Jackie Collins Swiat jest pelen zonatych mezczyzn (P2PNet pl)

background image

COLLINS JACKIE

ŚWIAT JEST PEŁEN ŻONATYCH MĘŻCZYZN

background image

1

- Kiedy miałam piętnaście lat, byłam zdumiewająca, absolutnie

zdumiewająca! Kochaną mamusię przerażało puszczanie mnie

samopas; uważała, że na pewno wrócę do domu w ciąży, czy coś

równie głupiego.

Mówiła Claudia Parker. Słuchał David Cooper. Claudia leżała w

łóżku. Była bardzo piękną dziewczyną i wiedziała o tym. David też o

tym wiedział, więc wszyscy byli szczęśliwi. Miała długie, błyszczące

popielatoblond włosy opadające gęsto wokół twarzy i nosiła długą

grzywkę przedzieloną na środku i sięgającą brwi, co podkreślało jej

olbrzymie, skośne, zielone oczy. Jej twarz była doskonała, z małym,

prostym nosem i soczystymi, pełnymi ustami. Nie miała na sobie

makijażu i ubrania, leżała przykryta jedynie cienkim, jedwabnym

prześcieradłem.

David siedział na końcu łóżka. Miał czterdzieści lat i na tyle

wyglądał. Jego włosy były czarne i lekko kręcone, a twarz silna i o

ładnych rysach. Nos miał raczej wydatny i nosił grube okulary w

rogowej oprawie. Emanował męskością i cieszył się sporym

powodzeniem u płci przeciwnej.

- Więc w końcu odeszłam z domu - ciągnęła Claudia. - To

wszystko było po prostu zbyt nieznośne i nudne. Jednej nocy

wykradłam się, żeby już nigdy nie wrócić. Właściwie poznałam

cudownego chłopaka, aktora, który zabrał mnie ze sobą do Londynu,

gdzie przebywam od tamtej pory. - Westchnęła i pokręciła się pod

prześcieradłem. - Masz papierosa, kochanie?

background image

David wyjął z kieszeni szlafroka paczkę papierosów z filtrem i

podał jej jednego. Zaciągnęła się głęboko. Chcesz usłyszeć więcej z

mojej ponurej przeszłości?

- Chcę usłyszeć o tobie wszystko.

Uśmiechnęła się.

- Jesteś taki słodki. I wcale nie nudny. Kiedy zobaczyłam cię po

raz pierwszy, pomyślałam, że okażesz się skończonym nudziarzem.

Ależ się pomyliłam. Szaleję za tobą! - Przechyliła się do Davida.

Prześcieradło zostało w tyle, kiedy owinęła ramiona wokół jego

szyi i zaczęła mu skubać ucho. Miała bajeczne ciało. Popchnął ją z

powrotem na łóżko.

- Chcesz mnie, skarbie? - szepnęła. - Chcesz mnie bardzo?

Chrząknął na potwierdzenie. Nagle wyswobodziła się, zeskoczyła

z łóżka i podbiegła do drzwi.

- Jesteś rewelacyjny - powiedziała - ale nie teraz, kochanie. Może

ty możesz to znów robić tak szybko, ale ja potrzebuję trochę

odpoczynku. - Zachichotała. - Wezmę prysznic, potem może zjemy

lunch na mieście; a potem, skarbie, potem możemy wrócić i robić to

przez całą noc!

Zniknęła za drzwiami i David usłyszał plusk wody w łazience.

Pomyślał o Claudii i ich pierwszym spotkaniu. Czy to naprawdę

zdarzyło się zaledwie trzy tygodnie temu? Miał wtedy szczególnie

ciężki dzień w biurze, a Linda, jego żona, zrzędziła na temat jego

dodatkowej pracy, którą podobno wykonuje, i o tym, że już w ogóle

background image

się nie widują. Dochodziła szósta i właśnie przygotowywał się do

wyjścia, kiedy Phillip Abbottson wpadł do jego biura.

- Słuchaj, Dave - powiedział Phillip. - Czy masz wolną chwilę,

żeby zejść do studia i powziąć za nas decyzję? Mamy dwie

dziewczyny, które próbujemy do reklamówki mydła Beauty Maid i

konkurencja jest nie rozstrzygnięta. Po prostu nie możemy się

zdecydować.

David niechętnie poszedł z Phillipem do studia na parterze w

olbrzymim budynku reklamowym Coopera-Taylora. Agencja należała

do jego wuja, R. P. Coopera, który miał dwóch synów, i Sanforda

Taylora, który nie posiadał synów, ale miał zięcia. David był szósty w

hierarchii ważności, co w interesie o takich rozmiarach stanowiło

znaczącą pozycję, ale dla Davida nie dość znaczącą.

David kierował sekcją telewizyjną, a ponieważ reklamówka z

mydłem Beauty Maid miała się pojawiać dość często na kanale 9,

koniecznością było wybrać odpowiednią dziewczynę. Weszli do

studia i David natychmiast ją zauważył.

Siedziała swobodnie i niedbale na brezentowym krześle, ubrana w

biały płaszcz kąpielowy z niestrzyżonej tkaniny. Włosy miała

zaczesane wysoko do góry i jadła jabłko. Następnie skupił wzrok na

drugiej dziewczynie, która była sztywną, dziewiczo wyglądającą

czekoladową pięknością. Jej figura jednak przeczyła jej twarzy. Miała

olbrzymi biust, a jego wielkość podkreślał cielisty strój kąpielowy.

- Ale cycki! - wymamrotał Phillip.

- Czy to wszystko, o czym zawsze myślisz? - zapytał David.

background image

Phillip poprosił o ciszę w małym studio i dał znak dziewczynie z

dużymi piersiami. Czekoladowa piękność ruszyła na mały plan, gdzie

zmontowano makietę łazienki. Weszła do dużej, okrągłej,

marmurowej wanny, w cielistym stroju kąpielowym i tak dalej, po

czym podbiegł do niej ochoczo rekwizytor i spryskał jej bujne kształty

bańkami mydlanymi. Ktoś inny wepchnął jej do ręki duży kawałek

mydła i Phillip krzyknął:

- W porządku, kręcimy.

Kamery zaczęły kręcić i David obserwował całą scenę na małym

ekranie zamkniętego obwodu TV. Dziewczyna błysnęła do kamery

uśmiechem prezentującym zęby.

- Jestem Piękną Dziewczyną - zagruchała. Spieniła mydło w

rękach i roztarta je zmysłowo na ramionach, najpierw jednym, a

potem drugim. - Mydło Beauty Maid zostało zrobione dla mnie. Jest

takie aksamitne, takie łagodne, takie seksowne. - Wyciągnęła jedną

długą nogę z baniek i również ją namydliła. - Spróbuj mydła Beauty

Maid, a też będziesz Piękną Dziewczyną! - Znów uśmiechnęła się do

kamery i zmieniła nieco pozycję, tak że w obiektywie pojawiły się jej

olbrzymie piersi.

- Cięcie - krzyknął Phillip. - Teraz poproszę pannę Parker.

David obrócił się, żeby zobaczyć, jak Claudia zamienia się

miejscami z poprzedniczką. Poruszała się z jakimś swoistym

wdziękiem pantery. Czytała tekst cichym i seksownym głosem. Gdy

skończyła, ze swobodnym wzruszeniem ramion wślizgnęła się z

background image

powrotem w płaszcz kąpielowy i usiadła. Czekoladowa piękność

nadal kręciła się na planie.

- Wybierz Claudię Parker - powiedział David do Phillipa. - Jest

bezkonkurencyjna.

Kiedy opuszczał plan, Claudia uchwyciła jego wzrok.

Uśmiechnęła się i David poczuł coś więcej niż ślad obietnicy w jej

uśmiechu. Powrócił do biura, spakował kilka dokumentów, zadzwonił

do Lindy, żeby powiedzieć, że wróci do domu na kolację i wyszedł.

Claudia stała przed budynkiem.

- Hello - powiedziała. - Jaki ten świat mały.

Rozmawiali kilka minut o testach, o mydle Beauty Maid i o

pogodzie, po czym David zaproponował kolację. Claudia powiedziała,

że według niej to wspaniały pomysł. Poszli do intymnej włoskiej

restauracji w Chelsea, gdzie zdaniem Davida istniało małe

prawdopodobieństwo, że zostanie zauważony przez któregokolwiek

ze swoich przyjaciół lub znajomych Lindy.

Zatelefonował do żony i przeprosił ją za nieobecność. Claudia

zadzwoniła do swojego chłopaka i też odwołała spotkanie. Jedli

cannelloni, rozmawiali, trzymając się za ręce, i tam się to wszystko

zaczęło.

Claudia wróciła z łazienki.

- Kochanie, co robisz? - zapytała.

David ściągnął ją na łóżko.

- Myślę o tobie, o tym, jak mnie poderwałaś.

background image

- To nieprawda! - zaprotestowała. - Jesteś po prostu starym

zbereźnikiem, wpadłam ci w oko, jak tylko mnie zobaczyłeś w tamtej

wannie! - Znów miała na sobie biały płaszcz kąpielowy z

niestrzyżonej tkaniny.

David wsunął pod niego ręce. Claudia zadrżała. Zadzwonił

telefon.

- Uratowana w ostatniej chwili przez dzwonek - zachichotała i

przeturlała się na łóżku, żeby go odebrać. Dzwonił jej agent.

David ubrał się powoli, obserwując ją przez cały czas. Mówiła

przez telefon z ożywieniem, przerywając od czasu do czasu, żeby

pokazać mu mały, różowy język. W końcu odłożyła słuchawkę.

- Och, jesteś ubrany - powiedziała oskarżające - Mam po prostu

cudowną wiadomość. Jutro Conrad Lee przeprowadzi ze mną wywiad.

Przyjechał tu, żeby poszukać całkowicie nowej twarzy, która ma być

gwiazdą w jego najnowszym filmie o Najświętszej Maryi Pannie, czy

czymś podobnym. W każdym razie mam się z nim spotkać jutro

wieczorem o szóstej w jego apartamencie w hotelu Plaza Carlton.

Czyż to nie fascynujące?

David nie był zadowolony.

- Dlaczego musisz się z nim spotkać wieczorem? Co ci szkodzi

spotkać się w dzień?

- Skarbie, nie bądź niemądry. Boże, jeśli on się chce przespać z

kimś, może to sobie załatwić zarówno rano, jak i o każdej innej porze.

- Podeszła ze złością do toaletki i zaczęła drobiazgowo nakładać

makijaż.

background image

- W porządku, przepraszam, że to powiedziałem. Po prostu nie

wiem, dlaczego chcesz robić tę głupią karierę. Dlaczego nie...

- Dlaczego nie zrobię czego? - przerwała chłodno. - Nie

zrezygnuję z tego wszystkiego i nie poślubię cię? A co proponujesz,

żebyśmy zrobili z twoją żoną i dzieciakami, i twoimi wszystkimi

innymi, różnymi powiązaniami rodzinnymi?

Milczał.

- Słuchaj, skarbie. - Głos Claudii złagodniał. - Ja ci nie zrzędzę na

różne rzeczy, więc może po prostu damy sobie z tym spokój? Ja nie

jestem twoją własnością, ty nie jesteś moją i tak powinno być. - Z

rozmachem nałożyła błyszczyk na usta. - Umieram z głodu. Może

zjemy lunch?

Poszli do swojej ulubionej włoskiej restauracji i wkrótce

odzyskali dobry humor.

- Niedziela to taki nudny dzień - zadumała się Claudia. - Po prostu

ciągnie się jak flaki z olejem. - Z rozkoszą wypiła czerwone wino i

uśmiechnęła

się

do

niskiego,

grubego

właściciela,

który

uszczęśliwiony odwzajemnił uśmiech. - Wiesz, wszyscy wierzą, że są

piękni; jestem tego pewna. Patrzą w lustro, widzą dwoje oczu, nos,

usta i wszystko gra, myślą - ale bomba!

Jej śmiech ożywił restaurację i David śmiał się z Claudii. Była

taką piękną, żywą dziewczyną. Miewał już wiele romansów

pozamałżeńskich, ale ten był inny; tym razem, po raz pierwszy,

żałował, że nie jest wolny.

background image

- Kiedyś poznałam jednego faceta - powiedziała Claudia. -

Obiecywał mi jacht na południu Francji, willę na Kubie, kupę biżuterii

i tym podobne, a potem po prostu zniknął. Słyszałam później, że był

szpiegiem i został zastrzelony. Nie ma dwóch zdań, że życie jest

dziwne.

Po lunchu przejeżdżali przez West End, szukając filmu, który

oboje chcieli obejrzeć.

- Spójrz na tych wszystkich pomyleńców - wykrzyknęła Claudia,

obserwując dużą procesję zmierzającą w kierunku Trafalgar Square. -

Potrafisz sobie wyobrazić spędzanie wolnego czasu na bieganiu w

kółko, przywiązywaniu się do ambasad i wysiadywaniu na ulicach? I

wszyscy ci faceci mają brody, ciekawa jestem dlaczego? Przytuliła się

mocniej do Davida. - Zapomnijmy o filmie. Wracajmy do mnie i

rżnijmy się. Mam ochotę znów się pokochać, a ty?

Kto by się spierał?

ZAKAZAĆ BOMBY - oznajmiał całkiem wyraźnie transparent

przyczepiony do pleców tęgiej pani.

POKÓJ NA CAŁYM ŚWIECIE - deklarowała duża tablica

trzymana wysoko przez brodatego młodego mężczyznę.

ZAKOŃCZYĆ WOJNĘ NUKLEARNĄ - ogłaszał postrzępiony

kawałek tektury ściskany ochoczo przez znękaną kobietę, która

dodatkowo ściskała za rękę dwójkę niechlujnie wyglądających dzieci.

Grupa ta, wraz z kilkoma setkami innych demonstrantów,

maszerowała powoli na plac Trafalgar Square. Wiele osób przybyło

background image

tam już wcześniej i wokół kolumny Nelsona oraz fontann zebrał się

falujący tłum.

2

Linda Cooper była wśród nich. Stała wciśnięta między grupę

przejętych, młodych dziewczyn w brudnych strojach, z długimi,

niechlujnymi włosami i dżentelmena w okularach, który bez przerwy

mruczał do siebie.

Linda była atrakcyjną kobietą nieco po trzydziestce, z krótkimi,

kasztanowymi włosami skrytymi częściowo pod szyfonową chustką.

Miała na sobie kremowy kostium Chanel, który wyglądał nie na

miejscu w otaczającym ją towarzystwie. Łatwo było sobie wyobrazić,

że dziesięć lat wcześniej była rzeczywiście bardzo ładna, lecz teraz jej

uroda ustąpiła wyrazowi rezygnacji. Na twarzy widać było drobne

zmarszczki, pewną dozę zmęczenia i nieco nadmierny makijaż, jednak

efekt ogólny zaliczał się do atrakcyjnych.

Rozejrzała się. Zabawnie było tu stać, być częścią takiego dużego

tłumu, bez Davida. Tak rzadko robiła cokolwiek, bądź wychodziła

dokądkolwiek bez niego, ale ostatnio jej mąż miewał coraz więcej

długich podróży w interesach i zebrań do późna, i wydawało się, że

niemal całkowicie pochłonęła go praca.

Westchnęła. Tak naprawdę znalazła się tu dziś przez przypadek.

David znów wyjechał i nagle poczuła, że musi wyjść z domu i raz

zrobić coś innego. Dzieci pojechały na weekend do jej rodziców na

wieś. Linda nie przyjęła zaproszenia rodziców, licząc, że David będzie

background image

w domu. Ale jak zwykle w ostatniej chwili musiał pospiesznie

wyjechać.

Została sama i w końcu zdecydowała, że nie zniesie dłużej

siedzenia w domu, więc zadzwoniła do Moniki i Jacka, którzy

zaprosili ją na lunch. Ale to był błąd; tak naprawdę byli przyjaciółmi

Davida z jego kawalerskich czasów i zawsze wyczuwała w ich

zachowaniu pewną wymuszoną wesołość, pewnego rodzaju postawę

„więc David w końcu cię poślubił".

Po upływie półtorej godziny przeprosiła gospodarzy i wyszła pod

pretekstem, że ma w domu wiele do zrobienia przed przyjazdem

dzieci. Cóż to miałoby być, nie mogła sobie wyobrazić, ale Monika i

Jack nie spierali się, więc wyszła.

W

czasie

powrotnej

jazdy

zauważyła

demonstrantów,

transparenty i tłumy, pod wpływem impulsu zaparkowała samochód

marki Mini na bocznej ulicy i poszła na Trafalgar Square, który

wydawał się ogólnym punktem zbornym.

Rozbrojenie nuklearne było czymś, o czym rozmyślała dość

często i nawet czasami pragnęła potajemnie zaangażować się w tę

sprawę. Protestowanie wydawało się minimum tego, co człowiek

mógł zrobić, jeśli nie dla siebie, to dla własnych dzieci. Następował

koniec ery. Był rok tysiąc dziewięćset sześćdziesiąty dziewiąty i

ludzie otwarcie wyrażali swoje opinie. Linda chciała być wśród nich.

Stojący obok niej człowiek w okularach nagle spojrzał na zegarek.

- Trzecia godzina - oznajmił z podnieceniem.

background image

Nieoczekiwanie tłum rzucił się wielką falą naprzód i zapanował

ogólny wrzask i rwetes. Niewielkie grupy ludzi zdawały się oddzielać

od masy i pędzić w kierunku ulicy, gdzie bezzwłocznie siadały,

tamując ruch uliczny. Linda została poniesiona naprzód wraz ze zbitą

masą ludzką i znalazła się niedaleko skraju chodnika. Było tam wielu

policjantów pchających, ciągnących i podnoszących ludzi kucających

na ulicy.

Gdy jedną osobę usuwano, zaraz następna zajmowała jej miejsce.

Motłoch był zachwycony. Demonstranci skandowali rozmaite

slogany, wiwatowali i wygwizdywali policję. Stopniowo duże,

niebieskie furgonetki policyjne zaczęły się zapełniać, ale ciągle

pojawiali się nowi, nieustraszeni ludzie kucający na ulicy.

Linda czuła się cudownie.

- Zakazać bomby - krzyknęła nagle.

Ona protestowała przeciwko bombie. Ona była faktycznie

zaangażowana w zgromadzenie walczące o sprawy o światowym

znaczeniu. Ona, choć w niewielkim stopniu, pomagała chronić

przyszłość swoich dzieci. To było pasjonujące przeżycie.

- Zakazać bomby - przyłączyli się ludzie obok niej.

- Chodź, kochanie. - Ciemnowłosy, młody mężczyzna chwycił ją

za ramię i razem popędzili na ulicę. Usiedli na wprost nadjeżdżającej

taksówki, a rozsierdzony taksówkarz warknął:

- Cholerni wariaci, cała zgraja.

Linda doznała uczucia całkowitego rozradowania, a potem

policjant o różowej twarzy chwycił ją pod pachy i ciągnął na pobocze

background image

drogi. Linda zaczęła się szamotać, dołączył do nich kolejny policjant,

który złapał ją za nogi. Nastąpił nieskromny moment, kiedy poczuła,

jak spódnica wędruje jej wysoko ponad kolana, a potem policjanci

bezceremonialnie upuścili ją z powrotem na chodnik.

Pomocne ręce postawiły ją na nogi. Odkryła, że zgubiła buty i

jakimś sposobem rozcięła sobie ramię. Jej chustka zniknęła, a włosy

opadały wokół twarzy.

- Do niezłego nieładu się pani doprowadziła, co? - To był znów

ciemnowłosy, młody mężczyzna. - Chce pani jeszcze raz spróbować?

Jakaś dziewczyna chwyciła go za ramię.

- Daj spokój, Paul - powiedziała. - Chodźmy. Nie chcemy, żeby

znów nas zawlekli na Bow Street. - Była mała i młoda, z długimi,

bladożółtymi włosami. Paul zignorował ją.

- Niech pani posłucha - powiedział do Lindy - lepiej niech pani

pójdzie z nami. Mam kumpelę, która mieszka niedaleko, i może

będziemy mogli pożyczyć dla pani jakieś buty.

- Cóż... - zaczęła Linda.

- Nie stójmy tu bezczynnie, Paul - powiedziała dziewczyna ze

złością.

- Dobrze - zdecydowała Linda i cała trójka zaczęła przepychać się

na skraju tłumu. Paul chwycił ją pod ramię i kierował przez masę

ludzką. Jego dziewczyna o prostych i gładkich włosach wlokła się

nieszczęśliwie z tyłu.

- Nazywam się Paul Bedford, a pani?

background image

Linda spojrzała na niego. Był wysoki i miał matowe, ciemnoszare

oczy. Domyśliła się, że musi mieć około dwudziestu dwu lat.

Stwierdziła, że jest niepokojąco pociągający.

- Mrs Cooper - powiedziała stanowczym głosem.

Obdarzył ją dziwnym spojrzeniem, na wpół rozbawionym, na

wpół zaintrygowanym.

- Mrs Cooper, co?

Chodnik był zimny i twardy w dotyku dla jej stóp w pończochach,

i odkryła, że chciałaby już być w bezpiecznym zaciszu domowym, a

nie biegać po Trafalgar Square z jakimś dziwnym młodzieńcem,

którego poznała zaledwie dziesięć minut wcześniej.

- Mam zaparkowany samochód w pobliżu - powiedziała. - Myślę,

że lepiej by było, gdybym do niego wróciła. Jestem pewna, że mam

jakieś stare buty w bagażniku.

Ale Paul już ją prowadził przez jezdnię na ulicę Newport Street.

- Jesteśmy na miejscu - powiedział, waląc w zniszczone, żółte

drzwi. - Niech pani przynajmniej wejdzie, opatrzymy pani ramię, a

potem odprowadzę panią do samochodu.

Jego towarzyszka wyglądała na nadąsaną. Drzwi otworzyła

wreszcie czarnowłosa dziewczyna bez makijażu. Miała na sobie

postrzępiony chiński szlafrok z błękitnozłotego brokatu i puszyste

pantofle, które kiedyś były białe.

- Cześć, skarbie - powitała Paula promiennie - a jak się miewa

mała Mel? - Skinęła głową w stronę dziewczyny. - Wejdźcie.

background image

Poszli za nią wąskimi schodami do olbrzymiego pokoju

pomalowanego w całości na czarno. W rogu stało duże łóżko,

wszędzie walało się mnóstwo książek i poduszek, a z gramofonu

odkręconego na cały głos dochodziła muzyka Milesa Davisa. To było

całe umeblowanie pokoju.

- Gdzie twój stary? - zapytał Paul.

- Poszedł dołączyć do tłumu - odparła dziewczyna.

- Potrzebujemy drinka - powiedział Paul. - Utknęliśmy w samym

środku. To jest pani Cooper; rozcięła sobie ramię i zgubiła buty.

Nieźle ją poturbowano.

Dziewczyna uśmiechnęła się.

- Zawsze udaje ci się wciągać ludzi. Usiądźcie, przyniosę wam

piwo; to wszystko, co mamy.

- No dalej - powiedział Paul do Lindy - opatrzymy pani ramię. -

Zaprowadził ją do łazienki, która dla odmiany była zadziwiająco biała

i antyseptyczna. - A więc gdzie jest pan Cooper? - zapytał.

Spojrzała na niego chłodno.

- Wyjechał w interesach.

- Jakie jest pani imię, kiedy nie jest nim Mrs Cooper?

Zawahała się, po czym powiedziała:

- Linda. Dlaczego?

- Po prostu chciałem wiedzieć.

Patrzyli na siebie przez długą chwilę, zanim nie spojrzała

nerwowo na podłogę. To absurd, pomyślała. Co ja tu robię z tym

background image

chłopcem? Co by pomyślał David? Muszę stąd wyjść. Znaleźli

opakowanie bandaży i Paul założył jeden na ranę na jej ramieniu.

- Czy to była pani pierwsza demonstracja?

- Tak - odparła. - Niech pan posłucha, po prostu muszę już wrócić

do mojego samochodu. To naprawdę miło, że zadał pan sobie tyle

trudu, ale w domu czekają na mnie i będą się niepokoić, jeśli się

spóźnię.

- Świetnie - powiedział. - Zaprowadzę panią. Nie mogę pozwolić,

żeby błąkała się pani po Londynie bez butów.

Wrócili do dużego, czarnego pokoju. Melanie o prostych i

gładkich włosach siedziała, ściskając puszkę piwa. Kiedy Paul wszedł,

podskoczyła i podbiegła do niego. Linda doszła do wniosku, że

dziewczyna nie jest zbyt ładna, o wiele za chuda i te straszne włosy!

- Napij się piwa - zaproponowała Melanie. Miała skomlący głos.

- Nie, spadamy - powiedział Paul. - Szybko wrócę. Zaczekaj tu.

Dziewczyna chciała oczywiście się spierać, ale nie bardzo śmiała.

Paul pocałował właścicielkę pokoju.

- Wrócę - powiedział.

Linda pożegnała się i wyszli. Na ulicy ponownie chwycił ją za

ramię, ale strząsnęła jego rękę, mówiąc:

- Nie lubię, kiedy się trzyma moje ramię.

- A co pani lubi?

Nie odpowiedziała.

Szli w milczeniu do miejsca, w którym zaparkowała samochód.

Czuła się zakłopotana i nieelegancka bez butów. A poza tym chodnik

background image

był zimny i twardy, i żałowała, że nie jest w bezpiecznym zaciszu

domowym.

Kiedy dotarli do samochodu, pomógł jej wsiąść.

- Gdzie pani mieszka? - zapytał grzecznie.

- W Finchley. Mamy tam dom.

- Hej, jesteśmy sąsiadami. Ja mieszkam w Hampstead. - Stał na

chodniku, opierając się o drzwi samochodu. - Może mnie pani

podwieźć. Nie ma pani nic przeciwko?

- Myślałam, że musi pan wracać do swojej dziewczyny -

zauważyła nieco nerwowo.

Chciała już odjechać i zostawić go tam gdzie stał. Pomyślała, że

bardzo ją pociąga i czuła się jakoś dziwnie bezbronna.

- Nie ma sprawy, Mel trafi sama do domu. I tak zazwyczaj to robi.

- Obszedł samochód i usiadł na miejscu dla pasażera.

Teraz albo nigdy - pomyślała. Albo każę mu wysiąść, albo

zaakceptuję fakt, że jest mną zainteresowany i okażę mu, że ja też

jestem zainteresowana. Poczuła, że gapi się na nią. Uruchomiła silnik.

Sprawnie włączyła się w ruch. Paul siedział milcząco obok niej, jego

milczenie jeszcze bardziej uświadamiało jej jego obecność. W końcu

się odezwała:

- Pana dziewczyna nie będzie zbyt zadowolona z pana zniknięcia.

- To nie ma znaczenia.

Znów pogrążyli się w milczeniu. Postanowiła, że kiedy dotrą do

Hampstead, zatrzyma samochód, zaczeka, aż on wysiądzie, a potem

pomacha mu na pożegnanie i szybko odjedzie. Nie da mu szansy,

background image

żeby mówił o ponownym spotkaniu. Wiedziała instynktownie, że

będzie tego chciał.

- Od razu panią zauważyłem - powiedział.

- Co? - odparła zaskoczona.

- Powiedziałem, że od razu panią zauważyłem - powtórzył - w

tłumie. Nie pasowała pani do niego, była jakby zagubiona. Chciała

pani być jego częścią, a jednak nie potrafiła pani tego dokonać. Więc

chwyciłem panią za ramię i wyciągnąłem na ulicę i wtedy już było z

panią wszystko w porządku, zapomniała się pani, wie pani o tym?

- Nie wiem, o czym pan mówi - odrzekła szybko.

- Niech pani da spokój, doskonale pani wie, o czym mówię -

Ziewnął grubiańsko. - A więc gdzie jest pani stary? Gdzie pani

dzieciaki? Pani ma dzieciaki, prawda?

- Tak, skąd pan wie? - zapytała defensywnie.

- To proste. Mogę panią podsumować w minutę. Dziesięć lat po

ślubie, ładny domek, mąż często na delegacjach, dzieciaki dorastające

i pozostawiające panią w tyle. Zgadza się, prawda?

Jej pierwszą reakcją był gniew: zatrzymać samochód i kazać temu

grubiańskiemu dzieciakowi wysiąść. Ale chwileczkę, to co mówił

było bardzo bliskie prawdy. Zaczekać, wysłuchać go do końca, cóż to

mogło zaszkodzić? No i była też ciekawa. Skąd wiedział? Czy to

wszystko było po niej widać? Zmusiła się do uśmiechu.

- Jest pan bardzo pewny siebie, nieprawdaż?

- Tak, jestem. Widzę to wypisane na pani twarzy. Po pani

wyglądzie. Po wszystkim.

background image

- Dojechaliśmy do Hampstead - oznajmiła szybko i skręciła

gwałtownie na krawężnik. - Dzięki za podsumowanie. Jestem pewna,

że nieźle się pan ubawił. David byłby rozbawiony. Do widzenia. -

Patrzyła prosto przed siebie i czekała, aż pasażer wysiądzie.

Nie poruszył się tylko zapytał spokojnie:

- Czy mogę panią znów zobaczyć?

Odwróciła się, żeby na niego spojrzeć. Jego wzrok głęboko

wniknął w jej oczy.

- Nie rozumiem pana. Najpierw robi pan sekcję mojego życia,

rozkłada mnie na kawałki, a potem pan prosi, żeby mnie znów

zobaczyć. Nie, nie może pan. Kocham mojego męża. Mam dwójkę

wspaniałych dzieci i prowadzę bardzo przyjemne życie, dziękuję

bardzo. Więc proszę, żeby pan wysiadł z mojego samochodu.

Jej wybuch nie zaniepokoił go.

- Chciałbym panią znów zobaczyć. Sądzę, że potrzebuje pani

kogoś takiego jak ja. - Otworzył drzwi samochodu i wysiadł. - Więc

jeśli zmieni pani zdanie, jestem w książce telefonicznej.

Patrzyła, jak odchodzi. A to nędzna kreatura, pomyślała ze

złością. Jest bardzo chudy, prawdopodobnie wcale nie je. Taki młody,

ale jaki doświadczony. Chciałabym się z nim przespać.

Przerwała gwałtownie rozmyślania. Chciałabym co zrobić? -

zapytała samą siebie z niedowierzaniem. Seks zawsze był

równoznaczny z Davidem. Nigdy nie miała romansu. Do łoża

małżeńskiego weszła jako dziewica, a teraz taka myśl przyszła jej do

głowy. Och, było wielu chłopców, z którymi chodziła na randki, z

background image

którymi ściskała się i całowała przed ślubem, ale nigdy nie chodziła z

nikim na poważnie.

David to cudowny mąż, pomyślała, cudowny kochanek. Ale jak to

jest z tym kochaniem w ostatnim czasie? Być może raz na dwa

tygodnie, a i wtedy był to szybki, dziesięciominutowy akt, z którego

nie czerpała żadnej szczególnej przyjemności a po stosunku David

obracał się na drugi bok i od razu zasypiał i chrapał, podczas gdy ona

leżała bezsennie przez długi czas myśląc, jak to było przed dziećmi,

na początku, kiedy się pobrali.

Westchnęła i uruchomiła samochód. Niemożliwą rzeczą jest

cofnąć czas. Dom był pusty; nawet psy pojechały z dziećmi, a ich

mieszkająca na miejscu hiszpańska służąca, Ana, miała wychodne. To

było przygnębiające. Linda włączyła telewizor w sypialni i zauważyła,

że dochodzi szósta.

David powiedział, że będzie w domu około dziewiątej, więc

pozostawały jeszcze trzy godziny do zabicia. Nie miała zamiaru

oglądać telewizji, ale przyjemnie było słyszeć wokół siebie ludzkie

głosy. Postanowiła zadzwonić do matki i dowiedzieć się, jak się

zachowują Janey i Stephen. Głos matki był pogodny i zrelaksowany.

- Cześć, Lindo, kochanie.

- Cześć, mamo. Jak sprawy wyglądają?

- Och, świetnie, kochanie, świetnie. Janey bierze właśnie kąpiel,

ale jest tu Stephen. Zaczekaj chwilę, nie rozłączaj się, chce z tobą

porozmawiać.

background image

Nastąpiła przerwa, po czym w słuchawce zabrzmiał cienki,

pobudliwy głos Stephena.

- Cześć, mamusiu. Kapitalnie się bawimy. Babcia zrobiła masę

lepkich i słodkich ciastek na podwieczorek i ta świnia Janey

próbowała zjeść je wszystkie, więc zepchnąłem ją z krzesła i zaczęła

płakać i... - Rozwodził się długo na temat ciastek, po czym w

słuchawce ponownie zabrzmiał głos matki.

- Tatuś odwiezie dzieci jutro po lunchu, więc możesz się ich

spodziewać około czwartej. Jak się miewa David? Czy spędziliście

wspólnie miły, spokojny weekend?

- Tak, mamo, bardzo spokojny - odparła smutnie Linda. -

Porozmawiam z tobą później w tym tygodniu. Dziękuję, że wzięliście

dzieci, ucałuj ode mnie Janey. Na razie.

Co teraz? Czując nieznaczny głód poszła do kuchni, ale

nienawidziła gotować tylko dla siebie, więc w końcu zadowoliła się

kanapką z serem. Wydawało się, że nie ma nic innego do roboty, jak

tylko pójść do łóżka i zaczekać na Davida.

Łóżko i David, te dwie myśli połączyły się jej w głowie i wpadła

na pewien pomysł. Podbiegła do szafy i grzebała w niej, aż znalazła

to, czego szukała. Obcisły i zwiewny, czarny negliż, który kupiła kilka

lat wcześniej w Paryżu i jakoś nigdy nie zaczęła naprawdę nosić.

Zawsze wydawał się zbyt frywolny.

Przyłożyła go do ciała; był zmysłowy w dotyku. Cóż, tak właśnie

piszą

we

wszystkich

czasopismach

kobiecych,

pomyślała,

background image

uśmiechając się. Wstrząśnij swoim mężem, żeby uświadomił sobie,

jak totalnie seksowna i zabójcza naprawdę jesteś!

Przygotowała sobie długą, gorącą kąpiel, wlała trochę płynu do

kąpieli Chanel nr 5, nakremowała twarz, ułożyła włosy, po czym

weszła do wanny i odprężyła się. Zadzwonił telefon. Owinięta w

ręcznik kąpielowy, mrucząc do siebie „Do diabła", pospieszyła do

sypialni, żeby go odebrać.

- Halo.

- Linda?

- Tak. - Mówi Paul Bedford. - Zapadła długa cisza, po czym znów

odezwał się: - Wspomniałaś o Davidzie i Fincheley więc łatwo było

cię znaleźć w książce telefonicznej. Słuchaj przepraszam, chciałem

przeprosić cię za to wcześniej. Nie chciałem cię zdenerwować.

Przebaczysz mi?

- Nie ma co przebaczać - powiedziała chłodno. W ogóle mnie nie

zdenerwowałeś. - Kusiło ją, żeby powiedzieć do widzenia i odłożyć

słuchawkę, ale czekała, żeby się przekonać, jakie będą jego następne

słowa.

- A więc w porządku. - W jego głosie brzmiała ulga. - Wiesz,

kiedy kogoś lubię, to znaczy, kiedy naprawdę lubię, jakoś zawsze

postępuję za ostro. Nie mam takiego zamiaru, ale to się po prostu

dzieje. To coś w rodzaju działania odwrotnego. - Przerwał, po czym

ciągnął: - Jeden z moich przyjaciół urządza przyjęcie dziś wieczorem;

mieszka niedaleko ciebie. Pomyślałem, że może miałabyś ochotę na

nie przyjść.

background image

- Przykro mi, nie mogę - odparła odrobinę zbyt szybko.

- Nie szkodziło spróbować. Może innym razem.

- Musisz mi wybaczyć, ale jestem w trakcie brania kąpieli. - Po

czym dodała: - W każdym razie dziękuję, że o mnie pomyślałeś. Do

widzenia, Paul.

- Przepraszam, że wyciągnąłem cię z wanny. Przyjęcie zaczyna

się nie prędzej niż o dziesiątej, więc jeśli zmienisz zdanie, mój numer

telefonu: Hampstead 09911. Zero, dwie dziewiątki, dwie jedynki,

mam taki łatwy numer do zapamiętania. Na razie.

Odłożył słuchawkę.

Wzdrygnęła się i wróciła pospiesznie do łazienki. Była w głębi

ducha zadowolona, że Paul zatelefonował; sprawiło to, że poczuła się

godna pożądania i potrzebna; uczucie, którego nie pamiętała od

dawna. Dziś wieczorem wszystko będzie inaczej. Uświadomi

Davidowi, że wszystko może i powinno być tak romantycznie, jak

przy ich pierwszym spotkaniu. W końcu tylko dlatego, że dwoje ludzi

jest małżonkami, romans nie musi wypadać za burtę.

„Mam dopiero trzydzieści trzy lata, pomyślała, to nadal bardzo

młody wiek. Cóż, z pewnością nie jestem stara". Obejrzała dokładnie

swoje ciało w lustrze łazienkowym. Przydałaby mi się dieta, zadumała

się. Nogi miała kształtne, ale nieco ociężałe w okolicach ud, kibić

całkiem szczupłą, a piersi, choć duże i pełne, nadal jędrne. Wślizgnęła

się w czarny negliż, który schlebiająco przylegał do ciała i była

zadowolona z efektu. Nałożyła lekki makijaż i uczesała włosy.

background image

Następnie zgasiła telewizor i włączyła sprzęt stereo. Sinatra był

znacznie przyjemniejszy niż jakaś głupia komedia. Scena była

przygotowana, aktorka gotowa, dochodziła godzina dziewiąta.

Kieliszek wina byłby przyjemny, pomyślała, W lodówce stała butelka

różowego wina, więc poszła i przyniosła ją.

Minęła godzina. Wino zostało wypite, Sinatra umilkł, czarny

negliż został zastąpiony czymś nieco cieplejszym. Telewizor znów

grał i Linda skuliła się przed nim posępnie, oglądając stary film.

Była trochę wstawiona. Pustka domu zdawała się przytłaczać ją

zewsząd. Gdzie się podziewał David? Powiedział, że wróci o

dziewiątej. Jeśli miał zamiar się spóźnić, mógł przynajmniej

zadzwonić. Być może miał wypadek samochodowy. Być może leżał

poważnie ranny, lub nawet...

Jak gdyby na sygnał, zadzwonił telefon. Najpierw chłodne

kompetentny głos telefonistki, a potem David, najwyraźniej w

pośpiechu.

- Słuchaj, utknąłem tu z tymi ludźmi. Muszę jechać z Leeds do

Manchesteru i jestem skonany. Nie zaryzykuję jazdy powrotnej dziś

wieczorem; paskudna noc. Wyjadę wcześnie rano i będę w domu o

ósmej.

- Ależ, David, oczekuję ciebie. - Usiłowała mówić miłym głosem.

- Dlaczego nie powiadomiłeś mnie wcześniej? Jest prawie dziesiąta, a

ty obiecałeś być w domu o dziewiątej.

- Nie mogę teraz rozmawiać, jutro wyjaśnię.

Nagle straciła opanowanie.

background image

- Nie obchodzi mnie jutro. A co ze mną? Miałam cholernie

nędzny weekend i dziś wieczorem właśnie wysiaduję tu, czekając na

ciebie, a ty nie mogłeś się nawet pofatygować żeby zadzwonić.

Gdybym wiedziała, mogłabym przynajmniej pójść do kina albo coś.

Jesteś po prostu egoistą i nie mogę…

Głos Davida był zimny i pozbawiony emocji.

- Mam teraz na karku ludzi, zobaczymy się jutro. Do widzenia.

Telefon się rozłączył. Przez chwilę siedziała nieruchome próbując

opanować dławiące uczucie całkowitej frustracji Odwiesił słuchawkę,

nawet nie pofatygował się, żeby poczekać aż Linda powie mu do

widzenia.

Wreszcie odłożyła słuchawkę, by natychmiast ją znów podnieść i

wykręcić numer. Dźwięk brzęczyka zdawał się bardzo głośny w jej

uchu. Wypiłam zbyt dużo wina, pomyślała mgliście. A potem głos po

drugiej stronie powiedział „halo" i usłyszała własną odpowiedź:

- Cześć, Paul, mówi Linda Cooper. Jeśli chodzi o to przyjęcie...

3

Była godzina czwarta, kiedy David i Claudia wrócili do jej

mieszkania. Mieszkała w przebudowanym domu na tyłach

Knightsbridge,

bardzo

nowym

i

nowoczesnym.

Zajmowała

mieszkanie na najwyższym piętrze, które miało tę zaletę, że należał do

niego mały ogród na dachu.

David często się zastanawiał, jak mogła sobie na to pozwolić.

Wszystkie jej meble były nowe i niewątpliwie kosztowne. Miała

background image

olbrzymią garderobę. Była aktorką i modelką, a z tego, co David

wiedział o tych obu profesjach, to jeżeli nie odnosi się ogromnych

sukcesów, nie zarabia się dużo pieniędzy. Na pewno nie dość, żeby

zapewnić Claudii styl, w którym żyła.

David rozmyślał nad tym problemem i nie doszedł do żadnych

prawdziwie zadowalających wniosków. W końcu zdecydował, że

Claudia musi mieć bogatego ojca, choć nie pasowało to naprawdę do

znanych mu strzępów informacji o jej przeszłości.

Zgodnie z jej wersją, odeszła z domu w wieku piętnastu lat i

przyjechała do Londynu przed pięcioma laty, gotowa zostać gwiazdą

filmową. Teraz miała lat dwadzieścia, była bardzo piękna i kipiała

życiem jak musujący szampan. Ale gwiazdą filmową nie była.

Znał ją zaledwie od trzech tygodni, w ciągu których widział się z

nią ze dwanaście razy. Była zawsze do dyspozycji: wydawało się, że

nie ma innego, liczącego się mężczyzny w jej życiu. Zaakceptowała

fakt, że David jest żonaty i zrzędziła na ten temat tak, jak wiele innych

kobiet mogłoby to robić.

Nigdy nie wspominała o pieniądzach. Wiedział, robiła

reklamówkę mydła Beauty Maid, ale poza tym w ogół nie pracowała.

Zdecydował, że musi dowiedzieć się o nie więcej. Być może

potrzebowała pieniędzy i krępowała się o tym wspomnieć. Postanowił

poruszyć ten temat.

Po wejściu do mieszkania Claudia krzątała się pospiesznie,

czyniąc wielki pokaz ze słania łóżka i generalnego sprzątania. Żywiła

wielką niechęć do prac domowych i sprzątaczka przychodziła do niej

background image

codziennie z wyjątkiem weekendów. Kiedy dotarła do brudnych

naczyń w kuchni, jęknęła ze wstrętem.

David wszedł za nią do kuchni.

- Kupię ci zmywarkę - powiedział, otaczając ramiona: jej kibić.

Odwróciła się ze śmiechem.

- Oczywiście żartujesz. Zmywarka! Co za straszny prezent. Wolę

coś romantyczniejszego, dziękuję bardzo!

- Co byś chciała? Pójdziemy jutro na zakupy.

- Chcę... niech pomyślę. Chcę Ferrari, dwa futra z norek, mas

diamentów, piękny apartament na dachu punktowca w Nowym Jorku i

willę na Riwierze! - Zaczęła się śmiać.

- Mówię poważnie. Zadowolisz się kurtką z norek? Idź jutro ją

zamówić.

- To by było cudownie. Ale jeśli chcesz, żebym ją miała, zrób mi

niespodziankę, bez tego całego kramu z zamawianiem. Lubię

niespodzianki.

Wyszczerzył zęby w uśmiechu.

- Zrobię ci niespodziankę. - Zastanowił się, czy nadszedł

odpowiedni moment, żeby poruszyć sprawę jej sytuacji finansowej, i

zdecydował, że nie. Później, kiedy będą leżeć w łóżku.

Zapatrzyła, się na niego i oblizała usta.

- O której przemieniasz się w Kopciuszka dziś wieczorem? -

zapytał - powinienem wyjść o ósmej trzydzieści. - Pogłaskał jej włosy.

- Ale mogę zawsze zrobić ustępstwo zależnie od tego, jaka jest

główna atrakcja.

background image

Roześmiała się cicho i zdjęła sweter.

- Właśnie zaczyna się główna atrakcja. Główna atrakcja powinna

okazać się rzeczywiście bardzo interesująca.

Jakiś czas później, kiedy David spojrzał na zegarek, ze

zdziwieniem odkrył, że było już dobrze po dziewiątej.

Claudia leżała obok niego pogrążona we śnie, z długimi włosami

spoczywającymi w nieładzie wokół twarzy oraz makijażem

rozmazanym i przyblakłym. Wyglądała bardzo młodo. Jej ubranie

leżało rozrzucone po całej sypialni, tworząc szlak prowadzący z

kuchni. Jak gdyby wyczuwając, że David na nią patrzy, otwarła oczy,

ziewnęła, przeciągnęła się i wydała kilka pomruków zadowolenia.

- Jesteś jak kot - powiedział David - czasami niewinna, mała

kotka, a czasami najdzikszy, najpaskudniejszy kot podwórkowy w

okolicy.

- To mi się podoba. Już widzę, jak w przyszłości mówię to komuś.

Był jeden taki facet, który powiedział do mnie:

Przykrył ręką jej usta.

- Nie mów tego. Nie będzie innych facetów, tylko ja. Kocham cię

i chcę cię poślubić. - Sam siebie zaskoczył tymi słowami, ale zostały

one wypowiedziane tak głośno, że każdy mógł je usłyszeć.

- Wiesz, to zdumiewające - powiedziała - z jaką łatwością

przychodzi żonatym mężczyznom oświadczać się. Myślę, że tak łatwo

im to mówić, bo tak naprawdę mają bezpieczne i zabezpieczone życie,

i wiedzą, że mogą zarzucać tę smaczną przynętę bez absolutnie żadnej

background image

obawy, że sami wpadną w pułapkę. Wyjdź za mnie, moje kochanie,

tylko nie pozwól, żeby moja żona się dowiedziała!

David był wściekły. No więc dobrze, nie mówił tego naprawdę

poważnie. Poprawka - mówił to poważnie, ale - jak powiedziała

Claudia - był zabezpieczony, wiedząc, że to by niemożliwe. Sam fakt

jednak, że ona miała tego świadomość rozwścieczył go. Dlaczego

kobiety zawsze zdawały się mieć tak duży wgląd w to, co mówią

mężczyźni?

- Mógłbym się rozwieść - zaproponował.

- Masz taki zamiar? - odparła chłodno.

- Sam nie wiem. - Przyciągnął ją do siebie. - To nie tylko kwestia

mnie i Lindy; pozostaje sprawa dzieci. Ale naprawdę cię kocham i

pewnego dnia, kiedy moje dzieciaki dorosną wtedy wszystko będzie

dobrze. Tymczasem mogę się tobą opiekować. Nie chcę, żebyś

pracowała. Już nigdy więcej. Dam ci pieniądze.

Spojrzała na niego swoimi dużymi, skośnymi, zielonym oczami.

- Cieszy mnie, że wykombinowałeś sobie to wszystko.

Próbowała się wyrwać, ale przygniótł ją swoim ciałem, aż

wycofywanie się ustało i stała się częścią Davida. Dla Davida to było

zabójcze przeżycie. Zawsze tak było, kiedy to robił z Claudią. I za

każdym razem się nasilało, zarówno emocjonalnie, jak i fizycznie.

- Lepiej wstań. Minęła godzina duchów i żonusia będzie czekać. -

Przeciągnęła się ospale.

- Nie bądź dziwką. Tak czy owak, chyba zostanę.

background image

Pocałowała go. Zatelefonowali do Lindy i Claudia udawała

telefonistkę, tak że wydawało się, iż rozmowa jest zamiejscowa.

Potem powiedziała:

- Żadnemu łajdakowi, który kiedykolwiek będzie do mnie tak

mówił, nie ujdzie to na sucho. Współczuję twojej żonie.

- Naprawdę? - zauważył krótko. Denerwowało go, kiedy Claudia

mówiła o Lindzie.

- Tak, choć to jej wina.

- Co chcesz przez to powiedzieć?

- Co sprawiło, że stałam się dla ciebie bardziej ekscytująca od

niej? Czy to, że jestem nowsza, młodsza i ładniejsza?

- Tak, jesteś ładniejsza.

- Ale nie powinieneś być zmuszony do tego, żeby rozglądać za

inną.

Zaczęła go pieścić po plecach, a on poczuł, jak pożądanie znów w

nim narasta. Wystarczyło, by go dotknęła, a on jej pragnął.

- Jest tylko jeden, mały problem. Nie chcę za ciebie wyjść. Nawet

gdybyś był wolny i moglibyśmy pobiec w tej chwili wziąć ślub.

Nie potrafił opanować dławiącego podniecenia, które odczuwał.

Jej słowa nie miały znaczenia. Ściągnął ją z powrotem na łóżko i dał

upust swojej wściekłości i frustracjom. Claudia wężowym ruchem

odsunęła się od niego i wstała z łóżka. Przypatrywała się mu stojąc,

zupełnie naga, i ciągnęła:

- Chcę robić to, na co j a mam ochotę i kiedy j a chcę. Żadnych

więzi, żadnych warunków. Nie chcę małżeństwa, nic ono dla mnie nie

background image

znaczy, więc nie proponuj go, jakby to była złota obręcz, bo ja w nią

po prostu nie wskoczę. Owszem, kocham cię teraz, dzisiaj. Ale jutro,

kto wie? Już taka jestem, nie udaję kogoś, kim nie jestem, więc

dlaczego nie postępujesz tak samo?

- Powinna dołożyć cholernych starań, żeby

zawsze była dla ciebie

nowa. Zdaje się, że większość kobiet wychodzi za mąż, a potem

przestaje się starać. Złapałyśmy rybę, teraz możemy odłożyć przynętę

i wyciągać ją tylko na specjalne okazje. Nie mówię, że nie robiłbyś

skoków w bok od czasu do czasu; większość mężczyzn to robi, nawet

ci najszczęśliwsi z żonatych. Ale na tym to by się kończyło, nie

byłoby takich romansów jak ze mną, nie potrzebowałbyś ich.

- Dziękuję, panno Parker, doradco małżeński, ale coś mi się zdaje,

że zwracasz się do niewłaściwej strony.

- Czy mam porozmawiać z twoją żoną? Co mam jej powiedzieć?

Kochanie, powiem ci w ścisłej tajemnicy, że walę twojego męża. To

nie jest naprawdę konieczne. Gdybyś ty nie była nudna, mógłby znów

mieć na ciebie ochotę. Wykrzesz z siebie trochę życia, a wróci do

ciebie.

Oboje zaczęli się śmiać.

- Ty jesteś dziwką. Czy dlatego cię kocham?

- Nie - zachichotała. - Wiesz, dlaczego mnie kochasz!

Wstali z łóżka i Claudia zakrzątnęła się w kuchni, przygotowując

kanapki, podczas gdy David kręcił się po mieszkanie zastanawiając

się ponownie, jak mógłby poruszyć temat finansów. Zirytowała go

swoją przemową o braku chęci małżeństwa.

background image

Ale tak naprawdę nie poirytowała go zbytnio, gdyż po

przemyśleniu sprawy doszedł do wniosku, że jej słowa były tylko

mechanizmem obronnym. Wiedziała, że tak czy owak nie mogą się

pobrać, więc aby zachować twarz, prawdopodobnie przekonała samą

siebie, że nie chce małżeństwa.

