Mikołaj Rej rozmowa lwa z kotem, krótka rozprawa

Mikołaj Rej Rozmowa Lwa z Kotem




Krótka rozprawa między trzema osobami

Wiersz Ku dobrym towarzyszom(właściwie: Ambroży Korczbok Rożek ku dobrym towarzyszom) zapowiada renesansową postawę autora: zainteresowanie szerokim światem, danym każdemu człowiekowi:

Bo snadź człowiek z przyrodzenia każdy
Najwięcej się o to stara zawżdy,
Aby wiedział, co się w ludzioch dzieje:
Więc jedno chwali, z drugiego się śmieje”
Pan rozmawia z Wójtem, zbliża się Pleban. Pan zwraca uwagę na księdza i pyta:

Aboć się ten ksiądz z nas śmieje?”– wyraźnie zaznacza się zdystansowana postawa wobec duchowieństwa i lekceważący stosunek Pana do Plebana. 

Wójt, chcąc uniknąć niezręcznej sytuacji, udaje wycofanie się:

Miły panie, my prostacy,
A cóż wiemy nieboracy?”

W rzeczywistości Wójt jest sprytnym po sowizdrzalsku przedstawicielem zdrowego chłopskiego rozsądku i mądrości ludowej (K. Budzyk). Lud płaci księżom, więc nie powinien się bać o zbawienie – mówi dalej Wójt. Jest to jednak kpina, którą zauważa ksiądz i natychmiast odpowiada obu siedzącym:

A wójt-że się to jął gdakać?
Czymże by tę gębę zatkać?; 
A jeszczeż ci w tym ksiądz wadzi,
Żeć owo na dobre radzi?”
Następuje teraz ostry atak Pana na Plebana. Mówi on o tym, jak jego zdaniem powinno zachowywać się duchowieństwo. Charakterystyka ta kończy się zwróceniem uwagi Pana na sytuację ludu, za co dziękuje zastraszony wcześniej Wójt:

Miły panie, Bóg-żeś zapłać!”. 
Pleban kontratakuje. Wciąż odsuwa rolę Wójta jako małoznaczącą postać spośród nierozumnego ludu. Stosuje podstępne argumenty, sugerujące Panu, że nie powinien jednać się z kimś z niskich warstw, bo to źle świadczy o warstwach wyższych. Pleban dąży do kompromisu z feudałami kosztem chłopów:

Wszak się dawno rozumiemy,
Na jednym wózku jedziemy;”

po czym wysuwa aluzyjnie porównanie chłopów do dokuczliwego wrzodu. Na to chłop nie może pozwolić. Zrywa się po długim milczeniu z antyfeudalnym protestem przeciwko księdzu i Panu, który wpierw był po stronie ludu, a teraz zgadza się z Plebanem.

Ksiądz pana wini, pan księdza,
A nam, prostym, zewsząd nędza”

kończy Wójt swoje wystąpienie słowami pełnymi żalu, a nawet rezygnacji. 

Dalsza część dialogu to coraz większe zagubienie się Wójta w argumentacji przeciw Panu i Plebanowi. Wójt przestaje przyjmować pozycję antyfeudalną i, zdezorientowany, zastępuje ją stanowiskiem szlacheckim.
Rozmowę podsumowuje Pleban, którego słowa są potwierdzeniem niemożności rozwiązania sporu klasowego. Pan, Wójt i Pleban milczeli przed spotkaniem, dyskusja ich do niczego nie doprowadziła, więc postanawiają dalej milczeć:

Panie, byś chciał wszytko baczyć,
Trzeba by się dłużej ćwiczyć:
Iście uważyć każdy stan
Trudno ma wójt, pan i pleban.”

Pleban na koniec czuje się silniejszy, przypomina o poparciu Kościoła i magnaterii świeckiej. 

