Aleksander Berzin Buddyjska nauka o odradzaniu się


Aleksander Berzin


Buddyjska nauka o odradzaniu się

      Dzisiaj będziemy mówić o odradzaniu się i o buddyjskim zrozumieniu tego tematu. Odradzanie się to centralny dla tej myśli temat. W buddyzmie mamy rozmaite cele duchowe. Można je - bardzo ogólnie - podzielić na trzy kategorie. Pierwsza dotyczy lepszego odrodzenia się, druga - wolności, wyzwolenia się od konieczności odradzania się, a trzecia to osiągnięcie stanu buddy, kiedy to jesteśmy w stanie pomagać innym, żeby nie musieli się już więcej odradzać. Na Zachodzie występuje tendencja, żeby unikać tego tematu. Jest wiele osób, które chcą praktykować buddyzm, pomijając kwestię odradzania się. Jest wielu nauczycieli, którzy nie podejmują tego tematu. Nazwałbym taki buddyzm buddyzmem w wersji light, tak jak mamy coca-colę w wersji light itp. Jeśli jednak chcemy twardego, prawdziwego buddyzmu, odradzanie się jest w centrum.
      To zagadnienie jest bardzo ważne nie tylko z punktu widzenia celu, który chcemy osiągnąć, lecz również z punktu widzenia ścieżki, bo jest dosyć mało prawdopodobne, że bardzo szybko, już w tym życiu osiągniemy najwyższy cel. Trzeba zatem umieć sobie zapewnić odpowiednią kontynuację, następne życia muszą być takie, żebyśmy mogli dalej podążać ścieżką. W przeciwnym razie, jeśli pewnego dnia stwierdzimy, że zestarzeliśmy się i nie poczyniliśmy w tym życiu żadnego faktycznego duchowego postępu, moglibyśmy się czuć zniechęceni, bo zmarnowaliśmy życie i nic z niego dalej nie wynika.
      Z punktu widzenia tego, o czym mówiliśmy wczoraj, czyli karmy, a więc prawa przyczyny i skutku, efekty tego, co robimy tu i teraz, niekoniecznie są doświadczane od razu w tym życiu. Często pojawiają się dopiero w przyszłości, w przyszłych żywotach. Jeśli przez całe życie jesteśmy kimś bardzo miłym, życzliwym, wiedziemy naprawdę uczciwe i szlachetne życie, a umieramy w wielkich mękach na raka, to wtedy, gdyby karma miała od razu działać, od razu dawać efekty w tym życiu, całe to pojęcie karmy nie miałoby zbyt wiele sensu. Również jeśli weźmiemy przykład notorycznego zabójcy, który nie zostanie złapany, nie poniesie żadnych konsekwencji swoich czynów i umrze, znowu - gdyby karma miała już w tym życiu dawać owoce, to byłaby czymś bez sensu. Po prostu nie może tak być.
      Z buddyjskiej perspektywy, gdzie uznaje się przeszłe i przyszłe żywoty, są one nieskończone i odradzamy się od zawsze. Każdy wobec tego, każda istota, była dla nas w jakimś momencie przeszłości kimś bliskim. Oczywiście, moglibyśmy myśleć o tym, że w tym życiu wszyscy ludzie mogą być dla nas mili, gościnni, uczynni, ale co wtedy np. z owadami? Trudno jest wyobrazić sobie, żeby one mogły się wobec nas tak zachowywać, jak jakieś osoby bliskie. Jeśli jednak uwzględnimy przeszłe wcielenia, wtedy możemy sobie zdać sprawę z tego, że formy życia, formy odradzania, zmieniają się i każda istota mogła być z nami w jakiejś bliskiej, dobrej relacji.
      Idea nieskończonego odradzania się pomaga w tym, żeby otworzyć się na innych, na inne formy życia. Skoro odradzamy się od zawsze, to byliśmy wszystkim - byliśmy kobietami, mężczyznami, byliśmy w każdym wieku, byliśmy młodzi, byliśmy starsi, należeliśmy do różnych kultur itd. W związku z tym jesteśmy w stanie znaleźć jakąś płaszczyznę porozumienia z innymi, np. ludźmi, czy w ogóle, patrząc szerzej, z innymi istotami. Mogliśmy być, a raczej byliśmy - każdą formą życia. Nie chodzi tu zatem tylko o jakąś buddyjską teorię, odległą od życia, ale o ideę odradzania się, która wpływa na nasze nastawienie wobec życia, wobec świata. Idea dotycząca odradzania się to coś bardzo centralnego. Nie chodzi tylko o teorię, która dotyczyłaby jakiegoś jednego momentu, np. tego, co się z nami dzieje po śmierci, ale o coś, co obejmuje całe nasze życie, nasze poglądy. Przede wszystkim zaś dotyczy to naszego zrozumienia rzeczywistości w kategoriach przyczyny i skutku.
      Kiedy mówimy o przyczynie i skutku, chodzi o przyczynę i skutek związane z naszym zachowaniem się, to tak naprawdę mówimy o umyśle. Aby to wszystko miało sens, ta cała idea ciągu przyczynowo-skutkowego, musimy uwzględnić odradzanie się. Jeśli chcemy wejść w zrozumienie buddyjskiej myśli głębiej, ważne jest, żeby przynajmniej starać się uwzględnić temat odradzania się, wiedzieć, że on istnieje i wiedzieć, że jest to coś ważnego.
