Wołoszański Bogusław Sensacje XX wieku Skorzeny cz 1

background image


Aktorzy:

Otto Skorzeny z SS - Jerzy Bo

ń

czak

Adolf Hitler - Jan Peszek
Benito Mussolini - Marek Perepeczko
Król Emanuel III - Witold Pyrkosz


Pasa

ż

erski Junkers zni

ż

ył lot, zatoczył du

ż

e koło nad drzewami, mi

ę

dzy którymi połyskiwała tafla jeziora. Jedyny pasa

ż

er na

pokładzie tego samolotu, SS-Hauptsturmführer Otto Skorzeny, przywarł do prostok

ą

tnego okna, aby lepiej widzie

ć

niewielkie

lotnisko, jakie nagle wyłoniło si

ę

spo

ś

ród drzew.


Wezwanie do stawienia si

ę

w kwaterze Hitlera w Gierło

ż

y otrzymał niespodziewanie w południe 26 lipca, gdy w berli

ń

skim

hotelu "Eden" spo

ż

ywał obiad z przyjacielem. Zadzwonił do jednostki, któr

ą

dowodził, gdzie sekretarka podekscytowanym

głosem, niemal

ż

e krzycz

ą

c do słuchawki oznajmiła,

ż

e jak najszybciej musi pojecha

ć

na lotnisko, gdzie ju

ż

czeka na niego

samolot.

Zastanawiał si

ę

, co mogło by

ć

powodem nagłego wezwania do Hitlera, jednak

ż

e

ż

adna sensowna odpowied

ź

nie przychodziła

mu do głowy. Dopiero na lotnisku jego zast

ę

pca poinformował go,

ż

e we Włoszech nast

ą

piła zmiana rz

ą

du. Benito Mussolini,

wierny sojusznik Hitlera, został odsuni

ę

ty od władzy i aresztowany, a jego miejsce zaj

ą

ł generał Pietro Badoglio, skłonny do

rokowa

ń

z aliantami. Có

ż

jednak wspólnego z tym wydarzeniem mogło mie

ć

wezwanie do kwatery Hitlera?


Po trzech godzinach lotu wyładował na lotnisku w Gierło

ż

y, sk

ą

d samochodem dotarł do Wilczego Sza

ń

ca. Podjechali do

drewnianego pawilonu nazywanego "herbaciarni

ą

".


W przedpokoju siedziało kilku oficerów, podobnie jak Skorzeny, wezwanych nagle z ró

ż

nych jednostek. Po kilku minutach

adiutant wprowadził ich do gabinetu führera, du

ż

ego pokoju o wymiarach sze

ść

na dziewi

ęć

metrów. Po

ś

rodku stał masywny

stół pokryty mapami, a pod

ś

cian

ą

, naprzeciwko okien zasłoni

ę

tych jednobarwnymi storami - okr

ą

gły stolik i pi

ęć

wygodnych

krzeseł. Hitler wszedł, gdy tylko zd

ąż

yli ustawi

ć

si

ę

w półkole. Po krótkiej prezentacji oficerów zapytał:

Hitler: Który z panów zna Włochy?

Odezwał si

ę

tylko Skorzeny.

Skorzeny: Dwukrotnie tam byłem, nie dalej jednak ni

ż

w Neapolu, mein Führer.

Hitler: A co pan s

ą

dzi o Włoszech?

Skorzeny: Jestem Austriakiem, mein Führer.

Miało to oznacza

ć

: "a jaki Austriak mo

ż

e nie mie

ć

za złe Włochom zabrania południowego Tyrolu, najpi

ę

kniejszej krainy na tej

ziemi".

Hitler: Inni panowie mog

ą

odej

ść

. Chc

ę

, aby pan pozostał, Hauptsturmführer Skorzeny.

Hitler poprawnie wymówił nazwisko esesmana. Jego przodkowie ze Skorz

ę

cina na Pomorzu i przenie

ś

li si

ę

do Austrii. Tam

poprawnie wymawiano je "Sko

ż

eny", za

ś

Niemcy, którzy nie potrafili wypowiedzie

ć

"

ż

", mówili: "Skorceny".