Rej wprowadza teraz postać Rzeczypospolitej. Alegoria ta ma zapełnić pustkę po załamaniu zarówno formy artystycznej, jak i treści ideowych (ze sporu nic nie wyniknęło). Narzekania Rzeczypospolitej dotyczą życia wszystkich Polaków: zepsucia moralnego, nieumiejętnych rządów, wykorzystywania ziemi bez poszanowania, bez ograniczeń. Alegoria Polski mówi o wspaniałych czasach, kiedy ona była nazywana matką i żywiła wielkich mężów. Ale ludzi ci zapędzili się w pogoni za bogactwem i dobrem własnym. Zaczęli rozciągać granice państwa, nie zważając na krótkość wieku swego, ani na oznaki upadku. Przez to na Polskę czyha wielu wrogów, zagniewanych za podboje i bogacenie się Polaków kosztem innych ludów. Ślepota społeczna sięgnęła zenitu, kiedy nawet Kościołom zaczęto odbierać dobra, bo

Gdzie sobie hojniej nalewają,
Tu każdego za hetmana mają.”

Rzeczypospolita żali się również na brak sprawiedliwych sądów. Padają słowa rady:

W tym sie kochaj, co czynić należy.”

Stroskana matka-Polska upomina, aby pilnie sprawować urzędy, unikać błędów, poważnie traktować nieprzyjaciół.

 Czyń, co słuszne, a nie folguj sobie,
Boć się hojniej to nagrodzi tobie.
Za żywota użyjesz pokoja,
Sława wiecznie będzie stała twoja,
A wielki skarb po sobie zostawisz,
Gdy potomkom co dobrego sprawisz(...)
Nie myśl na to doczesne zbieranie,
Wie Bóg, kto w Nim będize miał kochanie.
Wszystko się więc to marnie rozchodzi,
Jedno cnota, ta w dział nie przychodzi,
A snadź ten swój stan najlepiej sprawi,
Kto ją po sobie w skarbie zostawi


Te mocne słowa odwołują się cały czas do jednej wartości – wartości cnoty, czyli nie piękna i bogactwa zewnętrznego, które tak martwi Rzeczypospolitą, ale piękna duchowego. Cnota to skarb większy niż złoto i drogie kamienie. Rej zwraca uwagę na kształtowanie dobrego charakteru w sobie, rozwijanie dobrych, poczciwych cech, patrzenie na świat w perspektywie i wybieganie myślą w przyszłość narodu. W prostych słowach Rzeczypospolita ujęła receptę na poprawę niepokojącej sytuacji. A może są to uniwersalne sposoby rozwiązania odwiecznego problemu nas, Polaków? Czyżby już w XVI wieku poeta potrafił zaobserwować narodowe wady, przewidzieć upadek państwa i znaleźć tego przyczyny? Rzeczpospolita kończy swoją kwestię w słowach: A wszakeśmy nie Żydowie sobie,
Pomóż ty mnie – ja, co mogę – tobie

Utwór kończy się krótkim wierszem pt. Ku temu co czedł. Jest to apostrofa do czytelnika. Autor przyznaje, że w każdym stanie są ludzie zarówno szlachetni, jak i niegodziwi, mądrzy oraz głupi. Pada kolejna rada, aby lepiej trzymać się ludzi mądrych, wyćwiczonych w rozumie, gdyż na pewno będzie to większym pożytkiem dla wszystkich. „Cnoty się dzierż, tać nigdy nie błądzi!”




Wizerunek własny żywota człowieka

Księga pierwsza

Przedstawia życie „człowieka poczciwego”, rozpoczynając od dzieciństwa „aż do śrzednich lat jego”. Poucza o tym, jak dziecko odżywiać czy ubierać. Szczególną uwagę zwraca na wychowywanie w duchu kalwińskim. Młody człowiek powinien być kształcony, bo mądrość jest uważana za jedną z najważniejszych cnót. Szkolenie rozumiane jest tu specyficznie — nauki mają być zdobywane w praktyce, chodzi tu głównie o jazdę konną, szermierkę, biesiady, tańce. W tym celu warto też udać się za granicę, aby obserwować obce wzory.

 

Księga druga

Dotyczy stanu małżeńskiego i zadań społecznych człowieka w wieku średnim. Młodzieniec zachęcany jest, aby wybrał sobie żonę równą stanem. Sporo miejsca poświęca się tu na opisy rozkoszy życia domowego, z których największą radość daje potomstwo. Narrator zachęca, aby unikać działalności publicznej, która wiąże się niejednokrotnie z nadużyciami i wątpliwościami natury moralnej. Godne sprawowania są jedynie urząd poselski i senatorski. Odradza przyjmowanie urzędu poborcy czy wójta.

