Langan Ruth Ryan In Death 29 Wieczna miłość (Śmierć w mroku)

background image

0

Ruth Ryan

Langan

Wieczna miłość

background image

1

Tym wszystkim, którzy szukają prawdy i miłości.

I Tomowi, mojemu sercu i duszy

RS

background image

2

Rozdział 1

To, co teraz państwo oglądają, to efekt ostatniej rozbudowy zamku

MacLennan, ukończonej w tysiąc osiemset trzydziestym drugim roku,

chociaż prace remontowe trwają do tej pory. – Przewodnik prowadził grupkę

turystów po lśniących, drewnianych parkietach, po których nic a nic nie było

widać, że tysiące zwiedzających deptało je, odkąd zamek udostępniono dla

gości, otwierając w nim pięciogwiazdkowy hotel i restaurację. W górnej

galerii przeszli obok portretów pierwszych właścicieli z wojowniczego klanu

MacLennan.

Laurel Douglas wlokła się z tyłu, niespiesznie przyglądając się

dumnym, urodziwym obliczom mężczyzn, samych wojowników. Mimo

stopniowej zmiany strojów, od prostego pledu do bogato zdobionych kiltów, i

setek lat, które ich dzieliły, wszyscy – od pierwszego, piętnastowiecznego

właściciela do tych współczesnych – byli uderzająco do siebie podobni. Czy

zapalczywi, czy dumni, czy zwyczajnie rozbawieni, byli wyniośli i

aroganccy, a ich miny świadczyły o tym, że są świadomi swojej pozycji i

pozostają w stanie błogiego samozadowolenia.

Laurel wciąż nie mogła uwierzyć, że jest w górach Szkocji. Marzyła o

tym od dawna, odkąd babka opowiadała jej na dobranoc opowieści o

szlachetnych wojownikach i pięknych dziewicach. Chociaż babka opuściła

swoją rodzinną Szkocję jako dziecko, to nigdy nie przestała kochać stron, w

których się urodziła. Wypełniła głowę jedynej wnuczki obrazami spowitych

mgłami jezior o mrocznych wodach, w których pływały potwory, a ruiny

zamków kryły prastare tajemnice.

Zaledwie kilka dni temu, po roku przygotowań, wydawało się, że

podróż marzeń Laurel nie dojdzie do skutku. Po latach wspinania się ze

RS

background image

3

szczebla na szczebel w nowojorskiej firmie pośredniczącej w handlu

nieruchomościami, branży zdominowanej przez mężczyzn, namówiono ją do

skorzystania z pierwszego od lat urlopu z prawdziwego zdarzenia.

Zaplanowała wyjazd ze swoją najlepszą przyjaciółką, Chloe Kerr, która

zajęła się wszystkimi rezerwacjami, od biletów lotniczych przez wynajem

samochodu po hotel.

Potem był rozpaczliwy telefon o północy i informacja o nagłej chorobie

w rodzinie.

–Laurel, moją matkę zabrano do szpitala. Mówią, że to serce.

Rozważają wszycie bajpasów, jeśli nie pomoże stent. Naprawdę bardzo mi

przykro, ale muszę zostać.

– Ależ to oczywiste. – Laurel umilkła i zaczęła okręcać pasmo włosów

wokół palca, jak to miała w zwyczaju, kiedy myślała. – Zadzwonię do linii

lotniczych i spytam, czy możemy przebukować bilety.

– Ale już masz zaplanowany urlop w tym terminie. Laurel doskonale

pamiętała, ale postanowiła o tym nie

myśleć. Spojrzała na swój terminarz. Żeby móc wyjechać na dłuższy

urlop, przeniosła spotkania z tyloma klientami. Żaden z nich nie będzie

zadowolony, jeśli poprosi o kolejną zmianę terminu.

– Słuchaj, Chloe, takie rzeczy się zdarzają. Znasz moją dewizę: Nie

istnieje coś takiego, jak przypadek. To wszystko część jakiegoś większego

zamierzenia we wszechświecie. Nic na to nie poradzimy. Wybierzemy się do

Szkocji kiedy indziej.

– Laurel, nie oszukuj samej siebie. Zajęło mi lata namówienie cię na ten

wyjazd. Wolę sobie nawet nie wyobrażać, ile czasu zajmie mi ponowne

nakłonienie cię na tę eskapadę. Nawet nie pojechałaś na szkolną wycieczkę w

ostatniej klasie.

RS

background image

4

– Zachorowała moja babcia.

– A po latach studiów na uniwersytecie olałaś uroczystość wręczenia

dyplomów, żeby pójść do pracy.

–I tak nikt by nie wiwatował na moją cześć. – Laurel westchnęła. –

Chloe, już raz to przerabiałyśmy. Nie ma co robić takiego wielkiego

problemu.

– Ta podróż to duża sprawa. Przez cały rok przygotowywałaś się na te

dwa tygodnie. Nie daruję sobie, jeśli przeze mnie zostaniesz w domu. –

Nastąpiła chwila milczenia. – Możesz pojechać sama. – Głos przyjaciółki

zadrżał. –Wiem, że wyjazd w pojedynkę nie będzie tak fajny, jak we dwójkę,

ale przynajmniej ty zobaczysz i zrobisz wszystko, co sobie razem

zaplanowałyśmy.

– Bez ciebie to nie będzie tak samo.

– Ja też bym tak myślała. Ale będę się czuła jeszcze gorzej, jeżeli z

mojego powodu zrezygnujesz z wyjazdu. Od dawna nie rozmawiałyśmy o

niczym innym. Proszę, Laurel. Przynajmniej to rozważ.

Gdy tamta się rozłączyła, Laurel zaczęła rozmyślać. Nie miało

znaczenia to, że straci pieniądze wydane na bilety lotnicze i rezerwację

hotelu. Gorszy był nadmiar wolnego czasu w pracy. Zwariuje, jeśli nie będzie

miała co robić. Może powinna jednak pojechać, tak jak to sobie zaplanowała?

Nic się nie stanie, jeśli obejrzy Szkocję sama. Wprawdzie nie taki był plan,

ale, pomyślała, ile spraw w życiu nie przebiega tak, jak to sobie człowiek

zaplanował? Poza tym jest przyzwyczajona do samotności. Ma ogromne

doświadczenie w radzeniu sobie w pojedynkę.

Straciła rodziców, kiedy miała sześć lat, wychowywała ją babka. W

wieku osiemnastu lat przysięgła na grobie babki, że nie przyniesie jej wstydu.

I dlatego po ukończeniu studiów przez dziesięć ostatnich lat wspinała się po

RS

background image

5

szczeblach kariery. Nie miała czasu na takie rzeczy, jak romanse, zaloty,

małżeństwo. Och, od czasu do czasu spotykała się z kolegą z pracy albo

znajomym przyjaciółki i zastanawiała się, czy to właśnie ten, który na zawsze

odmieni jej życie. Ale po jakimś czasie, jakby za obopólną zgodą, rozstawali

się i każde szło swoją drogą. Laurel nigdy się nie oglądała za siebie. I z całą

pewnością nigdy nie opłakiwała utraty czegoś, czego nigdy właściwie nie

miała. Żyła tak, jak jej to odpowiadało, i doskonale sobie radziła.

Jeśli czasami odczuwała lekki żal, że tyle rzeczy poświęciła dla kariery,

to potrafiła go stłumić. Bardzo dobrze jej się żyło; miała satysfakcjonującą

pracę, krąg przyjaciół, na których zawsze mogła liczyć, i czerpała z życia

garściami, czego zazdrościli jej wszyscy, którzy ją znali. To całkowicie

wypełniało jej czas.

Z zamyślenia wyrwał ją jeden z turystów, emerytowany prezes banku z

St. Louis.

– Co pani powie na zwiedzanie ruin zamku i starej wieży?

Laurel skinęła głową. Właśnie o czymś takim marzyła. Jej największym

pragnieniem był spacer po ruinach. Żeby móc lepiej zrozumieć tych, którzy tu

żyli i umarli. Do tej pory tylko o tym czytała, teraz chciała się wszystkiemu

przyjrzeć z bliska.

Przewodnik pokręcił głową.

– Z uwagi na stan murów i ich wiek nie organizujemy już wycieczek po

dawnym zamku i lochach, ciągnących się pod nim. Wzniósł go w piętnastym

wieku Conal MacLennan, nazywany zarówno przez przyjaciół, jak i wrogów

Conem Wielkim. Chociaż nie wolno zwiedzać ruin jego siedziby, mogę

zaprowadzić państwa do przylegającej do niej wieży. Roztacza się stamtąd

niezapomniany widok na ruiny w dole i góry wokoło. Tam też będzie można

zobaczyć dokładny plan starego zamku. Te ziemie, aż po sam horyzont,

RS

background image

6

należały kiedyś do klanu MacLennan, najwspanialszych i najwaleczniejszych

wojowników Szkocji.

Wszyscy ruszyli dalej, a Laurel przystanęła, żeby przyjrzeć się

portretowi Conala MacLennana. Rzeczywiście wyglądał na dzielnego

wojownika. Miał gołe ramiona i tors o imponującej muskulaturze. Okrywał

go jedynie pled, przewiązany w pasie wąskim kawałkiem skóry. W dłoni

trzymał miecz o rękojeści wysadzanej drogimi kamieniami. Miał szerokie

czoło, a rysy tak idealne, że mogły być wyciosane z kamienia. Wpatrywał się

w nią z natężeniem, aż nie mogła oderwać od niego wzroku. Podziwiała

artystę, który doskonale oddał jego wygląd.

Skierowała się za innymi turystami w stronę kręconych schodów. Z

góry dobiegał głos przewodnika.

– Przez okno po lewej stronie widać ruiny starej wieży. Podobno

ukochana żona Cona wypadła z niej czy też została wypchnięta podczas

oblężenia. Nigdy nie odnaleziono jej zwłok. Conal przysiągł, że poruszy

niebo i ziemię, by ją odszukać.

Laurel usłyszała, jak jakaś kobieta zadaje pytanie, na które odpowiedź

wszyscy chcieli usłyszeć.

– Czy mu się udało?

– Krążą plotki, że nadal przemierza góry – odparł przewodnik.

Laurel przeszły ciarki. Jej uwagę przykuł stary gobelin wiszący na

klatce schodowej. Miał przynajmniej trzy i pół metra szerokości i tyle samo

długości. Przewodnik powiedział, że wszystkie gobeliny zdobiące zamek są

dziełem kobiet, które tu kiedyś mieszkały.

Ponieważ robótki ręczne były jedną z umiejętności, jakie przekazała jej

babka, Laurel zaczęła przesuwać palcem po misternych wzorach, zdumiona

cierpliwością kobiet, które stworzyły to dzieło sztuki.

RS

background image

7

Wyobraziła je sobie, jak siedzą wieczorem wokół kominka, z

pochylonymi głowami, i wbijają igłę z nicią w wełnianą kanwę, tworząc

zawiłe desenie, podczas gdy ich mężowie ostrzyli miecze i sztylety,

rozprawiając przyciszonymi głosami o wojnie.

Jak wyglądało życie dawnych pań tego zamku, kiedy wiecznie wisiała

nad nimi groźba najazdu? Czy kobiety płakały, gdy ich mężczyźni udawali się

na wojnę? Czy też zachowywały stoicki spokój, powstrzymując łzy, póki nie

leżały same w łóżku?

Laurel pomyślała o swojej babce, karmiącej dziecięcą wyobraźnię

opowieściami, które były zarazem pasjonujące, jak i romantyczne.

Odwróciła się i wtedy na czubek jej białego, ozdobionego koralikami

sandałka spadła kropla jakiejś cieczy. Zobaczyła z obrzydzeniem, że ciemna

plama zaczęła rosnąć. Uniosła wzrok, ale z góry nic nie kapało. Pochyliła się i

dotknęła palcem ciepłej, lepkiej substancji. Zaszokowało ją, kiedy

uświadomiła sobie, co to takiego.

Krew!

Skąd się tu wzięła?

Zaintrygowana, podniosła skraj gobelinu i odsunęła. Za nim kryła się

wnęka w murze. W pierwszej chwili Laurel myślała, że stoi tam posąg,

dopóki nie dostrzegła, jak w oczach postaci odbija się jej szok i zaskoczenie.

To nie posąg, tylko człowiek. I do tego niezwykły. Ubrany tak, jak

kiedyś ubierali się mieszkańcy gór Szkocji. Ramiona i nogi miał gołe, jego

ciało okrywał tylko pled. Ale jeszcze większy lęk niż widok nieznajomego

obudził w niej bardzo duży, bardzo groźny miecz o rękojeści wysadzanej

drogimi kamieniami, który mężczyzna dzierżył w dłoni.

Wydała cichy okrzyk i się cofnęła. Ale nim zdążyła uciec, tamten

wyciągnął rękę i mocno chwycił Laurel za ramię.

RS

background image

8

–Nie! Ja...

Okrzyk zamarł jej na ustach, kiedy napastnik złapał ją mocno i uniósł z

ziemi. Z przerażeniem patrzyła, jak gobelin się przesuwa. Ogarnęły ją

ciemności.

Porywacz bez jednego słowa podniósł ją do góry, jakby była lekka jak

piórko. Chociaż gryzła, kopała i z całych sił mu się opierała, nie była

odpowiednią przeciwniczką dla tego mężczyzny, obdarzonego niemal

nadludzką siłą. Przerzucił ją sobie przez ramię i zaczął biec mrocznym

korytarzem.

Jej krzyki i nawoływania odbijały się echem od murów.

*

Serce Laurel waliło w rytm jego kroków. Kiedy jej wzrok przyzwyczaił

się do mroku, zorientowała się, że zmierzają w głąb lochów rozciągających

się pod ruinami starego zamku.

Z tego, co wyczytała, wiedziała, że właśnie tam ukrywali się

członkowie klanu podczas oblężenia. Tunele prowadziły do pomieszczeń

wystarczająco obszernych, by pomieścić zwierzęta, zboże i całe rodziny,

które mogły się bezpiecznie schronić w obrębie murów zamku, gdy

wojownicy odpierali atak najeźdźców.

Za zakrętem mężczyzna gwałtownie się zatrzymał i zgrabnie postawił ją

na ziemi, potem bezceremonialnie pchnął ją tak, że znalazła się za nim. Laurel

wzięła oddech i szykowała się do ucieczki, kiedy usłyszała szczęk stali.

Uniosła wzrok i zobaczyła grupkę ludzi naprzeciwko jej porywacza.

Było ich kilkunastu, twarze mieli wymazane błotem, wykrzykiwali coś

w języku całkowicie dla Laurel niezrozumiałym. Ale zorientowała się, że byli

gotowi zabić zarówno jej porywacza, jak i ją samą.

RS

background image

9

Niektórzy z nich byli okryci jedynie skórami zwierzęcymi. Obstąpili ich

i groźnie wznieśli noże oraz miecze.

Porywacz Laurel bez chwili wahania przedarł się przez krąg

wojowników, torując sobie drogę mieczem i zostawiając za sobą śmierć i

zniszczenie. Laurel, chociaż struchlała ze strachu, nie mogła ukryć podziwu

dla odwagi tego człowieka w obliczu tak licznej grupy przeciwników.

Napastnicy jeden po drugim padali od cięć jego miecza.

Kiedy wydawało się, że oboje są bezpieczni, Laurel z przerażeniem

zobaczyła, jak z mroku wyłaniają się jeszcze dwaj wojownicy.

– Za tobą!

Słysząc jej krzyk, mężczyzna odwrócił się i wbił miecz w pierś

napastnika, znajdującego się najbliżej niego.

Widząc, że drugi z nich szykuje się, by zatopić ostrze w plecach jej

porywacza, Laurel rozejrzała się za czymś, za czymkolwiek, czym mogłaby

się posłużyć. Odruchowo wyciągnęła z kieszeni telefon komórkowy i rzuciła

nim z całej siły. Trafiła wojownika w skroń. Zaskoczony, odwrócił się w jej

stronę, gotów zaatakować. Ta chwila nieuwagi wystarczyła, by jej porywacz

się z nim rozprawił. Trzymając go za szyję, wyszarpnął zza pasa mały, ale

ostry nóż i przeciągnął nim po gardle wroga.

Słysząc odgłosy pospiesznych kroków, znów osłonił ją własnym

ciałem, czekając na następny atak.

Wojownik, okryty takim samym pledem, jaki miał na sobie porywacz

Laurel, zatrzymał się gwałtownie.

– A więc wróciłeś, panie.

– Tak. I zastałem barbarzyńców we własnym domu. – W głosie

mężczyzny słychać było gniew.

RS

background image

10

– Zaskoczyli nas, panie. Pozbawieni twojego przywództwa, baliśmy się,

że wszystko stracone, ale udało nam się ich odeprzeć. Natknąłeś się na

niedobitki wroga. Bałem się, że udało im się uciec.

– Udałoby im się to, gdyby mnie tu nie było. Pokrzyżowałem im szyki.

Zajmij się nimi.

Powiedziawszy to, porywacz Laurel zacisnął palce na jej nadgarstku i

zaczął ją ciągnąć przez pobojowisko. Szybko ruszyli mrocznym korytarzem,

a potem ruszyli schodami w górę. W końcu zwolnił kroku i przeszedł przez

drzwi, za którymi znajdowało się kilka pomieszczeń. Chociaż prymitywne,

sprawiały wrażenie zdumiewająco wygodnych. Na podłogach leżało sitowie.

Przytulny ogień płonął w wielkim, kamiennym kominku. Wokół niego stały

krzesła i ławy, przykryte skórami zwierząt.

Nieznajomy wciągnął Laurel do środka, po czym zamknął za nią drzwi.

Kiedy się odwrócił, znów ją zaskoczył, gdy przyciągnął ją do siebie i objął

mocno.

– W końcu – wyszeptał żarliwie, przybliżywszy usta do jej skroni. –

Myślałem, że już cię straciłem, najdroższa. – Musnął ustami jej policzek,

brodę. – Och, moja prześliczna Laurel. Wszędzie cię szukałem. Lęk o ciebie

sprawił, że moje biedne serce niemal przestało bić. – Nie czekając na jej

odpowiedź, nachylił się i pocałował ją długo i namiętnie.

Laurel próbowała się oswobodzić, ale nie miała żadnych szans.

Nieznajomy zdawał się zupełnie nieświadom jej wysiłków. Wprost

przeciwnie, tulił ją, obsypywał pocałunkami, aż przestała protestować.

Ogarnęły ją tak sprzeczne uczucia, że nie potrafiła się z nimi uporać.

Szok. Oburzenie. Strach. I gdzieś w najodleglejszym zakątku jej umysłu

konstatacja, że nikt nigdy w życiu tak jej nie całował. Tak zaborczo, jakby

stanowiła jego własność i miał prawo oczekiwać w zamian takiej samej

RS

background image

11

żarliwości. Dotykał jej i trzymał ją jak ktoś, kto bardzo dobrze ją zna. Jego

pocałunek świadczył o pożądaniu, a potem, w mgnieniu oka, o szacunku,

jakby trzymał w ramionach istotę wyjątkową i idealną, którą należy traktować

jak największy skarb.

Może to była reakcja na to, przez co właśnie przeszła. Może znajdowała

się w szoku. Bez względu na przyczyny, chociaż Laurel próbowała się

opierać, jej ciało zareagowało w czysto zmysłowy sposób.

– Bez ciebie nie potrafiłem się odnaleźć, najdroższa. Byłem

zdruzgotany... – Całował ją gorącymi, wilgotnymi wargami, aż niemal

rozpalił ją do białości. Całym jej ciałem wstrząsnął dreszcz. Jak mogła

logicznie myśleć, kiedy usta tego mężczyzny tak na nią działały?

Ale musi zachować rozsądek.

– Zaczekaj. Przestań.

Na te słowa uniósł głowę, ale nadal obejmował Laurel, jakby bał się ją

puścić choćby na chwilę.

– Skąd... – Z trudem odzyskała głos. – Skąd znasz moje imię?

Spojrzał na nią, żartobliwie uniósłszy brwi, a potem jeszcze mocniej ją

przytulił. Silnymi dłońmi zaczął delikatnie masować jej głowę.

– Czy to z powodu uderzenia w głowę, najdroższa? Słyszałem o takich

wypadkach. Czy cię ogłuszył?

Znów go odepchnęła i zaczerpnęła głęboki oddech. Dotyk jego czułych

palców był zbyt gorącą pieszczotą.

– Kim jesteś?

– Teraz wiem, że się ze mną przekomarzasz. – Zmrużył oczy. – Jestem

tym, którego pokochałaś, kiedy byłaś jeszcze podlotkiem. A ty jesteś jedyną

miłością mojego życia, Laurel. Tylko ciebie zawsze pragnąłem. Kiedy nie

mogłem cię odnaleźć po oblężeniu, szalałem z niepokoju. Niektórzy mówili,

RS

background image

12

że widzieli, jak spadałaś z wieży, ale nigdzie nie było twojego ciała. Chyba

straciłem rozum z rozpaczy. Przeszukałem las wzdłuż i wszerz, zaniedbałem

swoje obowiązki, postanowiłem, że nie wrócę do zamku, póki cię nie

odnajdę. Ale teraz wreszcie jesteś w domu. – Znów ją przyciągnął do siebie i

pocałował w usta. –I tu zostaniesz. Chodź teraz do łożnicy, najdroższa –

szepnął. – Tak długo cię szukałem, że niezmiernie cię pragnę.

– Ale ja... Zaczekaj. – Jeszcze nigdy w życiu nie była taka oszołomiona,

taka zdezorientowana, zaskoczona.

Jak to możliwe? To przypominało sen. Chaotyczny i nie-

zsynchronizowany. Ale przecież nie spała, a to wszystko było aż nadto realne.

Tamci wojownicy zamierzali ją zabić i ostatecznie sami stracili życie. Na

własne oczy widziała tę rzeź. Na własne uszy słyszała ich krzyki, kiedy

konali. Brutalność tej krwawej sceny na zawsze wryła się w jej pamięć.

A ten mężczyzna, ten nieznajomy z innej epoki, też był prawdziwy.

Wojownik, który zdawał się nie bać oręża przeciwników. Wojownik, który

zwracał się do niej po imieniu, zachowywał się tak, jakby znał ją przez całe

życie, i zamierzał pójść z nią do łóżka.

Musiała położyć temu kres, zanim nieznajomy posunie się za daleko.

– Musimy porozmawiać.

– Dobrze, najdroższa. – Bez najmniejszego wysiłku wziął ją na ręce i

zaniósł na wyłożoną miękkimi skórami ławę ustawioną przed buzującym

ogniem.

Położył delikatnie Laurel, po czym wyciągnął się obok i objął ją

ramionami.

– Porozmawiamy – wymamrotał. Czuła na skórze jego gorący oddech. –

Daję ci moje słowo. Jak tylko powitam cię w domu tak, jak na to zasługujesz,

moja prześliczna żono.