Hitler: Mam dla pana bardzo wa

ż

n

ą

misj

ę

. Mussolini, mój przyjaciel i nasz lojalny towarzysz broni, został

wczoraj zdradzony przez króla i aresztowany przez rodaków. Ja nie mog

ę

i nie pozostawi

ę

najwi

ę

kszego

syna Włoch w potrzebie. Dla mnie duce jest wcieleniem staro

ż

ytnej wielko

ś

ci Rzymu. Włochy pod nowym

rz

ą

dem opuszcz

ą

nas! Wierz

ę

tylko mojemu staremu sprzymierze

ń

cowi i drogiemu przyjacielowi. On musi

by

ć

szybko uratowany, gdy

ż

w przeciwnym wypadku wydadz

ą

go aliantom. Powierzam panu misj

ę

, której

przeprowadzenie ma wielkie znaczenie dla dalszego biegu wojny. Musi pan zrobi

ć

wszystko, co tylko w

pa

ń

skiej mocy, aby wykona

ć

rozkaz. Je

ż

eli je pan wykona, nagroda pana nie minie!

Skorzeny, gł

ę

boko przej

ę

ty pierwszym spotkaniem z führerem, słuchał tych słów jak urzeczony, gotów natychmiast wyruszy

ć

do walki o wolno

ść

Mussoliniego.


25 lipca Wielka Rada Faszystowska uznała,

ż

e duce nie powinien dłu

ż

ej kierowa

ć

pa

ń

stwem, gdy

ż

skutki jego rz

ą

dów były

opłakane. Armie włoskie ponosiły ogromne straty na froncie wschodnim i w Afryce Północnej.

background image

Flota włoska zaopatruj

ą

ca wojska walcz

ą

ce w Afryce ponosiła tak wielkie straty na Morzu

Ś

ródziemnym,

ż

e minister

ż

eglugi

obawiał si

ę

, i

ż

wkrótce nie b

ę

dzie co wysyła

ć

na morze. Nadmiar goryczy przepełniały ameryka

ń

skie bombowce atakuj

ą

ce

włoskie miasta.

Król Wiktor Emanuel III, gdy przyj

ą

ł Mussoliniego popołudniem 25 lipca, miał wszelkie prawo, aby powiedzie

ć

:


Król Wiktor Emanuel III: Jest pan najbardziej znienawidzonym człowiekiem we Włoszech.

Zwolnił go ze stanowiska szefa rz

ą

du i wydał rozkaz aresztowania.

Hitler: A teraz najwa

ż

niejsza cz

ęść

. Jest szczególnie wa

ż

ne,

ż

eby cała sprawa pozostała w absolutnej

tajemnicy. Oprócz pana wie o tym tylko pi

ęć

osób. Zostanie pan oddelegowany do Luftwaffe i oddany pod

rozkazy generała Studenta. Nie wolno panu z nikim innym rozmawia

ć

i od niego otrzyma pan szczegółowe

informacje. Musi pan równie

ż

omówi

ć

z nim wszystkie wojskowe przygotowania aby by

ć

gotowym w sytuacji,

gdyby Włosi raptem nas opu

ś

cili. Nie mo

ż

emy straci

ć

Rzymu.


SS-Hauptsturmführer Otto Skorzeny, dowódca specjalnej jednostki komandosów, po odebraniu rozkazu od
Hitlera uwolnienia Benito Mussoliniego skontaktował si

ę

z generałem Kurtem Studentem, który miał dowodzi

ć

cał

ą

operacj

ą

.


Był to jowialny oficer, którego umiej

ę

tno

ś

ci i odwaga stały si

ę

legend

ą

w Wehrmachcie. Dowodzone przez

niego oddziały spadochroniarzy walczyły w maju 1940 roku w Belgii i Holandii odnosz

ą

c du

ż

e sukcesy. On

sam 14 maja 1940 r. w Rotterdamie odniósł powa

ż

n

ą

ran

ę

kolana. W maju 1941 r. dowodził oddziałami

powietrznodesantowymi, które dokonały inwazji na Kret

ę

. W 1943 na czele swoich oddziałów walczył na

Sycylii.

Skorzeny nie był zadowolony,

ż

e oddano go pod komend

ę

tego oficera. Jak si

ę

zorientował generał, Student

zamierzał przeprowadzi

ć

j

ą

tylko przy pomocy swoich

ż

ołnierzy, nie przewidywał udziału komandosów z SS,

za

ś

Skorzenemu wyznaczył rol

ę

ochroniarza uwolnionego Mussoliniego. Nie zaprotestował, ale pó

ź

nym

wieczorem zadzwonił do swojego zast

ę

pcy do Berlina.

Skorzeny: Mamy rozkaz wyruszy

ć

jutro rano…

Mówił o planie wyruszenia do Rzymu, co miało nast

ą

pi

ć

27 lipca o godzinie 8 rano.

Skorzeny: Nie mog

ę

powiedzie

ć

nic wi

ę

cej. Musz

ę

to wszystko przemy

ś

le

ć

i zadzwoni

ę

do ciebie pó

ź

niej.

