REFERATY, Stosunki narodowościowe w Polsce XIV i XV w. II, Marek Biesiada Częstochowa 2001


Marek Biesiada Częstochowa 2001

Historia II rok

Studia dzienne

Grupa I

Stosunki narodowościowe w Polsce XIV-XV w.

Od początku XIII w. zaczął nabierać na sile nowy problem, wobec którego znalazło się społeczeństwo polskie. Do tego czasu było to społeczeństwo jednolite językowo, w którym różnice plemienne stopniowo zacierały się w ramach państwa Piastów. Polska stała się siedzibą znacznej liczby imigrantów, którzy w większości nawet w dalszych pokoleniach nie asymilowali się językowo. Byli to przede wszystkim Niemcy, a w dalszej kolejności Żydzi. W XIV w. nastąpiło dalsze zróżnicowanie językowe państwa. W wyniku wojen Kazimierza Wielkiego w obrębie jego państwa znalazła się Ruś Halicko-Włodzimierska z ludnością ruską, a także z imigrantami ze Wschodu - Ormianami i Wołochami. Wreszcie po przyłączeniu Prus Królewskich w 1466 r. znalazła się w granicach Polski nowa grupa ludności niemieckiej, zamieszkująca miasta pruskie, a częściowo i obszary wiejskie.

Pojawienie się w granicach Polski dużych grup ludności obcojęzycznej wpłynęło silnie na oblicze kształtującego się narodu polskiego. Z jednej strony podlegał on obcym wpływom, przejmując wiele elementów kulturowych od współżyjących z nimi ludzi innego pochodzenia, a także wchłaniał ich wraz z niektórymi właściwymi im cechami; z drugiej strony, zagrożony utratą swej indywidualności, stawiał opór cudzoziemszczyźnie, broniąc własnych tradycji, obyczajów, a zwłaszcza języka, który ze zwykłego środka porozumiewania stał się wartością rodzącej się kultury narodowej.

Na początku XIII w., w wyniku przywilejów udzielonych obcym przybyszom przez książąt polskich, rozpoczął się napływ cudzoziemców. Byli to przede wszystkim niemieccy chłopi, rzemieślnicy i kupcy. Oprócz Niemców przybywali Flamandowie i romańscy Walonowie. Osiedlali się w zwartych grupach, a książęcy zakaz łączenia się ich z ludnością miejscową pomagał w utrzymywaniu się odrębności językowej przybyszów. Sprzyjało temu przez pewien czas im tylko przydzielone prawo niemieckie, z wolnością osobistą, samorządem i uregulowanym prawnie stosunkiem do ziemi. Później z takiego prawa mogli korzystać także polscy chłopi.

Od XIV w. w Beskidach zaczęła się kolonizacja wołoska. Można wątpić w jej wołoski charakter językowy. Była to zapewne ruska ludność pasterska, która przejęła prawo i obyczaje od prawdziwych Wołochów. Utrzymała swą odrębność prawną, przesuwając także na zachód granice ruskie obszaru językowego.

Większe znaczenie miała imigracja Niemców dla miast. W największych ośrodkach, jak Wrocław, Kraków, Legnica, Świdnica itp., i w nowych miastach górniczych, jak Złotoryja, Lwówek, Olkusz, ludność niemiecka stanowiła większość mieszkańców. W miastach średnich i niektórych małych również władza znalazła się początkowo w ręku kupców niemieckich. Zakazy przyjmowania do prawa miejskiego ludności wiejskiej pobliskich okolic, wydawane przez niektórych książąt w obawie przed zbiegostwem chłopów do miast, sprzyjały utrwaleniu się obcego charakteru etnicznego miast.

Obok towarzyszących Niemcom Walanów, od XIV w. spotykamy, zwłaszcza w Krakowie i Lwowie, Włochów, handlujących na szlaku wiodącym do krymskiej kolonii genueńskiej - Kaffy, a także osiadających na stałe i wchodzących w skład miejscowego patrycjatu. Poza prowadzeniem handlu zakładali oni filie banków włoskich i inwestowali w wydobycie soli.

