Nie przysyłaj mi kwiatów Send Me No Flowers 1964


00:00:24:W ROLACH GŁÓWNYCH
00:00:42:NIE PRZYSYŁAJ MI KWIATÓW
00:00:50:W POZOSTAŁYCH ROLACH
00:02:01:"Chęć przyjmowania leków|jest prawdopodobnie największą|cechą
00:02:05:odróżniającą ludzi od zwierząt."|- Sir William Osler
00:02:28:Czujesz się osłabiony?
00:02:31:Masz niespokojny sen?
00:02:35:Masz problemy z zasypianiem?
00:02:38:Wiesz co?|Pewnie dokucza ci ból głowy.
00:02:42:Wypróbuj więc nowego|cudownego leku przeciwbólowego,|Nipsarin.
00:02:45:Ten lek zapisuje 90% lekarzy.
00:02:47:Poczuj natychmiastową ulgę.
00:02:53:Dokuczają ci zatoki?
00:02:58:Znowu czujesz,|że zapycha ci się nos?
00:03:01:Nie martw się.
00:03:03:Wypróbuj nowego leku|Nauseadrene,
00:03:06:który zawiera niezwykły|składnik N.U.202.
00:03:09:Oczyść głowę z problemów.
00:03:17:Dokucza ci żołądek?
00:03:21:Oczywiście.
00:03:23:I co robisz?|Bierzesz te nic|niewarte tabletki.
00:03:27:Widzisz? Żadnej poprawy.|Tylko zalegają w żołądku.
00:03:30:A teraz patrz, jak za robotę|bierze się nowy lek Garbagene!
00:03:33:Zobacz o ile szybciej|działa nowa, niezwykła formuła.
00:03:36:O wiele lepiej niż te|bezużyteczne tabletki.
00:04:16:George, śniadanie!
00:04:23:Dzień dobry, Arnoldzie.
00:04:31:Pani Kimball!
00:04:34:Witaj, Ernie.
00:04:36:-Wspaniały poranek, prawda?|-Tak, piękny.
00:04:40:Jogurt, sok marchwiowy,|serek wiejski,
00:04:43:miód naturalny,|mleko beztłuszczowe,
00:04:47:i jaja.
00:04:49:-Fisherowe z ulicy Klonowej|odebrali dzisiaj nowy samochód.|-Świetnie.
00:04:52:Tylko to nie jest nowy samochód.|Jest używany.
00:04:55:Proszę nikomu o tym nie mówić,|ale zna pani Bullardów?
00:05:13:I proszę pamiętać,|żeby nikomu o tym nie mówić.
00:05:35:George!
00:05:55:George!
00:06:02:George!
00:06:11:George!
00:06:17:George!
00:07:47:Nash, tu Vito,|z pralni!
00:07:53:Hej, koleś.|Przywiozłem pranko.
00:07:58:Ruth!
00:08:18:George!
00:08:20:George!
00:08:36:Może pomóc, pani Kimball?
00:09:03:-Judy.|-Słyszałam, kochanie.|Powiedziałeś "och".
00:09:06:I nic cię to nie martwi,|że odczuwam ból w klatce piersiowej?
00:09:11:Zawsze martwią mnie bóle|twojej klatki piersiowej.
00:09:15:Chodzi o to, że miałam|dzisiaj taki poranek, że na pewno|w to nie uwierzysz.
00:09:20:Zadzwoniłem do doktora Morrisseya.|Chcę się gruntownie przebadać.
00:09:24:-To pewnie nic takiego.|-Badania?
00:09:27:Przecież robiłeś je|dwa tygodnie temu.
00:09:29:Przez dwa tygodnie twój|organizm może się całkowicie załamać.
00:09:32:Podczas, gdy on się załamuje,|ty zjedz śniadanie.
00:09:35:-Chyba nie powinienem,|dopóki Ralph mnie nie przebada.|-George!
00:09:38:Przynajmniej zjedz kawałek tosta.
00:09:41:Zapewniam cię, że nie będzie|go widać na prześwietleniach.|-Jest niezdrowy.
00:09:44:Nie wiem po co|ja w ogóle gotuję.
00:09:48:No dobrze.|Jeden kawałek tosta.
00:09:55:Muszę ci coś powiedzieć.
00:10:00:Nigdy byś na to nie wpadł,
00:10:03:ale Bullardowie się rozwodzą.
00:10:06:-Bullardowie?|-Mleczarz mi powiedział.
00:10:09:Co to za jedni?
00:10:11:Mieszkają przecznicę dalej.
00:10:13:Nie znam ich za dobrze,|ale muszę przyznać, że|spodziewałam się tego.
00:10:17:Nie znasz ich,|a spodziewałaś się, że się rozwiodą?
00:10:21:Wiem o nich wszystko.
00:10:23:Marge opowiedziała mi ich całą|historię w klubie brydżowym.|Biedna dziewczyna.
00:10:28:Z tym jej mężem naprawdę|musi być coś nie tak.
00:10:32:Skąd wiesz?|Może to z nią jest coś nie tak.
00:10:35:O nie!|Jest bardzo miła.
00:10:39:Spotkałam ją w supermarkecie.
00:10:41:To, że jest miła w supermarkecie,|to nie znaczy, że jest miła w domu.
00:10:46:Nie, Judy. Bez masła.
00:10:49:Tłuszcz zwierzęcy jest|napakowany cholesterolem.
00:10:52:Dwa lata temu nawet nie słyszałeś|o cholesterolu, a dzisiaj|to największa rzecz
00:10:56:-w twoim życiu.|-Proszę bardzo. Śmiej się,|jeśli chcesz.
00:11:00:A tymczasem ludzie w moim|wieku padają jak muchy.
00:11:03:Czytasz nieraz nekrologi?|To może człowieka wystraszyć|na śmierć.
00:11:06:Skoro to takie straszne,|to czemu to czytasz?
00:11:09:-Mam chować głowę w piach?|-Nie, ale dlaczego|za każdym razem,
00:11:12:kiedy usłyszysz o jakiejś|chorobie, od razu myślisz,|że też ją masz?
00:11:15:Co chcesz przez to powiedzieć?
00:11:17:Nie udawaj.
00:11:21:Pamiętasz, kiedy operowano|Whiteya Forda?
00:11:24:Myślałeś, że też masz|deformację stawu łokciowego.
00:11:28:Ten łokieć naprawdę mnie bolał.
00:11:33:George,|aż zionie od ciebie hipochondrią.
00:11:37:Nie jestem hipochondrykiem!|Posłuchaj.
00:11:40:Kiedyś, jak będę leżał|w szpitalu na łożu śmierci,
00:11:43:wtedy zmienisz nastawienie.
00:11:47:Lepiej się pospiesz.|Spóźnisz się na pociąg.
00:11:51:Przepraszam.
00:11:54:-Jaki dzisiaj dzień?|-Piątek.
00:11:56:Może będzie lepiej, jak|odwołam lunch z Winstonem Burrem.
00:11:59:Skoro nienajlepiej się czuję|i w ogóle.
00:12:02:Skarbie, filiżanka herbaty|raczej ci nie zaszkodzi.
00:12:06:No tak.
00:12:10:Filiżanka słabej herbaty|raczej mi nie zaszkodzi.
00:12:13:Niezależnie od tego,|co mi dolega.
00:12:19:Pana rozmowa z panią Bullard|już czeka, panie Burr.|-Dziękuję.
00:12:22:Bullard? To ta, która się|rozwodzi?
00:12:26:-Tak. Skąd wiedziałeś?|-Mamy tego samego mleczarza.
00:12:29:Patrz na to. Metoda postępowania|z potencjalnymi rozwódkami|według Winstona Burra.
00:12:34:Witaj, Linda.
00:12:38:Winston.|Winnie Burr.
00:12:41:Linda, słyszałem tą straszną--|Serce mi się kraje.
00:12:46:Tak. Zawsze uważałem ciebie|i Davida za moich najlepszych|przyjaciół.
00:12:51:Linda, jeśli mogę coś|dla ciebie zrobić, nie|wahaj się o tym powiedzieć.
00:12:56:Tak. Nadchodzące tygodnie|będą bardzo ciężkie.
00:13:01:Będziesz bardzo samotna.|Tak.
00:13:05:Co powiesz na to, żebyśmy|spotkali się dzisiaj na drinka?
00:13:09:Może uda mi się wymyśleć|sposób, aby pogodzić ciebie i Davida?
00:13:15:Dobrze, przyjadę po ciebie|o 20:00.
00:13:18:Może być?|Dobrze, Linda, kochana.|I nie martw się.
00:13:27:Jesteś w 100 % niepoprawnym,|niereformowalnym draniem.
00:13:33:Tak. Ale draniem,|który jest kawalerem.
00:13:38:Zobaczymy się jutro|w klubie, George.
00:13:41:Powodzenia na badaniach.|Rachunek, proszę.
00:13:56:Rany, ale jestem wykończony.
00:14:01:Zaliczyłem dzisiaj|8 wizyt domowych.
00:14:05:Dlaczego nie zrobiłem|specjalizacji?
00:14:08:Wtedy mógłbym się wysypiać,|jak ci szczęściarze-alergolodzy.
00:14:13:Pracują tyle godzin co bankierzy.|I tyle samo zarabiają.
00:14:17:Znam jednego co dorobił się|domu za 100 tyś. $
00:14:21:i to na samym pyłku trawy.
00:14:23:Jak wzrośnie liczba alergenów,|ta dziedzina będzie jak|rynek papierów wartościowych.
00:14:27:Ralph,|odczuwam ten ból i--
00:14:29:Dzięki bogu, że dzisiaj jest|piątek. Jadę na weekend na ryby.
00:14:34:Mój przyjaciel ma małą łódkę.
00:14:36:Jest gastroenterologiem.
00:14:38:Nie spojrzy na nic poza|pęcherzem żółciowym.
00:14:41:Tak się wycwanił.|Dosłownie!
00:14:44:-Cały weekend spędzisz na łodzi?|-Dokładnie tak.
00:14:47:A jak ktoś będzie chciał|skontaktować się z tobą|w razie nagłego wypadku?
00:14:50:-Wypadku?|-Tak.
00:14:52:Jakiego wypadku?|Nie, nie, nie.
00:14:56:90 % moich pacjentów jest|zupełnie zdrowych.
00:15:01:Pozostałe 10%, którym|naprawdę coś dolega,
00:15:06:wysyłam do specjalisty.
00:15:08:No dobrze, George.|Jaki masz problem?
00:15:13:Co? A tak.|Odczuwam ból i--
00:15:17:Możesz pokazać,|gdzie cię boli?
00:15:19:Tutaj.|Boli, jak diabli, kiedy tu uciskam.
00:15:23:Więc nie uciskaj.
00:15:26:Powiedz, George.|Czy to jest ostry ból,|słaby ból,
00:15:32:-czy może taki kłujący?|-Tak, tak.
00:15:34:-Nie, nie, nie.|Wybierz jedną opcję.|-No cóż...
00:15:39:To chyba raczej taki|ostry ból.
00:15:42:W takim razie posłuchajmy tego.
00:15:46:Masz jakieś podejrzenie|co to może być?
00:15:50:-Jeszcze nie.|-To napewno nic groźnego.
00:15:54:-Ale wiesz, jak Judy|zawsze się martwi.|-Tak, tak.
00:16:01:Teraz weź głęboki oddech.
00:16:04:Wydech.
00:16:07:Wdech.
00:16:10:Wydech.
00:16:16:Wdech.
00:16:22:Wydech.
00:16:34:Możesz się ubrać, George.
00:16:38:-Jakie są te złe wieści?|-Co?