Jedno, co powiem, to to,

ż

e tej nocy nie b

ę

dziecie spokojnie spali. Przygotuj transport, gdyby

ś

my mieli zabra

ć

nasz ekwipunek. Wybierz pi

ęć

dziesi

ę

ciu ludzi, tylko najlepszych i wszystkich, którzy znaj

ą

włoski. Przeka

ż

mi,

których oficerów masz zamiar wybra

ć

, a ja powiem ci o moim wyborze. Po

żą

dany ekwipunek tropikalny.

B

ę

dziemy musieli skaka

ć

i ka

ż

dy musi mie

ć

racje

ż

elazne. Wszystko musi by

ć

gotowe na pi

ą

t

ą

rano.

Skorzeny chciał postawi

ć

generała Studenta przed faktem dokonanym licz

ą

c,

ż

e ten nie b

ę

dzie chciał zadziera

ć

z esesmanem

wykonuj

ą

cym rozkaz führera. Nie mylił si

ę

. Generał Student niech

ę

tnie zaakceptował udział komandosów Skorzenego. Nikt

jednak nie wiedział, gdzie Włosi ukryli Mussoliniego. Niemcy musieli czeka

ć

, a

ż

wywiad ustali miejsce uwi

ę

zienia dyktatora.


Napływały informacje,

ż

e widziano Mussoliniego na wyspie Ponza, pó

ź

niej w Santa Maddalena na Sardynii. Było to zgodne z

prawd

ą

, gdy

ż

dyktatora cz

ę

sto przewo

ż

ono w ró

ż

ne miejsca, co wynikało z obawy,

ż

e Niemcy zechc

ą

go uwolni

ć

.


Na pocz

ą

tku wrze

ś

nia niemiecki nasłuch radiowy wykrył wzmo

ż

on

ą

prac

ę

włoskiej radiostacji w rejonie góry Gran Sasso, co

mogło wskazywa

ć

,

ż

e tam wła

ś

nie uwi

ę

ziono obalonego dyktatora. Wkrótce wywiad ustalił,

ż

e wi

ę

zieniem duce jest hotel

"Campo Imperatore", wybudowany w 1938 roku na szycie tej góry.

Bez w

ą

tpienia miejsce wybrano znakomicie, gdy

ż

prowadziła tam tylko jedna droga: kolejka linowa, któr

ą

oczywi

ś

cie łatwo było

zablokowa

ć

. Ponadto Niemcy bardzo mało wiedzieli o tym obiekcie, cho

ć

udało im si

ę

odnale

źć

turyst

ę

, który przed wojn

ą

sp

ę

dzał zimowy urlop w hotelu "Campo Imperatore". Niewiele jednak pami

ę

tał i jedynym wyj

ś

ciem z sytuacji było

przeprowadzenie lotu rozpoznawczego. To jednak rodziło niebezpiecze

ń

stwo zaalarmowania stra

ż

ników Mussoliniego.

Zdecydowano,

ż

e bombowiec Heinkel He 111, wyposa

ż

ony w kamer

ę

, lecie

ć

b

ę

dzie na wysoko

ś

ci ponad 5000 metrów, co

uchroni go przed zidentyfikowaniem przez Włochów, za

ś

teleobiektyw umo

ż

liwi zrobienie zdj

ęć

wystarczaj

ą

co dokładnych, aby

rozpozna

ć

wszystkie obiekty na szczycie góry.


8 wrze

ś

nia 1943 roku Skorzeny i jego zast

ę

pca Karl Radl wystartowali do lotu, który okazał si

ę

do

ść

dramatyczny. Trzydzie

ś

ci

kilometrów przed celem odkryli,

ż

e kamera nie pracuje, prawdopodobnie ze wzgl

ę

du na nisk

ą

temperatur

ę

, do której nie była

przystosowana. Pozostało wi

ę

c robienie zdj

ęć

innym aparatem przez dziur

ę

, jaka powstała po wypchni

ę

ciu okienka w podłodze

kadłuba.

ś

aden z nich nie był jednak przygotowany do zimna, jakie panowało na tej wysoko

ś

ci.

background image

Mieli na sobie letnie mundury, a w kadłubie Heinkla panowała temperatura bliska zeru, za

ś

lodowaty wiatr, jaki wpadał przez

otwór w kadłubie, sprawiał,

ż

e w skostniałych dłoniach trudno było utrzyma

ć

kamer

ę

. Mimo to zrobili kilkadziesi

ą

t zdj

ęć

w

czasie dwóch przelotów nad szczytem Gran Sasso.

Skorzeny przygl

ą

dał si

ę

górze z ogromnym niepokojem. Urwiste

ś

ciany skalne były nadzwyczaj trudne do sforsowania.

