Podniety Miłości Bożej Teresa od Jezusa compressed

background image

Prolog..............................................................................................................................1
Rozdział 1....................................................................................................................... 2
Mówi o uszanowaniu, z jakim powinno się czytać Pismo święte, i trudnościach w
rozumieniu przez kobiety jego słów, a szczególnie "Pieśni nad pieśniami"......................2
Rozdział 2....................................................................................................................... 6
Mówi o dziewięciu rodzajach fałszywego pokoju, który dają świat, ciało i szatan. -
Objaśnia doskonałość życia zakonnego, które prowadzi do prawdziwego pokoju tak
upragnionego przez oblubienicę z "Pieśni"...................................................................... 6
Rozdział 3..................................................................................................................... 17
Mówi o prawdziwym pokoju, jaki Bóg daje duszy, objaśnia zjednoczenie się duszy z
Bogiem i podaje przykłady heroicznej miłości prawdziwych sług Bożych.....................17
Rozdział 4..................................................................................................................... 22
Mówi o modlitwie odpocznienia i zjednoczenia, oraz objaśnia smaki i pociechy, których
dusza w tym stanie kosztuje, a w porównaniu z którymi niczym są wszelkie ziemskie
przyjemności.
.................................................................................................................22
Rozdział 5..................................................................................................................... 25
Mówi w dalszym ciągu o modlitwie zjednoczenia i o skarbach, jakimi się dusza
wzbogaca przez działanie Ducha Świętego; podkreśla zdecydowanie takiejduszy na
wszelkie cierpienia dla Umiłowanego.
........................................................................... 25
Rozdział 6..................................................................................................................... 27
Mówi, że łaski otrzymane w tym miłosnym zjednoczeniu przewyższają wszystkie
pragnienia duszy. - Objaśnia zawieszenie władz i wskazuje, że niektóre dusze w krótkim
czasie dochodzą do tej wzniosłej modlitwy.
....................................................................27
Rozdział 7..................................................................................................................... 31
Mówi o wielkich pragnieniach, jakie odczuwa oblubienica, aby cierpieć dla Boga i dla
bliźnich, i o owocach, jakie te dusze zjednoczone z Bogiem przynoszą dla całego
Kościoła.
....................................................................................................................... 31

Prolog

1. Widząc wielkie miłosierdzie, jakie Pan okazuje duszom, które pociąga do tych
klasztorów, z łaski Jego powstających według pierwotnej Reguły Pani naszej z Góry
Karmel, i podziwiając łaski nadzwyczajne, jakich Pan użycza niektórym z tych dusz,
odczuwam sama, jak również i one, jak bardzo im potrzeba kogoś, kto by im choć w
części objaśnił te rzeczy głębokie, które zachodzą pomiędzy duszą a Panem. Brak
bowiem jasności w tych rzeczach, niemałym jest dla duszy strapieniem. Kilka lat temu
udzielił mi Pan łaski niewypowiedzianej pociechy wewnętrznej, jakiej doznaję, ile
razy słyszę lub czytam niektóre słowa Pieśni Salomonowej. Łaska ta tym dziwniejsza,
że choć nie rozumiałam tych słów, z łacińskiego na język rodzinny przełożonych, to
jednak sprawiały we mnie głębsze skupienie i wzruszenie, niż wszelkie inne
najpobożniejsze książki, które rozumiem. Stan ten trwa dotąd. I choć mi objaśniono te
słowa w języku ojczystym, niewiele więcej pojmowałam. Jednak, choć ich nie
rozumiem... (taką mi sprawiają rozkosz) ... że dusza nie może się od nich oderwać.

2. Teraz, drugi już prawie rok daje mi Pan, jak tego pragnęłam, zrozumienie tych słów.
I sądzę, że myśli te i uczucia mogłyby posłużyć na pociechę siostrom, które Pan tą
drogą prowadzi, a także i na swój pożytek, bo takie nieraz bywa to zrozumienie, że
chciałabym go nigdy nie zapomnieć. Nie ośmieliłam się jednak tego spisywać.

background image

3. Obecnie jednak, idąc za zdaniem osób, względem których mam obowiązek
posłuszeństwa, napiszę tu nieco o tym, co się ukrywa w tych słowach, tak jak mi to
Pan daje zrozumieć i w czym się moja dusza lubuje na tej drodze modlitwy, którą Pan,
jak mówiłam, prowadzi również i siostry moje w tych klasztorach i inne dusze. Jeśli te
słowa dojdą do rąk waszych, siostry, przyjmijcie je jako ubogi dar od tej, która wam
tak szczerze jak i sobie samej życzy wszystkich darów Ducha Świętego. W Jego imię
zaczynam. Jeśli potrafię tu powiedzieć co pożytecznego, nie będzie to moją zasługą.
Niech boska łaskawość Jego raczy to sprawić... (bym temu podołała).

Rozdział 1

Mówi o uszanowaniu, z jakim powinno się czytać Pismo święte, i
trudnościach w rozumieniu przez kobiety jego słów, a szczególnie
"Pieśni nad pieśniami".

Niech mię pocałuje pocałunkiem ust, bo lepsze są piersi twe nad wino, itd... (Pnp 1,1).

1. Zadziwia mnie tu mocno, że dusza, o ile ze słów jej wnosić można, mówi tu z jedną
osobą, a o pocałunek pokoju prosi drugą. Mówi potem: "Niech mię pocałuje
pocałunkiem ust swoich", i zaraz potem, jakoby zwracając się do osoby, z którą
rozmawia, dodaje: "Lepsze są piersi twe nad wino".

Co to znaczy, tego nie rozumiem i niewymownie cieszę się z tego, że nie rozumiem.
Bo w istocie, córki, dusza ma nie tyle upatrywać i nie tyle ją do podziwiania
pobudzają i czcią dla Boga ją przenikają te rzeczy, które tu sami możemy objąć
samym rozumem, ile raczej te, których żadną miarą pojąć nie zdołamy. Z tego też
powodu usilnie wam zalecam, byście się zbytnio nie wysilały w dociekaniach, gdy
czytając jaką książkę albo słuchając kazania, albo rozmyślając o tajemnicach wiary
świętej, natraficie na jaki ustęp, którego nie możecie zrozumieć. Nie jest to rzecz
niewieścia zgłębiać tajemnice Boże i mężczyzna nie każdy do tego jest powołany.

2. Jeśli Bóg zechce, da nam zrozumienie bez żadnego trudu. Mówię to zarówno do
niewiast jak i do wszystkich mężczyzn, którzy nie mają obowiązku nauką swoją
bronić prawdy Bożej. Co innego bowiem, gdy kogo Pan na to wybiera i ustanawia,
aby te prawdy objaśniał drugim; ten, rzecz oczywista że powinien je badać i zgłębiać i
każdy to widzi, jaki z tej pracy jego jest pożytek dla nas i dla niego samego. Lecz my z
prostotą bierzemy, co Pan da; a czego nie da, o to się nie troszczmy, ale raczej
weselmy się na myśl, że tak wielkiego mamy Boga i Pana, iż jedno słowo Jego
zawiera w sobie tysiące tajemnic, których my i początku dojść nie zdołamy. Że nie
rozumiemy tego, co napisano po łacinie, po hebrajsku albo po grecku, to nie dziw; ale
i w przekładzie na nasz język rodzimy, ileż jest na przykład w psalmach chwalebnego
króla Dawida fragmentów, które, choć mamy w mowie ojczystej, tak przecie dla nas
są ciemne, jak gdyby były pisane po łacinie! Postanówcież sobie raz na zawsze,
wystrzegać się tych próżnych dociekań i daremnego trudzenia głowy; niewieście dość
jest tyle rozumieć, ile umysł obejmie; z tym znajdzie łaskę u Boga. Jeśli spodoba się

background image

Boskiemu Majestatowi dać nam światło, to łatwo zrozumiemy, a jeśli czego nie
rozumiemy, upokarzajmy się i - jak mówiłam - radujmy się, że mamy takiego Pana,
którego słowa, nawet w naszym języku, są dla nas tajemnicą.

3. Może wam się zdaje, że w tej Pieśni są słowa i zwroty, które mogłyby być w inny
sposób powiedziane. Znając nieudolność naszą do rzeczy duchowych, nie
zdziwiłabym się, gdyby tak było. Znam takich, którzy mi mówili, że raczej uciekają,
by nie słyszeć tych słów. O, Boże, jakże wielka jest nędza nasza! Są takie stworzenia
jadowite, w których, cokolwiek zjedzą, w jad się obraca; podobnie dzieje się i tu z
nami. Z takich łask bowiem niezmiernych, jakie Pan w tych słowach nam czyni,
ukazując nam, jak wielka jest szczęśliwość duszy, która Go miłuje i dodając jej otuchy,
aby śmiało rozmawiała z Boskim Jego Majestatem i cieszyła się Jego posiadaniem,
my wyciągamy obawy i niewłaściwe zrozumienie, świadczące, jak mało jest w nas
uczucia miłości Bożej.

4. O, Panie mój, jakże zły użytek czynimy z tych niezliczonych dobrodziejstw, jakimi
Ty nas obdarzasz! Ty w niepojętej dobroci Twojej coraz nowe wynajdujesz sposoby i
drogi dla okazania nam tej wielkiej miłości, jaką nas miłujesz, a my, tak mało
sposobni do miłowania Ciebie, nisko tę łaskę cenimy i myślimy o tym, w czym myśl
nasza zawsze się obraca i ani uwagi nie zwrócimy na wielkie tajemnice, które się
zawierają w tych słowach przez Ducha Świętego natchnionych. Czy nie dość byłoby
tych słów na wzniecenie w nas ognia Jego miłości? Czy sama świadomość, że są to
Jego słowa, nie upewnia nas dostatecznie, że nie bez wielkiego powodu takich a nie
innych chciał użyć?

5. Razu jednego byłam na kazaniu pewnego zakonnika, którego przedmiotem było
objaśnienie tych rozkoszy, jakimi oblubienica cieszy się z Bogiem swoim. Kazanie
było dziwnie piękne, a jednak, ku zdumieniu mojemu, słuchacze tak je opacznie
zrozumieli, iż powstał między nimi śmiech ogólny, że zakonnik mówi o miłości
(chociaż rozwijając słowa Pańskie o Przykazaniu, o innym przedmiocie nie mógł
mówić). Przykład ten stwierdza naocznie to, co powiedziałam wyżej, że tak mało
jesteśmy świadomi miłości Bożej i tak mało sposobni do miłowania Boga, iż zdaje się
nam rzeczą niepodobną, by dusza mogła tak poufale obcować z Bogiem i takich z Nim
używać rozkoszy. Ale znam także inne dusze, które choć zrazu, równie jak tamte, nie
odnosiły z tych słów pożytku - bo pewno ich dobrze nie rozumiały, i być może, że
brały je za wymysł ludzki - później jednak z własnego doświadczenia poznały
prawdziwe ich znaczenie, i takie w nich znalazły uszczęśliwienie, taką hojność
rozkoszy, takie uśmierzenie wszystkich lęków, że miały za co dzięki czynić Bogu. On
to bowiem tak zbawienną, wszelkie pojęcie przewyższającą pociechę obmyślił dla
dusz żarliwie Go miłujących, iż daje im poznać, że istotnie nie jest rzeczą niepodobną,
by On, Pan najwyższy, tak się mógł zniżać do swego stworzenia. Sama myśl o tym
wydawałaby się im zuchwalstwem, gdyby się z własnego doświadczenia nie
przekonały, że tak jest istotnie.

6. Znam jedną osobę, która przez długie lata w wielkiej była trwodze i nigdzie sobie
uspokojenia znaleźć nie mogła. Dopiero gdy usłyszała niektóre fragmenty z Pieśni nad
pieśniami, przekonała się z nich, że dusza jej idzie dobrą drogą. Zrozumiała z nich, jak
mówiłam, rzeczywistą możliwość tego, co przedtem już, nie rozumiejąc i dlatego się
trwożąc, w sobie czuła, że istotnie dusza rozmiłowana w Oblubieńcu swoim może
doznawać z Nim wszystkich tych pociech: i omdlewania, i konania z miłości, i

background image

słodkich strapień miłości, i rozkoszy, i słodyczy, skoro jeno dla Jego miłości porzuci
wszelkie pociechy tego świata, i cała siebie odda w Jego ręce i to nie usty tylko - jak
to czynią niektórzy - ale w zupełnej szczerości, uczynkami stwierdzonej.

O córki moje, jakże szczodrym dawcą jest Pan! Jakże wielki i wielmożny jest ten Pan i
Oblubieniec nasz, iż niczego nie ma i nic się nie dzieje, czego by On nie znał i nie
widział! Cokolwiek więc dla miłości Jego uczynić możecie, choćby to były rzeczy
małe, ochotnie to czyńcie. On wam wszystko zapłaci, nie patrzy bowiem na wielkość i
wagę uczynku, jeno na miłość z jaką go spełniacie.

7. Kończę więc tym, że czego w Piśmie świętym i w tajemnicach świętej wiary naszej
nie rozumiecie, w to sercem prostym i pokornym wierzcie, bez dalszego wysilania się
i dociekania; nie dziwcie się też tym słowom miłosnym, którymi Bóg w Piśmie
świętym przemawia do duszy. Więcej zaprawdę zdumiewa mnie ta miłość, jaką On
nas umiłował i gdy na nią wspomnę i pomyślę kim my jesteśmy, prawie odchodzę od
siebie. I jasno to widzę, że wszystka czułość słów, jakich raczył użyć na wyrażenie tej
swojej miłości, nie tak jasno nam ją okazują, jak nam ją okazały Jego czyny.
Jeślibyście jeszcze miały jaką wątpliwość, zatrzymajcie się tu choćby na chwilę i
rozważcie w myśli, co On nam wyświadczył i co dla nas uczynił, i powiedzcie potem,
czy wobec tej miłości, tak potężnej i mocnej, która Go przywiodła do podjęcia takich
za nas okrutnych mąk - mogą być na określenie jej jakie słowa tak tkliwe i miłosne, by
nas jeszcze zadziwiać miały?

8. Wracam do tego, od czego zaczęłam, to jest do wielkich i głębokich tajemnic, jakie
się zamykają w tych słowach. Tak trudne jest ich zrozumienie, że jak mi mówili
uczeni (których prosiłam o objaśnienie, co przez te słowa chciał powiedzieć Duch
Święty i jakie jest prawdziwe ich znaczenie), wielu już doktorów napisało obszerne do
tej księgi świętej objaśnienia, ale żaden jeszcze nie zdołał trudności całkowicie
rozjaśnić. Wobec tego byłby to z mojej strony dowód wielkiej pychy, gdybym chciała
dawać jakiekolwiek wytłumaczenie rzeczy, której tylu światłych i uczonych mężów
dojść nie mogło. Nie mam też tego zamiaru i jakkolwiek mało jest we mnie pokory, ta
myśl przecie jeszcze nie powstała mi w głowie, bym ja była zdolna dociec tu prawdy.
To jedno tylko mam na myśli, pisząc o tych boskich słowach, że pociecha, jakiej ja
doznaję z tego, co Pan mi daje poznać, gdy które z nich słyszę, może się i wam
udzielić, gdy ją opiszę. I chociażby to, co czuję i rozumiem, nie przypadało do tego, co
chce powiedzieć Duch Święty, wolno mi przecie brać to tak, jak mnie przypada do
serca. Bo jeśli jeno nie odstępujemy od tego, czego uczy Kościół święty (i dlatego
właśnie, abyśmy miały pewność, że tu nie ma nic z tą nauką niezgodnego, pierwej je
ściśle przejrzą uczeni teologowie, nim ono dostanie się do waszych rąk), nie broni nam
- jak sądzę - przy rozważaniu Jego świętej Męki, domyślać się wielu innych jeszcze
mąk i większych, które On tam musiał wycierpieć, niż te, które są zapisane w
Ewangelii. I skoro to czynimy, nie z próżnej ciekawości, ale z prostotą, jak mówiłam
na początku, biorąc to, co Pan sam w boskiej łaskawości swojej da nam poznać, nie
będzie Mu to, pewna tego jestem, niemiłe, że czerpiemy sobie pociechę ze słów i dzieł
Jego. Podobnie jak król, który by upodobał sobie i do łaski swojej przypuścił ubogiego
pastuszka, z przyjemnością i z łaskawym pobłażaniem pozwoliłby mu przypatrywać
się i dziwować złocistym jego szatom, i cieszyć się blaskiem ich, i zdumiewać się, kto
i jak je mógł zrobić - tak i nam niewiastom nikt tego zabronić nie może, byśmy nie
miały cieszyć się bogactwami Pana. Co innego rozprawiać o nich i nauczać, jak
gdybyśmy miały jasne i pewne ich zrozumienie; tego nam nie wolno, chyba za

background image

uprzednią aprobatą uczonych i teologów. Ja też (Bóg widzi) bynajmniej nie mam tej
myśli, by to, co piszę, miało być dokładnym objaśnieniem rzeczy; piszę jedynie, co
widzę i czuję, jak on pastuszek, o którym mówiłam wyżej. Piszę dla pociechy mojej,
dla podzielenia się z wami, jako córkami moimi, tym, co mi w rozmyślaniach moich
na myśl przychodzi, choć pewno wiele w tym będzie rzeczy nie do rzeczy. Zaczynam
więc, ufna w łaskę Boskiego Króla mego i za pozwoleniem tego, który mię spowiada.
Niechaj On to raczy sprawić, abym jako w innych rzeczach, które poprzednio pisałam,
potrafiłam z łaski Jego powiedzieć, co i jak było potrzebne (a raczej On sam w boskiej
dobroci swojej mówił przeze mnie, aby wam było na pożytek), tak bym potrafiła i
teraz. A jeśli nie, niechaj mi nie poczyta za stracony czas, którego użyję na to pisanie,
sięgając myślą do tak wysokich boskich zagadnień, o których nie wartam i posłyszeć.

9. W tym, co oblubienica mówi na początku, zwracając się do osoby trzeciej, choć to
jedna i taż sama osoba, zdaje mi się, że oznajmia dwojaką w Chrystusie naturę: Boską
i ludzką. Nad tą myślą jednak zatrzymywać się tu nie będę, bo o tym tylko zamierzam
tu mówić, co nam w praktyce modlitwy wewnętrznej może być pożyteczne; choć
właściwie duszy miłującej Pana wszystko posłuży do wzniecenia w sobie coraz
większego zapału i uwielbienia Pana. Co do mnie, choć nieraz słuchałam wykładu
niektórych słów tej Pieśni, i nieraz mi je na prośbę moją objaśniano. Bóg widzi, że
mało z tego skorzystałam, i nic z tego dziś nie przypominam sobie, taką mam złą
pamięć. O pierwszych tych słowach nic też nie pamiętam, tyle więc tylko będę mogła
powiedzieć, ile mię Pan sam nauczyć raczy i co mi się w tym przedmiocie nasunie na
pamięć.

