Co przed nami ukrywają, żebyśmy umierali na raka – cz 1

Co przed nami ukrywają, żebyśmy umierali na raka – cz. 1

http://simplywe.pl/co-przed-nami-ukrywaja-zebysmy-umierali-na-raka/

Dlaczego stare skuteczne metody na raka, stosowane przez naszych przodków, poszły w odstawkę? Dlaczego pewne plemiona ciągle je stosują i nigdy nie dotknął ich problem nowotworów? Zmierzmy się z wiedzą, która może odmienić nasze życie.

Zanim jednak przejdę do raka, zacznę niewinnie, o witaminach.
Pamiętacie lekcje biologii, na których maglowano nas z „ADKA”? Dla tych, którzy przeszywali wzrokiem Anię z pierwszej ławki, bądź dłubali sobie akurat linijką w paznokciach, zrobię krótkie przypomnienie. Otóż cała filozofia polega na tym, że witaminy A, D, E i K rozpuszczają się w tłuszczach. Konkluzja jest prościutka – jedząc np. pomidory, kalafiora czy szpinak powinniśmy je łączyć z tłuszczem (polać oliwą, usmażyć).
Krąży mi po głowie wiele takich smaczków. Np. aby mieć sprawne oczy – wystarczy jadać zaledwie marchewkę dziennie, albo żeby mieć gładką i nawilżoną skórę – wystarczy garstka pestek słonecznika.

To jednak tylko kilka drobnych ciekawostek, a tematyka zdrowia (opartego na sposobie naszego odżywiania) jest o wiele szersza. Żeby ją poznać nie wystarcza jedynie uważnie przebrnąć przez nasz obowiązkowy (ubogi pod względem nauki o zdrowiu) system edukacyjny. Dziwnym jednak trafem pewne tematy są pomijane również w późniejszym kształceniu, nawet na kierunkach medycznych. Dlaczego? Myślę, że odpowiedź znajdziecie sami.

Przechodzę więc do meritum.

Witamina „U” – jak Uzdrowienie

Obecnie mało kto zdaje sobie sprawę z jej istnienia. Nie pamiętamy o tym, że w latach 70 ubiegłego wieku była na nią moda, poparta zresztą zbawiennymi skutkami jej zażywania. Witaminę U produkowała wtedy francuska firma Beytout, lecz z nieznanych przyczyn nagle zaprzestała jej wytwarzania. To spowodowało, że słuch o L-metylo-metionino-sulfonianie (którego potoczną nazwą jest właśnie witamina U) zaginął. Wielka szkoda – bo witamina U ma niezwykłe umiejętności:
– przyspiesza gojenie ran (jej działanie jest w dodatku 3-krotnie szybsze niż innych specyfików!),
– leczy wrzody żołądka i co niesamowite – okazuje się, że również raka.

Skoro jednak witamina U nie jest dostępna w aptekach, do tego przez wiele lat panowała głucha cisza na jej temat, to skąd mielibyśmy mieć o niej pojęcie i dostarczać ją organizmowi? Ha, sprawa nie jest przegrana! Nie jesteśmy skazani na brak witaminy U, ponieważ na szczęście, najzwyczajniej w świecie jest ona składnikiem… białej kapusty (co ważne nie samej kapusty, a konkretnie jej soku). Przyznajmy się jednak, jak często mamy do czynienia z tym warzywem?

Jednym z sensowniejszych źródeł o witaminie U (i wielu innych cudach jedzenia) jest książka „Leczenie poprzez żywienie” autorstwa Jadwigi Kempisty, o której mówiłam już przy okazji walki z trądzikiem (klik). Możecie też poczytać o „Juicemanie” np. tutaj (klik).