RS

background image

13

Rozdział 2

Żono? Naprawdę myślał, że ona jest jego żoną?

Nie widzi, że jest obcą kobietą? Nie zastanawia go jej ubiór? Jej dziwny,

obcy akcent?

Wręcz przeciwnie, ten człowiek sprawiał wrażenie, że zna ją tak dobrze,

jak ona samą siebie. Chciał jej zgotować należyte powitanie. Obsypywał

pocałunkami jej skroń, czoło, policzki. I przez cały czas czuła na sobie dotyk

jego dłoni, zrazu kojący, potem coraz bardziej zmysłowy, aż w obojgu krew

zawrzała.

Musi położyć temu kres, zanim przekroczą granicę.

– Popełniłeś straszny błąd. Nie jestem... – Starała się wypowiedzieć na

głos to, co jej podpowiadał rozsądek. – Znaczy się jestem Laurel, ale nie

twoją Laurel.

Uśmiechnął się szeroko.

– Byłaś moja na długo przed tym, nim nasze rodziny zgodziły się na

nasz ślub, najdroższa. Byłaś moja w chwili, kiedy ujrzałem cię w dzień

targowy tyle już lat temu. Ujrzałem dziewczę o twarzy anioła, którą okalała

burza ciemnych loków. Nosiłem w sercu twój obraz do dnia, kiedy osiągną-

łem odpowiedni wiek, by móc porozmawiać z twoim ojcem i moim o naszej

wspólnej przyszłości. A teraz mnie pocałuj, nim zwariuję z pragnienia.

Pocałował ją tak żarliwie, aż krew zaczęła jej pulsować w skroniach.

– A twoja... – Odetchnęła głęboko i wsparła się na łokciu, postanawiając

skierować jego uwagę na coś innego. Może brakowało jej siły fizycznej, by z

nim walczyć, ale przecież miała jeszcze rozum. Myśląc gorączkowo,

spojrzała znacząco na jego ramię. – A twoja rana?

RS

background image

14

Dotknął dłonią rozciętego miejsca i patrzył spokojnie, jak jego palce

zabarwiły się na czerwono od krwi.

– To nic, najdroższa.

– Nic? – Ktoś inny słaniałby się z bólu. – Według mnie jest poważna.

– Od miecza barbarzyńcy. Po raz ostatni podniósł rękę na mieszkańca

gór – oświadczył. – Utrata ciebie tak mnie zaślepiła, że stałem się

lekkomyślny. Ale teraz, kiedy znów cię odzyskałem, wynagrodzę to moim

ludziom. Skupię się na bezpieczeństwie mojego klanu i jeśli najeźdźcy

powrócą, będziemy przygotowani na ich atak.

– Czego chcą?

Spojrzał na nią, jakby odebrało jej rozum.

– Tego, czego zawsze. Naszych stad. Naszych zbiorów. Naszych kobiet.

– Czemu nie postarają się o własne?

– Przeklęci barbarzyńcy wolą plądrować i kraść, niż pracą dorobić się

majątku.

– Dlaczego czekasz, aż zaatakują? Dlaczego nie poślesz wojowników,

by przegnali napastników, zanim tamci znów spustoszą twoje ziemie?

Znów uniósł brwi, a potem się uśmiechnął.

– Obiecałem swoim ludziom pokój i dostatek. Nie mamy w zwyczaju

napadać na innych. Ale prędzej zginiemy, niż ulegniemy barbarzyńcom.

Moim świętym obowiązkiem jest chronić moich ludzi, moje stada, moją

ziemię przed najeźdźcami. Zarówno ty, jak i oni nie mielibyście o mnie

dobrego mniemania, gdybym nie robił tego, co do mnie należy. A wolałbym

umrzeć, niż dopuścić, abyś źle o mnie pomyślała, moja ukochana. Teraz,

kiedy wiem, że jesteś bezpieczna, postaram się przepędzić wrogów z naszych

ziem.

RS

background image

15

– Machinalnie zaczął pocierać ramię, dając Laurel pretekst, na który

czekała.

– Tracisz zbyt wiele krwi. Pozwól, że ci opatrzę ranę. – Wstała z ławy i

rozejrzała się po pomieszczeniu. Wypatrzywszy miskę i dzban, dała

mężczyźnie znak, żeby poszedł za nią.

Westchnął zrezygnowany, przeszedł przez pokój i włożył rękę do miski.

Laurel polała ranę wodą.

– Kobieto, nie masz serca? Wiesz, czego chcę.

– A ja chcę... – Obudzić się z tego koszmaru, dodała w myślach.

Powstrzymała się od wypowiedzenia tego na głos i upomniała samą siebie, by

uważać na każde słowo.

– ... Chcę, żebyś był silny i zdrowy.

Rzucił jej tajemniczy uśmiech, aż serce jej zabiło szybciej.

– Z największą radością pokazałbym ci, że jestem silny i zdrów, gdybyś

tylko mi pozwoliła, moja żono.

– Nie wszystko na raz. – Kawałkiem płótna osuszyła mu ramię, a potem

rozejrzała się za czymś, czym mogłaby zdezynfekować ranę.

Jakby czytając w jej myślach, Con napełnił dwa kielichy piwem. Jeden

wręczył Laurel, z drugiego wylał nieco piwa na ranę, wciągnął głośno

powietrze z bólu, po czym opróżnił kielich do dna.

Podarł kawałek płótna na pasy i nachylił się do niej.

– Proszę, najdroższa. – Musnął ustami jej policzek, sprawiając, że

przebiegły ją ciarki po plecach. – Zawsze okazywałaś mi troskę.

Wzięła od niego płócienne pasy. Och, co by dała za jakąś maść

antyseptyczną i antybiotyk, nie wspominając już o doktorze, który zszyłby

głęboką ranę. Panowały tu takie prymitywne warunki. Ale ponieważ musiała

RS

background image

16

się zadowolić tym, co miała, postanowiła, że zatamuje krwawienie i będzie

się modliła, by nie wdało się zakażenie.

Kiedy starannie owijała pasem płótna ramię swojego wybawcy i

wiązała końce, nie mogła nie dostrzec, że stanowił on wprost ideał męskiej

urody. Mimo licznych blizn szpecących jego skórę, był najpiękniejszym

mężczyzną, jakiego kiedykolwiek widziała. Same mięśnie i ścięgna, ale nie

jak u kulturysty. Przy tym szczupłym, wysportowanym wojowniku jej kole-

dzy z pracy prezentowaliby się bardzo kiepsko, chociaż wielu z nich co

tydzień spędzało wiele godzin w siłowni ze swoimi osobistymi trenerami,

pocąc się na ruchomych bieżniach i rowerach stacjonarnych, by utrzymać

formę.

Zebrała się na odwagę.

– Ty jesteś Con Wielki? Conal MacLennan?

– Widzę, że wraca ci pamięć. To dobry znak. A już się niepokoiłem.

Przypomniałaś sobie teraz swoje imię?

– Nigdy go nie zapomniałam. – Nie mogła się powstrzymać, żeby się

szeroko nie uśmiechnąć. – Laurel.

– Tak. Moja ukochana Laurel z klanu Douglasów. Co się z tobą stało,

najdroższa? Czy zepchnięto cię z wieży, tak jak się tego obawiałem?

– Nie... Nie wiem. – Odwróciła się, żeby uniknąć spojrzenia tych

przenikliwych oczu. Jak przekonać tego mężczyznę, że trafiła tu przez

pomyłkę? Że znalazła się w jakimś szalonym śnie, chociaż była zupełnie

przytomna? – To wszystko nie ma sensu.

Natychmiast położył dłonie na jej ramionach i przyciągnął ją do siebie.

Objął ją, położył swoje duże dłonie tuż pod jej krągłymi piersiami,

sprawiając, że poczuła w środku dziwne mrowienie. Pierwszy raz w życiu

RS

background image

17

miała do czynienia z kimś takim silnym, a zarazem tak delikatnym, tak

opiekuńczym.

Jego słowa, szeptane jej prosto do ucha, były pełne czułości i uczucia.

– Nie przejmuj się tym, najdroższa. Powoli wszystko sobie

przypomnisz. Takie rzeczy często się zdarzają po uderzeniu w głowę.

– Nic nie rozumiesz. Nie jestem... – Odwróciła się ku niemu, chcąc

wszystko wytłumaczyć. Ale kiedy ujrzała jego wzrok, poczuła pustkę w

głowie. Żaden mężczyzna nigdy nie patrzył na nią z taką żarliwą,

niewzruszoną miłością. Nawet jeśli na nią nie zasługiwała, nawet jeśli nie

była tą, którą naprawdę kochał, była bezradna w obliczu takiej fali uczuć.

Jak to jest być tak bezgranicznie kochaną? Ile razy zadawała sobie to

pytanie? Tak łatwo byłoby chociaż przez krótki czas udać, że jest tą, której

naprawdę pragnął. Ale w głębi serca wiedziała, że nie ma prawa cieszyć się,

nawet przez jedną chwilę, miłością, którą ten mężczyzna darzył inną kobietę.

Bez względu na to, jak bardzo tego chciała.

Wzięła głęboki oddech.

– Powinieneś o czymś wiedzieć.

– Tak, najdroższa? – Przytulił ją i przycisnął usta do jej włosów.

Czuła jego ciepły oddech na policzku. I miarowe, silne uderzenia jego

serca, bijącego w takim samym rytmie, jak jej.

– Przybyłam tu z innej epoki. Z odległego miejsca.

– To by wyjaśniało twój dziwny strój. – Zmierzył ją wzrokiem od stóp

do głów. – Barbarzyńcy zabrali cię ze sobą i zmusili, żebyś przejęła ich ubiór

i zwyczaje.

– To moje ubranie. W samolocie miałam na sobie garsonkę. A kiedy tu

dotarliśmy, pomyślałam, że na wycieczkę po zamku dla większej wygody

przebiorę się w spodnie.

RS

background image

18

Uśmiechnął się do niej, jakby plotła coś od rzeczy w nieznanym języku.

– Jak uwolniłaś się od porywaczy?

Wzięła głęboki oddech i postanowiła wszystko wytłumaczyć.

– Nie musiałam się od nich uwalniać. Nigdy nie...

– Nie. – Położył palec na jej ustach, by ją uciszyć. – Nieważne, jak tego

dokonałaś. Wystarczy, że znów jesteś tu, gdzie twoje miejsce. W moich

ramionach. Bezpieczna w moim zamku. Ale wiedz jedno. Jeśli w jakikolwiek

sposób cię skrzywdzili, najdroższa, każę im zapłacić za to tak, że będą

żałowali swego czynu nawet wtedy, kiedy już spoczną w grobach.

Pokręciła głową, bardziej zdecydowana niż kiedykolwiek.

– To nie tak, Conalu.

– Conalu. – Rzucił jej szelmowski uśmiech, aż serce Laurel mocniej

zabiło. – Poza moją matką jesteś jedyną kobietą, która ma odwagę tak się do

mnie zwracać. –Ujął ją pod podbródek, zmuszając, by spojrzała na niego. –

Wiesz, jak to na mnie działa. Ale właśnie taki był twój zamiar, prawda,

najdroższa?

– Con...

Za późno. Pocałował ją namiętnie w usta. I kiedy tak napawał się jej

smakiem, wprost ją pożerał, poczuła, jak ziemia usuwa jej się spod nóg,

musiała więc objąć go w pasie, inaczej by upadła.

– To Laurel, którą znam i kocham. – Pocałował ją w czubek nosa, a

potem uniósł się i ujął jej dłoń. – Opatrzyłaś moją ranę. Zaspokoiliśmy

pragnienie. Teraz, najdroższa, musimy nasycić dotkliwy głód, który nas

trawi.

Kiedy skierował się w stronę ławy, rozległo się natarczywe pukanie do

drzwi.

Con z irytacją odwrócił głowę.

RS

background image

19

– Wejść.

Na progu stał młody wojownik o rudych włosach i urodziwej, gładko

ogolonej twarzy. Patrzył to na Cona, to na Laurel. Na widok kobiety w

obcisłych spodniach i białej koszuli zrobił zaskoczoną minę i aż odebrało mu

mowę. Przez długą chwilę gapił się na nią oszołomiony.

W końcu wykrztusił:

– Widzę, że ją odnalazłeś.

– Tak. Tuż za murami donżonu. Zdołała uciec swoim porywaczom i

wracała do domu. O co chodzi, Duncanie?

Ponieważ młodzieniec nadal w milczeniu wpatrywał się w Laurel,

wojownik stojący za nim przepchnął się przed niego.

– Panie, jesteś potrzebny. Nasi wojownicy pojmali jednego z

barbarzyńców.

– Świetnie. Zwiążcie go. Później się nim zajmę. Teraz... – Con spojrzał

na Laurel rozpalonym wzrokiem –... mam na głowie pilniejsze sprawy,

wymagające mojej uwagi.

Wojownik pokręcił głową.

– Panie, nie powinieneś odkładać rozmowy z pojmanym. Wyznał, że

jego przywódca wiedział, jak przełamać nasze linie obrony, zanim przypuścił

atak.

Con zmrużył oczy.

– Twierdzi, że jest wśród nas zdrajca?

Wojownik skinął głową.

– Na to wygląda, panie. Ale wiesz, że barbarzyńcy zawsze łżą.

Duncan na tyle się opanował, by odzyskać mowę.

– Pozwól mi mówić z nim sam na sam, a wyciągnę z niego prawdę, nim

poderżnę mu gardło.

RS

background image

20

– Nie. Chcę go mieć żywego – wysyczał gniewnie Con i puścił dłoń

Laurel. – Wybacz, najdroższa. Nie mam wyjścia, muszę niezwłocznie się tym

zająć.

Laurel ucieszyła się, że zyskała trochę czasu. Ale jednocześnie

zastanowiło ją, dlaczego zrobiło jej się tak zimno, kiedy puścił jej dłoń.

Con podniósł rękę do jej policzka i spojrzał na nią tak rozkochanym

wzrokiem, tak czule, że była pewna, iż się zarumieniła.

– Przyślę Brinnę, żeby ci towarzyszyła do mojego powrotu.

– Brinnę?

– Dziewczynę z wioski. – Wziął ją za ręce. – Z czasem wszystko sobie

przypomnisz. – Wydawał się rozdarty pomiędzy obowiązkiem a pożądaniem.

– Tak długo cię szukałem.

Nie chcę się z tobą rozstawać nawet na chwilę. – Złożył pocałunek na

obu jej dłoniach, które następnie uścisnął. – Do mojego powrotu zatrzymaj to

jako dowód mojej miłości.

Odwrócił się i wymaszerował z pokoju.

Laurel stała bez ruchu, zdumiona reakcją swojego serca na samo

dotknięcie tego mężczyzny. Powinna być przerażona całą tą sytuacją.

Tymczasem prawie od samego początku temu obcemu, prymitywnemu

wojownikowi udało się ująć ją za serce.

Jaką cierpliwość okazywał kobiecie, którą uważał za swoją żonę. Jaką

troskę. Jaką głęboką, niewzruszoną miłość.

Ale nie miała teraz czasu na romantyczne rozważania. Schwytanie

jednego z napastników dało jej okazję, by stąd uciec. Nie zaprzepaści takiej

szansy. Wykorzysta ją, by zniknąć stąd przed pojawieniem się dziewczyny z

wioski.

Musi być jakiś sposób, by wrócić do jej własnego świata.

RS

background image

21

Otworzyła drzwi i ostrożnie się rozejrzała, nim wyszła z pokoju.

Chociaż była zbyt wstrząśnięta, by zwracać uwagę na to, w jakim

kierunku podążali mrocznymi korytarzami, niemal miała pewność, że uda jej

się odnaleźć drogę powrotną. Jak wszyscy, którzy mieszkali i pracowali w

Nowym Jorku, miała doskonały zmysł orientacji.

Po pewnym czasie, kiedy zdążyła już nieraz zabłądzić w labiryncie

ciemnych korytarzy i wielokrotnie wracała tam, gdzie już była, dostrzegła

przed sobą jakieś drzwi. Chociaż nie była to wnęka za gobelinem, Laurel

miała nadzieję, że prowadzą ku przyszłości. Pchnęła ciężkie, drewniane

wrota, wyszła i rozejrzała się zdezorientowana.

Nigdzie nie było ruin. Ani zwałów gruzu. Stara twierdza i wieża

wznosiły się niczym podświetlony drogowskaz w zapadającym zmierzchu.

Nigdzie nie było widać dobudowanego później skrzydła zamku, w którym

mieścił się pięciogwiazdkowy hotel. Zniknęło jak pasma mgły nad jeziorem.

Uświadomiła sobie jeszcze coś. Wszystko spowijała osobliwa cisza.

Oprócz krzyku ptaków od czasu do czasu i brzęczenia owadów nie słychać

było żadnych innych odgłosów. Żadnych samolotów nad głową. Żadnych

samochodów ani ciężarówek. Ani śladu krętej wstęgi podjazdu, prowadzą-

cego do zamku. Żadnych ludzi kręcących się w pobliżu. Żadnych świateł,

jeśli nie liczyć migotania świec w kilku oknach wieży, a w oddali słabych

ogników tam, gdzie niechybnie znajdowała się wioska.

Cywilizacja, jaką znała Laurel, zniknęła. Teraz był tu tylko górujący

nad wszystkim zamek, a wokół niego dzikie i prymitywne pustkowie gdzieś

w samym środku gór.

Czas się nie zatrzymał; został cofnięty. Laurel nie dostrzegła niczego

znajomego ani kojącego. Chociaż wyglądała i czuła się tak samo, przeniosła

się w odległą przeszłość i nie miała pojęcia, jak się z niej wydostać.

RS

background image

22

Rozejrzała się, by się upewnić, że to nie sen. Czuła wiaterek na twarzy.

Czuła wilgotny, cierpki zapach świeżo zaoranej ziemi i cudowną woń

piekącego się chleba dolatującą z zamku. I nadal czuła na swoich ustach

mocny, tajemniczy pocałunek Cona.

Jeśli to nie sen, jeśli wszystko dzieje się naprawdę, to nie może to być

zwykły zbieg okoliczności. Laurel była zbyt pragmatyczna, by uwierzyć w

coś takiego. Czyż nie twierdziła zawsze, że wszystko, co nas spotyka w życiu,

ma swoją przyczynę?

Jak to się stało, że przyjechała właśnie do tego zamku, żeby odkryć, że

nosi takie samo imię, jak żona dawnego właściciela?

To musi być przeznaczenie.

Ale dlaczego?

Czy wiąże się z tym jakaś tajemnica, którą należy wyjaśnić? Zagrożone

jest czyjeś życie?

Czy to, co tu zrobi, zmieni bieg historii? Albo przynajmniej dzieje rodu

MacLennanów?

Pogrążona w myślach, uświadomiwszy sobie, że nie ma dokąd uciekać,

odwróciła się i znów przekroczyła progi zamku. Tym razem bez trudu

odnalazła drogę powrotną do swoich pokoi.

Weszła do środka i zaczęła chodzić tam i z powrotem.

Nie śniła. To wszystko działo się naprawdę. Ale dlaczego? Jaka była jej

rola w tych wydarzeniach? I co zrobić, by najlepiej jak umie odegrać rolę,

którą jej przeznaczono?

Postanowiła, że na razie, póki nie odnajdzie drogi powrotnej do swojego

świata, do swoich czasów, będzie uważnie wszystko obserwowała i

nasłuchiwała w nadziei, że się dowie, czego ma tutaj dokonać.

RS

background image

23

Już się nie bała o własne życie. Chociaż panowały tu prymitywne

warunki, czuła się bezpieczna w zamku Cona.

Cona Wielkiego.

Wprawdzie nie zagrażali jej tu barbarzyńcy, groziło jej coś innego, co

było równie niebezpieczne. Jej własne głupie serce. Bo chociaż Conal

MacLennan był przystojny i intrygujący, to przecież był mężem innej

kobiety. Oparcie się jego wyjątkowemu urokowi osobistemu może się okazać

najtrudniejszym z wyzwań.

RS

background image

24

Rozdział 3

Pani. – Laurel ocknęła się z zamyślenia, kiedy otworzyły się drzwi do

jej komnaty i do środka spiesznie weszła młoda kobieta, niosąc naręcze

ubrań.

– Brinna?

– Tak, pani. – Ponieważ miała zajęte ręce, kobieta pchnęła drzwi

biodrem, żeby je zamknąć, a potem ostrożnie położyła ubrania na ławie.

Kiedy się odwróciła, Laurel zobaczyła, że nieznajoma jest zasapana z

wysiłku. Była o głowę wyższa od Laurel, miała ogniste włosy i lodowato

niebieskie oczy.

Rzuciła swojej pani niepewny uśmiech.

– Nie chciałam wierzyć, kiedy pan przysłał wiadomość, że pani się

odnalazła.

– A czemuż to?

– Tak długo pani nie było... Byliśmy pewni, że poniosła pani śmierć z

rąk barbarzyńców. – Powiedziała to oskarżycielskim tonem, jakby Laurel

sama przyczyniła się do swojego porwania, a teraz jej powrót sprawił, że

wszyscy mają tylko więcej roboty.

Opamiętawszy się nieco, służąca lekko się ukłoniła.

– Witaj w domu, pani. – Ale ton szybko wypowiedzianych słów kłócił

się z ich treścią.

– Dziękuję. – Laurel spojrzała na stos ubrań. – To wszystko dla mnie?

– Tak, pani. – Dziewczyna otwarcie gapiła się na dziwny strój Laurel. –

A więc to prawda? Rzeczywiście schwytali panią najeźdźcy. Czy źle panią

traktowali?

RS

background image

25

Laurel odwróciła wzrok.

– Wolałabym o tym nie mówić.

– Naturalnie. Proszę wybaczyć moją śmiałość. Jestem pewna, że chce

się pani pozbyć wszystkiego, co przypominałoby pani porywaczy. – Młoda

kobieta wskazała białą suknię z miękkiej, białej wełny. – Poczuje się pani

lepiej w swoich szatach.

Kiedy pomogła Laurel zdjąć spodnie i koszulę, nie kryła swojej

dezaprobaty na widok biustonosza i skąpych majteczek.

– Barbarzyńcy – prychnęła. – Dlaczego tak cię skrępowali, pani?

Laurel powstrzymała się od uśmiechu i wzruszyła ramionami.

– Chyba mają taki zwyczaj.

– Jeśli chcesz, z radością wrzucę to do ognia. Laurel złapała ją za rękę.

– Wolę je zachować.