Komandosi musieliby wspina

ć

si

ę

przez wiele godzin i łatwo było ich wypatrzy

ć

. Dotarcie w pobli

ż

e hotelu na spadochronach,

nawet je

ż

eli skok miał nast

ą

pi

ć

z najmniejszej mo

ż

liwej wysoko

ś

ci 60 metrów, było absolutnie niewykonalne, gdy

ż

teren, na

którym mogli l

ą

dowa

ć

, był za mały. Nagle w pewnym momencie, patrz

ą

c przez celownik aparatu, Skorzeny dostrzegł niewielk

ą

ł

ą

k

ę

w pobli

ż

u budynku łagodnie opadaj

ą

c

ą

w stron

ę

skalnej kraw

ę

dzi. Było to jedyne miejsce w tej okolicy, na którym mogłyby

wyl

ą

dowa

ć

szybowce.


Tego dnia czekała ich jeszcze jedna niespodzianka. Wracaj

ą

c zauwa

ż

yli formacj

ę

alianckich samolotów, które odlatywały po

zbombardowaniu ich lotniska, ale ich piloci, na szcz

ęś

cie dla Skorzenego, nie dostrzegli samotnego Heinkla 111. Okazało si

ę

ponadto,

ż

e szkody, jakie wyrz

ą

dziły bomby, były niewielkie i nie przeszkodziły w przygotowaniach do operacji, która miała

odby

ć

si

ę

12 wrze

ś

nia o godzinie 14.00.


O godzinie 13.00 w trzech grupach wystartowały szybowce, którymi dowodził porucznik von Berlepsch. Spadochroniarze
generała Kurta Studenta lecieli w szybowcach pierwszej i trzeciej grupy, za

ś

esesmani Skorzenego w drugiej. Zapewne generał

podj

ą

ł tak

ą

decyzj

ę

, gdy

ż

chciał aby to jego

ż

ołnierze wyl

ą

dowali pierwsi i zanim esesmani zdołaliby wyswobodzi

ć

si

ę

z

szybowców, spadochroniarze dopadliby ju

ż

do hotelu i oswobodzili Mussoliniego. Nie s

ą

dził jednak,

ż

e Skorzeny i tym razem

go przechytrzy.

Kapitan Langguth, pilot samolotu Junkers 52/3m holuj

ą

cego pierwszy szybowiec z niepokojem obserwował góry pi

ę

trz

ą

ce si

ę

na wysoko

ść

1300 metrów nieopodal lotniska. Jego samolot nabierał wysoko

ś

ci powoli i istniało niebezpiecze

ń

stwo,

ż

e nie

zdołaj

ą

osi

ą

gn

ąć

wymaganej wysoko

ś

ci, zanim zbli

żą

si

ę

do

ś

ciany gór. Dlatego postanowił kr

ąż

y

ć

do czasu, a

ż

wzbije si

ę

na

bezpieczny pułap. Musiał zachowa

ć

absolutn

ą

cisz

ę

radiow

ą

, lecz był przekonany,

ż

e inne samoloty powtórz

ą

jego manewr.

Nagle ze zdziwieniem dostrzegł,

ż

e samoloty i szybowce drugiej grupy, w których lecieli komandosi Skorzenego nie pod

ąż

yły

jego

ś

ladem, lecz skierowały si

ę

najkrótsz

ą

drog

ą

w stron

ę

gór. Piloci na rozkaz Skorzenego podj

ę

li ryzyko przelotu nad

szczytami. Ten niebezpieczny manewr udał si

ę

i w ten sposób komandosi Skorzenego wysforowali si

ę

daleko do przodu, przed

ż

ołnierzy generała Studenta.


Kilkana

ś

cie kilometrów przed celem szybowce zwolniły liny holownicze i rozpocz

ę

ły swobodny lot w stron

ę

celu, jakim była ł

ą

ka

przy hotelu "Campo Imperatore".

Byli blisko, gdy Skorzeny zorientował si

ę

,

ż

e l

ą

dowisko, które wybrał, jest o wiele bardziej niebezpieczne, ni

ż

si

ę

spodziewał.

Powierzchnia była bardzo nierówna, a nachylenie wi

ę

ksze ni

ż

oceniali. Nie mieli jednak wyboru. Skorzeny krzykn

ą

ł do pilota

porucznika Meyer-Wehnera:

Skorzeny: L

ą

dowanie awaryjne! Jak najbli

ż

ej hotelu! Jak najbli

ż

ej!