Przenikanie ludności polskiej do miast, dotychczas znajdujących się pod władzą niemieckiego patrycjatu, spowodowało opór tej warstwy panującej, poparty również przez niemiecką starszyznę cechową. Rosnącej tendencji do asymilacji, do utożsamienia się z interesami kraju, w którym dawni przybysze żyli już od kilku pokoleń, przeciwstawiało się pragnienie zachowania związków z niemiecką kulturą i językiem, co zresztą dawało wiele korzyści zarówno w handlu, jak w wędrówkach czeladniczych. Dlatego współżyły w środowisku niemieckojęzycznym mieszczaństwa miast polskich w XIV, a zwłaszcza XV w., dwie tendencje: chęć upodobania się do imponującej, nie tyle swym stylem życia, ile rangą społeczną, szlachty, co zakładało przejęcie języka polskiego - oraz pragnienie zachowania języka niemieckiego, kontaktów z Rzeszą, a zwłaszcza władzy w mieście dla grupy rządzącej. Na takim tle zrozumiała jest obrona języka niemieckiego jako urzędowego w instytucjach miejskich, jako języka kazań w głównych kościołach, jako języka cechów, które utrudniały Polakom zdobywanie mistrzostwa.

W XV w. dochodziło więc w miastach polskich do zatargów na tle językowym, przede wszystkim w cechach. Toczyli ze sobą bójki czeladnicy i uczniowie polskiego i niemieckiego pochodzenia, trwały walki o język kazań w głównych kościołach. Tumulty, powstające na tym tle, doprowadziły do powstania odrębnych kościołów z polskim i niemieckim językiem kazań.

Do Polski napływało także duchowieństwo i rycerstwo niemieckie. Szukali oni służby, która przyniosłaby im nadania ziemi i wyższą rangę społeczną. To spowodowało, że miejscowe rycerstwo poczuło się zagrożone. W rękach tych przybyszów skupiły się majątki, te zaś z kolei ułatwiły im wchodzenie w koligacje z miejscowym możnowładztwem. Tak powstały fortuny Wezenborgów, Hochbergów, Schaffgotschów, i in. Na Śląsku rycerstwo polskie uległo germanizacji. Jednak na innych ziemiach polskich niemieckie rycerstwo w XV w. było spolonizowane. Przyłączenie Prus Królewskich wprowadziło nową grupę językowoniemiecką, co oczywiście dla oblicza narodowego szlachty polskiej nie miało większego znaczenia.

Niemieckie duchowieństwo sprowadzone było przez organizatorów kolonizacji dla umożliwienia przybyszom, nie znającym języka polskiego, obsługi duszpasterskiej. Do nich należy także zaliczyć mnichów żebrzących, związanych z niemieckim mieszczaństwem.

Do Polski przybywali także pojedynczy duchowni obcy, szukający kariery, związani z dworami książęcymi lub nasyłani przez nominacje papieskie, wreszcie w orszakach legatów papieskich, kolektorów świętopietrza czy biskupów obcego pochodzenia. Sprowadzano także zagranicznych wykładowców do szkół kościelnych, np. do Akademii Krakowskiej.

Jeśli w początkowym okresie masowego napływu Niemców do Polski, w XIII w., istniały więzi łączące rycerzy i przedstawicieli górnych warstw niemieckiego mieszczaństwa na zasadzie wspólnego pochodzenia, to później te więzi zanikały. Rycerze pochodzenia niemieckiego na równi z Polakami odcinali się od mieszczan, co oczywiście przyspieszyło polonizację napływowego rycerstwa. Większe znaczenie miały powiązania między mieszczanami a sołtysami i zamożnymi grupami chłopów pochodzenia niemieckiego, ale i tutaj przedziały stanowe w końcu zadecydowały o zaniku tych więzi, zwłaszcza że w interesie warstwy pośredniej - sołtysów - leżało szukanie powiązań nie z chłopami i mieszczanami, ale z drobną szlachtą. Ze wszystkich warstw imigrantów niemieckich mieszczaństwo najdłużej kultywowało podtrzymywanie kontaktów ze stronami rodzinnymi ze względu na przywiązanie do kultury niemieckiej, ale głównie na ułatwienia, jakie te kontakty dawały przy nawiązaniu stosunków handlowych.

