Sosnowski Miłosz Krew i Honor Działalność bojowa Obozu Narodowo Radykalnego w Warszawie w latach 1934 1939

background image

BIBLIOTEKA SZCZERBCA

TOM V

Miłosz Sosnowski

Krew i Honor

Działalność bojowa Obozu Narodowo-Radykalnego

w Warszawie w latach 1934-1939

Warszawa 2000

Copyright © by Instytut Narodowo-Radykalny, 2000

WYDANIE I

2000

ISBN 83-908457-4-1

Wydawca: Instytut Narodowo-Radykalny

tel. 0-602-264-676

background image

1. Wprowadzenie

„ONR powstał do walki z głównymi - zdaniem jego twórców - wrogami

Polski:komunizmem i Żydami. W walce tej zamykał się też w znacznej mierze program
politycznytego ruchu. Jaka zaś to miała być walka, wyjaśnił wódz Obozu Narodowo-
Radykalnego Jan Mosdorf powołując się na przykład Włoch: „... we Włoszech
parlamentaryzm skończył się z chwilą, gdy przed krajem stanęło zagadnienie: komunizm czy
duch narodowy. Nie kartka wyborcza, lecz kula rewolwerowa decydowała o zwycięstwie i
wielu poległych z tego okresu liczą w swych szeregach faszyści. Aż wreszcie zwyciężyli i
narzucili wrogom swą wolę... Dziś Włochy zjednoczone są duchowo, jednoczą się duchowo
Niemcy hitlerowskie... A jak u nas? U nas w Polsce toczy się walka o najważniejsze
zagadnienia, wprost o sprawy narodowego bytu... Takich rzeczy nie rozstrzygnie
głosowanie... ruch narodowo-radykalny wzbierając nieustannie na sile w walce o Wielką
Polskę - doprowadzi z żelazną konsekwencją do zwycięstwa”

1

.

14 IV 1934 r. opublikowano w „Sztafecie” deklarację ideową nowej organizacji. Rozdział

w Obozie Narodowym stał się faktem. Doszło do tego, do czego musiało prędzej czy później
dojść. Różnice pokoleniowe, ideowe i taktyczne były zbyt duże, by w ramach jednej
organizacji mogły egzystować środowiska „starych” i „młodych” działaczy.

Wielu badaczy bardzo odmiennie charakteryzuje to wydarzenie, akcentując różne, ich

zdaniem najważniejsze aspekty i przyczyny. „Podstawowym powodem była niewiara, że
Stronnictwo Narodowe może dojść do władzy stosując dotychczasową taktykę,
niezadowolenie z oportunizmu „starych”. Zarzucono im brak programu w sprawach
społecznych, co szczególnie raziło w okresie kryzysu. Rozłam był też konsekwencją
wychowania młodzieży w duchu faszystowskim. Odegrały również rolę ambicje osobiste,
realizacja których była utrudniona w ramach stronnictwa. Powstanie ONR było zapowiedzią
przejścia do działania metodami bardziej brutalnymi, stosowania gwałtu nie jako elementu
doraźnej walki, ale jako postępowania założonego programowo, płynącego z uznania tej
metody i odpowiedniego przygotowania członków. Było też dalszym krokiem w kierunku
„uwspółcześniania” polskiego nacjonalizmu przez wprowadzenie radykalnych haseł
społecznych. „Młodzi” lepiej rozumieli zjawisko kryzysu i zdawali sobie sprawę, że same
hasła nacjonalistyczne nie są w stanie porwać mas. Pragnąc rozszerzyć bazę społeczną starali
się, obok drobnomieszczaństwa, oddziaływać również na bezrobotnych oraz niektóre
środowiska robotnicze. Stąd elementy radykalizmu społecznego”

2

.

Dla innego z kolei autora:„Powstanie Obozu Narodowo-Radykalnego nie było

spowodowane jedynie brakiem zaufania do strategii politycznej Stronnictwa Narodowego, ale
wyrazem nowego ruchu tak ideowego jak i organizacyjnego”

3

.

Rok 1934 był w polskiej rzeczywistości społeczno-politycznej okresem pełnym

najróżniejszych napięć. Już wtedy stało się jasne, że reżim sanacyjny nie przyniósł wcale
oczekiwanego uzdrowienia, a nędza, bezrobocie i głód są stałymi elementami szarego życia.
Działania politycznych stronnictw, protesty, odezwy, rozłamy i koalicje nie zmieniają nic.
Starsi ludzie tracą nadzieję, szukają dla siebie miejsca w wegetatywnej rzeczywistości.
Wymarzona i wywalczona przez ich pokolenie Polska rozczarowuje bardzo wielu. Natomiast
młodzi są zbuntowani, sfrustrowani, gorączkowo poszukują wyjść z sytuacji, nowych dróg,
jakiegokolwiek przełomu. Najatrakcyjniejsze wydają się im ugrupowania skrajne. Jeden z
takich młodych ludzi tak wspominał tamte dni: „Polityka wylewała się na ulicę,
parlamentaryzm leżał w gruzach, nikt nie wierzył w demokrację. W tej sytuacji znaczenia
nabierały formy pozaparlamentarne. Wszystkim wydawało się, że rewolucja wisi w powietrzu,
że musi dojść do wybuchu walki, która rozstrzygnie o losach Polski. Poszczególne formacje
polityczne gorączkowo przygotowywały się do tej konfrontacji”

4

.

background image

Nowe sytuacje wymagają nowych koncepcji, a czasem i nowych ludzi. Kto nie chciał tego

zrozumieć, okazywał się nierozwojowy. Nowe ugrupowanie bardzo wyróżnia się na tle
dotychczas istniejących. ONR - prawicowa ekstrema Rzeczpospolitej lat 30. daje młodzieży
jasny, przejrzysty, radykalny program. Opierając go na racjonalnych przesłankach
dajemłodym właśnie nadzieję na lepszą Polskę, na bardziej dostatni byt. Wzbudza zaufanie
młodzieży, bo jest jej ruchem, jego struktura pokoleniowa aż nadto rzuca się w oczy.
Imponuje jej dynamizm i idealizm istniejący w ugrupowaniu, który wręcz porywa do walki.
Organizacja ani przez chwilę nie ukrywa, że uważa się za rewolucyjną. Ma to być zarazem
rewolucjonizm w programie, jak i w działaniu. Obrazują to ówczesne wytyczne narodowo-
radykalne: „Celem ONR jest umożliwienie Polsce spełnienia jej misji dziejowej w
nadchodzącej epoce. Dlatego musi ONR wywołać zasadniczą rewolucję we wszystkich
dziedzinach życia. Początkiem tej rewolucji polskiej musi hyc obalenie rządu sanacyjnego i to
jest bezpośredni nasz cel w najbliższym okresie. Praca grup ONR dzieli się na dwie części: I/
grupy kształcące nowych członków i prowadzące szeroką propagandę haseł ONR. II/ drużyny
„Ręki z Mieczem” prowadzące czynną akcję rewolucyjną. (...) Praca ONR nie polega na
słuchaniu przemówień. Kilka miesięcy pracy na zbiórkach jest okresem próby i ma na celu
zaznajomienie nowych członków z celami rewolucji nar. rad. o które mają walczyć. Właściwa
praca ONR zaczyna się po przejściu okresu pierwszego. Część członków starych prowadzi
nowe grupy, część bierze bezpośrednio udział w akcji rewolucyjnej, która jest obecnie
właściwą pracą ONR. Nie (...) spocznie ona dopóty, dopóki cele rewolucji narodowo-
radykalnej nie będą spełnione. (...) Siłą jedynie utorujemy sobie drogę do zwycięstwa. Słowa i
drukowane hasła przekonają, że mamy rację, ale i przelana krew przekona także, że mamy
siłę realizacji haseł i siłę do zwycięstwa, a źródłem tej siły jest głęboka wiara w wielkość
ducha Narodu. W walce tylko zrodzi się nowy, uczciwy i odważny Polak który wypełni szeregi
ONR i poprowadzi Polskę do Potęgi i Chwały“

5

.

W Warszawie, sercu ruchu, okres bezpośrednio po ukazaniu się ideowej deklaracji

charakteryzuje się szybkim rozwojem. Zwłaszcza na terenie akademickim błyskawicznie staje
się jasne, iż pierwszą siłą jest tylko ONR. Liczącej się dla niego konkurencji praktycznie tam
nie ma. Jednakże mimo dynamicznego rozrastania się, Obóz zachowuje wciąż raczej
charakter elitarny, zdając sobie sprawę z faktu, iż wobec postawionych przed sobą zadań, nie
może mieć w szeregach elementu „nie-pełnowartościowego”. O tej tendencji świadczą
raporty z obserwacji gromadzone w MSW:„Zasługuje na uwagę, iż O.N.R. poleca dużą
ostrożność w doborze osób, ujawniających chęć wstąpienia do organizacji, oraz zamierza
poddać nowowstępujących członków organizacji przygotowaniom na kursach kandydackich i
egzaminom przed lokalnymi zarządami”

6

.

Walka narodowych radykałów jest skierowana przeciwko temu, co uosabia „wrogów

Narodu” - czyli Żydom, lewicy, sanacji. Swój antysemityzm, główną tezę programową, ONR
uzasadnia wielorakimi względami: politycznymi (bo Żydzi popierają zawsze lewicę);
ekonomicznymi (bo Żydzi są kapitalistami i bogacą się korzystając z niekiedy
monopolistycznej pozycji w danej dziedzinie obrotu gospodarczego, a polska nędza wciąż
rośnie); społecznego (bo stanowią element obcy, zdemoralizowany i kryminogenny);
kulturalnego (bo za nie mają polską tradycję, „zażydzają” polską kulturę, propagują treści
moralnie szkodliwe). Tak więc walka z żywiołem żydowskim była, zdaniem ONR, wręcz
walką o przetrwanie Narodu. „Z naszej analizy wynikało, że jeśli Polacy nie podejmą akcji
obronnej, to w niedalekiej przyszłości staną się jedynie tanią siłą roboczą, pozbawioną
silnego mieszczaństwa i przemysłu. Liczby mówiły same za siebie. W1937 r. mieszkało w
Polsce 3.350.000 Żydów, co stanowiło prawie 10% ogółu ludności. Handel opanowany był
przez Żydów w 62%, rzemiosło w 40%, przemysł spożywczy w 15%, odzieżowy w 47%, a
włókienniczy w 52%. Na uczelniach odsetek Żydów znacznie przewyższał 10%. Wydziały
prawa i medycyny Uniwersytetu Warszawskiego prawie w 50% były opanowane właśnie przez

background image

nich. Były to dzieci żydowskiej burżuazji, którą stać było na opłacanie drogich studiów.
Polacy stawali się coraz biedniejsi. Rozważając te sprawy doszliśmy do wniosku, że musimy
przejść do działań radykalnych. Większość z nas była studentami, stąd problemy uczącej się
młodzieży były nam najbliższe. Obserwowaliśmy rozpaczliwe próby awansu młodzieży
chłopskiej i robotniczej. Zdolniejsze jednostki próbowały zdobyć wykształcenie i pracę.
Wszelkie wysiłki tej młodzieży były bezowocne. Bierność władz tylko sankcjonowała taką
sytuację”

7

.

Także i inne liczby z odmiennego źródła dają pewne wyobrażenie o sytuacji społeczno-

zawodowej w ówczesnej Polsce: na 98 zatrudnionych w rolnictwie (łącznie Polaków i
Żydów) był tylko jeden Żyd, ale na 16 osób zatrudnionych w handlu i w ubezpieczeniach już
było ich aż 10-ciu. Blisko co czwarty nauczyciel i lekarz byli pochodzenia żydowskiego, lecz
już wśród zatrudnionych jako służba domowa, jeden Żyd przypadał na 15 Polaków. Gwoli
przypomnienia, stosunek liczbowy tych narodowości (Żydów do Polaków) w społeczeństwie
wynosił w przybliżeniu 1 : 9. W latach 1931-38 wyjechało z Polski (była to w większości
emigracja zarobkowa) 515 tys. osób, głównie Polaków. Największe miasta Polski miały (w
1931 r.) odpowiednio: Warszawa -30,1% Żydów, Łódź - 33,5%, Lwów -31,9%, Wilno -
28,1%, Kraków -25,8%

8

. Jak widać kwestia żydowska była jednak jakimś zagadnieniem.

Samych Żydów w większości nie interesowała emigracja, ani asymilacja, tylko trwanie w
obecnym status quo. ONR widząc w tym przyczynę stojącą na przeszkodzie rozwojowi
Polski, był zdeterminowany do jej usunięcia, także swoimi „nowatorskimi” metodami.
Samego terroru bynajmniej się nie wstydzono pisząc, iż „cel, co prawda, nie uświęca
środków, ale je wskazuje”.
W żadnym wypadku narodowy radykalizm nie stosował tego
sposobu w celu bezpośredniego „rozwiązania problemów” politycznych kraju czyli np.
fizycznej eksterminacji lewicy czy Żydów. Jeden z najważniejszych oenerowskich
bojówkarzy II Rzeczpospolitej, Zygmunt Przetakiewicz, stwierdził: „W każdym razie pragnę
mocno podkreślić, że nigdy naszym celem nie było zabijanie, chodziło o efekt propagandowy i
psychologiczny”

9

.

Moim zdaniem rzeczone efekty zostały w pełni osiągnięte, ale raczej niezgodnie z

intencjami autorów, bo prawie wyłącznie od strony negatywnej. Wystarczy choćby przywołać
obiegowe opinie na temat ONR.

Nieprawdą jednak byłoby twierdzenie, że po instrumenty terroru sięgano rzadko i

niechętnie. Ponieważ walka toczyła się o wielkie cele, więc nie można było, zdaniem
narodowo-radykalnych, operować półśrodkami. Dosyć znamienna i niezwykle ciekawa w
temacie powyższych problemów jest przedwojenna policyjna notatka pod tytułem
„Likwidacja materiałów wybuchowych grupy Piaseckiego”: „W dniu 16 stycznia rb.
dokonano rewizji w mieszkaniu Kamińskiej Magdaleny-Jadwigi, uczennicy gimnazjum, zam.
przy ulicy Poznańskiej Nr 16 i Iwanickiej Marii, studentki Politechniki, zam. przy ulicy
Ząbkowskiej Nr 21 m.6. W wyniku rewizji ujawniono u Kamińskiej Magdaleny między innymi:
1/4 świece dymne typu wojskowego, 2/104 spłonki wybuchowe typu wojskowego lub
górniczego, 3/dwa zwoje sznura „Bikforda”, 4/spłonkę wybuchową z przewodnikiem
elektrycznym, 5/2 tubki bradytu powietrznego, 6/skrzyneczkę z mechanizmem zegarowym,
7/skrzyneczkę z 4 granatami do miotacza i 3 pociski do niemieckiego miotacza, 8/5
zapalników do granatów, 9/butlę stalową od gazu, 10/puszkę z masą do świec dymnych,
11/torbę z trzema kg azotanu-amunu czystego; u Iwanickiej Marii ujawniono: 1/pudełko z 43
spłonkami, 2/jedna czwarta kg glinu w proszku, 3/pól kg węgla drzewnego w proszku, 4/24
dekagr. amulinium, 5/dwa zwoje lontu, 6/trzy słoiki zawierające dwuchromian potasu,
chloran potasu, azotan amonowy, 7/druki nielegalne”

10

.

Jednak stosowanie przemocy w polityce w niczym nie umniejsza bardzo wysokiego

poziomu, zarówno ideowego, jak i intelektualnego wśród kadry ONR. Nie ujmują tego jej
nawet autorzy najbardziej nieprzychylni temu ugrupowaniu. Prawdopodobnie właśnie dzięki

background image

temu poziomowi udało się stworzyć organizację, która choć nieliczna, to jednak wzbudzała
obawy wszystkich, uznanych przez nią za „wrogów narodowej rewolucji”. Dlatego też lewica
szybko, bo już w maju 1934 r., uznała ONR za swego głównego i najniebezpieczniejszego
wroga. Także w tym okresie wpływowe koła żydowskie rozpoczęły naciski na rząd, by ten
zakazał ONR-owi legalnej działalności. Sama sanacja, która bardziej obawiała się oblicza
ideowego Obozu, poddała go bacznej inwigilacji od samego początku istnienia i chyba nigdy
nić lekceważyła sobie tej siły (np. na terenie akademickim). Doceniono potencjalne
możliwości ONR we wszystkich kierunkach aktywności i to budziło obawę. Wiele mówiące i
niezbyt optymistyczne są przykładowo poufne meldunki z obserwacji ugrupowania przez
MSW: „Jeżeli w niektórych województwach nie stwierdzono dotychczas komórek
organizacyjnych ONR, to albo nie zwrócono na nie dotąd należytej uwagi, albo istnieją one w
zarodku, a dowodzi tego sporadyczne pojawianie się w kolportażu ulotek tej organizacji, co
wskazywałoby na obecność przynajmniej tzw. mężów zaufania, mających za zadanie dalszą
rozbudowę organizacyjną. Należy dodać, że propaganda ONR, jak to już stwierdzono,
przenika do bardzo wielu organizacyj Stronnictwa Narodowego i że w Kołach lokalnych tego
stronnictwa znajduje się zależnie od terenu mniejsza lub większa ilość członków lub
sympatyków ONR”

11

. Nie jest odosobnionym twierdzenie, że środowisko narodowo-radykalne

mogłoby w pewnych warunkach pokusić się o przejęcie władzy w kraju. A same jego
kierownictwo uważało się za jak najbardziej dojrzałe do takiego rozstrzygnięcia. „W
szczytowym punkcie rozwoju Falanga liczyła około lub ponad 5000 ludzi. Stanowili oni
jednak sporą siłę jako element sfanatyzowany i ściśle, hierarchicznie zorganizowany, poddany
absolutnej dyscyplinie. To, co wiemy o teorii i praktyce zamachu stanu w państwie
burżuazyjnym typu liberalnego świadczy, że przechwycić władzę zdolna jest nawet niewielka
grupa, jeśli zaistnieją odpowiednie warunki ogólne, a rozwijający się ruch mas zostanie
skierowany w pożądane łożysko za pomocą narzucającego się i demagogicznego hasła. (...)
Sanacyjny Obóz Zjednoczenia Narodowego pod wodzą płk. Koca pomyślany był jako
narzędzie „poszerzenia bazy rządzenia”. W tym celu prowadzono rozmowy z ludowcami,
narodowcami, socjalistami. Ale rezultaty dały nieoczekiwanie tylko rozmowy prowadzone
przez Koca z Falangą, mimo, że była ona właśnie grupą najskrajniejszą. Koc uległ urokowi
przywódcy Falangi i dyscypliny jego zwolenników”

12

. ONR imponował po prostu swoją

zewnętrzną postawą zarówno obozowi rządzącemu jak i części opozycji demokratycznej.
Niewykluczone, że każdy chciał po prostu wykorzystać tę młodzież do swoich celów. Ale
nawet te zabiegi już sytuowały narodowych radykałów w pewnej hierarchii sił politycznych w
państwie. Szczególnie niepokojącą konstatacją dla różnych formacji politycznych, a
zwłaszcza dla „sanatorów” kończyło się porównanie własnych organizacji młodzieżowych,
owej przyszłości każdej partii, z oenerowcami. „Wincenty Witos notuje w swoim dzienniku, że
przybył do niego Mikołajczyk po rozmowach z oenerowcami. Był zbudowany ich postawą i
twierdził że mają nie tylko jasno w głowie, ale i wiedzą czego mają chcieć, odbijając
niezwykle korzystnie od rozwichrzonych przywódców Wiciowych. (...) Niektórzy przywódcy SL
i Frontu Morges nie mieli nic przeciwko poparciu ze strony ONR. Był to moment fascynacji
zewnętrzną postawą ONR - jego zdecydowaniem w działaniu”

13

.

W takiej właśnie sytuacji, wszystkimi dostępnymi środkami, ONR walczył o Katolickie

Państwo Narodu Polskiego, o Wielką Polskę bez Żydów, lewicy, demokracji i wszechobecnej
nędzy.

background image

PRZYPISY

1.

J.J. Terej, Idee mity realia. Szkice z dziejów Narodowej Demokracji, Warszawa

1971, s. 143

2.

Sz. Rudnicki, ONR-Falanga czyli antysemityzm totalny, Biuletyn ŻIH nr3 (159)

1991, s. 34

3.

K. Kawęcki, Działalność i myśl społeczno-polityczna ONR-ABC (praca

doktorska z 1985 r.), mps w zbiorach własnych, s. 34

4.

Z. Przetakicwicz, Od ONR-u do PAX-u. Wspomnienia, Warszawa 1994, s. 15

5.

AAN, MSW 868, s. 2-3

6.

AAN, MSW 852, s. 68

7.

Z. Przetakiewicz, op. cit., s. 20

8.

Na podstawie tabel w: Historia Polski w liczbach (wyd. przez GUS), Warszawa

1994 s. 172,183,186

9.

Z. Przetakiewicz, op. cit., s. 24

10.

AAN, MSW 297/VI1-8, s. 35

11.

AAN, MSW (dopływ) 1069

12.

A. Micewski, Z geografii politycznej II RP. Szkice, Warszawa 1964, s. 271

13.

Sz. Rudnicki, ONR - Geneza i działalność, Warszawa 1985, s. 311

background image

2. Walka z żywiołem żydowskim

W polskiej przedwojennej ideologii narodowo-radykalnej kwestia żydowska zajmowała

poczesne miejsce. Stąd aktywność akcji skierowanej przeciwko tej grupie „wrogów narodu”
była bardzo nasilona. Znaczna część ekscesów antyżydowskich miała miejsce w murach
warszawskich uczelni, a to z kilku zasadniczych powodów: dużej siły ONR w środowiskach
akademickich, liczby Żydów w szkołach wyższych i doniosłemu znaczeniu tego problemu w
świetle koncepcji nacjonalistycznych oraz pewnej specyfice tego terenu (m.in. w sensie
działań prawno-porządkowych ze strony władz). ONR od samego początku istnienia
udowadniał, że nie rzuca słów na wiatr i jest absolutnie bezkompromisowy. „Oczywiście (...)
motywem przewodnim były hasła antysemickie. W Warszawie zanotowano wzrost liczby
ekscesów antyżydowskich. Zmusiło to Ministerstwo Spraw Wewnętrznych do wydania 12 maja
1934 roku zarządzenia zalecającego, w przypadku udziału członków ONR w takich zajściach,
rozwiązywanie odpowiednich kół i oddziałów organizacji”

1

.

Jednakże w krótkim okresie działalności legalnej Obozu jego aktywiści nie zdołali pokusić

się o dokonanie jakiegoś jednego spektakularnego wyczynu antysemickiego, który
przeszedłby do historii. Były to raczej drobne bójki, tyle że dosyć częste, a wywoływane
przede wszystkim na warszawskich ulicach. Aresztowania oenerowców w związku ze sprawą
zabójstwa ministra Pierackiego, a następnie delegalizacja ugrupowania wyhamowały
okresowo także rozmach i tej części działalności. Dopiero w 1935r. ONR, tam gdzie był
najmocniejszy zdołał w sposób zorganizowany przejść do ofensywy: „Rozpoczęte z wielkim
rozmachem z nowym rokiem akademickim 1935/1936 wystąpienia antyżydowskie pod hasłami
getta ławkowego,a następnie “numenisnullus” (...), które miały pozyskać na rzecz programu
narodowców nowe roczniki młodzieży napływające do uczelni, trwały z niewielkimi
przerwami do 1939r. (...) doprowadzając m. in. do blokady domów akademickich i
kilkunastokrotnego zawieszania zajęć w rozmaitych szkołach wyższych (...)”

2

.

Początek roku akademickiego obfitował w zajścia skierowane przeciw Żydom także ze

względu na przypadającą w pierwszych dniach listopada rocznicę zgonu studenta
Wacławskiego, zamordowanego właśnie przez nich w Wilnie w 1931r. Do obchodów tego
wydarzenia ONR przywiązywał propagandowo bardzo dużą wagę. Jedna z rozrzucanych
wtedy ulotek głosiła: „W rocznicę śmierci Wacławskiego musi płynąć krew żydowska. Domy i
przedsiębiorstwa zdobyte krwią i śmiercią Polaków muszą w tym dniu płonąć. Polacy do
walki! Do czynu! Śmierć Żydom i pachołkom żydowskim. ONR”

3

.

Eskalację ekscesów na uczelniach powodowały zachowania samych Żydów (np.

demonstrowanie otwartej wrogości do narodowców). Niektórzy autorzy przyznają to wprost:
„W pewnych przypadkach akcje te były sprowokowane czynną postawą młodzieży
żydowskiej”

4

. Burdy przybrały charakter gwałtowniejszy niż w poprzednich latach i wskutek

tego na samym Uniwersytecie Warszawskim zajęcia zostały zawieszone na okres aż od 19-
ego listopada do 14-ego grudnia 1935r. Na Politechnice również „uczczono” rzeczoną
rocznicę. „W sobotę 9.11. na teren Politechniki napłynęły bojówki ONR z innych uczelni by
wesprzeć swoją miejscową organizację. Z drugiej strony zorganizowała się grupa lewicowych
studentów Politechniki. Narodowcy usiłujący usunąć Żydów z audytoriów spotkali potężny
opór. (...) W audytorium X doszło do formalnej bójki przez 25 minut walczono na pięści.
Wreszcie wskutek interwencji rektora usunięto się na hol Politechniki”

5

.

Wzrastająca pod koniec tego roku antyżydowska aktywność ONR nie uszła uwadze

organów bezpieczeństwa. W poufnym sprawozdaniu MSW z 14 listopada 1935r. stwierdzano:
„Obok tego ONR (...) prowadzi akcję antyżydowską, rozpalając nienawiść rasową i
posuwając się do bardzo agresywnych wystąpień pod postacią czynnych napaści na żydów,
pobicia, wybijania szyb, oblewania płynami, żrącemi i cuchnącemi osób i towarów w

background image

sklepach, rzucania petard i bomb do mieszkań, sklepów i żydowskich domów modlitwy a
nawet rabunków mienia”

6

. Żydzi wobec pogarszającego się w ich odczuciu bezpieczeństwa

próbowali różnych sposobów by zmienić tę sytuację (interpelacje poselskie, naciski na rząd),
także tych najprostszych: „Żydzinie przyglądali się biernie atakom na siebie. Istniały
żydowskie grupy samoobrony. W burdach i zamieszkach padały ofiary po obu stronach. Co
więcej żydowska mniejszość była czasami stroną atakującą”

7

.

W powojennych już wspomnieniach dawni żydowscy bojówkarze przyznają bez ogródek, że

„sami z własnej nieprzymuszonej woli, przychodzili ze swojej dzielnicy, aż pod Uniwersytet,
aby bić polskich narodowców (...). Opisywanie Żydów jako pasywne i wieczne ofiary, które
nie potrafiły się bronić, jest powielaniem antysemickich stereotypów. Żydowscy bojówkarze
nagminnie zaczajali się na endeków i ich bili. I odwrotnie. To samo działo się przed
Uniwersytetem, w Ogrodzie Saskim, jak i w innych miejscach w Warszawie (...)”