Rozdział (u Reja nazywany „Kapitulum”) XVI zatytułowany Rok na cztery części rozdzielon jest najbardziej znanym fragmentem Żywota... . Przedstawia on obraz życia szlachcica-ziemianina, które integralnie związane jest z życiem natury. Z czterema porami roku zmieniają się nie tylko polskie krajobrazy, ale przede wszystkim gospodarskie czynności. Przyroda jest tu ukazana jako pożyteczna i przynosząca profity. (Szczegółowe omówienie tego rozdziału w pozostałych partiach tego opracowania.)

 

Księga trzecia

Omawia czas starości. Narrator nie dramatyzuje, wręcz przeciwnie — pokazuje zalety tego wieku. Poucza jak dbać o sprawność fizyczną, ale też uznaje śmierć za coś naturalnego i wpisanego w ludzki żywot. Stąd wiele pogody w tej księdze.

Zwierzyniec Mnich


Mnich ukazuje zakonnika, który demonstracyjnie obnosi się ze swoją wiarą, uważając, że noszenie habitu wyróżnia go i wynosi ponad zwykłych ludzi. Tymczasem zakonnik ten jest w gruncie rzeczy głupi, prymitywny i zabobonny. Rej pisząc o nim używa niezwykle ostrych sformułowań, nazywa mnicha "bestyją ", "diabłem starym " i "błaznem starym". W zakończeniu wiersza poeta stwierdza, że ciemnota zakonników nikomu nie przeszkadza, że prości ludzie uważając zabobonnych i prymitywnych mnichów za świętych, ochoczo ich utrzymują, a nawet bogacą.



Pleban pieska na cmyntarzu pochował


Epigramat Pleban pieska na cmyntarzu pochował jest krótką anegdotą o pewnym plebanie, któremu "zdechł piesek, w którym się był kochał". Po śmierci psa pleban pochował go na cmentarzu obok ludzkich grobów. Wierni poczuli się urażeni i poskarżyli się biskupowi, który plebana wezwał do siebie. Pleban, "wziąwszy dukatów, biskupowi podał". Po otrzymaniu takiej łapówki biskup nie tylko rozgrzeszył plebana, ale z psa uczynił parafianina. Rej atakuje i oskarża w tym wierszu duchowieństwo o pazerność, chciwość, branie łapówek i lekceważenie podstawowych zasad wiary.



Baba, co w pasyją płakała


W epigramacie Baba, co w pasyją płakała Mikołaj Rej wyraźnie nawiązuje do programu reformacji, a konkretnie do wysuwanego przez protestantów postulatu odprawiania nabożeństw w zrozumiałych dla wszystkich wiernych językach narodowych. Baba płacze w kościele podczas nabożeństwa, ale bynajmniej nie dlatego, że wzruszyła ją śpiewana przez księdza pieśń wielkopostna, lecz dlatego, że głos kapłana przypomina jej "osiełka miłego, co ( ... ) zdechł". Autor wyraźnie sugeruje, że ani pobożne pieśni, ani słowa liturgii tak długo nie będą wzruszać wiernych, jak długo msze odprawiane będą w języku łacińskim.



Sakra, co do Rzyma niosą


Utwór Sakra, co do Rzyma noszą jest oparty na błyskotliwej grze słów. "Sakra" znaczy po łacinie święta, ale jest to również nazwa ofiary płaconej Stolicy Apostolskiej przez kraje katolickie. Rej pisze, że "sakra" (czyli ofiara) byłaby "sacratissima " (czyli najświętsza), gdyby nie przekazywano jej papieżowi, który nie ma już co robić z nagromadzonym przez wieki bogactwem, ale zostawiano w kraju na potrzeby walki z pogaństwem. Obok protestu przeciwko nadmiernemu opłacaniu papieża przez wiernych uwidacznia się w tym epigramacie wizja Polski jako przedmurza chrześcijaństwa.