00:16:41:Ten ból w mojej klatce|piersiowej. Czy to ma jakąś nazwę?
00:16:45:Tak.
00:16:47:Nazywamy to niestrawnością.
00:16:50:Weź te pigułki.
00:16:53:Bierz jedną przed każdym|posiłkiem i jedną przed snem.
00:16:57:-Co to za pigułki?|-Nawet jak ci powiem|to i tak nic ci to nie da.
00:17:00:-Po prostu je zażywaj.|-Dobrze.
00:17:02:Ralph? A co z tym EKG,|które mi robiłeś, jak|byłem tu ustatnio?
00:17:07:-Tak, i co z nim?|-No właśnie o to chciałem zapytać.
00:17:11:-O co ci chodzi?|-Jak wypadło to badanie?
00:17:15:Nie wiem. Dr Peterson|przyśle mi wyniki dopiero|za tydzień.
00:17:19:Analizuje to już od dwóch tygodni.
00:17:22:To dosyć długo.
00:17:24:Dr Peterson|jest bardzo zajęty.
00:17:28:To najlepszy kardiolog w mieście.
00:17:30:Trafił na żyłę złota.|Taką, która nigdy się nie wyczerpie.
00:17:33:Więc według ciebie nic mi nie jest?
00:17:38:Tak, George.|Jesteś zdrowy jak ryba.
00:17:41:Tak. Chciałbym, żeby wszyscy|moi pacjenci byli tak zdrowi,|jak ty, George.
00:17:46:Oczywiście mówię to w przenośni.
00:17:49:A co z tym bólem w klatce?|Mogę tak po prostu iść
00:17:52:-i żyć normalnie?|-Ja bym tak zrobił.
00:17:54:Jeśli chcesz, możesz od razu|łyknąć jedną z tych pigułek.|Tam jest woda.
00:17:58:-Teraz?|Mówisz, jakby to było|coś pilnego.|-To bez różnicy.
00:18:01:-Weź tabletkę teraz, jeśli chcesz.|-Wezmę, jeśli to takie ważne.
00:18:11:Czy to moje akta, Ralph?
00:18:16:Czy aby nie za dużo tam piszesz,|jak na zwykłą niestrawność?
00:18:21:Im więcej piszę,|tym większe wystawiam rachunki.
00:18:24:To dobrze.
00:18:33:Halo?|Tak, doktorze.
00:18:50:Tak. Wiem, że jest pan|bardzo zajęty, doktorze.
00:18:53:Dlatego nie chciałem|zawracać panu głowy.
00:18:56:Czyje EKG?|Williama Malone'a?
00:19:00:Tak, martwię się o niego.|Ma już swoje lata.
00:19:06:Co wykazało to EKG,|doktorze Peterson?
00:19:10:Co?
00:19:13:To wielka szkoda.
00:19:15:Ale co można zrobić?|Najwyżej dać jakieś pigułki
00:19:20:na złagodzenie bólu|w klatce piersiowej.
00:19:26:Jak pompa wysiada,|to nic się na to nie poradzi.|Tak.
00:19:31:Ile zostało mu czasu,|doktorze? Kilka tygodni.
00:19:37:Tak, tak.|To czasami dopada człowieka|niespodziewanie.
00:19:43:Nie, nie.|Nie powiem mu.
00:19:46:Będzie dla niego lepiej,|jeśli o niczym nie będzie wiedział.
00:19:50:Dobrze. Panu również życzę|udanego weekendu, doktorze.|Do widzenia.
00:20:08:Już jestem, Ralph.
00:20:11:To dobrze!
00:20:16:Nadal chcesz,|żebym brał te pigułki?
00:20:18:Tak, George.|One złagodzą te bóle.
00:20:25:Ralph?
00:20:28:Mogę cię o coś zapytać?
00:20:32:Oczywiście.|Pytaj o co chcesz, George.
00:20:34:Załóżmy, że masz pacjenta
00:20:38:i dowiadujesz się,|że zostało mu tylko kilka|tygodni życia.
00:20:43:-Że może w każdej chwili|kopnąć w kalendarz.|-Tak.
00:20:47:-Powiedziałbyś mu o tym?|-Tak między nami, George,
00:20:50:-to wszystko zależałoby|od okoliczności.|-Okoliczności?
00:20:54:Tak. Gdybym wiedział,|że ten człowiek ma|uporządkowane swoje sprawy,
00:20:57:sporządził testament,|nie zalega ze składkami|na ubezpieczenie,
00:21:00:nie ma niedokończonych spraw,
00:21:02:to według mnie nie byłoby|powodu, żeby mu mówić.
00:21:06:A gdyby to był dobry przyjaciel,|ktoś taki jak ja?
00:21:11:Nie masz niedokończonych spraw,|sporządziłeś testament,|składki zapłacone?
00:21:15:-Tak.|-Więc bym ci nie powiedział.
00:21:18:Mogę coś jeszcze dla|ciebie zrobić, George?
00:21:25:Do widzenia, panie Kimball.
00:21:33:Do zobaczenia w kościele!
00:21:42:-Judy? Judy!|-Tak.
00:21:45:-Chodź. Partyjka golfa|zaczyna się o 14:30.|-Już idę, Marge.
00:21:49:-Co robisz?|-Tabletki nasenne dla George'a.
00:21:52:Bawisz się w farmaceutkę?
00:21:54:Jestem po prostu mądrą żoną.|Wiesz, jaki jest George.
00:21:58:Jest przekonany, że bez|tabletki nie zaśnie. On myśli,|że to środek nasenny,
00:22:02:-ja wiem, że to cukier.|-I to działa?
00:22:04:Od pięciu lat. A jak łyka|dwie tabletki, to zasypia|2 razy szybciej.
00:22:10:-Powinnaś napisać o tym artykuł|do Przeglądu Medycznego.|-To by wszystko popsuło.
00:22:14:-Dlaczego?|-Czyta go co tydzień.
00:22:25:-Cześć, George.|-Witaj, Arnoldzie.
00:22:27:Wsadziłem właśnie Ruth|do samolotu. Leci do matki.|Dzieciaki są na wycieczce,
00:22:30:a ja zostałem sam
00:22:33:i niczym się nie martwię.
00:22:36:-Co ty robisz?|-Jem.
00:22:40:Orzeszki? George Kimball?|Cholesterol?
00:22:45:Co jest grane?|Wyglądasz na przygnębionego.
00:22:51:Arnold, mogę ci się zwierzyć?
00:22:54:-Możesz, George.|-Wiesz,
00:22:57:spadły na mnie dzisiaj|złe wieści.
00:23:02:Musisz obiecać, że nikomu|o tym nie powiesz.
00:23:04:Nie chcę, żeby to się|rozeszło po sąsiadach.
00:23:07:To chyba nie jest coś,|co wpłynie na wartość nieruchomości?
00:23:12:Nie, raczej nie.
00:23:15:Co za ulga!|Więc o co chodzi?
00:23:19:Pamiętasz te moje bóle|w klatce piersiowej?
00:23:23:Chodzi ci o tą|niestrawność?
00:23:26:No cóż. To nie jest niestrawność.
00:23:29:Nie?
00:23:31:To koniec, Arnoldzie.
00:23:34:Koniec?
00:23:36:-Jak to? Jaki koniec?|-Wracam właśnie od lekarza.
00:23:39:Powiedział, że zostało mi|tylko kilka tygodni życia.
00:23:43:Daj spokój!|Co ty--
00:23:49:-Nie wierzę.|-To prawda. Pompa mi wysiada.
00:23:55:Jasny gwint!
00:23:58:I są tego pewni?
00:24:01:Wyniki przyszły od Petersona,|najlepszego kardiologa|w mieście.
00:24:06:Jasny gwint!
00:24:10:Rany, George, ja--
00:24:12:Nie wiem co powiedzieć.
00:24:15:To stało się tak nagle.
00:24:19:George, chyba powinienem się napić.
00:24:23:Wypiję jednego z tobą,|jeśli nie masz nic przeciwko.
00:24:27:Oczywiście, że nie.
00:24:48:-Poproszę martini.|-Dla mnie to samo.
00:24:51:Podwójne.
00:24:56:-George?|-Co?
00:25:00:Jak powiesz o tym Judy?
00:25:02:Judy?
00:25:05:-Nie powiem jej.|-Nie?
00:25:07:Nie. Nie zniósłbym tego.
00:25:10:Rozkleiłaby się całkowicie.|Ciągle by płakała.|Wiesz, jaka jest Judy.
00:25:15:Tak.|Pamiętam, jak to było,|kiedy zdechł wasz pies.
00:25:19:Oczywiście to żadne|porównanie, George.
00:25:22:Teraz byłoby jeszcze gorzej.
00:25:25:Wiesz o co mi chodzi.
00:25:28:-Oczywiście, Arnoldzie.|-George, czy--
00:25:31:Mogę coś dla ciebie zrobić?|Cokolwiek?
00:25:33:Nie tylko jako prawnik,|ale jako twój najlepszy przyjaciel.
00:25:36:Sam nie wiem.|Ktoś musi zająć się|organizacją pogrzebu.
00:25:42:-Chcesz się tym zająć?|-Tak, oczywiście.
00:25:47:Zajmę się tym.
00:26:27:-Cześć!|-Judy.
00:26:29:-A jemu co się stało?|-Jak dobrze znowu cię widzieć.
00:26:33:Ja też się cieszę,|że cię widzę, George.
00:26:40:-Co u ciebie?|-Wszystko w porządku.
00:26:44:To wspaniale.|Naprawdę wspaniale.
00:26:48:-Witaj, Arnoldzie.|-Cześć.
00:26:50:-Ruth poleciała?|-Jak rakieta.
00:26:54:-To dobrze.|-Co u ciebie, Judy?
00:26:57:Nałykałeś się witamin od George'a?
00:27:01:Judy,|chcę ci powiedzieć,
00:27:04:-że zawsze możesz na mnie liczyć.|-Dzięki, Arnold.
00:27:07:-Chyba powinniśmy odwieźć|Arnolda do domu.|-Też tak myślę.
00:27:10:Jutro wróci po samochód.
00:27:13:Judy, czy ty wiesz za jakiego|szlachetnego człowieka wyszłaś za mąż?
00:27:17:Zawsze myśli o innych.|Nawet w takiej chwili.
00:27:22:-W jakiej chwili?|-Chodzi mu o to,
00:27:25:że zapomniał, gdzie zaparkował|samochód.
00:27:28:-Możesz zabrać się z nami,|Arnie. Chodź.
00:27:34:To było genialne.
00:27:54:Chodź, Arnold.
00:28:12:Judy?
00:28:16:Pamiętaj, że mieszkam|tuż obok, dobrze?
00:28:21:-Arnold!|-Dobrze, Arnoldzie.
00:28:23:Jeśli tylko będziesz czegoś|potrzebować, w dzień czy w nocy,
00:28:27:to będę tuż obok.|Drzwi dalej.
00:28:30:Wielkie dzieki, Arnoldzie.
00:28:43:Ale się wstawił!|Co świętuje?|-Nie wiem.
00:28:47:Proszę, pani Kimball.|Dla pani podwójnie prasowaliśmy.
00:28:50:-Dzięki, Vito.|-Ale szałowa kiecka!
00:28:53:Prawie tak szałowa,|ja pani poranna kreacja.
00:28:57:Do widzenia.
00:28:59:-Niewychowany szczeniak.|-Jest po prostu miły.
00:29:02:Miły! Założę się, że nieźle|sobie poczyna w tej okolicy.
00:29:08:Kochanie?|Joe ze stacji benzynowej|zwrócił mi czek.
00:29:12:Powiedział, że kwota się|nie zgadza i że mam wypisać nowy.