8

. Tym innym

miejscem mogły być np. Aleje Ujazdowskie. Interesujące są wspomnienia polskiego Żyda - S.
Arskiego - na ten właśnie temat: „W 1936 roku korporanci ogłosili “niedzielę bez Żydów” w
Alejach Ujazdowskich. Iść tam? Trzeba było być wariatem, żeby iść. Ale nie iść? My, PPS-
owcy porozumieliśmy się wtedy z doktorem Jerzym Michałowskim, założycielem klubu
sportowego “Skra”, który przysłał nam chłopaków z sekcji bokserskiej. No i poszliśmy.
Zajęliśmy pozycję na rogu Alei i Pięknej. Patrzymy - są! Grupa z mieczykami i żyletkami w
klapach. Doszło oczywiście miedzy nami i nimi do bijatyki”

9

.

W ogóle rok 1936 przyniósł zaburzenia antysemickie jeszcze poważniejsze niż rok

poprzedni. Już w marcu zawrzało na uczelniach przy okazji terminów płatności czesnego za
naukę. Wydarzenia te na uniwersytecie (dnia 4 marca) oczami komunistycznego
sprawozdawcy wyglądały następująco: „Potem nastąpiła 2 masówka nieco liczniejsza. Na
niej już ONRowcy rzucili hasła “Wypędzić żydów, bić żydów” - przyczem posługiwali się
argumentem o rzekomem pobiciu jakiegoś Polaka na UW przez żydów i twierdzeniem jakoby
żydzi łamali bojkot opłat. Rozpoczęła się straszliwa masakra”

10

. Z nieco większą

dokładnością te same fakty zaprezentowała prasa pisząc, że w związku z terminami płatności
II raty czesnego dla I i II roku studiów na UW doszło do poważnych awantur wywołanych
przez członków „Bratniaków”. W holu uniwersyteckim rzucono kilka probówek z gazem
łzawiącym i 2 bomby cuchnące. Zgromadzona młodzież akademicka rzuciła się do wyjścia.
Grupa napastników zaczęła bić laskami i kastetami opuszczających gmach studentów
żydowskich. Bójka przeniosła się na dziedziniec uniwersytetu, a następnie do Audytorium
Maximum i biblioteki gdzie również rzucono probówki z gazem. Rektor zawiesił wykłady do
odwołania. Podobno rannych zostało 13 studentów - Żydów. Zdemolowano podczas

awantur kilka audytoriów, kwesturę, gabloty i wybito kilkadziesiąt szyb.
W tym czasie (tj. w początku marca) i z tych samych powodów, na PW młodzież

proklamowała strajk okupacyjny pod przewodnictwem ONR, ku rozczarowaniu lewicy. „(...)
strejk stał się koniecznością, jako formę wysunął okupację, zaproponował na kierownika
strejku przywódcę ONR na Folii. Salskiego. Mimo opozycji z naszej strony (dość słabej)
wnioski wszystkie przeszły wśród wielkiego entuzjazmu. Przemówił Salski i fuhrerowskim
sposobem (...) wydał następujące zarządzenia: w czasie strejku ma być całkowita
bezapelacyjna dyscyplina “aby nie doszło do zajść w czasie okupacji - żydzi mają w ciągu 15
minut dobrowolnie usunąć się z sali” (...) I tutaj nastąpił fakt niedopuszczalny - mojem
zdaniem - iż żydzi, których większość stanowili nasi i sympatycy dobrowolnie wyszli”

11

. Tak

więc z tego powodu na Politechnice nie doszło w tym okresie do burd antysemickich, a tym
samym zawieszenia zajęć. Natomiast na UW przerwa w wykładach miała miejsce w dniach 4
- 20 marca 1936r. Jednakże po 9 listopada (rocznica śmierci Wacławskiego) tego roku na
skutek gwałtownych ekscesów zawieszone zostają zajęcia na Politechnice, a na Uniwersytecie
nie. Szczegółów wypadków tych dni dostarcza relacja naocznego świadka: „Zniecierpliwiona
długim oczekiwaniem końca nabożeństwa gromada bojówkarzy (...) coraz bardziej rwała się

background image

do “czynu ”. Każdy z zebranych miał coś odpowiedniego w ręku lub kieszeni. Jedni przynieśli
kastety, inni gumowe rurki napełnione piaskiem, ale najwięcej było zwolenników lasek. (...)
Podniecony tłum prze dalej. Otwartą bramą wpadają hurmem do Uniwersytetu, tłukąc i
demolując po drodze szajki ogłoszeniowe demokratycznych organizacji (...) no i przede
wszystkim rozbijając w drzazgi szafkę Stowarzyszenia Wzajemnej Pomocy Studentów Żydów.
Uprzedzeni woźni zdążyli jednak zamknąć drzwi głównego gmachu. Ale cóż znaczą wielkie
ciężkie drzwi z grubą szybą lustrzaną!(...) Przerażeni woźni pierzchają w rozsypce w głąb
gmachu. Do hallu wdzierają się bojówkarze. - Śmierć Żydom! Bij Żydów!”. Na Politechnice
ONR-owcy napotkali na zacięty opór lewicowców - Polaków i Żydów z OMS „Życie”. Na
skutek tego nie udało im się wyrzucić z uczelni studentów żydowskich. „(...) później gdy
faszyści ściągnęli posiłki z innych uczelni, w głównych wejściowych drzwiach natknęli się na
wartę życiowców. W ciasnym przejściu można, podobnie jak starożytni Grecy w Termopilach,
wstrzymać mniejszymi siłami najście barbarzyńców. Stoimy więc, a tylko pięści i łokcie mają
robotę. Nie przejdą (...) Wielkie drzwi chwieją się pod naporem ciał jedną lub drugą stronę,
ale przejścia nie ma. Po paru minutach nadchodząwoźni i ogłaszają decyzję rektora:
zawieszenie wykładów i przerwanie zajęć”

12

.

Ekscesy powtarzają się na Uniwersytecie w listopadzie, lecz już w niezbyt dużej skali, nie

mniej donosi o tym prasa („Falanga” z 18 XI 1936r.): „Na wydziale prawa UW doszło do
zajść antyżydowskich. Także na wydziale matematyczno-przyrodniczym UW wybuchła bójka w
przerwie pomiędzy wykładami, w której poturbowano kilku żydów. Żydzi nie chcieli siedzieć
po lewej stronie sali”.

Także zdecydowanie antyżydowski charakter przybrała blokada Uniwersytetu

Warszawskiego rozpoczęta 23 XI 1936r. Na bramie głównej zawisły transparenty „ŻĄDAMY
GHETTA DLA ŻYDÓW I OBNIŻKI OPŁAT”
oraz „ŚMIERĆ ŻYDOKOMUNIE”. Akcja ta
wywołała pewien oddźwięk w polskiej społeczności Warszawy. „Na mieście tworzyły się
gromadki demonstrantów, urządzano napady na pojedynczych Żydów i wytłuczono nieco szyb
w sklepach żydowskich”

13

.

Rok kolejny (1937) upłynął pod znakiem permanentnej i zmasowanej akcji bezpośredniej

wymierzonej w środowiska żydowskie. Już w początku stycznia Obóz Narodowo-Radykalny
podjął akcję zmierzającą do przesadzania studentów żydów na lewą stronę sal wykładowych
oraz zorganizował „Dzień bez Żydów”, jako zapowiedź dążeń do zupełnego usunięcia Żydów
z wyższych uczelni. Zaostrzenie tej walki miało ukazać propagandowo ONR jako organizację
fanatyczną, bezkompromisową i zdecydowaną na wszystko. Ulotka z 26 stycznia 1937r.
głosiła: „Postęp, nauka, demokracja - to pięknie brzmi. A co się pod tym kryje? Wstrętny,
żydowski duch. A to wstrętne pałkarstwo przed którym się wzdragasz, to w rzeczywistości
piękna walka o uwolnienie narodu z żydowskich więzów”.

Tak więc starcia i bójki polsko-żydowskie w wyższych szkołach warszawskich były w

pewnych okresach na porządku dziennym i nie dopatrywano się w nich jakiejś większej
sensacji. Znany profesor, L. Krzywicki ubolewał: „(...) prawie z dnia na dzień są awantury:
zmuszanie Żydów do wyodrębnienia się na ławkach, kpiny, pobicie tego lub innego”.
ONR z
żelazną konsekwencją ponawiał swoje akcje, wciąż powtarzając hasła numerus clausus oraz
getta ławkowego. Dążono do tego, by władze przychyliły się do odpowiednich rozwiązań
prawnych. Za takim wyjściem z sytuacji opowiadali się już nie tylko sami studenci. „Do
kolejnych burzliwych wydarzeń w UW doszło w marcu 1937r. również pod hasłami
antyżydowskimi. Postulat osobnych miejsc dla studentów żydowskich spotkał się z aprobatą
części kadry nauczającej, przy czym motywem postawy niektórych profesorów potępiających
awantury na uczelni była nadzieja, iż spełnienie żądań narodowców pozwoli przywrócić
spokój na uczelniach”

14

. Podobnie na warszawskiej Politechnice, w tych samych dniach co na

Uniwersytecie także miała miejsce eskalacja zajść.„Do nowego wybuchu doszło w
marcu1937r., w okresie wyborów do Bratniej Pomocy, gdy obie grupy oenerowskie licytowały

background image

się w protestach przeciw wyrokom specjalnej komisji dyscyplinarnej, powołanej po zajściach
listopadowych, oraz w antysemityzmie, wywołując niemal codziennie burdy antyżydowskie. W
czasie jednej z nich porozrzucano po gmachu głównym probówki z cuchnącymi płynami,
jedną z nich wrzucono do rektoratu”

15

. O wyżej wymienionych faktach donosiła, z trudem

ukrywając satysfakcję zrozwoju wydarzeń, również „Falanga”:„W dniu 15 III doszło na UW i
Politechnice do poważnych zaburzeń przeciwżydowskich, które doprowadziły do zamknięcia
tych uczelni. Na UW zajścia rozpoczęły się w gmachu głównym gdzie rzucono świece dymne.
Zajścia przeniosły się następnie na wydział prawny i do biblioteki. Pobito dotkliwie
kilkunastu żydów. Studenci po wyłamaniu drzwi dostali się do gabinetu prof. Handelsmana,
którego obrzucono spluwaczkami. Na Politechnice pobito również kilkunastu żydów. Gdy
schronili się oni do biur sekretariatu wrzucono tam kilka bomb z gazami duszącymi. Z racji
solidarności studentów z SGH i SGGW z młodzieżą akademicką Politechniki i UJP tam
również zawieszono od 16 III wykłady”

16

.Tym razem przerwa w zajęciach była stosunkowo

długa, ponieważ trwała (na Uniwersytecie) aż do 25 kwietnia. Spowodowane to było
rozwiązaniem na mocy decyzji ministra Świętosławskiego politycznych stowarzyszeń
studenckich oraz zawieszeniem stowarzyszeń samopomocowych. Wobec tego ekscesy
przybrały na uczelniach niespotykaną dotąd częstotliwość i rozmiary, ale miały charakter
głównie antyrządowy.

Tymczasem nadszedł 1 maja - dzień bardzo ważny dla narodowych radykałów

organizujących obchody konkurencyjne wobec marksistowsko-żydowskich. Jak okazało się,
była to okazja do zdecydowanego wyjścia bezpośredniej akcji antyżydowskiej z terenu
akademickiego na ulice Warszawy. Źródła informacji na temat zdarzeń z IV 1937 r. są
niezwykle bogate, ale i niestety bardzo zróżnicowane.

Według krótkiej relacji samego uczestnika, ONR-owca: „1 maja 1937 roku

zaatakowaliśmy pochód Bundu (żydowscy socjaliści) na Nalewkach czy Smoczej. Atak
polegał na oddaniu w górę strzałów, aby wywołać popłoch i zamęt. Bojowcy Bundu
odpowiedzieli również strzałami w górę i na tym się skończyło. Już po wojnie zaczęto
twierdzić, że zginęło wtedy dziecko żydowskie.Wówczas nic nam nie było wiadome, choć
teoretycznie ktoś mógł być raniony, bo po obu stronach ulicy stały wysokie kamienice, a na
balkonach kręciło się trochę ciekawskich”17. Jeden z organów prasowych ONR - „Falanga”
- przytoczyła relację z 1 maja za dziennikiem „5 rano” (z 2 maja): „Zbiórka “Bundu” odbyła
się na Zamenhofa 5 skąd pochód sunął ulicami Nowolipki, Nalewki, Miła, Smocza. Pochód
miał przebieg spokojny i dopiero u zbiegu Smoczej i Miłej doszło do prowokacji i zamachu na
pochód. 5 osobników przybyłych od strony Niskiej ustawiło się wszerz ulicy i oddało z
rewolwerów od tyłu pochodu bundowskiego szereg strzałów. Mężczyźni ci byli w wieku 20-30
lat. Oddali łącznie ok. 50 strzałów. W tłumie wybuchła panika. Ludzie stojący na balkonach i
w oknach natychmiast się cofnęli. Ci z chodników szukali schronienia w bramach lecz były
one zamknięte. Krzyki rannych i tratowanych powiększały panikę. Po oddaniu strzałów
zamachowcy rzucili świece i petardy. Powstały dym osłonił im drogę powrotną. Uciekając
zamachowcy nadal się ostrzeliwali. Żaden z nich nie został zatrzymany. 1 zabite dziecko i
wielu rannych”

18

. Gazeta SN, „Warszawski Dziennik Narodowy”, także pisała o zabitej 6-

letniej dziewczynce. Czyli Przetakiewicz jest nieścisły twierdząc, iż o ofierze śmiertelnej
zaczęto mówić dopiero po wojnie. Wspominał także te wydarzenia L. Krzywicki: „Na jednym
z rogów do idących bundowców padły strzały w liczbie kilkudziesięciu. Raniono dwie osoby
dojrzałe, dwóch wyrostków i dwoje dzieci w wieku lat 6-7, a jedno zaś pięcioletnie położono
trupem, po czym sprawcy rzucili petardę i wśród zamieszania znikli”. Jego relacja co do
liczby ofiar jest zaskakująco dokładna, niestety nie wiadomo na jakich źródłach się oparł.
Dosyć podobnie pisał A. Micewski: „W czasie napadu na pochód 1 majowy żydowskiej
organizacji socjalistycznej Bund w 1937 roku, na rogu Smoczej i Dzielnej strzałami
rewolwerowymi raniono 6 osób i zabito pięcioletnie dziecko żydowskie. Chłopiec nazywał się

background image

Abram Szenker. Był synem kupca tekstylnego”

19

. Przypuszczalnie autor oparł się,

przynajmniej częściowo, na obszernym i sugestywnym opisie L. Blita (osobnika oczywiście
pochodzenia żydowskiego), który sytuację widział następująco: „Chodniki ulic Dzielnej i
Pawiej były zapełnione ludźmi sympatyzującymi z pochodem. (...) Nagle dało się słyszeć
strzały na rogu Dzielnej i Smoczej. Mała grupa młodych mężczyzn została zauważona jak
rozbiega się w różnych kierunkach. Płacz kobiety rozniósł się wokoło. Na chodniku leżało we
krwi dziecko. Zmarło zanim karetka zdążyła zabrać je do szpitala. Zamordowanym chłopcem
był 5-letni Abram Szenker, syn żydowskiego kupca tekstylnego. Był on jedyną ofiarą strzałów
jakie grupa oddałado tłumu obserwującego 1-majowy pochód. Była to najbardziej “udana”
akcja terrorystyczna przedsięwzięta przed wojną przez Falangę Piaseckiego. Szef bojówek,
Przetakiewicz osobiście brał udział w zajściu (...) Przetakiewicz z dumą pisał, że jego grupa
nie tylko zabiła 5-letnie dziecko, ale także, co było wytworem wyobraźni, że jeszcze
przynajmniej pięciu demonstrantów zostało rannych na tyle ciężko by zostali zabrani do
szpitala”

20

. Z dużą dozą prawdopodobieństwa można stwierdzić, że autor, chyba pod

wpływem emocji, bardzo mija się z prawdą. Na zupełne wręcz nieprawdopodobieństwo
zakrawa ostatnie zdanie cytatu. Wszyscy pozostali autorzy, bez wątpliwości wskazują,
podważając tym samym zbyt asekuracyjną wersję Przetakiewicza, na liczne ofiary ONR-
owskiego ataku. „1 maja pięciu falangistów oddało około 50 strzałów do pochodu
bundowskiego. Zginęła wtedy sześcioletnia dziewczynka, a wiele osób było rannych”

21

.

Relacja J. J. Lipskiego nawet zgadza się z powyższą w znacznym stopniu: „Poważniejsza była
sprawa pięćdziesięciu strzałów oddanych do pierwszomajowego pochodu Bundu przy zbiega
Miłej i Smoczej, w wyniku których m. in. została zabita sześcioletnia dziewczynka i ranny
ośmioletni chłopiec”

22

. Źródłem o dużej wartości jest sprawozdanie, niestety dosyć

lakoniczne, członka KPP (zapewne naocznego świadka zdarzeń) z tego pochodu:
„Prowokacje narowskie, które w tych pochodach całkowicie spaliły na panewce, dzięki
urzeczywistnieniu całkowitej jedności akcji - miały powodzenie na żyd. ulicy. Powód jasny:
milicja bundowska/wśród niej wszyscy trockiści/ miała jednego tylko “wroga” na oku -
komunistów, kroczących w pochodzie. Pilnować ich i wyrzucać za każdy okrzyk. Oczywista, że
przy takim nastawieniu szczęściem jest, że napastników było tylko 6-ciu a nie kilkudziesięciu.
Zabili dzieciaka i 2 osoby ciężko poranili, 2 lżej”

23

.

Mimo obfitych źródeł trudno nawet dziś ocenić i stwierdzić, jak było naprawdę. Sprzeczne

relacje dotyczą praktycznie wszystkiego: miejsca ataku, liczby napastników, liczby ofiar.
Zamieszania dopełnia A. Garlicki pisząc, iż: „W Warszawie pamiętano zwłaszcza napad
bojówki ONR - Falangi na pochód Bundu w 1937 roku, kiedy to od strzałów oddanych w
kierunku manifestantów zginęło dwuletnie dziecko”.
Według mnie można przyjąć, że 1 V
1937r. miał miejsce napad 5-6 narodowych radykałów na pochód „Bundu” z użyciem broni
palnej i nie obyło się bez rozlewu krwi, a żadnego ze sprawców nie zatrzymano.

Kilku autorów - i to zdawałoby się poważnych - myli się jednakże w swoich relacjach

dosyć wyraźnie. W. Sznarbachowski przytacza wspomnieniaJerzego Górskiego, członka
NOB: „Co roku pojawialiśmy się na obchodach 1 Maja wWarszawie. (...) Parę godzin przed
przejściem pochodu zajechał samochód Zarządu Miejskiego i dwóch naszych w
kombinezonach robotniczych otworzyli właz ściekowy na środku jezdni i zaczęli niby coś
reperować. Podłożyli bombę, odjechali, a gdy czołówka pochodu znalazła się tam, bomba
eksplodowała. Było sporo rannych i zdaje się jedno dziecko, prowadzone komunistycznym
zwyczajem w pierwszym szeregu, zabite. Dużo pisały o tym gazety. Oddano też pięćdziesiąt
strzałów w powietrze dla wywołania popłochu. Było to w 1937roku”

24

.Wspominający, zdaje

się, połączył w jedno wydarzenia z 1 V 37r. i 1 V 38r. - kiedy to faktycznie miało miejsce
podłożenie ładunku wybuchowego pod jezdnią na trasie pochodu. Dosyć podobnie pomylił
się nawet sam Sz. Rudnicki, gdy pisał: „1 maja 1937r. rzucono bombę w uczestników
manifestacji PPS na rogu Nowego Świata i Alei Jerozolimskich w Warszawie. Wynik:

background image

kilkanaście osób rannych”

25

. Opisany fakt, owszem, zaistniał - tylko że kilka miesięcy

później.

Nie było to bynajmniej jakieś apogeum antysemickiej akcji bojówkarskiej. Przykładowo

już w czerwcu 1937r. konspiracyjna „Sztafeta” wyrażała obawę, że Polsce grozi nowe
niebezpieczeństwo - zagadanie sprawy żydowskiej - i oświadczała, że ONR przeniesie ją „z
płaszczyzny haseł na płaszczyznę czynów”.

Po wakacyjnej przewie kolejny raz rozpoczęto udowadniać, iż narodowo-radykalni nie

rzucają słów na wiatr. „Falanga” relacjonowała: „W ciągu 2 pierwszych tygodni września
Warszawa była terenem akcji bojkotu sklepów żydowskich, przeprowadzonej z wielkim
rozmachem i energią. W akcji tej brało udział przeszło 400 członków b. O.N.R. Akcja dała
wyniki bardzo dobre. Przez 2 tyg. Sklepy żydowskie stały puste. Doprowadziło to żydów do
wściekłości. Dochodziło wielokrotnie z nimi do starć. Wielu żydów poturbowano. Dochodziło
również do starć z tymi Polakami, którzy nie zdając sobie sprawy z doniosłości walki
gospodarczej z żydami - kupowali u nich. Wskutek tego pobity został m. in. burmistrz
Pruszkowa, Gruszczyński. W wyniku zajść aresztowano wielu b. członków O.N.R.”.

Z kolei dzień 15 września zapisał się wystąpieniem przeciw żydowskiemu pochodowi z

użyciem broni palnej. „Żydzi, żydo-komuna i żydosocjały - szli ramię przy ramieniu, zwartą
ciżbą wrzeszcząc i wygrażając pięściami młodemu nacjonalizmowi - Polsce, która nadchodzi.
I wtedy to - przy zbiegu ulic Elektoralnej i Mirowskiej - wystąpiło przeciw temu tłumowi kilku
młodych Polaków. Oddali oni szereg strzałów do wrogiego pochodu. Wśród żydów wybuchła
straszna panika”

26

.Ten sam fragment cytuje Rudnicki w artykule „ONR - Falanga czyli

antysemityzm totalny”, jednakże sugerując, że chodziło o akcję pierwszomajową.
Prawdopodobnie myli on ze sobą te dwa wydarzenia, gdyż dalej pisze o śmierci dziecka i
kilkunastu osobach rannych, czyli tak jak większość autorów o napadzie z 1 V 37r.

Wracając jednak do zdarzeń wrześniowych w prasie ówczesnej czytamy: „Gdy przed kilku

dniami w Sądzie Apelacyjnym w Warszawie odbywał sięproces żyda Chaskielewicza,
mordercy wachmistrza ułanów (...) Kazimierz Dunajski b. członek O.N.R. spoliczkował
adwokata, który stanął w obronie mordercy polskiego żołnierza”. Nie na tym jednak
skończyły się antyżydowskie akcje bojówek narodowo-radykalnych w rzeczonym miesiącu.
Jeden z ich uczestników wspominał: „Jedną z najbardziej krwawych i dramatycznych akcji, w
których brałem udział, był napad w dniu 26 września 1937r. na lokal Bundu w Warszawie.
(...) weszliśmy z bronią w ręku do lokalu Bundu, który mieścił się w oficynie kamienicy, w
podwórzu. Znajdowała się tam również drukarnia, skąd zaczęto do nas strzelać.
Odpowiedzieliśmy. W wymianie strzałów kilka osób po obu stronach odniosło rany”

27

.

Relacja drugiej strony (bojówkarza „Bundu” obecnego w lokalu) wygląda nieco odmiennie:
„26 września 1937 między piątą a szóstą przed wieczorem w naszym lokalu przy ulicy Długiej
26 nagłe usłyszeliśmy silną strzelaninę. Do kancelarii, wktórej wówczas był Szoszke Ehrlich,
wleciały dwie kule: jedna utkwiła w piecu przy drzwiach, druga przeleciała obok biurka
Szoszki i ugrzęzła w ścianie. Kilka sekund później usłyszeliśmy straszliwy wybuch (...) drzwi
wejściowe zostały wyrwane, gabloty spadły na podłogę, w ścianach korytarza naliczyliśmy
przeszło dziesięć dziur od kul, cały mały przedsionek się palił. Ogień ugasiliśmy od razu sami.
(...) został ranny tow: Mejer Trąbka z grupy Arkadia, a jakaś kula zabłądziła do mieszkania
dozorcy raniąc lekko jego żonę”

28

. Do niechętnego narodowcom L. Krzywickiego plotka na

ten temat dotarła już nieco zmieniona, bądź też on sam zmienił trochę wersję: „(...)
oenerowcy (...) zdemolowali lokal partyjny Bundu, oblali, benzyną czy naftą drzwi i podpalili,
a uciekając ostrzeliwali, się z rewolwerów - kula raniła ciężko dozorczynię, to było na ulicy
Długiej”

29

. Najbardziej rzeczowa wydaje się jednak relacja prasowa lewicowego „Dziennika

Ludowego: „Wczoraj wieczorem bojówka uzbrojona w rewolwery dokonała napadu na lokal
Bundu mieszczący się przy ulicy Długiej 26. Po oddaniu kilku salw rewolwerowych bojówka
oblała drzwi i schody do lokalu benzyną po czym podpaliła i przez nikogo nie zatrzymana

background image

zbiegła. Ofiarą strzałów padło kilka osób (5). Nikogo nie schwytała policja. Bund odpowiadał
strzałami. (...) w nocy o 11 tajemnicza ręka podłożyła petardę pod lokal dziennika “5 rano”

30

.

(„Bund” byt celem zamachów także dlatego, że ONR doceniał bojowość tej organizacji.) W
tym samym czasie „Falanga” informowała też o przedsięwziętej akcji „odżydzania” Ogrodu
Saskiego donosząc, iż kilkunastu Żydów pobili nieznani sprawcy.

Tymczasem na wyższe uczelnie z nowym rokiem akademickim 1937/38 weszło

rozporządzenie o wprowadzeniu tzw. getta ławkowego (lewe strony audytoriów dla Żydów,
prawe dla członków „Bratniaków”), w indeksach pojawiły się odpowiednie pieczęcie („L” i
„P”). Być może z tego powodu środowisko akademickie było jesienią 1937r. względnie
spokojne. Dosyć skromnie (w porównaniu z poprzednimi latami) prezentuje się policyjne
sprawozdanie z obchodów rocznicy śmierci Wacławskiego: „Po ogólnoakademickim wiecu ku
uczczeniu śp. Wacławskiego w dniu 10.11. i Mszy Św. S. Akademicka SN wzięła udział wraz z
grupami ONR w demonstracjach ulicznych połączonych z wybijaniem szyb i pikietowaniem
sklepów żydowskicz”.Jednakże, wbrew pozorom Żydzi nie pozostawali całkowicie bierni i
według relacji stróżów porządku prowadzili nawet działania zaczepne: „Jako rewanż za
napad bojówki ZNMS i bundowskiego ogniwa, składającej się głównie ze studentów
żydowskich na kolporterów Alma Mater przed gmachem SGH, ZMP i ONR zorganizował 6
XII na terenie UW najście na wykład prof. Dicksztajna gdzie poturbowano kilkunastu
żydów”

31

.