Po jeszcze dłuższym zastanowieniu wpadł prawie w nastroju

błogostanu, ponieważ znalazł się w godnej pozazdroszczenia pozycji,

w której mógł utrzymać oba związki.

- Chcę z tobą poważnie porozmawiać. Weź kanapki i chodź

usiąść.

W kuchni Claudia zlizywała majonez z palców. Miała na sobie

różowe kimono i włosy związane tak, aby nie opadał jej na twarz.

Poszła za nim do salonu i chrupiąc kanapkę, usiadła na podłodze przy

jego nogach.

- Co cię gryzie, Davidzie?

- Słuchaj, kochanie, dużo o tobie myślę.

Roześmiała się.

- Mam nadzieję.

- Mówię poważnie - ciągnął. - Martwi mnie to, jak sobie radzisz

finansowo. To mieszkanie nie może mało kosztować, chcę ci pomóc.

To znaczy, bez owijania w bawełnę, skąd bierzesz pieniądze?

Claudia siedziała bardzo spokojnie. W jej oczach pojawiły się

niebezpieczne błyski. Udało się jej jednak zachować miły ton głosu.

- Cóż, skarbie - odparła słodko - dlaczego chcesz wiedzieć?

background image

Nie spostrzegł oznak niebezpieczeństwa. Nie chciał naprawdę

odchodzić od Lindy. Kochał ją na swój sposób choć przestała go

pociągać seksualnie niedługo po ślubie. Kompensował to sobie

wieloma różnymi romansami na przestrzeni lat ich małżeństwa, a dla

Lindy był bardziej niż hojny materialnie. Linda była doskonałą żoną.

Znakomitą panią domu i matką. Nie, z pewnością nie chciał odchodzić

od Lindy.

Nie czuł żadnej szczególnej winy z powodu swojej niewierności

wobec niej. Choć gdyby ona kiedykolwiek była niewierna jemu... Ale

nie, to było nie do pomyślenia. Sam pomysł niewierności ze strony

Lindy był niedorzeczny.

- Oczywiście, że chcę wiedzieć. Dostajesz kieszonkowe od ojca,

czy co?

- Daj spokój, od pięciu lat nie widziałam się z rodziną gwiżdżę na

to, czy jeszcze kiedykolwiek się z nią zobaczę, Mój stary nie dałby mi

złamanego szeląga na publiczną ubikację. - Po tych słowach umilkła i

David uświadomił sobie, że Klaudia nie ma zamiaru mu

odpowiedzieć.

- Claudio, chcę wiedzieć - odezwał się ostro. - Wyglądasz na

mniej więcej piętnaście lat - powiedział.

- A ty na mniej więcej pięćdziesiąt. Co cię gryzie? Trapią cię

ponure myśli, bo odrzuciłam twoją wspaniałą propozycję?

Wstała.

- Nie lubię przesłuchań, nie proszę cię o nic. Nie chcę niczego od

ciebie. - Zaczęła krzyczeć. - Daj mi spokój z twoimi pytaniami. O co

background image

ci chodzi? A jak myślisz, skąd mam pieniądze? Myślisz, że jestem

kurwą? Gdybym nią była, to nie prosiłabym cię o pieniądze? -

Rozpłakała się i Davidem wstrząsnęło, że sprowokował ją do takiego

gniewu. - To nie twoja sprawa, skąd biorę pieniądze i jeśli nie podoba

ci się to, dajmy sobie po prostu z tym spokój - wrzasnęła.

Davidowi udzielił się nastrój wściekłości.

4

- Dobrze - powiedział chłodno - damy sobie spokój.

Pomaszerował do łazienki i ubrał się. Claudia nie poszła za nim.

Kiedy wrócił do salonu, siedziała na kanapie, czytając czasopismo i

nie podniosła wzroku.

Stał w miejscu, niezdecydowany, czy ma wyjść, czy nie.

- Powiesz mi? - spytał nieustępliwie.

Nie przerwała czytania i nie odpowiedziała mu.

- Do widzenia - powiedział i wyszedł.

Na korytarzu przed jej drzwiami wejściowymi natychmiast

pożałował swojego posunięcia. Nie mógł iść do domu i rozważył

sprawę pogodzenia się z Claudią, ale to było niemożliwe.

Gdyby jej teraz ustąpił, oznaczałoby to przyznanie się do porażki,

a on nigdy nie przyznawał się do porażki przed żadną kobietą. Nie,

postanowił, niech się trochę pomartwi, a wkrótce przybiegnie do

niego z powrotem. Zawsze tak robiły.

Zdecydował się na spędzenie nocy w łaźni tureckiej i zszedł do

samochodu. Intrygowało go, dlaczego Claudia była tak tajemnicza co

background image

do źródła swoich dochodów. Mogło to tylko oznaczać, że jest

zamieszana w coś, co by mu się nie spodobało. Cóż, w takim

wypadku, kiedy już mu o tym powie, to przerwie, obojętne co by to

było, i wtedy będzie zależna niego, a tego właśnie pragnął.

Pojechał do łaźni tureckiej na Jermyn Street i po przejściu przez

kąpiele w gorącej i zimnej parze oraz po wzięciu masażu z dużym

zadowoleniem usadowił się w swojej małej, białej kabinie, gdzie

niezwłocznie zapadł w sen. Jutro załatwi wszystkie sprawy.

Paul wyglądał młodziej, niż Linda go zapamiętała. Miał na sobie

czarny sweter i obcisłe czarne spodnie. Linda zaś, po odrzuceniu kilku

innych strojów, postanowiła założyć prostą niebieską sukienkę.

Spotkali się w ustalonym z góry miejscu.

Paul pomógł jej wysiąść z samochodu i powiedział, że

poprowadzi, ponieważ zna drogę.

- Cieszę się, że zmieniłaś zdanie. Co było tego powodem? Mój

niewiarygodny urok? - uśmiechnął się szeroko.

- Sama nie wiem. - Całe wino, które wypiła, i pośpiech, żeby się

przygotować do wyjścia, pozbawiły ją w końcu sił. - Może nie

powinnam przychodzić. Naprawdę nie wiem, dlaczego tu jestem.

Spojrzał na nią.

- Cieszę się, że tu jesteś. Nie sądzę, żebyś tego żałowała.

Właściwie obiecuję ci to.

Jechali krótko wzdłuż Heathu, aż Paul skręcił w prywatny dojazd

do starego, rozbudowanego domu. Jego okna płonęły światłami i

background image

krzepki głos Solomona Burke'a rozbrzmiewał przenikliwym tonem ze

sprzętu stereo. Jakaś para sprzeczała się w otwartych drzwiach, a

kiedy przyjechali, kilku kolejnych gości przepchnęło się przez drzwi z

kupą śmiechu i wrzasku. Paul zaparkował samochód i weszli do

domu.

Scena, która ich przywitała, była, mówiąc oględnie, dzika.

Frontowe drzwi prowadziły do małego korytarza otwierającego się z

obu stron na duże pokoje z dużymi schodami pośrodku. Schody były

zaśmiecone różnymi ludźmi; znajdowało się tam wielu brodatych

mężczyzn, wiele siedzących i stojących dziewczyn i wszyscy pili.

Pokój po prawej stronie zapełni; pary, które tańczyły lub tylko

stały, ściskając się i całując. Wydawało się, że nie ma tam żadnych

mebli, tylko duży podniszczony gramofon stereo ustawiony

niebezpiecznie parapecie.

W pokoju na lewo chuda dziewczyna o rudych włosach

sztywnych jak drut zdejmowała ubranie w rytm bongosów, w które

walił Karaib odziany jedynie w białe szorty. Nikt nie zwracał na nich

uwagi. W większości ludzi obserwowali młodego blondyna w drugim

końcu pokoje który stał na krześle zupełnie nagi i recytował sprośny

wiersz.

Paul ścisnął ramię Lindy.

- Chodź - powiedział, prowadząc ją w górę po schodach i

pozdrawiając po drodze różnych ludzi. - Pozbądźmy się twojego

płaszcza, a potem znajdziemy drinka.

background image

Na górze było więcej pokoi równie pozbawionych umeblowania.

Paul wprowadził ją do pokoju z łóżkiem, które skrzypiało pod

ciężarem licznych płaszczy. W kącie pokoju dwie dziewczyny

patrzyły sobie głęboko w oczy, a jeszcze inna dziewczyna albo spała,

albo leżała zemdlona na końcu łóżka.

Linda zdjęła płaszcz i poczuła się zbyt strojnie ubrana w swojej

eleganckiej, niebieskiej sukience. Paul powiedział, że wygląda

wspaniale, i zeszli do pokoju po lewej stroni schodów. Rudowłosa

dziewczyna zaprzestała już striptizu i siedziała na podłodze, zakryta

czyimś swetrem. Kiedy Paul ją mijał, schwyciła go za nogę.

- Cześć, seksowny, chcesz to zrobić? - mówiła bełkotliwym

głosem. - Mam wspaniałe ciało. A ty?

Linda oddzielona od Paula skierowała się do stołu, z którego

zdawały się pochodzić drinki.

Jakiś grubas wyskoczył jej zza pleców.

- Bardzo ładnie wyglądasz - powiedział. - Kim jesteś? - Twarz

miał zroszoną potem, a jego oddech był połączeniem odoru cebuli i

zwietrzałego piwa. - Może drinka?

- Tak, poproszę - odparła, usiłując zejść po trochu z nawietrznej

jego oddechu.

Nalał do pękniętej szklanki bardzo dużą szkocką. Wypiła ją

pospiesznie.

- Chodźmy zatańczyć - zaproponował i objął ramieniem jej talię.

Poczuła, jak gorąco jego ręki przenika przez jej sukienkę aż do

samej skóry.

background image

- Nie teraz - protestowała, próbując wyswobodzić się.

Oblizał tłuste usta i wtedy nadszedł Paul.

- Cześć, Bruno. Widzę, że już poznałeś Lindę.

Grubas cofnął ramię.

- O, ona jest twoja, co? - zapytał pospiesznie. - Nie wiem, co one

w tobie widzą. - Otarł usta pulchną, różową ręką i odszedł spokojnie.

Paul się roześmiał.

- Nie zwracaj na niego uwagi powiedział, a potem nagle

spoważniał. - Jesteś wspaniała, wiesz o tym? - Chwycił ją za rękę.

- Dziękuję - powiedziała. Nigdy nie potrafiła przyjmować

komplementów łatwo. Szybko wysuszyła szklankę. - Chciałabym

jeszcze jednego drinka.

Nalał jej dużą szkocką, którą wypiła szybko, prawie natychmiast

czując jej palący skutek.

- Chyba powinnam iść do domu - powiedziała słabo. - Wiesz,

jestem prawie pijana.

- Wiem. - Popchnął ją do ściany, oparł się o jej ciało i zaczął ją

całować.

Czując, jak intymność jego języka przenika jej wargi, zamknęła

oczy. Jego usta były wytrwałe i wymagające. Czuła, że powinna go

odepchnąć, ale nie miała siły i tak czy owak nie chciała tego zrobić.

Już dawno nie była tak całowana. Daw już jej nie całował i

zapomniała, jakie to może być podniecające.

- Ach, więc to tutaj jesteś. - Skomlący głos był znajomy a nuta

gniewu niedwuznaczna.

background image

Paul się wyprostował. Przed nimi stała Melanie, z żółtymi

włosami zwisającymi jak prosta zasłona wokół jej chudej,

zarumienionej twarzy.

- Myślałam, że miałeś po mnie wrócić. - Patrzyła groźnie na

Lindę. - Czy może byłeś tak zajęty, że nie mogłeś znaleźć czasu?

- Przepraszam, Mel, myślałem, że ci mówiłem, że się tu z tobą

spotkam.

- Nie. - Mówiła coraz bardziej przenikliwym głosem. A jak się

miewa pani Cooper? Z tego, co widzę, doszła do siebie.

- Skończ z tym - powiedział szorstko Paul, odsuwając od Lindy i

prowadząc na korytarz. - Słuchaj, przykro mi, ale tak to jest.

- Co tak jest? - Łzy wypełniły jej matowe oczy.

- Było wspaniale, ale już od dawna zmierzaliśmy w tymi kierunku

i najlepiej zapomnieć o wszystkim. Nadal cię lubię i tak dalej, ale,

cóż, wiesz...

- Nie, nie wiem. A zresztą, co ty widzisz w tej starej babie? -

Zaczęła płakać. - Nienawidzę cię, Paul.

- Słuchaj, mała, masz siedemnaście lat, spotkasz wiej facetów.

Wkrótce mnie zapomnisz. Po prostu nie jesteśmy…

- Co nie jesteśmy? - przerwała gniewnie. - Boże, ależ ciebie

nienawidzę!

Wzruszył ramionami i wrócił do pokoju. Linda znów pogrążyła

się w rozmowie z grubasem.

- Czy chcesz już iść? - zapytał.

background image

- Nie.- Jej oczy promieniały. Była już bardzo pijana. - Bruno

nauczy mnie nowego tańca.

- Bruno może znaleźć sobie własną dziewczynę. Ja cię nauczę

wszystkiego, czego będziesz chciała. - Ostrzegawczym spojrzeniem

zmusił Brunona do odejścia, zabrał ją do drugiej sali, gdzie tańczono, i

przytulił ją bardzo mocno. - Chcę się z tobą przespać - szepnął.

- Ja z tobą też - odszepnęła. - To znaczy, nie chcę, ale to byłoby

przyjemne, ale ja... O Boże, chyba lepiej się trochę przewietrzę.

Znów ją pocałował. Tym razem odwzajemniła pocałunek, ich usta

dążyły do obopólnej przyjemności. Stali pośród tańczących, zagubieni

we własnym, małym świecie. Wędrował językiem po jej ustach, a ona

poczuła nagłą, pilną chęć należenia do niego. Przycisnął ją bardzo

blisko siebie, a potem puścił.

- Zaczekaj tu - powiedział. - Przyniosę twój płaszcz.

Czekała cierpliwie, a wypity alkohol przetaczał się w niej falami.

W ogóle nie była w stanie myśleć jasno, czuła się rozkojarzona i

chciała tylko wrócić w bezpieczny uścisk ramion Paula.

Z korytarza dochodziły odgłosy jakiegoś zamieszania, więc poszła

tam. Dwóch mężczyzn biło się ze sobą. Jednym z nich był grubas,

Bruno, a drugim Karaib, który wcześniej grał na bongosach. Obrzucali

się wulgarnymi epitetami i kulali po podłodze. Nikt nie próbował ich

powstrzymać.

- Dlaczego oni się biją? - spytała dziewczynę stojącą obok.

- Och, kochanie, Bruno zawsze musi się z kimś bić - odparła

dziewczyna. - Inaczej nie byłby sobą.

background image

Nos Karaiba zaczął krwawić i pojawiło się dużo krwi. Lindzie

zrobiło się niedobrze. Zaczęła przesuwać się po trochu do frontowych

drzwi i wyszła na zewnątrz. Zimne powietrze otrzeźwiło ją nieco.

Podeszła do samochodu i wsiadła do niego. W końcu przyszedł Paul.

- Martwiłem się; myślałem, że uciekłaś ode mnie. - Wsiadł do

samochodu i objął ją ramieniem. Odsunęła się. - O co chodzi?

- Strasznie się czuję. Chyba mnie zemdli.

- Wspaniale, wracajmy do domu i zaprowadzę cię na górę do

łazienki.

- Nie, nie chcę tam wracać.

- Zaraz poczujesz się lepiej. - Znów ją objął ramieniem i tym

razem się nie odsunęła. Pocałował ją, wędrując rękami po jej ciele.

Czuła się słabo i kręciło się jej w głowie, a kiedy zamknęła oczy,

wszystko wirowało. Była świadoma dotyku Paula i jego warg

przyciśniętych do jej ust, ale to wszystko sprawiało wrażenie, jakby

przytrafiało się komuś innemu.

Nagle puścił ją i zapalił silnik. Wydawało się, jak gdyby jechali

wieczność, ale w rzeczywistości trwało to bardzo krótko. Potem

pomagał jej wysiąść z samochodu i wspinali się po wielu schodach, aż

w końcu znaleźli się w pokoju, gdzie Paul popchnął ją na łóżko.

Nie stawiała opora, kiedy rozpiął jej i zsunął sukienkę, ponieważ

ostatecznie to się nie działo naprawdę.

Całował ją powoli. Łóżko było miękkie i było jej bardzo

wygodnie. Jego ramiona były silne i ciepłe, a jego ręce wywoływały

background image

fantastyczne podniecenie. Przeturlał ją na brzuch i poczuła, że rozpina

jej biustonosz.

- Nie ma mnie tu - szepnęła. - Jestem na innej planecie. Jestem

bardzo pijana, nie powinieneś mnie wykorzystywać… jestem w

korzystnej... - Zaczęła chichotać.

Znów zaczął ją całować i potem nagle owładnęła nią

nieokiełznana namiętność, która zdawała się trwać bez końca.

- Kocham cię - powiedziało jedno z nich.

- Kocham cię - oparło drugie.

Tak dobrze być potrzebną.

Linda obudziła się o piątej rano. Otworzyła oczy z

niedowierzaniem. Straszliwie ją suszyło. Oczy miała ociężałe a twarz

przypominała papier ścierny. Rozejrzała się i odkryła że jest w

małym, nieporządnym pokoju, a Paul śpi rozwalony z drugiej strony

łóżka.

Usiadła powoli, szukając czegoś do zakrycia się. Wiedziała że

głowa jej pęknie, jeśli poruszy nią zbyt gwałtownie. Ostrożnie

ściągnęła przykrycie z łóżka i owijając je wokół swojego ciała,

zdecydowała się wstać.

Paul się nie poruszył, gdy po omacku posuwała się do drzwi.

Znalazła się w bardzo małym korytarzu zawalonym gratami. Przedarła

się do łazienki, która była mała, rdzewiejąca i zimna. Włączyła

światło, którym była goła żarówka, a kiedy odkręciła kurek z zimną

background image

wodą, duży, czarny pająk przebiegł pogardliwie w poprzek umywalki.

Linda prawie krzyknęła.

Szybko wypiła cztery kubki wody, która smakowała nieco jak

pasta do zębów, ale trochę poprawiła jej samopoczucie. Smutnie

popatrzyła na swoje odbicie w lustrze ponad umywalką. Makijaż był

rozmazany i utworzył głębokie smugi. Włosy niechlujne i splątane.

„Wyglądam jakbym tu mieszkała" - pomyślała przerażona.

Podreptała cicho do sypialni i odszukała swoje ubranie. Szybko je

włożyła i skupiła swoją uwagę na Paulu, który nadal spał głęboko.

Długo mu się przypatrywała, po czym, po znalezieniu płaszcza,

bezszelestnie wyszła.

Na ulicy było zimno i cicho. Jej samochód krztusił się i parskał, i

myślała, że nigdy nie zapali. W końcu zaskoczył i opustoszałymi

ulicami pojechała do siebie.

Weszła spokojnie do domu i poszła prosto do sypialni. Wszystko

wyglądało czysto i nowo. Wzięła gorącą kąpiel i padła na łóżko, gdzie

chwilę leżała i rozmyślała gorączkowo. Boże, czuła się winna, a także

zła na siebie, że dopuściła do tego. Tak, była pijana, ale czy to było

naprawdę jakiekolwiek wytłumaczenie? Nigdy nie widziała się w roli

niewiernej żony i niełatwo jej było się z tym pogodzić.

Co by powiedział David?

Dlaczego zawsze najpierw myślała o Davidzie?

Wreszcie zasnęła, wiedząc, że rano będzie musiała stanąć przed

jego obliczem i że nie będzie to łatwe. Rzucała się i przewracała na

łóżku. To była długa i niespokojna noc.

background image

5

David wyszedł z łaźni tureckiej o ósmej rano, czując się

odświeżony i orzeźwiony. Zastanawiał się, czy nie zadzwonić do

Claudii, ale potem postanowił odczekać jeden dzień i zobaczyć, czy

ona zadzwoni do niego.

Zaparkował samochód, kupił poranne gazety i poszedł wzdłuż

Park Lane do hotelu Grosvenor House, gdzie zamierzał zjeść

śniadanie przed powrotem do domu. Zamówił jajka na bekonie,

grzankę i kawę, i rozsiadł się wygodnie, żeby przejrzeć gazety.

Jego wzrok natychmiast przyciągnęło półstronicowe zdjęcie na

pierwszej stronie Dailly Mirror. Podpis pod nim brzmiał: KOLEJNE

PRAWIE ROZRUCHY NA TRAFALGAR SQUARE, a zdjęcie

przedstawiało rozzłoszczony motłoch ludzki otaczający dwóch

policjantów wlokących jakąś kobietę. Kieckę miała zadartą wysoko

ponad kolana, właściwie tak wysoko, że można było dostrzec majtki.

Włosy zwisały nad twarzą i jeden but miał za chwilę spaść z

szamoczącej się stopy. To było bardzo efektowne zdjęcie.

Nadeszła kelnerka z zamówionym śniadaniem. Była pulchną

rodowitą mieszkanką Londynu. Zajrzała mu przez ramię do gazety.

- Ciekawe, jak jej się zdaje, że wygląda - wymamrotała. -

Najwyższy czas, żeby przerwać ten cały bezsens. Kupa zgrywusów,

oto czym oni są. Powinno się zamknąć tę całą zgraję! - odeszła od

stolika, gdakając o niczym w szczególności.

David wpatrzył się przerażony na zdjęcie. Tą kobietą była ponad

wszelką wątpliwość Linda. Jego Linda! Pokręcił głową z

background image

niedowierzaniem. Co ona robiła? Co ona sobie myślała? Wypił duży

łyk kawy, sparzył sobie język, zaklął, stwierdził, że nie jest w stanie

nic zjeść i poprosił o rachunek.

Kelnerka przydreptała powoli.

- O co chodzi, skarbie? Wszystko w porządku?

Posunął gwałtownym ruchem pieniądze w jej kierunku.

- Wszystko świetnie - powiedział, wypadając jak burza z

restauracji.

Przy jego samochodzie stał funkcjonariusz służby ruchu

drogowego. David minął go niecierpliwie.

- Obawiam się, że będzie pan musiał zaczekać, aż dokończę

wypisywanie tego mandatu za nieprzepisowe parkowanie - powiedział

funkcjonariusz. - Przypuszczam, że ma pan świadomość, iż jest to

strefa zamknięta dla parkowania?

- Daj mi pan ten mandat i skończ z tym - powiedział obcesowo

David.

Funkcjonariusz obrzucił go piorunującym spojrzeniem i bez

pośpiechu zajął się swoją robotą.

Wreszcie mógł odjechać. Miał ponurą twarz. Wyobraził sobie, co

powie Lindzie. Cała ta sprawa była tak nieskończenie niedorzeczna.

Jego żona na demonstracji protestacyjnej! To było absurdalne. Nie

miała zielonego pojęcia ani o polityce, ani o bombach. Kuchnia,

dzieci i zajęcia towarzyskie, takie jak podwieczorek z dziewczynami i

kolacja na mieście dwa razy w tygodniu, należały do zakresu jej

background image

kompetencji. „Zakazać bomby", zaiste! Kim, u diabła, jej się zdaje, że

jest?

Claudia została zapomniana. Mocno docisnął pedał gazu i

Popędził do domu.

Wpuściła go Ana.

- Pani Cooper zaspać - oznajmiła. - Pan chcieć herbata?

- Nie - burknął, będąc już w połowie schodów do sypialni.

Linda spała, zwinięta w kłębek i zakopana pod przykryciem.

Rozsunął zasłony, zalewając pokój światłem słonecznym. Linda

poruszyła się.

Przemierzył pokój, odkaszlnął głośno; a gdy nadal nie był po niej

widać żadnych oznak przebudzenia, podszedł do łóżka i potrząsnął nią

brutalnie, podsuwając jej przed twarz egzemplarz Daily Mirror, kiedy

sennie otworzyła oczy.

- Co to wszystko ma znaczyć? - zapytał ze złością.

O Boże, dowiedział się o niej i Paulu! Ale w jaki sposób? Tak

szybko. Usiadła pospiesznie. David stał w miejscu, wlepiając w nią

groźne spojrzenie i wywrzaskując:

- Co to jest? Jakaś ukryta ambicja zrobienia z siebie kompletnej

idiotki? - Jeszcze raz zamachał przed nią gazetą i Linda wzięła ją od

niego.

Ogarnęła nią fala ulgi, kiedy uzmysłowiła sobie, o co David tak

się wściekał.

- Co za straszne zdjęcie! - wykrzyknęła. - Nie wiedziałam że

robili zdjęcia.

background image

- Czy to wszystko, co masz do powiedzenia? - Przedrzeźniał ją: -

Nie wiedziałam, że robili zdjęcia! - Wyrwał gazetę z jej ręki i zapytał

głośno i ze złością: - A w ogóle czego tam szukałaś? Co ci przyszło do

głowy?

- Nie miałam nic innego do roboty. Po prostu znalazłam się tam

przypadkiem. Przykro mi, że tak cię to rozzłościło.

- Nie rozzłościło - wrzasnął. - Lubię oglądać zdjęcia mojej żony w

gazetach, ze spódnicą zadartą powyżej pasa, w towarzystwie zgrai

nygusów.

Wstała z łóżka.

- Nie będę słuchać grzecznie, jak na mnie wrzeszczysz. Może

gdybyś dla odmiany raz spędził weekend w domu, to wszystko

mogłoby się nie zdarzyć.

Akurat w tamtej chwili zadzwonił telefon. Linda nagle poczuła,

jak robi się jej bardzo gorąco, i zarumieniła się. Czuła, że dzwoni

Paul. Czy powinna odebrać telefon, czy lepiej pozostawić to

Davidowi?

David nie dał jej szansy. Porwał słuchawkę i szczeknął:

- Tak?

Linda wstrzymała oddech. Ale była bezpieczna, dzwonił ktoś z

jego biura. Skorzystała z tego, że był zajęty rozmową i ubrała się. po

telefonie wydawał się trochę spokojniejszy.

- Chcesz śniadanie? - zapytała.

- Nie. Muszę zadzwonić w parę miejsc. Dziś wieczorem jest

przyjęcie w celu lansowania mydła Beauty Maid. Przyjdziesz do

background image

mojego biura o siódmej i pojedziemy stamtąd. Mam nabożną nadzieję,

że nikt nie widział twojej reklamy.

Jęknęła w duchu na myśl o kolejnym przyjęciu, po czym w

pamięci zaplanowała swój dzień, w co wchodził pobyt w domu, żeby

przywitać dzieci, i wizyta u fryzjera.

Tymczasem David zajął się własnymi myślami. Z całą pewnością

na przyjęciu pojawi się Claudia, płacono jej za to, żeby tam była.

Zastanowił się, czy będzie możliwe spokojne pojednanie tak, aby nikt

z obecnych tego nie zauważył. Musiał dopilnować, żeby Linda nie

nabrała podejrzeń; wydawało się, że ostatnio trochę za bardzo

przejmowała się jego częstymi wyjazdami.

Może zaczynała go podejrzewać, choć przez tyle lat udawało mu

się uniknąć odpowiedzialności za różne romanse i nigdy nie

dowiedziała się o żadnym z nich. Przynajmniej będzie mógł się

zobaczyć z Claudią. Zajął się telefonami w interesach.

Dzieci wpadły do domu dokładnie o czwartej. Ojciec Lindy był

zawsze punktualny. Dopiero co wróciła od fryzjera i Stephen rzucił

się na nią swoim małym, żylastym ciałem, zwalając ją praktycznie z

nóg.

- Kapitalnie się bawiliśmy, mamusiu - wykrzyknął. - Umieram z

głodu. Co jest na podwieczorek? Babcia miała wspaniałe ciastka!

Jego siostra Janey obdarzyła Lindę małym pocałunkiem. Miała

sześć lat i była raczej nieśmiała.

- Cieszę się, że jesteśmy w domu, mamusiu. Twoje włosy

wyglądają bardzo ładnie. Czy razem z tatusiem wychodzicie?

background image

Linda przywitała się z ojcem i usiedli. Ana podała herbatę a dzieci

biegały po całym domu, odkrywając na nowo swoje rozmaite

zabawki. Tylko połowicznie słuchała tego, co mówi ojciec, gdy

opowiadał monotonnie o tym, co Stephen i Jana robili podczas

weekendu.

Myślała o Paulu. Co o niej myśli? Dlaczego nie zatelefonował?

Co by powiedziała, gdyby zadzwonił przy Davidzie?

W końcu ojciec odjechał i kiedy dzieci zasiadły z Aną do obiadu,

Linda zaczęła się przygotowywać do wyjścia. Znowu zadzwonił

telefon. Tak bardzo spodziewała się, że to Paul, że poczuła jak cała się

poci i ręka zaczęła jej drżeć, kiedy podniosła słuchawkę.

- Halo.

- Cześć, kochanie, mówi Monika. A więc to tak jest z tobą! Ależ

się okazałaś czarnym koniem! Że też wczoraj wyszłaś od nas, nie

mówiąc ani słowa, dokąd idziesz. Co myśli David o tym wszystkim?

- Och - odparła Linda - nie jest zbyt zadowolony.

Monika się roześmiała.

- Nie ma się czym martwić. Razem z Jackiem uważamy, że to

cudowne. W każdym razie, kochanie, dziś wieczorem po kolacji

przyjdzie do nas kilku ludzi i bardzo chcielibyśmy żebyś przyszła z

Davidem.

- Chyba nie damy rady, Moniko. Musimy iść na przyjęcie

prasowe wydawane w celu lansowania nowego mydła. Nie potrafię

powiedzieć, o której będziemy mogli się urwać.

background image

- Mniejsza z tym. Po prostu wpadnijcie po skończeniu! Znacie

nas, my się zawsze spóźniamy. - Nie dała Lindzie szansy

zaprotestować. - A więc do zobaczenia. Na razie.

Linda odłożyła słuchawkę. Tak naprawdę nie lubiła za bardzo

Moniki i Jacka, i z pewnością nie miała ochoty spotkać się z nimi

później. Będzie jednak musiała powiedzieć Davidowi a on

prawdopodobnie zechce tam pójść.

Wyszła z domu w złym nastroju, z bólem głowy, czując w

połowie złość i w połowie ulgę, że Paul nie zatelefonował. Chciała,

żeby to zrobił, bo inaczej czym to wszystko było? Szybkim,

jednonocnym romansem? Spotkaniem dwojga ludzi, którzy nie mieli

ze sobą nic wspólnego prócz kilku godzin w łóżku?

A gdyby zadzwonił? Musiałaby mu powiedzieć, że nie może się

już więcej z nim spotkać, że to wszystko było wielką pomyłką.

Westchnęła. Przynajmniej mogła odzyskać niewielką część szacunku

do siebie, odmawiając sobie czegoś, czego naprawdę pragnęła.

O Boże, to wszystko było takie niespodziewane. Naprawdę nigdy

nie myślała o sobie jako o kobiecie, która mogłaby mieć romans. I

Paul był o tyle młodszy od niej i tak bardzo różny od ludzi, których

znała i z którymi obcowała. Jak dopuściła do tego, że zdarzyła się taka

rzecz?

Poszperała w swoim umyśle i w końcu doszła do wniosku, że to

była jej wina. Do jej powinności należało spróbować zapomnieć o tym

epizodzie i dołożyć solidnych starań, żeby bardziej zadowalająco

background image

ułożyć sprawy między sobą i Davidem. Po powzięciu tej decyzji

poczuła się lepiej.

Wybiła dziewiąta, nim Claudia pojawiła się na przyjęciu

lansującym mydło Beauty Maid. David wypatrywał jej przez cały

wieczór i nagle stanęła obok niego, wyglądając wyjątkowo pięknie.

- Dobry wieczór, panie Cooper - powiedziała półgłosem.

Był zaskoczony. Rozmawiał z grupą, w której znajdowało się

kilku przedstawicieli prasy i Linda. Stracił głowę. Claudia zauważyła

to i uśmiechnęła się słabo. Cała grupa patrzyła na niego wyczekująco,

aż ich przedstawi. Wreszcie powiedział:

- To jest Claudia Parker, nasza dziewczyna od Beauty Mail.

Claudia uśmiechnęła się do wszystkich. Była zarumieniona, a jej

oczy błyszczały. David poznał od razu, że jest pijana. Miała na sobie

pomarańczową sukienkę z niebezpiecznie dużym dekoltem i

wszystkie pozostałe kobiety zaczęły prostować sylwetki i wypinać

biusty, jak gdyby w odpowiedzi na to nagłe wyzwanie. Wszyscy

mężczyźni byli oczywiście pod wrażeniem.

- Panno Parker? - Ned Rice, drobny reporter o paciorkowatych

oczach przepchnął się w jej kierunku. - Co pani tak prawdę myśli o

mydle Beauty Maid? - Oczami strzelił w kierunku jej biustu.

Claudia odbiła piłeczkę. Zatrzepotała bardzo długimi rzęsami i

obdarzyła go jednym ze swoich głębokich, seksownych spojrzeń.

- No cóż - odezwała się wreszcie - właściwie jestem aktorką,

dlatego nie uważam, żebym mogła panu dać poważną opinię na temat

background image

mydła. Prawdę mówiąc, dopiero co przyszłam ze spotkania z

Conradem Lee i on mnie chce w swoim nowym filmie. - Rzuciła

Davidowi triumfujące spojrzenie.

Ned Rice był ogromnie zainteresowany.

- To brzmi cudownie. Być może moglibyśmy napisać o pani

artykuł na naszą stronę filmową.

- Tak, bardzo chętnie - uśmiechnęła się. - Dam panu mój numer

telefonu.

David nie mógł już dłużej tego znieść. Chwycił ją za ramię,

uśmiechnął się sztywno i powiedział:

- Mam nadzieję, że nam wybaczycie, panna Parker jest tu w

pewnym celu. Będzie demonstrować nasz produkt i chyba niedługo

ma zacząć, więc lepiej, jeśli zaprowadzę ją do Phillipa Abbottsona.

- No cóż, panno Parker - powiedział Ned Rice - zobaczę się z

panią później i dogadamy się w tej sprawie.

- Świetnie - Jeszcze jeden, ostatni raz uśmiechnęła się do tej grupy

i poszła za Davidem.

Gdy tylko znaleźli się poza zasięgiem słuchu, David wybuchnął:

- Jesteś pijana - powiedział oskarżająco. - Gdzie się podziewałaś?

Miałaś tu być o ósmej.

Obdarzyła go długim, chłodnym spojrzeniem.

- Davidzie, skarbie, jesteś niczym w moim życiu, więc dlaczego

nie zostawisz mnie po prostu w spokoju?

- Ty jebana dziwko - powiedział cicho, zwiększając uścisk na jej

ramieniu.

background image

- Jeśli mnie nie puścisz, zrobię scenę - powiedziała spokojnie. -

Już mnie zmęczyło twoje mówienie, co powinnam robić. Nie jestem

niczyją żoną, która musi odpowiadać na pytania i tłumaczyć się z

każdej sekundy swojego życia.

W tym momencie podbiegł do nich Phillip Abbottson.

- Co jest grane? - zapytał. - Claudio, miałaś tu być godzinę temu.

Czekamy, żeby odsłonić kurtynę. Na litość boską, przebierz się.

Myślisz, że chcemy tu tkwić całą noc? - Rzucił Davidowi ostre

spojrzenie, ciągnąc Claudię za sobą.

Ned Rice przysunął się ukradkiem do Davida. Jego pulchna,

ciastowata żona rozmawiała z Lindą po drugiej stronie pokoju.

- Niezła sztuka, ta pańska Miss Parker - powiedział z lubieżnym

uśmieszkiem. - Założę się, że gorący z niej towarek, prawdziwa

tygrysica.

David usiłował zachować spokój.

- Nic o tym nie wiem.

- W takim razie spodziewam się, że nic się nie stanie, jeśli do niej

uderzę. - Trącił Davida łokciem. - Te gwiazdki wszystkie są takie

same. Trzeba im tylko powiedzieć, że da się umieścić ich nazwisko w

druku, a rozchylają nogi nawet bez proszenia.

Od odpowiedzi uratowało Davida przybycie pani Rice i Lindy z

drugiego końca pokoju. Ned poklepał czule swoją żonę po pulchnym

barku.

background image

- Dobrze się bawisz, kochanie? - zapytał. A potem pomachał

oskarżająco w kierunku Lindy. - A co pani chciała osiągnąć dostając

się na pierwsze strony gazet dziś rano?

David zaczynał coraz bardziej nie lubić Neda Rice'a.

Akurat wtedy przyciemniono światła w pokoju i skierowano

reflektor na sztuczną scenę zmontowaną w jednym końcu pokoju.

Phillip Abbottson stał nieruchomo przy mikrofonie. Gdy tylko umilkł

gwar rozmów, Phillip wdał się w długą przemowę na temat mydła

Beauty Maid. Znał się na reklamie i z prostego kawałka mydła zrobił

litą sztabę złota. Na zakończenie przemowy tu i ówdzie rozległy się

oklaski, po czym Phillip odsunął się na bok i ogłosił:

- A teraz chciałbym państwu przedstawić Miss Beauty Maid we

własnej osobie!

Rozsunięto zasłony i w marmurowej wannie ukazała się Claudia

otoczona przez bańki mydlane; właściwie była to wierna kopia planu,

który wykorzystano w reklamówce telewizyjnej. Claudia miała na

sobie cielisty strój kąpielowy, ale oczywiście nikt tego nie widział, tak

iż generalnie zakładano, że dziewczyna jest naga pod bańkami.

David poczuł falę podniecenia.

Claudia uśmiechnęła się do publiczności i zaczęła recytować

mowę na temat Beauty Maid.

Ned Rice szepnął coś sprośnego do ucha Davida. Pani Rice

powiedziała do Lindy:

- Czyż ona nie jest ładnym maleństwem?

background image

Linda gapiła się w przestrzeń wzrokiem bez wyrazu; myślała o

poprzedniej nocy.

Gdy Claudia skończyła mówić, rozległ się entuzjastyczny aplauz

mężczyzn i kilka zazdrosnych chichotów kobiet. Zaciągnięto zasłony i

przy mikrofonie znów pojawił się Phillip z dalszym komentarzem.

David przeprosił towarzystwo i poszedł za scenę. Marmurowa

wanna była teraz pusta i dostrzegł małe drzwi na tyłach, podium.

Zawahał się i wszedł przez nie.

Claudia, stojąc, osuszała się ręcznikiem. Jej ubranie leżało

porozrzucane w jej normalnym, niechlujnym stylu. Miała na sobie

cielisty strój kąpielowy, który przylegał do ciała jak druga skóra.

Spojrzała na niego ze znużeniem.

- Co teraz?

Podszedł do niej i położył ręce na jej ramionach.

- Przepraszam - powiedział. - Już żadnych pytań.

Rzuciła mu spojrzenie z szeroko rozwartymi oczami.

- Obiecujesz?

- Obiecuję.

Wtedy uśmiechnęła się i owinęła mu ramiona wokół szyi.

- W porządku, dostałeś przebaczenie.

Pochylił się i pocałował jej ciepłe, miękkie usta. Jej ciało nadal

było mokre, kiedy wsunął ręce w górną część jej stroju, i powoli

zsunął go.

- Nie tutaj, ty głuptasie - szeptała. - Ktoś mógłby wejść. W

każdym razie będzie cię brakować w pokoju.

background image

Puścił ją, przekręcając klucz w zamku. Chichotała cicho.

- Och, Davidzie, ty naprawdę lubisz ryzykować.

Ujął w dłonie jej piersi i pochylił się, żeby je pocałować. Jęknęła:

- A więc nie krępuj się, ty sukinsynu. Rób, co chcesz, gwiżdżę na

wszystko!

6

Kiedy Linda i David przyjechali na miejsce, przyjęcie u Мoniki i

Jacka rozkręciło się już na dobre. Towarzystwo było mieszane, gdyż

Monika lubiła „różnorodność ludzi", jak to określała. Monika była

raczej dużą kobietą, która w gwałtownym tempie zbliżała się do

czterdziestki i rozpaczliwie usiłowała zawrócić o sto osiemdziesiąt

stopni.

Miała masę bardzo jasnorudych, kędzierzawych włosów, a jej

twarz, choć mocno napakowana kosmetykami Elizabeth Arden, była

nieco

wieśniacza,

a

nawet

trochę

końska.

Używała

obezwładniających, piżmowych perfum, które spowijały człowieka

tak, jak jej osobowość, i miała zwyczaj mówić wrzaskliwym głosem,

a swoją rozmowę zawsze gęsto przetykała zwrotami: „kochanie",

„skarbie" i „o mój Boże!".

W przeciwieństwie do niej Jack zachowywał się raczej

powściągliwie. Był trochę starszy od Davida, ale od wielu lat żyli w

bliskiej przyjaźni. Palił fajkę i miał podkręconego, szarego wąsa.

Zawsze nosił zamszowe kaftany lub jakiś podobny, krzykliwy strój.

background image

Można było go sobie wyobrazić w olbrzymim pałacu, schowanym

gdzieś w jakimś wiejskim rejonie jak wyprowadza dużego psa na

spacer po rozległych polach swojej posiadłości. Posiadał siedem

garaży i w młodości wyobrażał sobie, że jest kierowcą wyścigowym.

Nawet robił często jazdy próbne na torze, żeby nie wyjść z wprawy.

Po przyjeździe Lindy, Monika porwała ją i dumnie, z ramieniem

wokół jej barków, wprowadziła do salonu, ogłaszając dramatycznie:

- A oto nasz sławny antybombowiec!

Linda była strasznie zażenowana. Monika sprawiła, że Linda

czuła się jak jakiś nowy typ samolotu! Znała większość z obecnych

gości i każdy z nich wykonał jakiś gest przywitania. Była tylko jedna

para, której Linda nie miała jeszcze okazji poznać: krępy, bardzo

ciemny mężczyzna i dziewczyna o srebrnoblond włosach, która

wyglądała na butną.

Po skończeniu dramatycznego ogłoszenia Monika przedstawiła

Lindę.

- Poznaj Jaya i Lori Grossmanów, moich przyjaciół z Ameryki.

Jay przyjechał tu, żeby reżyserować nowy film Conrada Lee.

- Czyżby? - powiedziała Linda. - Bardzo interesujące. Dziś

wieczorem poznałam dziewczynę, która ma w nim zagrać.

Jay uniósł pytająco jedną brew.

- To dopiero interesujące. - Mówił z krótkim, ostrym akcentem

nowojorskim. - Oprócz głównej roli męskiej nie skompletowaliśmy

jeszcze w ogóle obsady.

Linda się uśmiechnęła.

background image

- Przypuszczam, że wobec tego cierpi ona na urojenia.

- Jak się nazywa?

Linda zmarszczyła brwi.

- Naprawdę nie pamiętam. Mój mąż będzie wiedział, właśnie

zrobiła reklamówkę dla jego firmy.

Akurat wtedy nadeszła Monika z Davidem i znów przedstawiła

gości. Od chwili opuszczenia poprzedniego przyjęcia David był w

doskonałym nastroju. Objął ramieniem Lindę i zaczął swobodną

pogawędkę z Grossmanami.

- Kochanie - przerwała mu Linda - jak się nazywa ta dziewczyna,

która zrobiła reklamówkę Beauty Maid?

- Co? - zapytał, czując się z miejsca winny. - Dlaczego chcesz

wiedzieć?

Linda spojrzała na niego dziwnie; w każdym razie tak mu się

zdawało.

- Czy muszę mieć jakiś powód? - spytała.

Poczuł, jak napięcie narasta w krótkiej ciszy, która nastąpiła, a

potem roześmiał się słabo i odparł:

- Oczywiście, że nie. Claudia Parker. Dlaczego?

Jay pokręcił głową.

- Nigdy o niej nie słyszałem.

- O co chodzi? - spytał David.

- Cóż - powiedziała Linda - przypominasz sobie, jak ta

dziewczyna mówiła, że zagra w nowym filmie Conrada Lee? Jay jest

reżyserem tego filmu, więc pomyślałam, że będzie ją znał.

background image

Najwyraźniej jednak ta dziewczyna nie jest jeszcze w tym filmie, a

być może nawet wcale w nim nie zagra.

- Wcale nie mówiła, że w nim jest - powiedział chłodno David. -

Powiedziała, że spotkała się z Conradem Lee i że mu się spodobała, to

wszystko.

Jay się roześmiał się:

- Ach, to tłumaczy całe zamieszanie. Conrad zawsze spotyka się z

tymi małymi ciziami i zwodzi je. Właściwie, powiem wam w

tajemnicy, że dziewczyna jest już obsadzona. Jakaś nieznana włoska

szesnastolatka. Urządzanie wielkich poszukiwań odpowiedniej

dziewczyny winduje reklamę filmu i Conrad uwielbia przeprowadzać

z nimi wywiady, więc wszyscy są szczęśliwi.

David się nachmurzył.

- Wszyscy z wyjątkiem tych dziewczyn, którym robi nadzieję.

Jay wzruszył ramionami.

- Taki jest przemysł rozrywkowy. Większość z tych dziewczyn

wie, co jest grane, a te, które nie wiedzą, wkrótce się uczą. - Odwrócił

się do swojej żony, która do tej pory nie otwarła ust. - Czyż nie jest

tak, kochanie?

Lori Grossman potaknęła głową. Wydawało się, że na jej twarzy

nigdy nie pojawia się żaden wyraz. Przypominała piękną, lecz tępą,

malowaną lalę.

- W taki właśnie sposób poznałem się z Lori - ciągnął Jay. - Była

aktorką, przyszła po rolę i zamiast tego dostała mnie. Lori jest moją

background image

trzecią żoną. Dwie poprzednie też były aktorkami. Prawdopodobnie

poznałem je tak samo. Już nawet nie pamiętam.

Wreszcie Lori przemówiła wyraźnym, przeciągłym akcentem z

południa Stanów Zjednoczonych:

- Kochanie, mam niekłamaną chęć na jeszcze jednego drinka.

- Naturalnie, skarbie. - Jay wstał. - A pani, Mrs Cooper?

- Proszę do mnie mówić Linda. Chętnie wypiłabym dżin z

tonikiem.

Jay odszedł po drinki, Monika zaś wróciła i przywłaszczyła sobie

Lindę, ciągnąc ją do kolejnych gości, żeby popisać się bohaterką z

wycinka prasowego.

Lori skrzyżowała długie, kształtne nogi. David powędrował po

nich oczami.

- Z której części Stanów pani pochodzi? - zapytał przymilnie.

- Z Georgii, kochanie. - Zamrugała do niego leniwie. - Ale od

ostatnich pięciu lat mieszkam w Hollywoodzie.

Przyjrzał jej się badawczo. Była starsza od Claudii, miała, jak

sądził, jakieś dwadzieścia siedem łat. Wyglądała jak jedna z tych

chudych modelek z czasopisma „Vogue", wszystko w niej było

wypielęgnowane do perfekcji; już sama w sobie wywoływała w nim

zaciekawienie, jaka jest w łóżku.

- Na jak długo pani tu przyjechała? - spytał.

- Chyba na kilka miesięcy - odparła przeciągle.

Najwidoczniej potrafiła wyłącznie odpowiadać na pytania.

Zaległa cisza, aż David się odezwał:

background image

- Któregoś wieczoru musi pani przyjść do nas z mężem na

kolację.

- To by było zabawne. - Uśmiechnęła się, ukazując dwa rzędy

równych, białych, niewątpliwie pokrytych koronką zębów.

Jay powrócił z drinkami.

- Gdzie jest twoja urocza żona? - zapytał.

- Kochanie, w tym drinku nie ma lodu - powiedziała zrzędliwie

Lori.

- Chrzanić lód - zaklął Jay. - Musisz pamiętać, że to Anglia,

skarbie. - Zwrócił się do Davida. - Słuchaj, niedługo musimy się

spotkać z kilkoma przyjaciółmi w Candy Club. Może z Lindą

przyłączycie się do nas?

- To nasze drugie przyjęcie dzisiaj i nie wiem, czy Linda nie jest

zmęczona, ale według mnie to niezły pomysł - odparł David. -

Zapytam ją.

- Musicie pójść - zapalił się Jay. - Lori robi najbardziej

zwariowany taniec, jaki kiedykolwiek widziałeś. Sam pójdę zapytać

Lindę. - Odszedł.

- O rany, kochanie, co wy robicie bez lodu? - zapytała Lori.

David się roześmiał.

- Zazwyczaj mamy lód, nie jesteśmy aż takimi barbarzyńcami.

Sądzę, że po prostu się skończył.

Zmarszczyła nos.

- Lubię lód w moim drinku - oświadczyła, po czym zagapiła się

bez wyrazu w przestrzeń.

background image

David zerknął na zegarek. Było po północy. Claudia leżała

bezpiecznie w łóżku. Obiecała mu iść prosto do domu. Po tym, co mi

zrobiłeś, nie jestem zdolna do niczego innego! - zażartowała.

Zastanowił się, czy powinien do niej zatelefonować, ale

zdecydował, że jest za późno. Nie chciał jej obudzić, a zresztą nie było

odosobnionego miejsca, skąd mógłby zadzwonić. Candy Club

wyglądał na dobry pomysł, a taniec Lori Grossman na jeszcze lepszy.

Jay powrócił z Lindą, uśmiechając się szeroko.

- Nigdy nie dostaję kosza - powiedział z mrugnięciem. - Jesteśmy

zwarci i gotowi. Ruszamy?

Monika zachowywała się bardzo ozięble od momentu, kiedy

spostrzegła, że David i Linda wychodzą z Grossmanami.

- Naprawdę, moi kochani - narzekała - dopiero co przyszliście!

Ze śmiechem władowali się do jaguara Davida.

Lori była opatulona od stóp do głów w norki koloru czarnych

diamentów i przypomniało to Davidowi, że obiecał Claudii kurtkę.

Kupi ją jutro, Claudia była dziś taka słodka. A może słodka to nie

było odpowiednie słowo?

Linda i Jay zaprzyjaźnili się szybko. Gawędzili o różnicach

między Anglią i Ameryką, o szkołach i o tym, gdzie najlepiej

wychowywać dzieci. Jay miał trójkę dzieci, wszystkie z poprzednich

małżeństw. W końcu zawołał do Davida:

- Hej, twoja żona jest nie tylko piękna, ale i inteligentna: niezła

kombinacja.

background image

Linda zaczynała się czuć znacznie lepiej, ból głowy zniknął i

wypiła akurat tyle, żeby pozbyć się wszelkiego zmęczenia. Zepchnęła

Paula na peryferie swojej świadomości i bawiła się rozmową z Jayem.

Kiedy dotarli do nocnego klubu, Jay poprosił o miejsca przy

stoliku Conrada Lee.

Wielki Conrad Lee był wysokim, wygadanym pół-Francuzem,

pół-Białorusinem zbliżającym się do sześćdziesiątki. Był całkowicie

łysy, bardzo opalony i miał przenikliwe oczy, które zdawały się

przeszywać człowieka na wylot, nawet w mroku nocnego klubu.

Siedział przy stoliku z sześcioma innymi ludźmi i podskoczył,

żeby uścisnąć Lori. Kiedy przedstawiono mu Lindę, pocałował ją w

rękę. Roztaczał silny odór czosnku.

Kelnerzy krzątali się, usiłując wcisnąć więcej krzeseł wokół już i

tak zatłoczonego stolika, podczas gdy Jay próbował dokonać

wzajemnej prezentacji, co było beznadziejne, gdyż muzyka huczała

tak głośno, że nie można było usłyszeć własnego głosu.

David gapił się na Claudię ze zdumieniem i wściekłością.