00:29:15:Widzisz? Rachunek wynosił 4558 $.
00:29:19:Nie wiem dlaczego,|ale wpisałam kwotę 7860 $.
00:29:23:To nie kwota, tylko numer 7-8-6-0.
00:29:27:Wpisałaś numer rejestracyjny!
00:29:29:Żartujesz!|A to dobre.
00:29:33:-Judy, zaczekaj.|-George, przecież każdy|może się pomylić. Nawet ty.
00:29:37:-Chcę z tobą porozmawiać,|Judy.|-O czym?
00:29:40:Co powiesz na to, żebyś|poszła do szkoły wieczorowej?
00:29:43:-Gdzie?|-Szkoły wieczorowej.
00:29:45:-Do szkoły wieczorowej?|-To tylko kilka wieczorów w tygodniu.
00:29:48:-Dobrze się czujesz?|-Nauczyłabyś się gospodarowania|pieniędzmi, podstaw księgowości.
00:29:52:-George! Po co?|-Ponieważ dzięki tej wiedzy|udaje nam się przetrwać.
00:29:56:Dla przykładu: Co oznacza|termin 'amortyzacja hipoteki'?
00:30:01:-Nie obchodzi mnie to.|Naprawdę.|-A powinno cię to obchodzić!
00:30:04:-To twoja działka.|-Ale ty też powinnaś się na tym znać.
00:30:07:-Po co oboje mamy się znać|na tych samych rzeczach?|-Judy, proszę cię.
00:30:11:-Pozwolisz mi zająć się obiadem?|-Właśnie o tym chcę porozmawiać.
00:30:14:Na przykład ta szynka.|Ile kosztuje kilogram tej szynki?
00:30:17:-Nie wiem. Nie kupiłam kilograma.|-A ile kupiłaś?
00:30:20:-Pól kilo.|-Ile zapłaciłaś?
00:30:22:Jeśli nie wiem, ile kosztuje|kilogram, to na pewno|nie wiem też,
00:30:25:ile kosztuje pół kilo.
00:30:27:Skoro nie wiesz, ile co kosztuje,|to skąd wiesz, że cię nie oszukują?
00:30:30:Powiedz czemu się tak|przejmujesz tą szynką?
00:30:33:Nie chodzi tylko o szynkę.
00:30:36:Mówię ogólnie.
00:30:42:George, chyba nie|zwolnili cię z pracy?
00:30:45:Nie, nie zwolnili mnie.|Będę tam pracował do końca życia.
00:30:50:Więc czemu się tak martwisz?
00:30:53:Zobacz lepiej co z Arnoldem.|Zapytaj go, czy zje z nami obiad, dobrze?
00:30:57:Będzie gotowy za jakieś|pół godziny.
00:31:07:George, więc co oznacza|ta amortyzacja?
00:31:22:Hindusi dobrze to sobie|obmyślili, Arnoldzie.
00:31:25:Kiedy umierał mąż,|żona odchodziła z nim.
00:31:28:Rzucała się w sam środek stosu.|On nie musiał się o nią martwić.
00:31:31:Posłuchaj, George.|Tak sobie myślałem
00:31:34:i naprawdę chcę to zrobić,|więc mi nie odmawiaj.
00:31:37:-Uznam to za przywilej.|-Co, Arnoldzie?
00:31:39:-Chcę wygłosić mowę na pogrzebie.|-Dobrze.
00:31:43:Nie martw się, stary.|Zgotuję ci niezapomniane pożegnanie.
00:31:47:Nie wątpię.|Chciałbym móc zostać tu|na tyle długo, aby ją usłyszeć.
00:31:52:Może uda mi się coś|wstępnie naskrobać, zanim odejdziesz.
00:31:56:Wiesz co, Arnoldzie?|Judy nie da sobie rady sama.
00:32:00:Źle do tego podchodzisz, George.|Spójrz na to z tej strony.
00:32:04:Judy jest młoda,|atrakcyjna,
00:32:07:na pewno ponownie wyjdzie za mąż i--
00:32:10:Przepraszam.
00:32:12:Nie powinienem tego mówić,|skoro jeszcze żyjesz.
00:32:16:Nic nie szkodzi, Arnold.
00:32:18:Oczywiście to jest możliwe.
00:32:21:Judy może ponownie wyjść za mąż.
00:32:24:A jak poślubi niewłaściwego mężczyznę,|jak ta biedna Janet Hart?
00:32:27:-Kto?|-Janet i Bill Hartowie.|Nie pamiętasz?
00:32:30:Nie.
00:32:32:Po śmierci Billa
00:32:34:Janet potrzebowała czyjegoś|wsparcia, więc rzuciła się|na pierwszego lepszego faceta.
00:32:38:Tydzień po pogrzebie uciekła|z bongo-grajkiem z Ptaszarni.
00:32:42:-Z bongo-grajkiem?|-Tak.
00:32:44:-Oskubał ją ze wszystkiego.|-Czy to samo czeka Judy?
00:32:47:Kto wie? Judy też może rzucić się|na pierwszego lepszego faceta.
00:32:51:Jasny gwint!
00:32:53:Arnold,|nie ma wątpliwości.
00:32:56:Judy powinna ponownie wyjść|za mąż, ale za właściwego człowieka.
00:33:00:Muszę znaleźc jej nowego męża.
00:33:05:Nowego męża?|Kogo, George?
00:33:08:Nie wiem. Kogoś znajdę.
00:33:11:Ja jestem żonaty, George.
00:33:13:Nie mówię o tobie!
00:33:16:W tym mieście aż się roi|od kawalerów.
00:33:49:-Przysłali już?|-Co, mi amore?
00:33:52:50 patyków-- forsę|z ubezpieczenia starego.
00:34:02:-Wystarczy, Vito?|-Na razie.
00:34:04:Jak będzie potrzeba więcej,|to opchniemy tą chatę.
00:34:43:-Panie Akins, przyszedł pan Kimball.|-Ach tak!
00:34:46:-Dzwonił pan w sprawie zakupu|miejsca wiecznego spoczynku.|-Zgadza się.
00:34:50:-Proszę siadać.|-Dziękuję.
00:34:52:Ale mieliśmy ruchliwy poranek.
00:34:54:Nie spotkał pan przypadkiem|Archersów przed biurem?
00:34:57:-Kogo?|-Archersów z Meadow Road.
00:34:59:-Zna ich pan?|-Raczej nie.
00:35:01:8-osobowa rodzina.
00:35:04:Wszyscy przyszli.|Wspaniały widok.
00:35:07:Teraz rzadko widuje się|takie duże rodziny.
00:35:10:Rozumiem, co pan ma na myśli.
00:35:13:-Panie Kimball, zna pan Green Hills?|-To znaczy?
00:35:17:-Czy ktoś z pana rodziny|u nas rezyduje?|-Jeszcze nie.
00:35:21:Widział pan naszą reklamę|w gazecie?
00:35:23:-Nie, musiałem ją przeoczyć.|-Mam tu gdzieś kopię.
00:35:28:Tak. Oto i ona.
00:35:33:Od razu rzuca się w oczy,|prawda?
00:35:36:-Tak, rzeczywiście.|-Jak pan widzi, sugerujemy,
00:35:39:aby cała rodzina przyszła|do nas i wybrała sobie miejsce.
00:35:43:-Dzieciaki to uwielbiają.|Mają frajdę.|-Na pewno.
00:35:47:Jak pan widzi, wszystkie|nagrobki w Green Hills
00:35:51:mają taką samą wysokość: 1m 20 cm.
00:35:55:To daje wspaniałe wrażenie|jedności.
00:35:58:Coś jak Niebiańska Wioska.
00:36:01:To mi się podoba.
00:36:04:I to bardzo.|"Niebiańska Wioska".
00:36:07:-Panie Akins, czy możemy|przejść do rzeczy?|-Oczywiście.
00:36:11:Tylko znajdę formularz.|Tu jest.
00:36:16:Więc ile osób jest w pana|rodzinie, panie Kimball?
00:36:20:Tylko ja i żona.
00:36:22:Nic nie szkodzi.
00:36:27:Jest szansa na mały przybytek?
00:36:30:Później może dołączyć inny mężczyzna.
00:36:34:To znaczy?
00:36:36:Panie Akins,|pozwoli pan, że o coś zapytam.
00:36:39:Załóżmy, że mąż umrze pierwszy,|a żona ponownie wyjdzie za mąż,
00:36:46:a potem umrze żona i zostanie|pochowana obok pierwszego męża,
00:36:53:to kiedy ten drugi mąż umrze,|to czy zostanie pochowany obok tej pary?
00:36:57:Czy cała trójka będzie|leżeć razem?
00:37:01:Tak. Mieliśmy takie przypadki.
00:37:03:Więc proszę 3 miejsca.|Jak już to już.
00:37:07:Wspaniale.|Rezerwacja dla trzech osób.
00:37:10:-Ile płacę?|-1000 $.
00:37:13:1000 $!
00:37:14:Usługi ogrodnicze za pierwszy|rok dorzucimy gratis? Co pan na to?
00:37:20:Super.
00:37:22:Jeśli można, wolę zapłacić czekiem.
00:37:26:Jak panu wygodnie.
00:37:28:Wolę, żeby żona o tym nie wiedziała.
00:37:34:-Chce pan jej zrobić niespodziankę.|-Tak.
00:37:37:Będzie zachwycona.
00:37:40:To wspaniały prezent.|Proszę spojrzeć.
00:37:44:Mamy do dyspozycji wspaniały teren.
00:37:50:Myślę, że położymy państwa|na kwaterze K, miejsca 1, 2 i 3.
00:37:54:Słoneczne Wzgórze,|tuż obok Anielskich Skrzydeł.
00:37:58:Ma pan prawdziwe szczęście.
00:38:01:To miejsca na wzgórzu.|Wspaniały widok.
00:38:04:-Brzmi wspaniale.|-Prawdziwa perełka.
00:38:08:Kiedy będzie można się wprowadzić?
00:38:11:Cały czas miejsca są|gotowe.
00:38:14:Kiedy pan jest gotowy,|my również jesteśmy gotowi.
00:38:18:To dobrze.
00:38:22:Dziękuję, panie Akins.
00:38:24:Jest jeszcze coś,|o czym powinien pan wiedzieć.
00:38:28:-To znaczy?|-To nie dotyczy najbliższej przyszłości,
00:38:31:ale urząd miejski planuje|wybudować autostradę stanową,
00:38:35:-która będzie przebiegać|przez Green Hills.|-Autostradę stanową?
00:38:38:Nawet jeśli,|to dopiero w 1980 roku,|ale to jeszcze nic pewnego.
00:38:41:Ale jeśli rzeczywiście ją wybudują,
00:38:44:zajmiemy się wszystkim|na nasz koszt.
00:38:47:-To znaczy?|-Albo przeniesiemy pana w inne miejsce
00:38:51:albo, jeśli pan woli,|pochowamy pana głębiej|pod autostradą.
00:38:54:Rozumiem.
00:38:57:No cóż. Dopasuję się do reszty.
00:39:01:Wspaniale.
00:39:03:Jutro lub pojutrze dostarczę|panu akt własności.
00:39:06:Pan naprawdę lubi|swoją pracę, prawda?
00:39:10:Oczywiście. Nie chciałbym|robić nic innego.
00:39:14:Uwielbiam ludzi.
00:39:17:-No to do widzenia.|-Panie Kimball?
00:39:21:Pana Zielone Znaczki.
00:39:26:Szybko się przebiorę.|Za 15 minut zaczynamy grę.
00:39:29:-Chyba dzisiaj nie będę grał.|-George!
00:39:32:-Chyba nie powinienem.|-Skarbie, ja tak nie lubię grać sama.