"Niech mię pocałuje pocałunkiem ust swoich".

10. O Panie mój i Boże mój, cóż to za słowa, by marny robak miał je mówić do
Stwórcy swego! Bądź błogosławiony, Panie, który tylu różnymi sposobami raczyłeś
nas nauczyć. Ale te słowa. Królu mój, kto waży się wymówić, bez szczególnego na to
pozwolenia Twego? Są to słowa tak dziwne i zdumiewające, że niejeden będzie się
dziwił, że ja o nich mówię. Powiedzą może, żem niemądra, i sama nie wiem, co
mówię, że miejsce to wcale nie tak się ma rozumieć, że ma ono różne inne znaczenia, i
jasna rzecz, iż człowiekowi w taki sposób do Boga mówić się nie godzi, i że w ogóle
lepiej by było, gdyby ludzie prości podobnych rzeczy wcale nie czytali.

Że tych słów oblubienicy różne są wykłady, tego nie zaprzeczam; ale dusza miłością
Bożą płonąca i w zapale miłości swojej od siebie odchodząca, nie troszczy się o żadne
wykłady. Dość jej samego brzmienia tych słów i błaga Pana, by jej nie pozbawiał tego
skarbu.

Wielki Boże! I cóż nas tu zaiste przeraża? Czy nie dziwniejsze od tych słów są dzieła
Pańskie? Czy nie przystępujemy wszyscy do Najświętszego Sakramentu? I właśnie w
tych słowach, jak sądzę, oblubienica zawczasu prosiła o tę łaskę, którą nam później
Chrystus uczynił, oddając nam siebie na pokarm. Prosiła, jak sądzę, o to wielkie
zjednoczenie, które się spełniło, gdy Bóg stał się człowiekiem i o tę przyjaźń, jaką On
zawarł z rodzajem ludzkim. Pocałowanie bowiem, jak wiadomo każdemu, jest
znakiem pokoju i wielkiej przyjaźni między dwojgiem wzajemnie siebie miłujących.
Jakie zaś są różne rodzaje pokoju, to w dalszym ciągu postaramy się za pomocą Bożą
rozważyć.

background image

11. Pierwej jednak, nim postąpię dalej, jedną tu jeszcze zrobię uwagę, zdaniem moim,
godną zastanowienia: dlatego też, choć może przy innej sposobności właściwsze
byłoby dla niej miejsce, nie chcę jej tu pominąć, aby nam nie wyszła z pamięci. Mam
to za rzecz pewną, niestety, że wielu jest takich (dałby Bóg, bym się myliła), którzy
przystępują do Najśw. Sakramentu, mając na sumieniu ciężkie grzechy. A przecie,
gdyby usłyszeli duszę, mówiącą te słowa i z miłości ku Bogu umierającą, gorszyliby
się z niej, i za wielką by jej to poczytywali zuchwałość. I tacy, pewna tego jestem, że
tych słów nie wymówią i słusznie, bo słowa te i inne podobne, jakie czytamy w Pieśni,
mówi miłość, a oni miłości nie mają. Chociażby więc na każdy dzień czytali księgę
Pieśni, w ducha jej wniknąć nie zdołają, ani tym bardziej słów jej brać na usta się nie
ważą, bo w rzeczy samej samo wymówienie ich ma w sobie coś przerażającego, tak
wielki w nich ukrywa się majestat.

A chociaż Ty, Panie mój, z tym samym Majestatem Twoim mieszkasz w
Najświętszym Sakramencie, oni przecie, nie mając wiary żywej, jeno martwą, widzą
Ciebie tylko w poniżeniu Twoim pod postacią chleba, a Ty nic do nich nie mówisz, bo
nie są godni usłyszeć słów Twoich i dlatego tak są zuchwali.

12. Jakkolwiek te słowa według dosłownego brzmienia prawdziwie przerazić mogą
tego, kto je pojmuje tylko według rozumu, to jednak nie przerażą tego, kogo miłość
Twoja wyprowadziła z siebie i Ty Panie, wybaczysz mu śmiałość, że takimi i
gorętszymi jeszcze słowy waży się przemawiać do Ciebie. I jeśli pocałowanie oznacza
pokój i miłość, czemuż by, Panie mój, dusza nie miała prosić Ciebie, byś jej dał pokój
Twój, i raczył być jej przyjacielem? Cóż lepszego możemy prosić nad to, o co ja,
Panie mój, Ciebie proszę, byś mi dał ten pokój "pocałunkiem ust Twoich"? Jest to,
córki, prośba w rodzaju swoim najwyższa, jak wam to w dalszym ciągu objaśnię.

Rozdział 2

Mówi o dziewięciu rodzajach fałszywego pokoju, który dają świat, ciało i
szatan. - Objaśnia doskonałość życia zakonnego, które prowadzi do
prawdziwego pokoju tak upragnionego przez oblubienicę z "Pieśni".

1. Niech nas Bóg uchowa od takiego pokoju, który mają ludzie światowi! Obyśmy go
nigdy nie zakosztowały, bo nie jest to pokój, jeno wojna nieustająca. Gdy ktoś żyjący
w ciężkich grzechach, zupełnie jednak jest spokojny i nie troszczy się wcale o swoje
występki i zdrożności, i nic mu sumienie nie wyrzuca - tego pokój, jak nieraz
czytałyście, jest jawnym znakiem, że grzesznik i czart żyją z sobą w przyjaźni. I takim,
póki żyją, czart oszczędza przeciwności, by snadź nie tyle dla miłości Bożej, ile raczej
dla uchylenia się od nich, nie nawrócili się do Boga. Zwykle jednak człowiek idący tą
drogą, choćby się chwilowo upamiętał, nie wytrwa w służbie Bożej, zaraz mu diabeł
podsunie ponęty rozkoszy ziemskich, i znów go do przyjaźni z sobą pociągnie, póki
go nie doprowadzi do tego kresu, gdzie pozna nieszczęsny, jak fałszywy był jego
pokój. O tym nie mam tu co mówić; takim pokojem niech cieszą się na świecie, kiedy
chcą, między wami, ufam w Panu, podobne nieszczęście nigdy się nie zdarzy. Ale i
nas, córki, może szatan oszukać innego rodzaju pokojem, w zaniedbywaniu rzeczy

background image

małych; i tego zawsze, póki żyjemy, lękać się powinnyśmy.

2. Gdy zakonnica zacznie opuszczać się w pewnych rzeczach, chociażby się zdawały
małe i w tym opuszczeniu się trwa dłuższy czas, nie mając żadnego wyrzutu w
sumieniu, będzie to pokój zły, i łatwo może z niego diabeł wyprowadzić rzeczy
najgorsze. Będzie to na przykład naruszenie jakiego punktu konstytucji, co samo z
siebie nie jest grzechem, albo brak ochotnej pilności w spełnianiu rozkazów
przełożonych, co choćby nie pochodziło ze złej woli, zawsze jest rzeczą niewłaściwą,
bo przełożony bądź co bądź zastępuje nam miejsce Boga - a my po to tu przyszłyśmy -
abyśmy we wszystkim upatrywały, co jest wolą Jego. Może to być mnóstwo innych
tego rodzaju drobnych rzeczy, które same przez się nie zdaje się, by były grzechem,
lub wiele uchybień, których nie można uniknąć, bo jesteśmy słabe i nędzne. Nie myślę
temu zaprzeczać, ale to podkreślam, byśmy uznawały nasze uchybienia i żałowały za
nie. Jeśli bowiem nie czynimy tego, diabeł będzie się miał z czego cieszyć i od tych
małych rzeczy powoli doprowadzi nas do nieczułości i na większe winy. Pierwsze to
zwycięstwo choć w rzeczy drobnej, niemałą już będzie dla niego wygraną i słusznie
lękać się należy, że korzystając z niego, pójdzie dalej. Przeto pilne, dla miłości Boga,
miejcie na siebie baczenie. Bojowanie nieodzownym jest w tym życiu naszym
udziałem. Tylu mając dokoła nas nieprzyjaciół, niepodobna nam siedzieć spokojnie z
rękoma założonymi, ale ciągłego potrzeba nam czuwania i bacznej uwagi na
zewnętrzne postępowanie i wewnętrzne nasze usposobienie.

3. Jakkolwiek by was Pan oświecał na modlitwie, i dawał wam wzniosłe łaski, o
których jeszcze mówić będę, wszakże, bądźcie tego pewne, że zawsze natkniecie się,
wyszedłszy z modlitwy, na tysiączne przeszkody i drobne okazje. Będzie to naruszenie
przez niedbałość jakiego punktu przepisów, czy niedokładne spełnienie jakiego
obowiązku, czy wreszcie wewnętrzne niepokoje i pokusy. Nie mówię, by zawsze i
ciągle tak być miało, ale całkiem od nich być wolnym nikt nie może, jest to wielka
łaska Boża i silna dla duszy dźwignia do postępu w dobrym. Niepodobna, byśmy na
tej ziemi byli aniołami; sprzeciwia się temu nasza natura. Toteż nie bardzo się lękam o
duszę, cierpiącą choćby najsilniejsze pokusy, bo jeśli jeno ma miłość i bojaźń Bożą,
wiem pewno, że wyjdzie z nich z wielką dla siebie korzyścią. Ale gdy widzę duszę
zawsze spokojną, nigdy nie doznającą w sobie żadnej walki wewnętrznej (co jest
udziałem innych), o taką mimo woli się trwożę, i chociaż nie dostrzegam w niej nic, w
czym by obrażała Pana, nie mogę się uspokoić; często też sama, kiedy diabeł tego nie
czyni, wystawiam ją na próby i pokusy, aby poznała czym jest. Spotykałam takie
dusze, choć rzadko. Stan taki może być skutkiem wysokiej kontemplacji, do której
Pan duszę podniesie.

4. Może to być i z innych przyczyn, dość, że dusza taka w ciągłym żyje spokoju i
zadowoleniu wewnętrznym; choć z drugiej strony zdaje mi się, że dusza ta niezupełnie
rozumie, co się w niej dzieje i przy bliższym badaniu okaże się, że i ona miewa
niekiedy swoje choć małe i lekkie utarczki wewnętrzne. Jakkolwiek się rzecz ma,
przyznam się, że takim duszom spokoju ich nie zazdroszczę. Pilnie się nad tym
zastanawiałam i przekonałam się, że daleko większe postępy czynią te, które
odczuwają walkę wewnętrzną - i nie mają takich wysokich rozumowań - w rzeczach
doskonałości, jak je tu pojąć zdołamy. Nie mówię tu o duszach, które po długich
latach tej walki doszły już do wysokiego stopnia doskonałości i umartwienia, bo takim,
jako już umarłym światu, Pan zwykle daje pokój. Nie jest on jednak taki, by jeśli
kiedy popełnią jakie uchybienie, nie czuły go i żywo nad nim nie bolały.

Error! Picture switch must be

the first formatting switch.Opuszczanie się w

rzeczach małych

ZB 1899-12-30 00:00

Comment[Z1]:

Error! Picture switch must be

the first formatting switch.Posłuszeństwo –

przełożony zastępuje Boga

ZB 1899-12-30 00:00

Comment[Z2]:

Error! Picture switch must be

the first formatting switch.Poczucie

grzeszności – uznawać uchybienia i żałować

ZB 1899-12-30 00:00

Comment[Z3]:

background image

5. Chociaż więc różnymi drogami Pan dusze prowadzi, zawsze jednak, jak mówiłam,
byłabym w obawie o każdą z was, córki, która by, uchybiwszy w czymkolwiek, za
winę swą nie żałowała. Za grzech bowiem istotny, choćby powszedni tylko, żal jak
najgłębszy na wskroś powinien was przejmować, jak to - dzięki Bogu - widzę, że
wszystkie rozumiecie.

Zważcie tu jedną rzecz i dla miłości mojej zachowajcie ją w pamięci. Człowiek żywy,
gdy się choć lekko ukłuje szpilką albo cierniem, czyż nie odczuwa bólu z tego ukłucia
lub zadraśnięcia, choćby ono było lekkie? Czy to więc nie będzie znakiem pewnym
dla duszy, że nie jest umarła, że żyje w niej miłość Boża, gdy żywo czuje każde,
choćby najmniejsze sprzeniewierzenie się temu, cośmy ślubowały, i co jest
obowiązkiem naszym? Czy takie odczucie nie jest wielką łaską? O, jakże piękne łoże,
usłane różami i wszelkim kwieciem najwonniejszym, gotuje Boskiemu Majestatowi
Oblubieńca dusza, której On użyczy łaski takiej czujności i delikatności sumienia! Do
takiej niepodobna, aby Pan nie przyszedł z hojnością rozkoszy swoich, choćby
przedtem dla wypróbowania jej długo się ociągał. Po cóż, o Boże, my zakonnice
żyjemy w klasztorze? Po co opuściłyśmy świat? Po co tu przyszłyśmy? Jakie może
być lepsze zatrudnienie naszego życia nad to, byśmy Oblubieńcowi naszemu
przygotowywały mieszkanie w naszych duszach, byśmy trzymając się w pogotowiu na
Jego przyjście, mogły Go, gdy przyjdzie, prosić o "pocałunek ust Jego"? Szczęśliwa,
która będzie godna wymówić taką prośbę, którą Pan, gdy przyjdzie, nie zastanie z
lampą zagasłą i poniewczasie wołającą o przyjęcie! O córki moje, jakie to wielkie
szczęście nasze, że wolno nam wymawiać te słowa do Boskiego naszego Oblubieńca,
skoro w dniu profesji naszej obrałyśmy Go sobie za Oblubieńca, a On nas za swoje
oblubienice!

6. Niech jednak dusze skłonne do skrupułów zrozumieją dobrze, co mówię. Nie
mówię tu o niedoskonałościach i uchybieniach, które się niekiedy trafiają, ani o takich
prawie nieświadomych niedoskonałościach, które dusza nie zawsze może spostrzec w
sobie i odczuć, ale mówię tu o takiej, która świadomie i prawie zawsze dopuszcza się
pewnych uchybień i za nic je uważając, nie stara się o poprawę i żadnego z powodu
tych uchybień nie czuje wyrzutu sumienia. Taki pokój, powtarzam, jest niebezpieczny
i pilnie się go należy wystrzegać. Cóż dopiero powiedzieć o tych, co żyją spokojnie w
zupełnym zaniedbaniu Reguły swojej? Nie daj Boże, by taka kiedy znalazła się
między wami! Wiele jest innych sposobów, którymi diabeł, gdy Bóg za grzechy nasze
na to pozwoli, zasiewa w duszach ludzkich ten fałszywy pokój, ale dłużej nad tym się
rozwodzić nie mam potrzeby. Tyle tylko chciałam tu o tym napomknąć, ile mi się
zdawało potrzebne dla waszej przestrogi. Przejdźmy już teraz do tej przyjaźni i tego
pokoju, których Pan zaczyna nam użyczać na modlitwie. Powiem o tym, co z łaski
Pana sama rozumiem.

7. Przedtem jednak, sądzę, że będzie rzeczą pożyteczną, gdy wam nadmienię jeszcze
nieco o pokoju, jaki daje nam świat, albo własna nasza zmysłowość. Są to wprawdzie
rzeczy w wielu księgach lepiej opisane, niż ja je powiedzieć potrafię, ale ksiąg tych,
ubogimi będąc, nie macie za co kupić, nikt też może wam ich nie podaruje. To zaś, co
piszę, pozostanie w domu, i zawsze to będziecie miały pod ręką. Na różne sposoby
mogą się łudzić ludzie tym pokojem, który świat daje. Z niektórych przykładów, które
przytoczę, łatwo się domyślicie innych, o których nie będę wspominała.

Error! Picture switch must be

the first formatting switch.Poczucie

grzeszności – żal za ..

ZB 1899-12-30 00:00

Comment[Z4]:

background image

8. O nieszczęśni ludzie, opływający w bogactwa! Choć mają przeobficie wszystko,
czego im do życia potrzeba, gromadzą jednak i trzymają wielkie pieniądze w swoich
skrzyniach, dla samej przyjemności ich posiadania; a że wystrzegają się grzechów
ciężkich i kiedy niekiedy dają jałmużnę - więc sądzą, że wszystko jest dobrze. I ani
pomyślą, że te dobra, nie są ich bezwarunkową własnością, że Pan dał im je tylko w
szafarstwo, jako włodarzom, że ścisłą zdadzą liczbę z każdego grosza zbywającego,
który bez pożytku chowali, odejmując go ubogim, głód cierpiącym. Was to tyle tylko
obchodzi, że powinnyście błagać Pana, by raczył oświecić tych ślepych, aby ich nie
spotkał los złego bogacza, i za szczególną łaskę to sobie poczytywać i dzięki czynić
Bogu, iż w nieskończonej łaskawości swojej dał wam obrać sobie i poślubić ubóstwo.

9. O córki moje, jakie to szczęście i jaka swoboda, nawet pod względem spokoju tego
życia doczesnego, być wolnym od tych ciężarów! A jaki spokój w godzinę śmierci
daje ubóstwo, tego i przedstawić sobie nie zdołacie. Bogaci to niewolnicy, wy zaś
ubogie jesteście paniami, o czym łatwo się przekonać możecie. Kto bowiem ma życie
spokojniejsze: czy pan, który ma co dzień u siebie stół nakryty i zastawiony wszelkim
potrzebnym mu pożywieniem i wszelką odzież do okrycia, czy też rządca jego, który
wyliczyć się musi z każdego grosza wydanego? Tamten używa wszystkiego bez
rachunku, jako dobra własnego; za to biedny rządca musi się trudzić i im znaczniejszy
dom i gospodarstwo, tym cięższą ma pracę. Gdy zaś przyjdzie do zdania liczby,
niejedną noc bezsenną strawi nad rachunkami, zwłaszcza jeśli się nagromadziły z
wielu lat i nie zawsze z dokładnością były prowadzone. Gdy nadto okażą się znaczne
zaległości, wtedy już nie wiem, jak biedny może znaleźć choćby chwilę spokoju.

Z głębi duszy więc dziękujcie Panu, ile razy wspomnicie na tę wielką łaskę, którą
wam uczynił i starajcie się coraz doskonalej zachowywać święte ubóstwo, by i nadal
zawsze, jak dotąd, żadna nic nie posiadała własnego. Bez troski i zachodu pożywamy,
co przyśle nam Pan, i jako boska łaskawość Jego pamięta o nas, by nam niczego nie
brakowało, tak też zwalnia nas od troski zdawania liczby z tego, co zbywa. Sam ma
staranie o to, byśmy nic nie miały, co byśmy rozdawać mogły, i za co byśmy przed
Nim odpowiadały.

