WzM 11 Last Breath 18 rozdział PL

background image

Rozdział 18

Amelie

Istnieje pewna swoboda w odrzuceniu wszelkiej nadziei. Człowiek nie jest już dłużej związany
więzami przerażenia czy lęku; po prostu porusza się w nieuniknionym kierunku bez myślenia o
konsekwencjach.

Wiedziałam, że nie uciekniemy draugom; tak dużo nauczyła mnie historia. Widziałam całe
klany wampirów znikające-tonące, osuszane. Widziałam najpotężniejszych i najbystrzejszych z
naszego rodzaju doprowadzonych do ruiny; im więcej wampirów walczyło, tym więcej roiło się
draugów, dopóki wszyscy przegraliśmy.
Więc dlaczego jadę w kierunku tego co na pewno będzie moim straceniem? Być może tylko
dlatego by przestać od tego uciekać. To musiało za mną podążać już długo— całe moje życie— jak
ciemny i długi cień i może Claire miała rację od samego początku: być może to był czas by
przestać i narysować linię i ją przytrzymać.
Nawet jeśli nie było szansy na wygraną.
Straciłam tak wielu na których mi zależało, przez lata; tracenie było naturalna koleją rzeczy
istnienia dla takich jak ja. Ale Morganville . . . Morganville było czymś specjalnym, tworzeniem
czegoś nie podobnego do reszty świata i nie sądzę abym miała siłę i odwagę by zbudować go
ponownie, gdzieś indziej, aby zobaczyć jak upada i roztrzaskuje się ponownie.
Byłam Założycielką Morganville i może to było właściwe, że powinnam zakończyć moje
dni tutaj, ostatecznie.
- W lewo. – powiedziała Claire. Zwróciła uwagę i skręciłam koła krwiobusu w tamtym
kierunku. Myrnin dokonał doskonałego wyboru, pomyślałam, w wyzwalającym, ogromnym,
czarnym samochodzie; miał wewnątrz wystarczająco dużo miejsca dla każdego kogo moglibyśmy
uratować i dwie ogromne chłodziarki dobrze zaopatrzone w ludzką krew. Jeśli damy radę, w
prawdzie, wyciągnąć jakiekolwiek wampiry z wody, to będą wściekłe z głodu.
Oczywiście, szanse na jakiekolwiek ratowanie były wyjątkowo małe, ale to było
prawidłowe by być przygotowanym. Nikt nie powinien iść ku swemu przeznaczeniu bez
odpowiedniego starania. To było niepokojące , że ci młodzi ludzie, z tak krótkimi życiami przed
sobą, powinni być tak chętni by je wyrzucić, ale tak mógłby powiedzieć każdy żołnierz na każdej
wojnie.
I byliśmy na wojnie. Tymi, którzy będą nieuchronnie przegrywać.
Nie doceniłam odpowiednio jak bardzo zmieniło się Morganville w ciągu ostatnich kilku dni;
Spędziłam za dużo czasu zabunkrowana w moim biurze, chowając się przed prawdą. Walka była w
toku pomiędzy policją Morganville, a bandą obdartusów ludzkich oponentów, którzy byli
zaskakujący trzymając się swojego. Nie było żadnych otwartych firm w mieście, nawet jednej.
Wszystko było ciemne, zamknięte, opuszczone.

Martwe.
Ludzkie siedziby nadal paliły światła, spodziewałam się wewnątrz skulonych rodzin,
przerażonych i czekających na jakiś rodzaj ratunku; ranek niedługo zaświta, a oni będą się
przygotowywać do pójścia na Plac Założycielki, gdzie będzie im obiecane to czego od
zawsze pragnęli.

