Cast P C (Cast Phyllis Christine), Cast Kristin Dom Nocy 08 Przebudzona (nieof )

PP..CC.. CCAASSTT,, KKRRIISSTTIINN CCAASSTT -- PPRRZZEEBBUUDDZZOONNAA

TŁUMACZENIE NIEOFICJALNE:

Maily (marlen1986), Damian7180, Emergency,

Ewelina 1520, Lunax3, Magdusia16,

Martencja98, Nava15, NeCiiaa, Vamp_WeRaAa

Dziękujemy serdecznie Bzzzi

za poświęcony czas przy betowaniu rozdziałów

SPIS TREŚCI

Rozdział 1.............................................................................................................4

Rozdział 2...........................................................................................................12

Rozdział 3...........................................................................................................16

Rozdział 4...........................................................................................................27

Rozdzial 5...........................................................................................................39

Rozdział 6...........................................................................................................47

Rozdział 7...........................................................................................................57

Rozdział 8...........................................................................................................67

Rozdział 9...........................................................................................................75

Rozdział 10.........................................................................................................86

Rozdział 11.........................................................................................................95

Rozdział 12.......................................................................................................107

Rozdział 13.......................................................................................................115

Rozdział 14.......................................................................................................123

Rozdział 15.......................................................................................................133

Rozdział 16.......................................................................................................146

Rozdział 17.......................................................................................................156

Rozdział 18.......................................................................................................164

Rozdział 19.......................................................................................................172

Rozdział 20.......................................................................................................184

2

Rozdział 21.......................................................................................................194

Rozdział 22.......................................................................................................205

Rozdział 23.......................................................................................................215

Rozdział 24.......................................................................................................226

Rozdział 25.......................................................................................................236

Rozdział 26.......................................................................................................246

3

Rozdział 1

Neferet

Niepokojące uczucie rozdrażnienia obudziło Neferet. Zanim oddzieliła się  od

marzeń, przechodząc w rzeczywistość, wyciągnęła  jej długie i eleganckie palce,  czując Kalonę. Ramię, którego dotknęła było muskularne. Jego skóra była  gładka, silna i przyjemna pod jej ręką. Wszystko wyglądało jak mała, delikatna  pieszczota. Poruszył się  i odwrócił chętnie do niej.

„Moja Bogini?” Jego głos był ochrypły od snu i fazy początkowej odnowionego

pragnienia.

On ją  denerwował.

Wszyscy ją  denerwowali, ponieważ  nie byli nim.

„Zostaw mnie... Kronos.” Musiała spauzować  i odszukać  w pamięci jego

śmieszne, niezbyt ambitne imię.

„Bogini, zrobiłem coś, co Ci się  nie spodobało?”

Neferet spojrzała na niego. Wojownik Synów Erebusa leżał rozłożony na łóżku obok niej, jego piękna twarzy była otwarta na  świat, wyraz jego twarzy przepełniony pragnieniem, a jego akwamarynowe oczy lśniły w płomieniach  świec w sypialni tak jak wcześniej tego samego dnia, kiedy patrzyła na jego trening na dziedzińcu zamkowym. Poddał się  wtedy jej pragnieniom, po jednymjej zapraszającym spojrzeniu, chętnie przyszedł do niej i bezskutecznie, choćentuzjastycznie, próbował udowodnić,  że był bogiem w większym tego znaczeniu niż  sam imiennik.

Problem polegał na tym,  że gdy Neferet została przygwożdżona do łóżka przez nieśmiertelnego, wiedziała natychmiast, jak wielkim oszustem tak naprawdę  był  Kronos.

„Oddychasz,” Neferet powiedziała, napotykając znudzonym spojrzeniem jego

niebieskie oczy.

„Oddycham, Bogini?” Jego czoło, zdobione tatuażem, który miał prezentować buławę, przypominało Neferet bardziej fajerwerki w dniu czwartego lipca,  zmarszczyło się  w zdziwieniu.

„Pytałeś  się, co zrobiłeś, co mi się  nie spodobało, a ja powiedziałam,  że  oddychasz. Jesteś  zbyt blisko mnie. Nie podoba mi się  to. Już  czas byś  opuścił

4

moje łóżko,” Neferet westchnęła, a jej palce gestem wskazały, by odszedł. „Idź,

już.”

Prawie roześmiała się  głośno przez jego nieskrywany wyraz zranienia i zszokowania.

Czyżby ten młodzieniec naprawdę  wierzył,  że może zastąpić  jej boskiego

Małżonka? Zuchwalstwo tych myśli napędziło jej gniew.

W rogach sypialni Neferet, cienie w cieniach drżały w oczekiwaniu. Mimo,  że nie przywołała ich, to czuła ich poruszenie. Spodobało jej się  to.

„Kronosie, oderwałeś  mnie od rzeczywistości i na krótki czas dałeś  mi trochę przyjemności.” Neferet dotknęła go ponownie, tym razem nie tak delikatnie  i przebiegła paznokciami lewej dłoni w dół jego przedramienia. Młody  wojownik nie cofnął się  ani nie odsunął. Zamiast tego drżał pod jej dotykiem,  a jego oddech się  pogłębił. Neferet uśmiechnęła się. Wiedziała o tym,  że lubił  odczuwać  ból, by odczuwać  pragnienie, natychmiast jego oczy napotkały jej.

„Dałbym Ci więcej przyjemności, jeśli mi na to zezwolisz,” powiedział.

Neferet uśmiechnęła się. Jej język wysunął się  powoli, oblizuj ąc wargi, kiedy obserwowała go. „Być  może w przyszłości. Być  może. Na razie wymagam od  Ciebie, byś  opuścił mnie i oczywiście nadal mi służył.”

„Czy mogę  pokazać  Ci jak bardzo już  tęsknię  za tym, by Ci służyć  ponownie.”  Ostatnie słowo zostało wypowiedziane jak słowna pieszczota i popełnił błąd -  Kronos sięgnął jakby miał prawo ją  dotykać.

Jakby to było jego prawo, by jej dotykać.

Jakby jej  życzenia były podporządkowane jego potrzebom i pragnieniom.

Jedno małe echo z przeszłości odległych czasów Neferet – czasu, kiedy myślała,  że pochowana swoje człowieczeństwo - wysączyło się  z pogrzebanych wspomnień. Czuła dotyk jej ojca, a nawet mogła poczuł smród jego zjełczałego oddechu, przesączonego alkoholem oddechu, wspomnienia z dzieciństwa zdominowały teraźniejszość.

Odpowiedź  Neferet była natychmiastowa. Tak łatwa jak oddychanie, odsunęła

rękę  od ramienia wojownika i przesunęła ją  dłonią  na zewnątrz, w najbliższy

z cieni, czyhający na krawędzi jej komnaty.

5

Ciemność  odpowiedziała na jej dotyk nawet szybciej, niż  Kronos. Czuła  śmiertelne drżenie Ciemności i rozkoszowała się  wrażeniem, zwłaszcza,  że

wygnała narastające wspomnienia. Nonszalanckim ruchem rozproszyła  Ciemność  nad Kronosem, mówiąc „Jeśli to bólu najbardziej pożądasz, to zaznaj  smaku mojego Zimnego Ognia.”

Ciemność  Neferet rzucona na Kronosa przeniknęła jego młodą, gładką  skórę

chętnie, krojąc szkarłatne wstęgi ran na przedramieniu, które tak niedawno

pieściła.

Jęknął, choć  tym razem bardziej ze strachu niż  pasji.

„Teraz zrób tak, jak rozkazałam. Zostaw mnie. I pamiętaj, młody wojowniku,  bogini zdecyduje, kiedy, gdzie i jak jest dotykana. Nie rozpędzaj się  ponownie.”

Łapiąc się  za krwawiącą rękę, Kronos skłonił się  Neferet. „Tak, moja Bogini.”

„Która bogini? Bądź  konkretny, Wojowniku! Nie mam ochoty być  nazywana

niejednoznacznie.”

Jego odpowiedź  była natychmiastowa. „Wcielenie Nyks. To jest twój tytuł, moja Bogini.”

Jej zdenerwowana twarz zmiękła. Twarz Neferet zrelaksowała się  i wyglądała jak maska piękna i ciepła. „Bardzo dobrze, Kronosie. Bardzo dobrze. Zobacz jak  łatwo jest przypodobać  się  mi.”

Złapany w jej szmaragdowe spojrzenie, Kronos kiwnął głową  raz, a potem położył prawą  rękę  na sercu i powiedział, „Tak, moja Bogini, moja Nyks,” i wyszedł z czcią  z jej pokoju.

Neferet znowu się  uśmiechnęła. To było nieważne,  że nie była faktycznie  Wcieleniem Nyks. Prawda była taka,  że Neferet nie była zainteresowana odgrywaniem roli wcielenia bogini. „To nie oznacza,  że mam mniejsze znaczenie niż  bogini,” przemówiła do cieni skupionych wokół niej. Ważna była

moc i jeśli tytuł Wcielenia Nyks pomagał jej w zdobywaniu władzy, zwłaszcza  wśród Wojowników Synów Erebusa, to takim tytułem powinna być  nazywana.  „Ale pragnę  czegoś  więcej niż  tylko stać  w cieniu bogini.”

Wkrótce będzie gotowa, by podjąć  następny krok i Neferet wiedziała,  że niektórzy Synowie Erebusa dadzą  sobą manipulować, kiedy staną przy niej.

Oh, nie wystarczająco wielu z nich faktycznie stoczy walkę  z ich siłą  fizyczną, ale wystarczająco wielu, by podzielić  moralność  Wojowników, kiedy będzie

6

wysyłać  brata przeciwko bratu.  Mężczyźni, pomyślała pogardliwie, tak łatwo  zwieść  ich maską  piękna i tytułem i tak łatwo wykorzystać  na swoją  korzyść. Ta

myśl dawała jej przyjemność, lecz nie rozpraszała na tyle, by powstrzymać Neferet od spokojnego leżenia w łóżku. Owinęła się  szlafrokiem z jedwabiu  i przeszła z pokoju na korytarz. Zanim pozwoliła podświadomym myślom  przejść  do działania zmierzała na klatkę  schodową, która biegła w głąb zamku.  Cienie w cieniach dryfowały za Neferet jak ciemne magnesy przyciągane jej  narastającym pobudzeniem. Wiedziała,  że przenoszą  się  za nią. Wiedziała,  że  były niebezpieczne i karmią  się  jej niepokojem, jej gniewem, jej niespokojnym  umysłem. Ale dziwne,  że oddziaływały na nią  tak,  że czuła się  komfortowo  w ich obecności.

Zatrzymała się  tylko raz na schodach prowadzących w dół. Dlaczego idę  do niego ponownie? Dlaczego pozwalam mu atakować  moje dzisiejsze myśli?  Neferet potrząsnęła głową, jakby chciała usunąć  z niej te ciche słowa i powiedziała do wąskiej, pustej klatki schodowej, zwracając się  do Ciemności, która unosiła się  usłużnie wokół niej. „Idę, ponieważ  chcę  to zrobić. Kalona jest

moim Małżonkiem. Został ranny służąc mi. To naturalne,  że myślę  o nim.”  Z zadowolonym uśmiechem Neferet nadal schodziła w dół krętymi schodami,  łatwo tłumiąc prawdę,  że Kalona został ranny, bo uwięziła go, a on jej służył.  Dotarła do lochów, rzeźbionych wieki temu w skalistej ziemi, która pokrywała  wyspę  Capri, na najniższym poziomie zamku przeszła cicho w dół korytarzem

oświetlonym pochodniami. Wojownik Synów Erebusa, który odbywał wartę przed pokojem nie potrafił ukryć  zaskoczenia i wstrząsu. Uśmiech Neferet się rozszerzył. Jego zszokowany wygląd, zabarwił się  odcieniem lęku, powiedział  jej,  że była coraz lepsza w materializowaniu się  z cieni i z nocy. To poprawiło  jej humor, ale nie na tyle, by utemperować  okrutny ton rozkazu w głosie.

„Odejdź. Chcę  być  sam na sam z Małżonkiem.”

Syn Erebusa zawahał się  tylko chwilę, ale ta krótka przerwa wystarczyła  Neferet, by zapamiętała,  że na pewno w najbliższych dniach ten konkretny  Wojownik wróci do Wenecji. Może z powodu kogoś  bliskiego...

„Kapłanko, daję  wam prywatność. Ale wiedz,  że odpowiem na dźwięk Twojego  głosu, kiedy mnie wezwiesz jak będziesz mnie potrzebować.” Nie patrząc jej  w oczy, Wojownik położył rękę  na sercu i skłonił się  - jednak zbyt lekko, by  odpowiadało jej.

Neferet przyglądała mu się, kiedy odchodził wąskim korytarzem.

„Tak,” szepnęła do cieni. „Czuję,  że coś  niefortunnego stanie się  jego

Małżonce.”

7

Wygładziła przejrzysty jedwab jej sukni i odwróciła się  do zamkniętych drewnianych drzwi. Neferet odetchnęła wilgotnym powietrzem lochów.  Odgarnęła z twarzy grube kasztanowe włosy do tyłu, odsłaniając jej piękno, tak jakby przygotowywała się  do walki.

Neferet machnęła ręką  na drzwi, które otworzyły się  dla niej. Weszła do pokoju.

Kalona leżał bezpośrednio na glinianej podłodze. Chciała zrobić  mu łóżko, ale rozsądek rozproszył jej swobodę  działania. Tak naprawdę  nie przetrzymywała go w więzieniu. Była po prostu mądra. Miał do wykonania misj ę  dla niej, to było dla niego najlepsze. Jeśli jego ciało odzyska zbyt wiele swojej nieśmiertelnej siły, będzie to zniechęcać  Kalonę, niefortunnie rozpraszać.  Zwłaszcza,  że miał działać  jako jej miecz w Otherworldzie i pozbyć  się  tej niewygody jaką była Zoey Redbird w tej rzeczywistości.

Neferet zbliżyła się  do jego ciała. Jej Małzonek leżał płasko na plecach, nagi, okrywały go tylko jak welon jego onyksowe skrzydła. Padła z wdziękiem na kolana, a następnie pochyliła się  nad jego twarzą, na grubym futrze umieszczonym obok niego, by było jej wygodniej.

Neferet westchnęła i dotknęła twarzy Kalony.

Jego ciało było chłodne, jak zawsze, ale martwe. Nie reagowało w ogóle na jej obecność.

„Czemu to tak długo trwa, kochanie? Czy nie możesz pozbyć  się  szybciej

jednego irytującego dziecka?”

Neferet pogłaskała go ponownie, tym razem jej dłoń  zsunęła się  z twarzy w dół zakrzywienia szyi, na pierś, by spocząć  na mięśniach brzucha i pasa.

„Pamiętaj o przysiędze i wypełnij ją  tak, bym mogła otworzyć  moje ramiona dla  Ciebie i zabrać  Cię  do łóżka ponownie. Krwią  i Ciemnością  przysięgłeś,  że  powstrzymasz przed powrotem do swego ciała Zoey Redbird, niszcząc ją  tak,  bym mogła rządzić  tym magicznym, współczesnym  światem.” Neferet pieściła  ponownie szczupły pas upadłego Nieśmiertelnego, uśmiechając się  skrycie do  siebie. „Och, i oczywiście będziesz po mojej stronie, kiedy będę  rządzić.”

Niewidzialna dla Synów głupiego Erebusa, którzy byli szpiegami Wyższej  Rady, czarna, pajęcza nić, trzymająca Kalonę  w pułapce, zadrżała i przesunęła się, ocierając się  o zimną  rękę  Neferet. Rozproszona przez chwilę  jej pociągaj ącym chłodem, Neferet otworzyła dłoń  do ciemności i pozwoliła jej owinąć  się  wokół nadgarstka, strumień  przeciął nieznacznie jej ciało – choć  nie

8

wystarczająco, by spowodować  ból nie do zniesienia – tylko, by tymczasowo

zaspokoić  niekończącą  się żądzę  krwi.

Pamiętaj o złożonej przysiędze...

Słowa rozprzestrzeniły się  wokół niej jak zimowy wiatr wśród ogołoconych gałęzi.

Neferet zmarszczyła brwi. Nie musiano jej przypominać. Oczywiście,  że była  świadoma jej przysięgi. W zamian za pomoc Ciemności uwięziła ciało Kalony i zmusiła go, by jego dusza odbyła podróż  do Otherworldu – musiała zgodzićsię, by poświęcić życie niewinnej Ciemności, którą  zanieczyścił.

Przysięga obowiązuje. Transakcja zawarta, nawet jeśli Kalona zawiedzie, Tsi

Sgili...

Znowu słowa zostały wyszeptane wokół niej.

„Kalona nie zawiedzie!” Neferet krzyknęła tak wściekła,  że nawet Ciemność  nie  śmiałaby jej zganić. „Nie powinien, jego duch jest na moje rozkazy, jak długo  jest nieśmiertelny, więc jeśli zawiedzie, to będzie zwycięstwo dla mnie. Ale on  nie zawiedzie.” Powtórzyła te słowa powoli i wyraźnie, odzyskując kontrolę  nad  jej coraz bardziej niestabilnym temperamentem.

Ciemność  lizała jej dłoń. Ból, choć  był niewielki, była dla niej przyjemny, patrzyła na strumienie serdecznie, jak gdyby były po prostu niecierpliwymi kociętami walczącymi o jej uwagę.

„Skarby, bądźcie cierpliwe. Jego zadanie nie dobiegło końca. Mój Kalona jest  nadal tylko powłoką. Mogę   tylko przypuszczać,   że Zoey marnieje  w Otherworldzie - nie do końca będą żywa i niestety, jeszcze nie będąc

martwa.”

Strumienie wijące się  wokół jej nadgarstka zadrżały i przez chwilę  Neferet myślała,  że usłyszała szyderczy  śmiech kruka dudniący w oddali.

Ale nie miała czasu, by rozważać  konsekwencje tego dźwięku - czy był prawdziwy, czy tylko był elementem rozszerzającego się świata Ciemności i energii, która konsumowała coraz więcej tego, co kiedyś  znała jako rzeczywistość  – ponieważ  w tej chwili uwięzione ciało Kalony szarpnęło spazmatycznie, łapiąc głęboki oddech.

9

Jej wzrok natychmiast powędrował do jego twarzy, więc była  świadkiem horroru w jego otwartych oczach, mimo iż  były tylko pustymi, krwawymi oczodołami.

„Kalona! Moja miłość !” Neferet klęczała, pochylając się  nad nim, z rękami

fruwającymi wokół jego twarzy.

Ciemność, która pieściła jej nadgarstki uderzyła z nagłym wstrząsem mocy, powoduj ąc,  że musiała się  cofnąć  zanim wystrzeliła z jej ciała i dołączyć  do strumieni, unoszących się  i pulsujących przy suficie kamiennego lochu.

Zanim Neferet mogła uformować  polecenie, by wezwać  strumienie do niej – by rozkazać  wyjaśnienie ich dziwacznego zachowania – oślepiający błysk  światła, tak jasny i błyszczący,  że musiała zasłonić  oczy, eksplodował z sufitu.

Paj ęczyna Ciemności złapała go, prześlizgując się  przez  światło o nieludzkiej

ostrości i uwięziła go.

Kalona otworzył usta w bezgłośnym krzyku.

„Co jest? Chcę  wiedzieć, co się  dzieje!” Neferet załkała.

Twój Małżonek powrócił, Tsi Sgili.

Neferet wpatrywała się  w kulę  uwięzionego  światła, która wyszarpnęła sięz powietrza, ze straszliwym sykiem Ciemność  zanurzyła duszę  Kalony w jego oczach, a potem rozprzestrzeniła ją  w jego ciele.

Skrzydlaty nieśmiertelny wił się  z bólu. Jego ręce uniosły się, by osłonić  jego twarz i dyszał, próbując zaczerpnąć  oddech.

„Kalona! Mój Małżonku!” Jakby była młodą  uzdrowicielką, Neferet przesunęła  się  automatycznie. Przycisnęła dłonie do rąk Kalony, szybko i sprawnie  koncentrując się  i powiedziała, „Uspokój go... Usuń  jego ból... Niech jego  agonia jak czerwone słońce opuści horyzont – odejdzie, by ustąpić  miejsca  czekającemu nocnemu niebu.”

Drżenie, które dręczyło ciało Kalony, zaczęło zmniejszać   się  niemal natychmiast.

Skrzydlaty nieśmiertelny odetchnął głęboko. Choć  jego ręce drżały, odsunął

ręce Neferet z twarzy. Następnie otworzył oczy. Były głęboko bursztynowym

kolorem whisky, jasne i pełne zrozumienia. Znowu był sobą.

10

„Wróciłeś  do mnie!” Przez chwilę  Neferet była tak przepełniona ulgą,  że się obudził i był  świadomy,  że prawie zaczęła płakać. „Twoje zadaniem  zakończone.” Neferet usuwała strumienie, które trzymały się  uparcie ciała  Kalony, marszcząc brwi, ponieważ  wydawało jej się,  że niechętnie wycofują  się z uścisku jej kochanka.

„Zabierz mnie z ziemi.” Jego głos był zachrypnięty, kiedy go użył, ale jego

słowa były zrozumiałe. „Do nieba. Muszę  zobaczyć  niebo.”

„Tak, oczywiście, mój drogi.” Neferet machnęła ręką  na drzwi, a te ponownie

się  otworzyły.

„Wojownik! Mój Małżonek się  obudził. Pomóż  mu dostać  się  na dach zamku!”

Syn Erebusa, który zirytował ją  tak niedawno, posłuchał jej polecenia, nie zadając pytań, choć  Neferet zauważyła,  że był w szoku z powodu nagłego przebudzenia się  Kalony.

Poczekaj, aż  dowiesz się  wszystkiego. Neferet przebiła go wyniosłym

uśmiechem. Bardzo szybko Ty i inni Wojownicy będziecie przyjmować  rozkazy  tylko ode mnie - albo zginiecie. Ta myśl zadowoliła j ą, kiedy podążała za  dwoma mężczyznami w głębi starożytnej fortecy Capri, aż  wreszcie wyszli po  kamiennych schodach na dach.

Było już  po północy. Księżyc wisiał na horyzoncie,  żółty i ciężki, choć  jeszcze nie pełni.

„Pomóż  mu usiąść  na ławce, a następnie zostaw nas,” Neferet rozkazała,  wskazując na bogato rzeźbioną, marmurową  ławkę, która znajdowała się w pobliżu krawędzi dachu, skąd rozciągał się  wspaniały widok na lśniące Morze Ś

ródziemne. Ale Neferet nie interesowało piękno, które j ą otaczało.

Machnęła ręka, by odesłać  Wojownika, chociaż  wiedziała,  że zawiadomi

Wyższą Radę  o tym,  że dusza jej Małżonka powróciła do jego ciała.

To nie miało teraz znaczenia. Mogła poradzić  sobie z tym później.

Tylko dwie rzeczy miały teraz znaczenie: Kalona wrócił do niej, a Zoey Redbird nie  żyła.

Tłumaczenie: Neciiaa

11

Rozdział 2

Neferet

„Mów. Powiedz mi wszystko powoli i jasno. Chcę  się  delektować  każdym  słowem.” Neferet podeszła do Kalony, klękając przed nim, dotykając delikatnie,  ciemne skrzydła, które były rozpostarte luźno wokół nieśmiertelnego, kiedy  siadał na ławce z twarzą  wzniesioną  w kierunku nocnego nieba, jego brązowe  ciało skąpane było w złotym blasku księżyca. Próbowała powstrzymać  się  przed

drżeniem w oczekiwaniu na księżyc.

„Co mam Ci powiedzieć?” Nie spojrzał jej w oczy. Zamiast tego cały czas miał

zwróconą  twarz w kierunku nieba, jakby mógł pić  z nieba nad nimi.

Jego pytanie zaskoczyło ją. Jej  żądza osłabła, a dłonie zaprzestały dotykać  jego skrzydeł.

„Chcę,   żebyś   opisał mi szczegóły swojego zwycięstwa, bym mogła  posmakować  ponownej opowieści z Tobą.” Powiedziała powoli, myśląc,  że

może jego umysł wciąż  był nietrzeźwy po niedawnym wyparciu duszy.

„Naszego zwycięstwa?” Powiedział.

Zielone oczy Neferet zmrużyły się. „W samej rzeczy. Jesteś  moim Małżonkiem.

Twoje zwycięstwo jest moim, a moje Twoim.”

„Twoja  życzliwość  jest prawie boska. Stałaś  się  boginią  podczas mojej

nieobecności.”

Neferet patrzyła na niego uważnie. Wciąż  nie patrzył na nią, jego głos był prawie pozbawiony wyrazu. Czy był bezczelny? Wzruszyła ramionami na jego pytanie, ale wciąż  bacznie go obserwowała. „Co stało się  w Otherworldzie? Jak umarła Zoey?”

Wiedziała, co jej powie, natychmiast jego bursztynowe oczy napotkały jej, w dziecięcy sposób zakryła uszy i zaczęła potrząsać  głową  w przód i w tył, kiedy wypowiedział słowa, które były jak miecz wbijający się  w jej duszę.

„Zoey Redbird nie jest martwa.”

Neferet wstała i zdjęła ręce z uszu.  Śledziła kilka kroków Kalony, patrząc niewidomo na czysty szafir oceanu nocy. Oddychała powoli, ostrożnie, próbując kontrolować  jej wściekłość. Kiedy w końcu wiedziała,  że może mówić  nie wrzeszcząc ze wściekłości w niebo, powiedziała.

12

„Dlaczego? Dlaczego nie ukończyłeś  swojego zadania?”

„To było Twoje zadanie, Neferet. Nigdy nie było moje. Zmusiłaś  mnie, bym  wrócił do królestwa, z którego zostałem wypędzony. To, co się  stało było  przewidywalne: Przyjaciele Zoey odzyskali ją. Z ich pomocą  zebrała się w całość  i odnalazła się  znowu.”

„Dlaczego nie powstrzymałeś  ich?” Jej głos był lodowaty. Nawet nie spojrzała

na niego.

„Nyks.”

Neferet usłyszała imię   opuszczające jego usta, jakby wypowiadał je w modlitwie – miękko, nisko, pełen czci. Zazdrość  zraniła ją.

„Co z Boginią?” Prawie wykrzyczała pytanie.

„Interweniowała.”

„Co zrobiła?” Neferet zawirowała. Nie wierząc, lekko zabarwiona strachem, jej  słowa były pozbawione oddechu, sceptyczne. „Czy oczekujesz,  że uwierzę,  że  Nyks obecnie wtrąca się  do wyboru  śmiertelnika?”

„Nie,” Kalona powiedział, brzmiał na wyczerpanego. „Nie wtrąca się,  interweniowała, tylko po tym jak Zoey wyleczyła się. Nyks pobłogosławiła ją.  To błogosławieństwo było częścią  ocalenia jej i jej Wojownika.”

„Zoey  żyje.” Głos Neferet był niski, zimny, pozbawiony  życia.

„Owszem.”

„Więc jesteś  mi winien podporządkowanie się  Twojej nieśmiertelnej duszy.”

Zaczęła odchodzić  od niego, w kierunku wyjścia z dachu.

„Gdzie idziesz? Co się  stanie dalej?”

Zdegustowana tym, co postrzegała jako słabość  w jego głosie, Neferet odwróciła się  do niego. Stała się  wysoka, dumna i wyciągnęła ramiona, by lepkie strumienie, które wiły się  wokół niej mogły muskać  jej skórę  swobodnie i pieszczotliwie.

„Co się  stanie dalej? To całkiem proste. Upewnię  się,  że Zoey wycofa się  do

Oklahomy. Potem na własną rękę, dokończę  zadanie, którego nie wykonałeś.”

Nieśmiertelny zapytał, kiedy była odwrócona plecami, „A co ze mną?”

13

Neferet zatrzymała się  spojrzała przez ramię. „Także wrócisz do Tulsy, tylko osobno. Mam plany w stosunku do Ciebie, ale nie możesz być  ze mnąpublicznie. Nie pamiętasz, mój kochany,  że jesteś  teraz mordercą?  Śmierć Heatha Lucka to Twoja robota.”

„Nasza robota,” powiedział.

Uśmiechnęła się  łagodnie. „Nie według Wyższej Rady.” Napotkała jego oczy.  „Stanie się  tak. Musisz szybko odzyskać  swoją  siłę. O zmierzchu jutro zawiadomię  Wyższą  Radę,  że Twoja dusza wróciła do ciała i wyznałeś  mi,  że

zabiłeś  ludzkiego chłopaka, bo myślałeś,  że jego nienawiść  zagraża mi. Powiem  im,  że z racji tego,  że wierzyłeś,  że mnie chronisz, byłam łaskawa w Twoim  ukaraniu. Ubiczowałam Cię  sto razy, a potem wypędziłam na jeden wiek.”

Kalona walczył, by usiąść. Neferet była zadowolona,  że widziała błysk wściekłości w jego bursztynowych oczach.

„Wydaje Ci się,  że pozbędziesz się  mojego dotyku na wiek?”

„Oczywiście,  że nie. Łaskawie pozwolę  Ci wrócić, kiedy Twoje rany się wyleczą. Do tego czasu wciąż  będę  mogła Cię  dotykać, po prostu nie będziemy  robić  tego publicznie.”

Jego brwi się  uniosły. Pomyślała,  że wygląda arogancko, nawet kiedy był słaby i pokonany.

„Jak długo oczekujesz,  że mam się  czaić  w cieniu, udaj ąc,  że leczę  się

z nonsensownych ran?”

„Oczekuję,  że będziesz nieobecny przy moim boku dopóki Twoje rany się  nie  uleczą.” Szybkim, precyzyjnym ruchem, Neferet podniosła nadgarstek do ust  i ugryzła mocno, natychmiast Tworząc krąg krwi. Potem zaczęła wirującym  ruchem wzniesionego ramienia przesiewać  powietrze, kiedy lepkie strumienie  Ciemności  ślizgały się  wdzięcznie wokół jej nadgarstka, przysysając się  do krwi  jak pijawki. Zagryzła zęby, usiłując nie zachwiać  się, nawet kiedy ostrość strumieni raniła ją  wciąż  i wciąż. Kiedy wydawało się,  że już  wystarczająco  napiły się, Neferet przemówiła do nich miękko i z miłością. „Odebrałyście  zapłatę, teraz musicie wykonać  mój rozkaz.” Spojrzała z tętniących kosmyków  Ciemności na jej nieśmiertelnego kochanka.

„Wychłostajcie go. Sto razy.” Neferet cisnęła Ciemność  na Kalonę.

Słaby nieśmiertelny jedynie miał czas, by rozwinąć  swe skrzydła i przeskoczyćna skraj dachu zamku. Ostre macki Ciemności dopadły go. Owinęły się  wokół

14

jego skrzydeł na najwrażliwszej bazie, gdzie łączyły się  z kręgosłupem. Zamiast  zeskoczyć  z dachu, był uwięziony, przywiązany do antycznej kamiennej  balustrady, kiedy Ciemność  zaczęła powoli chłostać  jego nagie plecy.

Neferet patrzyła jedynie do momentu, aż  jego dumna, przystojna głowa zawisła, a jego ciało drżało w konwulsjach z każdym batem.

„Nie niszczcie go całkowicie. Mam zamiar cieszyć  się  znów jego pięknym  ciałem,” powiedziała zanim odwróciła się  plecami do Kalony i odeszła  świadomie z przesiąkniętego krwią  dachu.

„Wygląda na to,  że muszę  wszystko robić  sama, a jest tyle do zrobienia… tyle

do zrobienia,” wyszeptała do Ciemności, która przemykała wokół jej kostek.

W cieniu cieni Neferet pomyślała,  że zobaczyła zarys masywnego byka obserwującego ją  z aprobatą  i przyjemnością.

Neferet uśmiechnęła się.

Tłumaczenie: Maily (marlen1986)

15

Thank you for evaluating PDF to ePub Converter.


To get full version, you need to purchase the software from: http://www.pdf-epub-converter.com/convert-to-epub-purchase.html



Rozdział 3

Zoey

Już  zilionowy raz myślałam o tym, jak niesamowita była sala tronowa Sgiach.  Była starożytną  królową  Wampirów, Wielkim Łowcą  Głów, potężna i otoczona przez osobistych Wojowników nazywanych Strażnikami. Do diabła, powróciłaby w dniu, kiedy rzuciłaby wyzwanie Wampirzej Wyższej Radzie i wygrałaby, bo jej zamek nie był wersją  obrzydliwego,  średniowiecznego campingu. Zamek Sgiach był twierdzą. Przysięgam,  że z każdego okna roztaczał się  widok na morze, a zwłaszcza z jej sali tronowej, był taki niesamowity,  że wyglądał jakby był wyświetlany na telewizorze HD, a nie przede mną, w prawdziwym  życiu.

„Tu jest pięknie.” Dobra, mówić  do siebie zwłaszcza tak szybko, po tym, no  cóż, trochę  szalonym pobycie w Otherworld, może być  nie za dobrym  pomysłem. Westchnęłam i wzruszyłam ramionami. „Nieważne. Nali nie było  tutaj, Stark głównie trzymał się  z dala od tego wszystkiego, Afrodyta robiła  różne rzeczy, ja raczej nie wyobrażałam sobie Dariusa i Sgiach robiących coś magicznego lub trenujących kopanie tyłków w sposób godny superbohatera  z Seoras, więc mówienie do siebie wydawało mi się  jedynym rozwiązaniem.”

„Byłam po prostu sprawdzić  moje e-maile – nic magicznego, nawet  żadnego

kopania tyłków.”

Przypuszczam,  że sprawiłaby,  że podskakiwałabym przy niej. Chodzi mi o to,  że królowa wydawała się  materializować  z powietrza obok mnie, ale wydawało mi się,  że roztrzaskanie duszy i szaleństwo w Otherworldzie spowodowało dośćwysoką tolerancję  na duchy.

Dodatkowo, poczułam dziwną  więź  z Królową  Wampirów. Tak, była naprawdęszybka i miała sporą  moc i w ogóle, ale w ciągu tygodnia od kiedy Stark i ja wróciliśmy, była stałym elementem u mojego boku. Podczas gdy Afrodyta i Darius grali w całusy i chodzili ręka w rękę  po plaży, a Stark spał i spał i spał, więc spędzałam czas z Sgiach. Czasami rozmawiałyśmy - czasami nie. Ona była  – zdecydowałam o tym dzień  wcześniej - najfajniejszą  wampirzą  kobietą, jakąkiedykolwiek spotkałam.

„Żartujesz, prawda? Jesteś  starożytnym wojownikiem i królową, która mieszka  w zamku na wyspie i nikt nie może dostać  się  tu bez twojego pozwolenia, a Ty  sprawdzasz sobie e-maile? Dla mnie to brzmi jak magia.”

16

Sgiach roześmiała się. „Nauka często jest bardziej tajemnicza niż  magia, a przynajmniej ja tak zawsze myślałam. Co przypomina mi,  że rozważałam jak dziwne jest to,  że  światło dzienne wpływa na Twojego Strażnika tak wyniszczająco.”

„To nie przez Starka. Mam na myśli, to  że jest gorzej z nim ostatnio, bo, no cóż jest ranny.” Spauzowałam, motając się  w słowach i nie chcąc się  przyznać, jak  trudno było patrzeć  na mojego Wojownika i Strażnika tak wyraźnie rannego.  „To naprawdę  nie jest normalne dla niego. On zazwyczaj pozostaje  świadomy  w ciągu dnia, nawet jeśli nie może znieść  bezpośredniego działania promieni  słonecznych. Wszystkie czerwone wampiry i adepci są  takiego samego zdania  o tym. Słońce im szkodzi.”

„Cóż, młoda królowo, to może być  znaczącą  niekorzyścią, kiedy Strażnik nie

jest w stanie chronić  Cię  w godzinach dziennych.”

Wzruszyłam ramionami, choć  jej słowa spowodowały u mnie dreszcze na plecach. „Tak, no cóż, niedawno nauczyłam się  dbać  o siebie. Myślę,  że poradzęsobie przez kilka godzin dziennie na własną  rękę.” Powiedziałam ostrożnie te słowa, które zaskoczyły nawet mnie.

Zielono-bursztynowe oczy Sgiach wpatrywały się  we mnie. „Nie pozwalaj na to, by było Ci ciężko.”

„Z czym?”

„Z Ciemnością  i z walką przeciwko niej.”

„Czy nie muszę  ciężko walczyć?” Pamiętałam przybitego Kalonę  do  ściany

areny w Otherworldzie jego oszczepem, a mój  żołądek zacisnął się.

Potrząsnęła głową  i w zamierającym  świetle dnia, smuga zalśniła w jej srebrnych włosach, błyszcząc jak cynamon i złoto, zmieszane razem. „Nie, musisz być  silna. Musisz być  mądra. Musisz poznać  siebie i ufaj tylko tym, którzy są  godni. Jeśli pozwolisz, by walka z Ciemnością  zahartowała Cię, stracisz punktu widzenia.”

Odwróciłam się, patrząc na szaro-niebieską  wodę, która otaczała wyspę  Skye.

Słońce zachodziło do oceanu, mieniąc się  delikatnym różem i kolorami korali na ciemnym niebie. To było piękne, spokojne i wyglądało zupełnie normalnie.  Kiedy stało się  tu, trudno było sobie wyobrazić,  że gdzieś  na  świecie kręciło sięzło, Ciemność  i  śmierć.

17

Ale Ciemność  tam była, prawdopodobnie pomnożona gazilin razy. Kalona nie zabił mnie i to naprawdę, naprawdę  wkurzy Neferet.

Ta myśl o tym, co to znaczy,  że będę  musiała poradzić  sobie ponownie z niąi Kaloną  i z całym tym strasznym gównem, związanym z nimi, powodowała,  że czułam się  bardzo zmęczona.

Odwróciłam się  od okna, wyprostowałam ramiona i stanęłam twarzą  w twarz z Sgiach.

„Co jeśli nie chcę  już  walczyć? Co jeśli chcę  tu zostać, przynajmniej na jakiś czas? Stark nie jest sobą. Musi odpocząć  i wydobrzeć. Już  wysłałam wiadomość do Wyższej Rady o Kalonie. Wiedzą,  że zamordował Heatha, a następnie  przyszedł po mnie i  że Neferet była zamieszana w to wszystko. I sprzymierzyła  się  z Ciemnością. Wyższa Rada może poradzić  sobie z Neferet. Do diabła,  dorośli muszą  poradzić  sobie z nią  i z tym paskudnym bałaganem, którym  próbuje wypełnić  nasze  życie.”

Sgiach nie powiedziała nic, więc wzięłam wdech i wciąż  paplałam. „Jestem dzieckiem. Ledwie Siedemnastolatką. Jestem do bani z geometrii. Mój hiszpański jest do bani. Nie mogę  nawet jeszcze głosować. Walka ze złem nie jest moją  odpowiedzialnością  - ukończenie szkoły  średniej i miejmy nadzieję,  Przemiana to moje zadanie. Moja dusza roztrzaskała się, a mój chłopak został zabity. Nie zasłużyłam sobie na przerwę? Choć  na małą?”

Całkowicie zaskakując mnie, Sgiach uśmiechnęła się  i powiedziała, „Tak, Zoey, wierzę,  że zasłużyłaś.”

„To znaczy,  że mogę  tu zostać?”

„Tak długo, jak chcesz. Wiem co to znaczy czuć  presję świata. Tutaj, jak  powiedziałaś,  świat może wejść  tylko za moim poleceniem – a w większości  mówię, by trzymali się  z daleka.”

„Co z walką przeciwko Ciemności, złu i w ogóle?”

„Będzie miała miejsce jak wrócisz.”

„Wow. Poważnie?”

„Poważnie. Zostań  tu na mojej wyspie, dopóki twoja dusza nie wypocznie i nie  odrodzi się, a wtedy sumienie Ci podpowie, byś  powróciła do  świata i swojego

życia.”

18

Zignorowałam małe ukłucie, które poczułam przy słowie sumienie. „Stark może też  zostać, prawda?”

„Oczywiście. Królowa zawsze musi mieć  swojego Strażnika u swego boku.”

„Mówiąc o tym,” powiedziałam szybko, szczęśliwa,  że mogę  skierować  temat  z dala od sumienia i walki ze złem. „Jak długo Seoras jest Twoim Strażnikiem?”

Oczy królowej zmiękły, a jej uśmiech stał się  słodszy, cieplejszy, a nawet piękniejszy. „Seoras stał się  moim Strażnikiem Związanym Przysięgą  ponad pięćset lat temu.”

„O kurczę! Pięćset lat? Ile masz lat?”

Sgiach roześmiała się. „Po pewnym czasie, nie sądzisz,  że wiek nie ma znaczenia?”

„I to nie uprzejmie pytać  się  kobiecie o wiek.”

Nawet jeśli nie odzywał się  prawie nic, chciałabym wiedzieć,  że Seoras wszedł do pokoju. Twarz Sgiach zmieniła się, gdy był w pobliżu. Było tak, jakby nacisnął włącznik i wydobył miękki i ciepły blask z jej wnętrza.

A gdy patrzył na nią, tylko przez chwilę, nie wyglądała już  na tak opryskliwąi gotową  do walki i wolałabym-skopać-Ci-tyłek-niż-z-tobą-porozmawiać.

Królowa roześmiała się  i dotknęła ramienia Strażnika z czułością, która dała mi

nadzieję,  że będę  mogła w Starku odnaleźć  choć  w małym ułamku to, co łączy  tych dwoje. A jeśli on nazwałby mnie kobietą  po pięciuset latach, to byłoby też bardzo fajne.

Heath nazywałby mnie kobietą. Cóż, bardziej niż  dziewczyną. Albo po prostu

Zo – Na zawsze tylko jego Zo.

Ale Heath nie  żył, odszedł i nigdy nie nazwie mnie tak jeszcze raz.

„On czeka na Ciebie, młoda królowo.”

Byłam w szoku, patrzyłam na Seorasa. „Heath?”

Spojrzenie Wojownika było mądre i rozumne, a głos łagodny. „Tak, twój Heath prawdopodobnie znajdzie Cię  gdzieś  w przyszłości, ale mówię  o Twoim  Strażniku.”

19

„Stark! Och, dobrze,  że się  obudził.” Wiem,  że brzmiałam na winną. Nie  chciałam wciąż  myśleć  o Heathie, ale trudno było tego nie robić. On był częścią

mojego  życia od kiedy miał dziewięć  lat – i umarł tak niedawno. Potrząsnęłam

sobą mentalnie, ukłoniłam się  szybko Sgiach i ruszyłam do drzwi.

„Nie ma go w komnacie,” Seoras powiedział. „Chłopak znajduje się  w pobliżu

gaju. Prosił, byście spotkali się  właśnie tam.”

„Jest na zewnątrz?” Zatrzymałam się, zaskoczona. Odkąd Stark wrócił  z Otherworldu, był bardzo słaby i zdolny jedynie jeść, spać  i grać  w gry  komputerowe z Seoras, co było faktycznie super dziwne - to było jak połączenie  liceum, Braveheart i Call of Duty.

„Tak, Dziewczyno zrobił zamieszanie swoim makijażem, a teraz zachowuje się

ponownie jak prawdziwy Strażnik.”

Położyłam pięść  na biodrze i zmrużyłam oczy na starego Wojownika. „Prawie umarł. Pociąłeś  go na kawałki. Był w Otherwoldzie. Daj mu trochę  czasu.  Jejku.”

„Dobrze, no cóż, ale on właściwie nie umarł, czyż  nie?”

Przewróciłam oczami. „Powiedziałeś,  że jest w gaju?”

„Tak.”

„Okie dokie.”

Kiedy przeszłam przez drzwi, głos Sgiach dobiegł do mnie. „Weź  ten piękny szal, który zakupiłaś  we wsi. Jest zimny wieczór.”

Myślałam,  że to trochę  dziwne,  że Sgiach to powiedziała. Właściwie to było zimno (i zwykle mokro) na wyspie Skye, ale adepci i wampiry nie odczuwały zmian pogody jak człowiek. Ale co tam. Kiedy wojownicza królowa każe ci cośzrobić, to zazwyczaj najlepiej to zrobić. Więc poszłam do ogromnego pokoju, który dzieliłam ze Starkiem i chwyciłam szal, który przerzuciłam przez poręcz  łóżka z baldachimem. Był kaszmirowy w kolorze kremowym, tkany złotymi

nićmi i pomyślałam,  że prawdopodobnie wygląda ładniej powieszony obok

zasłony łóżka, niż  na mojej szyi.

Zatrzymałam się  na chwilę, popatrzyłam na łóżko, które dzieliłam ze Starkiem przez ostatni tydzień. Kuliłam się  obok niego, trzymałam go za rękę  i kładłam głowę  na jego ramieniu, podczas gdy patrzyłam jak  śpi. Ale to było wszystko.  On nawet nie próbował namawiać  mnie na pieszczoty.

20

Cholera! Był bardzo ranny!

Skuliłam się  mentalnie, kiedy przeliczyłam ile razy Stark cierpiał z mojego powodu: strzała niemal go zabiła, ponieważ  przyjął na siebie strzał, który był przeznaczony dla mnie, został pocięty i musiał zniszczyć  część  siebie, by przejść  do Otherwoldu, by dołączyć  do mnie, został  śmiertelnie ranny przez  Kalonę, bo uwierzył,  że to jedyny sposób, by dosięgnąć  tego, co we mnie sięroztrzaskało.

Ale ja go też  uratowałam, przypomniałam sobie. Stark miał rację  – kiedy zobaczyłam tą  brutalność  Kalony w stosunku do niego, zebrałam się  w całość, a przez to Nyks zmusiła Kalonę, by tchnął trochę  nieśmiertelności w ciało  Starka, przywracając go do  życia i spłacając dług, który był winien po zabiciu  Heatha.

Szłam przez pięknie dekorowany zamek, kiwając do Wojowników, którzy kłaniali się  mi z szacunkiem i myślałam o Starku, automatycznie przyspieszając tempo. Co on sobie myśli, wychodząc na zewnątrz po tym przez co przeszedł?

Cholera, nie wiedziałam, co sobie myślał. Był inny, odkąd wróciliśmy.

Cóż, oczywiście,  że był inny, powiedziałam sobie surowo, czując się  podle i nielojalnie. Mój Wojownik odbył podróż  do Otherworldu, umarł, został wskrzeszony przez nieśmiertelnego, a następnie powrócił do ciała, które było słabe i ranne.

Ale wcześniej. Zanim wróciliśmy do realnego  świata, coś  się  stało między nami.  Coś  się  zmieniło dla nas. Albo przynajmniej ja tak myślałam. Byliśmy bardzo blisko w Otherwoldzie. Jego picie ze mnie było niesamowitym doświadczeniem.  To było coś  więcej niż  seks. Czuliśmy się  tak dobrze. Naprawdę, naprawdędobrze. Uzdrowiłam go, wzmocniłam go i – w jakiś  sposób - to naprawiło coś, co było rozbite jeszcze wewnątrz mnie, dzięki czemu moje tatuaże wróciły.

I ta nowa bliskość  ze Starkiem spowodowała,  że utrata Heatha była do zniesienia.

Więc dlaczego czułam się  taka przygnębiona? Co było ze mną nie tak?

Cholera. Nie wiedziałam.

Mama wiedziałaby. Myślałam o mojej mamie i poczułam nieoczekiwanąi straszną  samotność. Tak, ona mnie zawiodła i w zasadzie wybrała nowego

męża zamiast mnie, ale była wciąż  moją  mama. Tęskniłam za nią, głos w mojej

głowie to przyznał. Potem potrząsnęłam głową. Nie, wciąż  miałam „mamę.”

21

Moja babcia nią  była i właściwie kimś  więcej dla mnie.

„To za babcią  tęskniłam.” I wtedy, oczywiście, poczułam się  winna, ponieważ odkąd wróciłam nawet nie zadzwoniłam do niej. Dobra, jasne, wiedziałam,  że  babcia będzie czuła,  że moja dusza wróciła –  że jestem bezpieczna. Ona zawsze  miała super intuicję, szczególnie w związku ze mną. Ale powinnam zadzwonić do niej.

Czułam się  sobą  bardzo rozczarowana i smutna, zagryzłam wargi i owinęłam szalikiem z kaszmiru moją  szyję, trzymałam końcówki szala, kiedy szłam przez most nad fosą, a zimny wiatr wiał wokół mnie. Wojownicy zapalili pochodnie i witali mężczyzn, którzy skłonili mi się. Starałam nie patrzeć  się  na straszne czaszki na pochodniami. Poważnie. Czaszki. Jakby rzeczywiście zmarłych ludzi.  Cóż, wszystkie były stare i wyschnięte, ale nadal obrzydliwe.

Wciąż  odwracałam oczy, podążałam szlakiem przez bagnisty teren, otaczający jedną  stronŚ     ę  zamku. Kiedy dotarłam do wąskiej  ścieżki skręciłam w lewo. więty Gaj zaczynał się  małą  dróżką  od zamku i wydawał rozciągać  sięw nieskończoność. Wiedziałam, gdzie on się  znajduje, nie dlatego,  że przypomniałam sobie, jak byłam niesiona, jak zwłoki, przez niego w drodze do  Sgiach. Wiedziałam, gdzie jest, dlatego,  że w ostatnich tygodniach, kiedy Stark się  leczył, czułam przywiązanie do gaju. Kiedy nie byłam z królową, z Afrodytą, albo sprawdzałam co u Starka, szłam na długi spacer.

Przypominał mi Otherworld, oraz fakt,  że ta pamięć  dawała mi uczucie komfortu, ale powodowała również  strach w tym samym czasie.

Mimo to, odwiedzałam  Święty Gaj, czy jak Seoras go nazywał, Croabh, ale zawsze szłam tam w ciągu dnia. Nigdy po zachodzie słońca. Nigdy w nocy.

Szłam drogą. Pochodnie oświetlały drogę. Rzucały migające cienie na skraj lasu, dając wystarczająco dużo  światła, bym mogła dostrzec omszały  świat magii na granicy wiecznych drzew. Wszystko wyglądało inaczej bez słońca

wśród baldachimu gałęzi. Nie było już  znajome i czułam dziwne uczucie na

mojej skórze, jakby moje zmysły mnie alarmowały.

Moje oczy przyciągnęły cienie w gaju. Czy nie były czarniejsze niż  powinny być? Czy coś, co nie powinno tam być  czaiło się  tam? Zadrżałam i to właśnie wtedy zobaczyłam ruch w dalszej części drogi. Moje serce szarpnęło w piersi, kiedy rzucałam okiem przed siebie, oczekując skrzydeł i zimna, zła i szaleństwa.

Ale moje serce szarpnęło z innego powodu.

22

Stark tam był, stał na wprost dwóch drzew, które skręciły się  razem tworząc jedność. Gałęzie drzew były udekorowane ozdobnymi paskami tkaniny związanymi razem, niektóre były w jasnych kolorach, niektóre były znoszone, wyblakłe i postrzępione. To była  śmiertelna wersja wiszącego drzewo, które rosło przed Gajem Nyks w Otherwoldzie, ale tylko dlatego,  że znajdowało sięw „realnym”  świecie nie znaczyło,  że było mniej spektakularne.

Zwłaszcza, gdy facet stojący przed nim, wpatrujący się  w jego gałęzie, miał na sobie ziemisty pled MacUallis, charakterystyczny dla tradycji Wojownika, sztylet i kilt i wszelkiego rodzaju seksowne skóry nabijane  ćwiekami (jakby  Damien powiedział).

Patrzyłam na niego, jakbym nie widziała go od lat. Stark wyglądał silnie, zdrowo i całkowicie wspaniale. Rozproszyłam się, zastanawiając, co dokładnie szkoccy chłopcy, albo nie, nosili pod kiltami, kiedy odwrócił się  do mnie.

Jego uśmiech oświetlił mu oczy. „Mogę  praktycznie usłyszeć, o czym myślisz.”

Moje policzki stały się  natychmiast gorące, zwłaszcza,  że Stark miał zdolnośćwyczuwania moich emocji. „Nie powinieneś  słuchać  o czym myślę, chyba,  że jestem w niebezpieczeństwie.”

Jego uśmiech stał się  zarozumiały, a jego oczy błyszczały psotnie. „Więc nie

myśl tak głośno. Ale masz rację. Nie powinienem słuchać  o czym myślisz, bo

nie znajdowałaś  się  niebezpieczeństwie.”

„Mądrala,” powiedziałam, ale nie mogłam powstrzymać  się  od uśmiechu.

„Tak, to ja, ale ja jestem Twoim mądralą.”

Stark wyciągnął rękę  do mnie, kiedy znalazłam się  u jego boku, nasze palce splotły się  razem. Jego dotyk był ciepły - jego ręce były silne i stabilne. Stojąc tak blisko niego widziałam,  że miał jeszcze cienie pod oczami, ale nie był jużtak  śmiertelnie blady. „Jesteś  znowu sobą!”

„Tak, to zajęło mi trochę  czasu, mój sen był dziwny - nie dawał tyle odpoczynku  ile powinien, ale jakby jakiś  przełącznik włączył się  we mnie dzisiaj i jestem  w końcu naładowany.”

„Cieszę  się . Tak bardzo martwiłam się  o Ciebie.” Kiedy to powiedziałam,

zdałam sobie sprawę, ile prawdy w tym było i wypaliłam „Tęskniłam za Tobą.”

23

Ścisnął mnie za rękę  i przyciągnął mnie do siebie. Cała jego pewność  siebie

odparowała. „Wiem. Czułaś  się  odległa i przerażona. Co z Tobą?”

Chciałam powiedzieć  mu,  że jest w błędzie -  że chciałam dać  mu trochęprzestrzeni, by wydobrzał, ale słowa, które wydobyły się  z moich ust były bardziej szczere. „Zostałeś  ranny przeze mnie.”

„Nie przez Ciebie, Z. Zostałem zraniony przez Ciemność  – ona stara się

zniszczyć  tych, którzy walczą  dla  Światła.”

„Taa, no cóż, chciałabym,  żeby Ciemność  przyczepiła się  do kogoś  innego na

chwilę  i pozwoliła Ci odpocząć.”

Uderzył mnie ramieniem. „Wiedziałem w co się  pakuje, kiedy przysięgałem Ci siebie. Nie miałem nic przeciwko wtedy i nie mam nic przeciwko teraz i nie będę  miał nic przeciwko za pięćdziesiąt lat. Z. to naprawdę  nie brzmi dla mnie zbyt męsko i jak dla Strażnika, kiedy mówisz,  że Ciemność  czepia się  mnie.”

„Słuchaj, jestem poważna. Chcesz wiedzieć, co ze mną, dobrze, martwiłam się,  że tym razem zostałeś  ranny zbyt mocno.” Zawahałam się, walcząc  z niespodziewanymi łzami, kiedy w końcu zrozumiałam. „Tak mocno,  że nie  wydobrzejesz. A potem mnie też  zostawisz.”

Obecność  Heatha była tak namacalna między nami,  że prawie spodziewałam się,  że zobaczę  go, kiedy wychodzi z gaju i mówi Hej, Zo. Nie płacz. Jesteśusmarkana, gdy płaczesz. I oczywiście ta myśl spowodowała,  że było mi trudniej nie krzyczeć.

„Posłuchaj mnie, Zoey. Jestem Twoim Strażnikiem. Jesteś  moją  królową, to  więcej znaczy niż  Kapłanka, więc nasza więź  jest jeszcze silniejsza niż  zwykła  Przysięga Wojownika.”

Zamrugałam. „To dobrze, bo czuje, jakby złe rzeczy starały się  odebrać  mi wszystkich, których kocham.”

„Nic nigdy mnie Tobie nie zabierze, Z. Przysięgam Ci.” Uśmiechnął się  i było  tyle zaufania i miłości w jego oczach,  że zaparło mi dech. „Nigdy się  mnie nie  pozbędziesz, mo bann ri.”

„To dobrze,” powiedziałam cicho, opierając głowę  na jego ramieniu, kiedy

przytulił mnie ramieniem. „Jestem zmęczona całą  tą  sprawą  z opuszczaniem.”

Pocałował mnie w czoło, mrucząc obok mojej skóry. „Taa, ja też.”

24

„Właściwie, myślę,  że prawda jest taka,  że jestem zmęczona. Koniec i kropka.  Muszę  się  też  naładować.” Spojrzałam na niego. „Czy będzie w porządku jeśli  zostaniemy tutaj? Nie chcę  jeszcze jechać  i wracać  do ... do ...” Zawahałam się,  nie wiedząc, jak ująć  w słowa to, co czułam.

„Do tego wszystkiego – tego co dobre i złe. Wiem, co masz na myśli,”

powiedział mój Strażnik. „Ten pomysł podoba się  Sgiach?”

„Powiedziała,  że możemy zostać  tu tak długo jak moje sumienie mi pozwoli,”  powiedziałam, uśmiechając się  nieco ironicznie. „A teraz moje sumienie  zdecydowanie mi na to pozwala.”

„Brzmi dobrze jak dla mnie. Nie czuję  pośpiechu, by wracać  do całego tego

dramatu z Neferet, który czeka na nas.”

„Więc zostajemy na jakiś  czas?”

Stark przytulił mnie. „Zostajemy dopóki nie powiesz,  że chcesz jechać.”

Zamknęłam oczy i odpoczywałam w ramionach Starka, czując się, jakby ktośzdjął ze mnie ogromny ciężar. Kiedy zapytał, „Hej, chcesz zrobić  coś  ze mną?”  A moja odpowiedź  była natychmiastowa i prosta, „Tak, wszystko.”

Czułam,  że chichocze. „Ta odpowiedź  sprawiła,  że chcę  zmienić  to, o co miałem zamiar poprosić.”

„Nie ten rodzaj wszystkiego miałam na myśli.” Popchnęłam go trochę, choć

czułam falę  ulgi,  że Stark znowu zdecydowanie zachowywał się  jak Stark.

„Nie?” Jego spojrzenie powędrowało z moich oczu na usta i nagle spojrzał na  mnie mniej pewny siebie i bardziej spragniony – co spowodowało,  że mój  żołądek się  wywrócił.

Potem pochylił się  i pocałował mnie, mocno i długo, tak,  że całkowicie zaparło mi dech. „Czy na pewno nie miałaś  na myśli tego rodzaju wszystkiego?”  Zapytał głosem niższym i bardziej pociągającym niż  zwykle.

„Nie. Tak.”

Uśmiechnął się. „Więc które?”

„Nie wiem. Nie mogę  myśleć, gdy całujesz mnie w ten sposób.” Powiedziałam

mu szczerze.

„Więc będę  musiał całować  Cię  w ten sposób częściej,” powiedział.

25

„Dobrze,” powiedziałam, czując pustkę  w głowie i dziwną  słabość  w kolanach.

„Dobrze,” powtórzył. „Ale później. Teraz mam zamiar pokazać, jak silnym  Strażnikiem jestem i zostanę  przy pierwotnym pytaniu, które chciałem Ci  zadać.” Sięgnął do skórzanej sakiewki, przewiązanej przez jego ciało

i wyciągnął długi, wąski pas pledu MacUallis, podniósł go, by płynął lekko na  wietrze. „Zoey Redbird, zwiążesz swoje  życzenia i marzenia na przyszłość  ze

mną  węzłem na wiszącym drzewie?”

Zawahałam się  tylko sekundę  - wystarczająco długo na tyle, by poczuć  ostry ból z powodu nieobecności Heatha, jego przyszłości, której nigdy nie będzie, a następnie zamrugałam, by wyprzeć  łzy z oczu i odpowiedziałam mojemu

Strażnikowi Wojownikowi.

„Tak, Stark zwiążę  moje  życzenia i marzenia na przyszłość  z Tobą.”

Tłumaczenie: Vamp_WeRaAa

26

Rozdział 4

Zoey

„Co mam zrobić  z moim kaszmirowym szalem?”

„Zedrzyj z niego pasek,” powiedział Stark.

„Jesteś  pewny?”

„Tak, dostałem instrukcje bezpośrednio od Seorasa. To i garść  przemądrzałych  komentarzy o moich zasmucaj ących edukacyjnych brakach i jeszcze coś  o tym,  że staję  się  fanny1, a ja nie wiem co to do diabła znaczy.”

„Fanny? Jak to dziewczęce imię?”

„Nie sądzę...”

Stark i ja potrząsnęliśmy głowami w całkowitej zgodzie co do Seorasa i jego dziwactw. „W każdym bądź  razie,” Stark kontynuował, „powiedział,  że kawałki tkaniny muszą  być  z czegoś, co jest moje i czegoś, co jest twoje i to ma byćwyjątkowe dla każdego z nas.” Uśmiechnął się  i szarpnął za mój lśniący, nowy, piękny szal. „Bardzo lubisz tę  rzecz, prawda?”

„Tak, wystarczająco,  żebym nie chciała jej podrzeć.”

Stark się  zaśmiał, wyciągnął swój sztylet z pochwy na jego talii i podał go mi.

„Dobrze, więc to związane z moją  chustą  stworzy silny węzeł między nami.”

„Tak, tylko,  że chusta nie kosztowała Cię  osiemdziesiąt euro, czyli więcej niż

ponad sto dolarów. Myślę …” wymruczałam kiedy sięgałam po sztylet.

Zamiast pozwolić  mi wziąć  od niego sztylet, Stark zawahał się. Jego oczy odnalazły moje. „Masz rację, to nie kosztowało mnie pieniędzy. To kosztowało mnie krew.”

Moje ramiona opadły. „Przepraszam. Posłuchaj mnie, kiedy skomlęo pieniądzach i szalu. Ah, do diabła! Zaczynam brzmieć  jak Afrodyta.”

Stark odwrócił sztylet tak,  że wymierzył w serce w jego piersi. „Jeśli zamieniasz się  w Afrodytę, zamierzam się  zasztyletować.”

1   To słowo powinno być  przetłumaczone, ale następne zdanie nie będzie miało sensu. Fanny to

zdrobnienie od imienia Frances albo wulgarne określenie kogoś  tłumaczone jako „cipa”.

27

„Jeśli zamienię  się  w Afrodytę  zasztyletuj najpierw mnie.” Sięgnęłam po sztylet

i tym razem mi go dał.

„Załatwione,” uśmiechnął się  szeroko.

„Załatwione,” powiedziałam i przecięłam frędzlowatą  krawędź  mojego nowego  szala i jednym szybkim szarpnięciem oderwałam długi, wąski kawałek. „Co  teraz?”

„Wybierz gałąź. Seoras mówił,  że powinienem trzymać  swój kawałek, a ty twój.  Kiedy zwiążemy je razem i zażyczymy sobie czegoś  dla nas, będziemy związani  na zawsze.”

„Serio? To super romantyczne.”

„Tak, wiem.”  Wyciągnął rękę  i dotknął jednym palcem mojego policzka. „To

sprawia,  że pragnę  zrobić  to tylko dla Ciebie.”

Spojrzałam w jego oczy i powiedziałam dokładnie to, co pomyślałam. „Jesteśnajlepszym Strażnikiem na  świecie.”

Stark potrząsnął głową  z mocnym wyrazem twarzy. „Nie jestem. Nie mów tak.”

Kiedy powiedział mi to, dotknęłam jego policzka palcami. „Dla mnie, Stark. Dla mnie jesteś  najlepszym Strażnikiem na  świecie.”

Rozluźnił się  trochę. „Dla ciebie. Postaram się  być.”

Spojrzałam od jego oczu do starożytnego drzewa. „Tam.” Wskazałam na niskie odgałęzienie, które rozwidlało się, tworząc z liści i gałęzi miejsce, które wyglądało jak doskonałe serce. „To nasze miejsce.”

Razem podeszliśmy to drzewa. Wtedy, tak jak kazał Strażnik Sgiach, Stark i ja związaliśmy chustę  MacUallis koloru ziemi i mój lśniący, kremowy szal. Nasze palce musnęły się  o siebie, a kiedy robiliśmy ostatnią  pętlę  węzła nasze oczy sięspotkały.

„Moim  życzeniem dla nas jest to,  żeby nasza przyszłość  była tak silna jak ten

węzeł,” powiedział Stark.

„Moim  życzeniem jest to,  żeby nasza przyszłość  była wspólna, tak jak ten

węzeł,” powiedziałam.

28

Przypieczętowaliśmy swoje  życzenia pocałunkiem, który sprawił,  że zaparło mi dech. Nachyliłam się  nad Starkiem, by pocałować  go ponownie, kiedy wziął moją  dłoń  w swoją i powiedział, „Pozwolisz,  że Ci coś  pokażę?”

„Okay, pewnie,” powiedziałam myśląc o tym,  że pozwoliłabym Starkowi

pokazać  mi cokolwiek.

Zaczął prowadzić  mnie do gaju, ale wyczuł moje wahanie, bo uścisnął moją  rękęi uśmiechnął się  do mnie. „Hej, tu nie ma niczego, co mogłoby Cię  skrzywdzić,

a jeśli by było ochronię  Cię. Obiecuję.”

„Wiem. Przepraszam.” Przełknęłam dziwny mały węzeł strachu, który powstał

w moim gardle,  ścisnęłam jego rękę  i poszliśmy do gaju.

„Wróciłaś  Z. Naprawdę  wróciłaś. I jesteś  bezpieczna.”

„Czy tobie to też  przypomina o Otherwordzie?” Powiedziałam cicho, a Stark

musiał się  pochylić, by mnie usłyszeć.

„Tak, ale w dobrym znaczeniu.”

„Mnie też, w większości. Czuję  tutaj rzeczy, które sprawiają,  że myślę  o Nyks

i jej królestwie.”

„Myślę,  że to ma coś  wspólnego z tym, jak stare jest to miejsce i jaką  częścią świata było. Dobra, to tutaj,” oznajmił. „Seoras mówił mi o tym i pomyślałem,  że widziałem to tuż  przed tym jak przyszłaś. To właśnie chciałem Ci pokazać.”  Stark wskazał przed siebie na prawo od nas, a ja aż  westchnęłam. Jedno z drzew  błyszczało. W jego grubej korze, miękkie niebieskie  światło zalśniło, jakby  drzewo miało  świetliste  żyły.

„To niesamowite! Co to jest?”

„Jestem pewny,   że jest naukowe wyjaśnienie – prawdopodobnie coś o fosforyzujących roślinach i takie tam, ale ja wolę  wierzyć,  że to magia,  szkocka magia,” powiedział Stark.

Spojrzałam na niego, uśmiechnęłam się  i szarpnęłam za jego kratę. „Też  podoba mi się  nazywanie tego magią. I mówiąc o szkockich rzeczach to serio, lubię  Cięw tym stroju.”

Popatrzył w dół na samego siebie. „Tak, dziwne jest to,  że w zasadzie spódnica wykonana z wełny może wyglądać  tak męsko.”

29

Zachichotałam. „Chciałabym usłyszeć  jak mówisz Seorasowi i reszcie

Wojowników o tym,  że noszą  wełniane spódniczki.”

„Do diabła, nie.  Dopiero co wróciłem z Otherwoldu, ale to nie znaczy,  że mam  życzenie  śmierci.” Zdawał się  zastanawiać  nad tym co właśnie powiedziałam  i dodał, „Lubisz mnie w tym, co?”

Skrzyżowałam ramiona i zatoczyłam koło wokół niego, obdarzając go poważnym chwilowym spojrzeniem, kiedy na mnie patrzył. Kolory kraty  MacUallis zawsze przypominały mi o ziemi - dość  dziwacznej Oklahomy, gdzie czerwona brudna ziemia była specyficzna. Ten charakterystyczny zardzewiały brąz był zmieszany z lekkimi, właśnie zrzuconymi liśćmi i szaroczarną  korą.

Nosił to w starożytny sposób jak nauczył go Seoras, plisuj ąc te wszystkie jardy

materiału ręcznie, a następnie owijając się  tym i zabezpieczając paskami  i czadowymi starymi broszkami (tyle,  że wątpię  w to,  że faceci Wojownicy  nazywali je broszkami). Miał jeszcze inny kawałek kraty, który mógł wciągnąć na ramiona, co było dobre, ponieważ  oprócz skórzanego paska, jedyne co nosił  ponad swoją  klatką  piersiową  to T-shirt bez rękawów, który odsłaniał wiele jego  nagiego ciała.

Odchrząknął. Jego szeroki uśmiech sprawiał,  że wyglądał chłopięco i na trochęzdenerwowanego. „Więc? Przeszedłem twoj ą inspekcj ę, moja królowo?”

„Całkowicie,” zachichotałam. „Na szóstkę  z plusem.”

Spodobało mi się  to,  że choć  był wielkim, mocnym Strażnikiem wyglądał jakby mu ulżyło. „Dobrze słyszeć. Sprawdź  jak przydatne jest to wszystko z wełny.”

Wziął moją  rękę, poprowadził mnie bliżej  świecącego drzewa, usiadł i rozłożył kawałek jego kraty na mchu. „Siadaj Z.”

„Nie będziesz miał nic przeciwko jeśli zrobię  to,” powiedziałam, zwijając się w kłębek przy nim. Stark przyciągnął mnie w ramiona i uniósł krawędź  kiltu  okrywając mnie nim tak,  że byłam ciepło opatulona, czując się  jak kanapka  z cudownego Wojownika i kratki.

Leżeliśmy tam, jak się  nam wydawało bardzo długo.

Nie rozmawialiśmy. Zamiast tego zatopiliśmy się  w pięknej, idealnej ciszy.  Czułam się  dobrze w ramionach Starka. Bezpieczna. A kiedy jego ręce zaczęły

poruszać  się,  śledząc wzory moich tatuaży, najpierw na mojej twarzy,

a następnie na mojej szyi, także czułam się  dobrze.

„Cieszę  się,  że Twoje tatuaże wróciły,” Stark powiedział delikatnie.

30

Thank you for evaluating PDF to ePub Converter.


To get full version, you need to purchase the software from: http://www.pdf-epub-converter.com/convert-to-epub-purchase.html



„To dzięki tobie,” wyszeptałam w odpowiedzi. „Dzięki temu jak poczułam się

w Otherwoldzie.”

Uśmiechnął się  i pocałował moje czoło. „Masz na myśli strach i szaleństwo?”

„Nie,” powiedziałam dotykając jego twarzy. „Uczyniłeś,  że poczułam się  znowu

żywa.”

Jego usta wędrowały od mojego czoła do moich warg. Pocałował mnie głęboko ponownie w usta i powiedział, „Dobrze to słyszeć, ponieważ  ta cała sprawa z Heahtem i tym,  że niemal straciłem Cię, sprawiła,  że wiem coś  tak naprawdę, co tylko trochę  wcześniej wiedziałem. Nie mogę  bez Ciebie  żyć  Zoey. Może będę  tylko twoim Strażnikiem, a ty będziesz miała kolejnego małżonka lub nawet partnera, ale kogokolwiek będziesz miała w swoim  życiu, nie zmieni to tego, kim dla Ciebie jestem. Nigdy nie będę  wkurzony, samolubny i nie opuszczę  Cię  ponownie. Nie ważne co. Poradzę  sobie z innym facetami i to nie zmieni tego co jest między nami.” Wtedy westchnął i przycisnął czoło do mojego.

„Dziękuję,” powiedziałam. „Nawet jeśli to brzmiało jakbyś  oddawał mnie

innym facetom.”

Odchylił się  do tyłu, zmarszczył brwi i powiedział, „To tylko bzdura, Z.”

„No cóż, właśnie powiedziałeś,  że dla Ciebie to fajnie jeśli będę  z…”

„Nie!” Zaskoczył mnie troszkę. „Nie powiedziałem,  że to będzie fajne dla mnie,  że będziesz z innymi facetami. Powiedziałem,  że nie pozwolę, by rozpadło się to, co już  mamy.”

„Co już  mamy?”

„Siebie nawzajem. Na zawsze.”

„To wystarczające dla mnie, Stark.” Objęłam go rękami wokół ramion.

„Mógłbyś  coś  ze mną  zrobić?”

„Tak, wszystko,” jego odpowiedź  doprowadziła nas oboje do  śmiechu.

„Pocałuj mnie tak, jak zrobiłeś  to wcześniej, tak, bym nie mogła myśleć.”

„Poradzę  sobie z tym,” oznajmił.

31

Pocałunek Starka zaczął się  powoli i słodko, ale taki nie trwał długo. Kiedy jego pocałunek stał się  głębszy, jego ręce zaczęły badać  moje ciało. Gdy znalazł dolną  krawędź  mojego T-shirtu zawahał się, a podczas tej małej chwili wahania ja podjęłam decyzję. Pragnęłam Starka. Pragnęłam go całego. Odsunęłam się  od niego tak, bym mogła spojrzeć  mu w oczy.

Oboje ciężko dyszeliśmy, a on automatycznie pochylił się  do mnie, jakby nie mógł powstrzymać  się, by nie przytulać  się  do mojego ciała.

„Zaczekaj.” Położyłam rękę  na jego klatce piersiowej.

„Przepraszam.” Jego głos zabrzmiał ponuro. „Nie chciałem zaj ść  za daleko.”

„Nie, to nie to. Nie zaszedłeś  za daleko. Ja tylko chciałam… no cóż…”  zawahałam się, próbując zmusić  mój umysł do pracy przez mgłę  pożądania,  którą  do niego czułam. „Ah, do diabła. Pokażę  Ci czego chcę.” Zanim zdążyłam

się  zawstydzić, wstałam. Stark obserwował mnie z wyrazem ciekawości i ciepła,  ale nawet kiedy zdjęłam koszulkę  i wyskoczyłam z dżinsów, ciekawość  odeszła,  a jego oczy zdawały się  ciemnieć  pod wpływem ciepła. Położyłam się z powrotem w jego bezpiecznych ramionach, oddaj ąc się  ponownie uczuciu  szorstkości jego kiltu wobec gładkości mojej nagiej skóry.

„Jesteś  taka piękna,” powiedział Stark,  śledząc wzór mojego tatuażu, który  owijał się  wokół mojej talii. Jego dotyk sprawiał,  że drżałam. „Boisz się?”  Zapytał, przyciągając mnie bliżej.

„Nie drżę, bo się  boję,” wyszeptałam pomiędzy pocałunkami. „Drżę, bo tak

bardzo Cię  pragnę.”

„Jesteś  pewna?”

„Całkowicie pewna. Kocham Cię, Stark.”

„Też  Cię  kocham, Zoey.”

Stark wziął mnie wtedy w ramiona i swoimi rękami, i ustami zablokował dostęp do  świata, sprawiając,  że myślałam tylko o nim – pragnęłam być  tylko z nim.  Jego dotyk wygnał w mgłę  przeszłości wstrętne wspomnienie Lorena i błędu jaki popełniłam oddając mu się. W tym samym czasie Stark złagodził ból

wewnątrz mnie, jaki został mi po stracie Heatha. Zawsze będę  tęskniła za  Heahtem, ale on był człowiekiem, a kiedy Stark kochał się  ze mną  zrozumiałam,  że muszę  ostatecznie pożegnać  się  z Heathem.

32

Stark był moją  przyszłością… moim Wojownikiem… moim Strażnikiem… moją  miłością.

Kiedy Stark rozwinął pled MacUallis, który miał na sobie i położył się  nagi obok mnie, pochylił się  i poczułam najpierw jego język na mojej szyi, a następnie krótki, pytający dotyk jego zębów.

„Tak,” powiedziałam, zaskoczona zasapanym, nieznajomym dźwiękiem mojego  głosu. Przesunęłam swoje ciało, aby wargi Starka naciskały bardziej stanowczo  na moją  szyję, podczas gdy ja pocałowałam silny, gładki spad gdzie jego ramię łączyło się  z bicepsem. Z moim własnym bezsłownym pytaniem, pozwoliłam  swoim zębom drasnąć  jego skórę.

„Oh, bogini, tak! Proszę, Zoey. Proszę.”

Nie mogłam czekać  dłużej. Nakłułam jego skórę  w tym samym momencie, gdy on delikatnie mnie ugryzł, a z ciepłym, słodkim smakiem jego krwi moje ciało wypełniło się  naszymi wspólnymi uczuciami. Więź  między nami była jak ogień – płonąca i skonsumowana, niemal bolesna w swej intensywności. Prawie nieznośna w swojej przyjemności. Przylegaliśmy do siebie, usta dociskane do skóry, ciało do ciała. Jedyne co mogłam czuć, to Stark. Jedyne co mogłam słyszeć  to łomotanie naszych serc, bijących razem w tym samym czasie. Nie mogłam powiedzieć  gdzie kończyłam się  ja, a gdzie zaczynał się  on. Nie mogłam powiedzieć, która przyjemność  jest moja, a która jego. Potem kiedy ja leżałam w jego ramionach, nasze nogi były splecione razem, nasze ciała były ciągle  śliskie od potu, wysłałam cichą  modlitwę  do mojej Bogini: Nyks, dziękuję  ci za danie mi Starka. Dziękuję  ci,  że pozwoliłaś  mu mnie kochać.

* * *

Nie opuszczaliśmy gaju przez godziny. Później będę  pamiętać  tę  noc jako jednąz najszczęśliwszych w moim  życiu. W chaosie przyszłości, wspomnienie objęćramion Starka, dzielenie dotyku i marzeń, moment, kiedy byłam całkowicie, zupełnie szczęśliwa, może być  czymś, co będę  cenić  jak ciepły blask  świec w najciemniejszą  z nocy.

Dużo później wracaliśmy powoli do zamku. Nasze palce były splecione razem, nasze boki były blisko. Mieliśmy właśnie przekroczyć  fosę, a ja byłam tak pochłonięta Starkiem,  że nie zauważyłam nawet nabitych na pal głów.  Faktycznie, nie zauważyłam zbyt wiele, aż  do wtargnięcia głosu Afrodyty.

33

„Oh, do cholery. Czy wy dwoje możecie być  bardziej oczywiści?”

Podniosłam marzycielsko głowę  z ramienia Starka i zobaczyłam Afrodytęstojącą  w basenie z pochodniami przy wejściu do zamku, stukającą  z irytacjąpalcami u nogi.

„Moja piękna, zostaw ich. Zasłużyli na swój kawałek szczęścia.” Głęboki głos

Dariusa dochodził z cienia obok niej.

