kryzys panstwa










IRENEUSZ KRZEMIŃSKI - Kryzys państwa - kryzys społeczeństwa




Rzeczpospolita - 17.02.03 - Nr 40
 
Dlaczego tak trudno o gest, będący przejawem wspólnego dążenia
do poprawy tego, co tak wielu doskwiera?
 
 
IRENEUSZ KRZEMIŃSKI
Kryzys państwa - kryzys społeczeństwa
 
 
Po dwóch świetnych i przenikliwych tekstach - Zdzisława
Krasnodębskiego ("System Rywina - z socjologii III Rzeczypospolitej, "Rz" z 22
stycznia) i Pawła Śpiewaka ("Koniec złudzeń", "Rz" z 23 stycznia), jakie ukazały się w
"Rzeczpospolitej" na temat, mówiąc skrótowo, skutków tzw. afery
Rywina, nie jest łatwo podjąć wątek rozważań.
 
Generalnie zgadzam się z mymi poprzednikami. Sądzę
jednak, że możemy mówić nie tylko o kryzysie systemu społeczno-politycznego,
kryzysie państwa, ale i społeczeństwa, a to dotychczas nieco uchodziło uwagi
obserwatorów naszego życia.
Bez końca i bez początku
Kilka lat temu Andrzej Rychard pytał, czy to już koniec
naszej transformacji, i zwracał uwagę na powstawanie dziwnego ładu, stanowiącego
zlepek nowych instytucji, wzorowanych na zachodnim systemie
demokratyczno-rynkowym i mocnych pozostałości po PRL. Zaraz potem uformowała
się Akcja Wyborcza Solidarność, której zwycięstwo w wyborach
parlamentarnych doprowadziło do programu czterech reform o zasadniczym
charakterze ustrojowym. Wydawało się, że uzyskaliśmy trwały impuls, prowadzący
do powstania systemu gospodarczo-społecznego i politycznego w pełni opartego
na regułach zachodniego modelu ustrojowego.
Czym innym są jednak projekty, czym innym ich realizacja.
Paradoks polegał na tym, że plan dokończenia instytucjonalnej przebudowy
ustroju Polski szybko począł przebiegać w taki sam sposób, w jaki uprawiało
się politykę w PRL i za pierwszych rządów postkomunistów. Rozdźwięk między
deklaracjami włączenia obywateli w proces rządzenia a rzeczywistym włączeniem
się rządzących w istniejące układy, czyli w sieć towarzysko-politycznych
beneficjentów systemu gospodarczego, doprowadził do kryzysu zaufania społecznego
na niespotykaną dotąd skalę.
Jeżeli 71 procent obywateli sądzi, że za pieniądze można
załatwić korzystne decyzje w gminie, a 58 procent - również korzystny wyrok
sądu! - to doprawdy nie można użyć innego określenia na opis aktualnego
stanu w kraju niż tylko poważny kryzys społeczny.
Obecna sytuacja jest zwielokrotnieniem tego, co ukształtowało
się w potocznej świadomości już wcześniej, pod koniec rządów AWS. Osobiście
sądzę, że osłabia to główną oś interpretacji Krasnodębskiego. Można ją
odczytać jako tezę, że afera Rywina i to, co ona ujawnia, to skutki
nierozliczenia PRL. Myśl ta jest mi bliska i zapewne prawdziwa, ale nie sposób
nie zauważyć, że antykomunistyczni aktorzy polityczni przyczynili się do
obecnego kryzysu, niezależnie od skutków "poczęcia" III RP bez
rozliczenia PRL.
"Minimalna demokracja" i oligarchia
Tak zwana afera Rywina potwierdza, że ukształtował się
u nas system "demokracji minimalnej", demokracji, która spełnia
podstawowe procedury demokratyczne, nade wszystko wyborcze. Ponadto decyzje władzy
wykonawczej mogą być - i owszem, bywają - kontrolowane przez Trybunał
Konstytucyjny czy Sąd Najwyższy, ale i tak decyzje należą do rządzących, i