Pilot pochylił szybowiec na prawe skrzydło i gwałtownie opadaj

ą

c zbli

ż

ał si

ę

do ł

ą

ki, która z tej wysoko

ś

ci wygl

ą

dała jak skalna

półka. Tu

ż

przed dotkni

ę

ciem ziemi wypu

ś

cił spadochrony, które miały skróci

ć

l

ą

dowanie.


Gwałtowny wstrz

ą

s rzucił ich na bok. Trzask łamanych drewnianych wr

ę

g i pruj

ą

cego si

ę

poszycia tworzył niesamowity hałas.

Mieli wra

ż

enie,

ż

e za chwil

ę

samolot rozpadnie si

ę

na kawałki.

Szybowiec przez kilkana

ś

cie sekund posuwał si

ę

do przodu, podskakuj

ą

c na nierówno

ś

ciach gruntu, a

ż

przechylił si

ę

na

skrzydło i znieruchomiał. Komandosi, którzy skryli głowy w ramionach chroni

ą

c si

ę

uderzeniem, zerwali si

ę

z drewnianej

ławeczki biegn

ą

cej przez

ś

rodek samolotu i przez drzwi po obydwu stronach kadłuba wyskoczyli na muraw

ę

. Przywarli do

ziemi, z broni

ą

gotow

ą

do strzału, aby osłania

ć

l

ą

dowanie innych szybowców, ale z budynku nie padły strzały.


Dalszy przebieg wypadków trudno odtworzy

ć

, gdy

ż

relacje s

ą

sprzeczne.


Prawdopodobnie komandosi Skorzenego, nie czekaj

ą

c a

ż

z l

ą

duj

ą

cych szybowców wydostan

ą

si

ę

spadochroniarze Studenta

ruszyli w stron

ę

hotelu, krzycz

ą

c "Mani in alto" do przera

ż

onych włoskich karabinierów, którzy oniemiali stali przed wej

ś

ciem z

opuszczon

ą

broni

ą

, nie wiedz

ą

c, czy maj

ą

strzela

ć

, czy zastosowa

ć

si

ę

do wezwania i podnie

ść

r

ę

ce do góry. Komandosi

zabrali im karabiny, kazali poło

ż

y

ć

si

ę

na podłodze i wysadzili kopniakami z futryny drzwi do hollu, gdzie zobaczyli

radiotelegrafist

ę

, grzebi

ą

cego rozdygotanymi r

ę

kami przy nadajniku. Jeden z komandosów kopn

ą

ł krzesło, Włoch przewrócił si

ę

na podłog

ę

, za

ś

Skorzeny kilkoma strzałami roztrzaskał radiostacj

ę

. Szybko zorientowali si

ę

,

ż

e znale

ź

li si

ę

w pomieszczeniu, z

którego nie mo

ż

na było dosta

ć

si

ę

na wy

ż

sze pi

ę

tra hotelu. Wybiegli przed drzwi. Na polance l

ą

dowały nast

ę

pne szybowce.

Pilot jednego z nich zbyt gwałtownie posadził swój samolot na niebezpiecznym l

ą

dowisku i całkowicie go rozbił, jednak

ż

e nikt

nie zgin

ą

ł.


background image

Skorzeny uznał,

ż

e wej

ś

cie do hotelu znajduje si

ę

za rogiem budynku i pobiegli w tamt

ą

stron

ę

. Wybrali zł

ą

drog

ę

. Stok urywał

si

ę

gwałtownie, a drzwi nie było. Przed nimi pi

ę

trzył si

ę

mur tarasu wysoki na około 3 metry. Jeden z

ż

ołnierzy pochylił si

ę

i

oparł r

ę

kami o

ś

cian

ę

. Skorzeny, najwy

ż

szy z całej gromady, przerzucił pistolet maszynowy przez rami

ę

, wskoczył mu na plecy

i chwycił r

ę

kami za balustrad

ę

. Podci

ą

gn

ą

ł si

ę

i przeło

ż

ył nog

ę

na drug

ą

stron

ę

. Przez kilkana

ś

cie sekund zwisał tak bezbronny,

zanim udało mu si

ę

stan

ąć

na tarasie i uj

ąć

bro

ń

. Na jego szcz

ęś

cie Włosi byli zbyt zaskoczeni, aby zorganizowa

ć

obron

ę

.

ś

aden z nich nie pojawił si

ę

w szeroko otwartych drzwiach. Było cicho, a jedynie zza pleców dobiegały komendy dowódców

l

ą

duj

ą

cych spadochroniarzy.