10. Tego nam więc potrzeba, córki, byśmy poprzestawały na małym, byśmy nie
pragnęły tylu różnych rzeczy, jakich pragną ludzie światowi, niepomni na ścisłą liczbę,
jaką zda każdy bogaty, choć jej nie zdaje nikomu w tym życiu, ale raczej żąda jej od
swoich zarządców. Ale tam, po śmierci, jakże surowy czeka go rachunek! Gdyby na to
pamiętał, odeszłaby go wszelka ochota do zbytkownego jedzenia i nie miałby odwagi
tracić majętności na marne i próżne wydatki. Starajcie się więc, córki, i w jedzeniu, i
w ubraniu i we wszystkim mieć dla siebie to, co jest najuboższe i co tylko ludzka
natura znieść zdoła. Inaczej spotkałby was zawód, bo więcej nad to Bóg wam nie da, a
zatem chęci wasze pozostałyby nie zaspokojone. Starajcie się tak we wszystkim służyć
Boskiemu Majestatowi Pana naszego, abyście nie pożywały chleba ubogich bez
wysługiwania się za niego, choć szczerze mówiąc, ten spokój i ta swoboda ducha,
którą Pan wam daje, że nie potrzebujecie troszczyć się o zdanie liczby z bogactw,
których nie posiadacie, tak wielkim jest dobrem, iż wysłużyć się za nie niepodobna.
Same to dobrze rozumiecie, ale dlatego też należy, byście za to w pewnych czasach
szczególne Panu dzięki składały.

11. O pokoju, jaki daje świat przez zaszczyty, nie mam potrzeby wam mówić, bo
ubodzy nigdy nie są w wielkiej czci u świata. Jednym tylko sposobem mógłby wam tu

Error! Picture switch must be

the first formatting switch.Ubóstwo –

poprzestawać na małym

ZB 1899-12-30 00:00

Comment[Z5]:

background image

świat wielką szkodę wyrządzić, gdybyście się nie miały na baczności, to jest
pochwałami, które gdy raz zacznie dawać, nie ma im końca i miary, a którymi zmierza
tylko do głębszego poniżenia was. Najczęściej będzie was chwalił, że takie jesteście
święte, i to w słowach tak wymownych i dosadnych, że snadź sam diabeł je nasuwa;
nieraz też diabelskie to pobudzanie żadnej nie ulega wątpliwości. Gdyby was bowiem
chwalono w nieobecności waszej, jeszcze by to uszło, ale gdy was chwalą w oczy, jaki
z tego, jeślibyście się nie miały na baczności, może być skutek? Czy nie triumf jego ze
szkody waszej?

12. Na miłość Boga was proszę, nigdy nie słuchajcie z zadowoleniem takich
pochlebnych wyrazów. Mogłyby one powoli skazić w was czystość duszy,
mogłybyście im w końcu uwierzyć i wziąć je za prawdę, albo wyobrażać sobie, żeście
już stanęły u szczytu doskonałości, że już nie potrzebujecie więcej pracować i walczyć.
Nigdy tego nie znoście, by podobne słowa mogły się obić o wasze uszy, bez
stanowczego z waszej strony zaprzeczenia im w głębi duszy, upokorzenia i
umartwiania siebie: rzecz to bardzo łatwa, trzeba tylko przywyknąć. Pomnijcie, jak
świat się obszedł z Panem naszym Jezusem Chrystusem, a jak Go przedtem wielbił i
wywyższał w Niedzielę Palmową przy wjeździe Jego do Jerozolimy! Albo jaką czcią
otaczał św. Jana Chrzciciela, poczytując go nawet za Mesjasza, a jako potem życia go
pozbawił.

13. Nigdy świat nie wywyższa; a jeśli to robi, to tylko po to, aby poniżyć, jeśli ci,
których wywyższa, prawdziwie są synami Bożymi. Wiem o tym dobrze z
wielokrotnego doświadczenia. Dawniej bolała mię bardzo ta wielka ślepota, jaka się
objawia w tych pochwałach, dzisiaj śmieję się z nich i słucham ich, jakbym słuchała
mowy szatana. Pamiętajcie o waszych grzechach, a jeśliby kiedy w tych pochwałach
było co prawdy, mówcie sobie, że to nie wasza zasługa, jeno dar łaski Bożej, za który
tym gorliwiej obowiązane jesteście służyć Panu. Wzbudzajcie i utrzymujcie w sobie
bojaźń świętą, aby dusza nie dała się uśpić tym pocałunkiem, jaki daje on fałszywy
pokój świata. Wierzcie mi, jest to judaszowski pocałunek. I chociażby ten, który mówi
wam takie rzeczy, nie miał w tym podstępnego zamiaru, zawsze go ma diabeł, na
szkodę waszą czatujący i może was zgubić, jeślibyście się nie broniły. Potrzeba tu
trzymać się zawsze w pogotowiu, z dobytym w ręku mieczem rozwagi, choćby się
wam zdawało, że pochwały na was żadnego wrażenia nie robią, nie dowierzajcie sobie.
Pomnijcie, ilu było i jest takich, którzy stali niegdyś na wysokości, a teraz leżą w
przepaści. Nie ma dla nas, póki żyjemy, innego bezpieczeństwa jeno w tym, byśmy
ciągłą walką z sobą i wewnętrznym upokorzeniem się odrzucały te pochlebstwa.
Wtedy z każdej takiej pokusy wyjdziemy z nowym zyskiem coraz głębszej pokory, a
czart i świat, czyhający na zgubę naszą, odejdą z niczym.

14. Wiele również miałabym do powiedzenia o pokoju, jakim nas oszukuje własne
nasze ciało i o szkodach stąd nam grożących. Ale i tu poprzestanę na kilku punktach, z
których same sobie wyprowadzicie dalsze zastosowanie i wnioski. Ciało bardzo lubi
rozkosze i wygody i z tego już łatwo poznać, jak niebezpieczną jest rzeczą, mieć z nim
pokój. Nieraz się nad tym zastanawiam i żadną miarą zrozumieć tego nie mogę, na
czym ludzie, dogadzający we wszystkim ciału i swoim zmysłom, opierają ten spokój i
bezpieczeństwo, w jakim żyją. Czy może ciało Najświętsze Tego, który jest wzorem
naszym i światłością naszą, mniej było godne wygód, niż nasze ciało? Czy zawiniło w
czym, by miało cierpieć takie wielkie męki? Czy może czytaliśmy kiedy o którym z
tych świętych - o których wiemy z wszelką pewnością, że dziś są w niebie - by żyjąc

background image

na tej ziemi, wygodne i rozkoszne prowadzili życie? Skądże więc ta pewność nasza
przy takim życiu miękkim i rozpieszczonym? Kto nam powiedział, by życie takie było
dobre? Jakże więc to być może, by tylu było ludzi, którzy trawią dni swoje, jedząc
smakowicie, wylegując się wygodnie, goniąc za zabawą i wszelkimi możliwymi
przyjemnościami, a wszystko to czynią tak spokojnie, że ja, patrząc na to, przyznam
się, wprost głupieję? Czy to może już nie ma życia przyszłego? Czy może w
osiągnięciu jego żadne już tutaj nie grozi nam niebezpieczeństwo?

15. O, gdybyście wiedziały, córki, ile złego w tym jednym złu się zamyka! Ciało się
tuczy, a dusza obumiera i gdybyście mogły wzrokiem do niej przeniknąć,
ujrzałybyście, że ledwie co dyszy. Ze wszech stron ujrzałybyście, jakby wielkimi
zgłoskami wypisane, jakie to straszne zło, żyć spokojnie w takim stanie. Gdybyż
jeszcze ludzie uznawali, że jest w tym co złego, byłaby nadzieja, że się może poprawią,
ale to im ani w myśli; i nie dziw, bo taki już jest obyczaj świata. Ale choć w tym życiu
ciało takich ludzi ma spokój i wczasy, wszakże, jeśli jest dla nich jaka nadzieja
zbawienia, upewniam was, że tysiąckroć spotęgowane czekają ich cierpienia w
przyszłości. I lepiej by im było, gdyby w porę jeszcze przejrzawszy, tutaj chcieli
czynić choć częściową pokutę, niż czekać tej, która w końcu całym ogromem na nich
się zwali. Dlatego wam to mówię, córki, abyście dziękowały Bogu, że was powołał na
to miejsce, gdzie wam jest odjęta możność szukania i znalezienia takiego pokoju z
ciałem. Może ono jednak i tu wyrządzić wam szkodę podstępem, to jest pod pozorem
słabości zdrowia; toteż wielkiej wam potrzeba w tym ostrożności. Są na przykład
chwile, kiedy ta lub owa nie mogłaby brać dyscypliny bez rzeczywistej szkody dla
zdrowia, a w osiem dni potem użycie jej żadnych za sobą złych skutków nie pociągnie.
Innej się zdaje, że koniecznie potrzebuje dla zdrowia lnianej bielizny, a potem jednak
okaże się, że bezpiecznie może się bez niej obywać. Inna jeszcze nie znosi pokarmów
rybnych, a jednak, gdy się przezwycięży, żołądek przywyknie, i już jej to nie szkodzi.
W takich i wielu rzeczach tym podobnych, zdaje nam się, że słabość kompleksji naszej
nie zdoła wytrzymać obchodzenia się bez jedzenia mięsa, czy czasem całodniowego
postu.
Wiem jednak z doświadczenia, że jest to najczęściej tylko złudzenie, któremu
dlatego tak łatwo ulegamy, że nie pamiętamy, jak wiele może ten, kto umie odważnie
przymusić siebie, chociażby go w danym razie nie nagliła żadna zewnętrzna potrzeba.
Z tego wszystkiego, co powiedziałam, jest taki wniosek, że gdy chodzi o zwolnienie i
uchylanie się od praktyk umartwienia i pokuty, nie powinnyśmy od razu poprzestawać
na lada pozorze słabości zdrowia, ale potrzeba najpierw raz i drugi spróbować. Wiem
z własnego doświadczenia, że ciało nasze jest wielkim kłamcą, więc powinnyśmy
poznać się na jego podstępach. Niechaj Pan w nieskończonej dobroci swojej raczy nas
w tym oświecać. Wiele nam tu pomoże roztropność i ufne poleganie nie na samych
sobie, ale na zdaniu przełożonych.

16. Już teraz wracam do właściwego przedmiotu. Mówiąc te słowa: "Niech mię
pocałuje pocałunkiem ust swoich", oblubienica, jak widzieliśmy, prosi o pokój. Ma
więc i Pan różne sposoby udzielania nam pokoju i swojej przyjaźni, inne niż te,
których używa diabeł, świat i ciało. Chcę wam teraz objaśnić niektóre z tych
sposobów Bożych, abyście się przekonały, jak wielka jest ta prośba i jaka niezmierna
różnica zachodzi między prawdziwym Bożym pokojem a tym fałszywym.

O wielki Boże i Panie nasz, jaka jest niezgłębiona mądrość Twego słowa! Dość było,
zdawałoby się, oblubienicy poprzestać na tym jednym słowie: "Niech mię pocałuje", i
tak krócej i zwięźlej wyrazić swoją prośbę. Dlaczegoż więc mnoży wyrazy i dodaje

Error! Picture switch must be

the first formatting switch.umartwienie ciała

ZB 1899-12-30 00:00

Comment[Z6]:

background image

jeszcze: "pocałunkiem ust swoich"? Bo zapewne żadne z tych słów nie jest
powiedziane na próżno. Dlaczego? - tego nie wiem; wszakże powiem w krótkości, co
mi się zdaje. Mniejsza o to, że to, co powiem, nie będzie może odpowiadało istotnemu
znaczeniu tych słów, byleby nam było ku zbudowaniu. Na różne więc sposoby Boski
Król nasz ofiaruje duszom pokój i swoją przyjaźń, jak o tym na każdy dzień przekonać
się możemy, tak na modlitwie, jak i poza modlitwą; tylko że my z naszej strony mało
sobie ważymy te zabiegi o nas Jego Boskiego Majestatu. Jaka jest wysokość, na której
potrzeba stanąć duszy, aby mogła prosić o to, o co prosi oblubienica, o tym, córki,
wtedy dopiero dowiecie się, gdy was Pan raczy podnieść do siebie. Ale choćby tego
nigdy nie uczynił, nie traćcie jednak otuchy, bo i najniższy, jakiego by wam użyczył,
stopień Jego przyjaźni, nad wszelki wyraz bogatymi was czyni, jeśli jeno z waszej
strony nie zbywa na należnym współdziałaniu. Lecz na tym właśnie często niestety
nam zbywa, i dlatego, boleśnie o tym i mówić, że z własnej winy naszej nie osiągamy
tej boskiej przyjaźni i poprzestajemy na tak małym.

17. O Panie, czemuż nie pomnimy na to, jak wspaniały jest cel, do którego nas
powołujesz, jak wielka nagroda, którą nam gotujesz i jako już tutaj, gdy dojdziemy do
tej przyjaźni z Tobą, zaczynasz nam tej nagrody udzielać! Skutkiem tego zapomnienia,
niejeden, który mógłby wysoko wstąpić na sam szczyt, całe życie gnuśnieje pod górą.
W różnych drobiazgach, jakie dla was napisałam, zawsze was upominałam, i teraz
znowu upominam i proszę, starajcie się we wszystkich waszych myślach i zamiarach
mieć ducha mężnego. Tym zasłużycie sobie u Pana na łaskę, aby dzielne były i wasze
uczynki. Wiele na tym, wierzcie mi, zależy. Są dusze, które, choć odzyskały już
przyjaźń z Panem, bo wyspowiadały się jak należało z swoich grzechów i żałowały za
nie, jednak nim parę dni upłynie, znowu się do tych grzechów wracają. Nie taka bez
wątpienia jest przyjaźń, o którą prosi Oblubienica. Starajcie się, córki, byście idąc do
spowiedzi, nie miały za każdym razem tej samej zawsze winy do wyznania.

18. Ustrzec się całkiem wszelkiej winy i wszelkiego uchybienia nie zdołamy, ale
niechże to przynajmniej będą uchybienia różne, nie zawsze te same, by snadź wciąż
powtarzając się, nie zapuściły w nas korzeni, albo może i do wielu dalszych
wykroczeń nie doprowadziły, bo wtedy o wiele trudniej byłoby je wykorzenić. Bo jak
krzew albo drzewko w ziemi zasadzone i co dzień podlewane, tak się z czasem
wzmocni i wybuja, że wyrwać go nie sposób bez użycia rydla i motyki, tak i każde
uchybienie, choćby niewielkie, jeśli się co dzień powtarza, bez żadnego starania o
poprawienie się z niego, rozrasta się i rozplenia w duszy i z wielką tylko trudnością da
się jeszcze wykorzenić. Przy codziennym zaś plewieniu wyrwanie tych chwastów z
łatwością się odbywa. Ale przede wszystkim Pana na modlitwie o pomoc proście, bo
same z siebie mało co dokażemy i łatwiej jest mnożyć grzechy, niż je wyplenić.
Pomyślcie, jak ciężko w dzień śmierci i sądu będą nam leżały na duszy te ciągłe,
choćby małe, niewierności, a zwłaszcza nam, które Sędzia obrał sobie w tym życiu za
oblubienice.

19. O jaka to wielka godność nasza, zdolna zaiste pobudzić nas do najtroskliwszej
pilności i starania o przypodobanie się temu Panu i Królowi naszemu! Ale jakże źle za
przyjaźń Jego odpłacają Mu się ci, którzy tak łatwo od Niego się odwracają i
zamieniają Mu się w śmiertelnych nieprzyjaciół! Zaprawdę, wielkie jest miłosierdzie
Boże! Gdzie na tym świecie znaleźć tak cierpliwego jak On przyjaciela? Tutaj, choć
przyjaciel poróżniwszy się z przyjacielem, potem się z nim pogodzi, nigdy jednak nie
wyjdzie mu całkiem z pamięci doznana uraza, nigdy już nie będą tak sobie ufali i tak

Error! Picture switch must be

the first formatting switch.Spowiedź – by nie z

tymi samymi grzechami... uwaga na rzeczy małe,

powtarzające się.

ZB 1899-12-30 00:00

Comment[Z7]:

background image

polegali na sobie, jak przedtem. A tu, ileż razy my sprzeniewierzamy się przyjaźni
tego Pana naszego, a On przecie, choćby i lata całe, czeka naszego powrotu i
przyjmuje nas "z jednakowym miłosierdziem. Bądź błogosławiony. Panie mój, że z
taką miłościwą dobrocią nas znosisz i jakoby zapominasz o boskiej wielmożności
Twojej, aby nas nie karać, jak na to zasługujemy, za taką niegodną zdradę. Stan taki,
nie sądzę, by był bezpieczny, bo jakkolwiek miłosierdzie Boże nie ma granic, wszakże
niejeden w tym stanie umiera, bez możności wyspowiadania się przed śmiercią.
Niechże nas Pan w nieskończonej dobroci swojej uchowa od tego nieszczęścia, byśmy
miały kiedy dobrowolnie i świadomie zostawać w tym stanie tak niebezpiecznym.

20. Są inni, którzy inny, już lepszy od poprzedniego, rodzaj przyjaźni zachowują z
Bogiem, ci mianowicie, którzy się wystrzegają ciężkiej Jego obrazy. Kto doszedł do
tego stanu, ten, gdy weźmiemy pod uwagę, co to jest świat i jakie jego obyczaje,
przekonamy się, że niemałej już rzeczy dokazał. Sądzę jednak, że tacy, choć w
zasadzie wystrzegają się grzechów śmiertelnych, mimo to przecie niekiedy w nie
wpadają, bo grzechy powszednie, choćby ich wiele na dzień popełnili, za nic sobie
mają, a zatem niedaleko im do grzechu śmiertelnego. Po wiele razy z ust podobnych
ludzi słyszałam takie zdania: "Na takie rzeczy miałbym jeszcze zważać? Od tego jest
woda święcona i inne lekarstwa, jakie nam podaje Kościół, Matka nasza". Płakać się
chce, słuchając takich rzeczy. Na miłość Boga was proszę, córki, pilnie na to
zważajcie, byście nigdy lekkim sercem nie dopuściły się grzechu powszedniego,
choćby najmniejszego, tłumacząc się, że są łatwe sposoby zgładzenia tych win.
Brzydka to rzecz, z tego, że Bóg jest dobry, brać podnietę do złego. Co innego, gdy złe
już się stało: wtedy i owszem, pamiętajcie, że są lekarstwa i nie zwlekając, postarajcie
się z nich korzystać.