background image

Wolność.
Nie chciałabym być tam by zobaczyć , że ich oszukano. Zasmucał mnie tego fakt oraz jego
konieczność, ale przynajmniej będę płacić za to moim życiem. To był rodzaj odkupienia,
czyż nie?
Im bardziej zbliżaliśmy się do starego Basenu Civic, tym cichsze stawało się Morganville.
Światła w domach paliły się nadal, ale w wielu drzwi były otwarte, mieszkańcy zostali
zwabieni, albo gorzej. To było tak jakby ta część miasta umarła i już gnije. Maszyna
Myrnina wytwarzała stabilne, niskopoziomowe brzęczenie, które było szalone w swojej
monotonni, ale blokowało niesamowite, uwodzicielskie wzywanie draug.
Na razie.
- Słyszysz je nadal?- spytała mnie Claire. Siedziała na tylnym siedzeniu za nami, podczas
gdy Myrnin zajął miejsce pasażera po mojej prawej. – Ja nie słyszę. Jest tu nadal?
- O tak, - powiedziałam. Były przebłyski dźwięku przełamujące zakłócenia, przypadkowe
zawodzenie i szepty, ale nie wystarczające by stworzyć władzę nad nami. Ale,
przypomniałam sobie, że nie jesteśmy nadal twarzą w twarz z draug, albo z Magnusem
osobiście. To mogło czynić rzeczy bardziej niebezpiecznymi. – Jeśli zaczniesz to słyszeć,
niezwłocznie mnie o tym poinformuj.
- Mamy to, - powiedziała Claire i podniosła parę niebieskich zatyczek do uszu. – Wcześniej
zadziałały.
- Teraz mogą nie, - powiedział Myrnin. – Wołanie draug staje się silniejsze i głośniejsze w
miarę jak rosną(chodzi o namnażanie się ich) i mogę ci obiecać, że oni narastają . Masz
srebrna broń w tej torbie, zakładam?
- Tak, - powiedział Shane. Otworzył ją i rzucił szpadę do szermierki w kierunku Eve, która
porwała ja z powietrza z ostentacją kogoś, kto długo oglądał za dużo filmów w których
bohaterowie przeżywali. Wyjął butelki i umieścił je w swoich kieszeniach, większość
wręczając Claire i na koniec wyciągnął powlekane srebrem kołki. – Kusze nie zadziałają, za
duża moc. To idzie prosto przez nich, prawda? Zbyt mało szkód.
- Poprawnie, - powiedziałam. - Ich istota jest pozornie delikatna i wszystko co porusza się z
dużą prędkością, chyba że się rozprzestrzeniają, tylko ich spowolni. By powstrzymać draug
musicie przeciąć lub dźgnąć ich czymś ze srebrem, które pozostanie na miejscu przez co
najmniej kilka sekund, aby odniosło skutek. Będą się rozpadać i zmierzać w formie płynnej
do ucieczki. Ale nie dotykajcie ich nawet wtedy. W postaci płynnej maja malutkie igły, które
mogą przebić skórę.
To czego nie powiedziałam i nie mogłam, było to, że wampiry w basenie nie zanurzone były
w wodzie — lub nie w pełni w niej. Draug wchodzą do wody i rozpraszają się i karmią, a
wtedy pojawiają się ponownie. Basen będzie roił się od rzeczy niewidocznych i zabójczych.
I bardzo mało tego, że moglibyśmy powstrzymać ich bez zabicia również wampirów, które
staramy się ocalić. Wampiry i draug dzieliły wspólne źródło w przyćmionej mgle czasu.
Wybraliśmy bardzo różne ścieżki, ale miały pewne luki wspólne , nadal mają. Jeśli nie
byłoby żadnych wampirów w basenie, moglibyśmy zatruć go srebrem; przynajmniej byliby
zmuszeni do wyjścia na ląd, gdzie moglibyśmy mieć przewagę.
Ale to było o wiele gorsze.
- Jak zamierzamy ich wydostać? – spytała Claire. – Są związani lub coś, tam na dole.
- Ktoś będzie musiał zanurkować i ich uwolnić, - powiedziałam.
- Wygląda na to, że ja, - powiedziała Shane pochylając się do przodu. – Skręć tutaj w prawo.
Jesteśmy prawie na miejscu.