Znaczne uaktywnienie się narodowych radykałów nastąpiło już, według dorocznej tradycji,

w marcu roku 1938, tym razem także przy okazji kryzysu litewskiego, a wcześniej zabójstwa
przez komunistę ks. Streicha. Fakty z tych dni przytacza policyjny wykaz ilościowy
przestępstw członków ONR za okres 1-31 III 38 r.: „W dn. 1.III. grupa demonstrantów ONR
Piasecki, w liczbie około 300 osób, na ulicy Marszałkowskiej i Al. Jerozolimskich wznosiła
okrzyki antyżydowskie i rozbiła kilka szyb (...) W dn. 7.III. udział w nielegalnym pochodzie po
wiecu w Resursie Obywatelskiej, połączony z ostrymi wystąpieniami antyżydowskimi i
masowym biciem szyb na Marszałkowskiej i Koszykowej”

32

. Prasa ONR-owska prezentowała

zdarzenia zupełnie tak samo: „Pobito szereg żydów, oraz wytłuczono szyby w sklepach
żydowskich. (...) Wybito kilkadziesiąt szyb we wszystkich niemal sklepach żydowskich. (...)
Stolica dała wyraz swemu oburzeniu z powodu ohydnej zbrodni dokonanej na osobie
katolickiego księdza”.

Zaledwie kilka marcowych dni minęło spokojnie gdy ONR znów wyszedł na ulicę.

„Zatarg z Litwą stał się punktem wyjścia nowych wybryków (...) Osiemnastego młodzież
urządziła pochód, w którym jako też i dnia następnego przodowała Politechnika. Pochód
kroczył ulica Marszałkowską, wybijał szyby w sklepach żydowskich, (...)a nadto - czego
dotychczas w Warszawie nie było - z wystaw wyrzucano na ulicę i niszczono towary”

33

. Jakiż

był jednak związek pomiędzy kryzysem polsko-litewskim, a eskalacją wystąpień
antysemickich? Pewną odpowiedź daje na to policyjna, wspomniana już notatka - otóż w dniu
19 marca miała miejsce nielegalna demonstracja antyżydowska na terenie m. st. Warszawy w
związku z wycofywaniem przez Żydów z PKO swych wkładów. Doszło także do wybijania
szyb w sklepach żydowskich. Młodzież narodowo-radykalna zdawała sobie sprawę czym
grozić może kryzys finansowy państwa w takim momencie. A że większość spanikowanych
wierzycieli stanowili (jeżeli wierzyć wspomnianym sprawozdaniom MSW) Żydzi, „(...)
politechnicy zjawili się w liczbie kilkudziesięciu
, rozpędzili tłum liczący przynajmniej paręset
głów, zrywali kobietom peruki, tego i owego poturbowali i zajęli hall w PKO, nie
dopuszczając publiczności”

34

. Nie jest wykluczone, że akcja ta była przeprowadzona w

porozumieniu z czynnikami rządowymi. W samym marcu według źródeł
policyjnychzatrzymano za takie akcje 24 członków b. ONR. Burdy miały miejsce nie tylko na
warszawskich ulicach: „21III młodzież postanowiła usunąć żydów z uczelni
zapoczątkowujący tym tydzień bez żydów. Wszystkich żydów z uczelni przepędzono. W

background image

konsekwencji zajść wykłady zostały zawieszone, a w stosunku do kilku członków b. ONR
wytoczono dochodzenia dyscyplinarne. 9 relegowano”

35

.

Przed pierwszym maja (1938) organy bezpieczeństwa, pomne na okoliczności

zeszłoroczne, przeprowadziły pod koniec kwietnia w Warszawie aresztowania wśród
najaktywniejszych ONR-owców, zatrzymując według źródeł policyjnych 36 osób, a według
„Falangi” 50. Nie na wiele to się jednakzdało. „I tym razem miała miejsce próba zakłócenia
obchodów bundowskich: mianowicie nieznani sprawcy podłożyli bombę zegarową na ulicy
Muranowskiej. Bomba wybuchła, ale nie spowodowała strat, gdyż pochód przechodził inną
trasą”

36

. Policyjna notka na ten temat jest więcej niż lakoniczna: „W dniu 1 maja 1938r.

wybuch bomby na placu Muranowskim podłożonej w związku z obchodem 1 majowym”.
Podobne były w tonie relacje prasowe:„Na pl. Muranowskim w Warszawie wybuchła bomba
zegarowa o b. dużej sile. Energiczne śledztwo trwa”.
Nieco światła na okoliczności tego
zamach rzuca już przytaczana relacja członka NOB, J. Górskiego. Zapewne ładunek
wybuchowy umieścili w kratce ściekowej ONR-owcy w przebraniu robotników miejskich, a
ponieważ pochód bundowski zmienił trasę, eksplozja nie przyniosła zamierzonego efektu.
Wręcz odwrotnie było jednak z drugim tego dnia aktem terroru, o czym donosiła „Falanga”:
„1 V przed wejściem do lokalu loży żydowskiej “Braterstwo” na schodach domu przy
Rymarskiej 8 wybuchła bomba niszcząc lokal stowarzyszenia. Z siły wybuchu można
wnioskować, że zamachowcy sporządzili bombę z dynamitu. “Braterstwo” (BneiBrith)
grupowało żydowską plutokrację i wolne zawody”

37

. Także druga połowa miesiąca okazała się

nie mniej „wybuchowa” od pierwszej. Według sprawozdania MSW ze stanu bezpieczeństwa
w stolicy dziełem ONR był również wybuch granatu wojskowego wrzuconego do Banku
Eskontowego na rogu Mariańskiej i Twardej w dniu 25 maja 1938 roku. Z tego źródła
również pochodzi informacja, że w maju za „przestępczą” działalność zatrzymano 33
członków ONR. Motywy zamachu na tę instytucję wyjaśnia inna relacja: „Kolejnym aktem
terroru związanym z Falangą, pod kierunkiem Przetakiewicza, był bombowy atak na bank
Szereszewskiego. Był to jedyny bank w Polsce całkowicie należący do żydowskiej rodziny.
Szereszewscy byli kimś w rodzaju polskich Rotszyldów”

38

. Nieco szerzej o akcji tej wspomina

jeszcze jeden autor, A. Micewski, konkretyzując nawet jej sprawców i skutki: „Bojówka
“Falangi” napadła także na bank Żyda Szereszewskięgo przy ulicy Twardej w Warszawie,
raniąc dwóch jego pracowników”.
Sprawę tę wspominają też A. Dudek i G. Pytel.

Antyżydowskim występkiem, którego echa rozeszły się po całej chyba Rzeczpospolitej była

tzw. sprawa ks. Pudra. Nawet „Falanga” odcięła się od tego ekscesu (co wcale nie
przeszkodziło niektórym autorom twierdzić, iż właśnie „bepiści” byli w to zamieszam):
„Aczkolwiek przywykliśmy do perfidnie obmyślanych pociągnięć prowokacyjnych ze strony
fołksfrontu, tym razem jednak ilość sprytu włożonego w prowokację przewyższa wszystko co
dotychczas widzieliśmy. W ubiegłą niedzielę, 3.07., w kościele św. Jacka w Warszawie przy
ulicy Freta osobnik nazwiskiem Rafał Michalski, w czasie odbywającego się nabożeństwa,
znieważył czynnie rektora miejscowego kościoła - ks. Pudra. Osobnik ten motywuje swój krok
tym, że ks. Puder, mianowany na to stanowisko przed miesiącem w miejsce ks. prałata
Trzeciaka - jest żydem”

39

. Czyn ten wywołał ogromne wzburzenie całej prasy. Dość przytoczyć

dominujące w niej określenia: „Ponura robota wydaje plon”, „Powiew rasizmu”,
„Świętokradczy napad”, „Owoc nagonki oenerowskiej”, „Barbarzyńska napaść”,
„Zdziczenie obyczajów” itp. Natomiast A. Micewski pisze w tejkwestii tylko, że „uderzono w
twarz przy ołtarzu księdza katolickiego pochodzenia żydowskiego - Pudra”

40

. Podobnie

oszczędna w słowa jest relacja Sz. Rudnickiego: „(...) został uderzony w twarz przez Rafała
Michalskiego ks. Puder, wychrzczony Żyd”. Za to L. Blit popuszcza całkowicie wodze fantazji
pisząc: „Jeden z pierwszych “występów” bojówki falangistowskiej miał miejsce w katolickim
kościele w Warszawie. Księdzem był tam człowiek o nazwisku Puder. Urodzony z rodziców -
Żydów w młodości został ochrzczony, a następnie wyświęcony na księdza. W omawianej

background image

sytuacji kończył on właśnie odprawianie Mszy Św.wobec swoich parafian i odchodził od
ołtarza kiedy to został zaatakowany przez grupę młodych ludzi, którzy weszli do kościoła
kilka minut wcześniej. Byli to członkowie bojówek Falangi”

41

. Opis ten, powodowany

negatywnymi emocjami, dosyć dalece mija się z prawdą. Dużo bardziej wiarygodnie brzmi
opis autorstwa J.J. Lipskiego: „Dnia 3 lipca 1938 roku bojówka oenerowska, związana raczej
z grupą “ABC” niż z “Falangą”, pobiła w kościele św. Jacka przy ulicy Freta na Nowym
Mieście w Warszawie księdza Pudra, neofitę, podkreślającego w dodatku swą emocjonalną i
dachową łączność z narodem żydowskim”

42

. Wybryk ten, zresztą jedyny w swoim rodzaju, nie

przyniósł jednak pozytywnych reperkusji dla sprawy walki z Żydami (oburzenie wpływowych
kręgów katolickich), kolejny jednak raz ujawnił fanatyzm i bezkompromisowość (później
próbowano tłumaczyć sprawcę) ONR-owców.

Następną akcja, którą, jak się wydaje, polska społeczność odbierała z większym

zrozumieniem, było pikietowanie żydowskich sklepów w Warszawie, jako forma walki
ekonomicznej. Terminem tej dorocznej akcji był wrzesień. W dniu 6 IX na Pl. Napoleona
zebrała się grupa około 25 osób, członków RNR, którzy udali się na ulicę Świętokrzyską,
gdzie prowadzili bojkot księgarń żydowskich. „Falanga” naturalnie nie omieszkała także
poinformować o tak ważnych zdarzeniach: „Przez 6 dni drużyny RNR prowadziły doroczną
akcję pikietowania na ul. Świętokrzyskiej. Postawa i energia obozowców udaremniła próby
prowokacji żydów oraz ich obrońców - bojówek socjal-komuny, które kilkakrotnie próbowały
przedrzeć się z ul. Wareckiej na Świętokrzyską. Sklepy żydowskie stały puste”

43

. Ta inicjatywa

ONR nie mogła ujść uwadze organów bezpieczeństwa bacznie obserwujących działalność
ugrupowania. Sprawozdanie policyjne donosiło: „Początek miesiąca jak co roku, poświęcono
akcji pikietowania księgarń żydowskich. Następnie w czasie dni śląskich, RNR brał
wyjątkowo czynny udział w wiecach, demonstrując również na własną rękę, przy czym
demonstracje te kończyły się z reguły biciem żydów i szyb w sklepach żydowskich. Wypadków
tych było stosunkowo więcej niż w innych miesiącach. (…)”.
Na rok bieżący ONR wysunął
jako hasło “numerus nullus”. Właśnie w tej ostatniej kwestii Wydział Wykonawczy ONR-
ABC wydał jesienią 1938r. specjalny rozkaz: „W wykonaniu numerus nullus poleca się
wszystkim członkom ONR, gdyby kto spotkał Żyda na uczelni, pobić go i wyrzucić z terenu
uczelni. Jeśliby okazała się przeważająca siła Żydów lub woźnych, którzy by stawali w
obronie Żydów, należy zaalarmować innych kolegów do pomocy. Rozkaz niniejszy
bezwzględnie musi być wykonany. Numerus nullus musi być zrealizowane tak jak rok temu
zrealizowane zostało getto”

44

. Słowa te rozpoczęto wcielać w życie w warszawskich szkołach

wyższych z różnym natężeniem i powodzeniem. Natomiast niezwykle w tym okresie
uaktywniła się Polska Organizacja Akcji Kulturalnej (agenda RNR) inicjując „Tydzień bez
żydowskiego kina”, polegający na pikietowaniu kin i szerokiej akcji ulotkowej w dniach 15-
22 października. Akcja ta szybko przynosi efekty:„Właściciele kin żydowskich oferują kilka
tys. zł. dla POAK za zaprzestanie akcji. Oprócz prób przekupienia kierownictwa usiłują także
przekupywać kolporterów ulotek”. Tymczasem na wdrażanie
numerus nullus nałożyła się
jeszcze rocznica tragicznej śmierci Wacławskiego. Do starć po prostu musiało dojść. I doszło
wkrótce w WSBM -„W związku z rocznicą śp. Wacławskiego dla zaznaczenia swej siły i
prowokacyjnej postawy żydzi licznie przybyli na uczelnię. Licząc na swą przewagę i ochronę
Dyrekcji szkoły sprowokowali awantury, które zmusiły studentów Polaków do usunięcia ich z
sal wykładowych. Żydzi i ich protektorzy tak zaognili sytuację, że doprowadzili do pobicia i
zrzucania ze schodów najczynniejszych prowokatorów żydowskich. Wskutek wybuchu petardy
w gromadzie żydów (prawdopodobnie ich własnej) zarządzono rewizję w lokalu
żydowskiej“Wzajemnej Pomocy” w obecności dyrektora szkoły i znaleziono tam cały arsenał
pałek, drążków, kastetów itp. Wykłady na uczelni zawieszono do odwołania. Polsku młodzież
żąda jak najszybszego ich wznowienia i rozwiązania żydowskiej Wzajemnej Pomocy”

45

.

background image

Relację tęnależy traktować z pewną rezerwą, a to z powodu prezentowanego w niej
subiektywizmu.

Obchody rocznicy nie skoncentrowały się, zresztą jak co roku, wyłącznie w murach uczelni.

„Na nabożeństwo żałobne oraz wiec późniejszy przy ulicy Karowej przybyło kilka tys.
studentów. Po wiecu brutalnie zaatakowała pochód policja. (...) W czasie zajść zostało
wybitych wiele szyb w sklepach żydowskich szczególnie na Marszałkowskiej w okolicach
dworca Głównego”

46

. Widownią najostrzejszych starć w tym okresie stała się Wyższa Szkoła

Budowy Maszyn. Przez kilka tygodni utrzymywała się tam napięta sytuacja w związku z
walkami polsko-żydowskimi. „Wskutek dalszych prowokacji żydowskich i bezkarności
bojówkarzy żydowskich niemal codziennie na terenie uczelni dochodzi do zajść. (...) został
pobity żyd Rusek, jeden z najbezczelniejszych żydów tam studiujących, potem pobito
prezesa“Wzajemnej Pomocy” żyda Genelbe. Młodzież polska WSBM podjęła walkę z
elementem żydowskim i z całą konsekwencją doprowadzi do zwycięstwa. Numerus nullus musi
być osiągnięte!”

47

. Jednakże już do końca II Rzeczpospolitej nie zostało to osiągnięte i nie jest

pewne, czy ta inicjatywa była w ogóle możliwa do zrealizowania. Starcia z grudnia 1938r. na
Uniwersytecie są ostatnimi, o jakich mówią odszukane źródła. „W odpowiedzi na pobicie
studenta UJP przez najemnych zbirów naszej “kulturalnej demokracji” młodzież narodowa
ogłosiła na uniwersytecie “tydzień bez żydów” nie wpuszczając na jego teren studentów i
profesorów żydów w dniach 25 XI-3 XII. Nie stosujący się do tego, oporni żydzi zostali
przykładnie ukarani i usunięci z terenu UW. Do takich samych zajść doszło na Wydziale
Weterynarii i Medycyny mieszczących się poza terenem UW”

48

. Wydaje się, że ONR odniósł

jednak, ze swojej perspektywy, pewien sukces w kwestii żydowskiej w środowisku
akademickim. Świadczy o tym choćby fakt, iż bez wątpienia można stwierdzić, że uczelnią, w
której do września 1939r. nie wprowadzono getta ławkowego i nie ogłaszano ani razu „Dnia
bez Żydów” była Wolna Wszechnica Polska w Warszawie. Liczba studentów-Żydów
(klasyfikowanych według wyznania) spadła w latach 1931-37 z 18% do około 10%. 49 Spis
ludności z 1931 r. wskazywał liczbę Żydów w Polsce (wg wyznania) na 9,8%.

background image

PRZYPISY

1.

Dudek, G. Pytel, Bolesław Piasecki. Próba biografii politycznej, Londyn 1990, s. 42

2.

A. Pilch, Studencki ruch polityczny w Polsce 1932-39, Kraków 1972, s. 80

3.

AAN, druki ulotne t. 154

4.

A. Pilch op. cit., s. 151

5.

Na wyższych uczelniach, „Przekrój Tygodnia” z 17 XI 1935r., notka redakcyjna

6.

AAN, MSW (dopływ) 1068, s. 2

7.

M. Chodakiewicz, Ciemnogród? O prawicy i lewicy, Warszawa 1996, s. 181

8.

Ibidem s. 182

9.

R. Pragier, Żydzi czy Polacy (wywiad z S. Arskim), s. 55

10.

AAN, KZMP 159/VI-171. 6, s. 26

11.

AAN, KZMP 159/VI-171.6, s. 26

12.

Ibidem s. l74-75

13.

„Falanga” z 18 XI 1936r.

14.

L. Krzywicki, Wspomnienia, Warszawa 1957-59, s. 339

15.

A. Garlicki op. cit., s. 279

16.

Politechnika Warszawska 1915-65 (praca zbiorowa), Warszawa 1965, s. 92

17.

Zamknięcie wyższych uczelni, „Falanga” z 24 111 1937r., notka redakcyjna

18.

Z. Przetakiewicz, Od ONR-u do PAX-u. Wspomnienia, Warszawa 1994, s. 24

19.

Strzały na Smoczej, „Falanga” z 9 V 1937r. (za dziennikiem “5 rano”)

20.

A. Micewski, Współrządzić czy-nie kłamać? PAX i ZNAK w Polsce 1945-76,

Paryż 1978, s. 15

21.

L. Blit, The Eastern Pretender, Londyn 1965, s. 55

22.

A. Dudek, G. Pytel, op. cit., s. 80

23.

J. J. Lipski, Katolickie Państwo Narodu Polskiego, Londyn 1994, s. l40

24.

AAN, KPP 158/XIl-22 t. 15, s. 101

25.

W. Sznarbachowski, 300 lat wspomnień, Londyn 1997 s. 151

26.

Sz. Rudnicki, op. cit., s. 53

27.

Z. Dziarmaga, Robotnik polski - żołnierzem Przełomu, „Falanga” z 28 IX 1937r.

28.

W. Sznarbachowski, op. cit., s. 149

29.

Ibidem s. 150

30.

L. Krzywicki, op. cit., s. 346

31.

„Falanga” z 5 X 1937 (za „Dziennikiem Ludowym” z 27 IX)

32.

Ibidem

33.

AAN, MSW 859, K. Rz. 297/YII-8

34.

L. Krzywicki, op. cit., s. 374-75

35.

L. Krzywicki, op. cit., s. 376

36.

Zajścia w szkole Wawelberga, „Falanga” z 5 IV I938r., notka redakcyjna

37.

„Falanga” z 24 V 1938r. (za prasą warszawską)

38.

L. Blit, op. cit., s. 56

39.

Nowy fakt perfidnej prowokacji, „Falanga” z 12 VII 1938r„ notka redakcyjna

40.

A. Micewski, op. cit., s. l4

41.

L. Blit, op. cit., s. 52

42.

J. J. Lipski, op. cit., s. 132

43.

RNR w walce o polskość handlu, „Falanga” z 20 IX 1938r., notka redakcyjna

44.

Sz. Rudnicki, op. cit., s. 306

45.

Zajścia na WSBM, „Falanga” z 22 XI 1938r., notka redakcyjna

46.

W rocznicę śmierci śp. Wacławskiego, ibidem, notka redakcyjna

47.

Z życia WSBM, „Falanga” z 29 XI 1938r., notka redakcyjna

48.

Z życia UW, „Falanga” z 6 XII 1938r., notka redakcyjna

49.

A. Pilch, op. cit., tabela na s. 169

background image

3. Aktywność antylewicowa

Antylewicowe ukierunkowanie działań Obozu Narodowo-Radykalnego było zupełnie

klarowne, gdyż idee socjalistyczne i komunistyczne stały i stoją w jawnej sprzeczności z
nacjonalistycznymi koncepcjami budowy monolitycznego społecznie państwa narodowego.
ONR nie widział w ogóle miejsca dla lewicy w nowej Polsce, stworzonej po Przełomie
Narodowym, tym bardziej, że ta formacja polityczna była zdominowana przez wpływy
żydowskie, jak najbardziej Polakom obce. Wytyczne ONR z początków działalności są w tej
kwestii nader jasne i proste: „Polaków tumanionych przez komunistów i socjalistów trzeba
oświecać, przekonać, aby uwierzyli, że jedyną drogą, dla odrodzenia Polski jest rewolucja
nar. rad. Gdy który z nich dalejprzez głupotę lub dla interesu wysługuje się międzynarodówce
żydowskiej i walczy z ONR, należy go usunąć”

1

.

Lewica nie zlekceważyła od początku nowego ugrupowania po prawej stronie politycznej

sceny, trafnie oceniając jego charakter. „Od kwietnia 1934r.wyrastać zaczęła w Warszawie
nowa siła - tzw. Obóz Narodowo-Radykalny - jawnie faszystowska, aktywna i wojownicza
organizacja młodoendecka”

2

. Dosyć trzeźwa ocena sytuacji, wynikająca już poniekąd z

doświadczeń historycznych, pozwoliła na chociaż psychologiczne przygotowanie się
lewicowców do konfrontacji z tym nowym politycznym zjawiskiem. Widziano, jak ONR
potężniał i rozszerzał swe wpływy, stawał się realnym zagrożeniem dla lewicy, obawiającej
się „faszyzacji” kraju. PPS i cały ruch robotniczy zdawały sobie sprawę, że jeśli nie rozbiją
ONR, to może powtórzyć się sytuacja jaka zaistniała z komunistami i socjaldemokratami w
Niemczech. Stawało się jasne, że do skutecznej walki z ONR nie wystarczy już mobilizować
przypadkowo zebranych partyjnych towarzyszy.

Tak więc partie lewicowe byty dla oenerowców jednym z wielu wrogów, natomiast

narodowy radykalizm stal się wręcz solą w ich oku. Dało się zaobserwować sprawność i
szybkość działań organizacyjnych, które do tej pory się przeciągały: „Ten szybki rozwój ONR,
a zwłaszcza obejmowanie wpływami młodych robotników zaniepokoił organizacje lewicowe.
Najczęściej do starć dochodziło z Polską Partią Socjalistyczną i jej przybudówkami. W
ramach akcji skierowanej przeciwko ONR, warszawska organizacja PPS powołała
<Antyoenerowski Komitet Akcji Socjalistycznej>. Były to początki <Akcji Socjalistycznej>
spełniającej rolę milicji partyjnej i bojówki PPS”

3

. Również w tym kontekście doszło do

współpracy ugrupowań, która do tej pory za dobrze się nie układała. „Aktywiści KZMP i OM
TUR zainicjowali szereg wystąpień antyoenerowskich. (...) Wspólne walki OM TUR i KZMP
spowodowały zbliżenie między obu organizacjami na terenie Warszawy”.

Jedna z pierwszych takich, głośniejszych już w połowie maja akcji, polegająca na czynnym

przeciwstawieniu się propagandzie narodowo-radykalnej na terenie robotniczym miała
miejsce na warszawskiej Pradze. Jeden z jej uczestników wspominał: „Kazetempowcy i
młodzi turowcy w celu przeciwdziałania agitacji ONR wśród robotników wspólnie udali się
na zebranie zorganizowane przez “Narę”. Zgodnie z umową pierwszy miał przemawiać
turowiec, a następnie kazetempowiec. Turowiec w zwięzłych słowach scharakteryzował istotę
ONR, wskazując na jego genezę, wywodzącą się ze starej, burżuazyjnej partii jaką jest
endecja, co już wystarcza aby robotnicy nie udzielili jej poparcia. Do wystąpienia
kazetempowca nie doszło, ponieważ po przemówieniu turowca rozpoczęła się bójka
przerywająca zebranie”. Nieco szerzej na temat tego samego zdarzenia pisał w swojej relacji
młody komunista, prawdopodobnie bezpośrednio i czynnie biorący w nim udział. Niestety,
przynajmniej dla mnie tekst ten jest niezbyt zrozumiały, ale chyba ostatecznie przypisuje on
zwycięstwo stronie lewicowej. „Na Pradze zorganizowane było zebranie przez Narowców.
Udaliśmy się z turowcami na nie by walczyć o młodzież, wyrwać ją z pod wpływów faszystów.
Nastawiliśmy się na to by w razie potrzeby wytłumaczyć przywód. faszyst. ręcznie (tam byli

background image

uzbrojeni w laski, kamienie, odważniki, w żelazo). Jeden z turowców zaczął mówić co to jest
NaRa, skąd ona powstała i do czego dąży, zabrano mu głos. Tow. zamiast wywalczyć sobie
głos by do zgrupowanej młodz. przemówić to starali się tłumaczyć i demolować lokal, do
bójki nie doszło, przywódcy wezwali defę i sami w taksówki pouciekali”

4

. Według drugiej

strony, która swoje sprawozdanie umieściła w „Sztafecie”, sprawy przedstawiały się
całkiemodmiennie. „W wielkiej sali przy ulicy Zamoyskiego 20 na Pradze odbyło się zebranie
otwarte ONR. Brało w nim udział 400 robotników, w tym zorganizowani lewicowcy. Po
referatach ONRowców wystąpił ich przedstawiciel, student Politechniki. Zaraz publiczność
mu przerwała po czym wyrzucono komunistów próbujących śpiewać “Międzynarodówkę”.
Zebranie zakończono okrzykami na cześć ONR i hymnem młodych”

5

. Nie ulega jednak

wątpliwości, że było to jedno z pierwszych, większych starć narodowych radykałów
lewicowcami.

