po hiszpańsku -Madrid, 1973); odkrywcza, sensacyjna rozprawa o prawdziwym obliczu religijnym J.Piłsudzkiego: Studia nad wyznaniowością religijną marszałka Józefa Piłsudskiego (Londyn, 1978, wyd. polskie pt. „Piłsudski a religia", W-wa, »ad astra«, 1999); przełomowa praca „Dramat Rzymski" Macieja Kazimierza Sarbiewskiego (1622-1625) (Rzym, 1984);

pierwsza praca wydana w kraju, poza cenzurą przez Ruch Narodowy: Zwięzły Komentarz do wydanej przez Kongregację Doktryny Wiary "Deklaracji" o przynależności do stowarzyszeń masońskich, Gdańsk 1982; wydana na 80-lecie urodzin: Bibliografia, Rzym 1985.***

Grzegorz Warszawski

Człowiek otwarty na innych, sporo czasu poświęcał Polonii na Zachodzie. Gdy zjawił się w Rzymie ktoś z Polski, okazywał mu wiele serdeczności, a świadomy, że przybysze znad Wisły są najczęściej bez pieniędzy, troszczył się o to, aby wspomóc ich materialnie. Niejednokrotnie zastanawiałem się skąd u niego tyle siły, patriotyzmu i życzliwości dla innych. Doszedłem do wniosku, że książka Myśl jest bronią, która po raz pierwszy ukazała się na emigracji, gdy był kapelanem głównym ZHP na terenie Niemiec, służąca młodym jako podręcznik kształtowania osobowości, została najpierw, lekcja po lekcji, praktycznie przerobiona i przeżyta przez samego jej Autora. Jest tak autentyczna, że zaraz po wojnie zauroczona nią młodzież, w bibliotekach ręcznie przepisywała ją do zeszytów.

Dzisiaj, gdy Europa cierpi na bezideowość, lektura książki ks. Warszawskiego może być skuteczną terapią w schorzeniach nękających młode pokolenie.

Ks. Felicjan Paluszkiewicz TJ

Biogram

Tomasz Strzyżewski urodził się 21 grudnia 1945 roku w Lublinie w rodzinie lekarskiej. Jego ojciec Juwencjusz Strzyżewski kończył wtedy właśnie studia medyczne na UMC. Dziadek kpt. (pośmiertnie major) Wincenty Strzyżewski cztery lata wcześniej padł ofiarą mordu katyńskiego. Dzieciństwo i resztę peerelowskiego życia spędził w Krakowie. Konflikt z rodziną spowodowany odmiennością psycho-typologiczną wytworzył w jego psychice syndrom buntu wobec rodzinnej tradycji oraz metod wychowawczych ojca. Zaowocowało to w okresie gimnazjalnym przyjęciem światopoglądu ateistycznego oraz zainteresowania się marksizmem. Przy braku intelektualnego partnerstwa ze strony ojca stał się łatwym łupem dla wszechobecnej lieratury marksistowskiej. Z ideowych pobudek wstąpił do ZMS pozostając jego członkiem przez kilka lat. Pod wpływem m.in. wydarzeń marcowych pozbył się iluzji, co do prawdziwej natury systemu. Mimo to, gdy szef związku zawodowego w miejscu jego pracy zasugerował członkostwo w POP jako warunek wydania przez dyrekcję zgody na podjęcie zaocznych studiów w Wyższej Szkole Ekonomicznej, zapisał się do PZPR - tym razem z pobudek już oportunistycznych. Z faktu tego nie czerpał żadnych korzyści, poza możliwością studiowania. Iluzje co do natury socjalizmu zaczęły go bardzo drastycznie opuszczać po wydarzeniach marcowych. Do tego stopnia zmienił swoje sympatie polityczne, że w roku 1972 dokonał nieudanej próby ucieczki na zachód. Łączenie pracy zarobkowej z nauką nie szło tymczasem najlepiej. Dobrnął w końcu do pisania pracy dyplomowej, studiów jednak nie ukończył. Przyczyniła się do tego brzemienna w skutkach decyzja, którą podjął w 1975 roku. Życie skomplikowało mu się i tak już wcześniej - po nieudanej próbie ucieczki w 1972 r. na Zachód. W 1974 roku ożenił się i postanowił, że zarobi na mieszkanie na szwedzkich „saksach”. Przed wyjazdem do Szwecji w roku 1975 zakładał, że uda mu się zrealizować ten zamiar. Wyjeżdżając zwolnił się więc z etatu. W rezultacie po powrocie do kraju znalazł się bez pracy. W dodatku powrót zbiegł się z jedną z tzw. „blokad etatów” wprowadzanych okresowo przez ekipę Gierka. Blokady te zapobiegać miały „przerostom zatrudnienia” w zakładach pracy. Na szczęście całkiem przypadkowo dowiedział się o wolnym etacie w jakimś nie znanym mu zupełnie urzędzie państwowym o nazwie Urząd Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk. Nazwa ta nie wzbudziła w nim żadnych skojarzeń z cenzurą. Trafiając tam, nie był już przekonany do socjalistycznego systemu w Polsce, wcześniej zaś nigdy nie interesował się bliżej problematyką zjawiska cenzury. Podjęcie przez niego decyzji, by zadać cios tej instytucji, nastąpiło tuż po trafieniu do tego urzędu. W następstwie tego faktu cały jego pobyt w GUKPPiW potrwał zaledwie 18 miesięcy. Tyle bowiem w tamtym czasie trzeba było zwykle czekać - po odwołaniu - na wydanie paszportu. Strzyżewski mógł za to cały ten czas wykorzystać na tym dokładniejsze i tym wszechstronniejsze opracowanie kompletowanej przez siebie dokumentacji. Ostatni dyżur poprzedzający urlop pełnił z 9 na 10 marca 1977 roku, do godz. 1.30. Ruszył bez zwłoki w drogę. Około południa wyleciał do Warszawy, aby następnie dojechać pociągiem do Świnoujścia. Przez kontrolę celną przeszedł w marynarce i rozpiętym płaszczu, z materiałami przytwierdzonymi do pleców. Wsiadł na prom do Szwecji. W 1977 opublikował wywiezione dokumenty w książce „Czarna Księga Cenzury PRL”, wydanej przez wydawnictwo „Aneks”, które okazać się miało wkrótce rzecznikiem wrogiego wobec niego środowiska politycznego.