00:39:37:-Zaczekam na ciebie przy|9-tym dołku, dobrze?|-No dobrze.
00:39:53:-No cóż, Arnoldzie,|zrobiłem to.|-Co?
00:39:56:-Kupiłem miejsce na cmentarzu.|-To dobrze. Dobrze.
00:40:00:Niech ci długo służy.
00:40:03:Przepraszam.|Nie jestem dzisiaj w najlepszej|formie.
00:40:07:Załatwię jeszcze tą ostatnią|sprawę i będę mógł skończyć z tą bieganiną,
00:40:11:położyć się do łóżka i czekać.
00:40:13:-Co masz jeszcze do załatwienia?|-Muszę znaleźć męża dla Judy.
00:40:16:Spójrz, zrobiłem listę|kawalerów z okolicy.
00:40:20:-Ach tak.|-Dzień dobry, Arnoldzie.|George.
00:40:24:-Cześć.|-Cześć, Sam.
00:40:26:A co powiesz na naszego|kumpla, Sama Scheffinga?
00:40:29:-Nie ma ani centa.|-I tak nigdy go nie lubiłem.
00:40:32:Potrzebuję kogoś, kto da Judy|to wszystko, na co ja|musiałem zaciągać kredyt.
00:40:36:To może Paul Pendergast?|Gra tu dzisiaj w tenisa.
00:40:43:-Całkiem przystojny.|-Tak.
00:40:48:Nie tak przystojny, jak ty,|George, ale--
00:41:07:Przepraszam.
00:41:12:Tam jest Harry Hansen.
00:41:15:Ma świetny zamach.|Masz go na liście?
00:41:18:-Nie.|-To wpisz go.
00:41:22:Wspaniały zawodnik.
00:41:34:Poszło!
00:41:38:Jesteś oszustem,|Harry Hansenie!
00:41:40:Cicho.|Siadaj. Cicho.
00:41:43:-Trzeba to ogłosić!|-Cicho. Poszukajmy Judy. Chodź.
00:41:58:George! Hej!
00:42:02:Cześć, Arnold!
00:42:07:-To dość zniechęcające, prawda?|-Trochę.
00:42:11:Powiedziałem to raz|i dzisiaj to powtórzę:|"W jeziorze jest pełno ryb".
00:42:15:-W jakim jeziorze, George?|-A co za różnica? W jakimkolwiek!
00:42:22:-Co to?|-Czas wziąć tabletki.
00:42:26:To chyba już na nic się nie przyda.
00:42:30:Przepraszam, George.
00:42:41:Pomocy! Nie mogę tego zatrzymać!
00:42:46:Uważaj, George!
00:42:48:Judy, zaczekaj.|Szybko, Arnoldzie!
00:42:52:Nie, nie!|Jedź w tamtą stronę!
00:43:11:Szybciej!
00:43:14:Uwaga!
00:43:21:Nie mogę się zatrzymać!|Przepraszam.
00:43:29:George!|Niech ktoś to zatrzyma!
00:43:35:-Gaz do dechy!|-Przecież to robię!
00:43:48:-Dziękuję.|-Już dobrze. Jest pani bezpieczna.
00:44:00:Proszę mnie postawić!|Co pan robi?
00:44:07:-Proszę przestać!|-Judy!
00:44:12:Bert!|Bert Power!
00:44:14:Judy!|Judy Hepplewhite!
00:44:17:-Bert Power!|-Judy Hepplewhite!
00:44:21:Wyglądasz wspaniale.|Śliczna, jak zawsze.
00:44:23:Nieprawda. Wyglądam okropnie.|Moje włosy.
00:44:27:-Judy Hepplewhite!|-George! George Kimball!
00:44:31:Może powinniśmy po cichu|stąd odejść. Chyba przeszkadzamy.
00:44:34:Bert, to jest mój mąż, George,
00:44:37:a to nasz dobry przyjaciel|i sąsiad Arnold Nash.
00:44:40:A to jest Bert Power,|byliśmy w college'u--
00:44:43:-Parą.|-Cześć, Arnold.|-Jestem George.
00:44:47:Wybacz, George.|Myślałem, że jesteś tym|przyjacielem i sąsiadem.
00:44:50:Nie jestem jej przyjacielem,|tylko jej mężem.|Przynajmniej na razie.
00:44:54:Więc ty posłubiłeś małą|Judy Hepplewhite!
00:44:57:-Owszem.|-Bez urazy.
00:45:00:Chodziło mi o to, że Judy|zawsze była królową kampusu.
00:45:03:Myślałem, że wyjdzie conajmniej|za kogoś takiego, jak Cary Grant.
00:45:08:Nie, wyszła tylko za mnie.
00:45:11:-Myślę, że wspaniale trafiła.|-Ja też.
00:45:14:-I ja też!|-Mała Judy Hepplewhite!
00:45:18:Jeśli pan pozwoli,|teraz nazywa się Kimball,
00:45:21:ponieważ wyszła za mnie,|a ja nazywam się Kimball.
00:45:24:To dobre nazwisko.|Nie zmieniaj go.
00:45:27:Bert, co ty tu robisz?
00:45:29:-Przyleciałem z Phoenix|zrobić czarny interes.|-Czarny interes?
00:45:34:Powinnaś zdjąć to mokre ubranie.
00:45:36:Chodźmy do tego country klubu,|zjemy lunch i pogadamy sobie.
00:45:39:Wspaniały pomysł.|Tak się cieszę, że cię widzę!
00:45:42:-Mogła ci się stać krzywda.|-My też jesteśmy zaproszeni?
00:45:45:-Jasne. Chodźcie.|-Chodź, George!
00:45:48:-Ile to już lat?|-Nie wiem.
00:45:56:Powiedz, Bert,|czym się teraz zajmujesz?
00:46:00:Mówiąc prawdę,|inwestuję w ropę.
00:46:02:W ropę!|Czy to nie fascynujące?
00:46:05:To dobry interes i|mądry od strony podatków.
00:46:07:Rząd pozwala zachować|pierwsze 27,5% we własnej kieszeni.
00:46:12:Wiesz, ludzie, którzy ciągle|narzekają, że nie mają pieniędzy|powinni zająć się ropą.
00:46:18:Tak, to na pewno|wykorzeniłoby biedę.
00:46:21:George, a ty czym się zajmujesz?
00:46:24:-Pracuję w korporacji Connell|Electronics.|-Tak?
00:46:28:-Jakaś ważna firma?|-Nie, ale całkiem nieważna też nie.
00:46:32:To mała firma, Bert,|ale bardzo potrzebna.
00:46:37:Produkują małe tranzystory.|Mniej więcej takiego rozmiaru.
00:46:40:Takiego.
00:46:44:George powiedział kiedyś|w przemówieniu,
00:46:46:że bez nich całe miasto|rozmiaru Pittsburgha|nie miałoby prądu.
00:46:50:Po tym co widziałem w Pittsburghu,|zaciemnienie wyszłoby|temu miastu na dobre.
00:46:55:-To prawda.|-Powiedz mi, Bert.|Twoja żona przyjechała z tobą?
00:46:59:Moja żona?|Nie jestem żonaty.
00:47:01:-Co? Bercie Powerze,|nie wierzę ci!|-To prawda.
00:47:06:Jak to możliwe?
00:47:08:To po części twoja wina,|ty mała figlarko.
00:47:11:-Moja?|-Tak.
00:47:13:-George?|-Po tym, jak mnie rzuciłaś,|nie mogłem zadowolić się
00:47:16:-pierwszą lepszą, prawda?|-Proszę mi wybaczyć.
00:47:19:Muszę przypudrować nos.|George?
00:47:21:Twojemu nosowi również|nie zaszkodzi trochę pudru.
00:47:24:Dobrze, dobrze.
00:47:26:George?
00:47:30:-Bert Power.|-Zaraz wracam.
00:47:34:Może zamówisz coś dla mnie,|figlarko?
00:47:37:Porpszę sałatkę,|z octem, bez oliwy.
00:47:45:-George!|-Czego chcesz?
00:47:47:-Koniec naszych zmartwień!|Znaleźliśmy męża dla Judy.|-Kogo?
00:47:51:-Kogo?|-Tak.
00:47:52:Oczywiście Berta.|Berta Powera.
00:47:54:Oszalałeś? Judy ma ożenić się|z tym szpanerem? Prędzej|pozostanę przy życiu.
00:47:59:Judy nie ma go za szpanera.|Poza tym on jest nadziany!
00:48:04:-Nie on jeden.|-A jak długo chcesz jeszcze szukać?
00:48:07:Przepraszam.|Ale nawet jeśli znajdziesz kogoś,
00:48:10:to skąd wiesz,|że Judy się jemu spodoba?
00:48:12:Judy ma się komuś nie spodobać?|Żartujesz? To niemożliwe.
00:48:16:Nic nie jest niemożliwe.|Dostałem 2 kosze zanim Ruth|za mnie wyszła.
00:48:20:Jedna z dziewczyn nawet|roześmiała mi się w twarz.
00:48:25:No cóż.
00:48:30:Skoro to uszczęśliwi Judy.
00:48:38:-Jesteście.|-Witaj ponownie, George.
00:48:41:Też się cieszę,|że jestem, Bert.
00:48:45:Dzisiaj wieczorem klub|organizuje potańcówkę, Bert.
00:48:48:Może wybierzesz się z nami,|jako nasz gość?
00:48:53:To miło z twojej strony, George,|biorąc pod uwagę, że nie można|mnie odliczyć od podatku.
00:48:59:-Ja zapłacę za szampan.|-Świetnie!
00:49:03:Jest po prostu świetny!
00:49:05:Nigdy nie widziałem tak|wspaniałego zamachu.
00:49:10:A te udrzenia!|Każdy z nich posyłał piłkę|dalej niż 300 metrów.
00:49:15:A jaka to była przyjemność|grać z nim w brydża!
00:49:19:Widziałaś kiedyś lepszego|gracza?
00:49:22:-Gra nieźle.|-Nieźle?
00:49:26:Dlaczego udajesz obojętną?
00:49:29:-Przecież cieszyłaś się|z tego spotkania.|-Oczywiście, że tak.
00:49:33:Byłam zaskoczona.
00:49:35:Przyznaj się.|Nie mogłaś oderwać od niego oczu.
00:49:38:A co miałam zrobić,|skoro był z nami całe popołudnie.
00:49:42:Nie zapominaj, że to ty|chciałeś grać w tenisa,
00:49:45:golfa i brydża.
00:49:47:Prawdę mówiąc,|wręcz na to nalegałeś.
00:49:56:-Co w ciebie wstąpiło?|-Co?
00:49:59:Zazwyczaj, gdybym spędziła|tyle czasu z innym mężczyzną,|byłbyś szaleńczo zazdrosny.
00:50:03:-Ja?|-Owszem. Zawsze byłeś zazdrosny.
00:50:06:Wcale nie jestem zazdrosny.
00:50:08:A pamiętasz to przyjęcie,|po którym Larry pomagał mi|założyć płaszcz?
00:50:13:-Szalałeś z zazdrości!|-Pomagał tobie?|Raczej pomagał sobie!
00:50:17:-Byłeś zazdrosny.|-Oczywiście, że byłem.
00:50:22:A czy ty nie byłabyś|wściekła, gdybym nie był zazdrosny?
00:50:25:Owszem.
00:50:30:-Hej, muszę wziąć prysznic.|-Zaczekaj.
00:50:43:George, jeśli się nie pospieszę,|to spóźnimy się na potańcówkę.
00:50:48:Nie byłaby to pierwsza potańcówka,|którą sobie odpuściliśmy.
00:50:51:To nie trzeba było|zapraszać Berta.
