Jak to ze lnem było


Jak to ze lnem było”

Na podstawie bajki Marii Konopnickiej


     W pewnym królestwie żył sobie król. Jego królestwo było pełne wszelkich bogactw. Jednak władca nie cieszył się niczym, ani plonami z żyznych pól, ani ogromem owoców z sadów. Nie cieszyły go rzeki pełne ryb i lasy pełne zwierzyny. Martwił się, że musi to wszystko na złoto wymieniać, bo go w kraju nie było, a złotem płacić za drogie materiały, by lud swój ubrać.

   Spotkał pewnego razu kupców na drodze. Pytają go czy czegoś nie chce. Król towary obejrzał, lecz nic nie chciał kupić.

 -Wszystko to mam- odpowiedział- jednej rzeczy mi tylko potrzeba, złota. Zmartwili się kupcy, gdyż tej jednej rzeczy nie mogli dać władcy. Był między nimi pewien staruszek. Usłyszał on tę prośbę i powiada:

 -Mam ja panie takie siemię, które wiosną posiane da złoto.

 I to powiedziawszy dał królowi spory mieszek nasion.

   Zdziwił się król, że jest na świecie ziarno dające złoto, lecz nic nie odrzekł. Dał kupcowi złoty pierścień, a sam zaniósł worek na dwór. Nazajutrz, ubrany w drogi bisior, z asystą trębaczy i całego dworu, sam obsiał pole tajemniczym ziarnem.

    Codziennie patrzył król na pole, czy mu złoto nie rośnie, lecz nic na polu się nie pojawiało. Tak było dotąd, dopóki deszcz nie zrosił zagonu i słonko nie ogrzało go. Z ziemi zaczęło coś wychodzić. Ucieszył się król i nadal czekał. Po pewnym czasie pole zazieleniło się. Zdziwił się król, że złoto nie jest od razu żółte. Ale czekał nadal. A po pewnym czasie pole stało się tak niebieskie, że w oczach modro się robiło. Przeszło lato, z kwiatków porosły główki. Myśli król: pewnie w nich znajduje się złoto. Rozgniótł jedną, a na dłoń posypało się ziarno takie samo, jakie dostał od starca.


Rozgniewał się król, kazał sługom zielsko powyrywać, kijami obić i do wody wrzucić. W międzyczasie zaś szukano po cały kraju staruszka, lecz nikt go nie widział. Smutny chodził władca po  okolicy aż pewnego razu natknął się na gnijące w wodzie zielsko. Kazał swym sługom, by je wyrzucili precz. Ci wynieśli je daleko pod las i tam je zostawili.

       Po pewnym czasie urządzono polowanie. Jedzie król wesoły, o swym zmartwieniu zapomniał. Nagle patrzy, a tu na polanie leżą wyschłe i poczerniałe  pędy łodyg. Rozgniewał się król, kazał pachołkom wytłuc ziele tak, by paździerze z niego szły, sam zaś na zamek wrócił.

      Pachołkowie tymczasem ziele zaczęli kijami okładać, aż paździerze odleciały a zostały same białe łodygi. Rzucili je na drogę, a tam paliło je słońce i wiatr je plątał. Leżały łodygi długi czas, aż pewnego dnia na drogę wyjechał król ze swym dworem. Gdy tak jechali, koń wiozący króla, zaplątał się w leżące łodygi i na ziemię runął. Zezłościł się władca okrutnie, ziele do trzeciej skóry zbić kazał i do ognia wrzucić. Zabrali się słudzy do wykonywania rozkazu króla. Obili ziele i chcieli pod nie ogień podkładać, gdy przybiegła straż z wiadomością, że znaleziono owego starca, który ziarno sprzedał. Przyprowadzono też staruszka przed srogie oblicze królewskie. Ten jednak się nie wystraszył, tylko spokojnie rzekł:

    - Kazałeś mnie po cały kraju szukać jak złoczyńcę. Tymczasem ja dowiedziałem się, że mnie potrzebujesz i sam do ciebie szedłem. Rozkaż, by odstąpiła straż ode mnie tak, bym na osobności mógł z tobą rozmówić się.

Rozsierdził się król na te słowa:

   -Do lochu cię wtrącę, bo mnie okłamałeś! Żadne złoto nie urosło z twoich ziaren, tylko jakieś marne ziele. Będziesz tedy gnił w więzieniu razem z nim!

   Wrzucono staruszka do lochu, a z nim jego ziele. Byłby tam biedak pewnie umarł, ale córka dozorcy- Rózia-jeść mu przynosiła i na swojej przęślicy przędła nici z owego ziela. Snuły się nici równiutko, a gdy było ich już dość, zaniosła je do domu i tam tkaninę utkała.

  


Tymczasem w królestwie nastały dni radości. Córka króla wychodziła za mąż i król postanowił spełnić jedno życzenie więźnia.

 Jedno życzenie miał staruszek

  -Chciałbym podarunek królewnie dać, proszę, więc, abym przed króla był stawiony.

    Spełniono prośbę starca, a ten przed królewną rozwinął ślicznie utkane płótno. Zdziwiono się na dworze, a staruszek rzecze:

-Panie, to jest owo złoto, które zasiałeś. Len to jest, który da ci bogactwo. Kazałeś je topić, rozrzucić na wiatr, kijami z paździerzy obić do trzeciej skóry i wszystko to robiłeś dobrze. Źle tylko robiłeś, bo czyniłeś to w gniewie. Wybaczam ci jednak to i moją krzywdę, a na ręce królewny ten dar składam. Niech rozkaże len po polach siać, z miłością go sprawiać, by mógł dać materiał na ubrania dla twych poddanych.

     Poczerwieniał ze wstydu król, grzecznie starca przeprosił i posadził koło siebie. Zaraz polecił też płótno na koszule kroić i ubogim dzieciom je rozdać, z czego radowano się w całym królestwie.


  1. Len rośnie w polu. W jego łodydze są włókna.

  2. Z włókien w przędzalni przędzie się nici.

  3. Na maszynach tkackich tka się płótno.

  4. Ładnie wyglądają lniane obrusy, serwety i zasłony.



































Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Jak to ze lnem było scenariusz
Maria Konopnicka Jak To Ze Lnem Bylo
Bajki o lnie Jak to ze lnem było Maria Konopnicka
Maria Konopnicka Jak to ze lnem było
Jak to ze zdjeciami satelitarnymi bylo
Jak to z koleja zelazna bylo id Nieznany
MKonopnicka ze lnem było
Jak to z koleja zelazna bylo id Nieznany
MKonopnicka ze lnem było
Jak to jest ze szklanką, Mnipulacje, perswazje i inne, Materialy
Jak to było z inkwizycją
kłopotliwe, jak to było z inkwizycją, Jak to było z inkwizycją
JAK TO MOŻLIWE ŻE WSZECHDOSKONAŁY BÓG MOŻE SIĘ ROZGNIEWAĆ
JAK TO MOŻLIWE ŻE NASZE CIAŁA ZMARTWYCHWSTANĄ
JAK TO MOŻLIWE ŻE BÓG MIŁOŚCI POTĘPIA NA WIECZNOŚĆ
jak to było z inkwizycją, S E N T E N C J E, Konspekty katechez, kłopotliwe
JAK TO BYŁO Z NARODZENIEM (1), Scenariusze zajęc - przedszkole, JASEŁKA - JEST ICH OGROMNA ILOŚĆ
JAK TO BYŁO Z PIERWSZYMI CHRZEŚCIJANAMI
JAK TO BYŁO Z NARODZENIEM, KATECHEZA, Jasełka(1)

więcej podobnych podstron