21. Wielka to rzecz, kto umie swoje sumienie w każdym czasie tak czyste
zachowywać, iżby mógł bez żadnej przeszkody prosić Pana o tę przyjaźń doskonałą, o
którą prosi Oblubienica. Ta jednak przyjaźń, o której tu mówię, nie jest taka, owszem,
jest mocno podejrzana, i to z wielu powodów. Przywiązana bowiem do rozkoszy i
wczasów, pełna oziębłości, żyje w tej groźnej niepewności, czy to, co poczytujemy
sobie za grzech powszedni, nie jest raczej grzechem śmiertelnym. Broń was Boże od
takiej przyjaźni! Nie widząc w sobie tych ciężkich grzechów i czując się bezpiecznie,
ludzie ci potępiają ich w duchu, a siebie mają za sprawiedliwych. Jednak ani to
wynoszenie się nad drugich nie jest dowodem wielkiej pokory, ani też to potępienie
bliźniego nie będzie najczęściej sądem sprawiedliwym, bo może właśnie on jest o
wiele lepszy od tych, którzy go potępiają jako wielkiego grzesznika, jeśli tylko
prawdziwie za grzechy swoje żałuje, jeśli je szczerze opłakuje i ma mocne, mocniejsze
pewno niż tamci, postanowienie, nigdy więcej, ani w wielkich rzeczach, ani w małych,
Boga nie obrazić. Tamci przeciwnie, mieniąc siebie być wolnymi od grzechu,
spokojnie i swobodnie ulegają swoim zachceniem, i nie licząc się tak ściśle ze
sprawiedliwością Bożą, nie czują swojej nędzy ani potrzeby modlitwy i albo wcale się
nie modlą, albo modlą się nienależycie.

22. Jest inny rodzaj pokoju i przyjaźni, którego już Pan sam poczyna użyczać duszom,
naprawdę chcącym Go nigdy nie obrażać. Dusze te wprawdzie nie uchylają się z taką
jakby należało pilnością od wszelkich okazji, ale wiernie w czasach postanowionych
przestrzegają modlitwy, a Pan daje im za to uczucia rzewne i łzy słodkie. Przy tym
jednak dusze takie nie chciałyby wyrzec się pociech tego życia: przyjemności
ziemskie poczytują sobie jeśli nie za warunek konieczny, to przynajmniej za pomoc

background image

bardzo pożądaną do życia i postępu duchowego. Takie usposobienie i taki sposób
życia koniecznie pociągają za sobą niestałość i zmienność, i trudno się spodziewać, by
dusza tego rodzaju mogła wytrwać w cnocie. Tym samym bowiem, że nie chce się
oderwać od przyjemności i uciech tego świata, rychło zejdzie z drogi Pańskiej, bo
wielu jest potężnych nieprzyjaciół, którzy przy tej drodze na nas czatują i utrudniają
nam wytrwanie na niej. Więc i ta przyjaźń nie jest jeszcze taką, o jaką prosi
Oblubienica. I wy, córki, tego rodzaju przyjaźni nie pragnijcie, starajcie się raczej w
każdym czasie trzymać się z daleka od wszelkiej okazji do złego, choćby najmniejszej,
jeśli pragniecie, aby dusza wasza pomnażała się w cnoty i miała życie bezpieczne.

23. Mówię wam to wszystko w tym celu, abyście zrozumiały, na jakie
niebezpieczeństwa wystawia siebie dusza, nie mająca odwagi stanowczego i
zupełnego oderwania się od wszystkich rzeczy tego świata; i jak wiele oszczędziłaby
sobie upadków i zgryzot, gdyby się na tę odwagę zdobyć chciała. Tyle jest różnych
sposobów, którymi Pan nasz zawiązuje przyjaźń z duszami, że snadź nie
skończyłabym nigdy, gdybym chciała wyliczać choćby te tylko, o których sama wiem,
choć jestem tylko niewiastą. Cóż dopiero mówić o spowiednikach i przewodnikach
duchownych, którzy z urzędu swego nierównie szerszą mają sposobność poznania
dusz? Z tych zaś, które ja znam, przyznam się, że niektóre wprost mię w zdumienie
wprawiają, bo wszystkie dusze posiadają warunki potrzebne ku temu, aby miały
przyjaźń z Bogiem, a jednak jej nie mają. Opowiem wam na przykład o jednej, której
niedawno temu mogłam się z bliska przypatrzyć. Była to osoba przystępująca do
Komunii świętej często i z wielkim pożądaniem. O nikim nigdy źle nie mówiła,
wielkich doznawała pociech na modlitwie, kochała się w samotności, nigdy prawie nie
wychodziła z domu. Była przy tym charakteru tak łagodnego, że nigdy, choćby jej kto
najdotkliwiej ubliżył, nie uniosła się gniewem, nie powiedziała złego słowa, co
niemałą było doskonałością. Nie była zamężną, a w czasie, kiedy ją poznałam, sam już
wiek jej nie pozwalał myśleć o małżeństwie. Patrząc na to wszystko, nie mogłam nie
uznawać tak widocznych, zdawało się, dowodów wielkiej doskonałości wewnętrznej i
wysokiego postępu w modlitwie, i nie widząc w niej nic, czym by obrażała Boga,
owszem, widząc, że pilnie wystrzega się najmniejszego grzechu, początkowo bardzo
ją wysoko ceniłam.

24. Za bliższym jednak poznaniem spostrzegłam, że cały ten jej spokój dopóty tylko
trwa, dopóki nic nie zadraśnie jej miłości własnej. Za pierwszym zaś dotknięciem tej
rany, zaraz okazywało się, że sumienie jej, na pozór tak czułe, w istocie nie tak bardzo
się lęka grzechu. Przekonałam się, że spokój, z jakim znosiła przykrości jej
wyrządzane, nie tyle pochodził z prawdziwej pokory i cierpliwości, ile raczej z tego,
że miała to sobie za punkt honoru, nie okazywać w podobnych wypadkach żadnego
wzruszenia, by przez to nie ubliżyć w czymkolwiek powadze i godności swojej, tak
była na wskroś tą nędzną miłością własną przesiąknięta. Była też chciwa wszelkich
nowin, i lubiła się dowiadywać o tym i owym, na co patrząc, mimo woli dziwiłam się,
jakim sposobem może przy podobnym usposobieniu, choćby godzinę sama jedna
wytrzymać w domu. Przy tym wygodami i przyjemnościami zmysłowymi bynajmniej
nie gardziła. Wszystko to jednak umiała sobie jakby pozłacać pozorami pobożności i
cnoty i wymawiać od wszelkiego grzechu. I rzeczywiście, w niektórych punktach
przyczyny, jakimi się usprawiedliwiała, tak były przekonywające, że zgrzeszyłabym,
gdybym ją za to potępiała, a przecież w innych punktach grzech był aż nadto
widoczny, choć ona może i tego nie widziała przez brak należytego poznania siebie.
Przekonałam się również, że i prześladowania, które wycierpiała i na które przede

background image

mną się skarżyła, snadź nie przyszły na nią bez winy z jej strony. Słowem, głupiałam
patrząc na takie w tej duszy sprzeczności i choć wszyscy mieli ją za świętą, takiego
rodzaju świętości rzecz pewna, że jej nie zazdrościłam. Przyznaję też, że stan jej duszy
i dwu innych, podobnie jak ona poczytujących się za święte, które w życiu moim
spotkałam, więcej mię przejął obawą o ich zbawienie, niż największych grzeszników,
z jakimi kiedy bądź miałam do czynienia. Błagajmy Pana, córki, by nas raczył
oświecać i od podobnych złudzeń bronić.

25. Dziękujmy Mu, że nas powołał do klasztoru, gdzie diabłu z wszystkimi jego
sztuczkami nie tak łatwo nas oszukać, jak te, które są niezależne i same sobie
pozostawione. Bo choć są to nieraz dusze, którym zdawałoby się na niczym nie zbywa
do tego, by trafiły prosto do nieba, tak we wszystkim, wedle własnego rozumienia
swego, trzymają się dróg doskonałości, ale nikogo nie mają, kto by ich drogę zbadał i
wedle potrzeby sprostował. W klasztorze nie widziałam nigdy, by której dano było
chodzić samopas, bez badania jej ducha i wskazania jej drogi, bo każda obowiązana
czynić, nie co jej się podoba, jeno co jej każą. Tamte przeciwnie, jakkolwiek by
chciały prawdziwie poznać wolę Pańską, którą spełnić pragną, do poznania tego dojść
nie mogą, bo ostatecznie, cokolwiek czynią, czynią to wedle woli własnej, a choć
niekiedy spotkają się z przeciwnościami, nie dość stanowczo wobec nich ćwiczą się w
umartwieniu. Pomijam rzadkie wyjątki, bo są także dusze, choć rzadko, które Pan,
choć nie żyją pod posłuszeństwem zakonnym, od wielu lat oświeca; ale te starają się
mieć przewodnika, który by badał ich stan wewnętrzny, i którego kierunkowi się
poddają. Chociażby też wielką posiadały naukę, większą przecie mają pokorę i nie
śmieją polegać na sobie samych.

26. Są znowu inni, którzy wszystko opuścili dla miłości Pana: nie mają domu ani
majętności, ani upodobania w przyjemnościach zmysłowych, przeciwnie, oddają się
umartwieniu i pokucie - słowem, nie kochają się w żadnej z rzeczy tego świata, bo Pan
dał im poznać nędzę i marność wszystkiego. Dbają jednak bardzo o swoją sławę. Nie
chcieliby nigdy nic uczynić, co by nie było równie przyjemne ludziom jak i Bogu. Ale
mimo ich całej roztropności, trudno pogodzić z sobą dwie rzeczy tak przeciwne.
Najgorsze zaś to, że prawie zawsze, choć oni błędu swojego nie widzą, szala więcej
się przeważa w stronę świata, niż w stronę Boga. Dusze takie po większej części żywo
czują każdy sąd o nich nieprzychylny, każde słowo przykre. Nie chwytają się oburącz
krzyża, tylko go wloką za sobą i dlatego krzyż je dręczy i męczy, i serce im rozdziera,
bo tylko noszony z miłością, lekki jest i wdzięczny.

27. I ta przyjaźń nie jest tą, o którą prosi Oblubienica. Przeto, córki, uważajcie dobrze,
byście (uczyniwszy już tamto pierwsze, to jest opuściwszy świat i wszystko, co jest ze
świata) nie utknęły w tym drugim. Marne to oglądanie się na zdania i sądy ludzkie,
byłoby dla was tylko mitręgą. Skoro już porzuciłyście, co było większego i do
opuszczenia trudniejszego: świat, jego przyjemności, rozkosze i dostatki, czego
miałybyście jeszcze się bać? I co wam może zaszkodzić jakieś słowo na was
powiedziane? A przy tym, jakże byście mogły nie widzieć, że chcąc umknąć tej
przykrości ze strony świata i w tym celu starając się o jego względy - uwikłałybyście
się w tysięczne troski i obowiązki towarzyskie? Bo tyle jest tych rozmaitych wymagań,
że gdybym miała je wyliczyć wszystkie, anibym potrafiła, aniby czasu i miejsca na to
nie starczyło.

28. Jest wreszcie inny jeszcze rodzaj dusz - i na tych już zakończę - którym

background image

przypatrzywszy się, zobaczymy, że one w różny sposób zaczynają robić rzeczywiste
postępy, ale się zatrzymują w pół drogi. Nie dbają także o sądy ludzkie i o dobrą u
świata opinię, ale mało są wyćwiczone w umartwianiu i w zaparciu się woli własnej, a
skutkiem tego i im, choć inaczej niż tamtym, strach o siebie zawsze, że tak powiem,
siedzi za skórą. W zasadzie mają postanowienie i gotowość cierpienia dla miłości
Boga, i z tego względu mogą się na oko wydawać doskonali i święci, ale gdy się
zdarzy jaka sprawa ważna, w której chodzi o chwałę Bożą, u nich, choć sobie tego nie
przyznają, wypływa na wierzch wzgląd na własny interes. Zdaje im się, że nie boją się
świata, tylko Boga, ale nastręczającego się w danym razie cnotliwego i świętego
przedsięwzięcia podjąć nie śmieją albo podjętemu przez drugich przeszkodzą, lękając
się i wywlekając rozmaite niebezpieczeństwa, które by z niego mogły wyniknąć. Sam
diabeł snadź służy im za proroka, za którego natchnieniem, na tysiąc lat naprzód
wróżą wszelkie możliwe złe następstwa.

29. Nie są to dusze z rodzaju tych, które, jak Piotr święty, gotowe są na skinienie
Pańskie rzucić się w morze, albo za przykładem tylu innych świętych umieją się
zdobywać na bohaterskie czyny zaparcia i poświęcenia siebie. Chętnie by pociągały
do Boga dusze ludzkie, byle by same nie potrzebowały zadawać sobie trudu i narażać
się na niebezpieczeństwa, ani zdobywać się na taką wiarę, by wpływała na ich
postanowienia. Jedno tu jeszcze dodam spostrzeżenie: mało jest na świecie, poza
zakonnikami, ludzi, którzy by co do potrzeb życia i utrzymania swego z ufnością
polegali na Opatrzności Boskiej; co do mnie, znam tylko dwie takie dusze. Ale i w
zakonie z zupełną wiarą pewne i spokojne są o to, za na niczym istotnie potrzebnym
nigdy im zbywać nie będzie. Kto naprawdę dla miłości Boga samego wstępuje do
zakonu, ten, sądzę, o ziemskie potrzeby swoje już się nie będzie troszczył. A jednak,
ilu znajdzie się takich, którzy by zgodzili się opuścić wszystko, nie zabezpieczywszy
się pierwej i nie upewniwszy się, że w klasztorze, do którego wstępują, niedostatku nie
będą cierpieć? Niejednokrotnie w innych pismach dawałam wam, córki, odpowiednie
w tym względzie przestrogi, i mówiłam wam o tego rodzaju duszach małodusznych, o
szkodzie, jaką ta małoduszność im wyrządza, i o wielkim zysku, jaki by miały, gdyby
się chciały zdobywać przynajmniej na wspaniałe pragnienia, kiedy nie mogą
dokonywać czynów wspaniałych. Nie będę tu już zatem powtarzała tego, co tam
mówiłam, choć o tym przedmiocie chciałabym mówić bez końca. Kiedy Pan powołuje
te dusze do tak wysokiego stanu, niechże w nim wzniosłym sercem Mu służą, i niechaj
same siebie nie poniżają. Bo chociaż żyjąc w ukryciu zakonnym, nie mogą, zwłaszcza
zakonnice, przyczynić się czynem do zbawienia bliźnich; wszakże przy mężnej woli
poświęcenia siebie i żarliwych pragnieniach zbawienia dusz, modlitwa ich będzie
miała skuteczność, a może też Panu spodoba się sprawić, że jeszcze za życia albo i po
śmierci dadzą drugim zachętę do uświęcenia siebie. Tak dzieje się w tej chwili za
sprawą brata Jakuba, który był braciszkiem tylko, i cały swój żywot zakonny strawił
na pełnieniu najniższych posług klasztornych, a teraz, w tyle lat po jego śmierci. Pan
wskrzesza jego pamięć, aby nam był przykładem, za co niech będzie chwała i
dziękczynienie Jego Boskiemu Majestatowi!

30. Także i wam, córki moje, skoro Pan was pociągnął do tego stanu, niewiele już
brakuje do tego pokoju i przyjaźni, o które prosi Oblubienica. Nie ustawajcie błagać o
nie ze łzami i wciąż rosnącą gorącością pragnień. Czyńcie, co jest w waszej mocy, aby
Pan raczył użyczyć tego boskiego daru swego, a przede wszystkim chrońcie się tych
złudzeń, w których, jak widziałyście wyżej, nie ma prawdziwego pokoju ani przyjaźni
z Bogiem. Ale wiedzcie także, że jest to dar tak przewyższający naszą naturę, iż

background image

zasłużyć nań sami żadną miarą nie zdołamy. Bóg go użycza, komu chce, z
nieskończonego miłosierdzia swego. Nie użyczy go zapewne, jeno temu, kto usilną
modlitwą, pokutą, pokorą i pełnieniem wszelkiej cnoty do przyjęcia się go
przysposobił. Niechaj Temu Boskiemu Dawcy wszelkiego dobra, będzie chwała i
dziękczynienie na wieki wieków, amen.

Rozdział 3

Mówi o prawdziwym pokoju, jaki Bóg daje duszy, objaśnia zjednoczenie
się duszy z Bogiem i podaje przykłady heroicznej miłości prawdziwych
sług Bożych.

"Niech mnie pocałuje pocałunkiem ust swoich" (Pnp 1, 1).

1. Mówmy już teraz, Oblubienico święta, o tym, o co ty prosisz, o tym świętym
pokoju, który napełnia duszę odwagą do podjęcia walki z wszystkim, co jest na
świecie i nie pozbawia jej przy tym ani na chwilę wewnętrznego spokoju i
bezpieczeństwa. O jakież to szczęście niewypowiedziane dostąpić takiej łaski! Jest to
takie zjednoczenie się duszy z Bogiem, że między Nim a nią żadnego już nie ma
rozdziału, ale wola jej staje się jedno z wolą Jego, nie w słowach i w pragnieniach
tylko, ale w uczynku i w prawdzie. Dusza więc wtedy, skoro uzna w czymś większą
chwałę Oblubieńca, z taką miłością i z taką gorącością pragnie spełnić Jego boskie
upodobanie, że za nic uważa wszelkie trudności i przeszkody, jakie by jej przedstawiał
rozum. Nie ogląda się też na żadne strachy, jeno z wiarą mocną zabiera się do dzieła,
nie troszcząc się o własny pożytek i spokój, bo czuje to dobrze i widzi, że na tym
właśnie zapomnieniu o sobie wszystko jej dobro i szczęście polega.

2. Może taki zapał, córki, wyda się wam niewczesny i niewłaściwy, boć nie zasługuje
na pochwałę, kto w postępowaniu swoim nie zachowuje należnej miary i roztropności.
Ale prawdziwa miara i roztropność polega tu na odpowiedzi na to jedno pytanie: czy
macie w sobie przeświadczenie wewnętrzne (o ile ono dla nas jest możliwe, bo pewnej
w tym względzie wiadomości w tym życiu osiągnąć nie zdołamy), że Pan wysłuchał
prośby waszej, że "pocałował was pocałunkiem ust swoich"? Jeśli macie to
przeświadczenie, na pewnych znakach oparte, wtedy nic już was powstrzymać nie
powinno, wtedy bezpiecznie możecie zapomnieć o sobie, a myśleć tylko o spełnieniu
tego, co się podoba najsłodszemu Oblubieńcowi. Różne są znaki, którymi Pan
oznajmia obecność swego Majestatu w tych, którzy tą łaską się cieszą. Takimi
znakami są: gardzić wszystkimi rzeczami tej ziemi i tak mało je cenić, jak istotnie tego
są warte, żadnego dobra doczesnego nie szukać, wiedząc, że wszystko to marność; nie
uznawać innego na tej ziemi wesela, jeno w towarzystwie tych, którzy Pana miłują;
przykrzyć sobie tym życiem; bogactwa poczytywać za marność, jak na to zasługują, i
inne tym podobne rzeczy, których Pan sam naucza każdego, kogo do tego stanu
wyniesie.