00:51:05:Twój kochający mąż,
00:51:08:świętej pamięci George Kimball.
00:51:15:-Hej, George?|-Jestem tutaj, Arnoldzie.
00:51:21:Potrzebuję twojej pomocy,|stary. Nie mam już do tego sił.
00:51:25:Później. Posłuchaj tego.
00:51:27:-Co robisz, George?|-Słuchaj.
00:51:30:Raz, dwa, trzy.
00:51:33:-Co to jest, George?|-Zaczekaj.
00:51:40:Najdroższa Judy,
00:51:43:jak będziesz odsłuchiwać|to nagranie, mnie już nie będzie|wśród żywych.
00:51:47:Tak, moja hipochondria|w końcu mnie dopadła.
00:51:52:Ha-ha.
00:51:54:Wybacz ten drobny żart,|ale jak widzisz,
00:51:57:poczucie humoru zachowałem|do samego końca.
00:52:03:Moja kochana, chcę ci powiedzieć,|jak bardzo cię kochałem
00:52:08:i jaki byłem szczęśliwy|w naszym małżeństwie.
00:52:13:Kiedy dowiedziałem się,|że umieram,
00:52:15:bardzo martwiłem się|o twoją przyszłość.
00:52:20:To właśnie dlatego uznałem,|że powinnaś ponownie wyjść za mąż
00:52:23:i że Bert jest idealnym|kandydatem na męża.
00:52:27:Mówię ci to wszystko po to,|żebyś nie miała wyrzutów sumienia,
00:52:31:że wychodzisz za mąż za Berta...
00:52:33:po okresie, jaki uznawany jest|przez twój klub brydżowy za|odpowiedni okres żałoby.
00:52:40:A teraz, moja kochana,
00:52:42:muszę już kończyć.
00:52:46:Życzę ci wszystkiego|dobrego i dużo szczęścia na przyszłość,
00:52:51:Twój kochający mąż,
00:52:54:świętej pamięci George Kimball.
00:52:58:To piękne.|To naprawdę piękne.
00:53:07:Hej, Arnold.
00:53:09:Nie powinieneś przystopować?|Przez ostatnie kilka dni dosyć|często zaglądałeś do kieliszka.
00:53:13:Owszem i zamierzam|dalej do niego zaglądać.
00:53:16:Nie wiem, jak inaczej|poradzić sobie z tą sytuacją.
00:53:19:-Cicho.|Judy jest na górze.|-Przepraszam.
00:53:23:George, pomożesz mi?
00:53:25:Tak. Chodź.
00:53:27:George, chcę ci powiedzieć,
00:53:31:że jestem z ciebie dumny.
00:53:34:Robisz coś wspaniałego dla Judy.
00:53:37:-To takie szczere i doniosłe.|-Dziękuję, Arnold.
00:53:41:Normalnie swatasz swoją żonę|z innym facetem.
00:53:51:George?
00:53:54:Czy to ci nie przeszkadza,
00:53:56:że Judy poślubi tego faceta i,| no wiesz--
00:54:01:-Chodzi ci o--?|-Tak.
00:54:04:Nie, Arnoldzie!
00:54:07:Nawet by o tym nie pomyślała.
00:54:10:Teraz będzie potrzebować|tylko przyjaciela.
00:54:14:Kogoś, kto pomoże jej|wspiąć się na to wzgórze
00:54:17:i sprowadzi ją na drugą stronę.
00:54:20:To piękna myśl.
00:54:23:Będzie mi ciebie brakować,|stary!
00:54:26:Wiem, stary.
00:54:32:Wiesz co?
00:54:34:Świadomość, że koniec jest|blisko chyba wyostrzyła mi zmysły.
00:54:39:Widzisz to drzewo, Arnoldzie?
00:54:46:Niezbyt wyraźnie, George.
00:54:48:Jest piękne.
00:54:53:Co za siła!
00:54:57:Jest wspaniałe!
00:55:00:Albo ten stół.
00:55:05:To wspaniałe uczucie,|jak przesuwa się po nim rękę.
00:55:09:Jest taki gładki i chłodny.
00:55:15:Odkryłem to wszystko|o wiele za późno, Arnoldzie.
00:55:20:Dlaczego nie mogłem|czuć tego każdego dnia mojego życia?
00:55:24:Ale ty,|ty masz jeszcze życie przed sobą.
00:55:29:Arnold?|Arnold, obudź się!
00:55:32:Poczuj, że żyjesz!|Doceń piękno, które cię otacza!
00:55:35:-Rozumiesz, o czym mówię?|-Jasne!
00:55:38:Przy każdej nadarzającej się|okazji będę głaskać stół.
00:55:44:O kurcze!
00:55:47:Ale gładki!
00:56:10:Wiesz, że dzisiejszego wieczoru|jeszcze ani razu ze sobą nie tańczyliśmy?
00:56:14:Wiem.
00:56:16:Co się z tobą dzieje?|Źle się czujesz?
00:56:19:Nie, czuję się dobrze.
00:56:22:-Więc czemu nie zatańczysz ze mną?|-Czuję się dobrze, jak na siebie.
00:56:26:A to dla normalnej osoby|nie byłoby aż tak dobrze!
00:56:29:-Czemu znowu nie zatańczysz z Bertem?|-Tańczyłam z nim--
00:56:32:-Przecież wspaniale tańczy.|-Skąd wiesz? Tańczyłeś z nim?
00:56:36:Nie!
00:56:37:On po prostu musi być|wspaniałym tańcerzem.
00:56:40:We wszystkim jest wspaniały,|nie sądzisz?
00:57:14:-George! Słyszysz mnie?|-Oczywiście.
00:57:17:Skarbie, chyba nie znasz|jeszcze George'a Kimballa.|-Nie.
00:57:20:George,|to jest Linda Bullard.
00:57:23:-Witam. Miło mi.|-Chyba spotkałam pana|żonę w supermarkecie.
00:57:28:Tak, chyba o tym wspominała.
00:57:31:Wybaczcie mi na chwilę.|Muszę zadzwonić do domu i sprawdzić,|jak opiekunka sobie radzi.
00:57:36:To potrwa tylko chwilę,|kochany.
00:57:49:Nie zapytasz, jak stoją sprawy?
00:57:51:-No dobrze. Jak stoją--|-Sprawy?
00:57:54:Super.
00:57:56:Zielone światło.|Gotowość do startu.
00:57:59:George, daj mi znać,|jak usłyszysz o kolejnych separacjach.
00:58:03:Potańcówka w sobotni wieczór|zawsze sprzyja kłótniom.
00:58:06:Arrivederci.
00:58:12:Doceniasz wszystko|co cię otacza? Doceniasz?
00:58:16:Jack, patrzyłeś kiedyś na drzewo?
00:58:20:Czy naprawdę patrzyłeś kiedyś|na drzewo?|Jack?
00:58:24:Jest wspaniałe!
00:58:26:A czy kiedyś--|Głaskałeś kiedyś stół?
00:58:29:Obudź się, obudź się!|Zacznij żyć!
00:58:33:Cześć, George.|Kocham cię, George.
00:58:37:Taka urocza z niej kobieta.|Podobna do Judy.
00:58:41:Kto, George?
00:58:44:Wpadła prosto w pułapkę|tej pijawki!
00:58:49:Jakiej pijawki, George?
00:58:52:-Naprawdę powinienem coś|z tym zrobić.|-Co zrobić, George?
00:58:55:-Jeden dobry uczynek, zanim odejdę.|-Dokąd, George?
00:58:59:To dziwne, jak zmienia się|hierarchia wartości,
00:59:04:-kiedy człowiek stoi przed podróżą|w nieznane.|-Jak, George?
00:59:08:Zrobię to!
00:59:10:Co, George?
00:59:12:Kiedy, George?
00:59:19:Jest taki gładki!
00:59:22:Wrócę do domu najpóźniej o 1:30.
00:59:26:Dobrze.|Do zobaczenia.
00:59:30:Pani Bullard, możemy porozmawiać|na osobności?
00:59:34:-Oczywiście, panie Kimball.|-To dobrze.
00:59:37:Tutaj.
00:59:45:-Czy to brzmi znajomo,|pani Bullard?|-Co?
00:59:48:Wiem, że nadchodzące tygodnie|będą ciężkie.
00:59:53:Będziesz się czuła samotna.
00:59:55:A co powiesz na to,
00:59:57:żebyśmy umówili się na drinka?
01:00:06:Proszę mówić dalej,|panie Kimball.
01:00:17:Panie Kimball, jestem panu|dozgonnie wdzięczna.
01:00:22:Gdyby nie pan, zrobiłabym|z siebie kompletną idiotkę!
01:00:29:-Jak ja się panu odwdzięczę?|-Nie musi pani/
01:00:33:Nigdy panu tego nie zapomnę.|Nigdy.
01:00:45:Judy!
01:00:47:-Może w czymś pomóc,|panie Kimball?|-Nie. Judy!
01:00:58:Judy! Judy, zaczekaj!|Pozwól, że wyjaśnię.
01:01:02:To będą długie wyjaśnienia!|Cołowanie tej kobiety w szatni.
01:01:05:-To nie była kobieta,|tylko Linda Bullard|-Co?
01:01:08:Tak, Linda Bullard.|Chciałem jej powiedzieć, że--
01:01:11:Nic dziwnego,|że Bullardowie się rozwodzą!
01:01:14:Judy,|to nie jest nasz samochód!
01:01:18:-Nie próbuj zmienić tematu.|-Judy, zaczekaj.
01:01:22:Pewnie całe miasto|już o tym wie.
01:01:24:Mleczarz, klub brydżowy,|wszyscy tylko nie ja!
01:01:26:O czym ty mówisz?
01:01:29:Teraz wszystko jest jasne!
01:01:32:Co?
01:01:36:Wpychałeś mnie w ramiona|biednego Berta Powera,
01:01:39:żebyś sam nie miał wyrzutów|sumienia, że spotykasz się z inną!
01:01:42:O czym ty mówisz?
01:01:44:Chciałeś posłać mnie do szkoły|wieczorowej, żeby mieć wolne wieczory.
01:01:48:Judy, to nie tak.
01:01:50:Odchodzę od ciebie!|Nie spędzę już więcej ani chwili|z tobą pod jednym dachem.
01:01:54:-Z takim podrywaczem.|-Ja? Podrywacz?
01:01:57:Playboy i cudzołożnik.
01:02:00:Judy, muszę ci coś powiedzieć.
01:02:02:-Daj mi te kluczyki!|-Przesuń się.
01:02:08:Dobrze. Mów co masz powiedzieć.
01:02:10:I proszę, zetrzyj tą|szminkę z twarzy.
01:02:15:Judy, nie chciałem ci tego|mówić, ale musisz poznać prawdę.
01:02:20:Nie pozwolę, żebyś myślała,|że cię zdradzam. Nigdy!
01:02:23:Zwłaszcza teraz,|u schyłku mojego życia.
01:02:27:To prawda, że próbowałem cię|wyswatać z Bertem,
01:02:31:ale robiłem to ze szlachetnego powodu.
01:02:35:Chciałem, żebyś kogoś miała.
01:02:38:-Żebym kogoś miała?|-Po tym, jak odejdę.
01:02:41:Więc o to chodzi!|Chcęsz odejść z Lindą Bullard!
01:02:44:Z nikim nie odchodzę.
01:02:49:Pamiętasz, że wczoraj miałem|wizytę u doktora Morrisseya|z powodu tego bólu?
01:02:53:Chodzi ci o twoją niestrawność?
01:02:56:Tak.|Okłamałem cię.
01:03:00:Judy, przyszedł na mnie czas.
01:03:04:Zgadza się.|Czas na kolejną tabletkę.
