496,17,artykul












Ufonauci - historia księdza Wiliama Gili - Paranormalium




Strona główna · Informacje · Kontakt z Redakcją

Kliknij tutaj, aby przejrzeć całą zawartość Paranormalium Offline





ARTYKUŁY

11 WRZEŚNIA
ASTROLOGIA
CUDA
DEMONOLOGIA
DUCHY
EZOTERYKA
KLĄTWY
KRYPTOBOTANIKA
KRYPTOZOOLOGIA
LEGENDARNE STWORZENIA
MAGIA
MITOLOGIA
NIEWYJAŚNIONE
NIEZWYKŁE MIEJSCA
NIEZWYKŁE ZDOLNOŚCI
NOWA BIOLOGIA
PRZEDMIOTY KULTU
RAELIANIE
REIKI
RELIGIA
ROK 2012
SEKTY
SNY, LD, OOBE
STREFA MROKU
TAJEMNICE KOSMOSU
TAJEMNICZE WIZERUNKI
TEORIE SPISKOWE
UFO
USO
WAMPIRYZM
ZAGADKOWE OBIEKTY
ZAGADKOWE ZNIKNIĘCIA
ŻYCIE PO ŚMIERCI

CIEKAWOSTKI

UNPLUGGED!(mat. źródłowe)
CIEKAWE ARTYKUŁY
RELACJE
 




     Paranormalium >> Artykuły >> UFO - nieznane obiekty latające


Ufonauci - historia księdza Wiliama GiliDodano: 2006-04-29 18:00:00


Kim były istoty, które z pokładu wiszącego nad ziemią

pojazdu machały rękami w odpowiedzi na pozdrowienia ludzi? Skąd przybyły i czego tu chciały?

Boainai jest wioską położoną nad brzegiem rzeki Mase w Nowej Gwinei. Na terenie wsi znajduje się Misja

Wszystkich Świętych kierowana przez duchownego anglikańskiego, wielebnego ojca Williama Gilla. Pracował tu

od trzydziestu lat, a jego podstawowym zajęciem była działalność oświatowa. W wywiadzie udzielonym

dziennikarzom australijskim ojciec Gili stwierdził, że zanim zdarzyły się te wypadki, sądził, iż UFO "są

wytworem wyobraźni albo jakimiś zjawiskami o charakterze elektrycznym".

Aż nadszedł czerwcowy wieczór 1959 r. i razem z trzydziestoma siedmioma osobami, uczniami misji i

nauczycielami, ojciec Gili był świadkiem czegoś, co całkowicie zmieniło jego poglądy na sprawę

UFO.

Było to około 18.30. Niebo było czyste, ale zbierały się już deszczowe chmury. Ojciec Gili wyszedł właśnie

na dwór z jadalni i spojrzał w niebo, żeby zobaczyć czy wzeszła już planeta Wenus. Wenus była na niebie,

ale było tam też cos znacznie dziwniejszego: bardzo jasny, iskrzący się statek latający. Ksiądz Gili

mówi:

...miałem właśnie skręcić za róg domu, kiedy cos na niebie przykuło mój wzrok i spojrzałem w górę w

kierunku zachodnim. Zobaczyłem pod kątem około 45 to olbrzymie światło. Sądziłem, że niektórzy ludzie

mogą sobie cos takiego wyobrażać, ale nigdy nie ja. A to się właśnie stało. Zawołałem Erica Kodawarę i

powiedziałem: "Co widzisz tam w górze?!" Powiedział: "Zdaje się, że to jest swiatło". A na to ja: "Idź i

powiedz nauczycielowi Stevenowi Moi. Każ mu przyjść szybko". Eric zebrałtylu ludzi, ilu tylko mógł i

wszyscy staliśmy i wpatrywaliśmy się w to. Później podeszliśmy bliżej, na boisko, a zjawisko trwało dalej.

Mam je opisane. Zdecydowałem się wówczas bardzo szybko na wzięcie notatnika i ołówka; napisałem, że jeżeli

coś ma się zdarzyć, zdarzy się teraz i z pewnością jutro obudzę się i będę myślał, że to był sen, że nie

widziałem tego naprawdę. Jeżeli zapiszę, to będę przynajmniej wiedział, że nie śniłem.

Obiekt wyglądem przypominał wielki dysk o średnicy około 13 m u podstawy i 7 m na szczycie. Miał okrągłą

nadbudówkę, a na niej jeszcze jedną okrągłą, znacznie mniejszą, która wydawała się pełnić rolę mostka

kapitańskiego. Od spodu były cztery "nogi" skierowane parami ukośnie w dół. Wydawały się być przymocowane

na trwałe i przypominały nogi statywu.