Rozejrzał si

ę

po fasadzie domu. Na pierwszym pi

ę

trze w otwartym oknie dostrzegł znajom

ą

sylwetk

ę

Mussoliniego, który, jakby

nie

ś

wiadom niebezpiecze

ń

stwa, przygl

ą

dał si

ę

z zainteresowaniem działaniom niemieckich komandosów. Skorzeny krzykn

ą

ł

do niego:

Skorzeny: Dalej od okna!

Na taras wdarło si

ę

kilku innych komandosów i razem skierowali si

ę

do drzwi, ale w tej samej chwili pojawił si

ę

w nich tłum

włoskich

ż

ołnierzy, w panice wybiegaj

ą

cych z budynku. Po kilku strzałach oddanych w powietrze rozst

ą

pili si

ę

, a Skorzeny na

czele kilku

ż

ołnierzy, gdy pozostali rozstawiali na tarasie karabin maszynowy zacz

ą

ł wspina

ć

si

ę

kr

ę

tymi schodami na pierwsze

pi

ę

tro. Po kilku minutach przedzierania si

ę

przez korytarz zatłoczony przez włoskich oficerów i

ż

ołnierzy Skorzeny odnalazł

pokój, w którym wi

ę

ziono Mussoliniego.

Skorzeny: Duce, führer przysłał mnie! Jest pan wolny.

Podobno Mussolini obj

ą

ł go i powiedział:

Mussolini: Wiedziałem,

ż

e mój przyjaciel Adolf Hitler nie pozostawi mnie w potrzebie.

Sytuacja była opanowana. Bez wzgl

ę

du na to, ile w relacji Skorzenego było niech

ę

ci i pogardy dla

ż

ołnierzy włoskich,

ż

aden z

nich nie u

ż

ył broni, a jedyne rany niemieccy

ż

ołnierze odnie

ś

li w trakcie l

ą

dowania.


Skorzeny opracował kilka wersji odwrotu. Pierwsza przewidywała,

ż

e z uwolnionym Mussolinim zjad

ą

na dół kolejk

ą

opanowan

ą

przez

ż

ołnierzy majora Morsa i rusz

ą

w stron

ę

pobliskiego lotniska w Aquila de Abruzzi, które wcze

ś

niej zostanie

zaj

ę

te i utrzymane do momentu, a

ż

wyl

ą

duj

ą

tam trzy samoloty He 111, z których jeden zabrałby duce i

ż

ołnierzy, za

ś

pozostałe, kr

ążą

c w powietrzu, osłaniałyby odwrót i utrzymywały wojska włoskie w odpowiedniej odległo

ś

ci od pasa startowego.

Jednak

ż

e nie udało si

ę

nawi

ą

za

ć

ł

ą

czno

ś

ci radiowej z oddziałem, który miał opanowa

ć

lotnisko. W tej sytuacji z takiego planu

nale

ż

ało zrezygnowa

ć

.


Drugi wariant przewidywał,

ż

e na polu przy dolnej stacji kolejki linowej wyl

ą

dowałby niewielki samolot Fieseler Storch, do

którego wsiadłby Mussolini. Było to najbezpieczniejsze rozwi

ą

zanie, lecz Skorzeny rozmawiaj

ą

c przez telefon z

ż

ołnierzami

obsadzaj

ą

cymi doln

ą

stacj

ę

dowiedział si

ę

,

ż

e samolot, który tam wyl

ą

dował, uległ uszkodzeniu. Pozostał wi

ę

c trzeci wariant.


Nad hotelem kr

ąż

ył drugi Fieseler Storch, pilotowany przez kapitana Gerlacha, uwa

ż

anego za

ś

wietnego pilota. Jednak

ż

e

zadanie, jakie miał wykona

ć

, było karkołomne. Niewielka ł

ą

ka przy hotelu była zasłana wrakami szybowców. Co prawda, cz

ęść

z nich udało si

ę

przy pomocy włoskich

ż

ołnierzy usun

ąć

, lecz pozostawał problem startu. L

ą

dowisko stromo opadało w

przepa

ść

, a droga startu była bardzo krótka. Gerlach uznał jednak,

ż

e uda mu si

ę

wystartowa

ć

. Zdziwił si

ę

, gdy do kabiny

niewielkiego samolotu, oprócz duce, wgramolił si

ę

zwalisty Skorzeny - 120 kilogramów

ż

ywej wagi.