01:03:08:Mówię poważnie!|Ja umieram, Judy.|Pompa wysiada.
01:03:11:George, jeśli nie przestaniesz--
01:03:15:To prawda! Zadzwoń do Ralpha.|On to potwierdzi.
01:03:21:Zostało mi tylko kilka tygodni życia.
01:03:34:George!
01:03:37:-George!|-Już dobrze. Nie płacz.
01:03:41:George!
01:03:44:To chyba lepsze od innej kobiety?
01:04:00:Wystarczy, Arnoldzie.|Na trochę zaparkuję tutaj.
01:04:04:Arnoldzie, obróć mnie trochę.
01:04:08:Chciałbym popatrzeć|na moje drzewo. Tak dobrze.
01:04:12:Jeśli będziesz czegoś potrzebować,|to będę kosił twój trawnik z tyłu domu.
01:04:17:-Trawnik przed domem już skosiłem.|-Wygląda pięknie, Arnoldzie.
01:04:35:-Witaj, kochany!|-Cześć.
01:04:38:-I jak się czujesz?|-Chyba odrobinę słabszy niż wczoraj.
01:04:42:Chyba to siedzenie na wózku|inwalidzkim mnie osłabia.
01:04:45:Kochanie, posadziliśmy cię|na nim, żebyś oszczędzał siły.
01:04:48:-Wiem, ale--|-Kupiłam bilety.
01:04:50:Lot nr 17.|Wylatujemy o 7:45 rano.
01:04:53:Kiedy wylądujemy w Rochester,|limuzyna zawiezie nas do kliniki Mayo.
01:04:58:Myślę, że ta wizyta|w klinice nic nie da.
01:05:01:Nic nie da?|George, nie można tak myśleć!|-Ale to dużo kosztuje.
01:05:04:-Nie obchodzą mnie koszty.|-To będzie tylko przedłużanie|mojej śmierci.
01:05:09:Nie można na to wydać|tylu pieniędzy.
01:05:13:Nie ważne,|ile to będzie kosztować!
01:05:15:Jeśli będzie trzeba,|to wydamy wszystko.
01:05:20:Arnoldzie.
01:05:26:Dziękuję, Arnoldzie.
01:05:32:A tobie udało się dodzwonić|do doktora Morrisseya?
01:05:36:Nie! Nawet jego automatyczna|sekretarka się nie zgłasza.
01:05:40:-Żartujesz!|-Nie!
01:05:45:Arnoldzie,
01:05:48:pomyśleć, że oskarżyłam go|o niewierność,
01:05:51:podczas gdy jego motywy były|takie szczere i szlachetne.
01:05:57:Trafił ci się kawał|wspaniałego chłopa, Judy.
01:06:01:Po stworzeniu George'a Kimballa|ktoś wyrzucił formę.
01:06:10:-Nadal nikt nie odbiera.|Dosyć mam doktora Morrisseya.|-Ja też.
01:06:14:W takiej chwili on jedzie na ryby.|A co z przysięgą Hipokratesa?!
01:06:20:Niech tylko się tu zjawi.
01:06:27:Podnieś się, kochanie.|No już. Jest cieplutki.|Dobrze ci zrobi.
01:06:33:Już. Możesz się położyć.
01:06:37:-Judy, naprawdę mnie zaskakujesz.|-Tak?
01:06:39:To ty zawsze polegałaś na mnie,
01:06:42:a teraz jesteś taka dzielna,|wszystkim się zajmujesz.
01:06:46:Kochany, wcześniej nigdy|nie było to konieczne.|Ty się wszystkim zajmowałeś.
01:06:50:Wiesz co?|Gdybym wiedział, że tak będzie,
01:06:53:od razu powiedziałbym ci,|że umieram.
01:06:56:I powinieneś był. Obiecaj mi,|że już nigdy nie będziesz|czegoś takiego przede mną ukrywał.
01:07:01:Obiecuję.
01:07:12:Przeżyliśmy ze sobą wspaniałe|chwile, prawda?
01:07:16:Cudowne.
01:07:19:Pamiętasz tą małą, chińską|restaurację na rogu Grant Avenue?
01:07:23:Tak.|Tam się poznaliśmy.
01:07:26:Poznaliśmy?|Poderwałem cię!
01:07:29:-Nieprawda.|-Prawda.
01:07:32:Siedziałaś sama i nie mogłaś się|zdecydować co zamówić,|a ja podszedłem do ciebie--
01:07:36:Podszedłeś i powiedziałeś,|"Przepraszam, jem tu kolację|z dwójką przyjaciół
01:07:40:"i należy nam się zupa wonton
01:07:43:"żeberka z grilla i kaczka|z migdałami gratis,
01:07:46:ale jeśli będzie nas czworo,|dostaniemy też kurczaka po kantońsku i--"
01:07:51:Widzisz?
01:07:55:No tak. Chyba mnie poderwałeś.
01:08:19:Zaraz wracam, skarbie.
01:08:33:Witaj. Zobaczyłem, że palą się|światła, to pomyślałem, że zapytam|czy nie chcecie trochę ryb.
01:08:38:Nie, dziękuję, Ralph.
01:08:41:Błagam, Judy, weź je.|Mam ich jeszcze cały samochód.
01:08:46:Naprawdę, Ralph?|To wspaniale.
01:08:49:Czy to nie wspaniałe,|że można tak o wszystkim zapomnieć|i pojechać na ryby!
01:08:54:Zbyt często nie mam|do tego okazji.
01:08:56:-Na szczęście nie działo się|nic pilnego.|-Nic pilnego?
01:09:00:A to, że masz umierającego|pacjenta nie jest niczym pilnym?
01:09:04:-Co?|-Powiem tylko,
01:09:08:że jeszcze nigdy się na kimś|tak nie zawiodłam.
01:09:12:Mogę ci równie dobrze|powiedzieć prawdę, Ralph.|Prosto w oczy.
01:09:16:Odbieram ci tą sprawę.
01:09:18:-Jaką sprawę?|-Właśnie tak.
01:09:22:Nie wiem, o czym mówisz.|Chyba za długo siedziałem na słońcu.
01:09:27:To, że nie chciałeś mi o tym|powiedzieć, to jedno,
01:09:30:ale żeby tak po prostu|wyjechać i zostawić George'a,|kiedy on--
01:09:33:Kiedy on umiera.|Ralph!
01:09:38:Czy ja dobrze słyszałem?|Powiedziałaś, że George umiera?
01:09:42:Przestań, Ralph!|Przestań udawać!|Wiem o wszystkim.
01:09:46:I z samego rana zabieram go|do kliniki Mayo.
01:09:50:Ale--
01:09:57:Ralphie Morrisseyu,|jak możesz się w takiej chwili śmiać?
01:10:01:Spotkałem już w życiu|wielu hipochondryków,
01:10:04:ale twój chłopak bije ich|wszystkich na głowę.
01:10:09:Ralph, chcesz powiedzieć,|że to nieprawda?
01:10:12:-Dwa tygodnie temu przeszedł|gruntowne badania.|-Wiem.
01:10:16:George Kimball|przeżyje nasz wszystkich,
01:10:18:chyba że zamartwi się na śmierć.
01:10:20:-Nic mu nie dolega?|-Absolutnie nic.
01:10:22:Powiedziałem mu to w piątek,|kiedy u mnie był.
01:10:27:Jak on może mi coś|takiego robić?
01:10:31:-Dlaczego powiedział, że umiera?|-Nie wiem. Nie jestem psychiatrą.
01:10:36:Chociaż w następnym życiu|pewnie nim zostanę.|Oni zarabiają fortunę!
01:10:39:-Jaki mógł mieć powód?|-Może--|Nie wiem.
01:10:43:Dlaczego powiedział mi|coś takiego?
01:10:52:Oczywiście.
01:10:56:-Oczywiście!|-Co?
01:10:58:Powiem ci, dlaczego.
01:11:01:Ponieważ podejrzewałam go o romans|z inną kobietą.
01:11:05:Kiedy mu o tym powiedziałam,|pomyślał, że wykręci się z tego
01:11:08:tym niedorzecznym kłamstwem!
01:11:10:-W takiej sytuacji radzę żonom|po prostu o tym zapomnieć.|-Zapomnieć?
01:11:14:Chociaż z tego co wiem,|żadna jeszcze nie zastosowała się|do mojej rady.
01:11:17:-A ja nie zamierzam być tą pierwszą.|-Tak myślałem.
01:11:20:Judy, może jednak weźmiesz te ryby?|Są bardzo zdrowe.
01:11:23:Nie znoszę ryb!
01:11:25:Więc chyba będę musiał
01:11:28:sam je zjeść.
01:12:34:Mój kochany!|Znowu śnił ci się koszmar?
01:12:38:-Nie, ja--|-Już dobrze, kochanie.
01:12:42:Ktoś mnie uderzył.
01:12:45:Już dobrze, kochany.|Jestem przy tobie.
01:12:50:Upalna dzisiaj noc.|Pomyślałam, że przebiorę się|w coś przewiewnego.
01:12:55:Tak, mnie--|Mnie też nagle zrobiło się gorąco.
01:13:02:Mój biedaku.
01:13:08:Czy to nie perfumy,|które dałem ci na naszą rocznicę?
01:13:12:Prawie. To perfumy,|na które wymieniłam te, które mi dałeś.
01:13:23:Ale dzisiaj gorąco.
01:13:39:George?
01:13:44:Pamiętasz naszą 5-tą rocznicę?
01:13:46:Czy pamiętam?|Wręcz robiłem notatki!
01:13:52:Wróciliśmy do domu zaraz po kolacji.
01:13:56:To był wieczór taki jak ten.
01:13:59:Księżyc w pełni.
01:14:02:Piliśmy szampana na ganku.
01:14:09:-Szkoda, że nie możemy tego|dzisiaj powtórzyć.|-Dlaczego?
01:14:15:Kochany, przecież jesteś chory|i osłabiony.
01:14:19:Wierz mi, już ja znajdę|do tego siłę.
01:14:24:W lodówce jest chyba|butelka szampana.
01:14:29:-Przyniosę ją.|-Ja przyniosę!
01:14:34:Kochany?
01:14:36:Czy nie słuchaliśmy wtedy|jakiejś muzyki?
01:14:39:Nie, ale chyba ja|coś nuciłem!
01:15:24:Jesteś kochana, Judy,|ale nie potrzebuję wózka.
01:15:27:Ależ kochany,|musisz oszczędzać siły.
01:15:51:Judy?
01:15:53:Judy!|Judy, wpuść mnie!
01:15:57:Judy, o co chodzi?
01:16:06:Judy?
01:16:25:Wpuścisz mnie w końcu?
01:16:27:Przestań walić w drzwi!|Co ty wyprawiasz?
01:16:31:Obudzisz zmarłych.
01:16:33:Ale Judy,|co się stało?
01:16:35:Zapytaj Lindę Bullard!
01:16:40:Dlaczego to zrobiłaś?|Wpuść mnie!
01:16:45:Judy, dosyć tego.|Proszę, wpuść mnie.|Jeszcze umrę od przeziębienia.
01:16:50:I dobrze! Tylko nie zapomnij|zarazić nim Lindy!
01:17:13:Moje tabletki na przeziębienie.
01:17:37:Hej, George!
01:17:39:Hej! Dzięki!
01:17:42:Otworzysz mi drzwi?
01:17:45:-Chcesz wejść?|-Tak!
01:17:48:To otworzę ci drzwi.
01:17:50:Uwielbiam szampana, George.
01:17:53:Skąd wiedziałeś, że skończyła mi się|gorzała? Dlaczego jesteś mokry?
01:17:56:Zamknij się!|Daj mi lepiej suchą pidżamę.