Wydarzenia takie i podobne w okresie legalnej działalności ONR powtarzały się bardzo

często, a to z racji po prostu intensywnego rozwoju organizacji i zakładania wciąż nowych
lokali. ONR, zwany przez otumanionych lewicową ideologią robotników pogardliwie „Narą”,
otworzył swe oddziały na terenie działania organizacji robotniczych, związków zawodowych,
komitetów dzielnicowych PPS itd. Sytuacja taka prowadziła do starć pomiędzy tymi
robotnikami i oenerowcami. Jedna z autorek, raczej o sympatiach komunistycznych, uważa
nawet, że narodowcy „celowo umieścili siedziby oddziałów w pobliżu lokali organizacji
robotniczych”

6

. Twierdząc tak, zapewne sugerowała się ona faktycznie taką sytuacją, która

miała miejsce na Woli przy ulicy Wolskiej 44. Tam to właśnie w jednym budynku rezydowały
oddziały dzielnicowe ONR i PPS lub, według innych źródeł, OM TUR (a zapewne wspólnie).
Fakt ten wzbudzał istotnie spięcia: „Kilkakrotnie już na lokal ONR na Woli podjudzeni przez
żydów socjaliści starali sięurządzić napad. Za każdym razem odpierano ich. Na wczorajszy
wieczór socjaliści przygotowali generalny atak. Bojówki Bundu i PPS napadły na
odbywające się zebranie. Doszło do ostrego starcia z uzbrojonymi w łomy, noże, broń palną
lewicowcami. Padło wiele strzałów, wyparci z lokalu napastnicy znaleźli się na ulicy gdzie
miały miejsce kolejne walki. Szereg osób zostało rannych, szybko przybyła policja
aresztowała kilkudziesięciu ONR-owców.Socjaliści przenieśli się do centrum gdzie doszło do
ataku na redakcję “Sztafety” - obrzucono ją kamieniami i ostrzelano. Następnie starcia
przeniosły się na ulicę gdzie trwały mimo obecności policji”

7

.

Liczne relacje „lewicowe” są diametralnie różne od powyższej, szczególnie jeżeli chodzi o

aspekt inicjacji zajścia. „Bojówki ONR (...) 29 maja z bronią w ręku napadły na lokal OM
TUR przy ul. Wolskiej 44. W odpowiedzi dwutysięczny tłum robotników ruszył do Śródmieścia
z zamiarem zdemolowania redakcji pisma ONR na Nowym Świecie, lecz wkroczenie do akcji
policjiudaremniło dokonanie odwetu”

8

.Podobnie, choć bardziej szczegółowo, pisze A.

Tymieniecka: „29 maja nastąpił zbrojny napad na lokal KD PPS Wola i OM TUR na ul.
Wolskiej 44, raniono strzałami rewolwerowymi 7 turowców. Młodzież robotnicza PPS-owcy,
turowcy i komuniści, bez różnicy poglądów i przynależności, wyruszyli do kontrataku.
Dwutysięczny tłum udał się do Śródmieścia z zamiarem rozbicia redakcji
Sztafety” (...)”

9

.

Inny, cytowany już autor twierdzi z kolei,że„od strzałów ONR-owskich napastników zostało
rannych 7 PPS-owców”.
Także dla Sz. Rudnickiego oraz historyka ruchu socjalistycznego, E.
Rudzińskiego, jest całkowicie jasne, że to właśnie narodowo-radykalni byli prowodyrami
zajścia. Natomiast inny autor, także związany emocjonalnie i politycznie z lewicą, próbuje
bagatelizować to wydarzenie i jego skutki: „Usadowili się przejściowo nawet na Woli, w
sąsiedztwie lokalu Koła Młodzieży TUR przy ulicy Wolskiej 44. Pewnego dnia zostali jednak
stamtąd wykurzeni przy użyciu petardy dymnej. Przegonieni przez turowców, uciekali w
panice ulicami Wolską i Chłodną, (...) od tego czasu unikali dzielnic robotniczych”

10

. Jest to

jedyna relacja, z której, w porównaniu z innymi, tchnie optymizmem, wszystkie pozostałe
zawierały w sobie dramatyzm i ukrytą nienawiść. Tak właśnie wypowiedziała się

background image

teżsocjalistyczna prasa, a konkretnie „Tydzień Robotnika” z 03.06 1934r.: „Teraz znów w
Warszawie, w centrum dzielnicy robotniczej na Wolskiej banda O.N.R. zamknięta w swoim
lokalu strzela salwami do robotników ppsowców stojących przed swym lokalem partyjnym.
Znów polała się krew. 7 towarzyszy z PPS padło na bruk ciężko ranionych kulami endecko-
hitlerowskich chuliganów (...) Cała Polska robotnicza stanąć musi jak mur przeciw bandytom
z ONR”.
Znamienne jest, że gazeta ta już nie twierdzi, iż napadnięto na lokal tylko poraniono
robotników przed nim. Dużo bardziej ostrożnie, starając się uzyskać maksymalny
obiektywizm, piszą na ten temat A. Dudek i G. Pytel stwierdzając tylko, że: „29 maja w
budynku przy ulicy Wolskiej, w którym miały swoje lokalne oddziały ONR i PPS, doszło do
starcia między członkami obu tych organizacji”.
Podobny ton jest zachowany w uzasadnieniu
delegalizacji ONR przez władze sanacyjne, w którym miało miejsce odwołanie się właśnie do
tego zdarzenia. Za fakt bezsprzeczny uznane jest tylko posługiwanie się bronią palną i
poranienie przeciwników politycznych, nie zaś zorganizowanie napaści -„(...) czynny udział
w zajściach i ekscesach, jak np. dnia 29 V 1934r. przy ul. Wolskiej 44, gdzie członkowie
Obozu Narodowo-Radykalnego użyli broni palnej, raniąc kilku członków innego ugrupowania
politycznego. (...)”

11

.Jak już wspomniałem, reakcja lewicowców była bardzo szybka, lecz

nadal trudne jest do ustalenia na ileskuteczna. W odwecie już popołudniu 29 maja 1934 roku
na lokal redakcji „Sztafety” w Śródmieściu dokonały napadu bojówki PPS, obrzucając
kamieniami okna redakcji. Doszło także do wzajemnej strzelaniny, jednak straty stron nie są
znane.

Dnia następnego (30 V) zebrały się warszawskie władze PPS na obradach poświęconych

całkowicie zagadnieniom związanym z przejawami narodowego radykalizmu. Owocem narad
był specjalny okólnik, który: „sprecyzował następujące zadania w walce z ONR (...) 4)
udaremnienie kolportowania „Sztafety” w dzielnicach robotniczych; 5) stosowanie siły
fizycznej wobec członków ONR w dzielnicach robotniczych i w całej Warszawie. Sprawa
walki z ONR uznana została w warszawskiej organizacji PPS jako zagadnienie
ogólnopartyjne. Stwierdzono, że ONR jako polska odmiana hitleryzmu przedstawia dla partii
największe niebezpieczeństwo”

12

. Przez kilka dni stolica była widownią dosyć ostrych walk

ulicznych. Nie mogło to pozostać oczywiście niezauważone przez organa bezpieczeństwa:
„W związku z zaognieniem się stosunków pomiędzy O.N.R. a P.P.S. i T.U.R.’em doszło w dniu
31 V r.b. do wielokrotnych starć i ekscesów między wspomnianymi organizacjami na ulicach
Warszawy”.
Z kolei prasa lewicowa z entuzjazmem donosiła o praktycznym „wykończeniu”
ONR-u: „31 V przenoszą się utarczki z endeko-hitlerowcami ze Śródmieścia w Aleje
Ujazdowski i do Łazienek gdzie paniczyki i najemna łobuzeria z ONR poznają, że bezkarnie
nie ujdzie przelewanie robotniczej krwi. W rezultacie na ulicach W-wy nie widać już jasnych
koszul ani mieczyków”

13

. Na odnoszenie się do tych informacji z pewną rezerwą skłaniają

jednak chociażby wspomnienia jednego z socjalistycznych bojówkarzy tych dni: „Nasze
straty to pokaleczone dłonie od żyletek, umieszczanych pod klapami marynarek w miejscu
umocowania znaczka. ONR-owcy poczęli to stosować po pierwszych zetknięciach się z
grupami samoobrony. (...) Nasza kontrofensywa wobec poczynań ONR-owców, aczkolwiek
przynosiła skutek i hamowała zapędy, to jednak nie osłabiała ich rozwoju”

14

.

W tym czasie prasa nacjonalistyczna podała informacje, że w ataku na Unii ciężko rannych

zostało 6 socjalistów (wymienieni z imienia i nazwiska) lżej zaś kilkunastu. Policja
zatrzymała w lokalu 45 członków ONR, natomiast w więzieniu osadzono ich 32 pod zarzutem
udziału w bójce zakończonej ciężkimi uszkodzeniami ciała. Nie wspomina się za to o jakimś
krachu organizacyjnym ugrupowania (jakby chciała to widzieć lewica), lecz wręcz
przeciwnie. Komunikat ONR donosił: „3.06. o 13:00 uroczyście otwarto nową siedzibę przy
Dzikiej 13. Manifestacja z tej okazji zgromadziła blisko 200 osób. Bojówki lewicowe zebrały
się jednak nie odważyły się na wystąpienie w celu rozbicia lokalu, po czym uległy
rozproszeniu”

background image

ONR z pewnością odczuł kontrakcję socjalistów i komunistów, zapewne też musiał

wycofać swoją działalność z miejsc najbardziej zagrożonych, tzn. dzielnic czy osiedli
pozostających pod silnymi wpływami lewicy. Wydaje się jednak, że nacisk (fizyczną siłą)
wrogich ugrupowań politycznych na narodowo-radykalnych nie skłonił ich nawet do
zaprzestania akcji ofensywnych. Mianowicie wkrótce potem w dzielnicy Powązki
zorganizowano napad na bibliotekę prowadzoną przez młodzież lewicowo-rewolucyjną.
Zapewne o tym samym fakcie, tylko z dużo większą liczbą szczegółów donosiła także, z
trudem kryjąc satysfakcję, „Sztafeta” (z 12.06.1934r.): „Wczoraj wieczorem miasteczko
Powązki było terenem krwawych zajść. 30 napastników uzbrojonych w laski, pałki gum. śruby
i kastety dokonało napadu na lokal biblioteki im. Peretza przy ul. Powązkowskiej 15. Wybito
okna razem z ramami (...)”.

Faktyczny kres w tym roku walkom ONR z siłami lewicy położyły represje sanacji w

stosunku do tej organizacji oraz jej oficjalna delegalizacja z dniem 10 VII 1934r. Do końca
tego roku oraz przez cały następny nie zaistniały jakieś konfrontacje pomiędzy rzeczonymi
stronami, o których informowałyby źródła. ONR musiał tworzyć się niemalże od nowa i to w
dużo trudniejszych niż wcześniej warunkach (konspiracja, rozłam).

W marcu 1936r. miał miejsce, opisywany już w poprzednim rozdziale, strajk okupacyjny

na Politechnice Warszawskiej. Brały w nim udział wszystkie siły polityczne występujące na
uczelni (oprócz oczywiście pro-rządowych). Gdy strajk miał się już zakończyć, dały znać o
sobie niesnaski polityczne, tzn. lewica była za jego kontynuowaniem. Lecz w tym przypadku
została ona „przechytrzona” przez oenerowców. „Wtedy wystąpił Salski i krótko oświadczył:
W czasie mego przemówienia podnieśli głowę wichrzyciele. Wzywam komunistów do
usunięcia się, w przeciwnym razie usuniemy ich przemocą. Nasi podnieśli awanturę - trzeba
stwierdzić, że na ogół masa była zaskoczona tą decyzją, ale poza stosunkowo nielicznemi
objawami oburzenia ze strony nawet korporantów endeckich, zachowała się dość biernie przy
wyrzucaniu naszych. (Dokładnie ilu wyrzucono, jeszcze nie wiem pono ponad 100)”

15

.

Kolejny „lewicowy” autor wydaje się przeceniać rolę samych bojówek w tym zdarzeniu, nie
wspominając choćby o porównaniu liczebności sympatyków nacjonalizmu na Politechnice z
sympatykami lewicy.„Widząc zdecydowanie całej młodzieży do dalszej walki oenerowskie
bojówki usuwają z terenu politechniki czołowych lewicowych kierowników strajku, Lewicę
Akademicką, “życiowców”, którzy prą do konsekwentnego doprowadzenia strajku aż do
zwycięstwa. Resztę terroryzują bojówkarskimi metodami. W pół godziny po usunięciu
lewicowych kierowników strajku i rozpętaniu bojówkarskich awantur - strajk zostaje
złamany”

16

.Czyli, jak widać, odbyło się praktycznie bez walki. Po prostu trafne wydaje się

stwierdzenie, że strajk pod silną presją oenerowców został przerwany. Zaostrzyło to z
pewnością jeszcze bardziej stosunki między organizacjami lewicowymi a ONR.

Kolejną okazją do konfrontacji stał się nadchodzący 1 V 1936r. gdyż, jak twierdzili

niektórzy, „napady bojówek endeckich i ONR-owskich na pochody pierwszomajowe
powtarzały się co roku i należały do smutnej tradycji politycznej”

17

. (Mnie osobiście jakoś to

nie smuci). Nie inaczej było i tego dnia. „Na rogu Świętokrzyskiej przyczaiła się oenerowska
bojówka. Są wściekli, że tylu studentów z Politechniki poszło na demonstrację. Gdy kolumna
studencka dochodzi do tego punktu, usiłują wbić się klinem w szeregi. Zaczyna się bójka (...)
Milicja robotnicza zwijała się elegancko, bez pośpiechu jak na pokazie. Korporanckie łebki,
aczkolwiek przysłowiowo twarde, szybko orientują się, że to nie żarty”

18

. Rozbicie pochodu

oczywiście nie udaje się, tym razem ze względu na wielką dysproporcję sił na niekorzyść
narodowo-radykalnych. Ale ich agitacja dociera także w szeregi robotników. Ma miejsce
„nacjonalistyczne” świętowanie pierwszego maja, czyli kontr-manifestowanie przeciw lewicy.
Zauważył to w omawianym dniu komunistyczny sprawozdawca: „ONR pokazało w tym roku,
że ma robotników i robotnice. Nie przeceniam ich wpływu, ale nie zgadzam się z
towarzyszami, którzy twierdzą np., że ONR nie ma wcale robot. (...) Przed UW było do 250

background image

ONR-owskich robociarzy”

19

. I nie czekali tam oni bynajmniej z pierwszomajowymi

pozdrowieniami dla lewicy.

Niezwykle udany pod względem organizacyjnym, co trzeba przyznać, i bardzo liczny

pochód pierwszomajowy w 1936r. miał w omawianym kontekście pewne reperkusje,
mianowicie poniekąd rozkręcił spiralę przemocy pomiędzy oenerowcami a siłami socjal-
komunistycznymi. „(...) studenci wzięli tłumnie udział w pochodzie (z Politechniki ok. 1000
osób). W odpowiedzi na to bojówki (...) pobiły J. Turlejskiego i J. Albrechta. Zdenerwowana
młodzież życiowa w porozumieniu z turowcami i komunistami z dzielnic robotniczych
przeprowadziła w odpowiedzi w dniu 5 V tzw. dzień bez klap, zrywając odznaki organizacyjne
w postaci mieczyków z ubrań członków ONR-u.Zdemolowano również kilka lokali
korporacji”

20

. O „wyczynie” oenerowców wspomina też Sz. Rudnicki pisząc, iż w 1936r. po

pochodzie pierwszomajowym, na Politechnice Warszawskiej pobito kilku komunistów,
socjalistów i Żydów. Nie wspomina on nic jednak o lewicowym odwecie. Natomiast fakt
zaistnienia akcji pod tytułem „dzień bez klap” potwierdza w swojej pracy K. Kawęcki:
„Członkowie nielegalnej Organizacji Młodzieży Socjalistycznej “Życie” wraz z komunistami
przeprowadzili “dzień bez klap” zrywając z ubrań oenerowców “mieczyki Chrobrego”.
Zdemolowano też kilka lokali korporacyjnych”.
Najbardziej szczegółową relację podaje
jednak cytowany już S. Minorski, ówczesny student PW i aktywista OMS „Życie”: „Na
pierwszy ogień poszła korporacja “Walecja”. Jej członkowie może nawet nie należeli do
czołowych faszystów-bojówkarzy. Posiadała lokal z oknami od ulicy i to miało swoje
znaczenie. (...) Ale i w tym lokalu dziś beztrosko opowiadano o ostatnim napadzie na
lewicowców i studentów Żydów. Zastanawiano się nad jutrzejszym dniem. Raptem szyby w
oknach wychodzących na ulicę rozleciały się z trzaskiem i do pokoju posypały się kamienie
zawinięte w gazety: “Robotnika”, “Walkę Młodych”, “Politechnika” (...) Tym razem
postępowe gazety podziałały na rozum przez ciało. Po “Walecji” kolej na inne korporanckie
lokale”

21

.

Akcji tego typu nie dokonywały bynajmniej koleżeńskie grupy ad hoc, lecz po prostu

odpowiednio do swych zadań przygotowana partyjna milicja PPS pod nazwą „Akcja
Socjalistyczna” lub też bojówki zwane „Czerwoną Strzałą”. Podobno działała ona w zasadzie
bez aprobaty politycznej kierownictwa PPS. Natomiast już Komitet Centralny OM TUR
przyjął do wiadomości jako fakt dokonany istnienie tego typu grup porządkowo-
samoobronnych (a w rzeczywistości terrorystycznych), które otaczał opieką przede
wszystkim Stanisław Dubois. Wspomniana osobistość była w II Rzeczpospolitej bardzo
znana, także i po prawej stronie sceny politycznej, a reprezentowała PPS-owską lewicę. Jak
łatwo się domyśleć był za swoją działalność szczerze przez ONR-owców znienawidzony.
Udało im się nawet tę, poniekąd słuszną, nienawiść wyrazić: „Latem 1936 roku w biały dzień
na Nowym Świecie dokonano zbrodniczego napadu na Stanisława Dubois. Tylko
szczęśliwemu przypadkowi zawdzięczać należy, że ostrze noża przesunęło się obok serca”

22

.

Jak twierdzi jeden z autorów biografii tego socjalistycznego aktywisty, zresztą byłego posła,
mógł on zdawać sobie sprawę z konsekwencji swojej działalności. Podobno czasem nawet on
sam „(...) ze swoimi chłopcami prowadził również akcje zaczepne, utrudniając
kolportażoenerowskiego pisma “Falanga” (...) stał się wtedy nie lada postrachem dla
oenerowców, toteż już nie tylko agenci policji, ale także bojówkarze ONR bacznie
obserwowali jego kroki. Chcieli go unieszkodliwić fizycznie. Pewnego razu, gdy właśnie
znalazł się sam na rogu ulicy Nowy Świat i Chmielnej (...) napadło na niego w dzień kilku
oenerowców. Usiłował bronić się, a miał duży refleks i był silny. Cóż z tego gdy ostrze noża
ugodziło go w pierś, a następnie w szyję. Pierwsze uderzenie było groźniejsze bo obok serca.
Trafem nie zostało naruszone. Poważnie ranny został odstawiony do szpitala, gdzie przebywał
jakiś czas”

23

.Zwolennikiem teorii, iż napad ten był przygotowanym zamachem ze strony

narodowych radykałów jest także najwyraźniej E. Rudziński, który pisał:„(...) Dokonują na

background image

niego zamachu na rogu Chmielnej i Nowego Światu w Warszawie. Ostrze noża, którym
uderzony zostaje Dubois, przechodzi obok serca. Drugie uderzenie w szyję jest mniej groźne.
(...) Sprawcy napaści oczywiście nie zostają wykryci”.
Kolejny autor podaje relację dosyć
lakoniczną, tyle, że ze szczegółowym umiejscowieniem w czasie: „18 lipca 1936r.
kolporterzy “Falangi” napadli na Nowym Świecie na Stanisława Dubois, zadając mu kilka
ran nożem”

24

. Natomiast policyjne sprawozdanie z wydarzeń politycznych z lipca 1936r.,

związanych z ONR, zdaje się zadawać kłam twierdzeniu, iż omawiana napaść była
przygotowana. Wynika z niego, moim zdaniem, iż Dubois został zraniony niejako
przypadkowo, być może nawet nierozpoznany, podczas ulicznego starcia, w które sam się
wmieszał. „Wystąpienia bojówek AS 21 VII przeciw kolporterom “Falangi”. Ostatnie z
wystąpień było rewanżem za napastowanie 18 VII kolporterów “Tygodnia Robotnika” przez
sprzedawców “Falangi” i pobicie b. pos. Dubois, który stanął w obronie napastowanych”

25

.

Nie mniej sprawa ta obiła się głośnym echem i zapewne zwiększyła jeszcze nienawiść lewicy
do ONR.

„Nieszczęścia” nie ominęły też i innych znanych działaczy lewicy w tym okresie, m.in.

Leszek Raabe został pobity przez oenerowców. Fakt jego pobicia potwierdza również Sz.
Rudnicki: „(...) najczęściej spotykało to działaczy organizacji lewicowych, występujących
czynnie. W Warszawie na politechnice pobito “życiowców” (...), na uniwersytecie przywódcę
ZNMS - Leszka Raabego (...)”

26

.

W pierwszych dniach listopada odbył się w gmachu Filharmonii wielki wiec

antykomunistyczny, współorganizowany przez ONR. „Po nim rozbito szyby w paru lokalach.
Ofiarą padła redakcja Płomyka przeciwko któremu od paru miesięcy szczuł, nie przebierając
w środkach, Ilustrowany Kurier Codzienny krakowski. Rozbito Płomykowi szyby jako
organowi “komunistycznemu”. Zużytkowano oszczerstwa kurierkowe. Ale i Kurier nie znalazł
łaski u młodych narodowców, gdyż wybito szyby w warszawskiej filii tego pisma”

27

. Wybicie

szyb w tym dniu przez nacjonalistycznych bojówkarzy w gazetach ulegających żydo-
komunistycznym wpływom potwierdzała też ówczesna prasa: „Po wiecu w Filharmonii
oenerowcy powybijali szyby w redakcji “Wiadomości Literackich”, w administracji “IKC”, w
redakcji “Płomyka”.

Do ciekawego i związanego z tematem incydentu doszło również w listopadzie, przy

okazji blokady Uniwersytetu. Opisuje go L. Krzywicki, starając się, mimo swoich sympatii
politycznych, zachować obiektywizm: „Wieczorem dnia 24 listopada, po wiecu studentów
lewicowych, przedostała się właśnie tędy gromada złożona z paru dziesiątków młodzieży w
opaskach czerwonych, przedarła się na dziedziniec, tutaj poturbowała przy odpowiednich
okrzykach młodzież endecką i wydostawszy się bramą na Krakowskie Przedmieście zmieszała
się z tłumem. Endecy nie byli przygotowani na taką niespodziankę. Prawdopodobnie jest
przesadą opowieść lewicowców, iż przed nimi przeciwnicy pierzchali tchórzliwie, ale fakt
pozostaje faktem, iż ci okazali wielką niezaradność wobec niespodziewanej sytuacji. Trzeba
było sprowadzić pogotowie (...)”

28

. (Gwoli wyjaśnienia: Krzywicki utożsamia endeków z

oenerowcami i stosuje te nazwy wymiennie).

W roku następnym 1937, o pierwszych ekscesach i starciach narodowców z lewicowcami

źródła donoszą dopiero przy okazji pierwszego maja. Być może takie kilkumiesięczne
„uspokojenie” spowodowały ostre represje władz po blokadzie wobec odłamu ONR
uznawanego za bardziej bojowy, czyli “bepistów”. W każdym bądź razie z relacji socjalistów
z 1 maja wynika, że „(...) Cały pochód był olbrzymi, lecz nastrój nieco mniej bojowy niż w
1936 roku. (...) Milicja PPS i AS zajmowały się tylko walką z atakami ONR”.
Dużo bardziej
obszerna, a co za tym idzie wartościowa dla tematu jest relacja komunistycznego
sprawozdawcy: „Liczyliśmy na to, że będą napady i cała robota szła w tym kierunku, ażeby je
odeprzeć. Udało się to dzięki zgraniu milicji związ. i pps-owskiej oraz taktownemu
zachowaniu się AS. Już na rozmowach ustaliliśmy taki podział pracy, że milicje związkowe

background image

mają gł. pilnować porządku w szeregach, a część partyjnej i A.S. zwracać uwagę na zewnątrz.
Tak też było (...) Cała uwaga Akcji Socj. była skierowana na chodniki i dzięki temu narowcy
oberwali morowo. Główna ich zbiórka była na rogu Alei Jerozolimskich i Nowego świata.
Było tu około 100 studentów i drugie tyle lumpów z “Cyrku” (...) Ale skoro tylko pochód
nadszedł, spostrzeżonoich i otoczono kordonem Akcji Socj. i milicji. Nie mogli się ruszyć
nawet, dopiero gdy cały pochód przeszedł, usiłowali wszcząć awanturę, dostali lanie (...)
Krzyczeli z daleka, uformowali demonstrację z 300 ludzi i poszli na Plac 3-ch Krzyży (...)
Były dwa wypadki strzelania do pochodu, ale policja zjawiała się dopiero gdy milicja
dobierała się do skóry prowokatorów”

29

. ONR-owcy, jak widać, starali się, by „tradycja

polityczna” nie zaginęła, lecz niestety dla nich, odbywało się to ze zmiennym szczęściem.

Także w tym miesiącu do swoistego apogeum dochodzi nacjonalistyczna kampania

skierowana przeciw opanowanemu przez siły lewicy Związkowi Nauczycielstwa Polskiego.
ONR, jak zazwyczaj, nie pozostał gołosłowny. „Falanga” z początku czerwca informowała:
„28 niewykryci sprawcy dokonali zamachu petardowego w domu przy ul. Smulikowskiego 1
gdzie mieszczą się biura wydawnictw osławionego akcją bezbożniczą i komunist. ZNP. Na
trzecim piętrze gmachu wybuchły 2 petardy, jedna z materiałem zapalającym, draga z
kruszącym. Siła wybuchu była b. duża, w całym domu powylatywały szyby i uległy zniszczeniu
wszystkie drzwi na klatce schod. Ponieważ wybuch wzniecił pożar zawezwano straż
ogniową”.
Inny autor, T. Kozanecki, przytacza bardzo podobną relację, nawet nieco
dokładniejszą, z tym, że akcja ta ma już konkretnych wykonawców, a nie „niewykrytych
sprawców”. Niestety nie podaje on źródła pochodzenia tego tekstu. „W specjalnie
ogłoszonym komunikacie ONR czytamy: W piątek 28 V 1937r. o godz. 11 min. 30 w południe
grupa bojowa ONR dokonała zamach na siedzibę ZNP w Warszawie przy ulicy
Smulikowskiego 1. W czasie największego ruchu podłożono na 3piętrze domu bombę
zapalającą (termitową) i kruszącą. Wskutek wybuchu zniszczone zostały wszystkie urządzenia
biurowe... pożar objął dwa piętra... ZNP jest organizacją bezbożniczą, deprawującą
młodzież...”