Witamina „C” – niuanse, których nie znałeś

Nie będę się tutaj jakoś specjalnie długo rozwodzić, w zasadzie każdy wie o istnieniu witaminy C, jej właściwościach zdrowotnych i w jakimś tam stopniu ją spożywa. Do niedawna również myślałam, że ją znam. „Pocytrynię herbatę i styknie, zdrowie murowane”. Nie zdawałam sobie jednak sprawy, że na witaminę C składają się dwa składniki – C1 oraz C2 i prawidłowo działają w naszym organizmie tylko wtedy, gdy dostarczymy je jednocześnie. C1 pochodzi ze środka cytryny, a C2 z jego skórki – tej białej, znajdującej się tuż pod żółtą. Obydwie witaminy są w stanie utrzymać się w organizmie cały dzień, pojedyncza zaś witamina (czyli głównie C1, którą spożywamy właśnie najczęściej poprzez wciśnięcie odrobiny cytryny do herbaty) utrzymuje się w organizmie jedynie ok. 2 godzin. Później po prostu wydalamy ją z moczem. Oczywiste jest, że zwyczajnie nie wykorzystujemy wtedy jej dobrodziejstwa.

Jaki jest jednak związek między witaminą C a rakiem? Otóż, witamina ta służy nam nie tylko w profilaktyce różnych chorób czy przy wzmacnianiu organizmu, ale też do aktywizacji innych niesamowitych substancji np. witaminy B17. A B17 dotyczy raka niewątpliwie.

Witamina „B17” – rak na opak

Szczerze mówiąc, nie wiedziałam jak się za nią zabrać. Temat B17 zwanej też amigdaliną czy letrilem (czasem też gorzkimi migdałami) jest niezwykle ekscytujący, ale zarazem bardzo drażliwy i delikatny. Niektórzy śmiałkowie w wyniku propagowania amigdaliny, jako leku na raka, mieli nawet problem z prawem (klik)

Gdybyście zaczęli szukać wiadomości o B17 szybko zetknęlibyście się z nazwiskami – Ernesta T. Krebsa i jego kontynuatora G. Edwarda Griffina. Zaczęło się od tego, że pierwszy z panów w wyniku wieloletnich badań biochemicznych doszedł do rewolucyjnego wniosku na temat bezpośredniej przyczyny występowania nowotworu. Badania pokazały, że rak jest najzwyczajniej w świecie skutkiem niedoboru witaminy B17. Krebs pozyskiwał tę witaminę z pestek moreli i sprawdzał jak działa ona na komórki rakowe. Co się okazało? B17 zawiera cyjanek potasu. Tak – truciznę! Ale, co fantastyczne, nie jest on szkodliwy dla organizmu. Jak to jest możliwe? Cyjanek jest bowiem nieaktywny dopóty, dopóki jest w cząsteczce B17. Uaktywnienie go może nastąpić tylko i wyłącznie w wyniku kontaktu tej cząsteczki z komórkami rakowymi. Wówczas precyzyjnie i natychmiastowo je zabija!

Skuteczność działania witaminy B17 warto przeanalizować na przykładach. Zwróćcie przy tym uwagę, że od jakiegoś czasu nastąpił gwałtowny wzrost zachorowalności na nowotwory. Jaka jest tego przyczyna?

Więcej szczegółów na ten temat wyszperacie w artykule zamieszczonym w serwisie www.eioba.pl (kilk). Możecie też sięgnąć do źródła, czyli do książki „Świat bez raka” napisanej przez G. Edwarda Griffina.

Podsumowując, te trzy naturalnie występujące w jedzeniu witaminy (U, C, B17) nie są przypadkowe. Mają wspólny mianownik – wiele wskazuje na to, że są skuteczne przy zapobieganiu oraz w walce z rakiem.

Wiadomo również, że wiele standardowych (konwencjonalnych, czyli oficjalnie przyjętych przez państwo) metod leczenia nowotworów nie przynosi efektów. Bierzemy chemię, naświetlamy się lub tniemy guzy. Przeżywamy katorgę… a to cholerstwo stale wraca. Temat nowotworów wywołuje panikę, czarne statystyki stale rosną.

Ale czy zastanawiał się ktoś nad powodem takiego stanu rzeczy? Czy konwencjonalne leczenie raka likwiduje PRZYCZYNY choroby? Otóż nie. Usuwa tylko OBJAWY. A co, gdybyśmy zmienili ten pokręcony świat i zaczęli się leczyć metodami naturalnymi, a może nawet zrezygnowali z lekarstw? Kto by na nas wtedy zarabiał te swoje miliardy?

 




Wyszukiwarka

Podobne podstrony:

więcej podobnych podstron