to na wszystkich szczeblach władzy. Trwa polityczna gra między podzieloną
instytucjonalnie władzą, ale właśnie dane o aferze Rywina ukazują dobitnie,
że toczy się ona w "towarzystwie", wyodrębnionym, elitarnym kręgu
polityczno-gospodarczym, w którym jeśli nie wszyscy, to znaczna część osób
jest ze sobą na ty i powiązana sieciami zależności towarzyskich, rodzinnych,
a także służbowych.
Gdy jakiś czas temu Jadwiga Staniszkis pisała o grupach
gospodarczo-politycznych opartych na mętnych powiązaniach między kapitałem
prywatnym i państwowym, które wywierają znaczący wpływ na kształtowanie
prawa i działanie państwa, diagnoza ta wydawała mi się przesadna.
Po tym jednak, czego dowiedzieliśmy się już teraz o
zapleczu działalności ustawowej dzięki aferze Rywina, wypada zmienić zdanie
i opis Jadwigi Staniszkis uznać za celną diagnozę naszej rzeczywistości.
W dodatku gra interesów toczy się nie tylko w elitarnym
"towarzystwie" działaczy partyjnych i ludzi biznesu, ale także, jak
dobitnie pokazują ostatnie wydarzenia, również ludzi mediów, owej czwartej władzy
w demokratycznym systemie, mającej stać na straży interesów obywateli, dbać
o przejrzystość i praworządność działań polityków i administracji państwa.
Nasz demokratyczny system rozwinął się w kierunku modelu oligarchicznego, w
którym udział obywateli ogranicza się w praktyce do udziału w wyborach.
Zdzisław Krasnodębski w błyskotliwy sposób rozpisał tę
syntetyczną diagnozę na elementy, a Paweł Śpiewak doszedł do wniosku, że
system III RP wyczerpał możliwości samonaprawy. Diagnozy te koncentrują się
nade wszystko na analizie działania polityków i mówią o winie politycznych
elit. Powstaje jednak pytanie, co się stało ze społeczeństwem, tym społeczeństwem,
które wciąż, zgodnie z jednym ze stereotypów funkcjonujących na świecie,
kojarzone jest z pokojowym zwycięstwem nad komunizmem?
Co się stało ze społeczeństwem?
Pytanie o społeczeństwo jest przede wszystkim pytaniem o
to, co się stało z tymi kręgami i grupami społecznymi, które podjęły trud
niezależnej działalności, rozwijały ideę społeczeństwa obywatelskiego i
były na tyle liczne, że potrafiły poderwać do pokojowego dzieła
"Solidarności" miliony ludzi. Wszak nie wszyscy, którzy tworzyli ten
obywatelski zaczyn, znaleźli się w słusznie teraz obwinianej politycznej
elicie.
Odpowiedź na pytanie o to, co się właściwie stało ze
społeczeństwem, dlaczego biernie przyjmuje ustrojowe choroby i na co dzień
stara się odciąć od "złej polityki", prezentując wobec niej swój
wstręt i potępienie, jest znacznie trudniejsze od diagnozy działania systemu
napędzanego przez polityków. W dużym stopniu jest to pytanie o polską
inteligencję w szerokim sensie - o jej istnienie i sposób społecznej obecności
czy raczej nieobecności.
Afery toczą się dalej swoim torem
Milczą kręgi uniwersyteckie. Milczą intelektualiści różnego
kalibru, chociaż ta naukowo-intelektualna czołówka inteligencji była
niedawno jeszcze zaczynem społecznego, obywatelskiego przebudzenia. Milczą
zresztą środowiska inteligenckie i rozmaite towarzystwa, od zawodowych po
regionalne, które tak często organizowały opinię publiczną i były jej
wyrazicielem w ważnych kwestiach. Trwają teraz w letargu, choć ich działaniu