30

. Udało mi się odnaleźć też głosy, związane z tą kwestią, a sugerujące, iż dla

oenerowców ważniejsze było samo podkładanie ładunków wybuchowych, niż realizowanie w
ten sposób zastraszania politycznych przeciwników. „By stworzyć klimat strachu i terroru
bojówka rozpoczęła detonowanie bomb na “wrogim” terytorium. Niektóre z celów miały
charakter polityczny. Jedna z bomb eksplodowała w siedzibie głównej Związku
Nauczycielstwa Polskiego, który miał liberalno-socjalistyczne kierownictwo. Nie było ofiar
lecz wskutek wybuchu zniszczona została część budynku”

31

. Według mnie jednak, teoria

korzystania z materiałów wybuchowych przez ONR, jako „sztuka dla sztuki”, nie ma zbyt
mocnych podstaw merytorycznych.

Jak już wiadomo, pewnego rodzaju okazją do starć narodowych radykałów z lewicowcami

były święta - raz narodowe, raz robotnicze. 15 sierpnia obchodzono dorocznie święto z okazji
„Cudu nad Wisłą”, tak też było i w 1937r. „Falanga” z 24.08. pisała: „Nie obeszło się
oczywiście bez zajść z socjalistami, którym solą w oku jest obchód rocznicy wyparcia komuny
z granic Polski. Na pl. Narutowicza grupa socjalistów usiłowała ściągnąć z samochodu
rozdającego ulotki “Falangi” narodowca. Wtedy Falangowcy zeskoczyli z samochodu i
odbyła się krótka rozprawa, w której jeden z napastników został pobity kolbami rewolwerów.
Zalanego krwią uprowadzili do domu towarzysze”.

W jednym z następnych numerów ten sam ONR-owski organ prasowy napisał o kolejnym

starciu, które raczej nie miało charakteru spontanicznego, ani cech przypadkowości. „W dniu
31.08 grupa złożona z 7 osób (o 1900) zdemolowała lokal żydowsko-bolszewickiej
ekspozytury Kominternu istniejącej pod firmą pol. biura podróży “Union Lloyd” przy
Chmielnej 44. Wg zeznań pracowników żydów, którzy w tym czasie byli w biurze wtargnęło do
lokalu 7 mężczyzn, którzy po sterroryzowaniu rewolwerami obecnych przystąpili do
niszczenia urządzeń biura. (...) Jednego sprawcę zatrzymała policja”

32

. Niezwykle

background image

interesujące fakty, związane z tym zdarzeniem, ujawnia wspominany już członek NOB, tym
razem także bezpośredni uczestnik akcji. „Od dłuższego czasu bolesnym cierniem dla władz
była działalność “Inturista” w Warszawie, który był bardziej centralą wywiadu sowieckiego
niż biurem podróży. Oddział II zwrócił się do Piaseckiego z propozycją, abyśmy napadli na to
biuro i zdobyli materiały. Zapewniono, że policja nie będzie przeszkadzać. Biuro to położone
było w centrum miasta, ulicy nie pamiętam. Bojówka nasza rzuciła bardzo hałaśliwą bombę
oszałamiającą (dostarczoną przez “dwójkę”), nikogo ona nie zraniła, ale narobiła dużo
hałasu. Personel dzwonił na policję, która naturalnie nie przyjechała, zresztą druty
telefoniczne były częściowo zerwane. Splądrowaliśmy z bronią w ręku cały lokal i wpadły
nam w ręce kapitalne materiały o działalności i kontaktach wywiadu sowieckiego. Ofiar w
ludziach nie było. Wszystko co znaleźliśmy, przekazaliśmy “dwójce”. Natychmiast po akcji
jak zwykle rozjechaliśmy się po całej Polsce”

33

.

Opisane tu “rewelacje” należałoby jednak traktować z dużą rezerwą. Szczególnie

wątpliwości może budzić fakt, jak opowiadający - szeregowy członek NOB, formacji bardzo
ściśle zakonspirowanej, także w kontaktach wewnętrznych (o czym zresztą on sam
wspomina) - mógł wiedzieć, że akcja jest z czyjegoś polecenia, że “dwójka” gwarantuje brak
konsekwencji, co dzieje się ze zdobytymi materiałami itd. Ale być może wszyscy uczestnicy
wydarzenia byli tak poinformowani, co jednak zdawałoby się przeczyć podstawowym
zasadom konspiracji, jakże potrzebnej ONR-owi w ówczesnej sytuacji.

Lewica także podejmowała akcje zaczepne. Miały miejsce przypadki atakowania

wybijających się działaczy oenerowskich przez lewicowe bojówki. Przykładem tego był
napad na Andrzeja Świetlickiego, będącego w kręgu osób najbliższych Piaseckiemu. „We
wtorek dn. 21 wrz. w godzinach południowych do idącego ul. Polną znanego działacza
narodowo-radykalnego kol. A. Świetlickiego podeszło kilku drabów i ze słowami <To za
organizowanie hecy antysemickiej> - rzuciło się na niego. Kol. Świetlicki zdołał obronić się
napastnikom, którzy zbiegli (...) Kol. Świetlicki jest ranny w rękę”

34

. Nie wiadomo na ile

eskalację starć powodowały tego typu akcje, a następnie chęć odwetu, a na ile była ona
wynikiem planowej kampanii terrorystycznej. Faktem jest, że już w kilka dni po omówionym
zdarzeniu, miał miejsce kolejny wybryk, który sprawozdanie policyjne przypisało ONR-owi.
Mianowicie „26.09 odbył się Ogólnopolski Zlot Młodzieży PPS - ok. 5 tys. maszerowało w
pochodzie. (...) Poza faktem rzucenia petardy przy zbiegu N. Świata i Al. Jerozolimskich, tuż
po przejściu pochodu przebieg zlotu nosił na ogół charakter spokojny”.
Natomiast relacja
lewicowego organu prasowego, którą zacytowała “Falanga” z 5 X 1937r. jest już dużo
bardziej dramatyczna, choć tylko trochę bardziej szczegółowa: „Drugiego aktu terroru
dokonano anonimowo. Po godz. 13 u zbiegu N. Światu i Al. Jerozol. rzucono bombę o wielkiej
sile wybuchowej w stronę oddalającego się już pochodu młodzieży socjalist. Ofiarą padło 18
przechodniów. Sprawcy zamachu zbiegli pod osłoną bojówki”

35

. O tymże samym zamachu,

domniemanego autorstwa ONR, prawdopodobnie pisze Sz. Rudnicki, jednak dosyć znacznie
przekręcając fakty. Mianowicie w jego pracy odnajdujemy następujące fragmenty: „Falanga
doniosła (...) 4 listopada o napadzie na lokal Bundu (...) Tego samego dnia rzucono bomby na
pochód młodzieży socjalistycznej - 17 osób rannych”

36

. Otóż było to nie 4 listopada, a 5

października (relacja, a nie wydarzenie). Liczba rannych też się nie zgadza z relacją prasową,
co prawda tylko o 1 osobę. Nie ma tu jasności co do źródeł, z których skorzystał ten znany
badacz dziejów ONR.

Wydarzeniem o wielkim znaczeniu dla narodowego radykalizmu był wiec zwołany w dniu

28 listopada 1937r. Tak duże, publiczne wystąpienie ONR „Falanga”, musiało także
zmobilizować ugrupowania lewicowe, którezapragnęły czynnie rozprawić się z „faszystami”.
Z. Przetakiewicz, szef ochrony wiecu, tak wspominał te wydarzenia: „Tego dnia głównym
zadaniem była ochrona wiecu (...) Jak już wcześniej wspomniałem, lewica miała w Warszawie
liczne, dobrze zorganizowane bojówki, które wielokrotnie atakowały nasze zebrania.

background image

Ponieważ wiec w Cyrku Staniewskich był wcześniej rozreklamowany (ulotki) było pewne, że
któraś z organizacji lewicowych podejmie próbę rozbicia go. (...) Sala, w której wiec się
odbywał, mogła pomieścić do 3000 widzów. W takim tłumie nie było rzeczą trudną wejście
nawet pokaźnej bojówki naszych przeciwników. (...) Incydentów w zasadzie nie było poza
próbą rozbicia zebrania podjętą przez grupę socjalistów, która weszła na salę i w pewnym
momencie zaczęła zagłuszać przemówienie Piaseckiego, wznosząc okrzyki: Niech żyją
pięcioprzymiotnikowe wybory! Chleba! Pracy! Członkowie NOB szybko opanowali sytuację -
z Cyrku wyniesiono socjalistów, w tym m.in. Janka Krasickiego”

37

.

Relacje aktywistów socjalistycznych, biorących udział w zajściu potwierdzają powyższe

słowa, przyznając, że akcja ta nie skończyła się dla nich zbyt optymistycznie. Jednym z nich
był T. Koral, działacz ZNMS: „Cała młodzież OM TUR, starzy robotnicy i ZNMS postanowili
rozbić mityng. Udało się nam dostać do cyrku i tu rozpoczęliśmy obstrukcję. Rozpoczęła się
krwawa bójka. Nasi robotnicy dzielnie bronili się i atakowali. Ja blisko podbiegłem do
Piaseckiego, nastąpiło zwarcie, ale bojówka unieszkodliwiła nas, byłem ranny, tak jak tow.
Kazimierz Dębicki, Janek Krasicki i wielu innych ”

38

. Podobnie relacjonował E. Rudziński w

swoich wspomnieniach na temat Władysława Pisarka, również czynnego działacza lewicy z
tego okresu, sugerując jednak, że akcja ta mimo krwawych strat przyniosła zamierzony
skutek. „Wśród tych, którzy ochotniczo opuścili gmach redakcji Robotnika i udali się na salę
faszystowskiego wiecu, był i Władek. Zaczęli przeszkadzać mówcom przez wznoszenie
okrzyków antyfaszystowskich. Doprowadziło to do ogólnego zamieszania na sali i zerwania
wiecu. Skutki odczuli inicjatorzy na własnej skórze. W walce z bojówkami oenerowskimi wielu
z nich zostało dotkliwie pobitych”

39

. Tyle relacji uczestników bezpośrednich.

Mnie najbardziej obiektywne, bo pozbawione emocji politycznych, wydają się słowa z

książki autorstwa A. Dudka i G. Pytla: „(...) z sali padł okrzyk: <Niech żyją
pięcioprzymiotnikowe wybory>. Okazało się, że pochodził on z kilkudziesięcioosobowej grupy
bojówkarzy socjalistycznych, którzy przybyli na wiec. Doszło do bijatyki, w której najbardziej
ucierpieli znajdujący się w mniejszości przeciwnicy. Do szpitala odwieziono czterech młodych
socjalistów, w tym także siedemnastoletniego Janka Krasickiego (...). Otrzymał on trzy
głębokie rany głowy. Po usunięciu socjalistów wiec kontynuowano. (...) Po zakończeniu wiecu
doszło ponownie do starć z socjalistami, ale nie przybrały one większych rozmiarów dzięki
interwencji dużych sił policyjnych”.

Natomiast sprawozdania prasowe, co charakterystyczne, były bardzo subiektywne.

Wszystkie je przytoczyła w następnym numerze „Falanga”. Nawet liczba uczestników
zgromadzenia została zmanipulowana w relacjach - różnice są bardzo duże, a proporcjonalne
do sympatii danej gazety do narodowych radykałów. Przykładowo: „Kurier Poranny” pisze o
1 tys. uczestników, „Dziennik Ludowy” o 1,2 tys., „Goniec Warszawski” o 1,5 tys., „IKC” i
“Wieczór Warszawski” o 2 tys., „Słowo” o 2,5 tys., zaś „Falanga” o 3 tys. Co do samego
przebiegu wiecu rozbieżności też są spore: „(...) Gdy Kwasieborski wypowiedział się
przeciwko wyborom, sala odpowiedziała <niech żyją pięcioprzymiotnikowe wybory>
zagłuszając mówców, którzy mimo megafonu nie zdołali uciszyć wrzawy. Wtedy do czynu
wystąpiła bojówka ONR z niejakim “Kozłem” na czele, znanym w kołach kryminalnych
osobnikiem. W wyniku akcji szereg osób odniosło rany”

40

.

Kolejna relacja wskazuje na chyba jeszcze większą niechęć gazety do narodowców niż

poprzednia: „Do zabawnego incydentu doszło w czasie przemówienia niejakiego
Kwasieborskiego, kiedy mówca ten <zdzierał maskę z demokracji> (...) ktoś wzniósł okrzyk
<niech żyją wybory> - Cała sala odpowiedziała gromko - <Niech żyją>. Manifestacja
powyższa wywołała niemałą konsternację, która zakończyła się zarządzeniem
przewodniczącego usunięcia z sali sprawcy okrzyku. Ponieważ okazało się, że nie jest on
osamotniony, wywiązała się dłuższa bójka przy pomocy pałek, lasek i krzeseł. Dalsza część

background image

zebrania odbyła się już spokojnie, jednak wobec ław znacznie opustoszałych wskutek wyjścia
oponentów”

41

.

Wileńskie „Słowo” starało się przedstawić rzecz krótko i bezstronnie pisząc: „Kiedy w

pewnej chwili bojówka PPS poczęła wznosić okrzyki za 5 przymiotnikową ordynacją
wyborczą i wyporami, milicja falangi w przeciągu kilku minut usunęła awanturujących się
socjalistów”.

Dosyć podobnie zachował się „Wieczór Warszawski”: „W chwili gdy jeden z mówców, W.

Kwasieborski wystąpił przeciw wyborom i powszechnemu głosowaniu, z grupy znajdujących
się na sali członków socjal. TUR padł okrzyk - <nich żyje pięcioprzymiotnikowe
głosowanie>. W tym momencie B. Piasecki wydał polecenie usunięcia socjalistów. Po
kilkuminutowej bójce straż porządkowa zajście zlikwidowała”

42

.

Sam sprawozdawca „Falangi” przedstawia zgromadzenie jako wielki sukces RNR, a próbę

jego rozbicia, jako nadzwyczaj nieudaną. „(Kwasieborski) Mówi o absurdzie
pięcioprzymiotnikowego głosowania. W tym momencie z lewej strony sali pada okrzyk: niech
żyją pięcioprzymiotnikowe wybory. Na sali cisza. Tylko w miejscu skąd padł okrzyk próba
jego podtrzymania (...) Z trybuny pada spokojny rozkaz Dziarmagi (...) Straż podbiega.
Krzyczący stawiają opór. To zorganizowana bojówka w sile kilkudziesięciu ludzi. (...) Krótkie,
gwałtowne starcie. Trochę okrzyków i hałasu. Kilku ludzi zwala się na ziemię. Tych wynoszą,
gdyż o własnych siłach nie mogą opuście zebrania. Resztę wyprowadzają wśród rzęsistych
ciosów. Koniec zajścia. Sala śpiewa Hymn Młodych. Po wyjściu z zebrania wrzawa. Straż
porządkowa rozpędza bojówki socjalistyczne idące na odsiecz obitym na zebr.
towarzyszom”

43

.

Oczywiście tego typu ONR-owska impreza nie pozostała niezauważona przez organa

porządku publicznego. Sprawozdanie z tego wydarzenia zaskakuje wręcz swoją oschłością.
Jest tam tylko informacja, iż w związku z wiecem antykomunistycznym organizowanym
28.11 przez Falangę Komenda Główna Akcji Socjalistycznej organizowała próbę rozbicia
tego wiecu. Próba ta całkowicie nie powiodła się.

Jeszcze w kilka tygodni po opisanych zdarzeniach ich echa przebijały się na łamy prasy,

zwłaszcza lewicowej. Potwierdzało to, iż wiec wywarł silne wrażenie. „Wspomnieliśmy o
tym, że bojówkarze falangi, którzy w Cyrku poharatali nożami i tępymi narzędziami parę
osób, uzbrojeni byli w rewolwery. Twierdzenie to oczywiście podtrzymujemy. (...) Opinia
publiczna chce mieć wyjaśnienie skąd się wzięły te rewolwery w rękach członków bojówki
ONR? Dlaczego ludzie, którzy mają na sumieniu b. wiele sprawek natury wiadomej są
posiadaczami broni palnej?”

44

.

Rok 1938 nie przyniósł już tak wielu głośnych starć narodowo-radykalnych z

lewicowcami. Wielkie oburzenie w całym kraju wzbudziła marcowa sprawa zabójstwa
księdza przez komunistę. Pisała o tym m.in. prasa narodowa: „W ubiegłym tygodniu miało
miejsce szereg manifestacji antykomunistycznych, jako reakcja na zamordowanie ks. Streicha
przez członka K.K.P. - Nowaka. Tłumy demonstrowały przed gmachem ambasady sowieckiej,
gdzie, jak doniosła prasa zostały wybite szyby. (...) Wznoszono okrzyki na cześć Ruchu
Narodowo-Radykalnego i Bolesława Piaseckiego”.
Starcia spowodowane próbami
uaktywnienia się sił lewicowych zanotowano w tym czasie na wyższych uczelniach. Doniosła
o tym oczywiście „Falanga”: „We wtorek 8 III grupy socjal-demokratycznej młodzieży
usiłowały zorganizowaćdemonstracje na wyższych uczelniach. Wspomagani przez elementy
nieakademickie socjaliści usiłowali kolportować ulotki przed Gmachem U.J.P. i Pol. Warsz.
Między młodzieżą narodowo-radykalną a socjalistami wywiązała się walka, której kilku
socjalistom odebrano pałki i dotkliwie pobito. Na placu pozostały trzy czapki fołksfrontowego
“Bratniaka” (...) W środę socjaliści zgrupowani przed U.J.P. napadli na przechodzącego
studenta. (...) Kol. Szkaradzińskiego socjaliści zranili ciężko łomem żelaznym. Rannego
opatrzono w klinice szpitala św. Rocha”

45

. Z tego samego dnia także udało się odnaleźć

background image

policyjną notatkę, z której wynika, że w dniu 9 III miało miejsce wywołanie bójki ulicznej
przed gmachem Uniwersytetu Warszawskiego im. Józefa Piłsudskiego pomiędzy członkami
ONR (grupy ABC) i członkami ZNMS. Wbrew pozorom policja niekiedy lepiej orientowała
się w takich wydarzeniach niż prasa. Przykładowo również ze sprawozdania policyjnego
dowiadujemy się, że dziewięć dni później (18 III) miało miejsce (być może jako odwet za
poprzednie napaści) „(...) najście bojówki ONR gr. Falanga na lokal ZNMS przy ul. Al.
Jerozolimskie 36 oraz pobicie członków ZNMS”

46

.

Marzec 1938r. nie był bynajmniej miesiącem spokojnym na UW. Zajścia i walki

oenerowców z siłami lewicy powtarzały się niemalże co kilka dni. Sytuację obrazuje
dramatyczna wręcz relacja studenta-socjalisty z wiecu „Legii Akademickiej” - ówczesnego
wojskowego przysposobienia studentów. Potwierdza ona, iż atmosfera polityczna tamtych dni
była faktycznie dosyć napięta. „Wiec przemienił się w pogrom. Rozwarły się wrota
audytorium i z hasłem obrony Polski przed hitlerowcami, narodowcy zaczęli uganiać się za
Żydami i lewicowcami, którzy przyszli tu mając ze strony dowództwa Legii gwarantowane
bezpieczeństwo. (...) Wyciągnięto przeciw nam pałki i kastety. A nas było za mało aby podjąć
walkę”

47

. W miesiącu następnym było dosyć spokojnie, jednak już w kolejnym politycznej

tradycji stało się zadość. W związku ze świętem pierwszomajowym doszło do zbiorowego
wystąpienia ONR - na terenie miasta stołecznego odbyła się nielegalna demonstracja
przeciwko uczestnikom obchodów. Katalog starć ONR-owców z członkami ugrupowań
socjalistycznych i komunistycznych zamykają dwa wydarzenia udokumentowane każde tylko
jednym źródłem. Jedna z listopadowych „Falang” napisała: „W czwartek 3 b.m. wieczorem
miał miejsce napad bojówki na lokal kierownictwa Dzielnicy Warszawskiej przy ul. Kruczej
31. Ok. 20.30 wtargnęło do lokalu kilkudziesięciu uzbrojonych ludzi. Napastnicy rzucili się z
nożami na urzędujących członków kierownictwa RNR i członków organizacji. Po krótkiej
walce napastnicy zostali silą usunięci z lokalu. Podczas zajścia padło kilkanaście strzałów.
Bojówka fołksfrontowa uciekła w popłochu unosząc kilku rannych. Postrzelony został m.in.
ciężko prowodyr bojówki, niejaki Kaszuba, który zmarł po przewiezieniu do szpitala”

48

. Fakt,

że podobno była ofiara śmiertelna i nigdzie indziej nie ma o tym wzmianki, powinien budzić,
moim zdaniem, chociażby nieufność.

Z kolei E. Rudziński daje sprawozdanie z pewnego wiecu zorganizowanego „(...) na

Rynku Starego Miasta w Warszawie w końcu 1938 roku pod hasłami obrony zagrożonego
Gdańska i Wybrzeża. W demonstracji biorą udział wszystkie oficjalne organizacje społeczne.
Na Rynku znajdują się także sztandary związków zawodowych i TUR-u. (...) Wyciągnięte w
pozdrowieniu pięści robociarskie i hymn robotniczy stają się wyzwaniem dla grup ONR,
znajdujących się w pobliżu. ONR-owcy nie zważając na wyjątkowe okoliczności, rzucają się
na sztandary robotnicze. Uzbrojeni w pałki i kastety bojówkarze osiągają chwilowo
przewagę. Z niespodziewaną odsieczą przychodzą robotnikom oddziały Związku
Strzeleckiego. Napastnicy zostają odparci”

49

.

Akcja bezpośrednia w wydaniu ONR nie miała wyłącznie charakteru zaczepnego, jakby to

chcieli widzieć niektórzy. Jednakże swoich wystąpień, także zaczepnych oraz stosowanych w
nich środków narodowi radykałowie się nie wstydzili. Ich zdaniem uderzenia w lewicę były
jak najbardziej słuszne i konieczne jako kierowane we „wrogów Narodu” stojących na drodze
do Nowej Polski.

background image

PRZYPISY

1.

AAN, MSW 868, s. 3

2.

A. Tymieniecka, Warszawska organizacja PPS 1918-39, Warszawa 1982, s. 195

3.

K. Kawęcki, Działalność i myśl społeczno-polityczna ONR-ABC (praca

doktorska z 1985r.), s. 40-41

4.

AAN, KZMP 159/VI-17 t. 6

5.

Klęska komunistów na Pradze, „Sztafeta” z 19 V 1934r., notka redakcyjna

6.

R. Toruńczyk, KZMP 1933-36, Warszawa 1970, s. 114

7.

Napad na zebranie robotników ONR - krwawe starcie na Woli, 5 rannych.

Obozowcy odparli napad, „Sztafeta” z 30 V 1934r., notka redakcyjna

8.

J. Tomicki, Warszawska organizacja PPS 1929-1939, Warszawa 1982, s. 269

9.

A. Tymieniecka, op. cit., s. 195

10.

T. Jabłoński, Młodość mego pokolenia, Warszawa 1978, s. 346

11.

Uzasadnienie rozwiązania ONR za: K. Kawęcki, op. cit., s. 59

12.

Sz. Rudnicki, op. cit., s. 251

13.

W-wa walczy z Narą, „Tydzień Robotnika” z 10 VI 1934r., notka redakcyjna

14.

PPS..., s. 946

15.

AAN, KZMP 159/VI-17 t.6 s. 27

16.

T. Kozanecki, Z dziejów walk studenckich, Warszawa 1955, s. 140

17.

A. Garlicki, Pierwsze maje, Warszawa 1984, s. 234

18.

S. Minorski, Opowieść o „Życiu”, Warszawa 1958, s. 238

19.

AAN, KPP 158/XII-22 t.l4 (relacja z 1 V 1936r.)

20.

Politechnika Warszawska 1915-65 (praca zbiorowa) Warszawa 1965, s. 259-60

21.

S. Minorski, op. cit., s. 247

22.

Ibidem, s. 346-47

23.

J. Tomicki, Stanisław Dubois, Warszawa 1980, s. 99-100

24.

Sz. Rudnicki, op. cit., s. 268

25.

AAN, MSW 859, K. Rz. 297/VII-7

26.

Sz. Rudnicki, op. cit., s. 304

27.

L. Krzywicki, Wspomnienia, Warszawa 1957-59, s. 364

28.

L. Krzywicki, op. cit., s. 338

29.

AAN, KPP 158/XII 22 t.15 s. 100-101

30.

T. Kozanecki, op. cit., s. 165

31.

L. Blit, The Eastern Pretender, Londyn 1965, s. 53

32.

„Falanga” z 5 IX 1937r.

33.

W. Sznarbachowski, 300 lat wspomnień, Londyn 1997, s. 148-49

34.

Napad komunistów na kol. Andrzeja Świetlickiego, „Falanga” z 28 IX 1937r.,

notka redakcyjna

35.

Jeden dzień w W-wie, „Falanga” z 5 X 1937r., notka redakcyjna (za

„Dziennikiem Ludowym” z 27 IX 1937r.)

36.

Sz. Rudnicki, ONR- Falanga czyli antysemityzm totalny w: Biuletyn ŻIH nr 3

(159) s. 53

37.

Z. Przetakiewicz, Od ONR-u do PAX-u. Wspomnienia, Warszawa 1994, s. 26-27

38.

PPS..., s. 486 (za A. Dudek i G. Pytel, op. cit., s. 90)

39.

E. Rudziński, R. Olszyna, op. cit., s. 180

40.

„Falanga” z 7 XII 1937r. (fragment podawany za „Dziennikiem Ludowym” z 29

XI 1937r.)

41.

Ibidem (za „Czasem” z 29 XI 1937r.)

42.

Ibidem (za „Wieczorem Warszawskim” z 29 XI 1937r.)

43.

Ibidem

44.

„Falanga” z 21-28XII 1937r. (za “Dziennikiem Ludowym”)

45.

Bojówka socjal-demokralyczna poraniła narodowca na uniwersytecie, ibidem,

notka redakcyjna

46.

Ibidem

47.

K. Koźniewski, Różowe cienie, Warszawa, 1960, s. 411

48.

Napad bojówki fołksfrontowej na lokal RNR w Warszawie, “Falanga” z 8 XI

1938r., notka redakcyjna

49.

E. Rudziński, op. cit., s. 107

background image

4. Wystąpienia antysanacyjne

ONR powstał na gruncie krytyki dotychczasowej taktyki Obozu Narodowego, który, mimo

swojej siły, został zepchnięty przez sanację do głębokiej opozycji. Narodowy radykalizm,
poprzez wprowadzenie nowych haseł oraz zupełnie nowatorskiego stylu działania, miał
ambitne plany przejęcia władzy w Polsce. Rządy sanacyjne oceniano niezwykle negatywnie,
podnosząc postulaty permanentnej walki z ich antypolską polityką. Szybki i dynamiczny
rozwój ugrupowania, bezkompromisowa realizacja głoszonych haseł z pewnością
przestraszyła obóz rządzący. Już w około miesiąc po powstaniu ONR, na jego drugim
masowym wystąpieniu publicznym (20 V), sanacja zdecydowała się na swoistą demonstrację
siły. „(...) Wydział Stołeczny ONR zorganizował wycieczkę do Międzylesia pod Warszawą. Był
to jakby zlot pierwszych ośrodków ONR z Warszawy. Wzięło w nim udział około 600 osób. W
Międzylesiu, po Mszy Św., odbyła się defilada, którą przyjął Mieczysław Prószyński. Podczas
defilady interweniowały zmobilizowane oddziały policji. Ponad 100 osób, pod zarzutem
zakłócenia spokoju publicznego, zostało aresztowanych”

1

.

