Panie 2



2. W POSZUKIWANIU ISTOTY MODLITWY

Czym jest modlitwa? Istnieje wiele definicji. "Modlitwa jest dla mnie wzniesieniem serca - pisała św. Teresa z Lisieux (1873-1897) - prostym spojrzeniem ku Niebu, okrzykiem wdzięczności i miłości zarówno w cierpieniu, jak i radości", a św. Jan Damasceński (ok. 680-750) powie: "Modlitwa jest wzniesieniem duszy do Boga lub prośbą skierowaną do Niego o stosowne dobra".
To piękne definicje, ale o modlitwie mówią jedynie z ludzkiego punktu widzenia, wychodząc od tego, co człowiek czyni. Tego rodzaju definicje pozostawiają Bożą cząstkę w cieniu i mniej pasują do kontemplacji, która też jest modlitwą, i to bardzo intensywną. Kontemplacja, zgodnie z tym, co pisze św. Jan od Krzyża, "nie jest to co innego, jak tylko tajemne, spokojne i miłosne udzielanie się Boga. Jeśli się da jej miejsce, rozpali ona duszę w duchu miłości".
Dlatego wybieram raczej definicję sformułowaną już w II wieku przez Klemensa Aleksandryjskiego (ok. 150-216): "Modlitwa jest dialogiem z Bogiem". To samo mówi II sobór watykański: "Osobliwą relacje godności ludzkiej stanowi powołanie człowieka do uczestniczenia w życiu Boga. Człowiek już od swego początku zapraszany jest do rozmowy z Bogiem.
Dialog zakłada co najmniej dwóch uczestników. W modlitwie Bóg i człowiek prowadzą ze sobą dialog. Dialogiczny charakter modlitwy to sprawa fundamentalna. Jeżeli modlitwa wydaje się czasem być niezadowalająca i jałowa, to może dlatego, że stała się monologiem. Człowiek mówi, ale nie słucha, nie ma postawy przyjmującej. Nie daje Bogu szansy, żeby do niego przemówił.
Tak trudno nam prawdziwie otworzyć się na to, co drugi chce nam dać. Chcemy brać na naszych warunkach, sami decydować o tym, co ma nam być dane. Autentyczna otwartość i zasłuchanie pozwala drugiemu dawać albo mówić to, co sam zechce. Słuchanie Boga w ten sposób jest dla nas czymś przerażającym. Nie wiemy wcale, co On może "wymyślić"!
Katechizm Kościoła Katolickiego mówi: "Modlitwa chrześcijańska jest związkiem przymierza między Bogiem i człowiekiem w Chrystusie. Jest działaniem Boga i człowieka; wypływa z Ducha Świętego i z nas". Już wyraźniej chyba nie można tego zdefiniować.

DIALOG W ŁONIE TRÓJCY ŚWIĘTEJ
Jeżeli modlitwa jest dialogiem z Bogiem, to można powiedzieć, że pierwotna modlitwa jest obecna w samym Bogu. Misterium Trójcy Świętej na tym właśnie polega: Bóg prowadzi rozmowę z Bogiem. I jakiż to dialog! Prowadzony nie słowami, ale dokonujący się na poziomie istoty. Nasze rozmowy najczęściej nie angażują tego, co w nas samych jest najgłębsze, często jest to tylko paplanina. Wykorzystujemy zaledwie niektóre myśli, nie mówiąc już o tych sytuacjach, kiedy słowa służą nam jedynie do tego, by nasze myśli zaciemnić. W łonie Trójcy Świętej nie tylko istnieje absolutna szczerość, ale i całkowite zaangażowanie. Ojciec i Syn wymieniają ze sobą, nie myśli czy słowa, ale siebie samych.
Wszystko zaczyna się od die UrHingabe des Vaters (pra-poświęcenia się Ojca). Ojciec w całej pełni daje siebie, ze wszystkim, czym jest i co posiada. Jego dawanie siebie jest tak całkowite, że rodzi się druga Osoba, Syn. "Odwieczne narodziny Syna zaspokajają pierwotną potrzebę miłowania Ojca", pisze Adrienne von Speyr (1902-1967). Syn, który całą swoją istotę otrzymał od Ojca, ma tę samą potrzebę miłowania. Natychmiast oddaje się z powrotem Ojcu. Ta nieustanna wymiana, ten niewysłowiony dialog miłosny, jest Duchem Świętym. On sam jest pocałunkiem miłosnym, jak powie św. Bernard z Clairvaux (1090-1153).
Istnieje więc pierwotna Boska modlitwa, która nie zna początku. Ona trwa odwiecznie. Zbiega się z życiem Trójcy Świętej, jest Jej życiem. Kiedy Bóg stał się człowiekiem, wyraźnie nam pokazał, że w swojej istocie jest dialogiem, modlitwą. Jezus jest skierowaniem na Ojca. "Jego ja" u swych korzeni stanowi modlitwę", pisał Hans Urs von Balthasar (1905-1988)1.
Czy dla nas to coś znaczy? Czy to może nam jakoś pomóc, że wiemy, iż w Bogu istnieje wspaniała, doskonała modlitwa? Czy nie przygnębia nas widok tej niezmierzonej przepaści dzielącej cudowną modlitwę Boga i naszą mizerną modlitwę?
Jeżeli myślimy w ten sposób, to dlatego, że nie zrozumieliśmy tajemnicy modlitwy chrześcijańskiej.