      W buddyzmie nie mówimy o duszy, która odradza się. Buddyjska idea odrodzenia się nie polega na tym, że mamy jakąś duszę, która została stworzona, która się wciela i ma jeszcze jedno życie po tym życiu, które mamy teraz, jakieś życie wieczne, być może przechodząc jeszcze po drodze przez czyściec. Tego rodzaju idea jest to też idea związana z odrodzeniem się, ale to nie jest idea buddyjska, tylko chrześcijańska. Buddyjskie zrozumienie idei odradzania się nie polega też na podejściu New Age, gdzie uważa się, że odradzamy się jako ludzie i w każdym życiu, w każdym wcieleniu mamy jakieś zadanie do wykonania czy dług do spłacenia albo coś do zrozumienia i dopiero kiedy jakąś lekcję przerobimy, możemy odrodzić się wyżej i tam mieć kolejne zadania. To również nie jest buddyjskie podejście.
      Na czym polega buddyjskie zrozumienie? Nie jest to proste. Żeby móc zrozumieć zagadnienie odradzania się, trzeba najpierw zobaczyć, pojąć, czym jest kontinuum, czym jest trwanie. Na czym polega kontinuum? Mówiąc ogólnie, jest to nieprzerwana ciągłość momentów. W przypadku muzyki, która trwa, mamy do czynienia z nieprzerwaną ciągłością dźwięków. Tak wygląda kontinuum np. piosenki.
      Są cztery możliwości. Możemy mieć jakąś ciągłość czy kontinuum, które zaczyna się kiedyś i kończy, jak np. nasze ciało czy piosenka - mają początek, trwają i kończą się. Są to takie kontinua, z którymi najbardziej jesteśmy oswojeni.
      Buddyzm mówi też o przypadkach kontinuum, które nie mają początku, ale mogą mieć koniec. Przykładem jest nasze pomieszanie - jesteśmy pomieszani od zawsze, ale możemy z tym skończyć, zmienić pomieszanie w zrozumienie.
      Następnie mamy kontinuum, gdzie jest początek, lecz nie ma końca. Np. stłuczona szklanka - w pewnym momencie szkło się tłucze i zaczyna się kontinuum stłuczonej szklanki, które po prostu trwa - szklanka jest stłuczona. Zwykle w ten sposób do tego nie podchodzimy, nie myślimy w ten sposób, ale ten stan rzeczy ma początek i potem trwa już bez końca.
      Mamy też takie kontinuum, które po prostu trwa, nie mając początku ani końca; jest wieczne. To kontinuum, które nazywamy kontinuum umysłu czy mentalnym kontinuum. Kiedy w buddyzmie mówimy o umyśle, nie mamy na myśli żadnego przedmiotu. Mentalne kontinuum to nie trwanie jakiegoś przedmiotu, jakiejś rzeczy. Mówimy raczej o kontinuum aktywności. Tą aktywnością jest doświadczanie. Nie mówimy o fizycznym przedmiocie, dzięki któremu doświadczamy, i nie mówimy też o jakimś narzędziu czy jakimś ja, które czegoś używa, żeby doświadczać rzeczy. Chociaż często popularnie tak się mówi, np. po angielsku, tłumacząc dosłownie, mówimy rusz umysłem, czyli pomyśl nad czymś, użyj umysłu; my powiedzieliśmy rusz głową. Mówimy tutaj o umyśle tak, jak byśmy mieli użyć śrubokręta czy czegoś takiego. Tymczasem chodzi o aktywność, samą aktywność. Nie to, co jest treścią tej aktywności, tylko samą aktywność. To coś indywidualnego i subiektywnego. Moje doświadczenie zimna jest moim doświadczeniem, a nie np. twoim. To, co dla mnie jest doświadczeniem zimna, nie musi być odbierane jako zimno przez ciebie.
      Mamy rozmaite indywidualne, subiektywne kontinua doświadczania rzeczy. Każde z nich jest nieprzerwane. To nie jest tak, że coś się wyłącza, kiedy idziemy np. spać. Gdy śpimy, mamy kolejne doświadczenia. Nie jest też tak, że to się wyłączy w momencie śmierci. Mamy wtedy następne doświadczenia.
      Powinniśmy teraz przeanalizować, jak ta kontynuacja działa. Kiedy mówimy o ciągłości, o kontinuum, wtedy każdy moment tej ciągłości musi być w tej samej kategorii zjawisk, musi należeć do tej samej kategorii zjawisk. Możemy mówić np. o kontinuum czegoś fizycznego, jak materia czy energia. Możemy mówić o takim kontinuum, gdzie można wyróżnić etap nasiona, następnie drzewa, które z tego wyrosło, później drewna, stołu, ognia, który to spopiela itd. Jest tu pewne kontinuum, ale wszystkie elementy mieszczą się w tej samej kategorii zjawisk. Kiedy z kolei mówimy o kontinuum, o ciągłości subiektywnego, indywidualnego doświadczania rzeczy, to np. jakieś wstępne zainteresowanie może zmienić się w czujność, w uważność, która później może przejść w lekkie znudzenie, wreszcie w nudę, zmęczenie, ale ciągle jest to ta sama kategoria zjawisk. Można by na przykład w ten sposób opisać nasze podejście do tego wykładu. Może zaczęło się ciekawie, a potem stopniowo jest coraz nudniej i na koniec zaśniemy. Tak czy inaczej, jest pewna ciągłość tej samej kategorii zjawisk. Ale złość nie może się przerodzić w stół albo drewno w złość. To są inne rodzaje zjawisk, inne kategorie.