Siedziała obok Conrada, włosy miała rozczochrane, a jedno ramiączko

jej sukienki spadało, ukazując dużą część szpary między piersiami.

Była bardzo pijana. Kiedy Conrad usiadł na swoim miejscu, popieścił

jej ramię, spychając drugie ramiączko sukienki.

Z drugiej strony Conrada siedziała inna dziewczyna, pulchna

brunetka. Ją też obejmował ramieniem, szczypiąc palcami kawałki jej

mięsistych pleców.

background image

- Mam tu dwie urocze dziewczynki - Conrad powiedział do Jaya z

mrugnięciem. - Może będziemy mogli je wykorzystać w filmie.

Jay uniósł brew, spoglądając porozumiewawczo na Lindę.

- Widzisz, co miałem na myśli - powiedział z uśmiechem.

- To ta dziewczyna, o której mówiłam - potwierdziła szeptem

Linda.

- Jasne - rzekł Jay. - Ma mniej więcej tyle szans na dostanie się do

filmu, co mucha!

W tym momencie Claudia zauważyła Davida. Była zbyt pijana,

żeby to ją zdziwiło lub zaszokowało. Machnęła tylko wesoło ręką i

powiedziała:

- Hej, jaki ten świat mały!

David przypomniał sobie, że dokładnie te same słowa

wypowiedziała przy ich pierwszym spotkaniu. Zachmurzył się.

Conrad wziął Lori do tańca, potem Jay przywłaszczył sobie Lindę

i też poszli zatańczyć.

David usiadł obok Claudii na krześle, które teraz stało puste.

- Ty wszawa dziwko! - syknął cicho. - „Jadę prosto do domu do

łóżka"; cóż, sądzę, że w końcu to zrobisz.

Spojrzała ze zdziwieniem.

- Skarbie, o co chodzi? Poszłam do domu, a potem zadzwonił

Conrad i powiedział, że znów chciałby się ze mną zobaczyć, aby móc

powziąć decyzję co do roli. Muszę myśleć o mojej karierze, prawda?

- Jesteś pijana - powiedział z obrzydzeniem. - Zachowujesz się jak

tania dziwka. Czy naprawdę wierzysz w to całe gówno, którym cię

background image

karmi Conrad, o obsadzeniu w swoim śmierdzącym filmie? Myślałem,

że masz więcej oleju w głowie.

Zmierzyła go chłodnym wzrokiem.

- Może byś się zamknął. Rzygać mi się chce od twojego gadania.

Jesteś po prostu zazdrosny i to wszystko. Zachowujesz się słodko

tylko wtedy, gdy ci stoi!

Chciał ją trzasnąć, kiedy tak siedziała, wlepiając w niego groźne

spojrzenie. W chwili jasnowidzenia zobaczył przed sobą nie swoją

piękną Claudię, ale twardą, wyrachowaną twarz ponad bujnie

rozwiniętym, mocno odsłoniętym ciałem.

- Cycki ci wystają - powiedział.

- No to co? - odparła. - Czemu nie? Czy tylko ty masz je oglądać?

Pulchna brunetka po drugiej stronie Davida pociągnęła go za

ramię.

- Czy pan też jest producentem filmowym? - zapytała. Miała duże,

okrągłe i nieco przekrwione oczy.

- Nie - odparował szorstko.

Conrad i Lori wrócili do stolika. David wstał. Lori była bardzo

wysoka. Stała w miejscu, odległa i chłodna. David dostrzegł, że

Claudia obserwuje ją z zazdrością. Szybko chwycił Lori za ramię.

- Może jeszcze jeden taniec? - zapytał. - Chcę i ja zobaczyć ten

twój dziki taniec.

Claudia rzuciła mu sprośne spojrzenie, po czym znów

skoncentrowała swój urok na Conradzie.

background image

- Jasne, kochanie - powiedziała przeciągle Lori i skierowali się na

parkiet. Lori tańczyła pięknie. - Kiedyś byłam tancerką rewiową w

Vegas - zwierzyła się.

Wieczór wlókł się powoli. Claudia upijała się coraz bardziej, co

powodowało coraz bliższą zażyłość z Conradem. Pulchna brunetka

poszła w niepamięć. Linda dalej gawędziła z Jayem. Lori siedziała w

milczeniu, odzywając się jedynie wtedy, gdy ktoś coś do niej

powiedział. David siedział w posępnym nastroju, obserwując Claudię

i Conrada i sporadycznie próbując flirtu z Lori, na wypadek gdyby

Claudia obserwowała jego.

O drugiej nad ranem Linda zaproponowała, ziewając:

- Chyba już lepiej chodźmy. Jestem całkowicie wykończona.

Nikt inny z towarzystwa nie wydawał się zainteresowany

wychodzeniem, więc pożegnali się. Z pijanym uśmiechem Claudia

pomachała ręką na pożegnanie, po czym odwróciła się i skupiła

uwagę na Conradzie, który był już równie pijany jak i ona.

Jay uparł się, żeby ich odprowadzić do samochodu, gdzie

wymienili numery telefonów i obiecał, że wkrótce znów wszyscy się

spotkają.

Wreszcie byli sami. Linda oparła się o siedzenie w samochodzie i

zamknęła oczy. Nie mówiąc naprawdę serio, lecz chcąc wyładować na

kimś swoją złość, David powiedział:

- Bardzo się zaprzyjaźniłaś z tym lipnym reżyserem.

Otworzyła oczy.

- Nie bardziej niż ty z tą flądrowatą modelką od mydła.

background image

David omiótł ją wściekłym spojrzeniem.

- Nawet z nią nie rozmawiałem. Nie wiem, o co ci chodzi.

- Och, Davidzie, czyżby. - Westchnęła. - Nie rozmawiałeś z

nikim, tak cię denerwowało to, że ona była z Conradem Lee. Każdy

głupi mógł to zauważyć. - Przerwała, po czym dodała z

zaciekawieniem: - Czy zaprosiłeś ją kiedyś do restauracji?

Gapił się z furią na szosę z przodu.

- Co za niedorzeczne pytanie.

- Byłam po prostu ciekawa. Wydajesz się nią tak zainteresowany.

Nawet na pierwszym przyjęciu ciągle wdawałeś się z nią w poufne

pogawędki.

- Ona dla nas pracuje, Lindo. Starałem się dopilnować, żeby

pokaz poszedł gładko, to wszystko.

Zapadło milczenie. Włączył radio.

- Kochanie - odezwała się Linda szybko, niepewnie - co się

popsuło?

- Jak to, co się popsuło?

- To znaczy, co się popsuło między nami? Co się z nami dzieje?

Dlaczego ni stąd, ni zowąd jesteśmy tak daleko od siebie?

Wyłączył radio.

- Nie wiedziałem, że jesteśmy tak daleko od siebie.

Wyjrzała przez okno samochodu - jechali przez park i drzewa

wyglądały ciemno i złowieszczo, kiedy je szybko mijali.

- Zabawna rzecz, Davidzie, tak musiało się zacząć z nami dziać

już wiele lat temu, a jednak żadne z nas nie uświadamiało sobie tego,

background image

nie próbowało tego powstrzymać. Teraz jesteśmy dla siebie prawie jak

obcy ludzie; jedyne, co nas łączy, to dzieci.

- Myślę, że jesteś przemęczona, mówisz same bzdury.

- Same bzdury - powtórzyła. - Czy naprawdę tak myślisz? - Łzy

zaczęły cicho spływać po jej policzkach. - Kiedy ostatnio kochałeś się

ze mną? Kiedy ostatnio chciałeś?

- Ach, a więc tylko o to chodzi.

Walczyła, żeby zapanować nad łzami.

- Nie tylko, ale o to też.

Zjechał na pobocze i zatrzymał samochód, a potem odwrócił się

do niej twarzą. Cóż mógł powiedzieć? Że już go nie podniecała? Że

Claudia była lepsza w łóżku? Miała naprawdę rację, byli daleko od

siebie.

- Pamiętasz nasz miodowy miesiąc? - zapytała.

Tak, pamiętał ich miodowy miesiąc. Hiszpania, gorąca i lepka,

oraz długie, przyjemne noce z Lindą, niewinną, młodą Lindą, która

budziła w nim wszystkie rodzaje pragnień i ambicji.

- Tak, pamiętam nasz miodowy miesiąc - odparł cicho.

- Dlaczego nie może być tak jak wtedy? - Spojrzała na niego

żałośnie.

- Lindo, oboje jesteśmy dziesięć lat starsi. Wiesz, świat nie stoi w

miejscu.

- Tak, wiem. - Pomyślała: Paul sprawia, że czuję się dziesięć lat

młodsza. Sprawia, że czuję się atrakcyjna i godna pożądania. Sprawia,

że czuję się potrzebna.

background image

- Lepiej jedźmy do domu - powiedział David. - Wcześnie rano

muszę być w biurze.

- Tak, dobrze. - Pomyślała: Dlaczego nie weźmiesz mnie w

ramiona? Dlaczego nie rzucisz mnie na tylne siedzenie i nie będziesz

się tu kochać ze mną? Dlaczego nie przejmujesz się tym, czego ja

potrzebuję?

Jechali do domu w niespokojnym milczeniu; oboje zdawali sobie

sprawę, że więcej zostało przemilczane, niż powiedziane.

Dom wydawał się zimny i mroczny. Linda poszła zerknąć na

dzieci. Janey spała zwinięta w kłębek, z kciukiem mocno utkwionym

w ustach. Stephen nogami odrzucił całe przykrycie i prawie spadał z

łóżka. Przykryła go i pocałowała lekko w czoło. Jej dwójka dzieci

była taka niewinna. Taka młoda i czysta.

David brał prysznic. Linda rozebrała się i położyła do łóżka.

Zastanowiła się, czy z powodu tego, co mu wcześniej powiedziała,

będzie chciał się z nią kochać dziś wieczorem.

Nie chciał. Wrócił z łazienki, wszedł do łóżka, zgasił światło,

mruknął „dobranoc" i udawał, że od razu zasnął. Leżała rozzłoszczona

i sfrustrowana. Próbowałam, pomyślała, naprawdę próbowałam z nim

porozmawiać. Ale on najwyraźniej nie dba o to, co się z nami dzieje,

najwyraźniej mu to nie przeszkadza. Po prostu ma to w nosie.

Ranek zaświtał posępny i deszczowy.

David wstał o siódmej. Ogolił się, wziął prysznic i założył

ubranie, nie przerywając snu Lindy. Przed ósmą wyszedł z domu.

Linda obudziła się wkrótce potem. Janey stała przy jej łóżku.

background image

- Mamusiu, czy mogę się przytulić do ciebie, proszę? - poprosiła

dziewczynka.

- Tak, oczywiście, kochanie.

- Nienawidzę Steviego - zwierzyła się Janey. - To taki złośliwy,

niedobry chłopak. Szkoda, że chłopcy nie są dziewczynkami!

- Tak, to bardzo dobry pomysł - odparła z uśmiechem Linda.

Poranek upłynął w rozgardiaszu zajęć domowych. Dzieci

zaczynały nowy rok szkolny następnego dnia i trzeba było wiele

zrobić. Skompletować mundurki szkolne, znaleźć książki, wszystko

wyprać i wyczyścić.

Linda nie miała czasu na myślenie, a po południu zabrała dzieci

do kina. Po powrocie do domu była zawiedziona, że nie znalazła

wiadomości od Paula. Czuła zarówno urazę, jak i ulgę.

Zatelefonowała do Davida. Nie było go w biurze, więc zostawiła

wiadomość, żeby do niej oddzwonił. Podczas jej nieobecności

zatelefonował Jay Grossman i zostawił numer. Zadzwoniła do niego.

- Zastanawialiśmy się, czy razem z Davidem nie przyłączylibyście

się do nas na kolację jutro wieczorem? - zapytał. - Lori po prostu nie

może się doczekać, żeby pójść do Savoy Grill - słyszała, że bywa tam

księżniczka Małgorzata i liczy, że na pewno dostaniemy stolik obok

niej!

Linda się roześmiała.

- Będę musiała spytać Davida. Czy możesz zadzwonić później?

David odezwał się dopiero po siódmej.

- Wrócę późno - powiedział krótko.

background image

- Jak późno?

- Nie wiem, prawdopodobnie koło północy.

- Dokąd musisz jechać?

Mówił rozzłoszczonym głosem.

- Co to ma być, przesłuchanie?

Odparła chłodno:

- Nie, to nie jest przesłuchanie, ale sądzę, że mam prawo

wiedzieć, dlaczego wrócisz późno.

Zapadła cisza, a potem:

- Przepraszam, oczywiście, że masz. Chyba jestem zmęczony.

Właściwie mam późne spotkanie z Phillipem.

- Dlaczego nie przyprowadzisz go tutaj, a ja wam obu zrobię

kolację.

- Nie, nie ma potrzeby, kupimy sobie kanapkę za rogiem i

będziemy kontynuować robotę.

- Do zobaczenia później.

- Tak, nie czekaj na mnie i idź spać. - Zawahał się, po czym

zapytał: - Jak tam dzieci?

- Świetnie. Są podekscytowane jutrzejszym pójściem do szkoły.

- Ucałuj je ode mnie. Na razie.

- Cześć. - Odwiesiła słuchawkę i ziewnęła.

To dla mnie za wczesna pora na spanie, pomyślała, a potem

przypomniała sobie, że Jay zadzwoni w sprawie kolacji następnego

dnia wieczorem. Szybko podniosła słuchawkę i wykręciła prywatny

background image

numer biurowy Davida. Telefon dzwonił i dzwonił, ale nikt nie

odpowiadał.

Odłożyła słuchawkę i poszukała w książce telefonicznej numeru

Phillipa. David był prawdopodobnie w jego biurze. Nie mogła znaleźć

numeru Phillipa, ale w książce był jego numer domowy, więc go

wykręciła. Odebrała jego żona Mary.

- Przepraszam, że ci zawracam głowę - powiedziała Linda - ale

czy możesz mi podać prywatny numer biurowy Phillipa?

- Tak, oczywiście - odparła Mary trochę zdziwionym głosem. -

Spodziewam się, że lada moment przyjdzie do domu, więc nie wydaje

mi się, żeby odebrał telefon w biurze.

Teraz z kolei zdziwiła się Linda.

- Ale czy Phillip nie pracuje do późna z Davidem?

- Nie, na pewno jest w drodze do domu. Jego matka przychodzi na

kolację. Będzie tu lada moment.

- Och - powiedziała spokojnie Linda - musiałam chyba coś

pomylić.

- Poczekaj chwilę - powiedziała Mary. - Chyba słyszę go przy

drzwiach.

Linda trzymała słuchawkę w odrętwieniu. Czuła oszołomienie.

A więc David kłamał. Dlaczego? Od jak dawna? I dlaczego

musiała to odkryć dopiero teraz, kiedy sama go zdradziła? Oczywiście

była inna kobieta. Poczuła się niedobrze.

Ostry głos Phillipa zahuczał przez telefon.

- Cześć, Linda. Jaki masz problem?

background image

Zmusiła się do zachowania niefrasobliwego tonu.

- Żadnego, Phillipie, próbuję tylko odszukać Davida. Myślałam,

że coś mówił o pracy z tobą, ale musiałam go źle zrozumieć.

Phillip był zakłopotany.

- Nie umiem ci pomóc. David wyszedł dziś z biura wcześnie. -

Dodał poniewczasie: - Prawdopodobnie wyszedł z panem

Smythsonem albo kimś z północy. Zdaje się, że w tym tygodniu

mamy kupę ludzi w mieście.

- Dziękuję, Phillipie - powiedziała Linda. Chciała powiedzieć: Nie

musisz starać się tłumaczyć za niego. - Zamiast tego zakończyła: - Na

pewno masz rację. Do widzenia.

A więc taka była odpowiedź na jej pytania. Wszystko pasowało.

Późne powroty do domu, weekendowe wyjazdy w interesach, brak

prawdziwego fizycznego zainteresowania nią. To musiał być

podświadomy powód, że znalazła się w łóżku z Paulem. Powiada się,

że w każdym małżeństwie jest taki moment, w którym kobieta

znajduje się na rozdrożu, czy ma iść z kimś innym do łóżka, czy nie, i

zależnie od stanu jej małżeństwa w tamtej chwili podejmuje decyzję.

To prawda, pomyślała Linda; gdyby sprawy między mną i

Davidem układały się dobrze, nigdy nawet nie obejrzałabym się na

Paula.

To wszystko było nie w porządku, a żeby jeszcze do krzywdy

dodać zniewagę, Paul nawet nie zadzwonił do niej. Poczuła się

wykorzystana. Przez nich obu. I nie wiedziała, jaki następny ruch ma

wykonać. Łzy zdawały się niebezpiecznie i bezużytecznie blisko.

background image

7

Wcześnie rano we wtorek David obudził się z jedną nadrzędną

myślą, aby wyjść z domu, dotrzeć do telefonu i zadzwonić do Claudii.

Była siódma rano i Linda spała spokojnie, właściwie tak

spokojnie, że przez chwilę rozważał, czy nie skorzystać z telefonu w

domu, ale uświadamiając sobie prawdopodobne szaleństwo tego

kroku, rozmyślił się.

Ogolił się, wziął prysznic, założył w pośpiechu ubranie i wyszedł.

Dojechał do Baker Street, nim zatrzymał się przy publicznym

telefonie. Wykręcił numer i słuchał dzwonka telefonu, lecz nikt nie

odbierał. Ponownie wykręcił numer, ale nadal nie było odpowiedzi.

Pozwolił telefonowi dzwonić przez długi czas, ale nie na wiele się

to zdało. W końcu doszedł do oczywistego wniosku, że Claudia albo

wyszła, albo spała zbyt głęboko, aby cokolwiek mogło zakłócić jej

sen. Wskoczył do samochodu i pod wpływem nagłej decyzji pojechał

do jej mieszkania.

Tym razem dzwonił bez skutku do drzwi.

- Dziwka! - mruknął do siebie. - Parszywa, mała dziwka! -

Dlaczego mi to robi?

Przez jakiś czas kręcił się bezczynnie na zewnątrz, lecz w końcu,

uświadamiając sobie daremność takiego postępowania, pojechał

skwaszony do biura. Co pół godziny wydzwaniał pod jej numer,

złoszcząc się coraz bardziej za każdym razem, gdyż nikt nie podnosił

słuchawki. O jedenastej telefon w końcu odebrała sprzątaczka Claudii.

- Panna Parker - warknął.

background image

Głos dochodzącej pomocy domowej był pełen bogactwa gwary

londyńskiej.

- Chyba śpi. Czekaj pan chwilę, pójdę zerknąć. - Wróciła po

krótkiej przerwie. - Nie ma jej - oznajmiła. - Jakieś wiadomości dla

niej?

- Nie wie pani przypadkiem, o której wyszła?

- Skłamię, jak powiem, że wiem. Chyba nie było tu jej od

wczoraj, bo łóżko jest nienaruszone.

- Dziękuję - powiedział. - Nie ma żadnych wiadomości.

Wyobraził ją sobie z Conradem. Jej gładkie, piękne ciało

przyciśnięte do niego, wykonujące miłosne ruchy, w których miała

taką wprawę. Nieomal słyszał jej niezwykłe okrzyki podniecenia, jej

małe jęki i sposób, w jaki mamrotała prymitywne słowa cichym,

gardłowym głosem. Zaklął ze złością.

Potem dzwonił do jej mieszkania co godzinę, odkładając

słuchawkę, gdy odbierała sprzątaczka. Był wściekły na siebie za

obsesję na jej punkcie. Zawsze szczycił się tym, że nigdy nie angażuje

się zbyt mocno emocjonalnie, że zawsze potrafi wykluczać innych

ludzi ze swojego życia, gdy ma ich dość. Ale tym razem było inaczej.

Cokolwiek robiła, wydawało się, że nie może się jej pozbyć ze swoich

myśli.

O czwartej w końcu odebrała telefon. Słyszał ryk gramofonu w

tle, a Claudia wydawała się być w dobrym nastroju. Słuchał, jak mówi

„Halo", potem przerwa, następnie: „Halo, czy ktoś tam jest?". Potem

background image

kolejna, dłuższa pauza, po czym: „Och, chrzanić cię, kimkolwiek

jesteś!". I z trzaskiem odłożyła słuchawkę.

Od razu wyszedł z biura i pojechał prosto do jej mieszkania.

Nie chciał z nią walczyć przez telefon, chciał ją widzieć, słyszeć

jej wymówki, patrzeć, jak kłamie.

Otwarła drzwi wejściowe i kiedy go zobaczyła, wyglądała na

zdziwioną i trochę winną. Miała na sobie bardzo obcisłe, białe spodnie

i czarny sweter odpowiedni wielkością dla mężczyzny. Twarz miała

pozbawioną makijażu i choć wyglądała na zmęczoną, jej błyszczące,

zielone oczy świeciły czujnym, triumfującym blaskiem.

- Co za niespodzianka! - powiedziała. - Wejdź.

Wszedł za nią do mieszkania. Bardzo głośny utwór Rolling

Stonesów „Satisfaction" był nastawiony na gramofonie na cały

regulator. Na stole stała do połowy wypełniona butelka szkockiej

whisky i olbrzymi, różowy, puszysty pudel zabawka.

- Chcesz drinka? - spytała.

- Jest czwarta po południu - powiedział chłodno.

- O Boże! - wymamrotała jak niegrzeczne dziecko przyłapane na

robieniu czegoś niewłaściwego. Nalała sobie porządną dawkę

szkockiej, zapaliła papierosa i klapnęła na podłogę.

- No tak, Davidzie, cóż można powiedzieć?

- Można wiele powiedzieć. - Ze złością przemierzał pokój i dodał

groźnie: - Wiele.

Zachichotała.

background image

- Skończ z tym odgrywaniem skrzywdzonego męża. Mówiłam ci,

że nie jestem z nikim związana. Ostrzegałam cię, że nikt mi nie będzie

mówił, co mam robić.

Pokręcił głową w jej kierunku.

- Nie rozumiem cię. Czasami zachowujesz się jak tania kurwa.

Przekulała się na brzuch, zaciągając się głęboko papierosem i

wydmuchując dym w jego kierunku. Potem powiedziała spokojnie:

- Jestem dziś w bardzo dobrym nastroju, nikt nie może tego

zepsuć, nawet ty. - Przeturlała się na plecy i przeciągnęła, naprężony

zarys piersi prześwitywał przez sweter. Poczuł jak ogarnia go znajoma

żądza. - Conrad Lee jest bardzo ważną osobą i dużo dla mnie zrobi.

- Jasne, że dużo dla ciebie zrobi - powiedział gorzko David. - W

łóżku.

- W tym tygodniu robię próbne zdjęcia do jego nowego filmu. Co

powiesz na to?

- Gówno prawda!

- Jesteś po prostu zazdrosny i to wszystko. Zobaczysz, że zrobi ze

mnie gwiazdę.

- Robisz z siebie idiotkę. Reżyser tego filmu powiedział, że takie

jest hobby Conrada, zwodzenie takich małych dziewczynek jak ty.

- Daj spokój, Davidzie, kochanie. Mała dziewczynka to ostatnia

rzecz, jaką jestem. Nie jestem głupia. Wiem, co jest grane. Ty

powinieneś o tym wiedzieć.

- Jaki był w łóżku?

Napotkała jego oczy. Jej były duże, zielone i promienne.

background image

- Nie umywa się do ciebie. - Wstała i zarzuciła mu ramiona na

szyję. - Nikt nie jest taki jak ty - szepnęła - nikt nigdy nie był taki jak

ty. - Walka była skończona.

Odbyli powolny, ciepły i czuły stosunek. Potem leżeli na

podłodze, na której ją wziął, zamknięci w uścisku swoich ramion.

Pocałowała go delikatnie.

- Musisz zrozumieć - szepnęła - to nie znaczy, że cię nie kocham.

Kiedy idę z nim do łóżka, to nie ma żadnego znaczenia. On jest

świnią, starą świnią. Ale, skarbie, chcę być w tym filmie. Tak bardzo

chcę w nim być. I będę, obiecuję ci.

Przesunął ręce po jej miękkich piersiach.

- Jesteś taka piękna; kiedy jestem z tobą, nie obchodzi mnie, co

robiłaś. Więc jeśli musisz, dostań się do jego zawszonego filmu. Ale

już nigdy nie chodź z nim, ani z nikim innym do łóżka, albo cię

zajebię!

Przycisnęła się do niego mocniej.

- Uwielbiam, kiedy odgrywasz twardziela.

Niemożliwe, pomyślał, niemożliwe, żeby to znów mogło się

zdarzyć tak szybko i być o tyle lepsze. Ona jest jak tygrysica. Powinni

ją zamknąć nago w klatce w zoo, aby wszyscy mogli ją zobaczyć, bo

uwierzyć można jedynie po tym, jak się zobaczy na własne oczy. I

powinni dołączyć informację do jej klatki: „Nie karmić. Pożera tylko

ludzi".

Ni stąd, ni zowąd Claudia powiedziała:

- Twoja żona jest bardzo atrakcyjna, nieprawdaż?

background image

- Kiedyś była. I chyba nadal jest.

- Ile ma lat? - zapytała Claudia, typowe pytanie kobiety.

Nie był zainteresowany rozmową o Lindzie.

- Trzydzieści kilka. Nie wiem.

- Ciekawa jestem, jak ja będę wyglądać w wieku trzydziestu lat.

Od odpowiedzi uratował go dzwonek telefonu. Claudia niechętnie

podniosła słuchawkę.

- O, cześć - powiedziała łagodnie.

Zerknęła szybko na Davida. Natychmiast się zaciekawił, kto

dzwoni.

- Bardzo chętnie - powiedziała. - O której mniej więcej? -

Unieruchomiła słuchawkę pod podbródkiem i sięgnęła po papierosa ze

stolika. - Dobrze. Do zobaczenia jutro. Już nie mogę się doczekać. -

Odwiesiła słuchawkę. - Umieram z głodu! - wykrzyknęła. - Mam

ochotę wyjść na bajeczną, ekscytującą kolację.

- Kto to był? - zapytał, usiłując mówić swobodnym tonem.

- Kto taki? - zapytała, wiedząc bardzo dobrze, o kogo mu chodzi.

- Rozmówca.

Zawahała się tylko o jedną sekundę zbyt długo, nim

odpowiedziała:

- Mój agent. Chce, żebym jutro wieczorem zjadła kolację z nim i

jego żoną.

- To bardzo miło z jego strony, że ot tak zaczyna zapraszać cię na

kolacje.

background image

- Owszem, ot tak - powiedziała cierpliwie. - Prawdę mówiąc,

dzwoniłam do niego wcześniej i powiedziałam mu, że chcę się z nim

spotkać w sprawie tego filmu Conrada. Mam zamiar wziąć długą

kąpiel. Czy możemy później wyjść? Czy może musisz pędzić do

domu?

Pomyślał, że Claudia kłamie, ale jaki był sens w spieraniu się.

- Czy chcesz, żebym był wolny?

- Oczywiście, że tak, inaczej nie pytałabym cię. Zadzwonię do

domu. Dokąd chcesz iść? Zarezerwuję stolik.

- Dla odmiany chodźmy w jakieś wspaniałe miejsce. Zawsze

musimy się ukrywać w jakiejś starej melinie. Jakie ma znaczenie, czy

ludzie nas zobaczą? W końcu jestem Miss Beauty Maid, więc wyjście

ze mną oznacza naprawdę sprawy zawodowe. Chodźmy do restauracji

u Carla.

Lokal u Carla był bardzo drogą, bardzo modną restauracją włoską.

Tam można było pójść, można było się pokazać. David wiedział, że

idąc tam z Claudią, bierze na siebie absurdalne ryzyko. Był pewien, że

spotka ludzi, których zna. Ale z drugiej strony chciał być widziany z

Claudią, chciał, żeby ludzie wiedzieli, że ona jest jego.

- W porządku, zrób się na bóstwo, a ja zarezerwuję stolik na

ósmą.

Pocałowała go lekko.

- Bosko, kochanie.

Klepnął ją żartobliwie w tyłek.

- Załóż coś na siebie, albo nigdy nie wyjdziemy.

background image

Chichocząc poszła do łazienki.

Przeczytał wieczorne gazety, zarezerwował stolik w restauracji,

poczuł się winny z powodu telefonu do Lindy, ale w końcu zadzwonił

i warknął na nią, kiedy zapytała, co mu jeszcze pozostało do

zrobienia. Sfabrykował jakieś odpowiednie kłamstwa, poczuł się

fatalnie z powodu tej całej sprawy, w przypływie wyrzutów sumienia

zapytał o dzieci i odwiesił słuchawkę.

Po pewnym czasie pojawiła się Claudia, przeobrażona.

Błyszczące popielatoblond włosy miała ułożone na czubku głowy w

wypracowanym nieładzie, a jej makijaż był łagodny i doskonały.

Miała na sobie obcisłą czarną sukienkę i niezliczone rzędy korali z

agatu. Wyglądała oszałamiająco.

David powiedział jej to, na co Claudia błysnęła uśmiechem,

zaczęła się wdzięczyć i zaprezentowała mu sukienkę w całej

okazałości, przemykając się po całym pokoju jak jakiś piękny ptak

egzotyczny.

- Czyż to nie podniecające wychodzić razem do jakiegoś

przyzwoitego miejsca! - wykrzyknęła. Naprawdę chciałabym,

żebyśmy mogli to robić częściej.

W samochodzie Davida naszła refleksja. Robił głupią rzecz. Linda

z pewnością się dowie i co wtedy? Zwłaszcza, że ostatnio wydawała

się taka uczulona na punkcie ich małżeństwa. Zerknął szybko na

Claudię. Bawiła się radiem, próbując znaleźć jakąś muzykę.

- A może zamiast do restauracji pojedziemy w jakieś miłe miejsce

na wsi? - zaproponował.

background image

Jej oczy nabrały lodowatego wyrazu.

- Wiedziałam, że dostaniesz pietra. Ty jedź na wieś. Wypuść

mnie. Mam dosyć ukrywania się po wszystkich kątach.

- Dobrze, pojedziemy do Carla. - Do diabła z tym wszystkim.

Linda prawdopodobnie się nie dowie. Powiada się, że żony zawsze

dowiadują się na końcu.

Restauracja była bardzo zatłoczona. Kierownik sali powiedział, że

ich stolik się zwolni za kilka minut, więc usiedli przy barze. Claudia

przywitała się z kilkoma ludźmi. Davidowi ulżyło, że nie było nikogo

z jego znajomych.

Podeszła do nich jakaś dziewczyna, ciągnąc za sobą

szczudłowatego młodzieńca. Była chuda, opalona i dość ładna.

- Wspaniała! - powiedziała do Claudii. - Wyglądasz bajecznie!

Gdzie się podziewałaś, nie widziałam cię ze sto lat! - Przyciągnęła

bliżej młodego człowieka. - Oczywiście pamiętasz Jeremy'ego.

Jeremy oblał się rumieńcem i wyjąkał:

- Cześć.

- Jesteśmy zaręczeni! Wyobrażasz sobie?! - Zachichotała i

dźgnęła żartobliwie Jeremy'ego pod żebra. Wyglądał na poważnie

zakłopotanego.

- Shirley! - wykrzyknęła Claudia. - Jakież to cudowne! - Zwróciła

się do Davida. - Shirl, kochanie, to jest David Cooper, mój bardzo

stary przyjaciel.

Shirley wyciągnęła małą, opaloną rękę i David uścisnął ją krótko.

Claudia ciągnęła:

background image

- Davidzie, poznaj narzeczonego Shirley, młodszego hrabicza

Jeremy'ego Francisa.

Jeremy wysunął się po trochu do przodu.

- Strasznie miło mi pana poznać, staruszku. - Miał skórę w

kolorze piasku, hojnie pocętkowaną gniewnym, czerwonym

trądzikiem.

- Usiądźcie i napijcie się - zaproponowała Claudia. - Musimy to

uczcić.

Przyciągnęli dodatkowe krzesła i usiedli. Dziewczyny od razu

wdały się w dyskusję o sukienkach, które miały na sobie. Młodszy

hrabicz Jeremy siedział skrępowany na skraju krzesła. Był

niezmiernie wysoki i pod stolikiem uderzał Davida kolanami.

- Urządzimy olbrzymi ślub - powiedziała Shirley. - To będzie po

prostu cudowne. Rodzice Jeremy'ego znają absolutnie wszystkich! -

Błysnęła Claudii przed oczami dużym szmaragdowo-diamentowym

pierścionkiem. - Spójrz! - powiedziała. - To od Aspreya!

- Jest boski - powiedziała Claudia - strasznie mi się podoba.

Jestem taka szczęśliwa z powodu was obojga.

- A teraz powiedz, co z tobą?- zapytała Shirley, rzucając znaczące

spojrzenie na Davida.

Claudia się roześmiała.

- Wiesz, jakie ja mam nastawienie do małżeństwa. To nie dla

mnie, Shirl, skarbie. Mnie się podoba stan wolny. W każdym razie, to

ty pierwsza poznałaś Jeremy'ego!

background image

Jeremy zarumienił się i widać po nim było, że mu to odpowiednio

pochlebiło. David wstał.

- Chyba nasz stolik jest gotowy.

- Zrobiliście rezerwację? - zapytała tęsknie Shirley. - My

zapomnieliśmy i musimy teraz czekać po prostu wieki na stolik, a ja

umieram z głodu. - Zawahała się przez chwilę, po czym ciągnęła: -

Słuchajcie, a może razem zjemy kolację? Nie widziałam cię taki szmat

czasu. Claudio, to będzie prawdziwa frajda!

- Mamy stolik na dwie osoby - powiedział ponuro David.

- Nie mamy nic przeciwko niewielkiemu ściskowi, prawda,

Jeremy?

Jeremy potaknął tępo głową.

- Co mówisz? - Shirley zwróciła się do Claudii.

Claudia spojrzała beznadziejnie na Davida.

- Świetnie, bardzo chętnie.

Poszli za kelnerem do stolika; po drodze Shirley kiwała ręką i

uśmiechała się do kilku osób.

- Uważam, że to po prostu cudowne miejsce - zauważyła, kiedy

dotarli do swojego stolika. - Jestem pewna, że gdyby człowiek siedział

tu przez tydzień, zobaczyłby absolutnie wszystkich, których

kiedykolwiek mijał na swojej drodze, to coś w rodzaju londyńskiego

lotniska! - Zachichotała głośno.

David przesiedział kolację w ponurym milczeniu, a Jeremy nie

miał wiele do powiedzenia, więc mówiła tylko Shirley przy

sporadycznych

wtrąceniach

Claudii.

Shirley

była

zagorzałą

background image

czytelniczką czasopisma „Queen", zwłaszcza kroniki towarzyskiej,

więc głównymi tematami rozmowy było to, kogo widziano z kim i

jakie urządzano przyjęcia.

Najwyraźniej Jeremy'ego zapraszano na większość z nich i

Shirley wdawała się w najdrobniejsze szczegóły tych najnudniejszych

ze spraw. Na przykład, Lady Clarissa Colt miała na sobie tę samą

sukienkę na dwóch różnych przyjęciach, a hrabianka Amanda

Lawrence wydała debiutanckie przyjęcie, na którym zabrakło

szampana.

- To było straszne - lamentowała Shirley. - Na przyjęciu po prostu

nigdy nie powinno zabraknąć szampana! To zbyt żenujące!

Kiedy doszli do deseru, Jeremy zabrał ją na mały parkiet, gdzie

bez energii przywarli do siebie.

- Spadajmy stąd - warknął David. - Dość się już nasłuchałem tej

głupiej, smarkatej krowy.

- Przepraszam, skarbie - odparła uspokajająco Claudia. - Ona jest

trochę denerwująca.

- Trochę denerwująca! W życiu nie słyszałem takiego

niedopowiedzenia. Ale tak w ogóle, co to za jedna?

Uśmiech zaigrał łagodnie na ustach Claudii.

- Kiedy po raz pierwszy przyjechałam do Londynu, pracowałam

w klubie. Miss Fantazyjne Majtki też tam pracowała.

- Co robiłaś w klubie? - zapytał zdziwiony David.

- Musiałam zarabiać na życie, a ten aktor, z którym przyjechałam,

zdawał się nigdy nie pracować, więc podjęłam pracę w klubie.

background image

- I co robiłaś?

- Taniec siedmiu woali! - roześmiała się.

- Co takiego?! Musisz żartować.

Uśmiech jej nieznacznie zgasł.

- Nie żartuję. Nie miałam talentu do niczego innego. Mogłam albo

robić to, albo być hostessą obmacywaną przez zgraję starych

zbereźników. Wolałam się rozbierać. Mogli patrzeć, ale nie mogli

dotykać.

- W gruncie rzeczy nic o tobie nie wiem, prawda?

Jej duże oczy nabrały odległego wyrazu.

- Nigdy nie zadałeś sobie trudu, żeby słuchać. Tak jak wszyscy

mężczyźni, twoją główną troską jest zaciągnąć mnie jak najszybciej

do łóżka. - Zapadła krótka cisza, po której Claudia roześmiała się

ostro. - Przepraszam, tak czy owak moja przeszłość to wielka nuda,

dlaczego miałbyś chcieć o niej usłyszeć.

David miał już coś odpowiedzieć, kiedy powróciła Shirley z

Jeremym.

- Jeremy ma absolutnie boską propozycję - odezwała się Shirley. -

W Windsorze jest otwarty po prostu milutki nocny lokalik i Jeremy

proponuje, żebyśmy tam wszyscy wpadli.

David spojrzał na nią kwaśno.

- Naturalnie chodzi o Castle.

Przez chwilę bladoniebieskie oczy Shirley błyskały gniewnie, po

czym zrobiła grymas i roześmiała się szybko, odpowiadając:

- Nie, kochanie, n i e Castle.

background image

- A więc my w to nie wchodzimy - warknął David.

- Słuchaj, stary, jesteś pewien? - wyjąkał Jeremy.

Claudia wtrąciła się pospiesznie do rozmowy.

- David jest zmęczony. Wy idźcie, jeśli zmienimy zdanie,

przyłączymy się do was później.

- W porządku - powiedziała Shirley. - Ale postarajcie się przyjść.-

Złapała Jeremy'ego za ramię.- Chodź, kochanie, zostawimy tę parę

gołąbków w spokoju.

Rzuciła Davidowi ponure spojrzenie, kiwnęła wesoło ręką do

Claudii i wyszła, wlokąc za sobą Jeremy'ego. Claudia zaczęła się

śmiać.

- Nie widzę w tym nic zabawnego - oświadczył ponuro David. -

No i chyba mnie pozostał rachunek do zapłacenia. Stokrotne dzięki za

rozkoszny wieczór.

Jej śmiech się wzmógł.

- Przepraszam. Ale naprawdę, to jest zabawne. Gdybyś znał

Shirley kilka lat temu, no cóż, po prostu nie wierzyłbyś. Mógł ją mieć

każdy, kto tylko chciał!

David zapytał chłodnym tonem:

- A ciebie?

Nagle przestała się śmiać. Gapiła się na niego przez chwilę, po

czym powiedziała wolno i ostrożnie:

- Sądzę, że doszliśmy do kresu naszego związku, jeśli w ogóle

można go tak określić. - Zanim zdążył odpowiedzieć, wstała od

background image

stolika i przedostając się przez zatłoczoną restaurację, zniknęła mu z

oczu.

David szybko poprosił o rachunek.

- David Cooper, prawda? - Głos był głośny i miał akcent

amerykański.

David spojrzał z zaskoczeniem. Przed nim stał Jay Grossman.

- Cześć - powiedział niespokojnie.

- Gdzie Linda? - Jay patrzył na niedawno zajęte miejsce po

drugiej stronie stolika.

David zastanawiał się przez chwilę, czy Jay widział wychodzącą

Claudię.

- W domu - odparł, po czym, wskazując na resztę stolika, ciągnął:

- Miałem spotkanie z interesantami, wszyscy się dokądś spieszyli. - W

tej chwili kelner przedstawił rachunek. David rzucił na stolik trochę

pieniędzy i szybko wstał. - Miło było cię widzieć, Jay.

Jay nie dał się zbyć.

- Chodź przywitać się z Lori. Byłaby bardzo niepocieszona,

gdybym jej powiedział, że cię spotkałem i nie przyprowadziłem na

drinka.

- Tylko na chwilę - powiedział niechętnie David. - Linda oczekuje

mnie w domu.

Grossmanowie siedzieli przy stoliku po drugiej stronie sali i

David z zadowoleniem zauważył, że ze swojego miejsca nie mogli

widzieć jego stolika. Jay dostrzegł go najprawdopodobniej

przypadkowo, kiedy wracał z toalety.

background image

Lori wyglądała tak powściągliwie i na tak doskonale

wypielęgnowaną jak przedtem; każdy błyszczący blond włos leżał

starannie na swoim miejscu, a twarz była maską nieskazitelnego

makijażu. Miała na sobie bladobrązową, szyfonową sukienkę, która

mocno odsłaniała piersi.

- Miło mi znów panią widzieć - przywitał się David, nie mogąc

powstrzymać oczu od błądzenia w dół jej dekoltu.

- Mnie również - odparła swoim nieco sugestywnym, pustym,

przeciągłym sposobem mówienia.

- Chodź, usiądź i napij się - zaprosił go Jay.

- Cóż... Starał się opętańczo znaleźć wymówkę, nie mógł i tak czy

owak, do diabła z tym wszystkim - z oczami utkwionymi twardo w

dekolt Lori usiadł.

- Czego się napijesz? - zapytał Jay.

- Szkockiej z lodem.

Jay wezwał kelnera, podczas gdy Lori wyjęła małą, złotą

puderniczkę i zabrała się do poprawiania już i tak doskonałego

makijażu.

- Rozmawiałem wcześniej z Lindą - powiedział Jay. Wspomniała,

że porozmawia z tobą o przyłączeniu się do nas na kolację jutro

wieczorem.

- O - odparł tępo David. W połowie myśli zaprzątał mu fakt, że

Claudia opuściła go - co za dziwka! a w połowie to, że miał silną

chętkę na panią Chłodną Głupią Grossman. Co za rewelacja zaciągnąć

background image

ją do łóżka i przeniknąć pod powłoki perfekcji. - To mi wygląda na

dobry pomysł. Dokąd chcecie iść?

- Lori upodobała sobie Savoy Grill.

- Tak. - Na jedną, krótką chwilę Lori odłożyła puderniczkę. -

Słyszałam, że tam jest fantastycznie. Można spotkać księżniczkę

Małgorzatę i tego przystojniaczka, którego poślubiła.

- Niezupełnie odstawiają tam kabaret - powiedział David z

uśmiechem. - Ale powszechnie wiadomo, że tam chodzą.

- Spotkamy się w naszym hotelu? - zaproponował Jay.

Jeszcze chwilę gawędzili, po czym David przeprosił ich i

wyszedł. Dał napiwek dozorcy parkingu, który sprowadził mu

samochód, i usiadł w nim w posępnym nastroju. Chrzanić małą Miss

Gorące Majtki Parker. Stawała się nieznośna. Przede wszystkim

namówiła go do pójścia do restauracji, do której nie chciał iść. Potem

zwaliła na niego swoich nudnych przyjaciół. Potem przyznała się do

pracy w striptizowej spelunce i poczuła się obrażona, kiedy to

skomentował. A potem miała niesłychany tupet, żeby go opuścić!

Na domiar tego wszystkiego poszła poprzedniego wieczora do

łóżka z tym spasłym producentem. Nie była nikim innym jak tylko

zdzirą, łatwą zdobyczą do łóżka. Gdyby nie był ostrożny, mógłby

nawet coś od niej załapać.

Mogła spływać. Jechał do domu.

Skierował samochód do Hampstead. Była dziesiąta.

background image

8

Po pewnym czasie Linda przestała płakać. Co jej to da? Poszła do

łazienki, umyła twarz i popatrzyła na swoje odbicie w lustrze. Nie

wiedziała, co robić. Nie potrafiła stawić czoła perspektywie siedzenia

i czekania, aż David w końcu przyjedzie do domu, wprost z ramion

jakiejś wywłoki. Nie miała do kogo zatelefonować.

Od ślubu traciła stopniowo kontakt z wszystkimi swoimi

przyjaciółkami, które oddryfowały, wyszły za mąż i zamieszkały w

innych częściach kraju. Pomyślała o zatelefonowaniu do matki, ale

zwierzenie się przed nią byłoby niedorzecznością. Matka nigdy

naprawdę nie aprobowała Davida i aż nadto by się ucieszyła. W

desperacji zadzwoniła do Moniki.

Monika była oziębła.

- To było absolutnie czarujące, jak pozostaliście pięć minut, a

potem odciągnęliście moich najważniejszych gości. To znaczy,

naprawdę, kochanie, to trochę nie fair.

Ich rozmowa była krótka, a kiedy Linda odwiesiła słuchawkę,

pomyślała: do diabła z tym, nie jestem dzieckiem, po czym znów

podniosła słuchawkę i wykręciła numer Paula.

Odebrał natychmiast:

- Halo.

Zamarła ze strachu, nie mówiąc ani słowa. Potem w panice

odłożyła słuchawkę. Od razu oddzwonił.

- Linda, mówi Paul; wiem, że przed chwilą do mnie dzwoniłaś.

Była zaskoczona.

background image

- Słuchaj, czekałem, aż do mnie zadzwonisz. Wiedziałem, że to

zrobisz. Mogę się z tobą zobaczyć? Czy możesz przyjechać?

- Kiedy? - wymamrotała słabo.

- Może teraz?

- Sama nie wiem...

- Proszę, muszę z tobą porozmawiać.

- No cóż, dobrze. Będę u ciebie za pół godziny.

- Świetnie. - Podał jej adres na wypadek, gdyby zapomniała.

Była zdziwiona. Ego podpowiadało jej, że będzie ją pamiętał, ale

nie spodziewała się, że będzie czekał, żeby się z nią zobaczyć, że

będzie oczekiwał, aż ona zadzwoni. Przygotowała się szybko, żeby się

nie rozmyślić i przejechała pięciominutową odległość dzielącą ich

mieszkania. Był to stary, przebudowany dom, wciśnięty między sklep

rzeźnika i weterynarza na High Street. Wspięła się przez pięć

kondygnacji schodów, nim dotarła do mieszkania numer 8.

Od razu otworzył drzwi.

- Naprawdę nie wiem, co ja tu robię - wypaliła szybko.

Chwycił ją za rękę i wprowadził do środka.

- Ślicznie wyglądasz. Wariowałem, czekając na twój telefon.

- Dlaczego ty nie zadzwoniłeś do mnie?

- Słuchaj, Lindo, rozumiem twoją sytuację. Nie chcę stawiać cię

w kłopotliwym położeniu. Od ciebie zależało wykonanie następnego

ruchu.

Sprawiał, że czuła się bardzo młodo.

- Nic o tobie nie wiem - powiedziała półgłosem.

background image

- Zawsze to mówisz - odparł.

Miał na sobie poplamione od farby, wypłowiałe dżinsy Levis i

biały sweter. Wyglądał bardzo pociągająco.

Stali w małym, ciemnym pokoju o czarnych ścianach

obwieszonych mnóstwem obrazów - niektóre z nich były oprawione,

inne nie - w większości przedstawiających nagie modelki o

egzotycznych, chudych twarzach, gęstych czuprynach włosów i

zmysłowych ciałach.

Jedyne umeblowanie stanowił duński stół z drzewa tekowego -

zawalony stertą papierów - i stara, podniszczona kanapa w kolorze

szkarłatnym. Usiadła na kanapie, a on zaproponował jej piwo albo

wódkę. Wybrała wódkę. Przygotował jej drinka, po czym nastawił

płytę Billie Hollidaya i usiadł obok niej.

- Jeśli chodzi o tamtą noc - zaczęła nerwowo - ona nie powinna

nigdy się zdarzyć, miałam sprzeczkę z mężem i wypiłam za dużo...

Wziął jej rękę.

- Nie musisz się tłumaczyć. To się zdarzyło i było wspaniałe. Jeśli

jesteś tym zażenowana, cóż, nie musisz się ze mną więcej spotkać.

Choć wcale tego nie chcę.

Wypiła jeszcze jeden łyk wódki.

- Po prostu chcę wyjaśnić. - Zawahała się, po czym szybko

ciągnęła: - Nie chcę zostawiać po sobie niewłaściwego wrażenia.

- Zostawiłaś mi piękne wrażenie. Twoje perfumy pozostały na

całym moim łóżku, a także zapach twojego ciała, i pamiętam twój

krzyk, kiedy dostałaś orgazmu. - Wyciągnął rękę i dotknął jej dłoni.

background image

Bez entuzjazmu spróbowała się odsunąć. Ale ich, usta się

spotkały i znowu się zatraciła.

Był młody i pełen sił, i tym razem była prawie trzeźwa. Zdawał

się pragnąć sprawić jej przyjemność, a w zamian za to ona stwierdziła,

że jest dwa razy bieglejsza w podniecaniu go. Długo się kochali i było

to bardzo, bardzo dobre. Potem leżeli i rozmawiali.

Czuła się taka spokojna i niemal otoczona jego opieką. Słuchał z

uwagą, kiedy opowiadała mu o Davidzie i jego obojętności do niej.

Opowiedziała mu wszystko o sobie, o dzieciach, o swoim życiu. Palili

papierosy i pili wódkę.

O Paulu też sporo się dowiedziała. Był artystą. Opuścił szkołę

artystyczną rok wcześniej i pracował teraz jako asystent artystyczny

wydawcy pewnego magazynu kobiecego drukowanego na lśniącym

papierze. Sam namalował wszystkie obrazy wiszące na ścianie.

Dowiedziała się, że przedstawiały jego wcześniejszą sympatię o

imieniu Margarethe.

To była smutna historia. Paul i Margarethe poznali się w szkole

artystycznej i zakochali w sobie. Po półrocznym współżyciu

postanowili się pobrać. Matka Paula nie żyła, a jego ojciec,

emerytowany przedsiębiorca, mieszkał w Cheltenham. Zabrał

Margarethe, żeby poznała jego ojca. Poznała go, a trzy dni później

poślubiła. Paul był oszołomiony; nie mógł w to uwierzyć. Strasznie

się pokłócił z obojgiem i od tamtej pory ani nie widział, ani nie miał

wiadomości od żadnego z nich.

background image

- Po prostu nie mogłem tego przyjąć do wiadomości - powiedział.

- Nie wierzę, że go kochała; przypuszczam, że chciała jego pieniędzy.

Ja nie mogłem jej zaoferować żadnego bezpieczeństwa.

- Co teraz o niej myślisz? - zapytała łagodnie Linda.

- Sam nie wiem - odparł w złym humorze. - To dziwka. Po prostu

jednego popołudnia wyjechali i wrócili jako małżeństwo.

- Dlaczego nadal trzymasz jej portrety?

Wzruszył ramionami.

- Żeby mi przypominały, abym już więcej nie był takim durniem.

Wiesz, od tego czasu już mi się nie wiedzie z dziewczynami. Robię to

z nimi może raz, albo dwa i potem nie chcę ich znać.

Przypomniała sobie ładną, małą Melanie o skomlącym głosie.

- Przypuszczam, że ja jestem w porządku, bo jestem zamężna? -

domyśliła się.

- Uważam, że jesteś wspaniała.

Przez chwilę leżeli w milczeniu, oboje pogrążeni w swoich

rozmyślaniach.

- Jedyne, co mnie naprawdę wkurza - powiedział - to wyobrażanie

sobie, jak Margarethe żyje w Cheltenham z moim starym. To była

taka puszczalska. Lubiła się walić bardziej niż ktokolwiek kogo znam.