UCZESTNICZYMY W MODLITWIE TRÓJCY ŚWIĘTEJ
Modlitwa ma swoje korzenie w Bogu, w Jego pierwotnej modlitwie. Modlitwa jest uczestnictwem w dialogu trynitarnym. Modlitwa dla nas, którzy wiemy, że Bóg jest trójjedyny, a tym samym, że jest dialogiem, jest zawsze sposobem wstępowania w świat pierwotnej modlitwy. Tego świata nie trzeba stwarzać czy organizować. On już jest. I pozostaje zawsze otwarty. Istnieją jednak przeszkody, które ograniczają wejście w świat modlitwy. Bóg w swej istocie jest przecież otwartością.
Naszą istotą jest także bycie w ruchu, podążanie od siebie samych ku umiłowanemu. Coś z życia modlitwy trwa w każdym człowieku, choćby nie wiem jak był nieświadomy Boga. Miłość matki do dziecka, miłość narzeczonego do narzeczonej... Przykre jednak, że pozostały tylko nieliczne krople z tego, co powinno być tętniącym strumieniem, który ogarnia niebo i ziemię.
Modlitwa, która jest prawdziwą modlitwą, nie jest więc aktywnością, którą dowolnie moglibyśmy rozpoczynać i kończyć. Modlitwa przypomina oddychanie. Nie mogę zaczynać i kończyć oddychania tak, jak chcę. Oddech istnieje. Ale mogę być go świadom, doświadczać go jako źródła życia i radości.
Boski miłosny dialog trwa w nas. Narodziliśmy się z niego. Przez to, że jesteśmy włączeni w Chrystusa, w Synu czynimy dar z siebie - albo mówiąc właściwiej - stajemy się jak On: rodzimy się z Ojca i na powrót składamy się Mu w darze. "Jesteś moim umiłowanym synem, moim ukochanym dzieckiem", mówi Ojciec, a my odpowiadamy w Duchu Świętym: "Abba, Ojcze". Sens chrześcijańskiego chrztu polega między innymi na tym, że ten dialog miłości, który w każdym człowieku rozpoczyna się wraz z jego poczęciem, zostaje czynnie przyjęty i staje się świadomym życiem.
Z tego też najwyraźniej wynika, w jak absolutny sposób modlitwa jest złączona z naszym zwykłym życiem. Nawet gdybyśmy poświęcali wiele godzin dziennie na to, by trwać cicho przed Bogiem, nie byłoby w tym wiele substancji, gdyby nie było bezpośredniego związku z naszą konkretną egzystencją w całej jej pełni. (...)
Modlitwy nie czynimy, ale nią jesteśmy. Tak jak "ja" Jezusa jest modlitwą, tak i nasze ,ja" jest modlitwą. Ocenianie swojej modlitwy na podstawie tego, co się przeżywa jest zdradą rzeczywistości. Modlitwa jest o wiele bardziej akceptacją istniejącej rzeczywistości niż tworzeniem nowej. Nie wymaga więc specjalnych zabiegów ani wielkiego wysiłku woli. Właściwie modlitwa nigdy nie może być trudna. Jeśli jest trudna to dlatego, że chcemy stworzyć coś, co w zasadzie już jest nam dane. Trudność zawiera się w tym, że wątpimy, by coś tak boskiego mogło w nas trwać, kiedy nic nie czujemy.
A może po prostu lękamy się to przyjąć? W głębi nas wszystkich jest intuicyjne wyczucie, że relacja miłości do Boga stawia jakieś wymagania. Jeżeli raz zostaliśmy pochwyceni przez tę "zazdrosną Miłość" (por. 2 Kor 11,2), to nie ma żadnej możliwości, by się od niej uwolnić. Przeczuwamy to i dlatego drżymy, wycofujemy się, odmawiamy rozpoznania tego, co już wiemy.