Jedna cienka jasnowłosa brew podniosła się  kpiąco. „Nie sądzę,  że szczęście jest kawałkiem, który ona właśnie dała Starkowi.”

„Poważnie, nawet twoja ordynarność  nie przeszkadza mi teraz,” powiedziałam

jej.

„Ale mi przeszkadza,” oznajmił Stark. „Nie powinnaś  wyrywać  skrzydeł

mewom albo szczypiec krabom?”

Afrodyta zachowując się  jak Stark, nic nie mówiąc podeszła do mnie. „Czy to prawda?”

„Co jest prawdą? To,  że jesteś  wrzodem na tyłku?” Powiedziałam.

Stark parsknął. „Tak, to definitywnie prawda.”

„Jeśli to prawda, to będziesz musiała mu to powiedzieć. Nie będę  słuchać  jego

paplania.” Afrodyta machnęła jej iPhonem, by podkreślić  jej słowa.

„Jejku, zachowujesz się  super dziwnie, nawet jak na Ciebie,” oświadczyłam.  „Potrzebujesz zakupowej terapii? Co… Jest… Prawdą?” powiedziałam powoli,  udając,  że była uczennicą, która angielski - ma - jako - drugi - język.

„Czy to prawda, co właśnie powiedziała mi Królowa Każdej Cholernej Rzeczy

w Skye – to,  że nie odjeżdżasz z nami jutro? To,  że zostajesz tutaj?”

„Oh.” Szurnęłam nogami, zastanawiając się  dlaczego powinnam czuć  się  winna.

„Tak, to prawda.”

„Świetnie. Po prostu  świetnie. Więc, jak powiedziałam wcześniej, ty mu

powiesz.”

„Komu?”

„Jackowi. Proszę. Zamierza wybuchnąć  zasmarkanym płaczem i zrujnować swój makijaż, co sprawi,  że będzie boo-hoo nawet bardziej. A ja nie chcę  mieć

34

nic wspólnego z zasmarkanym gejem. W ogóle.” Afrodyta uderzyła w ekran

swojego telefonu. Dzwonił, kiedy mi go podała.

Jack brzmiał słodko, ale też  obronnie, kiedy odpowiedział. „Afrodyto, jeśli zamierzasz powiedzieć  coś  innego o Rytuale to myślę,  że nie powinnaś  w ogóle nic mówić. Plus, nie zamierzam Cię  słuchać, bo jestem zbyt zajęty opieraniem się  grawitacji. Tak więc.”

„Uh, cześć  Jack,” odezwałam się.

Mogłam prawie ujrzeć  jego promieniejący uśmiech przez telefon. „Zoey! Cześć !  Oooch, to tak fajnie,  że nie jesteś  martwa, czy nawet nie wyglądasz na martwą.  Oh, oh, czy Afrodyta mówiła Ci co zaplanowaliśmy na jutro zanim wróciłaś?  O bogini, to będzie tak totalnie odjazdowe!”

„Nie, Jack. Afrodyta nie powiedziała mi bo… ”

„W porząsiu! Ja ci powiem. Więc, zamierzamy zrobić  specjalny Rytuał

Celebracji Synów i Cór Ciemności, bo twoje scalenie się  to wielka sprawa.”

„Jack, muszę…”

„Nie, nie, nie, nie musisz nic robić. Mam wszystko załatwione. Nawet

zaplanowałem jedzenie, z pomocą  Damiena, oczywiście. To znaczy…”

Westchnęłam i zaczekałam aż  on weźmie oddech.

„Widzisz, mówiłam Ci,” wybąkała Afrodyta między oddechami, podczas gdy

Jack wybuchł. „Zacznie krzyczeć, kiedy przebijesz jego małą  różową  bańkę.”

„… a moją  ulubioną  częścią  jest, kiedy wchodzisz do kręgu, a ja będę śpiewał  ‘Defying Gravity.’ Wiesz tak jak Kurt zrobił to w Glee, chyba faktycznie będę uderzał w te wysokie dźwięki. Więc, co myślisz?”

Zamknęłam oczy wzięłam głęboki oddech i powiedziałam, „Myślę,  że jesteśnaprawdę  dobrym przyjacielem.”

„Oooh! Dziękuj ę !”

„Ale, przełóżmy Rytuał.”

„Przełożyć? Jak to?” jego głos brzmiał na roztrzęsiony.

„Ponieważ …” Zawahałam się. Cholera. Afrodyta miała rację. On

prawdopodobnie się  rozpłacze.

35

Stark wyjął delikatnie telefon z mojej ręki i wcisnął przycisk głośnomówiący.

„Hej, Jack,” powiedział.

„Cześć  Stark!”

„Mógłbyś  wyświadczyć  mi przysługę?”

„O bogini! Oczywiście!”

„Więc, jestem ciągle zupełnie wyczerpany tym całym Otherwoldem. Afrodyta  i Darius wracają  jutro, ale Zoey zamierza zostać  tu ze mną  na Skye, dopóki nie  nabiorę  siły. Więc czy mógłbyś  dać  znać  wszystkim,  że nie wrócimy do Tulsy  przez kilka tygodni lub więcej? Po prostu powiesz słowo ode mnie i sprawnie  wszystko skończysz?”

Wstrzymałam oddech czekając na łzy, ale zamiast tego Jack zabrzmiał zupełnie dojrzale i dorośle.  „Oczywiście. O nic się  nie martw, Stark. Dam znać  Lenobii,  Damienowi i wszystkim. I Z., nie ma problemu. Możemy to przełożyć. To da mi więcej czasu na przećwiczenie mojej piosenki i dowiem się  jak zrobić  miecze origiami do dekoracji. Myślałem,  żeby powiesić  je na   żyłce, takiej

przeźroczystej, więc to będzie wyglądało jak, no wiesz, jakby opierały się

grawitacji.

Uśmiechnęłam się  i poruszając ustami powiedziałam dziękuję  Starkowi. „Brzmi

świetnie, Jack. Nie będę  się  martwić  o to jeśli wiem,  że ty jesteś  odpowiedzialny

za dekoracje i muzykę.”

Ucieszony  śmiech Jacka kipiał  życiem. „To będzie wspaniały Rytuał! Poczekasz i zobaczysz. Tylko Stark wydobrzeje. Oh, Afrodyto nie powinnaś  zakładać,  że rozpłaczę  się  na pierwszy sygnał zmiany planów odnośnie imprezy.”

Afrodyta zmarszczyła brwi na telefon. „Skąd do diabła wiedziałeś  co zakładałam?”

„Jestem gejem. Wiem takie rzeczy.”

„Nieważne. Powiedz pa, Jack. Mój telefon ma roaming,” powiedziała Afrodyta.

„Pa, Jack!” Odezwał się  Jack, chichocząc, w chwili gdy, Afrodyta wyrwała

telefon Starkowi i zakończyła połączenie.

„Poszło lepiej niż  myślałam,” oznajmiłam Afrodycie.

36

„Taa,  ona  przyjęła to dobrze. Ciekawe jak ta druga to zniesie, bo ona jest

wykładniczo gorsza niż  Pani Jack.”

„Słuchaj Afrodyto, Damien nie jest zatwardziałym gejem, nie  żeby było w tym

coś  złego. Ale naprawdę życzyłabym sobie,  żebyś  była milsza dla nich obu.”

„Oh, proszę. Nie mówię  o twoich gejach. Mówię  o Neferet.”

„Neferet!” Mój głos był ostry. Nienawidziłam nawet wypowiadać  jej imienia.

„Co słyszałaś  od niej?”

„Nic i to mnie właśnie martwi. Ale, hej, Z, nie trać  snu przez to. Po tym  wszystkim masz zamiar zostać  tu z gazilionem wielkich silnych facetów –  i Starkiem –  żeby Cię  chronić, kiedy reszta zwykłych  śmiertelników zabierze się za to całe dobro kontra zło, Ciemność  kontra  Światło, epicką  bitwę  bla, bla, bla,  aż  do znudzenia.” Afrodyta odwróciła się  i kroczyła do schodów prowadzących  do zamku.

„Afrodyta jest zwykłą śmiertelniczką? Myślałem,  że jej poziom wrzodu na tyłku

wykracza poza zwykły poziom.” Odezwał się  Stark.

„Słyszałam to!” Afrodyta krzyknęła przez ramię. „Oh, i Dla Twojej Informacji,  Z, miałam bagaż  w nagłych wypadkach, więc kiedy nie miałam wystarczająco  miejsca skonfiskowałam twoją  walizkę, którą  kupiłaś  wcześniej. Muszę dokończyć  pakowanie. Na razie, wieśniacy.” Zatrzasnęła grube, drewniane  drzwi do zamku, co wymagało trochę  wysiłku.

„Ona jest majestatyczna,” rzekł Darius, uśmiechaj ąc się  dumnie, kiedy

przeskoczył przez schody, idąc za Afrodytą.

„Mogę  wymyślić  wiele słów na „m” jaka ona mogłaby być. Majestatyczna nie

jest jednym z nich.” Narzekał Stark.

„Jest mentalnym i myślowym trzaskiem w mojej głowie,” powiedziałam.

„Obornik pojawił się  w mojej,” powiedział Stark.

„Obornik?”

„Myślę,  że ona jest pełna gówna, a jest tyle słów, które nie zaczynają  się  na m,

więc jestem tak blisko jak tylko mogłem,” powiedział.

„Heehees,” powiedziałam. Wtedy złączyłam moje ramię  z jego. „Próbujesz po

prostu rozproszyć  moj ą uwagę  od sprawy Neferet, prawda?”

37

„Działa?”

„Niezupełnie.”

Ramię  Starka objęło mnie. „Więc będę  musiał popracować  nad moją  zdolnościądo rozpraszania.”

Ramię  w ramię  szliśmy do wej ścia zamku. Pozwoliłam Starkowi zabawiać  mnie jego listą  słów, które pasują  do Afrodyty lepiej niż  majestatyczna i starałam sięodzyskać  uczucie zadowolenia i szczęścia, które czułam tak niedawno i tak krótko. Ciągle powtarzałam sobie,  że Neferet była w dalekim  świecie i ludzie

tego  świata mogą  sobie z nią  poradzić. Kiedy Stark otworzył drzwi zamku dla  mnie, coś  odciągnęło moją  wizję, a moje oczy zauważyły flagę, która powiewała  dumnie ponad tronem Sgiach. Zatrzymałam się, doceniając piękno potężnego  byka z zarysem błyszczącej Bogini na jego ciele.

W tym momencie mgła podniosła się  z wód otaczających zamek, zmieniającwidok flagi i przemieniając czarnego byka w upiornie białego, to odpędziło  Boginię  z obrazu całkowicie.

Strach przeszedł przez moje ciało.

„Co jest?” Natychmiast zaalarmowany Stark ruszył do mojego boku.

Mrugnęłam. Mgła zniknęła, a flaga wróciła to właściwej formy.

„Nic,” oznajmiłam szybko. „Tylko dostaję  paranoi.”

„Hej, jestem tutaj. Nie musisz być  paranoiczką, nie musisz się  martwić.

Ochronię  Cię.

Stark wziął mnie w ramiona i trzymał mnie mocno, blokując dostęp do  świata i tego, co próbowały powiedzieć  mi moje wnętrzności.

Tłumaczenie: Nava15

38

Rozdzial 5

Stevie Rae

„Nie jesteś  sobą. Rozumiesz to?”

Stevie Rae spojrzała na Kramishę. „Wszystko co robię  to siedzenie tu i pilnowanie swojego interesu.” Przerwała, pozwalając niechcianym następstwom zatonąć. „Jak to nie jestem sobą?”

„Wybrałaś  najciemniejszy, najbardziej przerażający kąt jaki mógł być  tutaj. Zniszczyłaś świece, więc jest jeszcze ciemniej. I siedzisz tutaj wpadając

w przygnębienie tak głośno,  że prawie mogę  usłyszeć  twoje myśli.”

„Nie możesz słyszeć  moich myśli.” Twardy głos Stevie Rae spowodował,  że

oczy Kramishy się  powiększyły.

„Oczywiście,  że nie mogę. Nie muszę, by zobaczyć,  że jesteś  wkurzona.  Powiedziałam prawie. Nie jestem Sookie Strackhouse. Dodatkowo, nawet jeśli  bym mogła, nie chciałabym słyszeć  twoich myśli. To byłoby niegrzeczne,  a moja mama lepiej mnie wychowała.” Kramisha usiadła obok Stevie Rae na  małej drewnianej ławce. „A propos - czy jestem jedyną, która twierdzi,  że  wilkołak jest gorętszy niż  Bill i Eric razem wzięci?”

„Kramisha, nie przegap trzeciego sezonu Czystej Krwi dla mnie. Nie

skończyłam mojego drugiego sezonu na DVD.”

„Cóż, ja po prostu mówię, byś  przygotowała się  na prawdziwe czworonożne

gorąco.”

„Poważnie. Nie  śmiej mi mówić  nic więcej.”

„Dobra, dobra, ale ten wilko-potwór-i-gorący-facet jest czymś, o czym chcę

z Tobą pogadać.”

„Ta ławka jest wykonana z drewna. Drewno jest równe ziemi. Co oznacza,  że

mogę  znaleźć  sposób, by wykopać  Cię  stąd, jeśli przegapisz Czystą krew.”

„Czy mogłabyś  się  zrelaksować? Mam to już  za sobą. Mam coś  innego, co

możemy przedyskutować  zanim pójdziemy na jedno z tych nudnych Posiedzeń

Rady.”

„Zrobimy tak. Jestem Wyższą  Kapłanką. Ty jesteś  Laureatką  Poezji. Musimy  udać  się  na Posiedzenie Rady.” Stevie Rae wypuściła jeden długi wydech

39

powietrza i poczuła jak załamują  się  jej ramiona. „Cholera, będę  szczęśliwa

kiedy Z wróci tu jurto.”

„Tak, tak, załapałam to. Nie rozumiem co namieszało Ci w głowie, bo wydajesz

się  zmieniona w  środku.”

„Mój chłopak stracił swój pieprzony umysł i zniknął z powierzchni ziemi. Moja  najlepsza przyjaciółka prawie umarła w Otherworldzie. Czerwoni adepci – Ci  inni – ciągle gdzieś  tam coś  robią  – kto wie co – i jestem pewna,  że to oznacza  jedzenie ludzi. I na górze tego jest to,  że jestem zobowiązana być  Wyższą Kapłanką, nawet jeśli nie jestem pewna, co to znaczy. Myślę,  że to  wystarczająco, by namieszać  obojętnie w czyjej głowie.”

„Tak, to wystarczające. Ale nie na tyle, bym wciąż  pisała dziwne wiersze, które

są na ten sam temat. Są  o Tobie i bestiach, a ja chce wiedzieć  dlaczego.”

„Kramisha, nie mam pojęcia o czym gadasz.”

Stevie Rae zaczynała wstawać, ale Kramisha sięgnęła do swojej torby i wyciągnęła kawałek fioletowego papieru, który był wypisany odważnym pismem. Z ciężkim wydechem, Stevie Rae usiadła i wyciągnęła rękę.

„Dobrze. Pozwól mi zobaczyć.”

„Napisałam oba z nich na tym papierze. Ten stary i ten nowy. Coś  mi mówi,  że

potrzebujesz odświeżenia pamięci.”

Stevie Rae nic nie powiedziała. Jej oczy powędrowały na pierwszy wiersz na kartce. Zabrało jej trochę  czasu przeczytanie go. Nie dlatego,  że potrzebowała odświeżenia pamięci. Nie potrzebowała. Każdy wers wiersza płonął w jej

umyśle.

Czerwona kroczy w Nocy

Jej biodra w części są  opasane

W apokaliptycznej walce.

Ciemność  ukrywa się  w różnych formach

Widzi przez kształty, kolory, kłamstwa

I emocjonalne burze.

Sprzymierzy się  z nim: zapłaci własnym sercem

Zaufanie nie może być  dane

40

Chyba,  że będzie częścią  Ciemności

Patrzy duszą, a nie oczami.

Ponieważ  tańcząc z bestią

Musi przeniknąć  jej przebranie.

Stevie Rae wmawiała sobie,  że nie będzie płakać, ale jej serce czuło się ściśnięte i złamane. Wiersz miał rację. Widziała Rephaima jej duszą, a nie jej oczami.  Była częścią  Ciemności, zaufała mu i zaakceptowała go - i z tego powodu, dlatego,  że sprzymierzyła się  z bestią, płaci swoim sercem. Ciągle płaciła swoim

sercem.

Niechętnie, Stevie Rae spojrzała na drugi wiersz na kartce – ten nowy.  Przypominaj ąc sobie,  żeby nie reagować, nie pozwolić, by jej twarz oddała wszystko, zaczęła czytać:

Bestia może być  piękna

Sny stają  się  pożądaniem

Rzeczywistość  zmienia się  z sensem

Tajemnica magii potwora

Słuchaj sercem

Patrz bez pogardy

Kochaj, by nie stracić

Zaufaj jego prawdzie

Jego obietnica jest dowodem

Test przyjdzie z czasem

Walcz o wolność

Jeśli masz odwagę  na zmiany.

Stevie Rae poczuła,  że jej usta stają  się  suche. „Przepraszam, nie mogę  Ci pomóc. Nie wiem o czym one są.” Próbowała zwrócić  kawałek papieru  Kramishy, ale ręce poetki skrzyżowały się  na jej klatce piersiowej.

„Nie jesteś  dobrym kłamcą, Stevie Rae.”

„Niemądrze jest nazywać  Wyższa Kapłankę  kłamcą.”  Głos Stevie Rae był na

krawędzi podłości, więc Kramisha potrząsnęła jej głową.

41

„Co ci się  stało? Zmówiłaś  się  z czymś, co zjada Cię  od  środka. Jeśli byłabyś

sobą, mówiłabyś  do mnie. Próbowałabyś  dowiedzieć  się, co to znaczy.”

„Nie ogarniam tej całej poezji! To jest metaforyczne, symboliczne i dziwne,

myląca przepowiednia.”

„To cholerne kłamstwo,”  powiedziała Kramisha. „Już  odkrywaliśmy takie  rzeczy. Zoey, Ty i ja też  odkrywałyśmy albo było to na tyle wystarczające, by  pomóc Z w Otherwoldzie. I pomogło. Stark tak powiedział.” Kramisha wskazała  na pierwszy wiersz. „Kilka z tych wersów się  spełniło. Spotkałaś  bestie. Te  byki. Jesteś  inna od tamtej chwili. Teraz został mi dany kolejny o bestiach.  Wiem,  że są  dla Ciebie. I wiem,  że Ty wiesz więcej niż  mówisz.”

„Posłuchaj, trzymaj się  z dala od moich spraw, Karmisha.” Stevie Rae wstała,  wyszła z alkowy i kiedy szła wprost do Dragona Lankforda odkrzyknęła  Kramishy, „ Skończyłam gadać  o tych sprawach z bestiami!”

„Hej, zaraz, o co chodzi?” Silna ręka Dragona ustabilizowała Stevie Rae , kiedy

potknęła się  z powodu ich kolizji. „Powiedziałaś  sprawach z bestiami?”

„Tak powiedziała.” Kramisha wskazała na stronę  notesu w ręku Stevie Rae.

„Dwa wiersze przyszły do mnie, jeden w dzień, kiedy losy Stevie Rae splątały

się  z bykami, a drugi po prostu jakiś  czas temu. Ona nie zamierza im zapłacić.”

„Nie powiedziałam,  że nie mam zamiaru płacić  im. Chcę  jedynie zadbać  o swoje

sprawy sama bez wtrącania się  każdego cholernego ciała i węszenia wokół.”

„Czy uważasz mnie za każde cholerne ciało?” Zapytał Dragon.

Stevie Rae zmusiła się, by spojrzeć  mu w oczy. „Nie, oczywiście  że nie.”

„I zgadzasz się  ze mną,  że wiersze Kramishy są  ważne.”

„No cóż, tak.”

„Więc nie możesz ich po prostu ignorować.” Dragon oparł rękę  na ramieniu  Stevie Rae. „Wiem co się  czuje, kiedy chce się, by  życie osobiste było  prywatnością, ale jesteś  na pozycji, gdzie są  ważniejsze rzeczy niż  Twoja  prywatność.”

„Wiem to, ale poradzę  sobie z tym sama.”

„Nie poradziłaś  sobie z bykami,” powiedziała Kramisha. „Nadal tu są.”

42

„Już  ich nie ma, poradziłam sobie z nimi bardzo dobrze.”

„Pamiętam,  że widziałam Cię  po twojej bitwie z bykiem. Byłaś  ciężko ranna.  Mogłaś  posłuchać  ostrzeżenia Kramishy. Ale widać,  że nie było ono dla Ciebie  ważne. I faktem jest to,  że pojawił się  Raven Mocker, a może nawet to był  Rephaim. Ten potwór jeszcze gdzieś  tam jest i jest niebezpieczny dla nas  wszystkich. Dlatego musisz zrozumieć, młoda kapłanko,  że ostrzeżenie  przeznaczone dla Ciebie nie może być  poufne, ponieważ  może się  to odbić  na  życiu innych.”

Stevie Rae wpatrywała się  w oczy Dragona. Jego słowa były przekonywujące.  Ton przyjazny. Ale była podejrzliwa i zagniewana, widząc jego wyraz twarzy, czy to tylko cień żalu przysłaniał jego twarz po  śmierci jego  żony?

Podczas gdy zawahała się, Dragon kontynuował „Bestia zabiła Anastazję. Nie możemy pozwolić  na to, by dotknęły nas te istoty, kiedy możemy temu zapobiec. Ty wiesz,  że mówię  prawdę  Stavie Rae.”

„Taa-aak, wiem,” zaj ąknęła się, wypowiadając te słowa. Rephaim zabił  Anastazj ę  tej nocy, kiedy Darius strzelił do niego z nieba. Nikt tego nie zapomni – ja nigdy tego nie zapomnę, zwłaszcza teraz kiedy wszystko się  zmieniło.  Minęły tygodnie, odkąd nie widziałam go. W ogóle. Nasze Skojarzenie nadal  istnieje. Czuję  je, ale od niego nic nie czuję.

I ten brak tego uczucia pozwolił podjąć  decyzję  Stevie Rae. „Dobrze, masz rację. Potrzebuję  pomocy.” Może to dobry sposób, pomyślała, kiedy podawała  Dragonowi wiersze. Może Dragon odkryje mój sekret i wtedy wszystko będzie zniszczone: Rephaim, nasze Skojarzenie i moje serce. Ale przynajmniej to będzie skończone.

Kiedy Dragon czytał wiersze Stevie Rae widziała,  że jego wyraz twarzy ciemnieje. Kiedy skończył popatrzył w jej oczy, można było dostrzec jego zmartwienie.

„Pierwszy byk, ten czarny pokonał złego byka, jaki rodzaj połączenia miałaś z nim?” Stevie Rae starała się  nie pokazywać, jaką  sprawiło jej ulgę,  że Dragon

skupił się  na bykach, a nie pytał ją  o Rephaima.

„Nie wiem, czy można nazwać  to połączeniem, ale myślę,  że był piękny. Był  czarny, ale nie było w nim nic z Ciemności. Był niewiarygodny – jak nocne  niebo albo ziemia.”

43

„Ziemia…” Dragon głośno myślał. „Jeśli byk przypomina Ci ten element, być

może to wystarczy dla Was dwojga, by zachować  połączenie.”

„Ale wiemy,  że on jest dobry,” powiedziała Kramishia. „To nie jest  żadną

tajemnicą. Te wiersze nie opowiadają  o nim.”

„Więc?” Stevie Rae nie mogła ukryć  swojej irytacji. Kramisha była jak pies

z krwi i kości. Po prostu nie zostawiała jej w spokoju.

„Więc wiersz, szczególnie ostatni jest przede wszystkim o zaufaniu. My już wiemy,  że on jest dobry. Możesz zaufać  czarnemu bykowi. Dlaczego  potrzebujesz wiersza, by to powiedzieć?”

„Kramisha, jak próbowałam powiedzieć  Ci wcześniej, nie wiem.”

„Po prostu nie sądzę, by one mówiły o czarnym byku,” powiedziała Kramisha.

„O czym w innym w takim razie mogłyby mówić? Nie znam  żadnej innej

bestii.” Stevie Rae wypowiedziała te słowa z dużą  prędkością.

„Powiedziałeś,  że Dallas ma niezwykłe nowe pokrewieństwo i wyglądał, jakby

miał za chwilę  oszaleć. Czy to prawda?” Zapytał Dragon.

„W zasadzie tak,” powiedziała Stevie Rae.

„Odniesienie do bestii może symbolizować  Dallasa. Wiersz może mówić

o zaufaniu człowieczeństwu, które nadal jest w nim,” powiedział Dragon.

„Nic o tym nie wiem,” powiedziała Stevie Rae. „Był jednym, wielkim chaosem,

kiedy ostatnio go widziałam.”

„Spotkanie Rady!” Głos Lenobii dryfował korytarzem przez otwarte drzwi.

„Nie masz nic przeciwko, jeśli je zatrzymam?” Dragon podniósł kawałek  papieru, kiedy szli korytarzem. „Skopiuję  go, a następnie ci go oddam.  Potrzebuję  więcej czasu na rozważenie wierszy dokładniej.”

„Jak dla mnie może być,” powiedziała Stevie Rae.

„Cóż, cieszę  się,  że mamy twój mózg, Dragonie,” powiedziała Kramisha.

„Ja też,” powiedziała Stevie Rae, ale brzmiało to tak, jakby mówiła prawdę.

44

Dragon zastopował. „Nie będę  dzielić  się  tym ze wszystkimi. Tylko wampiry mogą  pomóc nam zrozumieć, co oznacza ta poezja. Rozumiem Twoje  życzenie prywatności.”

„Powiem o tym Zoey jutro, jak tylko wróci,” powiedziała Stevie Rae.

Dragon zmarszczył brwi. „Sądzę,  że powinnaś  pokazać  wiersz Zoey, ale niestety, ona nie wróci  do domu jutro.”

„Co? Dlaczego nie?”

„Widocznie Stark nie jest wystarczająco silny, aby podróżować, więc Sgiach

dała im pozwolenie na pobyt na wyspie Skye.”

„Czy Zoey powiedziała Ci to?” Stevie Rae nie mogła uwierzyć,  że jej Najlepsza  Przyjaciółka na Zawsze zadzwoniła do Dragona, a nie do niej. Co Z sobie

myślała?

„Nie, ona i Stark rozmawiali z Jackiem.

„Oh, Rytuał Celebracji.” Stevie Rae kiwnęła głową. Z nic przed nią  nie  ukrywała. Jack był zaangażowany w Rytuał. Zajmował się  muzyką, jedzeniem  i dekoracjami. Pewnie zadzwonił do niej, by zadać  jej całą  listę  pytań  typu: Jaki  jest Twój ulubiony kolor?  I Doritos czy Ruffles?

„Ten gejowski chłopak ma całkowitą  obsesję. Założę  się,  że stracił głowę, kiedy

okazało się,  że Z nie wraca do domu.”

„Aktualnie wykorzystuje dodatkowy czas na  ćwiczenie piosenki, którą  chce

śpiewać  i na jego dekoracje,” powiedział Dragon.

„Bogini pomóż  nam,” powiedziała Kramisha. „Jeśli spróbuje powiesić  wszędzie

tęcze i jednorożce, i będzie chciał, by wszyscy  nosili boa z piór - po prostu -

powiem „ah piekielne nie.”

„Miecze z origami,” Dragon powiedział.

„Słucham?” Stevie Rae była pewna,  że  źle go usłyszała.

Dragon zachichotał. „Jack przyszedł do nas, by pożyczyć  miecz, by mógł miećrealny przykład do pracy. Na cześć  Starka, zamierza zawiesić  miecze z origami

na  żyłce wędkarskiej. Powiedział,  że wyglądają jak te z piosenki.”

45

Thank you for evaluating PDF to ePub Converter.


To get full version, you need to purchase the software from: http://www.pdf-epub-converter.com/convert-to-epub-purchase.html



„Bo będą  pokonywać  grawitację.” Stevie Rae nie mogła powstrzymać  chichotu.  Kochała tego chłopaka na swój sposób. Był po prostu zbyt słodki  żeby to  wyrazić  w słowach.

„Mam nadziej ę,  że nie zrobi ich na różowym papierze. To nie byłoby

w porządku.”

Podeszli do drzwi Izby Rady, a przed wej ściem do już  pełnej sali, Stevie Rae usłyszała słowa Dragona, „Nie różowe. Fioletowe. Widziałem jak niósł ryzęfioletowego papieru.

Stevie Rae wciąż  uśmiechała się, gdy Lenobia wezwała ich na Zgromadzenie  Rady. W dniach, które nadchodziły, będzie pamiętać  jej uśmiech i chciała zapamiętać  widok Jacka robiącego fioletowe miecze z papieru i  śpiewającego  „Defying Gravity,” on jest wiecznie jasną  częścią życia, wiecznie słodki, wiecznie szczęśliwy i najważniejsze wiecznie bezpieczny.

Tłumaczenie: Twins (Martencja98 & Nava15)

46

Rozdział 6

Jack

„Duchess, co jest piękna dziewczynko? Czemu zachowujesz się  dzisiaj tak

niesfornie?”

Jack wyciągnął stos fioletowych papierów do origami spod biszkoptowej labradorki i umieścił je poza zasięgiem psiego tyłka na drewnianym stołku,

który służył mu jako stół i podpórka dla miecza. Duży irytujący pies uderzał  ogonem o ziemię  i przybliżył się  do Jacka. Westchnął i obdarował j ą  czułym,  lecz zirytowanym spojrzeniem. „Nie musisz za mną  łazić. Wszystko

w porządku. Ja tylko dekoruję.”

„Ona jest dzisiaj więcej niż  trochę  niesforna,” powiedział Damien, krzyżując

nogi i siadając na trawie obok Jacka.

Jack przerwał pracę  nad mieczem z papieru, który składał i pogładził Duchess po miękkiej głowie.

„Myślisz,  że wyczuwa,  że S-T-A-R-K nadal nie czuje się  tak w stu procentach

dobrze? Myślisz,  że ona wie,  że on nie wróci jutro?”

„Cóż, możliwe. Jest niezwykle inteligentna, ale domyślam się,  że bardziej  martwi się  o Ciebie, kiedy wspinasz się  tak wysoko, niż  o Starka, który jest

zmęczony i leniwy.”

Jack machnął ręką  na ośmioszczeblową  drabinę, która stała rozłożona i gotowa niedaleko nich. „Och, ani Ty, czy Duchess nie musicie się  martwić. Ta drabina jest całkowicie bezpieczna. Ma nawet dodatkowy zatrzask trzymający, co sprawia,  że jest całkowicie bezpieczna.”

„No, nie wiem. To strasznie wysoko.” Damien podarował ostrożne spojrzenie

wyższym szczeblom drabiny.

„Nie, to nie tak wysoko. W dodatku, nie wspinam się  na samą  górę,  przynajmniej nie do końca. To biedne drzewo ma gałęzie, które zwisają  nisko.  Wiesz, od kiedy to wszystko wybuchło spod niego.” Jack powiedział ostatnie  zdanie szeptem.

Damien odchrząknął i obdarzył wielki dąb, pod którym siedzieli, uważnym rzutem oka, takim samym jakim obdarzył drabinę. „Dobra, nie gniewaj się, ale naprawdę  muszę  z tobą  porozmawiać  o wyborze miejsca na Rytuał Celebracji  Zoey.”

47

Jack podniósł rękę, dłonią  do zewnątrz, tak jak daje się  powszechnie znak do zatrzymania. „Wiem już,  że ludzie będą  mieć  problem z tą  lokalizacją. Po prostu zdecydowałem,  że moje argumenty za są  lepsze niż  argumenty przeciwko temu.”

„Skarbie, ty zawsze masz najlepsze zamiary,” Damien złapał dłoń  Jacka  i trzymał w swoich obydwu. „Ale myślę,  że tym razem możesz się  okazać jedynym, który widzi cokolwiek pozytywnego w tym miejscu. Profesor Nolan  i Loren Blake zostali tutaj zabici. Kalona uwolnił się  z ziemi, rozerwał ziemię i rozerwał to drzewo. To miejsce po prostu nie wydaje mi się  zbyt uroczyste.”

Jack uwolnił rękę  z uścisku Damiena. „To miejsce mocy, prawda?”

„Zgadza się,” powiedział Damien.

„A moc nie jest negatywna lub pozytywna w pierwotnej postaci. Ona tylko  przyjmuje te cechy, kiedy siły zewnętrzne przejmują  j ą  i wpływają  na nią.  Prawda?”

Damien umilkł, zamyślił się, a następnie niechętnie skinął głową. „Tak, przypuszczam,  że znów masz racj ę.”

„Cóż, czuję  tę  moc w tym miejscu – to połamane drzewo i przestrzeń  tutaj przy  wschodniej  ścianie – była używana nieodpowiednio. Potrzebuje szansy, by być ponownie używaną  dla  Światła i Bogin. Chcę  dać  temu miejscu szansę, muszę.  Coś  wewnątrz mnie mówi mi,  że muszę  tutaj być, przygotować  Rytuał  Celebracji Zoey na jej powrót, nawet jeśli ona i Stark mają  się  spóźnić.”

Damien westchnął. „Wiesz,  że nigdy nie poprosiłbym Cię, byś  zignorował twoje uczucia.”

„Więc będziesz mnie w tym wspierał? Nawet jeśli wszyscy będą  mówić,  że twój

chłopak jest super szalony?”

Damien uśmiechnął się  do niego. „Wszyscy nie mówią,  że jesteś  super szalony.

Będą  mówić,  że jesteś  gorliwcem potrzebującym dekoracji i organizacji, i będąchcieli poznać  Twoją  opinię.”

Jack zachichotał. „Założę  się,  że nie powiedzą  gorliwy.”

„Ich słowa są  synonimami, jeśli nie gorzej.”

„Oto mój Damien – słowotwórca!”

48

„A to mój Jack – optymista.” Damien pochylił się  i pocałował Jacka delikatnie  w usta. „Masz to, czego potrzebujesz do tego co robisz. Wiem,  że Zoey będzie  wdzięczna, kiedy w końcu wróci do domu.” Przerwał, uśmiechnął się  smutno do  Jacka ufnych oczu i dodał, „Skarbie, rozumiesz,  że Zoey może nie wrócić  przez  dłuższy czas? Wiem, co powiedział ci Stark, a ja nie rozmawiałem jeszcze z Z.,  a Afrodyta mówi,  że Zoey nie jest sobą  –  że to nie jest pobyt na Sky z powodu  Starka. Zostaje tam, ponieważ  zamknęła się  na  świat.”

„Ja po prostu w to nie wierzę, Damien,” powiedział stanowczo Jack.

„Też  nie chcę  w to wierzyć, ale faktem jest,  że Zoey nie wraca z Afrodytą i Dariusem, i naprawdę  nikomu nie mówi o tym, kiedy wraca. I jest jeszcze  problem Heatha. Zoey wróci do Tulsy i wiesz,  że będzie musiała zmierzyć  się z faktem,  że Heatha tu nie ma...  że już  nigdy go tu nie będzie.”

„To straszne, czyż  nie?” Powiedział Jack.

Ich oczy spotkały się  w doskonałym zrozumieniu. „Utrata kogoś, kogo kochasz to więcej niż  straszne. To musiało zmienić  Zoey.”

„Oczywiście  że tak, ale nadal jest naszą  Z. Mam silne uczucie,  że będzie

w domu prędzej niż  myślisz,” powiedział Jack.

Damien westchnął. „Mam nadzieję,  że masz rację.”

„Hej, nawet Ty przyznałeś  kilkukrotnie,  że mam rację. Jestem pewien,  że Zoey

również  wkrótce wróci. Po prostu to wiem.”

„Dobrze, cóż  będę  ci wierzyć  głównie dlatego,  że kocham twoje pozytywne

nastawienie.”

Jack uśmiechnął się  i dał mu szybkiego buziaka. „Dziękuję !”

„Cóż, czy Z wróci za tydzień  czy za miesiąc, nadal nie jestem pewien,  że to na sto procent dobry pomysł, aby zawiesić  papierowe miecze na drzewie, kiedy nie  wiesz, kiedy będziesz potrzebował tych dekoracji. Co jeśli jutro będzie padać?”

„Oh, nie zamierzam zakładać  ich wszystkich, głuptasie! Po prostu robię  test na

kilku z nich, by upewnić  się,  że są  idealne złożone, by prawidłowo je zawiesić.”

„Czy to dlatego masz tutaj miecz? Wygląda na strasznie ostry i cóż, to  niebezpieczne kiedy jest tak oparty o stół. Nie powinien być  zwrócony ostrzem  w dół?”

49

Wzrok Jacka powędrował za wzrokiem Damiena do miejsca gdzie długi, srebrny miecz spoczywał rękojeścią  na ziemi, blady i błyszczący w migotliwym  świetle szkolnych lamp gazowych w nocy.

„Cóż, Dragon dał mi  ścisłe instrukcje, których dość  dokładnie słuchałem nawet,  kiedy ciągle byłem rozproszony tym jak smutno on wygląda. Wiesz, nie sądzę,  by miał się  zbyt dobrze.” Jack powiedział ostatnią  część  zdania  ściszonym  głosem, jakby nie chciał, by usłyszała go Duchess.

Damien westchnął i splótł swą  rękę  z Jacka. „Także nie sądzę,  że ma się  zbyt

dobrze.”

„Tak, mówił mi coś  o nie wbijaniu ostrza miecza w ziemię, bo może się zmatowić, czy coś  takiego i wszystko o czym mogłem myśleć, to było to,  że ma  ciemne cienie pod oczami,” powiedział Jack.

„Skarbie, nie sądzę,  żeby sypiał,” Damien powiedział ze smutkiem.

„Nie chciałem go kłopotać  wypożyczeniem miecza, ale chciałem użyć prawdziwego przykładu, aby stworzyć  jego dokładnie odzwierciedlenie  w origami, a nie tylko z obrazka.”

„Nie sądzę, abyś  przeszkadzał Dragonowi.  Śmierć  Anastazji jest czymś, przez  co musi przejść. Przykro mi to mówić, ale nie ma nic, co może lub nie możemy  zrobić, by to zmienić. W każdym bądź  razie miałeś świetny pomysł. Twoje  origami wyglądaj ą bardzo realistycznie.”

Jack wzruszył się  z przyjemności. „Oooh! Naprawdę  tak myślisz?”

Damien obj ął go ramieniem i trzymał blisko. „Absolutnie. Jesteś  utalentowanym dekoratorem, Jack.”

Jack przytulił się  do niego. „Dziękuję. Jesteś  najlepszym chłopakiem.”

Damien zaśmiał się. „Nie jest trudno być  z tobą. Hej, nie potrzebujesz pomocy przy składaniu mieczy?”

To z kolei doprowadziło Jacka do  śmiechu. „Nie. Nawet nie jesteś  dobry w pakowaniu prezentów, zgaduję  więc,  że origami nie jest jednym z twoich talentów. Ale mogę  wykorzystać  twoją  pomoc do czegoś  innego.” Jack rzucił

znaczące spojrzenie na Duchess, potem pochylił się  bliżej Damiena i szepnął mu  do ucha. „Możesz zabrać  Duchess na spacer. Ona nie zostawi mnie w spokoju  i rozpieprza moje papiery.”

50

„Ok, nie ma problemu. Miałem zamiar pobiegać. Wiesz co mówią: pyzaty gej  nie jest szczęśliwym gejem. Duche może zrobić  kilka okrążeń  ze mną.  Będzie potem zbyt wyczerpana, by Cię  prześladować.”

„To takie słodkie,  że biegasz.”

„Nie powiesz tego, kiedy będę  gorący i spocony po tym,” powiedział to

Damien, kiedy wstawał i chwycił smycz Duchess z brązowej trawy po zimie.

„Hej, czasami lubię  cię  gorącego i spoconego,” Jack powiedział, uśmiechając

się  do niego.

„To może nie będę  brać  prysznicu po tym,” powiedział Damien.

„Być  może to naprawdę  dobry pomysł,” powiedział Jack.

„A może powinieneś  wziąć  prysznic razem ze mną.”

Uśmiech Jacka poszerzył się. „Teraz, to bardziej niż  może naprawdę  dobry pomysł.”

„Zgrywus," powiedział Damien, pochylając się, by całować  Jacka mocno.

„Lingwista,” Jack powiedział zanim pocałował go w odpowiedzi.

Duchess wcisnęła się  pomiędzy nich, szczekając i machając ogonem i liżąc ich obu.

„Oh,  śliczna dziewczynka! Ciebie też  kochamy!” Jack powiedział, całując

Duchess w jej miękki pysk.

„Chodź, poćwiczymy trochę, to będziemy smukli i atrakcyjni dla Jacka,”  Damien powiedział, pociągając za smycz psa. Poszła za nim, ale z oczywistym  niezdecydowaniem.

„W porządku. Przyprowadzi Cię  z powrotem, wkrótce,” powiedział Jack.

„Tak, zobaczymy się  z Jackiem szybko, Duche.”

„Hej,” Jack zawołał za ich dwójką. „Kocham was oboje!”

Damien odwrócił się, podniósł łapę  Duchess i pomachał nią  do Jacka, a potem krzyknął: „My Ciebie też  kochamy!” Potem pobiegli, Duchess szczekała zawzięcie, kiedy Damien udawał,  że ją  goni.

51

Jack przyglądał się  im jak się  oddalali. „Są  cudowni, jak zawsze,” powiedział cicho.

Miecz, który właśnie skończył składać  był ostatnim z pięciu, które zrobił.  Jeden na każdy z elementów, Jack powiedział do siebie. Powieszę  te piątkę

i niech będą  testowane.

Gdy przyciął  żyłkę  i przeciągnął ją  przez ostatni z pięciu mieczy, oczy Jacka zwróciły się  ku górze, szukając miejsca, gdzie dobrze byłoby zawiesićdekorację. Ale nie musiał długo się  rozglądać. Drzewo zdawało się  pokazywaćmu gdzie ma się  udać. Gruby pień  został podzielony niemal na dwoje, powoduj ąc  że ogromny stary dąb przechylił się  tak,  że jego połowy pochyliły sięniebezpiecznie blisko ziemi. Zanim Kalona wydostał się  z ziemi najniższa gałąźnie mogła zostać  dosięgnięta z drabiny na dwadzieścia stóp, teraz jego

ośmiostopniowa drabina dawała Jackowi więcej niż  wystarczająca wysokość.

„Tam na górze. Tam powinien być  pierwszy.” Jack patrzył prosto, z miejsca  gdzie siedział przy małym stoliku na jeden z głównych konarów drzewa, które  wisiało tuż  nad nim, jak chroniące ramię.

„To doskonałe miejsce, ponieważ  będzie wisieć  tam, gdzie zrobiłem wszystkie  miecze.” Jack przeciągnął drabinę  bliżej do stołu i trzymał pierwszy z pięciu  papierowych mieczy na długiej  żyłce, która związał na końcach.

„O kurczę. Prawie zapomniałem. Muszę  poćwiczyć,” powiedział do siebie,

zatrzymując się  i uderzając w panel  na iPhonie, który wziął tam ze stołem.

Something has changed within me

Something is not the same

I’m through with playing by the rules

Of someone else’s game… 2

Głos Rachel zaczął piosenkę  silnie i jasno. Jack zatrzymał się  na najniższym szczeblu drabiny, a kiedy Kurt zaczął  śpiewać, on też  zaczął  śpiewać  razem z nim, dopasowując jego słodki tenor, nuta do nuty.

Too late for second-guessing

Too late to go back to sleep…3

2  Coś się  we mnie zmieniło, Coś  nie jest takie samo, Skończyłam grać  według zasad, Czyjejś  gry...

3  Za późno na ponowne zgadywanie, Za późno by wrócić  do snu...

52

Jack wszedł wyżej na drabinę, kiedy on i Kurt  śpiewali, udając,  że się  wspina stopniami na scenę  Radio City Music Hall, gdzie odbył się  casting do Glee wiosną ubiegłego roku.

It’s time to trust my instincts

Close my eyes: and leap!4

Dotarł na górny szczebel drabiny, przerwał i zaczął pierwszy refren z Kurtem i Rachel, podczas gdy zawiązywał  żyłkę  na jeszcze nagich po zimie gałęziach.

Nucił razem z Rachel kolejne linijki, czekając ponownie na część  Kurta, kiedy jakiś  ruch u podstawy drzewa przykuł jego uwagę, a jego wzrok przesunął się  na uszkodzony pień. Jack nabrał powietrza. Był pewien,  że widział wizerunek pięknej kobiety. Obraz był ciemny i niewyraźny, ale kiedy Kurt  śpiewał o utraconej miłości, kobieta stała się  wyraźniejsza.

„Nyks?” Jack szepnął pełen szacunku.

Jak spod welonu kobieta stała się  nagle w pełni widoczna. Podniosła głowęi uśmiechnęła się  do Jacka, była tak piękna jak zła.

„Tak, mały Jacku. Możesz mnie nazywać  Nyks.”

„Neferet! Co ty tutaj robisz?” Pytanie wypadło z niego zanim pomyślał.

„Właściwie, w tym momencie jestem tutaj z twojego powodu.”

„M… Mojego?”

„Tak, widzisz potrzebuję  twojej pomocy. Wiem jak bardzo lubisz pomagać innym. Dlatego przyszłam do Ciebie, Jack. Chciałbyś  zrobić  coś  dla mnie?  Mogę  obiecać,  że to będzie warte poświęcenia twojej chwili.”

„Warte mojej chwili? Co masz na myśli?” Jack nienawidził tego,  że jego głos

brzmiał piskliwie.

„Mam na myśli,  że jeśli ty zrobisz coś  dla mnie, to ja zrobię  coś  dla Ciebie.  Trzymałam się  z dala od adeptów Domu Nocy za długo. Może straciłam wpływ  na bicie ich serc. Mógłbyś  mi pomóc... poprowadzić  mnie... pokazać  mnie.  W zamian za to wynagrodzę  Cię. Pomyśl o swoich marzeniach, co chciałbyś

4  Nadszedł czas, by zaufać  swoim instynktom, Zamykam swe oczy i skaczę!

53

zrobić  z twoim długim  życiem po Przemianie. Mogę  sprawić,  że twoje marzenia

się  spełnią.”

Jack uśmiechnął się  i rozłożył swoje ramiona. „Ale ja już żyję  swoimi marzeniami. Jestem tutaj, w tym pięknym miejscu z przyjaciółmi, którzy stali się  moją rodziną. Czego można chcieć  więcej?”

Oblicze Neferet stężało. Jej głos był jak kamień. „Czego chciałbyś  więcej? Co z panowaniem nad tym  pięknym miejscem? Piękno przemija. Przyjaciele i rodzina znikną. Moc jest jedyną, która trwa na zawsze.”

Jack odpowiedział instynktownie. „Nie, to miłość  trwa na zawsze.”

Śmiech Neferet był szyderczy. „Nie bądź  takim dzieckiem. Oferuję  Ci znacznie

więcej niż  miłość.”

Jack spojrzał na Neferet – naprawdę  patrzył na nią. Zmieniła się  i w sercu wiedział dlaczego. Zaakceptowała zło... Zupełnie, całkowicie. Zrozumiał to, zanim naprawdę  wiedział o tym. Nie ma nic  Światła w niej. Głos w jego głowie był łagodny i kochaj ący, a to dało mu odwagę, aby usunąć  suchość  z jego gardła i patrzeć  na Neferet, prosto w jej zimne, szmaragdowe oczy.

„Nie bądź  zła czy cokolwiek, Neferet, ale nie chcę  tego, co oferujesz. Nie mogę Ci pomóc. Ty i ja, cóż, nie jesteśmy po tej samej stronie.” Zaczął schodzić z drabiny.

„Zostań  tam gdzie jesteś !”

Nie wiedział jak, ale słowa Neferet rozkazały jego ciału. To było takie uczucie jak gdyby był szczelnie owinięty, zamrożony w miejscu przez niewidzialnąlodową klatkę.

„Ty bezczelny chłopaku! Rzeczywiście myślisz,  że możesz mi się  sprzeciwić?”

Kiss me goodbye

I’m defying gravity…5

„Tak,” powiedział, kiedy głos Kurta rozległ się  wokół niego. „Bo jestem po  stronie Nyks, a nie twojej. Więc mnie puść, Neferet. Naprawdę  Ci nie pomogę.”

5  Pocałuj mnie na pożegnanie, Przeciwstawiam się  grawitacji...

54

„Właśnie w tym się  mylisz, ty nieprzekupny naiwniaku. Przekonasz się,  że  bardzo, bardzo mi pomożesz.” Neferet uniosła ręce powodując ruch powietrza  dookoła niej. „Tak jak obiecałam, proszę  bardzo.”

Jack nie miał pomysłu do kogo zwraca się  Neferet, ale jej słowa sprawiły,  że miał gęsią  skórkę. Bezradnie patrzył jak znika w cieniu drzewa. Prześlizgnęła od niego w kierunku chodnika, który doprowadził j ą  do głównego budynku Domu  Nocy. Ze swojej obserwacji zauważył,  że jej ruchy są  bardziej gadzie niżludzkie.

Przez chwilę  myślał,  że naprawdę  odeszła - myślał,  że jest bezpieczny. Ale kiedy dotarła do chodnika spojrzała na niego i potrząsnęła głową,  śmiejąc sięcicho. „Uczyniłeś  to niemal zbyt łatwym dla mnie chłopcze, kiedy odmówiłeśhonorowo na moją  ofertę.”

Rzuciła jakąś  moc na miecz. Z rozszerzonymi oczami Jack był pewien,  że widział coś  czarnego owijającego się  wokół rękojeści. Miecz odwracał się, odwracał, odwracał zanim się  wzniósł się  i wymierzył wprost w niego.

„To twoje poświęcenie. On jest tym, który jest niezdolny, by się  splamić. Weź go i mój dług wobec twojego Mistrza będzie spełniony, ale czekaj, aż  zegar  wybije dwunastą. Trzymaj go do tego czasu.” Bez jakiegokolwiek spojrzenia na  Jacka, Neferet prześlizgnęła się  z jego oczu do budynku.

Wydawało się,  że minęło sporo czasu przed przyjściem północy, zanim szkolny zegar zaczął bić, nawet jeśli Jack zamknął umysł na zimno niewidocznego  łańcucha, który go więził. Był szczęśliwy z tego,  że wrzucił ciągłe odtwarzanie piosenki „Defying Gravity”. Pocieszające było słyszenie  śpiewu Kurta i Rachel o pokonywaniu strachu.

Gdy zegar zaczął bić, Jack wiedział co się  wydarzy. Wiedział,  że nie może tego zatrzymać...  że jego los nie może się  zmienić. Zamiast bezsensownie walczyć,  żałować  w ostatniej chwili, czy ronić  bezużyteczne łzy, zamknął oczy, wziął

głęboki oddech, a potem... radośnie... dołączył do Rachel i Kurta w refrenie:

I’d sooner buy

Defying gravity

Kiss me goodbye

I’m defying gravity

I think I’ll try

55

Defying gravity

And you won’t bring me down!  6

Słodki tenor Jacka rozchodził się  pośród gałęzi rozłupanego dębu, kiedy czekająca magia Neferet zrzuciła go z drabiny. Spadł makabrycznie, strasznie na uszykowany miecz, ale kiedy miecz przebił mu szyję, przed bólem i  śmierciąi Ciemnością, która mogła go dotknąć, jego duch eksplodował z jego ciała.

Otworzył swoje oczy, by znaleźć  się  stojącego przy niesamowitym drzewie na  łące, które wyglądało dokładnie jak to, które Kalona rozdarł, z tym  że to drzewo było w jednym kawałku i zielone, a obok niego stała kobieta ubrana w lśniące szaty ze srebra. Była taka piękna pomyślał Jack,  że mógłby na nią  patrzeć  wieki.

Wiedział kim jest. On zawsze ją  znał.

„Witaj Nyks,” powiedział delikatnie.

Bogini się  uśmiechnęła. „Witaj, Jack.”

„Umarłem, czyż  nie?”

Uśmiech Nyks się  nie zmienił. „Tak, moje wspaniałe, kochane, wyjątkowe dziecko.”

Jack zawahał się, a potem powiedział, „Nie wydaje się  to takie złe, być

martwym.”

„Przekonasz się,  że nie.”

„Tęsknię  za Damienem.”

„Będziesz z nim znów. Niektóre dusze odnajdują  się  znowu i znowu, i znowu.

Masz moją  przysięgę.”

„Czy zrobiłem tam wszystko dobrze?”

„Byłeś  doskonały, mój synu.” Wtedy Nyks, Bogini Nocy, otworzyła swe  ramiona i zamknęła w uścisku Jacka i wraz z jej dotykiem resztki  śmiertelnego  bólu i smutku zaczęły się  rozpuszczać  w jego duchu, pozostawiając miłość  –  tylko i zawsze, miłość. A Jack zaznał doskonałego szczęścia.

Tłumaczenie: Lunax3

6  źniej to kupię, Przeciwstawiam się  grawitacji, Pocałuj mnie na pożegnanie, Przeciwstawiam się  grawitacji,

Myślę,  że próbuję, Przeciwstawiać  się  grawitacji, I nie  ściągniesz mnie na dół!

56

Rozdział 7

Rephaim

Moment, przed którym pojawił się  jego ojciec zmienił konsystencję  powietrza.  Wiedział,  że ojciec powrócił z Otherworldu w momencie, kiedy to się  stało. Jak mógł tego nie wiedzieć? Był ze Stevie Rea.

Wyczuła,  że Zoey jest znowu sobą  zaledwie wtedy, kiedy dowiedział sięo obecności jego ojca.

Stevie Rea... Minęły mniej niż  dwa tygodnie jak był w jej  życiu, rozmawiał

z nią, dotykał jej, ale wydawało się,  że ten ich czas spędzony razem był

wieczność  temu.

Jeśli Rephaim  żyłby kolejny wiek, nie zapomni, co stało się  pomiędzy nimi tużprzed tym, jak jego ojciec wrócił do tej rzeczywistości. Ludzki chłopak w fontannie był nim. To nie było racjonalne, ale nie wydawało się  też  w ogóle mniej prawdziwe. Dotykał Stevie Rea i wyobrażał sobie tylko w czasie uderzenia serca, co mogłoby być.

Mógłby ją  kochać.

Mógłby ją  chronić.

Mógłby wybrać Światło zamiast Ciemności.

Ale to, co mógłby nie było rzeczywistością  – i nie miało być.

Został zrodzony z nienawiści, pożądliwości, bólu i Ciemności. Był potworem.

Nie człowiekiem. Nie nieśmiertelnym. Nie bestią. Potworem.

Potwory nie marzyły. Potwory nie pragnęły niczego oprócz krwi i zniszczenia.  Potwory nie znały… nie mogły znać  miłości albo szczęścia: nie były stworzone z taką  zdolnością.

Jak więc to możliwe,  że tęsknił za nią?

Dlaczego ta okropna pustka w jego duszy trwała od czasu, gdy Stevie Rea odeszła?

Dlaczego czuł się  tylko częściowo  żywy bez niej?

I dlaczego dążył, by być  lepszy, silniejszy, mądrzejszy i dobry, naprawdę  dobry dla niej? Czy może oszalał?

57

Rephaim chodził tam i z powrotem po balkonie na dachu opuszczonej rezydencji w Glicrease. Było po północy i tereny muzeum były spokojne, ale odkąd sprzątanie po lodowej burzy zaczęło się  na poważnie, miejsce stawało sięcoraz bardziej zatłoczone w ciągu dnia.

Muszę  odej ść  i znaleźć  inne miejsce. Bezpieczniejsze miejsce. Powinienem opuścić  Tulsę  i zrobić  siedlisko na pustkowiu tego ogromnego kraju. Wiedział,  że to było mądre i racjonalne, ale coś  zmusiło go do pozostania.

Rephaim powiedział sobie,  że to po prostu dlatego,  że teraz ma nadzieję,  że jego ojciec powrócił do tego królestwa, więc może także powrócić  do Tusly i czekał na niego aż  powróci – aby dać  mu cel. Ale w głębi serca znał prawdę. Nie chciał

opuszczać  tego miejsca, bo Stevie Rea tu była i nawet choć  nie mógł pozwolić sobie na skontaktowanie się  z nią, nadal była blisko, osiągalna, jeśli tylko, by się

odważył.

Kiedy stąpał tak, w połowie jego kroku i jego własnych oskarżeń, powietrze wokół niego stało się  cięższe, jakby pokryte grubą  warstwą  nieśmiertelnej mocy, którą  Rephaim znał tak dobrze jak swoje własne imię. Coś  w nim szarpnęło jakby moc, która płynęła w nocy przywiązywała się  do niego i posłużyła się  nim jak kotwicą, by przyciągnąć  się  coraz bliżej.

Rephaim zebrał się  w sobie, psychicznie i fizycznie, skoncentrował się  na złudnej nieśmiertelnej magii i chętnie przyjął połączenie, nie przejmuj ąc siętym,  że to co było bolesne i wycieńczające, wypełniło go duszącą  faląklaustrofobii.

Nocne niebo nad nim  ściemniało. Wiatr wzrósł bijąc Rephaima. Raven Mocker

ustąpił.

Kiedy wspaniały skrzydlaty nieśmiertelny, jego ojciec Kalona, obalony  Wojownik Nyks zleciał nagle z nieba i wylądował przed nim, Rephaim automatycznie padając na kolana, ukłonił się  w posłuszeństwie.

„Byłem zaskoczony czuj ąc,  że pozostałeś  tutaj.” Powiedział Kalona nie dając  swojemu synowi pozwolenia, by wstał. „Dlaczego nie podążałeś  za mną  do  Włoch?”

Głowę  nadal miał spuszczoną, Rephaim odpowiedział. „Byłem  śmiertelnie ranny. Dopiero co wyzdrowiałem. Pomyślałem,  że to rozsądne, by oczekiwać  na  Ciebie tutaj.”

58

„Ranny? Tak, przypominam sobie. Postrzelenie i upadek z nieba. Możesz wstać

Rephaim.”

„Dziękuję  Ojcze.” Rephaim wstał i stanął naprzeciw ojca, a następnie cieszył  się,  że jego twarz nie okazywała tak łatwo emocji. Kalona wyglądał jakby był  chory! Jego brązowa skóra miała blady odcień. „Dobrze się  czujesz, Ojcze?”

„Oczywiście,  że mam się  dobrze; jestem nieśmiertelnym!” powiedział  podniesionym głosem skrzydlaty mężczyzna. Następnie westchnął i wytarł  ociężale ręką  twarz. „Trzymała mnie pod ziemią. Byłem ranny i znalazłem się w potrzasku elementu, który spowodował mój powrót do zdrowia zanim moje  uwolnienie stało się  niemożliwe – i od tej pory jestem opieszały.”

„Więc Neferet Cię  uwięziła.” Rephaim ostrożnie utrzymywał jego barwę  głosu

neutralną.

„Tak, ale nie zostałbym tak łatwo uwięziony, gdyby Zoey Redbird nie

zaatakowała mojego ducha,” powiedział z goryczą.

„Jednak adeptka  żyje,” powiedział Rephaim.

„Tak!” Zaryczał Kalona, wznosząc się  nad synem i powodując,  że Raven  Mocker zatoczył się  do tyłu. Ale tak szybko jak jego wściekłość  wybuchła,  zniknęła, opuszczając nieśmiertelnego, wyglądającego znowu na zmęczonego.  Wypuścił długi oddech i bardziej racjonalnym głosem powtórzył. „Tak, Zoey  żyje, choć  wierzę,  że na zawsze pozostanie zmieniona przez jej doświadczenie  z Otherworldu.”

Kalona wpatrywał się  w noc. „Każdy kto spędza czas w sferze Nyks zostaje przez nią zmieniony.”

„Więc Nyks pozwoliła Ci wejść  do Otherworldu?” Rephaim nie mógł się powstrzymać  od zapytania. Przygotował się  na upomnienie od jego ojca, ale  kiedy Kalona mówił, jego głos był zadziwiająco jakby prawie łagodny.

„Pozwoliła. I widziałem ją. Raz. Krótko. Właśnie z powodu interwencji Bogini,

ten niech-bogowie-go-potępią  Stark nadal oddycha i chodzi po ziemi.”

„Stark podążył za Zoey do Otherworldu i  żyje?”

„Żyje, choć  nie powinien.” Kiedy Kalona mówił z roztargnieniem przetarł  miejsce na klatce piersiowej nad swoim sercem. „Podejrzewam,  że te wtrącające  się  byki miały coś  wspólnego z jego przetrwaniem.”

59

„Czarny i biały byk? Ciemność  i  Światło?” Rephaim posmakował goryczy  smaku w tylnej części jego gardła, kiedy przypomniał sobie niesamowitą  sierść białego byka. Niekończące się  zło w jego oczach i biało-gorący ból, który  spowodowało u niego to stworzenie.

„Co jest?” Wnikliwe spojrzenie Kalony nadziało szpikulcem swojego syna.

„Dlaczego patrzysz w ten sposób?”

„Pojawiły się  tutaj w Tulsie nieco ponad tydzień  temu.”

„Co je tu przywiodło?”

Rephaim zawahał się, jego serce biło boleśnie w jego piersi. Do czego mógł sięprzyznać? Co mógł powiedzieć?

„Rephaim mów!”

„To była jedna z Czerwonych – młoda Wyższa Kapłanka. Ona przywołała byki.  To był biały byk dał jej wiedzę, która pomogła Starkowi znaleźć  drogę  do  Otherworldu.”

„Skąd ty to wiesz?” Głos Kalony był jak  śmierć.

„Byłem  świadkiem części inwokacji. Byłem ranny tak bardzo,  że nie wierzyłem,  że wyzdrowieję, i  że będę  jeszcze kiedykolwiek latał. Kiedy biały byk się objawił, wzmocnił mnie i przyciągnął do kręgu. Tam obserwowałem tę Czerwoną, kiedy dostawała od niego informacje.”

„Byłeś  uzdrowiony, ale nie schwytałeś  Tej Czerwonej? Nie powstrzymałeś  jej

przed tym, by wróciła do Domu Nocy i pomogła Starkowi?”

„Nie mogłem jej powstrzymać. Czarny byk i  Światło wygnały Ciemność,  chroniąc Czerwoną,” powiedział szczerze. „Jestem tutaj odkąd odzyskuję  siłę,  i gdy poczułem Ciebie kiedy powróciłeś  do tego królestwa, oczekiwałem na  Ciebie.”

Kalona patrzył na syna. Rephaim napotkał jego wzrok.

Kalona skinął powoli. „To dobrze,  że mnie tu oczekiwałeś. Dużo zostało

niedokończonych spraw w Tulsie. Ten Dom Nocy będzie niedługo należeć  do

Tsi Sgili.”

„Neferet także powróciła? Czy Wysoka Rada jej nie powstrzyma?”

60

Thank you for evaluating PDF to ePub Converter.


To get full version, you need to purchase the software from: http://www.pdf-epub-converter.com/convert-to-epub-purchase.html



Kalona roześmiał się. „Wysoka Rada składa się  z naiwnych głupców. Tsi Sgili obwinia mnie za ostanie wydarzenia i ukarała mnie publicznie bijąc batem, a potem wygnała mnie. Rada była uspokojona.” Zszokowany Rephaim potrząsnął głową. Barwa głosu jego ojca była lekka, prawie pełna humoru, ale jego spojrzenie było czarne – jego ciało słabe i ranne.

„Ojcze, nie rozumiem. Wychłostany? Pozwoliłeś  Nefere, by…” Z nieśmiertelną

prędkością  ręka Kalony znalazła się  nagle wokół gardła syna.

Olbrzymi Raven Mocker został podniesiony z ziemi, jak gdyby nie ważył więcej niż  jedno z jego cienkich, czarnych piór.

„Nie popełniaj błędu wierząc,  że ponieważ  byłem ranny, stałem się  także słaby.”

„Nie zrobię  tego.” Głos Rephaima był wyduszonym sykiem.

Ich twarze były blisko siebie. Bursztynowe oczy Kalony płonęły gorącą  złością.

„Ojcze.” Wydyszał Rephaim. „Nie okazałem ci braku szacunku.”

Kalona puścił go, a jego syn wygiął się  u jego stóp. Nieśmiertelny uniósł głowęi rozrzucił szeroko ramiona, jakby chciał wziąć  niebo.

„Ona nadal mnie więzi!” Krzyknął.

Rephaim wciągnął powietrze i potarł gardło, następnie słowa ojca przeniknęły do umysłu i popatrzył w górę  na niego. Twarz nieśmiertelnego była skręcona jakby w agonii – jego oczy były nawiedzone.

Rephaim powoli wstał i podszedł do niego ostrożnie. „Co ona Ci zrobiła?”

Ramiona Kalony opadły, ale twarz pozostała otwarta dla nieba.

„Zobowiązałem się,  że zniszczę  Zoey Redbird. Adeptka  żyje. Złamałem

przysięgę.”

Krew Rephaima przeszyło zimno. „Kiedy złamałeś  przysięgę  poniosłeś  karę.”

Nie wyraził tego jak pytania, ale Kalona skinął głową. „Tak.”

„Co jesteś  winien Neferet?”

„Ona ma władzę  nad moj ą duszą tak długo jak jestem nieśmiertelny.”

61

„Na wszystkich bogów i boginie, więc jesteśmy obaj straceni!” Rephaim nie

mógł powstrzymać  słów.

Kalona zwrócił się  do niego i jego syn zobaczył,  że chytry błysk w jego oczach zastąpiła wściekłość. „Neferet była nieśmiertelna mniej niż  oddech tego ziemskiego czasu. Byłem dłużej nieśmiertelny. Po tej lekcji nauczyłem się,  że nie ma nic nie do złamania. Nic. Nawet najsilniejsze serce, nawet najczystsza dusza – nawet najbardziej wiążące przysięgi.”

„Wiesz jak złamać  jej panowanie nad tobą?”

„Nie, ale wiem,  że jeśli dam jej to, czego najbardziej pragnie, będzie

rozproszona, podczas gdy ja odkryj ę  jak złamać  przysięgę.”

„Ojcze,” powiedział niepewnie Rephaim. „Zawsze są  konsekwencje dla  łamiącego przysięgę. Czy po prostu nie poniesiesz kolejnej kary, jeśli złamiesz  po raz drugi przysięgę?”

„Nie mogę  myśleć  o konsekwencjach, nie będę  chętnie płacić, by pozbyć  się

z siebie dominacji Neferet.”

Zimno i  śmiertelny gniew w głosie Kalony powodował,  że gardło Rephaima stawało się  suche.

Wiedział,  że kiedy jego ojciec stawał się  taki jak teraz, jedyną  rzeczą jaką  mógł zrobić, to jedynie zgodzić  się  z nim i pomóc mu w poszukiwaniach, i przejśćcicho przez burzę, bezmyślnie po stronie Kalony. Był przyzwyczajony do zmiennych emocji Kalony.

Czy Rephaim nie był przyzwyczajony, by czuć  się  urażonym przez niego.

Rephaim mógł wyczuć  wzrok nieśmiertelnego badającego go. Raven Mocker odchrząknął i powiedział to, czego spodziewał się  jego ojciec usłyszeć.

„Czego najbardziej pragnie Neferet i jak możemy jej to dać?”

Wyraz twarzy Kalony trochę  się  zrelaksował. „Tsi Sgili najbardziej pragnie władzy nad ludźmi. Damy jej to, pomagając jej w wojnie pomiędzy wampirami i ludźmi. Ona chce wojny i to ma być  wymówka, by zniszczyć  Wysoką  Radę.  Z ich odejściem społeczeństwo wampirów pogrąży się  w chaosie i Neferet

używając tytułu Wcielenia Nyks, będzie rządzić.”

„Ale wampiry stały się  zbyt rozsądne, zbyt cywilizowane na wojnę  z ludźmi.

Myślę,  że wycofają  się  ze społeczeństwa przed walką.”

62

„Taka jest prawda dla wystarczającej części wampirów, ale zapominasz o nowej  generacji krwiopijców, którą  stworzyła Tsi Sgili. Oni nie wydają  się  mieć  takich  samych skrupułów.”

„Czerwoni adepci,” powiedział Rephaim.

„Ach, ale nie wszyscy są  adeptami, prawda? Słyszałem,  że przemienił się kolejny z chłopców. I jest nowa Wyższa Kapłanka, ta Czerwona. Nie jestem  pewien, czy jest oddana  Światłu jak jej przyjaciółka Zoey.”

Rephaim czuł się  jakby olbrzymia pięść  zaciskała się  wokół jego serca. „Ta  Czerwona wywołała czarnego byka –  Światło. Nie sądzę,  że może zej ść  ze  ścieżki Bogini.”

„Powiedziałeś,  że także wyczarowała byka Ciemności, prawda?”

„Tak, ale z tego co zauważyłem nie wezwała Ciemności umyślnie.”

Kalona roześmiał się. „Neferet powiedziała mi,  że Stevie Rea była zupełnie inna, kiedy po raz pierwszy zmartwychwstała. Ta Czerwona bawiła się Ciemnością!”

„A potem Zmieniła się  jak Stark. Oboje są  teraz sprzymierzeni z Nyks.”

„Nie, Stark jest sprzymierzony z Zoey Redbird. Nie wierzę,  że ta Czerwona też

tak się  sprzymierzy.”

Rephaim milczał.

„Im więcej o tym myślę, tym bardziej podoba mi się  ten pomysł. Neferet  zdobędzie władzę, jeśli wykorzystamy jedną  z Czerwonych, a Zoey straci  bliskie jej osoby. Tak, to mi się  podoba. Bardzo.”

Rephaim próbował przesiać  mieszaninę  paniki, strachu i chaosu w jego umyśle i wyczarować  odpowiedź, która mogłaby rozproszyć  Kalonę  od pogoni za  Stevie Rea, kiedy powietrze wokół nich zaszemrało i zmieniło się.

Cienie Ciemności pokazały się, by zadrżeć  krótko. Jego pytające oczy przeszły od czającej się  Ciemności w zakątkach na dachu, do ojca.

Kalona skinął głową  i uśmiechnął się  szyderczo. „Tsi Sgili zapłaciła swój dług

Ciemności; poświęciła  życie niewinnego, który nie mógł być  splamiony.”

63

Krew Rephaima tętniła w jego uszach i przez chwilę  okrutnie, niesamowicie bał się  o Stevie Rea. I wtedy uświadomił sobie. Nie, to nie Stevie Rea poświęciła  Neferet. Stevie Rea była splamiona przez Ciemność. Na razie jest bezpieczna.

„Kogo zabiła Neferet?” Rephaim była tak rozproszony przez ulgę,  że

wypowiedział słowa bez zastanowienia.

„Co to za różnica, kogo poświęciła Neferet?”

Umysł Rephaima skoncentrował się  szybko na tu i teraz. „Jestem po prostu ciekawy.”

„Czuję  zmianę  w tobie mój synu.”

Rephaim napotkał wzrok ojca. „Byłem bliski  śmierci, Ojcze. Było to otrzeźwiające doświadczenie. Musisz pamiętać,  że ja mam tylko trochę  twojej

nieśmiertelności. Reszta mnie jest ludzka i  śmiertelna.”

Kalona skinął głową  w potwierdzeniu. „Zapominam,  że jesteś  osłabiony przez

człowieczeństwo w tobie.”

„Śmiertelność, nie człowieczeństwo. Nie jestem człowiekiem,” powiedział

z goryczą.

Kalona obserwował go. „Jak udało Ci się  przeżyć  i uleczyć  swoje rany?''

Rephaim odwrócił wzrok od swojego ojca i odpowiedział zgodnie z prawdą jak

to możliwe. „Nie jestem pewien jak lub nawet dlaczego przeżyłem.” Nigdy nie  zrozumiem, dlaczego Stevie Rea mnie ocaliła, dodał cicho jego umysł.  „Większość  tego czasu to dla mnie niewyraźna plama.”

Jak  właściwie nie jest ważne.  Dlaczego  jest oczywiste – przeżyłeś, by mi

służyć, co masz robić  przez całe  życie.”

„Tak   Ojcze,”   powiedział   automatycznie.   Następnie,   by   przykryć beznadziejność, którą  nawet mógł usłyszeć  w jego głosie, dodał. „I służąc Ci  muszę  powiedzieć,  że ty i ja nie możemy tu zostać.”

Kalona podniósł brwi pytająco. „O czym ty mówisz?”

„To miejsce.” Pokazał ręką  dookoła nich, aby objąć  tereny Glicrease.

„Jest tu zbyt wielu ludzi od czasu odej ścia lodu. Nie możemy tu zostać.”  Rephaim odetchnął głęboko i kontynuował. „Być  może będzie najrozsądniej dla  Ciebie i mnie, by opuścić  Tulsę  na jakiś  czas.”

64

„Oczywiście,  że nie możemy opuścić  Tulsy. Wyjaśniłem Ci już,  że muszę rozproszyć  Tsi Sgili, tak, bym mógł uwolnić  się  od jej niewoli. To jest  najlepsze, co można tu zrobić, używając tej Czerwonej i jej adeptów. Ale  słusznie zwróciłeś  uwagę,  że to miejsce nie jest dla nas odpowiednie.”

„Wtedy nie wypada nam opuszczać  miasta, dopóki nie odkryjemy lepszego

miejsca?”

„Dlaczego kontynuujesz ten nacisk, by odejść, kiedy powinno być  jasne dla

ciebie,  że musimy pozostać?”

Rephaim odetchnął głęboko i powiedział tylko: „Jestem znużony tym miastem.”

„Więc wykorzystaj rezerwy siły, którą  masz w sobie jako spuściznę  mojej  krwi!” Kalona wydał polecenie wyraźnie zirytowany. „Zostajemy w Tulsie tak  długo, jak trzeba, by osiągnąć  mój cel. Neferet właśnie przemyślała, gdzie  powinienem zostać.  Żąda,  że będę  blisko, ale wie,  że nie mogę  być  widoczny,  przynajmniej nie od razu.” Kalona spauzował, krzywiąc się  w oczywistej złości  będąc tak dokładnie kontrolowanym przez Tsi Sgili. „Przeniesiemy się  do  budynku, który nabyła Neferet. Już  wkrótce zaczniemy polowanie na  czerwonych adeptów, na ich Wyższą  Kapłankę.” Wzrok Kalony przesunął się  na  skrzydła syna. „Jesteś  znowu w stanie latać, prawda?”

„Tak, Ojcze.”

„Więc dość  tej bezużytecznej rozmowy. Wzbijmy się  w niebo i zacznijmy

wspinaczkę  w kierunku naszej przyszłości, i naszej wolności.”

Nieśmiertelny rozpostarł swoje masywne skrzydła i skoczył z dachu opuszczając Glicrease Manor. Rephaim zawahał się, próbując myśleć, by oddychać  i by zrozumieć, co zamierza zrobić. Z rogu dachu zamigotał obraz i mały blond duch, który prześladował go od czasu kiedy przybył załamany i krwawiący, zaprotestował.

„Nie możesz pozwolić, by twój ojciec ją  skrzywdził. Wiesz o tym, prawda?”

„Po raz ostatni, przepadnij zjawo.” Powiedział Rephaim, kiedy rozwijał skrzydła

i przygotowywał się, by podążać  za swoim ojcem.

„Pomóż  Stevie Rea.”

Rephaim zwrócił się  do niej. „Dlaczego? Jestem potworem – ona może być  dla mnie nikim.”

65

Dziecko się  uśmiechnęło. „Za późno, ona już  coś  znaczy dla Ciebie. Dodatkowo jest inny powód, dla którego musisz jej pomóc.”

„Dlaczego?” Powiedział Rephaim zmęczonym głosem.

„Bo nie jesteś  całkowicie potworem. Jesteś  częściowo chłopcem i to oznacza,  że  pewnego dnia umrzesz. Kiedy umrzesz, jest tylko jedna rzecz, którą  zabierzesz  ze sobą  do wieczności.”

„I co to jest?”

Jej uśmiech był promienny. „Miłość  głupcze! Masz do zabrania ze sobą  miłość.  Więc widzisz,  że musisz ocalić  ją, albo będziesz  żałować  tego na wieki wieków.”

Rephaim wpatrywał się  w dziewczynę. „Dziękuję.” Powiedział cicho tuż  przed tym jak skoczył w ciemność.

Tłumaczenie: Emergency

66

Rozdział 8

Stevie Rae

„Myślę,  że powinniśmy dać  Zoey odpocząć. Po tym, co przeszła przyda się  jej

urlop,” Stevie Rae powiedziała.

„Jeśli tak jest,” Erik powiedział.

„Co to ma znaczyć?”

„Jeśli planuje w ogóle wrócić.”

„To po prostu głupie.”

„Rozmawiałaś  z nią?” Erik zapytał.

„No, a Ty?” Odparła.

„Nie.”

„Właściwie, Erik poruszył ważny punkt,” Lenobia powiedziała. „Nikt nie  rozmawiał z Zoey. Jack powiedział,  że nie wraca. Rozmawiałam z Afrodytą.  Ona i Darius, rzeczywiście, przybywają  wkrótce. Zoey nie dzwoni, ani nie  odpowiada na połączenia.”

„Zoey jest zmęczona. Stark nadal się  leczy. Czy nie to właśnie Jack ogłosił?”

Stevie Rae powiedziała.

„Tak,” Dragon Lankford powiedział. „Ale prawda jest taka, ledwie

rozmawialiśmy z Zoey od jej powrotu z Otherworldu.”

„Dobra, a tak poważnie, dlaczego jest to taka wielka sprawa? Zachowujecie się jakby Z. była wagarującym, złym dzieciakiem, a nie Kapłanka, której  życie dało  w kość.”

„No cóż, po pierwsze, to dotyczy nas, bo ma dużą  moc. Moc pociąga za sobą odpowiedzialność. Wiesz o tym,” Lenobia powiedziała. „A potem jest kwestia  Neferet i Kalony.”