Po prostu nie widzę jej, jak ma ochotę na niego. On jest taki stary.

- Jaka była twoja matka?

- To długa historia.

Przechyliła się i pocałowała go lekko w czoło.

- Opowiedz mi - rzekła łagodnie.

background image

- Przypominasz psychiatrę - roześmiał się. - Właściwie to

paskudna historia. Zabiła się, kiedy miałem piętnaście lat.

Linda była wstrząśnięta. Chciała zapytać dlaczego - ale Paul

obrócił się na bok i zamknął oczy.

- To nudne - wymamrotał. - Opowiem ci kiedy indziej.

Po pewnym czasie spojrzała na zegarek i widząc, że jest po

jedenastej, powiedziała:

- Słuchaj, muszę już iść. David będzie w domu o północy.

- Dlaczego nie zostaniesz na noc? - wymamrotał odwrócony do

niej plecami.

- Chciałabym, ale muszę tam być, kiedy wróci do domu - on wie,

że nigdy nie nocuję poza domem - prawdopodobnie zadzwoniłby na

policję.

- Zabawne, prawda? - odezwał się Paul. - Te wszystkie kociaki,

które dymam i których nie mogę się pozbyć. - Przybrał wysoki, cienki

głos: - Och, kochanie, pozwól mi zostać na noc, tatuś i mamusia nigdy

nie spodziewają się mnie przed śniadaniem. - Oboje się roześmiali. -

Mówię ci, to straszne, po prostu nie chcą sobie iść. A teraz ty nie

możesz nawet zostać na noc. Wiesz, Lindo, jesteś pierwszą kobietą po

Margarethe, z którą chcę spędzić noc.

Ubrała się powoli, podczas gdy Paul leżał leniwie w łóżku i

obserwował ją.

- Wiesz, jesteś bardzo seksowna - powiedział. - Nie miałbym nic

przeciwko temu, żeby cię oglądać w długich, czarnych nylonach i

czarnym pasie. I w niczym więcej.

background image

- Co byś zrobił, pstryknął kilka zdjęć?

- Nie - namalowałbym cię leżącą na kanapie. Bardzo seksowne.

Mogę?

- Pomyślę o tym. - Roześmiała się, nieco zakłopotana.

- Kiedy cię zobaczę? - zapytał.

- Nie wiem.

- Jutro?

- Nie wiem, Paul. Bardzo trudno jest mi robić plany.

- Nie możesz ot tak wyjśd, nie mówiąc mi kiedy.

- Zadzwonię do ciebie rano.

Podał jej swój numer telefonu do pracy i pocałował ją długo i

mocno. Wyruszyła w podróż do domu. Była jedenasta trzydzieści.

9

Claudia wyszła z restauracji z furią. Przywołała taksówkę i kazała

się zawieźć do hotelu Conrada Lee. Miała powyżej uszu Davida

Coopera. Głupi drań - jak mu się zdawało, że kim jest? Na początku

ich romans był frajdą. Czerpała przyjemność z romansów z żonatymi

mężczyznami, byli osobną rasą i zawsze wyzwaniem. A także błędnie

założyła, że mógłby jej pomóc w karierze.

Nic. Nie zrobił absolutnie nic. Uzyskanie tytułu Miss Beauty

Maid zdawało się prowadzić w ślepą uliczkę. Nie dał jej nawet

przyzwoitego prezentu, tylko masę niedotrzymanych obietnic. Gdzież

była sławna kurtka z norek, którą miała dostać? Nie chciała od niego

background image

pieniędzy. Jak śmiał oferować jej pieniądze, jak jakiejś taniej kurwie?

Prezenty to była inna sprawa.

- Sknera - wymamrotała pod nosem. Nawet zrzędził na zapłacenie

rachunku w restauracji.

Taksówka podjechała pod hotel. Portier rzucił się naprzód, żeby

jej towarzyszyć przy wejściu do środka. Podeszła chłodno do recepcji.

- Chciałabym rozmawiać z panem Conradem Lee - powiedziała.

Połączyli ją przez wewnętrzny telefon hotelowy. Po niedługiej

chwili telefonistka powiedziała, że nikt nie odbiera.

- Czy mogłaby pani zadzwonić do sypialni? - poprosiła.

Telefon dźwięczał jeszcze kilka razy, zanim słuchawka została w

końcu podniesiona.

- Tak? - Głos był gruby i nieprzyjazny.

- Conrad, mówi Claudia Parker.

- Kto?

- Claudia Parker - powtórzyła cierpliwie. - Nie mogłeś już

zapomnieć poprzedniej nocy.

Nastąpiła krótka pauza, a potem:

- A tak, oczywiście. Jak się masz, skarbie? W czym mogę ci

pomóc?

- Twoja sekretarka zadzwoniła do mnie wcześniej w sprawie

spotkania z tobą jutro wieczorem - byłam na mieście z jednym takim

nudnym facetem i nagle pomyślałam sobie: do diabła z tym, może

spotkamy się dziś.

Roześmiał się, odkaszlnął niezbyt estetycznie i powiedział:

background image

- Słuchaj, skarbie, dziś wieczorem jestem bardzo zajęty.

- Och. - Z tonu jej głosu przebijało rozczarowanie. - Słuchaj, ja

potrafię się bardzo łatwo przystosować, trzy osoby to dla mnie nigdy

tłok.

- Czy masz na myśli to, co mi się zdaje, że masz? - zapytał.

- Oczywiście, że tak - zamruczała jak kot. - Zeszłej nocy byłeś

taki fantastyczny, nie przeszkadza mi dzielenie się tobą z kimś innym.

- Poczekaj chwilę - powiedział Conrad i zakrył ręką słuchawkę.

Czekała cierpliwie i wkrótce Conrad znów się odezwał głosem

pełnym zainteresowania: - Przychodź od razu. Będziemy czekać.

Odwiesiła słuchawkę i poszła niespiesznie do toalety, gdzie przez

dwadzieścia minut poprawiała makijaż i zmieniła uczesanie, tak że

włosy opadały jej gęsto i błyszcząco na ramiona. Wyglądała

wspaniale, bardzo młodo i seksownie. Największe zalety jej figury

ukazywała głęboko wycięta, czarna sukienka.

Pół godziny minęło, nim wreszcie zapukała do drzwi jego

apartamentu. Otworzył natychmiast, odziany w płaszcz kąpielowy w

zielone i pomarańczowe paski.

- Gdzie ty, do kurwy nędzy, się podziewałaś? - zapytał.

Uśmiechnęła się przepraszająco, weszła do salonu i usiadła,

krzyżując starannie nogi, aby się upewnić, że ukazuje maksymalną

część ud. Wiedziała, że wygląda wspaniale.

- Tak mi przykro - powiedziała. - Wiem, że pomyślisz sobie, jaka

jestem straszna. W związku z tym, co powiedziałam przez telefon o

trójkącie i w ogóle. Cóż, przykro mi, ale po prostu nie mogę.

background image

Gapił się na nią z niedowierzaniem.

- Nie możesz? - zapytał grubym głosem.

Pokręciła powoli głową, trzepocząc długimi, czarnymi rzęsami.

- Chyba tak bardzo chciałam znów się z tobą zobaczyć, że po

prostu to powiedziałam - ale naprawdę, to mi nie odpowiada.

- To ci nie odpowiada - powtórzył tępo.

- Tak. - Oblizała wargi, skrzyżowała odwrotnie nogi i czekała.

- Słuchaj, skarbie - powiedział wreszcie. - Zadzwoniłaś do mnie,

kiedy dymałem tę laskę - wskazał na sypialnię - ty zadzwoniłaś do

mnie, kiedy byłem akurat w trakcie. Nikt cię nie prosił - ale

zadzwoniłaś - prosząc, podkreślam: prosząc, żeby się do nas

przyłączyć. I co się dzieje - rozpalasz mnie do białości pomysłem

numeru - przerywam w połowie z tą drugą cizią - czekam przeklęte

pół godziny, a potem wchodzisz tu swoim drobnym kroczkiem,

mówiąc, że nie możesz tego zrobić. - W podnieceniu unosił głos i

teraz prawie krzyczał.

Wstała.

- Cóż mogę powiedzieć? - Podeszła do niego i położyła mu rękę

na ramieniu. - Zeszłej nocy byłam pijana, ale pamiętam ją jako coś

wyjątkowego. Teraz jestem trzeźwa i czy mogę coś poradzić, jeśli nie

chcę się tobą dzielić?

Spojrzał na nią z podziwem.

- Niezła z ciebie spryciara. Przypuszczam, że chcesz, żebym się

pozbył... - Wskazał ręką na sypialnię.

Pocałowała go, przyciskając się do jego ciała.

background image

- O to generalnie chodzi.

Odepchnął ją.

- W porządku, skarbie, ale nie myśl, że mnie kiwasz, bo wiem

dokładnie, co robisz. Tak się składa, że jesteś o wiele seksowniejsza

od niej, więc odprawię ją. O to ci chodzi?

Spojrzała na niego szeroko otwartymi oczami.

- Nie wiem, o czym mówisz - powiedziała. - Rób, co chcesz. Jutro

wieczorem będę nadal osiągalna. Mogę w każdej chwili sobie pójść.

Oczami omiótł jej ciało.

- Nie, zostań. Zaczekaj w toalecie.

Uśmiechnęła się i posłusznie weszła do gościnnej łazienki w

korytarzu. Musiała czekać przez pięć minut. Wkrótce usłyszała

wrzaskliwy głos kobiecy, a potem trzask drzwi.

W końcu otworzył z rozmachem drzwi łazienki - wcześniej

zrzucił z siebie swój drgający płaszcz kąpielowy i stał tam bez niczego

z wyjątkiem swojej opalenizny i erekcji.

- Do dzieła, skarbie - powiedział. - Musiałem dać tej cizi pięć

dych zielonych, więc lepiej wynagrodź mi to.

David zaparkował samochód w garażu i wszedł do domu.

Panował w nim dziwny spokój. Sądził, że Linda poszła wcześnie spać,

więc wszedł na górę i zajrzał do dzieci, które spały spokojnie. Janey

obudziła się i sennie poprosiła o szklankę wody. Przyniósł jej, a ona

zarzuciła mu ramiona na szyję i powiedziała:

- Kocham cię, tatusiu.

background image

Ułożył ją z powrotem i wszedł do głównej sypialni. Była pusta.

Zdziwił się nieco. Gdzie Linda? Wiedział, że reszta domu jest pusta.

Musiała pójść do kina albo coś, ale to było bardzo niepodobne do niej.

Sprawdził przez okno i zobaczył, że jej samochodu nie ma na

podjeździe, a potem rozejrzał się za kartką z wiadomością - nie było

żadnej kartki.

Poszedł do pokoju Any i zapukał. Pokojówka podeszła do drzwi,

otulając się przezroczystą, nylonową koszulą nocną. Miała

niefortunny cień wąsa.

- Gdzie jest pani Cooper? - zapytał.

- Wyszła może ósma godzina - odparła Ana.

Jej angielski nie był nadzwyczajny i nie podjęła się ochotniczo

udzielić dalszych informacji.

- Czy powiedziała, dokąd idzie?

- Nie.

- A czy o której wróci?

- Nie.

Rozmowa była skończona. Wrócił do sypialni, wziął prysznic i

zasnął przy czytaniu gazet w łóżku.

W takiej pozycji zastała go Linda po powrocie. Była poruszona:

powiedział, że będzie o północy, a zawsze wracał później, niż mówił.

Na szczęście spał, gdyż jej makijaż był rozmazany, a włosy w

nieładzie. Wiedziała, że gdyby ją zobaczył, wiedziałby. Popędziła do

łazienki, zdjęła ubranie i nałożyła płaszcz kąpielowy. Potem napuściła

background image

wody do wanny. Przynajmniej gdyby teraz się obudził, nie miałoby to

znaczenia.

David się obudził.

- Gdzież, u diabła, się podziewałaś?

- Poszłam do kina. Gdzie byłeś?

- Wiesz, gdzie ja byłem. Filmy kończą się za kwadrans jedenasta -

gdzie byłaś przez ostatnią godzinę?

- Jak sądzę, byłeś z Phillipem - powiedziała, ignorując jego

pytanie.

- Tak - wiesz, że byłem.

- Ja też z nim byłam.

Zagapił się na nią tępo.

- O czym ty mówisz?

- Byłam z nim tak samo jak i ty.

- Czy ty piłaś?

- Nie, Davidzie, nie piłam. Po rozmowie z tobą zadzwoniłam do

domu Abbottsonów i kiedy rozmawiałam z Mary, właśnie wszedł

Phillip i nic nie wiedział o spotkaniu z tobą.

David pomyślał szybko.

- Tak, wszystko się trochę pogmatwało. Myślałem, że Phillip

wróci później, ale potem uświadomiłem sobie, że mówił, że nie może,

więc musiałem wziąć tych ludzi spoza miasta na kolację.

Uniosła brew.

- Ale dopiero co powiedziałeś, że byłeś z Phillipem.

- Tak, cóż, ponieważ wiedziałem, że nie zrozumiesz.

background image

- Miałeś rację, nie rozumiem. A teraz, czy mogę się wykąpać?

- Zachowujesz się tak niedorzecznie, Lindo. - Mówił coraz

głośniej. - Słuchaj, jestem w domu od wielu godzin. Zabrałem tych

trzech ludzi do restauracji u Carla i natknąłem się na Jaya i Lori

Grossmanów. Czy teraz mi wierzysz? Chcą, żebyśmy zjedli z nimi

kolację jutro i zgodziłem się. Możesz ich zapytać, z kim byłem.

Dobrze?

Być może mówił prawdę.

- Och, no dobrze. - Westchnęła ze znużeniem. Była zbyt

zmęczona, żeby walczyć.

Wrócił dumnym krokiem do sypialni. Linda wzięła kąpiel. Ich

myśli krążyły po oddzielnych płaszczyznach. Żadne z nich nie chciało

naprawdę wdawać się w długie dyskusje o tym, gdzie byli, gdyż był to

teren niebezpieczny dla obojga.

Kiedy przyszła do łóżka, pomyślał, że Linda dobrze wygląda w

długiej, jedwabnej koszuli nocnej, która ponętnie przylegała do ciała.

Przerwał milczenie.

- Gdzie chciałabyś zjeść jutro kolację?

Dała wymijającą odpowiedź:

- Obojętnie.

- Jay mówi, że Lori chce pójść do Savoy Grilla - to trochę

stereotypowe, ale ponieważ są gośćmi, powinniśmy chyba zrobić im

tę grzeczność.

- Chyba tak. - Zgasiła światło po swojej stronie łóżka i ułożyła się

plecami do niego.

background image

- Co nowego u dzieci?

- Nic szczególnego.

Zapalił papierosa.

- Nie jestem zmęczony - mruknął.

- Może poczytasz? Na stoliku leży książka, którą zacząłeś trzy

miesiące temu.

- Nie mam ochoty na czytanie.

- To zgaś światło i śpij.

- Ładna koszula, nowa?

- Nie. Noszę ją od dwóch lat - westchnęła cierpliwie, pragnąc,

żeby David po prostu się zamknął.

Przechylił się i chwycił dłonią jej lewą pierś. Natychmiast się

cofnęła. O Boże, nie, pomyślała, nie dziś - proszę, Boże, nie dziś. Po

tych wszystkich nocach, kiedy tu leżałam i pragnęłam go, nie mógł

wybrać dzisiejszej nocy.

Przesunął się za nią w poprzek łóżka.

- O co chodzi?

- O nic. - Zmusiła się, żeby odwrócić się do niego twarzą.

Na szczęście wziął ją szybko. Już dawno temu zrezygnował ze

wstępów. Stosunek seksualny z Davidem nie dawał jej absolutnie

żadnej przyjemności. Czuła się apatyczna i wykorzystana.

Zastanowiła się mgliście, czy wszyscy mężczyźni stają się tacy po

ślubie. Na początku bardzo pragną cię zadowolić, podnieceni do

szpiku, jeśli pieścili cię przez pół godziny. Ale po małżeństwie -

szybki stosunek i to wszystko.

background image

- Było cudownie - powiedział. - A tobie?

Zasymulowała przyjemność.

- Cudownie. - Powtórzyła jego przymiotnik, nie potrafiąc

wymyślić nic innego.

Zgasił światło.

- Dobranoc.

Zacisnęła oczy, żeby powstrzymać łzy.

- Dobranoc.

David leżał i myślał, jaka to dziwka z tej Claudii. Linda leżała i

myślała, jaki męski i czuły był Paul. W końcu oboje zasnęli.

10

- Chcę zostać na noc - powiedziała Claudia, przeciągając się

ospale.

Conrad rozmawiał przez telefon z obsługą hotelu. Siedział na

skraju łóżka, ze zwałami opalonego ciała wokół tułowia i łysą czaszką

błyszczącą od potu.

- Mówi Mr Lee, apartament 206 - przyślijcie mi sześć cienko

posmarowanych masłem grzanek z kawiorem - najlepszego gatunku. I

wiaderko z lodem, szklankę mleka i porcję lodów czekoladowych. -

Zerknął na Claudię: - Chcesz coś, skarbie?

Potrząsnęła przecząco głową. Znów odezwał się do telefonu:

- Dodajcie tort czekoladowy i śmietankę - dzbanek śmietanki. W

porządku, to wszystko. Pospieszcie się.

- Zostanę na noc - oznajmiła Claudia.

background image

- Po co chcesz to zrobić?

- Bo chcę jutro iść z tobą do studia, tak jak obiecałeś. Nie

spuszczę cię z oka!

Roześmiał się.

- Skarbie, jesteś rewelacyjna! Byłem żonaty trzy razy i myślałem,

że nieźle znam cizie, ale z tobą to co innego.

Claudia też się roześmiała, odrzucając głowę do tyłu, tak że włosy

opadły jej wokół twarzy.

- Czy wolałbyś, żebym była nieszczera? - zapytała. - Nie jestem

jakimś naiwnym towarkiem. Lubię cię. Ale nie rozumiem, dlaczego

nie miałbyś mi pomóc.

- Niczego ci nie obiecywałem.

- Owszem, obiecałeś mi próbę.

- No dobrze, obiecałem ci próbę. A co jeśli paskudnie

wypadniesz?

- Nie wypadnę paskudnie. - Uśmiechnęła się. - Może nie umiem

grać, ale na zdjęciach wychodzę jak marzenie! I jestem pewna, że w

takim filmie, jaki robisz, możesz coś dla mnie znaleźć.

Przy drzwiach sypialni rozległo się dyskretne pukanie.

- Przyniosłem pańskie zamówienie - powiedział głos.

Conrad stoczył się z łóżka i sięgnął po jedwabny szlafrok w

barwny i kunsztowny deseń.

Boże, jesteś stary i tłusty, pomyślała Claudia.

- Podoba mi się twój szlafrok, kochanie - zamruczała jak kot.

- Od Simpsona - odparł zadowolony.

background image

Złapał jakieś drobne ze stolika i zniknął w drugim pokoju.

Claudia przekulała się po łóżku, owijając się w pościel.

- Dostanę się do tego cholernego filmu, nawet jeśli mnie to

wykończy - wymamrotała do siebie. - Nie na darmo rżnęłam się z

nim!

Wrócił do sypialni, chrupiąc grzankę.

- Co za paskudny kawior; chcesz gdzieś wyjść?

- Która godzina? - zapytała zdziwiona.

Sprawdził na dużym, złotym zegarku.

- Wpół do drugiej; gdzie mają otwarte?

Pomyślała szybko. Jeśli wyjdą, chciała mieć pewność, że potem

wróci do hotelu razem z nim. Twardo postanowiła trzymać się go,

dopóki jej nie załatwi próbnych zdjęć.

- Wszystkie kluby są otwarte mniej więcej do czwartej - odparła. -

I możemy się zatrzymać w moim mieszkaniu, abym mogła wziąć na

jutro jakieś ciuchy do założenia w studiu. Świetny pomysł. -

Wyskoczyła z łóżka.

Przyjrzał się badawczo jej sylwetce.

- Wiesz, masz wspaniałe ciało. Co byś powiedziała na pojawienie

się na ekranie nago?

- Nie myślałam o tym, naprawdę.

- Pomyśl. Jest rola, do której mogłabyś się nadawać. Mogę cię

przetestować.

- Kiedy? - Jej zielone oczy zabłysły.

background image

Poszli do nowej dyskoteki - u Charliego Browna. Klub był

zatłoczony, ale wciśnięto ich do już i tak pełnego stolika dzięki temu,

że Conrad wsunął pieniądze do ręki kierownikowi sali. Płyty grały tak

głośno, że nie można było usłyszeć własnego głosu.

Na malutkim parkiecie pary gorączkowo tłoczyły się ze sobą.

Była tam garstka znanych ludzi, wiele dziewczyn o długich, prostych

włosach zakrywających połowę twarzy i kilku przedstawicieli

najnowszych grup rockowych, którzy paradowali z włosami tak

długimi, jak u dziewczyn. Było bardzo ciemno.

Przy ich stoliku siedział fotograf, którego Claudia znała.

Pocałowała się z nim na powitanie i przedstawiła go Conradowi.

Przyszedł zjedna z najmodniejszych modelek, wysoką, szczupłą

dziewczyną, która nieziemsko wychodziła na zdjęciach.

Claudia nie mogła usiedzieć na miejscu; muzyka porywała ją

wielkimi falami.

- Chcesz zatańczyć? - zapytała Conrada.

Potaknął głową i przedarli się na parkiet, gdzie Claudia rzuciła się

bez pamięci w wir dzikich, krętych obrotów, podczas gdy Conrad po

prostu stał w miejscu, wykonując niemrawe podrygi. Było gorąco i

pot zaczął mu spływać po twarzy.

Myślisz, że taki z ciebie prawdziwy playboy, pomyślała Claudia.

Nie wiesz, że jesteś na to za stary?

- Kochanie, szałowo tańczysz! - powiedziała.

- Skarbie! - Głos był łatwy do rozpoznania. Tuż obok nich na

parkiecie stała Shirley razem z hrabiczem Jeremym.

background image

- Gdzie twój boski chłopak?

Claudia się uśmiechnęła.

- Myślałam, że idziecie do Windsoru - krzyknęła.

- Poszliśmy, ale tam było absolutnie zbyt strasznie. To znaczy,

prawie pusto. Potrafisz sobie wyobrazić coś okropniejszego?

Hrabicz Jeremy potaknął gwałtownie głową na znak, że się z tym

zgadza.

Tymczasem Conrad już się obficie pocił.

- Usiądźmy - powiedział słabo.

- Kochanie, za chwilę do was przyjdziemy. Gdzie siedzicie?

Claudia uśmiechnęła się i kiwnęła ręką, udając, że nie usłyszała.

Nie uśmiechała jej się myśl o ponownym ugrzęźnięciu w

towarzystwie Shirley i Jeremy'ego.

Kiedy wrócili do stolika, panował tam jeszcze większy tłok i

ludzie zaczęli się mocno ścieśniać, żeby zrobić im miejsce.

- Bardzo mi się podobał pański film - powiedziała modelka do

Conrada. - Czy będzie pan robił nowy w naszym kraju?

Fotograf poprosił Claudię do tańca. Przyjęła zaproszenie, niezbyt

paląc się do pozostawienia chudej modelki flirtującej z Conradem, ale

ubóstwiała tańczyć, a Giles, fotograf, był ognistym tancerzem. Kiedyś

pozwoliła sobie na krótki romans z nim, ale potem zdecydowali, że

większą frajdą będzie pozostanie na stopie koleżeńskiej. Za bardzo

przypominali siebie nawzajem, żeby być kochankami.

Od czasu do czasu, jeśli jedno z nich nie miało konkretnego

zajęcia, dzwonili do siebie i spędzali wspólnie wieczór, i jeśli mieli na

background image

to ochotę, kończyli w łóżku. Ale był to w zasadzie związek brat-

siostra, z niewielką domieszką seksu. Giles był bardzo przystojny ze

swoją urodą ciemnego Hiszpana. Kobiety szalały za nim, a jego usługi

fotografa mody i towarzystwa cieszyły się popytem.

- Co to za tatuńcio? - zapytał cynicznie. - Cindy mówi, że to

wielki potentat hollywoodzki, a mnie się zdaje, że ona ma pociąg do

wielkich potentatów hollywoodzkich.

- Możesz jej powiedzieć, żeby trzymała swoje sztuczne paznokcie

z dala od tego, on już jest zajęty.

Odtańczyli wspólnie taniec rytualny - on stał bardzo spokojnie i

wykonywał rytmiczne, seksowne podrygi, a ona odstawiała przed nim

prawie że taniec brzucha.

- Masz ochotę na sztacha „marychy"? - zapytał rozmownie.

Zerknęła na ich stolik. Jeszcze więcej ludzi dosiadło się do niego i

wydawało się, że Conradowi sprawia wielką przyjemność zamawianie

drinków i głośne rozmawianie, przy którym dużo machał rękami.

- Tak, świetny pomysł - odparła.

Czmychnęli z parkietu i wymknęli się na balkon, który rozciągał

się wzdłuż połowy klubu. Było tam wietrznie i zadziwiająco

spokojnie, gdyż okna i drzwi klubu były dźwiękoszczelne.

Giles zapalił skręta i podawali go sobie na przemian, zaciągając

się głęboko.

- Muszę wpaść w odpowiedni nastrój, żeby dymać tego

chudzielca - powiedział. - Robimy duży zestaw zdjęć do „Vogue'a" i

background image

chcę, żeby panowała między nami odpowiednia atmosfera. Chryste,

mówię ci, to tak jakby walić szkielet!

Oboje zachichotali.

- Masz kupę szczęścia - roześmiała się Claudia. - Co powiesz na

mojego partnera? Pociągający, co?

- Zaproponowałbym czworokąt - powiedział Giles - ale wiem, że

to by się tylko skończyło na tym, że robilibyśmy to sami ze sobą, więc

co za sens?

Oboje pokładali się ze śmiechu, a potem Claudia powiedziała:

- Lepiej wracajmy do środka.

- Co jest grane? - zapytał Giles. - Masz zamiar zostać wielką

gwiazdką filmową?

- Gwiazdą, skarbie, gwiazdą.

Weszli z powrotem w hałas i upał i powrócili do stolika. Cindy

słuchała uważnie długiej, nudnej opowieści Conrada o tym, jak po raz

pierwszy przyjechał do Ameryki w wieku czternastu lat. Do stolika

wcisnęli się również Shirley i hrabicz Jeremy.

- Kochanie, co za fascynujący człowiek! - oświadczyła Shirley z

zapartym tchem. - Taka historia! - Uśmiechnęła się afektowanie do

Gilesa. - Cześć, dziecinko.

- Cześć, Shirley, jak interesy?

- Interesy?

Roześmiał się.

- Daj spokój, skarbie.

background image

- Słuchaj, staruszku - wyjąkał Jeremy - podobały mu się te

zdjęcia, które zrobiłeś Shirley - bombowy komplet.

- Jestem bombowym fotografem - przedrzeźniał Giles.

Claudia zdecydowała, że czas najwyższy, aby wkroczyła między

Conrada i pełne uwielbienia spojrzenie Cindy. Owinęła ramię wokół

jego szyi i szepnęła mu coś do ucha. Wyglądał na zdziwionego.

- Tutaj? - zapytał. - Teraz?

Zachichotała.

- Nikt nie zobaczy. Chcesz, żebym to zrobiła?

Roześmiał się ochryple.

- Ognista z ciebie cizia. Zachowaj to na później, co?

Conrad zamówił szampana dla całego stolika i wszyscy

przystąpili do porządnego i prawdziwego urżnięcia się.

- Mam zamiar urządzić wielkie przyjęcie jutro wieczorem -

oznajmił.

Claudia była zachwycona.

- Dla mnie, kochanie?

- Tak, dla ciebie, dla każdego - wszyscy jesteście zaproszeni.

- O rany, ale bomba - powiedziała z wibracją Shirley. - Gdzie i o

której godzinie, kochanie?

- Powiedzmy w moim hotelu Plaza Carlton, zarezerwuję tam

prywatny pokój, około dziesiątej.

- Szałowo - powiedziała Claudia. - Czy wszyscy słyszeli? Jutro o

dziesiątej. - Pocałowała Conrada w ucho. - Idę tylko do ubikacji, zaraz

wracam.

background image

Przedarła się przez zatłoczone stoliki do recepcji.

- Chcę szybko zadzwonić - powiedziała do dziewczyny siedzącej

za biurkiem.

- Proszę bardzo - powiedziała dziewczyna, przesuwając aparat.

Było już po trzeciej nad ranem. Wykręciła powoli numer, dziwny

uśmieszek igrał na jej ustach.

Po drugiej stronie odezwał się zaspany męski głos.

- Cześć, Davidzie, kochanie - szepnęła. - Wspaniale się bawię, a

ty? - Natychmiast odłożyła słuchawkę. - Tylko powiadamiam mojego

męża, że jest klawo - powiedziała do zdziwionej dziewczyny i

wpłynęła z powrotem na salę.

Przebudzenie następnego ranka nie było zbytnią frajdą.

Zobaczenie Conrada śpiącego obok niej jak niezadowolony kloc

wywołało rewolucję w jej żołądku. Miała ociężałą głowę, a skóra

przypominała zużyty pergamin. Dotarła do łazienki i wzięła

lodowatozimny prysznic. To była udręka absolutnie mrożąca, ale

późniejsze efekty czyniły ją opłacalną.

Rano nie wrócili do hotelu Conrada, lecz wylądowali w jej

mieszkaniu. Po prysznicu ubrała się starannie i nałożyła drobiazgowy

makijaż, zwarta i gotowa, aby towarzyszyć Conradowi do studia.

Potem zaparzyła kawę i w końcu potrząsnęła nim.

To było nieprzyjemne przebudzenie. Pokasływanie i charczenie

wydobywało się mu z gardła, do tego przekrwione oczy, paskudny

zapach z ust i odór ciała.

background image

- Chryste, która godzina? - wymamrotał; uniwersalny okrzyk

ludzi budzących się w cudzym mieszkaniu.

- Dziesiąta. - Podała mu filiżankę kawy.

- Gdzie telefon? - zapytał pilnie.

Pomacała ręką pod łóżkiem i zlokalizowała aparat, który zeszłej

nocy wyłączyła z kontaktu.

Zadzwonił do swojej sekretarki i podał jej wykaz instrukcji.

- Muszę wracać do hotelu i przebrać się - powiedział, z trudem

zakładając ubranie.

- Jadę z tobą.

- Po co?

- Na próbne zdjęcia, które mi obiecałeś.

Zagapił się na nią.

- Nie zapomnę o twoich przeklętych zdjęciach, ale nie można tego

załatwić ot tak sobie, dzisiaj. Trzeba to przygotować.

- Będę przy tobie, jak będziesz to przygotowywał.

Pokręcił głową.

- Nie rezygnujesz, prawda? - Podniósł słuchawkę i znów

zadzwonił do swojej sekretarki. - Słuchaj, chcę, żeby załatwiono

próbne zdjęcia dla panny Claudii... - Spojrzał na nią tępym wzrokiem.

- Parker - podpowiedziała szybko.

- Parker. Załatw to jak najszybciej. W sprawie szczegółów

zadzwoni do ciebie później jej agent. - Odłożył słuchawkę. - W

porządku, skarbie?

Pocałowała go.

background image

- Jeszcze jak! Słuchaj, chyba nie zapomniałeś o swoim

dzisiejszym przyjęciu.

- Przyjęciu?

- Tak. Nie pamiętasz? Zaprosiłeś masę ludzi na przyjęcie dziś

wieczorem w twoim hotelu.

- A tak, zgadza się. Zajmę się tym. Zobaczymy się później.

- Przyjdę kilka godzin wcześniej, na wypadek gdybyś czegoś

potrzebował.

- Jeśli będę się czuł tak jak teraz, nie będę potrzebował niczego...

ale nigdy nic nie wiadomo. - Roześmiał się sprośnie i wyszedł.

11

Linda zatelefonowała do Paula do pracy, jak tylko dzieci poszły

do szkoły, a David do biura. Paul usilnie pragnął się z nią zobaczyć.

- Nie dam rady - powiedziała.

Mówił bardzo przekonująco i w końcu zgodziła się z nim spotkać

podczas przerwy na lunch.

Był rześki, słoneczny dzień i spotkali się w Green Park. Nigdy

przedtem nie widziała go w garniturze i niezbyt dobrze w nim

wyglądał. Linda doszła do wniosku, że pewnie dlatego, iż ubranie

kupione było w sklepie. David miał garnitury zawsze szyte na miarę.

Spacerowali, trzymając się za ręce, ale Linda nie czuła się

swobodnie. Czuła, że jest ubrana zbyt wystawnie w eleganckim

kostiumie z odpowiednio dobranymi butami i torebką z krokodylowej

skóry. Wiedziała, że wygląda niewłaściwie, spacerując ze splecionymi

background image

rękami z Paulem Bedfordem w Green Park. Nie chodziło o to, że

czuła się stara, lub przynajmniej starsza od niego, ale czuła się - mimo

tego, że nie chciała się tak czuć - jak gdyby chodziła po slumsach.

- O czym myślisz? - zapytał. - Czy coś cię gryzie?

- Sama nie wiem, Paul. To wszystko jest takie niewłaściwe. Po

prostu nie jestem z tych kobiet, które mogą się angażować w romanse.

Mam dzieci i dom, i czuję, że muszę ciągle próbować z moim mężem.

Nie mogę po prostu zrezygnować z wszystkiego i zaangażować się z

tobą. To nie jest właściwe.

Zirytował się.

- O co chodzi, Lindo? Boisz się, że utracisz bezpieczne życie, jeśli

David się dowie?

- Nie. Boję się, że stracę szacunek dla siebie.

Przez jakiś czas spacerowali w milczeniu, po czym Paul zapytał:

- Co chcesz przez to powiedzieć?

- Chcę powiedzieć, że nie mogę prowadzić podwójnego życia.

Chcę to przerwać teraz, zanim zrobi się z tego coś poważniejszego.

Paul mówił posępnym głosem:

- Nie chcę, żebyś mnie zostawiała. Cały czas czekałem na kogoś

takiego jak ty. Jesteś serdeczną osobą. Ja potrzebuję serdecznej osoby.

Nie będę żądał od ciebie niczego, chcę tylko się z tobą widzieć, kiedy

jesteś wolna.

- To za mało dla każdego z nas - powiedziała łagodnie. - Uważam,

że nie powinniśmy się już więcej widywać. - Cofnęła rękę.

Nastrój, Paula się zmienił.

background image

- Jesteś jak wszystkie inne. Powinienem wiedzieć, że w głębi

duszy jesteś bezwzględną dziwką, która boi się stracić wszystkie

swoje wygody domowe. Wszystkie macie serca jak cholerne

kalkulatory.

- Przykro mi, Paul. Nie chcę się kłócić, ale to koniec.

- Czy tego naprawdę chcesz? - spytał spiętym głosem.

- Tak.

Uśmiechnął się do niej szyderczo.

- Cóż, cholernie łatwo dałaś się zaciągnąć do łóżka i byłaś niezła

jak na starą sztukę.

Odwróciła się i zaczęła szybko odchodzić.

- Kto cię będzie teraz posuwał, ty napalona dziwko! - krzyknął za

nią w gniewie.

Poczuła, jak rumieniec oblewa jej twarz i zaczęła biec, nie

zatrzymując się, dopóki nie dobiegła do samochodu. Pojechała do

domu; przez całą drogę zimne łzy spływały jej po twarzy.

Grossmanowie siedzieli w barze swojego hotelu. Lori wyglądała

ozięble w bladoliliowej szyfonowej sukience, z drobiazgowo

ufryzowanymi, srebrnymi lokami zaczesanymi do tyłu i głębokim

dekoltem ukazującym w pełnej krasie gładkie jak atłas, białe piersi.

Cooperowie przyjechali na czas. Linda miała na sobie czarną

sukienkę z jedwabiu i bladobeżowy szal z norek. David był ubrany

stereotypowo: w bardzo ciemnoniebieski garnitur, białą koszulę,

niebieski krawat i duże, szafirowe spinki do mankietów.

background image

Wszyscy wypili po drinku i pojechali do Savoy Grill.

Jay ożywiał wieczór zabawnymi opowieściami o Hollywoodzie.

David gawędził po przyjacielsku o interesach i polityce. Obie panie

przeważnie milczały. Lori była najwyraźniej rozczarowana, że nie

przyszła księżniczka Małgorzata. Narzekała na brak lodu w drinkach i

często sprawdzała makijaż.

Jay w końcu powiedział:

- Na litość boską, przestań patrzeć w lusterko - wszyscy wiemy,

że jesteś piękna; dlatego cię poślubiłem, nieprawdaż?

Po tej uwadze Lori często wydymała wargi. Kiedy byli na etapie

picia kawy, Jay zaproponował:

- Hej, może wpadniemy na party, które Conrad urządza dziś

wieczorem. Obiecaliśmy, że się zjawimy.

- Jestem zmęczona - powiedziała przepraszająco Linda. - Dzisiaj

był pierwszy dzień dzieci w szkole i po tych wszystkich

przygotowaniach jestem naprawdę wykończona.

- Daj spokój, Lindo - wtrącił jowialnie David. - Pójdziemy na

godzinę. - Był raczej zadowolony z siebie, że przez cały dzień nie

zadzwonił do Claudii. Mała puszczalska, niech ma nauczkę. I

pomyśleć tylko, że zatelefonowała do niego w środku nocy, żeby

wzbudzić w nim zazdrość. On jej pokaże. Będzie musiała przyjść na

kolanach prosić go o przebaczenie.

- Tak, Lindo, musisz koniecznie z nami pójść - upierał się Jay. -

Będzie zabawnie, obiecuję ci.

- Ale tylko na godzinę - zgodziła się niechętnie.

background image

Poszła z Lori do damskiej toalety, gdzie pomiędzy nakładaniem

pudru i różu żona Jaya powiedziała przeciągle:

- Ten sukinsyn myśli, że jestem cholerną idiotką. Dowie się, kto

jest idiotą, kiedy dostanę połowę wszystkiego, co ma.

- Słucham? - zapytała uprzejmie Linda.

- Takie jest prawo kalifornijskie. Wiem, że takie jest prawo

kalifornijskie. - Po tym stwierdzeniu Lori zapadła w milczenie,

nakładając starannie kolejną warstwę błyszczyka do ust.

Kiedy przyjechali do hotelu, przyjęcie rozkręciło się na dobre.

Jakieś sześćdziesiąt, siedemdziesiąt osób było już na miejscu i przez

cały czas dochodzili następni goście. Olbrzymie bufety z jedzeniem

zajmowały jedną stronę pokoju, trzy bary rozmieszczono na

strategicznych

pozycjach,

a

ludzie

tańczyli

przy

muzyce

sześcioosobowego zespołu.

Przepchnęli się do najbliższego baru i zamówili drinki. Wydawało

się, że Jay zna sporo ludzi. Przedstawiał wszystkich i wkrótce David

gawędził swobodnie z różnymi osobami.

- Chodź ze mną znaleźć Conrada - powiedział Jay do Lindy. -

Muszę dać mu znać, że się zjawiłem.

Znaleźli Conrada siedzącego przy stole: jadł lody czekoladowe i

popijał czystą whisky. Claudia siedziała u jego boku: miała na sobie

jaskrawoczerwoną, pofałdowaną sukienkę i masę sztucznych

diamentów.

Conrad przywitał ich dobrotliwie i zaprosił do stolika,

przesuwając w tym celu dwoje innych ludzi.

background image

- Przypominasz sobie panią Cooper - Lindę - powiedział Jay.

- Jasne, jasne, co myślisz o przyjęciu? Wiem, jak te rzeczy robić,

co?

- Niewątpliwie - odparł Jay z podziwem.

- Witam, pani Cooper - powiedziała Claudia bełkotliwym głosem.

Od kilku godzin piła równo. - Czy jest też pan Cooper?

- Tak - odparła Linda. - Czy ma pani do niego jakąś sprawę?

- Tak, prawdę mówiąc mam. - Przewróciła kieliszek na stole;

ciemny alkohol rozlał się rozległą plamą na obrusie. - Chcę mu

powiedzieć, co może zrobić ze swoją cholerną kampanią Beauty

Maid. Może wsadzić ją sobie w dupę; to właśnie może z nią zrobić. -

Czknęła.

Linda patrzyła na nią chłodnym wzrokiem.

- Dopilnuję, żeby usłyszał tę wiadomość, kochanie - powiedziała i

odwróciła się, żeby porozmawiać z Jayem.

Claudia wstała.

- Chyba sama mu przekażę tę cholerną wiadomość - wymamrotała

i oddryfowała niepewnym krokiem.

- Co z nią jest? - zapytała Linda.

Jay wzruszył ramionami.

- Nie mam pojęcia. Co jest z twoją przyjaciółką, Con?

Conrad się roześmiał.

- Ta cizia jest stuknięta. Obiecałem jej rolę w filmie. Woda

sodowa uderzyła jej do głowy.

- Jaką rolę?

background image

- Myślałem o półnagiej cizi stojącej obok napisów w filmie, coś w

rodzaju numerów z rozdartą szatą niewolnicy. Ta mała ma wspaniałe

ciało i jeśli dobrze wyjdzie na zdjęciach, wykorzystamy ją. Co ty na

to?

- Świetnie - odparł Jay z uśmiechem. - Wygląda to na numer z

dużą klasą!

Linda wstała od stołu.

- Przepraszam na chwilę - powiedziała.

Przeszła się po pokoju w poszukiwaniu Davida, ale nie mogła

znaleźć ani jego, ani też dziewczyny. Westchnęła. Prawdopodobnie to

nic takiego; głupia dziewczyna była pijana.

Dostrzegła Lori w otoczeniu grupy mężczyzn pełnych podziwu i

podeszła do niej.

- Cóż, tam, skąd pochodzę, kobiety są traktowane jak damy -

mówiła Lori. - Rozumiecie...

- Widziałaś Davida? - przerwała Linda.

- Tak. - Ledwie obrzuciła Lindę spojrzeniem. - Wyszedł na taras.

To głupota, pomyślała Linda, nie powinnam go tak tropić, to

dziecinada. Przedostała się na taras i zastała tam pustkę.

W chwili, gdy odchodziła, usłyszała cichy, gardłowy chichot.

Jeszcze raz rozejrzała się po tarasie i dostrzegła w narożniku parę

zamkniętą w mocnym uścisku.

Wycofała się w cień i zbliżyła ostrożnie. Dziewczyna przyciągała

głowę mężczyzny do swojej piersi, która wystawała z górnej części jej

sukienki. Pieściła go intymnie.

background image

- Nie ma bardziej szalonej od ciebie, Claudio - powiedział

półgłosem. - Jesteś absolutnie najlepsza. - Teraz zsunął z niej

sukienkę, tak że zawisła wokół talii. - Tak bardzo za tobą tęskniłem.

Jedna noc bez ciebie to było piekło.

Wstrząśnięta i przepełniona obrzydzeniem, Linda wycofała się.

Tym mężczyzną był David. Jej mąż. Jej niewierny, kłamliwy mąż.

Udało jej się wrócić do środka. W oszołomieniu skierowała się do

drzwi.

Jay chwycił ją za ramię.

- O co chodzi? Strasznie wyglądasz. Co się stało?

Spojrzała na niego niewidzącymi oczami.

- Muszę stąd wyjść - wymamrotała, odpychając jego rękę i

ruszając do drzwi.

Znów schwycił mocno jej ramię i zaprowadził ją do najbliższego

baru.

- Duży koniak dla tej pani i to szybko - powiedział. - A teraz

powiedz mi, co się stało. - Wziął jej dłoń w swoją rękę i mocno ją

uścisnął. - Powiedz mi - powtórzył łagodniejszym głosem.

Spojrzała na niego oczami, w których widać było tylko szok.

- Podejrzewałam, że robi skoki na bok, może raz na jakiś czas na

delegacjach, ale to... w mojej obecności. To straszne.

Kelner przyniósł koniak, który piła dużymi łykami.

- Ja... szukałam Davida. Chciałam go ostrzec przed tą pijaną

flądrą. Lori powiedziała, że jest na tarasie. Wyszłam i on tam z nią

background image

był. Robili necking; ona miała do połowy zdjętą sukienkę. Mówili

sobie te rzeczy...

- O Boże! - powiedział Jay. - Ten głupi sukinsyn. Słuchaj,

dziewczyna była pijana. Może usiłował się jej pozbyć.

W oczach Lindy pojawiła się pogarda.

- Takimi słowami jak: „Jedna noc bez ciebie to było piekło".

- Co chcesz zrobić? - zapytał Jay. - Czy mam cię odwieźć do

domu?

Pokręciła głową.

- Cóż mogę zrobić? Dla mnie to koniec. Skończyłam z nim. Chcę

rozwodu. - Głos jej się trząsł. - Nie chcę już więcej z nim rozmawiać.

- Posłuchaj, nie podejmuj decyzji, kiedy jesteś wytrącona z

równowagi. Pozwól, że cię odwiozę do domu. Zaraz potem tu wrócę i

porozmawiam z Davidem, powiem mu, żeby nie wracał dziś do domu.

Roześmiała się gorzko.

- Powiedz mu, żeby już nigdy nie wracał do domu. Powiedz mu,

żeby poszedł do swojej „absolutnie najlepszej", małej fladry. Powiedz

mu, że może robić, co chce, bo mnie już to nic nie obchodzi.

Skończyłam. - Wypiła jeszcze jeden duży łyk koniaku. - Za chwilę się

rozpłaczę; proszę, zabierz mnie stąd.

Złapali taksówkę przed hotelem. Linda martwiła się, że albo Lori,

albo David zauważą, że ich nie ma i że być może David popędzi za

nią do domu, ale Jay ją uspokoił:

background image

- Wrócę na przyjęcie w ciągu godziny i jeśli zauważy twoją

nieobecność, będzie cię szukał wśród gości. Jeśli chodzi o Lori, ona

nawet nie zauważy, że mnie nie ma.

Linda westchnęła:

- Czuję się taka zażenowana, że odciągam cię i w ogóle. Ta cała

sytuacja jest taka obrzydliwa.

- Nie czuj się zażenowana. - Chwycił ją pokrzepiająco za rękę. -

Jeśli to cię trochę pocieszy, ja sam byłem kiedyś wplątany w

dokładnie taką samą sytuację. W Hollywoodzie, na naprawdę

wystrzałowym przyjęciu, zniknęła moja pierwsza żona, Jenny.

Szukałem jej wszędzie i w końcu znalazłem w łóżku z gospodarzem.

Więc widzisz, że ja to n a p r a w d ę rozumiem.

- I co zrobiłeś?

- Byłem osłem. Dałem jej jeszcze jedną szansę, pewnego dnia

wróciłem wcześniej do domu i zastałem ją, jak się waliła z posłańcem.

Przez chwilę siedzieli w milczeniu, po czym Jay powiedział:

- Chyba niektórym ludziom wystarcza jedna kobieta lub jeden

mężczyzna, ale nie tym, których ja znam. Sądzę, że człowiek dostaje

w życiu to, na co zasługuje. Miałem trzy żony, każda z nich była

piękną dziewczyną posiadającą mniej więcej tyle rozumu, co królik.

To chyba u mnie choroba: poślubiam głupie, tępe, piękne cizie.

Linda się zawahała.

- Ja... zdradziłam Davida w tym tygodniu. Pierwszy raz w ciągu

jedenastu lat małżeństwa. Tak mi teraz wstyd z tego powodu. To był

chłopiec dwudziestodwuletni, nie wiem dlaczego... - Zawiesiła głos.

background image

David nie tknął mnie od miesięcy, byliśmy tacy dalecy od siebie,

nigdy go nie było w domu. To się po prostu zdarzyło. Przypuszczam,

że jestem równie winna.

- Nigdy nie czuj się winna. Jaki z tego pożytek? Odeśpij problemy

i sprawdź, jak się czujesz rano. Masz małe dzieci, więc nie podejmuj

pochopnych decyzji.

- Dobranoc, Jay; dziękuję za wszystko.

- Lindo, jutro do ciebie zadzwonię. Śpij spokojnie; wszystko się

dobrze ułoży.

Claudia znalazła Davida w grupie Lori. Zaszła go po cichu od tyłu

i przycisnęła się ciałem do jego pleców. Rękami zakryła mu oczy i

wysepleniła głosem w stylu Marilyn Monroe:

- Zgadnij kto, skarbie.

Nie można było się pomylić co do tego ciała. Był zdziwiony i

ostro podniecony. Wywierała na nim najbardziej nieprawdopodobny

efekt; wystarczyło, że wiedział, iż ona tam jest, i już jej pragnął.

Obrócił się powoli, rozglądając się wokoło, czy nie ma gdzieś

Lindy w zasięgu wzroku. Nie było jej.

- Cześć, Claudio.

- Cześć, Claudio. - Przedrzeźniała jego głos. - Czy nie zostanę

lepiej przywitana? A propos, swoją kampanię Beauty Maid możesz

sobie wsadzić w dupę.

Wszyscy obecni w grupie, z którą stał, włącznie z Lori, słuchali z

zainteresowaniem.

background image

Mocno schwycił Claudię za ramię, robiąc siniec na jej ciele.

- Chodźmy poszukać Lindy - powiedział, odchodząc i ciągnąc ją

za sobą.

- Chodźmy poszukać Lindy! - powtórzyła z niedowierzaniem. -

Chyba żartujesz!

Wyprowadził ją na taras i znalazł odosobniony, ciemny kąt. Gdy

tylko ją puścił, owinęła ramiona wokół jego szyi i pocałowała go.

- Tęskniłeś za mną? - szepnęła. - Miałam zamiar być taka

wściekła na ciebie, ale nie mogę. - Zachichotała. - Wiesz, jestem

zalana.

- Jesteś dziwką, że zostawiłaś mnie siedzącego w tamtej

restauracji i zadzwoniłaś w środku nocy. Ty miałaś zamiar być na

mnie wściekła. A ja?

Skubnęła jego ucho, ocierając się o niego ciałem. Jej sukienkę

podtrzymywały dwa cienkie ramiączka. Zsunął je, ściągając sukienkę

do połowy. Nie miała nic pod spodem. Wygłodniałymi ustami dotknął

jej piersi.

Zniknął wszelki rozsądek. Był z Claudią i musiał ją posiąść. Nie

miało znaczenia, że znajdowali się w miejscu publicznym. Że gdzieś

w pobliżu była jego żona. Że ktoś mógł nadejść.

Było ciemno. Zepchnął ją na zimny beton i podniósł dolną część

sukienki. Nie miała na sobie majtek.

Wziął ją szybko. Po minucie było już po wszystkim.

- Chryste! - wymamrotał. - Chryste!

background image

Leżała tam chichocząc, sukienkę miała zebraną w fałdy wokół

pasa. Podciągnął ją na nogi i rozejrzał się, doznając uczucia ulgi, że

nikt ich nie zauważył. Claudia zachowywała się obojętnie.

- Musimy wrócić oddzielnie - powiedział.

- Pieprzę cię! - odparła.

- Właśnie to zrobiłaś. - Poprawił krawat i otarł twarz chusteczką,

żeby usunąć wszelkie ślady pomadki. - Jutro do ciebie zadzwonię.

Wyrwę się wcześniej z biura i przyjdę. Mam dla ciebie niespodziankę.

- Zawsze masz dla mnie niespodziankę. Jesteś mężczyzną,

któremu wiecznie stoi! - Roześmiała się. - Co za tytuł do serialu

telewizyjnego, już to widzę: Człowiek, któremu wiecznie stoi, w roli

głównej Dick Hampton!

