BY%c4%86 SZCZ%c4%98%c5%9aLIWYM BIEDAKIEM(1)


BYĆ SZCZŚLIWYM BIEDAKIEM
Bieda! Wszędzie bieda! Nieustanne narzekania na to i owo. Na szczęście są i tacy, którzy potrafią \yć
ze swoją biedą nie załamując się. Ich tajemnicą jest Tajemnica odwieczna, w której składają to
wszystko, czego nie rozumieją, ale wiedzą i\ przyjmując \ycie jako dar od Boga, nawet najtrudniejszy,
stają się Jego przyjaciółmi i nauczycielami dla słabych w wierze i mało ufnych w Bo\ą Opatrzność.
Niektórym ludziom Pan w swojej miłości pozwala du\o doświadczać. Stworzył ich jako "kruche
naczynia", w których przenosi Prawdę z pokolenia na pokolenie. Na świecie zawsze byli bogaci i
biedni, rządzący i uciskani, zawsze są te\ tacy, którzy wszystko potrafią prze\ywać w duchu
ewangelicznych błogosławieństw. Nawet o tym nie wiedząc. Samotność, chorobę, brak środków do
godziwego \ycia - to wszystko znoszą w milczeniu, a nade wszystko w ufnym poddaniu się Bogu,
który jest Panem wszystkiego.
Pani Helena Ślusarz, z domu Babij, urodziła się we Lwowie w 1918 roku. Matka była Polką, ojciec
Ukraińcem. Mama urodziła 11 dzieci, z czego siedmioro wcześnie zmarło, a jeden z synów został
oddany ciotce w Ameryce. Pozostała mała Helenka, jej siostra i brat. W domu była ogromna bieda,
ojciec był pijakiem, ale jak wspomina Helena, to on, a nie mama nauczył ją pacierza. Gdy miała 6 lat
matka oddała ją na słu\bę pewnemu starszemu mał\eństwu nauczycielki i dyrektora szkoły.
Praca u państwa nie była łatwa. Do obowiązków małego dziecka nale\ało zajmowanie się
gospodarstwem: karmienie świń, dojenie krowy, plewienie ogrodu warzywnego. Nauczycielka i jej
dorosłe dzieci (córka i syn byli lekarzami) odnosili się do niej \yczliwie, ale ze strony dyrektora
spotykało ją wiele przykrości.
Na święta mała słu\ąca otrzymywała prezenty od pani domu oraz jej dzieci. Helenka wszystkie dary
odnosiła rodzicom, gdy\ słu\yły one utrzymywaniu rodziny. Czasem dziewczynka otrzymywała
złotego od gości, którym usługiwała przy ubieraniu. Skrzętnie składała pienią\ek do pienią\ka i
oddawała je matce. Wynagrodzeniem za słu\bę był dach nad głową i wy\ywienie, którego część
zanosiła do domu. W ten sposób dziecko stało się karmicielką rodziny ojca-pijaka.
Dziewczynka mimo tego, \e przez ok. 10 lat mieszkała u nauczycielki, nigdy nie nauczyła się ani
pisać, ani czytać. Ale została posłana na lekcje religii, by przygotować się do Pierwszej Komunii
Świętej. Mogła pózniej co niedziela z radością przyjmować komunię w kościele Ojców Bernardynów.
Gdy Helena chciała wyjść za mą\ i trzeba było dostarczyć metrykę chrztu, okazało się, \e ... nie była
ochrzczona, a rodzice \yli bez ślubu kościelnego. Przyjęła więc chrzest ju\ jako osoba dorosła. Za mą\
Helena Babij wyszła za Jerzego Ślusarza, który pracował w redakcji "Kuriera Lwowskiego".
Zamieszkała u teściowej, gdzie zajęła się prowadzeniem domu. Rodzina mę\a uprawiała truskawki.
Helena wspomina te miłe chwile, kiedy ubierała białą chustkę i biały fartuch, i z wagą w ręku
wychodziła na rynek sprzedawać truskawki. Czuła się wtedy prawdziwą gospodynią.
Wkrótce urodziła piękną córeczkę. Ale radość bycia matką nie trwała długo. Zimą 1941 r. Marysia w
wieku 11 miesięcy zachorowała na zapalenie płuc. Dziecko zostało zawiezione do szpitala, w którym
siostra-pielęgniarka nie pozwoliła jej wejść na salę. Serce pękało jej z bólu i pragnienia bycia z
córeczką. Ale siostra była nieubłagana. Słyszała tylko cichy głos Marysi: "Mamo, mamo". W szpitalu
brakowało lekarstw i Marysia szybko zmarła.
Był to przełomowy moment w \yciu Heleny. Postanowiła, \e będzie pomagać chorym w szpitalu, a
zwłaszcza dzieciom. Nie umiała sobie wytłumaczyć zachowania owej siostry, jej braku
wyrozumiałości dla bólu serca matki. Podjęła pracę jako salowa w szpitalu wojskowym na oddziale
chirurgii. Było bardzo cię\ko. Jej wra\liwa kobieca natura musiała oswoić się z widokiem krwi,
złamań, ró\nych cierpień ludzkich. Ale przełamywała się, bo przecie\ Bogu samemu obiecała, \e
będzie słu\yć ludziom.
Szpital przemieszczał się z miejsca na miejsce, a ona wraz z nim, niosąc chorym ulgę w cierpieniu.