Figliki

Figliki stanowią doskonałe źródło wiedzy o poziomie życia towarzyskiego w dworkach szlacheckich XVI w. Są to 8-wersowe wierszyki, w których formie zawarł Rej opowiastki i żarciki dworskie i szlacheckie. Utwory rubaszne, sprośne, ordynarne, odwołujące się do fizjologii (humor Rablowkski) przeplatają się w Figlikach z lekkimi, pomysłowymi żartami o codziennym życiu i postawach ludzi. Kochanowski i Rej gromadzą utwory, a potem łączą je na zasadzie ‘varietas’. Figliki należą do gatunku facecji (utworu ruchliwego, przenoszonego z kraju do kraju, z miasta na miasto, z osoby na osobę). Przeszło połowę figlików tworzą anegdoty zaczerpnięte od innych twórców, m.in.: Ezopa, Bebela, Gasta, Poggia. Zjawisko powszechne w figlikach to mizoginizm – tj. ujawniająca się niechęć do kobiet.

TEMATYKA:

1. CO SĘDZIEMU KAMIEŃ UKAZOWAŁ.

Jedna osoba przyszła do sądu z kamieniem, pokazała go sędziemu, czekała aż będzie ferować dekret i w razie niesprawiedliwości miała w niego rzucić aby obrócił się w koło.

2. BŁAZEN SZCZUKĘ ZASTAWIŁ.

Rybny dzień. Zuchwalec miał za zadanie zastawić szczukę, lecz zastawił ją Żydowi. Pan zasiadłszy z gośćmi poprosił o szczukę, lecz dostał odpowiedź, że została zastawiona Żydowi. Goście w śmiech, panu wstyd. A cóż rzec łotrowi?

3. JAKO ŻONA MĘŻA ZWIĄZAŁA.

Po ślubie żona mężowi związała nogi, bo ją tak nauczyła matka, a sobie ręce, gdyż to święta rzecz więzienia Pańskiego. "Potym by barana związawszy go, skoczyła do drugiego Pana".

4. ŻONA MĘŻA NA SERNIK WSADZIŁA ----> żona wpuściła do domu innego chłopa :D, a gdy przyszedł mąż z pola kazała mu wejść na sernik, gdyż rzekomo szukali go ceklarze. Kochanka wówczas pogoniła (niby ceklarzy), a mąż obiecał czcić ten dzień do końca życia.

5. PLEBAN PIESKA NA CMENTARZU POCHOWAŁ.

  • Ten pies krześcijańskie skonał.
    Pieniądze, ksze biskupie, wam wszytki odkazał,
    Mnie jedno trycezymę mówić za się kazał”


Biskup kieruje się tylko chęcią otrzymania sakwy z pieniędzmi. Nie zastanawia się, że pies nie mógł zostawić monet plebanowi, ani też przekazać księdzu swej ostatniej woli, aby się za psa modlić. Nie liczy się prawda wiary, że zwierzęta nie posiadają duszy.

Rej w zabawnym poetyckim obrazku odsłania kompromitujące słabości potężnej jeszcze w XVI w. instytucji. Również można dopatrywać się w tej facecji ataku na wiarę katolicką. Rej, jako jeden z pierwszych i bardziej zasłużonych reformatorów na ziemiach polskich, udowadnia skalę przywar kleru i konieczność reformy religijnej w kraju.

Wszyscy, którzy bali się wzajemnie, pojednali się. Kur się wspiął ku górze mówiąc: "Chart bieży! Lis wyskoczył do lasu, sierść się na nim zjeżyła i w odpowiedzi na pojednanie krzyknął: Nie wiem, wie li chart o tym, miły panie!

Panna podczas nieobecności chłopaka rozmiatała pościel, raz schował się, zamknął drzwi, zostali sami :D:D, ale ona prosiła aby "dosiągł" kawki, która wylągła się pod oknem u ławki, gdy ten się wychylił, ona wyskoczyła.

Przyszedł jeden na obiad, a na stole serwetki, trociszki, solniczki, a on wyszedł, gdyż myślał, że gotowali ku mszy.

Tatarski poseł na mszy zdziwiony był ilością popów i świec. Stwierdził, że to szaleństwo, zganił, że wszyscy gotują a jeden je i pije, a drugim nie daje.

Podczas pogrzebu pana, gdy go kładziono do grobu, zemdlała, nie uczestniczyła w pochówku.