      Jak to jednak wszystko działa? Jak to wszystko ma się do nas, do odradzania się? Możemy na to spojrzeć z jednej strony, np. takiej, że sperma i komórka jajowa dają początek jakiemuś ciału, to ciało rośnie, staje się dorosłym ciałem, może wytwarza kolejne spermy czy jajeczka, które dalej dają następne pokolenia itd. Jest tutaj pewne kontinuum, na pewno. Jest to kontinuum fizycznej materii.
      Czy to jest również kontinuum doświadczania rzeczy? Musimy nad tym się zastanowić. Możemy nauczyć się od swoich rodziców doświadczania. Nasza zdolność doświadczania rzeczy wynika z tego, że nasi rodzice potrafią doświadczać. Nasze doświadczanie np. domu wynika z tego, że rodzice nam stworzyli ten dom i w związku z tym możemy mieć takie doświadczenie. Czy jednak indywidualne i subiektywne doświadczanie rzeczy przez naszych rodziców przekształca się w nasze subiektywne, indywidualne doświadczenie?
      Nie, nie jest tak. Kiedy się nad tym zastanowimy, widzimy, że np. fakt, że nasi rodzice lubią jakąś potrawę czy któreś z naszych rodziców lubi jakąś muzykę, nie sprawia, że automatycznie lubimy to i my. Ich lubienie nie przekształca się w nasze lubienie, w to, że my również lubimy to czy tamto. Rodzice nie są w stanie przekazać czy jakoś przetransformować swoich doświadczeń w doświadczenia dziecka. Dziecko musi się uczyć wszystkiego po swojemu. To, że ktoś, jedna osoba, doświadcza czegoś, nie oznacza, że inna osoba będzie tak samo tego doświadczać. Może się czuć teraz trochę zagubieni czy jakoś pomieszani tym wszystkim. Nasze ciało to kontynuacja ciała rodziców. To potrafimy zaakceptować. Jednak subiektywne i indywidualne doświadczanie rzeczy nie jest tożsame z tym doświadczeniem, które mają nasi rodzice. Tu nie ma kontynuacji.
      Jaki związek zachodzi pomiędzy ciałem i umysłem czy ciałem i aktywnością mentalną? Czy umysł ma jakieś fizyczne podstawy, fizyczne źródło, skąd się wziął umysł, jaki jest związek między ciałem i umysłem? Czy mój umysł powstał z połączenia się komórki jajowej z plemnikiem? Skąd jest ta kontynuacja? Mentalne kontinuum zawsze ma jakąś fizyczną bazę, tego tutaj się nie neguje. Potrzebuje czegoś do funkcjonowania, do tego, żeby mogła się pojawić mentalna aktywność. Ale ta podpórka nie tworzy rzeczy, dla której stanowi oparcie.
      O co tutaj chodzi, co to znaczy? Spróbujcie znaleźć jakiś przykład. Szklanka wody. Potrzebna jest szklanka, żeby pomieścić tę wodę, ale szklanka nie tworzy wody. Tworzy? Naczynie nie daje również kształtu tej wodzie. Kiedy się rozleje, przyjmuje inny kształt, nie jest on zależny od szklanki. Ta szklanka, czyli pojemnik na wodę, nie tworzy kształtu wody raz na zawsze. Możemy więc powiedzieć, że ciało jest takim naczyniem dla naszej mentalnej aktywności czy dla umysłu, ale ciało nie tworzy jego kształtu. Owszem, daje pewne ramy, rodzimy się w jakimś konkretnym ciele i to wyznacza jakąś przynależność, możliwości, ale to nie stwarza kształtu samego umysłu.
      Zwykle mówimy, że podpórką dla naszego umysłu jest materia, materia naszego mózgu czy całego systemu cielesnego, ale często mówi się też o różnych subtelnych formach tego systemu. Część naszego mózgu może przestać funkcjonować, nadal mamy jednak jakiś rodzaj mentalnej aktywności i trudno jest powiedzieć, w którym momencie czy ile mózgu musi przestać działać, żeby mentalna aktywność zanikła. Jest to trudne pytanie. Zawsze jest jakaś podstawa dla tej mentalnej aktywności, dla umysłu - czy jest to mózg, czy jakaś subtelna energia, czy materia. Zawsze jest jakaś podstawa.
      Zobaczmy to w kategoriach naszego fizycznego ciała, jako podpórki dla naszej mentalnej aktywności. Ta podpórka, czyli nasze ciało zmienia się z chwili na chwilę i ma swoje własne kontinuum. Jednak kontinuum fizycznego ciała, jego ciągłość nie jest tym samym, co kontinuum mentalne, mentalna aktywność. Spróbujmy przeanalizować każde z nich.
      W każdej chwili nasze ciało składa się z wielu różnych atomów i kwantów energii. Każdy z tych atomów i kwantów energii, które w danym momencie budują nasze ciało, ma własne, zmieniające się kontinuum. To indywidualny atom czy kwant energii. Zanim właśnie w tym, dokładnie w tym momencie spotkały się te wszystkie atomy i kwanty energii, każde z nich było gdzie indziej, były osobno. Spotkały się w jakimś jednym memencie. Każdy z tych atomów itd. ma swoje wcześniejsze fazy, kiedy był częścią czegoś innego, innych rzeczy. Np. ten tutaj atom pochodzi z tego, co zjadłem wczoraj, a tamten z czegoś, co zjadłem przed rokiem, jakaś energia pochodzi ze słońca, którego światło mnie musnęło itd. Każdy atom ma swoje kontinuum, swoją ciągłość i pochodzi np. z innego ciała, pochodzi od naszych rodziców albo z ciała zwierzęcia, które zjedliśmy. Każdy ma swoją historię, kontinuum.