3. Gdy dusza stanie na tym stopniu, nie ma się już czego lękać, chyba tego tylko, że
Bóg może ją uznać za niegodną szczęścia poświęcenia siebie dla Niego i nie zechce jej

background image

użyć do swojej służby przez cierpienia i sposobność do trudów dla Jego chwały,
choćby to było kosztem wielkich jej ofiar. Tak więc, jak mówiłam, sama tylko wiara i
miłość tu działa, i nie zważa już na żadne zarzuty rozumu. Bo to zjednoczenie, które
łączy oblubienicę z Oblubieńcem, nauczyło ją innych i wyższych rzeczy, których
rozum nie dosięgnie i dlatego jest on jakby zdeptany pod nogami.

Abyście to lepiej zrozumiały, objaśnię wam następującym porównaniem. Przypuśćmy,
że ktoś dostał się w niewolę u niewiernych, a nie ma nikogo prócz ojca lub wiernego
przyjaciela. Jeśli ci go nie wykupią, żadna mu nie pozostaje nadzieja wyzwolenia. Ale
ojciec ten czy przyjaciel jest ubogi i nie posiada żadnych środków na opłacenie ceny
wykupu. Jedyny więc sposób oswobodzenia syna czy przyjaciela byłby ten, gdyby
sam oddał siebie w niewolę na jego miejsce. Kocha go bardzo, więc miłość domaga
się, by uczynił dla niego ofiarę z siebie, by więcej cenił wyzwolenie ukochanego, niż
własną wolność. Ale zaraz występuje roztropność, różne mu przedstawiając uwagi: że
większe ma względem siebie samego obowiązki; że może okazałby się mniej mężny
niż tamten, i dałby się zmusić do zaparcia się wiary; że grzechem byłoby wystawiać
się na takie niebezpieczeństwo, i wiele innych tym podobnych.

4. O miłości Boża, jakże jesteś mocna! Nie ma takiej rzeczy, która by się niepodobną
zdawała temu, kto miłuje! O szczęśliwa ta dusza, która doszła do osiągnięcia tego
pokoju Boga swego, która się wznosi ponad wszelkie utrapienia i niebezpieczeństwa
tego świata, która nikogo i niczego się nie lęka, skoro wie, że służy najlepszemu
Oblubieńcowi i Panu swemu! Tak kochającego, żadne względy na siebie i na własne
bezpieczeństwo, jakim ulegał on ojciec czy przyjaciel, o którym dopiero co mówiłam,
nigdy nie zdołają odwieść od dobrej sprawy, podjętej dla miłości Pana.

Takiego szczęścia widocznie i takiego pokoju dostąpił on Święty, o którym
czytałyście, że dla przypodobania się Boskiemu Majestatowi Pana i dla naśladowania
choć w cząstce Jego przykładu, nie dla syna, nie dla przyjaciela, ale dla obcego
człowieka, syna biednej wdowy, która się do niego uciekła w swoim strapieniu, oddał
się dobrowolnie na jego miejsce w niewolę u niewiernych. Czytałyście także, jak
szczęśliwym skutkiem został uwieńczony ten jego czyn i z jakim wielkim zyskiem z
niewoli powrócił.

5. "A sądzę, że i jemu rozum nie zaniechał przedstawiać podobnych i ważniejszych
jeszcze względów, jak te, o których wyżej wspomniałam, bo przecież był biskupem i
owce pieczy jego powierzone opuszczał; miał więc, biorąc rzeczy po ludzku, czego się
obawiać. Zważcie tu jedną rzecz, która mi w tej chwili na myśl przychodzi, odnośnie
do dusz z natury bojaźliwych i słabszych duchem, jakimi przeważnie są niewiasty.
Dusza taka, choć prawdziwie już stanie na tym wysokim stopniu, o którym tu mówię,
zawsze jednak z naturalnej słabości podlega mimowolnym nagabywaniom strachu.
Potrzeba pilnego czuwania, bo naturalna ta słabość, gdy jej nie pokonamy, wielkiej
nas pozbawi zasługi. Gdy poczujecie w sobie pokusę takiej małoduszności,
przyzywajcie na pomoc wiarę i pokorę i wbrew wszelkim strachom, śmiało przyłóżcie
rękę do dzieła, wierząc niezachwianie, że Bóg może wszystko. On mocen jest i nieraz
już natchnął męstwem tyle dzieweczek świętych, aby zdołały wytrzymać wiele
ciężkich mąk, na które ochotnym sercem i z niezachwianym postanowieniem woli dla
miłości Jego się wydawały.

6. "Tej gotowości serca, tego ochotnego postanowienia woli jedynie Pan żąda, siła zaś

background image

nasza na nic Mu nie jest potrzebna, owszem, w tym właśnie boska wielmożność Jego
ma swoje upodobanie, że wybiera sobie słabe i ułomne stworzenia, aby w nich
zajaśniały wielkie Jego dzieła. Objawia się przez to jaśniej Jego potęga i pełniej
ziszcza się Jego pragnienie, z jakim chce wylewać na nas swoje łaski. Wszelkie więc
łaski i cnoty, jakich wam Bóg użyczył, mają dodawać wam ducha, abyście umiały
poczynać sobie z mężnym postanowieniem i nie zważać na względy, jakie wam
podsuwa rozum i własna słabość wasza. Czuwajcie, aby ta słabość nie wzmogła się
jeszcze bardziej, gdybyście się dały uwodzić takim myślom: Że nuż się nie uda?, że
może niewarta jestem tego dla moich grzechów, by Pan mi użyczył tej siły, której
użycza drugim? Nie czas w takiej chwili myśleć o swoich grzechach, myśl tę odłóżcie
na później. Nie w porę też, owszem, bardzo niewczesna jest taka pokora.

7. "Kiedy wam ofiarują honory i zaszczyty, albo kiedy diabeł pobudza was do życia
wygodnego lub innych rzeczy podobnych, wtedy pamiętajcie na grzechy wasze i
bójcie się, że skutkiem tych grzechów nie potrafiłybyście tych rzeczy przyjemnych
naturze używać bez szkody dla duszy. Ale gdy wam przyjdzie ucierpieć co dla miłości
Pana lub dla miłości bliźniego wtedy nie lękajcie się, by wam grzechy wasze stanęły
na przeszkodzie. Działając w duchu czystej miłości, być może, że spełnicie dzieło w
rodzaju tych, które wysługują zupełne odpuszczenie wszystkich grzechów. Wie o tym
diabeł i tego się boi, i dlatego w takich chwilach usiłuje was zatrwożyć, przywodząc
na pamięć wasze grzechy. Bądźcie tego pewne, że nigdy Pan nie opuści tych, co Go
kochają, gdy z miłości ku Niemu wystawiają się na niebezpieczeństwo. Kto się
powoduje inną myślą i własny ma na celu interes, ten niechaj sam sobie radzi, ja tu
bowiem mówię tylko dla tych, którzy pragną jak mogą najdoskonalej czynić to, co się
Panu podoba".

8. I dziś, za dni naszych, są jeszcze tacy prawdziwie miłujący Boga. Sama znam
świętego człowieka - i wy również, boście go widziały, gdy nas odwiedzał - któremu
Pan użyczył tak wielkiego daru miłości, iż rzewnymi łzami płakał i żalił się, że nie
było mu dozwolono pójść między niewiernych i oddać im siebie w zamian za
nieszczęśliwego, w niewoli u nich zostającego. Dużo i ze mną o tym mówił, wówczas
gdy był u mnie w Awili. Później po długich a usilnych prośbach uzyskał wreszcie
pozwolenie od Generała swego - był z zakonu braci bosych świętego Piotra z
Alkantary - i natychmiast wyruszył w drogę, dla spełnienia swego świętego pragnienia.
Ale w chwili, gdy był już tylko o cztery mile od Algieru, Pan go zabrał do siebie.
Hojną tam bez wątpienia otrzymał nagrodę. A iluż tu było tych mądrych i roztropnych,
którzy z politowaniem patrzyli na niego i mówili, że oszalał! Każdemu bowiem, kto
nie umie wznieść się do takiej wysokiej miłości, podobne poświęcenie siebie wydaje
się szaleństwem. Ale jakie, pytam, może być większe szaleństwo nad to, gdy człowiek
na takim roztropnym uchylaniu się od wszelkiej ofiary strawi to krótkie i marne jak
sen życie doczesne? O, daj nam Boże zasłużyć sobie na niebo, ale więcej jeszcze daj
nam tu na ziemi, zanim dojdziemy do nieba - znaleźć się w liczbie tych, którzy tak
umieją poświęcać siebie dla miłości Twojej!

9. Wiem dobrze i nie taję tego, że do takich wielkich spraw, wielkiej potrzeba i
szczególnej pomocy Bożej. Przeto radzę wam, córki, byście ustawicznie z Oblubienicą
prosiły o ten pokój tak rozkoszny i błogi, o ten pokój, który panuje nad tymi
wszelkimi obawami świata i z zupełną swobodą i bezpieczeństwem je zwycięża.
Wszak to rzecz jasna, że komu Bóg raczy użyczyć takiej niewypowiedzianej łaski, by
złączył się z duszą jego związką tak ścisłej przyjaźni, tego też nie zaniecha dobrami

background image

swymi wzbogacić. Rzecz bowiem jasna, że sami nie możemy się zdobyć na takie
rzeczy. Możemy prosić, możemy pragnąć, aby nam Pan tej łaski udzielił, ale nad to,
cóż więcej zdołamy my nędzne robaki, których grzech do takiego niedołęstwa
przywiódł, że żadnej cnoty nie umiemy sobie przedstawić inaczej, jeno wedle miary
przyrodzonej naszej słabości?

Jakiż więc na to sposób? Ten jeden, córki: prosić z Oblubienicą o tę łaskę doskonałej
miłości. Gdyby król pojął za żonę ubogą wieśniaczkę, czy synowie z tego związku
zrodzeni nie byliby królewskiej krwi? Gdy więc Pan udzieli duszy takiej łaski
niesłychanej, takiego ścisłego z nią zjednoczenia się, jakie, pytam, pragnienia, jakie
błogie skutki, jakie dzieci czynów bohaterskich mogą się zrodzić z podobnego
zjednoczenia, o ile dusza sama z własnej winy temu nie przeszkodzi?.

10. "Dlatego powtarzam raz jeszcze: gdy się wam nastręczy podobna sposobność, gdy
Pan wam da tę łaskę, abyście mogły podjąć coś większego dla Jego miłości i chwały,
nie troszczcie się w takiej chwili o to, żeście kiedyś były choćby i wielkimi
grzesznicami. W takiej chwili potrzeba, aby wiara górowała nad naszą nędzą. Nie
trapcie się również, jeśli w chwili zdobywania się na postanowienie, albo i później
uczujecie w sobie nagabywanie strachu i wątpliwości, nie zważajcie na te mimowolne
objawy przyrodzonej ułomności naszej, chyba tylko dla pobudzenia się do tym
pilniejszego czuwania nad sobą. Niech sobie ciało wzdryga się i stęka, bo to jego
zwyczaj. Pamiętajcie, co mówi dobry Jezus w czasie swej modlitwy w Ogrójcu: Ciało
jest słabe,
i wspomnijcie na on dziwny i bolesny krwawy pot Jego. Jeśli On, Boski
nasz Pan, o świętym ciele swoim, które nie znało grzechu, mówi, że jest omdlałe,
jakże chcemy, by nasze było tak mocne, iżby go nie bolało i nie trwożyło grożące mu
prześladowanie i cierpienie? Ale w samym prześladowaniu i cierpieniu, gdy przyjdzie,
ciało już okaże się poddane duchowi. Zjednoczywszy wolę swoją z wolą Bożą, już się
nie skarży.

11. "Patrzcie jako Jezus najsłodszy przed nastaniem męki okazuje słabość swego
Człowieczeństwa, ale pogrążony już w morzu boleści swoich objawia siłę i męstwo
niezrównane, i nie tylko usty się nie skarży, ale i w całej postawie swojej nie daje
znaku najmniejszej słabości. W Ogrójcu żali się i mówi: Smutna jest dusza moja aż do
śmierci,
ale zawieszony na krzyżu, w mękach rzeczywistej już śmierci, ani jednego
słowa skargi nie wymawia. A przecie, jeśli przerywał swoją modlitwę w Ogrójcu,
wstając do Apostołów i budząc ich, aby się poskarżyć przed nimi, daleko słuszniej w
swoim konaniu mógł się skarżyć swojej Matce, gdy stała pod krzyżem i nie spała jak
Apostołowie, ale w duszy swojej miała miecz boleści i gorzką śmiercią współumierała.
Tym więcej, że większą ulgę i pociechę nam to przynosi, gdy możemy z bólem
naszym zwierzyć się sercu przychylnemu, o którym wiemy, że więcej nas miłuje niż
inni i żywiej niż inni cierpi z nami i boleje.

12. "Nie trwóżmy się więc, gdy nas nagabują strachy, nie traćmy ducha na widok
naszego niedołęstwa - starajmy się tylko umacniać się pokorą i jasnym uznaniem, że
same z siebie nic uczynić nie możemy. Będąc też niczym, bez pomocy łaski Bożej i
ufności w Bogu, nic nie możemy i w niczym nie powinnyśmy liczyć na własne siły,
bo właśnie w tym poleganiu na sobie jest nasza słabość. Nie bez powodu chciał Pan
nasz w Ogrójcu okazać na sobie słabość natury ludzkiej. Uczynił to nie z konieczności,
bo rzecz jasna, że będąc Mocą samą, nie miał czego się lękać, ale okazał się słaby dla
naszej pociechy, ucząc nas zarazem swoim przykładem jako wbrew wszelkim

background image

wstrętom i lękom natury, mamy przykładać rękę do dzieła i zaprawiać się do
spełniania czynem dobrych naszych pragnień. Trzeba jednak przy tym pamiętać, że
pierwsze kroki na drodze umartwienia, zawsze są przykre i trudne. Oderwanie się od
wygód i przyjemności życia sprawia jej ból, wyrzeczenie się czci światowej jest dla
niej męką, cierpliwe zniesienie słowa uwłaczającego zdaje jej się niepodobnym do
wytrzymania upokorzeniem - i tak na każdym kroku spotka się z przykrościami,
dopóki nie dojdzie do zupełnego umartwienia siebie. Ale gdy już zdobędzie się na
mocne postanowienie zupełnego wyrzeczenia się świata i stania się umarłą dla niego,
wtedy już wolna będzie od tych przeciwności i nie ma obawy, by się jeszcze skarżyła
na jakąkolwiek gorycz i przykrość ziemską. Doszła już do tego pokoju, o który prosi
Oblubienica".

13. Gdybyśmy miały tak wielką wiarę i taką gorącą miłość, z jaką należałoby nam
zawsze przystępować do Najświętszego Sakramentu, pewna tego jestem, że dość
byłoby jednego przystąpienia na wzbogacenie nas we wszelkie łaski i dobra niebieskie.
Jakże więc daleko bardziej powinna by w nas sprawiać ten skutek Komunia św. tak
często przyjmowana! Ale snadź ozięble i ze zwyczaju tylko zbywamy taką wielką
sprawę, i dlatego tak mało z niej odnosimy owocu. O nędzny świecie, który tak
zasłaniasz oczy tym, którzy w tobie żyją, że nie widzą tych skarbów, za które mogliby
nabyć sobie bogactwa nieustające!

14. O Panie nieba i ziemi, czy to być może, że już w tym życiu śmiertelnym dana nam
jest możność cieszenia się Tobą w tak bliskiej zażyłości? Czy to być może, byśmy nie
umieli czy nie chcieli zrozumieć tego, co Duch Święty tak jasno nam w tych słowach
Pieśni nad pieśniami oznajmia o tych rozkoszach, jakimi Ty duszę miłującą Ciebie
napawasz? Jakże wielka jest tkliwość słów Twoich! Jaka słodkość! Dość jednego
takiego słowa, aby się cała w Tobie rozpłynęła! Bądź błogosławiony, Panie, za taką
Twoją miłość i hojność! Cokolwiek byśmy dla Ciebie opuścili, nic na tym nie
stracimy. Ileż to dróg, ile wynalazków i sposobów używasz na okazanie nam Twojej
miłości! Nie dość Ci było pracować dla nas i cierpieć; nie dość śmierci okrutnej i męki
najsroższej; nie dość, że na każdy dzień znosisz zniewagi od ludzi, a zawsze
przebaczasz, ale nad to wszystko raczysz jeszcze mówić do duszy Cię miłującej takie
słowa pełne miłości, jakie są w tej Twojej Pieśni nad pieśniami i uczysz duszę takimiż
słowy mówić do Ciebie! A taka jest w tych Twoich słowach boska wielmożność i
potęga miłości, że nie wiem, jakby człowiek zdołał je znieść, gdybyś Ty sam temu, kto
je słyszy i czuje, choć tylko wedle słabej miary natury ludzkiej, nie przychodził w
pomoc, aby pod nawałą tej przewyższającej rozkoszy nie uległ.

15. O nic już więc w tym życiu nie proszę Cię, Panie, jeno o to, byś mię pocałował
"pocałunkiem ust Twoich" i tak mię tym pocałunkiem Twoim do siebie przywiązał,
iżbym nigdy już nie zdołała, choćbym chciała, odłączyć się od tego zjednoczenia z
Tobą! By nigdy, Panie życia mego, wola moja nie zboczyła od woli Twojej, by
niczego nigdy we mnie nie było, co by mi przeszkadzało, Boże mój i chwało moja,
mówić Tobie: "Lepsze i słodsze są piersi Twe nad wino".

background image

Rozdział 4

Mówi o modlitwie odpocznienia i zjednoczenia, oraz objaśnia smaki i
pociechy, których dusza w tym stanie kosztuje, a w porównaniu z
którymi niczym są wszelkie ziemskie przyjemności.

"Lepsze są piersi Twe nad wino, woniejące olejkami najwyborniejszymi" (Pnp 1, 1).

1. O córki moje, jakież to wielkie tajemnice ukrywają się w tych słowach! Daj nam
Boże odczuć je sercem, bo wypowiedzieć je usty niepodobna.

Kiedy spodoba się Panu spełnić tę prośbę oblubienicy, wtedy zawiązuje z duszą taką
przyjaźń, jaką pojąć zdołają tylko te spomiędzy was, które jej doznały. Wiedząc, że
wam to będzie potrzebne, napisałam o tym szeroko i szczegółowo w dwu książkach
(które, jeśli taka będzie wola Boża, będziecie mogły czytać po mojej śmierci). Tu więc
pokrótce tylko dotknę tego przedmiotu. Nie wiem tylko, czy potrafię teraz w tych
samych słowach się wyrazić, w jakich Pan w tamtych pismach dał mi rzecz
wypowiedzieć.