Obiekt zniżył się i zawisł nad ziemią jakieś 100-150 m. Kiedy cała misja stała, patrząc z rozdziawionymi

ustami na to cudo widniejące nad ich głowami, z wnętrza Latającego Spodka wyszli... ludzie. Pojawili się

na szczycie dysku, stojąc na mostku kapitańskim. Ich liczba zmieniała się: było ich czterech, później

dwóch, potem jeden, potem trzech, następnie znowu czterech... Ze środka pokładu wychodził promień

niebieskiego światła.

Ludzie na pokładzie byli pochyleni do przodu, czasem prostowali się, czasem spoglądali w dół w kierunku

patrzących, ale interesowało ich tylko to, co działo się na pokładzie. Przyglądający się im z dołu mieli

wrażenie, że istoty z Latającego Spodka coś naprawiają. Niebieskie światło, jak promień skierowanego w

niebo reflektora, zapalało się i gasło...

Zaczęto dawać sygnały latarką. Najwyraźniej w odpowiedzi obiekt zaczął poruszać się ruchem wahadła. Kiedy

skierowano nań światło latarki, obiekt najpierw uniósł się, a potem zaczął opadać i znalazł się bardzo

nisko nad ziemią. Wszyscy myśleli, że za chwilę wyląduje, ale nie zrobił tego i wszyscy byli bardzo

rozczarowani...

Ojciec Gili stwierdza: Kiedy jeden z ludzi

znajdujących się na pokładzie przechylił się przez cos, co wydawało się poręczą i zdawał się patrzeć na

nas -uniosłem rękę nad głowę i pomachałem. Figurka zrobiła to samo! Jak kapitan statku, który macha do

kogoś na przystani. Samej poręczy nie widziałem, ale figurka stała w takiej pozycji, która sugeruje

istnienie poręczy. Widzieliśmy z dołu, że człowiek ten był wychylony. W pewnej chwili Anamias, nauczyciel,

zamachał nad głową obiema rękami i dwie postaci na górze również zamachały oburącz nad swoimi głowami.

Potem Anamias i ja zamachaliśmy ponownie i wszystkie postaci odmachały nam. Nie ma żadnych wątpliwości, że

odpowiadały w ten sposób na nasze sygnały dawane rękami.

Uczniowie misji byli zaskoczeni, ale i zachwyceni. Mali chłopcy wykrzykiwali i gestami zapraszali istoty

do zejścia na dół, ale one nie zeszły.

Długotrwała obserwacja Latającego Spodka i pracujących na jego pokładzie istot poprzedzona była licznymi,

wcześniejszymi doniesieniami o dziwnych latających światłach na niebie. Pod wpływem tych relacji ojciec

Gili napisał list do przyjaciela kierującego sąsiednią misją, list, w którym jeszcze powątpiewał:

Drogi Dawidzie,
Spójrz na te niezwykłe dane. Jestem prawie przekonany do teorii "odwiedzin". Nie mam żadnych wątpliwości

co do istnienia tych rzeczy..., ale mój prosty umysł ciągle domaga się naukowego dowodu, zanim będę mógł

uwierzyć, że prawdopodobnie UFO są czymś więcej, niż jakąś formą zjawisk elektrycznych lub czymś związanym

z wybuchami bomb atomowych... Zbyt trudno jest mi to wszystko zrozumieć; wolę poczekać, aż jakiś bystry

chłopak złapie coś takiego, żeby można było to pokazywać w Martin Square...
Twój wątpiący William

Po obserwacji istot, z którymi wymieniane były pozdrowienia, drugi list był już inny.

Drogi Dawidzie,
Życie jest dziwne, nieprawdaż? Wczoraj napisałem do Ciebie list, wyrażając opinie o UFO. Teraz, po

niespełna 24 godzinach, zmieniłem w pewnym sensie swoje poglądy. Ostatniej nocy obserwowaliśmy przez około

4 godziny działalność UFO i nie ma wątpliwości, że był on kierowany przez jakiegoś rodzaju istoty.

Chwilami było to absolutnie zapierające dech. Oto sprawozdanie. Proszę, prześlij je dalej, ale pamiętaj o

zachowaniu wielkiej ostrożności, gdyż nie mam kopii...
Cześć
Przekonany Bill

Nic tak dobrze nie wpływa na zmianę przekonań, jak zobaczenie czegoś na własne oczy.

Thomas de JeanFragment książki Księga tajemnic i rzeczy niezwykłych, PANDORA, Łódź 1991







Copyright 2004 - 2008 © by Paranormalium


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
587,17,artykul
698,17,artykul
60,17,artykul
437,17,artykul
632,17,artykul
310,17,artykul
59,17,artykul
613,17,artykul
407,17,artykul
64,17,artykul
58,17,artykul
372,17,artykul
351,17,artykul
56,17,artykul

więcej podobnych podstron