Pocałował ją.

- Idź pierwsza; idź prosto do łazienki, wyglądasz nieporządnie.

- Dziękuję uprzejmemu panu. Jesteś pewien, że już ze mną

skończyłeś?

- Bądź grzeczną dziewczynką. Spróbuję zadzwonić do ciebie

później.

Wyciągnęła język, poruszając nim sprośnie, po czym przeszła

niespiesznie przez drzwi balkonowe, zupełnie swobodna.

Odetchnął głęboko - co za dziewczyna! Gdy minęło bezpieczne

pięć minut, poszedł jej śladem. Przyjęcie nadal szło na całego. Wziął

drinka od przechodzącego kelnera i zaczął szukać Lindy. Natykanie

się na Claudię na przyjęciach stawało się niebezpiecznym nawykiem.

background image

Zauważył Lori tańczącą z jakimś nędznym aktorzyną. Poruszała

biodrami w miarowym tańcu brzucha. Uśmiechnęła się do niego.

Niewątpliwie wiedziała, jak się poruszać.

Zbliżył się do niej powoli.

- Widziałaś Lindę? - zapytał.

Przybrała kamienny wyraz twarzy.

- Kiedy ją ostatnio widziałam, szła na taras, żeby cię poszukać.

- Na taras? - zapytał oszołomiony.

- Na taras, kochanie. - Oddryfowała od niego, kołysząc się.

Z przejęciem zaczął szukać Lindy. Przedarł się na drugi kraniec

pokoju, poprzez grupki ludzi, którzy się śmiali i rozmawiali na luzie.

Jakaś dziewczyna chwyciła go za ramię; była chuda i ładna.

Przypomniał ją sobie jako przyjaciółkę Claudii z restauracji.

- Cześć, złotko - zagruchała. - Że też cię tutaj spotykam!

- Cześć. - Rozejrzał się za jej ciapowatym chłopakiem.

- Och, Jeremy poszedł mi przynieść następnego drinka. - Nie

puszczała jego ramienia. - Przyjęcie super... ale nie spodziewałam się

ciebie tu spotkać.

- Dlaczego nie? - zapytał niecierpliwie. Była zbyt chuda, żeby go

pociągać.

- Wiem, że wszyscy jesteśmy bardzo nowocześni i w ogóle, ale ty

zrobiłeś na mnie wrażenie zazdrośnika.

- O czym ty mówisz? - Strząsnął jej rękę.

- W końcu to przyjęcie jest wydane przez Conrada dla Claudii i

nigdy bym nie pomyślała, że przyjdziesz. To znaczy, nie powinno się

background image

mieszać interesów z przyjemnością, nieprawdaż? Ty jesteś oczywiście

przyjemnością, a on jest oczywiście interesem. - Uśmiechnęła się

zdawkowo. - Nadchodzi Jeremy z moim drinkiem, do zobaczenia -

pożegnała się i odeszła.

Stał tam wściekły. Claudia nie wspomniała o Conradzie Lee, ani o

tym, że przyjęcie było dla niej. Dziwka! Dziwka! Dziwka! Bez

przerwy robiła mu na złość. Zapomniał o poszukiwaniu Lindy i zaczął

szukać Claudii. Chciał wyjaśnić kilka faktów.

Jay wrócił na przyjęcie. Był zamyślony. Oznajmienie innemu

mężczyźnie, że nie może wracać do domu do swojej żony,

prowokowało sytuację, która z łatwością mogła się zakończyć

otrzymaniem ciosu w nos. Dostrzegł Davida rozmawiającego z jakąś

dziewczyną po drugiej stronie pokoju. David Cooper. Pociągający

mężczyzna, duży i ciemny; wszystkie panie na niego leciały.

Lori powiedziała, że jej zdaniem jest prawdopodobnie

fantastyczny w łóżku, ale ze słów Lindy wynikało coś innego. Lori

miała nawyk myślenia, że większość mężczyzn jest fantastyczna w

łóżku; takim sposobem sugerowała Jayowi, że jej zdaniem on nie jest

fantastyczny.

Podszedł prędko do Davida - najlepiej szybko to załatwić - i

przedstawił mu sytuację. David oklapł. Próbował temu zaprzeczyć, ale

kiedy Jay mu powiedział słowo w słowo to, co usłyszał od Lindy,

musiał się przyznać.

background image

- Jesteś idiotą - skrytykował go Jay. - Masz wspaniałą żonę. Jeśli

chcesz się łajdaczyć, to czy musisz to robić pod jej nosem?

- Co ona ma zamiar zrobić? - zapytał zatrwożony David.

- Wspomniała o rozwodzie.

- To absurd. Nie ma dowodów. No dobrze, pocałowałem

dziewczynę na przyjęciu - czego to dowodzi? Jadę do domu. Nie

zamierzam być wyrzucony z własnego domu.

Jay wzruszył ramionami.

- Nie mogę cię powstrzymać, mogę ci jedynie służyć radą. Ona

jest w szoku; twój powrót do domu dziś wieczorem pogorszy tylko

sprawę. Jeśli zaczekasz do rana, pewien jestem, że oboje będziecie

patrzeć na wszystko o wiele jaśniej.

- Wielkie dzięki za radę. Ale znam Lindę. Teraz jest wytrącona z

równowagi. Ale kiedy wszystko wyjaśnię, przejdzie jej.

Jay spojrzał na niego piorunującym spojrzeniem.

- Obiecałem jej, że nie wrócisz dziś do domu.

David odwzajemnił się też piorunującym spojrzeniem.

- A to pech, przyjacielu, bo jadę od razu do domu.

Przez jakiś czas patrzyli na siebie groźnie aż Jay powiedział:

- Dobranoc, ośle. Nie zapomnij się pożegnać ze swoją

przyjaciółką. Prawdopodobnie zastaniesz ją przy włażeniu Conradowi

w dupę.

Po tych słowach się rozeszli.

background image

12

Kiedy David przyjechał do domu i włożył klucz do zamka, drzwi

wejściowe nie chciały się otworzyć. Zapalił zapałkę, żeby się

upewnić, czy wybrał prawidłowy klucz, lecz choć obracał się on

gładko w zamku, drzwi pozostawały szczelnie zamknięte. Zaświtało

mu w głowie, co jest tego przyczyną. Linda zamknęła drzwi od

wewnątrz na zasuwę.

Obszedł dom, kierując się do tylnego wyjścia, ale tamte drzwi

były również szczelnie zablokowane. Ogarnął go niepohamowany,

tłumiony gniew. Wrócił przed dom i przycisnął mocno palcem

dzwonek. Brzęczący dźwięk brzęczyka był głośny i uporczywy. Nie

uzyskał żadnej odpowiedzi. Znów spróbował, tym razem trzymając

palec na przycisku przez kilka minut.

W oknie na górze zapaliło się światło. Był to pokój służącej.

Czekał niecierpliwie, aż Ana zejdzie, żeby go wpuścić, ale nic się nie

zdarzyło i po krótkiej chwili światło w jej pokoju ponownie zgasło.

Był wściekły - Linda oczywiście nie spała i musiała powiedzieć

służącej, żeby ignorowała dzwonek. Kopnął dziko w drzwi, ale tylko

udało mu się zranić sobie stopę. To niewiarygodne, pomyślał. Jak jej

się zdaje, kurwa jasna, że do kogo należy ten cholerny dom?

- Lepiej posłuchaj, Lindo - krzyknął. - Nie rób mi tego; otwórz

drzwi albo wezwę policję.

Dom majaczył przed nim, nieruchomy i ciemny. David walił

pięściami w drzwi - i nic. Znów się oparł o dzwonek - i nic. A potem,

z piętra dobiegł słaby odgłos dziecięcego płaczu.

background image

Stał w miejscu, niezdecydowany co zrobić. Czuł się winny, że

obudził dzieci, ale w końcu to była wina Lindy, bo go nie chciała

wpuścić. Ostatni raz przycisnął dzwonek mocno i natarczywie, i ku

jego zdziwieniu zasuwy zostały odsunięte i drzwi otwarły się na

kilkanaście centymetrów. Zaczął je pchać, żeby się dalej otworzyły,

ale one tylko zatrzymały się z brzękiem i wstrząsem, utrzymywane

mocno przez zabezpieczający łańcuch.

Linda wyjrzała na niego, z bladą i rozgniewaną twarzą.

- Odejdź; aż mnie mdli na twój widok. - Jej głos brzmiał głucho.

- Daj spokój, wpuść mnie, porozmawiamy. To nie było nic

takiego, byłem pijany.

- Nie chcę z tobą rozmawiać, nie chcę cię widzieć. Wracaj do

swojej fladry i zostaw mnie w spokoju.

Zatrzasnęła mu drzwi przed nosem. Zaklął, walnął w nie i

krzyknął:

- Pożałujesz tego, Lindo. Odejdę, do ciężkiej cholery i nigdy nie

wrócę!

Nie otwarła ponownie drzwi. Rozwścieczony, poszedł do

samochodu, wsiadł do niego i ze złością zapalił silnik.

Gdy tylko David opuścił przyjęcie, Jay zatelefonował do Lindy i

ostrzegł ją. Potem dopadł Lori, która tańczyła blisko z ambasadorem o

śniadej twarzy, i posadził ją w narożniku.

- Widziałaś, jak David zabiera tamtą cizię na taras. Co z twoim

długim językiem? Dlaczego powiedziałaś Lindzie?

background image

Wyglądała na niezainteresowaną.

- Nie wiem, o czym mówisz, kochanie - wycedziła. - Czy coś się

stało?

- Tak, coś się stało. - Wzruszył ramionami z niesmakiem. - Czy ty

naprawdę jesteś taka głupia, jaką udajesz?

Wyglądała na nadąsaną.

- Jesteś dla mnie taki paskudny, Jay. Nie wiem, dlaczego za ciebie

wyszłam.

- Czy dwa futra z norek, sobole, luksusowy dom i kilka

samochodów pobudziłyby twoją pamięć?

Wstała, przesuwając rękami wzdłuż ciała, wygładzając urojone

zmarszczki na sukience.

- Idę znów zatańczyć, przerwałeś mi; tańczyłam z bardzo słodkim,

ważnym gościem. - Odeszła, piękna, oziębła.

Jay pokręcił głową z rozpaczą. Lori była albo idiotką, albo

dziwką, albo sprytnym połączeniem obu.

Hałas przy stoliku, gdzie siedział Conrad ze swoim

towarzystwem, stawał się stopniowo coraz głośniejszy. Rozlegały się

wrzaskliwe wybuchy pijanego śmiechu, drinki się rozlewały, Claudia

weszła na stół i zaczęła tańczyć, podczas gdy mężczyźni zaglądali jej

pod sukienkę, kiedy się pokapowali, że nie ma na sobie majtek.

Rozochocona wrzaskami pijanej zachęty zaczęła zsuwać sukienkę.

Jay obserwował całą scenę. Był przerażająco trzeźwy. Wszyscy

zdawali się zachowywać jak stado dzikich małp. Poczuł wstręt.

background image

Wokół stołu zbierał się duży tłum, oglądając wybałuszonymi

oczami darmowy pokaz Claudii. Zagraniczny ambasador przybiegł

wraz z Lori. Striptiz był szybki, gdyż Claudia miała do zdjęcia tylko

sukienkę. Kopnięciem zrzuciła ją ze stołu, po czym zaczęła tańczyć w

rytm muzyki. Wykonywała taniec brzucha. Jej ciało błyszczało

dumnie i mężczyźni z tłumu przeciskali się coraz bliżej, podczas gdy

kobiety, nagle zazdrosne o taką doskonałość, próbowały ich

odciągnąć.

Jakiś mężczyzna wyglądający na bardzo znękanego, ubrany w

spodnie w prążki oraz czarną marynarkę, przepchnął się do stołu.

Reprezentował kierownictwo. Zaszokowany i zgorszony podszedł do

Conrada, który pijanym machnięciem ręki kazał mu odejść.

- Jeżeli ta... ta... kobieta nie ubierze się natychmiast, będziemy

musieli wezwać policję.

Claudia wyciągnęła do niego język, jedyną część ciała, która nie

była wystawiona na widok publiczny. Oczywiście policja w końcu

przyjechała. Owinęli ją w koc, zawieźli na posterunek i zarejestrowali

za nieprzyzwoite obnażanie ciała.

Następnego ranka cały incydent trafił do nagłówków gazet.

Claudia była gwiazdą - to znaczy, gwiazdą dnia. Sfotografowano ją i

cytowano jej wypowiedzi, podczas gdy Conrad natychmiast zarobił na

fali tej reklamy, ogłaszając, że wystąpi w jego nowym filmie.

Skontaktował się z jej agentem i podpisał kontrakt na dwa dni zdjęć.

Claudia była zachwycona. W triumfującym nastroju powróciła z

posterunku w porze lunchu. Wydała przyjęcie prasowe, pozowała do

background image

niezliczonej liczby kolejnych zdjęć, a potem zawieziono ją

samochodem prowadzonym przez szofera do studia na próby z

makijażem i włosami. Nie widziała się z Conradem, sprawę przejęli

kompetentni profesjonaliści. Była zadowolona, Conrad spełnił już

wyznaczone mu zadanie.

Kiedy wróciła wieczorem ze studia do domu, David czekał przed

jej drzwiami wejściowymi. Trzeźwa i oszołomiona swoim nagłym

sukcesem, już nie widziała go w tak korzystnym świetle.

- Czego chcesz? - zapytała zimno, po czym dodała z wybuchem

entuzjazmu: - Hej, widziałeś mnie dziś w gazetach?

Wszedł za nią do mieszkania i od razu przygotował sobie drinka.

Biegała po całym mieszkaniu, szczebiocząc w podnieceniu i

zapominając o swojej oziębłości sprzed chwili. W końcu David

należał do kogoś innego, a przychodził właśnie do niej.

- Zabieram cię dziś na kolację, dokąd chcesz pójść? - zapytał.

Roześmiała się.

- Aha. Rozumiem. Ni stąd, ni zowąd zostałam gwiazdą i teraz

chcesz być ze mną widziany. A co z twoją żonusią? Nie boisz się, że

jeden z jej szpiegów nas przyuważy?

- Nie musisz się martwić o Lindę, porzuciłem ją.

W pokoju zapadła ciężka cisza, aż Claudia podeszła do niego

powoli i mocno go pocałowała. Jej oczy błyszczały.

- Porzuciłeś ją dla mnie?

- Dla ciebie. - Przejechał rękami po jej plecach, zamykając w nich

jej pośladki. - Kiedy zobaczyłem cię dziś rano w gazecie i

background image

przeczytałem, co się stało, wiedziałem, że nie możemy tego tak dłużej

ciągnąć, chyba że razem. Więc powiedziałem Lindzie. Powiedziałem,

że chcę rozwodu i oto jestem.

Pokręciła głową z niedowierzaniem.

- Naprawdę ją porzuciłeś dla mnie? Czyż to nie szaleństwo?

- Wezmę z nią rozwód i poślubię cię - powiedział zdecydowanie.

Spacerowała po pokoju.

- Nie chcę wychodzić za mąż, ale dziękuję, że o tym pomyślałeś.

Hej, skarbie, możemy robić, co chcemy, iść, dokąd chcemy.

Bombowo!

Chodził za nią po pokoju.

- Czy nie rozumiesz? Powiedziałem, że cię poślubię.

Roześmiała się.

- Ale ja nie chcę, żebyś to robił.

- Ale ja chcę. - Porwał ją w ramiona. Miała na sobie obcisły

pomarańczowy sweter, odpowiednio dobrane do niego spodnie i

błyszczące białe buty.

Wyślizgnęła się z jego objęcia.

- Posłuchaj, skarbie, postawmy sprawę jasno. Nie chcę,

powtarzam, nie chcę ślubu, więc nie proponuj mi go bez przerwy,

jakby to była taka cholernie wielka sprawa. Nie chcę za ciebie

wychodzić. - Prawie krzyczała, i wyczuwając jej nastrój, David

porzucił ten temat.

- Dokąd pójdziemy? - zapytał. - Możemy iść, dokąd tylko chcesz.

Przeciągnęła się jak kotka w swoim pomarańczowym stroju.

background image

- Jestem zmęczona. Nie mam ochoty się ubierać i wychodzić.

Spojrzał ze zdziwieniem.

- Zawsze narzekasz, że nigdy nigdzie nie chodzimy, a teraz kiedy

możemy iść wszędzie, gdzie tylko zechcesz, nie chcesz iść.

Klapnęła na krzesło, z nogami przerzuconymi niedbale przez

poręcz.

- Słyszałeś kiedyś bajkę o dzieciaku, który chciał słodyczy, jęczał

i płakał, aż je dostał, a potem tak się nimi objadł, że go zemdliło? -

Zachichotała. - Kapujesz, o co chodzi?

- Cóż, u diabła, ci się stało? Nie rozumiesz, co dziś dla ciebie

zrobiłem?

Wzruszyła ramionami.

- Dla mnie? Mnie się zdaje, że dla siebie. Gdzie masz zamiar

mieszkać?

- Biorę mieszkanie. Pomyślałem sobie, że tymczasem zostanę tu z

tobą, a potem będziemy mogli się razem przeprowadzić do nowego

lokum.

Przyglądała się badawczo swoim paznokciom, podziwiając

perłowy blask.

- Czy to będzie luksusowy apartament na dachu punktowca?

- Czy co będzie luksusowym apartamentem na dachu punktowca?

- Mieszkanie, które bierzesz. - Nastąpiła chwila przerwy. - A

więc?

- Nie wiem. Jakież, u diabła, to ma znaczenie? Znajdziemy taki

apartament, jeśli tego właśnie chcesz.

background image

Wreszcie się uśmiechnęła, zadowolona i mrucząc jak kot.

- Tak, tego właśnie chcę. Czy mogę zacząć szukać już jutro? Tu

będzie za ciasno dla nas obojga. - Wyciągnęła do niego ramiona. -

Przepraszam, że zachowywałam się jak dziwka, ale to był ciężki

dzień.

Wpadł w jej ramiona i pocałował ją, czując, jak w nim narasta

znajoma, natychmiastowa żądza. Pocałowała go mocno, przebiegając

językiem po jego zębach i drapiąc go ostrymi paznokciami po karku.

Zaczął dobierać się do jej ciała, ale odepchnęła go i podskoczyła.

- Nie teraz, skarbie. Chodźmy na kolację, a potem, tylko pomyśl,

możemy razem wrócić do domu. To będzie zupełnie inna sytuacja.

Włączyła gramofon stereo i w pokoju rozbrzmiała muzyka

Rolling Stonesów. Tańczyła wkoło, zrzucając sweter i uwalniając się

od spodni w rytm muzyki. Pozostała w kusym, białym biustonoszu i

błyszczących, białych butach.

Obserwował ją zahipnotyzowany:

- Czy ty nigdy nie nosisz majtek?

- Po co psuć efekt? - Roześmiała się. - Czy to ci przeszkadza?

Nigdy dotąd nikt mi się nie skarżył.

Zniknęła w łazience i usłyszał odgłos płynącej wody. Poszedł za

nią. Pochylała się nad wanną, wlewając pieniący płyn do kąpieli.

Zrzuciła biustonosz, ale buty pozostały. Schwycił ją od tyłu.

Mocowała się słabo, na wpół roześmiana. Usiłował ją przytrzymać i

jednocześnie zdjąć ubranie, ale wyślizgnęła się i wpadła do wanny.

Do tego czasu była obezwładniona przez śmiech, bardzo mokra i

background image

pokryta bańkami mydlanymi. Ponad krawędzią wanny przerzuciła

nogi, na których nadal miała buty.

Rozebrał się pospiesznie i wszedł za nią do wanny. Woda

prysnęła na bok niczym wodospad.

- Chyba spodoba mi się mieszkanie u ciebie - powiedział.

13

Słońce wpadało do sypialni i David nie mógł już dłużej spać.

Claudia leżała rozwalona obok niego, zajmując więcej niż swoją część

łóżka. Twierdziła, że nie może spać z zaciągniętymi zasłonami, co

tłumaczyło fakt, że każdego ranka światło budziło go zbyt wcześnie.

Zerknął na zegarek. Było wpół do siódmej, a nie poszli spać przed

czwartą. Czuł się strasznie, był zmęczony i skacowany. Nie miało

sensu wstawanie i zaciąganie zasłon, gdyż po przebudzeniu nie

potrafił ponownie zasnąć.

Przestronna sypialnia była w nieładzie, Claudia miała nawyk

zrzucania ubrania po całym mieszkaniu i pozostawiania go tam, gdzie

upadło. Każdego ranka trzeba było ostrożnie omijać porozrzucane

części garderoby.

To zdumiewające, pomyślał, jak moje życie się zmieniło w ciągu

sześciu krótkich miesięcy. Ale pół roku życia z Claudią wystarczało,

żeby zmienić każdego.

Nowa sukienka, którą jej kupił, leżała zmięta w kulkę w nogach

łóżka. Sukienka była z czerwonego, plisowanego szyfonu. Claudia

zobaczyła ją w oknie wystawowym na Bond Street i następnego dnia

background image

David zrobił jej niespodziankę. Niespodzianka kosztowała go

majątek. Podniósł ją. Claudia wylała na nią kieliszek wina i pozostała

wygnieciona plama.

Bałagan ciągnął się dalej w odchodzącej od sypialni łazience

wyłożonej zielonym marmurem. Claudia nie opróżniła wanny którą

teraz wypełniała zimna, brudna woda. Wszędzie walały się buteleczki

kosmetyków, szczotki do włosów i perfumy. Umywalka była

zapchana mydłem i włosami, zakrzepłymi pod ociekającym złotym

kranem.

Poza tym bałaganem, mieszkanie było piękne. Luksusowy

apartament na dachu, tak jak chciała, w nowym bloku w Kensington.

Tygodniowy czynsz wynosił o wiele za dużo, właściwie kosztował

fortunę. Ale Claudia uwielbiała to mieszkanie i nie miała ochoty się

wyprowadzać.

Spuścił wodę i pozbierał ręczniki kąpielowe. Naprawdę pragnął,

żeby nauczyła się czystości, ale to się wydawało niemożliwe. U Lindy

nigdy nie było takiej rzeczy, która by nie leżała na swoim miejscu.

Przeszedł do kuchni korytarzem wyłożonym lustrami. Tutaj stały

zastarzałe filiżanki na wpół dopitej kawy, piętrzyły się brudne

naczynia, a z pełnych popielniczek unosił się smród.

Na szczęście był piątek, co oznaczało, że przychodziła do nich

nowa sprzątaczka. Jej poprzedniczka odeszła zdegustowana, kiedy

odkryła, że nie są małżeństwem, pozostawiając utajnioną wiadomość:

„Nie jestem przyzwyczajona do takiego plugastwa". Na początku

background image

myślał, że nawiązała do bałaganu jaki Claudia po sobie pozostawiała,

ale portier wytłumaczył mu, o co jej naprawdę chodziło.

Zaparzył filiżankę mocnej herbaty i udało mu się upiec kilka

grzanek. Claudia nabyła małego, szczekającego ріskliwym tonem

terierka z Yorkshire, który wpadł do kuchni, bez wątpienia pragnąc

gorąco wyjść na spacer. Zazwyczaj spał razem z nimi na łóżku i w

nocy zakopywał się pod pościel. David go nienawidził. Nie znosił

małych psów.

Pozostawił psa obwąchującego kuchnię i poszedł do olbrzymiego

salonu z nieustalonym układem ścian działowych. To była piece de

resistance mieszkania, piękny, przestronny pokój. Jedna ściana była w

całości ze szkła i prowadziła na ukształtowany krajobrazowo taras.

Inną ścianę wykonano z marmuru, a resztę przestrzeni ściennej

wyłożono lustrami.

W pokoju panował chaos. Przed wyjściem poprzedniego wieczora

zaprosili gości i niedopite drinki walały się po całym salonie.

Przepełnione popielniczki, rozsypane orzechy, czasopisma, zdjęcia

Claudii, poduszki rzucone na podłogę. Dzięki Bogu, że wszystko

zostanie dziś posprzątane. David lubił porządek.

Poszedł do drzwi wejściowych i zabrał poranne gazety,

wyciągając „Timesa" i „Guardiana" spośród rozmaitych magazynów z

dziedziny filmu i mody, które Claudia zdawała się codziennie

zamawiać. Wypił herbatę - była mocna. Zjadł grzankę - była

przypalona. Ślepawymi oczami przeczytał gazety. Wkrótce nadejdzie

pora, żeby się ubrać i pójść do pracy.

background image

Linda obudziła się wcześnie. Świeciło słońce i był śliczny dzień.

Czuła się dobrze. Nareszcie zaczęła się rozkoszować samolubnymi

przyjemnościami spania w pojedynkę. Zajmowaniem całego łóżka,

budzeniem się i spaniem, kiedy jej się tylko podobało, możliwością

wejścia do łazienki w każdej chwili.

Na początku decyzja o rozwodzie przychodziła ciężko.

Nieustannie myślała o dzieciach bez ojca. Ale to, że David się

wyprowadził i założył dom z Claudią, dodało jej sił. Znalazła dobrego

prawnika i oddała swoje sprawy w jego ręce. To było naprawdę

całkiem proste.

Dzisiaj miała wystąpić przed sądem, stanąć spokojnie przed

sędzią i przedstawić fakty. Jej prawnik, niski, krępy mężczyzna będzie

po jej stronie. Przyjdzie prywatny detektyw, który poda istotne

informacje. Jej adwokat sądowy był wysoki, pociągający i

współczujący. Wszyscy ją zapewniali, że rozprawa pójdzie jak z

płatka. Nie wniesiono obrony i sprawa była jasna.

Ubrała się, starannie dobierając rzeczy. Ciemnobrązowy kostium,

buty na niskim obcasie, nie za dużo makijażu. Przeglądając się w

lustrze pomyślała, że wygląda odpowiednio. Porzucona żona, smutna,

odważna, samotna.

Dzieci pozostały u jej matki. Zjadła w samotności śniadanie

złożone z gotowanych jajek i kawy, żałując jednak, że odesłała dzieci,

że nie rozbrzmiewa w domu ich hałaśliwy śmiech. Po zakończeniu

rozprawy miała jechać pociągiem, żeby do nich dołączyć na weekend,

po czym wszyscy razem mieli wrócić do domu w poniedziałek.

background image

Dom należał teraz do niej. Ustalenia finansowe były polubowne.

Otrzymała dom i dość znaczną sumę na utrzymanie siebie i dwójki

dzieci.

David odwiedzał dzieci w każdy weekend, albo w sobotę, albo w

niedzielę. Lindzie zawsze się udawało uniknąć spotkania z nim.

Właściwie nie widziała go od trzech miesięcy, a potem spotkali się w

biurze prawnika podczas finalizowania uzgodnień finansowych.

Postawiła tylko jeden warunek w sprawie jego spotkań z dziećmi.

Nie miały się nigdy znaleźć w towarzystwie Claudii. David nie

próbował tego zmienić. Powoli dokończyła kawę. Wkrótce nadejdzie

pora pójść do biura prawnika i udać się wraz z nim do sądu.

Claudia obudziła się o jedenastej. Ktoś dzwonił do drzwi.

Podeszła do nich po omacku, z trudem nakładając cienki, różowy

negliż pokryty plamami od makijażu.

Przed nią stała niska, przysadzista kobieta.

- Nazywam się Mrs Cobb - oznajmiła. - Przysyła mnie agencja. -

Miała ciężkie, czerwone ręce i wyszorowaną starą twarz.

- Niech pani wejdzie, Mrs Coob - powiedziała Claudia, tłumiąc

ziewnięcie. - Obawiam się, że straszny tu bałagan, ale jestem pewna,

że pani się z nim upora.

Zaprowadziła ją do kuchni i wskazała pod zlew.

- Tu pani znajdzie wszystkie potrzebne rzeczy. Przepraszam, że

panią zostawię, ale bardzo późno poszłam spać.

background image

Pani Cobb rozejrzała się ponuro i nic nie powiedziała. Claudia

wzięła z lodówki otwartą puszkę brzoskwiń i wysypała je na

półmisek.

- Moje śniadanie - powiedziała z promiennym uśmiechem, po

czym zatrzymując się w salonie, żeby zabrać magazyny i gazety,

udała się do sypialni.

Wygodnie podparta w łóżku przerzuciła leniwie gazety, z których

„Daily Mail" był jej ulubioną, interesowała ją strona z informacjami o

rozrywce. Przejrzała ją gorliwie, szukając jak zwykle wzmianki o

Conradzie Lee. Była zachwycona. Dzisiaj napisano cały artykuł o

plenerze jego filmu w Izraelu. Artykuł podawał, że cała ekipa wróci

do Anglii pod koniec tygodnia, żeby pracować w studiu.

Ołówkiem zakreśliła duże kółko wokół artykułu i zatelefonowała

do swojego agenta z delikatnie bladoróżowego aparatu przy łóżku.

Nadal miała dwa dni zdjęć do nakręcenia dla filmu Conrada. Sprawy

się raczej skomplikowały i ekipa filmowa pojechała w plener przed

dojściem do jej scen. Spółka filmowa składała jednak jej agentowi

nieustanne obietnice, że skoro tylko wrócą, będą jej potrzebować do

scen, w których miała zagrać. Przekazała agentowi dobre wieści.

Obiecał, że natychmiast się tym zajmie.

Przeciągnęła

się

ociężale.

Minione

kilka miesięcy

od

wprowadzenia się do apartamentu były zabawne, choć David stawał

się trochę nudny. Apartament na dachu był najpiękniejszym

mieszkaniem, jakie widziała. Na wszystkich jej przyjaciołach wywarł

silne wrażenie. Zrobiła w nim wiele sesji fotograficznych i zawsze ją

background image

cieszyło, kiedy zdjęcia pojawiały się w różnych czasopismach - z

podpisem, że urocza, młoda aktorka i modelka, Claudia Parker,

relaksuje się w swoim luksusowym mieszkaniu na dachu wieżowca.

Giles miał przyjść o drugiej, żeby zrobić serię jej nagich zdjęć do

znaczącego, amerykańskiego czasopisma dla mężczyzn. Miała

nadzieję, że David będzie pracował do późna, gdyż nie lubił Gilesa,

choć nawet nie wiedział, iż Claudia miała z nim kiedyś romans.

Tak czy owak, gdyby wiedział, o jakie zdjęcia chodzi, byłby

wściekły. W tym względzie był bardzo staroświecki. Czasopismo

płaciło Claudii i Gilesowi masę pieniędzy za zrobienie rozkładania. A

poza tym, Claudii nie przeszkadzało pokazywanie swojego ciała. W

końcu nie było wątpliwości, że jest warte pokazywania.

Z ziewnięciem rozparła się wygodnie na łóżku. Wkrótce

nadejdzie pora, żeby zacząć się przygotowywać; do tego czasu mogła

się odprężyć.

David przyjechał do biura zmęczony i w złym humorze.

Sekretarka przywitała go ze zmartwioną twarzą.

- Panie Cooper, pański wuj chce się z panem natychmiast

zobaczyć. Jego sekretarka powiedziała, żeby pan poszedł prosto do

jego biura.

Co teraz? Wezwanie przez wuja Ralpha nigdy nie zwiastowało

nic dobrego. Wuj bardzo potępiał rozpad jego małżeństwa z Lindą.

Rozwód był grzechem, na który krzywo patrzono, a wuj Ralph potrafił

być bardzo religijny, kiedy mu to odpowiadało.

background image

Wuj Ralph siedział za biurkiem jak mały, łysy myszołów w

swoim biurze w stylu wczesno wiktoriańskim. Jego sekretarka Penny,

blondynka z szeroko rozwartymi oczami, wprowadziła Davida do

środka.

Oszacował jej seksowne, długie nogi w superkrótkiej spódniczce.

Można polegać na wuju Ralphie, że zawsze będzie miał jedyną

atrakcyjną sekretarkę w całym budynku.

- Dzień dobry, Davidzie - mruknął wuj Ralph. - Usiądź. Chciałem

z tobą zamienić słowo o koncie Fulla Health Beans.

- Już go nie mamy.

- Ano właśnie. O tym chcę z tobą porozmawiać.

Wuj wdał się w długi wykład o tym, dlaczego stracili konto, co w

jego mniemaniu było spowodowane apatyczną i zmęczoną postawą

Davida. Napomknął, że być może ta praca jest ponad jego siły.

David słuchał uważnie, robiąc sekcję każdego słowa wuja Ralpha,

gdyż każde jego słowo zawsze znaczyło coś innego. Sens jego

wypowiedzi był następujący: „Nie przyłaź tu, wlokąc dupę dlatego, że

przez całą noc zabawiałeś się z gorącą sztuką. Albo bierz się do

roboty, albo zjeżdżaj stąd w cholerę". Zakończył wykład informacją,

że pan Taylor, przedstawiciel Fulla Beans, przyjechał do miasta na

kilka dni i że był gotowy powtórnie rozważyć swoją decyzję o

wycofaniu konta.

- Zabierz go na kolację - rozkazał wuj Ralph. - Przedstaw mu

nasze plany, nie szczędź mu pochlebstw. Spij go, rozerwij go. Zabierz

background image

go do nocnego lokalu i załatw mu jakąś hostessę. Pilnuj, żeby był

zadowolony. Bez względu na wszystko chcę to konto z powrotem.

- Tak jest. - David wstał.

Penny siedziała za biurkiem, z nogami starannie skrzyżowanymi

pod blatem. Uśmiechnęła się do niego z jawnym zaproszeniem w

niewinnych, szeroko rozwartych oczach. Zastanowił się mgliście, czy

sypiała ze szpetnym, starym paskudem; plotki krążące w biurze

głosiły, że tak. Nie miałby nic przeciwko temu, żeby przedymać tę

sztukę, zemścić się na wuju.

Oparł się o jej biurko.

- Jak to się dzieje, że zawsze tylko tutaj panią spotykam?

Jej uśmiech poszerzył się i zaczęła odpowiadać, ale zadzwonił

brzęczyk na biurku i szybko podskoczyła. Wuj Ralph przewidział

zaloty Davida i wzywał ją w bezpieczne schronienie swojego

gabinetu.

Popędziła do drzwi, seksowne nogi kusiły pod kusą spódniczką.

David wrócił posępny do własnego pokoju i własnej sekretarki,

która była blada, nieśmiała jak mysz i płaska jak deska. Podkochiwała

się w nim gorąco, co usiłowała ukryć, a przez co widać to było jeszcze

wyraźniej

- Panie Cooper - powiedziała z niepokojem - czy wszystko w

porządku?

- Świetnie. - Usiadł ponuro przy biurku. Myśl o wieczornym

zabawianiu pana Taylora z Fulla Beans na mieście była

przygnębiająca.

background image

- O Boże, panie Cooper. - Sekretarka prawie załamywała ręce. - O

Boże, że to też musiało się dzisiaj przytrafić.

- Cóż takiego szczególnego jest w dzisiejszym dniu?

- Dzisiaj ma pan sprawę rozwodową. - Spuściła oczy. - Cóż, to

znaczy...

No tak, całkiem o tym zapomniał. Dziwnie to wyglądało, że Linda

mogła pójść gdzieś tam do jakiegoś sądu i wziąć z nim rozwód, a on

nie musiał się nawet tam pojawiać. To się nie wydawało w porządku.

Jakiś czas temu jego adwokat poinformował go na piśmie o dacie

rozprawy. Powiedział, że wyślą tam kogoś czysto formalnie.

Sekretarka krążyła nerwowo przy jego biurku.

- Dziękuję za radosne przypomnienie, panno Field - powiedział.

Zarumieniła się.

- Przepraszam; myślałam, że pan wie... - Urwała w połowie

zdania. - Czy chciałby pan kawy, panie Cooper?

- Z przyjemnością, panno Field.

Wybiegła z biura z wdzięcznością, prawie że ze łzami w oczach.

- Sukinsyn! - powiedział półgłosem. - Sukinsyn!

Z korytarza sądowego wiała atmosfera przygnębienia. Różni

ludzie biegali we wszystkich kierunkach, wszędzie były długie

przejścia i schody. Ogólna atmosfera była bardzo deprymująca

Prawnik Lindy chwycił ją mocno za ramię i poprowadził różnymi

odcinkami schodów do szeregu starych wind. Dotarcie do miejsca

przeznaczenia wydawało się trwać wieki.

background image

- Mam nadzieję, że pani sprawa zostanie rozpatrzona przed

przerwą na lunch - powiedział. - To bardzo prawdopodobne.

- Jak długo to wszystko potrwa? - zapytała nerwowo.

- Nie za długo. Sprawa jest bardzo prosta. Nie powinna wymagać

wiele czasu.

Dotarli do długiego korytarza z ławkami ustawionymi wzdłuż

ścian i Linda założyła, że właśnie tam będą czekać. Na korytarzu

tłoczyli się ludzie, a gdzieniegdzie pośród tego tłumu stali mężczyźni

w długich, białych, lokowanych perukach i czarnych togach.

Prawnik Lindy przywołał jednego z nich.

- To pani adwokat, pan Brown.

Pan Brown był wysoki i wyglądał dystyngowanie. Miał

uśmierzający, hipnotyczny głos i krótko przedyskutował pytania,

które miał zamiar zadać Lindzie przed sądem.

Poczuła się niedobrze. To wszystko było takie straszne. Żołądek

podskakiwał jej do gardła. Zastanawiała się, czy w pobliżu nie ma

damskiej toalety, gdzie mogłaby pójść i paść.

Jej prawnik zasugerował:

- Myślę, że korzystnie by było wejść na salę i przesiedzieć kilka

rozpraw przed pani sprawą. Będzie pani mogła poznać tok

postępowania.

Skinęła niewesoło głową. Wprowadził ją przez zwykłe drzwi do

zwykłego pokoju i doznała ostrego szoku. Zamiast olbrzymiej,

majestatycznej sali sądowej, którą sobie wyobrażała, znaleźli się w

background image

małym, zwykłym pokoju, gdzie stało jakieś sześć rzędów ławek z

gapiami.

Znajdowało się tam małe biurko na niewielkim podwyższeniu, za

którym przewodniczył sędzia i drewniane podium dla świadków.

Strasznie to wyglądało. Wszyscy byli tak blisko siebie. Przypominało

to zwykły salon zamieniony na jeden dzień w salę sądową.

Usiadła na twardej, drewnianej ławce. Na miejscu dla świadków

stał drobny mężczyzna, któremu zadawano pytania.

- Czy wiedział pan w tamtym czasie, że pańska żona odbyła

stosunek z panem Jacksonem?

- Tak.

- I czy było to w ten sam dzień, kiedy spakowała walizki i

odeszła?

- Tak.

- Pozostawiając pana w małżeńskim domu z dziećmi z waszego

małżeństwa, Jennifer i Susan?

- Tak.

Sprawa ciągnęła się powoli, drobny mężczyzna zachowywał

twarz bez wyrazu, kiedy mu zadawano pytanie po pytaniu.

Sędzia siedział na swoim krześle sędziowskim jak mędrzec,

potakując od czasu do czasu głową i wyglądając zupełnie jak

zgrzybiała, stara sowa. Po przesłuchaniu świadków ogłosił głosem

niewiele odbiegającym od mamrotania:

- Rozwód przyznany. Opieka nad dziećmi. Kwestia alimentów do

rozpatrzenia w kancelarii adwokackiej. Następna sprawa, proszę.

background image

Drobny mężczyzna bez wyrazu nagle zaczął się uśmiechać,

wyprostował ramiona i w radosnym nastroju opuścił salę.

Następna sprawa dotyczyła myszowatej blondynki mówiącej z

dużymi naleciałościami gwary londyńskiej; chciała się rozwieść z

mężczyzną o imieniu Joe - jak wynikało ze sprawy, szalenie

pociągającym maniakiem seksualnym.

To takie niesprawiedliwe, pomyślała Linda, jesteśmy niewinni, a

musimy stawać przed sądem w tym głupim, małym pokoju i ujawniać

najintymniejsze strony naszego życia.

- Czy na początku pani związek małżeński był zadowalający? -

zapytał adwokat.

- No myślę! - odparła myszowata blondynka, wywołując

przytłumiony, nieprzystojny śmiech w głębi sali.

Wreszcie przyszła kolej na Lindę. Stanęła roztrzęsiona na miejscu

dla świadków, przerażająco świadoma, jak blisko niej siedzą wszyscy

obecni. Z oburzeniem patrzyła na rzędy widzów. Dlaczego pozwala

im się tu siedzieć, patrzeć i słuchać? To nie jest sprawiedliwe.

Po zaprzysiężeniu, jej adwokat rozpoczął serię pytań.

Odpowiadała przytłumionym, spokojnym głosem, patrząc prosto

przed siebie. Przedstawiono dokument od prywatnego detektywa i

sędzia przejrzał go pobieżnie. Adwokat kontynuował pytania,

chodziło jedynie o kilka faktów, które musiała tylko potwierdzić. W

końcu dał znak sędziemu, że zakończył.

Sędzia poprawił okulary, zerknął na Lindę, po czym powiedział:

background image

- Rozwód przyznany, jak również opieka nad dwójką dzieci.

Wszystkie koszty do zapłacenia przez męża. Alimenty i odwiedzanie

dzieci w kancelarii adwokackiej.

Sprawa była zakończona. Opuściła miejsce dla świadków w

oszołomieniu. Jej prawnik podbiegł do niej i chwycił jej ramię.

- Gratuluję - szepnął.

Giles oczywiście się spóźnił. Zawsze się spóźniał. Przyjechał

obładowany aparatami fotograficznymi i wyglądał na zmęczonego.

- Zrób mi mocną, czarną kawę, kochanie - powiedział. -

Spędziłem straszny poranek na fotografowaniu biustonoszy w środku

New Forest. - Klapnął na krzesło, wyciągając nogi i ziewając. - Wiesz,

to wspaniałe mieszkanko, prawie warto za nie pocierpieć z twoim

chłopakiem.

- Prawie? - spytała Claudia.

Nałożyła sobie wprawnie makijaż. Blady, kremowy podkład,

pomysłowo zmieszany róż, blada pomadka i olbrzymie, ciemne oczy z

trzepoczącymi rzęsami. Wyglądała bosko.

- Tak, prawie. To znaczy, daj spokój, ten facet tak truje. Hej,

wspaniale wyglądasz. Szkoda, że nie możemy zrobić tych zdjęć w

nocy. Do której mogę zostać?

- Aż David wróci. Wiesz, jaki jest zazdrosny. Przekręcę do niego

koło piątej i dowiem się, o której tu będzie.

background image

- Chcę pstryknąć kilka bombowych zdjęć na tarasie, coś w stylu

twojej sylwetki na tle Londynu. Z rozwianymi włosami i całym tym

gównem.

- Dla mnie klawo. - Miała na sobie różową, drelichową koszulę

wsuniętą w dobrane kolorystycznie spodnie z ogromnym paskiem ze

złotą klamrą i białe buty.

- Ładny strój - powiedział. - Możemy od tego zacząć, odrzucając

po kolei ubranie.

- Jak stoisz z życiem miłosnym? - zapytała. - Nadal jesteś z tą

kościstą modelką?

- Tak, rozchodzimy się mniej więcej regularnie co dwa tygodnie,

ale potem nadchodzi czas pojednania.

- Widuję ją na okładkach wszystkich magazynów, które biorę do

ręki. To zdumiewające, bo ona wcale nie wygląda tak wspaniale, ale

na zdjęciach wychodzi pięknie.

- Wiesz, ma twarz stworzoną do aparatu fotograficznego. Widzi

aparat i twarz się włącza, ożywia. W przeciwnym razie jest tylko

statyczna. Chyba nasz romans trwa dlatego, że tak naprawdę ona rżnie

mój aparat, a ja uwielbiam to, co z tego wychodzi. Przynosi mi kupę

szmalu. Wszystkie zdjęcia, które jej robię, są bez pudła.

Zadzwonił telefon. Dzwonił agent Claudii z pomyślnymi

wiadomościami. Ekipa filmowa miała wrócić za kilka dni i

prawdopodobnie będą jej potrzebować w następnym tygodniu.

- Dziś przylatuje reżyser - powiedział agent - i spółka spróbuje

wycisnąć z niego konkretny termin.

background image

- Bosko. - Była zachwycona. Pół roku na to czekała.

- Zaczynajmy - powiedział Giles, kiedy odwiesiła słuchawkę -

zanim zasnę.

Pracował szybko, wykorzystując trzy różne aparaty. Całkowicie

oddał się fotografowaniu, zupełnie pochłaniało go to, co robił.

Claudia rozkwitła przed aparatem; wydymała wargi, uśmiechała

się, warczała jak tygrys, a przy tym bez przerwy patrzyła niewinnie

swoimi wielkimi, seksownymi oczami i nie zamykała błyszczących

ust. Rozpięła różową koszulę, pozwalając jej niedbale zwisać. Nie

miała niczego pod spodem.

Po pewnym czasie Giles powiedział:

- Zdejmij koszulę i zakryj ramionami piersiątka. O to chodzi,

wspaniale! A teraz trochę powarcz. Pięknie, skarbie. Zegnij nieco

nogę, zrób zdziwione spojrzenie, cudownie! Teraz zakryj piersiątka

rękami, zrób minę laleczki z dużymi oczami; pięknie!

Pstrykał zdjęcie za zdjęciem.

- Wyglądasz szałowo. Odwróć się do mnie plecami i szybko

obróć głowę, niech włosy ci swobodnie opadają; doskonale! Hej,

słuchaj, mam pomysł, jeśli ci nie przeszkadza przemoczenie się. Załóż

z powrotem koszulę, a ja cię poleję wodą; będziesz wyglądać

bombowo! - Podniósł wąż używany do podlewania roślin i odkręcił go

w jej kierunku.

Krzyczała i śmiała się:

- Zimno!

background image

Upuścił wąż i podniósł aparat. Miał rację, efekt był imponujący.

Ubranie przylegało ciasno do ciała, a sutki przebijały się jędrnie i

mocno przez koszulę. Po godzinie na tarasie Giles powiedział:

- Wracajmy do środka, skarbie. Mam już kilka twoich pięknych

ujęć na tarasie.

Claudia drżała.

- Prowadź pod prysznic - powiedział. - Nie chcę, żebyś się

przeziębiła. Rozbieraj się powoli, chcę wszystko uchwycić.

Z aparatami poszedł za nią do łazienki, wychwytując każdy

moment, kiedy się uwalniała od mokrego ubrania i zabezpieczała

włosy kilkoma spinkami. Następnie stanęła pod prysznicem, a jej

ciało błyszczało pod strumieniami wody.

- Przechyl się do tyłu - polecił. - Zamknij oczy, pozwól, żeby

woda po tobie spływała. Wspaniale! Połóż ręce z tyłu głowy, uroczo,

kochanie, uroczo.

Skończyli w łazience i Giles powiedział:

- Teraz kilka zdjęć w sypialni i powinno wystarczyć.

Założyła przejrzysty, czarny płaszcz kąpielowy z szyfonu,

ozdobiony piórkami, i rozpuściła włosy. Płaszcz był przezroczysty i

rzucał czarną poświatę na jej ciało.

- Połóż się na środku łóżka, unieś głowę, ugnij leciutko nogę w

kolanie, nie, lewe kolano, kochanie - o to chodzi. Zwilż usta i zrób tę

minę. Nie, to zbyt ostre, łagodne spojrzenie, jak gdybyś dopiero co to

zrobiła. - Zrobił kilka zdjęć i odłożył aparat. - Słuchaj, chcesz, żeby te

zdjęcia wyglądały naprawdę dobrze?

background image

- Oczywiście, że tak; o co chodzi? - Usiadła, a jej doskonałe piersi

uwolniły się z płaszcza.

- Po prostu nie masz odpowiedniego wyrazu twarzy, za bardzo się

starasz. Musisz się rozluźnić, mała.

Przeciągnęła się.

- Jestem rozluźniona.

- Tak, wiem, ale wiesz, czego chcę, chcę wyglądu kotki, która

dopiero co dostała mleka.

- Więc daj mi mleko... - Wyciągnęła do niego rękę.

- Właśnie o tym myślałem.

Kochali się na luzie, powoli, prawie że bezceremonialnie, a potem

Giles szybko wstał i podniósł aparat.

- Pozostań w tej pozycji. Doskonale. Teraz wyglądasz

autentycznie!

David zadzwonił do Claudii o piątej. Usiłował się zdecydować,

czy zabrać ją ze sobą wraz z panem Taylorem z Fulla Beans, czy nie.

W końcu postanowił, że lepiej tego nie robić, gdyż więcej uwagi

poświęcałby Claudii niż panu Taylorowi, a to by pokrzyżowało jego

zamiary.

- Co robisz? - zapytał.

Zachichotała.

- Byczę się.

Powiedział jej o nadchodzącym wieczorze, a ona odparła:

- Nie ma sprawy, zajmę się czymś.

background image

- Może pójdziesz wcześnie spać? Obudzę cię po powrocie.

Roześmiała się nagle.

- Hej, Davidzie, czuję się jak żona. Czy na pewno nie masz przy

sobie jakiejś gorącej laski?

- Naprawdę, Claudio, nie mów takich głupot.

Roześmiała się.

- Nie przejmuj się, nie miałabym nic przeciwko. Wszystko, co ty

możesz robić, ja też mogę.

- To kolacja w interesach. A więc, co masz zamiar zrobić?

Zrobiła pauzę, po czym odparła:

- Prezydenta Ameryki.

- Co?

Znów się roześmiała.

- Tylko żartuję. Idź na spotkanie, wierzę ci. Przyjemnej kolacji.

Prawdopodobnie zaproszę kilku ludzi, posiedzimy sobie i zaczekamy

na twój szanowny powrót.

- W porządku - zgodził się niechętnie. - Więcej korzyści byś miała

z wczesnego pójścia do łóżka.

- Zaczynasz mówić takim nerwowym tonem. - Przedrzeźniała

jego głos: - Więcej korzyści byś miała z wczesnego pójścia do łóżka!

Zignorował jej uwagę.

- Później do ciebie zadzwonię. Zachowuj się grzecznie.

- Tak, proszę pana. Czy coś jeszcze, proszę pana?

- Do widzenia. - Odłożył słuchawkę, poirytowany sposobem, w

jaki z nim rozmawiała.

background image

Poirytowany, że nadal był o nią zazdrosny. Poirytowany, że miała

zamiar zapraszać ludzi. Będzie musiał się postarać znaleźć panu

Taylorowi jakąś napaloną hostessę i pozbyć się go wcześnie. Poszedł

do swojej prywatnej łazienki, żeby zmienić koszulę i ogolić się.

Panna Field zapukała nerwowo, żeby mu powiedzieć dobranoc i

w nagrodę ujrzała jego nagą pierś. Oblała się głębokim rumieńcem,

zastanowił się przelotnie, czy kiedykolwiek była z kimś w łóżku.

Naprawdę nie potrafił sobie tego wyobrazić. Nosiła długie, różowe

majtki do kolan, które zauważył kiedyś, gdy siedziała naprzeciwko

niego i pisała pod dyktando. I była płaska jak deska.

Biedna panna Field, któż chciałby iść do łóżka z brzydką

dziewczyną płaską jak deska? Kiedyś walił najbardziej przerażająco

wyglądającą kobietę, zezowatą, z zepsutymi zębami i trądzikiem, ale

miała najlepsze i największe cyce, jakie kiedykolwiek w życiu

widział, i szałowe nogi. Była też wspaniała w łóżku, ale nie zawracał

sobie głowy, żeby się z nią ponownie zobaczyć, nie mógł znieść tej

twarzy.