Doktorowie starali się febrę z pragnieniem odegnać, lecz ten nie chciał, gdyż "febra odejdzie, pragnienie ja zgaszę, a mam na to sosnowę, o trzech uchoch czaszę".

Kurza Noga to pałac zacny w Krakowie, prostacy byli zmartwieni, lecz ten im rzekł aby się nie lękali, gdyż z kucharzami jada, zapomniał nogi na węglu piekąc między pępki i tamże jej odbieżał, bo chłop bardzo prędki.

U dwornika była dziewczyna, która kuropatwy, kapłuny pięknie posłać dała, żal jej było pana; dał pokój folwarkom, jednak "czego mocą nie możem, fortelem sprawimy".

Dwóch adoratorów pisało rymy aby przypodobać się pannie. Jeden napisał: "Już dalej nie umiem", drugi dopisał: "Ja umiem", więc tamten napisał: "ale łgać", a tamten odpisał: "nie umiem" i tamten przypisał: "umiesz, ale nie możesz, tak o tym rozumiem".

Pani zaprosiła dwóch na wieczerzę, wrócił mąż do domu, pani jednego zamknęła, drugiemu kazała iść do pierwszego, a Panu powiedziała, że jeden drugiego chciał zabić i dlatego tam się znaleźli. Pan o pólnocy pojednał ich.

Kardynał biegał od wojska do wojska i obiecywał wygraną, ale kto zginie czeka go obiad u Boga, lecz ksiądz dopiero pójdzie na późną wieczerzę.

Przyszedł jeden co miał złą żonę aby się wyspowiadać, lecz ksiądz rzekł mu, że żona też była i wszystko już powiedziała. Pan był zadowolony, że nie musi już się spowiadać, gdyż żona powiedziała grzechy jego i sąsiadów :D.

Utwór jest miniaturką o niezrozumieniu prawd religijnych i głębokiego wymiaru obrzędowości kościelnej przez prosty lud. W kościele na uroczystości pasyjnej, czyli rozpamiętywaniu Męki Pańskiej w Wielki Piątek, rozmawiają dwie kobiety. Jedna z nich rozpaczliwie leje łzy. Sąsiadka pyta, czy baba zna łacinę, gdyż może dzięki temu bardziej rozumie ona słowa pieśni kapłana i przeżywa Pasję. Jednak pada odpowiedź przecząca. Wtedy sąsiadka upomina babę, że jej płacz staje się podobny barzo k szalonemu. Okazuje się, że babie zdechł osiołek, który w chwili konania wydawał takie same jęki i ryki, jak ksiądz, śpiewający Pasję – i z tego wynika jej płacz.

1 powiadał, że kur narodził się 2 razy, ojca miał pod niebiosy, był prorokiem i umęczon był na drzewie dla człeka grzesznego.

2 zaś, że to zły żart

Natomiast inni twierdzili, że kur rodzi się 2 razy i bywa męczon na rożnie.

Jeden pił w piwnicy, miał dużo długów, wiązał siano na zamianę, namówił kogoś do tej pracy, a gdy wyszedł na ulicę rzucił siano i plunął.

Matka ubrała w święto dziewczynę w kożuszek i kazała jej go szanować, a ta klęknowszy w ławce, w kościele, koszulkę z kożuszkiem do góry podwinęła, ksiądz zaglądał pod ławkę i kazał jej natychmiast opuścić ubranie, gdyż przez to msza do wieczora będzie trwała.

W sensie dosłownym utwór opisuje komizm obrzędu. Uroczystość wielkopiątkowa staje się karykaturą Pasji. Głosy kapłana nie wzbudzają uczuć religijnych, ale rodzą skojarzenia dalekie od wiary. Po głębszym zastanowieniu się, nasuwa się czytelnikowi wniosek o bezcelowości rytuału katolickiego, skoro wierni go nie pojmują. Jest to krytyka łaciny, krytyka nieodpowiedniości nauk kościelnych względem poziomu intelektualnego i religijnego wiernych. Broniąc postawy prostej kobiety, można rozważać wymowę komicznego odprawienia bardzo ważnego obrzędu – czy aby Kościół, nie odprawiając rytuałów w sposób poważny, piękny, zachęcający do skupienia, nie oddala ludzi od wiary.

2 żaków w mecherzynę skórek nasypali jako półgroszków, a później gdy dostał 10 gr jako znaleźne, uciekł.