„Tu muszę  coś  powiedzieć,” Profesor Penthasilea powiedziała. „Nie jestem  jedyną  z nas, która otrzymała od Wysokiej Rady najnowsze wiadomości. Nie  ma Neferet i Kalony. Neferet zerwała z jej małżonkiem, po tym jak jego dusza  wróciła do ciała i odzyskał przytomność. Neferet publicznie go wychłostała,  a następnie wygnała, nie pozwalając zostać  przy swoim boku i w wampirzym

67

społeczeństwie na jeden wiek. Neferet ukarała go za przestępstwo zabicia  ludzkiego chłopca. Wysoka Rada stwierdziła,  że to Kalona był odpowiedzialny  za to przestępstwo, a nie Neferet.”

„Tak, wiemy o tym, ale…” Lenobia zaczęła.

„Co ty mówisz?" Stevie Rae przerwała, czuj ąc, jakby jej głowa miała

eksplodować.

„Wygląda na to,  że nie jesteśmy na liście e-mailowej,” Kramisha powiedziała,

wyglądając na tak samo zdenerwowaną jak Stevie Rae.

Kiedy zegar zaczął wybijać  północ Neferet przeszła przez drzwi, które były wejściem Wyższej Kapłanki do Izby Rady Tulsy. Poruszała się  w kierunku ogromnego okrągłego stołu. Jej głos był jak bat, pełny zaufania i rozkazu.  „Widzę,  że powróciłam na czas. Czy ktoś  może mi wyjaśnić, dlatego pozwalamy adeptom wejść  na nasze spotkania Rady?”

„Kramisha jest kimś  więcej niż  tylko adeptem. Ona jest Laureatką  Poezji  i Prorokinią. Dodaj do tego fakt,  że jestem Wyższą  Kapłanka i ja zaprosiłam ją  -  co daje jej prawo, by być  na tym posiedzeniu Rady.” Stevie Rae przełknęła  chorą  obawę, kiedy konfrontowała się  z Neferet i poczuła wielką  ulgę,  że jej  głos brzmiał normalnie, kiedy w końcu uwolniła słowa z gardła, „A dlaczego Ty  nie jesteś  w więzieniu po morderstwie Heatha?”

„W więzieniu?”  Śmiech Neferet był okrutny. „Co za bezczelność! Jestem  Wyższą  Kapłanką, która zasłużyła na ten tytuł, a nie dlatego,  że dano mi go  przez przypadek.”

„A jednak unikasz pytania o zaangażowaniu w ludzkie morderstwo,” Dragon  powiedział. „Ja też  nie otrzymałem komunikatu od Wampirzej Wyższej Rady.  Chciałbym wyjaśnień   Twojej obecności i dlaczego nie ponosisz  odpowiedzialności za zachowanie swojego Małżonka.”

Stevie Rae spodziewała się,  że Neferet wybuchnie na Dragona po jego pytaniach, ale zamiast tego jej twarz zmiękła, a jej zielone oczy przepełniły sięlitością.

Głos Neferet był ciepły i pełen zrozumienia, kiedy odpowiadała Mistrzowi  Miecza. „Wygląda na to,  że Wysoka Rada powstrzymuje się  od komunikacji z Tobą, ponieważ  są świadomi,  że wciąż  głęboko rozpaczasz po utracie  żony.”

68

Twarz Dragona zbladła, a jego niebieskie spojrzenie stwardniało. „Nie straciłem  Anastasii. Została zabrana. Zamordowana przez stworzenie, które było stworzeniem Twojego Małżonka, działającym pod jego dowództwem.”

„Rozumiem, jak Twój  żal może wydać  wyrok, ale musisz wiedzieć że Rephaim  i inne Raven Mokers nie miały rozkazu, by skrzywdzić  nikogo. Wręcz  przeciwnie, mieli chronić. Kiedy Zoey i jej przyjaciele podłożyli ogień  pod Dom  Nocy, i ukradli nasze konie, myśleli,  że to atak. Oni po prostu reagowali.”

Stevie Rae i Lenobia wymieniły szybkie spojrzenia, które przekazywało, by nie pozwolić  im, by się  dowiedzieli kto to był lub co i Stevie Rae trzymała buzięzamkniętą, poddaj ąc się  wersji Lenobii dotyczącej „ucieczki” Zoey.

„Zabili moją  małżonkę,” Dragon powiedział, przyciągając na siebie uwagę

wszystkich.

„I za to będę  wiecznie przepraszać,” Neferet powiedziała. „Anastazja była dobrą

przyjaciółką dla mnie.”

„Ścigałaś  Zoey i Dariusa, i resztę,” Stevie Rae powiedziała. „Groziliście nam.

Kazałaś  Starkowi zastrzelić  Zoey. Jak to wytłumaczysz?”

Piękna twarz Neferet wydawała się  smutna. Pochyliła się  nad stołem i zaszlochała cicho. „Wiem... wiem. Byłam słaba. Pozwoliłam, by skrzydlaty nieśmiertelny skaził mój umysł. Powiedział,  że Zoey musi zostać  zniszczona, a ponieważ  wierzyłam,  że jest Wcieleniem Erebusa, też  mu wierzyłam.”

„Och, to stek bzdur,” Stevie Rae powiedziała.

Szmaragdowe oczy Neferet przeszyły ją  spojrzeniem. „Czy nigdy nie dbałaśo kogoś, tylko po to, by odkryć  później,  że był naprawdę  potworem w przebraniu?”

Stevie Rae czuła,  że odpływa jej krew z twarzy. Odpowiedziała tylko w jedyny sposób, który wiedziała,  że jest prawdą. „W moim  życiu, potwory nie mająprzebrania.”

„Nie odpowiedziałaś  na moje pytanie, młoda Kapłanko.”

Stevie Rae uniosła podbródek. „Odpowiem na twoje pytanie. Nie, nigdy nie dbałam o kogoś, i nie wiedziałam, jaki był od początku. A jeśli jesteś  mówisz o Dallasie, wiedziałam,  że może mieć  problemy, ale nigdy nie spodziewałam się,  że stanie po stronie Ciemności i oszaleje.”

69

Uśmiech Neferet był przebiegły. „Tak, słyszałam o Dallasie. To smutne... takie smutne.”

„Neferet, nadal chcę  zrozumieć  wyrok Wyższej Rady. Jako Mistrz Miecza  i Lider Synów Erebusa tego Domu Nocy, mam prawo być  poinformowany  o wszystkim, co może zagrozić  bezpieczeństwu naszej szkoły, czy jestem  w  żałobie, czy nie,” Dragon powiedział wyglądając blado, lecz zdecydowanie.

„Masz rację, Mistrzu Miecza. To jest naprawdę  bardzo proste. Gdy dusza  nieśmiertelnego wróciła do ciała, wyznał mi,  że zabił człowieka, bo myślał,  że  Heath z nienawiści do mnie był dla mnie zagrożeniem.”

Neferet pokręciła głową, wyglądając na smutną  i skruszoną. „Biedne dziecko było w pewien sposób przekonane,  że jestem winna za  śmierć  profesor Nolan i Lorena Blake. Kalona wierzył,  że zabijając Heatha chroni mnie.” Potrząsnęła głową. „Był poza tym  światem zbyt długo. Naprawdę  nie rozumie ludzi, choćnie stanowi zagrożenia dla mnie. Zabijając Heatha był po prostu  źle pojmowanym Wojownikiem chroniącym jego Kapłankę, dlatego Wyższa Rada i ja byliśmy tak miłosierni, wymierzając mu karę. Jak niektórzy z Was jużwiedzą, Kalonie wymierzono sto uderzeń  batem, a następnie został wygnany z wampirzego społeczeństwa i nie może towarzyszyć  mi przy moim boku jeden wiek.”

Nastąpiła długa cisza, a następnie Penthasilea powiedziała, „Wygląda na to,  że cała ta klęska była jednym tragicznym nieporozumieniem, po którym następowało kolejne, ale na pewno wszyscy zapłaciliśmy za to, co się  wydarzyło w przeszłości. Co jest ważne, zajęcia w szkole trzeba wznowić  i wszyscy musimy przejść  do porządku naszego  życia.”

„Kłaniam się  Twojej wiedzy i doświadczeniu, profesor Penthasilea,” Neferet  powiedziała, pochylając głowę  z szacunkiem. Potem odwróciła się  do Dragona.  „To rzeczywiście był trudny czas dla wielu z nas, ale Ty zapłaciłeś  najwyższą cenę, Mistrzu Miecza. Więc tylko Ty możesz rozgrzeszyć  mnie za moje błędy,  zarówno osobiste jak i zawodowe. Czy możesz ewentualnie poprowadzić  Dom  Nocy w nową  epokę, by narodził się  jak feniks z popiołów po naszym bólu  serc?”

Stevie Rae miała ochotę  krzyknąć  na Dragona,  że Neferet oszukuje ich

wszystkich -  że to, co się  stało w Domu Nocy, to nie była tragiczna pomyłka, to  było tragiczne nadużycie władzy przez Neferet i Kalonę. Ale jej serce zatonęło,  kiedy patrzyła jak Dragon pochylił głowę  i złamanym, całkowicie pokonanym  głosem powiedział, „Chciałbym, byśmy wszyscy poszli do przodu, bo jeśli nie,  obawiam się,  że nie przeżyje utraty mojej małżonki.”

70

Lenobia wyglądała jakby chciała zabrać  głos, ale gdy Dragon zaczął szlochać, zamilkła i przesunęła się  do jego boku, by go pocieszyć.

Tylko ja mogę  przeciwstawić  się  Neferet,  Stevie Rae pomyślała i spojrzała się  na  Kramishę, która patrzyła na Neferet ze spojrzeniem co-do-cholery.  No dobra, wychodzi na to,  że ja i Kramisha mamy przeciwstawić  się  Neferet,  Stevie Rae skorygowała się  w głowie. Wyprostowała ramiona i przygotowała się  do konfrontacji, która z pewnością  nadejdzie po tym jak powie,  że upadła Wyższa  Kapłanka opowiada bzdury.

W tej chwili dziwny hałas dobiegł do Komnaty Rady przez okno, które pozostało otwarte, by wlatywało rześkie, nocne powietrze. To był straszny i smutny dźwięk, co spowodowało,  że włosy na ręce Stevie Rae się  podniosły.

„Co to?” Stevie Rae powiedziała, zwracając głowę  - jak wszyscy - do otwartego

okna.

„Nigdy nie słyszałam czegoś  podobnego,” Kramisha powiedziała. „To

spowodowało u mnie dreszcze.”

„To zwierzę. I cierpi.” Dragon natychmiast zebrał się  w sobie, jego spojrzenie  stwardniało, a on po raz kolejny był Wojownikiem, a nie małżonkiem ze  złamanym sercem. Wstał i podszedł do okna Komnaty Rady.

„Kot?” Penthasilea powiedziała, patrząc zdezorientowana.

„Stąd nie widzę. Biegnie z wschodniej części kampusu,” Dragon powiedział,

odwracając się  od okna i w kierunku drzwi.

„Oh, Bogini! Myślę,  że wiem co to za dźwięk.” Tragiczny i łamliwy głos  Neferet znów przykuł uwagę  wszystkich na nią. „To wycie psa, a na tej uczelni  jest tylko labrador Starka, Duchess. Czy coś  się  stało Starkowi?”

Stevie Rae patrzyła jak Neferet przyciska jedną  rękę  go jej gardła, jakby powstrzymywało się  bicie jej serca na myśl,  że coś  strasznego mogło stać  się Starkowi.

Stevie Rae chciała ją  spoliczkować. Neferet mogłaby otrzymać  cholerną Academy Award dla najlepszej zagraną  Fałszywą  Postać  Tragiczną  za Główną Dziwkę. Dość. Nie ma zamiaru dać  jej uciec z tego gówna.

Ale Stevie Rae nie dostała szansy, by skonfrontować  się  z Neferet. W chwili kiedy Dragon otworzył drzwi do sieni kakofonia dźwięków zalała wszystkich.  Adepci szli w kierunku Izby Rady. Większość  z nich płakała i krzyczała, ale

71

ponad tym hałasem słychać  było straszne wycie, a jeden z dźwięków stał się

wyraźnie rozpoznawalny: człowiek przepełniony smutkiem.

W smutku, Stevie Rae rozpoznała głos.

„Och, nie,” powiedziała, biegnąc korytarzem. „To Damien.”

Stevie Rae wyprzedziła nawet Dragon, a kiedy otworzyła drzwi szkoły, wpadła na Drew Partain z taką  siłą,  że oboje upadli na ziemię. „Jejku, Drew! Zejdź

mi…”

„Jack nie  żyje!” Drew krzyknął, podnosząc się  na nogi i podciągając ją. „Tam,  przy złamanym drzewie przy  ścianie wschodniej. Jest  źle. Naprawdę źle.  Szybko… Damien Cię  potrzebuje!”

Stevie Rae poczuła przypływ mdłości, kiedy przetrawiła, co Drew mówi.

A potem szła z Drew, z falą  wampirów i adeptów, kiedy wszyscy rzucili sięprzez kampus.

Kiedy Stevie Rae dotarła do drzewa miała straszny moment déjà vu. Krew. Było tyle krwi, wszędzie! Wróciła w pamięci do momentu, kiedy strzała Starka trafiła j ą i została osuszona praktycznie z całej krwi dokładnie w tym samym miejscu.

Tylko tym razem to nie była ona. Tym razem to był miły, słodki Jack i naprawdę  nie  żył, więc to było dziesięć  razy bardzie straszne. Po drugie, ta scena nie wydawała się  mieć  sensu dla niej, bo nikt się  nie ruszał – nikt nie mówił.  Żadnego dźwięku z wyjątkiem wycia Duchess i przenikliwego łkania  Damiena. Chłopak i pies byli przy Jacku, który leżał twarzą  w dół, na przesiąkniętej krwią  trawie, z wbitym długim mieczem w tył jego szyi, wystającym z niej kilka stóp. Wbił się  w niego z taką  siłą,  że prawie oddzielił głowę  od ciała.

„O, Bogini! Co tu się  wydarzyło?” To była Neferet, która odmroziła wszystkich.  Podbiegła do Jacka, uklękła, by położyć  delikatnie rękę  na jego ciele. „Adept  nie  żyje,” powiedziała ponuro.

Damien spojrzał w górę . Stevie Rae widziała jego oczy. Były przepełnione bólem i horrorem, i może odrobiną  szaleństwa. Kiedy patrzył na Neferet jego twarz była blada, prawie bezbarwna i to wstrząsnęło nim.

„Myślę,  że należy zostawić  go w spokoju,” Stevie Rae powiedziała,

podchodząc, by stanąć  między Neferet, Jackiem i Damienem.

72

„Jestem tutaj Kapłanką. I ja muszę  poradzić  sobie z tym miejscem tragedii.  Najlepsze dla Damiena i Ciebie jest to, byście odsunęli się  na bok i pozwolili  dorosłym poradzić  sobie z tym wszystkim,” Neferet powiedziała. Jej głos był

rozsądny, ale Stevie Rae patrzyła w jej szmaragdowe oczy i zobaczyła coś, co

wywołało u niej gęsią  skórę.

Stevie Rae mogła poczuć,  że każdy patrzy na nią. Wiedziała,  że była pewna słuszność  w tym, co Neferet powiedziała - nie była Kapłanką  wystarczająco długo, by wiedzieć, jak poradzić  sobie z czymś  tak strasznym jak to, co stało siędziś  w nocy. Cholera, ona była tak naprawdę  Kapłanką, bo nie było  żadnej dziewczyny adeptki po Przemianie. Czy ma jakieś  prawo, by wypowiadać  sięjako „Wyższa Kapłanka” Damiena?

Stevie Rae stała tam, cicho zmagała się  z własną niepewnością.

Neferet zignorowała ją  i przykucnęła obok Damiena, biorąc go za rękęi zmuszaj ąc, by spojrzał na nią. „Damien, wiem,  że jesteś  w szoku, ale musisz się  opanować  i powiedzieć  nam, co się  stało Jackowi.”

Damien zamrugał  ślepo do Neferet, a następnie Stevie Rae zobaczyła,  że jego spojrzenie skupiło się  na niej. Wyrwał rękę  z jej dłoni. Potrząsając głową  tam i z powrotem, tam i z powrotem, zaczął szlochać. „Nie! Nie! Nie!”

Dość. Stevie Rae miała już  dość. Nie obchodziło ją,  że cały przeklęty  Wszechświat nie widział, jakie bzdury opowiadała Neferet. Nie pozwoli jej terroryzować  biednego Damiena.

„Co się  stało? Pytasz, co się  stało? Jakby to był tylko zbieg okoliczności,  że Jack  zostaje zamordowany w tym samym czasie, kiedy pojawiasz się  znowu tutaj  w szkole?” Stevie Rea przesunęła się  do Damiena, biorąc go za rękę. „Może  udało Ci się  oszukać  niewidomą  Wyższą  Radę. Może nawet przemawiałaś  do  niektórych z tych dobrych ludzi, by uwierzyli,  że nadal jesteś  po naszej stronie,  ale i Damien, i Zoey, i…” - spauzowała, kiedy usłyszała dwa bardzo podobne  westchnienia z przerażenia, kiedy Bliźniaczki podbiegły. „I Shaunee, i Erin,  i Stark, i ja nie uwierzymy,  że jesteś  dobra. Więc dlaczego nie wyjaśnisz, co się tutaj stało?”

Neferet pokręciła głową, wyglądaj ąc na smutną  i tragiczną  piękność. „Żal mi  Ciebie, Stevie Rae. Kiedyś  byłaś  taką  słodką, kochającą  adeptką. Nie wiem, co  Ci się  stało.”

Stevie Rae czuła przepełniającą  ją  wściekłość. Jej ciało drżało z całej siły.

„Wiesz lepiej niż  ktokolwiek na tej ziemi, co mi się  stało.”

73

Nie mogła pomóc sobie. Gniew był zbyt wielki. Stevie Rae zaczęła iśćw kierunku Neferet. W tej chwili nie chciała nic więcej, tylko owinąć  dłonie wokół gardła wampirzycy i dusić, dusić, dusić, aż  już  nie będzie mogła oddychać  – nie będzie zagrożeniem.

Ale Damien nie poluzował uścisku jej ręki. Ten dotyk i zaufanie między nimi, a także szept Damiena powstrzymało j ą.

„Ona tego nie zrobiła. Widziałem co się  stało, a ona tego nie zrobiła.”

Stevie Rae zawahała się, spoglądając w dół na Damiena. „Co masz na myśli,

kochanie?”

„Byłem tam. Tuż  za drzwiami. Duchess nie pozwoliła mi pobiegać. Ciągnęła

mnie cały czas z powrotem tutaj. I w końcu się  poddałem.”

Głos Damiena był szorstki i mówił krótkimi, ostrymi słowami. „Ona sprawiła,  że zacząłem się  martwić. Więc patrzyłem. Widziałem to.” Zaczął płakaćponownie. „Widziałem upadek Jacka z góry drabiny i jak wylądował na mieczu.  Nie było nikogo przy nim. Nikogo w ogóle.”

Stevie Rae odwróciła się  do Damiena i przyciągnęła go w swoje ramiona. Kiedy zrobiła to poczuła jeszcze dwie pary ramion otaczając ją, to Bliźniaczki przyłączyły się  do ich koła, trzymając ich mocno.

„Neferet była z nami w Komnacie Rady, gdy doszło do tego okropnego  wypadku,” Dragon powiedział ponuro, dotykając delikatnie włosów Jacka. „Ona  nie ponosi odpowiedzialności za tę śmierć.”

Stevie Rae nie mogła patrzeć  na biedne ciało Jacka, więc patrzyła na Neferet, gdy Dragon mówił. Tylko ona zobaczyła błysk zwycięstwo, który przeszedł przez jej twarz, szybko zastąpiony wyćwiczonym smutkiem i obawą.

Ona go zabiła. Nie wiem jak i nie mogę  tego udowodnić  teraz, ale zrobiła to.  Następnie, równie szybko jak powstała myśl, przyszła kolejna: Zoey mi uwierzy. Pomoże mi odkryć  jak zdemaskować  Neferet. Zoey musi wrócić.

Tłumaczenie: NeCiiaa

74

Rozdział 9

Zoey

Tak, więc Stark i ja to zrobiliśmy.

„Nie czuję  się  inaczej,” powiedziałam najbliższemu drzewu. „To znaczy,  z wyj ątkiem tego,  że czuję,  że jesteśmy bliżej ze Starkiem i czuję  odrobinę  bólu  w miejscach, o których nie wypada wspominać, to wszystko.”  Podeszłam do  małego strumyku, który radośnie kipiał przez gaj i spływał w dół. Słońce  zaczynało zachodzić, ale to był zwykły czysty, zimny dzień  na wyspie, a niebo  ciągle miało dość  dramatycznego koralowego i złotego  światła, na tyle  że  mogłam zobaczyć  moje odbicie. Patrzyłam na siebie.

Wyglądałam jak, cóż, ja. „Okay, więc technicznie już  robiłam to raz wcześniej, ale to było coś  zupełnie innego.” Westchnęłam. Loren Blake był wielkim błędem. James Stark był całkowicie inny, tak jak zaangażowanie, które oboje czujemy. „Więc, czy nie powinnam wyglądać  teraz inaczej, gdy jestem w Prawdziwym Związku?” Zerknęłam na swoje odbicie. Czy nie wyglądam na starszą? Na bardziej doświadczoną? Na mądrzejszą?

Aktualnie, nie. Spojrzenie tylko sprawiło,   że patrzę  krótkowzrocznie.

„I Afrodyta prawdopodobnie powiedziałaby,  że też  dodaje mi zmarszczek.”

Malutkie ukłucie przeszło przeze mnie, gdy przypomniałam sobie jak mówiłam do widzenia Afrodycie i Dariusowi w nocy.  Była przewidywalnie sarkastyczna i sukowata,  że nie wracam do Tulsy z nią, ale nasz uścisk był mocny i szczery, i wiedziałam,  że będę  za nią  tęsknić. Już  za nią  tęskniłam. Brakowało mi też Damiena, Jacka i Bliźniaczek.

„I Nali,” powiedziałam do mojego odbicia. Ale czy brakowało mi ich  wystarczająco na tyle, by wrócić  do realnego  świata? Wystarczająco,  żebym  była gotowa zmierzyć  się  z wszystkim: ze wznowieniem szkoły do możliwej  bitwy z Ciemnością  i Neferet?

„Nie. Nie, nie jesteś.” Mówiąc to sprawiłam,  że te słowa stały się  nawet  prawdziwsze. Czułam,  że tęsknota za nimi jest zmniejszana przez spokój wyspy  Sgiach. „To magia. Jeśli mogłabym wysłać  kogoś  po mojego kota, przysięgam  zostałabym tu na zawsze.”

Śmiech Sgiach był łagodny i muzykalny. „Dlaczego zwykle tęsknimy bardziej  za naszymi zwierzątkami niż  za ludźmi?” Uśmiechała się, kiedy dołączała do  mnie przy strumieniu.

75

Thank you for evaluating PDF to ePub Converter.


To get full version, you need to purchase the software from: http://www.pdf-epub-converter.com/convert-to-epub-purchase.html



„Myślę,  że to dlatego,  że nie możemy z nimi Skype’ować. To znaczy, wiem,  że  mogę  wrócić  do zamku i pogadać  ze Stevie Rae, ale próbowałam przeprowadzić jakąś  video rozmowę  z Nalą. Ona po prostu wygląda na zaskoczoną  i nawet  bardziej niezadowoloną  niż  zazwyczaj, jest cholernie niezadowolona.”

„Jeśli koty rozumiałyby technologię  i miały przeciwstawne kciuki, mogłyby

rządzić światem,” powiedziała królowa.

Zaśmiałam się. „Nie pozwól Nali usłyszeć  to. Ona już  rządzi jej  światem.”

„Masz rację. Mab także wierzy w to,  że rządzi jej  światem.”

Mab była gigantyczną, długowłosą, czarno-białą  kotką, którą  dopiero co poznałam. Sądzę,  że miała tysiące lat i najczęściej przebywała tylko pół-przytomna i prawie się  nie ruszała na końcu łóżka królowej. Stark i ja zaczęliśmy nazywać  ją  Martwą  Kotką, ale tak,  żeby Sgiach nie słyszała.

„Przez  świat masz na myśli twoją  sypialnię?”

„Dokładnie,” Sgiach przytaknęła.

Obie się  zaśmiałyśmy i wtedy królowa podeszła do porośniętych mchem głazów niedaleko strumienia. Usiadła z gracją  i poklepała obszar wielkości krzesła obok niej. Dołączyłam do niej, zastanawiając się  niejasno, czy moje ruchy kiedykolwiek będą tak płynne i królewskie jak jej – i wątpiłam w to.

„Mogłabyś  wysłać  po twoją  Nalę. Wampirzy familiańci latają  jako zwierzęta  towarzyszące. To byłoby tylko kwestią  pokazania jej szczepień,  żeby przywieźć j ą na Skye.”

„Wow, poważnie?”

„Poważnie. Oczywiście to oznacza,  że musiałabyś  zobowiązać  się  do zostania  tutaj na co najmniej kilka miesięcy. Koty nie znoszą  podróży szczególnie  dobrze, a przenoszenie ich z jednej strefy czasowej do innej i wracanie  z powrotem, naprawdę  im nie służy.”

Spojrzałam w oczy Sgiach i powiedziałam dokładnie to, co właśnie myślałam,  „Im dłużej tu jestem, tym bardziej jestem pewna,  że nie chcę  stąd odchodzić, ale wiem,  że prawdopodobnie to nieodpowiedzialne z mojej strony ukrywać  sięprzed prawdziwym  światem. To znaczy…” – pośpieszyłam, kiedy ujrzałam rosnący niepokój w jej oczach. „…to nie tak,  że Skye nie jest prawdziwe i w ogóle. I wiem,  że ostatnio przeszłam przez kilka złych rzeczy, więc to nie

76

jest w porządku dla mnie,  żeby robić  sobie przerwę. Ale ciągle mam szkołę.

Sądzę,  że powinnam tam wrócić. Ostatecznie.”

„Czy nie czułabyś  się  tak, gdyby szkoła przyszła do Ciebie?”

„Co masz na myśli?”

„Od kiedy przyszłaś  do mojego  życia zaczęłam rozmyślać  o  świecie - albo  raczej o tym jak odizolowana byłam od niego. Tak, mam Internet. Tak, mam  kablówkę. Ale nie mam nowych zwolenników. Nie mam uczących się Wojowników i młodych Strażników. Albo ostatnio nie miałam, dopóki ty i Stark  nie przyjechaliście. Odkryłam,  że tęskniłam za energią  i wkładem dla młodych  umysłów.”

Sgiach odwróciła ode mnie wzrok i spojrzała głębiej w gaj. „Twoje przybycie tutaj obudziło coś, co spało na mojej wyspie. Czuję  zmiany nadchodzące dla  świata, większe niż  wpływ nowoczesnej nauki czy technologii. Nie mogę  tego ignorować  i pozwolić  mojej wyspie znów zasnąć, być  może całkowicie oddzielić  od  świata i jego problemów, możliwie nawet zostać  utraconą  pośród mgieł czasu - jak Avalon i Amazonki. Albo mogę  otworzyć  się  na to, spotykając wyzwania jakie to może nieść  ze sobą.” Królowa znów napotkała mój wzrok.  „Postanowiłam pozwolić  mojej wyspie się  obudzić. Już  czas, by Dom Nocy  Skye przyjął nową  krew.”

„Zamierzasz zdjąć  ochronne zaklęcie?”

Jej uśmiech się  skrzywił. „Nie, tak długo jak  żyj ę  i mam nadzieję, tak długo jak  żyje moja następczyni i ostatecznie jej następczynie, Skye będzie zabezpieczone i oddzielone od współczesnego  świata. Ale sądzę,  że mogłabym wezwać Wojowników. Kiedyś  Skye szkoliło najlepszych i najzdolniejszych Synów  Erebusa.”

„Ale zerwałaś  kontakt z Wyższą  Radą  Wampirów, prawda?”

„Dokładnie. Możliwe,  że zacznę  powoli, naprawiać  ten kontakt, szczególnie

jeśli mam młodą Wyższą  Kapłankę  jako jedną  z moich uczennic.”

Poczułam zmieszanie z ekscytacją. „Mnie? Masz na myśli mnie?”

„Tak, naprawdę. Ty i twój Strażnik macie połączenie z tą  Wyspą. Chciałabym

zobaczyć, gdzie to połączenie nas zabierze.”

„Wow, jestem naprawdę  zaszczycona. Dziękuję, bardzo dziękuję.” Moje myśli

wirowały.

77

Jeśli Skye zostanie aktywnym Domem Nocy to nie będzie tak, jakbym sięukrywała przed wszystkimi tutaj. To będzie bardziej tak jakbym została przeniesiona do innej szkoły.

Pomyślałam o Damienie i reszcie paczki, i zastanawiałam się, czy oni teżprzybyliby na Skye.

„Czy to będzie  również  miejsce dla adeptów, którzy nie uczyliby się  jak być

Wojownikami?” Spytałam.

„Możemy to przedyskutować.” Sgiach spauzowała, wyglądaj ąc jakby  podejmowała decyzję  i dodała. „Wiesz przecież,  że ta wyspa jest bogata  w magiczną  tradycj ę, która obejmuje znacznie więcej niż  tylko trening  Wojowników i moich Strażników?”

„Nie. To znaczy tak. Podobnie jak oczywiste jest to,  że jesteś  magiczna i jesteś

w zasadzie tą  wyspą.”

„Jestem tutaj tak długo,  że wielu widzi mnie jako tę  wyspę, ale jestem bardziej

opiekunem tej magii niż  jej posiadaczem.”

„Co masz na myśli?”

„Spytaj siebie, młoda królowo. Masz powinowactwo z każdym z  żywiołów.

Wyjdź  naprzeciw i zobacz, czego nauczyła Cię  ta wyspa.”

Kiedy niepewność  sprawiła,  że się  zawahałam, Sgiach namawiała mnie dalej,  „Spróbuj z pierwszym elementem, powietrzem. Po prostu wezwij go i obserwuj.”

„Dobrze.” Wstałam i odeszłam kilka stóp od Sgiach na pokryte mchem pole,  które było wolne od skał. Wzięłam trzy głębokie, czyste oddechy, poddając się znajomemu uczuciu równowagi.

Instynktownie, zwróciłam twarz na wschód i wezwałam: „Powietrze, proszęprzyjdź  do mnie.”

Byłam przyzwyczajona do odpowiedzi  żywiołu. Przyzwyczaiłam się  do wirowania wiatru wokół mnie jak ucieszony szczeniak, ale wszystkie moje doświadczenia z moim powinowactwem nie przygotowały mnie na to, co stało

się  potem. Powietrze nie tylko odpowiedziało - ono mnie ogarnęło. Mocno  wirowało wokół mnie silnie, dziwnie materialne, co musiało być  naprawdę szalone, bo powietrze nie jest materialne. Było przecież  niewidzialne. I wtedy  westchnęłam, bo zdałam sobie sprawę,  że powietrze stało się  namacalne!

78

Unosząc się  wokół mnie w  środku porywistego wiatru, który powstał na moje wezwanie, były formy pięknych istot. Były jasne i zwiewne, trochę

przeźroczyste. Kiedy gapiłam się  na nie one zmieniały formy – czasami  wyglądały jak  śliczna kobieta, czasami jak motyle, a potem znów się  zmieniły  i wyglądały bardziej jak wspaniałe spadające liście dryfujące na wietrze.

„Czym oni są?” Spytałam  ściszonym głosem. Uniosłam rękę  i obserwowałam  jak liście zmieniają  się  we wspaniałe kolorowe kolibry, które osiadły na mojej  wyciągniętej dłoni.

„Duchy powietrza. Zwykle są  wszędzie, ale opuściły nowoczesny  świat. One

wolą  starożytne gaje i stare zwyczaje. A ta wyspa to ma.”

Sgiach się  uśmiechnęła i otworzyła swoj ą  rękę  do ducha, który przybrał formęmalutkiej kobiety ze skrzydłami ważki, tańczącej i kołyszącej się  w tęi z powrotem na jej palcach. „Dobrze widzieć,  że do Ciebie przyszły. Rzadko jest ich tak wiele w jednym miejscu, nawet tutaj w gaju. Spróbuj z następnym  żywiołem.”

Tym razem nie potrzebowałam dodatkowej zachęty. Odwróciłam się  na południe i wezwałam, „Ogniu, proszę  przyjdź  do mnie.”

Jak niezwykłe fajerwerki, duchy wybuchły wokół mnie, łaskotały moje ciało kontrolowanym ciepłem ich płomieni, co wprawiało mnie w chichot.

„Przypominają  mi fajerwerki w Czwarty Lipca.7”

Uśmiech Sgiach przypominał mój. „Rzadko widzę  duchy ognia. Jestem znacznie bliżej wody i powietrza – płomienie prawie nigdy same mi się  nie ukazują.”

„Wstydźcie się,” skarciłam. „Wy chłopaki powinniście pozwolić  Sgiach was

zobaczyć  – ona jest jedną  z tych dobrych!”

Momentalnie duchy wokół mnie zaczęły szaleńczo fruwać. Mogłam poczućemanującą  od nich rozpacz.

„Oh, nie! Powiedz im,  że się  tylko z nimi drażniłaś. Płomienie są  okropnie

wrażliwe i zmienne. Nie chcę, by spowodowały wypadek,” oznajmiła Sgiach.

„Hej, przepraszam Was! Tylko  żartowałam. Wszystko jest dobrze, naprawdę.”  Odetchnęłam z ulgą  kiedy duchy płomieni wróciły z powrotem do

7  4 Lipca jest w USA dniem Niepodległości.

79

gorączkowego migotania i fruwania. „Czy to bezpieczne,  żeby wzywać  inne

żywioły?”

„Oczywiście, tylko bądź  ostrożna na to co mówisz. Twoje powinowactwo jest  potężne, nawet kiedy nie jesteś  w miejscu tak bogatym w starą  magię  jak ten  gaj.”

„Będę  ostrożna.” Wzięłam trzy bardziej oczyszczające oddechy i byłam pewna,  że skupiłam się  znowu. Wtedy odwróciłam się  zgodnie z ruchem wskazówek  zegara na zachód. „Wodo, proszę  przyjdź  do mnie.”

I zostałam obmyta  żywiołem. Chłodne,  śliskie duszki otarły się  o moją  skórę, mieniąc się  wodą. Figlowały wokół, sprawiaj ąc,  że zaczęłam myśleć  o syrenach i delfinach, meduzach i konikach morskich. „To jest naprawdę  super fajne!”

„Wodne duchy są  szczególnie silne na Skye,” powiedziała Sgiach, pieszcząc

stworzenie o kształcie rozgwiazdy, które pływało wokół niej.

Zwróciłam się  na północ. „Ziemio, przyjdź  do mnie!” Gaj ożył. Drzewa  świeciły

radośnie, a ich sękate, starożytne pnie wyłoniły leśne istoty, które przypomniały  mi o stworzeniach, które powinny być  w Rivendell, takich Tolkienowskich  elfach – a może nawet w dżungli z „Avatara”.

Skoncentrowałam moją  uwagę  na  środku mojego wyimaginowanego koła i wezwałam ostatni element, „Duchu, proszę  także do mnie przyjdź.”

Tym razem Sgiach westchnęła. „Nigdy nie widziałam wszystkich pięciu grup duchów razem. To jest niezwykłe.”

„O bogini! To jest niesamowite!”

Powietrze wokół mnie właśnie ożyło ażurowymi istotami, wypełnionymi takim

blaskiem,  że nagle przyniosło mi to do głowy Nyks i blask jej uśmiechu.

„Chcesz przeżyć  więcej?” spytała mnie Sgiach.

„Oczywiście,” rzekłam bez wahania.

„Podejdź  tutaj, a później podaj mi swoją  rękę.” Otoczona przez starożytne  duchy, które uosabiały elementy, zbliżyłam się  do Sgiach i podałam jej moją

prawą  rękę. Wzięła ją  w swoją  lewą  i przekręciła ją  tak, aby moja dłoń  została

odkryta.

„Ufasz mi?”

80

„Tak. Ufam ci.” Oznajmiłam

„Dobrze. Będzie bolało tylko przez chwilkę.”

Z olśniewająco szybkim ruchem, rozcięła twardym, spiczastym paznokciem swojego prawego palca wskazującego mięsisty opuszek na mojej dłoni. Nie wzdrygnęłam się. Nie ruszyłam się. Ale wessałam powietrze. Chociaż  miała rację  - bolało tylko przez moment.

Sgiach odwróciła moją  dłoń  i krew zaczęła skapywać  z mojej ręki, ale wcześniej zanim mogła dotknąć  omszałej ziemi pod nami, królowa złapała szkarłatne krople. Przykrywając je jej własną  dłonią, pozwoliła im się  połączyć, a następnie wymawiając słowa, które bardziej poczułam niż  słyszałam, ale nie rozumiałam ich wcale, cisnęła krwią, rozrzucając ją  w kręgu wokół nas.

Wtedy stało się  coś  naprawdę  niesamowitego.

Każdy duch, którego dotknęła kropla mojej krwi, błyskawicznie stał się  ciałem.  Nie byli już  eterycznymi  żywiołami, jedynie kosmyki i  ślady powietrza, ognia, wody, ziemi i ducha. Czego dotknęła moja krew stawało się  rzeczywistością  -  żyjące, oddychające ptaki, duchy i leśne nimfy.

Oni tańczyli i  świętowali. Ich  śmiech malował ciemniejące niebo radością

i magią.

„To starożytna magia. Dotknęłaś  tego, co spało przez wieki. Nikt inny nie  obudził fey.8  Nikt inny nie miał takich zdolności.” Sgiach mówiła powoli,  majestatycznie skłoniła głowę  w hołdzie dla mnie.

Całkowicie pochłonięta pięknem pięciu  żywiołów wzięłam Królową  Skye za

rękę, zauważając,  że moje krew przestała się  sączyć  w chwili, gdy ona rzuciła  nią  wokół nas. „Czy mogę  podzielić  się  tym z innymi adeptami? Jeśli pozwolisz  im przyjść, mogę  nauczyć  nowe pokolenie jak sięgać  po starą  magię?”

Uśmiechnęła się  do mnie przez łzy, które mam nadzieję  były ze szczęścia. „Tak  Zoey. Ponieważ  jeśli ty nie możesz wypełnić  luki między starożytnym a nowoczesnym  światem, to ja już  nie wiem kto może. Ale teraz, zatrzymaj tęchwilę. Rzeczywistość, którą  stworzyła twoja krew niedługo zniknie. Tańcz z nimi, młoda królowo. Pozwól im wiedzieć,  że jest nadzieja na to,  że dzisiejszy  świat nie zapomniał o przeszłości.”

8 „fey” ma kilka znaczeń. Np. oznacza obrazowanie nieziemskich, magicznych lub baśniowych postaci. Tutaj to

chyba po prostu skrócona nazwa tych istot. ;)

81

Patrząc wstecz powinnam poświęcić  więcej uwagi na ostry profil rogów, które spostrzegłam, kiedy zakręciłam się  i skoczyłam, ramię  w ramie z fey. Powinnam

zauważyć  kolor jego sierści i blask w jego oku. Powinnam wspomnieć  o jego  obecności Sgiach. Wielu rzeczy mogłabym uniknąć, albo przynajmniej  przewidzieć, wiedzieć  lepiej.

Ale tej nocy tańczyłam w niewinności i nowej ujawnionej starożytnej magii, nieświadoma  żadnych konsekwencji bardziej tragicznych niż  to,  że czułam zmęczenie, osuszenie oraz potrzebę  dużego obiadu i ośmiu godzin snu.

***

„Miałaś  rację. To nie trwało zbyt długo,” powiedziałam, oddychając ciężko, kiedy usiadłam obok Sgiach na jej pokrytym mchem głazie. „Nie możemy  zrobić  czegoś,  żeby zostały na dłużej? Wydają  się  tacy szczęśliwi, kiedy są prawdziwi.”

„Fey to nieuchwytne istoty. Podlegają  jedynie ich  żywiołowi lub temu, kto go

używa.”

Mrugnęłam z zaskoczenia. „To znaczy,  że są  mi lojalne?”

„Wierzę,  że są, chociaż  nie mogę  powiedzieć  Ci na pewno, ponieważ  nie mam  prawdziwego powinowactwa z  żywiołem, chociaż  jestem sprzymierzeńcem  wody i wiatru, tak jak jestem obrońcą  i królową  tej wyspy.”

„Huh. Więc mogę  przywołać  je do mnie nawet jeśli opuszczę  Skye?”

Sgiach się  uśmiechnęła. „Ale dlaczego kiedykolwiek chciałabyś  to zrobić?”

Zaśmiałam się  z nią, w tym momencie nie rozumiałam, dlaczego chciałabym kiedyś  opuścić  tę  magiczną, mistyczną  wyspę.

„Tak, po dźwięku kobiecego trajkotania wiedziałem,  że znajdę  was dwie.”

Uśmiech Sgiach się  rozszerzył i stał się  ciepły. Seoras dołączył do nas w gaju, przychodząc do boku jego królowej. Dotknęła tylko przez moment jego silnego przedramienia, ale ten dotyk był przepełniony miłością, zaufaniem i intymnością.

„Witaj mój Strażniku. Czy przyniosłeś  łuk i strzały dla niej?”

82

Usta Seorasa się  wykrzywiły. „Tak, oczywiście,  że przyniosłem.” Stary  Wojownik odwrócił się  i mogłam zobaczyć,  że trzymał misternie rzeźbiony łuk zrobiony z ciemnego drewna.

Dopasowany skórzany kołczan pełen czerwono - piórych strzał był zawieszony wokół jego ramienia.

„Dobrze.” Uśmiechnęła się  z uznaniem do niego, zanim przeniosła wzrok na

mnie.

„Zoey, dużo się  dzisiaj nauczyłaś. Twój Strażnik także potrzebuje lekcji, by  uwierzyć  w magię  i dary Bogini.” Sgiach wzięła łuk i strzały od Seorasa i dała je  mi. „Weź  to dla Starka. Zbyt długo był bez nich.”

„Naprawdę  myślisz,  że to dobry pomysł?” Zapytałam Sgiach, patrząc pytająco

na łuk i strzały.

„Tym, o czym myślę  jest to,  że twój Stark nie będzie kompletny, jeśli nie

zaakceptuje jego darów od Bogini.”

„Miał miecz w Otherworldzie. Czy to też  nie może być  jego broń?”

Sgiach po prostu na mnie patrzała, a cień  magii, której obie właśnie doświadczyłyśmy ciągle odbijał się  w jej zielonych oczach.

Westchnęłam. I niechętnie wyciągnęłam rękę, by wziąć  łuk i kołczan ze strzałami od niej.

„Nie jest mu z tym wygodnie,” powiedziałam.

„Tak, ale powinno być,” odrzekł Seoras.

„Nie mówiłbyś  tak, jeśli wiedziałbyś  o wszystkim, co wiąże się  z tym.”

oznajmiłam.

„Jeśli chodzi Ci o to,  że nie może chybić  w swój cel, to tak, wiem o to, tak samo

jak wiem o winie jaką  ponosi za  śmierć  swojego mentora.”  Wyjaśnił Seoras.

„Powiedział Ci o tym wszystkim.”

„Tak, powiedział.”

„I ciągle myślisz,  że może wrócić  do używania łuku?”

83

„To nie tak,  że Seoras tak myśli, tylko on to wie, z kilku tysiącletniego  doświadczenia, co dzieje się  z darami danymi od Bogini dla Strażnika, kiedy są ignorowane,” oświadczyła Sgiach.

„Co się  dzieje?”

„To samo, co dzieje się, gdy Wyższa Kapłanka próbuje zawrócić  ze  ścieżki,

którą  wyznaczyła jej Bogini,” rzekł Seoras.

„Jak Neferet” Wyszeptałam.

„Tak jest,” powiedział. „Jak upadła Wyższa Kapłanka, która splamiła twój Dom

Nocy i spowodowała  śmierć  twojego Małżonka.”

„Chociaż  z całą  szczerością  powinnaś  wiedzieć,  że to niekoniecznie musi być takim tragicznym wyborem pomiędzy dobrem i złem, kiedy Strażnik lub  Wojownik, ignoruje swoje dary od jego Bogini i odchodzi od jej wyznaczonej  ścieżki. Czasami to po prostu oznacza  życie niespełnione i przyziemne, o ile jest

to możliwe dla wampira,” wyjaśniła Sgiach.

„Ale jeśli to Wojownik, którego dary są  potężne lub taki, który zmierzył się z Ciemnością, zostanie dotknięty ponownie walką  ze złem – no cóż, ten  Wojownik nie może tak łatwo zapomnieć,” powiedział Seoras.

„A Stark jest nimi obydwoma,” powiedziałam.

„Rzeczywiście jest. Zaufaj mi, Zoey. Lepiej będzie dla twojego Strażnika  podążać ścieżką  wyznaczoną  dla niego niż  skradanie się  i być  może złapanie  w cienie,” oznajmiła Sgiach.

„Rozumiem twój punkt widzenia, ale namówienie go do ponownego użycia jego

łuku nie będzie łatwe.”

„Ach, przecież  masz magię  starożytnych, by wezwać  ich na chwilę  na naszą

wyspę, prawda?”

Spoglądałam od Seorasa do Sgiach. Mieli rację. Czułam to w  żołądku. Stark nie mógł się  już  dłużej ukrywać  przed darami, które dała mu Nyks, tak jak ja nie mogłam zaprzeczać  mojemu połączeniu z pięcioma elementami. „Dobrze, będęgo przekonywać. A tak w ogóle to gdzie on jest?”

„Chłopak jest niespokojny,” odrzekł Seoras. „Widziałem go, kiedy spacerował

przy zamku.”

84

Moje serce  ścisnęło się. Właśnie zdecydowaliśmy dzień  wcześniej,  że zostajemy tutaj na Skye, na czas nieokreślony. A po tym co właśnie zdarzyło się  Sgiach i mnie, nie mogę  znieść  myśli o powrocie.

„Ale wydawało się,  że zgodził się, by zostać.” Powiedziałam na głos moje

myśli.

„To, co z nim nie tak, nie jest z powodu tego, gdzie jest, ale kim jest,” stwierdził

Seoras.

„Huh?” powiedziałam.

„Zoey, Seoras miał na myśli to,  że jeśli znajdziesz zmartwienie twojego

Strażnika to on stanie się  znów Wojownikiem w pełni,” wyjaśniła Sgiach.

„A Wojownik używa swoich darów,” powiedział Seoras.

„Idź  do niego i pomóż  mu zebrać  się  w całość,” powiedziała Siach.

„Jak?” spytałam.

„Ach, kobieto, użyj twojego danego Ci przez Boginię  mózgu i się  tego dowiedz

sama.”

Delikatnym pchnięciem i przepędzającym ruchem, królowa i jej Strażnik posłali mnie z gaju. Westchnęłam, drapiąc się  w głowę  i zaczynając się  zastanawiać, idąc wzdłuż  linii brzegowej, jaki do cholery to był rodzaj słowa ach.

Tłumaczenie: Nava15

85

Rozdział 10

Zoey

Rozproszona myśleniem o Starku udałam się  w dół po  śliskich schodach wij ących się  u podstawy zamku, schodząc na skalisty brzeg, z którego zbudowano gmach Sgiach, który był całkowicie imponujący i wyglądał jak klif.

Słońce zaczynało zachodzić, pozwalając niebu zatrzymać  cząstkę  jego blasku, ale cieszyłam się  na rzędy pochodni wetkniętych w kamienną  podstawęfundamentu zamku. Stark był sam. Był do mnie zwrócony tyłem. Patrzałam na niego, gdy wybrałam drogę  na wybrzeże w jego kierunku. Trzymał dużą, skórzaną  tarczę  w jednej ręce i długi szkocki obusieczny miecz w drugiej,

ćwiczył pchnięcia i odpieranie ataku, tak jakby zmierzał się  z niebezpiecznym,

ale niewidoczny wrogiem. Poruszałam się  cicho i cieszyłam się  widokiem.

Czy on nagle stał się  wyższy? I bardziej umięśniony? Pocił się  i oddychał ciężko, wyglądając na silnego oraz bardzo, bardzo męskiego, przypominając niebezpiecznego, starożytnego Wojownika w jego kilcie. Przypomniałam sobie jego ciało obok mojego poprzedniej nocy i jak spaliśmy przytuleni, a mój brzuch zadał mi małe szarpnięcie.

Sprawiał,  że czułam się  bezpieczna i kochałam go. Mogłam zostać  z nim, z dala od reszty  świata, na zawsze.

Chłód przeszedł przeze mnie na tę  myśl i zadrżałam. W tej chwili Stark opuścił gardę  i odwrócił się. Zobaczyłam zaalarmowane przejęcie w jego oczach, które przygasło kiedy tylko uśmiechnęłam się  do niego i pomachałam. Wtedy jego spojrzenie przeniosło się  na to, co trzymałam w ręce, którą  machałam, a jego witający uśmiech przygasł chociaż  rozłożył swoje ramiona dla mnie, przytulając mnie i daj ąc mi powolnego całusa.

„Hej, wyglądasz seksownie, kiedy  ćwiczysz z mieczem,” powiedziałam.

„To się  nazywa trening. I nie powinienem wyglądać  seksownie, Z. Powinienem

wyglądać  odstraszająco.”

„Oh, wyglądasz, wyglądasz. Praktycznie wystraszyłam się  na  śmierć.” Użyłam  najlepszego złego, udawanego, południowego akcentu i przycisnęłam dłoń  do  czoła, tak jakbym zaraz miała zemdleć.

„Naprawdę, jesteś  niezbyt dobra w akcencie, moja droga,” powiedział naprawdę dobrze udawanym, południowym akcentem. Potem wziął moją  rękę

86

i przytrzymując ją  znów na swojej klatce piersiowej, na sercu, podszedł bliżej

mnie. „Ale jeśli chcesz, Panno Zoey, mogę  Cię  nauczyć.”

Okay, wiem,  że to głupie, ale jego południowy, łagodny akcent sprawiał,  że moje kolana miękły – i wtedy jego słowa przeszły przez mgłę  pożądania, która narastała we mnie dla niego, aż  nagle wiedziałam jak przekonać  go, by ponownie zaczął  ćwiczyć  ze swoim łukiem.

„Hej, jestem beznadziejna w akcentach, ale jest coś, czego możesz mnie

nauczyć.”

„Tak, kobieto, jest wiele rzeczy, których mogę  Cię  teraz nauczyć,” spojrzał

chytrze, brzmiąc zupełnie jak Seoras.

Cmoknęłam go. „Bądź  grzeczny. Mówię  o tym,” podniosłam łuk. „Zawsze myślałam,  że łucznictwo jest fajne, ale nie wiem o tym zbyt wiele. Mógłbyśmnie nauczyć? Proszę?”

Stark cofnął się  o krok, spoglądając przezornie na łuk. „Zoey, wiesz  że nie powinienem tym strzelać.”

„Nie. Nie powinieneś  celować  do czegoś, co  żyje. Chyba,  że ta  żywa rzecz ma  być  nie-żywa. Poza tym nie proszę  Cię  o strzelanie z tego. Proszę  Cię o nauczenie mnie jak z tego strzelać.”

„Dlaczego tak nagle chcesz się  uczyć?”

„Cóż, to ma sens. Zamierzamy tutaj zostać, tak?”

„Tak.”

„I wojownicy będą  trenowani tutaj przez zyliony lat. Tak?”

„Tak, znowu.”

Uśmiechnęłam się  do niego, starając się  wszystko rozjaśnić. „Naprawdę  lubię, kiedy przyznajesz mi rację. Znowu. W każdym razie, jesteś  Wojownikiem.  Jesteśmy tutaj. Chciałabym nauczyć  się  jakiegoś  rodzaju wojowniczych umiejętności. To jest zbyt cholernie ciężkie dla mnie.” Wskazałam na obusieczny miecz. „W dodatku, to jest ładne,” podniosłam elegancko wyglądający łuk.

„Nieważne jak bardzo to jest ładne, musisz pamiętać,  że to broń. Może zabić,

zwłaszcza jeśli podpalę  strzałę.”

87

„Jeśli podpalisz i będziesz celować, by zabić,” powiedziałam.

„Czasami zdarzaj ą  się  błędy,” powiedział, wyglądając na przygnębionego

wspomnieniami z jego przeszłości.

Położyłam moją  dłoń  na jego ramieniu. „Jesteś  teraz starszy. Mądrzejszy. Nie popełnisz znowu tych samych błędów.” Patrzył się  tylko na mnie bez słowa, więc podniosłam łuk ponownie i podeszłam. „Dobrze, pokaż  mi jak to działa.”

„Nie mamy celu.”

„Jasne,  że mamy.” Uderzyłam w zużytą  skórzaną  tarczę, którą  położył na ziemi,  gdy do niego dołączyłam. „Oprzyj ją  między kilkoma skałami na plaży.  Spróbuję  w nią  strzelić  - po tym jak oprzesz ją  i wrócisz tu, na moją  linię  ognia,  oczywiście.”

„Oh, oczywiście,” wymamrotał.

Wyglądając na skazanego i nieszczęśliwego, odszedł kilka kroków, podnosząc jakieś  kamienie, dopóki tarcza nie była stabilna, wtedy wrócił do mnie.  Niechętnie wziął łuk i ustawił kołczan ze strzałami u naszych stóp.

„Tak powinnaś  go trzymać.” Pokazał jak uchwycić  łuk, kiedy ja obserwowałam.

„A strzała idzie tutaj.” Oparł się  o bok łuku, kierując go w dół z dala od nas.

„Strzelasz nimi tak. Te strzały sprawiają,  że łatwo poznać  jak to zrobić, bo  czarny element powinien być  obrócony tak, a ten czerwony w ten sposób.”  Kiedy Stark mówił, zaczynał się  relaksować. Jego ręce znały łuk i strzały. To  było oczywiste,  że to co mi pokazuje, mógłby zrobić  z zamkniętymi oczami - szybko i dobrze. „Rozstaw nogi, właśnie tak.” Zademonstrował, a ja oceniłam  jego doskonałe nogi, które były jednym z wielu powodów, przez które podobał  mi się  fakt,  że nosi kilt cały czas.

„Potem podnieś  łuk i trzymaj strzałę  między dwoma pierwszymi palcami  i naciągnij cięciwę  tak,  żeby była napięta.” Wyjaśnił co powinnam zrobić, ale  przestał demonstrować. „Wzrok w dół strzały, ale celuj nieco niżej. To pomoże  wyregulować  dystans i wiatr. Kiedy będziesz gotowa, puść. Uważaj na łuk  i twoje lewe ramię, bo inaczej trzaśniesz się  tym i zrobisz sobie wstrętnego  siniaka.” Podał mi łuk. „No, dalej. Spróbuj.”

„Pokaż  mi,” powiedziałam po prostu.

„Zoey, myślę,  że nie powinienem.”

88

„Stark, celem jest skórzana tarcza. Ona nie jest  żywa. Tutaj nie ma nic  żywego,  nawet nic nie jest przywiązane do niej, po prostu celuj w  środek tarczy i pokaż mi jak to się  robi.” Zawahałam się. Oparłam rękę  o jego klatkę  piersiową i pochyliłam się  do przodu. Nasz pocałunek był słodki, ale czułam napięcie  w jego ciele.

„Hej,” powiedziałam łagodnie, ciągle dotykając jego klatki piersiowej. „Spróbuj  zaufać  sobie, tak jak ja Ci ufam. Jesteś  moim Wojownikiem, moim Strażnikiem.  Musisz użyć  łuku, bo to twój dar od Bogini. Wiem,  że użyjesz go mądrze. Wiem

to, bo Cię  znam. Jesteś  dobry. Walczyłeś, by być  dobrym i wygrałeś .”

„Ale ciągle nie jestem dobry, Z.” Powiedział kompletnie sfrustrowany.

„Widziałem złą  część  mnie. Była taka prawdziwa w Otherwoldzie.”

„I pokonałeś  j ą,” przypomniałam.

„Na zawsze? Nie sądzę. Nie sądzę, by to było możliwe.”

„Hej, nikt nie jest całkiem dobry. Nawet ja. Będąc bystrym dzieckiem opuściłam

test z geometrii, mówię  Ci – będę  patrzeć.”

Uśmiechnął się  przez moment, ale potem napięcie wróciło na jego twarz.

„Możesz  żartować, ale to coś  innego dla mnie. Myślę,  że to coś  innego dla  wszystkich czerwonych adeptów, nawet Stevie Rae. Kiedy raz pozna się Ciemność, prawdziwą Ciemność, zawsze zostanie jej cień  w twojej duszy.”

„Nie.” Krzyknęłam stanowczo. „Nie cień. Po prostu to inny rodzaj  doświadczenia. Ty i reszta czerwonych adeptów doświadczyliście czegoś, czego  my nie doświadczyliśmy. To nie czyni Cię  częścią  cienia Ciemności –  doświadczyłeś  po prostu tego. To może być  dobra rzecz, jeśli użyjesz swojej  ekstra wiedzy, by walczyć  dla dobra i ty tak zrobisz.”

„Czasami martwię  się,  że to może być  więcej niż  tylko to,” powiedział powoli,

wpatrując się  w moje oczy jakby szukał ukrytej prawdy.

„Co masz na myśli?”

„Ciemność  jest terytorialna, zaborcza. Jeśli raz miała część  Ciebie, to już  nie

odpuści.”

„Ciemność  nie ma  żadnego wyboru, jeśli wybierzesz  ścieżkę  Bogini. Nie może

pokonać Światła.”

89

„Ale nie jestem pewien czy  Światło może kiedyś  naprawdę  pokonać  Ciemność.

To równowaga, Z.”

„Co nie oznacza,  że nie możesz wybrać  jednej ze stron. A ty już  wybrałeś.

Zaufaj sobie. Ja ci ufam. Całkowicie,” powtórzyłam.

Stark ciągle patrzył w moje oczy jakby uchwycił  życie. „Tak długo jak ty widzisz we mnie dobro - tak długo będę  w siebie wierzył - mogę  zaufać  sobie, bo ufam tobie, Zoey. I kocham Cię.”

„Tez Cię  kocham, Strażniku.” Oznajmiłam.

Pocałował mnie, a następnie ruchem, który był szybki, pełen wdzięku i zabójczy, Stark pociągnął za grzbiet łuku i pozwolił strzale polecieć.  Usłyszałam głuchy  świst, a potem strzała dotarła do centrum celu.

„Wow,” powiedziałam. „To było niesamowite. Ty jesteś  niesamowity.”

Wypuścił długi oddech, a wraz z nim napięcie, które było tak oczywiste w jego ciele, wydawał się  też  być  zachwycony. Stark uśmiechnął się  swoim zarozumiałym uśmiechem.

„Środek celu, Z. Wycelowałem dokładnie w  środek.”

„Oczywiście,  że tak, głuptasie. Nie możesz chybić .”

„Ta, racja. A to jest tylko cel.”

„Zamierzasz mnie uczyć  czy nie? I tym razem nie rób tego tak cholernie szybko.

Zwolnij. Pokaż  mi.”

„Dobra, dobra, pewnie. Dobrze.” Wycelował i strzelił powoli, dając mi czas na  śledzenie jego ruchów. Druga strzała przedzieliła pierwszą. „Oh, zapomniałem  o tym. Traciłem wiele strzał w ten sposób.”

„Proszę, moja kolej. Mogę  się  założyć,  że nie będę  miała tego problemu.”

Próbowałam robić  to, co zrobił Stark, ale wypuściłam strzałę  zbyt krótkim ruchem i patrzyłam jak  ślizga się  po powierzchni gładkich, mokrych kamieni.

„Cholera. To jest zdecydowanie trudniejsze niż  na to wygląda.” Oznajmiłam.

„Proszę. Pokażę  ci. Nie stoisz prawidłowo.” Podszedł do mnie, dopasowując  swoje ramiona do moich i przytulając się  do mnie od tyłu. „Pomyśl o sobie jak  o starożytnej wojowniczej królowej. Stój pewnie i dumnie. Ramiona do tyłu!

90

Thank you for evaluating PDF to ePub Converter.


To get full version, you need to purchase the software from: http://www.pdf-epub-converter.com/convert-to-epub-purchase.html



Głowa do góry!” Zrobiłam tak jak mówił, a wewnątrz silnego kręgu jego ramion czułam,  że przemieniam się  w kogoś  potężnego i majestatycznego. Jego ręce prowadziły moje, pociągaj ąc za napięty łuk. „Stój spokojnie i pewnie – skup się,” wyszeptał.

Razem patrzyliśmy na cel, a kiedy wypuszczaliśmy strzałę, mogłam poczućszarpnięcie, które poruszyło jego i moje ciało, prowadząc strzałę  w sam  środek celu, rozdzielając dwie pozostałe.

Odwróciłam się  i uśmiechnęłam do mojego Strażnika. „To, co robisz to magia.

To jest wyjątkowe. Musisz go używać, Stark. Musisz.”

„Tęskniłem za tym,” wyznał, mówiąc to tak bardzo łagodnie,  że musiałam się

wysilić, by go usłyszeć.

„I naprawdę  nie czuję  się  dobrze, jeśli nie jestem połączony z moim łukiem.”

„To dlatego,  że przez to jesteś  połączony z Nyks. Ona dała ci twój dar.”

„Może mogę  zacząć  tutaj od nowa. To miejsce jest inne dla mnie. W pewien

sposób czuję  jakbym tu przynależał – jakbyśmy my tu przynależeli.”

„Też  to czuję. I wydaje mi się  jakby tak było zawsze, odkąd poczułam to  bezpieczeństwo i to szczęście.” Wkroczyłam w jego ramiona. „Sgiach właśnie  mi powiedziała,  że zamierza otworzyć  ponownie wyspę  dla Wojowników  i także innych obdarowanych adeptów.” Uśmiechnęłam się  do Starka. „Wiesz,  takich adeptów ze szczególnymi zdolnościami.”

„Oh, masz na myśli takich z powinowactwem z  żywiołami?”

„Ta, dokładnie to mam na myśli,” przytuliłam go i mówiłam do jego piersi.

„Chcę  tu zostać. Naprawdę  chcę.”

Stark pogładził moje włosy i pocałował mnie w czubek głowy. „Wiem,  że chcesz, Z. i ja jestem z tobą. Zawsze będę  z tobą.”

„Może tutaj możemy się  pozbyć  Ciemności Neferet i Kalony,” stwierdziłam.

Stark trzymał mnie mocno. „Mam taką  nadzieję  Z. Naprawdę  mam takąnadzieję.”

„Myślisz,  że wystarczy po prostu mieć  jeden kawałek  świata, który chroni przed  Ciemnością? Czy to ciągle będzie podążanie  ścieżką  Bogini, nawet jeśli będę

podążać  nią tutaj?”

91

„Cóż, nie jestem ekspertem, ale to dla mnie ma sens,  że to co jest ważne to, to  że  starasz się  być  prawdziwa dla Nyks. Nie sądzę,  że to gdzie to robisz jest taką

wielką  sprawą.”

„Rozumiem dlaczego Sgiach nie opuszcza tego miejsca,” powiedziałam.

„Ja też, Z.”

Stark trzymał mnie wtedy i poczułam,  że posiniaczone i poobijane miejsca

wewnątrz mnie stały się  ciepłe i powoli, zaczęłam się  leczyć.

Tłumaczenie: Nava15

92

Stark

Zoey czuła się  cholernie dobrze w jego ramionach. Kiedy wrócił myślami do tego jak bliski był, by ją  stracić, ta myśl ciągle go przerażała, tak bardzo,  że sprawiała w jego brzuchu nudności. Zrobiłem to. Dostałem się  do niej w Otherwoldzie i upewniłem się,  że do mnie wróci. Teraz jest bezpieczna, a ja będę  zawsze chronił ją  w ten sposób.

„Hej, myślisz okropnie intensywnie,” stwierdziła Zoey. Zwinięta przy nim na  dużym łóżku, które dzielili, ona musnęła nosem o jego szyję  i pocałowała jego  policzek. „Mogę  praktycznie usłyszeć  zębate koła obracające się  wewnątrz  twojej głowy.”

„I to ja mam rzekomo super psychiczne zdolności,” powiedział  żartobliwym  tonem, ale w tym samym czasie Stark wykonał mały mentalny nacisk i wsunął  się  wokoło obrzeży jej psychiki - nie wystarczająco blisko, by poznać  jej  prawdziwe myśli i wkurzyć  ją jego podsłuchem, ale tylko wystarczająco blisko  by być  pewnym,  że naprawdę  ona czuje się  bezpieczna i szczęśliwa.

„Chcesz się  czegoś  dowiedzieć?” Zapytała z wahaniem w głosie.

Stark oparł się  na łokciu i uśmiechnął się  do niej. „Żartujesz, Z? Chcę  wiedziećwszystko.”

„Skończ to - jestem poważna.”

„Ja też !” Spojrzała na niego, a on pocałował j ą  w czoło. „Dobra, w porządku.

Jestem poważny. O co chodzi?”

„Ja, um, podoba mi się, kiedy mnie dotykasz.”

Stark uniósł brwi i musiał walczyć, by nie uśmiechnąć  się  szeroko.

„Cóż, to dobrze.” Patrzył jak jej policzki stawały się  różowe i malutki uśmiech

przemknął przez nie. „Zgaduję,  że to bardzo dobrze.”

Zoey oblizała usta. „Podoba ci się  to?”

Stark nie mógł wtedy nic poradzić  na  śmiech. „Żartujesz, prawda?”

„Nie. Jestem  śmiertelnie poważna. To znaczy skąd mam to wiedzieć? Nie

jestem tak doświadczona – nie tak jak ty.”

93

Jej policzki płonęły przez ten czas i pomyślał,  że wygląda bardzo nieswojo, co hamowało jego  śmiech. Ostatnią  rzeczą, którą  chciał zrobić, to ją  zawstydzić  lub sprawić, by poczuła się  dziwnie przez to co działo się  między nimi.

„Hej.” Uj ął w dłonie jej zaczerwienione policzek. „Być  z tobą  to więcej niż niesamowite. I Zoey, jesteś  w błędzie. Jesteś  bardziej doświadczona niż  ja  w miłości.” Wtedy zaczęła mówić, ale on przycisnął ponownie palec do jej ust.  „Nie, pozwól mi to powiedzieć. Tak, uprawiałem wcześniej seks. Ale nigdy się nie zakochałem. Dopóki nie poznałem Ciebie. Jesteś  moją  pierwszą  i będziesz  moją  ostatnią.”

Uśmiechnęła się  do niego z taką  wielką  miłością  i zaufaniem,  że pomyślał,  że serce mogłoby mu wyskoczyć  z piersi. Liczyła się  tylko Zoey - dla niego zawsze będzie się  liczyć  tylko Zoey.

„Mógłbyś  kochać  się  ze mną  znowu?” wyszeptała.

W odpowiedzi Stark przyciągnął j ą  bliżej i zaczął długo, powoli całować. Jego ostatnią  myślą  zanim wszystko poszło  źle było: Nigdy nie byłem tak szczęśliwy w całym moim  życiu…

Tłumaczenie: Nava15

94

Rozdział 11

Kalona

Mógł czuć  jak Neferet się  zbliża i zahartował się,  ćwicząc swój wyraz twarzy i maskowanie nienawiści, które zaczął czuć  wobec niej, przybrał ostrożną

postawę  oczekiwania i przystosowania.

Kalona będzie czekać  cierpliwie na swój czas. Jeżeli była jakaś  rzecz, którą

nieśmiertelni rozumieli, to była to moc cierpliwości.

„Neferet się  zbliża,” powiedział Rephaim. Jego syn stał przed jednymi z kilku  wielkich szklanych drzwi otwartych na duży balkon, który był dominującym  akcentem poddasza apartamentu kupionego przez Tsi Sgili. Penthouse służył  wszystkim, Neferet pragnęła luksusu i prywatności, on wymagał dostępu do  dachu.

„Czy ona skojarzyła się  z tobą?”

Pytanie Rephaima zmieniło myśli Kalony na chwilę  „Skojarzeni? Neferet i ja?

Co za dziwne pytanie mi zadajesz.”

Rephaim odwrócił wzrok od panoramy Tulsy, by spojrzeć  na ojca.

„Możesz wyczuć  jej nadej ście. Zakładam więc,  że próbowała twoją  krew

i zostałeś  Skojarzony.”

„Nikt nie pije krwi nieśmiertelnego.”

Drzwi windy zadźwięczały tuż  przed otworzeniem się. Kalona odwrócił się, by zobaczyć  jak Neferet kroczy po lśniącej marmurowej podłodze. Poruszała sięz gracją, zamaszystym  ślizgiem, ktoś  kto był mniej doinformowany mógł uwierzyć,  że była wampirem. Kalona widział różnicę. Rozumiał,  że jej ruchy sięzmieniły, rozwinęły się  – tak jak ona się  zmieniła i ostatecznie przekształciła sięw o wiele więcej niż  wampira.

„Moja Królowa,” powiedział kłaniając się  jej z szacunkiem.

Uśmiech Neferet był niebezpiecznie piękny. Niczym wąż  owinęła rękę  wokół jego ramienia stosuj ąc większy nacisk niż  było to konieczne. Kalona posłusznie wyciągnął się  tak, by mogła przyłożyć  swoje wargi do jego. Pozwolił swoim

myślom odejść. Jego ciało samo odpowiedziało pogłębiając pocałunek,  umożliwiaj ąc jej językowi  ślizganie się  w jego ustach. Równie nagle jak

zaczęła, Neferet zakończyła pieszczotę. Patrząc ponad jego ramię  powiedziała,

„Rephaim, myślałam,  że jesteś  martwy.”

95

„Ranny, nie martwy. Leczyłem się  i oczekiwałem na powrót ojca,” powiedział  Rephaim. Kalona myślał,  że chociaż  słowa jego syna były właściwe i pełne  szacunku, to było coś  w jego głosie, co  świadczyło,  że był nieobecny. Zawsze  było trudno odczytać  Rephaima, miał, jakby oblicze bestii, skłonność  do  maskowania wszelkich ludzkich emocji. Jeśli w ogóle miał jakieś  emocje, które  mogły być  klasyfikowane jako ludzkie.

„Dowiedziałam się,  że pozwoliłeś  się  zauważyć  adeptom z Domu Nocy

w Tulsie.”

„Ciemność  wzywała. Odpowiedziałem. To,  że byli tam adepci było dla mnie

nieistotne,” powiedział Rephaim.

„Nie tylko adepci, Stevie Rae też  tam była. Widziała Cię.”

„Jak już  powiedziałem wcześniej, te istoty są  dla mnie nieistotne.”

„Jednak, to był twój błąd,  że ktokolwiek dowiedział,  że tu jesteś, a ja nie toleruję

błędów,” powiedziała Neferet.

Kalona widział jak jej oczy przybierają  czerwony odcień. Złość  wzrastała w jego wnętrzu. Nie dość,  że był w niewoli Neferet, to jego ukochany syn mógł zostać  ukarany i zganiony przez nią. To było nie do zniesienia.

„Obecnie, moja królowo, może działać  na naszą  korzyść,  że są świadomi  obecności Rephaima w Tulsie. Przypuszczalnie mam być  wygnany, nie mogę

spędzać  czasu u twojego boku, więc nie mogę  być  widziany tutaj. Jeżeli  plugastwo z lokalnego Domu Nocy usłyszy pogłoski o skrzydlatych istotach,  będą  zakładać,  że Raven Mocker są  ich głównym wrogiem nocą  i nie będą myśleć  o mnie.”

Neferet uniosła łukowate, bursztynowe brwi. „Cenna uwaga, mój skrzydlaty ukochany, zwłaszcza,  że dwóch z was będzie pracować, by doprowadzićzbuntowanych czerwonych adeptów z powrotem do mnie.”

„Co tylko powiesz, moja królowo,” powiedział płynnie Kalona.

„Chcę, by Zoey wróciła do Tulsy.” Neferet nagle zmieniła temat.

„Głupcy w Domu Nocy powiedzieli mi,  że wzbrania się  przed opuszczeniem

Skye. Nie jest tam w moim zasięgu, a ja bardzo chcę, by była.”

„Śmierć  niewinnego powinna nakłonić  ją do powrotu,” powiedział Rephaim.

96

Zielone oczy Neferet się  zwęziły. „Skąd wiesz o tej  śmierci?”

„Poczuliśmy ją,” powiedział Kalona. „Ciemność  się  nią  rozkoszowała.”

Uśmiech Neferet był dziki. „Jak uroczo,  że to czujesz. Ta niedorzeczna  śmierćchłopca była urocza. Jednak, martwię  się,  że może to wywołać  odwrotny skutek na Zoey. Zamiast spowodować  jej nagły powrót do jej osłabionej, skamlącej grupki przyjaciół, może być  kolejnym powodem jej decyzji, by pozostaćw ukryciu na wyspie.”

„Być  może powinniśmy zaszkodzić  bardziej Zoey. Ta Czerwona jest dla niej jak

siostra,” powiedział Kalona.

„To prawda, a ta nędzna Afrodyta też  zbliżyła się  do niej,” powiedziała Neferet,

stukaj ąc się  w brodę, rozmyślając.

Dziwny hałas nadchodzący od jego syna zwrócił uwagę  Kalony na Rephaima.

„Masz coś  do dodania, mój synu?”

„Zoey ukrywa się  na wyspie Skye. Wierzy,  że nie można tam do niej dotrzeć,

czy to prawda?” Zapytał Rephaim.

„Nie możemy,” powiedziała Neferet, irytacja zmieniła jej głos na twardy

i zimny. „Nikt nie może naruszyć  granic królestwa Sgiach.”

„To znaczy, tak jak nikt rzekomo nie był w stanie naruszyć  granic Królestwa

Nyks?” powiedział Rephaim.

Neferet przebiła go swoimi szmaragdowymi oczami. „Czy odważasz się  byćbezczelny?”

„Przedstaw swoje stanowisko, Rephaim,” powiedział Kalona.

„Ojcze, złamałeś  już  pozornie niemożliwą  granicę  i dotarłeś  do należącego do  Nyks Otherworldu, nawet po tym jak bogini Cię  wygnała. Użyj swojej łączności  z Zoey. Dotrzyj do niej przez jej sny. Niech zrozumie,  że przed tobą  nie może  się  ukryć.  Śmierć  jej przyjaciela i powrót Neferet do jej Domu Nocy powinny  wystarczyć, aby nakłonić  młodą  Wyższą  Kapłankę  do wyjścia z odosobnienia.”

„Ona nie jest Wyższą  Kapłanką. Jest adeptem! A Dom Nocy w Tulsie jest mój,  a nie jej!” Neferet praktycznie wrzeszczała. „Nie. Mam już  dość  kontaktowania  się  twojego ojca z nią. Nie uśmiercił jej, więc chcę, by mi służył. Jeżeli Zoey  zostanie wywabiona z wyspy Sgiach, zrobię  to za pomocą  Stevie Rae lub

97

Afrodyty, albo ich obu. One potrzebują  lekcji w okazywaniu mi należytego szacunku.”

„Jak sobie  życzysz, moja Królowo,” powiedział Kalona, posyłając synowi ostre

spojrzenie.

Rephaim napotkał jego wzrok, zawahał się, a potem także, pochylił głowęi powiedział delikatnie, „Jak sobie  życzysz…”

„Dobrze, to wszystko. Rephaim, doniesienia lokalnych reporterów mówią,  że  doszło do ataku gangu niedaleko Wyższej Szkoły w Will Rogers. Gang podcina  gardła i odsącza krew. Wierzę,  że jeśli będziemy  śledzić  gang znajdziemy  zbuntowanych czerwonych adeptów. Zrób to. Dyskretnie.”

Rephaim nic nie powiedział, ale skinął głową  w potwierdzeniu.

„A teraz idę  rozkoszować  się  tą  cudowną  marmurową  wanną  w drugim pokoju.

Kalona, ukochany, dołączę  do Ciebie w naszym łóżku bardzo szybko.”

„Moja Królowo, czy nie  życzyłaś  sobie, abym szukał czerwonych adeptów

z Rephaimem?”

„Nie tej nocy. Dziś  potrzebuję  bardziej osobistych usług od Ciebie. Byliśmy  zbyt długo osobno.” Przebiegła jednym ze swoich czerwonych paznokci w dół  jego klatki piersiowej, a on siłą  zmusił się, by nie cofnąć  się  od niej. Musiała  zobaczyć  coś  z jego pragnienia uniknięcia jej dotyku, ponieważ  jej następne  słowa były zimne i twarde. „Coś  ci się  nie podoba?”

„Oczywiście,  że nie. Jak możesz przypuszczać,  że nie podoba mi się? Będę

gotowy i chętny dla Ciebie, jak zawsze.”

„I będziesz w moim łóżku, oczekiwać  mych przyjemności,” powiedziała.  Z okrutnym uśmiechem odwróciła się  i wślizgnęła się  do ogromnej sypialni,  która zajmowała połowę  okazałego apartamentu, zamykając podwójne drzwi do  łazienki z dramatycznym trzaśnięciem. Kalona pomyślał,  że zabrzmiało to  podobnie do zamykania drzwi więziennych przez strażnika.

On i Rephaim trwali w ciszy przez niemal minutę. Kiedy nieśmiertelny wreszcie przemówił jego głos był szorstki od tłumionej złości.

„Nie ma za dużej ceny, którą  bym zapłacił, by uwolnić  się  od władzy, którą  ona

ma nade mną.”

Kalona wycierał ręką  swoją  klatkę  piersiową jakby chciał zetrzeć  jej dotyk.

98

„Ona traktuje Cię  tak, jakbyś  był jej służącym.”

„Nie będzie tak przez całą wieczność,” powiedział ponuro Kalona.

„Jednak na razie to robi. Nawet rozkazała Ci, byś  trzymał się  z daleka od Zoey,

a ty jesteś  związany z dziewczyną  Cherokee, dzielicie duszę  przez wieki!”

Niesmak w głosie jego syna był odzwierciedleniem myśli Kalony.