Znaczenie imigracji niemieckiej jest niezaprzeczalne, między innymi dlatego, że w tym okresie przybysze nie obracali się wyłącznie wśród wyższych warstw społeczeństwa, lecz zmieszali się z wszystkimi właściwie grupami ludności. Rezultatem wzajemnych kontaktów było zaciśnięcie związków Polski z kulturą zachodnioeuropejską, rozpowszechnienie przeniesionych z Zachodu nowych zdobyczy technicznych w zakresie rolnictwa, rzemiosła, handlu, sztuki wojennej oraz obyczajów. Język niemiecki wywarł w zakresie słownictwa na polszczyznę olbrzymi wpływ. Niemczyzna opanowała liczne środowiska, w których stała się językiem fachowym, podobnie jak łacina w kościele i szkolnictwie wszystkich szczebli: był niemiecki językiem handlu międzynarodowego w północnej i środkowej Europie, odgrywał znaczną rolę w rzemiośle, w wojsku.

Grupy Walonów i Włochów uległy też szybkiej germanizacji (w miastach) lub polonizacji. Natomiast w miastach Rusi Czerwonej, obok miejscowej ludności ruskiej i osiedlających się tam Niemców i Polaków, znajdowała się duża liczba innych cudzoziemców - Ormian. Stanowili oni we Lwowie, w Haliczu i Kamieńcu Podolskim silną liczebnie i ekonomicznie grupę, złożoną przeważnie z kupców, rozporządzających rozległymi kontaktami handlowymi na całym Bliskim Wschodzie. Jako wyznawcy monofizytyzmu nie mogli być zrównani w prawach z Polakami i Niemcami, ale cieszyli się jeszcze od czasów ostatnich książąt halickich znaczną autonomią w sprawach religijnych i sądowniczych. Na czele gminy stał odrębny wójt ormiański, a w sądownictwie opierano się na dwunastowiecznym ormiańskim zwodzie, tzw. Datastanagirk. Władze miejskie dążyły do ograniczenia autonomii Ormian, ale bogactwo i rozległe stosunki kupców ormiańskich były najlepszą gwarancją ich przywilejów. Pewną rolę w miastach Rusi Czerwonej odgrywali również Wołosi (Rumuni) i Grecy, których religia wiązała z ludnością ruską, ale zamożność (byli przeważnie kupcami) zbliżała w położeniu raczej do Ormian.

Żydzi mieszkali prawie wyłącznie w miastach, ale nie stanowili części mieszczaństwa, sami zabiegali o wyodrębnienie i specjalną opiekę książęcą, którą okupowali podatkami. Podporządkowani byli jurysdykcji wojewody, którego sąd był organem odwoławczym od zwykłego lokalnego sądu żydowskiego. Żydzi nie tworzyli odrębnego stanu, ale specjalne przywileje, samorząd i odrębność prawna (z własnym sądownictwem) zbliżały ich położenie do równorzędnego z innymi stanami. Jako "słudzy skarbu" - servi camerae - byli ludźmi książęcymi (królewskimi). Książę (król) gwarantował im nietykalność osobistą i swobodę wyznania, a także samorząd w formie organizacji kahalnej, skupionej wokół synagogi (schola Judaeorum) na czele z kantorem, zwanym czasami "żydowskim biskupem" (episkopus Judaeorum). Poza funkcjami religijnymi i samopomocowymi samorząd kahalny zajmował się też polubownym sądownictwem w sprawach między Żydami; dopiero jeśli któraś ze stron wniosła skargę przed "sędziego żydowskiego", podejmowały sprawę czynniki oficjalne. Sędzia żydowski był chrześcijaninem, urzędnikiem delegowanym przez wojewodę i pełnił swe funkcje przy synagodze; poza sporami między Żydami rozstrzygał sprawy wytaczane Żydom przez chrześcijan. Wyższą instancją był sąd wojewody, a wreszcie księcia (króla).