– Rozumiem, pani Laurel. Żeby wciąż czuć gniew na tych, którzy

potraktowali cię tak haniebnie. Nie dziwię się. – Dziewczyna ze wstrętem

rzuciła poplamione krwią ubrania na podłogę, a potem pomogła Laurel

włożyć świeżą bieliznę. Miękką, delikatną koszulę, zawiązywaną z przodu na

troczki. Wełniane rajtuzy. A na koniec suknię z surowej wełny z głębokim,

okrągłym dekoltem i długimi, wąskimi rękawami, których wydłużony rąbek

zachodził na dłonie.

Następnie Brinna zaprowadziła Laurel w stronę taboretu.

– Proszę usiąść, to cię uczeszę, pani.

Ponieważ w komnacie nie było lustra, Laurel nie miała pojęcia, jak

wyglądały jej włosy ani co dziewczyna z nimi zrobi. Ale to nie miało

znaczenia. Laurel potrzebowała informacji. Czegoś, co umożliwi jej

zrozumienie, jak się tu znalazła i jak wrócić do domu. Ale dziewczyna

RS

background image

26

wydawała się taka poważna, tak zdystansowana, że Laurel nie wiedziała, od

czego zacząć.

– Brinno, czy w okolicy są jeszcze inne zamki?

– Nie, pani. Ta ziemia, jak sięgnąć okiem, należy do klanu

MacLennanów.

Laurel stłumiła uczucie lekkiego rozczarowania. Miała nadzieję, że w

pobliżu jest jakiś inny zamek, z którego mogłabym wrócić do domu. Może

jest tam pomieszczenie, przypominające klatkę schodową w wieży, skąd

przeniosła się w ten wymiar.

– Brinno, jak długo służysz panu tego zamku? Dziewczyna na chwilę

znieruchomiała.

– Pani, znasz mnie, odkąd przyszłam na świat.

– Naturalnie. Ale nie mogę sobie przypomnieć...

– Ach, tak. – Dziewczyna zasłoniła usta dłonią. – Pan mnie uprzedził, że

cierpi pani na zaniki pamięci.

– Może pomogłabyś mi odzyskać pamięć, Brinno. Opowiedz mi o

twojej... O naszej wiosce.

– Nasza wioska jest bogata. Za czasów mojego dziadka ludzie

przemierzali góry, by unikać spotkań z najeźdźcami, gdyż nie chcieli osiąść w

jednym miejscu. Pan nakłonił nas, byśmy pobudowali tu nasze chaty, bo

ziemia jest żyzna, a granie i wzgórza sprawiają, że nie grożą nam najazdy.

Dzięki opiece naszego pana zbieramy znaczące plony, hodujemy wielkie

stada owiec. Ale teraz barbarzyńcy znów sobie o nas przypomnieli i

wieśniacy zaczęli przebąkiwać, by opuścić to miejsce i poszukać szczęścia

gdzie indziej.

–I dokąd byście się udali?

Brinna pokręciła głową.

RS

background image

27

– Nie wiem.

– Nie wierzą swemu panu, że ich obroni?

W głosie dziewczyny dało się dosłyszeć złość.

– Kiedy pani zniknęła, zachowywał się tak, jakby serce przestało bić mu

w piersi. Jedyne, o czym myślał, to o odszukaniu ciebie, pani. Zupełnie

przestał się troszczyć o swoich ludzi. Zanim udał się na poszukiwania, do

czasu powrotu pieczę nad zamkiem, wioską, a nawet waszym synem powie-

rzył swojemu przyrodniemu bratu. Laurel gwałtownie odwróciła głowę.

– Mam... ? – Umilkła, by starannie dobrać słowa. – Mój syn? Czy jest na

zamku?

– Tak, pani. W komnatach Fergusa, przyrodniego brata naszego pana, i

jego żony, Dulcie.

– Kiedy go zobaczę?

– Jaśnie pani Dulcie nalega, by najpierw chłopca wykąpać.

Laurel wstała.

– Nie musi być czysty. Chcę go natychmiast zobaczyć.

– Wkrótce go zobaczysz, pani. – Brinna niezbyt delikatnie zmusiła

Laurel, by ponownie usiadła na taborecie. – Podczas ataku Donovan razem ze

swoim wujem i wojownikami popędził na koniu. Spędzili wiele dni w lesie.

Po powrocie chłopak bardziej przypomina barbarzyńcę niż mieszkańca tych

stron.

– Udał się razem z wojownikami? Ile lat ma Donovan?

Brinna znów znieruchomiała.

– Liczy sobie dwanaście wiosen, pani.

Dwanaście lat. Spodziewała się usłyszeć, że dwa, trzy latka.

RS

background image

28

Laurel wyczuła dezaprobatę dziewczyny spowodowaną tym, że Laurel

nie pamięta nawet własnego dziecka. Żeby ukryć zmieszanie, zaczęła

zasypywać Brinnę pytaniami.

– Czy Fergus i Dulcie mają dzieci?

– Niestety, Bóg nie pobłogosławił ich własnymi dziećmi, ale bardzo

kochają twojego syna.

– Czy Fergus jest równie dobrym wojownikiem, jak nasz pan?

W głosie Brinny dało się słyszeć dumę.

– Żaden wojownik nie może się równać z Conem Wielkim. Nawet

wierny druh naszego pana, Duncan, chociaż są starymi, dobrymi

przyjaciółmi. – Dziewczyna urwała. – Nie, żebyśmy mieli pretensje do pana

Fergusa o to, że brak mu umiejętności rycerskich. Nie dane mu było dorastać

na wojownika pod okiem swego ojca, tak jak nasz pan. Nie jest również jego

winą, że barbarzyńcy obrali sobie właśnie taką porę, by nas zaatakować. Nie

mogli wiedzieć, że nasz wódz szuka zaginionej żony. Ale podczas nieobecno-

ści Cona najeźdźcom udało się sprawić wiele cierpień i zabić sporo naszych,

zanim udało się przepędzić wroga. Cała wieś się cieszy z powrotu pana, bo z

całą pewnością jego obecność sprawiła, że barbarzyńcy uciekli.

Jej słowa skłoniły umysł Laurel do wytężonego wysiłku. Wojownik,

który przyszedł z Duncanem, powiedział Conowi, że wśród nich może być

zdrajca. To by oznaczało, że nieprzypadkowo zaatakowano zamek pod

nieobecność Conala.

Czy możliwe, że kryło się za tym coś więcej? Czy ktoś rozmyślnie

zepchnął żonę Conala z wieży i ukrył gdzieś jej ciało, w nadziei że ten wielki

wojownik pogrąży się w rozpaczy, a jego ludzie, pozbawieni przywódcy, z

łatwością dadzą się pokonać? Jeśli powszechnie wiedziano, jak bardzo Con

miłuje swoją małżonkę, wielu mogło przewidzieć, jak zareaguje na jej utratę.

RS

background image

29

A może ostatnio za dużo naoglądała się w telewizji filmów

kryminalnych? Inteligentni detektywi zawsze odgadywali ukryte zamiary

drobnych oszustów i złodziei, wykorzystujących uczciwych i bezbronnych

obywateli. Ale, tłumaczyła sobie Laurel, zło pozostaje złem, w piętnastym

czy też w dwudziestym pierwszym wieku. I większość przestępstw

popełniano z prostych powodów. Chciwości. Miłości. Zazdrości.

Czy ktoś zazdrościł Conowi? Może jego pozycji pana zamku? Czy ktoś

pożądał jego żony? Mało prawdopodobne, bo wykorzystali jej zniknięcie, by

odwrócić jego uwagę od obowiązków, które na nim ciążyły. Nie można

wykluczyć, że sprzyjała komuś, kto pragnął odebrać mu władzę. Ale Laurel

nie potrafiła sobie wyobrazić, by mężczyzna, który kochał tak żarliwie, jak

Con Wielki, sam nie był darzony równie głębokim uczuciem. Trudno było jej

uwierzyć, by Laurel, którą tak ubóstwiał, mogła go zdradzić.

Jeśli nie żona, to ktoś z jego najbliższego otoczenia. Ktoś, komu ufał,

kto mógł się porozumieć z barbarzyńcami bez obaw, że zostanie

zdemaskowany.

Co takiego miał Con, czego mógł pragnąć ktoś inny? Jak zdążyła się

zorientować Laurel, dzielił się swoim bogactwem ze wszystkimi członkami

klanu, a jego zamek stał otworem przed mieszkańcami wioski. W czasie

oblężenia był ich schronieniem. Dzielili się zbiorami i stadami.

Jeśli nie chodziło o pieniądze, to może o władzę? Może ktoś inny miał

nadzieję, że zostanie panem zamku? Ponieważ to wola ludu decydowała, kto

będzie przywódcą, może ktoś próbował nastawić członków klanu przeciwko

Conalowi.

Niektórzy z ludzi mogli odebrać jego wyjazd w poszukiwaniu żony jako

porzucenie tych, którzy zawierzyli mu swoje bezpieczeństwo. Czy to

wystarczający powód, by zwrócili się przeciwko niemu?

RS

background image

30

Laurel postanowiła bliżej się tym zająć i przekonać, dokąd ją ten wątek

zaprowadzi.

– Czy są takie miejsca w wiosce, gdzie lubię chodzić? Dziewczyna

zastanowiła się chwilę.

– Lubisz oglądać stragany w dzień targowy. Szczególnie te, gdzie

sprzedają wstążki i koronki.

– Conal wspomniał, że poznaliśmy się na jarmarku. Odnoszę wrażenie,

że to przyjemne wydarzenie.

– To prawda, pani. Na targ schodzi się cała wioska, nawet wojownicy i

młodzież.

– Więc towarzyszą mi Conal i Donovan?

– Tak. Nawet by im przez myśl nie przeszło, by sobie odmówić tej

przyjemności. I chociaż pani tego nie pochwala, pan i młody Donovan zawsze

znajdą trochę pieniędzy na kupno słodyczy.

Laurel zaczęła się uspokajać. Pomimo różnicy czasów najwyraźniej

ludzie teraz byli tacy sami, jak w dwudziestym pierwszym wieku. Pracowali,

bawili się, martwili o zdrowie tych, których kochali.

– Gdzie jeszcze często bywam?

– W chatach wieśniaków, kiedy przyjdzie na świat kolejne maleństwo.

Kobiety nie mogą się nachwalić pani wyrobów. Wysoko sobie cenią

czepeczki, odzienie i koce, które wyszły spod twojej ręki, pani Laurel.

– Potrafię szyć?

Brinna przyjrzała jej się uważniej.

– Tak, pani. I pięknie haftować.

Laurel przypomniała sobie gobelin. Czy to miało jakieś znaczenie?

Czyż nie podziwiała talentu kobiet, które go wykonały, kiedy odkryła, że

RS

background image

31

ukrywa się za nim Con? Czy jego Laurel była jedną z kobiet, które stworzyły

to arcydzieło?

Brinna odłożyła grzebień.

– Tyle razy cię czesałam, pani, ale zawsze z przyjemnością patrzę, jak

ślicznie ci się układają włosy wokół twarzy.

Laurel umilkła. To jeszcze jedna cecha, którą dzieliła z żoną Cona. Ani

Con, ani Brinna nie zorientowali się, że jest wśród nich oszustka.

A może wcale nią nie była?

Co naprawdę wiedziała o reinkarnacji? Od dawna ją to fascynowało.

Idea powrotu i ponownego przeżycia własnego życia, szansa naprawienia

przynajmniej części wyrządzonego zła – Laurel często się nad tymi rzeczami

zastanawiała. Ale zawsze były to tylko fantazje. Nigdy nie traktowała swoich

rozważań poważnie.

Czy nie odczuwała zawsze dziwnej więzi z dawną Szkocją, szczególnie

górami i tym zamkiem? Ale jej miłość do tego miejsca była wynikiem

historii, które opowiadała jej babka. Po prostu zainspirowały one wyobraźnię

małej dziewczynki.

A może kryje się za tym coś więcej?

Od najmłodszych lat słuchając opowieści o Szkocji, nie wiedziała, co

było pierwsze – jej miłość do wszystkiego, co szkockie, czy fascynujące

historie babki, które tylko rozbudzały jej fantazję.

Czy naprawdę mogła być zaginioną żoną Cona Wielkiego? Czy kiedyś

żyła w tej odległej wiosce?

Jak inaczej wytłumaczyć wszystko to, co się stało? Z całą pewnością nie

wyobraziła sobie tego, że życie, jakie znała, zniknęło w mgnieniu oka.

RS

background image

32

Uniosła ręce, żeby pomasować skronie, bo poczuła w nich ćmiący ból.

W głowie jej się kręciło od nadmiaru teorii i zbyt wielu możliwości. A

wszystkie one były wielce niepokojące.

Jej umysł zawsze ogarniał każdą stronę zagadnienia, zawsze gotów

przeanalizować wszelkie możliwe rozwiązania trudnej kwestii. To dzięki

temu tak wysoko zaszła w firmie. Ale czasami było to przekleństwem, a nie

pomocą.

– Widzę, że cierpisz, pani, na jeden z tych swoich ataków.

– Ataków? – Laurel gwałtownie uniosła głowę.

– Tych ciężkich bólów głowy. Dręczyły panią od dziecka. Dlatego

wielu mieszkańców wioski podejrzewa, że jest pani wiedźmą.

– Naprawdę?

Odwróciła się i zobaczyła w oczach dziewczyny coś, co ją zastanowiło.

Ale nie tyle była to obawa, ile znużenie. Znów przycisnęła palce do skroni.

– Wiesz, że nie jestem wiedźmą, Brinno.

– Proszę. – Brinna ujęła jej ręce i położyła na kolanach, po czym zaczęła

delikatnie masować skronie Laurel.

Laurel rozsiadła się wygodnie, a z jej ust wydobyło się westchnienie

ulgi.

– Och, czuję się jak w niebie.

– Zawsze to robię, żeby ci ulżyć, pani.

Laurel siedziała z zamkniętymi oczami, próbując odzyskać jasność

myślenia. Ale wciąż prześladowały ją myśli o podobieństwach między nią a

żoną pana tego zamku.

Czy to możliwe, że kiedyś była Laurel z klanu Douglasów, żoną Cona

Wielkiego, wodza klanu MacLennanów?

RS

background image

33

Czy stało się coś, co sprawiło, że znalazła się w swego rodzaju stanie

zawieszenia pomiędzy piętnastym wiekiem a współczesnością?

Jeśli tak, to dlaczego tu trafiła? Czy niebawem wydarzy się tu coś

ważnego, co wymaga jej obecności?

Może będzie miała okazję zrobić coś dobrego? Coś szlachetnego?

Może to wcale nie chodziło o nią, tylko raczej o Conala. Czy to ona

miała nakłonić przywódcę klanu do wkroczenia na drogę, na którą wcześniej

wcale nie zamierzał wejść? Drogę, która mogła na zawsze odmienić jego

życie i bieg dziejów?

Czy też... Ta myśl nie dawała jej spokoju... Po prostu straciła rozum?

RS

background image

34

Rozdział 4

Słysząc głośne pukanie do drzwi, Laurel i Brinna uniosły wzrok.

Po chwili do pokoju wpadł nastoletni chłopiec, rozradowany i bardzo

przejęty. Przemknął szybko jak błyskawica i rzucił się Laurel w ramiona.

– Matko! Nie mogłem uwierzyć, kiedy się o tym dowiedziałem. Tak się

niepokoiliśmy z ojcem! Co się stało? Gdzie byłaś? Szukaliśmy...

– Donovanie. – Jakaś kobieta przystanęła na progu, przyglądając mu się

z miną pełną dezaprobaty. W jej głosie dźwięczała lodowata nuta. – Mówiłam

ci, żebyś nie zadawał tyle pytań. Pamiętaj, co powiedział ojciec. Twoja matka

doznała urazu głowy i niezbyt dobrze się czuje.

– Przepraszam. – Chłopiec się wyprostował.

Zanim zdążył się cofnąć, Laurel złapała go za ręce i przygarnęła do

siebie.

– Bzdury. Nic mi nie jest. Tylko nie wszystko pamiętam. Pozwól, że ci

się przyjrzę.

Był bardzo podobny do ojca, wysoki i prosty jak młode drzewko.

Ciemne, kręcone włosy opadały mu na ramiona. Oczy też miał ojca. Ciemne i

przenikliwe, płonęły w nich żartobliwe ogniki. Okrywał go pled, spod

którego widać było chude nogi i ręce jeszcze słabo umięśnione. Każda matka,

pomyślała Laurel, byłaby dumna z takiego urodziwego syna.

– Och, jak wspaniale się prezentujesz.

Jej słowa sprawiły, że znów się uśmiechnął, aż jej się uradowało serce.

Skupiła uwagę na kobiecie stojącej w drzwiach. Była młoda, krągła jak

dojrzała brzoskwinia, jasne, kręcone włosy sięgały jej poniżej pasa. Oczy

miała trochę zbyt duże, i patrzyła na Laurel nieco podejrzliwe, jakby ujrzała

RS

background image

35

zjawę. Miała na sobie jasną, wełnianą suknię, luźno przewiązaną pasem, za

który wsunęła sztylet. Czy od najazdu wszystkie mieszkanki donżonu nosiły

przy sobie broń? Czy też chciała uchodzić za wojowniczkę? Była zbyt blada,

zbyt delikatna, by walczyć.

– Ty musisz być Dulcie.

Kobieta podeszła bliżej, zaciskając z dezaprobatą usta.

– Pamiętasz mnie?

Laurel szybko pokręciła głową.

– Właściwie nie. Ale Brinna mi powiedziała, że razem z Fergusem

opiekowaliście się Donovanem, za co jestem wam ogromnie wdzięczna.

Kobieta lekceważąco machnęła ręką.

– Dlaczego mielibyśmy się nim nie zaopiekować? Ostatecznie jesteśmy

rodziną. Nie moglibyśmy bardziej kochać Donovana, nawet gdyby był

naszym własnym synem.

Laurel uścisnęła dłoń chłopca.

– Rozumiem, dlaczego.

Dulcie krytycznie przyglądała się Laurel.

– Jakim cudem udało ci się uciec barbarzyńcom, kiedy tylu innych

zginęło z ich okrutnych rąk?

– Sama chciałabym to wiedzieć. – Laurel przycisnęła palce do skroni,

czując lekki ból.

Na ten widok Dulcie cofnęła się o krok.

–Widzę, że jeszcze niezupełnie doszłaś do siebie. Pójdziemy już.

Kiedy zaczęła się odwracać, Laurel położyła dłoń na ramieniu chłopca.

– Zostań chwilkę, Donovanie. Chcę usłyszeć wszystko o... – Zawahała

się, a potem dokończyła: –... wszystko o tym, co robiłeś podczas mojej

nieobecności.

RS

background image

36

– Powinnaś odpocząć – ostrym tonem oświadczyła Dulcie. – Con

wpadnie w gniew, kiedy się dowie, że chłopiec zbyt długo u ciebie zabawił i

cię zmęczył.

Laurel jednak przemówiła równie zdecydowanym głosem, chociaż

starała się nie zdradzić swojego zniecierpliwienia. Nie życzyła sobie kłótni z

kobietą, która mogła się okazać cennym sprzymierzeńcem.

– Zapewniam cię, że nic bardziej nie ukoi moich nerwów, jak

odwiedziny syna. – Zaakcentowała ostatnie słowa, nie pozostawiając cienia

wątpliwości, że nie zamierza puścić chłopca.

– Pamiętaj, żeby nie zamęczać matki. – Dulcie rzuciła mu ostrzegawcze

spojrzenie, zanim wyszła.

Brinna najwyraźniej zamierzała zostać, póki Laurel nie powiedziała, że

chciałaby pogawędzić z synem sam na sam.

Młoda służąca zawahała się na progu.

– Czy mam przynieść pani i Donovanowi coś do jedzenia?

– Świetny pomysł. Chętnie coś zjemy.

Kiedy dziewczyna wyszła, Laurel zwróciła się do chłopca.

– Nareszcie. Teraz, kiedy nikt nam nie przeszkadza, możemy sobie

swobodnie porozmawiać. Chcę się wszystkiego o tobie dowiedzieć.

Opowiedz mi wszystko. – Widząc jego pytające spojrzenie, zreflektowała się.

– Opowiedz, co robiłeś, kiedy zniknęłam.

Chłopak usiadł u jej stóp i spojrzał na nią poważnie.

– Razem z ojcem bardzo się niepokoiliśmy, kiedy nie mogliśmy cię

znaleźć. Błagałem go, żeby wziął mnie ze sobą na poszukiwania, ale rozkazał

mi zostać z wujem.

RS

background image

37

– Chodziło mu wyłącznie o twoje bezpieczeństwo, Donovanie. Było mu

wystarczająco ciężko, kiedy mnie stracił. Pomyśl, jak by cierpiał, gdyby

zginął również jego syn.

– Właśnie to mi powiedział ojciec. Ale nie mogłem znieść myśli, że

będę czekać tutaj, kiedy ty błąkasz się gdzieś po lesie albo wpadłaś w ręce

tych nikczemnych barbarzyńców. Pragnąłem jedynie bycz tobą. Żeby cię

pocieszyć. Żeby cię chronić. Gdybym tam był, walczyłbym z nimi tak, jak

mnie nauczył ojciec, wybiłbym ich co do jednego, by ci nie wyrządzili

krzywdy.

Słysząc jego żarliwe słowa, Laurel poczuła, że serce topnieje jej jak

wosk. Czy jakakolwiek matka mogłaby chcieć czegoś więcej?

– Nie myśl już o tym. Wróciłam do domu. – Dotknęła jego włosów. –

Gdzie byłeś, kiedy barbarzyńcy zaatakowali zamek?

Spojrzał na nią oczami błyszczącymi z przejęcia.

– Spałem w komnatach wuja. Obudziły mnie okrzyki, że wróg

przypuścił szturm. W pierwszej chwili myślałem, że mi się to przyśniło.

Żadni barbarzyńcy nie odważyliby się zaatakować siedziby Cona Wielkiego.

Ale potem okrzyki przybrały na sile, dołączyły do nich odgłosy walki. –

Zniżył głos. – Gdyby wieśniacy nie schronili się w donżonie, kiedy ojciec cię

szukał, wszyscy byśmy zginęli. Napastnikom jakoś się udało przemknąć obok

strażników i już się zdążyli rozbiec po korytarzach. Jakaś kobieta, którą w

nocy obudził płacz niemowlęcia, zauważyła wroga i podniosła alarm.

Nadbiegli mężczyźni, wywiązała się zażarta i krwawa bitwa. Kiedy ich

przepędziliśmy, wuj Fergus pozwolił, żebym wraz z nimi ścigał wrogów w

lesie, w nadziei, że uda nam się schwytać kilku jeńców.

– Czy ojciec pochwalałby to, że wuj naraził cię na niebezpieczeństwo?

Chłopak tylko się roześmiał.

RS

background image

38

– Ty i ojciec jesteście zbyt opiekuńczy. Jak zauważył wuj Fergus, jestem

już bardziej mężczyzną niż chłopcem. Jeśli mam kiedyś zostać wielkim

wojownikiem, muszę opuścić bezpieczne mury zamku i walczyć u boku

mężczyzn.