„Nie,” powiedział cicho, mówiąc bardziej do siebie niż  do syna. „Tsi Sgili może  wierzyć,  że panuje nad każdym moim ruchem, ale mimo,  że uważa się  za  boginię, nie jest wszechwiedząca. Nie może wiedzieć  wszystkiego. Nie wie  wszystkiego.” Potężne skrzydła Kalony poruszyły się   niespokojnie,  odzwierciedlając jego wzburzenie. „Mogę  wierzyć,  że miałeś  rację  mój synu.  Może to popchnie Zoey do opuszczenia starożytnej wyspy Skye, jeżeli  zrozumie,  że nawet tam nie może uciec przed swoim połączeniem ze mną.”

„Wydaj ę  się  to logiczne,” powiedział Rephaim. „Dziewczyna ukrywa się  tam,  by uniknąć  Ciebie. Pokaż  jej,  że twoja moc jest silniejsza od tego, bez względu  na to czy Tsi Sgili zgodzi się  czy nie.”

„Nie potrzebuj ę  aprobaty tej kreatury.”

„Dokładnie,” powiedział Rephaim.

„Synu, leć  w nocne niebo i  śledź  zbuntowanych adeptów. To uspokoi Neferet.  To, co naprawdę  chcę, byś  robił to jest znalezienie i obserwowanie Stevie Rae.  Obserwuj ją  uważnie. Zauważ  gdzie chodzi i co robi, ale nie łap jej jeszcze.  Wierzę,  że jej moc jest powiązana z Ciemnością. Wierzę,  że może się  nam  przydać, ale najpierw trwała relacja z Zoey i Domem Nocy musi zostać uszkodzona. Musi mieć  słabość. Jeżeli będziemy ją  obserwować  wystarczająco  długo, odkryjemy to.” Kalona przerwał,  żeby zachichotać, ale dźwięk był  pozbawiony humoru. „Słabości mogą być  takie czarujące.”

„Czarujące, ojcze?”

Kalona spojrzał na syna, zastanawiając się  nad jego dziwną  wypowiedzią.  „Czarujące, faktycznie. Może byłeś  tak długo z dala od  świata,  że nie pamiętasz mocy pojedynczej ludzkiej słabości.”

„Ja… ja nie jestem człowiekiem, ojcze. Ich słabości są  dla mnie trudne do

zrozumienia.”

99

„Oczywiście … oczywiście, po prostu znajdź  i obserwuj Tą  Czerwoną.  Zastanowię  się  co z nią  zrobić,” powiedział lekceważąco Kalona. „I podczas

gdy będę  czekał na następny rozkaz Neferet …” mówił te słowa z drwiną, jakby  samo udźwięcznienie ich było wstrętne, „Odszukam strefę  snów i dam Zoey –  tak samo jak Neferet – lekcję  gry w chowanego.”

„Tak, ojcze,” powiedział Rephaim.

Kalona patrzył jak otwiera podwójne drzwi, by wyjść  na kamienny dach.  Rephaim kroczył przez balkon do balustrady, która jak mur okrążała skraj, wskoczył na płaską  krawędź, następnie rozłożył gigantyczne hebanowe skrzydła i rzucił się  cicho, ale z gracją, w noc, szybował czarny i niemal niewidoczny nad

panoramą  Tulsy.

Kalona zazdrościł Rephaimowi na chwilę, chciał też  móc skoczyć  z dachu majestatycznego budynku zwanego Mayo i skryć  się  jak czarny drapieżnik nieba, polować, szukać, znajdować.

Ale nie. Ta noc była kolejnym polowaniem. To nie zaprowadzi go do nieba, ale także na swój sposób, będzie satysfakcjonujące.

Terror może być  satysfakcjonujący.

Na chwilę  przypomniał sobie, kiedy po raz ostatni widział Zoey. Był to ten sam moment, kiedy jego duch został wyrwany z Otherworldu i wrócił do swego ciała. Ten terror był jego, spowodowany tym,  że nie zatrzymał duszy Zoey w Otherwoldzie, nie zabijając jej. Ciemność, pod nadzorem przysięgi Neferet, zaplombowana przez jej krew i jego akceptację, była w stanie go kontrolować, by wykorzystać  jego duszę .

Kalona drgnął. Długo handlował z Ciemnością, ale nigdy nie dał jej władzy nad jego nieśmiertelną duszą.

Doświadczenie nie było przyjemne. To nie był nieznośny ból, ale rzeczywiście, był wielki. Nie była to bezradność  jaką  znał, kiedy nici Bestii uwięziły go. Jego horror spowodowało odrzucenie Nyks.

„Czy kiedykolwiek mi wybaczysz?” Zapytał ją.

Odpowiedź  Bogini zraniła go głębiej, niż  miecz Strażnika Starka: „Jeśli kiedykolwiek będziesz godny przebaczenia, możesz o to mnie zapytać. Ale dopiero wtedy.” Ale najbardziej straszliwy cios został zadany z jej dalszymi słowami. „Spłacisz mojej córce dług, który jesteś  jej winien, a wtedy wrócisz do  świata oraz konsekwencji, które tam na Ciebie czekają, wiedz o tym, mój upadły

100

Wojowniku,  że twój duch jak i twoje ciało nie może wejść  do mojego królestwa.”

Potem porzuciła go, wydając Ciemności, wygnała go ponownie bez drugiego rzutu okiem. Było to gorsze niż  za pierwszym razem. Kiedy stał się  upadły to był jego wybór, ale wtedy Nyks nie była zimna i nieczuła.

Drugi raz był inny. Terror ostateczności,  że wygnanie będzie prześladowało go całą  wieczność, tak samo jak ostatnio zobaczył słodko-gorzkie spojrzenie od jego bogini.

„Nie, nie będę  myśleć  o tym. To od dawna moja  ścieżka. Nyks nie jest moją Boginią  od wieków, więc nie chcę  wrócić  do mojego  życia jako jej Wojownik,  zawsze drugi po Erebusie w jej oczach.” Kalona mówił do nocnego nieba,  patrząc za jego synem, a potem zamknął drzwi na zimną  noc stycznia i z nimi,  po raz kolejny zamknął serce dla Nyks.

Z odnowionym celem nieśmiertelny kroczył przez penthouse, obok witraży, lśniącego baru z drewna, wiszących lamp i wyposażenia sypialni. Spojrzał na zamknięte podwójne drzwi do pokoju kąpielowego, przez które słychać  było bieżącą  wodę, wypełniającą  ogromną  wannę, którą  Neferet tak lubiła sięrozkoszować.

Mógł poczuć  zapach zawsze dodany do wody, olejek, który był mieszaninąkwitnącego jaśminu nocą  i olejku zrobionego specjalnie dla niej w Paryskim  Domu Nocy. Zapach wydawał się  wydobywać  spod drzwi i wypełniaćpowietrze wokół niego jakby okrywający go koc.

Zniesmaczony Kalona odwrócił się  i przeszedł tą  samą  drogą  przez penthouse.

Bez wahania udał się  do najbliższego zestawu szklanych drzwi, które doprowadzały na dach, otworzył je i łyknął czyste, zimne powietrze nocy.

Będzie musiała przyj ść  do niego, znaleźć  go tutaj pod gołym niebem, jeśli zechce upaść  na tyle nisko, by faktycznie go szukać.

Ukaże go za to,  że nie jest w jej łóżku.

Kalona warknął.

Nie tak dawno, przyciągała ją jego moc i była nim zachwycona.

Zastanawiał się  chwilę, czy zdecydowałby się, by zniewolić  ją, gdyby udało mu się  pozbyć  jej władzy nad jego duszą.

101

Myśl ta sprawiła mu jakąś  przyjemność. Później. Rozważy to później.

Teraz było mało czasu, a miał wiele do osiągnięcia, zanim miał po raz kolejny uspokoić  Neferet.

Kalona podszedł do grubej, kamiennej poręczy, która był zarówno ozdobna, jak i mocna.

Rozpostarł swoje ogromne, ciemne skrzydła, ale zamiast skoczyć  z dachu i degustować  się  nocnym powietrzem, nieśmiertelny położył się  na kamiennej podłodze, zamykając skrzydła nad nim jak kokon.

Zignorował chłód kamienia pod nim i czuł tylko siłę  nieograniczonego nieba nad nim i starożytną  magię, która płynęła pośród nocy.

Kalona zamknął oczy i powoli ... powoli ... oddychał, a następnie odpłynął.

Kiedy przestał oddychać, Kalona uwolnił się  również  od myśli o Neferet.

Kiedy wciągnął następny wdech, poczuł w jego płucach, ciele i duszyniewidzialną  siłę, która wypełniała całą  noc, nad którą jego nieśmiertelna krew dała mu władzę. A potem przypomniał sobie w myślach o Zoey.

Jej oczy - koloru onyksu.

Jej piękne usta.

Silne cechy jej przodkiń  z plemiena Cherokee, do których była podobna przypominały mu o innej dziewczynie, z którą  dzieliła się  duszą  i której ciało schwytało i pocieszało go.

„Znajdź  Zoey Redbird.” Fakt,  że głos Kalony był niski nie sprawił,  że był mniej  rozkazujący, kiedy wyczarowywał z jego krwi i nocy moc tak starożytną,  że  świat wydawał się  młody. „Weź  moją  duszę  do niej. Skorzystaj z naszego  połączenia. Jeśli ona jest w Krainie Snów, nie może ukryć  się  przede mną.  Nasze duchy znają  się  zbyt dobrze. A teraz idź!”

To opuszczenie jego ducha nie było podobne do momentu, kiedy Ciemność, której rozkazywała Neferet, ukradła jego duszę. To było delikatne uczucie,  że lot był znany i przyjemny.

Nie było lepkich macek Ciemności, które za nim podążały, a zamiast tego pulsująca energia, która ukryła się  w prądach nieba.

102

Kalona uwolnił duszę, przemieszczał się  szybko na wschód z prędkościąniewyobrażalną  dla  śmiertelnego umysłu.

Zawahał się  na chwilę, gdy dotarł do wyspy Skye, zaskoczony,  że czar zabezpieczaj ący wyspę  Sgiach tak dawno temu, może nawet jego zahamować.  Była rzeczywiście potężny wampirem. Pomyślał,  że to wielka szkoda,  że nie ona odpowiedziała na jego wezwanie tylko Neferet.

Potem nie tracił więcej czasu na myśli, a jego duch podpłynął od bariery Sgiach i szybował powoli, ale zdecydowanie, ku zamku wampirze królowej.

Jego duch zahamował jeszcze raz, kiedy mijał gaj w pobliżu zamku Wielkiego

Łowcy Głów i jej Strażnika.

Odciski palców Bogini były na wszystkim. To sprawiło,  że jego dusza wiła sięz bólu, który przekroczył sferę  fizyczną. Gaj nie powstrzymał go. Po prostu spowodował bolesne wspomnienia.

Tak jak gaj Nyks, którego nigdy nie zobaczy ...

Kalona odwrócił się  od zielonego dowodu błogosławieństwa Nyks dla kogośinnego i pozwolił, by jego duch poleciał do zamku Sgiach. Znajdzie tam Zoey.  Jeśli  śpi, będzie podążał za ich połączeniem i wejdzie do Krainy Snów.

Gdy przeleciał nad ziemiami, spojrzał z uznaniem na głowy ludzkie i oczywiste stoczone bitwy oraz stan gotowości starożytnego miejsca, utonął w grubych kamiennych szarościach marmuru wyspy, Kalona myślał,  że wolałby tu mieszkać  niż  w złotej klatce penthouse’a Mayo w Tulsie.

Musiał wykonać  to zadanie i zmusić  Zoey do powrotu do Domu Nocy.

Jakby poruszał się  w skomplikowanej grze w szachy, to tylko kolejna królowa, która musiała zostać  zdemaskowana, by mógł być  wolny.

Jego duch zatapiał się  niżej i niżej. Używając duszy, jego moc nieśmiertelnej krwi sprawiła,  że widział warstwy rzeczywistości, które podnosiły sięi przesuwały, ale skupił się  na sferze marzeń, na tych fantastycznych taśmach rzeczywistości, która nie była całkowicie materialna, ani też  nie duchowa, i wypuścił napiętą  nić  łączności i wiedział,  że udało mu się, kiedy zobaczył kakofonię  kolorów i  że odnajdzie tam Zoey.

Kalona był zrelaksowany i pewny siebie, a co więcej zupełnie nieprzygotowany na to, co stało się  potem. Poczuł nieznany holownik, jakby jego duch stawał sięziarnami piasku i był przepuszczany przez zwężenie klepsydry.

103

Najpierw jego zmysły zaczęły się  stabilizować. To, co zobaczył poraziło go tak bardzo,  że prawie wytrąciło z podróży i wyszarpnęło z powrotem do jego ciała.  Zoey uśmiechnęła się  do niego z wyrazem twarzy pełnym ciepła i zaufania.

W odcieniach otaczaj ącej go rzeczywistości, Kalona od razu wiedział,  że nie wszedł do jej Krainy Snów. Spojrzał w dół na Zoey, ledwo ośmielaj ąc sięoddychać.

A zmysł dotyku wrócił do niego. Wtulała się  w jego ramiona, jej nagie ciało, giętkie i ciepłe, przyciśnięte do niego. Dotknęła jego twarzy, pozwalając, by jej palce dotykały jego usta. Jego biodra automatycznie unosiły się  na niej, a ona wydawała delikatny dźwięk przyjemności, kiedy jej oczy były zamknięte, a następnie podniosła usta do jego ust.

Tuż  zanim pocałowała go i osiadł głęboko w jej ciele, słuch Kalony powrócił.

„Też  Cię  kocham, Stark,” powiedziała i zaczęła kochać  się  z nim.

Przyjemność  była tak nieoczekiwana - szok tak intensywny,  że połączenie zostało zerwane. Kalona ledwie oddychał, ledwie podciągnął się  na nogi i oparł się  o balustradę  na dachu. Krew krążyła szybko przez jego ciało. Pokręcił głowąz niedowierzaniem.

„Stark.” Kalona wymówił imię  w noc, rozumując na głos. „Połączenie, którym

podążałem nie było z Zoey. Połączenie było ze Starkiem.”

Zrozumiał, a następnie poczuł się  jak głupiec,  że nie przewidział, co się  stanie.

„W Otherworldzie tchnąłem cząstkę  nieśmiertelnej duszy w niego. Część  z tego  ducha oczywiście w nim pozostała.” Uśmiech, który wybuchł na nieśmiertelnej  twarzy był tak okrutny, kiedy jego krew szalała. „A teraz mam dostęp do  Strażnika Zoey Redbird i jej Wojownika.” Kalona rozwinął skrzydła i odrzucił  głowę  do tyłu, a jego triumfalny  śmiech pochłonęła noc.

„Co jest tak zabawne i dlaczego nie czekasz na mnie w moim łóżku?”

Kalona odwrócił się  i zobaczył stojącą  nago Neferet w drzwiach, patrzył na jej

rozdrażnioną  i wyniosłą  twarz. Ale to spojrzenie szybko zmieniło się  kiedy

zobaczyła jego w pełni rozbudzone ciało.

„Nie jestem rozbawiony, jestem radosny. Jestem tu, bo pragnę  Cię  wziąć  na  dachu pod gołym niebem rozciągającym się  nad nami.” Podszedł do Neferet,  podniósł ją, wyniósł balkon, zamknął oczy, wyobrażając sobie jej ciemne włosy  i oczy, kiedy krzyczała z przyjemności wciąż  i wciąż.

104

Stark

Pierwszy raz wydarzył się  tak szybko,  że Stark nie był pewien, całkowicie, absolutnie pewien, czy to się  faktycznie stało.

Ale powinien słuchać  jego instynktów. Jego  żołądek powiedział mu,  że cośposzło nie tak, bardzo  źle, nawet jeśli to trwało tylko kilka minut.

Był w łóżku z Zoey. Rozmawiali i  śmiali się  i cieszyli czasem w samotności.

W zamku było niesamowicie.

Sgiach, Seoras i reszta Wojowników byli wspaniali, ale Stark był naprawdęsamotnikiem. Tutaj na wyspie Skye, nie ważne jak zimno było, ktoś  zawsze był w pobliżu. Tylko dlatego,  że miejsce zostało wycofane z „prawdziwego"  świata nie sprawiało,  że byli mniej zajęci. Cały czas coś  się  działo - szkolenia i utrzymanie zamku, handel z mieszkańcami itp. Nawiązał współpracęz Seorasem, co oznaczało,  że mniej lub bardziej ten facet miał chłopca na posyłki.

Potem były garrons. Nigdy nie był tak naprawdę  dobry przy koniach, ale garrons były niesamowitymi zwierzętami, nawet jeśli wydawało się,  że produkują  ilości końskiego łajna, które były całkowicie nieproporcjonalne do ich wielkości.

Stark powinien wiedzieć. Spędził większość  tego wieczoru z łopatą, a gdy powiedział kilka komentarzy, które na pewno nie brzmiały jak narzekanie,  Seoras i inni stary Wojownik z irlandzkim akcentem, o łysej głowie i imbirowym kolorze brody zaczęli mówić  do niego  Ach, biedna sierotka  Marysia ze słodkimi, gładkimi rączkami dziewczynki.

Oczywiście był szczęśliwy,  że był sam na sam z Z. Pachniała tak cholernie dobrze i czuł się  tak cholernie dobrze,  że musiał ciągle powtarzać  sobie,  że to nie był sen. Nie byli wciąż  w Otherwoldzie. To było prawdziwe i Zoey była jego.

Wszystko między nimi było głębokie, gorące pocałunki, które sprawiały,  że czuł się  jakby miał eksplodować. Właśnie powiedział jej,  że ją  kocha i Z uśmiechała się  do niego. I nagle coś  w nim się  zmieniło. Czuł się  dziwnie silniejszy.  I ogarnęło go dziwne uczucie szoku, aż  wstrząsnęło nim do jego zakończeńnerwowych. Potem pocałowała go i jak zwykle, gdy Z całowała go, trudno mu było myśleć, ale wiedział,  że coś  było nie tak.

Czuł szok.

105

Thank you for evaluating PDF to ePub Converter.


To get full version, you need to purchase the software from: http://www.pdf-epub-converter.com/convert-to-epub-purchase.html



I to było dziwne jak cholera, bo on i Z całowali się  już  tyle razy. To było tak, jakby gdzieś  wewnątrz niego, był facet, który był całkowicie zszokowany tym, co dzieje się  między nim i Z.

Potem zaczął się  kochać  z Z i cały czas czuł kompletne zaskoczenie. Czuł siędziwnie, ale wszystko się  wzmocniło, gdy dotknął Zoey. I wszystko odeszło prawie tak szybko jak się  zaczęło, pozostawiając Z w jego ramionach, topniejącą  dla niego tak,  że jedyną  rzeczą, wypełniającą jego serce, umysł, ciało i duszę  była ona ... tylko ona.

Potem Stark próbował sobie przypomnieć, czemu coś  wydawało mu się  tak dziwne, a co trapiło go tak bardzo. Ale do tego czasu słońce wzeszło i podryfował szczęśliwie wyczerpany w sen i tak właściwie nie wydało mu sięjuż  to tak ważne.

Po tym wszystkim, dlaczego miałby się  martwić? Zoey była bezpieczna w jego ramionach.

Tłumaczenie: Ewelina1520 & NeCiiaa

106

Rozdział 12

Rephaim

Rephaim zleciał z dachu z siedemnastego piętra budynku Mayo. Skrzydła miał rozpostarte, aż  okrywały cieniem centrum miasta, a jego ciemne upierzenie czyniło go niemal niewidocznym.

Tak jakby ludzie spoglądali w górę  – biedne, ziemskie stworzenia. Dziwne,  że nawet jeśli Stevie Rae była ziemskim stworzeniem, nigdy nie myślał o niej jak o jednej z pozostałej hordy  żałosnych nieskrzydlatych.

Stevie Rae ... Wypadł z rytmu w locie. Zwolnił lot.  Nie, nie myśl teraz o niej.  Muszę  się  najpierw oddalić  i upewnić,  że moje myśli są  moimi, własnymi. Ojciec nie musi odgadnąć, wszystko jest w porządku. I Neferet może nigdy, przenigdy się  nie dowie.

Rephaim zamknął umysł na wszystko z wyjątkiem nocnego nieba i celowo wykonywał długie, powolne koła, upewniając się,  że Kalona się  nie rozmyślił i przeciwstawił się  Neferet, by do niej dołączyć . Kiedy wiedział,  że ma noc dla siebie, ustawił się  tak, by zwrócić  się  na północny-wschód od trasy lotu, który zawiedzie go najpierw do zajezdni, a następnie do Szkoły Wyższej Will Rogers w Tulsie, a potem na scenę  rzekomej przemocy gangu, który niedawno dręczył tą  część  miasta.

Zgodził się  z Neferet,  że przyczyną  tych ataków był najprawdopodobniej bunt czerwonych adeptów. To wszystko z czym zgadzał się  z Neferet.

Rephaim leciał bezgłośnie i szybko do opuszczonego budynku zajezdni.

Okrążając budynek, użył ostrzejszego spojrzenia, by odszukać  choć  mały ruch oddechu, który mógłby zdradzić  obecność  jakichkolwiek wampirów lub adeptów, czy czerwonych czy niebieskich. Obserwował budynek z dziwnąmieszaniną  przewidywania i niechęci.

Co by zrobił, gdyby Stevie Rae wróciła i remontowała piwnice i labirynt tuneli pod nią  dla jej adeptów?

Czy milczałby i pozostał niewidoczny na nocnym niebie, czy ujawniłby się  dla niej?

Zanim zdążył sformułować  odpowiedź, prawda przyszła do niego:  Nie będzie musiał podjąć  takiej decyzji.  Stevie Rae nie było w magazynie. Wiedziałby gdyby była w pobliżu.  Z długim wydechem Rephaim opadł na dach magazynu.

107

Wreszcie, kiedy był zupełnie sam, pozwolił sobie, by pomyśleć  o strasznej lawinie wydarzeń, która rozpoczęła się  w tym dniu. Rephaim złożył skrzydła mocno na plecach.

Tsi Sgili miała w swoich rękach utkaną  sieć  losu, która mogła pochłonąć świat

Rephaima.

Ojciec użyłby Stevie Rae w jego wojnie z Neferet, która panowania nad jego duchem. Ojciec użyłby kogokolwiek, by wygrać  tę  wojnę. Po chwili, Rephaim miał pomysł, ale natychmiast go odrzucił, automatycznie reagując jakby zrobił to zanim Stevie Rae weszła do jego  życia.

„Weszła do mojego  życia?” Rephaim zaśmiał się  szyderczo. „Wygląda na to  jakby bardziej weszła do mej duszy i ciała.” Pamiętał jak się  czuł, kiedy piękna,  czysta moc ziemi przepływała w nim, uzdrawiając go. Pokręcił głową. „Nie dla  mnie,” powiedział nocy. „Moje miejsce nie jest z nią, to niemożliwe. Moje  miejsce jest, jak i zawsze było, z moim ojcem w ciemnościach.”

Rephaim patrzył w dół na swoje ręce, spoczywające na zardzewiałych krawędziach metalowych krat. Nie był człowiekiem, wampirem, ani nawet nieśmiertelnym. Był potworem.

Ale czy to oznacza,  że mógł patrzeć  bezczynnie jak Stevie Rae zostanie użyta przez jego ojca i wykorzystana przez Tsi Sgili? Albo gorzej, czy mógł wziąćudział w jej uchwyceniu?

Nie zdradzi mnie. Nawet jeśli j ą  zniewolę, Stevie Rae nie zdradzi naszego połączenia.

Jednak patrząc na ręce, Rephaim zdał sobie sprawę, gdzie właśnie stał, na kracie spoczywały jego ręce, wyszarpnął je z powrotem. To tu czerwoni adepci uwięzili ich. Stevie Rae prawie tu straciła  życie, to tu odniosła  śmiertelne rany i musiała pozwolić  sobie, by napić  się  z niego ... Skojarzyć  się z nim ...

„Na wszystkich bogów, gdybym tylko mógł to cofnąć !” Krzyknął do nieba.  Słowa odbiły się  echem wokół niego, powtarzając, szydząc. Jego ramiona  opadły i pochylił głowę, kiedy ręce wygładzały całą  powierzchnię żelaznej  kraty. „Co mam zrobić?” Rephaim zadał szeptem pytanie.

Nie było  żadnej odpowiedzi, ale nie oczekiwał jej. Zamiast tego wycofał ręce, by nie dotykać  pamiętnego  żelaza i opamiętał się.

„Zrobię  to, co zawsze robiłem. Będę  wypełniać  polecenia ojca. Jeśli mogę  to  zrobić  i przynajmniej tymi kilkoma małymi  środkami ochronić  Stevie Rae, to

108

tak będzie. Jeśli nie mogę  jej chronić, to niech tak będzie. Moja  ścieżka została  wybrana nie przeze mnie. I nie może odbiegać  od tego teraz.” Jego słowa  brzmiały tak zimno jak styczniowa noc, ale jego serce było gorące, jakby to, co  mówił zagotowało krew w jego ciele.

Bez wahania, Rephaim skoczył z dachu magazynu i oddalał się  coraz dalej od wschodniej trasy, odlatując krótki dystans od centrum miasta do Wyższej  Szkoły Will Rogers. Główny budynek wznosił się  na niewielkiej otwartej przestrzeni. Był duży i prostokątny, wykonany z kolorowej cegły, która wyglądała jak piasek w  świetle księżyca. Był przywiązany do centralnej części konstrukcji, pierwszej z dwóch dużych, bogato rzeźbionych kwadratowych wież. To tam wylądował. To tam również  oberwał defensywny kuksaniec.

Mógł wyczuć  ich zapach. Zapach nieuczciwych adeptów był wszędzie.

Poruszając się  ukradkiem, Rephaim ustawił się  tak, by mógł zerkać  na tereny z przodu szkoły. Widział kilka drzew, małych i dużych, długą  przestrzeńtrawnika i nic więcej.

Rephaim czekał. Nie trwało to długo. Wiedział,  że nie będzie to trwało długo. Świt był zbyt blisko. Więc oczekiwał, by zobaczyć  adeptów, jedynie nie spodziewał się  zobaczyć  jak  śmiało idą  do drzwi szkoły, cuchnąc  świeżą  krwiąi prowadzeni przez Dallasa po Przemianie.

Nicole owinęła się  wokół niego. Ten wielki, głupi Kurtis oczywiście myślał,  że jest kimś  w rodzaju ochroniarza, ponieważ  podczas gdy Dallas przyciskał dłońdo jednych z zardzewiałych, stalowych drzwi, adept stał na krawędzi schodów, rozglądając się  i trzymając pistolet w ręku, jakby nie wiedział, co z nim zrobić.

Rephaim potrząsnął głową  z niesmakiem. Kurtis nie patrzył w górę.  Żadne z adeptów, czy nawet Dallas, nie spojrzało w górę. Nie był już  połamaną  istotą, którą  mogli pochwycić  i nie mieli pojęcia, jak  żałośnie narażeni byli na jego atak.

Ale Rephaim nie atakował. Czekał i patrzył.

Usłyszał stłumiony dźwięk i Nicole przykleiła się  mocniej do Dallasa. „Oh, tak,  Skarbie! Twoja magia działa.” Jej głos zaskrzeczał w nocy, kiedy Dallas

roześmiał się  i pociągnął już  niezamknięte i niezabezpieczone drzwi.

„Chodźmy,” powiedział Dallas do Nicole, brzmiąc straszniej niż  Rephaim  pamiętał. „Świt już  blisko i jest coś, czym musimy się  zaj ąć  przed wschodem  słońca.”

109

Nicole zjechała rękami w dół przodu jego spodni, a reszta czerwonych adeptów  śmiała się. „Potem poprowadzisz nas do tych piwnic w tunelach, bym mogła

przejść  do tego.”

Wprowadziła adeptów do szkoły. Dallas czekał na zewnątrz, aż  wszyscy weszli, a następnie poszedł za nimi, zamykając drzwi. Następnie Rephaim usłyszał w  środku stłumiony dźwięk jak przedtem, a potem wszystko ucichło. Gdy w następnej chwili nadjechał monotonnie strażnik było jeszcze cicho. On też  nie patrzył w górę, by zobaczyć  ogromnego Raven Mocker, który przykucnął na szczycie wieży szkoły.

Gdy strażnik odjechał Rephaim wyskoczył w noc, jego umysł szumiał, kiedy uderzał swoimi skrzydłami.

Dallas prowadził niegodziwych, czerwonych adeptów.

Kontrolował współczesną  magię  tego  świata i to w jakiś  sposób pozwoliło mu wejść  do budynków.

Wyższa Szkoła Willa Rogersa była miejscem, gdzie mieli się  osiedlić.

Stevie Rae chciałaby o tym wiedzieć. Ona musi wiedzieć. Wciąż  czuł sięodpowiedzialny za nich, po tym jak próbowali ją  zabić. I Dallas, czy ona nadal

coś  czuje do niego?

Wystarczała myśl,  że zobaczy ją  w ramionach Dallasa i już  czuł złość. Ale wybrała jego zamiast Dallasa. Zdecydowanie i całkowicie.

Nie  żeby to teraz robiło jakąś  różnicę.

Wtedy to Rephaim zorientował się,  że kierunek, w którym leciał był zbyt daleko na południe, by poleciał z powrotem do centrum miasta Mayo. Zamiast tego zmierzał w kierunku Tulsy, mijając słabo oświetlone opactwo benedyktynek, przeciął Utica Square i po cichu zbliżał się  do kamiennego muru chroniącego kampus. Jego lot zwolnił.

Wampiry będą  patrzeć  w górę.

Rephaim uderzył skrzydłami w nocne powietrze, wznosząc się  w górę.  Następnie zbyt wysoko, by był łatwy do zauważenia w kampusie, zanurkował bezgłośnie poza  ściany wschodnie do cienia między latarnie uliczne. Stamtąd przenosił się  z cienia do cienia, wykorzystuj ąc ciemność  jego piór, by stopić  się

z nocą.

110

Usłyszał dziwne wycie zanim doszedł do  ściany. Był to dźwięk tak pełen rozpaczy i jakby złamanego serca,  że ranił nawet jego do szpiku kości. Co tak strasznie wyło?

Znał odpowiedź  niemal równie szybko, jak sformułował myśl. Pies. Pies Starka.  Podczas jednej z sesji, kiedy bez przerwy mówiła, Stevie Rae powiedziała mu,  że jeden z jej przyjaciół, chłopak o imieniu Jack, przejął mniej więcej odpowiedzialność  za psa Starka, kiedy ten przeszedł Przemianę  w Czerwonego adepta, i powiedziała też  jak bliscy stali się  sobie chłopak i pies i jak dobre to było dla nich obojga, ponieważ  pies był tak silny jak Jack był słodki.

Kiedy wspominał słowa Stevie Rae, wszystko zebrało się  w całość. W tym czasie dotarł do granicy szkoły i usłyszał płacz, któremu towarzyszyło straszne wycie, Rephaim wiedział, co widzi, kiedy ostrożnie i spokojnie przeskoczył przez mur i spojrzał w dół na scenę  przed nim.

Spojrzał. Nie mógł się  powstrzymać. Chciał zobaczyć  Stevie Rae - tylko ją.  Przecież  i tak nie mógł zrobić  nic więcej tylko spojrzeć  - Rephaim na pewno nie mógł sobie pozwolić, by któryś  z Wampirów go zobaczył.

Miał racj ę, niewinnym, którego krew spłaciła dług Neferet do Ciemności był przyjaciel Stevie Rae - Jack.

Pod zniszczonym drzewem, z którego Kalona uciekł z jego ziemnego więzienia, klęczał chłopak, szlochaj ąc „Jack!” w kółko i w kółko, a obok niego wył pies po  środku zakrwawionej trawy. Ciała tam nie było, ale była krwawa plama.  Rephaim był ciekawy, czy ktoś  inny byłby w stanie odkryć,  że było dużo mniej krwi, niż  powinno.

Ciemność  nakarmiła się  do syta z daru Neferet.

Obok łkającego chłopaka stał w milczeniu Mistrz Miecza, Dragon Lankford z ręką  na jego ramieniu. Byli sami w trójkę.

Stevie Rae nie było tam. Rephaim próbował przekonać  się,  że tak było lepiej. To naprawdę  dobrze,  że nie było jej tam - może nie zobaczy go - kiedy fala uczućuderzyła w niego: smutek, troska i ból wśród nich przede wszystkim. Następnie,  Stevie Rae z wypełnionymi ramionami dużym kolorowym kotem podbiegła do trio w  żałobie. Tak dobrze było ją  zobaczyć,  że Rephaim prawie zapomniał oddychać.

„Duchess, musisz przestać.” Jej głos z wyraźnym akcentem obmył go jak  wiosenny deszcz na pustyni. Patrzył jak kuca obok dużego psa i kładzie kota

111

między nogami. Kot natychmiast zaczął ocierać  się  o psa, jakby starał się

zatrzeć  jego ból.

Rephaim zamrugał ze zdziwienia, gdy pies rzeczywiście uspokoił się  i zaczął lizać  kota. „Dobra dziewczynka. Pozwól, by Cameron Ci pomogła.” Stevie Rae spojrzała na Mistrza Miecza. Rephaim zobaczył jak przytakuje prawie niezauważalnie. Zwróciła uwagę  na płaczącego chłopaka. Kopała w kieszeni jej

dżinsów, wyjęła trochę  chusteczek i podał mu je. „Damien, kochanie, musisz też

już  przestać. Masz zamiar się  rozchorować.”

Damien wziął chusteczki i otarł szybko twarz. Drżącym głosem powiedział,

„Nie dbam o to.”

Stevie Rae dotknęła jego policzka. „Wiem,  że nie, ale Twój kot potrzebuje Cię, tak jak i Duchess. W dodatku, Skarbie, Jack byłby naprawdę  zdenerwowany, gdyby zobaczył Cię  w takim stanie.”

„Jack nigdy mnie nie zobaczy.” Damien przestał płakać, ale jego głos brzmiał  okropnie. Rephaimowi wydawało się,  że usłyszał,  że serce chłopaka łamie się  na  małe kawałki.

„Nie wierzę  w to nawet jedną  małą  sekundę,” Stevie Rae powiedziała

stanowczo. „A jeśli naprawdę  myślisz o tym, nie masz racji.”

Damien spojrzał na nią  zawiedzonymi oczami. „Nie mogę  teraz myśleć, Stevie

Rae. Wszystko, co mogę  zrobić, to czuć.”

„Niedługo smutek minie,” Dragon powiedział głosem, brzmiącym również  jak

Damiena, który miał złamane serce. „I będziesz w stanie myśleć  znowu.”

„To prawda. Słuchaj Dragona. Kiedy będziesz mógł myśleć  znowu, znajdziesz  ścieżkę  Bogini w sobie. Postępuj zgodnie z tą ścieżką. Pamiętaj,  że jest  Otherworld, w którym wszyscy będziemy. Jack jest tam teraz. Pewnego dnia  zobaczysz go znowu.”

Damien spojrzał z Stevie Rae na Mistrza Miecza. „Czy byłeś  w stanie to zrobić?

Czy to uczyniło stratę  Anastasii łatwiejszą?”

„Nic nie sprawia,  że jej utrata jest łatwiejsza. Wciąż  szukam  ścieżki naszej

Bogini.”

Rephaim poczuł straszny wstrząs bólu w sobie, kiedy zorientował się,  że jest

przyczyną  bólu Mistrza Miecza. Zabił profesor zaklęć  i rytuałów, Anastasię Lankford. Była małżonką  Dragona. Uczynił to tak chłodno z absolutnym

112

brakiem uczuć  z wyjątkiem, być  może, zdenerwowania z powodu zatrzymania

go na krótki czas, ale nie zajęło mu zbyt długo, by ją  pokonać  i zniszczyć.

Zabiłem ją  nie myśląc o niczym, czy nikim poza moją  potrzebą  naśladowania

Ojca, by wykonać  jego rozkaz. Jestem potworem.

Rephaim nie mógł powstrzymać  się, by nie patrzeć  na Mistrza Miecza. Nosił jego ból jak pelerynę. Mógł niemal dosłownie zobaczyć  pustą  dziurę, którąpozostawiła po sobie jego małżonka w jego  życiu. I Rephaim po raz pierwszy w swoim wiecznym  życiu czuł wyrzuty sumienia za swoje czyny.

Nie sądził,  że spowodował jakiś  dźwięk, jakiś  ruch, ale wiedział, kiedy wzrok  Stevie Rae odnalazł go. Powoli spojrzał z Dragona na wampirzycę, z którą  był  Skojarzony. Ich oczy spotkały się, patrzyli na siebie. Jej emocje pochłonęły go tak, jakby celowo były skierowane do niego.

Po pierwsze, poczuł jej szok,  że widzi go. Następnie to uczucie opuściło go i prawie zawstydziło. Wtedy poczuł smutek, głęboki, postrzępiony, bolesny.  Próbował przekazać  jego własny smutek do niej, mając nadzieję,  że w jakiśsposób będzie mogła zrozumieć  jak bardzo brakowało mu jej i jak przykro mu za to,  że brał jakikolwiek udział w smutku, który przeżywa. Złość  następnie uderzyła go z taką  siłą,  że Rephaim prawie stracił przyczepność. Potrząsnął głową  w zaprzeczeniu jej złości, lub z tego powodu.

„Chcę, byście z Duchess poszli ze mną, Damien. Musicie iść  z tego miejsca. Złe  rzeczy się  stały tutaj. Złe rzeczy unoszą  się  nadal tutaj. Czuję  to. Chodźmy.  Teraz.” Powiedziała do klęczącego chłopaka, ale jej spojrzenie nie opuściło  Rephaima.

Odpowiedź  Mistrza Miecza była szybka. Jego oczy zaczęły rozglądać  sięi Rephaim zamarł, chcąc, by cień  i noc użyczyły mu płaszcza.

„Co jest? Co jest tutaj?” Dragon zapytał.

„Ciemność.” Stevie Rae wciąż  patrzyła na niego, kiedy mówiła, to jedno słowo  jakby wbiło mu sztylet w serce. „Skażona Ciemność.” Potem odwróciła się  do  niego plecami lekceważąco. „Mój  żołądek mówi mi,  że nic nie jest warte, by  wznosić  miecz, chodźmy już  stąd.”

„Zgoda,” Dragon powiedział, ale Rephaim słyszał niechęć  w jego głosie.

On będzie siłą, z którą  należy się  liczyć  w przyszłości, Rephaim pomyślał. A co ze Stevie Rae? Jego Stevie Rae. Jaka ona będzie? Czy ona naprawdę  mnie znienawidzi? Czy może całkowicie odrzuci mnie? Pogrzebał w jej uczuciach,

113

kiedy patrzył jak bierze dłoń  Damiena i pomaga mu wstać, a następnie prowadzi  go, psa, kota i Dragona daleko stąd do dormitoriów. Z pewnością  czuł jej gniew  i smutek i rozumiał te uczucia. Ale nienawiść? Czy ona naprawdę  go  nienawidziła? Nie wiedział na pewno, ale Rephaim wierzył w głębi serca,  że  zasłużył na tą  nienawiść.

Nie, on nie zabił Jacka, ale był w sojuszu z siłami, które go zabiły.

Jestem synem mego ojca. Tylko taki umiem być. To tylko mój wybór.

Kiedy Stevie Rae już  nie było Rephaim uniósł się.

Zaczął biec i skoczył w niebo. Uderzając jego masywnymi skrzydłami w noc, krążył wokół kampusu i poleciał z powrotem na dach budynku Mayo.

Zasługuję  na jej nienawiść  ... Zasługuję  na jej nienawiść  ... Zasługuję  na jej nienawiść 

Litania wbijała się  w jego umysł w czasie uderzeń  jego skrzydeł. Jego rozpacz i smutek łączyły się  z echem smutku Stevie Rae i jej gniewem. Wilgotnośćnocnego nieba mieszała się  ze łzami na twarzy Rephaima, która była skąpana

w  świetle księżyca i straty.

Tłumaczenie: Vamp_WeRaAa

114

Rozdział 13

Stevie Rae

„O cholera! Chcesz mi powiedzieć,  że nikt nie dzwonił do Zoey?” powiedziała

Afrodyta.

Stevie Rae wzięła Afrodytę  za łokieć  i z uściskiem, który możliwie był

mocniejszy niż  technicznie konieczny, zaprowadziła ją  do drzwi pokoju  w akademiku Damiena. Zatrzymała się  w drzwiach i obie spojrzały na łóżko,  gdzie Damien leżał skulony z Duchess i jego kotem, Cameron.

Chłopak, pies i kot wreszcie, zaledwie kilka minut temu, zapadli w sen wywołany bólem i zmęczeniem.

Po cichu, Stevie Rae wskazała palcem na Afrodytę  i na korytarz.

Afrodyta uśmiechnęła się  ironicznie. Stevie Rae skrzyżowała ramiona i popatrzyła się  na nią.

„Wyjdź,” wypowiedziała poruszając ustami, „Już.” Potem wyszła za nią z pokoju i cicho zamknęła za sobą  drzwi. „I trzymaj ten swój piskliwy głos  cicho.” Stevie Rae szepnęła wściekle.

„Dobrze. Zniżę  go. Jack jest martwy i nikt nie wezwał Z.?” powtórzyła jej

pytanie, ale znacznie ciszej.

„Nie. Nie za bardzo miałam czas. Damien wpadł w histerię. Duchess też. Szkołę pochłonął cholerny chaos. Jestem tylko cholerną  Wyższą  Kapłanką, która nie  jest, podobno, zamknięta w swoim pokoju, modląc się, czy coś, więc byłam  zajęta, bo musiałam poradzić  sobie z tą  gównianą  burzą tutaj i faktem,  że bardzo  miły chłopak właśnie umarł.”

„Tak, rozumiem to i też  jestem smutna i w ogóle, ale Zoey musi wrócić  tu i to  wrócić  tu teraz. Jeżeli byłaś  zbyt zajęta, by to zrobić, to powinnaś  kazać jednemu z profesorów zadzwonić  do niej. Im szybciej się  dowie tym szybciej  będzie w drodze.”

Darius podbiegł do nich i ujął Afrodytę  za rękę.

„To była Neferet, prawda? Ta suka zabiła Jacka,” zapytała go Afrodyta.

„Niemożliwe,” Darius i Stevie Rae powiedzieli razem. Stevie Rae rzuciła okiem

na Afrodytę  zirytowana, kiedy Darius tłumaczył dalej.

115

„Neferet była, rzeczywiście, w szkole na posiedzeniu Rady, gdy Jack spadł  z drabiny. Nie tylko Damien zobaczył upadek Jacka, a jeden  świadek  potwierdza czas. Drew Partain przekraczał teren, gdy usłyszał muzykę, którą Jack  śpiewał. Powiedział,  ż

Ś            e usłyszał tylko część  utworu, bo dzwon zegara na wiątyni Nyks zaczął bić  o północy lub przynajmniej pomyślał,  że właśnie  dlatego nie słyszał więcej głosu Jacka.”

„Ale naprawdę  to wtedy Jack umarł,” Stevie Rae powiedziała, jej głos stał się twardy i płytki, ponieważ  był to jedyny sposób, by nie zabrzmiał na tak drżący  jak czuła,  że jest.

„Tak, czas jest odpowiedni,” powiedział Darius.

„I jesteście pewni,  że Neferet była wtedy na spotkaniu?” powiedziała Afrodyta.

„Słyszałam bicie zegara, kiedy mówiła,” Stevie Rae powiedziała.

„Wciąż  nie wierzę, ani przez chwilę,  że ona nie kryje się  za jego  śmiercią,”

powiedziała Afrodyta.

„Nie zgadzam się  z tobą, Afrodyto. Neferet jest bardziej przebiegła niż  kurze  gówno na blaszanym dachu, ale fakty są  faktami. Ona stała przed nami  wszystkimi, gdy Jack spadł z tej drabiny.”

„Dobra, poważnie, eew z tymi twoimi prostackimi analogiami. A co z tą  całą

sprawą  z mieczem? Jak do cholery mógł "przypadkowo" - przecięła powietrze –

„prawie odciąć  jego głowę?”

„Miecz powinien być  umieszczony rękojeścią  w dół, ostrzem w górę. Dragon  wyjaśnił to Jackowi. Jak chłopiec upadł na ostrze, rękojeść  umieszczona była na  ziemi, przebijaj ąc go. Technicznie rzecz biorąc, mógł być  to wypadek.”

Afrodyta otarła drżącą  ręką  twarz. „To straszne. Naprawdę  straszne. Ale to nie był cholerny wypadek.”

„Nie sądzę, by ktokolwiek z nas wierzył,  że Neferet jest niewinna  śmierci  chłopaka, ale to w co wierzymy i to co możemy udowodnić, to dwie różne  rzeczy. Wyższa Rada orzekła już  raz opowiadając się  za Neferet i w zasadzie  przeciw nam. Jeśli pójdziemy do nich tylko z przypuszczeniami, a nie  z dowodami dokonania przez nią  przestępstwa, skompromitujemy się  tylko  jeszcze bardziej,” powiedział Darius.

„Łapię, ale to mnie wkurza,” powiedziała Afrodyta.

116

„To wkurza nas wszystkich,” Stevie Rae powiedziała. „Zło. Prawdziwe zło.”

Podniesiona niezwykła ostrość  w głosie Stevie Rae, sprawiła,  że Afrodyta uniosła swe brwi. „Tak i użyjmy trochę  tego wkurzenia, by skopać  dupę  tej krowie, do diabła, raz na zawsze.”

„Jaki masz pomysł?” Stevie Rae powiedziała.

„Najpierw, sprowadźmy wypoczywający tyłek Zoey z powrotem tutaj. Neferet  nienawidzi Z. Będzie przeciwko niej – zawsze jest. Tylko tym razem wszyscy  będziemy obserwować, czekać  i zdobędziemy dowody, czego kochaj ąca Neferet  Wyższa Rada nie będzie mogła zignorować.” Nie czekając na odpowiedź żadnego z nich, Afrodyta wyciągnęła jej iPhona, wybrała numer i powiedziała,  „Dzwoń  do Zoey.”

„Miałam zamiar to zrobić,” Stevie Rae powiedziała.

Afrodyta przewróciła oczami. „Cokolwiek. Jesteś  zbyt. Cholernie. Spóźniona.  W dodatku jesteś  zbyt cholernie miła. To czego potrzebuje Z to duża doza zbierz  – swoją  – dupę  – razem – i zrób – właściwą  – rzecz. Jestem dziewczyną, która jej to zagwarantuje.” Przerwała, słuchała i wywróciła swymi oczami ponownie.  „To jej odrażaj ący Disney głos. „Hej! Zostaw mi wiadomość  i miej niesamowity dzień.” Afrodyta przedrzeźniała ją. Wzięła głęboki oddech, czekając na sygnał.

I Stevie Rae przechwyciła telefon z jej ręki, mówiąc do niego szybko.

„Z to ja, nie Afrodyta. Musisz do mnie oddzwonić  jak tylko to odsłuchasz. To  ważne.” Wcisnęła przycisk kończący rozmowę, by się  rozłączyć  i zwróciła  telefon Afrodycie. „Dobrze, przejdźmy do czegoś  rzeczywiście prostego. Tylko  dlatego,  że staram się  być  przyzwoitym człowiekiem, to nie znaczy,  że jestem  zbyt miła. Wystarczająco złe jest to, co przydarzyło się  Jackowi. Dowiedzieć  się o tym z wiadomości zostawionej na skrzynce jest super, super złe. W dodatku  nie sądzę, by dobrym pomysłem było zdenerwować  Zoey, zwłaszcza tak szybko  po tym jak jej dusza została rozbita.”

Afrodyta wyrwała iPhona Stevie Rae. „Słuchaj. Nie mamy czasu na chodzenie na palcach wokół uczuć  Zoey. Ona musi ubrać  jej majtki Wyższej Kapłanki i dać  sobie z tym radę.”

„Nie, zrozum,” Stevie Rae zrobiła krok do przodu i wtargnęła na osobistą przestrzeń  Afrodyty, przez co Darius automatycznie zbliżył się  do niej. „Z nie  musi wkładać  majtek Wyższej Kapłanki. Jest Wyższą  Kapłanką. Ale ona już

straciła kogoś  kogo kochała. To jest coś, czego ty oczywiście nie łapiesz.

117

Uważanie na jej uczucia teraz, nie jest niańczeniem jej. Chodzi o bycie jej przyjacielem. Czasem każdy z nas potrzebuje trochę  ochrony od naszych przyjaciół.” Spojrzała na Dariusa, potrząsając głową. „To nie znaczy,  że musisz chronić  Afrodytę  przede mną. Jezu, Darius co się  z tobą  dzieje?”

Darius zrozumiał i patrzył się  na nią. „Przez chwilę  twoje oczy błyszczały czerwienią.”

Stevie Rae upewniła się,  że wyraz twarzy nie uległ zmianie. „Tak, no cóż  nie jestem zaskoczona. Oglądanie Neferet, kiedy odchodzi nie ponosząc  żadnych konsekwencji za to, co stało się  z Jackiem, było dość  trudne dla mnie do przyjęcia. Mógłbyś  czuć  się  tak samo, gdybyś  tu był i widział jak to siępotoczyło.”

„Wyobrażam sobie jak, bym się  czuł, ale moje oczy nie błyszczałyby

czerwienią,” powiedział Darius.

„Musisz umrzeć  i stać  się  nieumarły i wtedy możesz mi coś  na ten temat  powiedzieć,” powiedziała Stevie Rae. Odwróciła się  do Afrodyty. „Mam pewne  sprawy, które muszę  zrobić, podczas gdy Damien  śpi. Czy ty i Darius  zamierzacie tutaj zostać  i pilnować  go? Nawet przez jedną  sekundę  nie uwierzę,  że Neferet naprawdę  zamknęła się  w swoim pokoju, modląc się  do Nyks przez  resztę  nocy, tak jak chce,  żeby wszyscy w to wierzyli.”

„Tak, zostaniemy,” powiedziała Afrodyta.

„Jeśli się  obudzi, bądź  miła,” powiedziała Stevie Rae.

„Nie bądź  kretynką. Oczywiście,  że będę  miła.”

„Dobrze. Będę  z powrotem jak najszybciej, ale jeśli będziecie potrzebować

przerwy zadzwońcie do Bliźniaczek to was zastąpią.”

„Nieważne. Do widzenia.”

„Pa.” Stevie Rae pośpieszyła korytarzem, czuj ąc jak Darius patrzy na nią pytająco z taką  intensywnością,  że mógłby to być  fizyczny ciężar.  Muszę przestać  pozwalać  na to, by Darius sprawiał,  że czuję  się  winna!  Powiedziała do  siebie. Nie zrobiłam nic złego. Co z tego,  że moje oczy błyszczą  czerwienią,  kiedy jestem wkurzona? To nie ma nic wspólnego z faktem,  że jestem Skojarzona  z Rephaimem.

118

Zostawiłam go. Dzisiejszej nocy go zignorowałam. Tak, muszę  go znaleźći zapytać, czy do diabła, coś  wie o tym, co przydarzyło się  Jackowi, ale nie dlatego,  że chcę.

Ponieważ  muszę.  Powiedziała to duże, paskudne kłamstwo do siebie i była tak

rozproszona myślami,  że prawie wpadła na Erika.

„Hej, uh, Stevie Rae. Z Damienem w porządku?”

„Cóż, a jak myślisz, Erik? Jego chłopak, którego kochał po prostu umarł

w okropny sposób. Nie, nie jest z nim w porządku. Ale zasnął. W końcu.”

„Wiesz co, nie musisz taka być. Naprawdę  się  o niego martwię  i również

dbałem o Jacka.”

Stevie Rae dobrze przyjrzała się  Erikowi. Wyglądał jak gówno, co było nietypowe dla tego ładnego chłopaka. I oczywiste było,  że płakał. Wtedy sobie przypomniała,  że był współlokatorem Jacka i był naprawdę  słodki broniąc  Jacka, kiedy ten dupek Thor próbował czepiać  się  go za to,  że jest gejem.

„Przepraszam,” powiedziała, dotykając ramienia Erika. „Jestem także po prostu  smutna z powodu tego wszystkiego. Nie mam powodów, by się  Ciebie czepiać.  Możemy spróbować  jeszcze raz.”

Wzięła głęboki oddech i uśmiechnęła się  smutno. „Damien  śpi teraz, ale będzie z nim dobrze. Będzie potrzebował przyjaciół jak Ty, kiedy się  obudzi. Dziękuję,

że pytasz i dziękuję,  że jesteś  tu dla niego.”

Erik przytaknął i uścisnął jej rękę  mocno. „Dzięki. Wiem,  że nie lubisz mnie za bardzo z powodu tych spraw, które wydarzyły się  między Zoey a mną, ale naprawdę  jestem przyjacielem Damiena. Powiedz mi, jeśli mógłbym coś  zrobić, by pomóc.” Erik spauzował, patrząc w górę  i w dół holu, jakby się  upewniał,  że

są  sami, a potem przybliżył się  do Stevie Rae i  ściszył głos. „Neferet jest w to

zamieszana, czyż  nie?”

Oczy Stevie Rae rozszerzyły się  ze zdziwienia. „Co sprawiło,  że tak mówisz?”

„Wiem,  że nie jest tą, za którą  się  podaje. Widziałem ją jak była prawdziwą  sobą

i nie jest zbyt ładna.”

„Taa, no cóż, masz rację. Prawdziwe oblicze Neferet nie jest zbyt ładne. Ale tak

jak ja, widziałeś,  że zachowywała się  dobrze przy nas, kiedy umarł Jack.”

„Ale wciąż  myślisz,  że ona za tym stoi.”

119

To nie było pytanie, ale Stevie Rae przytaknęłam bezgłośnie w odpowiedzi.

„Wiedziałem. Ten Dom Nocy jest do bani. Miałem rację, by powiedzieć  tak

Domu Nocy w L.A.”

Stevie potrząsnęła głową. „Więc o to chodzi? To robisz, kiedy wiesz,  że dzieje się źle? Uciekasz.”

„Co może zrobić  jeden wampir przeciwko Neferet. Wyższa Rada przywróciła ją

na poprzednie stanowisko, są po jej stronie.”

„Jeden wampir nie może zrobić  za wiele. Ale cała grupa, kiedy zbierze się

razem, może.”

„Kilkoro dzieciaków i wampirów tutaj i tam? Przeciwko potężnej Wyższej

Kapłance i Wyższej Radzie? To szaleństwo.”

„Nie, szaleństwem jest wycofywanie się  i pozwalanie złym istotom wygrać.”

„Hej, czeka na mnie  życie – całkiem dobre, z całkiem niezłą  karierą, sławą,  pieniędzmi, ze wszystkimi tymi rzeczami. Jak możesz mnie winić,  że nie chcę się  mieszać  w bałagan z Neferet?”

„Wiesz co, Erik? Chce Ci powiedzieć  tylko jedno: zło wygrywa, kiedy dobrzy

ludzie nie robią  nic,” powiedziała Stevie Rea.

„No cóż, technicznie coś  robię . Wyjeżdżam. Hej, myślałaś  o tym kiedykolwiek  – co jeśli wszyscy wyjadą  i zło znudzi się  bawieniem ze sobą  i też  wróci do  domu?”

„Myślałam kiedyś,  że jesteś  jednym z najfajniejszych chłopaków, jakich

spotkałam,” powiedziała smutno.

Niebieskie oczy Erika zalśniły humorem i uśmiechnął się  do niej. „I teraz wiesz,

że jestem nim?”

„Nie. Teraz wiem,  że jesteś  słabym, samolubnym chłopakiem, który dostał  prawie wszystko, czego chciał tylko z powodu jego wyglądu. I to nie jest fajne.”

Potrząsnęła głową  na jego ogłupiały wygląd i zaczęła odchodzić. Przez ramięzawołała, „Może pewnego dnia znajdziesz coś  na czym Ci będzie wystarczająco zależało, by stanąć  za tym murem.”

„Taa i może pewnego dnia Ty i Zoey odkryjecie,  że tak naprawdę  to nie jest

wasza robota, by zbawić świat!” Zawołał za nią.

120

Thank you for evaluating PDF to ePub Converter.


To get full version, you need to purchase the software from: http://www.pdf-epub-converter.com/convert-to-epub-purchase.html



Stevie Rae rzuciła mu przelotne spojrzenie. Erik był naiwniakiem. Dom Nocy w Tulsie poradzi sobie lepiej bez jego słabego tyłka, który tylko, by ich

pogrążył. To, co miało się  dziać  musiało się  dziać, a to znaczyło,  że to, co miało

się  dziać  musiało się  dziać. Jak John Wayne, to był czas, by zebrać  oddział.

„I do diabła, to nie jest dziwne,  że do mojej drużyny zalicza się  Raven Mocker,”  Stevie Rae wymamrotała do siebie, kiedy spieszyła się  na parking do garbusa Z.

„Naprawdę  nie będę  go rekrutować. Po prostu zdobędę  od niego informacje.

Znowu.”

Celowo, zatrzasnęła umysł na to, co zdarzyło się  między nią  i Rephaimem ostatnim razem, ona po prostu „potrzebowała informacji od niego.”

„Hej Stevie Rae, ty i ja musimy…”

Nie przerywając jej pośpiechu do samochodu, Stevie Rae wyciągnęła rękęi gestem nakazała Kramishy przestać  mówić. „Nie teraz. Nie mam czasu.”

„Mówię  tylko,  że…”

„Nie!” Stevie Rae wykrzyczała jej frustracj ę  na Kramishę, która zatrzymała się i gapiła na nią. „Cokolwiek chcesz mi powiedzieć, to może poczekać. Nie chcę brzmieć  podle dla Ciebie, ale mam pewne sprawy, które muszę  zrobić  i mam na  nie dokładnie dwie godziny i pięć  minut do wschodu słońca.” Potem zostawiła  Kramishę  stojącą  w jej kurzu, kiedy podbiegła kilka pozostałych kroków do  Garbusa, zapaliła go, wcisnęła gaz i praktycznie wystrzeliła z parkingu.

Zajęło jej dokładnie siedem minut, by dotrzeć  na ziemię  Cilcrease. Nie jechała tam przedtem samochodem. Wszystko zostało posprzątane po burzy lodowej, a elektryczna brama działała znowu, więc wszystko było zamknięte na cztery spusty. Stevie Rae zaparkowała Garbusa na poboczu drogi za dużym drzewem.

Automatycznie zasłoniła się  mocą, którą  czerpała z ziemi, weszła dokładnie do zrujnowanej posiadłości.

Drzwi nie były problemem. Nikt się  jeszcze nie kłopotał, by je naprawić.  Obecnie, kiedy szła przez stary dom i w górę  na dach, wykrywała każdą  małązmianę  od ostatniego razu, kiedy tu była.

„Rephaim?” Zawołała jego imię. Jej głos brzmiał upiornie i był zbyt głośny

pośród zimnej, pustej nocy.

121

Drzwi do szafy, gdzie uwił swoje gniazdo, były otwarte, ale jego nie było w nim.

Wyszła na zewnątrz na balkon. On także był pusty. Całe miejsce było opuszczone. Ale wiedziała,  że nie było go tu, odkąd weszła na ziemie muzeum.  Gdyby Rephaim był tutaj, wyczułaby go, tak jak wyczuła go wcześnie, kiedy był w domu Nocy, obserwował ją. Ich Skojarzenie łączyło ich – tak długo jak trwało, nieprzerwanie, wiązało ich razem.

„Rephaim, gdzie teraz jesteś?” zapytała cichego nieba. A potem myśli Stevie  Rae zwolniły i zmieniły się, miała odpowiedź, znała ją  tak długo. Wszystko co  musiała zrobić  to odłożyć  dumę, jej zranienie, jej złość  na bok i była tam

odpowiedź, czekała.

Ich Skojarzenie łączyło ich – tak długo jak trwało, nieprzerwanie, wiązało ich razem. Nie musiała go szukać. Rephaim znajdzie ją.

Stevie Rae usiadła na  środku dachu i skierowała twarz na północ. Wzięła długi, głęboki wdech i wypuściła go. Z następnym wdechem skoncentrowała się, by przywołać  wszystkie zapachy ziemi otaczające ją. Mogła poczuć  zimno wilgotności ogołoconych przez zimę  gałęzi, kruchość  zamrożonej ziemi, bogactwo piasków Oklahomy, które zawierała ziemia.

Przywołując siłę  ziemi w swoim oddechu, Stevie Rae powiedziała, „Znajdź Rephaima.” Potem uwolniła moc ziemi z jej wydechem.  Gdyby jej oczy były otwarte, Steve Rae zauważyłaby zielona poświatę, która unosiła się wokół niej.  Zobaczyłaby również,  że rozkaz, który ruszył się  w noc, by dotrzeć  do celu, był okryty cieniem przez czerwoną poświatę.

Tłumaczenie: Luna & Maily (marlen1986)

122

Rozdział 14

Rephaim

Krążył wokół budynku Mayo, obawiając się  lądowania i stanięcia twarzą  w twarz z Kaloną  i Neferet, kiedy poczuł wezwanie Stevie Rea. Od razu wiedział,

że to od niej.

Rozpoznał uczucie ziemi, kiedy moc uniosła się  i owinęła wokół prądów powietrza, by go odnaleźć.

Ona cię  wzywa...

To było zachęcenie, którego potrzebował Rephaim. Bez względu na to jak zła była na niego. Nieważne jak bardzo nienawidziła go - wzywała go. I jeśli wzywała, to on odpowie. Wiedział w głębi serca,  że nie ważne co, zawsze będzie się  starał odpowiedzieć.

Przypomniał sobie ostatnie słowa Stevie Rea skierowane do niego...  Kiedy zdecydujesz,  że Twoje serce znaczy dla Ciebie tyle ile moje dla mnie, przybądź, by ponownie mnie odnaleźć.

To powinno być  proste. Po prostu podążać  za głosem serca…

Rephaim wyłączył część  jego umysłu, który powiedział mu,  że nie może byćz nią  - nie może się  o nią  troszczyć. Byli z dala od siebie więcej niż  tydzień.  Odczuł każdy dzień  tygodnia jak wieczność. Jak mógł kiedykolwiek pomyśleć,

że może trzymać  się  od niej z daleka? Jego krew bardzo chciała być  z nią.  Nawet stanąć  na przeciwko jej złości było lepsze niż  nic. A on musiał się  z nią

zobaczyć. Musiał znaleźć  sposób, by ostrzec ją  o Neferet. I o Ojcu także.

„Nie!” Wykrzyczał w wiatr. Nie mógł zdradzić  ojca. Ale nie mógł też  zdradzić Stevie Rea, pomyślał gorączkowo. Znajdę  równowagę. Znajdę  sposób. Muszę.  Nie będąc dokładnie pewnym co zamierza zrobić, Rephaim uspokoił swoje

kipiące myśli i skoncentrował się  na podążaniu za wstęgą świetlistej zieleni,

wracającej do Stevie Rea jakby to była jego linią życia.

Tłumaczenie: Emergency

123

Stevie Rea

Stevie Rea czekała na niego z tak intensywną  koncentracją,  że nie miała problemu z wyczuciem zbliżającego się  Rephaima w pobliże Glicrease. Kiedy z gracją  spadł z nieba, stała, patrząc w górę  i obserwuj ąc go. Uważała,  że to całkiem fajne. On był wrogiem. Musiała o tym pamiętać. Ale z chwilą, w której wylądował ich oczy się  spotkały i bez tchu powiedział, „Usłyszałem twoje wezwanie. Przybyłem.”

To wystarczyło. Tylko dźwięk jego wspaniałego, znajomego głosu. Stevie Rea rzuciła się  w jego ramiona i schowała twarz w piórach na jego ramieniu. „Och, moja bogini, bardzo za tobą  tęskniłam.”

„Ja także za tobą  tęskniłem,” powiedział, przyciągając ją  blisko do siebie.

Stali tam tak, drżąc w swoich ramionach, co wydawało się  dla niej bardzo długąchwilą. Stevie Rea spijała z niego jego zapach - ta niesamowita mieszanka

nieśmiertelnej i  śmiertelnej krwi, która pulsowała w jego ciele - która połączyła

ich Skojarzeniem, co więcej, pulsowała także w całym jej ciele.

A potem, nagle, jakby to doszło do każdego z nich od razu,  że nie mogą  robićtego, co robią, Stevie Rea i Rephaim uwolnili się  z uścisku i cofnęli się  o krok od siebie.

„Więc, uh, u Ciebie w porządku?” Zapytała go.

Skinął głową. „Tak. A u ciebie? Jesteś  bezpieczna? Nie zostałaś  ranna, kiedy zabito dzisiaj Jacka.”

„Skąd wiesz,  że Jack został zabity?” Jej głos był ostry.

„Poczułem twój smutek. Przybyłem do Domu Nocy, by się  upewnić,  że z tobą wszystko w porządku. To wtedy zobaczyłem Cię  z twoimi przyjaciółmi. Ja… ja  słyszałem płacz chłopca z powodu Jacka.”

Zawahał się  nad słowami, próbując wybrać  je ostrożnie, szczerze.

„To i twój smutek powiedział mi,  że on nie  żyje.”

„Czy wiesz coś  o jego  śmierci?”

„Może. Jakim chłopcem był Jack?”

„Jack był dobry, słodki i był najlepszy z nas wszystkich. Co wiesz, Rephaimie?”

124

„Wiem, dlaczego umarł.”

„Powiedz mi.”

„Neferet była winna Ciemności dług  życia w ramach zapłaty za złapanie  w pułapkę  duszy mojego nieśmiertelnego ojca. Dług miał być  spłacony przez  ofiarowanie kogoś, kto był niewinny, nieskażony przez Ciemność.”

„To był Jack, zabiła go. To frustrujące, bo wygląda na to,  że Neferet tego nie  zrobiła! Mówiła do szkolnej Wyższej Rady, stała dokładnie na wprost mnie,  kiedy wydarzył się  wypadek Jacka.”

„Tsi Sgili karmiła Ciemność. Nie musiała być  obecna. Musiała jedynie oznaczyć go jako jej ofiarę, a następnie wypuścić  nici Ciemności, by rzeczywiście go  zabiły. Nie musiała być świadkiem jego  śmierci.”

„Jak mogę  udowodnić,  że była za to odpowiedzialna?”

„Nie możesz. Stało się. Jej dług jest spłacony.”

„Niech to szlag! Jestem tak cholernie wściekła,  że mogę  gryźć  paznokcie!  Neferet wciąż  udaje się  wydostać  z tych wszystkich kłamstw. Nadal wygrywa.  Nie rozumiem dlaczego. To nie w porządku, Rephaim. To nie jest po prostu

w porządku.” Stevie Rea mocno zamrugała, odpierając łzy frustracji.

Przez moment Rephaim dotknął jej ramienia, a ona pozwoliła sobie oprzeć  sięo jego rękę, by czuć  się  komfortowo w kontakcie z nim. Wtedy cofnął sięi powiedział, „Całą  tę  złość, całą  tę  frustrację  i smutek czułem od Ciebie

wcześniej dzisiejszego wieczoru i pomyślałem…” Zawahał się, oczywiście

próbując zdecydować, czy mówić.

„Co?” Zapytała delikatnie. „Co pomyślałeś?”

Znowu napotkał jej oczy. „Myślałem,  że to mnie nienawidzisz, i  że to na mnie byłaś  tak zła. Słyszałem też  jak powiedziałaś  Mistrzowi Szermierki,  że splamiona Ciemność  czai się  tam. Patrzyłaś  prosto na mnie, kiedy to powiedziałaś.”

Stevie Rea skinęła głową. „Tak, widziałam Cię  i wiedziałam,  że jeśli nie

powiem czegoś, co skłoni Dragona i Damiena, by stamtąd odeszli, to także Cię

zobaczą.”

„Nie mówiłaś  wtedy o mnie?”

125

Stevie Rea zaczęła się  wahać. Westchnęła. „Byłam poważnie wkurzona, przestraszona i wstrząśnięta. Nie myślałam o moich słowach. Ja po prostu reagowałam, bo byłam przerażona.” Ponownie spauzowała, a potem dodała,  „Nie miałam na myśli niczego przeciw tobie, ale Rephaim musisz wiedzieć  co planuje Kalona i Neferet.”

Rephaim odwrócił się  i podszedł powoli do krawędzi dachu. Poszła za nim i stanęła obok niego, kiedy patrzyli na spokojną  noc.

„Już  prawie  świt,” powiedział Rephaim.

Stevie Rea wzruszyła ramionami. „Mam około pół godziny zanim słońce wzejdzie. To zajmie tylko dziesięć  minut, by wrócić  do szkoły.”

„Powinnaś  teraz odejść  i nie ryzykować. Słońce może Cię  mocno zranić, nawet

z moją  krwią  w tobie.”

„Wiem. Pójdę  niedługo.” Stevie Rea westchnęła. „Więc, nie zamierzasz mi

powiedzieć, co u twojego ojca, prawda?”

Odwrócił się, by spojrzeć  na nią  ponownie. „Co o mnie pomyślisz, jeśli byś  siędowiedziała,  że zdradziłem mojego ojca?”

„Nie jest dobrym gościem, Rephaim. Nie jest wart, byś  go chronił.”

„Ale jest moim ojcem,” powiedział Rephaim.

Stevie Rea pomyślała,  że Rephaim brzmiał na wyczerpanego. Chciała wziąć  go

za rękę, by mu powiedzieć,  że będzie w porządku. Ale nie mogła. Jak do cholery  miało być  dobrze? „Nie mogę  walczyć  przeciwko temu,” powiedziała w końcu.  „Będziesz musiał pogodzić  się  z tym czym jest Kalona, i  że nie jest sobą. Ale  musisz zrozumieć,  że muszę  chronić  moich ludzi i wiem,  że on pracuje u boku

Neferet, bez względu na to co ona mówi.”

„Mój ojciec jest z nią  związany.” Wypalił Rephaim.

„Co masz na myśli?”

„Nie zabił Zoey, więc nie spełnił swojej przysięgi złożonej Neferet, a teraz Tsi

Sgili ma władzę  nad jego nieśmiertelną  duszą.”

„Och,  świetnie! Więc Kalona jest jak naładowany pistolet, który trzyma

Neferet.”

126

Rephaim potrząsnął głową. „Powinien być, ale mój ojciec nie służy innym dobrze. On miga się  nerwowo na jej polecenia. Myślę,  że analogia byłaby dokładniejsza, gdybyś  powiedziała,  że mój ojciec jest jak  źle strzelaj ąca broń, naładowana  ślepymi nabojami, którą  trzyma Neferet.”

„Musisz być  bardziej szczegółowy. Daj mi przykład… co masz na myśli?”  Próbowała powstrzymać  podekscytowanie w jej głosie, ale jego oczy zamknęły  się, Stevie Rea wiedziała,  że nie powiodło się.

„Nie zdradzę  go.”

„Dobrze, w porządku. Rozumiem to. Ale czy to oznacza,  że nie możesz mi

pomóc?”

Rephaim patrzył na nią  w milczeniu tak długo, aż  pomyślała,  że nie zamierza odpowiedzieć, więc próbowała sformułować  inne pytanie w swojej głowie, kiedy w końcu odpowiedział, „Chcę  Ci pomóc i będę  tak długo pomagał, dopóki nie będzie, to oznaczało,  że zdradzam mojego ojca.”

„To wygląda jak pierwsza umowa, którą ja i ty zawarliśmy i nie skończyło się

tak  źle, prawda?” Zapytała, uśmiechając się  do niego.

„Nie, nie tak  źle.”

„I naprawdę, czy wszyscy właściwie nie jesteśmy przeciwko Neferet?”

„Ja jestem,” powiedział stanowczo.

„A twój ojciec?”

„On chce się  uwolnić  spod jej kontroli.”

„Cóż, to praktycznie ta sama rzecz, co bycie po naszej stronie.”

„Nie mogę  być  po twojej stronie Stevie Rea. Musisz o tym pamiętać.”

„Więc chcesz walczyć  przeciwko mnie?” Napotkała bezpośrednio jego wzrok.

„Nie mógłbym Cię  skrzywdzić.”

„No cóż, więc…”

„Nie,” przerwał. „Nie być  zdolnym, by zranić  Cię, różni się  od walki dla

Ciebie.”

127

„Możesz walczyć  dla mnie. Już  walczysz.”

Rephaim chwycił ją  za rękę,  ściskając ją jakby przez dotyk mógł sprawić, by go zrozumiała. „Nigdy nie będę  walczyć  z moim ojcem dla Ciebie.”

„Rephaim, czy pamiętasz tego chłopca, którego widzieliśmy w fontannie?”

Zmieniła jego uchwyt i zwinęła swoje palce z jego.

Nie odpowiedział. Jedynie skinął głową.

„Wiesz,  że on jest w  środku Ciebie, prawda?”

Rephaim ponownie skinął głową, tym razem powoli i niepewnie.

„Ten chłopak w tobie jest synem twojej mamy. Nie Kalony. Nie zapomnij

o niej. I nie zapomnij o tym chłopcu i o co on walczy. Dobrze?”

Zanim Rephaim mógł odpowiedzieć, telefon Stevie Rea zadzwonił piosenką Mirandy Lambert „Only Prettier.” Odrzuciła rękę  Rephaima i szukała w swojej kieszeni, mówiąc, „To dzwonek Z! Muszę  z nią  porozmawiać. Ona nie wie jeszcze o Jacku.”

Zanim mogła nacisnąć  przycisk odpowiedzi, ręka Rephaima chwyciła jej.

„Zoey musi wrócić  do Tulsy. To jeden ze sposobów, by każdy z nas mógł  walczyć  z Neferet. Tsi Sgili nienawidzi Zoey, więc jej obecność  tutaj będzie  odwróceniem uwagi.”

„Odwróceniem uwagi od czego?” Stevie Rea zapytała tuż  przed tym jak  nacisnęła przycisk i powiedziała szybko do telefonu, „Z. poczekaj chwilę.

Muszę  powiedzieć  Ci coś  ważnego, ale potrzebuję  chwilę.”

Głos Zoey przeszedł przez linię  brzmiąc jakby mówiła z dna studni. „Nie ma problemu, ale oddzwoń, dobrze?”

„Oddzwonię  za dwa machnięcia ogona martwego kota,” powiedziała Stevie

Rea.

„Czy ty wiesz jak obrzydliwie to brzmi?”

Stevie Rea uśmiechnęła się  do telefonu. „Tak i na razie.”

„To znaczy fuj i na razie. Do usłyszenia za sekundę.”

128

Stevie Rae rozłączyła rozmowę  i spojrzała na Rephaima. „Więc wyjaśnij mi to o Neferet.”

„Mój ojciec pragnie odkryć  sposób, by zerwać  więź, która wiąże go z Neferet.  Aby to zrobić  będzie potrzebował rozproszenia Neferet. Jej obsesja na punkcie  Zoey jest doskonałym rozproszeniem, a jej pragnieniem jest wykorzystać nieuczciwych czerwonych adeptów w jej wojnie z ludźmi.”

Brwi Stevie Rea uniosły się. „Nie będzie  żadnej wojny pomiędzy wampirami i ludźmi.”

„Jeśli Neferet tak chce, to tak będzie.”

„Dobrze, no cóż, będziemy musieli się  upewnić,  że tak się  nie stanie. Wygląda

na to,  że Zoey naprawdę  musi wrócić  do domu.”

„Oni chcą  także Ciebie wykorzystać.” Wypalił Rephaim.

„Co? Jacy oni? Mnie? Do czego?”

Rephaim odwrócił się  od jej spojrzenia i powiedział bardzo szybko. „Neferet i Ojciec. Oni nie wierzą,  że zdecydowanie wybrałaś  Boginię. Myślą,  że mogą Cię  przekonać, byś  przeszła na stronę  Ciemności.”

„Rephaim, nie ma nawet cienia szansy na to. Nie jestem doskonała. Mam  problemy. Ale wybrałam Nyks i  Światło, kiedy odzyskałam moją  ludzkość. Nie  zamierzam nigdy zmienić  tego wyboru.”

„Nigdy w to nie wątpiłem, Stevie Rea, ale oni nie znają  Cię  tak, jak ja Cię

znam.”

„I Neferet i Kalona nie mogą  się  nigdy o nas dowiedzieć, prawda?”

„Byłoby bardzo  źle, gdyby się  dowiedzieli.”

„Bardzo  źle dla mnie czy dla Ciebie?”

„Dla nas obojga.”

Stevie Rea westchnęła. „Dobrze, więc będę  ostrożna.” Dotknęła jego ramienia.

„Ty także bądź  ostrożny.”

Skinął głową. „Powinnaś  już  wracać. Zadzwoń  do Zoey jak będziesz jechać.

Świt jest zbyt blisko.”

129

„Tak, tak, wiem,” powiedziała, ale  żadne z nich się  nie ruszyło.

„Ja też  muszę  wracać,” powiedział jakby starał się  przekonać  samego siebie.

„Czekaj, nie mieszkasz tu już?”

„Nie. Burza lodowa przeszła i na tych terenach jest już  za dużo ludzi.”

„Więc gdzie zostaniesz?”

„Stevie Rea, nie mogę  Ci tego powiedzieć !”

„Ponieważ  jesteś   ze swoim ojcem, prawda?” Kiedy nie mówił ona  kontynuowała. „Hej, to nie tak,  że nie wiedziałam,  że to już  jego całkowity  koniec, kiedy Neferet ogłosiła sto batów i ukarała Kalonę  na wiek.”

„Ona go naprawdę  wychłostała. Nici Ciemności ubiczowały go sto razy.”

Stevie Rea zadrżała, pamiętając jak okropne było tylko jedno dotknięcie nici.  „Cóż, nie  życzyłabym tego nikomu.” Napotkała oczy Rephaima. „Ale część

o tym,  że jest na wygnaniu Neferet jest nieprawdą?”

Rephaim dał szybkie, niemal niezauważalne skinienie głową.

„I nie chcesz mi powiedzieć, gdzie się  zatrzymałeś, bo tam także zatrzymuje się

Kalona?”

Kolejny raz lekko skinął głową.

Westchnęła ponownie. „Więc jeśli będę  musiała się  z tobą  zobaczyć, będęmusiała się  czaić  wokół jakichś  starych, przerażających budynków, gdzieśtam?”