Kazimierz Wielki uregulował stanowisko prawne Żydów (przywileje 1334, 1364 i 1367 r.). Ustawodawstwo państwowe szeroko uprzywilejowało Żydów, zezwalając im na swobodne prowadzenie handlu i lichwy pod zastaw ruchomości; zakazywano tylko zastawianie ziemi. Liberalne traktowanie sprawy zakupu mienia pochodzącego z kradzieży (nie ulegało ono konfiskacie na rzecz właściciela, jeżeli nabywca przysiągł, że kupił je, nie wiedząc o kradzieży) i tolerowanie uprawnienia lichwy bez ograniczenia wysokości procentu przyczyniły się pośrednio do zaostrzenia stosunków między ludnością chrześcijańską, przede wszystkim mieszczanami, a nadużywającymi swych przywilejów lichwiarzami żydowskimi. Nienawiść mieszczaństwa do lichwiarzy łatwo przenosiła się na wszystkich wyznawców judaizmu.

Przywileje Kazimierza Wielkiego praktycznie uniemożliwiały występowanie wobec Żydów z popularnymi już w Europie Zachodniej oskarżeniami o mordy rytualne; przy takiej sprawie ewentualny oskarżyciel musiałby dostarczyć trzech świadków chrześcijan, ale wymagany był przynajmniej jeden świadek - Żyd. Karano znieważanie synagogi i cmentarza żydowskiego, uprowadzenie dzieci żydowskich; specjalną surową karą obciążano chrześcijan, którzy nie pospieszyliby z pomocą napadniętemu Żydowi, wzywającemu ratunku.

Korzystnie dla Żydów ustawodawstwo związane było z ważną rolą, jaką odgrywali najbogatsi z nich w skarbowości książęcej, a potem królewskiej. Szczególnie niektórzy krakowscy Żydzi, jak słynny Lewko syn Jordana. Nie czuli się jednak pewnie, jak o tym świadczą starania tegoż Lewka o specjalną protekcję króla i rady miejskiej dla swej rodziny. Rady miejskie w wilkierzach starały się ograniczyć przywileje Żydów, przede wszystkim w sprawach wolności handlu i wykonywania rzemiosła, popadając nieraz w sprzeczność z przywilejami królewskimi.

Ze swoistym ustawodawstwem antyżydowskim wystąpił Kościół polski realizując uchwały podjęte w 1215 r. na soborze powszechnym w Lateranie. Nakazywał Żydom nosić odrębny strój (rogaty kapelusz czerwone kółko na wierzchniej odzieży) i mieszkać w gettach; zabroniono Żydom sprzedawać chrześcijanom mięso i jakichkolwiek kontaktów. Zawarte w ustawach insynuacje pogłębiały nieufność we wzajemnych stosunkach i sprzyjały szerzeniu się napływających z Niemiec antyżydowskich oszczerstw. Pierwsza fala rozruchów antyżydowskich wybuchła w związku z szalejącą w Europie zachodniej epidemią dżumy, tzw. Czarna Śmiercią. Oskarżono Żydów o jej wywołanie, którzy rzekomo mieli zatruwać studnie. Pogłoski te przenosiły się do miast polskich, gdzie w 1349 r. doszło do pierwszych wypadków napadania i zabijania Żydów. Druga fala rozruchów antyżydowskich podniosła się w końcu XIV i na początku XV w., kiedy nowe oskarżenia o mordy rytualne wywołały gwałty ze strony sfanatyzowanego tłumu, przepełnionego od pewnego czasu nienawiścią do lichwiarzy żydowskich. W Poznaniu w 1399 r. oskarżono Żydów o profanację hostii; w Krakowie w 1408 r. doszło pod wpływem wieści o rzekomym mordzie rytualnym do zniszczenia licznych domów w dzielnicy żydowskiej. Zazwyczaj krwawe konflikty toczył się w gronie potomków przybyłych z Niemiec.