      Za moment te różne atomy i kwanty energii staną się częściami innych rzeczy. Te wszystkie atomy, które nas budują, czy porcje energii wciąż się zmieniają. Każdy konkretny atom nagle może stać się częścią czegoś innego, każdy kwant energii może przejść w coś innego. Kiedy rzucam kulą czy robię coś innego, cały czas wszystko się zmienia. Nie zawsze mnie to wszystko buduje. Jakiś atom może stać się częścią czyjegoś innego ciała, np. po mojej śmierci może stać się częścią ciała robaka. To naprawdę coś nadzwyczajnego, kiedy się nad tym zastanowić: wszystko, co nas buduje, w danym momencie jest tutaj, po chwili staje się częścią czegoś innego i tak przez cały czas.
      Mamy ogólne prawo fizyki, dotyczące materii i energii, mówiące, że one mogą przechodzić jedna w drugą, ale podstawowa jednostka czy kwant energii nie może nagle powstać. One się przekształcają, przechodzą jedne w drugie, ale cały czas jest zachowana ilość. Każda taka jednostka ma jakąś swoją ciągłość, nie ma początku, nie ma końca. To, co jest naprawdę niesamowite w tym wszystkim, to fakt, że nasze fizyczne ciało trwa, ma początek i koniec, a podczas kiedy istnieje, mieści w sobie jakąś indywidualność. I niewiele takich jednostek czy drobnych cząstek, atomów czy jakichś chemicznych substancji pozostaje od samego początku, od momentu, kiedy połączył się plemnik z komórką jajową. Praktycznie przez cały czas nasze ciało, atomy w naszym ciele plus energia, zmieniają się, nie ma tu niczego trwałego. W momencie, kiedy nasze ciało zmienia się w zwłoki, wówczas również tych parę atomów czy molekuł, które pochodzą od naszych rodziców, one również przestają być w tym ciągu.
      To naprawdę niezwykłe, że przez cały czas wszystko tak bardzo się zmienia. Atomy naszego ciała zmieniają się, pochodzą z takiego pokarmu czy z innego, energia słońca nas dosięga, ciepło itd. To wszystko nas buduje, wszystko jest w nieustannym ruchu, ciągle się zmienia, a jednak nasze ciało zachowuje pewną indywidualność. To może nas śmieszyć albo sprawiać, że czujemy się niespokojni, nerwowi.
      Pójdźmy w tej analizie dalej. Co z naszym indywidualnym, subiektywnym doświadczaniem rzeczy? Ono również składa się z części, jak nasze ciało. Tak jak nasze ciało składa się z różnych cząstek itd., tak samo nasze doświadczenia składają się z różnych części. W każdej chwili coś się dzieje, z chwili na chwilę widzimy coś, słyszymy, możemy to lubić, nie lubić, czujemy się szczęśliwi, nieszczęśliwi, znudzeni, zainteresowani. To wszystko ciągle się zmienia i można wyróżnić różne części. Tak samo jak z ciałem. Każdy moment ciała budują różne części i tak samo jest z naszą aktywnością. Całe nasze doświadczanie składa się z ciągłości różnych momentów, które widzimy, słyszymy, śpimy itp. Przez cały czas pojawiają się różne indywidualne momenty. Każdy jednak składnik tego kontinuum, naszej ciągłości, nigdy nie był częścią cudzej ciągłości, cudzego doświadczenia.
      Było tak z naszym ciałem. Nasze ciało składa się z różnych elementów, które pochodzą od innych istot, np. od rodziców czy zwierząt itd., tych różnych rzeczy, które jedliśmy, natomiast nie jest tak w przypadku naszego doświadczenia. Nasze szczęście czy jakiś błogostan, którego możemy doświadczać, oglądając powiedzmy film, nigdy nie było wcześniej częścią szczęścia, którego doświadczali inni, np. któreś z naszych rodziców. Nasze odczucia, np. podczas oglądania jakiegoś filmu, nie mogą się stać częścią cudzych odczuć w innym momencie. To nie jest tak jak z ciałem, które może być np. zjedzone i może wbudować się w cudze ciało. Subiektywne szczęście, którego doświadczamy w danym momencie, bierze się z wcześniejszych momentów w tym samym kontinuum i może zmienić się w następne momenty, np. szczęścia, w obrębie tego samego kontinuum. Moje szczęście nie może się zmienić w twoje szczęście. Po prostu wczoraj byłem szczęśliwy, potem nieszczęśliwy, znowu szczęśliwy, ale te wszystkie momenty są indywidualne i subiektywne. To nie jest tak, jak z mięsem czy z masą naszego ciała, która może zmieniać właściciela. Kiedy się nad tym zastanowimy, to chyba przyznamy, że to prawda.
      Oczywiście, mówimy teraz o tym bardzo skrótowo i bardzo szybko przez to wszystko przechodzimy, bo nie mamy czasu. A to bardzo głębokie zagadnienia. Wymagają przeżucia tego, przemyślenia.
      Jak to jest, że rzeczy trwają, jest kontynuacja, jak to wszystko działa, funkcjonuje, jak się to razem trzyma? Nasze indywidualne i subiektywne doświadczanie czegoś może się przerodzić tylko w kolejne momenty indywidualnego, subiektywnego doświadczenia. Nie może przejść na kogoś innego, do kogoś innego. Jedna osoba, jedna istota może się uczyć z doświadczenia innej istoty. To można zaakceptować. Jednak moje subiektywne odczucie pogody, doświadczenie pogody, nie jest tym samym, co czyjeś subiektywne doświadczenie pogody. To, że ja doświadczam zimna, nie znaczy, że automatycznie ktoś inny identycznie będzie czegoś doświadczał.