„Nie! Musisz być  bezpieczna i w publicznych miejscach. Stevie Rea, jeśli  będziesz mnie potrzebować, przyjdź  tutaj i wezwij mnie jak zrobiłaś  to dziś wieczorem. Obiecaj mi,  że nie wyjdziesz, by próbować  mnie znaleźć,”  powiedział, potrząsając jej ramionami.

„Dobrze, dobrze. obiecuję. Ale to martwienie się  idzie w dwie strony. Rephaim,  wiem,  że on jest twoim ojcem, ale również  jest zamieszany w złe rzeczy. Ja po  prostu nie chcę, by pociągnął Cię  w dół ze sobą. Więc bądź  ostrożny, dobrze?”

„Będę  ostrożny,” powiedział. „Stevie Rea, dzisiaj widziałem czerwonych

adeptów. Osiedlili się  w szkole Willa Roggersa. Dallas do nich dołączył.”

130

„Rephaim, proszę  nie mów Kalonie i Neferet.”

„Dlaczego, byś  mogła pokazać  im dobroć  i człowieczeństwo, i by mieli kolejną

okazję, by Cię  zabić?” Krzyknął na nią.

„Nie! Tylko dlatego,  że staram się  być  miła, nie znaczy,  że jestem głupia bądź słaba. Jezu, co jest z tobą  i Afrodytą? Nie chcę  uciekać, by porozmawiać  z nimi  całkowicie sama. Cholera, Rephaim, nie będę   próbować   znowu ich  przekonywać. Już  udowodniłam,  że to nie ma sensu. Cokolwiek zrobię, zrobię to z Lenobią, Dragonem i Z, co najmniej. Zasadniczo, po prostu nie chcę, by się

przyłączyli do Neferet, więc nie chcę, by wiedziała o nich.”

„Za późno. Neferet wskazała mi dzisiaj wieczorem ich szlak. Stevie Rea, spytam  jeszcze raz, czy będziesz trzymać  się  z dala od tych nieuczciwych czerwonych.  Są  dla ciebie  śmiercią.”

„Będę  ostrożna. Już  powiedziałam,  że będę . Ale jestem Wyższą  Kapłanką

i jestem odpowiedzialna za czerwonych adeptów.”

„Nie jesteś  odpowiedzialna za tych, którzy wybrali Ciemność. A Dallas nie jest

dłużej adeptem. Nie jesteś  za niego odpowiedzialna.”

Stevie Rea skrzywiła się. „Jesteś  zazdrosny o Dallasa?”

„Nie bądź śmieszna. Po prostu nie chcę  znowu zobaczyć,  że cierpisz. Stop,

zmieniamy temat.”

„Hej, Dallas nie jest już  moim chłopakiem,” powiedziała.

„Wiem o tym.”

„Jesteś  pewny?”

„Tak. Oczywiście.” Otrząsnął się  i rozwinął swoje skrzydła. Stevie Rea złapała  oddech, kiedy go zobaczyła. „Zadzwoń  do Zoey, kiedy będziesz wracać bezpiecznie do szkoły. Znowu Cię  niedługo zobaczę.”

„Bądź  ostrożny, dobrze?”

Odwrócił się  do niej i złapał jej twarz w dłonie. Stevie Rea zamknęła oczy i stała tam, czerpiąc komfort i siłę  z jego dotyku. Za wcześnie to odeszło. Za wcześnie odszedł. Otworzyła oczy, by zobaczyć  majestatyczne skrzydła, uderzające o nocne powietrze i podnoszące go wyżej, wyżej, aż  zniknął w ledwie dostrzegalnym rozjaśnieniu na wschodniej części nieba.

131

Rephaim miał rację . Było zbyt blisko  świtu. Stevie Rea przycisnęła przycisk powtórnego połączenia, pospieszyła przez opuszczony dwór i wróciła do  Garbusa.

„Hej Z. To ja. Mam klika trudnych spraw, o których muszę  Ci powiedzieć, więc

przygotuj się...”

Tłumaczenie: Emergency

132

Rozdział 15

Zoey

„Z? Jesteś  tam? Wszystko w porządku? Powiedz coś?”

Zmartwienie w głosie Stevie Rae spowodowało,  że wytarłam łzy z twarzy rękawem mojej bluzki i w jakiś  sposób zebrałam się  do kupy.

„Jestem. Ale nie jest w porządku,” powiedziałam z małą czkawką.

„Wiem, wiem, to straszne.”

„I nie ma  żadnej szansy na pomyłkę? Jack naprawdę  nie  żyje?” Wiedziałam  w sercu,  że to  śmieszne, by krzyżować  palce i zamykać  oczy, kiedy pytałam ją o to, ale musiałam choć  spróbować  tego głupiego dziewczęcego sposobu.  Proszę, proszę, niech to nie będzie prawda …

„On naprawdę  nie  żyje,” powiedziała Stevie Rae przez łzy. „Nie ma mowy

o pomyłce.”

„To takie trudne do uwierzenia, to po prostu nie fair!” Poczułam się  dobrze,  że  jestem wkurzona, to lepsze niż  bezużytecznie płakanie. „Jack był najsłodszym  facetem na  świecie. Nie zasłużył na to, co mu się  stało.”

„Nie,” powiedziała Stevie Rae roztrzęsionym głosem. „Nie zasłużył na to.  Chcę… chcę  wierzyć,  że jest u Nyks a ona opiekuje się  nim naprawdę  dobrze.  Byłaś  tam – w Otherwoldzie, to znaczy… To prawda,  że jest tam pięknie?”

Jej pytanie szarpnęło moim sercem. „Wiem,  że nigdy nie rozmawiałyśmy o tym, czy nie byłaś  tam, zanim, no wiesz, kiedy ty…”

„Nie!” Powiedziała, jakby chciała przerwać  moje słowa. „Nie pamiętam zbyt  wiele z tamtego czasu, ale wiem,  że nie byłam nigdzie, gdzie jest miło. I nie  widziałam Nyks.”

Słowa te wypłynęły ze mnie, kiedy zaczęłam mówić  i wiedziałam w duszy,  że  Nyks mówiła przeze mnie. „Stevie Rae, kiedy umarłaś, Nyks była z Tobą. Jesteśjej córką. Musisz o tym zawsze pamiętać. Nie wiem, dlaczego ty i inne dzieciaki umarliście i staliście się  nieumarci, ale mogę  ci powiedzieć, iż  jestem pewna na sto procent,  że Nyks nigdy Cię  nie opuściła. Po prostu wybrałaś  inną ścieżkę  niż Jack. On jest w Otherworldzie z Boginią  i jest szczęśliwszy niż  kiedykolwiek był w swoim  życiu. To trudne dla tych z nas, którzy zostali tu, by to zrozumieć, ale widziałam to z Heathem. Z jakichś  powodów to był czas na  śmierć  Heatha

133

i znalazł się  tam, z Nyks. Tak jak Jack przynależy teraz tam. Wiem w moim

sercu,  że obaj są  bezpieczni.

„Obiecujesz?”

„Oczywiście. Musimy być  silni, wierzę,  że zobaczymy ich kiedyś  ponownie.”

„Jeśli tak mówisz. To wierzę  Ci, Z.” Powiedziała, a jej głos brzmiał lepiej.  „Musisz naprawdę  wrócić  do domu. Nie tylko dlatego,  że potrzebuję  usłyszeć

przemowę  wszystko-będzie-dobrze Wyższej Kapłanki.”

„Z Damienem niezbyt dobrze, co?’

„Taa, martwię  się  o niego i o Bliźniaczki i resztę  dzieciaków. Do diabła, Z.

martwię  się  nawet o Dragona. Jest tak jakby cały  świat pogrążył się  w smutku.”

Nie wiedziałam, co powiedzieć. Nie, to nie prawda. Nie wiedziałam, co chciałam powiedzieć: chciałam wrzeszczeć, że cały  świat pogrążył sięw smutku, dlaczego miałabym chcieć  do niego wracać? Ale wiedziałam,  że to słabość  i złe podejście do różnych spraw. Więc zamiast tego powiedziałam, trochę  nieprzekonywuj ąco, „Uda nam się  przej ść  przez to. Naprawdę  damy

radę.”

„Taa, oczywiście!” Powiedziała silnie. „Dobra, zrozum, razem Ty i ja będziemy  w stanie odkryć  sposób, na zdemaskowanie zła Neferet, przed Wyższą  Radą  raz

na zawsze.

„Wciąż  nie mogę  uwierzyć,  że kupili ten stek bzdur, które im sprzedała,”

powiedziałam.

„Ja też  nie mogę  uwierzyć. Wygląda po prostu na to,  że słowo Wyższej  Kapłanki przeciwko zmarłemu, ludzkiemu chłopakowi nic nie może wskórać.  Heath przepadł.”

„Neferet nie jest już  Wyższą  Kapłanką! Jejku, to mnie wkurza! I teraz to nie  tylko z powodu Heatha, ale Jacka. Zapłaci za to, co zrobiła, Stevie Rae.  Upewnię  się,  że tak będzie.”

„Trzeba ją  powstrzymać.”

„Owszem.” Wiedziałam,  że mamy rację  –  że musimy walczyć, by pozbyć  się mocy Neferet, ale dokładnie kiedy ta myśl ogarnęła mnie, mimo,  że słyszałam

zmęczenie w moim głosie, byłam zmęczona tak jak moja dusza, naprawdę  chora

134

i zmęczona walką  przeciw złu Neferet. Wyglądało jakby na każdy jeden krok

w przód w jakiś  sposób, nie ważne jak, przypadały dwa kroki w tył.

„Hej, nie jesteś  w tym sama.”

„Dziękuję, Stevie Rae. Wiem,  że nie jestem w tym sama. W każdym bądź  razie,  tu nie chodzi o mnie. Naprawdę  chodzi o zrobienie czegoś  dobrego dla Heatha  i Jacka i Anastasii i kogokolwiek innego Neferet i jej zła horda zdecyduje się następnie usunąć.”

„Taa, można tak powiedzieć, ale zło ostatnio cały czas Cię  prześladuje.”

„To prawda, ale wciąż  stoję. A klika innych osób nie.” Wytarłam moją  twarz  rękawem znowu,  życząc sobie, by mieć  chusteczki Kleenex. „Mówiąc o złu  i  śmierci i czymś  tam jeszcze: widziałaś  Kalonę? Nie ma mowy,  że Neferet  naprawdę  wychłostała go i wypędziła. On jest zamieszany we wszystko jak ona.  To znaczy,  że jeśli ona jest w Tulsie, on też  jest w Tulsie.”

„No cóż, ona naprawdę  go wychłostała,” powiedziała Stevie Rae.

Parknęłam. „To do niej podobne. Powinien być  jej Małżonkiem, więc go wychłostała. Wow. Wiem,  że w pewien sposób lubi ból, ale nawet ja jestem zdziwiona,  że zgodził się  na to.”

„No coż, uh, on tak dokładnie nie zgodził się  na to.”

„Oh, proszę. Neferet jest straszna, ale nie może rozkazywać  nieśmiertelnemu.”

„Wygląda na to,  że może rozkazywać  mu. Ma w jakiś  sposób władzę  nad nim,

bo zawiódł w jej, uh, łajdackiej misji, by Cię  zniszczyć.”

Mogłam usłyszeć  humor, który Stevie Rae próbowała dodać  do swojego głosu i zdołałam trochę  się  zaśmiać, ale myślę,  że obie wiedziałyśmy,  że  śmiech nie

przezwycięży strachu.

„Dobrze wiedzieć, iż  Neferet może tak jakby rządzić  Kaloną, co mu się  nie  spodoba, i już  czas, by dopadła go duża dawka tego, kiedy coś  mu się niepodobna,” powiedziałam.

„Słyszałam. Myślę,  że Kalona prawdopodobnie czai się  gdzieś  tu w okolicy,

w jej wstrętnym cieniu, mam tu namyśli jej kroczę,” powiedziała Stevie Rae.

“Eeeew!” To rozśmieszyło mnie a Stevie Rae dołączyła się  do mnie. Przez  chwilę  byłyśmy najlepszymi przyjaciółkami ponownie, cierpiącymi na

135

Thank you for evaluating PDF to ePub Converter.


To get full version, you need to purchase the software from: http://www.pdf-epub-converter.com/convert-to-epub-purchase.html



rozrastający się  zanik pamięci o maszkarze w naszym  świecie. Na nieszczęście  zbyt szybko mniej zabawna część  naszego  świata przypomniała nam się  i nasz  śmiech zamarł szybciej niż  powstał. Westchnęłam i powiedziałam, „Więc  podczas całego tego hałasu o tym, co się  stało, nie widziałaś  Kalony, czyż  nie?”

„Nie, ale miałam oczy szeroko otwarte.”

„Dobrze, bo złapanie tego drania z Neferet po tym jak poinformowała Wyższą Radę,  że zesłała go na sto lat wygnania, będzie z pewnością krokiem w kierunku  udowodnienia,  że nie jest tą  za kogo każdy ją  bierze,” powiedziałam. „Oh, podczas gdy masz oczy szeroko otwarte, pamiętaj o spoglądaniu w górę.  Gdziekolwiek pojawi się  Kalona jego obrzydliwi ptasi ludzie ostatecznie też  się pojawią. Wydaje mi się,  że nie ma mowy, by tak nagle wszystkie zniknęły.”

„Ok, tak zrobię.”

„I Stark powiedział mi,  że został zauważony jakiś  Raven Mocker w Tulsie?”

Spauzowałam, próbując przypomnieć  sobie, co powiedział dokładnie.

„Tak, był jeden zauważony, ale nie ma po nim  śladu od tamtej pory.”

Głos Stevie Rae zabrzmiał na dziwnie spięty, jakby miała problemy z rozmową.  Do diabła, kto mógłby ją  za to winić? Zasadniczo zostawiłam pod jej opiekącały Dom Nocy. Myślenie o tym co przeszła w związku ze  śmiercią  Jacka i o tym jak  źle czuje się  Damien, powodowało,  że poczułam się źle.

„Hej, uważaj na siebie, nie zniosłabym, gdyby tobie coś   się  stało,”

powiedziałam.

„Nie martw się, będę  ostrożna.”

„Dobra, zachód słońca jest za jakieś  dwie godziny. Jak tylko Stark pozbiera  nasze rzeczy to wsiadamy w pierwszy samolot do domu.” Usłyszałam swój głos,  kiedy to mówiłam, chociaż  sprawiło to,  że mój  żołądek miał odruch wymiotny.

„Oh, Z! Tak się  cieszę ! Poza tym potrzebuję  Cię  tutaj, bardzo się  za tobą

stęskniłam.”

Uśmiechnęłam się  do telefonu. „Też  się  za tobą  stęskniłam. Poza tym dobrze

będzie wrócić  do domu,” skłamałam.

„Więc powiadom mnie jak będziesz wiedzieć  o której godzinie wszyscy

wylatujecie. Jeśli nie będę  w swojej trumnie pójdę  Cię  powitać.”

136

„Stevie Rae, przecież  ty nie  śpisz w trumnie,” powiedziałam.

„W zasadzie tak, ale jestem zupełnie wyczerpana, kiedy słońce jest na niebie.”

„Tak, Stark też.”

„Hej, jak twój chłopak? Czuje się  już  lepiej?”

„Tak, lepiej.” Zatrzymałam się  i dodałam, „Naprawdę  dobrze.”

Prawdę  radar mojej najlepszej przyjaciółki Stevie Rae wychwycił coś  między wersami. „Oh! Wy tego nie robiliście, prawda?”

„Co jeśli Ci powiem,  że robiliśmy?” Czułam,  że moje policzki się  rumienią.

„Wtedy, bym wykrzyknęła duże Oklahomskie yee haw!”

„Więc yee haw.”

„Szczegóły. Chcę  jakiś  prawdziwych szczegółów.” Powiedziała, po czym

ogromnie ziewnęła.

„Dostaniesz szczegóły,” powiedziałam. „Już  prawie  świt u Ciebie?”

„W rzeczywistości wczesny. Szybko słabnę, Z.”

„Nie ma problemu. Prześpij się. Zobaczymy się  wkrótce Stevie Rae.”

„Później się  zobaczymy,” powiedziała w czasie kolejnego ziewnięcia.

Skończyłam rozmowę  i podeszłam, by popatrzeć  na Starka, który spał jak nieboszczyk w naszym łóżku z baldachimem.  Że byłam całkowicie zakochana w Starku nie miałam, co do tego wątpliwości, ale właśnie wtedy chciałam móc potrząsnąć  jego ramieniem i obudzić  go jak normalnego faceta. Ale wiedziałam,  że to będzie bezskuteczne, by spróbować  obudzić  go choć  chwilę  wcześniej.  Dzisiaj słońce  świeciło niezwykle jasno nad Skye – to znaczy było super jasno bez  żadnej chmurki na niebie. Nie było mowy, by Stark mógł porozumieć  się  ze

mną  jeszcze przez – spojrzałam na zegar – dwie i pół godziny. Przynajmniej  miałam czas, by się  spakować, znaleźć  królową  i przekazać  jej wiadomości –  że  opuszczam to miejsce, którym czuję  się  jak w domu, miejsce, które Siach  zdecydowała się  przywrócić  znowu do realnego  świata, przynajmniej w pewien  sposób, z powodu tego,  że przywróciłam ją  do  życia. A teraz miałam odlecieć i zostawić  wszystko za sobą, bo…

Mój mózg dogonił chaos moich myśli i wszystko poukładał na miejscu.

137

„Ponieważ  to nie jest mój dom.” Szepnęłam „Mój dom jest w Tulsie. To tam jest  moje miejsce.” Uśmiechnęłam się  smutno do mojego  śpiącego Strażnika, „Do  którego należymy.” Poczułam słuszność  tych słów, nawet wtedy, kiedy  zrozumiałam wszystko, co mnie tam czeka i wszystko, co traciłam wyjeżdżając  stąd.

„Nadszedł czas, By wrócić  do domu,” powiedziałam stanowczo.

***

„Powiedz coś. Cokolwiek. Proszę.” Właśnie powiedziałam wszystko Sgiach  i Seorasowi. Naturalnie, opowiedzenie strasznej historii   śmierci Jacka,  wywołało u mnie płacz. Ponownie. A potem paplałam,  że musze wrócić  do  domu i być  prawdziwą  Wyższą  Kapłanką  nawet, jeśli nie jestem nią  w stu  procentach, podczas gdy obydwoje przyglądali mi się  cicho z wyrazami twarzy,  na których malował się  rozsądek, a jednocześnie nie dawały się  wcale odczytać.

„Śmierć  przyjaciela zawsze jest trudna do zniesienia. Jest podwójnie trudna,  jeśli przyjaciel odchodzi zbyt szybko, zbyt młodo.” Sgiach powiedziała.  „Przykro mi z powodu twojej straty.”

„Dziękuję,” powiedziałam. „To w dalszym ciągu nie wydaje mi się  realne.”

„Ale w końcu stanie się  realne dziewczyno,” powiedział Seoras łagodnie  „Powinnaś  jednak pamiętać,  że królowa odkłada na bok smucenie się. Nie  będziesz jasno myśleć, jeśli będziesz przepełniona  żalem.”

„Nie sądzę, iż  jestem wystarczająco dojrzała na to wszystko,” powiedziałam.

„Nikt nie jest, dziecko,” powiedziała Sgiach „Chciałabym,  żebyś  zastanowiła się trochę  nad czymś  zanim odlecisz od nas. Kiedy zapytałaś, czy możesz zostać  na  wyspie Skye powiedziałam,  że możesz tu zostać  do czasu aż  twoje sumienie  każe ci odejść. Czy to twoje sumienie mówi Ci,  że to właściwy moment na  odejście, czy jest to manipulacja innych, abyś  …”

„Okej, stop.” Powiedziałam „Neferet pewnie wierzy,  że wmanipulowała mnie  w powrót, ale prawda jest taka,  że muszę  wrócić  do Tulsy, bo to mój dom.”  Patrzyłam w oczy Sgiach dalej mówiąc, maj ąc nadzieje,  że mnie zrozumie.  „Kocham to miejsce. Z mnóstwa powodów czuję  się  tu dobrze, tak dobrze,  że  pobyt tutaj zrobił się  dla mnie łatwy. Ale, jak powiedziałeś,  ścieżka Bogini nie  jest łatwa do spełnienia, dobro nie jest łatwe. Jeśli zostanę  tutaj i zignoruje to, co  się  dzieje w moim domu, nie tylko będę  ignorować  moje sumienie, będę również  odwracać  się  plecami do mojej bogini.”

138

Sgiach skinęła głową, wyglądała na zadowoloną. „Tak, więc twój powrót pochodzi z miejsca mocy, a nie z manipulacji, chociaż  Neferet nie będzie tego  świadoma. Będzie sądziła,  że wystarczyła tylko jedna prosta  śmierć  do tego, byśwykonywała jej polecenia.”

„Śmierć  Jacka nie była prostą  rzeczą,” powiedziałam gniewnie.

„Nie dla Ciebie, ale istota Ciemności zabija szybko, łatwo i dla własnego

zysku,” powiedział Seoras.

„Z tego powodu Neferet nie zrozumie,  że wracasz do Tulsy, gdyż  wybrałaś

drogę Światła i Nyks. Z tego powodu nie docenia Cię,” powiedziała Sgiach.

„Dziękuje ci. Zapamiętam to,” napotkałam jasne, mocne spojrzenie Sgiach.  „Jeśli ty, Seoras lub którykolwiek z reszty strażników chciałby pójść  ze mną, to  wiecie. Z wami u mojego boku Neferet nie mogłaby wygrać.”

Odpowiedź  Sgiach była natychmiastowa „Gdybym opuściła moją  wyspę  to w konsekwencji poruszyłabym Wyższą  Radą. Współistniejemy z nią  przez wieki, bo postanowiłam nie nastawiać  się  na politykę  i ograniczenia wampirzego społeczeństwa. Gdybym połączyła się  ze współczesnym  światem nie miałabym możliwości nadal udawać,  że nie istnieję.”

„Co, jeśli to jest dobre? To znaczy, wydaje mi się,  że nadszedł czas, by  wstrząsnąć  Wyższą  Radą  i społeczeństwem wampirów. Wierzą  Neferet  i pozwolili jej wyjechać  pomimo zabójstwa niewinnych ludzi.” Mój głos był  silny i ostry i przez moment pomyślałam,  że brzmiałam prawie jak prawdziwa  królowa.

„To nie nasza bitwa, dziewczyno,” powiedział Seoras.

„Dlaczego nie? Dlaczego walka ze złem nie jest też  waszą  bitwą?” natarłam na

strażnika Sgiach.

„Dlaczego myślisz,  że nie walczymy tu ze złem?” Odpowiedziała mi Sgiach  „Doświadczyłaś  starej magii podczas swojego pobytu tutaj. Powiedz mi  szczerze, czy kiedykolwiek czułaś  coś  takiego w twoim  świecie?”

„Nie,” potrzasnęłam powoli głową.

„To walka, by utrzymać  stary sposobów  życia,” powiedział  Seoras. „A tego nie

można robić  w Tulsie.”

„Jak możesz być  tego pewien?” Zapytałam.

139

„Ponieważ  stara magia odeszła z stamtąd,” powiedziała Sgiach prawie krzycząc  z frustracji. Odwróciła się  i podeszła do ogromnego okna, które wychodziło na  zachodzące słońce w szaroniebieską  wodę, otaczającą  wyspę  Skype. Jej powrót  był sztywny z napięcia, a głos gruby od smutku. „Tam w twoim  świecie,  mistyczna, wspaniała magia starszych, gdzie czarny byk był czczony wraz  z Boginią, gdzie równowaga płci męskiej i  żeńskiej była przestrzegana, i gdzie  nawet skały i drzewa miały dusze i miały nazwę, została zniszczona przez  cywilizację, nietolerancję  i zapomnienie. Ludzkość  dzisiaj, ludzie i wampiry

uważają,  że Ziemia jest tylko martwą  rzeczą, kiedy dzieje się  krzywda i zło albo  barbarzyństwo, słychać  wtedy głosy duszy  świata, więc serce i szlachetność całego stylu  życia wyschło i obumarło …”

„i znalazło schronienie tutaj,” kontynuował, Seoras gdy głos Sgiach wyblakł.

Przesunął się  do jej boku. Jej plecy były odwrócone do mnie, ale on stał przodem do mnie.

Seoras lekko dotknął jej ramienia i przeciągnął swoją  ręką  w dół ku jej dłoni, ujmując dłoń  królowej. Mogłam zauważyć  jak jej ciało reaguje na jego dotyk.

Wyglądało jakby dzięki niemu odnajdowała siebie samą. Zanim zwróciła się  do mnie zauważyłam jak  ściska, a następnie puszcza jego rękę, a kiedy nasze oczy się  spotkały znowu była wspaniała, silna i spokojna.

„Jesteśmy ostatnim bastionem dawnych zwyczajów. To było pod moją  opieką od wieków, chronię  starożytną  magie. Teren ten jest wciąż święty. Czcząc  czarnego byka, oraz szanując jego odpowiednika białego byka, dawna  równowaga jest utrzymana, i jest jedynym niewielkim zostawionym miejscem  na tym  świecie, które to pamięta.”

„Pamięta?”

„Tak, pamięta czas, gdy honor znaczył więcej niż  własne ja, a lojalność  nie była

opinią  albo refleksją,” powiedział poważnie Seoras.

„Ale widzę  coś  z tego w Tulsie. Istnieje honor i lojalność, również  tam, a wiele

ludzi mojej babci z plemienia Cherokee, nadal szanuje ziemię.”

„Do pewnego stopnia to może być  prawda, ale pomyśl o gaju - jak czułaś  się tam. Pomyśl jak ta ziemia mówi do Ciebie,” powiedziała Sgiach „Wiem,  że  słyszałaś  to. Widzę  to w tobie. Czy czułaś  coś  takiego, gdzieś  poza moją wyspą?”

140

„Tak,” powiedziałam szybciej niż  w rzeczywistości pomyślałam „W Gaju  w Otherworldzie czułam się  podobnie jak w gaju przy zamku.” Wówczas

zdałam sobie sprawę  z tego, co mówię, i wszystko, co mówiła Sgiach nabrało

sensu „To jest prawda? Naprawdę  masz tu kawałek magii Nyks.”

„W pewnym sensie. To, co ja tu mam jest nawet starsze od Bogini. Zrozum  Zoey, Nyks nie zapomniała o całym bożym  świecie. Jeszcze. Jej równowaga  i obawiam się,  że ta równowaga między dobrem a złem,  światłem a ciemnością została również  utracona.”

„Tak, wiemy,  że została,” Seoras skorygował ją  delikatnie.

„Kalona. On jest częścią tej nierównowagi,” powiedziałam „Prawda jest taka,  że  on był dawniej Wojownikiem Nyks. W jakiś  sposób uwolnił się  i gdy pojawił  się  w naszym  świecie, zakłócił tym równowagę, ponieważ  on tu nie należy.”  Wiedza o tym nie wywołała u mnie współczucia albo złości na niego, ale  sprawiła,  że zaczynałam rozumieć  aurę  rozpaczy, którą  wyczuwałam tak często  będąc obok niego. To była wiedza. A z wiedzą  przyszła moc.

„Więc rozumiesz dlaczego jest to ważne i nie mogę  zostawić  wyspy.”

Powiedziała Sgiach.

„Tak,” powiedziałam niechętnie „Ale nadal uważam,  że jesteś  w błędzie  mówiąc,  że w naszym  świecie nie ma starej magii. Czarny byk pojawił się w Tulsie, pamiętasz?”

„Tak, ale dopiero po białym, który pojawił się  pierwszy,” powiedział Seoras.

„Zoey, bardzo bym chciała wierzyć,  że w  świecie zewnętrznym nie została

całkowicie zniszczona stara magia i dlatego chce abyś  coś  miała.”

Sgiach sięgnęła w górę  i rozplątała długi kawałek srebra spośród masy migoczących naszyjników, które wisiały na jej szyi. Przełożyła delikatnie  łańcuszek przez swoją  głowę  i przytrzymała go na wysokości moich oczu.  Unosił się  na nim srebrny idealnie okrągły kamień  w kolorze mleka, który był gładki, miękki i przypomniał mi kokosowy smak Life Saver9. Pochodnie, którymi Wojownicy zapalili  światło zamigotały na powierzchni kamienia,

tworząc błysk, przez co rozpoznałam ten kamień.

„To kawałek marmuru Skye,” powiedziałam.

9  To takie cukierki, wyglądające jak kolo ratunkowe

141

„To specjalny kawałek marmuru Skype zwany kamieniem jasnowidza. Znalazł  go przed ponad pięcioma wiekami Wojownik podczas swojego szamańskiego  zadania, kiedy biegał po Cuillin Ridge10  na tej wyspie,” powiedziała Sgiach.

„Wojownik podczas szamańskiego zadania? To nie zdarza się  zbyt często,”

powiedziałam.

Sgiach uśmiechnęła się  i jej spojrzenie powędrowała z kawałka marmuru na

Seoras. „To zdarza się  jakieś  raz na pięćset lat.”

„Tak, to o prawda,” powiedział Seoras, odwzajemniając jej uśmiech

z intymnością, która sprawiła,  że poczułam się, iż  powinnam odwrócić  wzrok.

„W mojej opinii raz na pięćset lat to bardzo dużo, dla jakiegoś  biednego

Wojownika robiącego szamańskie zadania.”

Mój  żołądek wywrócił się  z przyjemności na dźwięk jego głosu i spojrzałam z królowej i jej Strażnika, by zobaczyć  Starka stoj ącego w cieniu za wej ściem, zmiętoszonego, ale wypoczętego w bladym  świetle. Miał na sobie jeansy i koszulkę  i wyglądał jak kiedyś  – pierwszy raz poczułam,  że jestem sobą  – dźgnęło mnie to. Wracam do domu. Ta myśl uszczęśliwiła mnie i pospieszyłam do Starka. Sgiach zrobiła gest dłonią. Ciężkie zasłony zostały odsłonięte z zachodem ostatnich promieni słonecznych, pozwalaj ąc Starkowi wyjśćz cienia i wziąć  mnie w ramiona.

„Hej, nie myślałam,  że wstaniesz w ciągu tej godziny lub dłużej,”

powiedziałam przytulając go mocno.

„Byłaś  zdenerwowana i to mnie obudziło,” szepnął mi do ucha „W dodatku

miałem jakiś  strasznie dziwny sen.”

Odchyliłam się  do tyłu tak, bym mogła spojrzeć  mu w oczy, „Jack nie  żyje.”

Stark zaczął kręcić  głową  w zaprzeczeniu, po czym przestał, dotknął mojego policzka, wziął głęboki oddech „Czułem to. Twój smutek. Z, tak mi przykro. Co się  do cholery stało?”

„Oficjalnie był to wypadek. Naprawdę  zrobiła to Neferet, ale nikt nie może jej

tego udowodnić,” powiedziałam.

„Kiedy wracamy do Tulsy?”

10  Góry.

142

Uśmiechnęłam się  w podziękowaniu, kiedy Sgiach powiedziała „Dziś  w nocy.  Możemy zorganizować  wam lot, jak tylko spakujecie swoje torby i będziecie gotowi.”

„Więc o co chodzi z tym kamieniem?” Zapytał Stark biorąc mnie za rękę.

Sgiach podniosła go ponownie. Pomyślałam jak ładnie wygląda, kiedy przekręcał się  delikatnie na łańcuszku tak,  żw  środek kółka.  Śe mój wzrok był skierowany idealnie wiat wokół stopniowo zmniejszał się  i znikał, kiedy całkowicie skupiłam się  na kamieniu, ponieważ  przez chwilę  widziałam pokój przez dziurkę.

Pokój zniknął!

Walczyłam z falą  przyprawiającą  o mdłości i zawroty głowy, patrzyłam przez kamień  jasnowidza, widząc coś, co wyglądało jak podmorski  świat. Postacie

płynęły i migały wokół, wszystko było w barwach turkusa i topazu, kryształu  i szafiru. Myślałam,  że widziałam skrzydła i płetwy oraz długie, wirujące  kaskady dryfujących włosów.

Syreny? Albo one są  morskimi stworzeniami? Całkowicie straciłam swój umysł, to była moja ostatnia myśl zanim przestałam walczyć  z zawrotami głowy i wylądowałam na wznak na podłodze.

„Zoey! Spójrz na mnie! Powiedz coś !”

Stark patrzył na mnie całkowicie wkurzony, był pochylony nade mną. Złapał mnie za ramiona i potrząsnął mną.

„Hej, przestań,” powiedziałam słabo, próbując bezskutecznie odepchnąć  go od

siebie.

„Pozwól jej oddychać. Za chwilę  poczuje się  dobrze,” powiedziała Sgiach

spokojnym głosem.

„Ona zemdlała. To nie jest normalne,” powiedział Stark, wciąż  trzymał mnie za

ramiona, ale przestał potrząsać  moją  głową.

„Jestem  świadoma i jest dobrze.” Powiedziałam „Pomóż  mi usiąść.”

Jego mina mówiła,  że raczej nie był tego taki pewny, ale zrobił, o co go prosiłam.

143

„Napij się.” Sgiach podtrzymała kielich wina pod moim nosem, które jak  mogłam wyczuć  zostało mocno połączone z krwią. Sięgnęłam po niego  i napiłam się  podczas, gdy ona mówiła „To jest normalne dla Wyższej Kapłanki,  że mdleje, kiedy korzysta pierwszy raz z potęgi kamienia jasnowidztwa,  zwłaszcza kiedy jest nieprzygotowana do tego.”

Poczułam się  znacznie lepiej po krwawym winie (eesh, ale mniam) podniosłam

na nią  brwi, po czym wstałam „Nie mogłaś  przygotować  mnie na to?”

„Tak, ale kamień  jasnowidza działa tylko na niektóre Wyższe Kapłanki, a gdyby

nie poskutkowało na Ciebie, czy nie byłoby Ci przykro?” powiedział Seoras.

Potarłam tyłek. „Myślę że zaryzykowałabym zranienie uczuć  niż  obolały tyłek.

Dobra, co tam do cholery zobaczyłam?”

„A na co to wyglądało,” zapytała Sgiach.

„Widziałam dziwne akwarium podmorskie przez ten mały otwór.” Wskazałam

w kierunku kamienia tylko uważałam, by nie spojrzeć  przez niego.

Sgiach uśmiechnęła się. „Tak, a gdzie widziałaś  takie istoty jak te, wcześniej?”

Mrugnęłam rozumiejąc. „Gaj! To są  duchy wody”.

„Istotnie,” Sgiach skinęła głową.

„Więc to jest jak poszukiwanie magii?” Zapytał Stark dając kamieniowi rzut oka

z ukosa.

„Dzieje się  tak kiedy jest używany przez Wyższą  Kapłankę  z właściwym  rodzajem magii.” Sgiach podniosła łańcuszek i zawiesiła go na mojej szyi.  Kamień  jasnowidztwa zwisał między moimi piersiami był ciepły, dając

wrażenie jakby  żył.

„To naprawdę  odnajduje magię?” Położyłam rękę  ze czcią na kamieniu.

„Tylko jeden rodzaj,” powiedziała Sgiach.

„Magię  wody?” Zapytałam z zainteresowaniem.

„To nie  żywioł ma znaczenie. To ma magię  w sobie,” powiedział Seoras.

Zanim mogłam powiedzieć że co?,  było to oczywiście widać  po mojej twarzy,  Sgiach wyjaśniła, „Kamień  jasnowidztwa współgra jedynie z najbardziej starożytną  magią, takiego rodzaju jaki chroni tą  wyspę. Jestem tak związana z tą

144

wyspą jak ty ze swoimi mocami, naprawdę  rozpoznasz starą  magię, jeśli wciąż

istnieje w  świecie zewnętrznym.

„Jeśli ona znajdzie taki rodzaj magii, to co powinna zrobić?” Spytał Stark wciąż

dając niechętne spojrzenie kamieniowi.

„Cieszyć  się  lub chronić  w zależności od tego, co można odkryć.” Powiedziała

Sgiach z ironicznym uśmieszkiem.

„Zwróć  uwagę  na to dziewczyno,  że to stara magia wysłała twojego Wojownika  do Otherworldu i stara magia uczyniła go Strażnikiem,” powiedział Seoras „Ona  została osłabiona przez cywilizację.”

Zacisnęłam swoją  rękę  wokół kamienia jasnowidztwa, przypominając sobie  Seoras stojącego nad Starkiem jak w transie, kaleczącego go na okrągło tak,  że jego krew spływała w starożytny w otwór w kamieniu nazywanym Seol Ne  Gigh, miejsce ducha. Nagle zdałam sobie sprawę,  że drżałam.

Wtedy Stark ciepłą, silną  ręką  okrył mnie, spojrzałam w górę  w jego oczy.

„Nie martw się. Będę  z tobą, i czy będzie to czas smutku czy radości będziemy

razem. Zawsze będę  za tobą, Z.”

Po czym, przynajmniej w tej chwili czułam się  bezpieczna.

Tłumaczenie: Magdusia16

145

Rozdział 16

Stevie Rae

„Ona naprawdę  wraca do domu?”

Głos Damiena był tak słaby i roztrzęsiony,  że Stevie Rae musiała się  opieraćo łóżko, by usłyszeć  jego głos. Jego oczy były szkliste i bardziej niż  puste, ale nie mogła powiedzieć, czy to przez koktajl leku/krwi, który zaproponowały wampiry w ambulatorium obecnie działał, czy był wciąż  w szoku.

„Żartujesz? Z. leci pierwszym samolotem. Będzie w domu za jakieś  trzy  godziny. Jeżeli chcesz możesz iść  ze mną  po nią  i Starka na lotnisko.” Stevie  Rea siedziała na krawędzi łóżka, Damiena, więc łatwo było jej pogłaskać Duchess, odkąd pies zwinął się  w kłębek obok Damiena. Kiedy nie dał jej  żadnej odpowiedzi, tylko patrzył się  beznamiętnie w  ścianę, ona jeszcze raz  pogłaskała Duchess. W zamian labrador uderzył ją  lekko ogonem raz i drugi.  „Jesteś  bardzo dobrym psem.” Stevie Rea powiedziała biszkoptowemu  labradorowi. Duchness otworzyła oczy i obdarzyła Stevie Rea pełnym smutku  spojrzeniem, ale jej ogon nie uderzał już  jej, a ona znowu nie zasapała jak  zwykle, kiedy była szczęśliwym psem. Stevie Rea zmarszczyła brwi. Czy ona  nie wygląda szczupło? „Damien skarbie, kiedy ona jadła ostatnio?”

Spojrzał na nią  zmieszany i spojrzał na psa zwiniętego obok niego, jego oczy zaczęły się  rozjaśniać, ale nim zdążył coś  powiedzieć  głos Neferet wydobył sięzza Stevie Rea, choć  nie usłyszeli jak wampirzyca wchodzi do pokoju.

„Stevie Rea, Damien jest teraz w bardzo wrażliwym, emocjonalnym stanie. Nie  powinien niepokoić  się  o takie głupoty jak nakarmienie psa czy zachowywanie  się  jak lokaj, by pójść  do portu lotniczego odebrać  adeptów.”

Neferet przemknęła obok niej. Pełna macierzyńskiego troski, nachyliła się  nad

Damienem.

Stevie Rea automatycznie wstała i wycofała się  kilka kroków. Mogłaby przysiąc,  że coś  w cieniu unosiło się  wokół ciała Neferet i jej długiej, jedwabistej sukienki i zaczęło prześlizgiwać  się  w jej kierunku.

Podobnie zareagowała Duchess, poruszyła się, by przejść  z dala od Damiena i zwinęła się  ponuro na końcu jego łóżka, dołączając się  do jego nadal  śpiącego kota, ale przez cały czas patrzyła się  na Damiena.

„Od kiedy odebranie z lotniska przyjaciół to praca lokaja? I uwierz mi wiem, co

to jest praca lokaja.”

146

Stevie Rea spojrzała na drzwi, gdzie Afrodyta jakby nagle zmaterializowała się.

Dobra, dajcie mi klapsa i nazwijcie mnie dzieckiem – nie chcę  już  słyszeć  nic więcej?  Pomyślała Stevie Rea.

„Afrodyto, mam coś  do powiedzenia Tobie, co odnosi się  również  do każdego

w tym pokoju,” powiedziała Neferet, brzmiąc królewsko i oskarżycielsko.

Afrodyta położyła rękę  na jej szczupłym biodrze i powiedziała „Tak. A co?”

„Zdecydowałam,  że pogrzeb Jacka odbędzie się  jak pogrzeb Wampira po  Przemianie. Jego Stos Pogrzebowy zostanie zapalony dziś  wieczorem, jak tylko  Zoey przybędzie do Domu Nocy.”

„Czekasz na Zoey? Dlaczego?” Spytała Stevie Rea.

„Dlatego oczywiście,  że Jack to jej dobry przyjaciel. Ale ważniejszy jest powód  zamieszania panującego tu, kiedy byłam pod wpływem Kalony. Zoey była dla  Jacka jak Wyższa Kapłanka. Ten nieszczęśliwy czas jest z wdzięcznością, za  nami, ale to jedyne wyj ście, by Zoey podpaliła stos Jacka.”

Stevie Rea pomyślała jak straszne to było,  że piękne szmaragdowe oczy Neferet mogły wyglądać  tak szczero, nawet, kiedy ona tkała sieć  oszustwa i kłamstwa.  Chciała tak bardzo krzyknąć  na Tsi Sgili,  że zna jej sekret; Kalona był tutaj, a ona kontrolowała jego i nie inaczej czy na odwrót.

Ona nigdy nie była pod jego wpływem. Neferet była od początku dokładnie tym, kim i czym był Kalona, a teraz okłamywała wszystkich dookoła.

Ale straszny sekret Stevie Rea zatrzymał słowa w jej gardle. Usłyszała, jak  Afrodyta wciąga oddech i przygotowuje się, by rzucić  wiązanką  przekleństw, ale w tym momencie Damien zwrócił uwagę  wszystkich, gdy ujął twarz w dłonie i zaczął szlochać, mówiąc nierówno, „Ja… ja… nie… mogę  zrozumiećjak on mógł odejść.”

Stevie Rea odepchnęła Neferet i wzięła Damiena w objęcia. Była szczęśliwa, gdy zobaczyła,  że Afrodyta idzie do drugiej strony łóżka i kładzie rękę  na ramieniu Damiena. Obie dziewczyny obdarzyły Neferet zmrużonym spojrzeniem przepełnionym obrzydzeniem.

Twarz Neferet przypominała smutną, ale niewzruszoną, jakby rozumiała smutek

Damiena, ale pozwalałaby rozprzestrzeniał się  wokół niej, a nie w niej.

147

„Damien, Zostawię  Cię  z twoimi przyjaciółmi. Samolot Zoey wyląduje w Tulsie  o 9: 58 wieczorem. Zorganizuj ę  pogrzeb dokładnie o północy, bo jest to

pomyślny czas. I wtedy zobaczę  was wszystkich.” Neferet wyszła z pokoju,

zamykając za sobą  drzwi prawie niesłyszalnie.

„Pieprzona, kłamliwa dziwka,” powiedziała pod nosem Afrodyta. „Dlaczego

ona jest miła?”

„Ona na poważnie coś  planuje,” Stevie Rae powiedziała podczas, gdy Damien

płakał na jej ramieniu.

„Nie mogę  tego zrobić.” Damien nagle wycofał się  z dala od nich obu.

Kiwał głową  w przód i w tył. Przestał szlochać, ale łzy nadal spływały mu po policzkach. Duchness zwinęła się  przy jego kolanach, a nos zwróciła w stronęjego policzków.

Carmen ciasno zwinął się  w kłębek u jego boku. Damien objął z jednej strony

dużego biszkoptowego psa, a z drugiej jego kota. „Nie mogę  pożegnać  się z Jackiem i radzić  sobie z dramatem Neferet.” Patrzył ze Stevie Rae na  Afrodytę. „Rozumiem, dlaczego dusza Zoey się  rozpadła.”

„Nie, nie, nie.” Afrodyta pochyliła się  i położyła palec na twarzy Damiana. „Nie  poradzę  sobie z tym stresem znowu. To,  że Jack nie  żyje jest wystarczaj ąco złe.  Naprawdę  złe. Ale musimy trzymać  się  razem.”

„Dla nas,” Stevie Rae dodała znacznie delikatniejszym tonem, dając spojrzenie  bądź  miła! Afrodycie. „Musisz zebrać  się  w całość  dla Twoich przyjaciół.  Prawie straciliśmy Zoey. Straciliśmy Jacka i Heatha. Nie możemy stracić  też Ciebie.”

„Nie mogę  już  z nią  walczyć,” Damien powiedział. „Nie mam już  to tego serca.”

„Ono nadal istnieje,” Stevie Rae powiedziała cicho. „Jest po prostu złamane.”

„Naprawi się,” Afrodyta dodała, nie niegrzecznie.

Oczy Damiena były zapłakane ze łzami, gdy spojrzał na nią. „Skąd wiesz?  Twoje serce nigdy nie zostało złamane.” Odwrócił wzrok na Stevie Rae. „Nawet  Twoje.” Gdy Damien nadal mówił, łzy coraz szybciej spływały mu po policzkach. „Nie pozwólcie, by wasze serca zostały złamane. To za bardzo boli.”

148

Stevie Rae przełknęła  ślinę. Nie mogła mu powiedzieć  - nie mogła powiedziećnikomu,  że im bardziej dbała o Rephaima, tym bardziej jej serce łamało siękażdego dnia.

„Zoey się  udało, a straciła Heatha,” powiedziała Afrodyta. „Jeśli ona mogła to

zrobić, to Ty możesz zrobić  to również, Damien.”

„I ona naprawdę  wraca do domu?” Damien powtórzył pytanie jak na początku.

„Tak,” Afrodyta i Stevie Rae powiedziały razem.

„Ok. Dobrze. Super. Będzie lepiej, kiedy Zoey będzie tutaj,” powiedział

Damien, wciąż  przytulając Duchess, z Cameronem przytulonym do jego boku.

„Hej, Duchess i Cammy wyglądaj ą  jakby mogły zjeść  jakiś  obiad,” Afrodyta  powiedziała. Stevie Rae zdziwiła się,  że dostrzegła,  że klepie dużą  głowę  psa.  „Nie widzę  tutaj  żadnej karmy dla psów, a wszystko, co ma Cammy to suche  jedzenie. Szczerze mówiąc Maleficent nawet nie patrzy na wszystko, co nie  wydaje się  być świeże, choć  w połowie. Co Ty na to,  że ja i Darius  przyniesiemy jedzenie dla nich? Chyba,  że wolisz być  sam. Jeśli tak, to mogę wziąć  Cammy i Duchess ze mną i karmić  je dla Ciebie. "

Oczy Damiena zrobiły się  duże i okrągłe. „Nie! Nie zabieraj ich! Chcę,  żeby były tu ze mną.”

„Dobra, dobra, nie ma problemu. Darius może zdobyć  karmę  dla psa dla  Duchess,” Stevie Rae odezwała się, zastanawiając się, co Afrodyta do cholery  myślała. Nie było mowy, by Damien chciał posiedzieć  bez zwierząt.

„Jedzenie i rzeczy Duchess są  w pokoju Jacka,” powiedział Damien, kończąc

małym łkaniem.

„Chcesz, byśmy przynieśli wszystkie jej rzeczy tu do Ciebie?” Stevie Rae

zapytała biorąc stronę  Damiena.

„Tak,” wyszeptał. Następnie jego ciało i twarz stały się  bielsze niż  to były.  „I nie pozwól im wyrzucić  rzeczy Jacka! Muszę  je zobaczyć ! Muszę  przez to  przejść !”

„Jestem już  przed wami w tej sprawie. Nie ma mowy, bym pozwoliła tym  wampirom dostać  w swe pazury super kolekcję  Jacka. I powierzyłam  odpowiedzialność  za pudła z jego rzeczami Bliźniaczkom, miały je do siebie  przemycić,” powiedziała Afrodyta, wyglądając na zadowoloną  z siebie.

149

Damien, wyraźnie zapominając tylko na chwilę,  że jego  świat był pełen tragedii, prawie się  uśmiechnął. „Dałaś  Bliźniaczkom sporo roboty?”

„Cholernie dużo,” powiedziała Afrodyta.

„Ile Cię  to kosztowało?” Stevie Rae zapytała.

Afrodyta skrzywiła się. „Dwie koszulki z nowej kolekcji Hale Boba.”

„Ale nie sądzę, by jego wiosenna kolekcja już  wyszła,” Damien powiedział.

„A: Halo, jesteś  gejem, więc wiesz, i B: kolekcje są  zawsze wcześniej, jeśli

jesteś  obrzydliwie bogaty i twoja mama „zna” kogoś,” powiedziała.

„Kto to jest Hale Bob?” Stevie Rae zapytała.

„O cholera jasna,” Afrodyta powiedziała. „Chodź  ze mną. Możesz mi pomóc

przynieść  asortyment dla psa.”

„I przez to masz na myśli,  że ja je przytargam, prawda?”

„Racja.” Afrodyty I podobnie jak każdego dnia pocałowała Damiena w czoło.  „Wrócę  z rzeczami dla psa i kota. Oh, chcesz, bym przyniosła Maleficent?  Ona…”

„Nie!” Damien i Stevie Rae powiedzieli razem z przerażeniem.

Afrodyta uniosła podbródek z oburzeniem. „To takie typowe,  że nikt nie rozumie tego wspaniałego stworzenia oprócz mnie.”

„Do zobaczenia wkrótce,” Stevie Rae powiedziała do Damiena i pocałowała go

w policzek.

W holu Stevie Rae zmarszczyła brwi na Afrodytę. „Poważnie, nawet Ty nie mogłaś  pomyśleć,  że zabranie tych zwierząt od niego to byłby dobry pomysł.”

Afrodyta przewróciła oczami i odrzuciła swoje włosy. „Oczywiście,  że nie kretynko. Wiedziałam,  że to go przerazi i chciałam wyciągnąć  go z depresji, by nie myślał o tym, co się  stało. Darius i ja przyniesiemy z  żywność  dla zwierzęcego zoo z psów i kotów tam i tylko przypadkowo, zatrzymamy się  w sali jadalnej i weźmiemy nasz obiad i przyniesiemy też  dla niego, Damien jest za bardzo panienką, by wykopać  nas, byśmy jedli sami. Et voila! Damien musi mieć  coś  w brzuchu zanim przejdzie przez cały straszny pogrzeb.”

„Neferet planuje coś  bardzo, bardzo złego.” Stevie Rae powiedziała.

150

Thank you for evaluating PDF to ePub Converter.


To get full version, you need to purchase the software from: http://www.pdf-epub-converter.com/convert-to-epub-purchase.html



„Liczę  na to,” Afrodyta powiedziała.

„Cóż, przynajmniej to odbędzie się  na oczach wszystkich, więc nie może, jej

zabić.”

Afrodyta uniosła brwi pogardliwie na Stevie Rae. „Na oczach wszystkich  Neferet uwolniła Kalonę, zabiła Shekinah i próbowała rozkazywać  Starkowi,

który nie mógł chybić, do tego, do czego do diabła strzela, by wypuścił strzałę

raz na Ciebie, a innym razem na Z.”

„Cóż, ze mną  były to okoliczności łagodzące, a Neferet nie kazała Starkowi  strzelać  w Z przed całą  szkoła, tylko tuż  przed nami i kilkoma zakonnicami.

Oczywiście ona teraz mówi,  że to Kalona zmusił ją  do zrobienia obu rzeczy.  W dodatku to nasze słowo przeciwko jej. Nikt nie słucha młodzieży, lub sióstr.”

„Czy wątpiłaś  choć  przez jedną  sekundę,  że Neferet może robić  co tylko jej się podoba, a potem jak dziś  wyglądać  niewinnie jak dziecko?” Afrodyta przerwała  z grymasem. „Bogini, nie znoszę  dzieci, - ugh całe to rzyganie, jedzenie, sranie  i cala reszta. W dodatku one rozciągają...”

„Naprawdę?” Stevie Rae przerwała jej tyradę. „Nie mówię  o tym, byś  walczyła

z dziewczęcą  częścią  siebie i miała dzieci.”

„Użyłam jedynie analogii, głupia. Zasadniczo, jesteśmy w tym gównie tylko od  kilku godzin. Z się  przygotowuje natomiast ja staram się  podtrzymać  Damiena,  by nie rozpłynął się  dziś  w kałuży łez, smarków i niepokoju.”

„Wiesz, nie możesz przede mną  udawać,  że wszystko związane z Damienem  Cię  nie obchodzi, po tym jak zobaczyłam twój pocałunek w czubek jego  głowy.”

„Który ja będę  negować  przez resztę  mojego długiego i atrakcyjnego  życia,”

powiedziała Afrodyta.

„Afrodyto czy ty nigdy nie przestaniesz mieć  obsesji na punkcie własnego ja?”

Stevie Rea i Afrodyta przeszły, aby nagle się  zatrzymać, gdy Kramisha wyszła z cienia na krawędzi ganku akademika dziewczyn.

„Będę  musiała zrobić  badania oczu. Nie mogę  zobaczyć  gówna dopóki nie jest

naprzeciwko mnie,” powiedziała Stevie Rae.

„To nie ty,” powiedziała Afrodyta  śmiertelnie poważnym głosem. „To

Kramisha. Jest czarna. Cienią  są  czarne – z tej przyczyny nie widzimy jej.”

151

Kramisha wstała i spojrzała z góry na nos Afrodyty. „Nie, nie tylko…”

„Oh, proszę, przestańcie.” Afrodyta podeszła od drzwi akademika.

„Uprzedzenia, obsesje, mężczyźni, bla bla, nuda, bla, bla. Jestem tu

w mniejszości, więc nigdy nie próbuj wciągnąć  mnie w to.”

Kramisha zamrugała dwa razy i spojrzała tak oszołomiona jak Stevie Rae.

„Uh, Afrodyto,” powiedziała Stevie Rae. „Wyglądasz jak Barbie. Jak do cholery

możesz być  w mniejszości?”

Afrodyta wskazała na swoje czoło, które było zupełnie puste i nienaznaczone.

„Człowiek w szkole pełnej adeptów i wampirów to mniejszość.”

Otworzyła drzwi i weszła do wnętrza budynku.

„Ta dziewczyna nie jest człowiekiem,” powiedziała Kramisha. „Chciałam  powiedzieć,  że jest bardziej jak wściekły pies, ale nie chcę  obrażać żadnych  psów.”

Stevie Rae wypuściła długie cierpiące westchnięcie. „Wiem. Masz rację. Ona jest naprawdę  niemiła, nawet wtedy, gdy zaczyna być  miła. Dla siebie. Jeśli to ma jakiś  sens.”

„Nie ma sensu, ale ty w ogóle nie mówisz sensownie ostatnio, Stevie Rae,”

powiedziała Kramisha.

„Wiesz co? Nie potrzebuję  tego już  i nie wiem co masz na myśli, a po drugie nie

obchodzi mnie to. Do zobaczenia później, Kramisha.”

Stevie Rae zaczęła odchodzić, ale Kramisha stanęła pewnie na jej drodze.

Wyciągnęła ręce przed siebie, zatrzymując Stevie Rae i powiedziała, „Jeszcze nie zaczęłaś  ze mną  rozmawiać, by rzucać  mi taki nienawistny tonu głosu.”

„Mój ton nie jest nienawistny. Mój ton jest zirytowany i zmęczony.”

„Nie. Jest nienawistny i ty to wiesz. Nie powinnaś  mnie okłamywać. Nie jesteś

w tym zbyt dobra.”

„Dobrze. Nie będę  kłamać.” Stevie Rae odchrząknęła, ogarnęły ją  lekkie  wstrząsy jak kota złapanego przez wiosenną  mżawkę, uśmiechnęła się  fałszywo  i zaczęła od nowa super wyraźnym tonem głosu. „Hej tam, dziewczynko, miło

cię  widzieć, ale muszę  już  iść!”

152

Kramisha uniosła brwi. „Okej, po pierwsze, nie nazywaj mnie dziewczynką.  Brzmisz jak ta laska ze starego filmu, Clueless. Jedna blondynka i Stacey Dash w powtórce czegoś  popularnego. Nie. Boże. Po drugie, nie możesz zwiać  teraz, ponieważ  mam jeszcze dać  ci…”

„Kramisha!” Kręcąc głową  Stevie Rae cofała się  z dala od fioletowego arkusza  papieru, który Kramisha podawała jej. „Jestem tylko jedną  osobą! Nie mogę teraz zająć  się  czymś  więcej, niż  tą  nawałnica gówna, a ty musisz na razie  zachować  swoje przepowiadające przyszłość  wiersze dla siebie. Przynajmniej  dopóki Z dotrze tu, zadomowi się  i pomoże mi się  upewnić,  że Damien nie  zamierza rzucić  się  ze szczytu najbliższego wysokiego budynku.”

Kramisha spojrzała na nią  zwężonymi oczami. „Źle,  że nie jesteś  tylko jednąosobą.”

„Co masz na myśli? Oczywiście,  że jestem jedną  osobą. Jezu Louise,  chciałabym,  żeby było mnie więcej. Wtedy mogłabym mieć  oko na Damiena,  być  pewna,  że Dragon nie pojedzie wkurzony odebrać  Zoey z cholernego  lotniska i zdąży na czas i dowiedziałabym się, co się  z nią  dzieje, dałabym jej

trochę  cholernego czegoś  do zjedzenia i zaczęłabym radzić  sobie z faktem,  że  Neferet coś  planuje na dzisiejszym pogrzebie Jacka. Oh, i może jedna ja

mogłaby brać  długą  kąpiel z bąbelkami i słuchać  Kenny’ego Chesney podczas,

gdy czytałabym A Night to Remember.”

„A  Night to Remember? Masz na myśli historię  Tytanica, czytałam ją  w zeszłym

roku na literaturę?”

„Dokładnie. Tylko zaczęliśmy ją, kiedy umarłam i stałam się  nieumarta, więc

nigdy jej nie skończyłam. W pewnym sensie lubiłam to.”

„Tutaj. Pomogę  ci. Statek tonie, oni umierają, koniec. Teraz możemy przejść  do

czegoś  ważniejszego?” Podniosła kawałek fioletowego papieru ponownie.

„Tak, wiem co się  stało, ale to nie znaczy,  że nie jest to dobra historia.” Stevie  Rae wetknęła nieznośny blond lok za ucho. „Powiedziałaś,  że nie umiem

kłamać. Dobrze, powiem prawdę. Moja mama powiedziałaby,  że mam teraz za

dużo na talerzu, by nałożyć  sobie dodatkową  porcję  frytek, więc odłóżmy

sprawę  z wierszem na później.

Całkowicie zaskakując Stevie Rae, Kramisha zrobiła duży krok w jej osobistąprzestrzeń  i złapała ją  za ramiona. Patrząc jej w oczy, powiedziała. „Nie jesteśjedną  osobą. Jesteś  Wyższą  Kapłanką. Wyższą  Kapłanką  Czerwonych Adeptów.

153

Tylko Ciebie mamy. To znaczy,  że musisz poradzić  sobie ze stresem. Dużo ilością  stresu. Zwłaszcza teraz, kiedy Neferet planuje nowy bałagan.”

„Wiem o tym, ale…”

Kramisha zacisnęła uchwyt na jej ramionach mocniej, i przerwała jej. „Jack nie  żyje. I nie wiemy, kto będzie następny.” Potem Laureatka Poezji zamrugała paręrazy, jej brązowe brwi zmarszczyły się, pochyliła się  w przód i zaciągnęła sięmocno powietrzem obok twarzy Stevie Rae.

Stevie Rae uwolniła się  z uścisku jak imadło i zrobiła krok w tył. „Wąchasz

mnie?”

„Tak. Pachniesz dziwnie. Czułam to wcześniej. Kiedy byłaś  w szpitalu.”

„No i?”

Kramisha obserwowała ją. „No i to mi coś  przypomina.”

„Twoją  mamę?” Stevie Rae powiedziała z niekrytą  nonszalancją.

„Nawet tego nie próbuj. A kiedy będę  nad tym myśleć, gdzie pójdziesz?”

„Powinnam pomóc Afrodycie przynieść  rzeczy, by nakarmić  kota Damiena  i Duchess. Potem muszę  odebrać  Z. z lotniska i powiedzieć  jej,  że Neferet

zadecydowała zrobić  krok w przód i pozwoliła jej podpalić  stos pogrzebowy

Jacka. Dzisiaj.”

„Taa, słyszałam o tym. To wcale nie wygląda dla mnie dobrze.”

„Zoey podpala stos pogrzebowy Jacka?”

„Nie,  że Neferet jej na to pozwala.” Kramisha podrapała się  po głowie. „Więc  sprawa wygląda tak: pozwól Afrodycie zaj ąć  się  Damianem. Musisz iść  tam …  spauzowała i pomachała niejasno ręką  z długimi, pomalowanymi na złoto  paznokciami na drzewa otaczające kampus Domu Nocy – „i to przebywanie

z naturą, które robisz. Znowu.

„Kramisha, nie mam na to czasu.”

„Nie skończyłam jeszcze. Musisz naładować  się, zanim całe piekło się  zacznie.  Zrozum, nie jestem pewna, czy Zoey jest gotowa na to, co się  może stać  dziś wieczorem.”

154

Zamiast zignorować  Kramisha i jej szefowanie, Stevie Rae zawahała sięi pomyślała o czym ona mówi. „Możesz mieć  rację,” powiedziała powoli.

„Ona nie chciała wrócić. Wiesz o tym, prawda?” Kramisha powiedziała.

Stevie Rae uderzyła ją  w ramię. „No cóż, a Ty chciałabyś? Ona dużo przeszła.”

„Nie sądzę,  że chciałabym i nie dlatego,  że mówię  to Tobie, ale rozumiem ją.  Ale Zoey nie jest jedyną  osobą  z nas, która przez wiele przeszła ostatnio.  Niektórzy z nas wciąż  przechodzą  przez wiele spraw. Musimy nauczyć  się  dbać o nasz sprawy i radzić  sobie.”

„Hej, ona wraca – poradzi sobie,” Stevie Rae powiedziała.

„Nie mówię  tylko o Zoey.” Kramisha złożyła fioletową  kartkę  papieru i podała  j ą  Stevie Rae, która wzięła ją  nieochoczo, kiedy westchnęła i zaczęła ją rozkładać, Kramisha potrzasnęła głową. „Nie musisz tego czytać  przy mnie.”  Stevie Rae spojrzała na Laureatkę  Poezji z pytaj ącym wyrazem twarzy.  „Zrozum, mówię  do Ciebie jak Laureatka Poezji do swojej Wyższej Kapłanki,  więc musisz mnie wysłuchać. Weź  ten wiesz i idź  do drzew. Przeczytaj go tam.  Pomysl o tym naprawdę  dobrze. Cokolwiek się  z Tobą  dzieje, musisz dokonać zmian.

To jest trzecie i ostatnie ostrzeżenie, które dostałam o Tobie. Przestańignorować  prawdę, Stevie Rae, bo to co robisz, nie wpływa tylko na Ciebie.  Słyszysz mnie?”

Stevie Rae wzięła głęboki wdech. „Słyszę  Cię .”

„Dobrze, więc idź  teraz.” Kramisha zaczęła iść  w stronę  akademika.

„Hej, wytłumaczysz Afrodycie,  że miałam coś  do zrobienia, więc nie przyjdę?”

Kramisha spojrzała przez ramię  na Stevie Rae. „Taa, ale będziesz wisiała mi obiad w Red Lobster.”

„Taa, dobrze. Lubię  Lobster,” powiedziała Stevie Rae.

„Zamówię, cokolwiek będę  chciała.”

„Oczywiście,  że tak,” wymruczała Stevie Rae, westchnęła znowu i zaczęła

zmierzać  w kierunku drzew.

Tłumaczenie: NeCiiaa i Ewelina1520

155

Rozdział 17

Stevie Rae

Stevie Rae nie była całkowicie pewna, co oznacza ten wiersz, ale była pewna,  że  Kramisha ma rację  – musi przestać  ignorować  prawdę  i dokonać  zmian.  Najtrudniejszą  częścią  było to,  że nie była pewna czy potrafiłaby odszukaćprawdę, nie mówiąc już  jak to wszystko zmienić. Spojrzała w dół na wiersz.

Jej wzrok w nocy był tak dobry,  że nie musiała wychodzić  z cienia poniżej starych dębów, które graniczyły z ulicą  Utica od strony kampusu i otaczały boczną drogę  do wejścia do szkoły.

„Haiku jest zawsze takie mylące” – mruknęła, gdy zaczęła kolejny raz czytać

wiersz:

Musisz powiedzieć  sercu,

To, co płaszcz tajemnic dusi

Wolność: to jego wybór

To było o Rephaimie. I o niej. Znowu. Stevie Rae siadła u stóp wielkiego drzewa i pozwoliła plecom odpocząć  na jego szorstkiej korze, czerpiąc siłęz wydzielanej przez dąb energii. Powinnam powiedzieć  mojemu sercu, ale właściwie co mam powiedzieć? Wiem,  że dusi już  mnie utrzymywanie tej tajemnicy, ale nie ma nikogo, komu mogłabym powiedzieć  o Rephaimie.  Wolność  jest jego wyborem?

To prawda, ale jego tatuś  ma go w garści, a on tego nie widzi.

Stevie Rae pomyślała jak ironiczne było to,  że starożytny nieśmiertelny i jego pół-ptasi, pół-nieśmiertelny syn miał wpojone zasady starej relacji ojciec/syn jak zyllion innych znanych jej dzieciaków z ich własnymi głupimi tatusiami. Kalona traktował go jak niewolnika i skłaniał go cały czas do wierzenia,  że zawiódł wiele razy, aż  Rephaim nie zdawał sobie sprawy jak było to błędne.

Potem oczywiście wszystko się  pomieszało, bo była gdzie była z Rephaimem i związała się  z nim, ponieważ  obiecała to w ramach długu Czarnemu Bykowi  Światła.

„Tak naprawdę  to nie tylko z powodu długu,” Stevie Rae szepnęła do siebie.

Ona była mu pisana przed tym. „Lu… lubię  go,” wyjąkała, choć  noc była cicha i jedynie słuchające drzewa były obecne. „Chciałabym wiedzieć  czy to było z powodu naszej więzi krwi, czy naprawdę  jest w nim coś, co mi się  podoba?”

156

Siedziała tam, wpatruj ąc się  w paj ęczynę  na nagich konarach nad jej głową.  Potem, ponieważ  wyżalała się  drzewom, dodała, „Prawdą  jest to,  że nie powinnam się  już  nigdy z nim zobaczyć.” Samo wyobrażenie sobie Dragona,  że dowiaduje się, iż  ocaliła i skojarzyła się  ze stworzeniem, które zabiło Anastazję, powodowało,  że chciało jej się  rzygać. „Być  może część  wiersza o wolności

oznacza,  że jeśli przestanę  widywać  się  Rephaimem, to ten zadecyduje się opuścić  to miejsce. Może nasze skojarzenie zaniknie, jeśli będziemy przebywać daleko od siebie.” Ta myśl też  sprawiała,  że chciało jej się  rzygać. „Chciałabym,  żeby ktoś  powiedział mi co mam robić,” powiedziała ponuro, opierając brodę  na  dłoniach.

Jakby w odpowiedzi, nocny wiatr przyniósł jej dźwięk kogoś  szlochającego.

Marszcząc brwi, Stevie Rae wstała, przekrzywiła głowę  i słuchała.

Tak, ktoś  na pewno tam był. Tak naprawdę  nie chciała podążać  za dźwiękiem.  Prawdą  było to,  że miała więcej niż  wystarczaj ąco krzyków w ostatnim czasie, ale płacz tak łamał serce i był tak głęboko smutny,  że nie powinna go ignorować – to nie byłoby w porządku. Tak więc Stevie Rae podążała za płaczem, który doprowadził ją  do dużej,  żelaznej bramy, będącej głównym wej ściem do szkoły.

W pierwszej chwili nie zrozumiała, co widziała. Mogła powiedzieć,  że płacząca osoba była kobietą  i znajdowała się  poza bramą  Domu Nocy. Kiedy Stevie Rae zbliżyła się, zobaczyła,  że kobieta klęczy pod bramą, po prawej stronie. Ta kobieta opierała się  o coś, co wyglądało jak wielki wieniec pogrzebowy, zrobiony ze sztucznych róż, goździków i czegoś  zielonego, naprzeciw kamiennego filaru. Przed tym wszystkim stała zapalona zielona  świeca, a ona nadal płacząc, wyciągała zdjęcie z torebki. Wtedy ta kobieta uniosła zdjęcie, by je pocałować  i Stevie Rae odnalazła na nim swoją twarz.

„Mama!”

Ona ledwie wyszeptała to słowo, ale głowa jej mamy podniosła się  i jej oczy spotkały Stevie Rae.

„Stevie Rae? To ty kochanie?”

Na dźwięk głosu jej mamy, węzeł, który budował się  w brzuchu Stevie Rae nagle się  rozwiązał, a ona pobiegła do bramy. Nie myślała o niczym, oprócz dotarcia do mamy, Stevie Rae łatwo przeskoczyła mur, lądując na drugiej stronie.

„Stevie Rae?” powtórzyła tym razem pytającym tonem.

157

Stevie Rae nie mogła mówić, tylko skinęła głową, a z jej oczu zaczął płynąćwodospad łez.

„Och, kochanie, jak ja się  cieszę,  że mogę  znowu Cię  zobaczyć.” Jej mama  delikatnie przetarła oczy chusteczką, trzymając ją  w jednej ręce, oczywiście,  żeby przestać  płakać. „Skarbie, jesteś  szczęśliwa gdziekolwiek jesteś?” Nie  czekając na odpowiedź, mówiła dalej, wpatruj ąc się  w twarz Stevie Rae, jakby  chciała ją  zapamiętać. „Tak za tobą  tęskniłam. Chciałam przyjechać  wcześniej  i zostawić  ten wieniec dla Ciebie i  świecę, i to naprawdę  ładne zdjęcie z ósmej

klasy, ale nie mogłam tu dotrzeć  z powodu burzy. Później, kiedy otworzyli drogi  nie mogłam się  zmusić, bo przyjeżdżając tu i zostawiając to wszystko dla ciebie  byłoby sprawą  ostateczną. Byłabyś  martwa.” Poruszyła ustami, nie mogąc  wypowiedzieć  ostatniego słowa.

„Mamo! Też  za tobą  tak mocno tęskniłam.” Stevie Rae rzuciła się  w ramiona  swojej mamy, schowała twarz w jej niebieskim płaszczu, a czując zapach domu,  łamało jej się  serce, a oczy zalewały łzy.

„Już, już  kochanie. Będzie dobrze. Zobaczysz. Wszystko będzie dobrze.”

Uspokajała Stevie Rae, poklepała ją  w plecy, a następnie mocno przytuliła.

W końcu, po tym, co wydawało się  trwać  godziny, Stevie Rae była w stanie spojrzeć  na mamę. Virginia "Ginny" Johnson uśmiechnęła się  przez łzy i pocałowała swoją  córkę, najpierw w czolo, a później złożyła delikatny pocałunek na jej ustach. Potem sięgnęła do kieszeni płaszcza i wyciągnęła drugąchusteczkę, tym razem starannie złożoną. „Dobrze,  że wzięłam więcej niż

jedną.”

„Dzięki, mamo. Zawsze przychodzisz przygotowana.” Stevie Rae uśmiechnęła  się, wytarła twarz i wysiąkała nos. „Nie masz z sobą  czekoladowych ciasteczek,  co nie?”

Jej mama zmarszczyła brwi „Dziecko, jak możesz jeść?”

„Cóż, moimi ustami, tak jak zawsze.”

„Dziecko,” powiedziała, patrząc coraz bardziej zdezorientowana „Nie dbam  o to,  że komunikujesz się  ze mną  z tamtego  świata.” Pani Johnson powiedziała  to tonem podobnym jak się  mówi czary-mary, z przesadnymi „mistycznymi”  gestami.

158

„Jestem po prostu zadowolona,  że mogłam zobaczyć  swoją  dziewczynkę  jeszcze  raz, ale zajęło mi chwilę  przyjęcie tego,  że jesteś  duchem, zwłaszcza takim,  który roni prawdziwe łzy i je.”

„Mamo, nie jestem duchem.”

„Jesteś  jakimś  objawieniem? Kochanie to nie ma dla mnie znaczenia. Zawsze  będę  Cię  kochać. Wrócę  tu i będę  odwiedzała Cię  wiele, wiele razy, jeślibyś chciała straszyć. Ja tylko pytam, więc chcę  wiedzieć.”

„Mamo, ja nie jestem martwa. Przynajmniej już  nie.”

„Kochanie, miałaś  doświadczenia paranormalne?”

„Nie masz pojęcia, mamo.”

„I nie jesteś  martwa?” Pani Johnson zapytała.

„Nie, i nie wiem tak dokładnie dlaczego. Wydawało mi się,  że umarłam, ale  później wróciłam, i teraz mam to,” Stevie Rae pokazała na czerwony tatuaż złożony z winogron i liści otaczaj ących jej twarz. „Oczywiście jestem pierwszą w historii Wyższą  Kapłanką i Czerwonym Wampirem.”

Pani Johnson przestała płakać, ale po wyjaśnieniu Stevie Rae, łzy znów napłynęły jej do oczu. „Żyjesz…” szeptała pomiędzy szlochem. „Żyjesz…”

Stevie Rae wzięła mamę  w ramiona i  ścisnęła ją mocno.

„Tak mi przykro,  że nie przyszłam i nie powiedziałam Ci. Chciałam Ci  powiedzieć. Naprawdę. Po prostu nie byłam sobą, kiedy po raz pierwszy stałam  się  nieumarła. I potem rozpętało się  piekło w szkole. Nie mogłam odej ść, nie  mogłam zadzwonić  tak po prostu.

Mam na myśli, jak zadzwonić  do mamy i powiedzieć,  Hej. Nie odkładaj słuchawki. To naprawdę  ja i nie jestem już  martwa.  Chyba po prostu nie wiedziałam co robić. Tak mi przykro,” powtórzyła, zamykaj ąc oczy i przytulając się  mamy tak mocno jak tylko mogła.

„Nie. Nie, wszystko jest w porządku. Naprawdę  w porządku. Najważniejsze,  że  jesteś  tu i wszystko z tobą  w porządku.” Mama oderwała się  od Stevie Rae,  żeby  móc na nią  spojrzeć, kiedy Stevie Rae wycierała oczy. „Wszystko w porządku,

czyż  nie Skarbie?”

„Mamo, czuj ę  się  dobrze.”

159

Pani Johnson objęła dłońmi podbródek Stevie Rae, by jej córka spojrzała jej w oczy. Potrząsnęła głową  i powiedziała, „To nieładnie kłamać  swojej mamie.”

Stevie Rae nie wiedziała, co powiedzieć. Patrzyła na mamę, kiedy wszystkie jej sekrety, kłamstwa i tajemnice zaczęły rozpadać  się  w jej wnętrzu.

Pani Johnson wzięła Stevie Rae za ręce i popatrzyła jej w oczy „Jestem tu.

Kocham cię. Powiedz mi, dziecko,” powiedziała delikatnie.

„Jest  źle,” powiedziała Stevie Rae. „Naprawdę źle.”

Głos mamy był pełny miłości i ciepła. „Kochanie, nie ma nic tak złego, jak bycie nieżywym.”

To był moment, kiedy Stevie Era dostrzegła bezwarunkową  miłość  mamy.  Wzięła głęboki wdech, a kiedy wypuściła powietrze z płuc i wyrzuciła,  „Skojarzyłam się  z potworem, mamo. Istotą, która jest w połowie człowiekiem, a w połowie ptakiem. Robił złe rzeczy. Naprawdę  złe rzeczy. On nawet zabijał ludzi.”

Czułość  w wypowiedzi mamy Stevie Rae nie zniknęła, ale złapała córkę  za rękęi zapytała „Czy to stworzenie jest tutaj? W Tulsie?”

Stevie Rae skinęła głową  „Oczywiście się  ukrywa. Oprócz mnie nikt w Domu

Nocy o nim nie wie.”

„Nawet Zoey?”

„Nie, zwłaszcza nie Zoey.  Świrowałaby. Do diabła Mamo, każdy kto, by się dowiedział,  świrowałby. Wiem,  że to wszystko zostanie odkryte. Wiem,  że to  się  stanie i nie wiem, co robić. To takie straszne. Wszyscy mnie znienawidzą.  Nikt nie zrozumie.”

„Nie każdy będzie Cię  nienawidzić, kochanie. Ja cię  nie nienawidzę.”

Stevie Rae westchnęła i uśmiechnęła się  „Ale przecież  ty jesteś  moją  mamą. To twoje zadanie,  żeby mnie kochać.”

„To też  zadanie twoich przyjaciół, by Cię  kochali, jeśli są  prawdziwi.” Pani  Johnson urwała i zapytała się  powoli „Kochanie, czy ta istota miała coś  do  Ciebie? To znaczy, nie wiem zbyt wiele o sprawach wampirów, ale każdy wie,  że Skojarzenie z wampirem jest poważną  rzeczą. Czy on Cię  jakoś  do tego  zmusił? Jeśli tak, to możemy iść  do szkoły. Muszą  to zrozumieć  i znaleźć  jakiś sposób, by się  go pozbyć.”

160

„Nie, mamo. Skojarzyłam się  z Rephaimem, bo uratował mi  życie.”

„Przywrócił Cię  z martwych?”

Stevie Rae pokręciła głową  „Nie, nie jestem pewna jak stałam się  nieumarła, ale miało to jakiś  związek z Neferet.”

„Więc powinnam jej podziękować. Może powinnam…”

„Nie mamo! Musisz trzymać  się  z dala od szkoły, a zwłaszcza od Neferet.  Cokolwiek zrobiła, nie uczyniła tego, ponieważ  była dobra. Udaje taką, ale jest

wręcz odwrotnie.”

„A to stworzenie, które nazywasz Rephaim?”

„Był po stronie Ciemności przez długi czas. Jego ojciec to złe wieści, w dodatku

namieszał mu w głowie.”