Już raz kiedyś David spotkał się przelotnie z panem Taylorem,

tłustym mężczyzną w średnim wieku z przerzedzającymi się

brązowymi włosami przyklejonymi starannie do czaszki. Miał gruby

akcent z Lancashire i grubą żonę z Lancashire plus dwóch podobnych

synów. Był nudziarzem.

Spotkał się z nim w barze jego hotelu. Taylor pił piwo lagrowe,

ale gdy tylko przyjechał David, przerzucił się na szkocką. David

background image

usiłował być czarujący, ale dla Burta Taylora czarujący był ten, kto pił

szybko i potrafił opowiadać nieprzerwanie sprośne historie.

Starał się mu dogodzić, a Burt nagradzał go serdecznym rechotem

i konspiracyjnymi mrugnięciami. Kiedy przyjechali do restauracji,

David nie poczuł jeszcze działania alkoholu, a Burt był już pijany.

W czasie rozmowy David spróbował napomknąć o interesach, ale

Burt zręcznie powrócił do seksu. Gotów był się założyć, że w biurze

Davida przewija się wiele gorących sztuk.

- Te wszystkie małe modelki. - Burt uśmiechnął się lubieżnie. -

Dostają pracę, jak się z tobą prześpią, co? - David się nie spierał.

W końcu opuścili restaurację. Burt śpiewał strzępy starych

piosenek drużyn ragby.

David poklepał go po plecach.

- Chodźmy się trochę zabawić.

Poszli do eleganckiego lokalu nocnego pełnego zmęczonych,

umalowanych dziewczyn sadzających gości i żartobliwych,

rozpustnych businessmenów spoza miasta, którzy bawili się na koszt

własnych firm. Szef sali w restauracji, łagodny i uprzejmy Cypriota,

zapytał czy chcieliby poznać dwie miłe, młode panie.

- Jasne - zabuczał Burt. - Tylko niech pan dopilnuje, żeby nie były

aż takie miłe. - Ryknął śmiechem.

Po dwóch minutach do ich stolika podeszły dwie dziewczyny.

Jedna była wysoka i drobna, z rudymi włosami. Nosiła sukienkę z

zielonego aksamitu, bez ramiączek. Miała około trzydziestu lat. Druga

była mniejsza i wyglądała na bojaźliwą - pomimo sukienki z dekoltem

background image

wystarczająco dużym, aby ukazać prawie w całości jej piersi. Była

bardzo młoda. Obie próbowały się przyczepić do Davida, ale on

przeprosił na chwilę towarzystwo, uświadamiając sobie, że nie

zadzwonił do Claudii.

Telefon odebrał jakiś mężczyzna, który kazał mu zaczekać, aż

poszuka Claudii. Cholera! - zaklął David pod nosem. Przez słuchawkę

dochodziły huraganowe dawki hałasu i muzyki. Co tam się działo?

Czekał ponuro, czując jak alkohol paruje z jego ciała pod wpływem

nagłego wściekłego gniewu. W chwili, kiedy wreszcie odezwała się

Claudia, czuł się prawie trzeźwy.

- Cześć, kochanie - zagruchała. - Gdzie się podziewasz?

Cudownie się bawię. Zrobiło się z tego przyjęcie.

- Kto odebrał telefon? Kto tam jest?

- Nie wiem, masa ludzi. Wracaj szybko, skarbie. - I odwiesiła

słuchawkę.

Przez kilka minut stał w budce, po czym, zdecydowany pozbyć

się Burta Taylora, pospieszył z powrotem do stolika. Burt naturalnie

zamówił szampana, gdyż David miał płacić rachunek. Dwie

dziewczyny siedziały po obu jego bokach i wyglądał na błogo

uszczęśliwionego.

David pomyślał, że najlepiej będzie wziąć dużą, pretensjonalną

rudowłosą na stronę i zaproponować jej, żeby zabrała dokądś pana

Burta Taylora, który niewątpliwie ją wolał od młodszej dziewczyny.

W restauracji przygrywał jakiś banalny zespół latynoamerykański.

- Może zatańczymy? - zaproponował rudej.

background image

Mocno zalatywało od niej tanimi perfumami; kroczem do krocza

przycisnęła się do niego.

- Podobasz mi się - wysepleniła.

Zdołał ją nieco odepchnąć.

- Hej, słuchaj, chcesz trochę zarobić?

Patrzyła z zainteresowaniem, kiedy wyjaśnił jej propozycję.

Targowali się, doszli do porozumienia i usiedli; David już z góry

wręczył jej ostrożnie pieniądze.

Burt Taylor wydawał się być poirytowany. Zabrał Davida na

stronę.

- Ja ją pierwszy zauważyłam, chłopie. Nie chcę tej kościstej.

David się uśmiechnął, pójdzie jak po maśle.

- Wszystko załatwione. Nie może przestać o tobie gadać, jest

twoja.

- W takim razie... - Burt uśmiechnął się lubieżnie - nie będziemy

tu tracić więcej czasu.

David obliczał, że jeszcze pół godziny i będzie w domu. Poklepał

Burta po ramieniu.

- Ureguluję rachunek - powiedział.

Przed sądem czekali na Lindę fotografowie. To, że jej rywalką

była Claudia Parker, uczyniło sprawę wartą opublikowania.

- Tutaj - zawołał jeden z nich.

Linda popędziła prosto przed siebie, jej prawnik trzymał ją za

ramię. Aparaty pstrykały zdjęcia.

background image

- Czego oni chcą? - zapytała. - Czy nie mogą zostawić człowieka

w spokoju? Przecież jestem nikim.

Prawnik przywołał przejeżdżającą taksówkę i wepchnął do niej

Lindę.

- Najlepiej, jeśli pani się stąd wydostanie. Jeszcze raz gratuluję.

Będziemy z panią w kontakcie.

- Może pana podrzucić? - zapytała, próbując odwlec moment,

kiedy zostanie sama.

- Nie. Moje biuro jest tuż za rogiem. Dziękuję, pani Cooper.

Odszedł, a taksówka ruszyła ulicą.

- Dokąd, proszę pani? - spytał kierowca.

Siedziała w oszołomieniu. To wszystko zdarzyło się tak szybko,

to było jak sen.

- Dokąd, proszę pani? - powtórzył niecierpliwie taksówkarz.

Nie miała ochoty pędzić prosto na stację. Miała ochotę na drinka,

papierosa i pół godziny spokojnego relaksu.

- Dorchester - powiedziała. To miejsce pierwsze przyszło jej do

głowy.

Bar w hotelu Dorchester był dość zatłoczony, przeważnie przez

businessmanów, ale znalazła odosobniony stolik, zamówiła sherry i

usiadła, żeby się nim rozkoszować. Postanowiła, że zje tam lunch.

Dobrze być zdanym na siebie. Zamówi wędzonego łososia, świeże

truskawki z kremem, może nawet wypije szampana.

- Linda Cooper, prawda?

Podniosła wzrok, zawahała się, po czym powiedziała:

background image

- Jay, Jay Grossman. Ledwie cię rozpoznałam. Co za wspaniała

opalenizna.

Usiadł z uśmiechem.

- Właśnie wróciłem z Izraela. Jak się miewasz? Minęło wiele

miesięcy.

- Świetnie. - Odwzajemniła uśmiech.

- A David?

- David? Naprawdę nie mam pojęcia. Właśnie wzięłam z nim

rozwód, pół godziny temu.

Jay spojrzał ze zdziwieniem.

- A więc naprawdę to zrobiłaś. Czy chodziło o tamtą noc?

Skinęła głową.

- Tak, chodziło o tamtą noc. On z nią teraz żyje.

- Ho, ho, ty rzeczywiście mówisz poważnie.

- Jak się miewa Lori?

- Lori jest bardzo szczęśliwa. Poślubiła potentata naftowego z

Teksasu, który jej kupuje dwa futra z norek na tydzień, więc jest

bardzo szczęśliwa.

- Chcesz powiedzieć, że ty też się z nią rozwiodłeś?

- Tak, to mój jeszcze jeden rozwód. W Stanach szybko to

załatwiamy. Pojechała do Nevady i rzuciła mnie w ciągu sześciu

tygodni. Chyba podała skrajne okrucieństwo psychiczne jako powód.

A zaraz następnego dnia wyszła za tego drugiego faceta. Jedyna

pozytywna rzecz to fakt, że nie domagała się ani alimentów, ani

podziału majątku, więc miałem szczęście. Utrzymywanie pozostałych

background image

dwóch byłych żon kosztuje mnie wystarczająco dużo. Roześmiał się. -

Jesteś z kimś umówiona?

Pokręciła przecząco głową.

- Może zjesz ze mną lunch?

Uśmiechnęła się. Lubiła Jaya.

- Chętnie.

- To dobrze. - Wstał. - Muszę odkręcić kilka spraw. Zaraz

wracam.

Po jego odejściu Linda szybko wyciągnęła puderniczkę.

Przyjrzała się badawczo swojej twarzy i dodała trochę szminki.

Żałowała, że nie wygląda odrobinę bardziej czarująco, ale celowo

ubrała się skromniej na wystąpienie przed sądem. Jay był bardzo

pociągającym mężczyzną. Od separacji z Davidem wyszła tylko na

jedną randkę, częściowo dlatego, że prawnik ją przestrzegał, aby tego

nie robiła, a częściowo dlatego, że nie miała na to ochoty.

Epizod z Paulem pozostawił swoje piętno i wolała pozostawać w

domu albo odwiedzać przyjaciół pozostających w związkach

małżeńskich. Ten jeden wieczór, kiedy się umówiła, okazał się nudą.

A żeby do krzywdy dodać jeszcze zniewagę, jej partner spodziewał

się, że pójdzie z nim do łóżka. Rozwódki, dowiedziała się od tego

faceta, miały obowiązek włączać seks do swoich przedsięwzięć

wieczornych.

Jay powrócił do stolika.

- Wszystko jest pod kontrolą. Gdzie chciałabyś zjeść?

background image

Postanowili zostać na miejscu. Przenieśli się do restauracji. Jay

zabawiał ją śmiesznymi anegdotami o plenerze w Izraelu i pustymi

plotkami o ludziach związanych z filmem. Przy kawie chwycił jej

rękę i powiedział:

- Mój Boże, miło być z kimś, kto ma mózg, a nie tylko ciało.

Wiesz, naprawdę cię lubię, Lindo, jesteś bardzo miłą osobą.

Uśmiechnęła się trochę sztywno. Nie chciała, żeby Jay myślał o

niej jako o miłej osobie. Miła to było takie bezbarwne słowo,

wywoływało skojarzenia ze sweterkami i praktycznym obuwiem.

Spojrzał na zegarek.

- O rany, już prawie trzecia, muszę pędzid. - Poprosił o rachunek.

- Podrzucę cię na stację, mam samochód ze studia.

- Nie, to nie po drodze. Łatwo złapię taksówkę.

- Skoro nalegasz. Ale odprowadzę cię do samochodu.

Opuścili restaurację i przeszli przez hall, gdzie jakaś stojąca para

pozdrowiła Jaya. Kobieta była wysoką i ładną blondynką. Mężczyzna

był niski, krępy i o zaczerwienionej twarzy.

- O, pan Grossman - powiedział mężczyzna - przykro mi, że nie

mógł pan zjeść z nami lunchu. To jest moja klientka, panna Susan

Standish.

Panna Susan Standish uśmiechnęła się prosto do Jaya. Miała

bardzo małe, białe zęby i wyglądała jeszcze ładniej, kiedy się

uśmiechała. Jay odwzajemnił uśmiech. Linda dostrzegła, jak w jego

oczach pojawiają się błyski zainteresowania, kiedy omiótł wzrokiem

background image

pannę Standish. Wysokie, ładne blondynki były najwidoczniej w jego

typie.

- Zaraz wracam - powiedział i odprowadził Lindę do wyjścia.

Nie zrobił żadnej uwagi na temat pary, którą najwyraźniej

wystawił do wiatru z lunchem. Pocałował ją w policzek.

- Powtórzmy to kiedyś. Kiedy wracasz?

- Dziękuję za uroczy lunch, Jay. Będę w domu w poniedziałek.

Odprowadził ją do taksówki.

- Odezwę się wtedy - obiecał.

Zadzwonił telefon; Claudia wyciągnęła się ospale w poprzek

łóżka i podniosła słuchawkę. Rozmawiała krótko, po czym z szerokim

uśmiechem odwiesiła słuchawkę.

- Skarbie - powiedziała do Gilesa - dziś wieczorem możemy się

zabawić. David późno wróci do domu!

- Na co czekamy? - zapalił się Giles. - Zróbmy party. Siadaj przy

telefonie. Zadzwoń najpierw do monopolowego.

Wybierali nazwiska na chybił trafił. Giles tylko powiedział:

- Pamiętasz tamto świrnięte dziewczątko, które zawsze nosiło te

straszne czarne buty do ud...? - I już ją odszukali, zapraszając po

drodze pół tuzina innych ludzi.

Claudia przebrała się w zdumiewający kombinezon przetykany

srebrem. Giles uciął sobie drzemkę, rozwalony na jej łóżku, i o

dziewiątej zaczęli się pojawiać goście. Kiedy David ponownie

background image

zadzwonił, przyjęcie było rozkręcone na dobre. Claudia była

kompletnie pijana. Nie znała nawet połowy gości.

Muzyka grzmiała tak głośno, że lokatorzy z mieszkania piętro

niżej trzy razy telefonowali ze skargą. W końcu przestali dzwonić,

kiedy pięknie wygadana debiutantka w towarzystwie powiedziała im

w najdrobniejszych szczegółach, co mogą zrobić. Teraz oddawała się

na tapczanie bezrobotnemu czyścicielowi okien, na widoku

wszystkich obecnych.

- Wspaniałe party! - zachwycał się Giles. - Co będzie, kiedy tu

wejdzie wielki tatuńcio?

- Wielki tatuńcio będzie musiał się przyłączyć do zabawy albo

zrobić natychmiastowy odwrót.

- Kochanie, kruszynko, ale bosko z twojej strony, że mnie

zaprosiłaś.

Claudia mrugnęła, skupiając powoli wzrok.

- Shirley, skarbie, jak się masz?

- Świetnie, po prostu świetnie. Dopiero co wróciłam z

nieziemskich wakacji.

- Wyglądasz cudownie, co za wspaniała opalenizna. Gdzie się

podziewa hrabicz jak-mu-tam?

- Rzuciłam go, kochanie. Teraz mam nieziemskiego mężczyznę,

po prostu aniołka. Będziesz zdumiona.

- Chwytaj drinka i przyłącz się do zabawy. To wszystko tu się

dzieje... - Urwała w połowie zdania, gdy jakiś Włoch w typie kelnera

schwycił ją od tyłu.

background image

- Ty jest piękna - zamruczał jak kocur. - Ja cię pożeram.

Naprawdę pożeram dobrze.

- Hmm - odezwała się Shirley - wygląda na to, że jesteś w

doskonałych rękach. Do zobaczenia później, kochanie. - Zostawiła

Claudię szamoczącą się z Włochem.

Claudia nie spotkała go nigdy przedtem.

- Zostaw mnie w spokoju, ty przygłupie - powiedziała.

Był bardzo silny.

- Ty piękna - oznajmił dumnie.

Najwidoczniej jego angielskie słownictwo było ograniczone.

Obrócił ją do siebie w ramionach i pocałował.

- Śmierdzi ci z ust! - wykrzyknęła, nadal się szamocząc.

Przycisnął ją jeszcze mocniej i znów pocałował.

Akurat w tym momencie pojawił się David. Stał rozwścieczony w

drzwiach mieszkania. Od razu dostrzegł Claudię i maszerując przez

pokój odciągnął od niej Włocha, waląc go pięścią w twarz.

Mężczyzna zwalił się na podłogę, z nosa pociekła mu krew.

Następnie David skoncentrował uwagę na Claudii.

- Ty jebana szmato - syknął i mocno trzasnął ją ręką w twarz.

Nikt tak naprawdę nie zauważył, co się dzieje. Muzyka grała zbyt

głośno i wszyscy byli zbyt pijani.

- Wyrzuć stąd te szumowiny - warknął David.

Roztarła policzek, jej oczy się powiększyły i wypełniły łzami -

bardziej z bólu niż czegokolwiek innego.

- Ty sukinsynu - wrzasnęła. - Jak śmiesz mnie bić; jak śmiesz?

background image

- Zrobię ci to, co zechcę. Kupiłem cię, nieprawdaż? A teraz zrób

w tym przeklętym mieszkaniu porządek.

- Idź do diabła, ty draniu. - Pochyliła się nad Włochem i utuliła

jego głowę w ramionach.

- Ostrzegam cię, Claudio, posuwasz się za daleko.

Zignorowała go. Stał nieruchomo przez kilka sekund, po czym

powiedział:

- Dobrze. - I wymaszerował do sypialni.

Dokładnie w tej chwili Giles osiągał z kościstą, rudowłosą

dziewczyną ciężko wywalczony orgazm. Niefortunnie się złożyło, że

stało się to akurat na środku łóżka Davida.

David zaklął głośno, ale nic nie było w stanie przeszkodzić

Gilesowi. Dalej wykonywał ruchy, choć dziewczyna zapiszczała i

usiłowała się sprzeciwić.

David zdjął ponuro walizkę z szafy. Metodycznie oddzielił swoje

ubrania od rzeczy Claudii, wpychając do walizki tyle, ile tylko zdołał.

Giles i dziewczyna wstali. Patrzyła groźnie na Davida, który

poprzekładał jej rzeczy.

- Niektórzy mają po prostu wszystko w nosie - wymamrotała. -

Wpychają się gdzie popadnie.

Giles wykonał pozorowany ukłon.

- Koniec przedstawienia, następny pokaz o czwartej.

Wyszli z sypialni. David zamknął za nimi drzwi na klucz i

kontynuował pakowanie. W końcu zapełnił trzy walizki. Umysł miał

chłodny od gniewu. Gdy skończył, poszedł z dwiema walizkami do

background image

drzwi wejściowych. Przyjęcie szło na całego. Wrócił po trzecią

walizkę.

- Żegnaj, kochanie - ryknęła Claudia ponad hałasem.

Zataczając się na wszystkie strony, przeszła do niego z drugiego

końca pokoju. Zamek z przodu jej kombinezonu był rozpięty do pasa,

a jej piersi naciskały na materiał, żeby się wydostać. Włosy miała

rozwichrzone, a twarz umazaną krwią.

- Uroczo wyglądasz - powiedział. - Jak pijana, mała zdzira, którą

jesteś.

Wybuchnęła śmiechem.

- Każ się wypchać - krzyknęła. - Spadaj, palancie i nie wracaj.

Cholerny z ciebie nudziarz.

Giles przyłączył się do niej.

- Wygarnij mu, mała - podjudzał ją, wsuwając rękę w rozpięty

kombinezon.

Zrobiła sprośny gest i odwróciła się plecami. David wyszedł.

14

- No cóż, słuchaj, kochanie, co się dzieje? - Głos Claudii był

zimny i rozdrażniony. - To znaczy, wrócili dziesięć dni temu i

powinieneś być w stanie się czegoś dowiedzieć.

Jej agent dał wymijającą odpowiedź.

- Nie mogę z nich wydusić żadnego konkretnego terminu.

- Ale ja podpisałam kontrakt na dwa dni zdjęć - kontrakt,

pamiętasz?

background image

- Tak, wiem. Ale zapłacili ci za pracę, którą miałaś zrobić. Nie

muszą z ciebie korzystać.

Żachnęła się gniewnie.

- Co z ciebie za agent? Ja mam się znaleźć w tym filmie. To duży

film i przyniesie mi wiele korzyści, o wiele więcej niż te rólki

statystki, które mi ciągle oferujesz. Jeśli nie potrafisz tego załatwić,

powiedz mi i znajdę kogoś, kto potrafi!

Agent mówił zrezygnowanym głosem.

- Robię, co mogę.

- To, co możesz, nie wystarcza. Daj sobie spokój, sama to

załatwię. Ja zadzwonię do Conrada Lee. - Trzasnęła słuchawką.

Mieszkanie było w strasznym nieładzie. Nowa sprzątaczka

odeszła nazajutrz po przyjęciu. Właściwie, przyjęcie nadal trwało

następnego ranka, kiedy przyszła; rzuciła tylko jedno przerażone

spojrzenie na rudego młodzieńca ubranego w kombinezon Claudii,

który otworzył drzwi, i poszła sobie.

To było dobre przyjęcie, trwało w sumie trzy dni. Claudia

niewiele z niego pamiętała, ale Giles ją zapewnił, że mózg się lasował.

David nie wrócił. Nie zadzwonił i nie skontaktował się w żaden

sposób, choć któregoś dnia przyszła jakaś myszowata sekretarka,

mniej więcej po tygodniu, żeby zabrać jego pocztę i poprosić, aby w

przyszłości przesyłano ją do jego biura.

Claudia nie tęskniła za nim. Raczej cieszyło ją, że odszedł. Życie

z kimś, kto obserwuje każdy twój ruch, jest zbyt ciasnym więzieniem.

Zeszła się z Davidem, bo było to łatwe i porzucił żonę. Tak się po

background image

prostu zdarzyło. Całkiem przyjemnie było mieć opłacone wszystkie

rachunki i wiele nowych ciuchów, i żadnych problemów.

Teraz będzie musiała pomyśleć o powrocie do pracy, do

potajemnej pracy, która zawsze jej dawała dość pieniędzy, żeby

prowadzić wygodne, niezależne życie.

Oczywiście lepiej by było znaleźć się w filmie Conrada i zostać

gwiazdą, i w ten sposób zarabiać kupę pieniędzy. Ale nie wyglądało

na to, że tak się stanie. Jej potajemny sposób zarabiania pieniędzy

wywoływał w niej dreszczyk zastępczy. Nikt z jej przyjaciół o tym nie

wiedział. Zawsze utrzymywała to w ściśle strzeżonej tajemnicy.

Zanim zamieszkała z Davidem, wszyscy się zastanawiali, ale nikt

nigdy się nie dowiedział, w jaki sposób udawało jej się być tak

zabezpieczoną finansowo. Ta praca ją podniecała. Nosiła peruki i

przygotowywała specjalne, twórcze makijaże, które całkowicie

maskowały jej własne rysy. I kiedy wyglądała wystarczająco

odmiennie, występowała w filmach porno.

W ciągu czterech lat pojawiła się w trzydziestu, zarabiając przy

tym masę szmalu. Z takim powodzeniem potrafiła się maskować, że

znano ją jako trzy zupełnie różne dziewczyny. Wszystkie cieszyły się

stałym popytem miłośników pornografii, oglądających produkt

finalny. Gdyby znów chciała podjąć pracę, wystarczył jeden telefon.

Mówi Evette - albo Carmen - albo Maria - i poczyniono by

odpowiednie przygotowania. Płacono jej gotówką i to ona

kontaktowała się z nim i - nie mieli sposobu, żeby do niej dotrzeć. To

był zadowalający układ.

background image

Nie miała jednak pewności, czy chce wracać do takiej pracy.

Czasami jej partnerzy w filmie pozostawiali wiele do życzenia i,

oczywiście, jeśli nie było się w odpowiednim nastroju, wszystko to

mogło być dość przygnębiające.

Nie - najlepiej byłoby wystąpić w filmie Conrada, a jeśli jej agent

nie potrafił tego załatwić, ona z pewnością potrafiła. Conrad będzie

prawdopodobnie zachwycony, jeśli się z nim znów skontaktuje.

Zadzwoniła do hotelu, w którym się zatrzymał podczas

poprzedniej wizyty, ale nie figurował w książce meldunkowej.

Zatelefonowała do studia i porozmawiała z sekretarką, która zapisała

jej nazwisko i powiedziała, że przekaże wiadomość panu Lee.

Spróbowała się dowiedzieć, gdzie Conrad mieszka, lecz dziewczyna

była grzeczna, aczkolwiek stanowcza:

- Nie wolno nam ujawniać adresu pana Lee - powiedziała. - Na

pewno dopilnuję, żeby otrzymał pani wiadomość. - Nie bardzo ją to

zadowalało. Claudia chciała do niego dotrzeć osobiście.

Giles będzie umiał się dowiedzieć. Giles umiał złapać każdego.

Zadzwoniła do jego studia, ale nikt nie odbierał. Niech to diabli! -

mruknęła, wstając w końcu.

Przy drzwiach wejściowych leżał stos rachunków. Po odejściu

David przestał płacić za wszystko i sterta rachunków równomiernie

wzrastała. Nie mogła zwalić na niego żadnego z tych rachunków,

gdyż mieszkanie i usługi były w całości na jej nazwisko. Sprawa

polegała na dopadnięciu Conrada i zostaniu gwiazdą.

background image

Linda została na wsi z rodzicami i dziećmi o wiele dłużej, niż się

spodziewała. Było tak spokojnie, dzieci bawiły się na powietrzu przez

cały dzień, podczas gdy ona siedziała w domu, a matka zabiegała koło

niej. Pobyt na wsi bardzo ją relaksował, a wiedząc, że powrót do

Londynu będzie początkiem nowego życia, trzymała się kurczowo

tego stanu zapomnienia, który jej dawało przebywanie z rodzicami.

Matka chciała, żeby Linda została tam na zawsze.

- Sprzedaj dom - namawiała usilnie. - Tu jest aż nadto miejsca dla

ciebie.

Linda odrzuciła propozycję. Dom jej rodziców był tylko

tymczasowym ustroniem i choć propozycja bardzo kusiła, błędem

byłoby pozostać. Zostałaby tam pogrzebana, stłamszona. Matka

zajęłaby się wszystkim, nawet wychowywaniem dzieci. Linda stałaby

się starszą córką w rodzinie.

W którąś sobotę po południu pojawił się David. Było to pierwsze

spotkanie, odkąd się rozstali.

- Próbowałem się dodzwonić do domu, martwiłem się -

powiedział. - Pomyślałem, że tu cię znajdę.

Jej głos był sztuczny, zimny.

- Dlaczego najpierw nie zadzwoniłeś? Dlaczego po prostu

przyjechałeś?

Czuł się skrępowany. Dziwnie było widzieć, jak David szuka

słów - on, który zawsze był taki pewny siebie.

- Chciałem się zobaczyć z dziećmi. - Nuta oburzenia wkradła się

do jego głosu. - Wiesz, mam obowiązek widywać się z dziećmi. -

background image

Wyglądał na wychudzonego i zmęczonego. - Odszedłem od Claudii -

wypalił szybko.

Spojrzała na niego beznamiętnie.

- Czyżby?

- Cudownie wyglądasz - powiedział.

Wyglądała dobrze. Jej skóra błyszczała od długich spacerów po

okolicy, a włosy były lśniące i nie ufryzowane, związane niedbale

wstążką z tyłu głowy. Wyglądała szczupło w spodniach i luźnej

koszuli.

Wskazała na podwórze.

- Dzieci są w ogrodzie. Zawołam je.

Położył rękę na jej ramieniu.

- Powiedziałem, że odszedłem od Claudii.

Strząsnęła niecierpliwie jego rękę.

- Słyszałam za pierwszym razem, Davidzie. Pójdę po dzieci. -

Wyszła szybko z pokoju.

Pozostał przez całe popołudnie, gawędząc przyjaźnie z jej

rodzicami oraz zabawiając Janey i Stephena najróżniejszymi grami.

David uruchamia swój dobrze znany urok, pomyślała Linda.

Chciałabym, żeby sobie poszedł.

W końcu wyjechał o szóstej. Matka chciała go prosić, żeby został

na kolacji, ale Linda syknęła do niej:

- Nie waż się. - Jego urok zadziałał.

- On naprawdę chce cię odzyskać - powiedziała matka po jego

wyjściu.

background image

W rzeczywistości mówiła: „Powinnaś do niego wrócić". Linda

wyczuła to doskonale. Ojciec był mniej bezpośredni.

- Ten chłopak potrzebuje ojca - powiedział, kiedy Stephen

dokazywał przed pójściem do łóżka.

Matka powiedziała później tego wieczora:

- Biedny David wygląda na takiego nieszczęśliwego.

Linda nie mogła tego znieść. Nie rozumieli. Chcieli dobrze, ale

ona miała już dość.

Następnego ranka oznajmiła, że wraca do Londynu. Spakowała

się w poniedziałek i pośród łez matki oraz wypowiadanych szorstkim

głosem mądrości ojca wraz z dziećmi została odprowadzona i

bezpiecznie wsadzona do pociągu.

Z radością znalazła się we własnym domu. Dzieci były

zadowolone

i

podekscytowane

ponownym

połączeniem

z

zapomnianymi książkami oraz zabawkami i okrzyki „super" oraz „to

moje" rozbrzmiewały w całym domu.

Ana dała jej wykaz wiadomości telefonicznych, wśród których

były dwa telefony od Jaya Grossmana. Zostawił swój numer. Nie

oddzwoniła do niego. Zastanowiła się nad tym, ale jakoś czuła, że

jeżeli naprawdę chce się z nią zobaczyć, spróbuje jeszcze raz.

Dzwoniła też Monika. Nie rozmawiały ze sobą od chwili

zerwania; to byli przyjaciele Davida. Linda zadzwoniła do niej.

Monika była zachwycona.

- Kochanie - wykrzyknęła - urządzam małą proszoną kolację.

Bardzo bym chciała, żebyś przyszła.

background image

Linda się wahała.

- Kiedy?

- Jutro wieczorem. Muszę się z tobą zobaczyć, minęło tyle czasu.

Przyjdziesz?

Linda była niezdecydowana.

- Sama nie wiem. Zaprosiłaś Davida?

- Za kogo mnie bierzesz? Oczywiście, że nie. Nie chcę słyszeć

żadnych wymówek. Do zobaczenia jutro o ósmej. Nie spóźnij się.

Linda doszła do wniosku, że może być zabawnie. Monika zawsze

zapraszała interesujących ludzi. Pójdzie do fryzjera, a potem kupi

sobie nową sukienkę. Najwyższy czas, żeby znów zaczęła wychodzić.

Claudia leżała niechlujnie rozwalona na kanapie na tyłach studia

Gilesa, który pracował ciężko, fotografując ospałą brunetkę ubraną w

srebrną, jednoczęściową, obcisłą piżamę.

Ziewnęła.

- Czemuż to, u diabła, nie odbierasz swojego cholernego telefonu?

Mogłeś mi oszczędzić tej wycieczki.

Giles nie obejrzał się; skoncentrował się całkowicie na modelce.

Po kilku minutach przerwał, kazał dziewczynie zrobić przerwę i

podszedł do Claudii. Zapalił papierosa i wsunął go do jej ust.

Zaciągnęła się głęboko, zaczęła pluć i się krztusić.

- Jezus Maria! Palić marychę o tej porze! Jesteś niemożliwy!

Roześmiał się, odebrał papierosa i powiedział:

- Czego chcesz?

background image

- Przyszłam się z tobą zobaczyć - odparła nieśmiało. - Bo cię

kocham.

- Skończ z bzdetami. Jestem zajęty. Czego chcesz?

- Właściwie - przeciągnęła się - potrzebuję numeru Conrada Lee.

Pomyślałam, że mógłbyś go dla mnie zdobyć.

- Sprawy muszą wyglądać nietęgo, skoro znów go ścigasz.

Mówiła rozdrażnionym głosem; czasami nie mogła znieść Gilesa.

- Sprawy nie wyglądają nietęgo i nikogo nie ścigam.

Wybuchnął śmiechem.

- Nie zapominaj, że rozmawiasz ze mną, skarbie.

- Jak mogłabym zapomnieć?

Wymienili długie spojrzenia.

- Dobra jest - powiedział - nie denerwuj się, zdobędę go dla

ciebie. - Zadzwonił kilka razy i zdobył dla niej ten numer.

Zapisała go i uśmiechnęła się.

- Dziękuję, kochanie - zamruczała jak kot.

- Nie ma sprawy, złotko; a teraz spadaj stąd. Mam robotę.

Claudia poszła na zakupy. Kupiła białozłotą sukienkę z

jedwabnego dżerseju i złote buty na szpilkach, niemodne, ale

seksowne. Poszła do fryzjera i kazała sobie ułożyć włosy starannie na

czubku głowy. Po powrocie do domu wykąpała się, wlewając pół

butelki olejku piżmowego do wody. Makijaż nakładała przez dwie

godziny - martwiąc się, żeby go doprowadzić do perfekcji.

Kiedy była gotowa, wybiła siódma. Wykręciła numer, który jej

podał Giles. Odpowiedział głos Conrada, którego akcent łatwo było

background image

rozpoznać. Uśmiechnęła się. Zanosiło się na to, że wszystko świetnie

zagra. Mówiła chłodnym i kompetentnym głosem.

- Pan Lee?

- Tak. - Jego głos był szorstki.

- Dzwonię z czasopisma „Star". Może pan wie, że umieściliśmy

pańskie zdjęcie na naszej okładce w tym tygodniu i zastanawiałam się,

czy mógłby pan odpowiedzieć na kilka pytań o sobie.

Teraz mówił przyjaznym głosem.

- Moje zdjęcie, co? Jasne, odpowiem na kilka pytań.

Zarozumiała świnia!

- Bardzo dziękuję, panie Lee, jeśli poda mi pan swój adres, zaraz

przyjadę. To potrwa chwilę.

Zdziwił się.

- Czy nie mogę na nie odpowiedzieć przez telefon?

- Nie, panie Lee, ważne jest, abym usłyszała pańskie odpowiedzi

osobiście. Jestem pańską fanką!

- Dobrze, dobrze. - Podał jej swój adres.

Opanowując śmiech, odwiesiła słuchawkę, podziwiała swoje

odbicie w lustrze i zadzwoniła do portiera, żeby przywołał jej

taksówkę.

Conrad mieszkał w okazałym domu w Belgravii. Drzwi otworzył

służący w białej marynarce, który zaprowadził ją do biblioteki.

Czekała cierpliwie przez piętnaście minut, aż w końcu wtoczył się

Conrad. Nie zmienił się. Między jego mięsistymi ustami tkwiło grube

cygaro i miał na sobie tę samą zieloną bonżurkę z zielonego jedwabiu.

background image

Wstała, rozmyślnie manewrując sobą tak, aby cienka, jedwabna

sukienka przywarła jeszcze bardziej do jej ciała. Wiedziała, że nigdy

nie wyglądała lepiej.

- Cześć. - Uśmiechnęła się prowokująco.

Stanął jak wryty. Widziała, że jej nie rozpoznaje. Wyrwał cygaro

z ust.

- Czy pani jest tą cizią ze „Stara"?

- Czy wyglądam na dziennikarkę?

Świdrującymi oczami przewędrował po jej ciele. Odzyskał

pamięć.

- Hej, ty jesteś tą cizią z mojego party. - Zmienił ton głosu. - Co

się tu dzieje, co to ma być?

- Ciężko do ciebie dotrzeć. Zostawiłam dla ciebie masę

wiadomości.

- A więc?

- Pomyślałam, że czas najwyższy, abyśmy się znów spiknęli.

Tylko mi nie mów, że zapomniałeś o frajdzie, jaką mieliśmy ostatnim

razem.

Zainteresowanie błysnęło przelotnie w jego oczach.

- Słuchaj, mam gości. Zostań tu, a ja zobaczę, co się da zrobić.

Wyszedł z pokoju i uśmiechnęła się triumfująco. Zdumiewające,

co może zdziałać bajeczne ciało.

Nie było go przez długi czas. Wszedł służący z drinkiem i

kilkoma czasopismami. Przewertowała je leniwie, czekając. W końcu

background image

wróci, a potem, jutro rano, nastąpi wejście Claudii Gwiazdy

Filmowej!

15

Od dnia zerwania z Claudią David czuł się przygnębiony. Nie

chodziło o to, że chciał z nią zostać, sytuacja była nieznośna. Claudia

okazała się skończoną szmatą. Wałkoniła się, czytając magazyny

przez cały dzień, troszcząc się jedynie o swój wygląd wtedy, gdy

wychodzili. Wylegiwała się w łóżku do południa, nigdy nie sprzątała

mieszkania.

Jedyna rzecz, do której zdawała się być zdolna, to nieprzerwane

uprawianie miłości. Zanim z nią zamieszkał, był zawsze gotowy, teraz

po prostu nie mógł tego znieść. Była nienasycona i wymagająca,

nigdy nie miała dość. David zawsze się szczycił swoim apetytem

seksualnym, ale to zakrawało na absurd.

Ucieszyło go, że znalazł wymówkę, aby się wyprowadzić. Ale

depresja pogłębiała się, bo zamiast zakończenia tego całego bajzlu i

powrotu do żony i dzieci został wyrzutkiem, który poza zimnym

pokojem hotelowym nie miał dokąd pójść. Skończyły się wygody

domowe, były tylko cztery bezosobowe ściany, puste łóżko i tabliczka

„Nie przeszkadzać".

Z zawzięciem pogrążył się w pracy i rozważał możliwości

powtórnego zejścia się z Lindą. Doszedł do wniosku, że powinna go

przyjąć z powrotem. W końcu, istniała kwestia dzieci. One chciałyby

go z powrotem. Wszystko mogłoby wrócić do poprzedniego stanu,

background image

tylko że tym razem nie będzie takim głupcem, żeby się wiązać z taką

zdzirą jak Claudia. Będzie ostrożniejszy, będzie przebierał, krótkie,

dorywcze romanse, nic, co Linda mogłaby odkryć.

Zadzwonił do swojego byłego domu i służąca poinformowała go,

że Linda i dzieci są na wsi u jej rodziców. Był zadowolony. Da jej

więcej czasu, żeby doszła do siebie. Linda była rozsądną kobietą.

Będzie wiedziała, że słuszną rzeczą jest ich wspólne życie.

W pierwszą wolną sobotę pojechał się z nią zobaczyć. Wyglądała

zadziwiająco świeżo i dobrze, choć traktowała go chłodno. Należało

się tego spodziewać. Powiedział jej o porzuceniu Claudii. Jej reakcja

była dziwnie obojętna. Daj jej czas, pomyślał, dojdzie do siebie.

Był czarujący dla jej rodziców. Wiedział, że znów byli po jego

stronie.

Po powrocie do Londynu zadzwonił do starej przyjaciółki. Była

chichotliwa i trochę głupia, ale miała wspaniałe ciało. Poszli do kina,

po czym wrócili do jej mieszkania. Była nędzna w łóżku: nie miała

nic ani z opętańczej namiętności Claudii, ani ze spokoju Lindy.

Wyszedł od niej po godzinie.

W niedzielę obudził się wcześnie, nie mając nic do roboty. Pod

wpływem odruchu poszedł do biura; miał zaległości z listami i inną

pracą, na którą nigdy nie znajdował czasu w tygodniu. Po godzinie

uzmysłowił sobie, że potrzebuje sekretarki. Biedna, nieładna panna

Field. Może była osiągalna, wyglądała na osobę, która nigdy nie robi

planów. Zatelefonował do niej.

- Halo - powiedziała bojaźliwym głosem.

background image

- Panno Field, mówi David Cooper.

- Och! - pisnęła z zaskoczeniem, jak gdyby przyłapano ją na

czymś, czego nie powinna robić.

- Panno Field, jak się pani zapatruje na trochę pracy dzisiaj?

- Och, panie Cooper, naprawdę?

- Nie ma sprawy, jeśli pani nie może.

- Och, nie. Och, panie Cooper, oczywiście, że mogę.

- To dobrze. Niech pani szybko przyjeżdża.

Przyjechała w przeciągu pół godziny, blada i nerwowa.

- Bardzo ładnie pani dziś wygląda, panno Field - powiedział

grzecznie.

Sczesała rzadkie, włókniste, brązowe włosy w dół zamiast

ściągnięcia ich jak zwykle do tyłu, a cienkie, zwykle bezbarwne usta

pomalowała szminką o ostrym, szkarłatnym kolorze. Niedzielne

ubranie składało się z brązowej sukienki i niebieskiego, rozpinanego,

wełnianego swetra. Była obrazem nieładnej prostoty.

Przez cały dzień pracowali wydajnie, aż zaczęło się ściemniać i

David nagle uświadomił sobie, że robi się późno.

- Chyba lepiej, żebyśmy już skończyli - powiedział z

ziewnięciem. - Musi pani być głodna.

- Panie Cooper - mówiła nerwowym, niezdecydowanym głosem -

może miałby pan ochotę zjeść ze mną mały obiad. -

Jaskrawoczerwony rumieniec dosięgał linii jej włosów. - Stawiam

sobie za cel zawsze przygotować pierwszorzędny obiad w niedzielę;

to jedno z moich małych hobby i byłoby mi niezmiernie miło, gdyby

background image

go pan skosztował. Boeuf Stroganow ze świeżą, zieloną sałatką, a na

deser cytrynowa merenga.

Brzmiało nieźle. Poza tym, nie miał gdzie iść. Rumieniła się bez

przerwy i Davidowi zrobiło się jej żal.

- Świetny pomysł, panno Field. Z przyjemnością.

Mieszkała w małej kawalerce. Kanapa, starannie ozdobiona

poduszkami wykonanymi na szydełku, najwyraźniej pełniła również

funkcję łóżka.

Wyciągnęła wypełnioną do połowy butelkę sherry - zbyt

słodkiego. David siadł i oglądał telewizję, podczas gdy panna Field

krzątała się w kuchni. Przygotowała smaczny obiad, do którego

popijali tanie wino hiszpańskie.

- Przywiozłam je z wakacji w zeszłym roku - oznajmiła dumnie.

Po obiedzie była oczywiście trochę wstawiona.

- Zwykle nie piję - powiedziała z chichotem.

Po wypiciu przed obiadem pół butelki wina i większej części

sherry David był również nieco pijany. Jego uwagę przykuwał ekran

telewizyjny. Właśnie nadawano reklamówkę Beauty Maid i pojawiła

się Claudia w wannie. Poczuł znajome, ostre szarpnięcie w kroczu.

- Och, panie Cooper, nasza reklamówka. - Panna Field usiadła

szybko na kanapie obok niego.

Poczuł bliskość jej nogi obok siebie i położył rękę na jej udzie.

Krzyknęła piskliwie i zanim się zorientował, zarzuciła mu ramiona na

szyję i przyciągnęła jego usta do cienkiej, czerwonej linii. Pocałowali

się i wraz ze zniknięciem Claudii z ekranu zniknęła jego żądza. Ale

background image

było za późno. Panna Field była już w akcji. W przeciągu zaledwie

kilku sekund podskoczyła, zgasiła światło, uwolniła się od swetra i z

powrotem przy nim usiadła.

- Mój najdroższy, jestem twoja - powiedziała. - Zbyt długo

czekałam na ten moment.

Nie mógł uwierzyć. To wszystko było absurdalne. Położyła się

wyczekująco, drżąc na całym ciele. Co powinien zrobić? Była dobrą

sekretarką. Nie chciał jej stracić. Nie chciał zranić jej uczuć. Zaczęła

się niecierpliwić.

- Davidzie, mój najdroższy, chodź do mnie. Nie boję się.

Odetchnął głęboko i przesunął niepewnie rękami po jej piersiach.

Nie było piersi!

- Wiem, że nie jestem hojnie obdarzona - powiedziała nieśmiało -

ale w moich lędźwiach płonie ogień.

O mój Boże, pomyślał. W co ja się pakuję?

Zmęczona czekaniem, splotła ręce na jego karku i przyciągnęła

jego usta do swoich. To jakiś cholerny koszmar, pomyślał. Ale w

miarę jak jej język pieścił jego usta, ciało Davida zaczęło wreszcie

reagować i wkrótce był gotowy.

Panna Field miała kanciaste, kościste i zadziwiająco silne ciało.

Zdołała mu zdjąć spodnie i bieliznę, a potem językiem wędrowała w

dół jego ciała i całowała go, i nagle zawładnął nim olbrzymi,

wstrząsający, wściekły wybuch namiętności. Wrzasnął, ale nie

przerwała, doprowadzając go do szaleństwa. Dreszcz przeniknął jej

ciało i w końcu znieruchomiała.

background image

Leżeli w milczeniu - David rozwalony w poprzek niej. Nie

chciało mu się wierzyć w to, co przed chwilą zaszło. Spokojna,

nieśmiała panna Mysz Field na pewno wiedziała, co robi.

Po jakimś czasie wstał i zamknął się w łazience. Pokrywały go

czerwone ślady w miejscach, gdzie wbiła mu palce. To była gorąca

dziwka! Kiedy wrócił do pokoju, była z powrotem ubrana w sweter i

sztywno sprzątała ze stołu. Unikała patrzenia na niego, gdy zakładał

szorty i spodnie.

- Czy przed wyjściem chciałby pan kawy, panie Cooper? -

zapytała. Mówiła opanowanym głosem, jedynie niewielki rumieniec

na policzkach wskazywał na to, co zaszło.

- Eee, nie dziękuję, panno Field. - Poszedł za jej przykładem. -

Naprawdę muszę już iść.

- Mam nadzieję, że powtórzymy to kiedyś - powiedziała

zrównoważonym głosem.

- Tak. - Zawahał się. - Cóż, zatem do widzenia. Do zobaczenia

jutro w biurze.

- Do widzenia, panie Cooper, do jutra.

Po wyjściu na ulicę westchnął głęboko. Będzie musiał się jej

pozbyć. Codzienna praca z nią w biurze byłaby straszliwym

przypomnieniem. Następnym razem zatrudni ładną sekretarkę - tak na

wszelki wypadek, gdyby kiedykolwiek przytrafiła mu się podobna

sytuacja.

Pomyślał o Lindzie ze skwaszoną tęsknotą. Był gotów iść do

domu. O Boże, ależ był gotów.

background image

- Lindo, kochanie! Wyglądasz absolutnie oszałamiająco! Tak

szczupło, tak młodo! Ten rozwód z pewnością ci służy! - Monika

wprowadziła Lindę do salonu. - Dziś jest tu interesująca gromadka,

żadnych małżeństw; razem z Jackiem doszliśmy do wniosku, że tak

będzie zabawniej. A teraz pozwól, że cię przedstawię.

Było może dwunastu ludzi. Stali i siedzieli w różnych miejscach.

Linda rozpoznała brata Moniki, projektanta mody, który stał obok

niskiej, przysadzistej kobiety ubranej w bardzo nieodpowiedni,

jedwabny strój w stylu orientalnym.

- Ta kobieta przy Rodneyu to księżniczka Lorenz Alvaro -

szepnęła Monika. - Ekscytujące, nieprawdaż?

Linda nigdy w życiu nie słyszała o księżniczce Alvaro i nie

widziała w tym nic ekscytującego, gdyż Rodney był homoseksualistą.

Wkrótce wdała się w spokojną pogawędkę z jakimś doktorem,

wysokim i przyjemnym mężczyzną. Nim skończyli jeden cocktail

martini, on już ją zaprosił na kolację następnego wieczora i Linda

pomyślała: dlaczego nie? Więc przyjęła zaproszenie. Był dość

pociągający i wydawał się nią zachwycony. Zdecydowanie miły

mężczyzna, zupełnie nie w typie Davida.

Przybyli kolejni goście i Linda znalazła się zaklinowana w

narożniku, podczas gdy doktor opowiadał jej długą, zawiłą historię o

jednym ze swoich pacjentów, który chorował na żółtaczkę. To było

dość nudne. Uśmiechnęła się grzecznie i żałowała, że przyjęła

zaproszenie na kolację. Doktor czy nie, cierpiał na poważny

przypadek nieprzyjemnego oddechu.

background image

Rozejrzała się leniwie po pokoju. Potem zobaczyła Jaya

Grossmana. Wyprostowała się, wygładziła sukienkę i poprawiła

włosy. Nie zauważył jej. Rozmawiał z Rodneyem i księżniczką

Alvaro, a potem dołączyła do niego ta blondynka, którą spotkali w

hallu hotelu Dorchester w dniu ich wspólnego lunchu.

Teraz blondynka wyglądała jeszcze ładniej w schludnym, białym

kostiumie ze spodniami i z włosami związanymi na czubku głowy

białą wstążką. Jay objął ją ramieniem, a ona uśmiechnęła się do niego.

Linda odwróciła wzrok. Doktor truł dalej. Monika ogłosiła, że w

drugim pokoju czeka zimny bufet.

- Jestem głodna - powiedziała dobitnie Linda.

- Dobre sobie - zawołał doktor - musiałem zanudzać panią na

śmierć. Chodźmy zjeść. - Chwycił ją zaborczo za łokieć i poprowadził

do drugiego pokoju, gdzie wpadła prosto na Jaya.

Balansował dwoma talerzami z jedzeniem, które niemal upuścił.

- Linda! - Z jego głosu wynikało, że się cieszy.

- Jay - powiedziała, przybierając ten sam ton.

- Gdzie się podziewałaś?

- Na wsi z dziećmi.

- Wspaniale wyglądasz.

Czy przedtem wyglądałam tak strasznie? Zastanowiła się.

- Dziękuję. - Nie mogła się powstrzymać od głupiego uśmiechu.

Stali i uśmiechali się do siebie, a potem doktor zwiększył uścisk

na jej łokciu i powiedział:

- Lepiej chodźmy po jedzenie.

background image

- Ach, tak. - Serce Lindy biło mocno.

- Do zobaczenia za chwilę - powiedział Jay. Mrugnął i powiedział

z imitacją brytyjskiego akcentu: - Lepiej idźcie po jedzenie!

Kiedy Jay znalazł się poza zasięgiem słuchu, doktor stwierdził:

- Te amerykańskie typy filmowe wszystkie są takie same.

- Tak?

- Wie pani, zuchwali, wulgarni, zaabsorbowani sobą.

- Czy zna pan Jaya Grossmana? - zapytała Linda ze złością.

- Powiedzmy, że mamy wspólnego przyjaciela.

- Kogo? - zapytała grubiańsko.

- Zachowajmy dyskrecję, żeby nie szkodzić.

- Co? - Nagle znienawidziła doktora.

Uśmiechnął się sekretnie.

- Prawdę mówiąc, znam jedną z jego byłych żon.

- Och. - Usiłowała okazać brak zainteresowania.

- Urocza kobieta - ciągnął doktor. - Jestem przekonany, że miała z

nim straszne życie. Niedawno wyszła powtórnie za mąż.

- Lori? - zapytała zimno Linda.

Doktor wyglądał na zdziwionego.

- Tak. Lori jest w Londynie ze swoim nowym mężem, który jest

niezmiernie bogaty.

- Bardzo interesujące - zauważyła sarkastycznie, po czym szybko

nałożyła sobie dokładkę przed ucieczką do drugiego pokoju. Doktor

deptał jej po piętach. Nie było gdzie usiąść.

Jay siedział z blondynką na kanapie.

background image

- Lindo - zawołał. - Usiądź tu.

- Przepraszam - powiedziała do doktora.

Jay wstał i Linda usiadła. Blondynka zerknęła na nią poirytowana.

- Susan - powiedział Jay - poznaj moją bardzo dobrą przyjaciółkę,

Lindę Cooper.

- Witam. - Uśmiech Susan był wątły.

Doktor przykucnął przed nimi, jedząc wygłodniale ze swojego

przeładowanego talerza. Jay oddryfował na drugi kraniec pokoju.

Susan nagle wstała i powiedziała do Lindy:

- Może pani przyjaciel chciałby usiąść. - Przeszła przez pokój,

żeby dołączyć do Jaya, a doktor szybko usiadł obok Lindy.

Ugrzęzła na dobre, gdyż doktor najwyraźniej nie miał zamiaru

opuścić jej boku.

