Slayers Gold, Slayers gold 19


Rozdział 19: Nieporozumienie! Bądź ostrożny z pomnikami!

 

Po kolacji rozeszli się do pokoi, które wskazał im Shuki. Były duże, przestronne i panował w nich tajemniczy, ale przyjemny półmrok rozświetlany jedynie światłem świec. Stały tam szerokie łóżka z baldachimem, na których zmieściłyby się z powodzeniem trzy osoby, stolik z krzesłami, szafka i mała biblioteczka. Okna zasłonięte były grubymi granatowymi zasłonami, tak że ani jeden promień słońca nie wpadał do środka. A może wpadał, tylko było ciemno i nie było tego widać? Było tu tak spokojnie, że zdawało się iż wszystkie walki, które stoczyli nie wydarzyły się naprawdę. Lina z westchnieniem padła na łóżko, przebierając się wcześniej w niebieską koszulę nocną. Zaraz zasnęła. Filia leżała na pościeli, długo starając się nie zasnąć. Słyszała chrapanie Gourry'ego w pokoju obok. Wstała i zaczęła przeglądać książki. Nic ciekawego, przynajmniej dla niej. Było dużo legend, powieści oraz ksiąg o innych wymiarach. Nagle jej ręka natrafiła na dość gruby tom w głębi półki. Wyciągnęła go i zaczęła przeglądać. Zerknęła na tytuł. Na obitej w fioletowy aksamit okładce („jak oczy Xellossa”, pomyślała) wytłoczone były przesadnie ozdobne czarne litery. Dzieło nosiło tytuł „Rodzaje i właściwości mieczy magicznych”. Smoczyca usiadła na krześle i rzuciła okiem na spis treści, szukając znajomych nazw. Oczywiście pierwszy rzucił jej się w oczy Gorun Nova. Później jej oczy przyciągnęła wypisana o kilka pozycji wyżej Szpada Snów. Otworzyła książkę na odpowiedniej stronie i zaczęła czytać:

„Legendarne ostrze uznawane za szóstą broń DarkStara. Podobno niezadowolony z pięciu poprzednich, zapieczętował tam cząstkę swej mocy. Nie wiadomo czy istnieje, nie ma na to dowodów. Według podań pomaga unieszkodliwić przeciwnika za pomocą jego koszmarów. Posiada siłę zdolność przeciąć przestrzeń.”

-Praktyczne-skwitowała złotowłosa. Zaczęła dalej przerzucać kartki, gdy natknęła się na obrazek dziwnie znajomej rany zasnutej jakby czarną mgiełką. Opis mówił jej, że została zadana Mieczem Mroku. Była trudna do wyleczenia i wraz z upływem czasu ciemna mgła opanowywała ciało i duszę ofiary, robiąc z niej bezwolną lalkę. Przypomniała sobie, gdzie widziała coś takiego. Po walce z Miss Chaos taka rana widniała na piersi Xellosa. Zadrżała. Karina ją zasklepiła, ale czy to wystarczyło? Wyszła z pokoju, starając się nie trzaskać drzwiami. Chwilę się zawahała, ale w końcu zapukała do drzwi naprzeciwko.

-Proszę-usłyszała miękki głos.

Weszła. Xell siedział na krześle przy biurku. Trzymał dłoń nad płomieniem świecy. Na jej widok uśmiechnął się. Uznała to za zaproszenie. Usiadła obok niego i wydukała:

-Xell…Ta rana to…-podsunęła mu książkę.

Roześmiał się. Nie był to ten złośliwy śmiech, który znała wcześniej. Podwinął rękaw i pokazał jej, że nie ma śladu po ranie zadanej przez Miss Chaos.

-Więc nic ci nie będzie?- zapytała, siląc się na obojętność.

-Nic, a nic. Zawiedziona?- tym razem jego głos był złośliwy. Próbowała nie dać wyprowadzić się z równowagi.

-Żebyś wiedział-obrażona, zerwała się z krzesła. Ruszyła do drzwi. Być jak najdalej stąd. Z dala od wrednych uśmieszków i kpiącego tonu. Głupi Namagomi, zawsze musi się tak zachowywać? Nie cierpi go! Jak mogła o tym zapomnieć?

-Zaczekaj- Mazoku również wstał. Odwróciła się i zamarła. Stał tuż za nią, ich twarze dzieliły milimetry. Pochylił się, tak, że ich czoła się dotknęły. Filia zamknęła oczy. Wiedziała co chciał zrobić, nie ważne było czemu tak nagle i jakim w ogóle sposobem. Teraz uświadomiła sobie, że też tego chciała. Czuła jego oddech na twarzy. „To Mazoku oddychają?”, przeszło jej przez głowę.

-Żartowałem!- zawołał, odchylając się i pstrykając ją w nos. Parsknął śmiechem, pewien, że porządnie ją wystraszył. Dopiero po chwili dotarło do niej, co zrobił, a raczej czego nie zrobił.

-Ty kretynie, durny Namagomi, fioletowy pajacu-wrzeszczała, okładając do pięściami. Odwróciła się na pięcie i wybiegła z pokoju. Nie chciała, by widział jej łzy. Łzy rozczarowania.