      Wniosek z tego jest taki, że subiektywne doświadczenie czegoś może trwać tylko w jednym indywiduum, może istnieć tylko w jednym indywiduum. Moje doświadczanie rzeczy nie pochodzi z materii i energii, chociaż one stanowią oparcie dla tego doświadczenia. Nie tworzą go jednak, nie stwarzają tego doświadczenia. Moje doświadczenie rzeczy nie pochodzi też z doświadczenia moich rodziców czy w ogóle z czyjegoś doświadczenia. Nie jest tak, że ktoś może przenieść swoje doświadczenie na mnie. Nie jest tak, że zjem coś i nagle doświadczam doświadczeń innej osoby. Właściwie jedyna konkluzja, do której możemy dojść, to ta, że to doświadczenie pochodzi z moich wcześniejszych, indywidualnych doświadczeń.
      W buddyzmie nigdy nie przestajemy analizować, zawsze można pójść jeszcze głębiej, jeszcze dalej. Nasze doświadczanie rzeczy jest, po pierwsze, indywidualne, a po drugie, wynika z wcześniejszych momentów. To, że widzimy, wynika z wcześniejszych momentów widzenia itd. W związku z tym należy zadać pytanie: jak to się zaczęło? Czy to się pojawiło ot tak, bez przyczyny, z niczego, i skończy się, nie dając żadnego rezultatu? Jak to jest?
      Buddyzm mówi, że tego rodzaju wyjaśnienie - że wszystko zaczęło się z niczego i kończy się niczym - nie ma sensu. Prawo przyczyny i skutku nie miałoby sensu, bo po prostu nie byłoby wcześniejszego czy późniejszego ogniwa. Kontinuum to po prostu kontinuum, to pewna ciągłość, trwanie. Nie ma sensu mówienie, że coś się zaczęło nagle z niczego albo z czegoś zupełnie innego, jakaś jedna kategoria zjawisk zaczęła się z zupełnie innej, np. że zjawiska mentalne zaczęły się ze zjawisk fizycznych, materialnych itd. To nie ma sensu.
      Dlaczego jest jakieś trwanie, kontinuum? Bierze się ono stąd, że mamy przymus bycia, życia; mamy impuls do kontynuowania tego. Mamy przymus, który powoduje, że pojawia się w nas impuls do dalszego życia. Kiedy włożymy głowę pod wodę, to raczej trudno nam będzie tak pozostać. Mamy impuls, żeby wydostać się na powierzchnię. To przymus. Jeśli mamy tego rodzaju ciągłość, powiedzmy z momentu A wynika moment B itd., to nawet jeżeli moment B to chwila śmierci, nie ma wielkiego sensu powiedzenie, że to koniec. Będzie kontynuacja, będzie kolejny moment. Jest tak nawet w przypadku Buddy, który nie ma już przymusu, jeśli chodzi o odradzanie się. Nie ma tego z jego własnej strony, ale powodowany współczuciem odradza się, ponieważ jest w stanie pomagać innym.
      Mamy kontinuum, o którym mówiliśmy. Można w nim wyróżnić różne momenty czy różne części, ale to kontinuum jest indywidualne. Skąd się ta indywidualność bierze? Ten sam problem pojawia się w odniesieniu do naszego ciała. Nasze ciało jest zbudowane z rozmaitych atomów, które pochodzą zewsząd, ale jednak jest pewna indywidualność. Jak to się dzieje?
      Wyobraźmy sobie dwa modele. W jednym modelu jest mowa o takim jak gdyby przenośniku, jakiejś takiej np. taśmie, po której przesuwa się nasz bagaż, nasza walizka na lotnisku. Ten właśnie przenośnik jest odpowiedzialny za naszą indywidualność, przenosi ją. Nie jest to buddyjski model. W buddyzmie tłumaczy się to raczej w kategoriach filmu. W przypadku filmu nie chodzi tutaj o plastik, o błonę filmową, ale o film, który oglądamy. Jest pewne kontinuum klatek, obrazów. One zmieniają się z chwili na chwilę i jest pewna ciągłość. Z filmem jest tak, że nie widzimy całego filmu naraz, widzimy go tylko klatka po klatce. Na te wszystkie obrazy nakładamy jedną nazwę - film. Mówimy np. to Gwiezdne wojny, ale całości nie widzimy naraz. To wszystko dzieje się z chwili na chwilę i na pewną ciągłość nakładamy nazwę film.
      To jest też dość dziwaczne. W danym momencie, w danej chwili widzimy tylko jeden moment. Jak możemy powiedzieć, że to Gwiezdne wojny? Skąd to wiemy? W danym momencie widzimy tylko jedną klatkę. Czy jest tam gdzieś napisane, przez cały czas widzimy gdzieś w rogu napis
Gwiezdne wojny, klatka nr tyle i tyle? Jak to jest? W jednym momencie nie widzimy przecież całości, widzimy tylko fragment po fragmencie, klatka po klatce. Gwiezdne wojny to tylko etykietka, to tylko nazwa nałożona na to wszystko.