background image

- Dlaczego ty? – spytała Claire marszcząc brwi. – Ja mogłabym—
- Drużyna pływacka w szkole średniej, - powiedział Shane. – Umiem też nurkować. Potrafię
zostać pod woda dłużej niż ty
- Dlaczego ty nie możesz tego zrobić? – spytała mnie Eve. – Wampiry nie musza oddychać.
- W wodzie są draug. Wampir który idzie w . . . raczej nie wyjdzie bez pomocy.
- Widzisz? – powiedział Shane. – Moja robota. Wy tylko trzymajcie je z dala.
To nie będzie taki proste, ale jego zasada była słuszna i nie było powodu by rzucać teraz
pesymizm na nasza sprawę. Byliśmy zobowiązani.
Wolność w porzuceniu nadziei, rzeczywiście.
Była tutaj jedna nadal działająca lama uliczna więc zaparkowałam krwiobus tak blisko jak
tylko mogłam do krawężnika pod nią. Światło niewiele się liczyło dla mnie lub Myrnina, ale
mogło być ważne dla naszych ludzkich przyjaciół jeśli będziemy w stanie wyjść z tego
miejsca. Wyłączyłam silnik. Nawet przy jednostajnym buczeniu generatora tonowego
Myrnina, wołanie draug tam było, wsiąkając we mnie jak słaby szepczący cień. Mogłam się
temu oprzeć, ale to plamiło świat wokoło mnie ich desperacją.
- Myrnin i ja pójdziemy pierwsi, - powiedziałam. – Będziemy oczyszczać drogę i trzymać ją
dla ciebie. Eve i Claire, będziecie zabezpieczać tyły przed każdym kto spróbuje wejść z
zewnątrz by zaatakować. Shane, kiedy oczyścimy drogę do basenu, zanurkujesz i zaczniesz
uwalniać jeńców. Będziesz musiał przeciągnąć ich do góry i wyjąć z wody, pojedynczo.
Wydobądź ich tylu ile dasz radę. – zawahałam się a potem powiedziałam, - Będziesz
odczuwał uczucie pieczenia. To draug będą cię osuszać. To cię szybko osłabi. Bądź
ostrożny.
Shane odczekał spokojnie parę sekund a potem skinął głową. Nie mogłam odczytać wyrazu
jego twarzy, ale czułam od niego skok adrenaliny. Strach. Całkowicie rozsądną reakcję,
chociaż nie miał pojęcia z czym mieliśmy do czynienia. Jeszcze nie.
- Zaczekaj, - powiedziała Claire. – Może powinniśmy—,
Shane ujął jej dłoń i ich oczy się spotkały. Uśmiechnął się do niej i gdybym w ogóle miała
serce – serce do złamania to mogłoby pęknąć teraz, troszeczkę. – Za późno na to piękna, -
powiedział i pocałował jej palce. – Zgodziliśmy się czyż nie? Czas rzucić się w to wszystko.
To jedyny sposób żebyśmy dali radę.
Miał rację co do tego. Nie chciałam brać ludzi z Morganville, nawet Claire, gdyby do tego
doszło. Wszyscy by zostali i wszyscy by . . .
Dostali swoją wolność.
Nie mogłam, nawet teraz, stawić czoła strasznej rzeczywistości zdrady tego.
W zamian otworzyłam drzwi, chwyciłam moja strzelbę i powiedziałam, - Idziemy.






Myrnin rozsiewał wszystkie wskazówki szaleństwa, co było błogosławieństwem; poruszał
się zwinnie z gracją i szybkością jak żaden wampir, komunikowaliśmy się przez drobne
gesty i spojrzenia kiedy przeszliśmy przez pęknięty stopień gzymsu, do góry ku drzwiom
budynku. Pamiętam kiedy został zbudowany; to wydawało się tak niedawno temu jak stałam
na tym stopniu z ówczesnym burmistrzem, zacieniona przez czarną parasolkę machając z