„Ale uratował Ci  życie?” zapytała pani Johnson

„Dwa razy, mamo, i zrobiłby to następny raz. Wiem,  że by to zrobił.”

„Kochanie, mocno się  namyśl zanim odpowiesz mi na dwa pytania.”

„Dobrze, mamo.”

„Po pierwsze, czy widzisz w nim choć  trochę  dobra?”

„Tak,” powiedziała bez chwili zawahania Stevie Rae „Naprawdę  widzę.”

„Po drugie, czy on Cię  zranił? Czujesz się  bezpieczna z nim?”

„Mamo, by mnie ocalić, stanął przed potworem straszniejszym niż  mogę  opisać.  Kiedy to zrobił, potwór zwrócił się  na niego i zranił go. Bardzo mocno. Zrobił to  tak,  żeby nie stała mi się  krzywda. Szczerze mówiąc, myślę,  że prędzej zginie  niż  pozwoli, by stała mi się  krzywda.”

„Oto prawda z mojego serca dla Ciebie: nie jestem w stanie zrozumieć  jak może  być  w połowie człowiekiem i ptakiem, ale jestem pewna,  że odrzuci szaleństwo  na bok, bo Cię  uratował i jesteście ze sobą  związani. Kochanie, to znaczy,  że jak  przyjdzie odpowiedni czas jego wyboru pomiędzy złymi rzeczami w jego  przeszłości a inną  przyszłością  z tobą, to jeśli jest wystarczająco silny, wybierze  Ciebie.”

161

„Ale moi znajomi go nie zaakceptują, co gorsza wampiry będą  próbowały go

zabić.”

„Kochanie, jeśli twój Rephaim robił złe rzeczy, tak jak powiedziałaś, a ja Ci  wierzę, wtedy będzie musiał ponieść  konsekwencje. On je będzie musiał  ponieść, nie ty. Tym, co musisz zapamiętać  jest to,  że jedyną  osobą, której  działania możesz kontrolować  jesteś  Ty. Możesz zrobić  to, kochanie. Zawsze

byłaś  w tym dobra. Chroń  siebie. Stań  za tym, w co wierzysz. To wszystko, co  możesz zrobić. A jeśli Rephaim stanie przy twoim boku, możesz być zaskoczona tym, co się  stanie.”

Stevie Rae czuła,  że jej oczy znów wypełniają  się  łzami. „On powiedział,  że powinnam się  z tobą  zobaczyć. Nigdy nie znał swojej matki. Została zgwałcona przez jego ojca i zmarła, kiedy go urodziła. Ale powiedział mi nie tak dawno,  że

muszę  znaleźć  sposób, by Cię  zobaczyć.”

„Kochanie, potwór, by tego nie powiedział.”

„On nie jest człowiekiem, mamo.” Stevie Rae tak mocno trzymała ręce mamy,

że aż  zbielały jej kłykcie, ale nie mogła puścić. Nawet nie mogła się  ruszyć.

„Stevie Rae, ty też  nie jesteś  człowiekiem, już  nie, i nie robi do dla mnie  większej różnicy. Ten chłopak Rephaim uratował ci  życie. Dwa razy. Więc mnie  zbytnio nie obchodzi, czy byłby w części nosorożcem i zaczął mu wyrastać  róg  na czole. Uratował moją  dziewczynkę, powiedz mu następnym razem,  że muszę go za to uściskać.”

Chichot wydobył się  z ust Stevie Rae, kiedy wyobraziła sobie jej mamę ściskanąprzez Rephaima. „Powiem mu.”

Twarz mamy Stevie Rae stężała w poważnym wyrazie „Wiesz,  że im szybciej przyznasz się  do winy wszystkim, tym lepiej dla Ciebie. Prawda?”

„Wiem. Spróbuję. Dzieje się  teraz dużo rzeczy i nie jest to dobry czas, by

zrzucić  to na wszystkich.”

„Jest zawsze dobry czas, by powiedzieć  prawdę,” powiedziała pani Johnson.

„Och, mamo. Nie wiem jak zabrać  się  za ten bałagan.”

„Zrobisz to słodziutka. Nawet tam nie byłam, ale mogę  Ci powiedzieć,  że jeśli  coś  do jego istoty przeszło od Ciebie, to może skończyć  się  to jego  odkupieniem.”

162

„Jeśli tylko jest wystarczająco silny,” powiedziała Stevie Rae. „Ale nie wiem

jaki jest. Z tego, co wiem, to nigdy nie stanął przeciw swojemu ojcu.”

„Czy jego ojciec zaaprobuje jego bycie z tobą?”

Stevie Rae zaszydziła „Nie ma takiej cholernej możliwości.”

„Ale uratował ci dwa razy  życie i Skojarzył się  z tobą. Dziecko, mnie wydaje

się,  że opiera się  już  jakiś  czas ojcu.”

„Nie. Zrobił to wszystko, kiedy ojciec był poza krajem. A teraz wrócił

i Rephaim będzie robił to, co mu karze.”

„Naprawdę? Skąd to wiesz?”

„Powiedział mi dzisiaj, kiedy…” Stevie Rae przestała mówić  i jej oczy

rozszerzyły się.

Jej mama uśmiechnęła się  i skinęła głową. „Widzisz?”

„O mój boże, masz rację !”

„Pewnie,  że mam, w końcu jestem twoją mamą.”

„Kocham cię  mamo,” powiedziała Stevie Rae.

„Ja też  cię  kocham, moja dziewczynko.”

Tłumaczenie: Damian7180

163

Rozdział 18

Rephaim

„Nie mogę  uwierzyć,  że zamierzasz to zrobić,” rzekł Kalona, krocząc w tę

i z powrotem po balkonie na dachu Mayo.

„Robię  to ponieważ  nadszedł czas, a to jest konieczne i słuszne!” Głos Neferet

nabierał tempa, kiedy mówiła tak jakby miała wybuchnąć.

„Słuszne! Tak jak to,  że jesteś  stworzeniem  Światła?” Rephaim nie mógł

powstrzymać  słów, jego głos był pełny nieufności.

Neferet okrążyła go. Podniosła dłoń, a Rephaim mógł zobaczyć  nici mocy drżące w powietrzu wokół niej, chłonące z jej skóry, pełzające pod nią. Widok

ścisnął jego  żołądek, kiedy przypomniał sobie okropny dotyk tych nici

Ciemności. Automatycznie cofnął się  do tyłu z dala od niej.

„Kwestionujesz moje słowa, ptasia kreaturo?” Neferet wyglądała jakby

przygotowywała się  do ciśnięcia nićmi Ciemności w niego.

„Rephaim nie kwestionuje Twoich słów, tak jak ja ich nie kwestionuje.” Jego  ojciec przybliżył się  do Neferet, stoj ąc między Tsi Sgili i nim, kiedy  kontynuował mówić  spokojnym głosem pełnym autorytetu. „Jesteśmy obaj po  prostu zaskoczeni.”

„To ostatnie czego Zoey i jej sojusznicy mogliby się  po mnie spodziewać. Więc,  chociaż  myśl o tym przyprawia mnie o mdłości, będę  się  poniżać  - tymczasowo.  To sprawi,  że Zoey stanie się  bezsilna. Jeśli będzie mogła jedynie szeptać, to  ujawni się  jako nadąsane dziecko jakim naprawdę  jest.”

„Myślałbym raczej,  że mogłabyś  zniszczyć  ją  niż  upokorzyć.” Powiedział

Rephaim.

Neferet parsknęła na niego i mówiła do niego jakby był zupełnym głupcem.  „Miałam możliwość  zabić  ją  dzisiaj, ale nie ważne jak to zaaranżuje, będę  w to zamieszana. Wieczorem Ci zdziecinniali starcy z Wyższej Rady byliby zmuszeni przyjść  tutaj – zobaczyć  się  ze mną  i ingerować  w moje plany. Nie, nie jestem na to gotowa i póki nie będę, chcę  uciszyć  Zoey Redbird i przywrócićj ą  na jej miejsce. Ona jest tylko zwykła adeptką  i będzie tak traktowana. I kiedy przejmę  opiekę  nad Zoey, będę  także rewidować  jej małą  grupkę  przyjaciół - szczególnie jedną  z nich, która nazywa się  Pierwszą  Czerwoną  Wyższą Kapłanką.”  Śmiech Neferet był szyderczy. „Stevie Rae? Wyższą  Kapłanką?  Zamierzam ujawnić, czym ona naprawdę  jest.”

164

„A czym jest?” Rephaim musiał spytać, utrzymując normalny ton głosu, a wyraz

jego twarzy był tak pusty, jak to tylko było możliwe.

„Wampirem, który poznał, a nawet doświadczył Ciemności.”

„Ostatecznie wybrała  Światło.” Oznajmił Rephaim i uświadomił sobie,  że

mówił zbyt szybko, wtedy oczy Neferet się  zwęziły.

„Ale fakt,  że Ciemność  dotknęła jej zmienia ją  na zawsze.” Oświadczył Kalona.

Neferet uśmiechnęła się  słodko do Kalony. „Masz wielką rację, mój Małżonku.”

„Nie możemy wiedzieć, czy dotyk Ciemności nie miał wzmacniającego  działania na Czerwonej?” Rephaim był niezdolny do powstrzymania się  od  pytania.

„Oczywiście,   że ma. Czerwona jest potężnym wampirem, młodym  i niedoświadczonym, właśnie dokładnie dlatego jest idealna, byśmy jej użyli,”  powiedział Kalona.

„Wierzę,  że Stevie Rae jest czymś  więcej niż  pokazuje to jej małym  przyjaciołom. Widziałam ją, kiedy pochłonięta Ciemnością. Rozkoszowała się w niej.” Rzekła Neferet. „Mówię,  że musimy obserwować  ją  i odkryć, co kryje  się  pod tą jasną, niewinną powierzchownością.” Ogłosiła sarkastycznie Neferet.

„Według twojego  życzenia,” Rephaim powiedział, zdegustowany tym,  że

podłość  Neferet powodowała,  że syczał jak zwierzę.

Neferet nagle ruszyła do niego. „Wyczuwam zmianę  w tobie.”

Rephaim zmusił się, by kontynuować  patrzenie jej w oczy. „Podczas nieobecności mojego ojca byłem bliżej  śmierci i Ciemności niż  kiedykolwiek

wcześniej podczas mojego długiego  życia. Jeśli wyczuwasz we mnie zmianę, to

być  może o to chodzi.”

„Być  może,” Neferet powiedziała powoli. „A być  może nie. Dlaczego jest tak,  że podejrzewam,  że możesz być  niezadowolony z tego,  że twój ojciec i ja  wróciliśmy do Tulsy?”

Rephaim panował nad sobą  na tyle, by Tsi Sgili nie mogła zobaczyć  nienawiści i gniewu, które zalewały jego ciało. „Jestem ulubionym synem mojego ojca. Jak zawsze, stoję  po jego stronie. Dni jego nieobecności były najciemniejszymi w moim  życiu.”

165

Thank you for evaluating PDF to ePub Converter.


To get full version, you need to purchase the software from: http://www.pdf-epub-converter.com/convert-to-epub-purchase.html



„Naprawdę? To fatalnie dla Ciebie.” Neferet burknęła sarkastycznie. Wtedy  lekceważąco odwróciła twarz od niego do Kalony. „Słowa twojego ulubionego  syna przypomniały mi o czymś  … Gdzie reszta tych stworzeń, które nazywasz  twoimi dziećmi? Na pewno garstka adeptów i zakonnic nie zabiła ich  wszystkich.”

Kalona zacisnął i rozluźnił szczękę, a jego oczy płonęły bursztynem.

Uznaj ąc,  że jego ojciec walczył, by kontrolować  jego gniew, Rephaim mówił szybko. „Mam braci, którzy przetrwali. Widziałem jak uciekali, kiedy ty i mój ojciec zostaliście wygnani.”

Oczy Neferet zmrużył się. „Nie jestem już  wygnana.”

Już, Rephaim pomyślał, napotykając jej wzrok na chwilę  jak mrugnięcie powieką, ale garstka adeptów i zakonnic raz tego dokonała.

Ponownie Kalona odwrócił od niego jej uwagę . „Inni nie są  tacy jak Rephaim.  Potrzebują  pomocy, by ukryć  się  w mieście bez możliwości wykrycia ich.  Muszą  znaleźć  bezpieczne miejsce na gniazdo daleko od cywilizacji.” Kiedy mówił jego gniew jedynie wrzał na powierzchni jego słów i nie wykipiał, chociaż  Rephaim zastanawiał się  jak  ślepa stała się  Neferet. Czy ona naprawdęwierzyła,  że jest taka potężna, by mogła nieustannie dręczyć  starożytnego nieśmiertelnego, nie ponosząc konsekwencji za jego gniew?

„Cóż, wróciliśmy. Oni powinni być  tutaj. Są  wybrykami natury, ale maj ą  swoje  zastosowanie. Podczas dnia mogą  zostać  tutaj, daleko od mojej sypialni.” Machnęła na luksusowe apartamenty penthouse’a. „W nocy mogą  czaić  się  na

zewnątrz czekaj ąc na moje rozporządzenia.”

Kalona nie podniósł głosu, ale moc, która przeszła przez niego sprawiła,  że  Rephaim miał ciarki i gęsią  skórkę  na ramionach. „Moi synowie słuchają  tylko mnie. Są  związani ze mną krwią, magią  i czasem. Sam ich kontroluję.”

„Cóż, zakładam,  że możesz ich kontrolować, sprowadzając ich tutaj?”

„Tak.”

„Dobrze, wezwij ich albo niech Rephaim zgromadzi ich tutaj lub cokolwiek, po

prostu zrób to. Nie mogę  się  wszystkim zajmować.”

„Według twojego  życzenia,” burknął Kalona, powtarzając wcześniejsze

oświadczenie Rephaima.

166

„Teraz zamierzam poniżać  się, zanim szkoła będzie pełna niższych rangą  istot,  bo wy nie dopilnowaliście, by Zoey Redbird nie powróciła do tego  świata.” Jej  oczy wyglądały jak zimna zieleń. „I dlatego słuchacie tylko mnie. Bądźcie tu,  kiedy wrócę.” Neferet opuściła balkon. Jej długi płaszcz powinien zahaczyć  się o drzwi, które zatrzaskiwała, ale w ostatniej chwili zmarszczył się  i prześlizgnął  bliżej ciała Tsi Sgili, oplatając się  wokół jej kostek jak lepki basen smoły.

Rephaim stawił czoła swojemu ojcu, starożytnemu nieśmiertelnemu, któremu służył wiernie od wieków. „Jak możesz pozwalać  jej tak mówić  do Ciebie?  Traktować  Cię  w ten sposób? Nazwała moich braci wybrykami natury, ona, która jest prawdziwym potworem!” Rephaim wiedział,  że nie powinien tak mówić  do swojego ojca, ale nie mógł sobie poradzić  z tym. Widzieć  dumnego

i potężnego Kalonę, któremu rozkazywano jak słudze, było nie do zniesienia.

Kiedy Kolona się  zbliżał, Rephaim szykował się  na to co z pewnością  nadejdzie.  Widział wcześniej szalej ący gniew swego ojca, wiedział czego może sięspodziewać. Kalona rozwinął swoje wielkie skrzydła i stał nad synem, ale cios, którego spodziewał się  Rephaim nie przyszedł. Zamiast tego, kiedy napotkał spojrzenie swego ojca ujrzał rozpacz, a nie złość.

Wyglądając jak upadły bóg, Kalona przemówił, „Nie, ty też. Spodziewałem siępo niej braku szacunku i nielojalności; zdradziła swoją  boginię, by mnie uwolnić. Ale ty, nigdy nie uwierzyłbym w to,  że staniesz przeciwko mnie.”

„Ojcze! Ja nie staję  przeciwko tobie!” Rephaim zaprzeczył, wyrzucając  ze swojego umysłu jego wszystkie myśli o Stevie Rae. „Po prostu nie mogę znieść  tego jak ona Cię  traktuje.”

„Właśnie dlatego muszę  znaleźć  sposób jak złamać  tę  przeklętą  przysięgę.”  Kalona wypuścił niemy dźwięk frustracji i podszedł do kamiennej poręczy,  zaczynaj ąc wpatrywać  się  w noc. „Gdyby tylko Nyks trzymała się  z dala od  bitwy ze Starkiem. Wtedy on pozostałby martwy i wiedziałbym w duchu,  że  Zoey nigdy nie znajdzie siły, by powrócić  do tego  świata i jej ciała z powodu jej  dwóch martwych ukochanych.”

Rephaim podążał wzrokiem za swoim ojcem do poręczy. „Martwy? Zabiłeś

Starka w Otherwordzie?”

Kalona parsknął, „Oczywiście,  że zabiłem tego chłopca. On i ja siępojedynkowaliśmy. Nie miał możliwości mnie pokonać, nawet jeśli stał się Strażnikiem i władał wielkim wspaniałym obusiecznym mieczem Strażnika.”

167

„Nyks wskrzesiła Starka?” Rephaim zapytał nieufnie. „Ale Bogini nie integruje

w ludzkie wybory. To był wybór Starka, by bronić  znów przed Tobą  Zoey.”

„Nyks nie wskrzesiła Starka. Ja to zrobiłem.”

Rephaim zamrugał zszokowany. „Ty?”

Kalona skinął głową  i kontynuował wpatrywać  się  nocne niebo, nie napotykał jednak wzroku jego syna, kiedy mówił napiętym głosem, jakby każde słowo ciążyło mu w gardle. „Zabiłem Starka. Wierzyłem,  że Zoey się  wycofa i wówczas zostanie w Otherwoldzie z duszami jej Wojownika i partnera. Albo

może jej dusza roztrzaska się  na zawsze i mogłaby zostać  błąkającą  się  Caoinic  Shi.” Kalona przerwał i dodał, „Choć  nie  życzyłem jej tego drugiego. Nie  nienawidzę  jej tak jak Neferet.”

Rephaimowi wydawało się,  że jego ojciec mówi bardziej na głos do samego siebie niż  do niego, więc kiedy Kalona szedł cicho, on był cichy i cierpliwy, nie chciał mu przerywać, czekał aż  dokończy.

„Zoey jest silniejsza niż  przewidywałem.” Kalona ciągnął dalej, mówiąc do  nocy. „Zamiast wycofać  się  lub roztrzaskać, zaatakowała.” Uskrzydlony  nieśmiertelny zaśmiał się  do wspomnień. „Ona przebiła mnie moja własną włócznią  i  żądała, bym zwrócił  życie Starkowi, spłacając dług  życia, który  byłem jej winien, kiedy zabiłem jej chłopaka. Odmówiłem oczywiście.”

Niezdolny do zachowania ciszy, Rephaim rzucił, „Ale długi  życia są  potężne,

Ojcze.”

„To prawda, ale ja jestem potężnym nieśmiertelnym. Konsekwencje, które

dotykaj ą śmiertelników nie dotyczą mnie.”

Myśli Rephaima jak zimny wiatr szeptały mu w umyśle,  Być  może on się  myli.  Być  może to co spotkało jego Ojca jest częścią  konsekwencji, tylko on uważał sięza zbyt potężnego by je płacić.  Ale Rephaim wiedział lepiej,  że rację  ma Kalona, więc po prostu zapytał, „Odmówiłeś  Zoey i co się  stało?”

„Nyks,” Kolona powiedział gorzko. „Mogłem odmówić  dziecinnie wyglądającej  Wyższej Kapłance. Nie mogłem jednak odmówić  Bogini. Nigdy nie mogłem  odmówić  Bogini. Tchnąłem skrawek mojej nieśmiertelności w Starka. Ożył.  Zoey wróciła do swojego ciała i poradziła sobie też  z uratowaniem jej  Wojownika z Otherwoldu. A ja jestem pod kontrolą  Tsi Sgili, która wierzę,  że  jest zupełnie szalona.”

168

Kalona spojrzał na Rephaima. „Jeśli nie przełamię  tej niewoli, ona wciągnie mnie w swoje szaleństwo. Ma połączenie z Ciemnością, której nie czułem od wieków. Ta więź jest tak samo potężna jak kusząca i niebezpieczna.”

„Powinieneś  zabić  Zoey.” Rephaim powiedział te słowa powoli i niepewnie,  nienawidząc się  za każdą  sylabę, bo wiedział,  że  śmierć  Zoey mogłaby  spowodować  ból Stevie Rae.

„Oczywiście,  że tak, już  to przemyślałem.” Rephaim wstrzymał oddech, kiedy  Kalona przerwał. „I doszedłem do wniosku,  że jeśli zabiję  Zoey Redbird, to  będzie jawną  obrazą  dla Nyks. Nie służyłem Bogini od wielu wieków. Zrobiłem  rzeczy, które w jej oczach są…” Kalona znów przerwał, tym razem borykając  się  z własnymi słowami „…niewybaczalne. Ale nigdy nie zabrałem  życia  jakiejkolwiek Kapłance służącej jej.”

„Boisz się  Nyks?” zapytał Rephaim.

„Tylko głupiec nie boi się  Bogini. Nawet Neferet unika gniewu Nyks poprzez

nie zabijanie Zoey, chociaż  Tsi Sgili nie dopuszcza tej wiadomości do siebie.”

„Neferet jest tak przepełniona Ciemnością,  że nie myśli już  racjonalnie,”

stwierdził Rephaim.

„To prawda, ale to,  że jest irracjonalna nie znaczy,  że nie jest mądra. Przez  chwilę  uwierzyłem w to,  że może mieć  rację  jeśli chodzi o Czerwoną  … Ona  może być  użyteczna lub być  może nawet zawrócić  ze  ścieżki, którą  wybrała.”  Kalona wzruszył ramionami. „Albo może dalej trzymać  z Zoey i zostać unicestwiona, kiedy Neferet znów po nią  przyjdzie.”

„Ojcze, nie wierzę  w to,  że Stevie Rae po prostu jest po stronie Zoey. Wierzę,  że  ona także jest po stronie z Nyks. Czy nie logicznie jest przyjąć,  że pierwsza  Czerwona Wyższa Kapłanka Nyks, może być  wyjątkowa dla Bogini  i w związku z tym powinna pozostać  nietykalna jak Zoey?”

„Widzę  słuszność  w twoich słowach, mój synu.” Kalona skinął głową  w geście  uroczystej zgody. „Jeśli ona nie zawróci ze  ścieżki Bogini, nie będę  szkodzić Czerwonej. Zamiast mnie, Neferet będzie musiała unieść  gniew Nyks, jeśli  zniszczy Stevie Rae.”

Rephaim zachował  ścisłą  kontrolę  nad jego głosem i ekspresją. „To mądra decyzja, Ojcze.”

„Oczywiście, są  inne sposoby na przeszkodzenie Wyższej Kapłance, oczywiście

nie zabijając jej.”

169

„Jaki jest twój plan przeszkodzenia Czerwonej?” zapytał Rephaim.

„Nie planuje zrobienia czegokolwiek Czerwonej, dopóki Neferet nie zmusi jej  do zejścia ze  ścieżki, a wtedy ja będę  kierować  jej mocami albo wycofam się,  kiedy Neferet j ą  zniszczy.” Kalona wymigał się  od pytania. „Myślałem o Zoey.  Jeśli Zoey zostałaby przekonana do zmierzenia się  publicznie z Neferet, Tsi  Sgili zostałaby zupełnie rozproszona. A wtedy ty i ja moglibyśmy się  skupić  na  złamaniu mojej więzi z nią.”

„Ale, tak jak powiedziała Neferet, jeśli po dzisiejszej nocy Zoey sprzeciwi się jej, zostanie skarcona i zdyskredytowana. Zoey jest wystarczająco mądra, by to  wiedzieć. Ona nie stanie publicznie przeciwko Neferet.”

Kalona się  uśmiechnął. „Ah, ale co gdyby jej Wojownik, jej Strażnik, jedyna osoba na tej ziemi, której ufa bardziej niż  wszystkim innym, zaczął jej szeptać,  że nie powinna pozwolić  Neferet uciec po wszystkich jej złych uczynkach?  Że musi wypełnić  swoją  rolę  Wyższej Kapłanki, nie zważając na konsekwencje i stawić  czoło Neferet.”

„Stark nigdy tego nie zrobi.”

Kalona szerzej się  uśmiechnął. „Mój duch może wejść  w ciało Starka.”

Rephaim westchnął. „Jak?”

Ciągle się  uśmiechając, Kalona wzruszył swoimi szerokimi ramionami. „Nie wiem. Nie doświadczyłem tego nigdy wcześniej.”

„Więc to coś  więcej, niż  wkraczanie do  świata snów i znajdowanie  śpiącej

duszy?”

„O wiele więcej. Stark był całkowicie przebudzony, kiedy ja  śledziłem  połączenie, które jak wierzyłem miało mnie zaprowadzić  do Ayi w  świecie  snów, kiedy Zoey spała. Połączenie zabrało mnie do Starka - w Starka. Chyba  coś  wyczuł, ale nie wierzę  w to,  że wie,  że to byłem ja.” Kalona przekrzywił  głowę  zastanawiając się. „Możliwe,  że moja umiejętność  mieszania jego ducha  z moim jest wynikiem tchnięcia w niego skrawka mojej nieśmiertelności.”

… Tchnięcia w niego skrawka mojej nieśmiertelności. Słowa jego ojca  wirowały w umyśle Rephaima. Tam coś  było … coś  co obaj przegapili. „Nigdy  nie dzieliłeś  swojej nieśmiertelności z inną  istotą?”

Uśmiech Kalony wyblakł. „Oczywiście,  że nie. Moja nieśmiertelność  nie jest mocą, którą  chciałbym chętnie dzielić  z innymi.”

170

I nagle ten szczegół na krawędzi myśli Rephaima stał się  zrozumiały. Nic dziwnego,  że Kalona zdawał się  być  inny po powrocie z Otherwoldu. To wszystko teraz nabrało sensu. „Ojcze! Jakie były dokładnie słowa przysięgi, którą  złożyłeś  Neferet?”

Kalona zmarszczył brwi na syna, ale zaczął recytować  słowa przysięgi: „Jeśli nie wykonam swojego zadania zniszczenia Zoey Redbird, adeptki Wyższej  Kapłanki Nyks, Neferet będzie trzymała władze nad moim duchem, tak długo jak jestem nieśmiertelny.”

Podekscytowanie przeszło przez ciało Rephaima. „A skąd wiesz,  że Neferet aktualnie ma władzę  nad twoim duchem?”

„Nie zniszczyłem Zoey; musi mieć  nade mną  władzę.”

„Nie, Ojcze. Jeśli podzieliłeś  się  swoją  nieśmiertelnością  ze Starkiem, nie jesteś już  dłużej zupełnie nieśmiertelny, tak jak Stark nie jest już  dłużej zupełnie  śmiertelnikiem. Warunki przysięgi nie istnieją, przynajmniej nie teraz. Nie jesteś naprawdę  związany z Neferet.”

„Nie jestem naprawdę  związany z Neferet?” Wyraz Kalony zmieniał się  od

szoku, do końcowej radości.

„Sądzę,  że nie jesteś,” oznajmił Rephaim.

„Jest tylko jeden sposób, by to ustalić,” stwierdził Kalona.

Rephaim skinął. „Musisz otwarcie się  jej sprzeciwić.”

„To mój synu, będzie prawdziwa przyjemność.”

Kiedy przyglądał się  jak jego ojciec wznosi swoje ramiona i krzyczy radośnie do nieba, Rephaim wiedział,  że dziś  zmieni się  wszystko i bez względu na wszystko, musiał znaleźć  sposób, by upewnić  się  Stevie Rae była bezpieczna.

Tłumaczenie: Nava15

171

Rozdział 19

Zoey

„Wyglądasz na naprawdę  zmęczonego.” Dotknęłam twarzy Starka jakbym  mogła rozjaśnić  ciemne koła pod jego oczami. „Myślałam,  że spałeś  większość całego lotu.”

Stark pocałował moją  dłoń  i próbował uśmiechnąć  się  jego zarozumiałym

uśmiechem, który raczej wyglądał na mizerny. „Jest w porządku. To po prostu

zmęczenie przeciągającym się  lotem.”

„Jak mogłeś  być  zmęczony przeciągającym się  lotem zanim otworzyli drzwi

samolotu?”

Wskazałam brodą  w kierunku wampirzej stewardesy, która był zaj ęta robieniem czegoś, co robili, by otworzyć  drzwi samolotu tuż  po wylądowaniu.

Usłyszałam kilka  świszczących dźwięków, a potem zobaczyłam  świetliste pasy wytwarzające dokuczliwe głośne ding! ding!

„No nareszcie, drzwi są  otwarte. Mogę  być  zmęczony przeciągającym się

lotem,” powiedział Stark, kiedy odpinał pasy bezpieczeństwa.

Wiedząc,  że całkowicie  ściemniał, złapałam go za nadgarstek i zatrzymałam go na swoim miejscu. „Wiesz,  że mogę  Ci powiedzieć,  że coś  jest nie tak.”

Stark westchnął. „Po prostu znów mam złe sny. A kiedy się  budzę, nie mogęsobie ich dokładnie przypomnieć. W jakiś  sposób wydaje mi się  to gorsze. To prawdopodobnie dziwny niepożądany efekt przebywania w Otherworldzie.”

„Świetnie. Masz ZSP

11 . Wiedziałam. Hej, myślę

,  że pamiętam,  że czytałam

w jednym z czasopism Domu Nocy o tym,  że Dragon jest jednym ze szkolnych

doradców. Może, mógłbyś  go zobaczyć  i ...”

„Nie!” Stark mi przerwał, a następnie pocałował mnie w nos, gdy zmarszczyłam

się  na niego.

„Przestań  się  martwić. Czuję  się  dobrze. Nie muszę  rozmawiać  z Dragonem  o moich złych snach. W dodatku, nie wiem czym do diabła jest ZSP, ale to  brzmi prawie jak STD12, by być  przebiegłym.”

11  ZSP – Zespół Stresu Pourazowego

12  STD – Sexually Transmitted Diseases / CHPDP – Choroby Przenoszone Drogą Płciową

172

Nie mogłam nic na to poradzić,  że zachichotałam. „Przebiegłym? Mówisz jak

Seoras.”

„Tak, kobieto, tak myślałem,  że taka jesteś ! Zabieraj swój tyłeczek ze swojego

fotela.”

Skrzywiłam się  i pokręciłam głową. „Nie… Nazywaj… Mnie… Kobietą.  W dodatku to jest wkurzające, kiedy przybierasz ten akcent.” On miał jednak zamiar wydostać  się  z tego głupiego samolotu, więc wstałam i zaczekałam na niego, by złapał moją  przenośną  torbę. Kiedy szliśmy rampą  samolotu dodałam,  ,,A ZSP to Zespół Stresu Pourazowego.”

„Skąd to wiesz?”

„Wpisałam w Google twoje objawy i to się  wyszukało.”

„Co zrobiłaś?” Powiedział to tak głośno,  że kobieta ubrana w sweter z aplikacją

posłała nam pogardliwe spojrzenie.

„Sssh.” Objęłam go ramieniem, byśmy mogli rozmawiać  tak, by wszyscy nie  gapili się  na nas. „Zrozum, zachowywałeś  się  dziwnie: zmęczony, rozkojarzony,  w złym humorze, zapominałeś  o różnych rzeczach. Wpisałam objawy w Google.  Wyskoczyło SZP jako rozwiązanie. Prawdopodobnie będziesz potrzebował  badań.”

Obdarzył mnie spojrzeniem jesteś  szalona kobieto. „Z, kocham Cię. Będę  Cięstrzegł i stał przy tobie resztę  mojego  życia. Ale musisz porzucić  wpisywanie w Google rzeczy związanych ze zdrowiem. Zwłaszcza rzeczy związanych z moim zdrowiem.”

„Ja po prostu lubię  być  dobrze poinformowana.”

„Lubisz straszyć  bzdurami, które wyszukałaś  w Google o dziwnych sprawach

zdrowotnych.”

„Więc?”

Uśmiechnął się  do mnie i tym razem wyglądał zarozumiale i słodko. „Więc przyznajesz się.”

„Niekoniecznie,” powiedziałam, popychając go. Nie mogłam powiedzieć  nic

więcej, ponieważ  wtedy zostałam otoczona przez mini Oklahomskie tornado.

173

„Zoey! Oh, Bogini, jak dobrze Cię  widzieć ! Tęskniłam za tobą  jak szalona!  Dobrze się  czujesz? To okropne co stało się  z Jackiem, czyż  nie?” Stevie Rae  przytulała mnie, płakała i mówiła przez cały czas.

„Oh, Stevie Rae, ja też  za tobą  tęskniłam!” A potem razem z nią  wrzeszczałam  i stałyśmy tam trzymając się  mocno jak gdyby dotyk mógł jakoś  sprawić,  że  wszystko co szalone i złe w naszym  świecie stało się  lepsze.

Przez ramię  Stevie Rae widziałam stojącego tam Starka, uśmiechającego się  do nas. Wyciągał małą  paczkę  chusteczek Kleenex, którą  trzymał w kieszeni dżinsów odkąd wrócił z Otherworldu i pomyślałam,  że po prostu może dotyk dodany do miłości uczynił prawie wszystko lepszym w naszym  świecie.

„Chodźmy,” powiedziałam do Stevie Rae, kiedy wzięłyśmy chusteczki od  Starka i w trójkę  przeszliśmy ramię  w ramię  przez gigantyczne obrotowe drzwi,  które wyprowadziły nas na zimną  noc w Tulsie. „Chodźmy do domu, a po  drodze możesz mi opowiedzieć  wszystko o wielkiej,  śmierdzącej kupie bzdur,  która na mnie czeka.”

„Uważaj na słowa, u-we-tsi-a-ge-ya.”

„Babcia!” Odczepiłam się  od Stevie Rae i Starka i pobiegłam w jej objęcia.  Przytuliłam ją  mocno, pozwalając miłości i koj ącemu zapachowi lawendy  otoczyć  mnie. „Ach, Babciu, tak się  cieszę,  że tu jesteś !”

„U-we-tsi-a-ge-ya, córko, pozwól mi spojrzeć  na twoją  twarz.” Babcia trzymała  mnie w luźnym uścisku, z rękami na moich ramionach, kiedy przyglądała się mojej twarzy.

„To prawda, jesteś  cała i zdrowa, znowu.” Zamknęła oczy i  ścisnęła moje  ramiona, mrucząc, „Dziękuję  Wielkiej Matce za to.” Przytulałyśmy się i  śmiałyśmy jednocześnie.

„Skąd wiedziałaś,  że tutaj będę?” Zapytałam, kiedy byłam w stanie przestać  ją

przytulać.

„Czy twój super odjazdowe zmysły Ci powiedziały?” Stevie Rae zapytała

podchodząc i przytulając babcię  na powitanie.

„Nie,” powiedziała, odwracaj ąc uwagę  od Stevie Rae i patrząc na Starka, który  spoglądał na nią. „Coś  o wiele bardziej przyziemnego.” Uśmiechnęła się anielsko. „Albo przypuszczam,  że powinnam powiedzieć,  że ktoś  bardziej  przyziemny, choć  nie jestem wcale pewna, czy przyziemny to dobre słowo do  użycia, odnosząc się  do tego walecznego Wojownika.”

174

„Stark? Ty zadzwoniłeś  do mojej babci?”

Posłał mi swój zarozumiały uśmiech i powiedział, „Tak, lubię  mieć  pretekst, by zadzwonić  do innej pięknej kobiety, zwanej Redbird.”

„Chodź  tu, ty czarusiu,” powiedziała Babcia.

Potrząsnęłam głową, kiedy Stark przytulał ostrożnie Babcię, jakby obawiał się,  że się  złamie. Zadzwonił do mojej babci i powiedział jej kiedy ląduje nasz samolot. Oczy Starka napotkały moje nad ramieniem Babci.  Dziękuję, powiedziałam do niego bezgłośnie. Jego uśmiech stał się  jeszcze większy.

Potem babcia była przy mnie ponownie, biorąc mnie za rękę.

„Hej, może Stevie Rae i ja pójdziemy do samochodu, podczas gdy ty i twoja

babcia będziecie mogły porozmawiać?”

Ledwie zdążyłam przytaknąć, a ich dwójka zniknęła, zostawiając Babcię  i mnie na pobliskiej ławce. Siedziałyśmy chwilę  nic nie mówiąc. Po prostu trzymałyśmy się  za ręce i patrzałyśmy na siebie. Nie zdawałam sobie sprawy z tego,  że płaczę  dopóki Babcia nie otarła delikatnie łez z mojej twarzy.

„Wiedziałam,  że do nas wrócisz,” powiedziała.

„Przykro mi,  że Cię  zmartwiłam. Przykro mi,  że nie...”

„Ssh,” Babcia mnie uciszyła. „Nie ma potrzeby przepraszać. Zrobiłaś  najlepiej

jak mogłaś, a to jest wystarczająco dobre dla mnie.”

„Byłam słaba, babciu. Wciąż  jestem słaba,” powiedziałam szczerze.

„Nie, u-we-tsi-a-ge-ya, jesteś  młoda, to wszystko.” Dotknęła delikatnie mojej  twarzy. „Przykro mi z powodu Heatha. Będzie mi brakowało tego młodego  chłopaka.”

„Mi też,” powiedziałam, mrugając ciężko, bym nie zaczęła płakać  ponownie.

„Ale czuję,  że wy dwoje znajdziecie się  ponownie. Być  może w tym  życiu, być

może w następnym.”

Przytaknęłam. „To właśnie powiedział Heath, zanim przeszedł do innego królestwa w Otherworldzie.”

175

Uśmiech babci był pogodny. „Otherworld… wiedziałam,   że to były okoliczności złamanego serca, ale został Ci dany wielki dar, kiedy odbyłaś

podróż  tam i z powrotem.”

Jej słowa sprawiły,  że pomyślałam – naprawdę  pomyślałam. Po tym jak wróciłam do prawdziwego  świata, byłam zmęczona, smutna i zdezorientowana, a potem, wreszcie, ze Starkiem byłam zadowolona i zakochana. „Ale nigdy nie byłam wdzięczna,” wypowiedziałam te słowa na głos, gdy sobie to uświadomiłam. „Nie rozumiałam daru, którym zostałam obdarzona.” Chciałam palnąć  sobie w głowę. „Jestem Wyższą  Kapłanką  do bani, Babciu.”

Babcia się  zaśmiała. „Oh, Zoey ptaszyno, jeśli to byłaby prawda nie powinnaś

pytać  siebie lub obwiniać  się  za swoje błędy.”

Parsknęłam. „Nie sądzę, by Wyższe Kapłanki popełniały błędy.”

„Oczywiście,  że tak. Jak inaczej miałyby się  uczyć  i rozwijać?”

Zaczęłam mówić,  że popełniłam tyle błędów, iż  powinnam rozwinąć  się  tak, by

być  zilion stóp wyżej, ale wiedziałam,  że to nie o to chodziło Babci.

Westchnęłam i powiedziałam, „Mam na swoim koncie kilka błędów.”

„Tylko mądra kobieta się  to tego przyznaje.” Smutek sprawił,  że jej uśmiech

zgasł. „To jedna z kluczowych różnic między Tobą  i twoją  matką.”

„Moja mama,” westchnęłam ponownie. „Myślałam o niej ostatnio.”

„Tak jak ja. Linda była w moich myślach w ciągu ostatnich dni.”

Uniosłam brwi na Babcię. Zwykle jeśli ktoś  był  w jej myślach,  to znaczy,  że cośdziało się  z tą  osobą. „Słyszałaś, co u niej?”

„Nie, ale wierzę,  że niedługo będę. Myśl o niej dobrze, u-we-tsi-a-ge-ya.”

„Będę,” powiedziałam.

Mój Garbus zaparkowany tam, wyglądał znajomo i słodko, z lśniącym morsko - niebieskim lakierem i błyszczącym chromem.

„Najlepiej będzie jak wrócisz do swojej szkoły, Zoey ptaszyno. Będziesz tam

potrzebna dzisiejszej nocy,” powiedziała Babcia.

Wstałyśmy i przytuliłyśmy się  ponownie. Musiałam zmusić  się, by ją  puścić.

„Zostajesz dzisiaj w Tulsie na noc, Babciu?”

176

„Oh, nie, Skarbie. Mam tyle do zrobienia. Jutro jest duży festyn w Tahlequah  i robię  piękne nowe saszetki z lawendą.” Uśmiechnęła się  do mnie. „Nanoszę  na  nie Redbirds.”

Uśmiechnęłam się  i przytuliłam ją  po raz ostatni. „Zatrzymasz jedną  dla mnie?”

„Zawsze,” powiedziała. „Kocham Cię  u-we-tsi-a-ge-ya.”

„Też  Cię  kocham,” powiedziałam.

A potem patrzyłam jak Stark wyskoczył z Garbusa i złapał ramię  Babci, pomagając jej przejść  przez ruchliwą  ulicę  pomiędzy najbliższym terminalem lotniska a parkingiem krótko postojowym. Podbiegł z powrotem do mnie, unikając samochodów. Kiedy otworzył dla mnie drzwi samochodu, zatrzymałam się, przycisnęłam rękę  do jego torsu i szarpnęłam go za koszulę, aż  schylił się, więc mogłam go pocałować.

„Jesteś  najlepszym Wojownikiem na  świecie,” wyszeptałam tuż  przy jego

ustach.

„Tak,” powiedział z błyszczącymi oczami.

Ulokowałam się  z tyłu mojego Garbusa i napotkałam oczy Stevie Rae we wstecznym lusterku. „Dzięki za to,  że dałaś  mi trochę  czasu z moją  babcią.”

„Nie ma problemu, Z. Uwielbiam twoją babcię.”

„Tak, ja też,” powiedziałam cicho. Potem wyprostowałam ramiona i czując się całkowicie wypełniona mocą, kontynuowałam, „Dobrze. Więc. Opowiedz mi  o tym wszystkim, z czym będę  musiała się  zmierzyć  wracaj ąc do szkoły.”

„Trzymaj się  swojego konia, ponieważ  jest jedna naprawdę  gorąca wiadomość,”  powiedziała Stevie Rae, kiedy włączyła kierunkowskaz i odjeżdżała od  krawężnika.

„Nawet nie lubisz koni,” powiedziałam.

„Właśnie,” powiedziała, co absolutnie nie miało sensu, ale również  mnie  rozśmieszyło. Tak, gorąca wiadomość  o bredniach lub nie, poważnie byłam  zadowolona,  że jestem w domu.

***

Tłumaczenie: Luna

177

„Wciąż  nie mogę  uwierzyć,  że Wyższa Rada jest taka naiwna,” powiedziałam  już  chyba gazilion razy to, tak przynajmniej mi się  wydawało, kiedy Stevie Rae  pomagała mi zdecydować, co założyć  na pogrzeb Jacka. Zadrżałam.

Bez pukania, Afrodyta wleciała do pokoju. Spojrzała na czarny, z długimi

rękawami sweter i czarne dżinsy, które trzymałam i powiedziała, „Cholera  jasna. Nie możesz tego założyć. Będziesz zapalać  stos pogrzebowy geja. Wiesz  jak upokarzające by to było, gdyby Cię  zobaczył, nie wspominaj ąc już Damiena? To wygląda jak wybrakowany ubiór Anity Blake z wczesnych lat  dziewięćdziesiątych.”

„Kim jest Anita Blake?” Zapytała Stevie Rae.

„Laską  wampirzą  morderczynią  napisaną  przez ludzką  laskę, która miała  Totalnie Tragiczne wyczucie stylu.” Afrodyta miała na sobie dopasowaną,  szafirową  suknię, która była trochę  lśniąca, ale nie aż  tak bardzo jak jedna z tych  na bal od Davida Bridala. Wyglądała cudnie i stylowo jak zwykle.  Prawdopodobnie dlatego,  że Victoria, osobista asystentka pani Jackson na Utica  Square wyciągała wszystkie rzeczy dla niej tak szybko, jak tylko pojawiły się i płaciła platynową  kartą  kredytową  jej mamy. Westchnęłam. To spowodowało,  że moje serce zabolało.

W każdym bądź  razie, przemaszerowała do mojej szafy, i po jednym pogardliwym spojrzeniu na moje ubrania wyciągnęła sukienkę, którą  dała mi w noc mojego pierwszego Rytuału Cór Ciemności. Była czarna z długimi rękawami i (w przeciwieństwie do swetra i dżinsów) twarzowa. Miała równieżniski, okrągły dekolt, lekkie rękawy, a brzegi lśniły czerwienią  szklanych koralików, kiedy się  ruszałam i pasowały perfekcyjnie do potrójnego księżyca  Liderki Cór Ciemności, który spoczywał na mojej szyi. Spojrzałam jej w oczy.

„Z tą  sukienką  nie wiążą  się  miłe wspomnienia,” powiedziałam.

„Taa, no cóż, ale wygląda dobrze na Tobie. Jest stosowna. I najważniejsze,  Jackowi bardzo by się  podobała. W dodatku według mojej mamy, wspomnienia  się  zmieniaj ą jak ludzie, zgłasza jeśli jest wystarczaj ąco dużo alkoholu.”

„Zrozum, Afrodyto, nie mów mi,  że będziesz piła dzisiaj. To po prostu

niestosowne,” powiedziała Stevie Rae.

„Nie, dyniogłowa. Albo przynajmniej nie dopóki nie będzie po wszystkim.”

Cisnęła we mnie sukienką.

„Teraz włóż  to i pospiesz się. Bliźniaczki i Darius przyprowadzą  Damiena tutaj,  więc będziemy mogli wszyscy razem iść  na pogrzeb – pokaz solidarności oferm

178

kujonów i w ogóle, co jak sądzę  jest dobrą  decyzją,” dodała szybko, kiedy  Stevie Rae wciągnęła powietrze i otworzyła usta, by jej przerwać. „Oh i cześć.  Dobrze jest widzieć  Cię  i Twojego hipochondrycznego chłopaka znowu  w prawdziwym  świecie.”

„W porządku, założę  ją.” Zanurkowała do naszej łazienki, potem wysunęła  głowę  i napotkałam zimne, niebieskie spojrzenie Afrodyty. „Oh i Stark jest  moim Strażnikiem i Wojownikiem po pierwsze, moim chłopakiem po drugie. I z całą pewnością  nie jest hipochondrykiem. Wiesz o tym. Widziałaś, co się  mu  stało.”

„Huh,” zadrwiła sobie westchnieniem.

Zignorowałam ten niegrzeczny dźwięk, ale zostawiłam drzwi otwarte, bym mogła wciąż  rozmawiać  z nimi, kiedy będę  się  ubierała. Kiedy zobaczyłam kamień  jasnowidza zatrzymałam się  i zdecydowałam,  że będzie wisiał pod

sukienką  – nie było mowy,  że poczuję  się  na siłach do tego, by odpowiadać dzisiaj na pytania o Skye i Siach. Uczesałam moje włosy szybko  i powiedziałam, „Hej, sądzicie,   że Neferet pozwala mi podpalać  stos  pogrzebowy, bo oczekuję,  że wszystko popsuję?” Do diabła, oczekiwałam,  że  wszystko popsuję, dlaczego ona, by nie miała?

„No cóż, myślę,  że jej plan jest bardziej neferetański niż  Ty ochrzaniająca

wszystkich i wywrzaskująca,  że zależało Ci na Jacku,” powiedziała Stevie Rae.

„Nef jaki?” powiedziała Shaunee, kiedy ona także weszła do pokoju bez

żadnego cześć.

„Retański kto?” wtrąciła Erin. „Co ona robi, Bliźniaczko? Próbuje odebrać  slang

słowny Damiena?”

„Całkowicie brzmi tak, Bliźniaczko,” odpowiedziała Shaunee.

„Lubię  słowa, a Wy dwie możecie ssać  cytrynę,” powiedziała Stevie Rae.

Afrodyta zaczęła się śmiać, a potem ukryła to kaszlem, kiedy opuściłam  łazienkę  i spojrzałam na nich wszystkich. „Jesteśmy gotowi, by iść  na pogrzeb.  Wydaje mi się  jednak,  że powinniśmy okazać  więcej szacunku Jackowi, który był naszym przyjacielem i w ogóle.

Bliźniaczki natychmiast wyglądały na skruszone. Podeszły do mnie i każda mnie przytuliła, mrucząc,  że jest szczęśliwa,  że wróciłam.

179

„Z ma rację, by być  bardzie poważnym, i nie tylko z powodu pogrzebu Jacka, co  jest naprawdę  straszne. Wszyscy wiemy,  że nie ma mowy, by Neferet nagle  zdecydowała się  czynić  dobre rzeczy i respektować  Zoey i jej moce,”  powiedziała Stevie Rae.

„Musimy być  przygotowani,” zgodziłam się. „Stójcie blisko mnie. Bądźcie  gotowi. Jeśli będę  musiała utworzyć  ochronny krąg, nie wyobrażam sobie,  że  będę  miała zbyt dużo czasu na to.”

„Dlaczego nie utworzysz kręgu na początku?” Afrodyta powiedziała.

„Chciałam, ale zerknęłam na temat pogrzebu wampira i Wyższa Kapłanka  zwykle nie tworzy kręgu. Jej obowiązkiem, no cóż, uh, to znaczy moim  obowiązkiem jest stać  jako  świadek z szacunkiem nad stratą  wampira kompana  i pomagać  duszy wampira odejść  do  Świata Nyks Otherwoldu. Nie ma mowy  o  żadnym kręgu, tylko modlitwy do Nyks i takie tam.”

„Powinnaś  być  dobra w tym, Z, odkąd wróciłaś  z Otherworldu,” powiedziała

Stevie Rae.

„Mam nadzieję,  że Jack będzie dumny.” Czułam,  że łzy zapiekły w moich  oczach i zamrugałam mocno, by je powstrzymać. Ostatnią  rzeczą  jaką potrzebowaliby ode mnie moi przyjaciele był dzisiaj płacz.

„Więc  żadne z Was nie ma pojęcia co planuje Neferet?” Zapytałam.

Kilka głów potrząsnęło, a Afrodyta powiedziała, „Wszystko, co mogę  wymyślićto, to,  że będzie próbowała Cię  w jakiś  sposób upokorzyć, ale wiem jak miałaby to zrobić  jeśli będziesz spokojna, silna i skupiona na tym, dlaczego tutaj dzisiaj jesteśmy.”

„Dla Jacka,” powiedziała Shaunee.

„By się  pożegnać  z nim,” powiedziała Erin, jej głos drżał trochę.

„No cóż, to miłe i w ogóle,” powiedziała Stevie Rae, a my spojrzeliśmy na nią.  „Ale myślę,  że pogrzeby, nie ważne czyje, są  zwłaszcza dla ludzi, których te  osoby zostawiły, jak Damien.”

„To naprawdę  dobre stwierdzenie, Stevie Rae.” Uśmiechnęłam się  do niej

z wdzięczności. „Zapamiętam to.”

180

Thank you for evaluating PDF to ePub Converter.


To get full version, you need to purchase the software from: http://www.pdf-epub-converter.com/convert-to-epub-purchase.html



Stevie Rae odchrząknęła. „Wiem, bo widziałam moją  mamę   dzisiaj i przygotowała dla mnie taki mini pogrzeb. To był jej sposób na zakończenie wszystkiego.”

Ogarnął mnie przez moment intensywny szok, kiedy Bliźniaczki eksplodowały,

„O Bogini, jakie to straszne.”

„Przyszła tutaj?” Afrodyta zapytała. Byłam zaskoczona tym jak jej głos brzmiał.

Stevie Rae przytaknęła. „Była przy frontowej bramie, zostawiała dla mnie wieniec pogrzebowy, ale tak naprawdę  robiła to, co Damien będzie próbował dzisiaj zrobić, mówiła do widzenia.”

„Rozmawiałaś  z nią, czyż  nie?” Powiedziałam. „To znaczy, ona wie,  że nie

jesteś  już  martwa, prawda?”

Stevie Rae uśmiechnęła się, choć  jej oczy wciąż  wyglądały na super smutne.  „Taa, ale poczułam się  strasznie,  że to ja nie poszłam do niej najpierw. To było straszne zobaczyć,  że tak płacze.”

Podeszłam do Mojej Najlepszej Przyjaciółki na Zawsze, „No cóż, przynajmniej już  wie.”

„I przynajmniej masz mamę, której wystarczaj ąco na Tobie zależy, by płakała

z Twojego powodu,” powiedziała Afrodyta.

Napotkałam wzrok Afrodyty z całkowitym zrozumienie, „Taa, to prawda.”

„Wasze mamy też, by płakały, gdyby coś  się  wam stało,” powiedziała Stevie

Rae.

„Moja publicznie, bo oczekiwałoby tego od niej, i dlatego,  że jest tak  przepisowo - niepoprawna,  że mogłaby nawet  ćwiczyć  płakanie po prostu od tak  sobie,” powiedziała nijako Afrodyta.

„No cóż, zgaduj ę,  że moja płakałaby także, ale raczej z powodu jak ona mogła  mi to zrobić, i  że pójdzie prosto do piekła, i  że to jej wina.” Spauzowałam,  a potem dodałam, „Moja Babcia powiedziała,  że to bardzo  źle,  że moja mama  nie rozumie tego,  że jest tylko jedna prawidłowa odpowiedź  dotycząca  przyszłości.” Uśmiechnęłam się  do moich przyjaciół. „Wiem o tym, bo tam była  i jest pięknie. Naprawdę, naprawdę  pięknie.”

„Jack jest tam, czyż  nie? Bezpieczny w Otherworldzie, z Boginią?”

181

Wszyscy spojrzeliśmy i zobaczyliśmy Damiena w drzwiach, które Bliźniaczki zostawiły otwarte. Darius stał po jednej jego stronie, a Stark po drugiej.

Damien wyglądał absolutnie strasznie, nawet mimo,  że był ubrany nienagannie w Armaniego. Był tak blady,  że wydawało się,  że mogłabym zobaczyć  jego skórę  i cienie pod jego oczami jak siniaki. Podeszłam do niego i wzięłam go w ramiona. Był szczupły, słabowity i całkowicie nie jak Damien.

„Tak, jest z Nyks. Daję  Ci moje słowo jako jej Wyższa Kapłanka.” Przytuliłam

go i wyszeptałam, „Przykro mi, Damien.”

Damien odwzajemnił mój uścisk, a potem z wysiłkiem zrobił krok w tył. Nie płakał. Zamiast tego wyglądał na wypompowanego – pustego – bezradnego.

„Jestem gotowy, by iść  i jestem szczęśliwy,  że już  jesteś.”

„Ja też. Chciałabym być  tu przedtem,” poczułam łzy, które groziły mi znowu.

„Może mogłabym …”

„Nie, nie mogłabyś,” powiedziała Afrodyta, robiąc kilka kroków i stając obok

mnie.

Znowu jej głos był delikatny pełen zrozumienia i brzmiała w pewien sposób starzej niż  na swoje dziewiętnaście lat. „Nie mogłaś  powstrzymać śmierci  Heatha. Nie byłabyś  w stanie powstrzymać śmierci Jacka.” Moje oczy napotkały spojrzenie Starka i zobaczyłam w nim odbicie tego, o czym myślałam –  że powstrzymam jego  śmierć. Nawet jeśli to znaczyłoby,  że miałby koszmary i wciąż  nie byłby w stu procentach sobą, przynajmniej  żyłby.

„Naprawdę, przestań  Z,” powiedziała Afrodyta. „Cała Ty – nie zaczynaj znowu

grać  w tą  grę  obwiniania siebie. Jedyną  odpowiedzialną  osobą  za  śmierć  Jacka

jest Neferet. Wiemy o tym, nawet jeśli nikt inny nie wie.”

„Nie mogę  poradzić  sobie z tym teraz,” powiedział Damien i przez moment  myślałam,  że może zemdleć. „Musimy dzisiaj stanąć  twarzą  w twarz z Neferet?”

„Nie,” powiedziałam szybko. „Nie planuję  nic w tym rodzaju.”

„Ale nie możemy kontrolować  tego, co zamierza zrobić,” powiedziała Afrodyta.

„Stark i ja będziemy stać  blisko. Reszta z was musi upewnić  się, by być  blisko  Zoey i Damiena. Nie zaczniemy niczego, ale jeśli Neferet zaatakuje czarem  kogokolwiek z nas, będziemy gotowi.”

182

„Widziałam ją  na wprost Rady. Nie sadzę, by coś  zrobiła jak oczywisty atak

na Z,” powiedziała Stevie Rae.

„Cokolwiek zrobi, będziemy gotowi,” Stark powtórzył słowa Dariusa.

„Ja nie będę  gotowy,” powiedział Damien. „Nie sądzę, bym kiedykolwiek był

w stanie walczyć  przeciwko czemukolwiek.”

Ujęłam ręką  dłoń  Damiena. „No cóż, dzisiaj nie będziesz musiał. Jeśli będziemy musieli stoczyć  bitwę, Twoi przyjaciele ją  stoczą. Teraz chodźmy zobaczyć Jacka.”

Damien zaczerpnął długi, drżący oddech, przytaknął i opuściliśmy mój pokój.  Wciąż  trzymaj ąc Damiena za rękę, prowadziłam grupę  schodami i na zewnątrz do pokoju dziennego, który był całkowicie pusty. Mentalnie wysłałam małąmodlitwę  do Nyks: Proszę, niech wszyscy już  tam będą  – proszę, by Damien dowiedział się  jak był kochany Jack.

Szliśmy chodnikiem, który prowadził dookoła frontowej części szkoły.  Wiedziałam, gdzie idziemy. Pamiętałam zbyt dobrze,  że stos pogrzebowy  Anastasii był usytuowany w centrum ziem szkoły, na wprost  świątyni Nyks.

Kiesy szliśmy wzdłuż  chodnika w ciszy delikatny dźwięk przykuł moją  uwagę, więc spojrzałam na ławkę, która stała obok tui blisko frontowej części szkoły.  Erik siedział tam, sam. Twarz miał ukrytą  w dłoniach i słyszałam,  że płakał.

Tłumaczenie: Maily (marlen1986)

183

Rozdział 20

Zoey

Prawie przeszłam obok i wtedy przypomniałam sobie,  że zanim Erik przeszedł  Przemianę  był współlokatorem Jacka. I dlatego również  pamiętałam,  że nie miało znaczenia, co wtedy zaszło między mną  a nim. Dziś  wieczorem byłam  Wyższą  Kapłanką  dla Jacka i bez wątpienia wiedziałam,  że Jack nie chciałby, bym pozwoliła Erikowi siedzieć  tam samemu, płacząc.

W dodatku miałam nagły przebłysk przez mój umysł, przypomniałam sobie moment, kiedy Eric znalazł mnie płaczącą  po moim pierwszym, katastrofalnym,  Rytuale Cór Ciemności. Wtedy był słodki, troskliwy i sprawił,  że poczułam sięjakbym naprawdę  mogła poradzić  sobie z szaleństwami, które wydarzyły sięw tej szkole.

Byłam mu w zamian winna przysługę.

Ścisnęłam rękę  Damiena i pociągnęłam go delikatnie, a cała moja grupa się

zatrzymała.

„Kochanie,” powiedziałam do Damiena. „Chcę, byś  poszedł ze Starkiem i ze  wszystkimi innymi do stosu pogrzebowego. Jest coś, co muszę  zrobić  naprawdę szybko. W dodatku tym, kto powinien przemawiać  na wampirzym pogrzebie  jesteś  ty - ponieważ  Jack był naprawdę  twoim Małżonkiem - muszę  spędzić  czas  na medytacji, zanim zostanie zapalony stos pogrzebowy.” Przynajmniej miałam  nadzieję,  że Damien powinien to zrobić.

Jakby w odpowiedzi na moje słowa, wampirzyca wyszła z cienia, nadchodząc z kierunku, gdzie umieszczony był stos pogrzebowy. „Masz całkowitą  rację,  Zoey Redbird,” powiedziała.

Ja i wszyscy moi przyjaciele obdarzyliśmy ją  wielkimi, pytającymi spojrzeniami.

„Och, powinnam się  przedstawić.” Zaproponowała mi jej rękę  w tradycyjnym  wampirzym powitaniu. „Jestem Beverly…” Urwała, odchrząknęła i zaczęła  ponownie. „Jestem Profesor Missal. Instruktor nowych Zaklęć  i Rytuałów.”

„Och, uh, miło Cię  poznać.” Przywitałam się, chwytając jej przedramię.

Tak, miała pełny wampirzy tatuaż  - ładny wzór, który przypominał mi muzyczne notatki -   ale przysięgam, wyglądała młodziej niż  Stevie Rea.

184

„Um, Profesor Missal, czy doprowadzisz Damiena i resztę  dzieciaków do stosu?

Jest coś  co muszę  tu zrobić.”

„Oczywiście. Wszystko będzie gotowe dla Ciebie.” Odwróciła się  do Damiena

i łagodnie powiedziała, „Proszę  za mną.”

Damien odpowiedział słabym ok, ale patrzył super szklistymi oczami. Mimo to

zaczął podążać  za nową  profesorką. Stark został z tyłu. Jego oczy przeniosły się

do cienia i ławki, na której siedział Erik. Wtedy popatrzył na mnie.

„Proszę,” powiedziałam. „Muszę  z nim porozmawiać. Zaufaj mi, dobrze?”

Jego twarz się  odprężyła. „Nie ma problemu, mo bann ri.” Zanim ruszył za  Damienem, cicho dodał jego szkockim akcentem, „Poczekamy na Ciebie, ażskończysz.”

„Dziękuję,” próbowałam mu powiedzieć  oczami jak bardzo go kocham

i doceniałam jego lojalność  i zaufanie.

Uśmiechnął się  i ruszył za resztą  grupy. Cóż, z wyjątkiem Afrodyty. I Dariusa, który unosił się  za nią jak cień.

„Co?” Powiedziałam.

„Jak możemy zostawić  Cię  samą?” Afrodyta przewróciła oczami. „Poważnie.  Jak nieświadoma jesteś? Neferet udało się  odciąć  głowę  Jacka i nawet jej tam  rzeczywiście nie było. Darius i ja nie zostawimy Cię  samej, byś  pocieszyła  Erika.”

Spojrzałam na Dariusa, ale potrząsnął głową  i powiedział, „Wybacz Zoey,

Afrodyta ma racj ę.”

„Czy moglibyście przynajmniej zatrzymać  się  tu tak, by być  poza zasięgiem

słuchu?” Zapytałam ze złością.

„Jakbyśmy chcieli słyszeć  jak Erik staje się  gównianą  beksą? Nie ma sprawy.

Tylko się  pospiesz. Nikt nie musi czekać  na niego,” powiedziała Afrodyta.

I nawet nie starałam się  westchnąć, kiedy odeszłam od nich, idąc do Erika.

Dobrze, poważnie. Facet nawet nie wiedział,  że tam byłam. Stałam przed nim.

Twarz miał ukrytą  w dłoniach i płakał.

185

Naprawdę  płakał. Wiedząc jakim doskonałym był aktorem, odchrząknęłam i przygotowałam się  na pół-sarkazm lub co najmniej zachowanie pasywno-

agresywne.

Kiedy spojrzał na mnie wszystko się  zmieniło. Jego oczy były spuchnięte i czerwone.

Łzy moczyły jego policzki. Nawet się  usmarkał. Mrugnął kilka razy, jakby było  mu ciężko skoncentrować  się  na mnie. „Oh, Zoey,” powiedział i włożył trochę wysiłku, by się   pozbierać. Wyprostował się   i otarł nos rękawem. „Um, hej. Wróciłaś.”

„Tak, wylądowałam niedawno. Zamierzam zapalić  stos Jacka. Chcesz iść  ze

mną?”

Szloch wybuchł głęboko z niego. Erik pochylił głowę  i zaczął płakać.

To było całkowicie straszne.

Nie wiedziałam co robić.

I przysięgam,  że słyszałam parsknięcie Afrodyty w oddali.

„Hej.” Usiadłam obok niego i niezgrabnie poklepałam go po ramieniu. „Wiem,

że to straszne. Byliście naprawdę  dobrymi przyjaciółmi.”

Erik skinął głową. Mogłam zobaczyć,  że bardzo się  starał panować  nad sobą,

więc usiadłam tam i zaczęłam paplać, podczas gdy pociągał nosem i ocierał

twarz rękawem.

„To naprawdę  do bani. Jack był zbyt słodki, zbyt młody i w ogóle,  żeby coś

takiego mu się  przydarzyło. Będziemy za nim bardzo tęsknić.”

„Neferet to zrobiła,” powiedział spokojnie i widziałam jak rozgląda się  dookoła,  jakby się  bał,  że zostanie podsłuchiwany. „Nie wiem jak. Nie mam nawet  pieprzonego pojęcia dlaczego, ale ona to zrobiła.”

„Tak,” powiedziałam.

Nasze oczy się  spotkały.

„Czy zamierzasz coś  z tym zrobić?” Powiedział.

Mój wzrok nie zachwiał się  ani przez sekundę. „Absolutnie wszystko co w mojej mocy.”

186

Prawie sie uśmiechnął. „Cóż, to wystarczy jak dla mnie.” Ponownie otarł twarz i przebiegł dłonią  przez włosy. „Wyjeżdżam.”

„Co?” Powiedziałam błyskotliwie.

„Tak, wyjeżdżam. Opuszczam Dom Nocy w Tulsie, by pojechać  do L.A. Chcą

mnie tam - w Hollywood. Miałem być  kolejnym Bradem Pittem.”

„Miałeś?” Zapytałam całkowicie zmieszana. „Co Cię  zatrzymuje?”

Erik powoli podniósł prawą  rękę  i otworzył ją, bym spojrzała. Mrugnęłam kilka razy, nie rozumiejąc naprawdę, co widziałam.

„Tak, to jest to o czym myślisz,” powiedział.

„To Labirynt Nyks.” Oczywiście rozpoznałam tatuaż  w kolorze szafiru, który  wypełniał jego dłoń, ale mój umysł miał ciężki okres, więc nie bardzo  wiedziałam o co chodzi, aż  głos Afrodyty dotarł zza mnie. „O cholera! Erik jest  Tropicielem.”

Oczy Erika zwróciły się  do Afrodyty. „Zadowolona? Idź,  śmiało i  śmiej się.  Wiesz, co to oznacza, nie mogę  opuścić  Tulsy i Domu Nocy przez cztery lata …  Muszę  tu zostać  i podążać  za tym i być  dupkiem dla tego, kto jest tu, kiedy

każde dziecko przez następne cztery lata będzie Naznaczone i dowiedzieć  się,

czy umrze, czy nie umrze, ale na pewno zmienię  jego  życie na zawsze.”

Nastąpił moment ciszy i wtedy Afrodyta powiedziała, „Czy to Cię  trapi?  Że jesteś  nowym Tropicielem i to jest trudna robota, czy naprawdę  Ci przeszkadza,  że odkładasz Hollywood na cztery lata i w tym czasie nie ma pewności, byśzostał  kolejnym Bradem Pittem?”

Odwróciłam się  i skierowałam do niej. „On był współlokatorem Jacka!

Pamiętasz jak to jest stracić  współlokatora?” Widziałam jej zmianę  wyrazu twarzy na łagodniejszy, ale tylko potrzasnęłam głową. „Nie. Ty i Darius idźcie.  Zaraz przyjdę.”

Kiedy Afrodyta nadal się  wahała i powiedziałam bezpośrednio do jej  Wojownika. „Jako Twoja Wyższa Kapłanka rozkazuj ę  Ci. Chcę, zostać  sama z Erikiem. Zabierz Afrodytę, spotkamy się  przy stosie Jacka.”

Darius nie zawahał się  ani przez sekundę. Ukłonił mi się  nisko, a potem wziął  Afrodytę  za łokieć  i dosłownie ją  odciągnął. Westchnęłam głęboko i usiadłam obok Erika na ławce.

187

„Przepraszam za to. Afrodyta chce dobrze, ale jakby powiedziała Stevie Rea,

Nie jest czasem zbyt miła.”

Erik parsknął. „Nie musisz mi tego mówić. Ja i ona się  spotykaliśmy, pamiętasz?”

„Pamiętam,” powiedziałam cicho. Potem dodałam. „Ty i ja także się

spotykaliśmy.”

„Tak,” powiedział. „Myślałem,  że Cię  kocham.”

„Ja także myślałam,  że Cię  kocham.”

Spojrzał na mnie. „Myliliśmy się?”

Spojrzałam z powrotem na niego. Naprawdę  patrzyłam na niego. Bogini, był

gorący na sposób Supermana/Clarka Kenta. Wysoki, ciemnowłosy, niebieskooki  i dobrze zbudowany. Ale było w nim coś  więcej niż  tylko to. Tak, lubił  kontrolować  i był arogancki, ale wiedziałam,  że gdzieś  w  środku był naprawdę,

naprawdę  dobrym facetem. Nie byłam po prostu odpowiednią  dziewczyną  dla

tego faceta.

„Taa, myliliśmy się, ale to jest w porządku. Właściwie przypominam sobie,  że  to w porządku nie być  idealnym, zwłaszcza jeśli uczysz się  na swoich błędach.  Więc może będziemy się  uczyć  na naszych błędach? Myślę,  że w każdym razie

możemy być  lepszymi przyjaciółmi.”

Jego cudowne usta uniosły się. „Myślę,  że możesz mieć  rację.”

„W dodatku,” dodałam, potrącając go moim ramieniem. „Nie mam zbyt wielu

wystarczająco nieskomplikowanych facetów jako moich przyjaciół.”

„Jestem bardzo nieskomplikowanym facetem. Mam na myśli, prawdziwym

prostym facetem, który jest także, jak ty to mówisz, ładny.”

„Tak, jesteś,” powiedziałam. Wtedy wyciągnęła do niego dłoń. „Przyjaciele?”

„Przyjaciele.” Erik ujął moją  dłoń  w swoją  i wtedy z ogromnym uśmiechem,

ukląkł z gracją  na jedno kolano. „Moja pani, bądźmy zawsze przyjaciółmi.”

„Okie dokie,” powiedziałam trochę  pozbawiona tchu, ponieważ, cóż, bez  względu na to jak bardzo kochałam Starka, Erik był naprawdę  gorącym i super  dobrym aktorem.

188

Ukłonił się  i pocałował moją  dłoń. Nie w straszny sposób w stylu próbuję-dostać-się-do-twoich-majtek, ale w prawdziwy dżentelmeński sposób. Nadal na kolanie, patrząc na mnie, powiedział. „Musisz coś  dzisiaj wieczorem powiedzieć, co da nam nadzieję  i pomoże Damienowi, ponieważ  właśnie teraz większość  z nas jest po prostu zdezorientowana, zastanawiaj ąc się, co do cholery - i Damien naprawdę  nie radzi sobie zbyt dobrze.”

Moje serce się ścisnęło. „Wiem.”

„Dobrze. Bez względu na resztę, wierzę  w Ciebie, Zoey.”

Westchnęłam. Znowu.

Uśmiechnął się  i wstał, podciągając mnie wraz z nim do góry. „Więc pozwól mi odprowadzić  Cię  na ten pogrzeb.”

Wzięłam pod ramię  Erika i podążyłam w przyszłość, której nie mogłam zacząćsobie wyobrażać.

***

To było smutne westchnienie pełne niedowierzania. Niepodobnie do ostatniego razu, kiedy stos pogrzebowy został zapalony dla wampira w Domu Nocy, cała szkoła tu była. Adepci i wampiry utworzyły wielkie koło dookoła czegośo strukturze jak ławka, która została ustawiona w centrum szkolnych terenów.  Mogłam zobaczyć  wciąż  przypaloną  trawę, która była nie tak dawno  świadkiem spalenia ciała Anastasii Lankford przez ogień  Bogini w tym samym miejscu.  Tylko nikt ze szkoły nie wyszedł ze słabości i nie okazał jej szacunku. Zbyt wielu z nich było pod kontrolą  Kalony - albo po prostu przestraszonych.  Dzisiejszego wieczoru było inaczej. Kontrola Kalony została złamana, a Jack miał mieć  pogrzeb jak Wojownik.

Moje oczy odnalazły Dragona Lankforda, przed tym jak zobaczyłam stos pogrzebowy. Stał za Jackiem w cieniu najbliższego dębu. Ale cień  nie zasłaniał jego bólu. Mogłam zobaczyć  łzy spływające cicho w dół jego zbolałej twarzy.  Bogini pomóż  Dragonowi, to była moja pierwsza modlitwa tego wieczoru.

To taki dobry mężczyzna. Pomóż  mu odnaleźć  spokój.

Wtedy spojrzałam na Jacka.

To co zobaczyłam sprawiło,  że ciężko mi było oddychać  i uśmiechałam sięprzez łzy. Według tradycji wampirzych pogrzebów został owinięty od stóp do

189

głowy w tradycyjną  wampirzą  osłonę, ale okrycie Jacka było fioletowe. Super

błyszczące. Super piękne. Super fioletowe.

„Ona to rzeczywiście zrobiła.” Zdławiony glos Erika dobiegł do mnie.  „Wiedziałem,  że fioletowy to jego ulubiony kolor, więc poszedłem do Dolphin  w Utica Square i kupiłem fioletowe prześcieradła. Dużo prześcieradeł. Potem  powiedziałem Sapphire w ambulatorium, by owinęła Jacka w nie, nawet jeśli nie

sądziłem,  że naprawdę  to zrobi.”

Odwróciłam się  do Erika, wspięłam się  na palcach i pocałowałam go w policzek. „Dziękuję. Jack byłby zachwycony,  że to zrobiłeś. Byłeś  dla niego dobrym przyjacielem.”

Skinął głową  i uśmiechnął się, ale nic nie powiedział i widziałam,  że znowu płakał. Nim udało mi się  dołączyć  do niego i wrzasnąć  tak mocno, bym nie została pomylona z inną  Wyższą  Kapłanką, spojrzałam z dala od niego i moje oczy odnalazły Damiena. Był na kolanach blisko głowy Jacka, leżącego na stosie.

Duchess siedziała obok niego i jego pucołowatego kota, Cammy, który ponuro skulił się  pomiędzy jego kolanami. Stark stał obok Duchess i mogłam zobaczyć,

że głaskał ją  i mruczał coś  do niej i Damiena jednocześnie. Stevie Rea stała  obok Starka, wyglądając super nieszczęśliwie i nieustannie płacząc. Afrodyta  stała po drugiej stronie Damiena z Dariusem z prawej obok niej. Bliźniaczki  były po jej lewej stronie. A z każdej strony grupy moich najlepszych przyjaciół,  cała szkoła stała w kole wokół stosu w ciszy, pełnej szacunku. Wielu adeptów  i wampirów, w tym Lenobia i większość  innych profesorów trzymali fioletowe  świece. Nie wydawało się, by ktoś  z wyj ątkiem Starka mówił, ale mogłam  usłyszeć  wiele szlochów.

Neferet nie było nigdzie widać.

„Możesz to zrobić,” wyszeptał Erik.

„Jak?” Ledwo wypowiedziałam słowo.

„Tak jak zawsze robisz … z pomocą  Nyks,” powiedział.

„Proszę, Nyks, pomóż  mi. Nie mogę  tego sama zrobić.” Wyszeptałam na głos.  I wtedy Profesor Missal znalazła się  obok i poprowadziła mnie do przodu. Więc  poruszaj ąc się  i mając nadzieję,  że byli przekonani o tym,  że tak kroczy dorosła  prawdziwa Wyższa Kapłanka, podeszłam bezpośrednio do Damiena.

190

Stark zobaczył mnie pierwszą. Kiedy jego oczy spotkały moje nie zobaczyłam  żadnego cienia zazdrości, czy złości, nawet jeśli wiedziałam,  że Erik szedł zaraz

za mną.

Mój Wojownik, mój Strażnik, mój kochanek usunął się  na bok i skłonił się  do mnie formalnie.

„Witam Cię  Wyższa Kapłanko.” Jego głos rozbrzmiał na terenie szkoły.

Każdy odwrócił się  w moją  stronę  i wydawało się,  że jak jedność, Dom Nocy skłonił się, uznając mnie jako ich Wyższą Kapłankę.

Opanował mnie uczucie jakiego nigdy przedtem nie doznałam. Profesorowie, stuletnie wampiry i najmłodsi z adeptów patrzyli na mnie - wierząc we mnie, ufając mi. Było to straszne jak i niesamowite.

Nigdy nie zapomnę  tego uczucia, kiedy głos Bogini zabrzmiał w mojej głowie.

Prawdziwa Wyższa Kapłanka jest pokorna, jak również  dumna i nigdy nie zapomina o odpowiedzialności, którą pociąga za sobą  bycie liderem.

Zatrzymałam się  przed Damienem i skłoniłam się  do niego z pięścią  zaciśniętąnad moim sercem.

„Witaj Damien.” Wtedy nie troszcząc się,  że odbiegałam od tekstu i etykiety  wampirzego pogrzebu, którą  czytałam w samolocie, wzięłam ręce Damiena  i pociągnęłam tak,  że wstał. Objęłam go i powtórzyłam. „Witaj, Damien.”

Zaszlochał raz. Jego ciało było sztywne i poruszał się  powoli, jakby obawiał się,

że może się  złamać  w zillion kawałków, ale objął mnie naprawdę  mocno.

Zanim odeszłam od niego zamknęłam oczy, skoncentrowałam sięi wyszeptałam, „Powietrze, przybądź  do twojego Damiena. Wypełnij go jasnością, nadzieją  i pomóż  mu przej ść  przez tę  noc.” Powietrze odpowiedziało natychmiast. Uniosło moje włosy i owinęło się  wokół Damiena i mnie.  Usłyszałam,  że zassał powietrza, a kiedy wydychał je, trochę  z tego strasznego napięcia uszło z jego ciała. Cofnęłam się  i napotkałam jego smutne oczy.  „Kocham Cię, Damien.”

„Ja Ciebie też  Zoey. No, dalej.” Skinął głową  w stronę  okrytego fioletem ciała  Jacka. „Zrób to, co masz zrobić. Wiem,  że Jacka tu nie ma.” Urwał i z powrotem  zaczął szlochać, a potem dodał, „Choć  byłby zadowolony,  że to ty.”