2. W tym stanie, o którym mówię, dusza w głębi wnętrza swego czuje słodkość tak
wielką, iż z tego samego poznaje bliską obecność swego Pana. Nie jest to proste tylko
uczucie pobożne, jakiego tu nieraz z pociechą w sercu doświadczamy, rzewne łzy
wylewając na wspomnienie męki Pańskiej, albo grzechów naszych. W tej modlitwie, o
której obecnie mówię, a którą nazywam modlitwą odpocznienia, dla wielkiego
spokoju, jaki sprawia we wszystkich władzach wewnętrznych - dusza, rzec można,
żyje samą tylko wolą, całkowicie pogrążona w tej słodkości, obecnego z nią Boga.
Niekiedy jednak w inny sposób ta modlitwa się objawia. Zdarza się, że dusza nie tak
zupełnie będzie pochłonięta w tej rozkoszy obecności Bożej, ale za to cały człowiek,
wewnętrzny i zewnętrzny, dziwnego doznaje pokrzepienia i cudowne jakieś
namaszczenie, czy wonność jakaś nieopisanie słodka wnętrzności jej przenika.
Podobnie, jak gdyby się ktoś znalazł niespodziewanie w komnacie, pełnej zapachu
rozmaitych wonności i kadzidła, nie zdołałby na razie rozpoznać, z czego ten zapach
się składa i skąd pochodzi, tylko czułby, że jest i jego też ogarnia.

3. Podobnie i ta najsłodsza miłość Boga naszego, gdy wnijdzie do naszej duszy,
czujemy niewypowiedzianą słodycz, lubujemy się nią i cieszymy, a nie możemy pojąć,
jak i którędy tak wielkie dobro nam przyszło. Toteż z obawy utracenia go, nie śmiemy
ani się poruszać, ani słowa wymówić, ani oczu otworzyć, by nie zniknęło. I to jest
właśnie to, o co chodzi według mego założenia, a co wyraża oblubienica mówiąc, że
zostały jej dane piersi Oblubieńca o zapachu wspanialszym niż najlepsze pachnidła.
Co dusza w takim stanie czynić powinna, aby odniosła pożytek z łaski jej użyczonej, o
tym obszernie mówiłam w dwu księgach wyżej wspomnianych. Tu pokrótce tylko o
tym napomykając dla lepszego zrozumienia tego, o czym mówię obecnie, nie mam już
potrzeby szeroko opisywać tej przyjaźni (którą Pan na tym stopniu okazuje duszy -
którą raczy mieć tak blisko - iżby w niczym już między Nim a nią nie było rozdziału).
Rozmaite prawdy pojmuje dusza w takim stanie. Wielka nadziemska światłość
wewnątrz ją oświeca, która choć jasnością swoją tak ją olśniewa, iż istoty jej
rozpoznać nie zdoła, jasno jednak stawia jej przed oczy wszystką marność tego świata.
Nie widzi dusza na oczy tego obranego Mistrza, który ją wewnątrz naucza, ale czuje

background image

jasno i wyraźnie bliską Jego obecność i takie z tej bliskości i z tej nauki Jego
otrzymuje oświecenie i takie męstwo do wszelkiej cnoty, że sama siebie nie poznaje.
Chciałaby wtedy już przez całe życie nic innego nie czynić, jeno chwalić i wysławiać
Pana. Tak jest tą rozkoszą przeniknięta i pochłonięta, że zdaje się, jakby nieprzytomna
i jakby odeszła od siebie, pogrążona w boskim jakimś upojeniu, w którym sama nie
wie czego chcieć, co mówić i o co prosić. Jednak nie tak zupełnie odchodzi od
zmysłów, by nie czuła tego, co się w niej dzieje.

4. Gdy Boskiemu Oblubieńcowi spodoba się więcej jeszcze ją wzbogacić i hojniejszą
jeszcze napełnić ją rozkoszą, wtedy tak ją do siebie przygarnia i w siebie przemienia,
iż dusza, z wielkiej rozkoszy i słodyczy mdlejąca, czuje się niejako zawieszoną w tych
boskich objęciach. I przytulona do tego świętego boku i do tych boskich piersi, nic już
nie czuje jeno samą rozkosz; chciwie pije to boskie mleko, którym Oblubieniec ją
karmi i napawa, czyniąc ją coraz doskonalszą, aby coraz większej mógł jej użyczać
rozkoszy, aby przez to i ona coraz więcej godną jej się stawała.

Gdy zaś skończy się dla niej ta uczta nadziemska, gdy przebudzi się z tego snu i z tego
niebiańskiego upojenia, wtedy, jak mnie się zdaje, dusza zdumiona i jakby
zapamiętała, w uniesieniu dziecinnej świętej prostoty może wołać z oblubienicą:
"Lepsze są piersi Twe nad wino".

Póki zostawała w tym stanie upojenia, zdawało jej się, że już wyżej postąpić nie może.
Gdy jednak ujrzała się na wyższy jeszcze stopień wyniesioną, i całkiem w onej
niewypowiedzianej wielmożności Boga zanurzoną, i takim boskim pokarmem
posilaną, w prostocie serca swego porównywa tamtą rozkosz z tą drugą, większą, i
mówi: "Lepsze są piersi Twe nad wino".

Jest tu podobnie jak z niemowlęciem, które nie czuje tego, jak nieznacznie rośnie, ani
nie wie, jak ssie piersi, owszem, nieraz bez żadnego z jego strony przyczynienia się i
szukania piersi, matka sama pokarm mu do ust podaje. Tak i tu dusza nic siebie nie
rozumie, nic sama nie czyni, ani wie (ani pojąć nie zdoła), jak i skąd przyszło jej ono
dobro tak wielkie. To tylko wie, że jest to dobro większe nad wszystko zadowolenie,
jakiego człowiek w tym życiu doznać może, choćby miał zebrane razem wszystkie
pociechy i rozkosze tego świata. Widzi siebie wysokich prawd nauczoną, a Mistrza,
który ją naucza, nie widzi. Widzi siebie utwierdzoną w cnotach i rozkoszami
napawaną przez Tego, który sam umie i mocen jest tak stworzenie swoje uszczęśliwić,
a nie wie, z czym by to porównać mogła, chyba tylko z pieszczotami matki, z wielkiej
miłości tulącej do siebie, karmiącej i pieszczącej ukochane swoje dziecię.

5. "Porównanie to jest chyba najlepsze, bo jak ono dziecię, nic samo nie czyniąc ani
rozumiejąc, z lubością tylko przyjmuje pieszczoty, którymi je matka obsypuje, tak i
dusza do tego stanu podniesiona, bez żadnego przyczynienia się i działania rozumu,
cieszy się tą rozkoszą, którą Oblubieniec ją napawa. Żadnego zaś nie ma pojęcia, ani
nie jest zdolna w tej chwili się zastanowić, jakim sposobem dostępuje tego
niewypowiedzianego szczęścia. W poprzednim uśpieniu i upojeniu nie tak jeszcze
była bez wszelkiego własnego działania, jeszcze w pewnej mierze rozum był czynny,
bo rozumiała to, że blisko jest przy Bogu. Dlatego też słusznie mówi: Lepsze są piersi
Twe nad wino.

6. "Wielka jest, Oblubieńcze mój, ta łaska! Rozkoszną ucztą mię raczysz, winem

background image

przewybornym mię napawasz, którego dość jednej kropli, bym zapomniała o
wszystkim stworzeniu i wyrzekła się wszystkich rzeczy stworzonych i samej siebie, i
nie szukała już tych przyjemności i pociech, do których przedtem tęskniła zmysłowa
ma natura. Wielka to łaska i nie zasłużyłam na nią.

Teraz zaś, gdy Majestat Boży wyżej ją podniósł i bliżej przygarnął do siebie, słusznie
mówi oblubienica: "Lepsze są piersi Twe nad wino". Wielka była ona łaska
poprzednia. Boże mój, ale o wiele większa jest ta druga, tym większa, im mniej jest w
niej mego działania. Tak ze wszech miar jest ona lepszą, że żaden język nie wypowie
rozkoszy i uszczęśliwienia duszy, która jej dostąpi".

7. Oby nam, córki moje, dał Bóg pojąć tę rozkosz, czyli raczej zakosztować jej, bo
tym jedynie sposobem może być pojęta! Niechże teraz przyjdą miłośnicy tego świata,
ze swymi bogactwami, z uciechami, z dostojeństwami i ze swymi ucztami! Chociażby
mogli (co jest rzeczą niepodobną), używać tych dóbr bez przymieszania złączonych z
nimi różnych utrapień, wszystko to i po tysiącu lat uważania nie dorównałoby temu
zadowoleniu i uszczęśliwieniu, jakiego w jednej chwili dostępuje dusza, gdy ją Pan do
tego stanu podniesie. "Cierpień teraźniejszych, mówi św. Paweł, nie można stawiać na
równi z chwałą, która ma się w nas objawić. Ani porównać ich nie można, dodam, do
jednej godziny tego rozradowania, wesela i rozkoszy, które Bóg już na tej ziemi daje
duszy Go miłującej. Nie znosi, o ile rozumiem, żadnego porównania, ani zasłużoną
nigdy być nie może ta rozkosz od Pana tak wielka, to zjednoczenie tak jednoczące, ta
miłość tak żywo, tak słodko czuć się dająca, tak przewyższająca niskość rzeczy tego
świata! Co znaczą w porównaniu z tym uszczęśliwieniem nadziemskim, wszelkie
utrapienia tej ziemi? Jeśli nie są znoszone dla miłości Boga, nic nie znaczą; jeśli zaś
przyjmujemy je jako pochodzące z woli i ręki Jego Boskiego Majestatu, On je tak
stosuje do naszych sił, że tylko nędza i małoduszność nasza może się ich lękać.

8. O chrześcijanie! O córki moje! Ocknijmy się już z tego snu! Patrzmy, jak boska
hojność Pana nie czeka nawet życia przyszłego z przygotowaną nagrodą, ale już w
tym życiu daje zapłatę. O Jezu mój, obyśmy już zrozumieli, jaki to dla nas zysk, rzucić
się w objęcia Twoje i takie ścisłe z Boskim Majestatem Twoim uczynić przymierze:
"Ja dla Miłego mego, a dla mnie Miły mój", by patrzyć na Ciebie tylko, jak Ty na
mnie spoglądasz i byś Ty miał pieczę o moich potrzebach, a ja będę miała staranie o
Twoich. Nie bądźmyż takimi miłośnikami samych siebie, byśmy przez zbytnią miłość,
jak to mówią, sami sobie oczy wyłupili.

Na nowo więc wołam. Boże mój, na nowo błagam Ciebie przez krew Syna Twojego,
uczyń mi tę łaskę, "pocałuj mię pocałunkiem ust Twoich". Bez Ciebie bowiem czymże
ja jestem, Panie? Jeśli nie żyję zjednoczona z Tobą, cóż jestem warta? Jeśli choć na
krok jeden odejdę od Boskiego Twego Majestatu, dokąd zajdę?

9. O Panie mój, Miłosierdzie moje i Dobro moje, czegóż mogę w tym życiu pragnąć
dla siebie lepszego nad to, bym tak została z Tobą złączona, iżby między Tobą a mną
żadnego nie było rozdziału? W takim towarzystwie, cóż mi jeszcze może być trudnego?
Na co się człowiek nie odważy, mając Ciebie tak blisko przy sobie? I cóż mam w tym
wszystkim, co bym sobie samej przypisywać mogła? Tylko winować siebie mogę i to
bardzo, że nie służę Tobie tak jak powinnam. Z mocą więc i stanowczą wolą błagam
Ciebie z świętym Augustynem: "Daj Panie, co każesz, a każ co chcesz", a przy łasce i
pomocy Twojej, przed niczym nigdy się nie cofnę.

background image

10. "Jasno to widzę i zaprzeczyć tego nie mogę, że Ty, Oblubieńcze mój, cały "jesteś
dla mnie". Dla mnie przyszedłeś na świat, dla mnie przebyłeś tak wielkie trudy i
cierpienia, dla mnie wydałeś siebie na takie okrutne męki, dla mnie pozostałeś i
mieszkasz w Najświętszym Sakramencie, i teraz takimi niewypowiedzianymi
rozkoszami mię darzysz! Lecz jakże ja śmiałam, Oblubienico święta, przyswajać sobie
i powtarzać za tobą słowa twoje? Cóż ja mogę uczynić dla Oblubieńca mego?

11. "Zaiste córki, jest to trudność, z której nie widzę wyjścia. Jakże i w czymże, Boże
mój, ja będę Twoją? Cóż może uczynić dla ciebie tak zła i niedbała służebnica, która
umie marnować tylko Twoje łaski! Czego masz się spodziewać po takiej jej służbie? I
Chociażbym z Twojej łaski cokolwiek uczyniła, cóż może uczynić mizerny robak, co
by mogło być godne Boga wszechmogącego, albo być Mu potrzebne? O miłości! - na
cały świat chciałabym wołać to słowo! Miłość bowiem tylko godna jest i może się
odważyć mówić z Oblubienicą: "Ja dla Miłego mego". Ona nam również pozwala,
byśmy wyobrażały sobie, że miłość nasza jest potrzebna Temu, który jest
prawdziwym Miłośnikiem, Oblubieńcem moim i Dobrem najwyższym.

12. "Kiedy więc On raczy pozwalać na to, wołajmyż, córki: "Dla mnie Miły mój, a ja
dla Miłego mego". Tyś mój, o Panie! A kiedy Ty przychodzisz do mnie, czegóż
jeszcze waham się i powątpiewam, czy zdołam Tobie w czym usłużyć? Odtąd już,
Panie, chcę zupełnie zapomnieć o samej sobie, i o to tylko się troszczyć, co mogę
uczynić dla Twojej chwały! Nie chcę już mieć innej woli, jedno Twoją wolę. Lecz siły
moje są słabe, Ty jeden mocny jesteś, mój Boże, i wszystko możesz! Ja jedno tylko
mogę: mieć każdej chwili ochotną wolę do wszystkiego, czego Ty chcesz. Taką też
wolą, od tej chwili będę Ci służyć".

Rozdział 5

Mówi w dalszym ciągu o modlitwie zjednoczenia i o skarbach, jakimi się
dusza wzbogaca przez działanie Ducha Świętego; podkreśla
zdecydowanie takiej duszy na wszelkie cierpienia dla Umiłowanego.

"Pod cieniem Jego, którego pragnęłam, siedziałam, a owoc Jego słodki gardłu memu"
(Pnp 2, 3)

1. Pytajmy teraz Oblubienicy, dowiadujmy się od tej duszy błogosławionej,
dopuszczonej do pocałunku tych ust Bożych, karmionej mlekiem tych piersi Bożych,
co mamy czynić, jak się mamy zachować, co mamy mówić, jeśliby kiedy spodobało
się Panu i nas do tak wysokiej łaski podnieść.

Oto odpowiada nam i mówi: "Pod cieniem Jego, którego pragnęłam, siedziałam, a
owoc Jego słodki gardłu memu. Wprowadził mię Król do piwnicy winnej, rozrządził
we mnie miłość".

Mówi więc: "Pod cieniem Jego, którego pragnęłam, siedziałam".

background image

2. O Boże wielki, jakże ta dusza, w samym słońcu umieszczona, cała jest zapalona od
niego! Pod cieniem, woła, Jego, którego pragnęłam, siedziałam, i Tego, którego
nazwała słońcem, zowie także drzewem urodzajnym i mówi, że owoc Jego "słodki jest
jej gardłu". O dusze, oddane modlitwie wewnętrznej, kosztujcie smaku ukrytego w
każdym z tych słów! Patrzcie, jak rozmaicie możemy przedstawiać sobie Pana w
rozmyślaniu, jak rozmaity z Niego brać pokarm! Prawdziwie jest On manną,
zawierającą w sobie wszelki smak, jakiego pożywający pragnie. Lecz cóż to za cień
niebiański, o którym tu mówi Oblubienica i kto nam objaśni, co Pan przez ten wyraz
oznajmia? Przychodzi mi tu na myśl co anioł rzekł do Panny Najświętszej, Pani naszej:
"Moc Najwyższego osłoni Cię". O, jakąż musi czuć obronę dusza, którą Pan do takiej
wielkości wyniesie! Słusznie może ona już usiąść i siedzieć bezpiecznie.

3. Zważcie teraz, że po większej części i prawie zawsze (z wyjątkiem tylko tych
rzadkich wybranych, których spodoba się Panu w szczególny sposób powołać do
jakiej wielkiej sprawy, jak to uczynił świętemu Pawłowi, którego w jednej chwili
wyniósł na sam szczyt kontemplacji i objawił się mu, mówił do niego i od razu go do
godności apostolskiej podwyższył) Bóg tych darów tak wysokich i tych łask tak
wielkich zwykł użyczać takim, którzy wiele ucierpieli dla Jego chwały i pragną Jego
miłości. I tym, którzy całe życie swoje tak usiłują rozrządzać, iżby wszystkie ich
sprawy były przyjemne Panu i wiele już lat strawili na rozmyślaniu i szukaniu
Boskiego Oblubieńca, i od dawna sprzykrzyli sobie rzeczy tego świata. Tacy więc,
mówię, którzy mocno usadowili się w prawdzie i nigdzie nie szukają dla siebie
pociechy ani pokoju, ani ochłody, jeno tam, gdzie wiedzą, że prawdziwie je znaleźć
mogą, tacy siadają pod cieniem Pana i niczego więcej nie pragną. O, jakże mądrze oni
sobie radzą, z zupełną ufnością zdając się na Jego boską wielmożność! Bo to, czego
tak pragną od Niego, to z Jego hojności nieskończonej otrzymują. O, jakże szczęśliwa
ta dusza, która zasłuży na to, by mogła mieszkać pod tym cieniem! Szczęśliwa nawet
co do tych rzeczy, które tu widome są dla oka i podpadają pod zmysły. Co bowiem do
tego, co dusza sama w sobie tu poznaje i czuje, są to, jak sama nieraz tego doznałam,
rzeczy tak wzniosłe i wielkie, że ich żaden język nie wyrazi.

4. Dusza w tym rozkosznym spokoju siedząca, czuje się cała, rzekłbyś, ogarniona,
okryta cieniem, jakby obłokiem Bóstwa, z którego spływa na nią wilgoć niebieska i
rosa tak słodka, że nią orzeźwiona łatwo zapomina wszelkie utrudzenia, jakie jej
sprawiają rzeczy tego świata. Czuje taki jakiś głęboki spokój, że sama nawet czynność
i konieczność oddychania przykrą jej się wydaje. A wszystkie władze swoje tak ma w
tym stanie uciszone, że i myśli nawet żadnej, chociażby dobrej, wola nie chciałaby
dopuścić, żadnej też sama nie szuka ani nie przywołuje. Nie musi tutaj wstawać i rękę
wyciągać, to jest działać rozumem i roztrząsaniem rzeczy, bo Pan sam podaje jej już
pokrajany, przyprawiony i zżuty już nawet owoc tego drzewa, do którego ona
przyrównywa Umiłowanego i przeto mówi, że "owoc Jego słodki jest jej gardłu".
Samo tu już jest używanie, bez żadnego trudzenia się władz duszy i spokój i
odpoczynek zupełny pod tym cieniem Bóstwa (które słusznie zwie się cieniem,
widzieć Go bowiem jasno w tym życiu nie możemy, jeno pod zasłoną obłoku), choć
niekiedy słońce ono wiekuiste jasnym promieniem nieskończonej miłości swojej
przedrze na chwilę ten obłok i da duszy ujrzeć i uczuć, jak blisko jest przy Jego
Boskiem Majestacie, tak blisko, że i wyrazić tego niepodobna i uwierzyć trudno.
Komu dano było choć raz w życiu doznać na sobie tego, o czym mówię, ten, pewna
jestem, że przyzna, jak słusznie i prawdziwie można w tym znaczeniu rozumieć słowo

background image

Oblubienicy.