 

Następnego ranka wszyscy zeszli do sali, w której jedli poprzedniego wieczoru. Czekało tam już na nich śniadanie, równie obfite jak wczorajsza kolacja (z której z resztą nic nie zostało). Lina i Gourry ogołocili stół z wszystkiego jadalnego. Później Shuki postanowił pokazać im okolicę. Wraz z nim zabrali się żądna skarbów Lina, Diana, Karina, Zel i Xellos. Gourry wolał spokojniejszą rozrywkę (poszedł spać), A gdy Filia usłyszała, że Xell idzie, zamknęła się w pokoju. Przy pomocy kapłana przenieśli się do najbliższej wioski, gdzie odbywał się coroczny wielki jarmark. Po niedługim czasie zbankrutowały wszystkie restauracje i karczmy w okolicy. Po zrobieniu „zakupów”, Lina zaproponowała drużynie partyjkę gry „poganianie bandytów”.

-Nie, dzięki, chyba nie skorzystam…-stwierdziła Karina.

-Jakoś nie sądzę- Zelgadiss przewrócił oczami.

-Ja też raczej nie mam ochoty-mruknęła Diana.

-No to Xell idzie ze mną-postanowiła czarodziejka i zniknęła w lesie, ciągnąc za sobą jęczącego Mazoku.

-Pamiętaj, że tu bandyci są gatunkiem zagrożonym!- zawołał z nią Shuki.

Spojrzał na pozostałą trójkę, zastanawiając się czy wrócić do dworku, czy jeszcze zostać. Pogoda był piękna, a las tętnił życiem. Aż szkoda było marnować taki dzień. Było tu kilka szlaków prowadzących w ciekawe miejsca, więc spacer był jak najbardziej wskazany. Zwrócił się do towarzyszy z pytaniem co chcą teraz zrobić i wyłuszczył im dokąd można dojąć, którą trasą.

-Prakryształowe jaskinie, to mi się podoba!- Karina z entuzjazmem przyjęła pomysł.

-Tak, brzmi ciekawie-przyznał Zel.

-Czy ja wiem? Labirynt mirażu może być ciekawszy-miedzianowłosa miała spore wątpliwości.

-No to Karina i Zel idą do jaskiń, a ty Di-chan, chodź ze mną do labiryntu!- powiedział Nieśmiertelny wwiercając niecierpliwe spojrzenie w chimerę.

-Jasne! Spotkamy się w waszej posiadłości!- chłopak pociągnął księżniczkę niebieskim szlakiem.

Diana niepewnym krokiem ruszyła za Shukim drogą znaczoną na zielono. Nie odzywali się. W końcu dziewczyna przerwała ciszę niewinnym pytaniem o odległość do celu. Okazało się, że tajemniczy labirynt jest około godzinę drogi z miejsca ich obecnego pobytu. Podobnie z resztą Prakryształowe jaskinie. Purpurowooki powiedział, że nie wiadomo skąd się wzięło to wykute w krysztale cudo i że można tam znaleźć amulety i magiczne kamienie o najróżniejszych właściwościach. W plątaninie korytarzy, do której oni zmierzali, podobno zapieczętowano złośliwego duszka, płatającego ludziom figle. Na przykład w pewnym momencie stało się do góry nogami, chociaż nic w twoim położeniu się nie zmieniało.

Gdy słońce zaczęło powoli chylić się ku zachodowi dotarli na miejsce. Imponujące-takim słowem można było określić to co stało przed nimi. Wykuty w skale labirynt, nienaruszony zębem czasu powitał ich kamiennym milczeniem. Szli i szli, zanurzając się coraz głębiej w skomplikowany układ uliczek. W końcu Dianie przeszło przez myśl, że umrą tu z głodu i z wyczerpania.

-Przypomnij mi po co chciałam tu przyjść?- zapytała drżącym głosem.

-Nie mam pojęcia. Ale nie martw się, jesteśmy bezpieczni. Zawsze możemy się teleportować, prawda?- widząc, że taka możliwość jeszcze bardziej ją przeraża, przytulił ją do siebie i użył lewitacji. Z góry wszystko stało się nagle jaśniejsze. Byli bardzo blisko środka labiryntu. Postanowili dotrzeć tam, skoro już tak daleko doszli. Zajęło im to pięć minut. Środkiem labiryntu okazał się być duży plac, cały pokryty kolorową mozaiką. Na środku stał posąg o cztery głowy wyższy od Shukiego. Przedstawiał stojącego na dwóch nogach byka, bardzo ludzko umięśnionego o nieco spłaszczonej twarzy.

-To Minotaur?- zapytała Di.

-Tak sądzę-Nieśmiertelny wyciągnął rękę by dotknąć olbrzymiego kopyta, kiedy z góry dobiegło parsknięcie. Zielonowłosy musiał się szybko ewakuować spod spadających na niego kopyt. Stanął u buku Diany i oniemiał. Rzeźba ożyła. Przed nimi stał żywy, rozwścieczony Minotaur o rogach długości ludzkiej ręki i ostrych jak szpilka. Shuki wyobraził sobie jak miękko zagłębiają się w ciało. Jak w masło. Przełknął ślinę, starając się przypomnieć sobie zaklęcie, jednak bestia była szybsza. W ostatniej chwili został odciągnięty na bok przez swoją towarzyszkę. Dopiero wtedy zorientował się, że nie może użyć magii. Jakby ktoś założył blokadę na jego moc. Razem z Dianą rzucił się do ucieczki przed żądnym krwi bykiem, niemalże czując jego oddech na karku. Pytanie tylko, na jak długo starczy im siły?

 

C.D.N.



Wyszukiwarka