nie zagrażają ani cenzura, ani tajna policja. Co najwyżej garstka działaczy
stara się podtrzymać trwanie stowarzyszeń, jak jest choćby w przypadku
Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich. Unia Wolności, partia, która wyrosła z
owego obywatelskiego potencjału, jest w stanie rozkładu i zaniku.
Stan ten jest tym dziwniejszy, że wszędzie przeważa
niezadowolenie, i większość ludzi tworzących te środowiska zdaje sobie
sprawę z chorób nękających nasz demokratyczny system. A ten działa swoim
rytmem, bynajmniej niezakłóconym aferą Rywina. Następne afery rozgrywają się
na naszych oczach, jak choćby decyzja o "sprzedaży" Państwowych
Wydawnictw Szkolnych i Pedagogicznych wydawnictwu Muza, które nie może nawet
zaciągnąć kredytu w jakimkolwiek banku na zakup choćby części przyznanych
mu akcji. Sprawa tym pikantniejsza, że właścicielem Muzy jest Włodzimierz
Czarzasty, który wydaje się też być związany ze sprawą Rywina.
Nie ulega wątpliwości, że ustawa o biopaliwach została
przygotowana ze względu na grupę wpływowych, jak widać, producentów,
gotowych niemal natychmiast po uchwaleniu nowego prawa przystąpić do
produkcji.
Na powrót aktualna staje się kwestia treści ustawy o
Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji. Jej treść w dużym stopniu będzie miała
wpływ na ustrojowe mechanizmy: albo ograniczy niezależność mediów, albo też
zapewni to, że choć przez media opinia publiczna będzie mogła podejmować
wysiłki naprawiania Rzeczypospolitej. Inicjatywa co do zmiany ustawy jest też
szansą, aby zmienić ją w dokładnie odwrotnym, niż planowany przez rządzących,
kierunku: to znaczy, aby członkami KRRiTV przestali być politycy, a jej działanie
oderwać od bezpośrednich wpływów partyjnych.
Dlaczego zabrakło obywatelskiego ducha?
Nikt jednak nie może lepiej zadbać o to, by sprawy rozwiązywano
raczej w interesie społecznym, a nie politycznych elit, niż sami obywatele.
Brakuje woli protestu i chęci samoorganizowania się obywateli, aby wywrzeć
presję na rządzących. Jeśli nawet zostali oni prawomocnie wybrani, to nie
oznacza bynajmniej, że mają mandat do samowolnego rządzenia, wbrew interesom
społecznym i opinii publicznej. Tę jednak trzeba byłoby jakoś zorganizować.
Można wskazać, choć z grubsza, przyczyny rozpadu
zaczynu społeczeństwa obywatelskiego, z jakim wkraczaliśmy w lata 90. Po
pierwsze, zwłaszcza w latach stanu wojennego, Kościół sprzyjał i umacniał
obywatelskiego ducha. Teraz tak nie jest, choć znowu pojawiły się inicjatywy
obywatelskie w ramach Kościoła. Po drugie, podziały oraz różnice polityczne
i ideowe rozbiły poczucie wspólnoty między ludźmi tworzącymi tę rozległą
strefę obywateli zaangażowanych. Po trzecie, rozbiciu uległy także grupy
pokoleniowe, zwłaszcza tak ważne dla niezależnej działalności pokolenie
Marca '68. Podzielił je i rozbił stosunek do rozliczenia komunizmu i PRL.
Zmiany systemowe przyniosły przemiany nastawienia i strategii życiowej ogółu
Polaków, w tym i tych, którzy reprezentowali obywatelskiego ducha.
Indywidualizm i pogoń za osobistym bądź rodzinnym sukcesem całkowicie "odspołeczniły"
nawet niedawnych społeczników. Dążenie do osobistego sukcesu zdaje się dawać
jednostkom prawo do lekceważenia wspólnoty i podstawowych regulatorów życia