191

Zamiast wybuchnąć  płaczem i upaść  na ziemię  rozklejając się, jak chciałam zrobić, odwróciłam się  twarzą  do stosu i Domu Nocy. Wzięłam dwa głębokie oddechy, wypuściłam je i z trzecim wyszeptałam. „Duchu, przybądź  do mnie.  Spraw, by mój głos był wystarczająco głośny, by każdy mógł go usłyszeć.”  Element, z którym mam najbliższe powiązanie wypełnił mnie i wzmocnił. Kiedy

zaczęłam mówić, mój głos był jak latarnia morska Bogini i roznosił się  echem

dźwięku i ducha nad terenem szkoły.

„Jacka tutaj nie ma. W naszych umysłach wszyscy to rozumiemy. Damien  właśnie mi to powiedział, ale dziś  wieczorem, chcę żebyście wszyscy to  wiedzieli.” Mogłam poczuć  na mnie oczy wszystkich, mówiłam powoli  i wyraźnie słowa, które były dotknięte przez Boginię, jakby przyszły do mojego  umysłu. „Byłam w Otherworldzie i mogę  wam obiecać,  że to jest piękne,  niesamowite i prawdziwe miejsce, jak wasze serca chcą  wierzyć. Jack tam jest.  Nie czuje  żadnego bólu. Nie jest smutny, czy zmartwiony, lub przestraszony.  Jest z Nyks, na jej łąkach i zagajnikach.” Zatrzymałam i uśmiechnęłam się poprzez jasność  łez. „Pewnie wędruje beztrosko i radośnie po tych łąkach  i zagajnikach.” Usłyszałam zaskoczony chichot Damiena, powtórzony przez  kilku młodych adeptów. „Spotka swoich przyjaciół, jak mojego Heatha  i prawdopodobnie będą  dekorować  wszystko jak szaleni.” Afrodyta parsknęła  śmiechem, a Erik zachichotał. „Nie możemy z nim teraz być.” Spojrzałam na  Damiena. „To trudne, wiem,  że to trudne. Ale możemy być  pewni,  że  zobaczymy go znowu … w tym  życiu, albo w następnym. A kiedy tak się  stanie,  nieważne kim jesteśmy, albo gdzie jesteśmy, obiecuję  wam,  że jedna rzecz  naszego ducha, naszej istoty pozostanie taka sama: miłość. Nasza miłość żyje  i będzie trwać  wiecznie. I to obietnica, która pochodzi prosto od Bogini.”

Stark wręczył mi długi kij, który miał coś  lepkiego owiniętego wokół drugiego końca. Wzięłam go, ale zanim podeszłam do stosu, moje oczy spotkały Shaunee.

„Pomożesz mi?” Zapytałam ją.

Otarła łzy, obróciła się  twarzą  na południe podniosła ramiona i głosem wzmocnionym przez miłość  i stratę  zawołała, „Ogniu! Przybądź  do mnie!”  Shaunee trzymała ręce nad głową, podeszła do głowy olbrzymiego stosu drewna, na którym leżało ciało Jacka.

„Jacku Swift, byłeś  słodkim, wyjątkowym chłopcem. Zawsze będę  Cię  kochać jak brata i przyjaciela. Do następnego razu, gdy cię  zobaczę, bądź pozdrowiony.” Kiedy dotknęłam stos końcem pochodni, Shaunee rzuciła  w niego swój element, od razu zapalając j ą  lśniącym na  żółto i fioletowo  płomieniem.

192

Zwróciłam się  do Shaunee i otwierałam usta, by jej podziękować  za element, kiedy głos Neferet przebił noc.

„Zoey Redbird! Wyższa Kapłanko Adeptów! Pytam się, czy zostaniesz

świadkiem!”

Tłumaczenie: Emergency

193

Rozdział 21

Zoey

I musiałam przyglądać  się, by ją  odnaleźć. Neferet stała na schodach  świątyni  Nyks, po mojej lewej stronie. Kiedy każdy odwracał się, szepcząc i patrząc na nią, czułam jak Stark podchodzi do mego boku, tak by mógł jednym szybkim ruchem stanąć  między Neferet i mną. Byłam również świadoma obecności  Stevie Rae. Nagle stała po mojej drugiej stronie, a kątem oka widziałam  Bliźniaczki, a nawet Damiena. Mój krąg przyjaciół otoczył mnie, informując bezgłośnie,  że osłaniają  mnie.

Kiedy Neferet zaczęła iść  w moim kierunku, skupiając się  tylko na mnie,

pomyślałam,  że musi być  zupełnie, całkowicie szalona, by zadać  mi takie  pytanie podczas pogrzebu, a następnie zaatakować  mnie przed całą  szkołą. Ale  zdrowa czy szalona, to naprawdę  nie miało znaczenia. Była zła i niebezpieczna  i zwróciła się  przeciwko mnie, a Ja Nie Zamierzałam Uciekać.

Więc jej następne słowa zaskoczyły mnie prawie tak samo jak to, co zaczęła robić.

„Posłuchaj mnie, Zoey Redbird, Wyższa Kapłanko Adeptów i bądź świadkiem.

Myliłam się  co do Nyks, Ciebie i tego Domu Nocy.”

Jej głos był silny, wyraźny, piękny i wydawało się,  że wokół niej unosi sięmuzyka w powietrzu. W szybkim tempie Neferet zaczęła rozbierać  się.

To powinno być  kłopotliwe, niewygodne lub erotyczne, ale nie było  żadnąz tych rzeczy. To było po prostu piękne.

„Okłamałam Ciebie i moją  Boginię.” Jej koszula upadała za nią, jak spadający  płatek róży. „Oszukałam Ciebie i Moj ą  Boginię  o moich intencjach.” Rozpięła

czarną  spódnicę  z jedwabiu, którą  miała na sobie i wyszła z niej jakby to był

basen ciemnej wody.

Całkowicie naga, szła bezpośrednio do mnie. Fioletowy i  żółty płomień  ze stosu

Jacka odbijał się  na jej ciele, sprawiając wrażenie jakby też  się  paliła, tyle  że ogień  jej nie trawił. Kiedy dotarła do mnie, rzuciła się  na kolana, odchylając głowę  w tył i rozpostarła ramiona, mówiąc, „Najgorsze,  żmężczyźnie odciągnąć  mnie od miłości mojej bogini i jej  Śe pozwoliłam cieżki. Teraz tutaj, naga przed Tobą, naszym Domem Nocy i Nyks, proszę  o przebaczenie za moje złe uczynki, bo odkryłam,  że nie mogę żyć  tym strasznym kłamstwem jeszcze ani chwili dłużej.” Kiedy skończyła mówić, opuściła głowę  i ramiona i oficjalnie, z szacunkiem i głęboko Neferet ukłoniła się  mi.

194

W kompletnej ciszy, która nastąpiła po jej przemówieniu w moim umyśle wirowała kakofonia sprzecznych myśli: Ona udaje… Chciałabym,  żeby nie udawała… To przez nią  Heath i Jack nie  żyją… Ona jest mistrzem manipulacji.  Próbując dowiedzieć  się, co powinnam powiedzieć, co powinnam zrobić, rozejrzałam się, bezradnie, szukając wskazówki. Bliźniaczki i Damien patrzyli z otwartymi ustami na Neferet, całkowicie zszokowani. Spojrzałam na Afrodytę.

Patrzyła też  na Neferet, ale wyraz jej twarz był przepełniony obrzydzeniem.

Stevie Rae i Stark patrzyli na mnie. Bez słowa Stark potrząsnął głową  raz na nie.  Spojrzałam od niego na Stevie Rae, która ustami bezgłośnie wypowiedziała dwa słowa do mnie:  ona kłamie.

Pozbawiona oddechu, spojrzałam dookoła kręgu utworzonego przez Dom Nocy.

Niektórzy patrzyli na mnie pytająco, wyczekująco, ale większość  z nich gapiła się  na Neferet w strachu, otwarcie łkając z oczywistej radości i ulgi.

W tej chwili jedna myśl skrystalizowała się  i przecięła jak sztylet moje myśli:  Jeśli nie zaakceptuję  jej przeprosin, szkoła obróci się  przeciwko mnie. Będęwyglądać  jak mściwy dzieciak, a to jest dokładnie to, czego Neferet chce.

Nie miałam wyboru. Wszystko, co mogłam zrobić, to zareagować  i miałam nadzieję,  że moi przyjaciele ufali mi wystarczająco, by wiedzieć,  że umiem odróżnić  prawdę  i manipulację.

„Stark, daj mi swoją  koszulę,” powiedziałam szybko.

Nie zawahał się. Rozpiął ją i podał mi.

Będąc pewna,  że mój głos wciąż  unosi się  z mocą  ducha, powiedziałam do niej,  „Neferet, w swoim imieniu wybaczam Ci. Nigdy nie chciałam być  Twoim wrogiem,” spojrzała na mnie. Jej zielone oczy były absolutnie szczere.

„Zoey, ja…,” zaczęła.

Powiedziałam nad nią, przerywając słodki dźwięk jej głosu. „Ale mogę  mówić

tylko za siebie. Będziesz musiała poszukać  Bogini i jej przebaczenie. Nyks zna

twoje serce i duszę, więc to tam znajdziesz jej odpowiedź.”

„Więc mam już  odpowiedź  i wypełnia moje serce i duszę  radością. Dziękuję,

Zoey Redbird, i dziękuję  wszystkim z Domu Nocy!”

195

Thank you for evaluating PDF to ePub Converter.


To get full version, you need to purchase the software from: http://www.pdf-epub-converter.com/convert-to-epub-purchase.html



Nastąpiły szepty w całym kręgu, ktoś  powiedział, „Dziękować  Bogini!” i „Bądźbłogosławiona!” Uśmiechnęłam się, kiedy pochylałam się  i zarzuciłam na jej ramiona koszulę  Starka. „Proszę  wstań. Nie powinnaś  klęczeć  przede mną  na

kolanach.”

Neferet wstała z wdziękiem i włożyła koszulę  Starka, zapinając j ą uważnie.

Potem zwróciła się  do Damiena. „Witaj, Damien. Czy mogę  prosić  o zezwolenie na wysłanie mojej osobistej modlitwy o duszę  Jacka do Bogini?”

Damian nie powiedział. Tylko skinął głową  i nie mogłam powiedzieć  przez smutek i  żal na jego twarzy, czy wierzy w to przedstawienie Neferet, czy nie.

Ona nadal grała swoją  rolę  idealnie.

„Dziękuję.” Neferet podeszła bliżej do ognistego stosu Jacka, odchyliła głowę do tyłu i podniosła ręce. W przeciwieństwie do mnie, nie wzmacniała jej głosu.  Zamiast tego mówiła tak cicho,  że nikt z nas jej nie słyszał. Jej twarz była  pochyloną  tylko w prawo, tak  że miałam doskonały widok. Jej wyraz twarzy był  pogodny i szczery, więc zastanawiałam się, jak to możliwe,  że coś, co byłam  pewna jest tak zgniłe w  środku, może być  tak wspaniałe na zewnątrz.

Myślę,  że to dlatego,  że patrzyłam na nią  tak intensywnie, staraj ąc się  znaleźćszczelinę  w jej zbroi,  że zobaczyłam wszystko to, co stało się  potem.

Wyraz twarzy Neferet się  zmienił. Była jeszcze podniesiona, ale to było oczywiste, przynajmniej dla mnie,  że widziała coś  nad nami.

Potem usłyszałam. To był znajomy dźwięk. Nie poznałam go od razu, mimo  że moje włosy na rękach zjeżyły się. I nie patrzyłam w górę. Patrzyłam na Neferet.  Na cokolwiek patrzyła, było to irytujące i zaniepokoiło ją. Nie zmieniła swojej pozycji, ani nie przestała odmawiać  "modlitwy", ale jej oczy przebiły przestrzeńwokół, jakby sprawdzała, czy ktoś  zauważył to, co widziała. Wciąż  miałam zamknięte powieki i nadzieję,  że wyglądałam jakbym się  modliła, medytowała, koncentrowała się … wszystko, ale nie obserwowała jej. Dałam jej kilka sekund,

a następnie powoli otworzyłam oczy.

Neferet zdecydowanie nie patrzyła na mnie. Patrzyła na Stevie Rae, ale moja  Najlepsza Przyjaciółka na Zawsze nie była tego  świadoma. Stevie Rae była zbyt zajęta gapieniem się  w górę. Tylko jej wyraz twarzy nie był zirytowany czy zmartwiony, tylko rozpromieniony, jakby patrzyła na coś, co napełniało jąniezmiernym szczęściem, niezmierną  miłością.

196

Zdezorientowana, spojrzałam znów na Neferet. Wciąż  patrzyła na Stevie Rae, a jej wyraz twarzy zmienił się  znowu. Widziałam jak jej oczy się  rozszerzają, jakby w spełnieniu, a następnie jej twarz wydawała się  nasycona przyjemnością, jakby to, co odkryła sprawiło,  że jest super szczęśliwa.

Nie odrywałam oczu od Neferet, ale sięgnęłam automatycznie po rękę  Starka, jakbym wiedziała,  że mój  świat był już  gotowy do wybuchu, kiedy głos Dragona  Lankforda zmienił wszystko.

„Raven Mocker w górze! Profesorowie, ukryjcie adeptów! Wojownicy do

mnie!”

Czas zaczął płynąć  szybciej. Stark wepchnął mnie za siebie, gdy patrzył w górę.  Usłyszałam,  że przeklina i wiedziałam,  że to dlatego,  że nie ma ze sobą  swojego  łuku.

„Idźcie do  świątyni Nyks!” Stark krzyknął, a ten dźwięk eksplodował wokół

nas, już  prowadził mnie w tym kierunku.

Przez ramię  widziałam jak pandemonium wybuchło. Niektóre dzieciaki krzyczały, profesorowie krzyczeli do swoich uczniów i starali się  ich uspokoić,  Wojownicy Synów Erebusa mieli wyciągniętą  broń, byli przygotowani na nadchodzącą bitwę. Każdy się  ruszał z wyjątkiem Neferet i Stevie Rae.

Neferet wciąż  stała obok palącego się  jeszcze stosu pogrzebowego Jacka - wciążwpatrując się  w Stevie Rae i uśmiechaj ąc się. Stevie Rae wyglądała jakby

zapuściła korzenie na swoim miejscu. Patrzyła w górę, potrząsając głową

w prawo i w lewo, szlochając.

„Nie, czekaj,” powiedziałam do Starka, zatrzymując się, więc przestał popychać

mnie w kierunku  świątyni. „Nie mogę  iść. Stevie Rae jest…”

„SPADAJĄ  Z NIEBA, CUCHNĄCE BESTIE!”

Usłyszałam krzyk Neferet. Wyrzuciła ręce w powietrze, palce wyciągnęła jakby starała się  chwycić  coś  z powietrza.

„Widzisz to?” Stark zapytał mnie nagle, patrząc w niebo.

„Co, co mam widzieć?”

„Czarne, lepkie, strumienie Ciemności,” skrzywił się  w horrorze. „Używa ich.  A to oznacza,  że kłamała, prosząc o przebaczenie,” powiedział ponuro. „Ona wciąż  na pewno jest sprzymierzona z Ciemnością.”

197

Potem nie było czasu, by powiedzieć  coś  więcej, bo z okropnym krzykiem, ogromny Raven Mocker spadł z nieba, lądując na  środku boiska szkolnego.

Poznałam go od razu. To był Rephaim, ukochany syn Kalony.

„Zabij go!” Neferet nakazała.

Dragon Lankford nie potrzebował rozkazu. Był już  w ruchu. Ostrze lśniło blaskiem ognia, skoczył na Raven Mocker jak bóg zemsty.

„Nie! Nie rań  go!” Stevie Rae krzyknęła i rzuciła się  między Dragona i upadłe  stworzenie. Jej ręce były podniesione, dłonie rozpostarte, a ona lśniła na zielono,  jakby jej ciało nagle zalśniło kolorem mchu. Dragon uderzył w zieloną  barierę i odbił się  jakby uderzył w wielką, gumową  piłkę. To było zarówno straszne

i fajne.

„Ach, do diabła,” mruknęłam, już  idąc w kierunku Stevie Rae. Miałam złe

przeczucia odnośnie tego, co się  działo. Bardzo, bardzo złe.

Stark nie próbował mnie zatrzymać. Po prostu powiedział, „Trzymaj się  blisko mnie i poza zasięgiem tego cholernego ptaka.”

„Dlaczego chronisz tę  istotę, Stevie Rae? Czy sprzymierzyłaś  się  z nim?”  Neferet stała obok Dragona, który wstał z powrotem na nogi i dosłownie drżał  z wysiłku, by nie zacząć  znowu biec na Stevie Rae. Neferet brzmiała na  zaskoczoną, ale jej oczy błysnęły groźnie, jakby była kotem, a Stevie Rae jej

złapaną  w pułapkę  myszą.

Stevie Rae zignorowała Neferet. Spojrzała na Dragona i powiedziała, „On nie przybył tutaj, by kogoś  skrzywdzić. Obiecuję.”

„Uwolnij mnie, Czerwona wampirzyco.” Raven Mocker powiedział w końcu,  kiedy stanął blisko Dragona i Neferet. On też  wstał na nogi, co mnie zaskoczyło,  bo wydawało mi się,  że upadek powinien go zabić. Właściwie jedynym  dowodem na to,  że został ranny było rozcięcie na jego niepokoj ąco ludzkim  bicepsie, które dopiero zaczęło krwawić. Wycofywał się  powoli z dala od Stevie  Rae, ale dziwna zielona bańka skupiała się  wokół nich i nie pozwoliła mu  oddalić  się  od niej.

„To nie jest dobre, Rephaim. Nie będę  kłamać  i udawać  już  nigdy więcej.”  Stevie Rae spojrzała na Neferet i na tłum adeptów i profesorów, którzy przestali  uciekać  i zamiast tego obserwowali ją  z przerażeniem na twarzach. Następnie,

zaciskając szczęki i podnosząc podbródek, Stevie Rae spojrzała na Raven

Mocker. „Nie jestem dobrą  aktorką. I nigdy nie będę  chciała nią  zostać.”

198

„Nie rób tego.”

Głos Raven Moker zszokował mnie. Nie dlatego,  że brzmiał jak człowiek.  Słyszałam, jak mówił wcześniej i wiedziałam,  że jeśli nie syczy w gniewie, może rozmawiać  jak normalny facet. Zaszokował mnie jednak ton jego głosu.

Brzmiał na przestraszonego i bardzo, bardzo smutnego.

„Już  się  stało,” Stevie Rae powiedziała mu.

I wtedy w końcu powiedziałam na głos. „Co się  do cholery dzieje, Stevie Rae?”

„Przepraszam, Z. Chciałam Ci powiedzieć. Naprawdę, naprawdę  chciałam. Po

prostu nie wiedziałam jak.” Oczy Stevie Rae błagały mnie o zrozumienie.

„Nie wiedziałaś  jak mi powiedzieć  co?”

Wtedy zrozumiałam… zapach krwi Raven Mocker. W pośpiechu grozy rozpoznałam ten zapach. Był na Stevie Rae przedtem i zdałam sobie sprawęo czym ona mówi, co próbuje mi powiedzieć.

„Skojarzyłaś  się  z tym potworem.” Zastanawiałam się  nad tymi słowami, ale

Neferet powiedziała to na głos.

„O Bogini, nie, Stevie Rae,” powiedziałam, a moje usta stały się  zimne

i odrętwiałe.

Nie wierząc, potrząsałam głową  w prawo i w lewo, jakby zaprzeczenie spowodowało,  że cały ten koszmar odejdzie.

„Jak?” Zabrzmiały słowa Dragona.

„To nie jej wina,” Raven Mocker powiedział. „Ja jestem odpowiedzialny.”

„Nie mów do mnie, potworze.” Dragon brzmiał zabójczo.

Lśniące czerwienią  oczy Raven Mocker przeniosły się  z Mistrza Miecza na mnie. „Nie obwiniaj jej, Zoey Redbird.”

„Dlaczego mówisz do mnie?” Krzyknęłam na niego. Wciąż  potrząsając głową spojrzałam na Stevie Rae. „Jak mogłaś  do tego dopuścić?” Zapytałam,  a następnie zacisnęłam usta, kiedy zdałam sobie sprawę, jak bardzo brzmiałam  jak moja matka.

199

„Cholera. Wiedziałam,  że coś  szalonego dzieje się  z tobą, Stevie Rae, ale nie  miałam pojęcia,  że to w takim stopniu dziwne,” Afrodyta powiedziała,  podchodząc do mnie.

„Powinnam coś  powiedzieć,” Kramisha powiedziała z kilku metrów, gdzie stała  obok Bliźniaczek i Damiena, którzy patrzyli z niedowierzaniem raz na Stevie  Rea, a raz na Raven Mocker. „Wiedziałam,  że wiersze były o bestii i o Tobie,  a to było złe. Po prostu nie wiedziałam,  że są  dosłowne.”

„Ze względu na przymierze między nimi, Ciemność  już  skaziła szkołę,” Neferet

powiedziała uroczyście. „Ten stwór musi być  odpowiedzialny za  śmierć  Jacka.”

„To stek bzdur!” Stevie Rae powiedziała. „Zabiłaś  Jacka, by ofiarować  go  Ciemności, bo to dało Ci kontrolę  nad duszą  Kalony. Ty o tym wiesz. Ja też wiem. I Rephaim wie. Dlatego był tam, obserwując wszystko z daleka. Chciał  mieć  pewność,  że nie zrobisz nic równie strasznego dziś  wieczorem.”

Patrzyłam jak Stevie Rae staje przeciwko Neferet i rozpoznałam siłęi bezradność, widząc moj ą  Najlepszą  Przyjaciółkę  na Zawsze, bo sama czułam obie te rzeczy, kiedy raz stanęłam przeciwko Neferet, zwłaszcza,  że byłam tylko ja przeciwko niej i całej szkole pełnej wampirów i adeptów, która nie miała poj ęcia,  że nie jest taka doskonała.

„On całkowicie ją  omamił,” Neferet powiedziała, przemawiając do zbierającego

się  ponownie tłumu. „Powinni oboje zostać  zabici.”

Mój  żołądek wywrócił się  do góry nogami i z pewnością  czułam się  tak tylko wtedy, kiedy byłam jeszcze nie Naznaczona, wiedziałam,  że muszę  coś  zrobić.

„Dobrze, wystarczy.” Ze Starkiem poruszającym się  niespokojnie u mojego  boku i wciąż  obserwując ptasiego człowieka, podeszłam bliżej do Stevie Rae.  „Wiesz jak  źle to wygląda.”

„Tak, wiem.”

„I naprawdę  jesteś  Skojarzona z nim?”

„Tak, jestem,” powiedziała stanowczo.

„Czy on zaatakował Cię  czy coś?” Zapytałam, starając się  zrozumieć  cokolwiek.

„Nie, Z, przeciwnie. Uratował mi  życie. Dwa razy.”

200

„Oczywiście,  że tak. Sprzymierzyłaś  się  z tym stworzeniem i sprzymierzyłaś  się

z Ciemnością!” Neferet odwróciła się, by spojrzeć  na adeptów i Wampiry.

Zielona poświata otaczająca Stevie Rae nasiliła się, tak jak jej głos.

„Rephaim ocalił mnie od Ciemności. Dlatego przeżyłam po tym jak  przypadkowo przywołałam białego byka. I właśnie dlatego większość  z tych  ludzi nie może zobaczyć, co robisz, nie zapominajcie nigdy,  że ja mogę. Widzę,  że rozkazujesz strumieniom Ciemności.”

„Brzmisz jakbyś  była zaznajomiona bardzo dobrze z tym tematem,” Neferet

powiedziała.

„Oczywiście,  że jestem,” Stevie Rae powiedziała ze złością. „Zanim Afrodyta

poświęciła się  byłam pełna mroku. Zawsze będę  go rozpoznawać, tak jak

zawsze wybiorę Światło ponad Ciemność.”

„Naprawdę?” Uśmiech Neferet był pełny zadowolenia. „I to właśnie robisz  wybieraj ąc tę  istotę? Wybierasz  Światło? Raven Mockers powstały ze złości,  przemocy i nienawiści.  Żyją, by przynosić śmierć  i zniszczenie. Ten zabił  Anastasię  Lankford. Jak to może zostać  pomylone ze  Światłem i  Ścieżką Bogini?”

„To było złe.” Rephaim nie mówił do Neferet. Patrzył wprost na Stevie Rae.  „Wiem jaki byłem przedtem i wiem,  że zrobiłaś źle. Wtedy znalazłaś  mnie  i wyciągnęłaś  z ciemnego miejsca.” Wstrzymałam oddech, kiedy Raven Mocker  powoli i delikatnie, dotknął policzka Stevie Rae, wycierając jej łzę.

„Pokazałaś  mi  życzliwość  i przez chwilę  byłem szczęśliwy. To mi wystarczy.  Wypuść  mnie, Stevie Rae, moja Czerwona Wampirzyco. Pozwól im dokonać zemsty na mnie. Być  może Nyks zlituje się  nad moją  duszą  i pozwoli mi wejść do jej królestwa, gdzie pewnego dnia znów Cię  zobaczę.”

Stevie Rae potrząsnęła głową. „Nie, nie mogę. Jeśli jestem Twoja, to Ty jesteśteż  mój. I nie zamierzam pozwolić  Ci odej ść  bez walki.”

„Czy to znaczy,  że będziesz walczyć  ze swoimi przyjaciółmi dla niego?”

Krzyknęłam do niej, czując, jak wszystko wymyka się  spod kontroli.

Spokojnie, Stevie Rae spojrzała na mnie. Widziałam w jej oczach odpowiedziećzanim powiedziała smutnym głosem, „Jeśli będę  musiała, zrobię  to.” I wtedy powiedziała jedną, jedyną  rzecz, która w końcu nadała sens całemu temu szalonemu bałaganowi i to zmieniło wszystko dla mnie. „Zoey, walczyłaśprzeciwko każdemu, by chronić  mnie, kiedy byłam przepełniona Ciemnością,

201

nawet jeśli nie wiedziałaś  na pewno, czy kiedykolwiek będę  znowu sobą. On już przeszedł Przemianę  Z. On odwrócił się  od Ciemności. Czy mogę  zrobić  mniej  dla niego?”

„To stworzenie zabiło moją  małżonkę !” Dragon wrzasnął.

„Z tego powodu jak i również  z powodu wielu innych przestępstw, musi

umrzeć,” Neferet powiedziała. „Stevie Rae, jeśli zdecydujesz się, by stanąć  po  stronie tego stworzenia, to staniesz przeciwko Domu Nocy, a wtedy zasłużysz,  by umrzeć  razem z nim.”

„Dobra, nie. Przestańcie,” powiedziałam. „Czasami rzeczy nie są  tylko czarne  i białe, i jest więcej niż  tylko jedna prawidłowa odpowiedź. Dragon, wiem,  że to  jest straszne dla Ciebie, ale weźmy po prostu oddech i zróbmy krok do tyłu na  sekundę. Nie możesz mówić  o zabijaniu Stevie Rae.”

„Jeśli ona sprzymierzyła się  z Ciemnością  zasługuje na taki sam los jak to

stworzenie,” Neferet powiedziała.

„Och, proszę. Właśnie przyznałaś,  że byłaś  sprzymierzona z Ciemnością  i Zoey  wybaczyła Ci,” Afrodyta powiedziała. „Nie mówię,  że podoba mi się  ten cały  ptasi człowiek i dziwactwa Stevie Rae, ale wydaje mi się  to nie w porządku,  wybaczyć  tobie, a nie wybaczyć  im.”

„Bo ja nie jestem już  pod wpływem Ciemności, której uosobieniem jest ojciec  tego stworzenia,” Neferet powiedziała gładko. „Nie jestem już  z nim  sprzymierzona. Zapytajmy to stworzenie, czy może powiedzieć  to samo.”

Spojrzała na Raven Mocker. „Rephaim, czy przysięgasz,  że już  nie jesteś  synem swojego ojca?  Że nie jesteś  z nim sprzymierzony?”

Tym razem Rephaim nie odpowiedział Neferet bezpośrednio. „Tylko mój ojciec

może zwolnić  mnie ze służby.”

Widziałam zadowolenie na twarzy Neferet. „A czy zapytałeś  Kalonę, czy uwolni Cię  od niego?”

„Nie zapytałem.” Rephaim spojrzał z Neferet na Stevie Rae. „Proszę  zrozum.”

„Rozumiem. Obiecałam,  że zrozumiem,” powiedziała mu. Potem krzyknęła na  Neferet. „Nie zapytał Kalonę, czy może go uwolnić, bo nie chce zdradzić swojego ojca!”

„Powody, dla których wybrał Ciemność  nie są  ważne,” powiedziała Neferet.

202

„Obecnie, sądzę,  że są,” powiedziałam. „A kolejna sprawa, o której  rozmawiamy to, to,  że Kalona jest tutaj. Czy nie został wygnany i nie mógł stać u Twojego boku?”

Neferet spojrzała jej zimnym, zielonym wzrokiem na mnie. „Nieśmiertelnego nie ma już  u mojego boku.”

„Ale wygląda na to,  że jest tutaj w Tulsie. Jeśli został wygnany, to co robi tutaj?  Uh, Rephaim,” wypowiedziałam jego imię. To było super dziwne mówić  do

przerażającego stworzenia jakby był zwykłym facetem. „Czy Twój ojciec jest

w Tulsie?”

„Nie… nie mogę  mówić  za mojego ojca,” powiedział Raven Mocker, wahając

się.

„Nie proszę  Cię, byś  powiedział coś  złego, czy nawet,  żebyś  powiedział nam,

gdzie dokładnie jest Twój ojciec,” powiedziałam.

Byłam zaskoczona,  że jestem zdolna zobaczyć  cierpienie w jego lśniących czerwienią  oczach. „Przepraszam nie mogę.”

„Widzicie! On nie powie nic przeciw Kalonie, nie przeciwstawi się  Kalonie,”  rozbrzmiał głos Neferet. „I dlatego,  że Raven Mocker jest tutaj, wiemy,  że  Kalona też  jest już  w Tulsie, albo w drodze. Więc kiedy zaatakują  tę  szkołę, co  na pewno zrobi, Ty znowu będziesz walczył u jego boku przeciwko nam.”

Rephaim odwrócił swój szkarłatny wzrok do Stevie Rae. I głosem przepełnionym rozpaczą  powiedział, „Nie skrzywdzę  Cię, ale on jest moim ojcem i…”

Neferet przerwała mu, „Dragonie Lankford, jako Wyższa Kapłanka tego Domu  Nocy rozkazuję  Ci chronić  go. Zabij tego Raven Mocker i każdego, kto stanie po jego stronie.”

Zobaczyłam,  że Neferet podnosi ręce i strzepuje nadgarstkiem coś  w kierunku  Stevie Rae. Zielona lśniąca bańka, która otaczała ją  i Raven Mocker zadrżała i Stevie Rae jęknęła. Jej twarz stała się  naprawdę  biała i przyłożyła dłoń  do brzucha jakby była chora.

„Stevie Rae?” Zaczęłam iść  do niej, ale Stark złapał moją  rękę, zatrzymując

mnie.

„Neferet używa Ciemności,” powiedział. „Nie możesz stanąć  między nią

a Stevie Rae… potnie Cię.”

203

„Ciemności?” Głos Neferet brzmiał jakby był opuchnięty mocą. „Nie używam  Ciemności. Używam sprawiedliwej zemsty bogini. Tylko tak mogłam przebić  tę

barierę. Teraz Dragonie! Pokaż  temu stworzeniu jakie ponosi się  konsekwencje,

kiedy staje przeciwko mojemu Domu Nocy!”

Stevie Rae jęknęła znowu i upadła na kolana. Zielona poświata zniknęła.  Rephaim klęczał obok niej, więc jego plecy były kompletnie odsłonięte i podatne na zranienie mieczem Dragona.

Podniosłam rękę, której Stark nie przytrzymywał, ale co miałam zrobić?

Zaatakować  Dragona? Ocalić  Raven Mocker, który zabił jego małżonkę?  Zmroziło mnie. Nie pozwolę  Dragonowi zranić  Stevie Rae, ale on nie atakował jej… on atakował wroga, z którym Skojarzyła się  moja Najlepsza Przyjaciółka na Zawsze. To było jak oglądanie jednego z tych rzeźnickich filmów akcji i czekanie na poderżnięcie gardła,  ćwiartowanie, całkowicie obrzydliwą  rzeź, tylko,  że to działo się  naprawdę.

Usłyszałam  świst, jakby kontrolowanego huraganu i Kalona zleciał z nieba, lądując między jego synem i Dragonem. Miał ten straszny, czarny harpun w dłoni, ten, który zmaterializował się  w Otherworldzie, i odparł atak Mistrza  Miecza z taką  siłą,  że powalił Dragona na kolana.

Synowie Erebusa wkroczyli do akcji. Więcej niż  tuzin z nich ruszyło, by bronićich Mistrza Miecza. Kalona był niewyraźną  mgłą, ale nawet on nie był w stanie pokonać  tak wielu Wojowników na raz.

„Rephaim! Synu!” Zawołał do niego Kalona. „Do mnie! Broń  mnie!”

Tłumaczenie: Vamp_WeRaAa i Maily (marlen1986)

204

Rozdział 22

Stevie Rae

„Nie możesz nikogo zabić !” płakała Stevie Rea, gdy Rephaim udosił miecz

upadłego syna Erebusa.

Spojrzał na nią  i wyszeptał, „Zmuś  Kalonę, by postąpił wbrew  życzeniom  Neferet. To jest jedyna droga, by to zakończyć.” Potem pobiegł wykonaćrozkazy swojego ojca.

Zmusić  Kalonę, by sprzeciwił się  Neferet? O czym Rephaim mówił? Czy  Kalona nie jest pod jej kontrolą? Stevie Rae walczyła, by wstać, ale te straszne czarne nici nie tylko przedarły się  przez jej tarczę  Ziemi, one także osuszyły ją.  Czuła się  słaba, oszołomiona i chciała zwymiotować  swoje wnętrzności.

Po chwili Zoey była już  przy niej, kucając się  obok niej, a Stark stał na straży przed nimi dwiema, ustawiaj ąc się  pomiędzy nimi i krwawą  bitwą  między synami Erebusa, Kaloną  i Rephaimem. Stevie Rae spojrzała w samą  porę, by zobaczyć  jak gigantyczny miecz zmaterializował się  w jego ręce. Złapała nadgarstek Zoey.

„Nie pozwól Starkowi skrzywdzić  Rephaima!” Stevie Rae błagała swoją Najlepszą  Przyjaciółkę  na Zawsze. Zoey napotkała jej wzrok. „Proszę,”  powiedziała jej. „Proszę  zaufaj mi.”

Zoey kiwnęła raz głową, potem zawołała do swojego Wojownika. „Nie rań

Rephaima.”

Stark odwrócił głowę, choć  nie spuszczał wzroku z bitwy. „Z pewnościącholernie go skrzywdzę  jeśli Cię  zaatakuje,” odparował.

„Nie zaatakuje,” powiedziała Stevie Rae.

„Nie zakładałabym się  o to,” powiedziała Afrodyta, podbiegając do dwójki  z nich, podczas gdy Darius z jego własnym wyciągniętym mieczem, dołączył do  Starka, przyłączając do bariery między niebezpieczeństwem i ich kapłankami.

„Prostaku, wszystko spieprzyłaś  na całej linii.”

„Nienawidzę  zgadzać  się  z Afrodytą,” powiedziała Erin.

„Naprawdę  nienawidzę, ale ona ma rację,” powiedziała Shaunee.

205

Damien patrzył nieprzytomnie, ukląkł po drugiej stronie Stevie Rae. „Możemy krzyczeć  na Stevie Rae później. Teraz powinniśmy tylko dowiedzieć  się  jak wydostać  j ą z tego bałaganu,” powiedział.

„Nie rozumiecie,” powiedziała mu Stevie Rae, a jej oczy wypełniły się  łzami.  „Nie chcę  się  z tego wydostać, a jedyną  rzeczą, która się  spieprzyła, jest to,  że  wszyscy odkryliście co się  stało, a miałam zamiar powiedzieć  Wam  o Rephaimie.”

Damien spojrzał na nią, co wydawało się  długą  chwilą, zanim odpowiedział,  „Oh, widzę. Rozumiem, ponieważ  wcześniej to straciłem, wiele się  nauczyłem o miłości.”

Zanim Stevie Rae mogła powiedzieć  coś  więcej, bolesny krzyk jednego z wojowników – synów Erebusa przyciągnął ich wzrok. Kalona właśnie pchnął go nożem w udo i wojownik zaczął upadać, ale tak szybko jak upadał, inny wojownik odciągnął go z drogi, a jeszcze inny zajął jego miejsce, wypełniając

przerwę  w  śmiertelnym okręgu dookoła skrzydlatych istot.

Walczyli ramię  w ramię. Stevie Rae chciała skulić  się  i umrzeć, kiedy patrzyła jak wojownicy Domu Nocy atakuj ą znowu i znowu.

Idealnie zharmonizowani, doskonale zgrani, Kalona i Rephaim uzupełniali wzajemnie swoje ruchy. W jednej części jej umysłu, Stevie Rae potrafiła potwierdzić   piękno   śmiertelnego tańca, który rozgrywał się   między wojownikami i skrzydlatymi istotami – był pełen gracji i regularnej walki, która była imponująca. Jednak większa część  jej mózgu chciała krzyczeć  do  Rephaima, Uciekaj! Odleć! Wynocha stąd! Ratuj się! Wojownik rzucił się  na  Rephaima, a ten w ostatniej chwili odparował cios. Chorej, przerażonej i kompletnie pokonanej przez przeraźliwą  niewiedzę, co będzie z nimi, Stevie  Rae zajęło dłużej, niż  w rzeczywistości powinno, zrozumienie, co naprawdę  robi  Rephaim – a raczej czego nie robi. A kiedy widziała to, Stevie Rae poczuła słodkie poruszenie nadziei.

„Zoey,” chwyciła rękę  przyjaciółki, niechętnie odwracaj ąc wzrok od walki.

„Patrz na Rephaima. On nie atakuje. Nikogo nie krzywdzi. Jedynie się  broni.”

Zoey zamilkła, obserwując, a następnie powiedziała, „Masz rację. Stevie Rae, masz racj ę ! On nie atakuje.”

Duma z Rephaima sprawiła ból w piersi Stevie Rae, jakby jej serce dudniło zbyt mocno, by pomieścić  się  w jej klatce piersiowej. Wojownicy wciąż  atakowali, niosąc z sobą  brutalność  i  śmierć. Kalona wciąż  ranił, atakował i nawet zabijał.

206

Rephaim wciąż  tylko się  bronił, blokował ciosy, zwodził i uderzał, ale nie skrzywdził  żadnego z wojowników, którzy w tak oczywisty sposób próbowali go zabić.

„Ma rację,” powiedział Darius. „Raven Mocker wyłącznie się  broni.”

„Zgładźcie ich! Zabijcie ich!” Krzyknęła Neferet. Stevie Rae przestała patrzeć na Rephaima i spojrzała na nią. Neferet wyglądała jakby była opuchnięta mocą,  rozkoszując się  przemocą  i zniszczeniem, które miało miejsce przed nią.  Dlaczego nikt więcej nie widział przerażającej Ciemności, która pulsowała  i prześlizgiwała się  w podnieceniu dookoła niej, owijając jej nogi, pieszcząc  ciało, karmiąc się  jej mocą  tak, jak ona karmiła się śmiercią  i zniszczeniem  wokół niej?

W zemście Dragon Lankford prowadził ich, Wojowników Synów Erebusa do zdwojonego ataku.

„Muszę  to powstrzymać,” Stevie Rae powiedziała bardziej do siebie niż  na głos.  „Zanim to wszystko zajdzie za daleko i nie będzie mógł nic poradzić  i będzie  musiał zabić  kogoś, muszę  to powstrzymać.”

„Tego nie da się  powstrzymać,” Zoey powiedziała cicho. „Myślę,  że Neferet  planowała coś  takiego cały czas. Kalona jest tu prawdopodobnie dlatego,  że  kazała mu tu być.”

„Kalona może jest, ale Rephaim nie,” powiedziała stanowczo Stevie Rae.  „Przybył tu, by się  upewnić,  że wszystko ze mną  w porządku, a ja nie  zamierzam pozwolić  mu zginąć  z tego powodu.”

Wciąż  oglądając krwawą  walkę, Stevie Rae pomyślała sobie,  że jest drzewem, olbrzymim, silnym dębem, a jej nogi były korzeniami, biegnącymi w dół w głąb ziemi. Tak głęboko,  że lepkie nitki Ciemności Neferet nie mogły dotrzeć  do niej. A potem wyobraziła sobie przyciąganie mocy od ducha ziemi – bogatej, urodzajnej i potężnej. Czysta esencja ziemi wzrosła w jej ciele. Stevie Rae wstała. Odrzuciła dłoń  Z, a kiedy Stevie Rae spojrzała na swoj ą  dłoń, zobaczyła

coś . Była rozjarzona delikatną, znajomą  zielenią. Zaczęła iść  do przodu,

w kierunku Rephaima.

„Stój, gdzie się  wybierasz?” Zapytał Stark. Obok niego, Darius stanął twardo

i wszedł jej drogę.

„Tańczyć  z bestiami, więc będę  przenikać  ich wnętrze.” Cytat z wiersza

Kramishy przebiegł przez jej umysł, jak sen.

207

„Dobra, ale to raczej szalone?” powiedziała Afrodyta. „Musisz zostać  ze swoim

tyłkiem tu i z dala od tego bałaganu tam.”

Stevie Rae zignorowała Afrodytę  i stanęła twarzą  do dwóch wojowników.  „Jestem z nim Skojarzona. Zrobię  to, co postanowiłam. Jeśli już  musisz walczyć

ze mną to walcz, ale pójdę  tam, do Rephaima.”

„Nikt nie będzie z tobą  walczył, Stevie Rae,” powiedziała Zoey. „Pozwólcie jej

odejść,” powiedziała do Starka i Dariusa.

„Potrzebuję  twojej pomocy,” Stevie Rae powiedziała do Zoey. „Jeśli naprawdę

mi ufasz, chodź  ze mną  i daj mi możliwość  zaczerpnięcia ducha.”

„Nie! Nie możesz się  w to mieszać,” Stark powiedział do Zoey.

Zoey uśmiechnęła się  do niego „Ale byliśmy już  wszyscy w to zamieszani z Kaloną  i wygraliśmy, pamiętasz?”

Stark parsknął. „Tak, po tym jak umarłem.”

„Nie martw się  Strażniku. Uratuję  Cię  znowu, jeśli będę  musiała.” Zoey

odwróciła się  do Stevie Rae. „Powiedziałaś,  że Rephaim uratował Ci  życie?”

„Dwa razy i stawił czoło Ciemności, by mnie ocalić. Rephaim jest dobry

wewnątrz. Masz moje słowo, Z. Proszę, zaufaj mi.”

„Ufam Ci. Zawsze będę  Ci ufać,” powiedziała Zoey. „Idę  ze Stevie Rae,”  powiedziała do Starka, który nie wyglądał na szczęśliwego po wszystkich tych  wiadomościach.

„Ja też  idę,” powiedział Damien, nie uroniwszy łzy. „Jeśli potrzebujesz

powietrza, będzie tam dla ciebie. Wciąż  wierzę  w miłość.”

„Nie lubię  ptasich ludzi,  ale powietrze nie pójdzie bez ognia,” powiedziała

Shaunee.

„Dokładnie, bliźniaczko,” zawtórowała jej Erin.

Stevie Rae napotkała ich spojrzenia. „Dziękuję  Wam wszystkim. To znaczy dla mnie więcej niż  mogłabym kiedykolwiek to wyrazić  w słowach.”

„Oh, cholera jasna.  Chodźmy ocalić  nieatrakcyjny tyłek ptasiego faceta, bo

prostaczka może  żyć  nieszczęśliwa przez wieki,” powiedziała Afrodyta.

208

„Tak, chodźmy to zrobić,” powiedziała Stevie Rae i z kręgiem tworzącym się wokół niej, otoczona przez Starka i Dariusa, Stevie Rae prowadziła ich do  przodu. Dopóki przewodziła ziemia, nie wahała się, ale kroczyła ponad sceną krwi i zniszczenia, zbliżając się  do Rephaima tak blisko jak tylko mogła.

„Nie!” krzyknął, zauważając ją. „Zostań  z tyłu!”

„Cholera, nie będę!” Stevie Rae spojrzała na Damiena. „Czas leci kowboju.

Wezwij powietrze.”

Damien zwrócił twarz na wschód. „Powietrze, potrzebuję  Cię. Chodź  do mnie!”

Wiatr zawirował dookoła nich, unosząc włosy wszystkich dookoła.

Stevie Rae uniosła brwi na Shaunee, która wywróciła oczami, ale zwróciła sięna południe i zawołała, „Ogniu, chodź  do mnie, dziecinko!” Podczas gdy ciepło dołączyło do powietrza, bez  żadnego upomnienia, Erin skierowała twarz na zachód i powiedziała, „Wodo, chodź  i dołącz do kręgu!” Zapach wiosennej

mżawki dotknął ich twarzy. Tak szybko, jak dołączyła do nich woda, Stevie Rae  spojrzała na północ i powiedziała, „Ziemio, już  ze mną  jesteś. Proszę  także  dołącz do kręgu.” Korzenne połączenie z ziemią, które już   miała,  zintensyfikowało się  i Stevie Rae wiedziała,  że wygląda jak latarnia morska,  świecąca się  jasnym zielonym  światłem. Obok niej, Z powiedziała, „Duchu,  proszę  uzupełnij nasz krąg.”

To było wspaniałe uczucie dobrego samopoczucia, kiedy Stevie Rae trzymała się  na przedzie jej grupy, jakby stała na szczycie grotu strzały. W pełni

upoważniona przez jej element, podniosła ramiona, kierowana ponadczasową,  mądrą  siłą  drzew, powiedziała, „Ziemio, stwórz barierę, by zakończyć  tę  walkę,

proszę.” Wskazała na mężczyzn.

„Pomóż  jej, powietrze,” powiedział Damien.

„Wybuchnij w niej, ogniu” dodała Shaunee.

„Wspieraj ją, wodo” powiedziała Erin.

„Wypełnij ją  duchu,” powiedziała Zoey.

Stevie Rae poczuła zastrzyk adrenaliny z kręgu ziemi wokół niej, przepływającąod jej stóp, aż  po ręce. Winorośl – jak, zielone wąsy wystrzeliła z ziemi, tworząc klatkę  wokoło Rephaima i Kalony, całkowicie powstrzymując walkę.

Wszyscy spojrzeli się  na nią.

209

„Teraz lepiej. Teraz możemy dowiedzieć  się  wszystkiego,” powiedziała Stevie

Rae.

„Więc Zoey i twój krąg - zdecydowaliście, by także sprzymierzyć  się

z Ciemnością,” Neferet powiedziała.

Zanim Z mogła odpowiedzieć, Stevie Rea powiedziała, „Neferet, to łgawe kłamstwa. Z właśnie wróciła z Otherworldu od Bogini Nyks. Zdołała skopaćtam dupę  Kalonie i powróciła ze swoim Wojownikiem, więc wygląda na to,  że  żadna inna Wyższa Kapłanka nigdy nie była zdolna, by to zrobić. Ona nie jest dokładnie materiałem Ciemności.” Neferet otworzyła usta, by coś  powiedzieć, ale Stevie Rea przerwała jej. „Nie! Mam jeszcze coś  do powiedzenia - obojętnie, z kogo robisz głupka, chcę, byś  wiedziała,  że nigdy nie uwierzę,  że sięzmieniłaś. Jesteś  kłamcą  i jesteś  naprawdę, naprawdę  nie miła. Zobaczyłam białego byka i znam Ciemność, którą  pogrywasz. Wiem tylko jak zepsuta jesteś.  Cholera, Neferet, widzę  Ciemność  unoszącą  się  dookoła Ciebie, właśnie teraz.  Wracaj… Do… Piekła.”

Odwróciła się  tyłem do Neferet i skupiła się  na Kalonie. Otworzyła usta i nagle zabrakło jej słów. Skrzydlaty nieśmiertelny spojrzał jak mściwy bóg. Jego naga klatka była obryzgana krwią, a jego czarna włócznia lśniła na końcu. Jego oczy  świeciły bursztynem, kiedy gapili się  na nią  mieszanką radości i pogardy.

Jak mogła kiedykolwiek myśleć,  że stawi mu czoło? Umysł Stevie Rea krzyknął

wewnątrz jej głowy. On jest zbyt potężny i jestem niczym — tylko niczym…

„Wzmocnij ją, duchu,” wyszeptała do niej Zoey, a jej głos uniósł się  na wietrze,

który przywołał Damien.

Stevie Rea zmieniła kierunek spojrzenia z Kalony, napotkała spojrzenie Zoey.  Jej NPNZ uśmiechała się. „No dalej... Skończ to, co zaczęłaś. Możesz to zrobić.”

Stevie Rea poczuła wdzięczność. Kiedy jej spojrzenie wróciło do Kalony, zaczerpnęła energię  głęboko z korzeni, wyobrażaj ąc sobie,  że łączy się  z jej elementem i z tą mocą i poparciem przyjaciół, skończyła, co zaczęła.

„W porządku, wszyscy wiedzą,  że byłeś  Wojownikiem Nyks, ale jesteś  tu, bo

coś  się  namieszało,” powiedziała rzeczowo, „… co znaczy,  że to Ty  namieszałeś. To również  znaczy,  że chociaż  przeszedłeś  przez całe zło i różne  inne rzeczy, wiesz co to honor, lojalność  i być  może nawet miłość. Więc chcę  Ci  coś  powiedzieć  o twoim synu i chcę, byś  posłuchał mnie. Nie wiem jak, albo  dlaczego to się  zdarzyło, ale kocham go i myślę,  że on kocha mnie.” Tutaj

210

Thank you for evaluating PDF to ePub Converter.


To get full version, you need to purchase the software from: http://www.pdf-epub-converter.com/convert-to-epub-purchase.html



spauzowała i napotkała spojrzenie Rephaima.

„Tak,” powiedział wyraźnie, więc jego głos dotarł do każdego, kto patrzył.

„Kocham Cię, Stevie Rea.”

Uśmiechnęła się  do niego przez moment, przepełniona dumą  i szczęściem, i przede wszystkim miłością. Potem skupiła się  na Kalonie. „Tak, to jest dziwne.  To nie będzie nigdy normalna relacja i Bogini wie, będziemy musieli poradzićsobie z wieloma zagadnieniami z moimi przyjaciółmi, ale najważniejsze jest,  że

mogę  dać  dobroć  Rephaimowi i  życie, gdzie pozna spokój i szczęście. Ale nie

mogę  tego zrobić, chyba  że zrobisz coś  pierwszy. Musisz uwolnić  go, Kalona.  Musisz pozwolić  mu dokonać  własnego wyboru, między pozostaniem z tobą albo zmianą  jego  ścieżki. Wierzę  całą  sobą,  że gdzieś  głęboko wewnątrz Ciebie  jest nadal mały cień  Wojownika Nyks, a Kalona, który chronił naszą  Boginię,  zrobi właściwą  rzecz. Proszę  bądź  znów tym Kaloną, nawet jeśli tylko na

sekundę.”

Po długiej ciszy, kiedy Kalona gapił się, nie mrugając na Stevie Rea, głos  Neferet rozbrzmiał i był pogardliwy i arogancki. „Dość  tej głupiej szarady.  Zadbam o zieloną  barierę. Dragonie, dokonaj twojej zemsty na Raven Mocker.  A ty, Kalono, zostałeś  wygnany i nie możesz być  u mojego boku. Nic nie zmieniło się  między nami.” Kiedy mówiła, Stevie Rea patrzyła jak przyciąga

coś  z cieni wokół nich i z jej własnego ciała,  ślizgaj ące się  czarne macki,

wydawały się  być  teraz blisko niej.

Stevie Rea przygotowała się. To będzie straszne, ale ona była naprawdę  pewna,  że nie wycofa się, a to znaczyło,  że będzie musiała stanąć  znów po stronie  Ciemności.

Ale tylko kiedy poczuła pierwsze szarpnięcie bólu, chłodu Ciemności, skrzydlaty nieśmiertelny podniósł nieznacznie jedną  dłoń  i powiedział,  „Moment! Długo byłem sprzymierzony z Ciemnością. Posłuchaj mojego rozkazu. To nie jest twoja bitwa. Odejdź !”

„Nie!” Neferet wrzasnęła kiedy klejące się  nici, niewidoczne dla każdego  obecnego, zaczęły odsuwać  się, by zostać  ponownie wchłonięte do cienia skąd  przybyły. Neferet zwróciła się  do Kalony. „Głupie stworzenie! Co robisz?  Rozkazałam Ci odejść. Musisz posłuchać  mojego rozkazu! Jestem tutaj Wyższą Kapłanką!”

„Nie jestem pod twoją  kontrolą! I nigdy nie byłem.” Uśmiech Kalony był

zwycięski i wyglądał tak wspaniale przez chwilę  dla Stevie Rea

211

„Nie wiem, o czym mówisz,” Neferet powiedziała szybko. „To ja byłam pod

twoj ą kontrolą.”

Kalona rozejrzał dookoła ziem szkolnych, obejmując wzrokiem adeptów i wampiry, którzy pozostali nieuzbrojeni przeciw niemu albo zamrożeni gdzieśmiędzy ich pragnieniem, by uciekać  od nieego i pragnieniem, by uwielbiać  go.  „Ach, dzieci Nyks, jak ja, wielu z was przestało słuchać  Waszej Bogini. Kiedy się  nauczycie?”

Wtedy skrzydlaty nieśmiertelny spojrzał na prawo. Rephaim stał tam, cicho obserwując swego ojca.

„To prawda,  że Skojarzyłeś  się  z Czerwoną?”

„Tak, Ojcze. Tak jest.”

„I uratowałeś  jej  życie? Więcej niż  raz?”

„Tak jak ona uratowała mnie, więcej niż  raz. To ona uzdrowiła mnie po upadku.  To ona uleczyła straszną  ranę  zadaną  mi przez Ciemność, po tym jak stanąłem  twarzą  w twarz z białym bykiem dla niej.” Oczy Rephaima odnalazły Stevie  Rea. „Jako zapłatę  za uwolnienie jej od Ciemności, uleczyła mnie mocą Światła,  władaną przez nią  ziemią.”

„Nie zrobiłam tego jako przysługę. Zrobiłam to, ponieważ  nie mogłam stać

i patrzeć, jak Cię  boli,” powiedziała Stevie Rea.

Powoli, jakby to było trudne dla niego, Kalona podniósł rękę  i położył ją  na ramieniu jego syna. „Wiesz,  że ona może nigdy nie pokochać  Cię  jak kobieta kocha mężczyznę? Zapragniesz czegoś, czego nie będzie mogła Ci dać.”

„Ojcze, ona dała mi więcej niż  kiedykolwiek mogłem dostać  przedtem.”

Stevie Rea widziała, jak ból wykręca twarz Kalony, choć  tylko przez chwilę.  „Dałem Ci miłość  jak mojemu synowi, mojemu ulubionemu synowi,” powiedział tak cicho,  że musiała wysilić  się, by to usłyszeć.

Rephaim zawahał się, a kiedy odpowiedział swojemj ojcu, Stevie Rea usłyszała surową  uczciwość  w jego głosie i ból serca, który sporo go kosztował.

„Być  może w innym  świecie, w innym  życiu, mogło być  to prawdziwe. W tym  życiu obdarowałeś  mnie władzą, dyscypliną  i gniewem, ale nie dałeś  mi miłości.  Nigdy miłości.”

212

Oczy Kalony błysnęły, ale Stevie Rae pomyślała,  że zobaczyła więcej bólu niżgniewu w jego bursztynowym spojrzeniu. „Więc w tym  świecie, w tym  życiu, dam Ci jeszcze jedną  rzecz: wybór. Wybieraj, Rephaimie. Wybieraj między ojcem, któremu służyłeś  i podążałeś  za nim wiernie, a miłością  do tej  Wampirzej Wyższej Kapłanki, która nigdy nie będzie zupełnie twoja, ponieważbędzie zawsze przerażona potworem w tobie.”

Oczy Rephaim odnalazły jej. Widziała w nich pytanie i odpowiedziała mu zanim zdołał zadać  je na głos.

„Nie widzę  potwora, kiedy patrzę  na Ciebie… ani na zewnątrz, ani we

wewnątrz. Więc nie boję  się  Ciebie. Kocham Cię, Rephaimie.”

Rephaim zamknął oczy na chwilę, a ona poczuła drżenie niepokoju. Był dobry… Stevie Rae wierzyła w to, ale wybierając ją  ponad jego ojca zmieni kurs jego  życia na zawsze.  Był w części nieśmiertelny i na zawsze to może byćdosłowne dla niego. Być  może nie mógłby… być, może nie zrobi tego… być

może on…  „Ojcze…” Stevie Rae otworzyła oczy w momencie, kiedy usłyszała

głos Rephaima. Rozmawiał z Kaloną, ale wciąż  patrzał na nią.

„Wybieram Stevie Rae i  ścieżkę  Bogini.”

Jej spojrzenie powędrowało na Kalonę, akurat w tym momencie, by zobaczyćgrymas bólu na jego twarzy. „Więc nich tak będzie. Od tego dnia już  nie jesteśmoim synem.” Spauzował, a Rephaim spojrzał na nieśmiertelnego.  „Zaoferowałbym Ci błogosławieństwo Nyks, ale ona już  mnie nie słyszy. Więc zamiast tego mam radę  dla Ciebie: kochając ją  całym sobą, może zrozumiesz,  że ona nie kocha Cię  w ten sam sposób… i nie będzie, nie może… to zabije wszystko w tobie.” Kalona rozpostarł jego wielkie skrzydła, rozłożył ręce i powiedział, „Rephaim jest wolny! Tak powiedziałem. Niech tak będzie!”

Potem, Stevie Rae będzie myśleć  o tej chwili i sposobie w jaki powietrze zadrżało wokół Rephaima po wyznaniu jego nieśmiertelnego ojca. Wtedy wszystko, co mogła zrobić, to patrzeć  szeroko otwartymi oczami na Rephaima, kiedy czerwony kolor, obecny w jego oczach tak długo jak patrzyła w nie, wyblakł, pozostawiając tylko szerokie, ciemne oczy ludzkiego chłopaka, wpatrujące się  w nią  z głowy ogromnego kruka.

Stevie Rae chciała w to wierzyć,  że Kalona ze skrzydłami wciąż  rozpostartymi, ciałem ciągle przepełnionych przez moc, w  żalu, który musiał poczuć, gdzieś

wewnątrz siebie po stracie syna, przeniósł swoje bursztynowe spojrzenie na  Neferet. Nie powiedział ani słowa. Tylko się  roześmiał, a potem wystrzelił  w nocne niebo, pozostawiając  ślad szyderczego  śmiechu za sobą  i coś  jeszcze.

213

Z powietrza na ziemię  u stóp Stevie Rae spadło pojedyncze białe pióro. Zszokowało ją  to tak bardzo,  że bariery, które wzniosła dookoła Rephaima rozproszyły się, a ona wpatrywała się  w pióro tak intensywnie,  że nie zdała sobie sprawy,  że jej koncentracja została całkowicie rozbita. Pochyliła się, by podnieść  pióro, kiedy Neferet nakazała Dragonowi.

„Teraz, kiedy nieśmiertelny uciekł, zabij jego syna. Nie dam się  nabrać  na tę

farsę.”

Stevie Rae poczuła okropne znajome ukłucie Ciemności, zrywające jej połączenie z ziemią, osłabiając ją. Nie była nawet w stanie krzyczeć, gdy  Dragon uderzył na Rephaima.

Tłumaczenie: NeCiiaa i Ewelina1520

214

Rozdział 23

Rephaim

Rephaim nie miał czasu, by podj ąć  decyzję, co zrobić, kiedy Neferet kazała go zabić. Patrzył na Stevie Rae, która skupiona była na czymś  białym w trawie.

Później nastąpił chaos. Zielona poświata otaczająca go wyblakła. Stevie Rae stała tam upiornie blada i zaczęła chwiać  się  w odurzeniu. Raven Mocker był tak skoncentrowany na Stevie Rae,  że nie zauważył atakującego Dragona i wtedy nagle pomiędzy nim a mszczącym się  Synem Erebusa pojawiła się  najlepsza przyjaciółka Stevie Rae.

„Nie. Nie atakujemy ludzi, którzy wybrali drogę  bogini,” powiedziała  wzmocnionym głosem, a Wojownicy zatrzymali się  przed nią. Rephaim  zauważył,  że Stark przesunął się  tak, by Zoey znalazła się  pomiędzy nim  a Dariusem. Obydwaj mieli uniesione miecze, ale ich wyraz twarzy dobitnie  świadczył o tym,  że nie chcieli uderzyć  swych braci.

Moja wina. To moja wina,  że oni stanęli przeciw sobie. Myśli Rephaima były mieszaniną  wstrętu do siebie i niepewności.

„Czy kierujesz Wojownika przeciw Wojownikowi?” Neferet zapytała Zoey

z niedowierzaniem.

„Czy masz zamiar pozwolić  zabić  im kogoś  w służbie naszej bogini?” Odrzekła

Zoey.

„Więc teraz jesteś  w stanie ocenić, co jest w czyimś  sercu?” Neferet  powiedziała, brzmiąc mądrze i na zadowoloną. „Nawet prawdziwe wyższe  kapłanki nie mają  tak boskiej umiejętności.”

Rephaim poczuł zmianę  w powietrzu, zanim się  pojawiła. Tak jakby otoczyła ich burza, a jej pioruny rozkazywały powietrzu wokół niej. W połowie przypływu mocy, dźwięku i  światła, ukazała się  Wielka Bogini Nocy, Nyks.

„Nie, Neferet, Zoey nie może twierdzić,  że ma takie boskie umiejętności, ale ja

mogę.”

Każda macka Ciemności, która czaiła się, uciekła na dźwięk jej boskiego głosu.  Obok niego, Stevie Rae dyszała, jakby miała stracić  oddech, on sam padł na kolana.

Od wszystkich wokół Rephaim słyszał „To Nyks!” „To bogini!” „Niech będzie błogosławiona!”

215

Jego uwaga zwrócona była na Nyks.

Ona rzeczywiście była uosobieniem nocy. Jej włosy były jak księżyc w pełni, błyszczące ze srebrną  nutką  luminescencji. Jej oczy były jak niebo w nowiu… czarne i nieograniczone. Reszta ciała była prawie przejrzysta. Rephaimowi zdawało się,  że ujrzał ciemny jedwab unoszący się  wokół kobiecych kształtów, a nawet półksiężyc wytatuowany na jej gładkim czole, ale im bardziej skupiał się  na obrazie bogini, tym bardziej ta stawała się  przezroczysta i błyszcząca.

Wtedy to też  spostrzegł,  że był jedynym, który jeszcze stoi. Wszyscy uklękli do bogini, on też  oddał jej pokłon.

Szybko zdał sobie sprawę,  że nie musi się  martwić  o swoją  spóźnioną reakcję.

Uwaga Nyks skierowana była gdzie indziej. Unosiła się  nad Damienem, który, o ironio, nie zauważył jej przybycia, bo klęczał z pochyloną  głowąi z zamkniętymi oczami.

„Damien, dziecko, spójrz na mnie.”

Damien podniósł głowę, a oczy otworzył szeroko ze zdumienia. „Oh, Nyks! To naprawdę  ty! Myślałem,  że Cię  sobie wyobraziłem.”

„Prawdopodobnie w pewien sposób masz rację. Jack jest ze mną, jest jednym

z najczystszych i najpiękniejszych dusz, jaką  widziano w moim królestwie.”

Łzy pojawiły się  w oczach Damiena. „Dziękuję. Dziękuję  o poinformowaniu

mnie o tym. To pomoże mi to przeboleć.”

„Dziecko, nie ma potrzeby ubolewać  nad stratą  Jacka. Zapamiętaj go i raduj się tą  piękną, krótką  miłością, jakiej doznałeś. Ten wybór nie oznacza zapomnienia  lub nie przeżycia tego, tylko uzdrowienie.”

Damien uśmiechnął się  przez łzy. „Będę  pamiętać. Zawsze będę  pamiętał

i wybierał twoją ścieżkę, Nyks. Daję  ci słowo.”

Postać  bogini unosiła się  tak, by mieć  oko na wszystkich. Rephaim widział jak bogini czule spojrzała na Zoey, która uśmiechnęła się.

„Miło Cię  spotkać, moja Bogini.” Zoey powiedziała to szokującym dla

Rephaima poufałym tonem głosu.

Czy nie powinna mieć  więcej szacunku… więcej strachu… kiedy przemawia do

Bogini?

216

„Miło cię  spotkać  Zoey Redbird!” Bogini uśmiechnęła się  szeroko do Zoey, a on  przez chwilę  pomyślał,  że obie wyglądały jak dwie  śliczne dziewczynki, które  nagle stały się  dla niego bliskie.

Rephaim rozpoznał ją, doznając szoku. Duch! Bogini była duchem!

Następnie Nyks zaczęła mówić, zwracając się  do całego zgromadzenia, a jej ruch twarzy był tak idealny i piękny,  że trudno było na nią  patrzeć, nie myśląc o niczym oprócz słów, którymi można by było opisać  to piękno i lekkośćruchów bogini. „Wiele działo się  tu tej nocy. Duchowe wybory zostały zakończone, co oznacza, dla niektórych z was, podążanie nowymi drogami  życiowymi. Dla innych drogi zostały przypieczętowane, wybory dokonane dawno temu. A teraz niektórzy z was są nad przepaściążycia.”

Wzrok bogini skierował się  na Neferet, która natychmiast schyliła głowę .

„Zmieniłaś  się  córko. Nie jesteś  już  taka, jaka byłaś  kiedyś. Naprawdę  mogę  Cię

dalej nazywać  córką?”

„Nyks! Wspaniała Bogini! Jak mogłabym nie być  twoją  córką?”

Neferet nie podniosła głowy, a jej kasztanowe włosy całkowicie zakryły jej twarz, tłumiąc wypowiedź.

„Dziś  w nocy prosiłaś  o przebaczenie. Zoey dała Ci jedną  odpowiedź. Ja dam Ci

inną. Przebaczenie jest specjalnym darem i na niego trzeba sobie zasłużyć.”

„Proszę  pokornie,  żebyś  obdarowała mnie tym darem, Nyks,” Neferet

powiedziała, wciąż  kłaniając głowę  i ukrywając twarz.

„Kiedy zasłużysz na dar, wtedy go otrzymasz.” Nagle Bogini odwróciła się  od  Neferet i zwróciła się  do Mistrza Miecza, który  ścisnął pięść  nad sercem  w szacunkiem do niej. „Twoja Anastasia jest wolna od bólu i wyrzutów  sumienia. Czy dokonasz wyboru Damiena i nauczysz się  znów kochać  i iść dalej, czy wybierzesz inaczej i zniszczysz to, co Anastasia kochała w tobie  najbardziej – bycie silnym i miłosiernym?”

Rephaim wpatrywał się  w Dragona, czekał na odpowiedź  Mistrza Miecza, która nie przyszła, kiedy Nyks wymówiła jego imię.

„Rephaim.”

217

Spojrzał tylko na chwilę  w twarz Nyks, a następnie przypomniał sobie, kim był i co robił i pochylił ze wstydu głowę. Powiedział pierwsze słowa, które wypełniły mu głowę. „Proszę, nie patrz na Mnie!”

Ręka Stevie Rae wślizgnęła się  do jego. „Nie martw się. Ona nie jest tutaj, by cię  ukarać.”

„Skąd to wiesz, młoda Wyższa Kapłanko?”

Stevie Rae wzmocniła uścisk ręki, a jej głos nawet nie zadrżał. „Bo wiem,  że możesz wejrzeć  w jego serce i wiem, co tam znajdziesz.”

„Co twoim zdaniem jest w sercu Raven Mocker, Stevie Rae?”

„Dobroć . I nie sądzę,  żeby dalej był Raven Mocker. Jego ojciec go uwolnił.  Więc teraz sądzę,  że jest nowym, ummmm, facetem-jakiego-jeszcze-nie-było.”  Zająknęła się, ale udało jej się  skończyć.

„Widzę,  że jesteś  z nim związana,” to była enigmatyczna odpowiedź  Bogini.

„Tak, jestem,” powiedziała stanowczo.

„Nawet, jeśli w ten sposób podzielisz Dom Nocy, a nawet  świat na pół?”

„Moja mama zwykła była przycinać  róże z wielkim zacięciem, a ja myślałam,  że  to będzie je boleć, a nawet może je zabić. Kiedy zapytałam ją  o to, powiedziała  mi,  że czasem trzeba czasem odciąć  stare rzeczy,  żeby zrobić  miejsce dla  nowych. Może nadszedł na to czas,” powiedziała Stevie Rae.

Jej słowa zaskoczyły go tak bardzo,  że powiódł wzrokiem od ziemi do Stevie  Rae. Uśmiechnęła się  do niego w tym momencie. Pragnął bardziej niżcokolwiek innego, by odwzajemnić  jej uśmiech i wziąć  ją  w ramiona jak prawdziwy mężczyzna byłby w stanie zrobić, ponieważ  to, co zobaczył w jej oczach było ciepłem, miłością  i szczęściem, nie mógł dostrzec nawet odrobiny wyrzutów sumienia ani odrzucenia.

Stevie Rae dała mu siłę, by popatrzeć  na boginię  i zmierzyć  się  z jej

nieskończonym wzrokiem.

A to, co zobaczył nie było dla niego obce, ponieważ  odbicie w oczach Nyks było tak samo ciepłe, pełne miłości i szczęścia jak spojrzenie Stevie Rae.

Rephaim wypuścił dłoń  Stevie Rae, tak by móc zamknąć  pięść  nad sercem, w starożytnym pozdrowieniu. „Miło cię  spotkać, Bogini Nyks.”

218

„Mnie też  miło, Rephaim,” powiedziała. „Jesteś  jedynym dzieckiem Kalony,  które odwróciło się  od tego, co robiło całe swoje  życie, od wściekłości, bólu,  nienawiści, by ujrzeć Światło.”

„Żaden z pozostałych nie miał Stevie Rae,” powiedział.

„Prawdą jest,  że miała wpływ na twój wybór, ale trzeba było być  otwartym, by

odpowiedzieć Światłu, zamiast Ciemności.”

„To nie zawsze był mój wybór. W przeszłości robiłem straszne rzeczy. Ci

Wojownicy mają  rację,  że chcą mojej  śmierci,” powiedział Rephaim.

„Żałujesz swojej przeszłości?”

„Tak.”

„Czy wybierasz nową  przyszłość, w której zobowiązujesz się  do kroczenia moją

drogą?”

„Wybieram.”

„Rephaim, synu upadłego nieśmiertelnego Wojownika Kalony, akceptuj ę  Cię,

i wybaczam ci błędy przeszłości.”

„Dziękuję  Nyks,” głos Rephaima był szorstki ze wzruszenia, kiedy mówił do

Bogini, jego Bogini.

„Chcesz mi dziękować, kiedy mówię  Ci,  że choć  Ci przebaczyłam i przyjęłam

Cię, są konsekwencje, które musisz zapłacić  za czyny przeszłości?”

„Bez względu, co będzie dalej, przez wieczność  będę  Ci dziękował.

Przysięgam,” powiedział bez wahania.

„Miejmy nadzieję,  że będziesz  żył wiele, wiele lat, by wypełniać  swoją przysięgę. Wiedzmy więc,  że to są  twoje konsekwencje.” Nyks podniosła  ramiona, jakby chciała wziąć  księżyc w dłonie. Rephaimowi zdawało się,  że  zbierała  światło z samych gwiazd. „Ponieważ  obudziłeś  człowieczeństwo  w sobie, każdej nocy, od zachodu do wschodu słońca, będę  dawać  Ci prawdziwą formę, na którą  zasługujesz.” Bogini rzuciła  świecącą  moc, która zalśniła  pomiędzy jej rękami a nim. Dreszcz przebiegł jego ciało, powodując ból tak  straszny,  że krzyczał w agonii, skręcając się  po ziemi. Gdy leżał sparaliżowany,  głos bogini był jedynym dźwiękiem, który do niego docierał. „Aby  odpokutować  za swoją  przeszłość, na dzień  stracisz swoją  prawdziwą  formę i powrócisz w postaci kruka, który nie czuje nic poza pragnieniami bestii.

219

Zastanów się  również  jak korzystać  z człowieczeństwa. Ucz się  od przeszłości i zrównoważ  bestię. Niech się  stanie tak jak powiedziałam!”

Ból zaczął przemijać  i Rephaim był w stanie patrzeć  na Boginię  ponownie, kiedy otworzyła swoje ramiona do wszystkich i powiedziała radośnie,  „Pozostawiam resztę  z was z moją  miłością, jeśli zaakceptujecie go i moje pragnienie, będziecie zawsze błogosławieni.”

Nyks zniknęła w czymś, co wyglądało jak wybuch księżyca. Jasność  była

oślepiająca, co nie pomogło zbytnio w dojściu Rephaima do siebie.

Czuł dziwne, nieznane zawroty głowy… Rephaim spojrzał na siebie.

Szok był tak dotkliwy,  że przez moment, nie był w stanie ogarnąć  tego, co widział. Dlaczego jestem w chłopcu? To pytanie pojawiło się  wśród jego poplątanych myśli. Wreszcie dotarł do niego szloch Stevie Rae. Kiedy był w stanie skupić  się  na niej, zdał sobie sprawę,  że ona płacze i  śmieje sięw jednym czasie.

„Co się  stało?” Zapytał, nie do końca pojmując, co się  stało.

Stevie Rae nie była w stanie mówić, bo płakała łzami, które wyglądały na łzy szczęścia.

Ręka pojawiła się  na jego linii wzroku. Podniósł głowę  i zobaczył Wyższą Kapłankę, Zoey Redbird, która uśmiechała się  do niego, podając mu rękę.  Rephaim złapał ją  i wstał nieco niemrawo.

„Co się  stało? Nasza bogini zmieniła Cię  w faceta,” Zoey powiedziała.

Prawda uderzyła go i prawie powaliła na kolana. „Jestem człowiekiem.  W całości człowiekiem.” Rephaim patrzył w dół na silne ciało wysokiego, młodego wojownika Cherokee.

„Tak, jesteś, ale tylko w nocy,” powiedziała Zoey. „W dzień  będziesz

całkowicie krukiem.”

Rephaim ledwo usłyszał. Właśnie odwracał się  do Stevie Rae.

Musiał zostać  odrzucony od niej, kiedy Nyks zmieniła go, ponieważ  nie było jużjej przy boku Rephaima. Zrobiła jeden niewielki, niepewny krok w jego kierunku, zatrzymała się  i wpatrywała się  w jego twarz.

„Czy jest… Czy jest  źle? Czy wyglądam  źle?” Wyjąkał.

220

„Nie,” powiedziała, patrząc mu w oczy. „Jesteś  doskonały. Absolutnie

doskonały. Jesteś  chłopcem, którego widzieliśmy w fontannie.”

„Czy… mogę …” jego głos załamał się. Rephaim był zbyt pełny emocji,  żeby  znaleźć  odpowiednie słowa, więc ruszył w kierunku Stevie Rae, zmniejszając

dzielącą  ich odległość  dwoma, całkowicie ludzkimi krokami.

Bez wahania wziął ją  w ramiona, a następnie zrobił to, co ledwo mógł zrobićw swoich snach. Rephaim pochylił się  i pocałował miękkie usta Stevie Rae.  Próbował jej łez i  śmiechu i wreszcie wiedział,  że naprawdę  wszystko będzie dobrze.

Niechętnie wycofał się  i powiedział, „Poczekaj. Jest coś, co muszę  zrobić.”

Dragon Lankford był łatwy do znalezienia. Choć  wszyscy wpatrywali sięw niego i Stevie Rae, Rephaim czuł na sobie wzrok Mistrza Miecza. Podszedł do Dragona powoli, starając się  nie powodować  gwałtownych ruchów. Nawet  Wojownicy, którzy stali po obu jego stronach przesunęli się, oczywiście gotowi do walki po stronie Mistrza Miecza.

Rephaim zatrzymał się  przed Dragonem. Napotkał jego wzrok i zobaczył ból i złość. Rephaim skinął głową  w potwierdzeniu. „Przeze mnie wiele straciłeś.  I w  żaden sposób nic nie usprawiedliwia tego, czym byłem. Mogę  tylko powiedzieć,  że byłem w błędzie. Nie proszę  o przebaczenie jak zrobiła to  Bogini.” Rephaim ukląkł na jedno kolano i powiedział „Czy mogę  spłacić  dług  życia służąc Ci? Jeśli mnie zaakceptujesz tak długo jak oddycham, będę  swoimi działaniami i honorem, próbował odpokutować  za utratę  twojej partnerki.”

Dragon nic nie powiedział. Jedynie patrzył się  na Rephaima, a na jego twarzy walczyły emocje: nienawiść, rozpacz, złość  i smutek. Aż  połączyły się, tworząc maskę  zimnej determinacji.

„Wstań  potworze.” Głos Dragona był beznamiętny. „Nie mogę  zaakceptować

twojej przysięgi. Nie mogę  na Ciebie patrzeć. Nie pozwolę, byś  mi służył.”

„Dragon, zastanów się, co mówisz,” Zoey Redbird powiedziała, idąc szybko ku  Rephaimowi, mając przy boku Starka. „Wiem,  że jest Ci trudno… wiem, jak to  jest stracić  kogoś, kogo kochasz, ale trzeba dokonać  wyboru, którędy teraz  pójdziesz. Czuję,  że zamiast  Światła wybierasz Ciemność.”

Oczy Dragona były okrutne, głos zimny, kiedy odpowiadał Młodej Wyższej  Kapłance. „Mówisz,  że wiesz, co to znaczy stracić  miłość? Jak długo kochałaś

221

tego ludzkiego chłopaka? Mniej niż  dziesięć  lat! Anastasia była moją  partnerką

od wieków.”