background image

królewską nudą do tłumu gapiów. To był jeden z ostatnich razy kiedy musiałam wystąpić
publicznie dla ludzi, ponieważ jeden z nich próbował rzucić we mnie roztworem srebra.
Jeden z moich ochroniarzy został ciężko zraniony podczas tego ataku.
Pamiętałam wnętrze tego miejsca.
Nie było jak w moich wspomnieniach.
Ruiny recepcji zapierały dech w piersiach; dywany były zapleśniałe i pozawijane, ściany
zalepione grubym czarnym grzybem. Farba odpadała ze zwiotczałego sufitu, ale wciąż
mogłam zobaczyć poniżej te przepiękne wzory w stylu Art. Deco, jak proste kości z
zepsutego ciała.
Nie było tam draug by nas spotkać/
Wąski korytarz był za mały dla Myrnina i mnie abyśmy mogli wejść razem, więc z małym
gestem przytrzymałam go z tyłu i wyszłam na przód wprost do przebudzonego koszmaru.
Na pierwszy rzut oka pomyślałam, ze jest tylko jeden draug w pokoju; nie mogliśmy ich
zobaczyć, nie wyraźnie, nawet bezpośrednio się na nich koncentrując.
Ale Magnus chciał abym go zobaczyła. Podobało mu się, że może pokazać mi swoją maskę
za którą była jego prawdziwa natura. Maska była gumowatą karykaturą ludzkości, dokładnie
nijaka; to coś za tym było zrobione z mroku i zgnilizny i było tylko niejasnym kształtem,
który naśladował nasz własny.
- Amelie, - powiedział. W przeciwieństwie do wołania draug, był to ludzko-podobny głos,
który czysto przeszył urządzenie Myrnina na wskroś. – Zaskoczyłaś mnie. Myślałem że
uciekasz. Zawsze tak robiłaś.
- Ciszę się, że cię zaskoczyłam, - powiedziałam i skierowałam strzelbę w jego klatkę
piersiową. Był zbyt daleko by to było skuteczne i wiedział o tym; uśmiechnął się,
gumowatym odcinkiem fałszywych ludzkich ust podczas gdy to coś za nimi (tymi ustami)
wyszczerzyło zęby.
Wyczuwałam draugi zamiast je widzieć, wychodzące z zapleśniało-inkrustowanych ścian,
zatopione w basenach i formujące się w kształty. Byli wszędzie wkoło nas. Rzuciłam
błyskawiczne spojrzenie do Myrnina, który był nieco za mną po mojej prawej. On także
został otoczony.
- Cóż, - powiedział Myrnin beztroskim i dziwnie wesołym głosem. – Wierzę, że nadszedł
czas na sprawdzenie terenu.
I wycelował w ścianę na draug zbliżające się do niego i strzelił.
Odwróciłam się w kierunku moich i strzeliłam w tym samym momencie, wysyłając do nich
dewastujący rozprysk srebrnego śrutu. Tarcie powietrza zmiękczyło metal i rozwiało go
dodając efektu do chaosu, jednym strzałem, trzy draug wrzeszczały i rozwiewały się na
części w ciecz, która w pośpiechu wpadała przez pękniętą podłogę z płytek w kierunku
musującego, niebieskiego basenu.
Załadowałam strzelbę i wystrzeliłam, utrzymując czas z wybuchami Myrnina. Uszy
wampirów są bardzo wrażliwe, a hałas był boleśnie głośny, ale była we mnie zacięta
radość jak zauważyłam naszych wrogów upadających. Było jak za dawnych czasów,
najdawniejszych czasów, jazda do walki ze śpiewem mieczu w mojej dłoni i krzykiem
rosnącym w tylnej części mojego gardła, a moje włosy rozwiane jak sztandar . . .
Usłyszałam plusk. Shane wskoczył do basenu. Załadowałam kolejną serię w shotguna i
wystrzeliłam, zaryzykowałam spojrzenie w jego kierunku. Postać chłopaka przemknęła prze
wodę, zmierzając ku głębokiemu końcu.
- Zobaczyłam twarz Olivera, zadartą i bladą. Jego oczy były szeroki i puste jak u lalki,