Brakowało personelu, więc podejmowała dy\ur za dy\urem, bez wypoczynku i bez wolnego.
Brakowało krwi do przetaczania, więc często oddawała swoją. Dyrektor szpitala, pani pułkownik,
będąc kobietą twardą, zaprowadziła rygor wojskowy obowiązujący tak\e cywilów. Był to dla Pani
Ślusarzowej czas hartowania woli oraz zdobywania cnoty obowiązkowości i całkowitego bycia dla
ludzi potrzebujących pomocy.
Pod koniec wojny nastał bardzo trudny czas dla osób pochodzenia polskiego: mordowanie oraz
przesiedlanie całych rodzin. Dowiedziała się, \e banderowcy tak\e i na nią wydali wyrok śmierci. Jej
znajoma, osoba pochodzenia niemieckiego ukryła ją w swoim domu. Schowała ją pod dwiema
pierzynami, a sama chodząc po ulicy pilnowała domu, prosząc Boga o pomoc. Dla Heleny czas
ukrywania się te\ był wypełniony nieustanną modlitwą. Gdy do Lwowa wkroczyły wojska sowieckie,
natychmiast wróciła do pracy w szpitalu. Słu\yła tam nie pytając o to, kto jest przyjacielem, a kto
wrogiem. Najwa\niejszy był dla niej człowiek, który cierpi i potrzebuje pomocy.
Niebawem spotkało ją kolejne bolesne wydarzenie: została porzucona przez mę\a dla innej kobiety.
Musiała się wyprowadzić z domu. Prosiła rodzoną siostrę o przyjęcie jej chocia\ do altanki w
ogrodzie, ale ta odmówiła. Wyjechała więc do Drohobycza (ok. 70 km na południe od Lwowa) i po
jakimś czasie podęła pracę jako sprzątaczka w fabryce mebli. Ciągnęło ją jednak do szpitala i wkrótce
podjęła pracę w sali zabiegowej miejscowej kliniki.
Gdy w 1990 r., po kilkudziesięcioletniej przerwie, został odzyskany kościół w Drohobyczu, pani
Helena otoczyła serdeczną opieką najbardziej potrzebujących parafian, ludzi bardzo schorowanych i
opuszczonych przez wszystkich. Do dzisiaj Pani Helena, w miarę swoich mo\liwości odwiedza i
dzieli się z innymi tym co ma, niekiedy ostatnim kawałkiem chleba. A ma nie du\o, bo otrzymuje
najni\szą emeryturę - 79 grzywien, czyli 16 $. Są to pieniądze za które musi wy\yć i opłacić
mieszkanie. Ale nie narzeka. Jest ciągle pogodna i zadowolona. W swoim długim \yciu nauczyła się
nie tylko dawać, ale tak\e przyjmować. Za ka\dy gest \yczliwości jest niezmiernie wdzięczna. A
dziękować to ona naprawdę potrafi: ciągle się modli za swoich znajomych, nie tylko pacierzem,
którego nauczył ją ojciec, ale nade wszystko zna wartość Ofiary Pana. Pamięta o ka\dym, jej
prezentem na urodziny jest Msza święta, którą zamawia w intencji tej osoby. Sama stara się brać w
niej udział i przypomina tym, za których składa dar Ofiary.
Ufa Bogu i ludziom! Nie martwi się, czy będzie miała jutro co zjeść. Gdy widzi potrzebującego
oddaje bez namysłu. Są tacy, którzy wykorzystują jej zaufanie i okradają ją, zabierając ostatni grosz
lub całą emeryturę, dopiero co przyniesioną. Ale Pani Helena nie przeklina i nie złorzeczy. Ona
nieustannie prosi Pana o wybaczenie tym "biednym" ludziom. Za nich równie\ zamawia Msze święte.
Jak mówi, po to, aby więcej nie krzywdzili, a ci, których ju\ skrzywdzili, aby potrafili im wybaczyć.
Nic nie oddzieliło Panią Helenę od Boga, ani trudności \ycia rodzinnego, ani cię\ka praca słu\ącej,
ani cierpienia i bluznierstwa ludzi poranionych \yciem i kulami wojennymi, ani niesprawiedliwość
krzywdzicieli. Mówi, \e bardzo trudno jest być przez całe \ycie niepiśmienną. Ale na pewno jest w
tym tak\e błogosławieństwo "ubogich i czystych sercem", którzy oddali się Bogu w słu\bie dla braci.
Bo prawdziwie ubogi jest u Boga bardzo bogaty. Do takich bowiem nale\y Królestwo Niebieskie.
Luba Derdziak, Drohobycz
Absolwentka Wydziału Teologicznego Uniwersytetu im. Kard. S. Wyszyńskiego. Prowadzi zajęcia w
Seminarium Duchownym we Lwowie. Uczestniczyła w II Międzynarodowym Forum Młodych w
Wadowicach dyrygując chórem.
LUBA DERDZIAK, DROHOBYCZ


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Jak być szczęśliwym
Może być wstyd, że człowiek jest szczęśliwy Refleksje na~A84
Zamek musi być widoczny
62 FOR ostrzega Wprowadzenie klauzuli przeciwko unikaniu opodatkowania może być niezgodne z Konstytu
Szczęść Boże premierowi, który się księżom nie kłaniał

więcej podobnych podstron