      To samo dzieje się w odniesieniu do naszego ciała i doświadczania rzeczy. Co sprawia, że to ciało to ja? Odcisk palca? - możemy go zmienić. Coś się może stać z naszym odciskiem palca - czy przestajemy być wtedy naszym ja? Czy przestaje to być nasze ciało? Co sprawia, że to jest moje ciało? DNA? Manipulacje genetyczne, inżynieria genetyczna może tu coś pozmieniać. Co sprawia, że to jest moje ciało? A jednak jest jakaś kontynuacja, której części, atomy pochodzą praktycznie zewsząd. Możemy to nazwać ja, dać temu etykietkę, ale do czego się to ja odnosi? To jest coś, co nakładamy na te rozmaite momenty.
      Tak samo z doświadczaniem rzeczy. Co sprawia, że to ja? Moja osobowość? Osobowość może się zmienić. Nie ma niczego, co trwałoby, byłoby przez cały czas jako jakieś ja. Wszystko nieustannie podlega zmianom. A jednak jest to wszystko indywidualne. To, że ktoś wypije wodę, nie ugasi mojego pragnienia. Możemy nadać czemuś taką etykietkę ja, ale nie ma żadnego trwałego ja. Po prostu jest jakieś kontinuum zdarzeń, ciągle coś się dzieje, na co możemy nałożyć sztywną i pojedynczą etykietkę ja. Kiedy doświadczamy rzeczy, to jednak przez cały czas mamy poczucie, że jest jakieś ja, jest ja i cała reszta. Tak, jak byśmy mieli jakiś taki głos w głowie, który wszystko identyfikuje - ja teraz mówię, ja robię to czy tamto.
      Mamy poczucie ja. Nie potrafimy niczego takiego znaleźć, żadnego trwałego, jedynego ja. Wszystko nieustannie się zmienia, są różne kontinua - jest kontinuum naszego ciała, kontinua naszego doświadczania rzeczy - które wciąż podlegają różnym zmianom. Nie potrafimy znaleźć żadnego stworka, który gdzieś siedzi i tym wszystkim rządzi, zawiaduje, jest czymś jednym, jedynym, ośrodkiem, ja.
      Ciągłość jest podtrzymywana faktem, że jest coś takiego, jak przyczyna i skutek. Prawo przyczynowo-skutkowe podtrzymuje ciągłość. Zastanówmy się, co takiego trwa, z punktu widzenia buddyzmu, kiedy mówimy o odradzaniu się. To, co trwa, to indywidualne, subiektywne doświadczanie rzeczy. Gdzie można wyróżnić coś takiego jak konwencjonalne ja, dzięki któremu możemy jakoś działać? Po prostu nazywamy coś ja po to, żeby funkcjonować. Niemniej to ja nie ma żadnej trwałej, solidnej, wiecznej tożsamości.
      Doświadczanie, które odbywa się z chwili na chwilę, bez przerwy, jest możliwe czy trwa dlatego, że jest coś takiego jak karma - przyczyna i skutek. Dużo nieporozumień dotyczących buddyzmu wiąże się z tym, że ludzie uważają, iż buddyzm nie uznaje żadnego ja. Gdyby nie uznawać absolutnie żadnego ja, mogłoby to doprowadzić do poważnych psychologicznych problemów. Wyróżnia się w buddyzmie ja konwencjonalne, które istnieje, oraz różne urojone sposoby istnienia tego ja. Wydaje nam się bowiem, że to ja istnieje na któryś z tych - nieprawdziwych - sposobów. Jest pewna ciągłość doświadczania, której można nadać etykietkę ja, tak jak nadajemy taką etykietkę jakiejś ciągłości obrazu - mówimy
Gwiezdne wojny.
      Na czysto konwencjonalnym poziomie możemy mówić o jakimś ja, możemy wyróżniać ja. Ja mówię, rozmawiam, chodzę, siedzę itd. W ten sposób organizujemy swoje życie. Ale możemy też wyobrażać sobie - i to jest już tylko nasza wyobraźnia - że jest jakieś ja trwałe, wieczne, solidne. Jakieś ja, które jest wiecznie młode, które zawsze ma rację, które musi zawsze przeforsować swoje zdanie, które jest ważniejsze od innych. Wierzymy, że jest jakaś jednostka, trwała, solidna rzecz, jakiś taki ośrodek.
      Tę samą rzecz spotykamy we współczesnej psychologii. Mówimy tam o zdrowym ego i o wyolbrzymionym ego czy o inflacji ego. Zdrowe ego to po prostu myślenie o sobie w kategoriach konwencjonalnego ja. Nabrzmiałe, rozrośnięte ego to myślenie o sobie jako o trwałym ja, które jest najważniejsze, wieczne itd.
      Tak w buddyzmie traktuje się zagadnienie odradzania się. Nie jest to coś bardzo prostego, dlatego stosuje się do tego tematu analizę. Ten temat nie jest czymś, co należy traktować lekko albo upraszczać.
      Temat ten bardzo głęboko sięga tego, jak funkcjonujemy, jak działają nasze ciało, nasz umysł, jak wszystko się dzieje. Zagadnienie odradzania się to po prostu konsekwencja tego, że zachodzi pewna ciągłość doświadczenia. Mówi się też o tym, że doświadczanie nie pochodzi z kontinuum materii ani nie bierze się z niczego. Nie jest tożsame, nie jest tym samym, co kontinuum materii i energii. Skoro przed nim mogą być tylko momenty z tej samej kategorii zjawisk i po nim również jest taka ciągłość, to cała idea odradzania się ma sens. Ale kiedy mówimy o odrodzeniu, powinniśmy do tego podchodzić z punktu widzenia zdrowego ego, używając zachodniej terminologii, a nie z punktu widzenia wyolbrzymionego ja, które sprawia, że silnie utożsamiamy się z czymś i potem możemy myśleć: o, Alex odrodzi się jako pies, albo Alex odrodzi się jako Murzyn. Nie ma żadnego solidnego ja, które odrodzi się tak czy inaczej, nie ma jakiegoś solidnego ośrodka, który przybiera różne ciała. Po prostu ciągłość, kontinuum naszych doświadczeń ma różne bazy, materialne podstawy, żeby się przejawiać, a podstawy te są zależne od karmy, od wcześniejszych działań. Ma to wszystko znamiona pewnej indywidualności, ale bez sztywnych etykietek: Alex, Amerykanin, mężczyzna.