Laurel dostrzegła bijącą od niego dumę i nagle ogarnął ją niepokój.

Mimo grożących mu niebezpieczeństw nie okazywał strachu. Tylko młodzi

wierzą, że są niepokonani. Nie zastanawiał się, co mu mogło grozić, gdyby

znalazł się twarzą w twarz z uzbrojonymi w miecze najeźdźcami. Dostrzegał

tylko przygodę i szczycił się tym, że brał udział w obronie zamku ojca.

Za kilka lat, kiedy będzie miał na swoim koncie udział w kilku

krwawych bitwach, niewątpliwie te słowa nie będą mu dawać spokoju.

Chociaż nie był jej synem, nic nie mogła poradzić na to, że bała się, co

los przygotował dla tego chłopca i dla wszystkich innych chłopaków z

wioski. Dzieje Szkocji były krwawe. Barbarzyńcy zza mórz, Brytowie tuż u

granic. A w kraju też nie brakowało wrogów. Jedne klany występowały

przeciwko drugim. Ale jak mogła ostrzec Donovana przed zagrożeniami,

które dopiero nadejdą? W żaden sposób nie zdołałaby wytłumaczyć temu

chłopcu, skąd tyle wie o przyszłości. I chociaż dużo ją kosztowało

zachowanie milczenia, postanowiła zmienić temat.

– Dobrze ci się mieszkało z wujem i ciotką? Skinął głową.

– Na ogół tak. Chyba, że ciotka źle mówiła o ojcu. Laurel natychmiast to

zaintrygowało.

– Czemu go krytykowała?

– Nie jest w tym odosobniona. Podobno wielu mieszkańców wioski

uważa, że ojciec nie wywiązał się z obowiązków i zostawił swoich ludzi, gdy

groziło im niebezpieczeństwo. Ale zwróciłem jej uwagę, że ojciec nie mógł

RS

background image

39

wiedzieć, kiedy wrogowie nas zaatakują ani czy w ogóle szykują się do na-

padu. Wiedział jedynie, że bez ciebie, matko, jego życie straciłoby sens.

Laurel głośno wypuściła powietrze z płuc.

– To powinno być dla nich oczywiste. Nikt nie ma prawa krytykować

Conana za to, co zrobił!

Widząc jej święte oburzenie, chłopiec zachichotał. –Powinienem

wiedzieć, jaka będzie twoja reakcja. Zawsze byłaś najzagorzalszą

sojuszniczką ojca. Laurel się zarumieniła.

– Naprawdę?

– Tak. Wszyscy was podziwiają. Jestem dumny, kiedy słyszę, jak

wieśniacy mówią o tobie i o ojcu oraz o waszej ogromnej miłości.

Ich spojrzenia się spotkały.

– Wiesz, że ciebie darzymy równie wielką miłością. Uśmiechnął się

promiennie.

– Tak, matko. Bo ty i ojciec tego nie ukrywacie. Wprost przeciwnie.

– Co wiesz o stosunkach pomiędzy Fergusem i ojcem? Brinna mi

powiedziała, że Fergus w młodości nie nauczył się sztuki wałki od swego

ojca.

– To prawda. Ojciec i wuj mieli jednego ojca, ale różne matki.

– Jak to się stało, że Fergus tu zamieszkał?

– Kiedy ojciec dowiedział się o śmierci matki swego przyrodniego

brata, zaproponował mu, żeby zamieszkał w zamku.

– Ile lat miał wtedy Fergus?

– Trzynaście. Wuj często powtarza, że był jedynym opiekunem swej

matki aż do jej śmierci. Kiedy przeniósł się do zamku, nie potrzebował

niczyjej pomocy. Ale jest wdzięczny ojcu za to, że przyjął go do swojej

RS

background image

40

rodziny i klanu. Kiedy mieszkał tylko z matką, bardzo doskwierała mu sa-

motność.

Laurel znów zaczęła intensywnie myśleć. Wyglądało to na klasyczny

przykład rywalizacji między braćmi. Odnoszący sukcesy brat, uwielbiany

zarówno przez matkę, jak i przez ojca. I wyrzutek, spragniony ojcowskiej

miłości, do dziś wciąż boleśnie odczuwa tamte lata braku zainteresowania

jego osobą, chociaż korzysta z hojności brata.

– Czy nie wydaje ci się, że Fergus nadal cierpi, wspominając te

wszystkie lata, kiedy musiał troszczyć się o matkę, i był pozbawiony ojca?

– Nie wiem. Rzadko opowiada o tamtych czasach. Słysząc głośne

pukanie do drzwi, obydwoje unieśli wzrok.

W progu stanął wojownik.

Donovan natychmiast zerwał się na nogi.

– Witaj, wuju.

Zaintrygowana Laurel, przyglądała się uważnie mężczyźnie, który na

jej widok stanął jak zamurowany.

– Nie uwierzyłbym, gdybym tego nie zobaczył na własne oczy. – Gapił

się na nią, nie ukrywając zdumienia.

Fergus absolutnie nie był podobny do swojego przyrodniego brata.

Podczas gdy Con był wysoki i ciemnowłosy, Fergus w porównaniu z nim

wydawał się blady, jasne włosy opadały mu na ramiona, a oczy miał koloru

zachmurzonego nieba. Nie dorównywał także wzrostem Conowi, ale był

szeroki w barach, a ręce miał muskularne.

Laurel z łatwością sobie wyobraziła, jak te silne ręce unoszą sztylet lub

miecz z precyzją niosącą śmierć.

RS

background image

41

– Fergusie, przyłączysz się do nas? – Wyciągnęła rękę, ale nadal stał w

progu komnaty; na jego twarzy nie malowała się radość na widok Laurel.

Przyglądał jej się wielce podejrzliwie, wcale się z tym nie kryjąc.

– Pani. – Ukłonił się lekko. – Twój małżonek powiedział, że jeszcze nie

doszłaś do siebie po tej ciężkiej próbie.

– Jak widzisz, nic mi nie jest.

– Barbarzyńcy zazwyczaj uniemożliwiają swoim jeńcom ucieczkę; albo

lamią im nogi, albo w inny sposób zadają tyle bólu, że pojmani muszą u nich

zostać.

– W takim razie miałam wiele szczęścia, że tutaj jestem.

Szybko się opanował i zwrócił do chłopca:

– Ojciec chce, żebyś przyszedł do stajni. Czeka tam na ciebie.

Chłopiec się ożywił.

– Czy to oznacza, że wznowimy nasze poszukiwania barbarzyńców?

– Wiem tyle, co ty. Byłem w wiosce, kiedy kazano mi wrócić do zamku.

Chodź, chłopcze. Lepiej nie każmy twojemu ojcu czekać.

Donovan cmoknął Laurel w policzek.

– Wybacz, matko. Muszę iść.

– Naturalnie, że musisz. – Ujęła jego rękę w obie dłonie. – Bardzo mnie

ucieszyła twoja wizyta, Donovanie. Obiecaj, że znów do mnie przyjdziesz.

– Obiecuję. Chociaż nie wiem, kiedy. Muszę wykonywać polecenia

ojca. – Rzucił jej promienny uśmiech i wyszedł razem ze swoim wujem.

Kiedy zamknęły się za nimi drzwi, Laurel odchyliła głowę do tyłu,

zamknęła oczy i zaczęła się zastanawiać.

Wśród osób, które poznała do tej pory, były tylko dwie, którym mogła

bezgranicznie zaufać. Con i Donovan. Ojciec i syn. Obaj rozpaczliwie

RS

background image

42

pragnęli odszukać zaginioną Laurel. I obaj nie posiadali się z radości, kiedy

się odnalazła.

Niemożliwością jest udawać taką miłość. Mężczyzna i chłopiec

bezgranicznie kochali Laurel.

Czego nie można powiedzieć o innych. Brinna, Dulcie i Fergus nie

tylko byli zaskoczeni jej niespodziewanym powrotem, ale również w pewien

sposób skonsternowani. Co według niej świadczyło, że któreś z nich lub

wszyscy troje mieli coś wspólnego z jej zniknięciem.

Ale mogła też się mylić. Może zwyczajnie byli zbyt wstrząśnięci, by

okazać swoje prawdziwe uczucia. Co oznaczałoby, że ktoś inny też mógł się

przyczynić do zniknięcia Laurel.

Póki nie pozna lepiej ludzi z otoczenia Conala i Donovana, Laurel

postanowiła nie ufać nikomu. Będzie obserwowała i słuchała. I spróbuje się

zorientować, jakie tajemnice ukrywają w głębi swoich serc mieszkańcy

zamku.

Była coraz mocniej przekonana, że nie przypadkiem została

przeniesiona w czasie. Znalazła się tu z jakiegoś powodu. Może po to, by

pomóc Conowi ustalić, kto z ich grona był zdrajcą. A może miała

wykorzystać swoją wiedzę o przyszłości, by nauczyć tych ludzi czegoś, czego

nie znali.

Bez względu na to, dlaczego się tu znalazła, nie wątpiła, że w swoim

czasie wszystkiego się dowie.

Na razie musi zachować jak najdalej posuniętą ostrożność. I z uwagą

wsłuchiwać się w to, co będą mówili ludzie. A także w to, co przemilczą.

Starała się nie zwracać uwagi na niepokój, który wkradł się do jej serca.

Ktoś nie szczędził starań, by pozbyć się żony pana tego zamku. Może

pierwsza Laurel spoczywa już gdzieś martwa w płytkim grobie. Jeśli tak jest,

RS

background image

43

póki ona będzie się podszywała pod tę kobietę, jej życiu także grozi

niebezpieczeństwo.

Nie miała wątpliwości, że ci, którzy zabili raz, nie zawahają się zabić

ponownie, jeśli tylko nadarzy się sprzyjająca okazja.

Dlatego będzie obserwowała i przysłuchiwała się, i zrobi wszystko, co

w jej mocy, by chronić siebie, póki ten sen, ten koszmar, ta... szalona podróż

w czasie się nie zakończą.

RS

background image

44

Rozdział 5

Pani. – Brinna rozejrzała się wokół, wyraźnie zdziwiona. – Czy

chłopiec już wyszedł?

– Niestety tak. Ojciec kazał mu się stawić w stajni. Służąca postawiła

tacę na ławie.

– Kucharka upiekła ulubione babeczki Donovana.

– Jestem pewna, że je z radością zje po powrocie. Brinna się

wyprostowała.

– Kucharka powiedziała, że razem z całą służbą planują wydanie

uroczystego przyjęcia dziś wieczorem dla uczczenia twojego powrotu do

domu, pani.

– Podziękuj wszystkim w moim imieniu i powiedz, że już się nie mogę

doczekać wieczoru.

Dziewczyna zrozumiała, że nie jest potrzebna Laurel.

– Dobrze, pani. Czy chcesz teraz odpocząć?

Laurel skinęła głową i udała, że ziewa. Lecz jak tylko została sama,

zaczęła obchodzić komnaty w nadziei, że dowie się czegoś o kobiecie, która

ostatnio je zamieszkiwała.

Na małej komodzie znalazła igły i motek przędzy. W szufladzie były

szczotki i pojemniczki zawierające różne barwniki roślinne. Zdaje się, że jej

imienniczka była również artystką. Laurel przypomniała sobie gobelin i

prześliczne scenki, przedstawiające codzienne życie na zamku. Była święcie

przekonana, że część z nich wyszła spod ręki żony Cona.

Zaintrygowana, otworzyła skrzynię i przyjrzała się bogatej garderobie,

strojom dziennym i nocnej bieliźnie. Były tu też szale, czepiec, a także

RS

background image

45

wstążki, mogące służyć jako kolorowe pasy. Przyłożywszy suknie do siebie,

Laurel stwierdziła, że nosi dokładnie ten sam rozmiar, co żona pana zamku.

Nie powinno jej to zdziwić, ponieważ wszyscy, którzy ją widzieli do tej pory,

brali ją za zaginioną kobietę. Ale i tak teraz, kiedy dotykała strojów tamtej, z

całą siłą przypomniało jej się, że to nie jakaś niewinna gra. Podczas gdy ona

jest tu bezpieczna i rozpieszczana, żonę pana na zamku przetrzymywano

gdzieś wbrew jej woli. Albo, co gorsza, już nie żyła – a jej porywacze żyli

sobie spokojnie, pewni, że ofiara nigdy nie ujawni ich nikczemnego czynu.

Tyle tylko, że wróciła i była wśród nich.

Obojętne, czy wierzyli w duchy, czy też dali się nabrać na jej rzekomy

zanik pamięci spowodowany uderzeniem w głowę, prędzej czy później

uznają, że muszą się jej pozbyć, by ukryć to, co zrobili.

Conal i Donovan, ucieszeni jej powrotem, może przestaną być tacy

czujni. Ona nie pozwoli sobie na taki luksus. Nie wolno jej ani na chwilę

zapomnieć, że stale grozi jej niebezpieczeństwo. A bodajże równie wielkie,

pomyślała wzdychając, groziło jej ze strony samego wodza, który koniecznie

chciał ją zaciągnąć do swojej łożnicy. Gdyby nie to, że Laurel była osobą

niezwykle etyczną, przynajmniej w tym mogłaby znaleźć jakąś satysfakcję.

Ale napawała ją odrazą sama myśl, że mogłaby dzielić loże z mężczyzną,

którego żonie grozi śmiertelne niebezpieczeństwo. A ponieważ nie udało jej

się przekonać Cona, że nie jest jego ukochaną Laurel, ta groźba wydawała się

najbardziej realna.

Uniosła wzrok, kiedy drzwi otworzyły się gwałtownie i do pokoju

wszedł mężczyzna, o którym właśnie rozmyślała.

Był zasępiony, zmrużył oczy, zacisnął usta.

– O co chodzi, Conalu? Czego się dowiedziałeś od jeńca?

RS

background image

46

– Mniej, niż chciałbym. Kiedy przyłożyłem mu miecz do gardła,

przyznał, że wiedział wcześniej, jak ominąć straże i dostać się do środka oraz

którymi korytarzami pójść, żeby dotrzeć do pomieszczeń zajmowanych przez

wieśniaków, by móc ich uciszyć, zanim podniosą alarm. Ale zapewniał, że

nie zna imienia tego, kto przekazał te informacje, utrzymując, iż wie to

jedynie ich przywódca. – Con odrzucił miecz i sztylet, nalał piwa do pucharu

i wypił je łapczywie.

– Wierzysz mu?

Wzruszył ramionami.

– Kiedy człowieka czeka rychła śmierć, nie ma powodu, by kłamać.

– Gdzie jest teraz jeniec? – Wstrzymała oddech, zastanawiając się, czy

krew na mieczu Cona należała do tamtego nieszczęśnika.

– Zostawiłem go z Fergusem i Duncanem. Fergus jest pewien, że uda

mu się wydobyć z barbarzyńcy to, co jeszcze ukrywa.

Laurel poczuła dreszcz na myśl, co będzie musiał wycierpieć jeniec.

– A jeśli mówi prawdę i rzeczywiście nie zna imienia zdrajcy?

Conal znów wzruszył swoimi potężnymi ramionami.

– Wtedy z radością powita śmierć. Laurel nagle ogarnął lęk.

– A co z Donovanem? Wielkie nieba, nie zostawiłeś go chyba tam, żeby

był świadkiem takiego okrucieństwa?

Con się uśmiechnął.

– Zawsze groźna niedźwiedzica, kiedy rzecz dotyczy naszego syna. Nie

obawiaj się, najdroższa. Posłałem Donovana do wioski, żeby sprowadził

medyka.

– Żeby obejrzał twoją ranę? – Odruchowo dotknęła dłonią czystego

płótna, którym miał obwiązane ramię.

Położył rękę na jej dłoni.

RS

background image

47

– Nie, najdroższa. Chodzi o ciebie.

– O mnie? – Próbowała się odsunąć, ale przytrzymał ją mocno. –

Niepotrzebne mi żadne lekarstwo.

– Chcę, żeby medyk obejrzał ślad po uderzeniu w głowę. Brinna mi

powiedziała, że nawet nie pamiętałaś naszego syna.

– To był... – Laurel myślała gorączkowo. – To był chwilowy zanik

pamięci. Nic więcej. Jestem trochę oszołomiona. Ale z całą pewnością nie

trzeba, by ktokolwiek oglądał moją głowę.

– W takim razie zgódź się na to przez wzgląd na mnie. – Przytulił ją

mocno i przycisnął usta do włosów na jej skroni. – Nie mogę znieść myśli, że

ci barbarzyńcy wyrządzili ci jakąś krzywdę, najdroższa.

Próbowała nie zwracać uwagi na falę ciepła, która nagle ją zalała, ale

okazało się to niewykonalne. Chociaż nie miała prawa do miłości tego

mężczyzny, coraz wyraźniej czuła żar jego płomiennego uczucia. Wcześniej

czy później spłonie od niego.

Cóż za śmierć.

Zaśmiała się w duchu. Objęła Conala w pasie i postanowiła przestać się

opierać, tylko rozkoszować się tym, co ją spotkało. Nie zważając na poczucie

winy, które wciąż starało się dojść do głosu, nadstawiła twarz do pocałunku.

– Nazwałem cię niedźwiedzicą? – Musnął wargami jej usta. –

Powinienem powiedzieć „lisica".

Już miała mu żartobliwie odpowiedzieć, kiedy Conal westchnął głośno,

a potem objął ją z całych sił i pocałował z takim żarem, że nie miała wyboru,

musiała mu ulec.

Kompletnie straciła głowę.

Straciła głowę, owładnięta uczuciami, jakich nigdy wcześniej nie

doświadczyła. Jak usta mężczyzny mogą sprawić taką rozkosz? Całował ją

RS

background image

48

jednocześnie namiętnie i z uwielbieniem. Jakby była najbardziej ponętną

boginią, jaka kiedykolwiek istniała. Obsypywał pocałunkami jej twarz i szyję,

obiecując niezwykłe doznania. A jego dłonie... Tymi dużymi dłońmi

wojownika, którymi z taką wprawą potrafił władać mieczem, teraz pieścił ją

tak delikatnie, jakby była z kruchego szkła. Przesuwał palcami po jej ciele z

niezachwianą pewnością, że każda jej cząstka należy do niego.

Tak się zapamiętali, że minęła chwila, nim się zorientowali, że

otworzyły się drzwi.

Jednocześnie unieśli głowy. Obydwoje z trudem chwytali powietrze.

Na progu stał Duncan, wcale niespeszony tym, że tak bezceremonialnie

wtargnął do komnaty pana zamku i jego żony.

– Panie. – Szybko skłonił głowę, ani na chwilę nie spuszczając wzroku z

Laurel. – Twoja obecność jest niezbędna w wielkiej sali.

–Nie, mój przyjacielu. Powiedz kucharce, że Laurel i ja zjemy sami w

naszych komnatach. Jeszcze nie przywitałem się ze swoją żoną jak należy. –

Con nie przestał obejmować Laurel, a kiedy próbowała się odsunąć,

przytrzymał ją.

Widząc, że dowódca chce go odprawić, młody wojownik odchrząknął.

– Służba i mieszkańcy wioski zaplanowali ucztę, by uczcić powrót pani.

Chociaż Con nie powiedział tego na głos, Laurel wyczuła bijącą od

niego bezsilną złość.

– Czy nie ma sposobu, by ją przełożyć? Duncan pokręcił głową.

– W sali już zebrali się wieśniacy i czekają na ucztę. Odebraliby to jako

zniewagę, gdyby teraz kazano im wrócić do domów.

– Masz rację. – Con z ociąganiem puścił Laurel i uśmiechnął się

gniewnie. – Chodź, najdroższa. – Wziął ją za rękę i poprowadził jakimś

korytarzem. Kiedy szli, nachylił się ku niej i szepnął: – Nie mam odwagi

RS

background image

49

przeklinać losu, który nie pozwala nam nacieszyć się sobą, ponieważ ten sam

los sprawił, że bezpiecznie wróciłaś do domu, żono. Zresztą wcześniej czy

później wszyscy pójdą na spoczynek. Kiedy ta chwila nastąpi, okażę ci całą

miłość, jaką zachowałem tylko dla ciebie.

Laurel poczuła dreszcz. Ciekawa była, czy wywołał go lęk czy

perspektywa rozkoszy.

*

Gdy dotarli do wielkiej sali, ujrzeli rozpromienionego Donovana, który

naśladując ojca, podał matce ramię.

– Ojcze, jest tu medyk.

– Na razie niech usiądzie z ucztującymi. Później go wezwiemy.

Słysząc słowa Cona, Laurel się uspokoiła. Zyskała trochę czasu.

Kiedy przekroczyła próg wielkiej sali, uświadomiła sobie, że nie była

przygotowana na tak wielką fetę. W kominkach po obu stronach

pomieszczenia

płonął

ogień,

zalewając

wszystko

migotliwym,

pomarańczowoczerwonym blaskiem. Mężczyźni i kobiety, siedzieli za

długimi stołami, dziewki służebne uwijały się, napełniając kielichy. Słychać

były okrzyki i salwy rechotliwego śmiechu. Ale kiedy zauważono Laurel

stojącą między mężem i synem, salę wypełnił ryk przypominający grzmot tak

potężny, że zadrżały belki powały.

– Witaj, pani!

– Oto i ona. Witaj w domu, pani Laurel!

– Za naszą panią!

Wzniesiono kielichy. Kiedy Laurel wolno ruszyła przez tłum gości,

mężczyźni w hołdzie wyciągnęli w górę miecze, a wiele kobiet ocierało łzy

radości.

– Widzisz, jak cię kochają? – szepnął jej Con prosto do ucha.

RS

background image

50

Starała się nie zwracać uwagi na falę ciepła, jaka ją zalała, kiedy od jego

oddechu poruszyły się włosy na jej skroni.

– Sądząc po głosach, powiedziałabym, że już od jakiegoś czasu piwo

leje się tutaj strumieniami.

Con zachichotał.

– Czemu nie? Niepokoili się i cierpieli razem ze swoim panem. Teraz

przyszła pora świętowania szczęśliwego zakończenia twoich przygód.

Podbiegła jakaś mała dziewczynka i wcisnęła jej w ręce bukiet polnych

kwiatów. Wzruszona Laurel przyklękła, przytuliła małą i pocałowała ją w

policzek.

Kiedy się wyprostowała, zobaczyła, że rodzice dziewczynki nie

ukrywają łez.

Cóż takiego zrobiła żona Cona, że zaskarbiła sobie aż taką miłość tych

ludzi? Laurel przypomniała sobie słowa Brinny. Zdaje się, że chociaż wiodła

zwyczajne życie, odwiedzała sąsiadów w dzień targowy, szyła kaftaniki i

czapeczki dla noworodków, Laurel znalazła sposób, by podbić serca

wieśniaków.