Trzecią falę pogromów niósł kaznodzieja bernardyński, Jan Kapistran, który, nawołując do krucjaty przeciw Turkom, prowokował jednocześnie wystąpienia antyżydowskie, jak we Wrocławiu w 1453 r., kiedy spalono na stosie kilkadziesiąt osób pod zarzutem sprofanowania hostii. Wkrótce potem Kaspiran przybył na zaproszenie biskupa, kardynała Zbigniewa Oleśnickiego, do Krakowa, gdzie właśnie Kazimierz Jagiellończyk uroczyście potwierdził Żydom przywileje. Nacisk na króla początkowo się nie udał. Kazimierz odmówił zarówno Oleśnickiemu, jak samemu Kapistranowi cofnięcia przywilejów, nie dopuścił również do ekscesów antyżydowskich. Wkrótce jednak agitacja antyżydowska kleru przyniosła rezultaty: zarówno pożar Krakowa w 1454 r., jak klęska pod Chojnicami ogłoszono karą bożą za przywileje żydowskie. Król musiał ulec pospolitemu ruszeniu szlacheckiemu i odwołał przywileje żydowskie.

Okres ten przyniósł znaczne zaostrzenie się wrogości wobec Żydów wśród duchowieństwa, które często sprzyjało rozruchom antyżydowskim i rozwijało wokół rzekomo krwawiących, sprofanowanych jakoby przez Żydów hostii nowe ośrodki kultu i pielgrzymek. Nawet tak wykształcone jednostki, jak Zbigniew Oleśnicki i Jan Długosz, odnosiły się do Żydów z wyraźną nienawiścią. Podobne było stanowisko wielu profesorów Akademii Krakowskiej.

Mimo to król nie tolerował pogromów. W 1463 r., kiedy bandy zwerbowanych przez Kapistrana "Krzyżowców" wtargnęły do Krakowa i doszło do zabicia ok. 30 Żydów przy bezczynności władz miejskich, rada została ukarana grzywną, a król założył wadium 10 tysięcy florenów na wypadek ewentualnego powtórzenia się ekscesów. Stanowisko rady było jednak wyraźne, a popierał ją uniwersytet, zamierzający do opanowania dzielnicy żydowskiej do swoich celów. Król patrzył na tę akcję przez palce, byleby odbywała się bezkrwawo. W 1485 r. Żydzi krakowscy zrzekli się na żądanie rady miejskiej wykonywania rzemiosła i prowadzenia handlu, a w dziesięć lat później zostali usunięci z Krakowa; osiedlili się w Kazimierzu.

Regnum Russiae początkowo było przez Kazimierza Wielkiego traktowane jako odrębny człon jego państwa. Liczne przywileje gwarantowały tamtejszemu możnowładztwu i duchowieństwu prawosławnemu dotychczasowy stan posiadania, a kontakty handlowe z Zachodem, otwarte przez Kazimierza, przyjęte zostały z aprobatą przez mieszczan ruskich, wśród których zresztą od XIII w. było sporo Niemców, Ormian i Greków. Rokowania króla z patriarchą Konstantynopola o stworzenie w Haliczu odrębnej metropolii prawosławnej świadczą o tym, że papieskie apele, żądające odeń zwalczania "schizmatyków", traktował dość chłodno. Mimo to, dzięki nadaniom na rzecz polskiego rycerstwa, więzi Rusi Czerwonej z Polską zacieśniały się aż do śmierci Kazimierza. Ludwik Węgierski zerwał te więzi, oddając kraj pod rządy księcia Władysława Opolskiego i tworząc w Haliczu nową, niezależną od Gniezna, katolicką metropolię. Działalność ta obserwowana była z niezadowoleniem zwłaszcza w Małopolsce, której szlachta przyzwyczaiła się uważać Ruś Czerwoną za teren swej ekspansji; podobne zresztą stanowisko zajmowały miasta małopolskie z Krakowem na czele. Węgrom nie udało się opanowanie Rusi: w 1387 r. królowa Jadwiga, wykorzystując trudną sytuację swej siostry, królowej węgierskiej, zajęła zbrojnie Ruś Czerwoną. Część jej, ze stolicą w Bełzie, otrzymał w lenno Siemowit IV mazowiecki, reszta została wcielona do Krakowa Polskiego, a rządy sprawowali odtąd krakowscy starostowie generalni.