Wacek poszedł z księdzem dobrać ornat. Ksiądz wacek odpasawszy, dzierżeć mu ji dał, obrócił go tyłem, a sam uciekł. Kupiec za popem, dogonił go w ornacie, wacek zginął z chłopem.

Podczas obiadu chłop usiadł daleko od misy i mało zjadł. Wyjął złoty, brząknął nim aby wszyscy słuchali. (bez sensu)

Ziemianin ożenił się na dworze, nie umiał tańczyć, ledwo w tanek go wyprawili.

Wyrzucano wszystkie ciężkie rzeczy, jeden wziął żonę twierdząc, że nie ma niczego cięższego.

Nie wywódź nas na pokusy, bo daleko trzeba będzie chodzić.

Chłopu umarła żona, on kołatał do nieba, otworzył mu św. Piotr, lecz ten gdy dowiedział się, że jest tu żona, chciał zawrócić, gdyż uwierzył, że i wilcy będą w niebie.

Powieszono chłopa na drzewie przy drodze, drugi usnął a gdy przechodzili koło nich inni, zażartowali, że już ten co wisi nie pójdzie z nimi, lecz ten co spał krzyknął, że pójdzie, tamci zaczęli uciekać "że mało co nie pozdychali".

Musiała powiedzieć, że dziecko nie jest pana. Powiesiła maszkarę z brodą, dziecko płakało, kazała mu je postraszyć i wtedy powiedziała, że to nie jest jego dziecko. Pokuta i grzech.

Syn z ojcem na jedno by się zgodzili, ale w ducha nie wierzą, bo ten jedno tyje (żona), co syn z ojcem zarobi, żona przepije.

Złapano wilka i chcieli dać mu jakąś mękę, więc dali go w ręce jednej z żon.

Błazen leżał 3 dni głodny pod zamkiem aby otrzymać zamek.

Słyszał, że doktor pana nauczał, aby zawsze chwilę w łaźni pospał. W niedzielę po kościele pan wrócił na dwór i znalazł sługę śpiącego w łaźni. Zlał go kijem :D a ten mu odrzekł, że przespał się chwilę dla zdrowia lepszego.

Jeden spowiadał się u księdza i dał mu wór skorup.

Powiedziano piszczakowi, że ryby słuchają gdy im piszczy się na brzegu i z wody skaczą. On tak zrobił, lecz gdy zamilkł one poszalały.

Dali jedzenie, ale ani kropli picia, gdyż ciało tam i krew.

Panna chciała szybko wyjść za mąż i mówiła, że ma stół za 100 złotych, co się okazało, że je na kolanach.

Dwoje bliskich sobie ludzi miał rozłączyć tylko Bóg. Gdy mu się panna znudziła, wyszedł z nią na pole, gdzie była Boża męka, pokazał jej dwie drogi, kazał wybrać jedną, sam poszedł drugą i tak skończyła się ich miłość.

Działo się to w dniu świętego Marcina. Szedł sobie chudny, biedny pleban, spotkała go niewiasta, podarowała mu kilka jątrznic, schował je za pas, a na mszy pies go szarpnął, trącił nogą dzwonek, padł jak długi, rzucili się na niego chłopi. Szybko znalazł sługę.

Jeden w puszczy mieszkał, co to jest kobieta, przyjechał z księdzem do miasta i pytał co to za naród, a to byli diabli. Ksiądz przykazał mu lepiej nie dowiadywać się tego do końca życia.

Pojechał do Cieplic, jeden towarzysz zajechał mu drogę, wziął go z sobą do domu, obiecując mu jedzenie i nocleg. Zamknął go w pokoju, jeść nie dawał, po kilku dniach jednak zaczął prosić o michę.

"PLEBAN PIESKA NA CMYNTARZU POCHOWAŁ" to figlik o tematyce religijnej. Streszczę - pleban miał psa, którego kochał, a który zdechł. Wnet go pochował na chrześcijańskim cmentarzu. Jakiś czas potem spotkał się z biskupem. Biskupowi nie podobał się pogrzeb. Pleban przekupił biskupa i pozwolił żeby pies leżał na cmentarzu.
No więc o co chodzi? Figlik ten ukazuje przekonania religijne Reja. Przyłączył się On do reformacji. Jak wielu innym ewangelików był On przeciwny systemowi panującemu w Kościele. Tutaj mamy właśnie taki przykład - Pleban przekupuje biskupa w dość błachej i durnej sprawie.