Relacja prasy narodowo-radykalnej jest co do tego zdarzenia dużo bardziej szczegółowa:

„W pierwszy dzień Zielonych Świątek oddział stołeczny ONR zorganizował wycieczkę 600
osób do Międzylesia. Odbyła się tam Msza Św., a następnie defilada i zabawa. W pewnym
momencie pojawiło się ponad 100 policjantów. Bez oporu zatrzymali oni wspomagani przez 3
samochody pancerne i kilkanaście motocykli ponad 300 osób, przewiezionych następnie do
Warszawy, co wywołało w mieście niemałą sensację. Zachodzi pytanie po co przemęcza się
policję każąc w uroczysty dzień rozpraszać wycieczki. (...) 120 obozowców przed sądem
starościńskim - skazani na grzywny od20 do 200 zł z ewentualną zamianą na areszt. 8
przewiezionych na Pawiak za czynną napaść na policjantów”

2

. Akcja ta jednak wcale nie

zahamowała prężnego rozrastania się organizacji. Zapewne wielu jej członków i sympatyków
tylko utwierdziło się we wcześniejszym oświadczeniu jednego z czołowych aktywistów, M.
Prószyńskiego, iż „O.N.R. dzieli od sanacji mur żydowski”. Po krótkim okresie istnienia
ONR został po prostu zdelegalizowany i po dostosowaniu się do nowych warunków
rozpoczął działalność nielegalną, a właściwie, gwoli ścisłości, półlegalną. Cały czas
utrzymywano w propagandzie ostrą linię antyrządową, zaś okresowe kontakty z sanacją były,
moim zdaniem, instrumentalne i miały przynieść korzyści doraźne. Jedne z pierwszych
wytycznych ONR głosiły: „Polak jest sanatorem przez głupotę lub dla interesu. Jeżeli jest
przez głupotę trzeba go uświadomić (...) Gdy walczy z ONR dla interesu (...) trzeba mu
zagrozić karą, gdy walczy dalej z ONR należy uznać go za wroga rew. nar.”

3

. Narodowi

radykałowie dosyć szybko adaptowali się do działalności konspiracyjnej. Ogniskami
aktywności antysanacyjnej stały się przede wszystkim szkoły wyższe, w większości
opanowane przez młodzież narodową. Jedna z ulotek poprzedzających ostre wystąpienia
antyrządowe ogłaszała: „Dopóki trwa dyktatura, dopóki rząd broni Żydów, dopóki służy złotej
międzynarodówce, dopóki trwa chaos społeczny, trwa nędza i wyzysk, dopóty jawna
działalność ONR jest niemożliwa. Byłoby to dekonspiracją ludzi, kompromitacją idei i
zejściem na kompromisy z ustrojem żydosanacyjnym”.
Na samych uczelniach starcia między
ONR-owcami a młodzieżą pro-rządową należały raczej do rzadkości, a to z tej prostej
przyczyny, że „sanatorzy” nie byli w stanie nawiązać walki, ze względu na swą znikomą
liczebność, malejącą jeszcze w drugiej połowie lat ‘30. Kamieniem węgielnym nastrojów
antysanacyjnych wśród młodzieży były płatności za naukę, bardzo wysokie jak na możliwości
akademików. Sprawozdanie MSW na temat nastrojów studenckich stwierdzało: „Walka o
zniżenie opłat, frontem zwrócona przeciw rektoratom i przeciw Ministerstwu Wyznań
Religijnych i Oświecenia Publicznego, zasadniczo jednoczyła wszystkie ugrupowania
akademickie bez różnicy przekonań, od Młodzieży Wszechpolskiej, członków b. O.N.R. i

background image

Sekcji Akademickiej Stronnictwa Narodowego, aż do komunizującego Związku Niezależnej
Młodzieży Socjalistycznej i typowo komunistycznej O.M.S. Życie”.

W pewnym stopniu potwierdzeniem tych słów był strajk antyopłatowy na Politechnice, w

którym jednak zdecydowanie pierwszoplanową rolę odegrali oenerowcy. „W dniu 9 III na
terenie Politechniki odbył się wiec antyopłatowy, na który zjawili się tłumnie także studenci z
innych uczelni: Uniwersytetu, gdzie ONR przez krwawe awantury antysemickie (4 III)
doprowadził do zawieszenia zajęć, i Szkoły Nauk Politycznych, skąd policja poprzedniego
dnia siłą usunęła strajkujących. Wobec trzy i pół tysięcznej rzeszy młodzieży, nowy prezes
Bratniej Pomocy M. Ostromęcki proklamował strajk okupacyjny, wysuwając jedynie hasła
ekonomiczne. Przemawiający z ramienia lewicy Rumiński i Zubrzycki próbowali wprowadzić
elementy polityczne, ale zostali zakrzyczani przez silny liczebnie ONR. Kierownictwo strajku
objął były prezes Bratniej Pomocy T. Salski (...) Po południu gmachy Politechniki zostały
obstawione przez policję, która jednak w myśl obowiązujących przepisów nie mogła wejść na
teren uczelni bez zgody rektora”

4

.

Przebieg samego strajku dobrze oddaje jednak relacja uczestnika wydarzeń,

komunistycznego sprawozdawcy: „Rozpoczęła się okupacja. W ciągu pierwszego dnia aż do
wieczora dostęp do Polit. był wolny, to też liczba okupujących ją znacznie wzrosła, przyczem
b. wielu niepolit. ONR skupiła swoją bojową org. w liczbie (...) 400 ludzi, byli tam pono i
nieakademicy. (...) należy stwierdzić, że w pierwszym i drugim dniu był całkowicie ONRowski
porządek (śpiewy, modlitwy itp.) kierownictwo strajku było całkowicie w ich rękach, nasi byli
tylko w kierownictwach poszczególnych grup. ONRowcy dawali tylko komunikaty w sprawie
żywności itp. - natomiast ani słowem nie wspominali o wynikach rokowań z władzami. (...)
poczęły pojawiać się objawy niezadowolenia”

5

. W wyniku pertraktacji kierownictwo strajku,

całkowicie zmonopolizowane, jak czytamy w relacjach, przez młodzież narodowo-radykalną,
zdecydowało się na jego zakończenie. Być może nie chciano doprowadzić do eskalacji żądań
oraz do odbierania ONR jako formacji nie tylko antysanacyjnej, ale wręcz antypaństwowej.
Taka „zdrada” oburzyła wielce lewicę, która gwałtownie zaprotestowała i chciała koniecznie
kontynuować protest. Mimo wszystko przywódcy ONR-u dokonali dalszych posunięć. Na
hasło „strajk bez komunistów” szybko i sprawnie usunięto z terenu uczelni Rumińskiego i
innych działaczy „Życia”. Salski wygłosił wówczas kolejne przemówienie, a po nim w
imieniu senatu zabrał głos prof. Chrzanowski, który zagwarantował nie usunięcie nikogo z
uczelni, nie karanie za strajk, przesunięcie terminu wpłaty drugiej raty czesnego, liczne ulgi
oraz postawienie w Ministerstwie sprawy opłat w bardzo kategorycznej formie. Pod presją
bojówek ONR-u strajk został zakończony. Sz. Rudnicki w swojej krótkiej na ten temat relacji
nieco inaczej widzi przyczynę szybkiego zakończenia tej antyrządowej akcji protestacyjnej.
„NaPolitechnice Warszawskiej oenerowcy pod wodzą Tadeusza Salskiego ogłosili blokadę
uczelni (9-11 III 36). W trakcie tej blokady usunęli z gmachu członków “Życia” i innych
organizacji lewicowych, co nie znalazło uznania nawet u niektórych członków ONR. Ze
strachu, że robotnicy warszawscy mogą ogłosić strajk solidarnościowy, blokadę przerwano
wbrew woli większości studentów. Przeciwko opornym wystąpiły bojówki ONR”

6

. Dla mnie

osobiście jest niezrozumiałe, dlaczego narodowo-radykalni mieli by się obawiać
solidarnościowego strajku robotników, przecież w prawie każdym numerze prasy ONR-
owskiej z tego okresu miało miejsce podkreślanie właśnie akademicko-robotniczego
charakteru ruchu.

Wracając jednak do okupacji Politechniki - nielegalna „Sztafeta” pisała: „Przed

kilkunastoma dniami odbyły się w Warszawie rozruchy studenckie. Kilka tys. młodzieży
akademickiej, okupowało przez 3 dni gmach politechniki. Równocześnie do 3 tys. ludzi liczące
oddziały demonstrowały na mieście przeciw sanacji. Całe miasto zostało poruszone. Żywy
kontakt ze społeczeństwem Warszawy - nawiązany. Zachowanie policji - chamskie i
bestialskie. Jeden ze studentów skatowany w kościele w. Krzyża zmarł w szpitalu Św. Rocha.

background image

Rozruchy te były próbą sił i sprawności techn. sekcji akademickiej ONR w stolicy. Próba
wypadła dobrze”

7

. Relację tę niejako potwierdza i uzupełnia L. Krzywicki: „Akademicy,

rozpraszani, wciąż zbierali się ponownie - dopiero rozproszono ich ostatecznie przed
pomnikiem Kopernika a kościołem Świętego Krzyża, paru opatrywać musiało pogotowie i
umieścić w szpitalach. Inny pochód, lewicowy podążył ku Ministerstwu Oświecenia”.
Wkrótce po tych burzliwych wydarzeniach, które uzmysłowiły zapewne obozowi rządzącemu
jego „popularność” wśród studentów, Minister Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego
wydał specjalny okólnik, w którym m.in. czytamy: „(...) mogą odbywać się za każdorazowem
zezwoleniem rektora zgromadzenia akademickie w obecności rektora lub jego delegata. W
zgromadzeniach tych mogą brać udział wyłącznie słuchacze danej szkoły, przytem wolno
omawiać tylko sprawy, ściśle związane z życiem akademickiem, zgodnie z zapowiedzianym i
przez rektora zatwierdzonym porządkiem obrad. (...) powinien być zastrzeżony udział rektora
(...) z prawem rozwiązania /przerwania/ zebrania w razie, gdy jego przebieg nie będzie
zgodny z zatwierdzonym programem lub zajdzie obawa o mogące zakłócić życie szkoły
zagrożenie bezpieczeństwa, spokoju i porządku publicznego”

8

. Gwałtowne zajścia nie

ominęły też jesienią 1936r. SGH. Ich powodem były zarówno wysokie opłaty za studia oraz
posunięcia rektora uczelni, Miklaszewskiego, zresztą zaciekłego piłsudczyka, prześladującego
zdaniem ONR, młodzież narodową. Hasła antysemickie były tych zdarzeń oczywistym
dodatkiem. Tak wspominał te dni L. Krzywicki, wówczas profesor tej szkoły: „Ale wracam
do zajścia z 25 października. Przybywszy przed jedenastą do Szkoły Głównej Handlowej na
wykłady zastałem wielkie drzwi prowadzące do wnętrza zamknięte na łańcuch wewnętrzny
(...) a przy łańcuchu trzech cerberów-dozorców szkolnych stojących na straży niewpuszczania
do Szkoły nie należących. (...) Okazuje się, przyszedłem po pierwszym wybuchu. Rzecz
rozpoczęła się o godzinie dziesiątej kiedy profesor Jarra skończył swój wykład. (...) zgoła nie
student Szkoły, zaczął rozrzucać dymiące świece (...) Była to mgła zasłaniająca i
zabezpieczająca. Inni schwytali ławę z bufetu, a nie mogąc wyważyć drzwi do kwestury,
wybijali nią okna wysoko nad drzwiami i rzucili przez wybite szkła do niej takież świece (...)
wydobyto węża i zaczęto lać wodę na korytarzach, następnie przerzucono go przez szyby
stłuczone do kwestury, ażeby ją zalać. (Jeden z woźnych, już przyzwyczajony do takich
wybryków, pobiegł do piwnic i zamknął dostęp wody do kranu). Dozorcy i woźni również
otworzyli okna, ażeby dać ujście gazom dymnym”

9

. Z taką wielką zaciekłością młodzież

atakowała kwestury, gdyż właśnie to był najbliższy namacalny symbol reżimu i ustalonego
przezeń (naturalnie nie bezpośrednio) czesnego. Powyższy autor przytacza także tekst jednej
z ulotek z tych dni: „W sprawie czesnego zrobiliśmy co w ramach wyższej uczelni uczynić
można było (...) Gdy to nie pomogło, pokazaliśmy, że nie tylko prosić potrafimy. (...)
Wystarczyłoby zredukować kilka luksusowych samochodów osławionej kolumny lub obciąć
dochody różnym dygnitarzom. (...) I dlatego ONR (...) wzywa was do walki o Wielką Polskę,
do walki z Jej wszystkimi wrogami - żydokomuną, która dziś stoi za rządami sanacji”.

Władze sięgnęły naturalnie w tej konfrontacji po rozwiązania najprostsze. „Przed

dwunastą w nocy przedstawiciel policji oświadczył młodzieży, iż jeżeli do tej godziny nie
zdecyduje się dobrowolnie opuścić gmachu, policja będzie ją usuwała siłą. Młodzież, widząc,
że siła jest po stronie przeciwników, poddała się. (...) Sprawdzenie legitymacji i zagarnięcie
tych, którzy nie mogli wylegitymować się do “sanatoriów” policyjnych, zakończyło sobą
zamieszki w Szkole Głównej Handlowej”

10

. Jednakże chyba największym wystąpieniem

młodych narodowych radykałów, o charakterze antyrządowym i naturalnie antysemickim (w
cytowanych już proklamacjach ONR z tego okresu widzimy, że starano się łączyć te dwie
kwestie) była blokada Uniwersytetu Warszawskiego w listopadzie 1936r. Powody akcji były
takie same jak na innych uczelniach, tyle, że przebieg okazał się dużo gwałtowniejszy.
Następująco wspominał te wydarzenia i ich okoliczności naoczny świadek i aktywny
uczestnik z ramienia RNR, Z. Przetakiewicz: „Po powrocie z wakacji 1936 roku zrobiliśmy

background image

naradę i postanowiliśmy dokonać demonstracyjnej blokady Uniwersytetu Warszawskiego. W
tym celu nawiązałem kontakt z szefem Sekcji Młodych Stronnictwa Narodowego Witoldem
Borowskim, który kierował jednocześnie Młodzieżą Wszechpolską. W rozmowach uczestniczył
również jego zastępca Jan Barański. (...) 23 listopada moi koledzy obsadzili wszystkie
kluczowe punkty Uniwersytetu. Rozpoczęła się blokada. Sparaliżowała ona na kilka dni pracę
uczelni. Władze były początkowo zaskoczone, ale szybko przeszły do kontrakcji (...) Kiedy pod
koniec trzeciego dnia blokady stało się jasne, że policja wejdzie na teren Uniwersytetu,
przypuści szturm, Borowski i Barański zaczęli się wahać. (...) Zorientowałem się, że miękną.
Szybko wezwałem swoich kolegów z RNR, otoczyliśmy ludzi z komitetu blokady i zwróciłem
się do nich: żadnej kapitulacji nie będzie, jeśli zechcą szturmować niech szturmują, będziemy
wałczyć do końca. (...) Nie mieli innego wyjścia jak przyjąć moje warunki. Po tym incydencie
rozpoczęliśmy przygotowania do odparcia ataku policji na Audytorium Maximum.
Zabarykadowaliśmy drzwi. Na dachu zgromadziliśmy wszystko co nadawało się do rzucania,
od kamieni począwszy. (...) Zbliżał się późny wieczór 25 listopada 1936 r. Na teren uczelni
weszły znaczne oddziały policji. Spostrzegłem zwarte kolumny specjalnych oddziałów policji z
Golędzinowa. Byli wyposażeni w hełmy z opadającymi na kark ochraniaczami oraz długie
pałki. Pod gmach Audytorium Maximum podjechał też wóz straży pożarnej i reflektor, którym
policja chciała nas oślepić. (...) Po paru minutach dowódca oddziału policji wydał rozkaz
szturmu. Zapalono reflektor, a wóz straży pożarnej zaczął oblewać budynek audytorium
strumieniem wody. Zwarty oddział policji zbliżył się do wyjścia i właśnie w tym momencie na
głowy atakujących posypał się grad kamieni, zbiliśmy reflektor i ugodziliśmy kilku
policjantów. Oni zaczęli wybijać szyby i wrzucać do wnętrza granaty łzawiące i gazowe. Po
pewnym czasie nie było czym oddychać. (...) Policjanci nie dopuszczali by ktokolwiek
wychodził z budynku. Przy pomocy drabin zaczęli wdzierać się do wnętrza. Po kilkunastu
minutach nasz opór był złamany”

11

.

W sumie dosyć podobna w treści jest relacja, jak zwykle dobrze poinformowanego o

wybrykach oenerowców L. Krzywickiego. „O dwunastej w nocy policja weszła na podwórze
uniwersyteckie i otoczyła gmach. Dół był zatarasowany zasiekami (...) Bojówka zaś, z
najbardziej gorąco usposobionymi obrała za miejsce obrony płaski dach gmachu.
Przygotowano tam kamienie i cegły, szczapy drzewa, skrzynie do kwiatów, znajdujące się w
oknach pierwszego piętra zostały napełnione kamieniami, tak iż przy nachyleniu te spadały z
wysokości kilku metrów na głowy policji. W ogóle dostęp od dołu do środka gmachu był
trudny, a przynajmniej wymagałby dłuższego czasu i był dość niebezpieczny dla wdzierającej
się policji. Ta postanowiła zaatakować studentów przez okna pierwszego piętra, nie
obwarowane. Rozbijano szyby i rzucano tamtędy granaty łzawe i dymiące, po czym po
drabinach wdzierano się przez okna - cała rozprawa trwała ostatecznie około kwadransa.
Część obecnych opierała się: rzucała cegły, broniła się szczapami. Na ogół młodzież nie
spodziewała się tak poważnego natarcia i wśród niej rozpoczął się popłoch. Usiłowała
uniknąć aresztu. Wielu studentów wyskakiwało z okna pierwszego piętra. Naturalnie ten i ów
potłukł się silnie”

12

. Decyzja władz o użyciu siły zaowocowała niestety sporymi stratami

materialnymi na uczelni oraz licznymi obrażeniami u uczestników zajść. „Zniszczenie
gmachu było duże, choć mniejsze niż podawały gazety. Naturalnie duże szyby w oknach były
potłuczone, jako też lampy. Niektóre wieszaki powyrywane i połamane, jak również niektóre
drzwi. Dokumenty zostały odymione rzucanymi bombami, a ponieważ zajęły się ogniem, więc
zatopiono je w potokach wody. (...) Opierających się, a wziętych na górze ze szczapami w
ręku silnie potarmosiła. Zresztą i niektórzy z policji byli mocno poturbowani”

13

. O tak

szumnych wydarzeniach napisała oczywiście ówczesna prasa. „Falanga”, widocznie woląc na
gorąco nie komentować tej akcji, przytoczyła tylko relację innej gazety, chyba nieco bardziej
szczegółową niż powyższe. „Ponieważ studenci w określonym terminie nie opuścili gmachu,
policja przystąpiła do usunięcia ich siłą. Zablokowany gmach A. Maximum, w którym

background image

poprzednio wyłączone było światło został nagle oświetlony. Przed budynek zajechały 4
motopompy i 7 hydrantów straży ogniowej. Puszczone strumienie wody wybiły szyby
frontowe. W tej chwili z wnętrza rozległy się krzyki i na strażaków posypał się grad
brukowców rzucanych przez zablokowanych z okien i dachu. Strażacy odstąpili - naprzód zaś
wysunęła się kompania rezerwowa policji z Golędzinowa uzbrojona w hełmy, pancerze i
tarcze. Policjanci zarzucili okna pociskami gazowymi i przystąpili do wyważania drzwi. Do
pomocy użyto toporników straży ogniowej, którzy wyrąbali drzwi, po czym policja wpadła do
hallu, który zawalony był połamanymi wieszadłami i ławami. Tymczasem wnętrze gmachu
wypełniły już gęste kłęby gazu łzaw. i gdzieniegdzie pokazał się ogień. Kilkunastu studentów
wyskoczyło przez okna z I p. Kompania rezerwowa szybkousunęła przeszkody w hallu i
wkroczyła do auli i audytoriów gdzie zamknęli się blokujący. Po upływie kilkunastu minut
sytuacja była opanowana. Blokujących obezwładniono i wyprowadzono na dziedziniec.
Wśród nich znajduje się kilkunastu nieprzytomnych wskutek zagazowania”

14

. Z niewiadomych

przyczyn, zazwyczaj chętnie rozwodzący się nad ekscesami ONR-owców Sz. Rudnicki na
temat blokady uniwersytetu jest niezwykle oschły w swojej wypowiedzi. Wspomina tylko, że
na Uniwersytecie Warszawskim blokada trwała dwa dni, po czym jej uczestnicy zostali
usunięci z uczelni przez policję. Władze poirytowane wystąpieniami młodzieży akademickiej
zastosowały represje. Zatrzymanych po blokadzie w większości bez ceregieli przewieziono do
więzienia.

Jednocześnie zajęcia na uniwersytecie zostały zawieszone aż do 7 stycznia 1937r. i

nakazano nowe zapisy na studia. „Falanga” w połowie stycznia poinformowała, że po
blokadzie aktami oskarżenia objęto około 300 osób, w tym 70 kobiet. W jednym z następnych
numerów gazeta ta podjęła ostrą polemikę z socjalistycznym „Robotnikiem”, a dotyczącą
właśnie powyższych zagadnień: „Robotnik pisze w artykule pt. <Parę słów o zajściach na
wyższych uczelniach: Przywódcy end. i ONR-owskiej młodzieży cieszą się bezkarnością, a w
związku z tym są coraz bardziej rozzuchwaleni> - No moi panowie czy aby istotnie ci ONR-
owcy <cieszą się bezkarnością> - Przeczą temu długie listy zawieszonych i usuwanych z
uczelni, dochodzenia dyscyplinarne, cele w Więzieniu Centralnym. Tak wygląda w praktyce
istotna <bezkarność> młodych narodowców”

15

. Jako ciekawostkę sporego kalibru chciałbym

w tym miejscu przytoczyć, może trochę odbiegając od tematu, jeszcze jeden fragment
związany z omawianą kwestią. „Policja nigdy nie aresztowała nikogo za ten akt terroru
chociaż nie było tajemnicy co do jego wykonawców. Nie doprowadzała też policja przed
oblicze sądu Falangistów, kiedy to ranili oni czy nawet mordowali ludzi w centrum
Warszawy”

16

. Jak więc widać, zdania o ponoszeniu odpowiedzialności za swoje czyny przez

oenerowców są bardzo podzielone, ale głębsza analiza tego zagadnienia wykraczałaby już
poza ramy tej pracy. W ostatnio cytowanym numerze „Falangi” możemy też dowiedzieć się,
że represje władz sanacyjnych nie wpłynęły bynajmniej pozytywnie na stosunek narodowo-
radykalnych do obozu rządzącego i wszystkiego, co się z nim kojarzyło. Wręcz przeciwnie:
już w styczniu 1937r. w sanacyjnym Kole Medyków-UW odbył się odczyt niejakiego prof.
Szymanowskiego, w czasie którego rzucono 3 bomby z gazem cuchnąco-łzawiącym.
Zamachu dokonał student UW, J.Dumała. Wraz z nim zatrzymano jeszcze 5-ciu innych
studentów UW i SGH za stawianie czynnego oporu policji i próbę odbicia zatrzymanego. Jak
możemy wnioskować, starcia policji z młodzieżą narodowo-radykalną były dosyć częste.
Jeżeli wierzyć relacjom ówczesnych studentów, to nawet pewne przedmioty, w zasadzie
codziennego użytku (np. dla korporantów, w większości sympatyzujących z ONR) urosły do
rangi symboli. Jeden z korporantów wspominał: „Nauczyciel historii z gimnazjum im.
Batorego w Warszawie (...) uczył nas po maju, że symbolem “antypaństwowości” jest laska,
do której młodzież narodowa przytwierdza żyletki w celu okaleczania koni policjantów w
czasie manifestacji”

17

. Z kolei inny uczestnik takich wydarzeń tak opisał swoje obserwacje

przed rozpoczęciem demonstracji: „Rosły student w okrągłej czapce ozdobionej złotymi

background image

kłosami pszenicy demonstrował w grupie bliższych kolegów, w jak przemyślny sposób
umocował na końcu laski ostrze żyletki. Koledzy z dużym zainteresowaniem oglądali tę
innowację. Wynalazku dokonano we Lwowie, ale na terenie Warszawy była to nowość.
Tymczasem z kościoła wychodził już tłum studentów...”

18

. Do niezwykle ostrych wystąpień, u

źródeł skierowanych przeciwko sanacyjnym rządom doszło na przełomie marca i kwietnia
1937r. Prawdopodobnie w ramach represji wobec akademików-narodowców za marcowe
ekscesy antysemickie minister Świętosławski zarządził rozwiązanie wszystkich politycznych
stowarzyszeń studenckich (m.in. na Politechnice Narodowego Związku Polskiej Młodzieży
Radykalnej) oraz zawieszenie stowarzyszeń samopomocowych.

Początkowa reakcja młodzieży oenerowskiej była bardzo ostra: w dniu wznowienia

wykładów (jedynie dla dwu wyższych lat studiów) rozrzucono w gmachu głównym świece
dymne, a w hallu - rzucono granat ręczny. Senat zdecydował jednak zajęć nie przerywać, a
nawet po pewnym czasie wznowił je - mimo powtarzających się awantur i na niższych
semestrach. Wnikliwy obserwator sytuacji i nastrojów studenckich w tych dniach, L.
Krzywicki, bardzo negatywnie ocenił to posunięcie członka rządu. „I w tej oto sytuacji
minister Świętosławski zamyka Bratnie Pomoce w paru wyższych zakładach. Zamknięcie to
było jak gdyby strumieniem przysłowiowej oliwy, wlanym do wygasającego ogniska.
Poniechano donioślejszej akcji, jaką byłoby surowe ukaranie jawnych i znanych uczestników
takich wydarzeń jak porwanie się na profesora Tadeusza Kotarbińskiego (...)”