Czy jest w tym jakaś nauczka dla niej? Czy kiedykolwiek naprawdę

przejmowała się sprawami swoich przyjaciół, czy też całą energię poświęciła

na robienie kariery? Czy w jej życiu był ktoś gotów rzucić wszystko, by udać

się na jej poszukiwanie? Czy jej przyjaciele płakaliby z radości, gdyby

wróciła po tajemniczym zniknięciu?

Nie było teraz czasu na takie rozważania. Con i Donovan prowadzili ją

przez tłum zebranych do stołu ustawionego na drewnianym podium po to,

żeby wszyscy goście dobrze go widzieli. Weszli po kilku stopniach, Con

odsunął dla niej krzesło, a potem sam zajął miejsce u szczytu stołu, mając ją

po swojej prawej ręce, a Donovana – po lewej.

RS

background image

51

Dał znak Fergusowi i Dulcie, żeby do nich dołączyli. Z zadowolonymi

minami wstali ze swoich miejsc, weszli na podwyższenie i usiedli obok

Laurel. Con w podobny sposób zaprosił również Duncana, który podszedł

razem z wysoką, szczupłą młodą kobietą. Kobieta lekko się ukłoniła, a młody

wojownik przedstawił ją jako swoją narzeczoną, Mary. Zanim Laurel zdążyła

cokolwiek powiedzieć, Mary złapała ją za obie ręce i uniosła je do ust.

– Niebiosom niech będą dzięki za to, że bezpiecznie do nas wróciłaś,

pani. Czułam się tak, jakbym straciła rodzoną siostrę. Teraz, kiedy ponownie

jesteś z nami, mamy powód, by znów się cieszyć.

– Dziękuję ci, Mary. – Laurel ze wzruszenia aż ścisnęło się gardło.

Siedzący obok niej Fergus przyglądał jej się badawczo.

– Jesteś blada, pani. Czy jeszcze nie doszłaś zupełnie do siebie?

– Może to wzruszenie. – Podniosła kielich do ust, mając nadzieję, że

piwo ukoi jej nerwy.

Siedząc między Conem a jego przyrodnim bratem, Laurel po raz

pierwszy miała okazję przyjrzeć się im obu z bliska. Służący wolno krążyli po

sali, częstując obecnych pieczonymi kuropatwami, grubymi plastrami

baraniny i jaskrawoczerwonymi łososiami, dopiero co wyłowionymi z po-

bliskiej rzeki. Obaj mężczyźni rozmawiali poważnymi, przyciszonymi

głosami.

Fergus spojrzał na swojego brata.

– Barbarzyńca skonał, nie powiedziawszy nic więcej. Con skinął głową.

– Tego się obawiałem. Gdyby jeszcze coś wiedział, wyznałby to, by

uniknąć śmierci.

– Jeszcze niezupełnie z nim skończyłem, ale Duncan miał dosyć i

skrócił jego męki, nim zdołałem wyciągnąć z wroga odpowiedź na moje

RS

background image

52

pytania. – Fergus przyjrzał się badawczo swojemu przyrodniemu bratu. –

Poprowadzisz wojowników przeciw najeźdźcom?

Con spojrzał na obecnych na sali.

– Nie mam serca prosić tych ludzi, żeby ponownie zostawili swoje

rodziny. Przecież dopiero co wrócili z boju.

Fergus zmarszczył brwi.

– A może to ty nie chcesz zostawić swojej rodziny teraz, kiedy

odzyskałeś tę, którą ci odebrano?

Laurel się odwróciła, by spojrzeć na Cona, ale on, zamiast poczuć się

urażony słowami Fergusa, tylko się uśmiechnął i dotknął dłonią jej policzka.

– A czy ty chciałbyś zostawić kogoś takiego, bracie? – Rozległ się

gniewny syk jego żony. Fergus rzucił jej spojrzenie, a potem powiedział:

– W takim razie może pozwolisz mi poprowadzić armię przeciwko

barbarzyńcom, kiedy sam będziesz... Oddawał się innym przyjemnościom?

Con zmrużył oczy.

– Dziś wieczorem nie będziemy rozmawiali o wojnie. Zapomniałeś, z

jakiej okazji się tu zebraliśmy?

– Niczego nie zapomniałem.

Fergus spojrzał przez ramię na dziewkę służebną, trzymającą kosz

gorącego chleba prosto z pieca i babeczek polanych miodem. Wziął kilka

kawałków dla siebie i swojej żony, odwrócił się tyłem do Laurel i pochylił ku

Dulcie. Zaczęli rozmawiać przyciszonymi głosami. Laurel nie słyszała, co

mówili, ale odniosła wrażenie, że ich słowa są pełne złości.

Podczas posiłku wciąż na nowo napełniano kielichy. Im biesiadnicy

byli bardziej pijani, tym głośniej się śmiali. Wieśniacy stawali się coraz

śmielsi; jeden po drugim wstawali, by śpiewać pieśni pochwalne na cześć

pani Laurel i pić za jej zdrowie.

RS

background image

53

W pewnej chwili Con dał znak Brinnie, żeby podeszła.

Coś jej szepnął, a ona dotknęła ramienia Donovana.

– Zabiorę cię do twojej izdebki.

Chłopiec zwrócił się w stronę ojca.

– Czy muszę już iść?

– Tak. Młody wojownik musi dużo spać.

– Ale ominą mnie pozostałe toasty.

Con się roześmiał.

– Kiedy usłyszysz jeden, synu, to tak, jakbyś słyszał je wszystkie. Na

ciebie już pora.

Chłopiec posłusznie skinął głową, a potem nachylił się, by pocałować

matkę w policzek.

– Dobranoc, matko. Jutro do ciebie przyjdę.

Laurel patrzyła, jak szedł za dziewczyną, i poczuła, jak ogarnia ją

dziwna błogość. Chociaż nie był jej synem, patrząc na niego, odczuwała

dumę.

– Dochowaliśmy się wspaniałego syna. – W głosie Cona przebijała

duma.

Chociaż wiedziała, że nie dla niej były przeznaczone pochwały tego

mężczyzny, znów zalała ją fala ciepła.

Za namową Dulcie Fergus w końcu podniósł się niezgrabnie z miejsca.

W sali natychmiast zapadła cisza.

Fergus zwrócił się w stronę brata i siedzącej obok niego Laurel.

Początkowo mówił niepewnie i było oczywiste, że czuje się skrępowany,

przemawiając do gości.

– Wypijmy za pana na zamku, który był niepocieszony po utracie

ukochanej żony.

RS

background image

54

Wszyscy zerwali się z miejsc, krzycząc i opróżniając kielichy, podczas

gdy służba biegała, napełniając je ponownie.

–I wypijmy za lady Laurel, która wróciła na swe prawowite miejsce u

boku męża, dzięki czemu pan tego zamku znów jest szczęśliwy.

Znów rozległy się okrzyki i opróżniono kielichy.

Con nachylił się, by uścisnąć dłoń Fergusa.

– Dziękuję ci, bracie. Cieszę się, że radujesz się pospołu ze mną.

Ale Fergus miał ponurą minę.

– To pomysł Dulcie. Ja nie mogę się w pełni radować, wiedząc, że

najeźdźcy odeszli wolno, kiedy my tu ucztujemy.

– Jeszcze będzie dość czasu na prowadzenie wojen, mój bracie. – Con

objął dłoń Fergusa, zaciśniętą w pięść. – Jutro porozmawiamy. Ale dziś

wieczorem... – Wstał, a tłum się uciszył. Ujął za rękę Laurel i pociągnął ją

lekko, by stanęła obok niego. – Dziękuję bogom, którzy zwrócili mi serce.

Moja żona i ja jesteśmy wdzięczni za waszą miłość i lojalność. Teraz udamy

się do naszych komnat.

Rozległ się śmiech, niektórzy rzucali znaczące spojrzenia.

Con uniósł rękę, prosząc o ciszę.

– A wy ucztujcie dalej.

Zebrani głośno wyrazili swoją zgodę na taką propozycję. Przy wtórze

oklasków i tupotu nóg Con sprowadził Laurel po stopniach i przeszedł z nią

przez wielką salę. Kiedy zamknęły się za nimi masywne drzwi, zgiełk

przemienił się w cichy gwar.

Razem udali się na górę. Kiedy przekroczyli próg i zamknęli za sobą

drzwi, Laurel niemal drżała z emocji.

RS

background image

55

Najbardziej gnębiło ją to, że największym jej pragnieniem jest

zapomnieć o wszystkim i móc się cieszyć tym, co zamierzał uczynić ten

mężczyzna.

Mężczyzna, będący mężem innej.

Ta myśl nie dawała jej spokoju, mimo że Conal pociągał ją silniej niż

jakikolwiek mężczyzna, którego kiedykolwiek spotkała w tym świecie.

Czy w świecie, który pozostawiła daleko stąd.

RS

background image

56

Rozdział 6

Jedyne źródło światła w pokoju stanowił ogień, buzujący w kominku.

Rzucał pełgające cienie na ściany i sufit. W powietrzu unosił się zapach

jodłowych i świerkowych gałęzi i dymu.

Con ujął Laurel za rękę i poprowadził przez komnaty do zamkniętych

drzwi, za którymi było jeszcze jedno pomieszczenie. Na posłaniu przykrytym

skórami zwierząt leżał Donovan.

Patrząc na śpiącego chłopca, Con uścisnął jej dłoń.

– Za każdym razem, kiedy widzę owoc naszej miłości, najdroższa, moje

serce przepełnia miłość. Czyż nie jest wspaniały?

Zbyt wzruszona, by coś powiedzieć, Laurel tylko skinęła głową. Ile razy

oczami duszy widziała taką scenkę? Jak stoi z ukochanym mężczyzną,

trzymają się za ręce i spoglądają na twarz ich śpiącego dziecka. Ile razy się

zastanawiała, jakie to uczucie być matką? Mieć kogoś wyjątkowego, kto

darzyłby ją bezwarunkową miłością? Widok Donovana ze zmierzwionymi

włosami i anielską buzią, ujął ją za serce tak, jak jeszcze nigdy niczemu się to

nie udało.

– Biedny Donovan cierpiał tak samo jak ja, kiedy cię zabrakło. Ale

byłem zbyt pogrążony we własnym smutku, by go pocieszyć, tak jak na to

zasługiwał.

Laurel położyła palec na ustach Cona, by go uciszyć.

– Nie oceniaj siebie zbyt surowo, Conalu. Ten chłopiec tak bardzo cię

kocha, że jedyne, czego pragnie, to być podobnym do ciebie pod każdym

względem.

Zaskoczył ją, ujmując jej dłonie i unosząc je do swych ust.

RS

background image

57

– To niemożliwe, ponieważ w równym stopniu ukształtowałaś go ty,

najdroższa. I dzięki tobie będzie znacznie lepszym człowiekiem ode mnie.

Łagodniejszym. Mądrzejszym. Silniejszym.

Laurel wzruszyła się niemal do łez. Jak to możliwe, że słowa tego

mężczyzny i sam dotyk jego warg na skórze mogły wywołać taki efekt?

Widząc, jak wielkie emocje obudził w niej widok chłopca, Con

wyprowadził ją z komnaty i zamknął drzwi. Posadził Laurel koło kominka

promieniującego ciepłem.

W ich sypialni, widocznej przez otwarte drzwi, zsunięto na bok miękkie

skóry zwierzęce, odsłaniając śnieżnobiałe posłanie pod nimi.

Na ławie stała karafka z winem i dwa kryształowe kielichy.

Con napełnił kieliszki i przeszedł przez pokój, by wręczyć jeden Laurel.

Chociaż już trochę jej się kręciło w głowie od piwa, które wypiła podczas

uczty, wzięła od niego kielich, a dotyk jego dłoni spowodował, że ponownie

przeszła ją fala gorąca.

– Wieśniacy pili twoje zdrowie, najdroższa. Teraz ja wypiję za nas.

– Za nas – powtórzyła za nim jak echo i wypiła, po czym odstawiła

kieliszek i wyciągnęła ręce. – Conalu, jest coś, o czym powinieneś wiedzieć.

– Tak, najdroższa. Ja również muszę ci coś wyznać. – Idąc za jej

przykładem też odstawił swój kielich. – Ale to może zaczekać. A moje

uczucia do ciebie nie.

Kiedy wyciągnął do niej ręce, położyła mu dłoń na piersiach.

– Musisz mnie wysłuchać.

–I wysłucham. Ale najpierw muszę cię pocałować, inaczej moje biedne

serce z pewnością przestanie bić. – Przyciągnął ją do siebie i dotknął ustami

jej warg.

RS

background image

58

Czuła bicie jego serca. Czuła jego zniecierpliwienie, kiedy całował ją

coraz żarliwiej. Czuła jego pożądanie, kiedy pieścił ją, nie pozwalając jej

mówić ani nawet myśleć.

Ten pocałunek był inny od pozostałych. Wcześniej Con całował ją

czule, delikatnie. Teraz jego pocałunek świadczył o głębokiej miłości i

mrocznym pożądaniu. Pożądaniu, które długo w sobie tłumił.

W głowie jej się kręciło. Od piwa? A może od pocałunków? Chciała

zachować rozsądek. Musiała. Bo musiała mu wyznać prawdę o sobie teraz,

póki nie jest za późno.

Ale szybko traciła kontrolę nad sytuacją.

– Nawet sobie nie wyobrażasz, jakie myśli mnie dręczyły, kiedy

przeczesywałem las w poszukiwaniu ciebie, najdroższa. – Odsunął ją nieco

od siebie, by móc spojrzeć jej głęboko w oczy, żeby to zrozumiała.

Ból, jaki w nich ujrzała, oszołomił ją i przyprawił o zawrót głowy,

poruszając jakąś strunę głęboko w jej sercu.

– Och, najdroższa. – Przytulił ją i zaczął całować w policzek i w ucho. –

Wielkie nieba – szepnął – oczami duszy widziałem cię w rękach tych

barbarzyńców. Widziałem, jak cierpisz ból i poniżenie, by w końcu umrzeć.

– Przestań, Conalu. Nie wolno ci się zadręczać takimi...

Zaczął ją lekko całować w szyję.

– Nie masz pojęcia, jakie obrazy stawały mi przed oczami.

Wywoływały większe cierpienia niż wszystkie rany, jakie poniosłem w

bitwach. Wolę zginąć z rąk wrogów, niż jeszcze raz przeżywać utratę ciebie.

Laurel z trudem chwytała powietrze. Wbrew woli jej palce wczepiły się

w tkaninę, osłaniającą pierś Conala, i przyciągnęły go bliżej. Tak bardzo

pragnęła przytulić się do niego całym ciałem. Ale wiedziała, że nie wolno jej

RS

background image

59

tego zrobić. Z pewnością doprowadziłoby to ich oboje do szaleństwa, bo

igrała z ogniem. Namiętność Cona podsycała jej namiętność i pożądanie.

Jęknęła, kiedy jego pocałunek stał się jeszcze gorętszy. Krew pulsowała

w żyłach Laurel, kiedy Con przesuwał dłońmi po jej skórze, gładząc ją i

podniecając. Przeszedł ją dreszcz, gdy pochylił głowę niżej, ku jej piersiom.

Chociaż miała na sobie wełnianą suknię, czuła jego gorące usta, gdy zaczął ją

pieścić wargami.

Wiedziała, że pozwoliła mu przekroczyć granicę, ale nie miała sił dłużej

się opierać. Zmęczyły ją próby powstrzymywania go. Zmęczyła ją walka z

nim i ze swoim własnym pożądaniem. Bo, prawdę mówiąc, chciała tego

samego, co ten mężczyzna. Wydawało się czymś najbardziej naturalnym pod

słońcem ulec i pójść za głosem serca.

Kiedy jęknęła z rozkoszy, drgnął i pocałował ją długo, wolno,

namiętnie.

– Rana, zadana mojemu sercu – szeptał – była znacznie gorsza od

wszelkich ran, zadanych przez miecz czy sztylet wroga. Wiedziałem, że jeśli

szybko cię nie odnajdę, moje życie też wkrótce się skończy. Nie chciałem żyć

bez ciebie, Laurel.

– Musimy porozmawiać. Musisz mnie wysłuchać. – Wciągnęła

powietrze w płuca i położyła dłonie na piersi Cona, mając nadzieję, że zdoła

powiedzieć mu całą prawdę o sobie, nim będzie za późno.

Ale nie chciał słuchać. Owładnęło nim pożądanie, które teraz pragnęło

się uwolnić.

– Nie pora na rozmowy, najdroższa. – Przycisnął ją do ściany i zaczął

całować tak żarliwie, że oboje stracili dech.

RS

background image

60

Była rozpalona. Paliła ją skóra w miejscu, gdzie położył palce. Jej krew

przemieniła się w płynną lawę. Pragnęła, by Con uwolnił ją od ciężkich

ubrań, które tylko potęgowały uczucie gorąca.

Jakby czytając w jej myślach, puścił ją, obiema dłońmi złapał jej suknię

i rozdarł całą, a następnie pozwolił, by tkanina osunęła się na podłogę. Szmer

rozdartego materiału zagłuszył uderzenia ich serc.

– Och, Laurel. Moja piękna, cudowna Laurel. Każę wieśniaczkom

uszyć dla ciebie kilka nowych sukien, by zastąpiły tę. Ale teraz muszę cię

mieć.

Z jękiem objęła jego głowę i go pocałowała. Pocałunek wyrażał jej

tęsknotę, pożądanie i rozpaczliwą chęć zapomnienia o wszystkim poza tą

chwilą. Nigdy nie spotkała mężczyzny, który samym swym dotykiem

potrafiłby rozpalić w niej takie emocje.

Przez głowę przemykały jej dziesiątki myśli. Była oszustką, nie miała

do niego prawa. A co z jego prawami? Z prawem do poznania prawdy o niej i

o tym, skąd się tu wzięła? Z prawem do podjęcia świadomej decyzji,

dotyczącej kobiety, którą tulił w ramionach? Czy rano ją znienawidzi, jeśli

nie skorzysta z tej okazji?

Obawa przed tym powstrzymała na chwilę Laurel. Lecz gdy jego

pocałunek stał się jeszcze bardziej żarliwy, odsunęła na bok tę ostatnią myśl.

Teraz, w tej chwili, nic nie miało znaczenia poza tym mężczyzną, tym

pocałunkiem, i tym ogromnym, nieodpartym pragnieniem, które odebrało jej

resztki rozsądku.

Con delikatnie muskał wargami skórę na jej ramieniu, a potem niżej, na

jej krągłej piersi. Tym razem złapał ustami nabrzmiały sutek.

RS

background image

61

Kolana się pod nią ugięły i osunęłaby się bezwładnie, gdyby jej nie

obejmował. Przesuwał dłońmi po jej ciele z wprawą kochanka, który zna ją na

wylot, tak, jak zna samego siebie.

– Jesteś taka piękna, Laurel. Moja żono. Moje życie. I jesteś moja. Cała

moja.

Oszołomiona, przywarła do niego, kiedy ją odnalazł, gorącą i wilgotną,

i doprowadził do orgazmu.

– Ubóstwiam cię obserwować. W blasku ognia wyglądasz jak jakaś

bogini. Moja bogini miłości. – Obsypywał ją pocałunkami, sprawiając, że

cała drżała z podniecenia.

Pragnęła pieścić go tak, jak on pieścił ją. Wyciągnęła rękę, by zdjąć z

niego pled. Opadł na podłogę obok jej sukni.

– Conalu – powiedziała z trudem, bo na jego widok zaschło jej w gardle.

Zabrakło jej tchu, kiedy patrzyła na szczupłe, umięśnione ciało tego

mężczyzny. Ale jej uwagę przykuły przede wszystkim jego oczy. Ciemne i

niebezpieczne, którymi zdawał się widzieć ją na wylot, obnażać jej duszę tak,

jak obnażył jej ciało.

Wyraz tych oczu podniecił ją nie mniej niż dotyk jego rąk.

Drżąc cała, nadstawiła usta do pocałunku. Gwałtowność, z jaką się w

nie wpił, zaskoczyła ich oboje. A potem zatracili się w sobie bez reszty.

Przestał się liczyć cały świat. Później zajmą się siejącymi spustoszenia

wrogami i zdrajcą, który ułatwił im zadanie. Zapomnieli o biesiadnikach w

wielkiej sali, pijących na umór i jedzących bez ograniczeń. Słychać było, jak

ucztujący od czasu do czasu wznosili okrzyki. Świat Laurel zniknął tak samo,

jak ten, w którym się znalazła, kiedy oboje dali się porwać najwyższemu

uniesieniu.

RS

background image

62

Żaden mężczyzna nigdy jej tak nie pieścił. Chwilami tak delikatnie, że

miała ochotę płakać, a potem tak namiętnie, że krew zaczynała szybciej

krążyć w żyłach, a oddech wiązł w gardle. Porywał ją coraz wyżej, coraz

szybciej, coraz dalej. Aż zaczęła się poruszać w jego ramionach, zanurzona w

rozkoszy, pragnąc dawać tyle samo, ile brała.

Każdy dotyk jego dłoni, każdy pocałunek sprawiał, że ogarniało ich

coraz większe szaleństwo.

Chociaż posłanie znajdowało się zaledwie kilka kroków dalej,

wydawało im się, że dzieli ich od niego odległość nie do pokonania. Wreszcie

Con chwycił ją za ręce i pociągnął za sobą na podłogę, gdzie ich jedynym

posłaniem były ubrania i zwierzęce skóry.

Czuła, jak bardzo miał napięte wszystkie mięśnie. Tak samo, jak ona.

Spragniona pełnego zaspokojenia, przysunęła się do Conala, objęła go

ramionami i wtuliła się w niego.

– Weź mnie, Conalu. Skończ tę nieznośną mękę. – Kiedy zwróciła

twarz w jego stronę, wolno przesunął po niej wzrokiem.

– Tak, najdroższa. Ja też nie mogę dłużej znosić tych męczarni. –

Spojrzał na nią swoimi niezgłębionymi oczami.

– Spójrz na mnie, Laurel. Chcę ci się przyglądać, kiedy się kochamy.

Chcę, żebyś ty też mi się przyglądała. I wiedz jedno. Zawsze będę cię kochał.

Nie do śmierci, tylko wiecznie.

Kiedy w nią wniknął, nie zacisnęła powiek, chociaż nie widziała go

wyraźnie, bo do oczu napłynęły jej łzy.

–Ja ciebie też...

Otworzyła usta i bezgłośnie wypowiedziała te słowa, przylgnąwszy do

niego całym ciałem, pragnąc poruszać się w tym samym rytmie.

RS

background image

63

Oboje unieśli się tam, gdzie nie liczyły się słowa ani myśli, poza jej

świat i jego.

