Slayers forever 5


"Slayers Forever!" by Kot.

Część piąta: "Coś wartego umierania."

Wiatr bawił się nią; raz uderzał w plecy, raz dmuchał w twarz.Filia miała tylko jeden cel- przeżyć.Musiała dostać się do wioski.Biegła, co chwilę się przewracając.Wilki podeszły bliżej.Jeden z nich zastąpił jej drogę.Wiatr ucichł, zapanowała cisza.Przed sobą Filia widziała drewniane chaty, tak blisko, a tak daleko.Bała się poruszyć, aby nie sprowokować bestii.

Wilk skoczył.Smoczyca skuliła się, przygotowana poczuć kły na skórze, jednak nic takiego się nie stało.Śnieżne wilki stojące za nią zawarczały.

Obok Filii stał Xellos.Wyjął z ciała wilka lagę.Pozostałe bestie uciekły.

-Mogłabyś być bardziej ostrożniejsza!-Rzucił ostro.

Odszedł szybkim krokiem w kierunku wioski.Filia pobiegła za nim.

-Już drugi raz uratowałeś mi życie.Dlaczego to robisz?

-Powinnaś powiedzieć "dziękuję bardzo"-mruknął.-Teraz tego żałuję.Mogłem pozwolić ci tam zdechnąć.Piękna śmierć- rozszarpanie przez wilki.

-Xellos!-Złapała go za ręke.-Masz jakiś cel, prawda?Jakie zadanie zleciła ci Zelas?

-Nie wymawiaj tego imienia!-Jego oczy zapłonęły ogniem.

Filia cofnęła się o krok.Kapłan prychnął i odszedł.

-Musimy porozmawiać-z mroku wynurzyła się Lina.

Złotowłosa opowiedziała jej o duchu Ritvy, rzezi mieszkańców, zadaniu, jakie jej przeznaczono.Czarodziejka zarządziła opuszczenie przeklętego miejsca.Wyruszyli o świcie.

*

Przez cały tydzień szli przez śnieżne pustkowie.Niespodziewanie ósmego dnia podróży zobaczyli w oddali miasto nad wielką wodą.

Na ulicach panował tłok.Mieszkańcy patrzyli na przybyszy nieprzyjaźnie. Drużyna wynajęła pokoje w zajeździe.

-Dziwne to miasto-powiedziała Amelia, gdy siedzieli w karczmie.-Ludzie są tu tacy...groźni-zakończyła kulawo.

-Przenocujemy tu, uzupełnimy zapasy i ruszamy dalej-powiedziała Lina.-Nic nas tu nie trzyma.

-Może wynajmiemy łódź?-Zaproponował Zelgadis.-Tak będzie szybciej.

-Zobaczymy-odparła czarodziejka.-Ej!Dawać mi jedzenie!Ile mam jeszcze czekać??

Zajęli się jedzeniem.Xellos obserował ludzi w karczmie znad filiżanki herbaty.Patrzyli się na nich dziwnie, jakny knuli za ile sprzedadzą ich trupy.

-Uważaj, jak idziesz, paniusiu!-Demon otrząsnął się z zamyślenia.Gruby mężczyzna patrzył z góry na Linę.Na koszuli miał resztki jej posiłku.

-To TY lepiej uważaj!-Odpowiedziała czarodziejka, mierząc go kpiącym spojrzeniem.-Chyba nie wiesz, z kim masz doczynienia!

-Wiem.Z małą, rudą babą, której radzę nie chodzić samotnie po mieście, bo może jej się coś stać.

Lina zmrużyła oczy.Gourry chwycił ją za ręke.

-Lepiej nie używaj magii-szepnął.

Czarodziejka opanowała się szybko.Zadzierając głowę do góry wyszła z karczmy.Gourry pobiegł za nią.

-Idziemy-Zelgadis położył na stole kilka złotych monet.Nie czuł się tu najlepiej.

Amelia i Filia poszły za nim.Xellos dopijał herbatę.

-Już mówiłem, żeby żadne z was nie zostawało same, bo może coś mu się stać-do kapłana podszedł gruby facet, który przed chwilą groził Linie.

Mazoku odłożył pustą filiżankę.Wstał i odliczył zapłatę.

-Słyszysz, co do ciebie mówie?!Wynocha z mojej karczmy!-Mężczyzna zamachnął się na kapłana.

Xellos złapał jego pięść.