- Czy mogę później odwieźć panią do domu? - zapytał.

- Przykro mi, przyjechałam tu samochodem.

- Szkoda. - Pokręcił głową. - Może powinienem za panią jechać,

tak aby się upewnić, że dojedzie pani bezpiecznie. - Zachichotał.

Był takim nudziarzem, że aż jej się chciało krzyczeć! Nawet nie

pofatygowała się, żeby odpowiedzieć, tylko podskoczyła. On też

wstał.

- Przepraszam - powiedziała stanowczym tonem. - Muszę iść do

toalety.

W sypialni Moniki na piętrze było spokojnie. Usiadła przy

toaletce i zmieniła ułożenie kosmyków włosów. Czy Monika uzna to

za grubiaństwo, jeśli wyjdzie bez pożegnania? Nie obchodziło jej to

background image

naprawdę. Poszukała swojego żakietu pomiędzy płaszczami na łóżku.

Jakąż stratą okazało się kupno nowej, czarnej, szyfonowej sukienki.

Znalazła żakiet, zeszła z piętra i wyślizgnęła się po cichu. Jutro

zadzwoni do Moniki i wyjaśni, że bolała ją głowa i że uznała za

stosowniejsze

nie

robić

kłopotu

z

pożegnaniami.

Monika

prawdopodobnie się obrazi i już nigdy jej nie zaprosi, ale co z tego?

Zabawniej było zostać w domu z dziećmi.

Po powrocie rozebrała się powoli, zastanawiając się dlaczegóż to,

u licha, trzy godziny wcześniej zadawała sobie tyle trudu z

nałożeniem takiego starannego makijażu i w takim podnieceniu

oczekiwała na nudne przyjęcie u Moniki. Czego się spodziewała?

Czarującego Księcia. Nie nudnego doktora z nieprzyjemnym

oddechem.

Czuła się przygnębiona. Teraz tempo nadawały takie dziewczyny

jak Susan, ze swoimi gibkimi ciałami. Spójrz prawdzie w oczy, Lindo,

pomyślała, najlepsze lata masz już za sobą, oddałaś je Davidowi.

Masz dwójkę dzieci. Jesteś po rozwodzie. Teraz musisz się zadowolić

drugą kategorią.

W nocy była samotna. Raz, przelotnie, przyszło jej do głowy,

żeby zadzwonić do Paula, ale przeważył zdrowy rozsądek. Może

popełniła błąd, rozwodząc się z Davidem. Może powinna mu dać

jeszcze jedną szansę. Nie, miała rację, to było lepsze od życia w

zakłamaniu.

Zapadła w niespokojny sen. Godzinę później obudził ją telefon.

- Halo. - Mówiła zaspanym głosem.

background image

- Usiłujesz mnie unikać?

- Co? - Umysł nadal miała uśpiony.

- Zostawiam dla ciebie wiadomości, nie oddzwaniasz.

Zignorowałaś mnie dziś wieczorem, a potem po prostu uciekłaś. Jutro

chcę z tobą zjeść kolację, żadnych wymówek.

- Tak, Jay - odrzekła słabym głosem.

- Przyjadę po ciebie o ósmej, i żadnych telefonów, że nie możesz.

Dzwoniłem do ciebie trzy razy.

Nie wiedziała, co powiedzieć.

- Dobrze, jutro o ósmej - powiedział po krótkiej pauzie - i załóż tę

czarną sukienkę, którą miałaś dziś na sobie, wygląda wspaniale.

Nagle wszystko zdawało się znów być w jasnych kolorach. Jay

Grossman z pewnością nie należał do drugiej kategorii.

Conrad w końcu wrócił. Nie było go przez półtorej godziny i

Claudia, znudzona czasopismami i czekaniem, była trochę

rozdrażniona. Skryła irytację pod maską uśmiechu.

Był pijany. Schwycił ją, a jego mięsiste ręce macały jej ciało

przez cienką sukienkę. Wykręciła się z uścisku. Nie tak to

zaplanowała.

- Nie idziemy na górę? - zapytała.

Jego oddech, mieszanina szkockiej i silnego odoru czosnku,

ogarnął ją całą, kiedy odparł:

- Jasne, jasne. Chcę tylko zrobić mały wstęp. - Na siłę wepchnął

rękę w dekolt jej sukienki, chwytając piersi szorstkimi paluchami.

background image

- Sprawiasz mi ból. Ej, rozdzierasz mi sukienkę. - Znów

odepchnęła go od siebie, wściekła na rozdartą sukienkę, ale nadal

uśmiechając się prowokująco. - Chodźmy na górę, kochanku -

zagruchała. - Urządzimy tam sobie wspaniały spektakl.

- Najpierw zdejmij ubranie. Chcę rzucić okiem na towar, który

biorę - powiedział natarczywie.

Najwyraźniej nie było sensu spierać się z nim. Urządzi go po

zaciągnięciu do łóżka.

Powoli zsunęła zmysłowe fałdy białego dżerseju. Pod spodem

miała tylko cienki pas do podwiązek i jasne, delikatne pończochy, a

długość jej nóg podkreślały buty na wyjątkowo wysokich szpilkach.

Rzucił się na nią, padając na kolana i chwytając wokół talii.

Zagłębił zęby w jej brzuchu i mocno ugryzł. Krzyknęła z bólu i

odepchnęła go kopnięciem.

- Ty sukinsynu!

Wybuchnął głuchym, głośnym, dudniącym śmiechem.

Roztarła brzuch, błyskając niebezpiecznie oczami i uśmiechając

się zaciśniętymi ustami. A więc chciał się pobawić w gierki, co? Cóż,

ona też znała kilka własnych.

- Chodź. - Potoczył się do drzwi.

Poszła za nim. Popchnął ją przed sobą na schody, głaszcząc jej

nogi, próbując macać ręką między nimi. Dotarli do sypialni. Było tam

bardzo ciemno, prawie nic nie widziała.

- Kładź się na łóżku - rozkazał.

background image

Weszła na duże, okrągłe łóżko, myśląc ponuro, że wszystko

będzie wyglądać inaczej rano, kiedy ten duży tłuścioch wytrzeźwieje.

Włączył światła - jaskrawe, oślepiające światła, które padały na

łóżko pod ostrym kątem. Dostrzegła olbrzymie lustro ponad łóżkiem.

Wgramolił się na nią, nawet nie zawracając sobie głowy, żeby

zdjąć ubranie, rozpinając tylko spodnie.

- Otwórz się, skarbie - powiedział - zróbmy coś konkretnego.

Wykorzystał ją brutalnie - wgniatał i wbijał się w nią, a potem

chciał tego w różnych pozycjach, zmuszając ją, żeby mu to robiła pod

każdym kątem, jaki można sobie wyobrazić.

Pracowała ciężko. To było coś, co musiał zapamiętać. Zabawna

rzecz, naprawdę, kiedy stanie się sławna, wszyscy będą mówić, że

odkryto ją błyskawicznie, przez noc. Ileż będą mieć racji!

Wreszcie skończył. Całe ciało bolało ją od jego nacisku. Była

posiniaczona i zmordowana. Leżała rozłożona na łóżku, zbyt

osłabiona, żeby się poruszyć.

Conrad był zadziwiająco pełen życia.

- Mam dla ciebie małą, podniecającą niespodziankę - powiedział.

- Nie ruszaj się z miejsca.

Zszedł z łóżka i przycisnął jakiś włącznik przy drzwiach. Lustro

nad łóżkiem rozdzieliło się na pół i rozjechało gładko na dwie strony,

pozostawiając olbrzymią lukę w suficie. Z ziejącego otworu spoglądał

na nią krąg uśmiechniętych twarzy.

Usiadła przerażona.

background image

- To tylko kilku moich przyjaciół - powiedział swobodnie Conrad.

- Te dwukierunkowe lustra to wspaniały bajer, żeby przyjęcie odbyło

się z hukiem! - Zarechotał. - Wybierz sobie następną osobę.

Jakaś kobieta o starej i groteskowo umalowanej twarzy

powiedziała:

- Może ja, Conrad? Mogę z nią to zrobić? Wygląda na to, że ona

wie, na czym to polega.

Jakiś męski głos powiedział:

- Nie, teraz ja, pozwólcie mi ją porządnie przerżnąć.

- O Boże! - Claudia zeskoczyła z łóżka.

- O co chodzi? - zapytał Conrad. - Nie chcesz zagrać w moim

filmie?

Popatrzyła na niego, wszystkie instynkty ostrzegały ją, żeby

stamtąd wyszła. Ale teraz wychodzić - jaki sens? To jej nie

zaprowadzi na srebrny ekran.

- Dobrze - powiedziała wreszcie. - W porządku. Zostanę, ale tym

razem lepiej, żebyś mówił poważnie.

- Mówię poważnie - rzekł zdawkowo.

16

David zdołał przebrnąć przez pierwszą część następnego tygodnia

bez trudu. Panna Field była, jak zawsze, doskonałą, spokojną,

nienatrętną sekretarką. Oboje nie robili żadnych aluzji do poprzedniej

niedzieli. Zaiste, zachowywali się tak, jak gdyby to się nigdy nie

zdarzyło.

background image

David czuł, że być może to wszystko było złym snem, ale jakieś

ponure przeczucie ostrzegało go, że to jednak prawda. Im szybciej

pozbędzie się panny Field, tym lepiej. Tymczasem ich stosunki były

dokładnie takie same, jak przedtem.

Postanowił odczekać kilka tygodni, a potem spowodować jej

przeniesienie do innego działu, być może z podwyżką. Nie miałaby

nic przeciwko temu.

Pan Taylor z Fulla Beans przyjechał do miasta. Davidowi nie

uśmiechała się ta myśl, ale jak zwykle wybrano go, żeby zabawiał

gościa. Czy ci biedni businessmani spoza miasta nigdy nie mają dość

tych znanych do znudzenia, bajońsko drogich lokali nocnych i

żałosnych, niechlujnych dziewczyn do towarzystwa? Wyglądało na to,

że nie. Jeszcze raz David musiał mu załatwić towar na noc, tym razem

dużą, rudowłosą dziewczynę o imieniu Dora. Dora śmiała się często i

zasugerowała, że byłaby kupa frajdy, gdyby Burt Taylor oraz on

poszli z nią do łóżka.

Żadnemu z nich nie podobał się ten pomysł. Burtowi dlatego, że

nie chciał się dzielić. A Davidowi dlatego, że nie chciał się

zapoznawać z jej ciałem. Bardzo nalegała i kiedy Burt Taylor,

wybałuszając oczy na samą myśl o przedstawieniu, jakie oferowała,

zaczął myśleć, że ostatecznie nie jest to taki zły pomysł, David

naprawdę miał już tego powyżej uszu.

Zdołał w końcu ich przekonać, żeby poszli sami. Nienawidził

rozrywek tego typu. Te flądry z lokali nocnych nie były dla niego.

Wrócił do hotelu i poszedł spać.

background image

Tydzień ciągnął się bez końca. W środę po południu zadzwonił,

żeby porozmawiać z dziećmi. Dopiero co wróciły ze szkoły do domu i

jadły podwieczorek. Ana powiedziała mu, że pani Cooper wyszła. Był

pewien, że Linda nie miałaby nic przeciwko, gdyby wpadł, żeby się z

nimi zobaczyć. Może pozwoliłaby mu pozostać na obiedzie. Z Lindą

wszystko było tylko kwestią czasu. W końcu uzmysłowi sobie, że

jedyna rozsądna rzecz to przyjąć go z powrotem.

Powiedział służącej, że zaraz tam przyjedzie. Wymamrotała coś

po hiszpańsku. W tle słyszał podniecone piski dzieci. Wyszedł z biura

w radosnym nastroju i poszedł do sklepu z zabawkami Hamleya, skąd

wyszedł obładowany grami i zabawkami. Zatrzymał się przy Swiss

Cottage i kupił kwiaty. Dwie godziny upłynęły do chwili, kiedy

zadzwonił do drzwi.

Linda otworzyła drzwi, z zaciśniętymi ustami i wściekła.

Zablokowała wejście.

- Dzieci są w trakcie kąpieli - powiedziała zimnym głosem.

- W porządku, mogę poczekać. - Podał jej kwiaty. Zignorowała je.

- Davidzie, mamy umowę, że odwiedzasz dzieci tylko w

weekendy.

- Co za różnica, kiedy przychodzę? Masz zamiar mnie ukarać, bo

chcę się zobaczyć z moimi dziećmi?

Cofnęła się ze znużeniem. Nie chciała być niesprawiedliwa co do

dzieci, ostatecznie on był ich ojcem.

- Wejdź, ale proszę cię, żebyś więcej tego nie robił.

background image

- Co chcesz przez to powiedzieć? Nie mam więcej odwiedzać

własnych dzieci?

- Nie, Davidzie, to znaczy, że proszę cię, abyś się trzymał

uzgodnionych terminów.

- Zadziwiasz mnie. - Pokręcił głową. - Nigdy nie myślałem, że

użyjesz Janey i Stephena jako broni przeciwko mnie.

Jej oczy napełniły się łzami na niesprawiedliwość tego, co mówił.

- Wcale tego nie robię. Tylko próbuję robić to, co najlepsze.

Spojrzał na nią chłodno.

- I myślisz, że to najlepsze, aby dwojgu niewinnym, małym

dzieciom nie pozwalać się zobaczyć z ojcem?

- Przekręcasz sens moich słów.

- Niczego nie przekręcam. Tylko powtarzam to, co mówisz. -

Pchnął kwiaty w jej kierunku. - Weź je; albo może wolałabyś je

wyrzucić tak jak mnie.

Przyjęła kwiaty.

- Zobaczę, czy kąpiel skończona.

- Czy mogę prosić o pozwolenie pójścia na górę i zobaczenia ich

w wannie? - Mówił zgryźliwym tonem.

- Oczywiście.

Stephen stał na szczycie schodów, wyszorowany i czysty w

piżamie w paski.

- Tatuś! - krzyknął.

Linda usłyszała okrzyk radości na dole. Zerknęła na zegarek. Była

szósta. Może powinna zadzwonić do Jaya i powiedzieć mu, że nie

background image

może dotrzymać obietnicy spotkania. Czuła taki zamęt w głowie.

Stosunek Davida do niej był taki niesprawiedliwy. Zachowywał się,

jakby to wszystko było jej winą.

Zszedł na dół, Janey tuliła się w jego ramionach, Stephen

przywarł do jego ręki. Przyniósł pakunki z samochodu i dzieci

zakrzyknęły z podniecenia.

Linda zamknęła drzwi salonu i zostawiła ich wszystkich razem.

Poszła na górę i położyła się na łóżku. Myślała, że najbardziej bolesna

część rozwodu jest skończona, ale kiedy się ma dzieci, to sprawa

nigdy nie jest skończona, zawsze jest mały, pytający głos: „Dlaczego

tatuś już tu nie mieszka? Kiedy tatuś wróci? Czy kochasz tatusia?".

Spróbowała się skontaktować z Jayem. Nie było go. Po godzinie

zeszła do salonu. Z wymuszonym uśmiechem powiedziała:

- Chodźcie już, czas do łóżka. Jutro idziecie do szkoły.

Stephen wlepił w nią wzrok.

- Och, mamusiu!

Janey zaczęła płakać.

- Może jeszcze dziesięć minut? - zapytał David.

- Proszę, mamusiu - błagała Janey.

- Och, dobrze. Ale nie dłużej. - Ponownie zerknęła na zegarek.

Było po siódmej, a Jay miał przyjść o ósmej. Nie chciała, żeby się

spotkał z Davidem. Żałowała, że nie może znaleźć Jaya i odwołać

spotkania z nim. Nie żeby tego chciała, ale teraz naprawdę nie miała

ochoty wychodzić.

background image

Po kolejnych dwudziestu minutach dzieci leżały bezpiecznie w

łóżku, a David czytał im bajki. Kiedy zszedł do salonu, była już za

kwadrans ósma. David wpadł w serdeczny nastrój.

- Wypiłbym drinka.

Była niespokojna. Miała jak najbardziej słuszne prawo do wyjścia

na randkę, ale instynktownie wiedziała, że Davidowi to się nie

spodoba.

Nalał sobie szkocką.

- Wiesz, Stephen to bardzo rozgarnięty chłopak. Musimy

poważnie porozmawiać o jego przyszłości.

Linda wzięła się w garść.

- Tak, musimy, ale nie teraz. Muszę się przebrać. - Jej głos stał się

buntowniczy. - Wychodzę.

- To miło. - Zaległa cisza, po której dodał: - Prowadzisz dość

wygodne życie.

Mówiła opanowanym głosem.

- Słucham?

- No cóż, wiesz, żadnych zmartwień, ładny dom, ja płacę

wszystkie rachunki, a ty możesz się wszędzie szwendać i robić, co ci

się żywnie podoba.

- Nie szwendam się i ty o tym wiesz.

- Nie próbuj mi mydlić oczu. Jesteś atrakcyjną kobietą, rozwódką.

Każdy facet wie, że to gratka: wolna babka do łóżka zawsze cieszy się

wzięciem. Musisz mieć mnóstwo propozycji. Ba, założę się...

Jej policzki zapłonęły.

background image

- Wynoś się! Wynoś się stąd!

Spokojnie odstawił drinka.

- O co chodzi? Tylko nie próbuj mi wmawiać, że nie chodzisz z

facetami do łóżka.

- Proszę, odejdź, Davidzie. Natychmiast.

Podszedł wolnym krokiem do drzwi.

- Już dobrze, nie denerwuj się. Nie będę się tu pałętał, żeby ci

zepsuć randkę. Wrócę do pokoju w hotelu; nie martw się o mnie, po

prostu baw się dobrze.

Kiedy doszedł do drzwi wejściowych, zatrzasnęła mu je przed

nosem. Ze złością wsiadł do samochodu. Bezmyślna dziwka! Była

równie zła jak Claudia. Wszystkie takie same, wszystkie to dziwki,

które próbują złapać faceta za jaja i wszystko z człowieka wycisnąć.

Pojechał za róg, po czym wrócił i zaparkował w odległości kilku

domów. Równie dobrze może zaczekać i zobaczyć, z kim Linda

wychodzi.

Jay przyjechał z kilkuminutowym spóźnieniem, ale nie

wystarczającym, aby Linda doszła do siebie. Zastał ją w łzach.

- Nie mogę wyjść - szlochała.

Objął ją ramieniem. Wsparła głowę na jego piersi i opowiedziała

mu chaotycznie o tym, co się stało. Jay okazywał współczucie.

- Jutro z samego rana musisz porozmawiać ze swoim prawnikiem.

Możesz uzyskać nakaz sądowy, żeby przestał cię nachodzić; ma

ustalone pory odwiedzin u dzieci i będzie musiał się ich trzymać.

background image

- Po prostu pomyślałam sobie, że to byłaby taka podłość z mojej

strony, gdybym nie pozwoliła mu się widywać z dziećmi.

- On tak właśnie chce, żebyś się czuła. Prawdopodobnie dość się

nałajdaczył i postanowił wrócić. Jego jedynym sposobem dotarcia do

ciebie są dzieci.

- Tak myślisz?

- Jasne. Słuchaj, Lindo, jestem doświadczony w tych sprawach.

Schrzanił piękny układ z tobą. Nie jesteś jakąś tam idiotką; jesteś

uroczą kobietą i założę się, że on chce cię odzyskać. - Przerwał, po

czym zapytał mimochodem: - Co do niego czujesz?

Zamyśliła się.

- Sama nie wiem. Już go nie kocham. Chodzi tylko o to, że

pomimo jego obelg, naprawdę współczuję mu. W końcu ja mam dom

i dzieci, a co on ma?

- Hej, ho, skarbie, zaczynasz myśleć tak, jak on chce, żebyś

myślała. Dokonał wyboru, prawda?

Potaknęła głową.

- Masz rację.

- To dobrze, wreszcie zaczynasz sobie uświadamiać, że zawsze

mam rację! - Roześmiał się. - A teraz idź na górę, przypudruj nosek,

załóż tę czarną sukienkę i chodźmy.

Uśmiechnęła się.

- Tak, Jay.

Zabrał ją do restauracji Annabel. Zjedli elegancką kolację. Jay

zabawiał ją opowieściami o filmie i plenerze w Izraelu. Opowiedział

background image

jej o swoich dzieciach - było ich troje, jedno z pierwszego małżeństwa

i dwoje z drugiego.

- Piękne kalifornijskie dzieci o blond włosach - powiedział z lekką

drwiną. - Nie widuję ich zbyt często. Lori nienawidziła dzieci.

- Ile mają lat?

- Karolina jest najstarsza, ma piętnaście lat i prawdziwe kuku na

muniu. Mieszka w San Francisco z Jenny, moją pierwszą żoną. Potem

jest Lee, ma dziesięć lat, i dziewięcioletni Lance. Teraz mają

wspaniałego ojczyma i widuję się z nimi zawsze, kiedy jestem w Los

Angeles.

- Nigdy nie byłam w Ameryce. Czy jest tam tak wspaniale, jak na

filmach?

Roześmiał się.

- Chyba można powiedzieć, że Hollywood jest dość wspaniałe.

Osobiście, jedyna rzecz, która mi się tam podoba, to pogoda.

Po kolacji przyłączyli się do nich przyjaciele Jaya, również z

branży filmowej. To był uroczy wieczór. Jay zawiózł Lindę do domu

swoim studyjnym samochodem z szoferem i pocałował ją w policzek.

- Może w sobotę? - zapytał.

- Tak - odparła spokojnie.

- Jutro do ciebie zadzwonię. I nie zapomnij, z samego rana

skontaktuj się z prawnikiem.

- Tak zrobię.

Uśmiechnęli się do siebie. Weszła do domu i patrzyła przez okno,

jak Jay wsiada do samochodu. Bardzo go lubiła.

background image

Claudia zakopała się w łóżku w swoim mieszkaniu. Skuliła się

pod przykryciem,

posiniaczona,

wykorzystana

i przerażona

perspektywą spojrzenia komukolwiek prosto w oczy.

Nazajutrz po hańbiącej orgii z Conradem zadzwoniła do swojego

agenta i powiedziała mu, że wszystko załatwione i że wkrótce otrzyma

wiadomość ze studia. Potem połknęła mieszankę różnych tabletek i

spała lub przynajmniej próbowała.

Claudia nie była naiwna, w jej życiu było wielu różnych

mężczyzn, wiele różnych sytuacji i oczywiście filmy porno. Ale nigdy

nie było nic tak poniżającego jak wieczór w domu Conrada. Po

przymknięciu powiek wizje złych, uśmiechniętych twarzy falowały

przed jej oczami. Przez jej myśli przebiegły wszystkie rzeczy, do

których ją zmuszono. Nadal czuła dotyk ich rąk. Jej ciało krzyczało z

bólu od seksualnego maltretowania.

Pozostała w łóżku, nic nie jedząc, ignorując telefony, bezwładna i

odrętwiała przez kilka dni. Nikogo to nie obchodziło, nikt nie

przyszedł. Gdyby umarła, minęłoby prawdopodobnie wiele miesięcy,

zanim jej zwłoki zostałyby odkryte. Gdzie się podziewali jej wszyscy

tak zwani przyjaciele?

Wreszcie zmusiła się do wstania. Była chuda i blada jak płótno.

Ubrała się i wyszła. Ludzie na ulicy budzili w niej wstręt. Poszła

zobaczyć się z Gilesem. Wyjechał na Majorkę. Wróciła do domu i za

pomocą nożyczek do paznokci obcięła swoje brunatne, wspaniałe

włosy. Potem wślizgnęła się do łóżka i tym razem zasnęła.

background image

Po przebudzeniu następnego dnia poczuła się znacznie lepiej.

Otwarła i zjadła kilka puszek. Z przerażeniem zobaczyła, co zrobiła z

włosami, które teraz sterczały pod najróżniejszymi kątami i wyglądały

niechlujnie. Przeczytała gazety i magazyny, których stos urósł przy

drzwiach wejściowych, i zatelefonowała do swojego agenta.

Nie, nie otrzymał jeszcze żadnej wiadomości. Czy przeczytała w

gazecie, że Conrad Lee się żeni? Powtórnie chwyciła gazety do ręki i

znalazła

informację,

która

brzmiała:

Conrad

Lee,

sześćdziesięciodwuletni, sławny producent poślubia dwudziestoletnią

modelkę i byłą debiutantkę w towarzystwie, Shirley Sheldon.

Shirley Sheldon! Claudię zatkało ze zdumienia. Shirley Sheldon!

Byłą narzeczoną hrabicza Jeremy'ego Francisa, byłą striptizerkę. To

nie mogło być prawdą.

Shirley była lipną debiutantką, zainteresowaną jedynie radzeniem

sobie w życiu. Związała się z Jeremym tylko dlatego, że posiadał

tytuł. Claudia przypuszczała, że Shirley poleciała na sławę i pieniądze

Conrada. Ale cóż, u licha, o n mógł widzieć w niej? Nie była aż taka

ładna, miała parszywą figurę i była skończoną nudziarą.

Stary osioł musiał uważać, że ona naprawdę była debiutantką.

Koń by się uśmiał! Ba, to Claudia ich sobie przedstawiła.

Przypomniała sobie, jak Shirley zjawiła się na jej party z tą wspaniałą

opalenizną. Musiała się tak opalić w Izraelu. Co za krowa! Gdzie się

podziewała tamtej pamiętnej nocy? Czy Conrad nie włączał

narzeczonej do swoich orgii? A jeżeli nie, to dlaczego?

background image

Jeszcze raz przeczytała artykuł. Ślub zaplanowano na ten sam

dzień. Nie mogła po prostu uwierzyć. Chuda Shirley Sheldon, z

pewnością nie ex-debiutantka i z pewnością nie dwudziestolatka.

- Ha! - żachnęła się.

To wszystko było nie do zniesienia. Pod wpływem nagłego

odruchu podbiegła do książki telefonicznej i sprawdziła numer do

hrabicza Jeremy'ego. Znalazła go i wykręciła szybko.

Zastała go w domu, jąkał się i był niepewny jak zawsze.

- S-s-słuchaj, Claudio, bardzo miło, że dzwonisz - powiedział, gdy

się przedstawiła.

- Idziesz na ślub Shirley? - zapytała bez ogródek.

- No m-m-myślę, nie chciałbym tego przegapić, c-c co? -

zachichotał radośnie na cały głos.

- Pomyślałam sobie, że moglibyśmy pójść razem - powiedziała

zdawkowo. - Najwyższy czas, żebyśmy się znów spotkali.

- Słuchaj, to świetny pomysł. Czy m-m-mam przyjechać po

ciebie?

Uśmiechnęła się. To było takie łatwe.

- Wspaniale, o której?

- Skoro przyjęcie z-z-zaczyna się o sz-sz-szóstej, to chyba

powinienem przyjechać po ciebie o piątej trzydzieści.

- Cudownie, Jeremy. - Podała mu adres i odwiesiła słuchawkę.

Cóż to był za idiota.

Spędziła popołudnie u fryzjera i wyszła całkowicie odmieniona.

Włosy miała krótkie jak u chłopaka, lśniące, z długimi pejsami. Na

background image

szczęście był to wygląd na czasie. W każdym razie wszystkie czołowe

modelki nosiły taką fryzurę. Dobrze pasowała do superkrótkiej, kusej,

złotej sukienki, którą zdecydowała się założyć.

Jeremy był pod wrażeniem.

- S-s-słuchaj, stara dziewczynko, wyglądasz absolutnie super! -

powiedział po przyjeździe do Claudii.

Przyrządziła mu mocny cocktail martini i zauważyła, że jego

niezdrowa cera nadal się nie zmieniła. Oparła się silnej pokusie, żeby

go spytać, czy kiedykolwiek był z dziewczyną w łóżku.

- Takie szczęście, że stara Shirley w końcu usłyszy dzwony

kościelne - powiedziała, popijając martini i ukazując spory kawałek

nogi, kiedy siedziała w dużym fotelu naprzeciwko Jeremy'ego.

Wybałuszył oczy.

- Tak, n-n-nie da się ukryć.

- A cóż to się z wami stało?

- No cóż... - zamachał długimi, kościstymi ramionami - to s-s-

super dziewczyna, dużo z nią frajdy i tak dalej, ale p-p-powiedziała,

że potrzebuje kogoś dojrzalszego. - Przełknął kilka łyków martini,

jego jabłko Adama podskakiwało przy tym rytmicznie. - Nadal jes-s-

steśmy wspaniałymi przyjaciółmi - dodał nieprzekonywająco.

- Też dobrze - powiedziała raźno Claudia. - W końcu jest o tyle lat

starsza od ciebie.

- Tak? - Jeremy spojrzał ze zdziwieniem.

- Nie chcę zdradzać żadnych tajemnic; to znaczy, ona tak dobrze

dba o siebie, ale ostatecznie, jak długo może wszystkich zwodzić? -

background image

Claudia pokręciła głową z mądrą miną, a Jeremy zapatrzył się na nią z

bezmyślnie otwartymi ustami.

- Idziemy? - zapytała radośnie, podskakując i wygładzając

sukienkę.

- Eee... tak. - Jeremy też wstał.

Był bardzo wysoki i niezdarny: prawdziwa ciapa z dobrego domu,

pomyślała Claudia. Nic dziwnego, że Shirley puściła go kantem dla

Conrada. Conrad miał przynajmniej pewien groteskowy styl.

Jeremy jeździł lśniącym, czerwonym samochodem marki MG,

który był bardzo niewygodny; Jeremy z trudem wpychał się za

kierownicę.

- Czemu nie kupisz sobie większego samochodu? - zapytała. W

końcu jego rodzice mieli opinię ludzi nadzianych.

- Och, tym małym autobusikiem naprawdę dojeżdżam, gdzie chcę

- powiedział dumnie. - Nie z-z-zamieniłbym go.

Prowadził źle, szarpiąc sprzęgło, zajeżdżając drogę innym

kierowcom i ścigając się z samochodami na światłach.

Kiedy przyjechali na miejsce, Claudia czuła się niedobrze.

Potrzebowała szybkiego drinka. Co za radość zobaczyć twarz Shirley i

Conrada, kiedy ją ujrzą. Co za niespodzianka!

David siedział w samochodzie i palił papierosa. Nie musiał długo

czekać. Lśniąca, czarna limuzyna prowadzona przez szofera

zatrzymała się płynnie przed jego domem - cóż, domem Lindy. Z

wnętrza samochodu wynurzył się mężczyzna. David był za daleko,

background image

żeby go rozpoznać. Zaklął pod nosem i podjechał trochę bliżej, ale

było za późno. Mężczyzna już zniknął wewnątrz domu.

No cóż, Linda z pewnością nie żałowała sobie. Kimkolwiek był

ten mężczyzna, najwyraźniej miał pieniądze. Kobiety to takie

intrygantki. Nie mogą się doczekać - oto proszę, zaledwie kilka

tygodni po rozwodzie, a Linda już wychodziła na randkę i bawiła się

wesoło. Prawdopodobnie już nagrała sobie tego frajera. Dziwka! Nie

była lepsza od Claudii.

Czekał niecierpliwie na ich wyjście. Z pewnością nie spieszyli się,

prawdopodobnie odstawiali szybki numer w salonie. Zastanawiał się

nad wejściem do domu i walnięciem tego faceta - kimkolwiek był - w

nos. Ale prawdopodobnie i tak by go nie wpuściła.

Zapłaci mu za to, kiedy David ją odzyska. W takim tempie, jakie

sobie narzuciła, być może David nawet nie będzie jej chciał z

powrotem. Siedział pogrążony w myślach, aż w końcu wyszli.

Mężczyzna, ten drań, obejmował ją ramieniem. Szofer wyskoczył z

samochodu i otworzył im drzwi. Wsiedli, szofer wślizgnął się za

kierownicę i odjechali.

Ruszył w pościg, utrzymując dyskretną odległość między

samochodami. Miał pecha. Przy Swiss Cottage szofer postanowił

przejechać na żółtym świetle i David, jadąc za nim na czerwonym,

został zatrzymany przez policjanta na motocyklu. Musiał pokazać

prawo jazdy i książeczkę ubezpieczeniową, a policjant zrobił mu

wykład na temat niebezpiecznej jazdy.

background image

Nim policjant go puścił, ich samochód oczywiście już dawno

zniknął w nocnym ruchu. Dokuczliwy głód nie poprawił mu humoru.

Nienawidził jeść w samotności, ale o tej porze wydawało się, że nie

ma innej alternatywy. Postanowił pójść w jakieś wesołe miejsce i

skierował samochód do restauracji u Carla.

Panował tam ścisk jak zwykle. Kręciło się tam wiele jaskrawo

ubranych kobiet w najbardziej zdumiewających strojach oraz aktorzy,

fotografowie

i

modnie

wystrojeni

dandysi,

specjaliści

od

dwuznacznych ról.

Kierownik sali powiedział mu z lipnym, smutnym potrząśnięciem

głowy, że przynajmniej dwie godziny potrwa, zanim zdoła wyłuskać

jedno miejsce przy stoliku. David wsunął mu pieniądze do ręki i

kierownik zaczął widzieć sprawę w nieco jaśniejszych barwach.

Poprosił Davida o zaczekanie w barze, podczas gdy sam zobaczy, co

uda się załatwić.

David zamówił szkocką z lodem i rozejrzał się wokoło. Nie mógł

się powstrzymać od myślenia o ostatnim razie, kiedy tu był z Claudią.

Zastanowił się, co ona teraz robi, ale stwierdził, że nic go to naprawdę

nie obchodzi. Gdyby nie Claudia, byłby teraz z żoną w domu.

Jakaś kobieta patrzyła się na niego. Odwzajemnił spojrzenie. Na

jej głowie piętrzyła się masa srebrnoblond włosów. Miała na sobie

białe norki. Twarz wyglądała znajomo. Siedziała z dwoma

pochłoniętymi rozmową mężczyznami. Głośni, starzy Amerykanie -

jeden z nich miał na nogach kowbojskie buty.

Siedziała bardzo spokojnie. Oziębła, piękna i odosobniona.

background image

Nagle David przypomniał ją sobie. Lori Grossman. Odłożył

drinka i podszedł do jej stolika.

- Cześć, Lori - powiedział, a dla pobudzenia jej pamięci dodał: -

David Cooper. Pamiętasz mnie?

Jej uśmiech był skąpy i zmysłowy, kiedy wyciągnęła długą rękę

bielszą od bieli.

- David. Co za miła niespodzianka.

Dwaj mężczyźni przerwali rozmowę. Przedstawiła starszego -

musiał mieć coś koło siedemdziesiątki - jako Marvina Rufusa,

swojego męża.

David spojrzał ze zdziwieniem. Cóż to się stało z Jayem?

- Niech pan usiądzie i napije się - zaproponował Marvin i

natychmiast podjął rozmowę z drugim mężczyzną.

Lori zsunęła białe norki, ukazując czarną koronkę wyciętą w duże

V. Miała małe, ale doskonałe piersi. Nie nosiła biustonosza.

- Rzuciłam Jaya - powiedziała w odpowiedzi na jego

niewypowiedziane pytanie. - To był naprawdę nędzny drań. -

Poprawiła bajeczną, diamentową bransoletkę otaczającą jej chudy

nadgarstek. - Marvin wie, jak traktować kobietę... - Zawiesiła głos,

wpatrując się wygłodniałe bladymi, lodowatymi, akwamarynowymi

oczami w oczy Davida.

Ta była już gotowa! David pogratulował sobie tego, że tak

pociąga kobiety. Lori pożerała go wzrokiem!

- Jesteśmy z Lindą po rozwodzie - powiedział. - Po prostu nie

wyszło.

background image

- Tak, wiem - rzekła przeciągle.

- Wiesz? - spytał zaskoczony.

Uśmiechnęła się.

- Pewien ptaszek mi powiedział i chyba wiesz, że mój kochany,

szałowy były mąż umawia się z twoją byłą żoną. Czyż to nie

ciekawostka?

- Jay spotyka się z Lindą? - Nie mógł uwierzyć.

- Zgadza się, kochanie. - Przesunęła się bliżej niego i poczuł nagły

nacisk jej nogi pod stołem. Ręką dotknął jedwabistego uda. Nie mogła

się doczekać!

Marvin kontynuował rozmowę z drugim mężczyzną, rozmowę o

interesach.

- Na jak długo tu przyjechałaś? - zapytał David.

- Tylko kilka dni - odparła przeciągle.

To wystarczy. Jeśli Jay posuwał w łóżku Lindę, David mógł

równie dobrze skorzystać z Lori, która najwyraźniej była gotowa,

chętna i zdolna. Pod stolikiem podpełzł ręką wzdłuż jej nogi,

docierając do gładkiej skóry nad zakończeniem pończochy.

- Jesteś z kimś umówiony? - zapytała.

Pokręcił przecząco głową.

- A więc musisz się do nas przyłączyć. Marve nie będzie miał nic

przeciwko. Godzinami będzie gadał o interesach.

Po kilku minutach ich stolik był już gotowy. Sprawdziły się słowa

Lori, jej mąż kontynuował maraton konwersacyjny, rzadko

przerywając, żeby coś zjeść.

background image

Lori jadła jak wróbelek, skubiąc drobne kęsy steku i dziobiąc

sałatkę. Potem zabrzmiała muzyka i David zaprosił ją do tańca. Była

bardzo wysoka, ptasie gniazdo włosów podwyższało ją jeszcze

bardziej.

- A więc? - powiedział, kiedy znaleźli się na parkiecie.

Podniecała go perspektywa zburzenia tej widowiskowej

powściągliwości. Poczuła jego podniecenie i przycisnęła się bliżej.

- Kiedy stąd wyjdziemy, Marve będzie chciał iść na hazard;

powiem, że jestem zbyt zmęczona, a ty zaoferujesz się podwieźć mnie

do hotelu. Mamy osobne apartamenty. Nie będzie nam przeszkadzał.

Mocno przycisnął ją do siebie. Czuł jej kości, kiedy kręciła ciałem

w takt muzyki.

- A co, jeżeli to nie wyjdzie? - spytał.

- Wyjdzie. - Roześmiała się cicho. - Zawsze dotąd wychodziło.

Zgodnie z obietnicą Jay zadzwonił do Lindy w czwartek i piątek.

Codzienne otrzymywanie wiadomości od niego wprawiało ją w dobre

samopoczucie. Sprawiał, że znów czuła się żywa i atrakcyjna.

Biegała po sklepach w poszukiwaniu odpowiedniej sukienki,

która go oczaruje w sobotni wieczór. Wszystkie stroje zdawały się być

wykonane na siedemnastolatki płaskie jak deska. W końcu zadowoliła

się bardzo prostą, podłużną sukienką z białej krepy, zbyt kosztowną,

ale pięknie skrojoną.

background image

Spędziła dzień pochłonięta dziećmi, zabierając je na długi spacer

po Hamstead Heath i pozwalając pojeździć na osłach. Kochała dzieci,

a mając Jaya w swoim życiu, zdawała się je kochać jeszcze bardziej.

Nie spieszyła się z przygotowaniami na spotkanie - długa, gorąca

pachnąca kąpiel, biała sukienka z krepy, kilka drobiazgów z dobrej

biżuterii. Nie mogła się powstrzymać od myśli o Jayu uprawiającym z

nią miłość. Czy chciał tego? Najwyraźniej bardzo ją lubił. Czy będzie

się do niej dziś zalecał?

Zalecanie - co za dziecinna myśl. Była rozwiedzioną kobietą z

dwójką dzieci, nie jakąś nastolatką na drugiej randce. Czy będzie

chciał się z nią dziś przespać? Takie określenie było bardziej na

miejscu. Pragnęła go, potrzebowała go. Minęło wiele czasu.

W końcu była gotowa i Jay przyjechał, jak zwykle, na czas.

- Uroczo wyglądasz - powiedział. - Nie masz nic przeciwko, jeśli

wpadniemy na kilka minut na pewne przyjęcie? Interesy.

Przyjęcie odbywało się w Belgravii, w eleganckim, przed-

wiktoriańskim domu, z majordomem i pokojówką przy drzwiach.

Linda od razu poczuła się onieśmielona. Rozejrzała się po

luksusowym salonie i rozpoznała kilka dobrze znanych twarzy. Dom

zdawał się być wypełniony gwiazdami i pięknymi, młodymi

dziewczynami. Jay znał wszystkich. Chodził po pokoju i pozdrawiał

różnych ludzi, podczas gdy Linda wlokła się za nim nieszczęśliwa,

czując się brzydka i nie na miejscu.

background image

Na domiar wszystkiego wspaniała blondynka, którą rozpoznała

jako Susan Standish, objęła go intymnie ramieniem i szepnęła

wystarczająco głośno, by Linda usłyszała:

- Ty draniu! Jak śmiałeś wychodzić, zanim się obudziłam dziś

rano!

Jay odepchnął dziewczynę, śmiejąc się swobodnie.

Linda odwróciła się i przeszła przez pokój. Nikt nie wydawał się

zainteresowany rozmową z nią. Było to jedno z tych przyjęć, na

których każdy był „kimś" w przemyśle filmowym i jeśli nie było się

„kimś" lub piękną, młodą gwiazdką, nikt nie chciał cię znać.

Znalazła krzesło i usiadła. Jakąż idiotką była. Jay nie był nią

zainteresowany, prawdopodobnie tylko jej żałował. Ostatecznie, on

był wielkim reżyserem filmowym, miał do wyboru wszystkie

najlepsze dziewczyny w Londynie. Cóż mogła mu zaoferować, czego

nie mógłby zdobyć w ładniejszym opakowaniu gdzie indziej?

Zauważyła, że Jay zmierza w jej kierunku i błysnęła promiennym

uśmiechem. Nie wolno jej pokazywać, że jest wytrącona z równowagi

- wprawiać go w zakłopotanie. Po co? Nic nie było między nimi.

- Dlaczego uciekłaś? - zapytał z lekko rozbawionymi oczami. -

Zostawiłaś mnie w szponach kobiety, niedoszłej gwiazdy, zawsze w

gorączkowym pościgu za nami, biednymi, starymi reżyserami.

Dlaczego nie zostałaś, żeby mnie ochronić?

Miała ochotę odpowiedzieć: „Byłeś z nią w łóżku zeszłej nocy,

czego się spodziewasz?". Zamiast tego tylko się uśmiechnęła i

odparła:

background image

- Sama nie wiem. Pomyślałam, że usiądę na chwilę.

- Możemy iść za minutę. Musiałem się tu zjawić, inaczej Janey

nigdy by mi tego nie wybaczyła. - Wskazał na kobietę po

czterdziestce, panią domu.

Wyszli wkrótce potem i zjedli kolację w małej restauracji

francuskiej w Chelsea. Zanim doszli do połowy posiłku, Jay zapytał

ją, o co chodzi. Linda nie umiała skrywać swoich uczuć i jej

zachowanie wobec Jaya stało się prawie sztywne.

- O nic. - Poczuła, jak z jakiejś niewytłumaczalnej przyczyny jej

oczy napełniają się łzami.

Zmienił temat.

- Wyjdźmy gdzieś jutro z dziećmi. Nie mogę się doczekać, kiedy

je poznam.

Nie potrafiła wymyślić wymówki.

- Dobrze. - Skinęła głową w odrętwieniu. - Nie obrazisz się,

gdybym teraz poszła do domu? Boli mnie głowa.

Spojrzał ze zdziwieniem, ale nie zadawał pytań. Zapłacił rachunek

i wyszli. Niewiele rozmawiali w drodze powrotnej do Finchley.

Stwierdziła, że odstraszająco działa na nią obecność szofera

siedzącego bezosobowo na przednim siedzeniu.

Przy drzwiach podała Jayowi rękę, którą potrząsnął poważnie.

- Spotkam się z tobą i dziećmi jutro około południa. Zabierzemy

je na lunch - powiedział.

Potaknęła apatycznie głową. Rano zadzwoni i odwoła spotkanie.

background image

Na przyjęciu ślubnym było tłoczno.

- Zaprowadź mnie do baru, muszę się napić - powiedziała Claudia

od razu.

- S-s-słuchaj, czy najpierw nie powinniśmy ich znaleźć? - wyjąkał

Jeremy, rozglądając się w roztargnieniu.

- Nie, chodźmy się napić.

Poszli prosto do baru. Claudia wypiła szybki kieliszek szampana i

poczuła się lepiej. Zlustrowała tłum gości, mieszankę przyjaciół

Shirley z pseudotowarzystwa i grupę Amerykanów z branży filmowej.

- Zgraja ludzi wyglądających na nudziarzy - skomentowała ostro.

Jeremy spojrzał na nią mgliście.

Kelner przeszedł obok nich z tacą kanapek i Claudia chwyciła

kilka z nich.

- Brrr, parszywe żarcie! - wykrzyknęła. - Trochę zeschniętego

mięsa kiełbasianego, coś w rodzaju pana młodego! - Zachichotała i

przełknęła kolejną porcję szampana.

Podeszły do nich dwie wysokie, chude, nieco mniej pryszczate

repliki Jeremy'ego.

- J. Francis, stary druhu - ogłosił głośno jeden z nich, zaciskając

mocno rękę na barku Jeremy'ego i lustrując Claudię. - Jak się dzisiaj

miewamy?

- O, cz-cz-cześć, Robin.

Robin puścił Jeremy'ego.

- Kim jest twoja urocza dama?

Jeremy zamachał rękami.

background image

- Eee, Claudia P-P-Parker; to jest Robin Humphries.

- Lord Humphries, staruszku. Niech dziewczyna wie, z kim

rozmawia. - Uśmiechnął się do Claudii, ukazując rząd krzywych

zębów poplamionych nikotyną.

Odwzajemniła uśmiech. Popijała swój czwarty kieliszek

szampana. Drugi młodzieniec przecisnął się niespokojnie do przodu.

- Jestem Peter Fore-Fitz Gibbons - przedstawił się.

- Słuchaj, C-C-Claudio. - Jeremy wsunął się po trochu między nią,

a Robina i Petera. - Naprawdę powinniśmy poszukać S-S-Shirley i jej

m-m-męża.

- Jak sobie życzysz, kochasiu. - Mrugnęła do obu młodzieńców. -

Na razie. Tak trzymajcie.

Wymienili zaintrygowane spojrzenia.

- Zabawna dziewczyna, co? - zapytał Robin.

- Musi być zabawna, skoro się zadaje ze starym Jeremym -

przyznał Peter.

Obserwowali ją, jak szła przez pokój, kołysząc biodrami.

- Chętnie bym ugryzł sobie ten kąsek - zauważył Robin.

- Tak - zgodził się Peter.

Claudia dostrzegła Shirley. Podeszła do niej szybko.

- Shirley! Ty czarny koniu! - Stanęła przed nią mocno, w jednej

ręce balansując kieliszkiem szampana, a drugą trzymając się

Jeremy'ego.

Shirley nawet nie mrugnęła okiem. Uśmiechnęła się grzecznie.

background image

- Claudio, kochanie, co za niespodzianka! Tak się cieszę, że

mogłaś przyjść, i Jeremy aniołek. - Stanęła na palcach, podczas gdy

Jeremy złożył głośny i mokry pocałunek na jej policzku. - Cudownie

widzieć was oboje.

- Gdzież się podziewa pan młody? - zapytała Claudia nieco

bełkotliwym głosem.

- Gdzieś tu się kręci - odparła promiennie Shirley. - Podoba mi się

twoja fryzura, kochanie, sama chciałabym móc sobie pozwolić na

takie ostre obcięcie.

Claudia się uśmiechnęła.

- Jestem pewna, że mogłabyś.

- Doskonała impreza, to całe przyjęcie - wyjąkał Jeremy.

Obie dziewczyny zignorowały go.

- Conrad opowiadał mi o frajdzie, jaką miałaś tamtej nocy -

powiedziała Shirley głosem pełnym słodyczy.

Claudia obrzuciła ją ostrym spojrzeniem.

- Tak, myślałam, że ty tam będziesz.

Shirley zachichotała łagodnie.

- Po co miałam tam być, skoro mogę obejrzeć film.

- Jaki film? - Głos Claudii się wyostrzył.

- Och, Conrad zawsze kręci filmy z tych wieczorów. - Shirley

uśmiechnęła się triumfująco. - Nie wiedziałaś? Właściwie, to jego

hobby. Któregoś wieczora musisz do nas przyjść i pokażemy ci go.

Claudia gapiła się na nią ze strasznym uczuciem mdłości w

żołądku. Wiedziała, że Shirley nie kłamie.

background image

- No cóż, kochanie - ciągnęła Shirley - przecież mówiłaś, że

chcesz wystąpić w jego filmie. - Z dźwięcznym śmiechem odwróciła

się, żeby przywitać innego gościa.

Claudia stała w absolutnym bezruchu, wściekła i rozpalona

wewnątrz. Ten sukinsyn!

- Słuchaj, mała, wszystko s-s-super? - zapytał Jeremy.

Oderwała rękę od jego ramienia.

- Zamknij się, palancie.

- Co - wykrztusił z urażoną miną.

- Nic. - Dokończyła szampana i podała mu pusty kieliszek. -

Przynieś mi jeszcze, dobrze?

Zobaczyła Conrada. Żartował i śmiał się z jakąś starszą parą.

- Podeszła chwiejnym krokiem. - Hej, człowieku - powiedziała

głośno - gra-tu-lacje.

Przewiercającymi oczkami omiótł ją bez zainteresowania.

Nadeszła Shirley i uczepiła się ochronnie jego ramienia. Claudia

uśmiechnęła się do Shirley.

- Jest parszywy w łóżku, ale z drugiej strony, słyszałam, że ty też,

więc trafił swój na swego.

Starsza para wymieniła spojrzenia i odsunęła się nieco. W tym

momencie pojawił się Jeremy ze świeżym kieliszkiem szampana.

Claudia wzięła kieliszek do ręki i podniosła go do nich.

- Zdrowie pary zdechłych, starych popierdoleńców.

Stojący w pobliżu ludzie obracali głowy, żeby popatrzeć. Conrad

powiedział cichym, opanowanym głosem:

background image

- Spieprzaj stąd, ty pipo.

Claudia się uśmiechnęła.

- Cała przyjemność po mojej stronie, ty pedale! - Chwyciła ramię

zaskoczonego Jeremy'ego. - Chodź; spływamy z tej stypy.

Szkarłatny na twarzy Jeremy wyszedł razem z nią. Na zewnątrz

zaczęła się śmiać.

- Czyż to nie było zabawne? Czyż to nie była bomba?!

Twarz Jeremy'ego była jasnoczerwona z zażenowania.

- S-s-słuchaj, Claudia, jak mogłaś...

- Co jak mogłam, człowieku? To był tylko żart. - Nagle zarzuciła

ramiona wokół jego szyi i pocałowała go, językiem zmuszając jego

sztywne usta do otwarcia. - Chodź, wracajmy do mojego mieszkania i

urządźmy sobie prawdziwą zabawę.

Jeremy poszedł niechętnie, w skrytości ducha pragnął wrócić na

przyjęcie ślubne i przeprosić za jej zachowanie.

Ale Claudia nalegała.

- Pokażę ci, o co w tym wszystkim chodzi, skarbie - szepnęła. -

Zabiorę cię w podróż, której nigdy nie zapomnisz.

Po powrocie przyrządziła mocne drinki i odkręciła gramofon na

pełen regulator. Jeremy siedział na kanapie, sztywny i niepewny,

podczas gdy ona tańczyła po pokoju, falując ciałem i zsuwając

sukienkę.