Ryzyko, e nie uda im si

ę

wzbi

ć

w powietrze, zwi

ę

kszało si

ę

niepomiernie. Skorzeny nie miał zamiaru rezygnowa

ć

ze wspólnego

lotu z Mussolinim. W pami

ę

tniku tak przedstawił ryzykown

ą

decyzj

ę

:

Skorzeny: Rozwa

ż

yłem ka

ż

dy aspekt tej sprawy najbardziej starannie i w pełni zdawałem sobie spraw

ę

z

wielkiej odpowiedzialno

ś

ci, jak

ą

niosło doł

ą

czenie do pozostałych dwóch ludzi w kabinie. Ale czym mógłbym

wytłumaczy

ć

,

ż

e pozwoliłem duce wylecie

ć

samotnie z Gerlachem? Je

ż

eli wydarzyłoby si

ę

nieszcz

ęś

cie,

wszystko, co pozostałoby mi, to kula z mojego własnego rewolweru; Adolf Hitler nigdy nie wybaczyłby mi
takiego zako

ń

czenia całego przedsi

ę

wzi

ę

cia. Je

ż

eli nie było innej mo

ż

liwo

ś

ci dostarczenia duce bezpiecznie

do Rzymu, to lepiej było dzieli

ć

z nim niebezpiecze

ń

stwo, nawet je

ż

eli moja obecno

ść

je zwi

ę

kszała. Je

ż

eli

nie udałoby si

ę

, spotkałby nas ten sam los.

W rzeczywisto

ś

ci Skorzeny nie chciał wypu

ś

ci

ć

z r

ą

k nagród, jakie miał otrzyma

ć

zwyci

ę

zca z Gran Sasso. Wiedział,

ż

e gdy

obok duce stanie przed Hitlerem i powie "To moja zasługa. Ja go uwolniłem", nikt ju

ż

nie b

ę

dzie dociekał, ile w tym prawdy.

Hitler w pierwszym odruchu rado

ś

ci nagrodzi go, a potem nikt nie b

ę

dzie miał

ś

miało

ś

ci, aby zakwestionowa

ć

t

ę

decyzj

ę

.

Historia na zawsze zapami

ę

ta jego nazwisko. Postawił wi

ę

c wszystko na jedn

ą

kart

ę

: musi polecie

ć

z duce, a co stanie si

ę

potem, nie było wa

ż

ne. Nikt nie

ś

miał protestowa

ć

, gdy

ż

Skorzeny zapewne powoływał si

ę

na osobisty rozkaz Hitlera

nakazuj

ą

cy wła

ś

nie jemu dbanie o bezpiecze

ń

stwo uwolnionego.

background image


Wsiedli do ciasnej kabiny: Skorzeny z tyłu, duce tu

ż

za pilotem. Sam był lotnikiem i wiedział jak ryzykowna jest to operacja.


Silnik ryczał na pełnych obrotach przez kilkana

ś

cie sekund, zanim

ż

ołnierze trzymaj

ą

cy za ko

ń

cówki skrzydeł pu

ś

cili je. Pilot

chciał wykorzysta

ć

efekt katapulty, ale niewiele to pomogło. Samolot potoczył si

ę

po pochyłej ł

ą

ce i szybko zacz

ą

ł zbli

ż

a

ć

si

ę

do

przepa

ś

ci. Zbyt szybko. Nie nabrał dostatecznej pr

ę

dko

ś

ci, która umo

ż

liwiłaby wzbicie si

ę

w powietrze! Pas startowy sko

ń

czył

si

ę

i samolot zacz

ą

ł opada

ć

gwałtownie, jednak

ż

e po kilku sekundach zbawienny podmuch wiatru lub pr

ą

d powietrza uniósł go.

Nie na długo. Po chwili opadł o par

ę

metrów i lewe koło uderzyło o skał

ę

. Dziób pochylił si

ę

gwałtownie i wydawało si

ę

,

ż

e

samolot, jak ptak z przetr

ą

conym skrzydłem zwali si

ę

w przepa

ść

. Nikt nie wiedział, jakim cudem udało im si

ę

ponownie

wznie

ść

, a tym razem powietrze uniosło ich i niebezpiecze

ń

stwo, jakie tworzyły ostre kraw

ę

dzie skał Gran Sasso, pozostawało

szybko za nimi. Lec

ą

c na wysoko

ś

ci 30 metrów dotarli do lotniska Practica di Mare, gdzie prze

ż

yli jeszcze moment grozy

l

ą

duj

ą

c z uszkodzonym podwoziem, ale ponownie Gerlach wykazał mistrzostwo osadzaj

ą

c samolot tak,

ż

e nadwer

ęż

ony gole

ń

wytrzymał zderzenie z betonem pasa. Tam czekał ju

ż

na nich He 111, który natychmiast zabrał duce i Skorzenego do Wiednia,

sk

ą

d po krótkim odpoczynku mieli polecie

ć

do Wilczego Sza

ń

ca.