5. Ja sądzę, że sam Duch Święty tu działa jako pośrednik między duszą a Bogiem. I
On sam wznieca w duszy one tak żarliwe pragnienia i tak blisko do niej przybliża ów
ogień z nieba, aby cała w nim rozgorzała. O Panie, jakże wielkie jest miłosierdzie, z
jakim tu na ziemi obchodzisz się z duszami! Bądź błogosławiony i pochwalony na
wieki, iż takim hojnym okazujesz się miłośnikiem! O Boże mój i Stwórco, czy to być
może by znalazł się na tym świecie człowiek, który by Ciebie nie miłował? Lecz biada
mi, wszak to ja pierwsza tyle lat żyłam nie miłując Ciebie! A nie miłowałam Ciebie,
bo nie byłam warta poznać Ciebie! O, jakże nachyla swoje gałęzie to boskie drzewo,
aby dusza raz przecie gałązkę z niego uszczknęła, rozważając Jego wielmożności i
mnóstwo miłosierdzia, jakie nad nią okazał. Aby zobaczyła i zakosztowała tego owocu,
który Pan nasz Jezus Chrystus zebrał z Męki swojej, z taką przedziwną miłością
drzewo to święte krwią swoją zraszając.

Przedtem dusza cieszyła się i napawała pokarmem Jego boskich piersi, bo jako
poczynającą dopiero w używaniu tych łask, mlekiem ją karmił Oblubieniec. Teraz już
większej nabrała siły i wzrostu, a Oblubieniec stopniowo czyni ją zdolną do
otrzymania większych rzeczy, jakie jej dać pragnie. Karmi ją "owocem z drzewa",
chcąc, aby coraz lepiej rozumiała, jak bardzo obowiązana jest żyć i cierpieć dla Jego
chwały. I na tym jeszcze, rzecz prawdziwie zdumiewająca, Pan nie poprzestaje. Bo
widząc duszę całkiem Mu już oddaną, bez żadnego interesu własnego ani dla żadnej
innej pobudki ni względu, jeno dlatego jedynie, że On jest jej Bogiem, a ona Go nad
wszystko miłuje, wtedy już zaczyna i nie przestaje udzielać jej siebie takimi
sposobami, jakie On tylko, Mądrość przedwieczna, wynaleźć może.

6. Zdawałoby się, że po tym pierwszym pocałunku pokoju nic już większego nie
można otrzymać. Jednak te łaski, o których następnie mówiłam, choć pobieżnie tylko i
niedokładnie, o wiele tamte przewyższają. W księdze, o której wspomniałam wyżej,
jeśli spodoba się Panu, by ujrzała światło dzienne, znajdziecie tę naukę nierównie
jaśniej i szerzej opisaną.

Czy po tym wszystkim pozostaje co więcej, czego byśmy jeszcze pragnąć mogli? O
wielki Boże, jakże niskie są nasze pragnienia, w porównaniu z nieograniczoną
hojnością Twojej wielmożności! Jakże poziomo słaniałyby się dusze nasze, gdybyś Ty,
Panie, w udzielaniu łask ograniczał się do miary naszej prośby!

Zobaczymy teraz, co dalej nadto mówi jeszcze Oblubienica.

Rozdział 6

Mówi, że łaski otrzymane w tym miłosnym zjednoczeniu przewyższają
wszystkie pragnienia duszy. - Objaśnia zawieszenie władz i wskazuje, że
niektóre dusze w krótkim czasie dochodzą do tej wzniosłej modlitwy.

"Wprowadził mię Król do piwnicy winnej, rozrządził we mnie miłość" (Pnp 2, 4).

background image

1. Kiedy więc mieszka już i odpoczywa Oblubienica pod onym cieniem tak gorąco, i
jakże słusznie, upragnionym, cóż jej pozostaje, czego by jeszcze pragnąć miała, jak
nie tego, by nigdy takiego dobra nie była pozbawioną? Ale choć jej się zdaje, że dość
już tego, i że nic więcej nie ma nad to, co wzięła, wszakże Najświętszemu naszemu
Królowi nigdy nie dosyć tego, co da. Bo jak nieskończone jest mnóstwo Jego darów,
tak też pragnąłby bez końca je dawać i nic innego nigdy nie czynić, jeno dawać, gdyby
tylko znalazł godnych. Nieraz wam to mówiłam i chciałabym, byście nigdy o tym nie
zapominały, że Pan nie ogranicza się do pożądań naszych, by tyle nam tylko dać, ile
my pragniemy. Naocznie przekonałam się o tym w różnych zdarzeniach. Bywa nieraz,
że ktoś prosi Pana o przymnożenie mu sposobności do zasług, o zesłaniu mu cierpień
dla miłości Jego, w czym intencja jego nie sięga dalej za to, co siły jego wytrzymać
zdołają, mierżąc je miarą ludzkiego rozsądku swego, a nie pomnąc na to, że Bóg
mocen jest większych sił mu dodać. Pan zaś, w nagrodę za tę trochę dobrej woli, z
jaką Mu się ofiaruje, takie nań zsyła utrapienia, prześladowania i choroby, że biedny
już nie wie, gdzie się obrócić.

2. Mnie samej, za czasów mojej młodości, zdarzyło się nieraz pod naciskiem bardzo
ciężkich chorób i bólów zawołać:

O Panie, nie prosiłam o tyle! Ale On w swojej boskiej dobroci takiej mi w tych
cierpieniach dodawał siły i cierpliwości, że dziś jeszcze sama się dziwię, jak mogłam
to wszystko wytrzymać. I rzecz pewna, że nie wymieniłabym za nic tych przejść
bolesnych, choćby mi za nie ofiarowano wszystkie skarby świata.

Mówi więc Oblubienica: "Wprowadził mię Król". O, z jakąż świętą dumą wymawia
ten tytuł Twój, Królu wszechmogący! Jaką radością napełnia ją ta pewność, iż nie ma
wyższego nad Ciebie, a iż królowania Twego nie będzie końca! Tym bardziej, że
duszy na ten stopień wyniesionej niewiele już pewno brak do jasnego poznania
wielmożności tego Króla, chociaż zupełnego poznania niepodobna by człowiek w tym
życiu mógł dostąpić.

3. "Wprowadził mię, mówi, do piwnicy winnej, rozrządził we mnie miłość".
Poznajemy z tych słów niezmierzoną wielkość łaski tu wyrażonej. Może ktoś dać
komu do picia większą lub mniejszą ilość wina; może dać jednemu wino dobre, a
drugiemu jeszcze lepsze; może jednego mocniej, a drugiego słabiej upoić. Tak jest z
łaskami Bożymi. Jednemu daje Pan pod skąpą miarą wino pobożności, drugiemu pod
miarą hojniejszą; innemu tak obficie go nalewa, że siła tego wina poczyna go odrywać
od siebie samego, od zmysłowej natury i od wszelkich rzeczy tej ziemi. Innym znowu
daje wielką żarliwość w służbie Bożej, albo wysokie porywy ducha, albo czułą miłość
dla bliźnich, za czym już, tym winem upojeni i jakby przesiąknięci, nie czują prawie
tych wielkich trudów i cierpień, jakie tu znosić muszą. Ale to, co tu mówi Oblubienica,
oznacza jeszcze coś większego nad to wszystko. Wprowadza ją do piwnicy, aby tam
pełnymi rękoma czerpała i bez rachunku brała i wzbogacała się. Nie odmawia jej tu
Król niczego z darów swoich, niech tylko pije, ile sama pragnie i do syta się napije i
upoi, kosztując wszelkich tych gatunków win, które Bóg ma schowane w swojej
gospodzie. Niech rozkoszuje się tymi rozkoszami, niech zdumiewa się nad mnóstwem
Jego wielmożności. Niech nie lęka się, by obfitość tego wina tak przewyższała
słabości jej natury, by od jego nadmiaru nie utraciła życia. Owszem, niechby umarła w
tym raju rozkoszy! Błogosławiona taka śmierć, z której takie rodzi się życie!

background image

Prawdziwie bowiem śmierć ta ożywia, gdyż takie są dziwy i cuda, które tu dusza
poznaje sama nie wiedząc jak, że zupełnie odchodzi od siebie, i to właśnie wyraża w
tych słowach: "Rozrządził we mnie miłość".

4. O, jakże wielkie to słowa, które duszy dopuszczonej do rozkoszy Pańskiej nigdy nie
powinny wyjść z pamięci! O, jakże to przewyższająca łaska, której by człowiek żadną
zasługą swoją nie zdołał osiągnąć, gdyby nie zapłata nieskończona, którą Pan sam za
nią położył! Prawda, że w tym swoim upojeniu i uśpieniu dusza sama i do aktów
miłości się nie rozbudza. Ale błogosławione takie uśpienie, szczęśliwe takie upojenie,
gdyż ono to sprawia, że Oblubieniec sam dopełnia to, czego dusza w tym stanie
uczynić nie może. I w taki przedziwny sposób rozrządza w niej miłość, iż gdy
wszystkie władze umorzone są albo uśpione, miłość sama pozostaje żywa. Za
cudownym też rozporządzeniem Pańskim, tak przedziwnie działa, sama nie pojmując
tego, iż czystym i niepokalanym zjednoczeniem staje się jedno z samymże Panem
miłości, z Bogiem. Nic jej też nie zakłóca tego zjednoczenia, ani zmysły, ani władze
wewnętrzne, to jest rozum i pamięć, ani wola nawet samej siebie tu nie rozumie.

5. Przychodzi mi tu na myśl pytanie: czy jest jaka różnica między wolą a miłością.
Zdaje mi się, że jest. Może to myśl dziecinna, ale tak mi się zdaje, że miłość jest to
strzała, którą wola wypuszcza, a która, jeśli ma cały rozpęd i siłę do jakich jest zdolna,
to jest, jeśli jest swobodna od wszelkich rzeczy ziemskich i Bogiem tylko napełniona,
nie może nie trafić w cel swój, którym jest serce Boga. Za czym, utkwiwszy w tym
sercu Bożym, które jest miłością samą, od niego z wielką korzyścią, jak to niżej
objaśnię, powraca do tego, który ją wysłał. Jak to się dzieje, tego, sądzę, że żaden
człowiek, choćby sam na sobie tego doznał, nie wytłumaczy. Sama znam takich,
których Pan nasz do tej wysokiej łaski na modlitwie podnosi i dopuszcza na nich to
święte upojenie, zawieszenie i zachwycenie takie, że nawet z zewnętrznej ich postawy
znać, że odeszli od siebie, a gdy ich zapytać, co czują, zostając w tym stanie, nie
zdołają dać odpowiedzi i sami nie wiedzą i pojąć nie mogą, w jaki sposób odbywa się
w nich to działanie miłości.

6. Widać tylko i jawnie znać korzyści niezmierne, jakie dusza z tego działania odnosi.
Świadczą o tym skutki niewątpliwe, które w niej pozostają: utwierdzenie w cnotach,
spotęgowanie żywej wiary, stanowcze wzgardzenie światem. Ale jaką drogą przyszły
jej te dobra, i jaka jest istota tej rozkoszy, którą się cieszy, tego dusza zupełnie nie
rozumie. To tylko wie, że z samego początku, gdy stan ten się zaczyna, napełnia ją
słodkość niewypowiedziana. Jasno więc potwierdza się tu słowo Oblubienicy, że
mądrość Boża zastępuje duszę w tym stanie, za nią działa i sama w niej tak rozrządza
miłość, iżby w chwili uśpienia swego wzbogaciła się w te tak nad wyraz wielkie łaski.
Gdy ona bowiem w takim odejściu od siebie i pochłonięciu w Bogu, niezdolna jest
działać swymi władzami, jakże by mogła na nie zasłużyć? A kiedy takie wielkie łaski
darmo jej daje, czy to rzecz podobna, by On, Mądrość Przedwieczna, dawał je na to
tylko, aby z marną stratą czasu przez chwilę nimi się cieszyła, a żadnego z nich
trwałego zysku i wzrostu w miłości Jego nie odniosła? Temu nikt chyba nie da wiary.

7. O głębokości tajemnic Bożych! Tu już nic innego nie pozostaje, jeno uniżyć przed
nimi nasz rozum i wyznać, że do zrozumienia wielmożności Pańskich siła jego nie
starczy. Dobrze nam tu wspomnieć na przykład Panny Najświętszej, która, choć
posiadała tak wzniosłą mądrość, pytała anioła: "Jakże się to stanie?" Na jego jednak
odpowiedź: "Duch Święty zstąpi na Ciebie, a moc Najwyższego osłoni Cię" dalszych

background image

pytań i rozstrząsań zaniechała. Mając bowiem żywą wiarę i mądrość prawdziwą,
zrozumiała natychmiast, że wobec oznajmionego Jej działania Ducha Świętego i mocy
Najwyższego, nie ma już nad czym myśleć, albo wątpić. Jakże inaczej postępują
pewni uczeni (których Pan nie podniósł na ten stopień modlitwy i pierwszych
początków życia duchowego nie mają), którzy tak wszystko biorą na rozum i tak
argumentami swymi wszystkiego chcą dochodzić, jak gdyby chcieli swoją nauką
zgłębić wszystkie wielkości Boże. Oby tacy zechcieli choć w cząstce wziąć sobie
naukę i przykład z pokory Panny Najświętszej!

8. O Pani moja, jakże dokładnie stosuje się do Ciebie to, co Oblubienica w Pieśni nad
pieśniami mówi o cudownym zjednoczeniu Boga z duszą wybraną! Same też możecie
się o tym przekonać, gdy czytając Oficjum o Najświętszej Pannie, które co tydzień
odmawiamy, znajdujecie tyle lekcji i antyfon, wziętych wprost stamtąd. Z przykładu i
innych dusz świętych, każdy, o ile Bóg zechce mu dać tę łaskę, może wyrozumieć
swój stan wewnętrzny, podobny do tego, który opisuje Oblubienica, gdy mówi, że
"rozrządził w niej miłość". Same bowiem z siebie takie dusze nie mogą tego poznać,
bo będąc w tym stanie uśpienia czy zachwycenia, nie widziały same, gdzie są, czy
podobały się Panu, nic z swojej strony nie czyniąc wśród tak wielkich darów i nie
dziękując Mu za tak wielką Jego hojność.

9. O duszo od Boga umiłowana, nie udręczaj siebie podobnymi myślami! Kiedy Pan w
boskiej łaskawości swojej do takiego z sobą zjednoczenia cię podnosi, kiedy z taką
niepojętą tkliwością mówi do ciebie, jak do Oblubienicy z Pieśni nad pieśniami:
"Wszystka jesteś piękna, przyjaciółko moja", i tyle innych słów najczulszych, nie
dopuści tego, byś Go w tejże chwili obrazić mogła, ale raczej wesprze cię łaską swoją,
abyś, choć sama z siebie nic uczynić nie możesz, Jego boską mocą jeszcze milszą Mu
się stała. Widzi On bowiem tę duszę wyzutą z siebie dla Jego miłości tak, iż sama siła
miłości odjęła jej rozum i wszystkie inne władze, aby Go więcej jeszcze miłować
mogła; miałżeby więc nie oddać siebie tej, która Jemu całą siebie oddaje? To być nie
może; nie zniosłoby tego wspaniałomyślnie Jego serce.

10. Dusza w tym stanie jest jakby złoto, które Pan darami swymi przetopił i oczyścił, a
teraz jakoby kładzie na nie różnobarwne ozdoby i rozmaitymi sposobami, dobrze
znanymi duszy wyniesionej na ten stopień, obrabia ją i doświadcza, aby się okazało,
jaką próbę wytrzyma. Otóż i dusza przez ten czas tak pozostaje nieruchoma, jak złoto
w ręku złotnika. I Mądrość boska podoba sobie w niej, widząc ją taką (a iż niewiele
jest dusz, które by z taką siłą Go miłowały), więc na to złoto, im rzadziej się je
spotyka, tym droższe nakłada kamienie i nieprzeliczone ozdoby.

11. A dusza co czyni w tym czasie? Tego nikt nie pojmie i ona sama nie pojmuje i nic
więcej powiedzieć nie potrafi nad to powiedzenie Oblubienicy: "Rozrządził we mnie
miłość". Wie tylko, że miłuje, ale w jaki sposób miłuje i co to jest, co miłuje, tego nie
rozumie. Snadź nieograniczona ta miłość, jaką umiłował ją Król, wynosząc ją do tak
wysokiego stanu, pociągnęła do siebie i złączyła z sobą jej miłość tak, że z tych
dwojga miłości uczyniła jedną. Jakże rozum może pojąć taką miłość, tak prawdziwie
ukrytą w Bogu i z Bogiem złączoną? Światło jego tak wysoko nie sięga, i wzrok jego
w tej tajemnicy się gubi. Trwa to niedługo. Stan ten prędko przemija, ale Bóg w tej
krótkiej chwili, w sposób, jak mówiłam, dla rozumu niepojęty, tak w tej duszy
rozrządza miłość, iż nie tylko w czasie samego zachwycenia, ale i potem bardzo jest
miła i przyjemna w oczach Jego najświętszego Majestatu. Później i rozum jasno

background image

pojmuje, nie rzecz samą, ale jej skutki, gdy widzi duszę całą jaśniejącą blaskiem
nadziemskich ozdób, pereł i kamieni drogich, tak, iż na widok jej zdumiony woła:
"Któraż to jest wybrana jako słońce?"

O Królu prawdziwy, jakże słusznie Oblubienica tym mianem Cię zowie! Ty w jednej
chwili mocen jesteś nagromadzić i wylać na duszę bogactwa, z których rozkosz jest
wieczna. A jakże przedziwnie rozrządzoną, za przyjściem Twoim, miłość w niej
zostawiasz!