      Są to rzeczy, które warto przemyśleć. To nie jest błahe zagadnienie, jakiś mały, błahy temat, ale naprawdę bardzo głębokie rzeczy. Podstawową buddyjską zasadą jest analizowanie. Jeżeli coś nie ma sensu dla nas, to po prostu należy to odrzucić. A jeśli ma to sens i konsekwencje tego mogą dla nas być w jakiś sposób pozytywne, wtedy dobrze jest się tym przejąć i jakoś z tego skorzystać. Kiedy pojawiają się nowe tematy czy nowe idee, z którymi nie jesteśmy oswojeni, bo pochodzimy z innej kultury, dobrze jest starać się być otwartym i po prostu zastanowić się, a nie odrzucać czegoś tylko dlatego, że w pierwszej chwili, przy pierwszym podejściu tego nie rozumiemy i dlatego uznajemy to za głupie. Warto jest się zastanowić nad tym i zobaczyć, czy to jest sensowne. Jeśli ma to sens, wtedy można się nad tym bardziej zastanowić i przyjąć to, a jeśli nie ma sensu, po prostu zapomnieć. Tak zawsze na koniec wykładu mówi Dalajlama.
      Jakie macie Państwo pytania?
      Pytanie: Słyszałem, że bardzo rozwinięte duchowo istoty mogą widzieć cudzą karmę, cudze doświadczenia, przeszłość i przyszłość. Jak jest możliwy związek między dwoma niezależnymi, indywidualnymi kontinuami?
      Odpowiedź: Jest to bardzo złożone. Np. w przypadku kogoś takiego jak Budda, jest wiele różnych poziomów, na których można widzieć przeszłość, przyszłość. Nasze postrzeganie tu i teraz jest bardzo ograniczone czy zawężone. Nazwałbym to peryskopowym widzeniem - jesteśmy jak gdyby łodziami podwodnymi, całkowicie zanurzonymi, wystawiamy tylko peryskop i coś namierzamy, coś widzimy. Nasze ograniczone widzenie bierze się stąd, że mamy w tej chwili takie a nie inne ciała. Mamy dwoje oczu, które są usytuowane z jednej strony głowy, więc np. nie widzimy tego, co się dzieje z tyłu. Budda tymczasem funkcjonuje zupełnie inaczej. Po pierwsze, nie ma takiego ograniczonego np. widzenia, ponieważ nie ma takiego ciała, jak my, tylko ciało zbudowane z tak zwanego jasnego światła itd. To jest po prostu inny rodzaj zjawiska. To, że my czegoś nie widzimy, nie znaczy, że to, czego nie widzimy, nie istnieje. To, że patrzymy tylko przez nasz peryskop w jakiś jeden punkt, nie znaczy, że całej reszty nie ma.
      Po drugie, wszystko jest z sobą powiązane, jest współzależne. To, co się wydarzyło kiedyś, oddziałuje na to, co się dzieje teraz. To, co dzieje się teraz, oddziałuje na wszystko to, co się będzie działo kiedyś w przyszłości. Rzeczy nie istnieją w solidny, oddzielony od siebie sposób. Wszystko jest z sobą powiązane. Z punktu widzenia Buddy wszystko zatem wygląda zupełnie inaczej, ponieważ on nie ma tak ograniczonego widzenia jak my, ale widzi całą sieć różnych relacji, rozmaitych związków, powiązań przyczynowo-skutkowych. W związku z tym widzi, skąd bierze się to, czego dana istota doświadcza i jakie to będzie miało skutki. Widzi to, co my widzimy przez peryskop, ale widzi to znacznie szerzej, w szerszym kontekście.
      Czy oznacza to, że przeszłość, teraźniejszość i przyszłość nie istnieją? Nie, nie o to tutaj chodzi. Rzeczy pojawiają się w pewnej sekwencji. My, jako indywidua, doświadczamy rzeczy właśnie w ten sposób, w pewnych sekwencjach. Nie doświadczamy wszystkiego naraz. Ale nie neguje to zarazem faktu, że jest coś takiego, jak współzależność i można to zobaczyć. To, że Budda widzi współzależność, nie oznacza też, że wszystko jest już z góry ustalone i tak będzie. Też nie o to tutaj chodzi. Każde indywiduum doświadcza rzeczy, a doświadcza ich przez pryzmat rozmaitych wyborów, które ma w zasięgu. Może dokonywać różnych wyborów. Nie neguje to innych możliwości. Po prostu jest to kwestia perspektywy, z jakiej patrzymy.
      Pytanie: Proszę trochę rozwinąć temat kontinuum bez początku i końca.