"JAKO ZONA NA POGRZEBIE OMDLAŁA" to figlik o tematyce społecznej. Pewien człowiek miał żonę. Ona na jego pogrzebie omdlała. Po pogrzebie zapytała sąsiadek czy dobrze udawała.
Jak ja interpretuję ten figlik? Częstokroć małżeństwa były "ustawiane" przez rodziców młodej pary. Działo się tak aby umacniać rody - szlachcianka nie wychodziła za mąż za chłopa. Częstokroć małżonkowie się nienawiedzili bo gdy byli zmuszeni do małżeństwa po prostu do siebie nie pasowali. Możemy zobaczyć tutaj że para z tamtego figlika to był niewypał.

"BŁAZEN, CO GŁODEM CHCIAŁ ZAMKU DOBYĆ" to śmieszny figlik opowiadający o losach błazna. Pewien książe myślał żeby dobyć dobrze zorganizowanego zamku głodem. Dlatego też jego błazen położył się pod murami i trzy dni nie jadł. Później powiedział Panu że tak zamku dobyć się nie da.
Widzimy tu pewien komizm. Figlik ten jest wzorowym przykładem stylu figlików.

Baba co w pasyją płakała

Utwór jest miniaturką o niezrozumieniu prawd religijnych i głębokiego wymiaru obrzędowości kościelnej przez prosty lud. W kościele na uroczystości pasyjnej, czyli rozpamiętywaniu Męki Pańskiej w Wielki Piątek, rozmawiają dwie kobiety. Jedna z nich rozpaczliwie leje łzy. Sąsiadka pyta, czy baba zna łacinę, gdyż może dzięki temu bardziej rozumie ona słowa pieśni kapłana i przeżywa Pasję. Jednak pada odpowiedź przecząca. Wtedy sąsiadka upomina babę, że jej płacz staje się podobny barzo k szalonemu. Okazuje się, że babie zdechł osiołek, który w chwili konania wydawał takie same jęki i ryki, jak ksiądz, śpiewający Pasję – i z tego wynika jej płacz.

W sensie dosłownym utwór opisuje komizm obrzędu. Uroczystość wielkopiątkowa staje się karykaturą Pasji. Głosy kapłana nie wzbudzają uczuć religijnych, ale rodzą skojarzenia dalekie od wiary. Po głębszym zastanowieniu się, nasuwa się czytelnikowi wniosek o bezcelowości rytuału katolickiego, skoro wierni go nie pojmują. Jest to krytyka łaciny, krytyka nieodpowiedniości nauk kościelnych względem poziomu intelektualnego i religijnego wiernych. Broniąc postawy prostej kobiety, można rozważać wymowę komicznego odprawienia bardzo ważnego obrzędu – czy aby Kościół, nie odprawiając rytuałów w sposób poważny, piękny, zachęcający do skupienia, nie oddala ludzi od wiary.

Występują w tym wierszu rymy parzyste: aa, bb. Regularna średniówka po 7. sylabie zachwiana jest tylko w wersie 5. Rej wprowadza w ramy tej krótkiej, rytmicznej formy dialog, który dodaje dynamiki i autentyczności przedstawianej scence



Apoftegmata to jest krótkie a roztropne powieści szlachecką ideologią stanową, powróciła ona jednak rychło w Apoftegmatach to jest krótkich a roztropnych opowieściach10. Nawiązują do niej kolejno apoftegmata 14. O prawym ślachectwie, 18. Rzecz pospolita a prawa oraz 21. O prawiech z wolnością.