01:17:59:Właśnie skończyłem pisać mowę|pogrzebową. Przeczytam ci ją.|To ci poprawi humor.
01:18:03:-Nie chcę tego słuchać.|-Chcesz. Posłuchaj.
01:18:07:"W niebie potrzebowali|równego chłopa,
01:18:11:"więc posłali po George'a|Kimballa.
01:18:15:-"Tak!|Po George'a Palmertona Kimballa.|-Arnold.
01:18:19:-Najlepszego--"|-Arnoldzie, nie chcę tego słuchać!
01:18:23:Ale jesteśmy dzisiaj|nie w sosie, co?
01:18:25:Owszem, jesteśmy.
01:18:31:No cóż!
01:18:35:Chyba będę musiał wprowadzić|drobną poprawkę.
01:18:39::"Zawsze w dobrym humorze".
01:18:44:Wybacz, George.
01:18:46:Judy wyrzuciła mnie z domu.
01:18:49:Judy, George?
01:18:52:Wyrzuciła cię z domu, George?
01:18:55:Dlaczego, George?
01:18:59:Nie masz nic lepszego?
01:19:01:Nie. Mam tylko to.|Reszta jest w pralni.
01:19:04:Znam Judy, George.|Nie zrobiłaby tego bez powodu.
01:19:08:Zobaczyła, jak kobieta|całowała mnie w szatni.
01:19:17:"Wierny i kochający mąż".
01:19:20:Nie wygłupiaj się.|Nic w tym nie było.
01:19:26:To za długa historia,|żeby ją teraz opowiadać.
01:19:29:Prześpię się w pokoju|dzieciaków, dobrze?
01:19:34:Dzieciaki wyjechały,|więc kazałem go pomalować.
01:19:37:-Będziesz musiał przekimać się|ze mną.|-Wspaniale!
01:19:41:Człowiek powinien przynajmniej|mieć możliwość umrzeć we własnym łóżku.
01:19:46:Po której stronie łóżka śpisz?
01:19:48:Ja śpię tutaj,|a Ruth od strony okna.
01:19:54:Judy też.
01:19:57:Co robisz?|Lubię spać przy otwartym oknie.
01:20:01:Nie dam się otruć|wilgotnym, nocnym powietrzem.
01:20:08:"Uprzejmy i troskliwy wobec innych".
01:20:23:-Ale masz zimne stopy!|-Nic tylko narzekasz i narzekasz!
01:20:27:Ja też umiem narzekać.|Obcinałeś kiedyś paznokcie u nóg?
01:20:39:A ona...
01:20:41:Pewnie już śpi w najlepsze.
01:20:45:-I ona ma czelność oskarżać mnie o--|Mnie!|-No nie wiem, George.
01:20:50:Jak dla mnie,|to za dużo narzekasz.
01:20:53:Tylko nie rób z siebie|takiego świętego.
01:20:56:Pamiętam, jak było w Miami|w lutym zeszłego roku.
01:20:59:Na samym patrzeniu na tą|kelnerkę się nie skończyło.
01:21:02:Zamierzam powiedzieć|o tym Ruth, kiedy wróci.
01:21:09:"Lojalny przyjaciel"
01:21:12:Tak trzymaj, stary, a będziesz|miał najkrótszą mowę w historii|pogrzebów.
01:21:35:Halo.
01:21:38:Kto?
01:21:40:Tak. A co?
01:21:45:Douglas 2-0024.
01:21:47:Hej, to mój numer telefonu!
01:21:50:-I właśnie o to pytał.|-Kto?
01:21:54:-Winnie. Winnie Burr.|-Winnie Burr?
01:21:57:Czemu--|Czemu dałeś mu ten telefon?
01:22:20:Tak?
01:22:24:Cześć, Winnie.
01:22:27:Słyszałem przykre wieści.|Jestem po prostu załamany.
01:22:35:Kto ci powiedział?
01:22:38:Mleczarz?
01:22:42:Tak, Winnie.|Obawiam się, że to prawda.
01:22:48:Nie, nie, nie. Nie sądzę,|żebyś mógł nam jakoś pomóc.
01:22:54:No cóż. Nadchodzące tygodnie|rzeczywiście będą ciężkie.
01:23:00:Samotna?
01:23:03:Na pewno.
01:23:08:Na drinka?
01:23:12:Dziś wieczorem?
01:23:16:Posłuchaj, Winnie,|oddzwoń do mnie później.
01:23:19:Drań!
01:23:25:Dzień dobry, panie Kimball.
01:23:27:Proszę mi wybaczyć, że się śmieję,|ale jak na umierającego wygląda pan|świetnie.
01:23:31:-A skąd--|-Dr Morrissey mi powiedział.|Najpierw jemu zawiozłem mleko.
01:23:34:Proszę to przekazać panu Nashowi.|Bardzo dziękuję.
01:23:38:Na nim ta pidżama wygląda lepiej.
01:23:44:Mleczarz!|Dzień dobry!
01:24:13:Oczywiście, że się cieszę,|że będę żyć!
01:24:16:Ale dowiedziałem się o tym|w nieciekawy sposób.
01:24:19:Wiem, że powiedziałeś mi,|że nic mi nie jest,
01:24:22:ale powinieneś umieć w taki sposób|to powiedzieć pacjentowi,
01:24:25:-żeby naprawdę uwierzył,|że nic mu nie jest.|Czy Judy wie?
01:24:29:Co? Myśli, że próbuję|zatuszować romans.
01:24:34:Nie, nie chcę żadnych ryb!
01:24:37:Wczoraj tyle tego poskreślałem,|że lepiej z powrotem coś dopiszę.
01:24:41:-Daruj sobie!|-Co się stało, George?
01:24:46:Będę żył!
01:24:48:-I tak trzymaj.|Nie wolno się poddawać!|-Nie, nie rozumiesz.
01:24:53:Właśnie dowiedziałem się|od dr-a Morrisseya, że nic mi nie jest.
01:24:56:Jestem zupełnie zdrowy!
01:25:00:-Naprawdę nie umierasz, George?|-Naprawdę.
01:25:03:To wspaniale!
01:25:05:Dzięki bogu, George.
01:25:09:Co to było?|Pomylili prześwietlenia?|Odkryli nowy lek?
01:25:12:Nie, to było jedno wielkie|nieporozumienie.|To wszystko moja wina.
01:25:15:Naprawdę? Ale powiedziałeś mi|przecież, że pompa--
01:25:18:Wiem co ci powiedziałem,|ale się myliłem!
01:25:21:Przepraszam.
01:25:23:I słusznie!
01:25:27:Cholera!|Przez ciebie od trzech dni|nic nie robię tylko piję.
01:25:30:Dopiero zaczynam trzeźwieć.
01:25:33:A do tego spędziłem dwa dni|i dwie noce pisząc dla ciebie|mowę pogrzebową.
01:25:36:-A teraz mi mówisz, że nie umierasz?!|-Przepraszam!
01:25:40:Czuję się, jak idiota.|Po tym płaczu i piciu i pisaniu|i koszeniu trawnika.
01:25:45:-Powiedziałem przepraszam!|-To straszne, co mi zrobiłeś.
01:25:48:Twojemu najlepszemu|przyjacielowi!
01:25:50:Nowe wieści. Ona pakuje się|i chce wyjechać do Reno.
01:26:04:Kiedyś w końcu umrze.
01:26:09:Twój kochający mąż,
01:26:12:świętej pamięci George Kimball.
01:26:18:Kiedy to nagrałeś,|George?
01:26:20:Zaraz po tym, jak wymyśliłeś|ten numer z umieraniem?
01:26:24:-Nie, Judy, ja--|-Romans jest wystarczająco okropny,
01:26:27:ale żeby próbować to zatuszować|tym niedorzecznym kłamstwem!
01:26:30:Kiedy pomyślę, że prawie|zrobiłeś ze mnie idiotkę!
01:26:33:-Chciałam go zabrać do kliniki Mayo!|-Jesteś wspaniała, Judy.
01:26:37:Ja będę mówił mojej żonie,|kiedy jest wspaniała.
01:26:40:Bert, ty jesteś mężczyzną.|Co on chciał przez to zyskać?
01:26:43:-Chyba nie sądził, że się nie dowiem?|-Niedorzeczna historia.
01:26:46:Mówi, że umiera, a nadal żyje.|To chyba oczywiste, że bym nabrała|podejrzeń.
01:26:49:Judy, mówiłem ci, że lekarz|dał mi tabletki i poszedłem|do łazienki--
01:26:53:Co on chciał tym zyskać?
01:26:55:Prędzej czy później zaserwowałby|historyjkę o zamienionych prześwietleniach
01:26:59:albo o wynalezieniu|cudownego leku!
01:27:02:A ja bym w to uwierzyła.|To wszystko jest bardzo proste.
01:27:05:Ale jednego nie przewidziałeś,|prawda, George?|Twój lekarz pojechał na ryby.
01:27:11:I dlatego nie mógł poprzeć|twojej historyjki o pompie.
01:27:15:-I przez przypadek ty pierwsza|spotkałaś dr-a Morrisseya.|-No właśnie.
01:27:21:Czy mogę się przynajmniej ubrać?
01:27:33:Dlaczego nie nosisz takich butów,|jak wszyscy inni?
01:27:49:-No i?|-Naprawdę ode mnie odchodzi.
01:27:51:Dzisiaj okno zostanie|na noc otwarte.
01:27:53:-Arnold, ty jesteś prawnikiem, tak?|-Tak.
01:27:56:-Widziałeś już takie sytuacje, tak?|-Tak.
01:27:58:Kiedy żona myśli, że mąż ma romans,|jak on może ją przekonać, że tak nie jest?
01:28:01:-Nie może.|-Ale ja nie mam romansu.
01:28:03:-To bez znaczenia.|-Czy człowiek nie jest niewinny,|dopóki nie udowodni mu się winy?
01:28:07:Tu chodzi o twoją żonę,|więc możesz zapomnieć o Konstytucji.
01:28:10:-I nic nie mogę zrobić?|-Jedno możesz zrobić.
01:28:14:-Co?|-Przyznaj się i błagaj o wybaczenie.
01:28:18:-O wybaczenie?|Za co?|-Za romans.
01:28:20:-Nawet jeśli nie mam romansu?|-Dokładnie tak.
01:28:22:Słyszałem o facetach, którzy|wykręcali się kłamstwem, ale ja będę|pierwszym, który się wkręci.
01:28:26:Fakty są takie. Ty wiesz,|że nie masz romansu, tak?
01:28:29:Ale twoja żona, jest przekonana,|że masz, więc po co się upierać.|Przyznaj się do tego!
01:28:33:-Sam nie wiem.|-Posłuchaj.
01:28:37:Judy cię kocha.|A przynajmniej przyzwyczaiła się|do ciebie.
01:28:40:Ale jest też kobietą!|Która kobieta nie chciałaby|widzieć swojego męża na kolanach?
01:28:45:-Naprawdę myślisz, że to zadziała?|-Oczywiście!
01:28:47:Większość kobiet całe życie|próbuje znaleźć haka na swojego męża.
01:28:50:A ty ofiarujesz jej ten hak na tacy!|Będzie ci jadła z ręki.
01:28:53:No dobrze, Arnoldzie.|Posłucham twojej rady.
01:28:55:Przyznam się, że miałem romans|i będę błagał o wybaczenie.
01:28:58:-To załatwi sprawę.|-O nie. To nie będzie takie proste.
01:29:01:Przecież się przyznam.|Czego jeszcze może chcieć?
01:29:04:Całej masy szczegółów.|Zawsze chcą wiedzieć kim ona była?