Nie zwracała na niego większej uwagi, gdyż dała się ponieść

muzyce. Tańczyła i pieściła swoje piersi, po czym nagle, gotowa na

niego, podeszła do kanapy i zaczęła ściągać z niego ubranie.

background image

Zaczął się sprzeciwiać.

- Co z tobą, jesteś ciotą? - wrzasnęła.

Wstał i rzucił się do drzwi, zbiegając po schodach jak

wystraszony osioł. Claudia poszła za nim, miotając obelgi, ale Jeremy

nie wrócił. W swoim zamroczeniu alkoholowym była zdumiona. Po

raz pierwszy mężczyzna - cóż, kimkolwiek był - dał jej kosza. Musiał

być homoseksualistą, te ciapowate typy z dobrych rodów zwykle nimi

są.

Wróciła do mieszkania i zaczęła pociągać spore hausty z butelki

szkockiej. Wszawa ciota! Jak śmiał jej odmówić. Prawdopodobnie nie

był do tego zdolny. Zachichotała, po czym w niewytłumaczalny

sposób jej oczy napełniły się łzami. Jaki był cel jej życia? Dokąd

zmierzała? Wydawało się, że niezbyt daleko. Jedyna rzecz, której

pragnęła, to zostać gwiazdą. Czy to aż tak wiele?

Łzy spływały jej po policzkach. Odkręciła muzykę jeszcze

głośniej, po czym położyła się na podłodze obok głośników. Siła

muzyki podniecała ją. Zaczęła manipulować przy własnym ciele. Jeśli

ten zwariowany, chudy pedał nie potrafił jej zadowolić, będzie po

prostu musiała sama to zrobić. Zanim zdołała dokończyć zadanie,

zapadła w głęboki, pijany sen, a jej chrapanie mieszało się z głosem

Johna Lennona, który śpiewał ,J'm a Loser".

Sprawdziły się słowa Lori i po kolacji Marvin natychmiast

oznajmił, że ma ochotę na hazard. We czwórkę stali na chodniku

przed restauracją.

background image

- Chcesz iść i być moją maskotką na szczęście? - zapytał Marvin

Lori.

Owinęła się szczelnie futrem z norek i pokręciła przecząco głową.

Facet w kowbojkach, gorąco pragnąc już iść, dreptał w miejscu.

- Cóż, zatem chyba po prostu pogram sobie trochę w kości -

powiedział Marvin.

- Jeśli pan chce, odwiozę Lori do hotelu - David szybko skorzystał

z okazji.

- To bardzo miło z pana strony - zahuczał Marvin. Pocałował Lori

w policzek. - Wszystkie wygrane dla ciebie, kochanie. - I po krótkiej

wymianie uścisków dłoni z Davidem, wraz z facetem w kowbojkach

oddalił się w kłębach dymu cygarowego i zgiełku słów wymawianych

z donośnym, przeciągłym akcentem teksańskim. Najwidoczniej był

ufnym mężem. Albo to, albo nie mogło mu mniej na tym zależeć.

Lori wybuchnęła śmiechem.

- Nie mówiłam ci?

Poszli za róg do jego samochodu i Lori szepnęła do Davida:

- Jesteś duży? Lubię tylko dużych mężczyzn.

W samochodzie zachowywała się jak suka w okresie cieczki,

chwytając go od razu. David był dumny z tego, co miał do

zaoferowania. Nie będzie zawiedziona. Podjechał szybko do hotelu.

Lori przeszła majestatycznie przez westybul, wyniosła i dostojna,

a jej białe norki przyciągały zazdrosne spojrzenia. Zatrzymała się i

przywitała ze znajomym aktorem. Mężczyzna obdarzył Davida

rozbawionym spojrzeniem.

background image

Jej apartament mieścił się na szóstym piętrze i był bardzo

luksusowy, umeblowany w tonacji soczystego błękitu i srebra. Rzuciła

niedbale norki na krzesło.

- Zrób sobie drinka, kochanie - powiedziała przeciągle. - Założę

coś wygodniejszego. - Jej dialog pochodził prosto z hollywoodzkiego

filmu!

Otwarł butelkę szampana, która wygodnie spoczywała pośród

kostek lodu, i nalał dwa kieliszki. To było życie! Piękna kobieta w

pięknym otoczeniu, szampan, czegóż jeszcze mógłby chcieć

mężczyzna?

Lori wkrótce wróciła, ubrana w delikatny, czarny negliż, z

włosami nadal spiętymi wysoko. Podał jej kieliszek szampana i

pociągnęła z niego mały łyk, po czym położyła się na kanapie; negliż

rozsunął się nieznacznie, ukazując mlecznobiałe uda.

David nie czuł jeszcze pełnej gotowości. Lori wyciągnęła do

niego ramiona.

- Chodź do dziecinki, kochanie - powiedziała przeciągle.

Odłożył drinka i podszedł do niej.

- W łazience jest jedwabny szlafrok - wymruczała jak kot. - Może

zrzucisz ubranie i przebierzesz się w coś wygodnego, tak jak ja.

Czuł się trochę skrępowany, ta oprawa zdawała się zbyt

doskonała, żeby uwalniać się od ubrania i rzucać je po całej podłodze.

Pocałował ją w usta, czując smak jej pomadki, a potem poszedł do

łazienki i założył szlafrok, który zaproponowała. Szlafrok był z

jedwabiu, z barwnym i drobiazgowo wykonanym deseniem,

background image

prawdopodobnie należał do jej męża. David podziwiał swoją męską

sylwetkę w lustrze, nieźle jak na czterdziestolatka!

Lori czekała na niego, ułożona w poprzek kanapy, przypominając

reklamę z „Voque'a". Wziął ją w ramiona. Wsunęła ręce pod jego

szlafrok, delikatnie drapiąc mu sutki paznokciami podobnymi do

szponów.

Głaskał jej ciało. Była bardzo chuda, miała małe, twarde piersi i

wydłużone, duże sutki. Podniecające ciało - nie miękkie i ciepłe jak u

Lindy, ani też zaokrąglone i podniecające jak u Claudii. Ale mimo to,

bardzo zmysłowe. Jak gładki, biały wąż.

Rozsunął jej negliż. Miała wyjątkowo długie nogi, zwieńczone

małą kępką srebrnoblond włosów, które kolorem doskonale

harmonizowały z jej włosami na głowie. Rozchyliła je powoli, a

rękami objęła jego plecy, wbijając w nie paznokcie i przyciągając

Davida do siebie.

Ze zdziwieniem uświadomił sobie, że nie jest jeszcze gotowy.

Żeby odwrócić jej uwagę od tego faktu, przysunął głowę do jej piersi i

zaczął je całować.

Pojękiwała delikatnie, wbijając paznokcie jeszcze mocniej w jego

plecy. Po kilku minutach zniecierpliwiła się i powędrowała rękami w

dół jego ciała. Miała zamknięte oczy, które jednak otwarły się nagle,

kiedy go poczuła.

- O co chodzi, kochanie? - wymruczała z lekkim rozdrażnieniem

w głosie. - To prawdziwa kotka z Georgii!

Zażenowany, David odparł szybko:

background image

- To nic takiego, daj mi tylko chwilę.

Zirytowana, zamknęła na powrót oczy, tym razem manipulując

rękami przy jego męskości: ciągnąc, głaszcząc i ugniatając ją.

- No dalej, słodziutki - błagała - ta szparka czeka na ciebie!

Jego reakcja fizyczna równała się zeru. To był koszmar, coś, co

nigdy dotąd nie przytrafiło się Davidowi. Wpadł w panikę,

przywołując w wyobraźni każdy obraz erotyczny, jaki zdołał

wymyślić.

I nic, absolutnie nic.

Usiłował sobie przypomnieć ostatni raz, kiedy uprawiał seks.

Myszowata panna Field, jego przerażająca sekretarka. Rozpaczliwie

pomyślał o wieczorze, który z nią spędził. Nagle wszystko było w

porządku, poczuł, jak nabrzmiewa i robi się duży, coraz większy.

Lori westchnęła z rozkoszy.

- Pięknie, kochanie. - Owinęła go swoimi długimi, bladymi

nogami, kiedy zaczął w nią wchodzić z całą siłą, z pełnym impetem.

On jej pokaże!

Wbijał się w nią. Wykonywał silne, brutalne pchnięcia. Lori

piszczała z rozkoszy.

- Ooch... ooch... wspaniale, kochanie... to szaleństwo... ooch... nie

przerywaj... nie przerywaj. - Zmieniła ton głosu. - Dlaczego

przerwałeś?

Nie odpowiedział. Był zbyt przygnieciony zakłopotaniem.

Słyszał, że to się zdarza innym mężczyznom, ale nie jemu. Lori

background image

wpadała w coraz większą złość. Jej gładki, seksowny, przeciągły

sposób mówienia zamienił się w przenikliwy krzyk.

- Co ci jest? Będziemy się walić czy nie? Po takie numery mogę

chodzić do mojego męża.

David zsunął się z niej.

- Przykro mi.

Usiadła wściekła.

- Tobie jest przykro.

Potem też wstała, a jej twarde piersi i egzotyczne sutki

wpatrywały się w niego oskarżająco.

- Spieprzaj stąd. Muszę sobie znaleźć prawdziwego mężczyznę.

Upokorzony David poszedł do łazienki i ubrał się. Kiedy wyszedł,

Lori mówiła kocim głosem przez telefon:

- Jasne, kochanie, za dziesięć minut będzie świetnie.

Wyszedł z jej apartamentu z uczuciem wstydu. Co za straszna

rzecz, i dlaczego? Czuł do niej silny pociąg. To nie była jej wina.

Choć być może była. Nie czyniła żadnej tajemnicy z tego, że poza

własnym mężem miała wielu innych mężczyzn.

Poszedł do baru i zamówił koniak. Nim go wypił, doszedł do

przekonania, że to wszystko było winą Lori. Parszywa dziwka!

Wykastrowała go myślami o wielu innych mężczyznach. Wszystkie

były takie same, kobiety. Wszystkie chciały w taki czy inny sposób

zrobić z ciebie impotenta.

Odruchowo postanowił jeszcze raz spróbować tej nocy. Nie z

Lori, oczywiście. Ale może panna Field Mysz? Była spokojna i

background image

nieszkodliwa i miał zamiar pozbyć się jej tak czy owak, więc cóż to

szkodzi, jeszcze jedna sesja? Nawet nie czuł do niej pociągu

fizycznego, więc to będzie prawdziwym dowodem, jeśli będzie mógł

to z nią zrobić.

Przypomniał sobie mgliście, gdzie mieszka panna Field. A

ponieważ był pewien, że będzie w domu, wypił jeszcze jeden koniak i

ruszył w drogę.

Waląc do jej drzwi stwierdził, że jest twardy jak skała. Podeszła

do drzwi, opatulając się wełnianym szlafrokiem. Długie i proste,

brązowe włosy, ziemista, ściągnięta twarz.

- Mr Cooper! - wykrzyknęła. - Byłam w łóżku.

Przepchnął się obok niej, zdejmując ubranie i upuszczając je na

podłogę.

- Rozbieraj się - rozkazał.

Odwracając wzrok, spełniła jego rozkaz. Wziął ją brutalnie,

przygważdżając jej cherlawe ciało do podłogi.

Nic mu nie było!

17

Linda wcale nie zadzwoniła następnego ranka do Jaya i nie

odwołała spotkania. Przyjechał, zabrał ich wszystkich na lunch i

dzieci były urzeczone. Opowiadał im różne historyjki, bawił się z

nimi, a potem poszli wszyscy do kina.

Wieczorem został w domu na kolacji złożonej z jajek na bekonie i

Linda odkryła, że jest niezdolna do zerwania tego związku. Zepchnęła

background image

pannę Susan Standish w niepamięć i nadal wychodziła z Jayem.

Lubiła go i dzieci też go lubiły, szczególnie Janey. Zresztą był

cudowny dla obojga.

Stało się zwyczajem, że razem spędzają każdą niedzielę. Jay

zawsze wymyślał coś nowego i dzieci z niecierpliwością oczekiwały

na dzień poza domem. Było to tym lepsze, że od ostatniej wizyty

Davida nie mieli o nim żadnych wieści.

Linda była wściekła. Jeśli o nią chodzi, to wspaniale, ale uznała za

egoizm i podłość ze strony Davida ignorowanie dzieci. Ciągle

dopytywały się: „Kiedy przyjdzie tatuś? Gdzie on jest?". Linda była

pewna, że gdyby nie weekendowe spotkania z Jayem, dzieci byłyby

jeszcze bardziej wytrącone z równowagi.

- Czy tatuś już nas nie kocha? - zapytała smutno Janey pewnego

popołudnia.

- Oczywiście, że kocha, maleńka - odparła Linda, przytulając

dziewczynkę. - Jest po prostu bardzo zajęty.

- Kocham wujka Jaya - oznajmiła poważnie Janey. - On nie jest

zbyt zajęty.

Tak więc ich związek kwitł, a po kilku tygodniach Linda

stwierdziła, że jest bardzo zakochana w Jayu. Chodzili do teatru, do

małych, intymnych restauracji, na duże, ekscytujące przyjęcia, do

kina. Właściwie, spędzali wspólnie prawie każdy wieczór i regularnie

każdy weekend. Chodzili do zoo, do parku, do różnych muzeów i

urządzali przejażdżki na wieś.

background image

Jay był zabawny, troskliwy, zainteresowany wszystkim, co robiła,

ale nigdy nie próbował niczego więcej niż krótkiego - prawie

braterskiego - pocałunku na dobranoc.

Zaczynało ją to doprowadzać do szaleństwa. Jej ciało domagało

się jakiejś uwagi. Zawsze podczas tańca musiała się ostro hamować,

żeby nie przycisnąć się do niego całym ciałem. Przy pocałunku

czekała w napięciu, aż Jay posunie się dalej. Ale on pozostawał

idealnym gentlemanem. Nigdy jej nie dotykał.

W końcu Linda zdecydowała, że już dłużej tak nie może i

postanowiła poruszyć ten temat przy najbliższej sprzyjającej okazji.

Okazja nadarzyła się wcześniej, niż Linda się spodziewała. Byli

na przyjęciu w studiu z okazji zakończenia filmu i Linda rozmawiała z

Jayem oraz Bobem Jeffries, drugim reżyserem, gdy podeszła do nich

panna Standish. Miała na sobie ten sam biały kostium ze spodniami, w

którym Linda ją poprzednio widziała. Strój ten bardzo jej pasował,

stanowiąc uzupełnienie jej błyszczącej skóry i zmierzwionych blond

włosów.

- Jay, kochanie - powiedziała półgłosem. - Czy mogę zamienić z

tobą słówko? - Miała przebiegłe oczy, potajemny uśmieszek zawsze

się błąkał na jej ustach.

- O co chodzi, Susan? - zapytał uprzejmie.

- W cztery oczy.

Jay wzruszył ramionami i odszedł z Susan.

- Czy ona gra w tym filmie? - zapytała Linda.

Bob wybuchnął śmiechem.

background image

- W tej chwili tak, ale coś mi się zdaje, że wyląduje na podłodze w

pokoju montażowym.

- Och - Linda zmieniła szybko temat. Nie chciała, żeby Bob

pomyślał, że jest zazdrosna.

Jay wrócił dość szybko i nawet nie wspomniał o incydencie.

Linda wiedziała jednak, że gdy tylko zostaną sami, zapyta go o to.

Po przyjęciu wraz z Bobem Jeffries i jego żoną poszli do

restauracji Annabel. Przeprowadzenie rozmowy w tych warunkach

było niemożliwe, a w drodze do domu był zawsze obecny szofer.

- Jesteś dziś bardzo zamknięta w sobie - zauważył lekkim tonem

Jay.

Skinęła głową.

- Co się stało? - Był tym zainteresowany.

- Nie chcę teraz rozmawiać - powiedziała, kiwając w kierunku

szofera. - Wejdź na kawę, jeśli chcesz.

Nigdy przedtem, kiedy odwoził ją do domu, nie zaprosiła go do

środka; być może powinna. Zostawiła go w salonie i poszła do kuchni.

Teraz gdy miała go w swojej mocy, cóż mogła powiedzieć? To

wszystko było takie trudne. Nie istniały słowa, którymi mogłaby

wyrazić to, co czuje. A nie chciała wyglądać na zaborczą.

W roztargnieniu położyła kilka czekoladowych herbatników na

talerzyku i przygotowała kawę. Jay czytał wieczorną gazetę. Zupełnie

nie wiedziała, co ma powiedzieć, kiedy podała mu kawę.

To on rozwiązał problem, odzywając się pierwszy:

- Za dwa tygodnie muszę wracać do Los Angeles.

background image

- Och. - Poczuła się przygaszona.

Zawahał się, po czym zapytał:

- Może pojedziesz ze mną?

- Z tobą? - Przez kilka sekund rozważała tę wspaniałą możliwość,

po czym uderzyła w nią rzeczywistość. - To niemożliwe, Jay. Nie

mogę zostawić dzieci.

- Zabierz je. Spodobałoby im się to.

Pokręciła głową.

- Nie mogę ich zabrać ze szkoły, tak czy owak...

Przerwał jej.

- Lindo, nie jestem zbyt dobry w tych sprawach. Zawsze dotąd

mówiłem to jedynie idiotkom. - Wstał nerwowo. - Lindo, proszę cię,

abyś za mnie wyszła. - Ciągnął pospiesznie: - Kocham cię. Jesteś

najcudowniejszą, ciepłą, szlachetną kobietą, jaką kiedykolwiek

spotkałem. Wiem, że raz się sparzyłaś i wiem, jak się czujesz, ale

wierz mi, postaram się dać ci szczęście. Nie jestem doskonały.

Zadawałem się z wieloma głupimi ciziami - mam słabość do wysokich

blondynek i nie mogę temu zaprzeczyć - ale jeśli mnie poślubisz,

myślę, że wszystko będzie dobrze i myślę, że razem moglibyśmy mieć

wspaniałe życie. - Przerwał. - A więc?

- Jay. - Wyszeptała jego imię. - Tak, Jay. Tak. Ja też tego chcę.

Pocałował ją.

- Zróbmy to szybko, na przykład jutro. Już dłużej nie potrafię na

ciebie czekać.

Poczuła kłucie łez w oczach.

background image

- Kocham cię.

Pogłaskał jej włosy.

- Teraz się prześpij. Zadzwonię z samego rana. Załatwię

wszystko. Im szybciej, tym lepiej, co?

Potaknęła głową.

- Im szybciej, tym lepiej - powiedziała cicho.

Kilka następnych dni po ślubie Shirley z Conradem Claudia

spędziła w pijanym otępieniu. Wypijała całą butelkę szkockiej

dziennie, sporadycznie napychając usta tabletkami nasennymi lub

środkami uspokajającymi, aż doszła do pewnego stanu mglistego

zapomnienia. Nie jadła, nie myła się i nie ubierała, wałęsała się tylko

po mieszkaniu w obskurnych szmatkach.

Telefon dzwonił, ale nigdy nie podnosiła słuchawki. Pewnego

dnia dzwonek u drzwi brzęczał tak natarczywie, że była zmuszona je

otworzyć. Przyszedł Giles.

- Jezus Maria! - Przeraził się jej wyglądem. Zapakował ją w

szlafrok i zmusił do wypicia czarnej kawy, aż jej oczy zaczęły

nabierać ostrości i mogła rozmawiać.

- Jaki odlot sobie zafundowałaś? - zapytał.

Pokręciła głową.

- Strasznie się czuję.

- Strasznie wyglądasz.

- Jaki dzisiaj dzień?

- Boże, ty naprawdę odpłynęłaś. Poniedziałek.

background image

- Poniedziałek. Chyba trochę sobie popiłam.

Giles zlustrował pokój: puste butelki po szkockiej, połamane

płyty, poprzewracane meble.

- Chyba tak. Kim był ten facet?

Wzruszyła ramionami.

- Nikim. Po prostu miałam ochotę zachlać się w pojedynkę. A co

ty tu w ogóle robisz? Myślałam, że jesteś w Hiszpanii.

- Przywiozłem pomyślne wieści. Twoje cycuszki są sławne na

całym świecie.

Wyciągnął egzemplarz „Man at Play", jednego z najlepiej

sprzedających się amerykańskich magazynów dla mężczyzn.

Otworzył go i pokazał jej rozkładany plakat na środku, który w

jednolitym kolorze przedstawiał Claudię stojącą na swoim tarasie na

tle Londynu w różowej koszuli spryskanej przez Gilesa wodą; jej

doskonałe, zaokrąglone piersi sterczały jędrne i pełne, a sutki były

sztywne i szpiczaste.

Przewrócił na stronę, gdzie Claudia leżała na łóżku, w czarnym

negliżu, z piersiami wydostającymi się na zewnątrz, z półotwartymi

ustami i półprzymkniętymi oczami.

Całe następne dwie strony również zajmowała tylko Claudia.

Podpis brzmiał: PIĘKNA LONDYŃSKA MODELKA I AKTORKA

CLAUDIA PARKER POKAZUJE NAM KILKA WSPANIAŁYCH

WIDOKÓW WIELKIEJ BRYTANII.

- Jesteś wielkim przebojem - powiedział entuzjastycznie Giles. -

Chcą, żebyśmy zrobili całą nową serię zdjęć. Zapłacą fortunę. Chcą,

background image

żebyśmy przylecieli do Nowego Jorku. Chcą, żebyś poznała Edgara J.

Poola - właściciela magazynu. To twoja wielka szansa, skarbie. To

jest sukces.

Przejrzała bacznie magazyn. Dlaczego, och, dlaczego obcięła

włosy?

- Kiedy jedziemy? - zapytała, a jej twarz zaczęła się rozjaśniać.

- Jak tylko doprowadzimy cię do formy. Wyglądasz cholernie

mizernie i te włosy... będziemy musieli ci skombinować jakąś perukę.

Masz, podpisz tu.

Podsunął jej papier, który podpisała nawet bez jednego spojrzenia.

- Zarezerwuję ci na tydzień miejsce w pensjonacie zdrowia.

Naprawdę ci tego potrzeba. Liczę, że będziemy mogli pojechać za

jakieś dziesięć dni. Powiadomię ich. Oni naprawdę są na ciebie

napaleni, chcą, żebyś była Miss Playmonth Roku. Skarbie, ty i ja

będziemy bogaci!

Czy to była piąta czy szósta noc, którą David spędził u panny

Field? Nie pamiętał. Wiedział tylko, że stało się jego nawykiem

wychodzenie z biura, zjedzenie kolacji, wypicie kilku drinków, a

potem łomotanie do jej drzwi.

Rzuciła na niego jakiś chorobliwy urok. Cóż takiego czyniło seks

z nią przeżyciem tak obezwładniającym i podniecającym? Z

pewnością

było

to

najerotyczniejsze

doświadczenie,

jakie

kiedykolwiek miał. Zawsze skradała się do drzwi, opatulając się

wełnianym szlafrokiem.

background image

Musiał jej rozkazać, aby się rozebrała. Wtedy zdejmowała

niechętnie ubranie, ukazując chude, białe, niedożywione ciało. Była

płaska jak deska i miała zwiotczałe sutki, które nawet nie twardniały

pod dotykiem. Kiedy jednak był w niej i mocno się wbijał, trzymała

go w stalowym uścisku, wyciskając i wypompowując z niego

wszystkie siły witalne, nie pozwalając na odpoczynek, przytrzymując

w sobie jak imadło.

Nienawidził jej, ale nie mógł się powstrzymać od powracania noc

po nocy. Za dnia, w biurze, żadne z nich o tym nie wspominało. Panna

Field poruszała się ukradkiem, spokojnie wykonując swoją pracę,

nieśmiała jak zwykle.

David chciał się z tego wyrwać.

Pewna biustowna, prowokująco wyglądająca dziewczyna o

imieniu Ginny robiła reklamę dla jego firmy. Tak wymanewrował,

żeby go jej przedstawiono. Stwierdził, że jest bardzo atrakcyjna,

przypominała mu znacznie seksowniejszą, bardziej niedwuznaczną

wersję Claudii.

Zaprosił ją na obiad w mieście. Pojawiła się w zdumiewającej,

czerwonej sukience, prawie topless. Miała różowobiałą, angielską

skórę i pełne, wydęte wargi.

Zdecydował, że z tą wszystko pójdzie dobrze.

Podczas obiadu Ginny piła mrożone cocktaile daiquiri i często

chichotała. Tańczyli, a jej ciało było ciepłe i pełne werwy. Wszyscy

mężczyźni w restauracji obserwowali ją, co wprawiło Davida w dobry

nastrój. W pewnym momencie, podczas energicznego tańca, jedna

background image

pełna, różowobiała pierś zupełnie wyskoczyła z górnej części

sukienki, dając wszystkim rozkoszny widok bladobrązowego obfitego

sutka. Z bezmyślnym chichotem schowała pierś z powrotem.

David poczuł, że nadszedł czas, aby ją zabrać do hotelu. Prawie

się nie sprzeciwiała, a z chwilą gdy znaleźli się na miejscu, łatwo było

z niej zdjąć czerwoną sukienkę.

Nosiła namarszczone, różowe majtki i miała dojrzałe ciało. Jej

piersi były takie duże, podskakujące i niewiarygodne, iż David skrycie

podejrzewał, że to wcale nie były piersi, tylko suma wielu zastrzyków

silikonu. Nie mógł nic zrobić. Nie czuł podniecenia.

Nadal chichocząc, dziewczyna dostała pieniądze na taksówkę i

została odesłana do domu. David poszedł spać, nie mógł zasnąć, aż

wreszcie był zmuszony wstać i odwiedzić pannę Field. Kiedy do niej

przyjechał, jego podniecenie doszło do szczytu i ledwie udało mu się

to zrobić na niej.

Miała nad nim dziwną władzę.

Próbował z kilkoma innymi kobietami, ale za każdym razem z

takim samym rezultatem. Jego życie zaczęło się obracać wokół

Harriet Field.

Zdobył o niej informacje. Miała trzydzieści lat, w firmie

pracowała od dwunastu, awansując stopniowo z działu maszynistek na

jego prywatną sekretarkę. Nie krążyły na jej temat żadne plotki.

Trzymała się na uboczu. Była biurową nicością.

Kiedy chodził do niej w nocy, nigdy nie rozmawiali. Po prostu

mówił jej, co ma zrobić, a ona to robiła, obojętnie co to było.

background image

Czasami, po uprawianiu seksu, pytała go, czy miałby ochotę na kawę

lub herbatę. Zawsze odmawiał, a gdy tylko zdołał nabrać sił, wstawał i

odchodził. Zastanawiał się, co ona o tym wszystkim myśli. Dlaczego

nigdy nic nie mówiła? To wszystko było takie nienaturalne.

Kiedyś przyjechał wcześniej niż zwykle i ona jeszcze nie spała,

zaciskając skąpy, rozpinany sweter wokół swoich nieistniejących

piersi. Automatycznie zaczęła się rozbierać.

Wtedy David widział po raz pierwszy, jak po kolei zdejmuje

wszystkie rzeczy. Zazwyczaj była tylko w koszuli nocnej i płaszczu

kąpielowym. Teraz, kiedy zdejmowała rzeczy, wydawało się, że ma

ich na sobie mnóstwo. Spódnica, sweter rozpinany, sweterek,

podkoszulek (jedna z najbardziej nieatrakcyjnych części garderoby,

jakie kiedykolwiek widział), pomarańczowo-różowy biustonosz,

halka, długie, wełniane majtki i grube pończochy.

Drżąc nieznacznie, stanęła przed nim naga. Z pewnością była

napaloną dziwką, pomyślał, zawsze przygotowana, zawsze naoliwiona

i gotowa do startu. Prawdopodobnie od lat czuła się sfrustrowana.

Być może dziś wieczorem powinien jej kazać czekać na to. Już

leżała na podłodze, rozchylając blade, niemrawe nogi.

Nie potrafił kazać jej czekać. Paląca żądza, którą odczuwał, nie

chciała mu na to pozwolić. W pośpiechu zdarł z siebie ubranie i

przykucnął na niej.

Westchnęła głęboko i wystartowali.

background image

Po skończeniu nałożyła płaszcz kąpielowy i zaczęła sprzątać jego

rzeczy, układając je starannie jedno na drugim, żeby były gotowe do

założenia.

Obserwował ją na leżąco. Naprawdę była nieładna - nie chodziło

o to, że przedstawiała się w najczarniejszych barwach, po prostu nie

można było nic zrobić, aby poprawić jej wygląd.

Dostrzegła, że na nią patrzy i zaczerwieniła się.

- Kawa, czy herbata, panie Cooper?

- I to, i to - odparł szorstko.

Odwróciła się, żeby pójść do kuchni i odniósł wrażenie, że jeśli

jej nie powstrzyma, przyniesie mu i kawę, i herbatę.

- Usiądź - powiedział.

Usiadła niezdecydowanie, krzyżując nogi w kostkach i splatając

ręce na podołku przed sobą.

- Chcę z tobą porozmawiać - powiedział.

Gdy tylko wypowiedział te słowa, uświadomił sobie, że wcale nie

chce z nią rozmawiać, chce tylko wyjść.

- Nieważne - powiedział szorstko.

- Czy coś się stało, panie Cooper?

- Na litość boską, nie nazywaj mnie panem Cooperem.

Spuściła oczy.

- Tak, Davidzie, kochanie.

Chryste, zachowywała się jak westalka. Było w niej naprawdę coś

dziwnego. Wstał, różne myśli kotłowały się w jego głowie. Wyleje ją

w poniedziałek. To był ostatni raz.

background image

Może powinien jej zapakować jeszcze raz, skoro to była ostatnia

wizyta.

- Kładź się na stole - powiedział ze znużeniem.

Owładnęła nim namiętność, której nie potrafił opanować.

Tydzień później Linda i Jay pobrali się w urzędzie stanu

cywilnego w Hampstead. Spokojnie, bez zamieszania. Obecni byli

rodzice Lindy, zdziwieni, ale szczęśliwi. Dzieci, ubrane w swoje

najlepsze rzeczy, były dziwnie przygaszone. Na ceremonię ślubną

przyszło kilku przyjaciół Jaya i kilkoro Lindy.

Po uroczystości wszyscy wrócili do apartamentu hotelowego Jaya,

zjedli tort weselny i wypili szampana. Wszystko odbyło się bardzo

skromnie, bardzo nieformalnie. Wkrótce rodzice Lindy powiedzieli,

że muszą wracać na wieś. Zabrali dzieci, które miały u nich zostać, i

pożegnali się.

Linda przytuliła Janey i Stephena.

- Mamusia nie wyjedzie na długo, a potem wszyscy razem

zamieszkamy w pięknym, dużym domu z basenem w Ameryce.

- Oho! Basen! - wykrzyknął Stephen z zachwytem.

Janey tłumiła łzy, a jej niewinna, pyzata twarzyczka była

zatroskana i zmartwiona.

- Mam nadzieję, że samolot się nie rozbije, mamusiu.

Linda roześmiała się i przytuliła dziewczynkę.

- Nie bądź głuptaskiem.

Jay podniósł Janey i pocałował ją.

background image

- Bądź grzeczną dziewczynką, a mamusia wróci, zanim się

obejrzysz.

Janey spojrzała na niego wielkimi, piwnymi oczami.

- Czy pan jest moim nowym tatusiem?

Jay potaknął głową z powagą. Janey pocałowała go i popędziła do

dziadków. Wkrótce reszta gości wyszła i zostali sami. Linda zdjęła

kapelusz i westchnęła.

- Nie lubię zostawiać dzieci.

Jay roześmiał się.

- Tylko na kilka tygodni. Nie masz nic przeciwko temu, że spędzę

trochę czasu sam na sam z moją żoną?

- Nie, nie mam nic przeciwko. - Uśmiechnęła się do niego. -

Kocham cię.

Przyszło kilka telegramów, jeden z nich od Conrada i Shirley Lee,

którzy spędzali miodowy miesiąc w Meksyku: „Gratulacje. Angielskie

żony są najlepsze. Nie chcą takich wysokich alimentów. Moc

serdeczności, pozdrowienia. Conrad i Shirley".

Nadeszły też sarkastyczne życzenia od piętnastoletniej córki Jaya:

„Najlepsze życzenia, tatusiu, z okazji ślubu z czwartą żoną". Caroline.

- To arogancki dzieciak - powiedział ponuro.

- Dlaczego tak mówisz? - spytała Linda.

- Sam nie wiem. - Wzruszył ramionami. - Chyba tak naprawdę to

moja wina. Caroline to twarda, mała dzierlatka, ma to po matce.

Nigdy nie spędziłem z nią dużo czasu, a Jenny nie wyszła powtórnie

background image

za mąż, więc przypuszczam, że brak ojca podziałał na nią

niekorzystnie.

- Chciałabym ją poznać - powiedziała spokojnie Linda. - Może

kiedy się ustatkujemy, będzie mogła przyjechać pomieszkać z nami

przez jakiś czas.

- Zapomnij o tym. - Roześmiał się obcesowo. - Jej matka nigdy na

to nie pozwoli. W każdym razie ona już nie jest dzieckiem; za późno,

żebym zaczynał wtrącać się w sprawę.

- To tylko nastolatka, myślę, że powinniśmy spróbować.

Pocałował ją.

- Jesteś słodka.

Uśmiechnęła się i zmieniła temat.

- Mam nadzieję, że zabrałam ubrania odpowiednie na Jamajkę.

Wszystko odbyło się w takim pośpiechu.

- Żałujesz?

- Żałuję? Co za niedorzeczność. Oczywiście, że nie.

- Zjedzmy obiad tu na górze. Samochód przyjeżdża po nas o

szóstej rano. Lepiej chodźmy wcześnie spać.

- Wspaniały pomysł. - Ziewnęła. - Wezmę kąpiel.

- Pozostaw wszystko mnie. Zamówię ci coś specjalnego.

Poszła do łazienki. Jej dwie walizki i kosmetyczka leżały

starannie ułożone jedna na drugiej na półce do bagażu. Miała nadzieję,

że nie będzie wielkim rozczarowaniem dla Jaya. Był przyzwyczajony

do takich pięknych kobiet. Przypomniała sobie elegancką, chłodną

Lori.

background image

Wykąpała się szybko, po czym wypakowała długą, błękitną

koszulę nocną z jedwabiu i odpowiednio do niej dobrany szlafrok.

Strój ten pochlebiał jej, zatapiał się pomiędzy jej ciężkimi piersiami i

opadał do ziemi, przylegając ściśle do ciała. Przeczesała gęste,

kasztanowate włosy, które sięgały jej do ramion. Jej ciało i twarz nie

były doskonałe, ale była atrakcyjną, zmysłowo wyglądającą kobietą.

Jay zamówił kolejnego szampana, wyśmienitą potrawę rybną i ryż

z cienkimi plastrami doskonałego, białego kurczaka w kremowym

sosie grzybowym. Potem były truskawki Romanow, a następnie duże

kieliszki koniaku Courvoisier.

Po obiedzie Linda czuła się wspaniale. Jay sprawiał, że wszystko

wydawało się doskonałe.

W sypialni rozebrał ją powoli i kochał się z nią pięknie. Bez

szaleństwa, bez pośpiechu. Pieścił jej ciało, jak gdyby na świecie nie

było nic ważniejszego. Doprowadził ją na skraj ekstazy i z powrotem,

utrzymując na granicy spełnienia, pewien każdego ruchu, który

wykonywał.

Linda unosiła się płynnie na zawieszonej płaszczyźnie, była w

całkowitej niewoli jego rąk i ciała. Jay był zdumiewająco opanowany,

zatrzymując się dokładnie w odpowiednim momencie.

Kiedy to się stało, to tylko dlatego, że on tak chciał, i osiągnęli

orgazm w zupełnej harmonii. Nigdy dotąd Linda nie przeżyła czegoś

takiego, i przywarła do Jaya, a z jej ust wydobywały się bezładne

słowa o tym, jak bardzo go kocha.

background image

- Jesteś cudowna - powiedział. - Jesteś mądrą kobietą, że kazałaś

mi czekać, aż się pobierzemy.

- Co? - Przytuliła się do niego bardziej.

- Pragnąłem cię tak bardzo, ale wiedziałem, że jeśli wykonam

błędne posunięcie, zostanę tylko jeszcze jednym facetem polującym

na zdobycz. Wziąłem Lori przy moim pierwszym spotkaniu z nią.

Przyszła na rozmowę, zamknęliśmy drzwi biura i zrobiliśmy to od

razu i na miejscu. Możesz sobie wyobrazić ślub z cizią, którą się

zerżnęło przy pierwszym spotkaniu? Taki był ze mnie osioł. Kiedy

znalazłem ciebie, uświadomiłem sobie, na czym polega prawdziwy

związek.

Pocałowała go.

- Ale czy nie martwiłeś się, czy... no... spodobamy się sobie w

łóżku? To znaczy, dlaczego wcześniej nie próbowałeś?

- Bo nie miałem zamiaru otrzymać odmownej odpowiedzi.

- Ale ja mogłam nie odmówić.

Zgodził się.

- Tak, mogłaś, ale nie jesteś z tych kobiet, które miewają romanse.

Mogłabyś tego żałować, a ja nie chciałem kojarzyć się z czymś

niedobrym w twoich myślach.

- Och. - Była zdumiona, jak dobrze Jay ją znał. Prawdopodobnie

miał rację. - A co z Susan Standish? - zapytała oskarżająco.

- Jestem tylko mężczyzną, Lindo - odparł prosto. - Nie oczekuj

wymówek. Była miłą dziewczyną, a nie mogłem mieć ciebie.

Oczy Lindy się zamykały.

background image

- Kocham cię, mężu - wyszeptała, nim zasnęła.

W pensjonacie zdrowia nie było tak źle. Można tam było się

odprężyć, zastanowić, zebrać myśli. Claudia oddała swoje ciało pod

opiekę ekspertów i w ciągu kilku dni jej wygląd zewnętrzny wrócił do

normy.

Spędzała dni na masażu i terapii, opalając się obok luksusowego

basenu znajdującego się na terenie pensjonatu. Wczesne, angielskie

słońce było słabe, ale kojące. Przez dużą część czasu Claudia

oddawała się marzeniom, wyobrażając sobie, że jest gwiazdą, że

odnosi sukces. To było wszystko, czego naprawdę chciała od życia.

Giles przyjechał ją odwiedzić.

- Wyglądasz wspaniale! - powiedział entuzjastycznie. - Jak

dziewczyna, którą zawsze znałem.

Otrzymał korespondencję z czasopisma, zapewniającą, że gorąco

oczekują na jej przyjazd.

- Naprawdę zrobiłaś duże wrażenie na kimś tam - powiedział

wesoło. - Nie mogą się doczekać. Planują dla ciebie promocje

zakrojone na szeroką skalę. Chcą cię kreować na wielką gwiazdę,

mała.

Claudia była zachwycona. Może właśnie na tę okazję czekała.

Wkrótce była gotowa do opuszczenia pensjonatu. Giles zabrał ją do

swojego mieszkania ze studiem w Chelsea.

background image

- Przeniosłem wszystkie twoje rzeczy z tamtego apartamentu -

powiedział. - Tam nie jest odpowiednie miejsce dla ciebie. Zostaniesz

u mnie aż do wyjazdu.

Była zadowolona. Giles przejmował ją w swoje ręce i jej się to

podobało. Spali jak brat i siostra w dużym, rozłożystym łóżku, a za

dnia Giles zabierał ją na zakupy. Kupiła bajeczną, błyszczącą perukę

w kolorze popielatoblond, żeby zakryć własne, obcięte włosy, dopóki

nie odrosną.

Płacił za wszystko.

- Inwestycja - powiedział jej beztrosko.

W końcu zdecydował, że są gotowi do drogi i zatelegrafował do

czasopisma. Otrzymał przydługą odpowiedź, że bilety czekają na

odbiór i: „Przygotujcie się, wielkie powitanie przyszłej Miss Play-

month. Cała prasa w pogotowiu. Planowane przyjęcie na popołudnie

po waszym przyjeździe".

Claudia była zachwycona. Nowy Jork czekał na nią.

Nic nie pomagało. David nie potrafił przerwać nawyku o nazwie

Harriet Field. Stwierdził, że osiągnięcie erekcji z jakąkolwiek inną

kobietą jest absolutnie niemożliwe. Próbował nabożnie, posuwając się

nawet do zabierania dziewczyny na film pornograficzny w nadziei, że

to go wystarczająco podnieci. Rezultat był taki, że dziewczyny

podniecały się do takiego stopnia, iż reakcje Davida obrzucały

wszelkimi sprośnymi wyzwiskami, jakie zdołały wymyślić.

background image

Czuł, że gdyby tylko mógł to zrobić z kimś innym niż Harriet

Field, zaklęcie zostałoby przerwane. Ale było to niemożliwym

wyczynem, a seks z Harriet stawał się coraz bardziej podniecający.

Zaczął zostawać w jej mieszkaniu na całą noc, gdyż teraz odkrył,

że także każdego ranka musi ją posiąść. Harriet nabrała jeszcze

bardziej bladego i mdłego wyglądu. Powoli wydawała się pozbawiać

go sił.

Budził się w jej ciasnym mieszkaniu w złym humorze i

skrępowany. Było rzeczą oczywistą, że jeśli ma ciągnąć ten związek,

będzie musiał się zająć sprawą jej mieszkania. Nie chciał tego, ale

wydawało się, że to jedyne rozwiązanie.

Nigdy nic do niego nie mówiła, kiedy nie uprawiali seksu. Po

prostu schodziła mu z drogi. Zwykle odwoził ją rano do biura,

wysadzając jedną przecznicę wcześniej. Kuliła się na swoim

siedzeniu, milcząca i nieśmiała jak mysz.

Nienawidził jej, ale nie potrafił jej zostawić. Czy to się nie miało

nigdy skończyć, ta szalona, zwierzęca żądza, którą czuł do tej

nieszczęsnej istoty? Od dawna nie widział się ze swoimi dziećmi.

Zbyt długo. Wstydził się przed nimi stanąć.

Jego życie stało się jednym, długim pasmem pracy, w wir której

rzucił się całym sercem. I seksu z Harriet. Zaczął wyglądać na

wychudzonego i zmizerowanego. To musi się wkrótce skończyć,

rozumował. Będę to po prostu ciągnął, aż tak się nią nasycę, że

nastąpi koniec.

background image

Zignorował wszystko inne i skupił się na wyrzuceniu Harriet ze

swojego organizmu. Wiązało się to ze spaniem z nią przy każdej

możliwej okazji i teraz nawet w biurze czasami zamykał drzwi na

klucz i brał ją szybko na podłodze lub na swoim biurku. Nie

pomagało. Wydawało się, że to czyni seks jeszcze bardziej

podniecającym.

Mozolił się dalej, zdecydowany zakończyć romans.

Na londyoskim lotnisku Claudię obiegli fotografowie.

- Spójrz w tę stronę.

- Tutaj, Claudio.

- Podciągnij spódniczkę, kochanie. Zobaczmy kawałek nogi.

Claudia spełniała prośby. Miała na sobie bardzo krótką

spódniczkę z odpowiednio dobranym żakietem i obcisły sweter z

jedwabiu.

Giles stał obok i obserwował. Wiedział, że wykonał sprytne

posunięcie, skłaniając ją do podpisania kontraktu, który czynił z niego

jej osobistego impresaria. Teraz pięćdziesiąt procent Claudii należało

do niego i miał przeczucie, że pięćdziesiąt procent będzie oznaczać

diabelnie dużą kupę forsy.

Amerykanie niedługo odkryją nowy symbol seksu. Claudia

powali ich na kolana. W Anglii była tylko jeszcze jedną małą

gwiazdką. W Ameryce mogła zostać wielką gwiazdą. Giles był tego

pewien. Przy odpowiednim wystawieniu na widok publiczny i przy

odpowiedniej reklamie, miała to jak w banku.

background image

Oczywiście będzie musiał ją bacznie obserwować, pilnować, żeby

nie piła za dużo i żeby nie chodziła do łóżka z niewłaściwymi ludźmi.

Uśmiechnęła się seksownie do fotografów, z odrzuconą głową,

rozchylonymi ustami i błyszczącymi skośnymi, zielonymi oczami. Na

widoku publicznym była jeszcze bardziej kwitnąca. Jej piersi

usiłowały się wydostać ze sweterka, jej nogi były długie i zgrabne.

- Chodź, skarbie, spóźnimy się na samolot - powiedział wreszcie

Giles.

Przybrała dla fotografów jeszcze ostatnią, prowokującą pozę, po

czym chwyciła go za rękę, ściskając ją mocno.

- Ale frajda! - wykrzyknęła. - Uwielbiam to, skarbie. Uwielbiam!

W innej części lotniska Linda i Jay siedzieli w poczekalni dla

ważnych osobistości i popijali kawę. Kawa Jaya była zakropiona

solidną, mocną dawką whisky. Nie lubił latać i odkrył, że jedynym

rozwiązaniem tego problemu było wejść do samolotu na lekkim cyku.

Linda podziwiała swoją obrączkę ślubną, cienki pierścionek

doskonałych diamentów. Trudno jej było uwierzyć, jak bardzo kocha

tego człowieka. Po rozstaniu z Davidem, myśl, że może być w stanie

pozbierać kawałki i zacząć od nowa, wydawała się niemożliwa. Teraz

wydawało się, jakby dziesięć lat z Davidem prawie nie istniało.

Jay ujął ją za rękę.

- Pięknie dziś wyglądasz.

Uśmiechnęła się.

- Dziękuję.

background image

- Czy pamiętałem, żeby ci powiedzieć, że cię kocham?

Podeszła stewardesa i powiedziała, że już czas wsiąść na pokład

samolotu. Jakiś samotny fotograf zatrzymał ich w hallu.

- Czy mogę zrobić zdjęcie, panie Grossman?

- Jasne. - Jay uśmiechnął się przyjaźnie i objął ramieniem Lindę.

Była zdziwiona.

- Dlaczego chcą twoje zdjęcie? - szepnęła.

- Studio zazwyczaj to załatwia. Jeszcze jedna reklama dla filmu.

- Aha. - Skinęła głową z mądrą miną.

Siedzieli wygodnie w samolocie, Jay pociągał ukradkowe hausty

ze srebrnej piersiówki. Potem zaczęły warczeć ogromne silniki i

samolot kołował wzdłuż pasa startowego.

Któregoś ranka David obudził się w szczególnie paskudnym

nastroju. Bolała go głowa, a w pokoju czuć było zatęchłym seksem -

wydawało się, że Harriet nigdy nie otwiera żadnych okien. Od razu

sięgnął po nią, jego pociąg fizyczny przezwyciężał wszystko inne.

Po zaspokojeniu poczuł się jeszcze gorzej.

Harriet zrobiła mu kawę i podała poranną gazetę. Zapalił

papierosa i zerknął do gazety. Na pierwszej stronie widniało zdjęcie

Claudii. Stała twarzą do aparatu, widoczna w trzech czwartych, z

wypiętym

biustem,

długimi

i

rozwichrzonymi

włosami

i

rozbawionym,

porozumiewawczym

uśmiechem.

Wyglądała

wspaniale, zgrabne nogi znikały pod krótką spódniczką.

background image

PIĘKNA MODELKA I AKTORKA CLAUDIA PARKER (LAT

21) WYJEŻDŻA DZIŚ DO NOWEGO JORKU. PANNA PARKER

ZAMIERZA PRZEDYSKUTOWAĆ OFERTY FILMOWE. JEDZIE

Z GILESEM TAYLOREM, ZNANYM FOTOGRAFEM MODY I

TOWARZYSTWA.

OBOJE

ZAPRZECZAJĄ

PLOTKOM

O

ROMANSIE.

David poczuł złość, że Claudia wygląda tak dobrze i wydaje się

taka szczęśliwa. Po tym jak ją porzucił, wyobrażał sobie, że Claudia

rozpadnie się na kawałki, zniknie z jego życia. Ale oto była na

pierwszej stronie, w drodze do Ameryki, najwidoczniej bez

najmniejszej troski. Dziwka! Zrujnowała jego małżeństwo.

Z wściekłością przewrócił stronę. Dlaczego nie mogła po prostu

odejść w zapomnienie?

Na następnej stronie widniało zdjęcie Lindy z jakimś mężczyzną.

Była spokojna i uśmiechnięta, a mężczyzna trzymał ją opiekuńczo za

ramię.

PAN

JAY

GROSSMAN,

ZNANY

REŻYSER

HOLLYWOODZKI,

ORAZ

NOWA

PANI

GROSSMAN

WYJEŻDŻAJĄ W PODRÓŻ POŚLUBNĄ NA JAMAJKĘ. PAN

GROSSMAN WŁAŚNIE UKOŃCZYŁ FILM PT. BESHEBA,

KTÓRY KRĘCIŁ W ANGLII I W PLENERZE W IZRAELU.

Pani Grossman - to niemożliwe. Jak śmiała! Przyjrzał się

badawczo zdjęciu, szukając w jej twarzy oznak nieszczęścia, ale nie

było żadnych - Linda była pogodna, ufna i bardzo atrakcyjna.

Jak mogła wyjść za mąż i nic mu nie powiedzieć?

background image

Wtedy przypomniał sobie. W zeszłym tygodniu zostawiła trzy

wiadomości w jego biurze. Nie zadał sobie trudu, żeby do niej

oddzwonić.

- Do ciężkiej cholery! - Zaklął ze złością.

Zawsze wyobrażał sobie, że Linda będzie dostępna, kiedy on

zdecyduje się ustatkować. Weźmie go z powrotem. Harriet Field

odwlekła jego myśli o pojednaniu z Lindą. Wdał się we wstrętny

romans i zaniedbał wszystko inne. Nawet nie pomyślał o zobaczeniu

się z dziećmi. Poczuł się złapany w pułapkę. Cóż mógł zrobić? Nie

było już Lindy, która go teraz uratuje. Nadszedł czas, żeby uciekać.

Z desperacją pomyślał o słowach dziecięcej piosenki: „Uciekaj

króliku" - uciekaj króliku - uciekaj, uciekaj, uciekaj - i słowa te

rozlegały się w jego umyśle z uporczywą monotonią.

Z łazienki dochodziły odgłosy wymiotowania. Wkrótce Harriet

weszła do pokoju. Co było dla niej niezwykłe, nie ubrała się jeszcze,

lecz opatulała się swoim spłowiałym, wełnianym szlafrokiem.

Stanęła przed nim, blada i żałośnie wyglądająca.

- Będziemy mieli dziecko - oznajmiła głosem bez wyrazu.

Spojrzał na nią w panice. I powoli uświadomił sobie, że jest już za

późno, żeby uciekać - pułapka się zatrzasnęła.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Jackie Collins Swiat jest pełen żonatych mężczyzn
Cały świat jest pełen
3 Cały świat jest pełen śladów Pana Boga
swiat jest pelen krasnoludkow,60
Matti Ronka Mezczyzna o twarzy mordercy (P2PNet pl)
swiat jest...MetodaAktywizująca, Pedagogika, Scenariusze
22 powody dla których piwo jest lepsze od mężczyzny, Różne prezentacje, Śmieszne
16 Świat jest w rękach Chrystusa
post świat jest hologramem
Świat jest jak książka, Duchowość i praca nad sobą
Świat jest niesprawiedliwy to pewne, scenariusze itp
czy świat jest sceną,25
Świat jest teatrem a człowiek aktorem, zamiawiane przez chomików
Świat jest dźwiękiem, Terapia dźwiękiem
65 powodow dlaczego piwo jest leprze od mezczyzny 44WJAQNS3YFW2AM2Z7K5YFIFNRQ7KCILUWCT7AQ
Czy świat jest globalną wioską

więcej podobnych podstron