Czy polska praca jest chora?
(PAP, tm/03.09.2006, godz. 08:39)
Według Głównego Inspektora Pracy Bożeny Borys-Szopy, stosunki pracy w Polsce
"wymagają pilnie humanizacji".
"Zdarza się, że pracownik jest traktowany przez pracodawcę jako jedno z wielu narzędzi
służących do osiągnięcia zysku, co wielokrotnie kończy się na wyzysku" - oceniła.
Borys-Szopa uczestniczyła w debacie towarzyszącej trwającemu w Gdańsku IV
Międzynarodowemu Festiwalowi "Godność i Praca".
W dyskusji "Czy polska praca jest chora? Diagnoza i rokowania" uczestniczyli także
metropolita gdański abp Tadeusz Gocłowski, b. minister pracy Michał Boni,
przewodniczący "Solidarności" Janusz Śniadek oraz wiceprezes Instytutu Badań nad
Gospodarką Rynkową w Gdańsku Maciej Grabowski.
Borys-Szopa wskazała, że spory procent naruszeń prawa pracy przez pracodawców
dotyczy wypłaty wynagrodzeń. W ubiegłym roku do Państwowej Inspekcji Pracy wpłynęło
w tych sprawach 30 tys. skarg. Liczba ta nie odzwierciedla jednak rzeczywistej skali
problemu, ponieważ część osób ze strachu przed utratą pracy, zwraca się o pomoc do
PIP już po rozwiązaniu umowy o pracę.
Mimo to w 2005 r. dzięki interwencji PIP udało się odzyskać dla 270 tys. pracowników
230 mln zł niezapłaconych pensji.
Śniadek obawia się, że za kilka lat Polska stanie przed problemem braku
wysokokwalifikowanej siły roboczej. Zdaniem lidera "S", będzie to efektem nadmiernej
elastyczności rynku pracy, przejawiającej się w tym, że 27 proc. pracowników jest
zatrudnionych na umowy na czas określony.
"W takiej sytuacji pracownicy nie mają motywacji aby się rozwijać i podwyższać swoje
umiejętności" - uważa Śniadek. Dodał, że z takim problemem zetknęła się już Hiszpania,
gdzie odsetek osób zatrudnionych na czas określony wynosi 33 proc.
Międzynarodowy Festiwal "Godność i Praca", organizowany od czterech lat w Gdańsku
w ramach obchodów Sierpnia'80, to konkurs filmów dokumentalnych poświęconych
pracy.