01:29:08:Jak wyglądała?|Ile ma lat?
01:29:12:Czy ją kochasz?|Czy ktoś z przyjaciół Judy|widział cię z nią?
01:29:15:O to wszystko pytają?
01:29:17:Tak!
01:29:19:A przede wszystkim o to,|czy było warto.
01:29:24:A było?
01:29:26:Nie! Niezależnie od tego,|jak było wspaniale, musisz powiedzieć,|że było kiepsko.
01:29:31:Nie będę umiał odpowiedzieć|na te pytania.
01:29:34:Ale musisz!|Wiesz co się stanie|jak zaczniesz kręcić?
01:29:37:Wtedy pomyśli, że miałeś kilka|romansów i teraz wszystko ci się miesza.
01:29:41:Kiedy będzie o coś pytać,|musisz rzucać odpowiedziami od ręki.
01:29:44:-Od ręki?|-Dokładnie. Już ci powiedziałem|co będzie, jak pomieszasz zeznania.
01:29:48:Ale ja nie mam czego zeznawać!|Jestem niewinny.
01:29:57:Arnold,|ona naprawdę wyjeżdża!
01:30:06:-Judy! Muszę ją zatrzymać.|-Zaczekaj. Pojedziemy moim samochodem.
01:30:19:Ruszaj, Arnoldzie.|Hej!
01:30:24:Arnold! Arnold!
01:30:45:Pamiętaj,|do wszystkiego się przyznaj.
01:30:49:Zaserwuj jej piekną historyjkę.|Będzie ci jadła z ręki.
01:31:39:-Judy, nie wyjeżdżaj.|-Puść mnie!
01:31:43:Błagam, uspokój się.|Chcę się przyznać.
01:31:45:Postanowiłem powiedzieć ci prawdę.|Nie chcę już tego ukrywać.|Chcę ci wszystko wyznać.
01:31:49:A potem będę błagał cię|o wybaczenie.
01:31:52:-Judy, proszę.|-Więc miałam rację. Naprawdę masz romans!
01:31:56:-Tak. I jestem podłym draniem.|-Jesteś!
01:31:59:-Judy, proszę.|-Puść mnie, George.
01:32:01:Judy, czy nie lepiej będzie|powiedzieć sobie wszystko wprost,|jak cywilizowani ludzie?
01:32:05:O wiele lepiej. Wierz mi,|moja droga. Tak jest najlepiej.
01:32:08:-Byłam w takiej samej sytuacji.|-Proszę się nie wtrącać.
01:32:17:No dobrze,|porozmawiajmy o tym.
01:32:20:Lepiej zadawaj mi pytania.|Ja bedę rzucał odpowiedziami.
01:32:26:No dobrze. Kim ona jest?
01:32:29:-I wiem, że to nie jest|Linda Bullard.|-To nie Linda?
01:32:33:Nie. Rozmawiałam z nią|dzisiaj rano.
01:32:36:Opowiedziała mi o Winstonie Burr.
01:32:39:On też do mnie dzisiaj dzwonił,
01:32:42:ale to teraz bez znaczenia.
01:32:45:-Więc kim ona jest?|-Nazywa się Dolores.
01:32:50:Jaka Dolores?
01:32:52:Dolores...
01:32:57:Yellowstone.
01:33:01:-Dolores Yellowstone?|-Tak.
01:33:03:Gdzie ją poznałeś?
01:33:05:W restauracji ze zdrową|żywnością. Poprosiła mnie|o podanie chleba razowego.
01:33:12:-Jest młoda?|-Tak!
01:33:15:Ale kim ona jest?|Piosenkarką, striptizerką?
01:33:19:Oczywiście, że nie!|Jest biologiem morskim|i pracuje w oceanarium.
01:33:25:-Czy ktoś z naszych przyjaciół|widział was razem?|-Oczywiście, że nie!
01:33:28:Prawdę mówiąc,|ona nie była warta zachodu.
01:33:31:A kto cię o to pytał?
01:33:35:Nikt. Dorzuciłem to jako bonus.
01:33:39:-Spotkasz się z nią jeszcze?|-Nigdy!
01:33:41:-Nigdy.|-Nigdy. To koniec.|Zerwaliśmy ze sobą.
01:33:44:-Po tym co mi powiedziałeś|oczekujesz, że ci uwierzę?|-Ale to prawda.
01:33:49:Nie wiesz, że umiem wyczuć,|kiedy kłamiesz?
01:33:52:Mówię ci prawdę!|Nigdy więcej się z nią nie spotkam.
01:33:55:Żałuję tego!|Odwróciłem się od niej.|Brzydzę się nią.
01:33:58:Ani przez chwilę nie uwierzę w to,|że z nią zerwałeś.
01:34:01:Ale to prawda!|Wysłałem ją do Nowego Jorku,|żeby tam zaczęła nowe życie.
01:34:05:-Jak to wysłałeś ją?|-Nie chciała wyjeżdżać.
01:34:09:To dlatego, że nie miała|ani centa. A ja nalegałem,|żeby wyjechała.
01:34:12:Właśnie tak. Dałem jej pieniądze|i wsadziłem do samolotu.
01:34:16:Naprawdę, George?|A ile dałeś jej tych pieniędzy?
01:34:21:Dokładnie nie pamiętam.
01:34:26:A może jednak.|Udowodnię ci to.
01:34:28:Proszę.|Tu jest potwierdzenie wydania czeku.
01:34:31:1000 $ i definitywny|koniec z Dolores.
01:34:35:Co?
01:34:37:A mnie się czepiałeś|o cenę głupiej szynki!
01:34:41:Ale było warto zapłacić,|żeby ratować nasze małżeństwo.
01:34:44:-Od razu ci powiem, że nic z tego!|-To znaczy?
01:34:47:Kiedy stałam w kolejce po bilet,|zamierzałam iść potem do adwokata.
01:34:52:Ale potem zaczęłam się|zastanawiać, czy na pewno dobrze robię.
01:34:56:Pomyślałam, "George nigdy|wcześniej mnie nie okłamał.
01:34:59:Może powinnam mu jednak uwierzyć."
01:35:01:Więc nie kupiłam biletu.
01:35:03:Ale teraz, po twoim wyznaniu,|koniec z nami.
01:35:07:Nie chcę być z tobą|ani chwili dłużej.
01:35:11:Nie ma już we mnie miłości.
01:35:13:Teraz mam do ciebie jedynie--
01:35:17:żal.
01:35:19:Tak.
01:35:22:Rzeczywiście zasługuję na to.
01:35:25:Pewnie to nic nie da,|jeśli znowu wszystkiemu zaprzeczę?
01:35:31:Co?
01:35:33:Jeśli ci powiem, że nigdy|nie miałem romansu z inną kobietą.
01:35:36:Wymyśliłem to wyznanie w nadzieji,|że mi wybaczysz.|-George, przestań.
01:35:39:Nie rób tego.
01:35:41:W ten sposób obrażasz tylko|moją inteligencję.
01:35:44:-Judy--|-Wracam do domu, żeby się spakować.
01:35:46:I nie waż się za mną iść.|Żegnaj, George.
01:35:52:George? George?
01:35:56:Gdzie jesteś, George?|Tutaj jesteś, George.
01:35:59:No i?|Udało się, prawda?
01:36:02:Kazałem ci się przyznać|i dobrze poszło.
01:36:04:Źle poszło.|Nawet trochę nie pomogło?
01:36:06:To była katastrofa.|Pozwól, że zgadnę.
01:36:08:Uderzysz mnie teraz.|Nie, nie zrobisz tego, prawda?
01:36:11:Ale mocno mnie skrzywdzisz,|tak? Proszę! NIe!
01:36:14:George, proszę.|George?
01:36:23:-Przepraszam,|czy zastałem pana Kimballa?|-Nie.
01:36:26:-Pani Kimball?|-Tak, ale jestem bardzo zajęta.
01:36:29:Jeśli pani pozwoli,|zostawię pani te dokumenty.
01:36:32:To jest akt własności.
01:36:34:A skoro pani mąż dał nam|czek na 1000 $,
01:36:38:pomyślałem, że powinien|dostać pokwitowanie.
01:36:42:-Panu dał czek na 1000 $?|-Tak.
01:36:46:-Za co?|-Kupij kwaterę w Green Hills.
01:36:49:Proszę poprosić męża, żeby|tam panią zabrał w niedzielę.
01:36:52:-O tej porze jest tam pięknie.|Wszystko kwitnie.|-Chwileczkę.
01:36:55:Chce pan powiedzieć, że mąż|kupił miejsce na cmentarzu?
01:36:58:Tak! Nie mówił pani o tym?
01:37:02:Nie.
01:37:03:A niech to!|Powinienem ugryźć się w język.
01:37:07:Przecież to miała być|niespodzianka!
01:37:09:Mam nadzieję,|że mimo wszystko się pani cieszy.
01:37:13:Oczywiście.
01:37:15:Więc on rzeczywiście|wymyślił to wyznanie.
01:37:20:-Nie ma innej kobiety!|-Nie!
01:37:23:Ale wzięliśmy pod uwagę|innego mężczyznę.
01:37:26:Tak. Pan Kimball|był bardzo wspaniałomyślny.
01:37:28:Zadbał również|o pani następnego męża.
01:37:32:To wyjątkowy pomysł.|Skorzystamy z niego w naszej|kolejnej kampanii reklamowej.
01:37:37:Mam tylko nadzieję, że pan Kimball|nie będzie się gniewał, że się wygadałem.
01:37:42:Co?|Może zrobimy tak, panie--
01:37:46:-Akins.|Panie Akins. Nic mu nie powiemy.
01:37:48:Proszę wziąć te dokumenty i przesłać|je pocztą, dobrze? W tej sposób nie będzie|wiedział, że ja wiem.
01:37:52:-Świetnie! I nadal będzie mógł|zrobić pani niespodziankę.|-Tak!
01:37:55:Wspaniały pomysł!|Dziękuję, pani Kimball.
01:37:58:To ja dziękuję, panie Akins.
01:38:01:-Przepraszam.|-Nie ma sprawy. Wymknę się|tylnymi drzwiami.
01:38:04:Do widzenia.
01:38:06:Polecam się na przyszłość.
01:38:19:Pozwolisz chociaż,|że odwiozę cię na dworzec?
01:38:24:A co, jeśli ci powiem,|że zmieniłam zdanie|i nie odchodzę od ciebie?
01:38:29:A co z moim romansem z Dolores?
01:38:34:Postanowiłam ci wybaczyć,|George.
01:38:37:-Naprawdę?|-Tak!
01:38:42:Tak!
01:38:48:Tylko się nie ruszaj!
01:38:52:Cześć, Ju--|George!
01:38:58:Kto to był?
01:39:04:Ktoś z kwiaciarni.
01:39:07:Tak jakby.
01:39:12:Co się stało?
01:39:14:Kolec.|Mamy jeszcze w domu jodynę?
01:39:17:Nie!
01:39:27:KONIEC


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
nie zabieraj mi strun
NIE ZABIERAJ MI STRUN M txt
Nie kaz mi myslec! O zyciowym podejsciu do funkcjonalnosci stron internetowych
,nie mowia mi nic jak mi sie ma chciec
Nie kaz mi myslec O zyciowym podejsciu do funkcjonalnosci stron internetowych Wydanie II Edycja kolo
nie zabieraj mi strun
Nie mów mi że Farba
Tylko nie zycz mi spelnienia marzen
Nie mów mi kocham Trio Trans
Nie kaz mi myslec! O zyciowym podejsciu do funkcjonalnosci stron internetowych Wydanie II
Ira Nie daj mi odejsc
Nie jesteśmy aniołami We re No Angels

więcej podobnych podstron