Jako działacz emigracyjny wspierał KPN (prowadził jej Biuro Informacyjne). Publikował w kanadyjskim "Czasie", "Głosie polskim", sztokholmskich "Wiadomościach Polskich", "Słowie” Kongresu Polaków w Szwecji oraz prasie krajowej ("Przegląd Artystyczno-Literacki", "Głos", "Życie").  Autor książki "Matrix czy Prawda Selektywna? Antycenzorskie retrospekcje". Mieszka w Sztokholmie. W 2006 r. odznaczony Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski.

W 2005 roku otrzymał z Instytutu pamięci Narodowej status pokrzywdzonego na podstawie zaświadczenia BU Kr III-5532-903/02.

Zawartość teczek z dokumentami SB, ukazującymi proces rozpracowywania Tomasza Strzyżewskiego przez służby bezpieczeństwa PRL są do wglądu w internecie pod poniższym adresem:

http://archiwum.evot.org/ipn/strzyzewski/

16



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
ks Józef Warszawski Zwięzły komentarz
Marsz ks Józefa Poniatowskiego
mysli Ks Jozefa Kozlowskiego 06
mysli Ks Jozefa Kozlowskiego 08
Czlowieczy los Wspomnienia ks Jozefa Sikory 1907 1989
mysli Ks Jozefa Kozlowskiego 01
mysli Ks Jozefa Kozlowskiego 11
mysli Ks Jozefa Kozlowskiego 10
mysli Ks Jozefa Kozlowskiego 07
myśli Ks Józefa Kozłowskiego 05
mysli Ks Jozefa Kozlowskiego 09
mysli Ks Jozefa Kozlowskiego 12
mysli Ks Jozefa Kozlowskiego 02
mysli Ks Jozefa Kozlowskiego 03
mysli Ks Jozefa Kozlowskiego 04
24 A5 Pan Samochodzik i Tajemnice Warszawskich Fortów Tomasz Olszakowski
ROCZNICA ROCZNIC, Warszawski Józef ks TJ
WSTEP Pilsudski-a-religia, Warszawski Józef ks TJ
Listy do J-Dobraczynskiego 1, Warszawski Józef ks TJ

więcej podobnych podstron