Rephaim zauważył,  że Zoey drgnęła, jakby jego słowa zraniły ją. Stark zbliżył się  do niej, kierując wzrok na Mistrza Miecza.

„I dlatego dziecko nie może prowadzić  Domu Nocy. Nie może też  być prawdziwą  Wyższą  Kapłanką, bez względu na pobłażliwość  naszej Bogini,”  powiedziała Neferet, delikatnie przesuwając się  ku Dragonowi, i dotykając  z szacunkiem jego ramienia.

„Przymknij się, wredna. Nie pamiętam, aby Nyks Ci przebaczyła. Mówiła  o jakiś  gdybaniach i prezentach, ale popraw mnie, jeśli się  mylę, ale ty nawet nie  przeprosiłaś,” powiedziała Afrodyta.

„Nie należysz do tej szkoły!” Neferet krzyczała na nią. „Nie jesteś  już

adeptem!”

„Nie. Ona jest prorokinią, pamiętasz?” Powiedziała Zoey, brzmiąc spokojnie

i mądrze. „Nawet Wyższa Rada to potwierdziła.”

Zamiast odpowiedzieć  Zoey, zwróciła się  do tłumu, patrząc na adeptów i wampiry. „Czy widzicie jak oni przekręcają  słowa bogini, kilka chwil po tym, jak się  tu zjawiła?”

Rephaim wiedział,  że ona jest zła – wiedział,  że już  nie służy Nyks, ale nawet on musiał przyznać,  że wyglądała dziko i pięknie. Wiedzę,  że moc Ciemności, która się  pojawiła, czołgając się  do niej ponownie, może dać  jej siłę.

„Nikt nic nie przekręca,” powiedziała Zoey. „Nyks przebaczyła Rephaimowi  i zmieniła go w człowieka. Ona także powiedziała,  że Dragon musi dokonać wyboru odnośnie swojej przyszłości. I poinformowała Cię,  że przebaczenie jest  darem, na który trzeba sobie zasłużyć. To wszystko, co mówię. To wszystko, co  każdy z nas mówi.”

„Dragonie Lankford, czy jako Mistrz Miecza i przewodniczący Synów Erebusa  w tym Domu Nocy akceptujesz…” Neferet spauzowała, spoglądając na  Rephaima ze wstrętem „tego odmieńca, jako jednego ze swoich?”

„Nie,” Dragon powiedział. „Nie, nie mogę  go zaakceptować.”

„Tak więc nie mogę  Cię  przyjąć. Rephaim nie może pozostać  w tym Domu  Nocy. Odrażaj ący stworze, odpokutować  za swoją  przeszłość  możesz w innym  miejscu.”

222

Rephaim nie poruszył się. Czekał, aż  Neferet na niego spojrzy. Wtedy spokojnie, wyraźnie powiedział, „Widzę  za to, czym jesteś.”

„Precz!” Wykrzyczała.

Stanął i zaczął się  wycofywać  z dala od Mistrza Miecza i jego grupy  Wojowników, ale Stevie Rae wzięła go na za rękę  i zatrzymała jego odwrót.  „Idę  tam, gdzie idziesz ty,” powiedziała.

Pokręcił głową  „Nie chcę,  żebyś  została wyrzucona z domu przeze mnie.”

Patrząc nieco nieśmiało, Stevie Rae dotknęła jego twarzy. „Nie wiesz,  że dom jest tam, gdzie jesteś  ty?”

Złączył z nią  dłoń. Nie ufaj ąc głosowi, skinął głową  i uśmiechnął się  do niej.

Uśmiech - To było niesamowite, jak dobrze się  czuł!

Stevie Rae delikatnie pociągnęła jego rękę  „Idę  z nim,” powiedziała do tłumu.  „Zamierzam założyć  inny Dom Nocy w tunelach pod miastem. Nie jest tam tak miło jak tutaj, ale jest o wiele bardziej przyjazne.”

„Nie możesz założyć  Domu Nocy bez zgody Wyższej Rady,” Neferet rzuciła.

Obserwujący tłum szepczący w szoku, przypominał Rephaimowi letni wiatr wiejący przez starożytną  łąkę  – dźwięk nie maj ący końca i bez sensu, chyba  że miałeś  skrzydła.

Głos Zoey Redbird dotarł do tłumu „Jeśli będziecie mieć  wampirzą  królową, i wyrazicie zgodę, by nie wtrącać  się  do polityki Wampirów, Wyższa Rada zostawi Cię  w spokoju.” Uśmiechnęła się  do Stevie Rae. „Przypadkowo, jestem jakby królową. Co sądzisz o tym,  że pójdę  z Tobą  i Rephaimem? Będę  miła każdego dnia.”

„Ja też  idę,” powiedział Damien, spoglądając na tlący się  stos. „Zdecydowałem

się  na nowy początek.”

„My też  idziemy,” powiedziała Shaunee.

„Dokładnie, bliźniaczko,” Erin stwierdziła. „Nasz pokój był stanowczo za

mały.”

„Ale wrócimy po nasze rzeczy,” powiedziała Shaunee.

„Piekielne tak,” Erin potwierdziła.

223

„Cholera,” powiedziała Afrodyta. „Wiedziałam to, kiedy ta noc się  zaczęła. Po  prostu wiedziałam. Do bani,  że w Tulsie nie można mieć  prysznica z biczami  wodnymi, ale mam cholerną  pewność,  że nie chcę  tu więcej przebywać.”

Podczas kiedy Afrodyta opierała się  o swojego Wojownika i dramatycznie wzdychała, każdy czerwony adept wystąpił do przodu. Zostawili tłum, by podążyć  za Rephaimem i Stevie Rae, Zoey i Starkiem i resztą  ich kręgu – resztąich przyjaciół.

„Czy to oznacza,  że nie mogę  być  Laureatką  Poezji wszystkich wampirów?”

Kramisha zapytała się, kiedy do nich dołączyła.

„Nikt, poza Nyks, nie może Ci odebrać  tego tytułu,” powiedziała Zoey.

„Dobrze. Była po prostu tutaj i nie odebrała mi go. Sądzę,  że to w porządku,”

Kramisha powiedziała.

„Będziesz niczym, jeśli odejdziesz! Każde z was!” Neferet wrzasnęła.

„Cóż  Neferet, tak to już  jest,” powiedziała Zoey. „Czasami nic i twoi przyjaciele

równa się  mnóstwo czegoś.”

„To nie ma sensu,” powiedziała Neferet.

„Dla ciebie nie,” powiedział Rephaim, obejmując Stevie Rae.

„Chodźmy do domu,” powiedziała Stevie Rae, obejmując w pasie Rephaima –

w pełni człowieka.

„Dla mnie brzmi dobrze,” powiedziała Zoey, biorąc za rękę  Starka.

„Dla mnie to jak robienie porządków,” powiedziała Kramisha, kiedy zaczęli się

rozchodzić.

„Wampirza Wyższa Rada o tym usłyszy,” Neferet zawołała za nimi.

Zoey zatrzymała się  na wystarczająco długą  chwilę, by krzyknąć  przez ramię.  „Ok, nie będzie nas trudno znaleźć. Mamy Internet i wszystko. Dodatkowo, kilkoro z nas wróci i będzie uczyć  się  w klasach. To wciąż  nasza szkoła, nawet,

jeśli nie jest naszym domem.”

„No super. Znowu pakujemy się  w jakieś  czasochłonne pieprzone projekty,”

powiedziała Afrodyta.

„Co to są  za projekty?” Rephaim zapytał Stevie Rae.

224

Uśmiechnęła się  do niego i powiedziała „To znaczy,  że idziemy w miejsce, które większość  ludzi nie uważa za wielkie.”

„Mam nadzieję,  że odnowią je trochę,” narzekała Afrodyta.

Rephaim wiedział,  że jego słowa były wielkim znakiem zapytania, gdy Stevie  Rae roześmiała się  i go przytuliła. „Nie martw się. Będziemy mieli

wystarczająco dużo czasu, by wyjaśnić  Ci nowinki technologiczne. Na razie  wszystko, co musisz wiedzieć  to to,  że jesteśmy razem i Afrodyta nie jest zbyt  miła.

Stevie Rae stanęła na palcach i pocałowała go, a Rephaim pozwolił jej smakiem i dotykiem zagłuszyć  głosy o swojej przeszłości i prześladujące pamięć  uczucie wiatru pod skrzydłami…

Tłumaczenie: Damian7180

225

Thank you for evaluating PDF to ePub Converter.


To get full version, you need to purchase the software from: http://www.pdf-epub-converter.com/convert-to-epub-purchase.html



Rozdział 24

Neferet

Zapanowała nad sobą  i pozwoliła Zoey i jej patetycznej grupie przyjaciół opuścić  Dom Nocy, mimo  że bardzo chciała uwolnić  Ciemność  i zamienić  ich w nicość. Zamiast tego ostrożnie w sekrecie, zaczęła wdychać  nici Ciemności, które odsunęły się  od niej, przesuwając się  z cienia do cienia.

Kiedy poczuła się  silna, pewna siebie i znów miała kontrolę, powiedziała do jej pupilów, którzy przypomnieli jej o Domu Nocy.

„Cieszcie się, adepci i wampiry! Pojawienie się  Nyks tej nocy było znakiem jej  aprobaty. Bogini przemówiła wyborem, darami i  życiowymi  ścieżkami. Niestety  widzieliśmy,  że Zoey Redbird i jej przyjaciele wybrali  ścieżkę  prowadzącą z dala od naszej, co więcej z dala od Nyks. Ale uda nam się  przej ść  przez ten  test i wytrwamy, modląc się  do naszej miłosiernej Bogini i w związku z tym, Ci  zmyleni adepci wybiorą  powrót do nas.” Neferet mogła zobaczyć  zwątpienie  w oczach niektórych z jej słuchaczy. Ledwie zauważalnym ruchem, machnęła  ledwie swoim palcem, wskazując długim, pomalowanym na czerwono  paznokciem w kierunku wątpiących. Ciemność  odpowiedziała, zmierzając w ich  kierunku, zmylając ich, powodując w ich myślach mętlik w wahaniu, zastępując  go pozornym rwaniem bólu, wątpliwościami i strachem. „Teraz niech każdy  z nas odejdzie do pokoi i zapali  świecę  w kolorze elementu, z którym czuje się najbardziej związany. Wierzę,  że Nyks usłyszy te modlitwy i poprowadzi nas  przez ten czas cierpienia i zmagań.”

„Neferet, a co z ciałem adepta? Czy nie powinniśmy kontynuować  czuwania?”

Zapytała Dragon Lankford.

Była ostrożna, by powstrzymać  pogardę  w głosie. „Masz rację,  że mi przypomniałeś, Mistrzu Miecza. Ci z Was, którzy uhonorowali Jacka fioletową świecą  ducha, wrzućcie je do stosu pogrzebowego, kiedy będziecie odchodzić.  Wojownicy Synów Erebusa będą  kontynuować  czuwanie nad ciałem adepta przez pozostałą  część  nocy.”  I w ten sposób pozbędę  się  obu  świec z mocąducha, kiedy płomienie pochłoną  je i drażniącej obecności zbyt wielu  Wojowników,  Neferet pomyślała.

„Jak sobie  życzysz, Kapłanko,” Dragon powiedział, kłaniając się  jej.

Ledwie obdarzyła go spojrzeniem. „Teraz muszę  udać  się  w odosobnione miejsce. Wierzę,  że wiadomość  od Nyks dla mnie była niejednoznaczna. Pewne rzeczy wyszeptała do mojego serca. Teraz muszę  pomodlić  się  i pomedytować.”

226

„To, co powiedziała Nyks zaniepokoiło Cię?”

Neferet już  spieszyła się, odchodząc z pola widzenia modlących się  oczu adeptów i wampirów Domu Nocy, kiedy zatrzymał ją  głos Lenobii.  Powinnam wiedzieć,  że nie odpuści, bo została złapana w moją  pułapkę, Neferet powiedziała w myślach do siebie.

Przypomniała sobie, by zmienić  zdobywcę  w jeńca.

Neferet popatrzyła na Mistrzynię  Jeździectwa. Jednym ruchem palca wysłała  Ciemność  w jej kierunku i jakież  było jej zdziwienie jak i zaniepokojenie, kiedy zobaczyła wzrok Lenobii rozbiegany wokół niej, jakby ta mogła zauważyćsamolubne nici.

„Tak, to co powiedziała Nyks rzeczywiście, zaniepokoiło mnie,” Neferet nagle  powiedziała, przyciągając uwagę   wszystkich skierowaną  na Mistrzynię Jeździectwa na siebie. „Mogę  powiedzieć,  że Bogini jest głęboko zaniepokojona  o nasz Dom Nocy. Słyszeliście jej mowę  o rozdarciu naszego  świata – i to się dzieje. Ostrzegała mnie. Chciałabym móc znaleźć  sposób, by to się  nie  wydarzyło.”

„Ale wybaczyła Rephaimowi. Czy my nie…”

„Bogini wybaczyła temu stworzeniu. Ale czy to znaczy,  że my musimy cierpieć za niego?” Wdzięcznie machnęła ręką  w kierunku Dragona Lankforda, który  stał przy głowie adepta, leżącego na stosie.

„Nasz Syn Erebusa dokonał właściwego wyboru. Niestety zbyt wielu, młodych  adeptów zbłądziło za Zoey i Stevie Rae i ich zepsutymi słowami. Jak sama Nyks  dzisiaj powiedziała, wybaczenie jest darem, na który trzeba sobie zasłużyć.  Miejmy nadzieję,  że Zoey będzie kontynuowała podążanie za wolą  Bogini, ale  po jej zachowaniu tutaj, boję  się  o nią.” Kiedy wszyscy patrzyli się  raz na nią,  raz na  żałosną  sylwetkę  Mistrzyni Jeździectwa, Neferet pociągnęła powietrze,

przyciągając z cieni coraz więcej nici Ciemności. Potem szybkim ruchem  wyrzuciła je na tłum, ukrywaj ąc uśmiech satysfakcji, kiedy westchnienia  i zdezorientowane, przepełnione bólem jęki dosięgły jej uszu. „Odejdźcie –  idźcie do swoich pokoi, pomódlcie się  i odpocznijcie. Ten wieczór był ciężki dla  nas wszystkich. Zostawiam Was teraz i jak powiedziała Bogini, bądźcie  błogosławieni.”

Neferet omiotła centrum podwórza, szepcząc do starożytnej mocy wokół niej,  „Będzie tam! Będzie na mnie czekał!” Zebrała jej moc tak,  że poczuła sięopuchnięta, pulsując w rytmie Ciemności, a potem poddając się  jej, pozwalając

227

podrzucić  jej nowe, nieśmiertelne ciało i ponieść  ją  na pozbawionych kolorów

skrzydłach  śmierci, bólu i rozpaczy.

Ale zanim mogła dolecieć  do Mayo i bogatego penthouse’a, gdzie wiedziała,  że na pewno Kalona będzie na nią  czekał, Neferet poczuła wspaniałą  zmianęw mocach, które ją  niosły.

Najpierw dosięgło j ą  zimno. Neferet nie była pewna, czy rozkazała mocom, by przerwały i pozwoliły jej przystanąć, czy zimno zamroziło je, w przeciwnym razie znalazłaby się  w połowie drogi, gdzieś  między Peoria i 11-stą  Ulicą. Tsi  Sgili pozbierała się  i rozejrzała dookoła, próbując obrać  kierunek. Cmentarz po jej lewej przykuł jej uwagę  i nie tylko dlatego,  że był miejscem gnijących

szczątek ludzkich, co bawiło ją. Wyczuła,  że coś  zbliża się  stamtąd. Jednym  ruchem Neferet chwyciła wycofujące się  nici Ciemności, zamachnęła się, a moc  uniosła ją nad  żelaznym płotem, który otaczał cmentarz.

Cokolwiek to było, mogła poczuć,  że zmierza w jej kierunku, wzywając ją, więc  Neferet biegła, przedzierając się  jak duch między starymi nagrobkami i pokruszonymi przez czas pomnikami. Dopóki w końcu przybyła do centralnej

części, gdzie cztery, rozległe, brukowane  ścieżki formowały okrąg, w którym  powiewała powieszona amerykańska flaga, jedyna iluminacją  wśród grobów –  poza nim.

Oczywiście Neferet rozpoznała go. Uchwyciła cień  białego byka już  przedtem, ale nigdy w pełni nie zmaterializował się  i nie pokazał jej.

Neferet zatrzymała się, nie mogąc mówić, zachwycona jego perfekcją. Jego sierść  była lśniąco biała. Jak wspaniała perła lśniła – przymilając się  i nęcąc.

Owinęła się, zasłaniaj ąc koszulą, którą  dał jej Stark, obnażając się  przed czarnym wzrokiem byka. Potem Neferet uklękła wdzięcznie na kolana.

Obnażyłaś  się  przed Nyks. Teraz obnażasz się  przede mną? Rozporządzasz sobą,

Królowo Tsi Sgili?

Jego głos rozbrzmiewał ciemnością  w jej myślach, wysyłając dreszcze przez jej ciało.

„Nie obnażyłam się  przez nią. Ty, który jesteś  ponad wszystkim, wiesz o tym.  Bogini i ja podążamy osobnymi drogami. Nie jestem już śmiertelna, nie chcę, by  ujarzmiła mnie jakakolwiek inna kobieta.”

Olbrzymi, biały byk kroczył w przód, powodując drżenie ziemi po jego wspaniałymi kopytami. Jego nos nawet nie dotknął jej delikatnej skóry, ale

228

chłonął jedynie jej zapach, a potem jego zimny oddech uwolnił się, otaczając  Neferet, dotykając jej najbardziej czułych miejsc, potęgując jej najbardziej  sekretne pragnienia.

Więc zamiast zostać   ujarzmiona przez Boginię, wybrałaś, by gonićnieśmiertelnego upadłego?

Wzrok Neferet napotkał czarne, niezgłębione oczy byka. „Kalona jest nikim dla mnie. Zmierzałam do niego, by dokonać  zemsty za zerwanie przysięgi. Mam takie prawo.”

Nie zerwał przysięgi. Nie wiązała go. Dusza Kalony nie jest już  całkiem nieśmiertelna – postąpił bezmyślnie, oddając jej kawałek.

„Naprawdę? To bardzo interesujące…” Ciało Neferet zadrżało w podnieceniu

na tę  wiadomość.

Widzę,  że wciąż jesteś  ogłupiona myślą  o wykorzystaniu go.

Neferet podniosła brodę  i potrząsnęła jej długimi, kasztanowymi włosami. „Nie jestem ogłupiona Kaloną. Chcę  jedynie zaczerpnąć  i użyć  jego mocy.”

Jesteś  rzeczywiście wspaniałym stworzeniem bez serca.

Język byka wysunął się. Lizał nagie ciało Neferet, powodując u niej westchnienie z powodu delikatnego bólu, kiedy jej ciało drżało w podnieceniu.

Minęło więcej niż  stulecie odkąd miałem takiego chętnego poplecznika. Pomysł wydaje się  nagle pociągający.

Neferet klęczała wciąż  przed nim. Powoli, delikatnie sięgnęła i dotknęła go.

Jego sierść  była zimna jak lód, ale  śliska jak woda.

Neferet poczuła,  że jej ciało drży w oczekiwaniu.

Ah, jego głos zabrzmiał w jej myślach i wtargnął do jej duszy, sprawiając,  że zakręciło jej się  w głowie od mocy.

Zapomniałem jak zaskakujący może być  dotyk, kiedy nie jest wymuszony. Nie

często jestem zaskoczony, więc chciałbym okazać  Ci przychylność.

„Chętnie zaakceptuję  jakąkolwiek przychylność  Ciemności.”

Chichot byka rozbrzmiał w jej myślach.  Tak, wierzę,  że mógłbym dać  Ci coś.

229

„Dać?” Powiedziała pozbawiona oddechu, kochając ironię  słów, którą Wcielenie Ciemności tak jasno odzwierciedlało w stosunku do Nyks. „Co

takiego?”

Czy sprawiłoby Ci przyjemność  wiedzieć,  że mogę  stworzyć  dla Ciebie Vessela, by zajął miejsce Kalony? Mógłby być  na Twoje rozkazy… Twój i mogłabyśużywać  go jako Twoją  absolutną  broń.

„Czy byłby potężny?” Neferet coraz szybciej oddychała.

Jeśli ofiara byłaby tego warta, byłby bardzo potężny.

„Ofiaruję  cokolwiek, czy kogokolwiek Ciemności,” powiedziała Neferet.

„Powiedz mi, czego pragniesz za stworzenie tej istoty, a ja Ci to dam.”

By stworzyć  Vessela, muszę  mieć  krew kobiety, która ma antyczne powiązanie z ziemią, przekazywane jej z pokolenia na pokolenie przywódczyni. Im silniejsza, czystsza, starsza kobieta, tym bardziej perfekcyjny Vessel.

„Człowiek, czy wampir?” Zapytała Neferet.

Człowiek – są  bardziej zżyci z ziemią, kiedy ich ciała wracają  do ziemi szybciej

niż  wampirze.

Neferet uśmiechnęła się. „Wiem dokładnie, kto będzie doskonałą  ofiarą. Jeśli zabierzesz mnie do niej dzisiaj, dam Ci jej krew.”

Czarne oczy byka zalśniły, a Neferet pomyślała,  że to może być  radość. Potem byk skłonił się  na swoich przednich nogach, czyniąc jego grzbiet dostępnym dla niej.

Jestem zaintrygowany Twoją  propozycją, moje stworzenie bez serca. Pokaż  mi swoją  ofiarę.

„Chcesz, bym pojechała na Tobie?”

Bez wahania, Neferet wstała i podeszła do boku jego gładkiego,  śliskiego grzbietu. Mimo,  że skłaniał się, wciąż  trudno było wejść  na niego. Potem poczuła znajome drżenie mocy ciemności. Jakby nic nie ważyła moc uniosła jąna jego masywny grzbiet.

Pokaż  mi w myślach miejsce, gdzie  życzysz sobie, bym cię  zabrał… miejsce, gdzie znajdziemy twoją  ofiarę… a je wezmę  Cię  tam.

230

Neferet pochyliła się  do przodu, obejmując rękami jego olbrzymią  szyjęi zaczęła pokazywać  mu lawendowe pola i  śliczną, małą  chatkę  z kamienia  Oklahomy z drewnianą  werandą  i dużymi oknami.

Tłumaczenie: Maily (marlen1986)

231

Linda Heffer

Linda nienawidziła przyznawać  się  do tego, ale przez te wszystkie lata jej matka miała rację.

„John Heffer jest su-li,” powiedziała na głos słowo z języka Cheerokee, co  znaczyło truteń, tak nazwała go jej mama, kiedy pierwszy raz spotkała Johna.  „Był również  kłamliwym, oszukuj ącym palantem… palantem bez ani jednego  dolara na koncie,” powiedziała zadowolona. „Bo wyczyściła je dzisiaj, zaraz po  tym jak przyłapałam go z sekretarką kościoła, klękającą  przy jego biurku!”

Jej dłonie zacisnęły się  na kierownicy ich samochodu Dodge Intrepid i zapaliła

światła, kiedy odtwarzała ponownie straszną  scenę  w myślach.

Pomyślała,  że to będzie miła niespodzianka, kiedy zrobi mu specjalny lunch i zawiezie mu do biura. John pracował do późna. Ale po godzinach w pracy wciąż  znajdował czas jako wolontariusz dla kościoła… Linda zacisnęła wargi.

No cóż, teraz wiedziała, co naprawdę  robił! Czy raczej z kim to robił!

Powinna się  domyślić. Wszystko na to wskazywało… przestał zwracać  na nią

uwagę, przestał wracać  do domu, stracił dziesięć  kilogramów i nawet wybielił

zęby!

Będzie próbował z nią  porozmawiać. Wiedziała,  że będzie chciał. Próbował nawet powstrzymać  ją  przed wybiegnięciem z jego biura, ale to było raczej cholernie trudne, by gonić  ją  ze spodniami opuszczonymi do kostek.

„Najgorszą  częścią jest to,  że będzie chciał, bym wróciła, bo kocha mnie. Będzie  chciał, bym wróciła, by nie wyglądać źle.” Linda ugryzła wargę  i mocno  zamrugała, odmawiaj ąc sobie płaczu. „Nie,” przyznała się  sobie głośno.  „Najgorszą  częścią  jest to,  że John nigdy mnie nie kochał. Chciał jedynie  wyglądać  jak idealny rodzinny mężczyzna, więc potrzebował mnie. Nasza  rodzina nigdy nie była blisko określenia perfekcyjna – nawet blisko określenia  szczęśliwa.” Moja mama miała rację. Zoey też  miała rację.

Myśląc o Zoey, w końcu pozwoliła łzom spłynąć  w dół jej policzków. Linda

tęskniła za Zoey. Z jej trójki dzieci, była najbliżej z Zoey. Uśmiechnęła się  przez  łzy, przypominając sobie jak ona i Zoey w weekendy zwykle siadały razem na  kanapie, jedząc mnóstwo niezdrowego jedzenia i oglądając Władcę  Pierścieni  albo Harrego Pottera, a czasem nawet Star Wars. Jak wiele czasu minęło odkąd  robiły to?

232

Lata. Czy kiedyś  jeszcze to zrobią? Linda zdusiła łkanie. Czy mogły zrobić  tak teraz, gdy Zoey była w Domu Nocy?

Czy Zoey będzie chciała chociaż  zobaczyć  ją  znowu?

Nigdy nie wybaczy sobie, jeśli pozwoliła Johnowi nieodwracalnie zepsuć  relacjęz Zoey.

To był jeden powód, dlaczego wsiadła do samochodu, w  środku nocy i zmierzała do domu mamy. Linda chciała porozmawiać  ze swoją  mamąo Zoey… o naprawieniu relacji z Zoey.

Linda chciała również  oprzeć  się  na sile swojej mamy. Mogła jej pomóc stanąćtwardo i nie pozwolić  Johnowi porozmawiać  z nią  w celu pojednania.

Ale przede wszystkim, Linda chciała po prostu mamy.

Nie miało znaczenia,  że była już  dorosłą  kobietą  z dziećmi. Wciąż  potrzebowała ramienia mamy, by podtrzymało ją  i jej głosu, by dodał jej otuchy i by zrozumiała,  że wszystko będzie dobrze…  że dokonała właściwej decyzji.

Linda tak głęboko myślała,  że prawie minęła zjazd do domu swojej mamy.  Zahamowała mocno i skręciła w prawo. Potem zwolniła tak, by nie unosił się

kurz na drodze, prowadzącej przez lawendowe pola do domu. Minął więcej niż

rok, odkąd tutaj była, ale nic się  nie zmieniło… i Linda była za to wdzięczna.

To wszystko sprawiło,  że poczuła się  bezpiecznie i znowu normalnie.

Światło na werandzie domu mamy było zapalone, tak jak jedna lampa w  środku.  Linda uśmiechnęła się, kiedy zaparkowała i wyszła z samochodu. To była  prawdopodobnie ta mosiężna lampa z syreną, którą  mama lubiła zapalić, kiedy  czytała późną  nocą… tylko,  że dla Sylwii Redbird to nie byłoby późno. Czwarta  nad ranem to byłoby wcześnie dla niej, dokładnie czas, by wstać.

Linda szła właśnie, by zastukać  w szybę  drzwi, zanim je otworzy, kiedy

zobaczyła notkę  napisaną  na pachnącej lawendą  kartce papieru i przyczepioną

do drzwi. Charakterystycznym, odręcznym pismem jej mamy było napisane:

Linda, kochanie, czułam,  że możesz przyjechać,

ale nie byłam pewna kiedy właściwie przyjedziesz,

więc wyszłam na zebranie w Tahlequah. Będę  w domu jutro.

233

Jak zwykle proszę  rozgość  się.

Mam nadzieję,  że będziesz tutaj, kiedy wrócę.

Kocham Cię.

Linda westchnęła. Próbując nie czuć  się  zawiedziona i zdenerwowana na swojąmamę, weszła do  środka. „To naprawdę  nie jej wina. Byłaby tutaj, gdybym nie zatrzymała się.” To było dziwne u jej mamy,  że wiedziała jeśli ktokolwiek miał j ą odwiedzić. „Wygląda na to,  że jej radar wciąż  działa.”

Przez moment stała na  środku salonu, próbując zdecydować  co zrobić. Może powinna wrócić  do Broken Arrow. Może John zostawi j ą  na jakiś  czas samą… albo przynajmniej na wystarczająco długi czas, by mogła poszukać  adwokata i przekazać  mu dokumenty rozwodowe.

Ale złamała swoją  zasadę  o nie podróżowaniu w nocy w ciągu tygodnia, a dzieci były w domach u przyjaciół. Nie musiała wracać. Linda westchnęła znowu i tym razem w oddechu zaczerpnęła zapach domu swojej mamy: lawenda, wanilia i szałwia – prawdziwy zapach prawdziwych ziół i ręcznie robionych  świec, nie tak jak PlugIns, których używała zamiast „tych kopcących  świec i tych brudnych starych roślin” jak nalegał John. I to zadecydowało. Linda przemaszerowała do kuchni mamy i podeszła do małego, ale dobrze zaopatrzonego stojaka i wyciągnęła jedną  bardzo ładną  butelkę. Miała zamiar wypić  całą  butelkę  wina i przeczytać  jedną  z powieści romantycznych mamy, a potem chwiejąc się, udać  się  do poddasza dla gości i miała zamiar cieszyć  siękażdą  minutą. Jutro jej mama da jej miksturę  herbaty ziołowej, by pozbyła siękaca i pomoże jej również  odkryć  jak odzyskać  jej  życie i skierować  je na właściwą  drogę… drogę, która nie łączyła się  z Jonem Heffer, ale łączyła sięz jej Zoey.

„Heffer, co za głupie nazwisko,” powiedziała Linda, nalewając sobie kieliszek  wina, a potem wypijając długo i powolnie. „To nazwisko będzie jedną z pierwszych rzeczy, której się  pozbędę!” Patrzyła na półkę  z książkami swojej  mamy, próbując zdecydować  między przeczytaniem jakiejś  seksownej książki Kresley Cole, Gena Showalter, czy Jennifer Crusie. „Może Tym Razem.” To  było to… wielki tytuł zadecydował za nią, bo może tym razem robi dobrze.

Linda właśnie sadowiła się  w krześle mamy, kiedy ktoś  zapukał do drzwi trzy

razy.

234

Jej zdaniem było zupełnie za późno na gości, ale nigdy nie wiadomo, kogo oczekiwać  w tym domu, więc Linda podeszła do drzwi i otworzyła je.

Wampirzyca, która stała tam była oszałamiająco piękna, jakby trochę  znajomo wyglądała i była kompletnie naga.

Tłumaczenie: Maily (marlen1986)

235

Rozdział 25

Neferet

„Nie jesteś  Sylvią  Redbird.” Neferet spojrzała z góry pogardliwie na nudną

kobietę, która otworzyła drzwi.

„Nie, jestem jej córką, Lindą. Mojej mamy nie ma w tej chwili,” powiedziała,

rozglądając się  nerwowo.

Neferet rozpoznała moment, w którym oczy człowieka zauważyły białego byka, ponieważ  rozszerzyły się  w szoku, a jej twarz została pozbawiona wszystkich kolorów.

„Oh! To jest… b…byk! Sprawia,  że ziemia płonie? Pośpiesz się! Pośpiesz!  Wejdź  do  środka, gdzie jest bezpiecznie. Dam ci szlafrok i potem zadzwonimy  do nadzoru nad zwierzętami lub policji, czy kogoś  tam.”

Neferet uśmiechnęła się  i odwróciła głowę  tak, by mogła też  spojrzeć  na byka.

Stał na  środku najbliższego pola lawendy. Jeśli ktoś  nie przyjrzał się  dokładnie, rzeczywiście, wyglądało to tak, jakby spalał wszystko dookoła siebie.

Neferet wiedziała o tym.

„On nie pali pola, zamrozi je. Zwiędłe rośliny tylko wyglądają  jakby się  paliły.  W rzeczywistości, są  zamrożone,” powiedziała Neferet tym samym rzeczowym  tonem, którego używała w swojej klasie.

„Ja… nigdy wcześniej nie widziałam, by byk robił coś  takiego.”

Neferet uniosła jedną  brew na Lindę. „Czy on naprawdę  wygląda jak normalny byk według Ciebie?”

„Nie,” wyszeptała Linda. Potem odchrząknęła i oczywiście starając się  brzmieć srogo, powiedziała do Neferet, „Przepraszam. Jestem zagubiona w związku  z tym, co się  tu dzieje. Czy my się  znamy? W czym mogę  pomóc?”

„Nie ma potrzeby, byś  była zagubiona lub zaniepokojona. Jestem Neferet,  Wyższa Kapłanka Domu Nocy w Tulsie i mam wielką  nadzieję,  że możesz mi  pomóc. Najpierw, powiedz mi, kiedy można się  spodziewać  powrotu twojej

236

matki.” Neferet zachowała uprzejmy ton, choć  jej umysł był zbieraniną  emocji:

złości, irytacji i uroczego dreszczu strachu.

„Oh, dlatego wyglądasz tak znajomo. Moja córka Zoey chodzi do tej szkoły.”

„Tak, znam Zoey bardzo dobrze.” Neferet uśmiechnęła się. „Powiedziałaś,  że

kiedy wróci twoja matka?”

„Nie wcześniej niż  jutro. Czy mogę  przekazać  jej wiadomość  od Ciebie? I czy

chciałabyś  jakiś  płaszcz czy coś?”

„Żadnych wiadomości i  żadnych płaszczy.” Neferet zrzuciła jej maskę uprzejmości. Uniosła rękę  i pochłonęła kilka nici Ciemności z cienia  otaczającego ją, a potem rzuciła je w ludzką  kobietę, rozkazując, „Zwiążcie ją i przynieście ją  tutaj.” Kiedy Neferet nie odczuła  żadnego znanego, bolesnego  cięcia, który był zapłatą  za rozkazywanie niciom Ciemności, uśmiechnęła się  do  ogromnego byka i pochyliła głowę  w dowodzie uznania za jego łaskę  i podeszła  do niego.

Zapłacisz mi później, moja istoto bez serca,  zabrzmiał w jej umyśle.

Neferet zadrżała w oczekiwaniu.

Wtedy ludzkie  żałosne krzyki wtargnęły w jej myśli, a ona wykonała ruch ramieniem i wydała rozkaz, „I zakneblujcie ją! Nie mogę  znieść  tego hałasu.”

Krzyki Lindy ucichły równie gwałtownie jak się  zaczęły. Neferet wkroczyła w zamarzniętą  lawendę, która otaczała bestię, ignorując zimno na jej bosych stopach i nagiej skórze, kroczyła bezpośrednio w głąb do jego wielkiej głowy i pogładziła palcem wzdłuż  całej długości jego rogu, zanim padła z gracjąw głęboki ukłon przed nim. Kiedy wstała, uśmiechała się  do kompletnej  Ciemności jego oczu i powiedziała, „Mam twoją  ofiarę.”

Spojrzenie byka  śmignęło nad jej ramieniem.

To nie jest stara, potężna przywódczyni. To  żałosna gospodyni domowa, której

życie konsumuje słabość.

„Prawda, ale jej matka jest mądrą kobietą  z plemienia Cherokee. Jej krew płynie

w jej  żyłach.”

237

Rozwodniona.

„Czy ona może służyć  jako ofiara, czy nie? Możesz użyć  jej do stworzenia

mojego Vessela?”

Mogę, ale twój Vessel będzie tylko tak doskonały jak twoja ofiara, a tej kobiecie daleko do perfekcji.

„Ale obdarzysz go mocą, którą będę  mogła kontrolować?”

Tak.

„Więc moim  życzeniem jest,  żebyś  zaakceptował ofiarę. Nie będę  czekać  na

matkę, kiedy mogę  mieć  córkę  z tą  samą krwią  teraz.”

Jak chcesz, moja nieczuła. Rośnie moje znużenie tym wszystkim. Zabij ją  szybko i przejdźmy do innych rzeczy.

Neferet nic nie powiedziała. Odwróciła się  i podeszła do człowieka. Kobieta była  żałosna. Nawet nie walczyła. Wszystko co robiła to cichutko szlochała, kiedy nici Ciemności przecinały jej usta, twarz i całe ciało, w miejscu, gdzie jąprzywiązały.

„Potrzebuję  ostrza. Teraz.” Neferet wyciągnęła dłoń, a szybki ból i zimno  napełniły ją  kształtującym się  długim, obsydianowym sztyletem. Jednym  szybkim ruchem, Neferet poderżnęła gardło Lindy. Patrzyła jak oczy kobiety  rozszerzają  się, a potem obracają  się, by pokazać  tylko ich białka, kiedy uchodzi  z niej  życie, po odsączeniu z niej krwi.

Złapcie wszystko. Niech  żadna kropla krwi się  nie zmarnuje.

Na polecenie byka nici Ciemności wiły się  na całej Lindzie, przyczepiając się  do jej gardła i innych części ciała, z których sączyła się  krew, i zaczęły ssać.  Zahipnotyzowana Neferet zobaczyła,  że każda pulsująca wić  była połączona z bykiem, rozpływając się  w jego ciele i karmiąc go ludzką  krwią.

Byk j ęknął z przyjemności.

Kiedy człowiek został osuszony, a byk pomrukiwał i nabrzmiał jej  śmiercią,

Neferet oddała się  Ciemności, absolutnie i całkowicie.

238

Heath

„Idź, Neal!” Heath odchylił ręce w tył i wymierzył do łapacza w koszulce

z napisem SWEENEY pogrubionymi literami na jego plecach.

Sweeney złapał, a następnie zrobił zwód i uniknął wielu zawodników w purpurowych i kremowych koszulkach,  śmiejących się  i krzyczących. „Sweeney

może złapać  nawet komara!”

„Podoba Ci się, Heathie Luck?”

Na dźwięk głosu bogini Heath posłał Nyks pół-winny uśmiech. „Uh, tak. Tu jest

świetnie. To gra, w której mogę  być  rozgrywającym – przerażeni odbiorcy,  wspaniali fani, a kiedy mi się  znudzi piłka nożna, to jest jeszcze jezioro  niedaleko stąd w dół ulicy.”

„Co z dziewczynami? Nie widzę  cheerleaderek.”

Uśmiech Heatha wyblakł. „Dziewczyny? Nie. No cóż. Mam tylko jednądziewczynę  i nie ma jej tu. Wiesz o tym, Nyks.”

„Tylko sprawdzałam.” Uśmiech Nyks promieniował. „Czy chciałbyś  usiąść

i porozmawiać  ze mną  przez moment?”

„Tak, oczywiście,” powiedział Heath.

Nyks machnęła ręką  i replika starej szkoły ze stadionem college’u zniknęła.  Nagle znalazł się  na przepaści ogromnego kanionu, tak głębokiego,  że rzeka, która szumiała na dnie wyglądała tylko jak srebrna nić. Słońce wznosiło się  nad przeciwległym brzegiem grzbietu, a niebo było zacienione przez fiolet, róż

i błękit nowego dnia.

Heath uchwycił okiem ruch w powietrzu i zauważył setki, może tysiące błyszczących kul,  które turlały się  w dół do wąwozu.

Myślał,  że niektóre z nich wyglądają  jak perły, a inne jak kulki z kamienia, a jeszcze inne były o fluorescencyjnych kolorach tak jasnych,  że niemal bolały

oczy.

„Wow! To niesamowite!” Przysłonił oczy ręką. „Co to?”

239

„Dusze,” powiedziała Nyks.

„Naprawdę, jak duchy czy coś?”

„Trochę. Bardziej jak ty czy coś,” powiedziała Nyks z ciepłym uśmiechem.

„No cóż, to jest po prostu dziwne. Nie widziałem nigdy niczego takiego.

Wyglądam jak ja.”

„W tej chwili tak,” powiedziała Nyks.

Heath spojrzał w dół na siebie tylko po to, by upewnić  się,  że wciąż  jest, no cóż, sobą.

Ulżyło mu po tym, co zobaczył i spojrzał na boginię. „Powinienem być  gotowy do zmiany?”

„To zależy całkowicie od Ciebie,” powiedziała Nyks. „Jakby powiedzieć

w Twoim  świecie: mam propozycj ę  dla Ciebie.”

„Wspaniale! Fajnie dostać  propozycj ę  od bogini!” powiedział Heath.

Nyks skrzywiła się. „Nie tego rodzaju propozycję, Heath.”

„Oh. Uh. Przepraszam.” Heath czuł,  że jego twarz stała się  naprawdę  ciepła.  Jezu, był dzieciakiem. „Nie chciałem Cię  obrazić. Ja tylko  żartowałem...”  Spauzował, ocieraj ąc twarz ręką. Kiedy spojrzał na boginię  ponownie,

uśmiechała się  ironicznie do niego. „Dobrze,” zaczął ponownie, z uczuciem

ulgi,  że nie strzelił w niego piorun czy coś. „O jakiej propozycji mówimy?”

„Wspaniale. Miło wiedzieć,  że zwróciłam całą, Twoją  uwagę. Moja propozycja

to: wybór.”

Heath zamrugał. „Wybór? Między czym?”

„Jestem bardzo zadowolona,  że zapytałeś,” Nyks powiedziała tylko trochę

drażniąc się  sarkazmem w jej boskim głosie. „Mam zamiar dać  Ci możliwość wyboru pomiędzy trzema opcjami przyszłości. Możesz wybrać  jedną  z trzech,  ale musisz wiedzieć, zanim usłyszysz,  że decydując się  raz na drogę, wynik nie

240

Thank you for evaluating PDF to ePub Converter.


To get full version, you need to purchase the software from: http://www.pdf-epub-converter.com/convert-to-epub-purchase.html



będzie z góry ustawiony - to jest tylko twoja decyzja, by był ustawiony z góry.

Co się  stanie potem, to tylko szansa, przeznaczenie i zasoby twojej duszy.”

„Dobra, myślę,  że łapię. Mogę  wybrać  coś, ale kiedy wybiorę, jestem zdany

prawie tylko na siebie?”

„Z moim błogosławieństwem,” dodała.

Heath uśmiechnął się. „Cóż, mam nadzieję.”

Bogini nie odwzajemniła jego uśmiechu. Zamiast tego napotkał jej wzrok, a cały

humor zniknął z jej wypowiedzi. „Daję  Ci moje błogosławieństwo, ale tylko  wtedy, gdy znajdziesz moją ścieżkę. Nie mogę  pobłogosławić  przyszłości, w  której wybierzesz Ciemność.”

„Dlaczego miałbym to zrobić? To nie ma  żadnego sensu,” Heath powiedział.

„Posłuchaj mnie, mój synu i rozważ  możliwości, które Ci ofiaruj ę, wtedy

zrozumiesz.”

„Dobrze,” powiedział, ale coś  w tonie jej głosu sprawiło,  że jego  żołądek

wywrócił się  do góry nogami.

„Pierwsza opcja to pobyt tutaj, w tej rzeczywistości. Będziesz zadowolony jak

dotąd. Będziesz bawił się  wiecznie z innymi moimi dziećmi wypełnionymi

radością.”

„Zadowolony nie znaczy szczęśliwy,” Heath powiedział powoli. „Jestem

sportowcem, ale to nie znaczy,  że jestem głupi.”

„Oczywiście,  że nie,” powiedziała Bogini. „Drugi wybór: spełnisz swoje  pierwotne zamiary i odrodzisz się. To może znaczyć,  że zostaniesz tutaj  i będziesz bawił się  około wieku lub więcej, ale w końcu skoczysz z tej

przepaści i powrócisz do  świata  śmiertelnych, by odrodzić  się  jako człowiek,

który ewentualnie znowu znajdzie swoją  bratnią  duszę.”

„Zoey!” Powiedział to jedno słowo, które wypełniło jego umysł, a kiedy  wypowiedział jej imię, Heath zastanawiał się, dlaczego zajęło mu to tak długo.  Co było nie tak z nim? Dlaczego jej nie zapomniał? Może gdyby…  dłoń  Nyks

delikatnie dotknęła jego ramienia. „Nie każ  siebie. Otherworld może być

241

odurzaj ący. Ty naprawdę  nie zapomniałeś  swojej miłości… nigdy byś  nie mógł.  Po prostu pozwoliłeś  dziecku rządzić  przez jakiś  czas. By ostatecznie ustąpiło  i zdecydował dorosły, a Ty będziesz musiał pamiętać  Zoey i swoją  miłość  do  niej. W normalnych okolicznościach taka jest kolej rzeczy. Ale w dzisiejszym  świecie nie jest to normalne. Więc mam zamiar zapytać  dziecko w Tobie, czy  dojrzeje trochę  szybciej, jeśli tak zdecydujesz.”

„Jeśli to dotyczy Zo, to powiem tak.”

„Więc posłuchaj mnie, Heathie Luck. Możesz znaleźć  Zoey ponownie, jeśli  zdecydujesz się, by odrodzić  się  jako człowiek, dam ci moj ą  obietnicę  w tej  sprawie. Ty i ona jesteście sobie przeznaczeni, czy to jako wampir i skojarzony  człowiek, czy wampir i małżonek. Stanie się  to i będziesz mógł wybrać, by tak  się  stało w tym  życiu.”

„Więc ja…”

Jej wzniesione ręce uciszyły go. „Jest trzecia opcja, którą możesz wybrać. Kiedy rozmawiam z Tobą śmiertelny  świat zmienia się. Wielki cień  Ciemności w postaci białego byka zyskuje nieoczekiwanie mocną  pozycj ę. Dobro i zło nie

są  zrównoważone z tego powodu.”

„Cóż, nie można po prostu czegoś  zniszczyć, by coś  naprawić?”

„Może mogłabym to zrobić, gdybym nie dała moim uzdolnionym dzieciom

wolnej woli.”

„Wiesz, czasami ludzie są  głupi i trzeba im powiedzieć, co mają  zrobić,”

powiedział Heath.

Wyraz twarzy Nyks nadal był poważny, ale jej ciemne oczy błyszczały. „Jeśli

zacznę  odbierać  wolną  wolę  i kontrolować  decyzje moich synów i córek, kiedy

to się  skończy? Czy po prostu nie stanę  się  władczynią, a moje dzieci

marionetkami?”

Heath westchnął. „Myślę,  że masz rację. To znaczy, jesteś  Boginią, więc jestem

pewien,  że wiesz o czym mówisz, ale to jest łatwiejsze.”

„Łatwiej nie znaczy lepiej,” powiedziała.

242

„Tak, wiem. To jest do bani,” Heath powiedział. „A co z trzecią  opcją? Czy

próbujesz mi powiedzieć,  że ma to coś  wspólnego z dobrem i złem?”

„Tak. Neferet stała się  nieśmiertelna, jest stworzeniem Ciemności. Tej nocy  sprzymierzyła się  z najczystszym złem, które może objawić  się  w  śmiertelnej  rzeczywistości w postaci białego byka.”

„Wiem o tym. Widziałem coś  takiego, kiedy próbowało dostać  się  do nas, kiedy

pierwszy raz umarłem.”

Nyks skinęła głową. „Tak, biały byk został obudzony przez zmiany dobra i zła

w   świecie   śmiertelników. Minęły wieki odkąd wędrował między

rzeczywistościami, jak to robi dziś.” Heath był poruszony, gdy zobaczył,  że

Bogini drży.

„Co się  dzieje? Co się  dzieje na dole?”

„Neferet został podarowany Vessel, puste stworzenie jakby w typie golema,  stworzone przez Ciemność  ze strasznej ofiary,  żądzy, chciwości, nienawiści  i bólu…, które ona potrafi kontrolować. On będzie jej ostateczną  bronią, lub  przynajmniej ona tego chce. Gdyby jej ofiara była bardziej doskonała, Vessel  byłby doskonałą  bronią  Ciemności, ale nastąpiła usterka w jego stworzeniu, i tu

następuje Twój wybór, Heath.”

„Nie łapię,” Heath powiedział.

„Vessel powinien być  bezduszną  maszyną, ale z powodu ofiary, którą  został

nakarmiony, jestem w stanie go dotknąć.”

„Jakby miał piętę  achillesową?”

„Tak, coś  w tym rodzaju. W przypadku wybrania tej opcji wykorzystałabym

błąd w tworzeniu istoty i tę  słabość, więc chciałbym wstawić  Twoją  duszę

w ciało Vessela.”

Heath zamrugał, starając się  zrozumieć, co mówi Bogini. „Czy będę  wiedział,  że to ja?”

„Będziesz wiedział tylko to, co wszystkie odrodzone dusze wiedzą  - najbardziej

delikatną  esencją  tego, co masz. To nigdy nie zanika, nie ważne jak wielu

243

wcieleń   doświadczyłeś.” Nyks spauzowała, uśmiechnęła się  i dodała,

„I oczywiście, wybierając tę  opcj ę  będziesz znał miłość. Ona także nigdy nie  zanika. Zostaje tylko pominięta, nieodebrana lub odstawiona w kręgu wcieleń,  ale powraca.”

„Czekaj, czekaj. To stworzenie jest w  świecie Zoey? Właśnie teraz?”

„Jest tworzone tej nocy we współczesnym  świecie Zoey.”

„Przez Neferet, wroga Zo?”

„Tak.”

„Więc Neferet zamierza użyć  tego faceta przeciw mojej Zo?” Heath poczuł,  że

jest całkowicie wkurzony.

„Jestem pewna,  że taki jest jej zamiar,” Nyks powiedziała.

„Huh,” parsknął. „Ze mną  w nim, może spróbować, ale nie wiem, czy zajdzie

tak daleko.”

„Przed dokonaniem ostatecznego wyboru, musisz zrozumieć: nie będzie znał  samego siebie. Heath zniknie. Tylko twoja esencja pozostanie - nie Twoje  wspomnienia. I będziesz zamieszkiwał istotę  stworzoną, by niszczyć  to, co  kochasz najbardziej. Równie dobrze możesz się  poddać  Ciemności.”

„Nyks, podsumowując to wszystko: Czy Zo mnie potrzebuje?”

„Tak,” powiedziała Bogini.

„Więc wybieram trzecią  opcję. Chcę  znaleźć  się  w ciele Vessela,” powiedział

Heath.

Uśmiech Nyks był rozpromieniony. „Jestem dumna z Ciebie, mój synu. Musisz wiedzieć,  że wrócisz do współczesnego  świata z bardzo specjalnym

błogosławieństwem ode mnie.”

Z powietrza nad nią, Bogini skubnęła pojedynczą  nić  czegoś, co Heath

pomyślał,  że wyglądało jak połyskujące srebro, tak jasne, lśniące i piękne,  że  ciężko mu było oddychać. Jej palce krążyły, a nić  ukształtowała się  w kulę,

244

która błyszczała i jaśniała starożytnym, specjalnym  światłem jak kamień

księżycowy oświetlony od wewnątrz.

„To jest tak całkowicie super! Co to jest?”

„Najstarsza Magia. Rzadko występuje we współczesnym  świecie, raczej nie  cierpi cywilizacji. Ale starożytna Magia białego byka stworzyła Vessela, więc  tylko tak będzie dobrze, by moja magia się  tam znalazła.” Kiedy Nyks nadal  mówiła, jej głos stał się śpiewnym tonem, który zdawał się  uzupełniać  piękną

kulę.

Okienko w duszy, by zobaczyć Światło i Magię  mogę  wysłać  z tobą

Bądź  silny, bądź  odważny, dokonaj właściwego wyboru

Choć  Ciemność  krzyczy strasznym głosem

Wiedz,  że patrzę  na Ciebie z góry

I zawsze, zawsze, odpowiedzią jest miłość!

Bogini rzuciła  świecącą  kulę  w niego, a ta wypełniła oczy Heatha, oślepiając go magią światła i powodując, jakby czas zaczął się  cofać  tak,  że czuł się  jakby był

na krawędzi przepaści i zaczął spadać, spadać...

Tłumaczenie: Ewelina1520 & NeCiiaa

245

Rozdział 26

Neferet

Jej ciało bolało, ale nie przeszkadzało to Neferet. Tak naprawdę  rozkoszowała się  bólem. Wzięła głęboki oddech, automatycznie wciągając resztki mocy białego byka, który prześlizgnął się  w cieniu tworząc zmierzch przedświtu.  Ciemność  wzmocniła j ą. Neferet zignorowała zakrzepłą  krew, która pokrywała

jej skórę. Wstała.

Byk opuścił ją  na balkonie jej penthouse’u. Kalony nie było wewnątrz. Ale to nie miało dla niej znaczenia. Nie chciała go już  więcej, bo po tej nocy nie będzie go już  potrzebować. Neferet odwróciła się  na północ, w kierunku połączonym

z  żywiołem ziemi. Podniosła ramiona i zaczęła tkać  palcami w powietrzu,

czesząc niewidzialne, potężne, starożytne nici magii i Ciemności. Następnie,  głosem pozbawionym jakichkolwiek emocji, Neferet wypowiedziała zaklęcie,  tak jak nakazał jej byk.

Z ziemi i krwi zrodziłeś  się

Pakt z Ciemnością  zawarłam

Wypełniony mocą  usłyszysz tylko mój głos

Twoje  życie jest me; nie masz wyboru

Wypełnię  zobowiązanie tej nocy wobec byka

I zawsze, zawsze cieszyć  się  będę  z jego strasznego Ciemnego  światła!

Tsi Sgili rzuciła piekłem Ciemności, które przetoczyło się  od jej rąk w dół przed nią. Upadło na kamienną  podłogę  balkonu i wybuchło, wirując, skręcając się, zmieniając się…

Neferet patrzyła zahipnotyzowana, kiedy Vessel przybrał formę, jego ciało połączyło się  w całość  z blaskiem, który przypominał o perłowej sierści jej białego byka. Wreszcie stał tam… stał przed nią. Neferet pokręciła głową  ze zdumienia. To był piękny, całkowicie cudowny młody mężczyzna. Wysoki i silny oraz idealnie ukształtowany. Przeciętny człowiek nie zobaczyłby  żadnego  śladu Ciemności wokół niego. Skóra, która pokrywała jego potężne mięśnie była gładka i bez skazy. Jego włosy były długie, gęste i koloru blond niczym letnia pszenica. Jego rysy twarzy były idealne… był doskonały w swej prostocie.

246

„Uklęknij przede mną, a nadam Ci imię.”

Vessel posłuchał, natychmiast upadając przed nią  na jedno kolano. Neferet się

uśmiechnęła i położyła jej opryskaną  krwią  rękę  na czubku jego jedwabistej

blond głowy. „Będę  nazywać  cię  Aurox, po dawnych starożytnych bykach.”

„Tak, kochanko. Jestem Aurox,” odpowiedział Vessel.

Neferet zaczęła się śmiać,  śmiać  i  śmiać, nie dbając o to,  że histeria i obłęd

barwią  jej głos, nie dbając o to,  że zostawiła Auroxa klęczącego na kamiennym  dachu, czekaj ącego na jej następne rozkazy, i nie dbając o to,  że odeszła od  Vessela, patrzącego na nią  z oczami, które błyszczały i  świeciły starożytnym,  specjalnym blaskiem jak kamienie księżycowe podświetlane od wewnątrz…

Tłumaczenie: Nava15

247

Zoey

„Taa, wiem,  że Nyks wybaczyła mu i zmieniła go w dziecko. Tylko nie wiem  jak ty, ale ja nie znam  żadnego innego dzieciaka, który zmienia się  w ptaka  podczas dnia.” Stark brzmiał na bardzo zmęczonego, ale nie na tak bardzo

zmęczonego,  żeby przestać  się  martwić.

„To konsekwencje wszystkich złych rzeczy, które zrobił,” powiedziałam  Starkowi, zwijając się  znów obok niego i próbując zignorować  plakat Jessiki  Alby na  ścianie.

Stark i ja wzięliśmy pokój Dallasa w tunelach pod magazynem.

Ja zrobiłam mały maraton z  żywiołami, a reszta zabrała się  za staromodne

sprzątanie. Ciągle mieliśmy sporo do zrobienia, ale w końcu to miejsce

nadawało się  do zamieszkania i było Strefą Wolną  od Neferet.

„Racja, ale to ciągle dziwne,  że jeszcze chwilę  temu był ulubionym synem

Kalony i był Raven Mocker,” Stark ciągnął.

„Hej, zgadzam się  z tobą. To też  dziwne dla mnie, ale ufam Stevie Rae, a ona go  kocha.” Zmarszczyłam się, doprowadzając Starka do  śmiechu. „Nawet zanim  pozbył się  dzioba i tych piór. Jeesh, eew. Muszę  wydostać  tę  całą  historię  od  niej.” Przerwałam myśląc. „Zastanawiam się, co dzieje się  teraz między nimi.”

„Niewiele. Słońce właśnie wzeszło. On jest ptakiem. Hej, czy Stevie Rae

powiedziała,  że zamierza wsadzać  go do klatki, czy coś?”

Trąciłam go. „Ona nie mówiła czegoś  takiego i ty o tym wiesz!”

„To nabiera dla mnie sensu.” Stark ziewnął potwornie. „Ale cokolwiek ona

zrobi, ty poczekasz do zachodu słońca,  żeby o tym usłyszeć.”

„Minęła twoja pora spania, chłopczyku?” spytałam, uśmiechając się  szeroko do

niego.

„Chłopczyku? Pyskujesz do mnie, dziewczynko?”

„Pyskuje?” Zachichotałam. „Taa, oczywiście. Heehees!”

248

„Chodź  tu, kobieto!”

Stark zaczął mnie łaskotać  jak szalony, a ja starałam się  zemścić, pociągając

włosy na jego rękach. On krzyczał (jak mała dziewczynka), a potem to wszystko

zamieniło się  w zapasy, gdzie ja w jakiś  sposób zostałam pokonana.

„Poddajesz się?” Stark spytał. W jednej ręce miał oba moje nadgarstki i trzymał

moje ramiona nad moją  głową, łaskocząc moje ucho swoim oddechem.

„Nie ma mowy; nie jesteś  moim szefem.” Walczyłam (bezskutecznie). Dobra,  przyznaję, nie walczyłam zawzięcie. To znaczy, on znów mnie przyciskał,  w ogóle mnie nie krzywdząc – o ile Stark mógłby mnie kiedykolwiek  skrzywdzić  - i był super gorący, a ja go kochałam. „Faktycznie, łatwo mi to  przyjdzie. Wszystko co muszę  zrobić  to wezwać  moje mega fajne  żywiołowe  moce, a twój fajny tyłeczek zostanie skopany.”

„Fajny, huh? Myślisz,  że mój tyłek jest fajny?”

„Może,” odpowiedziałam, próbując się  nie  śmiać. „Ale to nie znaczy,  że nie

wezwę żywiołów,  żeby go skopać.”

„Więc, lepiej zajmę  twoje usta,  żebyś  nie mogła tego zrobić.” Oznajmił.

Kiedy zaczął mnie całować, pomyślałam o tym jak dziwną i wspaniałą  rzeczą  to było. Coś  tak prostego jak pocałunek, mogło sprawić,  że czułam się  lepiej. Jego usta w stosunku do moich były miękkie i tworzyły niesamowity kontrast między jego twardym ciałem. Kiedy ciągle mnie całował porzuciłam myślenie o tym, jak wspaniałe to było, bo sprawił,  że przestałam myśleć. Jedyne co robiłam to czułam: jego ciało, moje ciało, naszą przyjemność.

Więc naprawdę  nie myślałam o fakcie,  że on ciągle trzyma moje ramiona i nadgarstki w uścisku ponad moją  głową. Naprawdę  o tym nie myślałam, kiedy jego wolna ręka zsunęła ekstra duży T-shirt z Supermenem, który używałam jako koszulę  nocną. Ciągle o tym nie myślałam, kiedy jego ręka przeniosła siępod moją  koszulę. Zaczęłam myśleć  o tym dopiero, kiedy jego pocałunek sięzmienił. Przeszedł z delikatnego i głębokiego w mocny. Zbyt mocny. To było jakby on nagle stał się  głodny, a ja byłam posiłkiem, który miał zakończyć  jego głód. Próbowałam wyciągnąć  moje nadgarstki z jego dłoni, ale jego uścisk był

mocny.

249

Odwróciłam głowę, a jego usta opuściły moje, by zostawić  gorący szlak wzdłużmojej szyi. Próbowałam się  pozbierać  - próbowałam dowiedzieć  się, co mnie tak zaniepokoiło - kiedy mnie ugryzł. Mocno.

To ugryzienie nie było jak to wcześniejsze, jak nasz pierwszy raz na Skye.  To było coś, co dzieliliśmy. Coś, czego oboje chcieliśmy. Tym razem on był szorstki i zaborczy, a to zdecydowanie nie było coś, co dzieliliśmy.

„Ouch!” szarpnęłam moimi nadgarstkami i udało mi się  wyrwać  jedną  rękę

z jego uścisku.

Uwolnioną ręką  pchnęłam jego ramię. „Stark to boli.”

Jęczał i naciskał znów swoim ciałem na mnie, tak jakbym nic nie mówiła albo jakbym go nie odepchnęła. Poczułam jego zęby ponownie na mojej skórze i tym razem krzyknęłam, a moje emocje tak samo jak moje ciało popychało go mocniej – Poważnie! Ranisz mnie!

Podniósł się  na łokciach, a jego wzrok napotkał mój. Na chwilę, która była

krótsza niż  sekunda, zobaczyłam coś  w jego oczach, co przyprawiło moją  dusze  o dreszcze. Wzdrygnęłam się  z powrotem, Stark zamrugał i spojrzał na mnie  z zapytaniem, który zamienił się  w szok. Natychmiast puścił moją  rękę.

„Cholera! Przepraszam, Zoey. Bogini, przepraszam! Nic ci nie jest?”

Klepał moje ciało nieco gorączkowo, a ja uderzyłam, odpychając jego ręce i krzywiąc się  na niego. „Co masz na myśli mówiąc czy nic mi nie jest? Co do

diabła się  z tobą dzieje? To było zbyt brutalne.”

Stark otarł ręką  twarz. „Nie zdawałem sobie sprawy…  Nie wiem dlaczego…” przerwał, wziął głęboki oddech i zaczął od nowa. „Przepraszam. Nie wiedziałem,  że cię  krzywdzę.”

„Ugryzłeś  mnie.”

Znowu przetarł twarz. „Wtedy to wydawało się  dobrym pomysłem.”

„To boli.” Potarłam moją  szyję.

„Daj mi zobaczyć.”

250

Odsunęłam moją  rękę, a on zbadał moj ą  szyję. „Jest troszkę  czerwona, to wszystko.” Pochylił się  i pocałował bolące miejsce delikatnie i powiedział,  „Hej, naprawdę  nie myślałem,  że gryzę  Cię  tak mocno. Poważnie, Z.”

„Poważnie, Stark, ugryzłeś. I nie chciałeś  puścić  mojego nadgarstka, kiedy Ci

powiedziałam,  żebyś  to zrobił.”

Stark westchnął. „Dobrze, cóż, upewnię  się,  że to nie zdarzy się  ponownie. Po

prostu tak bardzo Cię  pragnę, a ty mnie tak bardzo nakręcasz…” Przerwał, a ja

skończyłam jego zdanie, „…tak,  że nie możesz się  kontrolować? Co do diabła?”

„Nie! Nie, to nie tak. Zoey, nie możesz o tym tak myśleć. Jestem twoim  Wojownikiem, twoim Strażnikiem… to moja praca chronić  Cię  przed  kimkolwiek, kto mógłby Cię  skrzywdzić.”

„Czy to też  obejmuje Ciebie?” spytałam.

Jego wzrok napotkał mój. W jego oczach zobaczyłam zmieszanie, smutek

i miłość… ogrom miłości. „To obejmuje też  mnie. Naprawdę  myślisz,  że

mógłbym rzeczywiście Cię  skrzywdzić?”

Westchnęłam. Dlaczego do diabła robiłam z tego taką  wielka sprawę? Tak, poniosło go, chwycił mnie za nadgarstki, ugryzł mnie i nie odskoczył, kiedy drugi raz krzyknęłam. Był facetem. Co mówiło to stare przysłowie? Jeśli coś  ma opony albo jądra to przysporzy Ci problemów.

„Zoey, naprawdę, nigdy nie pozwoliłbym Cię  zranić. Złożyłem Ci moją

przysięgę  i w dodatku kocham Cię  i…”

„Dobrze, sssh.” Przycisnęłam mój palec do jego ust, uciszając go. „Nie, nie

myślę,  że pozwoliłbyś,  żeby ktokolwiek mnie skrzywdził. Jesteś  zmęczony.  Słońce wschodzi. Mieliśmy zwariowany dzień. Po prostu  śpij i zgódź  się  na to,

że nie będzie  żadnego więcej gryzienia.”

„To brzmi dla mnie dobrze.” Stark rozpostarł ramiona. „Przytulisz się?”

Skinęłam głową  i przytuliłam się  do niego mocno. Jego dotyk był normalny: silny i bezpieczny, ale bardzo, bardzo delikatny.

251

„Mam problemy ze spaniem,” powiedział z wahaniem, po tym jak pocałował

czubek mojej głowy.

„Wiem,  że masz ...  Śpię  z tobą. To chyba oczywiste.” Pocałowałam jego ramię.

„Nie będziesz pytać  mnie tym razem, czy chcę  iść  na terapię  z Dragonem

Lankfordem?”

„On został. Nie opuścił Domu Nocy z nami,” powiedziałam.

„Żaden z profesorów tego nie uczynił. Lenobia również  została, a wiesz,  że jest

w stu procentach z nami.”

„Tak, ale ona nie może opuścić  koni i nie ma sposobu, byśmy mogli sprowadzić je tutaj,” powiedziałam. „W każdym bądź  razie, Dragon jest inny. Jest inny  wobec mnie. Nie wybaczy Rephaimowi, nawet jeśli Nyks w zasadzie  powiedziała mu,  że powinien.”

Mogłam poczuć  jak Stark przytaknął. „To było złe. Ale, wiesz, ja nie byłbym w stanie wybaczyć  komuś, kto by Cię  zabił.”

„To tak, jakbym ja wybaczyła Kalonie za Heatha,” powiedziałam cicho.

Ramiona Starka przyciągnęły mnie bliżej. „Czy mogłabyś, to zrobić?”

„Nie wiem. Szczerze nie wiem...” Zawahałam się, jąkając się .

Szturchnął mnie. „No dalej. Możesz mi powiedzieć.”

Splotłam swoje palce z jego i powiedziałam, „W Otherworldzie, kiedy byłeś, uh, martwy,” mogłam ledwie wypowiedzieć  to słowo, więc dokończyłam, „Nyks, tam była.”

„Tak, opowiedziałaś  mi to. Sprawiła,  że Kalona spłacił swój dług  życia za

zabicie Heatha i przywrócił mnie do  życia.”

„Cóż, nie powiedziałam Ci,  że Kalona zachował się  emocjonalne w stosunku do

Nyks. Zapytał ją  czy kiedykolwiek mu wybaczy.”

„Co powiedziała Bogini?”

„Powiedziała, by zapytał ponownie, jeśli będzie kiedyś  wart jej przebaczenia.  Właściwie, Nyks brzmiała bardzo podobnie jak w nocy, gdy rozmawiała  z Neferet.”

252

Stark parsknął. „To nie jest dobry znak dla Neferet lub Kalony.”

„Tak, bez  żartów. W każdym bądź  razie, chodzi mi o to,  że nie,  żebym udawała  boginię  czy coś  podobnego, ale moja odpowiedź  co do, wybaczenia Kalonie jest  bardzo podobna do Nyks, wobec niego i Neferet. Myślę,  że prawdziwe  wybaczenie jest darem dla kogoś ... i nie muszę  się  nawet martwić,  że Kalona  zapyta o moje przebaczenie, chyba  że jest godzien brać  to pod uwagę, a ja po  prostu nie widzę,  żeby to się  miało stać.”

„Uwolnił Rephaima dzisiejszej nocy.” Mogłam usłyszeć  sprzeczne emocje

w jego głosie. Rozumiałam to. Też  je miałam.

„Myślałam o tym i wydaje mi się,  że w jakiś  sposób uwolnienie Rephaima da

korzyści Kalonie,” powiedziałam.

„Co oznacza,  że musimy mieć  oko na Rephaima,” powiedział Stark. „Mogłabyś

wspomnieć  o tym Stevie Rae?”

„Tak, ale ona go kocha,” powiedziałam.

Skinął ponownie. „A kiedy kogoś  kochasz, nie zawsze patrzysz na niego realistycznie.”

Cofnęłam się  tylko na tyle, bym mogła na niego spojrzeć. „Mówisz to z doświadczenia?”

„Nie, nie, nie,” powiedział szybko, posyłając mi zmęczony, ale jego pewny  siebie uśmiech. „Nie z doświadczenia, tylko z obserwacji.” Stark przyciągnął  mnie delikatnie i skuliłam się  obok niego, ponownie. „Teraz jest czas na sen.  Połóż  głowę  kobieto i pozwól mi odpocząć.”

„Dobra, poważnie, brzmisz przerażająco, prawie jak Seoras.” Spojrzałam na  Starka i potrząsnęłam głową. „Jeśli zaczniesz zapuszczać  białą  kozią  bródkę  tak  jak on, zwolnię  Cię.”

Stark potarł brodę  jedną  ręką  jakby to rozważał. „Nie możesz mnie zwolnić.

Zostałem zatrudniony na całe  życie.”

„Przestanę  Cię  całować.”

„Nie, broda nie jest dla mnie, dziewczyno.” Uśmiechnął się.

253

Uśmiechnęłam się  do niego, myśląc jaka byłam szczęśliwa, słysząc jak mówi  „zatrudniony na całe  życie” i miałam nadzieję,  że będzie miał swoj ą  „pracę” przez bardzo, bardzo długi czas.

„Hej, co ty na to: położysz się  pierwszy spać, a ja zaczekam chwilę?”

Pogładziłam jego policzek. „Dzisiejszej nocy to ja będę  strzec Strażnika.”

„Dziękuję,” powiedział, bardziej poważnie niż  się  spodziewałam. „Kocham Cię,

Zoey Redbird.”

„Ja też  Cię  kocham, Jamesie Stark.”

Stark odwrócił głowę  i ucałował wnętrze mojej dłoni i skomplikowane tatuaże, które umieściła tam Bogini. Kiedy zamknął oczy i jego ciało zaczęło się

odprężać, pogładziłam jego gęste, brązowe włosy i zastanawiałam się... czy lub  kiedy Nyks doda coś  do moich skomplikowanych tatuaży. Naznaczyła mnie,  zabrała je... lub jak mówią  moi przyjaciele, zniknęły kiedy moja dusza była  w Otherworldzie... i wtedy Nyks przywróciła je z powrotem, kiedy powróciłam  do siebie. Może mam ich już  wystarczająco dużo – może nie nabędę  już kolejnych. Starałam się  ustalić  czy było to dobre czy też  złe, gdy moje powieki  stały się  za ciężkie, bym mogła utrzymać  je otwarte. Myślałam,  że zamknę  je  tylko na chwilkę. Stark definitywnie spał, więc może to nikomu nie zaszkodzi...

***

Sny są  takie dziwne. Miałam sen, w którym leciałam jak Superman – wiecie,

z rękoma przede mną  jakby mnie prowadziły i towarzyszyła temu muzyka  z super starego filmu o Supermanie, jednym z tych z genialnym Christopherem  Reeve, kiedy wszystko się  zmieniło.

Piosenka nagle została zastąpiona przez głos mojej mamy.

„Umarłam!” Powiedziała.

Głos Nyks od razu odpowiedział, „Tak, Lindo, umarłaś.”

Mój  żołądek się  zacisnął. To jest sen. To tylko naprawdę  zły sen!

Popatrz, moje dziecko. Ważne jest, jakie dajesz  świadectwo.  Gdy głos Bogini szeptał w mojej głowie, wiedziałam,  że rzeczywistość  wdarła się  do Królestwa  Snów.

Nie chciałam. Naprawdę, poważnie nie chciałam, ale spojrzałam w dół.

254

Pode mną było to, co uważałam za wej ście do Królestwa Nyks.

Była tam zdecydowana Ciemność, w którą  wskoczyłam, by przywrócić  mojego ducha do swojego ciała. Wtedy zobaczyłam kamienną, rzeźbioną  bramęz mocno przylgniętym brudem, a po drugiej stronie łuku rozciągał się  magiczny gaj Nyks, zaczynający się  wiszącym drzewem, będącym większą  wersją  tego, na którym Stark i ja przywiązaliśmy nasze marzenia, podczas tego cudownego dnia

spędzonego na Wyspie Sky.

I po prostu wewnątrz łukowatego wejścia do Otherworldu stała moja mama naprzeciw Nyks.

„Mamo!” Zawołałam, ale ani Bogini, ani moja mama, nie zareagowały na mój

głos.

Bądź świadkiem w ciszy, moje dziecko.

Więc unosiłam się  nad nimi i patrzyłam, kiedy bezdźwięczne łzy spływały po mojej twarzy.

Moja mama wpatrywała się  w Boginię. W końcu powiedziała słabym, wystraszonym głosem, „Więc, Bóg jest kobietą, czy też  moje grzechy wysłały mnie do piekła?”

Nyks uśmiechnęła się. „Tutaj nie martwimy się  o grzechy z przeszłości. Tutaj, w moim Otherworldzie dbamy tylko o twojego ducha i o esencj ę, którąwybierzesz:  Światło lub Ciemność. To prosta rzecz, naprawdę.”

Mama przygryzła wargę  na chwilę, po czym powiedziała, „Co będzie się  mnąopiekować, Jasność  czy Ciemność?”

Nyks uśmiechnęła się. „Ty mi powiedz, Lindo. Które wybierasz?”

Moje serce  ścisnęło się, kiedy oglądałam moją  mamę  zaczynającą  płakać. „Do niedawna, sądziłam,  że byłam bardziej po tej złej stronie.”

„Jest wielka różnica między byciem słabym, a byciem złym,” powiedziała Nyks.

Mama kiwnęła głową. „Byłam słaba. Nie chcę  taka być. Po prostu moje  życie było takie, jakbym nie potrafiła odnaleźć  drogi wyjścia spod lawiny. Ale starałam się  na końcu. Dlatego byłam kurą  domową. Chciałam, by moje  życie

stało się  moim własnym, znów... i być  z powrotem, razem z moją  córką  Zoey.  Ona jest...” Mama przerwała. Jej oczy rozszerzyły się  w zrozumieniu. „Ty jesteś Boginią  Zoey, Nyks!”

255

Thank you for evaluating PDF to ePub Converter.


To get full version, you need to purchase the software from: http://www.pdf-epub-converter.com/convert-to-epub-purchase.html



„Tak, w rzeczy samej.”

„Oh! Więc, Zoey będzie tutaj któregoś  dnia?”

Owinęłam swoje ramiona wokół siebie. Ona mnie kocha. Mama naprawdę, mnie kocha.

„Będzie, choć  mam nadzieję,  że nie, jeszcze przez wiele, wiele lat.”

Niepewnie, Mama zapytała, „Czy mogę  wejść  i poczekać  na nią?”

„Możesz.” Nyks rozpostarła ramiona i powiedziała, „Witaj w Otherworldzie,

Lindo Redbird. Porzuć  ból,  żal, stratę  i weź  ze sobą  miłość. Zawsze miłość.”

I wtedy moja mama i Nyks rozpłynęły się  w przepięknym błyszczącym  świetle.  Obudziłam się, leżąc na brzegu łóżka z ramionami owiniętymi wokół siebie,

płacząc.

Stark obudził się  natychmiast. „Co się  dzieje?” Przybliżył się  do mnie i przyciągnął mnie w jego ramiona.

„To mo… moja mama. Ona... Ona nie  żyje,” wyszlochałam. „Ona... ona

naprawdę  mnie kochała.”

„Oczywiście,  że tak, Z, oczywiście,  że tak.”

Zamknęłam oczy i pozwoliłam, by Stark pocieszał mnie, kiedy płakałam z bólu,

żalu i straty, aż  wszystkim, co mi zostało była miłość. Zawsze miłość.”

Tłumaczenie: Luna & Nava15

256

DZIĘKUJEMY SERDECZNIE,  ŻE BYLIŚCIE Z NAMI

I WIERNIE CZYTALIŚCIE NASZE TŁUMACZENIE

KOLEJNY TOM JEST RÓWNIEŻ  DEDYKOWANY

NASZYM CZYTELNIKOM  ☺

Maily (marlen1986), Damian7180, Emergency,

Ewelina 1520, Lunax3, Magdusia16,

Martencja98, Nava15, NeCiiaa, Vamp_WeRaAa

Dziękujemy serdecznie Bzzzi

za poświęcony czas przy betowaniu rozdziałów

257

Thank you for evaluating PDF to ePub Converter.


To get full version, you need to purchase the software from: http://www.pdf-epub-converter.com/convert-to-epub-purchase.html




Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Cast P C & Cast Kristin Dom Nocy 03 Wybrana(1)
Cast P C Cast Kristin Dom Nocy 01 Naznaczona
Cast PC Cast Kristine Dom Nocy 03 Wybrana
Cast PC Cast Kristine Dom Nocy 02 Zdradzona
Cast P C & Cast Kristin Dom Nocy 03 Wybrana
Cast Kristin Dom nocy 1 Naznaczona
Cast Kristin Dom nocy 2 Zdradzona
Cast P C , Cast Kristin Dom Nocy Klątwa Neferet
Dom Nocy 08 Przebudzona(1)
Cast P C &?st Kristin Dom Nocy Wybrana
P C Cast Kristin Cast Zdradzona Dom Nocy 02
P C Cast Kristin Cast Zdradzona, Dom nocy 2
P C ?st, Kristin?st Dom Nocy II Zdradzona (całość)
P C Cast, Kristin Cast (Dom Nocy 01) Naznaczona [rozd 14,15,16]
P C and Kristin Cast Dom Nocy Ujawniona (Revealed) rozdział 18
P C Cast, Kristin Cast (Dom Nocy 01) Naznaczona [rozd 1]
P C Cast, Kristin Cast (Dom Nocy 01) Naznaczona [rozd 11,12,13]
P C Cast, Kristin Cast (Dom Nocy 01) Naznaczona [rozd 2]

więcej podobnych podstron