Rozżarzony węgielek w palenisku rozpadł się na miliony malutkich

drobinek światła, tak jak pękły dwa serca i dusze, a gdy dosięgły nieba,

rozpadły się na miliony małych gwiazdek, które następnie wolno opadły na

ziemię.

Była to najbardziej niezwykła podróż w ich życiu.

*

– Wybacz mi. Byłem zbyt stęskniony. – Con całował łzy, spływające z

kącika jej oka.

– To nie dlatego płaczę, Conalu. – Wyciągnęła rękę, żeby dotknąć

palcem zmarszczki między jego brwiami.

– Tak mnie wzruszyło twoje wyznanie miłości. Bo widzisz, nie

zasługuję na nie.

– Miłość nie jest czymś, na co trzeba zasłużyć. Po prostu jest.

Pokochałem cię, kiedy byłem w wieku Donovana. I będę cię kochał, póki te

góry nie znikną z powierzchni ziemi. Nie rozumiesz tego? Moja miłość do

ciebie jest nieskończona, Laurel. – Uśmiechnął się. – Mój ojciec z pewnością

by się ze mną zgodził. Kiedy ujrzał cię po raz pierwszy, powiedział, że dusza

dziewczyny, która skradła mi serce, już bardzo długo krąży po tym świecie.

Laurel usiadła i spojrzała mu głęboko w oczy.

– Naprawdę tak powiedział?

–Tak. – Zapewnił ją z uśmiechem. – Dlaczego tak cię to zdziwiło?

– Ponieważ moja babka często tak mówiła. Wiele razy powtarzała mi,

że mam starą duszę. Nigdy nie rozumiałam, co to właściwie znaczy.

– Ja też nie wiem. – Con przyciągnął ją do siebie i mocno przytulił. –

Ale lubię sobie myśleć, że nasze dusze są połączone od początku świata. –

RS

background image

64

Spojrzał na jej twarz. – Dali ci bardzo trafne imię, najdroższa. W twoich

oczach tańczy światło, mogłabyś być naszym górskim laurem, świeżo

zerwanym na stoku. Kocham cię, mój górski laurze. Teraz i zawsze,

najdroższa.

Laurel wzięła oddech, zastanawiając się, co zostanie z tych wszystkich

wyznań miłosnych, gdy Con pozna prawdę.

Ale jeszcze nie teraz. Nie dzisiejszej nocy. To, co przed chwilą razem

przeżyli, było tak wyjątkowe, niepowtarzalne. Nie może tego zniszczyć.

Nadal była oszołomiona tym, do czego między nimi doszło w blasku ognia i

nie chciała ryzykować, wystawiając ten cud na ostre światło rzeczywistości.

Więc tylko mocniej się przytuliła do Conala, chcąc jeszcze trochę

rozkoszować się swymi niezwykłymi przeżyciami.

Kiedy westchnęła, objął ją mocno i przytulił, a potem całował jej

wilgotne włosy na skroni.

– Tutaj jest twoje miejsce, najdroższa. Tu jesteś bezpieczna. Twoje

serce bije równym rytmem z moim.

– Och, Conalu. – Wtuliła twarz w jego szeroką klatkę piersiową,

wdychając jego zapach. – Gdyby tak mogło być zawsze.

– Zaufaj mi, najdroższa. – Odsunął się nieco, by móc ją pocałować. –

Póki mamy naszą miłość, nic nigdy nas nie rozdzieli – wyszeptał.

RS

background image

65

Rozdział 7

Najdroższa. – Niski, zaspany głos Cona tuż przy jej uchu sprawił, że

Laurel wynurzyła się ze stanu absolutnej szczęśliwości.

– Słucham?

– Muszę cię opuścić. Duncan ostrzegł mnie, że barbarzyńcy gromadzą

się u naszych granic.

– Kolejny atak? – Usiadła, odgarnęła włosy z twarzy i zobaczyła, jak

Con wsuwa sztylet za cholewę buta, a potem bierze miecz. – Zaczekaj,

Conalu. Ostatniej nocy nie mieliśmy czasu, żeby...

Wiedziała, że to nieprawda. Mieli masę czasu, bo całą noc spędzili

razem. Ale nie miała ochoty zepsuć tych cudownych chwil bliskości

ujawnieniem tego, o czym powinien wiedzieć. Był taki czuły, zaspokajał

każde jej pragnienie. Tej jednej wyjątkowej nocy czuła się jak rozpieszczana,

wielbiona bogini.

Teraz uznała, że nie może dłużej zwlekać. Będzie musiała podzielić się

z nim swoimi obawami i modlić się, by nie pozostał na nie głuchy.

– Muszę cię ostrzec.

– Czynisz to za każdym razem, kiedy wybieram się na wojnę. –

Zachichotał. – Będę uważał, najdroższa.

– Nie. – Złapała go za ramię. – To coś więcej niż zwykłe ostrzeżenie.

Uważam, że moja obecność tutaj ma głębszy sens.

– Po nocy, którą wspólnie spędziliśmy, byłbym głupcem, gdybym się z

tym nie zgodził. – Dostrzegła żartobliwe iskierki w jego oczach i uświadomiła

sobie, że Con nic nie rozumie.

RS

background image

66

– Conalu, musisz mnie wysłuchać. Uważam, że przysłano mnie tu,

żebym cię uratowała przed tymi, którzy pragną twojej śmierci.

– Przysłano cię? Zrobili to ci, którzy cię schwytali?

– Nie wiem, kto mnie przysłał, i jak to się stało, że się tutaj znalazłam.

Możesz to nazwać Opatrznością. Ale wiem coś, czego ty nie wiesz. Chcę ci

zapewnić bezpieczeństwo.

– Chcesz powiedzieć, że będziesz jechała u mego boku podczas bitwy z

barbarzyńcami, żeby nic złego mnie nie spotkało?

– Zrobiłabym to, gdybym umiała walczyć. – Uświadomiła sobie z

całkowitą jasnością, że to prawda. Chociaż nie miała prawa do jego miłości,

ten mężczyzna stał się dla niej tak ważny, że z radością uczestniczyłaby w

bitwie, by uchronić go przed niebezpieczeństwem. – Nie o to mi chodziło. Nie

tylko najeźdźcy pragną twojej śmierci. – Dostrzegła jakiś ruch koło drzwi. To

Duncan z trudem ukrywał zniecierpliwienie, że jeszcze nie wyruszyli.

Zaczęła mówić szybciej.

– Pomyśl tylko, Conalu. Jeniec napomknął, że na zamku jest zdrajca,

który pomaga barbarzyńcom. Ktoś z twojego otoczenia pragnie twojej

śmierci. – Wzięła głęboki oddech i postanowiła zaryzykować, bez względu na

konsekwencje. – Uważam, że tym zdrajcą jest twój przyrodni brat.

Con wzdrygnął się, jakby go spoliczkowała. Potem głęboko odetchnął,

żeby się opanować, i dotknął dłonią jej policzka.

– Wiem, że już wcześniej nie zgadzaliście się ze sobą, gdy chodziło o

Donovana, bo ty chciałabyś, żeby nasz syn całe życie pozostał twoim

dzieckiem, a Fergus pragnie wychować go na wojownika. Ale zastanów się

nad tym, najdroższa.

Fergus chce z niego uczynić wojownika dlatego, że pragnie dla chłopca

tego, co najlepsze. Nie zapominaj o tym, Laurel. Chociaż Fergus i ja mieliśmy

RS

background image

67

różne matki, w żyłach mojego brata i moich płynie ta sama krew.

Zawierzyłbym mu nie tylko własne życie, ale również życie tych, którzy są

mi najdrożsi. – Zniżył głos do szeptu. – Powinnaś się teraz przespać,

najdroższa. Ostatniej nocy nie pozwoliłem ci odpocząć. Kiedy rozgromimy

najeźdźców, wrócę, by ci udowodnić, jak bardzo cię kocham. I nie będę się

wtedy tak spieszył.

– Proszę, wysłuchaj mnie, Conalu.

Od strony drzwi dobiegi zniecierpliwiony głos.

– Musimy już iść, panie.

– Tak, Duncanie. Powiadomisz pozostałych?

– Dobrze, panie.

Conal uwolnił się z objęć Laurel i poszedł za Duncanem, zamknąwszy

za sobą drzwi.

Laurel nasłuchiwała echa ich kroków w korytarzu. Zbyt poruszona,

żeby spać, podbiegła do okna i patrzyła, jak wojownicy kręcili się po

dziedzińcu, póki nie ujrzeli swojego pana. W ciągu kilku minut dosiedli koni i

jeden za drugim wyjechali przez bramę, stopniowo niknąc w oparach poran-

nej mgły, która spowijała jeziora i wzgórza.

Laurel ze skrzyżowanymi ramionami krążyła po pokoju, myśląc

gorączkowo. Zawsze uważała się za mądrą kobietę. Umiała nakłonić

pewnych siebie wykształconych mężczyzn, przeświadczonych, że wiedzą

wszystko o wszystkim, by wysłuchali jej argumentów i zgodzili się z nimi.

Ale nie udało jej się przekonać najważniejszego człowieka w jej życiu, by

wysłuchał tego, co mu miała do powiedzenia.

Najważniejszego człowieka w jej życiu.

Ta myśl ją zaskoczyła. Kiedy to się stało? Jak z wyrafinowanej

mieszkanki Nowego Jorku przemieniła się w kobietę z epoki średniowiecza,

RS

background image

68

bezgranicznie zakochaną i pochłoniętą sprawami swego ukochanego? I

dlaczego?

Na to drugie pytanie odpowiedź była stosunkowo prosta. Conal

MacLennan. Con Wielki. Stanowił ucieleśnienie ideału mężczyzny – i to

obowiązującego w każdej epoce. Silny. Odważny. Delikatny. Pełen

współczucia. Urodzony przywódca, a zarazem na tyle skromny, by troszczyć

się o wszystkich, za których bezpieczeństwo odpowiadał. Wystarczyło, żeby

się do niej uśmiechnął, a stawała się słabą kobietką. To nie była jakaś

wakacyjna przygoda. To było coś poważnego. Sprawy wojny i jej krwawego

żniwa. Życia i śmierci.

Nie bez powodu wyrwano ją z wygodnego życia i przeniesiono w

piętnasty wiek. Wydawało się rzeczą rozsądną przypuszczać, że miała czegoś

nauczyć ludzi, którzy stali się tacy ważni w jej życiu. I nauczy ich, nawet jeśli

nie będą chcieli słuchać.

Żeby tego dokonać, musi na początek być uczciwa wobec siebie samej.

Dlatego zdjęła nocną koszulę Laurel i włożyła swoje ubranie – koronkowy

stanik i figi, białą, męską koszulę i najmodniejsze spodnie, a na nogi wsunęła

seksowne sandałki, na których wciąż była krew Cona.

Podeszła do drzwi i wyjrzała. Upewniwszy się, że nikogo nie ma w

pobliżu, ruszyła korytarzem, aż znalazła schody prowadzące na wieżę.

Postanowiła udać się na miejsce zbrodni, mając nadzieję, że znajdzie

dość obciążających dowodów, by jasno udowodnić Conalowi i wszystkim,

którzy zechcą tego wysłuchać, że jej podejrzenia są słuszne.

Weszła po schodach i zatrzymała się, opierając dłoń na drzwiach. Były

lekko uchylone. Ze środka sączyło się słabe, migotliwe światło, ale nie

wiedziała, czy to płomyk świecy czy pierwszego brzasku. Przekonana, że

RS

background image

69

izba jest pusta, już zamierzała wejść do środka, kiedy zza drzwi dobiegły

jakieś szepty.

Laurel znieruchomiała i nadstawiła uszu.

Rozmawiały dwie osoby. Mężczyzna i kobieta, obydwoje bardzo

poruszeni.

Najpierw usłyszała głos kobiety.

– Jesteś tego pewien?

– Wiem, co widziałem. Nie żyła, kiedy wrzuciliśmy jej ciało do dołu.

Ale nawet gdyby się ocknęła, nie udałoby jej się wygrzebać spod warstwy

ziemi, którą przysypaliśmy ją w grobie. Był zbyt głęboki.

– W takim razie ta kobieta to oszustka.

– Albo duch Laurel, który powrócił, żeby pomścić jej śmierć.

Nastąpiła chwila ciszy, jakby tamci dwoje rozważali taką możliwość.

– Jeśli tak jest rzeczywiście, to dlaczego od razu nas nie oskarżyła?

– Może najpierw chce nas podręczyć. Albo czeka, żebyśmy popełnili

jakiś błąd.

– A może straciła pamięć po tym uderzeniu w głowę?

– Możliwe. Tak czy inaczej, trzeba ją powstrzymać, bez względu na to

czy jest duchem, czy oszustką.

–Jak?

– Tak samo, jak poprzednio.

– Wiedząc, co się stało, ta kobieta nigdy nie wejdzie ponownie na

wieżę.

– Nie będzie miała wyboru.

–Ale jak... ?

– Zostaw to mnie – syknęła pogardliwie kobieta. – Wiem, że jest coś,

czemu nie potrafi się oprzeć. A teraz idź. I pamiętaj, żeby zrobić to, co ci

RS

background image

70

powiedziałam, jak tylko znajdziecie się wystarczająco daleko od zamku, żeby

nikt was nie widział.

Słysząc zbliżające się kroki, Laurel rozejrzała się za jakimś miejscem,

gdzie mogłaby się ukryć. Ale drzwi gwałtownie się otworzyły i znalazła się

między ciężkimi, drewnianymi skrzydłami i zimną, twardą ścianą.

Serce waliło jej jak oszalałe. Usłyszała, jak służący woła:

– Czy przynieść jedzenie?

Kiedy schodzili w dół, Laurel słyszała ich głosy, chociaż nie widziała

twarzy zabójców.

– Ja zjem w swoich komnatach.

– A ja nie mam czasu. Muszę pośpieszyć do naszego pana, który

zdecydował się wyruszyć na barbarzyńców.

– Tak jest, panie.

Kiedy zniknęli z pola widzenia, Laurel zastanawiała się, czy jej biedne

serce kiedykolwiek przestanie bić tak szybko. Odetchnęła głęboko, a potem

ostrożnie weszła do izby w wieży, zostawiając otwarte drzwi, by w razie

potrzeby móc stąd szybko uciec.

Jedynymi sprzętami w środku były drewniany stół i krzesło. Cienka

świeczka płonęła w lichtarzu przymocowanym do ściany, jej migotliwe

światło rozpraszało mrok. Od kamiennych murów wiało chłodem, podobnie

jak od wąskich okien wychodzących na góry. Nie było w nich szyb, więc

wiatr w wieży posępnie gwizdał.

Mimo panującego zimna w pomieszczeniu unosił się ciężki zapach.

Odór śmierci, pomyślała Laurel, i wzdrygnęła się gwałtownie. Przyjrzała się

uważnie kamiennemu progowi i ciemnej plamie na podłodze.

Krew. Była tego pewna.

RS

background image

71

Samo przebywanie tutaj sprawiło, że zacisnął jej się żołądek. Objęła się

rękami, przeszła przez izbę i stanęła przy oknie. Ciemna chmura przesłoniła

słońce i zrobiło się jeszcze chłodniej. Laurel poczuła, jak jeżą jej się włoski na

karku i ciarki przechodzą po plecach.

Czy była już tu kiedyś? Czy w tej wieży spotkał ją okrutny los? Czy to

właśnie dlatego tak silnie reagowała na to miejsce? Czy też było to normalne,

jeśli uwzględnić posępne grube mury i przejmujące do szpiku kości zimno?

Głupio postąpiła, wchodząc do tej izby. Teraz, kiedy zabójcy opuścili

miejsce zbrodni, ona musi zrobić to samo. I już nigdy tu nie wracać.

Jakby kpiąc sobie z jej decyzji, drzwi zamknęły się z głośnym

trzaskiem. Laurel tak się przestraszyła, że aż krzyknęła i zesztywniała ze

strachu.

Kiedy w końcu się opanowała, ostrożnie podeszła do drzwi. Ciężka

zapadka zablokowała zasuwę i chociaż Laurel szarpała się z zamkiem, drzwi

ani drgnęły.

Czy któreś ze spiskowców powróciło i ją tu zastało? Wystarczyło

zatrzasnąć drzwi i je zaryglować, by ją tu uwięzić.

Kiedy pomyślała, że tak ułatwiła zadanie złoczyńcom, zacisnęła zęby w

poczuciu bezsilności. Idiotka, gromiła siebie. Skończona idiotka.

Ale postanowiła wziąć się w garść.

– Nie ujdzie wam to na sucho.

Całym ciężarem ciała szarpnęła drzwi i poczuła, że drgnęły. Chociaż

ręce jej się trzęsły, jakoś udało się przekręcić gałkę i otworzyć ciężkie wrota.

Okazało się, że to wiatr je zatrzasnął.

Laurel zbiegła po schodach i przystanęła dopiero wtedy, kiedy znalazła

się w komnatach pana zamku.

RS

background image

72

Gdy weszła do środka, doznała takiej ulgi, że aż jej się zakręciło w

głowie.

– Pani. – Słysząc głos Brinny, drgnęła i odwróciwszy się, zobaczyła, że

służąca stawia na stole tacę z mięsem, chlebem i kielichem wina.

Przez otwarte drzwi zobaczyła, że Donovan w swojej izdebce

przerzucał przez ramię koniec pledu niemal identycznie, jak tego ranka zrobił

to jego ojciec.

Brinna przyjrzała się uważnie swojej pani, krzywiąc się na widok

znienawidzonego stroju barbarzyńców, i natychmiast dostrzegła, że Laurel

jest bardzo blada.

Zmarszczyła czoło.

– Co się stało, pani?

–Nic. Ja tylko... – Laurel podniosła kielich i napiła się wina, żeby

zyskać na czasie. Jak wygląda w oczach tej prostej, wiejskiej dziewczyny,

mając na sobie strój z innego stulecia!

Kiedy odstawiała kielich, uświadomiła sobie, że nie musi niczego

tłumaczyć. Była żoną pana tego zamku.

– Zjemy z Donovanem posiłek na balkonie. – Wzięła tacę, przeszła

przez pokój i wyszła na balkon, a chłopiec podążył za nią.

Brinna stanęła na progu, kompletnie zdezorientowana.

– Czy jeszcze czegoś sobie życzysz, pani?

– Nie, Brinno. Dziękuję.

Zaczekała, aż zamknęły się drzwi za służącą, i odezwała się do chłopca:

– Czy Brinna ci powiedziała, że barbarzyńcy wrócili?

– Tak, matko. – Zaczął skubać mięso i chleb. – Powiedziała również, że

ojciec i wuj wyruszyli w góry, żeby walczyć z wrogami. Powinnaś była mnie

RS

background image

73

obudzić. Wiesz, że moim największym marzeniem jest towarzyszyć ojcu i

wujowi.

Laurel wzięła głęboki oddech.

–I będziesz im towarzyszył.

Donovan zrobił wielkie oczy.

– Pozwolisz mi wyruszyć na wojnę?

Skinęła głową.

–I zamierzam jechać z tobą.

Chłopiec był wyraźnie zaszokowany jej słowami.

– Słucham? Ojciec nigdy nie pozwoli, żebyś się narażała na

niebezpieczeństwo.

– Wiem coś, co muszę wyjawić twojemu ojcu.

– Powiesz mu to, kiedy wróci. Laurel pokręciła głową.

– Boję się, że nigdy nie wróci, jeśli się nie dowie tego, co wiem.

Dotarło to do niej, kiedy schodziła z wieży. Ostatnie słowa,

wypowiedziane przez kobietę, brzmiały złowieszczo. Zabójcy pragnęli

śmierci Conala i jego żony. Czy istnieje lepszy sposób, niż gdyby zabił go

jeden z zaufanych ludzi w taki sposób, żeby wyglądało to na śmierć z ręki

barbarzyńców?

– W takim razie powiedz to mnie, a ja powtórzę twoje słowa ojcu.

Laurel się uśmiechnęła. Jest taki sam jak Conal, mądry i zdecydowany.

Ale ona była uparta. Tym razem nikt jej nie odwiedzie od tego, co sobie

zaplanowała.

Zdjęła miecz i nóż znad kominka, miecz wręczyła Donovanowi, a nóż

wsunęła do kieszeni spodni.

Chłopiec gapił się na trzymany miecz.

– Należał do ojca, kiedy był w moim wieku. A przedtem do dziadka.

RS

background image

74

–Teraz jest twój. Wiem, że go nie zhańbisz. – Wzięła oddech. – Biegnij

do stajni i każ osiodłać dwa konie, Donovanie. Razem pojedziemy do twojego

ojca.

Patrzyła, jak wybiegł tanecznym krokiem. Potem odwróciła się i zaczęła

szykować rzeczy, które mogłyby jej się przydać na polu bitwy. Napełniła

owczy pęcherz piwem, by wykorzystać je jako środek dezynfekujący.

Starannie złożyła czyste płótno na opatrunki.

Znów pomyślała o medycznych cudach dostępnych w jej świecie i

zdumiewających umiejętnościach chirurgów w dwudziestym pierwszym

wieku.

Ale nie było czasu na pobożne życzenia. Zebrała swoje mizerne środki,

spakowała w węzełek i wybiegła z komnaty, by dołączyć do Donovana.

Jeśli naprawdę zastawiono pułapkę na Conala, musi zrobić wszystko, co

w jej mocy, by go ostrzec.

RS

background image

75

Rozdział 8

Laurel zbiegła po schodach, a następnie skierowała się w stronę stajni,

zadowolona, że zdjęła niewygodną suknię i ma na sobie swoje normalne

ubranie. Chociaż w strojach tamtej Laurel czuła się elegancko, niemal jak

królowa, to jeśli chodzi o swobodę ruchów, nie ma nic lepszego od

współczesnych spodni i koszuli.

Koło drzwi do stajni zobaczyła dwa konie skubiące trawę. Co ten

Donovan sobie myśli? Już powinny być osiodłane i gotowe do drogi.

Może był przyzwyczajony, że wszystko robili słudzy, niewątpliwie

towarzyszący wojownikom.

Odłożyła tobołek i weszła do stajni, gotowa do pomocy.

– Donovanie? Co ty tu jeszcze robisz?

Nie usłyszała odpowiedzi.

Laurel rozejrzała się wkoło. Potem, dostrzegłszy otwarty boks, zajrzała

do środka. Serce jej zamarło. Na słomie leżał miecz chłopaka.

Z taką dumą go niósł. Tak pragnął znaleźć się wśród wojowników,

szykujących się do bitwy z wrogiem. Wykluczone, by z własnej woli rzucił

beztrosko broń na ziemię.

Z własnej woli.

Te słowa sprawiły, że przeszedł ją zimny dreszcz. Czyżby ktoś odważył

się napaść na syna pana zamku? I czemu miałby to zrobić?