background image

marniejące w agonii.
Warknęłam, odwróciłam się do draug i natarłam w nich kolejna serią.
- Wypadam, - powiedziała Myrnin rzeczowym tonem. – Przeładowuję.
Obróciłam się by go osłaniać i strzeliłam w draug, które pochylały się ku niemu podczas
gdy on ładował nowe pociski do strzelby, poruszając się spokojnie i ostrożnie jak gdyby on
sam jeden był na zakresie docelowym. Wystrzeliłam mój ostatni załadunek osłaniając go
zanim skończy.
A draug wziął mnie od tyłu.
Rzuciłam moją pustą strzelbę, wyciągnęłam pokryty srebrem nóż pochwy na moim pasie i
odwróciłam się. Kroiłam to coś poprzez jego fałszywa skórę, przeciągając głęboko.
Draug upadł naprzeciw mnie, lepkie prawie ciało, a jego płynna esencja wylewała się na
moją skórę i mocno ukąsiła.
Dławiłam się kiedy to próbowało wymusić swoją drogę w dół przez nos i gardło.
W basenie, Shane wypływał na powierzchnię, pluskając i krzycząc z bólu. Holował wampira
w kierunku krawędzi. Nie Olivera.
Michaela.
Pchnął Michaela z głuchym, bezkostnym odgłosem upadku o płytki i zobaczyłam, Że twarz
Shana była czerwona z malutkimi użądleniami ostrych igieł. Ciężko oddychał i wił się w
agonii, ale zassał głęboki oddech i znowu zanurkował.
Rzadko podziwiałam ludzka odwagę, ale w tym momencie, uwielbiałam go za to.
Zdrapywałam zimną, gęstą ciecz draug z mojej twarzy, wyplułam nieprzyjemny smak i
cięłam następnego, który po mnie przyszedł. Za mną strzelba Myrnin huczała ponownie.
Potrzebowałam czasu aby przeładować, ale nie mogłam teraz przestać. Michael leżał u mych
stóp podatny na zranienie i drżał. Nie walczyłam już tylko o swoje istnienie, ale także jego.
Powinnam była wiedzieć, że Claire nie wykona rozkazów.
Przy-szarżowała do mnie z dwiema butelkami w rękach— jakiś rodzaj butelek wody ze
zwisającymi luźno nakrętkami.
Ścisnęła ręce wysyłając rozbryzg srebra do mnóstwo draug, a krzyki były tak ogłuszające,
że poczułam ich przyciąganie nawet poprzez ryk maszyny Myrnina. Opróżniła butelki i
wyrzuciła je by złapać Michaela pod pachami i wyciągnąć go w kierunku korytarza.

Skorzystałam z tymczasowego zastoju by podnieść strzelbę, załadować ją szybkim, pewnym
ruchem palców i zacząć strzelać na nowo. Pokój śmierdział terrorem, pleśnią, kordytem(

kordyt

wojsk. «proch bezdymny z lotnym rozpuszczalnikiem») i zgniłym odorem martwych draugów, ale
na przekór wszystkiemu, wciąż żyliśmy.
Shane wypchnął kolejne bezwładne ciało z basenu i zszedł z powrotem na dół. Zaryzykowałam
szybkie spojrzenie. Naomi. Moja krewna-siostra wyglądała na osuszoną i bardzo bliską jej
ostatecznej śmierci.
Sięgnęła ku mnie, a ja zobaczyłam w jej oczach desperacki strach. Zetknęłam jej dłoni z moją,
następnie załadowałam świeży nabój i strzeliłam. Draugi nadal nadchodziły. Wyczułam wracająca
Claire i odciągającą Naomi daleko, wyczułam Shana wynoszącego kolejne ciało na zewnątrz.
- Wynoś się! – krzyczał Myrnin— nie do mnie, do młodego mężczyzny, który walczył przy
płytszym końcu basenu. Zdałam sobie sprawę, że był wciągany w dół. Draug w postaci cieczy
pokryły jego ciało. Był teraz za słaby by walczyć.
Nie było mowy by dał radę.
- Bracie, - powiedział Myrnin. Odwrócił się do mnie i cisnął strzelbę w moim kierunku; złapałam ja
z powietrza, nabiłam i wystrzeliłam jednocześnie w moich i jego przeciwników topiąc ich z

background image

powrotem.