-Odejdziemy, kiedy będziemy na to gotowi-powiedział spokojnie.Otworzył oczy, po plecach grubego faceta przebiegł dreszcz.-Nie robimy nic złego, dlatego nie macie prawa nas atakować-Xellos ścisnął mocniej jego pięść.-Mam rację?

-T..tak-powiedział, krzywiąc się z bólu.

-Żegnam-Mazoku wolnym krokiem skierowł się do wyjścia.

*

-Mogłeś go zabić-Xellos wzdrygnął się, słysząc ten głos.-Ja bym tak zrobiła.

Z cienia wyszła jasnowłosa kobieta ubrana w białą suknię.Na jej nadgarstkach błyszczały branzolety.

-Czego chcesz, Zelas?-Kapłan zmrużył oczy.

-Ja?-Zbliżyła się do niego.-Przyszłam odwiedzić mojego podwładnego...

-Byłego podwładnego-odsunął twarz, gdy chciała go pogładzić po policzku.-Nie zapominaj o tym.

Zelas zaśmiała się krótko.Popatrzyła w oczy Xellosowi.

-LoN popełnia błędy.Jednym z nich było uwolnienie cię z zamkniętego wymiaru.Dała ci zadanie, prawda?

Mazoku milczał, wpatrując się w nią z nienawiścią.Wspomnienia z przeszłości odżyły.

-Masz pomóc "ocalić świat", tak?-Kontynuowała Zelas.-Każdy ma własną teorię, jak tego dokonać, ty też.I Lina Inverse jest ci do tego potrzebna-uśmiechnęła się złośliwie.-A może tutaj chodzi o...Ostatnią?

Xellos milczał, panując nad emocjami.Zaskoczył tym Beastmaster.Spodziewała się wybuchów złości, krzyków i gróźb, ale on był spokojny.Tak doskonale go wyszkoliła.

-No cóż...Jeszcze się spotkamy-Postać Zelas zaczęła blednąć, aż zniknęła całkowicie.

-Oby nie-mruknął Xellos.

Zaczął iść w kierunku zajazdu.Zatrzymał się w pół kroku.Popatrzył na zachód, skąd wyczuwał wielką energię.

Zaklął cicho i zdematerializował się.

*

Zachodnia część miasta płonęła.Ludzie uciekali z krzykiem, mamrocząc coś o dwóch demonicach.Lina złapała jednego z uciekinierów.

-Co tam się dzieje?!

-Przybyły demonice z Zakonu Czarnej Róży!-Mężczyzna drżał na całym ciele.-Zabijają każdego, kto stanie im na drodze!Z nieba zlatują ogniste kule!To Koniec Świata!

Czarodziejka zostawiła go i pobiegła w stronę płonacych budynków.Zakon Czarnej Róży?Pewnie to grupa magów chcących zapanować nad światem, w wolnych chwilach dręcząc wieśniaków.

-Lina?Co tu się dzieje?-Dołączyli do niej Gourry, Zelgadis, Amelia i Filia.

Ruda wjaśniła w skrócie czego się dowiedziała.

-A gdzie jest Xellos?

-Nie widzieliśmy go od czasu wyjścia z karczmy-powiedział Gourry.

-Oczywiście-czarodziejka zacinęła pięści.-Nigdy go nie ma, jak jest potrzebny...

Wbiegli na plac.Wokół płonęły domy.Ujrzeli dwie postacie stojące posród płomieni.Gdy podeszły bliżej Lina nie wierzyła własnym oczom.

Spotkali je kilka tygodni temu w podobnych okolicznościach.

Hellsia i Kitty.Tylko ich tu brakowało.

-To znowu wy-demonice podeszły bliżej.-Czego chcecie?Nie widzicie, że jesteśmy zajęte?

-Dlaczego to robicie?-Odezwała się Amelia.-Ci ludzie nie zasługują na taki los!

-Skąd możesz to wiedzieć, marna istoto-powiedziała Kitty, patrząc na księżniczkę z pogardą.-Nie ty decydujesz o życiu i śmierci.

-Wy też nie-Lina zrobiła krok do przodu.

-Chcesz poczuć gniew demonów z Otchłani, czarodziejko?-Oczy Hellsji zapłonęły ogniem.-Proszę bardzo!

Z nieba zleciały ogniste kule.Drużyna schowała się w ruinie domu.

-Micz tu nic nie da-Lina zwróciła się do Gourry'ego.-Magię trzeba pokonać magią.

-Przecież to demony-odezwała się Amelia.-Czarna magie je tylko wzmocni.