Tamtych dwoje w wieży spiskowało przeciwko niej i Conalowi. Nigdy

ani przez myśl jej nie przeszło, że chłopcu też może grozić

niebezpieczeństwo.

RS

background image

76

Laurel krzyknęła, obróciła się na pięcie i ruszyła z powrotem do zamku.

Wbiegła na górę, pokonując po dwa stopnie na raz, aż znów znalazła się w

pokojach Conala.

– Donovanie. – Zajrzała do izdebki chłopca. W pokoju nie było nikogo.

Ale zobaczyła arkusz pergaminu, przyszpilony nożem do posłania

chłopca.

Wyciągnęła nóż i złapała kartę. To, co zobaczyła, zmroziło jej krew w

żyłach.

Mamy twojego syna. Przyjdź do wieży, inaczej zginie.

Zdrajcy nie dali jej czasu na zwrócenie się o pomoc do Conala. Ani na

zastanowienie się, jak ratować chłopca. Wykorzystali najazd barbarzyńców,

by odwrócić uwagę wodza, kiedy sami dokonają zbrodni.

Dopadli niewinne dziecko i mogli je zabić. Laurel nie miała

wątpliwości, jaki los czeka Donovana, jeśli ona nie zrobi tego, co jej każą.

Kiedy ruszyła korytarzem prowadzącym do schodów na wieżę, czuła,

jak dostaje gęsiej skórki na samą myśl, że znów musi udać się do tego

znienawidzonego miejsca. Wszystko, co się z nim wiązało, budziło w niej

gwałtowny sprzeciw. Teraz wiedziała dlaczego.

Snuła wielkie plany, jak podzielić się z ludźmi tym, co wiedziała, gdy

tymczasem wszystko sprowadzało się do jednej najprostszej rzeczy.

Dziś musi umrzeć tak, jak już raz umarła, w tym samym miejscu. Takie

było jej przeznaczenie.

Bo nie miała cienia wątpliwości, że dobrowolnie odda własne życie za

życie chłopca.

– Donovanie! – wykrzyknęła Laurel, pchnąwszy drzwi wieży. Powitał

ją wstrząsający widok.

RS

background image

77

Chłopak siedział na krześle, ręce i nogi miał związane. Z rany na czole

ciekła mu krew. Oko miał podpuchnięte, powieki już przybierały

sinoniebieski kolor.

Zdaje się, że chłopiec walczył dzielnie. Ale kobieta, która stała za nim,

nie wyglądała na kogoś, kto uczestniczył w bójce. Niewątpliwie wyręczyła

się wspólnikiem, by obezwładnić Donovana.

Kiedy Laurel zaczęła iść w stronę chłopca, Dulcie przyłożyła ostrze

noża do jego szyi.

– Nie zbliżaj się, bo poderżnę mu gardło jak jagnięciu prowadzonemu

na rzeź.

– Jest twoim bratankiem, Dulcie. Powiedziałaś, że kochasz go jak

własne dziecko. Jak możesz patrzeć na jego cierpienia?

– To wszystko przez ciebie – wycedziła kobieta przez zaciśnięte zęby. –

Gdybyś nie wróciła, chłopiec nadal mógłby spokojnie żyć. Ale ty to

uniemożliwiłaś.

Laurel starała się, by jej głos brzmiał rozsądnie.

– Nie musisz tego robić, Dulcie. Pozwól Donovanowi stąd wyjść, a ze

mną możesz zrobić, co zechcesz.

– Och, mam zamiar cię zabić. – Kobieta zmrużyła oczy. – Ale teraz

chłopak też musi zginąć. Zbyt dużo wie, by móc dalej żyć. To wszystko twoja

wina. Gdybyś tylko pozostała martwa...

Donovan gwałtownie odwrócił głowę.

– Matko, co ona chce przez to powiedzieć?

Laurel widziała, jak Dulcie mocno przyciska nóż do szyi chłopca. Musi

jakoś odwrócić uwagę tej kobiety, by nie spełniła swojej groźby, i

jednocześnie obmyślić jakiś sposób uwolnienia Donovana.

– Spytaj Dulcie.

RS

background image

78

Chłopak z trudem przełknął ślinę i poczuł, jak nóż wpija mu się w skórę.

– Myślałaś, że moja matka nie żyje?

–Ten, który ją zabił, zapewniał mnie o jej śmierci. – Gniewnie spojrzała

na Laurel. – Jak się wydostałaś z grobu?

Laurel ostrożnie zrobiła krok w jej stronę.

– Może jestem duchem, który powraca, żeby się zemścić. Pomyślałaś o

tym, Dulcie?

Zabójczyni cofnęła się instynktownie, lecz natychmiast stanęła przy

chłopcu.

– Bez względu na to, czy jesteś duchem czy nie, zabiję go, jeśli

podejdziesz bliżej.

–I co ci z tego przyjdzie? Naprawdę wierzysz, że Conal pogodzi się ze

śmiercią swojego syna i nie będzie szukał winnych?

– Conal dziś zginie. Już nie wróci na zamek.

Słowa Dulcie cięły tak samo jak nóż, który trzymała w ręku.

Laurel ujrzała rozpacz w oczach Donovana i zastanawiała się, czy na jej

twarzy też widać przerażenie.

– Skąd możesz mieć pewność, że barbarzyńcy wygrają?

Młoda kobieta się roześmiała.

– Widzę, że wcale nie jesteś taka bystra, jak twierdzisz. Widząc

zdziwioną minę Laurel, Dulcie szerzej się uśmiechnęła.

– Wojna z pewnością stanowi idealną okazję, by zakończyć życie

niewygodnego wodza. Ale przypuśćmy, że nie ma wojny. Co wtedy? Mądry

człowiek ją wymyśla, żeby ukryć swój czyn.

– Właśnie tego się obawiałam. Barbarzyńcy wcale nie najechali kraju,

prawda? – Widząc lekkie skinienie głową, Laurel wstrzymała oddech. –

RS

background image

79

Conal wkrótce zakończy bezowocny pościg i rozkaże swoim ludziom, by

wracali do zamku.

Dulcie uśmiechnęła się, zadowolona z siebie.

– Czasami, żeby zdobyć władzę, trzeba najpierw zdobyć zaufanie tego,

kto ją sprawuje. – Przestała się uśmiechać, jej głos stał się ostrzejszy. – A

żeby kobieta mogła zdobyć władzę, musi omamić mężczyznę, żeby zrobił to,

czego ona chce.

– To wszystko twój pomysł? – Laurel uważnie przyjrzała się młodej

kobiecie.

Kiedy zobaczyła ją pierwszy raz, blada i do pewnego stopnia bezbarwna

szwagierka Cona wydała jej się co najwyżej opryskliwa, ale z całą pewnością

nie niebezpieczna. Teraz ujawniła, że jest zarówno sprytna, jak i przebiegła. I

na wskroś zła.

– Los mnie pokarał mężem, który zadowala się byle czym,

wystarczyłaby mu żona i gromada dzieciaków. – Wyrzuciła te słowa, jakby

budziły w niej obrzydzenie.

– Ale przecież ty i Fergus nie macie dzieci?

Dulcie tylko się uśmiechnęła.

– Istnieją sposoby, by nie stać się brzemienną. W mojej wiosce są

kobiety, które wiedzą, jakie należy w tym celu zażywać zioła.

– A więc nie chciałaś urodzić mężowi dziecka, by zmusić go do

spełnienia twojej woli?

Młoda kobieta odrzuciła głowę do tyłu i się roześmiała.

– Znowu dowiodłaś, że nic nie wiesz i nic nie rozumiesz.

Nim Laurel zdołała cokolwiek odpowiedzieć, Dulcie rzuciła jej

triumfujące spojrzenie.

RS

background image

80

– Jestem przy nadziei. I teraz mój mąż zrobi wszystko, by mi dogodzić,

jeśli... Będzie chciał widzieć, jak jego syn zdrowo rośnie – dodała

przesłodzonym tonem.

Laurel zrobiło się słabo. Ta izba była wypełniona złem. Już sama nie

wiedziała, czy uosabia je wieża czy stojąca przed nią kobieta. Obie mogły

pozbawić ją resztki sił, jakie jej pozostały. Ale przez wzgląd na Donovana

musiała być twarda.

Zaskoczona i zdezorientowana, przypomniała sobie o nożu w kieszeni.

Ale co jej z niego przyjdzie, jeśli będzie kosztowało to życie chłopca?

Musiała znaleźć sposób, by odwrócić uwagę tej kobiety.

Dulcie uniosła nóż i wskazała nim okno w drugim końcu izby.

– Wiesz, co masz zrobić. No, dalej.

Kiedy Laurel się zawahała, tamta jednym szybkim ruchem przesunęła

ostrzem po szyi chłopca. Krzyknął z bólu, a Laurel patrzyła z przerażeniem,

jak z rany zaczyna się sączyć cienka strużka krwi.

– Jeśli znów mnie nie posłuchasz, następnym razem go zabiję. Podejdź

do okna.

Laurel zmusiła się do ruszenia z miejsca, chociaż nogi miała jak z waty i

bała się, że w każdej chwili może upaść na ziemię.

Musi znaleźć się bliżej Donovana i Dulcie, a nie dalej od nich. Lecz jeśli

nie posłucha tej kobiety, chłopiec zginie.

Przy każdym kolejnym kroku w głowie Laurel rodziły się nowe

pomysły.

Gdyby udało jej się w jakiś sposób skłonić Dulcie do odsunięcia się od

chłopca. To ich ostatnia szansa.

Miała tylko jedno wyjście. Była gotowa walczyć z tą kobietą na śmierć i

życie, jeśli zajdzie taka potrzeba, byleby ocalić chłopca.

RS

background image

81

*

Con ściągnął wodze swojego wierzchowca.

– Ilu ich widziałeś, Duncanie?

– Ze dwudziestu, panie.

– Dokąd mogli uciec?

– Pewnie ukryli się w zaroślach. – Duncan popędził konia, odgarniając

mieczem nisko wiszące gałęzie drzew, sięgające ziemi.

Fergus, podążający przodem z kilkoma wojownikami, pokonywał

strumień, rozbryzgując wodę. Na drugim brzegu przystanął, spojrzał na brata

i pokręcił głową.

Poranne słońce wypaliło ostatnie pasma mgły, które wisiały nad

jeziorem, i ukazało się błękitne, bezchmurne niebo.

Duncan spojrzał w górę, osłaniając oczy przed słońcem.

– Piękny dzień na potyczkę.

– Albo na igraszki z ukochaną. – Con przypomniał sobie noc spędzoną

w ramionach Laurel. Chciał spędzić z nią poranek, obudzić ją pocałunkami, a

potem może spędziliby razem jeszcze z godzinkę, nim będzie musiał wstać.

Tymczasem jest tutaj i robi to samo, co robił w dniu, kiedy zniknęła,

kiedy ją utracił – jak mu się wydawało – na całą wieczność.

Jak długo jej nie było? Stracił rachubę czasu. Po dniu następowała noc,

każda z nich ciągnęła się bez końca, wypełniona pełnymi trwogi

rozmyślaniami nad tym, czy jeszcze kiedykolwiek dane mu będzie trzymać

ukochaną w ramionach.

Kiedy jego towarzysz skończył przeszukiwać fragment lasu przed nimi,

Con przywołał go do siebie.

– Duncanie, chciałbym się z tobą naradzić.

– Tak, panie?

RS

background image

82

– Nie natknęliśmy się na żaden ślad barbarzyńców. Pora wracać do

zamku.

– Zostańmy tu jeszcze, panie. Czuję, że są gdzieś w pobliżu.

Con ufał doświadczeniu Duncana, który był doskonałym wojownikiem,

a zarazem oddanym druhem.

– Fergusie! – zawołał, przytknąwszy ręce do ust.

Jego przyrodni brat odwrócił się, a potem spiął wierzchowca i

przygalopował do miejsca, gdzie byli Conal i Duncan.

– Tak, Conie? Czego sobie życzysz?

– Widziałeś jakieś ślady wrogów?

– Nie. – Fergus pokręcił głową. – Chyba że poruszają się pieszo, bo nie

ma świeżych końskich odchodów.

Con skinął głową.

– Zgadzam się. Duncan chce kontynuować poszukiwania. A co ty

radzisz?

Fergus wzruszył ramionami.

– Jeśli każesz, mogę wziąć kilku ludzi i szukać dalej.

Duncan uśmiechnął się zachęcająco.

– Tak. Szkoda tracić dzień.

– A więc niech tak będzie. – Con klepnął brata po ramieniu, a potem

zwrócił się do Duncana: – Pojedziesz z nimi?

Lecz ten bez chwili wahania oświadczył:

– Będę towarzyszył tobie, panie.

– Zawsze mnie strzeżesz, prawda? – Uśmiechnięty Con zawrócił konia

w stronę zamku.

Duncan pozostał z tyłu, dopóki reszta oddziału nie zniknęła w lesie, i

dopiero wtedy zawrócił wierzchowca.

RS

background image

83

Jadący daleko przed nim Con pogrążył się w myślach. Nagle dostrzegł

świeże ślady na ziemi. Zsunął się z siodła i przyklęknął, by im się przyjrzeć.

Jeleń, pomyślał rozczarowany. Nie konie.

W tej samej chwili tuż koło jego głowy świsnęła strzała i wbiła się w

pień drzewa. Gdyby siedział w siodle, z pewnością śmiertelnie by go raniła.

Ukrył się za koniem i rozejrzał. Na drodze nikogo nie było. Ucieszył się.

Ten, który strzelił, wpadnie w pułapkę, bo gdzieś za nim jest Duncan.

Wskoczył na siodło i szybko zawrócił, ale nie natknął się na wroga.

Zobaczył Duncana, klęczącego na ziemi. Zaniepokojony, natychmiast

zeskoczył z siodła i pospieszył do swego druha.

– Do ciebie też strzelali? Jesteś ranny?

– Tak. – Duncan powoli wstał z klęczek, trzymając się za ramię.

Chociaż leśny dukt był pogrążony w cieniu, jakiś promień światła

przedostał się przez listowie i padł na coś, co tamten trzymał w dłoni.

Zaskoczony Con nie zdążył wystarczająco szybko zablokować ręką

pchnięcia nożem. Ostrze utkwiło głęboko w jego piersi. Ostry ból sprawił, że

ranny osunął się na kolana.

Kiedy Duncan stał nad nim, patrząc, jak krew tryska z rany, Con uderzył

go pięścią w krocze.

Sycząc z bólu, zabójca opadł na kolano. Con natychmiast rzucił się na

niego. Duncanowi z trudem udało się wstać, ale Con wciąż mocno trzymał go

za gardło. Duncan zrozumiał, że chociaż jego przywódca jest śmiertelnie

ranny, będzie walczył do końca.

– Dlaczego? – Con już ściskał nóż w dłoni; przyłożył go do szyi zdrajcy.

– To wszystko część planu.

– Jakiego planu?

– Ty umrzesz tutaj, a twoja żona i syn zostaną uśmierceni w zamku.

RS

background image

84

–Nie!

Con nawet nie zdawał sobie sprawy, kiedy ostrze jego noża ugodziło

Duncana. Nie widział, jak bezwładne ciało osunęło się na ziemię, bo sam

odwrócił się i z trudem dosiadł konia. Wściekłość i strach przesłoniły mu

oczy, nie widział nic poza niewyraźnymi cieniami, gdy popędzał wierz-

chowca, galopując do majaczącego w oddali zamku.

Zapomniał o bólu, krwi i ranie. Myślał tylko o jednym: że musi wrócić

na czas, by uratować tych, których kochał, w przeciwnym razie jego życie

straci sens.

RS

background image

85

Rozdział 9

Con dotarł do zamku, zsunął się z siodła i potykając się wszedł do

środka. Nogi miał zbyt odrętwiałe, z wysiłkiem pokonał schody, prowadzące

do jego komnat. Kiedy nikogo w nich nie zastał, zdesperowany rozejrzał się

wkoło. Jego wzrok padł na pergamin.

Podniósł go, przeczytał, a potem zmiął w dłoni. Zaklął, wyciągnął

miecz i ruszył do wieży, modląc się, by nie przybył za późno.

Słysząc czyjeś kroki, Dulcie spojrzała wyczekująco w stronę drzwi.

– Już zaczęłam sobie myśleć, że... – Kiedy ujrzała na progu Cona, oczy

zrobiły jej się wielkie ze zdumienia. – Ty żyjesz!

– Tak. A zdrajca, który wykorzystał zaufanie, jakim go darzyłem, leży

martwy zamiast mnie.

Kobieta zbladła, ale nie straciła głowy i dalej trzymała nóż na gardle

chłopca.

Con zobaczył sączącą się z przeciętej skóry krew, która poplamiła pled

jego syna. Z groźną miną uniósł miecz.

– Natychmiast puść Donovana.

– Nie zbliżaj się do mnie, bo poderżnę chłopakowi gardło, zanim

zdołasz mnie przebić mieczem.

Con czuł, jak opuszczają go siły. Musiał działać szybko, inaczej

wszystko przepadnie. Stracił wiele krwi i wkrótce nawet tak wątła kobieta,

jak Dulcie, zdoła go pokonać.

Wspierając się ciężko na mieczu, starał się stać mocno na nogach.

– Dlaczego, Dulcie? Czego chcesz?

Uśmiechnęła się.

RS

background image

86

– Widzę, że mój szwagier jest mi równie posłuszny, jak jego żona.

Zrobisz to, co ci każę, żeby nie patrzeć na śmierć swojego syna.

Con znów wycedził przez zaciśnięte zęby:

– Pytam jeszcze raz, niewiasto. Czego chcesz?

– Tego, czego chciałam zawsze. Władzy.

–I sądzisz, że ją zdobędziesz, zabijając mnie i moich? A co z

wieśniakami? Myślisz, że poprą niewiastę, która pozbawiła życia ich pana?

– Nikt się nie dowie, że zginąłeś z mojej ręki. Twoja śmierć zostanie

przypisana barbarzyńcom.

– A ich? – Wskazał Laurel i Donovana. – Czy ich śmierć też zostanie

przypisana barbarzyńcom?

– Będzie to tak wyglądało, jakby jednemu z nich udało się wślizgnąć do

zamku. Może będę musiała uśmiercić jeszcze kilka osób oprócz tych dwojga,

żeby wyglądało to na prawdziwy atak. Myślę, że Brinnę. – Mówiła teraz do

siebie, jakby zapomniała, że nie jest sama na wieży. –I kucharkę. Nigdy nie

zapomniała, że byłam córką sprzedajnej dziewki, zanim zamieszkałam w

zamku.

– Oszalałaś.

– Czyżby? Sam pomyśl. Kiedy minie okres żałoby, wieśniacy wybiorą

nowego pana.

– Ten, którego sobie upatrzyłaś na mojego następcę, leży teraz martwy

w lesie.

– Jeśli się spodziewasz, że będę rozpaczała po śmierci Duncana, to

grubo się mylisz. Tylko go wykorzystałam, by osiągnąć swój cel.

– Duncan był moim przyjacielem. Jak go nakłoniłaś, aby cię posłuchał?

Kiedy nic nie odpowiedziała, zwrócił się ku Laurel.

– Możesz mi to wyjaśnić?

RS

background image

87

Laurel spojrzała na Dulcie.

– Wie, jak dać mężczyźnie to, czego ten najbardziej pragnie.

Con uniósł brwi.

– A cóż to takiego?

– Dziecko.

Zdumiony Con zwrócił się w stronę bratowej.

– Jesteś brzemienna? Nosisz dziecko Duncana?

Dulcie uśmiechnęła się zarozumiale jak kobieta, która ma swoją

tajemnicę.

Jego wzrok stał się lodowaty.

– Zapomniałaś, że nadal jesteś poślubiona mojemu bratu? Czy Fergus o

tym wie?

Laurel podeszła do Conala, wyciągnęła z kieszeni chusteczkę i

przycisnęła ją do rany na jego piersi, by zatamować krwawienie.

– Nie rozumiesz, Conalu? Ona i twój brat uknuli spisek. Położył dłoń na

jej ręce.

– Nie, najdroższa. Mogę cię zapewnić z ręką na sercu, że Fergus o

niczym nie wie.

Westchnęła ze zniecierpliwieniem.

– Nie ma teraz czasu, żeby się o to spierać, Conalu. Jesteś ranny.

– To nic wielkiego.

Przyjrzała się zakrwawionej chusteczce, a potem popatrzyła na Cona.

Jego skóra przybrała szary odcień, co nie wróżyło nic dobrego.

Ściszyła głos.

– Poprzednio też tak mówiłeś. Ale tym razem widzę, że rana jest groźna.

Con odetchnął głęboko i zwrócił się do Dulcie.

RS

background image

88

– Kiedy twój mąż się dowie, co zrobiłaś, dopilnuje, byś poniosła karę.

Może nawet sam ci ją wymierzy swoim mieczem.

Dulcie znów uśmiechnęła się z dumą.

– Fergus, tak samo jak Duncan, zrobi to, co mu każę – oświadczyła.

– Skąd ta pewność?

– Bo tak, jak powiedziałeś, nadal jestem żoną twojego brata. Jest

najbardziej prawdopodobnym kandydatem na twoje miejsce. Uwierzy, że to

jego dziecko, i nikt nie wyprowadzi go z błędu. Od dawna pragnął mieć

potomka. Nie skrzywdzi jego matki.

Laurel zobaczyła jakiś cień w drzwiach i wiedziała, że musi działać

szybko, żeby odwrócić uwagę Dulcie. Zrobiła krok w jej stronę.

– Wiesz, jak Conal i ja kochamy Donovana. Puść go, a zrobimy

wszystko, o co poprosisz.

– Uważasz mnie za głupią? Nie podchodź bliżej. – Dulcie wciąż

dotykała nożem szyi Donovana.

Laurel zrobiła jeszcze jeden krok, starając się, by morderczyni całą

uwagę skupiła na niej i nie spojrzała w kierunku drzwi.

– Sprawia ci przyjemność to poczucie siły, prawda?

– Tak. Wiedziałam, że dla ratowania syna ty i Conal zrobicie, co wam

powiem, póki cenne życie waszego syna jest zagrożone.

– Czy nie zachowałabyś się tak samo? – Musiała zrobić wszystko, żeby

ta szalona kobieta nie przestała mówić. Musi znaleźć jakiś sposób, by odebrać

jej nóż.

– Tylko głupiec godzi się na to, by ktoś miał nad nim władzę. Dla mnie

najważniejsze jest moje własne życie.

– A nie dziecka, które nosisz?

RS

background image

89

– Będę je nosiła tylko dopóty, dopóki będzie to służyło moim planom. –

Dulcie roześmiała się ironicznie.