społecznego. Skoro zysk jest uprawomocniony, można w celu jego osiągnięcia
zrobić niemal wszystko, a zwłaszcza - lepiej ominąć, gdy się da, wszelkie
regulacje, niż dążyć do tego, by jasne reguły służyły wszystkim i były
dla wspólnego dobra powszechnie przestrzegane.
Wynika z tego, że wcale nie jest proste ukształtowanie
się zwyczajów i umiejętności wiązania przez ludzi w żywą całość troski
o los swój i swych bliskich z poczuciem odpowiedzialności za sprawy publiczne.
Wymaga to wiele czasu i świadomego namysłu, a także wysiłku.
Trudno jednak przypuszczać, że całkiem znikł i rozpłynął
się w "złym indywidualizmie" ten wielki, obywatelski potencjał, dzięki
któremu III RP w ogóle mogła powstać. Tym bardziej że owe inteligenckie środowiska,
a także kręgi dawnych działaczy robotniczych czy pracowniczych, wciąż
istnieją i zdają się dostrzegać ciemne kryzysowe chmury.
Powyższa próba odpowiedzi na pytanie, dlaczego zanikło
poczucie obywatelskiej wspólnoty, być może daje jakąś diagnozę, ale
przecież zdaje się wyjaśnieniem słabym. Być może należy dodać jeszcze
jeden powód słabości społecznej: zalążek obywatelskiego społeczeństwa,
jaki uformował się jeszcze w latach 70. i rozwinął w wielki ruch obywatelski
"Solidarności", z dumą używał określenia "działalność
oddolna". Odrodzona Rzeczpospolita okazała się nośnikiem zgoła innej
postawy. Ci, których gest pomocy robotnikom stworzył kiedyś poczucie wspólnego
losu tych, którzy są wyżej i niżej, od początku III RP zdefiniowali siebie
jako mądrzejszą i ważniejszą od innych elitę, powołaną do kierowania.
Zabrakło więc gestu, który mógł przywrócić siłę solidarności, odbudować
społeczne zaufanie.
Społeczeństwa obywatelskiego nie można zbudować odgórnie.
To, które się w Polsce rodziło i formowało, powstawało oddolnie, wokół
postulatów, które były zawsze konkretne, były wyrazem dążenia do naprawy
widocznych bolączek, chociaż łączyły się w nich często sprawy lokalne,
szczegółowe, z państwowymi, ogólnospołecznymi. W ten sposób to, co chciano
naprawić w codziennym życiu, prowadziło ludzi ku ogólnym sprawom. Ale
konieczna była wrażliwość, która pozwalała nazwać bolączki i pragnąć
ich naprawy. Bolączki nie znikły z naszego życia, wierzę też w to, że nie
znikła społeczna, ludzka na nie wrażliwość. Jestem jednak bezradny wobec
pytania, dlaczego zatem tak trudno o gest, który byłby wyrazem wspólnego dążenia
do poprawy tego, co jeśli nie wszystkim, to wielu doskwiera.
 
Autor jest profesorem socjologii
 

AFERA RYWINA








Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
kryzys państwa polskiego
Bezpieczeństwo państwa sytuacja kryzysowa
kryzys i odbudowa panstwa piast Nieznany (2)
Współpraca PSP z administracją państwową w sytuacjach kryzysowych D Marczyński KG PSP
kryzys i odbudowa państwa piastów, krzywousty
Historia państwa i prawa Polski Testy Tablice
rola konstytucji w państwie
Zasady ustroju politycznego państwa UG 2012
Bezpieczeństwo państwa instytucje bezpieczeństwa
Prezydent Autonomii Palestyńskiej Nie uznam Izraela za państwo żydowskie (27 04 2009)
ustawa oprzedsiębiorstwach państwowych
wielki kryzys
w sprawie terenów zamkniętych niezbędnych dla obronności państwa

więcej podobnych podstron