Osiadająca na Rusi szlachta polska korzystała ze wszystkich przywilejów, które nie obejmowały szlachty ruskiej. Dopiero w 1434 r. zniesiono tę dyskryminację, rozszerzając prawo polskie i uprawnienia stanowe szlachty polskiej na Ruś Czerwoną. Od tego czasu asymilacja w obrębie stanu szlacheckiego rozwijała się szybko, a szlachta Rusi Czerwonej wzięła udział w stanowej walce o przywileje. Znaczna jej część przechodziła na katolicyzm. Specyficzną cechą tego obszaru była jednak stała przewaga możnowładztwa, jak również lenne podporządkowanie mu części rycerstwa. O ile w granicach stanu szlacheckiego dyskryminacja rycerstwa ruskiego, także prawosławnego, ustała, o tyle uprzywilejowanie katolików (Polaków i Niemców) w miastach trwało nadal: oni mieli monopol władzy i utrudniali prawosławnym dostęp do cechów. Ci, których dopuszczono, musieli ponosić dodatkowe opłaty, m. in. za zwolnienie z udziału w nabożeństwach katolickich. Drogą do awansu było więc przejęcie katolicyzmu i polonizacja. W szczególności dyskryminacja dotyczyła kleru prawosławnego, mimo iż przywileje królewskie gwarantowały mu prawo wykonywania kultu i stan posiadania. W rzeczywistości duchowni prawosławni narażeni byli na ataki kleru katolickiego, którego szeregi i zasoby rosły, a działalność była wspierana przez państwo i władze miejskie. Często, zwłaszcza za czasów Opolczyka, ale także za Jagiełły, były wypadki odbierania cerkwi, nawet katedr biskupich. Co najmniej od 1420 r. obowiązywał (co prawda nie zawsze przestrzegany) zakaz budowy nowych cerkwi zarówno w Koronie, jak na Litwie. Chrzest prawosławny uznawali duchowni za nieważny i żądali przy przejściu na katolicyzm powtórnej ceremonii chrztu.

Wszystkie te objawy dyskryminacji nie dotyczyły jednak Rusinów jako takich, ani też języka ruskiego, odnosiły się wyłącznie do religii prawosławnej i słabły w ciągu XV w. (zwłaszcza po unii florenckiej 1439 r.); tylko w miastach, gdzie sprzeczności religijne splatały się ze społecznymi, dochodziło wciąż do starć i konfliktów.

Nowe problemy współżycia różnych elementów etnicznych przyniosły Polsce unia z Litwą, na razie jednak, mimo pojawienia się na Litwie znacznej liczby Polaków, stosunki wzajemne rozwijały się na zasadzie układów między dwiema odrębnymi organizacjami państwowymi, a losy Polaków na Litwie i ich wpływy polityczne, społeczne i kulturalne obracały się w sferze wewnętrznych stosunków Wielkiego Księcia.

Literatura:

  1. J. Dąbrowski, Dzieje Polski Średniowiecznej do roku 1333, t. I, Kraków 1995.

  2. Polska dzielnicowa i zjednoczona. Państwo - społeczeństwo - kultura, pod red. A. Gieysztora, Warszawa 1972.

  3. Społeczeństwo Polski średniowiecznej, pod red. S. K. Kuczyńskiego, t. II, Warszawa 1981-1982.

  4. B. Zientara, Społeczeństwo polskie XIII-XV wieku [W:] Społeczeństwo polskie od X do XX wieku, Warszawa 1988.

1

5



Wyszukiwarka