XX-lecie 20, Józef Czechowicz jako przedstawiciel drugiej awangardy


Józef Czechowicz jako przedstawiciel dru­giej awangardy

(na przykładzie wiersza żal)

W latach trzydziestych XX wieku pojawiły się na polskiej scenie poetyckiej nowe grupy artystyczne. Zostały one określone mianem drugiej awangardy. Trzeba pa­miętać, że jest to określenie umowne, wskazujące na pewne podobieństwo ideowe, ale nie znaczące, że wszyscy poeci działali i tworzyli razem. Wprost przeciwnie: druga awangarda była ruchem niejednolitym, nie posiadającym jednego, spójnego programu poetyckiego.

Do drugiej awangardy zaliczamy więc zarówno działających w Warszawie poe­tów związanych z czasopismem „Kwadryga” (Stefan Flukowski, Władysław Sebyła, Lucjan Szenwald), poetów lubelskich, zorganizowanych wokół Józefa Czechowicza, wreszcie wileńskich „Żagarystów” (Czesław Miłosz, Jerzy Zagórski, Teodor Bujnicki).

Za najważniejszego przedstawiciela drugiej awangardy uznawany jest lubelski poeta, Józef Czechowicz. Żył i tworzył w Lublinie, gdzie także zginął w pierwszych dniach wojny, podczas bombardowania miasta.

Przedstawiciele drugiej awangardy byli często określani mianem katastrofistów. Wiązało się to z pojawiającymi się w ich utworach nastrojami pesymistycznymi, poczuciem zagrożenia, przeczuciem nadciągającej katastrofy. Katastrofą tą miała być oczywiście II wojna światowa, trzeba jednak powiedzieć, że równie niepokoją­cymi zjawiskami były: stalinizm w Związku Radzieckim, kryzys gospodarczy, głód na Ukrainie, faszyzm w Niemczech i we Włoszech. Bardzo charakterystycznym wier­szem dla katastrofizmu lat trzydziestych jest wiersz żal. Jest on zapowiedzią wojny i zniszczeń, jakie ona niesie. Jej nadejście pozwalają przeczuwać niepokojące zdarze­nia: „roztrzaskane szybki synagog”, „ryk głodnych ludów”. Poeta nawiązuje do motywów biblijnych, do opisu końca świata („zniża się wieczór świata tego”), do apokaliptycznej wizji Sądu Ostatecznego. Czechowicz przeczuwa zagładę rodzaju ludzkiego - „Czerwony udój”, „potop gorący”, „żniwa huku i blasków”. Wojna będąca końcem świata to bezustanne zabijanie się wszystkich ludzi:

„rozmnożony cudownie na wszystkich nas

będę strzelał do siebie i marł wielokrotnie”.

Z kolei zapowiedź nadciągających „jaskółek zamieci”, które przesłonią niebo swy­mi skrzydłami, może kojarzyć się z nalotami, jakie stały się udziałem polskiej lud­ności cywilnej już we wrześniu 1939 r.

Wspomniany już fakt śmierci poety, zabitego przez bombę w pierwszych dniach wojny, stanowi tragiczne dopełnienie wiersza. Czechowicz jakby przeczuwał własną śmierć, wiedział, że nadchodzi i zapowiadał ją.



Wyszukiwarka