Biskup Klaus Hemmerle pisze: Beten ist nicht nur ein Tatigkeitswort, sondern ein "Seinwort" (słowo "modlić się" nie wyraża jakiejś czynności, ale samo istnienie). Nie jest to jakaś abstrakcja, filozoficzna teza. Zrozumienie, że jestem modlitwą, że właściwie cel jest osiągnięty przynosi nieskończony pokój.
Jakkolwiek bym się spieszył do Boga, to i tak On już tam jest. On zawsze jest pierwszy. I paradoksalne - ja też tam już byłem. Kiedy zaczynam się modlić, spotykam też siebie, moje najgłębsze ,ja", które zawsze było i jest w modlitwie, ponieważ jest włączone w rozmowę wewnątrz Bóstwa. Modlić się to skończyć z byciem kimś innym, niż się właściwie jest, skończyć żyć obok własnej istoty. To piękne przestać odgrywać różne role i być tylko tym, kim się jest.
Modlitwa nie jest "czymś", modlitwa jest tym, co jest: życiem Boga, w Nim samym i w stworzeniu, które On umiłował.
Rozpoczęcie modlitwy w nieunikniony sposób pociąga za sobą świadomość, że żyło się w strasznym wyobcowaniu. Boleśnie doświadczamy tego, że zaprzepaściliśmy prawdziwe życie, żyliśmy na wygnaniu, daleko od własnego domu. To może nas głęboko zaboleć, kiedy zobaczymy, jak zmarnowaliśmy część swego życia, że tego nie da się odrobić.
Jednak pośrodku takiego żalu nagle możemy zdać sobie sprawę, że Bóg pozwala nam narodzić się na nowo, że każdego dnia możemy żyć jak ludzie nowo narodzeni, dla których żadne szansę nie są zmarnowane, dla których wszystko wciąż jest możliwe.
Żal jest darem Boga. Jeżeli przyjmiemy go we właściwy sposób, stanie się odskocznią, inspiracją. Żal nad tym, że nie żyliśmy w modlitwie zawiera w sobie moc, która uczy nas modlić się teraz.
W każdym człowieku jest dom, dom, w którym tak on sam, jak i Bóg są u siebie. Ten dom jest pełen oszałamiającego życia. Istnieje w nim wartki strumień, Syn, który jest pros ton Theon (skierowany na Ojca, J 1,1), i pośrodku tego strumienia znajduje się człowiek. Zmierza ku Ojcu razem z Synem.
Ten dom jest zawsze otwarty, można do niego wejść kiedykolwiek. Modlitwa jest bramą do niego, a brama otwiera się zawsze, ilekroć pukamy.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Chce panie slawic Cie wciaz
Jesteśmy piękni Twoim pięknem, Panie (Pałka)
Co mi Panie dasz?jmP3 txt
Panie, bądź dla mnie skalą obronną, zamkiem warownym dla mego r
tylko ciebie pragne panie moj
! Odrodzenie Renesans czego chcesz od nas panie manifest filozoficzny
Panie 4
0 jestes panie winnym krzewem
Panie nasz, nad nami zmiluj sie
RENESANS Jan Kochanowski Czego chcesz od nas Panie (żródło i interpretacja)
do ciebie panie
Chwale Ciebie Panie
daruj panie nam bladzacym
Kocham ciebie Panie moj
Panie Twój tron

więcej podobnych podstron