19

. Oburzenie w

środowiskach narodowo-radykalnych (związanych z Bratnimi Pomocami) było ogromne.
Nieomal codziennie na uczelniach odbywały się wiece protestacyjne, pod gmach MWRiOP
ciągnęły demonstracje akademików. „Dnia 29-go w Szkole Handlowej było na razie
spokojnie. Natomiast w Szkole Gospodarstwa Wiejskiego zabawiano się petardami i podobno
wysadzono drzwi wejściowe. Sądząc z ulotek rozrzuconych w gmachu Uniwersytetu, zresztą
prawie pustego, zajścia w obu zakładach powyżej wymienionych były wstępną mobilizacją
przed zamierzonymi wielkimi manifestacjami przeciw Ministerstwu Oświecenia. Główna
Szkoła Handlowa, niedostatecznie zaznaczywszy swój stosunek do ministra w poprzednich
wystąpieniach wynagrodziła to sobie 30 kwietnia, kiedy według przyjętego rytuału urządziła
w hallu masówkę. Tylko, że zamiast zwykłych okrzyków przeciwko rektorowi, wydawała je
przeciwko ministrowi Świętosławskiemu. Świętosławski stawał się czymś w rodzaju betenoire
dla kołtunerii endeckiej i klerykalnej”

20

. Charakterystyczne, że „Falanga”, przypuszczalnie z

powodu politycznej koniunktury, tylko oględnie napomknęła o mających miejsce zdarzeniach,
bez wdawania się nawet w typowe dla siebie komentarze. Gazeta pisała: „Pierwszego dnia po
otwarciu Politechniki i SGGW rzucono na obu uczelniach świece dymne, bomby łzawiące i
petardy. Prasa żydowska twierdzi, że <jest to demonstracja ONR przeciwko zamknięciu
bratnich pomocy>”.
Mimo wszystko sanacja nie rezygnowała z różnych wybiegów w celu
pozyskania choćby małej części młodzieży studenckiej. Przykładowo wiadomo, że 05.11.
1937r. miało odbyć się zebranie informacyjne sanacyjno-lewicowej tzw. „Akademickiej
Bratniej Pomocy” U.J.P. Na zebraniu tym było przewidziane przemówienie prof.
Michałowicza, znanego z wrogości do idei getta ławkowego (według określenia ówczesnych
studentów myślących po polsku tzw. żyda „honoris causa”). Gdy zebranie miało się zacząć,
na salę weszła grupa ok. 150 studentów kolportując „Falangę”, „Akademika Polskiego” itp.
Jednocześnie w różnych częściach sali wynikły bójki między młodzieżą narodowo-radykalną
a lewicową. W szybkim tempie niewydarzeni obrońcy „demokracji” i „postępu” zostali
poturbowani i wyrzuceni z sali. W tym czasie przykre chwile przeżył sam prof. Michałowicz,
który w obawie o swą skórę zamknął się w pokoju profesorskim. Studenci zaczęli
bombardować drzwi doniczkami i innymi przedmiotami. Profesor umknął drugim wyjściem.
Zebranie po prostu nie odbyło się z przyczyn obiektywnych. Symboliczna wręcz jest relacja
studenta-socjalisty z wiecu Legii Akademickiej, tworu, który poprzez imitację służby
wojskowej również miał przybliżyć młodzież do obozu rządzącego. „Ale nikt nie omieszkał

background image

raz jeszcze głosić swych własnych haseł politycznych, więc było coraz goręcej. Akademicy z
Legionu Młodzieży Polskiej zaintonowali “Pierwszą Brygadę”, jakże wątłe podjęły ją siły.
Wtem buchnął “Hymn młodych”, pieśń pałkarzy, i sala ryknęła głośno. Oficerowie i
profesorowie zerwali się z miejsc, honorując hymn rasistów i antysemitów. “Pierwsza
Brygada” została zagłuszona, zatłamszona, grzmiał tylko “Hymn młodych” (...) I raptem -
zgodnie z logiką rzeczy - “Hymn” przekształcił się w burdę”

21

. Jedną z ostatnich okazji do

bezpośredniej konfrontacji ONR-owców z siłami sanacyjnymi była ostatnia rocznica śmierci
Wacławskiego obchodzona w II Rzeczpospolitej. Dnia tego na nabożeństwo żałobne oraz
wiec późniejszy przybyło kilka tysięcy studentów. Po wiecu brutalnie zaatakowała pochód
policja. Rozpraszanie nie przynosiło efektów - doszło do starć o charakterze poważniejszym.
Na Nowym Świecie młodzież nawet rozbroiła policję nie dopuszczając do użycia broni
palnej. Ostatecznie więc nie doszło do autentycznego i trwalszego porozumienia ONR-owców
z obozem rządzącym, lecz wkrótce przestało to już mieć znaczenie. Znamienne jest dosyć w
tym miejscu zawiadomienie MSW dotyczące ewentualnej legalizacji ONR z marca 1938r.
opatrzone klauzulami: tajne, pilne, do rąk własnych. „(...) w przypadku, gdyby organizacja
ONR, która jest nielegalną i taką pozostaje, zgłosiła władzom administracji powstanie tego
“komitetu” lub powstanie org. pod nazwą ONR nie należy w żadnym wypadku przyjmować
tego do wiadomości, a tym bardziej legalizować. Tak samo należy się ustosunkować do ONR
grupy ABC”

22

.

background image

PRZYPISY

1.

Kawęcki, Działalność i myśl społeczno-polityczna ONR-ABC (praca doktorska z

1985r., mps. w posiadaniu autora), s. 40

2.

Wycieczka ONR i Za wycieczkę do Międzylesia, „Sztafeta” z 22V i 23V 1934r.,

notki redakcyjne

3.

AAN, MSW 868, s. 3

4.

Politechnika Warszawska 1915-65 (praca zbiorowa), Warszawa 1965, s. 258

5.

AAN, KZMP 159/VI-17 l. 6, s. 27

6.

Sz. Rudnicki, ONR-geneza i działalność, Warszawa 1985, s. 304

7.

Rozruchy studenckie, „Sztafeta” z III 1936r., notka redakcyjna

8.

AAN, MWRiOP 258, s. 89

9.

L. Krzywicki, op. cit., s. 357-59

10.

Ibidem, s. 362-63

11.

Z. Przetakiewicz, Od ONR-u do PAX-u. Wspomnienia, Warszawa 1994, s. 20-22

12.

L. Krzywicki, op. cit., s. 340

13.

Ibidem, s. 341

14.

„Falanga” z 5 XII 1936r. (za “Polską Zbrojną”)

15.

Ładna bezkarność, „Falanga” z 311 1937r., notka redakcyjna

16.

L. Blil, The Eastern Pretender, Londyn 1965, s. 53

17.

Polskie Korporacje Akademickie - Biuletyn Zarządu Stowarzyszenia Filistrów

PK!A w Warszawie, Warszawa 1995, s. 87

18.

S. Minorski, Opowieść o „Życiu”, Warszawa 1958, s. 169

19.

L. Krzywicki, op. cit., s. 309

20.

Ibidem, s. 316

21.

K. Koźniewski, Różowe cienie, Warszawa 1960, s. 410

22.

AAN, MSW 1225, s. 3

background image

5. ONR „ABC” kontra

RNR

„Falanga”

Fakt rozbicia się ONR-u na dwa odłamy w naturalny sposób zaowocował pewną

rywalizacją w łonie narodowo-radykalnych środowisk. Spore - wbrew pozorom - różnice
programowe oraz (najprawdopodobniej w znacznie większym stopniu) kontrowersje
koncentrujące się wokół zagadnienia bieżącej taktyki walki i działalności politycznej
spowodowały stopniowe narastanie wzajemnych animozji. Obie strony wzajemnie oskarżały
się o zdradę idei, prowokacyjność, rozbijanie jedności ruchu, ugodowość itd. Niestety, na
słowach nie poprzestano i ten właśnie wątek walk niejako wewnątrz Obozu Narodowo-
Radykalnego ma zostać rozwinięty w niniejszym rozdziale.

Wydaje się, iż za genezę sporu poszczególnych grup narodowych radykałów (sporu, a nie

rozłamu - to podkreślenie ma fundamentalne znaczenie dla tematu) należy uznać słynną tzw.
blokadę Uniwersytetu Józefa Piłsudskiego i okoliczności z nią związane. Sz. Rudnicki widzi
tę kwestię dosyć prosto: „Tymczasem stosunki między obiema grupami ONR uległy
zaostrzeniu; toczyła się walka o wpływy, a może chodziło o zademonstrowanie swej przewagi
przed sanacją. Od końca 1936r. datuje się nieprzerwana wrogość. ONR-ABC nie poparł
blokady Uniwersytetu Warszawskiego, w październiku, w ulotce przywódców “Falangi”
nazwano szczeniakami. 29 Października falangiści napadli na członka grupy ABC z SGGW”

1

.

Niestety, na temat tego ostatniego wydarzenia nie udało mi się znaleźć nigdzie indziej
jakiejkolwiek wzmianki. Można więc przyjąć, że faktycznie starcia rozpoczęły się później,
dopiero w czerwcu 1937r., co jest udokumentowane przez kilka różnych źródeł.
Rzeczywistość blokady była bardziej skomplikowana. Spór wokół niej prowadziły bowiem
nie dwie, a trzy strony, włącznie z Sekcją Akademicką Stronnictwa Narodowego. Oddaje to
poniekąd fragment artykułu pt. „Próby rozbijania jedności młodzieży narodowej na
Uniwersytecie”
donoszący: „(...) blokada Uniwersytetu, w której brała udział niewielka
grupa studentów w liczbie około trzystu osób, ma charakter inny niż wszystkie dotychczasowe
blokady. Blokada wywołana przez grupę studentów ze Stronnictwa Narodowego i dywersyjną
grupę młodych, jako demagogiczne posunięcie, nie mające właściwie żadnych rzeczowych
podstaw”

2

.

Sam prezes NZPMR (ekspozytury ONR-ABC na uczelniach), W. Mossakowski nie

przebierał w słowach potępiając całą inicjatywę i jej organizatorów. Stwierdził, że
„ogłoszona w nocy 23/24 IX na UJP na zebraniu “Bratniej Pomocy”, odbywającym się w
innych sprawach, przez pewna grupę młodzieży blokada, pod pozorem żądań odseparowania
żydów, została przedsięwzięta bez porozumienia z nami, bez porozumienia z młodzieżą innych
uczelni warszawskich, w atmosferze wniesionych przez te grupę młodzieży walk na walnym
zebraniu “Bratniej Pomocy” i dlatego jedynie, że ta grupa młodzieży stanowiła niewielką
część zebranych i chciała się ratować od przegranej na walnym zebraniu”.

Z tonu i sposobu wypowiedzi sfer związanych z ONR-ABC można wysnuć dosyć

prawdopodobny wniosek, iż było to po prostu wyzwanie rzucone w kierunku „Falangi”. W
interesujący sposób, pokrótce, opisują tę sytuację komuniści (stosując nigdzie indziej
nienapotkane nazewnictwo), bądź co bądź patrzący ze stanowiska bezstronnego, jako
bezpośrednio nie zainteresowani: „Krytyczne nadzwyczajne zebranie Bratniej Pomocy
Uniwersytetu Józefa Piłsudskiego było pretekstem do burd i na nim endecy chcąc zaskoczyć
prawicę ONR, wspierani przez lewicę ONR*

1

ogłosili blokadę”

3

. Blokada uniwersytetu

przyniosła w konsekwencji ostre represje władz wobec uczestników. Aktyw ONR-Falanga na
tej uczelni został znacznie uszczuplony wskutek aresztowań, podobnie zresztą jak w
przypadku “młodych” z SN. ONR-ABC postanowił w pewnym sensie wykorzystać zaistniałą
sytuację aktywizując się na UW z początkiem stycznia 1937r.: „Związek Narodowo-

background image

Radykalny**

2

podjął akcję zmierzającą do przesadzania studentów żydów na lewą stroną sal

wykładowych oraz zorganizował “dzień bez żydów” jako zapowiedź dążeń do zupełnego
usunięcia żydów z wyższych uczelni. Chodziło tu o uchwycenie w swoje ręce inicjatywy i
zwiększenie popularności, przy równoczesnym wykorzystaniu chwilowego osłabienia siły
ONR grupy Piaseckiego i Sekcji Akademickiej spowodowanego zatrzymaniami i
dochodzeniami dyscyplinarnymi uczestników blokady rekrutujących się z
wymienionychodłamów”

4

. Tak więc wzajemna niechęć wciąż narastała. Sytuacji nie poprawił

udział Piaseckiego, Wasiutyńskiego i Dziarmagi (przedstawicieli „falangistów”) w pogrzebie
zmarłego 24 II 1937r. Henryka Rossmana.

Trzeba było jeszcze tylko kropli, która przepełniłaby kielich wzajemnej goryczy. Stała się

nią afera związana z upadkiem dziennika „Jutro”, którego redaktorem był między innymi W.
Wasiutyński. „Jego współwłaścicielem był związany dosyć blisko z RNR-em Aleksander
Sendlikowski. Jak się później okazało, pięciogroszowe „Jutro” przynosiło poważny deficyt, na
pokrycie którego Sendlikowski zdefraudował kilkadziesiąt tysięcy złotych z kasy ziemianina
Augusta Popławskiego, którego był plenipotentem. Proces sądowy i czteroletni wyrok
więzienia dla Sendlikowskiego dał asumpt do ataków na RNR”

5

. Środowisko to pragnąc

wybrnąć z tej niewygodnej sytuacji kilkakrotnie na łamach „Falangi” stanowczo odżegnywało
się zarówno od dziennika „Jutro”, jak i od jego wydawcy. Jednakże „ABC” nie mogło sobie
odmówić takiej okazji do werbalnej napaści. „Po podaniu przez ABC, że Sendlikowski, ongiś
jeden z wydawców “Sztafety”, dostał wyrok za defraudację pieniędzy i za powiązanie tego z
Falangą rozpoczęło się - jak to określił “Tydzień Robotnika” - “mordobicie w narodzie”.
Najpierw pobito Tadeusza Gluzińskiego, a następnie Jana Korolca z ABC”

6

. Jakże napięte

musiały być stosunki pomiędzy oboma środowiskami i jak głęboka musiała być, wciąż tląca
się niechęć wzajemna, jeżeli już po kilku dniach napaści prasowych nastąpiło przejście od
słów do czynów. 3l V w „Falandze” pojawił się artykuł „Gdzie wy idziecie?”, zarzucający
grupie ABC kompromisowość i ostro ją w związku z tym krytykujący. W odpowiedzi
oskarżono RNR o przejście do OZN-u. Argumenty postanowiono zastąpić przemocą, przy
czym prawie za pewnik można przyjąć, że winę za to ponosi ONR-Falanga. Najwierniej te
wydarzenia, aczkolwiek pamiętajmy, że bardzo subiektywnie, wydają się opisywać organy
prasowe obu ugrupowań. Według „Falangi”: „1 b.m. ok. 15 został spoliczkowany przed
lokalem “ABC” współpracownik tego pisma p. T. Gluziński. Fakt ten pozostaje w związku z
ukazaniem się w numerze “ABC”z 30 V 1937r. oszczerczej napaści na RNR”.
Kilka dni
później dziennik „ABC” donosił w alarmującym tonie o nowym bandyckim napadzie na
członka redakcji i pobiciu p. Korolca pałkami i łomami żelaznymi.

„Bepiści” demonstrują swój dobry humor, jeżeli nie wręcz zadowolenie z takiego obrotu

spraw. „Falanga” zawiadamiała: „1 b.m. został spoliczkowany przed lokalem redakcji “ABC”
współpracownik pisma T. Gluziński w odwecie za oszczerczą napaść “ABC” na RNR. W kilka
dni po przygodzie jaka spotkała p. Gluzińskiego “ABC” ośmieliło się ponownie umieścić
szereg oszczerczych insynuacji pod adresem RNR (...) 12 b.m. o 8 wieczorem do
współredaktora “ABC” p. J. Korolca podeszło kilku młodych ludzi i obezwładniwszy go
położyło na chodniku, następnie redaktorowi “ABC” zdjęto spodnie i jego własną laską
wymierzono chłostę w odkrytą część ciała (...) Wzmianka o łomach żelaznych spowodowana
została niewątpliwie nadwrażliwością pewnej części ciała redaktora “ABC”, który swoją
własną laskę odczuł jako łom żelazny”

7

.

Z powyższego można by wysnuć konstatację, że starcia czerwcowe miały charakter dosyć

jednostronny, a inicjatywę dzierżyła cały czas grupa Piaseckiego. Niejasne jest dlaczego
„rossmanowcy” nie zdecydowali się wtedy na totalną konfrontację, moim zdaniem mogła
nimi jednak kierować, poniekąd słuszna obawa przed Narodową Organizacją Bojową i
fanatycznymi zwolennikami Bolesława Piaseckiego, których wyczyny już wtedy owiane były
pewnym mitem. Nie mniej „ABC” napisało, że w związku z oszczerczą kampanią

background image

prowadzoną przeciwko pismu i obiciem jego współpracowników został spoliczkowany
redaktor „Ruchu Młodych” p. Lipkowski.

Replika „Falangi” nastąpiła niemalże natychmiast: „Na kolegę T. Lipkowskiego żadnego

napadu nie dokonano, o tym, że został spoliczkowany dowiedział się ze wspomnianej notatki
“ABC” (...) Podano tam również o spoliczkowaniu redaktora “Wszechpolaka”, p.
Rodziewicza. Wiadomość ta jest również całkowicie wyssana z palca”

8

. Brak jest

jakichkolwiek informacji, by w ciągu następnych kilku miesięcy (od tych zdarzeń) dochodziło
do starć „bratobójczych” narodowych radykałów. Być może wpływ na to miał nadchodzący
właśnie okres wakacyjny, choć bardziej prawdopodobne wydaje się, iż uznano (szczególnie
falangiści) rachunki za wyrównane i zrezygnowano z walki fizycznej na korzyść
propagandowej.

Przełom w interesującej nas kwestii, mający doprowadzić do najbardziej tragicznych i

gorszących zajść, nastąpił dopiero we wrześniu 1937r. Na pierwszej stronie jednego z
numerów „Falanga” donosiła: „Kilka dni temu w paru szkołach warszawskich ukazała się
anonimowa powielana ulotka pełna ohydnych oszczerstw pod adresem “Falangi” i Ruchu
Narodowo-Radykalnego. O poziomie zawartych tam kłamstw, świadczy choćby oszczerczy, a
zarazem wprost komiczny zarzut, że “Falanga” (...) jest wydawana za pieniądze sanacyjne.
Jak się okazało odpowiedzialność za tę plugawą ulotkę ponosi niejaki Jan Wyszyński,
współpracownik “ABC”. W sobotę dnia 18 b.m.o godz. 21 przed domem nr 8 na ul. Zgoda
Wyszyński został sześciokrotnie spoliczkowany. Przykładnie ukarany oszczerca zbiegł w
popłochu pozostawiając na chodniku czapkę”

9

.

To zajście jeszcze nie wyczerpało cierpliwości ONR-owców spod znaku „ABC”. Zdaje się,

że o krwawym odwecie zdecydowało dopiero naruszenie nietykalności samej siedziby
redakcji dziennika. Siłowe rozgrywki w łonie ONR stały się nawet niebawem obiektem
zainteresowania organów bezpieczeństwa publicznego: „W związku rzekomo z notatką w
czasopiśmie “ABC” z 24.09. p.t. “Autentyczność” i szeregiem innych informacji podanych
przez to pismo (...) z inicjatywy ZMP i przy współudziale grupy ONR Piaseckiego dokonano
25 IX napadu na redakcję “ABC” przy czym pobito redaktora naczelnego W. Zalewskiego. W
napadzie brało udział 30 osób, w tym część uzbrojona w broń palną. Zatrzymano 3
napastników”

10

.

Od tego momentu wydarzenia zaczęły toczyć się coraz szybciej. Niekorzystne było to, że o

owych walkach „wewnętrznych” wiedzieli już wszyscy przeciwnicy polityczni i zarazem
psuły one bardzo polityczny i społeczny wizerunek narodowych radykałów. Zdawali sobie z
tego sprawę nawet postronni obserwatorzy: „25 IX bojówki (...) zdemolowały siedzibę
redakcji ABC. Dopuszczenie do tej ostatniej akcji, do której kierownictwo ZMP oficjalnie się
przyznało było poważnym błędem Piaseckiego. Dano w ten sposób dowód instrumentalnego
traktowania ZMP przez Ruch Narodowo-Radykalny”

11

. ONR ABC zdecydowało się na ostrą

reakcję (w zasadzie, w tym momencie była to już, moim zdaniem także sprawa ich honoru).
Lecz szybko przekonano się, że nie jest to takie łatwe. Przykładowo, wielu autorów jest
zgodnych, iż 26-ego września dokonano napadu na falangistę, W. Kwasieborskiego, ale nikt
nie stwierdza, że go pobito. Wątpliwości na ten temat wydaje się rozwiewać „Falanga”, która
opisała tę sprawę: „W niedzielę 26 IX na idącego ulicą Litewską kol. Kwasieborskiego
napadło z tyłu trzech opryszków. Jeden z nich uderzył go w głowę, po czym zbiegli. Kol.
Kwasieborski dopędził napastnika na Marszałkowskiej i kilkakrotnie zdzielił pięścią w twarz.
Po obezwładnieniu opryszka wylegitymowano go i okazał się nim być student Uniwersytetu,
znany działacz grupy ABC”.
Dosyć skrótowo o tych zdarzeniach, jakże wielkie znaczenie
posiadających dla opisywanego tematu, pisze Sz. Rudnicki (a przypuszczalnie za nim
panowie Pytel i Dudek): „(...) napadnięto na Wasiutyńskiego i Kwasieborskiego z Falangi.
Wasiutyński miał pękniętą czaszkę i połamane żebra”

12

. Jednakże W. Wasiutyński w swoim

artykule częściowo dementuje te informacje stwierdzając, że nie słyszał o żadnym napadzie

background image

na Wojciecha Kwasieborskiego. Sam przyznaje, że miał istotnie złamaną, a nawet zmiażdżoną
czaszkę, ale nie wspomina nic o połamanych żebrach. Co do tego, jakie odniósł obrażenia
sam poszkodowany, to naturalnie trudno z nim polemizować, ale w sposób oczywisty myli się
on w pierwszym zdaniu przytoczonej wypowiedzi. Albowiem kolejny numer „Falangi” po
opisującym napad na Kwasieborskiego poświęca bardzo dużo miejsca pobiciu właśnie
Wasiutyńskiego, a wysoce wątpliwe jest, czy on sam nie czytał nawet później tego numeru.
Artykuł na ten temat jest bardzo obszerny i, co charakterystyczne, pierwszy raz w tych
kwestiach, utrzymany w tonie złowrogim: „W nocy z 29/30 IX dokonano napadu na kol.
Wasiutyńskiego. Szczegóły napadu i jego konsekwencje są wszystkim znane z prasy. Dokonało
go 8 uzbrojonych w łomy żelazne ludzi na jednego, bezbronnego w nocy na pustej ulicy.
Wiadomo, że z 8 napastników tylko dwóch “pracowało ideowo”, reszta była po prostu
wynajęta za pieniądze. Inspiratorzy zamachu nie byli na tyle odważni, by wziąć zań, na siebie
odpowiedzialność. Środowisko to jest nam jednak znane (...) Jego szkodliwość uzasadnia nam
konieczność bezwzględnego zlikwidowania jego roli w polskim życiu politycznym. Likwidacja
ta będzie przeprowadzona z całą bezwzględnością i konsekwencją”

13

.

Właśnie przełom września i października 1937r. przyniósł najbardziej dramatyczne, w

omawianej materii, zdarzenia. Stan zdrowia bardzo popularnego i lubianego w środowisku
„bepistów” W. Wasiutyńskiego był poważny. Szczegółowo pisała o tym już ponad rok później
„Falanga” przy okazji relacjonowania procesu sądowego sprawców tego napadu i według niej
(lub raczej sądowych lekarzy) poszkodowany odniósł następujące rany: „(...) zmiażdżenie
kości ciemieniowej, przebicie odłamkami kości opony twardej; pęknięcie podstawy czaszki z
prawej strony. Dokonano niezwykle ciężkiej trepanacji czaszki, stan prawie beznadziejny”

14

.

Rodzaj obrażeń wskazuje, iż w tym przypadku pisanie o łomach żelaznych nie było
nieścisłością czy przesadą. Na dodatek tej samej nocy podjęto próbę pobicia samego
Piaseckiego. Gdy Piasecki jednak tylko dobył rewolweru, napastnicy momentalnie zbiegli.

Odpowiedź „falangistów” była prawie natychmiastowa. Ustalenie imienne sprawców

powyższych czynów nastąpiło niemalże błyskawicznie, gdyż oba środowiska były,
szczególnie na niższych szczeblach, mimo wszystko dosyć sobie bliskie. Krwawe porachunki
w mieście rozgorzały na dobre. „W niedzielę o 8 przed domem Chmielna 48 rozległy się
szybko po sobie nastęujące strzały rewolwerowe. Okazało się, że strzały dane były z taksówki,
w której siedziało dwóch pasażerów. Jeden trzymał rewolwer przy skroni kierowcy, drugi
strzelał do idącego ulicą przechodnia. Po strzałach przechodzień upadł, taksówka szybko
odjechała. Wystrzały zaalarmowały policjantów pełniących służbę przed Dworcem Głównym.
Jeden zaopiekował się rannym przechodniem, którym okazał się 28-letni A. Koszacki -
krążownik fabryczny. Lekarz pogotowia stwierdził rany postrzałowe lewej nogi, po opatrunku
został on przewieziony w stanie ciężkim do szpitala. Drugi policjant stanął na stopniach
drugiej taksówki i puścił się w pościg za oddalającymi się sprawcami strzałów jednak bez
rezultatu”

15

. Szybko niniejsze fakty stały się obiektem zainteresowania nawet postronnych

obserwatorów nie orientujących się do końca w politycznych zawiłościach. Krótko
komentował to (w formie nieco zniekształconej zapewne przez plotkę) też L. Krzywicki: „A
wśród tej anarchii walka bratobójcza oenerowców i Falangi. Wojciech Wasiutyński, jeden z
organizatorów Falangi został poturbowany na ulicy przez swoich niedawnych
współszeregowców tak dotkliwie, że obawiano się o jego życie. Falangiści odwzajemnili się -
jeden, czatując w dorożce, postrzelił idącego chodnikiem zecera oenerowca, odgrywającego
dosyć poważną rolę w ruchu...”

16

.

Jednak dużo ciekawsze okazały się kulisy tej sprawy, które ujawniły się znacznie później,

m. in. podczas wspomnianego już procesu napastników na W. Wasiutyńskicgo.

Sporo miejsca poświęcają temu w swojej pracy A. Dudek i G. Pytel: „W październiku

1938r. odbył się proces dwóch uczestników pobicia Wasiutyńskiego. W jego trakcie: Świadek
Pawłowski, karany za kradzież sprzedawca uliczny, były szef <piątki bojowej> organizacji

background image

“ABC” oskarżony zresztą później przez swych towarzyszy politycznych, że jest konfidentem,
zeznał, że w końcu września [1937 - przyp. autorów] zebrano w pewnym domu na Nowym
Świecie kierowników <piątek> i przybył ktoś z redaktorów “ABC”, którego nazwiska nie zna
i oznajmił, że trzeba dokonać napadu na Bolesława Piaseckiego ponieważ ten <za 100 000 zł
sprzedał się Ozonowi>. <Bojowcy> uznali jednak, że Piasecki <jest bardzo bojowy i nosi
zawsze dwa rewolwery przy sobie>, wobec czego postanowiono napadu dokonać na
Wasiutyńskiego”

17

.