      Odpowiedź: Na Zachodzie również mamy ideę braku początku i braku końca. To nie jest coś zupełnie obcego, dziwnego. Nawet jeśli mówimy, że świat został stworzony przez Boga, to Boga nikt nie stworzył. Bóg nie ma początku. I tak samo - co będzie po końcu tego świata? Bóg będzie trwać, Bóg jest wieczny. Mamy taką ideę w naszej kulturze - braku początku, braku końca. Kiedy z kolei mówimy o teorii Wielkiego Wybuchu, to przed Wielkim Wybuchem - możemy wyznawać taką teorię - nic nie było. Potem, kiedy cały świat ulegnie zagładzie, znowu nie będzie niczego. Jak tutaj do tego mają się pojęcia początku i końca? Dla takiej nicości może nie być początku albo końca. To nie są zupełnie obce pojęcia w naszej kulturze.
      Pytanie: Czy ilość istot jest ograniczona, policzalna?
      Odpowiedź: Buddyzm mówi o wielkiej ilości istot, niepoliczalnej, ale skończonej. To koresponduje trochę z teorią chaosu w zachodniej filozofii.
      Pytanie: Czy kontinuum jest świadome?
      Odpowiedź: W buddyzmie mówi się o kontinuum doświadczania. To, czy to jest świadome, czy nieświadome, to kwestia tego, jak zdefiniujemy samą świadomość. Jeżeli świadomość obejmuje coś, co możemy sobie przypomnieć, to w naszej ciągłości doświadczeń są momenty, których nie potrafimy sobie przypomnieć, które są nieświadome. Doświadczanie jednak trwa. Kiedy np. podczas operacji jesteśmy pod narkozą, wtedy doświadczenie trwa, ale nie jesteśmy go świadomi. To samo dotyczy śmierci. Możemy nie być świadomi tego wszystkiego, co się dzieje, ale wciąż jest tu doświadczenie.
      Pytanie: To dotyczy pojęcia ja. W Polsce mieliśmy poczucie skromności, jednostka nie była taka ważna. W związku ze zmianą ustroju znaleźliśmy się w innej, kapitalistycznej kulturze konsumpcjonizmu, która poprzez reklamy głosi jesteś wyjątkowy, jedyny, potrzebujesz czegoś ekstra itp. Nasze ego ma być coraz większe, rośnie duma. Jak buddyzm widzi takie podejście, konsumpcjonizm?
      Odpowiedź: Tak jak jest kapitalistyczna propaganda, tak samo była komunistyczna propaganda. A propaganda to po prostu propaganda. Nie znaczy to, że to, czego ona nas uczy, jest czymś właściwym, prawidłowym. Jest potrzebne zdrowe poczucie ja, dzięki któremu rano budzimy się, wstajemy z łóżka, ubieramy się, wychodzimy do pracy, zarabiamy pieniądze, możemy jakoś żyć. Zdrowe poczucie ja jest do tego potrzebne. Jest to zwane zdrowym ego czy zdrowym ja, które sprawia, że kiedy je mamy, jesteśmy w stanie włożyć pewien wysiłek w nasze życie, po to, żeby się np. utrzymać, żeby jakoś żyć. Kiedy jednak nasze ego zaczyna stawać się coraz większe, cierpimy na jego przerost i np. z powodu chciwości, chcemy ciągle mieć więcej coraz to innych, nowych rzeczy, nie jesteśmy nigdy w pełni zaspokojeni, ciągle potrzebujemy czegoś nowego, oszukujemy innych, żeby coś zdobyć, to wszystko sprawia, że nie będziemy szczęśliwi. Wśród dawnych krajów komunistycznych, Polska była znana jako najmniej oszukiwana, najmniej dająca się zwieść przez komunistyczną propagandę i to daje nadzieję, że również teraz Polacy będą najmniej zwodzeni przez propagandę kapitalistyczną.
Dziękuję.




Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
chor rp szlach oraz proc moral odradz się narod w lit x CRMWAZCETN6YAUMXPI2P4HN4UQOJE75ELRCJXII
┼Üci─ůgi KRYMINALISTYKA i KRYMINOLOGIA , KRYMINALISTYKA jako nauka przyjmuje się ,że powstała w 189
Typologia 2 , Typologia leśna- dziedzina wiedzy leśnej(nauka) zajmująca się rozpoznawaniem i klasyfi
download(9), FITOPATOLOGIA jest nauką zajmującą się poznawaniem chorób roślin
tyflopedagogika to nauka zajmująca się wychowaniem i kształceniem osób z wadami wzroku
EK3E9C~1, Ekonometria - nauka zajmująca się ustalaniem ilościowych prawidłowości za pomocą metod mat
dupkologia, czyli nauka rozpychania sie lokciami full version(1)
Drużbicki Nauka o przygotowaniu sie do swiatobliwej smierci
Dupkologia, czyli nauka rozpychania się łokciami
Kosz, Nauka poruszania się w obronie, Konspekt lekcji pływania
gotowce7, Choroby RP szlacheckiej oraz proces moralnego odradzania się, Choroby RP szlacheckiej oraz
Ekologia jest nauką zajmujacą się?daniem współzależności pomiędzy organizmami a środowiskiem
geografia-mapy, Geografia nauka zajmująca się badaniem powłoki
Genetyk nauka zajmujaca sie, ganetyka
ściaga nk, DIKS, Wstęp do nauki o komunikowaniu, nauka o komunikowaniu sie
Nauka poruszania się po boisku oraz nauka kozłowania, Piłka ręczna
Materialy z kryminalistyki i kryminologii, KRYMINALISTYKA i KRYMINOLOGIA, KRYMINALISTYKA jako nauka
Podstawy psychologii, Psychologia- sciaga, Psychologia- jest to nauka zajmująca się badaniem zachowa
Metalurgia sciaga, Metalurgia - to nauka zajmująca się otrzymywaniem metali z rud, Ruda- utwory skal

więcej podobnych podstron