W O prawym ślachectwie pomimo wywodzenia cnoty jako takiej z norm religijnych, szlachectwo zostało z nią nierozerwalnie połączone11. Rej nie różnicował bowiem politycznej cnoty, którą opisywali Wawrzyniec Goślicki czy Andrzej Wolan od cnoty w sensie moralnym. Zarazem jednak dopatrywał się jej związku ze szlachectwem: 

Wtórny wobec poprzedników, z zapałem jednak Rej powtarzał utrwalone klisze, informujące o popularnym postrzeganiu szlachectwa, w którym dopatrywano się zobowiązań etycznych oraz wysokiego poziomu w sferze moralności, w tym moralności publicznej. Zarazem poprzez zaprzeczenie wskazywał Rej na dodatkowe aspekty pojęcia: dyskurs genealogiczny, "dawność" uprawnień szlacheckich, herb w powszechnym pojęciu z szlachectwem utożsamiany. W aspekcie aktualnym, "teraźniejszym" najważniejsze było dla Reja ucieleśnienie wymagającego ideału, który dopiero konstruowano w latach sześćdziesiątych, a więc osiągnięcie "cnoty szlacheckiej" – w Źwierzyńcu miała zapewne miejsce recepcja ideałów, które głosili teoretycy polityczni13. Nie stanąć na jego wysokości to nic innego jak – w sferze deklaratywnej – utracić szlachectwo:

W następnych apoftegmatach znalazły się wyobrażenia i pojęcia, powiązane pośrednio lub bezpośrednio z XVI-wiecznym dyskursem o szlachectwie. W apoftegmacie Rzecz Pospolita a prawa pojawiło się nowe, niereligijne lecz republikańskie – polityczne i pełne patosu – pojmowanie cnoty, interpretowanej jako fundament państwa. Rej jakby dojrzał, przesiąkł nową świadomością, na forum parlamentarnym reklamowaną u szczytu działalności egzekucjonistów; tę nową postawę, na swój sposób "zaczątkową" wyraża w końcowym dwuwersie tekstu Rzecz Pospolita a prawa:

Nagłowiczanin włączył się tu w główny nurt dyskursu o szlachectwie i Rzeczypospolitej, nieco szerzej dając temu wyraz w Przemowie krótkiej do poćciwego Polaka stanu rycerskiego (także ze względu na większą objętość) 16. W tekście tym Rej wyraził coraz powszechniejsze chyba przeświadczenia o tożsamości szlachectwa i cnoty, pisząc o Polaku (w domyśle, szlachcicu), porównywanym z Włochem:

Rej – uważany niekiedy za prekursora "rodzimości" w kulturze polskiej18 – był tu jednym z tych, którzy zawężali pojęcie cnoty, sprowadzając ją do męstwa, co pozwala przypuszczać, że tak ją sobie wyobrażał szerszy krąg odbiorców. Na tle innych nacji – Włochów, Czechów, Niemców, Moskwicinów, Wołochów, Węgrów i innych dość szczegółowo odmalowany Polak odznaczać się miał właśnie walecznością19.

Pomimo uproszczonej w porównaniu z Orzechowskim czy z Goślickim postaci, w pojmowaniu szlachectwa przez Reja w roku 1569 najważniejsze miejsce zajmowały wolność i cnota, a udział uwarunkowań genealogicznych nie był jeszcze duży. Wynikało to zapewne z zakorzenienia w rzeczywistości społecznopolitycznej lat sześćdziesiątych XVI wieku20. Rej nie sztukował portretu szlachcica historią i dokonaniami dziadów. Cień mitu złotego wieku rysował się już jednak niewyraźnie na horyzoncie: w wersach 446 i następnych w Przemowie krótkiej pojawiły się postacie przodków – ojców założycieli21
Podobne idee wyraził Rej w Do Polaka przyjacielskim napomnieniu, gdzie powróciła idea przodków – wzoru rycerskich postaw współczesnej szlachty23. Pomimo hołdu, nie na ich dokonaniach jednak opierać się miała dla pisarza współczesna rola i znaczenie szlachty, lecz na osobistej zasłudze. 
Istotnym wkładem Reja w kształtującą się dopiero sferę wyobrażeń szlachty polskiej o sobie samej, było pojęcie sławy. Często ujednolicano je potem z pojęciem cnoty, zapewne z tego względu, że sława zdobywana była w boju, a wkrótce przecież cnotę jako taką utożsamiono z męstwem, wracając do jej łacińskiego etymologicznego źródła (virtus)



Żywot człowieka poczciwego (w osobnym pliku)




Wyszukiwarka

Podobne podstrony:

więcej podobnych podstron