Ledwo Skorzeny wszedł do hotelu w Wiedniu, zadzwonił Himmler, aby mu pogratulowa

ć

. Potem przyszedł dowódca

miejscowego garnizonu i stwierdzaj

ą

c,

ż

e działa na rozkaz führera odznaczył esesmana

ś

elaznym Krzy

ż

em. Wreszcie

zatelefonował sam führer.

Hitler: Wykonał pan wojskowe przedsi

ę

wzi

ę

cie, które stanie si

ę

cz

ęś

ci

ą

historii. Zwrócił mi pan mojego

przyjaciela Mussoliniego. Odznaczyłem pana Krzy

ż

em Rycerskim i promuj

ę

pana do stopnia

Sturmbannführera. Najserdeczniejsze gratulacje.

Wydawałoby si

ę

,

ż

e Hitler odzyskuje kontrol

ę

nad sytuacj

ą

we Włoszech, które tak łatwo wy

ś

lizgn

ę

ły mu si

ę

z r

ą

k, i

ż

e b

ę

dzie

tam mógł zada

ć

aliantom pot

ęż

ny cios. Jego wojska opanowały Rzym, główne miasta i punkty strategiczne kraju. Mussolini

miał poprowadzi

ć

do walki swoich zwolenników, których miał jeszcze wielu. Górzysty teren i silnie rozbudowane linie obronne

przecinaj

ą

ce Półwysep Apeni

ń

ski sprawiały,

ż

e dla wojsk alianckich droga na północ mogła si

ę

okaza

ć

bardzo krwawa. A Hitler

zamierzał zaskoczy

ć

rz

ą

dy Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych jeszcze jednym

ś

miałym przedsi

ę

wzi

ę

ciem, sprzecznym z

wszelkimi zasadami cywilizowanego

ś

wiata, ale nazistowskie Niemcy nie respektowały

ż

adnych zasad: uwi

ę

zienie Ojca

Ś

wi

ę

tego. Hitler w jaki

ś

sposób stawał si

ę

prekursorem terrorystów z lat sze

ść

dziesi

ą

tych i siedemdziesi

ą

tych, którzy porywali

polityków, generałów, przemysłowców, aby wstrz

ą

sn

ąć

opini

ą

publiczn

ą

i zmusi

ć

rz

ą

dy pa

ń

stw do uległo

ś

ci.

Ta sama my

ś

l kierowała Hitlerem, gdy planował wzi

ę

cie tak wa

ż

nego zakładnika. Cho

ć

wydał rozkaz wkroczenia oddziałów SS

do Watykanu i uprowadzenia Piusa XII do Luksemburga, rozkaz ten nie został wykonany. Dowódca SS, Karl Wolff, który miał
przeprowadzi

ć

operacj

ę

, zdołał przekona

ć

Hitlera,

ż

e to przedsi

ę

wzi

ę

cie nie ma szans realizacji. Tymczasem Skorzeny

otrzymał nast

ę

pne zadania: uprowadzenia marszałka Petaina, zamordowania przywódcy jugosłowia

ń

skich partyzantów Josipa

Broz-Tito i uprowadzenia admirała Horthy'ego, dyktatora W

ę

gier.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Wołoszański Bogusław Sensacje XX wieku Skorzeny cz 2
Wołoszański Bogusław Sensacje XX wieku Skorzeny cz 2
Wołoszański Bogusław Sensacje XX wieku Skorzeny cz 1
Wołoszański Bogusław Sensacje XX wieku Skorzeny cz 1
Wołoszański Bogusław Sensacje XX wieku Skorzeny cz 2
Wołoszański Bogusław Sensacje XX wieku Polski Łącznik cz 2
Woloszanski Boguslaw Sensacje XX wieku
Woloszanski Boguslaw Sensacje XX wieku Wywiad
Wołoszański Bogusław Sensacje XX wieku Stalin Droga do władzy
Wołoszański Bogusław Sensacje Xx Wieku Stalin Droga Do Władzy
Wołoszański Bogusław Sensacje XX wieku Tajemnica Dallas
Wołoszański Bogusław Sensacje XX wieku Tajne Rokowania
Wołoszański Bogusław Sensacje XX wieku II Wojna Światowa
Wołoszański Bogusław Sensacje XX wieku Na Ratunek Son Tay
Woloszanski Boguslaw Sensacje XX wieku II Wojna Swiatowa
Woloszanski Boguslaw Sensacje XX wieku Rewir
Wołoszański Bogusław Sensacje XX wieku Polska, Niemcy i II Wojna Światowa
Wołoszański Bogusław Sensacje XX wieku Los bohatera
Wołoszański Bogusław Sensacje XX wieku Tajemnica śmierci Adolfa Hitlera

więcej podobnych podstron