12. Mogłabym to, co mówię, poprzeć naocznym świadectwem, bo sama znałam takie
dusze cudownie od Boga ubogacone. Pamiętam między innymi jedną, której Pan w
przeciągu trzech dni użyczył takiej obfitości dóbr niebieskich, że gdyby nie zmuszał
mnie do wiary codzienny od kilku lat widok tej duszy ubłogosławionej i ciągłego
jeszcze coraz wyższego jej postępu, wydawałoby mi się to rzeczą wprost niepodobną.
Drugą znałam, która takiejże łaski dostąpiła w ciągu trzech miesięcy, a obie były
jeszcze w bardzo młodym wieku. Znałam za to inne, którym Bóg po długim dopiero
czasie tego daru użycza, bo, jak mówiłam wyżej, mało jest takich, których by Pan do
tego wysokiego stanu dopuścił pierwej, nim przebędą długie lata cierpień i utrapień.
Są jednak takie wyjątki, na dowód czego właśnie wspomniałam o tamtych dwu, i
mogłabym jeszcze kilka innych wymienić. Nie nasza to rzecz wyznaczać miarę i
granice Panu tak wielkiemu i do użyczenia łask swoich tak chętnemu. Najczęściej
jednak bywa tak, że którą duszę Bóg wyniesie do tego stanu, udziela jej tych łask,
które pozostawiają tak wielkie cnoty i miłość takim żarem płonącą, że ukryć się nie
może, tym bardziej, że zawsze, mimo wiedzy nawet, dusze innych za sobą pociąga i
do naśladowania pobudza. Mówię o łaskach prawdziwych od Boga, a nie o
złudzeniach i widziadłach z melancholii się rodzących i czysto naturalnych porywów,
które później czas najlepiej wykrywa.

13. "Rozrządził we mnie miłość", a rozrządza w taki sposób przedziwny, że miłość,
jaką ta dusza przedtem kochała się w świecie, całkiem ją opuszcza. Miłość zaś jaką
przedtem kochała sama siebie, zamienia się w nienawiść, miłość, jaką przedtem
kochała krewnych i bliskich, choć pozostaje, ale już ich tylko kocha dla Boga, a
miłość nieprzyjaciół do takiego dochodzi w niej bohaterstwa, że gdyby nie ciągłe i
niewątpliwe tego dowody, trudno by temu dać wiarę. Nade wszystko zaś miłość Boga
tak się w niej potęguje i tak w niej rośnie bez miary, że nieraz staje się dla niej
męczarnią, przewyższającą jej siły naturalne. Za czym ustając i jakoby umierając od
zbytniego jej nawału, mówi: "Obłóżcie mię kwieciem, obsypcie mię jabłkami, bo
mdleję z miłości".

qqq

Rozdział 7

Mówi o wielkich pragnieniach, jakie odczuwa oblubienica, aby cierpieć
dla Boga i dla bliźnich, i o owocach, jakie te dusze zjednoczone z Bogiem
przynoszą dla całego Kościoła.

"Obłóżcie mię kwieciem, obsypcie mię jabłkami, bo mdleję z miłości" (Pnp 2, 5).

background image

1. O jakże dobrze ta boska mowa stosuje się do mego przedmiotu! Więc słodkość cię
zabija, oblubienico święta? Jest ona rzeczywiście, jak się o tym przekonałam, nieraz
tak nadmierna, iż wyniszcza niejako duszę i odbiera jej możność pozostania jeszcze
przy życiu. Ustajesz i ty od tej słodkości, o kwiecie prosisz? Jakież to kwiecie? Kwiaty
przecież nie mogą być lekarstwem na twoją chorobę, chyba, że dlatego o nie prosisz,
abyś już naprawdę umarła? W istocie bowiem nie ma nic, czego by dusza w tym stanie
mocniej nad śmierć pożądała. Ale snadź nie to ma na myśli Oblubienica, bo mówi:
"Obłóżcie mię kwieciem"; a kto prosi, aby go wsparto, ten chyba nie śmierci pragnie
jeno raczej życia, aby mógł jeszcze w czymkolwiek usłużyć Temu, o którym wie, że
Mu wszystko jest winien.

2. Nie sądźcie, córki, by była jaka przesada w tym, co mówię, że dusza umiera. Jest tu
bowiem prawdziwe konanie i umieranie; prawdziwie miłość tu z taką nieraz działa
potęgą, iż całkowicie opanowuje i pochłania wszystkie władze przyrodzone. Znam
jedną osobę, której w chwili, gdy zostawała na tym stopniu modlitwy, dano było
słyszeć głos, cudownie piękną pieśń śpiewający. I osoba ta, jak upewnia, takie miała
uczucie, jakby dusza jej, gdyby on śpiew nie ustał, już już miała wyjść z ciała od tej
nadmiernej słodyczy i rozkoszy, których Pan dawał jej kosztować. Jego Boski
Majestat, nie chcąc by umarła, kazał zaprzestać tego śpiewu, ona bowiem w tym
zupełnym zawieszeniu swoich władz prosić o to sama nie mogła; mogła tylko umrzeć,
mając odjętą zupełnie wszelką możność jakiego bądź zewnętrznego działania i
poruszenia, chociażby czuła niebezpieczeństwo nad nią wiszące. Był to stan taki, jak
wówczas, gdy komu w głębokim śnie pogrążonemu śni się, że grozi mu jakie wielkie
nieszczęście i chciałby się z niego ocalić, a ust otworzyć ani o ratunek wołać nie może.

3. Taka jest tylko różnica, że to, co we wspomnianym wyżej zdarzeniu duszy groziło,
bynajmniej nie przedstawiało się jej jako nieszczęście, aniby się też chciała od niego
uchylić. Śmierć nie byłaby jej przykra, przeciwnie, byłaby największą dla niej
pociechą, bo tego tylko pragnie. O, jakże szczęśliwa byłaby to śmierć, ponieść cios
śmiertelny z ręki takiej miłości! Ale Pan w takich chwilach daje jej światło, aby
poznała, iż chce, aby jeszcze żyła. A wtedy ona, czując, że tej niebieskiej rozkoszy
słaba jej natura nie zniesie, prosi Go o inną łaskę dla wyjścia z tej największej i mówi:
"Obłóżcie mię kwieciem".

Inny jest zapach tego kwiecia, niż tych kwiatów, które tu na ziemi pachną. Przez to
kwiecie, o które tu prosi, rozumie ona, jak ja sobie jej słowa tłumaczę, łaskę czynienia
wielkich rzeczy na chwałę naszego Pana i na pożytek bliźnich. Dla otrzymania też tej
łaski, chętnie się zgadza na pozbawienie siebie onej rozkoszy i pociechy wewnętrznej.
Mogłoby się zdawać, że straci na zamianie, gdy Pan tej jej prośby wysłucha. Zdaje się
bowiem, że im więcej będzie oddana życiu czynnemu, tym mniej będzie mogła się
cieszyć życiem bogomyślnym, ale to tylko pozornie. W duszy do tego stanu
podniesionej, Marta zawsze idzie w parze z Marią. Bowiem w jej życiu czynnym i na
pozór zewnętrznym działa to, co wewnątrz jest i sprawy życia czynnego, gdy z tego
korzenia wyrastają, są prawdziwym i wonnym kwieciem, bo rodzą się na drzewie
miłości Bożej. Dla Niego też samego, bez żadnego względu na samą siebie, wydaje je
dusza, za czym i woń tego kwiecia daleko się rozchodzi, na pożytek wielu, nie
przemija prędko, ale wielkie i długotrwałe sprawia skutki.

4. Objaśnię to lepiej, abyście rzecz należycie zrozumiały. Weźmy na przykład

background image

kaznodzieję, wygłaszającego kazanie. Ma on intencję, by kazanie jego było na pożytek
tym, którzy go słuchają, nie jest jednak tak umartwiony i wolny od względów ludzkich,
by nie pragnął zarazem spodobać się słuchaczom, zjednać sobie sławę znakomitego
mówcy i uróść w znaczenie, albo w nagrodę za swoje zalety krasomówcze pozyskać
jakie wyższe stanowisko. Podobnych przykładów mogłabym przytoczyć wiele. Jest
bowiem wielu, którzy w różny sposób oddają znaczne usługi bliźnim, i to z dobrym
zamiarem, ale czynią to z wielką oględnością, by sami coś na tym nie stracili albo się
komu nie narazili. Boją się narażać na prześladowanie; starają się o łaski królów i
panów, i o popularność u ludu; słowem, we wszystkim postępują z tym oglądaniem się
na opinię i sądy ludzkie, które w takim są poważaniu u świata. Tym też pozorem
pokrywają i tłumaczą wiele swych niedoskonałości, i zowią to roztropnością. Dałby
Bóg, by to była prawdziwa roztropność.

5. Przypuśćmy, że te ich sprawy istotnie będą Bogu na chwałę i wiele przyniosą
pożytku; ale nie zdaje mi się, by były one tym kwieciem, o które prosi oblubienica.
Kwiecie to bowiem, jak sądzę, jest to czyste i wyłączne w każdej sprawie szukanie
jedynie czci i chwały Bożej. Dusza też, którą Pan do tego stanu wyniesie, jak się o tym
sama przekonałam, tak zupełnie nic nie myśli o sobie, ani nie pyta o własny zysk czy
stratę, jak gdyby zgoła nie istniała. Tego jedynie patrzy, aby służyła i pociechę
sprawiła Panu. Wiedząc zaś, jaką nieskończoną miłością Pan miłuje dusze ludzkie, i
pragnąc dogodzić tej Jego miłości, zrzeka się chętnie swoich przyjemności, by służyć
jak najgorliwiej tym duszom ukochanym i wskazać im, według możności, prawdy do
zbawienia potrzebne. Nic się też, jak mówiłam, o to nie troszczy, czy na takim
poświęceniu siebie sama nie straci. Nic więcej nie ma na myśli, tylko pożytek bliźnich
i dla większej chwały Bożej cała się im z zapomnieniem o sobie oddaje, gotowa i
życie własne, na wzór męczenników, w tym boju o zbawienie dusz położyć. Mówi też
do nich mową, jakoby osnutą i obleczoną w tę wzniosłą miłość Bożą, albo jeśli jej to
kiedy na myśl przyjdzie, wcale nie zważa na to, czy taka jej mowa podoba się lub nie
podoba się ludziom. Takie dusze zwykle wiele dobrego sprawiają wśród swych
bliźnich.

6. Przychodzi mi tu na myśl ona Samarytanka, bo i często o niej myślę. Jak ona snadź
musiała być głęboko zraniona tą strzałą miłości, gdy tak dobrze zrozumiała słowa,
które do niej mówił Zbawiciel. Zostawiła Go bowiem samego i pobiegła do miasta,
dla zaniesienia o Nim wiadomości innym, aby i oni przyszli i posłuchali Go, i pożytek
dla dusz swych odnieśli. O jakże dobrze, szczęśliwa ta niewiasta, przykładem swoim
objaśnia nam to, co wyżej powiedziałam! I jakże hojną za tak wielką miłość otrzymała
nagrodę, gdy dostąpiła tego szczęścia, że wszyscy słowom jej uwierzyli, i że dano jej
było patrzyć na te wielkie rzeczy, które Pan uczynił wśród tego ludu dla jego dobra!
Jest to, sądzę, jedna z największych pociech, jakich może człowiek dostąpić na tej
ziemi, gdy widzi dusze za sprawą jego z grzechu powstające, albo w cnotach
postępujące. Wtedy już, że tak powiem, kosztuje słodkiego owocu z kwiecia swego.
Szczęśliwy, komu Pan użyczy takiej łaski; tym większy ma później obowiązek
służenia Mu bez podziału. Niewiasta ona w upojeniu swoim biegła po ulicach miasta,
wołając wielkim głosem. Co mnie tu najbardziej zadziwia, to, że tak łatwo wszyscy
uwierzyli na słowo jednej niewiasty i to snadź nie bardzo znacznej, kiedy sama
chodziła po wodę. Pokorę jednak miała wielką, bo gdy jej Pan wyliczał jej grzechy,
nie obraziła się (jak to dziś zwykli czynić ludzie na świecie), ale raczej z uwielbieniem
uznała Pana prorokiem. Uwierzyli jej też ludzie i na jedno jej świadectwo wielką
gromadą wyszli z miasta, pragnąc ujrzeć Pana.

background image

7. Takie to, powtarzam, odnosi korzyści, kto po kilkuletnim przestawaniu na
wewnętrznej rozmowie z Boskim Majestatem, ciesząc się już pociechami i rozkoszami
Bożymi, których mu Pan w tym świętym obcowaniu użycza; nie waha się przecie
służyć Jemu w pracach wielkich i trudnych, chociażby z pozbawieniem siebie onych
rozkoszy i słodkości. Takie kwiecie, mówię, takie czyny, zawiązane i zrodzone na
drzewie takiej żarliwej miłości, nierównie silniejszą i trwalszą woń z siebie wydają.
Taka dusza większą przyniesie korzyść słowy i uczynkami swymi, niż wielu innych,
którzy podobne rzeczy czynią, ale przyćmione pyłem zmysłowej natury i pewnymi
względami na własny pożytek.

8. Kwiecie to wydaje swój owoc, i to są owe jabłka, o których mówi Oblubienica:
"Obsypcie mię jabłkami". Daj mi, Panie, woła, utrapienia, daj prześladowania! Tego
prawdziwie pożąda i pożądanie to samo z siebie w niej się rodzi, bo nie szukając już w
niczym własnego swego zadowolenia, jeno zadowolenia i upodobania Boga, chce
naśladować, jak tylko może, to życie najboleśniejsze, jakim żył Chrystus.

Drzewo jabłoni, według mojego rozumienia, oznacza drzewo Krzyża, jako i na innym
miejscu Pieśni Pan mówi: "Pod drzewem jabłoni wzbudziłem cię". Dusza obłożona
utrapieniem i krzyżami może się spodziewać wielkiej pomocy od Boga. Choć nie
używa już tak ustawicznie rozkoszy kontemplacji, i raczej rozkosz znajduje w
cierpieniu, cierpienie jednak nie tak ją pochłania i sił jej nie niszczy, jakby to
niechybnie sprawiła kontemplacja, gdyby dusza ciągle miała zostawać w tym
zawieszeniu swoich władz, jakie zwykle towarzyszy kontemplacji. A i niezależnie od
tego względu, słusznie dusza prosi o cierpienie, bo nie przystoi jej wciąż używać
rozkoszy, a nie mieć cierpienia, by w czymkolwiek służyć Panu i dzielić z Nim Jego
boleści. Widzę to w niektórych duszach (dla grzechów bowiem naszych, takich dusz
jest niewiele), że im wyżej postąpią w tej modlitwie i im hojniejsze otrzymują
pociechy od Pana - tym gorętszą wolą poświęcają siebie dla dobra bliźnich, a
szczególnie dla zbawienia dusz. Dla wyrwania też choćby jednej z grzechu
śmiertelnego, tysiąc razy gotowe by, jak mówiłam wyżej, oddać życie swoje.

9. Są to rzeczy niełatwe do uwierzenia tym, którzy dopiero poczynają otrzymywać
łaski i pociechy od Pana. Takim raczej może się wyda, że dusze te wspaniałomyślnie
wiodą życie nie bardzo doskonałe, bo według nich, życie duchowe na tym się zasadza,
by każdy tak, jak oni, spokojnie siedział w swoim kącie i używał pociech. Jest w tym
zdaje mi się, miłościwe zrządzenie Opatrzności Pańskiej, że ci początkujący nie
rozumieją wysokości, na jakiej stanęli tamci doskonali. W zapale bowiem pierwszych
początków chcieliby od razu, jednym skokiem, dostać się na tę wysokość, a to nie
byłoby dla nich z pożytkiem, bo jeszcze nie dorośli i potrzeba im jeszcze przez
dłuższy czas karmić się tym mlekiem, o którym mówiłam na początku. Niech
spokojnie zostają przy boskich piersiach. Pan w swoim czasie, gdy urosną w siłę, sam
o nich pomyśli i podniesie ich wyżej. Teraz, zrywając się przed czasem, zamiast
postępu, jaki sobie obiecują, wyrządziliby sobie tylko szkodę. Kiedy zaś nastaje dla
duszy pora właściwa, aby mogła bez szkody dla siebie rozszerzyć i podnieść
pragnienia swoje do pracy i poświęcenia się dla pożytku drugich, oraz jak
niebezpieczną jest rzeczą tę porę wyprzedzać, to znajdziecie obszernie wyjaśnione w
księdze wyżej wspomnianej. Nie będę tu powtarzała tego, co tam powiedziałam. Nie
chcę się też dłużej nad tym rozszerzać, bo jedynym moim zamiarem przy rozpoczęciu
tego pisania było to, byście nauczyły się z niego sposobu wykorzystania na waszą

background image

pociechę niektórych słów Pieśni nad pieśniami, gdy je czytacie albo ich słuchacie, i
byście sobie przypominały te wielkie tajemnice, jakie się zawierają w tych słowach,
choć może niezrozumiałych. Dalej się w te głębokości zapuszczać byłoby z mojej
strony zuchwalstwem.

10. Daj Boże, by i to już nie było zbytnią śmiałością, co w powyższych uwagach
powiedziałam, choć uczyniłam to dla spełnienia rozkazu tego, któremu winna jestem
posłuszeństwo. Niech to wszystko będzie na chwałę Boskiego Majestatu! A jeśli w
tym pisaniu jest co dobrego, bądźcie pewne, że nie jest to moje, co zresztą mogą
poświadczyć siostry, które są przy mnie, bo widziały, z jakim pośpiechem pisałam dla
wielu innych zatrudnień. Błagajcie za mną Boski Majestat, abym te rzeczy, o których
mówiłam, własnym doświadczeniem poznała. A której by się zdawało, że dostąpiła w
cząstce jakiej z łask wyżej opisanych, niechaj chwali Pana i niechaj Go prosi o to
ostatnie, aby nie sama tylko dla siebie korzyść odniosła.

Niechaj Pan łaskawy trzyma nas w ręku swoim i uczy nas wszędzie i we wszystkim
spełniać Jego wolę, amen.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Św Teresa z Avila Podniety miłości Bożej 2
św Teresa z Avila Podniety Miłości Bożej 2
św Teresa z Avila Podniety Miłości Bożej 2
Podniety miłości Bożej
Teresa od Jezusa duchowość Twierdza wewnętrzna
Teresa od Jezusa Wołania duszy do Boga
Teresa od Jezusa Twierdza wewnętrzna własne przemyslenia
Święta Teresa od Jezusa nauczycielem modlitwy współczesnego człowieka (80 KB)
WZRASTANIE W MODLITWIE (Fichas de Oracion) ŚW TERESA OD JEZUSA
Ojciec Tomas Alvarez Św Teresa od Jezusa uczy modlitwy
List od Jezusa II, Miłość, narzeczeństwo i małżeństwo, Miłość, narzeczeństwo i małżeństwo
Święta Teresaz Avila od Jezusa dziewica i doktor Kościoła, religia, TEOLOGIA(1)
Teresa od Dzieciątka Jezus myśli, duchowość compressed
Św Teresa od Dzieciątka Jezus mądrość miłości Nasz Dziennik, 2011 03 13
List od Jezusa II, DOKUMENTY NP KOŚCIOŁA ŚW I NIE TYLKO
24 ?kalog objawieniem miłości Bożej d
List od Jezusa, DOKUMENTY NP KOŚCIOŁA ŚW I NIE TYLKO

więcej podobnych podstron