– Mówiłam ci, że w mojej wiosce są kobiety, które wiedzą, jakie pić

zioła, żeby zajść w ciążę. Lecz są też rośliny, które zabijają płód. Znam je

wszystkie. Ale do rzeczy. – Ton jej głosu uległ zmianie. Stał się stanowczy. –

Zrobimy to, po co tu przyszliśmy.

Laurel nie odrywała wzroku od morderczyni.

– To znaczy zrobisz to samo, co zrobiłaś poprzednim razem, kiedy

zniknęłam? Kiedy kazałaś mnie wyrzucić z okna wieży?

Dulcie zaśmiała się nieprzyjemnie.

– Tak. Tylko tym razem, kiedy skończę z waszą dwójką, zejdę na dół i

osobiście przebiję ci serce mieczem Conala, żeby mieć pewność, że już nigdy

nie wrócisz.

Rozkoszując się swoim poczuciem władzy, teatralnym gestem wskazała

nożem okno.

– No, dalej! Pora, żebyś nas zostawiła samych.

Con wykorzystał tę chwilę, by odepchnąć od Dulcie krzesło, na którym

siedział jego syn. W tym samym momencie Fergus, który słuchał i przyglądał

się temu, stojąc w otwartych drzwiach, z podniesionym mieczem wpadł do

izby.

Laurel, pewna, że Fergus chce zabić Cona, rzuciła się na niego z nożem,

pragnąc bronić rannego męża nawet z narażeniem własnego życia.

Widząc, co zamierzała zrobić, Con wyrwał jej nóż z ręki w tym samym

momencie, kiedy Fergus wbił miecz w pierś żony.

Oszołomiona Dulcie przez chwilę wpatrywała się w niego ze

zdumieniem, po czym osunęła się na kolana. Fergus stanął nad nią.

RS

background image

90

– Wiedziałem, że mnie nie kochałaś, kiedy przystałaś na nasze

zaręczyny. Wiedziałem w głębi serca, że gdybym nie był spokrewniony z

panem zamku, nawet byś na mnie nie spojrzała. – Zacisnął rękę w pięść,

patrząc, jak krew tworzy coraz większą, czerwoną plamę na staniku jej sukni i

spływa na posadzkę. – Ale doskwierała mi samotność. Przez całe życie byłem

sam. I patrząc na miłość między moim bratem i jego żoną, głupio uwierzyłem,

że jeśli będę cię kochał, nie prosząc o nic w zamian, to wystarczy. – Opuścił

głowę zawstydzony i zniesmaczony. – Teraz wiem, że nie jesteś zdolna do

uczucia, ponieważ zaślepia cię ambicja.

– Głupcze! – wykrzyknęła. – Zabiłeś nie tylko mnie, ale również swoje

dziecko!

– Dość tych kłamstw, niewiasto. Stałem na progu i wszystko słyszałem.

To nie moje dziecko. I nawet nie pozwoliłabyś mu żyć.

Wydając ostatnie tchnienie, Dulcie splunęła na niego.

– Byłabym lepszą panią tego zamku niż ty czy ten twój... – Nie

dokończyła.

Fergus dotknął palcem jej szyi, żeby sprawdzić tętno. Kiedy go nie

wyczul, odwrócił się, nawet nie spojrzawszy na Dulcie.

Con i Laurel wspólnie odwiązali Donovana i tulili go, płacząc ze

szczęścia oraz ulgi.

Wciąż zapłakana Laurel podeszła do Fergusa i wzięła jego rękę w obie

dłonie.

– Wybacz, Fergusie, że w ciebie zwątpiłam.

– Wiedząc o Dulcie to, czego się przed chwilą dowiedziałem, miałaś

prawo myśleć o mnie jak najgorzej.

– Matko!

RS

background image

91

Słysząc okrzyk Donovana, Laurel odwróciła się i zobaczyła, że Con

osunął się na ziemię. Przyciskał rękę do piersi, a spomiędzy palców tryskała

mu krew.

– Och, najdroższy. – Laurel patrzyła z przerażeniem na krew, sączącą

się z rany. Całe mnóstwo krwi.

Fergus padł na kolana obok brata.

– Co mogę zrobić?

– Obiecaj mi, że będziesz kochał Donovana tak, jakby był twoim

synem.

– Przysięgam. Wyrośnie na mężczyznę, z którego będziesz dumny.

– O nic więcej nie mam prawa prosić.

Uścisnęli sobie ręce. Kiedy Fergus wyprostował się i pociągnął

Donovana za sobą, Laurel ujęła dłonie Cona.

– Conalu, muszę ci coś powiedzieć. Próbowałam to zrobić wiele razy,

ale teraz to nie może dłużej czekać.

– Dobrze, najdroższa. – Jego oczy stały się szkliste, skóra straciła cały

swój kolor.

– Nazywam się Laurel Douglas, ale nie jestem twoją Laurel. Przybyłam

z innego świata, z dwudziestego pierwszego wieku. Coś się stało, nie wiem

co, ale w jakiś sposób znalazłam się tutaj. Myślałam, że przysłano mnie,

żebym was nauczyła tego wszystkiego, co poznaliśmy w ciągu kolejnych

stuleci. Myślałam, że uda mi się zmienić bieg wydarzeń. Nie chciałam... –

Urwała, szukając odpowiednich słów. – Nie miałam prawa do twojej miłości.

A teraz, jeśli umrzesz, to wszystko będzie na próżno. Och, nie rozumiesz?

Jeśli umrzesz, to wszystko nie będzie miało sensu.

Mimo bólu zdobył się na słaby uśmiech.

RS

background image

92

– Nie obchodzi mnie, skąd przybyłaś, najdroższa. Jesteś moją Laurel.

Moją jedyną, prawdziwą miłością.

–Ale ja...

Chociaż dużo go to kosztowało, przysunął jej rękę do swojego policzka.

– Nieważne, gdzie byłaś ani jak długo byliśmy rozdzieleni. Należymy

do siebie. A co się tyczy tego wszystkiego, czego mogłabyś mnie nauczyć,

pomyśl tylko: może przysłano cię tutaj, żebyś sama się czegoś nauczyła?

– Czego? – Z trudem powstrzymywała łzy. Czuła, jak ją dławią, starając

się uwolnić. Dzielnie je przełknęła.

– Może zapomniałaś, co to znaczy być naprawdę kochaną. Może

cofnęłaś się w czasie nie żeby uczyć innych, tylko żeby sama się czegoś

nauczyć.

Otworzyła szeroko oczy, starając się pojąć prawdę zawartą w jego

słowach.

– Ale jeśli tak jest i rzeczywiście mnie kochasz, to nie możesz umrzeć.

Nie możesz mnie zostawić teraz, kiedy zyskałam twoją miłość.

– Moja rana jest śmiertelna. Ale wiedz jedno. – Spojrzał Laurel prosto w

oczy, starając się przekazać jej swoją siłę. – Taka miłość, jak nasza, nigdy się

nie kończy, nawet po śmierci. Trwa wiecznie.

Nie udało jej się dłużej powstrzymywać łez. Trysnęły jej z oczu,

popłynęły po policzkach, zmoczyły koszulę.

– Conalu, nie zniosę utraty ciebie właśnie teraz, kiedy dopiero co cię

odnalazłam.

– Nigdy cię nie zostawię, najdroższa. Wierzysz mi?

Otarła łzy i ścisnęła jego dłonie.

–Przecież umierasz. Jak możesz być ze mną, jeśli... ?

RS

background image

93

– To słowo nie mogło przejść jej przez gardło. Udało jej się wyszeptać: –

Spróbuję uwierzyć, Conalu.

– Musisz w to uwierzyć. Będę z tobą zawsze, najdroższa. Do końca

świata. I jeszcze dłużej.

Poczuła, jak jego dłonie stały się bezwładne. I chociaż oczy nadal miał

otwarte, to zgasło w nich światło.

Zdruzgotana Laurel dalej klęczała obok niego, z całych sił ściskając

jego dłonie, a jej łzy mieszały się z jego krwią.

Niewyraźnie poczuła, że ktoś dotknął jej ramienia. Uniosła głowę i

zobaczyła Fergusa, trzymającego rękę na ramieniu Donovana.

– Razem z chłopcem sprowadzimy kobiety z wioski, żeby przygotowały

ciało do pogrzebu. – I dodał łagodnie:

– Zostaną z tobą, pani, bo nie możesz teraz być sama.

– Dziękuję ci, Fergusie. – Laurel ujęła rękę Donovana i ją uścisnęła.

Chłopiec uniósł jej dłoń do ust, a potem wyszedł z izby za swoim

wujem.

Kiedy została sama, pocałowała Conala w usta. Już były chłodne.

Niesłychanie znużona ułożyła się obok niego, pogrążona w rozpaczy.

RS

background image

94

Rozdział 10

Laurel obudziła się z głębokiego snu i spojrzała wokół, wbrew

wszystkiemu mając nadzieję, że to, co ją spotkało, było tylko snem. Dlatego

nie kryła rozczarowania, kiedy zobaczyła, że jest w zamkowej komnacie na

posłaniu, które dzieliła z Conalem.

Conal. Ból wywołany jego stratą był wprost nie do zniesienia.

W sąsiednim pokoju Donovan przyciszonym głosem rozmawiał z

wujem.

Zaczęła sobie przypominać urywki tego, co się wydarzyło poprzedniego

dnia. Przypominało to koszmar. Na pogrzeb Cona Wielkiego stawili się

członkowie klanu z najdalszych zakątków gór, by okazać wodzowi

uszanowanie. Kobiety proponowały jej jedzenie i piwo, próbowały ją

pocieszać. Przekazywano sobie po kątach wiadomości o Dulcie i hańbie, jaką

okryła swego męża, którego poślubiła tylko dlatego, że był krewnym Conala.

Laurel przypomniała sobie, jak zapewniała Fergusa, że mimo swych

poprzednich wątpliwości, teraz całkowicie mu ufa. W kółko mu powtarzała,

jak bardzo kochał go brat. Fergus ze swojej strony powtarzał jej raz za razem,

że chciałby uczcić pamięć brata, pomagając wychować Donovana na

dzielnego i honorowego wojownika.

Kiedy mieszkańcy wioski wybrali Fergusa na swojego nowego

naczelnika, oświadczył, że pozostanie nim tylko do czasu, aż Donovan

osiągnie odpowiedni wiek, by móc sprawować tę funkcję. I poprosił, żeby

Laurel nadal uważano za panią zamku. Chociaż czuła się zaszczycona i była

wzruszona jego słowami, odmówiła, tłumacząc, że pewnego dnia Fergus

RS

background image

95

spotka niewiastę, która będzie go warta, i podejmie się wykonywania swoich

obowiązków, jak to zrobi Donovan, kiedy wkroczy w dorosłość.

Leżąc bez ruchu, Laurel znów pomyślała o tym, co jej powiedział Con

przed śmiercią. Jaka była głupia, sądząc, że została tu przysłana, by uczyć

biednych ignorantów wszystkich tych wspaniałych rzeczy, jakie wynaleziono

w ciągu kolejnych stuleci. To ona miała uczestniczyć w lekcji o wartościach

podstawowych – życiu i śmierci, honorze, prawości, a przede wszystkim –

miłości. Prawdziwej, nieprzemijającej miłości, a nie takiej, jaką pokazują na

filmach.

– Obudziłaś się, matko. – Donovan podbiegł i ukląkł koło niej, kiedy

usiadła, odrzucając nakrycie.

Zdziwiła się, gdy zobaczyła, że wciąż ma na sobie to, co wczoraj.

Dlaczego z takim uporem nosiła swój mundurek z dwudziestego pierwszego

wieku? Póki tutaj przebywa, dlaczego nie zrezygnuje ze spodni na rzecz

strojów noszonych przez inne kobiety?

– Jak długo spałam?

– Niedługo. – Fergus podszedł i stanął obok swojego bratanka. –

Uparłaś się, żeby pozostać z innymi żałobnikami, opłakującymi śmierć

Conala. Dopiero po naszych naleganiach, zgodziłaś się położyć, kompletnie

wyczerpana.

– Uśmiechnął się do niej łagodnie. – Powinnaś się trochę przespać, pani.

– Może później. – Wstała i podała rękę Fergusowi.

– Dziękuję ci za miłość i lojalność oraz za wszystko, co zrobiłeś dla

Donovana.

– Solennie ci obiecuję, tak jak obiecałem swojemu umierającemu bratu,

że zrobię wszystko, by służyć tobie i chłopcu. I uczynię wszystko, co w mojej

RS

background image

96

mocy, żeby sprawić, by Donovan stał się wodzem, godnym miłości członków

swojego klanu, bo go kocham jak własnego syna.

–Wiem o tym. I dlatego mogę być spokojna. – Objęła Donovana i go

pocałowała. – Twój ojciec umarł ze świadomością, że będziesz żył tak, żeby

nie przynieść mu wstydu.

– Tak, matko. Ty i ojciec będziecie ze mnie dumni.

– Już jestem z ciebie dumna. Nie mogłabym być bardziej dumna. –

Skierowała się ku drzwiom, ale zatrzymała się i odwróciła. – Muszę iść na

grób Conala. Sama.

– Rozumiem, pani. – Fergus położył rękę na ramieniu chłopca.

Laurel przyjrzała się im i poczuła ulgę, że Donovan ma tak wspaniałego

opiekuna, który pomoże mu przetrwać przygniatający smutek i poczucie

straty.

Ruszyła samotnie korytarzem i wyszła z zamku. Grób Conala

znajdował się zaledwie kilka kroków dalej.

Kiedy uklękła przy świeżym kopcu ziemi, uzmysłowiła sobie, że

pewnego dnia właśnie na tym miejscu zostanie wzniesiony nowy zamek.

Wydało jej się to właściwym hołdem dla człowieka, który nauczył ją, czym

jest prawdziwa miłość.

Przypomniała sobie, co jej powiedział tamtej nocy, kiedy się kochali.

„Póki mamy naszą miłość, nic nigdy nie jest w stanie nas rozdzielić".

I nagle uświadomiła sobie, że chociaż często jej mówił, jak bardzo ją

kocha, ona nigdy mu tego nie powiedziała. Początkowo nie zdawała sobie

sprawy, jak dużo dla niej znaczył. A kiedy zrozumiała, jak głęboko go kocha,

po prostu nie starczyło na to czasu.

– Conalu. – W pierwszej chwili nawet do niej nie dotarło, że mówi na

głos. Po prostu musiała powiedzieć wszystko to, co jej leżało na sercu. – Nie

RS

background image

97

wiem, kiedy ani jak się to stało. Ale wiem, że straciłam dla ciebie głowę.

Starałam się do tego nie dopuścić. Nie czułam się ciebie warta. Lecz twoja

miłość była taka czysta, taka prawdziwa i taka gorąca, że w żaden sposób nie

mogłam z niej zrezygnować. Po prostu zakochałam się w tobie bez pamięci.

Twoje życie i twoja śmierć wywarły na mnie tak wielki wpływ, że nie wiem,

czy kiedykolwiek dojdę do siebie. Kocham cię, Conalu. Do końca życia

będzie mi ciebie brakowało...

Słowa zamarły jej na ustach, kiedy gwałtowny podmuch wiatru zwiał jej

włosy na twarz. Jakiś ciemny kształt przesłonił słońce. Wszystko spowił mrok

i Laurel zerwała się na równe nogi, drżąc ze strachu.

Bała się, dopóki nie zobaczyła jasnego światła, zbliżającego się w jej

stronę.

Na jego widok ogarnął ją dziwny spokój, a zarazem świadomość, że za

chwilę coś się wydarzy. Jakby to światło było symbolem życia. Nadziei. Tego

wszystkiego, za czym tęskniła.

Kiedy światło się przybliżyło, zmrużyła oczy, takie było jaskrawe. W

pierwszej chwili myślała, że to pochodnia, ale nie migotało jak płomień.

Latarka, uświadomiła sobie Laurel. Mocna latarka.

Rozejrzała się, oszołomiona i zdezorientowana, i zobaczyła, że stary

zamek już nie góruje nad okolicą. Prawdę mówiąc nigdzie nie było go widać.

Znajdowała się w pięciogwiazdkowym hotelu, wzniesionym na

miejscu, gdzie pochowano Conala. Znów stała przed gobelinem.

Głosy przewodnika i uczestników wycieczki stopniowo niknęły w

oddali. Ciszę zakłócały jedynie czyjeś kroki na wypolerowanej, drewnianej

podłodze.

Przed Laurel pojawił się mężczyzna spowity aureolą światła. Kiedy

uniosła rękę, żeby osłonić oczy, przestał świecić jej latarką prosto w twarz.

RS

background image

98

– Przepraszam. – Miał niski głos, mówił z leciutkim szkockim

akcentem. – Mieliśmy awarię prądu, ale najwyraźniej tylko w tym skrzydle.

Elektryk już usuwa usterkę. Zdaje się, że oddzieliła się pani od swojej grupy.

Wszystkich zaprowadzono do jadalni w innym skrzydle zamku. Na szczęście

postanowiłem się upewnić, czy nikt nie zabłądził w ciemnościach.

Nie widział, że płakała? Nie intrygowały go plamy krwi na jej ubraniu?

Spojrzała na siebie i przekonała się, że wygląda tak samo, jak wtedy,

kiedy zaczęła się ta przygoda. Spodnie i koszula były czyściutkie, jakby

dopiero co je włożyła.

Chociaż niezupełnie.

Mężczyzna skierował snop światła na jej sandałek.

– Czy to krew? Skaleczyła się pani?

– Ta plama... – Zastanawiała się, jak mogłaby mu wyjaśnić to, co się

stało, skoro sama nic nie rozumiała. – Powstała już jakiś czas temu.

– Jest pani pewna? Proszę mi wierzyć, jeśli w jakikolwiek sposób pani

ucierpiała, zrekompensuję to pani. Moim obowiązkiem jako obecnego

właściciela zamku MacLennan jest dbać, by nic nie zakłóciło wypoczynku

naszych gości.

Spojrzała na niego w niewyraźnym świetle.

– Jest pan właścicielem na zamku?

W jego głosie zabrzmiało rozbawienie.

– Kiedyś nazywano by mnie panem na zamku. Teraz jestem jedynie

ósmym hrabią Heath i naczelnikiem klanu MacLennanów. Innymi słowy,

właścicielem hotelu. Conor MacLennan, do usług. A pani?

– Laurel Douglas.

– Laurel. – Zwrócił światło latarki na jej twarz. – Dla naszego klanu to

wyjątkowe imię. Ale wcale się nie zdziwiłem. Te ogniki, świecące w pani

RS

background image

99

oczach, sprawiają, że mogłaby pani być naszym górskim świeżo zerwanym

laurem. Mamy w herbie. – Wskazał na szpilkę w klapie w kształcie liścia

lauru.

Jego słowa, tak przypominające tamte wypowiedziane przez innego

mężczyznę, sprawiły, że zakręciło jej się w głowie. Żeby się uspokoić, Laurel

wyciągnęła rękę i dotknęła muru.

A potem przypomniała sobie słowa umierającego Conala: „Zawsze

będę z tobą, najdroższa. Do końca świata. I dłużej".

– Och, Conalu. Dotrzymałeś słowa.

– Przepraszam, coś pani do mnie mówiła?

Laurel przyjrzała się swemu towarzyszowi; mężczyzna miał na sobie

granatową marynarkę, szare spodnie i białą koszulę, rozpiętą pod szyją.

– Tylko myślałam na głos. Spodziewałam się, że pan zamku chodzi w

kilcie.

– Owszem, ale wkładam go tylko na oficjalne okazje. – Urwał. –

Ponieważ ominęła panią kolacja z grupą, może zje pani coś w moim

apartamencie?

– Naprawdę pan tu mieszka?

– Moja rodzina od setek lat uważa ten zamek za swój dom. – Podał jej

ramię i chociaż Laurel kręciło się w głowie od nadmiaru wrażeń, uznała za

coś najzwyklejszego pod słońcem oprzeć się na jego ramieniu i ruszyć u jego

boku.

Po kilku minutach przeszli przez galerię portretów i znaleźli się w części

zamku niedostępnej dla zwiedzających.

Kiedy minęli zakręt, zamrugali powiekami, oślepieni ostrym światłem

kinkietów.

RS

background image

100

– No, już w porządku. Elektrykowi udało się przywrócić prąd w całym

zamku.

Laurel spojrzała na mężczyznę, który jej towarzyszył.

– Czy ma pan w zwyczaju zapraszać gości na kolację do swojego

apartamentu?

– Prawdę mówiąc jest pani pierwsza. – Uśmiechnął się do niej i w

jasnym świetle żarówek ujrzała oczy Conala i jego uśmiech. Serce mocniej

zabiło jej w piersi i dziwiła się, że nadal może oddychać.

– Bardzo dziwne. – Conor zatrzymał się przed drzwiami do swoich

pokoi i ujął Laurel pod brodę. Spojrzał jej głęboko w oczy. – Czuję się,

jakbym przez całe życie czekał na panią.

Laurel zdziwiła się, dlaczego zrobiło jej się tak lekko na sercu.

Nigdy się nie dowie, czy to wszystko, czego doświadczyła w wieży,

wydarzyło się naprawdę, czy też był to wynik jakiegoś szoku, którego

doznała, kiedy zgasło światło i została sama w ciemnościach, z dala od

pozostałych zwiedzających. Ale jedno wiedziała na pewno. Dzięki temu, że

poznała Conala MacLennana i temu, co przeżyli razem, stała się inną kobietą

niż ta, która tu przyjechała. Con Wielki, prawdziwy czy też wytwór jej

wyobraźni, nauczył ją wiary w miłość.

Teraz odpowiedziała uśmiechem na uśmiech Conora.

– Właśnie myślałam sobie to samo.

– W takim razie... – Zamiast się odsunąć, pozostał na miejscu, patrząc,

jak ogniki w jej oczach stają się coraz wyraźniejsze. Rzucił jej olśniewające

spojrzenie. – Już się nie mogę doczekać, kiedy należycie panią powitam.

RS


Document Outline


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Blayney Mary In Death 29 Niezwykła przygoda (Śmierć w mroku)
Langan Ruth Ryan Na bakier z prawem
Langan Ruth Ryan Na bakier z prawem
McComas Mary Kay In Death 29 Po drugiej stronie (Śmierć w mroku)
In Death 07 Randka ze smierci Nora Roberts
In vitro moralnie niegodziwe, Miłość, narzeczestwo, małżeństwo itp
Even In Death, Slayers fanfiction, Oneshot
Nora Roberts Cykl In Death (09) Aż po grób
34a Langan Ruth Cudowne ocalenie
Langan Ruth GorÄ…cy Rubin
Langan Ruth Cudowne ocalenie
In Death 05 Ceremony in Death
In Death 04 Śmiertelna ekstaza Nora Roberts
Langan Ruth Ród Coltonów 06 Zakład z hazardzistą
Sekret wiecznej miłości

więcej podobnych podstron