-Nasza czarna magia nie-Zelgadis przygotował się do rzucenia Ra Tilt.-Szamańska też nie.

-Jaki jest plan?-Spytała Filia.

-Musimy je rozdzielić, potem ja i Amelia zajmiemy się Kitty, a ty i Zelgadis Hellsią-odparła Lina.-Gourry, będziesz mnie osłaniać.Zgoda?

Szermierz skinął głową.

Skulili się, gdy jedna ze ścian wyleciała w powietrze.Lina dała znak.

-Ra Tilt!-Chimera strzelił w Hellsię.

Demonica uchyliła się, a następnie rzuciła w niego kulą ognia.Filia szybko utworzyła barierę.Hellsia stanęła.

-Smok...-popatrzyła z niedowierzaniem na złotowłosą.

Ta chwila wystarczyła, by zapomniała o obronie.Zelgadis zranił ją Ra Tiltem.

W tym czasie Lina zmagała się z Kitty.Amelia oberwała, ale dalej walczyła, mimo upomnień rudej.Gourry starał się odbijać kule ognia.

-Jesteście nudni!-Demonica strzeliła w Amelię wiązką energii.

Fala odrzuciła księżniczkę do tyłu.

-Gourry!-Krzyknęła Lina.-Zajmij się Amelią!

Czarodziejka wyjęła miecz o czarnym ostrzu.Utrzymywała w tajemnicy jego istnienie.Kitty zdziwiła się widząc ten oręż.

-Trzymasz w dłoniach Miecz Demonów.Wiesz, jaką ma moc?Ktoś taki, jak ty nie ma prawa go używać!

Czarne ostrze zapłonęło ciemnym ogniem.Lina zaatakowała.Udało jej się zranić demonicę w brzuch.Z rany wypłynęła czarna krew.Kitty, dysząc, cofnęła się o krok.Wyszeptała silka słów w nieznanym języku.W czarodziejkę uderzył czarny piorun.

-Tego się nie spodziewałaś, co?-Kitty uśmiechnęła się kpiąco.

-Spodziewałam-Zaklęcie nie wyrządziło Linie najmniejszej krzywdy.-Zapominasz, że Miecz Demonów jest odporny na każdy rodzaj magii.

Twarz demonicy wykrzywił grymas wściekłości.Podbiegła do Hellsji.

-Czarodziejka ma Kyrd'e Wa!

Hellsia spojrzała na nią z niedowierzaniem.Filia zionęła smoczym ogniem.

-A ta kobieta to ostatnia z rodu złotych smoków!Octavia mówił, że wyginęły!

Filia znieruchomiała.Czyżby te dwie demonice miały coś wspólnego z Octavią?

-Wracaj do zamku!-Poleciła Hellsia.Kitty zniknęła.

Demonica uchyliła się przed zaklęciem Zelgadisa.Zaczęła szybko szeptać słowa zaklęcia w nieznanym języku.Wokół niej błysnęły małe złote igiełki.Lina zrozumiała, co chce zrobić.

-Padnij!-Krzyknęła do towarzyszy.-Na ziemię!

Hellsia wystrzeliła zaklęcie.Lina znieruchomiała.Złote igiełki wbiły się w jej ciało.Każda komórka ciała czarodziejki krzyczała z bólu.Cudem udało jej się osłonić oczy.Dotknęła poranionych ust.Miecz wypadł jej z ręki.Z dziesiątek ran na ciele Liny zaczęła sączyć się krew.Popatrzyła na swoje zakrwawione dłonie.Resztkami sił wykrzyczała zaklęcie.Lecz zamiast uzdrawiającej mocy z nieba spłynęły czerwone błyskawice, niszcząc wszystko dokoła.Całe miasto zapłonęło.Z daleka Lina usłyszała krzyki ludzi.Padła na kolana.Krew zmieszała się z błotem.

W głowie słyszała wołania o pomoc, trzask płomieni.

-Dziękuję za pomoc.Bez ciebie nie udało by się nam tak szybko zniszczyć tego miasta.-Hellsia zniknęła, śmiejąc się głośno.

Lina rozszerzonmi oczami spojrzała na zgliszcza wokoło.

To ona je spowodowała.

To ona spaliła te miasto.

To ona zabiła tych ludzi.

Wielka czarodziejka Lina Inverse zapłakała.

Ciąg dalszy nastąpi...

kot.agata@interia.pl



Wyszukiwarka