To był cud z rąk Bożych, że udało nam się dotrwać tak daleko, pomyślałam.
Myrnin wskoczył do basenu, chwycił Shana za ramiona i pociągnął go w stronę schodków,
zrzucając go na płytki, a wtedy zobaczyłam ciecz oblepiająca skórę Myrnina, która wiła się,
zagęszczała i skręcała się wokół jego ciała w kierunku jego twarzy. Starł to najgorsze z tego,
chwycił Shana i rzucił jego ciało w kierunku drzwi.
Spojrzałam w dół. Było ich o wiele więcej uwiezionych w basenie. Tak wielu z moich ludzi,
moja odpowiedzialność i nie mogłam ich ocalić. Niektórzy których znałam i kochałam.
Niektórych znielubiłam. Wszyscy byli dla mnie cennym skarbem z takich lub innych
powodów, nawet jeśli ponieważ byli teraz tak rzadcy na tym świecie.
Oliver był ostatnim, którego Shane wyciągał z basenu i leżał u mych stóp, wiotki i spokojny.
- Myrnin! – krzyknęłam. – Zabierz Olivera! – nabiłam i strzeliłam z obu strzelb ponownie, a
Myrnin dał nura pod podmuch i wziął Olivera pod ramiona.
- Zabierz go stąd!
Broń Myrnina wyczerpała się i nie było teraz żadnych szans na przeładowanie magazynku.
Mi zostały 2 naboje. Jak tylko Myrnin wyciągnął Olivera do wyjścia, wystrzeliłam je w
szybkim tempie, porzucając obydwie strzelby i odwróciłam się do wyjścia.
Magnus był na mojej drodze.
Chwyciłam za mój nóż, ale on był szybszy. Jego ręka zacisnęła się na moim gardle i
śpiewanie, śpiewanie . . . czołgało się w moim umyśle i rozrywało na kawałki moja
wściekłość, moja wole, moja duszę.
- Nie ty. – powiedział. – Nie uciekniesz, Amelie. Nie tym razem.
Miał rację. Nie było ucieczki. Nie było teraz nic prócz ciemności, utonięcia i rozpaczy.
Ale została mi jeszcze jedna rzecz. Tylko jedna.
Nie mogłam sięgnąć noża, ale mogłam dotrzeć do szklanej fiolki w mojej kieszeni.
Zgniotłam ja w ręku i pozwoliłam jej wpaść do wody w jasnym pędzie srebra.
Srebrny pył rozprzestrzenił się i tam gdzie dotknął, draug błyszczały i stały się widoczne i
umierały.
Moi ludzie umrą także od trucizny, ale przynajmniej będą mieć spokój i nie będzie mógł
więcej użyć ich tak okrutnie.
- Nie! – Magnus rzucił mnie z powrotem, za późno; stało się i nie było odwrotu. To co
wrzuciłam do basenu było wystarczającą srebrna trucizną by zabić wszystko w nim. – Nie!
Warknął i wskoczył na mnie, a ja wydostałam mój nóż, ale w końcu jego kły zatopiły się na
tyle głęboko we mnie, aby wprowadzić zimną, czarną truciznę i upadłam.
Usłyszałam krzyki i mylący trzask wypalania ze strzelby i wtedy . . .
. . . wszystko minęło, a moją ostatnia myślą była jedna dziwna satysfakcja.
W końcu przestałam uciekać.
Zimny komfort, ale jednak komfort.

Tłumaczenie lili2412


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
WzM 11 Last Breath cały 1 rozdział PL
WzM 11 Last Breath cały 1 rozdział PL
WzM 11 Last Breath 19 rozdział PL
WzM 11 Last Breath 16 rozdział PL
WzM 11 Last Breath 15 rozdział PL
WzM 11 Last Breath 10 rozdział PL
WzM 11 Last Breath 14 rozdział PL
WzM 11 Last Breath 17 rozdział PL
WzM 11 Last Breath 12 rozdział PL
WzM 11 Last Breath 12 rozdział PL
WzM 11 Last Breath 3 rozdział PL
WzM 11 Last Breath 2 rozdział PL
WzM 11 Last Breath 4 rozdział PL
WzM 11 Last Breath 11 rozdział PL
WzM 11 Last Breath 6 rozdział PL
WzM 11 Last Breath 4 rozdział PL
WzM 11 Last Breath 8 rozdział PL
WzM 11 Last Breath 2 rozdział PL
WzM 11 Last Breath 5 rozdział PL

więcej podobnych podstron