Inną, ważną informacją pochodzącą co prawda z jednego źródła, ale wydającą się

wiarygodną, jest stosunkowo niedawno opublikowana relacja głównej ofiary walk, W.
Wasiutyńskiego. Wspomina on: „Po napadzie na mnie bojówki ABC Nowakowski odwoził
mnie do szpitala. Zorganizowałpotem represję w postaci postrzelenia szefa tej bojówki,
Rycek-Koszackiego. Dowiedziałem się później, że Piasecki kazał śledzić dziesięciu
przywódców ABC. W razie mojej śmierci mieli być zabici”.
Warto w tym miejscu dodać, iż
podczas procesu swoich oprawców Wasiutyński prosił dla Koszackiego o łagodny wymiar
kary ze względu na to, że działał on ideowo. Sąd prawdopodobnie częściowo się przychylił
do tego i wymierzył mu karę tylko 1,5 roku więzienia. Policji udało się zatrzymać
domniemanego (a najpewniej rzeczywistego) sprawcę postrzelenia Koszackiego, znanego
aktywistę Falangi, R. Romanowskiego, jednakże został on uniewinniony z braku niezbitych
dowodów.

Na szczęście dla ruchu narodowego już w październiku 1937r. przyszło opamiętanie.

Umiarkowana walka koncentrowała się na płaszczyźnie werbalnej, poprzez ulotki i artykuły.
Tymczasem: „Równocześnie nie ustawano we wzajemnej infiltracji, stale utrzymując stosunki
towarzyskie i współdziałając w akcji getta ławkowego. (...) z propozycją nawiązania
współpracy wystąpili na łamach ABC [20 X - przyp. mój] Gluziński, Jodzewicz, Prószyński,
Todtleben, Zaleski. Z tych, którzy podpisali w kwietniu 1934r. deklarację ONR, zabrakło
jedynie Dowbora i Mosdorfa. Inicjatorzy porozumienia apelowali do wszystkich “działaczy
publicznych narodowców” o utworzenie Konfederacji Polskiej. Chodziło m. in. o zaprzestanie
wzajemnych ataków”

18

. Inicjatywa ta nie przyniosła co prawda rzeczywistych skutków, ale

jak gdyby rozładowała poniekąd sytuację. Wydaje się, że od tego momentu poważniejsze
starcia nie miały już miejsca. Nie mniej wzajemna wrogość istniała, było jeszcze później kilka
zgrzytów, które mogły ponownie wywołać eskalację przemocy. Na pierwszej stronie
noworocznego numeru (1938r.) „Falanga” pisała: „(...) Dlatego także odsunęliśmy od
kierownictwa tych kolegów z dawnego sztabu ONR (dzisiejsza grupa “ABC”), którzy nie zdali
egzaminu w ciężkiej powszedniej pracy i w polu walki. I dlatego dzisiaj, a właściwie już od
dawna, jesteśmy z tego powodu atakowani przez tych ludzi i ich zwolenników. Atakowani w
sposób zaciekły i nie przebierający w środkach (...) Wam zaś, panowie z “ABC” nie wolno
nazywać nas “zdrajcami sprawy narodowej”, “rozbijaczami narodowej jedności” i
“sanatorami” gdyż na inne nazwy zasłużyliśmy latami twardej pracy, latami przeżytymi za
kratą więzienia i kolczastymi drutami Berezy (...) Pamiętajcie żeście sami nawoływali do
“lojalnej współpracy” i pouczali, żeby rządzić się zasadami etycznymi. Tak pisaliście w
“ABC” dnia 20 X 1937 roku. Ale już w dwa miesiące później w tym samym “ABC” dnia 20
grudnia 1937r. obrzucacie nas szeregiem obelgi oszczerstw (...) Jeżeli istotnie chcecie Wielką
Polskę budować przez jedność i zgodę narodową, to nie używajcie cementu z błota, obelg i
oszczerstw. Taki cement nie łączy ale rozdziela (...)”

19

. Ten spokojny w tonie i bardzo

rzeczowy artykuł obrazuje jakie „bepiści” wyciągnęli nauki z wydarzeń czerwca i września
1937r. Wydaje się, iż decyzje co do rozstrzygania tego typu sporów zapadły na najwyższym
szczeblu. „Rossmanowcy” także zmiarkowali się w swoich oskarżeniach. To, że starano się na
poziomie kierownictw utrzymać pokojowe stosunki nie wykluczało możliwości starć
„lokalnych”. W wykazie wystąpień przeciwko porządkowi publicznemu z marca 1938r.
znajduje się następująca notatka: „W dn. 13 III przygotowanie grupy bojowej ONR gr.

background image

Falanga do najścia na teren UJP i wywołania bójki z grupą ABC”. Z jej treści można
wywnioskować, że powyższe zamiary zostały po prostu udaremnione w wyniku interwencji
policji. Kolejnym niebezpiecznym tarciem była sprawa, o której mówiono w całym kraju.
„Falanga” donosiła: „(...) Aczkolwiek przywykliśmy do perfidnie obmyślanych pociągnięć
prowokacyjnych ze strony fołksfrontu, tym razem jednak ilość sprytu włożonego w prowokację
przewyższa wszystko co dotychczas widzieliśmy (...) osobnik nazwiskiem Rafał Michalski w
czasie odbywającego się nabożeństwa znieważył czynnie rektora miejscowego kościoła - ks.
Pudra. Osobnik ten motywuje swój czyn tym, że ks. Puder (...) - jest żydem”

20

. Należy

oczywiście zaznaczyć, iż sprawca związany był z ONR-ABC, a prawie wszystkie środowiska
polityczne zbulwersował jego występek. O jakichś późniejszych, ewentualnych scysjach
źródła milczą.

Wszystkie te opisane zdarzenia kładą się ponurym cieniem na historię ONR. Szczęściem w

nieszczęściu był fakt, że obyło się bez ofiar śmiertelnych. W porę przywódcy obu odłamów
dokonali kalkulacji strat i zysków jakie mogła przynieść totalna konfrontacja i zgodnie,
aczkolwiek prawdopodobnie niezależnie od siebie, poniechano fizycznych napaści. Mimo
wszystko, to co miało miejsce na pewno nie pozostało jeszcze przez długie lata bez echa w
umysłach działaczy narodowo-radykalnych.

PRZYPISY

background image

1.

Sz. Rudnicki, ONR -geneza i działalność, W-wa 1985, s. 308

2.

Cyt. za L. Krzywicki, Wspomnienia. W-wa 1957-59, s. 342

3.

AAN, KZMP 159/III 9t. 18

4.

AAN, MSW 295/VII - 7 s. 24

5.

Ibidem, s. 85

6.

Sz. Rudnicki, op. cit., s. 308

7.

Ponowne spoliczkowanie członka redakcji ABC, „Falanga” z 21 VI 1937r., notka

redakcyjna

8.

„Falanga” z 29 VI 1937r.

9.

Ukaranie oszczercy RNR, „Falanga” z 28 IX 1937r., notka redakcyjna

10.

AAN, MSW 859, K. Rz. 297/VII - 7

11.

A. Dudek, G. Pytel, op. cit., s. 83

12.

Sz. Rudnicki, op. cit., s. 309

13.

Nie zemsta a usuwanie przeszkody, „Falanga” z 12 X 1937r., notka redakcyjna

14.

„Falanga” z 18 X 1937r.

15.

Zamach rewolwerowy na Chmielnej, „ABC” z 4 X 1937r., notka redakcyjna

16.

L. Krzywicki op. cit., s. 347

17.

A. Dudek, G. Pytel, op. cit., s. 83-84 (za „Falangą” z 25 X 1938r.)

18.

Sz. Rudnicki, op. cit., s. 309

19.

Zygmunt Dziarmaga, Porzućcie jałowe spory, „Falanga” z 1 I 1938r.

20.

Nowy fakt perfidnej prowokacji, „Falanga” z 12 VII 1938r., notka redakcyjna

* 1 podkreślenia moje

** 2 prawdopodobnie skrót nazwy NZPMR

background image

6. Zakończenie

Bezsprzecznym faktem jest to, że Obóz Narodowo-Radykalny w swojej działalności

częstokroć sięgał po przemoc polityczną. Jednak bliższa próba pełniejszego rozpatrzenia tylko
i wyłącznie tego zagadnienia, z wyabstrahowaniem się nawet od ideologii, dotychczas nie
miała miejsca. Uporczywe porównywanie czy wręcz utożsamianie narodowego radykalizmu
w okresie PRL z faszyzmem, z dosyć oczywistych powodów natury historycznej i
ideologicznej, nie sprzyjało obiektywnym i rzeczowym badaniom. „Prawda” na ten temat
była jedna, oczywista i bezdyskusyjna, a myślę, że można by ją streścić w wypowiedzi -
„faszystowscy bandyci i koniec”. I dokładnie tak przedstawiają ONR-owców wspomnienia
już „przedwojennych kombatantów walki z faszyzmem”, w książkach wydawanych po wojnie
w Polsce.

Drugą kwestią, której nie można pominąć, jest bardzo niepełna baza źródłowa. Natomiast

jej część odnaleziona, niestety nacechowana jest emocjonalizmem „przykrywającym”
poniekąd poszukiwaną, „suchą” prawdę. Wielokrotnie w pracy przewija się wątek relacji
podawanych z dwu przeciwnych punktów widzenia i całkowicie się wykluczających.
Istniejący materiał źródłowy pozwala tylko na ich przytoczenie, komentarz, ocena czy
interpretacja leżą już w gestii czytelnika. Jedynie stosunkowo niewielką liczbę tekstów udało
się, powiedzmy, zakwalifikować, jako nie w pełni wiarygodne - na podstawie analizy
porównawczej z innymi źródłami. Wobec niemożliwości wykonania niekontrowersyjnej
kompilacji faktów i na jej bazie stworzenia opracowania będącego do przyjęcia dla
wszystkich, przyjąłem inną metodę - a mianowicie przeplatanie relacji to jednej, to drugiej
strony, uzupełniane, w miarę możliwości, sprawozdaniami „neutralnymi” (za takie, w sensie
politycznym, uznaję np. notatki policyjne), może nie tyle zbliża do prawdy, ile składa się na
pewien uśredniony, wypadkowy obraz rzeczywistości. Wydaje się, iż temat ten nie został w
tej pracy całkowicie wyczerpany. Na tym polu jest jeszcze sporo ewentualnej pracy dla
historyka. Przykładowo, drobiazgowe poszukiwania mogłyby najprawdopodobniej poszerzyć
bazę źródłową, choćby szczegółowa analiza całej prasy politycznej (tzn. wszystkich ocalałych
numerów). Otwarta pozostaje też kwestia uzyskania bezpośrednich relacji od jeszcze żyjących
uczestników omawianych wydarzeń, co nie jest, wbrew pozorom, rzeczą łatwą.
Niewykluczone, że niebawem ukażą się jakieś wspomnienia tych ludzi, jednak dla mnie
osobiście pod pewnym znakiem zapytania staje ich merytoryczna wartość. A to z powodu, iż
pamięć ludzka okazuje się być nadzwyczaj zawodna, czego przykłady w tej pracy także były
dane. Ale sądzę, że niewykluczone jest, już w najbliższej przyszłości, rozwinięcie nawet
poszczególnych rozdziałów tematycznych do ram osobnych prac. Kilka wątków związanych z
„akcją bezpośrednią”, nie zostało w ogóle poruszonych - np. słynny proces Dziarmagi, czy
zdarzenia na ostatnim kongresie NPR.

Dzisiaj, z górą 60 lat po opisywanych wydarzeniach, może niektórych mierzić, bądź nawet

po prostu przerażać działalność ONR, a ściślej jej strona bojówkarska. Fakt niepodważalny,
że stosowanie przemocy towarzyszyło temu ugrupowaniu, czy szerzej, nawet całemu nurtowi
politycznemu. Nie należy jednak poddawać tego problemu analizie z perspektywy czasów
obecnych, gdy wszędzie dominuje myślenie typu demoliberalnego. Już sama nazwa ruchu,
narodowy radykalizm, sygnalizowała już wtedy pewne novum. „Młodzi” w Obozie
Narodowym odcięli się od „starych”, wykonali zdecydowany zwrot ku ekstremizmowi.
Cechował go kult czynu, rozmach w działaniu, bezkompromisowość i - operując dzisiejszymi
słowy - brutalność. Przychylono się do hasła, że rozwiązania najprostsze są najlepsze. Nie
oznaczało to jednak absolutnie anty-intelektualnego charakteru ruchu, co na przykład często
zarzuca się narodowemu socjalizmowi.

background image

Wiele różnorodnych czynników wygenerowało takie, a nie inne oblicze ONR. Po pierwsze,

był to ruch młodych, jak już zaznaczyłem, który musiał ostro odróżnić się od tego co było
dotychczas. Oprócz tego, że był on zjawiskiem generacyjnym, ważny wpływ miały także
czynniki zewnętrzne. Ogólny klimat polityczny lat ‘30 w Europie, poszukiwanie lekarstwa, z
pozycji narodowych, na bolączki i niedogodności demokracji, a zarazem antidotum na
bolszewizm, owocowało istną eksplozją ruchów nacjonalistycznych i faszystowskich na
naszym kontynencie. Występowały one jak Europa długa i szeroka, a nasz polski narodowy
radykalizm nie był na ich tle absolutnie żadną skrajnością. Wręcz przeciwnie: w porównaniu z
np. rumuńską Żelazną Gwardią jawił się jako bardzo łagodny, nieomal pacyfistyczny. Innym
czynnikiem była z kolei przedwojenna, krajowa rzeczywistość. Pamiętajmy, że sanacyjny
reżim bynajmniej nie „hołubił” demokracji, legalne przejęcie władzy w drodze wyborów było
jedną z głównych mrzonek dotychczas istniejącej opozycji. Moim zdaniem, to realia po
prostu podpowiedziały inne rozwiązania, sięgnięcie po nowe sposoby walki o jakże szczytne
cele. Nie należy mieć złudzeń, zresztą większość autorów to podkreśla - oenerowcy byli
bezsprzecznie fanatykami swojej idei. Definiowałbym tu fanatyzm w pozytywnym tego słowa
znaczeniu, czyli po prostu jako bezkompromisowe dążenie do jasnego, wytyczonego i
szlachetnego celu. A gdy ktoś staje na przeszkodzie, oczywistym, przynajmniej dla mnie, jest
zwalczanie go wszelkimi środkami. Zresztą jest w tekście zaznaczone, że często ONR był
zmuszany do używania siły w sytuacjach obrony. Czyli nie był osamotniony w stosowaniu
takich metod. Komuniści i socjaliści również nie przebierali w środkach.

Tak więc stosowanie politycznej przemocy w Drugiej Rzeczpospolitej nie zasługuje na

totalne potępienie. Była ona bowiem nierozłącznie związana z głębokim idealizmem
narodowych radykałów, co przyznają też autorzy im niechętni. Poza tym trudno ferować sądy
choćby o sposobach walki politycznej w systemie autorytarnym, gdy dominują doświadczenia
z okresu totalitaryzmu czy obecnie liberalnej demokracji. Znamienne jest także, iż takiego
poświęcenia się dla idei, jakie miało miejsce w omawianych czasach, dzisiaj już nie ma, co
też może utrudniać naszą ocenę, poprzez niezrozumienie pewnych zachowań ludzkich.
Albowiem nawet dzisiejsze ugrupowania narodowo-radykalne, choć bardzo chętnie
odwołujące się do ideologii (i nie tylko) Obozu, mają już nieco inny charakter. Na koniec
chciałbym przytoczyć słowa jednego z autorów wspomnień, z którymi zdecydowanie się
zgadzam. Syntetyzują one powyższą problematykę, aczkolwiek literalnie odnoszą się tylko do
jednego z odłamów ONR mianowicie „Falangi”: „(...) zarówno nasza organizacja, jak i ja
sam, staliśmy się symbolem tzw. ‘polskiego faszyzmu’. Dyskusja z tego typu poglądami była
przez wiele lat niemożliwa. Skutek jest taki, że w opinii publicznej utrwalono kilka
stereotypów na nasz temat. Zachowują one zadziwiającą żywotność, mimo upływu lat i
absurdalności wielu głoszonych tez. Dodać tu trzeba,że w podtrzymywaniu tych stereotypów
zainteresowane są te same ośrodki polityczne, które zawsze, bez względu na okoliczności
zewnętrzne, zwalczały myśl narodową i dążyły do jej zohydzenia w społeczeństwie. Czym
wobec tego był ONR, a potem RNR “Falanga”? (...) Bolesław Piasecki mówił po łatach, że
Falanga była organizacją studentów i lumpenproletariatu, czyli elementu bardzo
niebezpiecznego w połączeniu tych dwóch czynników, bo studenci plus lumpenproletariatu, to
jest straszna siła wybuchowa. Twierdził jednocześnie, że Falanga reprezentowała absolutnie
elitę intelektualną swego pokolenia. Pisałem już wcześniej o kilku naszych wybitnych
kolegach. To byli rzeczywiście ludzie na bardzo wysokim poziomie. Los tego pokolenia był
tragiczny - większość oddała życie w latach 1939-1945, ginąc od kul plutonów
egzekucyjnych, w akcjach bojowych, czy na frontach tej wielkiej wojny. Byliśmy częścią
narodu polskiego i z narodem polskim dzieliliśmy los. Trzeba o tym pamiętać ferując różne,
często nieprzemyślane oceny”.
(Z. Przetakiewicz).

background image

Niniejsza publikacja powstała na bazie obronionej przeze mnie na WDiNP UW w kwietniu

1999 pracy magisterskiej.

Miłosz Sosnowski

WYKAZ SKRÓTÓW

AAN - Archiwum Akt Nowych

AS - Akcja Socjalistyczna

BP - Bratnia Pomoc

KPP - Komunistyczna Partia Polski

K Rz - Komisariat Rządu

KZMP - Komunistyczny Związek Młodzieży Polski

MSW - Ministerstwo Spraw Wewnętrznych

MWRiOP - Ministerstwo Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego

NARA - pogardliwa nazwa ONR (od Narodowo-Radykalni)

NOB - Narodowa Organizacja Bojowa

NZPMR - Narodowy Związek Polskiej Młodzieży Radykalnej

OMS - Organizacja Młodzieży Socjalistycznej

OM TUR - Organizacja Młodzieży Towarzystwa Uniwersytetu Robotniczego

ONR - Obóz Narodowo-Radykalny

PPS - Polska Partia Socjalistyczna

PW - Politechnika Warszawska

RNR - Ruch Narodowo-Radykalny

SGGW - Szkoła Główna Gospodarstwa Wiejskiego

SGH - Szkoła Główna Handlowa

SN - Stronnictwo Narodowe

UJP - Uniwersytet Józefa Piłsudskiego (Warszawski)

UW - Uniwersytet Warszawski

WSBM - Wyższa Szkoła Budowy Maszyn

ZMP - Związek Młodej Polski

ZNMS - Związek Niezależnej Młodzieży Socjalistycznej

ZNP - Związek Nauczycielstwa Polskiego
ŻIH - Żydowski Instytut Historyczny

background image

Bibliografia

ŹRÓDŁA
I. Materiały archiwalne

Archiwum Akt Nowych, zespoły: MSW (sygnatury -1069, 868, 1225, 852, 859); MWR i OP (258); KZMP

(159/VI-17); KPP (158/XII-22)

Komunikaty Informacyjne Komisariatu Rządu na m. st. Warszawę (wydane zbiory CA MSW; Warszawa 1992)

za okres: 4 VII 1927 - 30 XII 1927, 3 I 1928 - 26 VI 1928, 3 VII 1928 - 27 XII 1928, 21 1929 - 28 III 1929, 3 IV

1929 -28 VI 1929, 3 VII 1929 - 30 IX 1929, 2 X 1929 - 30 XI 1929, 2 XII 1929 - 30 XII 1929.

II. Czasopisma

„ABC” 1936-38

„Falanga” 1936-38

„Przekrój Tygodnia” 1935-37

„Robotnik” 1934-36

„Sztafeta” 1934-36

„Tydzień Robotnika” 1934-36

III. Wspomnienia, relacje

Tadeusz Jabłoński, Młodość mego pokolenia, Warszawa 1978.

Kazimierz Koźniewski, Różowe cienie, Warszawa 1960.

Ludwik Krzywicki, Wspomnienia, Warszawa 1957-59.

Sergiusz Minorski, Opowieść o “Życiu”, Warszawa 1958.

Marian Naszkowski, Niespokojne dni. Wspomnienia z lat ‘30, Warszawa 1962.

PPS. Wspomnienia z lat 1918-39 - wspomnienia, Warszawa 1987.

Romuald Pragier, Żydzi czy Polacy - wywiad ze Stefanem Arskim

Zygmunt Przetakiewicz, Od ONR-u do PAX-u. Wspomnienia, Warszawa 1994. Włodzimierz Sznarbachowski,

300 lat wspomnień, Londyn 1997.

Romana Toruńczyk (red.), Kzmp-owcy - zbiór szkiców i biograficznych wspomnień, Warszawa 1963.

Wojciech Wasiutyński, Prawą stroną labiryntu, Gdańsk 1996.

Leon Wudzki, Dziennik studenta, Warszawa 1961.

IV Opracowania

1. Monografie, syntezy

Lucjan Blit, The EasternPretender, Londyn 1965.

Marek J. Chodakiewicz, Ciemnogród? O prawicy i lewicy., Warszawa 1996.

Piotr Czajka, Dwa radykalizmy. ONR „ABC” i RNR „Falanga” w świetle pism programowych, (praca

magisterska z 1997r.)

Antoni Czubiński, KPP 1918-38, Warszawa 1985.

Antoni Dudek, Grzegorz Pytel, Bolesław Piasecki. Próba biografii politycznej, Londyn 1990.

Tadeusz Dunin, Nacjonalizm i antysemityzm w programie ONR [w:] Studia nad faszyzmem i zbrodniami

hitlerowskimi, t. 3, Wrocław 1977.

Andrzej Garlicki, Pierwsze maje, Warszawa 1984.

Andrzej Garlicki (red.), Dzieje Uniwersytetu Warszawskiego 1915-39, Warszawa 1982.

Krzysztof Kawęcki, Działalność i myśl społeczno- polityczna ONR-ABC, (praca doktorska z 1985r. mps w

posiadaniu autora)

Tadeusz Kozanecki, Z dziejów walk studenckich, Warszawa 1955.

Jan Józef Lipski, Katolickie Państwo Narodu Polskiego, Londyn 1994.

Andrzej Micewski, Z geografii politycznej II RP. Szkice, Warszawa 1964.

Andrzej Micewski, Współrządzić czy nie kłamać? PAX i ZNAK w Polsce 1945- 76, Paryż 1978.

Andrzej Pilch, Studencki ruch polityczny w Polsce 1932-39, Kraków 1972. Politechnika Warszawska 1915-1965

(praca zbiorowa), Warszawa 1965.

Polskie Korporacje Akademickie - Biuletyn Zarządu Stowarzyszenia Filistrów PK! A w Warszawie, Warszawa

1995

Michał Radzikowski, Narodowy Radykalizm w Polsce, Białystok 1996.

Szymon Rudnicki, ONR - geneza i działalność, Warszawa 1985.

Eugeniusz Rudziński, Roman Olszyna, Pasja ich życia, Warszawa 1960.

Eugeniusz Rudziński, Działalność polityczna OM TUR w latach 1931-36, Warszawa 1961.

Jerzy Terej, Idee, mity, realia. Szkice z dziejów Narodowej Demokracji, Warszawa 1971.

Jan Tomicki, Stanisław Dubois, Warszawa 1980.

Jan Tomicki, Warszawska organizacja PPS 1929 - 1939, Warszawa 1982.

Jan Tomicki, PPS 1892-1948, Warszawa 1983.

background image

Romana Toruńczyk, KZMP 1933-36, Warszawa 1970.

Aleksandra Tymieniecka, Warszawska organizacja PPS 1918-39, Warszawa 1982. Marek Windyga, ONR w

Warszawie międzywojennej w: Warszawa II RP, Warszawa 1970.

Jan Żarnowski, PPS - 1935-39, Warszawa 1965.

2. Artykuły

Jacek Majchrowski, ONR - okres działalności legalnej. „Dzieje Najnowsze” 1976 z.3

Szymon Rudnicki, ONR -Falanga czyli antysemityzm totalny., Biuletyn ŻIH nr 3(159)1991.

Jolanta Żyndul, Zajścia antyżydowskie w Polsce w latach 1935-37., Biuletyn ŻIH nr 3(159)1991.

Wojciech Wasiutyński, Historia ONR Rudnickiego, „Polityka Polska” 1987 nr 9.

background image

Spis rzeczy

1.

Wprowadzenie - s. 52.

2.

Walka z żywiołem żydowskim - s. 12

3.

Aktywność antylewicowa - s. 29

4.

Wystąpienia antysanacyjne - s. 48

5.

ONR „ABC” kontra RNR „Falanga” - s. 60

6.

Zakończenie - s. 70

Wykaz skrótów - s. 74

Bibliografia - s. 75


Document Outline


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
2010 11 05 Życiorysdy działaczy Obozu Narodowo Radykalnego
10 J Srokosz Polska i Europa w koncepcjach Obozu Narodowo Radykalnego Falanga i Konfederacji Narodu
Arkadiusz Meller, Grzegorz Radomski Narodowo radykalny model państwa Koncepcje ustrojowe Obozu Narod
Ideologia i program Obozu Narodowo Radykalngo
Działalność Komisji Edukacji Narodowej, Uczelnia
Działania Polski wynikające z Narodowego Programu Przygotowań Polski do Członkostwa w UEx
Działalność Komisji Edukacji Narodowej z perspektywy 334 lat
Trzeci okres dzialalnosci Komisji Edukacji Narodowej
Witold Wojdyłło, Edukacyjne determinanty idei cywilizacji rzymskiej w myśli społeczno politycznej ob
Sosnowska, Joanna Społeczno wychowawcza działalność Szkoły Rzemiosł w Łodzi w latach 1900 1922 (201
Biale plamy obozu narodowego
Sosnowska, Joanna Koncepcja opieki nad dzieckiem w działalności społecznej Kościoła rzymsko katolic
Witold Wojdyłło, Refleksje nad myślą polityczną obozu narodowego 1918 1939
11 DZiałalność Komisji Edukacji Narodowej
Prasa konspiracyjna obozu narodowego
Mirecki Leon Biale plamy obozu narodowego
Zarys działalności ONR na Pomorzu 1934 – 1939, Polityka
Rady narodowe, samorząd terytorialny w latach 1944-1947, PODZIAŁ ADMINISTARCYJNY

więcej podobnych podstron